tutaj - Donimet
Transkrypt
tutaj - Donimet
Uniwersytet Łódzki Wydział Filologiczny Alicja Górska Nr albumu 323684 Filmowe Monstrum a jego literacki pierwowzór, czyli co Boris Karloff zrobił Frankensteinowi Instytut Kultury Współczesnej Katedra Mediów i Kultury Audiowizualnej Kierunek: kulturoznawstwo Specjalizacja: filmoznawstwo Promotor: prof. Stefan Czyżewski Łódź 2014 Spis treści Wstęp..................................................................................................................................... 5 Rozdział 1 Zanim Frankenstein pojawił się w kinie – powieść Mary Shelley ................ 8 1.1 Okoliczności powstania powieści .............................................................................. 8 1.2 Charakterystyka Monstrum ...................................................................................... 10 1.3 Przesłanie powieści, wielowymiarowość znaczeń ................................................... 12 Rozdział 2 Frankenstein w kręgu zainteresowań filmowców......................................... 15 2.1 Rewolucja Borisa Karloffa, Frankenstein, 1931 r. .................................................... 17 2.2 A jak to się ma do książki?......................................................................................... 18 2.3 Progres czy regres, czyli kilka słów o mózgu Monstrum .......................................... 19 2.4 Oprawa wizualna i kostium, który zna cały świat ...................................................... 21 2.5 Prawdy, które stworzyło kino: sceny nieistniejące w pierwowzorze literackim........ 23 Rozdział 3 Spuścizna Borisa Karloffa .............................................................................. 27 3.1 Od literatury do legendy: The Curse Of Frankenstein, 1957 r................................... 29 3.2 Monstrum staje się piękne: Frankenstein: the true story, 1973 r. ............................ 31 3.3 Wielki powrót do Hollywood: Mary Shelley’s Frankenstein, 1994 r. ...................... 34 3.4 Dążenie do literackiej wierności: Frankenstein, 2004 ............................................... 37 Zakończenie: Co Boris Karloff zrobił Frankensteinowi? ............................................... 40 Wykaz ilustracji ................................................................................................................. 42 Filmografia ......................................................................................................................... 43 Bibliografia ......................................................................................................................... 44 Wstęp Chęć zekranizowania lub zaadaptowania (muszę tutaj zaznaczyć przyjęte przeze mnie definicje – adaptację jako film, dopuszczający daleko idące zmiany w stosunku do wykorzystywanego pierwowzoru literackiego; ekranizację jako produkcję filmową możliwie wierną literackiemu pierwowzorowi1) powieści jest chyba jedną z najtrudniejszych prób filmowych, zwłaszcza jeżeli jest to historia z poprzednich epok. Decydując się na filmową adaptację, twórca musi dokonać szeregu, nierzadko bolesnych, wyborów. Medium filmowe oraz literatura są od siebie zdecydowanie odmienne. Nie istnieje nieskomplikowana formuła wyjaśniająca, jak rozwiązać multiplikujące się problemy, jak pokazać coś, co umieją wykreować jedynie słowa, a nie obraz. Przełożenie utworu literackiego na dzieło filmowe nie jest możliwe w stosunku jeden do jednego. Należy wiele energii poświęcić poszukiwaniom konsensusu lub kompromisu – z jednego rezygnować, dodawać inne. Niestety, niekiedy nawet najdokładniej przemyślane produkcje kończą się fiaskiem. Doktora Frankensteina i stworzone przez niego Monstrum powoływano do filmowego życia niemalże 400 razy2, a według niektórych źródeł lub licząc jego epizodyczne wystąpienia – i więcej. Trudno ocenić rzeczywistą ilość produkcji ze względu na bardzo szybko rozwijającą się kinematografię; przed 1982 rokiem wykazywano 1503 przywołań Frankensteina. W mojej opinii jednakże, wciąż nie zbliżono się nawet do przeniesienia na ekran choćby zasadniczego przesłania powieści Mary Shelley. Szczególnie pobłażliwie potraktowano postać samego Monstrum, sprowadzając je do roli upośledzonego kulturysty o szpetnym wyglądzie i braku umiejętności nie tyle konwersacji, co artykulacji słów w ogóle. Tymczasem to postać niezwykle tragiczna – ze względu na swoją odmienność wizualną porzucona przez „ojca” (doktora Frankensteina), wrzucona w świat bez żadnych umiejętności i znajomości reguł nim rządzących, skazana na strach i samotność, ale również wywołująca jedynie uczucie przerażenia. Monstrum nie wie kim jest i gdzie należy. Nie ma domu, ani rodziny. Wszędzie wita się je okrzykami i fizyczną agresją. Nie przeszkadza to jednak filmowcom, począwszy od pierwszej ekranizacji powieści Frankensteina, czyli współczesnego Prometeusza, powtarzać tych samych Olga Katafiasz, Joanna Wojnicka; Słownik wiedzy o filmie, Warszawa 2009, s. 419 Anita Has-Tokarz, Horror w literaturze współczesnej i filmie, Lublin 2011, s. 386. cyt. za S. Jones, The Illustrated „Frankenstein” Movie Guid, New York 1994 3 Eadem, s. 386. Cyt. za D. Glut, The Frankenstein Catalogue, New York 1984 1 2 5 błędów – spychać twór doktora na boczny tor i to naukowcowi poświęcać całą swoją uwagę. Można to wybaczyć produkcjom sprzed ponad stu lat, które ograniczone były jeszcze przez brak filmowego doświadczenia, ale czy tak samo można wytłumaczyć produkcję z roku 1931 z udziałem Borisa Karloffa4? Jest to jedna z najbardziej, jeżeli nie po prostu najsławniejsza, ze znanych ekranizacji tej gotyckiej powieści. To produkcja, która właściwie rozpoczęła fascynację kinematografii poczynaniami bohaterów powieści Shelley, ale także produkcja, która doprowadziła do wynaturzenia ich sensu. Historia z udziałem Borisa Karloffa stała się niejako ważniejsza dla przyszłych pokoleń (pokoleń filmowców, widzów i uczestników kultury w ogóle) niż jej literacki pierwowzór. Zdarzyło się i zdarza wciąż, że fabularne przekłamania filmu z 1931 roku, względem literackiego pierwowzoru, powielają się w kolejnych ekranizacjach. Nie zamierzam jednakże w tej pracy analizować wszelkich fabularnych niezgodności, których w zestawieniu z książką jest naprawdę niemało. Za cel przyjęłam zgłębienie postaci samego Monstrum, które wydaje się być przez kino szczególnie pokrzywdzone. Po części z pewnością jest to również winą fenomenu kreacji Borisa Karloffa, niemniej szczegółowe wnioski i ich argumentację przedstawić zamierzam w dalszej części tekstu. Przystępując do pracy musiałam dokonać niełatwego wyboru i spośród, wspomnianych już wyżej, niemalże 400 produkcji wybrać tych kilka odpowiednich do szczegółowej analizy. Postanowiłam skoncentrować się przede wszystkim na produkcjach pretendujących do miana adaptacji lub ekranizacji powieści Shelley. Wyeliminowałam więc wszystkie obrazy krążące wokół mitu powstania literackiego pierwowzoru5; produkcje bazujące na sukcesie pierwszej części6; crossovery; animacje i anime; komedie, pastisze i parodie; obrazy wykorzystujące Monstrum, ale rezygnujące z jego historii; oraz – z konieczności - wszystkie filmy, które okazały się być niedostępne (zarówno w pierwszym, jak i drugim obiegu). Najogólniejszym kryterium wyboru produkcji odpowiednich do mojej pracy, była ich fabularna bliskość w stosunku do literackiego pierwowzoru, przy jednoczesnej chęci wykazania różnorodnego sposobu kreacji i pomysłu na przedstawienie bohaterów, a przede wszystkim Monstrum. Po ostatecznej eliminacji zdecydowałam się skoncentrować na siedmiu produkcjach: 4 Prawdziwe nazwisko aktora to William Henry Pratt Dokładny opis tego mitu przytaczam w dalszej części mojej pracy. 6 Między innymi chodzi tutaj o pięć tytułów ściśle związanych z filmem Frankenstein z 1931 roku z udziałem Boria Karloffa, a więc: Narzeczona Frankensteina z 1935 roku, Syn Frankensteina z 1939 roku, Duch Frankensteina z 1942 roku, Frankenstein spotyka Człowieka – wilka z 1943 roku oraz Dom Frankensteina z roku 1944, a także sześć opartych na podobnej zasadzie produkcji wytwórni Hammer Film Productions z lat 60 i 70. Dane za: Tadeusz Lubelski, Iwona Sowińska, Rafał Syska; Historia kina, tom 2: kino klasyczne, Kraków 2011 5 6 Thomas Edisons’s Frankenstein z roku 1910 (reż. J. Searle Dawley)7, Frankenstein z roku 1931 (reż. James Whale), The Curse Of Frankensteina z roku 1957 (reż. Terence Fisher), Frankenstein: the true story z roku 1973 (reż. Jack Smight), Mary Shelley’s Frankenstein z roku 1994 (reż. Kenneth Branagh), Frankenstein z roku 2004 (reż. Kevin Connor). Celem mojej pracy jest wskazanie psychologicznego potencjału zawartego w skomplikowanej postaci, jaką jest wykreowane przez doktora Frankensteina Monstrum. Chciałabym, przy jednoczesnym oderwaniu od waloryzowania wartości produkcji, zwrócić uwagę na brak zainteresowania filmowców wspomnianą postacią tudzież stosowanie przez nich uproszczeń, których konsekwencją jest sprowadzenie znaczenia powieści Mary Shelley do jednego tylko wymiaru. Mowa tutaj o najpopularniejszym sposobie analizowania Frankensteina, czyli poprzez kontrowersyjne wkraczanie człowieka w boskie kompetencje (motyw kreacjonistyczny). Chociaż jest to zagadnienie niełatwe i intrygujące, to w angielskiej powieści jest też inna płaszczyzna godna zauważenia. Mam na myśli przedmiot moich badań, czyli wykluczenie społeczne będące skutkiem niedostosowania (wyglądem, zachowaniem) oraz następstwa tych działań – nienawiść i chęć zemsty, które rodzą się w Monstrum. Moim zdaniem działania Monstrum nie są może łatwe do zaakceptowania, ale uzasadnione i zrozumiałe w kontekście jego losu od chwili „narodzin”. 7 Nie był to film w dzisiejszym tego słowa znaczeniu – trwał zaledwie 12 minut, był niemy i czarnobiały. 7 Rozdział 1 Zanim Frankenstein pojawił się w kinie – powieść Mary Shelley 1.1 Okoliczności powstania powieści Powstanie powieści Mary Shelley, tak samo jak jej życie oraz sama powieść, owiane jest pewnego rodzaju mistyczną tajemnicą. Oto, w czerwcu 1816 roku w wynajętej przez Georga Byrona willi Diodati nad Jeziorem Genewskim spotykają się jedne z najosobliwszych postaci epoki romantyzmu. W posiadłości pojawiają się: John William Polidori – oficjalnie lekarz i biograf gospodarza, a według niektórych źródeł mężczyzna nieszczęśliwie zakochany w autorze Giaura; Percy Shelley wraz z Mary Wolstonecraft, z którą w tamtym czasie był związany jeszcze nieformalnie; a także przyrodnia siostra Mary, Claire Clarmont, kochanka Byrona. Początkowo obecni spędzają czas na tłumaczeniu niemieckich historii o duchach, ale za namową Byrona porzucają to zajęcie i zaczynają tworzyć własne historie. Jak napisała Shelley w przedmowie do swojego słynnego dzieła: Spędziłam lato 1816 roku w okolicach Genewy. Było wyjątkowo zimno i deszczowo i wieczorami zbieraliśmy się przy kominku, delektując niemieckimi opowiadaniami o duchach. Te baśnie budziły w nas chęć, by je naśladować. Dwoje przyjaciół […] oraz ja postanowiliśmy, każde z osobna, wymyślić historię opartą na fenomenach Z nadprzyrodzonych.8 powstałych tamtego burzowego i deszczowego wieczoru prac, znane są dziś dwie: Wampir Polidoriego, wydany w 1819 roku oraz Frankenstein albo Współczesny Prometeusz Mary Shelley, ogłoszony rok wcześniej. Gdy Mary Shelley debiutowała Frankensteinem miała zaledwie dziewiętnaście lat. Był to czas szczególnie dla niej trudny. Zaledwie dwa lata wcześniej uciekła z rodzinnego domu z przyszłym mężem, a rok później urodziła mu syna, który zmarł w trakcie porodu (latem 1816 roku była już po drugiej ciąży). Percy Shelley także nie ułatwiał jej życia – był typem nadwrażliwca o wybujałej wyobraźni, który przenosił postawę romantycznego poety na życie prywatne, dopuszczając do sprzecznych ze zdrowym Wojciech Andryszek, Skąd wziął się Frankenstein? Część I: (Z)groza lordów, http://histmag.org/Skadwzial-sie-Frankenstein.-Czesc-I-Zgroza-lordow-7031, 12.01.2014, Cyt. za Mary Shelley, Frankenstein, Warszawa 1998. 