górnoślązak
Transkrypt
górnoślązak
GÓRNOŚLĄZAK Gazeta Związku Górnośląskiego Październik 2014 Numer 1 (2/2014) Edukacja regionalna Zbudujmy śląski dom ISSN 2391‒5331 Foto: Marta Jura MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY „Proszę was, pozostańcie wierni temu dziedzictwu! Uczyńcie je podstawą swojego wychowania!” – słowa Jana Pawła II są mottem wojewódzkiego konkursu „Edukacja regionalna w szkole”. Czytaj na str. 10 Nie udało się stworzyć wspólnego frontu organizacji śląskich, które w jesiennych wyborach samorządowych mogłyby skutecznie wprowadzić regionalistów do rad i sejmiku… Czytaj na str. 8-9 Wyniki uczniów… Interesująca byłaby odpowiedź na pytanie, który z kandydatów na radnych, prezydentów miast czy burmistrzów wpisał do programu wyborczego zadanie: podniesienie poziomu edukacji w mieście? Czytaj na str. 18-19 Rodzina Górnośląska 2014 na Górze Świętej Anny Fot. Marta Jura GÓRNOŚLĄZAK 3 www.zg.org.pl Bezcenny tandem: Rodzice – Nauczyciele W życiu każdego człowieka jest kilka filarów, na których opiera on codzienne życie i które towarzyszą mu począwszy od urodzenia do dnia odejścia w tzw. lepszy świat. Te filary to między innymi rodzice, kształtujący więzi rodzinne, miłość, szacunek i wychowanie w duchu zrozumienia, to etos pracy, kształtującej charakter i umiejętności oraz zapewniającej byt, to wiara, głęboko tkwiąca w sercu mieszkańców naszego regionu, ale to również nauczyciel i wychowawca, od którego zaczyna się nasza przygoda z prawdziwą nauką. Nie sposób przecenić roli nauczyciela, pedagoga, który z pewnością w społeczności szkolnej tworzy nasz drugi dom, nasze miejsce edukacji i nauki życia oraz pracy w zespole. Dom rodzinny oraz środowisko szkoły stanowią główną oś kształtowania osobowości, wiedzy i wychowania człowieka. Powiedzenie czego się Jaś nie nauczył, Jan nie będzie umiał jest ponadczasowe, a misją pedagogów jest wyposażenie Jasia w niezbędną do funkcjonowania wiedzę. To bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie, często niewdzięczne i stresujące, jednakże jakże satysfakcjonujące, gdy efektem pracy pedagoga jest wykształcony, potrafiący współdziałać w grupie i wychowany w duchu pracy i miłości Jan. To Wam, Drodzy Nauczyciele, zawdzięczamy to, że piszemy, czytamy, liczymy, rozumujemy. W Dniu Edukacji Narodowej myślimy o Was szczególnie ciepło i dziękujemy za trud, jaki wkładacie w pracę, niosąc pod strzechy kaganek oświaty. Razem z rodzicami stanowicie bezcenny tandem, od którego zależy nie tylko nasza wiedza, ale i umiejętność świadomego uczestniczenia w życiu społeczeństwa. Podziękowania i gratulacje należą się absolutnie wszystkim pedagogom, lecz chciałbym szczególne podziękowania złożyć nauczycielom regionalistom. Edukacja regionalna jest niezwykle ważna, zarówno w obszarze wiedzy o regionie, jak i kształtowania tożsamości śląskiej, tak ważnej dla mieszkańców naszego regionu. Ta idea jest dla Związku Górnośląskiego niezwykle istotna. ■ Szczęść Boże! Prezes Związku Górnośląskiego Marek Sobczyk Z okazji Dnia Edukacji Narodowej całej społeczności szkolnej życzę wszelkiej pomyślności: Nauczycielom – poszukujących wiedzy uczniów, wielu źródeł inspiracji, pogody ducha i zapału w pracy; Uczniom – nauczycieli-autorytetów, przewodników po świecie; Wszystkim pracownikom oświaty – satysfakcji z wykonywanej pracy i wielu powodów do radości. Stanisław Faber Śląski Kurator Oświaty W numerze między innymi… Europoseł Plura o otwarciu Domu Śląskiego (i nie tylko) | s. 8-9 Temat numeru: Edukacja – także regionalna. Rozmowa ze Śląskim Kuratorem Oświaty | s. 10-16 Otwarcie Domu Śląskiego | s. 17 Niepokojące dane o wynikach uczniów woj. śląskiego | s. 18-19 Pasjonująca historia Ewy von Tiele-Winckler | s. 23-24 Dwugłos wyborczy: O wizję Katowic pytamy Marcina Krupę i Jerzego Ziętka | s. 25-27 Trzy pytania do Marszałka Mirosława Sekuły | s. 29-30 oraz rubryki stałe… Z życia Związku | s. 4-5 Carbon Music | s. 6 Felietony | s. 7 i 30 Rajza po Górnym Śląsku | s. 8 Kultura | s. 20-22 Wydawca: Związek Górnośląski www.zg.org.pl Redaguje zespół: Grzegorz Franki (redaktor naczelny), Marta Jura, Krzysztof E. Kraus (sekretarz redakcji), Rafał Kula, Kamil Nowak, Łucja Staniczkowa, Przemysław Stanios, Łukasz Szostok, Anita Witek. Adres redakcji: 40‒058 Katowice, ul. Pawła Stalmacha 17, tel. 32 251 27 25 • [email protected] Dział reklamy: tel. 608 080 281 • [email protected] DTP: Kazimierz Leja • [email protected] Druk: Drukarnia im. Karola Miarki PW TOLEK Sp. z o.o. 43‒190 Mikołów, ul. Żwirki i Wigury 1 tel. 32 326 20 90 • www.tolek.com.pl ISSN 2391‒5331 4 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Z życia Związku Dom Śląski otwarty! XIII Spotkanie września 2014 roku przejdzie do historii Rodziny Górnośląskiej Związku Górnośląskiego jako dzień, w którym otwarty został Dom Śląski. Uroczystość miała na Górze św. Anny bardzo podniosły charakter. Na Stalmacha 17 zebrało się 100 gości, na czele z Metropolitą Górnośląskim w Roku Jubileuszowym ponad abp. Wiktorem Skworcem i Marszałkiem Województwa 15 XIII edycja spotkania Rodziny Górnośląskiej na Górze Świętej Anny połączona z obchodami 25-lecia istnienia Związku Górnośląskiego, która odbyła się 21 września, pokazała prawie 1000 uczestnikom, którzy przybyli z całego regionu, jak silną jesteśmy społecznością. Pozwala to nam śmiało i bez obaw patrzeć w przyszłość naszej organizacji. Śląskiego Mirosławem Sekułą. Dom Śląski to najnowszy projekt Związku Górnośląskiego. Jego pomysłodawczynią i inicjatorką jest dr Łucja Staniczkowa – wiceprezes Związku Górnośląskiego, regionalistka i ekspert edukacji regionalnej. O bchody rozpoczęły się w asyście 14 pocztów sztandarowych pod Pomnikiem Czynu Powstańczego od odśpiewania Roty. Prezes Związku Górnośląskiego Marek Sobczyk powitał posłanki – Marię Nowak i Danutę Pietraszewską – oraz samorządowców, a wśród nich Marszałka Województwa Śląskiego – Mirosława Sekułę, prezydentów Chorzowa, Siemianowic, Świętochłowic i Mysłowic oraz wszystkich członków i sympatyków Związku. Drogę do sanktuarium uświetniła górnicza Orkiestra Dęta KWK „Mysłowice–Wesoła”, która towarzyszyła nam przez cały czas. Tradycyjnie już złożyliśmy kwiaty oraz zaśpiewaliśmy Barkę przy pomniku św. Jana Pawła II. Mszę świętą w intencji 25-lecia istnienia Związku Górnośląskiego odprawił o. Błażej Bernard Kurowski, kustosz sanktuarium, wraz z księdzem Władysławem Pasiutem – opiekunem Bractwa Pielgrzymkowego. Przed mszą świętą państwo Orzechowscy z wnuczkami recytowali wiersz do św. Anny. Na schodach sanktuarium wykonane zostało pamiątkowe zdjęcie Rodziny Górnośląskiej, po czym wszyscy udali się w stronę Domu Pielgrzyma, gdzie w Sali św. Maksymiliana Marii Kolbego odbyły się dalsze uroczystości jubileuszowe. Zostały wręczone odznaki „Zasłużony dla Związku Górnośląskiego” oraz Dyplomy 25-lecia ZG. Tę cześć umilił Chór Koła Michałkowice oraz Tadeusz Zdechlikiewicz – artysta Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Na koniec pani Helena Leśniowska przypomniała w formie multimedialnej historię naszej organizacji. A potem już było tylko wspólne śpiewanie i biesiadowanie. Biorąc pod uwagę bardzo rodzinną atmosferę naszego spotkania, z utęsknieniem będziemy czekać do przyszłego roku, by znów w tym gronie, a może i większym, móc zwrócić się z naszymi intencjami do św. Anny. ■ Rafał Kula – Drzwi Domu Śląskiego będą otwarte dla stowarzyszeń i organizacji na zebrania i imprezy, dla klas szkolnych i nauczycieli na warsztaty i zajęcia regionalne, dla seniorów na wspominkowe spotkania przy kołoczu i bonkawie, ale też na finały szkolnych konkursów regionalnych, debaty i wiele, wiele innych przedsięwzięć – opowiada dr Staniczkowa. Dom Śląski będzie też miejscem spotkań, dyskusji, wystaw i kameralnych koncertów. Najmłodsi członkowie Związku Górnośląskiego planują organizować tu cykliczne występy amatorskich grup muzycznych w ramach projektu „Carbon Music”. Pierwszym przedsięwzięciem Domu Śląskiego jest przygotowana we współpracy z Regionalnym Ośrodkiem Kultury wystawa poświęcona bohaterowi trzech narodów, który w czasie II wojny światowej m.in. uratował 5 tysięcy Żydów od hitlerowskiej zagłady pt. Henryk Sławik – bohater na każdy czas. Wernisaż wystawy odbył się w dniu otwarcia Domu Śląskiego. Będzie można ją zwiedzać do końca roku. ■ GÓRNOŚLĄZAK 5 www.zg.org.pl Bractwo Pielgrzymkowe 18 października 1997 roku podczas X Pielgrzymki Tatrzańskiej założone zostało Bractwo Pielgrzymkowe Związku Górnośląskiego. Miejscem powstania Bractwa był pensjonat Sióstr Boromeuszek w Zakopanem. Do tej pory, od 1991 roku, pielgrzymi odwiedzali sanktuaria na terenie Polski jako grupa niestowarzyszona. Bractwo założyło 13 osób i jako jedyna terenowa jednostka organizacyjna Związku Górnośląskiego powstało poza obszarem Górnego Śląska. P rzez lata pielgrzymowania członkowie stowarzyszenia odwiedzili ponad sto sanktuariów, w których czczone są ukoronowane koronami papieskimi wizerunki Pana Jezusa, Matki Bożej i Świętych Pańskich. Najbardziej znane to: Jasna Góra, Licheń, Kalwaria Zebrzydowska, Zakopane-Krzeptówki, Kraków-Łagiewniki czy Ludźmierz, ale w tej liczbie są też sanktuaria mało znane poza najbliższym ich otoczeniem. Odwiedziliśmy też dwa sanktuaria poza granicami naszego kraju: w Lewoczy na Słowacji oraz w Ostrej Bramie w Wilnie na Litwie. Łącznie odbyliśmy ponad dwieście pielgrzymek, w trakcie których zwiedzaliśmy również ciekawe miejsca, obiekty historyczne i zabytkowe, muzea. Inną formą działalności Bractwa była pomoc przy remontach i rozbudowach pensjonatu Sióstr Boromeuszek w Zakopanem i domu zakonnego Księży Saletynów w Krasowach. Od kilku lat nasi członkowie bardzo mocno angażują się w życie swoich macierzystych parafii: w Wesołej pomagają przy organizacji i prowadzeniu letnich półkolonii dla dzieci, w Krasowach sprawują opiekę nad Krzyżem Pożarowym i angażują się w festyn parafialny oraz akcje przy okazji większych świąt kościelnych, zaś w Kosztowach byli inicjatorami odrodzenia się idei rodzinnych festynów parafialnych. Bractwo wspierało finansowo budowę bazyliki licheńskiej, dofinansowało zakup figury M.B. Fatimskiej dla parafii Krasowy, uroczystości koronacji M.B. Saletyńskiej w roku 2007 w Gdańsku–Sobieszewie oraz zakup witraża do kaplicy Miłosierdzia Bożego w tej samej parafii. Zgodnie z Deklaracją Związku Górnośląskiego Bractwo dba o kulturę i gwarę górnośląską. Przejawem tego były konkursy gwarowe dla dzieci, które zorganizowano wraz z Kołami z terenu Krainy Mysłowickiej. Wielu członków ubarwia uroczystości związkowe i kościelne, pojawiając się na nich w górnośląskich strojach regionalnych. Od kilku lat regularnie zapewniamy obsadę pocztu sztandarowego Związku, zaś po poświęceniu własnego sztandaru w 2012 roku, uczestniczymy w każdym ważniejszym wydarzeniu organizowanym przez Związek. Promocja górnośląskiej kultury wykracza poza teren naszego regionu. Współpracując bardzo ściśle ze Związkiem Podhalan Oddział Oświęcim oraz Górali Żywieckich, stajemy się ambasadorami tej kultury również na tamtej ziemi. W roku 2004 zorganizowana została na terenie parafii dekanatu mysłowickiego wystawa obrazująca historię naszego pielgrzymowania od roku 1991. By poprawić logistykę związaną z organizacją pielgrzymek, czterech członków Bractwa wzięło udział w szkoleniu dla organizatorów turystyki i zdobyło stosowne certyfikaty. Od ponad roku nasze stowarzyszenie powiększyło się o grupę tzw. puszystych; są to osoby, które dbają o poprawę kondycji fizycznej w sali gimnastycznej, basenie oraz w czasie wyjazdów do wód termalnych. Kolejne nowe inicjatywy to grupa wsparcia wzajemnego „Misericordia” organizująca okresowe spotkania dla seniorów bractwa, którym stan zdrowia nie pozwala na aktywny udział w życiu stowarzyszenia. Istnieje też grupa kolarska, organizująca rajdy po ciekawych miejscach Górnego Śląska. Bractwo wydaje bezpłatny biuletyn informacyjny „Pielgrzym” i posiada stronę internetową. Funkcję opiekunów duchownych pełnią księża ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy Saletynów: ks. Mariusz Czachor, ks. Jerzy Makul, ks. Andrzej Szklarski; obecnie tę funkcję pełni ks. Władysław Pasiut, do niedawna prowincjał polskich saletynów. Dodać należy, że pierwszy opiekun duchowny ks. Mariusz Czachor został w roku 2010 uchwałą Zarządu Głównego Związku Górnośląskiego Honorowym Członkiem Związku. Imponujący był w czasie tych 14 lat istnienia przyrost liczbowy – w dniu ostatniego Kongresu Związku Bractwo liczyło 169 członków. ■ Jacek Pytel 6 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Carbon Music Śląska muzyka to nie kicz Proszę, nie zerkaj gdzieś na koniec artykułu, pozostań tutaj, w tym samym miejscu. Proszę, zamknij oczy i postaraj się zastanowić, jak wyobrażasz sobie ŚLASKĄ MUZYKĘ i śląskich muzyków. C o zobaczyłeś? Czyżby to był podstarzały Ślązak w zbyt dużej koszuli, z twarzą wskazującą na skłonności alkoholowe, wykonujący „śląskie” wersje wypatrzonych niemieckich przebojów z lat 80. na antenie lokalnej stacji TV? Jeśli tak, to pora to zmienić. Wiem, wiem: wiele było już projektów, które miały podbić serca Ślązaków lub chciały ocalić od zapomnienia tradycyjne śląskie melodie oraz słowa starannie dobrane, oddające to, co w kulturze śląskiej najważniejsze. Niektóre z nich miały rzeczywiście powodzenie, inne zaś umierały z braku publiki. Niewiele jednak z nich starało się coś zmienić w śląskiej muzyce. Po rozmyślaniach na temat muzyki i roli Śląska w muzyce, zadaję sobie pytanie: Dlaczego nie możemy powiedzieć, że nasza śląska muzyka jest na wysokim poziomie? Dlaczego nie promujemy tak licznych świetnych artystów, lecz „pana z kibordem”? Czemu wszystko, co tradycyjne, musi być pozbawione najmniejszego gustu? Trzeba z drugiej strony zrozumieć tych, którzy gustują w muzyce lekkiej, trochę sztampowej. No, takiej właśnie „śląskiej”! Oczywiście, że taka muzyka też ma swoich odbiorców, a głównym wyznacznikiem jest ich wiek. Trudno się więc dziwić młodzieży, która na widok stroju ludowego ucieka, a na pierwsze nuty tradycyjnej, śląskiej muzyki na ich twarzach pojawia się pobłażliwy uśmiech. 