Andrzejkowe wróżby

Transkrypt

Andrzejkowe wróżby
Andrzejkowe wróżby
Scena I
Występują: Lektor, dziewczęta: Wichta, Mańka, Hela , Kazia i Staśka.
Dziewczęta chodzą po izbie, jedna zamiata podłogę, inna szyje, trzecia sprząta ze stołu. Wchodzi
lektor.
Lektor -Wieś szykowała się do snu, gęstniejący mrok powoli ogarniał zabudowania, pola i
lasy. W wigilię świętego Andrzeja, w Pawłowej chałupie tliło się światełko lampy naftowej
stojącej na stole, otaczał ją wianuszek dziewczęcych postaci. Zgodnie z wielowiekową
tradycją przystąpiono do wróżb.
Po wypowiedzeniu kwestii wychodzi, dziewczęta zaczynają rozmowę.
Mańka - Kazia rozpol w piecu, ino migiem, bo trzeba nagrzać wody w saganie.
Kazia - A cenu to?
Mańka - Nie wis, a w cym stopis wosk?
Kazia - No dobra, jus ide.
Kazia wkłada drewno do improwizowanego pieca i na niby zapala ogień. Wchodzi Lektor.mówi
kwestię i wychodzi, a dziewczęta udają lanie wosku
Lektor - Postawiły na stole miskę z wodą, masywny klucz od matczynej skrzyni, na kuchni
czekał gorący garnek z woskiem. Następnie każda po kolei lała wosk przez dziurkę od klucza
do wody w misce stojącej niżej. Później, po zastygnięciu, wyjmowały i w świetle lampy
zaczęły oglądać cienie, jakie rzucały na ścianę woskowe twory, z ich wyglądu wróżyły sobie
przyszłość.
Wichta - Dawojta lampe, zobocymy, co num wysło.
Kazia - Staśka mos serce, a to pewni kawalera i rychłe wesele wróży.
Mańka - A, tobie Wichta, nasa Kaśka, zaroz będzie gęgać.
Wichta - Co, to znacy?
Mańka – Nie wis? Dali bedzies gęsi pasać.
Wichta - Mańka, nie godoj tyla! Bier i lij wosk. O, tobie pewni różaniec wyszedł. Duzo
bedzies grzesyć i pokutę odprawiać.
Mańka - Potrzcie, co Wichcie wysło! Kołyska! Pewni będzie dziecioka miała.
Wchodzi Lektor i mówi ,a dziewczęta w tym czasie szykują woreczki .
1
Lektor – Czas przyszedł na następną wróżbę. Do jednego wora wrzuciły woreczki z różnym
przedmiotami, każdy woreczek miał swój sznureczek, który wystawał z worka. Dziewczyny
ciągnęły za sznurki i patrzyły, co mają w woreczkach.
Staśka - Teroz, jo pirsza! O, różaniec! No, to będę się modlić cały rok.
Kazia - Pacta! U mnie pusty snurek, ino nic tylko staru pannum bede.
Wichta - Mańka pokoz swój snurecek! Dziewuch potruta, ji obruncka wysła. No, to rychło
weselisko będzie!
Lektor - Następnie buty, zdjęte z lewej nogi, w rzędzie ustawiały, jeden za drugim, w stronę
drzwi. Mańki trzewik pierwszy za próg wyszedł, oj chyba to jej weselisko będzie.
Kazia - Mańki pirsy za progiem. Znowu ji weselisko wysło!
Wchodzi Lektor, dziewczęta zdejmują obuwie i po Lektorze rzucają o drzwi.
Lektor - Po chwili zaczęły rzucać tymi samymi butami w stronę drzwi. Jeśli ten upadł tak, że
obcas był ustawiony do środka izby, to samo szczęście i rychły ślub, gorzej, jak było
odwrotnie, to pewne staropanieństwo wróżyło.
Wichta –Nie wysły nam te wróżby, buty lezu nie tak, jak trzeba.
Lektor - Następnie ciągnęły spod obrusa słomki.
Po Lektorze dziewczęta sięgają pod obrus i ciągną słomki siana. Następnie przymierzają je do siebie.
Staśka – Teroz dziewuchy pokaz ta słumki, obacym cyja ji ładniejsa. Widzita, moja ji zieluno
i najdłuzso. Moje scenscie!
Wchodzi Lektor, Kazia wykonuje czynności wspomniane przez Lektora.
Lektor - Kazia ustawiła na ławie talerze, pod każdy wkłada jakiś przedmiot: różaniec,
obrączkę lub laleczkę. Dziewczyny po kolei odwracały się i losowały talerz. Odkrycie
różańca wróżyło pójście do zakonu, laleczka wróżyła panieńskie dziecko, a obrączka rychły
ślub.
Dziewczęta kolejno wróżą sobie i pokazują, co im wyszło.
Mańka - Staśka, pójdźta z Kazium do kurnika i przynieśta Kubę niech num powrózy.
Staśka z Kazią wychodzą po słowach Lektora, po czym zaraz wracają. Lektor mówi dalej.
Lektor - Dziewczęta wróciły z kogutem. Każda z dziewcząt usypała małą kupkę pszenicy.
Czyją pszenicę zacznie dziobać, do tej pierwszy kawaler przyjdzie. Postawiła koguta, lecz ten
zamiast brać się za jedzenie, dumnie paradował po chałupie z podniesioną głową. Na nic się
zdały ponaglania dziewcząt, kogut był niewzruszony.
Mańka - E, nie wita, co robić! ( śmieje się). Patrzta, ino, co teroz zrobi! A pudziez ty, ptoku
paskudny, do jidzenio, bo inacy sum bedzies zjedzuny!
2
Lektor -O dziwo, kogut podszedł i zaczął dziobać Mańki pszenicę! Przyszedł czas na
wróżenie z obrączki. Oj, miała z nią Mańka kłopot, ile się Heli naprosiła, aby ta wypożyczyła
ją na ten jeden, jedyny wieczór andrzejkowy. Dostała „pod słowem, że się nie zgubi”.
Uwiązały ją na długiej nitce i po kolei opuszczały nad szklanką wypełnioną do połowy wodą,
tuż nad jej lustrem. Jeżeli obrączka zataczała kółka, to niechybnie dziewczynkę wróżyło, jak
wahało się prosto to chłopaka. Ile razy obrączka stuknęła w brzeg szklanki, zanim się
zatrzymała, to tyle dzieci przyjdzie na świat.
Dziewczęta wróżą sobie i kolejno komentują, co im wyszło.
Lektor - Starsze dziewczyny, co już za nimi chłopaki latały, spisały sobie na kartkach imiona
kawalerów, każdego z osobna, dołączały pustą kartkę i kładły na noc pod poduszkę. Rano w
dniu św. Andrzeja wyciągały, poznając imię przyszłego małżonka, jeżeli była pusta kartka, to
trzeba było sobie innego kawalera szukać.
Dziewczęta wróżą sobie i kolejno komentują, co im wyszło.
Lektor - Na koniec wszystkie dziewczyny wyszły z chałupy i na podwórku wykrzykiwały
męskie imiona. Z tej strony, z której echo odpowiedziało, miał przyjść do wsi jej kawaler.
Zziębnięta, lecz szczęśliwa Mańka kładła się do snu, św. Andrzej był tego roku nadzwyczaj
dla niej szczęśliwy.
Wszyscy kłaniają się na zakończenie.
3