Henryk Markowski - ezoteryka.info.pl

Transkrypt

Henryk Markowski - ezoteryka.info.pl
Henryk Markowski
Tak blisko
´
Wstęp
Ta książka przydarzyła mi się, kilka lat temu.
Właściwie to nie miałem żadnych oczekiwań, podejmując się pewnych eksperymentów ze
zjawiskiem potocznie zwanym hipnozą. Zanim do tego doszło, miałem już za sobą blisko dziesięć lat
zgłębiania tajemnic NIEZNANEGO. Wszystkiego, co można by opatrzyć przedrostkiem „para” i „meta”. I
to nie tylko od strony teoretycznej, ale również z tej drugiej – praktycznej. Zawsze wierzyłem, że dopiero
prawda, poznana w doświadczeniu, daje nam najbardziej czysty obraz poznawanej rzeczywistości.
Wiedziałem też, że własne doświadczenia gwarantują nam wiedzę. Swoją własną wiedzę na jakiś temat.
W odróżnieniu od wiary, kiedy przyjmujemy cudze doświadczenia, by budować na nich swoją własną
rzeczywistość. Już wtedy wiedziałem dużo o modelu swojej własnej rzeczywistości, który zawsze jest
subiektywny. Rozumiałem dobrze mechanizm postrzegania zmysłowego obiektywnej rzeczywistości, który
następnie filtrowany jest przez filtr postrzegania rzeczywistości, nim trafi do naszej świadomości. Tym
filtrem jest intencjonalna część nas samych. Intencjonalna (za Wilberem), czyli duchowa, a to zawsze
będzie subiektywne. Zatem i cały model postrzegania rzeczywistości musi być subiektywny. Inny dla
każdego z nas. Dowcip jednak tkwi w tym, żeby dostrzec urok w niepowtarzalności ludzkich istnień.
Poznałem również sposoby modelowania, którymi zajmowali się twórcy NLP w latach
siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Modelowanie uczy nas, w jaki sposób przenieść zdolności i
możliwości innego człowieka na siebie. Mówiąc prościej – przyjąć część modelu świata innego człowieka
do swojego modelu rzeczywistości, pamiętając przy tym, że posługujemy się częścią intencjonalną
(duchową) przy tworzeniu modelu rzeczywistości, a to na jakimś wyższym poziomie, może być dostępne
wszystkim. Udowodnił to, istnieniem pól morfogenetycznych Rupert Sheldrake, angielski biolog.
Wcześniej to samo zjawisko opisywane było przez kultury wschodnie jako Kroniki Akaszy.
Moim zamysłem było modelowanie mistyków, którzy posiadali zupełnie inny dostęp do sfery duchowej –
również pól morfogenetycznych – niż przeciętny człowiek.
Oczywiście zachwycałem się głównie „Największym Mistykiem Ameryki”, zwanym również śpiącym
prorokiem – Edgarem Cayce.
Po człowieku tym, który zmarł w 1945 roku, pozostało ponad 14 tysięcy cennych zapisów sesji. Owe
zapisy znajdują się do dziś w bibliotece ARE w Wirginii, do których cały świat posiada dostęp. Służą one
między innymi pomocą w uzdrawianiu wielu chorób. Edgar Cayce nie tylko udzielał wglądów zdrowotnych
dla innych ludzi, ale również, od pewnego czasu, przeglądów żywotów, czyli odkrywania wędrówki duszy
przez inne wcielenia. W wielu przypadkach pozwalało to ujawnić ukryte zdolności lub też rozwikłać
niezrozumiałe relacje międzyludzkie. Cayce penetrował również zaginioną cywilizację Atlantydy, gdzie
wielu z nas zbierało swoje doświadczenia. Taki właśnie model zdolności intrygował mnie wtedy, gdy
badałem inne możliwości hipnozy. Wiedząc, że przecież stan mistyka w transie, kiedy służy on za
przekaźnik pomiędzy dwoma światami, nie różni się niczym od głębokiego transu hipnozy. Oczywiście,
mając na uwadze czyste intencje i czystość ducha obu uczestników eksperymentów.
Tak więc, kiedy już narzędziem hipnozy posługiwałem się całkiem swobodnie, a elementy terapii
transpersonalnej otwierały swoje możliwości, postanowiłem posunąć się jeszcze dalej.
Wtedy to zaprzyjaźnione medium, z którym spotykałem się regularnie raz w tygodniu, wyraził chęć
posunięcia się jeszcze dalej w eksperymentach.
Dodam tutaj, że znaliśmy się już bardzo dobrze, a regresje inkarnacyjne ujawniały, że spotykamy się
nie pierwszy raz. Rozumieliśmy obaj, że aby sięgać do wciąż nowych, wyższych doświadczeń, należy
przekraczać ograniczający nas okrąg naszej wyobraźni. Tak więc zgodnie z moim pragnieniem
postanowiłem naśladować Edgara Cayce’a i przenieść medium do okresu istnienia Atlantydy. Wtedy po
raz pierwszy zetknęliśmy się z prawdziwym mistycznym doświadczeniem. Upewniłem się, że
modelowanie mistyka jest możliwe, chociaż trwało to dosyć długo, nim doszliśmy do większej wprawy.
O takich właśnie, pierwszych krokach traktuje moja książka, która dla zwiększenia przejrzystości,
poprzedzona została czterema rozdziałami obrazującymi moją ścieżkę duchową. Rozdziały te mają na
celu przybliżenie czytelnikowi mojej osobowości i okoliczności, w których doszło do badań i
eksperymentów. W dalszej części kolejne sesje ujawniają „przełamywanie lodów” i posuwanie się coraz
śmielej w kręgu wyobraźni, żeby uzyskać więcej wiedzy. Tej mistycznej, subiektywnej wiedzy, która
całkiem praktycznie przekłada się na życie codzienne. Może lepiej – Istnienie?
Styczeń 2007rok
Prolog
Ja - to nie JA
Porozrywane części mnie mówią, że ja to nie JA. Dlaczego porozrywane, kim naprawdę jestem?
Czemu to wszystko służy, do czego zmierza? JA to nie ja… Jak to jest, jak to się stało, że jestem taki
porozrywany? Kiedy szukam mojego JA i skupiam się na ciele, czy to jest właśnie to? A może to
nieprawda, że gdy skupiam na czymś baczną uwagę, jestem tym. Tak dzieje się przecież w kontemplacji.
Skupiam się na przedmiocie, zjawisku do tego stopnia, że staję się nim. A może to nieprawda, że mogę
przenieść moją JAŹŃ tam gdzie mnie nie ma? Jak to nie! Przecież byłem w wielu miejscach, gdzie nie
było mojego ciała, albo nie było go tam w tym samym czasie. To wszystko takie złudne. A może moje JA,
to moje personalia określające moje ciało? Czy to, to samo? Ktoś mówi Heniek Markowski; co on ma na
myśli? Czy mnie, czy moje ciało? Jak to ująć, czym to zmierzyć, kiedy ja poszukuje JA we mnie? Już
poszukiwałem JA w moich zmysłach. Nie było go tam, bowiem zmysły to tylko narzędzie ciała. Tego ciała,
które posiadam. A może JA to moje emocje, które wyzwalam, doświadczając w moim ciele? Nie to nie
może być tak. Wszakże emocjami mogę pokierować, używając do tego mojego umysłu, albo intelektu. A
może JA to mój intelekt? Nie, to też już przerabiałem. Intelekt to przecież moje nabyte zdolności, to
pamięć moich doświadczeń, to pewien program na którym się opieram. Kiedy spłycam mój intelekt w
momencie wyciszenia albo snu, nie pozbawiam siebie swojego JA. Odkładam jedynie pewne narzędzie.
Co więc stanowi to JA? JA, o którym myślę, że to JA? JA, pod którym myślą o mnie inni?
A może przyjęcie pewnego założenia pomoże mi rozwikłać ten problem? Może dałoby się założyć,
że JA to istota nieśmiertelna, która zaistniała w tym ciele na moment, na chwilę? Tak tylko po to, aby
czegoś tam doświadczyć. Że JA, to kawałek Boga, którego nie da się przecież zobaczyć, zmierzyć ani
zważyć. Czy ktoś widział Boga? I nie, i tak. To zależy czym postrzegamy. Jeżeli postrzegamy ciałem, bo
tym wydaje się nam, że jesteśmy, to Boga nie zobaczymy, bowiem wyobraźnia nakazuje nam szukać
kogoś podobnego do nas, namacalnego, widzialnego i tak dalej. Jeśli natomiast postrzegać będziemy
duszą, to widzimy Boga wszędzie, w całym świecie przejawionym. W tym, co Jest i nie Jest. W każdej
myśli, w każdym zjawisku. Skąd się bierze aż tak bardzo przeciwstawne uczucie? Z rozdarcia! Posłużę się
dla lepszego zrozumienia słowami Eisteina: Można wieść życie jedynie na dwa sposoby. Pierwszy – to
jakby nic nie było cudem. Drugi – to jakby cudem było wszystko. Tymi właśnie słowami tłumaczę rozdarcie
świadomości. Nic nie jest cudem, jeśli nasze JA zawężamy do naszego ciała, do zmysłów, do intelektu, do
personaliów. Do tego, co da się zobaczyć, zmierzyć, określić. Tak funkcjonuje większość z nas. Bo takie
jest społeczeństwo. Społeczeństwo wychowane przez społeczeństwo w oparciu o zdobycze materialne,
zdobycze nauki i techniki, oparte jedynie na świecie fizycznym. Musi istnieć takie rozdarcie, dopóki części,
z których się składamy, są od siebie oddzielone. Tak zresztą jak rozdzielone są dziedziny, które je
reprezentują. Nauka, medycyna badają ciało. Umysł zaś stał się domeną psychologii. Duszę przejęła
sobie religia. Te wszystkie specjalizacje człowiek stworzył sobie sam. Nie zauważył nawet, kiedy poszyły
one w swoje strony i często rywalizują ze sobą o swoją wyższość.
Na tym polega rozdarcie, że ciało, umysł i dusza funkcjonują odrębnie, zapominając, że tworzą jedną
całość. Takie rozdarcie wpaja w nas kultura już od naszego narodzenia na tym świecie. Możliwym jest
jednak inne postrzeganie. Postrzeganie duszą. Postrzeganie, tak jakby wszystko było cudem.
Postrzeganie Boga we wszystkim i wszędzie. Jak gdyby był Absolutem. Bo jest Absolutem! Jest
WSZYSTKIM CO JEST i WSZYSTKIM CO NIE JEST. A więc myślą sprawczą, która wszystko stwarza na
obraz i podobieństwo. Podobieństwo do Absolutu. Absolut, to WSZYSTKO i NIC.
A rozdarcie? Rozdarcie to oddzielenie. Oddzielenie się od Źródła. To tak, jakby stworzone przez
człowieka inteligentne maszyny zaczęły tworzyć samoświadomość tak dalece, że zapomniałyby, kto je
stworzył. Zapomniałyby, do czego zostały stworzone i czyjemu doświadczeniu powinny służyć. Taka
samoświadomość nie na wiele by się zdała inteligentnym maszynom. Twórca zawsze mógłby wyłączyć
dopływ energii. Dostęp do wyższych programów itp. Można by tej metafory użyć do wyjaśnienia JA
człowieka. Jakże wyraźnie tutaj widać pójście w samoświadomość i zatracenie kontaktów ze Źródłem.
Odcięcie siebie od korzeni swojego pochodzenia.
To takie nienaukowe mówić o duchowości. Albo jesteś poważnym człowiekiem, twardo stąpającym
po Ziemi, albo wierzysz w cuda. Jak bardzo jedni pogardzają drugimi, tak bardzo widać rozdarcie
człowieka, rozdarcie społeczeństwa, rozdarcie ludzkości. Czy badanie świata materialnego musi być
zawsze jednoznaczne z zaparciem się duchowości? Dlaczego przeciętny człowiek zapytany, z czym
identyfikuje swoje JA, przeważnie się gubi, lub udziela mało satysfakcjonującej odpowiedzi? To rozdarcie
jest zauważalne na każdym kroku, gdy tylko spojrzymy w głąb siebie i zadamy sobie kilka pytań. Pytań
dotyczących swojej własnej JAŹNI…
1. Puściłem się i co?
Moje pierwsze poważne puszczenie, o jakim przypomniano mi w dzieciństwie, to było puszczenie się
krzesła, kiedy miałem dziewięć miesięcy. Wtedy to rozpocząłem samodzielne chodzenie. Mówiono, że
przez dłuższy czas obserwowałem, jak chodzi moja starsza, o nie całe dwa lata, kuzynka. Po takiej
obserwacji puściłem się trzymanego krzesła i samodzielnie poszedłem w ślad za starszą Anią. Jest to
moje najdawniejsze wspomnienie, notabene przypomniane mi, w którym puściłem się czegoś, aby zrobić
coś samodzielnie. Zauważam tutaj też korzystanie z wyobraźni. Kiedy patrzyłem, jak wykonuje tę
czynność podobny do mnie mały człowieczek, musiałem przecież użyć wyobraźni. Wyobrazić sobie, jak
kolejno stawia nogi i przenosi ciężar ciała do przodu, posuwając się krok za krokiem w obranym kierunku.
Tak, jest to moje pierwsze wspomnienie, do jakiego sięga moja pamięć, kiedy to puściłem się czegoś, co
robiłem do tej pory. W tym przypadku było to raczkowanie.
Później, a było to zapewne za kilka lat puściłem się matczynej spódnicy. Pewnie po drodze były
jakieś inne puszczenia, może smoczek, pieluchy. Nie wiem dokładnie, jaka była kolejność tych ważnych
kroków. Wiem na pewno, że każdy taki krok wymagał podjęcia jakiejś ważnej decyzji. Decyzje te ciągną
się za nami przez całe nasze życie, bez względu na to, z jaką świadomością je podejmujemy. Czy
zdajemy sobie z tego sprawę, że w każdej chwili podejmujemy jakieś decyzje, czy też nie zdajemy sobie z
tego sprawy. Konieczność decydowania stanowi istotę ludzkiego życia.
Następnym ważnym dla mnie puszczeniem było pożegnanie się z pewną teorią zaszczepioną mi
przez rodziców. Była to prawda na temat tego, skąd się biorą dzieci. Moja prawda, jaką znałem, prawda
przejęta od rodziców. Bardzo precyzyjnie i szczegółowo zbudowana, gdyż należałem do dociekliwych,
których niełatwo zbyć jednym zdaniem. Ta wielka prawda skrzętnie budowana przez rodziców
o bocianach, które prosto z nieba, od Boga przynoszą dzieci ludziom proszącym o nie w modlitwach. Taką
wielką prawdę, budowaną przez wiele lat, zdruzgotał starszy o dwa lata kolega. Było to w okolicach
trzeciej lub czwartej klasy. Wtedy to upadła moja, jakże ślicznie zbudowana, teoria. Według mnie nie
miała ona słabych punktów. Bo jakże nie wierzyć bezgranicznie rodzicom. A mój kolega na
uwiarygodnienie swojej prawdy o rozmnażaniu się ludzi, zaproponował mi obserwację zwierząt, których
na wsi nie brakowało. Poradził mi wtedy obserwować naturę i samemu wyciągać wnioski. To była wielka
rada, do dziś o niej pamiętam. Jak to się stało, że taka wzniosła prawda, zaszczepiona przez
najważniejszych wówczas ludzi, runęła w ciągu kilku dni? Prawda zawierająca wyższe przesłanie, że
człowiek pochodzi od Boga. Taka prawda zawaliła się jak domek z kart w przeciągu kilku dni. Dlaczego?
Teraz już wiem. Teraz mogę sobie odpowiedzieć. To była prawda zbudowana w oparciu o dogmaty. Ona
cała była dogmatem. Takie prawdy nie wytrzymują próby sił w zestawieniu z prawdą pochodzącą od
Natury. Wtedy jednak w tym dziesięcioletnim młodym człowieku zaistniały o wiele głębsze przeobrażenia.
Przeżył on ogromny ból. Być może pierwszy raz zawiódł się na najwyższym autorytecie. Pierwszy raz
skrzętnie budowana teoria przez młody, chłonny, poszukujący umysł okazała się prawdą na glinianych
nogach. Nie wytrzymała żadnej próby wyjaśnień. Pierwszy raz ujawniło się, że rodzice nie mają racji, że
rodzice kłamią, aby ułatwić sobie życie. Ten twór na glinianych nogach zawalił się, ciągnąc za sobą inne
teorie o wątpliwych fundamentach. Wówczas to najbardziej ucierpiała teoria zaszczepiana od dziecka
przez rodziców, później przez katechetów i księży. Teoria o Bogu. Ta teoria również stworzona była przez
autorytety i nie wytrzymywała żadnej próby w skrzętnej obserwacji Natury. Już wtedy w młodym,
dziecięcym umyśle powstał trend do obserwacji świata, obserwacji Natury. Być może już wtedy powstały
we mnie, w mojej wyobraźni pierwsze symptomy separacji w stosunku do najwyższych autorytetów.
Wtedy to, zapewne jeszcze nieświadomie, zacząłem zwracać się do wewnątrz. Pierwszy raz puściłem się
najwyższych autorytetów, by spojrzeć w głąb siebie i w naturalny sposób wsłuchać się w intuicję. Bo tak
już z tymi ludzkimi stworzeniami bywa, że kiedy zawodzi je świat zewnętrzny, zawsze mają możliwość
ucieczki do świata wewnętrznego, do natury. Tam spotkają się ze swoją intuicją, tym szóstym zmysłem,
albo ze swoją sferą duchową. Z tym tylko, że do tych ostatnich swoich spostrzeżeń doszedłem
stosunkowo niedawno, po wielu latach poszukiwań i błądzenia. Takiej ucieczki do wewnątrz swojego JA
możemy dopatrzyć się również u zwierząt, czyli podglądając Naturę. Zwierzę, któremu świat zewnętrzny
dokuczył, sprawił ból, również przełącza się na swój świat wewnętrzny. Możemy to obserwować oglądając
pieski w schronisku dla niechcianych zwierząt. Możemy to dostrzec również, patrząc w oczy zwierzęciu
wiezionemu na rzeź.
Tak, prawdopodobnie tamto puszczenie się w wieku dziesięciu lat swoich teorii i przekonań na temat
rozmnażania się gatunku ludzkiego, zwątpienie w teorie budowane w oparciu o dogmaty religijne oraz
głębokie zwątpienie w niepodważalność, w prawdomówność najważniejszych autorytetów, zaszczepiło we
mnie chęć poszukiwań na własną rękę. Już wtedy musiałem, w jakiś nieuświadomiony sposób,
zaszczepić w sobie swój wewnętrzny autorytet. Nie, nie! Nie pomyśl sobie, że od tamtej pory byłem taki
dobry w sięganiu po swoje wewnętrzne duchowe zasoby. Nie, ja byłem całkiem normalnym dzieciakiem.
Niczym się nie wyróżniałem. Nie występowałem z pochodu, ani nie rzucałem się w oczy. Może poza tym,
że często uciekałem w samotność i w marzenia. Były to moje ucieczki w głąb siebie. Z tą religią to też nie
jest tak, jak mógłbyś sobie pomyśleć. Bo mieć wątpliwości, to nie to samo, co wyrażać swoje opinie w
wieku, gdy jest się pod kuratelą rodziców. Rodziców nie uznających sprzeciwu. Był to czas kiedy
przekonania rodziców należało bez szemrania i w pokorze przyjmować jako swoje własne. O, myśleć
sobie inaczej - to tak, ale cichutko, przed sobą samym. Lecz wyrażanie swoich uczuć czy emocji
wówczas, gdy kolidowały one ze z góry narzuconymi regułami, było nie do pomyślenia.
Tak oto analizując jedno z najważniejszych w moim życiu puszczeń, mogę teraz, z perspektywy
czasu i dojrzałego, jak mi się wydaje, charakteru, dojrzałej postawy spojrzeć na to życie jak kształtuje
człowieka po to, by w odpowiednim wieku był gotowy do wypełnienia swojej misji. Misji swojej duszy,
o czym szerzej zajmę się w dalszej części tej książki. Analiza taka zezwala nam na wydobycie wszystkich
pozytywnych aspektów duchowego przeobrażenia. Wydawałoby się, że rodzice tracąc autorytet w oczach
dziecka, wyrządzają mu tym wielką szkodę. Dzisiaj można dojść do zupełnie innych wniosków. Dzisiaj
można na to zdarzenie spojrzeć oczami duszy i dostrzec w nim celowość działania sił wyższych, które
kształtują charaktery, które przygotowują do innych ważniejszych wyzwań. Tak było i wówczas. Gdyby nie
było zawodu, gdyby nie było załamania się wiary w najwyższy autorytet, trudno byłoby odszukać w swoim
wnętrzu coś większego. WEWNĘTRZNY AUTORYTET. Być może nie doszłoby do ucieczki ze świata
zewnętrznego, który wówczas zawiódł. Ta droga do świata wewnętrznego została odkryta przypadkowo
na skutek doznanego bólu. Czy musiało tak się stać? Nie wiem. Być może trafienie w tym czasie na inny
autorytet, który wyjaśniłby tę trudną do zrozumienia dla młodej istoty prawdę, przyniosłoby inne
rozwiązanie. Nie było wówczas takiego autorytetu. Któż mógłby dziecku zastąpić rodziców? Jedynie
towarzystwo z marginesu społecznego. Na szczęście w owym czasie środowisko wiejskie było raczej
spokojne i dlatego prawdopodobnie wybrałem ucieczkę do świata wewnętrznego.
To, że tak wtedy wybrałem, że podjąłem taką, a nie inną decyzję, wcale nie świadczy o tym, że już
wówczas byłem taki mądry. Nie, wcale nie. Patrząc jednak z obecnej pozycji i mając obecną wiedzę o
umyśle, o budowie podświadomości i jej roli, jaką odgrywa w życiu człowieka, dostrzegam o wiele więcej.
Teraz wiem, że podświadomość jest jak góra lodowa zanurzona w oceanie. Tylko znikoma jej część
wystaje ponad powierzchnię. I tylko ta wystająca część kojarzy nam się z uświadomioną częścią naszej
JAŹNI. Ta ogromna większość znajdująca się pod powierzchnią wody, to ta część podświadoma, która
istnieje i wpływa zdecydowanie na całokształt osobowości, zachowań i reakcji każdego człowieka.
Kształtowanie się tej części świadomej jak i nieświadomej odbywa się podobnie jak z górą lodową, w
procesie zwanym życiem. Widzimy człowieka, dostrzegamy jego postawę, zachowanie, reakcje na bodźce
zewnętrzne, ale nie wiemy, co powoduje te jego cechy. Otóż, jest to ta cała część nieuświadomiona, która
jakże często wprawia w osłupienie nawet samego zainteresowanego. Jakże często reagujemy w sposób
schematyczny, indywidualny i niepowtarzalny dla innych ludzi. Jest to wynikiem naszego
zaprogramowania, przyjęcia cech, (czytaj przekonań) od naszych wzorców, które kształtowały nasze
charaktery i postawy. To tak jak góra lodowa kształtowała swoją bryłę, zanim oderwała się od swojej matki
i wyruszyła w samodzielną podróż. Jej kształt, wielkość, oraz moment i miejsce odłączenia mają istotny
wpływ na jej przyszłe losy. Podobnie jest też z człowiekiem, który zabiera ze sobą całokształt swoich
przekonań, wzorców moralności i innych naleciałości odbijających piętno na jego osobowości, postawie
czy charakterze. Wtedy jednak nic nie wiedziałem o podświadomości, o wzorcach kształtujących
zachowania i postawy. Wówczas to, gdyby ktoś z zewnątrz próbował analizować sytuację, w której doszło
do mojego puszczenia, zauważyłby zapewne same negatywne aspekty tego punktu wychowawczego.
Teraz jest zupełnie inaczej. Dojrzały charakter umie wyciągać inne wnioski. Podobnie jak w tym
przysłowiu: Nie ma takiego złego, co na dobre by nie wyszło. Podobno przysłowia są mądrością narodu.
Coś w tym musi być.
Patrząc zatem z pozycji czasu, a jeszcze lepiej oczami duszy, zauważamy, że każda ocena sytuacji
na bieżąco, w chwili jej zaistnienia jest zniekształcona poprzez zaistniałe emocje. Emocje zawsze nam
towarzyszą w codziennym doświadczaniu życia. Są gdy doświadczamy swojego ciała, gdy doświadczamy
wszystkich bodźców zmysłowych, jak też pozwalamy sobie doświadczać swoich myśli. Myśli tworzą nasze
emocje. Zazwyczaj jest to proces nieuświadomiony, dlatego często wydaje się nam, że nie mamy wpływu
na nasze emocje. Jednak tak nie jest. Wszystkiego można się nauczyć. Nauczyć się można panowania
nad myślami. Nauczyć się można szerszego oglądu postrzeganej rzeczywistości, a tym samym i
panowania nad emocjami. Zajmiemy się tym jednak w dalszej części tekstu.
Analizując dogłębnie obraz i przyczyny tego mojego puszczenia zauważyć można, jakie krzywdy
przynoszą nam codzienne ocenianie sytuacji, etykietkowanie zdarzeń, ludzi, wyrażanie swoich opinii pod
wpływem emocji, nawet wówczas, gdy nikt nie prosi o nie. Powstrzymanie się od oceniania,
etykietkowania czy wyrażania opinii jest o wiele bardziej wartościową reakcją. Spojrzenie na zaistniałe
zdarzenia z pozycji czasu jest dużo bardziej dojrzałą cechą. Chyba, że jesteś w stanie wyjść ponad
emocje, ponad intelekt, ba nawet ponad czas i spojrzeć na sytuację z pozycji duszy, to wtedy twój ogląd
rzeczywistości będzie inny. Dojrzały, stabilny i spójny. Żeby jednak dojść do pełnej komunikacji ze swoją
duchową sferą potrzeba wielu wyrzeczeń, wiele pracy i wielu puszczeń starych zużytych przekonań,
wytartych frazesów, czy bezwartościowych wzorców moralności.
Pamiętam: kiedyś jeden z moich prześwietnych nauczycieli używał bajek jako przerywników
w wykładach. Jest to doskonały i pożądany sposób na otwarcie dostępu do słuchaczy. Doskonały też
sposób, by skonsolidować grupę ludzi przybyłą w tym samym celu z różnych miejscowości i różnych
warstw społecznych. Jedną z takich bajek, którą doskonale zapamiętałem, była bajka o starym człowieku i
jego prześlicznym, białym koniu. Słyszałem tę bajkę jeszcze w innych miejscach. Spotkałem w jakiejś
książce i nawet na kasecie znanej polskiej nauczycielki duchowej. Nikt jednak, tak jak mój nauczyciel, nie
używał takich zwrotów we wspomnianej bajce. To te zwroty utkwiły mi głęboko w pamięci. Były to
odpowiedzi starego człowieka na zarzuty mieszkańców wioski, że nie posłuchał ich rad. Stary człowiek w
bajce opowiedzianej przez mojego nauczyciela używał zwrotów mniej więcej takich: Nic nie wiadomo, bo
tylko Bóg i Czas wie, co jest dobre, a co złe. To właśnie te słowa przyświecały mi w wędrówce po zawiłych
ścieżkach poznawania siebie. Pokazywały mi też, jak poprzez reakcje emocjonalne zatracony jest szerszy
ogląd rzeczywistości. Jak z tego powodu nie pozwalamy sobie na daną rzeczywistość spojrzeć oczami
drugiego człowieka. Jak bardzo wszyscy przywykliśmy do wydawania opinii, kwalifikowania osób,
zdarzeń. Udzielania rad i wysłuchiwania rad innych. Czymże te ogólnodostępne wzorce społeczne są
podyktowane? Bo przecież są to wzorce społeczne, z których wszyscy czerpiemy. Wzorce te
propagowane są w edukacji naszego społeczeństwa, w mass mediach i we wszystkich dziedzinach
naszego życia. Są też w kulturze i religii. Szybka ocena i reakcja, czyli odpowiedź: Ja bym to tak zrobił,
czy Ona powinna się zachować…
Wiemy, że trudno w obecnej dobie wyobrazić sobie komukolwiek społeczeństwo bez patriotów, ale
za to kochające całą Matkę Ziemię. Wiemy też, jak trudno wyobrazić sobie świat bez rywalizacji,
zmierzający w tym samym kierunku, ale przecież można spojrzeć na całą społeczność Ziemi jak na
swoich braci. Wiemy też, jak trudno wyobrazić sobie zjednoczenie wszystkich religii i jednocześnie mamy
tego świadomość, jaką szkodę czyni postawa ortodoksyjna i wikłanie się w dogmatach. Skąd w człowieku
obecnej doby bierze się takie kurczowe trzymanie przestarzałych wzorców moralności, przekonań
patriotycznych, kultów i wyznań. Wszystkie te cechy są nam przekazywane przez naszych przodków, a
oni przejęli to od swoich przodków i tak dalej, i tak dalej. Ta nić sięga daleko wstecz, sięga aż do czasów,
kiedy istota ludzka zmuszona była do walki o przetrwanie. Kiedy nie wystarczało wszystkim pożywiania i
mogli przetrwać tylko najsilniejsi. Przyjrzyjmy się temu bardzo uważnie a zauważymy, że wszystkie te
wzorce sięgają okresu prehistorycznego, kiedy to istota ludzka w niewielkim stopniu różniła się od
zwierząt. Te wzorce, te wszystkie cechy trzymające nas blisko kawałka swojego gruntu, swojego domu,
swojej grupy społecznej, swojego języka, swojej religii mówią nam o bardzo wczesnych doświadczeniach
gatunku ludzkiego. Trzymanie się kurczowo zamierzchłych postaw, zniewalających przekonań na przykład
w formie, że wszystkiego jest za mało i trzeba o to walczyć, utrzymuje człowieka w przyziemnej
egzystencji. W świecie walki o przetrwanie. Ten świat dawno moglibyśmy pozostawić, gdybyśmy umieli
puścić się w odpowiednim czasie swoich przestarzałych wzorców, czy zniewalających przekonań. Do tego
jednak potrzebna jest otwarta świadomość. Świadomość, że to, co do tej pory nas warunkuje, było dobre
w swoim czasie. Było dobre, bo kiedy zaszczepiano nam te wartości powodowano się jak najbardziej
szlachetnymi intencjami. Rodzic zawsze dla swojego dziecka pragnie jak najlepiej, dlatego wyposaża je w
najlepsze, jego zdaniem, wzorce i przekonania. Takie, jakie on przyjął od swoich przodków. Dla niego były
one świętością i dlatego, być może, nawet nie próbował sprawdzać, czy w zmieniającym się świecie,
zmieniającej się ludzkiej świadomości one nadal posiadają tę samą wartość, co kiedyś. Chyba już tak
zawsze było, jest i będzie z gatunkiem ludzkim, że programy przyjęte w wieku dorastania przyjmuje się
jako święte i przez całe życie nikomu nie przychodzi do głowy, żeby je weryfikować.
Nie pamiętam już, kiedy to było, zapewne gdzieś w ostatnim dziesięcioleciu, kiedy to do naszego
kraju wraz z, jak to się przyjęło mówić, demokracją zaczęły napływać również różne książki. Tego
wcześniej rzeczywiście brakowało każdemu poszukiwaczowi. Z tych książek jak i również z czasopism,
które powstały, aby przybliżyć ludziom dostęp do nieznanego, można się było wiele dowiedzieć. Każdy,
kto teraz funkcjonuje, jeżeli tylko tego zapragnie, ma możliwość sięgnięcia po książkę, czasopismo, jakiś
kurs rozwoju, aby poszerzyć swoje horyzonty. Ograniczane skutecznie przez naszą kultura, mass media i
inne wzorce wychowawcze. Otóż to; w ostatniej dekadzie, kiedy wchłaniałem sporą ilość książek,
natrafiłem na pewną myśl, która stała się moim mottem. Ta myśl to:
Istnieć, znaczy zmieniać się, zmieniać się – to dojrzewać, dojrzewać zaś – to nieskończenie
tworzyć samego siebie. H. Bergson.
Takie oto motto przyświecało mi, kiedy zacząłem świadomie kroczyć drogą samorozwoju. Ktoś też
na jakimś szkoleniu wyjaśnił mi starą psychologiczną zależność. Brzmiała ona mniej więcej tak:
Jeżeli chcesz od życia uzyskać inny wynik niż dotychczas, musisz zacząć robić inne rzeczy,
jak dotychczas.
Powtarzanie tych samych czynności prowadzi zawsze do tego samego wyniku. A więc poruszanie
się tymi samymi utartymi ścieżkami zawiedzie zawsze w to samo miejsce. Są to myśli, które powinny
przyświecać każdemu adeptowi sztuki samorozwoju, a ich puentą może być paradoks wypowiedziany
przez wieszcza, podziwianego przeze mnie i często cytowanego:
Cóż to za smutna epoka, w której łatwiej rozbić atom niż zniweczyć przesąd. A. Einstein.
I niech takie oto stwierdzenia przyświecają refleksjom tego rozdziału, a ich istota sprowadza się do
uświadomienia w jaki sposób uzyskać od życia inne, bardziej satysfakcjonujące doświadczenia. Żeby to
osiągnąć, należy przede wszystkim zacząć robić inne rzeczy niż do tej pory. Należy puścić się starych
utartych ścieżek. Wzorców, które z pokolenia na pokolenie są przekazywane jako święte i nie podlegające
weryfikacji. Te wszystkie programy należy wpierw zweryfikować. Zwrócić się do swojego wnętrza i nie
oceniając, przyglądać się każdemu swojemu przekonaniu, wychodząc z założenia, że nadawca kierował
się czystymi i szlachetnymi intencjami, że dawał nam wtedy to, co miał najlepszego. Aby zweryfikować
swoje przekonania, nie trzeba drogich kursów, czy też terapii u specjalisty. Wystarczą dobre chęci,
otwartość i wiara w moc swojej wyobraźni. Możemy też sobie pomóc na tej drodze, uczestnicząc w
którymś z podstawowych kursów, które uczą, jak wchodzić w odmienne stany świadomości. W stany
poszerzonej świadomości, gdzie dostęp do swojej sfery duchowej staje się łatwiejszy i bardziej dotykalny.
Tutaj przy pomocy swojej Wyższej Jaźni, Anioła Stróża, albo Duchowego Przewodnika możemy przyjrzeć
się zasobom swojej podświadomości, w której składowane są wszystkie przekonania i wzorce
odpowiadające za nasze codzienne reakcje, zachowania i trendy. To tutaj odnajdziemy korzenie,
kreowanej przez nas codziennej rzeczywistości. Tutaj też bierze początek droga do poznania siebie. Tak,
tak, bo żeby cokolwiek zmieniać, należy najpierw dokładnie to rozpoznać. I aby cokolwiek puścić, musimy
to zrobić z pełną miłością i akceptacją. Musimy zdać sobie sprawę, że każde przekonanie, każdy wzorzec
czy reakcja zostały stworzone po to, aby chronić, dawać dobre samopoczucie i zapewnić komfort
psychiczny. Rozpoznać i następnie przeprogramować niechciane wzorce, czy zużyte przestarzałe
programy, możemy jedynie na drodze pełnej akceptacji. Tylko wtedy, gdy dostrzeżemy ich potrzebę
zaistnienia w stosownym czasie. Wtedy, gdy polubimy i pokochamy to niechciane dziecię, możemy je z
pełną czcią i szacunkiem pożegnać. Tak jak odstawia się zabawkę, z której już się wyrosło, która służyła
w odpowiednim czasie. Kiedy się dorasta wybiera się dla siebie inne, bardziej twórcze i dojrzałe zabawki.
Nie znaczy to, że powinno się pogardzać starą zabawką. Ona tylko przestała w tym wieku służyć, tak jak
robiła to kiedyś. Starsze dziecko wybiera inne zabawki, odpowiednie do wieku. Te zużyte, przestarzałe
odkłada gdzieś na szafę, albo do swojego składziku, aby od czasu do czasu na nie popatrzeć i
wspomnieć, jaki kiedyś byłem. W nich jest zawarta pamięć przeszłości, tam też znajdziemy emocje, które
kształtowały naszą postawę.
Wspaniałym nauczycielem duchowym jest Colin Sisson mieszkający w Nowej Zelandii, który bywa w
Polsce, ostatnio nawet regularnie. Sisson wyodrębnia w swoich naukach dwa światy. Pierwszy z nich to
Świat Walki o Przetrwanie a drugi to Świat Harmonii i Spokoju. Każdy z tych światów to jak gdyby odrębna
rzeczywistość stworzona przez człowieka. Z zasady jesteśmy przyporządkowani do tego pierwszego ze
światów. Niekiedy jednak poprzez zaangażowaną pracę nad sobą udaje się nam przejść do tego drugiego
świata. Nic się wtedy na zewnątrz nas nie zmienia. Zmienia się tylko nasze wewnętrzne postrzeganie
rzeczywistości. O tych dwóch światach wspomniał również mój ulubiony wieszcz, cytowany wyżej.
Powiedział on mianowicie w ten sposób:
Można wieść życie jedynie na dwa sposoby. Pierwszy - to jakby nic nie było cudem. Drugi - to
jakby cudem było wszystko. A. Einstein.
To, że Świat Harmonii i Spokoju pozwala nam wieść życie tak, jakby wszystko było cudem, jest
wynikiem tego, że posiadamy o wiele szerszy ogląd rzeczywistości. Taki ogląd oparty na duchowym
wymiarze pozwala nam dostrzegać pozytywne aspekty każdej rzeczywistości pod warunkiem, że
zawiesimy natychmiastowy osąd wywołany wzbudzonymi emocjami. Ponadto konieczne jest budowanie
coraz szerszego kręgu wyobraźni. O kręgu wyobraźni szerzej napiszę w następnym rozdziale, natomiast
teraz roboczo nazwijmy to postępującą wiarą w samego siebie. Ta wiara powinna być niezachwiana i
stabilna. Przy ugruntowaniu wiary w samego siebie, albo budowie coraz większego kręgu swojej
wyobraźni, wspomagać cię będą twoi Duchowi Przewodnicy, Aniołowie, albo kontakt z Wyższą Jaźnią.
Pod wspomnianym już warunkiem, że uwierzysz w moc swojej wyobraźni, lub uwierzysz w możliwość
przekraczania siebie na wielu płaszczyznach w czasie budowy swojej nowej rzeczywistości. Budowy tego
drugiego świata pełnego harmonii.
Kiedy teraz analizuję swój młodzieńczy rozwój, po moim pierwszym ważnym puszczeniu, zauważam
same pozytywne aspekty w ówczesnych krzywdach i bólu. Zdarzało się, że kiedy cierpiałem na skutek
niedogodności wychowawczej, jakie spotykają młodego człowieka, gdy wdraża się go w utarte tory
wyżłobione przez przodków (moich rodziców bowiem nie cechowały takie przymioty, jak tolerancja czy
akceptacja), wówczas to uciekałem do lasu, w samotność, aby poszukiwać swojego JA. Oddawałem się
również w tym czasie swoim marzeniom, lub budowałem swoją urojoną rzeczywistość. To już wtedy, w
jakiś nieuświadomiony sposób, rozbudowywałem swój świat wewnętrzny, który w obecnym czasie bardzo
mi się przydaje. Zapewne wtedy też poszerzałem swój krąg wyobraźni, chociaż nie miałem o tym
„zielonego” pojęcia, że w przyszłości to zaowocuje. Tak samo jak małe dzieci, najczęściej do lat czterech,
opowiadają o swoim minionym wcieleniu. Kim byli, co osiągnęli, lub posiadali. Często mówią o tym, jakby
w czasie rzeczywistym. Tak samo i młodzi ludzie, buntujący się przed poddawaniem ich obróbce
wychowawczej, wolą uciekać do swojego świata wewnętrznego. Przed poddaniem się procesom
wychowawczym i edukacyjnym młody człowiek posiada o wiele większe możliwości wglądu w ten inny
świat. Świat Ducha. My nazwalibyśmy to wchodzeniem w odmienne stany świadomości. Łatwe
przechodzenie do innej rzeczywistości, albo posługiwanie się innymi stanami, lub chociażby poszerzoną
świadomością cechującą dzieci, jest z zasady mało znane. Ale na dowód tego, jak bardzo nam tego
brakuje, niech świadczy ucieczka w stany wywołane przez alkohol czy narkotyki. Jakkolwiek by to
nazwać, to i tak będą to tylko chemiczne środki wprowadzające w odmienne stany świadomości. Nie, nie!
Nie buntuj się i nie oceniaj. Tych innych, poszerzonych stanów bardzo brakuje społeczeństwu, którego
własna kultura i nauka ich pozbawiła. Nie przypadkowo tak, a nie inaczej brzmią słowa Jezusa:
Żeby wejść do świata mego Ojca, musicie być jak dzieci.
Cóż innego może być zawarte w tej myśli, jak nie łatwość przenoszenia się w inne stany
świadomości, inne wymiary, czy inną rzeczywistość.
Gdy rozważam o edukacji człowieka – załóżmy, że tylko na moim przykładzie – przypomina mi się
pewna wypowiedź M. Twina; Oto ona:
Edukacja nie jest tak nagła jak katastrofa, ale w ostatecznym rozrachunku przynosi więcej
ofiar śmiertelnych.
Moim zdaniem i takiej zależności można się dopatrzyć, gdy tylko swój ogląd rzeczywistości
wzniesiesz wystarczająco wysoko. Gdy wzniesiesz się ponad czas i przestrzeń, w której na co dzień
funkcjonujesz.
Zarzucisz mi być może, niemożność powrotu do dziecinnej wyobraźni, do dziecinnego polotu
i beztroski. Tak, to rzeczywiście trudna sprawa w związku z utrzymaniem siebie i często rodziny. Ale
w tym miejscu mógłbym zadać takie pytanie: czy żyjesz po to, aby jeść, czy też jesz po to, aby żyć?
Pytanie to należałoby metaforycznie przenieść na cel naszego tu istnienia.
I skoro jesteśmy już przy myślach zapożyczonych, chciałbym, aby jeszcze raz przemówił mój
ulubiony, cytowany wcześniej wieszcz:
Istota ludzka to część całości zwanej przez nas „Wszechświat”; część ograniczona czasem i
przestrzenią. Doświadcza siebie swych myśli, uczuć w oderwaniu od reszty – to jakby
złudzenie optyczne jego świadomości. Jesteśmy więźniami tego złudzenia, które ogranicza
nas do naszych pragnień osobistych i sprawia, że darzymy uczuciem tylko naszych
najbliższych. Musimy z tego więzienia się wydostać. A. Einstein.
Wspomniałem wcześniej o ucieczce w głąb siebie w poszukiwaniu swojego ja. Otóż teraz dopiero
wiem, że to była najprawdziwsza medytacja, której nikt mnie nie uczył, ba, nawet chętnie oduczyłby mnie
w obawie przed zwariowaniem do reszty. Taka ucieczka w głąb siebie, w samotność w celu wypytywania
kim tak naprawdę jestem? Kto to jest to moje ja? Jaki jest cel mojego tutaj istnienia? Czy rzeczywiście
przybyłem tutaj za karę? Hm, no bo jeżeli przybyłem tutaj z grzechem, z którego muszę się wyzwalać
przez całe życie, to na pewno nie jest to nagroda. Jak to jest, komu zawiniła moja wątła osobowość? Czy
Bóg, który jest wszechmogący, stawia mnie na z góry przegranej pozycji? Przecież musiałby być egoistą.
Wszechmogący i egoista? Nie mieściło się to w głowie! Czy można poddać się takiej edukacji bez pytań,
jak je stawiać, kiedy jest się tylko stroną bierną w tym procesie. Mam prawo tylko słuchać i wszelkie nauki
przyjmować bez sprzeciwu, gdyż wywoła to gniew moich rodziców. A przecież to od nich zależy moje
istnienie w tym świecie. Odpadają więc partnerskie możliwości edukacyjne, kiedy strony są sobie równe,
kiedy wolno mi wyrażać swoje opinie. Może są to opinie z pozycji dziecka, ale są to moje własne i natura
podpowiada mi moje prawo do nich. Jak z takiej pozycji powiedzieć mojemu autorytetowi, że nie wierzę w
jego teorię o rozmnażaniu się ludzi, skoro autorytet ów nie przyznaje się do błędu. Chowa raczej głowę w
piasek. Walą się z tego powodu inne teorie opisujące Świat, opisujące Boga, opisujące moją pozycję
wobec nich. Jak z tego wybrnąć, kiedy zostaje się sam na tym poletku, a całe otoczenie przytłacza
przeciwstawnymi opisami świata? Jedynie ucieczka w świat wewnętrzny, w świat ducha daje wtedy
ukojenie, daje również wytłumaczenie wielu faktów, które na zewnątrz są z gruntu sprzeczne. Otóż
poprzez taką ucieczkę w głąb siebie uprawiałem już wówczas bardzo dojrzałą medytację.
Dopiero wiek dorastania, zmiana szkoły, naturalne odruchy w kierunku płci przeciwnej, zmusiły mnie
do zwrócenia się na świat zewnętrzny. Aby utrzymać się w tym normalnym świecie, musiałem stare brudy
przykryć nowym dywanikiem. Na tej właśnie zasadzie funkcjonuje wyparcie się niechcianych zachowań,
czy doświadczeń. Zamknięcie swoich wypartych zachowań gdzieś w ciemnych lochach podświadomości.
Należało wówczas wyprzeć się czegoś, co przeszkadzało w dotrzymaniu kroków w normalnie
funkcjonującym społeczeństwie. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że wyparte zachowania, trendy upomną
się w przyszłości o swoje prawa do istnienia, ale przecież trzeba było być normalnym.
Dopiero nie tak dawno, za przyczyną jednego z cudów, jakie zdarzają się na co dzień, trafiła w moje
ręce książka Paula Bruntona Przebudzenie Boga. Autor tej książki na wysokim poziomie przygotowuje
adepta do głębokich medytacji, jakie prowadzą do odkrywania swojej Duchowej Tożsamości. Jest to
podręcznik raczej dla zaawansowanych na drodze poszukiwań swojej duchowości. Nie mniej jednak
bardzo precyzyjnie prowadzi krok po kroku przez zawiłe ścieżki do odkrywania prawdziwego siebie.
Brunton w tej pracy zachęca do wypytywania siebie, kim jest to moje ja. Oczywiście, proces ten powinien
odbywać się w stanie medytacji, gdzie mamy dostęp do poszerzonej świadomości. Pierwsze kroki tego
procesu to pytanie się, czy ja to są moje zmysły, czy też może emocje, a może intelekt jest tym, o czym
myślę sobie ja. Każdy się chyba zgodzi, że nie można swojego ja identyfikować z nazwiskiem, imieniem,
datą urodzenia, imionami rodziców oraz wszystkimi numerami, jakimi obdarzyło nas społeczeństwo, czy
kultura w jakiej funkcjonujemy. Tych numerów zebrała się już spora ilość, ale czy obrazuje to moje ja? To
ja, którym sam o sobie myślę, że nim jestem. Co dzieje się zatem ze mną we śnie, kiedy ciało moje
zasypia? Wyłączają się wszystkie zmysły, zatem ustępuje proces myślenia. Nie ma procesu myślenia,
więc ustają emocje, kiedy nie ma emocji, ustaje proces odświeżania pamięci. Pytany w głębokim śnie
człowiek o swoje numery i nazwy zwane personaliami nie odpowie, są poza zasięgiem jego dostępu. Czy
można wówczas twierdzić, że ja nie istnieje, gdzieś sobie poszło, albo też śpi? Jak to z tym jest? Czy
zastanawiałeś się nad tym kiedykolwiek? Jeżeli nie, to dlaczego? Może z obawy żeby nie potraktowano
cię za nienormalnego. Bo przecież społeczeństwo jest takie jakie jest, jesteś jego częścią i nie należy
wystawać z tłumu, bo to się może nie spodobać. Bo lepiej być normalnym i zarzucić swoją osobowość
indywidualną na korzyść tłumu, w którym przecież jest bezpieczniej?
Ale zaraz, zaraz. Ktoś inny może powiedzieć, że moje ja wcale nie usnęło, bo przecież
doświadczałem we śnie podróży do innych wymiarów, innego świata. Doświadczałem we śnie spotkań z
nieżyjącymi już na tej Ziemi osobami. Ktoś inny powie, że we śnie doświadczał inspiracji dla swoich
dalszych wyzwań w świecie na jawie. Jeszcze komuś przyszło we śnie rozwiązanie problemów
nurtujących go na planie fizycznym. Jak więc jest z tym moim ja, które zostaje w uśpionym ciele; istnieje
czy nie? Co możemy powiedzieć o ludziach, którzy pracując nad sobą, wyćwiczyli się w świadomym
śnieniu? Można przecież zasnąć, pozostając nadal świadomym swojego istnienia; albo w trakcie śnienia
przypomnieć sobie, że się śni. Chociażby po to, aby dalej nad tym procesem świadomie panować.
Świadomie uczestniczyć w procesie ewolucji świadomości już nie tyko w tym wymiarze, czysto fizycznym,
ale również tym duchowym. Inni opanowują świadome opuszczanie ciała fizycznego w ciele astralnym po
to, aby w tym świecie astralu doświadczać swojej projekcji na różne sposoby.
Nawet jeżeli w ogóle nie wierzysz w to, co tutaj piszę to i tak musiałeś w swoim życiu doświadczać
takich podróży we śnie. Zapewne też jesteś w stanie sobie przypomnieć o lotach, które wiodły cię tam,
gdzie sobie pomyślałeś. Myślę, że każdy posiada takie doświadczenia, lecz nie każdy chce o nich
pamiętać, a już rzadko komu wyobraźnia pozwala w to uwierzyć. A kiedy nie wierzysz w dane zjawisko, to
je kasujesz, zanim dotrze ono do twojej świadomej pamięci. I tak już jest, że zamiast się rozwijać to
wybierasz przeciwność. Wolisz się zwijać, by nie wystawać z tłumu. Wiedz jednak, że zawsze możesz się
puścić, chociażby w poszukiwaniu swojego prawdziwego JA. Tego JA, które istnieje nawet wówczas, gdy
zasnęło twoje ciało. To zawsze jest możliwe, a kiedy przyjrzysz się uważnie samemu sobie, to na pewno
zauważysz, że natura nieodparcie napiera na ciebie, abyś czegoś więcej poszukiwał. Abyś nie
poprzestawał na zaspokajaniu potrzeb związanych z funkcjonowaniem twego ciała, bo tak naprawdę nie
jesteś tylko ciałem. Nawet gdybyś tak myślał, to w gruncie rzeczy i tak do końca w to nie wierzysz, że
jesteś tylko ciałem. Musisz odczuwać odruchy natury, musisz też podlegać naturalnemu trendowi do
poszerzania swojego kręgu wyobraźni. Tego kręgu, który w sztuczny sposób ogranicza twoje możliwości,
twoją ciekawość. Twojego kręgu, który przejąłeś w spuściźnie od swoich przodków, od społeczeństwa, od
kultury, w której funkcjonujesz. I nawet nie próbujesz sobie uświadomić, w jakim stopniu jesteś
ograniczony. Ile oddajesz za swoje bezpieczeństwo bycia w tłumie. Za wygodę przyjmowania gotowych
rozwiązań, które zwalniają cię, od poszukiwań na własną rękę. Bierzesz to, co ci dają za darmo, nie
patrząc nawet, z jaką tandetą masz do czynienia. Czy aby naprawdę tego chcesz? Oczywiście, że
możesz przeżyć całe życie, posługując się gotowymi wzorcami, utartymi frazesami. Możesz też nie
wychylić się poza przekonania, jakimi obdarzono ciebie w dzieciństwie. Czy jednak nie masz uczucia, że
posługujesz się gotowymi schematami, które nic nie mają wspólnego z tym, czego pragnie Natura. Oto
zachowujesz się tak, jakbyś pisał swoje życie ze ściągawki. To coś takiego, jak zdana matura, którą
spisałeś z gotowca przygotowanego przez kogoś innego. Przynosi satysfakcję dla świata zewnętrznego,
ale ty posiadasz również swój świat wewnętrzny. I w tym miejscu coś tam nie do końca gra. Coś
wewnętrznie mówi ci, że nie jesteś w porządku. Pomyśl, dla którego z tych światów bardziej chcesz
angażować swoje doświadczenia. Poczuj to swoim wnętrzem, gdzieś tam głęboko leży twoje prawdziwe
JA. To prawdziwe JA na pewno też posiada jakieś głębsze pragnienia, niż potrzeby ciała. Te fizyczne
potrzeby, by żyć w tym świecie. Być może to prawdziwe JA odkryje przed tobą prawdziwe marzenia, które
okażą się pragnieniem czegoś więcej, niż tylko jeść.
Inne ważne dla mnie puszczenie miało miejsce około jedenaście lat później. Wtedy to będąc
w szkółce wojskowej, otarłem się o światłego politruka. Określano wówczas takim skrótem wykładowcę od
zajęć politycznych. Ów oficer Wojska Polskiego, pomimo, że nie cieszył się uznaniem, ze względu na
małą popularność wykładanego przedmiotu, potrafił zaszczepić ciekawość do swojej osoby. Jak to było
możliwe? Otóż światłość jego umysłu ukazywała, że wiele już w swoim życiu musiał puścić utartych
wzorców i schematycznych zachowań. On to często odbiegał od wyznaczonego konspektem tematu po
to, aby odkryć przed nami swoją pasję. Pasjonował się bowiem religioznawstwem. Trudno sobie
wyobrazić, aby na początku lat siedemdziesiątych był mile widziany oficer W.P. z taką pasją. Tak jednak
było. I kiedy ten nauczyciel odbiegał od właściwego tematu, stawał się najciekawszym ze wszystkich
wykładowców. To było coś. Jego pasja udzielała się wszystkim. Mówił tak ciekawie, że słuchający
sprawiali wrażenie zahipnotyzowanych. Niewielu wykładowców cieszy się takimi zdolnościami, ale zawsze
są to pasjonaci w swojej dziedzinie, w swoim temacie poszukiwań.
To właśnie wtedy musiałem zauważyć, że mój przyciasny, sztubacki garniturek, wyniesionych
z dzieciństwa przekonań, na temat religii, coraz bardziej uwiera rozrastający się umysł dojrzewającego
człowieka. Takie wzorce potrafią bardzo uwierać, ponieważ nie godzi się na własną rękę poszukiwać
czegoś, co z góry zakłada, że musisz w to wierzyć bez zastrzeżeń, bez szemrania, bo tylko wtedy
będziesz godzien dostąpienia do zaszczytów jakie daje jedyna natchniona przez Boga religia. Nie łatwo
jest w takim przypadku posłuchać się Natury, by szukać na własną rękę, gdy samo zwątpienie uważane
jest za odstępstwo, za herezję. Oj, niełatwą była decyzja, aby puścić się tamtych wzorców. Zagrożone to
było wiecznym potępieniem, bez żadnej szansy na uratowanie. Jak w takim przypadku odważyć się
samodzielnie poszukiwać. Jak puścić się utartych wzorców, które z natury wydają się za ciasne, nie moje,
ograniczające i zniewalające. Kiedy całe społeczeństwo przyjmuje obraz Boga stworzony przez teologów.
Bez sprzeciwu przyjmuje też wszelkie dogmaty. A postawa ortodoksyjna tego systemu, zamiast odkrywać
swoje prawdziwe oblicze, zdaje się być zaszczepiana jako patriotyczny obowiązek! Czymże jest
patriotyzm, czyż nie jeszcze jednym utartym frazesem, który nam wciśnięto, który pochodzi z
zamierzchłych czasów i nigdy nie podlegał weryfikacji? Patriotyzm będzie zawsze oddzielał nas od ludzi,
tak samo jak ortodoksyjna religia oddzielać będzie od innych. Czy pozwolono nam kiedyś spojrzeć na inne
religie, abyśmy mogli sami ocenić czy te inne, cudze wartości są rzeczywiście gorsze? Nie, nigdy nam nie
pozwolono wątpić, bo to grzech. Nigdy też nie pozwolono bezkrytycznie spoglądać na inne wyznania, by
wyciągnąć z nich jakieś pozytywne wartości. Inność należało zawsze krytykować, poniżać i pogardzać nią.
Tak samo jest z patriotyzmem. Ten jest większym patriotą, kto z większą pogardą mówi o innych
narodach, o innych nacjach, innych kulturach i religiach. Czy kiedyś przyglądałeś się bliżej wartościom
zaszczepionym nam przez kulturę, przez codzienną rzeczywistość, jaka nas otacza. Prawdopodobnie
nigdy, bo to jest przecież normalne. Wszystko, co jest normalne, przyjmujemy bez zastrzeżeń i nie
analizujemy tego, czy mnie osobiście służą takie wzorce. Czy służą one memu rozwojowi w takim
kierunku, jaki chciałbym obrać? A może tak, jak całokształt zewnętrznej rzeczywistości, całej normalności
przyjmuję kierunek, w którym podążam? Tak całkiem nieświadomie gdzieś podążam. Nie wiem, gdzie.
Aby z innymi; będzie raźniej. Taka jest moja rzeczywistość. Nie można świrować, trzeba być w grupie.
Odrzucając wzorce narzucone przez społeczeństwo, można stać się odszczepieńcem. Być razem w
stadzie jest raźniej, bezpieczniej. Można i tak. Dobrze by było jednak zapytać siebie, o jaki wynik mi
chodzi. Czego tak naprawdę oczekuję od życia?
Takim zniewolonym oglądem rzeczywistości niepokoił się również Lew Tołstoj; co znalazło wyraz w
konkluzji:
Łącząc się w rodziny, narody i państwa ludzie wznoszą nieprzezwyciężone przeszkody na
drodze do prawdziwego zjednoczenia.
Myślę, że podobny wniosek mógł wysnuć myśliciel świadomy presji wzorców, jakimi karmi się
człowieka. Trzeba się od nich uwolnić, aby – tak jak Lew Tołstoj - wiedzieć, dokąd zmierzać.
Prawo do duchowej wolności streszcza się w poniższych słowach:
Mam prawo do swoich przekonań. Ponoszę konsekwencję swoich przekonań. Wszystkie
poglądy są cząstkowe. Każdy z nas postrzega rzeczy ze swojego ograniczonego punktu
widzenia. John Bradschaw.
Tak oto szarpałem się w moim wieku dorastania sam ze sobą, w tym za ciasnym garniturku
przekonań, aż do czasu, gdy pokazano mi, iż można czerpać ogromną satysfakcję z poszukiwań. Ot,
chociażby wśród innych religii, innych kultur, poznawaniu ich genezy. Ten nauczyciel, oficer W.P. od
polityki stał się pewnym wzorcem do naśladowania, bowiem pokazał mi, że można poczuć się
wyzwolonym od tego, co wypada, a co nie wypada. Można i należy słuchać głosu Natury, jeżeli wiedzie
nas ciekawość ku nieznanym zakamarkom wiedzy. Tego było mi w tym czasie potrzeba. To była
prawdziwa inspiracja i zezwolenie sobie w swojej wyobraźni na takie kroki. Wiedziałem, że dla rodziny, z
której się wywodzę, zostaję czarną owcą. Jednak czułem się na tyle dorosłym, że mogłem sobie na to
pozwolić. Tak oto doszło chyba do najważniejszego w moim życiu puszczenia. Było to bardzo głębokie dla
mnie przeobrażenie. Zerwać z głównymi wzorcami przodków na temat religii. Zerwać z dogmatami, aby
szukać uniwersalnej prawdy łączącej całą ludzkość. Rozpocząć poszukiwania na własną rękę czegoś, co
łączy całą ludzkość. To było naprawdę ważne puszczenie, tym bardziej, że mogło równać się z
odrzuceniem przez rodziców i rodzeństwo. Mogłem odstawać od społeczeństwa. Wiedziałem już wtedy,
że moje naturalne odruchy poszukiwacza są silniejsze. Wiedziałem już wtedy, że wiem czego szukam, że
cel mojego tu pobytu musi posiadać szerszy wymiar niż ten sprowadzony do świata zewnętrznego. Już
wtedy wiedziałem, że pozostawanie biernym członkiem społeczności, chociażby najbardziej dumnym i
patriotycznym, nie da mi pełnej satysfakcji. Wiedziałem już wtedy, że żadne poszukiwania nie mogą pójść
na marne. Taką świadomość dawał mi już wtedy dorosły wiek. Jak utarło się mówić, wiek dwudziestu
jeden lat, to w pełni dorosły człowiek. Być może i to dawało mi pewność w podjęciu tej trudnej decyzji.
Chociaż wszelkie przeobrażenia w moim życiu przebiegają w sposób ewolucyjny, to był to dla mnie
bardzo ważny próg do przekroczenia.
Od tej pory wiedziałem, że wszystkie religie zostały stworzone przez człowieka. Obraz Boga
natomiast wykreowano na potrzeby każdej religii z osobna. Po to, by się oddzielić, odróżnić od innych. Nie
mogły temu celowi przyświecać szlachetne intencje. Oddzielanie się od innych, pogardzanie innymi, to nie
jest cechą Boską. To może być tylko ludzka cecha. Nie jest to też cecha wywodząca się z miłości
bezwarunkowej, a raczej z egoistycznych pobudek. Kim lub czym jest Bóg, który stworzył taką ilość religii,
czyż nie tą istotą, którą stworzył człowiek, by zamanifestować swoją inność, swoją wyższość. Tak
naprawdę, gdy przyjrzymy się temu z bliska, przez lupę, to zauważymy, że każda religia powstała na
kanwie jakichś nauk. Nauk zesłanych przez siły wyższe, może przez Boga, poprzez pewnych Nauczycieli,
Mistyków, Mistrzów. Przynieśli nam oni Prawdy Uniwersalne, rządzące Wszechświatem. Są to prawdy
transcendentalne, do których posiada dostęp każdy Mistyk, każdy, kto wystarczająco pewnie żyje w
swojej duchowej tożsamości. Każda z religii oparta jest na naukach Mistrzów posiadających dostęp do
takiej wiedzy. Tylko, że w momencie przejęcia tych prawd przez stróży, czy badaczy (czytaj teologów),
prawdy te zaczynają mieć inny wymiar. Zaczynają służyć wąskiej grupie wyznawców, a z czasem stają się
narzędziem podporządkowania, narzędziem kierowania i zastraszania. Tylko zastraszona grupa daje się
pokornie prowadzić. Tylko zalękniony człowiek nie zadaje odważnych pytań. Chcesz mieć władzę, musisz
utrzymać obraz Boga gniewnego, karzącego, narzucającego nakazy i zakazy. Pal diabli wolną wolę!
Ważne, żebyś się bał, bo wtedy będziesz pokorny i posłuszny.
Przyznaję jednak, że dużo więcej uniwersalnych wartości odnalazłem w religiach i kulturach
Wschodu. Mogę z tego powodu domniemywać, że są one bliżej Źródła swojego powstania. Bliżej tej
wiedzy Źródłowej, a więc tej transcendentalnej wiedzy. Chociażby dlatego, że nie nakazują takich
ortodoksyjnych postaw. Nie przymuszają też do przyjmowania dogmatów jako jedynej prawdy. Religie
Wschodu stanowią bardziej kulturowy wymiar. Traktują bowiem człowieka jako całość, składającą się z
trzech poziomów, trzech Jaźni. Z Ciała, Umysłu i Duszy, albo Świadomości, Podświadomości i
Nadświadomości. I chociaż nie zawsze mówi się o tym wprost, to zawsze jest taka możliwość, by czerpać
samemu z doświadczeń obcowania z Duchem, z Bogiem. Tam też w pierwowzorze religii zawiera się
nauka i medycyna. To tylko w kulturze Zachodu tymi trzema jaźniami człowieka podzieliły się różne
instytucje, które sam sobie stworzył, a które raczej ze sobą rywalizują niż współpracują. Wiesz już
zapewne, co mam na myśli? Otóż nauka stworzyła medycynę, a ta zajmuje się ciałem. Inna dziedzina
nauki to psychologia. Zajmuje się ona umysłem. Nie, nie duszą choć nazwa mówi, że powinno tak być.
Duszą zajmują się religie w tym naszym zachodnim świecie i wara każdemu, kto chciałby zbliżyć się do
tego tematu. Jakże człowiek może poprawnie funkcjonować w takim świecie, w którym stworzone przez
niego organy chętniej rywalizują niż współpracują. A przecież wszystkim się zdaje, że kultura Zachodu to
taki wielki postęp w cywilizacji człowieka. Bo tak jest; dopóki nie zajrzymy pod dywan, gdzie schowaliśmy
wszystkie śmieci. Jeśli nie zabraknie na to odwagi, w nagrodę – twórcza wyobraźnia.
Raz otworzywszy się na nowe idee, umysł już nigdy nie zawęzi się do swych pierwotnych
rozmiarów. Oliver Wandel Holmes.
Być może, że za daleko posuwam się w tym śliskim temacie. Na pewno znajdą się tacy czytelnicy,
którym wyobraźnia nie pozwoli na zbyt szeroki ogląd rzeczywistości i wówczas nigdy nie wybaczą mi tej
swobody poruszania się w tematach zakazanych. Pragnę jednak uzmysłowić, że każdy z nas posiada
swój indywidualny ogląd rzeczywistości i to od niego samego zależy, na ile może on sobie pozwolić w
swojej wyobraźni na taki krok. Ja od siebie mogę tylko dodać, że pasja sięgania do odmiennych stanów
świadomości, lub chociażby tylko do poszerzonej świadomości, przynosi ze sobą ogromne możliwości
poznawcze. I wcale nie jest prawdą to, co ci wmówiono, że nie sposób uzyskać odpowiedzi na pytania.
Pytania rzucane nam przez Naturę; Skąd przychodzę i dokąd zmierzam? Ja twierdzę, że takie odpowiedzi
uzyskałem. Ba, nawet zamierzam się tym podzielić z tobą w dalszej części tej książki.
Tak oto dobrnęliśmy do miejsca, w którym powinienem przyznać się, jakie wrażenie wywarła na mnie
filozofia Wschodnich kultur na temat reinkarnacji. Co tam będę ci kluczył, powiem wprost. Przyjąłem tą
doktrynę jako najprawdziwszą. Moje wnętrze i natura mówiły mi, że taki proces ewolucji duchowości
ubranej w materię ma sens. Że to jest jedyne najrozsądniejsze rozwiązanie, gdy patrzy się na życie bez
ograniczającego filtra przekonań. Tomasz z Akwinu tak się o tym wyraził:
Jesteśmy istotami duchowymi, które potrzebują ciał, aby odnaleźć swoją duchową tożsamość.
Czy możesz zatem spojrzeć wokół siebie, by rozpoznać ludzi, którzy odnaleźli swoją duchową
tożsamość? Ilu jest wśród twoich znajomych tych, którzy myślą o sobie w wymiarze duchowym. Tych,
którzy identyfikują swoje JA nie z ciałem, tylko z czymś więcej. Takich, którzy twierdzą, iż ciało posiadają
po to, aby doświadczać na tym planie. Aby wypełniać misję, jaką dusza pragnie tutaj urzeczywistnić.
Prawda, że takich jest bardzo niewielu? Może nie znajdziesz nikogo, to zależy od tego, w jakim kręgu się
obracasz. W jaki więc sposób Duch może odnaleźć swoją tożsamość w ciele, w tym gęstym świecie
materii za pierwszym razem, skoro tak rzadko daje się to zauważyć? Jak byłoby to możliwe, abyś miał
tylko jedną szansę, a gęsta materia ziemska powodowała, że ciało wciąż się odrywa od swoich korzeni.
Odrywa się od swojego Źródła, by stworzyć autonomiczną Jaźń samoświadomości. Tę Jaźń opartą jakże
często na egoizmie, na rywalizacji, na oddzielaniu się od innych, a nie łączeniu. Czyż nie zauważasz, że
taka postawa, to postawa oderwanej świadomości od większej całości w celu stworzenia swego świata.
Świata jakże często opartego na postawie egocentrycznej. Taka postawa nie może być w pełni dojrzałą
postawą i dlatego musi podlegać ewolucji. Dopiero wówczas gdy wyzwolimy w sobie postawę opartą o
swoją duchową tożsamość, zaczniemy zmierzać do jednoczenia. Będziemy wówczas porzucać wszelkie
granice podziału. Wszystkie istoty na tej planecie zmierzają w tym samym kierunku. Nie tylko mój kraj, nie
tylko moje miasto, nie tylko moja rodzina. Człowiek rzeczywiście wyewoluował na tej planecie najwyżej.
Nie wiadomo jeszcze, za czyją przyczyną. To jednak tylko człowiek dorobił się cechy egocentryzmu, która
przysłania mu możliwości głębszych poszukiwań. Być może uświadomienie sobie, że jesteśmy tylko
maleńką cząstką ogromnej świadomości, bolałoby bardziej. Natomiast myślenie w kategoriach: to ja
jestem centrum wszechświata, daje więcej satysfakcji? Jak to się stało, że już dawno człowiek nie musi
walczyć o swoje przetrwanie, a wciąż jeszcze pokutują w nim stare wzorce nakazujące oddzielanie się od
innych, walczenie o dobra materialne, jakby wszystkiego było za mało. Po co nam podsycanie wzorców
patriotyzmu, skoro wiemy, że w jednoczeniu siła, a nie w oddzielaniu. Te dawne cechy, wzorce przekonań
pochodzą od niższej jaźni. Tej jaźni, która wywodzi się z ciała. Zaś ono wyewoluowało z niższych form
egzystencji na tej Ziemi. Człowiek powinien w swojej świadomej wędrówce odnaleźć swoją duchową
sferę, żeby sobie uświadomić, że to właśnie tam biorą się jego prawdziwe korzenie. Ziemia jest tym
prawdziwym poligonem, gdzie spotykają się dwa światy. Świat materii, który ewoluował pod kontrolą
świata Ducha, aby w istocie zwanej człowiekiem nastąpiło zjednoczenie świata koncepcji ze światem
materii, czyli doświadczanie koncepcji. Po to, aby doświadczyć kreacji na tym najtrudniejszym z planów.
Zatem uświadom sobie – ja wiem, że to nie jest łatwe – iż świadomość, to ta część ciebie, którą
wykreowałeś na tym planie, gdzie żyjesz obecnie. Jest to pewna część, o której sam o sobie myślisz ja.
Tę świadomość stworzyłeś w oparciu o swoje doświadczenia, przekonania. Są to też wszystkie twoje
myśli i wszystko, co posiadasz, kiedy myślisz Ja jestem. Ta świadomość nie jest fizyczna. Zabierasz ją ze
sobą, gdy kończy się egzystencja twojego ciała. Twoje JA istnieje nadal. Dowodem na to są liczne
potwierdzenia tych, którzy przeszli na tamtą stronę i wrócili z powrotem do tego świata. Możesz też
zwrócić uwagę na opisy ludzi, którzy opanowali PODRÓŻE ASTRALNE lub JASNE ŚNIENIE. Każde z
tych doświadczeń powoduje, że człowiek zmienia swoją świadomość. Z całą pewnością obstaje przy
stwierdzeniu, że śmierć nie istnieje. Zawsze będzie miał na myśli śmierć świadomości. Czyli Istoty, Bytu, a
nie ciała. Zauważ zatem, że kiedy zwracasz swoją świadomość w kierunku ciała, zwracasz się również w
kierunku swojej niższej jaźni. Jest to ta część ciebie, w której zgromadziłeś wyparte doświadczenia,
podświadome wzorce, przekonania. Tam też są zgromadzone grupowe przekonania dotyczące
przetrwania gatunku. Zwracając się więc w kierunku ciała, zwracasz się wstecz, do swojej przeszłości,
gdzie znajdują się wszystkie wzorce, które kiedyś służyły, były dobre, aby doprowadzić ewolucję
człowieka do tego miejsca, gdzie obecnie się znajduje. To było dobre, jednak to jest przeszłość.
Większość z tych wzorców nie nadaje się do zrobienia znaczącego kroku w przyszłość. Zatem aby zrobić
krok do przyszłości, musimy wyzwolić się od przeszłości. Mówi się, że człowiek oświecony to ten, który
żyje w TERAZ. To taki ktoś, kto wyzwolił się od motywowania w przeszłości, by oglądać swoją przyszłość.
Nas, kulturę Zachodu charakteryzuje to, że ciągle spoglądamy w przeszłość, by wyobrazić sobie
przyszłość. To nie tędy droga. To najgorszy ze scenariuszy. Człowiek naszej kultury zapytany, narysuje
swoją linię czasu horyzontalnie, od lewej do prawej, czasami odwrotnie, lecz zawsze na jednym krańcu
będzie odzwierciedlał swoją przeszłość, zaś na przeciwnym swoją przyszłość. Jest to najgorszy obraz,
jaki stworzono wraz z cywilizacją. Cywilizacją Zachodu. W filozofiach Wschodu ten obraz wygląda inaczej
– może nie zawsze - najczęściej jest to linia wertykalna, z góry do dołu. Ja jestem w Teraz. TERAZ to
najwłaściwsza postawa. TERAZ charakteryzuje ogląd ponadczasowy, czyli ten z pozycji Ducha. Taki
ogląd, gdy przeszłość i przyszłość zawarte są w jednej chwili teraźniejszości. To tak, jakbyś zatrzymał cały
świat i był ponad to. Jeden z największych nauczycieli duchowych, jacy stąpali po tej Ziemi, często używał
zwrotu Jam Jest. Jam Jest to świadomość bycia w TERAZ. To świadomość wzniesienia ponad czas,
gdzie przeszłość i przyszłość stanowi jedność, a liczy się jedynie to, czego doświadczam w TERAZ. Bycie
w TERAZ to jedyne najwznioślejsze doświadczenie, które charakteryzuje wszystkich mistyków. Bycie
w TERAZ całym sobą, to dostęp do całej wiedzy transcendentalnej, w której czas nie ma najmniejszego
znaczenia. Wiedza ta wcale nie jest zarezerwowana tylko dla świętych, dla mistyków, czy mistrzów
Dalekiego Wschodu. Dostęp do tej wiedzy możesz odnaleźć w sobie samym i wcale nie musisz pozować
na świętego w oczach swoich bliskich. Możesz, jeżeli tylko zechcesz i wyzwolisz w sobie odpowiednią
wolę działania. Możesz, jeżeli tylko odnajdziesz wystarczającą determinację. Te i inne doświadczenia są
w zasięgu twojej ręki. Przecież żyjemy w czasach głębokiego przełomu świadomości. To się zauważa na
każdym kroku kiedy dysponujesz wystarczającą wolą postrzegania. To nie żadna bajka pochodząca od
głosicieli New Age, chociaż większość chciałaby ich ogłosić sektą i zaliczyć do grona heretyków.
Żeby móc trzeźwo spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość, należałoby za Collinem Sissonem
przyznać się, że jestem nienormalny. Tak, ja się do tego przyznaję bez żenady. Wiem bowiem, że
normalność obliguje do przyjmowania pewnych ogólnych wzorców narzuconych przez społeczeństwo,
przez daną grupę ludzi. Są to wartości moralne, wartości religijne. Są to też pewne prawa i obowiązki,
którym należy się podporządkować. Nie, tej normalności nie życzę sobie. Wiem przecież, że istnieje
prawo Natury i temu prawu pragnę podlegać. Prawa Natury rządzą się zawsze wyższymi prawami, niż
człowiek mógłby stworzyć. Te prawa pochodzą z Wyższej Jaźni. Kiedy wyrzekniesz się życia przeszłością
i zwrócisz ku przyszłości, odnajdziesz swoją Duchową Tożsamość. Wyższe JA kojarzymy z przyszłością,
tam też jest przeznaczenie każdego z nas. Tam też rządzą Prawa Natury. Nie ma tam Normalności jest za
to Naturalność. Naturalne prawa, to Boskie prawa lub prawa pochodzące ze Źródła.
Tak oto zbliżyliśmy się do końca pierwszego rozdziału. I chociaż nie zdradziłem jeszcze wszystkich
ważnych puszczeń, które przeobrażały moją rzeczywistość, to przyznaję, że były to te najważniejsze, jakie
przytrafiły mi się w nieświadomych jeszcze poszukiwaniach.
Te późniejsze można by już zaliczyć do świadomego kształtowania mojej postawy, zdolności czy
charakteru. Świadome, chociażby dlatego, że coraz bardziej dostępne były książki z tej tematyki,
czasopisma, które naprawdę uczyły. Uczyły każdego, kto chciał odnaleźć w nich jakieś przewodnictwo na
swojej drodze poszukiwań. Wówczas to zaczęły przydarzać się cuda. Tak, tak, wspomniałem już za
Einsteinem, że cudem może być wszystko. Tak też i w moim przypadku poszukiwacza, kiedy zadawałem
sobie pytanie, pytanie na tyle odważne i śmiałe, że nie sposób zadać go żadnemu ze swoich znajomych,
wówczas otrzymywałem odpowiedź w czytanej książce lub czasopismach. Nie zawsze były to odpowiedzi
wprost, czasem trzeba było doszukać się ich w ogólnej myśli autora, jak się to mówi - wyczytać pomiędzy
wierszami. Jednak wiedziałem, że jest to dla mnie przekaz, to moja odpowiedź na moje pytanie.
Nie zwracałem się nawet z tym do Boga, po prostu wyrażałem tylko swoje pragnienie i
otrzymywałem. W owym czasie mój obraz Boga został poważnie nadszarpnięty poprzez dogmaty, które
Jego obrazowały. To dopiero w ostatniej dekadzie moje poszukiwania uwieńczone zostały zrozumieniem
duchowości i religijności. Teraz w książkach różnych nauczycieli duchowych możemy ten problem
precyzyjnie określić. Teraz dopiero można swobodnie obcować z Bogiem – jeżeli oczywiście taka nazwa
odpowiada – wolnym od dogmatów. Bogiem miłującym miłością bezwarunkową. Bogiem dającym wolną
wolę nie po to, by ją warunkować. Połącz się z Duchem, a będziesz wiedział, co to Bóg. Odczujesz Go we
wszystkich komórkach swego ciała. Wtedy już nikt ci nie powie, że Boga należy się bać. Twoje własne
doświadczenie wskaże, których nauczycieli będziesz słuchał. Zawsze wybierzesz to, co jest z Natury, w
czym nie ma lęku, a jest miłość. To są dwa pierwsze, najważniejsze uczucia, jakie rodzą się z Natury i
kierują każdego z nas. Lęk lub Miłość.
Jeżeli kroki swoje skierujesz w kierunku Miłości, będzie to właściwy kierunek do Źródła, skąd się
wywodzisz. Jest to zawsze kierunek ku Duchowości. Jeżeli wybierzesz lęk będzie to zawsze droga
przeciwna tej właściwej. Droga ku cierpieniom i męce. Zanim wybierzesz, bacznie przyglądaj się
głosicielom, czy posiłkują się lękiem, by głosić swoje doktryny, nauki. Jeżeli tak, to nie mają oni nic
z Bogiem wspólnego. Bóg jest TYM, co czujesz w sobie w chwili najwyższej szczęśliwości. Kiedy całe
twoje Ciało Umysł i Duszę obejmuje niewysłowiona Miłość. Miłość bez warunków i grzechów. Miłość bez
potępiania, wyłaniająca się z pełnej akceptacji. Bo tylko tak można zrozumieć akt wolnej woli.
A na zakończenie tego rozdziału niech głos zabierze Teilhard de Chardin:
Pewnego dnia, kiedy opanujemy już wiatry, fale, przypływy i grawitację, sięgniemy po Boskie
Siły Miłości. Wtedy po raz drugi w historii Świata człowiek odkryje ogień.
2. Okrąg mojej wyobraźni
Dziesięć prawd duchowego odkrywcy:
•
•
•
•
•
•
•
•
•
•
Wiara to przeświadczenie pozostawiające pewne wątpliwości. Wiedza nie pozostawia żadnych
wątpliwości.
Każda istota ma wewnętrznie wpisany program, tendencję nakłaniającą do poszukiwań.
Poszukiwania te mają na celu rozjaśnianie wątpliwości.
Każde rozjaśnianie wątpliwości prowadzi do przekształcania wiary w wiedzę.
Naturą Istoty Ludzkiej jest ciągłe poszukiwanie, celem zdobywania coraz wyższych poziomów wiedzy.
Naturalne odruchy ludzkie, wszelkie tendencje do inności, to dążenie do niepowtarzalnych form
osobowości.
Przeciwieństwem Natury jest Normalność (pospolitość). Jest to dążenie do narzucenia norm, do
przyporządkowania pewnym formom.
Pozwolenie sobie na przyporządkowanie pewnych norm dla własnej wygody, to nic innego jak
przyjęcie cudzych doświadczeń na wiarę.
Korzystanie z cudzych doświadczeń ułatwia niejednokrotnie życie za cenę swobody w wyrażaniu
swoich odczuć. Za cenę wyzbycia się Wolnej Woli.
Wolna Wola to Naturalne Prawo dane nam przez Stwórcę.
Tak oto przebrnęliśmy przez pierwszy rozdział, w którym odkryłem przed tobą swoje najważniejsze
puszczenia w procesie nieświadomego poszukiwania. Kiedy zająłem się tym procesem bardziej poważnie,
a stało się to w ostatnim dziesięcioleciu, wtedy to – tak uważam – moje dotychczasowe hobby przerodziło
się w pasję. Jest to prawdziwa pasja poszukiwacza nieznanego. Od tej też pory swoje kroki kieruję w
sposób świadomy i rozważny. Wszystkie ruchy są jak gdyby w cudowny sposób sterowane przez siły
wyższe. Słucham po prostu swojego wnętrza, a tam głos intuicji nakazuje mi sięgnąć po wybraną książkę,
zapisać się na jakiś kurs w ramach swojego rozwoju. To wszystko są maleńkie cuda, które składają się na
bardzo harmonijny proces zwany przez nas życiem. Mój proces w cudowny sposób zmierza do coraz
szerszych horyzontów postrzegania rzeczywistości, albo do budowania coraz większego kręgu mojej
wyobraźni.
Oj, przepraszam. Używam dość często nazwy Okrąg Wyobraźni a ty możesz nie wiedzieć, co ja
takiego mam na myśli. Prawdopodobnie zastanawiasz się i masz do tego prawo. Otóż na jednym ze
szkoleń, o których wspomniałem, a było to w roku ’96, mój nauczyciel, wysokiej klasy trener, wyjaśnił mi
pewne bardzo ważne zależności. Ów nauczyciel precyzyjnie wyjaśnił nam, jak do każdej czynności
wykonywanej przez człowieka potrzebna jest nam wyobraźnia. Każdy ruch, każda czynność musi wpierw
zaistnieć w wyobraźni, a dopiero potem ciało wykona te czynności. Począwszy od nauki trafiania
paluszkiem do buzi, potem łyżeczką, dalej pierwsze kroki, jazdę na rowerku i tak dalej. Wszystkie te
czynności najpierw musimy sobie wyobrazić. W dzieciństwie o wiele łatwiej jest się uczyć, a to również
dlatego, że nie posiadamy jeszcze żadnych przekonań, żadnych wzorców, schematów czy też przykrych
doświadczeń. Kiedy w trakcie swojego dorastania zbieramy bagaż doświadczeń, wzorców, przekonań,
które z kolei stanowią pewien filtr ograniczający naszą wyobraźnię, coraz trudniejsza zaczyna być nasza
edukacja, bowiem bagaż zgromadzonych przekonań i wzorców etyczno-moralnych przeszkadza nam w
czystym, spontanicznym przyjmowaniu nauki. Coraz częściej natrafiamy na sprzeczność przyjmowanej
wiedzy z już przyjętymi wzorcami i przekonaniami. Popadamy w konflikt. Bywa, że powstaje uraza do
nauczyciela lub znienawidzimy jego przedmiot. Bardzo rzadko w takim konflikcie udaje nam się spojrzeć
na siebie i przyjrzeć się w krytyczny sposób swoim uwarunkowaniom. To się bardzo rzadko zdarza,
żebyśmy mogli bezstronnie zweryfikować swoje przekonania i przyjęte wzorce. A jednak przecież ten
główny model postrzegania rzeczywistości zależy od tego, co myślimy i jak reagujemy na świat
zewnętrzny.
Nauka jest to dobre i potrzebne zjawisko. Dobre wtedy, gdy wykorzystujemy ją do pewnych
schematycznych czynności. Takich jak chodzenie, taniec, jazda na rowerze, samochodem. Tutaj nauka
schematycznych czynności jest nam bardzo potrzebna, ponieważ po wyuczeniu się tej czynności, często
powtarzanej, możemy przestać myśleć o jej wykonywaniu. Wówczas to wykonywana czynność może
powoli przejść w automatycznie wykonywaną przez ludzki umysł reakcję. Takich reakcji schematycznie i
spontanicznie wykonywanych w naszym życiu uzbiera się spora ilość, bowiem uczymy się przez całe
życie. Reakcje spontaniczne to są również odpowiedzi na bodźce zewnętrzne. Takimi zewnętrznymi
bodźcami mogą być na przykład sytuacje lękowe, które powodują odruchy typu walki lub ucieczki. W
zależności od tego, jak zostaliśmy przez życie ukształtowani. Te reakcje spontaniczne będą inne dla
każdego człowieka. Wyuczone reakcje opierają się na naszych przekonaniach i różnego rodzaju
wzorcach przemyconych do naszej osobowości ze świata zewnętrznego. Już wiemy, że każda nauka
prowadzi do pewnych odruchów spontanicznych. Może to być nauka chodzenia, posługiwania się
sztućcami przy jedzeniu, przyuczenie się do zawodu, czy posługiwanie się skomplikowanymi
urządzeniami technicznymi.
Wszystkie te czynności w pierwszej fazie ich opanowania wymagają od nas wyobraźni. To właśnie
wyobraźnia daje nam przyzwolenie do podjęcia się danej czynności. Bez wyobraźni nawet nie będziemy
próbować tego robić. Dopiero kiedy daną czynność urzeczywistnimy w swojej wyobraźni, możemy przejść
do próby jej wykonania w świecie rzeczywistym, w doświadczeniu. Wówczas to siadamy na rower, albo do
samochodu, mocno skupiając się na wszystkich czynnościach, jakie podpowiada nam wyuczony już w
tym momencie umysł. Robimy to, doświadczamy tego na poziomie ciała. Jest to wielka frajda, ciało
doświadcza czegoś nowego. Ciało wykonuje daną czynność coraz sprawniej. Ruchy stają się coraz
bardziej płynne, coraz bardziej automatyczne. Mówimy, że opanowaliśmy umiejętność posługiwania się
rowerem, samochodem. Wiemy też, że praktyka czyni mistrza. Czynność ta powoli przechodzi w
zapomnienie. Już nie myślimy o tym, jakie czynności należy wykonać, aby przenieść się w wyznaczone
miejsce. Jazda stała się rutyną, nie musimy o tym myśleć, robimy to jak automaty. Coraz mniej tej frajdy z
nabytej umiejętności. Po prostu rutyna, codzienność, wyuczone czynności ciało wykonuje automatycznie.
Dla lepszego zrozumienia tych zależności, zatrzymajmy się na moment nad pewnym obrazem.
Wyobraźmy sobie dwoje rówieśników bawiących się na podwórku. Dwoje dzieci w wieku około czterech,
pięciu lat, bawiących się zgodnie w piaskownicy. Chłopczyk i dziewczynka z sąsiednich mieszkań, może
to być Jacek i Agatka, których matki co jakiś czas wyglądają przez okno, by nadzorować swoje pociechy.
Dzieci bawią się różnymi zabawkami, jest pełna zgoda. Ale oto któregoś dnia Jacek na piąte urodziny
dostaje rowerek. Taki na dwóch kółkach, większy od tego, na którym jeździł po domu. Wynosi ten rowerek
na podwórko, jest z siebie dumny, że oto posiada większy rowerek, większe wyzwanie przed nim się
otwiera. Musi opanować jazdę na takim nowym przedmiocie. Wcześniej wiele o nim marzył. Widział siebie
w swojej wyobraźni, jak jeździ szybciutko na dwóch kółkach. Jak pokonuje zakręty. Wyobrażał sobie, jak
inni zazdroszczą jemu tej umiejętności i takiego rowerka. Teraz przyszła kolej na urzeczywistnienie
swoich marzeń. Jest bardzo podekscytowany. Jego emocje sięgają zenitu. Wsiada i bardzo szybko po
kilku próbach udaje się mu utrzymać równowagę, jedzie samodzielnie bez podpierania. Po chwili udaje się
mu pokonywać pierwsze zakręty. Po godzinie opanował pierwsze podstawy i jest z siebie bardzo dumny.
Agatka w tym czasie stoi zasmucona, trzymając w ręku lalkę, zastanawia się, co też takiego wielkiego
może być w tej jeździe na rowerku. Jej ta czynność wcale nie podnieca. Martwi się, bo oto wizja wspólnej
zabawy zaczyna chwiać się u podstaw. Ona nie ma takiej wyobraźni, by wsiąść na rowerek i pojechać.
Mama jej powiedziała, że dziewczynki bawią się innymi zabawkami i kiedy skończy pięć lat, dostanie
piękny wózek dla lalek. Rowerki są niebezpieczne, można się wywrócić i zrobić sobie krzywdę. Wózki dla
lalek są o wiele bezpieczniejsze i lepiej służą do zabawy dla dziewczynek. Taką oto wyobraźnią posługuje
się Agatka, kiedy ze łzą w oku wspomina wspólne zabawy. Jacek dostrzega jednak jej smutek i odbiera to
jako zazdrość i pragnienie posiadania tego, co ma on. Zeskakuje z rowerka i proponuje, żeby się
przejechała. Zapewnia, że pokaże jej wszystko, co trzeba zrobić, żeby nauczyć się utrzymać równowagę.
Agatka podchodzi do tego doświadczenia bez przekonania. W jej wyobraźni jawi się raczej
niebezpieczeństwo związane z tym nowym doświadczeniem. Ale przecież nie chce utracić ważnej dla niej
przyjaźni. Zgadza się, choć z lękiem, może dlatego, że Jacek obiecał przytrzymywać żeby się nie
przewróciła. Udało się, pierwsze kroki jazdy są łatwe, bo ktoś trzyma za siodełko, daje oparcie i pewność
siebie. Po kilku udanych próbach Jacek puszcza siodełko. Jemu się wydaje, że pojęła już mechanizm
utrzymania równowagi, tak jak to było w jego przypadku. Lecz kiedy Agatka zauważyła, że nikt jej nie
wspiera, a prędkość jest zbyt duża, by się podeprzeć, wpadła w lęk. Lęk, który jej zaszczepiono przed
niebezpieczeństwem. Wywołało to panikę, a wyobraźnia podpowiedziała najgorszy ze scenariuszy. I tak
też się stało. Poobijane łokcie i kolana, rozdarta odzież, zapłakana i rozżalona buzia. Biegnie do mamy, by
oddać się jej w opiekę. Ziściły się mamy przestrogi. Przeświadczyła się w przekonaniu, że dziewczynki nie
powinny robić pewnych rzeczy. Ma uraz do kolegi, że nakłonił do złego czynu. A przede wszystkim - uraz
do rowerka. Być może powstałe przekonanie, przekonanie oparte na przykrym doświadczeniu,
wzmocnionym przez zapewnienie matki pozostanie do końca życia. Przekonania takie potrafią
zablokować wyobraźnię, która jest niezbędna do zaistnienia, chociażby nawet poszukiwań, nowego
doświadczenia.
Rozpisałem się trochę, być może zarzucisz mi zbytnie rozwodnienie tematu, lecz zapewniam cię, że
mam w tym swój cel. A celem moim jest jak najbardziej precyzyjnie wyjaśnić tę kwestię, ponieważ w
przyszłości, kiedy w tekście zajmiemy się penetracją odmiennych stanów świadomości, ta wiedza
zdecydowanie zaowocuje.
Inną, jak gdyby odwrotną stroną tego procesu, jest przerost nauki nad treścią poznawania. Otóż w
kulturze naszej pewna dziedzina stworzona przez człowieka, zwana nauką rozrosła się do niebotycznych
rozmiarów. Jest to dobre, ale i złe. W czym jest dobre nie będę się rozpisywać, bowiem już słyszę głosy
mówiące, że to dzięki nauce kultura nasza jest tu gdzie jest. Powiedzą mi też, że to dzięki nauce
pozostawiliśmy daleko w tyle inne kultury. Kultury pierwotne. I tak w istocie jest, nie można nie przyznać
im racji.
Tylko znowuż ten punkt odniesienia. Kultura nasza, kultura Świata Zachodniego posługuje się
jednym punktem odniesienia. Ten punkt odniesienia to: ja jestem tym ciałem i cały cel mojego istnienia to
sprawiać sobie przyjemność na poziomie ciała. Dbać o to, by nic jemu nie zabrakło, żeby mogło posiadać
coraz więcej, coraz lepszych rzeczy, żeby wśród innych członków danej społeczności wypaść jak
najlepiej. Bo kto mnie ocenia? Ludzie tacy sami jak ja, których również jedyny cel nakierowany jest na
posiadanie. Naukowcy zadbają o to, żebyśmy mieli coraz lepsze produkty, domy, samochody. Byśmy
mieli coraz więcej tego, za coraz lżejszą pracę, za coraz mniej tej pracy. A co tam, niech inne kultury
patrzą i zazdroszczą nam, jak my opływamy w luksusy. A może zechcą ścigać się z nami? To takie
popularne rywalizować o coś, o posiadanie. Rywalizować o swoje ego. Rywalizowanie to odniesienie się
do ciała. To pierwotne instynkty wszystkich istot żyjących na Ziemi w oderwaniu od szerszego oglądu
rzeczywistości. Oglądu, w którym moglibyśmy odnaleźć pozostałe swoje Jaźnie, Umysł i Ducha. Ba, te
pozostałe Jaźnie zapewne też posiadają swoje pragnienia, zapewne też w jakiś sposób chciałyby
zaistnieć. Tylko, że w stworzonej przez człowieka kulturze Zachodu nie przyznaje się miejsca na
kontemplację swoich głębszych poziomów istnienia. Wyścig szczurów trwa i chcemy czy nie chcemy,
przecież bierzemy w nim udział.
Cóż, chcemy czy nie chcemy, to też punkt odniesienia. A może stać cię, na mały przystanek, na
chwilę zadumy? Może zwrócisz uwagę na hasło: Zatrzymaj świat i wysiądź. Przystań na moment, jeżeli
możesz. Jeżeli tylko zechcesz i użyjesz swojej wyobraźni, możesz na zasadzie empatii przyłączyć się do
człowieka innej kultury. Tej pozostającej daleko w tyle. Może to być przedstawiciel Aborygenów żyjących z
dala od cywilizacji, może Indianin żyjący gdzieś w Andach w swojej maleńkiej wiosce, a może
Tybetańczyk żyjący wysoko w górach ze swoimi jakami, żywiący się herbatą z rozpuszczonym w niej
masłem. Być może dostajesz teraz gęsiej skórki, gdy czytasz te słowa, lecz zapewniam cię, że mogło tak
się stać na skutek złego dostrojenia do takiej osobowości, lub dlatego, że w twoich przekonaniach
pokutuje pogarda dla kultur pierwotnych. Jeżeli zatem dasz radę należycie się wyciszyć i połączyć na
zasadzie współodczuwania z taką istotą ludzką, jeśli uda ci się również przestawić swój punkt odniesienia,
zauważysz wówczas, jak ciche i spokojne jest życie takiego człowieka. Taka istota ludzka, członek kultury
pierwotnej żyje całym sobą w TERAZ. On nie podzielił swojego świata na przedtem, teraz i potem. Taki
człowiek w całości funkcjonuje w TU i TERAZ, razem ze swoim ciałem, z umysłem i ze swoją duszą. On
się nigdzie nie śpieszy, bowiem On już Jest. Postawił na Bycie i jest w Pełni Sobą. On myśli o sobie Jam
Jest. To sprawia, że istnieje na najwyższym poziomie. Jego szczęście i radość z istnienia nie zna granic.
Takim ludziom obce są emocje chwili, obce są emocje posiadania, żyją w wiecznej chwili teraźniejszości.
A ich szczęście wynika z BYCIA. Obce są mu również niewygody cielesne, takie jak zimno, upał czy wiatr.
Kiedy żyje się w duchu, a ciało jest tylko dodatkiem, zawsze istnieje świadomość doświadczania w ciele.
A to już zupełnie inny punkt odniesienia.
Nie przyjmuj tego wszystkiego na wiarę, sprawdź to. Ja wierzę w to, że jeżeli czytasz taki tekst jak
ten, muszą ci być nieobce metody relaksacji. Proponuję więc, abyś zafundował sobie medytację, w której
mentalnie, na zasadzie empatii, połączysz się z człowiekiem kultury pierwotnej i odczujesz jego
wewnętrzny świat. To jest możliwe, jeżeli tylko zezwolisz sobie w swojej wyobraźni.
Dla lepszego zobrazowania sobie życia pierwotnych kultur proponuję przypomnienie sobie pracy
Bairda T. Spaldinga, nie tak dawno powtórnie wydanej w naszym języku, a zatytułowanej Życie i Nauka
Mistrzów Dalekiego Wschodu. W tej pracy przedstawiona jest inność kultur pierwotnych, które ewoluowały
swoimi torami, nie spaczone, jakże często upośledzoną, cywilizacją. Upośledzoną, bo nie kompletną.
Wyraziłem się tutaj inność, bo to tylko punkt odniesienia wskazuje nam, co dla nas jest lepsze, a co
gorsze. Ten punkt odniesienia zawsze będzie odniesieniem subiektywnym. I dopiero wyższy ogląd
rzeczywistości pokazuje, jak bardzo mijamy się w swoich ocenach. Ocenach podyktowanych emocjami,
które opierają się na przekonaniach i wzorcach wyniesionych z uwarunkowań kulturowych. Takie oceny z
zasady charakteryzuje egocentryczna postawa, typowa dla człowieka Zachodu.
Jakież typowe jest pogardzanie słabszymi, biedniejszymi, czy niewykształconymi ludźmi? Tak daleko
człowiek poszedł w zachwyt swoimi osiągnięciami, że nie zauważa patologii tego systemu. Systemu jakże
upośledzonego, bowiem opartego na podziałach naszej Jaźni. Jak już wspomniałem człowiek sam sobie
stworzył różne instytucje, które podzieliły się częściami jego osobowości, jego Jaźniami.
Jak może poprawnie funkcjonować wyobraźnia człowieka, którego bombarduje się wzorcami
rywalizacji i wyścigu po dobra materialne. Kiedy media ferują nam wzorce przenoszone z Zachodu
i sugerują naśladowanie tego świata. Już teraz widzimy, że ten wyścig szczurów prowadzi do pogłębienia
patologii, co ujawnia się coraz bardziej w przepaści między biednymi, a ludźmi sukcesu. To zapatrzenie
na kraje zachodnie w pędzie do demokracji nie pozwala spoglądać pod nogi. Z góry nie widać tego, co
jest na dole. A dół często ryczy z bólu, lecz przepaść się pogłębia i nie słychać tego na górze.
Ten cały wyścig, to wyścig po dobra materialne, które służą jedynie ciału. Co z tego, że inni cierpią
głód. Takie są prawa rządzące tym światem. Pęd po dobra służące ciału przysłonił wszystkie inne
potrzeby ludzkie. Kiedy w naszej wyobraźni jesteśmy tylko ciałem, to istotnie tylko takie dobra się liczą.
Lecz czy rzeczywiście nie jesteś w stanie wyrwać się z tej stagnacji, żeby zauważyć, że ciało jest tylko
przejściowym narzędziem poznawczym. Że w chwili zbliżenia się do kresu istnienia ciała, wszelkie dobra
materii stają się bez wartości. Ba, cały ten świat i dorobek kulturowo techniczny przestaje mieć
jakąkolwiek wartość. Ty jednak nie giniesz wraz z ciałem, chociaż niejeden tak myśli. Ty istniejesz nadal,
zmieniasz tylko formę. Często nawet zauważasz, jaką krzywdę wyrządziłeś swoim bliskim, pozostawiając
im zgromadzone przez siebie dobra. Krzywdę, bo wzmocniłeś w nich żądzę posiadania coraz więcej tego,
czego i tak nie da się wykorzystać w tym innym, lepszym świecie. Czy lepszym? Być może w tym miejscu
zaoponujesz. Tak, tak - lepszym i zanim dobrniemy do końca tej pracy postaram się to udowodnić.
A teraz dla zrobienia krótkiego oddechu pragnę przytoczyć słowa Carlosa Castanedy.
Dla mnie prawdziwym osiągnięciem jest sztuka bycia wojownikiem, która – jak powiada Don
Juan – stanowi jedyny sposób na wytworzenie równowagi pomiędzy strachem przed byciem
człowiekiem, a zachwytem nad byciem człowiekiem.
Jest to zaiste trudna sztuka, żeby odnaleźć taką równowagę; trzeba być mistrzem w poznawaniu
siebie. Cóż jednak innego masz tutaj do roboty. Nie żyjesz przecież po to, aby jeść. Prokreacja? Też nie
jest najważniejszym celem. To może być najwyżej spłacenie długu zaciągniętego u swoich przodków. Co
zatem jest celem twojego tutaj pobytu? Ja twierdzę – a nie jestem w tym odosobniony – że głównym
celem naszego pobytu tutaj jest odnalezienie swojej duchowej tożsamości. A dopiero potem
skompletowanie całości, żeby powrót do Domu był możliwym. Dla pogłębienia refleksji nad tym tematem
niechaj wolno mi będzie zacytować nieznanego mi autora, który bardzo ładnie ujmuje ten temat.
Kompletowanie całości
Nie ma początku, nie ma końca,
Jest tylko zmiana.
Nie ma nauczyciela, nie ma ucznia,
Jest tylko pamiętanie.
Nie ma dobroci, nie ma zła,
Jest tylko wyrażenie.
Nie ma połączenia, nie ma dzielenia,
Jest tylko jedność.
Nie ma radości, nie ma smutku,
Jest tylko miłość.
Nie ma większości, nie ma mniejszości,
Jest tylko równowaga.
Nie ma zastoju, nie ma entropii,
Jest tylko ruch.
Nie ma czuwania, nie ma snu,
Jest tylko istnienie.
Nie ma ograniczenia, nie ma przypadku,
Jest tylko plan.
Niech ta cudowna refleksja przyświeca tobie, kiedy tylko sięgniesz w głąb siebie, aby odnaleźć
głębszy sens swojego istnienia tutaj. Twoja wyobraźnia będzie miała tutaj wielkie pole do popisu, bowiem
to od niej zależy, jak bardzo pozwolisz sobie na refleksję, na zadumę nad sobą samym. Obaj wiemy
dobrze, ile to wymaga wysiłku, by w obecnym świecie poddać siebie analizie. By zebrać w całość
porozrzucane części siebie samego. Części, z których wszyscy się składamy; to jest ciało, umysł i duszę.
Świadomość, podświadomość i nadświadomość, albo id, ego i superego. A może dla sceptyków to będzie
teraz, przedtem i potem? BYCIE lub istnienie w JAM JEST to współgranie wszystkich tych pierwiastków w
jednym chórze. To bycie ponad czasem i trwanie w jednej chwili teraźniejszości. Przedtem i potem jest w
TERAZ. Tylko będąc w takim komplecie, możemy zwrócić się do Źródła, skąd się wywodzimy.
Zapytasz się być może, gdzie jesteś w TERAZ? W jakim punkcie swojego rozwoju? To dobre
pytanie, ale ja się zapytam ciebie, jaka jest twoja rzeczywistość? Musisz mieć wpierw swój punkt
odniesienia. A tą rzeczywistość sam sobie wyznaczasz poprzez zakreślenie swojego kręgu wyobraźni.
Kiedy zatem kreślenie kręgu się zamyka? Kiedy przedtem i potem spotkało się w jednej chwili
teraźniejszości, wówczas dostrzegasz, że doświadczający i kreator to ta sama postać. Ty nią jesteś!
A może tak dla pogłębienia swojej refleksji pozwolisz sobie na przyjęcie wizji świata zaproponowanej
przez Neale Donalda Walsch’a, że świat jest jak wielki CD ROM, w którym każda opcja i doświadczenie
jest pozytywne. Lecz by wybrać tą najkrótszą drogę do urzeczywistnienia siebie na najwyższym planie,
potrzebujesz nie lada zręczności i doświadczeń w posługiwaniu się tą grą. Bóg według wizji Walsch’a, to
przyjaciel, to wspólnik, który poprzez nas wyraża siebie i doświadcza na wszystkich poziomach. Wyraża i
doświadcza siebie w podziale na najmniejsze cząsteczki po to, aby na różne sposoby ponownie odnaleźć
siebie w doświadczeniu i złożyć na powrót w Absolut. Stąd być może wzięło się przysłowie, że Bóg jest w
stanie zrobić dla ciebie tylko tyle, ile jest w stanie zrobić poprzez ciebie. To chyba najwyższe wyzwanie
dla człowieka.
Sai Baba natomiast – żyjący obecnie na Ziemi Awatar – zapytany kiedyś wprost Czy ty jesteś
Bogiem? odpowiedział twierdząco Tak, ale i ty nim jesteś, a różnimy się, bo ty o tym nie wiesz. Takie oto
spostrzeżenia pragnę ci przedstawić, by zainspirować twoje pragnienie odnajdywania siebie na różne
sposoby. Odnajdywania siebie w różnych wymiarach, w celu stawania się coraz bardziej spójnym i
kompletnym.
A wyobraźnia? No cóż, wyobraźnia to jakże często głos twojej duszy, który wręcz krzyczy i wzywa do
coraz to śmielszych i odważnych kroków. To ten głos, który podrywa cię do działania w celu przekraczania
siebie na różnych poziomach. To głos z przyszłości, który wie, ile drogi pozostało jeszcze przed tobą, a ty
wciąż krążysz bez postępu w tym samym miejscu. Krążysz dlatego, że wciąż się cofasz do przeszłości,
żeby się nią motywować. Zabierać ze sobą cały bagaż przeszłych zdarzeń zgromadzonych przez
przodków. Ten wóz jest zbyt ciężki, aby go taszczyć po linii prostej, jakże często po kamienistej i wyboistej
drodze. Jest ona zbyt ciężka i obrazuje świat emocji, świat względności i świat walki o przetrwanie.
Można inaczej. Jest inna, o wiele łatwiejsza droga. Ta droga to wzniesienie się ponad to.
Wzniesienie się ponad linię czasu, ponad emocje, ponad świat względności. Można tego dokonać! Z całą
pewnością obstaję przy swoim. Można tego dokonać, kiedy dysponuje się wystarczającym kręgiem
wyobraźni!
Spytasz się być może, dlaczego czepiam się emocji? Przecież są takie fajne! Cały świat Zachodu
specjalnie je dla nas eksponuje, byśmy się czuli z nimi jak najlepiej. Nasza kultura celowo obdarza nas
filmami, które podkręcają emocje. Prasa, radio i TV ze zwykłych zdarzeń robi często sensacje, aby
wyzwolić jak najwięcej emocji. Sport też temu służy. Nawet reklamy posługują się emocjami, aby dłużej
pamiętać o tym, co chcą nam sprzedać. Emocje, emocje! Obecna Zachodnia Kultura wręcz żywi nas nimi.
Zatrzymajmy się na chwilę przy emocjach. Wszyscy ich doświadczamy, lecz mało kiedy rozumiemy
ich mechanizm działania. Śmiem tak twierdzić, bo nawet wybitni fachowcy niejednokrotnie wrzucają
emocje z uczuciami do jednego worka. Używają ich wymiennie, jak gdyby to było to samo. Tak nie jest!
Emocje pochłaniają ogromne ilości energii, a uczucia nie. Uczucie to energia, to świadomość danego
zjawiska. Emocje natomiast to energia wprawiona w ruch. To tak jak z obwodem prądu elektrycznego.
Kiedy wyłącznik jest otwarty, prąd nie płynie, pozostaje energia, potencjał na biegunach, tak jak
świadomość zaistnienia danego zjawiska. Tutaj nie ma oceny ani wartościowania. Emocje to wyłącznik
zwarty, prąd w obwodzie płynie, energia przeobraża się w podniecenie, euforię, radość, ale i żal, gniew,
złość lub nienawiść. To tylko zależy od emocji. Czy będzie ona pozytywna, wzniosła czy też negatywna,
dołująca. Emocje zawsze mają biegunowość. Uczucie jest tylko świadomością, istnieniem. Nie posiada
biegunowości, dobra i / lub zła, jest ponad to. Jest jednym i drugim. To tak jak w tej bajce wspomnianej
wcześniej o starym człowieku i białym koniu. Kiedy mieszkańcy wioski oceniali zdarzenia losu i je
wartościowali, on pozostawał ponad to odpowiadając: Nie wiadomo, nie wiadomo bo tylko Bóg i czas wie,
co jest dobre, a co złe. W tym przykładzie wyraźnie widać, że emocje i uczucia to nie to samo. Ba,
zezwalając sobie na dalsze badania zauważamy, że emocje to cecha typowa dla ciała, dla świata
względności, lub świata walki o przetrwanie. Uciekaj albo walcz. Uczucie natomiast, to cecha duszy. To
skompletowana całość. Dobro i zło, to doświadczenie. Radość i smutek, to istnienie. Wszystko w jednym.
Uczucie to świadomość wzniesiona ponad to. Uczucie jest oglądem z pozycji duszy. Oskar Wilde tak się o
tym wyraził:
Należy wchłaniać barwy życia, lecz nie pamiętać jego szczegółów.
Szczegóły są zawsze wulgarne.
Czy zatem emocje są potrzebne? Tak, bardzo są potrzebne, dopóki żyjemy w ciele. Dopóki żyjemy w
tym świecie. Emocje wynikają z myślenia i określają naszą pozycję w danej chwili. Są też potrzebne, by
uruchamiać pamiętanie zdarzeń, a więc w pewnym stopniu uczenie się na własnych doświadczeniach. Im
głębsze emocje, tym lepsze dostrojenie do danej chwili. Dostrojenie się do tego momentu po to, aby
odczytać wszystkie moje zmysły. Skonfrontować zaistniałe zdarzenie z moim modelem rzeczywistości. I
ocenić jaki, jest mój status wobec tego wydarzenia, sytuacji. Jest to ciągłe wartościowanie i ocenianie
mojej postawy względem sytuacji. Tutaj wyzwalane są różne emocje, pochłaniające wielkie ilości energii.
Czemu to ma służyć, skoro jest to zbędny luksus? Temu mianowicie, aby nas bawić. Kultura, która
ograbiła nas z pozostałych części osobowości, pozostawiając jedynie świadomość bycia ciałem, musi
zadbać o dobre samopoczucie tego ciała, tej świadomości. Bo kiedy ciało bawi się dobrze, nie potrzebuje
zgłębiać tajemnic swojego zaistnienia tutaj. Wystarczą mu coraz to nowsze zabawki wnoszone przez
ekspansywną i zaborczą cywilizację. Cywilizacja daje nam nową technikę i nowe wyzwania z nią
postępujące. Co z tego, kiedy wszystkie te przedmioty bawią jedynie nasze ciało. Natomiast egoizm
posiadania, egoizm rywalizacji również i egoizm patriotyzmu utrzymują nas nadal w świecie walki o
przetrwanie, w świecie emocji. Ograniczająca nas do ciała kultura, karmi nas coraz bardziej wzniosłymi
emocjami. Usiłuje nas zabawić na wszystkie sposoby, abyśmy byli normalni, w jednej podporządkowanej
grupie. Dobrze się bawcie, mówią, a my będziemy wam dostarczać samych wzniosłych emocji. Jak gdyby
zapominając o tym, lub nie chcąc wiedzieć, że emocje są biegunowe. Że kiedy doświadczyłeś tych
wzniosłych emocji, przychodzi czas na doświadczenie również i tych pospolitych. A więc po euforii,
radości, podnieceniu przychodzi zawsze ból, smutek, stagnacja. W tym świecie nie można doświadczyć
tylko jednej strony. Doświadczenie, aby było kompletne, musi zawierać wszystkie jego elementy. Tak też
jest z emocjami. Im dalej wychylisz się na sinusoidzie w kierunku dodatnim, tym bardziej w kierunku
ujemnym huśtawka przeniesie ciebie na powrót. Tak działają emocje, tak działa świat względności i świat
walki o przetrwanie. Kiedy bierzesz do ręki monetę lub medal i gdy podoba ci się na nim tylko awers, a
rewers jest be, to i tak masz świadomość, że ten przedmiot istnieje tylko dzięki posiadaniu obu stron.
Kiedy oceniasz lub wartościujesz dane zjawisko, musisz pamiętać, że jest to tylko twój osąd, twoje
subiektywne odczucie na temat jego wartości. Każdy inny człowiek ma prawo do swojego własnego
oglądu rzeczywistości. Bo jego świat jest jego światem i nie podlega cudzej ocenie. Kiedy zatem
wartościujesz i oceniasz, popadasz w emocje, wyrażasz jedynie swój punkt widzenia. Nie służy to
zazwyczaj nikomu i niczemu, powoduje to jedynie zweryfikowanie twojej postawy wobec danego zjawiska.
A dane zjawisko będzie tylko wtedy należycie ocenione, gdy wypowiedzą się o nim wszyscy, a więc
wszystkie głosy za i przeciw. Tylko wówczas będzie kompletne, gdy potrafimy na nie spojrzeć oczami
wszystkich. Tak więc dochodzimy do tego, że dopiero spojrzenie z góry daje szerszy ogląd
rzeczywistości. A spoglądanie na obraz zdarzeń z góry, to nic innego jak wyciszanie emocji i
przechodzenie do uczuć.
Dlatego też cechą ludzi poszukujących na drodze odkrywania duchowości jest odchodzenie od
emocji. Kiedy tylko potrafisz wznieść się na wyższy ogląd rzeczywistości, zauważysz, że emocje
doskonale służą ciału i światu materii. Z kolei poznawanie swojego ciała i przy jego pomocy świata,
w którym ono żyje, jest fajną zabawą dla dzieci. Doskonale bawią się one poznając wszystkie walory
swojego ciała. Wymyślają różne zabawy, by poznawać lepiej siebie i otaczający świat. Lecz człowiek
dorosły posiada inne cele, którym winien się przyjrzeć bardziej uważnie. Zabawa w żołnierzyków,
policjantów i złodziei, demonów dobra i zła powinna się skończyć wraz z wiekiem przeznaczonym dla
zabaw. W dojrzałym życiu każdej istoty ludzkiej możemy wsłuchać się w krzyk duszy. Ten głos to intencja,
dla jakiej sfera duchowa powołała ciało do istnienia. W głosie duszy, albo chociażby tylko w swoich
głęboko skrywanych marzeniach i pragnieniach, zawarta jest intencja naszego tutaj zaistnienia. Rozważ
to, zanim poczynisz dalsze kroki w ocenianiu i wartościowaniu.
Kiedy rozejrzysz się wokół, a swoje poszukiwania nakierujesz na sprawy duchowe, zauważysz, że
jest wielu nauczycieli duchowych, którzy czerpią wiedzę ze sfery duchowej. Jest to wiedza
ponadczasowa, wolna od postaw egocentrycznych, wolna od emocji. To ta wiedza, która nie posługuje się
lękami, aby przekonać nas do siebie. Posługuje się natomiast miłością i pełną akceptacją dla twojego
wyboru. Wspomniałem już wcześniej o dwóch takich nauczycielach godnych polecenia. Otóż Colin Sisson
w swoich pracach pokazuje nam Świat Walki o Przetrwanie oraz przeciwstawny mu świat Harmonii i
Spokoju. To warte polecenia nauki. Również Neale D. Walsch w swoich Rozmowach z Bogiem i innych
książkach zapoznaje nas ze Światem Względności. Mówi też dużo o celu zaistnienia tego Świata. Jego
nauki śmiało i otwarcie obrazują Boga, którego nie trzeba się bać. Boga, który jest nam przyjacielem i
wspólnikiem. Tego kochającego miłością bezwarunkową, w przeciwieństwie do Boga wykreowanego
przez religie. Bóg Walsch’a to Bóg obdarowujący nas prawdziwą wolną wolą, a nie warunkującymi
przykazaniami i zakazami. Tylko prawdy oparte na bezwarunkowej miłości pochodzą od Źródła. Wszelkie
prawdy oparte na lękach, to prawdy zmyślone przez ludzi, tak jak i Bóg, którego należy się bać.
Tych dwóch – i jeszcze wielu innych – nauczycieli duchowych szczerze polecam. A poznasz ich po
prawdach, jakie głoszą. Jeżeli nauczyciel nie próbuje manipulować lękami, jeżeli raczej odwodzi cię od
emocji, niż się nimi posługuje, kiedy w pełni akceptuje twoją postawę, starając się jedynie poszerzyć twój
ogląd rzeczywistości, jest to dobry nauczyciel. Takiemu komuś obca jest postawa egocentryczna, a
wszelkie pobudki do rywalizacji dawno już odrzucił.
Wróćmy jeszcze na chwilę do emocji. Jak już wspomniałem – i nie da się tego kwestionować –
emocje są biegunowe. Mogą być dodatnie lub ujemne, pozytywne lub negatywne, wzniosłe lub upadłe,
albo budujące lub destruktywne. Takie bieguny mogły zaistnieć tylko w tym świecie, który został
stworzony po to, aby w nim doświadczać siebie na najwyższym poziomie, na którym Duch przenika
w materię, a materia urasta do rangi Ducha. To jest ten świat przejawiony, w którym przyszło nam
zaistnieć – jak się później przekonamy – z własnego wyboru. Zaistnieć w nim po to, aby przyczynić się
choć o mały kroczek, do wzrostu świadomości całej ludzkości.
Zaistnienie w świecie gęstej materii, a potem doświadczenie w nim w pełnej amnezji swojego
pochodzenia, daje nam możliwość doświadczania pełnej Wolnej Woli. Możliwość doświadczania na różne
sposoby, wraz z możliwością zaparcia się swojego duchowego pochodzenia. Takie zaparcie się zostało
przyjęte jako podstawa w kulturze Świata Zachodniego. Kreując kulturę tego świata za główne przyjęto
założenie oddzielenia się do swojego pierwiastka duchowego i pójście w samoświadomość. Człowiek
kultury Zachodniej tak daleko zachłysnął się samoświadomością, że nawet nie zauważa, jak daleko
posunął się w postawie egocentrycznej. Zauważa to u innych, ale nie u siebie, pogrążając się w ten
sposób w Świecie Walki o Przetrwanie lub w Świecie Względności. Tutaj też są mu potrzebne emocje.
Świat Walki o Przetrwanie to pierwotne odruchy uciekaj albo walcz. W nim też rodzą się emocje
przegranego i zwycięzcy. Jest to biegunowość, w której nauczono cię wybierać tylko jedną z tych emocji;
drugą pozostawiasz dla przegranego. Już tutaj widać zalążek egoizmu. Dlaczego ten drugi miałby być
gorszy ode mnie? Takie wartościowanie może zaistnieć tylko w Świecie Iluzji, w którym wydaje się, że
wszyscy jesteśmy od siebie oddzieleni i oddzieleni też jesteśmy od swojego Źródła. Ten świat jest dla nas
prawdziwym Światem Iluzji, bowiem w nim nauczono ciebie wybierać tylko jeden biegun emocji, a ten
drugi pozostawiać swojemu przeciwnikowi. Kiedy tak funkcjonujesz, pozostajesz w zaślepieniu w
samoświadomości i nie zauważasz, że zawsze musisz przejść przez oba bieguny tych emocji, aby
doświadczenie było kompletne. Tylko wówczas ma to miejsce, kiedy przejdziesz przez oba jego bieguny.
Doświadczysz po stronie wygranego jak i przegranego. Dopiero w tym momencie dopełni się twoje
poszukiwanie, kiedy doświadczysz obu tych wartości i skompletujesz je.
Uwaga! To, co teraz powiem, może nieźle zatrząść twymi przekonaniami.