25 września w siedzibie Związku Górnośląskiego w Katowicach odbył się pierwszy koncert w ramach projektu realizowanego przez młodych członków ZG pod nazwą „Carbon Music”. W murach przepięknej willi przy Stalmacha 17 miały okazję zaprezentować się zespoły: Jóga oraz Blue Monday. No dobrze, ale jak się to ma do moich wcześniejszych wywodów? – Celem nadrzędnym projektu jest systematyczne kształtowanie świadomości muzycznej. Chcemy skończyć ze stereotypem Ślązaka popijającego piwo, objadającego się krupniokiem i bujającego się w rytm przebrzmiałych niemieckich szlagierów – mówi jeden z organizatorów koncertów, Przemek Stanios. Musimy pokazać wszystkim – tu na Śląsku, że posiadamy dobrych oraz niezwykle wrażliwych muzyków, mogących klimatem dorównać takim gwiazdom, jak Bon Iver czy Daughter. Ślązacy, zwłaszcza ci młodzi, zdecydowanie zasługują na to. Nie dlatego, by starać się coś udowodnić innym, lecz samym sobie. By wszyscy poczuli magiczny klimat tej muzyki i scenerii. By wszyscy zrozumieli, że śląska muzyka to nie kicz, lecz setki zespołów, które może nie śpiewają o Karolince przechadzającej się do Gogolina (głębokie ukłony dla niej), lecz są takim samym dziedzictwem kulturowym, jak zasłużony Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”. Zapraszamy na kolejne koncerty Carbon Music. ■ Łukasz Szostok GÓRNOŚLĄZAK 7 www.zg.org.pl Śląskie larmo Felieton pierwszy, w którym autor przedstawi się Czytelnikom i powie co nieco mądrych słów, by ustawić dyskusję na wysokim poziomie i udowodnić, że jest z tej ziemi R aczej częściej zdarza mi się ostatnio czytać to, co napisali inni, niż pisać coś, co inni przeczytają. Cóż, taki już bywa los korektora. Zawód, który powoli (powoli?) odchodzi do lamusa, bo komunikacja internetowa i krótka żywotność wiadomości w sieci nie pozwalają, by na tekst przed publikacją spojrzał ktokolwiek poza autorem (ufać trzeba gorąco, że spogląda nań chociażby on). Zawód, dla którego w szerszej perspektywie nie ma już dziś miejsca, bo mało kto zwraca baczną uwagę na to, co wokół niego się dzieje. Już tylko książki i niektóre czasopisma przed publikacją doświadczają czujnego korektorskiego oka. To cena za to, że przyszło dziś żyć w przepięknych czasach, w otoczeniu rozkwitającej techniki i innowacji, w globalnej wiosce (jak bardzo nie lubię tego określenia…), w której wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą. I to w ciągu ułamka sekundy, transmitując wieści z kontynentu na kontynent. A jednak czasu na wszystko mamy coraz mniej: by spojrzeć na detale, by sprawdzić, czy wszystko w porządku, by chwilę poświęcić dbałości o szczegóły. I by się nadziwić. Felieton jest przestrzenią wolną od pośpiechu. Choć nieraz skreśla się go w banie, w pociągu, w korku na „średnicówce”, gdy w ułamku sekundy dochodzi do autora owa złota myśl, szczęśliwy splot bodźców, w których objawia się niezwykłość świata. Tak łatwo bezpowrotnie utracić zdolność jej zauważania. Tak trudno w sobie wypielęgnować zmysł jej dostrzegania. W felietonie zaś można na chwilę „odpuścić” i zatrzymać się nad tym, co pozornie błahe, a co w rzeczywistości tworzy świat każdego człowieka. Wyczulenia na wspaniałość świata nauczył mnie Mędrzec. Prawdziwe Światło ze Śląska, choć wtedy jeszcze studencka gawiedź nie w pełni wiedziała, z jak wielką Osobistością przyszło jej się spotkać, choć niebanalna broda, długie srebrne włosy w naturalny sposób sugerowały nam, że z niebagatelnym umysłem się spotykamy. Profesor Tadeusz Sławek, bo to o Profesorze tu mowa, podczas kursu literatury angielskiej i amerykańskiej, na który uczęszczałem na trzecim roku studiów (gdy miałem jeszcze nadzieję, że będę kiedyś wybitnym uczonym, co, jak czujny i wyrobiony Czytelnik poznaje po niewyszukanym słownictwie i horrendalnej składni, jednak się nie wydarzyło) w pogestapowskim i pokomitetowym budynku z Korfantym za oknem (zawsze mnie zachwycał ukryty wydźwięk owego pomnika, którego postać zwrócona jest tyłem do budynków zajmowanych przez aparatury okupantów), pośród potężnej wiedzy o historii i doniosłości literatur anglosaskich (Szekspir, James, Joyce, Thoreau… naprawdę, był to kurs prześwietny, o jakim marzyliśmy przez pierwsze lata studiów i za którym tęskniliśmy w latach kolejnych!) podawał treść najistotniejszą: że światem warto się zachwycać. To przy okazji omawiania kategorii wzniosłości i niesamowitości (niem. das Unheimliche) i ich echa pobrzmiewającego w powieściach grozy, próbując ukazać nieukształtowanym umysłom zupełnie niespodziewane oblicza anglojęzycznych utworów, pośród stronnic Frankensteina Mary Shelley i opowiadań Poego, przepowiadał o potrzebie wzniosłości, której niezaspokojenie dotyka człowieka, także (a może mówił o tym, że zwłaszcza?) nam współczesnego. Wtedy wszystko się zaczęło. Będziemy się tu spotykać, jak dobry Bóg i redaktor naczelny pozwolą, w każdym numerze „Górnoślązaka”. Od dziś, nieodwołalnie. Poznamy się – mam taką nadzieję – choć z tą swoistą dla felietonu asymetrią: to uprzywilejowany Czytelnik pozna bardziej Autora, któremu zaś pozostanie jedynie tyle (i aż tyle), że czytając go, Czytelnik pozna sam siebie. Obejrzy siebie z innej strony, przez inny pryzmat spojrzy na swoje Ja i może dzięki temu dostrzeże wokół siebie Innego. Zachwyci się światem. Zatrzyma. I wtedy coś w nim się zmieni. Na zawsze. Co prawda piękno rodzi się w ciszy, lecz tu będzie larmo. Dobre, śląskie larmo. Bo gdyby mnie babcia – najpierwsza uczona w Piśmie, Tradycji i Historii, która ze wszech miar nie chciała, bym do niej mówił per oma – parę razy w dzieciństwie nie trzepła za uchem i nie narobiła larma, to dzisiaj byłbym wyzutym z siebie obcym przybyszem na rodzimej ziemi. A tak, chociaż nie jestem wybitnym uczonym, ba, tytuł magistra wciąż rodzi się w bólach, jestem człowiekiem szczęśliwym, który potrafi zachwycać się światem. I w tym aspekcie na pewno jestem ze śląskiej ziemi. ■ Nie tylko z jej prochu, ale i z jej ducha. Krzysztof E. Kraus 8 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Chadecki głos Górnoślązaka Zbudujmy śląski dom! N ie udało się… stworzyć wspólnego frontu organizacji śląskich, które w jesiennych wyborach samorządowych mogłyby skutecznie wprowadzić regionalistów do rad miast, gmin i do sejmiku wojewódzkiego. Tam byliby oni prawdziwymi, niezależnymi od władz centralnych, recenzentami polityków działających na Śląsku w ramach partii ogólnopolskich. Z „Warszawy” bowiem nie zawsze widać rozwiązania najlepsze dla naszych lokalnych problemów. Często trudno z centralnego punktu widzenia docenić wagę regionalnej specyfiki i zrozumieć jej tożsamość. Sam przez wiele lat doświadczałem tego jako Poseł na Sejm próbujący wesprzeć naszą śląską mowę poprzez ustawowe nadanie jej statusu języka regionalnego, tak jak ustanowiono to z dialektem kaszubskim. Dobre pomysły regionalistów i ich sukcesy wyborcze zawsze zapalają też w dużych ogólnopolskich partiach „zielone światło” dla działaczy autentycznie związanych ze swoim regionem. Im więcej byłoby takich śląskich głosów po obu stronach politycznej barykady – zarówno wśród regionalistów, jak i wśród innych radnych – tym łatwiej byłoby o wspólny, śląski język – o współpracę dla naszej Małej Ojczyzny i o obronę praw jej mieszkańców. Jednak nic straconego… mimo iż Związek Górnośląski i Ruch Autonomii Śląska nie porozumiały się co do wyborczej współpracy, to jednak znaczącą wartością dla nas Ślązaków jest fakt, iż w czasie debat wykazano, że te najstarsze i największe regionalistyczne organizacje nie są sobie ani wrogie, ani przeciwstawne. One się doskonale uzupełniają. Można, a nawet warto, być członkiem ZG i pielęgnować jego wartości, a jednocześnie angażować się politycznie w RAŚ-u celem wprowadzania tych wartości w nasze śląskie życie samorządowe. Pięknym tego przykładem jest Pan Joachim Otte, wieloletni Prezes Związku Górnośląskiego, kandydujący do Sejmiku Śląskiego z listy Ruchu Autonomii Śląska. W jego osobie widać, że można być jednocześnie i „korfanciorzem”, i autonomistą. Dyć to Korfanty był ojcem autonomii Śląska, a Śląscy Powstańcy ją wywalczyli, bo autonomia to nie separatyzm, to nie odłączanie Śląska od ojczyzny, ale dbanie o polski ➧ Rajza po Górnym Śląsku Jedziemy nad Małą Panew Drodzy Czytelnicy! Czy tego chcemy, czy nie chcemy, wakacje 2014 przeszły już do historii. Mam nadzieję, że oprócz cudownej opalenizny do domu przywieźliście również nowe pokłady energii. Pamiętajcie, musi jej wystarczyć do następnego roku! Jeśli jednak nie jesteście pewni, czy Wasze zapasy sił wystarczą do wakacji, to mam dla Was propozycję. Otóż, moi Drodzy, „bateryjki” możemy podładować nawet u nas, na Śląsku. Uwaga! Wypływamy do portu Młyn Bombelka! W iadomo, zaczął się rok szkolny i akademicki, pokończyły się urlopy, więc na dłuższe wyjazdy nie ma co liczyć. Nie są one też w sumie potrzebne. Niecałe 60 km od Katowic, w miejscowości Żędowice, mieści się Młyn Bombelka, czyli raj dla osób lubiących wypoczywać na łonie natury. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – lasy, stawy, zieleń. Dla bardziej aktywnych jest też paintball. Lecz główną atrakcją są spływy kajakowe. To dla nich zjeżdżają tutaj ludzie z całego Śląska. To chyba najlepsza odpowiedź na pytanie, czy spływ Małą Panwią może być ciekawy. Do wyboru mamy liczne trasy, które różnią się długością i trudnością. Jedno je łączy – wszystkie są równie piękne. Ja zdecydowałem się na spływ od Krupskiego Młyna do Żędowic, czyli jakieś 12 km. Rzeka najpierw płynie przez las i wtedy, oprócz szumu drzew, słychać tylko ptaki ukryte w ich koronach. Następnie Mała Panew coraz bardziej się poszerza i z niewielkiej, wartkiej i pełnej przeszkód rzeczki rozlewa się i przemienia w wielką wodę. Prowadzi wtedy przez złociste pola, a następnie wąskim kanałem aż do przystani Młyn Bombelka. Tam możemy odpocząć przy ognisku czy nawet wykupić nocleg. Rzeka na całej długości nie jest głęboka, więc osoby mające problem z pływaniem nie powinny się obawiać. Do kompletu kajak plus wiosła otrzymujemy również kamizelkę, a na trasie przygotowane są miejsca, w których możemy odpocząć. Jeśli chcielibyście poznać moją opinię – to rewelacyjne miejsce, żeby spędzić tam któryś ze słonecznych jeszcze jesiennych dni. I to wszystko bez wyjeżdżania poza Śląsk! Zdjęcia dostępne są na profilu fa■ cebook Młynu Bombelka. Kamil Nowak GÓRNOŚLĄZAK 9 www.zg.org.pl ➧ Śląsk właśnie. A kto tymu nie rozumi, tyn je ciymny choćby tabaka we rogu! Jestem przekonany, że Adalbert Wojciech Korfanty, mówiąc dzisiejszym językiem, sam używałby hasła: „Śląsk syty – Polska cała”. Na szczęście członków Związku Górnośląskiego nie brakuje też w innych formacjach politycznych, nawet często sobie przeciwstawnych. Na przykład ja jestem członkiem PO, a Pani Poseł Maria Nowak – PiS. Jednak w śląskich sprawach dycki PORADZYMY sie dogodać – bo mówimy wspólnym językiem naszych śląskich wartości, którymi są: szacunek do rodziny, wiary, pracy i uczciwości, a także umiłowanie śląskiej tożsamości i tradycji. Nasz Związek Górnośląski – jak się okazało – do „robienia” polityki już się nie nadaje. No i dobrze! On powinien być krynicą tych wartości i je pielęgnować, bo robi to doskonale od 25 lat. Dlatego bardzo się raduję z otwarcia Domu Śląskiego w siedzibie Związku. Jest to miejsce spotkań dla wszystkich regionalistycznych organizacji śląskich, jak i dla osób niezrzeszonych, gdzie tak po naszymu – bez haje, bydymy godać, jak zbudować edukację regionalną, jak dbać o język śląski, jak chronić nasze zabytki i rozwijać naszą kulturę. Jednym słowem: jak na Śląsku wspólnymi siłami zadbać o to, czego Polska Ślązakom nie chce dać ustawowo. Miejsce to – piękna zabytkowa willa przy ul. Stalmacha w Katowicach – ma ku temu szczególne predyspozycje, bo to tu właśnie debatuje Rada Górnośląska. Wchodzące w jej skład organizacje pozarządowe, jak i wywodzący się z nich radni, mogą już teraz, w dzisiejszym stanie prawnym realizować wiele prośląskich inicjatyw. Wierzę, że ich sercem stanie się właśnie Dom Śląski – dom wszystkich Ślązaków. Taki, jakie mają i inne grupy etniczne w naszym kraju i w Unii Europejskiej. Żałuję tylko jednego: że nie mogłem uczestniczyć w jego otwarciu, ponieważ w tym czasie obowiązki poselskie skierowały mnie na posiedzenie Parlamentu Europejskiego do Strasburga. To miasto jest stolicą pokoju na naszym kontynencie. Setki lat walczyły o nie, jak i o całą Alzację, Francja z Niemcami. Jedno pokolenie Alzatczyków było karane przez Francję za mówienie po niemiecku, a już następne Niemcy karały za mówienie po francusku. I tak historia okrutnie się powtarzała… A przecież każde z tych pokoleń mówiło i żyło po alzacku, czerpiąc nieco z Francji, nieco z Niemiec, ale przede wszystkim ze swej regionalnej, etnicznej tożsamości. Dziś w dobie Unii Europejskiej Alzacja może być i jest naprawdę sobą. Sami Alzatczycy w ostatnich latach coraz częściej uważają się za odrębny naród, mniejszość z nich uznaje się za Francuzów, zaś najmniej liczna grupa – za Niemców. Wioski i miasteczka pięknieją dzięki wspólnej dbałości całego społeczeństwa o lokalny alzacki styl. Regionalna kuchnia i autentyzm tradycji to fundament turystycznego biznesu. To, że Alzatczycy czują się u siebie, widać po podwójnych nazwach miejscowości, a czując się u siebie – dbają o swoje, o swój hajmat. Nie chcą przyłączać Alzacji do Niemiec, choć ich o to oskarżano. Chcą, by Alzacja była najpiękniejszym regionem Francji, bo to ojczyzna, w której mają swój dom. Tak, jak my mamy go na Śląsku, czyli w Polsce i w Czechach. Alzacki przykład jasno pokazuje, że akceptacja dla regionalizmu jest fundamentem pokoju w Europie, gdyż idealnie łagodzi waśnie międzypaństwowe i wewnętrzne napięcia, a mieszkańcom regionów pozwala na lepsze życie i scala ich z państwem, w którym żyją. ■ A zatem: Śląskiemu Domowi – Szczęść Boże! Marek Plura Marek Plura jest Posłem do Parlamentu Europejskiego, gdzie zasiada w ławach Europejskiej Partii Ludowej – Chadecji. Serdecznie zapraszamy do Turzy Śląskiej! w dniu 18 października 2014 roku w sobotę na kolejne spotkanie mieszkańców województwa śląskiego i ziem górnośląskich, które ma miejsce w roku ważnych dla naszej Ojczyzny rocznic i wydarzeń. Wspomnimy je w modlitwie i zadumie, pamięcią przywołując dramat tamtych dni i ludzi w nim uczestniczących. Podziękujemy im i tym, co niezłomnie i z wiarą dążyli do zmian, jakie miały miejsce w Polsce 25 lat temu: Członkom „Solidarności”, ugrupowań i stowarzyszeń o obliczu chrześcijańskim i demokratycznym, Komitetów Obywatelskich. Wtedy też powstał Związek Górnośląski. Podziękujmy, bo tak szybko się o nich zapomina. Podziękujemy może mniej słowem, a zadumą, refleksją, i radością wspólnego spotkania, by wspólną modlitwą i śpiewem spojrzeć w przyszłość. Koło Związku Górnośląskiego w Turzy Śląskiej Prezes Koła – Bogusław Kniszka WOJEWÓDZTWO ŚLĄSKIE POWIAT WODZISŁAWSKI GMINA GORZYCE TURZA ŚLĄSKA 10 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Edukacja Dwa pytania do… Śląskiego Kuratora Oświaty Stanisława Fabera „Proszę Was, pozostańcie wierni temu dziedzictwu! Uczyńcie je podstawą swojego wychowania! Uczyńcie je przedmiotem szlachetnej dumy! Przechowajcie to dziedzictwo! Pokażcie je następnym pokoleniom” – słowa Jana Pawła II są mottem konkursu organizowanego od pięciu lat przez Kuratorium Oświaty w Katowicach i Wojewodę Śląskiego. Jakie znaczenie ma edukacja regionalna? Czy to kolejna nowinka w szkole, czy jednak głęboko uzasadniony proces? Nie zgadzam się z określeniem „nowinka”. Edukacja regionalna nie jest nowinką, to proces, który w polskiej szkole zakorzeniony jest od bardzo dawna. Warto przypomnieć, że jeszcze w czasie przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości właśnie problematyka związana z życiem regionu – jego wielkimi przedstawicielami, pisarzami, działaczami, językiem – miała szczególną wartość. Proces kształtowania tożsamości regionalnej, choć nie był w żaden sposób usystematyzowany, był jedną z ważniejszych form oporu wobec polityki germanizacyjnej w naszym regionie. Świadomość związku z regionem, z którego się pochodzi i w którym się żyje, dawała poczucie przynależności, zakorzenienia; uczyła patriotyzmu w każdym wymiarze. Współcześnie sens działań podejmowanych w zakresie edukacji regionalnej jest bardzo podobny. Jest ona ukierunkowana na realizację potrzeb najwyższego rzędu – potrzeb duchowych człowieka. Kształtowanie postawy szacunku dla dziedzictwa kulturowego regionu, odpowiedzialności za pielęgnowanie tradycji, kultywowanie wartości rodzinnych i regionalnych, nauczanie historii regionalnej, uczestnictwo w życiu kulturalnym i społecznym środowisk lokalnych pozwalają na utrwalenie podstawowych elementów tożsamości, zwłaszcza młodego człowieka, i jego bezpieczne funkcjonowanie w świecie. Co ważne, mądre nauczanie historii regionalnej, krzewienie wartości środowiskowych, umacnianie poczucia więzi z regionem ułatwiają funkcjonowanie w multikulturowym świecie. Młody człowiek uczy się krytycyzmu, przełamywania stereotypów kulturowych, tolerancji wobec inności; przyjmuje przy tym perspektywę oceny świata zewnętrznego, dostrzega wartość integracji i solidarności, również etnicznej. Zatem edukacja regionalna ma ogromne znaczenie, czemu wyraz daję w udzielaniu patronatu wielu z tych przedsięwzięć, które takie cele realizują. Wojewódzki Konkurs – Edukacja regionalna w szkole ma już pięć lat! 1. Początki Idea organizacji konkursu o tematyce regionalnej dla szkół województwa śląskiego zrodziła się w roku 2009. Wówczas, z inicjatywy Wojewody Śląskiego Zygmunta Łukaszczyka i Śląskiego Kuratora Oświaty Stanisława Fabera przy współpracy z grupą regionalistów związanych ze Związkiem Górnośląskim, opracowano zasady organizacji Wojewódzkiego Konkursu – Edukacja regionalna w szkole. Mottem konkursu uczyniono słowa Jana Pawła II: „Proszę Was, pozostańcie wierni swojemu dziedzictwu…”. Kierując się tymi słowami, organizatorzy chcieli promować przedszkola i szkoły, które starają się jak najlepiej pielęgnować tradycję i gwarę oraz kształtują w uczniach lokalny patriotyzm. Konkurs od początku cieszył się dużym zainteresowaniem wśród placówek oświatowych woj. śląskiego. W dotychczasowych pięciu edycjach Konkursu wzięło udział łącznie ponad 600 śląskich przedszkoli i szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych województwa, które w przemyślany i atrakcyjny sposób realizują edukację regionalną, pielęgnując tradycję i gwarę oraz kształtują w wychowankach i uczniach lokalny patriotyzm i poczucie tożsamości z wartościami własnego dziedzictwa. GÓRNOŚLĄZAK 11 www.zg.org.pl 2. Organizacja Konkurs rozgrywany jest w trzech kategoriach wiekowych i pięciu rejonach: bielsko-bialskim, bytomsko-katowickim, gliwicko-rybnickim, częstochowskim i sosnowieckim. Aby zakwalifikować się do Konkursu, przedszkola i szkoły muszą przejść ostrą kwalifikację. Komisje rejonowe analizują pisemne informacje oraz prezentacje multimedialne dokumentujące działania w zakresie edukacji regionalnej. Każda z pięciu komisji wyłania do etapu rejonowego po dwie szkoły w każdej kategorii wiekowej. Zwycięzcy etapu rejonowego biorą udział w bezpośrednich potyczkach finałowych. Muszą wykazać się wiedzą o własnym regionie i całym województwie śląskim, a także w sposób praktyczny wykazać umiejętności posługiwania się gwarą, znajomością obrzędów, rękodzieła, a nawet kuchni regionalnej. Konkurs stawia bardzo wysokie wymagania, udział w nim to praca, która wymaga zaangażowania całych szkolnych społeczności. I edycja – 2009/2010 „Jest takie miejsce na Ziemi, gdzie chleb smakuje najbardziej”. Tak pięknie o swojej Małej Ojczyźnie mówiły dzieci ze Studzienic podczas finału I edycji Konkursu. Jak szkoły pielęgnują tradycję i gwarę? Co uczniowie wiedzą o swoim regionie czy znają obyczaje i piosenki regionalne? Okazało się, że począwszy od najmłodszych przez gimnazjalistów aż po szkoły ponadgimnazjalne, Czytaj na kolejnych stronach Nauczyciel – regionalista to kłopot czy skarb w oświa cie woj. śląskiego? Miejsce edukacji regionalnej we współczesnej szkole jest szczególne – w wielu szkołach zajęcia z tego zakresu są prowadzone właśnie przez nauczycieli entuzjastów. Niemniej jednak warto zauważyć, że podstawa programowa kształcenia ogólnego niejednokrotnie akcentuje wagę treści związanych z tematyką regionalną. Ponadto dokument ten daje nauczycielom wiele możliwości, np. kształcenie określonych umiejętności polonistycznych może odbywać się na różnym materiale, a to już okazja, żeby zapoznać ucznia z dorobkiem literackim regionu, przybliżyć mu postaci takie, jak choćby Juliusz Ligoń, Jan Nikodem Jaroń czy ks. Norbert Bonczyk, a także współczesnych twórców pochodzących i identyfikujących się z regionem, a wpisujących się w ogólne nurty. Podobnie założenia podstawy programowej można realizować na lekcjach historii, przyrody czy plastyki. W każdym przypadku podstawa uwzględnia związek treści kształcenia z regionem, a to nie tylko pozwala nauczycielowi, ale wręcz wymaga od niego kształcenia regionalnego. Zatem edukacja regionalna nie została usunięta ze szkoły. Jednak faktem jest, że wielu nauczycieli realizuje dodatkowe zajęcia poświęcone problemom regionu. Ich praca jest niezmiernie cenna. Nauczyciel – regionalista, który często działa społecznie, angażuje się w wiele lokalnych inicjatyw, jest dla ucznia autentyczny, działa swoim przykładem. Uczeń zatem nie tylko poznaje problematykę regionalną w teorii, ale często ma okazję sam przeżyć to, czego dowiaduje się od nauczyciela. Dowodem na to jest chociażby duże zainteresowanie – organizowanym przez Wojewodę Śląskiego i Śląskiego Kuratora Oświaty – konkursem Edukacja regionalna w szkole, w którym uczniowie mają szansę nie tylko zaprezentować swoją wiedzę o regionie, ale przede wszystkim nabyć nowe doświadczenia, odkryć na nowo dziedzictwo regionu, zbudować pomost między tradycją a nowoczesnością. Bez pełnego zaangażowania nauczycieli żadne tego typu przedsięwzięcie nie miałoby szans powodzenia. Mówię o pełnym zaangażowaniu, do którego jest zdolny tylko nauczyciel – entuzjasta, bo sukces w konkursie czy osiągnięcie celów, które zakładane są w edukacji regionalnej, są możliwe jedynie dzięki systematycznej, mozolnej, codziennej pracy. To taka praca u podstaw, której efekty nie zawsze są widoczne od razu, lecz która jest niezwykle ważna, bo procentuje w późniejszym, dorosłym już życiu uczniów. Dla nauczycieli, nie tylko regionalistów, którzy są w stanie poświęcić czas, dzielą się swoją pasją, zarażają nią innych, mam wiele szacunku. Dziękujemy! ■ 12 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl uczniowie Zespołu Szkolno-Przedszkolnego ze Studzienic, w kategorii klas IV–VI i gimnazjów pierwsze miejsce zajęła Szkoła Podstawowa nr 6 im. Zofii Kossak z Pierśćca, zaś w kategorii gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych najlepsi okazali się reprezentanci Zespołu Szkół Technicznych z Rybnika. Nagrodami w konkursie były: pianina elektroniczne, kamery, aparaty cyfrowe i słowniki. uczniowie udowodnili, że o miejscu, w którym żyją, wiedzą naprawdę sporo. W rywalizacji zorganizowanej w Miejskim Domu Kultury w Łaziskach Górnych wzięło udział trzynaście drużyn, które walczyły o zwycięstwo. Dzieci w pięknych strojach regionalnych śpiewały piosenki, opowiadały gwarą o swoich miejscowościach, prezentowały lokalne obrzędy i legendy. Starsza młodzież przygotowała miejscowe przysmaki, dzięki czemu można było skosztować ciapkapustę (gniecione ziemniaki z kapustą i ze skwarkami), czy siemieniotkę (zupę z nasion konopi gotowaną na Śląsku na wigilię). Zmaganiom dzieci i młodzieży na scenie MDK w Łaziskach przyglądali się m.in. Wojewoda Śląski Zygmunt Łukaszczyk i Śląski Kurator Oświaty Stanisław Faber. Kurator podkreślił, że Śląsk jest regionem bardzo zróżnicowanym kulturowo, przez co niezwykle bogatym. Zadaniem szkoły jest to, aby najmłodsi dostrzegali tę różnorodność, niezależnie od tego, czy tradycje śląskie są kultywowane także w domach dzieci. Wojewoda Zygmunt Łukaszczyk zaznaczył, że pielęgnowanie śląskiego dziedzictwa i przekazywanie tradycji z pokolenia na pokolenie jest niezwykle ważne i dlatego tak cenna jest praca, jaką nauczyciele wkładają w przekazanie wiedzy o Małej Ojczyźnie swoim uczniom. Finał w Łaziskach był zakończeniem wieloetapowych zmagań, w których wzięło udział 91 przedszkoli i szkół województwa śląskiego. Wśród najmłodszych zwyciężyli II edycja – 2010/2011 Tym razem finał dla przedszkoli i szkół podstawowych został rozegrany w Chorzowskim Centrum Kultury. Na scenie rywalizowały ze sobą cztery zespoły przedszkolaków i siedem podstawówek z naszego województwa. Dzieci musiały jak najlepiej zaprezentować swoje miejscowości, zaśpiewać regionalne piosenki, zatańczyć regionalne tańce, odpowiadać na pytania dotyczące naszego województwa. Najciekawszą konkurencją było zaprezentowanie dawnych zabaw dziecięcych charakterystycznych dla danego regionu. Piękne stroje, w których dzieci prezentowały się na scenie, przygotowana scenografia, znajomość gwary, obrzędów, piosenek świadczy o tym, jak dużą pracę wykonują nauczyciele i uczniowie, aby przygotować się do konkursu. Spośród 95 szkół i przedszkoli, do finału dotarły 23 placówki i wszystkie zasługiwały na miano zwycięzców. Ale ponieważ jest to konkurs, to jury musiało wybrać tych najlepszych. I tak w pierwszej kategorii wiekowej zwycięskie okazało się Przedszkole w Lubojnie, natomiast w drugiej kategorii I miejsce zajęła Szkoła Podstawowa nr 37 w Tychach. Finał konkursu dla gimnazjalistów i szkół ponadgimnazjalnych odbył się 24 maja 2011 r. w Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej. Tam zwycięzcami okazali się uczniowie Zespołu Szkół nr 4 – Gimnazjum nr 8 w Dąbrowie Górniczej, a wśród szkół ponadgimnazjalnych jury zdecydowało przyznać dwa pierwsze miejsca – Zespołowi Szkół Ekonomiczno-Gastronomicznych im. Macierzy Ziemi Śląskiej w Cieszynie i I Liceum Ogólnokształcącemu im. W. Łukasińskiego w Dąbrowie Górniczej. www.zg.org.pl Dzięki nawiązaniu współpracy z Zespołem Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisława Hadyny koncert galowy konkursu połączony z wręczeniem nagród dla tych, którzy zdobyli miejsce na podium, była Gala Konkursu 2011 zorganizowana w Koszęcinie 3 czerwca 2011 r. Regionalne tańce, inscenizacje lokalnych legend czy „kulanie felgi patykiem” – czyli dawne śląskie zabawy dziecięce, to wszystko złożyło się na wyjątkowo barwny i ciekawy Koncert Galowy II edycji Konkursu. Sam występ w Koszęcinie był niewątpliwie formą wyróżnienia, ponadto uczestnicy odebrali nagrody rzeczowe, którymi w zależności od zajętego miejsca były kamery cyfrowe, nagrywarki DVD i aparaty cyfrowe. W koncercie, który uroczyście zakończył wielomiesięczne zmagania konkursowe uczestniczył m.in. Śląski Kurator Oświaty Stanisław Faber oraz Dyrektor Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” Zbigniew Cierniak. To nie jedyne niespodzianki dla najlepszych zespołów. Zaproszenie do Koszęcina połączone było także z warsztatami tanecznymi prowadzonymi przez artystów Zespołu „Śląsk” Na dziedzińcu pałacu w Koszęcinie dzieci ćwiczyły kroki i całe układy tańców regionalnych. Ponadgodzinne warsztaty minęły ich uczestnikom błyskawicznie, a na zakończenie dnia czekało młodych ludzi jeszcze jedno wyjątkowe wydarzenie: koncert A to Polska właśnie Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Uroczyste zakończenie II edycji Konkursu wpisało się w trzydniowe przedsięwzięcie zorganizowane w Koszęcinie „Edukacyjna Gala Regionalna. Historia i teraźniejszość Śląska”. W ramach imprezy odbył się m.in. zlot szkół noszących imię Powstańców Śląskich i Wojciecha Korfantego z całego kraju i Koncert Galowy XVIII Regionalnego Przeglądu Pieśni „Śląskie śpiewanie” im. prof. Adolfa Dygacza. III edycja – 2011/2012 W pięknej scenerii Centrum Kultury Zamek w Toszku rozegrano finał III edycji Wojewódzkiego Konkursu – Edukacja regionalna w szkole. Wzięło w niej udział 129 przedszkoli i szkół województwa śląskiego. Kto w tym roku szkolnym najlepiej realizował edukację regionalną? Zwycięzców poznaliśmy 31 maja 2012 r. podczas Gali Edukacji Regionalnej w Koszęcinie. GÓRNOŚLĄZAK 13 Edukacyjna Gala Regionalna – 2012 W trakcie koncertu z udziałem finalistów, ogłoszony został werdykt kapituły wojewódzkiej konkursu, oceniającej zmagania dzieci i młodzieży. W kategorii przedszkoli zwyciężyło Przedszkole Publiczne nr 18 w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Studzienicach, w kategorii szkół podstawowych najlepsza okazała się Szkoła Podstawowa nr 25 im. Stanisława Hadyny w Chorzowie, natomiast kategorię – gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne wygrało Gimnazjum w Zespole Szkół w Kochanowicach. W koncercie, który uroczyście zakończył wielomiesięczne zmagania konkursowe uczestniczył m.in. Śląski Kurator Oświaty Stanisław Faber, dyrektor Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” Zbigniew Cierniak oraz Opolski Kurator Oświaty Halina Bilik. Najlepsze zespoły pochwaliły się swoimi dokonaniami i zaprezentowały na scenie m. in. obrzędy ludowe, niekonwencjonalne lekcje historii, a także kreacje współczesnego ubioru z elementami ludowymi. Każdy z zespołów, które dostały się do finału, otrzymał nagrodę. W zależności od zajętego miejsca, uczniowie wygrali dla swoich szkół odtwarzacze DVD, rzutniki multimedialne, radiomagnetofony, a za pierwsze miejsce telewizory. Koncert był częścią wielkiej gali zorganizowanej wspólnie przez Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisława Hadyny, Kuratorium Oświaty w Opolu oraz Kuratorium Oświaty w Katowicach. Patronat nad imprezą objęła minister edukacji narodowej Krystyna Szumilas. Uczniowie wzięli udział w warsztatach tanecznych i wokalnych, prowadzonych przez artystów „Śląska” zwiedzili Izbę Tradycji Zespołu oraz miejsca, gdzie pracują i występują artyści. Atrakcją dla uczestników koszęcińskiej gali były występy młodych tancerzy z Europy oraz krajów Ameryki Południowej, którzy przygotowali prezentację rodzimych tańców regionalnych. Wielkim wydarzeniem, był koncert Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, entuzjastycznie przyjęty przez młodą publiczność. W Gali Edukacji Regionalnej wzięło udział około 1000 osób – dzieci, młodzieży oraz nauczycieli. IV edycja – 2012/2013 W siedzibie Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” w Koszęcinie 6 czerwca 2013 r. odbył się finał IV edycji Wojewódzkiego Konkursu – Edukacja regionalna w szkole. W finale zaprezentowało się 15 zespołów w trzech kategoriach wiekowych. Tej edycji konkursu towarzyszyło hasło Region – Ludzie – Praca, stąd zadania i pytania koncentrowały się na tematach związanych z tradycjami górniczo-hutniczymi, Szlakiem Zabytków Techniki, sylwetkami wybitnych przedsiębiorców oraz motywem pracy w pieśniach i literaturze. Prezentacja pomysłu na firmę, która wykorzystywałaby lub nawiązywała do szeroko pojętego regionalnego dziedzictwa kulturowego czy przygotowanie scenek nawiązujących do ginących zawodów – to przykładowe 14 GÓRNOŚLĄZAK konkurencje, z którymi musieli zmierzyć się uczestnicy finału konkursu. W zależności od zajętego miejsca, drużyny otrzymały: mikrofony ze statywami, gitarę klasyczną, organy lub zestaw nagłaśniający. Żadna z drużyn nie wyjechała z Koszęcina bez nagród i upominków, dodatkowo dla finalistów konkursu wzorem lat ubiegłych , zorganizowane zostały m.in. warsztaty wokalne prowadzone przez artystów zespołu „Śląsk”. Zwycięzcy czwartej edycji konkursu to: Przedszkole nr 6 w Tychach, Szkoła Podstawowa im. Karola Miarki w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Ornontowicach, a w kategorii gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne po raz kolejny zwyciężyło Gimnazjum w Zespole Szkół w Kochanowicach. V edycja – 2013/2014 Tegoroczna edycja konkursu była edycją jubileuszową – konkurs zorganizowano po raz piąty. W dalszym ciągu cieszył się dużym zainteresowaniem, do konkursu zgłosiło się 99 przedszkoli i szkół z terenu województwa śląskiego. Do bezpośrednich potyczek finałowych zakwalifikowano 15 przedszkoli i szkół, które znakomicie realizują edukację regionalną na co dzień, a poza tym uzyskały najwyższe oceny za zadania przewidziane w kolejnych etapach konkursu. Hasło piątej edycji konkursu brzmiało: Region – Ludzie – Sztuka, stąd zadania i pytania konkursowe finału koncentrowały się na tematach związanych z szeroko pojętą sztuką. Tegoroczny finał konkursu, dzięki nawiązaniu współpracy z Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie” odbył się 4 czerwca 2014 r. na terenie Skansenu w Chorzowie i został połączony ze zwiedzaniem Skansenu przez uczestników finału. Zdjęcia z zasobów Kuratorium Oświaty w Katowicach www.zg.org.pl W piątej edycji zwyciężyli, w kategorii przedszkola – Przedszkole im. Kubusia Puchatka w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Gminie Ornontowice w Ornontowicach, w kategorii szkoły podstawowe – Szkoła Podstawowa nr 23 w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 2 w Tychach, a w kategorii trzeciej rywalizację wygrał Zespół Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych w Siemianowicach. Nagrody zwycięzcom wręczali Wojewoda Śląski Piotr Litwa oraz Śląski Kurator Oświaty Stanisław Faber. Po co to wszystko? Działania podejmowane w ramach Konkursu mają na celu popularyzację zagadnień dotyczących edukacji regionalnej różnych rejonów woj. śląskiego, a także są cennym uzupełnieniem treści edukacji regionalnej w przedszkolach i szkołach. Przedstawiony projekt stanowi płasz- czyznę do prezentacji podejmowanych działań w zakresie realizacji edukacji regionalnej przez przedszkola i szkoły woj. śląskiego oraz inspiruje do podejmowania kolejnych inicjatyw w tej dziedzinie. Edukacja regionalna, której celem jest uświadomienie wartości własnego dziedzictwa regionalnego, ma też swój narodowy wymiar. Kultura narodowa nie istnieje ani „poza” kulturą regionalną, ani „obok tej kultury”, ale obie wspólnie współegzystują ze sobą. Silne poczucie regionalnej tożsamości to najważniejsza droga prowadząca do identyfikacji z wielką ojczyzną poprzez zakorzenienie ■ w małej. Wiesława Gala Autorka jest Kierownikiem Oddziału Zwiększania Szans Edukacyjnych i Doskonalenia Nauczycieli w Kuratorium Oświaty w Katowicach oraz koordynatorem wojewódzkim Konkursu z ramienia Kuratorium Oświaty w Katowicach. www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK 15 Nauczanie regionalne – potęga przyszłości, czy rozpamiętywanie przeszłości? W ybierając do gazety temat nauczania regionalnego, nie wiedziałem o tym zbyt wiele. Aby obiektywnie oddać realny stan, postanowiłem odwiedzić dwie szkoły, które podjęły innowację autorskich klas śląskoznawczych. Pierwszą z nich było Gimnazjum numer 9 w Bytomiu. Tam przywitała mnie Iwona Cieślar, która koordynuje realizację edukacji regionalnej. W 1995 roku Gizela Stabińska zapoczątkowała edukację regionalną w szkole. Wtedy były organizowane Dni Śląskie oraz projekty związane ze Śląskiem. Uczniowie klasy regionalnej Gimnazjum nr 9 w Bytomiu przed ruinami pałacu Tiele-Wincklerów – Dzisiejszym problemem szkół jest niż demograficzny, w pewien sposób zmuszający szkoły do innowacyjnych rozwiązań, które pomogą przyciągnąć nowych uczniów – wspomina pani Iwona. Postanowiono więc wykorzystać doświadczenie zbierane przez kilkanaście lat, co dało w efekcie program o nazwie „Innowacja pedagogiczna. Klasa regionalna – Jesteśmy stąd” autorstwa pani Iwony. Pomysł z łatwością przyciągnął innych nauczycieli, co pozwoliło realizować go na zajęciach lekcyjnych oraz dodatkowej godzinie tygodniowo przez wszystkie lata nauki. Projekt zakłada bardzo dużą aktywność uczniów poza szkołą, na co składają się wyjścia, wycieczki oraz udział w konkursach. Poza szkołą młodzież zobaczyła między innymi kopalnię „Guido” w Zabrzu i nauczyła się rękodzieła artystycznego w ramach Międzynarodowego Biennale Współczesnej Tkaniny Artystycznej „Silesiany”. Sztandarowym projektem uczniów gimnazjum była „Etnografika” organizowana wspólnie z Muzeum Górnośląskim. Uczniowie przygotowywali się w Muzeum do części wyjazdowej projektu. Badania w terenie – jak nazywa je pani Iwona – odbyły się w Ornontowicach. – To miejsce, gdzie kultura ludowa jest jeszcze żywa – wspomina nauczycielka. Uczniowie podzieleni na grupy tematyczne poprzez wywiady poznawali kulturę ludności oraz obyczaje. Gdy wszystko zostało opisane, pomogło nam Muzeum Górnośląskie. Jak wiadomo z powszechnej debaty, gimnazjum to ciężki okres dla młodych ludzi. Na moje pytanie o chęć uczniów do takiej współpracy pani Iwona przyznaje, że w trzeciej klasie widzi już zmęczenie regionalizmem, jednak zaznacza, że zawsze jest grupa osób, które aktywnie uczestniczą w każdych działaniach. Porównując dzisiejsze rozmowy na temat Śląska i jego przyszłości nie mogłem pominąć pytania o to, na czym skupia się projekt, głównie na historii, czy może na tworzeniu czegoś nowego? Pani Iwona przyznała, że młodzież skupia się głównie na poznawaniu dziejów regionu, aczkolwiek dodaje, że jest to narzędzie do przyszłości. – Moim celem jest to, żeby dzieci wiedziały skąd pochodzą i aby czuły się dumne z bycia Ślązakami – podsumowuje nauczycielka. Jednak o wiele bardziej interesowało mnie zdanie samych zainteresowanych, poprosiłem więc o rozmowę z kilkoma uczniami aktywnie uczestniczącymi w projekcie. Stając przed nimi zadałem bardzo trudne pytanie. Dlaczego? Dzieci od razu zaczęły opowiadać o poznawaniu historii regionu, „smakowaniu” jej oraz zdobywaniu wiedzy. Mówiły z pasją o odbytych wycieczkach, zajęciach i projektach. Zaskoczyły mnie wiedzą o swoim mieście i znajomością faktów. Poproszone o polecenie mi takich miejsc, aby Bytom mnie zaskoczył, bez problemu wymieniły kilka propozycji. Wchodząc do Zespołu Szkół Ogólnokształcących numer 2 w Rudzie Śląskiej od samego początku wiedziałem, że sposób prowadzenia edukacji regionalnej będzie zupełnie inny. Tam spotkałem się z Anną Morajko. Rozwiała ona moje wszelkie wątpliwości co do odmiennego stylu pracy już na początku wspominając, że uczniowie ➧ Uczniowie klasy regionalnej ZSO Nr 2 w Rudzie Śląskiej w kościele ewangelicko-augsburskim 16 GÓRNOŚLĄZAK ➧ głównie skupiają się na historii XX w., czyli najbardziej burzliwego okresu dla Śląska. Pani Anna zaznaczyła również, że klasa ta, jako jedyna w kraju z innowacją regionalną jest pod patronatem Instytutu Pamięci Narodowej. Edukacja opiera się o dwa moduły. Pierwszy z nich to „Historia – pamiętamy”. Zakłada ona upamiętnienie bohaterów regionu, poznawanie historii oraz współpracę z wcześniej wymienionym IPN. Drugi moduł, czyli „AFiSZ” (Akademia Filmu i Sztuki) skupia się na poznawaniu filmografii śląskiej oraz dziejów tutejszej sztuki, jak i samodzielnym tworzeniu przedstawień teatralnych. Zawsze byli bardzo aktywni w gimnazjum oraz poza nim, co dało podstawy do podjęcia ciężkiego wyzwania, jakim jest edukacja regionalna. Poza edukacją regionalną i tworzeniem klasa zdążyła już zaistnieć dla wszystkich włączając się w projekt „Międzynarodowej Szkoły Dialogu” upamiętniający Żydów w danej okolicy. Celem klasy z Rudy Śląskiej było pojawienie się tablicy informującej o istnieniu synagogi w Wirku, zburzonej w 1939 r. przez hitlerowców. – Gdy udało się tego dokonać, zbliżyliśmy się do IPN-u i jego działań historycznych – wspomina pani Anna. Na moje pytanie o podejście młodzieży do edukacji regionalnej usłyszałem bardzo konkretną odpowiedź: – W czasach, gdy regionalizm i historia są bardzo niemodne, dzieci te czują autentyczność swoich działań. Tak jak w Bytomiu, poprosiłem kilku uczniów z klasy regionalnej o krótką rozmowę. Na moje pytanie „Dlaczego?” uzyskałem odpowiedzi, że to oni będą tworzyć Śląsk. Zapytani o przyszłość regionu, widzieli Śląsk jako miejsce spotkań, kulturowych wydarzeń oraz zabytków techniki. Może odpowiedzi uczniów z Rudy Śląskiej wynikają bardziej z wieku, ale takiej odpowiedzi poszukiwałem. W pewnym momencie musimy dostosować się do czasów, w jakich żyjemy i jak najlepiej wykorzystać to, co nam dają. Głęboko wierzę w to, że edukacja regionalna jest krokiem w przód, aby tworzyć nowy, lepszy Śląsk. Zderzenie dwóch różnych światów, jakie ujrzałem w szkołach, połączone w jedno działanie może dać bardzo ważny efekt dla Śląska. ■ Przemysław Stanios www.zg.org.pl Olimpiada Wiedzy o Górnym Śląsku J edną z flagowych inicjatyw Rady Związku Górnośląskiego jest Olimpiada Wiedzy o Górnym Śląsku. Organizowana jest wspólnie z Instytutem Badań Regionalnych przy Bibliotece Śląskiej. Pomysł wysunęła 5 lat temu prof. Irena Lipowicz. W roku szkolnym 2014/15 odbędzie się czwarta edycja konkursu. Każda edycja ma swój temat przewodni, wokół którego układane są zagadnienia i przykładowe tematy prac pisemnych. W zeszłym roku olimpijczycy zmagali się z tematyką śląskich świętości, a w tym zmierzą się z krajobrazem kulturowym Górnego Śląska. Olimpiada kierowana jest do uczniów drugich, trzecich i czwartych klas szkół średnich. Nagrodą dla laureatów są indeksy na wyższe uczelnie. Uniwersytet Jagielloński i Śląski oferują laureatom studia na kierunkach: etnologia, historia, historia sztuki, filologia polska, geografia, kulturoznawstwo, wiedza o teatrze i inne. Sam przebieg konkursu ma kilka etapów, począwszy od testu z wiedzy o Górnym Śląsku, który uczestnicy piszą w swoich macierzystych szkołach, przez napisanie pracy na wybrany przez siebie temat i wreszcie odpowiedzi na pytania komisji olimpiady. Finał olimpiady odbywa się w Bibliotece Śląskiej, a najlepsi bronią napisanych przez siebie prac publicznie, przed komisją i pozostałymi uczestnikami olimpiady. Taka formuła finału sprawia, że każdy obecny na sali jest świadkiem ciekawych spostrzeżeń i ocen zjawisk dotyczących Górnego Śląska. Organizatorzy zapraszają na tę część olimpiady znamienitych gości, wśród których wymienić możemy Panią Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irenę Lipowicz czy eurodeputowanego Jana Olbrychta. Tegorocznej edycji patronują także: Marszałek Województwa Mirosław Sekuła, Śląski Kurator Oświaty Stanisław Faber oraz Przewodnicząca Komisji Krajobrazu Kulturowego PTG dr hab. Urszula Myga-Piątek. Wszystkich zainteresowanych odsyłamy do strony internetowej www.olimpiada-wiedzy-o-gornym-slasku.c0.pl. Sławomir Jarzyna GÓRNOŚLĄZAK 17 www.zg.org.pl Spotkajmy się w Domu Śląskim D om Śląski, projekt Związku Górnośląskiego rozpoczął już swoją działalność. W pierwszym miesiącu około 180 osób odwiedziło wystawę poświęconą Henrykowi Sławikowi. Były szkoły z Katowic Tychów, Tarnowskich Gór, Jastrzębia Zdroju. Szczególne zainteresowanie wystawa wzbudziła wśród Miłośników Lwowa i Kresów Wschodnich Oddział Gliwice, którzy opuszczali Dom Śląski z nadzieją na kolejne spotkanie. Cieszy fakt, iż wielu uczniów wraz z nauczycielami przychodzi, aby zapoznać się z ciekawą postacią śląskiego bohatera. Przypominamy, iż wystawa będzie czynna tylko do połowy grudnia i należy wcześniej uzgodnić termin odwiedzin (tel. 32 2512 725). W ramach projektu młodzieży muzykującej pod nazwą „Carbon music”, 19 września odbył koncert zespołów „Jóga” i „Blue Monday”, który zgromadził wielu młodych słuchaczy. Następny koncert z tego cyklu odbędzie się 17 października. Gościem będzie David Flay, znany z wysokiej kultury muzycznej oraz zespół „Kuś & Wydro”. Plany na najbliższą przyszłość? Zaplanowaliśmy cykl wykładów dotyczących kompetencji i zadań Rzecznika Praw Obywatelskich, które poprowadzi Pełnomocnik Terenowy Rzecznika Praw Obywatelskich dr Alicja Wentkowska. Odbędą się one 21 października, 18 listopada, 17 grudnia zawsze o godzinie 15.00. Zapraszamy nie tylko tych, którzy chcą się dowiedzieć o pracy Rzecznika, ale też pragnących poradzić się w sprawach leżących w jego kompetencjach. Tu także prosimy o wcześniejsze zgłoszenie. Od października planujemy rozpocząć cykl spotkań ze śląską godką w formie czytania po śląsku dzieciom i młodzieży utworów śląskich pisarzy i poetów. Cykl poprowadzi pan Bronislaw Wątroba. W październiku także rozpoczynają się warsztaty z rękodzieła, które poprowadzi pani Alicja GrycRutkowska. Tutaj także prosimy o wcześniejsze zapisy, bo liczba miejsc jest ograniczona. Dom Śląski inicjuje akcję niewielkich cyklicznych wystaw pod hasłem „Dwa tyd- nie i szlus!”