Radomsko: wprowadzenie relikwii

Transkrypt

Radomsko: wprowadzenie relikwii
Pokaz filmu o polskich Męczennikach na
Litwie
Na Litwie odbyły się specjalne pokazy filmu Telewizji Polskiej „Życia nie można
zmarnować” z udziałem twórców produkcji. Wkrótce planowane są kolejne emisje.
Dokument o polskich misjonarzach–męczennikach z zakonu franciszkanów: o. Michale Tomaszku i o.
Zbigniewie Strzałkowskim pierwszy raz został pokazany 27 lutego w kościele pw. św. Piotra Apostoła
w Solecznikach, a 28 lutego – w Domu Kultury Polskiej w Wilnie.
Ze względu na duże zainteresowanie filmem zaplanowane są kolejne pokazy: w Domu Kultury w
Ejszyszkach (6 marca o godz. 13.15) i w kościele pw. św. Michała Archanioła w Butrymańcach (13
marca o godz. 16.00).
Tłumy zainteresowanych filmem o życiu franciszkańskich męczenników zaskoczyły zaproszonych
gości z TVP. Widzowie wypełnili cały kościół pw. św. Piotra Apostoła w Solecznikach. Film obejrzało
aż 160 osób. Podobnie było w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, gdzie w tzw. sali wielkiej w
prezentacji uczestniczyło ponad 200 osób.
Film był emitowany w j. polskim i z napisami w j. litewskim.
Po każdym z pokazów odbyło się spotkanie z ks. Rafałem Sztejką SJ – kierownikiem Redakcji Audycji
Katolickich TVP i dziennikarzem TVP, autorem scenariusza i reżyserem Krzysztofem Tadejem.
Twórcy opowiadali o kulisach powstawania filmu, a także aktualnych przesłaniach wynikających z
życia i działalności polskich misjonarzy – męczenników.
Krzysztof Tadej przybliżył zgromadzonym również aktualną sytuację w Peru i działalność polskich
zakonników z krakowskiej prowincji Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych w Pariacoto,
Chimbote i Limie.
W spotkaniu w Wilnie brał udział również franciszkanin o. Sławomir Skwarczek z kościoła pw.
Wniebowzięcia NMP w Wilnie, który opowiadał o beatyfikacji polskich męczenników, w której
uczestniczył w Chimbote w Peru 5 grudnia 2015 r.
Po spotkaniu autorskim delegat prowincjalny gdańskich franciszkanów na Litwie, rektor kościoła
Wniebowzięcia Matki Bożej o. Marek Dettlaff prowadził modlitwy w intencji kanonizacji ojców
Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego. Wierni uczcili relikwie I stopnia błogosławionych
męczenników, a do domów zabrali ze sobą obrazki z relikwiami II stopnia.
W niedzielę, 28 lutego, w kościele Franciszkanów w Wilnie ks. Rafał Sztejka SJ odprawił Mszę św. w
intencji wszystkich pracowników i współpracowników TVP.
Głównym pomysłodawcą pokazu był Jan Wierbiel – zasłużony polski operator filmowy i telewizyjny
mieszkający w Wilnie. Współorganizatorami pokazu byli: przełożony franciszkanów o. dr Marek
Dettlaff, portal wilnoteka.pl, Telewizja Polska, Edyta Maksymowicz i Walenty Wojniłło
(korespondenci TVP w Wilnie), Dom Kultury Polskiej i proboszcz parafii pw. św. Piotr Apostoła w
Solecznikach ks. Wacław Wołodkowicz.
więcej zdjęć: http://www.franciszkanie.pl/artykuly/pokaz-filmu-o-polskich-meczennikach-na-litwie
jms
Świadectwo: Moi „nowi koledzy”
Podczas ostatnich wakacji na trasie moich wędrówek pojawiła się miejscowość Głogówek, w
której znajduje się sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej oraz klasztor franciszkanów
konwentualnych…
Na ścianie klasztoru wisiał duży plakat informujący o beatyfikacji dwóch franciszkanów. Pomyślałem
wtedy „tylu mamy świętych i błogosławionych, a Kościół wynosi na ołtarze dwóch kolejnych”.