Nasze istnienie tutaj nie polega na wyzwalaniu się od zła. Polega na kompletowaniu całości. Tylko w
ten sposób skompletowana rzeczywistość pozwala na ogląd z góry, ogląd bez emocji. Ten ogląd oczami
duszy, a więc siebie jako Tożsamości z Duchem. Wtedy emocje nie są już potrzebne. Zapytajmy; jaką
masz z tego frajdę, kiedy po morderczej pracy, gdy wspiąłeś się na szczyt, aby mieć wszystko u swoich
stóp, zostajesz strącony w przepaść przez innych, którym też się należy doświadczyć tego szczytu. Ty
jesteś na powrót na dole i masz możliwość podjęcia ponownie wyzwania wspinaczki. Możesz też
przyznać, że doświadczyłeś już i góry i dołu, by doświadczenie to uznać za kompletne. Niech inni zmagają
się ze swoim Światem Iluzji, gdzie najtrudniej jest zrozumieć reguły tej gry. Kiedy reguły gry poznajesz w
doświadczeniach na własnej skórze, jest to istotnie trudne wyzwanie.
Możesz wybrać też inna drogę. Drogę podglądania Natury. Weźmy za przykład, chorobę. Kiedy
przyjrzysz się uważnie, zauważysz, że walka z nią daje często odwrotny skutek. Dlaczego tak jest?
Dlaczego walka nie przynosi spodziewanej ulgi, spodziewanych rezultatów? Wówczas mógłbyś posłuchać
uzdrowicieli duchowych, albo nauczycieli. Oni wyjaśnią ci głębszy sens zaistnienia stanu zwanego
chorobą. Walka z chorobą to typowa sprawa dla twojego Świata Iluzji, Świata Względności. Tam, gdzie
główną rolę odgrywa wybór pomiędzy dobrem a złem. Ty możesz wybrać inną opcję. Tę opcję, gdy nie
podejmuje się walki, lecz ogląd z góry. Ogląd na wszystkich płaszczyznach rzeczywistości. Kiedy
zaakceptujesz dane zjawisko, w tym przypadku chorobę, masz dostęp do głębi jego zrozumienia.
Powstanie tego zjawiska posiada zawsze głębszy wymiar. Prawie wszystkie choroby, może nawet bez
wyjątku, mają genezę chorób psychosomatycznych. To jest tych, które początek, albo przyczynę swojego
powstania, wywodzą ze sfery duchowej. W niej też należy szukać przyczyny ich powstania. I duchowi
uzdrawiacze dobrze o tym wiedzą. Wiedzą o tym wszyscy ci, którzy stosują holistyczne uzdrawianie. Jest
to prawdziwie naturalna droga. Tylko taka droga doprowadza nas do „źródła”, do przyczyny powstania
przykrego doświadczenia. A akceptacja tego zjawiska pozwala na zgłębienie przyczyny i wygaśnięcie
potrzeby dalszego przykrego doświadczania. Każde zrozumienie genezy zaistniałego zjawiska prowadzi
do jego akceptacji, a tym samym daje to możliwość przeniesienia się z emocji do uczucia. Wówczas to
nawet przykre, na pozór, cierpienie, staje się tylko doświadczeniem.
Jeżeli w tym miejscu jesteś już na tyle obeznany z funkcją wyobraźni, możesz sobie pozwolić na
krótkie doświadczenie. Możesz skupić się na jakiejś emocji, która ci doskwiera, być może jest to ból.
Postaraj się tę emocję zaakceptować, wiedząc, że istnieje jakiś wyższy ogląd rzeczywistości, w którym ta
przykra dolegliwość ma jakiś sens. Pomyśl, że nikt nie doświadcza ciebie bez powodu, a ów skutek
zapewne posiada swoją przyczynę, której z tego niskiego pułapu nie możesz dostrzec. Wznieś się zatem
ponad cierpienie, a zauważysz, że w momencie zmiany określenia z cierpienia na doświadczenie, twój
ból, twoje cierpienie rozpływa się na o wiele szerszą płaszczyznę. Tutaj też łączy się z innymi emocjami o
odwrotnej biegunowości. Ty zaś doświadczasz. Staje się to uczuciem bez polaryzacji, a więc cierpienie
mija, pojawia się BYCIE.
W taki oto sposób, dzięki poszerzającemu się kręgowi twojej wyobraźni, powoli wyzwalasz się od
wszelkich przykrych emocji, przykrych zdarzeń. Kładąc jednocześnie na szalę swoje wzniosłe emocje,
najwyższe radości. Jeżeli stać cię na ten gest, by wyzbyć się małych radości, jakie przynoszą emocje z
wygrywania z innymi. W szerszym duchowym oglądzie wszyscy jesteśmy JEDNYM, tylko tutaj tak się
umówiliśmy. Gramy role w teatrze, nie wiedząc, że to jest gra, a świat to tylko wielki teatr. Tyle filmów
człowiek sobie stwarza, żeby go bawiły, zapominając, że życie to największy film, w którym sami gramy
główne role.
Jak już wcześniej wspomniałem, najtrudniejsze w tej całej zabawie, w poznawaniu reguł gry tego
świata, jest uwierzenie w to, że nie ma złych doświadczeń, są tylko doświadczenia. Nie musi być też
wyzwalania się od zła, bowiem dobro i zło to istnienie. Dopiero w skompletowanej całości w BYCIU, jesteś
w JAM JEST. Iluzję potrzeby wyzwalania się od negatywnych emocji człowiek stworzył sobie sam. Tak
samo, jak stworzył sobie Boga, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Boga, który stwarza nas na
swoje podobieństwo i z góry nacechuje piętnem grzechu pierworodnego. Przecież to istna kpina z Boga,
jak pisał Walsch w swoich naukach. Zgodzisz się ze mną, że coś tutaj nie gra? To wszystko nie trzyma się
kupy. Wyzwalanie się od grzechu? A gdzie miłość bezwarunkowa, której głównym atrybutem jest pełna
akceptacja, w myśl danej wolnej woli? Takie i wiele innych nauk powinieneś sobie przyswoić, zanim
pozwolisz sobie, chociażby tylko w wyobraźni, na głębsze zrozumienie reguł gry obowiązujących na tej
planecie.
Przytoczę tutaj pewne spostrzeżenie zaprzyjaźnionej sklepikarki z literaturą i akcesoriami
ezoterycznymi. Otóż opowiedziała mi ona, że wielu jej znajomych, czytając świeżo wydane wówczas
Rozmowy z Bogiem, Walsch’a, rzucało książką w kąt po przeczytaniu, że Hitler poszedł do nieba. Jakiż to
przykry obraz tych ludzi, którzy nie dopuszczają innego obrazu rzeczywistości, niż swój własny. Swój
własny, oparty na istniejącej kulturze i obowiązującej w niej religii.
Podobne spostrzeżenie i ja wyłowiłem w kręgu moich zainteresowań. Otóż w jednym z czasopism
ezoterycznych, działką recenzji nowych książek zajmuje się wysokiej rangi redaktor. On również przy
próbie oceny Rozmów z Bogiem bardzo się zakrztusił. Przyjął bowiem swój emocjonalny punkt widzenia.
W tym miejscu, ja jako czytelnik, oczekiwałem od tego pana redaktora, że będzie w stanie wznieść się
ponad emocje i pisać o swoich uczuciach. Tak się jednak nie stało. Myślę, że ze stratą dla czasopisma.
Ale jest to moja, taka mała dygresja.
Nie przejmuj się, że zwariujesz, kiedy nadmiernie rozluźnisz swój okrąg wyobraźni. To nie jest
możliwe, gdy tylko będziesz pamiętał, by przyświecały ci czyste intencje, by wszelkie zabarwienia
egoizmu nie miały nad tobą władzy. To wystarczy! Dobrze jest też pamiętać, aby otoczyć się doradcami,
przyjaciółmi, a już koniecznie nauczycielami, którzy kierują się miłością. Którym wszelkie, lęki jako
drogowskazy, są całkowicie obce. Twoich nauczycieli i autorytetów powinny cechować motywacje
zwrócone na DO. Kiedy tylko pozwolisz zaszczepić w sobie lęki, zawsze przyjmujesz motywację
nacechowaną na OD, a wówczas twój okrąg wyobraźni zawęża się do maleńkiego punktu, który
przemieszcza się po linii sinusoidy, (jak na rysunku) przyjmując skrajne położenia biegunów dodatniego
i ujemnego; na przemian. Twoje emocje pracują na najwyższych obrotach, pochłaniając przy tym
ogromne ilości energii. Potrzebujesz wówczas zdecydowanie więcej pokarmu i wypalasz się od wewnątrz.
Powoduje to stres i ciągłe zaganianie. Popadłeś w pułapkę mieć. Jesteś w ciągłym ruchu, by wyzwalać się
od niewygody, od braku, od lęków przed odrzuceniem, od lęków przed brakiem akceptacji otoczenia i
wiele jeszcze innych urojonych przeszkód, które musisz pokonywać. I takie też jest prawdziwe oblicze
emocji. Nie tylko tych, które znasz, które przywołujesz. Nikt przecież do tej pory nie wyjaśnił ci reguł tej
gry. Skąd możesz wiedzieć, że emocje są biegunowe, tak zresztą jak świat kreowany przez człowieka
zatraconego w samoświadomości. Tej świadomości wywodzącej się z ego, w oderwaniu od pozostałej
części swojego JA. Nikt przecież nie ujawnił ci prawdziwych reguł gry. Nikomu nie zależało na tym, abyś
skrócił swoją drogę do Boga, do Źródła, bądź tam, skąd pochodzisz, do minimalnych rozmiarów.
Zawsze są na Ziemi Nauczyciele, Mistrzowie, Awatarzy, którzy posługują się językiem uniwersalnych
prawd, którzy wskazują właściwą drogę, drogę Miłości. Ale nie zawsze chcesz ich słuchać, albo dla
ułatwienia wybierasz łatwiejszą, na pozór, drogę. Drogę zabawy, zapomnienia, oddzielenia. Po czasie
staje się to droga do egoizmu i samozatracenia. Lecz masz przecież wolną wolę i sam wybierasz swoją
DROGĘ. Możesz jej szukać w naturalny sposób, kierując się intuicją, lub też przyłączyć się do grupy i
wybierać cudze doświadczenia jako swoje własne. Możesz nadal pogrążać się w tej zabawie w
oddzielanie od Źródła i tworzenie własnego ego, lub przebudzić się z tego Świata Iluzji. To jest tylko twój
wybór. Wolno ci wybierać dobro i pogardzać złem, bo nie wiesz, że oba bieguny sam wykreowałeś. I to
jest ta cała iluzja. To są te ukryte przed tobą reguły gry. Ty sam stworzyłeś iluzję dobra i zła, lewej i prawej
strony, góry i dołu. To wszystko jest względne, a ty sam określasz wartości, w których oscylujesz,
pomiędzy skrajnymi ich biegunami. Nawet gdybyś w obecnym swoim wcieleniu wiódł życie mnicha,
pełnego pokory i altruizmu, to i tak w innych żywotach musiałeś doświadczyć wszystkich innych
skrajności.
Ten, kto widzi sens życia w duchowym doskonaleniu się, nie może uwierzyć w śmierć – w to,
żeby doskonalenie się uległo przerwaniu. To co się doskonali, zmienia tylko formę. Zapewniał
nas Lew Tołstoj.
Ktoś mógłby mi zarzucić, że przyjąłem frontalny atak na najwyższy dorobek ludzkości; kulturę
i religię. Tak nie jest! Moim celem jest poszerzenie horyzontów postrzegania rzeczywistości, bowiem tylko
w taki sposób sam zauważysz, gdzie teraz jesteś. Dzięki ogromnemu własnemu zaangażowaniu możesz
odkryć swoje pochodzenie oraz cel zaistnienia. Odpowiesz sobie sam, skąd przychodzisz i dokąd
zmierzasz. Są to istotne pytania i upomina się o nie Natura. Tylko dzięki własnemu zaangażowaniu jesteś
w stanie podnieść zasłonę i ujrzeć w całości Świat Iluzji. I wtedy być może przypomną ci się słowa
Szekspira, że:
Świat jest teatrem, aktorami ludzie.
Natomiast na greckiej świątyni z lat 4000 – 300r. p.n.e. odkryto inskrypcję, której słowa mówią:
Jesteśmy rozumem bez formy. Wszystko pozostałe - to wybór.
Są to myśli, które powinny posłużyć do wyzwalania w tobie inspiracji poszukiwania swojej własnej
prawdy. Własnej formy zaistnienia.
Tak oto, zbliżyliśmy się do końca drugiego rozdziału. Pozostała nam jeszcze tylko jedna kwestia do
wyjaśnienia. Jest to dosyć poważne zagadnienie, tak więc warto chyba zrobić chwilę wytchnienia.
Anthony de Mello – hinduski jezuita napisał wiele krótkich i dłuższych przypowiastek i historyjek,
które wspaniale uczą i poprzez metaforę sugestywnie trafiają do wszystkich poziomów naszych jaźni.
Tak oto kiedyś wyraził się o duchowości:
Cóż mogłaby mi dać duchowość? – Zapytał Mistrza pewien alkoholik. – Upojenie
bezalkoholowe – brzmiała odpowiedź.
Natomiast cytowany już wcześniej rosyjski myśliciel tak kiedyś się wyraził:
Nic tak nie odciąga ludzi od prawdy, jak bezmyślne naśladowanie tego, co robią wszyscy.
Tołstoj
Wspomniałem już w pierwszym rozdziale o dwóch pierwotnych uczuciach, lub emocjach, które są jak
gdyby pierwotnymi wzorami. Są to miłość i lęk. W ten sposób uczy nas wielu nauczycieli duchowych i
psychologów. Mówi się, że pierwotnym uczuciem lub emocją, z których wywodzą się wszystkie pozostałe,
to są właśnie miłość i lęk. I teraz z miłości wywodzą się te pozytywne, natomiast z lęku – te negatywne
uczucia – emocje.
Zabrnęliśmy za daleko, aby to tak pozostawić. Sam odkrywasz jakiś brak spójności w tym wszystkim.
Skoro wyjaśniłem już różnicę pomiędzy uczuciem i emocją, to teraz wielkim uproszczeniem byłoby na
powrót traktować je wymiennie. Tak nie może być i dlatego winien jestem głębsze zbadanie i wyjaśnienie
tej kwestii.
Otóż uczucie jest tylko jedno i emocja jest tylko jedna. Zauważ, który z tych pierwowzorów nie
posiada polaryzacji? Tak, właśnie! Wiedziałem, że zgadniesz! Miłość nie posiada polaryzacji, bowiem jest
całością, przenika wszystko, wywodzi się ze skompletowania wszystkich innych odczuć wywodzących się
z emocji. Miłość jest absolutna i nie dzieli się na dobrą i złą. Miłość jest jedna tak jak woda, zlewa się w
jedną otchłań i łączy wszystko. Tutaj nie ma lepszej i gorszej, większej i mniejszej. Wszystko jest
JEDNOŚCIĄ, jest ABSOLUTNĄ MIŁOŚCIĄ. Można powiedzieć, że Miłość to Absolut. Bo tak też i jest.
Miłość jest Absolutem i wywodzi się nie z tego świata. Miłość to przywilej Świata Ducha. Tam wszystko
jest Absolutem, tam nie ma podziału, bo tam wszystko jest zespolone Miłością.
Każdy adept sztuki duchowego odkrywania, duchowego przeobrażania, kiedy ociera się o te
doznania, jest zauroczony nimi i nie chce powracać do pierwotnego stanu. Do stanu oddzielenia, czyli do
Świata Względności, gdzie wszystko posiada polaryzację. Tu, gdzie wszystko określane jest względem
czegoś, tu gdzie każda osoba określa siebie względem innych osób. To są dwa różne światy. Świat
Miłości i Świat Względności. Świat Materii i Świat Ducha. Albo za Sissonem; Świat Walki o Przetrwanie i
Świat Harmonii i Spokoju.
Lęk natomiast nie jest uczuciem. Lęk to pierwotna emocja towarzysząca każdemu zesłańcowi,
przybyłemu do tego świata. Ten lęk wywodzi się z oddzielenia od Źródła i oddzielenia nas samych od
siebie. Pierwszego oddzielenia od matki dziecko doznaje z chwilą odcięcia pępowiny. Wtedy spotyka się z
chłodem i głodem. Są to pierwsze spolaryzowane odczucia, które należy zaspokajać. Musimy zaspokajać
na każdym kroku potrzeby swojego ciała i stąd bierze się ta polaryzacja. Kiedy odczuwamy głód lub
zimno, jest to polaryzacja ujemna lub negatywna. Będziemy zmierzać do uniknięcia tej niewygody.
Dostajemy jeść, zostajemy otuleni, pojawia się polaryzacja dodatnia lub pozytywna. Wyzwoliliśmy się od
niewygody. Teraz ta huśtawka emocjonalna rozbujała się na dobre. Teraz już przez całe życie będziemy
wyzwalać się od niewygody, od braku, od łaknienia i pragnienia. Żeby zaspokoić swoje pragnienie,
zdobywasz coraz więcej, coraz lepszych rzeczy, po to żeby stwierdzić na powrót, że inni mają więcej albo
lepsze rzeczy. Ta huśtawka już się nie zatrzyma. Co i rusz będziesz popadał w negatywy, by wyzwalać
się z nich i fundować sobie satysfakcję. Po to, by na powrót popadać w złe emocje, które dołują i ciążą.
Ten pierwowzór – lęk – towarzyszy nam już przez całe życie i przez całe życie coś nam każe wyzwalać
się od niego. Tak, jak wyzwalamy się od łaknienia, od zimna, tak też każe wyzwalać się od wszelkiego zła.
Ta polaryzacja wiąże nas w tym świecie iluzji od narodzin aż do śmierci tego ciała, które teraz posiadamy.
Ta polaryzacja to linia horyzontalna, na której jeden kraniec to przeszłość, a drugi – przyszłość.
Przeszłość jest tym urojonym minusem, a przyszłość – urojonym plusem. Żeby dojść do pozytywów,
musimy wyzwalać się od negatywów. Tak funkcjonuje człowiek w kulturze Zachodu. Wspomniałem już
wcześniej o linii horyzontalnej człowieka kultury zachodniej. Mamy tutaj ciągłe wyzwalanie się od
przedtem, by stworzyć lepsze potem. To wszystko dzieje się na tej samej linii horyzontalnej, która zawsze
zafunduje nam powrót do takiego samego minusa, jaki był plus. Bo tylko tak można funkcjonować w tym
świecie emocji, w Świecie Względności.
Możemy jednak zmienić kierunek swoich poszukiwań. Możemy linię horyzontalną zmienić na linię
wertykalną i zasmakować podróży z dołu do góry. Tak dzieje się w przypadku wstąpienia na drogę
duchowego rozwoju. Wówczas to wznosząc się wzwyż, coraz bardziej zmniejszamy amplitudę polaryzacji,
aż do jej wygaśnięcia. Wtedy to zauważamy, że dowcip tkwi w tym, aby uznać oba bieguny za komplet i
zaakceptować je jako jedną całość. Dopiero skompletowane całości dają ogląd z innego wymiaru. Dają
ogląd zespolony Miłością. Wtedy też następuje przebudzenie i oświecenie, że wyzwalanie się od zła nie
ma żadnego sensu. Potrzebne jest zrozumienie, że nasza główna polaryzacja to linia pionowa, której
dolna część obrazuje oddzielenie od Źródła, od całości, od kompletu, a górna jest tą częścią zespoloną ze
Źródłem. Tam na górze wszystkie ISTOTY tworzą jedność ze sobą, jedność ze Stwórcą w
nieograniczonej otchłani Miłości. Tutaj zasadza się cała tajemnica oświecenia. To z tej tajemnicy odsłania
swoje oblicze Świat Iluzji. Ten świat, który do tej pory wodził nas za nos po linii horyzontalnej i nakazywał
ciągle wyzwalać się od zła, od grzechu. Tak sobie, być może dla zabawy, abyśmy poznali w
doświadczeniu wszystkie możliwe sposoby i drogę powrotu do Domu. Droga ta jest dostępna dla tych,
którzy zatrzymają się w TERAZ i wzniosą głowę do góry. To ten kierunek! I ty możesz dostąpić świętości,
kiedy połączysz się ze swoją Duchowością i zanurzysz się w morzu Miłości. Wtedy mimo woli wypowiesz
słowa JAM JEST, który Jest.
Możesz mi tutaj wiele zarzucić. Możemy dywagować jeszcze długo o potrzebach ciała, o miłości
matczynej do dziecka. Możesz wyciągnąć takie przewinienia, jak zbrodnie i brak możliwości ich
akceptacji. Ja to wszystko rozumiem, doskonale zdaję sobie sprawę, jak trudno oderwać się od tego
świata. Tutaj przecież tyle się dzieje i my wszyscy bierzemy w tym udział. To takie ważne przedstawienie,
że nie sposób zejść ze sceny przed końcem spektaklu. Jakby to było? Przedstawienie beze mnie? Ja ci
mówię, że to tylko kwestia twojej wyobraźni. Możesz oczywiście tkwić na scenie aż opadnie kurtyna, ale
czy musisz? Czy w takim tumulcie ktoś to zauważy? Może tylko ci z pierwszego rzędu, ale zapewne też
nie wszyscy. Co więc stoi na przeszkodzie, aby już dziś rozpocząć starania o inny wynik od życia niż ten,
który masz? Powiem ci. To tylko rzecz twojej wyobraźni! Tylko od niej zależy, co jesteś w stanie dla siebie
zrobić już teraz. W tej chwili!
Nie wola jest motorem naszego działania – lecz wyobraźnia. E.Coue
Być może przydałoby się w tym miejscu uszanować wszystkich tych, którzy twierdzą, że są w pełni
szczęśliwi, bez żadnej duchowości. Pewnie są i tacy, dlatego chylę czoła w głębokiej pokorze i akceptuję
wszelkie postawy. Być szczęśliwym to nadrzędny cel każdego istnienia. Pozwól sobie na TO.
Jezus kiedy kogoś uzdrawiał, wypowiadał takie słowa: Twoja wiara cię uzdrowiła. Już rozumiesz, co
On miał na myśli? Ówczesne słowo wiara zostało zastąpione obecnie słowem wyobraźnia. Dlaczego?
Przyczyna jest prosta. Słowo wiara jest obecnie ogromnie wypaczone przez dogmatyczne religie. Przez
istniejącą kulturę, która w całości akceptuje obowiązujące religie. Ponieważ słowo to od tamtych czasów
ogromnie się zdewaluowało, musiało powstać inne, oddające pierwotne jego znaczenie. Tak, że kiedy
spotkasz słowa Jezusa lub innych Nauczycieli Duchowych mówiących o wierze, pamiętaj, że chodzi tu
bardziej o wyobraźnię, niż o wyznanie jakiejkolwiek religii. Wiara w siebie jest i będzie zawsze pożądana.
Lecz wiara w dogmaty, posługujące się lękami dla utrzymania w posłuszeństwie, niczemu dobremu nie
może służyć.
Jezus jako Nauczyciel Duchowy w oczach ówczesnych kapłanów uchodził za wywrotowca. Głosił On
bowiem nauki oparte o bezgraniczną Miłość, mówił o powrocie do Domu, do Ojca. Były one wolne od
lęków, jakimi karmiła ludzkość ówczesna kultura. Nauki oparte na bezwarunkowej Miłości, na Bogu
obdarzającym wolną wolą wynikającą z pełnej akceptacji. Nauki niewygodne dla żadnej kultury (czytaj
władzy). Albowiem tylko wzorce oparte na lękach pozwalają skutecznie manipulować grupą,
społecznością. Tylko utrzymana w ryzach społeczność jest pokorna i uległa. Najskuteczniejszymi
przekonaniami w tej materii jest lęk i potrzeba wyzwalania się od zła. Te iluzoryczne postawy człowiek
sobie sam stwarza, kiedy pyta: Jakie są reguły gry obowiązujące w tym świecie? Kiedy prosi: Dajcie mi
jakieś oparcie, jakiś wzorzec. Tak to się dzieje, gdy popadamy w iluzję oddzielenia. Najpierw powstało
oddzielenie od matki. Lęk! Razem z nim nadzieja: Matka temu zaradzi. Zaspokoi łaknienie i chłód. Matka
wyzwoli nas od niewygody i lęku. Kiedy dorastamy, również inne potrzeby i lęki zaspokajają nam nasi
bliscy, opiekunowie. Kiedy odrywamy się od tej najmniejszej społeczności, jaką jest rodzina, przejmuje
nad nami pieczę szkoła, religia, kultura. Powołane są do tego, aby pokazywać nam, jak wyzwalać się od
lęku. Czy jednak doprowadzają nas do kresu podróży, do wyzwolenia? Dopóki karmią nas emocjami i
pokazują nam, jakie są dobre te pozytywne emocje, dopóty nie uda nam się wyzwolić od tego świata. Ten
świat, oparty na ciągłym wyzwalaniu się od zła, od niewygody, jest tylko iluzją szczęśliwości. Prawdziwe
szczęście nie jest z tego świata, świata materii. Prawdziwe szczęście jest dopiero w DUCHU. Lecz nie
trafisz do niego nigdy, motywując się lękiem. Żaden Bóg, co to za dobre wynagradza, a za złe karze, nie
doprowadzi tam ciebie. Ten Bóg wyimaginowany przez zlęknionego człowieka jest tylko cieniem
prawdziwego Boga. Odnajdziesz GO w sobie, gdy tylko uwolnisz się od wszelkiej polaryzacji, od
wszelkich emocji i lęków. Kiedy tylko pozwolisz się unieść Miłości na linii wzwyż. Do tego potrzeba ci tylko
– i aż – ogromnej wyobraźni, by zrozumieć iluzję tego świata względności, świata walki…
Dlatego też możesz sobie pozwolić – choćby tylko w wyobraźni – na uchwycenie pierwiastka
Boskości wewnątrz siebie. Tam zaczyna się nić, która zawiedzie cię na powrót do Źródła, do Stwórcy.
I nie będziesz już nigdy musiał podlegać żadnym kanonom opartym na lęku. Droga ku górze wyzwoli
ciebie od lęku byś został wchłonięty przez Nieograniczone Źródło Miłości.
Prawdziwie odkrywcza podróż polega nie na szukaniu nowych krajobrazów, lecz na
spojrzeniu nowymi oczami. Marcel Proust.
Na zakończenie pragnę jeszcze dokładniej przyjrzeć się – wraz z tobą – Wyobraźni i Wierze. Niech
to będzie tym razem Wiara z dużej litery, dla odróżnienia od tej wiary wywodzącej się z lęków, a więc
opartej o dogmaty. Wyobraźnia wydaje się być teraz jeszcze subtelniejszym tworzywem od Wiary,
bowiem w przypadku braku wyobraźni, Wiara nie może zaistnieć. Tak więc wyobraźnia to twór sfery
duchowej; bez niej nie zaistnieją dalsze mechanizmy. Dopiero później może zaistnieć Wiara. Wiara to
wyobraźnia poszerzona o model postrzegania rzeczywistości, czyli o wszystkie wzorce i przekonania
zezwalające na przekraczanie siebie. Jeżeli masz Wiarę, że możesz to zrobić, to tak jakbyś już to zrobił.
Wiara jest niezbędna do ciągłego przekraczania siebie na coraz to wyższych poziomach. Tak więc, kiedy
zaistniało coś w wyobraźni, na poziomie duszy i dalej dostało przyzwolenie w Wierze, czyli na poziomie
umysłu, to już teraz wystarczy tego dokonać na poziomie ciała. Poziom ciała to świadomy poziom. Tutaj
doświadczamy wszystkich zjawisk na poziomie tego świata. Doświadczamy siebie w materii. Jest to więc
Bóg przejawiony, doświadczający siebie na najniższym poziomie wibracji. Celowo przysłonięty amnezją,
by nic nie zakłóciło naturalnej spontaniczności i kreacji wolnej woli. Kiedy funkcjonowanie istoty na
wszystkich tych poziomach zostanie zrozumiane i uświadomione, okazuje się, że iluzoryczność tego
świata podnosi zasłonę. Zostaje w ten sposób ujawnione na powrót połączenie ze Źródłem. Stajemy się
kreatorami zamysłu Stwórcy.
Podobnych wyjaśnień używał Walsch. U niego kreacja opiera się o Myśl, Słowo i Czyn. Są to te
same poziomy tworzenia. Podobnie też mógłbym wytłumaczyć słowa Bergsona, które w jakiś
nieuświadomiony sposób towarzyszą mi już od wielu lat. Cytowałem te słowa w poprzednim rozdziale, ale
pozwól, że przypomnę je ponownie. Istnieć znaczy zmieniać się. Zmieniać się to dojrzewać. Dojrzewać
zaś – to nieskończenie tworzyć samego siebie.
Czy to nie to samo, co Wyobraźnia, Wiara i Doświadczenie? Albo Myśl, Słowo i Czyn? Tak mi się
wydaje a co ty o tym sądzisz? Jakie jest twoje zdanie? Jesteś przecież kreatorem samego siebie, masz
więc prawo i powinność wypowiedzieć się w swoim własnym imieniu. Swoim i tylko swoim, bez
podpowiadaczy. Jesteś przecież kreatorem SAMEGO SIEBIE. Co, nie wiesz jak zacząć? Od wyobraźni!
Najpierw wyobraź sobie, że możesz! Potem wszystko zacznie układać się jak puzzle. Nie zniechęcaj się
tylko, gdy będzie ich dużo i gdy będą bardzo pomieszane. Pierwsze kroki zazwyczaj są łatwe, a następne
wynikają z tych pierwszych. Kiedyś przecież musisz to zrobić. Nie w tym życiu, to w następnym. Może już
dość się nabawiłeś? Czas wreszcie spoważnieć…
3. Czy istnieje czas?
Czas, czas, czas. Jakże często słyszymy wokół siebie to słowo. Jakże często słyszymy narzekania
na brak czasu lub na to, że nie mamy go dla siebie samych. Narzekania słyszymy u innych, bywa jednak,
że swoich narzekań nie jesteśmy świadomi, bo kto zastanawiałby się nad swoimi reakcjami, swoim
funkcjonowaniem. Często daje się zauważyć, jak ktoś narzeka na brak czasu na wszystko; na
przeczytanie książki, którą pożyczył, na zajęcie się sobą, na relaksację na świeżym powietrzu, gdy
tymczasem ten sam ktoś siedzi już od dwóch godzin i nawija smętny monolog o niczym. Ktoś inny
tymczasem opowiada nam o swojej samotności; o tym, że jego życie jest bez wyrazu i czuje się
zapomniany. Takiemu komuś najwyraźniej zbywa tego czasu. Nie radzi sobie z jego zagospodarowaniem.
Inni jeszcze – ci najbardziej zastraszeni życiem w tym świecie – przyjmują na siebie tyle zobowiązań, że
dla nich doba powinna trwać czterdzieści osiem godzin. Tak im się tylko zdaje, bo wiemy wszyscy, że jest
to ucieczka przed sobą samym, a więc długość doby i tak by nic nie zmieniła. Tym, którzy często biadolą
o swojej samotności, a w podtekście wyczuwam ich oczekiwanie współczucia, odpowiadam słowami
Sartre:
Jeżeli w samotności czujesz się osamotniony, to kiepski z ciebie towarzysz.
Tak oto zamiast spodziewanego współczucia, którego wokół im nie brakuje, otrzymują zachętę do
wglądu w siebie. Świat zewnętrzny jest zawsze taki, jak go pomyślimy. Jeżeli myślimy, że jest nudny, to
takim się staje. Jeżeli myślimy, że czas nas goni, to tak też będzie. Jest to zazwyczaj ucieczka przed sobą
samym. Brak odwagi przyjrzenia się sobie. Bawimy się światem zewnętrznym, oceniamy, wartościujemy.
O wszystkim i o wszystkich mamy coś do powiedzenia, a jak często spoglądamy w głąb siebie?
Spoglądamy chociażby po to, aby zastanowić się nad sobą, czy do końca podobam się sobie? Czy to, co
odczuwam, jest wzniosłe, czy też dołuje mnie? Prawda, że nie często to się nam przydarza? A jeszcze
rzadziej dzielimy z kimś nasze uczucia. Zauważ, jak rzadko mówimy o sobie tak prosto; o samych
uczuciach, bez przywdziewania masek. Maski, które kamuflują nas samych przed światem zewnętrznym.
Ile czasu i energii poświęcamy na to, by inni postrzegali nas takimi, jakimi chcielibyśmy być postrzegani, a
nie jakimi jesteśmy w rzeczywistości.
Jak to jest, że kiedy oddajemy się pochłaniającemu nas zajęciu, czas ucieka bardzo szybko.
Natomiast kiedy tęsknimy za czymś lub za kimś, czas będzie się dłużył i niesamowicie uwypuklał swoje
istnienie. Jak to może być, że po mimo że posiadamy takie dokładne zegary, kalendarze, czas nadal nie
daje się uchwycić w żadne reguły ani wzorce. Jest bardzo subiektywnym zjawiskiem i nie pozwala się
naukowo opisać.
Dobrze, niech to będzie tyle wstępu do problemu czasu. Jest to trudny temat, a więc powoli
przechodzić będziemy do coraz poważniejszych rozmyślań nad tym zagadnieniem.
Przypomnijmy sobie teraz pewne przemyślenia i wartości, jakie wywodzą się z poprzednich
rozdziałów.
•
Nic nie jest ani dobre, ani złe a posługiwanie się tymi kategoriami odciąga nas od głównego wzorca,
od naszej duchowości, od Źródła, z którego pochodzimy.
•
•
•
•
•
•
•
•
W każdym jednym zdarzeniu, zjawisku znajdziemy i dobre i złe cechy. To tylko nasz wybór jak my o
tym pomyślimy. Możemy jednak nie oceniać i taka jest natura Ducha.
Zjednaj się z Duchem, a przestaniesz oceniać.
Zjednaj się z Duchem, a przestaniesz wartościować.
Zjednaj się z Duchem, a przestaniesz wydawać wyroki.
Zjednaj się z Duchem, a poznasz Miłość bezwarunkową.
Czy umiesz wyobrazić sobie Miłość bezwarunkową? Czy możesz coś takiego odczuć,
doświadczyć?
Duch wskaże ci drogę i pozwoli tego doświadczyć. Wyjdź tylko mu naprzeciw. Nie wygrywa się w
Toto Lotka, nie grając. Tak i każde doświadczenie wymaga odpowiedniego działania.
Doświadczenie swojej Duchowej Tożsamości wymaga wskrzeszenia w sobie nowej wyobraźni. Tej
wyobraźni, której kiedyś nas pozbawiono na korzyść cudzych doświadczeń.
Tak więc, gdy pozwolisz sobie na to, by poszerzyć okrąg swojej wyobraźni o inne wymiary,
zauważysz, że pozycja czasu zostaje poważnie zachwiana. Kiedy zatem przenosisz się do innej
rzeczywistości, czas przestaje w ogóle cię zatrzymywać. Wystarczy chociażby głęboka zaduma nad
zdarzeniem z przeszłości i przenosimy się tam. Czas nas nie powstrzyma. Właśnie – w stanie
poszerzonej świadomości, chociażby w procesie medytacyjnym, czas zupełnie inaczej upływa niż w
normalnym stanie czuwania. Zatem zauważyć można, że czas wymyślony przez człowieka, tego z wysoko
cywilizowanej kultury, dotyka jedynie jego ciała. Jak się w przyszłości przekonamy i to niekoniecznie.
Świadomość ludzka nie jest częścią materii, jest Duchem, jest myślą, a więc ulotnym tworem. Chyba, że
jesteś w opozycji do tego wszystkiego, co tutaj wypisuję i nadal obstajesz przy stwierdzeniu, że jesteś
tylko ciałem. Myślę jednak, że nie doczytałbyś do tego miejsca, gdyby tak było.
Świadomość – to intelekt poszerzony o wszystkie doświadczenia i myśli, jakie kreują naszą
rzeczywistość. Świadomość jest tworem duchowym, który zawsze był i będzie. Bo jest wiecznym JA
i wcale nie jest twoją własnością podlegającą egoistycznym mniemaniom o samym sobie w kategoriach
samoświadomości; w oderwaniu od reszty. Nie – to nie jest tak. Ta część ciebie, oderwana od reszty dla
budowania egoistycznej samoświadomości, powinna zostać uśmiercona jeszcze za życia tego ciała. Po
to, abyś mógł sięgnąć po świadomość nieśmiertelną, Boską. Tę pochodzącą ze Źródła i wspólną dla
wszystkich istot żyjących na Ziemi.
Nie oburzaj się, że przyjdzie ci być równym z innymi stworzeniami. To nie ma znaczenia, kiedy
myślisz w kategoriach doświadczania tego świata. Kiedy swoje egoistyczne zapędy pozostawisz na dole,
by spojrzeć na nie z wyższego poziomu. To tylko kwestia tego, co sobie pomyślisz, a myśl jest przecież
wytworem twojej świadomości i to ty masz nad nią władzę.
Świadomości? Tak! Tej poszerzonej, prawdziwej twojej świadomości. Nie tej, o której myślisz na co
dzień jako o swoim ja. Tym ja związanym z ciałem, ulotnym i śmiertelnym. Tym ja, które oderwało się od
reszty, by stworzyć siebie według wzorców podsuwanych ci z zewnątrz przez twoich nauczycieli, przez
obowiązujące normy, obowiązującą kulturę i jej wzorce. To małe ja jest niczym w porównaniu z tym, co
możesz odnaleźć w sobie samym. Tam spoczywa Twoje Boskie JA, wiecznie istniejące i połączone z
Absolutem. Kiedy tam dotrzesz, zauważysz, że to małe ja jest tylko twoim utrapieniem. Ono raczej
przeszkadza niż wspiera. Wspierać może jedynie twoje egocentryczne postawy, wzorce. Dlatego też
często różni nauczyciele duchowi mówią o uśmierceniu swojego małego ja. Tego ja, które wywodzi się z
ciała fizycznego, ze świata fizycznego. Z tego świata względności, pełnego emocji, pełnego lęków. Ze
świata walki o przetrwanie. To małe ja jest ci niepotrzebne. kiedy wejdziesz na ścieżkę duchowego
rozwoju. Tą ścieżkę ustawioną wertykalnie, a więc z dołu do góry. Może nie od razu pionowo w górę.
Może jeszcze zakosami, ale na pewno ku górze.
Są też nauczyciele duchowi, którzy jako symbol uśmiercania małego ja proponują krzyż. Jest to – tak
myślę – dobry symbol obrazujący takie przeobrażenie. Lecz w naszym społeczeństwie, wychowanym w
oparciu o dogmatyczne przesłania, może być to niezbyt szczęśliwy wybór.
Tak czy inaczej; kiedy w jakiś sposób spotkasz się ze swoim prawdziwym JA, tym pisanym z dużej
litery, tym JA, które obrazuje twoją duchową tożsamość; tym, które jest nieśmiertelne, a więc wieczne i nie
podlega czasoprzestrzeni, kiedy doświadczysz tej chwili błogości i stopienia z całym Wszechświatem w
Oceanie Miłości – wówczas nie będziesz już chciał powracać do normalnych stanów. Do granic
wyznaczonych cielesną powłoką, do czasu, który włada twoim ciałem, oraz tych wszystkich tworów, tylko
ograniczających prawdziwie wolnego Ducha. Ducha, którym jesteś i możesz tego doświadczyć, gdy tylko
odpowiednio ukształtujesz, rozwiniesz swój okrąg wyobraźni. A czas? Czas to tylko ruch władający
materią i to nie w każdym przypadku.
Jest wiele sposobów na otarcie się o swoje Wyższe JA. Dopóki istnieje małe ja, ten proces wcale nie
jest taki łatwy. Myślę jednak, że najwłaściwszym wstępem na tej drodze będzie odpowiednia praca nad
wyobraźnią i przekonaniami, które ją hamują. Jest wiele szkół i szkoleń. Wiele też książek napisano na
temat, jak to zrobić, by moje własne wzorce i przekonania nie ograniczały moich wzlotów i uniesień. Nie
wzbraniały mi sięgania aż do nieba bram. Takich nauczycieli, kursów i szkoleń jest w tej chwili dosyć
dużo, które uczą nas, jak kształtować swój umysł. Bo w tym przypadku to właśnie umysł blokuje naszą
wyobraźnię, albo chociażby w typowy dla stereotypów sposób z góry ją przekreśla, bowiem porusza się
tylko po znanych sobie ścieżkach. Taki bardzo dobry sposób na komunikację pomiędzy trzema jaźniami
jest opisany przez M. F. Longa w „Magii Kahunów” – tajemnej wiedzy Kahunów. Wiedza ta przetrwała aż
do naszych czasów na Hawajach. Jej pochodzenie prawdopodobnie śmiało możemy przypisać kulturze
Atlantów, która została unicestwiona przed około dwanaście i pół tysiąca lat.
Otóż Kahuni, czyli kapłani tajemnej wiedzy obrazują trzy jaźnie człowieka jako trzy okręgi ułożone
nad sobą w pionie. Okręgi te nie stykają się ze sobą a przedstawiają od dołu: podświadomość – unihipili,
to jest to, co w naszej kulturze zwie się umysłem. Tam przechowuje się pamięć zgromadzonych
doświadczeń, wzorców i przekonań. Od tego bardzo mocno zależy, jak my postrzegamy siebie i jaki obraz
siebie manifestujemy do świata zewnętrznego. Drugi okrąg to świadomość – uhane, to moje ja. To jest to
co, myślę o sobie, kiedy mówię ja. To moja świadomość, którą jakże często, mylnie zresztą, łączymy z
ciałem. Jest jeszcze trzeci okrąg, ten na górze, zwany nadświadomością, to aumakua. Jest to nasza sfera
duchowa, obrazująca dla jednych naszą duszę, Anioła Stróża, a dla jeszcze innych – samego Boga.
Bowiem ta część łączy nas w całości ze światem duchowym, tym wyższym światem, aż do Absolutu
włącznie. Cała tajemnica Kahunów polega na umiejętności komunikacji pomiędzy poszczególnymi
jaźniami. Otóż ważne jest, aby świadomość wpierw uporządkowała drogę dostępu do podświadomości.
Czyli pierwsza ścieżka, jaką należy udrożnić (posprzątać), to połączenie ze środkowego okręgu do
niższego. Podświadomość musi widzieć czyste intencje oraz zgodność myśli z czynami. Ta ścieżka musi
być pozbawiona fałszu i egoistycznych pobudek. Jest bardzo wiele sposobów na uporządkowanie tej
ścieżki oraz posprzątanie całego dołu. Jest to podstawa każdego adepta na ścieżce duchowego rozwoju.
Nazywa się to praca z umysłem, a sposobów jest bardzo wiele. Może to być kurs metodą Silwy,
doskonalenia umysłu. Może to być na przykład terapia Huny albo praca z oddechem tzw. rebirthing. Jest
też szkoła medytacji dynamicznej, według Mistrza Osho, lub też każda jedna medytacja, która pozwala
penetrować odmienne stany świadomości. Inni wybierają penetrację swojego umysłu, tych
nieuświadomionych, często wypartych zachowań, poprzez terapię hipnozą. Znam kogoś, kto w swoim
programie autorskim, w transie hipnotycznym, wyprowadza z ciała w przestrzeń kosmiczną, aby tam
odnaleźć swoją własną planetę. Obraz tej planety jest metaforycznym odzwierciedleniem stanu umysłu na
teraz. W trakcie następnych sesji planeta ta zostaje zagospodarowana zgodnie z wymogami klienta, co
obrazuje zrobienie porządku na poziomie umysłu. Jest to ciekawy sposób.
Innym, moim zdaniem najlepszym narzędziem do tego celu, jest programowanie neurolingwistyczne.
W skrócie zwane NLP. Jest to naprawdę bardzo wszechstronne i godne polecenia narzędzie.
Zdobycie takiego narzędzia wymaga od nas czasu, zaangażowania oraz pewnych środków
finansowych. Warto jest w takim przypadku precyzyjniej przyjrzeć się nauczycielowi, któremu moglibyśmy
zawierzyć. Będąc posiadaczem takiego narzędzia, samodzielnie możemy penetrować swój umysł,
przyglądając się swoim nieuświadomionym reakcjom, by w miarę potrzeby przeprogramować niestosowne
reakcje na inne. Albo zastąpić zużyte, zniewalające przekonania nowymi, dającymi większą satysfakcję z
życia. To narzędzie jest prawdziwie wszechstronne i daje możliwość penetracji świata poza czasem i
przestrzenią. Możesz w ten sposób zapoznać się ze swoimi doświadczeniami w innych rzeczywistościach
niż ta, którą poznałeś w tym ciele. Wszechstronność tego narzędzia jest tylko ograniczona do twojego
kręgu wyobraźni i to od ciebie samego zależy, jak daleko pozwolisz sobie na ten krok.
No dobrze, to były sposoby sprzątania dołu, czyli podświadomości, albo niższej jaźni. Do tej pory
cały czas pracowaliśmy z dolnym okręgiem, jak go ujmują Kahuni. Dopiero wtedy, gdy uzyskamy dobrą
komunikację z tą częścią siebie, możemy sięgnąć do okręgu wyższego, zwanego nadświadomością. Do
tego kręgu, według szkoły Kahunów, możemy tylko sięgnąć poprzez dolny okrąg, poprzez
podświadomość. Nawet gdybyś korzystał z innych szkół, innych wzorców, również ta zasada będzie
obowiązywała. Nie ma innej prostszej drogi. I nie łudź się obietnicą na duchowość, dopóki nadal kurczowo
trzymać się będziesz wartości doczesnych, wartości z tego świata. Taki stan, owszem, pozwoli ci czerpać
większą satysfakcję z otaczającego świata, lecz to nie jest duchowość. Posprzątana ścieżka do dolnego
okręgu i zrobiony porządek na dole, to dopiero połowa sukcesu. Jeżeli w tym miejscu usiądziesz na
laurach, nigdy nie zaznasz prawdziwej duchowej uczty.
Owszem, doskonała współpraca z umysłem daje wiele satysfakcji. Daje nawet możliwość sięgania
po wielkie sukcesy w tym świecie. Zaznaczam – sukcesy z tego świata, świata materii. A sukcesy
postrzegane w charakterze wyzwalania się od niewygody, od cierpienia, są tymi małymi sukcesami na linii
horyzontalnej. Wyzwalanie się od tych negatywnych emocji na korzyść tych wzniosłych jest domeną
świata materii i tutaj praca z umysłem daje wiele dobra. Jednak to wszystko jest tylko tak trwałe, jak trwałe
jest twoje ciało. Tylko takie! A nie uważasz, że to bardzo mało?
Wielu nauczycieli, określających siebie mianem duchowych, nie wychodzi w ogóle poza krąg dolny,
czyli uczy nas pracy z umysłem. To nie jest nauka duchowa. To naprawdę nie ma nic wspólnego z
duchowością. Chociaż przyznaję, że i świadomość i podświadomość nie przynależą do świata materii, to
nadal uważam, że aby sięgnąć po duchowość, musimy wpierw wznieść się ponad emocje, ponad świat
względności. Dopiero wówczas możemy zasmakować prawdziwej uczty w połączeniu ze Źródłem,
skąpani w Oceanie Miłości, w Wiecznej Chwili Teraźniejszości.
Tylko ten adept, który nie poprzestanie na zachwycie, jaki daje prawdziwe panowanie nad umysłem,
może sięgnąć do Świata Ducha.
Jeżeli zatem wybrałeś cel wyskoki i wzniosły, nie poprzestawaj na takim zachwycie. Nie ograniczaj
się też do nauczycieli, którzy przedkładają sukces świata materialnego, ponad dalszą wędrówkę do świata
wyzwolonego od materii, od czasu, od wszystkiego, co tutaj masz w świecie zewnętrznym. Świat Ducha
masz zawsze wewnątrz siebie, a w wyobrażeniu Kahunów, to ten okrąg na górze, do którego dostęp
uzyskujesz poprzez inicjację z dolnego okręgu. Kiedy poskromiony umysł, oswojona podświadomość
pośle po nici Aka energię i zaproszenie do współdziałania, do okręgu na górze, do nadświadomości.
Wtedy to, gdy już taki proces został dokonany, w myśl terapii Huną wystarczy trzy razy wypowiedzieć
magiczne imię Aumakua. Otwiera się w ten sposób bezpośredni dostęp do Wyższej Jaźni, tego Wyższego
JA, które łączy nas na powrót z Boskością.
Ja wiem – to nie jest proste. Wiem też, że nie wystarczy przeczytać, by tego dokonać. Ale uwierz mi,
że to jest jedna z łatwiejszych dróg, która otworzy przed tobą dostęp do prawdziwego duchowego
nauczyciela. Twoje Wyższe JA, już do końca życia możesz wykorzystywać do kreowania siebie na coraz
to wyższych poziomach. Jeżeli nie zaniedbasz tej pracy, otrzymasz w zamian za to najwyższe
gratyfikacje, a twój los stanie się swobodnym balansowaniem na fali zgodnie z jej wolą. Bez potrzeby
twojej ingerencji i wysiłków. Ten nurt i tak zaniesie ciebie ku swemu przeznaczeniu, którym jest Ocean
Miłości w Absolucie Wieczności.
Uważaj tylko, abyś nie popadł w zachwyt panowania nad umysłem. Ten etap jest potrzebny, lecz jest
tylko przejściowy na drodze do pozbierania wszystkich swoich części w jedną spójną całość. Gdy
pozwolisz porwać się satysfakcjom z pierwszego etapu podróży, możesz zapomnieć, że to jeszcze nie
wszystkie części ciebie. Możesz uwierzyć swoim nauczycielom, że duchowość polega na kreowaniu
sukcesu. A sukces na panowaniu nad materią. To są bardzo złudne wartości. Łatwo tutaj popaść
w samozachwyt pierwszymi sukcesami. Sukcesami na planie dwóch niższych jaźni, które współpracując
ze sobą, nieźle radzą sobie z panowaniem nad materią. Ale czy to wszystko? Czy o to tutaj chodzi? Czy
chodzi o to, aby imponować innym? Czy chodzi o to, aby szczycić się swoim małym ja, które teraz osiąga
więcej niż dotychczas?
Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie o to tutaj chodzi! Duchowość to nie zabawa w sukces, to nie
rywalizacja, chociaż kultura świata Zachodu chętniej akceptuje takie osiągnięcia. Powiedzmy sobie
szczerze; każdy sukces osiągany w świecie fizycznym gruntuje cię jeszcze bardziej w świecie emocji, a to
jest tylko głębszym wychyleniem huśtawki emocjonalnej. Czy to cię satysfakcjonuje? Być może i tak.
A wówczas wracaj, skąd przybyłeś; do fabryki, biura. Tam twoje miejsce. Jesteś bogatszy o nowe
doświadczenia, nowe sposoby, by lepiej radzić sobie z tym światem. Pozostań w nim nadal. Może kiedyś
się przebudzisz? Wielki filozof Diogenes powiedział kiedyś tak:
Tracisz życie, czyli to czego szukasz, jeśli gonisz za głupimi luksusami. Nie potrzebujesz
dziewięciu dziesiątych rzeczy, za którymi się uganiasz. Nie obawiaj się nie mieć nic. Nie
wahaj się być nikim. Szczęście nie jest tym, co masz, lecz tym kim jesteś. A jesteś już
dokładnie tym, czym potrzebujesz być. Zrozum to!
Z maksymy tej wynika, że człowiek ten otarł się o ucztę duchową. Inaczej tak by się nie wypowiadał.
Czy czujesz teraz, co też próbuję ci przybliżyć? Do poszukiwania jakich wartości nakłonić? A może
myślisz, że to niemożliwe, że nie dasz rady? Wolno ci tak myśleć. Wiedz jednak, że to ty wybierasz myśli!
Być może zaoponujesz, że nic nie możesz poradzić na to, jakie myśli przychodzą ci do głowy. To prawda,
ale powiadam ci, to ty decydujesz, które z nich tam pozostaną. Robiąc czystkę w dolnym kręgu, w swojej
podświadomości, uczymy się również panowania nad tym rozbrykanym zwierzątkiem, jakim są myśli. Ktoś
kiedyś powiedział:
Mogę się dręczyć, irytować i denerwować albo w drodze wyboru zdecydować, że sytuacja
mnie bawi.
Do takich też przeobrażeń w twoich myślach staram się ciebie zachęcać. Bo to od tego, co ja myślę,
zależy moje ja. Od tego, co myślę, zależy to, kim jestem. Tego myślenia nikt nie może mi narzucić ani
nakazać. Nikt przecież nie może mnie uczynić kim innym bez mojego przyzwolenia. Tylko ja mogę sobie
pozwolić być tym, kim jestem i tym kim, chcę być. Tutaj też zaczyna się mój krąg kreatywności. Myśl –
słowo – czyn. W tym miejscu zaczynam właściwie kreować siebie, bowiem to właśnie myśl jest pierwszym
czynnikiem kreacji siebie samego. Dlatego myśl jest taka ważna, indywidualna i niezbywalna. Tej myśli
nie może mnie nikt pozbawić. Jest ona przecież moją indywidualnością. Bo to od niej zależy, kim jestem.
Mogę oczywiście słuchać sugestii. Mogę przyjmować cudze przekonania i wzorce jako swoje własne.
Mogę to robić dla ułatwienia mojego życia, ale uwaga! W tym miejscu moje życie przestaje być moim.
Moja indywidualność przestaje do mnie należeć. Moja indywidualność w tym miejscu staje się
pospólstwem. Moja wola staje się wolą grupy. Lecz czy tego właśnie świadomie chcę? Może tak być, gdy
się nad tym nie zastanawiam, gdy nie analizuję swoich myśli? Jak mogę nie analizować swoich myśli;
przecież w tym momencie one wymykają się mojej osobistej własności na korzyść wspólnoty. Kiedy
zapożyczasz cudze myśli, cudze wzorce, cudze postawy, stajesz się obcym dla samego siebie.
Tak więc zauważ, że od twoich myśli zależy, kim się stajesz. Dlatego bardzo ważnym jest, aby
myśleć świadomie. Radzę i zachęcam: bądź bezwzględny i analizuj swoje myśli! Bo tylko w ten sposób
możesz sprawić, aby one pozostawały twoimi własnymi. Kiedy wpuszczasz się w wir rozmaitych myśli,
nawet nie zauważasz, w którym miejscu przejmujesz cudze wzorce, cudze przekonania. Ba, żeby tylko! A
cudze lęki, cudze obawy? Jakże często pozwalamy sobie, by cudze negatywne emocje władały naszymi
myślami, a tym samym kreowały nas samych. Upominam cię: to twoje myśli tworzą twoje ja. To od nich
zależy, kim jesteś, jak się czujesz. Jaka jest twoja postawa wobec świata zewnętrznego, twój charakter.
Twoją myślą stwarzasz to wszystko. Przede wszystkim – myślą, a więc nie jest to dla ciebie obojętne, co
sobie myślisz i jak sobie myślisz. Nie pozwól swoich myśli włączyć do cudzych programów na zdrowe
społeczeństwo. Sam zdecyduj, jaką cząstką społeczeństwa pragniesz być. Dopiero od indywidualnych
postaw, świadomych wyborów niech zostanie stworzona wspólna postawa. Model świadomości grupowej.
Tylko wówczas będzie on czysty i naturalny, gdy wypływać będzie z wnętrza każdej jednostki. To nie od
wzorców narzuconych nam przez autorytety stajemy się sobą. Tworzymy przecież swoje indywidualne ja
w oparciu o wolną wolę, w którą wyposażył nas stwórca. I nie pozwól też, aby autorytety, poprzez
zawładnięcie naszymi myślami, a dalej naszą wolą, tworzyły swoje lobby, swój świat.
Mając na uwadze powyższe spostrzeżenia, zacznij podglądać świat, zacznij podglądać Naturę. Ona
jest dla ciebie najwyższym autorytetem, bowiem to od niej wywodzi się twoja myśl, twoje ja.
Takimi wspaniałymi podglądaczami natury, podglądaczami ludzi i ich indywidualnych modeli świata,
modeli rzeczywistości byli twórcy programowania neurolingwistycznego – Bandler i Grinder. To oni
pokazali światu, jak poprzez podglądanie zachowań innych ludzi, możemy stworzyć samego siebie na
najwyższym wyobrażalnym poziomie. Oni pierwsi udowodnili, że poprzez naśladowanie drobnych reakcji,
sposobów działania tworzymy swój nowy model rzeczywistości. Tych dwóch ludzi dało nam do ręki
narzędzie, przy pomocy którego możemy rozebrać na czynniki pierwsze osobowość człowieka. Rozłożyć
ją po to, aby móc ją ponownie złożyć w innej, odmienionej wersji. Odmienionej według naszych obecnych
oczekiwań.
Jako wzorców do podglądania twórcy NLP użyli najwyższych sław w psychoterapii. Takim głównym
filarem był Milton Erickson, ale i również Virginia Satir, Fritz Perls, czy Gregory Bateson. Postacie te
zasłużyły się w światowej psychoterapii XX wieku. Szczególnym wzorcem dla twórców NLP był Milton
Erickson, który wyjątkowo odstawał od norm wyznaczonych przez naukę, dla uprawiania swojej profesji.
Ten najwybitniejszy psychoterapeuta dwudziestego wieku nie wahał się posługiwać w swojej terapii
technikami, które były zaliczane raczej do magii niż do nauki. Jego profesjonalny warsztat nie ograniczały
żadne wzorce pochodzące ze świata zewnętrznego. A to, że posługiwał się również światem Ducha w
swoim działaniu, niech potwierdzi fakt opisany w książce Wolfganga Walkera pod tytułem Przygoda z
Komunikacją. Przytoczone są tutaj pewne zwierzenia Ericksona przed swoim młodszym kolegą Haleyem,
że w czasie pracy z pacjentami sam często wprowadza się w trans, aby lepiej zrozumieć pacjenta i
precyzyjniej dopasować techniki terapeutyczne. Odkryto to tylko jeden raz, kiedy pacjentem był profesor
psychiatrii. Rozpoznał on stan transu Miltona i narobił z tego powodu krzyku.
Inny kolega, Erik Wright, wypowiadał się o Ericksonie, że już we wczesnych latach swojej kariery
uważał siebie bardziej za uzdrowiciela niż lekarza. Uświadomił on sobie bowiem, jak bardzo zubaża
wszelkie techniki terapeutyczne posługiwanie się wzorcami udowodnionymi naukowo. Miltonowi bardziej
odpowiadał ideał szamana, uzdrowiciela i nauczyciela niż naukowy wzór lekarza.
Tak, również takich ludzi możemy nauczyć się podglądać, by poszerzyć swój krąg wyobrażenia
o sobie. Być może, że Milton Erickson posłuży tutaj za spoiwo pomiędzy światem nauki, a światem
z dziedziny para nauki, czy parapsychologii. Dobrze by było, ponieważ już dzisiaj daje się zauważyć i to,
że fizyka zabrnęła bardzo daleko. Tam gdzie myśl badającego zjawisko ma wpływ na jego przebieg. Więc
z punktu widzenia naukowca, jest to już metafizyka. Metafizyka to dziedzina paranaukowa i nie
podlegająca badaniom naukowym. Możemy też w tym momencie przyjąć punkt widzenia mistyka. Tutaj
daje się zauważyć, że wraz z przekroczeniem materialistycznej bariery do metafizyki otwiera się nowy
świat. Tutaj jest dopiero początek nowej drogi ku prawdziwemu poznawaniu Wszechświata. Jego
poznawanie nie jest możliwe przy pomocy samego ciała ludzkiego, chociażby najbardziej utytułowanego i
wykształconego. Ciało nie jest kompletem istoty ludzkiej. Jest tylko jej narzędziem posiadającym zaledwie
pięć zmysłów. I każdy z tych zmysłów jest zaledwie przetwornikiem wibracji nastrojonym na bardzo
wąskie spektrum swojego przetwarzania. Oczywiście, że możemy być dumni z tego, co posiadamy, ale
tylko wtedy, gdy zakotwiczymy swój punkt odniesienia na poziomie ciała. Każde inne zakotwiczenie
swojego punktu oglądu rzeczywistości daje obraz znikomych możliwości tej pozycji. Ciało oddzielone od
kompletnej istoty ludzkiej jest miernym narzędziem poznawczym, tak jak każda dziedzina nauki stworzona
przez człowieka i ograniczona do empirycznie potwierdzanych zjawisk. Tutaj na ciele nie za bardzo
możemy polegać – wystarczy, że uświadomimy sobie, iż składamy się z trzech jaźni. Dopiero działając w
komplecie: ciało, umysł i dusza, albo id, ego i superego, możemy myśleć o kompletnej ludzkiej istocie.
Możliwości poznawcze takiej istoty ludzkiej są nieograniczone. W tym momencie nic już jej nie może
ograniczyć. Jej świadomość zakotwiczona jest w Źródle. Tam skąd pochodzimy.
Jak już wcześniej wspomniałem: Tylko w łączeniu jest nasza przyszłość. Tylko na kompletowaniu
całości opiera się ewolucja przyszłości. Żadne oddzielenie, chociażby poparte najbardziej naukowymi
doświadczeniami, nie może zagwarantować człowiekowi wyższych, bardziej wzniosłych form ewolucji. To
nie tędy droga! Tym sposobem nie stworzysz nic, poza totalnym rozdarciem. Takie rozdarcie siebie na
poszczególne jaźnie, które w oddzieleniu miałyby tworzyć siebie od podstaw, do niczego dobrego nie
doprowadzi. Tym sposobem zbliżymy się tylko do degradacji formy duchowej i rozrostu się egocentrycznej
postawy formy cielesnej – świadomej jaźni.
Jeżeli w którymś miejscu chciałbyś zaoponować to proszę bardzo, pofolguj sobie. Możesz się temu
wszystkiemu sprzeciwić, masz do tego prawo. Być może powiesz mi o wielkim dorobku ludzkości w
dziedzinie nauki. A może dorobek kultury wyłonisz na pierwszy plan? To wszystko się zgadza, masz tutaj
rację. Pozwól sobie jednak tym drobnym szczegółom przyjrzeć dokładniej, tak przez lupę. Czy nie
zauważasz w tym miejscu, że fundamentalni twórcy podstaw wielkiej nauki to przeważnie filozofowie i
mistycy w jednej osobie? Przyjrzyjmy się chociażby takim postaciom, jak Kopernik, Tesla czy Einstein.
Żaden z nich nie zgodziłby się, aby przyporządkować go do grona ścisłych naukowców i tylko
naukowców. Każdy z nich posiadał bowiem o wiele szerszy ogląd rzeczywistości niż możemy to sobie
wyobrazić. Dla przykładu - Kopernik nie wyliczył nowych podwalin planetarnych w Obrotach ciał
niebieskich na podstawie wzorów podsuniętych jemu przez współczesną naukę, współczesną wiedzę. On
ten nowy system współoddziaływania kosmicznych obiektów musiał sobie najpierw wyobrazić. Odebrać
sygnał w swojej wyobraźni, czynnika czysto Duchowego, po to, aby następnie przetworzyć na język myśli i
dopiero dalej na wyliczenia, by móc to w jakiś sposób zwerbalizować. Taki przekaz jest w stanie uzyskać
każdy, kto wystarczająco głęboko drąży jakiś temat i jednocześnie otwiera się na intuicję. Tą drogą
właśnie przekazywane są informacje ze sfery duchowej do świadomości. Warunkiem jest pozwolenie
sobie na ten krok w swojej wyobraźni.
Gdybyś potrzebował przykładów z dziedziny twórców kultury, to tutaj jeszcze wyraźniej zaznacza się
ten trend. Twórcy tej dziedziny tworzą głównie w oparciu o swoją prawą półkulę mózgową, a więc tę od
wyobraźni, dlatego na tej płaszczyźnie bardziej uwidacznia się czerpanie ze Świata Ducha. I czy to będzie
Szekspir, Brahms, Bethowen albo Mozart, nie da się tych twórców zaliczyć do pospólstwa. Oni wszyscy
tworzyli w oparciu o Wielką Wyobraźnię. Nasz dobry znajomy tak kiedyś o tym powiedział:
Na drodze do odkrycia intelekt ma niewiele do roboty. Następuje przeskok świadomości,
nazwij go intuicją, albo jak sobie życzysz, i rozwiązanie przychodzi do ciebie, a ty nie wiesz
skąd, ani dlaczego. A. Einstein.
A czas? Czy ma coś wspólnego z tymi wszystkimi tajemnicami Wszechświata? Pewno, że ma! Czas
goi rany. Czas otwiera przed nami wrota swoich tajemnic. Czas wyznacza początek i koniec istnienia
naszych ciał, z którymi tak bardzo jesteśmy związani. Czas, wreszcie jest przyczyną powstania historii.
Jedynie tylko naukowcom nijak nie udaje się uchwycić takiego czynnika, jakim jest czas. Naukowcy
bowiem posługują się przyrządami opartymi na zjawiskach fizycznych. Takie przyrządy zazwyczaj oparte
są na obserwacji zjawisk fizycznych. Zjawiska te opierają się na fali świetlnej, która do tej pory jest
najwyższą z obserwowalnych wibracji. Fala świetlna jest tą najszybszą falą; dającą się uchwycić przez
człowieka, dającą się zmierzyć; w oparciu, o którą mierzone są inne zjawiska. Tak więc fala świetlna,
będąc mierzalną, wyznacza pewien czas – od zaistnienia zjawiska do jego obserwacji. Odległość jest tym
czynnikiem, który w tym przypadku wyznacza czas. Tak więc czas nie upłynął od momentu obserwacji. To
tylko ruch fali – pomnożony przez odległość pomiędzy czynnikiem obserwowanym i obserwującym –
wyznacza czas. Czas jest więc ruchem. I tak też ludzkość umówiła się, tworząc swoje kalendarze i
zegary. Oparto się w tym przypadku na obrotach Ziemi wokół własnej osi. Oparto się na obrotach Ziemi
wokół Słońca i tak dalej. Potem dobę podzielono na mniejsze odcinki i wyszedł zegar. Wielu z nas wydaje
się, że czas liniowo upływa, ale to wcale tak nie jest. To tylko Ziemia obraca się wokół swojej osi w miarę
liniowo. Ziemia obraca się wokół Słońca i tak mijają lata. Widzimy, jak starzeją się nasze ciała i kojarzymy
te fakty z nieubłaganie mijającym czasem. Tak też nauczono nas postrzegać naszą rzeczywistość. Tymi
kategoriami posługują się wszyscy i nie sposób z tego zrezygnować. Kultura, która jest w tym miejscu dla
nas wyznacznikiem poprawnie postrzeganej rzeczywistości, również nakazuje nam akceptować te
kategorie. I tak już jest, że nikt się nad tym nie zastanawia. Czasami tylko przyjdzie refleksja, dlaczego
każdy z nas inaczej postrzega upływ czasu. Ba, nawet postrzegamy go różnie w różnych porach dnia.
Raz będzie się dłużył; kiedy na przykład siedzimy w szkole i nudzi nas wykład, wskazówki zegarka leniwie
zbliżają się do dzwonka. Innym razem; kiedy na przykład jesteśmy wieczorem na randce z ukochanym i
doświadczamy wzniosłych uczuć, wówczas zegarek nieubłaganie biegnie do przodu, przybliżając koniec
sielanki.
Widzimy zatem, że to, co nazywamy czasem, jest zjawiskiem subiektywnym, a każdy z nas inaczej
to odbiera. Kto lub co jest odpowiedzialne za to, jak odbieramy ten umowny konstrukt, zwany czasem?
Powiem ci. To jest myśl! Ta myśl, którą kreujesz na własne potrzeby, jest twórcą tego, co zwiesz czasem.
Dlatego też on musi być subiektywny. Powiem więcej – on jest dla nas osobistym wyznacznikiem naszej
postawy, charakteru czy osobowości. To, że naukowcom nie udało się ująć czasu w matematyczne
reguły, ma miejsce dlatego, że nic takiego nie istnieje. Istnieje tylko ruch. Ruch ciał niebieskich, ruch
atomów w materii, ruch elektronów w atomie i tak dalej. To właśnie ruch jest tą iluzją, która stwarza
pozornie czas. Momentu w TERAZ nie da się zaobserwować, bowiem od chwili zaistnienia do miejsca
obserwacji jest pewna odległość, którą fala świetlna musi pokonać. To też sprawia, że obserwacja w
TERAZ jest niemożliwa. Podobnie jest też z obserwacją kosmosu. W nim lata świetlne są wyznacznikami
odległości. Obserwacja kosmosu jeszcze bardziej odbiega od rzeczywistej, ponieważ ruch stworzył
odległość, odległość odsunęła się od nas w czasie. W tym czasie wymyślonym. Dlaczego tak jest? To
proste. Posługujemy się przyrządami opartymi o materię fizyczną, a największą prędkością, jaka może
zaistnieć w jej świecie, jest prędkość światła. Lecz to wcale nie koniec tego świata. Tutaj tylko kończy się
poznawanie oparte na fizyczności.
Czy jest inna prędkość, większa od świetlnej? Tak! I ty musisz o tym wiedzieć. Tą prędkością jest
myśl. Myśl nie podlega ograniczeniom z tego świata. To myśl stwarza ten iluzoryczny konstrukt, jakim jest
czas. To właśnie myśl stwarza rzeczywistość, w jakiej się obracasz.
A może pozwolisz sobie na małą fantazję i uruchomisz wyobraźnię na najwyższym poziomie. Wtedy
to niech ci wolno będzie wyobrazić sobie Wszechświat składający się z niezliczonej ilości wymiarów. Te
wszystkie wymiary są nałożone na siebie i tworzą jedną całość. Taki Multiwszechświat. Tworzą jedną całość, w
jednym TERAZ. Nad tym wszystkim czuwa najwyższa wibracja, jaką jest Myśl Stwórcy. Ta wibracja jest
najwyższą i nieprzekraczalną wibracją we Wszechświecie. Niemożliwą jednak do wyobrażenia sobie z naszego
poziomu, z wibracji świetlnej. Możemy jednak wyobrazić sobie pewne zjawisko stosowane w muzykologii. Jest to
zjawisko zwane strojem temperowanym. Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, spróbuję jednak jakoś to
wyjaśnić. Otóż najwyższa oktawa w instrumencie klawiszowym posiada przyporządkowane pewne
częstotliwości. Każdy klawisz posiada przyporządkowaną inna częstotliwość wibracji, tak by tworzyć całą
gamę. Jedna oktawa to dwanaście dźwięków. Siedem z nich to dźwięki podstawowe i pięć to tak zwane
półtony. Każdy przypisany dźwięk (wibracja) w najwyższej oktawie różni się od tej niższej podziałem przez
dwa. Tak więc dla przykładu załóżmy, że o ile dla najwyższej oktawy nutka C będzie brzmiała z
częstotliwością 8 kHz, to dla oktawy niższej będzie to dźwięk 4 kHz, dla jeszcze niższej 2 kHz, potem 1
kHz. Dla piątej oktawy w dół będzie to 500 Hz, dla szóstej już 250 Hz, dla siódmej tylko 125 Hz. Są to
wibracje zawarte w pewnej skali spektrum słyszenia naszego aparatu słuchu. Inny aparat, wzrok
posługuje się innymi wibracjami. Jego spektrum zawarte jest w przedziale widma dla światła białego.
Wibracji jakie, w ogóle poznał człowiek, jest bardzo wiele i kończą się gdzieś na promieniowaniu
kosmicznym, a to jest nieco powyżej 10 do potęgi 28 drgań na sekundę, gdzie światło białe jest trochę
poniżej 10 do potęgi 14 drgań na sekundę.
Wibracje myśli nie są jeszcze poznane, choć nie ulega wątpliwości, że istnieją. Mają one bardzo
znaczący wpływ na wszelkie niższe wibracje tworzące świat przejawiony. Dlatego są twórcze. Nie
poznano ich bliżej, bowiem wymykają się wszelkim aparatom poznawczym, jakie stworzył człowiek.
Wymykają się też ograniczeniom prędkości świetlnej, którą obecnie człowiek uznaje jako
nieprzekraczalną.
Tak więc Wszechświat to nic innego, jak tylko wibracje, wibracje, wibracje. Wibracje o
najprzeróżniejszych cyklach, gdzie najwyższą oktawą będzie myśl Stwórcy, która nieodzownie jest
elementem tworzenia tego Wszechświata. Wszystkie pomniejsze wibracje łatwiej jest nam sobie
uzmysłowić, a do ich tworzenia możemy użyć podziału, tak jak w stroju temperowanym. To, czym obecnie
dysponujemy – nasze ciało – jest specyficznym narzędziem poznawczym tego świata. Narzędzie to
wyposażono w pewne przetworniki, zmysły, które ślą bodźce do swojego komputera pokładowego –
mózgu. Tym wszystkim zawiaduje umysł, który w oparciu o wcześniejsze programy, przekonania, wzorce
etyczno-moralne, zasady współistnienia itp. – tworzy naszą jaźń. To co, myślimy o sobie ja. To nasze
małe ja, które nieodzownie łączy nas z ciałem, z Ziemią i z tym światem, który daje się poznać przy
pomocy ciała. To małe ja umieszczamy gdzieś w pozornej przestrzeni, oraz w jakimś czasie opartym na
kilkudziesięciu kalendarzach.
Tak więc przetworniki naszego ciała działają w pewnym bardzo wąskim spektrum. Dla wzroku będzie
to widmo światła białego, trochę poniżej 10 do 14 potęgi cykli na sekundę. Dla słuchu to mniej więcej 20
do 20 tyś. cykli na sekundę. Dla dotyku to są wibracje od 10 na sek. w dół. Do pomiaru innych niższych
wibracji służą nam zegary i kalendarze. Zegar to przyrząd do określania wibracji dobowej, jaką jest obrót
Ziemi wokół własnej osi, natomiast kalendarz wyznacza wibrację roczną, a więc obrót Ziemi wokół Słońca.
Inne niższe wibracje to obrót wszystkich planet wokół Słońca. Niżej to obrót wszystkich gwiazd w
galaktyce wokół jej jądra. A dalej? Ostateczna, najniższa wibracja, jaką można sobie wyobrazić, to cykl od
Wielkiego Wybuchu aż do ponownego zapadnięcia się w wielkim kolapsie. Jest to cykl, w którym Stwórca
w pełni doświadcza siebie na wszystkie sposoby.
Gdzieś, tak mniej więcej pośrodku tych wszystkich wibracji Wszechświata, jesteśmy wplecieni ze
swoimi miernej jakości aparatami poznawczymi, aby tworzyć siebie. Siebie – na wszelkie możliwe
sposoby. Lecz z tego wszystkiego, co nas tutaj spotyka, najtrudniejsze jest to, by uświadomić sobie swoją
duchową tożsamość. Żeby uświadomić sobie przynależność do tych wyższych wibracji, jaką jest
wyobraźnia na najwyższym i niczym nie ograniczonym poziomie. Takie przeobrażenie jest możliwe i leży
w zasięgu możliwości każdego, kto wystarczająco chce aby tego dokonać. Tym czynnikiem, który zespala
wszystkie wibracje Wszechświata, jest Myśl. Myśl Stwórcy, do której wszyscy mamy dostęp, gdy
należycie zrozumiemy swoją duchowość, oraz gdy należycie wyćwiczymy w sobie Bycie w Teraz. Bycie
całym sobą w tej Wiecznej Chwili Teraźniejszości. Bo to, że w obecnej chwili posiadamy ciało, to wcale
nie znaczy, że przestaliśmy być istotą duchową. Posiadanie ciała w istocie przysłania należyte
postrzeganie siebie, ale nie uniemożliwia. Kiedy należycie zrozumiesz swoją duchowość i na powrót
zaczniesz z niej korzystać, wówczas prędko uświadomisz sobie, że to wielkie błogosławieństwo móc
penetrować różne światy, na różnych poziomach wibracji. Doświadczać jednocześnie ogromnego
spektrum wibracji, gdzie kreatorem poznawanych światów jest twoja Myśl. Tak naprawdę to ona już nie
jest twoja, albo ty nie jesteś swój. Ta myśl to kreacja Boga na twoim poziomie, bowiem przestałeś już w
tym momencie być oddzielony od Pierwszej Myśli Sprawczej. Bóg doświadcza przez ciebie, bez względu
na to, czy jesteś tego świadom, czy – nie; to tylko ty myślisz, że tworzysz swoje ja sam dla siebie. Tak
jednak nie jest; aby to pojąć trzeba poszerzyć świadomość.
Do tego wszystkiego, aby zrozumieć potrzebę swojego tu zaistnienia, niezbędna jest świadomość
posiadania niczym nie zmąconej i niezbywalnej Wolnej Woli. Dopiero wówczas, gdy będziesz w pełni
świadomy jej posiadania, przyjdzie do ciebie zrozumienie, że taka Wolna Wola w oderwaniu od Źródła, w
oderwaniu od Stwórcy pozwala jedynie na doświadczanie w świecie względności, w świecie walki o
przetrwanie. Zauważasz też, że wikłasz się w coraz to większe emocje, a te z kolei zamykają przed tobą
inny, lepszy świat. Samo przekonanie, że w pełni władam nad swoją Wolną Wolą, że żaden Bóg nie
narzuca mi swoich poprawek, pozwoli mi na doświadczanie wszelkich skrajności, by należycie
uświadomić sobie reguły tego świata względności. Wówczas, gdy takie zrozumienie nastąpi, otrzymujesz
przyzwolenie do zrobienia następnego kroku. Ten krok to kompletowanie całości, (pisałem o tym
wcześniej) by wydostawać się z emocji, uwolnić się od świata względności i na powrót uświadomić sobie
swoją Duchową Tożsamość. Wtedy dopiero, kiedy pozbędziesz się swojego małego ja, którego celem
było oddzielanie ciebie od reszty i od swoich korzeni. Kiedy na co dzień zaczniesz funkcjonować w swoim
dużym JA, tym, które jest częścią Boga, które łączy ciebie ze Źródłem, zrozumiesz, że Wolna Wola jest
już zbędna. Jest to ten moment zrozumienia, że swoją Wolną Wolę najlepiej zawierzyć swojemu Stwórcy.
W tym momencie pojąłeś bowiem, że ogląd rzeczywistości widziany od strony najwyższych wibracji, z
miejsca, gdzie funkcjonuje najwyższa oktawa, jest tym oglądem najbardziej optymalnym. Tak więc
zawierzenie swojej Wolnej Woli swojemu Stwórcy jest w tym momencie najbardziej odpowiednim krokiem
w twoim rozwoju. Takie posunięcie daje wyraz najwyższego zaufania Stwórcy i jednocześnie przyjęcia
ciebie do grona zbawionych, czy oświeconych. Nie musisz już dłużej wyzwalać się od grzechu, bo nigdy
nie musiałeś, ale zawierzając swoją Wolną Wolę, dajesz świadectwo świadomego powrotu do Domu.
Powrotu do Źródła, do naszego Ojca. Ten akt zawierzenia swojej Wolnej Woli naszemu Stwórcy jest
zarazem aktem powrotu do Domu i zespoleniem się z całością w Nieograniczonym Oceanie Miłości. Taki
powrót charakteryzują niewypowiedziane wewnętrzne przeobrażenia, nie kończący się spokój umysłu.
Jest to również świadomość bycia jednością ze wszystkim, co jest i co nie jest. Wtedy to dla świata
zewnętrznego stajemy się nienormalni, bowiem przestaje nas interesować rywalizacja, wyścig po dobra
materialne. O patriotyzmie myślimy sobie w charakterze narzędzia, które przestało już służyć. To
narzędzie służyło wcześniej, kiedy Stwórca stworzył kilka różnych plemion i wyposażył je w różne cechy.
Dla potrzeb eksperymentów w uprawie tych różnych poletek (plemion ludzkich), wyznaczono zakaz
mieszania się ras. To kiedyś miało sens. Patriotyzm wyrósł z takich przykazań. Teraz już dawno niczemu
nie służy. Wiemy, że ludzkość wyewoluowała do takiego poziomu, na którym bliska jest ekspansja w
kosmos, natomiast przestarzałe, ograniczające wzorce nie służą należycie temu celowi. Takie narzędzie
manipulacji, jakim jest patriotyzm, w obecnej dobie świadomości ludzkiej służyć może jedynie
samoograniczaniu.
Ziemia jest jedna dla wszystkich istot na niej żyjących. To prawda: egocentryczna postawa gatunku
ludzkiego wyraźnie zachwiała całym ekosystemem. Najwyższy jednak czas, by człowiek sięgnął po szczyt
swojej wyobraźni, po swoją duchowość. A to jest jedyna droga ku łączeniu.
Wspomniałem już wcześniej o różnicy pomiędzy normalnością i naturalnością. Pragnę zatem w tym
miejscu zwrócić twoją uwagę na pewne analogie występujące w Naturze. Analogie w tworzeniu się naszej
świadomości. Przenieś się w wyobraźni na obserwację wody. Tej zwykłej H2O występującej obficie na
Ziemi. Zwróć uwagę, jak mikroskopijne cząsteczki wody parując, unoszą się w przestrzeń. Najpierw te
mikroskopijne drobinki opuszczają potężne oceany, morza, rzeki i jeziora. Może to być równie dobrze
Twój czajnik z wodą na herbatę. Te mikroskopijne elementy samoistnie oddzielają się od swojej całości,
od oceanu, gdzie cała woda stanowi jedność. Kiedy te mikroelementy zawierające czystą wodę zaczynają
się grupować w większe zgrupowania, tworzą chmury. Chmury są podatne na inne wpływy. Wiatr
przemieszcza je z miejsca na miejsce, a temperatura i ciśnienie powietrza kształtuje je na swój sposób.
Kiedy takie drobinki zbite w masę tworzącą chmurę natrafią na sprzyjające warunki atmosferyczne,
zaczną się gromadzić w większe kropelki i odrywać od swojej całości. W tym przypadku od chmury. Te
małe kropelki w zależności od temperatury, od wiatru spaść mogą na Ziemię w różnych formach. Może to
być zwykły deszcz, jakaś bryza. Może to być grad rozmaitej wielkości. A może to być śnieg. Przyjrzyjmy
się jednemu płatkowi śniegu, który oddzielił się od chmury, by na wietrze zostać wyrzeźbiony w
niepowtarzalnej formie przez Naturę. Taki płatek śniegu może też mieć świadomość i zachwycać się tym,
że jest ładniejszy od pozostałych płatków. Że upadł w bardziej dogodnym miejscu, i że jest bardziej
pożytecznym od innych. Płatek doświadcza na swój własny sposób. To taka krótka chwila, kiedy zaistniał
w samoświadomości. Lecz kiedy przygrzeje słońce, jego odrębność zostanie zachwiana. Jego odrębna
świadomość bycia jednym płatkiem przeobraża się w większą świadomość bycia pewną masą śniegu.
Powoli i ta masa, zbierając przeróżne doświadczenia, przekształca się w wodę. Po drodze może przyjdzie
doświadczyć zlodowacenia. Może ktoś z niego zrobi bałwana. Na pewno też zostanie zanieczyszczony
przez atmosferę. Kiedy stopnieje, nie będzie już taką czystą wodą, jaką był w postaci pary. Po stopieniu
nasz płatek już nie jest tą oddzieloną maleńką jednostką. Teraz stanowi część wody, która przenika przez
skorupę Ziemi, by dotrzeć do strumyka, potem do rzeki i dalej, do morza. Ta drobinka wody, zanim
połączy się w większą całość, doświadczy na swojej drodze jeszcze wiele wrażeń, przyjmie od Ziemi wiele
minerałów po to, aby w swojej mozolnej wędrówce przynieść swoje doświadczenia, spostrzeżenia i
kawałek wiedzy doświadczonej, zwanej mądrością, do swojego Źródła. Tam, skąd pierwotnie wzięła swój
początek. Zauważ i ty ile razy już podobnie brałeś udział w grze w życie, aby wnieść zgromadzoną
mądrość na powrót do swojego Źródła?
Dla zrobienia krótkiego wytchnienia niech przemówią inni, których myśli warto niejednokrotnie sobie
przyswoić. D.T. Suzuki objaśnia:
Fundamentalną ideą buddyzmu jest wyjście poza świat przeciwieństw, świat ukształtowany
przez intelektualne rozróżnienia i emocjonalną profanację, oraz uświadomienie sobie istnienia
duchowego świata, w którym nie ma różnic. Jest to osiągnięcie absolutnego punktu widzenia.
Natomiast mój, wspomniany wcześniej, ulubiony mistyk i naukowiec wyraził się na ten temat tak:
Czy wiesz, że twoje żarliwe pragnienia tylko wtedy mogą znaleźć spełnienie, gdy zdołasz
dojść do miłości i zrozumienia dla człowieka, zwierząt i roślin oraz gwiazd, tak, że każda
radość stanie się twoją radością a każdy ból twoim bólem. Albert Einstein.
A jeszcze ktoś inny tak frywolnie skwitował ten temat:
Skoro wszystko jest jedynie pozorem, doskonałym w swoim istnieniu, nie mającym nic
wspólnego z dobrem ani złem, akceptacją lub odrzuceniem, można równie dobrze skonać ze
śmiechu. Longchenpa.
Powróćmy jednak do naszych rozważań o czasie i o myśli. Takim jedynym czynnikiem, nie dającym
się ująć ograniczeniom przemieszczania z miejsca na miejsce, z największą znaną nam prędkością – a
więc światła – jest myśl. Myśli nie ogranicza żadna prędkość. Tak więc posługując się myślą, która w tym
przypadku może być językiem wyobraźni, możemy wyrwać się z ograniczeń czasoprzestrzeni. To myśl
jest tym budowniczym, który tworzy czas i dlatego tworzyć go może na swój własny użytek. Jeżeli myśl
zakłada, że istnieje czas, to już tylko w wyobraźni istnieje jego każdy model przekroczenia. Myślą możesz
wybrać każde miejsce w kontinuum czasoprzestrzeni. Bowiem to myśl tworzy takie ograniczenia
czasoprzestrzenne. Kiedy należycie zrozumiesz mechanizm powstawania takich ograniczeń, pozostaje
już tylko jeden krok do przekroczenia tej bariery czasu. Myśl stworzyła barierę czasu i myśl ją unicestwia.
Myśli nie ogranicza prędkość światła, a więc również żadna bariera czasowa. To tylko nasze ciała
uwikłane są w to, co nazywamy czasem, bowiem podlegają tym samym cyklom, co świat, w którym
funkcjonują. Ciało podlega cyklom świata materii, a więc ciało się starzeje. Świadomość, umysł ani dusza
nie posiadają takiej materii, więc nie podlegają cyklom ziemskim, czyli świata fizycznego. SĄ WIECZNE!
Nasza dusza tylko na moment przyjęła formę cielesną, tak tylko, aby czegoś tam doświadczyć.
Doświadczyć czegoś tam w tym świecie przejawionym, jak niektórzy go określają. Dusza zgodziła się
przyjąć to ciało i zaistnieć w takim kontinuum, aby doświadczyć wraz z innymi pewnych relacji
międzyludzkich, aby doświadczyć odkrywania siebie, swojej duchowej tożsamości.
Dlaczego duszy tak rzadko udaje się odnaleźć swoją duchowość w ciele, na tym świadomym
poziomie? Bo ciało nieodparcie brnie w kierunku oddzielania się od innych, od swojego Stwórcy, tak jakby
było czymś więcej, czymś ważniejszym. Jest to cała tajemnica opacznego zrozumienia ewolucji
świadomości. Takie zrozumienie na opak będzie wówczas, gdy pozwalamy ponieść się zachwytowi
samoświadomości nad wielkością swojego umysłu, swojego intelektu. Innym, bardziej kreatywnym
sposobem postrzegania samego siebie, jest postrzeganie całościowe, holistyczne. Pomniejsza ono
pozornie nasze znaczenie w oczach egoistycznej samoświadomości, lecz daje nam za to zdecydowanie
szersze oparcie. Oparcie to wyraża się w szerokim zapleczu, jakim jest Duchowość, Źródło, Stwórca.
Uświadomienie sobie bycia choćby maleńką cząstką ogromnej całości może przynieść – jeżeli tak
postanowimy – zdecydowanie więcej satysfakcji z kompletnej swojej całości. Takie zrozumienie siebie,
jako Istoty Duchowej, daje nam obraz zjednoczenia wszystkich istot. Daje nam również doświadczenie
bycia JEDNOŚCIĄ z Wszechświatem, JEDNOŚCIĄ ze Stwórcą. Tym bardziej, kiedy dojdziemy do
zrozumienia, że stworzenie człowieka na obraz i podobieństwo Boga to głównie cecha stwarzania, a nie
fizjonomii cielesnej. Jesteśmy kreatorami, a więc tworzymy na obraz i podobieństwo. Takimi czynnikami
tworzenia może być myśl, słowo, czyn. Albo też wyobraźnia, wyliczenia (czyli opis) i działanie na planie
fizycznym. Dobrze jest jednak świadomie poznać siebie i wszelkie zasady funkcjonowania istot ludzkich w
tym świecie materii. Bowiem prawdą jest, że tworzymy ciągle. Ciągle coś nowego nam się przytrafia, a
jakże rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę, że wszystko, co nas otacza, czego doświadczamy,
stworzyliśmy sobie sami. To my tworzymy swoją rzeczywistość – zawsze i wciąż. I jest to już najwyższy
czas ku temu, aby zdać sobie z tego sprawę i zacząć tworzyć świadomie, z rozmysłem, biorąc za to pełną
odpowiedzialność.
Pamiętasz? ABY UZYSKAĆ OD ŻYCIA INNY WYNIK, NALEŻY ZACZĄĆ ROBIĆ INNE RZECZY NIŻ
DOTYCHCZAS.
Być może zarzucisz mi, że treść moich wywodów jest trochę mało opisowa. Mało jest też wyjaśnień
na temat myśli i wiedzy tutaj przytaczanej. Zgadzam się z tą uwagą całkowicie. Muszę jednak zastrzec, że
materiał tutaj zgromadzony przeznaczony jest dla czytelnika odpowiednio przygotowanego. Takim filtrem,
który powinien zniechęcić do dalszej lektury tych – jak ja to mówię – twardo stąpających po Ziemi, jest
sam prolog. Dalsza część treści jest również na takim poziomie, że przyjąć ją zdołają tylko ci bardziej
oczytani w tematyce ezoterycznej. Wychodzę bowiem z założenia, że każdy z nas posiada intuicję, a jej
właśnie rolą jest odpowiedni przepływ informacji. Sięgasz po to, co w danej chwili jest ci potrzebne.
Natomiast zrozumienie tego, co zostało ci dane, uzyskujesz poprzez wgląd w siebie. Tam zgromadzona
jest cała wiedza, której potrzebujesz dla zrozumienia wszystkich mechanizmów rządzących tym światem.
Pamiętaj jednak, abyś nie podłączał się do niższej jaźni, do swojego umysłu, aby weryfikować swoją
wiedzę. Ten krok jest łatwy, lecz nie daje spodziewanych rezultatów. Tą drogą otrzymujemy pochwały dla
samego siebie i utwierdzenie w samozachwycie. Kontakt z Wyższą Jaźnią jest trudniejszy, lecz tak samo
dostępny; dla każdego, kto tego pragnie. Kto należycie się wyciszy i poprosi swoją Wyższą Jaźń, Anioła
Stróża, Duchowego Przewodnika, albo po prostu Boga, tak jak zrobił N. D. Walsch, autor Rozmów z
Bogiem.
Ja sam od wielu już lat funkcjonuję na tej zasadzie, że przeczytana przeze mnie książka, artykuł z
tematyki dotykającej nieznanego jest dla mnie informacją. Informacją całkowicie subiektywną. Dopiero
wówczas, gdy tę informację skonfrontuję z Wyższą Jaźnią, albo moją Duszą, powstaje na ten temat
wiedza. Jest to całkowicie obiektywny mój punkt widzenia. Ta całkowicie dla mnie obiektywna wiedza, dla
ciebie będzie tylko subiektywną informacją. Będzie tak aż do momentu, dopóki nie skonfrontujesz jej ze
swoją sferą duchową i nie wytworzysz dla siebie swojej własnej obiektywnej wiedzy. Każdy z nas ma
swoją obiektywną wiedzę na dany temat, a jest to podyktowane tym, że każda dusza ma swoją własną
misję na to życie i podąża w sobie tylko znanym kierunku.
Tak więc każdy, kto poznaje czyjąś wiedzę, bierze z niej tylko pewne informacje, żeby po
skonfrontowaniu ze swoją duchowością stworzyć dla siebie swoją obiektywną wiedzę. Uniwersalne
prawdy pochodzące ze Źródła, umieszczone w każdej informacji, dają się wychwycić i przetworzyć na
swoje własne. Takie prawdy zawsze są zabarwione przez indywidualny model rzeczywistości autora
treści. Kiedy rozpoznasz te wszystkie uniwersalne prawdy w konfrontacji z własną duchowością,
pozostanie ten wypełniacz, którego autor użył jako pomocnika do zwerbalizowania swoich myśli. Treść
tego wypełniacza uniwersalnych prawd jest dla ciebie opisem charakteru i postawy autora tekstu. Ty w
trakcie poddawania analizie subiektywnych informacji, bezbłędnie wyłuskasz prawdy uniwersalne – te
Boskie prawdy i dodasz do nich swój wypełniacz, tworząc w ten sposób swoją obiektywną wiedzę. Każdy
poszukiwacz zauważy, że pewne prawdy są jak gdyby ponadczasowe, transcendentalne. Są to prawdy
uniwersalne, rządzące Wszechświatem, które pochodzą wprost ze Źródła. Takie prawdy bardzo łatwo
rozpoznać i przyswoić sobie jako własną obiektywną wiedzę.
Tak – tylko, że uzyskanie obiektywnej dla siebie wiedzy jest dopiero drugim stopniem w
poszukiwaniach na swojej drodze. Trzeci stopień, zamykający ten etap, to wiedza w zastosowaniu, a więc
mądrość. Mądrością jest wiedza doświadczana. Dlatego też doświadczając zdobytej przez siebie wiedzy,
powodujesz realizację misji swojej duszy. Doświadczasz tego, co jest istotą twojego tu zaistnienia. To jest
ten moment, w którym uświadamiasz sobie płynięcie z nurtem swoich zdarzeń, swojego losu i wszystkich
doświadczeń, które w życiu napotykasz. Mogą to być nieprzyjemne z pozoru doświadczenia, lecz kiedy
wiesz, że wypływają one, z potrzeby duszy, wówczas stają się Doświadczeniami. Obce są ci w takiej
chwili cierpienia, dystansujesz się również od emocjonalnych wzlotów. Wiesz, że podążasz najkrótszą
drogą, jaką dusza obrała sobie na powrót do Domu.
Takie skrótowe przytaczanie myśli, jakie stosuję w tych rozważaniach, jest za razem i dobre, i złe.
Jest to wszystko uzależnione od stopnia zaangażowania czytelnika. Czytelnik bardziej zaangażowany
będzie mniej się nudził opisami pojedynczych myśli i spostrzeżeń. Natomiast ten zagubiony może do ich
treści powracać wielokrotnie; aż nastąpi całkowite ich zrozumienie. Usprawiedliwiając zatem dosyć wysoki
poziom przekazywanej tutaj informacji, mam na celu przygotowanie ciebie do jeszcze bardziej
zaskakujących i niewiarygodnych poziomów. Poziomów, jakie wynikają ze śmiałej i odważnej eksploracji
odmiennych stanów świadomości.
Gdybyś jednak potrzebował wskazówek z dostępnej w tych tematach literatury, chętnie zaproponuję
pozycję Paula Bruntona – Przebudzenia Boga. Znajdziesz tam dosyć wysoki poziom wtajemniczenia w
medytację dla człowieka Zachodu. Tam też znajdziesz precyzyjniejszy opis czasu, jakim go znamy.
Wreszcie tam też znajdziesz opis całkowitego zapanowania ducha nad ciałem, bowiem autor przytacza
zaobserwowany przykład takiego wyczynu.
Otóż fakir, który dysponuje najwyższym opanowaniem jogi, jest w stanie tak zapanować nad
myślami, aby doszło do ich całkowitej absorpcji i wyłączenie wszystkich funkcji ciała. Takie ciało
zamurowuje się w niewielkim skalnym grobowcu, na oczach tysięcy zgromadzonych widzów po to, aby po
czterdziestu dniach zostało ponownie wyjęte z pieczary i przywrócone do życia. Jest to również
potwierdzenie faktu, że czas może nawet nie mieć władzy nad ciałem, gdy tylko wyćwiczymy się
odpowiednio w panowaniu nad duchem i umysłem. Podobne zjawiska były opisywane przez Spaldinga
w Życiu i naukach Mistrzów Dalekiego Wschodu. Tam również opisano Mistrzów pozostawiających swoje
ciało w ustronnym miejscu, by przenosić się z miejsca na miejsce w ciele astralnym i by na takie potrzeby
stwarzać swojego sobowtóra – to zjawisko znane jako bilokacja.
Takie i tym podobne zjawiska z trudem przechodzą przez wyobraźnię człowieka kultury Zachodniej.
A przytaczam je po to, abyś uzmysłowił sobie, jakim kręgiem wyobraźni ty sam dysponujesz. Jest to
bardzo ważne, ponieważ to, co chcę zaprezentować w dalszej części treści tej książki, wymagać będzie
dużej odwagi w posługiwaniu się wyobraźnią. Dlatego też nie jest trudno zauważyć, że czynię
przygotowania czytelnika do śmiałych i odważnych posunięć na drodze w posługiwaniu się swoją
wyobraźnią. Takiemu też procesowi musiałem najpierw sam się poddać, aby łatwiej móc się poruszać po
tym nieznanym gruncie. Wymagało to wiele pracy i przygotowań, aby stawić czoła wszelkim
ograniczeniom i sięgnąć po NIEZNANE w sposób godny Stwórcy. Do takich też kroków i ciebie może
doprowadzić wyobraźnia, kiedy uprzątniesz z jej drogi wszelkie przeszkody i zatory.
Niech wolno mi będzie przytoczyć teraz myśli innych autorów. Taki przerywnik jest wskazany.
Życie to coś więcej niż gonitwa w coraz szybszym tempie. Mahatma Gandhi.
Pamiętaj - Wskazówki, które pochodzą z nadświadomego źródła, zawsze cechuje miłość
i prawda, i zawsze sprawiają, że czujesz w sobie więcej mocy.
Najwyższą postacią ludzkiego życia może być życie w stanie czystego przepływu, w ‘stanie
teraz’, bez przeszłości ani przyszłości, gdzie przewidywanie ani kontrola nie wchodzą w
rachubę – w stanie ciągłej, z chwili na chwilę, adaptacji do nieznanego. Joseph Chilton
Pearce.
Powracając do głównego wątku, jakim jest czas, pragnę zwrócić uwagę, że podchodząc do tego
konstruktu niejako od tyłu, zauważamy, że ruch słońca na niebie jest potrzebny tylko do tego, aby
poruszać nasze zegary i przewracać kartki kalendarza. Myśl jest zdolna spenetrować każdy wymyślony
przez człowieka czas i wymiar.
Przykładowo, dla pewnej grupy ludzi, pewne zdarzenie w historii miało nieco inny wynik niż dla
innych. Jest to ich własny, subiektywny obraz rzeczywistości. Jest to przypadek wcale nie odosobniony. A
ponieważ każdy z nas postrzega swój świat w oparciu o trzy wymiary, plus ten konstrukt myślowy, jakim
jest czas, stąd wystarczy sobie wyobrazić, że tylko delikatnie zmieniony punkt podparcia jednego z
wymiarów w postrzeganej rzeczywistości daje inną rzeczywistość dla danej grupy. Taka rzeczywistość dla
danej grupy ludzi zostanie zmieniona zgodnie z jej wymogami. Jak wspomniałem już wcześniej,
Multiwszechświat to coś złożonego z nieskończonej ilości wymiarów. Natomiast każda nasza
rzeczywistość potrzebuje tylko trzech wymiarów oraz czasu, żeby móc siebie umieścić gdziekolwiek
zechcemy. Tak więc widzisz, że aby skutecznie penetrować Wszechświat, wcale nie musisz pokonywać
wielkich odległości. Do tego wystarczy zrobić wyłom w swojej wyobraźni, żeby zacząć się przemieszczać
pomiędzy wymiarami, a to daje nam możliwość penetracji Wszechświata.
Pamiętasz? Nie ma innego czasu, jak TERAZ. W nim rozgrywa się wszystko. W tej jednej chwili
teraźniejszości. A żeby to właściwie zrozumieć, wystarczy posłużyć się innymi przetwornikami wibracji.
Innymi niż te będące własnością ciała. Wybierz myśl dla swojego przetwarzania wibracji, lecz pamiętaj o
najważniejszym. Pamiętaj o swojej wyobraźni. Myśl sięgnie tylko tak daleko, jak pozwolisz jej na ten ruch
w swojej wyobraźni. Dlatego też już w tym momencie powinieneś zauważyć, że każda rzeczywistość leży
w zasięgu twojej możliwości.
Mistycy od zawsze penetrowali wszechświat. Od zawsze sięgali po każdą wiedzę. Nigdy nie
budowali wymyślnych urządzeń technicznych, by poznawać, doświadczać i odkrywać. Zawsze to robili,
robią i będą robić. Bez względu na to, czy my im wierzymy, czy też nie. To już świadczy tylko o naszej
wątłej wyobraźni.
Pamiętasz? Można wieść życie jedynie na dwa sposoby. Pierwszy - to jakby nic nie było
cudem, drugi - to jakby cudem było wszystko.
A. Einstein.
Jak myślisz? Skąd On to wiedział, z laboratorium?
Innym, bardzo ciekawym badaczem Wszechświata i różnych odmiennych rzeczywistości, był Carlos
Castaneda. Amerykański antropolog, który jeszcze w czasie studiów zabrnął do Meksyku w poszukiwaniu
materiałów do swojej pracy dyplomowej. Tam też spotkał Juana Matusa, wojownika z zapomnianej już i
niemal wymarłej kultury tolteckiej. Ten Indianin z plemienia Yaqui, Juan Matus, pozostawał przez kilka lat
nauczycielem, mistrzem Carlosa Castanedy. Jego celem było stworzenie grupy adeptów, którym
przekazywał pozostałą wiedzę po swoich przodkach. Don Juan prowadził swoich uczniów przez różne
stopnie wtajemniczenia, aż do pełnego panowania nad swoim ciałem. Jego odejście z tego świata było
manifestacją całkowitego rozpłynięcia się ciała w niebycie. Jest to mniej więcej to samo doświadczenie,
jakie niektóre kultury określają wniebowzięciem.
U Castanedy w jego dziesięciu książkach, jakie pozostawił po sobie, odkrywamy zupełnie inne
sposoby szkolenia. Odmienną też spotykamy tam kulturę i możliwości penetracji innych rzeczywistości. Tą
penetracją innych rzeczywistości, albo odmiennych stanów świadomości, lub też oglądem innych
wymiarów, zajmiemy się w następnym rozdziale.
A teraz na zakończenie rozdziału pragnę przytoczyć jeszcze kilka myśli filozofów. Oskar Wilde tak
wypowiedział się o czasie:
Kalendarze niweczą przyjemną lekkość życia, przypominając nam, że każdy dzień jest
rocznicą jakiegoś kompletnie nieinteresującego wydarzenia.
Albo też inna myśl naszego dobrego już znajomego:
Doskonałość środków i pomieszanie celów – to moim zdaniem charakterystyczne cechy
naszych czasów. A. Einstein
4. Jak korzystać z doświadczeń
ponadczasowych?
Doświadczenia ponadczasowe? Hm, tutaj już sam tytuł wymaga komentarza, ponieważ dla
niektórych może on zabrzmieć jak zgrzyt żelaza po szkle. Zdaję sobie z tego sprawę i dlatego śpieszę ci
wyjaśnić ten trudny zwrot.
Otóż zauważ, że każdy z nas, kto czyta ten tekst, posiada ciało fizyczne. W takiej on bowiem formie
został sporządzony, że tylko przy pomocy ciała możemy go sobie przyswoić. Przy pomocy ciała możemy
go też powielać i przekazywać większemu ogółowi. Jest to zwyczajny poziom wymiany informacji, o
którym już wcześniej wspomniałem. Poziom, na którym wymieniamy się informacjami zwerbalizowanymi,
a więc przystosowany do przekazu na poziomie ciała. Nie jest to jedyny sposób – jak zapewne już wiesz –
przekazu informacji. Innym sposobem, o którym tutaj jeszcze nie wspomniałem, jest przekaz na poziomie
mowy ciała, a więc ten spoza werbalnego przekazu. Mowa ciała to całokształt tego, co mówimy poza
wyrażeniem słownym i pisanym. Tak więc wszystkie nasze gesty, mimika, kolor skóry, tembr głosu,
oddech, postawa ciała, wyraża nas samych. Przekaz ten wyraża się z zasady poza świadomością.
Dlaczego tak jest, spytałby się ktoś? Dlaczego ja o tym nie wiem? Skoro istnieją inne formy przekazu,
czemu nikt mi o tym nie powiedział?
Otóż właśnie to. Nie wiem o tym, bo jestem porozrywany, bo nie stanowię całości. Ten przekaz,
przekaz mowy ciała jest przekazem podświadomości. Tym na poziomie umysłu. Tak więc na tym
poziomie następuje komunikacja pomiędzy umysłami dwojga, lub więcej osobników. Jest to ten poziom,
gdzie nieuświadomione części nas samych biorą udział w wymianie informacji. Tutaj też rozpoczyna się
cała tajemnica doświadczeń ponadczasowych. Ten poziom jest dla nas bardzo ważnym poziomem,
bowiem to tutaj zapadają nieuświadomione decyzje, czy darzymy daną osobę sympatią, czy też antypatią.
To właśnie na tym poziomie następuje to nieuświadomione zaistnienie więzi międzyludzkich. W praktyce
jest tak, że bardzo rzadko mówimy wprost o swoich uczuciach, rzadko też dzielimy się werbalnie swoimi
emocjami. Natomiast wyrażanie tej sfery istnieje nadal na poziomie mowy ciała. Dobrze by było
uświadomić sobie, jak bardzo istotną rolę w codziennej komunikacji pełni ten drugi czynnik. Mówię –
dobrze by było. Powiem więcej, jest konieczne, żebyś to zauważył, jeżeli do tej pory tego nie
dostrzegałeś. Ba, powiem ci więcej. Konieczne jest też, abyś zaczął z tego świadomie korzystać na co
dzień, ponieważ komunikacja na poziomie umysłu jest istotnym czynnikiem we wszystkich twoich
doświadczeniach. To tylko nasza kultura wypaczyła nasze postrzeganie rzeczywistości na korzyść
obcowania tylko na poziomie świadomym, na poziomie ciała. A jest to doprawdy znikoma część naszej
całości. Przypomnij sobie przykład z górą lodową. Kiedy wyrobisz w sobie nawyk, by swojego rozmówcę
słuchać nie tylko słownie, ale może przede wszystkim na tym poziomie nieuświadomionym, zobaczysz jak
istotnym czynnikiem w komunikacji jest mowa ciała. Wtedy to być może, niektóre gadające głowy w TV
zapragniesz odbierać z wyłączoną fonią?
Do tego jednak potrzebna jest twoja spójność na tych dwóch poziomach. Musisz rozumieć i czuć
swoją podświadomość. Musisz rozumieć jej gesty, kiedy wypowiada się ona za pomocą twojego ciała. A
może nie tylko twojego? Może to ciało jest wspólnym dla was obiektem doświadczalnym z poziomu tego
świata? Spróbuj tak o tym pomyśleć. Lecz kiedy będziesz przyswajał sobie zawiłe kruczki z komunikacji
na tych dwóch różnych poziomach, pamiętaj o jednym! Twoja podświadomość wychwyci najdrobniejszy
niuans braku lojalności wobec samego siebie. Mam tutaj na myśli granie ról wobec świata zewnętrznego.
Już wiadomo, że świat to wielki teatr, my jesteśmy tylko aktorami. Dobry aktor to ten, który swoją rolę gra
całym sobą. Ten, który do tej roli angażuje każdą swoją komórkę, ale i duszę. Kiedy gramy połowicznie,
lub tylko częściowo aktorstwo nasze nie jest jeszcze do perfekcji opanowane. Pasja gdzieś tam się
rozdrabnia i nie umiemy jej złożyć do kupy. Tak więc brak lojalności przed sobą samym to rozdźwięk
pomiędzy świadomą i podświadomą jaźnią naszej osobowości. Pisałem już o tym wcześniej. Jest to ta
praca z udrażnianiem ścieżki do dolnego okręgu według Kahunów, oraz posprzątanie dolnych pokładów.
Kiedy ta praca została należycie wykonana, twoja spójność, lojalność wobec siebie na różnych poziomach
zostaje manifestowana poprzez ten nieuświadomiony język. Język ciała.
Jest to bardzo istotna część pracy nad sobą, bowiem od niej zależy twoja wewnętrzna harmonia. Od
tego też zależy treść emitowanej informacji za pomocą ciała, a to z kolei sprawia, że przybliżasz do siebie
te istoty ludzkie, które doskonale harmonizują z twoim światem. Tak, to właśnie na poziomie
podświadomym przybliżasz do siebie tych ludzi, z którymi tworzysz satysfakcjonujące ciebie relacje. Bo
nie jest chyba niezrozumiałym fakt, że każdy z nas posiada swój pewien model rzeczywistości. Taki swój
mały świat dla swojego użytku. I do tego małego świata zapraszać będziemy te osoby, z którymi
zechcemy dzielić ten swój mały świat. Zaprosimy więc tylko tych, którzy należycie uszanują nasz świat,
ale i przyjmą nas do swojego świata, tylko ci, z którymi nasz świat będzie współgrał. Tym
nieuświadomionym procesem w komunikacji międzyludzkiej zajmuje się całkowicie niższa jaźń,
podświadomość, umysł.
Dlatego też – podkreślam to jeszcze raz – najistotniejszym czynnikiem w całej komunikacji
z wszechświatem jest to, aby intencje były wyrażane w sposób jednoznaczny na poziomie ciała, umysłu i
duszy.
Bardzo wyraźnie proces ten daje się zauważyć nawet w telewizji. Zwróć uwagę, jak łatwo niektórzy
politycy zdobywają poparcie społeczeństwa poprzez oddziaływanie na emocje swoich wyborców. Ten
obraz z zasady jest dla większości nas znany. Tak się dzieje, bowiem społeczeństwo tej kultury
funkcjonuje w oparciu o świat względności, a więc głównie o emocje. Przejdźmy jednak dalej w swoim
badaniu. Kiedy nasz bohater, polityk, który oczarował większość społeczeństwa emocjonalnie, doszedł do
władzy i kiedy emocje powoli opadły, zaczynamy zauważać coraz więcej. Zauważamy często, że to co, on
ma nam do powiedzenia, często nie jest spójne z tym, co wyraża jego ciało. Powoli też uświadamiamy
sobie, że jego intencje wyrażane w mowie ciała nie pokrywają się z tym, co wyraża on słownie. Kiedy
opadają emocje społeczeństwa, zaczyna ono coraz więcej zauważać. Widzi ono coraz więcej braku
spójności pomiędzy tym, co się mu mówi, a tym, co się dla niego robi. Mówi się, że rząd sprawuje władzę,
bowiem służy całemu społeczeństwu. Podświadomie analizujemy jednak, na ile służy sobie, a na ile
społeczeństwu. A jeżeli społeczeństwu, to jakiej jego części?
Mocno przepraszam tutaj każdego, kogo zabolał ten przykład, ale jest on na tyle wymowny by
uświadomić sobie swoje podświadome reakcje i zapytać, dlaczego tak wywyższony polityk traci szybko
poparcie społeczne. Jest to chyba najbardziej namacalny z przykładów dotyczących spójności myśli,
słowa i czynu. I tego też, aby nasze intencje były manifestowane na wszystkich tych poziomach. Tu, gdzie
górują emocje, zostają przyćmione pozostałe czynniki ludzkiej osobowości. Kiedy jednak opanujemy to
nieposkromione zwierzę, nasze postrzeganie rzeczywistości zdecydowanie poszerzy swój okrąg. Łatwiej
też będziemy mogli dostrzec, że niektóre frazesy głęboko odciśnięte w kulturze świata zachodniego,
dawno przestały już służyć ludzkości. Wspomniałem już wcześniej o jednym z ważnych czynników, na
jakim opiera się znana nam kultura. Ten czynnik to patriotyzm, który wypełnił już swoją rolę i dziś już
niczemu i nikomu nie służy. Chyba, że do manipulacji społecznością. Podobnie też i nie przypadkowo
wybrałem władzę jako istotny składnik kultury świata zachodniego. Kiedyś, kiedy były tworzone podwaliny
państwowości, społeczeństwo powołało grupę ludzi do reprezentowania swoich interesów. Głównym
celem zaistnienia rządu było reprezentowanie wszystkich członków społeczeństwa. Dbanie o to, aby
każda jedna istota tej społeczności czuła się godna, uszanowana i posiadała tę świadomość, że nawet
nad jej małymi problemami czuwa grupa ludzi reprezentująca jej głos, jej potrzeby.
Przyjrzyjmy się tak bez emocji, co z tych pierwotnych założeń pozostawiła nam nasza kultura Świata
Zachodniego. Upraszam cię tylko, nie zrozum mnie źle. Nie jest moim celem nawoływać do bojkotu
rządów. Nie jest też moim celem krytykowanie tej wysoko cywilizowanej kultury. Moim celem jest
pokazanie, że jest możliwy dużo szerszy ogląd rzeczywistości.
Pragnieniem moim jest to, abyś umiał korzystać ze skompletowanej w całość swojej istoty. Wtedy to
być może, kiedy przyjdziesz do urzędnika państwowego, aby załatwić swoją sprawę, i kiedy jego mowa
ciała nadawać będzie w twoim kierunku przekaz, że ty jesteś nic nie znaczącym petentem, że to on
właśnie siedzi na tym stołku urzędniczym i dlatego twój los spoczywa w jego ręku, ty ze spokojem, bez
emocji zacznij wysyłać do niego, za pomocą swojej mowy ciała, że celem powstania tego stanowiska
urzędniczego jest służenie takiemu właśnie petentowi, jakim jestem ja. Pokaż mu też, że wiesz o tym, iż
jego stanowisko istnieje dzięki twojej pracy. Pokaż mu też, że masz tego świadomość, że to
społeczeństwo powołało ten urząd, aby jemu służył. Natomiast urząd, który upokarza najmniejszą cząstkę
społeczności, mija się ze swoim powołaniem. Jego misja źle została zrozumiana. Pokaż mu też, mową
swego ciała, że zwyrodniałe organy najlepiej usunąć zawczasu, zanim wyrządzą więcej szkody w całym
organizmie.
Najwyższym moim pragnieniem jest to, aby każdy członek społeczności umiał wyrażać swoje
potrzeby na wszystkich poziomach komunikacji. Żeby relacje międzyludzkie były czyste i pozbawione
masek. Żeby wreszcie zrozumienie wszystkich relacji międzyludzkich przebiegało na wszystkich trzech
poziomach. Do tego celu potrzebne są czyste i szlachetne intencje wyrażane na wszystkich trzech
poziomach. Na poziomach ciała, umysłu i ducha. To jest możliwe, kiedy tylko uświadomisz sobie, że
istnieje szerszy ogląd rzeczywistości niż ten, który oferuje nam nasza ucywilizowana kultura.
Tak, to właśnie teraz jest ten najwłaściwszy moment, abyś się przebudził do duchowego
postrzegania rzeczywistości. Rzeczywistości, którą ty właśnie kreujesz na swoje potrzeby. Dlatego nie bez
znaczenia jest fakt, czy tworzysz ją świadomie, czy też nie. Czy tworzysz ją tylko na poziomie ciała, czy
też wspólnie z umysłem oraz duchem, który z natury swego pochodzenia jest czynnikiem czysto
kreatywnym. Teraz właśnie jest ten najdogodniejszy moment do przebudzenia się, bowiem nastaje Nowa
Era. Era Wodnika, która zaczyna wieść prym w Ziemskim cyklu przeobrażania się świadomości grupowej
narodów. To właśnie w tej erze ma się dokonać przeskok świadomości społecznej ze społeczeństwa
konsumpcyjnego na społeczeństwo nastawione raczej na Bycie. Już teraz wprawne oko jest w stanie
dostrzec pewne ruchy w tym kierunku. Już teraz możemy czytać o przesłaniach mistyków czy filozofów.
Już teraz zauważamy też rosnącą ilość nauczycieli duchowych i to nie po to, aby odciągać nas od
głównego nurtu religijnego. Oni nam dają do ręki narzędzie, przy pomocy którego sami będziemy
penetrować własną duchowość. A może jeszcze więcej dają nam poprzez uświadomienie nam Duchowej
Tożsamości?
Myślę, że nie zostanę ochrzczony złowrogim wróżbitą, jeżeli zaryzykuję stwierdzenie, że w
najbliższym trzydziestoleciu świadomość ludzkości zostanie diametralnie zmieniona. Przetrwać może
jedynie ta świadomość, która otworzy się na wszelkie zmiany i innowacje idące w kierunku poszerzenia
świadomości duchowej. Wszelkie inne skostniałe umysły, nastawione na konsumpcyjny tryb życia, nie
mają racji bytu w nowo tworzącej się świadomości grupowej.
Świadomość ta w ogromnej mierze wspomagana jest przez Byty (duchowe istoty), przybyłe do tego
rejonu, aby wspierać nasze przeobrażenie. I nie ma możliwości, aby poprzez dalsze zapieranie się
duchowości przetrwać mogły umysły manipulujące społeczeństwem na swój egocentryczny sposób. Tak
jak to robi w tej chwili kultura świata zachodniego. Wyścig szczurów dobiega końca, ochrona zwierząt tak
postanowiła. Przyszła świadomość, to świadomość jedności wszystkich istot zamieszkujących tę planetę.
Wszystkie bowiem istoty żyjące na Ziemi na poziomie duchowym, albo wyższych wibracji, stanowią
JEDNOŚĆ. Wszyscy wywodzimy się z tego samego Źródła, które jest siłą sprawczą, myślą Boga, albo
nazwij sobie to jak chcesz.
Wiem, zarzucisz mi być może, nadmierne odbieganie od głównego nurtu tego tematu. I w tym
miejscu się z tobą zgodzę. Jednak moim celem jest poprzez dywagacje zaczepić o większą ilość tematów,
które prowadzą w tym samym kierunku. Prowadzi on ku rozbudzeniu w tobie potrzeby budowania jak
największego kręgu wyobraźni, który nie pozwoli ci powrócić do swoich pierwotnych, ograniczających ram
twojego modelu rzeczywistości. William James tak o tym się wypowiedział:
Nasza zwykła świadomość, że tak powiem – świadomość rozumowa, jest tylko pewnym
typem świadomości, poza którym, oddzielone odeń tylko cienką błonką, leżą formy
potencjalne świadomości zgoła odmiennych.
Innym bardzo ciekawym i mało znanym poziomem komunikacji jest poziom duchowy. To na tym
poziomie otrzymujemy różne przekazy intuicyjne. Tutaj matka otrzymuje uczucie niepokoju, kiedy jej
dziecko spotyka się z zagrożeniem. Tędy też otrzymujemy przekaz o śmierci bliskiej nam osoby, zanim
jeszcze przekaz zwerbalizowany zdąży dotrzeć do nas. Tą drogą również jasnowidz otrzymuje przekaz z
przyszłości, albo przekaz od osoby, która zaginęła.
Najważniejszymi jednak i najbardziej znaczącymi z tej płaszczyzny przekazami jest komunikacja z
Bytami nie posiadającymi ciała i stojącymi na wyższym poziomie rozwoju duchowego. Taki poziom
komunikacji z powodzeniem możemy nazwać mistyczną penetracją innego świata. Świata ducha. Jest to
najlepszy, moim zdaniem, sposób na dotarcie do prawd wyższego rzędu, do tej wiedzy pochodzącej
wprost ze Źródła, albo od Boga. Taki dostęp otrzymasz, jeżeli z determinacją wykonasz wszystkie kroki
podstawowe. Te kroki, o których pisałem wcześniej, w wyobrażeniu Kahunów to jest pełna współpraca
dwóch niższych okręgów. Kiedy już do tego doszło i kiedy energia z dolnego okręgu popłynęła do górnego
poprzez łącze, jakim jest nić Aka (wg Kahunów), wówczas posiadamy łączność z Wyższą Jaźnią, z naszą
Nadświadomością. Teraz to już wszystko zależy od ciebie samego i od twojego okręgu wyobraźni.