. Pomysł skierowany jest przede wszystkim do Kół i Bractw, jak też szeregowych członków Związku Górnośląskiego, stwarza możliwość prezentacji swojego dorobku, pasji, zainteresowań. Liczymy na to, iż akcja ta przyczyni się do spopularyzowania poczynań członków Związku w zakresie kultury, historii, krajoznawstwa, utrzymanych w specyficznie śląskim kolorycie. Zalecane jest, aby standardowa ekspozycja obejmowała 10 antyram o wymiarach 70 x 100 cm. Do końca roku Dom Śląski będzie miejscem niezwykłych spotkań, zgodnie z nakreśloną misją – spotkań idei, kultur, pokoleń, tradycji. W październiku Prezes Związku Górnośląskiego Marek Sobczyk zaprasza wszystkich nauczycieli regionalistów z okazji Dnia Edukacji Narodowej, a wiceprezes Grzegorz Franki organizuje posiedzenie Rady Górnośląskiej oraz spotkanie śląskich posłów, podczas którego honory gospodarzy będą pełnić Maria Nowak (PiS) i Jan Rzymełka (PO). W listopadzie spotkają się Kresowiacy ze Ślązakami czyli członkowie Związku Górnośląskiego oraz Stowarzyszenia Miłośników Lwowa i Kresów Wschodnich. W styczniu w ramach Tygodnia Ekumenicznego zaplanowano spotkanie wielowyznaniowe. ■ Szczęść nam Boże! Weronika Szołtysek 18 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Nie możemy spać spokojnie – wyniki uczniów śląskich szkół w ocenianiu zewnętrznym Ocenianie zewnętrzne wprowadzono w Polsce przed dziewięciu laty. Polega ono na tym, że każdy uczeń w kraju na zakończenie kolejnego etapu kształcenia, czyli po szóstej klasie szkoły podstawowej, po trzeciej klasie gimnazjum i po trzeciej klasie liceum lub czwartej klasie technikum, przystępuje do egzaminu pisemnego. Zadania w rozwiązywanym teście są takie same dla każdego ucznia w Polsce. C zy wyniki sprawdzianów i egzaminów przeprowadzanych przez Centralną Komisję Egzaminacyjną (i odpowiednio Okręgowe Komisje Egzaminacyjne) stwierdzają poziom całkowitej wiedzy ucznia, jego uzdolnień czy wkładu pracy, jaki włożył, by uzyskać ten wynik? Otóż nie. Określają jedynie stan wiedzy, a bardziej – poziom umiejętności, jakie przyswoił sobie uczeń w pewnym wycinku Podstawy programowej kształcenia ogólnego. Jaki jest więc cel takiego badania? Otóż określa ono, w jakim stopniu wszyscy uczniowie w Polsce (w województwie, powiecie, mieście, szkole) posiedli takie same umiejętności i wiedzę. Co to daje? Komu te wyniki są potrzebne? Potrzebne są samemu uczniowi – ma okazję przekonać się, jak sobie radzi, gdy zupełnie samodzielnie (tzn. bez ściągania, podpowiadania, pytań naprowadzających itd.) przyjdzie mu rozwiązać test, jak zostanie oceniony, gdy zostanie wyłączony subiektywizm nauczyciela (w praktyce oznacza to, że nie może „zwalić” winy na to, że nauczyciel się na niego uwziął etc.). Potrzebne są też nauczycielowi – szczegółowe kryteria oceny, jednakowe dla wszystkich uczniów w Polsce, pozwalają mu na wprowadzenie korekty w swoim sposobie uczenia. Być może musi on zwrócić większą uwagę np. na umiejętność czytania tekstu – w tym także wykresów, tabel, map i in. – ze zrozumieniem lub umiejętność odczytywania sensów metaforycznych, lub też na poprawność ortograficzną albo na wykorzystanie wiedzy w praktyce. Wreszcie potrzebne są dyrektorowi szkoły, który porównując wyniki równoległych klas (oczywiście przy uwzględnieniu danych z diagnozy wstępnej – stanu wiedzy i umiejętności uczniów w dniu rozpoczęcia nauki), otrzyma sygnał, jakich umiejętności zabrakło uczniom prowadzonym przez różnych nauczycieli, ale też jak to się dzieje, że szkoła pracująca w podobnym środowisku uzyskuje zupełnie inne wyniki – lepsze lub gorsze. Wnioski z czytania i analizy wyników mogą realnie przyczynić się do korygowania pracy szkoły. Niestety, często się zdarza, że wyrwane z kontekstu wyniki służą jedynie ustalaniu rankingów szkół. A na ocenę pracy szkoły składa się bardzo wiele. Chociażby fakt, czy szkołę tę wybierają najzdolniejsi uczniowie, bo szkoła cieszy się dobrą opinią w mieście, czy rodziców stać na dodatkowe lekcje języków, na korepetycje itd. Ale uciec przed rankingiem się nie da. Dziś ocenianie zewnętrzne już nie budzi takich kontrowersji, jak kiedyś. Najwięcej zastrzeżeń zgłaszali nauczyciele. Perspektywa, że wyniki ich pracy mogą być badane nie przez nich samych, długo nie była akceptowana przez środowisko pedagogów. Tymczasem w systemach szkolnych krajów zachodnich taki sposób ustalania poziomu nauczania funkcjonuje już od dawna. Mało, twierdzi się tam, że ocenianie wyników pracy nauczyciela przez tego samego nauczyciela jest… niemoralne. I trudno się z tym nie zgodzić. Jak przedstawiają się wyniki uczniów szkół województwa śląskiego w latach: 2011, 2012 i 20131? Prześledźmy to na przykładzie sprawdzianów po szóstej klasie. Sprawdzian po szóstej klasie szkoły podstawowej – 2011 Sprawdzian po szóstej klasie szkoły podstawowej – 2012 Sprawdzian po szóstej klasie szkoły podstawowej – 2013 GÓRNOŚLĄZAK 19 www.zg.org.pl Łatwo zauważyć, że pozycje poszczególnych województw są dość stabilne. Pierwsze miejsca zajmują województwa: małopolskie, mazowieckie, podlaskie i podkarpackie. Przy końcu tabeli znajdują się: opolskie, wielkopolskie, warmińsko-mazurskie i zachodniopomorskie. Wyniki uczniów szkół województwa śląskiego plasują się wyżej, ale zawsze poniżej średniej krajowej. Pozycja ta nie powinna uspokajać. Zobaczmy bowiem, jak przedstawiają się wyniki uczniów w poszczególnych powiatach województwa śląskiego. Sprawdzian po szóstej klasie szkoły podstawowej – 2011 27 26 25 24 23 22 21 Sprawdzian po szóstej klasie szkoły podstawowej – 2012 24,5 24 23,5 23 22,5 22 21,5 21 20,5 20 Sprawdzian po szóstej klasie szkoły podstawowej – 2013 26 25,5 25 24,5 (26,2), m. Katowice (26), m. Gliwice (25,98), pow. bielski (25,66), pow. cieszyński (25,5), pow. wodzisławski (25,49), pow. zawierciański (25,45), m. Siemianowice Śląskie (25,35), m. Dąbrowa Górnicza (25,32), pow. częstochowski (25,18), pow. gliwicki (25,14), pow. żywiecki (25,14), m. Żory (25,11), pow. myszkowski (25,08), pow. tarnogórski (25,02), m. Chorzów (25,01), m. Jastrzębie Zdrój (24,96), pow. będziński (24,92), m. Mysłowice (24,9), m. Sosnowiec (24,85), m. Piekary Śląskie (24,72), m. Jaworzno (24,78), m. Zabrze (24,65), pow. raciborski (24,57), m. Bytom (24,51), m. Ruda Śląska (24,39), pow. lubliniecki (24,33), pow. rybnicki (23,63), m. Świętochłowice (23,25). Z tych zestawień wynika, że wprawdzie na osi wyników miejsca poszczególnych powiatów przemieszczają się, ale i tak widoczna jest stała grupa powiatów przodujących w regionie i stała grupa powiatów obniżających wynik województwa. Nasuwa się zatem pytanie: Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego uczniowie powiatów sąsiadujących ze sobą, mających podobny układ społeczny, porównywalną stopę bezrobocia, uzyskują tak różne wyniki? Dlaczego aż cztery powiaty systematycznie okupują miejsca ostatnie, gdy sąsiadujące z nimi na mapie w zestawieniu statystycznym zajmują tak odmienną pozycję? Jaką pracę wykonano np. w Siemianowicach Śląskich, które z pozycji końcowej konsekwentnie pną się w górę? Zdaję sobie sprawę, że dla pełnego oglądu zjawiska potrzebne byłoby włączenie wyników gimnazjalistów i maturzystów, a następnie dokładna analiza przyczyn i uwarunkowań przeprowadzona w miastach, którym dobro mieszkańców (ale nie jako kojarzone z tanią uciechą, wygodą czy darmowym kawałkiem kiełbasy) leży na sercu. Interesująca byłaby odpowiedź na pytanie, który z kandydatów na radnych, prezydentów miast czy burmistrzów wpisał do programu wyborczego zadanie: podniesienie poziomu edukacji w mieście. 24 23,5 23 22,5 22 21,5 21 W roku 2014 kolejność poszczególnych powiatów była następująca: m. Bielsko-Biała (27%), m. Częstochowa (26,86), m. Rybnik (26,79), pow. pszczyński (26,76), pow. mikołowski (26,37), pow. bieruńsko-lędziński (26,34), m. Tychy Mam wrażenie, że wkładam kij w mrowisko. Ale postawienie tych pytań przed wyborami samorządowymi to wołanie o przyszłość Górnego Śląska. I nie wystarczy ■ po lekturze tego tekstu obrazić się na fakty. Łucja Staniczkowa Autorka jest w Tychach przewodniczącą zespołu egzaminatorów OKE. Wszystkie dane przytoczone za: http://archiwum.cke.edu.pl/images/stories/0001_Sprawdzian_2011/spra_spraw.pdf. http://archiwum.cke.edu.pl/images/stories/0000000000_sprawdzian2012/2012_Sprawdzian.pdf. http://oke.jaworzno.pl/wyniki/sprawdzian/2014_informacja_sprawdzian_gminy_powiaty.pdf. 20 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Kultura Fenomen bluesa na Śląsku Z Adamem Antosiewiczem – znanym menadżerem i producentem wydawnictw oraz wydarzeń kulturalnych na Śląsku, twórcą Festiwalu im. Ryśka Riedla „Ku przestrodze” – rozmawia Rafał Kula. Jak Pan uważa, skąd fenomen bluesa na Śląsku? Blues jest gatunkiem muzycznym, który zawsze powstawał w okolicach charakteryzujących się ciężką pracą. Nie dziwi zatem fakt, że na Śląsku trafił na podatny grunt. Bracia Józef i Jan Skrzek, Ryszard Riedel i grupa Dżem, Leszek Winder, Ireneusz Dudek, Sebastian Riedel i Cree, Adam Kulisz i wielu, wielu innych artystów, których nie sposób wymienić, dokładało nutki do wizerunku Śląska jako bezsprzecznej stolicy bluesa w Polsce. Liczne koncerty i festiwale przez wiele lat kształtowały i kształtują gusta muzyczne wielu ludzi… Z tych najważniejszych wymienić można festiwal „Rawa Blues” w Katowicach, wymyślony i realizowany przez Irka Dudka już od 34 lat, Festiwal Muzyczny im. Ryśka Riedla „Ku przestrodze” z jego 16. edycją w tym roku (10 lat w Tychach i 6 lat w Chorzowie), Front Porch Blues, czyli Lauba Pełno Bluesa – święto bluesa wykreowane przez Andrzeja Matysika także w Chorzowie czy też cykl koncertów Blues na Mariackiej prowadzony przez Leszka Windera. Odbywa się jeszcze wiele innych wydarzeń związanych z bluesem i muzyką pokrewną. To prawda. W Chorzowie wciąż działa legendarny klub muzyczny Leśniczówka, w którym grali (i grają!) wszyscy „wielcy”. To tutaj muzycy tworzyli i tworzą nadal z pasją muzykę wypływającą prosto z serca, a teksty zawierają wiele prawd o życiu, otaczającym nas świecie i emocjach towarzyszących nam w różnych sytuacjach. Wielu artystów, niestety, odeszło od nas, ale ich przekaz brzmi nadal, ciesząc i ucząc następne pokolenia. Jaki wkład wniósł według Pana nieżyjący już lider zespołu Dżem – Rysiek Riedel? Rysiek zapisywał w swoich tekstach prawdę o życiu z jego przyjemnościami, stresami, nałogami, emocjami, które oddawał ze sceny w sposób naturalny i tak prawdziwy, że każdy słuchacz do dzisiaj je odczuwa, słuchając jego wykonań. Zostawił po sobie także swój głos – syna Sebastiana Riedla, który niewątpliwie odziedziczył po ojcu talent i rozwinął go. Jest wspaniałym gitarzystą, a miał nieprzeciętnych nauczycieli w postaci Jurka Styczyńskiego i Adama Otręby. Pasję muzyczną Riedla kontynuuje dziś wiele innych współczesnych zespołów… Oczywiście. Cieszy fakt, że młodsze pokolenie muzyków realizuje swoje pasje artystyczne w kierunku bluesa, tworząc i wykonując świetne kompozycje. Wspomnieć tu można, między innymi, Ściganych z Maćkiem Lipiną, Jan Gałach Band z Karoliną Cygonek, The Blues Experience, Around the Blues czy Highway. Nie sposób wymienić wszystkich – bo lista jest długa. I to napawa optymizmem. Dziękuję serdecznie za krótki wywiad i życzę Panu wielu kolejnych realizacji artystycznych, które tak mocno związane są ze Śląskiem i które tak dobrze trafiają w serce. Dziękuję również i pozdrawiam wszystkich serdecznie. VI Śląski Turniej Debat Oksfordzkich rozpoczęty! Organizatorzy: Bractwo Oświatowe Związku Górnośląskiego Instytut Pamięci Narodowej II Liceum Ogólnokształcące w Zabrzu Projekt współfinansowany przez Muzeum Historii Polski w ramach programu „Patriotyzm jutra” GÓRNOŚLĄZAK 21 www.zg.org.pl Czas na odrobinę poezji Nie wystarczy znać gwarę i układać rymy żeby być poetą. Śląskim. W numerze „edukacyjnym” miejsce i czas na poezję nauczycieli. Mamy wśród nas poetki, których wiersze koniecznie musicie poznać! Ania Morajko jest polonistką. Wybitną polonistką – tak twierdzą uczniowie i ich rodzice w Rudzie Śląskiej. Kocha Śląsk i teatr, i tą miłością zaraża kolejne pokolenia licealistów. Nie pisze często. Osiągnęła rzadki kunszt wypowiadania się w śląskiej mowie w sposób prawdziwie poetycki. Konstruuje głębokie metafory ze słów i obrazów najzwyklejszych, potocznych. Czytamy i zdumiewamy się ich oryginalnością: słychać kroki zygara, kedy jako jedyny kajś idzie , matka stoi przi łoknie i udowo bezpłacz, coby wyrzeźbić ta siła, kero je sam od zawsze to trza by porzykać zdrowaśka. Czytamy i zdumiewamy się autentycznością przeżyć, które okazują się naszymi przeżyciami. Popadamy w zadumę… PRZEPIS NA ŚLĄSKOŚĆ żeby napisać o tym, jak nom się sam żyje, to trza by pokozać religio by namalować o tym, jak se sam radzymy, to trza by łopedzieć historia a coby wyrzeźbić ta siła, kero je sam od zawsze to trza by porzykać zdrowaśka EPILOG HISTORII W DOMU Z CZERWONEJ CEGŁY zaś oma siadła przi stole i wziynła różaniec, matka stoi przi łoknie i udowo bezpłacz słychać kroki zygara, kedy jako jedyny kajś idzie a wieści o nim dali brak oma zmiynioła miejsce, rynce ji skostniały, co tak ścisko paciorki, co by wszystke były, matka wsparto o szyba widzi ślad swych łez słychać kroki zygara, kery jako jedyny idzie dalij a wieści o nim niy ma… nadal… nic zaś oma siadła przi stole… matka stoi przi łoknie… słychać kroki zygara i… słychać klucz jak błądzi po zamku tata prziszoł z roboty i… łosprowioł o ludziach, kerych wszyscy szukali, pokiel słychać ich było matka długo płakała i ściskała różaniec, kery oma ji dała, całując Go najprzod. Zosia Myalska uczy małe dzieci. Uczy ich pisać, liczyć, grzecznie się zachowywać. Prowadzi do szkolnej izby regionalnej, którą współtworzyła. Tam dzieci z blokowiska warzom wodzionka, grajom w cymbergaja, łoblykajom kiecki i uczom się ślonskigo porzondku. I tak ma być w klasach I–III. A kiedy już wszystkie obowiązki zawodowe i rodzinne przynależne śląskiej kobiecie wypełni, Zosia odkrywa siebie, swoją duszę kobiety. Zapisuje strumień pięknych fraz, który przez nią przepływa. Wolno mi było wybrać tylko dwa wiersze do zaprezentowania. Chciałabym, żeby zostały w was. MĘŻCZYŹNI wywołują wojny przegrywają bitwy podpisują traktaty wracają leczymy ich zranione ciała i dusze ogrzewamy ciepłem ramion ukradkiem wycieramy kąciki ich oczu udając że to nasze łzy odchodzą aby na kolejnej wojnie potwierdzić swą siłę w walce. *** kupił pan swojej żonie bransoletkę złotą i pierścionek myślała z miłości a ja widuję ją co dzień jak włóczy się bezmyślnie po kawiarenkach przypięta bransoletką do pańskiego cienia kiedy pan kupuje różę w kwiaciarni i śmieje się ze mną. Dziękujemy Ci Boże za poetów! 