Przeszedłem wtedy obok plakatu bez większego zainteresowania. Kilka miesięcy później, 14
listopada 2015 złożyłem swoje pierwsze śluby w instytucie świeckim. Wśród otrzymanych prezentów
znalazłem m. in. książkę ze świadectwami o życiu Sług Bożych, którzy mieli być wyniesieni na ołtarze
5 grudnia 2015. „Znowu Ci…” – ucieszyłem się – jak się cieszy z nietrafionych prezentów… Po raz
trzeci wspomniani błogosławieni zapukali do mego życia 16 stycznia 2016, gdy od Współbrata
dostałem relikwie drugiego stopnia (które codziennie noszę ze sobą). Mowa oczywiście o Zbyszku i
Michale (bł. o. Zbigniew Strzałkowski i bł. o. Michał Tomaszek) pierwszych polskich błogosławionych
misjonarzach męczennikach z Peru. Gdy „spotkałem” ich po raz trzeci, zaprosiłem do mego życia,
tym bardziej że tak się „wpraszali”. Od tego czasu, gdy w moim życiu pojawiają się jakieś pokusy,
dzięki ich wstawiennictwu pękają one jak bańki mydlane. Zaprosiłem ich również do mojej pracy
zawodowej, gdzie dzięki ich wstawiennictwu odczuwam namacalną pomoc – zwłaszcza Michała
wychowawcy.
5 lutego 2016, czyli dokładnie dwa miesiące po ich beatyfikacji (wtedy też przypadał pierwszy piątek
miesiąca) byłem w Krakowie na wystawie poświęconej Zbyszkowi i Michałowi. Kontemplowałem
koszule, w których zostali zamordowani męczennicy oraz pamiątki związane z ich życiem.
Największe wrażenie zrobiły na mnie podania o przyjęcie do zakonu, prośby o dopuszczenie do
pierwszych i wieczystych ślubów oraz do świeceń kapłańskich. Ich bezgraniczna chęć służy Bogu i
ludziom stała się dla mnie nowym tchnieniem w wypełnianiu mojego powołania.
Od tego czasu czytam kolejne książki oraz oglądam filmy dotyczące ich życiorysów, aby lepiej poznać
moich „Nowych Kolegów”. Staram się czerpać z życia nowych błogosławionych jak najwięcej i
dziękuję Bogu za ich przykład pokazujący, iż świętość jest naprawdę na wyciągnięcie ręki. Wystarczy
tylko być sobą, a resztę pozostawić Bogu.
Secolare
Szklarska Poręba: Wprowadzenie relikwii
błogosławionych
Franciszkanie w Szklarskiej Porębie wprowadzili uroczyście relikwie I stopnia
błogosławionych z Pariacoto. Uroczystość odbyła się 14 lutego 2016 r. w I Niedzielę
Wielkiego Postu, w czasie Mszy świętej o godz. 10.00 sprawowanej w kościele parafialnym
p. w. Bożego Ciała w Szklarskiej Porębie.
Relikwie I stopnia błogosławionych Polskich misjonarzy franciszkańskich: bł. Michała Tomaszka i bł.
Zbigniewa Strzałkowskiego, zamordowanych za wiarę w Pariacoto w Peruwiańskich Andach zostały
wniesione do kościoła przez przedstawicieli parafii, którzy 31 stycznia w Krakowie razem z o.
proboszczem otrzymali je z rąk o. Prowincjała.
Mszy świętej przewodniczył vice-dziekan dekanatu Szklarska Poręba i proboszcz parafii św.
Maksymiliana w Szklarskiej Porębie ks. Bogusław Sawaryn, W koncelebrze znaleźli się o.
Maksymilianem Januszkiewicz i o. Zygmunt Mikołajczyk – proboszczem parafii. Była ona
parafialnych dziękczynieniem za ich beatyfikację.
