prawidłowy 10-11-12 - Nowy Przegląd Wszechpolski

Transkrypt

prawidłowy 10-11-12 - Nowy Przegląd Wszechpolski
TEMAT NUMERU
Franciszek Matelański
Historia polskiego ruchu ludowego w b. Galicji - od działalności ks. Stanisława Stojałowskiego do powstania Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”
Początki polskiego ruchu ludowego na obszarze zaboru austriackiego bezspornie związane są
z postacią ks. Stanisława Stojałowskiego (18451911). To właśnie ten duchowny położył głębokie
fundamenty pod jego rozwój, był jego niekwestionowanym prekursorem.
Stanisław Stojałowski urodził się nieopodal
Lwowa, w dość ubogiej rodzinie szlacheckiej. W
1863 r. wstąpił do zakonu jezuitów. Po ukończeniu dwuletniego nowicjatu, następnie zaś studiów
filozoficznych i teologicznych kolejno w Starej Wsi
pod Brzozowem i w Krakowie, otrzymał w 1870 r.
święcenia kapłańskie. Już wtedy przejawiał głębokie zainteresowanie sprawami społecznymi, w
związku z czym został wysłany przez swych zakonnych przełożonych do krajów zachodnioeuropejskich, celem zdobycia doświadczeń i pogłębienia wiedzy w tym obszarze.
Po powrocie z zagranicy dość szybko opuścił
macierzysty zakon, przechodząc w szeregi duchowieństwa diecezjalnego. Po okresie pełnienia
obowiązków wikariusza w kilku parafiach, dość
szybko został mianowany proboszczem znacznej
parafii Kulików pod Lwowem, gdzie też rozpoczął
niezwykle ożywioną działalność wśród okolicznej
ludności wiejskiej.
Zadania, jakie sobie postawił – tj. wydobycie
warstwy włościańskiej ze stanu głębokiego upośledzenia społecznego i politycznego, rozbudzenie wśród niej poczucia obywatelskiego, pobudzenie chłopów do aktywności społecznej, samorządowej, gospodarczej, czy w końcu politycznej,
były niezwykle trudne. Nie tylko z powodu nieuchronnego przeciwdziałania sfer najbardziej zachowawczych, w których mniemaniu panujące
stosunki i hierarchia społeczna nie powinny być
naruszane w żadnym punkcie. Niezwykła trudność
tego celu leżała przede wszystkim w samym stanie moralnym i umysłowym ówczesnego polskiego chłopa, który, zwłaszcza na obszarze ówczesnej Galicji, był wyjątkowo ociężały, nieruchawy,
bierny na wszystkich polach życia zbiorowego, i
Numer 10-11-12 2013
po prostu ciemny.
Trzeba pamiętać, że dopiero w 1848 r., w trakcie tzw. Wiosny Ludów, zniesiono w zaborze austriackim pańszczyznę – najpierw decyzją ówczesnego gubernatora Galicji Franza Stadiona, potwierdzoną następnie przez uroczysty patent cesarski z 17 kwietnia tegoż roku. Chłopi uzyskali
tym samym, co prawda, ziemię na własność, ale
gospodarstwa zdecydowanej większości z nich
były tutaj tak drobne, że nie dawały częstokroć
podstaw do samodzielnej gospodarczej egzystencji (skutkiem tego była ich liczna emigracja, tak
sezonowa, jak i w charakterze stałym, zwłaszcza
do Niemiec, USA i Brazylii). Nadto „rzeź galicyjska” (tzw. rabacja) z 1846 r. przyczyniła się dodatkowo do wykopania grubego muru pomiędzy
obydwoma warstwami społecznymi. Dlatego galicyjscy chłopi byli szczególnie oddaleni i skonfliktowani z tutejszą polską szlachtą. To naturalnie
musiało się odbić niekorzystnie także i na ich
poziomie kultury.
Wielki chłopski mąż stanu Wincenty Witos posunął się wręcz w swoich pamiętnikach („Moje
wspomnienia”), do przyznania, iż w tym czasie
chłopi polscy w Galicji spali „snem wiekowym”. W
tym też dziele w słowach nader smutnych odmalował ich ówczesną kondycję psychiczną, moralną
i umysłową. Napisał mianowicie, że polski chłop
w Galicji tego czasu miał w istocie mentalność
niewolniczą: „(…)uważał się sam za niższe i mniej
wartościowe stworzenie od innych. Nie tylko że w
to świecie wierzył, ale i drugich w tym umacniał,
obniżając rozmyślnie swoją wartość w ich oczach.
