Iluzje codzienności
Transkrypt
Iluzje codzienności
Jarosław Świątek Iluzje codzienności czy postrzegamy świat taki, jakim jest on naprawdę? Iluzje codzienności czy postrzegamy świat taki, jakim jest on naprawdę? © Jarosław Świątek Polski Portal Psychologii Społecznej www.psychologia-spoleczna.pl 2 Spis treści Podstawowy problem ...........................................................................................4 Konformizm..........................................................................................................7 Efekt kontrastu.....................................................................................................10 Przetwarzanie informacji - czy jesteśmy racjonalni?..........................................14 Figle pamięci.......................................................................................................18 Deformacje w postrzeganiu ludzi........................................................................22 Mechanizmy obronne ego...................................................................................31 Iluzja wolnej woli................................................................................................38 Podsumowanie.....................................................................................................45 Literatura.............................................................................................................47 O autorze.............................................................................................................49 3 Podstawowy problem J edni powiadają, że obiektywna prawda nie istnieje. Inni - że obiektywna prawda ponad wszelką wątpliwość istnieje i wszystko można do niej sprowadzić. Pomiędzy tymi dwoma skrajnymi biegunami są ci, którzy uważają, że prawda istnieje, ale nie wszystko można przedstawić tak, aby nią było lub nie. Niezależnie od tego, który biegun przyjmiemy, borykać się będziemy z odpowiedzią na pytanie - „Czym jest prawda”? Otóż prawda jest określana zamiennie ze słowami „obiektywna rzeczywistość”, która oznacza, iż dane zjawisko (tak społeczne, jak fizyczne) nie zmienia swojej wartości ogólnej, kształtu w tych samych okolicznościach, w których występuje, niezależnie od tego jakich narzędzi pomiaru (np. osób, które obserwują to zjawisko) używamy. Oznacza ona zatem coś stałego i rządzącego się konkretnymi prawami fizycznymi, społecznymi itp. Należy podkreślić rolę kontekstu, która stanowi tak ważną rzecz przy definiowaniu prawdy. Wystarczy zmienić warunki, w których dane zjawisko występuje, żeby ogólne twierdzenie (prawda) nie było już aktualne. 4 I tak np. jeśli przyjmujemy za prawdę następującą sentencję: „Przedmiot martwy, upuszczony na ziemię, zawsze na nią spadnie, ze względu na działające prawo ciążenia”, to kontekstem tutaj będzie świat, w którym funkcjonujemy planeta Ziemia. Jeśli bowiem do tego zdania dodamy słowa „..., także w przestrzeni kosmicznej”, to prawdziwość poprzedniego zdania obraca nam się w fałsz. To właśnie rolę kontekstu wykorzystuje wielu filozofów i przedstawicieli nauk humanistycznych dowodząc, że obiektywnej prawdy po prostu nie ma, bo cały czas można dokonywać manipulacji kontekstów. Jest to oczywiście spore nadużycie, ponieważ aby dane zjawisko zawsze było obiektywnie zachodzące, muszą być spełnione określone warunki, które nie tyle stanowią kontekst, ile są składowymi owej prawdy. Logicznym jest, że w przestrzeni kosmicznej nie zaobserwujemy efektów prawa ciążenia, ponieważ jego źródłem są ciała niebieskie, których siła grawitacyjna słabnie wraz z odległością od nich. Nie zmienia to faktu, że siła ciążenia (choć może być zróżnicowana - inna jest na Księżycu, inna na Ziemi) zachodzi zawsze w tych samych warunkach i to nazywane jest obiektywną prawdą. W określeniu prawdy problem często stanowią narzędzia pomiaru. Zdarza się im mieć różne skale. O ile da się je sprowadzić do wspólnej lub zamienić w taki sposób, aby były one dla siebie odpowiednie i wyrażały wszelkie wartości na swój sposób (określając te same warunki co pozostałe), to można skutecznie nazwać coś zjawiskiem obiektywnej rzeczywistości. Jeśli jednak tak nie jest, to 5 owo zjawisko zawsze może zostać zakwestionowane. A jak postrzegają prawdę ludzie? Kiedy przyjmują, że jakieś zjawisko jest prawdziwe, a kiedy nie? Czy widzą prawdę zgodnie z rzeczywistością? 6 Konformizm J ednym ze wskaźników jest zdanie większości. Konformizm towarzyszy psychologii społecznej od początków jej istnienia. Już Salomon Asch (za: Aronson, 1999) udowodnił, że kiedy wyświetlone zostaną nam 4 odcinki, z których musimy wybrać jeden - równy wzorcowemu, to pomimo iż zadanie nie sprawia nam kłopotów kiedy jesteśmy sami, w towarzystwie innych ludzi, odpowiadających niezgodnie z prawdą, też odpowiemy niezgodnie. Konformizm pełnić może dwie funkcje - informatywną i normatywną (Doliński, 1999). Informatywna - wówczas inni ludzie swoim postępowaniem informują nas, co powinniśmy zrobić w danej sytuacji, kiedy sami nie jesteśmy jej pewni. Przykładem niech będzie sytuacja, w której stajemy przed toaletą, na której nie ma znaczka informującego nas o tym czy do ustępu powinni wchodzić mężczyźni, czy też może przedstawicielki płci pięknej. Wówczas jeśli wejdzie tam jakiś mężczyzna, a ze środka wyjdzie inny, to stwierdzimy iż to toaleta męska i też tam wejdziemy, mimo że przecież pewności jaka to toaleta nie 7 mamy. Możliwe, że ci panowie znaleźli się w toalecie w wyniku podobnej sytuacji, co my. Konformizm normatywny wystąpi natomiast wtedy, kiedy ulegniemy grupie, obawiając się jej dezaprobaty, lub licząc na jej aprobatę. Jeśli zatem w teatrze wszyscy wstają, bijąc brawo, to jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że choć nie podobała nam się sztuka, my również wstaniemy, żeby nie zostać zganionym wzrokiem przez naszych sąsiadów. Moc konformizmu jest na tyle silna, że jeśli większość uważa, iż coś jest prawdą, to jesteśmy skłonni uznać, że tak właśnie jest. Tymczasem racja nie zawsze musi stać po stronie większości. Gdyby tak zawsze było, to do dzisiaj wierzylibyśmy, że Ziemia jest płaska. Na szczęście nie wszyscy ulegają temu złudzeniu i czasem udaje się mniejszości wpłynąć na większość. Homo sapiens to bardzo specyficzny gatunek, który dzięki językowi jest w stanie negocjować z innymi otaczającą go rzeczywistość. I choć pojęcia takie jak czas, temperatura czy ciśnienie oddają zachodzące i istniejące zjawiska w przyrodzie, to jednak nic takiego fizycznie nie istnieje, a narzędzia pomiaru, mające mierzyć te zjawiska są wytworem ludzkiej pomysłowości i bystrego umysłu potrafiącego zauważyć pewne prawidłowości, dzięki którym owe narzędzia stworzył, a wraz z nimi pojęcia, opisujące te zjawiska. 