22 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl „Nie teatr od kuchni, ale kuchnia… w teatrze” G otowanie w ostatnich czasach stało się jedną ze sztuk. Uczestnicy telewizyjnych programów, w których wszyscy chcąc wygrać, otrzymać „fartucha”, jak najlepiej przyjąć gości czy zachwycić jurorów. wzbijają się na wyżyny kulinarnych dokonań. Gotują gwiazdy w niedzielne poranki, w restauracjach wprowadza się rewolucyjne zmiany i podejmuje się gości, chcąc zachwycić nieznanymi przepisami. Gotowanie zdecydowanie ma swój najpiękniejszy czas! Nic zatem dziwnego, że, wchodząc na salony, dotarło też do… Teatru Śląskiego. Kto sądził, że gotowanie to codzienność i z teatrem nie ma nic wspólnego – żył w błędzie. Można się o tym było przekonać w piękny lipcowy dzień, gdyż właśnie wtedy w katowickim Teatrze Śląskim odbyła się premiera jednoaktówki o wdzięcznym tytule „Rajcula warzy”. Autorką tego dzieła jest Alicja Moś-Kerger, nagrodzona za tekst w Konkursie na Jednoaktówkę po Śląsku. Tytułową Rajculę, wykreowała absolwentka studium aktorskiego przy Teatrze Śląskim – Joanna Wawrzyńska. Jaka jest tytułowa postać? Hm… to osobliwe pytanie, jednak chcąc jak najdokładniej ją opisać, można chyba powiedzieć, że każdy, kto wszedł kiedyś do prawdziwej śląskiej kuchni, gdzie „króluje” kobieta znająca nasz region i jego tradycje, ten wie, kim po troszce jest Rajcula. Rajcula, przygotowując potrawy, oddaje się wspominaniu i refleksjom, dzięki czemu możemy dokładnie ją poznać. Myślę, że można ten monodram nazwać swoistą parabolą, ponieważ poza śmiesznymi opowieściami gotującej młodej kobiety, pojawia się historia dziewczyny, która wybrała model życia inny od tego, który skupia się wokół tradycyjnej „żony – usługaczki”, „żony – kucharki” czy „żony – perfekcyjnej pani domu”. Nasza – teatralna Rajcula jest singielką, która lubi spotykać się z przyjaciółmi, uprawia modny „clubing” , a czasem nawet ma odwagę na to, by nie celebrować niedzieli rosołem, wybierając odpoczynek. Grzeszy? Czy taka bohaterka może porwać kochające tradycję śląskie serca? Odpowiedź jest sprawą indywidualną. Dodam tylko, że być może właśnie dzięki temu zestawieniu tradycyjności i stereotypu śląskiej gospodyni z wizją młodej dziewczyny, która też jest ze Śląska, ale odbiega od wzorca modelowanego przez wieki, kobiecość można zobaczyć w nowym świetle? Na szczęście spektakl nie jest krzykiem młodego pokolenia na temat tego, że to, co tradycyjne i dawne jest złe. Wręcz przeciwnie – rzekłabym, że jest głosem w dyskusji na temat tego, że nawet żyjąc współcześnie, według recept serwowanych w kolorowych czasopismach, można odnaleźć drogę właściwą i odkryć tajemnicę ukrytą pod hasłem DOM. Dziewczyna, która brawurowo posługuje się gwarą, dzięki różnym smakom i zapachom, wprowadza widza w świat, gdzie tradycja kryje się we wspomnieniach przodków. Te wspomnienia zawsze łączą się z potrawami, a jeśli potrawy – to… stół, zaś jeśli stół… to rodzina. No i tu już nie ma wątpliwości, że jest się na dobrej drodze do odkrycia prawdziwych wartości. Dokąd ta droga prowadzi? Trzeba sprawdzić samemu, najlepiej idąc na spektakl i słuchając rajculi, która, jak głosi hasło z jej fartucha „warzy ino maszkety”. „Rajcula warzy” to wspaniały pomysł na relaks, kulturalne popołudnie i dobrą zabawę. Dla kogo? Z pewnością ■ dla wszystkich. Dedykacja w Dniu Nauczyciela Była taka nauczycielka… S tudentom renomowanej uczelni amerykańskiej polecono przeprowadzenie badań socjologicznych wśród młodzieży zamieszkującej slumsy. Wieloletnia nędza sprawiła, że środowisko, w którym wzrastali młodzi mieszańcy stawało się kryminogenne. Brak aspiracji życiowych był skutkiem i przyczyną pogłębiania się destrukcji w tej dzielnicy nędzy. Totalny brak perspektyw. Badania kończyły się prognozowaniem przyszłości badanej młodzieży: nałogi jako ucieczka od rzeczywistości, przestępczość, więzienia… Po dziesięciu latach ta sama uczelnia wysłała kolejną grupę studentów, aby sprawdzić, a właściwie potwierdzić wnioski z pierwszego badania. Okazało się, że z grupy objętej obserwacją pozostało w dzielnicy niewielu. Większość żyła w poza slamsowym środowiskiem. Niektórzy pracowali w wielkich korporacjach, kilku założyło własne warsztaty, jeden był dziennikarzem, a dwie nauczycielkami. Studenci odnaleźli ich. W przeprowadzonych wywiadach badani potwierdzili swoje pochodzenie z patologicznych rodzin zamieszkujących dzielnicę nędzy. Podczas spotkania powtarzał się taki mniej więcej dialog: – Więc jak to się stało, że pan zrobił taką karierę? Jak się panu udało wyjść z tego środowiska? Jak to możliwe? – Spodziewała się pani, że powinienem teraz siedzieć w więzieniu? Tak, wiele na to wskazywało. Ale widzi pani, była tam taka nauczycielka, która… – Myślał pan, że znajdzie mnie pan mieszkającego pod mostem? Tak, wszystko sprzyjało temu. Ale widzi pan, była tam taka nauczycielka… ■ Emma GÓRNOŚLĄZAK 23 www.zg.org.pl Śląskie portrety historyczne Ewa von Tiele-Winckler: kobieta z charakterem To będzie opowieść o prawdziwej księżniczce, pięknej, mądrej i bajecznie bogatej. Urodzonej i mieszkającej w zamku z trzema wieżami, salą kwiatową i ogrodem zimowym, posiadającej do swojej dyspozycji całą armię służby i ojca, który spełniał jej zachcianki… Można powiedzieć, że tak zaczyna się historia osoby skazanej na sukces. Teraz powinien się pojawić piękny i bogaty książę, huczne wesele i długie, szczęśliwe życie… Ale bohaterka tej opowieści okazała się kobietą z charakterem i zerwała z wszystkimi konwenansami swojej epoki. Także i nam, współczesnym, wymyka się wszelkim próbom klasyfikacji. Była to bowiem kobieta niezwykła. W aleska Anna Katarzyna Adelajda Maria Elżbieta Ewa von Tiele-Winckler raczyła przyjść na świat w Miechowicach, 31 października 1866 roku, stając się dziedziczką jednej z większych fortun Górnego Śląska. Jej dziadek był współzałożycielem miasta Katowice, wielkim potentatem przemysłowym, a jednocześnie dalekowzrocznym gospodarzem, któremu śląska ziemia wiele zawdzięcza. Ewa była ósmym dzieckiem Waleski von Winckler i Huberta von Tiele, a jej urodziny uhonorowano zasadzeniem dębu. Była delikatnym i wrażliwym dzieckiem. Wyrastała w przepięknym pałacu, otoczona luksusem i troską. Pierwsza próba charakteru nastąpiła w 1880 roku, kiedy Ewa skończyła trzynaście lat. Wtedy to zmarła jej ukochana matka. Młodej dziewczynie zawalił się cały świat, ale poprzez swoją osobistą tragedię zaczęła też dostrzegać inne osierocone i krzywdzone dzieci. I bardzo im współczuła. W dziewczynie dokonała się wewnętrzna przemiana, głęboka i definitywna. Postanowiła przejść na wiarę ojca – luteranizm, i dokonała tego w wieku 16 lat. We wspomnieniach napisała później: „W niepewności wewnętrznej, jaką wówczas przeżywałam, zobaczyłam nagle (czego do tej pory nie dostrzegłam tak intensywnie, jak teraz) całą tragedię prostego ludu mojej ojczyzny, mojej górnośląskiej ojczyzny! Nagle zrozumiałam po co żyję! Tyle przecież było dla mnie pracy! Zrozumiałam, że Jezus szukał mnie i znalazł do określonego celu, a tym celem była służba dla ludu mojej ojczyzny”. Jak powiedziała, tak zrobiła. Stanowczość i zdecydowanie były pewnie wpisane w jej arystokratyczny genotyp. Przekonała ojca, że dokonała w życiu wyboru innej drogi, niż wszyscy się spodziewali, i uzyskała jego ostrożną zgodę na przygotowanie do służby diakonackiej, co wiązało się z ośmiomiesięcznym pobytem w ośrodku Bethel koło Bielefeld. Po powrocie, w 1887 roku, wymogła na ojcu wydzielenie części pomieszczeń zamku na wydawanie posiłków dla ubogich i szwalnię dla dziewcząt. Ojciec nazywał to miejsce „Schroniskiem Ewy”. Sprawa zaczęła wyglądać poważnie i wykraczała poza młodzieńczą fanaberię, toteż z okazji Bożego Narodzenia 1888 roku Ewa otrzymała od ojca prezent w postaci planów domu opieki, którego budowę zakończono w 1890 roku. Na uroczyste otwarcie zaproszono 90 najuboższych i najstarszych mieszkańców Miechowic, a rodzina Wincklerów nazwała to wydarzenie „weselem Ewy”. Z pewnością było w tym trochę racji, gdyż wreszcie zaczęły się realizować jej marzenia. Podarunek pod choinkę okazał się być pierwszym z przeszło sześćdziesięciu domów, powstałych dzięki działalności Ewy von Tiele-Winckler. Dom otrzymał nazwę „Ostoja Pokoju” (Friedenshort) i już pod koniec roku mieścił 40 dzieci. Ewa pełniła tam osobiście różne posługi – od opieki i czynności pielęgniarskich po sprzątanie i gotowanie. Niedługo później otrzymała zgodę zwierzchników na założenie i prowadzenie własnego zgromadzenia. W roku 1893 przyjęła święcenia diakonatu i napisała regulamin nowej instytucji pod nazwą Ostoja Pokoju: „Masz obowiązek wobec każdego, kogo spotkasz, a tym obowiązkiem jest: Miłość. Jeżeli spotkasz biednego, cierpiącego nędzę, to obowiązek swój możesz spełnić w sposób bardzo prosty. Będziesz usiłował zaspokoić najpilniejszą jego potrzebę tam, bez czego się możesz obejść. Jeżeli brakuje mu strawy, to podziel się z nim swoją. Jeśli nie ma dachu nad głową, to jak dalece jest dla ciebie to możliwe, przygotuj albo postaraj mu się o niego. Nie daj [mu tylko] chleba, odzienia, dachu nad głową, ale twoje serce. Każdy czyn pomocy wykonujesz więc w poczuciu pełnej współczucia miłości. Jeżeli spotkasz człowieka samotnego – ofiaruj mu chwilę swojego czasu. Daj mu sposobność podzielenia się tym, co czuje, wypowiedzenia się. Wysłuchaj go, okaż zainteresowanie, współczucie, niechaj troska jego serca stanie się twoją własną troską”. ➧ 24 GÓRNOŚLĄZAK ➧ www.zg.org.pl Do Ewy zaczęły przyłączać się młode kobiety, które przyjmowały święcenia i powiększały grono sióstr. Opiekę nad dziećmi sprawowano w systemie, który nawet dzisiaj może wydać się nowatorski: podopiecznych grupowano w „rodziny” składające się z 10–15 dzieci w różnym wieku, pod kierunkiem jednej diakonisy. Pomocą obejmowano też dorosłych, a od 1907 roku także więźniów. Ewa von Tiele-Winckler zyskała sobie podziw i szacunek lokalnej społeczności. Nie zważając na swoje arystokratyczne pochodzenie, pracowała na równi z innymi, a zdarzało się jej podobno i pijanych mężów z gospody wyciągać, żeby zajęli się domem. Łamała wszelkie konwenanse, ale zawsze miała na względzie dobro „swojego ludu”. Wkrótce więc szacunek przerodził się w miłość i zaczęto nazywać ją Matką Ewą. W 1908 roku zgromadzenie rozpoczęło pracę misyjną, początkowo w Norwegii, potem w Polsce, Chinach, Egipcie, Gwatemali, Indiach, Syrii – w sumie w 18 krajach. Dwa lata później Matka Ewa rozpoczęła akcję „Domy dla bezdomnych”. W roku 1923 diakonat dysponował już siecią 61 domów, w których przebywało przeszło 14 tysięcy dzieci pod opieką 538 sióstr. W roku 1925 w samych Miechowicach znajdowało się 2 tysiące podopiecznych i 600 diakonis. Zachowała dawną wrażliwość, pisała wiersze (pozostało ich ponad 500) i książki religijne. Od roku 1913 wydawała czasopismo „W służbie Króla”. W nowoczesny sposób nie tylko postrzegała działalność domów dla sierot, ale też była otwarta na ludzi bez względu na wyznanie. Prekursorka ekumenizmu, tak prorokowała w jednym z wierszy: Przepiękny, neogotycki zamek w styczniu 1945 roku splądrowali i następnie podpalili żołnierze radzieccy, zaś w nocy z 31 grudnia 1954 na 1 stycznia 1955 roku żołnierze Ludowego Wojska Polskiego podłożyli i zdetonowali ładunki wybuchowe, kończąc dzieło sowietów. Po roku 1990 parafia ewangelicko-augsburska odzyskała część terenów „Ostoi Pokoju”, lecz wiele domów uległo zniszczeniu. Parafia próbuje przywrócić pamięć o Ewie von Tiele-Winckler: w roku 2011 otwarto Szlak Matki Ewy a także ufundowano Nagrodę „Ostoi Pokoju” im. Matki Ewy, pod patronatem diecezji katowickiej kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, samorządu województwa śląskiego i opolskiego oraz Gminy Bytom. W jednym z wierszy przedstawiła swój kodeks moralny: Ludu mojej Ojczyzny, wśród dymów i mgły, Tobie chcę być wierna po kres moich dni. Oddaję ci me serce i całe swe życie, Me siły i mą miłość chcę oddać całkowicie. Twoją chcę być zawsze po kres moich dni, Ludu Ojczyzny mojej, wśród dymu i mgły! Oto Kościół w Duchu narodzony, Z całego ludu powołany do życia, Uświęcony pasterską laską samego Chrystusa, Czy z Rzymu, czy z Wittenbergi, Czy tu, czy tam, służą mu w ukryciu Członki jednej owczarni. Razem! Nie o to chodzi, aby być szczęśliwym, lecz by uszczęśliwiać innych. Nie o to chodzi, by być kochanym, lecz by kochać i być dla innych błogosławieństwem. Nie o to chodzi, by samemu używać, lecz by udzielać innym. Nie o to chodzi, by się w życiu przebijać, lecz by zapierać się siebie. Nie o to chodzi, by