Był niewolnikiem tak z krwi, tradycji, wychowania,
jak i własnej woli… („Moje Wspomnienia”, t. I,
W-wa 1998, s. 64)”. W tym stanie rzeczy czuł się
całkowicie ubezwłasnowolniony, zdany na łaskę i
niełaskę najmniejszego urzędniczyny, ekonoma,
leśniczego itd., nie liczył też i nie wierzył w możliwość otrzymania pomocy i wsparcia z jakiejkolwiek strony – czuł się obiektem niejako przypisanego mu przez odwieczny los wyzysku, różnego
Nowy Przegląd Wszechpolski
3
TEMAT NUMERU
rodzaju oszustwa i manipulacji ze strony wszystkich wyżej stojących na drabinie społecznej, a
nawet i swego sąsiada – takiego samego chłopa, jak on sam. Nie czuł się w żadnym razie pełnoprawnym obywatelem, w konsekwencji nie poczuwał się też i do żadnych obowiązków obywatelskich. To najlepiej oddaje skalę wyzwania, jakie stanęło przed ks. Stojałowskim.
Ten wielki apostoł sprawy ludowej zabrał się jednak z miejsca do energicznej pracy, czemu sprzyjały też cechy jego charakteru – zwłaszcza niespożyta energia, pomysłowość i bujny temperament. Zaczął od działalności wydawniczej. W 1875
r. odkupił od niejakiego Czesława Pieniążka, dzięki zresztą wsparciu i przychylności wyższych władz
duchownych, dwa chylące się ku upadkowi czasopisma: „Pszczółkę” i „Wieniec”. Zdołał je nie
tylko utrzymać przy życiu, ale i ożywić oraz stopniowo poszerzyć zakres ich oddziaływania. Pod
koniec XIX w. obydwa pisma, pomimo przeróżnych trudności i komplikacji, miały po kilka tysięcy stałych abonentów, co, biorąc pod uwagę skalę analfabetyzmu na ówczesnej wsi galicyjskiej,
było liczbą znaczną. Na ich łamach rozpoczynało
swoją aktywność publicystyczną i publiczną wielu
późniejszych, znacznych działaczy ruchu ludowego, na czele z Jakubem Bojką – przez długie lata
prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przy
pomocy wymienionych pism ks. Stojałowski starał się szerzyć szeroko pojętą oświatę i kulturę
wśród ludu, wdrażać odpowiedzialne postawy
obywatelskie, propagować wiejski solidaryzm a
także nowoczesne formy gospodarowania. Nie
mniejszą wagę przykładał do walki z trawiącymi
wieś plagami i wadami moralnymi – na czele z
bardzo rozpanoszonym pijaństwem.
Towarzyszyło temu tworzenie całego szeregu
wyspecjalizowanych organizacji: od bractw trzeźwości, przez kółka rolnicze, różnego rodzaju spółki, stowarzyszenia, czytelnie wiejskie, aż nawet
po instytucje ubezpieczeniowe. Dopełniały tego
obrazu niezwykłej wprost społecznej aktywności
ks. Stojałowskiego organizowane często pielgrzymki i chłopskie demonstracje czy wiece, zazwyczaj z okazji rocznic narodowych. W ogólnym
rozrachunku głosił więc on i z ogromną energią
wprowadzał w życie program pracy organicznej
wśród najliczniejszej, a najbardziej upośledzonej
społecznie i zarazem stojącej wtenczas na najniższym poziomie rozwoju świadomości narodo4
wej warstwy społecznej. W jakiejś mierze – zachowując oczywiście właściwie proporcje – był
więc po trosze takim galicyjskim odpowiednikiem
słynnego w całym zaborze pruskim ks. Piotra
Wawrzyniaka. Podkreślał zresztą wielokrotnie, że
czerpie właśnie ze wzorów wielkopolskich, jak też
i śląskich, gdzie w zasadzie – jego zdaniem –
wobec prawie całkowitego zgermanizowania inteligencji, sam lud fabryczny i wiejski zdołał utrzymać polskość w tej dzielnicy.
Jego działania natrafiły rychło na poważne przeszkody; szybko zyskał licznych przeciwników.