8 O ile jednak nazwa w tym przypadku określa byt, o tyle istnieje zespół terminów czy gestów, które nie opisują obiektywnej rzeczywistości, a mimo to są uznawane za prawdziwe. I tak np. środkowy palec wystawiony do innych, oznacza, że ta oto osoba gardzi i znieważa ludzi, którym go pokazuje. W rzeczywistości to tylko środkowy palec, tak jak słowo "dupek" to jedynie kombinacja głosek i spółgłosek, a mimo to wzbudza w nas emocje złości. Są to bowiem narzędzia kultury - rzeczywistości stworzonej przez ludzi, po to aby ułatwić sobie funkcjonowanie pośród innych ludzi, zamieszkałych na tym samym obszarze i posługujących się tym samym językiem. Teraz, kiedy wiemy już jak ciężko określić jest prawdę i jakimi prawami się ona rządzi, przyjrzyjmy się temu jak ludzie postrzegają otaczający ich świat i czy ludzki mózg pomaga nam widzieć i interpretować świat taki, jakim on jest w swojej istocie. 9 Efekt kontrastu K iedy włożylibyśmy jedną rękę do miski z zimną, a drugą do miski z ciepłą wodą, po czym obie naraz wsadzilibyśmy do trzeciej miski, w której znajdowała by się woda letnia, to wówczas zaobserwowalibyśmy dziwne zjawisko. Otóż okazałoby się, że ręka, która wcześniej była w wodzie zimnej, odczuwałaby wodę letnią jako o wiele cieplejszą, natomiast ręka, która wcześniej znajdowała się w naczyniu z wodą ciepłą, odczułaby wodę letnią jako zdecydowanie chłodniejszą. Zjawisko to zwane przez psychologów efektem kontrastu (Cialdini, 1999), występuje także w sferze psychicznej i sprzyja np. rozmaitym praktykom wpływu społecznego, w których najpierw pokazuje się cenę wyższą przekreśloną, a następnie niższą - właściwą. W efekcie konsument ulega złudzeniu, że po takiej obniżce to mu się opłaca - sęk w tym, że poprzednia cena wcale nie była w ogóle prawdziwa, a jej celem było wywołanie owego efektu kontrastu. Wracając jednak do mis z wodą, okazuje się, iż na twardym podłożu - jakim są odczucia fizjologiczne, wcale niekoniecznie musimy odbierać bodźce ze świata 10 zewnętrznego takimi, jakimi one są w istocie. Świat dzieci pełen jest niesamowitych doznań, a im dziecko młodsze - tym więcej je zadziwia, tym więcej musi przyswoić i odkryć. I tak dziecko uczy się rozpoznawać emocje na twarzach swoich opiekunów, sprawdza, w jaki sposób spoglądając na określony przedmiot, opiekun spojrzy nań również (Tomasello, 2000), uczy się jak skutecznie sygnalizować swoje pragnienia. Okazuje się, że okres niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa przysparza człowiekowi jeszcze jednej ciekawej właściwości. Obraz przedmiotu rzutowany na siatkówkę jest wprost proporcjonalny do odległości, w jakiej się znajduje od niego oko. Jeśli więc zapałkę będziemy oddalać od oka, to jej obraz będzie się zmniejszał i w takiej postaci dotrze do naszego mózgu. Tutaj pojawia się pewna cudowna właściwość naszego umysłu. Oto bowiem, małe dziecko na samym początku spostrzega przedmioty jako powiększające się i zmniejszające w zależności od tego czy się przybliżają, czy też oddalają od niego (Wygotski, 1971). Zmienia się to jednak wraz z dojrzewaniem układu nerwowego i dzięki temu my nie postrzegamy świata w ten sposób, ale mamy poczucie odległości wraz z oddalaniem się czy też przybliżaniem do różnych obiektów lub innych osób. Ta fenomenalna właściwość naszego mózgu, odpowiedzialna za operację w przestrzeni, paradoksalnie pozwala nam dostrzec świat taki, jaki on jest w swojej istocie, mimo że nasze oko, które odbiera zeń sygnały widzi to trochę 11 inaczej. Już na poziomie fizjologicznym człowiek nie może być pewien, że to co czuje, widzi czy słyszy odpowiada obiektywnej rzeczywistości. Mimo to, wierzymy naszym zmysłom i intuicji do tego stopnia, że ciężko nam uzmysłowić sobie ich zawodność w wielu sytuacjach społecznych (jak choćby zastosowanie wspomnianego wcześniej efektu kontrastu przez wiele sieci sklepów różnego rodzaju). Sami wytwarzamy sobie złudzenia, które - jak się za chwilę okaże, mają za zadanie utrzymać nas przy życiu i zapewnić optymalne funkcjonowanie. Pola oznaczone A i B mają ten sam odcień szarości. Dowód? 12 13 Przetwarzanie informacji - czy jesteśmy racjonalni? G dybym zapytał się Ciebie - Drogi Czytelniku, co zdarza się częściej wygrane na loterii czy w kasynach, to o ile nie jesteś zapalonym hazardzistą, bywalcem kasyn, to odpowiesz najprawdopodobniej, że pierwsza opcja zdarza się częściej. O loteriach w telewizji mowa jest o wiele częściej niż o kasynach (chociażby regularne losowania Dużego Lotka), dlatego wydawać Ci się one mogą częstsze niż kasyna. Zrobisz to dlatego, że zadziała tzw. heurystyka dostępności (Tversky, Kahneman za: Aronson, Wilson, Akert, 2002), która mówi o tym, że im częściej słyszysz o jakimś zjawisku (w prasie, mediach, wśród znajomych), to tym bardziej wydaje Ci się ono powszechne w stosunku do zjawiska, o którym słyszysz rzadko lub w ogóle nie słyszysz. Heurystyka dostępności to ocena prawdopodobieństwa zdarzeń na podstawie częstości przywoływania ich do pamięci. Realnie rzecz biorąc, żeby wydać sąd zgodny z rzeczywistością, musielibyśmy przeanalizować ile osób codziennie gra w kasynach, a ile bierze udział 14 w loteriach, ile jest kasyn w samej tylko Polsce, a ile rozmaitych loterii i dopiero wówczas oszacować prawdopodobieństwa wygranych, które mogłyby dać nam przybliżony sąd co do tego, gdzie łatwiej jest wygrać. Dodatkowo należałoby jeszcze uwzględnić rozkłady prawdopodobieństwa wygranych w poszczególnych loteriach - zupełnie inne jest prawdopodobieństwo wygranej w dużym lotku, a inne w grze „jednoręki bandyta”. Tversky i Kahneman (za: Aronson, Wilson, Akert, 2002) odkryli jeszcze kilka heurystyk (tj. dróg na skróty w procesach myślenia): heurystyka reprezentatywności, zakotwiczenia, symulacji. Jeśli podrzuciłbym 10 razy monetą, to jaka kombinacja jest bardziej prawdopodobna: a) O,O,O,O,O,R,R,R,R,R b) O,O,R,O,R,R,R,O,O,O? O – Orzeł; R - Reszka; Większość osób zapytanych o powyższe rozkłady prawdopodobieństw odpowiada, że drugi ciąg jest bardziej prawdopodobny niż ciąg pierwszy. Tymczasem zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa oba ciągi są jednakowo prawdopodobne. Dlaczego? Ponieważ wypadnięcie orła bądź reszki przy rzucie monetą zawsze wynosi ½. Każdy kolejny rzut posiada takie samo prawdopodobieństwo, że wypadnie 15 zarówno orzeł jak i reszka. Oba te ciągi są zatem jednakowo możliwe. Człowiek wybiera jednak drugi ciąg często głównie dlatego, że nie analizuje sytuacji dokładnie, a zastanawia się nad tym co jest bardziej prawdopodobne dla rzutu monetą w przyrodzie - częściej zdarza