Przed eucharystią o. Proboszcz przywitał wszystkich gości i zaprosił do wspólnego dziękczynienia za
dar nowych błogosławionych. Homilię w czasie eucharystii wygłosił przewodniczący liturgii który już
na wstępnie powiedział, że to „Szczególna niedziela” nie tylko dla tej parafii ale dla całego miasta,
ponieważ dwaj męczennicy są wśród nas. Kaznodzieja wielokrotnie w swoim słowie mówił, że życie
tych błogosławionych, a szczególnie ich ostatnie godziny są dla każdego z nas lekcją, przesłaniem
wiary, miłości i wierności.
Ks. Bogusław przytoczył także słowa ewangelii którą odczytał podczas swojej ostatniej mszy świętej
bł. Zbigniew Strzałkowski, 9 sierpnia 1991, czyli w dniu męczeńskiej śmierci: „Jeśli kto chce pójść za
Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce
zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”. Kaznodzieja
przypomniał, że słowa ewangelii spełniły się tego dnia, poprzez męczeństwo ojców Michała i
Zbigniewa.
Na zakończenie Eucharystii zebrani w świątyni zostali pobłogosławieni relikwiami nowych
błogosławionych oraz mogli je uczcić, a przy wyjściu ze świątyni mogli otrzymać relikwie II stopnia
Męczenników z Pariacoto.
o. Konrad Łaniucha/red.
za: www.franciszkanie.pl
Kargaligera: Opowiadają o Męczennikach
muzyką
W styczniu 2016 w Polsce gościł peruwiański zespół „Kargaligera” z Limy. Muzycy
koncertowali m.in. w Bielsku-Białej, w Łękawicy oraz we franciszkańskich parafiach,
uczestnicząc w miesiącu dziękczynienia za beatyfikację Męczenników z Pariacoto. Na kilka
dni przed wyjazdem z Ojczyzny nowych błogosławionych, opowiedzieli nam o swoich
wrażeniach, wspomnieniach i planach.
Skąd wziął się pomysł założenia zespołu „Kargaligera”? Jakie były początki Waszej grupy?
Jaime: Nasza czwórka bierze udział w życiu franciszkańskiej parafii Nuestra Señora de la Piedad w
dzielnicy San Luis, w Limie. Znaliśmy się między sobą już wcześniej i wiedzieliśmy, co kto potrafi i
jak śpiewa. W pewnym momencie w naszej parafii pojawiła się potrzeba organizacji wydarzeń
kulturalnych i wówczas stworzyliśmy mały zespół muzyczny. Szybko zaczęliśmy działać i
koncertować przy parafii. Zajęliśmy się również organizacją małych koncertów i wydarzeń
kulturalnych, zapraszając innych muzyków i osoby do recytacji lub przedstawień teatralnych. Nasz
zespół nazywał się wtedy Almacomun („Wspólna dusza” – przyp. red). Z czasem wiele osób prosiło
nas o oprawę muzyczną mszy, które zamawiali w parafii, na przykład w intencji swoich bliskich.
Otrzymywaliśmy za to ofiary, służące nam później do wynagradzania zapraszanych do parafii
muzyków i twórców. Tak działaliśmy w latach 1997-98.
Anita: Ja nie śpiewałam w tej grupie od początku. Moja współpraca z zespołem rozpoczęła się w
roku 1998, kiedy wraz z koleżanką zostałyśmy zaproszone do chóru, występującego we
franciszkańskiej parafii na akademii z okazji Dnia Matki. Po tym występie zapytano mnie, czy nie
chciałabym śpiewać w zespole.
Jaime: Na akademii śpiewało wówczas kilka chórów. Razem z moim przyjacielem Franciszkiem
stanęliśmy przy jednym z nich i zaczęliśmy śpiewać, nasłuchując, kto z grupy ma najlepszy głos. W
pewnym momencie stanęliśmy przy Anicie – jeden po lewej, drugi po prawej stronie – i zaczęliśmy
śpiewać, każdy w innym głosie, żeby sprawdzić, czy Anita się nie zgubi. Ona jednak utrzymała się w
swoim głosie i w melodii, dlatego też zaprosiliśmy ją do naszej grupy.
