prawidłowy 10-11-12 - Nowy Przegląd Wszechpolski
Transkrypt
prawidłowy 10-11-12 - Nowy Przegląd Wszechpolski
TEMAT NUMERU Franciszek Matelański Historia polskiego ruchu ludowego w b. Galicji - od działalności ks. Stanisława Stojałowskiego do powstania Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast” Początki polskiego ruchu ludowego na obszarze zaboru austriackiego bezspornie związane są z postacią ks. Stanisława Stojałowskiego (18451911). To właśnie ten duchowny położył głębokie fundamenty pod jego rozwój, był jego niekwestionowanym prekursorem. Stanisław Stojałowski urodził się nieopodal Lwowa, w dość ubogiej rodzinie szlacheckiej. W 1863 r. wstąpił do zakonu jezuitów. Po ukończeniu dwuletniego nowicjatu, następnie zaś studiów filozoficznych i teologicznych kolejno w Starej Wsi pod Brzozowem i w Krakowie, otrzymał w 1870 r. święcenia kapłańskie. Już wtedy przejawiał głębokie zainteresowanie sprawami społecznymi, w związku z czym został wysłany przez swych zakonnych przełożonych do krajów zachodnioeuropejskich, celem zdobycia doświadczeń i pogłębienia wiedzy w tym obszarze. Po powrocie z zagranicy dość szybko opuścił macierzysty zakon, przechodząc w szeregi duchowieństwa diecezjalnego. Po okresie pełnienia obowiązków wikariusza w kilku parafiach, dość szybko został mianowany proboszczem znacznej parafii Kulików pod Lwowem, gdzie też rozpoczął niezwykle ożywioną działalność wśród okolicznej ludności wiejskiej. Zadania, jakie sobie postawił – tj. wydobycie warstwy włościańskiej ze stanu głębokiego upośledzenia społecznego i politycznego, rozbudzenie wśród niej poczucia obywatelskiego, pobudzenie chłopów do aktywności społecznej, samorządowej, gospodarczej, czy w końcu politycznej, były niezwykle trudne. Nie tylko z powodu nieuchronnego przeciwdziałania sfer najbardziej zachowawczych, w których mniemaniu panujące stosunki i hierarchia społeczna nie powinny być naruszane w żadnym punkcie. Niezwykła trudność tego celu leżała przede wszystkim w samym stanie moralnym i umysłowym ówczesnego polskiego chłopa, który, zwłaszcza na obszarze ówczesnej Galicji, był wyjątkowo ociężały, nieruchawy, bierny na wszystkich polach życia zbiorowego, i Numer 10-11-12 2013 po prostu ciemny. Trzeba pamiętać, że dopiero w 1848 r., w trakcie tzw. Wiosny Ludów, zniesiono w zaborze austriackim pańszczyznę – najpierw decyzją ówczesnego gubernatora Galicji Franza Stadiona, potwierdzoną następnie przez uroczysty patent cesarski z 17 kwietnia tegoż roku. Chłopi uzyskali tym samym, co prawda, ziemię na własność, ale gospodarstwa zdecydowanej większości z nich były tutaj tak drobne, że nie dawały częstokroć podstaw do samodzielnej gospodarczej egzystencji (skutkiem tego była ich liczna emigracja, tak sezonowa, jak i w charakterze stałym, zwłaszcza do Niemiec, USA i Brazylii). Nadto „rzeź galicyjska” (tzw. rabacja) z 1846 r. przyczyniła się dodatkowo do wykopania grubego muru pomiędzy obydwoma warstwami społecznymi. Dlatego galicyjscy chłopi byli szczególnie oddaleni i skonfliktowani z tutejszą polską szlachtą. To naturalnie musiało się odbić niekorzystnie także i na ich poziomie kultury. Wielki chłopski mąż stanu Wincenty Witos posunął się wręcz w swoich pamiętnikach („Moje wspomnienia”), do przyznania, iż w tym czasie chłopi polscy w Galicji spali „snem wiekowym”. W tym też dziele w słowach nader smutnych odmalował ich ówczesną kondycję psychiczną, moralną i umysłową. Napisał mianowicie, że polski chłop w Galicji tego czasu miał w istocie mentalność niewolniczą: „(…)uważał się sam za niższe i mniej wartościowe stworzenie od innych. Nie