się, że ów ciąg nie jest uporządkowany w taki sposób jak w przykładzie a). Heurystyka reprezentatywności bowiem opiera się na przyporządkowaniu bodźca do szerszej kategorii, która posiada cechy bodźca - i tak prędzej powiemy, że ktoś jest Romem, jeśli ma ciemną karnację skóry i ubiera się w specyficzny dla tej kultury sposób, nawet jeśli Romów w tym regionie jest mniej niż metroseksualnych mężczyzn, którzy dbają o swoją cerę i codziennie odwiedzają solarium, zaś strój romski stanowi tam ostatni krzyk mody i noszą go nie tylko osoby z danej kultury. To, co jest uderzające w tej heurystyce to jej podobieństwo do omówionej przeze mnie uprzednio heurystyki dostępności. Żeby bowiem przyporządkować kogoś do jakiejś kategorii, musimy mieć ją bardziej dostępną niż inne. Być może heurystyka reprezentatywności jest po prostu pewną podkategorią heurystyki dostępności. Co zaś się tyczy heurystyki zakotwiczenia, to na pytanie - jeśli Unia Europejska liczy 25 krajów, to ile jest państw członkowskich ONZ w Afryce (pytanie, którego składowe nie mają ze sobą kompletnie żadnego związku), większość odpowiedzi oscylowałaby w okolicy liczby 25 (np. 20, 15, 30). W rzeczywistości ponad 60 państw z Czarnego Lądu przynależy do ONZ. 16 Działanie tej heurystyki, jak sama nazwa wskazuje, jest dosyć proste kierujemy się wcześniejszymi sądami przy formułowaniu naszych własnych, co najlepiej obrazują wszelkie przykłady z liczbami. Jak się jednak okazuje, tak formułowane sądy mogą wieść nas na manowce. Ludzie bardzo lubią zadawać sobie pytanie - „Co by było gdyby?” I tak, jeśli Tomek spóźnił się 3 minuty na autobus, to wyobrażamy sobie, iż będzie o wiele bardziej sfrustrowany, niż Michał, który spóźnił się 30 minut. Łatwo sobie bowiem uzmysławiamy, że gdyby Tomek nieco się pośpieszył, to by na ów autobus zdążył, natomiast Michał musiałby się bardzo, bardzo śpieszyć, żeby odmienić swój los. Obiektywnie rzecz biorąc obaj się spóźnili i nie ma większego znaczenia, kto ile. Większe znaczenie ma to, gdzie jechali i jak ważny był cel podróży. 17 Figle pamięci E lizabeth Loftus (1997) w jednym ze swoich badań sprawdzała, na ile nasza pamięć wiernie odtwarza to, co do niej wrzucamy. Okazało się, że badani, którzy de facto słusznie nie pamiętali pewnego zdarzenia w dzieciństwie - mianowicie tego jak zgubili się w supermarkecie, po zaimplikowaniu przez Loftus scenariusza takiego wydarzenia, po jakimś czasie, kiedy spotkali się z nią i jej pomocnikami ponownie, dokładnie odtwarzali wydarzenia, co do których byli całkowicie pewni, że miały miejsce. Wcześniej, zapytani przez Loftus o takowy fakt ze swojego życia, twierdzili, że nic takiego nie miało miejsca, albo że po prostu tego nie pamiętają. Czego dowiodło badanie Elizabeth Loftus? Tego, że nie możemy w 100% ufać swojej pamięci, a to z tej prostej przyczyny, że nie jest ona - jak nam się często wydaje - wierną kopią minionych doświadczeń. Pamięć jest generatywna i potrafi skutecznie uzupełniać swoje luki fałszywymi obrazami, które jednak mogą być zgodne z prawdą (Maruszewski, 2004). 18 Wyobraźmy sobie następującą sytuację: pędzimy samochodem przez miasto. Jesteśmy już spóźnieni pół godziny do pracy, co wprowadza nas we frustrację i powoduje, że nasza noga staje się dziwnie ciężka, a swoim ciężarem już prawie dorównuje bryle ołowiu. Na nasze nieszczęście stróże prawa czuwają i niespodziewanie wyskoczyli z zaułka, każąc nam się zatrzymać. Niestety, przekroczyliśmy prędkość, jesteśmy spóźnieni, będzie mandat - to nie jest nasz szczęśliwy dzień. Wieczorem współmałżonek pyta się nas jak minął nam dzień, więc z pasją opowiadamy, jakie to nieszczęścia nam się dzisiaj przydarzyły. I teraz następuje punkt kulminacyjny programu: współmałżonek jest psychologiem i postanowił sprawdzić zastosowanie generatywnej pamięci, zadaje nam więc pytanie: „Czy policjant miał pałkę”? Żeby szybko uciąć negatywne skojarzenia, śpieszę wyjaśnić, że owa pałka to podłużna broń, którą policjant często ma przy sobie, uwiązaną przy pasie, a która służy mu do wywierania przymusu bezpośredniego w skrajnych przypadkach obywatelskiej niesubordynacji. I tutaj pojawiają się schody, bo my ze zdziwieniem odpowiadamy: „głupie pytanie - no jasne, że miał”! Na co nasz współmałżonek ciągnie wątek dalej i pyta, jakiego była koloru. Oczywiście całość doprowadza nas do frustracji, bo to dla nas zupełnie nieistotne i irytujące pytania. Jednak pokazują one jedną rzecz - najprawdopodobniej nie zauważyliśmy tego, czy policjant miał, czy nie miał 19 pałki, bo nie zwróciliśmy na to uwagi - w końcu co nas to obchodzi, jeśli przekroczyliśmy tylko prędkość i strasznie się spieszyliśmy do pracy? Żeby coś zapamiętać, trzeba to jednak najpierw zakodować, a skoro tego nie zrobiliśmy, to posługujemy się "gotowcem", czyli tzw. schematem poznawczym. Schemat poznawczy (Wojciszke, 2003) jest to reprezentacja naszych uprzednich doświadczeń w połączeniu z jakimś rodzajem zdarzeń, osób, obiektów. I tak schemat „policjant”, to osoba ubrana w mundur, wysoka, posiadająca przy pasie kaburę z bronią palną oraz ową felerną pałkę policyjną - tak bowiem najczęściej wyglądało nasze zetknięcie się z policjantem. Wytworzyło to w naszej pamięci obraz policjanta, z którego korzystamy bezwiednie także wtedy, kiedy odtwarzamy pojedyncze zdarzenia, mimo iż nasza pamięć nie wyłapała wszystkich ich elementów. Oczywiście istnieje spore prawdopodobieństwo, że policjant który nas zatrzymał za przekroczenie prędkości miał przy sobie pałkę. Mimo to nie mamy tej pewności i obiektywnie rzecz biorąc, nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Myślimy jednak, że jest zupełnie inaczej. Skoro już jesteśmy przy pamięci, to warto wspomnieć o jeszcze jednej ciekawej właściwości. Bower (1981) poprzez swoje badania odkrył, że kiedy jesteśmy w pozytywnym nastroju, to mamy problemy z przypominaniem sobie negatywnych przeżyć, natomiast kiedy znajdujemy się w negatywnym nastroju, to mamy kłopot 20 z przypomnieniem sobie zdarzeń pozytywnych. Innymi słowy odkrył on, że nasza pamięć jest zgodna z nastrojem, a zatem w nastroju pozytywnym przypominamy sobie głównie pozytywne zdarzenia, natomiast w negatywnym - negatywne. Oczywiście badania Bowera nie dowodzą, tego iż będąc w nastroju pozytywnym nie potrafimy sobie przypomnieć niczego negatywnego. Pamiętamy jednak relatywnie mniej negatywnych zdarzeń niż wówczas, gdy jesteśmy w nastroju o takim samym znaku jak treść wspomnień, które mamy za zadanie sobie przypomnieć. Szczególnie odporne na zgodność pamięci z nastrojem są wspomnienia wyraziste, traumatyczne, świeże albo często przywoływane do pamięci. 