Później mieliśmy krótką przerwę, aż do roku 2000, kiedy ponownie zwołał nas o. Marek Wawrzyszko,
który miał pomysł, aby wykonać musical o św. Franciszku z Asyżu, istniejący już w języku włoskim
pt. „Forza venita gente” („Chodźcie tutaj wszyscy”) Zdobyliśmy ścieżki dźwiękowe i śpiewaliśmy do
nich podczas występów organizowanych przez parafię, a później zdecydowaliśmy się nagrać płytę ze
wspomnianym musicalem. Jeden z naszych przyjaciół, Franciszek, przetłumaczył teksty z włoskiego
na hiszpański, a Enrique Mesias dostosował przetłumaczony tekst do muzyki. Nagranie umieściliśmy
także na naszym kanale na YouTube. Przy pracy nad płytą z musicalem zdecydowaliśmy się stworzyć
zespół „Kargaligera” (carga ligera oznacza „ciężar lekki”, słowo pisane łącznie, przez „k” stanowi
oryginalną nazwę identyfikującą zespół – przyp. red). Od tego momentu używamy oficjalnie tej
nazwy.
W roku 2000 nasza grupa liczyła sześć osób. Skoncentrowaliśmy się na muzyce chrześcijańskiej,
śpiewaliśmy utwory skomponowane przez Enrique i przeze mnie. Nagraliśmy wtedy naszą drugą
płytę pt. „Si Tu estas” („Jeśli jesteś” przyp. red.), na której znalazły się także piosenki o. Felixa,
znajomego księdza, zapraszającego nas kilkakrotnie do wykonywania jego utworów. Ten etap
działania naszego zespołu trwał do roku 2005. Później rozproszyliśmy się, odchodząc do swoich
zawodowych zajęć…
Enrique: …aż do roku 2011, kiedy zbliżała się 20. rocznica śmierci Męczenników z Pariacoto.
Wówczas o. Jacek Lisowski zwołał nas ponownie, aby stworzyć nowy musical poświęcony życiu i
śmierci o. Michała Tomaszka i o. Zbigniewa Strzałkowskiego. Teksty do skomponowanej przeze mnie
muzyki, ułożył jeden z naszych przyjaciół, również z franciszkańskiej parafii. Musical składał się z
jedenastu utworów, wśród których znalazł się także tytułowy „Testigos de la
esperanza”(„Świadkowie nadziei” – przyp.red.), na podstawie którego powstał później hymn
beatyfikacyjny.
Jaime: Nagraliśmy piosenki składające się na musical, ale nigdy nie zostały one wystawione w
formie spektaklu. Niestety młodzież z parafii, która mogłaby zaangażować się w przedstawienie, była
wówczas zajęta innymi działaniami. Przy okazji beatyfikacji Męczenników z Pariacoto, o. Jacek zlecił
mi doprowadzenie musicalu do końca, aby na 25 – lecie męczeństwa sztuka została wystawiona.
Będziemy się tym zajmować po powrocie do Limy.
W Polsce jesteście najbardziej znani z hymnu skomponowanego na beatyfikację
męczenników z Pariacoto. Jak wspominacie tworzenie tego utworu?
Enrique: Płyta, którą nagraliśmy w 2011 kończyła się tytułowym utworem „Testigos de la
esperanza” . Na początku roku 2015, kiedy została ogłoszona decyzja o beatyfikacji męczenników z
diecezji Chimbote, o. Prowincjał Jarosław Zachariasz przebywał właśnie w Peru. Wtedy to on zwołał
ponownie naszą grupę i poprosił o wprowadzenie zmian do końcowego utworu wspomnianej płyty,
tak aby mogła stać się hymnem beatyfikacyjnym. Mieliśmy zmienić jej tekst, by każdy z trzech
męczenników miał własną zwrotkę opowiadającą o jego życiu i charakteryzującą jego postać. Dwie
ostatnie zwrotki zostały zachowane. Musiałem również trochę zmodyfikować muzykę tak, aby była
bardziej uroczysta. Oryginalna piosenka miała bardzo prostą aranżację i dość skoczny charakter. Po
tych modyfikacjach nagraliśmy utwór w profesjonalnym studiu. Tamtejsi muzycy pomagali nam także
we wprowadzeniu dodatkowych instrumentów. Hymn beatyfikacyjny umieszczony na naszym kanale
YouTube ma już ponad 9 000 odsłon. Uważamy, że to sukces.
