Zawsze wtedy jest Boże Narodzenie,Maria

Transkrypt

Zawsze wtedy jest Boże Narodzenie,Maria
Zawsze
wtedy
Narodzenie
jest
Zawsze, ilekroć uśmiechasz się
do swojego brata i wyciągasz
do niego ręce, jest Boże
Narodzenie.
Zawsze, kiedy milkniesz,
aby wysłuchać, jest
Boże Narodzenie.
Zawsze, kiedy rezygnujesz z
zasad, które jak żelazna
obręcz uciskają ludzi w ich
samotności, jest Boże
Narodzenie.
Zawsze, kiedy dajesz
odrobinę nadziei „więźniom”,
tym, którzy są przytłoczeni
ciężarem fizycznego, moralnego
i duchowego ubóstwa, jest
Boże Narodzenie.
Zawsze, kiedy rozpoznajesz w
pokorze, jak bardzo znikome
są twoje możliwości i jak wielka
jest twoja słabość, jest
Boże Narodzenie.
Zawsze, ilekroć pozwolisz
by Bóg pokochał innych
przez ciebie,
Zawsze wtedy, jest Boże Narodzenie.
Boże
Matka Teresa z Kalkuty
Wesołych, spokojnych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia oraz
spełnienia marzeń, wiele miłości i rozwoju duchowego i
moralnego w nadchodzącym Nowym Roku życzy wszystkim
internautom i sympatykom spirytyzmu redakcja portalu.
Maria
PawlikowskaJasnorzewska o spirytyzmie
Seans szyb
Noc, mróz i medium, śpiący księżyc
seans urządzili.
Księżyc się w blasku pręży,
i po chwili
widać wyraźnie już,
jak na szybach rosną materializacje:
cynerarie, araukarie, akacje,
nieznane trawy i drzewa…
Paproć liście rozwiewa,
a pod nią kwitną upiornie
zioła skoszone w lecie…
Noc ich się pyta pokornie:
„Zjawy, czegóż wy chcecie?”
Wówczas, roziskrzone tęsknotą,
ku górnym szybom pną się
dzikim winem, srebrnym winem,
i każdą iskrą srebrzystą i złotą
krzyczą: „Życia! życia! życia choć godzinę!…
Nieudany seans
Alfabet był mętny, zawiły…
Niecierpliwił się łańcuch uczestników…
Za to jedna z rąk, bielsza od białych goździków,
drgnęła, nakryta ręką pełną siły.
Fluid ulatniał się niepostrzeżenie…
Stolik stanął i zamarł bez ruchu.
Z białej ręki w dłoń męską przeniknęło drżenie
i przyszła miłość zamiast duchów.
Biała dama
Biała damo, przeźroczysta damo,
lśniąca w krześle księżycową plamą.
na co czekasz, wystrojona złudnie?
Nikt nie poszedł, nikogo nie cieszy
blady profil w wiązanej calèche`y,
słodki owal i oczy jak studnie.
Lecz jest serce w tym wielkim pałącu,
co potrafi dotrzymaż ci placu.
Daj mi rączkę w mitence z pajęczyn…
Pantalonki masz z haftów odycznych…
szal nie perski lecz ektoplazmatyczny…
krynolinę z astralu i z tęczy…
Czemu milczysz, księżycowa gracjo,
chcąc mi wmówić, żeś halucynacją,
kwiecie ciała zasianego w ziemię?
Jak balon odpływasz pod plafon,
krążysz światłem ponad gdańską szafą,
w zalęknieniu i trumiennej tremie…
Tam za ścianą stary lokaj Łukasz
w śnie się zrywa i zapałek szuka –
(ciebie więcej niż śmierci się boi)
bo już płyniesz, syreno powietrza,
coraz wiotsza, nieżywsza i bledsza
przez kolejny różaniec pokoi…
Biała damo! pod woją obronę
płyną moje tęsknoty szalone,
o madonno nudnego cmentarza!
Ach, za tobą tłum pięknej młodzieży
iść powinien lub u nóg twych leżeć,
i nie straszyć powinnaś – rozmarzać!
Gdzie uczeni powiedzieli: koniec,
gdzie szyderczy woźnica w bikornie
swym humorem życie chce uprościć — —
Tam zakwitasz fantazją bez nazwy,
tam powiewasz suknią z ektoplazmy,
niespodzianko wesołej wieczności!