21 Deformacje w postrzeganiu ludzi K iedy Paris Hilton pojawiła się we własnym teledysku do klipu „Stars are blind”, większość osób, z którymi widziałem ów teledysk, nie oszczędzała sobie zgryźliwości pod jej adresem: „Barbie próbuje znaleźć swoją ścieżkę - niech otworzy lepiej salon piękności”, „Jak się ma bogatego tatusia, to do wszystkiego można dojść”. Tymczasem, gdy spytałem czy ktoś z tych osób zna młodą piosenkarkę, albo czy czytał jej biografię, to oczywiście wszyscy odpowiedzieli zgodnie, że nie i szkoda tracić w ogóle czas na głupią blondynkę. Tak właśnie często reagujemy na ludzi, którzy posiadają atrybuty pewnych kategorii grup społecznych. Czyż nie brzmi to znajomo? Nie przypomina Ci to wspomnianego przeze mnie wcześniej schematu poznawczego? Jeśli nie, to za chwilę spróbuję unaocznić owo podobieństwo, bowiem to, czym się posługujemy w sytuacjach oceniania niektórych ludzi, to właśnie odmiana tego typu schematu, czyli stereotyp. 22 Stereotyp to bowiem przekonania na temat atrybutów pewnej grupy osób (Nelson, 2000). Innymi słowy: stereotyp jest to przypisywanie jakiejś osobie cech, posiadanych przez wszystkich członków grupy, do której ta osoba przynależy, ze względu na jakąś łatwo zauważalną cechę np. kolor skóry albo ubiór, których to cech w toku naszych doświadczeń nauczyliśmy się i wiemy, że u owej grupy występują. I tak, jeśli widzimy Murzyna, możemy stwierdzić, że jest to osoba mało inteligentna, leniwa, silna fizycznie. Tego typu cechy przypisujemy bowiem wszystkim Murzynom lub przynajmniej większości z nich (jest to oczywiście jedynie wymyślony przykład, nie rzeczywiste atrybuty, jakie przypisywane są osobom o ciemniejszej karnacji skóry). Tymczasem nie znamy często nawet jednego z nich, a gdy zdarzy nam się poznać ich kilku, to okazuje się, że oni wcale nie przejawiają owych cech, a jeśli nawet jeden z nich posiada, to 4 pozostałych już nie. Są oni zatem bardziej zróżnicowani niż sądziliśmy (zakładaliśmy, że są grupą jednorodną). Kiedy jednak spytalibyśmy czy ludzie biali różnią się między sobą, czy też są jednorodną grupą, okazałoby się, że rasa, do której my przynależymy oczywiście jest zróżnicowana i nie można przypisać jej jakichś określonych cech. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta - tak działa ludzki umysł. Nasz mózg ma bowiem tendencję do kategoryzowania obiektów, ze względu na ich właściwości 23 (Maruszewski, 2000). I tak np.: „ma cztery nogi i sierść” - najprawdopodobniej uruchomi schemat „zwierzę” i zostanie przyporządkowane do tej właśnie kategorii w naszym umyśle. Kategoryzacja jest jedną z najczęściej wymienianych przyczyn procesów stereotypizacji (Nelson, 2000; Wojciszke, 2003). Oprócz niej istnieje jeszcze wiele innych procesów, które mogą się przyczyniać do czynników tworzących stereotypy (Wojciszke, 2003). Ze względu na obszerność tego zagadnienia, nie będę tutaj tego jednak poruszał i odsyłam do prac wielu badaczy, zajmujących się tym zjawiskiem (Nelson, 2000). Gdy widzimy drugiego człowieka, który pomaga przeprowadzić staruszkę przez jezdnię, to o ile nie podejrzewamy go o niecne zamiary i nie mamy na tacy jakiegoś wyraźnego powodu, dla którego to robi, wnioskujemy najczęściej, że ów człowiek nie tylko jest uczynny i skłonny do pomocy osobom starszym, ale także uważamy go za dobrego człowieka, przypisując mu całą gamę pozytywnych cech o podłożu moralnym. Odwrotna sytuacja natomiast przedstawia się, kiedy widzimy człowieka, który nie ustąpił miejsca w tramwaju staruszce, mimo że ta go o to poprosiła. Większość z nas pomyślałaby zapewne, że jest to osoba wredna, nieuprzejma, nieuczynna, źle wychowana i ogólnie zła. Ukryte Teorie Osobowości (Aronson, Wilson, Akert, 2002) są bowiem w głowach każdego z nas. Na ogół polegają one na wyciąganiu pochopnych wniosków o nowo poznanych osobach, na podstawie pierwszego wrażenia, jakie na nas one wywierają. 24 UTO grupują cechy pozytywne na jednym biegunie, negatywne zaś na drugim, przy czym w obrębie UTO wyróżnia się dwie płaszczyzny: sprawnościową i moralną. I tak: na jednym biegunie płaszczyzny moralnej znajdują się cechy, takie jak: wredny, niemiły, próżny, gniewny; na drugim zaś: hojny, miły, wspaniałomyślny, skromny itp. Jeżeli chodzi o cechy sprawnościowe, to na jednym biegunie znajdują się: inteligentny, uczynny, pracowity, zdolny; natomiast na przeciwnym: leniwy, głupi, roztargniony itp. Ukryte Teorie Osobowości Deformacja w postrzeganiu osób z udziałem UTO polega na tym, że ludzie nie 25 muszą posiadać jedynie cech określonego bieguna - powiedzmy pozytywnego, ale także cechy negatywne na tej samej płaszczyźnie. Dlatego to, że ktoś jest inteligentny, nie oznacza, że musi być pracowity, a to że dana osoba jest miła, nie oznacza, że musi być skromna. To dostrzegamy jednak dopiero im dłużej przebywamy w towarzystwie konkretnej osoby i im bliższe są nasze z nim więzi. Ale - nie zawsze. Co jest jednak ciekawe, to sytuacja w której fakt, iż ktoś nie przejawia cech, o które go posądzamy, nie oznacza, że ich nie ma. Jeśli sądzimy zatem, że Waldek jest próżny i leniwy, ale póki co jedyną rzeczą, jaką udało się zaobserwować jest próżność, to mimo wszystko uważamy, że i tak jest leniwy, tylko tego nie pokazuje, pomimo wielu dowodów na to, że się mylimy! Nie dostrzegamy aktów pracowitości, nie zauważamy rzeczy, które są sprzeczne z naszą teorią. a zatem nasza uwaga działa wybiórczo. Tomasz Maruszewski (2004) poruszając kwestię procesów uwagowych, podkreśla, że dociera do nas mnóstwo informacji ze świata zewnętrznego, jednak nie wszystkie mogą dostać się do naszej świadomości, ponieważ jest ich zbyt wiele. Nasza uwaga działa zatem jak taki filtr, który dopuszcza przede wszystkim te informacje, które są dla nas istotne. I tak, kiedy na zatłoczonej imprezie, na której rozmawiamy z grupą znajomych, jesteśmy skoncentrowani na tej rozmowie, nie słysząc tego co się dzieje wokół, wystarczy że ktoś z drugiego końca sali powie głośno nasze imię, żeby nasza 26 uwaga przerzuciła się na śledzenie toku tamtej rozmowy, odbiegając od tego, co dzieje się tuż pod naszym nosem. Jest to tzw. efekt coctail party (za: Aronson, Wilson, Akert, 2002). Nie tylko uwaga podporządkowuje się przyjętym przez nas teoriom osobowości innych ludzi. Jeśli Romek uważa Tomka za osobę cichą i skrytą, co wnioskuje po powierzchownej małomówności, a tak się składa, że Tomek lubi dużo mówić i nie posiada cech o jakie go posądza Romek, to może niebawem się okazać, że ma rację. Brzmi zawile? Spróbujmy więc rzucić nieco światła. Wyobraźmy sobie sytuację, w której Tomek poznaje Romka. Wcześniej jednak Tomkowi przydarzył się niemiły incydent, w którym to jego szef oświadczył mu, że będzie redukcja