Jesteście zaangażowani w sprawę beatyfikacji nie tylko przez hymn, ale również przez
wspomnianą płytę z musicalem “Testigos de la Esperanza”, opowiadającą o
błogosławionych Michale i Zbigniewie . Co z życia błogosławionych męczenników wywarło
na was szczególne wrażenie
Jaime: Nie znałem ich osobiście, ale niedługo po męczeństwie franciszkanów o. Szymon Chapiński
zwołał nas wszystkich do salki w podziemiach, żeby opowiedzieć nam o tym, co się wydarzyło. W
ciągu mojego życia, z biegiem czasu dowiadywałem się coraz więcej o życiu męczenników z
Pariacoto. Bardzo wiele opowiedział mi o. Jarek Wysoczański, a jeszcze więcej dowiedziałem się w
ciągu ostatniego roku. W ramach przygotowań do beatyfikacji o. Jacek Lisowski zlecił mi
zorganizowanie w Pariacoto chóru, odpowiedzialnego za oprawę muzyczną podczas uroczystości
dziękczynnych 6 grudnia 2015 r. W ramach tego zadania, przez prawie dwa miesiące jeździłem do
Pariacoto, żeby uczyć tam śpiewu. Spotkałem ludzi, którzy jako dzieci wychowywali się wśród
męczenników, a teraz są świadkami ich życia. Opowiadają o ich bliskości i oddaniu dla innych.
Słuchając tych świadectw czułem, że męczennicy zrobili na nich wielkie wrażenie. Zobaczyłem też,
że nawet po tylu latach niektórzy mieszkańcy Pariacoto mają poczucie winy z powodu śmierci
franciszkanów. Wyrzucają sobie, że nie uniemożliwili terrorystom zamachu na nich.
Enrique: Już w swojej młodości słyszałem opowiadanie o Męczennikach, ale wielkość tego
wydarzenia zrozumiałem dopiero teraz, rozważając je jako dorosły. Zacząłem patrzeć na ich
męczeństwo w wymiarze danego świadectwa. W roku 2011, kiedy przygotowywaliśmy teatr
muzyczny o męczennikach, musiałem przeczytać wiele materiałów na ich temat. Już wtedy o. Michał
i o. Zbigniew zrobili na mnie duże wrażenie, ale jeszcze głębiej zrozumiałem znaczenie ich
męczeństwa w czasie bezpośrednich przygotowań do beatyfikacji. Było to możliwe dzięki temu, że
byłem w miejscach, w których oni przebywali i rozmawiałem z ludźmi, którzy ich znali. Wysłuchałem
opowiadań ich współbraci – o. Marka Dubanika czy o. Miguela Angela Lopeza, czuwającego nad
początkami ich misji w Pariacoto. Te opowiadania zrobiły na mnie wielkie wrażenie i dały nowy sens
mojej pracy tworzenia tekstów o męczennikach. Już po napisaniu hymnu myślałem sobie, że
moglibyśmy napisać o nich wiele więcej. Materiału z pewnością wystarczyłoby na jeszcze jedną
płytę.
Anita: Usłyszałam o braciach z Pariacoto długo po ich męczeństwie. Dowiadywałam się o nich z
różnych źródeł, czytałam artykuły w Internecie, ale oddanie i wielką pracę jaką misjonarze wykonali
w Pariacoto, zrozumiałam podczas przygotowań do beatyfikacji. Jednak dopiero będąc w Polsce,
podczas tej trasy koncertowej, mogłam bardzo emocjonalnie doświadczyć znaczenia ich męczeństwa.
