O czym warto pomyśleć przed wdrożeniem technologii do szkół?

Transkrypt

O czym warto pomyśleć przed wdrożeniem technologii do szkół?
KAMIL SIJKO
Wszyscy chcemy, aby polska szkoła była cyfrowa, albo miała „klasę 2.0”. Pomimo tego niemal
nieustannie trwa debata na temat tego jak konkretnie taka cyfryzacja miałaby wyglądać. Wydaje
mi się, że problem ten bierze się z braku odpowiedzi na podstawowe pytanie, od którego powinniśmy zaczynać każdą zmianę, również zmianę szkoły. Jest ono zapisane między innymi w dokumencie amerykańskiego departamentu edukacji dotyczącego cyfryzacji szkół amerykańskich 1 i brzmi
tak:
„Be clear about the outcomes we seek.”
Czyli „miej jasność co do rezultatów jakich oczekujesz”. Z braku odpowiedzi na to pytanie może wyniknąć wiele
poważnych nieporozumień i niepożądanych konsekwencji. Najczęstszy scenariusz takiego nieporozumienia wygląda następująco: kupiliśmy tablety (za tablety można podstawić coś innego – tablicę interaktywną, zestaw
do głosowania, platformę do e-learningu) i po roku/dwóch nie odnotowaliśmy wzrostu wyników w egzaminach
zewnętrznych, organ prowadzący jest niepocieszony. Scenariusz taki powtarza się bardzo często – wyniki badań
naukowych pokazują, że bardzo wiele interwencji z wykorzystaniem nowych technologii kończy się fiaskiem2
lub stosunkowo niewielkimi, pozytywnymi rezultatami 3, które dla wielu są nieproporcjonalne do nakładów finansowych. Ale wnioski takie wyciąga się być może dlatego, że nie powiedzieliśmy jasno, że chodzi nam
o zwiększenie zaangażowania uczniów w lekcję, które mogło przecież znacząco wzrosnąć! A może chodziło
o coś jeszcze innego? Ocena wdrożenia – na którą jesteśmy skazani, czy tego chcemy, czy nie – może się drastycznie różnić w zależności od kryterium jakie przyjmiemy – a przecież te mogą być różne! To samo urządzenie,
stosowane tak samo, w tej samej szkole – raz może być uznane za zupełną klapę, a raz jako niezwykły sukces –
w zależności od tego co chcieliśmy osiągnąć.
1
U.S. Department of Education, Office of Educational Technology, Transforming American Education. Learning
Poweres by Technology. National Educational Plan 2010, Wyszukano 08.10.2015 w: http://www.ed.gov/sites/default/files/netp2010.pdf
2
np. teksański program “Cyfrowego zanurzenia” – Texas Education Agency, Evaluation of the Texas Technology
Immersion Pilot, Wyszukano 08.10.2015 w: http://www.shapleyresearch.com/docs/etxtip_Final%20Outcomes.pdf
3
Cheung, Alan C. K., Robert E. Slavin, and (CDDRE) Center for Data-Driven Reform in Education. 2011. The Effectiveness of Education Technology for Enhancing Reading Achievement: A Meta-Analysis, Center For Data Driven
Reform In Education;
Tamim, Rana M., Robert M. Bernard, Eugene Borokhovski, Philip C. Abrami, and Richard F. Schmid. 2011. What
Forty Years of Research Says about the Impact of Technology on Learning: A Second-Order Meta-Analysis and Validation Study, Review Of Educational Research 81, no. 1: 4-28.
Jakie mogą być cele?
Co zatem możemy osiągnąć, czego szukać w technologii? Inspiracji mogą dostarczyć konkretne przykłady wdrożeń lub sami producenci rozwiązań technologicznych dla szkół (przegląd takich nowinek można znaleźć pod tym
adresem), którzy wprost mówią jakie cele można za pomocą ich rozwiązań realizować. Można na przykład rozważyć, czy nie interesuje nas:
1. Rozwój kompetencji uczniów sprawdzanych później na egzaminach zewnętrznych – jest to cel
oczywisty i bardzo potrzebny, ale jednocześnie jest to cel bardzo ryzykowny – badania pokazują
bowiem, że często mamy do czynienia z efektami dość słabymi, lub co gorsza z brakiem efektów.
Nowe technologie wspaniale sprawdzają się w kształceniu kompetencji cyfrowych (nowych kompetencji: efektywna komunikacja, współpraca, poszukiwanie informacji, jej ewaluacja, przetwarzanie informacji), które niestety nie są przedmiotem oceny egzaminów zewnętrznych. Jeśli taki cel
zostanie wybrany, wówczas należy przygotować program interwencji mogącej te cele realizować
– ciekawym przykładem takiej interwencji jest Akademia Khana (pierwsze, obiecujące raporty
z wdrożeń są już dostępne), można również zastanawiać się nad inwestycją w e-zasoby edukacyjne.
2. Zwiększenie zaangażowania uczniów w lekcję – jeśli tak sformułujemy cel interwencji, to sprawdzić się mogą wszelkie gadżety – tablica interaktywna, projektor, tablet dla ucznia. Choć pozostaje
pytanie, na ile takie zaciekawienie technologią może być trwałe? Pamiętam, że w klasie pierwszej
wszyscy uczniowie mojej klasy chcieli spróbować jak to jest pisać kredą po tablicy. To samo powtórzyło się w liceum, kiedy wymieniano tablice na białe – każde zadanie przy tablicy nagle stało
się atrakcyjniejsze i bardziej angażujące. Niestety w obu przypadkach tablice dość szybko powszedniały, a efekt się cofał.
