tęSknot lodówka
Transkrypt
tęSknot lodówka
psyche Są ludzie, którym pusta lodówka kojarzy się z wolnością, i tacy, których gołe półki w chłodziarce wprowadzają w stan dygotu, a wypełnione po brzegi wyciszają skuteczniej niż melisa. A jakie emocje lodówka wywołuje u ciebie? tekst Krystyna Romanowska Lodówka pełna tęsknot 32 SHAPE / Maj 2012 SHAPE: „Była niesamowicie głodna. Otworzyła lodówkę, ale oprócz zaschniętego keczupu i starego camemberta – nic w niej nie było” – to typowy ograny tekst, w którym opisuje się mizerny stan lodówek współczesnych singli. Tymczasem mnie – matce dwójki dzieci, także zdarza się mieć pustą lodówkę. Czy naprawdę możemy dowiedzieć się czegoś o człowieku zaglądając do jego lodówki? Dorota Piekarczyk: Tak, chociaż prawda jest o wiele bardziej skomplikowana niż książkowy opis. Lodówka jest jak komoda z bielizną, to sprzęt bardzo intymny i naznaczony indywidualnością właściciela. Każdy ma ją w domu, ale rzadko dostrzega w niej przejaw swoich lęków, tęsknot czy potrzeb. Wiele się kryje na naszych lodówkowych półkach... nawet tych pustych. Zachęcam wszystkich do spojrzenia na relacje ze swoją lodówką świeżym okiem. Psychoanaliza traktuje stosunek do jedzenia jako symbol naszej relacji z matką... Mówiąc wprost: albo mamy w sobie głód jakiegoś jej aspektu, albo go odrzucamy. Jakiś czas temu mój znajomy opowiadał zachwycony o swojej wizycie w domu, gdzie w lodówce było mnóstwo jedzenia. Zaczęliśmy dyskutować, jak to jest u różnych ludzi. Potem pomyślałam: a jak to jest u mnie? ZDJĘCIE: EAST NEWS I jak to jest u Pani? Mam ewidentną potrzebę, żeby lodówka była pełna. To dla mnie gwarancja poczucia bezpieczeństwa, posiadania wielu możliwości i kontroli nad sytuacją. Efekt jest taki, że kupuję za dużo jedzenia, potem je wyrzucam... i następnie znowu kupuję. A mój partner narzeka: „Znów zawaliłaś lodówkę!”. Mówi, że śnią mu się nawet puste półki. Dlaczego? To proste: jemu niezapełniona lodówka kojarzy się ze swobodą, wolnością, z tym, że można improwizować i nie trzeba koniecznie zjadać tego, co się kupiło. Czyli on jest anarchistą. A Pani jest...? Ja wyrosłam w kulcie karmienia. I, rzeczywiście, dostarczanie innym jedzenia utożsamiam z formą opieki. Jeżeli chcę komuś okazać troskę czy miłość, to go karmię. Z moich rozmów z kobietami wynika, że kult kobiety karmicielki jest bardzo rozpowszechniony. To właściwie prasymbol. Jeżeli ktoś do mnie przychodzi i nie chce jeść, czuję się dziwnie. Łapię się też niestety na tym, że w taki sposób okazuję czułość mojemu dziecku, pytając np.: „Kacperku, a może byś coś zjadł? Na co masz ochotę?’’ To jest złe? Myślę, że może być męczące i potencjalnie bardzo niebezpieczne. Jeśli traktujemy jedzenie jak środek wyrażania miłości (i jej dowód) to nadajemy jedzeniu bardzo silne emocjonalne znaczenie. Jemy wówczas, żeby się pocieszyć, a nie kiedy jesteśmy głodni. Karmimy innych, zamiast porozmawiać z nimi, albo ich przytulić. Jedzenie zaczyna pełnić rolę, której nie powinno. W efekcie może pojawić się kompulsywne objadanie się, albo kompulsywna koncentracja na innym aspekcie jedzenia, np. przejście kolejny raz na dietę odchudzającą. Dlatego warto, jeżeli zauważymy u siebie tego typu zachowania, spróbować okazywać uczucia w inny sposób. Ja ostatnio walczę też z moją ob- Dorota Piekarczyk Psycholog biznesu i coach, zafascynowana pracą z ciałem, jako metodą rozwoju osobistego. Prywatnie: matka nastoletniego syna, partnerka swojego partnera