Mapa Kultury
Transkrypt
Mapa Kultury
Pobrano z portalu Mapa Kultury 15.02.2011 Wierszalin – niedoszła stolica świata ____________________________ autor: ewa_zwierzyńska Tego Wierszalina szukałam chyba ze dwie godziny. Kluczyłam i błądziłam po krzyżujących się leśnych drogach Puszczy Knyszyńskiej. A przecież znajduje się on tylko o kilometr od wsi Grzybowszczyzna. Nie mówiąc już o tym, że miała to być przecież stolica świata! W końcu znalazłam. Niewielka polana w lesie, pusta drewniana chata, rozwalająca się stodoła. Wszystko opustoszałe, stare, przygarbione. „Centralny Plac Świata” – tak nazwał tę polanę Eliasz Klimowicz, który 80 lat temu chciał tu zbudować raj na ziemi – „a te leśne tryby, to będą ulice”. Nowe miasto nazwał Wierszalin, a raczej – Swierszalin (od rosyjskiego słowa sowierszit' – „spełnić”), ale w końcu został Wierszalin, czyli miasto spełnienia. Wszystkie narody miały tu przychodzić, by oddać pokłon Bogu. I rzeczywiście, zaczęły napływać tysiące ludzi – nawet z Wołynia, Podola i Polesia. Wszyscy ciągnęli, by zobaczyć i posłuchać proroka, świętego Eliasza z nieba, a może nawet samego Chrystusa-Boga. Jak rodzi się i umiera religia? Padali na jego widok, całowali ziemię po której przeszedł, a On wśród tłumu błogosławił, nauczał, czasem karcił. „Ciebie nie pobłogosławię, bo ty ciężko zgrzeszyłaś” – zwrócił się do pewnej niewiasty. A ona rzuca się na ziemię, wije. Tłumy się przelękły – prawdziwy prorok! Tak było w Grzybowszczyźnie w latach 30. XX wieku. Dziś panuje tu cisza. Tylko drzewa szumią jak wtedy. Nieopodal domu znalazłam ślady fundamentów. Prorok zaczął tu budować cerkiew, bo nie ma stolicy świata bez świątyni. Pop nie chciał jej pobłogosławić. Sekta Grzybowców, jak ją nazywano, mimo że działała w obrębie cerkwi prawosławnej, nie cieszyła się jej poparciem. Szczególnie od momentu, gdy Eliasz Klimowicz – niepiśmienny chłop ze wsi Grzybowszczyzna – chciał samodzielnie odprawiać msze. Potem nawet zrobił ikony przedstawiające jego podobiznę, i wstawił je do cerkwi, by ludzie mogli się do nich modlić. Cerkwi w Wierszalinie nie dokończył. Gdy w międzyczasie ogłosił koniec świata i tysiące wiernych zebrało się na polach, by ujrzeć drugie przyjście Chrystusa, a ono nie nadeszło, wierni postanowili poddać go próbie. Ukrzyżujmy go – pomyśleli – jeśli jest prawdziwy, niech cierpi naprawdę. I przynieśli drewniany krzyż, gwoździe i koronę cierniową. Eliasz przestraszył się i uciekł w pole, trzy dni przesiedział w kartoflanej jamie przykryty słomą. Gdy wyszedł, kazał zrobić trumnę dla siebie i swojej rodziny, bał się o swoje życie. Nie wiadomo, jak dalej potoczyłyby się losy proroka Eliasza, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Sowieci okupujący Podlasie nie lubili świętych ani kościołów. W 1940 roku Eliasz został aresztowany i wywieziony daleko na wschód. Prawdopodobnie wydał go jego apostoł. Poszlaki wskazują na to, że zmarł w sowieckim więzieniu. Ostatni mieszkaniec Wierszalina Polana sprawia wrażenie wymarłej. Jednak nieopodal za krzakami stoi drugi dom. Dostępu do niego zajadle bronią psy, jakby to była brama do piekieł. Aż trudno uwierzyć, że mieszka tu człowiek, pośrodku puszczy, w samotni. Paweł Wołoszyn, syn wyznawcy proroka, jest dziś jedynym mieszkańcem Wierszalina. W domu piec gliniany, zamiast podłogi – klepisko. Dawno nie widziałam czegoś takiego. Budynek zastygł w pozie, jaką przyjął 80 lat temu. – Siostra z PCK do mnie przychodzi – wyjaśnia Paweł. – Robi zakupy, pomaga we wszystkim. Dzięki Bogu, że nie zapomniał o tym człowieku. Pytam go o przeszłość, o proroka. Pamięta go, a jakże, ale jak przez mgłę, mały wówczas był. Idzie za piec i zdejmuje ze ściany maleńkie zdjęcie. To sam Eliasz Klimowicz, wisi tu do dziś. – Dobry był – kontynuuje opowieść