Łączność z Wyższą Jaźnią może obrazować dla ciebie tylko Anioła Stróża i pomocnika w uzyskiwaniu
dalszych kontaktów. Może też obrazować twoją duszę, która ma połączenie z wszystkimi innymi duszami
oraz ze Stwórcą. Możesz też wyobrazić sobie bezpośrednie połączenie z najwyższym Źródłem,
Najwyższą Wibracją - z Bogiem. Każde z tych wyobrażeń jest dobre i pożyteczne. Najlepiej będzie
wypróbować je wszystkie i w zależności od potrzeb używać je na wiele sposobów.
Kiedy już współpraca z Wyższą Jaźnią stanie się ugruntowana, powtarzalna i przejdzie niemal do
rutyny, wówczas nie zapomnij o systematycznym rozbudowywaniu twojego okręgu wyobraźni. Bo ten z
kolei zezwoli ci na coraz szerszą penetrację świata ducha, penetrację innych wymiarów.
W tym miejscu właśnie dotykamy sedna; odkrywamy nić przewodnią tego rozdziału i istotę
doświadczeń ponadczasowych. Mając dostęp do innych wymiarów, mając dostęp do wszystkich
synchronizacji czasowych, możemy się dostroić do każdego doświadczenia, jakie zaistniało na tej Ziemi.
Nasz aparat poznawczy jakim, jest kompletna istota składająca się z ciała, umysłu i ducha, jest w stanie
dostroić się do każdego doświadczenia zaistniałego na Ziemi (i nie tylko). Nasze doświadczanie
Wszechświata leży już tylko w naszej wyobraźni. To dlatego kładłem wcześniej nacisk właśnie na ten
temat. Pragnę, abyś zrozumiał, że to głównie w twoim ręku spoczywa sukces doświadczania
ponadczasowego, sukces penetracji innych wymiarów. Tą drogą też doświadczysz spotkań ze zmarłymi
bliskimi ci osobami, a penetrując tak zwaną swoją urojoną przeszłość, możesz doświadczyć swoich
inkarnacji w innych ciałach, innych wymiarach, innych rzeczywistościach. Przeglądając więc inne swoje
żywoty, inne cielesne doświadczenia, możesz ujawnić przed sobą swoje uzdolnienia i trendy w pewnych
kierunkach. Tam też znajdziesz niezrozumiałe dla ciebie lęki, fobie, czy reakcje agresji. Przeglądając więc
inne doświadczenia, które wnoszą istotny wpływ na obecne twoje życie, uzyskasz – moim zdaniem –
odpowiedź na główne pytania. Pytania, jakimi obarcza ciebie Natura. Brzmią one: Kim jestem? Skąd
przychodzę? Dokąd zmierzam? Dojdziemy i do tego.
Teraz właśnie, kiedy wszedłeś w posiadanie zdolności penetracji innych wymiarów, gdzie pojęcie
czasu przestaje ciebie ograniczać, musisz w sobie mocno ugruntować główną zasadę rządzącą tymi
doświadczeniami. Musisz mieć pełną świadomość i stale ją utrwalać, że ciało jest tylko narzędziem. Że
narzędzie to jest skonstruowane z materii takiej, jak nasza Ziemia i dlatego też tylko ciało podlega tej
synchronizacji czasowej, czyli obrotom naszej planety. A więc wraz z obrotami naszej planety ciało się
starzeje, a potem umiera. Twoja świadomość, tak jak i pozostałe składniki twojej osobowości, nie są
zbudowane z tej samej materii, a więc są wieczne. Nie podlegają tym samym prawom, które obowiązują w
tym świecie przejawionym. Twoje wszystkie trzy jaźnie, są zbudowane z wyższych wibracji i dlatego ty
jesteś wolny od wszelkich ograniczeń, jakie poznałeś w tym świecie. Ograniczenia fizyczne dotyczą tylko
twego ciała. Jak już wcześniej powiedziałem, ciało to przyjąłeś tylko na chwilę, na jakiś okres, by czegoś
tam doświadczyć zgodnie z umową, jaką zawarłeś z istotami stojącymi na wyższym poziomie. Albo ze
świadomością pochodzącą z wyższych wibracji. To swoje ciało mógłbyś wyobrazić sobie jako zwykłą lupę,
przez które przeglądasz pojedyncze, maleńkie doświadczenia, które gdzieś tam na poziomie wyższych
wibracji już wszystkie zaistniały i przechowywane są w jednej chwili teraźniejszości. To poprzez to ciało
masz dostęp do najdrobniejszych szczegółów wszystkich doświadczeń na poziomie najniższych wibracji.
Lecz kiedy zapomniałeś, że jesteś w pełni duchową istotą, wówczas identyfikujesz się z ciałem,
identyfikujesz się z narzędziem i popadasz w emocje. Ciągle gdzieś zmierzasz, od czegoś się ciągle
wyzwalasz. I tak dalej, i tak dalej. A prawdziwe życie nie polega na ciągłym wyzwalaniu się od emocji
złych, aby tworzyć te, które uznasz za pozytywne. Prawdziwe życie polega na doświadczaniu relacji z
innymi osobnikami. Na dawaniu im takich samych możliwości doświadczania w stosunku ze sobą po to,
aby stworzyć najrozmaitsze możliwości wzrostu świadomości. Wzrostu aż do tego stopnia, w którym
całkowicie zrozumiemy swoją duchowość. Do tego miejsca, gdzie już pobudki fizyczne nie będą nami
powodowały. Tutaj, gdzie Boska bezwarunkowa miłość zespala wszystkie istoty i ujawnia przed nimi
źródło swojego pochodzenia. Ujawnia przed nimi cel zaistnienia tych najwyższych wibracji, gdzie pozornie
zostaliśmy rozdzieleni od wszystkiego co jest i co nie jest.
Tak więc zauważasz, że całkowite zrozumienie siebie równa się z powrotem do Domu. Powrotem do
naszego Ojca, skąd wszyscy się wywodzimy. Tutaj też rozumiemy Stwórcę i Jego intencje w podzieleniu
się na najmniejsze cząsteczki. Bóg podzielił siebie na najdrobniejsze elementy, zszedł do najniższych
wibracji, aby tutaj doświadczyć pojedynczych zdarzeń w prawdziwym doświadczaniu siebie. Przedtem
znał siebie tylko konceptualnie, był tylko Absolutem, a więc świadomością zawierającą wszystkie
koncepcje. Kiedy stworzył świat przejawiony, a więc tą najniższą wibrację, jaką jest Wielki Wybuch – i tak
stworzył cały Wszechświat. Te najdrobniejsze nawet drobinki reprezentują Boga w tym świecie
doświadczeń. Każda najmniejsza drobinka ze świata materii posiada swoją świadomość i kiedy przestanie
już zachwycać się swoją odrębnością, a jej świadomość wzrasta, wówczas powraca do większej całości,
której jest częścią. Rosnąca świadomość, to powrót do Źródła. Kiedy wszystkie drobinki, doświadczywszy
siebie na wszystkie sposoby, powrócą do Źródła skąd się wyłoniły, wówczas Wszechświat się zapadnie
na powrót w jedną Najwyższą Świadomość. W Absolut. Taka jest najniższa i ostateczna wibracja Boga.
Bóg więc jest wszystkim, co jest i co nie jest. Wszystko, co jest, to świat przejawiony w doświadczeniu. A
co nie jest, to jest koncepcja, to Absolut. To myśl Boga, a więc ta najwyższa wibracja.
Tak więc ludzka świadomość posiada jeszcze znikomy dostęp do wibracji Wszechświata, lecz kiedy
wyobraźnia pozwoli na utożsamienie się z Duchem, wówczas dostęp ten ogromnie się poszerza. Stąd też
mistycy czerpią nieograniczoną wiedzę, natomiast naukowcom ciągle coś przeszkadza. Co im
przeszkadza? Przeszkadza im główne założenie, koncepcja. Założenie to brzmi: Jestem ciałem. To
pierwotne założenie utrąca wszelką kreatywność, bowiem kreacja to zsynchronizowanie wibracji na trzech
poziomach, myśli, słowa i czynu, albo duszy, umysłu i ciała. Zauważasz zatem, że żadna dziedzina nauki
nie jest kreatywna. Kreacja bowiem pochodzi od Ducha, natomiast wszelkie naukowe pojęcia starają się
zachować empirycznie powtarzalną formę. Ta forma przynależeć może tylko do świata materii, do tych
najniższych wibracji. Tak więc wszelka kreatywność zostaje tutaj odcięta i zniwelowana. Można więc
śmiało użyć sformułowania, że edukacja kultury świata Zachodniego, zabija w nas wszelką kreatywność.
Co jest prawdą? Trudne pytanie, lecz na własny użytek odpowiedziałem sobie, że prawdą jest
to co mówi nam „wewnętrzny głos”.
Mahatma Gandhi w ten sposób odnalazł swoją prawdę.
Tak więc zauważasz, że staram się ci wyjaśnić, że w momencie kiedy swoją rzeczywistość
zaczniemy postrzegać nie tak jakbyśmy byli tym ciałem, lecz jakbyśmy posiadali to ciało, doświadczenie
rzeczywistości przechodzi do ponadczasowych doświadczeń. Chciej wystarczająco mocno uświadomić
sobie, że to tylko ciało podlega czasowemu ograniczeniu, że te cykle, jakimi rządzi się nasza planeta,
dotyczą tylko naszego narzędzia poznawczego, jakim jest ciało. Natomiast wszystkie aspekty twojej
osobowości tym prawom nie podlegają. Nie muszą podlegać, dopóki sam tego nie postanowisz. Wówczas
to zauważysz, że tylko ty sam sobie wytyczasz granice poznawania tego świata. Tymi granicami jest twój
okrąg wyobraźni. A kiedy należycie zrozumiesz prawa rządzące wyższymi wibracjami oraz regułami
dostępu do nich, sam zaczniesz wyznaczać sobie nowe ścieżki oraz nowe obszary, po których będziesz
się poruszał.
Możesz na początku nie mieć zaufania do swoich poczynań. Być może zarzucisz sobie, że
penetrację świata poza czasem i przestrzenią tylko sobie zmyśliłeś, bowiem brak ci jest potwierdzenia
w zmysłach. Tak też będzie. Tutaj potwierdzenia w percepcji zmysłowej nie uzyskasz. Tutaj polegać
możesz tylko na tym, co sobie wymyślisz. Tylko, że myśl już w tej chwili nie opiera się na percepcji
zmysłów, ponieważ stała się narzędziem twojej wyobraźni. A wyobraźnia, pamiętasz? Ona przynależy do
najwyższych wibracji, do myśli sprawczej Stwórcy. Tak więc kiedy podłączysz swoje myśli poprzez swoją
wyobraźnię do myśli płynącej ze Źródła, wówczas otrzymujesz przekaz mistyczny prawd najwyższego
rzędu. Prawd, którymi od wieków posługują się Mistycy. To są też te same możliwości, jakie posiadają
ludzie kultur pierwotnych. To jest ten sam dostęp, jaki człowiek pierwotny posiadał, zanim nie pogrążył się
w głębokim oddzieleniu od pozostałych istnień oraz od swojego Źródła. Wszystko to co zburzyła istniejąca
cywilizacja, skupiając się na poznawaniu ciała, możesz odzyskać poprzez zgłębianie wewnętrznej
świadomości. Całą świadomość o sobie i swoim pochodzeniu posiadasz wewnątrz siebie. Musisz tylko
wyjść z założenia, że nie jesteś ciałem. Musisz mieć tego świadomość, że ciało tylko posiadasz. Jest to
bardzo przydatne narzędzie, którym posługujesz się na przestrzeni kilkudziesięciu kalendarzy. Potem je
pozostawiasz, a zgromadzone w ten sposób doświadczenia przekazujesz dla potrzeb Wszechświata, dla
potrzeb Źródła. Myślenie o sobie jako o ciele fizycznym według dogmatów naszej obecnej kultury i jej
edukacji zaciemnia bardzo prawdziwy obraz naszej autentycznej postaci. Postaci o całkowicie duchowej
tożsamości. Identyfikowanie siebie z narzędziem było dobre wówczas, kiedy chodziło o granie ról w tym
teatrze. Te role musiały być jak najbardziej spontaniczne, a więc amnezja spełniła w tym miejscu
pozytywną funkcję. Lecz teraz, kiedy świadomość istot ludzkich nie mieści się już w swoich dawnych
ograniczających ramach, kiedy nauka doszła do takiego miejsca, gdzie każdy krok do przodu równa się
krokowi w sferę zwaną para-nauką, najwyższy już czas na ekspansję świadomości poza ograniczające
ustalenia, tym bardziej, że Era Wodnika niejako zmusza mas do takiej postawy.
Tak więc nie obawiaj się, że w doświadczeniach ponadczasowych zostaniesz świrem, albo to
wszystko sobie zmyśliłeś. Ty tylko przełączasz swoje myślenie z ciała na sferę duchową, a więc na tą
autentyczną swoją postać, bowiem zaczynasz od tej pory utożsamiać się ze sferą duchową, bo takie jest
też twoje przeznaczenie.
Powtórzę tutaj jeszcze raz:
Jesteśmy istotami duchowymi, które potrzebują ciał, aby odnaleźć swoją duchową tożsamość.
Tomasz z Akwinu
A ktoś inny tak się na ten temat wyraża:
Żaden pesymista nigdy nie odkrył sekretów gwiazd, nie pożeglował ku niezbadanym lądom,
ani nie otworzył nowych niebios dla ludzkiego ducha. Hellen Keller
Jest obecnie wielu nauczycieli duchowych. Powstało też za ich przyczyną wiele książek, które
doskonale uczą i przekazują wiedzę uniwersalną. Wiedzę pochodzącą ze Źródła. Łatwo ją rozpoznasz w
każdym przekazie, bowiem nie głosi ona lęku, nie nawołuje do oddzielania. Nawołuje natomiast do
łączenia się w Duchu z wszystkimi istotami, do łączenia się z Bogiem. Pokazuje, jak miłość
bezwarunkowa, którą obdarza nas Stwórca, wypełnia przestrzeń pomiędzy wszystkimi istotami. Każdy
prawdziwy nauczyciel duchowy wskaże ci, jak odnaleźć Boga w sobie samym, bez pośredników, świątyń
i liturgii. Pokaże ci, że najświętszą liturgią jest samo życie, a wskrzeszając w sobie duchowość,
powracamy do Domu Naszego Ojca.
Jednym z takich wspaniałych nauczycieli duchowych, głosicieli prawd ponadczasowych,
transcendentalnych, jest wspomniany wcześniej Neale Donald Walsch. On to swój przekaz prawd
najwyższego rzędu zwerbalizował na planie dialogu z Bogiem. Nikt do tej pory nie użył takiej śmiałej formy
werbalizacji tych przekazów. Każdy z nas, kto wystarczająco dobrze opanuje komunikację ze swoją
nadświadomością, może sięgnąć po takie prawdy. Nie każdemu jednak wystarczy odwagi, aby publicznie
nazwać to rozmową z Bogiem. Przyznać należy, że autor Rozmów z Bogiem i dalszych swoich książek
zrobił w tym miejscu rewolucyjny postęp w skostniałej i zastanej kulturze świata Zachodu. Trzeba
przyznać, że prace te pisane są dla przeciętnego poszukiwacza i dają do ręki odpowiedzi na większość
pytań związanych z relacjami Bóg – człowiek, człowiek – człowiek czy człowiek a inne istoty żyjące. Te
prawdy nie tylko rozświetlają otwarty umysł poszukującego, ale też doskonale inspirują
i doenergetyzowują. Dlatego też rozsądnym jest czytanie ich wielokrotnie, tak, jak zresztą zaleca przekaz
tam zawarty.
To, z jaką odwagą zwerbalizujesz swoje myśli, pokazuje między innymi, jakim okręgiem swojej
wyobraźni dysponujesz. W moim przypadku to było mniej więcej tak. Kiedy przez około dwa lata
systematycznie pracowałem ze swoją Nadświadomością, otrzymałem nowego Nauczyciela Duchowego.
Poznałem jego imię, oraz zakres wiedzy, w którą pragnie mnie wyposażyć. Tego nauczyciela w trakcie
pracy z nim, prosiłem o doprowadzenie mnie do Boga drogą na skróty. Po przeszło rocznej pracy z tym
nauczycielem, pod koniec ’98 roku zaproponowano mi w pewnym sklepiku książkę Rozmowy z Bogiem.
Były już wtedy dwie księgi wydane w naszym języku. Kupiłem przezornie tylko jedną i jakie było moje
zdziwienie. Przeczytałem ją jeszcze tej samej nocy, bowiem zrozumiałem, że to jest odpowiedź na moje
prośby. Zrozumiałem, że jest to następny cud, jakich w moim życiu przydarza się wiele. Bo oto kiedy, w
zwyczajowej medytacji nakierowałem swoją percepcję mentalną na Boga, z pominięciem moich
nauczycieli duchowych, otrzymałem czysty, wyraźny przekaz. Taki, o jakim pisze Walsch. Ze łzami w
oczach zrozumiałem wówczas, że ta książka nie tylko jest dla mnie cudowną odpowiedzią na moje prośby
o drogę do Boga. Ona też pokazuje, jak to będąc w komunikacji z własną duszą, możemy się nakierować
na każde źródło duchowe. Jeżeli wyobraźnia podpowiada nam wybór duchowych nauczycieli, to takich też
sobie dobieramy. Rozpoznajemy też przy tym cechy indywidualne dla każdej z tych postaci źródłowych.
Jeżeli natomiast pozwalamy sobie w swoje wyobraźni na połączenie się ze samym Źródłem, z Bogiem, to
też uzyskujemy taką komunikację bez żadnych zastrzeżeń. Odczuwając przy tym jeszcze inny, jak gdyby
głębszy charakter dostępu. Podłączając się do pośrednich Bytów, Istot duchowych wyżej rozwiniętych,
musimy pamiętać o tym, że każda istota posiada pewne preferencje, a więc jakąś dominującą
specjalizację. W takim też kierunku dobrze jest wykorzystywać jej wiedzę. Natomiast do prawd
uniwersalnych dostęp posiadają wszystkie Byty duchowe stojące wyżej w rozwoju. Połączenie mentalne z
Bogiem daje jednakowe możliwości dostępu do wiedzy w każdym temacie. Jedyną trudnością jaką, w tym
miejscu napotykamy, to sprawa werbalizacji swoich myśli. Wiadomo, że słownictwo nie jest w tych
tematach zbytnio rozbudowane, tak więc często musimy korzystać tutaj z form opisowych, bowiem
brakuje słów na precyzyjne oddanie obrazów doznawanych przekazów. Werbalizacja jest tym jedynym
mankamentem, z jakim stykają się adepci duchowego poznawania Wszechświata. Nikt im natomiast nie
może odebrać doznań, jakich doświadczają w tym świecie Ducha. Doznania takie również nie mają
swojego słownego wyrażenia. Ekstaza – to za mało powiedziane. Nirwana natomiast, to nie jest nasze
słowo i tak do końca nie daje się przetłumaczyć. Co tam będę ci truł; jeżeli nie zasmakowałeś w tym
doznaniu, to najwyższy już czas. Tego nie da się wypowiedzieć. To tak jakby starszy brat usiłował
wyjaśnić młodszemu, na czym polega doświadczenie orgazmu. Prawda, że braknie mu słów?… Tak samo
i my, ludzie współczesnej kultury, zbyt długo pozostawaliśmy w oddzieleniu od swojej duchowej sfery,
abyśmy mogli swobodnie werbalizować swoje doznania na tym mało znanym obszarze.
Wyzbyłem się swojego ciała, wygnałem rozsądek, odrzuciłem swoją postać, usunąłem wiedzę
moją, złączyłem się z wszechogarniającą jednością. To właśnie znaczy zasiąść
w zapomnieniu. Chuang – tzu.
Pragnę teraz przybliżyć ci terapeutyczne właściwości, jakie wynikają z doświadczeń
ponadczasowych. Mam przy tym nadzieję, że dla większości czytających ten tekst, prawo przyczyny i
skutku oraz filozofia reinkarnacji są znane. Dlatego też pomijam wszelkie wyjaśnienia w tej tematyce.
Moim celem jest tylko nieznaczne zahaczenie o tematykę reinkarnacji, ponieważ jest to dziedzina bogato
opisana w książkach rożnych autorów. Są to poradniki, jak samemu poszukiwać swoich minionych
doświadczeń cielesnych aż do opisu sesji hipnozy. Moim zdaniem odczyt hipnozą jest tym najbardziej
wartościowym odczytem tego rodzaju doświadczeń.
Jak to jest? Chciałby zapytać się niejeden, że zmyślone doświadczenia – z punktu widzenia ciała –
mają jakieś znaczenie terapeutyczne. Wspomniałem już wyżej o tym, że tylko wówczas, kiedy mocno
kotwiczymy swoje ja w ciele, oczekujemy potwierdzenia wszystkich doświadczeń w swoich zmysłach.
Kiedy natomiast nasze świadome ja przemieszcza się w stronę naszej duchowej sfery, zaczynamy coraz
bardziej ufać doznaniom pozazmysłowym, albo szóstemu zmysłowi, który zwiemy intuicją. Kiedy adept już
wystarczająco oswoi się z posługiwaniem tym szóstym zmysłem, dochodzi do wniosku, że duchowość
posiada znacznie większą rolę do odegrania niż wcześniej mógł przypuszczać. Kiedy pozwoli sobie na
krok następny i zakotwiczy swoje ja w duchowości, jego świadomość dojrzeje do zrozumienia, że tak
naprawdę jest nieśmiertelna. Że nieśmiertelnymi są wszystkie części naszej osobowości. Tak więc dalsze
kotwiczenie swojego punktu odniesienia w ciele, przestaje być sensowne. Ten moment, kiedy właśnie
nabieramy pewności, co do swojej duchowej tożsamości, jest dla nas zrozumieniem, że ciało tylko
posiadamy. W tym miejscu też zaczynamy rozumieć, że ciało pochodzi ze świata materii, dlatego też
może nam służyć jedynie do poznawania tego świata. I tak jak ten świat jest światem przemijającym, tak
samo nasze ciała przemijają. Rodzą się, dorastają, dojrzewają, doświadczają rozmaitych relacji i umierają.
Świadomość nasza wykreowana na potrzeby ciała, wyrosła z amnezji, wcale nie musi do końca być mu
wierna i umrzeć razem z nim. Jest to i tak niemożliwe. Natomiast ważne jest, abyś to potrafił zrozumieć za
życia twojego ciała. Bowiem nadrzędnym celem każdej duszy ewoluującej w ciele jest rozpoznanie swojej
duchowej tożsamości i przejście na świadome doświadczanie w ciele. Doświadczanie wszelkich relacji
międzyludzkich. Teraz dopiero, kiedy zakotwiczyłeś swoje postrzeganie rzeczywistości w swojej sferze
duchowej, zaczynasz rozumieć, że ciało tylko posiadasz, że ciało to takie narzędzie, które po zużyciu
możesz wymienić. Robiłeś to już wielokrotnie i robić będziesz jeszcze długo. Ważne jest to, od którego
momentu zaczynasz to robić świadomie. Tylko, że teraz kiedy już swoje ja kotwiczysz w sferze duchowej,
twoje przywiązanie do zmysłów ciała przestaje już być dla ciebie autorytarne. Zauważasz też coraz
częściej, że myśli również z ochotą przyjmują inny rodzaj percepcji niż dotychczas. To tutaj zaczynają się
wszystkie twoje doświadczenia ponadczasowe. Ponadczasowe, bo nie pochodzące wprost od ciała. Kiedy
świadomość swoją uwolniłeś od narzędzia, które posiadasz, od ciała, wówczas doświadczenia
ponadczasowe stają się dla ciebie chlebem powszednim. Oczywiście tylko wtedy, gdy tak postanowisz i
pozwolisz sobie w swojej wyobraźni.
Jak to jest, że poznawanie swoich innych żywotów, doświadczeń cielesnych, może nosić znamiona
terapii. To proste – bywa, że w obecnym życiu posiadamy jakieś niewyjaśnione lęki, jakieś bóle, które nie
mają potwierdzenia w badaniach medycznych. Bywa, że ktoś posiada nie wyjaśnioną urazę do innego
człowieka, albo do dymu, ognia czy wody. Co jest tego przyczyną, jeżeli nie odnajdziemy w tym naszym
życiu żadnego traumatycznego doświadczenia, które powodowałoby taki skutek? Śpieszę tutaj wyjaśnić.
To mogą być doświadczenia przeniesione z innych wcieleń. I często się zdarza, że tylko tym sposobem
można uzdrowić daną osobę. Ten sposób to doświadczenia ponadczasowe. A więc przegląd innych
doświadczeń cielesnych. Fachowo określamy to regresją inkarnacyjną. Mamy w naszych określeniach
regresję wiekową i regresję inkarnacyjną. Regresja wiekowa jest to cofnięcie i ponowne doświadczenie
wypartych, często w traumatycznych przeżyciach doświadczeń. Takie ponowne zmierzenie się z
problemem z innego punktu widzenia, widzenia dorosłego człowieka, powoduje odreagowanie urazy
psychicznej. Problem znika. Bywa też – myślę, że częściej – że taka uraza przeniesiona została z innego
doświadczenia życiowego. W tym miejscu regresja inkarnacyjna odgrywa swoją terapeutyczną rolę.
Pierwszym naukowcem, który opisał to zjawisko dla Świata Zachodu, był doktor Brian L. Weiss. Ten
wybitny specjalista psychiatrii, będąc szefem oddziału klinicznego, wpadł na regresję inkarnacyjną przez
przypadek. Nie wierzył przecież w reinkarnację. Posługiwał się hipnozą w regresji wiekowej, aż któregoś
razu w bezskutecznych przeszukiwaniach okresu dzieciństwa, użył nieprecyzyjnej sugestii. Wtedy to jego
pacjentka przeniosła się do innego wcielenia, opowiedziała o swoich doświadczeniach, które przeniosła
do swojego obecnego życia. Od tej pory ten poważny naukowiec włączył do swojej terapii regresję
inkarnacyjną i uczy swoich kolegów, jak z jej dóbr korzystać. Doktor Weiss poważnie zaangażował się w
te sprawy: oprócz wykładów i praktyk, również w prywatnym gabinecie, pisze książki o tego rodzaju
terapii. Na język polski zostały już przełożone trzy jego książki, natomiast czwarta jest już w drodze. Jego
światowej sławy poradniki traktują właśnie o doświadczeniach ponadczasowych.
Są też inni fachowcy, którzy, niekoniecznie dla terapii posługują się tym narzędziem. Regresja
inkarnacyjna, albo każdy inny sposób na poznawanie swoich innych doświadczeń życiowych, wnosi
w nasze życie bardzo wszechstronny obraz swojej duchowej tożsamości. Mając ten obraz przed oczyma,
możemy w jasny sposób uświadomić sobie wszelkie relacje z ludźmi, jakie odgrywamy w tym życiu.
Każde spotkanie i każde doświadczenie obopólnych relacji zostało opracowane na innym planie. Dotarcie
do przyczyny zaistnienia wszystkich naszych związków i relacji międzyludzkich daje nam bardzo szeroki i
barwny obraz naszego tu zaistnienia. Jest to duchowe otwarcie przed samym sobą. Tutaj też
odpowiadamy sobie na pytanie: Skąd przychodzę?
A teraz kilka rad dla ciebie. Rad, które być może sprawią, że twoje życie stanie się pełnią radości,
szczęścia i satysfakcji z każdego drobnego zdarzenia. Kiedy już jesteś w zadawalającej ciebie
komunikacji z wyższą Jaźnią, powinieneś jak najczęściej rozmawiać sam ze sobą. Może to być
w medytacji, może to być głęboki relaks i pogrążenie się w zapomnieniu świata zewnętrznego, a może
będzie to kontemplacja siebie samego? Każda jedna metoda jest tutaj doskonała sama w sobie.
Prowadzą one bowiem do rozpoznania swoich poszczególnych jaźni i słuchania ich głosów. Każda z tych
jaźni pragnie manifestować swoją urojoną odrębność. Bo tak też zostaliśmy zaprogramowani, jako istoty
oddzielone od pozostałych, oddzielone też od Źródła. Ta urojona autonomia, oddzielne cechy swoich jaźni
jeszcze długo będą pokutować w nas samych. Dlatego też długie rozmowy ze sobą samym dla dobra
wszystkich części ciebie samego jest potrzebne i zbawcze dla nich samych i dla całości. A więc ciebie w
komplecie. Twojego dużego Ja. Wsłuchaj się bardzo uważnie w poszczególne głosy swoich jaźni i
rozpoznawaj, które z nich w danym momencie zabiera głos. Po pełnej wypowiedzi przesiądź się na inny
stołek i zabierz głos z pozycji dojrzałej już jaźni, a więc tej nadświadomej. Dla lepszego zrozumienia
posłuż się wyobraźnią i stwórz hierarchię wśród swoich jaźni. Nie taką hierarchię ważności, ponieważ
wszystkie części ciebie są tak samo ważne, lecz hierarchię pozornej czasowości. Zauważysz wtedy, że
niższe ja, podświadomość motywuje ciebie w przeszłości. W tym, co zgromadziło do tej pory. Tam są
zgromadzone wszelkie przekonania, wzorce i schematy na życie. Są tam też programy na zasady
etyczno-moralne i wszystkie doktryny, jakimi ciebie programowano. Niższa jaźń posługuje się zawsze
motywacją na OD. To jest, wyzwalanie się od niewygody i lęków.
Świadoma jaźń to ta część ciebie, która myśli o sobie ja. To ta część świadomie funkcjonująca
najczęściej w zapomnieniu i oddzieleniu od innych części ciebie. To pewien wyuczony automat, który
posiada autonomię i oddzielił się w samoświadomości od reszty siebie, od reszty istot, od swojego Źródła.
Ta część najczęściej uwikłana w zapomnieniu, w oddzieleniu pogrąża się w postawie egocentrycznej. Jest
to charakterystyczne dla człowieka wysoko cywilizowanej kultury.
Natomiast trzeci czynnik naszej postaci posiada charakter urojonej przyszłości. Ponieważ ta część
jest w pełni dojrzałą częścią. Ona ma dostęp do całkowitego wzrostu twojej osobowości, aż do
zjednoczenia się ze Stwórcą, do połączenia w Absolut. Tak więc dla doświadczającej w Tu i Teraz
osobowości jest to przyszłość. Ta jaźń, twoja Nadświadomość, albo super ego motywuje ciebie na DO.
Motywacja ta widzi przed sobą wyznaczone cele i na nich też się skupia. Wszelkie przeszkody, trudności,
lęki pozostawia za sobą w przeszłości. Przeszłość się nie liczy, nie liczy się też droga do celu. Cel jest
istotnym przeznaczeniem i to jest motywacja wyższej jaźni. Tutaj też powoli odkryjesz misję swojego tutaj
zaistnienia. Dowiesz się o swoim przeznaczeniu: Dokąd Zmierzasz. Kiedy zostawiasz za sobą przeszłość
i zmotywujesz siebie na cel twojego tutaj zaistnienia, na swoją przyszłość, wówczas zrozumiesz, że
najlepszym przewodnikiem w tym kierunku jest twoja Wyższa Jaźń. Nie chodzi o to, abyś od tej pory
zaczął pogardzać swoimi niższymi jaźniami. Nie, o to tu wcale nie chodzi. Wszystkie jaźnie są takie same
i jednakowo twoje. Wszystkie posiadają tą samą wartość i służą jakiemuś ważnemu celowi.
Najtrudniejszym w tej całej grze, w zabawę w teatr, jest zrozumienie samych reguł gry.
Kiedy zrozumiesz zasady gry, przychodzi refleksja wytyczenia celów. Tych małych kroków, którymi
będziemy zmierzać ku przyszłości, ku jednoczeniu i scalaniu siebie, potem siebie z innymi, aż do Absolutu
włącznie. Posługując się Wyższą Jaźnią, zaczniesz podejmować najtrafniejsze decyzje, bowiem jej znane
są wszystkie alternatywy twoich wyborów. Przed podjęciem ważnej dla ciebie decyzji, możesz za sprawą
swojej Wyższej Jaźni wybiec w przyszłość i zobaczyć rezultaty wynikłe z podjętej przez ciebie decyzji.
Takie podglądanie przyszłych doświadczeń nazywamy progresją. Manifestowali takie zdolności wszyscy
wielcy Mistrzowie. Do takich też zdolności i ty możesz dojść. Czego ci potrzeba? Tylko dwóch rzeczy,
wyobraźni i determinacji. Wszystkiego możesz doświadczyć jeszcze w tym życiu. Hellen Keller tak o tym
się wyraziła:
Szczęście nie polega na zaspokajaniu zachcianek, ale konsekwentnym kroczeniu ku
wartościowemu celowi.
Wspomniałem już wcześniej, że czas jako taki nie istnieje. Nie istnieje on wprawdzie dla sfery
duchowej, bowiem ciało nasze starzeje się i trudno temu zaprzeczyć, że kalendarze wyznaczają okres
narodzin oraz zejścia z tego świata. Kalendarze też wyznaczają wszelkie inne procesy kształtujące życie
na naszej planecie. Zrozumieć musimy jednak, że cykle te nie dotyczą w ogóle sfery duchowej. Ta
właśnie duchowa sfera rządzi się innymi prawami, chociaż i tutaj jest przedtem, teraz i potem, a więc
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jednak te określenia nic nie mają wspólnego z czasem jaki,
przyjęło się rozumieć w naszym zwykłym pojęciu. Przedtem to nic innego jak nasza część podświadoma,
a potem to Wyższa Jaźń, czyli Nadświadomość. W teraz natomiast kotwiczymy naszą powszednią
świadomość, a więc swoje zwyczajne ja. Kiedy w miarę rozpoznawania naszej sfery duchowej zaczynamy
coraz bardziej harmonijnie funkcjonować na wszystkich tych poziomach, wówczas całość wnosimy do
Teraz. Do jednej Wiecznej Chwili Teraźniejszości. Swoje istnienie kotwiczymy w Byciu. Bycie całym sobą
w Teraz jest tym stwierdzeniem Mistrzów, Jam Jest, który Jest. Te słowa określają jednoznaczne bycie w
TERAZ. A bycie w TERAZ, to nic innego, jak scalenie przedtem i potem w jedną chwilę teraźniejszości.
Dlatego też wcześniej wspomniałem, abyś nie zachłysnął się doświadczaniem sukcesów w świecie
materii. Ponieważ stan taki przerwać może dalsze twoje dążenie ku duchowości. Teraz być może lepiej
zrozumiesz, że aby całkowicie wejść w Bycie, powinniśmy zrezygnować z motywacji na Mieć. Bo kiedy
zasmakujesz w satysfakcji z posiadania, czyli Mieć, bardzo trudno zrobić jest ten krok do przodu, aby
przejść do Być. To jest ten drobny szczegół, który zatrzymuje nas często przy posiadaniu i dlatego
zasmakowanie w prawdziwym szczęściu – doświadczaniu duchowości całym sobą – staje się raczej
niemożliwe. Szczęście nie pochodzi z tego świata, chociaż skupiając się na ciele, nie potrafimy sobie tego
wyobrazić. Ktoś, kiedyś powiedział:
Przyjemność jest produktem świata fizycznego. Szczęście należy do świata ducha.
Należałoby o tym pamiętać, kiedy motywujemy swoje ja. Należałoby się siebie spytać, czy celem
naszego tu zaistnienia są przyjemności czy też szczęście?
Tak więc, kiedy w zadumie albo w rozmowie z samym sobą rozpoznasz swoje przedtem to
zrozumiesz, że to są emocje, że to jest świat względności, że żyjąc tylko tym światem, żyjesz nadal
w zapomnieniu i tracisz wiele energii na szarpanie się z życiem. Wtedy zauważysz, że istnieje jeszcze
twoje potem. To ten kierunek ku górze, gdzie emocje przeobrażają się w uczucia. Z tej pozycji zauważyć
można skompletowane doznania, które niosą pewną dojrzałą już świadomość. W potem jesteś bowiem
istotą doskonałą, wyzwoloną od huśtawki emocjonalnej. Jesteś istotą połączoną z wszystkimi innymi
istotami i ze swoim Stwórcą. Z tej pozycji możesz czerpać ze swoich doświadczeń z przyszłości. Tutaj
znajdziesz obraz wszystkich swoich doświadczeń widzianych z pozycji potem. To prawdziwe wyzwolenie,
kiedy przestajesz być ograniczony czasem w swoich doświadczeniach. Twoje ciało doświadczać będzie
nadal, lecz ty jako właściciel tego narzędzia nie będziesz już ogniskować swojej percepcji na
pojedynczych, małych zdarzeniach. Teraz raczej rozogniskujesz swoją lupę tak, by postrzegała znacznie
szerszy plan zdarzeń. W tym miejscu dołączysz do swojego normalnego postrzegania, również
doświadczenia w innych ciałach, dołączysz doświadczenia z innych relacji międzyludzkich. Z tymi samymi
Bytami (duszami), lecz w różnych relacjach, związkach uczuciowych czy partnerskich.
Teraz, kiedy po mozolnej, ciężkiej pracy udaje ci się swoje postrzeganie rzeczywistości przestawić
na Bycie, twój świat odsłania przed tobą o wiele szersze horyzonty niż znany do tej pory świat
zewnętrzny. Ten świat zewnętrzny zaczyna być dla ciebie jednym ze spektakli w teatrze. A sztuk takich
widziałeś już wiele. Patrząc zatem z takiej pozycji, zauważasz, jak większość wokół ciebie nadal w
zapomnieniu odgrywa swoje role. I być może ogarnia cię zdziwienie, jak można było wyobcować siebie ze
swojej codziennej roli, żeby zachwycać się tworzonymi przez innych filmami i sztukami teatralnymi.
Dziwisz się być może, jak można poświęcać czas na coś wymyślonego w samozapomnieniu, gdy wokół
odgrywa się prawdziwy spektakl na scenie tego świata. Gdzie sceną jest cały świat, a aktorami my
wszyscy. Wszyscy, którzy zapomnieli, w jakim celu przybraliśmy swoje ciała. W jakim celu zaistnieliśmy w
tym świecie przejawionym.
Pozwolę sobie i tym razem zamknąć pewną myśl cytatem.
Trudno wyobrazić sobie coś mniej przyjemnego od życia w pogoni za przyjemnościami. John
D. Rockefeller j.r.
Z cytatu tego wynika, że autor również rozróżniał przyjemności od szczęścia. Natomiast Henry David
Thoreau tak kiedyś powiedział:
Jesteśmy tym bogatsi, im więcej rzeczy zbędnych zdołamy odrzucić.
Naukowcy również inaczej mogliby zrozumieć świat materii, gdyby tylko pozwolili sobie w swojej
wyobraźni przenieść swój punkt odniesienia do świata Ducha. Dopóki kotwiczyć będziemy swoje
postrzeganie w świecie materii, niemożliwym staje się badanie Wszechświata. Wszechświat bowiem
zbudowany jest z niewyobrażalnego widma wibracji. To widmo rozpoczyna się na myśli Stwórcy, a więc
na Absolucie, a zamyka na Wielkim Wybuchu i kolapsie, czyli zapadnięciu się materii w jedną małą bryłkę
o niewyobrażalnej gęstości. Świat przejawiony, jak już wspomniałem, składa się z trzech wymiarów i
synchronizacji czasowej. Synchronizacja ta odnosi się do Ziemi, ponieważ wszystko, co tutaj
rozpatrujemy, pochodzi od tej Ziemi. Ziemia natomiast jako punkt we wszechświecie posiada również
wielowymiarowość, tylko my, posługując się takim narzędziem, jakim jest nasze ciało, mamy dostęp
jedynie do trzech jej wymiarów. Zatem świat naszego dostępu jest tym światem trójwymiarowym. Ten
świat jest bardzo dziurawym światem. Jeżeli jesteśmy sobie w stanie wyobrazić poszczególne cegiełki, z
jakich składa się nasz świat przejawiony; jeżeli jesteśmy w stanie wyobrazić sobie budowę atomu, to
również i możemy sobie pozwolić na wyobrażenie naszego świata. Atom, jak wiemy, składa się głównie z
przestrzeni. Ilość materii w nim zawarta jest tak znikoma, że trudno byłoby ją znaleźć gdybyśmy nie
wiedzieli, gdzie szukać.
Wyobrażeniowo ktoś to kiedyś opisał w ten sposób. Okrąg o średnicy korony stadionu X lecia
w Warszawie. W środku, w samym centrum leży piłka do kosza, to jądro atomu. Po obwodzie korony
z ogromną prędkością podążają dwie piłeczki pingpongowe, elektrony. To jest atom Helu. Jaki w tych
wielkościach jest stosunek pustej przestrzeni do materii? Już w tym momencie widzimy, jak bardzo
dziurawym jest świat, w którym my żyjemy. Już teraz zauważamy, ile równolegle innych wymiarów
mogłaby pomieścić pusta przestrzeń w każdej jednej podstawowej cegiełce. A skoro w każdej
podstawowej cegiełce to i we wszystkim, co jesteśmy w stanie postrzegać swoimi zmysłami. Tylko trzy
wymiary, plus czas, potrzebne są do konstrukcji świata, jaki znamy. Jak można to sobie wyobrazić, kiedy
percepcję naszą kotwiczymy na narzędziu służącym do postrzegania tego świata. Narzędziu składającym
się z takiej samej materii? To nie jest możliwe, ale… Możliwe jest poprzez pewne uproszczenie. Poprzez
pewną analogię do czegoś, co znamy nieco lepiej. Spróbuj wyobrazić sobie obraz dwuwymiarowy. Taki
obraz tworzony na ekranie zwykłego telewizora. Stworzył go człowiek i dlatego łatwiej go będzie
zrozumieć. Otóż plamka kreśląca ten obraz jest tylko w jednym punkcie, gdy weźmiemy pod uwagę
bardzo krótki czas. Dla nieskończenie krótkiego czasu plamka ta stoi w jednym punkcie, a cały ekran jest
ciemny. Teraz kiedy włączymy wibrację przesuwu plamki po ekranie nakreśli ona nam linię od lewej do
prawej. Wystarczy teraz tą plamkę wygasić i ponownie bardzo szybko przenieść do lewej. Te wibracje
kreślenia linii nazywamy wibracjami linii. Do tego należy włączyć powolny w stosunku do linii przesuw
plamki z góry w dół. Tak, żeby linie kreślone były jedna pod drugą od góry aż do dołu. Ta wibracja o wiele
wolniejsza nosi nazwę ramki. Tak więc obraz składany na ekranie telewizora składa się z dwóch różnych
wibracji, tej poziomej zwanej H, od horyzontalnej i pionowej V, wertykalnej. Kompletnych takich rastrów na
ekranie wyświetlanych jest 25/ sek. i to wystarczy, aby oko rejestrowało ciągły i ruchomy obraz. Do tego
rastra potrzebna jest jeszcze trzecia informacja. Ta informacja to – jasność świecącej plamki, czyli treść
obrazu. Ta wibracja, jak już zauważamy, musi być jeszcze wyższa, ponieważ w ciągu jednej linii plamka
wielokrotnie przyjmuje różne wartości swojej jasności. Tym wyższe im więcej szczegółów pragniemy
przesłać. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze informacja o kolorze, bowiem ta plamka musi
przyjmować wszystkie możliwe kolory. Nie komplikujmy jednak obrazu w naszej wyobraźni i pomińmy ten
szczegół. Jak więc łatwo zauważyć obraz dwuwymiarowy składa się z trzech podstawowych wibracji, linii,
ramki i treści obrazu. Teraz te wibracje wystarczy już tylko zsynchronizować, tak by po stronie nadającej
szczegóły pokrywały się ze szczegółami po stronie odbierającej i mamy przekaz obrazu. Obrazu
wystarczającego do odbioru przy pomocy wzroku, w jaki wyposażono nasze ciała. To właśnie ułomność
tego zmysłu jest wykorzystana do tworzenia urojonego obrazu. Gdybyśmy tak niewyobrażalnie
przyspieszyli postrzeganie tego instrumentu, naszego oka, zauważylibyśmy plamkę na ekranie znacznie
mniejszą od główki szpilki, a cały ekran byłby ciemny. Jaki jest więc rzeczywisty stosunek świecącej do
ciemnej części tego ekranu? Korzystamy tutaj z ułomności, z bezwładności tego zmysłu. A wspomniałem
już wcześniej, że jest to zmysł najbardziej doskonały, ponieważ przekazuje nam te najwyższe wibracje.
Wibracje światła białego.
Czy teraz już łatwiej możesz sobie wyobrazić, że świat fizyczny jest podobnie dziurawy jak obraz
skonstruowany przez człowieka. Zawiera tylko o jeden wymiar więcej. A przecież skonstruowanie obrazu
dwuwymiarowego wymagało tylko trzech wibracji i synchronizacji czasowej. Czy zatem rzeczywistość
trójwymiarowa nie może składać się z czterech wibracji i tej synchronizacji czasowej? A znając budowę
pojedynczej cegiełki, atomu możemy sobie wyobrazić, ile równoległych wymiarów można upchać w pustej
przestrzeni materii, którą znamy. A znamy dzięki przetwornikom, jakimi są nasze ciała.
Nie wiem, czy w ten sposób nie zagmatwałem ci jeszcze bardziej postrzeganej rzeczywistości. Moim
pragnieniem jest przybliżenie możliwości poruszania się pomiędzy wymiarami za pomocą zmiany głównej
wibracji tworzącej rzeczywistość. Tą główną wibracją kreującą każdą rzeczywistość jest myśl.
Bo tak jak myśl Stwórcy tworzy cały Wszechświat, tą nieskończoną liczbę wymiarów i rzeczywistości,
tak też i twoja myśl tworzy twoją rzeczywistość na własne potrzeby, lecz w imieniu twojego Stwórcy.
Zrozumiesz być może teraz lepiej, co znaczą słowa: Bóg stworzył człowieka na swój obraz
i podobieństwo. O jakie tutaj podobieństwo chodzi? Przecież nie o ciało! Chodzi przede wszystkim
o kreatywność. Posiadamy myślenie, a myśl jest twórcza. Myślą swoją tworzysz rzeczywistość. Myśl to
wibracja, a wibracja ta jest jednym z czynników tworzenia świata trójwymiarowego. Jednak myśl człowieka
posiada charakter tworzenia w tym świecie przejawionym, a więc trójwymiarowym. I aby zaistniało
tworzenie na tym planie, potrzebne są trzy czynniki myśl, słowo i czyn. Są to te poziomy co duch, umysł i
ciało. Bóg natomiast będąc Absolutem oraz całym światem przejawionym, ogarnia swoją myślą cały
Wszechświat, a więc wszystkie wymiary jednocześnie. A jego myśl tworzy na wszystkich poziomach w
tym samym czasie, ogarniając wszystkie zdarzenia we wszystkich wymiarach jednocześnie. Dlatego też
prawdą jest, że zbliżając się do jednej chwili teraźniejszości, ogarniając wszystkie czasy, zbliżamy się do
Stwórcy. Nasze tworzenie zaczyna być na obraz i podobieństwo. To nie przypadkiem w przekazach
spisanych przez Walscha tłumaczone jest, że człowiek funkcjonujący w pełnej harmonii ciała, umysłu i
duszy jest dopiero ciałem Boga. A ten też składa się z trzech jaźni, żeby w skompletowanej całości
tworzyć ciało jeszcze wyższej formy świadomości.
Tak też z mojego punktu widzenia wygląda świat przejawiony, który tylko w znikomej części daje się
poznać przy pomocy narzędzi z tego świata.
Być może i w ten sposób łatwiej będzie zrozumieć pewne niewyjaśnione zjawiska, o których od
czasu do czasu donoszą w gazetach lub czasopismach. Mam tutaj na myśli przemieszczanie się w czasie
lub przestrzeni, albo widzenie bardzo wyraźnie obrazów z przeszłości lub przyszłości. Nauka świata
Zachodniego jest tak skonstruowana, że czego nie potrafi wyjaśnić, każe nam się tego wyprzeć. I dlatego
wszystkie niewyjaśnione zjawiska zostają przez naukę potępione w czambuł. Dlatego też sprawy UFO,
sprawy związane z Trójkątem Bermudzkim, oraz wiele, wiele niewyjaśnionych zdarzeń, które zaistniały
gdzieś na styku pomiędzy wymiarami, zostaje wypartych. A ich istnienie się zaprzecza. I tak jak już
rozumiemy, że fizyka nie posunie się do przodu bez metafizyki. Psychologia również wchłania coraz
więcej elementów z parapsychologii. Medycyna akademicka staje się bezradna wobec coraz większej
ilości chorób zaliczanych do psychosomatycznych, a więc podlegających uzdrawianiu. Myślę, że i nauka
powinna zdać już sobie sprawę, że bez mistyki nie zrobi znaczącego kroku w swojej ewolucji. A taki krok
może być iście rewolucyjnym krokiem na drodze ewolucji człowieka.
Cuda nie wydarzają się wbrew Naturze, a jedynie wbrew temu co, wiemy o Naturze. Św.
Augustyn.
Rozwój wyobraźni zawsze idzie w parze z uduchowieniem.
Thomas Moore
Do takich i różnych innych doświadczeń ponadczasowych pragnę ciebie zachęcić. A żeby nie być
gołosłownym w tym temacie, odkryję przed tobą niektóre z moich doświadczeń.
Otóż kiedy już bardzo dobrze znałem mechanizmy rządzące prawem przyczyny i skutku oraz
filozofię Wschodu na temat reinkarnacji, wiedziałem już wtedy, że jedyną możliwością ewolucji duszy,
która nie podlega czasowi w rozumieniu ziemskim jest jej, wielokrotne doświadczanie na tym planie. Taka
ewolucja duszy poprzez maleńkie własne doświadczenia na różnych planach, wydała mi się najbardziej
wiarygodna ze wszystkich doktryn, jakie do tej pory poznałem. Potem przydarzyło mi się poznać proste
sposoby medytacji, które zarazem były dla mnie pierwszymi kontrolowanymi doświadczeniami w
odmiennych stanach świadomości. Kiedy połączyłem te dwa doświadczenia, a więc wiedzę o reinkarnacji
z medytacją, zacząłem sobie coraz bardziej, coraz jaśniej przypominać moje ostatnie wcielenie. Ostatnie,
bo na planie znanej nam chronologii czasu, poprzedzające moje obecne życie. To moje przypominanie
działało bardzo podobnie jak u dzieci. Wszystkie prawie dzieci mniej więcej do lat czterech pamiętają
swoje minione wcielenie. To tylko nasza kultura, sposoby edukacji nie pozwalają im o tym mówić. A
wyśmiewając dziecinną fantazję powodujemy wyparcie się w nich samych takich wspomnień. Natomiast
kultura Wschodu uznająca reinkarnację doskonale wykorzystuje pamięć dzieci i zachęca do doskonalenia
swojej wyobraźni na tym planie. Na Wschodzie jest wiele udokumentowanych tego typu zdarzeń, a
Lamowie w Tybecie do dnia dzisiejszego praktykują ten przekaz. Lama, który kończy życie w ciele,
korzystając z pamięci przyszłości, mówi, za ile lat w ziemskim rozumieniu narodzi się w nowym ciele.
Podaje też, jaki to będzie rejon, czasami przytacza nazwę wioski. Pozostawia też swoje osobiste
przedmioty, które należy po urodzeniu przedstawić dziecku do rozpoznania. Dziecko, w ciało którego
wcielił się Lama, bez trudu rozpoznaje swoje przedmioty i opowiada, kim było wcześniej i jakich dokonało
osiągnięć w ciele poprzedzającym ówczesne. Tego rodzaju doświadczeń z pamięcią dzieci w kulturze
Wschodu opisanych jest bardzo dużo. Również i nasz Wielki Mistrz w swoich naukach lubił powtarzać, że
aby wejść do Królestwa Ojca musimy stać się jak dzieci. Dzieci nasze żyją o wiele bliżej świata Ducha,
bowiem ich umysły jeszcze nie są przesiąknięte żadnymi przekonaniami, wzorcami czy też schematami
wniesionymi ze świata zewnętrznego. Świat wewnętrzny to świat Ducha.
Takie były moje pierwsze ważniejsze doświadczenia ponadczasowe. Dzięki nim odkryłem moje
zdolności wniesione do obecnego życia oraz ogrom trudności, jakie spiętrzyły się w moich
doświadczeniach w pierwszej połowie życia w tym ciele. Ten ogrom trudności wynikał ze zbyt wczesnego
porzucenia ciała w poprzednim wcieleniu. Dlatego też, zgodnie z prawem przyczyny i skutku, w obecnym
wcieleniu musiałem przejść przez krawędź załamania, podobną do tej z życia minionego. Musiałem
doświadczyć podobnego rodzaju cierpień i upokorzeń. Musiałem ponownie stanąć na krawędzi
porzucenia ciała, żeby tamto doświadczenie zostało zaliczone. Było to moje pierwsze zrozumienie.
Zrozumienie poparte w doświadczeniu, oparte o prawo przyczyny i skutku, a noszące jednoznaczny
charakter doświadczeń ponadczasowych.
Taki dostęp oparty o pamięć tzw. dziecka możliwy jest tylko w odniesieniu do wcielenia
poprzedzającego obecne nasze doświadczenia w ciele. Dostęp do innych doświadczeń międzyludzkich,
mających istotny wpływ na nasze życie obecne również wypracowałem sam, zanim jeszcze posiadłem
doskonalsze narzędzie do tego celu. Mianowicie, kiedy nurtowały mnie niezrozumiałe relacje
międzyludzkie z obecnego życia, rozumiałem, że przyczyna musi leżeć na innym planie. Wiedziałem, że
przyczyna taka musi leżeć w innym wcieleniu, w jakiejś innej relacji tych dwóch dusz na planie ziemskim.
Wtedy już moje medytacje posiadały znacznie głębszy charakter, a i współpraca w Wyższą Jaźnią
układała się pomyślnie. Kiedy więc potrzebowałem zrozumienia takiego rodzaju relacji, wprowadzałem się
w stan medytacyjny. Prosiłem mojego Duchowego Przewodnika o prowadzenie mnie w tym procesie,
którego celem było zrozumienie obecnej relacji tych dwóch osób. Wówczas to otrzymywałem krótki film,
lub kilka wycinków z innego wcielenia wraz ze świadomością, kim dla siebie są te dwie istoty i jaką rolę
odgrywają w tym innym wcieleniu. Nie był to proces nastawiony na przegląd życia. Był to proces
nastawiony na zrozumienie relacji międzyludzkich i takie też doświadczenie ponadczasowe było mi dane
w tego rodzaju procesie. Takie właśnie były moje pierwsze doświadczenia ponadczasowe, które
nazwałbym amatorskimi.
Później, kiedy poznałem techniki NLP, techniki pracy w oparciu o linię czasu, oraz wtedy, kiedy
przyswoiłem sobie narzędzie, jakim jest hipnoza, zacząłem do doświadczeń tego typu podchodzić bardziej
profesjonalnie. Wtedy to bez trudu przychodziło mi odczytywanie żywotów dla innych ludzi i ujawnianie
przyczyn konfliktów w relacjach z innymi ludźmi w obecnym życiu. Dzięki temu stały się łatwe do
rozpoznania różnego rodzaju lęki i niezrozumiałe fobie, które tylko na planie ponadczasowej penetracji
mogły być zrozumiane i odreagowane. Przez pewien okres skupiałem się na doskonaleniu mojego
narzędzia służącego do poznawania doświadczeń ponadczasowych. Starałem się to moje narzędzie w
tym wąskim swoim zakresie uczynić doskonałym w swojej profesji. Coraz częściej skupiałem się na
penetracji Stanów Bardo. Stany te opisywano w wielu różnych starożytnych przekazach, między innymi
również w Tybetańskiej Księdze Umarłych. W Stanie Bardo prowadzimy bezpośrednią wymianę informacji
z Bytem nie mającym ciała, za to mającym dostęp do o wiele szerszej rzeczywistości niż jedno
doświadczenie cielesne. Taki Byt jest w stanie z perspektywy poza czasem spojrzeć na wszystkie swoje
doświadczenia cielesne, które posiadają istotny wpływ na jego życie obecne. A jeśli jest się dobrym
medium możemy też takie przeglądy robić dla innych ludzi lub wcielać się w ciała znanych z historii
postaci.
O takich doświadczeniach ponadczasowych mówi wielu autorów i sprawozdawców opisujących życie
Edgara Cayce’go. Ten człowiek, zwany największym Mistykiem Ameryki, albo też Śpiącym Prorokiem,
posiadał zdolności przenoszenia siebie w stany Bardo i czerpania stamtąd różnego rodzaju wiedzy.
Największą część swoich prac z doświadczeniami ponadczasowymi wykorzystywał w celach uzdrowień
dla innych ludzi. Wtedy to będąc w Stanie Bardo spotykał Byty, które kiedyś były na planie ziemskim
lekarzami lub uzdrowicielami i oni zalecali odpowiednią kurację przez medium, jakie w tym momencie
odgrywał Cayce. Inne doświadczenia, to tzw. przeglądy życia dla innych osób. Tutaj też ze stanu Bardo
przenosił na plan ziemski informacje dla danej osoby, dla duszy. Informacjami tymi były na przykład, ile
razy dana dusza inkarnowała w ciałach. Jakie doświadczenia ostatnio przeważały i z jakich zdolności
obecnie może korzystać. Jakie relacje międzyludzkie dla tego człowieka są istotne i znaczące.
Po Edgarze Cayce pozostało do tej pory spisanych ponad czternaście tysięcy różnego rodzaju
przekazów, z których do dzisiaj ludzkość czerpie wiedzę. W Stanach Bardo również możemy spotkać Byty
będące na wysokim poziomie rozwoju duchowego, nawet takie, które zakończyły już swój cykl ewolucji
potrzebujący wcieleń. A komunikując się z takimi Bytami, otrzymujemy przekazy najwyższych,
uniwersalnych prawd. Prawd pochodzących wprost ze Źródła, wprost od Boga. Penetracja Stanów Bardo
to nic innego jak mistyczne poznawanie wszechświata i praw nim rządzących.
Edgar Cayce przekazał nam również sporo informacji na temat zaginionej cywilizacji – Atlantydy.
Tak, że widzimy, iż penetracja Stanów Bardo daje również możliwości sięgnięcia do bardzo odległych
czasów, do prehistorii, czy też czasów tworzenia się życia na Ziemi.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że każdy człowiek może zrobić to samo, co zrobił już inny człowiek. Musi
tylko wystarczająco mocno tego chcieć. Wydaje mi się, że maksyma ta pochodzi od twórców NLP. Oni to
bowiem twierdzili, że w naszych naśladowaniach posiadamy wszelkie predyspozycje, żeby uzyskać wynik,
jaki ktoś już kiedyś osiągnął. Oczywiście pod warunkiem, że użyjemy do tego celu wystarczającej
wyobraźni i determinacji.
Tak samo też i moja wyobraźnia podpowiadała mi, że można naśladować Edgara Cayce’go, aby
penetrować świat ducha przy pomocy medium. I można w ten sposób uzyskać co najmniej takie same
doświadczenia.
Penetracja innych żywotów przy pomocy hipnozy i innych narzędzi wydawała mi się stosunkowo
łatwa, ponieważ takich wizji często doświadczamy spontanicznie. Zdarza się, że człowiek z
niewyjaśnionych przyczyn wpada w taki stan, w którym widzi wycinek filmu pochodzący z innego żywota.
Przypadki takie są znane i być może każdy z nas miał podobne zdarzenia, lecz w kulturze, która z zasady
wypiera się reinkarnacji, zrozumienie tego zdarzenia jest niemożliwe. A często nawet wyparte w obawie
przed pomieszaniem zmysłów.
Na szczęście, w obecnej dobie i do naszej rzeczywistości trafia coraz więcej kursów i warsztatów
psychotronicznych, które pokazują, jak korzystać z linii czasu, aby doświadczyć zdarzeń, czy
rzeczywistości ponadczasowych.
Pragnę jeszcze tutaj dodać, że penetracja Stanów Bardo pozwala nam na zgłębienie tajemnicy
istnienia w tym ciele. To znaczy przybliżenia sobie celu zaistnienia w ciele w tym czasie oraz w tej relacji
ze swoimi rodzicami i wszystkimi bliskimi nam osobami. W takim zaistnieniu w danej kulturze i środowisku
jest o wiele głębsze przesłanie. Tutaj właśnie istnieje możliwość przybliżenia sobie misji, jaką dusza
zaplanowała na obecne życie. A poznanie takiego czynnika zaistnienia daje nam odpowiedź na pytanie:
Dokąd zmierzam? Taką odpowiedź możemy również wynieść z penetracji Bardo. Natomiast znając już
odpowiedź na pytania stawiane nam przez Naturę, możemy odpuścić sobie wszelkie zmagania z losem.
Od tego momentu możesz sprawić, że życie twoje będzie swobodnym balansowaniem na fali zmierzającej
do celu. Jest na to pewna maksyma, której słowa niosą taki przekaz:
Odpuść sobie i daj Bogu wolną rękę.
Zbliżamy się powoli do końca tej części opisowej, która powstała niejako na żądanie części powstałej
spontanicznie. Tak - spontanicznie, bowiem kiedy rozpoczynałem penetrację okresów prehistorycznych –
tak nazwałem okres cywilizacji Atlantydy i wcześniejszych – nie wiedziałem, co mnie spotka. Nie
wiedziałem też, co mnie spotka, kiedy rozpocznę penetrację Stanów Bardo. A stało się to ponad rok temu.
Wtedy to zapoczątkowałem systematyczną penetrację głębokich regresji oraz Stanów Bardo. Moim
partnerem w tej pracy był Marek S., który okazał się zdolnym medium. Z Markiem pracowaliśmy już dosyć
długo, a kiedy pojawił się w moim życiu, potrzebował pomocy. Był ufny i dosyć mocno zaangażował się w
przebudowę swoich dotychczasowych przekonań, które powodowały destrukcję w jego obecnym życiu.
Po około roku pracy, kiedy główna konstrukcja, na której opiera się kreowana rzeczywistość została
zrozumiana i w miarę potrzeby przebudowana, kiedy spenetrowaliśmy wcielenia mające istotny wpływ na
życie obecne, na teraźniejsze relacje międzyludzkie oraz związki partnerskie, poznawaliśmy siebie coraz
bardziej, czerpiąc wzajemne korzyści z penetracji doświadczeń ponadczasowych.
Wtedy to, po z górą rocznej pracy zapragnąłem nakierować Marka w regresji na czasy bardziej
odległe, na okres istnienia Atlantydy i jej cywilizacji. Otrzymaliśmy zaskakujący wynik. Marek wcielił się w
inne ciało niż ciało ludzkie, dobrze tutaj wszystkim znane. W tym innym ciele wzrastał i pobierał wiedzę w
sposób mentalny, gdzieś poza Ziemią, w obiektach nie stworzonych ręką ludzką. Kiedy dorósł już, w
celach eksperymentów zabrano go na krótko na Ziemię, aby sprawdzić, jak jego ciało zachowa się w
atmosferze ziemskiej. To był tylko jeden krótki pobyt. Całe życie spędził w sztucznej atmosferze w
obiektach kosmicznych.
Po powrocie do normalnej rzeczywistości miał do tego wszystkiego ogromny niesmak. Z wyrzutem w
głosie i obrzydzeniem mówił: Ja byłem szarakiem? Było to dla nas doświadczenie daleko dobiegające od
naszych oczekiwań. Sesja ta nie była nagrywana, lecz Marek zrobił z tego dosyć dokładne szkice. Dziwiło
nas to tym bardziej, że Marek sprawami UFO nigdy się nie interesował. Być może dlatego też z
ogromnym niesmakiem usiłował pogodzić się z tymi faktami. Po tym naszym zaskoczeniu, a było to
jesienią 2001 roku, postanowiliśmy na kilka miesięcy zostawić ten temat. Markowi natomiast musiałem
tłumaczyć, że we Wszechświecie człowiek wcale nie musi być najwyżej wyewoluowaną istotą. Że to
właśnie sfera duchowa jest tym czynnikiem, który pragnie doświadczać na planach fizycznych, lecz nie
ma to znaczenia, jakim narzędziem w tym celu będzie się posługiwać i czy koniecznie z Ziemią zwiąże
swoje doświadczenia. Tak, że doświadczenia w innych ciałach, jak ludzkie, wcale nie muszą być gorsze,
gdy przyjmiemy za punkt odniesienia potrzeby duszy.
Spotykaliśmy się nadal jeden raz w tygodniu, a przerwę w regresjach wypełniły doświadczenia
podróży astralnych wywoływane przez hipnozę. To też są ciekawe doświadczenia, a dla mnie były one
sposobnością w doskonaleniu narzędzia, jakim jest hipnoza.
Tak też w skrócie opisałbym moje i nasze dojście do sesji, które w dalszej części tej książki
przytoczę bez większych zmian. Postaram się przytoczyć je w miarę w całości oraz w zaistniałej dla nich
chronologii. Nie wszystkie jednak części zostaną tutaj przytoczone ze względów osobistych, natomiast
wszystkie imiona i nazwiska zostały zmienione.
Takich udokumentowanych sesji do tej pory, a jest już koniec lutego, powstało trzydzieści osiem.
Pierwsza z nich zaistniała 24.01.02r. Od tamtej pory minął już rok i jeden miesiąc.
Kiedy przed rokiem zaczęły spływać takie materiały, nie miałem pojęcia co z nimi zrobić. Wiedziałem,
że powinny one ujrzeć światło dzienne, że istnieją ludzie, których ta tematyka zapewne zainteresuje. Nie
miałem jednak żadnego pojęcia o pisaniu, ani o formie, jaką miałyby przyjąć wspomniane materiały.
Udałem się więc w tej sprawie do ludzi bardziej obeznanych w tej dziedzinie, w dziedzinie
parapsychologii. Odpowiedziano mi jednak, że w takiej formie materiały te nie nadają się w ogóle do
użytku. Można byłoby ewentualnie stworzyć z nich opowieści science fiction. Jednak wizja tego typu wcale
mnie nie przekonywała. Mam w sobie tę pewność, że świadomość grupowa ludzi w dobie rozpoczynającej
się Nowej Ery zmierza we właściwym kierunku. Ten kierunek jest wyraźnie zauważalny w książkach, jakie
ukazują się na rynku wydawniczym. Co prawda, ten główny nurt przybywa do nas z Zachodu, ale myślę,
że powodem tego jest to, że to Zachód głębiej sięgnął dna w swoim trendzie do życia nastawionego na
konsumpcję. Na mieć.
Jeszcze bardziej w tym przeświadczeniu upewniły mnie książki Walscha, które zostały wydane
w dwudziestu siedmiu krajach. A moim zdaniem są one iście rewolucyjnym przykładem w dobie
nadchodzących zmian w świadomości.
Tak też, kiedy zmagałem się z tym problemem, prowadząc jednocześnie regularne, codzienne
medytacje, przyszło do mnie przeświadczenie, że sam muszę to zrobić. Zostało mi w prosty i jasny
sposób podpowiedziane, jak to zrobić. Jaki będzie tytuł, jaka ilustracja na okładce. Dalej cztery tytuły
rozdziałów, które mają stanowić oprawę dla tekstu zasadniczego, jakim są wierne zapisy nagranych sesji.
Pod koniec lata istniała już koncepcja. Teraz czekałem na inspirację. Przyszła w listopadzie i stało się tak,
że każdy jeden miesiąc przynosił jeden rozdział. Ponieważ nigdy nie miałem zamiłowania
humanistycznego, tak więc pisaniem tym zajmowała się moja sfera duchowa, na swoją zresztą
odpowiedzialność
Mam też tego świadomość, że w początkowej fazie zaistnienia tego materiału, znajdzie on raczej
wąską rzeszę zainteresowanych. Lecz w miarę wzrostu świadomości społecznej oraz otwierania się na
sprawy duchowe, książka ta znajdzie coraz większą ilość swoich zwolenników.
O takie mniej więcej wprowadzenie chodziło mojej skompletowanej istocie.
Na podsumowanie pozwól, że ostatni już raz zacytuję czyjeś słowa. Tym razem będzie to historyjka
przytoczona przez wspaniałego nauczyciela duchowego, ojca Anthonego De Mello. Asceta sufi, Shams-e
Tabrizi, opowiada o samym sobie taką historię:
Od dziecka uważano mnie za nieprzystosowanego.
Chyba nikt mnie nie rozumiał.
Mój własny ojciec powiedział mi kiedyś:
- Nie jesteś dostatecznie szalony, by cię zamknąć w domu wariatów, ani też dostatecznie
skupiony, by dać cię do klasztoru.
Nie wiem, co z tobą zrobić. – A ja odpowiedziałem:
- Raz włożył ktoś kacze jajko do gniazda kury. Gdy kaczątko przebiło skorupę, chodziło razem
z matką kwoką, aż kiedyś doszli do stawu. Kaczątko poszło prosto do wody, a kura została na
brzegu, gdacząc przestraszona.
Tak więc, kochany ojcze, ja wszedłem w ocean i w nim znalazłem swoje miejsce. I nie
możesz winić mnie za to, że ty zostałeś na brzegu.
5. Sesja 1
Sesja ta odbyła po tym, jak kilka miesięcy temu spotkało nas ogromne zaskoczenie. Odbyliśmy już
wcześniej z Markiem wiele sesji regresji hipnotycznych do minionych wcieleń. Wszystkie z tym związane
doświadczenia układały się bardzo pozytywnie. Wiedziony ciekawością i bardzo dobrze zapowiadającą
się współpracą z Markiem, zapragnąłem wypróbować nowego doświadczenia. Zaplanowałem kolejną
sesję na okres istnienia kultury Atlantydzkiej. Poleciłem cofnięcie się w czasie do okresu sprzed minimum
dwunastu i pół tysiąca lat. Wówczas spotkało mnie wielkie zdziwienie, gdyż Marek opisał doświadczenia
spoza Ziemi, gdzie doświadczał w innym, niż ludzkie, ciele. Była to Baza w przestrzeni kosmicznej. A
ciało, w jakim doświadczał, było podobne do tak zwanych Szaraków opisywanych w książkach o UFO. Po
zakończeniu sesji Marek doskonale pamiętał te doświadczenia i narysował obiekty, jakie widział. Był
jeszcze bardziej niż ja przerażony tym doświadczeniem. Robił sobie wręcz wyrzuty, gdyż istoty te uważał
za niższe gatunkowo od człowieka. Jedynym naszym niedopatrzeniem, było brak nagrania tej sesji. Do
następnych tego typu doświadczeń przygotowywałem się prawie pół roku. Zaznaczam, że Marek nigdy
wcześniej nie interesował się sprawami UFO, a do istot tego typu odnosił się z pogardą. Sesje następne
zostały udokumentowane na taśmach magnetycznych.
/-/
Regresja z 24.01.02r.
Jest to jakaś ważna figura. Stoimy koło jakiegoś urządzenia, to jest jakiś pojazd dziwny. Jakiś
podobny do skutera na trzech kółkach. I wymieniamy jakieś informacje. Ja jemu przekazuję jakieś
materiały. To są ważne rzeczy, schowane w takich tubach, cylindrach, i one są specjalnie
zabezpieczone. Wiem, że to jest ostatni raz, że więcej już nie będę pośredniczyć w przekazywaniu tego
materiału. Bo to jest bardzo niebezpieczne. To się wszystko dzieje nad... – nie to nie jest rzeka – nad
kanałem jakimś, to jest kanał. Tak, to jest nad kanałem. Właśnie w tej chwili on odjeżdża tym pojazdem.
Jest to pojazd na kołach, tak?
Nie.
A czym on jest, ten skuter?
To wygląda jak skuter, ale to nie ma kół.
A czy to lata w powietrzu, czy jeździ po gruncie?
To jest jak... To jest podobne do... To tak działa jak poduszkowiec. Ono się minimalnie nad
powierzchnią porusza.
Czy wydaje jakieś dźwięki, powoduje hałas?
Podobny dźwięk do pracy silnika elektrycznego. Właśnie taki szum.
Czy jakieś tumany kurzu wznosi przy okazji, czy bardzo cichutko i delikatnie leci ponad
powierzchnią?
Delikatnie, a właściwie płynie, płynie nad powierzchnią.
A ty pozostajesz w tym samym miejscu, tak?
Ja się oddalam w przeciwnym kierunku. na piechotę.
A powiedz mi jeszcze, jak jesteś ubrany i jak tamta osoba była ubrana.
Jakieś dziwne stroje. Biały kolor, materiał. Naturalny materiał. Buty z jakiegoś tworzywa, to wygląda
jak skóra. Podobne do kozaków, ale z bardzo cienkiego tworzywa. Ale to nie jest chyba tworzywo, to jest
skóra, albo podobne do skóry.
A ubranie jak jest uszyte, czy jest wygodne?
Tak, wygodne. To jest rodzaj bluzy; jak gdyby ze stójką, kilka kieszeni z przodu i zapinane... Nie, to
nie jest zamek, to tak jak rzepy, właściwie takie przylepce. Tak, kieszenie tak samo też są zapinane.
A jak wygląda twoje ciało. Jest męskie, żeńskie, a może jeszcze inaczej? Opisz.
Jestem mężczyzną. Mam taką śniadą karnację cery. Włosy czarne, lekko falowane. No i taką, taką
śmieszną brodę. Specjalnie chyba... Tak, jest tak wyprofilowana, ukształtowana. Taka moda. Na
biodrach przepasany jestem... to nie jest szarfa, ani pasek, ani szarfa, coś pomiędzy jednym a drugim i
ta przepaska, jak gdyby określa ważność pełnienia funkcji, czy jakąś ważność w hierarchii społecznej. Ja
tam, jak gdyby działam na dwa fronty. Coś w rodzaju prowadzenia działalności jakiejś takiej
konspiracyjnej. Jestem niezadowolony z tego, co się dzieje oficjalnie.
Czy boisz się?
Nie, nie boję się. Nie boję się. Inaczej bym tego nie mógł robić co, robiłem.
No to teraz idź w tym kierunku, gdzie zamierzałeś i powiedz, gdzie się udajesz?
Jestem przed taką dziwną budowlą. Jest to miejsce kultu.
Opowiedz mi o tym.
Jest to budowla podobna do stupy, albo do takiej przydrożnej kapliczki. To jest miejsce, w którym
się... Ono ma jakąś dziwną właściwość. Tam różni ludzie przychodzą, modlą się albo medytują.
Wyciszają się; i ja tam też jestem. Siedzę na siedzisku, bardzo prostym, bez oparcia. Nie wiem, ale
chyba medytuję, bo nie modlę się, ja medytuję. Ale dlaczego? Właściwie nie wiem, czy to jest wschód
słońca, czy zachód słońca. Ale to jest szczególna pora, gdy można nawiązać kontakt z Wyższymi
Istotami. I to jest wschód, to jest wschód słońca, tak.
Opowiedz mi, jak nawiązujesz kontakt z Wyższymi Istotami.
To jest kontakt... Tak, ja jestem… Jak gdybym im podlegał i oni przekazują mi, w tym miejscu,
przekazują mi jak gdyby polecenia. Tak, jakbym był ich człowiekiem. Ich istotą, na ich usługach. I moją
rolą jest to, aby bez jakichkolwiek takich oznak, no, żeby się tamta strona nie zorientowała, żeby robić
krecią robotę. I tylko o wschodzie mogę z nimi nawiązywać... Właśnie, tylko w tym miejscu o wschodzie
słońca mogę z nimi nawiązywać kontakt. To jest najbardziej bezpieczny kontakt.
Powiedz mi, jak nawiązujesz kontakt. Telepatycznie, umysłowo, czy masz może jakieś urządzenia
techniczne do tego przeznaczone?
Nie, bez żadnych urządzeń. Nie mogą wykryć. Telepatia, telepatia tak.
Czy jak nawiązujesz kontakt, to masz kontakt myślowy, czyli mentalny, czy może też wizualny, na
przykład widzisz obrazy ludzi, z którymi rozmawiasz?
Jedno i drugie. Przekazują mi coś w rodzaju map, urządzeń, które należy zdobyć, zbadać. Tak,
informacje, również w formie graficznej.
Powiedz mi, ile możesz mieć teraz lat, jak stare jest twoje ciało, może powiesz mi jak masz na
imię?
Prawdę mówiąc to, nie wiem, ile tam mam lat.
Nie istnieje coś takiego jak określanie wieku?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
A czy twoi współtowarzysze zwracają się do ciebie w jakiś sposób, masz jakieś imię?
Hor, Hor.
Tak ci na imię?
Nie, oni mi to... Ja nie mam przyjaciół.
Nie masz, a twoi zleceniodawcy?
Hor – mówią.
Hor, tak?
Tak, ale zawsze ja się z nimi kontaktuję, nigdy oni ze mną.
A czy masz świadomość, jaką robotę tutaj masz do wykonania. Jakie są twoje zlecenia?
Tak. Ja jestem jak gdyby... Jest wojna, walka o panowanie na Ziemi. Różne grupy ze sobą
rywalizują. A moja wiedza, moje doświadczenie, moje powiązanie z jedną z grup po prostu są po to,
żebym wykorzystał dane mi możliwości dla dobra preferowanej przez naszą grupy. Oni mają z tego
galimatiasu wyjść cało i stworzyć jak gdyby nową cywilizację, nową grupę, nowy naród, nową
społeczność. I wiem tylko, że oprócz mnie tam jest jeszcze kilku, którzy działają w podobny sposób, jak
ja.
Oni są z twojej grupy, czy z innych cywilizacji, które usiłują rywalizować o miejsce na Ziemi dla
swoich grup?
Wszyscy rywalizują; z tym, że ja ich nie znam, tych którzy są po naszej stronie.
Znasz tylko tych, co są po waszej stronie?
W ogóle nie znam, wiem tylko, że istnieją. Ze względów bezpieczeństwa.
Teraz, jak wyszedłeś z tej świątyni, czy tej kapliczki, gdzie idziesz?
A ja nie byłem w kapliczce. Na zewnątrz.
Ta ławeczka była na zewnątrz, tak?
Tam jest ich sporo. Kto chce może stać, kto chce może siedzieć.
A to miejsce jest jakoś ogrodzone, wydzielone? Jak to wygląda?
Nie ono jest ogólnie dostępne.
To tak, pod gołym niebem są te ławeczki?
Tak, ale one są ustawione w jednym kierunku. W kierunku wschodzącego słońca. Tam przychodzą
różni ludzie.
Dobrze. Skoro masz świadomość, że kontaktujesz się ze swoją cywilizacją, cywilizacją, która jest
gdzieś z innego świata, czy masz też świadomość z jakiego świata pochodzi twoja cywilizacja?
Z naszego świata.
A gdzie on jest? Bo nie jest chyba na Ziemi, czy tak?
I tak, i nie.
Opowiedz mi coś o tym.
Wiem, że kiedyś przybyli przodkowie na Ziemię, a potem musieli ją kiedyś opuścić. I wrócili, bo
czują się jak gdyby związani z tą Ziemią. Z planetą, nie tylko uczuciowo. Ale jest to jedno z bardziej
dogodnych miejsc, gdzie można się osiedlić, gdzie można żyć, gdzie są takie warunki. Wszyscy tęsknią,
żeby wrócić na Ziemię. Ja miałem to szczęście, że jestem tutaj.
A czy możesz powiedzieć, jak dawno przyleciałeś na Ziemię, jak dawno się znalazłeś na Ziemi? Jak
długo tu już jesteś?
Dawno, dawno… Długo, długo…
Ale całe życie, czy nie?
Nie, nie.
Wszystko w porządku. Teraz, kiedy policzę do trzech i pstryknę palcami, przeniesiesz się w czasie
do takiego miejsca, gdzie byłeś małym chłopcem, kiedy pobierałeś nauki. Kiedy byłeś w szczególnym
okresie pobierania nauk. Kiedy przygotowywano ciebie do jakiejś ważnej misji. Jeden, dwa, trzy. Jesteś
już w innym miejscu i w innym czasie. Powiedz mi, co widzisz, co odczuwasz, jakie są twoje wewnętrzne
dialogi?
Jesteśmy tam wszyscy równi. Jest to jak gdyby szkoła, miejsce, gdzie ludzie, inne istoty pobierają
nauki, jak gdyby zdobywają doświadczenie. Chodzi o to, żeby doświadczyć jak najwięcej różnych
zdarzeń. Wszyscy są tak samo traktowani - jednakowo. I w tym miejscu znajdują się istoty z różnych
stron. Ale wszystkim przyświeca ten sam cel.
Jaki to jest cel?
Wrócić na Ziemię.
No, dobrze… A teraz jak wygląda ta planeta, na której obecnie jesteście. Jak wygląda ten świat,
którym jesteś teraz?
Jest to... Nie, to nie jest planeta. To jest coś jak gdyby asteroid. Nie, nie jest to duży obiekt.
Natomiast są tam jakieś urządzenia, budowle, które potrafią utrzymać życie. Ale to jest jeden z wielu
obiektów, które są wykorzystywane przez różne istoty.
Powiedz mi, jak wygląda ten obiekt, opisz mi go.
Praktycznie nie ma tam życia na zewnątrz. Same skały. I tylko skały. Wewnątrz są jakieś minerały,
które są wykorzystywane na bieżąco. Ale tym się zajmują zupełnie inne istoty.
A jak dużo istot jest w tym obiekcie. W obiekcie zamkniętym?
Nie jest dużo. Może dziesięć, może dwanaście, czternaście.
I wszyscy pobieracie nauki?
Dowiadujemy się o różnych systemach galaktycznych. Poznajemy techniki, technologie. Poznajemy
sposoby działania, działalności tych którzy się od nas różnią, z którymi się od zawsze jakoś zmagamy,
rywalizujemy. To jest wojna koncepcji, to jest walka, to jest współzawodnictwo o opanowanie jak
największej ilości, części planet, systemów, gdzie jest życie, gdzie jest możliwe życie. To jest ostra
rywalizacja.
A powiedz mi, jak wyglądają osobnicy twojej rasy? Jak ty wyglądasz i tobie podobni
współtowarzysze? Jak są ubrani, w jakim wieku, jak wyglądają ich ciała? Czy są obu płci, czy tylko
jednej? Opowiedz mi o tym.
Jesteśmy tak samo ubrani. Jakieś takie kombinezony, uniformy w kolorze białawo-srebrzystym.
Żadnych ozdób, dodatków. To tak wygląda, jakbyśmy wywodzili się z tego samego pnia. Są różnice,
jedni mają głowy bez włosów, bez sierści, inni natomiast mają. Kształt uszów zupełnie odróżnia jednych
od drugich. Kształt twarzy - jedni mają mniejsze, inni mają większe oczy. Nosy lub brak ich, tylko otworki.
Wszyscy są na takim samym poziomie i nie ma jakiegoś rozróżnienia. Różne języki; tylko praktycznie
wiedza, informacja jest przekazywana poza słownie.
W jaki sposób?
Bezpośrednio. Bezpośrednio do mózgu. I tam jest magazynowane. O wiele więcej informacji trafia.
Dużo informacji zostaje. Nie trzeba powtarzać materiału. Bardzo dużo się nowych rzeczy pojawia
w materiałach. Dużo wiedzy i nie ma problemu nierozumienia. Nawet wydawałoby się, że trudne rzeczy.
Powiedz mi, jakiego rodzaju wiedzę przyswajacie sobie na tych szkoleniach?
Jesteśmy podzieleni na grupy. Każda grupa jak gdyby ma taką swoją specjalizację. To jest bardzo,
bardzo zaawansowana wiedza. Są tacy, którzy zostali wybrani, chyba do manipulowania genami,
robienie przeszczepów, doświadczeń z innymi organizmami żywymi. Są tacy, którzy mają intelektualnie i
psychicznie wpływać na inne organizmy, na inne stworzenia. I są tacy, którzy mają się zajmować chyba
pilotowaniem, prowadzeniem, sprawami technicznymi. Chyba, tak mi się wydaje. Jest to zaawansowana
technika, technologia, ale jej się nie analizuje, nie rozpatruje dogłębnie, tam jest wszystko takie proste i
mało złożone.
A twoja grupa, w której ty jesteś, czym się zajmuje? Jaki jest jej cel nauczania?
My się uczymy o innych; o zachowaniu, o egzystencji tych stworzeń. Po to, żebyśmy ich pod tym
względem przygotowywali do innego życia. W innych warunkach. Ale to wszystko jest na zasadzie prób i
błędów, i eksperymentów. Nikt nie jest pewien do końca, jak to wszystko się potoczy.
A powiedz mi, czy możesz mi to jakoś precyzyjnie określić, skąd się biorą wasze ciała? Czy są
metodą normalnego porodu z matki, czy może to jest w wyniku klonowania genów, czy coś w tym
rodzaju? Opisz mi, jak powstają takie istoty jak ty, jak tobie podobne?
Niektórzy się rodzą tak, jak zwierzęta, normalnie, inni natomiast są hodowani sztucznie, nie mają
rodziców. Od samego początku są prowadzeni i pilnowani przez bardzo wyrafinowaną technikę,
technologię. Ci, którzy tak jak ja, byli klonowani nie mają płciowości. Jeżeli jest taka potrzeba, to
dokonuje się odpowiednich zabiegów i wtedy przypisuje określoną płeć, zależnie od zadania i
powierzonych obowiązków.
A powiedz mi, czy widziałeś już takie złożone instrumenty, aparaturę. Taki inkubator, w którym
wylęgają się ludzkie istoty? Czy coś w tym rodzaju, takie dzieci z probówki.
Nad tym panują maszyny, jakieś urządzenia wyrafinowane. Są to jakieś takie małe baseny. Jest
odpowiednia temperatura i dobór cieczy. Bardzo złożona aparatura to pilnuje. I nie zawsze to wychodzi.
Zdarza się tak, że z takiej istoty nic nie ma. Ale w większości przypadków, takie istoty są powoływane do
życia. Nie wiem, czy dobrze to rozumiem, ale są takie okresy, przeznaczone na wyhodowanie istot o
odpowiednim charakterze, o odpowiednim takim złożonym psychofizycznym systemie; po to, żeby dla
określonych potrzeb wyhodować taką istotę. To jest wszystko wyliczone, zaplanowane. Tu się nic
przypadkowo nie dzieje. Ale w trakcie tej ostatecznej fazy, ktoś bardziej inteligentny, ktoś kto ma
niesamowitą wiedzę, moc, niesamowite możliwości, jak gdyby to wszystko jeszcze kontroluje. I nadaje
takie dodatkowe cechy. Nie, nie potrafię tego nazwać. Ale jest coś lub ktoś, kto to wszystko kontroluje.
Bez jego wiedzy, bez przyzwolenia, ten system nie mógłby funkcjonować.
A czy już spotkałeś kiedyś takie Istoty Wyższej Inteligencji, które właśnie są odpowiedzialne za
kontrolę tej właśnie kreacji istot ludzkich?
Nie było mi dane, ponieważ ja – nie wiem, jak to nazwać – ale ja tam najmniej znaczę, jestem taki
szeregowy.
I wiesz, że coś takiego jest, tak?
Tak.
W porządku, dobrze. Teraz, kiedy policzę do trzech i pstryknę palcami, przeniesiesz się do
następnego ważnego wydarzenia w tym wcieleniu (...). Powiedz mi, gdzie jesteś, co widzisz, jakie
uczucia przez ciebie przepływają?
Jakaś dziwna rzecz. Nie wiem, czy ja to dobrze rozumiem. Wszyscy, którzy z tych urządzeń, z tych
inkubatorów wychodzą, obdarowani są jakimś dodatkowym elementem. On jest nieuchwytny, nie da się
go niczym zmierzyć, nie da się go niczym... No, nie wiem, czy ja to dobrze rozumiem, ale dodawana jest
jakaś dodatkowa do ciała... dodatkowa cecha, dodatkowa rzecz. Jak gdyby to było to, co łączy
bezpośrednio tę istotę z jakąś Wyższą Inteligencją. Z kimś lub czymś, kto ma niesamowitą władzę, moc,
niesamowite możliwości. Jak gdyby w tym fizycznym ciele jeszcze było coś dodatkowego. Jakiś łącznik. I
to każdy, każdy to w sobie ma.
Czy można by to było określić na przykład duszą?
Może i tak. Bo to jest część dana przez tą Wyższą Istotę, jak gdyby wszczepiona, czy włożona,
wsadzona. I ona jak gdyby jest zarazem łącznikiem i tym, co jest w tym ciele. Jest to zależne i
niezależne. Nie wiem, jak to nazwać, ale jest określona jakaś procedura, która mówi, że jesteś powołany
do życia. Twoje zadanie jest takie i takie, czy twoja powinność jest taka i taka. Ale jednocześnie jest coś
takiego, że jest przymus i go nie ma, jest wola i nie ma tej woli, tego przymusu. Czyli jednak... Nie wiem,
to jakby się to wszystko wykluczało. Jesteś niewolnikiem i zarazem wolny. Jesteś zależny i współzależny
albo niezależny. To od ciebie zależy, jak ty to przyjmiesz i jak to interpretujesz. Ale to coś, co dodawane
jest do tego ciała, jest z tego samego Źródła.
A czy wszystkie rasy tych istot mają dodawane to coś, z tego samego Źródła?
Tak, ale są świadomi, albo nieświadomi. Niektórzy specjalnie są ograniczani, jeżeli chodzi o tę
świadomość, że coś takiego istnieje. Ale to też na zasadzie jak gdyby nauki, doświadczenia.
A jakie inne masz teraz zadania do wykonania. W tej fazie swojego rozwoju, w którym jesteś
obecnie? Czy jeszcze nadal pobierasz nauki, czy już masz jakieś sprecyzowane cele swojego działania?
Tak, ja już mam przeznaczenie.
Powiedz mi o tym przeznaczeniu.
Jest to bardzo trudne zadania. Moim zadaniem jest bycie na Ziemi i wyciszanie emocji. Wyciszanie
emocji tych, którzy się tutaj urodzili, którzy mieszkają, którzy walczą, rywalizują. Bardzo dużo złego tam
jest. Bardzo dużo złych rzeczy się dzieje. Oszukują, kradną mordują się nawzajem, nienawidzą. Moim
zadaniem jest właśnie uspokajać, wyciszać, doprowadzać do tego, żeby między sobą się nie kłócili, żeby
nie walczyli, nie rywalizowali. Żeby współpracowali.
A czy w obecnej chwili jesteś już na Ziemi, czy dopiero masz takie przekazy, co będziesz tam robił.
Jak to jest?
Ja się właśnie tam zbliżam.
Zbliżasz? I pobierasz ostatnie instrukcje, czy tak?
Nie ja już to mam za sobą.
A powiedz mi jeszcze, czy twoje ciało jest tak skonstruowane, że niczym się nie różni od
przeciętnego Ziemianina?
Teraz już - tak.
Teraz już tak? Wcześniej było inne, tak?
Tak.
A czy teraz już posiadasz płciowość?
No, muszę.
Jakiej płci teraz jesteś?
Jestem mężczyzną.
Jesteś mężczyzną i wiesz to dokładnie, tak?
Nie mogę się wyróżniać.
A czy cel twojego tam pobytu można by było nazwać duchowym nauczycielem, albo przewodnikiem
dla tych ludzi, których emocje powinieneś starać się wyciszyć?
Oni tego nie rozumieją. Nauczyciel, przewodnik, ale na pewno ja tam jestem kimś, kto tłumaczy,
daje przykład, że można inaczej. Ale większość tego nie rozumie. Większość tego nie chce zrozumieć.
Ja o tym wiem, to jest trudna rzecz do zrobienia. Może się zdarzyć, ja to wiem, że może mnie spotkać
coś złego ze strony tych ludzi.
Dobrze. Teraz, kiedy policzę do trzech i pstryknę palcami, przenieś się do przodu w czasie, do
momentu, kiedy już znalazłeś się na Ziemi i rozpoczynasz swoją działalność. (...). Powiedz, gdzie teraz
jesteś, co widzisz, co robisz. Jakie odczucia tobie towarzyszą?
Oni są wrogo nastawieni do mnie. Nie chcą w ogóle słuchać, nie chcą w ogóle przyjąć do
wiadomości tego, co mówię. Muszę stamtąd odejść. Czuję, jakby to była moja porażka. Oni wolą się
między sobą droczyć, wolą pałać nienawiścią. Ale wiem, że muszę stąd odejść. Są jeszcze inni, do
których dotrę.
A powiedz mi, jak wyglądają ludzie, do których dotarłeś w tym pierwszym kontakcie. Jaką bronią
władają, jakie ubrania mają, jakie stroje, jak wyglądają ich ciała? Jaką rasę ci przypominają? Opisz mi
ich.
Wyglądają jak ludzie. Są wysocy, smukli. Ich broń, coś tak jak by elektryczny [...] (kas.) Ci ludzie
mają zdolność do robienia zapisów, do czytania do magazynowania wiedzy. Mają dużą wiedzę na temat
tego, co wokół nich się znajduje. Dużą wiedzę dotyczącą kosmosu. Ale wszystką wiedzę i informacje,
które do nich docierają, lekceważą. Uważają się ponad wszystko i to ich zgubi. Igrają z losem. Potrafią
być bardzo, bardzo niebezpieczni, ale z drugiej strony są łagodni i są bezbronni. Wśród nich są
osobnicy, którzy jak gdyby są prowodyrami, mają niesamowity wpływ na pozostałych. Aż to jest dziwne.
Oni to robią dla własnych korzyści, nie dla korzyści społeczności. Ale wiem, że ja muszę stamtąd
uciekać, bo może mnie coś złego spotkać.
A powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Czy spotkałeś się z takim określeniem, jak kultura atlantydzka?
Rasa atlantydzka? Czy znasz już takie określenia, czy może jakaś inna kultura, o której słyszałeś?
To jest mniejsza społeczność. Mniejsza kultura. To jest – nie wiem, jak to nazwać – społeczność,
państwo, naród, jest jak gdyby taki bardziej zamknięty w sobie i zupełnie inaczej żyją jak inni.
Ma jakąś nazwę, ta kultura, ta społeczność?
W tej chwili nie wiem, nie jest to duża grupa, ale mają dużą, dużą wiedzę.
Czy wiesz może, albo masz taką świadomość, z jakiego regionu Wszechświata pochodzi ta właśnie
wąska społeczność, ta grupka?
Ona się wywodzi z kolonii. Jakieś istoty ją tutaj założyły. Ale to jest grupa, której przodkami są...
Tak, to są jacyś zesłańcy, więźniowie, za karę pozostawieni na Ziemi. Ale przetrwali najgorszą próbę,
najgorszy okres. Zdążyli się jeszcze rozwinąć. To się innym nie podoba. Mają dużą wiedzę.
Dobrze. Powiedz mi, czy mając świadomość i zakotwiczając swoją świadomość w tu i teraz,
mógłbyś w jakiś sposób przybliżyć okres, w którym obecnie przebywasz, okres na Ziemi? Czy masz taką
możliwość?
Piętnaście, trzydzieści dwa. W tym przedziale.
Piętnaście do trzydzieści dwa, czego?
Tysięcy lat.
Tysięcy lat przed naszą erą, czy od dzisiaj?
Od dzisiaj.
Piętnaście do trzydzieści dwa. Dobrze, kiedy policzę do trzech (...). Gdzie jesteś, co robisz, co
ciebie otacza.
Upadła koncepcja nawracania tych, którzy mają jakąś wiedzę, mają niesamowite możliwości
rozwoju. I zdecydowano, że trzeba po prostu pomagać tym, którzy są przeznaczeni na nową rasę.
Trzeba zadbać o ich rozwój. Właśnie, moim zadaniem jest - nie wiem, jak to powiedzieć - rozróżnianie
między dobrem a złem. Między taką koniecznością, a taką. Uczenia podstawowej wiedzy. Ale to są
jakieś mieszanki. To jest, jak gdyby, stworzona nowa rasa. Jakieś eksperymenty. Ja jestem w grupie,
która ze sobą współpracuje i każdy ma jakieś zadanie. Stwarzanie jakichś nowych praw. To raczej
bardziej przypomina tresowanie, tresurę niż uczenie, ale jest taka konieczność. I oni mają być, jak
gdyby, przeciwwagą dla tych, którzy już wcześniej stworzyli inne cywilizacje. Bo tamci zostaną ukarani.
To już wiadomo. I ci, których teraz przygotowujemy, mają zająć ich miejsce. Czasu zostało niewiele.
A powiedz mi jeszcze, czy te różne rasy mają jakieś swoje odrębne nazwy, może jakąś numerację,
albo coś jeszcze innego?
Prawdopodobnie tak. Tylko, że jest tyle grup wpływowych, że każda tworzy jak gdyby swoją
kolonię.
A grup wpływowych jak jest dużo, możesz to jakoś przybliżyć?
Z tego, co wiem, to jest kilka i to dosyć znaczących.
A czy twoja grupa wpływowa jest bardzo wpływowa, licząca się i znacząca?
Jedna z głównych. Jedna z głównych.
Czy możesz mi powiedzieć, z jakiej części Wszechświata pochodzi twoja rasa? Czy jest to w tej
Galaktyce, czy z innej jeszcze Galaktyki? A może wiesz jak się nazywa twój system słoneczny?
Nam tego nie wiadomo. Ja tylko wiem, że wróciliśmy na Ziemię. Tak jest już, że wszystko żyje we
Wszechświecie. Następują przeobrażenia. Co jakiś czas się opuszcza dane miejsce i po jakimś czasie
się powraca. I tak w kółko.
Takie ciągłe przenosiny, tak?
Ale nie ma zbyt dużego wyboru. Warunki muszą być zachowane.
Jesteś Istotą Światła, dużą wiedzę posiadasz. Czy możesz przybliżyć mi, jak wiele jest we
Wszechświecie, albo przynajmniej w naszej Galaktyce, planet podobnych do Ziemi. Tak przyjaznej
człowiekowi, albo jakiejkolwiek innej istocie?
Jest mało. Mało jest, jest wiele różnych, na których żyją różne istoty, ale podobnych do Ziemi jest
bardzo mało. Bardzo mało.
I stąd taka rywalizacja różnych kultur i cywilizacji o wpływy na Ziemi, czy tak?
Właśnie dlatego, bo nie ma się czym dzielić. Jest to po prostu walka. Ziemia jest bardzo, bardzo
cenna. Bardzo, bardzo cenna.
Teraz, kiedy policzę (...). Jesteś już w innym miejscu, w innym czasie, powiedz mi, co widzisz?
Muszę wracać.
Gdzie musisz wracać?
Do swojego Źródła. Teraz dopiero wiem, że to nie ciało było najważniejsze.
A co było najważniejsze? Opowiedz mi o tym.
Boże drogi, przecież oni powinni wcześniej powiedzieć o tym, że jesteśmy jakąś kumulacją energii.
Nośnikiem informacji, nośnikiem idei, doświadczenia, świadomości, pamięci, że to się nazywa... że to się
nazywa dusza. Cała tam na Ziemi praca, to nie była najważniejsza z innymi, tylko nad sobą i dla siebie.
Ale niesamowite! Bez względu na wszystko wszyscy zdają egzamin. Nieważne, czy robią dobrze, czy
źle. Czy się kochają, czy się mordują, czy się oszukują. Czy są uczciwi, czy też nie. Tak naprawdę
wszyscy zaliczają ten egzamin. Niesamowite! Wszyscy zdają ten egzamin. A to tak naprawdę chodzi o to
doświadczenie. Każdy doświadcza na swój sposób. Ale to dopiero się dowiaduje, jak się oddziela od
ciała. To jest piękne.
Czy zostałeś już oddzielony od ciała?
Nawet nie wiem, gdzie ono jest teraz.
Nie wiesz?
A jakie to ma znaczenie?
I co jeszcze możesz powiedzieć, zebrawszy te doświadczenia?
Jako dusze się specjalizujemy. Każda się rozwija w danym kierunku, jaki sobie wybrała. I tak już
jest do końca. A wszystkie razem tworzą jeden ciąg, jedną grupę. Jedno wielkie różne doświadczenie
i każda każdej jest potrzebna. Jedna bez drugiej nic nie znaczy. Takie mamy zadanie.
A powiedz mi, jaką rolę spełnia ciało w tym doświadczeniu?
Dzięki ciału dusza może odczuwać dobro i zło. Może doświadczać, gdy jest poza ciałem, nie
doświadcza niczego. Wie, że jest, że jest dobra, że jest doskonała, że jest niezmienna. A w ciele może
się uczyć wrażliwości i nienawiści, wszystkiego, czego pragnie. Może się oszukiwać, może innych
oszukiwać, może siebie nienawidzić, może innych nienawidzić. Tak naprawdę to chodzi o
doświadczenie. Nie o naukę, nie o wiedzę, a o doświadczenie.
Dobrze, teraz tak całkiem powoli będziemy wracać do normalnej rzeczywistości.
Uwagi: Niedogodność z nagrywaniem na taśmę magnetyczną polega na tym, że taśma się kończy i
trzeba ją przewrócić na drugą stronę lub wymienić. W tym miejscu powstaje krótka przerwa w utrwalonym
materiale. Zaznaczam W to w ten sposób: […] (kas.) oznacza to, że w tym miejscu może brakować kilku
słów z tekstu.
Inne moje spostrzeżenie, na które pragnę zwrócić twoją uwagę, to fakt, z jaką łatwością Byt się
porusza, gdy już opuści swoje ciało. Jest to tak zwany Stan Bardo. Zwróć uwagę, do jakiej szerokiej
rzeczywistości posiada wtedy dostęp. Jest to zupełnie inny dostęp i o wiele szerszą wiedzą dysponuje
taka świadomość.
W późniejszych sesjach obserwacja ta zaowocuje głównie penetracją Stanów Bardo, bowiem
czerpana z tamtych wymiarów wiedza posiada nieograniczone możliwości.
6. Sesja 2
Regresja z 31.01.02r.
Jestem na jakimś płaskowyżu. Dosyć wysoka trawa tam rośnie. Przeprowadzam jakieś badania.
Jakbym pobierał krew, czy jakieś inne próbki, od takiej istoty człekokształtnej. To jest właściwie człowiek.
Ale ma bardzo dużo włosów na skórze. Odziany jest w jakąś taką przepaskę skórzaną z dzikiego zwierza.
Jest spokojny, ufny. Tak mi się wydaje, że to nie pierwszy raz akurat z nim mam do czynienia. Tak, jakieś
badania są robione, próbki pobieram. Wokół nas jest cisza, panuje taki półmrok. Nie wiem, czy to jest już
wieczór, zachód słońca, czy wschód. Trudno mi powiedzieć, bo słońce jest schowane w oddali za górami.
Przychodzi jeszcze teraz mój towarzysz. Przychodzi właśnie z propozycją, abyśmy już zakończyli te
badania, żebyśmy wracali do bazy.
A powiedz, jakich instrumentów używacie do tych badań?
To są małe urządzenia - ale to są zupełnie inne; to są urządzenia bezdotykowe, bezkontaktowe
właściwie. Czyli wystarczy je przyłożyć do ciała i automatycznie wiadomo, jakie są wyniki badań. Ale my
musimy je bez przerwy powtarzać, ponieważ tu chodzi o selekcję. Najbardziej wytrzymałych, najlepiej
rozwiniętych musimy przygotować do jakichś badań. Ale to już nie my robimy, to już chyba ktoś inny. W
każdym bądź razie, my jak gdyby definiujemy. Odnajdujemy tych, którzy będą poddani później innym
badaniom.
Taka wstępna selekcja, tak?
Tak.
Dużo istot musicie przebadać?
Co to znaczy dużo?
No, czy tylko jedną badacie, czy wiele?
Tam nie ma za dużo do wytypowania, to są małe społeczności. Mnie się wydaje, że się przenosimy
z miejsca na miejsce w poszukiwaniu takich grup. To są grupy koczownicze. One też się przemieszczają.
Często musimy... No właśnie - żeby nam nie uciekli, zakładamy im takie opaski, to są nadajniki. Tak, i
wtedy nie mamy problemów z odnalezieniem ich.
Powiedz, czym wy się przemieszczacie?
W tamtym teranie? Chodzimy na piechotę, ponieważ tam to jest teren porośnięty wysoką trawą,
jakimiś krzakami. W oddali, to jest busz, tak to jest busz. Najbardziej bezpiecznie jest na piechotę, bo są
też bagna, to chyba są bagna. Bardzo nieprzyjazne tam są warunki. Bardzo trudne. Mieszkamy w bazie.
Powiedz, jak ta baza wygląda?
Jest to kontener. Coś jakby kontener. Nie ma tam za dużo miejsca.
Jest to na kołach, czy na stałe na ziemi osadzone? Czy to ma możliwość przemieszczania się?
Nie to jest lądownik, tak.
Czyli urządzenie latające?
Ono nas przemieszcza z miejsca na miejsce. I też tym aparatem docieramy do swojej bazy.
Powiedz mi, jak wygląda ten aparat. Jaki jest duży, jak jest skonstruowany? Może coś na ten temat
wiesz?
Ta druga osoba, z którą ja tam przeprowadzam badania, obsługuje to urządzenie. Jest kierowcą...
pilotem jest. Ja się nie bardzo znam na tych przyrządach. Laboratorium, w środku jest laboratorium. Te
próbki, które pobieramy, to urządzenie jest podłączane do większego urządzenia. To jest chyba, można
powiedzieć, jak gdyby komputer. Wszelkie informacje z badań są przekazywane do centrali. Do ośrodka,
który zbiera te dane. Nie ma tam za dużo miejsca.
Ile osób jest tutaj, czy tylko wy dwaj, czy więcej?
Tylko we dwóch jesteśmy. Miejsca do wypoczynku bardzo niewiele. W instrukcji jest podane, że
możemy poza tą bazą przebywać tylko określoną ilość czasu. Ponieważ musimy się tak, jak gdyby
doenergetyzowywać w środku. Musimy po to, żebyśmy nie byli narażeni na środowisko, w którym
bezpośrednio jesteśmy. Czyli jak gdyby nas tu w środku, w tym lądowniku sterylizowali, wzmacniali. Dużo
pracy mamy, dużo pracy. Wszystko wykonujemy tak automatycznie. Wszystko jest zaplanowane z dużą
dokładnością. Jest bardzo, bardzo ciekawy ten teren, dużo roślin, dużo zwierząt. Ale tylko takie małe
widujemy, jak gdyby gryzonie, ptaki, owady.
Innym zwierzętom nie robicie badań?
Mamy się tylko koncentrować na tych małpach.
Na tych istotach humanoidalnych, tak? Można to tak określić?
No tak, one dużo potrafią. Używają narzędzi, czują, śmieją się, płaczą, radują. Mają swoje kaprysy,
emocje.
Co jeszcze ciekawego w nich jest?
Strasznie są zazdrośni, pazerni. Walczą często między sobą, kłócą się. Ale oni są bardzo, bardzo
przywiązani do środowiska. Oni z tego środowiska dużo czerpią wiedzy. Obserwują, jak się zachowują
inne zwierzęta i często podobnie działają. Szczególnie, gdy są agresywni.
A powiedz, jak mieszkają te istoty?
W ogóle nie mieszkają.
Nie mieszkają?
Tam, gdzie się zatrzymają, kładą się i śpią. Odpoczywają, bawią się, jedzą w drodze, wypoczywają
w drodze.
Nie budują żadnych szałasów?
Szałasów?
Jak przygotowują posiłki? Czy palą ognisko? Przyjrzyj się temu zwyczajowi.
Oni nie muszą niczego budować. To wszystko mają. Gdy potrzebują, znajdują. Chowają się pod
drzewami, w pniach starych drzew. Oni nic nie przygotowują sobie do jedzenia.
Nic nie jedzą?
Jedzą, ale to, co znajdą, to od razu spożywają.
To, co zbierają, tak? Zwierząt nie jedzą, mięsa?
Nic nie wiem.
Nie wiesz czy palą ogniska?
Noszą ze sobą ogień, ale po to, aby odstraszać zwierzęta. Tak, jest tam ktoś, kto jest odpowiedzialny
za to. Cały czas pilnuje ten ogień. Jest to dla nich bardzo, bardzo ważne. Bardzo ważne. Unikają innych.
Nie dlatego, że się boją, ale nie chcą rywalizować o terytorium. Nie są na tyle silni, jak ich sąsiedzi,
dlatego ich unikają. Są jakby bardziej pokojowo nastawieni. Bardzo, bardzo są oddani przyrodzie.
A jak są ustosunkowani do ciebie i do twojego towarzysza?
Oni się tak naprawdę nas boją, ale wymusiliśmy posłuszeństwo na nich.
W jaki sposób? Czy macie jakąś broń?
No, bez tego nie możemy tam być.
To powiedz mi, jak ona wygląda, jak jest skonstruowana, jak działa?
Te urządzenia wysyłają wiązkę promienia i ona je paraliżuje. I oni wiedzą, że lepiej być posłusznym,
bo to strasznie boli. Tak, krzywdy im fizycznie nie robimy, ale najgorzej pierwszy raz. Teraz przed nami już
nie uciekają, są bardzo ciekawi, oglądają nasz lądownik, skubią, pomrukują. Są zdziwieni w ogóle, że coś
takiego może istnieć. Traktują nas w specjalny sposób. Ale mimo to się boją. Cały czas się boją, czują
respekt. Nie wiem, czy tak można powiedzieć, ale dla nich jesteśmy najważniejsi. Oni jak gdyby nie
rozumieją, czy jeszcze nie uświadomili sobie, że nad nimi mogą panować jakieś Wyższe Istoty. Oni
jeszcze tego nie rozumieją. Ale jesteśmy dla nich bardzo ważni.
A powiedz mi, jak bardzo różnią się wasze ciała? Jak wy wyglądacie i jak oni?
Oni są w stosunku do nas niżsi, bardzo krępej budowy ciała i mają nieskoordynowane ruchy. Szybko
popadają w emocje. Przede wszystkim mają bardzo owłosione ciało. Pomarszczone, zaniedbane
w stosunku do naszego. Jesteśmy wyżsi, smuklejsi. Właściwie bardzo chudzi w stosunku do nich.
Większe głowy mamy, dłuższe palce, lepiej ukształtowane. No, przede wszystkim kolorem skóry
i owłosienia; prawie go nie mamy.
Wy nie macie?
Prawie w ogóle; jakieś resztki gdzieniegdzie.
A jakie macie ubrania?
Jest jednolite, uniform. Ale my tego nie możemy ściągać, ponieważ tam jest dużo takich owadów i
one zabijają nas. Natomiast tamte istoty, nie. Są jak gdyby bardziej uodpornione. Bardzo, bardzo gładkie,
przylegające ściśle do ciała stroje. Ściągamy ten strój, dopiero jak jesteśmy w bazie.
A określ mi, jaki jest kształt tej bazy? Do czego podobna, do czegoś, co znasz? Jak byś mi to opisał?
Do kształtu torta.
Torta?
Tak, średnica nie jest duża, ale tam jest wszystko tak poukładane, że dla nas wystarczy tam miejsca.
Czy okna są też?
Są okna, ale one właściwie są w kształcie elipsy.
Takie bulaje w kształcie elipsy, tak?
Tak.
A jaka może być średnica, mniej więcej, gdybyś tak w metrach mógł to przybliżyć? Jak byś to
określił?
Średnica głowy.
Okna, tak?
Tak.
Ale cały pojazd, cały ten tort.
Średnica? Nawet nie ma trzech metrów. To jest mały lądownik.
A wchodzi się po drabince, czy jak?
Od spodu.
Są schodki, czy jak?
Taka rampa opuszczana jest na sygnał, albo z zewnątrz, albo od środka.
Rozumiem. Teraz, kiedy policzę do trzech (...). Powiedz mi, gdzie teraz jesteś, co widzisz, co robisz?
Właśnie się zbliżamy do naszej bazy. Na pokładzie mamy... Na pokładzie właśnie mamy małpę.
Jedną?
Tak, jest strasznie przerażona. Ona jest świadoma tego, co się wokół dzieje, ale jest pozbawiona
jakiejkolwiek reakcji. Jest na wpół przytomna, a zabraliśmy ją na polecenie. Ona ma być jakimś
szczególnym badaniom poddana. To muszą zrobić w bazie. Jest bardzo, bardzo ciężka. Obsługa nie
może sobie z tym poradzić.
Już jesteście przy tej bazie, tak?
Tak.
Przenosicie ją? Musicie ją w rękach przenosić?
My nie przenosimy, to obsługa przenosi. Tak, ona będzie badana, ale wróci do swojego stada.
Odwieziecie ją, tak?
Tak.
Powiedz mi, jak wygląda ta baza? Jakie to jest duże? Czy to jest zakotwiczone gdzieś na jakimś
stałym gruncie, czy też w powietrzu?
W powietrzu.
W powietrzu, tak? Gdzieś na orbicie?
Tak, tak. To jest potężna stacja.
Powiedz, jak duża?
Bardzo duża, trudno mi powiedzieć. Praktycznie to jest... No nie wiem, jak to ująć.
Jak dom, jak wioska?
Jak miasto.
Czy to wszystko krąży wokół Ziemi, czy gdzieś dużo dalej?
Nie może być blisko Ziemi, bo jest niekorzystne jakieś oddziaływanie, ale ja się na tym nie znam.
W każdym razie - dotarcie na Ziemię to jest chwila, moment
Tym waszym lądownikiem, tak?
Nie tylko naszym, bo tam w bazie są jeszcze inne grupy, W różnych częściach tej planety robią
badania na roślinach, na zwierzętach.
Każda grupa zajmuje się czymś innym, tak?
Tak. Rośliny i zwierzęta są też jakoś klasyfikowane i zabierane niektóre, chyba gdzie indziej.
Transportują je do bazy. Pozostałe grupy właśnie do bazy je transportują. Też przeprowadzają selekcję.
Czy ty też bierzesz udział w jakichkolwiek badaniach tutaj na stacji? W tej głównej bazie?
Ja w zasadzie jestem – nie wiem jak to określić – w tej grupie pośredniej. Czyli wykonuję taką pracę,
jak gdyby bardziej techniczną, czyli mam pozyskać materiał, dostarczyć, zbadać. A inne grupy, już
bardziej zaawansowane, przeprowadzają szczegółowe badania. Ja tylko pobieram próbki, Jeżeli jest
zakwalifikowany, to go dostarczamy do bazy. Jest jakaś ostra selekcja.
Czy potem te osobniki, wy też z powrotem odprowadzacie na Ziemię?
Nie wszystkie.
Tak?
Nie wszystkie.
Nie wszystkie? A co się dzieje z tymi, których nie odprowadzacie?
Pobierają nasienie. To, co wiem. Po to, żeby przechować. I są transportowani, ale nie wiem, gdzie.
W ogóle gdzie indziej, ale tym się już nie zajmujemy. Nie wiem.
Dobrze. Teraz, kiedy policzę (...). Powiedz, gdzie jesteś, co robisz?
Jestem wśród tych małp i jedna z nich właśnie będzie rodzić. Ona została zapłodniona na stacji. Tak,
a my cały czas właśnie ją pilnowaliśmy. Byliśmy przy niej. Oprócz nas jest jeszcze inna grupa z bazy. Ale
czemu to służyć ma dalej, to my nie wiemy. Oni tylko wiedzą. My jesteśmy od tego, aby ich formalnie tam
zabezpieczyć. Pozostałe osobniki siedzą skulone, tak jakby miały świadomość, że to nie będzie ich
członek społeczności. One tego są świadome. Ale na nas to nie robi żadnego wrażenia. Po prostu robimy
to, co do nas należy. Wiemy, że to ma być konkretna selekcja ukierunkowana i to wszystko. Naszym
zadaniem jest po prostu doprowadzić do końca naszą pracę. Właśnie tamta grupa z bazy się cieszy, bo
wszystko się odbyło w naturalny sposób. Jest zdziwienie, że wszystko odbyło się tak, jak w naturze, tak
samo ta samica rodziła. Bez udziału kogokolwiek, sama sobie po prostu poradziła. Chyba oni planują, że
tego noworodka zabiorą ze sobą, ale muszą to z kimś skonsultować, z kimś bardzo ważnym. No, już
wiedzą, że praktycznie, jak gdyby już w fazie płodu było wiadomo, że jest bardziej szlachetny, bardziej
uszlachetniony. Że jak gdyby lepsza wersja do stworzenia. Że podjęli właściwe ryzyko, właściwy kierunek,
żeby z tych małp zrobić sobie podobnych do siebie. Wszyscy się cieszymy, jesteśmy zadowoleni, że się
udało. Wiem, że w bazie jest przygotowany jakiś program przyspieszenia ich, jak gdyby nauki, ewolucji. I
my też tym się mamy zająć, ale to dopiero przyszłość. Tych nowych osobników musi być więcej. To z nimi
mamy pracować. Właśnie, jesteśmy upominani, że mamy swoją pracę, swoje zadanie szybciej
wykonywać. Kurde! Przecież tu chodzi o rywalizację jakąś. Że takich, jak my tu, jest więcej chętnych. Tu
chodzi o przejęcie, o kontrolę nad tymi małpami. No, ale tamci są też pokojowo nastawieni. Bardzo dużo
od nas wymagają. Bardzo dużo. Czasu, mówią, jest coraz mniej, że musimy się spieszyć. Tak wygląda,
jakby się... Nie wiem, czy dobrze to rozumiem, jakby się nasza baza z tamtą dogadała, żeby prowadzić
wspólnie badania, żeby w przyszłości mogły te grupy się połączyć. Mamy wspólnie prowadzić badania,
ale co z tego wyjdzie, to jeszcze nie wiadomo.
OK teraz kiedy policzę (...). Jesteś już gdzie indziej. Powiedz mi co robisz, i czym się zajmujesz?
Jestem w pomieszczeniu. Nie wiem... Tu jest biurko, katedra, jakiś kontuar. Przede mną siedzą
młodsi ode mnie. Tak, ja ich przygotowuję. Między innymi ja ich przygotowuję. Oni mają zostać na tej
planecie. To są ochotnicy. Z tamtymi po eksperymencie mają się łączyć, mają z nimi żyć. O kurde!
Z tymi sklonowanymi, tak?
Tam są mężczyźni, tam są też kobiety. Zdają sobie sprawę, że zostaną tutaj do końca już. Że za
chwilę bazę opuszczą i będą zdani tylko na siebie. Ale niektórzy w ostatniej chwili jeszcze się
zastanawiają, czy podołają, czy zechcą. Mają wolny wybór. I są tacy, którzy z pełnym przekonaniem chcą
wziąć udział w tym przedsięwzięciu.
A jaka jest twoja rola w tym momencie?
Ja im opowiadam o moich doświadczeniach, o tym, jak tam jest. Jak należy z nimi żyć, jak do nich
podchodzić i jakimi emocjami się kierują. Opowiadam im to wszystko, czego tam doświadczyłem sam. Inni
przede mną im mówili, w jaki sposób mają ich uczyć, edukować. Stopniowo, powoli; że będą zdani na
siebie, że nie będą mieli możliwości ochrony. Ochrony istnienia, tak jak mają w bazie. Że będą narażeni
na zwierzęta, na owady, na choroby, i że wielu z nich nie wytrzyma i umrze, pozostanie. Ale oni są tego
świadomi. Tu chodzi o stworzenie nowej rasy. Bardzo są oni odważni i ciekawi.
Co jeszcze robisz teraz w bazie? Oprócz dzielenia się swoimi doświadczeniami, jakie są jeszcze
inne twoje zadania?
Ja mam taką rolę łącznika. Przez jakiś czas będę obserwować dwie wybrane grupy. Będę zdawać
relację, ale nie ingerując. O kurde! Oni tam robią pranie mózgu. Oni muszą o wszystkim zapomnieć. Czy
to jest możliwe? Oni po prostu nie będą wiedzieli, skąd przybywają i kim są. Ale ich załatwili! Dlaczego
wcześniej im o tym wszystkim mówili? A teraz o niczym nie będą pamiętać. Oni po prostu się mają stać
tak jak tamci, jak te małpy. Wszystko od początku. To jest cel. Wszystko od początku. Tak baza wróci za
jakiś czas sprawdzić. A ja tam będę i będę z bazą właśnie zbierać informacje, kontrolować. Przypatrywać
się. Ale dlaczego na poziomie fizycznym mają być bezwzględni? Eliminować tych, którzy się nie nadają?
Tak ma być widocznie.
Czy chodzi o selekcję rasy?
Tak, tylko najzdrowsi z tej krzyżówki mają... będą mieli prawo żyć, istnieć. Poza kontrolą wszystko
pozostało. Oni mają wolny wybór. Żadnej ingerencji z zewnątrz. Oprócz tego, że na początku fizyczna.
Czyli eliminacja tych najsłabszych. Chorych i niedorozwiniętych, źle ukształtowanych. Ale ich załatwili, no!