i właścicielka dwóch psów. Tańczy, jeździ konno, pływa, trenuje aikido, a ostatnio także boks. Lodówka jest jak komoda z bielizną, to sprzęt bardzo intymny i naznaczony indywidualnością właściciela. sesyjną chęcią kupowania jedzenia. Przeważnie mi się to nie udaje, ale jestem strasznie dumna, gdy dam radę zostawić jedną półkę w lodówce wolną. I sprawdzam, co z tego może wyniknąć. A nuż, okaże się, że ta pustka do czegoś mnie zainspiruje, zamiast sfrustrować... Bo przy pustej lodówce można wyjść z domu i pójść do jakiegoś miłego lokalu... Na przykład. To kompletnie zmienia także dynamikę stosunków z partnerem – przechodzimy z relacji: „Ja karmię, on je” do relacji partnerskich: „jemy razem”. Okazuje się bowiem, że jeżeli ciągle kogoś karmisz, to niesłychanie trudno się z tej utartej ścieżki wyrwać... Namawia Pani do kompletnego wyczyszczenia lodówek i jedzenia tylko w mieście? Nie, mówię jedynie, że zawartość lodówki jest diagnostyczna. Doskonale mogę sobie wyobrazić, że pusta lodówka może być formą nieumiejętności zadbania o siebie. Co było w lodówce Bridget Jones? Zwykle jakiś alkohol. I to też mówi sporo o poziomie troski o siebie: czy w lodówce masz to, co cię karmi, tuczy czy otumania. Jedzenie może być, podobnie jak inne używki, środkiem pozwalającym na „odlot”, na oderwanie się od rzeczywistości lub zaspokojenie, nie zaspokajanej w inny sposób, potrzeby odczuwania przyjemności. Intuicyjnie zauważamy związek między poziomem zaspokojenia seksualnego a jedzeniem. Czym innym jest jednak uczta kochanków, która ma pobudzić zmysły, ale nie obciążyć i nie otumanić, a czym innym zjedzenie pudełka lodów przez porzuconą dziewczynę. Połączenie problemów sercowych i jedzenia dużej ilości lodów urosło już do rangi symbolu. W tym przypadku chodzi o to, by się znieczulić i by sztucznie (poprzez cukier i tłuszcz) wprawić się w lepszy nastrój. Oczywiście, podobnie jak alkohol, działa to przez chwilę i zostawia nas z kacem... fizycznym i moralnym. Idealnie by było, gdyby lodówka była zapełniona tym, co jest nam rzeczywiście potrzebne. Czyli tak samo jak w życiu. Ważne, aby umieć rozpoznawać swoje potrzeby i na nie odpowiadać, ale nie mylić potrzeb z zachciankami. Dlatego dobrze jest wiedzieć, z czego nasz apetyt wynika. Jeśli np. mamy ochotę na coś słodkiego, to warto zastanowić się, kiedy, w jakich sytuacjach tak się dzieje. Może jesteśmy wtedy smutni, zmęczeni lub zagubieni? A wówczas sięgnięcie po coś słodkiego może się wydawać „potrzebą”, choć w rzeczywistości jest dla nas pocieszeniem, odpoczynkiem lub sposobem na wprowadzenie w życie większej klarowności. Wnioski? Starajmy się rozpoznawać swoje emocjonalne oraz fizyczne potrzeby i zaspokajajmy je w adekwatny sposób. Ale nie zapominajmy też o tym, że jedzenie samo w sobie może być źródłem zmysłowej przyjemności, a przyjemność bywa uważana za naszą twórczą siłę i klucz do udanego życia. Będzie nam lepiej smakowało, kiedy te wnioski wdrożymy w życie? Tak. Zazwyczaj, kiedy jedzenie nie jest lekarstwem na smutki, a jest tym, czym powinno być, zaczynamy bardziej intensywnie czuć jego smak i zapach, a wtedy czerpiemy przyjemność z tego, co nas rzeczywiście karmi. Często też tracimy wówczas ochotę na słodycze czy niezdrowe fast foody. Idealnie więc byłoby, gdyby nasza lodówka stała się dla nas skarbcem prawdziwie sycącej, bogatej przyjemności. Oczywiście z uwzględnieniem starej prawdy, że „co za dużo, to niezdrowo”. ● Maj 2012 / SHAPE 33