Rekrutowali się oni naturalnie głównie z szeregów
ziemiaństwa, a zwłaszcza ze sprawujących w
owym czasie niepodzielne rządy w całej Galicji
środowisk konserwatywnych, ze szczególnym
uwzględnieniem zwłaszcza tzw. stańczyków krakowskich. Uważali się oni za predysponowanych
i uprawnionych do sprawowania tych niepodzielnych rządów w ramach autonomii galicyjskiej – z
tytułu swoich zasług dla jej urzeczywistnienia (w
rzeczywistości przesadzonych). Długo nadawali
też ton jej życiu politycznemu. Z jednej więc strony
owa autonomia Galicji stwarzała prawne warunku do podejmowania różnych, nowych inicjatyw
społecznych i politycznych, z drugiej jednak miejscowe siły ustanowione dysponowały różnymi
praktycznymi możliwościami i metodami ich hamowania i tłumienia, i skrupulatnie z nich korzystały. Ks. Stojałowski wchodził stańczykom, i w
ogóle wszystkim sferom zachowawczym, naturalną koleją rzeczy w drogę, gdyż jego działalność
zmierzała do głębokiej przebudowy stosunków
społecznych i w konsekwencji politycznych – a tym
samym zagrażała ich politycznemu monopolowi i
hegemonii. To z tych środowisk wychodziły więc
najostrzejsze i potencjalnie najbardziej dla niego
niebezpieczne oskarżenia np. o sianie zamętu i
anarchii, a nawet o działalność „komunistyczną”.
Tego rodzaju oskarżenia i posądzenia nie odpowiadały prawdzie. Ks. Stojałowski nie głosił tak
naprawdę nigdy otwartych haseł rewolucyjnych –
tym bardziej nie podejmował żadnych praktycznych działań w takim kierunku. Nie stał też w żadnym razie na stanowisku walki klasowej (pamiętajmy, że sam był przecież szlachcicem z urodzenia, a do tego zdeklarowanym monarchistą). Przeciwnie – doceniał i respektował w pełni rolę
szlachty jako nosicielki tradycji narodowej. Nie
bez powodu na winiecie „Pszczółki” i „Wieńca”
Nowy Przegląd Wszechpolski
Numer 10-11-12 2013
TEMAT NUMERU
wyryta była dewiza: Z polską szlachtą – polski
lud. Z drugiej strony jednak niejednokrotnie krytykował ostro widoczne często wśród tej szlachty
przejawy sobkowstwa i skłonność do wyzysku niżej stojących warstw społecznych. To oczywiście
wielu bardzo się nie podobało.
W ogólnym zarysie i głoszone poglądy, i cała
też praktyczna działalność ks. Stojałowskiego respektowały zasady głoszonego przez Kościół
katolicki solidaryzmu społecznego, wyrażone w
słynnej encyklice społecznej Leona XIII „Rerum
novarum”. W dążeniu do ożywienia i wciągnięcia w sprawy publiczne, a tym samym i narodowe, biernego dotąd i praktycznie całkowicie niemego, a raczej pozbawionego głosu wiejskiego
ludu nie było przecież nic zdrożnego. Problemy,
w jakie popadł szybko ks. Stojałowski, wiązały się
– gdyby mówić o jakichkolwiek winach z jego strony – raczej z jego dość trudnym charakterem: nie
pozbawionym – jak to podkreślono wyżej – licznych zalet, ale zarazem żywiołowym i wybuchowym, co przekładało się często na porywczość i
uderzający brak dyplomacji w podejmowanych
działaniach, szczególnie brzemiennych w skutki
zwłaszcza na płaszczyźnie samej polityki oraz w
relacjach z kościelnymi przełożonymi. Posługiwał
się on też nierzadko osobliwymi i kontrowersyjnymi metodami działania – np. chętnie sięgał po
motywy i gesty religijne dla celów agitacji typowo
politycznej. To wszystko bardzo ułatwiało zadanie
jego krytykom i zaprzysięgłym wrogom.
Na tym tle, ks. Stojałowski wszedł w końcu w
bezpośredni konflikt z wyższą hierarchią kościelną. W rezultacie obydwa wydawane przezeń
wiodące pisma (bo powołał do życia i pomniejsze), trafiły oficjalnie na tzw. indeks (zakazujący
czytania ich prawowiernym katolikom) w diecezjach: lwowskiej, przemyskiej i tarnowskiej – ogłoszony publicznie z ambony w 1895 r., a on sam
został suspendowany pod zarzutem zaniedbywania obowiązków duszpasterskich.