8 8 rozsądkiem zachowań i pełnych nonszalancji ekscesów9. Pogłoski mówią, że doprowadził pierwszą żonę do samobójstwa (zdaje się na to wskazywać decyzja sądu o odebraniu mu praw rodzicielskich), a to pozwoliło mu poprosić o rękę Mary Wolstonecraft. Nie było to dla niej jednak szczególnie fortunne. Pisarka musiała znosić życie w niedostatku; brak akceptacji wynikający z dwuletniego życia w konkubinacie oraz samego małżeństwa z Shelleyem, które nastąpiło zaledwie kilka tygodni po śmierci jego pierwszej żony; zmienne nastroje męża, które kilkukrotnie doprowadziły go do podjęcia prób samobójczych. Małżeństwo z Percym Shelleyem nie trwało długo – w roku 1822 pisarz utonął podczas podróży szkunerem w czasie sztormu. Jego ciało zostało skremowane, jednak autorka Frankensteina zachowała serce ukochanego i wraz z nim została pochowana w roku 1851. Warto zaznaczyć również przełomowy charakter dzieła Mary Shelley. Epoka romantyzmu nie słynęła z formy powieściowej, czy po prostu prozy10. Niezwykła emocjonalność romantyków kierowała ich raczej ku formie poetyckiej lub dramatowi. Shelley tymczasem, chociaż jeszcze niezgrabnie, proponuje czytelnikowi utwór prozatorski. Długie (niekiedy aż nazbyt) opisy przyrody i uczuć targających bohaterami, to wyraźny związek z epoką romantyzmu, jednakże rozważania na temat nauki, jej konsekwencji oraz ogólna atmosfera grozy, każe sytuować Frankensteina wśród odmiennego okresu. Maria Birkenmajer pisze w jednej ze swoich prac11 o utworze angielskiej pisarki nie jako o romantycznej powieści grozy, ale określa ją mianem romantycznej powieści gotyckiej12 lub jedynym w swoim rodzaju romantycznym romansem. Taki podział broni się zwłaszcza, że powieść Shelley pod wieloma względami odstaje zarówno od powieści gotyckiej (nie można bezspornie zakwalifikować jej do żadnej z trzech wyróżnionych odmian: powieści historycznej, sentymentalnej lub terroru13), jak i tekstu stricte romantycznego. Iwona Kolasińska, Filmowe wizje źródeł mitu o Frankensteinie, [w:] Kwartalnik Filmowy, 41-42/2003, s. 251 10 Pojawiły się nieliczne, jak Cierpienia młodego Wertera Johanna Wolfganga von Goethego, niemniej forma prozatorska nie była formą wiodącą, ani szczególnie często wykorzystywaną. 11 Maria Birkenmajer, „Frankenstein” Mary Shelley jako romantyczna opowieść grozy (przyczynek do typologii późnej anglosaskiej powieści gotyckiej), [w:] Acta Philologica, 1/1968, Warszawa 12 Powieść gotycka była reakcją na racjonalizm epoki oświecenia. Pierwsze teksty tego gatunku powstały w Anglii. Nie należą one do epoki romantyzmu, a są dopiero jego zapowiedzią. 13 Obecnie często stosuje się pojęcia horroru i terroru wymiennie. Jak jednak wskazuje Marek Wydmuch w Grze ze strachem powołując się na Płomień gotycki i jego autora – Devandra P. Varmę: horror to strach konkretny, obawa przed czymś, co czytelnik „widzi”, przed fenomenem nie spowitym w jakiekolwiek mgiełki domysłów i niepewności. Terror natomiast płynie raczej z przypuszczenia: wywołuje go wyobrażenie, przeczucie, których potwierdzenie zwykle jest tylko fragmentaryczne. Pierwszy to szok, wstrząs – drugi jest jego zapowiedzią 9 9 Powstanie powieści autorstwa Mary Shelley jest również otoczone niezwykłością innego rodzaju. Pisarka od najmłodszych lat wykazywała zainteresowanie chemią oraz fizjologią. Trzeba przyznać, że nie mogła znaleźć lepszego dla tego okresu. W XIX wieku, dokonały się jedne z najistotniejszych przemian w tych, ale także innych, dziedzinach. Shelley była świadkiem prężnie rozwijającego się świata nauki. Galvani i Volt prowadzili, na przykład, zaawansowane już badania nad elektrycznością, a Erasmus Darwin stworzył wierszowane dzieło na temat ewolucji Świątynia przyrody (1803)14. Richard Trevithick zaprezentował światu parowóz (rok 1803), Sir George Cayley – szybowiec (1804), na ulicach Londynu pojawiły się gazowe latarnie (to, co prawda XVIII wieczny wynalazek Williama Murdocha, ale do roku 1807 nie został zastosowany w praktyce). W czasie życia Shelley była jeszcze świadkiem skonstruowania pierwszego roweru, rewolweru, silnika elektrycznego, fotografii, elektromagnesu, zapałek, telegrafu, alfabetu Morse’a, tworzyw sztucznych, a nawet nitrogliceryny. Wszystko to odcisnęło wyraźne piętno na twórczości Mary Shelley, a zwłaszcza na Frankensteinie. 1.2 Charakterystyka Monstrum Monstrum, które wykreowała Mary Shelley, to istota znacznie bardziej skomplikowana niż zdawać mogłoby się po zapoznaniu z ekranizacjami powieści. Jego literacka wersja posiada oczywiście znamiona nadludzkości i niezwykłości, ale nie są to najważniejsze i najdokładniej określające potwora cechy. Jest on oczywiście nienaturalnie dla człowieka wysoki, ma również niezwykle oszpeconą twarz (Żółtawa skóra z ledwością zasłaniała kłębowisko mięśni i żył. Włosy miał czarne, błyszczące i faliste, a zęby białe jak perła. Ale te wspaniałości tworzyły tylko bardziej upiorny kontrast z jego wodnistymi oczami – […] – z jego pomarszczoną cerą i prostymi, czarnymi wargami15), nie jest istotą nieśmiertelną, nie nosi marynarki, nie chodzi na prostych kolanach, nie trzyma wyprostowanych, wyciągniętych przed siebie rąk, nie ma na twarzy blizn, bolców (śrub) w szyi, ani uszkodzonego mózgu16. Monstrum to przede wszystkim istota dobra, przepełniona miłością i współczuciem. To kreacja, która pragnie kochać i być kochaną, a tymczasem spotyka się jedynie z odtrąceniem. Wszelkie zło, 14 Anita Has-Tokarz, op. cit., s. 65 Mary Shelley, Frankenstein, Kraków 2001, s. 38 16 Rafał Donica, Frankenstein 100 lat w kinie, Wrocław 2012, s. 31 15 10 którego dokonuje, to efekt odrzucenia – najpierw przez własnego stwórcę, a potem przez społeczeństwo – to konsekwencja styczności z człowiekiem. Ludzie wyzwalają jego nienawiść i podsycają ją kolejnymi działaniami, przez nich właśnie mówi o sobie: Byłem dobry i życzliwy – nędza uczyniła mnie złym.17 W samym akcie kreacji Monstrum pobrzmiewa biblijna nuta, która każe postrzegać je jako nowego Adama. Wydaje się bowiem, że powstanie potwora to następstwo spożycia owocu z Drzewa Poznania Dobra i Zła, a więc konsekwencja wiedzy. Sam twór Frankensteina zresztą mówi o sobie wielokrotnie: Pamiętaj, że stworzyłeś mnie i powinienem być twoim Adamem, gdy tymczasem jestem raczej upadłym aniołem, któremu odebrałeś wszelką radość, choć żadnego przestępstwa wszak nie popełniłem18 czy Jak Adam z pozoru nie byłem związany żadnym ogniwem z jakąkolwiek żyjącą istotą, ale jego sytuacja znacznie różniła się ode mojej pod każdym względem. Wyszedł z rąk Boga jako stworzenie doskonałe, szczęśliwe, otoczone wszelkim dobrem i specjalną troską swego Stwórcy19. Monstrum posiada z biblijnym Adamem wiele cech wspólnych. Tak samo, jak pierwszy mężczyzna pojawiło się na ziemi w wyniku stworzenia, a nie narodzin; od momentu kreacji ma świadomość egzystowania w świecie i świat ten postrzega jako dobry; kolejne wydarzenia doprowadzają go do upadku, wygnania z raju fantazji i iluzji, a to prowadzi do przewartościowania dotychczasowej wiedzy. Następujące po sobie wydarzenia doprowadzają do przemiany Monstrum nie tylko w zakresie wnętrza, ale również powierzchowności. Odseparowany od społeczeństwa, nie mogąc obcować z ludźmi i uczyć się od nich, staje się coraz mniej podobny do człowieka, by ostatecznie zyskać miano „czarta”. Dochodzi do uwydatnienia jego bestialskich cech (schodził z gór z szybkością większą aniżeli szybkość orła w locie i po chwili już znikł mi z oczu wśród fal lodowego morza20), które narastają aż do chwili ostatecznego rozwiązania, gdy to Frankenstein umiera (upadły anioł staje się złośliwym diabłem21). Monstrum Frankensteina dokonuje wielu niemoralnych czynów. Zabija dziecko, brata Victora – Williama, morduje przyjaciela swojego stwórcy, a także jego ukochaną. Wszystkie te zbrodnie dokonuje jednakże w afekcie. Jest tworem udoskonalonym, posiada zwielokrotnione ludzkie przymioty, a więc także uczucia. Potrzeba bliskości nakazuje 17 Mary Shelley, op. cit., s. 72 Eadem, s. 72 19 Eadem, s. 97 20 Eadem, s. 112 21 Eadem, s. 173 18 11 mu poszukiwanie kontaktu z ludźmi, mimo że ci wielokrotnie go odtrącają, a nawet sprawiają mu ból. Gdy Monstrum przechodzi przemianę i miejsce miłości zajmuje nienawiść, potwór nie potrafi sobie z nią poradzić. Robi to, co wskazuje mu pałający żądzą zemsty umysł, a jest to pragnienie, którego człowiek nie mógłby sobie wyobrazić. Potwór nie potrafi poradzić sobie z siłą tego rodzaju emocji, więc poddaje się im, a to z kolei czyni go mordercą. Monstrum żałuje jednak swoich czynów. Gdy tylko widzi martwe ciało swojego stwórcy, gdy tylko dociera do niego, że nie ma się już na kim mścić, zalewają go wyrzuty sumienia. I znowu są to emocje skrajne, tak silne, że Monstrum decyduje się ostatecznie zakończyć żywot w płomieniach. 1.3 Przesłanie powieści, wielowymiarowość znaczeń Od momentu powstania Frankenstein doczekał się wielu interpretacji. Jakkolwiek bowiem powieść Mary Shelley nie zachwyca w zakresie operowania językiem, a momentami wydaje się nawet razić dłużyznami narracyjnymi, czy licznymi alogicznościami, to na płaszczyźnie znaczeniowej jest to utwór wieloznaczny i głównie temu, zapewne, zawdzięcza swoją popularność. Tekst brytyjskiej autorki w lekturze otwartej, zinterpretowany intelektualnie, jako pierwszy ewokuje pytania dotyczące nowoczesnej technologii. Wymusza refleksję nad wszystkimi tymi zagadnieniami, które w tamtym okresie kiełkowały dopiero w umysłach społeczeństwa. Czytelnik rozpoczyna poszukiwanie odpowiedzi dla zagadnień z kręgu istoty człowieczeństwa, ludzkich możliwości i granicy eksperymentów naukowych. Filozoficznie pyta o to, gdzie kończy się władza człowieka oraz, czy nie istnieją limity ingerencji w naturę. Angielka zaprezentowała światu opowieść o bohaterze, który nie tylko przeciwstawia się nieograniczonej władzy Stworzyciela, ale również stara się z nim zrównać, przejąć niejako posiadaną przez Boga zdolność do kreowania życia. Wyraźnie widać tutaj inspirację darwinowską22 teorią, według której (zgodnie z interpretacją Shelley) ingerencja wyższej siły mogła być nie tylko ograniczoną, ale być może nigdy nie występującą. Zgodnie z tym przekonaniem człowiek posiada dowolność w kreowaniu nowego życia. Tak jest właśnie z Victorem Frankensteinem, który studiuje ludzką anatomię z pragnieniem przemienienia ciała. Młody student nie chce jedynie panować nad naturą, nad istniejącym życiem. Jego marzenia Chodzi o Erasmusa Darwina, dziadka słynnego Charlesa, który stał się inspiracją dla swojego wnuka i w pewien sposób przyczynił do powstania dzieła O powstawaniu gatunków. 22 12 zamykają się w pragnieniu modernizacji człowieka. Badania kierują go w stronę urzeczywistnienia fantazji o poprawie możliwości ludzkiego ciała, o dokonaniu swego rodzaju wartościowego skoku oraz ku przezwyciężeniu ułomności oraz ograniczeń. Frankenstein posiada zdolność powoływania do życia materii nieożywionej23, stanowienia istnienia i to istnienia doskonałego, odpowiadającego jego wyobrażeniom i pragnieniom. Fantazja początkującego naukowca okazuje się jednak w rzeczywistości przynosić efekty równie przerażające, jak wcześniej wyidealizowane. Nie oznacza to jednak, że Mary Shelley wskazuje na konieczność zaniechania dalszego rozwoju technologicznego, a przestrzega jedynie przed jego konsekwencjami. Pisarka nie buduje tezy, jak wielu artystów później, że kreacja życia przez człowieka musi być zła. Nie widzi w tym obelgi dla Stwórcy. Dostrzega za to konieczność odpowiedzialności za kreację, powinność opiekowania się nią i wprowadzania w świat. Powieść Shelley analizowano nie tylko na płaszczyźnie sporu teologii z nauką. Z utworu wyłania się również, a może przede wszystkim, przesłanie o charakterze społecznym. Przesłanie, które nakazuje opiekę nad ludźmi innymi, niedopasowanymi, a często niezwykle wartościowymi. Nie jest wykluczonym, że to wszystko wydarzenia z życia Shelley, które zdecydowała się metaforycznie przenieść na karty swojej powieści. Monstrum przez swoją odmienność jest bowiem tak samo przez społeczeństwo odrzucane, jak i ona była, gdy zdecydowała się na związek z Percym Shelleyem. Niektórzy badacze wskazują także na przesłania związane z niewolnictwem. Powieść Mary Shelley napisana została bowiem zaledwie dziesięć lat po zniesieniu handlu niewolnikami w Wielkiej Brytanii. Zbuntowanym niewolnikiem, który dochodzi swoich praw ma być tutaj Monstrum – wyzwolone od swojego stwórcy, ale wciąż od niego uzależnione – jak również