tylko że w to świecie wierzył, ale i drugich w tym umacniał, obniżając rozmyślnie swoją wartość w ich oczach. Był niewolnikiem tak z krwi, tradycji, wychowania, jak i własnej woli… („Moje Wspomnienia”, t. I, W-wa 1998, s. 64)”. W tym stanie rzeczy czuł się całkowicie ubezwłasnowolniony, zdany na łaskę i niełaskę najmniejszego urzędniczyny, ekonoma, leśniczego itd., nie liczył też i nie wierzył w możliwość otrzymania pomocy i wsparcia z jakiejkolwiek strony – czuł się obiektem niejako przypisanego mu przez odwieczny los wyzysku, różnego Nowy Przegląd Wszechpolski 3 TEMAT NUMERU rodzaju oszustwa i manipulacji ze strony wszystkich wyżej stojących na drabinie społecznej, a nawet i swego sąsiada – takiego samego chłopa, jak on sam. Nie czuł się w żadnym razie pełnoprawnym obywatelem, w konsekwencji nie poczuwał się też i do żadnych obowiązków obywatelskich. To najlepiej oddaje skalę wyzwania, jakie stanęło przed ks. Stojałowskim. Ten wielki apostoł sprawy ludowej zabrał się jednak z miejsca do energicznej pracy, czemu sprzyjały też cechy jego charakteru – zwłaszcza niespożyta energia, pomysłowość i bujny temperament. Zaczął od działalności wydawniczej. W 1875 r. odkupił od niejakiego Czesława Pieniążka, dzięki zresztą wsparciu i przychylności wyższych władz duchownych, dwa chylące się ku upadkowi czasopisma: „Pszczółkę” i „Wieniec”. Zdołał je nie tylko utrzymać przy życiu, ale i ożywić oraz stopniowo poszerzyć zakres ich oddziaływania. Pod koniec XIX w. obydwa pisma, pomimo przeróżnych trudności i komplikacji, miały po kilka tysięcy stałych abonentów, co, biorąc pod uwagę skalę analfabetyzmu na ówczesnej wsi galicyjskiej, było liczbą znaczną. Na ich łamach rozpoczynało swoją aktywność publicystyczną i publiczną wielu późniejszych, znacznych działaczy ruchu ludowego, na czele z Jakubem Bojką – przez długie lata prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przy pomocy wymienionych pism ks. Stojałowski starał się szerzyć szeroko pojętą oświatę i kulturę wśród ludu, wdrażać odpowiedzialne postawy obywatelskie, propagować wiejski solidaryzm a także nowoczesne formy gospodarowania. Nie mniejszą wagę przykładał do walki z trawiącymi wieś plagami i wadami moralnymi – na czele z bardzo rozpanoszonym pijaństwem. Towarzyszyło temu tworzenie całego szeregu wyspecjalizowanych organizacji: od bractw trzeźwości, przez kółka rolnicze, różnego rodzaju spółki, stowarzyszenia, czytelnie wiejskie, aż nawet po instytucje ubezpieczeniowe. Dopełniały tego obrazu niezwykłej wprost społecznej aktywności ks. Stojałowskiego organizowane często pielgrzymki i chłopskie demonstracje czy wiece, zazwyczaj z okazji rocznic narodowych. W ogólnym rozrachunku głosił więc on i z ogromną energią wprowadzał w życie program pracy organicznej wśród najliczniejszej, a najbardziej upośledzonej społecznie i zarazem stojącej wtenczas na najniższym poziomie rozwoju świadomości narodo4 wej warstwy społecznej. W jakiejś mierze – zachowując oczywiście właściwie proporcje – był więc po trosze takim galicyjskim odpowiednikiem słynnego w całym zaborze pruskim ks. Piotra Wawrzyniaka. Podkreślał zresztą wielokrotnie, że czerpie właśnie ze wzorów wielkopolskich, jak też i śląskich, gdzie w zasadzie – jego zdaniem – wobec prawie całkowitego zgermanizowania inteligencji, sam lud fabryczny i wiejski zdołał utrzymać polskość w tej dzielnicy. Jego działania natrafiły rychło na poważne przeszkody; szybko zyskał licznych przeciwników. Rekrutowali się oni naturalnie głównie z szeregów ziemiaństwa, a zwłaszcza ze sprawujących w owym czasie niepodzielne rządy w