zatrudnienia w firmie, w której pracuje. Tomek wziął to do siebie i pomyślał, że szef mu sygnalizuje, iż go zwolni. Przejął się tym faktem bardzo i ciągle o tym rozmyślał. Kiedy poznał Romka nie odzywał się więc szczególnie, co dało Romkowi podstawy do wysnucia takich sądów na jego temat, jak wspomniałem już nieco wcześniej. Jednak kiedy obaj panowie spotykają się ponownie, a nad Tomkiem już widmo zwolnienia nie wisi, bo wszystko skończyło się szczęśliwie, próbuje on wywrzeć dobre wrażenie na Romku i zaczyna angażować rozmowę. Jednak Romek nie sili się na długie odpowiedzi i zachowuje się tak, jakby był wyraźnie znudzony i skrępowany obecnością Tomka. Tomek więc, po jakimś 27 czasie daje za wygraną i sam przestaje się odzywać, co Romka utwierdza w przekonaniu, że oto Tomek jest małomówny i skryty. Co się zatem stało? Romek wymusił na Tomku poprzez swoje zachowanie, taką sekwencję reakcji, które utwierdzą go w jego przekonaniach na temat Tomka. Co ważniejsze - wpłyną one na ocenę Romka w oczach Tomka i jego wizerunek (o czym jednak Romek wiedzieć nie musi i co ciekawsze - tego nie podejrzewa). Takie zachowywanie się, żeby inni zachowywali się w sposób, o który posądzamy ich, że jest przejawem cech ich osobowości, nazywany samospełniającym się proroctwem (Aronson, Wilson, Akert, 2002). Jest to najczęściej proces nieświadomy polegający na potwierdzaniu wszelkich naszych teorii - także tych na własny temat, poprzez zachowywanie się tak, żeby je wywołać na światło dzienne. Zjawisko samospełniającego się proroctwa rzuca potężną płachtę wątpliwości, co do naszego postrzegania cech ludzkich. Jeśli możemy wywoływać w ludziach tak łatwo stany, jakie pragniemy, to oznacza, że ludzie są znacznie bardziej podatni na sytuację, niż na cechy własnego usposobienia. Świadomi tego faktu wydają się być jedynie Japończycy i inne kultury Dalekiego Wschodu (a także wszelkie pozostałe kultury tzw. kolektywistyczne; Markus, Kitayama, 1991). W kulturach indywidualistycznych, sądzimy, że zachowania ludzi są 28 następstwami ich cech osobowości. Oczywiście są pewne wyjątki od tej reguły. Jeżeli zwolennicy PiS-u zawsze wypowiadają się negatywnie o lewicy, to można wnioskować, że po prostu jej nie trawią i jest to cecha dyspozycyjna. Natomiast jeżeli negatywnie o lewicy wypowiada się Janusz Rolicki - znany publicysta, utożsamiany ze środowiskami lewicowymi, to musi to oznaczać, że jakieś czynniki zewnętrzne go do tego skłoniły, bo zakładamy iż poglądów nie zmienił. Harold Kelley (za: Łukaszewski, 2004) sformułował teorię sześcianu atrybucyjnego, w którym to dowodzi, że ludzie wnioskują o dyspozycjach na podstawie trzech przesłanek: • dystynktywności, • spójności, • powszechności. Gdyby podczas tańca Jonasz deptał po nogach Gertrudzie, to wg Kelleya w sformułowaniu przyczynowości tegoż stanu rzeczy, pomagają ludziom następujące informacje: • Czy Jonasz zawsze depcze podczas tańca stopy Gertrudy? • Czy Jonasz depcze po stopach wszystkich kobiet, z którymi tańczy? • Czy Gertrudzie depczą po stopach wszyscy, którzy z nią tańczą? 29 W pierwszym przypadku mamy do czynienia z dystynktywnością – Jonasz zawsze depcze po stopach Gertrudy, a zatem przyczyną jego zachowania może być to, że np. nie lubi z nią tańczyć, nie lubi jej, lub po prostu nie potrafi z nią tańczyć – jakkolwiek chodzi wyłącznie o Gertrudę, nie o inne tancerki. W drugim przypadku zmierzyć się musimy ze spójnością – Jonasz depcze po stopach wszystkich kobiet, z którymi tańczy, więc jest kiepskim tancerzem po prostu i niezdarą. W trzecim wariancie natomiast, chodzi o powszechność – coś powoduje, że wszyscy depczą po Gertrudzie, a zatem przyczyna zachowania jest na zewnątrz od Jonasza i to o Gertrudzie można powiedzieć, że jest kiepską tancerką. A zatem dystynktywność dotyczy zachowania aktora wobec jednego obiektu, spójność - wobec wszystkich obiektów, w różnych odstępach czasowych i miejscach, natomiast powszechność dotyczy zachowania innych osobników z populacji tak samo w stosunku do obiektu - przyczyną takiego zachowania stają się właściwości obiektu. Zauważmy, że o stałej dyspozycji w rozumieniu cechy możemy mówić jedynie w drugim przypadku - w przypadku spójności. W dwóch pozostałych, przyczyną zachowań Jonasza jest obiekt - czyli Gertruda. 30 Mechanizmy obronne ego M arylin szła szybko do domu. Pewnie by się tak nie śpieszyła, gdyby nie noc i to, że wracała sama z dyskoteki. Postanowiła jak najszybciej dojść do domu i zrobiła sobie skrót przez park. Niestety - nie udało jej się bezpiecznie dotrzeć na miejsce. W parku została napadnięta i zgwałcona. Jak na taką informację reagują ludzie? Oczywiście w pierwszej chwili każdy się oburza i współczuje ofierze, jednak później pojawiają się także sentencje typu: „mogła się tak wyzywająco nie ubierać”. Co się zatem dzieje? Ludzie zaczynają obwiniać ofiarę za to, że została zgwałcona! Niekiedy przybiera to jeszcze bardziej skrajne postacie - ofiara sama się obwinia za to, że przytrafiło jej się coś złego. Tak właśnie działać mogą mechanizmy obronne naszego Ja. Żaden człowiek nie chce, żeby jego wizerunek własnej osoby oraz przekonania dotyczące świata zewnętrznego były zagrożone i co chwila pod wpływem nowych napływających informacji zmieniane. Jakże ciężko żyłoby się w takim świecie, w którym nie ma niczego stałego i pewnego. Niebezpieczeństwo mogłoby wówczas czyhać z każdej strony. 31 Dlatego właśnie ludzie posiadają mechanizmy, które pomagają im poruszać się w środowisku pewnie i bezpiecznie, nawet jeśli niekiedy przypomina to chód niewidomego. Melvin Lerner (za: Aronson, Wilson, Akert, 2002) sformułował swoją teorię wiary w sprawiedliwy świat, której działanie przedstawiłem we wstępie do tego podrozdziału. Lerner postuluje, że ludzie posiadają koncepcję sprawiedliwego świata, w którym nie ma zdarzeń losowych, a wszystko ma swoje przyczyny i konsekwencje. Jeśli dziewczyna została zgwałcona, to dlatego, że szła nocą sama, była wyzywająco ubrana i wracała przez ciemny park. Nie zaś dlatego, że przestępca który tego dokonał, już 4 dzień ukrywa się przed policją i pech chciał, że akurat Marylin na niego trafiła. Jakże ciężko byłoby nam przyjąć, że to co spotkało Marylin było wypadkiem losowym i może się przytrafić każdemu z nas i naszych bliskich. Pojawiający się w takiej sytuacji lęk jest zbyt silny i trzeba go zredukować najlepiej tworząc poczucie stabilnego i kontrolowalnego świata, w którym brak rozwagi kończy się przykrymi konsekwencjami (nawet jeśli te są niezależne od nas), a roztropność przyjemnymi, miłymi i pożądanymi efektami. A teraz zadam Ci takie pytanie Drogi Czytelniku: czy czytając to wszystko nie masz