sam Frankenstein, którego więzi jego własna obsesja. Jak pisze Dr Marie Mulvey-Roberts: Frankenstein wspomina, że został zniewolony przez pracę, a Monstrum ucieka niczym niewolnik, prześladowany przez swojego pana. Później jednak role się odwracają, mamy tu więc do czynienia z zmienną dialektyką pan-niewolnik, w której to niewolnik jest panem i pan jest niewolnikiem – swojej pracy i obsesji. Mary Shelley nie była z pewnością zwolenniczką niewolnictwa, ale nie protestowała, gdy minister spraw zagranicznych, George Canning stosował 23 Mary Shelley, op. cit., s. 33 13 analogię Frankensteina jako widma niewolników zbyt szybko wyzwolonych. W powieści, gdy Monstrum przejmuje władzę, powoduje chaos prowadzący do utraty życia.24 Ta interpretacja pociągnęła za sobą kolejne rozważania z gatunku zmieniającej się dialektyki. Pełen tytuł powieści Mary Shelley to Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz, który z bohaterów stanowi jednak wcielenie greckiego boga? Czy Frankenstein kreujący nowe życie, dający światu narzędzia do powtórzenia tego eksperymentu, dokonujący kolejnego kroku w dziejach ludzkości? A może angielska pisarka myślała tu o Monstrum, które samo w sobie jest zmianą i chociaż szpetne, to od człowieka doskonalsze? Współcześnie, bardzo modnym podejściem, jest rozpatrywanie dzieła angielskiej pisarki w kategoriach feministycznych. Nie jest to bardzo oderwane od rzeczywistości, zwłaszcza, że matka Shelley była w ten ruch szczególnie zaangażowana. Według Kazimiery Szczuki powieść Mary Shelley odczytywana jest jako stricte kobieca wypowiedź na temat nowożytnego, androcentrycznego modelu kultury i nauki, przede wszystkim nauk przyrodniczych. A także jako wyraz lęków młodej kobiety przed ciążą i porodem, wedle jej własnych doświadczeń bardzo często kończący się śmiercią matki albo dziecka. Wśród analiz sensu Frankensteina odnajduje się również: poczucie winy autorki tekstu jako matki, która nie była w stanie uratować własnego dziecka; depresję poporodową; ideę, że „potwory” nigdy się nimi nie rodzą, a stają się; propagowanie podkreślania różnic, a nie ich unikania; i wiele, wiele innych. W tej pracy skupię się jednak na kwestii odrzucenia i braku akceptacji, które szczególnie wpływają na kreację Monstrum. 24 Marie Mulvey-Roberts: Frankenstein says he is enslaved to his work, and the creature escapes like a refugee slave, pursued by his master. But then there's a power shift, so you get a hegemonic master-slave dialectic where the slave is a master and the master is a slave to his work and to his obsession. Mary Shelley was certainly no supporter of slavery but she did not protest when [Foreign Secretary George] Canning used the analogy of the Frankenstein as a spectre warning of the danger of slaves being emancipated too quickly. In the novel when the creature assumes mastery, he causes mayhem leading to the loss of life., wypowiedź cytowana przez Toma Geoghegana w tekście: Frankenstein: 10 possible meanings, http://www.bbc.co.uk/news/magazine-12711091; data dostępu: 12.01.2014 (tłum. własne) 14 Rozdział 2 Frankenstein w kręgu zainteresowań filmowców Wspomniałam już, że Frankenstein pod względem konstrukcyjnym nie jest powieścią szczególnie udaną. Czytany współcześnie budzi raczej śmiech niż grozę lub wzruszenie. Nie staje to jednak na przeszkodzie filmowcom, którzy nieustannie podejmują próby przetworzenia tegoż tekstu. Jest to o tyle fascynujące, że każe zastanowić się nad powodem zainteresowania ową powieścią przez kinematografię. Według różnych źródeł o Frankensteinie i jego Monstrum powstało od 150 do 40025 filmów. Tymczasem o, na przykład, postaci tak barwnej jak Napoleon Bonaparte notuje się filmów mniej niż 10026, adaptacje Piotrusia Pana liczą się na niespełna 7027, a Robinson Crusoe to tylko 3028 tytułów. Dane te dotyczą jedynie filmów, a według danych jeszcze sprzed roku 1982, już w tamtym okresie rejestrowano ponad 60029 komiksów i 30 serii z samą tylko postacią Monstrum Frankensteina. Dlaczego akurat powieść Mary Shelley cieszy się tak dużym zainteresowaniem, zwłaszcza, że okazuje się być ekranizowana nieudolnie, o czym świadczy niemalże całkowite pozbawienie jej tego, co w niej wartościowe? Zdawać by się mogło przecież, że tekst tak już anachroniczny i dawno zapomniany nie wzbudzi zainteresowania kina nawet w początkowej fazie jego rozwoju30, tymczasem nową wersję utworu angielskiej pisarki możemy oglądać nawet w bieżącym roku31. Co zadecydowało o tym, że mając do dyspozycji różnorodne dzieła literackie – mniej lub bardziej współczesne – zdecydowano się akurat na twórczość Mary Shelley? Nie łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Trudno byłoby stwierdzić obecnie, co kierowało Thomasem Edisonem w 1910 roku (był on producentem pierwszej adaptacji Frankensteina), bowiem nie zachowały się żadne zapiski z tamtego okresu, które sprawę Wcześniej powoływałam się przy tych danych na teksty specjalistyczne, jednakże przeprowadziłam także odrębne poszukiwania. Polski serwis filmweb.pl wskazuje tutaj liczbę 142 (przy wpisaniu hasła „Frankenstein”), z kolei imdb.com daje wyników 200 (również przy wyszukiwaniu hasła „Frankenstein”). Jest więc wielce prawdopodobne, że informacja o 400 tytułach nie jest przekłamaniem. Postać Monstrum występowała przecież w wielu produkcjach, które nie pretendują do miana adaptacji powieści Mary Shelley, a w konsekwencji nie odnoszą się w tytule do jej twórczości, np. Łowcy potworów czy Van Helsing. Pozostaje też kwestia językowych tworów, taki jak japoński Furankenshutain, Frankenhooker czy Dracenstein i wiele, wiele innych. Dane na dzień: 12.01.2014 26 Dane z serwisu imdb.com, data dostępu: 12.01.2014 27 Ibidem 28 Ibidem 29 Anita Has-Tokarz, op. cit., s. 386, cyt. za D. Glut, The Frankenstein Catalogue, New York 1984 30 Publikację Frankensteina datuje się na 1818 rok, a na pierwszą adaptację zdecydowano się niemalże 100 lat później, w 1910 roku (Thomas Edison’s Frankenstein, reż. J. Searle Dawley), kiedy to powieść Mary Shelley nie była już szczególnie popularna. 31 Ten rok, a więc rok pisania tekstu – 2014. 25 15 by tłumaczyły. Łatwiej jest jednak z analizą czasów obecnych. Jest to chyba znany i często wykorzystywany mechanizm, który każe eksploatować interesujący widzów pomysł tak długo, aż przestanie ich interesować. A czy Frankenstein mimo swojego długiego stażu na srebrnym ekranie przestał interesować? Wystarczy przyjrzeć się produkcji Ja, Frankenstein w reżyserii Stuarta Beattie’a, która pojawiła się na ekranach kin 24 stycznia 2014 roku. Pierwszy weekend otwarcia przyniósł jej wpływy (ze sprzedaży biletów bez odliczenia kosztów produkcji filmu) w wysokości 8,610,441 dolarów.32 Nie jest to może światowy rekord, niemniej trzeba przyznać, że jak na temat, któremu poświęcono według niektórych źródeł 400 filmów, jest to całkiem dobry wynik. Warto zaznaczyć także, że już na chwilę obecną produkcja zwróciła się z ponad 6 milionowym zyskiem33 (kwota po odliczeniu kosztów produkcji filmu). Nie bez znaczenia dla kontynuacji produkcji z postacią Monstrum Frankensteina jest z pewnością sukces filmu z 1931 roku (Frankenstein, reż. James Whale), w którym to w rolę „potwora” wcielił się Boris Karloff. W dalszej części swojej pracy postaram się udowodnić, że zastosowane rozwiązania (fabularne, wizualne) w tej właśnie produkcji, oddziałują również na współczesną kinematografię. Wskażę, na wybranych przykładach filmowych, iż wiele zmian literackiego pierwowzoru może mieć przyczynę w zakodowaniu w zbiorowej świadomości obrazu z 1931 roku. Popularność, jaką zapewniła Frankensteinowi rola Borisa Karloffa, podtrzymywana jest poprzez kopiowanie rozwiązań z przeszłości. Sprawdza się to, jak widać, w kwestii marketingowej, nie wnosi jednak niczego nowego w zakresie wierności adaptacyjnej. Wierność ta wydaje się o tyle ważna, że bez jej zachowania trudno dostrzec jest właściwą wartość powieści Mary Shelley. Jest trochę tak, jakby filmowcy przenosili na ekran tylko to, co w tym utworze najgorsze, jakby za pomocą kamery tworzyli na ekranie przydługie opisy i sztuczne emocje, a nie docierali do tego, co pozwoliło tekstowi angielskiej pisarki przetrwać do dziś – do zjawisk, które mogłyby być również metaforą współczesnych problemów; do uczuć, które mogłyby być także dzisiejszymi uczuciami; do strachu, który mógłby być tak samo obecnym strachem. 32 33 Box Office Mojo, http://www.boxofficemojo.com/movies/?id=ifrankenstein.htm, data dostępu: 06.04.2014 Ibidem 16 2.1 Rewolucja Borisa Karloffa, Frakenstein, 1931 r. Może jest to zasługą mrocznej atmosfery powieści Mary Shelley, a może niezrozumiałymi dla przeciętnego człowieka rozgrywkami wielkich wytwórni, ale znaczna część plotek związana z najsławniejszą adaptacją Frankensteina, mimo upływu ponad 80 lat, wciąż nie została ani potwierdzona, ani obalona. Najważniejszą z nich jest chyba kwestia dotycząca odtwórcy Monstrum, w którą to postać pierwotnie wcielić miał się Bela Lugosi. Jedne źródła mówią, że po zdjęciach filmowych wykluczyli aktora producenci. Inne zapiski wskazują na to, że po roli dystyngowanego, inteligentnego wampira w Draculi, Lugosi uznał niedorozwiniętego osiłka – Monstrum – za postać zbyt uwłaczającą jego gwiazdorskiej godności i sam zrezygnował. Być może Frankenstein nie byłby dzisiaj tak znany, gdyby podjęte zostały inne decyzje, a w rolę Monstrum ostatecznie nie wcielił się Boris Karloff. Można byłoby podjąć się podobnej analizy, gdyby próbne zdjęcia Lugosiego do roli stwora Frankensteina nie zaginęły w tajemniczych okolicznościach. Ewentualne wnioski w kontekście wartościowania gry obu aktorów można wyciągnąć również, zestawiając pierwsze z serii produkcje z Frankensteinem w tytule, z filmem Frankenstein spotyka Człowieka Wilka w reżyserii Roya Williama Neilla z 1943 roku, w którym to Lugosi zagrał ostatecznie Monstrum. Dlaczego Boris Karloff, dostał szansę zagrania w filmie Jamesa Whale’a? Gdy stało się jasne, że Bela Lugosi nie zagra Monstrum, rozpoczęły się żmudne poszukiwania odpowiedniego aktora. Według kolejnej plotki34 Whale natknął się na Karloffa w jednym z barów i widząc jego oryginalne rysy twarzy (wydatne kości policzkowe35) z miejsca zaproponował mu angaż36. Ten nie wybrzydzał i zgodził się bez obiekcji, zapewne dlatego, że nie był gwiazdą nawet w połowie takiego formatu jak Lugosi i nie musiał jeszcze, martwić się o swój aktorski wizerunek. Przyznać trzeba, że w kategorii kreacji postaci Monstrum Boris Karloff nie miał szczególnej konkurencji. Rywalizować musiał jedynie ze wspomniany już filmem Thomas Michał Lesiak, Nieśmiertelne Monstrum – „Frankenstein” Jamesa Whale’a, [w:] Łukasz A. Plesnar i Rafał Syski (red.), Arcydzieła klasycznego kina amerykańskiego, Warszawa 2013, s. 65 35 Owe kości policzkowe są jednym z elementów najbardziej popularnej, popkulturowej i archetypowej wizji Monstrum 36 Michał Lesiak, op. cit., s. 65 34 17 Edison’s Frankenstein J. Searle’a Dawleya z 1910 roku37. Poza oczywistymi brakami technicznymi (były to w końcu pierwsze kroki kina w ogóle) w tej wczesnej produkcji, trudno byłoby dopatrzyć się prawdy literackiej. Film z książką Shelley nie miał niemalże nic wspólnego, a charakteryzację postaci Monstrum, w którą wcielił się Charles Stanton Ogle, ograniczono do szmat zamiast ubrania i wielkiego kołtuna na głowie. W trakcie szesnastominutowego zbioru obrazów (brak sensownych połączeń między nimi nakazuje przyjąć tutaj nomenklaturę zbioru) nie ma mowy o dramaturgii, ani nawet grze aktorskiej, która to została zniwelowana do garstki trudnych do zrozumienia wyrazów twarzy i przesadzonej, wyraźnie teatralnej, gestykulacji oraz cielesnej ekspresji. Charles Stanton Ogle jako aktor jest tutaj ważny o tyle, że charakterystyczny kształt jego głowy (wysokie czoło) stał się inspiracją dla charakteryzatorów w późniejszych adaptacjach. 