całej Galicji środowisk konserwatywnych, ze szczególnym uwzględnieniem zwłaszcza tzw. stańczyków krakowskich. Uważali się oni za predysponowanych i uprawnionych do sprawowania tych niepodzielnych rządów w ramach autonomii galicyjskiej – z tytułu swoich zasług dla jej urzeczywistnienia (w rzeczywistości przesadzonych). Długo nadawali też ton jej życiu politycznemu. Z jednej więc strony owa autonomia Galicji stwarzała prawne warunku do podejmowania różnych, nowych inicjatyw społecznych i politycznych, z drugiej jednak miejscowe siły ustanowione dysponowały różnymi praktycznymi możliwościami i metodami ich hamowania i tłumienia, i skrupulatnie z nich korzystały. Ks. Stojałowski wchodził stańczykom, i w ogóle wszystkim sferom zachowawczym, naturalną koleją rzeczy w drogę, gdyż jego działalność zmierzała do głębokiej przebudowy stosunków społecznych i w konsekwencji politycznych – a tym samym zagrażała ich politycznemu monopolowi i hegemonii. To z tych środowisk wychodziły więc najostrzejsze i potencjalnie najbardziej dla niego niebezpieczne oskarżenia np. o sianie zamętu i anarchii, a nawet o działalność „komunistyczną”. Tego rodzaju oskarżenia i posądzenia nie odpowiadały prawdzie. Ks. Stojałowski nie głosił tak naprawdę nigdy otwartych haseł rewolucyjnych – tym bardziej nie podejmował żadnych praktycznych działań w takim kierunku. Nie stał też w żadnym razie na stanowisku walki klasowej (pamiętajmy, że sam był przecież szlachcicem z urodzenia, a do tego zdeklarowanym monarchistą). Przeciwnie – doceniał i respektował w pełni rolę szlachty jako nosicielki tradycji narodowej. Nie bez powodu na winiecie „Pszczółki” i „Wieńca” Nowy Przegląd Wszechpolski Numer 10-11-12 2013 TEMAT NUMERU wyryta była dewiza: Z polską szlachtą – polski lud. Z drugiej strony jednak niejednokrotnie krytykował ostro widoczne często wśród tej szlachty przejawy sobkowstwa i skłonność do wyzysku niżej stojących warstw społecznych. To oczywiście wielu bardzo się nie podobało. W ogólnym zarysie i głoszone poglądy, i cała też praktyczna działalność ks. Stojałowskiego respektowały zasady głoszonego przez Kościół katolicki solidaryzmu społecznego, wyrażone w słynnej encyklice społecznej Leona XIII „Rerum novarum”. W dążeniu do ożywienia i wciągnięcia w sprawy publiczne, a tym samym i narodowe, biernego dotąd i praktycznie całkowicie niemego, a raczej pozbawionego głosu wiejskiego ludu nie było przecież nic zdrożnego. Problemy, w jakie popadł szybko ks. Stojałowski, wiązały się – gdyby mówić o jakichkolwiek winach z jego strony – raczej z jego dość trudnym charakterem: nie pozbawionym – jak to podkreślono wyżej – licznych zalet, ale zarazem żywiołowym i wybuchowym, co przekładało się często na porywczość i uderzający brak dyplomacji w podejmowanych działaniach, szczególnie brzemiennych w skutki zwłaszcza na płaszczyźnie samej polityki oraz w relacjach z kościelnymi przełożonymi. Posługiwał się on też nierzadko osobliwymi i kontrowersyjnymi metodami działania – np. chętnie sięgał po motywy i gesty religijne dla celów agitacji typowo politycznej. To wszystko bardzo ułatwiało zadanie jego krytykom i zaprzysięgłym wrogom. Na tym tle, ks. Stojałowski wszedł w końcu w bezpośredni konflikt z wyższą hierarchią kościelną. W rezultacie obydwa wydawane przezeń wiodące pisma (bo powołał do życia i pomniejsze), trafiły oficjalnie na tzw. indeks (zakazujący czytania ich prawowiernym katolikom) w diecezjach: lwowskiej, przemyskiej i tarnowskiej – ogłoszony publicznie z ambony w 1895 r., a on sam został suspendowany pod zarzutem zaniedbywania obowiązków