wrażenia, że „mnie to nie dotyczy”? Nie czujesz, że to wszystko rzeczywiście może zachodzić, ale u Twoich 32 znajomych, nie zaś u Ciebie - nawet widziałeś przejawy takich mechanizmów wśród nich, a u siebie, jeśli w ogóle je zaobserwowałeś, to zdarzało Ci się to niezwykle rzadko? Muszę Ci zatem coś powiedzieć w tajemnicy - nie jesteś osamotniony w tym poczuciu. Nawet ja, pisząc to mam wrażenie, że część rzeczy w ogóle mnie nie dotyczy, ale niestety - wiem, że się mylę. Jedną z deformacji w postrzeganiu świata jest efekt bycia lepszym niż przeciętnie (Wojciszke, 2003). Oto prędzej Tobie uda się zapracować na willę z basenem, niż Twojemu współpracownikowi. Efekt ten polega na przecenianiu prawdopodobieństwa sukcesów i wiary w efektywność własnego wkładu, a niedoszacowaniu występowania porażek i prawdopodobieństwa, że przytrafią się właśnie nam. To właśnie ów efekt pozwala nam się czuć wyjątkowymi i wspaniałymi. W poprzednim podrozdziale wspomniałem o atrybucjach i tym, jak przez nie jedni ludzie postrzegają innych ludzi. Atrybucje mogą także występować w obronie naszego ego. Taką atrybucją, która służy obronie poczucia naszej wartości jest tzw. atrybucja egotyczna (za: Aronson, Wilson, Akert, 2002). Kiedy Andrzej Lepper w jednym z wywiadów dla prasy, po tym jak wraz z innymi członkami Samoobrony wysypywał zboże z wagonów, spytany o powody swojego czynu, odpowiedział, że zmusili go do tego rządzący i prezes NBP, nie wiedział zapewne, że posługuje się właśnie atrybucją egotyczną. Występuje ona wówczas, gdy ludzie obwiniają za swoje niepowodzenia czy 33 czyny moralnie naganne innych, nie przyznają się natomiast do własnego wkładu w konsekwencje, jakie ich spotkały. Chyba każdy na własnym przykładzie zna sytuację, w której nauczyciel, który postawił mu negatywną ocenę ze sprawdzianu czy odpowiedzi w szkole, jawił się jako osoba, która się uwzięła, wredna i winna tego, że w ogóle zrobiła sprawdzian teraz. Gdybyśmy jednak się przygotowali i dostali lepszą ocenę, to z pewnością nawet nie zastanawialibyśmy się nad okolicznościami, jakie towarzyszyły kartkówce, a faworyzowania nas przez nauczyciela nie śmielibyśmy podejrzewać! Kiedy mówię swojej kuzynce, że palenie zabija i żeby rzuciła to świństwo, bo ono nic pozytywnego nie przynosi, słyszę na ogół, że na coś umrzeć trzeba. Gdybym nie był psychologiem, to prawdopodobnie nie pomyślałbym nawet, że to mówi nie zastanawiając się nad sensem swoich słów. Gdyby okazało się, że z powodu palenia ma kłopoty ze zdrowiem, które mogą zakończyć się tragicznie o ile lekarzom nie uda się skutecznie interweniować, to wówczas jestem przekonany, że szybko zapomniałaby i żałowała słów, którymi zapewne zbywa każdego, kto ją zagabuje na temat palenia papierosów. Palacze bardzo często stosują jeden z trzech zabiegów, który pozwala im znosić swoją nieracjonalność – dążenie do autodestrukcji. Ciężko jest żyć ze świadomością, że jest się własnym zabójcą i osobą mało inteligentną, skoro kocha się życie, a powoli się je sobie odbiera bez żadnych doraźnych powodów. Toteż jednym z tych zabiegów jest po prostu rzucenie palenia wskutek 34 uświadomienia sobie tej rozbieżności – jednak ten stosowany jest najrzadziej i zapewne jest on najtrudniejszy, bo uzależniony od nikotyny organizm łatwo na to nie pozwala. Człowiekowi często brakuje sił, żeby dotrwać do końca w pojedynku nałogiem. I nic dziwnego - paląc papierosy wstrzykujemy sobie do krwi w miesiącu około 6 tys. zastrzyków trującej nikotyny. Taka ilość powoduje, że uczestniczy ona niemal w każdym związku chemicznym, jaki zachodzi w naszym organizmie, synchronizując się z wieloma procesami dobowymi, jakie wykonujemy (np. spanie, uprawianie seksu czy jedzenie). Bardzo trudne jest więc pokonanie głodu nikotynowego, bo organizm domaga się go aby - jak mu się wydaje - poprawnie funkcjonować. Toteż metodami najczęstszych redukcji rozbieżności pomiędzy wizerunkiem siebie jako osób miłujących życie i rozważnych, a niszczących siebie i głupich są: 1) zaprzeczanie, że papierosy w ogóle zabijają człowieka. Często słyszanym argumentem jest wówczas fakt, że ktoś z bliskich palił papierosy i dożył późnych lat starości - późniejszych nawet niż ludzie, którzy nie palili. Pytanie jednak brzmi: ile mogłaby ta osoba żyć gdyby nie paliła? Ale tego niestety się nie dowiemy. Takie wyjątki na ogół mieszczą się jednak w odchyleniu standardowym, nie stanowią statystycznej większości palaczy, która nie dożywa takiego wieku. 35 Zaprzeczanie jest więc zmianą elementu poznawczego tak, aby ten nie pozostawał w sprzeczności z wyznawanymi wartościami - jestem osobą racjonalną i kochającą życie, skoro więc papierosy nie szkodzą, to znaczy, że mój wizerunek siebie jest niezagrożony i wszystko gra. 2) odsiecz - dodanie nowego elementu poznawczego, który będzie wspierał dotychczasowe postawy. Palenie może i zabija, ale jednocześnie rozluźnia i rozjaśnia umysł, a zatem posiada liczne korzyści, których nie należy nie doceniać. Korzyści są jednak chwilowe i gdyby postawić je na szali z zagrożeniem jakie niesie palenie, to nastąpiłoby zdecydowane przeciążenie w stronę szkód, jakie wyrządzają papierosy, niż korzyści, które one dają, a które często są wyimaginowane (relaksu i jasnego umysłu dostarczyć może tzw. trening autogenny, polegający na głębokim oddychaniu, które zwalnia bicie serca i dotlenia krew płynącą do mózgu - palaczom niechcący, bo poprzez „zaciąganie się” wychodzi podobny efekt, z tym że jest o wiele gorszy niż trening autogenny, bo dostarcza do płuc toksyny). Obie te strategie niewiele mają jednak wspólnego z racjonalnym podejściem i stanowią jedynie racjonalizowanie, które ma za zadanie przynieść psychiczną korzyść i pozbyć się napięcia, jakie wzbudza świadomość, że postępuje się wbrew swoim zasadom i wartościom. Proces, który opisałem to proces dysonansu poznawczego (Festinger, 1957), który jest jednym z najczęściej stosowanych, a zarazem jednym z największych 36 odkryć psychologii społecznej. Dysonans charakteryzuje się nieprzyjemnym napięciem emocjonalnym, wywołanym przeciwstawnymi elementami poznawczymi, które zagrażają poczuciu naszej wartości, jak wspomniane wcześniej umiłowanie życia i jednoczesne zabijanie siebie. Owo napięcie obliguje jednostkę do pozbycia się go albo poprzez zmianę zachowania, albo zmianę elementu poznawczego, tak aby był mniej sprzeczny (bardziej zgodny) z dotychczasowym lub wsparcie go innymi elementami, które zagłuszą jeden niezgodny. Mechanizmów obronnych jest o wiele więcej, niż te które zostały przeze mnie wymienione. Jednak nie na pełnym ich przeglądzie się tutaj koncentruję, a jedynie na pokazaniu na wybranych przykładach roli, jaką owe mechanizmy obronne naszego Ja pełnią w zafałszowywaniu obrazu naszej rzeczywistości. Po wymienieniu różnych rodzajów iluzji i płaszczyzn w jakich działają, pora na przyjrzenie się w mojej opinii najbardziej powszechnej iluzji. Iluzji, która wzbudza zdecydowany sprzeciw większości z nas i uruchamia wszystkie możliwe mechanizmy obronne ego, aby ją utrzymać i nie pozwolić prawdzie jej wyprzeć. 