2.2 A jak to się ma do książki? Koniecznym jest zaznaczenie, o czym zapomnieli może właśnie filmowcy tworzący readaptacje Frankensteina po 1931 roku, że scenariusz, który powstał do produkcji z Borisem Karloffem w roli głównej, nie opierał się bezpośrednio na książce Mary Shelley, ale na stworzonym na jej podstawie przedstawieniu teatralnym. Wytwórnia Universal bowiem nie kupiła praw do ekranizowania książki, lecz do spektaklu Frankenstein: An Adventure in the macabre, który w tamtym okresie był jednym z największych przebojów teatrów angielskich.38 Teatralny związek produkcji widać już od pierwszych minut filmu. Ubrany w smoking mężczyzna przestrzega widzów, stojąc na scenie właśnie, tymi słowami: W imieniu pana Carla Laemmle’a chciałem państwu przekazać życzliwą przestrogę. Za chwilę zagłębimy się w opowieść o Frankensteinie, naukowcu, który stworzył człowieka na swoje podobieństwo, nie licząc się z wolą Boga. To jedna z najdziwniejszych historii. Mówi o tajemnicy stworzenia: o życiu i śmierci. Myślę, że film was wzruszy. Może wami wstrząśnie. A może nawet was przerazi. Jest to film dla widzów o silnych nerwach, więc jeśli się boicie… Cóż, ostrzegałem was.39 W teorii wyprodukowano jeszcze dwa filmy, z którymi konkurować musiał Boris Karloff: Życie bez duszy z 1915 roku w reżyserii Josepha W. Smileya oraz Potwór Frankensteina z 1921 roku Eugenia Testy. Oba uznawane są jednak za zaginione, co nie pozwala na bezsporne uznanie ich istnienia. 38 Elżbieta Ciapara, Frankenstein, [w:] Film, 5/2005, s. 100 39 Polskie tłumaczenie dialogów za wydaniem DVD 37 18 Taki sposób przedstawienia był ważny także z innych powodów. W latach 30 poruszanie tematów związanych z kościołem mogłoby spotkać się z problemami ze strony cenzury. Zamknięcie właściwej treści filmu w ramach teatralizacji i pozorna przestroga uchroniły produkcję przed atakami ze strony religijnych stróżów moralności.40 Wstęp-przestroga spełniał również funkcję, której znaczenie wiele lat później dopracował do perfekcji Alfred Hitchcock – opóźnienie prezentacji fabuły miało budzić jeszcze większe zainteresowanie i napięcie. 2.3 Progres czy regres, czyli kilka słów o mózgu Monstrum Gdy doktor Victor Frankenstein przymierzał się do sztucznej kreacji życia, zakładał, że powołuje na świat twór doskonały. W jego oczach miał być to rodzaj nadczłowieka, kolejny krok w ludzkiej ewolucji. Tymczasem rzeczywistość (literacka) okazała się nieco inna, nie mówiąc już o późniejszych wypaczeniach w adaptacjach filmowych. Jedynym aspektem wśród cech Monstrum, który można by uznać za osiągnięcie ewolucyjne jest jego niezwykła siła. Potwór potrafi szybko się wspinać i wysoko skakać. Jak mniemam z racji braku czynności życiowych, nie odczuwa również zmęczenia. Nie straszne są mu zimno, czy gorąco, chociaż nie oznacza to, że nie mają na niego wpływu. Monstrum wciąż składa się z ludzkiej tkanki, jest więc tak samo wrażliwe na ogień i tak, jak człowiek mogłoby zamarznąć w ekstremalnie niskiej temperaturze. Pod pewnymi względami można więc przyjąć, że twór Frankensteina swoje ewolucyjne odbicie mógłby znaleźć we współczesnych wybitnych sportowcach, zwłaszcza siłaczach. Oczywiście, gdyby ci mogli pochwalić się trzymetrowym wzrostem i nie dostawali zadyszki. Trochę słabo, jak na wielki ewolucyjny skok, prawda? Może więc niezwykłość odkrycia Frankensteina widać w mózgu Monstrum? Niestety, chociaż pozornie wydaje się, że potwór posiada pewne cechy charakteru odróżniające go od przeciętnego człowieka, to po głębszym zastanowieniu, okazuje się to całkowitą nieprawdą. Monstrum jest owszem niezwykle wrażliwe, brzydzi się zła i pragnie miłości, co można byłoby uznać za idylliczną przemianę ludzkiej moralności, jednak ostatecznie popełnia błędy – jak przeciętny człowiek. Daje ponieść 40 Michał Lesiak, op. cit., s. 66-67 19 się negatywnym emocjom i odgrywając się na swoim stwórcy, dokonuje serii morderstw niewinnych postaci. Ostatecznie przyznaje się do błędu (jakkolwiek lekko nie brzmi to w odniesieniu do seryjnego zabójcy) wyraźnie żałując popełnionych czynów, co jeszcze bardziej zbliża go do statystycznego przedstawiciela ludzkości. Doktor Frankenstein mógłby być jeszcze bardziej zawiedziony efektem swojej pracy, gdyby dane było mu zobaczyć jej kinematograficzne przedstawienie przez Borisa Karloffa. Frankenstein z 1931 roku w reżyserii Jamesa Whale’a stał się bowiem, najprawdopodobniej, przyczyną późniejszego upośledzania Monstrum. Jaki jest więc frankensteinowy potwór w roli Karloffa? To absolutna opozycja obrazu wyłaniającego się z książki. Monstrum nie ma w filmie nie tylko atrybutów fizycznych – nie jest zwinne, szybkie i silne, a raczej sztywne i powolne – ale nie posiada również przymiotów intelektualnych. Nie mam tu na myśli braku romantycznych wykładów, które literacki potwór serwuje czytelnikowi, co kilka stron, ale podstawowe zdolności. Przez cały film, Boris Karloff nie artykułuje ani jednego wyrazu, ograniczając się do jęków, pomruków i rzężeń różnego rodzaju. Dodatkowo wykreowana przez niego postać „pochwalić się” może innymi przejawami upośledzenia. Niczym dzikie zwierzęta Monstrum wpada w panikę na sam tylko widok ognia. Doktor Frankenstein wykorzystuje to, jako element władzy nad potworem tak długo, jak tylko może. Tak, jak książkowy potwór, filmowy także nie rozumie zasad rządzących światem, z tą różnicą jednak, że niewiedza literackiej postaci opiera się raczej na rozterkach filozoficznych i stricte moralnych. Kinowe Monstrum nie rozumie po prostu wszystkiego. Idealnie w której obrazuje to twór to scena Frankensteina (nieobecna spotyka w nad książce jeziorem Mary małą Shelley), dziewczynkę. Dziecko jest pierwszą osobą, która nie ucieka na jego widok. Daje mu nawet bukiecik kwiatków, które ma za zadanie, tak jak dziewczynka, wrzucać do wody. Kwiatki jednak się kończą, a Monstrum chce bawić się dalej. Wrzuca więc do wody dziewczynkę, która niestety nie wypływa na powierzchnię. Wzbudza to oczywiście u widza współczucie, ale nie jest to współczucie, które odczuwa się podczas lektury książki. To raczej rodzaj empatii, jak ta, która uderza we współczesnego człowieka, gdy spotyka niepełnosprawne umysłowo dziecko i zastanawia się, dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy. W przypadku filmu Jamesa Whale’a można więc mówić jedynie o absolutnym regresie postaci Monstrum zarówno na płaszczyźnie intelektualnej jak i fizycznej. Niezwykły wzrost i siła potwora zostały, co prawda zachowane, ale nie można traktować ich, jako postępu, skoro utrudniają one postaci poruszanie się. Uznanie ich za ewolucję 20 uniemożliwia również intelektualne upośledzenie Monstrum – cóż komuś po sile, gdy nie potrafi z niej sensownie skorzystać? 2.4 Oprawa wizualna i kostium, który zna cały świat Gdybym miała teraz wyjść na ulicę i zapytać przypadkowych przechodniów (w tym dzieci), jak wyglądało Monstrum Frankensteina z pewnością otrzymałabym jednolity zestaw odpowiedzi – duży, wysoki, ze śrubami wystającymi z szyi, z ogromną ilością pozszywanych ran; ubrany w coś w rodzaju czarnego, nazbyt obszernego garnituru41. To wszystko wciąż należy do spuścizny najpopularniejszej z ekranizacji, niezmiennie tej samej – produkcji Jamesa Whale’a z 1931 roku. Wspominałam już, że postać z pierwszej na świecie adaptacji filmowej książki Mary Shelley42 stała się wzorcem do naśladowania dla charakteryzatorów43 pracujących przy produkcji Jamesa Whale’a z 1931 roku. W rzeczywistości skopiowali oni jedyni wysokie czoło wcześniejszej postaci. Ilustracja 1: Po lewej. Charakteryzacja Charlesa Stantona Ogle’a w filmie "Thomas Edison's Frankenstein" z roku 1910. Ilustracja 2: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie z roku 1931. Dodatkowo, najpewniej, wśród przepytywanych przeze mnie osób zaistniałaby pewna wątpliwość dotycząca nazewnictwa postaci wykreowanych przez Mary Shelley. Przyjęło się, bowiem określać Monstrum nazwiskiem jego stwórcy. Niemożliwym jest dzisiaj odnalezienie źródła takiej pomyłki. Powód może być bardzo błahy – Frankenstein, jako wyraz, wydaje się mieć mroczne koligacje. 42 Dla przypomnienia: chodzi tutaj o film Thomas Edison’s Frankenstein w reżyserii J. Searle Dewleya z roku 1910 43 Co ciekawe za charakteryzację odpowiedzialny był były zawodowy baseballista, Jack Pierce. Zanim zaczął pracować jako charakteryzator Borisa Karloffa studiował specjalistyczną literaturę z, między innymi, anatomii. 41 21 Sposób uzyskania wysokiego czoła u aktora jest w obu przypadkach odmienny zarówno technicznie, jak i w zakresie efektu. Postać Borisa Karloffa posiada krótkie włosy, które niedostatecznie zasłaniają, pozapinane klamrami, cięcie po trepanacji czaszki44. Dodatkowo, w szyi, zamontowano mu rodzaj walcowatych bolców, które w filmie spełniają rolę wtyczki do ładowania energią elektryczną. Charles Stanton Ogle ma na głowie po prostu siateczkową skarpetkę z burzą czegoś, co być może kiedyś mogło nosić nazwę włosów. Jakkolwiek obie charakteryzacje znacząco odbiegają od opisów literackich, o tyle przyznać należy, że prezentacja postaci granej przez Karloffa jest przemyślana i dokładnie dopracowana. Mniej przemyślany jest już za to kostium aktora. Monstrum nosi przymały garnitur, który dodatkowo zaburza jego proporcje, gdyż z jego rękawów wystają zbyt drobne dłonie. Na nogach ma ciężkie buty na koturnie, których zadaniem jest nie tylko dodanie wzrostu, ale również usztywnienie chodu (ten chód, będzie później kopiowany, chociaż nie jest zgodny z pierwowzorem literackim). Całość charakteryzacji Borisa Karloffa wieńczą takie szczegóły, jak czarne usta i paznokcie oraz sztuczny łuk brwiowy. Co ciekawe, Monstrum w wersji filmu reżyserowanej przez Jamesa Whale’a nie posiada brwi. Trudno znaleźć dla tego jakieś logiczne uzasadnienie – być może chodziło o ten tajemniczy cień padający na twarz potwora, dzięki owej narośli? Charakteryzatorzy zdecydowali się również na wykonanie sztucznych powiek z wosku, które znacznie uniemożliwiły Karloffowi mruganie, a co za tym idzie, również grę spojrzeniem. Dla uzyskania wrażenia „szkieletu obleczonego w skórę” aktor każdego dnia wyciągał ze szczęki swój sztuczny mostek, a następnie zasysał powietrze45. W duecie z profesjonalnym makijażem dawało to iluzję zapadniętych policzków, jak u prawdziwych zwłok. Są to wszystko zabiegi godne pochwały i uznania, bowiem przyczyniły się wykreowania jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci w historii kina, niemniej trzeba również podkreślić, iż jest to wizerunek dalece odległy od wykreowanego przez Mary Shelley na kartach powieści. Oprawa wizualna nie zamyka się jednak jedynie w charakteryzacji występujących w filmie postaci. To również przedstawienie samego świata, w którym rozgrywają się wydarzenia. Trudno byłoby pominąć w filmie Jamesa Whale’a wyraźną inspirację niemieckim ekspresjonizmem, która uwydatniona jest dzięki półmrokowi, zdecydowanym 44 45 Rafał Donica, op. cit. s. 40 Ibidem, s. 39 22 kontrastom i grze światłocienia. Jest także, tak charakterystyczne, zaburzenie i wykrzywienie przestrzeni – przechylone okna i ściany w więziennej celi Monstrum, zdeformowana i poskręcana klatka schodowa. W miejscu, specyficznego dla kina hollywoodzkiego tamtego okresu, wyraźnego oświetlenia – które pozwolić miało widzowi na dostrzeżenie każdego szczegółu – znalazły się długie cienie, mroczne wnętrza i szalona burza z piorunami rodem z powieści gotyckich. A wszystko to za sprawą ówczesnego kierownictwa Universalu – w osobie Carla Laemmle’a Juniora, który był zdecydowanym amatorem niemieckiego ekspresjonizmu właśnie46. Ekspresjonizm niemiecki oddaje atmosferę grozy, ale jest przy tym nieco karykaturalny i odbiera powieści znaczną część powagi. Trudno ukryć, że obecnie książka wzbudzać może tego typu emocje – śmiechy i chichoty – jednak raczej ze względu na pompatyczny język i przydługie wyznania z filozoficznym zacięciem, niż na właściwe cechy komediowe. Film Jamesa Whale’a oglądany z perspektywy czasu do pewnego stopnia wydaje się nawet pastiszem. Nie jest to jedynie „zasługa” ekspresjonistycznej dekoracji, ale całokształtu – pokracznie chodzącego i zawodzącego Monstrum; scen takich, jak wspomniane wrzucanie do wody dziewczynki zamiast kwiatka; niezwykle nowoczesnego garnituru potwora, jak na czas rozgrywających się wydarzeń; czy wciąż jeszcze w latach 30, nieco przerysowanej i teatralnej gry pozostałych aktorów. 