życie zdobyć, lecz by je utracić. Nie o to chodzi, by szukać własnego zadowolenia, lecz by znajdować swoje zadowolenie w zadowalaniu innych. Nie o to chodzi, by Bóg czynił naszą wolę, lecz byśmy Jego wolę czynili. Nie o to chodzi, byśmy długo żyli, lecz o to, by życie nasze posiadało właściwą treść. Nie o to chodzi, co ludzie o nas myślą i mówią, lecz o to, czym jesteśmy przed Bogiem. Nie o to chodzi, co czynimy, lecz o to, jak i dlaczego czynimy. „Ostoja Pokoju” w szybkim tempie zaczęła się rozrastać. Wkrótce w Miechowicach powstał kompleks 28 budynków, z których każdemu nadawano nowe imię: „Cisza Syjonu”, „Świętość Pana”, „Kraina Łaski”… Na terenie kompleksu stanął też szpital, kościół i plebania. Sama Matka Ewa w 1902 roku zamieszkała w skromnym domku obok plebanii, który jednocześnie pełnił rolę punktu ambulatoryjnego dla miejscowej ludności. Wszystko to utrzymywane było początkowo z odsetek od kapitału odziedziczonego po rodzicach. Z biegiem czasu pojawili się też inni ofiarodawcy, a nazwą „Ostoja Pokoju” zaczęto określać całe dzieło Matki Ewy. Opisywaną ją jako osobę energiczną, radosną, szczęśliwą i… spełnioną Umarła tak, jak żyła: pokornie i bez rozgłosu, 21 czerwca 1930 roku, w rodzinnych Miechowicach. Pochowano ją na maleńkim cmentarzu leżącym w obrębie „Ostoi Pokoju”, pomiędzy kościołem a starą plebanią. Na skromnym grobie umieszczono napis „Ancilla Domini [Służebnica Boża] 1866–1930”. Kobieta z charakterem okazała w ten sposób swój stosunek do ziemskich tytułów i godności. „Ostoja Pokoju” w Miechowicach przetrwała do roku 1951, kiedy to władze komunistyczne zlikwidowały ośrodek i przekształciły go w państwowy dom dziecka. Większość sióstr wyjechała już po wojnie do Niemiec, gdzie zgromadzenie nadal działa. W Miechowicach pozostała siostra Marta Grudke, która do dzisiaj opiekuje się domkiem Matki Ewy. Odnalazła „właściwą treść” życia. Pytanie, na ile my, współcześni, szukamy owej „treści” swojej egzystencji. Bo mijają lata, ale ludzie zadają sobie wciąż te same pytania… ■ Anita Witek www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK 25 „Górnoślązak” 1901 Udostępniając Państwu przedruki „Górnoślązaka” sprzed dziesięcioleci, chcielibśmy dać możliwość porównania problemów naszych społeczności na przestrzeni lat. Czy tak bardzo różnimy się poprzez dzielące nas dziesięciolecia, czy może łączy nas jedno – nasza Śląska Ziemia? Jednocześnie, prosząc o wyrozumiałość, chcielibyśmy kontynuować dzieło naszych poprzedników, w tym Wojciecha Korfantego, nie zapominając o ich dziele. 26 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl Piotr Uszok namaścił swojego następcę. Jest nim dr Marcin Krupa Piotr Uszok 15 września poinformował, że nie będzie kandydydował w tegorocznych wyborach na prezydenta Katowic. Poparł za to kandydaturę swojego zastępcy, a wcześniej katowickiego radnego, dr. Marcina Krupę. – To uczciwy, pracowity, odpowiedzialny i rzetelny człowiek, który wiele się nauczył przez ostatnie cztery lata. Intensywnie pracował, dostawał bardzo trudne zadania do realizacji, niepopulistyczne, niemedialne, spotykał się z mieszkańcami i przekazywał bardzo trudne kwestie. Jego szanse oceniam bardzo wysoko – mówił podczas konferencji prasowej w Akademii Muzycznej w Katowicach, na której Komitet Wyborczy Wyborców Forum Samorządowe i Piotr Uszok zaprezentował swojego oficjalnego kandydata na prezydenta. Marcin Krupa podziękował prezydentowi za naukę, wsparcie i zaufanie, ale przede wszystkim podziękował mieszkańcom. Mówił, jak on rozumie politykę. – Ważni są ludzie, wierzę w potencjał katowiczan – zadeklarował. Obiecał też „dalej pielęgnować to co zostało rozpoczęte”, czyli m.in. przyciągać inwestorów, wspierać kulturę. Program wyborczy dr. Marcina Krupy jest wyrazem tego podejścia. Przybrał formę „Umowy z mieszkańcami Katowic”, którą Marcin Krupa osobiście podpisał, deklarując jednocześnie, że za cztery lata będzie go można z niego rozliczyć. Wśród dziesięciu punktów znalazły się m.in. te dotyczące wsparcia finansowego i rozwoju idei budżetu obywatelskiego, stworzenie Centrum Organizacji Pozarządowych i Wolontariatu, budowa 3 krytych basenów 25-metrowych, budowa co najmniej 100 mieszkań na wynajem rocznie, przede wszystkim dla młodych rodzin oraz remonty kapitalne komunalnych budynków mieszkaniowych. Kolejne punkty to: żłobek i przedszkole dla każdego dziecka z Katowic i pakiet bezpłatnych usług miejskich dla Rodzin 3+, katowicki program „Senior w mieście”, ożywienie terenów poprzemysłowych, wspieranie inwestycji i nowych technologii poprzez powołanie Opiekunów Inwestorów i rozwiązanie problemów komunikacyjnych, w szczególności południa Katowic: budowa centrów przesiadkowych Park & Ride, nowe środki transportu i program „Katowice na rowery”. Program to efekt przemyśleń i wieloletnich doświadczeń samorządowca, ale też współpracy z ekspertami. Wśród nich są m.in. Krzysztof Mikuła, który jest szefem sztabu wyborczego Marcina Krupy i dr Tomasz Pietrzykowski, prawnik, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego, były wojewoda śląski. Za Marcinem Krupą stoi też znakomity Komitet Poparcia, którego członkami są wybitne osobowości świata kultury i nauki: Artur Rojek, twórca i dyrektor artystyczny OFF Festivalu, który od kilku lat odbywa się w Katowicach; Mirosław Neinert, dyrektor Teatru Korez, znany kardiochirurg prof. Andrzej Bochenek, Joanna Wnuk-Nazarowa, dyrektor naczelny i programowy NOSPR w Katowicach, czy prof. Janusz Janeczek, były rektor Uniwersytetu Śląskiego. Są też w tym gronie profesorowie Jan Pyka z Uniwersytetu Ekonomicznego i Leszek Blacha z Politechniki Śląskiej, uczelni na której dr Marcin Krupa był adiunktem. Swoje wsparcie zadeklarowała też aktorka Anna Guzik. Dr Marcin Krupa (38 lat) urodził się i mieszka w Katowicach. Jest żonaty, ma dwoje dzieci. Absolwent Wydziału Transportu Politechniki Śląskiej. W 2005 roku obronił pracę doktorską z dziedziny Budowy i Eksploatacji Maszyn, a następnie pracował jako adiunkt na tej samej uczelni. Ukończył również studia podyplomowe z zakresu Zarządzania Organizacjami. W latach 2006–2010 radny Rady Miasta Katowice, gdzie pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Klubu Radnych „Forum Samorządowe i Piotr Uszok” a także przewodniczącego Komisji Skarbu. Był również członkiem Komisji Rewizyjnej i Komisji Ochrony Zdrowia i Środowiska. Od czterech lat wiceprezydent Katowic, odpowiedzialny za strategiczne obszary w mieście. Nadzoruje pracę podległych mu wydziałów w zakresie: planowania strategicznego, rozwoju systemów transportowych, ochrony i kształtowania środowiska, gospodarki komunalnej, zagospodarowania i planowania przestrzennego oraz budownictwa. Jest ekspertem ds. oceny projektów unijnych w ramach RPO Województwa Śląskiego, sędzią sportów samochodowych oraz biegłym skarbowym środków transportu samochodowego. Interesuje się też nowymi technologiami. Jak ocenia Pan kadencję ustępującego prezydenta Katowic Piotra Uszoka? Prezydent Piotr Uszok miał trudne zadanie do zrealizowania, ponieważ musiał przebudować miasto. Są to Dokończenie na str. 28 www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK 27 Katowice potrzebują nowego gospodarza Po rezygnacji Piotra Uszoka karuzela wyborcza w Katowicach ruszyła z impetem. Wcześniej mało kto chciał stawać w wyborcze szranki z urzędującym od 16 lat w stolicy aglomeracji prezydentem. Jako pierwszy start w wyborach ogłosił Jerzy Ziętek, Poseł na Sejm RP i wnuk gen. Jerzego Ziętka – Jorga. Ziętek jest kandydatem niezależnym, za którym stoją Mieszkańcy i grono ekspertów. Jerzy Ziętek urodził się 1 grudnia 1956 r. w Katowicach, w których mieszka do dzisiaj. Ukończył Śląską Akademię Medyczną w Katowicach. Jest absolwentem IX LO w Katowicach. Od 2007 roku Poseł na Sejm RP, wcześniej był Radnym Sejmiku Województwa Śląskiego. W 2011 roku został ponownie wybrany posłem z okręgu katowickiego. Jest członkiem Sejmowej Komisji Zdrowia, Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, podkomisji ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi i podkomisji ds. rozwoju i rewitalizacji miast, a także wiceprzewodniczącym Parlamentarnego Zespołu ds. Onkologii i Parlamentarnego Zespołu Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego. Członek Polsko-Austriackiej Grupy Parlamentarnej. Ziętek to z wykształcenia lekarz, doktor nauk medycznych, specjalista ginekolog położnik, pracownik Centralnego Szpitala Klinicznego im. prof. K. Gibińskiego w Katowicach i wykładowca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Od lat jest członkiem Rady Programowej Filharmonii Śląskiej w Katowicach, Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” oraz Śląskiej Wyższej Szkoły Zarządzania im. Generała Jerzego Ziętka w Katowicach. Zasiada też w radach społecznych: Górnośląskiego Centrum Rehabilitacyjnego oraz Śląskiego Szpitala Reumatologiczno-Rehabilitacyjnego. Przed dwoma laty powołał do życia Śląską Koalicję na Rzecz Walki z Rakiem Szyjki Macicy. Jest także współtwórcą Akademickiej Koalicji na Rzecz Walki z Rakiem Szyjki Macicy. Ponadto jest członkiem Śląskiej Rady Przyjaciół Harcerstwa. Jerzy Ziętek jest żonaty. Ma dwie dorosłe córki – Aleksandrę i Magdalenę. Mieszka w katowickiej Kostuchnie. Wcześniej mieszkał na Koszutce i Brynowie. W wirze kampanii wyborczej znalazł chwilę czasu dla „Górnoślązaka”. Spotykamy się na chwilę w jednej z katowickich kawiarni, by porozmawiać o nadchodzących wyborach i wizji Katowic na najbliższe lata. Panie Pośle, jak ocenia Pan kadencję ustępującego Prezydenta Miasta Katowice Piotra Uszoka? Nie sposób odmówić panu Prezydentowi zasług dla Katowic. Minione 16 lat przyniosło dużo zmian. Niestety, nie wszystkie inwestycje zakończyły się tak, jak ukazywano je mieszkańcom. To spory problem. Na przykład ul. 3 Maja wciąż nie w pełni odpowiada temu, co obiecywano. Nowa płyta rynku już nadaje się do remontu – płyty są obłamane. Nie w pełni wykorzystano potencjał drzemiący w organizacjach pozarządowych, nie dano szansy rozwoju jednostkom pomocniczym, nadając im mniej niż skromne kompetencje. Szkoda. Niemniej jednak to nie były złe lata dla Katowic. Pod koniec zabrakło już wizji, więc decyzja Prezydenta Uszoka o niekandydowaniu jest jak najbardziej słuszna i dobra. Znając potencjał miasta, jaką ma Pan wizję Katowic – miasta idealnego? Katowice w ciągu najbliższych kilku lat mają ogromną szansę stać się miastem wygodnym do mieszkania, miastem atrakcyjnym do pracy, miastem bezpiecznym, miastem bez barier, miastem, po którym łatwo się poruszać… Po prostu miastem, które troszczy się o mieszkańców. Katowice muszą być miastem, w którym o ważnych sprawach decyduje się wspólnie. Ja będę o to dbał, korzystając z pomocy licznego grona ekspertów, z którymi współpracuję. Będę słuchał katowiczan i liczył się z ich oczekiwaniami. Nasz program wyborczy konsultowaliśmy z ponad setką osób w różnym wieku i pochodzących z różnych środowisk. Jakie atuty, także walory osobiste, przemawiają za tym, że to Pan powinien zostać prezydentem Katowic? Przede wszystkim słucham ludzi i nie udaję, że znam się na wszystkim. Otaczam się ekspertami, stoi za mną zespół fachowców. Słuchania ludzi i wrażliwości na ich potrzeby i problemy nauczyło mnie ponad 30 lat pracy lekarza i wykładowcy akademickiego. Przez 7 lat pełnienia Dokończenie na str. 28 28 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl dokończenie ze str. 26 dokończenie ze str. 27 często bardzo niemedialne działania, związane z realizacją inwestycji takich jak przebudowa wiekowej infrastruktury podziemnej czy układu drogowego. Było to niczym budowa solidnych fundamentów naszego miasta, na których mogły wyrosnąć takie realizacje jak siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia czy Międzynarodowe Centrum Kongresowe. Prezydent Piotr Uszok zrobił też wiele dla przyciągnięcia nowych inwestorów do miasta i to zarówno tych, budujących mieszkania, jak i inwestorów tworzących nowe miejsca pracy, w szczególności tak silnie rozwijającego się w Polsce sektora outsourcingu. Warto tu przypomnieć o ulokowaniu w Katowicach IBM, który działa jak magnes na inne branżowe korporacje. W ostatnich latach urzędowania Piotra Uszoka miasto stale wznosi się na wyższy poziom kultury. Mam tu na myśli m.in. wspieranie festiwali, takich jak OFF Festival czy Tauron Nowa Muzyka, ale też idei „Miasta Ogrodów”. mandatu posła na Sejm nie odprawiłem z kwitkiem żadnej osoby, która przyszła do mojego biura. Mam szerokie kontakty w całym kraju, nie jestem zamknięty wewnątrz wąskiego środowiska politycznego. Nie patrzę tylko na interes własnej partii, ale współpracuję z każdym, komu na sercu leży dobro publiczne - w sejmowej Komisji Zdrowia nie patrzyłem na to, w jakiej kto jest partii czy opcji, ale współdziałałem – a przecież szefami tej komisji przez lata byli posłowie opozycji. Powołana z mojej inicjatywy Śląska Koalicja na Rzecz Walki z Rakiem Szyjki Macicy zrzesza ludzi różnych środowisk i opcji, których łączy po prostu wspólna idea pracy na rzecz społeczeństwa. Taka jest moja filozofia działalności i tak pojmuję moją misję. Jestem konsekwentny i nie wycofuję się ze składanych deklaracji, bo nie obiecuję rzeczy, których nie będę w stanie zrealizować. Tak działałem przez wszystkie lata w Sejmie i tak będę działał dalej. Znając potencjał miasta, jaką Pan ma wizję Katowic – miasta idealnego? Porównując budowę miasta do budowy domu, mamy dzisiaj bardzo dobry stan deweloperski zamknięty, teraz ten dom należy wygodnie umeblować i zaopatrzyć w to wszystko, co niezbędne do wygodnego funkcjonowania każdego z członków naszej obywatelskiej rodziny. Miasto idealne, to miasto wygodne do mieszkania: zadbane i funkcjonalnie zagospodarowane, „przytulne”. Idealne miasto stwarza idealne warunki do pracy, mieszkania i odpoczynku oraz możliwość współdecydowania o wspólnej przestrzeni. Szczegółowy „projekt architektoniczny” zawarłem w mojej umowie z mieszkańcami. Jakie atuty, także walory osobiste, przemawiają za tym, że to Pan powinien zostać prezydentem Katowic? Katowice powinny mieć prezydenta niezależnego od partii politycznych, który będzie reprezentował przede wszystkim interesy mieszkańców. Ja to gwarantuję. Pewność daje mi też rekomendacja prezydenta Piotra