Wszędzie tam, gdzie występowaliśmy, ludzie przyjmowali nas w sposób, na który zupełnie sobie nie
zasłużyliśmy. Wielkim przeżyciem było dla mnie spotkanie z siostrami błogosławionego Michała
Tomaszka. Cieszę się, że mogłam je poznać, doświadczyć ich spokoju, przebaczenia, które przecież
jest darem. Nie przychodzi bowiem łatwo wybaczyć, gdy traci się kogoś kochanego. To było dla mnie
bardzo ważną nauką.
Przyznam, że trudno było mi zdecydować się na wyjazd do Polski, ponieważ mam dwie małe córki i
jeszcze nigdy nie wyjeżdżałam bez nich na tak długi czas. Jednak tutaj po każdym koncercie
otrzymywaliśmy od ludzi tyle serdeczności, że było to dla mnie rekompensatą za trud rozłąki z
dziećmi.
Alia: Kiedy misjonarze przybyli do Peru, miałam dopiero osiem lat, więc poznałam ich już po
męczeństwie, słuchając świadectw innych osób. Chodziłam do jednej z kaplic, należącej do
franciszkańskiej parafii w Limie, gdzie posługują franciszkańscy misjonarze. Tam dopiero
dowiedziałam się o ich męczeństwie.
Jak wierni w Peru odbierają nowych błogosławionych Kościoła Powszechnego?
Enrique : W dzień beatyfikacji na stadionie w Chimbote było ponad 20 000 osób. Większość z nich
to mieszkańcy diecezji Chimbote, ale na uroczystość przybyli także pielgrzymi z innych części Peru,
z Limy, a także z Polski, Włoch i innych krajów. Beatyfikacja była również transmitowana przez
telewizję państwową. Wierzę, że chociaż wielu ludzi w Peru jeszcze nie zna Męczenników z diecezji
Chimbote, to jednak ziarno zostało już zasiane w tych 20 000 ludzi obecnych na stadionie i we
wszystkich, którzy dowiedzieli się o nowych błogosławionych. Tak, jak wspomniałem w tej kwestii
mamy jeszcze wiele do zrobienia i to jest nasze zadanie na przyszłość – starać się, aby wieść o
męczennikach z Pariacoto dotarła do wszystkich mieszkańców Peru.
Jaime: Trzeba przyznać, że franciszkanie już wykonali bardzo wielką pracę, ale rzeczywiście w
całym kościele w Peru jest jeszcze wiele do zrobienia. Uroczystość dotknęła szczególnie Chimbote,
Pariacoto i Limy, zwłaszcza parafii franciszkańskiej. W pozostałych miejscach wyglądało to inaczej…
Sami odwiedzaliśmy wielu proboszczów i proponowaliśmy im, że możemy opowiedzieć wiernym
więcej o męczennikach, ale niestety często słyszeliśmy odpowiedź: „już umieściliśmy informację o
beatyfikacji w naszych ogłoszeniach parafialnych. Nie trzeba mówić nic więcej.” Ale przecież
usłyszeć zapowiedź w ogłoszeniach, to nie to samo, co posłuchać świadectwa kogoś, kto przyszedł
opowiedzieć o życiu i męczeństwie tych, którzy mają stać się błogosławionymi! W samej kurii
biskupiej w Limie również nie było wielkiego zainteresowania tym tematem, a przecież to pierwsi
męczennicy Peru! Oni są symbolem historii Peru związanej z czasem terroryzmu ze strony Sendero
Luminoso oraz przemocy wojsk rządowych. Poza tym ich historia jest potwierdzeniem
chrześcijańskiego przesłania, mówiącego o tym, że życie się nie kończy, nie umiera, ale triumfuje. To
bardzo ważne.
Enrique: Mam taką refleksję – myślę że pozostali zgodzą się ze mną – że ta beatyfikacja
Męczenników z Peru możliwa była dzięki wielkiemu zaangażowaniu bpa Luisa Bambarena. Tak
naprawdę w czasach terroryzmu zostało zamordowanych wiele osób duchownych. Prawdopodobnie
niektórzy z nich też zasługują na beatyfikację, ale ich procesy nie zostały rozpoczęte. Nikt jeszcze się
tym nie zajął.
