„Opowieść o smoku z najdalszej części galaktyki”

Transkrypt

„Opowieść o smoku z najdalszej części galaktyki”
„Opowieść
o smoku z najdalszej części galaktyki”
Dawno, dawno temu w najdalszej części galaktyki urodziło się małe smoczątko. Było
piękne, miało miękkie, puszyste fioletowo-różowe futerko. Każdy smok na tej galaktyce, kiedy się
rodzi, wygląda podobnie, ale ten mały był inny. Miał piękne niebieściutkie oczka z bardzo długimi
rzęsami. Był tak śliczny, że wszystkie smoki z okolicy przybywały, żeby zobaczyć malutkiego.
Najdumniejsza była jego mama smoczyca Doremi. Smoka nazwano Mars.
Mars był bardzo wesołym i ruchliwym malcem. Kiedy skończył miesiąc, rodzice zabrali
go na wzgórze niedaleko ich jaskini, żeby nauczyć go latać. Okazało się, że w przypadku Marsa nie
było to takie łatwe zadanie. Smoka interesowało wszystko, tylko nie nauka latania. Zadawał milion
pytań! Dlaczego ich planeta jest niebieska? Dlaczego rodzice maja szare skrzydełka, kiedy jego
są kolorowe? Dlaczego małe smoki muszą chodzić do szkoły latania? Rodzice cierpliwie
odpowiadali na te pytania aż wreszcie zmęczeni zepchnęli małego smoka ze skały. Mars zaczął
straszliwie krzyczeć i prawie zapomniałby, że musi zacząć ruszać skrzydełkami. W ostatniej chwili
przypomniał sobie o naukach rodziców, zatrzepotał skrzydłami i zaczął fruwać. Był bardzo
szczęśliwy. Zrobił pięć okrążeń wokół góry i bardzo zmęczony zasnął na polanie. Rodzice byli
bardzo rozbawieni, co roku każdy malec musiał przejść przez tą szkolę i zawsze wyglądało
to w podobny sposób. Za dwa miesiące Marsa czekała jeszcze jedna nauka – zianie ogniem.
Zianie ogniem dla takiego gaduły okazało się bardzo prostym zadaniem i w niedługim czasie
dobrze wyuczony Mars stał się dorosłym smokiem, który mógł rozpocząć samodzielne życie.
Był bardzo piękny, dlatego wszystkie smoczyce w okolicy chciały razem z nim wyruszać w świat,
ale Mars postanowił sam zwiedzić pobliskie miejsca i odległe galaktyki. Kiedy zwiedził całą swoją
planetę, na której nie spotkał nic ciekawego, smok postanowił polecieć gdzieś dalej. Leciał bardzo
długo, wydawało mu się, że całą wieczność i wtedy dotarł do pięknej planety. Na tej planecie było
zielono, pachnąco, były góry, doliny i dużo wody. Nie wiedział jeszcze, że ta planeta nazywa się
Ziemia. Było to bardzo dawno temu, kiedy na Ziemi nie było jeszcze ludzi, a całą planetą rządziły
dinozaury. Mars zmęczony usiadł na szczycie góry i zachwycał się widokiem. Widokiem, w końcu
zasnął. Kiedy się obudził, zobaczył wokół siebie setkę różnych smoków. Tylko, że te smoki nie
wyglądały tak jak on. Były duże, miały brzydkie cało pokryte łuskami. Przestraszył się ich trochę,
ale dzielnie wstał i im się przedstawił. To były dinozaury. Poczęstowały go herbatą i ciasteczkami.
Królowa dinozaurów od pierwszego spojrzenia zakochała się w Marsie, ale wiedziała, że jej mężem
zostanie tylko ten, kto spełni jej trzy życzenia. Smok z najdalszej galaktyki był także zachwycony
królową, która miała piękne, podobne do niego oczy z długimi na pół metra rzęsami. Postanowił
spróbować wykonać te zadania
Pierwszym życzeniem królowej było zrobienie dla niej najpiękniejszego bukietu ślubnego.
Mars nazbierał kwiaty z łąk i ogrodów i przyozdobił bukiet kolorowymi piórkami, które wyrwał
ze swoich skrzydełek. Królowa była zachwycona, nigdy nie widziała niczego piękniejszego.
Drugim życzeniem królowej było podarowanie jej najciekawszego prezentu ślubnego. Mars bardzo
długo zastanawiał się, co ma podarować królowej, ale nic nie wmyślił. Miał tylko woreczek
z ziemią z jego niebieskiej planety i wręczył go królowej. Ten prezent bardzo się jej spodobał,
nigdy nic takiego nie widziała. Niebieska ziemia wyglądała jak najpiękniejsze klejnoty. To życzenie
też było wykonane bardzo dobrze.
Teraz czekało go ostatnie, najtrudniejsze życzenie. Tym życzeniem było pokonanie
okropnego, złego dinozaura, który mieszkał w górach i którego jeszcze nikomu nie udało się
pokonać. Niepokonany dinozaur myślał, że królowa będzie jego żoną. Mars postanowił spróbować
go zniszczyć. Wyruszył w góry. Najtrudniejsze zadanie okazało się dla niego bardzo proste.
Dinozaur nie spodziewał się tego, że smok pokona go ogniem. Wystarczyło parę ognistych
dmuchnięć i dinozaur się spalił. Spełnił wszystkie trzy życzenia i królowa została jego żoną.
W podróż poślubną pojechali na niebieską planetę, gdzie królowej bardzo się spodobało i tam też
zostali. Żyli długo i szczęśliwie i mieli dużo smoko-dinozaurów.
Słyszałam, że dawno, dawno temu na Ziemi w okolicy Krakowa zabłąkało się jedno z nich.
Jagoda Dyzia

Podobne dokumenty