Kulminacja sporu ks. Stojałowskiego z polskim
episkopatem na obszarze Galicji miała jednak
dopiero nadejść wraz z jego bezpośrednim zaangażowaniem się w politykę. Stało się to w 1889
r., kiedy to z jego inicjatywy i z jego czynnym udziałem powołano odrębny chłopski komitet wyborczy, z którego ramienia wybrano do Sejmu Galicyjskiego trzech posłów. Utworzyli oni klub poselski, który stał się następnie zalążkiem pierwszej
Numer 10-11-12 2013
partii ludowej na ziemiach polskich, a być może i
w całej Europie, w postaci Związku Stronnictwa
Chłopskiego (ZSCh), powołanego do życia w lipcu 1893 r. Jego przewodniczącym został Stanisław Potoczek – bogaty chłop i działacz samorządowy z okolic Nowego Sącza, a sam ks. Stojałowski znalazł się w ścisłym zarządzie partii.
Dość szybko jednak zerwał z nią i zaangażował
się przejściowo w tworzenie kształtującego się
akurat (1895r.) Stronnictwa Ludowego (SL). I tu
nie zagrzał jednak długo miejsca, inicjując i ogłaszając ostatecznie utworzenie własnej partii pod
nazwą Stronnictwa Chrześcijańsko-Ludowego
(SChL), którą pod względem programowym trzeba już jednak raczej zakwalifikować do nurtu chadeckiego.
Zdaje się, że właśnie to skonfliktowało go do
reszty z galicyjskim episkopatem, czego smutnym
rezultatem stała się ekskomunika, nałożona nań
imiennie 5 sierpnia 1896 r., po uprzednim stosownym kanonicznym upomnieniu, przez wspomnianego papieża Leona XIII. Została ona uroczyście,
z całym ceremoniałem, ogłoszona publicznie we
wszystkich parafiach na terenie Galicji, a krnąbrny duchowny został oficjalnie zakwalifikowany jako
Vitandus, czyli osoba, której wierzący i praktykujący katolicy powinni z całą starannością unikać.
Karą ekskomuniką objęto również potencjalnych
prenumeratorów wszystkich redagowanych przez
ks. Stojałowskiego pism.
Powody i okoliczności nałożenia na ks. Stojałowskiego uroczystej anatemy kościelnej są nie
do końca jasne. W samym jej uzasadnieniu podkreśla się jego „zuchwałość i upór” (względem poleceń władz kościelnych), a w czytanych w świątyniach biskupich zarządzeniach wykonawczych
nawet „zuchwalstwo w złym”, co należy, wydaje się,
rozumieć jako notoryczne nieposłuszeństwo wobec kanonicznych przełożonych. Liczne przesłanki
skłaniają do przypuszczenia, że biskupi nie życzyli
sobie tak głębokiego, bezpośredniego angażowania się ks. Stojałowskiego w politykę, a tym
bardziej tworzenia przez niego własnej partii. Mieli
mu też z pewnością za złe zerwanie z ZSCh, którego program miał charakter wysoce umiarkowany i który pozostawał po dość wyraźną kuratelą
duchowieństwa. Partia ta, zwana popularnie
„związkiem braci Potoczków”, najbardziej czynna i wpływowa na obszarze środkowej Galicji,
miała z tego powodu nawet opinię „klerykalnej”.
Nowy Przegląd Wszechpolski
5
TEMAT NUMERU
W samym też manifeście programowym SChL,
obok postulatów m.in. zaprowadzenia bezpłatnej
edukacji dla wszystkich obywateli, ośmiogodzinnego dnia pracy i godziwej zapłaty dla robotników, zwalczania bezrobocia (partia działała nie
tylko wśród chłopów, ale i w środowiskach robotniczych, zwłaszcza na Śląsku Żywieckim) itd., znalazły się dość mętne i niejednoznaczne sformułowania wplątujące bezładnie wątki ewangeliczne
w porządek doczesny, a co gorsze trącące zapowiedziami przeprowadzania reform społecznych,
w razie braku innych możliwości, metodą „użycia
siły przez lud”, i to przy próbie uzasadnienia tegoż
na gruncie religii. Biorąc pod uwagę powyższe,
SChL – ugrupowanie nominalnie chadeckie, jawiło się więc jako znacznie radykalniejsze nawet
od SL.