3. Poprawienie frekwencji na zajęciach z wychowania fizycznego – problemy, które chcemy rozwiązać nie muszą być bardzo szerokie, czy nazbyt ambitne – poprawa frekwencji na lekcjach WF
to również jest problem ważny. Jeśli tak postawimy sobie cel, to o wiele łatwiej jest zauważyć,
że laptop kupowany dla każdego ucznia (który w realizacji innych celów sprawdza się wyśmienicie!) nic nam tutaj nie pomoże, za to być może gra sportowa (np. iDance) poprzez podniesienie
atrakcyjności zajęć już tak.
4. Lepsza rekrutacja uczniów do szkoły – problem nie zawsze musi dotyczyć działalności stricte edukacyjnej szkoły, żeby uczyć, trzeba najpierw mieć kogo. Rozdawanie tabletów, czy laptopów może
pomóc, ale może wydajniejszym ekonomicznie sposobem będzie stworzenie bardzo dobrej strony
internetowej szkoły? Profesjonalnego profilu na portalu Facebook? Założenie wszystkim nauczycielom kont pocztowych i zobligowanie ich do elektronicznej komunikacji z rodzicami? E-dziennik?
Można natomiast postawić hipotezę, że w realizacji tego celu nie pomoże kupno cyfrowych podręczników, które w punkcie pierwszym mogły się świetnie sprawdzić!
Przykłady takie można mnożyć w nieskończoność. Jaki cel obrać wie już najlepiej społeczność szkolna z dyrektorem na czele. Bardzo ważne jest jednak, aby wyjść od konkretnego celu, a dopiero do niego dobierać środki.
Zastanawianie się czysto teoretycznie czy lepszy jest tablet, czy laptop jest kompletnie nieproduktywne, z kolei
kupno sprzętu bez wyznaczonego celu jest marnotrawstwem środków.
Jak to wszystko pasuje do mojej szkoły?
Kolejnym krokiem dobrego wdrożenia technologii do szkoły jest zastanowienie się jak wybrane rozwiązania
(i czy w ogóle) pasują do mojej, konkretnej i niepowtarzalnej szkoły. Ważne są prozaiczne aspekty infrastruktury
– czy mam gdzie przechowywać sprzęt, czy będzie go kto miał serwisować, czy w szkole jest odpowiedniej
jakości łącze z Internetem i czy w końcu szkolna sieć energetyczna wytrzyma dodatkowe obciążenie –
to wszystko jest ważne. Jednak kluczowym, a często pomijanym aspektem jest jakość zasobów ludzkich szkoły
– kadry pedagogicznej, ale również uczniów. Jeśli nauczyciele w mojej szkole omijają komputery z daleka, to
zbyt ambitny program cyfryzacji może spotkać się z odrzuceniem i spalić na panewce. Dlatego warto mieć świadomość, że nowe technologie w edukacji nie zawsze wymagają prądu do działania (np. opisywana w relacji
z BETT farba, która ściany szkoły potrafi zamienić w platformę do komunikacji markerami – gigantyczną, białą
tablicę), a nawet jeśli już są „na prąd”, to nie zawsze wymagają wysokich kompetencji komputerowych. Dobrym
przykładem są tutaj rozwiązania typu SRS (student response systems), czyli zestawy do głosowania znane z teleturniejów telewizyjnych. Nauczyciel musi tylko rozdać piloty uczniom, wymyślić sensowne pytanie (np. „czy
wszystko co do tej pory powiedziałem jest zrozumiałe – udzielcie odpowiedzi w skali 1-4”), poczekać aż uczniowie wcisną guziki i sprawdzić odpowiedzi na panelu – wszystko bez użycia komputera. Oczywiście z użyciem
komputera byłoby ciekawiej, ale taką innowację można wprowadzać powoli – nie jest ona groźna nawet dla bardzo konserwatywnych nauczycieli.
Pan Jourdain odkrył, że mówi prozą!
Warto również pamiętać o tym, że zdecydowana większość szkół w Polsce jest już cyfrowa (nawet bardzo!),
choć wiele z nich o tym nie wie. Dzieje się tak dlatego, że uczniowie są cyfrowi, tylko często jest to skwapliwie
ignorowane przez szkołę. Uczniowie mają w domach komputery, korzystają z Internetu, potrafią zainstalować
i skonfigurować program komputerowy (choćby to była gra), mają w kieszeniach telefon komórkowe, bardzo
często z dostępem do Internetu. Najprostszą i najtańszą „cyfryzacją” szkół jest zatem otworzenie się na zasoby,
które w szkole są, choć formalnie szkoła nie jest ich właścicielem. Może zanim zakupimy tablety i laptopy uczniom warto pozwolić im skorzystać w szkole z własnego telefonu komórkowego? Obecnie często niestety skutkiem ignorowania przez szkoły cyfrowej natury własnych uczniów jest wymykanie się „cyfrowości” spod kontroli i obracanie się przeciwko szkole – wystarczy tutaj wspomnieć portale takie jak sciaga.pl, czy podobne.
A można sobie wyobrazić sensowne wykorzystanie tych zasobów i predyspozycji – np. profil klasy na portalu
społecznościowym, który wspomaga komunikację pomiędzy rodzicami, uczniami i nauczycielem, albo praca domowa, która nie tylko uznaje Internet jako środek do jej rozwiązania, ale wręcz do tego zachęca – może się to
odbywać np. w formule tzw. webquestu. Może się okazać, że najlepsze rezultaty w zakresie cyfryzacji osiągniemy poprzez zmianę nastawienia do technologii, a nie zmianę sprzętową.