Chcę być kochany!

Transkrypt

Chcę być kochany!
Anatol Ulman
Chcę być kochany!
Kochany, szanowany, ceniony, ulubiony i w ogóle. Takim właśnie chcę być. Ewentualnie
czczony. A co! Pragnienie to nie rodzi się z grożącego udarem mózgu czerwcowego upału,
ani z manii wielkości, tylko ze skromnej potrzeby duszy oraz poczucia przynależności do
wielkiej rodziny, której członków łączą tradycyjne więzy przyjaźni i współpracy.
Niektórych takich członków (nie mam na myśli żadnej brzydkiej aluzji) należy bardzo
kochać. Z tym, że ja zasługuję na umiłowanie szczególne. Z uwagi na szalejącą wprost
demokrację ostatnie twierdzenie musi być dobrze uzasadnione. Rok temu wystarczyłoby
odpowiednie polecenie wydane przez kumpla środkom masowego przekazu, a pracujący
w nich miłośnicy obiektywnej prawdy dorobiliby mi skrzydła anioła oraz zasługi jeśli nie
geniusza, to przynajmniej generalissimusa. Właśnie zjawił się był u mnie w ostatnią
niedzielę taki kumpel. Przyniósł w braterskim podarunku butelkę oleju uniwersalnego
(nadającego się zarówno do pieczenia ziemniaczanych placków, jak i smarowania skrzyni
biegów), dwie zdarte opony (do wykorzystania w rolnictwie, na przykład jako podstawa
bocianich gniazd) oraz lek na wszystkie choroby w postaci lepkiego balsamu (klejącego
także drewno z pierzem oraz metale z cegłami). Kumpla tego nie pamiętam z
przeszłości. Twierdził, że razem chodziliśmy na jakiś uniwersytet. Ale ja swój dyplom
kupiłem na targu we Wrocławiu za pięć patyków i przezornie kazałem wpisać
dostateczny, jako ogólną ocenę studiów, a kumpel ma w swoim patencie oprawnym w
cielęcą skórę bardzo dobry, cenzus magistra inżyniera i dyplom wypełniał mu rektor w
zaciszu gabinetu, z którego kumpel rządził. Kumpel mówił też, że kochaliśmy się w tej
samej dziewczynie, miała na imię Nadzieja. Tyle że jemu wyznaczano panienki z
okolicznej ludności (stąd częste wyjazdy w teren), a ja swoją pracowicie zdobywałem
przepisywanymi z Puszkina wierszami (opuściła mnie wkrótce stwierdziwszy brak
samochodu, boazerii i możliwości wspólnego wyjazdu do Turcji po kożuchy). W każdym
razie kumpel i tyle. Najlepszy dowód, że mówi mi po imieniu, a zaczął tak:
- Cześć Lotana, stary byku, jak ci leci, kopę lat.
On ma teraz przerwę w urzędowaniu, mnóstwo czasu i w związku z tym mnóstwo
pieniędzy, a okresowo nosi nazwisko panieńskie. Nie wątpi jednak, że wróci do swego
gabinetu, albo jeszcze większego, gdyż posiada wielu przyjaciół zaniepokojonych jego
obecną sytuacją i skorych do zainstalowania go na dobrej posadzie wszelkimi środkami.
Na razie mieszka jednak u mnie, je moje kartofle i wypala mój telewizor plując na
kontrrewolucjonistów, co występują w audycji „Listy o gospodarce“. Przekonał mnie, że
jeśli będę grzeczny i jeśli założę w Słupsku stowarzyszenie do zwalczania Tuwima,
Brzechwy, Staffa, Sandauera oraz Holoubka, bodajże o nazwie Grundig, to nie pożałuję.
Ponadto intuicyjnie odkrył, że chcę być przez wszystkich kochany, a on posiada wprawę
w budzeniu takiej miłości u całego współczeństwa, nawet za granicą. No, może nie w
aktualnych warunkach, ale cechą wszystkich warunków jest ich zmienność i należy
tylko kapkę poczekać, aż przyjdą i zmienią.
- Niech będzie - powiedziałem - ale za co ludzie mają mnie kochać?
- Za mądrość, bezkompromisowość, upartą walkę o szczytne ideały oraz jedynie
słuszność - odrzekł szybko. Potem dowiódł, że wszystko to reprezentuję, nawet jeśli jest
trochę lub zupełnie niewidoczne. I rzeczywiście. Żem mądry, uzasadnił łatwo
popatrzywszy na moją śnieżną czuprynę. Uczynił to przy pomocy cytatu z klasyka,
Ignacego Krasickiego, który był biskupem postępowym i sformułował taką myśl: „Bo
gdzie głowa siwa, tam ludzka mądrość zwyczajnie przebywa“. Dowodzi to dwóch rzeczy:
że kumpel chodził do szkoły podstawowej oraz tej, iż starzy zawsze są mądrzejsi od
młodych nowych. Moją bezkompromisowość zauważył w tym, że przez całe życie
dążyłem do posiadania jakiejś gotówki. Wprawdzie nie udało mi się jej zgromadzić, bo
przypadające na mnie kwoty zgarniał właśnie kumpel, ale teraz to zaowocowało, gdyż
posiadam czyste ręce. Moja uparta walka o szczytne ideały wynika z faktu, że przez
dwadzieścia lat, pracując w szkole, z całą konsekwencją i pełnym zaangażowaniem
ukazywałem dzieciom wyzysk pańszczyźnianych chłopek przez bezwzględnych feudałów
na podstawie sielanki Szymona Szymonowica „Żeńcy“. Zarysował się jednak problem,
czy reprezentował również to, co kumpel nazwał jedynie słusznością. Niezbyt
pojmowałem, co ma na myśli.
- Baranie - rzekł czule - jedynie słuszne jest to, co mówi dziś aktualny wódz.
- A jeśli jutro będzie gadał co innego?
- Właśnie to będzie jedynie słuszne.
- No dobrze - zaoponowałem słabo - ja jestem bardzo powolny. Co się stanie, jeżeli
dopiero jutro poprę to, co mówił dziś?
- Nie będzie to jedynie słuszne - uciął kumpel ostro.
- Trudno być jedynie słusznym - zauważyłem.
- Wcale nie - wyjaśnił kumpel z tajemniczym uśmieszkiem. - Trzeba tylko na zawsze
włożyć mordę w kubeł i grzecznie słuchać.
- Przecież to minęło - powiedziałem bez przekonania. A kumpel przybrał postawę
Rumcajsa i krzyknął twardo jak tenże do Haneczki:
- To się jeszcze okaże!
Mogę być kochany powszechnie, jeśli się postaram. Załatwią mi to.
Zbliżenia, nr 25/1981, 18 VI 1981