Oni nic już nie wiedzą. Już nic nie wiedzą.
Dobrze, teraz kiedy policzę do (...). Powiedz, gdzie jesteś, co robisz, czego doświadczasz?
Jest taki program, aby z tych dwóch kolonii stworzyć jeszcze kilka większych. W czasie... O kurde!
I w czasie ich snu mają być zabrani wytypowani, po to, żeby ich osiedlić w innym miejscu. Zmieszać
pierwszą i drugą grupę, tak aby powstała trzecia. I przygotowane jest dla nich miejsce. To jest prawdziwe
laboratorium w Naturze. Tu wszystkie chwyty dozwolone. Liczy się wynik, efekt. Ale baza jest
zadowolona, bo wszystko idzie zgodnie z planem. Są sprawniejsi manualnie. Lepiej dostrzegają to, co się
wokół nich dzieje. Są bardziej błyskotliwi. Mniej cech zwierzęcych mają w sobie. Ale za to mają coś
takiego, za dużo kombinują. Zaczynają eksperymentować. Szybko się uczą. Zaczynają uciekać się do
małych oszustw. W bardziej wyrafinowany sposób rywalizują między sobą. Tutaj właśnie prym zaczynają
zdobywać męskie osobniki. Są fizycznie silniejsi, ale emocjonalnie i psychicznie słabsi. I dlatego ukrywają
to przed samicami. Dlatego siłą, jak gdyby zdobywają przewagę, władzę nad pozostałymi. Intelektualnie
są mniej rozwinięci, bardziej szorstcy, bardziej prymitywni. Samice są bardziej, takie subtelne, bardziej
uczuciowe. Bardziej zaradne, bardziej przewidujące, jest duża różnica. Jeśli chodzi o budowę fizyczną i
to, co jest w nich w środku, w psychice. Coś tutaj nie wyszło tak, jak powinno. A baza jeszcze nie wie, co
tutaj zaszło, o co tutaj chodzi, ale ta różnica jest. I ją bardzo trudno będzie zlikwidować, zatrzeć. Nie
poszło w tym kierunku, w którym miało iść. Ale my wiemy, że to jest cena, jaką trzeba było zapłacić. Na
początku dali im wolną wolę. Bez żadnych ingerencji. Ja się bardzo dziwnie tam czuję teraz. Jakiś czuję
niedosyt, że nie poszło tak, jak powinno, jak zamierzaliśmy. Od tamtego czasu się wiele, wiele zmieniło,
tam gdzie byliśmy. Kurde! Może to... Nie to jest chyba niemożliwe; tam się troszeczkę przyroda zmieniła.
Jakby inne drzewa, były inne rośliny. Trochę inne zwierzęta, ale to jest ten sam obszar. Coś tam się
zmieniło. To się zmienia wszystko. O jejku! Tak, jakby się zmieniał klimat. Nie wiem, ale tamci są
przerażeni, nie wiedzą, co z tym zrobić. [...] (kas). Im dłużej tam żyją, tym większą ilość czasu muszą
poświęcić na zdobycie pożywienia, na miejsce do życia. Coraz trudniej im się żyje. Jeszcze do tego
komplikują sobie życie. Coś nie poszło tak, jak powinno. To nie tak miało być. Za bardzo się chyba
skoncentrowali na ciałach, a tamte sprawy zostały zaniedbane.
Jakie sprawy?
No, rozwoju psychicznego, emocjonalnego.
A czy możesz bardziej dokładnie opisać mi te istoty. Jak w tej chwili one wyglądają. Czy mocno
zmieniły się ich postawa, ich ciała.?
Są sprawniejsi. Sprawniejsi są intelektualnie i fizycznie.
Czy nadal są tak samo kudłate, czy nie?
Nie wszyscy, ale raczej już nie. Już mniej. Już twarze mają ładniejsze, bardziej kształtne. Niektóre
grupy już jak gdyby osiadły na stałe. A niektóre jeszcze wędrują, szukają swojego miejsca. Ale wolno im
to, bo mają wolną wolę.
Powiedz mi, czy te grupy, które osiadły na stałe, żyją w jakichś szałasach, budynkach? Jak to można
określić, gdzie sypiają?
I tu jest problem, bo te grupy, które zaczęły osiadać na stałe, zaczęły odbiegać od tego głównego
wzorca. Rywalizacja między sobą, kłótnie, walki. Próbują już... Nie wiem, jak to nazwać, ale już robią takie
budowle konkretne. Bardziej trwałe i z tego materiału, który mają pod ręką. Drewno, kamień, błoto... Nie,
to nie jest błoto, to jest chyba glina. Tak i tym łączą różne elementy: i z drewna, i z głazów, i z kamieni.
GÓRA nie jest zadowolona, bo oni zaczynają polować na zwierzęta. Tam chyba jest straszny głód. W
ogóle nie ma... Dlatego polują na zwierzęta, bo oni są głodni. Zaczęli wokół siebie wszystko niszczyć. No i
przyroda nie zaczęła się odtwarzać. Tak, już nie jest w stanie ich wykarmić, to co jest wokół nich.
Zaczynają polować na zwierzęta.
A powiedz mi, w jaki sposób polują na te zwierzęta? Jak potem przygotowują to mięso zwierząt do
spożycia?
Osaczają zwierzęta i zabijają, kijami, głazami. Niektóre kobiety, a i dzieci, wszystkie dzieci jedzą...
O kurde! Surowe mięso, wątrobę, to jest chyba wątroba, mózg! O jejku! Ale oni są strasznie głodni, krew
piją. Oni nauczyli się już przygotowywać… Oni wrzucają kawałki mięsa do ogniska. Tak, i później takie
mięso jedzą. Kurcze, on ze skórą to... O jej! Zjadają wszystko, dosłownie wszystko. Nawet kości są
łamane i to co jest w środku też wysysają. Nawet małe zwierzątka, łapią i jedzą. Wszystko, co im w ręce
wpadnie. A baza się cieszy, że sobie radzą, że są w stanie przetrwać. Pytają nas, czy można już ich
samych sobie zostawić i wrócić za jakiś czas, sprawdzić, co u nich się dzieje. Nie przewidzieliśmy, że
powstaną takie grupy. Jedne będą wędrować, a drugie zostaną na stałe w danym miejscu. Że taka
różnica będzie między nimi, jeżeli chodzi o zachowanie. Część z nich się inaczej zachowuje; jest bardziej
dojrzała psychicznie, a druga część - bardziej fizycznie, ale to ma i dobre, i złe strony. Właśnie podjęto
decyzję, że co jakiś czas będą odwiedzani. Mamy ich zostawić.
Dobrze. Teraz, kiedy policzę (...). Gdzie teraz jesteś?
Chyba to jest Ziemia. Ale pięknie tu jest. Bardzo ładnie. Zgodziłem się tam zostać do końca.
Dlaczego? Nie wiem.
Opowiedz mi, jak mieszkasz, jak żyjesz, co jest twoim domem?
Kudźwa, nic nie jest moim domem, nigdzie nie mieszkam. O co tu chodzi?
Czy masz ciało?
Nie wiem właśnie, czy mam ciało.
Zbadaj sytuację, masz trochę czasu.
Już nie mam ciała. Ale dlaczego tam jestem? Miałem takie życzenie.
To jest w nagrodę, tak?
To jest nagroda.
Powiedz, czego doświadczasz?
Tego, czego nie mogłem wcześniej. Przecież tam jest pięknie. Jest cudownie. Wtedy nie mogłem.
Kiedy miałeś ciało, nie czułeś się Ziemianinem? Nie miałeś takiej możliwości być na stałe na Ziemi?
Jak to było?
Przecież to jest wszystko takie dziwne. Ja nie byłem nigdy Ziemianinem. Ale się zgodziłem na taką
pracę, na taki program i taki byłem. Nie było łatwo. Było nieraz niebezpiecznie. I teraz jestem ponad
wszystkim. Wolny. Pięknie tam jest.
Jak długo zamierzasz pozostać na Ziemi w tej formie?
I tu jest problem. Sam nie wiem. Mnie się wydaje, że ja nigdy się nie nacieszę widokiem takim, czy
innym, że wciąż mi będzie mało. Zawsze coś odkryję i zostaję, zawsze coś odkryję i zostaję. Ale się
cieszę, że mogę tam być.
Czy spotykasz te istoty, które wcześniej nadzorowałeś?
Już ich dawno nie ma. Już ich dawno nie ma.
A co się z nimi stało?
Rozwinęli się. Rozeszli się w różne strony. Zaczęli się łączyć z innymi.
Czy wyglądają teraz inaczej?
Co to znaczy inaczej?
No, po prostu wyewoluowały, tak czy nie?
Oni się cały czas rozwijają. Cały czas, ale nie tak, jak miały. Coś tu nie tak. Jeszcze próbują
przechytrzyć samych siebie. Ale oni już wiedzą, że nad nimi jest ktoś wyższy. Nie potrafią sobie z tym
poradzić. Ale nikt nie próbuje im z zewnątrz tego wytłumaczyć. Bo to tak ma być. Mają wolną wolę.
Nieograniczone możliwości. Żadnych nakazów, żadnych zakazów. Jakieś wyjątkowe to jest.
Dobrze. Teraz powoli będziemy wracać...
7. Sesja 3
Regresja z 07.02.2002r.
Znajduję się w jakimś pomieszczeniu. Dosyć dużym, dosyć obszernym. Są tam rzędy foteli.
Naprzeciwko jak gdyby scena. Jest tam nas nie wielu, ale na tej scenie jest urządzenie, jakby ekran taki,
coś w rodzaju tele beamu. Tak, to jest jakieś szkolenie, jakiś instruktaż. To jest transmisja. Ale to, co nam
pokazują, dotyczy jakiejś struktury, to jest chyba żywy organizm. Ale właśnie nie wiem, czy to chodzi
o budowę? Zaraz, tu chodzi o współzależność, różnych organów żywych, żywych istot. Jak one się
zachowują w takich środowiskach, symulowanych środowiskach. I to, co nam przekazują, to, co widzimy,
jest bardzo ważne. My możemy się w podobnym środowisku znaleźć. Właśnie w tej chwili, to tak jakby
przypomina mi ostatnią taką lekcję, sesję, ostatni wykład. Ale ta grupa, w której jestem, ona nie jest liczna,
ale wytypowana do jakiegoś ważnego zadania, do jakiejś misji. Właśnie w tej chwili opuszczamy to
pomieszczenie. Jacyś tacy spokojni jesteśmy.
Kto był wykładowcą? Czy to było tylko na ekranie?
Tu nie było wykładowcy. To było chyba na zasadzie transmisji. Tak, przekazu.
Wy jesteście uczniami, tak?
Nie, uczniami to byliśmy kiedyś.
A teraz?
Jesteśmy taką grupą do zadań, jakichś specjalnych, szczególnych i to jest któraś z kolei już nasza,
jak gdyby podróż, misja, zadanie.
Przyjrzyj się teraz sobie i swoim współtowarzyszom. Jakie macie ciała, jak wyglądacie i w co
jesteście ubrani?
No jak, jak wyglądamy? Normalnie wyglądamy. Głowa...
Jak ludzie, tak?
No, jak ludzie. Prawie, prawie.
Powiedz, czym się różnicie? W stosunku do człowieka na przykład.
O ludzie, ludzie... No właśnie, ludzie są... My ludzi bardziej traktujemy jak, jako zwierzęta. Jako
niższej kategorii, jakąś inną grupę, ale my mamy nad nimi pracować. Oni już i tak przeszli długą, długą
ewolucję. Ale są wyżsi od nas. My jesteśmy chudsi, mniej sprawni fizycznie od nich. Oni tylko nas
przewyższają fizycznie. Dysponują większą siłą, większym sprytem.
A jakie wy macie ciała? Czy macie owłosienie, czy macie długie ręce, palce. Jak wyglądają palce, jak
wyglądają wasze nogi, stopy. Czy jesteście rasą, która posiada płciowość, czy nie? Powiedz mi o tym
wszystkim.
My akurat nie jesteśmy podobni do tamtych. Ale z nami współpracują inni, którzy są bardziej podobni
do ludzi. Porównując nas do ludzi, to jak gdybyśmy mieli większe głowy. To znaczy nie, bardziej
w kształcie trójkąta, tak bardziej w kształcie trójkąta. Nie wszyscy, ale większość nie ma owłosienia.
Dłuższe kończyny. Ręce dłuższe, dłonie dłuższe. Palce dłuższe. To jest nieproporcjonalne do tego, co
mają tamci. Ale za to krótsze nogi, co w naszym przypadku i tak nie ma znaczenia.
A twarz, nos, oczy, usta, uszy? Opisz mi to wszystko.
Uszy? Jest coś takiego, bo się słyszy, no i praktycznie tego nie ma na zewnątrz. Tak samo usta. One
są niepotrzebne, bo w zasadzie nie porozumiewamy się tak, jak porozumiewają się tamci.
Jak się porozumiewacie?
No, jak? Normalnie. Przekazuje się informację tak, jak nas nauczono. Pomyślę o czymś i już
wiadomo, że tamta druga strona już wie, o czym.
Czyli usta nie służą w ogóle do wymiany informacji, czy tak?
Tak jak u tamtych, na pewno nie.
A czy w ogóle jesteście w stanie wydawać jakieś dźwięki ustami, czy nie?
No, niektórzy to robią dla rozrywki, dla zawodów. Dla rozrywki to niektórzy robią, ale nie wszyscy to
potrafią. Nie wszyscy to potrafią. O i mamy takie bardziej szare ciała.
A nos, oczy?
No, tamci mają bardziej wykształcone. Bardziej ukształtowane. Mamy troszkę większe oczy od
tamtych. No, dużo większe, dużo większe. No i oni mają jak gdyby taką bardziej delikatniejszą, bardziej
taką miłą w dotyku skórę. Nasza jest zupełnie inna. Jest bardziej twarda, bardziej taka chropowata. My
nieraz jesteśmy zdziwieni, że odczuwają różnego rodzaju różnice temperatur. Ich ciała są mniej odporne.
Fizycznie mniej odporne od naszych.
A powiedz mi, czy usta służą wam również do przyjmowania pokarmu, czy jak to jest?
Nie wiem, jak to powiedzieć, ale wśród nas są tacy, którzy są bardziej leniwi i podają sobie specjalne
preparaty przez... Nie wiem, jak to określić. Takie urządzenie jest na stałe wszczepione. Właśnie to jest
urządzenie... No nie wiem, jak to opisać. Jest to urządzenie, które właściwie bezpośrednio podaje paliwo
do organizmu. I ono jest rozprowadzane. A są tacy, którzy podłączają się właśnie do otworu gębowego.
I przyjmują pokarm ustami, tak?
Tak.
A jak jest w twoim przypadku?
Lubię smakować. Dla mnie jest przyjemnie, tak.
A to pożywienie jest smaczne?
Można zrobić, że jest smaczne.
Czy ktoś to przygotowuje, czy już jest gotowe tak skondensowane?
Ja nawet nie wiem, czy ktoś to przygotowuje.
A skąd bierzesz?
No, jak to skąd? No, mamy u siebie. Z odpowiedniej półki się wybiera. Nikt nikogo nie pyta, nie
ogranicza, kto ma potrzebę, to korzysta z tego.
Jest przygotowane i leży na półce?
Można nazwać to półką. To są takie podajniki. Zamawia się i chwila, moment, i już jest
przygotowane.
Jak duże porcje przyjmujecie tego pokarmu na jeden raz?
Ile kto chce, nie ma ograniczeń. Nie wiem, jak to porównać, ale w naszym mniemaniu to jest bardzo
dużo, ale porównując ilościowo do tego, co jest tam na dole, to jest malutko, to jest malutko. Ale wszystko,
co jest potrzebne do normalnego funkcjonowania, w naszym paliwie jest zawarte. Nie ma z tym
problemów. Jeżeli są jakieś kłopoty, to przypisuje się odpowiednie rodzaje do uzupełnienia.
A opisz mi teraz miejsce, w którym obecnie przebywasz. Co to takiego jest?
No, jestem na stacji. To jest duży, duży kompleks.
Czy to jest w przestrzeni kosmicznej, czy też znajduje się to na jakiejś planecie?
To jest łącznik. Tam praktycznie jest duża, duża baza, ale całej nie znam.
Nie znasz całej. A jaka jest duża? Masz jakieś porównanie?
Teraz nie mam, ale jest bardzo, bardzo duża.
Teraz, kiedy policzę (...). Powiedz, gdzie jesteś, co robisz, co odczuwasz?
Jestem w tej samej sali, ale coś tu nie gra (duże emocje). Kurcze, oni to wszystko zaprogramowali,
na bardzo, bardzo długi czas. To tak wygląda, jak by to było z bardzo… z bardzo dużą dokładnością
i z dużym wyprzedzeniem zdarzeń. Właśnie teraz mamy przekaz. I pokazane jest... Nie wiem, to jest
jakieś zbiorowisko tych właśnie ludzi. Ale oni są pokazani z wyprzedzenia w czasie. Jest bardzo, bardzo
dużo… No właśnie, bo tam jest taki zwyczaj, że aby coś otrzymać, trzeba coś dać. Jak gdyby się
wymieniali. I mówią nam, że to jest bardzo konieczne, ale to jest bardzo prymitywne. I jak się czegoś tam
nie ma, bo się na to nie zasłużyło, to na przykład nie można dostać tego, co by się chciało. Nie tak jak u
nas. To, co jest potrzebne, to bez ograniczeń można brać. Bez ograniczeń można korzystać. A tam tego
nie ma. Że też z tego powodu oni walczą ze sobą, kłócą się, sprzeczają się, rywalizują. W ogóle nie ma
żadnej współpracy. No właśnie, i uczulają nas na to, że to jest jeden z tych błędów, który został
popełniony i żebyśmy my o tym pamiętali. Żeby to nas kiedyś nie zaskoczyło.
Żeby to was nie dotyczyło w przyszłości, tak?
Nie zaskoczyło. Bo pod tym względem nic się tam nie zmieni nigdy. Zawsze będą tacy, którzy będą
pilnowali, żeby tak było, jak to nam pokazują. Są bardzo przywiązani do tego, co jest wokół nich. A im
bardziej przywiązani, tym mniej liczą się z innymi i tym bardziej odmawiają jakiejś współpracy. Przestają
być tolerancyjni. Stają się agresywni i im więcej mają, tym bardziej chcą gromadzić. Tym więcej chcą
mieć. Ale my to rozumiemy. Dla nas jest to dziwne, ale nam jest łatwiej zrozumieć, bo ich wcześniej
poznawaliśmy. Wcześniej byliśmy z nimi i wśród nich. Ale mówią nam, że nie da się tego zmienić. Właśnie
też dowiadujemy się, że w końcowym efekcie zapanuje tylko kilka ras. Że tam na dole dojdzie do takiej
ostrej walki. To nie ilość, nie to, co oni zgromadzą się okaże siłą. Tylko ilość, ekspansja i to zwycięży, ale
też nie na długo. To jest proces, to cały czas żyje, żyje, żyje. I żyć będzie. Też oni się jednoczą, rozstają, z
powrotem się jednoczą. Tego u nas nie ma. Ale mówią, że kiedyś, kiedyś otarliśmy się o podobne
sytuacje. Ale musieliśmy nauczyć się współpracować. I tu jesteśmy lepsi od nich.
Czyli mówią wam, że wy w przeszłości też byliście podobni do tamtych?
Może niezupełnie, ale to też doprowadziło do zguby.
Powiedz mi, kto jest odpowiedzialny, że ten eksperyment nie poszedł po myśli takiej, jaka była
pierwotnie zakładana?
Nie ma czegoś takiego, że jest ktoś odpowiedzialny. U nas się wszyscy cieszą z sukcesu i wszyscy
tak samo są odpowiedzialni za porażkę. Tu nie ma takiej odpowiedzialności, jak u nich. Kiedyś tak było,
ale nie ma teraz tego. Nie wyszło i już. No, ale niestety; pewnych rzeczy już się nie da skorygować.
Dlatego jest taka odpowiedzialność, żeby zrozumieć istotę tego błędu. Naprawić się nie da, ingerować nie
można. Taka była umowa.
A co jest istotą tego błędu? Czy możesz to jakoś przybliżyć, bardziej zrozumiale?
Istotą tego błędu jest to, że emocje są bardzo niedobre, są niewskazane. Kierują się emocjami.
Bardzo impulsywni, a z drugiej strony są bardzo dumni. Bo oni wyczuwają, że tak naprawdę, choć są stąd,
to tak jakby nie byli stąd. I jeszcze błędem jest to, że nie szanują tego, co mają. Dano im ciała, a ciał nie
szanują. Nie szanują swoich, nie szanują innych. Przerażające jest to, tak jak właśnie nam pokazali, że
niektórzy gromadzą na tym inne dobra. Na tym, że właśnie większość nie szanuje swoich ciał. Błędem jest
to, że jest zbyt mała tolerancja ich ciał na różne czynniki, takie niekorzystne, zewnętrzne. Ale oni sobie
w międzyczasie zaczęli z tym radzić. Zaczęli zdobywać wiedzę, jak się bronić przed tymi niekorzystnymi
skutkami. Że w czasie coraz dłużej, coraz dłużej żyją ich ciała. Że rozumieją istotę niektórych
niedomagań. Wiedzą już też, że można tak, a nie inaczej naprawiać. Wiedzą, że można wymieniać
części. Ale ci sami, którzy to robią, z reguły nie szanują swoich ciał. I tego właśnie nie rozumiemy. Ratują
innych, nie ratują siebie. Naprawiają innych, a swoje ciała niszczą. I błędem innym jest, że zostało
przeoczone to, że nauczyli się chodzić; jak gdyby odkryli własną drogę, i idą nie w tym kierunku, w którym
idzie cała nasza reszta. I to się nam wszystkim nie podoba. To źle na nas wpływa. Ale oni robią podobne
rzeczy, jak myśmy kiedyś robili. I mają tendencję do destrukcji i psucia. Ale są i tacy, którzy się temu
przeciwstawiają, lecz oni są w mniejszości i nie mają z reguły szans. Kierują się takimi prymitywnymi
instynktami. Są nieprzewidywalni. Dużo jeszcze takiej w nich zawziętości. A my o tym wiemy, ale na tym
to się wszystko kończy. O teraz, teraz właśnie nam mówią, że też będzie jakaś przemiana. Że jest kilka
możliwości, kilka dróg. Która zostanie przez nich wybrana, też nie wiadomo. Ale najgorsze jest to, że to
jest kolejna szansa. Jeżeli im się nie powiedzie, to będziemy mieli pracę z innymi. Przyjdą na ich miejsce
inni, ich następcy. Ale teraz już wiedząc, jakie błędy popełnić mogą, będziemy się starali przed tym
ustrzec. I raczej jest pewne, że jeżeli wybiorą niekorzystną drogę, to z tych, którzy pozostaną, będzie
wyłoniona następna grupa. To wszystko żyje, to wszystko się rozwija, to wszystko ewoluuje. Tak jest i tak
będzie.
A wytłumacz mi, w jaki sposób oni niszczą swoje ciała? Jak to jest, jak ty to widzisz?
Unoszą się emocją. No i na przykład eliminują ciała. Stosują jakieś środki, które wyniszczają ich
ciała. Wprowadzają złe energie w swe ciała. Oni kochają się eliminować.
W jaki sposób siebie nawzajem eliminują? Możesz to opisać?
Zatrzymują życie w ciałach. Albo od razu, albo powoli. Albo sami sobie.
Jak to robią?
Tak, jak robili zawsze. Nawet tak robią, jak wtedy, gdy jeszcze im nie pomagaliśmy. Uśmiercają ich
ciała i nieraz zabierają to, co oni zdążyli nagromadzić. Albo i nie. Jakieś też wprowadzają złe, niedobre
energie w ich ciała. Tak jakby na raty siebie uśmiercali. Jedni o tym wiedzą, drudzy nie.
A jakie są to energie, możesz to dokładniej sprecyzować?
No jak to, jakie energie? Te, z którymi na co dzień obcują. Oni też potrafią tak jak my myśleć.
Wykonywać różne czynności. To się wszystko wiąże z energią. Po prostu źle ją wydatkują. Zamiast na
rozwój, to na unicestwianie. Ale ich jest większość, bo są tacy, którzy tego nie robią. Jak dla mnie dziwne
jest to, że ich jest tak bardzo dużo. Że zdominowali tamten swój świat. I im ich jest więcej, tym gorzej. Dla
nich samych. Próbują nad tym panować, ale im nie wychodzi. Właśnie, dlatego nam teraz mówią,
żebyśmy się w przyszłości tego ustrzegli. Żeby jak przyjdzie następna zmiana, już nie miało miejsca to, co
jest w tej chwili. Ale tak to już jest.
A wytłumacz mi, co kryje się pod słowami „jak przyjdzie następna zmiana”?
No, przecież to wszystko się zmienia cały czas. Każda zmiana idzie w innym kierunku.
A wy te zmiany nadzorujecie w jakiś sposób?
One są zaprogramowane i nie ma nadzoru. To się ma samo ukształtować, dopasować. Takie jest
zadanie.
A powiedz mi, czy ta rasa ludzka już posiada jakieś technologie, jakąś technikę rozwiniętą w tej
chwili? Powiedz coś o tym.
Ci, którzy byli przed nimi, mieli lepszą technikę, sprawniejszą, ale to nie o to chodzi w tym wszystkim.
Chodzi o to, jak oni sobie sami radzą ze sobą. Chodzi o to, gdzie oni są. Jak się odnoszą do siebie,
wobec siebie, wobec świata. Bo praca polega zupełnie na czym innym. Kształtowanie polega tutaj
zupełnie na czym innym. Jest tam trudno. Trudniej niż gdzie indziej. Ale wszyscy muszą przez to przejść. I
dopóki wszyscy tego nie przejdą, dopóty to wszystko będzie tam trwało. A jest ich naprawdę bardzo,
bardzo dużo.
A wytłumacz mi proszę, jak to jest z tą nową zmianą. Czy stara zmiana musi wtedy odejść, ustąpić,
żeby nowa rozpoczęła swoją drogę ku ewolucji?
No tak.
Jak to jest z tą starą zmianą? Jak ona odchodzi?
Jak, jak odchodzi? Po prostu wykonali swoje zadanie. Idą w inny wymiar. Przecież następni czekają.
Pokolenia zmieniają się, tak?
Co to znaczy pokolenia?
Rodzice umierają, po to żeby dzieci mogły zaistnieć, tak? Czy to o to chodzi?
No, w tej chwili tak. Ale nam wszystkim chodzi zupełnie o co innego.
Wytłumacz mi to.
Dla nas już się czas pomału kończy na Ziemi. Po nas przyjdą inni. I też będą bardzo, bardzo
zabiegali o to, żeby od nich wszyscy też przeszli przez tan cykl, przez Ziemię. Nie wiem, jak to
powiedzieć. Przed nami byli inni. My po nich. Po nas przyjdą następni. Bo niewiele jest takich miejsc,
które można w ten sposób wykorzystać. Żebyśmy my mogli się rozwijać. A oni się świetnie do tego
nadają, żeby nam pomagali.
Czyli wy jesteście jakimiś takimi kreatorami życia na Ziemi. Można to tak określić?
I tak, i nie.
Opisz, proszę.
My się z nimi łączymy. Oni nam część siebie dają. My ich obdarzamy częścią siebie. Po to, żebyśmy
mogli doświadczać, uczyć się. Doznawać nowych lekcji, wrażeń. I cały czas się dąży do pełnej
równowagi, żebyśmy mogli zrozumieć, jak to jest być tutaj. I nieraz trzeba wrócić, żeby jeszcze raz
powtórzyć. Żeby jeszcze raz, żeby jeszcze raz.
Wy głównie żyjecie na stacji? Nie żyjecie na Ziemi? Jak to jest z tobą,, gdzie częściej przebywasz?
Częściej, częściej. Kiedyś wcześniej, to ja częściej byłem tam na dole. Ale wiem, że nie długo
przyjdzie czas, że znowuż tam wrócę.
Tak?
Bo to, co nam teraz pokazują, to dotyczy tych zdarzeń, w których ja będę tam uczestniczyć. Cały
czas trzeba się doskonalić, uczyć, doświadczać. Po to, to wszystko jest. Ale też wiemy, że tak jak przed
nami, tak i po nas przyjdą inni. Z innej części.
Z innej części czego?
Z innej części, tych części, na które my wszyscy się składamy.
Teraz, kiedy policzę (...). Gdzie jesteś, co widzisz, co odczuwasz?
Właśnie. Właśnie mam tam wrócić do grupy, którą się opiekuję. I nie wiem, jak to nazwać. Jest to...
[...] (kas). Oni się podzielili na dwie grupy i one są z dala od siebie. No, ale nic nie możemy już na to
poradzić. Oni się bardzo teraz różnią od siebie. Upłynęło dla nich bardzo dużo czasu, a nam to wszystko
uciekło, umknęło uwadze. Już się nie da nic zrobić.
Powiedz, jak te grupy poróżniły się ze sobą?
Znowuż poszło w gromadzenie jakichś dóbr. Chodziło o podział. I ci, którzy byli pod naszą opieką,
nie sprawdzili się znowuż. Znowuż dali się skłonić do przyzwyczajeń, które tam panują. I z tym sobie nie
potrafimy poradzić właśnie. Wiem tylko tyle, że są już dwie grupy. Właśnie teraz będę wśród nich. Będę
się przypatrywać. Ale nic nie można zrobić z tym. Oni mają wolną wolę.
A co teraz widzisz?
Właśnie oni się bardzo między sobą różnią. Musiało bardzo dużo czasu upłynąć. Jest duża między
nimi różnica. Jedni z nich się sprzymierzyli z inną grupą. Tamci drudzy jednak nie. No ja tam właściwie też
się od nich muszę uczyć. Bo wiem, że też wrócę w takiej roli, jak oni. Ale będę miał większe zadanie do
spełnienia. Trudniejsze zadanie. Nie jest to takie proste. Nie jest to takie łatwe.
Opisz mi jeszcze, czym różnią się te grupy pomiędzy sobą. Czy fizyczną budową, czy tylko
psychiczną? Psychiczną postawą?
No, psychiczną postawą. Inaczej podchodzą do życia. Inaczej funkcjonują w tych ciałach. Ci, którzy
się połączyli z tamtymi drugimi, są bardziej tacy mili, przyjacielscy. Tamci drudzy są bardzo agresywni. Ale
ta agresja bardziej wynika z tego, że oni nie do końca rozumieją, jaką mają do spełnienia rolę w tych
ciałach. Są bardzo zagubieni i bardziej nieświadomi tego, co się wokół nich dzieje. I to oni są przez to,
cały czas sfrustrowani. Nie potrafią sobie poradzić. To znaczy, że jeszcze będziemy mieli możliwość
powrotu tutaj. Bo musimy wszyscy te lekcje zaliczyć. Dopóki ich nie zaliczymy, nie możemy iść dalej. Mam
szukać swego miejsca na przyszłość. Tak jak każdy z nas.
Ty również będziesz doświadczał w ciałach, takich jak oni w tej chwili mają?
To już robiłem wcześniej. Później oni mnie zastąpią, a ja ich. Ale tam gdzie, będę sobie życzył, bo
już mogę to robić.
Już możesz, tak?
Tak.
Czy wiesz, kiedy ty będziesz uczestniczył?
Gdy będę gotowy, gdy będzie taka potrzeba. Ale zawsze się mogę wycofać.
Dobrze. Teraz kiedy policzę (...). Co widzisz, co robisz, co odczuwasz?
Nie wiem, czy to tak mogę nazwać, ale jest to Rada Starszych. Jest to Rada Starszych... Właśnie,
dziwne to jest. Mamy wolną wolę i właściwie jakbyśmy jej nie mieli. Mam wrócić. Mam wrócić.
Gdzie masz wrócić?
Tam na dół.
W jakim celu? Powiedz, co będzie twoją misją jeżeli tam wrócisz?
Zabijać, mordować, niszczyć.
Czyli będziesz jednym z nich?
A muszę tego doświadczyć. My wszyscy musimy tego doświadczyć.
Czy świadomie to wybierasz?
No nie.
W jakim celu, jak to jest?
Bo mam wolną wolę, ale jej nie mam. Nie chciałbym, a Rada mówi, że mam to dla nich zrobić i dla
siebie. Ja nie chcę (płacze). Ja nie chcę tego! (płacze i szlocha).
Odpręż się, za chwilę przeniesiesz się do następnego, ważnego wydarzenia. Opowiesz mi, co tam
zobaczysz. Weź głęboki oddech i odpręż się. Kiedy policzę do (...). Już jesteś w innym miejscu, w innym
czasie. Powiedz mi co teraz widzisz, co słyszysz, co robisz?
(Jeszcze z płaczem) Jestem sam. Jestem sam, bo dokonałem takiego wyboru.
Gdzie jesteś, jak wyglądasz, rozejrzyj się dookoła, sprawdź swoje odczucia, swoją świadomość.
W jakimś pomieszczeniu. Nie wiem, modlę się, albo medytuję, ale postanowiłem być... Wybrałem to,
że chcę być sam. Potrzebuję tej samotności.
Powiedz mi, jakie masz ciało? Obejrzyj siebie samego. Jak wygląda twoje ciało, jak byś to opisał?
Nie mam ciała.
Nie masz ciała?
Nie mam ciała.
Nie masz? Jesteś samotny?
Wybrałem to. Chcę być sam. Ale wiem, że będę musiał wrócić do nich. Ale oni się zgodzili na to,
żebym był sam. To jest mi potrzebne. Muszę tego doświadczyć.
Opowiedz mi o tym doświadczeniu.
Jest mi ciężko. Jest mi ciężko. Mam świadomość, że nie wypełniłem swego zadania, tak jak mi było
przypisane. Ale miałem takie prawo. To było straszne. Ale się cieszę, że pozwolili mi wrócić wtedy, kiedy
chciałem. Kiedy byłem gotowy do powrotu. Jestem w zawieszeniu. Jak będę gotowy znowuż się z nimi
połączę.
Dobrze. Teraz, kiedy policzę (...). Rozejrzyj się, zobacz, co to za miejsce, kim jesteś, gdzie jesteś,
jakie ważne wydarzenie teraz następuje?
Rada mówi, że dlatego, że się wyłamałem, będę częściej tam wracać. I to, co miałem jednorazowo
doświadczyć, będę doświadczać wielokrotnie. Bo moje doświadczenie jest nam wszystkim potrzebne.
Przyjąłem to z pokorą. Zgodziłem się na to. By wracać i doświadczać. By robić to dla siebie i dla nas
wszystkich.
Jesteś już gotowy, by podjąć wyzwanie?
Zbuntowanych nie pyta się nikt. Po prostu mam czekać na swoją kolej.
Teraz, kiedy policzę (...) przeniesiesz się do początku takiego doświadczenia. (...). Powiedz, gdzie
teraz jesteś, co odczuwasz, co widzisz. Czy masz już ciało?
Mam już ciało.
Opowiedz mi o swoim ciele, o roli jaką ci wyznaczono. O misji, jakiej będziesz w tym ciele
doświadczał.
I tak nie zrobię tego, co mam zrobić. Znowuż się mam zbuntować? Tak. Nie do końca wykonam
swoje zadanie. Nie rozumiem, dlaczego, ale znowuż... Chcę, a nie potrafię. Tamci już mnie nie
zauważają, nie dostrzegają mnie.
Powiedz mi, czy jesteś teraz człowiekiem?
Tak.
Przyjrzyj się swojemu ciału i opowiedz mi jak ono wygląda.
Jest takie, jak każdego z nich, niczym się nie różnimy.
Czy jest silnej budowy, czy ma duży zarost, jakiej płci jest? Opowiedz mi o wszystkim.
Jestem mężczyzną. No są silniejsi ode mnie i są słabsi. Moim zadaniem jest... Tak, moim zadaniem
jest uczyć dzieci, młodzież. Ale jestem tam po to, żeby walczyć z tym, który destrukcyjnie na nich działa.
To jest jeden z tamtych, którzy się wyłamali. I ja mam się jemu przeciwstawić. Ale on jest silniejszy.
Bardziej przebiegły. I dlatego twierdzę, że nie wykonam tego zadania. Ale Rada mówi, że mam pracować,
pracować i zwyciężę. Inni to przede mną wykonali, to ja też. Wierzę im, tak. Żyję wśród ludzi, tak.
Powiedz mi, jak mieszkacie? Jak tam teraz ludzie mieszkają, jakie mają domy? Co robią w wolnym
czasie?
Oni się zajmują rolnictwem.
Jak mieszkają?
W małych domkach. Robionych z błota, gliny. Są bardzo przyjaźni. Bardzo mili.
A jak uprawiają rolę. Jakie mają narzędzia?
Ręcznie się tam pracuje. Tylko mają skłonności do, jak gdyby, bawienia się swymi energiami. Czary
odprawiają. I oni są pod wpływem właśnie tamtego. Dzieci instynktownie wyczuwają, że ich rodzice nie
powinni tego robić, że są w błędzie. A z kolei rodzice przymuszają dzieci. Dzieci są na rozdrożu. I ja mam
w tym wszystkim jakoś sobie poradzić. Ja mam z tymi rodzicami walczyć i z tamtym. A on działa bez
przerwy w ukryciu.
Czy już go widziałeś, tego osobnika?
Tutaj wśród nich nigdy, ale wcześniej tak. Ponoć go znam, ale nie tam na Ziemi.
A co to za postać? Czy jest to postać w ciele ludzkim, czy jakaś postać duchowa, jakiś Byt?
Był kiedyś z nami.
I co się stało?
Po prostu odszedł. Miał taką wolę.
I poszedł w skłonności destrukcyjne, tak?
Tak, nie rozumiem, dlaczego, ale dużo, dużo złego robi. Ale ma taką wolę. Tutaj trzeba z nim
walczyć, ale tam nie ma takiej potrzeby. Wraca kiedy chce. Zawsze jest mile widziany. Jest, jaki jest i tak
go wszyscy kochają.
Czy posiada ciało?
Jest zbyt przebiegły, żeby posiadał ciało.
Czyli jest duchem, tak? Bytem?
Tak.
A jaka jest twoja rola, tutaj w tej misji? Jak masz z nim walczyć? Jakie masz ku temu narzędzia?
Jedyna walka, to przemawianie sercem. Miłością. Tylko w ten sposób można walczyć. I pełne
zrozumienie. To jest prawdziwa walka. Takich walk tam jest bardzo, bardzo dużo.
Teraz policzę (...). Co robisz, gdzie jesteś, jakie są twoje odczucia?
Nie mam żadnych odczuć.
Nie masz już?
Nie ma mnie.
Masz ciało, czy nie masz?
Nie, nie mam.
Czy powróciłeś do Rady Starszych? Gdzie jesteś?
Tak.
Tak? I co?
I na razie nic.
Jaka jest ocena twojego doświadczenia w ciele? Jak ty to oceniasz, jak to ocenia Rada Starszych?
Wrócę, jak zrobią większy krok do przodu. Na razie jestem im niepotrzebny.
Komu jesteś nie potrzebny?
Radzie.
Radzie jesteś niepotrzebny?
Wrócę, jak oni zrobią duży krok. I się zgodziłem.
A teraz - jakie jest twoje zadanie?
Nic nie robię, nie mam żadnego zadania.
Dobrze, (...).
Uwagi: Jak wynika z treści tej sesji istnieją niekiedy kłopoty w zwerbalizowaniu swoich myśli
i odczuć.
Zauważalne jest też, z jaką łatwością Byt funkcjonuje w postaci duchowej, a jak na planie fizycznym.
Widzimy tutaj, że na planie duchowym również przeżywamy jakieś emocje. Ten płacz w momencie
sprzeciwienia się wykonaniu zadania nie był udawany. To było dla niego prawdziwie ciężkim przeżyciem.
Godnym zwrócenia uwagi jest też fakt obejmowania swoim zasięgiem ogromnego przedziału
czasowego, kiedy jest się Bytem, czyli w formie duchowej. Dopiero posiadając ciało nakierowujemy się
precyzyjnie na pojedyncze, drobne doświadczenia zdarzeń.
Również wielce zastanawiające doświadczenia są opisane w końcowej części tej sesji. Zauważamy
tutaj, że w przypadku wyłamania się powinności, jakimi obarczają nas Starsi od nas w rozwoju (może
bogowie?), otrzymujemy trudniejsze zadanie do wykonania. Trudniejsze doświadczenia. W tym akurat
przypadku była to walka z siłami zła, z siłami destrukcji.
Ciekawe jest też, że na koniec tego doświadczenia wynosimy z niego naukę, że jedyna walka ze
złem to przemawianie sercem i miłością.
8 Sesja 4
Regresja z 14.02.2002r.
Jestem w towarzystwie jakichś ludzi, jakichś Istot. Jesteśmy... Nie, to jest jakaś sterownia, jakieś
urządzenia, tak jakby to był kokpit. Tak, zbliżamy się do jakiejś planety. Jesteśmy ubrani w srebrne,
białe... nie białawo-srebrzyste stroje. Bardzo, bardzo przylegające do ciała. Jakieś przepaski mamy, coś
w rodzaju pasa. Poza tym, nie ma żadnych ozdób, żadnych insygnii nie ma. I na szyi… to jest nasz strój
zakończony takim, jak gdyby półgolfem. Ciasno przylegającym do szyi. W ogóle to jest dziwne, bo tak
jakby była tam z nami jakaś kobieta? I ona, ona ręcznie steruje tym pojazdem. Jakby była jakaś awaria.
Stoimy wszyscy, tylko ona siedzi. Wiem, że my mamy usiąść, zająć jakieś inne miejsca. Ale nie jesteśmy
w stanie, bo się boimy, że może dojść do tragedii, do katastrofy. Jakieś urządzenia wysiadły, zepsuły się i
ona właśnie próbuje sprowadzić. Jesteśmy w jakimś pojeździe i mamy lądować na... O kurcze! To jest
bardzo mała, mała planeta. Właśnie ona mówi, że to jest pas małych planet wokół naszej bazy na Ziemi.
Ale musimy tam wylądować. Bo inaczej możemy zginąć. Ja jestem spokojny i wierzę w to, że nam się
uda. Właściwie wszyscy jesteśmy spokojni, opanowani. A to chyba dlatego, że wcześniej podobne
zdarzenia ćwiczyliśmy. Bo tutaj nie można wpadać w panikę. Trzeba racjonalnie myśleć. O, właśnie, w tej
chwili już dowiadujemy się, że jakaś ekipa – jakby ratownicy – ratunkowa, już wie, gdzie jesteśmy, i na
której z tych małych planet wylądujemy. I oni nas stamtąd zabiorą.
Przyjrzyj się pojazdowi, w którym się znajdujecie. Jak dużo jest osób przebywających razem z tobą?
Jakie macie ciała, jak wy wyglądacie? Przyjrzyj się temu wszystkiemu i opisz mi to.
Jesteśmy w czwórkę i ona.
Piąta, tak?
Cztery, pięć, tak jest piąta. Jest to stary pojazd. Ona jest bardzo, bardzo taka... Za bardzo emocjami
żyje.
Kto?
No właśnie, ta kobieta. Ona się denerwuje, że dała się po raz wtóry namówić, żeby pilotować ten
pojazd, aczkolwiek wiedziała, że jest stary i to było wielkie ryzyko. No, ale to się zdarzyło.
Na jakiem odcinku odbywaliście tą podróż? Wiesz może, skąd - dokąd?
Byliśmy w bazie między... O kurde! Między tą planetą... między Marsem a Ziemią.
Między Marsem a Ziemią ta baza jest, tak?
Ale ona jest bliżej Marsa.
Wasza baza, tak?
Tak jakby, tak ona jest na orbicie Marsa.
Gdzie się przemieszczacie tym pojazdem? Pomiędzy Marsem a Ziemią, czy pomiędzy bazą a
Ziemią?
Mieliśmy... To jest misja i mieliśmy penetrować przestrzeń między Ziemią aMarsem, bo to są
ćwiczenia. Bo to są ćwiczenia, tak. Bo musimy opanować loty. To jest bardzo ważne. Bo jest zupełnie inny
rodzaj lądowania, usadowiania się na Marsie i zupełnie inny ma Ziemi. Bo to wynika z warunków, jakie
tam są. Na Ziemi jest o wiele, wiele trudniej. Nie ma problemu z Księżycem.
Tam też lądujecie?
No tak.
Tak? Powiedz mi, jak to jest z tym lądowaniem. Czy ty też potrafisz prowadzić ten pojazd, czy nie?
Czy jesteś tylko pasażerem?
Każdy z nas ma różne zadania. W ostateczności też mogę prowadzić, ale każdy ma inne zadanie.
A jakie jest twoje zadanie? Czego umiesz najwięcej? Jaka jest twoja rola, jaki zawód, zdolność,
sposobność?
Po trosze każdy z nas musi najważniejsze czynności wykonywać, ale ja jestem takim łącznikiem
między bazą a tymi, którymi się opiekuję na Ziemi. Mam teraz problem, bo ta grupa, z którą przebywam,
wśród których nieraz mieszkam, ona po prostu zachowała się w sposób nie przewidywalny. Oni podzielili
się na dwie grupy.
Ta społeczność, nad którą czuwasz, tak?
Nie, ja nad tym nie czuwam, ja po prostu ją kontroluję, ale nie ingeruję, oni robią to, co robią.
Natomiast… No nie wyszło tak, jak powinno. Ale to już jest zadanie tych, którzy ich zaprogramowali. No
i od czasu do czasu przebywam wśród nich i teraz się właśnie okazało, że się rozdzielili, podzielili się.
Jedna z tych grup jest bardzo taka agresywna. Bardzo taka wojownicza. I oni zbyt wiele po sobie
zostawiają niedobrych rzeczy. Cierpienia, destrukcyjnie działają. Dużo chcą mieć, gromadzą dużo dóbr.
Zabierają innym. A ta druga grupa jest bardziej spokojna, z nimi nie ma problemów. Ale z drugiej strony
też coś nie wyszło, bo oni są tacy, za bardzo zamknięci w sobie. Są mniej ekspansywni od pierwszej
grupy, ale nie tędy miał iść ich rozwój. Jedna i druga grupa - nie idą w tym kierunku, w którym powinni.
No, ale nie wolno nam ingerować w takie rzeczy.
Jaka jest jeszcze twoja rola, oprócz obserwacji?
Dla wyprostowania ich, jak gdyby rozwoju, ich drogi, nieraz trzeba przygotować takie niespodzianki.
Oni to nazywają cudami. Ale one mają duże znaczenie, bo to jak gdyby jest takie pokazanie drogi,
drogowskaz. I oni często z tego korzystają.
Powiedz mi, czy ty bierzesz udział w przygotowywaniu takich niespodzianek, cudów?
No, muszę.
Powiedz, jak to robisz? Możesz mi opisać jak robisz takie niespodzianki?
Dostaję przygotowany materiał. Na przykład: Jeżeli potrzebują przejść jakąś rzekę, to wtedy przy
pomocy urządzeń po prostu tę wodę się spłyca, albo dno się przesuwa i takie przejście się robi. Albo
nieraz mają problemy z pożywieniem, ze znalezieniem pożywienia, to w pewnym momencie, jak gdyby im
się podsuwa. Albo ich się naprowadza. Jak się modlą o deszcz, to mają deszcz. Jak się modlą o jedzenie,
bo jest głód, to im się podsuwa, albo ich się naprowadza na miejsce, gdzie mogą znaleźć. Po prostu się
nimi steruje. Nie jest to takie trudne. Jest to bardzo, bardzo łatwe. Bo jest kilka osób, które są wyczulone
na odbiór od nas sygnałów i nimi się steruje, a oni ciągną całą grupę za sobą. A tamta druga grupa, to ona
jest jak gdyby już poza kontrolą.
Ta co poszła w destrukcję, tak?
Tak oni jak gdyby się odcięli od tego wszystkiego i myślą, że są ponad wszystkim. Nie potrafiłem ich
utrzymać razem.
A powiedz mi jeszcze, jak robisz takie niespodzianki, cuda, czy wtedy...
Ale to nie są cuda! To są normalne rzeczy przecież.
Ja wiem, niespodzianki, które oni nazywają cudami, prawda?
Tak.
Czy wtedy musisz się kontaktować osobiście z tymi ich przywódcami, którzy są wyczuleni, czy też po
prostu drogą telepatyczną przekazujesz im tę wiadomość od siebie. Jak to jest?
Ja mogę i przez nich przemawiać do całej grupy. Albo po prostu przekazuję, tak jak ty to mówisz,
telepatycznie.
A ty jak byś to nazwał?
Transmisja.
OK, lepsze słowo, masz rację.
To jest transmisja.
Czyli masz takie istoty wśród tych swoich wychowanków, podopiecznych, przez których możesz
bezpośrednio przemawiać, tak?
No to ich się typuje, bo nie każdy się do tej roli nadaje.
Dobrze, czy już wylądowaliście tym pojazdem na tej maleńkiej planetce?
Tak.
Jest wszystko w porządku?
Znaczy z nami, tak.
Powiedz nam, jak tam jest?
Czekamy, ale pojazdu już nie będziemy mogli użytkować. I bardzo dobrze, on ma tam zostać.
Powiedz, czy na tej planetce jest wystarczające zabezpieczenie życia, czy wasze ciała tutaj
funkcjonują normalnie? Czy potrzebne są jakieś skafandry, czy coś w tym rodzaju? Jak to jest?
My jesteśmy w pojeździe cały czas, i mamy tam swoją atmosferę.
Macie swoją? Z pojazdu nie wychodzicie?
Nie, w ogóle nie możemy teraz wyjść. Dopiero jak przyjedzie pomoc, będziemy mogli się przesiąść.
Czy to, na czym wylądowaliście, to ma miano, powiedzmy sobie, planety, czy to jest jakiś asteroid?
Jak byś to określił?
Wiem, że to jest pozostałość po katastrofie kosmicznej, to są pozostałości jakiegoś innego ciała,
jakiejś planety. Nie są to duże obiekty, ale wystarczająco duże, by na nich wylądować, żeby się na nich
utrzymać. Niektóre są obiektem badań, bo są warte eksploatacji surowców, które są nam potrzebne. My
wiemy, że już niektóre grupy działają na tych większych.
Powiedz mi, w jakim pasie leżą te pozostałości po planecie? Czy to jest orbita od Słońca dalsza jak
Marsa, czy bliższa?
Między Marsem a Słońcem. Są jeszcze takie, które są i za Marsem. Właśnie ćwiczymy te loty
dlatego, że to jest jeszcze nie ustabilizowane i według wyliczeń, to dopiero za jakiś czas wszystko,
wszystko się uformuje. Bardzo niebezpieczne są te skały, te odłamki, te pozostałości. One dopiero za
jakiś czas znajdą swoje miejsce. Swoją orbitę.
Czyli stosunkowo niedawno musiała nastąpić katastrofa, że one są jeszcze na orbitach nie
ustabilizowanych. Tak, czy dobrze myślę?
Tak i przez nie bez przerwy są kłopoty.
Tak?
Tak.
O jakim większym kłopocie mógłbyś opowiedzieć?
No, nie potrafią wyliczyć toru lotu i te bazy, które są na orbicie Marsa, Ziemi i innych planet... Wenus,
mogą być trafione. I cały czas trzeba korygować. Przeloty są niebezpieczne. Przy dużych prędkościach
można po prostu zderzyć się.
Powiedz mi jeszcze, czy teraz trenujecie również lądowanie na Marsie, na Księżycu i na Ziemi?
Na Księżycu nie ma problemu, nie ma problemów. Najgorzej na Ziemi.
Najtrudniej? A powiedz mi, czy lądujecie na Marsie, czy tam spotykacie jakieś istoty, albo
jakąkolwiek formę życia?
Tak.
Powiedz mi, w jakich formach tam życie widziałeś?
Tak jak na Ziemi, tylko na Marsie wcześniej było.
A w tej chwili co jest na Marsie? Jakie istoty tam są? Kogo widziałeś na Marsie?
No, takie jak my, z tym że są zaprogramowani na inne warunki, ale te same funkcje spełniają. Tylko
w innych warunkach.
Czyli też mają podobne ciała do was?
Tak, ale zupełnie, zupełnie inaczej funkcjonują. Są tam inne warunki. Ale są przygotowani na życie
tam. Jest tam życie bardziej takie, jak by to powiedzieć, mniej przywiązane do miejsca, gdzie się żyje.
Mniej materialne, mniej uciążliwe.
Spójrz, jakie ciała mają w stosunku do waszych? Czy to są bardziej eteryczne ciała, czy może tak
samo fizyczne? Jak byś mi to określił?
Trudno powiedzieć, bo to są ciała między, jakby to porównać, między tymi, które my mamy, a między
tymi, którzy żyją na Ziemi. Są i po trosze fizyczne, i eteryczne, ale lżejsze i bardziej subtelne niż te, które
mają ci na Ziemi. Mniej fizyczne.
A wasze są jeszcze mniej, tak? Jak to jest?
Tak, tak. Na Marsie bardziej fizyczne są, na Ziemi jeszcze bardziej fizyczne. To zależy od warunków,
jakie panują.
Powiedz mi, tak bardziej precyzyjnie, jak wyglądają te istoty żyjące na Marsie? Te, które są najwyżej
ucywilizowane.
Są podobne do nas, praktycznie prawie tak samo wyglądają. One są przystosowane do życia
właśnie tam. Są bardziej fizyczne.
Powiedz mi, jakie mają technologie? Jak wysoko zaawansowane? Czym się przemieszczają z
miejsca na miejsce? Czy też mają takie pojazdy jak wy? Czy nie?
Nie, oni jeszcze tego nie mogą mieć. Oni się wiele jeszcze muszą nauczyć, ale idzie im to łatwiej niż
tamtym.
Niż tym na Ziemi, tak?
Tak.
A powiedz mi, czy nad tymi istotami na Marsie też macie jakąś pieczę, czy też im pomagacie, albo
ich kontrolujecie w jakimś stopniu?
Tak.
Tak?
No oczywiście. To jest kolonia, ale wymagają mniej kontroli. Są bardziej przewidywalni, ale nie
zawsze, nie zawsze.
Czy ty tam również masz jakieś stałe zajęcie?
Kiedyś miałem.
Kiedyś, teraz już nie?
Ciekawsi są ci drudzy.
Dobrze, teraz nadal pozostajecie na tej małej planetce, pozostałości po wielkiej katastrofie. Kiedy
policzę (...). Gdzie teraz jesteś, co robisz?
To mi wygląda na ekspedycję. Tak, tam, gdzie jesteśmy, jest masa różnych roślin. I one jak gdyby...
to jest hodowla. I ja jestem tam jako przewodnik i ta grupa zbiera materiały do badań. Tak, hodują nowe
gatunki roślin, robią krzyżówki po to, żeby na Ziemi było jak najwięcej roślin. Ziemia potrzebuje
oczyszczenia. Na Ziemi często są kataklizmy i ta przestrzeń, która jest wokół Ziemi, ona jest często
zatruwana. A te istoty, które tam żyją, potrzebują więcej tlenu, więcej powietrza, więcej czystego
powietrza. Zakładają kolonie, plantacje takich specjalnych roślin, które potrafią oczyszczać powietrze.
W zamian za to dają bardzo czyste... No, ja nie bardzo się w tym orientuję.
A powiedz mi, czy ta ekspedycja jest już na Ziemi, czy gdzieś na innej planecie? Gdzie uprawiacie te
rośliny?
Na Ziemi.
Na Ziemi uprawiacie, tak?
Tak, na Ziemi.
Czy to są istoty z twojej bazy, które się zajmują tymi roślinami?
Oni są od nas, ale nie mieszkają w bazie.
Nie mieszkają?
Nie.
A wiesz, gdzie mieszkają, czy nie wiesz?
Oni przybyli spoza tego układu, w którym my jesteśmy. Z bardzo daleka, ale zarazem i bardzo bliska.
Dla nas czas i przestrzeń to prawie nie istnieje. Właśnie ich pytam, skąd oni są.
Tak? Opowiedz mi o tym wszystkim. Co oni ci mówią? Czy pochodzą z bardzo daleka, jaki to ma na
ciebie wpływ, ta wiadomość, ta wiedza?
Oni mówią, że są prawie z centrum. Że tu, gdzie my jesteśmy, to praktycznie jest to na obrzeżach
tego świata, gdzie oni przebywają od czasu do czasu. Mówią, że się wywodzą z grupy Ahoke? Ahoke. Są
związani z Plejadanami, z Orionem. Ahoke, oni są właśnie z grupy Ahoke. Byli tutaj już kiedyś. Ale ten jest
ostatni ich pobyt. Oni twierdzą, że eksperyment się udał. I to co tutaj zaszczepili, co zrobili, to jest właśnie
to, czego od nich oczekiwano. Tak się dziwnie trochę czuję, bo oni mówią, że tutaj, gdzie jesteśmy, to jest
taki zaścianek. Że to jest na obrzeżu tego świata, który oni znają, który widzieli. No właśnie, mówią, że
dużo, dużo wcześniej nauczyli się posługiwać przekazem. I się pytają, dlaczego tych, którzy tutaj
mieszkają, też nie zaprogramowaliśmy, żeby właśnie nie używali otworów. Ja nie wiem, dlaczego, to nie ja
o tym decydowałem.
Żeby nie używali otworów. Jakich?
No żeby wydawać dźwięki takie śmieszne.
Czyli wy wszyscy nie mówicie, tak?
Tak, tak. To już nie ode mnie zależało.
Co jeszcze się dowiadujesz od tych przedstawicieli innej grupy?
Właśnie ich zapytałem, czy wszyscy tam, skąd oni pochodzą, zajmują się tym, co oni tutaj robią? Oni
mówią, że kiedyś byli częścią tego świata, który tworzą. Dlatego oni tak, szybciutko sobie z tym poradzą.
Zawsze wiedzą, jak stworzyć nowe rośliny, które spełniają oczekiwania tych, którzy im zlecają pracę.
Bardzo dziwnie wyglądają.
Opisz mi ich, jak wyglądają?
Gdy się nie poruszają są podobni do. .. (śmiech), do otoczenia do tych roślin. Oni mówią, że kiedyś
byli częścią tych roślin. Potrafią czerpać energię z tego, co jest wokół nich. Dzięki temu żyją. To jest
dziwne. Są podobni do nas, ale zupełnie odmienni. Mają zupełnie inny kolor ciała.
Jak wygląda ich ciało, jaki ma kolor? Opisz mi to dokładnie.
No, jest podobne do tych roślin.
Kolorem, tak?
Trochę bledsze, ale podobne.
A kształt, jak wygląda?
Podobni do nas.
Do nas?
Tak.
Czyli też mają kończyny, mają głowę, tułów, tak?
Tylko kolorem, bardziej do roślin, tak. Zielony bardziej, tak.
A głowy, nosy, kształty? To wszystko podobne jest do was, tak?
No niezupełnie.
Tak? Opisz mi tę różnicę.
Tak, jakby dłuższe palce kończyn były dużo, dużo dłuższe. Oni mają problemy z poruszaniem się.
Ale dużo, dużo dłuższe. Na środku mają właśnie to, co im pozwala określić, gdzie się znajdują. To tak,
jakby było to oko.
Gdzie to jest umieszczone?
Na środku głowy.
Mają jedno oko czy...?
Jedno.
Jedno?
Tak.
Jedno oko mają? A wy macie dwa? Jak to jest, oni mają jedno, a my mamy dwa, tak? Czyli twarz ich
inaczej wygląda.
Tak. Oni bardziej czują skórą. Żeby się poruszać, oni nie muszą przez ten otwór patrzeć. Może być
zamknięty i potrafią wyczuwać przeszkody, przedmioty i robią to bezbłędnie. Jak trzeba, to też potrafią
wydłużyć, albo ścieśnić ciało. To zależy od warunków. Ale niezdarnie się poruszają. Mają z tym duże,
duże problemy.
Może grawitacja na nich tak wpływa?
Nie, bo oni mogą wokół siebie zmieniać grawitację i... Nie to im przeszkadza, ale budowa ciała w
poruszaniu się. Bardzo im to przeszkadza.
Czyli powiedz, co tak głównie utrudnia. Czy nogi są nie dość silne, nie wytrzymałe?
Niekształtne długie palce.
U rąk czy u nóg?
U rąk i u nóg.
U rąk i u nóg, tak? A ile mają palców?
Cztery? Cztery, cztery.
Nie ma kciuka? Czy są trzy palce i kciuk? Jak to jest?
U rąk są cztery palce, u nóg są cztery palce, ale zupełnie inne jak u nas. Zupełnie inne.
Co jeszcze jest takiego innego?
Te palce są razem.
Razem są, połączone?
Tak.
Połączone błoną, czy czym?
Nie, to nie jest błona. One właśnie nie są połączone błoną.
To jak to jest, powiedziałeś, że są połączone?
Oni nie mają dłoni. Oni po prostu od razu... Od razu palce. No właśnie.
Dlatego są takie niezgrabne?
Tak.
A twarz? Mają usta, nos, szyję? Jak to jest? Jedno oko?
Jedno oko, tak.
Nos jest?
O kurcze! Oni oddychają... Mają takie otwory po bokach i przez te otwory oddychają. Poziome
otwory. W miejscu, gdzie głowa się łączy z tułowiem. Po jednej i po drugiej stronie. Po trzy otwory.
Po każdej stronie?
Tak po każdej stronie, po trzy. Trzy otwory. Jak wdychają to się otwierają i się zaraz zamykają. I jak
wydech to tak samo, otwierają się i zaraz się zamykają
A twarz jeszcze, jak jest zbudowana ? Czy jest na twarzy otwór gębowy, czy nie ma. Słuchowe
otwory są jakieś, czy nie ma?
Słuchowych nie widzę. Gębowy bardzo malutki, cieniutki otworek. Wąski.
Do czego im służą te otwory?
Pochłaniają energię.
Do przyjmowania pokarmów. Można to tak nazwać? Czy nie?
Tak. Tak, tak.
Do przyjmowania pokarmów. Do porozumiewania się też?
Nie, rozmawiamy przy pomocy transmisji. Tak jest łatwiej, prościej.
A powiedz mi, czy zauważyłeś u nich jakąś płciowość? Są mężczyźni i kobiety, czy wszyscy są tej
samej płci?
Wszyscy są równi.
Równi, tak? Jak się rozmnażają? Mogą ci powiedzieć?
Nie, jeszcze nie powiedzieli, bo ja ich o to nie pytałem. Podobnie jak my. Mogą klonować. Z tym nie
mają problemów. Mają mniej odpadów niż u nas. Jest im prościej, dużo prościej.
Czy możesz to określić w ten sposób, że oni są wyżej rozwinięci od was, czy po prostu poszli w
innym kierunku?
Gdyby byli wyżej, nie mogliby z nami współpracować. Bo albo by się zdarzyło, że my im
zazdrościmy, albo mogłoby się zdarzyć, że oni się wywyższają. Po prostu są inni. Po prostu są inni.
A jaką rolę, oprócz tych roślin, mają jeszcze do spełnienia na Ziemi?
Oni się tym ogrodem tylko opiekują.
Tylko ogrodem. Z istotami ludzkimi nic nie mają wspólnego?
Oni są zupełnie... No nie! Oni są zupełnie inni. Inne komórki. Inna struktura ciała, inny rodzaj
pożywienia. Zupełnie inaczej żyją. Zupełnie są inni.
Dobrze. Powiedz mi jeszcze, czy ich ciała są przystosowane do funkcjonowania w atmosferze
ziemskiej, czy też nie?
No, nie są przygotowane. Mają urządzenie, które wytwarza takie pole, które pozwala im tam być. Bo
w przeciwnym razie ich ciało by było po prostu zduszone, zmiażdżone. Nie odpowiada im to środowisko.
Czyli muszą być w jakimś obiekcie zamkniętym, tak?
Nie. Wytwarzają pole.
Wytwarzają pole?
Wytwarzają wokół siebie pole. Tak i to wystarcza.
A to urządzenie, które wytwarza to pole, jakie ono jest? Widziałeś to?
Mają przy sobie. Każdy ma przy sobie. Tak, każdy musi mieć takie urządzenie.
A wasze ciała są odpowiednio przystosowane do atmosfery ziemskiej?
Nie bardzo, ale sobie jakoś dajemy radę.
Ale możecie wyjść z lądownika i gdzieś być przez jakiś czas, tak?
Najpierw trzeba się przyzwyczaić. Już następne razy - to nie trzeba. Trzeba przygotować do tego
ciała, żeby mogły tutaj funkcjonować. Ale też nie wszyscy mogą. Są tacy, którzy mają problemy.
A twoje ciało, doskonale funkcjonuje w atmosferze ziemskiej, czy nie?
Żadne nasze nie funkcjonuje doskonale. Ale można tam być. Można być. Mówimy, że za bardzo nas
wiąże ta Ziemia. Coś jest w niej takiego, że można się od niej uzależnić. A z innego poziomu nam mówili,
że jest po prostu za gęsta i dlatego. Dlatego tak jest. Ja nie wchodzę w szczegóły. Musiałbym innych
popytać.
Powiedz mi jeszcze, czy również lądujecie na innych planetach, jak Mars, Księżyc? Czy macie
jeszcze inne obiekty, na których też lądujecie, żeby penetrować, badać, oglądać? Powiedz mi coś o tym.
Z tego, co wiem, to nie ma dużego wyboru. Mało jest takich [...] (kas). Właśnie mi się wydaje, że
jesteśmy przypisani do tej części świata. Że przeznaczono nas akurat do tej części świata.
A czy byłeś ty lub ktoś z twoich bliskich towarzyszy z tej stacji, w jakimś innym Układzie Słonecznym
tej Galaktyki? Czy też obce są wam te rejony?
No, przecież mówiłem, że jesteśmy tutaj przypisani.
Czyli, tylko w tym Układzie Słonecznym funkcjonujecie, tak?
Tak.
Dobrze. Teraz kiedy policzę (...). Gdzie jesteś, co widzisz, co robisz, czym się zajmujesz?
Jest to budynek zrobiony ze skał. Nie, z głazów, z kamieni. Jest kilku wybranych Ziemian. Przed nimi
są częściowo otwierane tajemnice. Informacje, wiedza, to po to, żeby łatwiej było kierować tymi, których
reprezentują. Żeby mogli się szybciej rozwijać. Bo to wszystko zbyt wolno trwa. Zostali wybrani najlepsi.
Oni mają stworzyć, jak gdyby grupę, taką przewodnią, która... Tak, bo mamy ich zostawić. Zostawić, w ich
rozumieniu na bardzo, bardzo długi czas. Bo to, co mieliśmy do zrobienia, to praktycznie jest wykonane. A
oni muszą być do tego przygotowani. I stąd to spotkanie.
Powiedz, jaką wiedzę im przekazujecie? Jak to wygląda? Ilu waszych jest w tym momencie, a ilu
tamtych?
Poznają istotę tego, co ich otacza. Muszą zrozumieć chociaż po trosze, ten świat, który ich otacza.
Żeby mogli go uszanować, zrozumieć. Żeby mogli go traktować, tak jakby traktowali siebie. Że muszą ze
sobą współpracować, współżyć. O, jak tego nie będą robić, to może się to źle skończyć. Uczą się
pracować z energiami, które są tutaj wokół nich, z którymi są związani. Uczą się o tym świecie, który ich
otacza. O tych planetach, które ich otaczają, o tych gwiazdach, które widzą. Uczą się poznawać siebie,
swoją budowę. Uczą się leczyć. Po to, żeby mogli poprowadzić resztę. Żeby mogli się rozwijać. Żeby
mogli te informacje, które otrzymują, rozszerzać i powielać. Ale to nie jest wiedza tylko dla jednej grupy.
Przez jakiś czas tę wiedzę mają mieć przekazywaną jeszcze ich dzieci. Jest to odpowiedzialna, ciężka
praca.
A powiedz mi, na jaki długi okres macie zamiar ich zostawić? W ich wyliczeniu czasu. Jaki to może
być mniej więcej okres?
Krótszy niż poprzedni.
A jaki był poprzedni? Jaki oni czas przebywali sami?
Nie wiem, ale mogę zapytać.
Dowiedz się, na ile mniej więcej lat powinniście pozostawić tych ludzi, samych sobie?
Wtedy była jedna dekada, teraz pół dekady.
Dekady lat, czy dekady tysięcy lat?
To jest, tysięcy lat.
Dekada, to jest dziesięć tysięcy lat, tak?
Plus, minus dziesięć tysięcy. To teraz jest pół dekady, tyle mamy ich zostawić.
Teraz na pół dekady?
Tak. I następne pół dekady mamy z nimi pracować i następnie zostawić.
A to tak wygląda?
Tak.
A co w międzyczasie robicie, wtedy gdy się nimi nie zajmujecie? Macie inne zajęcia, czy...?
My się sami rozwijamy.
Sami się rozwijacie?
Tak.
A czy oddalacie się z tego systemu słonecznego, czy pozostajecie nadal w tym układzie?
My tu jesteśmy
Jesteście, tak?
Tak, od czasu do czasu trzeba im się przypatrywać. Ale niektórzy z nas zostają tam na stałe. Mamy
taki wybór, ale nie wszyscy z tego chcą skorzystać.
Czy to znaczy, że przybieracie ich ciała?
Tak.
Czyli wcielacie się?
Tak.
I wtedy odbywacie całe doświadczenie życiowe w ich ciałach?
Żeby lepiej ich zrozumieć.
Powiedz mi jeszcze, jak długo żyją wasze ciała i jak długo ich ciała żyją? Czy to są jakieś
porównywalne odległości czasowe, czy bardzo różne?
Duża różnica, duża różnica.
Jak byś to sprecyzował?
No, my żyjemy zawsze.
Wasze ciała się nie niszczą?
Ale, ale możemy wymieniać i często rezygnujemy, bo już są zużyte.
Tak? I jak to robicie, gdy jest zużyte ciało? Jak wygląda taka zamiana ciała? Możesz mi to jakoś
wyjaśnić?
Po prostu wyłączamy ciało i wiemy, kiedy możemy przyjąć następne. Żaden problem.
A jak przyjmujecie następne, to ono jest maleńkie, ciało dziecka, czy już dorosłe? Jak to jest?
No, i tutaj jest problem, bo się zawsze zaczyna od początku. Dlatego należy szanować, szanować,
szanować. Nie niszczyć, nie powodować destrukcji. A ci na dole tego nie rozumieją. Że kto inny decyduje
o tym, kiedy mają opuścić ciało.
Jak byś tak chciał mi wytłumaczyć, ile razy dłużej może żyć twoje ciało, od człowieka, od istoty
ludzkiej, żyjącej na Ziemi. To by było dziesięć razy, czy więcej, czy mniej?
Siedem, dziesięć.
Siedem, do dziesięciu, tak?
Tak.
Tyle dłużej może żyć, lub funkcjonować twoje ciało, niż przeciętnego Ziemianina, tak?
Tak.
Teraz, kiedy policzę (...). Gdzie jesteś, co widzisz, co robisz?
Właśnie mówią mi, że mam... Że na mnie już czas. Że czas już na wielki odpoczynek.
Co to znaczy?
Że ja na tym etapie, już swoją misję wypełniłem. Że należy mi się wypoczynek. Że to wszystko
muszę zostawić. Chociaż nie bardzo bym chciał. Mam stąd odejść. Mam wypocząć.
A gdzie masz odejść? Czy to oznacza, że masz porzucić swoje ciało, czy odejść z ciałem gdzieś?
Ono jest mi już niepotrzebne. Należy mi się odpoczynek. Swoje zadanie już wypełniłem. Z jednej
strony szkoda, a z drugiej trzeba wypocząć.
Dobrze, przejdź i zobacz, w jaki sposób oddzielasz się od ciała. Co potem się z tobą dzieje. Co się
dzieje z twoim ciałem, jak to wszystko wygląda?
Po prostu zostałem zabrany z tego ciała.
W jaki sposób? Możesz to bliżej określić, sprecyzować?
Dostałem informacje, przyzwolenie, że już mogę opuścić. I się wysunąłem, wypłynąłem. Żadnych
problemów.
I widziałeś swoje ciało po wyjściu z niego?
Tak, ale to dla mnie nie ma znaczenia, żeby się przyglądać. Kiedyś będę miał następne.
A czym się teraz zajmujesz, co teraz robisz, jak wyglądasz, jakie są twoje zadania, cele? Czy tylko
odpoczynek, czy jeszcze coś?
Mogę powiedzieć, że jestem w zawieszeniu? Tak jak inni, w zawieszeniu.
Czekasz na nowy przydział, tak?
Jeżeli stwierdzę, że przyszedł taki czas, że chcę, w każdej chwili mogę wrócić. Jeżeli to będzie się
pokrywało z moim celem, z moim zadaniem, to mogę natychmiast, a mogę kiedyś, kiedyś. Nie wiem,
kiedy. Zmienię decyzję, zmienię zdanie, mogę w każdej chwili.
Dobrze.
9. Sesja 5
Regresja z 21.02.2002 r.
Jestem w dosyć obszernym, dużym pomieszczeniu. Stoję przed ścianą, właściwie na tej ścianie jest
dużego rozmiaru jakby płyta. Nie, to nie jest płyta, to jest ekran. To jest ekran jakiegoś urządzenia. To jest
symulator i ja z tym urządzeniem, jak gdybym był zintegrowany, połączony. I dzięki temu ekranowi mogę
oglądać zdarzenia, o których pomyślę. Zdarzenia, które wymyślę, one po prostu się wyświetlają. I ja tam
ćwiczę, ponieważ w rzeczywistości będę musiał uporać się ze zdarzeniem, za które jestem
odpowiedzialny. I zanim podejmę w rzeczywistym świecie decyzję, muszę poćwiczyć na symulatorze.
Każdy to musi przerobić. To jest bardzo pomocne.
Czy wiesz już, za jaką dziedzinę jesteś odpowiedzialny. Jakie decyzje będziesz musiał podejmować?
Tak. Nie jest to dla mnie miłe. Decyzja ta może mieć niezbyt dobre skutki dla tych wobec, których
będzie podjęta. Bo to się wiąże jak gdyby z zagładą. Z zaprzestaniem życia, bytności. Natomiast druga
decyzja, może być taka, że nie do końca zostanie wypełniona procedura. I to niekorzystne będzie dla
mnie i niekorzystne dla tych, których to ma dotyczyć.
Powiedz mi jeszcze o tej decyzji, o tych przedsięwzięciach, które ciebie czekają.
Założenia, badania, eksperymenty się nie sprawdziły. Zupełnie inne były oczekiwania, zupełnie co
innego wyszło. Należy korygować te błędy, ale nie za wszelką cenę. I trzeba przede wszystkim
doprowadzić do takiego poziomu, żeby w miarę, bez ingerencji z zewnątrz, tam na dole sami sobie mogli
z tym poradzić. No, sam program nie sprawdził się. Jest bardzo, bardzo źle.
Co się nie sprawdziło? Możesz to troszeczkę szerzej omówić?
Nie sprawdziło się przede wszystkim w wymiarze duchowym. Te rasy, które powstały, po prostu
odeszły od głównego kierunku. Bardziej nacechowana jest ich działalność, właśnie materialistycznie i to
z tego wynika dużo, dużo konfliktów. Dużo nieprzyjemnych sytuacji, wobec których my jesteśmy bezradni,
a tym bardziej oni. A jednostki, które idą we właściwym kierunku, często są źle oceniane i często są na
marginesie życia tamtych grup. Często płacą najwyższą cenę za swoją odmienność.
A powiedz mi, jak duża grupa populacji poszła nie w tym kierunku, jaki był zakładany?
To trudno mówić o grupie, o ilości, bo w zasadzie warunki na Ziemi determinują jak gdyby czynnik
rozwoju. Warunki tego środowiska są przede wszystkim fizyczne. Od samego początku było coś nie tak,
od samego początku. Nie przewidziano wszystkiego. Nie tylko nam się nie udało, ale i pozostałym.
Pozostałe grupy też miały możliwość badań, eksperymentowania i też im się nie udało.
Też im się nie udało?
Tak.
Jak to jest teraz z przygotowywaniem tej zagłady, tej selekcji? Powiedz mi o tym coś więcej.
Ma to być selekcja permanentna, bezdyskusyjnie już zadecydowano, ale to ma być na zasadzie
rozwiązania tylko tam na dole. Jest możliwe wywołanie zdarzeń fizycznych. Może to być wichura,
trzęsienie Ziemi, powódź. Można wzbudzić działalność wulkanów, nie ma z tym problemów.
Do jakiej opcji najbardziej się przychylacie?
To zależy od regionu.
Czyli będą różne, tak?
Będą różne i tutaj czas będzie grał rolę. Jeżeli to ma być działanie ewolucyjne, to może być
trzęsienie Ziemi, może to być wybuch wulkanu, mogą to być huragany. A jeżeli to ma być całkowita
eliminacja, to może być to woda. Każdy z tych wariantów jest dobry i skuteczny. Tym bardziej, że się
wykorzystuje naturalne siły fizyczne, siły tamtego środowiska.
A jakimi dysponujecie mechanizmami, żeby wywołać określone siły. Określone zjawiska naturalne?
Jest to możliwe dzięki modelowaniu odpowiednich sił związanych z potężnymi energiami, które są na
Ziemi i w kosmosie. Można nimi sterować w dowolny sposób. W określonym kierunku. Nie da się tego
dokładnie wyliczyć, wymierzyć, ale zgodnie z prognozami można się zmieścić w tych oczekiwaniach, które
są pokładane.
Czyli dysponujecie takimi przyrządami, taką aparaturą, żeby wywołać takie potrzebne zjawiska?
Nie ma problemu. Nie ma problemu.
I ty też jesteś wybrany, do tej misji, tak?
Nie, niezupełnie.
Powiedz, jakie jest twoje zadanie?
Moim zadaniem jest bycie wśród nich i nakłanianie, żeby zmienili swoje zapatrywania. Żeby nie
próbowali robić rzeczy, które są niemoralne, niezgodne z tym, co uświęca ich przy życiu, przy rozwoju. Ale
efekty są bardzo, bardzo mizerne. Prawdopodobnie, dlatego i tym razem trzeba będzie przeprowadzić
selekcję na bardzo, bardzo wielką skalę. Już kiedyś tak robiono. Zmieniano klimaty. Zmieniano warunki
życia. Degradowano mentalnie, psychicznie, duchowo tych, którzy tam mieszkają.
A powiedz mi, co wiesz na temat zbliżającej się konieczności zrobienia takiej właśnie selekcji, takiej
czystki?
Ci, którzy mają tam swoje szczepy, podjęli jednoznaczną decyzję, że trzeba po prostu doprowadzić
to do zniszczenia siłami natury. I takie przyzwolenie jest. I zacząć wszystko od nowa z grupą, która da się
fizycznie ocalić. No, ale też nie ma pewności, że to pójdzie w prawidłowym kierunku.
A powiedz mi jakie środki zostają wybrane? Jakich rodzajów kataklizmy? Żeby teraz to
przeprowadzić.
Trzeba wybrać odpowiedni czas, żeby móc w sposób, w miarę dokładny pokierować energiami. To
jest ułożenie planet, odpowiednia aktywność Słońca. Wtedy jest wzbudzana w odpowiedni sposób
aktywność tektoniczna Ziemi. Wytworzenie wielkich prądów oceanicznych. Spiętrzenie fali. To są
naturalne kataklizmy. Po prostu je się tylko wzbudza, przyspiesza. Można je kumulować. Zwiększać ich
wartość, siłę. Wtedy nie ma żadnego problemu. Odpowiednio ukierunkować. Wybrać odpowiednie
miejsce.
Powiedz mi jeszcze, czy przesunięcie bieguna Ziemi też wchodzi tutaj w rachubę, czy też nie?
Jeżeli są ruchy tektoniczne, można nimi sterować w odpowiedni sposób, ale tylko wtedy, gdy
pomagają inne planety. Potrzebne są też siły zewnętrzne, wspomagające. Ale można tym sterować.
Odpowiednia rotacja planety, jej ułożenie. Jest to wszystko do zrobienia.
Teraz policzę (...). Gdzie jesteś, co robisz, co widzisz, czego doświadczasz?
Ci, którzy są na dole, wzbudzają gniew nas wszystkich. Bo wybrali bardzo, bardzo niebezpieczną dla
siebie drogę. Jest u nich rozwój techniczny, ale za tym nie nadąża rozwój mentalny, duchowy. I to się
jedno z drugim kłóci. Jest to bardzo niebezpieczne. To jest jak gdyby igranie z losem, igranie z ogniem. To
nie będzie miało dobrych skutków. Ale są tacy, którzy są wśród nich i próbują im wskazać, że są na
niewłaściwej drodze. Że powinni się bardziej skłonić w tę sferę rozwoju mentalnego, duchowego. Ale oni
działają jak w amoku. Są omamieni, wierzą we własną siłę, w potęgę tego, co wymyślili, w potęgę nauki.
Ale to nie jest właściwe działanie. Bo przed nimi było wielu, wielu takich, którzy doprowadzili się do zguby.
Nie tylko w tym tutaj życiu, w tym świecie, w tej rzeczywistości, ale w innych. Tak jest. Kiedyś, z tego co
wiem, też popełnialiśmy podobne błędy. To już było tak dawno, że w zasadzie się już nie mówi, nie
pamięta się tego. Ale to jest przywilej nowych cywilizacji, nowych kultur. Jest to zasada ewolucji, ale tutaj
nie ma to nic wspólnego z ewolucją, bo tak naprawdę to oni się cofają. Uwsteczniają się i to jest przykre.
Może dlatego nie można w bezpośredni sposób ingerować w ich działalność, życie, sposób rozwoju. Siły
Natury, wspomagane naszymi możliwościami, muszą same utorować drogę do oczyszczenia tego
wszystkiego, co tam zatruwa Ziemię. W myślach, słowach, w działalności bezpośredniej.
A teraz powiedz mi jeszcze, na jakim poziomie te istoty ludzkie w tej chwili są na Ziemi rozwinięte.
Jak daleko mają posuniętą technikę, wiedzę, naukę? Jaką bronią dysponują? Możesz mi to wyjaśnić?
To jest niezrównoważone. Technika w odniesieniu do wartości materialnych jest na sporym
poziomie. Natomiast nie potrafią zrozumieć, że manipulowanie, bawienie się energiami, bardzo potężnymi
siłami, będzie miało dla nich złe skutki. Nie tylko dla nich. Bo jest to również zagrożeniem dla nas samych.
Dlatego trzeba po prostu temu przeciwdziałać. I jeżeli chodzi o rozwój różnych form fizycznych, to oni
osiągnęli już w zasadzie szczyt. Kres swoich możliwości. Dlatego przeszli w stronę badań nad różnego
rodzaju energiami i potrafią się nimi posługiwać, manipulować. Kształtować nimi środowisko własne, ale
nie robią tego z czystego serca. Robią to z zachłanności, dla zysku. Próbują wykorzystywać to przeciwko
innym. I to jest właśnie niebezpieczne. Że niedługo po prostu przestaną nad tym panować. I zgubią siebie,
i innych. Dlatego już wiadomo, że niestety, ale trzeba będzie to przerwać. Muszą przyjść odpowiednie
warunki, odpowiedni czas.
Powiedz mi jeszcze, jak są groźne te energie, którymi obecnie dysponują? Co oni mogą zrobić z tą
Ziemią?
One są groźne przede wszystkim dla nich samych, dla nas - nie. Potrafimy się bronić.
A planeta?
No właśnie, ona jest najważniejsza. Bo takich planet jest właściwie kilka. Dlatego ona jest jedną
z najcenniejszych. Dlatego ona ma odpowiednią ochronę. Dlatego jest tylu zainteresowanych. Ona jest
wyjątkowa. Wyjątkowa sama przez się, a nie przez tych, którzy ją zamieszkują. Ona ma jak gdyby
samoświadomość. Ona też potrafi niekiedy, niezależnie od czegokolwiek i kogokolwiek, zadbać o siebie.
Tylko nie zawsze jej się to udaje. Nie zawsze jest to możliwe. Dlatego my mamy obowiązek jej pomóc.
Kosztem tamtych istot.
Czyli, waszą misją jest również zadbać o bezpieczeństwo tej planety, tak?
W chwili zagrożenia, przede wszystkim. A w ogóle, tak.
A jakie jest twoje zadanie, twoje jako Istoty? Masz jakieś wyznaczone zadanie, wyznaczony zakres
działań?
Koordynowanie współpracy różnych grup, szczepów, które zostały stworzone. Koordynowałem
współpracą tych, którzy się rozdzielili wcześniej z wielu powodów. Ale jest to trudne zadanie.
A powiedz mi, jak ty to robisz, jakimi środkami dysponujesz? Czy się bezpośrednio kontaktujesz, czy
na odległość, z tymi istotami?
Wybiera się odpowiednie istoty i wpływa się na nie. Czyli manipuluje się nimi, przez myśl,
natchnienie, podsuwanie pomysłów. Inspirowanie ich przede wszystkim, ale w bardzo, bardzo delikatny
sposób, tak żeby oni mieli świadomość, że to wyszło od nich, a tak naprawdę to jest nieprawda. To
wszystko spływa z „góry”, każdy pomysł, ta cała wiedza. Po prostu oni są tylko przekaźnikami i przekazują
to innym, współplemieńcom, współbraciom. Tak to już jest, że przez wybranych, przez tych
najzdolniejszych, przez liderów przepływa informacja, doświadczenie, wiedza. Dlatego potrafią to utrwalić
na różne sposoby.
A powiedz mi, czy często bywasz na Ziemi i rozmawiasz w bezpośrednich kontaktach, komunikujesz
się z tymi istotami?
Co znaczy często?
No, czy po prostu bywasz pośród tych Istot w bezpośrednich kontaktach i komunikujesz się z nimi?
Jak to jest?
W przyszłości będę tam fizycznie, a teraz cały czas, bezpośrednio jest kontakt poprzez wybranych.
To z tymi wybranymi komunikujesz się bezpośrednio, w bezpośrednim kontakcie, czy też na
odległość?
Rzadko bezpośrednio, raczej na odległość. Tak.
A czy twoje ciało jest przystosowane do bezpośredniego lądowania na planecie Ziemia, i tam może
funkcjonować normalnie, czy nie?
Nie.
W tej chwili nie?
Są zupełnie inne warunki. Tam trzeba mieć odpowiednie zabezpieczenie, odpowiednie ciało.
W tej chwili nie masz takiego ciała?
Skąd?
A jakie jest twoje ciało teraz? Czy w ogóle masz ciało, czy jesteś w stanie duchowym?
W tej chwili nie mam ciała.
Nie masz ciała?
Nie mam ciała, jest mi niepotrzebne.
To powiedz mi, jak oglądasz ten ekran, który jest symulatorem? Jak to funkcjonuje, kiedy ty nie masz
ciała? Jak to jest, jakimi zmysłami to odbierasz? Jak się z nim komunikujesz? Wyjaśnij to proszę.
Ten ekran zbudowany jest na zasadzie przepływu drobnych cząstek, które budują obrazy, które są
posłuszne woli, które mają pamięć i przeszłą, i przyszłą. Potrafią budować rzeczywistość współzależną,
która może się zdarzyć, a nie musi. Zależy to od czynnika decydującego, jaki kształt zostanie nadany
później. A ja już mówiłem, że wystarczy, że chcę zobaczyć takie spełnienie, a nie inne, taki wynik, a nie
inny i widzę, jakie po drodze są zdarzenia. Co musi się zdarzyć, żeby osiągnąć taki wynik. I nieraz bywa
tak, że wynik jest dobry, pożyteczny, a samo dojście do wyniku jest nieodpowiednie, jest niedobre, jest nie
wskazane. Tak, że samo osiągnięcie celu nie zawsze jest warte zachodu, bo po drodze są zdarzenia,
które mogą spowodować dużo cierpienia, bólu, tragedii.
Czyli na takim symulatorze możecie przejrzeć zdarzenia, które mogą zaistnieć. I wtedy albo
wprowadzicie to, albo nie, tak?
Zdarzenia dla całej grupy, dla poszczególnych osób. Nie ma z tym problemu. I na każde zdarzenie
musimy być przygotowani.
Dobrze. Teraz kiedy policzę (...). Przenieś się do innego czasu, do innego ważnego wydarzenia. Tak,
żebyś zobaczył kataklizmy, które powodują selekcję istot na Ziemi (...). Jest to inny czas, inne miejsce.
Zobacz to i opowiedz mi o tym wszystkim.
Wybrane grupy. Wybrane istoty w sposób dla siebie intuicyjny, naturalny wiedzą, że muszą odejść,
że muszą uciekać, że muszą znaleźć nowe miejsce, nową siedzibę. Że muszą się zorganizować i ratować
to, co się da. Ponieważ mentalnie wiedzą, że coś się niedobrego wydarzy. I nie jest to dla nich
alternatywa, że to koniec świata. Ale muszą po prostu uciekać i ratować to, co się da. Bo większość i tak
zostanie zgładzona. Trzęsienie Ziemi i wielka woda. Nie może nic zostać. Nikt się nie może uratować.
Zupełnie nikt, czy tylko ci wybrani zostaną?
Ci, którzy zostaną, nie mogą się uratować. Oni są już straceni. A wybrani? Ich już tam nie ma.
Ich już nie ma? Zostali zabrani, jak to było?
Nie.
To powiedz, jak to było?
Wyruszyli w daleką, daleką drogę. Każdy w swoją stronę.
Do różnych zakątków?
To są zarodki nowych szczepów. Mają tego świadomość. Mają ze sobą skarby. Skarby ukryte w
wiedzy, w doświadczeniu. I mają dostęp do skarbów, które my mamy. Wystarczy, że poproszą. Dla
tamtych nie ma już ratunku.
Jak oni się przenieśli? Pieszą wędrówką, czy jakimiś pojazdami? W jakieś ostępy niezamieszkałe,
czy jak to jest? Czy poza Ziemię? Możesz mi to wyjaśnić?
Oni są związani z Ziemią.
Nie mogą się poza Ziemię przenieść, tak?
Tak.
A jakie miejsca wybierają, których nie sięgnie kataklizm?
Nie przypadkowo każda grupa dotrze do miejsca, w którym się będzie najlepiej czuła, które najlepiej
będzie znosiła. Jedni wybiorą pustynie, inni wybiorą lasy, puszcze. Inni stepy i lodowe krainy.
Czy przy swoim wyborze posługują się intuicją, czy po prostu wy im przekazujecie jakieś dane, żeby
się kierowali tymi danymi?
I jedno, i drugie. Jeżeli zawiedzie ich intuicja, zawsze mogą korzystać z naszej pomocy. Ale mają
w sobie zbyt wiele samowiedzy, która im wystarcza. Pomagamy im, pomagamy im oddalić się
bezpiecznie.
Czy fizycznie pomagacie, czy tylko psychicznie, umysłowo?
Tylko w ten sposób, nie możemy ingerować. Chyba, że ostateczność do tego zmusza.
Czyli tylko duchowo, tak?
Tak.
Dobrze. Teraz policzę (...). Przeniesiesz się do momentu kataklizmu (...). Opowiedz mi jak przebiega
cykl zdarzeń na Ziemi.
Jest to dokładnie wyliczone. Zbliży się kometa, która podzieli się na kilka mniejszych i ona
spowoduje, że rotacja Ziemi się zachwieje. To z kolei spowoduje uaktywnienie się całego globu. Powstaną
potężne fale. I to się będzie działo w bardzo, bardzo krótkim czasie. Dosłownie w jednej chwili. Tak, jakby
Ziemia się zapadła i powróciła do poprzedniego stanu. Bardzo szybko, bardzo krótko, skutecznie. I to nie
jest nic szczególnego. To się zdarzało i się zdarzać będzie. To jest normalny cykl.
Czy to wydarzenie już miało miejsce, czy to dopiero w przyszłości będzie? Możesz to zobaczyć,
opisać?
To już się stało.
Już się stało, tak? Opowiedz mi, czy te istoty, które były przeznaczone, żeby się uratować, w jakich
one miejscach pozostawały i w jaki sposób się uratowały? Te szczepy, z których powstanie nowa
cywilizacja.
Oni odeszli, od sześciu do dziesięciu, na bezpieczną odległość. Niektóre dalej, niektóre bliżej. Ale
wszyscy przetrwali. Już wiedzą, co się stało. Nie wiedzą o tym, że jeszcze oprócz nich są inni, którzy
poszli w inne strony. Że ci sami, właśnie ich współbracia, też zabrali cząstkę wiedzy, doświadczenia, tę
najbardziej znakomitą, najwartościowszą. Po to, żeby niezależnie od siebie tworzyć nowe wartości. By z
nich wybrać tych, którzy najlepiej się rozwinęli. To jest część następnego programu rozwoju tej rasy.
Czy możesz mi powiedzieć, mniej więcej, jak dużo wszystkich istot na całej Ziemi uratowało się? Czy
to są dziesiątki, czy setki, czy tysiące ludzi?
Ktoś mi mówi, że trzy tysiące. Około trzech tysięcy.
Około trzech tysięcy?
Tak.
Wszystkich istot. W ilu plemionach, w ilu grupkach?
Dwanaście.
Dwanaście?
Dwanaście, tak.
Jakie to są regiony? Możesz to bliżej opisać, znając obecne kształty wszystkich kontynentów?
Tak. Wschód, Daleki Wschód, Afryka, Afryka Północna i Środkowa.
Czy w Afryce są różne plemiona?
Trzy.
Trzy są, tak? A na Wschodzie?
Pięć.
Pięć?
Pięć.
W jakich innych jeszcze rejonach?
Północna Europa i Ameryka.
Dużo plemion jest w Północnej Europie?
Jedno.
Jedno? A w Ameryce?
Dwa.
Dwa? Na obu kontynentach Amerykańskich po jednym, czy jak to jest?
Prawie tak.
Prawie tak?
Prawie tak. I jedno na dalekiej, dalekiej północy, tam, gdzie jest biało.
Tam, gdzie jest biało, tak?
Tak.
Czy już teraz po kataklizmie, zarys kontynentów jest podobny, do tego, który obecnie znasz, czy
jeszcze jest różny?
Troszkę się różni od tego, który teraz jest. Ale to są już mało znaczące różnice. Niektóre wybrzeża
są jak gdyby ociosane, po tym kataklizmie. Gdyby dokładnie się przyjrzeć z boku i z góry to można
zauważyć, czy wyobrazić sobie, że nagle jakby się Ziemia na granicy tych urwisk zapadła. Że można
dzięki temu sobie wyobrazić obszar, rejon, w którym nastąpiła przemiana, fizyczna przemiana tej Ziemi.
Ale nie wszyscy równo wykorzystali tą szansę. Różne warunki, miejsca, gdzie się znaleźli, spowodowały
wolniejszy lub szybszy rozwój. Są właściwie takie cztery, pięć rejonów, gdzie najlepiej to się sprawdziło,
najlepiej zachowali swoją pamięć o wiedzy, o naukach.
Jakie to są rejony? Możesz mi powiedzieć?
Najważniejsza jest Afryka Północna, Daleki Wschód, potężne góry... Tybet, Indie. Najbardziej
prymitywni, najmniej się rozwinęli, ci w Środkowej Afryce i na dalekiej Północy. Ale to warunki skrajne.
Na dalekiej północy Europy, czy Ameryki?
W pasie tam, gdzie jest lodowato, zimno.
Dobrze. Powiedz mi [...] (kas). .. jeżeli to możliwe, przybliżyć w jakiś sposób?
Był główny kataklizm i po nim były jeszcze inne.
Mniejsze, tak?
Ale to były reperkusje tego głównego. Ten główny bardzo, bardzo dawno temu, jedenaście i pół.
Jedenaście i pół?
Jedenaście i pół.
Tysiąca?
Przed nim były mniejsze i po nim były mniejsze. A ten główny – jedenaście i pół.
Od dziś, czy od początku ery?
Od Wielkiego Mistrza.
Od Wielkiego Mistrza. Dobrze, czy nadal sprawujecie kontrolę nad tymi rasami, które obecnie podjęły
od nowa swoją ewolucję? Jak to jest z tym? Co wy obecnie robicie? Co do was należy? Jaką masz misję,
co robisz?
Trudno to powiedzieć, ale oprócz części małej grupy, z każdej z tych grup, z tych ras, znowuż odeszli
i poszli w innym kierunku. Znowuż nie sprawdziły się pewne przewidywania, pewne formuły. I to jest
chyba najtrudniejsza grupa, jakakolwiek tutaj była. Najbardziej niesforna, najbardziej zadziorna,
najbardziej niszcząca, destrukcyjna. Najbardziej niepokorna, która już prawie się otarła o manipulację
wielkimi energiami, które o mało co zniszczyłyby tę Ziemię, tę planetę. Musieliśmy ingerować. Delikatnie,
bardzo subtelnie.
A jaka to rasa? Mógłbyś to przybliżyć w jakiś sposób?
To wszyscy właściwie są współwinni. Tutaj się żadna z nich nie wyszczególnia. Dotyczy to
wszystkich w równej mierze. Ale ja myślę, że chyba najbardziej destrukcyjnie, to w zależności od
okoliczności, biała rasa. Ona jest najmniej pokorna. Semici są bardzo niebezpieczni, bardzo
niebezpieczni.
Czy Semici, to ta sama biała rasa, czy to jest coś innego?
To jest kilka podras białych. Ale mają tych samych przodków.
Powiedz mi, jak teraz wygląda, na czym polega obecnie kontrola rozwoju cywilizacji na tej planecie?
Czy kontrolujecie, czy też rozwija się w sposób taki spontaniczny?
Pozornie w sposób spontaniczny się rozwija. Cały czas jest kontrola.
Na czym polega ta kontrola?
Na manipulowaniu czasem, zdarzeniami. Najważniejszymi, którzy są wybrani na przywódców. Na
tym to polega. No, ale z drugiej strony dostają do ręki atuty. Wymyślają, tak im się wydaje, nowe rzeczy,
nowe techniki. Tak naprawdę korzystają z naszego doświadczenia, po to, żeby mogli się rozwijać. Ale cały
czas zapominają o tej sferze, duchowej, mentalnej. Znowuż technika i racjonalny umysł wyprzedził rozwój
duchowy. To jest niebezpieczne, to jest niedobre, to nie służy nikomu.
Czy możesz mi coś powiedzieć o twoich doświadczeniach w ciałach tych istot, które tam istnieją na
Ziemi? Czy już przyszła na ciebie kolej, aby tam inkarnować? Czy już dostałeś takie polecenie, czy
jeszcze nie?
Tak.
Tak? Byłeś już tam?
Tak, dlatego robię to, co robię.
Powiedz, w jakim okresie tam byłeś, doświadczałeś, przed kataklizmem, czy po?
Przed którym kataklizmem?
Tym ostatnim, co był, co tylko dwanaście grup zostało.
Też. Też.
Też wcześniej?
Wcześniej, dużo, dużo razy.
Przed innym kataklizmem, też?
Tak.
Jak dużo razy już ewoluowałeś na Ziemi? Czyli przechodziłeś cykl wcieleń?
Dziewięćdziesiąt siedem.
Ile?
Dziewięćdziesiąt siedem.
Dziewięćdziesiąt siedem razy?
Dziewięćdziesiąt siedem.
Ale to w okresie przed tym kataklizmem, tak, czy jeszcze wcześniej?
Od samego początku.
Od samego początku? Czyli w różnych przedziałach czasu?
Tak.
Jak to było w tym ciele? Jak to jest doświadczać tego życia? Możesz teraz z tej pozycji coś o tym
wspomnieć?
Nie jest łatwo. Dlatego my ich rozumiemy, dlatego z pokorą podchodzimy do nich, do ich przywar, do
ich rozwoju, do ich działania. My nie możemy wcześniej podejmować takich czy innych decyzji, dopóki
sami nie spróbujemy, nie zobaczymy, jak to jest. Jak to jest być, funkcjonować tam na dole. Jest to trudny
okres, jest to pouczające doświadczenie. Bardzo trudne, bardzo wyczerpujące. Jest to twarda szkoła
doświadczania. Doświadczania w byciu. I nie wszystkim to się udaje, praktycznie nikomu. Nawet...
(wzdycha ciężko).
Co teraz przeżywasz?
Bo wiem, że będę wracać.
Wiesz, że będziesz wracać, tak?
Tak jak każdy z nas. I dzisiaj uczę po to, żeby mnie inni uczyli później. My jesteśmy po to, żeby
uczyć. Później istniejemy po to, żeby nas nauczano. Tak było, jest i tak będzie.
A jeszcze chciałbym, żebyś... Skoro jesteś jeszcze w tym miejscu, w tej pozycji, z której teraz tego
oglądu dokonujesz, chciałbym, żebyś jeszcze spojrzał, ile razy miałeś ciało innej istoty niż ludzka, żyjąca
na Ziemi. Ciało na przykład „Szaraka”. Ile razy doświadczałeś w takim ciele, będąc gdzieś zawieszony na
stacji okołoziemskiej. Na stacji w Układzie Słonecznym. Możesz mi to przybliżyć?
Tak. Tyle samo razy.
Tyle samo?
Tak. Tak jak każdy z nas.
Tyle samo razy jest w takim ciele i potem w takim ciele na Ziemi?
Niekoniecznie przemiennie. Można być na Ziemi dziesięć razy pod rząd, można być dwadzieścia
razy, ale suma sumarum doświadczyć trzeba tyle samo.
Czym to jest warunkowane? Ta ilość pobytów na Ziemi?
Jak to czym? Wiedzą, doświadczeniem, zdolnością, pokorą. Każdy inaczej to przechodzi. Tu nie
o ilość chodzi. Tu chodzi o determinację, o doświadczenie w byciu tym, kim się jest. A nie w byciu tym,
kim się powinno, albo chciało się być. Bo to nigdy się nie sprawdza i nigdy nie doprowadza do celu. Będąc
tam na dole, mamy tę świadomość, że z reguły my tej walki nie wygramy, że nie zdobędziemy
maksymalnej ilości punktów, że nigdy nie będziemy ideałami. Jest to najlepsza szkoła bycia. Najlepsza
szkoła, jaką znamy. Być może dlatego ta planeta jest taka wyjątkowa. Tyle pokus, tyle doświadczeń
jednocześnie. W czasie bycia, w jednym czasie. Nie ma tego gdzie indziej. Być może dla tego ona tak
przyciąga jak przyciąga.
A powiedz mi jeszcze, czy doświadczałeś również przeżyć w innych układach słonecznych, to
znaczy w innych miejscach w Galaktyce, albo we Wszechświecie? Czy tylko za każdym razem w naszym
Układzie Słonecznym?
Jeżeli chodzi o tę część, tę Galaktykę, to tylko tutaj. Tylko tutaj.
Nie znasz innych regionów Wszechświata w swoim doświadczeniu? Nie doświadczałeś?
W doświadczeniu, nie.
Tylko tyle, że wiesz o nich od innych Istot, tak?
Od innych nie wiem. Ja po prostu wiem.
Wiesz? I wiesz, że Ziemia jest wyjątkową planetą prawda?
Bardzo wyjątkowa.
Dobrze. W porządku, będziemy kończyć.
10. Sesja 6
Regresja z 28.02.2002 r.
Jestem w ogrodzie. To jest ogród przy jakimś bardzo, bardzo ważnym budynku. Jakby to był pałac
książęcy albo jakaś... Ale nie, to jest bardzo ważny budynek. Nie wiem jeszcze, czy on jest jakiś
reprezentacyjny, czy prywatną własnością, ale stoję na schodach na dziedzińcu. I poniżej stoją, wokół
stawu... – to nie jest fontanna, to jest staw – stoją kolumny, wszystko z marmuru w jasnym pastelowym,
piaskowym właściwie kolorze. Są też rzeźby wyobrażające zwierzęta. Schodzę w dół, w kierunku tego
zbiornika z wodą, kształt okrągły. Tak to jest miejsce jak gdyby spotkań. Miejsce, gdzie się spotykają różni
ludzie, miejsce, w którym można bez żadnego ryzyka rozmawiać, na każdy praktycznie temat. To jest jak
gdyby miejsce wolne od sankcji za słowa, które wypowiadają różni ludzie. Coś w rodzaju Hyde Parku;
mówię, co chcę, słuchają – to słuchają, nie słuchają – to nie słuchają. Różne poglądy religijne, polityczne,
filozoficzne można tam wygłaszać. A wokół tego miejsca, dużo, dużo roślinności; drzewa, krzewy. Jest
tam klimat w miarę łagodny. Umiarkowany, przyjazny, ani za gorąco, ani za zimno. Mnie się wydaje, że
tam jakby wiecznie panowała wiosna. Ci, którzy budowali to miejsce włożyli dużo pracy. Jest to z taką
dokładnością wykonane, że aż miło patrzeć. Nie ma tam nikogo, jestem sam. Praktycznie się czuję jak
gdybym to miejsce wizytował, zwiedzał, przyglądał się. Ale bardzo pozytywne odczucie mam. Jest to
miejsce, które w sobie ma bardzo dużo energii, takiej pozytywnej. Nie wiem, dlaczego próbuję zobaczyć
ten gmach, ten budynek, który mam za plecami, ale jakoś nie mam siły, nie wiem, jakbym nie chciał się
obejrzeć za siebie i spojrzeć, jak ten budynek wygląda. No i cały czas schodzę w dół. To wygląda jak
gdyby to było gdzieś na jakimś zboczu wybudowane. W tej chwili widzę przed sobą w dole dolinę, a
jeszcze dalej, to jest podobne do fiordu, ale to nie jest fiord, to jest taka zatoka. W oddali morze. Bardzo,
bardzo przyjemnie, miły klimat. Rosną tam palmy. Rośliny podobne do draceny, takie pierzaste
pióropusze liści mają. Ale dziwne - tam nie widzę kwiatów, wszystko to są krzewy, rośliny bez... Drzewka,
jakby były ozdobne, mają kwiaty, ale nie ma takich typowych kwiatów, kwitnących. Nie, niżej jest pas
kwiatów. To tak jakby to były róże, albo podobne rośliny do róż. Cały czas schodzę w dół tymi schodami.
Tarasy, są tarasy. Zawsze na każdym tarasie niespodzianka. Jakieś oczko wodne, fontanna, miejsca do
siedzenia. Jakieś takie kamienne, marmurowe murki, na których stoją na cokołach rzeźby różnych
zwierząt. Mniejsze, większe. To raczej służy jako element ozdobny. Schodzę cały czas w dół. Są to
schody marmurowe dosyć szerokie. Trzymam w ręku jakiś szkicownik. Jakieś są tam rysunki, mapy.
Jakieś projekty. Tak to wygląda.
Zobacz, co to jest. Czy to jest coś, co ty sam sobie naszkicowałeś, czy coś, co dostałeś?
Nie, to jest coś, nad czym ja pracuję.
A kim ty jesteś? Czy widzisz swoje ciało, jak wyglądasz?
Tak widzę.
Tak? Zobacz i opisz mi je.
Jestem człowiekiem, który decyduje o wyglądzie osiedli. Urbanistą jestem, coś w rodzaju urbanisty.
Modeluję przestrzeń. W sumie ja to robię dla przyjemności, a nie jest to praca związana z moim
wykształceniem. Wcześniej byłem człowiekiem, który projektował właśnie rzeźby. Inni je wykuwali
w marmurze. Wykonywałem różnego rodzaju rysunki, jak gdyby projekty, a tak naprawdę zacząłem
modelować, projektować osiedla, tak. I tam, gdzie ja jestem, to też jest moja budowla. Teraz już wszystko
rozumiem. Ostatni raz właśnie schodzę w dół i mam wrócić do tego budynku, z którego wyszedłem. Jakaś
ważna osobistość ma ten budynek jak gdyby oficjalnie odebrać. To jest ktoś, kto polityczne stanowisko ma
bardzo ważne. Tak, to ma służyć państwu ten budynek. Jak gdyby jakaś letnia rezydencja dla tych, którzy
są decydentami, którzy rządzą tam, w tym kraju, w tym państwie.
Kto jest tym decydentem? Może ma jakieś nazwisko? Może nazwa tego kraju? Czy to jest twój
rodzimy kraj, czy ty jesteś na kontrakcie w tym kraju?
Zostałem wynajęty. To ja wybrałem to miejsce, ten kawałek lądu. To jest wyspa, to jest na wyspie.
A jaka to wyspa?
Kiur, Kiur się nazywa, tak. Ona jak gdyby wystrzeliła z morza; nie jest duża, ale bardzo taka
strzelista. Właśnie teraz wracam. Tak, jest to budynek reprezentacyjny. Jakiś w formie takiej pałacowej.
Jest to duże gmaszysko. Fasada wsparta jest częściowo na kolumnach, częściowo na litym murze.
Wszystko to jest z marmuru. Marmurowe, w jasnym kolorze.
Byłeś projektantem całości tego obiektu, czy tylko ogrodu, czy samego budynku?
Nie, ja zadecydowałem o zarysie.
O zarysie, tak?
Tak. Przedstawiłem tylko koncepcję, resztą zajęli się inni.
A jakim osobistościom państwowym to ma służyć? Możesz coś o tym powiedzieć?
Tak, przede wszystkim przywódcom państwowym i religijnym.
Jakiego państwa? Możesz mi nazwę tego państwa przybliżyć?
To się nazywa Atlanta.
Atlanta?
Atlantydzi, Atlanta, tak. I na Kiur oni wybrali to miejsce, ponieważ jest tam cisza i tylko z jednego
miejsca jest tam dostęp na tę wyspę.
Tak?
No i zdecydowano, że tam taki kompleks wojskowy nie ma przyszłości, bo nie pora, więc
wypoczynkowy, taki jak gdyby narodowy. Czyli narady, jakieś spotkania, przy okazji wypoczynek.
Ta Kiur, to jest taka odrębna wysepka, tak?
Tak.
Jak daleko leży od głównej wyspy Atlanty, czy Atlantydy?
To zależy, jaką drogę transportu się wybierze?
A jakie istnieją drogi transportu obecnie? Jakie znasz?
Są aparaty pływające i latające.
To powiedz mi, jak długo trzeba płynąć, a jak długo lecieć?
To znaczy można płynąć na wodzie, to cztery godziny. Można płynąć, właściwie lecieć nad samą
wodą, to jest połowa tego czasu. Można powietrzem, to jeszcze połowa tego czasu.
Powietrzem to jeszcze połowa. Tak?
Tak, tak.
A jak te aparaty latające wyglądają? Widziałeś takie aparaty? Możesz mi je opisać?
No tak.
Jak wyglądają?
Jest to jednolita bryła, która w sumie ma wszystkie urządzenia napędowe i sterujące. Mogą się
wznosić pionowo, poziomo, nie ma znaczenia. Ze względu na bezpieczeństwo mają ograniczoną
możliwość szybkości przelotu. Ale ja się na tym nie znam, nie wiem, o co tam chodzi.
Czy one mają skrzydła, takie jak urządzenia latające?
Nie.
A jakieś śmigła napędowe, jakieś turbiny odrzutowe? Widziałeś to?
Na zewnątrz tego nie widać, to jest wszystko w bryle tego pojazdu.
Czy wydają mocne dźwięki jak startują lub lecą?
Nie, jakiś taki poświst lub poszum. No prawie, że są bezgłośne, bezdźwięczne.
Do czego są podobne te pojazdy? Umiałbyś to określić? Czy znasz jakąś inną bryłę, którą by ci
przypominały obecnie?
No tak.
To powiedz, do czego byś to porównał?
Ja bym to porównał do eklerka, ciasteczka.
Do ciasteczka, tak? Dobrze, a pływające pojazdy jak wyglądają?
Podobnie.
Też podobnie?
Tak. Z tym, że są zanurzone, mają taki stabilizator, żeby się nie przechylały na boki. To o jakąś
ekonomię chodzi, o to, żeby jak najmniejszy był opór powietrza i wykorzystać siłę ciągu, tych urządzeń
napędowych.
A teraz powiedz mi. Tam, gdzie ty mieszkasz, to jak to się nazywa? Czy mieszkasz też na
Atlantydzie, czy na Atlancie, czy jeszcze gdzie indziej?
Ja pochodzę z pustyni. Na pustyni mieszkam.
Tak? Na stałym lądzie, czy na wyspie?
To jest stały ląd.
Jak to daleko jest od tego miejsca, gdzie teraz pracujesz?
Przelotem? Nie wiem, jak to określić, ale może z osiem godzin. Osiem godzin.
A jakie macie urządzenia do pomiaru czasu? Czy doba też się składa z dwudziestu czterech godzin?
Czy nie?
Nie.
A powiedz mi, jak jest? Ile godzin ma doba obecnie tutaj?
W porównaniu do czego?
No, do doby, słonko...
Dwadzieścia trzy godziny.
Dwadzieścia trzy, tak?
Gdzieś około dwudziestu trzech.
Tak? Doba, tak?
Tak.
Też macie godziny, na godziny się to dzieli, tak?
Nie, to nie jest tak liczone. Podzielone to jest na strefy, ale na strefy pionowe i poziome. I to jest
bardzo dokładnie określone, wyliczone. I godzina nie jest godziną w takim rozumieniu normalnym. Tam
godzina jak gdyby odpowiada prawie półtorej godzinie teraz. Tak.
Dobrze, to ile godzin ma doba?
Doba? Tam ma dziewięć godzin.
Dziewięć godzin?
To znaczy, niezupełnie. To nie jest tak, że doba jest dobą. Bo tam są strefy, i jest strefa czasowa
dzienna i jest strefa czasowa nocna. I to zależy, gdzie mieszkasz. Im bardziej na północ, to tam ten
przelicznik czasowy jest inny w stosunku do tego, co jest na południu. Ale tam, gdzie ja mieszkam, to
doba nie jest liczona godzinowo, tak jak na północy. Jest różnica prawie... Nie wiem, jak to określić - jest
różnica prawie pięćdziesięciu minut, ale są urządzenia, które to przeliczają.
A doba nie jest liczona od wschodu do zachodu Słońca?
Nie ma to sensu, przecież nie ma to sensu. Jest to sztywno wyliczone i ona obowiązuje. Tam, gdzie
ja mieszkam, to doba ma takich dziewięć przedziałów czasowych.
I nocne inaczej są liczone, i dzienne inaczej?
No tak, bo dzień jest ciut krótszy od tego czasu nocnego.
Dobrze. A powiedz mi jeszcze, jakie mają tam na tej Atlancie urządzenia techniczne? Komputery,
telewizja, czy coś widziałeś z takich rzeczy? Przekazywanie obrazu na odległość? Maszyny do liczenia,
przekazywanie informacji. Jakie tam urządzenia techniczne spotkałeś?
Na tym tam życie się opiera. Cała komunikacja między istotami, między ludźmi. Maszyny, które
zapisują informacje, zbierają te informacje. To nie do końca rozumiem, o co chodzi, bo to są zupełnie inne
urządzenia niż myślisz.
A czy możesz mi bliżej opisać, jeżeli znasz jakieś urządzenia? Znasz jakieś urządzenia?
No tak. Są to maszyny przetwarzające, obliczające, zapisujące obrazy, dźwięki. Urządzenia, które
potrafią przewidywać pogodę, potrafią wpływać na pogodę. Ograniczoną mają możliwość, ale w
przypadku, gdy jest pożądany wiatr, to są w stanie taki wiatr wywołać. Deszcz, to deszcz. Bezchmurne
niebo, to bezchmurne niebo, ale to są bardzo niebezpieczne zabawki. I są tacy, którzy mówią, że to może
się wymknąć spod kontroli i może mieć to złe skutki. Że całe środowisko może na tym ucierpieć. Bo w tym
bierze udział potężna energia. A trudno nad nią panować. Są tacy, którzy próbują przeciwko sobie te
możliwości wykorzystać.
Powiedz mi jeszcze, czy byłeś w takim mieszkaniu ludzi, mieszkańców Atlantydy? Bywałeś w ich
domach, mieszkaniach?
Nie tylko w domach.
Opowiedz mi, jak żyje taki przeciętny mieszkaniec wyspy Atlantydy? Jak ma urządzone mieszkanie?
Czy chodzą do pracy, czy jeżdżą? Jakie mają pojazdy, jeżeli mają? Czy mają jakieś środki przekazu
w mieszkaniach, jak radio, telewizja? Porównaj to do naszych standardów.
Większość praktycznie wykonuje swoje powinności, zadania, nie musząc opuszczać swojego domu.
Każdy dom jest zaopatrzony w urządzenia do przekazu, transmisji wszelkich danych, do pobierania,
przetwarzania. Urządzenia naprawdę są sprawniejsze niż te, o których myślisz, które może znasz.
Szybsze, sprawniejsze, dokładniejsze. Ale też urządzenia, które potrafią człowiekowi zrobić psikusa. Bo
takie inteligentne urządzenia, można nazwać sztuczną inteligencją. To może się źle przysłużyć
człowiekowi. Nad tym człowiek może nie zapanować. A takie próby już są, żeby stworzyć właśnie taką
sieć integralnych połączeń sztucznej inteligencji, która jak gdyby miała przejąć funkcję kontrolną nad
człowiekiem. Ale to są bardzo niebezpieczne grupy ludzi, którzy nad tym pracują. Są urządzenia
przekazujące na odległość obraz, ale to są urządzenia właściwie bardzo płaskie. Kartka papieru. A
zarazem oprócz tego, że przekazują obraz, dźwięk, to jeszcze te urządzenia można zaprogramować w
ten sposób, że na indywidualne zamówienie z dowolnego miejsca, można zamawiać transmisję jak gdyby
obrazu z danego miejsca, które akurat nas interesuje. To samo urządzenie służy jako bank danych. Jako
biblioteka, jako miejsce, w którym się przechowuje, albo przez które się ściąga informacje, które są
potrzebne do pracy do funkcjonowania domu. Samo urządzenie jak gdyby kontroluje wszystkie pozostałe
urządzenia w domu. Nawet te urządzenia, które przechowują żywność, przetwarzają żywność,
przygotowują posiłki. To samo urządzenie pilnuje ciepłotę ciała, ciśnienie, informuje o zbliżających się
chorobach, tak, że można na czas jak gdyby poddać się terapii, leczeniu. Gdy fizycznie człowiek nie
domaga. Jeszcze to urządzenie jak gdyby spowodowało, że człowiek stał się bardziej taki przedmiotowy w
stosunku do tego urządzenia. To ono jak gdyby decyduje o wielu funkcjach w ciągu dnia, w ciągu doby w
ciągu życia.
Powiedz mi, jak wypoczywają mieszkańcy tej wyspy Atlantydy? Czy wyjeżdżają na weekendy, czy
może jakieś wczasy, gdzieś na łono natury. Jeżeli tak, to czym?
Nie muszą tego robić. Większość z nich jest bardzo związana ze swoim środowiskiem. Wyjazdy,
wypoczynek? Potrafią się relaksować na miejscu, w domu. Potrafią regenerować siły, ponieważ tak jakby
już we krwi mieli... Duża część oddaje się praktykom, jakby to określić, bardzo są duchowo rozwinięci.
Dużo medytują, są bardziej jak gdyby przyjaźnie nastawieni do samych siebie, więc mniej wyczerpują
swoją energię. W tym, co wykonują, jeżeli chodzi o pracę, o działalność na rzecz swoją czy innych, kierują
się prostolinijnością. Nie grają, nie kombinują, nie kamuflują swoich zachowań. Robią to, co robią z
przyjemnością. Dlatego nie muszą wypoczywać. Natomiast jest w miłym tonie od czasu do czasu wybrać
się z osobami z własnego środowiska, można to nazwać znajomymi, przyjaciółmi, ale na krótką chwilę. Bo
nie ma takiej potrzeby, żeby wypoczywać.
A czy interesuje ich również na przykład, zwiedzanie innych miejsc na Ziemi?
Niektórych tak, ale większości nie.
No dobrze, a powiedz mi o miejscu, w którym ty mieszkasz w tym wcieleniu. Opowiedz mi o swoim
kraju o swojej miejscowości. Skąd się wywodzisz? Powiedziałeś, że mieszkasz na pustyni. Opowiedz mi o
tym.
Tak, mieszkam na pustyni, ponieważ to był mój wybór. Mieszkam z moimi bliskimi. A to dlatego na
pustyni, ponieważ jest tam spokój, cisza, a ona jest mi potrzebna do pracy. Bycie tam, mieszkanie tam
pozwala mi być niezależnym. I to jest najważniejsze dla mnie. Być niezależnym. Ale jesteśmy tam
szczęśliwi.