2.5 Prawdy, które stworzyło kino: sceny nieistniejące w pierwowzorze literackim Wykorzystanie przez film utworów literackich, to bodajże najtrudniejsza forma produkcji wizualnych. Wymaga bowiem podejmowania szeregu, nierzadko, trudnych decyzji dotyczących usuwania lub dodawania scen; dobierania odpowiednich w swej aparycji aktorów; kreowania świata przedstawionego w utworze. Nie można również zapomnieć o entuzjastach danego tekstu – wierny fan literatury może być równie zagorzałym przeciwnikiem jej filmowej wersji. Chociaż w przypadku utworów, których premiera przypada na czas tak odległy, jak ma to miejsce w przypadku Frankensteina Mary Nie ukryć, da się Shelley, że kwestia teksty z czytelników poprzednich jest epok może nie mniej gromadzą istotna. wokół siebie tak zorganizowanych grup fanowskich, jak dzieła współczesne. Być może właśnie z tego powodu scenarzyści i reżyserzy pozwalają sobie śmielej postępować z wiernością 46 Ibidem, s. 36 23 literaturze w przypadku utworów tak dawnych, jak Frankenstein, który może być tutaj przykładem wzorcowym. W filmie w reżyserii Jamesa Whale’a z 1931 roku jest tak wiele różnic w stosunku do oryginalnego tekstu Mary Shelley, że zdecydowałam się nie analizować wszystkich, a jedynie te, które są najczęściej powielanymi w późniejszych adaptacjach. Na początku warto zaznaczyć, że wbrew powszechnej opinii, Victor Frankenstein (w filmie Whale’a nie ma już nawet na imię Victor, a Henry, brak tutaj sensownych wytłumaczeń ów zmiany) nie posiadał żadnych arystokratycznych koligacji. Wychował się w dobrze usytuowanej rodzinie i w wieku 17 lat wyruszył na studia do Ingolstadt i w tym mieście, w wynajętym na strychu pokoju, przeprowadzał swoje eksperymenty (nie w zamku, wieży strażniczej, czy piwnicy). Wszystkie badania przeprowadzał w pojedynkę, nie tylko bez świadków, ale również bez informowania kogokolwiek o podejmowanych działaniach. Tymczasem w filmie z 1931 roku nie dość, że doktor posiada – niezwykle szpetnego i wykrzywionego pomocnika (Fritza), który od tej pory towarzyszył będzie mu niezwykle często 47 – to przeprowadza eksperyment bez zatajania go przed światem. Najbardziej zdumiewającym przekłamaniem względem literackiego pierwowzoru jest sam motyw kreacji Monstrum. Shelley nie tłumaczy, w jaki dokładnie sposób Frankenstein wszedł w posiadanie potrzebnych elementów (nie poszukiwał idealnego mózgu i nie wymieniał go kilkukrotnie). Nie tłumaczy również, jak Victorowi udało się ostatecznie powołać potwora do życia. Pewne przesłanki wskazują na udział w procesie elektryczności, niemniej nie jest to powiedziane wprost. Jest to chyba najczęściej przejmowane przez następne pokolenia filmowców przekłamanie względem literackiego pierwowzoru i najbardziej utrwalone w ogólnej świadomości odbiorców. Młody naukowiec po dokonaniu aktu kreacji Monstrum był tak przerażony swoim dokonaniem, że nie zauważył nawet, kiedy jego twór opuścił strych. Nie przejmował się też tym zanadto, próbował zapomnieć o swoich badaniach; nie straszył go ogniem (książkowe Monstrum zresztą i tak się go nie bało), nie zamykał w klatce, nie próbował niczego uczyć. Słynne It’s alive! nigdy nie padło, a samo ożywienie Imiona kolejnych pomocników Frankensteina ulegają zmianie wraz z kolejnymi wersjami ekranizacji. Najbardziej popularny Ygor pojawia się dopiero w trzeciej części filmu (Syn Frankensteina, rok 1939), co więcej nie on jest nawet sługą młodego naukowca (za takiego ma go tylko rada miejska), a drugoplanowym obserwatorem i postacią negatywną. Dodatkowo Ygor nie jest garbaty (ma on tylko lekkie skrzywienie po nieudanej wycieczce na szafot). Właściwym pomocnikiem Frankensteina w tym filmie jest Benson. 47 24 Monstrum jest chyba jedną z najnudniejszych fragmentów książki – w jednym momencie leży martwe, w drugim już go nie ma. Nieznane są tak naprawdę cechy charakterystyczne potwora, jeżeli chodzi o jego biologiczną stronę. Nie wiadomo, czy jego serce bije; czy posiada zdolność regeneracji (zabliźniania się ran). Pewnym jest jednak to, że należy do grona, tak zwanych, nieśmiertelnych – czas nie może go zabić. Wspomniałam już, że tak znana scena, jak utopienie przez Monstrum dziewczynki, w książce nie ma miejsca. Dziewczynka zajęła w filmie Whale’a najpewniej miejsce niewidomego starca – jedynej postaci, która u Shelley okazała potworowi odrobinę dobroci. Zastanawiającym jest fakt, dlaczego reżyser zdecydował się na wyeliminowanie tego fragmentu. Być może niewinne dziecko było w oczach twórcy postacią bardziej przejmującą niż niewidomy staruszek. Mężczyzna zresztą w książce Shelley nie tonął. A może dziewczynka zajęła miejsce młodszego brata Victora – Williama, który także (brat) w filmie się nie pojawia.48 Ważnym jest również, że ukochana Victora nie staje się obiektem ataku Monstrum.49 Każda minuta filmu z Borisem Karloffem oddala widza od literackiego pierwowzoru, by ostatecznie nadać historii własny tor. Po pogoni, z pochodniami w dłoniach, mieszkańców wioski za Monstrum dochodzi do podpalenia młyna. W pierwszej wersji filmu w płomieniach umierał nie tylko potwór, ale również jego kreator. Pod wpływem zbiorowej histerii na pokazie próbnym filmu dokręcono znane współcześnie zakończenie – wyczerpany doktor odpoczywa, a ojciec wznosi za niego toast. I wszystko wydaje się mieć szczęśliwy finał, ale to nie wszystko! Kolejna część filmu, Narzeczona Frankensteina w reżyserii Jamesa Whale’a z roku 1935, udowadnia, że happy end był jedynie iluzją. Pod młynem bowiem, znajdowała się piwnica, w której Monstrum udało się schronić… Motyw śmierci i odradzania jest zresztą niezwykle intrygującym tematem w kontekście na mniej już filmów dwustu o Monstrum. stronach Mary (zależnie Shelley od zapisała wydania). swoją historię Opowieść pisarki stała się jednak podłożem dla całej serii umierania i powracania tworu Frankensteina, z której każdy kolejny odcinek czerpie coraz mniej z pierwowzoru, a w którym Z brakujących postaci wyróżnić można jeszcze: Roberta Waltona (brak całego wątku na kole podbiegunowym), czy Justine (służącej, która posądzona o kradzież i morderstwo Williama zginęła za szafocie) 49 Scena, w której Monstrum przysięga Victorowi, że przyjdzie do niego w jego noc poślubną i zabójstwo Elizabeth, to bodaj druga najczęściej rozpoznawana scena wśród adaptacji Frankensteina 48 25 coraz śmielej poczynają sobie scenarzyści. W ramach ciekawostki warto zapoznać się z tabelą stworzoną przez Rafała Donicę50 (pozwoliłam sobie na nieznaczne skrócenie opisów): ŚMIERĆ (koniec filmu) ODRODZENIE (początek filmu) Frankenstein, Narzeczona Frankensteina, reż. James Whale, rok 1931 reż. James Whale, rok 1935 Monstrum ginie w pożarze wiatraka… …jednak pod wiatrakiem była piwnica… Narzeczona Frankensteina, Syn Frankensteina, reż. James Whale, rok 1935 reż. Rowland V. Lee, rok 1939 …ale potwór „ginie” w gruzach zawalonej …potem Monstrum odnajduje się w wieży… grobowcu rodziny Frankensteinów… Syn Frankensteina, Duch Frankensteina, reż. Rowland V. Lee, rok 1939 reż. Erle C. Kenton, rok 1942 …następnie zostaje wrzucone do wrzącej …a potem odnajduje się żywe w zastygłej siarki… siarce… Duch Frankensteina, Frankenstein spotyka Człowieka – wilka, reż. Erle C. Kenton, rok 1942 reż. Roy William Neill, rok 1943 …i znowu „ginie w pożarze”… …by odnaleźć się uwięzionym w lodzie (?!)… Frankenstein spotyka Człowieka – wilka, Dom Frankensteina, reż. Roy William Neill, rok 1943 reż. Erle C. Kenton, rok 1944 …i utonąć wraz z Człowiekiem-wilkiem… …i raz jeszcze odnaleźć w bryle lodu… Dom Frankensteina, Dom Draculi, reż. Erle C. Kenton, rok 1944 reż. Erle C. Kenton, rok 1945 …by utonąć na bagnach… …a potem wrócić cało w błocie… Dom Draculi, reż. Erle C. Kenton, rok 1945 …i po raz trzeci zginąć w pożarze. W książce, Monstrum popełnia samobójstwo po śmierci swojego kreatora, rozumiejąc, że oboje dokonali wiele zła. Rzecz dzieje się na kole podbiegunowym. 50 Rafał Donica, op. cit., s. 62-63 26 Rozdział 3 Spuścizna Borisa Karloffa Istnieje wiele argumentów, które tłumaczą zamysł twórców z 1931 roku i powstałe w filmie niezgodności z pierwowzorem – Frankensteinem Mary Shelley. Można dywagować tutaj o sytuacji społecznej; dopiero co rozwijającej się kinematografii; widzach wciąż jeszcze nie przyzwyczajonych do braku happy endu i samej formy horrorów; adresowaniu filmów raczej pod strzechy niż na salony. Kolejne lata doprowadziły jednak do licznych przemian w kulturze i społeczeństwie, co nie dało jednak przełożenia w kreacji Monstrum. Analizując liczne obrazy z dziedziny kinematografii, które podjęły temat Frankensteina można dojść do wniosku, że autorzy zatrzymali się na produkcji w reżyserii Jamesa Whale’a z 1931 roku. Twórcy wciąż powtarzali (i dalej powtarzają) sceny z tamtego filmu, których na próżno szukać byłoby w książce. To samo tyczy się też wizualizacji samego Monstrum, które nieustannie naznaczane jest nieudolnie zszytymi ranami; śrubami wyrastającymi z różnych części ciała; czy sztywnym chodem. Kolejne adaptacje podkreślają również problemy umysłowe potwora Frankensteina, który to raz po raz jest krzywdzony poprzez, mniej lub bardziej przypadkową, zamianę idealnego mózgu na mózg wykrzywiony – mózg mordercy albo człowieka z zaburzeniami umysłowymi. Przez lata prawdziwy wymiar utworu Mary Shelley ulegał coraz większemu zatarciu. Pod koniec lat 50. za sprawą The Curse Of Frankenstein (rok 1957, reż. Terence Fisher) doszło nawet do traktowania filmu nie jako ekranizacji książki, a zobrazowania krążącej od wieków legendy. Po prawdzie z doktorem Frankensteinem wiąże się pewna legenda, której źródeł należałoby szukać w polskich Ząbkowicach Śląskich, gdzie doszło do masowego okradania grobów, niemniej historia ta brzmiała zupełnie inaczej niż treść utworu Mary Shelley. Mianowicie, w roku 1606, na stosie spalono aż siedemnaście osób, odpowiadających za sprowadzenie na mieszkańców Ząbkowic (w tamtym czasie miasto nosiło nazwę Frankenstein) zarazy, sprzymierzenie się z ciemnymi siłami i bezczeszczenie zwłok. Wśród skazanych znajdowali się grabarze, którzy to przyznali się do wykopywania zwłok zakażonych osób, proszkowania wydobytych ciał i rozsypywania uzyskanego „specyfiku” na progach domostw i smarowania nimi klamek, w celu zainfekowania gospodarzy i ich późniejszego 27 ograbienia.51 Były to wydarzenia, które uważa się za inspirujące dla angielskiej pisarki – inspirujące, a nie przez nią opisywane. Lata 70. z kolei zaowocowały produkcją telewizyjną, w której Monstrum traci nieco na swojej potworności. Rodzi się piękne i uwielbiane, dopiero z czasem przechodzi okrutną wizualną przemianę (przy czym cały czas pozostaje wierne swojemu stwórcy jak Penelopa). Lata 70. to także próba zaprzeczenia filmowi Jamesa Whale’a. Frankenstein: the true story (rok 1973, reż. Jack Smight) wydaje się budować kontrastową historię Monstrum, jednak nie w opozycji do przekłamań względem literackiego pierwowzoru i podążaniu w kierunku literackiej wierności, a jakby pragnąc zbudować odbicie mrocznego i ciemnego obrazu z Borisem Karloffem w roli głównej. Lata 90. to także czas pojawienia się bodaj drugiej najbardziej znanej z adaptacji Frankensteina w reżyserii Kennetha Branagha. Mimo ogłaszanych wszędzie zapowiedzi absolutnej wierności pierwowzorowi literackiemu i Branagh nie kreuje obrazu wolnego od przekłamań względem literackiego pierwowzoru, które najwyraźniej zaczerpnął z produkcji Jamesa Whale’a. Wbrew powszechnym opiniom jest to jedna z bardziej oderwanych od literatury ekranizacji. Brytyjski reżyser jako jedyny zdecydował się powołać do życia partnerkę dla Monstrum i przy tym wciąż zapewniać, że stara się możliwie zbliżyć do utworu Mary Shelley. Niektórzy nazwaliby to mijaniem się z prawdą. Moim zdaniem należałoby zrezygnować z eufemizmów. Żaden z reżyserów bowiem nie opowiadał tyle o konieczności zwrócenia honoru brytyjskiej pisarce, co Kenneth Branagh. Nadzieję przynosi dopiero rok 2004 i miniserial wyreżyserowany przez Kevina Connora. Chociaż jest to najbliższa przekazowi Mary Shelley produkcja, to i ona nie wyzwoliła się całkowicie od fabularnych zmian i przekłamań. Kolejne pojawiające się na srebrnym ekranie produkcje w moim mniemaniu należy rozpatrywać, jako ciąg przyczynowo – skutkowy, a nie obrazy niezależne. Decyzje każdego z kolejnych reżyserów odciskały piętno na kolejnym, który na siłę próbował oderwać się zarówno od poprzedzającej jego film produkcji, jak i produkcji Jamesa Whale’a. Wszystkie przemiany, które zaszły w kreacji Monstrum do dnia dzisiejszego są efektem decyzji podjętych w latach 30. Być może nawet, gdyby kreacja Borisa Karloffa nie była tak dobrze odebrana przez publiczność, nie powstałoby tak wiele adaptacji Frankensteina, a nawet jeżeli, to istnieje prawdopodobieństwo, że nie byłyby Miłosz Stelmach, Frankenstein - celebryta wśród potworów, http://film.onet.pl/artykuly-iwywiady/frankenstein-celebryta-wsrod-potworow/hf51e; data dostępu: 12.01.2014 51 28 to obrazy tak przekłamane względem literackiego pierwowzoru. Postaram się udowodnić, że każdy kolejny reżyser, mając świadomość zmian fabularnych w filmie Jamesa Whale’a w stosunku do książki, ale jednocześnie znając jego popularność, dążył do połączenia tego, co dało Frankensteinowi z 1931 roku tytuł filmu kasowego oraz tego, co nazwać należałoby „prawdą” literacką, zamiast oderwać się absolutnie od istniejącego dorobku kinematografii. 