Ekskomunika rzucona na ks. Stojałowskiego
wywołała z jednej strony prawdziwą grozę i przestrach, z drugiej jednak także i powszechny żal
oraz cichy, odruchowy sprzeciw i opór znacznej
części galicyjskiego chłopstwa, zwłaszcza tego
najbardziej zaangażowanego w różnego rodzaju
działalność ludową, która w tym czasie zaczęła
właśnie rozkwitać. Sam napiętnowany duchowny
został przez wielu chłopów paradoksalnie dopiero wtedy uznany za ich prawdziwego orędownika
i obrońcę, zyskał jeszcze większy rozgłos i, mimo
wyrzucenia go poza ramy Kościoła, rosnącą popularność. Jego pisma, mimo zadeklarowania
tak drastycznych cenzur, nadal wychodziły i były
dalej, choć zazwyczaj po kryjomu, czytane.
Sam ks. Stojałowski zajął początkowo, jak to
było w jego zwyczaju, hardą postawę. Nie zaprzestał politycznej działalności, a nawet miał publicznie oświadczyć, że „nie pójdzie do Canossy”. Po
pewnym czasie zmienił jednak dość radykalnie
swoje postępowanie. Poszukał wsparcia czołowych austriackich działaczy chrześcijańsko-społecznych, którzy wstawili się za nim w Watykanie.
Złożył też na ręce samego papieża obszerne wyjaśnienia, w których starał się dowieść, że jego
aktywność publicystyczna i polityczna mieści się
w łamach katolickiej nauki społecznej. Te wyjaśnienia wywarły pożądany skutek – sam papież i
odpowiednie watykańskie dykasterie nie dopatrzyły się w nich nic niewłaściwego. Pozostawała
jeszcze kwestia załagodzenia stosunków z miejscowymi hierarchami. Po oficjalnym ich przeproszeniu przez ks. Stojałowskiego i uznaniu prze6
zeń niewłaściwości niektórych własnych postaw i
zachowań względem przełożonych, ekskomunika
została oficjalnie zdjęta z jego osoby w dniu 5
września 1897 r. Nie oznaczało to naturalnie końca jego napiętych stosunków z biskupami,
zwłaszcza z ówczesnym biskupem ordynariuszem
krakowskim, późniejszym kardynałem Janem Puzyną. Niesforny i niewygodny ksiądz musiał też
dość szybko przenieść się do Bielska (obecnie
Bielsko-Biała). Warto w tym miejscu również dodać, że działalność ks. Stojałowskiego była bardzo niemile widziana również i przez władze
świeckie, z przyczyn już wymienionych. Wydawane przezeń pisma były często zawieszane przez
austriacką cenzurę, a on sam dwukrotnie aresztowany i kilkunastokrotnie stawiany przed sądami – trudno dokładnie ustalić pod jakimi konkretnie zarzutami, z całą pewnością jednak natury politycznej. Spędził w wiezieniu w sumie blisko dwa
lata.
Zdjęcie ekskomuniki unormowało sytuację kanoniczną ks. Stojałowskiego i ułatwiło mu też wydatnie dalsze kroki polityczne. SChL odniosło w
wyborach do Rady Państwa (niższej izby austriackiego parlamentu), występując zresztą w
sojuszu z socjaldemokracją, przeprowadzonych
w 1897 r., znaczny sukces, zdobywając kilka mandatów. Ks. Stojałowski został następnie obrany
w 1901 r. z okręgu wadowickiego posłem do
Sejmu Krajowego we Lwowie (galicyjskiego sejmu dzielnicowego), pełniąc tę godność aż do swojej śmierci w 1911 r. Utworzonej przezeń partii nie
wiodło się jednak aż tak dobrze – targana ostrymi sporami wewnętrznymi i narażona na rosnącą
konkurencję z wszystkich stron sceny politycznej,
straciła szybko na znaczeniu. W końcu jej resztki
połączyły się w 1909 r. z galicyjską odnogą Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, tworząc z
nim wspólny klub sejmowy. Także sam ks. Stojałowski zbliżył się osobiście w ostatnich latach
swego życia właśnie do endecji, czego rezultatem było przekazanie właśnie jej działaczom zarówno „Pszczółki”, jak i „Wieńca”, tuż przed nadchodzącą śmiercią. Ten, może nie pierwszych lotów polityk w sutannie, jednak wykonawca tytanicznej wprost pracy na polu wyprowadzenia polskiego chłopa w zaborze austriackim ze stanu
zupełnego odrętwienia, zmarł, nigdy nie będąc do
końca doceniony, a nawet wprost zapomniany, 23
października 1911 r. w Krakowie, i spoczął na
Nowy Przegląd Wszechpolski
Numer 10-11-12 2013
TEMAT NUMERU
cmentarzu Rakowickim.