I żyjesz tam na stałe?
Tak, garstka.
Macie jakieś domy, namioty? Jak to wygląda?
Nie wiem, jak to powiedzieć. Nazwijmy to domem z białego piaskowca. Jest to jednolita bryła. W
środku właściwie jest jak gdyby staw. Ta bryła okala jak gdyby taką oazę. W środku właśnie rosną rośliny
i jest woda, która jest tam niezbędna. Ale potrafimy korzystać z mocy słońca. Urządzenia produkują
energię, która jest tam potrzebna do pracy urządzeń utrzymujących dom. Do pracy urządzeń, które są
potrzebne do życia i przeżycia. To jest najważniejsze, że rzadko miewamy gości, rzadko miewamy
odwiedziny. Dlatego mamy ten luksus, że jesteśmy niezależni. Ponieważ ta niezależność jest bardzo
ważna. Tam się zaczyna wiele grup, interesów ze sobą ścierać, kłócić i są takie dwie grupy, które być
może staną przeciwko sobie i może dojdzie do konfrontacji.
A jakie to grupy? Możesz to bliżej przytoczyć?
Za daleko posuwają się w wiedzy, o której mało wiedzą. Są głosy, które mówią, żeby nie próbowali
dorównać tym, którzy stworzyli ten świat, w którym my żyjemy. Że nie jesteśmy i to długo nie będziemy w
stanie im dorównać. My ich nazywamy naszymi Braćmi, ale są tacy, którzy nazywają ich bogami,
bóstwami. I ci, którzy próbują posiąść nową wiedzę, są bardzo, bardzo wyrafinowani, zepsuci. Są wręcz
niebezpieczni. Oni raczej robią to dla swojej korzyści. I ja ich unikam.
A powiedz mi czy, ci bogowie też są wśród was, czy gdzie? Bywają z wami na stałe, czy nie?
Z tego, co wiem, to oni są z nami, wśród nas, ale nie w takim sensie fizycznym. Chcielibyśmy żeby
oni w bardziej bezpośredni sposób kontrolowali, żeby okiełznali tych, którzy igrają z ogniem, ale umowa
jest zupełnie inna.
Jaka?
Wolna wola i to jest taki zasadniczy element nieingerencji, takiej bezpośredniej.
Czyli nie mają prawa, tak?
Nie wiem, czy nie mają prawa. Oni dali wolną wolę i to wszystko. Tutaj się nie dyskutuje.
A powiedz mi, jakie jeszcze niebezpieczeństwa grożą ludziom w tym właśnie czasie, ludziom na
Ziemi?
Niektórzy się spodziewają jakiegoś kataklizmu kosmicznego. Bo wiemy, że od czasu do czasu na
drodze naszej planety znajdują się, można to tak nazwać, takie obiekty kosmiczne, meteoryty, które
bombardują nie tylko Ziemię. I to wtedy jest bardzo niebezpieczne. Jeżeli się znajdą na torze, to może być
niebezpiecznie. To jest bardzo niebezpieczne.
Czy ci, którzy przewidują takie możliwości, mają jakieś wyliczenia, jakieś dane, które mogą
zaistnieć?
I tak, i nie. Niektóre da się wyliczyć, niektóre na zasadzie domysłów. Ale jest to grupka ludzi bardzo
mała, bo większość się tymi sprawami nie zajmuje. Bardziej w stronę ducha jesteśmy zwróceni, dlatego
też korzystamy z opieki tych naszych Braci, którzy dysponują większą wiedzą, większymi możliwościami,
jak my.
Istoty te żyją z wami na Ziemi, czy nie?
Możesz ich nazwać bogami, bóstwami. Żyją, i tak, i nie. Ale można powiedzieć, że żyją. Aczkolwiek
ich nie dostrzegamy. Ale są wszędzie. Niektórzy z nas, jak gdyby świadomie wiedzą, że ich bezpośrednio
reprezentują. Zdarza się także, że działają z ukrycia.
Powiedz mi, jak twój rozwój duchowy jest daleko posunięty. Jaką ty mas świadomość, że istnieją
wyższe istoty, zwane bogami? Co możesz mi o tym powiedzieć?
Jest to wiedza, którą mi przekazano. I ja ją akceptuję, i nawet się nie chcę zastanawiać, jak to jest
skonstruowane, ponieważ wewnętrznie wiem, że tak jest. Natomiast dla mnie najważniejsza jest praca, to,
co robię. Nie należę do osób, które poddają się kultom, kultowi, tak można to nazwać. Jestem bardziej,
nie wiem jakiego tu użyć słowa, bardziej areligijny niż pozostali.
A powiedz mi, jakie religie, albo kulty są obecnie uznawane, albo hołdowane?
Dziwne, wszyscy wiedzą, że pochodzimy z tego samego Źródła, ale niektórzy odbiegają od tego
i zaczynają po prostu igrać z wiedzą, z siłą, która drzemie w naszych możliwościach, z tymi energiami,
które są wyzwalane. Bo oni są niebezpieczni, jest ich garstka, ale oni przyciągają coraz więcej
ciekawskich. Walka z nimi właściwie jest niemożliwa. My nie potrafimy walczyć, nie potrafimy zadbać
o własny interes. To oni zaczynają bardziej dominować, zdobywać pole. I to jest najbardziej przykre.
Wiemy, że to się może źle skończyć. A czy tak będzie? Nie wiem.
Czy ta grupa, o której teraz wspominasz, to jest jakaś odrębna rasa, czy to grupa etniczna, albo
jakaś narodowość?
Ale skąd. To są dewianci. To są ludzie, którzy rozminęli się z ideą, z kulturą, którzy pałają żądzą.
Materia dla niech jest najważniejsza, chcą zdobyć władzę, zapanować nad wszystkim, co się da. Chcą
dorównać naszym Starszym Braciom. O, bogom, możesz to tak nazwać.
Jak duża jest grupa tych dewiantów?
No, jest ich garstka, ale oni zaczynają dominować, na takiej zasadzie, że do nich przyłączają się
następni i następni.
A co jeszcze możesz dopowiedzieć ciekawego o tym „zwichnięciu”?
No to, że trzeba całą wiedzę jakoś zachować, przechować, bo ona jest przez nich wypaczona,
niszczona i to jest największy problem.
Czy chodzi ci o wiedzę duchową?
Też.
Też?
Też.
A jeszcze jaką?
No, przede wszystkim, to, co możesz nazwać techniką i to, co pozwala żyć na takim poziomie. To, co
pozwala wyzwalać takie uczucia, takie energie, które po prostu pozwalają nam się rozwijać, przede
wszystkim duchowo. Chociaż są głosy, które mówią, że to się dzieje dlatego, że tamci jak gdyby nie
rozumieją wszystkiego do końca, wypaczają idee, istotę tego, po co tutaj jesteśmy. Czemu to wszystko
służy, komu to służy. Ale nie nam już o tym decydować i oceniać. Po prostu jest to bardzo niedobre
zjawisko, złe.
Powiedziałeś mi, że są dwie grupy, które się ideowo ścierają na Ziemi. Możesz mi jeszcze bardziej
przybliżyć te grupy, czym one się różnią. Co je charakteryzuje?
Właściwie one się charakteryzują żądzą władzy. Bardziej ukierunkowani są na materię i dla nich
zasób, posiadanie się liczy. To jest najważniejsze. Odchodzą od filozofii, od religii, od tego, co było
wcześniej, co pozwoliło żyć w spokoju. Pozwalało się bez przeszkód rozwijać. Chociaż są tacy, którzy
mówią, że specjalnie. .. [...] (kas). Ale myślę, że oni mają rację, że ktoś tym specjalnie posterował, ktoś
specjalnie to zaprogramował, żeby tak było. Żeby inni mogli doświadczyć. Ale ja do końca o tym nie
jestem przekonany. To chyba wynika zupełnie z czego innego. To samo chyba spoza kontroli wyszło. Ale
mogę się mylić.
Powiedziałeś, że jedna grupa tych ludzi to są Atlanci, a jak ta druga grupa się nazywa? Czy wszyscy
to są Atlanci?
Wszyscy.
Wszyscy?
Tak.
Oni tutaj dominują nad całą Ziemią, nad całą planetą?
Tak.
Tak?
A inne kultury, które gdzieś są na lądzie, daleko od Atlantydy, nie mają już takiej wiedzy, takiej
rozwiniętej techniki?
No, nie mogą mieć. Pochodzą od innych przodków. Mają swoich innych Starszych Braci. Jest tu kilka
takich kultur, szczepów. Nie wiem, tak nieskromnie mówiąc, jesteśmy chyba najwyżej rozwinięci.
Najdłużej przebywamy, najwięcej zdobyliśmy wiedzy. Dlatego różnimy się od innych. Ale to się kiedyś ma
zmienić, tak mówią. Ma to wszystko być wyrównane, bo to też nie tędy droga.
Ty też należysz do grupy Atlantów, tak?
Tak.
Czyli Atlanci nie tylko żyją na tej wyspie? Są również rozprzestrzenieni po całej Ziemi, tak?
Nie.
Nie?
Inne części Ziemi są zajęte przez innych Starszych Braci.
Starszych Braci?
Oni mają swoje programy i swój czas.
I rozwijają się po swojemu, tak?
No tak uzgodnili.
A powiedz mi, ta pustynia, na której ty mieszkasz, to jest jeszcze na wyspie, na Atlantydzie, czy już
gdzie indziej?
Gdzie indziej.
Gdzie indziej?
Tak.
To jak to jest możliwe, że nie mieszkasz razem ze swoimi braćmi na tej samej wyspie, tylko gdzie
indziej? Tam, gdzie już nie powinno ciebie być, prawda?
Jak mogę tam mieszkać, skoro już zaczyna tam być niewesoło, niebezpiecznie. Wielu takich, jak ja,
szuka sobie miejsca gdzie indziej. Wielu z nas ma taką nieprzymuszoną powinność stamtąd odejść, żeby
jak najwięcej, w razie jakichś nieprzewidzianych zdarzeń, przetrwało tego dziedzictwa, które tam zostało
wypracowane. A co dalej będzie, nikt tego nie wie. Ja wybrałem pustynię.
A czy zabrałeś ze sobą również dziedziczne materiały, jakieś rzeczy, które chciałbyś, żeby
przetrwały w razie jakiegoś kataklizmu?
Oprócz pamięci, oprócz wiedzy, która zostanie w głowie, nic nie może przetrwać. I my o tym wiemy.
Nic nie może przetrwać. Bo następni po nas mają obrać inną drogę. Być może skończą tak, jak my. Być
może.
Dobrze. Chciałbym teraz, abyś się przeniósł tam na pustynię, do tego miejsca, gdzie mieszkasz.
Opisz mi bardzo dokładnie tę swoją oazę, gdzie się znajdujecie. Opisz mi tę grupę ludzi, z którą
przebywasz razem w oazie. Czy są tam też kobiety, dzieci, czy tylko sami mężczyźni?
Mężczyźni, kobiety, dzieci.
Tak? Ty też masz żonę, kobietę?
Bardziej kobietę.
Tak? Opowiedz mi coś o niej.
Żonę, żonę... kobietę...?
Kobietę, tak?
Jesteś z kobietą w danej chwili, dzisiaj masz tę kobietę i z nią dziecko, jutro możesz mieć inną
kobietę i na trzeci dzień możesz mieć jeszcze inną kobietę, i dziecko z nią. Jest to społeczność, jest to coś
w rodzaju komuny. To sobie cenimy i to dla nas jest najbardziej wartościowe.
Opowiedz i jeszcze o tym. O waszej społeczności, o zasadach, jakie panują w tej społeczności,
o prawach, kulturze.
Jedynym obowiązkiem jest rozwój duchowy. Jedynym prawem jest to, co nam Duch dyktuje.
Wszyscy mają takie same prawa i obowiązki. Ani mniejsze, ani większe. Nie ma przywódców, nie ma
poddanych. Wszyscy mają taką samą możliwość wypowiadania się, robienia, tworzenia. No zgodnie z
zasadami, które wybraliśmy. Jesteśmy szczęśliwi. Są to proste zwyczaje, proste zasady, ale
jednoznaczne.
Dobrze. Teraz policzę (...). Gdzie jesteś, co robisz, czego doświadczasz?
Nie ma mnie tam.
Czy masz jeszcze ciało?
Chyba nie. Nie ma mnie tam, nie ma mnie tam.
Czy masz ciało jeszcze?
Chyba nie.
Nie masz?
Nie, nie mam.
Dobrze. Cofnij się do takiego momentu, kiedy jeszcze miałeś ciało, a coś ważnego się wydarzyło.
Jeden (...). Jesteś w ciele, a wokół ciebie dzieje się coś ważnego. Opowiedz mi o tym fakcie.
Tamci zdominowali, bardzo szybko, w krótkim czasie. Jest bardzo niedobrze, bardzo niebezpiecznie.
Robią wszystko bez pardonu. Wyśmiewają się z tych, którzy mówią, że igrają z losem, że doprowadzą do
zagłady. Mówią także, że igrają z Matką, z Naturą i ona się po prostu zemści. Są głosy, które mówią, że to
może nastąpić w sposób niekontrolowany, gwałtowny. To może być wielki kataklizm, ale ja o to nie dbam,
mnie to nie interesuje. Chyba mi niewiele czasu zostało. Ale jeszcze kilka pokoleń będzie się z tym
zmagało. Chyba tam byłem dla nich kimś wyjątkowym. Oni się ze mną żegnają w tej chwili. Ja mam
odejść.
Kto się żegna?
Moi współbracia, współsiostry.
Ta społeczność, z którą jesteś na pustyni, tak?
Tak, tak, ja wiem, że odchodzę już.
Gdzie masz odejść?
Możesz to nazwać, że umieram.
Powiedz, jak to wygląda. Czy masz stare ciało, zestarzałeś się już? Jak to jest, czy może
schorowane?
W ogóle to nie wygląda, po prostu wybrałem śmierć i tyle. Świadomie umieram.
Świadomie? Powiedz mi, w jaki sposób wybrałeś śmierć?
Siłą woli.
Siłą woli, tak?
Tak.
Opowiedz mi, jak to się odbywa? Po kolei doświadcz tego jeszcze raz i opisz mi to wszystko,
dobrze?
Leżę na łożu. Wytwarzam wokół siebie strumień energii, który po prostu w pewnym momencie
zatrzyma moje procesy życiowe. Potrafimy to robić. To jest proste i łatwe. I koniec.
Już przeszedłeś przez tę bramę?
Widzę siebie. Nie ma mnie.
Czy widzisz swoje ciało?
Tak.
Nie masz już ciała z krwi i kości, jesteś swobodny?
Tak. Łatwo to poszło, łatwo. (szeptem) Bardzo łatwo, bardzo łatwo. Ale tak samo jestem szczęśliwy
tutaj, jak i tam.
Opowiedz mi o tym, jak teraz jesteś szczęśliwy, czego teraz doświadczasz, jak możesz spojrzeć na
całe twoje życie wstecz?
Było dobre, szczęśliwe, pracowite, wydajne. Takie jakie chciałem, żeby zawsze było. Spotkałem
samych dobrych ludzi. Zaznałem dużo dobra, dużo dobra dałem innym. I to mi wystarczyło.
Czy teraz, będąc w Stanie Bardo, możesz spojrzeć na rozwój na Ziemi. Jak nadal rozwija się
sytuacja, która była wysoce zagrożona, w momencie, kiedy odchodziłeś z tego świata? Czy możesz to
obserwować i mi opowiedzieć, czy masz teraz trudności?
Nie wiem. Ja tylko mogę powiedzieć tyle, że wiadomo, że oni jeszcze będą się męczyć, gnębić
innych wystarczająco długo i wystarczająco krótko, ale ten kataklizm jest nie unikniony. Jest to tak
wyliczone. Niewiele śladów zostanie.
Nie wiesz jeszcze w tej chwili, czy przed kataklizmem wrócisz jeszcze na Ziemię. Będziesz miał
jeszcze jakieś ciało, czy już nie?
W tej chwili nie wiem.
Nie wiesz? Dobrze to będziemy kończyć.
Uwagi: W późniejszym analizowaniu tej sesji zauważyłem, że błędem było wychodzenie z założenia,
że Atlantyda to wyspa. Był to prawdopodobnie duży kontynent. Niemniej jednak w prowadzeniu tej sesji
używałem takich sformułowań, na jakie pozwalały mi ówczesne przekonania.
Tutaj również daje się zauważyć, że w przypadku posiadania ciała ludzkiego precyzyjniej się
doświadcza poszczególnych oglądów rzeczywistości, niż w przypadku posiadania ciała o innej gęstości
i innym zasięgu doświadczeń.
11. Sesja 7
Regresja z 14.03.2002 r.
Jestem w dużym pomieszczeniu. To wygląda jak gdyby… na miejsce, gdzie zebrane są jakieś
informacje, dane, jakby to był pewien rodzaj biblioteki. Podręczny magazyn informacji. Jestem ubrany
w taki dwuczęściowy strój, ale trudno mi go opisać. Bo to jest skrzyżowanie jak gdyby stroju sportowego z
takim strojem, jaki noszono kiedyś we Francji w XVI wieku, ale na pewno to jest bardzo wygodny strój i on
jest koloru złotego. Tak, ma taki słoneczny, złoty, ciepły kolor. Na głowie mam przepaskę, ale ona nie jest
z materiału tak jak ten strój, tylko z czegoś innego. Jakby była to przepaska z metalu, ale nie to też nie jest
metal, to jest jakieś tworzywo specjalne. Ta opaska jakby miała takie swoiste przeznaczenie. Czyli
noszenie tej przepaski na głowie jest jak gdyby oznaką hierarchii w grupie, w społeczeństwie.
A jednocześnie tak jakby pozwalała na jakąś komunikację, czy potwierdzenie, gdzie się w danym
momencie znajduję. Jakiś czujnik ma wbudowany. A w tym miejscu, gdzie jestem, po prostu się zjawiłem
po to, żeby otrzymać od osoby, która tam jest zatrudniona, informacje, które mnie interesują. Chodzi tutaj
o jakiś rodzaj obliczeń, wyliczeń dotyczący jakiejś budowy. Tak o jakąś budowę tu chodzi, bo jakiś obszar
ma być kolonizowany. Właśnie kolonia ma być założona i tam muszą być spełnione jakieś warunki.
Dopiero po wyliczeniu i to chyba na zasadzie symulacji, ktoś tam podejmie decyzję. Znaczy ktoś, komu ja
podlegam. Jest moim zadaniem, bo to już wiem, że będzie uruchomienie tego, jak gdyby punktu, tego
miejsca, tej siedziby. Mają tam w przyszłości zamieszkać wyznaczone grupy, które zajmują się zbieraniem
informacji, przetwarzaniem informacji, zbieraniem danych. Właściwie wszystkich danych, które dotyczą
środowiska. Znaczy będą dotyczyć środowiska, w którym się oni będą znajdować, gdzie będą mieszkać.
Jak gdyby taki poligon doświadczalny. Wypróbowanie nowej techniki, nowej technologii. A ja jak gdyby za
to wszystko odpowiadam politycznie. Chociaż nie, to nie jest tak do końca. Nie potrafię znaleźć słowa.
Jestem jakimś koordynatorem, łącznikiem między moimi zwierzchnikami, a tymi którzy mają to fizycznie
realizować.
A powiedz mi, jak wygląda twoje ciało, kim jesteś, czy jesteś człowiekiem, czy to ciało trochę inaczej
wygląda?
No jestem istotą, normalnie. Mam ciało, jestem dosyć młody. Przynajmniej tak z wyglądu.
Ciało ludzkie?
Tak. Mam blond włosy, lokowane. Jestem w miarę młody. Aczkolwiek, co do wieku, to trudno mówić,
ponieważ wtedy życie trwało zupełnie inaczej jak, dzisiaj. Żyło się bardzo długo.
Powiedz mi jeszcze, kim są twoi zwierzchnicy?
Mogę tylko tyle powiedzieć, że oni nie są ludźmi.
Nie są ludźmi? A jak się z nimi kontaktujesz?
Właśnie przez opaskę, to urządzenie, które jest wmontowane w opaskę.
A możesz mi powiedzieć, jak się stało, że ty znalazłeś się na Ziemi wśród ludzi a zwierzchników
swoich masz gdzieś tam poza Ziemią. Czy ty się urodziłeś na Ziemi, czy zostałeś zesłany?
Ja zostałem wkomponowany w to środowisko. Po prostu - przybyłem. Mogę to tak określić, że w to
wejdzie jakaś szkoła, akademia. Dla zdobycia odpowiedniego wykształcenia są zsyłane grupy, które na tej
planecie po prostu wtapiają się w tło, w środowisko. Stają się jak gdyby cichymi liderami, przywódcami,
tymi, którzy inspirują innych, uczą, pokazują, wytyczają drogę, ale też zgodnie z otrzymanymi
dyrektywami, poleceniami. Natomiast ci, wśród których żyjemy, określają nas jako wyjątkowe istoty,
wyjątkowe postacie. A tak naprawdę, oni nie wiedzą jaka jest nasza rola, kim jesteśmy. Ale to jest
potrzebne, żeby wyrównać poziom rozwoju. Chociaż są grupy, które w różnych, nazwijmy to, plemionach,
szczepach, narodach, które już za bardzo uciekają w sprawy techniki. A cały rozwój ma polegać bardziej
na rozwoju duchowym. Ale za bardzo idą w stronę rozwoju materialnego.
Powiedz mi, czy twoje ciało i ciała twoich współbraci, którzy przybyli z tobą razem na Ziemię,
zdecydowanie dłużej żyje od pozostałych istot żyjących na Ziemi? Jak to jest?
Jest podobne, jest w zasadzie trudne do odróżnienia, ale jest trochę inne. Inaczej funkcjonuje. Inny
jest metabolizm, przemiana materii. Tak naprawdę w energię zasilamy nasze ciała troszkę inaczej jak
ludzie. Też przyjmujemy pokarmy doustnie, ale zupełnie innego rodzaju. Chociaż też są to pokarmy
przygotowywane z tego, co po prostu rośnie na tej planecie.
Czy ktoś inny je przygotowuje, te pokarmy?
Nie, nie.
Sami to robicie?
Mamy dużą wiedzę na ten temat. Potrafimy w miarę dokładnie przygotować takie posiłki, które
wystarczają.
Dobrze, jesteś teraz na Ziemi, masz pewną misję do spełnienia. Chciałbym żebyś cofnął się w czasie
do okresu, kiedy pobierałeś jeszcze nauki i twoje cele były jeszcze przyszłością. Kiedy byłeś młodym
chłopcem i przygotowywano ciebie do wykonania jakiegoś ważniejszego zadania, gdzieś tam na odległej
planecie. Chciałbym, żebyś to wszystko zobaczył i dokładnie mi o tym opowiedział. Kiedy policzę (...).
Opowiedz, co widzisz, czego doświadczasz?
Nie wiem, jak to określić, ale znasz takie słowo jak misjonarz, misja. Można powiedzieć, że
wybraliśmy drogę jedną z wielu. Nazwijmy ją misją. Misją, która wiąże się z tym, że zdecydowaliśmy
związać się z tą planetą, że będziemy jak gdyby awangardą, tą grupą, która będzie inspirować i
pokazywać nowe kierunki, nowe drogi w rozwoju tych, którzy tam mieszkają. Musimy dużo, dużo
samozaparcia wnieść w nasz rozwój. Bo wiemy, że życie tam nie jest łatwe. Jest pełne niespodzianek, i
że będziemy narażeni na różnego rodzaju pokusy, ataki, że będziemy zniechęcani, że będzie nam tam
bardzo, bardzo ciężko i bardzo trudno. Że samozaparcie, dużo energii i samozorganizowanie, nie
wystarczy, że potrzebny jest jeszcze odpowiedni poziom rozwoju tej części z nas, która jest w połączeniu
z pozostałym Wszechświatem, którego jesteśmy częścią. I ci, którzy są na tym trochę niższym poziomie,
oni tego nie będą wiedzieć i nie będą świadomi, dlatego my w jakiś sposób, taki zakamuflowany musimy
ich wspomagać, musimy ich wspierać, żeby było im łatwiej. Chociaż wiemy, że większość i tak z tego nie
skorzysta, że odrzuci, że przyjmie to jako nieprawdę, jako fałsz. I będzie sobie żyła po swojemu. Ale to już
nie nam decydować.
A powiedz mi, gdzie teraz jesteś? Opisz to miejsce.
Jestem u siebie, tam, skąd pochodzę.
A skąd pochodzisz?
Jak to skąd? Przecież dobrze wiesz skąd pochodzę. Stąd, skąd ty pochodzisz.
Opisz mi to miejsce, czy to jest planeta, czy to jest stacja, baza? Opowiedz.
Nie jest to planeta, nie jest to stacja, nie jest to baza.
Kim jesteś, jesteś Bytem?
Przecież pochodzimy od naszego Ojca. I teraz się tylko wahamy, jakie przyjąć ciało, żeby tam zejść.
Bo jestem gotowy.
Jeszcze nie masz w tej chwili ciała, tak?
Nie.
Powiedz mi, jak się przygotowujecie do tego zejścia. Opisz mi to jak najlepiej, jak tylko potrafisz.
Bardzo starannie. Muszą zaistnieć okoliczności. Kwestia wyboru miejsca, czasu zdarzeń. Każdy z
nas ma swoją specjalizację.
Czy urodzisz się? Czy wiesz, kto ciebie urodzi? Jak to będzie wyglądało, twoje przyjście na ten
świat?
Właśnie o to chodzi, że mnie w tym przypadku nikt nie urodzi. Po prostu stworzą mnie i w
odpowiednim czasie znajdę się w odpowiednim środowisku, przypadkowo, znikąd, ale mając tego
częściową świadomość, zadań jakie mnie czekają. Trud realizacji. To wszystko.
A czy poznałeś już te istoty, które stworzą twoje ciało?
O to już się martwią inni. Dla mnie to nie ma znaczenia. Ja mam swój program i go wypełnię, czy mi
się będzie podobało, czy nie. Bo tak już zostało postanowione i wyraziłem na to zgodę.
Twoje ciało będzie się różniło od ciała innych ludzi, innych istot żyjących na Ziemi?
Nie.
Będzie takie samo?
Musi być takie samo.
Musi być takie samo?
Tak.
A czy trwałość jego, żywotność będzie inna od pozostałych, czy też nie?
Tak, tak.
Opowiedz mi o tym coś więcej o tej różnicy?
Kwestia eksploatacji tego ciała, odpowiednie zasilanie, odżywianie. Odpowiedni metabolizm,
przemiana materii, spalanie, wydalanie. To są bardzo ważne rzeczy. Bo musisz to ciało traktować tak, jak
swój pojazd, jak swoje mieszkanie. Jako coś wyjątkowego. I nie jest gorsze od ciebie jako Duszy. Jest tak
samo warte i tyle samo warte, jak ta druga część ciebie.
Teraz jesteś Bytem, jesteś Duszą, która się przygotowuje...
Ja już jestem gotowy.
Już jesteś gotowy, ale jeszcze nie masz ciała? Czy masz już?
Jeszcze nie mam, ale wiem, że nie długo będę mieć.
Tak całkiem powoli, spokojnie, przesuń się w czasie do momentu, kiedy już masz ciało, kiedy już się
urodziłeś, kiedy wzrastasz. Zrób to tak całkiem swobodnie. Zobacz siebie, kiedy już masz ciało.
Przyzwyczajam się do bycia na tej planecie. Bywam na stacji i bywam na tej planecie. Cały czas się
uczymy, zapoznajemy procedury, jakie przyjdzie nam wypełniać. Szkolimy się jak gdyby, nie wiem jak to
nazwać, ale nazwijmy to w cudzysłowie, manipulacją, jakby odpowiednią inspiracją, nakłanianiem,
wytyczaniem kierunków, w których mogą się udać ludzie. To jest naszym zadaniem. Odwodzić ich od
pójścia w materię. Bo wiadomo, że to będzie dla nich zgubne. Aczkolwiek znamy już ostateczny wynik. A
bardziej tutaj zależy na tym, żeby oni się nie w kierunku fizycznym rozwijali i nie fizycznie ewoluowali. A
bardziej jako Dusze, jako Byty. Ale nie jest to tak, jak miało być. Ciężka praca, trudny proces.
Czy twoje ciało już jest dorosłe?
Nie.
Jeszcze nie?
Nie, jeszcze za wcześnie, ale już się tam dobrze czuję.
A powiedz mi o twoich pobytach i przejazdach na Ziemię i z powrotem do bazy. Jak to jest, czym
pokonujesz tą drogę? Jakie tam jest środowisko i tu, i tam? Opowiedz trochę o tym.
Na stacji jest bardzo sterylnie. Jest takie, zupełnie inne aczkolwiek sam pobyt odczuwamy tak jak na
Ziemi. Sztuczne środowisko. Bo nie mogą być zbyt duże skoki ciśnień i temperatur. Bo ciało nie
wytrzymałoby tego długo. A na Ziemi, na tej planecie, pokazujemy się bardzo często żeby nie wzbudzić
jakichś podejrzeń. Żeby nie powodować nieufności wśród tamtych mieszkańców. Oni są przekonani, że
wyjeżdżamy do takich ośrodków, które zostały stworzone, z których od czasu do czasu korzystamy. Ale
pobyt tutaj i tam jest nam potrzebny koniecznie. To jak gdyby taki poligon doświadczalny, ale takie są
procedury.
A czym się przemieszczacie?
Tworzy się odpowiedni kanał energetyczny, otoczkę. Jesteśmy po prostu wsysani i znajdujemy się
bezpośrednio na stacji. Albo przez odpowiednie urządzenie, które jest na tej planecie, na Ziemi. Można
powiedzieć, że się pojawiamy i znikamy. A tak do końca to nie jest tak.
Opisz mi jeszcze Istoty, które są twoimi nauczycielami, teraz, gdy masz już to ciało, które cię
przygotowują, jak wyglądają? Czy mają takie same ciała, czy są takimi samymi Istotami jak ty?
Są wyżej w rozwoju intelektualnym, mentalnym i duchowym. I mają już bezpośredni kontakt z
Istotami, które w poziomie rozwoju duchowego nigdy już nie będą w ciałach fizycznych. Nie mają już takiej
potrzeby, bo przeszły już swoją drogę. Natomiast ja nie jestem zbyt wysoko.
A czy takich istot, jak ty jest więcej, przygotowywanych do misji?
Im wyżej, tym mniej. Im niżej, tym więcej. Trudno powiedzieć, jak w innych grupach. Każda grupa się
specjalizuje. Ja nie jestem od spraw, można to nazwać, związanych z materią, z techniką. Moją
specjalizacją jest jak gdyby pomaganie ludziom. Bycie pomocnym, pomoc w rozwiązywaniu różnych
konfliktów. Sterowanie zachowaniami, można to nazwać, manipulacją. Ale celową taką manipulacją,
celowym sterowaniem. Takich grup jest sporo. Każda ma jak gdyby swój wycinek pracy, swoją
specjalność. Są tacy, którzy posługują się natchnieniem. Potrafią natchnąć człowieka, czy inne istoty
fizyczne po to, aby skonstruowały jakieś urządzenie, jakąś budowlę. Najważniejsze jest to, że większość z
nich nie rozumie, nie wie, że zostało to nie przez przypadek zrobione, nie przez przypadek
zaprojektowane, skonstruowane. Jest to spowodowane natchnieniem tych opiekunów. A jeżeli jest to
osoba, która jest blisko w rozwoju podobnym do naszego, to w mniemaniu tych istot okrzyknięta jest
zawsze geniuszem. Tak jak wszędzie we wszystkim jest hierarchia, są poziomy, trzeba to wszystko
przejść. Każdy z nas to przechodzi.
Czy już samodzielnie prowadzisz jakąś misję na Ziemi?
Już miałem kilka.
Tak? Opowiedz mi o takiej pracy, o takiej misji.
Dostałem pod opiekę, nie wiem jak to nazwać, niech to będzie plemię, naród, grupa. Miałem się nimi
opiekować, jeżeli chodzi o rozwój moralny, etyczny. A to do końca nie było tak. Bo pewne sprawy
wymknęły się spod kontroli i to się zdarza. To się bardzo często zdarza wszystkim. Ta grupa się podzieliła
na dwie i jedni poszli w jedną stronę, drudzy poszli w drugą stronę rozwoju. Mało tego, rozdzielili się
fizycznie i podzielili jak gdyby na dwie osoby, dwie oddzielne grupy. A żeby to wszystko miało sens i żeby
wykonać swoje zadanie, to które mi powierzono, musiałem ich jakoś skonsolidować, złączyć.
Jak ci się to udało?
W ogóle się nie udało.
Opowiedz mi o tym.
Bo jedni poszli za bardzo w materię. Zaczęli jak gdyby bardziej fizycznie żyć, bardziej się przywiązali
do tych wartości, które dla nich miały znaczenie, wartości związanych z materią. A tamci drudzy poszli za
bardzo w rozwój jak gdyby bardziej intelektualny i też ich to doprowadziło do zguby. Bo ich założenia i
koncepcje, po prostu ich psychicznie i moralnie zdegenerowały. No i tutaj poniosłem porażkę. Ale to jest
wkalkulowane w cenę, w pracę.
A powiedz mi, jakie miałeś imię, będąc wśród ludzi? Jak się do ciebie zwracali?
To zależy kiedy i w jakich okolicznościach.
Teraz z tą grupą ostatnią, którą kierowałeś, którą próbowałeś skonsolidować. Jak oni się do ciebie
zwracali? Byłeś wśród nich przecież, tak?
Mówili do mnie Mistrzu.
Mistrzu? Jakieś imię było też?
Kacho.
Kacho?
Kacho.
A czy ten szczep, ta grupa ludzi była też jakoś określona, jakimś imieniem, jakąś nazwą?
Une, Une. To nie była duża społeczność.
Jak duża, mniej więcej?
Z tego, co ja wiedziałem około dwunastu tysięcy.
Dwunastu tysięcy?
Tak. Ale Une to była grupa bardzo przewrotna i trudna. Bo to była mieszanina, jak gdyby pierwotna
mieszanina innych grup. I bardzo przewrotni byli zawsze, dlatego nie udało mi się ich utrzymać w
jedności. Dlatego jedni chcieli iść bardziej w rozwój związany z materią a drugich bardziej interesowało
doświadczenie na poziomie intelektualnym. Ale takie było ich prawo, taki wybór. Ja byłem dla nich kimś,
ale tak naprawdę, oni to mieli gdzieś. Bardzo niesforni.
A powiedz mi, w jakim to było mniej więcej czasie? Będąc w tu i teraz, znając okresy prehistorii, czy
możesz w jakiś przybliżony sposób określić, jaki to był wiek, jaki to był okres na Ziemi? Jak to dawno było
temu?
Jak dawno temu?
Od chwili obecnej.
(Liczy) Szesnaście, sześćset... Szesnaście tysięcy sześćset lat temu.
Od tej pory czy od...?
Od tej pory.
Od tej pory szesnaście tysięcy sześćset lat, tak?
Tak.
A powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Czy teraz będąc w ciele i posiadając taką misję, jaką masz, czy
posiadasz również swoją Wyższą Jaźń, do której możesz się zwrócić wtedy, kiedy potrzebujesz pomocy?
Czy jest to dla ciebie też jawna sprawa, czy masz coś takiego?
Dla każdego to jest jawna sprawa. I to nie zależy od tego, kim jesteś i gdzie jesteś, co
reprezentujesz. Na jakim jesteś poziomie rozwoju, czy fizycznego, czy intelektualnego, czy mentalnego.
Zawsze posiadasz, tak?
No, a czego nie! Bez tego nie mogliby się rozwijać ani ludzie, ani inne Istoty. W tym, czy w innym
wymiarze. To jest częścią każdego z nas.
A powiedz, jak często korzystasz z wiedzy, z mądrości swojego Wyższego Ja?
Nie uwierzysz, ale zawsze.
Zawsze? Dobrze, wierzę. Powiedz mi, jak dalej twoja misja wygląda. Przesuń się w czasie do
przodu, do następnego, ważnego wydarzenia w tym wcielaniu. Jeden (...). Co widzisz, co robisz, czego
doświadczasz?
Doświadczam – mówiąc ich słowami – samej udręki i rozczarowania. Bardzo ciężko się pracuje.
Przewrotni i niesforni.
A czy nadal jest to ta sama grupa ludzi?
To nie ma znaczenia czy ta, czy inna grupa. Ma znaczenie to, czego dotyczy to posłanie, ta misja.
Czego mają się nauczyć. Bez względu na to, w którym kierunku ta misja jest. Oni zawsze są przewrotni,
nieuczciwi, często mają bardzo wysokie mniemanie o sobie. Jest to jedno z najgorszych, najtrudniejszych,
najbardziej wymagających mozolnej pracy środowisko planet, jakie istnieją. Być może to jest
spowodowane tym, że jest to wyjątkowe miejsce i jedna z najbardziej materialnych planet. Jedno z
najbardziej materialnych środowisk, ale jest to jedna z największych szkół i jeden z największych
poligonów. I też nie jest każdemu tutaj dane, żeby ćwiczyć, żeby przebywać. Wyjątkowe są tutaj Istoty.
Nie ważne czy jest to uczciwa Istota, przewrotna, kłamliwa, zbrodnicza. Są wyjątkowe Dusze, wyjątkowe
Byty. I przebywanie tutaj jest nagrodą. Aczkolwiek większości wydaje się, że to przekleństwo, że życie jest
ciężkie i niełatwe. Że to życie polega na ciągłej walce, na zdobywaniu jedzenia, odzieży, pozycji. Gdyby
sobie uświadomili, że to jest nagroda, to jest wyjątkowa nagroda, że mogą tutaj być, doświadczać. Że
doświadczać mogą nie raz a kilka, kilkadziesiąt razy. To byłoby zupełnie inaczej, gdyby więcej Dusz,
więcej Bytów mogło tutaj być i doświadczać. I nie jest przypadkiem, że w różnych okresach różne ilości
Istot tutaj żyje. Raz więcej, raz mniej, ale zawsze jest to nagroda. Jest to szczęście, wielkie szczęście móc
tutaj być. To, co doświadcza taka Istota na Ziemi w ciągu swojego jednego okresu, gdzie indziej by
musiała kilka razy dłużej doświadczać. Doświadczać nie w sensie czasu, nie w sensie fizyczności a w
wymiarze rozwoju duchowego. Wszystko ewoluuje. Wszystko wykracza poza swój zakres. Takie jest
prawo.
A powiedz mi jeszcze, czy ta grupa, z którą ty pracujesz, to jest grupa pochodząca z cywilizacji
atlantydzkiej, czy z jakiejś innej cywilizacji?
Tak. Une jest bardzo dziwną grupą. Jest to społeczność złożona z wielu innych. Jest to enklawa
wielu przypadków zebrana w jednym miejscu, którym do gustu przypadło środowisko, miejsce, czas,
mentalność, podobna moralność. Ale jak pozostali są przewrotni i się podzielili. A były inne życzenia.
Miało się to inaczej zakończyć, ale się podzielili i rozstali. Każde z nich poszło w swoją stronę. Na zgubę
i dla jednych, i dla drugich. Ani rozwój intelektualny, a więc próba przewyższenia własnych możliwości
oglądu sprawy, nie jest dobrą, ani pójście w materię, rozwój materialny. Jedno i drugie jest zgubne.
Powiedz mi jeszcze, czy te grupy potem ze sobą rywalizują w jakiś sposób?
W pewien sposób, na pewno. Aczkolwiek kontakty między nimi są coraz to słabsze. Jedni
udowadniają, że rozwój intelektualny jest ważniejszy. I wokół tego – jeżeli dobre będzie to określenie –
stworzyli taki dogmat, który można porównać do religii społecznej. Drudzy stworzyli coś podobnego, oparli
wszystko o rozwój o materię. Stworzyli z tego też dogmat. Jedni i drudzy zatrzymali się. Cały proces
bytności polega na ciągłej zmianie. Na ciągłym rozwoju, na ciągłej ewolucji. Stworzenie każdego dogmatu,
każdej teorii powoduje, że się zatrzymują.
Czyli stworzenie jakiegoś dogmatu, jakiejś religii powoduje jednocześnie zatrzymanie ewolucji?
Między innymi. Po co tworzyć, to jest złudne. Jest bardzo złudne, ale tworzy się po to, żeby się
chełpić, żeby się cieszyć, żeby pokazać innym, że się stworzyło, że jest się lepszym. To jest pycha. To
niczemu dobremu nie służy. Po co tworzyć coś, co już jest, co już zaistniało. A nadaje się temu nowy
sens, nowy wymiar... [...] (kas).
Chciałbym jeszcze, żebyś mi powiedział, na jakim obszarze obecnie na Ziemi się znajdujecie ze
swoim plemieniem. Jaki to jest obszar, znając obecne granice kontynentów, czy mógłbyś to przybliżyć do
jakiegoś obszaru?
Myślę, że tak.
Spróbuj.
Musiałbyś spojrzeć gdzieś w rejon między Azorami a Bermudami. Między Bermudami a Karaibami.
Między Karaibami a Azorami. Był to potężny obszar. Ale to się wszystko zmieniło.
Jak potężny, do jakiego obecnie znanego ci obszaru mógłbyś to przyrównać?
Do obecnie znanego obszaru? Trudno powiedzieć, ale przynajmniej jedna czwarta powierzchni tej
planety w jednym kawałku.
Jedna czwarta tej planety?
Powierzchni tej planety.
To ogromny kontynent, czy tak?
Tak, ale wcześniej tak nie było, później też nie. Dzięki temu był bardzo, bardzo łagodny, przyjazny
klimat. Jak mówi ci coś klimat Madery, klimat Wysp Kanaryjskich. Właśnie taki tam panował klimat. Ciągle
wiosna, wiosna. I doprowadzili do zniszczenia.
Dobrze. Teraz policzę (...). Powiedz, co teraz robisz, czego doświadczasz?
Jako Kacho, jak oni to nazywają Mistrz, biorę udział w kontaktach z innymi – mogę to tak określić –
z innymi plemionami, z innymi narodami. Następuje jak gdyby konsolidacja. Jest przyzwolenie tych, którzy
są nad nami, wyżej rozwinięci. Chcą stworzyć z tej planety miejsce, gdzie z wielu innych grup, innych
szczepów, innych plemion powstałoby jedno uniwersalne z cechami wszystkich pozostałych, które są
najważniejsze we Wszechświecie. Wszyscy dali sobie przyzwolenie. I ci, którzy mają największe wpływy,
największą jak gdyby władzę, największe możliwości mentalne i techniczne. Tylko największy problem
jest z tym, że nie da się do końca przewidzieć skutków, co z tego wyjdzie. W jakim kierunku pójdzie
rozwój. Rozwojem fizycznym da się sterować, ale moralnym, mentalnym, psychicznym na pewno nie.
Można zaprogramować intelektualnie obojętnie kogo, ale to nie wszystko. A eksperyment, praca trwają
nadal. I będą trwały. Bo te ciała są idealne do przećwiczenia wszystkich tematów, jak nigdzie indziej.
Opisz mi dokładnie, jeżeli to możliwe, na czym polega ta konsolidacja różnych kultur z różnych
światów. Na czym to polega?
Tam, na Ziemi są ludzie, którzy piszą, są ludzie, którzy tworzą inne dzieła, sprzęty i urządzenia. Są
tacy, którzy tworzą, projektują. Są tacy, którzy są dobrymi wodzami, przywódcami. Każdy się w czymś
specjalizuje, każdy z niech jest w czymś dobry. Na tym poziomie, gdzie ja jestem też każdy z nas się
specjalizuje. W wyższej hierarchii też są Byty, Istoty, które się specjalizują w swojej dziedzinie. I tak bez
końca. I nie skończymy tego marszu dopóki nie osiągniemy najwyższego mistrzostwa. Bo musimy być
jednym, musimy się uzupełniać. Dopóki nie staniemy się jednym, nie dopasujemy się do siebie tak długo
będzie się to wszystko kręciło, odbywało. Ani krócej, ani dłużej.
Dobrze, teraz policzę (...). Gdzie teraz jesteś, co robisz, czego doświadczasz?
Nie wiem, czy to właściwe określenie, właściwe słowo, ale będąc jako łącznik między tam a tutaj,
będąc czymś w rodzaju koordynatora, wymieniam doświadczenia z innymi mnie podobnymi. I nie ma zbyt
dużych sukcesów i być nie może. Te istoty są takie, jakie są. Ale z tego, co wiem, o czym nas zdążono
poinformować jeszcze ta planeta niejedno zobaczy. Niejeden raz umrze, niejeden raz się odrodzi po to, by
następne Byty mogły zamieszkać w tych ciałach. Bo nagroda to jest... obiecująca na przyszłość. A być
może są tacy, którzy wrócą po raz setny, po raz dwusetny. Co ja robię? Praktycznie już się szykuję do
powrotu. Wykonałem swoje zadanie, wykonałem swój plan. Zrobiłem to, co było mi dane, co było mi
pisane, na co i tak w ostateczności zdecydowałem się, wyraziłem zgodę. Mam świadomość, że
następnym razem będę pracować jeszcze w trudniejszych warunkach. Przyjdzie następny raz, będą to
jeszcze trudniejsze warunki. I tak bez końca. A przyjdzie czas, że znowuż zacznie się łatwiej żyć, uczyć,
łatwiej doświadczać. To jest proces.
Czy możesz wspomnieć o jakichś satysfakcjonujących ciebie osiągnięciach w tym twoim tutaj
pobycie na Ziemi? W twojej misji, jaką tutaj spełniałeś.
Wszystko.
Tak?
Mimo że porażki były.
Opowiedz mi coś o tym, o tych najlepszych, najbardziej satysfakcjonujących ciebie doświadczeniach
życiowych.
Une, ci ludzie, te istoty, którymi miałem się opiekować, które miałem inspirować, podzieliły się na
dwie grupy. Byłem niezadowolony, ale z drugiej strony stwierdziłem, że to im też będzie służyło. Im jako
im, być może nie do końca, ale tym, którzy zamieszkują te ciała. Tym, którzy przyjęli te ciała. Że to służy
naszemu wspólnemu dobru. Bez względu na to, kto jaką drogę wybrał. I z jednej strony to była porażka, a
z drugiej nie. Bo nawet z tej najgorszej sytuacji można po prostu wybrać taką opcję, która okaże się
zwycięstwem, dobrem, szczęściem. Zależy, z której strony się na to spojrzy. Czy spojrzy z pozycji tej
planety, czy z pozycji, ja jako Ja. To wszystko. Nic nie było ani dobre ani złe. Nic nie było ani porażką, ani
zwycięstwem. Nic nie było warte żałowania, że się czegoś nie zrobiło, albo że się dokonało. Jest to co
jest. Nie można niczego stopniować. Nie można niczego wartościować. Jest to największy wróg.
Największy wróg, który prowokuje do kombinowania, do wynaturzania tych zachowań, które po prostu
prowadzą do zguby. A i tak, cokolwiek się robi to, ani dobre, ani złe. Po prostu doświadczyło się i to
wszystko. Ja też doświadczam i ci, którzy są wyżej też doświadczają. Nad nimi tamci też doświadczają.
Wszyscy podlegają temu procesowi.
Powiedz mi, czy w twojej hierarchii podlega się specyficznie świadomości Ziemi, czy jesteś po prostu
mniej związany z Ziemią, a bardziej przywiązany do Wszechświata. Jak to jest?
Pytasz, jak jest, znajdując się tutaj?
Ale i kiedy opuszczasz ciało, czy jesteś nadal przywiązany do środowiska zbliżonego do Ziemi, czy
przestajesz być?
Ja powiedziałem tobie, że bycie tutaj, doświadczanie bycia tutaj, wbrew pozorom, jakie okoliczności
cię spotykają, jest to nagroda. I to co się tutaj dzieje, to jest jak gdyby gra wyobraźni. Im bardziej
wyobraźnia jest rozwinięta w kierunku dobra, szczęścia, miłości, tym bardziej jesteś zbliżony do tego, co
jest powyżej. Natomiast jeżeli jest pycha, obłuda, jesteś bliżej materii tym bardziej jesteś nieszczęśliwy i
oddalasz się od tego pierwowzoru, który jest po drugiej stronie. Tym bardziej cierpisz. A jeżeli cierpisz
jako Byt, jako Dusza, to zaczyna cierpieć twoje ciało. Jeżeli cierpi twoje ciało, ty, jako mieszkaniec tego
ciała, też zaczynasz źle się czuć. A jak się zaczynasz źle czuć, to już samopoczucie prowokuje do tego,
aby zaczynać kombinować, wymyślać, usprawiedliwiać się, albo szukać winnych. Winnych tego stanu,
tego poczucia czy samopoczucia. Ale wszystko to jest doświadczenie. Ani dobre, ani złe.
Dobrze, teraz przenieś się do granicy rozstania się ze swoim ciałem. Do czasu, kiedy zamierzasz je
opuścić. I opisz mi ten moment, jak to przeżywasz, czego doświadczasz. Jeden (...). Opisz mi, czego
doświadczasz, co widzisz?
Wszyscy mają taką samą możliwość określenia czasu i miejsca odejścia. Wiesz, że spełniłeś
obowiązek, że doświadczyłeś tego, co było tobie dane doświadczyć. To w naturalny sposób czujesz. Ale
strach przed opuszczeniem tego ciała, blokuje możliwość przekazania tej informacji na zewnątrz. Nieraz
wiesz, że odejdziesz, dzień wcześniej, tydzień wcześniej, miesiąc wcześniej, ale im bardziej się boisz
opuszczenia tego ciała tym bardziej komunikat jest zatarty. A im bardziej jesteś otwarty, tym wyraźniej
wiesz, widzisz, kiedy przyjdzie twój kres bytności w tym ciele. Ale każdy inaczej tego doświadcza.
Opisz mi proszę, swoje doświadczenie z przejścia na drugą stronę.
Niektórzy mówią, że modlą się do Boga i proszą, żeby już ich zabrał. Ale wystarczy, że ta część
ciebie, ta nadświadoma zakomunikuje, poinformuje cię, że już czas. Nie lękasz się, doświadczasz.
A możesz tę część siebie, tę najważniejszą część siebie, poprosić, żeby już spowodowała kres tego tutaj
bycia. Wyraź taką ochotę, taką chęć i wszystko się kończy, aż do następnego razu. Bo nie ma końca tej
przygody. Bo to wszystko ewoluuje, umiera, rodzi się i tak w kółko. Chyba, że jesteś w czasie zawieszenia
i to od ciebie zależy, jak długo. Ale czy warto być w zawieszeniu? Chyba nie.
Co dalej doświadczasz?
Im głębsza twoja wiedza o tamtej stronie, tym bardziej jesteś spokojny. Tym bardziej wyczekujesz
chwili, kiedy po prostu sobie pójdziesz.
Czy tak jest z tobą w tej chwili?
Dokładnie.
Tak jak gdyby oczekujesz...?
Spokojny jestem, wyciszony, szczęśliwy, zadowolony.
A gdzie teraz przebywasz? Opisz mi swoje otoczenie.
Różnie. Na sam koniec, albo przebywam na zewnątrz pod dużym drzewem, albo siedzę sobie w
pomieszczeniu, w fotelu.
Opisz mi to pomieszczenie.
Jest to pomieszczenie takiego ogólnego użytkowania. Tutaj mieszkam, pracuję, śpię. Jest to bardzo
skromne pomieszczenie. Praktycznie mało mebli, jeżeli to można nazwać meblami. Miejsce do spania, do
siedzenia. Można to nazwać stolikiem, półką, szafką. To praktycznie wszystko.
Czy są jakieś inne pomieszczenia przyległe do tego, które też należą do ciebie. Czy już nie?
Tak, ale one są przeznaczone na ogólny użytek. Aczkolwiek nie musiałem tego robić. Ale
praktycznie jest to wykorzystane, ta pozostała część.
Pozostała część jest wspólna, a to pomieszczenie jedno jest twoje, tak?
Tak, bo tak zadecydowałem. Natomiast czekam, aż odejdę spokojnie i wiem, że to nastąpi lada
chwila.
Dobrze, pozwól sobie na tę chwilę. I opisz mi to twoje doświadczenie z tego właśnie momentu.
Wiem, że to już teraz. Bardzo, bardzo dużo wokół mnie zebrało się energii. Bardzo mocnej energii,
która skupia się wokół mnie. Wiem, że to już koniec. Odczuwam rodzaj takiego tąpnięcia. Tak siedzący
pod drzewem, w leniwej pozycji. Już koniec.
Opisz swoje ciało, jak wygląda, gdy patrzysz na nie z góry?
W leniwej pozycji pod drzewem oparte, głowa zwieszona.
Co teraz czujesz?
Dużą ulgę, pełną swobodę, więź z tym światem, do którego przynależę. Rodzaj szczęścia,
niesamowity spokój. Zero stresów, zero nerwów, zero napięcia.
Gdzie teraz podążasz?
Tam, skąd przybyłem. Podoba mi się to określenie. Do mego Domu, do naszego Domu. Tam, gdzie
zawsze jestem.
Czy ten Dom da się jakoś opisać?
No, nie żartuj. Na pewno nie w sensie tej planety. Jest to miejsce, gdzie jesteśmy, byliśmy i
będziemy.
Dobrze. A gdybyś teraz chciał zrobić taką retrospekcję swojego minionego wcielenia. Z czego
najbardziej jesteś zadowolony, z czego najbardziej jesteś usatysfakcjonowany, czym się zasłużyłeś dla
ludzi i dla siebie. Co takiego by to było?
Przestań, zasłużyłeś dla ludzi? Każdy się zasługuje sam dla siebie. Nie można tak myśleć. Po prostu
zrobiłem to, co do mnie należało. Dla mnie najważniejsze jest to, że nic nie odczuwam. Żadnej satysfakcji,
żadnej radości. To nie ma znaczenia dla mnie. Tutaj nikt nie czeka na pochwałę, na nagrodę. Nagrodą
jest to, że tu się było, że się doświadczyło. To jest najważniejsze.
Dobrze. Teraz powoli będziemy wracać do normalnej rzeczywistości. ..
Uwagi: Jest tutaj zawarte jeszcze inne spojrzenie na doświadczenia w ciele. Widzimy wartość
swoich doświadczeń w ziemskiej scenerii, oglądanych z szerszego wymiaru. W tej sesji zrozumiałem też,
że moje postrzeganie Atlantydy, jako wyspy, było raczej niewłaściwe. Prawdopodobnie był to duży
kontynent.
12. Sesja 8
Regresja z 21.03.2002 r.
Jestem na dziedzińcu. Prawdopodobnie jest to świątynia. Stoję przed posągiem jakiegoś bóstwa,
przed posągiem, który wyobraża Boga, ale to wyobrażenie ma kształt, podobieństwo człowieka. Jest noc,
jest ciemno. Właściwie nie widać gwiazd, żadnych innych ciał niebieskich, żadnych innych świateł. Jestem
w prawie pełnym mroku, stoję przed tym pomnikiem, posągiem, jestem cholernie wściekły. Wręcz
napastliwie zły wobec tych, którzy postawili ten monument. Bo wiem, że łamią pewne zasady, które ich
obowiązują. A jednak mimo to robią zupełnie co innego, niż należałoby się po nich spodziewać. Jestem
tam nocą, ponieważ jest to jedyna pora, jest to jedyna możliwość żeby dać sobie upust wściekłości, złości.
Ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie powinienem się kierować emocjami, że jak gdyby uległem
też temu miejscu. Jak gdyby pewne zachowania, pewne cechy przejąłem od tych ludzi, z którymi
mieszkam, z którymi jak gdyby współtworzę to, co jest moim zadaniem. Wstydzę się tego zachowania, ale
jest mi lżej.
Powiedz, po czym poznajesz, że ten pomnik przypominający człowieka, wyraża akurat bóstwo. Skąd
wiesz, skąd masz taką świadomość?
Przede wszystkim jest uosobieniem innych, podobnych, postawionych, wybudowanych w innych
miejscach. A ja i inni zdajemy sobie sprawę, że ta forma jak gdyby nowej mody, nowego kultu przywiera
takie rozmiary epidemii. Ale tak naprawdę, to możemy tylko w ten sposób dać sobie upust emocji. No, jest
zasada - wolna wola. Nie potrafimy nad pewnymi rzeczami zapanować. Pewnych rzeczy się nie da
przewidzieć.
A powiedz mi, dlaczego... Co powoduje, że twoje emocje są akurat inne od pozostałych tutaj
żyjących ludzi?
Mam świadomość ciążących na mnie obowiązków, powinności, zadań, które zostały na mnie
nałożone. I choć jestem jednym z nich, ale z drugiej strony... no – nie jestem.
Opisz mi twoje ciało i rolę, jaką tutaj spełniasz wśród ludzi. Skąd przybyłeś i co jest twoją misją do
spełnienia, tu w tym miejscu, gdzie teraz jesteś?
Przede wszystkim jestem jednym z nich, ale moją misją jest to, że mam zrobić wszystko, żeby cała
ta rasa... Czy w ogóle różne typy tych ras, które tam mieszkają, nie uciekały za bardzo w materię. Żeby
bardziej się kierowały rozwojem duchowym, tak, jak ich przodkowie. Ale coś się pozmieniało i trudno nad
tym panować. Można by było użyć przemocy, ale to się kłóci z zarządzeniem Rady i tutaj jest ta
podstawowa zasada wolnej woli.
Czy możesz powiedzieć coś o Radzie, która jest jak gdyby twoim zwierzchnikiem. Czy tak, czy
dobrze myślę?
Tak.
Tak? Powiedz mi coś o tym. Jakie masz zadanie od Rady? Co jest twoim zadaniem? Jaką pełnisz
misję?
W skład Rady wchodzą różne grupy z różnych części Wszechświata. I ta Rada zadecydowała, że
wpływami na Ziemi się podzielą. Mają różne koncepcje. Rada bardzo dawno temu, licząc w czasie
ziemskim, zdecydowała, że powstanie jedna rasa, ale każda grupa, każdy typ, każda odmiana, każda jak
gdyby podgrupa tej rasy będzie wynikiem stworzenia każdego z członków Rady. I tak też się stało. Każda
z tych, jak gdyby podgrup zamieszkała w innej części planety.
Czy widziałeś członków Rady? Możesz opisać, jak oni wyglądają?
Jest to niemożliwe na tym etapie.
Opowiedz mi, jaka jest relacja między tobą a Radą. Jak to jest niemożliwe, dla czego?
Ci, którzy są nade mną, też nawet nie mieli dostępu bezpośrednio do Rady. Jest pewna hierarchia,
obowiązują pewne zasady. O Radzie tylko tyle wiem, że jest to ścisłe grono. Pod sobą mają
współpracowników, ci z kolei następnych. Tak, że nie wiem, nie widziałem.
Nie widziałeś?
Oprócz moich bezpośrednich zwierzchników nikogo wyżej bezpośrednio nie znam.
Dobrze. A opisz mi, proszę, swoich bezpośrednich zwierzchników.
Jest to jedna z podgrup wyłoniona z tego, co wiem, z ewolucji tutaj, na tej planecie. I to jest
niesamowity zaszczyt, awans, aby dostąpić takiej godności. Ale im się to należało, wypracowali to.
Czy rozmawiałeś z nimi?
Bezpośrednio tylko z kilkoma.
Czy był to kontakt mentalny, czy też wzrokowy, fizyczny?
Na pewnym poziomie jest to kontakt mentalny.
Mentalny?
Tak.
Czy oni mają jakieś ciała, czy...?
W tej chwili nie.
Zakończyli ewolucję tu na Ziemi w ciałach? Jak to wygląda?
W tej chwili tak.
Dobrze. A możesz mi powiedzieć dokładnie, jak wygląda twoje ciało, które posiadasz w tym życiu?
(śmieje się) No powiedz mi.
Dziwne. Kolor skóry jest dziwny. Jakieś takie zupełnie dziwne. To się teraz nazywa czerwonoskóry.
Czerwonoskóry, to jest właśnie jedna z podgrup rasy ludzkiej.
I teraz z taką grupą pracujesz, tak?
Tak, ona jest w tej chwili przodująca. Najbardziej zaawansowana w rozwoju. Ale zaczynają coraz
bardziej destrukcyjnie działać. Idą w złym kierunku. Wszystko ucieka spod kontroli. Ale z tego, co mi
wiadomo, przed nimi byli jeszcze inni, którzy też wybrali nie tę drogę, którą powinni, i też się to źle
skończyło. Z tego, co wiem to po nich będą następni. Po tych będą być może jeszcze inni. Ale to jest
cena, którą trzeba zapłacić.
Powiedz mi, czy twoje ciało różni się czymś od tych, z którymi teraz razem pracujesz? Czy jest
wszystko dokładnie takie same? Jak to wygląda?
Właściwie zewnętrznie niczym się nie różnię. Natomiast moje ciało w sensie fizycznym nie wymaga
takiej oprawy jaką... czyli nie ma takich potrzeb jakie mają inni.
Powiedz mi jeszcze, czy ty uważasz siebie za mieszkańca tej planety, czy też kogoś, kto ma tutaj
coś do zrobienia? Został zesłany.
Kurcze! Przecież wszyscy zostali tutaj zesłani. Każdy ma inną misję do wypełnienia!
Czy urodziłeś się na tej Ziemi, z matki?
I tak, i nie. To był taki poród, jaki jest tutaj na tej planecie, ale on się nie odbył na planecie.
A gdzie?
W Bazie.
Opisz mi to dokładnie. Czy chciałbyś się cofnąć do tego momentu i zobaczyć jak to zaistniało? Czy
sam sobie dasz radę, czy cofnąć cię? Czy pomóc ci wejść w ten okres i zobaczyć swoje narodziny,
narodziny twego ciała?
A jeżeli to jest dla ciebie ważne, to dobrze, możemy.
Kiedy policzę (...) cofniesz się do momentu swoich narodzin i opowiesz mi dokładnie, co widzisz, co
odczuwasz?
Mówią, że poszło jak należy, bez problemów. Że tak naprawdę to nie jest dobry sposób na poród. Bo
warunki za bardzo sterylne i organizm przeniesiony tam na planetę, po prostu może nie wytrzymać
tamtych warunków. Że najlepiej, żeby to się odbywało inaczej, tak jak w innych grupach z wąskiej Rady.
Że nie tędy droga do tego typu eksperymentów.
Czy masz świadomość, dlaczego ten poród odbył się w Bazie a nie na planecie? Co było tego
przyczyną?
Wszystko jest procesem i tyle wykonuje się różnych eksperymentów. Wiele symulacji i to jest jeden
z etapów. A czy on jest dobry, czy jest zły, nikt nad tym się nie zastanawia. Jest to zaplanowane i to jest
jeden z etapów.
Przesuń się nieznacznie w czasie do przodu i zobacz, czy wzrastasz tutaj w Bazie, czy na planecie?
Jak wyglądają przenosiny? Jak to jest z tym wszystkim?
Mam świadomość i jak gdyby jestem po części uczuciowo związany z tą kobietą, która mnie urodziła.
A sam program bardzo mi się nie podoba. Bo ona nadal zostanie w Bazie. Zostanie zapłodniona i jest
traktowana, jak gdyby maszyna do rodzenia. Natomiast ja już mam swoje zadanie i bezwzględnie będę
musiał je wykonać, wypełnić.
W jakim wieku jesteś teraz?
Około siedmiu lat.
Czy pobierasz już jakieś nauki?
Tak.
Gdzie jesteś?
Jestem w innej Bazie.
W innej Bazie?
Tak.
A jak ta Baza wygląda? Możesz mi to opisać?
Jest to, jak gdyby szkoła selekcji, przetrwania. Tam się dostaje odpowiednie zadanie. Specjalizują
się różne grupy w różnych, jak gdyby przedmiotach czy grupach zadań, które będą musiały wykonywać
tam na dole.
Dobrze. Kiedy policzę do (...), gdzie jesteś, co robisz?
Dyskutuję... Właściwie to nie jest dyskusja, to jest taka dosyć nieprzyjemna rozmowa z grupą
miejscowych, jak gdyby przywódców. Oni również wyczuwają mentalnie, że też mogą robić podobne
eksperymenty, czy mogą się wywyższać jak ci na Górze. Czyli jak oni to próbują nazywać - bóstwa,
bogowie. Zaczynają po prostu zachowywać się pyszałkowacie. Mnie i wielu innym się to nie podoba, bo to
jest wbrew naszym interesom i to może spowodować, że my nie wykonamy swojego zadania. Aczkolwiek
wiem, że żadnych konsekwencji z tego tytułu nie poniesiemy, ale ten etap rozwoju, eksperyment, nie uda
się.
Już jesteś dorosłym człowiekiem, tak?
Tak.
Znasz swoją misję? Co masz do zrobienia wśród ludzi?
Zawrócić ich z tej drogi, którą obrali. Ale to już przyjęło formę epidemii i skłaniają się bardzo w stronę
materializmu i my wiemy, że przed nimi inni w podobny sposób to robili. I się to po prostu źle skończyło
dla nich samych.
A jakbyś wytłumaczył to swoje określenie: „Skłaniają się do materializmu”? Co jest przejawem tego?
Powiedz mi coś więcej, więcej szczegółów na ten temat.
Bycie tam na dole, na tej planecie, dla każdego, kto się tam pojawi, jest formą nagrody. Jest
wyróżnieniem. Daje możliwość przyspieszonego rozwoju duchowego. Jest to dobry poligon, laboratorium
i dopiero zetknięcie się tam z tym środowiskiem powoduje, że ludzie, jako ludzie, zachowują się jak ci,
którzy pierwotnie tam mieszkali, jak zwierzęta. Walka o przetrwanie, nienawiść, złość, emocje. I to jest
fenomen, którego nie można rozgryźć, dlaczego tak się dzieje. Rada mówi, że to jest spowodowane
właśnie materią, gęstością. Im bardziej gęsta w swojej strukturze planeta, tym bardziej efektywne mogą
być rezultaty, albo w sensie spektakularnego zwycięstwa, albo totalnej porażki. I się okazuje, że tylko
nielicznym się tutaj udaje a reszta z kretesem przegrywa. Natomiast jeżeli stąd mają przywilej trafić gdzie
indziej, na inną planetę, inne środowisko, to jest im zupełnie łatwiej. Ale są tacy, którzy z upodobaniem, z
uporem wracają.
A powiedz mi, jakie posiadasz narzędzia, żeby tłumaczyć tym ludziom, perswadować im ten kierunek
rozwoju, którym powinni, twoim zdaniem, albo zdaniem Rady podążać?
Jest wiedza, jest słowo, jest doświadczenie. Ale tak naprawdę najważniejszy jest przykład, czyn.
I z tym są coraz większe trudności.
Z przykładem, czy z czynem?
Z przykładem, z czynem.
A powiedz mi, czy posiadasz dużo większą wiedzę od tych Istot, którym chciałbyś przewodniczyć?
Wszyscy mamy taką samą wiedzę.
Tak?
Tylko jest różny stopień świadomości i możliwości wykorzystania tej wiedzy. I tym się tylko różnimy.
Pod tym względem nie ma ani bogatszych, ani uboższych w wiedzę, ani w doświadczenie. Wszyscy
mamy po równo.
Ale ty swoją wiedzę pobierałeś nie na Ziemi, prawda?
Tam, gdzie wszyscy.
Tam, gdzie wszyscy? Tam gdzie wszyscy ludzie, z którymi teraz obcujesz?
Nie tylko ludzie. Inne istoty, inne rasy. Tylko chodzi o stopień świadomości, wykorzystania tej wiedzy,
tego doświadczenia na Ziemi, w konkretnych warunkach.
Skąd zatem bierze się twój wyższy stopień świadomości?
Skąd się bierze? Przede wszystkim z tego, że jestem tutaj nie pierwszy raz, że znam ograniczenia,
że znam niebezpieczeństwa, że jestem bardziej jak gdyby zahartowany w boju. A po drugie - wybrałem...
dano mi taką możliwość wybrania, akurat takiego życia. Wśród takich, a nie innych istot.
Powiedziałeś, że teraz jesteś rasy czerwonoskórej. Czy to jest rasa dominująca obecnie na Ziemi?
Powiedziałem czerwonoskórzy, dlatego, że tak to się teraz mówi.
Dobrze. Wówczas jak się mówiło?
W ogóle się tego nie rozróżniało.
Więc byli wszyscy jednakowi?
Nie.
Nie?
Nie.
Opowiedz mi, jak to było?
Były i inne cechy odróżniające jeżeli chodzi o kolor skóry. Bo i byli, nazwijmy to, biali.
Jakie jeszcze?
Byli czarni, czerwoni. Przed nami byli czarni. Oni też, po prostu, zbłądzili. Też mieli szansę, też mieli
okazję, też mieli wysoki stopień kultury, rozwoju, wiedzy. Tej wiedzy, która jest przydatna tutaj w tych
warunkach. Też obrali złą drogę i też ich to zgubiło.
A powiedz mi jeszcze, jaki to jest okres na Ziemi. Ile to jest lat wstecz od momentu, który znasz w tej
chwili? Jeżeli masz trudności, poproś swoją Wyższą Jaźń o pomoc w określeniu czasu.
Czas ziemski, tak? Około dwadzieścia siedem tysięcy.
Dwadzieścia siedem tysięcy?
Od tej chwili, tak.
Czy wówczas już istniała Kultura Atlantydzka?
Prawie że bezpośrednimi potomkami tej kultury to są ci, których się tutaj nazywa czerwoni.
Czerwonoskórzy.
Czyli bezpośrednimi potomkami czerwonoskórych...
Może nie bezpośrednimi, tylko wtedy najbardziej, najlepiej rozwiniętymi, jeżeli chodzi o wiedzę,
o świadomość, to właśnie oni byli.
Czerwonoskórzy, tak?
Możesz tak ich nazwać.
Dobrze. Pozostańmy już przy tym określeniu. Kultura Atlantydzka jeszcze wówczas nie była
dominującą?
Ale wszystko sprowadzało się do tego, że będzie.
Będzie dopiero?
Chociaż już była na wysokim poziomie. I ona już była jak gdyby na etapie wychodzenia z poprzedniej
zapaści. To tak wszystko ewoluuje, rozwija się i upada, rozwija się i upada.
A powiedz mi jeszcze, w jakim stopniu technicznie jest rozwinięte społeczeństwo, z którym obecnie
przebywasz? Technicznie, jaką mają broń, jakie mają środki techniczne do przemieszczania się z miejsca
na miejsce? Opowiedz mi o tym.
Nie wiem, do czego to przyrównać teraz, ale to dopiero się zaczyna rozwijać. Aczkolwiek to jest
przerażające, co może spowodować to, co już w tej chwili jest. Też jakieś próby. Poważne próby
zapanowania nad energią. Ale w sensie fizycznym, pierwsze urządzenia, pierwsze wynalazki. Chęć
dorównania, można to nazwać, stwórcom, bogom. Właśnie ta ucieczka w materię. Bo duchowe istoty nie
mogą iść w kierunku materii, bo to jest zawsze zgubne. Te dwie sprawy zawsze się kłócą. Tak jak ogień z
wodą.
Dobrze. Teraz policzę (...). Gdzie jesteś, co robisz, czego doświadczasz?
Mamy pewien rodzaj satysfakcji. Bo oprócz jakichś wyjątkowych grup, które jak gdyby się odłączyły
od pewnych takich założeń, które są nadrzędnym celem, to pocieszające jest to, że jednak rozwój
duchowy jest na dobrym poziomie. Że różne społeczności, jak gdyby celują w rozwoju duchowym.
Pomijając nielicznych, którzy właśnie eksperymentują bardziej z materią. Ale my już wiemy, że już i tak,
mimo wszystko, na tej planecie oni za jakiś czas zdobędą przewagę i to spowoduje ich zgubę. Tak było
wcześniej, tak będzie teraz i tak będzie z następnymi. Ale ci następni będą mieli szansę jeszcze się
otrząsnąć. Ale my to wszystko wiemy, bo to wszystko było, jest i będzie.
A powiedz mi, skąd posiadasz taką ogromną wiedzę, będąc człowiekiem?
Jak to skąd, przecież masz czyste intencje.
Skąd czerpiesz taką wiedzę. Z jakich źródeł...
Jeżeli masz czyste intencje, to masz klucz do wiedzy. I nic więcej ci nie potrzeba.
I w ten sposób można poznawać przyszłość i przeszłość?
To jest jeden ze sposobów.
A znasz jakieś inne?
Tak.
Opowiedz mi o nich, tak z ciekawości zapytam.
Jeżeli zapragniesz wiedzieć o zjawisku, które w twoim mniemaniu było, czy będzie, wystarczy
wytworzyć odpowiednią energię, może to być myśl. Posyłasz ją tam gdzie trzeba do Źródła. Im szczersze
twoje intencje, tym czystsze przesłanie, tym czystsza informacja, tym czystsza wiedza.
Czy ta wiedza pochodzi wprost od Stwórcy, czy od jakiejś tam innej hierarchii? Proszę, wytłumacz mi
to.
Od Pierwotnej Energii. Wszystko tam jest.
Wszystko od Stwórcy, tak? Dobrze mówię?
Możesz to tak nazwać.
A czy ty byś jakoś inaczej to próbował określić, czy też podobnie?
To zależy od miejsca, od czasu, od zrozumienia. Od wiedzy tego, z kim rozmawiam. Ale można to
nazwać Pierwotna Energia. Wszystko jest energią.
W jakim wieku jest teraz twoje ciało?
Nie wiem, ale mogę się...
Dobrze, zapytaj się swojej Wyższej Jaźni, jeżeli to możliwe.
Sześćdziesiąt siedem.
A przeciętny mieszkaniec Ziemi w tym czasie ile żyje lat?
To od niego zależy.
No, a tak przeciętnie, średnio. Gdybyś tak chciał odpowiedzieć mi podać jakąś taką przybliżoną
liczbę?
Im bardziej jesteś związany z materią, tym krócej.
Obecna populacja, z którą razem współistniejesz, jak mniej więcej długo żyje na Ziemi?
Tych ziemskich lat?
Tych ziemskich.
Trzysta, czterysta pięćdziesiąt, więcej. Sto... mniej.
To ty jesteś młodzieńcem, kiedy teraz masz sześćdziesiąt siedem lat?
Tak.
Dobrze. Kiedy policzę (...). Gdzie teraz jesteś, co robisz?
Jestem z grupą mężczyzn i kobiet. Jesteśmy bardzo zaangażowani w rozwój duchowy. Nie wiem, jak
to określić, ale swoje doświadczenie, swoją wiedzę zdobywamy w sposób szczególny, odmienny od
innych grup z tej rasy ludzkiej, które są pod bezpośrednią opieką innych członków Rady. Jeżeli chcemy
zdobyć wiedzę, taką empiryczną, na poziomie fizycznym, albo czegoś doświadczyć w odniesieniu do
rozwoju duchowego, to potrafimy w myślach przywołać obraz jak gdyby takiego urządzenia, które można
nazwać komputerem. A właściwie to jest obraz przestrzenny, wirtualny... namiastka tego urządzenia. I
przez ten właśnie wyimaginowany obraz, różne przyciski, można to nazwać klawiaturą, możemy
zdobywać wiedzę fizyczną. Możemy poprzez te urządzenie, idąc na skróty, będąc bardziej osobami
duchowymi, doświadczać fizycznie. I to jest niesamowite. Jest to jedna z wielu rzeczy, która
spowodowała, że rozwój możliwości tych właściwości, których się nauczyliśmy, nabyliśmy, zaczyna
działać jak narkotyk. To wciąga i zaczyna się zabawa, manipulowanie. I wielu nie wytrzymuje, i stacza się
w dół ku fizyczności. Tutaj też się ten, nazwijmy to, eksperyment nie udał. Ale nikt do tego nie ma
pretensji, po prostu – jest to element ryzyka i jest to element ewolucji. Ale możliwości są niesamowite,
nieograniczone. A im bardziej człowiek wchodzi w materię jako członek tej rasy, która tutaj została
stworzona, która powstała, tym ma mniej możliwości takiego oddziaływania. Materia strasznie ogranicza.
W każdym zakresie.
A powiedz mi, czy w ten sposób zostają tworzone jakieś maszyny w sensie fizycznym, na planie
fizycznym? Jakieś urządzenia, maszyny, aparatura?
W tej przestrzeni wirtualnej to jest rodzaj gry. Tworzysz, wymyślasz wycinek rzeczywistości. I
możesz to przenieść na plan fizyczny.
Możesz?
Tak.
I macie takie możliwości?
Każdą dowolną rzecz, jakiej zapragniesz. Ale po co, to jest niepotrzebne nam.
Niepotrzebne?
Jesteśmy tutaj w innym celu, ale ta gra, ta zabawa tak wciąga, że jest to niebezpieczna gra. Bardzo
niebezpieczna.
A powiedz mi, czy to społeczeństwo posiada jakieś środki techniczne do przemieszczania się z
miejsca na miejsce?
Mają świadomość, że jest możliwość stworzenia fizycznego takich urządzeń. I z tego, co wiem,
niedługo będzie taki czas, że to się stworzy, ale na tym etapie jest to niepotrzebne. Im bardziej wzrasta
poziom życia fizycznego, tym większe są potrzeby posiadania takich urządzeń.
A w tej chwil – w jaki sposób przemieszczają się ludzie na tej planecie? Przy pomocy nóg, może
zwierząt, a może jakimiś innymi środkami?
No, jak to w jaki sposób?
Na jakim etapie jest to społeczeństwo?
Mentalnie można się przenieść. Inni wykorzystują możliwości przemieszczania się na poziomie
astralnym. I to wystarcza.
I to wystarcza?
Pomyślisz o kimś i się z tym kimś spotykasz, zachowując swoją fizyczność. Po co tworzyć
dodatkowe urządzenia i elementy, jest to niepotrzebne.
Powiedz mi, w jaki sposób zostałeś przeniesiony z Bazy na Ziemię?
Ja jako ciało?
Tak, jako ciało fizyczne.
Fizycznie.
Fizycznie, jak?
Po prostu – zostałem przetransportowany przy pomocy urządzenia, które moje ciało rozłożyło na
drobne elementy. Możesz to nazwać submolekuły. Możesz to nazwać atomy, subatomy i z powrotem
zostało złożone.
Takie urządzenia są wam znane?
Chyba od prawie zawsze.
Dobrze. Teraz, kiedy policzę (...). Gdzie teraz jesteś, co robisz, co widzisz, czego doświadczasz?
Mnie się wydaje, że to, co w tej chwili robię, to jest bardzo ważne. Tak, walczę z pokusami
fizyczności. Jestem w pozycji takiej półsiedzącej. Jestem przed kolorową ścianą, ale ta ściana, te kolory
bardzo dobrze na mnie oddziaływają, uspokajają zmysły. Ta paleta barw działa kojąco, regenerująco.
Walczę z tą swoją fizycznością, bo też ulegam pewnym symptomom, które na mnie działają, tej
fizyczności, tej Ziemi, tej planety. Jest to miejsce, w którym mogę się oczyścić. Jest to czas, chyba mój
ostatni już tutaj.
Czy zbliżasz się powoli do końca swojego życia?
Znaczy, wracam do siebie.
Powiedz, ile lat może mieć teraz twoje ciało?
Około dwieście dziewięćdziesiąt.
Dwieście dziewięćdziesiąt, tak?
Tak. Dwieście dziewięćdziesiąt. Ja swoje zadanie już wypełniłem, tak. Ale wcześniej nie wrócę,
dopóki nie wyzbędę się tej potrzeby fizyczności. Ale jakoś sobie z tym radzę.
Zanim do tego dojdzie, chciałbym, żebyś mi opisał [...] (kas). .. warunki atmosferyczne itd. Powiedz
mi, jak mieszkają, jakie są ich mieszkania, domy. Jak to jest?
Warunki nie przeszkadzają, jest wręcz idealnie. Idealny klimat, jest super, jest wspaniale. Jest to
wyjątkowa planeta. Nie ma z tym problemów.
Nie obawiają się zimna?
Nie ma tam zimna.
Żyją więc tak pod gołym niebem?
A skąd.
To opisz mi to schronienie.
W zasadzie każdy ma – oprócz niewielu tych, którzy się bardziej skłaniają w stronę materii, w
rozumieniu kogoś, kto jest przywiązany do materii – niewielkie wymagania. Najważniejszym mieszkaniem
jest ciało, ale i ono wymaga jakiegoś schronienia, wypoczynku.
Jak to jest z tym schronieniem?
Są to pomieszczenia wieloosobowe, grupowe. To zależy od miejsca, od grupy – jak gdyby wsparcia.
Z punktu widzenia materii, niewiele jest urządzeń. To wszystko jest – jak gdyby – w fazie tworzenia.
Miejsce do spania, przykrycie ciała, odzienie. Utrzymanie w czystości, dostarczenie pożywienia czy
odpowiednich składników, które utrzymują to ciało przy życiu. Ale bardziej się żyje sferą duchową. I to jest
najważniejsze. Ciało na tym etapie nie wymaga wypoczynku. Wystarczy tylko sen, który jest potrzebny do
oczyszczenia organizmu, doenergetyzowania.
A powiedz mi jeszcze, czym się żywią, co jest składnikiem pożywienia tych Istot? Istot ludzkich w tym
czasie.
Przede wszystkim energia duchowa i energia do zasilania ciała.
Skąd ją bierzesz?
Ze środowiska, w którym się znajduję.
Czy to są rośliny, czy jakieś nasiona, może produkty zwierzęce?
Na pewno nie są to produkty zwierzęce. Są to rośliny. Niewiele tego potrzeba, żeby utrzymać ciało
w sprawności. Kwestia odpowiedniej gospodarki, wiedzy, co dostarczyć, kiedy.
A powiedz mi jeszcze, jak wygląda odzież ludzi żyjących w tym czasie?
Jest przygotowywana przez wyspecjalizowane, można to nazwać fabryki, firmy. I praktycznie one są
jak gdyby uniformami. Nie ma hierarchii ważności, nie ma elementów odróżniających.
Czy to są jednoczęściowe wdzianka, odzienia?
Nie, ale praktycznie ubranie nas wszystkich jest takie same.
Jednakowe, tak?
Tak
Powiedz, z jakiego materiału jest zrobione?
Z tego, który wytworzyć można z tych roślin, które rosną na tej planecie.
Czyli materiał pochodzenia roślinnego, tak?
Tak.
A jak wygląda, może mi opiszesz, jak obuwie wygląda i jak odzienie?
Jest to przeważnie strój dwuczęściowy. Mamy upodobanie w kolorze stalowo-srebrnym. Jest on
najbardziej uniwersalny, jeżeli chodzi o kolor. Bo to ma wpływ na promieniowanie słoneczne. Dzięki temu
kolorowi jest możliwość zachowania odpowiedniej temperatury ciała. Sam kolor zabezpiecza przed
atakiem insektów i innych zwierząt. Po drugie nie drażni, nie odróżnia jednych od drugich. Część męska
upodobała sobie jednoczęściowy strój. Natomiast część żeńska dwuczęściowy strój. A poza tym praktycznie się formą, kształtem nie różnią od siebie. Są proste, dobrze dopasowane do ciała.
Dziękuję. Teraz policzę (...). Gdzie jesteś, czego doświadczasz?
Zgodnie z zaleceniami mam być zabrany do Bazy i na tym moja działalność ma się tam zakończyć.
W Bazie ma się zakończyć?
Na razie na tej planecie.
Czy z ciałem tam zostaniesz zabrany, czy bez? Jak to będzie?
Z ciałem.
Przejdź przez ten moment i opowiedz mi o tym.
Tylko nieliczni znają przeznaczenie tego pomieszczenia. Jest to ukryte pomieszczenie. Dobrze
zamaskowane. Znam program, znam kod. W wyznaczonym terminie mogę się przenieść do Bazy.
Właśnie ten termin nastąpił. Jest to pomieszczenie odizolowane od innych. W tym kompleksie, gdzie
mieszkamy.
Opisz mi to pomieszczenie. Jak tam trafisz, jak ono wygląda wewnątrz?
Tylko nieliczni mają dostęp do urządzenia, które odpowiednio się programuje i powoduje
odblokowanie wejścia. Wchodzi się przez taki właz, przechodzi się korytarzem bardzo wąskim i niskim.
Dochodzi się do właściwego pomieszczenia.
Sam tam wchodzisz?
Tak, wiem, jak to wygląda. Następuje kontakt z Bazą. Zaprogramowanie środowiska, w którym się
znajduję. I przenoszę się w ten sam sposób, w jaki tutaj trafiłem.
Czy wykonujesz jakiś kod, jakieś urządzenia uruchamiasz, czy to już jest z Bazy sterowane?
Kod połączenia. Poza tym reszta... Nie wiem, na czym polegają pozostałe procedury.
Doświadcz tego i opisz mi.
Na poziomie fizycznym praktycznie jest to uczucie jak gdyby mrowienia. Ani przyjemne, ani
nieprzyjemne. Czuję jak gdyby wsysanie, zasysanie. I jestem po tamtej stronie.
Opisz dalej, czego w tej chwili doświadczasz? Co widzisz, co odczuwasz, kto jest przy tobie?
Przechodzę przez tunel. Moje ciało zostaje wyjałowione. Jest pozbawione niepotrzebnych,
niepożądanych pozostałości, które mogły przypadkowo ze mną dostać się na Bazę. I mam być
hibernowany. Moje ciało ma być zamrożone. Jestem przygotowywany do tego.
W jaki sposób jesteś przygotowywany do tego etapu, do tego doświadczenia. Powiedz mi też, czy
będziesz hibernowany za życia, czy dopiero kiedy opuścisz to ciało?
Zgodnie z procedurą. Gdy będę gotowy, po prostu opuszczę to ciało i jak przyjdzie czas, z powrotem
wejdę i wrócę. Na razie jestem tam niepotrzebny.
Czyli to ciało jest nadal sprawne i może być w przyszłości ponownie wykorzystane? Czy tak?
Jest to jeden z elementów eksperymentu.
Opowiedz mi dokładnie, jak wygląda przygotowywanie do hibernacji i potem oddzielenie się od ciała?
Nie ma przygotowania.
Nie ma?
Po prostu wykonuje się procedury, zupełnie inaczej, inne procedury jak na Ziemi. Tam jest określone
wszystko w czasie od – do, od – do, a tutaj wykonuje się to jednym ciągiem. Było, jest, będzie.
A jakie są te procedury?
Wszystko w jednym czasie.
Dobrze. Czy jesteś jeszcze nadal w ciele, czy już nie?
Nie.
A jak to wyglądało, to oddzielenie się od ciała? Co wtedy czułeś?
Tak, jak pozostawienie odzieży przed kąpielą. Nic szczególnego. Lekka przyjemność. Jak gdyby
uwolnienie się z... No jednak to ciało troszkę ogranicza. Ale można się przyzwyczaić.
Teraz czujesz pełną swobodę?
Super!
Super? I co teraz masz, jakie zadanie, co będziesz teraz robił?
Mogę się przyłączyć do następnego programu. Mogę trochę poleniuchować.
Czy wiesz, jak długo będziesz teraz leniuchował zanim spotka się następne zadanie?
To zależy ode mnie.
Od ciebie?
No przecież nie ma żadnego przymusu. Możesz robić to, na co masz ochotę. To tylko od ciebie
zależy.
Powiedz mi jeszcze, czy twój pobyt będzie ograniczony do Bazy, czy możesz sobie podróżować,
gdzie tylko zechcesz po Wszechświecie?
To zależy.
A od czego zależy, powiedz mi, jak jest w twoim przypadku?
Zależy od twojego doświadczenia. Bo możesz trafić do miejsca, z którego możesz nie mieć już
powrotu. I wtedy jesteś już stracony.
Tak, istnieją takie miejsca?
Znaczy stracony w sensie tym, że odzysk trwa bardzo długo i zaczynasz wszystkie procedury od
samego początku. Nie masz ograniczeń.
A bezpieczne oddalenie się od Bazy. Jakie jest bezpieczne? Możesz to jakoś przybliżyć?
Możesz być w każdej chwili wszędzie gdzie, zapragniesz.
Mam na myśli bezpieczny powrót. Żeby się nic nie mogło przydarzyć niebezpiecznego. Jak to jest,
czy też cały Wszechświat...?
Zawsze masz... Na swojej drodze możesz spotkać inne Byty, które są nieprzychylne. Przecież to jest
cały czas ewolucja, rozwój. Możesz to określić, że są dobrzy i źli. Są dobre i złe Byty. To jest cały czas
ewolucja. Dlatego nie wszędzie można, nawet przy dużym doświadczeniu. Można narobić sobie kłopotów.
Ja raczej się ograniczam. Jestem ciekawy, ale...
A powiedz mi, do jakiej przestrzeni się ograniczasz? Na ile sobie pozwalasz, na ile pozwala twoje
doświadczenie, żeby się oddalić od Bazy?
Co rozumiesz przez słowo przestrzeń?
To, czy ta przestrzeń ogranicza się na przykład, do Układu Słonecznego, czy też do...?
Ale jak tam nie ma czasu, to nie ma przestrzeni. Nie ma przestrzeni, nie ma czasu.
Czyli obojętnie, wszystkie miejsca w całym Wszechświecie są dostępne?
Wszystkie!
Wszystkie?
Ale są miejsca, które należy omijać.
Rozumiem. Odpocznij sobie teraz, za chwile będziemy wracać...
Uwagi: Bardzo dziwne i niewiarygodne spostrzeżenie się tutaj nasuwa. Otóż, mając zakotwiczone
postrzeganie Wszechświata z punktu widzenia Ziemi, z punktu widzenia tego ciała, zadałem pytanie: W
jakiej przestrzeni Byt, który pozostawił ciało, może poruszać się po Wszechświecie? Jak się okazało,
pytanie to było nie na miejscu, bowiem dla Ducha nie istnieje coś takiego, jak Wszechświat postrzegany z
pozycji ciała. Odpowiedź była tylko wyrażeniem zdziwienia. Jakiej przestrzeni? Tu gdzie nie ma czasu, to i
nie ma przestrzeni. Tam, gdzie wszystkie wymiary się na siebie nakładają, tam ani czas ani przestrzeń nie
istnieją. Aby stworzyć rzeczywistość postrzeganą ciałem ludzkim, potrzebne jest zbliżenie się do wibracji,
w jakich to ciało funkcjonuje. A rzeczywistości są bardzo różne. Tak, że badanie świata Ducha odkrywa
przed nami wiele niespodzianek, o których nie możemy mieć nawet pojęcia, kotwicząc się na poziomie
ciała, na poziomie wibracji świata materii. Te światy bardzo różnią się od siebie i dlatego prowadzący taką
sesję musi wykazać się ogromną wyobraźnią, a i tak trafiają się wpadki; czyli pytania nie mające sensu w
innym wymiarze, innym świecie.
13. Sesja 9
Bardo z 11.04.2002 r.
Eksperyment polegał na przeniesieniu w głęboki stan Bardo. Sugestia mówi, że jest istotą duchową,
której czas ani przestrzeń nie obowiązuje, że są przy nim Duchowi Przewodnicy i mogą odpowiedzieć na
wszystkie pytania. Pierwsza sugestia naprowadzająca dotyczyła konstrukcji obecnego wcielenia na planie
duchowym. Jak się to stało, że wybrał akurat ten czas, tych rodziców, tę partnerkę życiową oraz to
potomstwo. Celem moim było jak najgłębsze spenetrowanie misji na obecne wcielenie. Czy wszystko
idzie zgodnie planem. Czy istnieją negatywne skutki w przypadku rozminięcia się z misją.
/-/
To jest bardzo proste.
Opowiedz mi o tym.
Czas, miejsce, zdarzenia, ludzie. Wszystko w najdrobniejszych szczegółach zostało nakreślone.
Urodziłem się w tym czasie, by zdążyć przeżyć wszystko to, co zdarza się innym ludziom w ciągu kilku
zejść, kilku pobytów tutaj. Ja zdecydowałem się... wyraziłem zgodę na to, aby to zrobić w jednym czasie.
W tym czasie akurat przeżywam różne zdarzenia, wzloty i upadki. Aby definitywnie odrobić odpowiednią
lekcję, którą sobie zadałem, którą powinienem przejść. Tak, aby być w znaczącej sytuacji, w znaczącej
historii, która dotyczyć będzie za niedługo wszystkich nas – wszystkich dusz, które już są i niedługo będą
tutaj na Ziemi. Aby mogły doświadczyć jednej z największych lekcji, lekcji samych siebie – jako dusz – w
tych jednych z najbardziej niesprzyjających warunkach, jakie panują na tej Ziemi. Ten czas się zbliża. Ja
urodziłem się w takim czasie, by zdążyć przerobić to, co uzgodniliśmy, to, co mi było zadane. Na co się
zgodziłem, na co wyraziłem wolę. Wolę każdy ma wolną. I bez względu na to, czy ja jako Ja, będąc tu,
gdzie jestem, czy chcę czy nie chcę i tak ją wypełnię. Pierwszą lekcję, jaką musiałem tutaj przejść, która
była mi zadana, musiałem ją zaliczyć, przeżyć, jest to, że nie było mi dane mieszkać, żyć, funkcjonować z
moimi rodzicami biologicznymi. Ich drogi się rozeszły. Z tego tytułu jako dziecko bardzo to przeżywałem i
nie raz musiałem przełknąć gorzką ślinę. Ale to była dobra szkoła, dobra szkoła charakteru. Dobra szkoła,
która uczyła tolerancji, zachowania pogody ducha i w pewnym sensie pokory, o czym później
zapomniałem. A może chciałem zapomnieć... Pamiętałem tamtą lekcję. Co do czasu, roku urodzenia,
miesiąca, wszystko odbyło się zgodnie z planem. Za biologiczną matkę wybrałem tę kobietę, którą
wybrałem, dlatego, że od niej zaznałem wszystkiego co może zaznać dziecko. I dobroci, i opieki, i
szczęścia, i złości. Nienawiści też, nie bez powodu. Żeby tu i teraz świadomie... będąc świadomym i móc
spojrzeć wstecz mieć tę pewność, że na mój życiorys tak naprawdę mogło się złożyć może i nawet
dziesięć życiorysów innych ludzi. Plan się wypełnia konsekwentnie. W stosunkach z innymi ludźmi, z tymi
wokół których funkcjonowałem, żyłem, z którymi uczęszczałem do szkoły, bawiłem się na podwórku,
spędzałem wolny czas; w tym czy w innym charakterze. To, jakich przyszło mi poznać ludzi; to, wśród
jakich ludzi przyszło mi funkcjonować, żyć, obcować z nimi, też dziwnym trafem mogłoby się złożyć na
historię, na życiorys kilku ludzi. Świadomie wracając wstecz do swojej historii, nieraz się zastanawiałem,
jak to jest. Ja jeden, a tyle przypadków, którymi można by było obdarzyć kilkoro ludzi. Mówi się, że
człowiek bogaty w doświadczenia to ten, który z niejednego pieca chleb jadł. Ja tych chlebów chyba
zjadłem z różnych pieców bardzo dużo. Ale chciałbym wreszcie zostać piekarzem i upiec swój własny
chleb i go zjeść, skosztować z radością. A nie kosztować tego chleba, który został przygotowany przez
innych. Robiłem w życiu wiele rzeczy. Byłem grzeczny, miły, uczynny, ułożony, prawdomówny,
szczęśliwy, zadowolony. Bogaty w przeżycia i doznania. W pragnienie wiedzy. Byłem też odwrotnością
tego; zły, złośliwy, niedobry, napastliwy, chorobliwie wściekły i zazdrosny. Kochano mnie i nienawidzono.
Podnoszono na duchu, zwymyślano i szydzono. Była za mną i we mnie prawda, tak samo, jak kłamstwo i
fałsz. Prawdziwy kameleon. Często spotykałem się z określeniem, że jestem urodzonym aktorem. Bo bez
żadnego problemu i żenady potrafiłem przechodzić z jednej skrajności w drugą. Tak płynnie i tak
niepostrzeżenie, że byłem mistrzem w tym, co właśnie robiłem. Ale zawsze miałem szacunek wobec ludzi,
szacunek wobec każdego; bez względu na to, kim był, skąd pochodził, co sobą reprezentował. A przy tym
potrafiłem krzywdzić siebie w imię jakichś niepisanych, wymyślonych teorii na temat życia, współżycia z
innymi. Katowałem siebie dodatkowo jeszcze po to, żeby dokonać czegoś, czego normalnie myślący
człowiek nigdy by sobie nie zadał. A ja się katowałem i fizycznie, i moralnie, psychicznie i duchowo.
Później miałem wyrzuty sumienia. Świadomość nie dawała mi spokoju. Po co ci, na co to? Ale tak mi
zapisano. Dziwnym trafem znając masę ludzi, mając możliwość bycia z różnymi kobietami, w dziwnych
okolicznościach trafiam na tę, a nie inną, która zostaje moją żoną. To historia wręcz nieprawdopodobna.
Przeczy wszelkiej logice. Historia poznania, poznania się w tym miejscu, o tej godzinie, w takich
okolicznościach, wśród takich ludzi. To jest historia niesamowita z punktu widzenia Ziemi. Różne koleje
wspólnego bycia. Ale przedtem ta, ta pewność, stuprocentowa pewność, że bez względu na to, co się
wydarzy ona będzie moją żoną. Ale to też przeczyło wszelkiej logice, zdarzeniom, które po sobie
następowały. No i stało się.
A powiedz mi, czy masz tego świadomość, w jaki sposób zostało to zaplanowane na poziomie
duszy? Obu dusz?
Tak naprawdę nie jest to łatwo wytłumaczyć. Ja, jako dusza, w hierarchii jestem na niskim poziomie.
To ja biorę na siebie zadanie. To ja chcę się rozwijać w tym, a nie w innym kierunku. To ja, ta część
całości wszystkiego chce obrać ten kierunek, a nie inny, bo chcę być jak gdyby wyspecjalizowany,
uzdolniony w tym, a nie innym kierunku. Tak jak w życiu tutaj na Ziemi. Po to, żebyśmy jako całość, jak
mozaika, jak puzzle pasowali do całości. Jedni wybierają doświadczenie jako artyści i po drodze mają
taką, a nie inną historię. Drudzy jako muzycy, inni jako zarządzający, jako zwykli ludzie. Ale każde
doświadczenie powoduje, że i tak dusza szlachetnieje. Bez względu na to, jaką obiera drogę, żeby
doświadczać, żeby wzrastać, ewoluować.
Chciałbym jeszcze, żebyś mi powiedział, jakie doświadczenia na poziomie duszy zostały
zaplanowane w relacji z twoją partnerką? Co dusze nawzajem pragnęły sobie ofiarować, przez wspólne
doświadczenia na poziomie tego świata?
Przede wszystkim to, że mając taki plan, takie zadnie i wywiązując się jako dusza ze swojego
zobowiązania ma możliwość przejścia na wyższą półkę. Nazwij to awansem. Stanie się bardziej
szlachetną cząstką. Ale to jest plan, wyrażenie zgody, decyzja. Co innego spełnienie, co innego
zrealizowanie, co innego podołanie obowiązkom. I stąd głównym powodem jest to, że ponownie wracasz,
wracasz, wracasz. Inne zdarzenia, inne okoliczności, ale powtarzasz wciąż tę samą klasę. Jest to
wspaniała machina. Jeżeli nie w tych okolicznościach, nie z tymi ludźmi, nie w tym czasie, to może w
innych okolicznościach, w innym czasie, z innymi ludźmi, albo z tymi samymi. Po to, żebyś wreszcie
zaliczył. Zaliczył zadane sobie zadanie. Zrealizował pragnienie, o którym marzyłeś, że doprowadzi cię do
celu, do wzniosłego celu, który zaangażuje nie tylko ciebie jako duszę, ale jako ciało na poziomie Ziemi.
Że tworząc jedno, osiągnie się ten wymarzony cel. Ale na milion - może sto Istot realizuje, może tysiąc
jest bliskich celu, może dziesięć tysięcy bardzo się stara i jest tuż, tuż. Może sto tysięcy ma świadomość,
że to jest to. Że jest tak naprawdę duszą, ale – sorry, znowuż nie wyszło. Brak czasu, brak chęci, nie
sprzyjające okoliczności. Trochę lenistwa, zaniedbania. Reszta – je, oddycha i ma następną okazję.
Chciałbym, żebyś mi jeszcze powiedział: jaki ciężar spada na ewoluującą świadomość w przypadku
nie rozpoznania misji swojej duszy?
Zawsze rozpoznaje. Nie ma tu wyjątku, nie ważnie, czy wychowałeś się w takich okolicznościach,
czy w innych. Czy w czasie wojny, czy w czasie pokoju. Czy w czasie głodu, suszy. Czy chowałeś się
w takim obrządku religijnym, czy w innym. Nie ma znaczenia. Możesz być uwikłany w dogmaty polityczne,
religijne, kultowe, społeczne. Możesz być zniewolony psychicznie, religijnie, ale to dotyczy świata
zewnętrznego, a nie świata ducha. W życiu masz dwa może trzy razy stuprocentową możliwość
zobaczenia, wyczucia, wewnętrznego przekonania, kim tak naprawdę jesteś. Masz sporo czasu. Chwilami
okoliczności sugerują, żeby usiąść, popaść w zadumę i się zapytać. Kim naprawdę jestem, czy muszę być
zniewolony? Czy muszę podlegać regułom, które wymyślają inni? Czy muszę się podporządkowywać za
wszelką cenę, a może tak wypada, może łatwiej przetrwać, a może nie. Jestem duchem, jestem duszą,
mam świadomość tego, a więc nie podlegam żadnym regułom. Niewielu potrafi. Większość idzie na
łatwiznę i wraca do starych schematów. I znowu za jakiś czas, znowu masz okazję usiąść, uronić łzy.
Rzewnie zapłakać, przełknąć gorzką ślinę. Tej zadumy jest dosyć, dosyć, aby jeszcze raz spróbować.
Dostrzec to, co dusza i inne dusze wykrzykują. A twoje ciało to już się staje grobem tej duszy. Jest – bo
jest. Ale cóż – to jest wysiłek i to jest trudna, mozolna droga. I znowuż idziesz na łatwiznę. Znowuż sobie
ułatwiasz egzystencję na poziomie fizycznym. Zapominasz, ale niekiedy u schyłku życia fizycznego
ponownie otwierają się tobie oczy, horyzonty myślowe. I wtedy najwięcej istnień ludzkich dostrzega to. Ale
czasu zostało bardzo mało. Nie starcza na to, żeby popracować nad sobą. I dać sobie szansę jako Duszy.
Dwa, trzy razy ma się taką możliwość. Nie wiem czy to dużo, czy mało? Ale jest taka możliwość, jest taka
szansa.
Teraz, kiedy jesteś w takim miejscu, gdzie czas ani przestrzeń nie obowiązuje, możesz spojrzeć na
wszystkie swoje doświadczenia. Możesz mi powiedzieć, ile razy już w różnych doświadczeniach,
w różnych relacjach spotkałeś swoją partnerkę z tego życia. Ile razy byliście razem, jakie macie wspólne
doświadczenia życiowe?
Mówią mi, że trzynaście razy, trzynaście razy. To jest przełom.
Przełom? Co to znaczy przełom?
Ludzie na poziomie Ziemi, w niektórych kulturach panicznie się boją liczby trzynaście. Twierdzą, że
jest to liczba złowróżbna, przełomowa.
Czy tak mogło być w twoim przypadku?
Tak jest.
Tak jest?
Jest to liczba przełomowa. Wcale nie jest nieszczęśliwą, złą liczbą, która niesie złą przepowiednię,
złą wróżbę. To zależy od interpretacji, od miejsca, z którego się na nią patrzy. Może być szczęśliwą jeżeli
założysz, że jest to liczba przełomowa. I może być to nieszczęśliwy numer, nieszczęśliwa liczba, jeżeli
przy niej zostaniesz i nic nie zrobisz, nie kiwniesz palcem. Więc nie ma złych, ani dobrych, są takie, jakie
są. To my decydujemy, czy coś jest dobre, czy coś jest złe. Bo te dobre można wykorzystać, mając złe
intencje i pójdą w złym kierunku. A te złe, mając dobre intencje, można przemianować ma dobre. Tak jak
ze wszystkim. Tak, jak o ludziach mówimy, że są ludzie dobrzy i są źli. Ale ani dobrzy, ani źli. Są tacy,
jacy są. Pytanie tylko: jak odbierasz takiego człowieka, czy jako dusza, z poziomu duszy, czy jako
człowiek z poziomu Ziemi? To są subtelne różnice, ale ważne i istotne.
Dziękuję. Jeszcze chciałbym się spytać, czy wasze doświadczenia w tym życiu zostały już
wyczerpane do końca, tak jak dusze sobie zaplanowały, czy też nie? Czy nie ma żadnego znaczenia, co
było planowane, a co wyszło?
Doświadczenie względem czego, względem kogo?
Względem misji duszy. Czy była to karma, czy jakiś program dla tych dusz?
Zawsze jest program. Możesz nazwać to Misją. W moim przypadku dla mnie, jako mnie, jako Marka,
tak naprawdę jeszcze się nic nie zaczęło i nic się nie skończyło. To, co było, to było preludium. Dopiero
ma najważniejsze przyjść. Dlatego wybrałem taki czas i takie miejsce, aby tu mieć świadomość nabytych
przez ten czas doświadczeń. Tych przykrych i tych dobrych. Życie mnie dobrze przygotowało. Miałem tyle
samo przykrości, ile szczęścia i zadowolenia. Tyle samo prób zniewolenia, zdominowania przez innych
i poprzez innych, jak i wolności i szczęścia. Przede mną jest wiele, wiele jeszcze czasu i zdarzeń i pracy,
możliwości i szans. Wiem, że moje moralne zwycięstwo nad tymi, którzy próbowali, czy skrzywdzili mnie,
niczego tutaj nie zmieni. Tych, których zdążyłem obrazić, skrzywdzić, nieuczciwie ocenić przeniosłem w
sferę przebaczenia i w pewnym sensie w sferę zapomnienia. Oni już dla mnie nie mają znaczenia
formalnego. Oni dla mnie tylko mogą być przeszkodą. Mogą działać destrukcyjnie. Dla mnie jest na dalszy
czas inny program. Inni ludzie, inne tempo życia, inne okoliczności. Karty dopiero zaczynają być
odkrywane. Dla mnie to, jako duszy, nie ma znaczenia, ale jako człowiek bardzo się niecierpliwię.
Okoliczności sprzyjające zbyt wolno się zmieniają. To się wszystko ślimaczy w nieskończoność, ale to
akceptuję. I zauważam to, że poślizg w czasie przyjmuję ze spokojem, z pokorą. A to już jest dobrze.
Wiem jedno, że nie mogę się wikłać w życie innych ludzi. Nie mogę dłużej już żyć życiem innych. Czas,
żebym zaczął żyć własnym życiem. Bo ono jest dla mnie najważniejsze. Tamto już mam za sobą. Nie ja w
życiu innych, a moje życie w moim życiu. Dosyć tłumaczeń za zdarzenia innych. Dosyć tłumaczeń za
moje zdarzenia, za moje losy. To niczego dobrego nigdy nie wróżyło i do niczego dobrego nigdy nie
prowadziło. Dlatego powiedziano kiedyś: Każdy niech będzie kowalem własnego losu, a nie cudzego.
Właśnie, właśnie – podpowiadają mi, żebym powiedział tak, że ci którzy się będą do mnie zbliżać, ci,
którzy wokół mnie będą funkcjonować siłą rzeczy i tak nie znikną z mojego widnokręgu, ale mam właśnie
być wobec nich neutralny. Moja postawa ma być neutralna. Że jeżeli będą coś potrzebować ode mnie, bez
względu na to, jaka to ma być pomoc, mam tak długo czekać, aż sami nie przybędą, aż sami się nie
pojawią. A wewnętrznie będę czuł przekonanie, czy ich intencje są właściwe, czy niewłaściwe. Szczere,
czy nieszczere. Wszystkich jednakowo będę musiał traktować. Na pewno nie z góry, ale wszystkich tak
samo. Nie jest to łatwe. Nie jest to łatwe z punktu widzenia Ziemi, ale możliwe do zrobienia.
Co jeszcze ci mówią?
Skromność, pokora, pewność siebie i uczciwość. Uczciwość wewnętrzna. Bycie w zgodzie ze sobą.
Pełna akceptacja siebie jako człowieka, jako duszy, i zdarzeń, które następują po sobie. A do tego się
dostosują inni. Do tego dopasują się okoliczności, zdarzenia. Bo to tak powinno funkcjonować i tak
funkcjonuje. Dlatego zdarzyło się to, co się zdarzyło, w moim życiu tutaj, żebym mógł się znaleźć w tym
punkcie, w którym jestem w tej chwili. Nie przeczucia, a istnienie pewnych relacji, powiązań. Dogłębne
korzystanie z tych relacji i tych powiązań, z tych możliwości. Z tego, że jest się duszą, częścią innych
współistniejących dusz, że się jest na tej Ziemi i w tym ciele. Żeby wreszcie zacząć z tego korzystać.
Życie ma być przeżyte w pełni, a nie tylko wegetacją, przetrwaniem. Ważna jest każda chwila. Bo ono jest
chwilą. Tutaj, gdzie rozdaje się karty, gdzie rozdaje się życiorysy, nie ma ani czasu, ani chwili. Jest to, co
jest, w jednym punkcie. Ale to złudne poczucie czasu wyprowadza właśnie na manowce. Gdyby nie to
złudne poczucie czasu, łatwiej by było tu funkcjonować. Łatwiej przeżyć. To jest najtrudniejszy element.
Jaką mógłbyś wynieść lekcję na temat poczucia czasu, złudnego poczucia czasu?
Największą lekcją, najtrudniejszą jest to, że nie ma upływu czasu. Żeby być tu i teraz, aby nie być
niecierpliwym, aby panicznie się nie bać, że on ucieka. Że jest ten czas, więc coś ważnego uciekło. Że
dlatego, że on istnieje, czegoś w terminie się nie wykonało, że się coś zapomniało... [...] (kas). Wystarczy
poddać się nurtowi biegu zdarzeń. Niczego na siłę nie naprawiać. Oddać się opiece tym, którzy są tutaj
opiekunami, zwiastunami tego, co dobre. To chyba najważniejsze.
Dobrze. A czy w związku z tym, masz również dostęp do swoich przyszłych doświadczeń życiowych.
Tego, co jak powiedziałeś jeszcze ciebie czeka w tym życiu?
W tej chwili nie mam, ale za jakiś czas... To nie ten czas. Ale może niedługo. Nie mogę teraz
wiedzieć, bo jeszcze nie wszystko jest tak jak powinno być, ale wkrótce…
Zapytaj, po czym poznasz, że nadszedł właśnie już taki czas w przyszłości, żeby móc zobaczyć to,
co chciałbyś zobaczyć?
Będzie to czas, gdy spełnią się moje przyziemne potrzeby. Gdy zrealizują się moje marzenia na
drodze do celu. I to już niedługo. To wszystko, to tyle.
Dobrze, czyli już niedługo będziesz miał dostęp do wglądu w swoją przyszłość, w swoje zadania,
które cię jeszcze czekają?
Licząc... czerwiec, w czerwcu mogę zapytać.
W czerwcu? Dobrze, zapytamy o to w czerwcu.
W czerwcu.
Pod koniec czerwca?
W czerwcu.
Dobrze, zapytamy o to w czerwcu. Chciałbym jeszcze, żebyś zapytał swoich Przewodników, którzy
są przy tobie, jaką rolę do odegrania miałem ja sam w twoim życiu? W tym momencie, kiedy zaistniałem?
Nie tylko w tym.
Tak? W ilu życiach razem spotkaliśmy się, w jakichkolwiek relacjach?
Mówią, że dwanaście. Dwanaście, to jest dwunaste.
Teraz jest dwunaste?
Dwunaste.
Jakie były nasze relacje między sobą? Możesz to jakoś sprecyzować dokładniej?
W różny sposób pomagaliśmy sobie. Raz ty byłeś dla mnie przykładem, innym razem relacje były
odwrócone. To zależy od postępu i ścieżki, którą akurat się podąża. Bo każdy z nas jako dusza ma taką
samą wartość. Ani lepszą, ani gorszą. Tutaj na Ziemi dopiero to się wszystko odmienia, zmienia swoją
postać. I tutaj na Ziemi ja bardziej od strony fizycznej tobie pomagałem. Ty natomiast od tej drugiej
częściej mnie pomagałeś.
Od jakiej drugiej?
Od strony rozwoju duchowego. Cała relacja polega na uzupełnianiu się, i ta, i tamta pomoc są tak
samo ważne. Tak o tobie nie mogę nic powiedzieć.
Nie możesz, dobrze. Chciałbym, żebyś mi powiedział, czy my jako dusze, my jako osoby fizyczne, na
planie fizycznym, również spotykaliśmy się w czasach prehistorycznych. Wtedy, kiedy ty byłeś,
powiedzmy sobie „Szarakiem”.
Wtedy ja... wtedy ja ciebie wspomagałem od strony fizycznej. Taka była umowa. Pomagałem tobie,
bo to było konieczne, żebyś ty wypełnił swoje zadanie. Abyś wykonał swoją lekcję. Ale to było raz, tylko
raz.
Tylko raz?
Tak.
Ten jeden raz, który był w tej zamierzchłej prehistorii, tak?
Tak. Tworzyłeś wtedy na planie fizycznym zręby państwowości jakiegoś małego ludu. Integrowałeś
ten lud wokół siebie, jako wojownik, wódz. Ale nie miałeś wtedy... Miałeś więcej chęci, niż możliwości
fizycznych do integracji tych ludzi. Byłeś... jak by powiedzieć, byłeś za miękki wobec nich. Ja zostałem
twoim doradcą, takim militarnym, wojskowym, bo to nam zależało na tym, żebyś skonsolidował tych ludzi.
Byłeś jedyną odpowiednią osobą, która górowała nie tylko intelektualnie, ale patrzyłeś bardziej
perspektywicznie w przyszłość, widziałeś możliwości integracji tych ludzi i takie miałeś zadanie. Wtedy
mieliśmy możliwości sprawdzenia się na planie fizycznym. I w praktyce nam się to udało.
A ty kim wtedy byłeś?
Ja byłem twoim doradcą, przygotowywałem plany konsolidacji, przejęcia innych, mniejszych grup
w celu połączenia w dużą grupę. Ja ci podsuwałem na myśl koncepcje, jak tych ludzi zjednoczyć, czym
ich zachęcić, jak ich przekupić. W jaki sposób później ich utrzymać w jednej kupie. Jako całości. Nam się
to udało.
A czy mógłbyś zapytać, jakie to były odległe czasy licząc od dziś, od tu i teraz?
Sześćdziesiąt dwa tysiące.
Sześćdziesiąt dwa tysiące, to bardzo odległe.
Sześćdziesiąt dwa tysiące, nie wiem, czy odległe, czy nie.
Oczywiście, masz rację. Jakie jeszcze mieliśmy spotkanie wtedy, kiedy ty mnie uczyłeś czegoś?
Możesz mi jeszcze jakieś jedno przytoczyć?
Tak, zapytałeś się, czy istnieje jakaś możliwość utrzymania razem tych ludzi, których połączyłeś.
I wtedy doszliśmy do wniosku, że może to być na poziomie wiary. I zostałeś Wojownikiem Kapłanem. Nie
tylko przywódcą wojskowym, ale też religijnym. I to było sprytne posunięcie. Ale nie było ci łatwo.
Większość z nich to dzikusy. Ale udało się. Z Bazy dla ciebie zrobiono kilka znaków na niebie, Ziemi, które
oni uważali za wymodlone i to zostało jak gdyby przypieczętowane i usankcjonowane, że ty jesteś
jedynym przywódcą w sensie militarnym, politycznym i religijnym. I dałeś początek potężnej dynastii
Wojowników-Kapłanów.
Jak się ta dynastia nazywała? Wiesz może?
Lami... Laming, Laming.
A jakie to są czasy wstecz od TU i TERAZ?
Sześćdziesiąt dwa tysiące.
Sześćdziesiąt dwa, tak jak poprzednio, czyli to jest ten sam okres, tak?
Tak.
Ty byłeś wtedy z Bazy, tak? Byłeś „Szarakiem”, czy dobrze myślę?
Nie ja wtedy byłem... Ja byłem jednym z was.
Tak? To skąd Baza wiedziała, żeby zrobić znaki na niebie, jak to było?
Dzisiaj też niektórzy potrafią się łączyć z Bazą. Ja wtedy taką miałem możliwość. Taka była moja
misja.
Dzisiaj też masz taką możliwość, tak?
Taką samą. Zawsze jest taka sama. Mówią dzisiaj, módl się do swego Stwórcy. Wtedy to samo
robiono. Ale były wtedy mniejsze blokady w przekazywaniu myśli i odbieraniu. Dzisiaj niewielu to potrafi
robić. Boją się, ukrywają się, nie chcą się ośmieszyć. Nie chcą żeby ich spotkała ignorancja. To zawsze
działało, działa i będzie działać. Tak, no i potem była długa, długa przerwa. Potem się ponownie
spotkaliśmy. Spotkaliśmy się około sześćdziesiątego roku. Nasze relacja się odwróciły. Tutaj ty mnie
uczyłeś, tutaj mi doradzałeś.
To w Rzymie?
To było pod panowaniem rzymskim.
A potem inne były jeszcze?
Były, ale mało znaczące.
Tamte dwa były mocno znaczące, tak?
Trzy są bardzo mocna znaczące.
Które jest trzecie?
Tu i teraz.
Tu i teraz? Dobrze; będąc w tym miejscu i w tym stanie, zapytaj, czy mógłbyś mieć dostęp do wiedzy
o innych duszach. Na przykład, gdybyś chciał się dowiedzieć o los tej dziewczynki, o której zaginięciu
informowała TV, zaginięciu w nieznanych okolicznościach. Zapytaj, czy maiłbyś taką możliwość, aby
dowiedzieć się o jej losie.
Mówią, że tak, ale nie teraz.
Nie teraz? Dobrze.
Dziewczynka jest, ale jej nie ma.
Żyje, ale nie na Ziemi, czy tak?
Mówią, że jest, ale jej nie ma.
To dobrze.
Tylko tyle.
Tylko tyle? Dobrze. Zapytaj jeszcze, czy gdybyś chciał sprawdzić stan zdrowia jakiejś żyjącej osoby,
czy przy ich pomocy, z której obecnie w tej chwili korzystasz, czy mógłbyś tego doświadczyć, coś takiego
zrobić? Taki seans, na przykład zdrowotny, dla jakiejś istoty na jej własną prośbę?
Jeżeli na jej własną prośbę, tak.
Tak właśnie - na jej prośbę, tu chodzi o ekologię.
Na jej prośbę, tak.
Dobrze, tylko tyle chciałbym wiedzieć.
Jeżeli mamy czyste intencje, to mamy otwartą drogę. Ale musimy uważać, żeby robić to rozważnie
i w miarę powoli nie spiesząc się. Żeby nie zagubić najistotniejszych spraw. Mamy wielkie szczęście, ale i
odpowiedzialność jest niesamowita. Odpowiedzialność przed innymi duszami. I się dowiaduję... Tak, że
zbieramy wokół siebie potężne energie i one nie mogą być zaprzepaszczone i zniszczone, bo w
przeciwnym razie to się przeciwko nam obróci. Mamy je wyzwalać w dobrym kierunku. Ale to jest wpisane
w nasz program. I mamy się nie śpieszyć. Jeszcze dużo, dużo rzeczy się dowiemy. Ale nie wszystkim
będziemy mogli mówić. Nie na wszystkie pytania znajdziemy odpowiedź. Tak jak nikt do tej pory nie
uzyskał na wszystkie pytania odpowiedzi. Mówią, że mamy zrobić teraz przerwę. Jedną przerwę.
W czym?
Jeżeli mamy jeszcze raz się do nich zbliżyć, mam u nich być, blisko nich i korzystać z ich wiedzy.
W czym ta przerwa miałaby być? W tych głębokich regresjach do zamierzchłych czasów, czy...?
W tym, co teraz robimy.
W hipnozie?
Tak.
A jaka ta przerwa miała by być długa?
Jeden raz.
Jeden raz, jeden tydzień, tak?
Nie wiem jeden raz, chyba tak! Jeden tydzień.
Czyli następne spotkanie za tydzień powinniśmy odpuścić, tak? Upewnij się.