3.1 Od literatury do legendy: The Curse Of Frankenstein, 1957 r. The Curse Of Frankenstein można uznać za prekursora nowej fali filmów grozy w kinie brytyjskim. Moment jego pojawienia jest bowiem okresem narastającego zainteresowania kinem science fiction, czasem hitów rozgrywających się w kosmosie bądź opowiadających o inwazjach przedstawicieli obcych planet oraz przeprowadzania wymykających się spod kontroli eksperymentów na żywych organizmach. W latach 50. powstały, klasyczne już dzisiaj, produkcje takie, jak: Istota z innego świata (rok 1951, reż. Christian Nyby, Howard Hawks), Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia (rok 1951, reż. Robert Wise), Inwazja porywaczy ciał (rok 1956, reż. Don Siegel), Wojna światów (rok 1953, reż. Byron Haskin), czy Godzilla (rok 1954, reż. Ishirô Honda). Źródła tego zainteresowania należałoby upatrywać z jednej strony w rozwoju technologii koloryzacji obrazu, z drugiej, a nawet przede wszystkim, w historycznych przemianach. Ludzkie umysły zaprzątały myśli o zimnej wojnie; pełne były obaw o jutro, zwłaszcza, że świat wkraczał właśnie w fazę, niezrozumiałej jeszcze i przerażającej w swojej nowości, komputeryzacji. Dodatkowo, w czasach kreowania i testowania kolejnych form broni chemicznej i termojądrowej, wszystkie te produkcje, odbierane były nie jako horrory same w sobie, ale obrazy stawiające w dwuznacznym świetle działalność instytucji badawczych, zwykle powiązanych z przemysłem zbrojeniowym.52 Nie inny jest przecież Frankenstein Mary Shelley, który w czasie swojej premiery stawiał podobne pytania, chociaż dotyczyły one nieco innego zaawansowania technologicznego. Nic więc dziwnego, że Brytyjczycy zdecydowali się sięgnąć akurat po ten utwór. Na wzór filmu Jamesa Whale’a doktor Frankenstein raz jeszcze awansuje w społecznej hierarchii i staje się baronem, a swoje eksperymenty przeprowadza rzecz jasna w posiadanej rezydencji, czyli w jakimś zamku, względnie dworze. Tadeusz Lubelski, Iwona Sowińska, Rafał Syska; Historia kina, tom 2: kino klasyczne, Kraków 2011, s. 824 52 29 Oczywiście w pomieszczeniu, które przypomina coś na kształt skrzyżowania lochu, piwnicy i strychu. Gonitwy bohaterów po tym labiryncie wskazują na niezwykle nieprzemyślaną konstrukcję przestrzeni. Zasadniczą komplikacją podczas tworzenia Monstrum jest dla bohaterów brak odpowiedniego mózgu, co stanowi wyraźne nawiązanie do Frankensteina z lat 30. Wątek ten zostaje tutaj rozbudowany jeszcze bardziej, przez niemalże połowę filmu doktor poszukuje idealnego materiału, posuwając się nawet do morderstwa. Samo ciało, jak w filmie z Borisem Karloffem, młodemu badaczowi udaje się posiąść, dzięki zabraniu z szubienicy zwłok mordercy. Frankenstein początkowo ma swoich działaniach pomocnika, który pierwotnie pojawił się w filmie Jamesa Whale’a, a który jak wiadomo w książce nie występuje. Postać towarzysza z The Curse Of Frankenstein ma jednak pewne literackie implikacje i w książce pojawia się jako poboczna postać jednego z wykładowców podczas studiów Victora. Samo stworzenie Monstrum dokonuje się dzięki elektryczności, co jest zauważalną schedą po rozwiązaniach fabularnych z lat 30. Kreacja Monstrum w swoim wyglądzie i cechach charakterystycznych jest wyraźnie inspirowana tą Borisa Karloffa, chociaż nie posiada tak znamiennych dla tej postaci śrub wkręconych w czaszkę lub szyję. Ma jednak na czole szew, który miał być zapewne znamieniem po trepanacji podobnym do tego, które zaplanowano u Karloffa; krótkie, ciemne włosy; oraz twarz pełną wypustek (jak nadbudowany łuk brwiowy w produkcji z lat 30.). Tak jak Karloff, Christopher Lee do roli Monstrum, ubrany został na czarno, w coś pomiędzy marynarką a dwurzędowym płaszczem. Lee kreuje jednak postać dużo drobniejszą, bliżej jej do wychudzonego artysty, który stał się ofiarą wirusa zombie, niż kolosalnego nadczłowieka. Ilustracja 3: Po lewej. Charakteryzacja Christophera Lee w filmie „The Curse of Frankenstein” z roku 1957. Ilustracja 4: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie „Frankenstein” z roku 1931 30 Co ciekawe, Christopher jest Lee naturalnie wyższy od Karloffa o całe 16 centymetrów, a na ekranie sprawia wrażenie zdecydowanie niższego. Ruchy tak, jak Karloff, ma jednak sztywne; nie posiada zdolności mowy, a jedynie pojękiwania; a z racji dziwacznej deformacji i zmian w obrębie gałek ocznych, nie wyraża za pomocą spojrzenia żadnych emocji. Reżyser The Curse Of Frankenstein nie zdecydował się na wzbogacenie przesłania filmu, a wręcz, idąc za wzorem produkcji z 1931 roku, jeszcze bardziej uprościł bohaterów. Szaleństwo doktora Frankensteina uległo zdublowaniu, dodatkowo podkreślone dwuznacznym zakończeniem, które zdaje się sugerować, że cały eksperyment był jedynie wyobrażeniem chorego umysłu. Monstrum straciło resztki swojej wrażliwości i umiejętności rozumowania. W filmie Terence’a Fishera jest zdolne reagować jedynie na trzy komendy, które w rzeczywistym świecie są podstawą w psiej edukacji: wstań, chodź, siad. Dokonuje również aktów absolutnie bezsensownej, niczym nieuzasadnionej przemocy. Na bok odsunięto temat skomplikowanej moralności i dramaty bohaterów, a zamiast tego zaproponowano widzom bezładną bieganinę i mordowanie każdego, na kogo uda się akurat natknąć. Widzowie dostrzegali w latach 30. we Frankensteinie jedynie horror. To samo zobaczył Terence Fisher, chociaż ponad 20 lat później. Wykorzystał dawną produkcję i dostosował ją do możliwości widza lat 50., który nie był już tak wrażliwy i nieodporny psychicznie. Była to z pewnością doskonała decyzja pod względem marketingowym, bowiem film odniósł tak oszałamiający sukces, że szefowie wytwórni [Hammer] z miejsca zabrali się za własne, nowe wersje pozostałych klasyków: „Mumii” i „Draculi”53. I wtedy kultowa kreacja Borisa Karloffa zwyciężyła po raz pierwszy. 3.2 Monstrum staje się piękne: Frankenstein: the true story, 1973 r. Kolejna brytyjska produkcja, Frankenstein: the true story w reżyserii Jacka Smighta z roku 1973, do Frankensteina Jamesa Whale’a zbliża widza od chwili samego rozpoczęcia seansu. Oto, elegancki dżentelmen, zaczyna opowieść o tym, co będzie można chwilę później ujrzeć na ekranie. Jego wypowiedzi, jak w filmowym zwiastunie, 53 Rafał Donica, op. cit. s. 66 31 przeplatane są fragmentami ekranizacji. Charakter wstępu jest jednak nieco inny od tego z roku 1931. Nie ma na celu asekuracji w przypadku obrońców moralności, nie nawiązuje również do scenariusza teatralnego; ma uwiarygodnić historię i zwrócić honor Mary Shelley (jest to ułudą, jak okaże się po zakończeniu seansu, ale jest to wiedza, którą posiąść będzie mógł jedynie widz, znający literacki pierwowzór). Dżentelmen zwraca się do widzów w sposób następujący: Chciałbym Wam coś pokazać. Ośmielę się stwierdzić, że większość z Was, kiedy zobaczyła pierwszy film „Frankenstein”, uznała go za całkowitą kreację Hollywoodu. Podczas gdy w rzeczywistości, Frankenstein i jego potwór zostali zapoczątkowani przez intelektualistkę i – w jakiś sposób rewolucjonistkę – młodą kobietę, która bardziej znana jest jako żona jednego z najlepszych anglojęzycznych poetów, Percy’ego Bysshe Shelley’a, niż jako autorka. Przyprowadziłem Was tutaj, ponieważ chcę Wam pokazać grób Mary Wollstonecraft Shelley. Myślę, że będziecie bardziej zadowoleni z filmu, jeżeli zatrzymacie w pamięci, to, że pierwszy oddech w Monstrum Frankensteina tchnęła 19-letnia dziewczyna z dobrej rodziny. Zszokuje Was jej przerażająca fantazja.54 Tak, jak lektor w filmie z roku 1931, dżentelmen w Frankenstein: the true story przestrzega więc przed okropnościami, jakich widz ma być świadkiem. Fabularnie Frankenstein: the true story jest z książką równie niezgodny, albo nawet bardziej, co Frankenstein Jamesa Whale’a z roku 1931. Niezwykle skomplikowanym mogłoby się okazać zestawianie z literaturą kolejnych wydarzeń. Jednocześnie produkcja z lat 70. wydaje się być dokładnym przeciwstawieniem dla ekranizacji z Borisem Karloffem. Być może strategię taką przyjęto właśnie, by oderwać się od porównań. Za taką interpretacją przemawia podobny wstęp (lektor). Doskonałym rozegraniem wydaje się w pierwszej kolejności zbliżenie obu produkcji, by każdą kolejną sceną i rozwiązaniem, oddalać od siebie oba obrazy. Tłumaczyłoby to również dziwniejsze z każdą sekundą wydarzenia i oddalanie się od książki Mary Shelley w kwestii fabularnej, przy jednoczesnym uwzględnieniu przynajmniej dwóch z wielu płaszczyzn interpretacyjnych – motywu kreacjonistycznego i Monstrum jako biblijnego Adama oraz wątku osamotnienia i odrzucenia. 54 I want to show you something. I daresay that most of you, when you saw your first Frankenstein fiIm, assumed that it was a totally Hollywood creation. Whereas, in fact, Frankenstein and his creature were invented by an intellectual and somewhat revolutionary young lady, who is better known as the wife of one of the greatest poets in the EngIish Ianguage, Percy Bysshe Shelley, than as an authoress in her own right. I brought you here because I want to show you the tomb of Mary Wollstonecraft Shelley. I think you'll enjoy the film much more if you bear in mind that it was a 19-year-old girl of good family who first breathed life into Frankenstein's Creature. She will shock you with her horrific fancies. (tłum. własne) 32 Idea dokładnego przeciwstawienia, której można by również nadać miano negatywu, zdaje się potwierdzać w wielu aspektach. Podczas gdy Frankenstein Jamesa Whale’a jest mroczny i w większości rozgrywa się w nocy, Jack Smight stawia na zdjęcia dzienne i pastelowe barwy. Doktor Frankenstein w filmie z 1931 roku ma na imię Henry, w obrazie z 1973 roku tym imieniem obdarzony jest pomocnik Victora. Monstrum Whale’a zostaje stworzone pewnej burzowej nocy, a Smighta w pełnym słońcu55. Monstrum w filmie z lat 30. ginie w płomieniach, a w filmie z lat 70. pod zwalinami lodowca. Boris Karloff gra szpetnego, przerażonego wszystkim mięśniaka-idiotę, Michael Sarrazin początkowo pięknego i inteligentnego gościa salonów. Ilustracja 5, Ilustracja 6, Ilustracja 7: Od lewej. Charakteryzacja Michaela Srrazina w filmie „Frankenstein: the true story” z roku 1973 Ilustracja 8: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie „Frankenstein” z roku 1931 Trudno zrzucać te kontrasty na karb innego okresu kinematografii, jest ich bowiem zbyt wiele, a i logika każe wierzyć w to, że reżyser przystępujący do stworzenia nowej wersji cenionego filmu, pragnie zawsze oderwać się od porównań i uczynić swoje dzieło autonomicznym. Nawet przy założeniu, że reżyser działał na zasadzie wspomnianego, dokładnego przeciwstawienia, ten film mógłby zostać uznany za całkiem dobrą produkcję, zwłaszcza, że jest czymś więcej niż zwykłym horrorem, gdyby nie podteksty o homoseksualnym związku najpierw Victora i Henry’ego, a potem Victora i Monstrum; a także pewnego zaburzenia między światami – tym opisywanym przez Mary Shelley i tym, w którym faktycznie żyła. Dżentelmen-lektor wprowadza widza w świat książki, jednak w filmie pojawia się także historyczna postać doktora Polidori – niewystępująca w książce, ale obecna w życiu brytyjskiej pisarki56. W książce Mary Shelley nie jest jasno powiedziane, kiedy Frankenstein dokonał kreacji – czy był to dzień, czy noc. 56 Tak naprawdę doktor Polidori i dżentelmen-lektor to jedna i ta sama osoba. 