37 Iluzja wolnej woli W olna wola to dar, jakim zostaliśmy obdarzeni przez Boga jedynie my ludzie - tak głosi Pismo Święte. Jakże dumni jesteśmy z tego faktu, bowiem wolnej woli nie posiadają nawet Aniołowie! Dążenie do wolności jest jednym z największych pragnień człowieka. Kiedy tylko pojawiają się okoliczności, które blokują człowiekowi swobodny wybór pojawia się reaktancja (Brehm, 1966). Reaktancja - czyli opór psychologiczny, który powoduje wzrost atrakcyjności bodźca, który oddala się poza nasz zasięg i ograniczony zostaje do niego nasz dostęp. Wzrost atrakcyjności powoduje reakcję motywacyjną dążenia do bodźca. I tak, kiedy nastolatkom zabrania się wychodzenia z domu po 22.00 to czynność ta zyskuje wysoki status i nastolatki odczuwają pokusę wychodzenia z domu po 22.00. Kiedy natomiast podoba nam się kobieta lub mężczyzna, której/któremu my się nie podobamy, to wówczas jej wartość może dla nas wzrosnąć i będzie nam się podobała bardziej, a nierzadko stać się może źródłem nieszczęśliwego 38 zauroczenia. Ludzie chcą wierzyć, że większość zachowań i działań jakich się podejmują, są wynikiem ich intencjonalności. Daje nam to poczucie kontroli nad własnym życiem, a także częściowo nad naszym otoczeniem. I o tyle, o ile poradziliśmy sobie z determinizmem biologicznym poprzez przekonanie, że po śmierci wkraczamy w lepszy w świat, w którym nie jesteśmy już podatni na choroby, proces starzenia się czy popędy, determinujące nasze życie na Ziemi, o tyle najnowsza neurobiologia daje nam nowe wyzwania, z którymi musimy się zmierzyć, a które łatwe do opanowania przez nasz umysł nie są. Wraz z postępem wiedzy i nauki obnażane jest myślenie potoczne o świecie, którym kierowaliśmy się przez setki lat. Kiedyś wierzono, że słońcem na niebie zarządza Helios, sztormami Posejdon, a za wojny odpowiada Ares. W ten sposób człowiek radził sobie z brakiem wiedzy i zrozumieniem zjawisk, jakie zachodzą w otaczającym nas świecie. Jeśli zatem ludzie wchodzą w interakcję ze środowiskiem zewnętrznym i jak postuluje psychologia społeczna czy - w skrajnej postaci - behawioryzm, reagujemy na złożone układy środowiskowe, to na wolną wolę i intencjonalność niewiele pozostaje tutaj miejsca. Spora doza naszych reakcji wynika z procesów podświadomych - automatycznych, z którymi człowiek stykał się wielokrotnie podczas swojego życia, a które z czasem wymagały coraz mniej udziału świadomości. 39 O ile pierwsze reakcje na nowe zjawiska są intencjonalne, o tyle później już się nad nimi nie zastanawiamy i reagujemy automatycznie, nawet nie wiedząc kiedy podjęliśmy się działania. Prowadzenie samochodu najpierw wymaga od nas koncentrowania się na wciskaniu sprzęgła, zmiany biegu, dodania gazu czy nadepnięcia na hamulec. Później już nie musimy zwracać uwagi na te wszystkie czynności i możemy nawet toczyć dyskusję podczas prowadzenia pojazdu. Jedynym aktem woli jest tutaj chęć jechania samochodem. Intencjonalność jest często pobieżnym wyjaśnianiem zjawisk, których nie rozumiemy - ostatecznie jednak wraz z postępem cywilizacyjnym zdobywamy nowe informacje i tak Posejdon już nie zarządza sztormami i falami morskimi, a Ares nie odpowiada za wojny na świecie. Wspomnianymi przeze mnie automatyzmami i ich badaniem zajmuje się min. John A. Bargh. Bargh przeprowadził całą masę badań, w których udowodnił, że ludzie często reagują na rozmaite bodźce z otoczenia w sposób nieświadomy. W jednym z jego badań (Bargh, Chen, 1996) uczestnikom w pierwszej grupie pod pretekstem testu językowego przedstawiono słowa-elementy stereotypu ludzi starych (np. zapominalski, Floryda, bingo), natomiast drugiej grupie uczestników prezentowano słowa niezwiązane z tym stereotypem (np. niezręczny, Kalifornia, jabłka). Eksperymentatorzy założyli, że ludzie wychodzący z laboratorium po aktywizacji stereotypu osoby starszej będą wychodzili wolniej niż osoby, które 40 takiego stereotypu nie będą mieli zaktywizowanego. Żeby to sprawdzić, przed drzwiami stał pomocnik eksperymentatora, który udawał osobę czekającą na badania i w momencie kiedy uczestniczy wychodzili z pomieszczenia, w którym przeprowadzane było badanie, pomocnik włączał stoper. Zmienną zależną był czas, w jakim badani przechodzili przez korytarz. Okazało się, że badani, którym zaktywizowano stereotyp osoby starszej szli wolniej niż osoby, którym tego schematu nie zaktywizowano. Eksperyment ten pokazał, że stereotypy, które aktywizują się automatycznie, mają bezpośrednie konsekwencje w naszym zachowaniu, mimo że nie jesteśmy tego kompletnie świadomi. Innym badaniem, które pokazuje wpływ procesów podświadomych na nasze zachowania czy oceny jest słynne badanie Forgasa (1998b) nad infuzją afektu. W badaniu tym osobom, które weszły do biblioteki pozostawiono na stołach obrazki, które miały wprawić ich w pozytywny lub negatywny nastrój. Kiedy to się stało, podchodził pomocnik eksperymentatora i prosił badanych o podanie arkusza papieru. Okazało się, że w zależności od indukcji pozytywnego lub negatywnego nastroju, osoby biorące udział w badaniu spełniały prośbę chętniej lub mniej chętnie, a sposób formułowania prośby został oceniony odpowiednio pozytywnie lub negatywnie. Zaktywizowanie odpowiedniego nastroju ma zatem wpływ na nasze oceny, 41 czego często nie jesteśmy świadomi - badani nie mieli pojęcia, że wcześniej wprowadzeni zostali w nastrój, który zakrzywia ich percepcję świata zgodnie ze swoim znakiem. Ludzie często postępują nieracjonalnie, a przykładem na klarowną sytuację bezrefleksyjnego zachowania się wobec bodźca płynącego z zewnątrz jest badanie Elen Langer (1989). Langer i jej pomocnicy podchodzili do osób stojących w kolejce do kserokopiarki mówiąc: 1. „Przepraszam, proszę mnie przepuścić, bo muszę coś skserować”; 2. „Przepraszam, proszę mnie przepuścić”; 3. „Przepraszam, proszę mnie przepuścić, bo mi się śpieszy”; Okazało się, że ludzie równie często przepuszczali osobę, która się śpieszy, jak osobę, która musi coś skserować. O ile w 3 przypadku mamy do czynienia z sytuacją zrozumiałą, ponieważ ktoś podaje prawdziwą pobudkę, dla której chce skorzystać z ksero poza kolejką, o tyle w 1 przypadku mamy do czynienia z sytuacją zupełnie irracjonalną, ponieważ ludzie stojący w kolejce nie czekali na darmową porcję knyszy z gyrosem. Mimo to przepuszczali osobę proszącą o dostęp do ksera poza kolejką, bez podania przez nią jakiejkolwiek racjonalnej przesłanki uzasadniającej powód, dla którego mieliby to zrobić. 