Jaime: Wydaje mi się, że mogło to być związane z niechęcią do mówienia o czasach terroryzmu.
Wiele osób ma przekonanie, że o tym, co złe nie należy mówić, nie należy wspominać. A przecież jest
to część naszej historii, z której czegoś powinniśmy się nauczyć, żeby nie powtarzać błędów. W
czasie terroryzmu można też mówić o innych przykładach oddania, męczeństwa, świadectwa
kapłanów, którym mówiono : „zabiją cię, wyjedź”, ale zostają ze swoim ludem, jak dobrzy pasterze.
To jest prawdziwe znaczenie bycia pasterzem.
Od kilku tygodni koncertujecie w Polsce. Z jakim odbiorem polskiej widowni spotykacie się
w tych miejscach?
Alia: Wczoraj mieliśmy koncert w Radomsku, gdzie mimo bardzo zimnego kościoła, przyjęcie ze
strony ludzi było bardzo gorące. Dawno nie widzieliśmy takiego entuzjazmu. Gdy śpiewaliśmy, ludzie
kołysali się w rytm muzyki tak, jak w Ameryce Południowej. Na koncertach czuliśmy, że wszyscy są
nam bardzo życzliwi i podobają się im nasze piosenki. Po występach ich uczestnicy podchodzili do
nas, by wyrazić swoją wdzięczności i serdeczność i zrobić sobie z nami wspólne zdjęcia.
Anita: Wśród Polaków, którzy nas słuchali, czułam się bardzo dobrze. Przynosili też swoje zdjęcia z
wycieczek do Peru, do Machu Picchu. Na te wszystkie wyrazy sympatii mogliśmy tylko odpowiedzieć
naszą muzyką.
Jaime: Naprawdę czujemy, że wizyta w Polsce była dla nas wielkim błogosławieństwem. Nasi
słuchacze przychodzili, aby zobaczyć zespół z Peru. Wiedzieli o nas tylko tyle, ile mogli wyczytać z
informacji na plakacie. Słuchacze zwrócili uwagę na instrumenty andyjskie, które były dla nich
nowością, z zaciekawieniem słuchali nie tylko naszych piosenek, ale również opowieści. Przed
każdym utworem Enrique robił wprowadzenie wyjaśniające kontekst piosenki. Mówił o
błogosławionych Męczennikach, wyjaśniał, co znaczy wierzyć, być wiernym, służyć. Towarzyszący
nam o. Ryszard Jarmuż tłumaczył te komentarze na język polski. Po jednym z koncertów pewna pani
opowiedziała o swoim mężu, który dwa lata temu chorował na raka. Martwił się przy tym, że nigdy
nie miał „swojego” świętego, który mógłby go chronić. Kiedy dowiedział się o franciszkańskich
męczennikach przyjął ich jako swoich opiekunów. Upodobał sobie zwłaszcza bł. Zbigniewa, o którym
ludzie mówią, że był ich „doktorkiem”. Pewnym znakiem dla tej kobiety był fakt, że jej mąż zmarł w
ubiegłym roku 9 sierpnia – w rocznicę męczeństwa franciszkanów z Pariacoto. Odszedł ze spokojem
na twarzy, mając przy sobie obrazek z ich wizerunkami.
Gdy w spotkaniach z naszymi słuchaczami, ze względu na barierę językową brakowało nam słów,
wiele mówiły nam uprzejme gesty i uśmiechy.
Które z odwiedzonych w Polsce miejsc było dla Was szczególnie ważne, zapadło Wam w
pamięć?
Alia: Chyba najbardziej utkwiło mi w pamięci spotkanie z rodziną o. Michała i uroczystości nadania
jego imienia szkole w Łękawicy.
Anita: Ważne było także spotkanie z Markiem Tomaszkiem, bratem bliźniakiem bł. Michała, który
dla nas zagrał na saksofonie.