W tym, co dzisiaj robimy, tak.
W tym, co dzisiaj, a co innego możemy robić, tak?
Tak.
Dobrze. Zapytaj się jeszcze o jedną rzecz: Czy te materiały, które mamy uzyskane z głębokiej
regresji, nagrane na taśmie, będziemy mogli je opublikować? Czy to są materiały, które powinniśmy
dostarczyć do rąk szerszej publiczności?
Nie możemy zmieniać sensu. Natomiast trzeba zmienić oprawę, żeby to było bardziej przystępne.
Bardziej zrozumiałe. Z jakimiś wyjątkami. Ale to czas pokaże. Jest to bardzo trudny, w miarę niewdzięczny
temat. Może być bardzo później niewdzięczny temat. Trzeba uważać. Ale wszystkiego nie można.
Wszystkiego nie? Jeszcze coś mówią?
Właśnie zapytali się, czy świadomie na tym nam zależy? Żebyśmy mogli dalej to prowadzić i
zapisywać, mamy sobie dać odpowiedź.
Mamy sobie dać odpowiedź sami, tak?
Tak.
Gdybyśmy Im powiedzieli, że zależy nam, żeby spełnić swoją misję, swoje zadanie, żeby do jak
najszerszej publiczności dotarły te rzeczy, których ona na razie się wypiera, nie chce znać?
Na siłę nie można uszczęśliwiać ludzi. Na siłę nie można im wykazywać, że żyją w niewiedzy.
Dlatego trzeba to stonować, w formie wyważonej przedstawić. A i tak niewielu to zrozumie. Niewielu to
przyjmie. Ale jest to ważne.
Bardzo cenna uwaga. Podziękuj za te uwagi.
Tak.
Będziemy kończyć?
Tak.
Dobrze. Podziękuj za całe spotkanie...
/-/
Uwagi: Jest to pierwsza sesja całkowicie nakierowana na stan Bardo. (Powyższy termin
zapożyczyłem od kanadyjskiego psychiatry dra Joela Whittona, który z kolei powołał się na Tybetańską
Księgę Umarłych). Zauważamy, że w tym procesie uzyskać możemy dużo więcej informacji i dotrzeć
możemy do o wiele większego oglądu rzeczywistości. Sesja tego typu posiada znacznie inny wymiar, niż
Bardo uzyskane zaraz po śmierci ciała. Wtedy taki dostęp jest znacznie ograniczony do retrospekcji, do
analizy minionego doświadczenia życiowego. Tutaj natomiast, warunkiem są czyste i szlachetne intencje,
oraz zespół nauczycieli i przewodników, którzy odkrywają przed medium tajemnice Wszechświata. Już w
tej pierwszej sesji daje się zauważyć, że mistyczna penetracja wszechświata jest możliwa, gdy tylko nie
kierujemy się egoistyczną postawą.
Należy się jeszcze wyjaśnienie, że wcześniej z Markiem dokonywaliśmy regresji do mniej odległych
czasów i poznaliśmy w ten sposób wiele wcieleń z okresu naszej ery. Spenetrowane zostało również
wcielenie z lat sześćdziesiątych n.e., gdy obaj byliśmy w bardzo bliskich sobie relacjach. Było to pod
panowaniem rzymskim. Dlatego w obecnej sesji nie drążyłem głębiej tego tematu.
14. Sesja 10
Bardo z 25.04.2002 r.
Jesteś teraz w miejscu, gdzie nie obowiązuje, ani grawitacja, ani czas. Masz świadomość, że przy
tobie są Duchowi Przewodnicy, którym będziesz mógł zadawać najtrudniejsze nawet pytania.
W pierwszym pytaniu chciałbym ciebie prosić o wyjaśnienie pojęcia „stara dusza”. Czy jest to właściwe i
jakimi kryteriami określa się je, co znaczy i czy to prawda, że intuicyjnie wyczuwa się takie istoty? Tu na
Ziemi, wśród nas. Odpowiedz na to pytanie.
Stara dusza - to po prostu przewodnik. To zakamuflowany, stary doświadczony przewodnik
ukrywający się w postaci rzeczy, w znaczeniu, w idei. Może przybrać postać myśli. Nie ma to znaczenia.
Nieważny jest nośnik. Ważne jest przesłanie i miejsce, gdzie ma być przedłożone, gdzie ma dotrzeć, do
kogo, w jakich warunkach, o jakim czasie. Stara dusza ma tą zdolność, że dla niej forma przekazu nie ma
żadnych ograniczeń. Niekiedy może być ukryta w jakimś symbolu i nie przypadkowo artyści, nie
przypadkowo ludzie związani z kultami religijnymi tworzą jakieś formy graficzne dające wyraz pewnym
znaczeniom, pewnym ideom. Ale to wszystko inspiruje właśnie ta stara dusza. Widocznie uważa, że tak
należy. Forma symbolu, forma grafiki, rysunku, rzeźby jest w stanie przetrwać dziesiątki, setki, tysiące lat.
Jest najpełniejszym i najlepszym zapisem. Najłatwiejszym w powieleniu przez pokolenia. Taki znak łatwo
zapamiętać. Tylko często bywa źle interpretowany. Stara dusza może przybrać formę głosiciela,
nauczyciela, przewodnika, tego, który inspiruje. Może to być nauczyciel moralności. Poprawnej
moralności. Starą duszą może był Konfucjusz. Może starą duszą był Jezus, Budda, Mahomet. Może starą
duszą jest Sai Baba. A może starą duszą jesteśmy wszyscy, tylko nie mamy takiego wyzwolenia, jakie
ma oddzielna część. Sprawa naszego Ojca. Ta część, która jest właśnie starą duszą, wyzwolona,
inspirująca. Świadoma miejsca, czasu i zdarzeń, jakie ma do wykonania na tej Ziemi. Stara dusza może
się ukryć pod pojęciem, zwrotem, pod ideą, pod pomysłem, przedmiotem. A dusza jest wszędzie. Może
zamieszkać w ciele zwierzęcia, człowieka, może przebywać w kamieniu, w tysiącletnim drzewie. Stara
dusza może przetrwać i być nośnikiem myśli, idei, które ludzkość przekazuje sobie od tysięcy, tysięcy lat.
Czy z tej pozycji widzisz, masz dostęp do wszystkich swoich doświadczeń cielesnych? Jaki masz
z tej pozycji dostęp do wcieleń w innych ciałach, niż ludzkie, lub zrodzonych tutaj na Ziemi? Opowiedz mi
coś o tym.
Z tej pozycji... Nie wiem, w jaki sposób, ale mam właśnie w tej chwili możliwość widzenia różnych
obrazów.
Zobacz swoje wcielania, różne...
Miejsc, miejscowości... Nie mam w tej chwili takiej możliwości.
Nie masz?
Możliwość istnieje, ale nie w tej chwili. Nie wiem, dlaczego – nie.
A czy masz dostęp do tych wcieleń, które były w innych ciałach, na przykład „Szaraków”, albo
innych jakichś ważnych istot pochodzących spoza Ziemi?
Mam możliwość widzenia miejsc, gdzie byłem wcześniej. Na razie tylko tyle.
A jak byłeś na przykład w Bazie, to możesz to miejsce teraz też zobaczyć, czy nie?
W tej chwili widzę miejsca na Ziemi.
Na Ziemi tylko, tak?
Miasta, budynki, przyrodę. Potężne miasto wiszące w bezkresie.
Opowiedz trochę o tym mieście wiszącym w bezkresie.
Jest to sztuczna wyspa zawieszona w kosmosie. Jest to główna Baza. Można ją nazwać Bazą
Matką. Tutaj się wszystko zaczyna i wszystko kończy. Jeżeli chodzi o świat fizyczny. Jest tutaj siedziba
Rady. Rady Wybranych, którzy mają dużo, dużo do powiedzenia, jeżeli chodzi o sprawy Ziemi. Sprawy
fizyczności, utrzymania równowagi. Wyzwalanie potężnych energii, które są wewnątrz Ziemi. Mogą
manipulować czasem w dowolny sposób. Mogą manipulować energią, całą fizycznością, która jest tutaj
na tej planecie. Ściśle współpracują z inną grupą, która też ma w swoim sztucznym mieście... Też ma
Rady, które decydują o rozwoju, o procesie, który następuje tutaj na Ziemi. Są to potężne miasta.
Potężna wiedza, potężne laboratoria. Często z punktu widzenia człowieka, jego moralności, mentalności,
wiedzy naukowej okrytej doktrynami, wykonują tam bardzo nieetyczne doświadczenia. Ale robi się to po
to, żeby była ciągłość przetrwania. Aby mogło to ewoluować na poziomie fizyczności, żeby mogło się
rozwijać. Próbuje się cały czas naprawić te błędy, które popełniono kiedyś. Nie bardzo to wychodzi.
Zagubiono bardzo ważne elementy z poziomu duszy. Intencje, czyste intencje, miłość, uczucie tolerancji,
zrozumienia. Ale tego sztucznie nie da się wywołać. Te przymioty przychodzą wraz z dobrze
ukształtowaną duszą, dla której jest miejsce w dziele stworzenia. Może to być istota ludzka. Może być to
zwierzę, może to być każda istota, którą stworzy się w Bazie. Sztucznie tego nikt nie jest w stanie
wywołać. Istnieją dwie koncepcje. Jedna, która te twory próbuje zaprogramować w sposób sztuczny, w
sposób wyrafinowany. Druga, która ściśle przestrzega starych zasad i umożliwia każdej cząstce duszy
zamieszkanie, przejęcie jakiegoś ciała w sposób naturalny. I to jest chyba najwłaściwsze. I te dwa światy
się ścierają.
Masz na myśli świat duchowy i świat fizyczny? Czy coś jeszcze innego?
Te światy współzależą od siebie. Chodzi o dwa światy, które ze sobą rywalizują o przejęcie,
władanie materią fizyczną, żywą.
Które światy ze sobą rywalizują? Powiedz mi o tym coś więcej.
Ci, którzy próbują w sposób, można to nazwać, sztuczny zaprogramować, bez udziału duszy, pewne
emocje. Czy to nienawiść, złość, skłonność do grzechu. Miłość, uczciwość, dobroć, to jest ten zły świat,
zły przykład ewolucji. Ten drugi, który pozwala w sposób naturalny wytwarzać dowolne istoty, które
przyjmują bez zastrzeżeń każdą duszę, która chce przyjąć istotę w posiadanie, we władanie. Chce
zamieszkać po to, żeby mogła wykonać określone zadania; to jest chyba ten właściwy. Nie ma żadnego
przymusu. Nie ma miejsca na manipulowanie, kodowanie, zmuszanie, zniewalanie, aby tak, a nie inaczej
postępować. I ważną rzeczą jest to, że ciało ma wolną wolę i dusza ma wolną wolę. Ciało może iść w
jednym kierunku. Dusza może podążać za ciałem, a nie musi. Dusza w każdej chwili może się wyzwolić z
takiego ciała. Zostawić ciało.
I co wtedy będzie?
Ciało bez duszy staje się bezwolnym manekinem. Mówi się, że taka osoba jest chora, bardzo chora,
że ma spaczoną psychikę i takie zwierzątka się po prostu izoluje. Nieraz się zdarza, że wraca taka dusza.
W takiej istocie następuje nagła przemiana. Dla swego dobra nie pamięta, co było przedtem. W tym
przypadku nie ma takiej możliwości. Jest to wyrafinowany rodzaj niewolnictwa. Nie jest przypadkowe
stwierdzenie, że wojna dobra i zła była, jest i będzie. Że tak naprawdę istnieją dwa światy. Istnieje świat
fizyczny i duchowy, ale duchowy bez fizycznego nie zaistnieje. A fizyczny bez duchowego praktycznie się
nie liczy. Bo duchowy pozwala na rozwój na ewolucję. Tylko pytanie, w którym świecie się bierze udział?
W świecie, gdzie musowo przypisuje się wykonanie określonych zadań. Czy w świecie, gdzie dusza
wybiera sobie ciało i ściśle z nim współpracuje.
A jeszcze chciałbym, żebyś mi powiedział, jak to jest w tej chwili. Jakich Bytów najwięcej wybrało
doświadczenie na Ziemi w obecnym okresie, okresie dla niej przełomowym. Czy to prawda, że jest tutaj
wiele starych dusz, czy to prawda, że jest dużo wcieleń z innych światów, z innych cywilizacji? Możesz
cos o tym powiedzieć?
Tak.
Powiedz mi.
Tak jest.
Jak to jest?
Jest wielu, wielu nauczycieli. Starych dusz, które są, istnieją, pracują i współpracują z innymi.
W przemyślny sposób zakamuflowane, ale tak trzeba. Są inne tutaj obecne wymiary. Praktycznie
z całego tego Wszechświata, który jest zainteresowany Ziemią, Układem Słonecznym, który w swoim
wymiarze jest wyjątkowy i praktycznie jedyny w swoim rodzaju. Jest niepowtarzalny. Jest i ta druga
strona. Stąd też tyle nieporozumień wśród ludzi, tyle napięć dlatego, że są miliardy dusz. I im jest ich
więcej, tym więcej tarć, tym więcej niepokoju, tym więcej nie można losowo przewidzieć poszczególnych
zdarzeń. Jeszcze nigdy w historii tej planety, tyle dusz tutaj nie było. Jest to po prostu wojna różnych
koncepcji, przychodzących z różnych stron Wszechświata. Jedna reprezentuje Wszechświat, w którym
kultywuje się rozwój, rozwój duchowy, gdzie dysponuje się potężną wiedzą. Niesamowitymi zasobami i
możliwościami ekspansji w wymiarze duchowym. Ale są też inni, dla których ważne jest zupełnie coś
innego. Ich interesuje bardziej materia. I ta część w tej chwili przeważa na Ziemi. Przykładem są doktryny
religijne, polityczne. Teorie naukowe. Jest to świat autorytetów, które tak na dobre ludzi zwodzą, mamią
w sobie wiadomy sposób. Są to przyczółki, ukryte przyczółki zła. W pewien sposób obiecują łatwiejsze
życie, dostatniejsze. Mamy nowinki techniczne, nowe sposoby myślenia, nowe formy wypowiedzi,
patrzenia i rozumienia tego świata. Ale nie ma miejsca na właściwą drogę, na rozwój własnej duszy,
o której się zapomina. A zastępuje się ją sztucznym tworem. Jest to wyobrażenie o sobie, wysokie
mniemanie. Ja, jako człowiek, mogę najwięcej. Jestem potężny, dla mnie wszystko jest możliwe. Jestem
w stanie wszystko zrobić, wszystko wymyślić, wszystko zaprojektować. Próbowano to już udowodnić ze
złym skutkiem dla części rodzaju ludzkiego. Przekroczono uprawnienia i próbowano zdobyć wiedzę,
przejąć wiedzę i próbowano manipulować potężną wiedzą, potężną energią. Z poziomu duszy to
normalna rzecz, ale z poziomu człowieka to niewyobrażalna siła. I takim archetypem tej złej strony są, jak
to się mówi, pierwsi rodzice Adam i Ewa. Przekroczyli swoje uprawnienia. Innym przykładem są dzisiaj
naukowcy, którzy manipulują potężnymi energiami w sensie fizycznym. Atom, doświadczenia
genetyczne. Modyfikacja genetyczna zwierząt, roślin. Ciało nie jest w stanie przeżyć tych modyfikacji w
ciągu jednego pokolenia. Na to potrzeba z punktu widzenia fizyczności setek tysięcy lat. Wymyśla się
przedziwne teorie po to, żeby kamuflować swoje poczynania. O prawdziwych rzeczach, o prawdziwych
i doniosłych rzeczach się nie mówi. One są, były i będą. Dlatego nie słychać o starych, dobrych duszach.
One się nie ujawniają, nie mają takiej potrzeby. A z punktu widzenia duszy to, co było, jest i będzie, to i
tak nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko intencja i to, w jaki sposób objawiamy i przejawiamy swoją
miłość wobec samych siebie jako cząstek potężnej duszy. Bo Miłość jest najpotężniejszą energią. Była
pierwszą, jest i będzie ostatnią. Ale ci Mistrzowie duchowi, stare dusze mają nad tym kontrolę. W
odpowiednim czasie – dla wybranych – będą osłoną, tarczą. Odnajdą tych, którzy zdali egzamin
i uchronią przed zgubą. Ale nie należy tego rozumieć, że ochronią w sensie fizycznym. Bo niewielu to się
uda, ale w sensie rozwoju bycia duszą razem z naszym Praojcem, z Praprzyczyną, z początkiem i
końcem tego, co jest. Pozwolą nam ocaleć i zachować się w takim stanie, w jakim życzymy sobie,
żebyśmy byli. Ale tych właściwych nie jest dużo. Jest to mała ilość.
A powiedz mi jeszcze taką rzecz. Czy dusze, które nie będą podlegać specjalnej ochronie starych
dusz w czasie katastrof, jakichś takich ogromnych przeżyć, perturbacji na Ziemi, również będą ginąć, albo
w jakiś sposób się zatracą, czy nie? Jak to jest z tym?
Żadna dusza się nie zatraci. Po prostu na poziomie fizycznym ciało ulega degeneracji, tak samo
dusza na poziomie duszy.
Też ulega degeneracji, tak?
Tak.
I przez to dłuższy okres ewolucji czeka ją w przyszłości, tak? Czy dobrze to rozumiem?
Mówią niektórzy, że to jest czas, okres zawieszenia. Może to być czyściec.
Aha, tak to można rozumieć?
Może to być okres zupełnego zatracenia. W pewnych warunkach można to nazwać piekłem. A więc
jest to odrzucenie, oddalenie niepoprawnych dusz. Może to być odrzucenie i zatracenie raz na zawsze. A
może to być oddalenie w nieokreślonym czasie. A więc największym utrapieniem takiej duszy to jest to,
gdy odzyska swoją pełną świadomość, że nie może wrócić do miejsca, gdzie wszystkie dusze tworzą
jedną potężną duszę. Ta niemożność, ta tęsknota... Ta niemożność bycia i tęsknota za tamtymi duszami
jest najstraszniejszą karą.
Dobrze. A powiedz mi jeszcze, bo wspomniałeś, o archetypie Adama i Ewy, co mógłbyś więcej na
ten temat powiedzieć. Na temat grzechu pierworodnego również?
Grzech pierworodny... (śmiech).
Istnieje coś takiego, czy nie?
Jasne, że nie.
No dobrze, a archetyp, albo coś w tym rodzaju, archetyp Adama i Ewy?
Każdy z nas, będąc tutaj na Ziemi kiedykolwiek jako istota ludzka, ma coś w sobie z Adama i coś
w sobie z Ewy. Ewa to ta część, która jest ciekawa ponad miarę, skłonna do zbaczania z drogi, z kursu.
Kierująca się wskazówkami, które idą z zewnątrz. A więc jest podległa, uległa, dająca się związać z
jakimiś na pozór ciekawymi ideami, dogmatami, poglądami. Jest skłonna uwierzyć we wszystko co
usłyszy. Tym bardziej, gdy wynika to z wypowiedzi na przykład jakiegoś autorytetu. Adam z kolei - to ta
część człowieka, to ta część skłonności duszy, która jest świadoma swojej bytności, świadoma tego, skąd
przybywa, jaką ma do spełnienia rolę. Po co tutaj jest, ale też ma chwilę słabości. To w pewien sposób
jest walka dobra ze złem. Każda dusza ma dwa bieguny. Jeżeli przeważa ten właściwy, to dusza się
rozwija. Jeżeli przeważa ten niewłaściwy to dusza zatrzymuje się w rozwoju, a będąc w ciele ludzkim,
wiedzie spokojne, proste życie, bez wstrząsów, zawirowań. Albo z kolei zbacza z tej drogi i stacza się w
dół, zatraca się. Bo żądze biorą górę, namiętności, a pożywką do tego mogą być dobra materialne. Z
punktu widzenia fizyczności - chęć dominowania, panowania nad innymi. Chęć posiadania wszystkiego
na własność za każdą cenę. Za cenę kłamstwa, oszustwa, wojen, mordów, nieuczciwości, chamstwa.
Wszystko ma swoją biegunowość, tak jak w świecie duchowym, tak i w świecie fizycznym. Adam to
logiczne i konsekwentne postępowanie. Ewa to zaprzeczenie logice. To zaprzeczenie konsekwentnego
postępowania. Ale jedno i drugie bez siebie nie może istnieć, musi ze sobą współpracować. Kwestia,
która strona zwycięży, która jest silniejsza, która jest bardziej świadoma? Może się okazać, że ta część
żeńska, ta część, która może być nazwana Ewą, też zaczyna być świadoma i wtedy zaczyna się
prawdziwa walka, prawdziwy bój. Ale tak też się zdarza. Może nie często, ale się zdarza. I wtedy to jest
zrozumienie, że coś trzeba ze sobą zrobić. Walka powoduje, że zmienia się poglądy religijne, przeistacza
człowiek swoje morale [...]. (kas). Poglądy, zmiana dogmatów religijnych, zmiana moralności, sposobu
chociażby odżywiania się. Wszystko jest z poziomu fizyczności. I tak naprawdę z punktu widzenia
interesu tej właściwej części duszy to i tak nie ma znaczenia. Łatwiej jest zmienić cokolwiek na poziomie
fizycznym, niż próbować nawet zmienić na poziomie duszy. Łatwo zmienić upodobania, meble, ubiór,
poglądy. Natomiast o wiele trudniej jest pracować nad sobą, nad rozwojem duszy. Nie mówię już o
współpracy. Bo ciało musi nauczyć się współpracować z duszą i dusza musi też potrafić zrozumieć ciało i
nauczyć się współpracować z nim. Bo są razem, ale każde z nich jest osobno. Jedno tutaj na Ziemi od
drugiego zależy. Jedno bez drugiego istnieć nie może. Jest to pełna symbioza. Współpraca jest
konieczna. Gdy fizyczność, ciało ma większą przewagę, to jest problem. Ale ciało ma jako ciało wolną
wolę i dusza też. A te złe skłonności, które ma ciało to jest właśnie ta, jak gdyby sztuczna dusza nadana
przez tych, którzy ufizycznili swoje jestestwo. Którzy odeszli od właściwego Praźródła wszystkiego. Od
Praduszy, od Praojca, od Prastworzyciela.
Teraz, kiedy jesteś już w tym miejscu, widziałeś Bazę wielokrotnie, znasz to miejsce, miasto w
przestworzach. Znasz też inne miasto należące do innych Bytów, które współpracuje z tym, które ty
znasz. Chciałbym się ciebie spytać, czy masz również dostęp do wiedzy na temat instalacji, albo
obiektów, które są zlokalizowane w okolicach bieguna południowego Ziemi. Gdzieś pod biegunem, albo
coś w tym rodzaju. Czy masz taki dostęp do tej wiedzy?
Wiem tylko tyle, że są tam najbardziej optymalne, najbardziej równe warunki do utrzymania
pewnego poziomu tych, którzy tam są, którzy rezydują. Na Ziemi jest kilka takich miejsc, ale to jest jedno
z najbardziej idealnych. Wiem tylko jeszcze to, że ci najważniejsi Przewodnicy Duchowi, którzy są
związani z fizycznością tej Ziemi, często tam przebywają. Jest to grupa wybranych, jest to garstka.
Posiadają potężną wiedzę, potężną moc, potężną moc oddziaływania duchowego. To są ci, którzy
współpracują z Radą, z właściwą Radą. Tylko tyle wiem.
Czy oni mają jakiś kontakt z tą Bazą, z miastem w przestworzach?
Kto oni?
Ci, którzy rezydują w tym miejscu, w tym obszarze, w okolicach bieguna południowego Ziemi.
Są... jest forpoczta. Jest to grupa jak gdyby kolonizatorów. Część, to są grupy wymienne. Kontakt
z właściwym miejscem nie ma żadnego, po prostu żadnego znaczenia, ponieważ on był, jest i cały czas
będzie na różnych poziomach. Tutaj w grę wchodzą jakieś inne wymiary, które z punktu widzenia Ziemi
są niedostrzegalne i tymi kanałami następuje transmisja, przekazywanie, kontakt. Dzieje się to
praktycznie w jednej chwili, w jednym momencie. Prawie, że z szybkością myśli.
A z kim jest ten kontakt utrzymywany?
Właśnie ta grupa z Bazą, z Radą ma kontakt. Mogą się w każdej chwili przenosić. Ale jeden
warunek. Jest to możliwe, gdy znajdą się w odpowiedniej odległości od Ziemi. Bo zbyt duże jej
przyciąganie uniemożliwia natychmiastowe przenoszenie się. Dlatego trzeba się oddalić na pewną
odległość. I do tego służą mniejsze Bazy, z których dopiero następuje transmisja. Gęstość przyciągania
Ziemi posiada niesamowitą siłę, niesamowitą moc. Dlatego jest taki etap, który po prostu jest potrzebny,
żeby się automatycznie przenieść w jedną lub w drugą stronę.
Dobrze. Chciałbym żebyś mi jeszcze wytłumaczył, gdzie rezyduje Rada? Gdzie oni przebywają?
W głównej Bazie.
W głównej Bazie. W tej, którą ty już znasz, tak?
Tak, mają niesamowity wpływ na losy Ziemi.
Dobrze. Chciałbym jeszcze, żebyś mi powiedział, czy to jest prawdą, że obecny czas jest czasem
bardzo ważnym dla naszej Ziemi? Jak również dla wszystkich żyjących obecnie istot na Ziemi?
Każdy czas jest ważny.
Każdy czas?
Nie ma wyjątkowego, to ludzie sobie wymyślili. Ci, którzy wybrali tą niewłaściwą drogę rozwoju.
A powiedz mi, czy to prawda, że najbliższa dekada będzie obfitować w najtrudniejsze
doświadczenia dla ludzkich ciał i zarazem w najwznioślejsze doświadczenia dla dusz? Co możesz o tym
powiedzieć?
Fizyczność tego świata doświadczyła już nie raz różnego rodzaju zawirowań. Tak, że to nie ma
szczególnego znaczenia. Jest to ewolucja, jest to jeden z etapów. Jest to powtórka. Dla rozwoju dusz,
jako dusz tutaj będących, tak jest to etap, jest to kolejny etap, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego,
że duża część odpadnie, załamie się, nie da rady, nie stanie na wysokości zadania. Mniejsza część
wytrwa, nie da się zastraszyć, nie da się stłamsić. Będzie to walka pełna wyrzeczeń, pełna bólu
psychicznego, fizycznego. To będzie z punktu widzenia ciała, z punktu widzenia Istot makabryczne,
odrażające, to, co się będzie działo. Spotka to nie tylko ludzi, ale cały żywy świat. Ale podobne historie
miały miejsce dużo, dużo wcześniej i to nie raz.
A czy masz dostęp do takiej wiedzy, co będzie już wkrótce na Ziemi się działo, o tym, co mówisz,
o tych makabrycznych obrazach?
Ziemia, jako planeta, jako miejsce bytności tutaj istot ludzkich, bytności dusz, poprzez wyzwolenie
pewnych energii dokona samooczyszczenia, ale przed tym będą niesnaski, tarcia, wojny, kłótnie,
wzajemne oskarżanie się. Przyjaciel będzie wrogiem, wróg zostanie przyjacielem. Dotyczy to
szczególnych ludzi, grup, związków, stowarzyszeń. Różnych doktryn religijnych. Politycy będą się
nawzajem oskarżać. Państwa sojusznicze staną się wrogimi sobie. Naprawdę powstanie wielki kogelmogel. Praktycznie nie będzie już wyjścia, żeby to unormować. Więc Rada podejmie decyzję o położeniu
kresu w sobie właściwy sposób. Czyniła to już nie raz.
Dobrze. Teraz chciałbym ciebie zapytać, czy będąc w tym miejscu, gdzie teraz jesteś i mając dostęp
do wiedzy zawartej w pamięci tej planety, czy mógłbyś spojrzeć i zbadać przypadek pewnej katastrofy?
Mam na myśli zdarzenie z dnia 30 czerwca tysiąc dziewięćset ósmego roku, jakie wydarzyło się na
Syberii w okolicach Podkamiennej Tunguskiej. Czy możesz bliżej je opisać?
Wielu naukowców było i jest przekonanych, że była to naturalna katastrofa. Zderzenie meteorytu
z Ziemią. Gdyby tak w istocie było, to zbliżając się do Ziemi, przedzierając się przez atmosferę tak
potężny odłamek skalny, czy innego rodzaju struktura materiału, nieważne czy byłby to dzień, czy noc,
paląc się, płonąc świeciłby potężnym blaskiem. Byłby to najjaśniejszy punkt na niebie. Nieważne czy
słońce w zenicie, czy noc. Nikt tego nie zauważył. A trwałoby to dostatecznie długo, żeby to zauważyć.
Przy takiej potężnej katastrofie nie sposób tego byłoby nie zauważyć. Podobny przypadek zderzenia
meteorytu był po przeciwnej stronie planety. I ten przypadek był widziany w Anglii wiele tysięcy
kilometrów od miejsca zdarzenia po przeciwnej stronie planety. Ten fakt odnotowano jako dziwne
zjawisko, a potwierdzone zostało badaniami, parę setek lat później… wnikliwymi badaniami i pomiarami.
A więc w tym przypadku, również przy rozwoju techniki obserwacji nieba z różnych punktów Ziemi, nie
mogło to ulec przeoczeniu.
Jak więc w istocie było z tym zdarzeniem? Opowiedz mi o tym.
Był to sztuczny twór, który miał za zadanie pomiar kilku ciał niebieskich, planet w Układzie
Słonecznym. Ze względu na czas swojej misji i pewne niebezpieczeństwo był to obiekt bezzałogowy. Z
punktu widzenia fizyczności, techniki, popełniono błąd w obliczeniach. I doszło do katastrofy. Ziemia
ściągnęła obiekt swoim przyciąganiem.
Jak duży był ten obiekt? Możesz coś na ten temat powiedzieć?
Ludzie nie są w stanie takiego obiektu tutaj na Ziemi wybudować. Jest to niemożliwe. Był to obiekt,
który około sześciu razy swoim rozmiarem przewyższa ten, który w tej chwili ludzie budują w kosmosie.
Ale siła eksplozji, zniszczenia nie wynikała z wielkości tego obiektu tylko z nośnika energii, który poruszał
ten obiekt. Zetknięcie się z tlenem, z powietrzem, z atmosferą ziemską wytworzyło tę potężną eksplozję. I
fala uderzeniowa zrobiła swoje.
Na jakiej wysokości była, mniej więcej, ta eksplozja?
Około stu tysięcy kilometrów, więc już będąc w atmosferze Ziemskiej...
Stu tysięcy kilometrów? Czy stu kilometrów?
Wszystko zaczęło się na wysokości stu tysięcy kilometrów.
Ale ja zapytałem o samą eksplozję nad Ziemią. Jaka to była wysokość nad Ziemią?
Niecałe pięćdziesiąt.
Niecałe pięćdziesiąt?
Struktura była tak nagrzana, że wyzwoliło to niesamowitą temperaturę i nastąpiła eksplozja.
I to był obiekt bezzałogowy, czyli stacja badawcza, czy tak?
Tak.
Dobrze.
Ale nie zderzyła się z Ziemią.
Tak, tak. Dobrze, jeszcze korzystając z tego miejsca, w którym jesteś w tej chwili, chciałbym, abyś
odpowiedział mi na jedno pytanie. Na pytanie dotyczące ciebie i twojego ciała. Chciałbym, żebyś sam
sobie odpowiedział, co jest przyczyną złego stanu zdrowia twojego kręgosłupa. Co jest tego przyczyną?
Czy to należy leczyć chirurgicznie, czy należy leczyć na poziomie duchowym. Opowiedz mi o tym.
Jedno i drugie.
I jedno, i drugie, tak? A jaka jest przyczyna powstania tego schorzenia? Czy wiesz coś o tym?
Wynikło to z błędu lekarskiego, ale miało to swój cel. Taki, aby przypomnieć mi, by moje ciało
wiedziało, że istnieje ból. Ból, który znoszą inni, w innych warunkach. W warunkach wojny i zniewolenia.
Gdy odbierana jest im godność, gdy są więzieni, bici, poniewierani. To się wszystko wiąże z moim tutaj
rozwojem, z moją bytnością na Ziemi. Moim zadaniem jest zebranie jak największej ilości doświadczeń.
Im bardziej jestem wyciszony, spokojny, tym łatwiej sobie radzę ze zmęczeniem, ze stresem. Im mniej
wysyłam przykrych, niedobrych myśli, tym mniejszy odczuwam przy okazji też ból. Najlepszym
lekarstwem jest Miłość. Miłość do siebie. Miłość przekazywana innym. Jest to potężna broń. Broń do
tworzenia, rozwoju...
A czy wiedząc teraz o tym, będziesz mógł sam wyleczyć się z tej dolegliwości?
Zmiany fizyczne są zmianami fizycznymi. Jest wszystko możliwe, ale na poziomie Ziemi jest zbyt
trudne i tylko kilka istnień byłoby w stanie tego dokonać. Tacy przedtem tutaj byli. Ale to były stare, stare
dusze, bardzo doświadczone.
Czyli masz tego świadomość, że w przyszłości czeka ciebie jeszcze zabieg chirurgiczny w celu
uzdrowienia twego kręgosłupa. Czy tak?
Między innymi, bo to jest związane jeszcze ze sprawami neurologicznymi. Ale przez to, że
odczuwam takie dolegliwości, to mam możliwość zastanowienia się nad sobą. Refleksja za refleksją
dotycząca Miłości, uczciwości i pamiętania, że ból jest jedną z takich lekcji, która powinna uczyć.
Powinna przypominać, że człowiek zbacza z drogi. Można potraktować to jako napomnienie, płacz
Duszy. Tylko w ten sposób może zareagować i napominać, przypominać, wskazywać, nakazywać.
Poprzez ból, niewygodę, niekorzystne zdarzenia.
A powiedz mi, czy z tej pozycji chciałbyś sobie udzielić jakichś wskazówek? Sam sobie?
Jeżeli wiesz, czego chcesz, to się tego trzymaj. Cokolwiek robisz i zamierzasz, to musi cię
doprowadzić do celu. Tylko nie zmieniaj decyzji pod wpływem innych, za radą innych. Tylko wytrwałością
się dochodzi do celu.
Dobrze. To będzie wszystko na dzisiaj. Podziękuj za spotkanie. A teraz, tak całkiem powoli,
będziemy wracać do normalnej rzeczywistości...
15. Sesja 11
Regresja z 2.05.2002r.
Ponieważ z badań stanu Bardo wyszło, że z Markiem mieliśmy trzy liczące się relacje międzyludzkie.
Są to trzy liczące się relacje, łącznie z obecnym życiem. Jedna z tych liczących się relacji miała miejsce w
okresie prehistorycznym, około sześćdziesiąt dwa tysiące lat temu. Eksperyment polegał na tym, aby
cofnąć do tego wcielenia. Dokładnie je zbadać. Nie sugerując, kogo tam może spotkać. Natomiast
badania precyzyjne tego wcielenia powinny naprowadzić na ten fakt. Eksperyment ten jest tym ciekawszy,
gdy pamiętamy, że Marek w tym okresie prehistorii był wcielany w ciała sztucznie stwarzane na Bazie,
przez co mógł być wyposażany w wyższą inteligencję od przeciętnego Ziemianina, ewoluującego na tej
planecie. Tyle komentarza do tej regresji, teraz niech mówią fakty.
/-/
Opowiedz mi o tym.
Znajduję się w miejscu, gdzie jest... Tak – jest bardzo dużo roślinności i wody. Ale to jest... zaraz,
zaraz, ja nad tym miejscem jestem zawieszony. Patrzę na to z góry. To jest dziwne. Tak jakbyśmy szukali
miejsca na to, żeby wylądować? Nie. No tak! Ja mam tam pozostać i... Tak i przy sobie mam jakieś
urządzenie. To nie jest urządzenie, to jest sprzęt podobny do aktówki, do dyplomatki? Tak, tam jest
wszystko, co jest mi potrzebne do tego, żeby przeżyć, żeby móc funkcjonować i żeby się móc
kontaktować ze swoimi. Lądujemy na wodzie. To jest jakaś rzeka. Leniwa rzeka, wokół pełno, pełno gęstej
roślinności. Jakieś zwierzęta są, ale jest ich mało. Jakaś grupa istot czeka na mnie. Tak, okazuje się, że
wiele takich grup czeka na mnie i się spodziewali, że w każdej chwili mogę się zjawić. Odbierają mnie,
witają mnie, prowadzą mnie przez te gęste zarośla, przez ten gęsty las, busz, puszczę.
Chciałbym, żebyś się skupił na tym, w jaki sposób wylądowaliście, jak wyglądał obiekt, którym
przybyliście na Ziemię i jak się stało, że z tej wody trafiłeś do tych ludzi? Opowiedz mi o tym w
szczegółach.
Ja fizycznie nie wylądowałem. Przy pomocy specjalnego tunelu zostałem jak gdyby spuszczony na
Ziemię. To jest jedyna możliwość zostawiania i zabierania tych, którzy podlegają takiej procedurze.
A czym przybyłeś na Ziemię, jak to wygląda?
Jest to pojazd łącznikowy, między Bazą pośrednią, a tą planetą. Aby się dostać na tę planetę z Bazy
pośredniej, to jest w zasadzie chwila, moment. Technicznie jest to wszystko tak rozwiązane, że nie ma
problemu z przejęciem czy zostawieniem pasażera. To dowódca tej jednostki ustalił miejsce, gdzie należy
mnie zostawić. Ja tutaj nic nie miałem do powiedzenia. Ja tylko mam swoją misję i wiem, co do mnie
należy. Wiem, że przez miejscowych mam być przeprowadzony przez ten kompleks leśny. Mam bardzo
ważną misję do spełnienia. Jestem spokojny i w zasadzie nie odczuwam żadnego lęku. Czuję się
bezpiecznie i jestem pewny tego, że misja się powiedzie, że się uda.
Już jesteś wśród tych istot, które żyją na stałe na Ziemi. Powiedz mi teraz, jak wygląda twoje ciało,
jak jest ubrane i jak wyglądają mieszkańcy tej planety, z którymi się teraz spotkałeś?
Nasze ciała są w zasadzie bardzo podobne. Mnie od nich odróżnia tylko kolor włosów. Mam długie,
jasnoblond włosy, zaczesane do tyłu, opadające na ramiona. I tylko to mnie od nich różni. Nie mówiąc o
stroju.
Powiedz coś o stroju i o wyglądzie tych istot.
Mój strój jest jak gdyby formą uniformu, który nosimy w Bazie Matce, czy też w Bazach pośrednich.
Wiem, że ten strój będę musiał złożyć i go przechować. Te istoty, które mnie eskortowały są to osobnicy
wielce wtajemniczeni w całą procedurę i w moją misję. Tak, że nie muszę się obawiać o swoje
bezpieczeństwo. Oni znają moją misję, wiedzą, po co przybywam, w jakim celu. Będę musiał... wcześniej
przygotowany został strój, który u nich obowiązuje. Będę musiał go założyć. A wykonany jest z bardzo
delikatnej skóry i finezyjnie tkanych materiałów. Bardzo lekki, wygodny, dający chłód, gdy trzeba – to i
ciepło. Jedynym wyróżnikiem, jeżeli chodzi o hierarchię, dystynkcje, to są, można to nazwać, ozdoby, ale
są to jak gdyby takie oznaczenia w formie koła po lewej stronie ciała. Na wysokości serca. I po tych
oznaczeniach można określić, kto jaką funkcję zajmuje w hierarchii. To jest jedyny wyróżnik. Właśnie
jestem ubrany w ich strój. I moje ciało się przyzwyczaja do tego stroju.
Jest wygodny?
Tak.
Powiedz dokładnie, jak on jest uszyty, skonstruowany. Powiedz też coś o obuwiu. Opisz mi to
odzienie.
No to tak, jak mówiłem wcześniej, jest z bardzo delikatnej skóry. Finezyjnie tkany jest materiał, ale
z przędzy naturalnej.
I jak jest szyty?
Jest szyty przy pomocy jakiegoś dziwnego urządzenia, zszywany jest. Nie wiem, co to za
urządzenie. Ale są grupy, które się tym zajmują. A skóra...? Zastawiany jest skórą materiał, żeby była
dłuższa trwałość ubioru. Skóry pozyskuje się tylko i wyłącznie ze zwierząt, które są chore, albo przed
chwilą padły. Specjalnie się do tego celu ich nie zabija. Obuwie też jest wykonane z materiału i skóry. Nie
powiedziałbym, że jest wygodnie, ale da się chodzić. Jest na płaskim obcasie, coś a’ la mokasyny.
A powiedz mi jeszcze, jak wyglądają ciała mieszkańców Ziemi, czy bardzo się różnią od obecnie tu
i teraz znanej ci rasy?
Bardziej przypominają rysy istot mongoidalnych. Nie przypominają ras indoeuropejskich. Bardziej
mongoidalne, krępej budowy ciała, silni, sprawni fizycznie.
A włosy jak noszą?
Różnie, niektórzy dłuższe, niektórzy krótsze. I wszyscy mają czarne włosy i to ich odróżnia z tego, co
wiem – od innych. Bo w innej części tej planety są grupy, które mają jaśniejszą skórę, prawie że płowe
białe włosy, mają też inny skład krwi. No, żyją w innych warunkach. Ci natomiast mają taką ciemniejszą
karnację skóry, ale u nich przejawia się ochota do zmian, do życia. Mają w sobie dużą potrzebę do zmian
na lepsze dla swoich dzieci, dla tych dzieci – dzieci. Patrzą raczej perspektywicznie. Unikają jakichś kłótni,
swarów, potyczek i nieprzyjemnych sytuacji. Raczej są pokojowo nastawieni, aczkolwiek potrafią walczyć i
się bronić.
A chciałbym teraz, żebyś mi coś powiedział o swojej misji. Co masz tutaj do zrobienia? W jakim celu
przybyłeś na Ziemię?
Na Bazie, na tej głównej Bazie postanowiono, że wezmą pod opiekę pewną grupę istot, którą będą
starali się skupić pod jednym berłem, pod jednym przywództwem. Jest to częścią programu, który jest
przeprowadzany również przez inne Bazy. Dla nas jak gdyby obcy, ale jednocześnie współpracujemy ze
sobą. Bo ta planeta jest bardzo ważnym takim jak gdyby poletkiem, gdzie można się z powodzeniem
uczyć tego, co kiedyś w naturalny sposób zostało zaprzepaszczone, zniszczone, a na powrót trudno
odzyskać. Tak jak każdą utraconą rzecz trudno odzyskać. Dopiero się ją docenia, gdy się ją straci. Swoje
marzenia o powrocie do starych czasów realizujemy przez właśnie tę planetę, poprzez te istoty.
Pomagając im pomagamy sobie.
Dobrze. Kiedy policzę (...). Powiedz mi, gdzie jesteś, co robisz, czego doświadczasz?
Poprzez zaufane i w pełni wtajemniczone kobiety zostałem zaprowadzony w ustronne miejsce. Są
tam skały, mało roślinności. Mam się spotkać... Tak mam się spotkać z kimś, kto rokuje duże nadzieje
u Bazy i mam pomagać w tworzeniu, konsolidacji innych grup. Tak, aby można było stworzyć dzięki temu
nową kulturę. Jakościowo inną od tych, które do tej pory się zrodziły na tej planecie. I z tą strukturą
państwową, gdy sztuka i nauka jest to prawdziwa czysta wiedza, są najważniejsze i są wykładnią
bogactwa. A nie to, co ta Ziemia daje. A więc jakieś tam surowce, minerały. Ilość zgromadzonego bydła,
ilość żon, to tutaj nie jest najważniejsze. Ale też niełatwo przekonać innych, że to jest właściwa droga. Bo
świat ma się opierać na wiedzy, na umiejętności przekazywania wiedzy, nauczania, na szacunku i miłości.
A tego tam się jeszcze nie praktykuje, poza wyjątkami.
Dobrze. Przenieś się teraz troszkę do przodu i zobacz to spotkanie, doświadcz tego spotkania, na
które przyprowadziły cię te zaufane kobiety.
Z wielkim narażeniem.
Kto się naraża?
Przyprowadziły mnie do tego człowieka, któremu mam pomóc, którego mam wspierać. Dla którego
mam przygotować drogę, podłoże do tego, aby mógł rozszerzyć swoje panowanie. Aby mógł być
początkiem jakościowo nowej kultury, która będzie rozwijać się przez tysiące, tysiące lat. Nazywają się,
każą mówić na siebie Laming... Laming, tak. Jakoś intuicyjnie ten człowiek wie, po co przybyłem, że dla
naszej wspólnej drogi w poprowadzeniu tych ludzi, we właściwym kierunku rozwoju. Jest pełne zaufanie i
współpraca. O prawdziwej przyczynie mojej misji to tak naprawdę tam nikt nie wie, tylko ten człowiek
wewnętrznie przeczuwa, że jestem właściwym przybyszem, i że możemy sobie zaufać.
Opowiedz mi troszkę więcej szczegółów o tym waszym pierwszym spotkaniu. Gdzie się odbyło, jakie
tematy były poruszane, oprócz tych intuicyjnych.
W miejscu, takim odosobnionym. W miejscu ubogim w roślinność. Grota, jaskinia. Tak, miejsce
trudne do odkrycia. Wszechstronne i zarazem pewne, jako miejsce spokojne, gdzie w zasadzie nikt nie
będzie przeszkadzać, nikt nie będzie zagłuszać ciszy. I dziwne jest to, że rozmawiamy ze sobą tak jak ja...
Tak, jak ja bym potrafił...? Na Bazie nigdy tego nie robiłem. Artykułuję swoje myśli. Mówię tak samo, jak
on. Wymieniamy się informacjami. Jest bardzo pewny siebie, mówi powoli i dosadnie. Wie, czego chce. A
żeby odnieść ostateczne zwycięstwo i dokonać tego, co zamierza, potrzebne mu jest szczęście, łut
szczęścia. I to ma zapewnione. Może się znajdą, może zostaną stworzone sprzyjające okoliczności. Może
ci ludzie, którymi on kieruje, będą początkiem wielu, wielu innych wspaniałych kultur. No tak jak mówiłem,
mówią na siebie, nazywają się Laming, L a m i n g.
Ta społeczność, tak?
Tak.
Chciałbym, żebyś mi wyjaśnił, co jest powodem ukrywania się tego człowieka razem z tobą w jakichś
ostępach, jakiejś grocie, pieczarze, dlaczego nie robicie tego oficjalnie, publicznie?
W tej grupie jeszcze funkcjonują instynkty bardzo niezdrowe, zawiść, chęć rywalizacji za wszelką
cenę, ale jest zasada, żeby fizycznie nikogo nie eliminować. W związku z tym o pewnych rzeczach
wszyscy nie muszą wiedzieć. Pewne nawyki, pewien sposób życia i bycia ma im być przekazany
w sposób pośredni, tak żeby nie zorientowali się, w czym rzecz. A zacząć trzeba od początku. Od
właściwej diety, higieny, od stosunku do współbraci, o zdrowe relacje między kobietami, mężczyznami,
dziećmi i starszymi ludźmi. Trzeba zadbać o to, żeby każdy miał możliwość, jeżeli ma takie życzenie, żeby
mógł poznać niezbędną wiedzę do samorealizacji. I tak, żeby tę wiedzę mógł z biegiem czasu przekazać
innym. Żeby mogli w sposób swobodny swoje myśli, życzenia utrwalać w formie materialnej. Ale na to
przyjdzie czas.
A czy możesz mi powiedzieć, jak ten człowiek się nazywa, z którym się spotkałeś w tym ukrytym
miejscu?
Jeżeli dobrze powiem, to Kandu, Kandu, tak mówią wszyscy.
Tak mówią wszyscy?
Kandu.
Czy on jest jakimś wodzem, przywódcą, czy... No powiedz kim on jest dla tych ludzi?
Jest wodzem, jest przywódcą. Jest w pewnym sensie autorytetem moralnym, ale musi jeszcze mieć
poparcie tych, którzy celują w używaniu siły, a on tego unika. A żeby osiągnąć cel, to niekiedy trzeba
uciec się do użycia siły, po to aby w przyszłości inni nie musieli tego robić. Ktoś się musi poświęcić.
A powiedz mi jeszcze, dlaczego ten Kandu jest jak gdyby wodzem, czy on ma jakieś inne
wykształcenie, inne pochodzenie, czy może został wybrany przez kogoś z „Góry”. Jak to jest, że on tutaj
jest przewodnikiem tej grupy, społeczności. Jak do tego doszło?
Po prostu – jest wyżej wewnętrznie rozwinięty niż pozostali. A poprzez inne relacje, właściwe relacje
i stosunki z innymi ludźmi, wyzwolił w sobie pewien rodzaj czci i szacunku. I to pozwoliło mu przymierzyć
się i spojrzeć w przyszłość. I zdecydował, że skoro tak, to zamiast waśni, kłótni, przepychanek, można to
wszystko zebrać do kupy i stworzyć jeden duży organizm. O wiele silniejszy i potężniejszy, a przez to i
mniej narażony na zakusy tych, którzy żyją z awanturnictwa, z podbojów i kradzieży, dla których wiedza,
nauka i wytworzone piękno rękoma ludzi nie mają znaczenia. Natomiast on ma szacunek wobec każdego
stworzenia, wobec wszystkiego, co zostało stworzone ręką jego współbraci. Próbuje stworzyć zręby
kultury, która byłaby odnośnikiem i powodowała, że samą refleksją nad tym, co już dokonano i dokąd się
zmierza, ludzie stają się lepszymi, stają się bardziej cywilizowani. A przez to ich pierwotne instynkty
ulegają amnezji i gdzieś w uśpieniu sobie drzemią. A ta energia, która w nich pozostaje, wyzwoli się przez
tworzenie na każdym poziomie: choćby poprzez budowę nowych obiektów, siedzib, obiektów, które mają
służyć indywidualnym jak i zbiorowym potrzebom. Ale on wie, że nie należy w miejscu dreptać, że należy
iść do przodu, że należy się rozwijać.
A chciałbym jeszcze się ciebie zapytać, jak wygląda obecnie kultura tych ludzi, z którymi się
spotykasz? Jak oni mieszkają, jakie mają budynki, budowle, w ogóle jak jest rozwinięte ich zaplecze
techniczne? Przyjrzyj się temu wszystkiemu dokładnie i spróbuj mi to jakoś opisać.
Żyją w zgodzie z tym, co ich otacza, z przyrodą, ze środowiskiem. Część z nich to urodzeni pacyfiści.
Z kolei są i tacy, którzy chętnie by się poplamili krwią, czują taką potrzebę. Od innych biorą tyle, ile im
potrzeba. Ani mniej, ani więcej. Od środowiska, od przyrody biorą tyle samo. Żyją w pełnej symbiozie.
Szanują tak samo rośliny, zwierzęta, jak siebie samych. Stawiają wszystko, co ich otacza i ich samych na
równi. Uważają, że nie ma ani gorszych, ani lepszych istot żyjących. Wiedzą, że jedni zależą od drugich.
Są bardzo, bardzo tolerancyjni wobec siebie i wobec tych, których poznają, mimo tego że często zdarza
się, że się różnią poglądami, wyglądem, sposobem bycia i kulturą. Ale mają we krwi instynkt, który mówi,
że trzeba iść do przodu, trzeba ewoluować, że nie można w miejscu stać, bo nie ma nic gorszego. Ale
mają wokół siebie hordy nieprzyjaznych grup, które tylko czekają, żeby ich złupić i zagarnąć to, co jest w
ich posiadaniu. Takim ich celem jest właśnie rozwój intelektualny. Stawia się na naukę, na poznawanie.
Każdy ma do tego prawo. A do pewnego poziomu istnieje nawet obowiązek poznania własnej kultury,
historii, zasad moralnych. Chociaż pokutują jeszcze pierwotne wierzenia związane ze środowiskiem, w
którym żyją, w którym mieszkają, nie robią z tego żadnej tragedii. Traktują to jako część ich życia i spadek
po przodkach.
A powiedz mi, jak oni mieszkają? Bo skoro jest szkolnictwo, to na pewno już i dobrobyt jest
widoczny. Chciałbym się dowiedzieć od ciebie, jak mieszkają, jak są zbudowane ich budynki, miasta,
wsie. Jak to wygląda, jak ta całość jest zurbanizowana, jakie ma hierarchie, struktury, szkolnictwo.
Powiedz mi o tym. Może coś o sprawach politycznych?
Siedziby są zbudowane z ciosanych bloków skalnych. Są to niewysokie budynki, dwu, góra
trzypoziomowe. Płaskie dachy. A tam zresztą, jest bardzo przyjazny klimat. Wyjątkowo przyjazny. Tylko
ja… zimno mi jest strasznie.
Jest zimno?
Ja źle znoszę tamten klimat.
A, ty źle znosisz, a oni nie, tak?
Oni tam mają idealny dla siebie, a mnie jest tam zimno.
A ty jak mieszkasz?
Zaraz muszę zobaczyć.
No powiedz.
Jest to budynek z szarawo-rdzawego piaskowca, z takich bloków ciosanych, kształtem zbliżony do
kwadratu. A dziwne, tam nie ma w ogóle drzwi do tych pomieszczeń. Nawet nie ma okien, są tylko otwory
okienne. Jest bardzo skromnie to wszystko urządzone.
A na czym śpicie? Czy sam mieszkasz, czy z kimś?
Sam, i ten budynek, który zajmuję, jest pod specjalną ochroną. Tylko ja tam mogę wejść. Praktycznie
nikt poza tym…[…] (kas). …ograniczeń, jakichś krępujących węzłów na sobie. Wszystkie budynki tam są
bez okien i bez drzwi, tylko otwory są.
A powiedz mi, kto ochrania twój budynek? Możesz zobaczyć tą ochronę?
Można ich nazwać żołnierzami odpowiedzialnymi za porządek. Coś w tym rodzaju.
Czy mają jakieś insygnia, broń, a może jakieś specjalne ubiory?
To są specjalnie wybrani, najbardziej zaufani żołnierze. Tak.
A czyi to są żołnierze. Czy ta społeczność posiada swoje wojsko? Może policję też? Opowiedz coś
o tym.
Posiada wojsko, ponieważ używa wojska do przejmowania innych, słabszych plemion. Po prostu je
wciela do siebie. I to ma bardzo, bardzo pozytywne znaczenie bo... O kurcze! Oni dobrze wiedzą, że zbyt
długo żyjąc w zamkniętej społeczności, to praktycznie można zacząć się degenerować. I mają tę
świadomość, że rasy należy uszlachetniać. No i między innymi przez przejmowanie innych grup i łączenie
się z nimi.
A powiedz mi, jak są uzbrojeni ci żołnierze, jaką bronią dysponuje wojsko tej grupy Laming?
O jejku! Oni używają broni, której zasady działania nie rozumieją. Oni tej broni nie wytworzyli, oni tę
broń skądś przejęli. To jest broń, która nie zabija, a paraliżuje. I to bardzo, bardzo skutecznie, na bardzo
długi okres.
Jak ona jest zbudowana, do czego mógłbyś, obecnie ci znanego przyrównać?
Noszą przepasany… Tak, na pasku zawieszony, przepasany przez ramię, noszą pod bokiem i z
wyglądu jest to praktycznie proste urządzenie. To jest jak gdyby kij wyrzucający z siebie strumień energii,
która bardzo skutecznie paraliżuje na długi, długi czas.
Czy ten strumień energii można porównać z jakimś strumieniem światła, czy może gazu, czy
elektryczności? Czy są to takie nośniki, które obecnie znasz, a może jeszcze cos innego? Powiedz o tym
coś więcej.
Jest to rodzaj energii, którą można porównać do elektryczności, ale wysyłana jest na zasadzie takiej,
jak przekazuje się informacje telepatycznie. Czyli pewna wartość energii o pewnym natężeniu, pewnym
polu jest tak ukierunkowana, że bez problemu dociera do wyznaczonego celu. I tuż przed celem następuje
osłabienie kumulacji i obezwładnia całe ciało. I praktycznie znika, wyparowuje jak gdyby, ale dotknięta tym
osoba, praktycznie jest sparaliżowana i niezdolna do żadnych ruchów.
A powiedz mi, jak to się stało, że w rękach tej społeczności znalazła się taka broń, o której nawet
niewiele wiedzą. Skąd oni ją mają, kto był jej dostawcą, albo pomysłodawcą? Zapytaj swoją Wyższą Jaźń,
jeżeli nie wiesz.
Znaczy… dosyć przypadkowo trafili na skład takiej broni gdzieś w niedostępnych miejscach w
górach. Bo tę planetę penetrują już od długiego czasu różne cywilizacje i pozostawiają tutaj po sobie ślady
swojej bytności. Jedni mają możliwość opuszczenia tej planety, inni z powodu defektu technicznego
zostają tutaj na zawsze.
A czy ty masz dostęp do takiej świadomości, kto ją pozostawił, czy możesz się tego dowiedzieć?
Jedna z grup Wielkiej Rady. Ale oni pragnęli właściwie… Oni tam naprawdę chcieli zostać. Oni się
bardzo przywiązali do tej planety, im się bardzo spodobało. Uważali się za… po prostu – zachowywali się
bardzo, bardzo pyszałkowato i bardzo nie w porządku zachowywali się wobec tych, z którymi zaczęli
mieszkać, z którymi zaczęli współżyć. Zaczęli ich wykorzystywać. Tak, i zostali zlikwidowani fizycznie. I
dlatego przejęli tę broń.
Chciałbym, abyś przeniósł się do przodu w czasie, do następnych ważnych spotkań z osobą Kandu.
Jaką rolę ty spełniasz i jaką on. Jak wygląda przebieg relacji między wami? Kiedy policzę (…). Jesteś już
w innym miejscu, w innym czasie. Opowiedz mi, co widzisz, czego doświadczasz?
Z Kandu spotykam się w odosobnionym miejscu. O sprawach, o których rozmawiamy, praktycznie
nikt nie wie. Jest to rodzaj rozmów o znaczeniu instruktażu, nauk. Takich spotkań, takich zdarzeń w
historii tej planety było bardzo dużo. I jeszcze będzie sporo. Tworzę dla niego, przygotowuję właściwie
plany na przyszłość. Struktura władzy politycznej, zręby wierzeń religijnych, bo takie są tam potrzebne.
Tam jest prawdziwy miszmasz i Kandu chce to wszystko uporządkować. A to nie jest takie proste.
Okazuje się, że aby nad tymi ludźmi zapanować bez rozlewu krwi, na zasadach pokojowych, to należy im
przedstawić pewne dogmaty, narzucić je. A to już spowoduje to, że praktycznie można w dowolny sposób
panować nad nimi. I to jest dobre posunięcie. Ważną jeszcze jest rzeczą, by odpowiednio przygotować
ludzi najbardziej zaufanych do tego, aby poszli na zewnątrz i głosili tak zwaną dobrą nowinę i aby
spowodowali, żeby inni bez problemu przyłączali się do społeczności Laming. A to, że się wyróżniają
spośród wielu, wielu innych grup, to świadczy chociażby to, że jestem wśród nich, a nie gdzie indziej. A
więc rozmawiamy, rozmawiamy i uczymy się nawzajem. Są problemy i tematy, których nie sposób na
bieżąco rozwiązać i wtedy mam możliwość z kolei prosić o pomoc. I Baza daje takie odpowiedzi. Gotowe
wzorce do zastosowania.
A powiedz mi, jak często kontaktujesz się z Bazą i w jaki sposób?
Tylko wtedy, gdy jest taka konieczność. No i są umówione okresy, gdy zdaje się tak zwane raporty.
Ale są też wyjątkowe sytuacje, gdy potrzebna jest pomoc wyższego rzędu. Oni do dowcipnie nazywają
Boską Opatrznością. To Niebiosa dały znak, to Niebiosa tak zadecydowały.
Kto używa takich nazw?
Na przykład ci, którzy wymierzają sprawiedliwość. Często Niebiosa mają zadecydować o winie lub
też jej braku za dokonane przestępstwa, przewinienia.
Tak? I jak to się odbywa?
Tak, jak się zawsze tutaj odbywało. Brak rzetelności, przekupstwo. Kto ma większe możliwości, ten
zawsze wypłynie na wierzch. Jest to jeszcze główny problem do rozwiązania.
Tak?
Tak samo, jak jest dzień, jest i noc. Są ludzie o dobrym, szlachetnym sercu i są ich przeciwności.
Tak jak tutaj są ludzie zajmujący się prawdziwą, szlachetną wiedzą, tak i są tacy, u których pokutuje
jeszcze sfera wierzenia. W sposób destrukcyjny działają na pozostałych. I temu trzeba jakoś zaradzić. Ale
nie można użyć siły. Trzeba to zrobić subtelnie, łagodnie i spokojnie. I o tym też rozmawiamy.
Dobrze. Teraz, kiedy policzę (…). Gdzie teraz jesteś, co widzisz, czego doświadczasz?
Hm, mój uczeń siedzi na szczególnym miejscu. Dokonał dzieła swego życia. Wyznaczył kierunek
rozwoju, kultury, polityki. Stworzył podwaliny religii. Silną, sprawną armię. Jego ludzie posiadają dużą
wiedzę. Inni przybywają, by się od niego uczyć. On spośród swoich ludzi wyznacza nauczycieli, którzy
będą uczyć innych. Dokonał dzieła swego życia.
Tym twoim uczniem kto jest?
Pytasz, kto jest? Ten, przez którego przybyłem tutaj. Mały lud Laming stał się dużym, dużym
narodem. Prawie jedna dziesiąta świata jest pod jego wpływem. To dużo.
Jak dużo ludzi w tym czasie było na Ziemi? Prawie jedna dziesiąta świata, to mniej więcej, jaka to
jest liczba? Jaka ilość istot ludzkich?
Jedna dziesiąta powierzchni.
Tak, powierzchni? Rozumiem, ale w ilości ludzi, ile mogłoby to być, tak mniej więcej?
Jest niecałe dwa i pół miliona.
Dwa i pół miliona?
Jest to bardzo dużo.
Rozumiem, że wtedy na Ziemi nie istniało zbyt dużo istot ludzkich, w tym okresie, tak? Jak to było?
W tym okresie – nie.
Tak? Dwa i pół miliona to było już bardzo dużo, tak?
To było sporo. Liczyła się jakość, a nie ilość. I było mniej miernot. Było więcej światłych ludzi. Więcej
rozwiniętych duchowo, rozumniejszych. Ludzi, którym można było zaufać. Ludzi pełnych miłości.
Cierpliwych, gotowych pomagać innym, bezinteresownych.
I to ten Kandu stał się teraz tym wodzem, tak?
Takie było jego przeznaczenie. I po to ja tam się znalazłem, żeby mógł dokonać tego.
Byłeś jego nauczycielem. Można to tak określić?
Wskazywałem mu drogę. Można to nazwać tak, jak mówisz, że nauczycielem.
A powiedz mi, czy ten Kandu, którego tutaj wspierałeś, uczyłeś, czy ta istota jest ci znana w
obecnym życiu, gdzieś może masz tego świadomość?
Tak. Jest mi bliska ta osoba.
Tak?
I się cieszę, że się od czasu do czasu spotykamy.
Powiedz mi, kto to jest?
Ten, który zadaje mi pytania.
To jest ta sama osoba?
Tak, to jesteś ty. Na pewno ty.
Tak? Powiedz mi, jak ten Kandu wyglądał, jakie miał wtedy ciało, jak to jest? Widzisz go przed sobą,
opisz mi jego wygląd.
Tak, jak ludzie z jego społeczności. Byli dobrze zbudowani, w odróżnieniu od innych, bardziej takiej
krępej budowy. Śniada cera, a to wynikało z miejsca, z klimatu, gdzie mieszkali. Część z nich nosiła, jeżeli
chodzi o mężczyzn, długie włosy. Czarne, krucze, zaczesane w tył. Lekko falowane. Byli i tacy, którzy nie
mieli upodobania w długich włosach, nosili krótsze.
Dobrze. A powiedz mi jeszcze, jak ty w tym życiu miałeś na imię? Jak się do ciebie zwracano?
Mówiono różnie. Mówiono Hu, Manu mówiono, to zależy z kim miałem do czynienia.
Czy cały czas będąc w tym życiu, masz świadomość swojego pochodzenia od innych istot?
Hm.
Powiedz, jak to wygląda?
Jest uczucie, że się jest z innego świata, że ten, to nie jest mój. Jest się zakodowanym,
zaprogramowanym i to wszystko. A pełnej świadomości nie masz nigdy.
Nie masz nigdy? Dobrze. Teraz kiedy policzę (…). Jesteś już w innym miejscu w innym czasie.
Powiedz mi co widzisz, co słyszysz, czego doświadczasz?
Potrzebna jest… Potrzebna jest pomoc, ale dlaczego, co się stało? Jakieś grupy niezadowolonych,
wywrotowców oskarżają Kanu i ludzi z nim związanych o jakieś bezeceństwa. Oskarżenia są bardzo
poważne.
Tak?
Zanosi się na to, że może nawet dojść do rewolty. I cały plan może po prostu ulec zniszczeniu.
Potrzebna jest jakaś pomoc. Nadzwyczajna pomoc. I to szybko. Spotykamy się, jest bardzo, bardzo
szybka wymiana informacji. Ja wewnętrznie czuję, co się stało, tylko czekam na potwierdzenie i tak – jak
zawsze – nigdy niczego nie sugerowałem. Zawsze na zasadzie doradzania, proponowania, szukania
rozwiązań alternatywnych. Ale teraz zapytałem, czy jest potrzebny Kanu jakiś drastyczny przykład, żeby
się opamiętali.
Tak? I co?
Mówi, że tak, ale co my możemy zrobić?
I co dalej?
Poprosiłem o pół godziny, o pół godziny. Poprzez przekazanie myśli skontaktowałem się z Bazą
pośrednią. Skontaktowałem się… nie wiem, jak to nazwać! Można to nazwać, z moim szefem. I w trakcie
przekazywania informacji powiedziałem, co się stało. Potrzebna jest pomoc, jakiś znak niespotykany,
szczególny. Po to, żeby nie utracić dorobku tego okresu, w którym ja tutaj przebywam. I obiecano mi
pomóc. Ale na tym moja rola miała się skończyć.
Tak, czy to znaczy, że miałeś zakończyć swoją misję?
Nie, moja rola miała się skończyć na szukaniu rozwiązania. Bo to było ponad moje siły i możliwości.
Dowiedziałem się, że w odpowiednim czasie zostanie zakodowana informacja o sposobie działania Kanu
na następny dzień. Po wypowiedzianych przez niego słowach nastąpi ten szczególny znak. A przekazanie
tej informacji ma nastąpić w czasie… (śmiech) w czasie snu.
Komu?
Kanu
Informacja ma być przekazana Kanu?
Jak ma postąpić, co ma powiedzieć, jak ma reagować. I w chwilę po tym spowodują, że z nieba
nadejdzie znak.
Czy wiesz, jaki to będzie znak?
W sumie ja się spodziewam, jaki. Zawsze są takie same, które były praktykowane przez Bazę.
Niesfornych, wywrotowców w trakcie zagorzałej dyskusji zawsze porażano niewidzialnym źródłem energii.
I to dla innych zawsze był znak, że bóstwa zadziałały i wybrały tego właściwego, a niewłaściwego
wyeliminowały. I tak było.
Dobrze. To ja teraz policzę do trzech i przeniesiesz się do tego momentu do przodu, żebyś zobaczył,
jak wygląda przemówienie Kanu i jak wygląda reakcja Bazy na jego słowa. Jeden, dwa, trzy. Opowiedz mi
ze szczegółami to, co teraz widzisz.
Dwoje adwersarzy się spotkało. Przywódca buntowników oskarża Kanu. Są to poważne oskarżenia.
Coraz więcej emocji. Odbywa się to na… na takim placu. Nie, to nie jest plac. To jest wewnątrz budowli, w
której są ażurowe ściany, ale nie ma dachu. Tam odbywają się takie spotkania najważniejszych ludzi ze
społeczności Laming. Można to nazwać parlamentem, Radą Wybranych, Radą Starszych. Po skończonej
mowie buntownika wstał Kanu i zwrócił się do wszystkich z zapytaniem, czy ten spór mogą rozstrzygnąć
bogowie? To będzie najwłaściwsze, najbardziej sprawiedliwe. I o dziwo – wszyscy wyrażają akceptację
dla tego pomysłu.
Tak, i co dalej?
Kanu unosi ręce w stronę nieba i prosi bogów o eliminację tego, który ma nieczyste intencje. W tym
miejscu, tu i teraz. Potężny huk, tak jakby grzmot i wszyscy osłupieli. Przeciwnik padł trupem. To
wszystkich przekonało, że Kanu jest jedynym i właściwym kandydatem, który potrafi przewodzić całemu
ludowi. Sam Kanu padł na kolana i zgłupiał. Nie wie, co się stało, nie rozumie, nie wie. Tylko pamięta
jedno – że w czasie snu poproszono go, aby się zachował tak, jak się przed chwilą zachował. Jest w
szoku, nie wie, nie rozumie, co się stało. Podchodzę do niego. Podnoszę go z kolan i razem wychodzimy.
I moim uśmiechem chyba się zdradziłem. Bo się mnie pyta, czy to ja maczałem w tym palce. Ponownie
się uśmiechnąłem, poklepałem go po ramieniu i już jest dobrze. Już jest dobrze, już jest dobrze.
Teraz, kiedy policzę (…), gdzie jesteś, czego doświadczasz?
Piękny zwyczaj; obdarowywany jestem masą, masą kwiatów. Właściwie aż zasypywany. Tak,
wszystko rozumiem, na mnie już czas.
A kto ciebie obdarowuje?
Ci, dzięki którym czułem się tam bezpiecznie. Dzięki którym nie zaznałem żadnej niewygody. Ja
mam ich opuścić. Wykonałem swoje zadanie. A Kanu niedługo umrze.
Tak, czy jest już bardzo stary?
Nie, ale on już jest tam niepotrzebny, wykonał kawał dobrej roboty.
Czy jeszcze nadal przewodzi temu społeczeństwu, czy jest już ktoś nowy?
Wyznaczył kilku swoich następców. Wyznaczył im zadania i kazał im się rozejść w wyznaczonych
kierunkach. Tylko jeden z nich zostaje na miejscu. Siedem grup. Siedmiu następców. Sześciu ma się
rozejść i siać te nasiona, które Kanu zebrał, po to, żeby inni zbierając je, mogli przekazać następnym,
którzy je wysieją.
Czy taka była wola Bazy?
To wszystko w uzgodnieniu z Radą. Wszystko ewoluuje, umiera i rodzi się.
Przenieś się teraz do tego momentu, kiedy zostajesz zabierany z Ziemi i opowiedz mi o swoich
doświadczeniach. Jeden, dwa, trzy. To właśnie ten moment. Opowiedz mi o tym.
Odczuwam straszny ból fizyczny. Straszny ból.
W jakich okolicach?
Całe ciało… Właśnie jestem zabierany na stację. Za długo byłem na tej planecie.
W jaki sposób jesteś zabierany?
Jestem wsysany przez specjalną energię. Bezinwazyjnie jestem zabierany. Jestem w tym samym
stroju, w którym przybyłem. Tak, jestem już nad Ziemią.
Jesteś już nad Ziemią. Chciałbym, żebyś się na chwilę zatrzymał i spróbował ustalić, jakie to są
odległe czasy od tu i teraz, ile lat wstecz rozgrywały się te wydarzenia?
Grubo ponad sześćdziesiąt tysięcy.
Ponad sześćdziesiąt tysięcy?
Tak.
A jak wtedy długo żyli ludzie?
(śmiech)
Mniej więcej, w latach. Jak długo żył Kanu zanim odszedł z tego świata?
Trzysta dwadzieścia.
Trzysta dwadzieścia lat żył Kanu?
A mógł bez problemu czterysta pięćdziesiąt do pięćset. Jemu było dane tylko tyle.
Trzysta dwadzieścia.
Tak.
To ładnie. Czy dużo miał swoich potomków, dzieci?
Nie byłby sobą.
Tak? Jaka to była ilość? Możesz coś na ten temat powiedzieć?
No właśnie, szukam informacji.
Poproś swoją Wyższą Jaźń. Pomoże ci.
Około sześćdziesięciu. On był traktowany jak patriarcha i jemu z urzędu przysługiwało wiele, wiele
żon. Z wieloma żonami… około sześćdziesięciu.
Dobrze. Teraz jesteś w drodze do Bazy, tak? Jak to jest, powiesz mi o tym?
Tak. Jestem w Bazie pośredniej.
Co tam teraz robisz?
Muszę zostać jakiś czas, żeby ciało przyzwyczaiło się do innych warunków. Bardzo, bardzo cierpię
fizycznie.
Nadal jeszcze cierpisz?
Za długo byłem na Ziemi.
Dobrze, to chciałbym ulżyć twemu cierpieniu i powrócimy do obecnej rzeczywistości. Zakończymy
ten proces…
Uwagi: Po pewnym czasie, kiedy przelewałem słowa z taśmy magnetycznej na papier, zauważyłem
nieścisłość. Na początku tej sesji Marek używa imienia Kandu, by pod jej koniec przejść do Kanu.
Poprosiłem go więc o wyjaśnienie tej kwestii, bez pośpiechu. Po tygodniu otrzymałem wyjaśnienie. Tutaj
pragnę dodać, że Marek doskonale radzi sobie z autohipnozą lub penetracją innych rzeczywistości w
odmiennych stanach świadomości.
Wyjaśnił mi tę subtelną różnicę. Mianowicie zwrot Kandu to zwrot bardziej oficjalny, dla ludzi
z zewnątrz. Natomiast Kanu używali tylko bliscy i przyjaciele. Tak więc pod koniec sesji te dwie postacie,
będące w bliskiej przyjacielskiej relacji, pozwalały sobie na zdrobniałe, a może nawet pieszczotliwe formy
zwrotów.
16. Sesja 12
Bardo z 9.05.2002 r.
Odbędziesz tutaj spotkanie na najwyższym szczycie. Stąd będziesz miał dostęp do wszystkich
swoich doświadczeń cielesnych. Do miejsc, gdzie już kiedyś byłeś. Będziesz miał również dostęp do całej
pamięci Ziemi. Jeżeli tylko zachowasz czyste intencje, jeżeli odrzucisz całkowicie postawę egoistyczną,
być może twoi Przewodnicy wprowadzą cię do najbardziej odległych tajemnic tej planety. Odpowiedz mi
teraz, czy już masz dostęp do swoich Przewodników i czy przy ich pomocy będziemy mogli odkrywać
niektóre tajemnice tego świata?
Czuję, że nie jestem sam, że przy mnie, wokół mnie jeszcze ktoś jest.
Tak? Dowiedz się, czy są skłonni pokazać ci pewne tajemnice i oprowadzić, albo powiedzieć, albo
odkryć przed tobą pewne sekrety?
Nie wszystkie. To zależy, jakie.
Dobrze. Po kolei będziemy pytać, a ty – w miarę możliwości – będziesz udzielał mi odpowiedzi.
Powiedz mi, do jakich najdawniejszych doświadczeń, licząc oczywiście w znanym ci obecnie zapisie
czasowym, masz dostęp do dziejów tej Ziemi. To znaczy – w jakich najbardziej odległych czasach
doświadczałeś jako Istota rozumna. Inteligentna Istota, która jest w stanie doświadczać w świecie
fizycznym i pamiętać. Czy na to pytanie możesz udzielić odpowiedzi?
Tak.
Opowiedz mi.
Licząc od teraz wstecz to jest około sto pięćdziesiąt tysięcy lat.
Do takich czasów masz dostęp, tak?
Nie dalej. Tak sto pięćdziesiąt.
Dobrze. Czy od tego czasu, kiedy zaistniałeś, możesz spoglądać na planetę Ziemia lub inną planetę
w tym Układzie Słonecznym i przybliżyć nam doświadczenia tej planety w danym okresie? Mam tutaj na
myśli zaistnienie inteligentnych form życia, jakie Wyższe Istoty wykreowały. Ponadto - jakie kataklizmy
przeżywała ta planeta, niszczące jednocześnie zaistniałe formy życia inteligentnego?
Tak. Same zmiany, przemiany postępujące po sobie – jak ty to nazywasz – kataklizmy, miały
miejsce, mają i będą miały. To jest nieodzowny element historii fizyczności tej Ziemi. Coś się rodzi, coś
umiera, coś przychodzi, i musi mieć udostępnione miejsce, a więc coś musi odejść. Jest to normalny
proces. Nie należy wyszukiwać w tych procesach jakichś dopustów Bożych, jakichś tragedii. Bo tak, jak
świat ożywiony i nieożywiony ma swój rytm życia, tak samo i dusza ma swój rytm. Jedno drugiemu
podlega. Jedno na drugie ma przemożny wpływ. Kwestia tego, czy w danym momencie duchowość jest
bardziej ekspansywna, czy fizyczność. Jeżeli fizyczność, to każda zmiana, każdy kataklizm jest uważany
za wielką tragedię i dopust Boży, ale jest to normalne… Normalna kolej rzeczy, normalne zjawisko, które
miało miejsce dziesiątki razy i jeszcze nie raz się będzie działo. To, co ludzie, czy badacze nazywają
kataklizmami, często niewytłumaczalnymi, których źródła nie zdążyli poznać, albo jeszcze nie odkryli,
uważając za wielką tragedię, z punktu widzenia tej planety w sposób pośredni jest wywoływany na
życzenie. Jest wywoływany przy pomocy dużych sił, przy pomocy energii. A więc wywoływany jest po
części sztucznie. Nie stanowi to problemu, ale jest wkalkulowane w cenę zmiany programu. Trzeba
wiedzieć, że ta planeta jest poligonem, poletkiem doświadczalnym. Kształtującym wolną wolę.
Kształtującą, hartującą postawę duszy jako duszy, jako części, która musi się dopasować do pozostałych.
Tu muszą być spełnione warunki. Jeżeli fizyczność zaczyna wygrywać, niestety, trzeba jakoś temu
zaradzić. Z punktu widzenia duszy każde miejsce w pobliżu Ziemi jest dobrym miejscem, gdzie można się
wykreować. Wcześniej to była Wenus i Mars, teraz jest Ziemia. A co z Jowiszem, Saturnem? Jedno jest
pewne, że Ziemia kiedyś wyjałowieje i fizycznie jej kolonizacja będzie miała kres. Chociażby z tego
względu, że słońce z wiekiem wypromieniowuje coraz więcej energii, która dociera coraz dalej. Być może
ludzkość się przeniesie na Marsa. Może, zmieniając swoją fizyczność, osiedli się na Jowiszu. Wszystko
jest możliwe. Ale to nie teraz jest najważniejsze. Ziemia w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat – mówiąc
kategoriami piękna i brzydoty – zbrzydła. Bezpowrotnie wyginęła masa gatunków roślin i zwierząt. Zawsze
się to działo, ale nigdy za przyczyną rodzaju ludzkiego. I to jest okrutne. Ten ból, to szlochanie, ten płacz,
wołanie o pomoc, ratunek zaczyna już ludzi dotykać. To przyroda, to współbracia zaczynają wypisywać
rachunek. I dużą, dużą, znakomitą większość rodzaju ludzkiego spotka to samo. Ci, którzy się uratują, to
niewielu. Po raz wtóry będą pionierami. Będą tymi, którzy posiadają dużą, dużą wiedzę. Nie będą po raz
kolejny potrafili jej wykorzystać. Wiedza – to jedno, a zastosowanie – to drugie. Praktyka – to trzecie. Brak
zrozumienia podstaw, czy opaczne zrozumienie, jest bardzo niebezpieczne.
Dobrze. Chciałbym jeszcze, żebyś tak przeleciał pamięcią prze ten cały okres stu pięćdziesięciu
tysięcy lat i powiedział mi, czy ty już wtedy jako inteligentna istota zaistniałeś od tego czasu? I jakie były
twoje doświadczenia, przeróżne doświadczenia związane z tą planetą, a może również z innymi
planetami? Opowiedz mi coś o tym. Co wiesz na ten temat?
Pierwsi osadnicy. Pierwsze grupy humanoidalne, inteligentne twory, tworzące, myślące, na Ziemi
zostały osiedlone ponad milion lat temu. Ja po raz pierwszy… Ja około sto pięćdziesiąt tysięcy lat temu.
Znalazłem się tutaj, aby swoje ciało przyzwyczajać do panujących tu warunków. Po trosze jako królik
doświadczalny, a po trosze na własne życzenie. Zafascynowany formą tej Ziemi, tej planety. Tego, co w
sobie skrywała, skrywa i co w sobie nosi. Sam pobyt raczej był pobytem wynikającym z postawy badacza.
Badającego, doświadczającego na własnej skórze. Bo dla tych, którzy pierwszy raz tutaj mają sposobność
zaistnieć w formie fizycznej, jest to bardzo trudny okres. Zbyt gęsta planeta, zbyt duże przyciąganie i
przywiązanie do struktury tej planety. Można to porównać do szoku termicznego. A dziwne, że większość
chętnie tutaj wraca. Duża, duża większość.
A powiedz mi jeszcze czy doświadczałeś również na innych planetach będących w naszym Układzie
Słonecznym?
Odwiedzałem różne, ale tylko Ziemia dla mnie była szczególna.
Mieszkałeś tylko na Ziemi, tak?
Ale przebywałem też na innych.
A na jakich jeszcze przebywałeś? Powiedz mi o tym.
Na drugiej, na czwartej i na piątej planecie.
Drugiej, czwartej i piątej?
Tak.
A czy możesz nam przybliżyć odległe okresy, posługując się znaną ci chronologią czasu, w których
zaistniały kataklizmy, niszcząc życie na Ziemi, oraz jak w czasie tych przeobrażeń zmieniały się linie
brzegowe lądów i wód na tej planecie.
W różnych okresach, różny był stosunek powierzchni lądów do powierzchni wód. Ale w przybliżeniu
zawsze był podobny dlatego, że nie może być zachwiana równowaga. Równowaga hydrologiczna.
Ponieważ gdyby była zbyt duża powierzchnia lądów, a zbyt mała powierzchnia wód, samo parowanie
wody, później jej skraplanie, nie starczyłoby do nawodnienia dużej części lądów. A więc z punktu widzenia
żyjącej planety nie miałoby to sensu. Dzisiejsze pustynnienie dużych połaci jest wynikiem błędów, jakie
popełnił człowiek. Człowiek za to zapłaci następnym kataklizmem. Nie po raz pierwszy. Przed podobnymi
dylematami stawali inni. Albo zbyt ufali swojej wiedzy i umiejętnościom i żonglowali potężnymi energiami,
które w końcu ich unicestwiły. Dzisiejszy człowiek niszczy to, co jest wokół niego i to też się obróci
przeciwko człowiekowi. Już dawno została zachwiana równowaga w przyrodzie. A Ziemia jako planeta
żyje, też cierpi jako ekosystem, też się domaga litości. A człowiek? Człowiek nie zna tej litości. Niszczy,
zatruwa, niemiłosiernie eksploatuje. Z tego, co mi wiadomo, były trzy wielkie kataklizmy, które przewróciły
lądy do góry nogami. Dlatego tak mało jest śladów materialnych po tych, którzy wcześniej tutaj byli. Którzy
mieli pod opieką tę Ziemię. Nastąpiły potężne ruchy górotwórcze, lądotwórcze. To, co było dnem morza,
stało się lądem; to, co było lądem, jest na dnie mórz. Tak było zawsze i tak będzie. W samym zamyśle jest
idea, żeby wszystko, co możliwe, ukryć przed następnymi. Chociaż wiele jest znalezisk, wykopalisk, gdzie
znajduje się różne rzeczy i ludzie nie potrafią dociec, co to jest, czemu to służy. W ich wyobrażeniu nie ma
miejsca na pójście głębiej wstecz i określeniu, że przed nami również były wysokiego lotu cywilizacje.
Bardziej nawet rozwinięte niż ta, która jest w tej chwili. Przez historię, całą historię. Ostatnio niektóre ludy
wykorzystywały zdobycze techniki z poprzednich okresów. Często nieświadomie, ale wykorzystywały. Nie
znając przeznaczenia, czy możliwości tego, co używali. Często to szło w zapomnienie. Często to
zmieniało właściciela, zmieniało przeznaczenie. Przykład – jakiś talizman, medalion mógłby się okazać
urządzeniem nadawczym, odbiorczym. Urządzeniem synchronizującym pole magnetyczne. Albo
urządzeniem przesyłającym na odległość energię. I tak dalej, i tak dalej. Wystarczy spojrzeć na linię
brzegową niektórych obszarów, i wtedy aż się prosi o stwierdzenie, że w tym miejscu wydarzyło się coś
niesamowitego, że nagle musiał się zapaść ląd. Klify, proste urwiska skalne, jakby cięte nożem ciasto.
Jest to jeden z przykładów.
Dobrze. A w jakich mniej więcej okresach były te poszczególne trzy potężne zagłady? Czy mógłbyś
to bardziej przybliżyć w naszej znanej chronologii czasu?
Tak. To jest około dziesięć i pół tysiąca lat, licząc od Chrystusa. Około siedemdziesięciu tysięcy lat
i około stu czterdziestu.
I wówczas to były tak ogromne kataklizmy, że zmieniły się wszystkie lądy, i morza, i cała linia
brzegowa, tak?
Wcześniej to samo było, ale…
Tak, tak – rozumiem. Ale ty masz dostęp do tych stu pięćdziesięciu tysięcy. Dobrze, coś jeszcze mi
powiesz na ten temat?
Najmniejszy w skutkach… Najmniej tragiczny w skutkach kataklizm to był ten ostatni. Dwanaście i
pół tysiąca lat temu. Tamte pozostałe to były praktycznie niewyobrażalne w skutkach zniszczenia. Dlatego
z tamtego okresu praktycznie nic się nie zachowało. Prawie żadne idee. Materialne jakieś dowody. A to
niczemu i tak by nie służyło.
A czy możesz mi powiedzieć, w jaki sposób zostały odbudowane – cała flora i fauna? Czy ktoś w tym
pomagał, czy na zasadzie ponownej ewolucji? Jak to z tym było?
Na regenerację przyrody, samej z siebie, nie byłoby czasu. To jest zbyt krótki okres.
Jak to z tym było?
Częściowo przyroda sama się odnawia, ale niestety, albo stety, tej Ziemi trzeba było pomóc. Trzeba
było ją po prostu zagospodarować. Wyspecjalizowane grupy pozostawiły tutaj formy życia, które same
musiały się odrodzić i tak to się stało. To tak jak z zakładaniem nowego ogrodu. W kilku miejscach
wystarczy wysiać, zasadzić, a po latach staje się to gęstwiną. Jedne nie wytrzymują próby sił, inne sobie
świetnie radzą. Dotyczy to flory i fauny. Ziemia jest zbyt cenna, aby nie zadbano o to, aby tej formy życia
nie przechować, nie zabezpieczyć. I tak to się zdarzało.
A możesz coś powiedzieć o tych Istotach, które czuwały nad tym, aby przechować te formy życia?
W jaki sposób oni to zrobili? Kto czuwał nad tym?
Grupy związane z Radą. Specjalne grupy pobierają zawsze wyselekcjonowane mateczniki.
Zabezpieczają i przechowują. Część tutaj na Ziemi, a część zabierają do siebie.
I gdzie przechowują?
W specjalnych komorach. Hibernują je.
Aha. Są hibernowane i czekają, tak?
Tak.
Także w obecnym czasie, prawdopodobnie również są istoty hibernowane, które czekają.
To jest w interesie wszystkich.
Tak?
Oczywiście. Jest to duże pole doświadczalne. Żyjące pole doświadczalne. Tutaj nie tylko się
kształtuje, wzmacnia, poszerza życie w każdej formie, ale to służy też rozwojowi na poziomie Ducha.
Dlatego to jest jedno z niewielu miejsc, gdzie dwie przeciwstawne formy równocześnie mogą się rozwijać,
ewoluować. Dlatego Rada zabiega o to, żeby to wszystko tutaj mogło w miarę bezpiecznie się rozwijać.
Już jeden błąd kiedyś popełniono.
Tak?
I siostrzana planeta przestała istnieć.
O jakiej planecie mówisz?
O planecie, która była siostrzaną planetą Ziemi. Miała podobne warunki. Była mniejsza, ale również
świetnie się nadawała do ekspansji, do kolonizacji. Ziemia miała więcej szczęścia. Okruchy tego, co
zostało, tylko mogą być świadectwem tego, że nie ma niczego na wieczność w sensie materialnym. Bo
bardzo się starły interesy w Radzie i doprowadzono do wielkiego kataklizmu. Nie wiem, jak tam było, jakie
tam warunki panowały. A że istniało, to wiem.
A w jakim czasie był ten kataklizm, tej siostrzanej planety?
Ponad milion lat.
Ponad milion?
Tak.
Którą planetą od słońca była wtedy ta siostrzana?
Którą planetą była?
No, no…
Ona była planetą czwartą.
Czwartą. A czy wówczas inteligentne formy życia zostały przeniesione na Ziemię? Czy to właśnie ten
okres? Czy było tak, że równolegle istniały inteligentne formy życia i tu, i na tamtej planecie?
One przenoszone są cały czas. To jest proces. Cały czas wymiana trwała, trwa i będzie trwać. Tego
się nie da jednoznacznie określić.
A powiedz mi jeszcze, czy pewne zwierzęta są również hibernowane po to, aby w przyszłości je na
Ziemi odtworzyć, takie jak dinozaury, albo na przykład mamuty?
Nie, nie.
Nie ma już?
Jest możliwe odtworzenie, ale nie nastąpi to już.
Nie nastąpi?
Nie.
Rozumiem, tylko te zwierzęta, które obecnie istnieją na Ziemi?
Niekoniecznie.
Też niekoniecznie.
Tylko tyle wiem.
A na temat przewidywanej zagłady, katastrofy możesz coś teraz powiedzieć, czy nie? Zapytaj się.
Będzie… ale to będzie służyło ograniczeniu fizyczności, natomiast zostaną stworzone warunki do
wzrostu, bardziej do wzrostu, rozwoju duchowego. I na to kładziony jest główny nacisk. Warunki będą
podobne do tych, które w tej chwili panują. Warunki fizyczne, ale będzie mniej elementów, które będą
rozpraszać tych, którzy będą tutaj na Ziemi. By ta fizyczność nie przykuwała za bardzo ich uwagi. Bo ich
zadaniem będzie rozwój duchowy. Pogłębienie tego rozwoju. Będzie to inny, lepszy świat. Będzie wiele
wspaniałych, pięknych, materialnych rzeczy na tym świecie, ale nie będzie ich tak wiele, jak w tej chwili. A
ci, którzy będą kolonizować tę Ziemię, bardziej się zwrócą do siebie, wewnątrz siebie, niż na zewnątrz.
Nie będzie gromadzenia dóbr materialnych, pragnienia ich posiadania, znaczenia. One mogą inspirować
do wyższych celów i to wszystko.
A powiedz mi, do jak odległych czasów w przyszłość masz dostęp, żeby tam spojrzeć?
Dwa czterysta.
Dwa tysiące czterysta. Tak?
Ale nie o tym mi teraz mówić.
Proszę?
Ale nie o tym mi teraz mówić.
Tak, rozumiem. Do takiego okresu możesz.
W tej chwili tak.
Świetnie. A zbliżając się do mniej odległych czasów, czy mógłbyś spojrzeć na Ziemię w okresie
budowy Wielkiej piramidy w Egipcie? Czy możesz zobaczyć, jak była budowana, czy w owym czasie
budowano pozostałe piramidy. Czy w tym miejscu istniały już inne budowle? Czy był już wtedy Sfinks i jak
wyglądał? Jaki to był okres w czasie, według obecnej chronologii?
Po wielkim kataklizmie pewna grupa nauczycieli posiadających dużą wiedzę była w kontakcie z
wyższymi formami z zewnątrz. Ziemia potrzebowała bardzo dużo pozytywniej energii. Aby ją skupić,
musiały powstać budowle. Dziesięć tysięcy, dziewięć tysięcy lat temu były już warunki, żeby takie budowle
powstały. Były już odpowiednie środki i zasoby. Te budowle nigdy w pierwotnym zamiarze nie miały
jakiegoś przeznaczenia kultowego. Czysto naukowe – zdobywało się wiedzę, kształciło się ludzi. Była
walka między różnymi siłami, które ścierały się na Ziemi. A więc dla zmylenia tych, którzy mogli być
realnym zagrożeniem, wymyślono, czy też zaplanowano różne budowle, kształty, zespoły budów, które
były połączone różnymi tajemnymi przejściami. Korytarzami, które w dużej mierze zachowały się do dnia
dzisiejszego, które wymagają odkrycia. Jest tam skrywane dużo, dużo wiedzy. Wiedzy, o której
praktycznie nie mamy pojęcia. O głębi i sile tej wiedzy. Wiele z budowli, które powstało, nie istnieje do
dzisiaj. A sam Sfinks jest symbolem.
A kiedy powstał?
Powstał między dziesięć a osiem tysięcy lat temu.
A Wielka piramida?
Było ich kilka.
Powiedz coś o nich.
Były to budowle o znaczeniu, jak dzisiaj uniwersytety. Ale przy okazji też generujące potężne ilości
energii, z której korzystali ci, którzy pobierali tam nauki i kształcili się. W pewnym momencie zaczęły
wytwarzać tak potężne ilości energii, że kilka z nich trzeba było po prostu rozebrać i z nich zbudowano
mniejsze. Ale w tej chwili utraciły swoją moc, ponieważ były licowane innym materiałem niż ten, który się
do tej pory zachował. Dzisiaj sądzi się, że to są grobowce, a to dlatego, że ci którzy byli panami życia i
śmierci, uzurpowali sobie prawo do wiedzy, do boskości. […] (kas) … do prawie trzech tysięcy lat temu.
Budowano je w Egipcie. Budowano je dziesięć tysięcy kilometrów od Egiptu, w jedną i w drugą stronę, z
tym samym przeznaczeniem.
A powiedz mi, ta Wielka piramida, tak zwana Cheopsa, w jakim okresie czasu była budowana?
Była najdłużej budowana. Osiem i pół do sześciu tysięcy lat.
Do sześciu. Czy zaplecze, jakieś podziemie ona ma też bogate? Mógłbyś coś o tym powiedzieć?
Ma bardzo, bardzo rozbudowane zaplecze, ale nie ten czas, nie to miejsce, żeby o tym mówić.
Chyba za wcześnie.
Na razie o tym jeszcze nie będziemy mówić? Dobrze, zostawmy ten problem. Chyba, że jeszcze
chcą ci coś powiedzieć twoi Przewodnicy?
Nie.
Nie, na temat piramid już nie chcą? Dobrze. To mówisz, że tylko do celów naukowych miały służyć,
tak?
Takie było pierwotne przeznaczenie.
A czy sposób ich budowania jest możliwy do przekazania. W jaki sposób je wznoszono ?
Metodą rampową, nasypową a bloki skalne cięto, specjalnymi urządzeniami, które były nadzorowane
przez wybranych. Były to urządzenia, które przy pomocy dużej energii cięły bloki skalne.
Czyli to były urządzenia nie z tej Ziemi, tak?
Tak.
A reszta siły pochodziła tylko od ludzi? Przemieszczanie tych bloków?
To miało sens.
Miało sens, tak?
Tak.
Dobrze. Czy twoi Przewodnicy chcą jeszcze coś dodać do kwestii piramid, czy już nie?
Nie.
Dobrze.
Bardziej muszą być sprecyzowane pytania. Ale przyjdzie na to czas.
Dzisiaj nie? Nawet precyzyjne?
Tak, dzisiaj nie.
Dobrze, teraz chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię. Na poprzednim takim spotkaniu
odpowiedziałeś mi twierdząco na pytanie, że można będzie zbadać zdrowie jakiejś innej istoty ludzkiej
pod warunkiem, że ona wyrazi na to zgodę, że sama o to poprosi.
Tak.
Dzisiaj chciałbym ciebie zapytać o osobę mojej znajomej Hanny N. Dlaczego jej relacje Wojtkiem są
bardzo negatywne? Ona, albo oni nawzajem, bardzo siebie nie lubią, a nie umieją, albo ona nie umie
sobie uświadomić, skąd pochodzi taka reakcja. Na pewno gdzieś z podświadomości, być może z innych
wcieleń. Czy masz dostęp do takiej wiedzy, żeby mi to wyjaśnić?
Różnią się polaryzacją. Działają na siebie odpychająco. Wcześniej mieli kontakt ze sobą.
Tak? Jaki to był kontakt?
On był typem dominującym, wykorzystującym ją.
Tak? Czy mieli ze sobą jakiś bliski kontakt, relację?
Ona była od niego zależna.
Tak? Czy była jego służącą, może żoną, może kobietą. Mógłbyś to bliżej wyjaśnić?
Służącą bardziej, ale mieli wspólne zainteresowanie i zawsze była wykorzystywana.
Przez niego?
Tak.
Czy jeden raz spotkali się na planie fizycznym, czy też więcej?
Kilka razy, ale ten jeden raz był najważniejszy i mają wiele do wyjaśnienia sobie. Ale nie potrafią tego
zrobić, bo nie znają swojej przeszłości.
Przeszłości, tak?
Przeszłości, przeszłości.
A czy możesz powiedzieć, w jak odległym czasie to ich najważniejsze spotkanie zaistniało?
On zdobywał władzę… dominację nad innymi przy pomocy magii. Twoja znajoma była jedną z tych
osób, które ułatwiały jemu zdobywanie tej władzy. Ale robiła to w dobrej wierze, z tym, że ona była
wykorzystywana.
Czyli to on miał nieczyste intencje, czy tak?
Tak.
Ona miała całkiem czyste?
Robiła to w dobrej wierze, dla dobra ogółu.
A kim byli dla siebie?
Mieszkali w wiosce gdzieś na prerii. Byli obcy dla siebie, ich tylko łączyło zainteresowanie jak gdyby
zawodowe. Tak, mieszkali na prerii.
Czy to był ten okres kiedy oboje byli Indianami?
Tak.
To był ten okres, tak?
Mieszkali na prerii.
Ona też mieszkała wtedy w tej samej wiosce?
W jednej z wiosek, które należały do tego plemienia.
On wtedy był przywódcą tego plemienia?
Zdobył przywództwo nieuczciwie.
Nieuczciwie? Rozumiem.
Nigdy nie miał szacunku dla ludzi, dla współplemieńców. Ale jego charakter ujawnił się później. To
już było za późno, miał zbyt wiele władzy w ręku.
Dobrze. Zostawmy teraz Wojtka, a chciałbym, jeżeli to możliwe żebyś udzielił rady Hance. W jaki
sposób może zobaczyć tamto swoje wcielenie, w którym była przez niego wykorzystana po to, żeby
zmienić obecne swoje nastawienie. Jaka jest rada twoich przewodników na ten temat?
Dobrze, gdyby się poddała regresji z odpowiednim już ukierunkowaniem. Tam znajdzie odpowiedź.
Ale niech nie doszukuje się czegoś szczególnego, niech to będzie ogólna informacja. I to wystarczy.
Chodzi o zrozumienie, a nie o poznawanie, bo to nie ma sensu. Ona musi sama tego doświadczyć
i przeżyć to po swojemu i to wystarczy. I zapomni o tym.
I zapomni już o tym?
I już jej nie będzie drażnił sobą, swoim zachowaniem. Znajdzie na to sposób.
Świetnie, bardzo ci dziękuję za to wyjaśnienie. Podziękuj swoim Opiekunom za dzisiejszą wspaniałą
lekcję, za wspaniałą podróż. Powoli będziemy wracać do tu i teraz.
17. Sesja 14 i 15
Bardo z 23 i 30.05.2002 r.
Te dwie ostatnie sesje były dla nas pewną próbą w posługiwaniu się naszym narzędziem. Chcieliśmy
na wszelkie sposoby wypróbować wszechstronność stanów Bardo i dlatego, być może, w tych sesjach
padło zbyt wiele pytań natury osobistej. Okazuje się, że rzeczywiście wszechstronność tego narzędzia jest
zadziwiająca i uzyskanie wszelkich rad jest możliwe. Jednak w tym pojedynczym przypadku posiada to
cechę negatywną, bowiem zbyt mało materiału pozostało do podzielenia się z szerszym gronem
publiczności.
/-/
To jest… Jest Rafaello. On mówi, że jest Rafaello. Taki ma piętnasto - szesnastowieczny strój, ale
nie wiem… Jest taki śmieszny, jakaś czapka, beret… to jest włoski renesansowy strój. I on mówi,
żebyśmy bardziej plastycznie opisywali to, co widzimy. Abyśmy nie czuli się zażenowani tym, co widzimy
i nie próbowali ograniczyć słów, które przyjdzie nam wypowiedzieć. Że jest wszystko OK, że mamy nie
dbać o szczegóły i z większą ekspresją i spontanicznością mamy to robić.
Taka jest jego rada, tak? Rafaello?
On wie, co mówi. Tak.
Taka jest jego rada na wstępie, tak?
Uhm.
Jest tylko Rafaello, czy jest więcej Nauczycieli, Przewodników?
Wielu nie znam.
Nie znasz wielu. A jest ich dużo?
Sporo.
Pierwsze pytanie, to pytanie zadajesz sam dla siebie, gdyż chciałbyś prosić o takie pokierowanie
twoimi sprawami, aby uniknąć niepotrzebnej straty energii w twoich najbliższych zdarzeniach, w twoich
najbliższych decyzjach jakie będziesz zmuszony podjąć.
Najważniejsze jest to, abym się nie zastanawiał nad konsekwencjami podjęcia takiej, czy innej
decyzji. Abym nie analizował, abym nie wybiegał myślami do przodu, tylko robił swoje tak jak ostatnio.
Spontanicznie. Chodzi o to, żebym szedł za ciosem. Żebym nie rozważał, co by było, gdyby było, co
będzie, gdy się coś tam wydarzy.
Krótko mówiąc, iść za głosem intuicji, czy tak? Można to tak sprecyzować?
Właściwe słowo.
Dobrze.
Właściwe słowo, właściwe słowo.
Dobrze. Teraz będą pytania ode mnie. Czy tą drogą, jaką jest obecny proces, będę mógł uzyskiwać
dla niektórych moich klientów odczyty z ich minionych wcieleń, oraz dowiedzieć się o misji na obecne ich
życie?
Już ci się to udało.
Już mi się udało?
Dlatego możesz to jeszcze trochę podszlifować. To, co potrafisz, te umiejętności troszeczkę
podszlifować i tak, zdecydowanie – tak. Z każdym troszkę inaczej będzie to przebiegało, ale
zdecydowanie tak. Ale nie ze wszystkimi. Będą tacy, z którymi lepiej nie. Mogą nie unieść ciężaru tego, co
zobaczą, usłyszą, albo doświadczą. Ich psychika może nie wytrzymać. Ale w większości przypadków
będziesz wiedział, z kim tak, a z kim - nie.
Będę wiedział?
W większości przypadków - tak.
Dobrze. Następne pytanie jest w treści bardzo podobne do pierwszego i być może nawet to
poprzednie już rozwiązało ten problem, ale zadam je, bo tak mam zapisane: Czy w przypadku klientów
podejmujących terapię holistyczną, mających problemy natury psychosomatycznej, mogę przy pomocy
takiego procesu wejrzeć w ich minione doświadczenia życiowe i misje na obecne życie?
Jeżeli nie mają blokad, mają czyste intencje, a przychodzą nie z ciekawości i dla zabicia czasu,
a w większości przypadków będziesz wiedział kiedy – tak, a kiedy – nie, to zdecydowanie będzie to jedna
z metod i jedna z najbardziej skutecznych. Tak.
Dobrze, właśnie w tym chciałem się upewnić. Bardzo dobrze. Dziękuję za to wyjaśnienie. Czy
możesz w takim układzie powiedzieć mi coś o problemach mojej klientki Ireny Jaworskiej, z którą jestem
umówiony? Jej problemach zawodowych, rodzinnych i w pracy. Możesz coś o tym powiedzieć?
Ile ma lat?
Nie powiedziała mi tego dokładnie. Pewnie jest przed czterdziestką, ale nie wiem tego dokładnie.
Dziesięcioletniego syna ma, a mąż jej jest kolejarzem. Tylko tyle mam danych na dzień dzisiejszy.
Prowadzi podwójne życie.
Ona?
Wpadła w pułapkę jakiejś wewnętrznej migracji, i prowadzi życie to oficjalne, zewnętrzne, ale nie do
końca. W życiu jej się wiele rzeczy nie podoba. Z wielu jest niezadowolona. Po prostu odbija się od ściany
do ściany. I tak naprawdę nie wie, co jest dla niej dobre. Chciałaby… i często zmienia decyzję. Niczego
nie bierze za pewnik. Atmosfera w domu nie jest chyba za ciekawa. Często jak gdyby była zaganiana w
kozi róg. Psychicznie nie jest chyba zbyt mocna.
A przez kogo jakby była zaganiana, przez kogoś z zewnątrz, czy sama przez siebie, przez swoje
postępowanie?
Tak do końca nie rozumie własnego postępowania. Nie rozumie tego, co się wokół niej dzieje. Z
jednej strony mąż, z drugiej strony mały mężczyzna. Tak jakby miała nieraz jednego i drugiego dosyć. Ale
w większości przypadków wini za to wszystko świat zewnętrzny. Nie może sobie poradzić ze sobą i też
jakieś dziwne maniery nią powodują w życiu. I często jest zła na siebie, ma tego świadomość, ale
najchętniej winę wtedy zgania na innych, na ludzi, na sytuacje. Próbuje ratować siebie. Pragnie ulżyć
sobie. Jak by był to jej ostatni ratunek. Ostatnia jak gdyby próba wyjścia z tej sytuacji. Często się
oszukuje. Sama siebie. A sprawy intymne nie wiem, czy ciebie interesują.
A masz jakieś informacje?
Nie jest za wesoło.
Nie jest za wesoło? No dobrze, nie będziemy się tym zajmować.
Pobożne życzenia – sobie, a życie – sobie.
Dobrze. A może coś na temat relacji z synem. Czy to są jakieś relacje przeniesione z innych wcieleń,
albo coś w tym rodzaju. Czy tylko normalne, nie do końca wyjaśnione relacje w tym życiu?
Nieuświadomiona zamiana ról.
Uhm, możesz to rozszerzyć?
Nie jest aż tak tragicznie, ale na poziomie relacji dusza – dusza zamienili się rolami.
Czyli w innym wcielaniu byli dla siebie w odwrotnej jakiejś relacji, prawda?
Tak.
Rozumiem to.
Zbyt… za bardzo rozkapryszony, żądający. Sytuacje są takie, że jako matka ulega, ale są sytuacje,
gdzie raczej sobie na to nie pozwala. Ta relacja na poziomie matka – syn jest zachwiana. Nie jest tak źle,
tylko jej się wydaje, że mogło być inaczej. Jest bardzo przewrażliwiona. To wszystko.
Dobrze. A coś na temat zdrowia tej klientki mogą ci powiedzieć?
Uhm.
Świetnie. Powiedz, co możesz.
Stresy zjadają. Stresy, stresy. Jeżeli ze sobą nie zrobi porządku, to może się zdarzyć, że jakieś
napady histeryczne mogą ją dosięgnąć. Chociaż różnie już zaczyna o sobie myśleć. Ale może sobie z tym
poradzić.
Może?
Tak.
To wszystko?
Wszystko.
Dziękuję. Teraz inny klient. Chciałby się o sobie dowiedzieć kilku rzeczy. Pytania zredagował sam.
Nazywa się Marian Kobiela, lat 31. Oto pytania: Ile razy zaistniał na planie fizycznym jako Istota rozumna?
Możesz dotrzeć do takiej informacji?
Trzydzieści siedem? Trzydzieści siedem.
Trzydzieści siedem? Wyraźnie, tak?
Uhm.
Ile razy spotkał się ze swoją partnerką Jadwigą na tym planie fizycznym. Jeżeli się w ogóle spotkał
wcześniej.
Dwanaście, ale sześć razy… tak byli dla siebie odmiennymi partnerami.
Przez sześć razy?
Tak.
Na zmianę, raz ten był w ciele mężczyzny, a drugi – w ciele kobiety… Tak? Dobrze to rozumiem?
Tak, tak.
Czyli przez sześć razy byli dla siebie w odmiennych rolach?
Szukają dla siebie…
Tak? Powiedz, czego szukają?
Szukają dla siebie nowych doświadczeń i wrażeń, choć w zasadzie są na poziomie jak gdyby
równowagi. Jest bardzo dobrze. Ale tutaj na poziomie fizycznym jeszcze potrzebują więcej podniet.
Tak?
Chcą jeszcze sobie troszkę pogrzeszyć.
Poszukują jeszcze trochę erotyzmu? To chciałeś powiedzieć?
W ogóle wrażeń na poziomie fizyczności. Im się to podoba. Jakieś mają wyjątkowe szczęście.
Tak?
Że prawie… że zawsze są na bilansie zerowym. Tak się dogadują.
Czy masz na myśli karmiczne sprawy?
Względem ich samych, tak. Tak.
Fajnie, rozumiem wszystko. Jakie predyspozycje posiada w tym życiu?
Troszkę za bardzo jest ufny. W zasadzie jest… Jeżeli zależy mu na czymkolwiek, to jest w stanie
w krótkim czasie opanować każdą dziedzinę, zawód. Ale musi wyrazić ku temu chęci. Jest jak gdyby
wszechstronny. To jest rzadka cecha. Mniej powinien ufać. Tak, za często zawierza autorytetom. Też nie
powinien tego. No szuka… chyba jeszcze dużo czasu zajmie mu szukanie miejsca dla siebie. Jeszcze się
do końca nie ukształtował, ani psychicznie, ani zawodowo. Jeszcze wiele, wiele przed nim. Jest w miarę
odważny, na pewno odważny, bezpośredni. Ale za bardzo ufający autorytetom.
A może coś o predyspozycjach natury duchowej, albo bioenergii? Mógłbyś coś o tym też
wspomnieć?
Jest w stanie pobierać dużo energii i dużo oddawać. Jest bardzo otwarty i ma duże możliwości
rozwoju.
Duże ma?
Tak duże, ale ta kobieta jakoś nie bardzo by za tym była.
Czyżby była zazdrosna?
Nie czuje bluesa.
Nie czuje bluesa, a do czego?
Do tych spraw duchowych. Troszkę inne możliwości i zainteresowania. Chociaż lgną do siebie.
Kto lgnie?
Lgną do siebie.
A jaką misję posiada na to wcielenie? Mógłbyś coś o tym powiedzieć? Jest coś ważnego, jakiś
kierunek, wytyczne?
Nie wiem, czy ja dobrze zrozumiałem, ale tak jakby było jemu pisane… Jakby była pisana gdzieś
kariera, praca, daleko stąd. I tam dopiero wykaże się swoim talentem, pracowitością. Tak. Bo będzie miał
właściwe warunki do rozwoju.
I to jest jemu przeznaczone, tak?
Jest to jedna z opcji, którą może wybrać. Ale jeżeli otrzyma propozycję wyjazdu i z niej skorzysta.
Uwolni się od autorytetów, od tych, którzy go otaczają i tam dopiero może się ukształtować w taki sposób,
że będzie mu pisany sukces.
Dobrze. Teraz podziękuj swoim Przewodnikom i Nauczycielom za owocną współpracę. Wyraź też
wdzięczność z mojej strony…
Bardo z 30.05.2002 r.
W tej sesji większość pytań była natury osobistej, dotyczących nas obu. Było też pytanie o właściwe
spożytkowanie materiałów pozyskanych w wyniku naszych sesji. Dlatego uważam, że treść tej sesji nie
nadaje się do publikacji. Jest natomiast, na zakończenie tej sesji rada naszego Rafaela dla nas, którą
przytaczam.
/-/
No i jeszcze, zaraz, Rafael coś mówi, że on może czuwać nad naszą... o jejku, nie wiem czy ja to
dobrze z… My bardziej mamy być otwarci, bardziej plastyczni. Tak, on ma też jak gdyby piastować
patronat, czy być patronem nad tą stroną, nad zagadnieniem jak gdyby strony opisowej, plastycznej. On
jest w tym najlepszy. Bardziej mamy być otwarci, bardziej plastyczni w wyobraźni i w wypowiedzi. Mamy
zrzucić z siebie wszelkie ograniczenia.
W tym, co robimy teraz, tak?
Dokładnie tak. Jesteśmy za sztywni, jak on to mówi. Mało plastyczni, a więc przez to możemy być
odbierani jako mało wiarygodni. Nie wiem, jak to powiedzieć, jak to przełożyć to… Więcej czadu? Nie…
no chyba, i luzu. Więcej luzu.
Śmiałości, odwagi?
No, chyba o to chodzi. Trudno mi to teraz wypowiedzieć.
Może więcej emocji w naszym zaangażowaniu?
Z emocjami ostrożniej. Ostrożnie z emocjami.
Dobrze.
A pójdzie coraz lepiej. Coraz swobodniejszy język wypowiedzi. Byle się nie ograniczać, nie pilnować.
A i nie możemy na niego liczyć w każdym zakresie. On jak gdyby… tak, ma swój wycinek możliwości. I
tylko w tym wycinku może, i w tych ramach może być pomocny. Ale jego pomoc będzie ważna. Już był
przyczynkiem do natchnienia niejednego rzeźbiarza, niejednego malarza też prowadził. Niejednego
muzyka, pisarza, poetę. Jest w tym bardzo dobry. I tutaj też może nam pomóc.
Spytaj Rafaello, czy może nam pomóc również przy przetwarzaniu naszych informacji, tych, które
zdobyliśmy na jakąś literacką, powiedzmy powieść, książkę, czy coś w tym rodzaju. To, co chcemy zrobić,
czy on jest w stanie nam w tym pomóc?
Co już się stało, to już się stało.
Mam na myśli przełożenie tego, co my mamy, na coś, co może być udostępnione szerszej
publiczności?
To samo zacznie wychodzić. Musimy być bardziej plastyczni, bardziej otwarci, a wtedy bardziej
wiarygodni. Bo też nie można poprawiać za dużo. Dlatego mamy być bardziej otwarci, bardziej plastyczni,
bardziej opisowi. To ma sens.
Rozumie. Wszystko już? Czy jeszcze coś ci mówi?
Właśnie, że to, co już do tej pory jest zrobione, to już jest część pracy, część dzieła. Można delikatnie
to wygładzić, wymuskać. Nic ponad to. Bo się zatraci sens. Ale tam, gdzie on ma możliwości, zawsze
można liczyć. Zawsze.
Jasne. Będziemy kończyć?
Oj, zaraz, no właśnie mam takie pytanie. Zaraz, zaraz.
Spokojnie, bez pośpiechu.
Właśnie, czy w tym, co robimy, możemy założyć jakiś plan? Czy chcemy nadal to robić
spontanicznie? Bo od tego dużo zależy, bo można tak i można tak. Ale wyjdą dwa różne wyniki, o dwóch
różnych wartościach.
Spytaj się zatem, czy kiedy założymy sobie plan, czy są skłonni nam pomóc w zredagowaniu tego
planu i potem w jego urzeczywistnianiu?
Jest bardzo rozsądne, bo od razu będzie wiadomo, gdzie będziemy mogli się poruszać, a na jakich
obszarach w ogóle. Bo nam już mówiono, że do niektórych informacji nie będziemy mieli dostępu. Że ta
wiedza jest ukryta, bo musi być dla dobra innych. I nie będziemy wtedy niepotrzebnie, gdy zaistnieje taka
sytuacja, tracili czasu. Bo może nas denerwować, stresować, może nawet zniechęcić. Może nas nie
zadowalać.
Spytaj się zatem, czy na następnym takim spotkaniu, jak dzisiaj, możemy poprosić o przedstawienie
tego planu. Z tym, że my wstępnie zredagujemy pytania, a odpowiedzi i zredagowania planu oczekiwać
będziemy od naszych Przewodników i Nauczycieli. Czy jest to dobra propozycja?
W szerokim zakresie plan. Mogą to uszczegółowić, ale to będzie zależało od tego, co jest tak
naprawdę celem. Końcowym celem. Ale ogólny zarys, a oni mogą to później uszczegółowić.
No właśnie. Przygotujemy. Tak, będzie dobrze?
Tak.
Czyli na następne spotkanie jesteśmy umówieni w ten sposób.
Tak.
Tak? Fajnie. Jeszcze chcą coś powiedzieć, czy będziemy kończyć?
Czekają. Czekają do następnego razu.
Czekają. Dobrze, podziękuj bardzo za dzisiejsze spotkanie, za bardzo owocne wypowiedzi. I do
następnego razu. A teraz będziemy wracać do normalnej rzeczywistości.
18. Sesja 16
Bardo z dnia 6.06.2002 r.
Rozejrzyj się wokół siebie, zobacz, odczuj obecność Nauczycieli i Przewodników, z którymi umówiłeś
się na dzisiejsze spotkanie. Zobacz, ilu ich jest na dzisiejszym spotkaniu i wyraź naszą wdzięczność za
ich przybycie. Czy rozpoznajesz któregoś z nich.? Powiedz coś o tym.
Jest ich zawsze dwunastu, ale na spotkaniu zawsze kilku brakuje. Nieważne, z jakiego powodu.
Jak jest dzisiaj?
Jest… tam, gdzie zawsze siedzi Rafaello, po lewej stronie za stołem, czyli po prawej patrząc z
mojego punktu, jest mój Mistrz Ho.
Kogo jeszcze rozpoznajesz?
Jak zwykle, jak zwykle ogolony na zero. Ten stary, nobliwy tłuścioszek, zawsze ma taką samą
niewzruszoną minę… i te jego chytre, rozbiegane oczęta. Jest spokojny, wyważony, zrównoważony,
pewny siebie. Przebiegły, cwany lis. No i z tą swoją rozwichrzoną czupryną, jedną ręką na stole, lewą, a
prawą pod stołem i z tym śmiesznym swoim wąsikiem, Albercik Einstein. Niewzruszony, nieprzejednane
spojrzenie, takie głębokie, świdrujące. Wydawałoby się, że zero uczuć, ale to nieprawda, to tylko pozory.
Jest ktoś, kogo jeszcze znasz?
Tak.
Powiedz, kogo?
A to jest, to jest dziwne, bo to jest… na pewno, ja się nie mogę mylić, to jest Kopernik. Ale słabo go
odbieram. Jest taki obecny, ale jakby nieobecny, ale jest. To jest on, na pewno. Jest też osoba, ale nie
wiem, kto to jest, ale jest na pewno, jest ważna. I to jest też ktoś, kto na Ziemi osiągnął bardzo wiele. Nie
wiem, nie rozumiem, dlaczego taka rozmydlona jest twarz, niewyraźna. Tak ma być. A to niespodzianka
na później. O, kurcze.
Dobrze.
Ale dlaczego? Ale dlaczego on każe sobie, ten następny mówić… O jejku, to jest na pewno Jezus.
Ale, ale każe mówić Abe… Aberamentho.
Aberamentho, dobrze.
Ale dlaczego?
Bo to jest jego imię duchowe, może tak być.
O kurde, to jest Jezus!
On miał ciało, które się nazywało Jezus, ale jako Istota duchowa ma inne imię.
Aberamentho.
Dobrze, kogo jeszcze rozpoznajesz?
Nie, to niemożliwe. Czyngis-chan? Przecież to jest… O, kurde, tak. Ale dlaczego? Wszyscy są równi!
Wszyscy są równi. W tym miejscu wszyscy są równi.
Czyngis-chan? Nie… niesamowite. To jest niesamowite, to jest niesamowite. Właśnie, dlaczego?
Kto jeszcze? Nie analizujmy tego tym razem. Dobrze?
Jest też jeszcze jedna, jak gdyby postać, ale też twarz… ale znacząca też. Oj, znacząca. Oj, to jest
osoba, która była związana z życiem tutaj, gdzieś w Persji? Zoroaster? No tak. Jakiś wielki przywódca
religijny i duchowy. On żył przed Chrystusem w Persji. I więcej nikogo nie ma. Jest połowa miejsc pustych.
Dobrze, widocznie tak miało być.
Ale zawsze ich jest dwunastu. A Rafaello mówi, że to na wzór, że to jest w wielu wymiarach w wielu
światach, właśnie zawsze Rada Mistrzów, Rada Królewska, Rada Starszych przeważnie się spotyka w
grupie dziewięciu, dwunastu. Jakiś to ma symbol. Jest to bardzo ważne. Rafaello mówi?… Tak, czy jakieś
pytania są? Jeśli tak, to…
Tak, będą pytania. Tak, już zaczniemy?