42 Sekwencja prośba-uzasadnienie z przyimkiem „bo” wystarczyła, aby przepuścić osobę chcąca dostać się do ksera poza kolejką. Elen Langer tłumaczy to tym, że ludzie stojący w kolejce przetwarzali płytko napływające informacje i reagowali automatycznie na schemat prośbauzasadnienie, jeżeli pojawiało się jakiekolwiek uargumentowanie prośby, poprzedzone przyimkiem „bo”. Jesteśmy złożonymi trybikami w machinie, którą jest środowisko i wpływając na nie, także podlegamy jego wpływowi na nas. Jednak nie tylko środowisko działa i determinuje nasze zachowania i działania w sposób pomijający naszą wolę. Wiele procesów, które odbywają się bez udziału naszej świadomości ma także miejsce w nas samych. Oczywiście nie będę tutaj poruszał tak oczywistych kwestii jak oddychanie czy odżywianie się, ale również odwołując się do badań neurobiologicznych dwóch biologów przedstawię dość ciekawy przypadek. Gazzaniga (1992;1998) pokazał, że kiedy przetniemy w mózgu ciało modzelowate, łączące obie półkule, to zaczynają one żyć własnym życiem. Prawa półkula jest zupełnie nieczuła na wszelkie ograniczenia lewej, lewa nie wie co robi prawa. Kiedy wyświetlono prawej półkuli słowo „IDŹ” osoba wstała i przeszła kawałek, po czym zapytana czemu to zrobiła, zamiast odpowiedzieć zwyczajnie „nie wiem”, mówiła - żeby napić się coli. 43 W innym przypadku, gdy pokazano lewej półkuli kurę, a prawej płatek śniegu i proszono, aby jednostka badana przyporządkowała przedmioty, które widzi przed sobą do obrazków, które widziała przed chwilą, to lewa półkula wzięła kurzą łapę (poprawnie) a prawa szufelkę do odgarniania śniegu (również poprawnie). Jednak kiedy eksperymentator spytał się dlaczego wzięła te dwa przedmioty, to osoba badana odpowiadała, że to proste, bo kurza łapa pasuje do kury, a szufla jest potrzebna do posprzątania kurnika. Krótko wyjaśnię, że lewą półkulę dotychczas uważano za ośrodek mowy i logiki, a prawą za siedlisko wyobraźni. Doświadczenie to pokazało w jaki sposób lewa półkula może racjonalizować różne nasze decyzje, które wynikły z impulsu półkuli prawej. Pokazuje ono również wpływ biologicznej konstrukcji naszego mózgu na nasze funkcjonowanie. O roli biologii można by mówić i mówić, a na pewno poświęcić temu osobny artykuł, jednak chodziło mi jedynie o pokazanie pewnego przykładu najbardziej wymownego dla iluzji wolnej woli. 44 Podsumowanie O kazuje się, że nie wszystko postrzegamy tak, jak byśmy chcieli postrzegać. Nasz umysł pełen jest zniekształceń, które organizują nasze codzienne życie. Uważamy się za lepszych, mądrzejszych i sprawniejszych od innych, podejmujemy się pochopnych ocen ludzi i sytuacji, wierzymy, że jesteśmy prawdziwie wolni. W tych iluzjach nie ma jednak niczego złego. Pomagają nam one bowiem poruszać się po świecie z poczuciem kontroli, optymizmem i należytą sprawnością. To ich brak mógłby spowodować niewłaściwe funkcjonowanie czy nawet niekiedy depresję. Skoro te iluzje istnieją, to znaczy, że są nam potrzebne i wykształciły się w toku ewolucji po to, aby nam pomagać. Być może część z nich nie jest nam niezbędna do funkcjonowania, ale jeśli tak, to ewolucja z czasem sobie z tym poradzi. Trzeba jednak pamiętać, że jest ona procesem długotrwałym i z pewnością to jeszcze potrwa sporo czasu. 45 Pozwolę sobie na koniec zacytować Triversa (1976): „Jeśli (...) oszustwo jest podstawowym elementem komunikacji u zwierząt, to dobór naturalny z pewnością silnie faworyzuje umiejętność rozpoznawania oszustwa, co z kolei powinno prowadzić do selekcjonowania pewnego stopnia oszukiwania samego siebie, czyli pozostawiania pewnych faktów i motywów w nieświadomości, po to aby dany osobnik nie zdradził się przed innymi poprzez delikatne oznaki samowiedzy - przed swoim oszustwem. Zatem tradycyjne przekonanie, że dobór naturalny faworyzuje te rodzaje układu nerwowego, które wytwarzają możliwie najwierniejszy obraz świata, jest niewątpliwie bardzo naiwnym pomysłem na ewolucję umysłu.” Nawet jeśli jednak udałoby nam się (czysto hipotetycznie) wyeliminować iluzje - przy założeniu, że udałoby to się wszystkim jednostkom z naszego gatunku (w innym wypadku bylibyśmy bardzo samotni w otaczającej nas rzeczywistości, a trzeba pamiętać, że człowiek jest istotą społeczną), to pojawia się pytanie: po co? 46 Literatura • Aronson, E. (1999). Człowiek istota społeczna. Warszawa: PWN. • Aronson, E., Wilson, T. D., Akert, R. M. (2001). Psychologia społeczna. Serce i umysł. Gdańsk: GWP. • Bargh, J. (1999). Automatyzmy dnia powszedniego. Czasopismo Psychologiczne, 5, 209-256. • Bower G.(1981). Mood and memory. American Psychologist, 36, 129148. • Brehm, J. W. (1966). A theory of psychological reactance. New York: Academic Press. • Doliński, D. (1991). Techniki wpływu społecznego. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar. • Festinger, L. (1957). A theory of cognitive dissonance. Stanford: Stanford University Press. • Forgas, J. P. (1998b). Asking nicely? Mood effects on responding to more or less polite requests. Personality and Social Psychology Bulletin, 24, 173-185. 47 • Gazzaniga, M. S. (1992). Nature's mind: The biological roots of thinking, emotion, sexuality, language and intelligence. New York: Basic Books. • Gazzaniga, M. S. (1998). The mind's past. Berkeley: University of California Press. • Langer, E. J. (1989). Mindfulness. Reading Mass: Addison-Wesley. • Loftus, E. F. (1997). Creating false memories. Scientific American, 277, 70-75. • Łukaszewski, W. (2004). Wielkie pytania psychologii. Gdańsk: GWP. • Markus, H. R., Kitayama, S. (1991). Culture and the Self: Implications for Cognition, Emotion, and Motivation. Psychological Review, 98/2, 224-253. • Maruszewski, T. (2004). Psychologia poznania. Gdańsk: GWP. • Nelson, T. D. (2000). Psychologia uprzedzeń. Gdańsk: GWP. • Tomasello, M. (2000). The cultural origins of human cognition. Cambridge, Mass.: Harvard University Press. • Trivers, R. (1976). Foreword. W: R. Dawkins, The selfish gene. New York: Oxford University Press. • Wojciszke, B. (2003). Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar. • Wygotski, L. S. (1971). Wybrane prace psychologiczne. Warszawa: PWN. 48 O autorze J arosław Świątek - jest psychologiem społecznym, Redaktorem Naczelnym Polskiego Portalu Psychologii Społecznej, redaktorem merytorycznym Polskiego Portalu Psychologii Biznesu. Specjalizuje się w psychologii emocji i motywacji, reklamy, technikach wpływu społecznego, perswazji oraz decepcji. 49