W tym czasie prym w polskim ruchu ludowym
na terenie zaboru austriackiego wiodło już zdecydowanie Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL),
jako dalsza faza rozwojowa SL. Obok wieloletniej pracy społecznej ks. Stojałowskiego wśród
polskich chłopów galicyjskich, wielki wkład w
powstanie tego typowo już chłopskiego stronnictwa miało małżeństwo Bolesława i Marii Wysłouchów. Bolesław Wysłouch (1855-1937) – wywodzący się ze szlacheckiego rodu Wysłouchów z
Podlasia, urodzony na terenie zaboru rosyjskiego, był w młodości czynnym socjalistą. Z tego też
powodu był przez kilka lat wieziony przez władze
carskie, a następnie przeniósł się do Galicji,
osiadłszy we Lwowie. Tu podjął, wraz ze swoją
żoną Marią (z domu Bouffał), wywodzącą się również z zubożałej szlachty z terenu Kongresówki –
w okresie nieco późniejszym znanej działaczki na
rzecz emancypacji kobiet, szeroko zakrojoną pracę na płaszczyźnie szerzenia kultury i oświaty
wśród ludu. W jej ramach zaczął wydawać początkowo pismo „Przegląd Społeczny” (1886-1887),
a potem, poczynając od 1889 r., ilustrowany tygodnik „Przyjaciel Ludu”, który w pierwotnej wersji wychodził do 1902 r. (potem był dwa razy wznawiany). W 1890 r. małżeństwo Wysłouchów zainicjowało też i bardzo mocno zaangażowało się w
rozwój Towarzystwa Przyjaciół Oświaty, w ramach
którego w stosunkowo krótkim czasie zorganizowano setki ludowych bibliotek i czytelni. Ta działalność oświatowa i uświadamiająca przyciągnęła wkrótce wielu bardziej oświeconych i ambitnych
działaczy chłopskich.
W konsekwencji współpracy grupy liberalnie
nastawionej inteligencji, skupionej wokół Wysłouchów, z autentycznymi działaczami chłopskimi,
zawiązano w 1895 r. wspominane już Stronnictwo Ludowe. „Przyjaciel Ludu” został jego oficjalnym organem prasowym. Pierwszym prezesem
SL został zaś wywodzący się z również z kręgów
inteligenckich Karol Lewakowski. Z powodu problemów zdrowotnych wyjechał jednak wkrótce za
zagranicę – w konsekwencji pełnił to stanowisko
w zasadzie tylko nominalnie. Ostatecznie już po
dwóch latach formalnie z niego zrezygnował. Na
stanowisku szefa stronnictwa zastąpił go Henryk
Rewakowski – dotychczasowy, obok Jakuba Bojki – chłopskiego nauczyciela-samouka, wiceprezes SL. Rewakowski pełnił tą funkcję aż do swej
Numer 10-11-12 2013
śmierci w 1908 r. Wtenczas stanowisko prezesa
wówczas już Polskiego Stronnictwa Ludowego
objął Jan Stapiński (1867-1946) – pierwszy chłop
z urodzenia na tym stanowisku.
A więc, partia w międzyczasie zmieniła swoją
nazwę, co wynikało z dość istotnej ewolucji jej programu. W pierwszych latach swego istnienia SL
skupiało się bowiem głównie na zagadnieniach
typowo społecznych, wyrażających się w postulatach przeprowadzenia dość szeroko zakrojonych
reform galicyjskiej administracji, oświaty (i samorządu), stworzenia i rozbudowania instytucji opieki
społecznej, a w płaszczyźnie politycznej dążyło
przede wszystkim do daleko idącej reformy prawa wyborczego do galicyjskiego Sejmu Krajowego. Był to stały i zarazem jeden z najgłówniejszych
punktów programu SL/PSL – jako zagadnienie
bezpośrednio warunkujące sam byt i rozwój samodzielnego ruchu ludowego.
(C.d. niniejszego tekstu, jak i pełną zawartość
nr 10-11-12 NPW 2013 przeczytasz po
wykupieniu dostępu do stosownego pliku PDF)
Nowy Przegląd Wszechpolski
7