Uszoka, który czuje się odpowiedzialny za Katowice i od czterech lat przygotowywał mnie do tego, że pewnego dnia go zastąpię. Nie sądziłem, że stanie się to już teraz, podobnie jak nie spodziewało się tego wielu mieszkańców Katowic. Jestem jednak gotowy, by objąć tę funkcję. Najpierw jako radny, a przez ostatnie cztery lata jako wiceprezydent odpowiedzialny za – ogólnie rzecz biorąc – rozwój Katowic, poznałem to miasto, z jego problemami i tym, co w nim najlepsze. Pamiętając, jak wiele zostało zrobione, gwarantuję jednak nowe spojrzenie na miasto, mam głowę otwartą na nowe pomysły. To będzie nowe otwarcie dla Katowic. Na jakie pytanie chciałby Pan odpowiedzieć? Na każde dotyczące naszego miasta. ■ Co nowego w Katowicach wprowadzi Jerzy Ziętek, gdy zostanie prezydentem stolicy Górnego Śląska? To bardzo szerokie pytanie… Przede wszystkim wzmocniłbym dzielnice. Miasto to nie tylko centrum. Inwestowanie ogromnej części środków w śródmieściu, przy jednoczesnym nieco po macoszemu traktowaniu dzielnic, nie było najlepszym pomysłem dla Katowic. To był poważny błąd. Nie wykorzystywano przez lata potencjału drzemiącego w radach jednostek pomocniczych, współpraca z organizacjami pozarządowymi także nie wyglądała najlepiej. A przecież to trzeci sektor jest wręcz idealnym partnerem dla samorządów! Teraz nie wystarczy tylko obiecać mieszkańcom Katowic budowy basenu w każdej dzielnicy czy poprawienia sytuacji komunikacyjnej. Potrzebujemy „przebudowania” miasta, ale już nie rozumianego jako wielkie prace budowlane. Musimy skupić się na dzielnicach, bo to tam mieszkają katowiczanie. Wzmocnić kompetencje rad jednostek pomocniczych jako rad dzielnic. Rozwijać budżet obywatelski. Realnie zacząć liczyć się ze zdaniem mieszkańców. Trzeba ułatwić kontakt z Urzędem Miasta – umożliwić załatwienie wielu spraw w dzielnicach - i zrealizujemy to w ramach utworzenia Punktów Obsługi Mieszkańców, w których będzie można szybko załatwić najważniejsze sprawy urzędowe. Skorzystają z tego pracownicy i ludzie prowadzący działalność gospodarczą, którzy teraz muszą niejednokrotnie poświęcać na to dzień pracy. Skorzystają z tego i seniorzy, dla których dojazd do Urzędu czasem bywa bardzo utrudniony. To skrócenie dystansu między obywatelem a urzędnikiem przyniesie tylko dobre efekty. Nie obawiam się tu obciążeń dla budżetu, bo do obsługi dzielnicowych punktów w zupełności wystarczy obecna kadra urzędnicza. Chcę by nasze miasto było przyjazne nam wszystkim i byśmy po prostu chcieli tutaj mieszkać. Bo Katowice to przecież nasze miasto. Dziękuję za rozmowę. ■ www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK 29 Trzy pytania do… Marszałka Województwa Śląskiego Mirosława Sekuły Z perspektywy 20 miesięcy kierowania Województwem Śląskim, jakie swoje decyzje uważa Pan za najtrafniejsze, jakie przedsięwzięcia uważa Pan za najważniejsze, jakie efekty dały Panu najwięcej satysfakcji? Obejmując Urząd Marszałka w styczniu 2013 roku, podjąłem się uporządkowania spraw województwa. Kłopoty pojawiły się wówczas, gdy były realizowane największe inwestycje: Koleje Śląskie, Drogowa Trasa Średnicowa, Stadion Śląski i Muzeum Śląskie. Od trzech lat mamy do czynienia ze zmniejszającymi się wpływami podatkowymi w całym państwie. Odbija się to więc niekorzystnie na naszym województwie. Wyzwaniem dla utrzymania budżetu były niespodziewane wydatki, związane z ratowaniem Kolei Śląskich po fatalnym debiucie w grudniu 2012 roku. Skutkiem tych działań jest wyprowadzenie przewoźnika na prostą, który od stycznia 2014 co miesiąc zaczyna przynosić zyski. Zakładamy, że rok 2015 będzie dla Kolei Śląskich pierwszym rokiem, który będzie mógł jak najlepiej wykorzystać na swój rozwój. Pojawiły się również problemy z płynnością finansową przy budowie Drogowej Trasy Średnicowej, największej inwestycji Samorządu Województwa Śląskiego. Na początku 2013 roku okazało się, że do jej zamknięcia finansowego zabrakło ponad 300 mln zł. Wspólnie z Ministerstwem Finansów, Transportu i ówczesnym Ministerstwem Rozwoju Regionalnego, a także miastem Gliwice, udało się wypracować rozwiązanie, które przysporzyło tej inwestycji ponad 400 mln zł i doprowadzi do zamknięcia jej finansowania. Na początku sierpnia zostały otwarte dwa nowe odcinki zabrzańskie. Do końca roku powinna zostać zamknięta budowa gliwickiego G1, kończącego się na węźle autostradowym. Następny rok to czas na dokończenie G2 biegnącego przez środek miasta. Na wielkie inwestycje Samorządu Województwa nałożył się trend zmniejszających dochodów. Prowadzi to do silnych napięć finansowych. Z wielu zadań trzeba rezygnować albo przesuwać je w czasie. Niestety, ale było tak, że w tych tłustych latach dla województwa śląskiego zbyt lekką ręką wydawano pieniądze i w momencie, kiedy przyszły chude – nic nie zostało w zapasie, a jeszcze musimy ponosić koszty inwestycji, które w tym czasie zostały podjęte. Jednak powoli zaczyna panować porządek. Są postępy, ale jest jeszcze wiele do zrobienia i liczę, że uda się do końca kadencji nie tylko te sprawy uporządkować, ale i ustawić je tak, żeby później mogły być spokojnie kończone i kontynuowane. Mam tutaj na myśli Muzeum Śląskie oraz Stadion Śląski. Przez cały okres mojego urzędowania wraz z Zarządem Województwa koncentrowałem się na wspieraniu rozwoju gospodarczego. Ciągle jesteśmy w dobrej kondycji ekonomicznej – dostarczamy 13% PKB, jesteśmy na drugim miejscu w kraju. Jednak jeśli przeliczymy ten produkt krajowy brutto na mieszkańca, już jesteśmy na czwartym. Jeśli zatem nie będziemy zwiększać wydajności pracy w naszym województwie i nie będziemy zwiększać konkurencyjności, innowacyjności naszej gospodarki, to kolejne województwa będą nas przeskakiwały w rozwoju. I to jest naprawdę wielkie wyzwanie, ponieważ mamy do dyspozycji nową perspektywę finansową, w której największy regionalny program operacyjny jest przeznaczony dla województwa śląskiego. Tu chodzi o ponad 3 mld 473 mln euro do roku 2020. Dlatego niezwykle ważne jest to, jak te pieniądze wykorzystamy – czy pójdziemy ścieżką rozwoju, czy konsumpcji. Nowa perspektywa powinna zaktywizować przede wszystkim ośrodki biznesu, nauki i samorządu. Oprócz środków z regionalnego programu operacyjnego powinniśmy jeszcze pozyskać co najmniej 5 mld euro z programów horyzontalnych – cała pula wynosi 82,5 mld euro. Gdyby udało się zdobyć w sumie 8 mld euro, moglibyśmy gospodarować tak, żeby przez kolejnych siedem lat przynajmniej miliard rocznie był przeznaczany na rozwój, bo tych środków na rozwój nie da się wygenerować w żaden inny sposób. Sądzę, że przygotowując województwo do następnej perspektywy finansowej Unii Europejskiej, znajdujemy się ➧ 30 GÓRNOŚLĄZAK ➧ w dobrym punkcie wyjścia. Wykorzystanie tych szans to zadanie na następne kadencje. Jaki Śląsk się Panu marzy? Marzy mi się Śląsk innowacyjny, oparty na najnowocześniejszych technologiach, ale wciąż przywiązany do swej tradycji. To swoiste zawieszenie w dwóch z pozoru przeciwstawnych rzeczywistościach pozwoli nam wydobyć z regionu i mieszkających tu ludzi to, co najcenniejsze. Kluczem jest umiejętność dostrzegania naszych atutów, możemy być dumni z naszej tradycji, z etosu pracy, wysiłku naszych przodków znajdującego odzwierciedlenie w postindustrialnych zabytkach. Mam wrażenie, że często zapominamy o naszych mocnych stronach i przywiązujemy uwagę do krzywdzących stereotypów. To droga donikąd. Śląsk nie jest regionem pokopalnianych szybów. To region w kraju od lat zajmujący pozycję lidera pod względem atrakcyjności inwestycyjnej. Dysponujemy ogromnym potencjałem, przede wszystkim bogactwem świetnie wykształconych ludzi, którzy gotowi są z marszu zasilić lokalny rynek pracy, dać mu impuls do www.zg.org.pl dalszego rozwoju i stworzyć przestrzeń przyjazną przedsiębiorczości. Marzy mi się Śląsk potrafiący ten potencjał przekuć w realny sukces. Odważny, nowoczesny i otwarty na zmiany. Co poradziłby Pan Związkowi Górnośląskiemu, gdyby zamierzał przystąpić do startu w wyborach? Samorząd lokalny to forma demokracji najbliższa mieszkańcom. W swej historii pokazał obywatelom, że jest skuteczniejszą formą rozwoju niż polityka uprawiana na szczeblu centralnym. Samorządy gmin, powiatów i województw są silne siłą swych wyborców. Dla wielu demokracja lokalna i samorządność to bowiem coś znacznie więcej niż tylko wrzucenie głosu do urny. Szczególnie pamiętajmy, że mieszkańcy, nim powierzą przyszłym samorządowcom swoje sprawy i podatki, oczekują od nich pomysłowości, gorliwości oraz zapobiegliwości w działaniach. Ocenią także ich dotychczasowe sukcesy oraz porażki. Dziękujemy za rozmowę. ■ Zwischenruf Ś lązacy. Skąd przychodzą? Kim są? Dokąd zmierzają? Gdy pytanie to zadawali sto lat temu Ezechiel Zivier i Hans Novak, pisząc książkę o Karolu Goduli pt. Zink wird Gold, sformułowali następującą odpowiedź: „Od stu lat lud ten (das Volk) zjeżdża do kopalń i staje przy hutniczych piecach, poznaje tajemnicę dźwigni włączającej i koła napędowego, a jednak – jak przodkowie – jest związany z ziemią: mimo iż porzuca pracę na roli na rzecz górniczego trudu, chce po fajrancie zajmować się uprawą ziemniaków, naprawiać drzwi chlewika czy pielęgnować owocowe drzewa. Rolnicze zmysły podatne są zarówno na wpływ diabła i jego świty, jak i Boga oraz jego świętych. W stawach i pod mostami mieszka Utopiec (Utopletz), duch wodny, zwodzący młode służące, wracające do domu z potańcówki i prowadzący je do swych ziejących chłodem komór. Z kolei pod podziemnymi sklepieniami mieszka Skarbnik, który ostrzegał już niejednego uczciwego gospodarza przed złą pogodą lub spadającą skałą, poklepując go po policzku lub szturchając pod żebro”. Oto obrazek istot znienacka przerzuconych ze świata sielanki do industrialnej otchłani. Przerzucenie ma jednak tylko charakter mechaniczny – Ślązak nie przestając być tradycyjnym rolnikiem (ziemniaki, chlewik, drzewka), staje się wykwalifikowanym robotnikiem (koło napędowe, dźwignia włączająca), a kultywując wierzenia chrześcijańskie („Bóg i jego święci”), nie wyrzeka się tych dawniejszych (Skarbnik). W wyobrażeniach takich tkwią zarówno kobiety, jak i mężczyźni: one z przestrzeni wiejskiej tancbudy mogą zawędrować do wilgotnych komór Utopca, oni ze swoich górniczo-chłopskich zagród trafiają do podziemnych labiryntów Skarbnika. Tak jak głęboko zakorzenione nawyki rolnicze nie ustępują miejsca nowym – robotniczym, tak samo przekonania pogańskie nie wypierają chrześcijańskich. Zmieniający się śląski makrokosmos znajduje swoje odzwierciedlenie w labilnym mikrokosmosie. Inną interpretację Utopca zanurzonego we współczesnym panta rhei znajdujemy w jednym z esejów Zbigniewa Kadłubka. Autor przenosi tę postać ze ściśle określonego miejsca – stawu pod mostem – do „nie-miejsca” (ou-topos). Tą odrębną przestrzenią jest górnośląski etnicyzm. Ludowy Wodnik staje się istotą, która wobec faktu obwieszczenia jej finis Silesiae marzy o nowym Górnym Śląsku. Opis tego marzyciela, tego „utopijnego Utopca”, staje się w zasadzie charakterystyką współczesnego Górnoślązaka. Jaki więc on jest? Zachował „elementarną europejską intuicję przygody i przemiany”, jest solidny (i taka też jest jego utopia), odważny (nie lęka się wzburzonej fali), odporny na zniewagi, łagodny i poczciwy, a także mocno związany z otoczeniem. Kwestią nierozstrzygniętą pozostaje, czy „Utopce bardziej są imaginacją, czy bardziej jakąś nacją”. Czy Górnoślązak jest więc ciągle istotą in statu nascendi? Kiedyś między rolnikiem a robotnikiem, człowiekiem wiary a zabobonu, dziś między utopistą a realistą? Czy też powstaje właśnie nowy, nieutopijny projekt – autonomisty – między polskością a niemieckością? ■ Krystian Węgrzynek Pasażerowie na plakatach Codziennie pojazdami KZK GOP przemieszczają się tysiące osób. Dojeżdżają do szkół, do pracy, na spotkania towarzyskie, zakupy, imprezy, koncerty… Bo komunikacja to nie tylko transport, ale również interakcje między ludźmi… Przypominać o tym będzie kolejna akcja KZK GOP, podczas której na citilightach będzie można zobaczyć pasażerów na co dzień korzystających z komunikacji miejskiej. We wrześniu przypada Europejski Tydzień Zrównoważonego Transportu, Dzień bez Samochodu oraz Dzień Kontrolera. Z tej okazji corocznie KZK GOP organizuje szereg działań promujących komunikację oraz przybliżających pasażerom trudny zawód kontrolera biletów. Po ubiegłorocznej akcji pokazującej kontrolerów przy ich codziennych, prywatnych zajęciach, w tym roku, w akcji udział wezmą pasażerowie. Jacy są więc pasażerowie KZK GOP? Na to pytanie szukaliśmy odpowiedzi podczas konkursu ogłoszonego wiosną. Zachęcaliśmy do przysyłania swoich zdjęć – wyłonieni laureaci zostali bohaterami kolejnej kampanii wizerunkowej Związku. Nadesłane na konkurs fotografie mogły być zdjęciami indywidualnymi, zachęcaliśmy również do przysyłania zgłoszeń z osobami towarzyszącymi znajomymi, rodziną. Do zabawy zaprosiliśmy wszystkich pasażerów, bez żadnych ograniczeń. Ostatecznie na konkurs wpłynęło prawie dwieście zgłoszeń. Spośród nich jury wyłoniło czterdzieści, których bohaterowie wzięli udział w kolejnej rundzie – castingu. którzy wzięli udział w profesjonalnej sesji zdjęciowej. Kogo można spotkać w autobusach i tramwajach? Jak się okazało podczas konkursu ogłoszonego wiosną, to otwarci, sympatyczni i ciekawi ludzie, a jej rezultaty można oglądać m. in. na kilkudziesięciu citilightach w miastach aglomeracji. Znalazło się na nich piętnaścioro osób – od trzylatki do osób ponadsiedemdziesiącioletnich. W ramach akcji wydane zostały również kalendarze na przyszły rok, które jak co roku będzie można wygrać podczas organizowanych przez Związek akcji. Podkreślić trzeba, że na każdym z etapów konkursu komisja miała wyjątkowo trudny wybór, jednak narzucone ograniczenia nie pozwoliły na wybór większej liczby osób. Po pierwszym etapie odbyły się trwające trzy dni zdjęcia próbne. Ostatecznie zdecydowano się na wyłonienie finalistów, Poprzez tę kampanię KZK GOP chce przypomnieć, że komunikacja nie oznacza wyłącznie transportu. W autobusach i tramwajach codziennie dochodzi do interakcji międzyludzkich – w pojazdach KZK GOP codziennie odbywa się ponad 700 tys. przejazdów, natomiast wszystkie działania Związku skierowane są na realizację potrzeb wszystkich pasażerów.