duszpasterskich. Kulminacja sporu ks. Stojałowskiego z polskim episkopatem na obszarze Galicji miała jednak dopiero nadejść wraz z jego bezpośrednim zaangażowaniem się w politykę. Stało się to w 1889 r., kiedy to z jego inicjatywy i z jego czynnym udziałem powołano odrębny chłopski komitet wyborczy, z którego ramienia wybrano do Sejmu Galicyjskiego trzech posłów. Utworzyli oni klub poselski, który stał się następnie zalążkiem pierwszej Numer 10-11-12 2013 partii ludowej na ziemiach polskich, a być może i w całej Europie, w postaci Związku Stronnictwa Chłopskiego (ZSCh), powołanego do życia w lipcu 1893 r. Jego przewodniczącym został Stanisław Potoczek – bogaty chłop i działacz samorządowy z okolic Nowego Sącza, a sam ks. Stojałowski znalazł się w ścisłym zarządzie partii. Dość szybko jednak zerwał z nią i zaangażował się przejściowo w tworzenie kształtującego się akurat (1895r.) Stronnictwa Ludowego (SL). I tu nie zagrzał jednak długo miejsca, inicjując i ogłaszając ostatecznie utworzenie własnej partii pod nazwą Stronnictwa Chrześcijańsko-Ludowego (SChL), którą pod względem programowym trzeba już jednak raczej zakwalifikować do nurtu chadeckiego. Zdaje się, że właśnie to skonfliktowało go do reszty z galicyjskim episkopatem, czego smutnym rezultatem stała się ekskomunika, nałożona nań imiennie 5 sierpnia 1896 r., po uprzednim stosownym kanonicznym upomnieniu, przez wspomnianego papieża Leona XIII. Została ona uroczyście, z całym ceremoniałem, ogłoszona publicznie we wszystkich parafiach na terenie Galicji, a krnąbrny duchowny został oficjalnie zakwalifikowany jako Vitandus, czyli osoba, której wierzący i praktykujący katolicy powinni z całą starannością unikać. Karą ekskomuniką objęto również potencjalnych prenumeratorów wszystkich redagowanych przez ks. Stojałowskiego pism. Powody i okoliczności nałożenia na ks. Stojałowskiego uroczystej anatemy kościelnej są nie do końca jasne. W samym jej uzasadnieniu podkreśla się jego „zuchwałość i upór” (względem poleceń władz kościelnych), a w czytanych w świątyniach biskupich zarządzeniach wykonawczych nawet „zuchwalstwo w złym”, co należy, wydaje się, rozumieć jako notoryczne nieposłuszeństwo wobec kanonicznych przełożonych. Liczne przesłanki skłaniają do przypuszczenia, że biskupi nie życzyli sobie tak głębokiego, bezpośredniego angażowania się ks. Stojałowskiego w politykę, a tym bardziej tworzenia przez niego własnej partii. Mieli mu też z pewnością za złe zerwanie z ZSCh, którego program miał charakter wysoce umiarkowany i który pozostawał po dość wyraźną kuratelą duchowieństwa. Partia ta, zwana popularnie „związkiem braci Potoczków”, najbardziej czynna i wpływowa na obszarze środkowej Galicji, miała z tego powodu nawet opinię „klerykalnej”. Nowy Przegląd Wszechpolski 5 TEMAT NUMERU W samym też manifeście programowym SChL, obok postulatów m.in. zaprowadzenia bezpłatnej edukacji dla wszystkich obywateli, ośmiogodzinnego dnia pracy i godziwej zapłaty dla robotników, zwalczania bezrobocia (partia działała nie tylko wśród chłopów, ale i w środowiskach robotniczych, zwłaszcza na Śląsku Żywieckim) itd., znalazły się dość mętne i niejednoznaczne sformułowania wplątujące bezładnie wątki ewangeliczne w porządek doczesny, a co gorsze trącące zapowiedziami przeprowadzania reform społecznych, w razie braku innych możliwości, metodą „użycia siły przez lud”, i to przy próbie uzasadnienia tegoż na gruncie religii. Biorąc pod uwagę powyższe, SChL – ugrupowanie nominalnie chadeckie, jawiło się więc jako znacznie radykalniejsze nawet od SL. Ekskomunika rzucona na ks. Stojałowskiego wywołała