55 33 Jeżeli zaakceptować teorię negatywu nietrudno dojść do wniosku, że sława Borisa Karloffa raz jeszcze odcisnęła piętno na historii kinematografii i, chociaż aktor zmarł w 1969 roku57, to w 1973 wciąż wydawał się niemalże obecnym na planie Jacka Smighta. 3.3 Wielki powrót do Hollywood: Mary Shelley’s Frankenstein, 1994 r. Gdy wydawało się, że kinematografia zapomniała już o doktorze Frankensteinie i Monstrum, Kenneth Branagh wyciągnął powieść Mary Shelley z czeluści zapomnienia raz jeszcze i przysiągł światu, że czas najwyższy, by ludzkość poznała jej prawdziwą wartość. Szczególnie szczycił się tym w czasopismach filmowych. Pierwsze wywiady z Branaghiem na ten temat pojawiły się już dwa lata przed premierą! uprzejmość Przez dostałem do czytania scenariusz Stepha Lady, spodobał mi się, ale przed ostateczną decyzją pomyślałem, że powinienem przeczytać wszystkie 5 powieści Mary Shelley. Nie mogłem wprost uwierzyć, jak świetne są te powieści! Po prostu je pokochałem; zdałem też sobie sprawę, że scenariusz Lady nie pokazuje całego skomplikowania i współczesnych odniesień gotyckiej baśni Mary Shelley. Powiedziałem TriStar, że jeśli chcą, żebym to reżyserował, trzeba powrócić do początku i zacząć pisanie scenariusza od nowa.58 Brzmiałoby to wszystko, jak z bajki, gdyby Kenneth Branagh nie zdecydował się uzupełnić tej wypowiedzi o inspiracje, z których korzystał podczas pisania scenariusza. Zrobiliśmy wszystko, żeby uciec od klasycznej wersji „Frankensteina” z 1931 roku, a także „Młodego Frankensteina” Mela Brooksa (…). Chcieliśmy zakotwiczyć się jak najbliżej oryginału Mary Shelley. Najbliżej wydawała się zrobiona w 1973 roku fabuła telewizyjna „Frankenstein: the true story”, to był nasz mglisty wzorzec.59 Kenneth Branagh, który zasłynął szczególnym umiłowaniem Szekspira i przekładów literatury na film w ogóle, może i planował ucieczkę od „klasycznej” wersji Frankensteina i oddania Mary Shelley tego, co przez lata zabierali jej scenarzyści, jednakże, w którymś momencie z planami najpewniej Dokładna data to 02.02.1969 r. Elżbieta Królikowska-Avis, Istota czy monstrum?, [w:] Film, 2/1995, s. 19 59 Eadem, s. 19 57 58 34 się rozminął. Mary Shelley’s Frankenstein jest bowiem do filmu Jamesa Whale’a w wielu aspektach niezwykle podobny, a i duch angielskiej pisarki ze srebrnego ekranu szczególnie nie emanuje. Tak, jak Frankenstein z lat 30., a potem z 70., film Kennetha Branagha również rozpoczyna się wprowadzeniem lektora. Raz jeszcze widz jest straszony i Tym przestrzegany. razem ani przez rycerza chrześcijańskiej niewinności, ani dżentelmena Polidoriego, a samą Mary Shelley. Pragnęłam napisać powieść, która przemówiłaby do naszych ukrytych lęków i wzbudziła prawdziwe przerażenie. Która by sprawiła, że czytelnik bałby się rozejrzeć wokół siebie. Która mroziłaby krew w żyłach i przyspieszała bicie serca.60 Sama rodzina Frankenstein ponownie też staje na szczycie hierarchii społecznej. Nie jest to może powiedziane wprost, ale miejsce zamieszkania Victora jawi się widzom jako pałac. Na wysoki stan wskazuje również scena balu i drogie kostiumy. Frankenstein jako tworzywo do eksperymentu wybiera, jak działo się to we wcześniejszych adaptacjach, ciało wisielca. Samo stworzenie, chociaż w szczegółach odmienne od wizji z pozostałych produkcji, wciąż dokonuje się przez wykorzystanie elektryczności. Dodatkowo, co jest cechą znamienną jedynie dla podsufitowa pojawia się Podczas kreacji młody Frankensteina konstrukcja doktor nie Jamesa na Whale’a, łańcuchach wykrzykuje w filmie transportująca może sławetnego Branagha Monstrum. It’s alive, ale mimo wszystko zbliżone – Live, live, live!. Poza tym powielone zostaje również przekłamanie (względem literackiego pierwowzoru) o zainteresowaniu Frankenstaina Monstrum tuż po jego stworzeniu – literacki pierwowzór wskazuje tutaj jasno na przerażenie własną kreacją i porzucenie jej. Tymczasem branaghowski Frankenstein próbuje pomóc potworowi wstać i ślizga się wraz z nim na gęstych wodach płodowych. Mary Shelley’s Frankenstein idzie w przekłamaniach względem literackiego pierwowzoru o krok dalej niż inne produkcje. Gdy w 1935 roku James Whale zdecydował się nakręcić film Narzeczona Frankensteina nie pretendował swoją produkcją do miana adaptacji utworu Mary Shelley. Oczywistym było, że z racji kasowego sukcesu, studio zdecydowało się zainwestować w drugą część historii młodego, nieco szalonego doktora i jego mrocznej kreacji. Wtedy też scenarzysta miał pole do popisu – w końcu nie ekranizował, nie adaptował, a jedynie bazował na książce 60 Polskie tłumaczenie dialogów za wydaniem DVD 35 angielskiej pisarki. Kenneth Branagh pomimo zapewnień o wierności literackiej robi to samo, co scenarzyści Narzeczonej Frankenstaina – daje się ponieść fantazji – i pozwala na to, by Frankenstein przywrócił do życia Elizabeth, z założenia partnerkę Monstrum. Kenneth Branagh odbiera dziełu Mary Shelley znaczną część wartościowego przesłania. Kiedy Monstrum ucieka od Frankensteina wzbudza na ulicach strach, przerażenie i uczucie obrzydzenia. Nie dzieje się tak z powodu jego wrodzonej szpetoty, a podejrzenia zakażenia ospą. Tak naprawdę wcale nie boją się jego a choroby. Trudno się zresztą dziwić, są to przecież czasy, kiedy byle przeziębienie doprowadzić mogło człowieka do śmierci. Chorych z zasady alienowano i ukrywano przed społeczeństwem. Znika więc gdzieś przesłanie o konieczności akceptacji odmienności i zastąpione zostaje, tak zwyczajnym przecież, strachem przed śmiercią. Przyznać muszę, że Branaghowi udaje się przekazać jakąś część ładunku emocjonalnego zawartego w dziele Mary Shelley. Niweczy jednak, nawet to połowiczne zwycięstwo, gdy Frankenstein po ożywieniu Elizabeth wdaje się w przepychankę z Monstrum. Ma się wrażenie, że obawy reżysera o drugiej komedii Mela Brooksa61 w jednej chwili stają się rzeczywiste. Zgodnie z zapowiedzią, Branagh korzysta także z rozwiązań z filmu Frankenstein: the true story. Znamienna będzie tu chociażby scena z ożywioną małpią ręką. Bohaterowie wypowiadają nawet te same słowa: jest ciepła. Robert Monstrum, De Niro bowiem jest z mierzy pewnością najniższym zaledwie 177 z odtwórców centymetrów roli wzrostu. Nie zdecydowali się charakteryzatorzy na ubiór, który przyczyniłby się do optycznego podwyższenia aktora. Twarz De Niro, to twarz naznaczona licznymi bliznami i szwami. Monstrum aktora jest także krótko ostrzyżone, co wyrównywać ma zapewne jego niskie czoło (do tej pory wszystkie charakteryzacje potwora opierały się na twarzy z wysokim czołem). De Niro ma również jedno niesprawne oko, które tak, jak dorobiony łuk brwiowy u Borisa Karloffa, utrudnia mu wyrażanie emocji przy pomocy spojrzenia. Wizualnie Mary Shelley’s Frankenstein nawiązuje odrobinę do niemieckiego ekspresjonizmu. Powyciągane budynki i bramy, zaburzone w kształtach elementy przestrzeni, delikatnie skośne ustawienia kamery, czy żabia perspektywa. Jest to szczególne odwołanie do obrazowania z Frankensteina Jamesa Whale’a. 61 Młody Frankenstein, rok 1974 36 Ilustracja 9: Po lewej. Charakteryzacja Roberta De Niro w filmie „Mary Shelley’s Frankenstein” z roku 1994 Ilustracja 10: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie „Frankenstein” z roku 1931 Kenneth Branagh może i przygotował widzom trzymającą w napięciu, wizualną ucztę, ale nie udało mu się naprawić nagromadzonych przez dziesiątki lat przekłamań względem powieści Mary Shelley. Raz jeszcze prawdy stworzone przez Jamesa Whale’a, Borisa Karloffa i scenarzystów Frankensteina z roku 1931 wyszły z potyczki zwycięsko. 3.4 Dążenie do literackiej wierności: Frankenstein, 2004 Po klęsce, spowodowanej negatywnym odbiorem przez widzów oraz krytyków, tak rozreklamowanej produkcji, jaką był film Kennetha Branagha Mary Shelley’s Frankenstein, wydawało się, że w najbliższym czasie żaden twórca nie podejmie decyzji o powtórnym zekranizowaniu powieści brytyjskiej pisarki. Tymczasem już 10 lat później powziął się tego zadania, w produkcji telewizyjnej (mini serialu), Kevin Connor. Przyznać muszę, że reżyserowi udało się wszystko to, co nie udało się poprzednikom. Ten podrozdział nie będzie więc traktował o tym, jak kolejny twórca wpadł w sidła popularności Frankensteina w reżyserii Jamesa Whale’a i z Borisem Karloffem w roli głównej, a o tym, jak udało mu się z tych sideł wyrwać. Po raz pierwszy, od kiedy powieść Mary Shelley pojawiła się na ekranie, zwrócono uwagę na kwestię wizualną przedstawianego świata. Film Kevina Connora zrealizowany jest w koprodukcji słowacko-amerykańsko-niemieckiej. Twórcy w pełni wykorzystali 37 płynący z tego międzynarodowego związku potencjał. Produkcja Connora wypełniona jest więc pięknymi landszaftami, z taką lubością przecież opisywanymi przez Shelley. Także charakteryzacja Monstrum (w rolę potwora Frankensteina wcielił się Luke Goss) zasługuje na słowa uznania. Upiór Kevina Connora nie jest wreszcie naznaczony gamą niezrozumiałych blizn i nacięć; nie ma w czole dziwnych zszywek po trepanacji czaszki; nie posiada opuchniętych powiek czy łysej głowy; z jego szyi ani skroni nie wystają bolce tudzież śruby. Monstrum zdaje się wyglądać tak, jak chciałaby tego sama Shelley – Żółtawa skóra z ledwością zasłaniała kłębowisko mięśni i żył. Włosy miał czarne, błyszczące i faliste, a zęby białe jak perła. Ale te wspaniałości tworzyły tylko bardziej upiorny kontrast z jego wodnistymi oczami – […] - z jego pomarszczoną cerą i prostymi, czarnymi wargami62 Ilustracja 11: Po lewej. Charakteryzacja Luke’a Gossa w filmie „Frankenstein” z roku 2004 Ilustracja 12: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie „Frankenstein” z roku 1931 Rzeczywiście, być może jest to charakteryzacja, która odbiega znacząco od powszechnego wyobrażenia Monstrum. Być może także, przyglądający się potworowi, widz dostrzeże raczej podstarzałą gwiazdę rocka z narkomańską przeszłością, znamionami nieudanej operacji plastycznej i seriami zastrzyków botoksu. Taki wygląd Luke’a Gossa wciąż jednak przeraża. A jeszcze bardziej przeraża reakcja ludzi, którzy wciąż Monstrum odtrącają, odrzucają, skazują na ból i wieczną, okrutną samotność. Taki potwór wzbudza też współczucie i każe zastanowić się nad kondycją współczesnego społeczeństwa. 62 Mary Shelley, op. cit., s. 38 38 Niezwykle rażą jednak filozoficzne zapędy potwora Frankensteina. Gdy już pojawi się na ekranie, serwuje widzom ogromną dawkę romantycznej ideologii, poprzetykaną długimi i emocjonalnymi zdaniami. Tak, to wszystko razi, ale razi nie bez powodu. Nawet laik orientuje się w podstawowych założeniach epoki romantyzmu, w pojęciu Weltschmerzu i w wierze postaci tamtego okresu, że serce i dusza to najznakomitsze atrybuty ludzkiej egzystencji. To wszystko widać zresztą nie tylko w przydługich wywodach Monstrum. Można to zauważyć w przepełnionym wyrzutami sumienia Frankensteinie i, przede wszystkim, rzuca się to w oczy w scenie finalnej filmu. Młody doktor umiera, a stworzona przez niego bestia podnosi go i znika w oddali, nawet nie wiedząc, że w jej rękach spoczywa jedyna istota, z którą udało się jej nawiązać bliski kontakt. Poza faktem, że Monstrum samym swoim istnieniem przeczy naturze, to ta chwila, chwila gdy stworzyciel (ojciec) ginie przed swym dziełem (dzieckiem) też jest przecież nienaturalna. Kolejność rzeczy została zakłócona – w zwłoki tchnięto życie, „ojciec” zginął przed „dzieckiem” – i nie da się jej już przywrócić do porządku. Pewna granica została przekroczona, granica życia i śmierci. Widać w finalnej scenie filmu tę tęsknotę Monstrum za starym porządkiem, za życiem (Victorem Frankensteinem, który dla potwora pozbawionego jakichkolwiek innych relacji, po prostu był w życiu kimś, kimkolwiek) i za śmiercią (własnym kresem). Ekranizacja z 2004 roku posiada, oczywiście, pewne niedoskonałości. Część, zwłaszcza technologicznych, porażek wynika z niskiego nakładu finansowego i realizacji telewizyjnej. Inne elementy zawierają się w niepotrzebnie dodanych scenach, niemniej nie zaprzeczają one właściwemu przesłaniu powieści brytyjskiej pisarki, a nieco tylko ją dopowiadają. Istnieją także w filmie pewne dłużyzny i przegadania, ale czy nie za to wcześniej krytykowałam sam utwór Shelley? Kevin Connor, chociaż jeszcze nie idealnie, ale zwrócił dziełu poetki to, z czego okradane było przez tyle lat – wielowymiarowość znaczeń, dramaturgię i niejasne pojęcie moralności. Boris Karloff po raz pierwszy może czuć się pokonany. 