Tak.
Dzisiaj zarys pytań będzie z natury bardziej ogólny. Dopiero w oparciu o odpowiedzi na te pytania
tworzyć będziemy pytania coraz bardziej szczegółowe. Chcielibyśmy poruszać się tylko w takich
sektorach wiedzy, do których uzyskamy przyzwolenie. Zakładając, że celem naszych spotkań jest
poznawanie Ziemi, Układu Słonecznego i innych obszarów Kosmosu, poznawalnych również w oderwaniu
od fizyczności, od czasu i przestrzeni. Innym naszym celem będzie poznawanie wcieleń i relacji
międzyludzkich innych ludzi w celach terapii, na ich własną prośbę. Chcielibyśmy w tej dyscyplinie
naśladować Edgara Cayce’go, jeżeli to będzie możliwe dla nas. Czy dostęp do takiej wiedzy będzie różny,
gdybyśmy uzyskaną wiedzę w przyszłości opublikowali, lub gdyby posłużyć miała tylko nam samym. Czy
jest różnica w dostępie?
Nie ma żadnego rozróżnienia, nie ma żadnej różnicy.
Nie ma?
Jest jedno Źródło, jedna Prawda. Jest ta sama przyczyna, ten sam skutek. Nie ma, nigdy tak nie było
i nie będzie.
Uhm, dobrze. Gdybyśmy jako swój cel założyli dokładne poznanie tajemnic Ziemi i wszystkich planet
w naszym Układzie Słonecznym, oraz penetrację tych obiektów w ciele astralnym po to, aby w przyszłości
opisać to i wydać. Czy wówczas otrzymamy na to zgodę i przychylność Rady?
To jest zadanie nie na to życie tutaj na Ziemi. Nie starczy czasu. Trzeba ukierunkować się.
Trzeba wybrać jakiś wąski sektor?
Trzeba wybrać kilka punktów i się tego trzymać, bo to czasowo jest niewykonalne. Formalnie nie ma
żadnych przeszkód. Nie ma żadnych blokad. Ale mogą się pojawić, gdyż może to być niezbyt korzystne,
bardzo niebezpieczne dla nas i dla innych. Bo ci, którzy posiądą jakąś informację, mogą próbować ją
wykorzystać do niecnych celów. Tak, że z góry będzie wiadomo, że nie będzie dostępu. Mamy się tym nie
irytować. To musi być pod kontrolą. I nie może to być na zasadzie spekulacji. Bo to się wtedy może
okazać niezbyt miłą pożywką do tanich sensacji. Precyzyjnie, celnie i pewnie opracowany program. Bez
domysłów, spekulacji. Bo tak najlepsze programy przegrywają. Nie może to być sprowadzone do
poziomu, gdzie może być kontrargument. Nie może to doprowadzić do sytuacji przepychanki, wątpliwości.
Dużo pracy, mozolnej pracy. Dużo wysiłku, dyscypliny.
Dobrze. Jeszcze coś mówią?
Nie.
Dobrze, a odnośnie tego drugiego celu? Mam na myśli naśladowanie zdolności Edgara Cayce’go
w celu poznania – dla terapii – relacji międzyludzkich z innych wcieleń, dla terapii naszych klientów. Czy w
tej dyscyplinie uzyskamy zgodę, przychylność, pomoc?
Pomoc tak, ale będą przypadki, gdzie będzie ograniczona. Ale nie ma, też nie będzie takiej sytuacji,
gdzie będziemy kogokolwiek naśladować.
Nie będzie takiej?
Wszyscy przed nim i po nim mają takie same możliwości. Czerpie się z tego samego Źródła wiedzę,
to samo Źródło zsyła możliwości, które się mogą nazywać talentem, zdolnościami, fenomenem. A to jest
wszystko naturalne i zbywalne na każdego człowieka, który spełni określone warunki. Nie ma nic takiego,
jak naśladownictwo.
Nie ma?
Nie.
Dobrze, zrozumiałem. Czy ktoś mógłby nam udzielić wskazówek, jak przeprowadzić takie działanie,
aby przyniosło ono korzyści dla obu stron? Może coś o tym powiedzieć?
Nie może być tutaj, w tym procesie, ani wygranych, ani przegranych. Jedna jak i druga strona muszą
mieć czyste intencje, otwarte serce. Właśnie dlatego tak ważna jest sprawa czasu. Należy zapomnieć o
czasie, o czasoprzestrzeni. Należy tylko się podłączyć do źródła informacji, i cierpliwie, cierpliwie
pozwolić, aby ta informacja poprzez nas przepływała. Jeżeli się na tyle otworzymy, żeby ona bez
przeszkód przepływała, nie będzie to przeszkadzało nikomu. Nie będzie przyczynkiem do żadnych
spekulacji, udowadniania, że to nie jest to. Natomiast odbiorca musi mieć pełną świadomość i wyrazić
pełną, nieprzejednaną wolę, że tego pragnie. Bo musi być czystym źródłem odbioru. Tym końcowym
przystankiem, gdzie ta informacja znajdzie swoje jak gdyby poletko. I ona zasiać musi w umyśle odbiorcy
to, co przyczyni się do jego rozwoju, do zrozumienia świata, zrozumienia siebie. Doznania, olśnienia,
zaliczenia jakiejś lekcji, zrozumienia. Wtedy to ma sens. Musimy być czujni i wyczuleni. Bo będą się
zdarzały sytuacje, gdzie dla taniej sensacji i poklasku ludzie będą zdolni do nieuczciwego zachowania. I
wtedy jednoznacznie trzeba powiedzieć NIE! Jest to zbyt subtelna gra, aby sobie pozwolić na tani rozgłos,
niedobry, niebezpieczny, złośliwy.
Jasne, to wszystko?
Tak.
Dobrze, czy my jako narzędzie w ręku Boga, w ręku Rady Starszych, moglibyśmy posłużyć do
przekazu ludzkości jakiegoś głębszego przesłania, zakładając czyste i szczere intencje z naszej strony?
Świat jest w uśpieniu. Świat jest w strasznym letargu. Takich Rad wymieniających się – tak, stąd
brakuje do pełnej obsady połowy – na świecie jest sporo. Mamy mieć świadomość, że są miejsca na
Ziemi tu i teraz, są osoby, które zachowują się w ten sam sposób, jak my. Robią to samo. Przygotowują
się. Mamy przygotować się w przyszłości i nie być zaskoczonymi, że przyjdzie taki moment, że swój na
swego trafi. Będzie to wielkie wydarzenie. W ciszy, w spokoju, w samotności wykuwane są zbroje, które
będą odpierać straszne ataki. Praca z wieloma grupami; ale wiele grup ma różnych doradców, różnych
Mistrzów a to jest uzależnione od kultury, od możliwości odbioru informacji, od poziomu mentalności. Tak,
dlatego się wymieniają. Mówią, że takie grupy pracują w Indiach, w Stanach, w Chinach, w Europie
również. Ale będziemy w pewnym momencie odbierać sygnały. Niedługo my zaczniemy je odbierać.
Niedługo zostaniemy odkryci przez innych, gdzieś na poziomie mentalnym. A później to już poleci.
Możemy liczyć na ciche sprzymierzeństwo. I my pomału, intuicyjnie zaczniemy odczuwać jak gdyby
bliskość pozostałych. Zaczniemy się domyślać, że nie jesteśmy sami na poziomie świadomym. Odkryjemy
się na różnych poziomach. Nawiązana ma zostać współpraca. Ale muszą oni i my, musimy spełniać
warunki. W ciszy, w spokoju, w samotności wykuwane są zbroje.
To tyle by było na to pytanie?
Tak.
Dobrze. Czy możliwe jest uzyskanie wiedzy na temat penetracji Ziemi i Układu Słonecznego przez
inne cywilizacje z odległych gwiazd, odległych galaktyk?
Tak się dzieje, to jest fakt.
A czy do tych informacji będziemy mogli mieć też dostęp?
Niebezpośredni, to jest niebezpieczne.
Dobrze, niebezpośredni.
Za pomocą Rady, za pomocą tych, którzy są dzisiaj z nami. Ale dla dobra… tak dla dobra ogółu – nie
wszystkie informacje.
Jasne.
Najlepiej poprzez nich.
Poprzez naszych Nauczycieli i Przewodników, tak?
Jest to bardziej bezpieczne.
Oczywiście. To właśnie miałem na myśli. Tylko taką drogę.
Tak.
Dobrze.
Nie, ale ona jest najlepsza, najbezpieczniejsza.
Ale ja miałem taką na myśli, że z innej nie będziemy nawet próbowali korzystać. Tylko z takiej, jaką
dzisiaj obraliśmy.
Tak.
Dobrze. A w przypadku przychylności Rady Starszych do naszej działalności, czy możemy liczyć na
wskazówki, jaką ścieżką podążać?
Kiedy, dokąd, do jakiego celu? Z jakim zamiarem?
W naszych badaniach i do tych celów, które na wstępie właśnie wymieniłem.
Każdorazowo trzeba poprosić. Nie będzie to wieczny mandat. Za każdym razem. Tak.
Za każdym razem. Rozumiem.
Ale nie zawsze…
Uzyskamy?
Nie zawsze, właśnie.
A jeszcze takie pytanie. Czy w przyszłości możemy liczyć na zgodę odwiedzenia Bazy w ciele
astralnym w celu pogłębienia naszej współpracy i lepszego jej poznania?
To ma zależeć od naszych wyników w pracy, w rozwoju, w postępach. Ale to nie o tym teraz. To
przyszłość. Ale jeżeli… to nie chodzi o to, że mamy zasłużyć sobie, nie mam określenia na to. Jeżeli
zachowamy intencje i… no tak, jeżeli się rozwiniemy w pożądanym kierunku, to tak. Nie będzie problemu.
Rozumiem.
Nie ma odpowiedzi na tak, ani na nie. To na później.
Kwestia naszego zaangażowania, tak?
Nie tylko.
I wyników?
Tak. Tutaj nie ma odpowiedzi jednoznacznej.
Następne. Czy możliwym jest uzyskanie wiedzy technicznej na temat budowy i sposobu poruszania
się obiektów latających będących w posiadaniu Rady?
Której Rady? Duchowa nie używa.
Duchowa nie używa. Ale dysponuje swoimi ludźmi, którzy potrzebują takich sprzętów do
przemieszczania się, prawda?
Oni nikim nie dysponują. Oni współpracują. Na Ziemi też ludzie posiadają zdolności konstruowania,
budowania, używania różnych urządzeń, ale na ten temat mogą się wypowiedzieć, ci którzy coś na ten
temat wiedzą.
Rozumiem.
Ale jest wszystko możliwe. Wystarczy poprosić. Jeżeli się ma czyste intencje. Niektórzy na tej
planecie korzystają z tego.
Tak?
No właśnie, ten czupierzasty facecik właśnie mówi. A skąd on by to wszystko wiedział? Uważano
mnie za głąba, wyrzucono ze szkoły, a ja im zrobiłem taki numer. Okrzyknięto mnie największym fizykiem.
No właśnie – skąd? Poprosiłem i …
I dostałem.
Bo wiedziałem, jak poprosić. No tak. Tak. Właśnie, o Nikolaus mówi, że zdał sobie sprawę pod
koniec życia… jak pisał tę księgę o planetach, o Układzie Słonecznym, że dopiero wtedy zdał sobie
sprawę, że jego zdolności przyczyniły się do tego, że jego wybrano po to, żeby do tego, co zaczęło
następować w Europie, żeby właśnie on się przyczynił do początku, jak gdyby zaszczepienia nowej idei.
Przełamania tabu. Okrojonej z zakłamanej, przekłamanej wiedzy o świecie, którą miało duchowieństwo.
On o dwa wieki wyprzedził wszystko. Przygotował grunt, a po nim następni – Kepler, Galileusz, renesans.
Wreszcie coś pękło i zaczęła się Europa cywilizować. Zaczęła opierać swój rozwój o wiedzę. Ale poszli w
wiedzę techniczną. A teraz jest właśnie ten czas takich Koperników, aby przetransformować się i pójść w
kierunku wiedzy duchowej. Oni nic sami z siebie nie mogli. Poprosili, i oni tylko przekazali informacje,
wiedzę, która nigdy do nich nie należała. Bo to należy do wszystkich. Jesteśmy z jednego Źródła i ta
wiedza jest z tego samego Źródła. Wystarczy poprosić.
Czyli to jest istotne. Czyste intencje i odpowiednio poprosić. Tak?
Nie tylko czyste intencje.
Co jeszcze?
Trzeba mieć czysty umysł, czyste ciało, czystego ducha. To wszystko musi być na tym samym
poziomie. Te same wibracje. Ale to nie jest trudne. Jeżeli się wie, ile w to trzeba włożyć pracy, jeżeli się
chce. Ale trudne dla tych, którzy nie są spójni. Ciało ma inną wibrację, dusza ma inną, a myśl też sobie
hulać potrafi. Rządzić się swymi prawami. Jesteśmy wszyscy równi sobie. Mamy takie same możliwości.
Ale życie tutaj, na Ziemi pokazuje zupełnie co innego. Właśnie teraz dopiero wiem, dlaczego kiedyś,
wcześniej miałem takie dziwne sny. Już teraz wszystko wiem.
Opowiedz mi o tym.
Ten wzór, który mnie się śnił, Einsteinowski E=Mc2.
Tak?
Nie wiedziałem nic na temat fizyki tego poziomu. A miałem czternaście, piętnaście lat. W ogóle mnie
te tematy nie interesowały. Sen, że mam to zapamiętać. Że mam ten wzór zapamiętać, bo w pewnym
momencie będzie mi towarzyszyć do końca życia i jest bardzo ważny. Że mam go zapisać, a ja to
zignorowałem. Po paru dniach zostało mi przypomniane w czasie snu, że mogę żałować, że nie
zapisałem, że nie będę znać tego wzoru. Nie ma czasu.
Nie ma czasu?
Wszystko jest energią. Wszystko jest tu i teraz.
I to miał ci uświadomić ten sen?
A, i nie tylko, nie tylko. Jeżeli nie ma czasu, to nie ma żadnych zahamowań. Nie ma żadnych
ograniczeń. Bo nie ma na to czasu, bo go nie ma. Człowiek nie myśli, nie błądzi, nie zastanawia się, czy
może, czy nie może. Czy zdolny, niezdolny. Robi swoje i wychodzi. Nawet największe beztalencie może
wykazać się niesamowitymi zdolnościami. Jeżeli jest tu i teraz. Tak działa wielki biznes. Tak działają
wielcy wynalazcy, artyści, malarze, pisarze, odkrywcy. Nie ma ich ani wczoraj, ani jutro. Zapadają się w
siebie, są w tej sekundzie w tym momencie w tym samym czasie wszędzie. I obejmują to, co się wokół
nich dzieje oczyma Wszechświata. Potrafią patrzeć, obserwować i słuchać. I takie było też przesłanie
tamtych snów.
Tak?
Tak.
Chciałbym, żebyś dał teraz polecenie dla swojego umysłu, aby skrzętnie zapamiętał cały ten wykład
na temat czasu. Żebyś miał dostęp do tej pamięci zawsze, kiedy tylko zapragniesz. Daj sobie takie
polecenie, swojemu umysłowi. Teraz będzie następne pytanie. Czy jest też możliwym uzyskanie pomocy
od „Góry” w udoskonaleniu podróży astralnych do miejsc udostępnionych nam, naszemu Duchowi?
Możemy poprosić o towarzysza, przewodnika. Nie ma czegoś takiego, jak udoskonalenie. Wszyscy
robią tak samo, wszystkie dusze mogą opuścić to ciało w ten sam sposób. W ten sam sposób mogą
podróżować, ale mogą się spotkać z niebezpieczeństwami z pułapkami. I dlatego można poprosić
o towarzysza, o pomocnika, przewodnika. Jeżeli on będzie towarzyszyć, to można się ustrzec wielu
wpadek. Nieprzyjemnych doznań, sytuacji, nawet zatrzymań, czy deportacji z miejsc niepożądanych.
Można wylecieć z hukiem i trafić gdzieś, gdzie nie wiadomo, gdzie się jest, w jakim wymiarze. Można
popaść w uzależnienie, rodzaj niewoli. A z towarzyszem, przewodnikiem, raczej to nie grozi.
A zapytaj, czy to był właśnie rodzaj deportacji, kiedy ciebie przegoniono z Pentagonu?
Raczej to była reakcja prewencyjno – machinalna. Został naruszony jak gdyby pierwszy rewir
bezpieczeństwa. Tak że to było rutynowe działanie, a jest kilka typów rewirów. One dysponują bardzo
dobrym zabezpieczeniem. Nie mamy nawet co próbować.
Pentagon takim dysponuje, tak?
Oj, nie tylko Pentagon. Ludzie z poziomu fizyczności mogliby powiedzieć, że mają układy z
kosmitami albo z diabłem. Takie mają możliwości, ale wypracowali je latami. Jest kilka rządów na świecie,
które posiadają niesamowitą tajemnicę, niesamowitą wiedzę. To się na nich zemści, bo powinni się tym
dzielić z ludźmi, żeby im było lżej i bezpieczniej. Bo Ziemia jest nękana przez różne nieprzychylne tym
istotom siły. Tę wiedzę można by było wykorzystywać właśnie na obronę, na ochronę. Pieniądze, polityka,
egoistyczne pobudki. A najgorsze jest to, że z tak oczywistej wiedzy, którą każdy posiada, robi się takie
tajemnice. Tworzy się takie zabezpieczenia. Kwadratura koła, takie masło maślane. Ale to jest specyfika
poziomu życia na tej planecie. Lepiej dla nas… właśnie bardziej korzystne jest zaglądanie w głąb
człowieka, w jego duszę, w jego istotę. […] (kas). …niedługo przestanie istnieć, bo już zegar
samodestrukcji odmierza czas. Dla nas ważniejszy jest człowiek, jego istota. Dogadanie się z jego
Duchem jest bardziej proste, bardziej wzniosłe i korzystne dla wszystkich. Jesteśmy też obserwowani. Też
się nami interesują z tamtej strony.
Nami tutaj, tym, co robimy teraz?
Tak.
A możesz uzyskać szerszą informację, kto to taki, co się nami interesuje. Co to są za Istoty, czy to są
ludzie?
To są Byty, które same z siebie działają destrukcyjnie. Trudno im się dobrać do takich ludzi, ale
bardzo z tego powodu przeżywają, bardzo się emocjonują. Mówiąc inaczej – irytują się, wściekają, drażni
ich to. Im więcej takich, jak ty i tobie podobni, tym gorzej dla nich; i to jest ich ból, rozpacz. Ale nie ma co
się nimi przejmować. Ważne jest to, żeby wiedzieć, że tak jest. I nieraz robią nam psikusa, ale nie mamy
na to zwracać uwagi.
Czy nasza moc, nasze bezpieczeństwo polega na tym, że mamy dosyć dobrze opanowane
panowanie nad emocjami, czy z innego źródła wynika ta moc?
Tę moc ma każdy. Siłą każdego z nas jest świadomość, że się taką moc ma. Najprostsze i najlepsze
zabezpieczenie.
Czyli świadomość własnej mocy, tak? Własnej siły?
Tak. Tak, bo każda inna próba podejścia do tego tematu w inny sposób, no trąci już magią. A do
tego nie można dopuścić, bo nie ma żadnej magii; jest to, co jest. Masz świadomość i to wystarczy. Masz
świadomość potrzeby, masz świadomość, że jest uniwersalna wiedza i po nią sięgasz wtedy, gdy
potrzebujesz tej wiedzy. I ją masz. Masz świadomość, że możesz każdego w Duchu spotkać. Od…
w zasadzie każdego, kogo znała historia i zna historia, czy religia. Zawsze spotkasz każdego, kogo
chcesz. Żyjącego, nie żyjącego już na tej Ziemi. Z tego, czy z innego wymiaru. Tylko pytanie często, po
co? Dlatego trzeba sobie nakreślić jakiś plan. Jeżeli będzie akceptacja na jego realizację, to jest pole do
popisu, do rozwoju. Nie tylko rozwoju własnego, ale przyczynić się można przez to do rozwoju innych.
Dzieląc się informacją, wiedzą, doświadczeniem. Na różne sposoby. Ale nie można też zapomnieć o tym,
że trzeba żyć, że trzeba istnieć. Że oprócz duszy jest jeszcze i ciało, że trzeba o to ciało bardzo dobrze
dbać. A ja ostatnio o tym zapomniałem.
Przypominają ci teraz, tak?
Oj, tak i szturchańca już dostałem. I przypominają mi po raz kolejny, w ostatnich paru dniach, żebym
się przygotował do dwudziestodniowej diety. Absolutnej diety. Mam to zrobić. Jeżeli… no właśnie,
Aberamentho mówi. Jeżeli ja czterdzieści dni, to dlaczego ty dwadzieścia nie masz wytrzymać. Ty to
zrobisz. O, kurcze, ja to zrobię!
Wiesz, że to zrobisz, tak?
Ja już o tym wiem od jakiegoś czasu, ale nie będę wiedział, kiedy to się zacznie.
Nie będziesz?
Będzie to niespodzianka dla mnie, przyjdzie dzień i będę wiedział, że to jest ten dzień. To będzie mój
drugi etap. Drugi etap na mojej drodze. Pierwszy to, ten, że się wtedy spotkaliśmy i ni frant zaczęliśmy o
sprawach ważniejszych, niż sprawy ciała rozmawiać. Że się zdecydowaliśmy, na co daliśmy sobie
przyzwolenie, aby sobie w jakimś takim stopniu zaufać; że zaczęliśmy już się spotykać. Że się zaparłem i
powiedziałem sobie, teraz albo nigdy. To był pierwszy etap. A teraz ma być ten drugi. Nie wiem jeszcze,
kiedy, ale już niedługo. Tak, dobrze powiedzieć, że nie znasz ani dnia, ani godziny. Bo nie znam. Ale już
niedługo. Dwadzieścia dni, nie wiem. No tak, jeżeli On czterdzieści, to ja dwadzieścia.
Stać cię na to, na pewno, prawda?
Ale też jakaś, jakaś, nie wiem, czy to dobrze określę słowem, niespodzianka, taka pozytywna, ciebie
czeka.
W nagrodę, tak?
Nie ma nagród, nie ma kar.
Dobrze, ale określmy to w naszym ziemskim potocznym języku, OK?
Mówią, że tak, dobrze. Jakaś miła niespodzianka ciebie czeka.
No, musi to być niespodzianka. Nie usiłuj tego rozwikłać dzisiaj.
O właśnie – mówią, że mam nie być do przodu, bo nie ma czasu.
Właśnie, uhm.
O jejku!
Dobrze, a chciałbym, żebyś jeszcze wyjaśnił jedną kwestię. Jeśli zrozumiałem dobrze, Nauczyciele
i Przewodnicy sugerują nam, aby bardziej zająć się naszą sferą duchową, niż na przykład podróżami
astralnymi. Czy chodzi tutaj również o to, że do wszystkich istot, do wszystkich dusz, łatwiej jest dotrzeć
drogą duchową, niż właśnie przy pomocy ciała astralnego. Czy to mają konkretnie na myśli? Powiedz coś
na ten temat.
Doświadczać możemy jednego i drugiego. Ale mamy inne miejsce, inną drogę, inny cel. Można
wybrać to, albo to. Ale co da większą korzyść innym?
Właśnie?
No właśnie, już masz odpowiedź i ja mam odpowiedź. Czy chcemy robić to dla siebie i zaspokojenia
wiedzy, czy robić coś dla innych po to, żeby im pomóc…
Służyć im, tak?
O tak, wielkie słowo, służyć. No przecież to życie, to powinno polegać na miłości i służbie. To ja
wybieram, to ty wybierasz, to my możemy wybrać. Nie ma tu żadnego przymusu. Ale się liczy nie to co
jest korzystne dla ciebie, dla mnie, dla nas. Tylko, ile korzyści można wyprosić, ile korzyści można dać
innym. Ludzie czekają na coś takiego. Praca w astralu bardziej odpowiednia jest zawodowcom, politykom,
psychologom, wojskowym i nieźle sobie już z tym radzą. Można sobie troszeczkę dla przyjemności
poszaleć. To jest nawet wskazane. To jest zawsze przypomnienie duszy, że jej wtedy łatwiej będzie, jak
już sobie po prostu z tego ciała odejdzie. Potraktować to jako trening. Ja wiem, że my decyzję sami
musimy podjąć. Ja to wszystko rozumiem. Heniek wie, co robi. Pewno, że wie.
Kto tak powiedział?
Nie, pytanie czy ja to rozumiem, czy się z tym zgadzam? Ja właśnie mówię, że wiesz, co robisz.
Rozumiem.
O, jakaś świetlista kula się pojawiła. Zajęła jedno z miejsc.
Zapytaj swoją Wyższą Jaźń, co to jest, może ci wyjaśni?
To jest właśnie mój Przewodnik Duchowy.
On tam sobie zasiadł, tak?
Uhm, jakieś zażenowanie czuję.
Tak?
Tremę.
No, po prostu, jesteś jednym z nich.
No właśnie, dlaczego on nie chce mi się ujawnić. Nigdy mi się nie pokazał, zawsze jako energia.
Jako kula, jako energia.
No właśnie, możesz Go teraz zapytać, co On ci na to odpowie?
Już odpowiedział.
Tak? Opowiedz. Możesz się ze mną podzielić?
Tak, tak. Jest takie powiedzenie: cienki Bolek. Jeszcze muszę się troszkę nauczyć. Więcej
doświadczyć, bardziej wyciszyć i wtedy się zdziwię, kto to jest. Będzie dla mnie to niesamowitym
zaskoczeniem. Dobrze, niech tak będzie. Niesamowite. Właśnie, właśnie mówimy sobie do zobaczenia.
Tak?
Rafaello się pyta, czy akceptujesz to, co oni nam przekazali?
Akceptuje. Mam jeszcze jedno pytanie, można?
Zaraz. O jejku, ten śmieszny brodaty Mongoł. Właśnie mówi, że musi mieć… Aaa, on nie jest
zdziwiony moim zdziwieniem, że on tam jest.
Tak, a kto to?
Czyngis. On mówi, że musimy mieć więcej w sobie… więcej woli walki, więcej z wojownika, ale w
tym dobrym znaczeniu. Nie możemy postępować, jak ciepłe kluchy. Właśnie bardziej tak strategicznie
musimy podejść do tego tematu. I walczyć na każdym poziomie o swoje. Jeżeli jesteśmy pewni, czego
chcemy. Tylko tyle ma do powiedzenia.
Tu więcej odwagi należałoby wnieść, tak?
Tak, ten Mongołek mówi, że więcej ikry, więcej życia.
Tak? On by to odwrotnie zrobił, tak?
Nie, chodzi o coś innego, jak gdyby, o większe tempo, więcej strategii w działaniu. Mamy to
szczęście, że nie jesteśmy, z punktu widzenia fizyczności, ograniczeni przez ludzi, że mamy tutaj okazję
być elastyczni. Że w ciszy w spokoju, właśnie w tej samotności możemy dużo zrobić. Że to jest bardzo
korzystne, ale więcej życia w to. Więcej życia, więcej energii. Podkręcić to.
Będziemy podkręcać. Dobrze.
Właśnie Rafaello mówi, że… o przypomina, że mamy być bardziej plastyczni, że nie mamy zwracać
uwagi na formę – treść jest ważna, że bardziej właśnie spontaniczni. Tak, to wszystko to, co mówił ten
skośnooki. Że on nad tą stroną chciałby trzymać taki patronat, nad tą stroną spójności, artystyczną. Ooo,
tylko w tym kierunku jest w stanie pomóc. A my mamy właśnie być bardziej plastyczni.
Rozumiem.
Mniej ukierunkowani, bardziej otwarci. Mniej kontroli. Tak, ja mam troszkę jeszcze panować nad…
właśnie w niektórych sytuacjach nad emocjami. Że mam za bardzo nie wybiegać do przodu. Mam
zapomnieć, że jest przód, że jest tył.
Nie ma czasu.
Definitywnie. Będzie już dobrze. Oj, Aberamentho właśnie mówi, że dobrze by było, jakbyśmy
prześledzili jego pracę z ludźmi. To nam dużo da. To nas dużo nauczy. Żebyśmy sobie razem i z osobna,
pomedytowali nad historią uzdrowienia ślepca, postawienia na nogi chromego. W jaki sposób on to robił i
jak tego dokonał. To nam da niezłą lekcję. Tak, tyle przykładów jest. Właśnie ta jego praca z ludźmi. To
nam samym też pomoże. O, Ho mówi, że ten skład jest nieprzypadkowy. Że jest dokładnie taki, jaki
powinien być. Dobrze… on mówi, że dobrze by było prześledzić losy każdego z nich. I to nam też da
dużo, dużo, dużo. Oj, właśnie dostałem reprymendę.
Tak?
Bo mam nie zadawać pytań tylko, wykonać. No i Mistrz ma rację.
A co masz wykonać?
Żeby w miarę prześledzić losy tych ludzi. Bo się zapytałem: Po co to? Nie zadawaj głupich pytań.
Wykonać! No nie – On ma rację; kurcze co ja się pytam. Mistrz ma zawsze rację. Oj, znowu zrobiłem błąd.
Tak?
Nie ma błędów.
Nie ma?
Przewinień. No już dobrze, dobrze, dobrze. Prześledzić, no. To On mi ma powiedzieć. O, jejku! Tak
to właśnie Ho i Aberamentho mają mi właśnie oznajmić, kiedy mam wejść na tę drogę, na te dwadzieścia
dni. Właśnie, mówi, że mam się nie zachowywać jak dziecko, bo… ale ja jestem dzieckiem. Już wszystko,
co mieli do powiedzenia powiedzieli. Mam nie zadawać więcej pytań.
Tak jest. Coś jeszcze ci mówią?
Bardziej się otworzyć na przekazywanie mocy, energii z Góry. Świadomie mam ją przyjmować,
szczególnie ja. O, jejku! Właśnie Ho mi powiedział, że dlatego od tych paru dni takie sobie robię
wyrównanie wibracji w organizmie, że to nie jest przypadek, że to właśnie ma mnie do tej głodówki
przygotować. Ale głodówka… Dwadzieścia dni bez jedzenia?! Ludzie! No tak, co to jest dwadzieścia
wobec czterdziestu dni. Ale jest nieprawdą to, co piszą, że był w ogóle bez jedzenia, bez pożywienia.
Czerpał energię z kosmosu, ona Go utrzymywała przy życiu, ale płyny pijał. Pijał tylko płyny. Czystą wodę
źródlaną, która była Jemu dostarczana przez jakiegoś zaufanego ucznia. Ale dostatecznie oczyścił
organizm. Wyrównał poziom duszy i ciała, doznał potężnej inicjacji. Tu zdobył prawdziwą wiedzę i wiarę.
Dobrze, a czy jeszcze mógłbym zadać jeno krótkie pytanko? Czy w związku z tym, co robimy
odnośnie podróży astralnych, które do tej pory zrobiliśmy, tych kilka sesji, czy moglibyśmy dostać od
naszych Nauczycieli jakieś wskazówki. Jak to robić, żeby było bardziej efektywnie? Żeby było bardziej
satysfakcjonujące? Zapytaj Ich o to.
Jako dusze robimy to zawsze.
Ja rozumiem, ale astralne podróże.
Aha, podróże astralne.
To, co nam się udało do tej pory zrobić.
Ale to się nie udało.
Nie?
To tak zawsze wychodzi, jeżeli się wie, co się robi i to jest trening, to jest dobra rzecz, dobry start.
Potencjalnie każdy to może robić, ale nie każdemu jest to dane. Trzeba spełnić pewne warunki. I ty te
warunki znasz, wiesz, jakie są procedury. Nie ma żadnych przeciwwskazań. Od czasu do czasu to jest
dobry trening, dobra zabawa. Jest to potrzebne, jest to wskazane. Może być jako przerywnik. Tylko
pytanie: Co jest bardziej ważne, co jest bardziej korzystne. Nie dla ciebie, nie dla mnie, tylko dla innych.
Rozumiem. Mamy zająć się bardziej służbą. Czy tak?
Miłość, służba, oddanie. To, co robił Chrystus. Najbardziej efektywny ze wszystkich do tej pory.
Ale od czasu do czasu, jako przerywnik, możemy sobie zafundować taką zabawę, tak?
On też to robił.
Fajnie.
Oni to wszyscy robili.
Domyślam się. Poznawali w ten sposób inne wymiary.
Nie mówili o tym nikomu.
My też nie będziemy się chwalić, prawda?
Ale oni to wszyscy robili. Oj, Ho się pyta, czy byłbyś ucieszony, gdyby od czasu do czasu mógł z
nami porozmawiać Konfucjusz? Ale dlaczego On? No tak, ja nie mam zadawać pytań. No, ja nie jestem
od tego.
Jasne. Pewnie, że bylibyśmy ucieszeni, prawda?
O kurde! O ja – tak!
Bardzo, to byłby dla nas wielki zaszczyt.
Ja już nie zadaję pytań. Dobrze.
Przekaż to.
Tak.
Coś jeszcze chce się Ho dowiedzieć?
Czy długo jeszcze będę mu stwarzał problemy?
Odpowiedz mu.
No, jestem, jaki jestem. Wtedy też byłem, jaki jestem i teraz jestem, i musi on to zaakceptować.
A może Go poprosisz o „kopniaka” na drodze w duchowej ewolucji?
Oj nie! Jego – nie.
(śmiech) Nie? OK.
O nie, satysfakcji tej nie dostanie! Śmieje się.
Śmieje? A gdyby to był Aberamentho?
On już wie, co by zrobił.
Rozumiem.
Nie musiałbym prosić.
Dlatego wyznaczył ci te dwadzieścia dni, tak?
To właśnie On!
No, ja tak się domyślam.
To… no to – On. O jej!
A ty – nie? Nie domyśliłeś się?
Nie! Ho mówi, bo jestem Cienki Bolek.
Ha, ha, ha. (śmiech).
Dzięki stary. Kurde, Cienki Bolek.
Podziękuj za te żarty również. Czy chcą jeszcze coś powiedzieć, czy będziemy wracać?
To było dobre, to, co teraz się stało.
Uhm. Na pewno było dobre.
Od czasu do czasu tak musimy. Bawią się świetnie.
Tak?
Uhm. Ja też się bawię.
Super.
Ale Ho – nie dostaniesz tej satysfakcji! Nie dam się kopnąć! A teraz rozumiem… To Rafaello tam
ćwiczy z nimi i On jest… oj, On jest na praktyce i dlatego… Tak, On to inicjuje. No bo powiedział, że
wystarczy, że ma zakończyć, wystarczy.
Kto powiedział?
Ten z rozwichrzoną czuprynką, Albercik.
Albercik powiedział, że mamy już kończyć?
On jest dobry, mocny.
Powiedz, że Go bardzo wysoko cenię jako filozofa również.
On mówi, że był przede wszystkim filozofem.
Przede wszystkim – super.
A fizykiem – przy okazji.
Tak myślałem.
No tak.
Był wspaniałym Mistykiem również.
Tak. A Oni sobie z tego Rafaela też żartują. No tak, bo On jest tam sztyftem, absztyfikantem. No tak.
Dzięki. Dobrze. Coś jeszcze?
No to wszystko na dzisiaj.
Na dzisiaj? Podziękuj wszystkim, całemu Forum, za doskonałą współpracę i doskonałą zabawę na
zakończenie.
Uhm.
Za ten końcowy wydźwięk radości i wesołości. Wspaniale było się bawić, wspaniale było się spotkać.
Do następnego razu.
Mówią, że dobrze by było za tydzień.
Dobrze by było? Super, przygotujemy się. Tematów nam już brakuje. Może nam cos podpowiedzą?
Nie ma lekko.
Nie ma lekko. Sami?
O kurde!
Super. Dobrze, będziemy się starać. W takim razie podróże astralne odkładamy.
Mówią, że dobrze by było.
To dobrze. Jesteśmy do usług.
Nie, to Oni.
I my też.
Mamy się nie wygłupiać.
Dobrze. A zatem wyrażamy wdzięczność za spotkanie, za naukę. Za to wszystko, co dla nas robią.
I za tydzień. A teraz…
19. Sesja 17
Bardo z 13. 06.2002 r.
Jesteś już w miejscu, gdzie spotykasz się ze swoimi Nauczycielami, poza czasem i przestrzenią.
Rozejrzyj się wokół i powiedz, co widzisz, co słyszysz, co odczuwasz. Zobacz, kto przybył na dzisiejsze
spotkanie i opowiedz mi o tym.
W tej chwili na tym spotkaniu jest jakaś inna sceneria. Ja klęczę, ale w pozycji siedzącej.
Klęczysz w pozycji siedzącej?
Na piętach, jestem wsparty, klęczę. Pod nogami mam coś w rodzaju grubej maty, poduszki. Nie, to
jest poduszka. Wyprostowany. Prawą dłoń mam nałożoną na lewą. One są oparte, tak w pobliżu krocza.
Oparte są?
Tak.
I klęczysz?
Klęczę.
A co jest przed tobą?
Oni tak samo jak ja klęczą.
Wszyscy?
Tak, wszyscy. Też mają pod kolanami poduszki.
Uhm. Ponieważ masz taką możliwość, spytaj swojego Przewodnika, co to za uroczystość jest w tej
chwili? Czy to specjalne zachowanie, to może jakiś rodzaj zaślubin? Nie wiem. Zapytaj się, co to ma
znaczyć, ta nowa sceneria?
Później.
Później?
Później o tym możemy porozmawiać.
Dobrze, możemy zaczynać? Tak?
Tak.
Powiedz mi, kto tam jest?
No właśnie.
Czy jest twój Rafaello?
Jest. On też tam jest. Też właśnie klęczy. Oparty jest o pięty, ale niektórzy z nich siedzą jak gdyby
w pozycji siadu tureckiego. Oni tak jakby w stroju… Zaraz, tam jest kilkoro na biało ubranych. Rafaello…
zaraz, Rafaello ma strój tak, jak zawsze. Tak, bordowo – czarno – granatowy. No, taki śmieszny,
komediancki, renesansowy. Ale tamci obok niego? O, to jakieś takie stroje białe. Dwóch z nich… trzech
ma turbany na głowach, ale jeden z nich taki szpiczasty. Taki strój jakby turecki, arabski. Jeden z nich jest
ubrany typowo po arabsku, właśnie tak jak Saudyjczyk. Ubrany na biało, z tym, że na głowie ma opaski…
o jakieś drogie kamienie tam są. Jest czarna, to jakby był książę. Ktoś bardzo ważny. Ale cały strój biały.
Z bródką i wąsikiem.
Tak? Może to Zaratustra?
Nie.
Nie?
Nie.
I kogo jeszcze rozpoznajesz?
Tam więcej nikogo nie ma.
Nie ma dzisiaj? A jest twój znajomy Albercik?
Nikogo więcej nie ma.
Nie ma?
Ale miejsca są wolne.
Aberamentho też nie ma?
Nie ma, a miejsca są wolne. Oj, właśnie mówi… Rafaello mówi, że bardzo im zależało, żeby być na
tym spotkaniu.
Może jeszcze przyjdą, jak poczekamy troszkę?
Właśnie ci, którzy są na biało ubrani – im bardzo zależało, żeby być.
Aha, tym, co są na biało ubrani, tak?
Oj tak i dlatego my siedzimy w takiej pozycji.
Uhm, bo to jest ich pozycja, tak?
Tak. Jest właśnie jakiś książę, tak i ci trzej pozostali – to jacyś uczeni. Uczeni tej klasy co Avicenna.
Bardzo mądrzy ludzie.
Czy tej klasy co Albert? Też są tacy?
Na tamte czasy, tak.
A spytaj się, czy będziemy mogli zadać im takie pytania, jakie chcieliśmy dzisiaj zadać Albertowi? Bo
ja przygotowałem pytania dla Alberta.
Rafaello mówi, żeby zadać pytanie na razie jakiejś natury bardziej ogólnej, bo my się w sumie
jeszcze nie znamy.
Uhm, dobrze.
Jakieś pytanie natury ogólnej.
Dobrze, to już zaczynamy. Nie będzie więcej przedstawień? Nie przedstawią ci się?
Później.
Później. Dobrze. Pierwsze pytanie będzie od ciebie dla ciebie. Chciałbyś się zapytać
zgromadzonych, kto to jest Khenzo. Czy mogą przybliżyć ci jego osobowość, jego postać. Czy może jest
to jeden z twoich Przewodników Duchowych, a może imię twojej duszy? Poproś o odpowiedź.
Oni nie mogą mi tego powiedzieć.
Nie mogą?
Oni – nie.
Uhm. Kogo powinieneś spytać?
Tych, którzy przybędą za jakiś czas.
A dzisiaj przybędą, czy nie?
Tak.
Czyli mamy poczekać?
Chyba tak.
A czy inne pytania, też natury osobistej, możesz im zadać, czy też mamy poczekać?
Poczekać.
Dobrze, to poczekamy jeszcze trochę. A czy pytania natury osobistej dla kogoś innego możemy im
zadać?
Nie.
Też nie?
Też nie.
To dobrze. To w międzyczasie, kiedy będziemy czekać na przybycie pozostałych nauczycieli, może
poprosisz ich, żeby się przedstawili?
Tak.
Kim są i jakie pytania w przyszłości będziesz mógł do nich kierować? Jakim rodzajem wiedzy, jaką
specjalnością dysponują? Poproś ich, po kolei.
Oni się zajmują… będąc na Ziemi zajmowali się naukami matematycznymi, przyrodniczymi i
filozoficznymi. Jeden – lekarzem, drugi był poetą, a trzeci był matematykiem, astronomem. Oj, oni są
Maurami. Maurami są. Oni się zjawili tutaj przypadkowo i byli ciekawi tego co my robimy.
Dobrze.
A ten czwarty, to ich były emir, władca. Oni pracowali, mieszkali w Grenadzie, w Alicante w Sewilli,
przełom dziesiątego i jedenastego wieku. Ich emir miał potęgę, miał władzę nad całą południową
Hiszpanią i nad Marokiem. Oni byli przez niego szanowani, dotowani. Mieli wolną rękę. Oj, oni byli
uczniami Awicenny, między innymi Awicenny. O tak, ich zadaniem było rozwijanie nauk przyrodniczych,
poezji i matematyki. Uczyli co znamienitsze rody. Dla ich dzieci byli jak gdyby takimi osobistymi
nauczycielami. Jeden ma na imię Hasan Al.… Quaj… Hasan Quen, chyba tak, to ten od nauk
przyrodniczych, lekarz, znawca przyrody i natury. Ten drugi też ma na imię Hasan, ale on ma przydomek
dobrotliwy, wielebny. To ten, który poezją, literaturą się zajmuje. A ten od matematyki: Abdul Almihar, tak.
A ich wezyr Hasan Wspaniały? Hasan Wspaniały, ich pan i władca. Ale wbrew pozorom oni tam się
wszyscy cieszyli wolnością, swobodą. Nie mieli żadnych ograniczeń. Ani kobiety, ani mężczyźni. Chyba,
że byli to wojownicy, to podlegali rygorom. Od czasu do czasu patrzą na nasz świat i nie mogą zrozumieć,
dlaczego tyle zła wychodzi od arabów, krajów arabskich. Tego nie potrafią zrozumieć. Kiedy była
ekspansja kulturalna i kanoniczna pod hasłami religijnymi, to była, ale nie było tyle zła. Zdobywano tereny,
zdobywano ludzi, niewolników. Ale ich traktowano jak ludzi, nie jak bydło, nie mordowano niepotrzebnie.
Chyba, że trzeba było. Nie zniewalano okrutnie, chyba, że sobie na to zasłużyli. Nie potrafią zrozumieć, co
się teraz dzieje. Oni przygotowują się do powrotu na Ziemię i to niedługo. Po to, żeby za dwadzieścia
pięć, za trzydzieści lat być tym przyczółkiem, który spowoduje, że tak zwane ludy, kraje arabskie zmienią
swój stosunek do życia, do Zachodu, do wiary, że staną się bardziej uduchowieni. Tak jak Zachód, który
będzie coraz bardziej uduchowionym społeczeństwem. Ale przedtem będą straszne rzeczy się działy na
Ziemi. Kataklizmy, wojny, płacz i zgrzytanie zębów. Rozpacz, morze krwi, miliony istnień. Oni będą jak
gdyby taką forpocztą, którzy spowodują, że i Arabowie, i islam wreszcie zmienią się. Swój stosunek, swoje
nastawienie. Oni dlatego o tym mówią, żebyśmy wiedzieli i byli przygotowani. Żebyśmy ich braci,
teraźniejszych braci, zbyt surowo też nie oceniali, bo są w strasznej niewiedzy. To, co robią, to
spowodowane jest tym, że nie ma równości, że jednostki mają zbyt wielką władzę, tak jak kiedyś
w średniowiecznej Europie. Że przechodzą to, co Europa przechodziła pięćset lat temu. Była wtedy
inkwizycja, która prowadziła świętą wojnę. Tak samo, jak teraz różne arabskie ugrupowania prowadzą też
wojnę. Mają swój interes. Często ukryty i brutalny. Korzystają z naiwności ludzi. Ale oni przyjdą w
odpowiednim czasie, żeby poprowadzić ich właściwą drogą. Ale dlaczego my? Dlaczego my mamy o tym
wiedzieć. Dlaczego… o, zrozumiemy to później. Jeszcze niejedno będzie spotkanie. Na razie to wszystko.
Otwierają taki przyczółek na przyszłość, tak?
Oj, na razie tego nie mogą powiedzieć, ale nie jest to przypadek, że to my.
Uhm, dobrze.
Oni jeszcze wrócą, oni będą jeszcze z nami rozmawiać, ale my mamy się na razie oswoić z tym.
Dobrze.
Często nie rozumiemy ich kultury. A ich wartości są przebogate. Przebogate, tylko Zachód je źle
interpretuje. Są bogaci, w kulturę w sztukę. Do perfekcji mieli rozwiniętą astronomię, astrologię właściwie,
matematykę, nauki przyrodnicze. Bardzo wysoki poziom medycyna miała. Tego nikt na Zachodzie nie
potrafi właściwie docenić, jak nie docenia medycyny innych narodów. Narodów ze Wschodu. Oni też już
mieli wtedy kontakty z medycyną chińską. Handlowali informacjami. Handlowali doświadczeniami i nie
tylko. Zachód wszystko zaprzepaścił. Mają wielki żal do chrześcijańskiego świata, że nie zechciał z nimi
współpracować, tylko że traktował ich z pozycji siły jako barbarzyńców, nieuków. A oni światu pokazali
swoje zdolności. Chociażby budowle, które do tej pory są w Hiszpanii, w Sewilli, w Grenadzie, w Alicante.
Oni nas pokornie proszą, abyśmy nie mieli za złe, że tak się niespodziewanie zjawili. Właśnie chcą się
pożegnać.
Podziękuj im za to spotkanie i powiedz, że było nam bardzo miło. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że
zechcieli z nami rozmawiać i przekazali nam swoje uwagi. I oczekujemy, że kiedyś nawiążą szerszy
kontakt z nami i odkryją przed nami cel tego spotkania. Będziemy bardzo zaszczyceni, że możemy coś
zrobić dla ich kultury. Być może kiedyś ta wiedza dotrze do szerszego grona ludzi. Podziękuj.
Oj, Hasan, poeta machnął ręką i mówi, że oni to wiedzą i dziękują również, ale wystarczyłoby to
powiedzieć jednym słowem: dziękujemy. Odchodzą. Tak nie ma już ich, pozostał Rafaello.
I co Rafaello proponuje, czekać na pozostałych, czy chce się nami sam zająć?
Rafaello mówi, że zaraz przybędą.
Dobrze, poczekamy.
Oj, Mistrz mój jest.
Jest już twój Mistrz.
Oj, łysa pała przyszła.
Już jest?
Tak. Taki zadowolony, uśmiechnięty. Powiedział, że mam wstać. O jejku, aha i on mi wskazał
miejsce, no tak, jakiś wygodny fotel, coś w rodzaju fotela.
No super. Już nie musisz dłużej klęczeć.
No tak, już się kilku pojawiło. Ale… o jejku! Sceneria się zmieniła. Siedzą na krzesłach za stołem, tak
jak poprzednio.
Tak miało być.
O jejku! Ooo, jest, Albercik przyszedł. O jest, tak… jest Kopernikus.
Jest Kopernikus. Czyngis jest też?
Aberamentho. Nie ma, nie ma.
Nie ma Czyngisa?
Nie ma. Idę dalej, patrzę: miejsce puste, miejsce puste. Mamy nowego towarzysza.
Tak?
Oj, tak.
Przypatrz się mu, kto to jest?
O, jeden z największych mądrali, jacy byli. No upewniłem się. To jest Konfucjusz.
Konfucjusz?
Konfucjusz. O jejku, Konfucjusz. No tak i jeszcze jakiś mnich, ale w jakimś takim stroju tybetańskim.
O jej, Rafaello mówi, że on nigdy imienia nie używa.
Aha.
Jam Jest – zawsze mówi. Jam Jest.
Dobrze. Czy jeszcze ktoś przyjdzie, czy już możemy zaczynać?
Jeszcze jakaś kobieta, zaraz. Jakaś kobieta, ona też się temu ma przypatrywać. Ale nieistotne, kto to
jest.
Jest praktykantem, tak jak Rafaello, tak?
No właśnie. On to mówi.
Rafaello przedstawia ci ją?
Że jest właśnie na tej samej zasadzie, co on.
Uhm, dobrze.
Ale ona tylko raz będzie.
Dobrze. To zaczynamy, prawda?
Tak.
Dobrze. Pierwsze pytanie jest od ciebie dla ciebie. Chciałbyś się zapytać, kto to jest Khenzo. Czy
mogą przybliżyć ci jego osobowość, jego postać. Czy może jest to jeden z twoich Przewodników
Duchowych. A może to imię twojej duszy?
Było wielu Khenzo. Bardzo wielu Khenzo. Wędrowny mnich, który nic nie wiedział, a wszystko
wiedział. Który nie mówił, starał się nie słyszeć, nie widzieć i nie patrzeć. A często jednym spojrzeniem,
jednym słowem, jedną uwagą był w stanie odpowiedzieć na najbardziej zagmatwane, najbardziej
podchwytliwe pytanie. Nie miał sobie równych. Ani ten, ani inni Khenzo. Ciągle w drodze. W drodze i
jeszcze raz w drodze. Z różnych kultur, z różnych części świata, z różnych narodów wywodzą się Khenzo.
Równie dobrze mógłby się nazywać, czy mogliby się nazywać inaczej. Ale imię Khenzo nadaje im
jakiegoś takiego ogólnego wymiaru. To jest imię symbol.
Imię symbol?
Tajemnicze, niezwykłe, pełne energii, które robi wrażenie, które mobilizuje i czyni tego, który ma to
imię, czy nosi to imię, kimś szczególnym. Takim imieniem szczególnym, wyjątkowym jest… tak, imię
Aberamentho. Jest jeszcze kilka innych imion magicznych, niezwykłych, które składają się na różne
sylaby i wypowiedzenie ich powoduje to, że wytwarza się właściwa energia, tak jak przy medytacji OM,
AUM. Dlatego w modlitwie, w medytacjach warto w szczególnych sytuacjach, czy przy szczególnych
okazjach wypowiedzieć to imię.
Czyli podobnie jak Aberamentho, tak samo i Khenzo, i OM.
Tak AUM, OM, tak.
Dobrze, jest to zrozumiałe teraz dla mnie. Czy jeszcze coś ci mówią?
Tak. Ilekroć będę powtarzać, przypominać sobie to imię Khenzo, tym bardziej będę ugruntowany
w przeświadczeniu, aby się wyzbyć wszelkich naleciałości, które mnie zniewalają. A więc tych cech, które
mnie ograniczają, które wyniosłem gdzieś tam z dzieciństwa, z domu, ze szkoły, ze środowiska. Że te
zaszczepione jakieś kody, które mnie ograniczają, zniewalają one będą ze mnie schodzić. Będę je z
siebie zmywać. Nazwa, imię Khenzo pasuje do mojej natury i mam wypowiadać to w szczególny sposób.
Khenzo, Khenzooo, i to tak działa jak wypowiadasz Aberamenthooo. Jak wypowiadasz OM, albo AUM. I
jest to specyficzny rodzaj energii, specyficzny rodzaj wibracji, która odpowiednio człowieka nastraja, do
tego miejsca, w którym akurat jest. Czy jesteś w pomieszczeniu, na łące, w polu czy w lesie. Masz
w sobie różne wibracje. Rzadko się potrafi do tego danego miejsca dostroić, ale wystarczy powiedzieć
jedno słowo. Chociażby OM, AUM i już się człowiek dostraja do tego środowiska, w którym jest. A o to
chodzi, jest OK.
Dobrze.
Niedługo się dowiem.
Tak?
Niedługo.
Niedługo się dowiesz?
Niedługo się dowiem, jak jestem tam zapisany. Jak mam na imię. Jaką noszę wibrację literową.
Z jakich liter się składa moje imię.
Dzisiaj jeszcze nie?
Jeszcze troszeczkę za wcześnie.
Dobrze.
Ale mam się stawać jak Khenzo.
Uhm, stajesz się.
A właśnie, Aberamentho mówi, żebym się już psychicznie przygotowywał do mojego zadania. No
tak, już wiem, o co chodzi. Dobrze.
Powiedz.
Mam oczyścić organizm i umysł. Mam na to dwadzieścia dni, ale ja już o tym wiem. To wszystko.
Aberamentho mówi, że to wszystko.
Dobrze. Następne pytanie, jakie chciałeś zadać, brzmi w ten sposób: Na czym mam skupić kierunek
podejmowanej działalności na najbliższe dwa miesiące?
Na czasie. Właściwie na braku czasu. To znaczy na mnie, na sobie. Tylko na sobie.
Czas nie istnieje?
No, tak mówi Albert. Że właściwie na czasie, nie na czasie, na sobie. I żebym pamiętał, mam być
skoncentrowany na sobie. Być w sobie i nie wychodzić za nic, za nic nie wychodzić poza siebie. Poza
obręb swojej wiedzy, intuicji. Swoich pragnień, swoich możliwości. Muszę być w takim stanie, aby mnie
nic, cokolwiek by się zdarzyło, nie ograniczało. Żeby mnie nie powstrzymywało. Czy to sytuacje, czy to
słowa, czy to gesty. Mam być głuchy na wszystko. Robić to, co jest w programie. A to mnie nie zawiedzie.
Mam nie dbać o wyniki. Iść do przodu, robić swoje. Jakoś to wszystko powiążę koniec z końcem. Za dużo
na siebie wziąłem obowiązków, ale wszystko będzie dobrze. Mam nie zwracać uwagi na nikogo, na nic.
Mam być głuchy, ślepy na wszystko i jak najmniej mówić. Najlepiej wcale. Twoje położenie względem
ludzi i sytuacji jest względne. Czas jest względny. Myśl jest względna. Emocje, uczucia tak samo. Łatwo
powiedzieć, żeby tak zrobić. Żeby się wszystko wokół mnie kręciło. Dobre sobie. Ale skoro tak mówi, to
chyba można tak zrobić? Dobrze można, można.
Można, dobrze. Można następne?
Tak. Mam się tylko uzbroić.
W cierpliwość, tak?
We wszystko, co będzie mi służyć.
Dobrze. Następne pytanie też od ciebie dla ciebie: Czy w najbliższej przyszłości jest dla mnie
korzystny związek z kobietą?
Nic nie jest korzystne, ani niekorzystne. To znowuż pojęcie względne. O niech to. Jest ponoć… no
tak, skoro tak, to tak, zawsze możliwość bycia z tą drugą osobą. I ta druga osoba czeka, bo jest targana
podobnymi… O, właśnie, ma podobne dylematy. Warto, nie warto. Oni rozumieją, że ja, jako dusza,
potrzebuję też podparcia drugiej. To na planie fizycznym. Najbliższy czas pokaże, czy mógłbym unieść
ten ciężar. Nic więcej nie mogą powiedzieć, ponieważ na planie zawsze można zrobić małe zmiany. Małe
korekty. Choć one są nie do końca korzystne, ale możliwe. To będzie zależało od wielu czynników, czy
będzie mi się opłacało, czy nie. To nie chodzi o okazje, o możliwości, o sposobności, bo ich jest bez liku.
Tu chodzi o to, żeby spaść, jeżeli już - to z dobrego konia. Ale ja muszę się teraz koncentrować zupełnie
na innych sprawach. Dla mnie najwłaściwsza teraz jest właśnie cisza, spokój i praca w samotności, nad
sobą, nad przyszłością. I to jest dla mnie teraz najbardziej właściwe.
I to wszystko?
Tak.
Dobrze. Teraz będą pytania ode mnie. Pierwsze pytanie chciałbym skierować do Alberta. Czy
grawitacja posiada strukturę promieniowania, czy raczej pola?
Pola.
Pole?
Zdecydowanie pole.
Dobrze.
Może mieć strukturę promieniowania, ale w innym wymiarze, w innej gęstości.
Strukturę promieniowania, tak?
Tak. Grawitacja ma… przy takiej gęstości, jaką ma Ziemia. Inna być nie może.
Dobrze. I dalej moim pragnieniem jest zgłębienie wiedzy na temat napędów antygrawitacyjnych. Czy
działają one na zasadzie wytwarzania promieniowania przeciwnie skierowanego do ziemskiego, czy też
wytwarzają pole przeciwnie skierowane. A może jeszcze inaczej, na przykład na zjawisku
wykorzystywanym w żyroskopie – wirującej masy. Co on na to?
To zależy, w jakiej przestrzeni się to wykorzystuje. Bo mogą być napędy przemienne. Każda
technologia jest dobra. Kwestią jest opanowanie tego.
Nie jest łatwo opanować, prawda?
Bardzo trudno. Bardzo trudno jest opanować, ale w każdym z tych przypadków jest to właściwe. I ma
zastosowanie z punktu widzenia mechaniki napędu. Tylko pytanie, gdzie i w jakich warunkach ma to
zastosowanie. Jaka jest ekonomia wytwarzania siły ciągu, napędowej. Niedługo ludzie będą mieli
możliwość opanowania różnych rodzajów napędów.
Niedługo?
Niedługo.
Mniej więcej – jaki to jest rząd?
Może to być taka historia, zupełnie przypadkowa, że będzie napęd, nad którym już pracują. Napęd,
który wytwarza potężną siłę, ale jest do tego potrzebne urządzenie, aby odwrócić pole siły ciągu, który
będzie się odbijać o jakąś masę, strukturę, która będzie za napędem i to pozwoli osiągnąć… […] (kas).
Musisz bardziej uściślić pytanie.
Dobrze. Inne pytanie. Inną ciekawostką, jaką chciałbym nieco rozjaśnić, jest teoria pola punktu
zerowego opisana w książce „Ukryte Siły Natury” przez Lyn mc Tagard. Angielska autorka napisała tę
książkę, jeszcze nie ma przełożenia na język polski, ale jest tam bardzo dużo o teorii pola punktu
zerowego. Czy mógłby Albert coś na ten temat więcej powiedzieć?
Obrazowo to wygląda w ten sposób: to pole traci energię i ta utrata energii powoduje przywrócenie
tej samej wartości energii. Tylko pytanie, w czym to ma mieć zastosowanie. W jakich urządzeniach? Do
czego to ma służyć?
Ona opisała tam, że ma to bardzo wiele zastosowań. Między innymi również w przyszłości do
napędów antygrawitacyjnych. Czy to jest prawdą, w jego odczuciu, w jego rozeznaniu?
To, co było mówione wcześniej. Oddajesz pewną wartość i ta oddana wartość powoduje, że
odzyskuje się tę wartość. Czyli bilans wychodzi na zero.
Czy stąd mogą być czerpane jakieś duże energie?
Nieograniczone.
Nieograniczone?
Chociaż do końca to też nie jest tak. Bo zawsze jakiś ubytek jest. Ale on jest praktycznie na bieżąco
niemierzalny. O coś, a’ la perpetuum mobile.
No właśnie, czy to jest w przyszłości napęd ludzkości, czy nie?
Nie tylko.
Nie tylko?
Bo to może być zastosowane do wytwarzania energii potrzebnej do utrzymania życia na Ziemi. A
będzie potrzebna bardzo duża energia, żeby przeciwdziałać skażeniom, zatruciu Ziemi. Żeby utrzymać
sztuczne szklane miasta.
Czyli w tym jest przyszłość, tak?
Jedna z możliwych.
Dobrze, dziękuję. Inną ciekawostką, dręczącą mój umysł, jest tak zwany eksperyment filadelfijski,
w którym Albert brał udział. Proszę go zatem o przybliżenie mi założeń tego eksperymentu oraz jego
wyników, bowiem słyszałem już o trzech różnych wersjach końcowych tego eksperymentu. Chciałbym,
żeby mi właśnie Albert, jako naoczny świadek, a jednocześnie jeden z twórców tego eksperymentu,
przybliżył to.
Jedno z bardziej wstydliwych doświadczeń. Przenoszenie na odległość dowolnej struktury jest
możliwe. I to się w warunkach ziemskich potwierdziło. Tylko, czemu to ma służyć? Utracie zdrowia, życia,
zabiegom dyplomatycznym, żeby zatuszować niesamowity, niepojęty eksperyment, w którym najbardziej
pazerną grupą wojsk była właśnie marynarka wojenna. Można przenieść w dowolne miejsce dowolną
rzecz. Kwestia tylko użycia energii. Są ludzie, którzy trzymają pieczę nad prawdą, nad istotą
eksperymentu. Nie tylko tego, ale wielu, wielu innych. Część ludzi jest skłonna wierzyć, że tak zwane UFO
to eksperymenty przeprowadzane przez mocarstwa. I w niektórych przypadkach mają rację. To się wiąże
z przemieszczaniem potężnych struktur, jak na nasze rozumowanie. Z miejsca na miejsce i to cały czas
się odbywa. W wielkiej tajemnicy. Jeszcze wiele tajemnic, podobnych jak ta, nie ujrzy długo światła
dziennego. Eksperymenty na żołnierzach, na ludności cywilnej, na manipulacji świadomością.
Wytwarzanie stanów zbiorowej psychozy. Bo ludzie mają wiedzieć to, co mają, po to, żeby nimi można
było manipulować poprzez radio. A zapowiedzią pierwszej psychozy była audycja Wellesa. Ludzi już
przygotowywano podświadomie na takie eksperymenty i zachowania. I to pozwoliło specjalistom,
chociażby z marynarki wojennej przygotować się na ewentualne zatuszowanie wielu spraw. Już wiedzieli,
jak ludzie reagują, jak panicznie się boją pewnych zdarzeń. Że nie jest w stanie nawet najlepsza grupa
specjalistów zapanować nad tłumem. I to się dzieje cały czas, ciągle manipulacja, manipulacja.
Chciałbym, abyś zapytał Alberta, czy w przyszłości, gdybyśmy poprosili o więcej szczegółów na ten
temat, które przed chwilą nam odkrył, czy dostalibyśmy taką wiedzę, czy też nie?
Ogólnie, cząstkowo.
Tylko ogólnie?
Ale dlaczego, właśnie? On mówi, że może nam powiedzieć, dlaczego się dzieje tak, że o pewnych
rzeczach nie mówi się, nie warto mówić, albo żeby lepiej nie wiedzieć. Bo są grupy, są ośrodki, które jak
gdyby prowadzą nasłuch. Wychwytują takie informacje, które przechodzą tak, jak się wychwytuje fale
radiowe. I pewnych informacji się nie podaje na tym poziomie. Bo mogą trafić w niepowołane ręce.
Niepowołane ręce, rozumiem.
Ale dlaczego?
Dlatego, że może ktoś być na przykład w podróży astralnej i nas obserwować. I w ten sposób
przejmować te informacje, które my otrzymamy i to mogą być niepowołane ręce, prawda?
Mówi, że masz rację.
Uhm, rozumiem.
I dlatego się nie podaje pewnych informacji.
Jasne, doskonale to rozumiem. Czy jeszcze coś chciałby powiedzieć?
To wszystko.
Dobrze, dziękujemy. Mam teraz pytanie do Aberamentho. Chodzi mi o badanie minionych
doświadczeń. Tak zwaną regresję inkarnacyjną. Czy za każdym razem badanie takie dotyczy swoich
własnych doświadczeń duszy, czy też możliwym jest zbadanie doświadczeń każdej żyjącej wcześniej
istoty ludzkiej. Mając na uwadze, że na jakimś wyższym poziomie wszystkie dusze są jednym, są Bogiem.
Co mógłby na to odpowiedzieć?
Jeżeli intencje są czyste, właściwie wystarczy podpiąć się pod odpowiedni klucz, kod, którym jest
imię, może być nazwisko danej osoby. A to jest odpowiedni… każde imię i nazwisko ma odpowiedni
nośnik wibracji. I to jest łącznik, to jest kanał, to jest brama, przez którą można przejść dalej i spenetrować
zasoby informacji Wszechświata. Jest to możliwe.
Rozumiem.
Ale trzeba właściwie do tego podejść. Trzeba zrozumieć istotę tego problemu. Trzeba wiedzieć, jak
się za to zabrać. Jak tym kierować. Nie manipulować, a właśnie kierować. Wszystko jest możliwe. I można
tą drogą pozyskać wiele informacji.
Można?
Można nawet przywołać i poprosić o pomoc z racji tego, że na przykład dana dusza w ludzkim ciele
nabyła takie, a nie inne doświadczenia na poziomie życia na Ziemi i poprzez tę duszę, tę energię, tę
cząstkę nas wszystkich poprosić na przykład o pomoc, pokierowanie. Żeby zrealizować jakiś na przykład
szczytny cel. Tak działają uzdrowiciele, którzy współpracują z lekarzami, z lekarzami duchowymi. Często
wiedzą, kogo poprosić. Znają imię, nazwisko, osiągnięcie. I tak się to dzieje. Bywa tak, że i przypadkowo
z tamtej strony jest zainicjowany kontakt, ale można i w drugą stronę.
Można. Dobrze wiedzieć.
Leonardo da Vinci korzystał z takiego kanału, z takiej możliwości. Jako człowiek nie był sam w sobie
geniuszem. Ale wiedział, jak i z kim. I był to człowiek, który zrobił wiele dobrego. Był wyjątkowy.
Cenna informacja. Dobrze. Innym tematem, jaki pragnę poruszyć, jest temat zrozumienia
rzeczywistości trójwymiarowej i czasu oraz holograficznej projekcji Wszechświata. Nazywam to w
medytacjach Holograficzną Projekcją Boskiej Twórczości. Czy mój ogólny zarys tego pojęcia jest
właściwy, i czy ktoś z tej grupy Nauczycieli mógłby podjąć się bardziej szczegółowego wyjaśnienia tych
mechanizmów?
Jako jednostka, jako człowiek, jako dusza żyjesz w kilku wymiarach jednocześnie. Żyjesz na
poziomie fizyczności z ciałem eterycznym i astralnym. Wszystko się dzieje jednocześnie. Jedno jest
odbiciem drugiego i nie ma znaczenia, czy twoje ciało żyje, istnieje, czy jest, czy go nie ma. Pozostałe
ciała są odbiciem tego, które już nie istnieje. I w dowolnym momencie, zgodnie z twoją wolą lub potrzebą,
możesz być jednym albo drugim dominującym ciałem. Ale zawsze ślad swój zostawiasz. Ten ślad energii,
ten szczególny ślad. Odpowiedniej wartości, odpowiednio zakodowany. On jest, bo był. A że jest, to
będzie. Nie ma znaczenia, w jakim wymiarze, w jakim innym świecie. Ale zawsze ten obraz można złożyć
do kupy i przenieść go w dowolne miejsce, czy żyjesz jako człowiek, czy już ciebie nie ma. Możesz być
odbiciem w ciele astralnym, czy w dowolnym innym. Bo żyjemy jednocześnie na wielu poziomach. I to jest
cała tajemnica.
Dobrze. To wszystko na ten temat?
Chyba jeszcze to, że nad tym włodarzy dusza. To ona ustala reguły gry.
Ona ustala, rozumiem.
To wszystko.
Rozumiem, dziękuję. Jeszcze takie pytanie dotyczące mojej klientki. Klientka nazywa się Ela B.S., lat
47, chciałaby się dowiedzieć o swoim życiu w innych wcieleniach. Ile już razy doświadczała w ciele
ludzkim. Jakie były jej relacje z synem, starszym synem Piotrem B.? Co mógłbyś o tym powiedzieć?
Najlepiej dla niej będzie, jeżeli kontakty z dzieckiem pozostawi własnemu losowi. W ich relacjach jest
jakieś zachwianie, jakby jakaś z jej strony była nadopiekuńczość. Przelanie całego uczucia i całej swojej
miłości na niego, bo inny obiekt, który mógłby te uczucia odbierać, po prostu nie sprawdził się, jakby nie
był wart tego, żeby… a może to chodzi o ojca tego chłopaka? O kogoś bardzo ważnego, i całą swoją
miłość, dobroć ukierunkowała w jednym źródle. Niedobrze, ale to było podyktowane założeniem, że kogoś
trzeba kochać, komuś trzeba to dać. Wtedy nie wiedziała, że można sobie to oferować. Można siebie
samą pokochać. Siebie obdarzyć miłością i wtedy to jest bardziej korzystne. Było minęło, nie ma co
wracać. Nic już się nie zmieni. Kilka razy wcześniej miała okazje odebrać też ciepłe uczucia, ale w innych
relacjach. Ale to też nie było takie różowe. Zawiodła się teraz. Inne były oczekiwania – i poprzednio też
były inne oczekiwania. Ale jeżeli jest tego świadoma, to niech zostawi to tak, jak jest. Jej wiek mówi o tym,
że czas zadbać o siebie, o swoje wnętrze, o swoją fizjonomię. Dla niej najkorzystniejsze będzie to, jeżeli
powie – basta, dosyć, koniec. Ja jestem panem swego losu. Ja wiem, co dla mnie jest najlepsze, co
najbardziej mi służy, co najbardziej korzystne. Nie może się dać wciągnąć w jakąś historię. Dla niej
szykuje się jakiś grunt, na którym może być strasznie wykorzystana, bardzo wykorzystana. I może
żałować, żałować, ale nie będzie już odwrotu.
Jakie są rady?
W jakiś układ ma wejść, ale już nie ma odwrotu, już coś zostało postanowione. Powinna być inna,
zmieniona. Powinna znać swoją wartość. Nie dać się wciągnąć już pod żadnym pozorem w żadne układy,
żadne gry. Powinna ufać sobie, swojej intuicji. Nikomu, nikomu. Jest jeszcze szantażowana przez kogoś
bardzo młodego. To jest jakiś gówniarz, smarkacz jakiś. Jakieś dziecko. To jest dziecko, tak.
Jest szantażowana?
Ma się przez… oj, przez to dziecko, to też niezbyt wesoło. Aaa, zmienić chce życie, dlatego że myśli,
że jak zmieni to życie, to się uwolni od tego dziecka, będzie jej lżej. A to nieprawda. To nie w tym jest
problem. Chodzi o relacje. Nie może dać z siebie zrobić popychadła, oj nie! Wejdzie na nowy teren, jakiś
nowy układ – musi zawrzeć jakiś układ. Tak, tak i każde złamanie punktu z tego układu po prostu nie
będzie ją obligowało do niczego. Musi wiedzieć, czego oczekuje od siebie i czego ma prawo żądać dla
siebie. To jest najważniejsze. Nowe miejsce, nowe życie, nowa jakość, ale z uwzględnieniem przede
wszystkim siebie. Szacunek, szacunek, szacunek, żadnych kompromisów, żadnych układów. Białe – to
jest białe, a czarne – to jest czarne. I ma się nie dać złapać na słabości. Jakieś umizgi, podchody, to są
szatańskie chwyty. Ma się na to nie łapać. Dużo pracy, dużo pracy. Dużo pracy, samozaparcia. Walka w
samotności, nie może się dzielić z tym co robi z nikim. Nie może o jej pracy nad sobą wiedzieć nikt. Nie
może nikt, przepadła wtedy, dobiją ją wtedy psychicznie. Nie tylko ludzie, ale i okoliczności. Mało wie
jeszcze.
Za mało wie?
Za mało wie, za mało.
A powiedz mi, co mógłbyś powiedzieć o jej minionych doświadczeniach w ciele fizycznym? W innych
żywotach?
Oj, podobne jak teraz. Autorytety, autorytety, autorytety. Gnębiona. Poniżała, ale była częściej
poniżana. Wykorzystywana, ale też potrafiła nieźle wykorzystać. Ale częściej, częściej była pod kreską. Te
niedobre doświadczenia już się ciągną, oj ciągną się, ciągną się.
A możesz powiedzieć, jaką misję jej dusza wybrała na to wcielenie? Czego pragnie doświadczyć?
Zdecydowała się na bycie z jednej strony barykady, czyli na bycie wykorzystywaną. Nieszczęśliwa, oj
chyba poniżana, traktowana z góry. Była w trzech różnych układach. W trzech, i złe doświadczenia. To
doświadczenie, które teraz przerabia… nie może tak być jak jest, bo psychicznie się załamie. Nie
wytrzyma. I druga strona to ta, że ma okazję być po drugiej stronie i dusza tak chce. Oj, podświadomość,
podświadomość jest strasznie zabłocona. Oj, dużo tam rzeczy jest niedobrych. Prawie świadomie nic nie
robi. Jak automat działa. Bardzo źle. Bardzo źle, dużo złych przekonań, dużo pracy. Dużo pracy. Targana
jest uczuciami raz z lewej, raz z prawej. Myśli – raz czarne, raz – pełne werwy, chęci życia, planów
leczenia. A z drugiej strony jeszcze – taki okres. Jej ciało, jej biologia też nie jest akurat dobrym
sprzymierzeńcem, ale jeżeli ma świadomość… ma wolną wolę, ale ma dwa wyjścia. Pozostać w tym
miejscu, gdzie jest, albo powiedzieć basta i walczyć. Walczyć nad sobą, nie nad ludźmi, nad
okolicznościami, bo to nie ma znaczenia. Jest to bardzo ciekawa osobowość. Ciekawy przypadek,
niesamowity. Głęboka historia, czterdzieści siedem przypadków bardzo, bardzo złych doświadczeń
z poprzednich żyć. Bardzo złych. I to się za nią ciągnie. Ona powinna mieć świadomość, ona powinna
mieć możliwość zobaczenia przynajmniej kilku z nich, żeby się otrząsnęła, żeby zrozumiała. Żeby poznała
źródło, genezę tego, dlaczego teraz tak jest. Ona to ciągnie za sobą. Nie wykonuje roboty, nie posuwa się
do przodu. Teraz ma okazję, teraz ma okazję. Była częściej druzgotana niż powinna. Za bardzo
chaotycznie żyje. Chaotycznie w sensie tym, że myślami biega z jednej w drugą stronę, z jednej w drugą.
To tyle.
A co mógłbyś powiedzieć o jej relacji z mężem Adamem S.? Jest to jej drugi mąż.
Oj, to jest ten trzeci niedobry… to trzecie niedobre doświadczenie. Ooo, musi być bezpośrednia.
Musi nauczyć się wyartykułować swoją potrzebę i nie ustąpić, dopóki nie uzyska tego, co czuje, że
powinna mieć, otrzymać, żądać godności, pełnej swobody. Nie może się załamywać. Musi wiedzieć, że
ma swoją wartość. Że za nią stoi Góra i może zawsze na nią liczyć. Oj, o chyba o tę osobę chodziło.
Tak?
Tak, że ma postawić konkretne warunki, albo - albo i nie ma odstępstwa. Oj, tak to jest trudny
przypadek, ale musi to zrobić, jest w stanie. Jest w stanie wygrać. Dużo pracy, dużo. Gdyby nie miała tych
złych przekonań, tych doświadczeń. Ta podświadomość żeby była zupełnie inna. Żeby nie działała jak
automat, impulsywnie. Musi być stała, stała, stała. Oj, tam chyba ten mężczyzna jest też jej dużą zgryzotą,
jak ten młody mężczyzna, młodziutki. Dwie takie jej zgryzoty, nie potrafi sobie z tym poradzić. A temu
średniemu, to niech lepiej da spokój.
A powiedz mi jeszcze, czy spotkała się z obecnym swoim mężem Adamem na innym planie, w innym
wcieleniu i jakie to były relacje, jeżeli tak?
Tak. I to wielokrotnie.
Tak? Opowiedz coś o tym.
On miał szansę tu i teraz, i ponownie tej szansy nie wykorzystał. I nie wykorzysta już. Jest
nieświadomy. Już kilka razy się umawiali i ona nie wykonała powierzonego sobie zadania, i on nie
wykorzystał sytuacji. Ale ona ma teraz okazję przerwać tę nić. Jeszcze ma okazję tu i teraz dać mu dobrą,
zdrową naukę. To znaczy uświadomić mu, że jest zwykłym… mam to powiedzieć?
No, a czemu nie?
O jejku – zwykłym gnojkiem.
Tak?
I żeby to zrozumiał, i zaczął się naprawiać. Poprzez nią i przy niej. Jeżeli ona siebie przełamie, swoją
postawę wobec tamtej osoby, wobec tamtej okoliczności, która nastąpi, to jest w stanie przerwać tę
passę. I w przyszłości jeszcze dużo, dużo pracy kosztuje. I teraz i później, tak i później jeszcze. Jeszcze
przed sobą mają dużo pracy.
Ale mają szansę?
Szansa zawsze jest. Ty ją masz, i ja ją mam.
Wszyscy mamy?
Wszyscy bez wyjątku, zawsze.
Dobrze. A jeszcze może przybliżą ci liczbę spotkań ze swoim mężem, Adamem. Ile razy już na
planie fizycznym spotkali się? Takich bardziej znaczących.
Było ich bardzo dużo, było ich bardzo dużo, szesnaście.
Szesnaście?
I zawsze ona była pod kreską.
Zawsze była pod kreską?
Nie, niezupełnie zawsze. W dwóch przypadkach mieli taką sytuację, jak teraz, że mogło dojść do
przełamania złej passy. Ale za każdym razem brnęli coraz głębiej, coraz głębiej. Raz była mężczyzną, ale
zdominowanym przez żonę i żoną to był on. I zawsze niekorzystnie. Zawsze była szansa, jak nie z tej, to z
tej strony i nie wychodziło, i nie wychodziło. Teraz to jest bajka w porównaniu z kilkoma wcześniejszymi,
nie jest aż tak źle. Bita, poniżana, gwałcona, głodzona, odstępowana innym, to było dopiero. Ale też ich to
niczego nie nauczyło. Teraz jest szansa.
Dobrze, to wszystko?
Za dużo.
Bardzo dużo. Aż za dużo. Dobrze, podziękuj swoim Nauczycielom, swoim Przewodnikom za
dzisiejsze spotkanie.
Jeszcze Albert mówi.
Tak?
Że można porozmawiać na te tematy, które cię interesują, ale to nic ci nie da, bo i tak idziesz inną
drogą.
Ja sobie zdaję z tego sprawę.
Chcesz czy nie chcesz, to i tak idziesz inną drogą.
Ja rozumiem, już naukowcem nie będę takim, jak On.
Oj, teraz nie masz szans, żadnych szans.
Ja wiem, dobrze. Cha, cha!
Pyta: po co to, dlaczego pytasz?
Interesuję się techniką, fizyką tak sobie.
On wie o tym.
Uhm.
Ale po co?
Tak sobie, chciałbym kiedyś zrozumieć, jak działają napędy tych obiektów, które na Ziemi najczęściej
nazywa się UFO. Czy będzie mi to dane?
Może cię kiedyś zabiorą i ci pokażą. Śmieje się.
Super, super, byłoby dobrze. A spytaj, czy jest w stanie załatwić mi taki bilet?
Nie jest biurem podróży.
Cha, cha, cha - zgadzam się z Nim. (śmiech).
A On jest tego świadom.
No i dobrze. To co, pożegnaj wszystkich, będziemy powoli kończyć.
Uhm.
Dobrze. Do następnego razu.
Oj, jeszcze ktoś się odezwał.
Tak? No proszę.
Pamiętaj… a to do ciebie – pamiętaj, aby wszystko się wokół ciebie kręciło. Derewolucjonibus orbium
celestum. A, to Kopernik, no tak, że ty jesteś słoneczkiem i wszystko ma się wokół ciebie kręcić. I masz o
to zadbać.
Dzięki. Fajna rada, dzięki.
No tak, jesteś taką gwiazdą a wszystko wokół ciebie ma się kręcić. Tylko żebyś nie był
egocentrykiem.
Taka gwiazda, łatwo jej zostać Ego, prawda?
Nie jest łatwo zostać gwiazdą, łatwo zostać Ego.
Ego - centrykiem, OK.
Na przykład.
Rozumiem.
Aaa, właśnie, teraz mówi, że jest pośród nas po to…
Tak, właśnie?
Aby przypilnować, żebyśmy krążyli po właściwych orbitach.
Super.
Ale dlaczego?
Żebyśmy nie wypadali poza swoje orbity.
Poza tematy. Bo nawet, gdy będziemy próbować, to zero informacji.
No, użył wspaniałej metafory.
Ale dobry jest, no. To, do zobaczenia, do zobaczenia.
Do zobaczenia…
20. Sesja 18
Bardo z 20.06.2002 r.
Rozejrzyj się dookoła i powiedz, co widzisz, co słyszysz, co odczuwasz?
Pali się ognisko. Przy ognisku siedzą, (śmiech) siedzą Nauczyciele.
Siedzą przy ognisku, tak wprost, tak?
No tak, ale dlaczego ja tak wyraźnie widzę kogoś, kto jest podobny do bin Ladena? Nie. No tak jest,
no…
No dobrze, nie kłóć się z tym. Tak?
O jejku!
Mów, co widzisz i o tym, co odczuwasz.
Na skraju tego półkola siedzi właśnie Rafaello.
Rafaello?
Tak.
Czy mają jakieś przybory do siedzenia, albo jakiś stół czy coś, czy tak po prostu siedzą wokół
ogniska w scenerii, gdzieś tam w polu, w trawie? Powiedz mi, jak to jest?
No tak – to jest, to jest w terenie.
W terenie?
Tak. Na łonie przyrody siedzimy sobie. Ja naprzeciwko Nich. Oni w półkolu. No i Ten, Ten ubrany
jest na biało. A Rafael tak jak zwykle, w tym swoim, takim charakterystycznym stroju. Tak, jest Jezus, no
tak Aberamentho. W takim stroju, ale jakby niedokończonym. W takim stroju, jak pokazują Go na
obrazach. I ma na wysokości klatki piersiowej, symboliczne serce. Symboliczne serce promieniujące, tak
wysyłające promienie, tak jak się rysuje słońce, takie promienie czerwone. Czerwone takie serce, jak się
rysuje, taki graficzny znak. Promieniujące na wszystkie strony. O, i u góry w tym zagłębieniu, to jest
różyczka. Tak róża.
Serce z różą, tak?
Tak. Dalej jest Albert, tak, to jest Albert, na pewno. To jest na pewno Albert. Jest ktoś jeszcze
podobny do… Oj, to jest, to jest chyba jeden z proroków biblijnych… Mojżesz? Mojżesz.
Zapytaj się.
Mojżesz, Mojżesz. O jejku, Mojżesz. Król Salomon, król Salomon? No tak, król Salomon.
Obaj są i Mojżesz i król Salomon?
Tak, tak obydwaj.
I kto jeszcze?
Leonardo da Vinci?
Da Vinci?
No tak. No tak, ale najbardziej, najwyraźniej widać tego na biało ubranego podobnego do Ladena.
A czy to jest on?
Nie.
Nie?
Taki sam.
Poproś, żeby ci się przedstawił. Może się przedstawi?
On jest archetypem, symbolem.
A może Rafaello przybliży ci jego postać?
On tu jest symbolicznie, ale to jest ktoś, kto podobnie, jak On nagrzeszył swego czasu. Jest tu po to,
żeby się uczyć.
A dowiedz się, czy możesz Go również o coś zapytać?
Nie.
Nie możesz?
Nie ma prawa głosu.
Nie ma prawa do żadnych odpowiedzi? Dobrze, zostawmy to. Jeszcze ktoś jest? Dokończ tę
prezentację.
Niewidoma kobieta? O kurde.
Jak się nazywa?
Wang…?
Wanga?
Wanga.
Wanga, tak?
Wanga, Wanga.
No dobrze.
Wanga.
Dobrze, ja znam taką. Tym razem ja kogoś znam.
Wanga. Na czarno ubrana. No tamci to przynajmniej kolorowo. Niesamowite.
Dobrze, dalej?
Nikt więcej.
Nie ma więcej?
Nie tylko Oni, tylko Oni.
Dobrze. Kopernika dzisiaj nie ma?
Nie ma.
Dobrze. To możemy przejść do zadawania pytań? Podziękuj im, że przybyli, że możemy z nimi
znowu pogadać. Możemy, tak?
Mówią, że ma mnie ta sceneria, to ognisko, to że jest inaczej nie rozpraszać, że ja się za bardzo
skupiam na tym ognisku. Na tym, że jest inaczej, że tutaj… nie wiem jak to wyrazić słowami. Nie pułapkę,
tylko przygotowali dla mnie niespodziankę, żebym właśnie zrozumiał, odczuł, że wszystko jest względne, i
że mam takimi pierdołami się… tak, że mam na takie rzeczy nie zwracać uwagi, że takimi pierdołami mam
się nie zajmować. Że one mnie właśnie zawsze rozpraszają i gubią tę istotę, do której na przykład
zmierzam.
Przysłaniają cel twojej podróży, tak? Można to tak określić?
No na przykład.
Dobrze.
Że się spodziewałem czegoś innego, a coś zupełnie odmiennego się pojawiło i zamiast skupić się na
istocie sprawy, to ja na tym, co się nowego pojawiło i tracę niepotrzebnie czas, i energię na rozgryzienie
tego, co… I dlatego to wszystko tak się pojawiło. Taka sceneria, to ognisko.
Masz być plastyczny i nie zajmować się pierdołami.
No właśnie, istota jest ważna, a bez znaczenia szczegóły, które i tak nie mają wartości.
Dobrze, to przejdziemy do pytań. Pierwsze pytania są od ciebie. Pytasz się w ten sposób: Czuję, że
boję się sukcesu. Co o tym sądzicie? To jest twoje pytanie do Nauczycieli.
Tak. Pytanie, co jest miarą sukcesu. W zasadzie wszystko jest sukcesem. Tylko zależy z jakiej
strony się na to spojrzy. Nawet tam, gdzie się nie dostrzega tego sukcesu, widzi się porażkę, to może się
okazać sukces, bo jest to początek, albo może być początek nowej drogi. To zależy od tego jak na to
spojrzymy. To właśnie… O, Ten w koronie, tak Salomon. Korona, właściwie nie można powiedzieć, że to
korona. To nie jest korona, to jakaś opaska złota. No tak, to można powiedzieć, że to korona, no niech to
będzie korona. To właśnie On mówi, że mądrość, wiedza, bogactwo, to jest jedno i to samo, tylko zależy,
jakiemu to celowi służy. I to może być jako sukces uważane. Bo mądrość, uzyskanie mądrości, bycie
roztropnym też jest sukcesem. Bo niełatwo żyć na Ziemi i być mądrym, roztropnym tak, aby wszystkich
zadowolić. I niełatwo być przy tym jeszcze bogatym, albo bogatym, żeby wszystkich zadowolić. Bo z
reguły zawsze się ma wrogów i z reguły jest się zawsze samotnym. Tylko pytanie, czy samotnym w
samym sobie, czy tę niby samotność dzieli się ze Stwórcą? Bo jeżeli się Jego pomija, a się ma dobra,
wiedzę, to jest to pozorny sukces. Na każdym polu, jeżeli się odnosi sukces, wcześniej czy później,
człowiek zostaje sam. Ale zawsze trzeba zwrócić się do Góry. Tak to już jest. To jest doświadczenie i
często, ci, którzy nas nie lubią, nienawidzą, krytykują, powinni być odbierani jako nauczyciele. Bo nie
sama sytuacja, ale reakcja środowiska, tych, którzy są wokół nas, powoduje, że powinniśmy to odebrać
jako lekcję od nauczycieli. Dlaczego, dlaczego się boję sukcesu? Wszystko jest sukcesem, co robisz.
Wszystko jest sukcesem, czego nie robisz. Tylko kwestia wyboru i określenia, czy zaistniało to w
odpowiednim momencie, czy też nie. Nie można tego tak rozpatrywać w kategoriach sukcesu, czy
porażki. Bo jest – po prostu – jak jest. Jeżeli coś nas ogranicza, to jest złe. Jeżeli nas nic nie ogranicza, to
nawet porażka może być sukcesem. Wszystko, wszystko służy. Każde zdarzenie, każda okoliczność jest
dobra, jest właściwa. Trzeba to zrozumieć, bo przyjdzie czas, że to wszystko będzie mi dane, to
zrozumienie i nie będę się już więcej nad tym zastanawiać. Samo życie, to że się tutaj jest, to jest też
sukces. I on jest najważniejszy. Że jest okazja, możliwość doświadczania, właśnie w tym czasie, w tych
okolicznościach. Kwestia, czy się ustawić z wiatrem, czy pod wiatr. Czy płynąć z nurtem, czy się trzymać
gałęzi i próbować piąć w górę, pod prąd. Zaufać, zaufać i jeszcze raz zaufać, przede wszystkim swojemu
przesłaniu.
Czyli podsumowując ten wywód, można by było określić to krótko i jednoznacznie: To, co ciało
nazywa porażką, dla duszy może być to sukcesem. Jak więc uzyskać tę jednomyślność i spójność, żeby
rozpoznawać na każdym kroku cel, misję swojej duszy?
Trzeba pamiętać, że jest się duszą. A nie, że jest się przede wszystkim ciałem.
Uhm, właśnie.
Nie jest to łatwe. Często się o tym zapomina. Ale jeżeli się jest zawsze na poziomie właśnie ducha,
to już jest to. To już jest to.
A może ważniejsze by było pytanie w tym momencie: Jak doświadczyć tego, żeby się skupić bardziej
na odczuciu własnej duszy?
Po prostu trzeba być w środku swego ciała, mieć tę świadomość, że jestem w tym ciele jako osoba
duchowa. Skupić się na środku. To wystarczy. Nie, co na mnie oddziałuje. Nie, co słyszę. Nie, co do mnie
dociera, jaka informacja, jakie odczucia zewnętrzne. Tylko to, co wychodzi ze mnie na zewnątrz. To
wszystko.
Świetnie. Drugie pytanie też od ciebie: Kim lub czym była nocna zjawa, która mnie odwiedziła z
początku ’91 roku?
Naraziłem się złej mocy. I robiono wszystko, żeby mi zaszkodzić. Ale z poziomu ciała fizycznego.
Z poziomu ludzi, którzy byli zainteresowani tym, żeby mi zaszkodzić. Za moją inność, niezależność, za
bycie niezależnym, za bycie sobą. Najgorsze to jest to, że na tym też ucierpiała moja rodzina. Że
konsekwencją tego było to, że już zacząłem iść inną drogą. Zaczęło się psuć w rodzinie. Zaczęły się
pojawiać dziwne historie, sytuacje, często wręcz niemożliwe. Nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, a to
wszystko jakby było reżyserowane. Ta zjawa była jak gdyby zapowiedzią, że ci, którzy mi źle życzą, po
prostu już podjęli decyzję, że zostanę ukarany. To złe myśli tych, którzy mi źle życzyli, spowodowały to, że
ich ta zła energia, którą w moją stronę kierowali, stworzyła właśnie tę postać, tę zjawę.
Rozumiem.
Dzięki opiece, dzięki temu, że mamy ze sobą zawsze to drugie ciało, nazywa się to anioł, opiekun.
Gdyby nie było tej tarczy ochronnej, mogłoby się to dla mnie skończyć o wiele, wiele gorzej. Ale nie mógł
reagować, nie mógł mnie dostatecznie chronić, bo to by było niezgodne z założeniami, z planem.
W pewien sposób uwolniłem się od tej energii, od tej zjawy, ale są osoby jeszcze nieżyczliwe, które mi źle
życzą. Które nie darują mi pewnych moich zachowań, pewnych moich wypowiedzi, które się kłócą z ich
pojmowaniem świata, które kłócą się z ich wartościami. I jedni poprzez mściwość, inni poprzez
napastliwość, inni dla zasady, po prostu – dla zasady źle mi życzą.
Wiesz, które to są osoby, tak?
Oj, ta kobieta mówi, żebym lepiej nie wiedział.
Gdybyś wiedział, to mógłbyś w kierunku tych osób przesłać miłość. Energię miłości, która
spowodowałaby, że ich wibracje w twoim kierunku również po jakimś czasie zaczęłyby nadawać inną
wibrację, niż ta, którą nadają do tej pory. Tylko w takim celu miałem na myśli: „żebyś wiedział”.
Ona mówi, że mam zapomnieć i nie myśleć.
Nie myśleć?
One… Mają inny plan i poprzez takie działanie, jak ty mówisz, po prostu próbowałbym uniemożliwić
wykonanie ich tutaj zadania, ich planu. A ja do tego nie jestem powołany. Dlatego mam to zostawić.
Dlatego mam iść dalej.
Dobrze, to zostawiamy ich, nie chcemy wiedzieć, kto ci źle życzy.
Mówi, że nie, że lepiej – nie.
Czy to mówiła Wanga?
Ta kobieta, tak.
Dobrze. Jeszcze jedno takie pytanie. Nazwałeś to wcześniej egoistycznym, ale trudno, nie nam
oceniać: Czy otworzycie przede mną bramę do przyszłości z wyprzedzeniem dwunastogodzinnym? Tak
sam ułożyłeś to pytanie.
Tak, ale nie zawsze. I tylko wtedy, gdy się umówimy, że to będzie służyło celowi, który odpowiada
nam wszystkim. Odpowiada Górze i Dołowi. Tylko pod takim warunkiem. I to wszystko.
Zrozumiałeś, tak?
Uhm.
Dobrze, zwracasz się teraz do Aberamentho z wyrazami wielkiej wdzięczności za przeprowadzenie
ciebie przez proces uwolnienia się od zniewalających ciebie przekonań. Jesteś bardzo szczęśliwy, że tą
sprawą zajął się Aberamentho. Jesteś też wdzięczny za to, że udało ci się pozbyć części tych przekonań,
które ostatnio były wielkim ciężarem. Chciałbyś jednocześnie dowiedzieć się, w jakim czasie zostaniesz
uwolniony od tych złych przekonań na tyle, aby przejść do tej innej rzeczywistości, w której przekonania te
już nie obowiązują.
Jak się oczyszczę. Oczyszczę umysł, oczyszczę ciało.
To będzie już wtedy, tak?
Tak.
Dobrze.
Wcześniej – nie.
Czy coś jeszcze może dodać Aberamentho do tego?
No, że w trakcie tego oczyszczania nie będzie mi łatwo, ale po przejściu tego etapu wszystko się
zmieni. Wszystko się zmieni. Na początku to będzie ciężar nie do zniesienia. Ale powoli, powoli mam się
na to przygotować. Będę musiał wytrwać. To będzie straszne obciążenie dla psychiki i dla organizmu.
Mam wtedy myśleć o Górze, nie o Dole. Mam prosić o wsparcie. To wszystko.
Dziękujemy. Teraz będzie pytanie ode mnie. Tak naprawdę, to nie mam żadnych pytań na dzisiaj.
Dobrze by jednak było, gdyby nasi Nauczyciele sami coś nam powiedzieli o naszym rozwoju, o kierunku,
który moglibyśmy precyzyjniej obrać. O tym, jakie zamysły wobec nas na przyszłość ma nasz Stwórca. I o
tym chcielibyśmy porozmawiać dzisiaj, jeżeli to możliwe.
Jest coś, co może wygenerować nowy sposób myślenia. Jak gdyby jest pewien kierunek, który
zapisze pewne zasady myślenia, działania. Tak, jak to zrobił Mojżesz. Ukierunkowanie zmian, jak gdyby
mentalności u grupy osób, które z kolei przekażą to jeszcze innym, a tamci jeszcze, jeszcze innym. Droga
jest zapisana, kierunek wytyczony, ale metodą prób i błędów. Tak, jak w każdym przypadku, to my, ludzie,
musimy odnaleźć tę drogę. Możemy poprosić o podpórkę, o wsparcie, o pomoc. Ale tej drogi za nas nikt
nie przejdzie. Musimy sami ją przejść. Za dwa lata będzie to zupełnie inna droga. A patrząc z perspektywy
– tylko uśmieszki będą na twarzy, że tamto to było rzemiosło, a to, to jest właśnie prawdziwe tworzenie
dzieła. Dzieła, które daje niesamowite korzyści wszystkim. Będą inne okoliczności, bardziej sprzyjające.
Większe zrozumienie i większa potrzeba odbioru wiedzy, informacji, nauk. Przy tym trzeba pamiętać, że
się jest tylko przekaźnikiem i tego się należy trzymać. Pycha nie grozi, chwalenie się nie grozi,
wywyższanie się nie grozi, ale też nie należy pomniejszać swojej roli. Współpraca z podobnymi.
Niesamowite historie, niesamowite spotkania. Zbieżności wielu zachowań, pomysłów, współpraca. Oj, kto
wie, czy nie podróże w jedną i w drugą stronę. A chodzi o odwiedziny, albo o wyjazdy na zaproszenia.
Uhm, do kogo?
Oj, cały świat… Będą różni, oj różne organizacje, fundacje, stowarzyszenia. Jakieś
ponadwyznaniowe grupy. Jakieś odczyty, prelekcje, dużo, dużo pracy, roboty. Oj, bardzo dużo, bardzo
dużo. Ludzie coraz bardziej będą tego potrzebować. Tylko trzeba uważać, żeby zachować czystość.
Będzie dużo, dużo innych grup, coraz więcej sekt, samozwańców. Oni mogą być groźni, niebezpieczni dla
samej idei, ale trzeba unikać, nie wypowiadać się na temat tego, co oni robią. Po prostu – tak jakby ich nie
było.
Nie oceniać ich, tak?
A w ogóle, w ogóle – powietrze. Nie ma ich. Nie dać się sprowokować w żaden sposób. Ale dużo,
dużo ludzi zacznie rozumieć, zacznie rozróżniać między właściwym postępowaniem, a tym złym. Między
właściwymi ludźmi, a tymi, którzy po prostu tylko żerować chcą na ich naiwności. Dużo, dużo pisania,
publikowania, wydawania. Jakieś grupy osób z różnych krajów, które się włączą w działalność. Ale ona
dopiero będzie ukierunkowana, tak naprawdę scalona za dwa lata. Mamy doświadczać każdego aspektu i
nie irytować się, jak coś nie wyjdzie. To będzie lekcja, która pozwoli rozwijać się. W rozumieniu sukcesu,
to będzie sukces, tak, jak są sukcesy komercyjne, tylko on będzie w innym wymiarze. Ludziom już się
przejada. Ludzie już mają dosyć i wewnętrznie już czują, że świat oparty na wierze dogmatycznej, gdzie
człowiek jako wierny jest przedmiotem, a nie podmiotem. Wykorzystywany, oszukiwany, gdzie prawdy są
obiektywnie wypaczone. Ludzie coraz lepiej są wykształceni. Coraz bardziej wyczuleni na fałsz, na
kłamstwa. Podświadomie czują, że gdyby się zjawiła w ich życiu jakaś alternatywa, to są w stanie rzucić to
wszystko, ten świat zakłamany, w którym żyją i pójść lepszą, właściwszą drogą,. Ale dokąd mają iść? Są
w grupie, są bezpieczniejsi. Nie mają dokąd iść. Nie mają wytyczonego szlaku. Trzeba im wyznaczyć
drogę, podzielić się wiedzą, doświadczeniem. A reszty, to oni już sami dokonają. Dwa lata, to krótki okres
i długi. Ale jest to wystarczający czas, aby doświadczyć wszystkiego, co spowoduje, że będzie pewność
siebie, że będzie doświadczenie i obycie. Że będzie oświetlenie łaską wszystkich tych, którzy będą mieli
za zadanie czuwać z punktu widzenia tamtego świata. Będzie to dokonane. Opiekunowie, Mistrzowie,
Duchy, czy Dusze wyżej rozwinięte, sprzyjają i będą sprzyjać. Tak, że praca i jeszcze raz praca.
To tyle?
Właśnie – to ten mówi, właśnie Mojżesz. On to też robił. Z jednego poziomu sprowadzał na drugi.
Trwało to długo, ale dokonał tego. Dlatego On się pojawił. On jest dobrym tego przykładem. To wszystko.
Dobrze. Mam jeszcze jedno takie pytanie: Czy w moim obecnym stanie wskazane jest, abym
przyspieszył rozpoczęcie działalności gospodarczej, tak by skierować moje działania dla innych ludzi? Czy
też pozwolić własnemu losowi pokierować moją działalnością i nie dbać w ogóle o sprawy finansowe?
Ten sam problem dotyczy ciebie i mnie. Uwolnij się od tego wszystkiego i płyń z rzeką. Płyń z
nurtem. Tak, jak ja mam płynąć z nurtem. Dlaczego ja się bronię. Dlaczego ja się trzymam tej gałęzi. Mam
ją puścić. O właśnie w ten sposób. Puścić się i popłynąć z nurtem.
Żadne wymuszone działania, tak?
No właśnie, akurat to nas dotyczy: i ciebie, i mnie. Nie wymuszać żadnych działań.
Wszystko samo przyjdzie? […] (kas).
…wiele osób czeka.
Tak.
Wiele osób czeka na pomoc. Oni czują, że taka pomoc może im być udzielona. I jakimiś dziwnymi
trafami i zbiegami okoliczności, tacy ludzie będą trafiać do ciebie.
Będą?
To już tak jest, że…
Niekoniecznie trzeba się rozgłaszać, tak?
Nie, to nie o to chodzi, to nie o to chodzi. Poprosić wystarczy o polecenie na zasadzie, jeśli znasz
kogoś, kto potrzebuje pomocy, jeśli słyszałeś, czy słyszałaś o kimś, kto potrzebuje pomocy, komu taka
pomoc byłaby potrzebna, niech się zgłosi. Dobra robota spowoduje, że ludzie sami przyjdą. Zdziwienie
skąd, kiedy, co i jak. A jednak przyjdą.
Rozumiem, bez rozgłosu, bez…
Poproś o przewodnictwo, a to będzie, a to przyjdzie, tylko czasu troszkę potrzeba.
Dobrze, to wszystko?
Tak.
Miałbym jeszcze jedno pytanie do Alberta: Ostatnio w medytacji, takiej na łonie natury, chciałem
mentalnie zobaczyć, jak jest zbudowany obiekt latający tak zwane UFO. I bardzo wyraźnie widziałem
elementy składowe, widziałem wnętrze kabiny, coś niecoś wiedziałem na temat napędu. Czy Albert w tym
maczał palce, czy w ogóle to tylko moja wyobraźnia mi podpowiadała. Jak to jest?
(śmiech) Każda dusza ma swoją specjalizację. Jedni się specjalizują w muzyce, inni w malarstwie,
w pisaniu, w majsterkowaniu, w innych dziedzinach i każdy ma swojego Opiekuna. I często bywa tak, że
to, czego nie dokończy Mistrz a odchodzi, kończą inni, których Mistrz wybiera spośród żyjących. Ale że
jesteś bardzo otwarty, potrafisz się wyciszyć i potrafisz kontaktować się z Górą, wystarczy, że pomyślisz o
muzyce i możesz mieć przy sobie jako towarzysza medytacji Chopina, Bacha, kogokolwiek. Zależy od
tego, jaką muzykę lubisz, jaki rodzaj. Myślisz o sprawach wyrafinowanej techniki, to może być właśnie
(śmiech), no na przykład, znany konstruktor Ciołkowski. Mogę to być ja, Albert Einstein. Tak to działa.
Interesuje cię literatura, to twój ulubiony pisarz może być przy tobie, zawsze. Jeżeli jesteś rozwinięty
duchowo, czy na drodze rozwoju duchowego, a jesteś medykiem, lekarzem chirurgiem, twoją rękę może
poprowadzić ten, który to przed tobą robił. Świadomie lub nieświadomie możecie stworzyć niesamowity
zespół. Precyzja, dokładność, fachowość, pewność, wiedza. Tak to się odbywa. (dłuższa przerwa)
Właśnie, oj… właśnie mówi, że jeżeli cię te sprawy interesują, to dla ciebie niech to będzie Albert, albo
Albercik. Przywołaj Go i On tobie może świadomie towarzyszyć. To wszystko.
Może zabrać mnie w taką podróż również, tak? Takim urządzeniem latającym. Mam na myśli
mentalną podróż.
Twoja wiedza będzie szersza, będzie to łatwiej, ale zawsze Go możesz poprosić. Bezpośrednio.
Dzięki. Bardzo dziękuję. To wszystko, tak?
Właśnie, a… jeszcze ten, który jest na biało ubrany. Dlaczego On tam jest? Właśnie mnie to
zastanawia. On jest jak gdyby symbolem. Jest, ale Go nie ma. Wiele zła… właśnie, wiele zła się kroi,
wiele zła się szykuje. Bardzo dużo zła. My, ludzie na tym etapie, będziemy cierpieć. I mamy schodzić z
drogi takim właśnie, mamy ich unikać, nie wdawać się w żadne dysputy, żadne układy. Po prostu mamy
unikać. Mamy żyć własnym życiem. Mamy nie dawać posłuchu takim właśnie. W Polsce są tacy, którzy za
tanie pieniądze sprzedają piękne idee. Na świecie również. Na takich Ladenów mamy po prostu nie
zwracać uwagi. Ale ludzie dla łatwości, dla wygody będą takich popierać. Obiecują, obiecują, a zasada
jest jedna. Im mniej ktoś obiecuje, tym pewniej, że jest w porządku wobec tych, którym to mówi. Trzeba
będzie bronić ludzi przed takimi. Ale o tym jeszcze… oj, o tym, to jeszcze będzie. Oj, o tym, to jeszcze
będziemy rozmawiać. Szykuje się wiele zła. Ono nie będzie nas bezpośrednio dotyczyć, ale w sposób
pośredni będziemy odczuwać skutki. Właśnie, właśnie uzbroić się w Miłość to jest najlepsza tarcza,
najlepsza ochrona. To wszystko.
Podziękuj zebranym Nauczycielom, my już więcej pytań nie mamy. Chyba, że oni chcieliby nam
jeszcze coś przekazać, tak całkiem od siebie?
Właśnie, oj… Aberamentho mówi, że… ja tak powiem, że my jesteśmy na etapie sztyftów.
Uhm, wiemy o tym.
I mamy mieć świadomość tego, że jeszcze długa droga nas czeka. Że mamy poszukiwać na własny
rachunek, że nie wszystko może być dane. Ale jeżeli wejdziemy na minę, to… mam powiedzieć (śmiech)?
Ale mamy sami, sami…
Poszukiwać sami, tak?
No tak, bo nie ma tak lekko.
Nie ma tak lekko?
Ale jak wejdziemy nie na tę drogę, to będzie czerwona kartka, tak.
To odczujemy to na własnej skórze, tak?
Nie, nikt nie karze, nikt – nie, nie. To nie o to chodzi.
To nie o kartkę chodzi?
Nie, czerwona kartka, to znaczy, że… będzie wiadomo, że jest to niewłaściwa droga. Będzie
blokada.
Czyli powiedzą nam o tym, tak?
Tak.
Dobrze, to już bardzo dobrze, że mamy przewodnictwo.
Tak. Pokój z wami. To znaczy pokój z nami.
Pokój z Wami również. Wszystkiego najlepszego. Wyrazy wdzięczności za przybycie, za naukę, za
opiekę nad nami. Żegnamy z wyrazami szczęścia i radości. Żegnamy się do następnego razu. Czy za
tydzień możemy się spotkać, nie stoi nic na przeszkodzie?
Nie.
Dobrze.
Uwagi: Te trzy ostatnie sesje w Bardo, przyniosły duży postęp, bowiem określone zostały pewne
kierunki i płaszczyzny, po których możemy się poruszać. Tutaj udzielono nam przyzwolenia na poruszanie
się w pewnych wybranych sektorach. W sesji 16 otrzymaliśmy wspaniały wykład na temat czasu. Mowa
jest też o doświadczeniach, jakie możemy uzyskać, gdy postanowimy, że czas nie istnieje. W dalszych
sesjach zauważyć można, że sceneria całkowicie jest kreowana przez naszych gości, a rolę sekretarza
pełni Rafaello.
Mamy też możliwość spotkania się z innymi Bytami na ich własną prośbę. Bytami, które nie są dla
nas nauczycielami, ale chcieliby coś podpatrzeć, albo coś powiedzieć, tak jak w sesji 17. W tej też sesji
otrzymujemy zgodę na penetrację innych doświadczeń życiowych niż swoje własne. Dla mnie osobiście to
bardzo ważny glejt. Za pomocą takiego przyzwolenia możliwe będzie wcielać się w inne postacie
historyczne i spenetrować doświadczenia takiej istoty. To bardzo ważne przyzwolenie.
Siedemnasta sesja zawiera również bardzo wyczerpujący przegląd życiowy dla klientki, oraz rady dla
niej jaką postawę powinna przyjąć w. obecnej chwili. Z tą kobietą pracowałem przez pewien czas, a
regresje, jakich dokonaliśmy, potwierdzały wszystkie uzyskane tutaj informacje.
Natomiast z sesji 18 ciekawy jest wykład na temat sukcesu. A na zakończenie Albert tłumaczy nam,
jak można podłączyć się do doświadczeń zdobytych przez inne Byty i czerpać z nich wiedzę lub
zdolności. To bardzo ciekawe doświadczenie.
Innym, również bardzo ciekawym spostrzeżeniem, jest to, że w przypadku przygotowania przeze
mnie krótkiego konspektu do danej sesji, zjawiali się odpowiedni nauczyciele, oraz sceneria dająca jakieś
metaforyczne odniesienie dla danej sesji.
Nigdy wcześniej nie wtajemniczam Marka w treść i tematykę sesji, chyba, że potrzebne jest mi jego
przyzwolenie na pytania natury osobistej. Z zasady Marek swoje pytania przygotowuje sam, które – po
przedyskutowaniu – wplatam w program danej sesji.
21. Sesja 19
Bardzo z 27.06.2002 r.
Rozejrzyj się wkoło i powiedz, co widzisz, co słyszysz, co odczuwasz. Kto jest przy tobie. Jak
wygląda dzisiejsza sceneria?
Biedermeier. To są meble biedermeierowskie. Za długim, długim stołem siedzi facet. To jest
mężczyzna, który ma na głowie melonik, wąsy sumiaste, śmieszny garniturek, tak koniec dziewiętnastego
wieku. Z laseczką w ręku, i On tak samo się nazywa.
Tak? Biedermeier, tak?
Biedermeier.
I tylko on tu jest?
Za nim cała ściana, cała ściana zabudowana jest meblami. Lustra, kolumienki, szuflady,
szufladeczki, schowki. Cała ściana zabudowana. To jest pomieszczenie, jakieś klubowe. Tak.
Jesteś w klubie, tak?
To jest pomieszczenie klubowe. Jest Rafaello. Rafaello jest, tak. Jak zwykle siedzi sobie z boczku
jak taki pachołeczek.
Duży jest to stół?
Tak, jest długi, długi i też w kształcie… właściwie końcówki są jak gdyby zaokrąglone, w kształcie
rogala, ale przedłużonego. Tak jak litera „C”, w kształcie litery „C”, tylko odwróconej litery.
Uhm. A w którym miejscu ty siedzisz i w którym miejscu reszta. Jak to wygląda? Opowiedz.
Ja siedzę po przeciwnej stronie, tak jak zawsze.
W środku tego „C”, tak?
Tak, ale nie na samym środku. Bardziej z prawej strony.
Dobrze, opowiedz kto tam jeszcze jest? Biedermeier, Rafaello. Tak?
Rafaello, puste miejsce, puste miejsce… one mają. Ooo! Przed każdym wolnym miejscem jest jakiś
kajet, jest coś do pisania. To tak, jak teczka konferencyjna. Są przybory do pisania. Wolne miejsca, nikogo
więcej nie ma.
Tylko te dwie postacie?
Oni są we dwóch. Właśnie, tylko we dwóch.
A zapytaj tego Biedermeiera, z czym do ciebie przybywa.
On nadał meblom, nie tylko meblom, wystrojowi w salonach nowomodnych, nowy styl.
Ekstrawagancki, kosztowny, prowokujący, nowy styl. Styl dla nowobogackich przemysłowców. Styl, który
się przyjął w Niemczech, w Europie. Styl, który był prekursorem innych we wzornictwie meblowym. Jak
gdyby był prekursorem wzornictwa, również przemysłowego. Na skalę przemysłową. Z ciężkich,
topornych, osadzonych na trwałej podwalinie, jak gdyby przyzwyczajeń dotychczasowych właścicieli
salonów, klubów, stworzył styl bardziej finezyjny, lekki. Bardziej przyjemny, swojski. Styl, dzięki któremu
rodziły się nowe pomysły, nowe idee, w sposób bardziej doskonały, swobodny. Poprzednie style,
przytłaczały swoim ogromem, topornością i to nie pozwalało na uwolnienie nowych pomysłów, nowych
myśli, idei. Te jego finezyjne, lekkie, w mniemaniu tamtych ludzi, meble sprzyjały właśnie tworzeniu,
wymyślaniu nowej koncepcji. Jest tu po to, aby właśnie pokazać, że tak powinno być u mnie. Żeby zacząć
wprowadzać w swoim życiu nowy styl. Czas skończyć z topornością, z tym, co wydaje się, że jest już
zastałe, że odwiecznie się już nie zmieni, bo dlaczego miałoby się zmienić u kogoś, kto ma już tyle lat, co
ja. To guzik prawda, właśnie czas na zmiany, na fantazje, daną finezję. Lekkość polotu, szybkości. Aby
uwolnić pomysły, myśli, nowe koncepcje niezależnie od tego, co jest obok. Kto za tym ma stać. Mam
stworzyć własny styl. Styl pracy, styl życia, ubierania się. O kurcze, ubierania się?
Uhm, tak.
Dosyć z konwenansami, które wyznawałem. Uznawałem za rzeczy, które obowiązują, że one są
ważne i nie godzi się inaczej. A to nie tak. Mam wreszcie puścić wodze fantazji. Mam się niczym nie
ograniczać. Przełamać stereotyp samego siebie. Mam się zdać na Opatrzność. Ona resztą pokieruje.
Mam zrobić to, co właśnie On swego czasu zrobił, rzecz niebywałą. Useksualnił meble, (śmiech) wzory
mebli. Po prostu rozebrał tamte stare z konwenansów, z przyzwyczajeń i stworzył nowy styl. Bardziej
taki… w stronę polotu, lekkości. Nadał meblom nowe kształty, nowy wymiar. Stały się bardziej eleganckie,
bardziej przyjazne człowiekowi.
Czy ta metafora również odnosi się do twoich przekonań?
W dużej części też. W dużej części też, ale to nie Jego rola, by o tym mówić.
Tak, tak. Co jeszcze chciałby ci przekazać?
Czas rozpocząć przemeblowanie i nadać nowy styl temu, co się będzie tworzyć.
Już czas?
Nastał czas.
Nastał czas. Dobrze, będziesz o tym pamiętał?
Nie ma wyjścia.
Poczekamy teraz na resztę gości, nauczycieli?
Uhm.
Dobrze, to poczekamy. A Rafaello, może coś chce powiedzieć, dodać do tego? Przywitaj Go, może
coś nam powie?
No, że mam wyhamować, mam się wyluzować. O Biedermeier się żegna, wychodzi.
Uhm. Podziękuj za jego wizytę, za ciekawe uwagi, za pomoc w ujawnieniu słabych punktów. To
wszystko cenne uwagi.
Jest, Avicenna się pojawił. Jest Nauczyciel.
Tak?
Ale nie mój. Nauczyciel wszystkich, Aberamentho.
Dzisiaj będzie i twoim, i moim zarazem.
Kopernik? Tak Kopernik. Albert? Albert jest też! Nie ma nikogo więcej.
Nie ma nikogo więcej.
No i Rafaello. Nie ma nikogo więcej.
Przywitaj przybyłych Nauczycieli, podziękuj za przybycie. Wyraź wyrazy wdzięczności za to, że są
z nami.
Też pozdrawiają nas.
Uhm, dziękuję. Spytaj ich czy mają dla ciebie jakieś przesłanie dotyczące obecnego czasu?
Bezpośrednio dla ciebie.
Tak. Avicenna mówi, że czas pokory i nauki. Jeżeli się nie ma w sobie pokory, to z nauki i tak nic nie
wyjdzie. Trzeba właśnie poprzez pokorę, w odpowiedni sposób ją zastosować, w umiejętny sposób
zastosować. Tak, aby czas nauki, jak siew, później mógł przynieść zbiory. A więc wykorzystanie
w praktyce tego, czego się nauczyłeś. Tego, co zrozumiałeś, to, co chcesz wykorzystać. Wtedy będą
wyniki. Każdy rodzaj nauki, lekcji, który przyjdzie, mam przyjąć. Nie odrzucać niczego. Bo, a nuż się może
okazać, że jutro ta sposobność, posiadana wiedza, może być przydatna. Wszystko jest ważne. Wszystko
jest ważne, co wpada w ręce, co wpada w oko. I nie mogę niczego bagatelizować, bo zsyła to Niebo. A
Góra wie, co robi. Mam się już więcej nie dać zaskoczyć.
Komu zaskoczyć? Mógłbyś to szerzej rozwinąć?
Sytuacjom dnia bieżącego.
Rozumiem.
Mam przyjąć wiedzę, naukę i mam się nie zastanawiać nad sensem, nad głębszym sensem tego, co
akurat mam przyjąć do wiadomości. Po prostu – przyjdzie czas, że będę mógł to zastosować i wtedy
dopiero zrozumiem, o co tak naprawdę w tym przesłaniu, w tej nauce, w tej informacji chodziło. On taki
styl preferował. Wszystko.
To wszystko, tak? Nie masz nic więcej z przesłania na twój temat? Dobrze.
Jeszcze to, że mam po prostu już więcej nie forsować swojego ciała tak, jak do tej pory. Że mam
zwrócić uwagę na ciało. Bo to, co ja robię, to właściwie to jest gwałcenie ciała. To jest bardzo niedobre,
bardzo złe. Ciału się więcej wypoczynku należy. Ono potrzebuje wypocząć. To wszystko.
A spokój, relaks?
Tak jest właśnie, to jest w tym.
To wszystko, to wszystko jest w tym, tak?
Ćwiczenia, relaks, spokój, ucieczka przed stresem. To jest w tym zamknięte. Zadbanie o higienę
ciała.
Odżywianie też?
Też, też wszystko jest ważne.
Musisz zadbać o swoje odżywianie przed tym, co ciebie czeka, ten oczyszczający okres, tak?
Nie, niekoniecznie, nie.
Jedno z drugim nie ma nic wspólnego?
Nie, chodzi o pory jedzenia, to jest straszne u mnie.
Żebyś tego przypilnował, tak? I regularność?
Właśnie nie mam regularności. Tego nie ma.
Zwrócisz na to uwagę, prawda?
Tak.
Dobrze. To będzie teraz pytanie ode mnie: W książce Dolores Cannon pt. „Kosmiczni Ogrodnicy”,
zamieszczony jest opis kryształu służącego do pozyskiwania energii z kosmosu. Energią tą zasilany jest
taki statek kosmiczny, który pokonuje ogromne przestrzenie. Podobno wysoko rozwinięte cywilizacje
podobnych kryształów używają do pozyskiwania energii do wszystkich innych celów. Co mogliby nam nasi
nauczyciele na ten temat powiedzieć? Może Albert się tym zajmie?
W kryształach są ukryte jakieś submolekuły, które same nawzajem na siebie oddziałują i wytwarzają
niesamowite pole elektromagnetyczne. I poprzez jakieś urządzenie, przetwornik, coś takiego, wytwarzają
energię, która w dowolny sposób może być wykorzystana. Och, nie wiem, czy to… tak, tak, chyba o to
chodzi. Są niesamowicie małe cząstki, które wytwarzają niesamowicie wielkie ilości energii. Bardzo
bezpiecznej energii, czystej, tak zwanej czystej energii.