z jednej strony prawdziwą grozę i przestrach, z drugiej jednak także i powszechny żal oraz cichy, odruchowy sprzeciw i opór znacznej części galicyjskiego chłopstwa, zwłaszcza tego najbardziej zaangażowanego w różnego rodzaju działalność ludową, która w tym czasie zaczęła właśnie rozkwitać. Sam napiętnowany duchowny został przez wielu chłopów paradoksalnie dopiero wtedy uznany za ich prawdziwego orędownika i obrońcę, zyskał jeszcze większy rozgłos i, mimo wyrzucenia go poza ramy Kościoła, rosnącą popularność. Jego pisma, mimo zadeklarowania tak drastycznych cenzur, nadal wychodziły i były dalej, choć zazwyczaj po kryjomu, czytane. Sam ks. Stojałowski zajął początkowo, jak to było w jego zwyczaju, hardą postawę. Nie zaprzestał politycznej działalności, a nawet miał publicznie oświadczyć, że „nie pójdzie do Canossy”. Po pewnym czasie zmienił jednak dość radykalnie swoje postępowanie. Poszukał wsparcia czołowych austriackich działaczy chrześcijańsko-społecznych, którzy wstawili się za nim w Watykanie. Złożył też na ręce samego papieża obszerne wyjaśnienia, w których starał się dowieść, że jego aktywność publicystyczna i polityczna mieści się w łamach katolickiej nauki społecznej. Te wyjaśnienia wywarły pożądany skutek – sam papież i odpowiednie watykańskie dykasterie nie dopatrzyły się w nich nic niewłaściwego. Pozostawała jeszcze kwestia załagodzenia stosunków z miejscowymi hierarchami. Po oficjalnym ich przeproszeniu przez ks. Stojałowskiego i uznaniu prze6 zeń niewłaściwości niektórych własnych postaw i zachowań względem przełożonych, ekskomunika została oficjalnie zdjęta z jego osoby w dniu 5 września 1897 r. Nie oznaczało to naturalnie końca jego napiętych stosunków z biskupami, zwłaszcza z ówczesnym biskupem ordynariuszem krakowskim, późniejszym kardynałem Janem Puzyną. Niesforny i niewygodny ksiądz musiał też dość szybko przenieść się do Bielska (obecnie Bielsko-Biała). Warto w tym miejscu również dodać, że działalność ks. Stojałowskiego była bardzo niemile widziana również i przez władze świeckie, z przyczyn już wymienionych. Wydawane przezeń pisma były często zawieszane przez austriacką cenzurę, a on sam dwukrotnie aresztowany i kilkunastokrotnie stawiany przed sądami – trudno dokładnie ustalić pod jakimi konkretnie zarzutami, z całą pewnością jednak natury politycznej. Spędził w wiezieniu w sumie blisko dwa lata. Zdjęcie ekskomuniki unormowało sytuację kanoniczną ks. Stojałowskiego i ułatwiło mu też wydatnie dalsze kroki polityczne. SChL odniosło w wyborach do Rady Państwa (niższej izby austriackiego parlamentu), występując zresztą w sojuszu z socjaldemokracją, przeprowadzonych w 1897 r., znaczny sukces, zdobywając kilka mandatów. Ks. Stojałowski został następnie obrany w 1901 r. z okręgu wadowickiego posłem do Sejmu Krajowego we Lwowie (galicyjskiego sejmu dzielnicowego), pełniąc tę godność aż do swojej śmierci w 1911 r. Utworzonej przezeń partii nie wiodło się jednak aż tak dobrze – targana ostrymi sporami wewnętrznymi i narażona na rosnącą konkurencję z wszystkich stron sceny politycznej, straciła szybko na znaczeniu. W końcu jej resztki połączyły się w 1909 r. z galicyjską odnogą Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, tworząc z nim wspólny klub sejmowy. Także sam ks. Stojałowski zbliżył się osobiście w ostatnich latach swego życia właśnie do endecji, czego rezultatem było przekazanie właśnie jej działaczom zarówno „Pszczółki”, jak i „Wieńca”, tuż przed nadchodzącą śmiercią. Ten, może nie pierwszych lotów polityk w sutannie, jednak wykonawca tytanicznej wprost pracy na polu