39 Zakończenie: Co Boris Karloff zrobił Frankensteinowi? Boris Karloff nie mógł wiedzieć, przystępując do pracy na planie Frankensteina, że jego kreacja wpłynie na kolejne pokolenia. Nie mógł wiedzieć, że jego rola wyryje się w kulturze masowej tak wyraźnie, że i niemal sto lat później, wciąż będzie rozpoznawalna – nawet przez młodszych kinomanów. Prawdą jest jednak, że to wszystko miało i wciąż ma miejsce. Ponadto, chociaż jest to zjawisko niezwykłe i podkreślające jedynie wielkość aktora, jakim był Boris Karloff, to skrzywdziło także kolejne pokolenia nie tylko odbiorców, ale i filmowców. Przy produkcie, bo jak sądzę można już używać w stosunku do Frankensteina takiego właśnie sformułowania, który uczestniczy w kulturze masowej od tak dawna, niemożliwym jest naprostowanie schematów i wracanie do korzeni. Mary Shelley już nigdy nie będzie odbierana jako autorka wielowymiarowego i złożonego dzieła, a na zawsze pozostanie autorką jednej z najbardziej rozpoznawalnych twarzy horroru. Żaden z kolejnych twórców – reżyserów, scenarzystów, aktorów – nie będzie w stanie zwrócić jej tego, na co zasługuje jej utwór. Nawet jeżeli ktoś zdecyduje się na ponowną ekranizację Frankensteina i dokona tego zachowując maksymalną wiarygodność literacką, to w pamięci – społeczeństwa, świata, kultury – skłamie. Dzisiejsze Monstrum, Monstrum prawdziwe (przy założeniu, że prawdą jest to, co powszechnie przyjmuje się za prawdziwe) to przecież nie postać moralnie dwuznaczna i skomplikowana, to postać-bestia. Boris Karloff nieświadomie „dokonał morderstwa” na przesłaniu książki Mary Shelley. Rozczłonkował tę powieść, a potem zszył według własnej koncepcji. Zrobił niemalże to, co doktor Victor Frankenstein granej przez niego postaci – dokonał aktu wskrzeszenia. Jednak, jak wiadomo chociażby z samego Frankensteina, nic nie wraca z pobytu po drugiej stronie takie samo. Nigdy nie wyzwolimy się z mitu „Frankensteina”, nawet gdybyśmy chcieli. Opowieść ta tkwi w naszej kulturze zbyt głęboko. Zostawia swoje ślady i odbija się echem we wszelakich dyskusjach, w których wyrażamy swój stosunek do rozwoju nauki i do naukowości. Teraz, gdy coraz częściej mamy do czynienia z produktami biologicznych manipulacji, są wszelakie powody po temu, by siła tej opowieści stała się jeszcze większa. Pozostanie potężnym symbolem naszych nadziei i lęków przed możliwościami, 40 jakie otwiera naprawdę skuteczna biologia stosowana, która zmienia nasz stary sposób myślenia i pokazuje nowe sposoby kształtowania naszego ciała na dobre i złe.63 Z pewnością przypadek powieści Mary Shelley nie jest przypadkiem odosobnionym. Wiele utworów literackich utraciło swoje właściwe przesłania z powodu rozwoju kina. W przeszłości działo się to z braku doświadczenia filmowców i nieustannych poszukiwań odpowiednich rozwiązań, które miałyby zapewnić zarówno wypełnione sale kinowe, jak oraz skrócić i uprościć samą realizację filmu (niektóre sceny z książek usuwano, na pewno, także dlatego, że nie posiadano jeszcze możliwości technicznych, by je odpowiednio – zrozumiale – zobrazować). Obecnie największe wytwórnie filmowe interesują się jedynie bestsellerami, bądź utworami przygotowanymi tak, by stały się dla publiczności atrakcyjne – seriami wybuchów, pościgów, efektów specjalnych. Być może należy się z tego zjawiska cieszyć. Jak bowiem wyglądać mogłaby wierna ekranizacja filmowa, na przykład, Ulissesa Jamesa Joyce’a? Alicja Helman, Portrety filmowe. Frankenstein, [w:] Kino, 6/2008, s. 56 -59, cyt. za Jon Turney, Ślady Frankensteina. Nauka, genetyka i kultura masowa 63 41 Wykaz ilustracji Ilustracja 1: Po lewej. Charakteryzacja Charlesa Stantona Ogle’a w filmie "Thomas Edison's Frankenstein" z roku 1910 ..................................................................................... 21 Ilustracja 2: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie z roku 1931 ................. 21 Ilustracja 3: Po lewej. Charakteryzacja Christophera Lee w filmie „The Curse Of Frankenstein” z roku 1957 ................................................................................................... 30 Ilustracja 4: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie „Frankenstein” z roku 1931 ..................................................................................................................................... 30 Ilustracja 5, Ilustracja 6, Ilustracja 7: Od lewej. Charakteryzacja Michaela Srrazina w filmie „Frankenstein: the true story” z roku 1973 ............................................................... 33 Ilustracja 8: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie „Frankenstein” z roku 1931 ..................................................................................................................................... 33 Ilustracja 9: Po lewej. Charakteryzacja Roberta De Niro w filmie „Mary Shelley’s Frankenstein” z roku 1994 ................................................................................................... 37 Ilustracja 10: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie „Frankenstein” z roku 1931 ..................................................................................................................................... 37 Ilustracja 11: Po lewej. Charakteryzacja Luke’a Gossa w filmie „Frankenstein” z roku 2004 ..................................................................................................................................... 38 Ilustracja 12: Po prawej. Charakteryzacja Borisa Karloffa w filmie „Frankenstein” z roku 1931 ..................................................................................................................................... 38 42 Filmografia 1. Beattie, Stuart (reż.) (2014), Ja, Frankenstein [DVD], [video], ADD Media Entertainment, Warszawa 2014 2. Branagh, Kenneth (reż.) (1994), Frankenstein [DVD], [video], Imperial CinePix, Warszawa 2008 3. Brooks, Mel (reż.) (19740, Młody Frankenstein [DVD], [video], Imperial CinePix, Warszawa 2001 4. Connor, Kevin (reż.) (2004), Frankenstein [DVD], [video], GM Distribution, Warszawa 2006 5. Dawley, J. Searle (reż.) (1910), Thomas Edison’s Frankenstein [online], [video], [dostęp: 10.01.2014], Dostępny w Internecie: http://youtu.be/TcLxsOJK9bs 6. Fisher, Terence (reż.) (1957), The Curse Of Frankenstein [online], [video], [dostęp: 09.01.2014], Dostępny w Internecie: http://www.veoh.com/watch/v19551900Pw7EARqE?h1=The+Curse+Of+Frankens tein 7. Smight, John (reż.) (1973), Frankenstein: The True Story [online], [video], [dostęp: 10.01.2014], Dostępny w Internecie: http://chomikuj.pl/snoopy2511/FILMY/R*c3*93*c5*bbNE+WERSJE+TYCH+SA MYCH+FILM*c3*93W/Frankenstein/Frankenstein++The+True+Story.1973,320636997.divx 8. Whale, James (reż.) (1931), Frankenstein [DVD], [video], Tim Film Studio, Warszawa 2010 9. Whale, James (reż.) (1935), Narzeczona Frankensteina [DVD], [video], Tim Film Studio, Warszawa 2004 43 Bibliografia 1. Andryszek Wojciech, Skąd wziął się Frankenstein? Część I: (Z)groza lordów, http://histmag.org/Skad-wzial-sie-Frankenstein.-Czesc-I-Zgroza-lordow-7031, data dostępu: 12.01.2014 2. Birkenmajer Maria, „Frankenstein” Mary Shelley jako romantyczna opowieść grozy (przyczynek do typologii późnej anglosaskiej powieści gotyckiej), [w:] Acta Philologica, 1/1968, Warszawa 3. Box Office Mojo, http://www.boxofficemojo.com/movies/?id=ifrankenstein.htm, data dostępu: 06.04.2014 4. Carroll Noël, Filozofia horroru, Gdańsk 2004 5. Ciapara Elżbieta, Frankenstein, [w:] Film, 5/2005 6. Czartoryski Bartosz, Potwory z Lamusa, [w:] Kino, 11/2012 7. Demidowicz Krzysztof, Półprzewodnik: Telewizja, [w:] Film, 8/2002 8. Donica Rafał, Frankenstein 100 lat w kinie, Wrocław 2012 9. Gajewska Grażyna, Arcy-nie-ludzkie. Przez science fiction do antropologii cyborgów, Poznań 2010 10. Gemra Anna, Od gotycyzmu do horroru. Wilkołak, wampir i monstrum frankensteina w wybranych utworach, Wrocław 2008 11. Geoghegan Tom, Frankenstein: 10 possible meanings, http://www.bbc.co.uk/news/magazine-12711091; data dostępu: 12.01.2014 12. Has-Tokarz Anita, Horror w literaturze współczesnej i filmie, Lublin 2011 13. Hasło: Frankenstein Wiktor, [w:] Makowiecki Andrzej, 1600 postaci literackich, Warszawa 2011 14. Heffernan A. W. James, Looking at the Monster: „Frankenstein” and Film, http://knarf.english.upenn.edu/Articles/hefferna.html, data dostępu: 12.01.2014 15. Helman Alicja, Portrety filmowe. Frankenstein, [w:] Kino, 6/2008 16. Jopkiewicz Tomasz, Półprzewodnik: Telewizja, [w:] Film, 3/2001 17. Katafiasz Olga, Wojnicka Joanna, Słownik wiedzy o filmie, Warszawa 2009 18. Kolasińska Iwona, Filmowe wizje źródeł mitu o Frankensteinie, [w:] Kwartalnik Filmowy, 41-42/2003 19. Kolasińska Iwona, Gotycka noc, która stworzyła Frankensteina, czyli Kena Russela szkic do portretu Mary Shelley (na przykładzie filmu „Gotyk”, 1986) [w:] Jarosław 44 Płuciennik, Grzegorz Gazda, Agnieszka Izdebska (red.), Wokół gotycyzmów: wyobraźnia, groza, okrucieństwo, Kraków 2003 20. Kołodyński Andrzej, Narzeczone Frankensteina, [w:] Wiesława Godzic, Tadeusz Lubelski (red.), Kino według Alicji, Kraków 1995 21. Królikowska-Avis Elżbieta, Istota czy monstrum?, [w:] Film, 2/1995 22. Królikowska-Avis Elżbieta, Znowu straszy, [w:] Film, 4/1995 23. Lesiak Michał, Nieśmiertelne Monstrum – „Frankenstein” Jamesa Whale’a, [w:] Łukasz A. Plesnar i Rafał Syski (red.), Arcydzieła klasycznego kina amerykańskiego, Warszawa 2013 24. Lubelski Tadeusz, Sowińska Iwona, Syska Rafał; Historia kina, tom 2: kino klasyczne, Kraków 2011 25. Majmurek Jakub, Łagodny potwór. Projekt Frankenstein, [w:] Kino, 4/2011 26. Masłoń Krzysztof, Sawicka Elżbieta, Golem, Frankenstein i inni, http://www.rp.pl/artykul/928289.html, data dostępu: 12.01.2014 27. Nelson Victoria, Sekretne życie lalek, Kraków 2009 28. Radkowska-Walkowicz Magdalena, Od Golema do Terminatora. Wizerunki sztucznego człowieka w kulturze, Warszawa: 2008 29. Serwis imdb.com, hasło: Frankenstein, http://www.imdb.com/find?q=Frankenstein&s=tt&ref_=fn_tt, data dostępu: 12.01.2014 30. Serwis filmweb.pl, hasło: Frankenstein, http://www.filmweb.pl/search/film?q=frankenstein, data dostępu: 12.01.2014 31. Shelley Mary, Frankenstein, Kraków 2001 32. Stelmach Miłosz, Frankenstein – celebryta wśród potworów, http://film.onet.pl/artykuly-i-wywiady/frankenstein-celebryta-wsrodpotworow/hf51e; data dostępu: 12.01.2014 33. Sumera Adam, „Mary Shelley’s Frankenstein” i „Frankenstein” Mary Shelley – adaptacja Kennetha Branagha a powieść, [w:] Jarosław Płuciennik, Grzegorz Gazda, Agnieszka Izdebska (red.), Wokół gotycyzmów: wyobraźnia, groza, okrucieństwo, Kraków 2003 34. Szargot Maciej, Sobowtór – romantyczna obsesja (o „Frankensteinie” Mary Shelley), [w:] Lidia Wiśniewska (red.), Tożsamość i rozdwojenie, Bydgoszcz 2002 35. Szczuka Kazimiera, Kopciuszek, Frankenstein i inne. Feminizm wobec mitu, Kraków 2001 45 36. Wydmuch Marek, Gra ze strachem. Fantastyka grozy, Warszawa 1975 37. Żurawiecki Bartosz, Frankenstein, [w:] Film, 5/2005 46 Załącznik 1 …………………………………………….. (imię i nazwisko) Numer albumu: …………………………… Uniwersytet Łódzki Wydział Filologiczny Kierunek: ………………………………….. Studia: …………………………………….. OŚWIADCZENIE Oświadczam, że złożona przeze mnie praca magisterska/licencjacka pt: ……………………………………………………………………………………………… …...…………………………………………………………………………………………. jest moim samodzielnym opracowaniem. Oznacza to, że nie zlecałem(am) opracowania rozprawy lub jej części innym osobom, ani nie odpisywałem(am) tej rozprawy lub jej części z prac innych osób. Łódź, dnia………………… ……………………………... (własnoręczny podpis) niepotrzebne skreślić 47 Załącznik 2 …………………………………………….. (imię i nazwisko) Numer albumu: …………………………… Uniwersytet Łódzki Wydział Filologiczny Kierunek: ………………………………….. Studia: …………………………………….. OŚWIADCZENIE Wyrażam, (nie wyrażam) zgodę na udostępnienie mojej pracy magisterskiej/licencjackiej pt: ……………………………………………………………………………………………… …...…………………………………………………………………………………………. Łódź, dnia……………………………………. ………………………………… (własnoręczny podpis) niepotrzebne skreślić 48