Jaime: Bardzo odświętny nastrój spotkania w szkole pozwolił mi zrozumieć nie tylko powagę
owoców beatyfikacji Męczenników z Pariacoto, ale także naszych działań. Szkoła ma nowe imię, a my
możemy w tym uczestniczyć! To było niesamowite.
Jeśli chodzi o inne wydarzenia, które zapadły mi w pamięć, to bardziej wspominam spotkane osoby
niż odwiedzone miejsca. Ważne były spotkania z rodziną o. Michała, a także z kuzynką o. Jarosława
Wysoczańskiego, która mieszka we Wrocławiu. Zaprosiła nas do siebie, przygotowała nam dobre
jedzenie… O. Jarosław i o. Szymon byli bardzo ważnymi osobami w procesie mojej formacji
chrześcijańskiej. Bez ich pomocy pewnie nie byłbym tak zaangażowany w życie chrześcijańskie.
Enrique: Ważne były dla mnie również odwiedziny i pobyt w różnych klasztorach franciszkańskich.
Cieszę się, że mogłem siedzieć z braćmi przy jednym stole, słuchać opowiadań o ich pracy i życiu,
widzieć kościoły, w których posługują. Każde z tych miejsc to odrębna historia, którą mogliśmy
poznać. To również było dla nas bardzo cenne doświadczenie. Po długich, męczących podróżach,
zmarznięci, docieraliśmy do miejsc, gdzie czekali na nas gościnni ludzie z gorącym posiłkiem. To było
dla mnie szczególne doświadczenie.
Jakie plany jako zespół macie po powrocie do Limy?
Enrique: Myślimy o zorganizowaniu koncertu, który zebrałby wszystkie nasze przeżycia z podróży
do Polski. Nie wiem jeszcze, czy odbędzie się on w Limie, w Chimbote, czy może w Pariacoto.
Chcemy jednak opowiedzieć naszym rodakom o tym, co przeżyliśmy w Polsce. Przekazać im, co
Polacy mówią o Peru, jak odbierani są Męczennicy i ich historia. Myślę, że warto im to uświadomić,
chociażby po to, aby sprowokować pewną refleksję na temat wagi minionej beatyfikacji. Najbliższą
okazją do organizacji takiego wydarzenia będzie 9 sierpnia, kiedy przeżywać będziemy 25 rocznicę
męczeństwa błogosławionych Michała i Zbigniewa. Czeka nas również realizacja wspomnianego
teatru muzycznego. Mamy więc zapewnioną pracę na cały rok.
Czy chcielibyście zostawić jakieś przesłanie ludziom, których spotkaliście w Polsce? Może
nawet całemu Kościołowi Polskiemu lub parafiom franciszkańskim?
Enrique: Podczas naszej podróży przywieźliśmy do Polski radość ludu peruwiańskiego, mającego
również swoją trudną historię cierpienia i biedy. Bardzo ważna część tej historii związana jest z
Męczennikami z Pariacoto. Ich praca, życie i męczeństwo jest dla nas wzorem, przykładem danym od
Pana Boga po to, abyśmy starali się ich naśladować. Mówiliśmy już o tym w miejscach, które
odwiedzaliśmy w Polsce i widzieliśmy, że ludzie przyjmowali z przejęciem nasze słowa. Chcielibyśmy,
aby ta wieść się rozprzestrzeniała, aby Polacy nie wątpili w to, że praca i ofiara błogosławionych
Zbigniewa i Michała przynosi w Peru owoce. Ich męczeństwo nie było daremne. Będziemy
wspominać ich dzieło i naśladować ich oddanie w naszym kraju. Chcemy także, aby widziano nas
jako grupę ludzi, którzy w swoim życiu przyjęli misję mówienia innym o Męczennikach z Pariacoto i
by zapamiętano nas jako naśladowców drogi, którą oni wyznaczyli.
Rozmawiała Agnieszka Kozłowska,
tłumaczył o. Zbigniew Świerczek

Podobne dokumenty