Paweł. – Cuda czynił, uzdrawiał. Źle nie nauczał, dbał o sprawiedliwość i pomoc ubogim. Czy był Bogiem? Chrystusem? – Jeden Bóg to wie, to Jego tajemnica – odpowiada. Że błędy popełniał? Każdy popełnia błędy, więc i on miał prawo się pomylić. Chciał dobrze. Jeszcze do lat 60. w domu proroka w Wierszalinie mieszkało grono jego wyznawców. Modlili się, śpiewali hymny na jego cześć, oczekiwali na jego powrót z ZSRR. Przecież obiecał, że wróci, więc na pewno tak się stanie. Przez długie lata strona 1 / 2 Pobrano z portalu Mapa Kultury sekta z Grzybowszczyzny popadła w zapomnienie. Ostracyzm, z jakim spotkali się wyznawcy Eliasza Klimowicza po jego zniknięciu skutecznie zniechęcił do afiszowania się ze swoimi wierzeniami. Niektórzy wstydzili się, trochę bali, sami nie wiedzieli, jak mają się pozbierać. Eliasz głosił koniec świata i nadejście nowej ery w dziejach ludzkości. A oni, jego uczniowie, wraz z nim mieli królować. Włodzimierz Pawluczuk – apostoł zmartwychwstania Pewnego dnia Włodzimierz Pawluczuk, białostocki dziennikarz i religioznawca, trafił na ślady sekty. Od tej chwili jeździł, pytał, szukał. Spotykał się z ludźmi, którzy znali proroka i pamiętali czasy jego działalności, docierał do wyznawców rozsianych po podlaskich wioskach, siedział w archiwach państwowych i cerkiewnych, rozmawiał z duchowieństwem. W końcu w 1983 roku wydał książkę Wierszalin. Reportaż o końcu świata, która stała się bestsellerem i zainicjowała wielki boom na Wierszalin. Naukowcy i religioznawcy rozpoczęli badania mające wyjaśnić mechanizmy rodzenia się nowych religii oraz fenomen rozprzestrzeniania się ruchu religijnego, który z każdym dniem zgarniał setki, a nawet tysiące nowych wyznawców. Artyści zafascynowani zdarzeniami z przeszłości zaczęli wykorzystywać je w swoich dziełach. W Supraślu powstał teatr Wierszalin, który zaczerpnął nazwę od tej leśnej osady i od wielu lat z powodzeniem wystawia sztukę opowiadającą o tych wydarzeniach. Spektakl do dziś cieszy się niesłabnącą popularnością i za każdym razem gromadzi na widowni komplet widzów. Na temat sekty z Grzybowszczyzny powstały filmy, reportaże i słuchowiska. Eliasz Klimowicz – prorok czy szarlatan? Kim tak naprawdę był Eliasz Klimowicz? Niepiśmiennym chłopem, świętym prorokiem, szarlatanem, fałszywym Mesjaszem? Ewangelia Mateusza opowiada, jak pewnego razu uczniowie Chrystusa zapytali Go o znak powtórnego przyjścia i końca świata. „Baczcie, aby was kto nie zwiódł – odpowiedział im Jezus. – Albowiem wielu przyjdzie, w imieniu moim mówiąc: »Jam jest Chrystus«, i wielu zwiodą. Potem usłyszycie o wojnach i wieści wojenne. Baczcie, abyście się nie trwożyli, albowiem musi się to stać”. Czy Eliasz Klimowicz, zapowiadając koniec świata, aż tak bardzo się pomylił? Wraz z pierwszymi strzałami 1 września 1939 roku w jednej chwili świat zmienił się diametralnie, runął stary porządek. Gdy opadł kurz, ze zgliszcz wyłonił się zupełnie nowy świat, jakże inny od poprzedniego. Chociaż wierni chcieli zawiesić Eliasza na krzyżu, Bóg przewidział dla niego inny koniec – Eliasz umarł w sowieckim więzieniu za to, że wierzył w Boga. Trumna, którą kazał sobie zrobić, do dziś stoi pusta w jego domu. Po trzydziestu latach grobowej ciszy Eliasz znalazł swego Apostoła, który pamięć o nim przywrócił do życia. Dziś Eliasz żyje w książkach, spektaklach i w pamięci Podlasian, a jego sława dawno przekroczyła granice kraju. Gdy w Grzybowszczyźnie zapytałam, gdzie stoi „cerkiew, która sama z ziemi wyrosła”, usłyszałam, że dziś jestem trzecią osobą, która o to pyta. W każdy weekend do wioski przyjeżdżają turyści, by zwiedzać miejsca związane z tymi przedwojennymi wydarzeniami. Kim był Eliasz Klimowicz we wsi Grzybowszczyzna? Prof. Włodzimierz Pawluczuk odpowiada: „To Tajemnica”. strona 2 / 2