wyprowadzenia polskiego chłopa w zaborze austriackim ze stanu zupełnego odrętwienia, zmarł, nigdy nie będąc do końca doceniony, a nawet wprost zapomniany, 23 października 1911 r. w Krakowie, i spoczął na Nowy Przegląd Wszechpolski Numer 10-11-12 2013 TEMAT NUMERU cmentarzu Rakowickim. W tym czasie prym w polskim ruchu ludowym na terenie zaboru austriackiego wiodło już zdecydowanie Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL), jako dalsza faza rozwojowa SL. Obok wieloletniej pracy społecznej ks. Stojałowskiego wśród polskich chłopów galicyjskich, wielki wkład w powstanie tego typowo już chłopskiego stronnictwa miało małżeństwo Bolesława i Marii Wysłouchów. Bolesław Wysłouch (1855-1937) – wywodzący się ze szlacheckiego rodu Wysłouchów z Podlasia, urodzony na terenie zaboru rosyjskiego, był w młodości czynnym socjalistą. Z tego też powodu był przez kilka lat wieziony przez władze carskie, a następnie przeniósł się do Galicji, osiadłszy we Lwowie. Tu podjął, wraz ze swoją żoną Marią (z domu Bouffał), wywodzącą się również z zubożałej szlachty z terenu Kongresówki – w okresie nieco późniejszym znanej działaczki na rzecz emancypacji kobiet, szeroko zakrojoną pracę na płaszczyźnie szerzenia kultury i oświaty wśród ludu. W jej ramach zaczął wydawać początkowo pismo „Przegląd Społeczny” (1886-1887), a potem, poczynając od 1889 r., ilustrowany tygodnik „Przyjaciel Ludu”, który w pierwotnej wersji wychodził do 1902 r. (potem był dwa razy wznawiany). W 1890 r. małżeństwo Wysłouchów zainicjowało też i bardzo mocno zaangażowało się w rozwój Towarzystwa Przyjaciół Oświaty, w ramach którego w stosunkowo krótkim czasie zorganizowano setki ludowych bibliotek i czytelni. Ta działalność oświatowa i uświadamiająca przyciągnęła wkrótce wielu bardziej oświeconych i ambitnych działaczy chłopskich. W konsekwencji współpracy grupy liberalnie nastawionej inteligencji, skupionej wokół Wysłouchów, z autentycznymi działaczami chłopskimi, zawiązano w 1895 r. wspominane już Stronnictwo Ludowe. „Przyjaciel Ludu” został jego oficjalnym organem prasowym. Pierwszym prezesem SL został zaś wywodzący się z również z kręgów inteligenckich Karol Lewakowski. Z powodu problemów zdrowotnych wyjechał jednak wkrótce za zagranicę – w konsekwencji pełnił to stanowisko w zasadzie tylko nominalnie. Ostatecznie już po dwóch latach formalnie z niego zrezygnował. Na stanowisku szefa stronnictwa zastąpił go Henryk Rewakowski – dotychczasowy, obok Jakuba Bojki – chłopskiego nauczyciela-samouka, wiceprezes SL. Rewakowski pełnił tą funkcję aż do swej Numer 10-11-12 2013 śmierci w 1908 r. Wtenczas stanowisko prezesa wówczas już Polskiego Stronnictwa Ludowego objął Jan Stapiński (1867-1946) – pierwszy chłop z urodzenia na tym stanowisku. A więc, partia w międzyczasie zmieniła swoją nazwę, co wynikało z dość istotnej ewolucji jej programu. W pierwszych latach swego istnienia SL skupiało się bowiem głównie na zagadnieniach typowo społecznych, wyrażających się w postulatach przeprowadzenia dość szeroko zakrojonych reform galicyjskiej administracji, oświaty (i samorządu), stworzenia i rozbudowania instytucji opieki społecznej, a w płaszczyźnie politycznej dążyło przede wszystkim do daleko idącej reformy prawa wyborczego do galicyjskiego Sejmu Krajowego. Był to stały i zarazem jeden z najgłówniejszych punktów programu SL/PSL – jako zagadnienie bezpośrednio warunkujące sam byt i rozwój samodzielnego ruchu ludowego. (C.d. niniejszego tekstu, jak i pełną zawartość nr 10-11-12 NPW 2013 przeczytasz po wykupieniu dostępu do stosownego pliku PDF) Nowy Przegląd Wszechpolski 7