To jest prawdą, tak?
Tak, nie wiem, takie te… (w tym momencie wyłączono energię elektryczną na okres około 3 – 5
minut, dlatego brak rejestracji szczegółów budowy tego kryształu. Być może tak miało być?) … energię
binarną? Potężne, potężne temperatury, które pozwalają wytworzyć właśnie taką strukturę kryształu,
gdzie są zachowane te wielkie ilości tych kątów wewnątrz.
Czyli to jest istotne - duża ilość kątów?
To jest najważniejsze, bo to pozwoli właśnie tym submolekułom uzyskać taką energię. Czy moc
wyjściową do przetwornika, o, chyba o to chodzi.
O to chodzi. Rozumiem. A z jakiego pierwiastka jest zbudowany ten kryształ? Czy ten pierwiastek,
czyli tworzywo, jest na Ziemi obecne, czy nie? Czy to jest zwykłe szkło, czy to jakieś kryształowe szkło,
czy też to musi być kryształ bezpośrednio pochodzenia naturalnego? Mógłby coś o tym powiedzieć?
Nie ma tego tutaj.
Nie ma tego?
No, kilka komponentów jest.
Aha. Gdyby chcieć sztucznie to wyprodukować, to kilka komponentów jest, ale nie wszystkie?
One są nawet wydobywane tutaj.
Wydobywane z Ziemi, tak?
Tak i zabierane.
Ale nie wszystkie? I jeszcze są zabierane?
Wszystkie, wszystkie – nie.
A dużo komponentów jest potrzebnych do stworzenia takiego kryształu?
Bardzo dużo.
Bardzo dużo. I ten kryształ potem musi być bardzo precyzyjnie obrobiony, tak?
Nie wszyscy to potrafią obrobić.
Ale musi być obrobiony specjalnie, tak?
Specjalna technologia.
Specjalna technologia? Tak, że na Ziemi jeszcze takiej technologii nie opracowano?
Oj, nie.
Dobrze.
Taki jeden kryształ mógłby oświetlić całą Ziemię. Tyle ma w sobie możliwości zastosowań. Wszystkie
miasta na Ziemi mógłby oświetlić.
Uhm. Czyli jest ogromna możliwość zastosowania tego kryształu?
Tak. A kilka kryształów mogłoby spowodować to, że Ziemia mogłaby zmienić swoją orbitę.
Straszna moc.
Duża moc.
W takim razie, czy takimi kryształami posługiwali się nasi przodkowie Atlanci? Czy to o takich
kryształach mówi się w przekazach, w legendach?
To można by porównać muszkiet do pistoletu, który posiada pociski o napędzie rakietowym. Taka
jest różnica.
Tego, co mieli Atlanci, tak?
Tak, tak.
Czyli jakiś pierwowzór już mieli, tak? Ale niedoskonały. Tak, dobrze mówię?
W porównaniu z tym to – nie. Tak, niedoskonały.
Rozumiem. Dobrze, w tej książce jeszcze takie rzeczy wyczytałem i chciałbym się upewnić, czy to
prawda, że część kultury Atlantów przetrwała do dzisiaj, do czasu obecnego, gdzieś pod powierzchnią
Ziemi. I stanowi teraz wysoko rozwiniętą kulturę, również technologicznie. Czy to prawda?
Biała rasa z niebieską krwią? Błękitną krwią. Wysocy, białowłosi, smukli, inteligentni. Błękitna krew
w ich żyłach płynie.
Uhm. Co mogą więcej powiedzieć nasi Nauczyciele na ten temat?
Przyjdzie czas, że wyjdą i będą ratować to, co pozostanie.
Wyjdą, tak?
To są dwa różne światy.
Są?
To są dwa różne światy. Technologie niesamowite.
I to wszystko jest pod naszą Ziemią, tak? Wewnątrz naszej planety?
W kilku miejscach. Takie są warunki naturalne, które wykorzystane zostały do rozbudowy… oni mają
kontakty właśnie, jeszcze z tymi z zewnątrz. To są normalne kontakty.
Stałe kontakty bieżące, tak?
Tak, to tamci pomogli im przetrwać. Jako matecznik, jako materiał biologiczny. Oni byli zbyt cenni,
żeby ich zostawić samym sobie. Też musieli uciekać przed słońcem, przed żywiołem. Zostali czymś
skażeni. Jakimiś chemikaliami? Jedyną alternatywą było zejście tam, gdzie słońce nie dochodzi. Bo wśród
nich zaczęli się rodzić przedstawiciele, którzy nie byli odporni na promienie słoneczne po tym kataklizmie.
Dlatego tam znaleźli schronienie.
A czy tym skażeniem nie było przypadkiem promieniowanie radioaktywne?
Tak.
Tak? Czyli jakaś wojna nuklearna, albo coś w tym rodzaju było, tak?
No przecież, hinduskie pisma o tym piszą, że tutaj niezła jatka była. Ziemia, Księżyc, kilka planet
jeszcze.
To jest z okresu Atlantydy, tak?
Tak. Straszne, straszne to było. Wojna światów.
A jak to było tak naprawdę z tym zatopieniem Atlantydy. Powiedz mi, czy to właśnie wybuch
nuklearny spowodował jej rozpad i zatopienie, czy też właśnie uderzenie jakiegoś meteorytu, który
spowodował przesunięcie bieguna i zatopienie. Jak to było według wiedzy naszych Nauczycieli?
Przesunięcie pola magnetycznego Ziemi wywołało ruchy skorupy ziemskiej i potężne fale. Przyroda
musiała zmyć to, co zostało skażone. I to samo się teraz szykuje.
Czyli najpierw było skażenie, a potem były ruchy Ziemi, tak?
Przyroda dba o siebie. Natury nikt nie przechytrzy. Z Naturą można wygrać bitwę, ale wojny się nie
wygra. To są naturalne procesy. Natura jest bardzo inteligentna. Bardziej niż przypuszczamy. Rządzi się
swoimi prawami, a prawa człowieka nie mają tutaj żadnego znaczenia. Wcześniej czy później, królowa
Natura, Matka zwycięża.
A jeszcze taka jedna rzecz… Moja niezaspokojona ciekawość podsuwa mi jeszcze takie jedno
pytanie. Czy ten biegun południowy, o którym jest wspomniane, że tam istnieje jakaś cywilizacja
podziemna, i tam też są wloty i wyloty statków kosmicznych, z zewnątrz i od środka, czy to jest również ta
cywilizacja pozostała po Atlantach, czy też zupełnie coś innego?
Pod pokrywą lodową są pozostałości terenów, gdzie była cywilizacja. I co mieli zrobić ci, którzy tam
zostali uwięzieni, zmiana klimatu, inna temperatura. Gdyby nie pomoc z zewnątrz, nie przeżyliby, zostaliby
uwięzieni. Jest kilka takich miejsc na Ziemi, a ile jeszcze zostanie odkrytych? Ale już nie będzie czasu na
zastanawianie się, na hipotezy. Bo Matka przyroda znowuż się odezwie, upomni się o swoje. Jako rasa,
jako rodzaj ludzki, przetrwamy, ale poświęcić trzeba będzie dziewięćdziesiąt osiem procent ludzi. Tak to
już jest.
Mówisz o przyszłych zdarzeniach, tak?
Tak. Ale to będzie następny powód, żeby ukierunkować tę rasę. Chociaż i tak już jest coraz lepiej.
Coraz bardziej rozwinięte i doświadczone dusze schodzą tutaj, na ten nie zrównany i nigdzie nie
spotykany system życia, który tutaj panuje. Tak gęsty i ciężki w swojej materii. To, że Ziemia jest najlepiej
uczącą maszyną we Wszechświecie, to nie ma wątpliwości. Dlatego tyle jest tutaj sfer wpływów, różnych
megacywilizacji. Ale jesteśmy niesfornymi dziećmi Wszechświata. Buntowniczo nastawieni, krnąbrni i
ufający sobie. No, ale mamy wolną wolę. Tak ustaliła Rada. Czyń sobie Ziemię poddaną. Wzięto to zbyt
dosłownie i to nie pierwszy raz.
To wszystko?
Tak.
Dobrze. Zakładam, że treść wspomnianej wcześniej książki jest znana. Pragnę spytać o odczucia,
o jej obiektywizm. Wydaje mi się bowiem, że mój otwarty, jak mi się wydaje, umysł natrafia tam na pewne
kontrowersje. Czy ktoś z naszych Nauczycieli mógłby na ten temat się wypowiedzieć?
Nie znajdziesz obiektywizmu na poziomie Ziemi. Wznieś się na poziom Ducha.
Tak, rozumiem.
Słuchaj intuicji. Nie musisz wyciągać żadnych wniosków. Na Górze znajdziesz odpowiedź. Inaczej
nie można. Zbyt obiektywne przedstawienie nie może być podyktowane wiedzą, właśnie – częściowym jej
brakiem. Zostaje to uzupełnione w sposób jak gdyby autorytarny. To jest tylko wskazówka do poszukiwań,
do odniesienia się. Do przyzwyczajania zainteresowanego środowiska tematem, faktami, przemyśleniami.
Będzie czas na rozwinięcie tego tematu, ale nigdy nie może być mowy o obiektywizmie na tym poziomie.
Jest to niemożliwe.
Rozumiem. Wewnętrzna intuicja. Wszystko na ten temat.
Tak.
Jeszcze jedno trudne pytanie: Jak to jest z tymi strumieniami magnetycznymi łączącymi planety,
gwiazdy i inne części galaktyki?
Strumienie, one nie mają… nie są w fazie stałej, one pulsują. Dlatego Galaktyki mogą się
rozprzestrzeniać. Mogą się tworzyć nowe gwiazdy, inne mogą znikać, zapadać się w siebie. Jest to jeden
z elementów, który utrzymuje w ruchu to wszystko. One też mają jakąś zmienną wartość, która na
poziomie Wszechświata jest dosyć intensywna, ale z punktu widzenia mierzalności tutaj, czasu na Ziemi,
to są niesamowite odległości, tak że one nie mają praktycznie znaczenia nawet w historii tysiąca pokoleń.
Ale ten strumień na siebie oddziałuje w różnych poziomach. Musisz pod uwagę wziąć krzywiznę czasu?
Krzywiznę czasu?
Tak.
Jeżeli weźmiesz pod uwagę krzywiznę czasu, to zrozumiesz, jaką rolę spełnia ten strumień. On jakby
się samodowartościowywał? O jejku, nie wiem. Tak jakby wydawał energię? Wracał do tego samego… o
coś takiego, wracał do tego samego punktu i znowuż nabierał energii i znowuż. To wszystko tak w kółko,
w kółko.
Uhm. Tak to jest urządzone. Już wszystko?
To wszystko, tak, właśnie dlatego, że… nie wiem, jak to powiedzieć. Są różne wymiary, różne światy,
różne systemy galaktyczne i one jak gdyby były zamknięte w jakimś… no jak to określić? W kształcie
takim, nierównym kształcie, ale zbliżonym do kształtu piłki, która jest używana w rugby. Czyli nie okrągła
do końca, taka wydłużona. A to spowodowane jest właśnie działalnością tego strumienia. Bo gdyby nie
było tego strumienia, to by się to wszystko równolegle, równomiernie rozkładało i to by było w kształcie
okrągłej piłki. To wszystko.
Dobrze. A czy to prawda, że poruszając się po takich strumieniach, zużywa się niewielkie ilości
energii własnej. Jak to jest z tym? Czy rzeczywiście statki kosmiczne, które podróżują w dalekie
przestrzenie, poruszają się po takich strumieniach magnetycznych? Mogą z tego korzystać, jak to jest,
powiedz?
Oczywiście na Ziemi też się takie zjawiska wykorzystuje.
Powiedz coś o tym. Nie bardzo to rozumiem.
No na przykład na Hawajach, pływają na deskach i wykorzystują falę nośną jako strumień siły
napędowej. Tak samo tam.
Tak. Tam są też fale tylko, elektromagnetyczne, tak?
One pulsują, mają taką wartość, jaką mają, można przechodzić z jednej fali na drugą.
Aha, czyli z jednego strumienia na drugi można też przeskakiwać i poruszać się.
I płynąć dalej.
Świetnie. Bardzo mądry sposób poruszania się. I rzeczywiście z tą energią tak jest?
No, są technologie, które już od dawna to wykorzystują. Wtedy się osiąga niesamowite prędkości,
możliwości przemieszczania.
A czy możliwe jest też przekraczanie bariery świetlnej?
I tak, i nie.
I tak i nie?
Z punktu widzenia fizyki – nie.
Nie, a w rzeczywistości?
Robiłeś to nie raz.
Robiłem to nie raz?! Mógłbyś to jakoś wytłumaczyć? Nie bardzo łapię.
Świadomość, myśl.
Aha, świadomość, myśl, to jest przekraczanie. Rozumiem.
Tak. Zależy od tego, z jakiego wymiaru na to patrzysz. We Wszechświecie jest bardzo dużo
wymiarów. I zależy właśnie, z którego…
Dobrze, a czy podróż w ciele fizycznym, z taką prędkością jest możliwa?
Nie.
Ciało fizyczne nie przekracza bariery światła, tak?
Jest to niemożliwe.
Rozumiem. A cząsteczki zwane tachionami? Naukowcy twierdzą, że przekraczają taką barierę.
Ale ciało nie jest zbudowane z takich cząsteczek.
Ja rozumiem, tak, ale te cząsteczki rzeczywiście przekraczają, tak? Czy one jeszcze należą do
materialnych cząsteczek, czy już nie?
I tak, i nie. Ale to wszystko się rozbija o czas. Przyjmij, że nie ma czasu.
Dobrze. Rozumiem, czas nie istnieje.
Więc one są niematerialne.
Niematerialne, rozumiem.
A gdy weźmiesz pod uwagę, że czas istnieje, to tak.
To są materialne i nie mają szans?
Tak, zależy z jakiej rzeczywistości do jakiej one przechodzą.
Dobrze, już w jakiś sposób trochę mi to wyjaśniłeś. Jeszcze takie jedno pytanie nurtujące moją
ciekawość: Czy Galaktyka ma swój środek, który jest ogromnym skupiskiem energii? Jest coś takiego, czy
nie?
Każda Galaktyka ma takie miejsce, w którym skupia się ta energia i ona oddziałuje jak gdyby
odśrodkowo na to, co się składa na Galaktykę. To jest jak gdyby taka siła… […] (kas).
Galaktyka nie jest okrągła, tak?
Skąd – nie! Właśnie o to chodzi, że nie. Można geometrycznie ustalić, ale to nie, to nie jest właściwy
pomiar.
Nie jest właściwy? Galaktyka ma bardziej kształt spirali, tak?
To zależy która.
Aha. Czyli są różne?
Różne.
Rozumiem. Dobrze, a co mogą powiedzieć o czarnej dziurze. Co to takiego jest?
Wdech, wydech. Wdech, wydech.
Czy to jest potężna ilość materii czy energii? Czy jednego i drugiego?
Jedno i drugie.
Czy to jest właśnie związane ze środkiem Galaktyki, czy nie?
Można to tak stwierdzić, ale do końca nie jest tak.
Nie?
Nie jest tak. To też zależy właśnie, z jakiego punktu się na to patrzy i jakiej to rzeczywistości dotyczy,
materialnej czy niematerialnej.
No dobrze, a w rzeczywistości materialnej, czy w Galaktyce jest więcej czarnych dziur, czy tylko
jedna?
W zasadzie tam, gdzie jest większe przesilenie. Masa różnych odpowiedników Układu Słonecznego.
Masa gwiazd, tak?
One się spalają i ta energia zostaje, jak gdyby taką energią wtórną i zasysa wszystko, co jest wokół.
Ale nie ma nic straconego, bo to jak gdyby z drugiej strony jest wypluwane i tworzy się coś nowego.
Biała dziura, tak?
No, można to tak określić. Musi być tu zachowana równowaga. Nic bezpowrotnie nie jest stracone.
Dobrze, wszystko na ten temat już wiemy. Ponieważ jest to ostatni tydzień czerwca, chciałbym
zapytać naszych Nauczycieli, czy teraz są w stanie otworzyć przed nami jakąś przyszłość. Wszakże
kiedyś obiecano nam, że wrócimy do tego tematu w czerwcu. Zapytaj Ich, czy dzisiaj są w stanie coś nam
na ten temat powiedzieć, czy może w jakimś innym terminie, umówią się z nami na taką sesję?
Uhm. Za tydzień.
Za tydzień, to będzie ten czas?
Może to być, to od nas zależy. Mamy wolną wolę. Pilnujesz terminarzy. Może tak być.
Może być za tydzień?
Może być.
Przygotujemy się, dobrze.
Czy? No właśnie, pytają, czy masz jakieś życzenie co do persony kogoś, kogo byś chętnie zobaczył,
kto mógłby przybyć na takie spotkanie.
O tym żeby otworzyć przed nami trochę z przyszłości? Czy w ogóle na spotkanie?
Czy chciałbyś kogoś zaprosić na spotkanie?
Na przyszłe spotkanie?
Tak.
Chciałbym na przykład zaprosić dwie postacie, mogę?
Rafaello kiwnął głową – tak.
Chciałbym, żeby pierwszym był Robert Monroe.
Uhm.
A drugim – Edgar Cayce.
Uhm.
Da radę?
Tak.
Świetnie.
Rafaello, oj, chyba coś pisze.
Tak, notuje?
Nie wiem, nie wiem, o co chodzi.
Dobrze, będzie miał do załatwienia tę sprawę. On jest tam gońcem, tak?
Aberamentho mówi, że Bóg jest z nami i jeżeli nic nie mamy przeciwko temu, to tylko oni będą gościć
i sekretarz Rafaello.
Tylko tamci dwaj, tak?
Może tak być.
Tak?
Czy może tak być?
Nie, no nie chcielibyśmy naszych spotkań pozbawiać takich Nauczycieli właśnie, jak Aberamentho,
jak Albert, jak Kopernik.
A może by tak spróbować?
Samemu?
Żeby tylko Oni byli?
Tamci, Ci dwaj?
Cayce i Monroe.
No, ale na temat naszej przyszłości i naszej Ziemi to wolelibyśmy rozmawiać w szerszym gronie.
Poproś Go, żeby nas jeszcze nie opuszczał za tydzień.
Ale On i tak nas opuści.
Tak?
Musimy się przyzwyczajać do myśli, że… no, że nie ma tak dobrze.
Nie ma tak dobrze? Ale za tydzień będzie jeszcze?
Tak.
To dobrze.
Tak.
To pragniemy, żeby jeszcze był. Będzie trudny temat za tydzień, tak, że…
Tak.
Dobrze. No i przynajmniej będzie wprowadzony Monroe i Cayce w dobrym towarzystwie, prawda?
Dobrze to mówię, dobrze rozumiem?
Tak, tylko ja źle prze…
Przetłumaczyłeś?
Tak, źle powiedziałem, chodziło o to, że Oni później nas zostawią z Nimi.
Aha, później.
Oj, źle powiedziałem.
Dobrze, wstęp będzie normalnie i na temat przyszłości będziemy z nimi rozmawiać, tak?
To już jest inny temat i inny poziom. Tak.
Będzie tak?
Tak i później nas zostawią.
Oni nas później zostawią i zostaniemy tylko z tymi dwoma, tak?
Oj, źle mówiłem – tak, tak, tak.
No to dobrze. Ale będą przychodzić na nasze spotkania?
Oj, Aberamentho mówi, że już tak często nie będzie.
Aha, no dobrze, rozumiemy to. I tak wspaniale podniósł nasze spotkania na bardzo wysoki poziom.
Jesteśmy Mu za to bardzo wdzięczni.
Zapytał, czy chciałbyś zaprosić jeszcze swojego Mistrza?
A którego Mistrza ma na myśli?
Twojego Mistrza, Opiekuna Duchowego. Jeżeli zechcesz, to możesz Go też zaprosić.
Tego, którego poznałem później, czy tego, którego od początku miałem?
Tego, który cię teraz prowadzi. Ale to ty zdecydujesz.
Dobrze. Jeżeli ma na myśli Lamę Mandiagore, to bardzo się cieszę.
Tak, tak, ty zadecydujesz.
Dobrze.
Wszystko.
Cieszę się. W takim razie podziękuj za dzisiejsze spotkanie. Przygotujemy się za tydzień. Będziemy
mieli więcej pytań, już za tydzień, dobrze?
Tak.
Wyrażamy wyrazy wdzięczności za przybycie i za udzielenie nam bardzo ciekawych odpowiedzi.
Tak.
Do zobaczenia.
Uwagi: W tej sesji uzyskałem bardzo ciekawy opis budowy kryształu, który jest elementem
pozyskiwania energii z kosmosu do napędu statków kosmicznych. Wiedzę początkową na ten temat
zaczerpnąłem z książki innej badaczki, która penetruje Wszechświat przy pomocy hipnozy. Materiały,
jakie tutaj otrzymaliśmy, były rewelacyjne. Między innymi dlatego, że jako elektronik zadawałem
precyzyjne pytania dotyczące tego tematu. I nie wiem – przypadek, cud, Siła Wyższa? W najciekawszym
momencie pozbawiono nas energii elektrycznej. Nigdy do tej pory coś takiego w naszej praktyce nie miało
miejsca. Ja uważam, że przypadki takie nie istnieją. Przerwa w dopływie energii elektrycznej trwała od
trzech do pięciu minut i tyle też najciekawszego tekstu nie zostało zarejestrowane. W innej, późniejszej
sesji zapytałem o ten fakt i przyznano mi, że ta część informacji nie mogła być dopuszczona dla ogółu. A
ponieważ stało się tak, że na pewnym poziomie przekaz taki już zaistniał, to możliwe było na innym
poziomie wpłynąć na brak jego zapisu.
Innym spostrzeżeniem jest fakt ujawniony później. Mianowicie postać Biedermeiera była postacią
fikcyjną, postacią poetycką. Natomiast styl biedermeierowski dotyczył właśnie tego okresu i posłużył jako
metafora w naukach przekazanych Markowi. Tutaj też kłania się niedoskonałość aparatu
werbalizacyjnego, albo zbyt skromna ilość pytań o szczegóły.
22. Sesja 20
Bardo z 04.07.2002 r.
Rozejrzyj się wokół i powiedz, co widzisz, co słyszysz, co odczuwasz?
Przed sobą mam świecące słońce. Tak jakby to było południe. Jest przygotowany stos drewien…
tak, do rozpalenia ogniska. I wokół tego stosu, tych drewien, półkolem siedzą mężczyźni. Ja siedzę
naprzeciwko nich. O właśnie w takiej pozycji tureckiej siedzimy, siadu tureckiego. Jest tam nasz Rafaello.
Jest Rafaello?
Jest Rafaello.
Tak, kto jeszcze jest?
Jest Aberamentho, jest Albert.
Jest Albert, dobrze.
Jest Albert, tak.
Uhm, kto jeszcze?
Mikołaj.
Mikołaj też jest? Świetnie.
Też jest Mikołaj, Avicenna.
Jest też?
Tak, jest. Jeszcze ktoś podobny, w stroju arabskim, ale takim… tak to jest, to jest ktoś… później o
tym porozmawiamy.
Aha, później. Na razie masz nie dociekać?
Tak, mam to zostawić.
Uhm. Przywitaj i podziękuj za przybycie.
Aaa, jeszcze jest ktoś. Tak już wiem, to mi podpowiada Rafaello. Bo ja myślałem, że to jest
Konfucjusz, ale On mówi mi, że to jest Leotsy.
Leotsy?
Leotsy.
Laotsy? Aha, Lao – Tsu
Tak to jest On, nie Konfucjusz. Już teraz wiem.
Rafaello ci powiedział?
Tak, tak.
Dobrze.
On już wiedział, że się mylę.
W porządku.
Właśnie wstał i w taki specyficzny sposób ukłonił się i przywitał. Ale bez słowa! Usiadł.
Dobrze. Też przywitałeś przybyłych?
Tak.
Dobrze, czy możemy już zaczynać?
Tak.
Dobrze. Pierwsze to jest twoje pytanie. Jest ono takie: Co daje mi siłę i jakie są symbole mojej
mocy? Takie pytanie ty stawiasz swoim Nauczycielom i Przewodnikom.
Właśnie ten Lao – Tsu mówi, że troszkę inaczej to pytanie powinno być zadane. Bo to, co w tej chwili
jest, to jest konsekwencją tego, co do tej pory się w moim życiu zdarzyło. I z wielu powodów to właściwie
nie jest właściwe, nie jest takie, jak powinno być. Złe przyzwyczajenia, niewłaściwe nawyki, złe
zrozumienie tego, co się dzieje wokół mnie. Bo to jest zawsze ważne, to, co się dzieje na zewnątrz.
Aczkolwiek, jeżeli jest się we właściwy sposób zwróconym do wewnątrz, to tamto nie powinno mieć
prawie żadnego znaczenia. Chociaż zawsze podlegamy jakimś wpływom zewnętrznym, ale one nie
powinny mieć znaczącego wpływu na to, czym się zajmujemy, co nami kieruje od wewnątrz. A pytanie
powinno brzmieć: Co może być symbolem mojej mocy? Co z tego może wynikać? Co może być moją
siłą? Siłą może, tylko i wyłącznie być wiara. Wiara i jeszcze raz wiara. To jest podstawa wszelkich
dokonań, wszelkich dążeń. Wiara na drodze do jakiegoś celu. Wiara na drodze do osiągnięcia
zamierzonego rezultatu. I ta droga nie powinna być drogą ciernistą, kamienistą, a powinna to być droga,
tak jak zaplanowano dla wszystkich ludzi, usłana różami. To my sobie komplikujemy, to my powodujemy,
że nasza droga staje się ciernistą, kamienistą. Za bardzo kombinujemy, nie dowierzamy, brakuje nam
wytrwałości i wiary. Nie powierzamy swojego losu tym, którzy odpowiedzialni są za prowadzenie nas tutaj
w warunkach ziemskich. A więc drugi element to jest oprócz wiary, zawierzenie. Inaczej zaufanie, pełne
zaufanie. A zaufanie do tej grupy, czy dla tego, który odpowiada za nasze tutaj bezpieczeństwo i
prowadzenie. Może to być Anioł, Mistrz Duchowy, nie ma znaczenia, jak się to nazywa. Ważne, żeby żyć
z nim w przyjaźni i w zgodzie. Poznać Jego względem nas zamierzenia. I żeby ta współpraca się układała
bez szwanku i żadnych zastrzeżeń. To wymaga z naszej strony, tutaj na Ziemi, dużej ilości wyrzeczeń,
dużej ilości czasu. Nie jest to wszystkim dane, ale na tym polu każdy ma taką szansę i możliwości. Wiara,
zawierzenie i pewność, że to się zrealizuje. A symbolem tylko prostota, prostolinijność. A więc bycie w tym
zawierzeniu, w tej wierze. Dla tych z zewnątrz – ignorantem, a od wewnątrz, tak jak bohater bajkowy.
Bajkowy głupiec. A więc nie ma tu żadnej alternatywy. To bajki nas uczą. Bajki Ezopa, braci Grimm
i wielu, wielu innych. To są wzory do naśladowania, nie wymyślone przez Andersenów, Grimmów,
Ezopów, a to są bajki podyktowane przez Wyższe Siły. Oni po prostu je tylko spisali. Te prawdy jako
zakamuflowane historie. Więc symbolem to ma być taki Klaunik, Bajkowy Głupiec.
Uhm. Będziesz pamiętał, tak?
Tak i jeszcze mówi, że… właśnie On się pyta, czy pamiętam jego historię? Jak wędrował nie znając
żadnych liter, nie potrafiąc pisać i czytać, wypowiadał prawdy, które były spisywane przez innych. Tak
samo ja mam założyć, że niczego nie wiem, niczego nie rozumiem, a życie dla mnie napisze taką historię,
na jaką zasługuję. To samo inni wielcy nauczyciele, filozofowie – często nie potrafili czytać i pisać. To za
nich ludzie pisali, albo za nich życie pisało ich własną historię. To wszystko.
Dobrze, podziękuj. Teraz będzie pytanie, jakie chcieliśmy postawić wspólnie. To pytanie o
kształtowanie świadomości istot ludzkich na Ziemi w obecnym czasie, przez Istoty przybyłe z Kosmosu, z
innych wymiarów, rzeczywistości. Prosimy o ogólną charakterystykę.
Kształtowanie świadomości, jest wynikiem wielu zbiegów okoliczności, które zostały zapisane przez
Radę Dwudziestu Czterech. A więc szeroką Radę. I są prawdy uniwersalne, w które musimy uwierzyć. Bo
jedna cywilizacja ogólnoświatowa ma rację bytu na Ziemi. I to jest to, do czego tak naprawdę ludzie będą
zmierzać, dążyć. I to już widać w polityce, w gospodarce, w unifikacji produktów, przepisów, norm, ale w
wymiarze duchowym tylko nieliczni do podobnej unifikacji dążą. Właśnie tutaj podają przykład
przywódców religijnych, którzy tak jak Dalajlama czy Papież próbują dogadać się z przywódcami innych
religii. To jest właśnie ten początek. Przełamanie tych stereotypów, paradygmatów i to jest ciężka robota,
to jest bardzo ważne. Bo nadejdzie taki czas, że wszyscy będą się kierować uniwersalną prawdą, która
dotyczy nie tylko tego Wszechświata, ale innych, innych jeszcze wymiarów. Bo są nauki i prawdy, które są
uniwersalne w wymiarze tego Wszechświata, który da się fizycznie zmierzyć, zobaczyć, ale jeszcze
istnieją inne wymiary. Odpowiedniki naszej cywilizacji w innych wymiarach. I one mają też swoje własne
prawdy, swoje własne nauki, ale zawsze są one uniwersalne. I ta świadomość zaczyna być tutaj
budowana poprzez ludzi, którzy są w odpowiedni sposób manipulowani. Poprzez informacje, które idą w
mass mediach. Telewizja, książki, sztuka, czasopisma. Poprzez tych, którzy zaczynają przecierać szlaki,
którzy się skłaniają ku mistycznym jakimś doznaniom. Często wypływającym z zaspokojenia ciekawości.
Tak naprawdę oni są przewidziani w planie, żeby zrobić mały kroczek. Kolejny mały kroczek. Jest też
wpisany w ten świat element budowania świadomości, samej świadomości zbiorowej. Nie tylko jednostki,
choć samoświadomość jednostki jest bardziej wartościowa niż samoświadomość zachowawcza grupy
ludzi. Bo grupą można swobodniej manipulować niż jednostką. Ale coraz, coraz więcej ludzi się skłania do
naprawiania błędów, które popełnili w życiu. Do życia życiem wewnętrznym. Dostrzegają ten świat
wewnętrzny, który jest bogatszy, barwniejszy i wykazuje wiele więcej możliwości samorealizacji, niż to, co
daje świat materialny, ten świat zewnętrzny. Zaczynają tworzyć się i budować ośrodki na całym świecie.
Różnie są spostrzegane, niektóre mają mecenasów, inne są zwalczane, krytykowane. I tak jak każda
rzecz fizyczna, materialna, tak samo idea, pomysł żyje własnym życiem. Umiera i rodzi się, jest wdech i
wydech. To musi też żyć własnym życiem.
Uhm. Dobrze, to wszystko?
Oni tak mówią, że to jest tylko wycinek, bo można o tym w nieskończoność, w nieskończoność.
Dobrze, jeszcze będą podobne pytania, a zatem przejdźmy do następnego: Które z tych wielu
cywilizacji są w najwyższym stopniu zaangażowane w ten proces? Proces wzrostu świadomości istot
ludzkich, w obecnym przełomowym dla Ziemi okresie?
Właściwie najbardziej skłonni są do pomagania Ziemianom właśnie z Rady Dziewięciu, a więc z tego
ścisłego grona tych cywilizacji, którzy mają tutaj swoich przedstawicieli. W postaci, pierwotnie plemion, a
dzisiaj już narodów, nacji. Tylko jest jeden problem, którego nie przewidzieli wcześniej, że tak szybko się
będą te grupy łączyć ze sobą. A więc te kultury, zachowania będą się przenikać. Dotyczy to na przykład
Żydów. Dotyczy to na przykład Anglosasów, dotyczy to Słowian i tak dalej, i tak dalej. I to jest może ten
czynnik, który powoduje, że ta świadomość, samoświadomość wzrasta szybciej niż ktokolwiek mógł
przypuszczać. No właśnie i ci, którzy zaszczepili tutaj chociażby… czy są opiekunami Żydów, oni mają
najbardziej z punktu widzenia biologicznego, najlepszą rasę, ale najbardziej krnąbrną, najbardziej
zbuntowaną, najbardziej mściwą i nieprzejednaną. I dopóki u nich ta samoświadomość nie będzie miała
świadomości zbiorowej, to będzie się wszystko ścierało. Północ – Południe, Wschód – Zachód. To zależy,
jaki wymiar, czy polityczny, czy ekonomiczny, czy kulturowy. Ale generalnie ta cywilizacja musi upaść. I
ona upadnie, nie pierwsza i nie ostatnia.
Mówisz o całkowitej cywilizacji na Ziemi, czy o tych rasach, które wymieniłeś?
Ta cywilizacja po prostu zniknie. Będzie nowa.
Zniknie. Czyli cała, na Ziemi? Przyjdzie nowa, nowa świadomość, nowa cywilizacja?
Ona już zaczyna się tworzyć. Powstają ruchy religijne, kulturalne, które są początkiem tego. Upadają
wielkie dogmaty religijne, wielkie religie. One już nie mają racji bytu. I to jest właśnie początek upadku
cywilizacji.
A odrębnie o Żydach coś byś mógł jeszcze powiedzieć?
Najlepszy materiał genetyczny. Ale nie spełniły się założenia i stąd wynikają z nimi problemy. Są po
prostu bardzo niesforni, zadufani w sobie. Dosłownie uwierzyli, że są wybrani. Wszystkie nacje na Ziemi
zostały wybrane.
Ale oni w to uwierzyli, tak?
Wszyscy zostali wybrani, ale oni to wzięli zbyt dosłownie. Tylko oni w takich warunkach, tyle
tysiącleci mogli przetrwać. W rozproszeniu, w diasporze, niewielu się to ludziom udało. Może poza nimi
jeszcze Romowie, Cyganie właściwie. Bez państwa przeżyli tyle tysięcy lat w rozproszeniu.
Dobrze.
Są złym po prostu duchem tego świata jako naród. Żydzi, tak, ale bardzo, bardzo wartościowi.
Krnąbrni, zadufani w sobie i stąd te problemy.
Dobrze. Teraz będzie trochę może trudniejsze pytanie, a może wcale nie. Czy jest prawdą, że istoty
z Zeta Reticuli najbardziej angażują się w przeobrażenie naszej cywilizacji oraz świadomości gatunku
ludzkiego i całej planety?
Z punkty widzenia Wszechświata, z tego wymiaru, w którym my żyjemy, tak. Ale należy pamiętać, że
wiele cywilizacji galaktycznych żyje jak gdyby incognito. Nie afiszują się, nie zależy im na rozgłosie, nie
kodują swoich tutaj przedstawicieli na Ziemi. I teraz pytanie: czemu służy ten rozgłos, ta ich reklama. Czy
to robią w dobrej wierze, czy też nie? I czy ten wymiar nam bardziej służy, w którym my teraz jako ludzie
żyjemy, czy może przeniesienie się w inny wymiar daje nam większe korzyści rozwoju. To od nas zależy.
Jako jednostka to można wybrać sobie dalszy rozwój w tym wymiarze, albo w innym. Ale raczej większość
wybiera życie w tym wymiarze, i to jak najbliżej Ziemi, albo powrót na Ziemię. Opieka, opieka… nie tylko
oni się opiekują. Oni są w tej Szerokiej Radzie.
Są w Szerokiej Radzie?
Tak i w sumie mają tyle samo do powiedzenia co pozostali. Po prostu są tutaj sfery wpływów.
Rządzą i dzielą.
Rządzą i dzielą?
To jest odwieczne prawo. Aczkolwiek są jeszcze i takie czynniki, które działają destrukcyjnie.
Niektórzy mistycy czy teologowie byli skłonni to nazwać grupą szatana, diabła, ale to odniesienie to ma
i wymiar fizyczny w ewolucji gatunku, i wymiar duchowy. Bo szatanem może być lęk, może być wszystko,
co jest związane z emocjami, ale negatywnymi i również szatanem może być to, co działa destrukcyjnie
na poziomie fizyczności, czy samego rozwoju. To może być rozwój fizyczny człowieka, ekspansywny, ale
idący w złym kierunku i może być destrukcyjny idący też w złym kierunku, albo dobrym, to zależy od
wyboru. Trzeba uściślić temat pytaniem, czego akurat szukamy i jaką odpowiedź chcemy uzyskać?
To bardzo istotne pytanie. Dziękuję za nie. Następne, dobrze? Jak bardzo w ten proces angażują się
inne cywilizacje? Na przykład Plejadanie? W proces naszego przeobrażenia.
Oni bezpośrednio nie mają wpływu politycznego na to, co się tutaj dzieje. Natomiast fizycznie w
różnych okresach byli bardzo zaangażowani. W tej chwili… oj nie wiem, czy ja to… w tej chwili nie mają
takich umocnień, jak kiedyś. A to wynika z pewnych uwarunkowań. Jeżeli jest potrzebna pomoc w sensie
fizycznym, materialnym, to wtedy ich ekspansja, zaangażowanie wynikające ze współpracy Rady jest
większe. A w tej chwili nacisk kładzie się bardziej na poszczególne świadomości co do pogłębienia
rozwoju idącego w sferę duchowości, a więc rozwoju mniej materialnego. Bo to, co dotyczy rozwoju
materialnego Ziemi na ten czas, to praktycznie możliwości już się wyczerpują. I to już widać. W niektórych
technologiach, już w laboratoriach myśli się nad produkcją biokomputerów. A więc odchodzi się od
fizyczności, bardziej od mechaniki, a się idzie na wyższy pułap rozwoju. Tak i są takie momenty w rozwoju
Ziemi, i były, gdy oni byli potrzebni ze swoją świadomością tego, że są na takim poziomie rozwoju, a nie
na innym. Mają swój udział w rozwoju Ziemi jako całości. I to bezspornie. Ale cały kierunek rozwoju idzie
w tym kierunku, że wymiar Ziemi… To, że tutaj trudno Istocie Duchowej doświadczać, żyć na takim
poziomie, na jakim dane jej było w planach. Właśnie to jest ten okres, który spowoduje, że zostanie to
przełamane i wreszcie to doświadczenie bycia duszą, tutaj, właśnie w tej gęstej atmosferze, spełni swoje
oczekiwania. Że zaczną te dusze, które są uwiązane tutaj, zaczną odchodzić od materializmu, a więc
przestanie rządzić EGO. Przestaną rządzić emocje. Ale to jest proces. I wszyscy, którzy do tej pory tutaj
mieli okazję być, będą musieli to jeszcze raz przerobić, ale już w innych warunkach. Więc kolejna lekcja,
kolejne doświadczenie. Wiele cywilizacji pozaziemskich tutaj miało i ma swoje interesy, sfery wpływów.
Rozumiem. A co mógłbyś dodać o cywilizacji pochodzącej z Liry i jej wpływ na duchowy rozwój
naszej cywilizacji na Ziemi?
Oj, to jest duża różnica między tymi z Plejad a właśnie Lirianami.
Tak?
Oj, to jest…
W jakim kierunku?
Plejadanom dane było pójście właśnie w kierunku rozwoju… oj, nie wiem, jak to nazwać, cywilizacji
technicznej, industrialnej? A tamci właśnie bardziej w rozwój duchowy. Bardziej w rozwój taki
niematerialny, a właśnie w rozwój tych wartości, które są wartościami pierwotnymi. A więc tymi, które są
najbliżej Źródła, najbliżej Boga. O! I właśnie na Ziemi… bo Ziemia jest tym miejscem, gdzie się to
wszystko przeplata. Różne sfery wpływów, różne cywilizacje, różne kierunki rozwoju. Rożne wymiary tutaj
też się spotykają. I Ziemianie różnie to odbierają. Jako zjawiska nadprzyrodzone, jako cuda, jako rzeczy
niemożliwe. Bo jeżeli się coś zdarzyło, jeżeli cokolwiek ktoś widział, to znaczy, że to jest. Nieważne, czy to
jest sprawdzone doświadczalnie, empirycznie czy też nie. Równie dobrze można duchowo to zbadać,
zobaczyć dotknąć, jak i fizycznie. Zależy, z jakiego pułapu się na to patrzy. Z jakiego punktu się
obserwuje. Na to wszystko filtry, filtry, paradygmaty, uwarunkowania, przyzwyczajenia, opinie, tendencje.
Za bardzo jesteśmy w tym wszystkim uwikłani.
To tyle by było?
Nie, właśnie jeszcze…
Tak?
Wielu Opiekunów, Aniołów jakby stamtąd pochodziło. To są stali rezydenci. Ochotnicy, rezydenci.
Samo przemieszczanie dla nich, jak wiemy, nie ma problemu. Ale oni upodobali… (Śmiech) no właśnie,
takie pytanie: Czy wiem, co to znaczy być ochotnikiem… Oni są ochotnikami. Robią to bezinteresownie,
sprawia im to przyjemność.
Za każdym razem są Nauczycielami, Opiekunami, Aniołami, czy też czasami się wcielają?
To tak, jak nieraz mamy ochotę, żeby pójść na spacer, zjeść lody, popływać. I w wymiarze
duchowym nieraz się ma ochotę na coś przyjemnego i mniej przyjemnego. To nie ma wpływu. A może
niektórzy wielcy Nauczyciele to właśnie oni? Kto wie, kto wie? Tak, przeważnie się często to zdarza, że
przybierają formy ludzkie. Temat na inne rozmowy, na inne spotkanie.
Temat na inne spotkanie, rozumiem. Dobrze.
Nie teraz, nie ten czas. Za mało jeszcze…
Za mało jeszcze wiemy?
Za mało jeszcze rozumiemy.
Dobrze.
Wiemy wszystko, co trzeba, ale za mało rozumiemy. Moglibyśmy tego nie przełknąć.
Rozumiem.
Kiedyś, kiedyś, później.
Dobrze. Teraz następnym pytaniem chcielibyśmy otworzyć przyobiecany nam przekaz na temat
przyszłości dla naszej planety. Przyszłości gatunku ludzkiego, w rozpatrywaniu z pozycji ciała i z pozycji
ducha, na najbliższą dekadę.
Czas wielkich filantropów, ludzi, którzy zgromadzili potężne majątki. Nie widząc dalszej przyszłości
jako ci, którzy tworzą fortunę, zaczynają się ich pozbywać. Tworzą jakieś organizacje wspomagające, po
to żeby się wyzbyć tego majątku, który zgromadzili, pomagają ludziom na różnych poziomach, ale to tylko
nadal zaspokaja ich Ego. Inni z kolei uciekają w kult własnego ciała. A więc biznes kosmetyczny, cały
biznes, który dotyczy upiększania ciała, odmładzania i wygładzania. Oprócz elektroniki, informacji i usług,
to będzie najlepiej rozwijający się. I trzecia grupa, ci, którzy pójdą w rozwój duchowy, ale ich będzie
najmniej. Ale to już jest znak czasu, że się odczuwa tę przemianę. Mamy uczucie, jako ludzie, uczucie
niespełnionych ambicji. Bo – z jednej strony – zgromadziliśmy tyle dóbr materialnych, że nie jesteśmy ich
w stanie skonsumować, zabrać ze sobą gdziekolwiek, więc je rozdajemy, pozbywamy się ich. Z drugiej
strony – patrzymy na własne ciało, które często jest skatowane, zmęczone, zniszczone. Nie podobamy się
sobie, zazdrościmy tym, którzy są modelowo przedstawiani na filmach, w gazetach i dążymy do tego,
żeby za wszelką cenę być młodymi, sprawnymi, pięknymi – dotyczy to mężczyzn i kobiet – odpowiednio
ubranymi. Są i tacy, którzy w ciszy, w skrytości upiększają, ale nie ciało, tylko swój świat wewnętrzny.
Którzy odkryli własną duszę, którzy są w kontakcie z pierwotnym Źródłem, z Bogiem. Którzy doświadczają
po to, żeby zaliczyć kolejną lekcję, lekcję sobie zadaną. Ale ich jest najmniej i będzie najmniej, lecz będzie
to najbardziej wartościowa grupa. Bardzo ciekawy okres – trzy światy, a tak różne. Wyścig szczurów się
kończy. Żyć krótko, intensywnie po to, żeby kupę pieniędzy zarobić. Dlatego przemysł turystyczny,
kosmetyczny będzie się niesamowicie rozwijał. Ale jeszcze z drugiej strony potrzeba przewodników,
mądrych instrukcji po to, żeby zagubionym i tym, którzy chcą wrócić do Źródeł, żeby im pomóc w rozwoju
duchowym. Każdy ma jakąś alternatywę. Można to nazwać trzy wielkie mody, ale tak to jest, tak to będzie.
Właśnie, Aberamentho mówi, że na powrót się odkryje… tak, że będą odkryte pierwotne prawdy, prawdy
duchowe, które On głosił. Głosili przed Nim i po Nim. Że w sposób pośredni On i inni i tak będą mieli swój
udział. Nawet będąc tutaj z nami, mają swój w tym udział. Bo nieważne czy to dociera do jednej osoby
czy, do dziesięciu. Ważne jest, że to przesłanie dociera. Właśnie też Albert mówi, że podejście
materialistyczne do nauki już się skończyło. Skończyło się, gdy On odszedł, gdy odszedł Oppenheimer i
wielu innych. Że ta nauka bardziej taka się staje, skłonna iść w stronę duchowości. Stąd ten zwrot –
chociażby w fizyce, w matematyce, w biologii, chemii. Nawet w astronomii i w astronautyce. Dziwne
(śmiech), no tak to jest dziwne, bo się właśnie pytają, czy to dla mnie nie jest dziwne? Ano – jest dziwne.
Jest.
Tak, ale o tym, co teraz mówimy, to tylko garstka wie. Rządy i ci, którzy sponsorują rządy,
przedsięwzięcia, robią z tego wielką tajemnicę, ale tak to jest. Fizyka się zaczyna dogadywać z metafizyką
i tak dalej, i tak dalej, a więc to są też znaki czasu. To wszystko.
Czy jeszcze mogą coś istotnego powiedzieć, odkryć przed nami na najbliższą dekadę?
Dotyczy nas, czy ogółu?
No ogólnie, ogólnie ludzkości, z punktu widzenia materii. Bo o duchowości już mówili.
Będą się zacierały różnice… […] (kas). …wyższą stopę życiową, ale chodzi o tę różnicę. A więc od
zewnątrz następuje właśnie manipulacja, która powoduje, że ci, którzy stworzyli fortuny, po prostu rozdają
potrzebującym. Dotyczy to osób fizycznych jak i firm, korporacji i państw. Skończy się finansowanie po to,
żeby uzależniać. Teraz będzie na zasadzie sztuka dla sztuki. Pomagam, bo chcę, i w zamian za to nic nie
chcę, żadnych profitów, prowizji. Będzie inaczej, jak do tej pory. Dziwnym zbiegiem okoliczności świat się
zacznie… oj, no tak, zbroić nie przeciwko sobie, ale przeciwko jakiemuś wspólnemu wrogowi
zewnętrznemu. A na planie fizycznym i tacy są wrogowie.
Tak?
Tak, bo Ziemianie tak naprawdę mają konflikt… ooo, tak. Mamy konflikt. Prawdopo… tak! I to otwarty
konflikt. I w tej sprawie… a to Albert mówi, że w tej sprawie się dogadali i Rosjanie, i Amerykanie, mają
jakąś wspólną koncepcję. Dlatego się tak zbliżyły te dwa narody. To nie wynik transformacji, nie koniec
zimnej wojny to spowodował. Nawet gdyby była stara sytuacja, i tak się wcześniej już dogadywali.
Pierwszy konflikt to jest… ooo, to jest Księżyc i Mars. Jeszcze są pewne punkty na Ziemi, gdzie jest
konflikt.
Gdzie im nie wolno…
Rozmawialiśmy niedawno na ten temat. Właśnie to chodzi też o to.
O to?
O, tak – i pozagabinetowo się dogadali już dawno. Ale lepiej nie pytajmy na razie o to.
Dobrze.
O kurde, niesamowite, nawet na Marsie konflikt! Ja dziękuję. No tak, to wszystko.
Czyli zostali przegonieni z Księżyca i z Marsa? I czują się obrażeni, tak? Można to tak nazwać w
skrócie?
Nie, Albert mówi, że nie. My używamy innego słowa, nie obrażeni. Bardzo brzydkiego słowa
używamy.
Dobrze, zmienimy to słowo, ale czy ta myśl, że Ziemianie zostali odprawieni z Księżyca i z Marsa, to
słowo byłoby właściwe? Co Albert na ten temat?
W ogóle wyrzuceni.
Wyrzuceni nawet, tak? Użył jeszcze ostrzejszego słowa.
No wyrzuceni!
Tak, rozumiem. Czy tam z bieguna południowego Ziemi, też zostali wyrzuceni naukowcy?
Nie mają prawa.
Nie maja prawa tam przebywać, tak?
Strefa zakazana. Tam jest potężny obszar, jak na warunki ziemskie i to ich bardzo boli. Osiemset,
tysiąc kilometrów kwadratowych. To jest sporo.
Aha i to przez to się tak zagniewali?
I to ich boli, bardzo. Ile osób już straciło przez to życie. I zaangażowanych, i przypadkowych. Ilu
cierpi, nie wiadomo… Tak oficjalnie nie żyją, ale tak naprawdę zostali odizolowani.
Czyli tam jest konflikt największy?
A to rządy… tak to rządy zniewoliły niektóre osoby, które tam były. I to jest ukryte. Mówią, że nie
żyją, zaginęli, ale to nieprawda. Zostali wyeliminowani. Aaa, to w porozumieniu z tamtymi, bo chcieli ich
unicestwić, ale oni nie pozwolili. Więc doszli do kompromisu, że żyją i to w dobrych warunkach, ale bez
prawa powrotu do domu.
Odizolowani?
O tak, odizolowani. Mieli zginąć i tamci nie pozwolili, tak.
A jeszcze coś o Trójkącie Bermudzkim. Mógłby coś Albert nam powiedzieć? O tych ciekawostkach
takich różnych.
Oj tak, jest tyle różnych opinii, które są często wysysane z palca, a niektóre są zbieżne z faktem.
Poproś, żeby nam coś o tym powiedział.
Jest to korytarz do innego wymiaru. O kurcze! To jest jedyne miejsce na Ziemi, gdzie są punkty…?
Tak niewielkie punkty, poprzez które można przejść do innego wymiaru. Ale to są punkty, które przenoszą
tylko w jedną stronę. Dlatego właśnie… tak, nie ma powrotu. Są punkty w Trójkącie, które wchłaniają
wszystko, co się pojawi, a są punkty zaprogramowane na żywą materię.
Że tylko ludzi, tak? Istoty żywe przenosi?
O, istoty żywe, nie tylko ludzi, istoty żywe. I z tych kanałów korzystają podróżnicy z innych wymiarów.
Z innych wymiarów, rozumiem.
A właśnie, bo są okresy aktywności i one są w zasadzie przez… Aaa, one są czasowo niemierzalne.
Podróżnicy potrafią właśnie zmierzyć i ocenić możliwości takiej transmisji, bo to tak działa impulsami. Są
aktywne i nie są aktywne.
Rozumiem.
Z punktu widzenia nawet techniki ziemskiej i czasu, nie jest to do zmierzenia, bo to się wszystko
rządzi innymi prawami. O jejku, wiesz co! Oni mówią, że jak będziemy chcieli, to możemy sobie
spróbować takiej podróży.
Do innych wymiarów?
O kurde!
A spytaj się, czy w ciele astralnym, czy w mentalu?
W czym się będziemy lepiej czuli.
Tak?
O kurde, ale niesamowite!
Tak? Dobrze.
Wykorzystać taką dziurę?
Podziękuj Jemu za taką propozycję. Na pewno skorzystamy. W tej chwili jeszcze nie jesteśmy
„dojrzali”, ale za jakiś czas na pewno spróbujemy.
Mówi, że skoro tak, to zgoda.
Świetnie, to sam Albert nam to zaproponował?
Śmieje się. (śmiech)
Dobrze.
Tak. Bo chyba trzeba podziękować?
Uhm.
O kurde, ale mam pietra.
Masz pietra (śmiech), dobrze, bo ja nie mam.
Niesamowite. Ale musimy troszkę poćwiczyć.
Tak, oczywiście, ja zdaję sobie z tego sprawę.
No, trzeba podziękować. Dobry pomysł.
Dobrze, następne pytanie, można już?
(Wzdycha głęboko).
Czy jeszcze coś powie? Dobrze, odpocznij sobie, zmęczyła cię ta wiadomość. Była zaskoczeniem,
tak?
Ja – dziękuję.
(Śmiech). Nie chciałbyś do innych wymiarów? Dobrze.
Ja tu nic nie mam do gadania.
Dobrze. Następne pytanie. Weź głęboki oddech, teraz już będzie łatwiejsze. Czy materiał pozyskany
w naszych procesach, pochodzący z głębokich regresji, do czasów prehistorii, traktujący o
doświadczeniach twoich, czyli Marka w ciałach „Szaraków” dotyczy właśnie rasy Zeta Reticuli, czy też
innej jakiejś rasy?
Mówią, że Plejadanie i jeszcze rejon Oriona. Orion?
Tak?
Ale ci z Oriona, z rejonu Oriona, gdzieś kurde, Beta coś, oj nie, nie rozumiem. To gdzieś nasi
astronomowie mają zapisany ten rejon, Beta coś, ale ja nie rozumiem.
Nie rozumiesz, tak? Ale to jest…
To słabiej rozwinięte niż Plejadanie, ale…
Uhm, ale z Oriona tak?
Gdzieś tam z pobliża Oriona. Beta coś tam, nie wiem.
Na rejon Oriona są nastawione nasze trzy piramidy w Gizie, prawda?
Nie wiem. No mówią, że tak, że to jest powiązane właśnie z Orionem i…
A Orion, czy to nie jest ta Psia Gwiazda, nie o to chodzi?
Nie, z obszaru Oriona, to tylko wiem.
Tylko z obszaru Oriona. Dobrze, no dobrze, nie męcz się. Czyli tam mają podobne ciała do
„Szaraków”, tak?
Tak.
Rozumiem.
No i jeszcze Plejadanie.
Plejadanie też?
Też, ale oni mają kontakty z nimi, tak! Oj współpracują i to oni czerpią od nich technikę. Mają z nimi
kontakty. Teraz rozumiem. Oj, właśnie! To Albert pyta się, czy pamiętam delegację, tę, którą
szpiegowałem na statku?
No, no.
No właśnie – byli z Plejad. O kurde, no tak było przecież.
Ty ją szpiegowałeś?
Na statku, tak. Delegacja była.
Aha, przyjechała i była u was w gościach?
Tak, no było tak.
To ja też pamiętam.
No przecież tak było, no tak. No to stamtąd byli.
To stamtąd byli?
Oj, podobni do…
To byli Plejadanie, tak?
Tak, są bardzo podobni tutaj do…
Do Ziemian, tak?
Tak. No jeszcze pamiętam. O kurde, no faktycznie tak było. O właśnie… Mówią też, że tak, jak dusze
się specjalizują, tak samo się specjalizują poszczególne, nazwijmy to rasy międzygwiezdne. Jedni celują
w rozwoju duchowym, inni w technologii. Tak, jak przyroda też się specjalizuje. Tak samo, tak samo oni.
No teraz to rozumiem, to już wiem.
A czy mógłbyś jeszcze zapytać, która z Ziemskich ras pochodzi z Syriusza, albo z rejonu Syriusza?
Oj, Afrykanie, zaraz. Północna Afryka. Rejon Sahary? Niewielu ich jest. W trudnych warunkach żyją,
ale mają pierwotną wiedzę. I to bardzo, bardzo konkretną, szczególną. I są obiektem badań różnych grup
naukowców. Jedni im wierzą, a inni się z nich śmieją. Żyją w prymitywnych warunkach, gdzieś na pustyni.
Niewielu ich jest, ale mają dużą pierwotną wiedzę. Północna Afryka, tak.
Północna Afryka, rozumiem. Teraz jeszcze chciałbym się ciebie zapytać, czy takie doświadczenia,
które na przykład zbierałeś wówczas w ciałach „Szaraków” – jak ty to określałeś – Czy te doświadczenia,
pochodzą rzeczywiście z przeszłości, czy też należałoby tutaj założyć, że czas nie istnieje, a one
pochodzą po prostu z innej rzeczywistości. Jak to jest?
Mówią, że mam uściślić, bo pojęcie Szarak jest złe. I powinniśmy to sobie wyjaśnić.
To, które ty rozumiesz i pamiętasz ze swojej przeszłości?
My nazywamy… Nazwałem to szarakiem, ale szarak to jest niewłaściwe określenie. To są bioroboty,
szaraki.
To uściślij to określenie. Sam dla siebie, tak żebyśmy to zrozumieli wszyscy.
Może to być istota ludzkopodobna, o.
Człekokształtna?
Człekokształtna.
Dobrze. Załóżmy tak, i teraz to pytanie rozwiń. Dobrze?
Tak i powinniśmy nie nazywać tego Szarakiem.
Dobrze, już nie będziemy.
Bo to jest co innego, zupełnie co innego. I o tym też możemy porozmawiać. Kiedyś za jakiś czas, bo
to są dwie różne rzeczy.
Rozumiem.
To są dwie różne rzeczy. Jeżeli przyjmiesz, że istnieje czas, to było.
To, to było?
A jeżeli się przyjmie, że nie ma czasu…
Tak?
To możesz przyjąć, że to jest, albo dopiero będzie.
Inna rzeczywistość?
Inna rzeczywistość.
Czyli i taka wersja jest dopuszczalna, i taka. Tak?
Tak, mówią, że tak. Wszystko jest względne.
Dobrze. A czy do takiej innej rzeczywistości każdy może wyrobić sobie dostęp, powiedzmy, poprzez
pracę nad sobą?
Jeżeli chodzi o ciebie, to ty to robisz.
Ale ja się zapytałem, czy każdy z ludzi?
Hm, nie.
Nie?
Właśnie, dlaczego? Mówiąc ogólnie – nie każdy do tego jest przygotowany, nie każdy do tego dorósł.
A jeszcze pytanie: Czemu to ma służyć i komu to ma służyć?
Mojej ciekawości.
Tylko ciekawości?
Tak.
Jeżeli masz czyste intencje, to bądź ciekawy.
(śmiech) Dobrze, dziękuję. Dobrze. Czy to prawda, że w momencie uzyskania dobrej komunikacji
z własną duszą, uzyskuje się dostęp nie tylko do minionych doświadczeń, ale również do doświadczeń z
przyszłości. A więc do duszy w pełni dojrzałej?
Jeżeli przyjmiesz, że istnieje czas, to tak. A jeżeli przyjmiesz, że nie ma czasu, to ty jesteś tym, czym
jesteś, tą duszą.
Tym, czym jestem. Rozumiem. To wszystko na ten temat?
Aberamentho mówi, że właśnie z tego założenia wyszedł.
Wyszedł z tego założenia i był tym kim był?
Nie tylko On, nie tylko On, przed Nim i po Nim byli. No tak, no faktycznie. Wszystko.
Chciałbym ciebie jeszcze zapytać, czy takie doświadczenie można nazwać komunikacją z Bogiem?
Czyli ze Sobą? Nazwij to tak.
OK, to już wszystko mi powiedziałeś.
Nie to nie ja.
Ja wiem.
Jeszcze pytania.
Jeszcze pytania, tak? Dobrze, czy mógłbyś troszkę bardziej uściślić: Te roboty, czyli „Szaraków”, od
których odwiedziono nas, żebyśmy nie używali tego słowa, bo ono jest zabezpieczone dla robotów albo
dla biorobotrów.
Bioroboty.
Bioroboty?
I tylko właściwa jest ta nazwa: biorobot.
Czy te istoty, bioroboty też odróżniają dobro i zło, czy po prostu są to tylko maszyny?
(śmiech) Wszystko mają oprócz duszy.
Tak, rozumiem.
O to chodzi.
Czyli to są idealne roboty. Dobrze rozumiem?
Tak jak wszechświat jest idealny.
Dobrze. Podziękuj naszym…
Jeszcze pytanie jest.
Jest pytanie? Do nas, tak?
Oj, tak.
Świetnie. Dawaj pytanie.
Czy możemy już sprecyzować kierunek naszej drogi? Czy nasze oczekiwania względem naszych
gości spełniają właśnie te warunki, które powinny być spełnione do dobrej komunikacji i współpracy. Bo to
jest etap współpracy.
Dobrze.
Pytanie jest jeszcze jedno. Czy pamiętamy o gościach?
Tak jest. Tak, my pamiętamy o gościach i za…
To mówią, że to by było na tyle.
To by było na tyle? A czy dzisiaj chcą odpowiedzi na to pytanie, czy następnym razem?
Nie musi być dzisiaj, nie musi być następnym razem.
Dobrze. Dobrze, przygotujemy się dokładniej. Bo myślałem, że dzisiaj trzeba odpowiedzieć. Ale
skoro…
Nie, bo właśnie to ta wolna perspektywa, która jest przed nami, ona ma być uściślona.
Rozumiem.
O, właśnie, bo mówią, że niedługo przestaniemy rozmawiać ogólnie, że mamy się właśnie zacząć
koncentrować na szczegółach. Że to będzie trudne i wyczerpujące. No i goście czekają.
Goście już są, tak?
No mówią, że czekają goście.
Super, fajnie. Czy goście przychodzą razem, czy najpierw musimy pożegnać naszych Nauczycieli?
Jak to jest, zapytaj się.
Oni już idą.
A co mówi Twój sekretarz? Odejdą nasi Nauczyciele, czy będą?
Rafaello zostaje, on musi być.
Zostaje, On jest sekretarzem i On zostaje. Dobrze, w takim razie nasi Nauczyciele odchodzą. To
musimy im bardzo serdecznie podziękować. Wyrazić wdzięczność za udzielenie nam takich cudownych
odpowiedzi. Za to, że zaszczycili nas swoją obecnością. Podziękuj im wszystkim.
O, Albert jeszcze mówi, że masz… aa, czy pamiętasz o podróży?
No, no?
Że masz się przygotować do podróży jakimś statkiem?
Tak jest, wiem. Zabierze mnie, obiecał, tak?
No właśnie i … Nie, on mówi, że to ty go masz… no, jego masz zabrać.
Ja mam jego zabrać? Cudownie.
O kurcze. No tak.
Świetnie.
Jakimś statkiem.
Uhm. A On mi będzie tłumaczył jak ten statek jest zbudowany. Tak?
Śmieje się, nic nie mówi.
No super.
Statkiem, kurde (wzdycha).
W porządku. Pozdrawiam Go.
(szeptem) Jakimś statkiem, kurcze. Odchodzą już.
Odchodzą? Dobrze, to teraz czekamy na naszych zaproszonych gości.
Są już.
Opowiedz mi, jak wyglądają, przywitaj ich ode mnie, od siebie.
Właśnie witamy. Starsi, jowialni panowie. Oj, bardzo zasadniczy.
Bardzo zasadniczy?
Ale silne osobowości.
Tak?
Oj, tak. Ten, co ma okulary, zaraz, takie śmieszne okulary. A, mam nie zwracać uwagi na okulary.
Masz nie zwracać. A kto ma okulary, Robert, czy Edgar?
Edgar.
Rafaello ci powie. Edgar ma, dobrze.
Tak, tak. No ten drugi jest bardziej pyzaty.
Pyzaty? Dobrze. Czy nastąpiło już przywitanie? Czy można już zadać pytania?
Tak, tak.
Dobrze, świetnie. Pierwsze pytanie będzie do Roberta: Czy jako Byt zamieszkujący inne światy, inne
rzeczywistości, może służyć nam jako Nauczyciel w poznawaniu tych innych światów, innych
rzeczywistości?
Jeżeli się zbliżymy do jego poziomu, który osiągnął na Ziemi – zawsze.
Tak? To zawsze?
Taka jest ich rola, tych, którzy tam są. Którzy osiągnęli, wypracowali poziom na Ziemi taki, który
pozwala im być tam, gdzie są. Wtedy tak. Niewielu jest, niewielu jest następców tutaj. Czy takich
kandydatów, którzy by mogli na tym poziomie czerpać wiedzę z doświadczeń. Mówi, że jest przykro, że co
niektórzy teraz jak gdyby wypaczają jego idee. Idą w komercję. To nie było w jego zamyśle. Że za bardzo
to jest stechnicyzowane, za bardzo komercyjne. Za bardzo rozdmuchane. Za wielu przypadkowych, jak to
mówi klakierów. Aha, no tak, bo niektórzy właśnie, to na zasadzie takich doraźnych efektów, robią interes
naukowy, ooo. A tak naprawdę udają, że rozumieją, że są w temacie, że czują, a organizują jakieś takie
dziwne… o coś takiego, jak rozmowy jarmarczne, doświadczenia jarmarczne. Nie, to nie było jego
zamierzenie, ale nie dotyczy to wszystkich. Za dużo kursów, za dużo spotkań, za dużo treningów, za dużo
przypadkowych ludzi. Za dużo się przewija różnej maści naukowców, specjalistów. Mierzą, ważą,
podglądają, a to nie o to chodzi. Duszy się nie da zmierzyć, zważyć, prześwietlić, określić. Duszy się nie
da opisać, duszę trzeba po prostu odczuć, trzeba nią być. Hamburger!
Hamburger? A spytaj się, czy na tym poziomie, który my obecnie reprezentujemy i dysponując
również takim narzędziem jak hipnoza, możemy się zbliżyć w jakiś sposób do tych doświadczeń, których
On doświadczał na Ziemi.?
Chwileczkę, mamy poczekać, On coś musi sprawdzić.
Uhm.
Sprawdzić? Co on ma sprawdzić?
No, nasz zapis.
O kurde!
W komputerze. Rozwój naszych dusz.
Za bardzo technicznie jeszcze do tego podchodzimy. Za bardzo spięci i więcej wiary. Oj za dużo
gdybamy. No to właśnie to, co mówił Rafaello. Bardziej elastycznie i w ogóle bez spięcia, bez stresu, bez
zastanawiania się, bez dbania o wynik.
Cudowne rady.
No tak! No mamy jeszcze troszkę, ale niewiele czasu, żeby warsztat, właśnie, tu chodzi o jakiś… no
tak, o warsztat pracy.
Warsztat pracy?
Że on ma być jeszcze bardziej wygładzony. Jeszcze za bardzo spięci, za bardzo technicznie się do
tego podchodzi. Za bardzo technicznie.
Za bardzo technicznie. Rozumiem.
Właśnie to mamy robić nie z pozycji tego miejsca, tylko my mamy to robić z pozycji Góry.
Z pozycji „Góry”?
Ale jak On to?…
Duchowa sprawa, tak?
Z pozycji Góry? Nie… no tylko tak mogę to nazwać, z pozycji Góry. Za bardzo my patrzymy z pozycji
Dołu czyli tutaj…
Ciała?
O chyba tak, no. I to nam przeszkadza.
To nam przeszkadza, rozumiem.
Ale też nie mamy się zdziwić, jak będą pewne blokady. Ale to nie będzie wynikało z… jak to się
nazywa, z wyniku złej woli, tylko z odpowiedniej konieczności. Tak, że pewne informacje nie dotrą. Ale to
tak już ma być.
Dobrze. Zapytaj jeszcze, czy jest w stanie w przyszłości posłużyć nam jako Nauczyciel w podróżach
astralnych, oraz do innych światów wyższych energii?
Poczekać trzeba.
Poczekać, ale w przyszłości…
Nie – poczekać teraz, On coś musi sprawdzić.
Dobrze.
Bardzo się cieszy, że ja zainspirowałem się… oj, Jego doświadczeniami, że próbowałem się…
(śmiech, długi śmiech) On mówi, że ty już wiesz, o co chodzi.
(śmiech) Próbowałeś się włamać do Instytutu? Czy to miał na myśli?
O kurde, no tak. Powinniśmy wspólnie to robić. Mówi, że to jest dobre.
Z nim, tak? Czy my dwaj?
My dwaj.
Tak?
Oj, mówi, że ty mnie tam nieźle wprowadziłeś. No tak, ale każdy tak może to zrobić. Tylko intencje,
intencje i jeszcze raz intencje. Trening, trening, trening.
Uhm. Czyli ten kierunek jest pozytywny?
No (śmiech).
Co oberwało ci się?
Nie.
To dobrze.
Bo właśnie… a to, mam to powiedzieć? Bo teraz miałem taki obraz, jak ja tam byłem, raz, drugi,
trzeci, to samo co było.
Tak?
I się pyta, czy poznaję tego jegomościa. To znaczy czy siebie tam poznaję?
Uhm. A spytaj się, co to miało znaczyć to zapytanie: „Dlaczego ty jesteś taki rzadki?”. Czy ja się
dobrze domyśliłem wówczas?
Zaraz, zaraz. Już wie!
Już wie?
Jeden z Jego takich młodych ludzi, wtedy mnie spotkał i on mnie wyczuł, właściwie zobaczył mnie.
Wyczuł najpierw. Moje ciało astralne było wtedy kiepściutkie. Ale już następnym razem było bardziej
gęste. A to były pierwsze próby.
Czyli w dobrym kierunku idziemy, tak?
Mówi, takie bledziutkie, mizerniutkie.
Uhm. Można następne?
Ponoć ten naukowiec nieźle sobie tam radzi. Może się spotkamy?
Ten, który ciebie wyczuł wtedy, tak?
O kurcze, no! Pewno, że bym chciał.
No widzisz? W porządku.
No, tam jeszcze mnie nie było, fizycznie. To wszystko.
Dobrze. Chciałbym jeszcze… Czy mógłby szerzej opisać poszczególne poziomy. Dokąd sięga świat
astralny? Czy to jest poziom 27? I jak jest z tymi wyższymi poziomami. Czy mógłby nam chociaż troszkę
na ten temat powiedzieć? Uchylić rąbka tajemnicy?
To, co napisał jest faktem.
Tak?
A powyżej. Ty pytasz się o fokusy?
Tak.
No właśnie. Im dalej w las, tym więcej drzew. Na pozór to wydaje się mniej skomplikowane, ale jest
skomplikowane. A to -mówiąc inaczej – jest bardziej rozwodnione, bardziej rzadkie, bardziej subtelne. Ale
jakościowo, gatunkowo jest super.
Czyli powyżej dwudziestego siódmego już w ciele astralnym się nie podróżuje, prawda? Dobrze to
rozumiem?
Tak.
Dobrze. Dobrze, to by było tylko tyle.
To już jest zastany świat. Jest niesamowity, niesamowity.
Uhm. A czy jako doskonały praktyk i nauczyciel w obecnym stanie jest zdolny posłużyć za instruktora
podróży astralnych, dla któregoś z nas, na przykład wtedy, gdy będziemy ćwiczyć nasze podróże.
Podobnie jak do tej pory robiliśmy?
Jest to niekonieczne.
Niekonieczne, tak?
Nie, niekonieczne.
A, na przykład, żeby oswoić się z lękami, często spotykasz jakąś nieznaną sytuację i lęk każe ci
wracać z powrotem do ciała. Czy osoba, istota, która już poznała te wszystkie lęki, te wszystkie, mogące
wystąpić zjawiska w podróży, mogłaby dopomóc w przełamaniu tych, powiedzmy sobie „lodów”.
A po co?
A po co. Musisz sam, tak?
Przecież przed chwilą była mowa, że mamy patrzeć nie z pozycji Dołu tylko w pozycji Góry i to
wszystko.
A rozumiem, no jasne. To by wszystko wyjaśniało.
Przecież to jest bez sensu. Jak masz tego świadomość, to nie ma problemu. Do tego on już jest
niepotrzebny. Bo my już to wiemy.
Tak jest. Czyli pozycja duszy i wówczas wszystko funkcjonuje należycie, tak?
Tak.
Świetnie, podziękujemy teraz naszemu drogiemu gościowi, a będziemy teraz zadawać pytania
Edgarowi. Robercikowi podziękujemy, OK?
On już… tak, dziękuje.
No, dziękujemy bardzo. Edgara chcielibyśmy się zapytać… Hmm. Wiemy dużo o Twoich
doświadczeniach w ciele, jako mistyka, który służył ludziom przez wiele lat. Moim celem jest resztę
swojego życia poświęcić podobnej misji. Czy w takim przypadku wolno mi będzie czerpać z Twoich
doświadczeń, lub też odwoływać się do Twojej pomocy. To byłoby moje pytanie do Edgara.
Mówi, że jesteś… z pozycji człowieka jesteś bardzo odważny. I się pyta, czy wiesz, w co się
pakujesz?
Tak mi się przynajmniej wydaje.
Bardzo dużo energii to kosztuje.
Tak?
No tak, no przecież my o tym wiemy, że przecież…
Wszystkie, wszystkie uwagi są bardzo cenne.
Bardzo dużo energii. I to nie może być tak, że ta energia… O, właśnie, to te wyczerpujące seanse
Go zabiły fizycznie. O właśnie, trzeba przede wszystkim zadbać o energię, o tak. Naładować akumulatory.
Bo On się właśnie tak wypalił. Dlatego nie mógł tak długo żyć, jakby normalnie z punkty widzenia biologii
mógł żyć. Wyczerpał się za szybko organizm. Przykład masz z siebie wziąć samego. On może być dla
ciebie inspiratorem, przykładem.
Tak?
Ale jeżeli (śmiech), właśnie, no tak. Jeżeli na to będziesz patrzeć z punktu widzenia Góry to on tylko
może być inspiratorem i przykładem. Fizycznie…
Przykładem, tak?
W cudzysłowie, on jest tu niepotrzebny.
Rozumiem.
Ale gdy przyjdzie taka konieczność, to ewentualnie można poprosić o pomoc. Ewentualnie.
Dobrze, zapewnij Go…
Ale my… No tak, dobrze.
Dobrze.
Nie, bo chodzi o… nie wiem, jak to powiedzieć. To już jest u ciebie ten poziom, że jak byś zapytał
matematyka, ile jest trzy razy trzy. Przecież ty to wiesz. Ale jeżeli chcesz się upewnić, możesz zapytać,
ale jest to niekonieczne. Ty już zbyt wiele wiesz, i doświadczyłeś, żeby pytać. Tylko chodzi o ćwiczenie,
ćwiczenie i doskonalenie warsztatu. Ćwiczenie, ćwiczenie…
Dobrze. Zapewnij Go, że głównie mi chodzi o inspirację. Dobrze?
On to słyszy.
Dobrze. Cieszę się bardzo. Teraz chciałbym zadać Edgarowi pytanie od mojej żony. Ona bardzo
prosi o pomoc w bolących stawach. Czy mógłby jej jakiejś recepty udzielić, tak na dzisiaj? Tak akurat w
tym momencie. Czy jest to możliwe, czy też nie?
Tak.
Uhm. Bardzo prosimy.
Przede wszystkim żadnego nabiału. Żadnego nabiału? To dziwne, pod żadną postacią, jest to
niekonieczne, jest to niepotrzebne. Tak żadnego sera, mleka, przetworów. I tam gdzie jest dużo żelaza,
warzywa, może to być szpinak.
Należy to jeść, tak?
Tak.
Dobrze.
Tam gdzie jest magnez.
Magnez też, tak?
Uhm, ale przede wszystkim… o, tam, gdzie są szczawiany – to nie wolno. Aaa, to się u nas nazywa
rabarbar. Tak to się nazywa rabarbar.
Nie wolno?
Tak, szczaw, zaprawy octowe – to już lepiej jakąś cytrynę, jako przyprawę. To jest najważniejsze…
[…] (kas). No właśnie, też ograniczyć jakieś witaminy… aaa, witaminę „C”?
Ograniczyć?
Ograniczyć witaminę „C”? No tak, witaminę „C” ograniczyć. Ograniczyć witaminę „C”. Stawy bolą od
pracy.
Od pracy?
Tak.
Dobrze.
Od pracy…
Uhm, a może jakieś maści do smarowania, coś mógłby też zalecić?
Rozgrzewające, tylko rozgrzewające mogą pomóc. Ale to może być niekonieczne. Chodzi o tą dietę.
Najważniejsze to jest właśnie ten nabiał.
Nabiał wyrzucić?
Uhm.
Całkowicie. Dobrze. I jeszcze jedno pytanie od mojej żony. Na temat osteoporozy – słabe, dziurawe
kości. Jak temu zaradzić, w tym wieku? W wieku pięćdziesięciu paru lat?
Właśnie chciał o tym mówić.
Tak? Świetnie. Czyli poznał nasze myśli, prawda?
Uhm.
Dobrze, cieszymy się bardzo.
Uhm. O zrzeszotowienie kości? O kurde, tak się to nazywa? A to jest indywidualna przypadłość i to
jest wynikiem diety z dzieciństwa, z okresu dojrzewania. Właśnie płód okrada kobiety, dlatego to częściej
kobiety dotyka niż mężczyzn. Dużo, dużo roślin, które mają białko. Tylko nie białko zwierzęce. Nie nabiał.
Tak? Rośliny.
Fasola, soja, groch. Te, w których jest dużo białka. I są preparaty gotowe, ale jeżeli one nie są w stu
procentach naturalne, to lepiej nie. To jest zawsze chemia. Ale, właśnie soja, fasola, groch. I fasolę
powinno się jeść… o, tu jest uwaga, jakaś fasola nerkowa, co to za nerkowa? Jakiejś nerkowej nie jeść w
ogóle. Im mniejsza tym lepiej, tym bardziej wartościowa, tak.
Dobrze, tak? A co z cebulą i oliwą z oliwek? Mógłby coś na ten temat dodać?
Należy zapytać (śmiech) południowców.
Południowców, oni wiedzą?
Świetna rzecz. Potas, właśnie potas. Dużo potasu w cebuli, dużo witaminy „E”, ale na zimno tłoczona
musi być.
Tak?
Tylko na zimno.
Ta oliwa z oliwek?
Tak.
I to jest na osteoporozę też wskazane?
Cebula tak, ale oliwa to raczej dostarcza witamin, szczególnie witaminy „E”.
Witaminy „E” rozumiem.
I to wszystko bez przesady. Bez przesady.
Dobrze. To wszystko, co miał nam na dzisiaj do powiedzenia, tak?
Uhm, uhm.
To świetnie, podziękuj od nas wszystkich. Podziękuj i jednemu, i drugiemu gościowi. Było nam
bardzo miło. Wyraź też od nas wyrazy wdzięczności.
O, dziękujemy, dziękujemy.
Jeżeli będziemy potrzebować, możemy się jeszcze z Nimi spotkać, czy tak?
No właśnie – Cayce mówi, że jeżeli będzie taka potrzeba, jeżeli będzie potrzebna pomoc innym…
Tak, innym właśnie. To co, może nam powiedzieć? Czy zechce nam też udzielić takich informacji jak
dzisiaj?
A to mu sprawi… Sprawi mu przyjemność i po to jest.
Uhm.
Tutaj możemy współpracować.
Świetnie. A coś, na temat oleju rycynowego, mógłby nam dodać? My wiemy, że to było jego często
zalecane lekarstwo?
A to nie tylko dlatego, że rozgrzewa, ale ma w sobie jakieś antyseptyczne właściwości. Jest po
prostu bardzo uniwersalnym środkiem, stosowanym już od starożytności, ale w innej formie niż teraz.
Można to stosować i wewnętrznie i zewnętrznie, ale to zależy w jakim charakterze i z czym to się łączy, bo
sam, jako sam to jest, (śmiech) nie do przełknięcia.
(śmiech) On też coś o tym wie?
No przecież próbował.
A czy na stawy to jest też dobre?
Rozgrzewające, no tak, tak.
Rozgrzewające, czyli – tak. Dobrze.
Aaa!
Tak?
Jeszcze można dodać do tego oleju zioła, które same w sobie mają właściwości rozgrzewające, i
połączyć to wszystko.
Zioła, a które by zalecał?
O kurcze. Aaa, mnie się wydaje to dziwne, ale…
No, no, nie analizuj, dawaj.
Ano jasne. Majeranek, kurde! No tak, majeranek, dobrze. Macierzanka? Majeranek, macierzanka. I
to jest najważniejsze. Aha! Mielone goździki jeszcze. Mielone goździki?
Uhm, dobrze.
Mielone goździki. I można dodać troszkę cynamonu, ale utartego z laski, nie sproszkowanego. I
proporcja jest tutaj ważna. Dziesięć części oleju, dwie części macierzanki, majeranku i po jednej części
goździków i cynamonu. Aaa, to wszystko ma być utarte razem i złączone z tym olejem. Siedem dni.
Siedem dni musi to stać z tym olejem.
Siedem dni stać, tak?
No i wcierać miejscowo.
Wcierać miejscowo w stawy, tak?
W bolące miejsca, tak.
W bolące miejsca, cudowna recepta.
Macierzanka? Kurde, ale jaja. No dobra, już nic nie mówię.
(śmiech) Jesteś tu od przekazywania, a nie od analizowania.
Uhm.
Cudowne, nie? Cudowne rzeczy nam przekazał. Bardzo jesteśmy wdzięczni Edgarowi. Bardzo się
cieszymy, że zechciał z nami współpracować i takie ciekawe rzeczy odkryć przed nami. Innych ludziom
też będziemy pomagać i korzystać z Jego wiedzy, z Jego dobrych intencji. Dziękujemy teraz, jesteśmy
bardzo wdzięczni za to, że był z nami.
Uhm. Dziękujemy.
A teraz…
23. Sesja 21
Bardo z 11.07.2002 r.
Rozejrzyj się wokół i powiedz, co widzisz, co słyszysz, co odczuwasz?
To jest mój pokój, w którym ja na początku spotykałem się z moim Mistrzem Duchowym i z moją
Wyższą Jaźnią. Ale on jest trochę inaczej umeblowany.
Uhm. Opisz mi go, jak on wygląda. Jakie są meble, ile jest miejsc do siedzenia?
No to są meble, które mi się nie za bardzo podobają, to jest taki styl dziewiętnastowieczny. Nie, to
nie jest dziewiętnastowieczny, to są meble szesnast… tak, szesnasty wiek, szesnasty, przełom
siedemnastego, coś takiego, jak w stylu Ludwika XVI. Tak, to jest przełom szesnastego, siedemnastego
wieku. Dużo takich szczegółów, szczególików, rzeźb. Oj, to chyba się snycerstwo nazywa, takich
wykończeń snycerskich. Dużo złoceń, czerwieni, zieleni, jakiegoś takiego koloru wyblakłego różu? Nie
podoba mi się to. Ale jest jak jest. Ooo, obrazy, jakieś ramy też. Oj, ramy obrazów też bardzo takie bogate
w różne zdobienia. I te obrazy takie jakieś, takie… dużo ciemnych kolorów, jakieś sceny rodzajowe
i martwa natura, o!
Uhm. A jakie są meble, na których można usiąść, spocząć? Powiedz mi, gdzie ty siedzisz?
No, to są różne takie kanapy, sofy… Ja siedzę tyłem do wejścia, do pomieszczenia.
Tyłem do wejścia?
Tak, ale siedzę na takim… Taboret, ale on jest taki wyściełany jakoś a’ la pufa? Nie, to bardziej
taboret, też te nogi takie filigranowe, jakieś zdobienia mają. To jest bez oparcia siedzisko. O, z przodu, na
tym wyższym poziomie, tej części schowanej pokoju siedzi… O chyba to jest najważniejszy tutaj gość.
Tak?
To jest na pewno Jezus. Tak. Z boku po Jego, to będzie prawa strona, tak po Jego prawej stronie
siedzi, o tak, to nasz kochany praktykant Rafaello. Niżej, na sofie, chyba to sofa, można powiedzieć, kto
tam jeszcze jest? Ooo siedzi bliżej mnie, najbliżej mnie, po mojej lewej stronie to siedzi Albert.
Blisko ciebie, tak?
Tak, najbliżej, tak, ma zwieszoną głowę, nie wiem, zamyślony, zadumany. Kopernik? No tak – to jest
On.
Jest tam też?
Uhm. Jakiś mędrzec to chyba jest, ale taki na czarno, zupełnie na czarno ubrany. Ale na razie nie
wiem, kto to jest. Trudno mi powiedzieć. No, ale tak, sprawia wrażenie Włocha. No nie wiem. A po lewej
stronie, oj ta sama znowuż kobieta, ta niewidoma.
Uhm. Pamiętasz, jak się nazywa?
Ona już była wcześniej.
Pamiętasz, jak się nazywa?
Wa… Wang… Wanga?
Wanga, tak.
Oj, taką chustkę ma jak babunia. Dziwnie to wygląda. Tak, nikogo więcej nie ma. To wszystko,
nikogo więcej nie ma.
Podziękuj twoim gościom za przybycie; że zjawili się w twoim pokoju, w twoim własnym miejscu.
W wymyślonym przez ciebie pomieszczeniu.
Ooo, jeszcze ktoś wchodzi. Zaraz, zaraz, ale dziwny strój, taki biały, podobny do ornatu, który noszą
kapłani. Ale (śmiech) takim tanecznym krokiem wchodzi, skośnooki. To jest Japończyk, ale ma buty
śmieszne, to są… Eee, to są klapki, to są klapki, i… z trzech kawałków drewna się taki klapek składa.
Podeszwa i dwie takie deszczułki, które są jak gdyby obcasem, czyli na pięcie i tam gdzie palce. To jest
przewiązane chyba rzemykiem? Tak, śmiesznie to wygląda.
Kim on jest, nie wiesz?
Kapłanem. I to jest… on jest kapłanem ZEN.
ZEN?
Uhm. I ten jego strój jest biały, ale najwięcej jest koloru takiego zielonego. Taki przepasany, jak
gdyby kimono. Spodnie, takie pompony, jakby powietrze było nadmuchane. I rękawy też takie bufoniaste.
Długie włosy upięte w kok, jak kobieta. Wachlarz ma w dłoni? (śmiech) W prawej dłoni ma wachlarz,
a w lewej, no nie, no tego to jeszcze chyba nie… no, dzwoneczki. I to one stanowią jak gdyby całość, ale
tam jest cztery, pięć dzwoneczków i każdy palec jest w środku takiego uchwytu. Takim posuwistym,
tanecznym krokiem właśnie wszedł. Dzwoniąc.
Dzwoniąc?
Tak jakby odganiał duchy i wachlarzem sobie tutaj jeszcze pomagał. Ale śmiesznie to wygląda.
Może Rafaello przedstawi tego gościa, którego jeszcze nie znasz? Chce to zrobić, czy nie?
Uhm. Mówi, że to jest Wielki Mistrz Ceremonii Oszi…
Oszi?
Nie, Oshido? Oshido? No, nie wiem, jak to wypowiedzieć.
Oshido? OK.
Oshido, Oshido. Wielki Mistrz Ceremonii Oshido.
Dobrze, w porządku. Podziękuj za przybycie.
I on usiadł koło Wangi, ten Oshido, ale jeszcze po tamtej stronie, koło Kopernika, jeszcze właśnie
jest ta osoba, ten jak gdyby Włoch?
Też nie wiesz, kto to jest, tak?
Zaraz, właśnie, on jest… on pochodzi z rodziny władców. Z rodziny Dodżów? Dodżów… nie wiem,
czy dobrze wymawiam. Tak Dodżów. Mają potężne… aaa, oni pochodzą z Wenecji. I On ma na imię
Marko. Marko Dodża się nazywa. I on jest przedstawicielem potężnego weneckiego rodu. Mają potężne
kontakty handlowe w całym basenie Morza Śródziemnego i nie tylko. Finansują wyprawy wojenne.
Finansują kulturę, sztukę, są mecenasami artystów i szkół. Finansują kościół. Nie wiedzą, co z forsą robić.
Mają potężne ilości statków. Mają, nie potęgę militarną, a ekonomiczną. No, nie mają sobie równych.
Tak? A w jakim to okresie żyli na Ziemi?
Oj, oni trzęśli morzem Śródziemnym prawie trzysta lat. I mieli najwięcej do powiedzenia. Wszyscy się
liczyli z nimi. Trzynasty, czternasty, piętnasty wiek.
Czy to był mniej więcej ten okres, kiedy Kolumb wyruszył w poszukiwanie Ameryki?
Oj, tak. I on właśnie też chyba zabiegał o ich mecenat, ale nie dali się skusić. I wtedy wyjechał.
I wtedy wyjechał?
Tak. Ale dziwny strój ma też taki. Taki dziwny strój.
Dobrze, będziemy rozpoczynać. Czy może oni coś nam chcą powiedzieć na wstępie?
Możemy zaczynać.
Możemy? Pierwsze pytania będą od ciebie. Chciałbyś się swoich Nauczycieli i Przewodników
zapytać o swoje sprawy osobiste. I pierwsze pytanie brzmiałoby w ten sposób: na czym szczególnie mam
skoncentrować swoją uwagę? Takie jest pierwsze twoje pytanie.
Przede wszystkim na sobie. Na swoich sprawach. Na swoim świecie, który zaczynam budować. Na
świecie wewnętrznym. I to jest najważniejsze, i to jest najistotniejsze. To jest proces i on w czasie musi po
prostu przebiegać taki okres, a nie inny. To czas przebudowy, tej transformacji… To praktycznie zależy
ode mnie, ale mam się skoncentrować na sobie. Na swoim ja, na swoim wnętrzu. I to jest najważniejsze.
Najważniejsze.
No właśnie, tak jak On, Oshido. Tak, On mówi, że właśnie cały problem polega na tym, że mam
życie potraktować, czyli to co się wokół mnie dzieje zupełnie przeciwnie. Tak jak się zadaje różne zagadki,
pytania do rozwiązanie mnichom, adeptom ZEN. Że mam się nad tym nie rozwodzić, nie zastanawiać, nie
kombinować. Bo to i tak dla mnie nie, powinno mieć żadnego znaczenia. Różne kanony, którymi ludzie
szafują na zewnątrz, nie mogą mieć na mnie wpływu. Czyli różne historie, które się mnie mogą
przydarzyć, ale z tego świata zewnętrznego, po prostu nie mogą mieć żadnego na mnie wpływu. Bo to
mnie rozprasza, będzie rozpraszać. I to nie jest dobre, bo to jest po prostu tak, jakbym się cofał
w rozwoju. Mam po prostu postępować odwrotnie, jak wszyscy. I to jest właśnie to.
Jeszcze coś mówi?
Wszystko.
Rozumiem z tego, że skupiając się na swoim wnętrzu, skupiasz się również na swoim duchowym Ja.
To właśnie duchowe Ja jest dla ciebie najważniejszym autorytetem w twoim życiu, w twoim postępowaniu.
Pozostali ludzie, którzy skupiają się na swoim zewnętrznym Ja, nie mogą być dla ciebie wzorcem do
naśladowania. Czy tak?
O, nie tylko ludzie, ale pewne priorytety, zdarzenia, teorie, definicje. No przede wszystkim chodzi o
to, że…
Pewne wzorce, też nie mają być dla ciebie wzorcem do naśladowania.
No właśnie, tak.
Dobrze, w porządku. Teraz przejdziemy do następnego pytania, które ty zadajesz swoim
Nauczycielom: Mam być jak Khenzo, powiedziałeś, ciągle w drodze, co to oznacza? Tak brzmi twoje
drugie pytanie.
Moim atrybutem jest ruch. Bycie w ruchu. Można uzyskać stałość w ruchu i być w ruchu, będąc
stałym. Te dwie sprzeczne sprawy, jak gdyby one się uzupełniają. A poza tym oprócz dosłownego
znaczenia, czyli bycie w ruchu, w świecie fizycznym, to jeszcze ruch jako podróż. Jeszcze jest podróż
mentalna, jeszcze jest podróż astralna. I mam z niej korzystać. No właśnie, a tutaj… właśnie, dlaczego
korzystać? Bo ten ruch, ta podróż, bycie cały czas w podróży, tak jak Khenzo, może się przyczynić do
tego, że mogą być jak gdyby przyczynkiem do tego, aby poszukiwać odpowiednie Byty, które można tutaj
zaprosić, sprowadzić, które mogą udzielić lekcji, rad dla poszczególnych osób. Mogą wytłumaczyć
poszczególne zachowania grup, sytuacji. No właśnie, te Byty jako komentatorzy wydarzeń, komentatorzy
zdarzeń poszczególnych historii ludzkich, które wymagają rozwiązania. Bo bez tego rozwiązania ci ludzie
nie mają szans na poprawę swego bytu, zdrowia, swoich relacji z innymi. I takie poszukiwanie,
sprowadzanie może być bardzo, bardzo owocne i wskazane, gdy będzie taka potrzeba. A podróż jeszcze
ma służyć, w jednym albo w drugim wymiarze, w poszukiwaniu innych kontaktów, które mogą inspirować,
które mogą pomagać w rozwoju osób, z którymi jestem związany. O, tutaj właśnie Albert mówi, że
pierwszą próbę to już przerobiliśmy. Znaczy, nie, bardziej, bardziej to ciebie dotyczy.
Podróż w inny wymiar, tak?
Ty zaprosiłeś, ugościłeś w czasie podróży właśnie Jego.
Tak?
I to było właśnie to.
Czy chce coś więcej o tym powiedzieć?
Że w ten sposób postępując, możemy docierać gdziekolwiek chcemy, chyba, że to są tereny, tematy
zakazane. I poprzez odpowiednie… No tak, ale to też zależy od intencji. I od tego, czy jest konkretna,
rzeczywista potrzeba. Możemy… każdy właściwie, jeżeli jest na tym etapie, może docierać gdziekolwiek
zechce. On to doznanie, tej podróży już znał wcześniej i tylko bardzo, bardzo był ciekawy twojej reakcji i
tego, czy starczy ci odwagi i sił, żeby podołać zadaniu. I mile został zaskoczony.
Tak?
Zrobiłeś to bez ceregieli, bez żadnego wysiłku, właśnie w ten sposób, w jaki ja powinienem się
zachowywać.
Dziękuję Mu za taką wysoką ocenę. Czy jeszcze kiedyś będziemy razem podróżować?
Właśnie pyta, czy pamiętamy o Trójkącie, o tych dziurach?
Tak. Pamiętamy.
No właśnie, to może być początek niezłej historii, niezłych doświadczeń.
Czy za dwa tygodnie to byłby odpowiedni czas, żebyśmy poprosili o takie doświadczenie?
Mówi, że jest do dyspozycji.
Uhm. Postaramy się przygotować za dwa tygodnie. Dobrze?
Tak. No i jeszcze – że nie mam się bać, i jeżeli chodzi o tę penetrację, nie wiem czy, to właściwe
słowo, ale jeżeli chodzi o tę penetrację innych wymiarów, systemów – jest droga otwarta. Może się jednak
zdarzyć, że trafi się na barierę i wtedy, żebyśmy mieli świadomość, że to jest teren zakazany a nie – że
coś nie wyszło.
Tak, tak, rozumiem.
I żebyśmy się nie zniechęcali, a uszanowali to, że zakaz wstępu, że nie mamy upoważnienia,
uprawomocnienia. To dla dobra, nie nas, ale nas wszystkich.
Rozumiem.
Właśnie Khenzo był takim podróżnikiem. Docierał tam, gdzie zwykłemu śmiertelnikowi nie jest to
dane. A on docierał. I docierał w różnych wymiarach. W wymiarze przede wszystkim fizycznym, w
wymiarze duchowym. Właśnie teraz pytanie do mnie, czy ja teraz rozumiem, dlaczego akurat wtedy,
w czasie tego mojego spaceru zostało przywołane imię Khenzo, że był to początek przygotowania do
jakiegoś następnego etapu, o którym mówiliśmy kilka tygodni wcześniej.
Tak?
I że to jest właśnie to.
Drugi etap twojego rozwoju, tak?
Tak. Właśnie, że to jest to, ale żeby tak było zupełnie normalnie… nie wiem jakiego słowa użyć. No
to ja muszę właśnie przejść ten etap, przed którym jestem.
Khenzo? Wejść na etap Khenzo, tak?
Na ten etap oczyszczenia.
Rozumiem.
Przemiany. O tak, etap przemiany. I to będzie zamknięcie tego…
Pierwszego rozdziału?
Kolejnego etapu. Tak, tak.
W moim przypadku, ja poszczególne etapy nazywam Mistycznym Przeobrażeniem. Każdy taki etap
jest jak gdyby pewną całością szkolenia, rozwoju. Czy w twoim przypadku to określenie ma podobny
sens, podobny wymiar?
Tutaj nie chodzi o klasyfikację, pierwszy, drugi, trzeci, inny wymiar, tylko następny, tak.
Można to tak nazwać?
Należy, bo trzeba mieć też jakieś odniesienie, które spowoduje, że jest następny schodek,
zamknięcie jednego etapu, otwarcie następnego. I tutaj trzeba to rozgraniczyć. Nie czasowo, a
jakościowo. Jakość jest tutaj, jak gdyby najważniejsza. I dlatego ja muszę ten etap teraz przejść. Etap
oczyszczenia.
Przejście do wyższej klasy.
Tak, żeby nam było łatwiej i żeby to wszystko sprawniej szło. Bo ja bez tego przygotowania nie
powinienem… Tak, ja muszę mieć to przygotowanie, żeby mieć jak gdyby, no nie wiem, jakie tu słowo
użyć, czyste sumienie?
Możliwość wstępu na wyższy stopień, tak?
Żeby to bardziej z czystym sumieniem robić. O, w ten sposób.
Rozumiem.
W ten sposób.
To wszystko na temat tego pytania, tak?
To jest właśnie, tutaj zawarta część odpowiedzi na tamte pytania sprzed kilku tygodni.
Uhm. Tam gdzie również występowało określenie „Khenzo”, tak?
Nie tylko.
Nie tylko?
Ale sens współpracy, czy kolejny etap współpracy, tak. To wszystko.
Dobrze. Rozumiem. Trzecim twoim pytaniem jest tego typu pytanie: Proszę o wyjaśnienie mi
znaczenia mojego snu ze źródełkiem i powodzią.
No to jest dziwne spojrzenie. To ta kobieta właśnie.
Tak, Wanga?
Wanga, Wanga, tak. Oj, kapiąca woda ze źródełka, to są jak gdyby moje intencje, moja zdolność
przepuszczania energii, która spływa na wszystkich z góry. Z Kosmosu, z Wszechświata, z Innych
Wymiarów. A ten wielki strumień i ta powódź to jest właśnie uwolnienie, odwieszenie tej tamy, tej bariery,
która jest jeszcze wewnątrz mnie i puszczenie, jak gdyby otwarcie tego kanału, przez który się będzie
przelewać morze wszystkiego. Morze doznań, wiedzy, energii, możliwości, ale ja muszę się do tego
przygotować. Po to jest właśnie ta inicjacja, o tak, inicjacja, to jest właściwe słowo. Inicjacja to jest właśnie
właściwe słowo. Inicjacja, czyli oczyszczenie i fizyczne, czyli ciała, organizmu i oczyszczenie tej sfery
świadomości, czyli zbliżenie się bardziej do swego Wyższego Ja. Zjednoczenie się z Nim. Właśnie ta
inicjacja spowoduje tę przemianę. I to będzie zalewać wszystko, co jest wokół mnie. O właśnie pyta, czy
pamiętam, jak się zastanawialiśmy, co te krowy oznaczają?
Tak, tak właśnie?
A one jako krowy wystąpiły, bo to było w znaczeniu bożych krówek, czyli, oj tych, które czują, coś
tam wiedzą, albo chcą zmiany i należy im pomóc, tak jak ty mnie pomogłeś.
Tak?
Wprowadzić, zrozumieć, poprowadzić, oo. I chodzi o to, że są tak zwane boże, boże nieświadome
krówki, które należy jak gdyby ratować, ale tylko wtedy, gdy będzie taki akces z ich strony, gdy będą tego
chcieli chcieć. A ten pasterz, pastuch to jest ktoś z ich wymiaru, kto będzie wskazywać.
Którym można pomóc, tak?
Oj, mało tego, on będzie jak gdyby nawet powodował sytuację, jak by ich zaganiał do tej zagrody,
gdzie będzie ta możliwość pomocy?
Ratunku?
O, ratunku, tak. Czyli on też w wymiarze, jak gdyby symbolicznym wystąpił. Jakiś… mówi, żebyśmy
to przyjęli jako Anioł. To na razie wystarczy takie określenie.
Jako Anioł, będzie stwarzał sposobność pomocy…
Będzie w kontakcie, będzie w kontakcie.
Uhm, dobrze. Będziemy o tym pamiętać.
A ta łąka.
Tak? Łąka też ma swój symbol?
Tak, to jest… Bo tam właśnie taka trawa była soczysta, równiutka. To jest ten grunt, który teraz
przygotowujemy. I na tym gruncie, który teraz właśnie wypracowujemy, przygotujemy, będzie się to
wszystko działo. Będzie to okupione, oj, właśnie mówi, żebym miał tego świadomość, że to będzie
okupione sporym oddaniem i wyrzeczeniem. Ale myślę, że to warto chyba.
Myślisz, że warto?
Warto, pewno, że tak.
To dobrze, ja też jestem przekonany, że na pewno warto.
Już tyle się stało, że nie ma problemu. Oj, trzyma mnie za rękę.
Za rękę cię trzyma? Poprowadzi cię, przez trudne chwile twojego życia?
Nie, tak widzę, że mnie trzyma za rękę i uśmiecha się (śmiech). To wszystko.
To wszystko, podziękuj jej bardzo serdecznie i uściśnij jej rękę.
Uhm.
Teraz następne pytanie będzie trochę z innego przedziału, trochę historii chciałbyś tutaj zaczerpnąć.
Twoje pytanie brzmi w ten sposób: Chciałbym w miarę obiektywnie poznać genezę i śmierć generała
Sikorskiego. Ktoś mógłby ci odpowiedzieć na to pytanie, w miarę obiektywnie? Jeżeli to możliwe do
obiektywnego ocenienia.
Musiało do tego dojść. Po prostu on był zbyt ważną osobą. Był jak gdyby naturalnym, prawdziwym
jedynym wodzem i jeżeli historia by się potoczyła z jego udziałem, tak jak się zakończyła wojna, polska
nigdy by się nie dostała pod wpływy sowieckie. Gdyby on żył, byłoby to raczej niemożliwe. Został
przehandlowany. Dlatego Rosjanie przejęli taką dużą, ogromną na siebie rolę, na wschodnim froncie, w
zamian za coś. Polska została, między innymi, w ten sposób przehandlowana. A to wypływało
z mściwości i chęci odwetu Stalina za dwudziesty rok. Chciał mieć Polskę jak na tacy. Dla niego nie liczyła
się sprawa ofiar, poświęceń. Dla niego się liczyły sfery wpływu. A Zachód, chcąc się odciążyć militarnie i
oszczędzić swoich ludzi, doszedł do wniosku, że Rosjanie mogą ten wschodni front rozciągnąć na całej
długości i odciążyć Zachód. Dlatego Zachód też finansował sowietów. Sikorski był po prostu tą osobą,
która nie miała racji bytu, żeby istnieć. Dlatego się brytyjskie służby poświęciły i uknuto ten plan. Samolot,
którym wystartował, to był samolot przeznaczony do przewozu ważnych osobistości. A więc miał w środku
odpowiednią zabudowę, jak gdyby taką wewnętrzną konstrukcję, która pozwalała na intymne rozmowy
oficjeli, gości – to się nazywa dzisiaj VIP-ów, żeby obsługa samolotu nie przeszkadzała, więc można było
oddzielić zamknięciem niezależnym od obsługi tych gości i wystarczyło po prostu samolot zatopić. Nie
mogło dojść do wybuchu bomby, uszkodzenia silnika, bo Sikorski też miał swoich ludzi, swój wywiad,
którzy dbali o jego bezpieczeństwo. A więc awaryjność silnika jednego, drugiego była sprawdzona, paliwo,
wszystkie podzespoły. I nie tylko służby brytyjskie, ale i polskie sprawdzały. Tak, że Sikorski był
stuprocentowo pewny, że samolot jest sprawny, więc jedyną możliwością było dzieło sabotażu na
zasadzie zatopienia. Nie mieli szans się uratować, bo była blokada drzwi. I to wszystko. Po prostu –
popełniono morderstwo.
A to samolot został zestrzelony, czy jak?
Nie, został zatopiony.
A co, pilot to zrobił, zatopił się? Bo ja nie znam tej historii.
Jeszcze żyją te osoby, które maczały w tym palce. Pilot miał określone zadanie. Dziwne, że on tylko
przeżył. Dlatego Brytyjczycy do tej pory nie ujawnili jeszcze historii, a po pięćdziesięciu latach mieli to
ujawnić. A jeszcze w następnych latach światła dziennego nie ujrzy ta historia i prawda o tym, co się stało.
Po prostu – Polska została przehandlowana przez Zachód i to jest haniebne. I Zachód się tego wstydzi.
Konkretnie – najwięcej winy mają Brytyjczycy. Dlatego Berling, dlatego szybciutko z Rosji uciekł Anders.
To nie były przypadki. Dlatego powstała Pierwsza Armia Wojska Polskiego szybciutko, żeby… No już
wiadomo wszystko, co się stało, żeby tę lukę wypełnić. Polskie Wojsko nie z Zachodu, a ze Wschodu
przyszło.
Uhm. Dobrze.
Już wiem wszystko.
Czyli w zadawalający sposób uzyskałeś odpowiedź, tak?
Tak, tak.
Dobrze, bardzo się cieszę. Teraz w piątym pytaniu prosisz swoich Przewodników, Nauczycieli
o podanie najprostszego sposobu dla ciebie na opanowanie huśtawki emocjonalnej. To jest twoja prośba
do Grona Nauczycieli.
Wiem, to tutaj Wielki Mistrz zajmie chyba głos, tak Aberamentho.
Tak?
Pyta się, czy ja mam świadomość, że On też miał huśtawki. Jak każdy człowiek. I z tym też musiał
walczyć, że miał z tym problemy. Ale jedyną rzeczą, która była skuteczna i jest, to ta: Jak czuł, że się
zbliża huśtawka emocjonalna, szybciutko zajął się pracą. Pracą w cudzysłowie. Zajął się czymkolwiek,
tylko akurat nie tym. Uciekał od tej rzeczywistości, która go dopadała. Albo zajął się szybciutko
medytowaniem, albo inicjował spotkanie z uczniami, albo wymyślał cokolwiek innego. Często stał nad
brzegiem jeziora i rzucał kamyki do wody. O, puszczał kaczuszki, o to tak można nazwać. Często siadał
i rozmawiał właśnie z Wyższym Ja. I miał taką formułkę, która pozwalała Go jak gdyby przenieść w inny
wymiar.
Uhm. Może ci zdradzi tę formułkę?
Właśnie nie, to była Jego formułka, ja muszę znaleźć swoją.
Musisz znaleźć swoją?
Mówi, nie ma lekko.
Nie ma lekko, OK.
Może to być każda dowolna formułka. To nie ma znaczenia. To może być słowo – klucz. Słowo –
zaklęcie, cokolwiek. O mówi, tak jak dzisiaj z tym zębem, trzy, pięć, siedem, nawet tak można. I jestem
w innej rzeczywistości, to mnie nie dotyczy. I to może wystarczyć. Może być to cokolwiek innego.
Cudownie.
Wszystko.
To wszystko na ten temat?
Nie ma tutaj filozofowania.
Dobrze. I dalsze pytanie, już ostatnie, z twojej półki: Czy mogą już dzisiaj podać mi imię mojej duszy
i spowodować, aby nasz kontakt stał się bardziej ożywiony i efektywny? Czy jest to możliwe?
Akka.
Jak?
Akka?
Akka?
Akk… a, dwa ka, a, Akka? Akka!
No i tak samo się pisze jak się wymawia?
Nie, Akh – samo „ha” a. Akha.
Akha się pisze, a wymawia się Aka, tak? Powtórz to jeszcze raz wyraźnie.
Akha! Akkha. Akha
Tak się pisze?
A, ka, ha, a.
Dobrze, a jak się wymawia, też tak samo?
Akha. Tak Akha.
Akha, podziękuj za to.
Akha, dziwne.
Czy jest możliwa bliższa współpraca? Żebyś już teraz zaczął poznawać bliżej, i mógł na tyle
kontaktować się, aby czerpać z wiedzy z przyszłości?
Dopiero, jak świadomie przerobię te tematy, o których rozmawialiśmy.
Uhm. Po inicjacji, rozumiem.
Wtedy tak, bo przedtem muszę przerobić te tematy, z którymi miałem problemy, o których
rozmawialiśmy tutaj. Dopiero wtedy. To wszystko.
Świetnie.
Akha, Akha.
Będziesz pamiętał. Będzie ci to potrzebne w przyszłości. Dobrze, a teraz chciałbym odpowiedzieć na
pytania o sprecyzowanie naszego kierunku działania. Zrobię to od siebie. Jeżeli ty się do mnie
przyłączysz, to dobrze, jeżeli nie, to też dobrze. Chciałbym powiedzieć wprost od siebie, że moim celem,
głównym celem jest pomoc ludziom, pomoc innym. Ponieważ mam tego ogromną świadomość, że kiedy
moi Nauczyciele i Duchowi Przewodnicy, uczyli mnie i wskazywali mi drogę, którą powinienem obrać,
która jest dla mnie najwłaściwsza, najwspanialsza, najwznioślejsza, wiedziałem już wtedy, że
w przyszłości będę musiał w jakiś sposób odwdzięczyć się i przekazywać tę wiedzę, albo wzorzec, innym
ludziom. I mam to robić właśnie z czystej intencji, z dobrego serca, z przekonania, że ta wiedza nie ma
prawa zginąć i powinna postępować z góry coraz niżej. Wiem też, że moim posłaniem jest to, aby tę
wiedzę, którą otrzymałem, głosić i przekazywać innym ludziom w celu odzyskania ich, albo w celu pomocy
im w odnalezieniu ich duchowej tożsamości. Taki jest główny cel tego mojego działania. W takim też celu
my się spotykamy i ten proces przerabiamy. Ważne jest to, aby mój kierunek był inspirowany
bezpośrednio przez Źródło, czyli naszego Stwórcę. Żeby moją, albo naszą działalność nadzorował sam
nasz Stwórca, Pan, ale również, Przyjaciel i Wspólnik. Przywykłem tak o Nim myśleć po przerobieniu
książek Walscha, oraz po moich medytacjach, w których taki kontakt utrzymuję. Pragnę tylko, żeby
precyzyjne tematy i szczegółowe kierunki działania były wynikiem sposobności, jaka się nadarza, a
sposobnością kierować będzie właśnie Siła Wyższa, Siła Sprawcza, czyli samo Źródło. Tak, że jestem
otwarty całkowicie na kierunek, którym będę podążał. Jedynym celem jest czynienie dobra innym.
Pomaganie ludziom w otwarciu siebie, w odnalezieniu swojej duchowej tożsamości. Taki jest mój główny
cel i kierunek. I pragnę w tym kierunku iść. Jeżeli ty będziesz chciał iść ze mną w tym samym kierunku,
bardzo będę wdzięczny, będę się cieszył i razem, wierzymy w to mocno, że wtedy, gdy zdamy się
całkowicie na wolę naszego Stwórcy, na wolę pochodzącą ze Źródła, wówczas świat zadba o nasze
potrzeby materialne. Zadba o nie w takim stopniu, że godnie stawiać będziemy czoła wszelkim
przeciwnościom, a życie nasze upływać będzie w pełnej harmonii z otoczeniem, z Wszechświatem i z
samym sobą. Taka jest moja odpowiedź na pytanie: Czy wiemy, co chcemy robić w przyszłości? Taka jest
moja odpowiedź, jak ogólnie chciałbym sprecyzować nasze działania na przyszłość. To jest ogólny zarys;
na szczegóły będę czekał po prostu jako na sposobność daną mi poprzez inspirację dnia codziennego.
Poprzez zdarzenia synchroniczne, jakie wokół mnie, albo nas zdarzają się w każdym dniu. Każdy dzień
przynosi nowe zdarzenia, nowe doświadczenia i każdy dzień jest pełen cudów. Zauważyłem to już od
dawna i cieszę się, że takie cudowne zdarzenia, cudowne inspiracje, cudowne sposobności kierują moim
życiem i staję się coraz bardziej otwarty na to wszystko, co mnie otacza, na to wszystko, co postrzegam i
ciałem, i duszą, i całym sobą. Tak bym mniej więcej odpowiedział na te pytania. Jeżeli będą do tego,
jakieś dodatkowe pytania, to proszę, teraz czekam na nie. Może chciałby to ktoś w jakiś sposób
uszczegółowić, uściślić. Jestem otwarty.
Tak będzie. Właściwie tak jest. I Aberamentho mówi – Amen. Pięknie, ale masz gościa.
Tak? Dobrze.
Opisze ci go, mam go opisać i ty powiesz, kto to jest, a jeżeli nie, to ja mogę to powiedzieć.
Uhm. Dobrze.
Ogolony na łyso. Mongoidalne rysy twarzy, barczysty, niewysoki. Przyodziany w buddyjską
pomarańczową tunikę. Przepasany pasem z korali, ale nie z koralowca, tylko są to drewniane kulki. Ma w
lewej ręce młynek modlitewny, a w prawej różaniec do mantrowania. Sto dwadzieścia trzy paciorki. I od
początku sto dwadzieścia trzy paciorki.
On przyszedł do mnie, tak?
Bardzo cię pozdrawia i pięknie to ująłeś. Jest bardzo z ciebie dumny.
Dzięki.
Nie jest zaskoczony twoją wypowiedzią, jakością, ale pięknie.
Uhm, czy to jest mój Mistrz Lama Mandiagore?
Lama Mandiagore.
Uhm. Dzięki.
Właśnie siedzi koło Oshido. Zjawił się nagle, jak zacząłeś przemawiać. I ja to odebrałem. Ja jako
Marek odebrałem to, że jego natchnienie… On mi w trakcie mówił, właśnie mentalnie mi przekazał, coś
w tym rodzaju: Moja krew, czyli jest OK, dużo chyba pracowaliście. Ale to już nie mnie osądzać, nie mnie
to dotyczy, ale jest bardzo zadowolony. To nie jest duma, ale to jest zadowolenie i … o, właśnie, pełnej
szczęśliwości, miłości do ciebie, z jego strony. To jest jak, jak…? Tak jak u nas najwyższy order, order
prezydencki. Order Orła Białego i tak masz to zrozumieć, i przyjąć.
Dzięki. Ja również chciałbym wyrazić przez ciebie…
Lama Mandiagore, hm, niesamowite.
Również chciałbym wyrazić ogromne słowa wdzięczności za to, że pojawił się w moim życiu, że
prowadził mnie przez te najtrudniejsze chwile, poznawania siebie i poznawania tego, co było mi dane
poznać. Bardzo dobrze i godnie wypełnił swoją misję w moim wycinku życia. I wiem, mam tego
świadomość, że nadal mogę korzystać z Jego wiedzy, z Jego dobroci, z Jego miłości. Zawsze, kiedy będę
Go potrzebował, wiem, że mogę sięgać po Jego obecność i Jego nauki. Inspirację i tak dalej. Jestem Mu
bardzo wdzięczny, że zaistniał w moim życiu i zrobił to, co do Niego należało – wtedy, kiedy tego
potrzebowałem. Kiedy droga przede mną się rozchodziła i nie wiedziałem, w którą stronę dalej mam
podążać. Był dla mnie najpotrzebniejszym w tym czasie Nauczycielem i Przewodnikiem. I cenię sobie to
bardzo, bardzo wysoko. Dziękuję Mu bardzo.
On właśnie mówi, że jeżeli miłujesz siebie to, Jego miłujesz i tych, którzy są obecni i tam, i tutaj.
Jeżeli wierzysz, to tak samo Oni zawierzają tobie, tak jak sobie. Jeżeli wyciągasz wnioski, to jest to twoja
nauka, i Ich nauka. Jeżeli z Nimi rozmawiasz, to Oni z tobą rozmawiają. Jeżeli to jest rozmowa pełna
szacunku, miłości, oddania, to rozmawiają z tobą, tak jak z każdym z nas. Kochając, miłując, szanując,
doceniając. Tu chodzi o partnerstwo. Ja również się cieszę, że mogłem zobaczyć Lamę, że się pojawił i…
no tak, ja rozumiem, no. Mówi, że Jego pojawienie się było jak gdyby taką zachętą do dalszej pracy, ale
nie wiem, jak to powiedzieć. To Jego pojawienie pozwoli nam jeszcze bardziej zintensyfikować naszą
współpracę i bardziej się przybliżyć do siebie duchowo. Bo to jest nam też potrzebne. I to spowoduje, że
będą wyniki. Bo ja się chyba, bez zastrzeżeń mogę podpisać pod tym, co powiedziałeś. To było naprawdę
piękne. Właśnie poprosił mnie Rafaello, żebym ja tobie to powiedział.
Dzięki. Ty też się podpisujesz pod tym?
No właśnie, tak, ja też.
Cieszę się również bardzo.
To było naprawdę piękne, co powiedziałeś. I wiem już, jak twój Mistrz wygląda. Sto dwadzieścia trzy,
sto dwadzieścia trzy. A ten młynek mówi, to jest atrybutem, który pozwala zapomnieć, że istnieje czas.
Każdy obrót z tymi frędzelkami powoduje to, że uświadamia nam, że będąc w ruchu można być również w
bezruchu i odwrotnie. Bo część młynka się obraca, a część jest stała, niezmienna. O właśnie, i to dotyczy
nas. Być w ruchu, ale w bezruchu. To wszystko.
Bardzo, bardzo serdecznie dziękujemy. Dziękuję również za przybycie mojego Mistrza. Dziękuję
wszystkim Nauczycielom za przybycie.
Ale młody ten Mistrz, nie jest stary.
Uhm. Wyraź wyrazy wdzięczności i podziękowania za obecność, za udzielenie nam odpowiedzi.
No właśnie! Jeszcze jedna osoba chciałaby zabrać głos.
Tak, bardzo prosimy.
Kopernik, żebyśmy to, co będziemy robić, odnieśli do jego odkrycia.
Tak?
Że jesteśmy na jakiejś tam orbicie, a nie w środku. Innymi słowy, żebyśmy nie popadali w
samouwielbienie, zachwyt, żebyśmy się wystrzegali i żebyśmy w ten sam sposób ukierunkowywali
wszystkich, których dotkniemy. Nie może być egocentryzmu, na żadnej płaszczyźnie.
Na żadnej?
O, i właśnie jeszcze Oshido się pyta, czy rozumiem, dlaczego się pojawił ten Marko Doża?
Aberamentho mówi, że prawidłowo zareagowałem, że on na mnie nie zrobił żadnego wrażenia. Ta
historia, którą Rafaello przedstawił o nim, o tym, czego jego rodzina dokonała, o ich możliwościach, o
ekspansji, że to na mnie nie zrobiło wrażenia. I to jest to. Właśnie dziękują, dziękują nam, że się
posuwamy do przodu. Że co? A przeznaczenie - to jest przeznaczenie. (wzdycha i uśmiecha się) To
wszystko.
Poddajemy się temu przeznaczeniu z całą tego świadomością.
Uhm.
Niech te słowa nam przyświecają w naszym codziennym życiu: „Niech Twoja, zamiast moja, wola się
stanie, o Panie. Działaj we mnie i przeze mnie.”
Tak jest.
Dziękujemy jeszcze raz. Pożegnaj do następnego razu.
Uwagi do sesji 21: Weryfikując pewne partie materiału, dopatrzyłem się pewnej nieścisłości. Otóż
„doża” to nie było nazwisko rodu, lecz funkcja, jaką przypisywano władcy weneckiemu. Tak więc
prawdziwe nazwisko Marka doży tutaj nie zostało wymienione, była to natomiast postać historyczna
pochodząca z bogatego rodu. Te i tym podobne drobne nieścisłości należy przypisać trudnościom, jakie
napotykamy w trakcie werbalizacji przekazów wyobrażeniowych, (wzrokowo – myślowych).
/-/
Takim oto materiałem pragnę się z tobą podzielić. Jak ty na to zareagujesz, jak przyjmiesz, to
wszystko zależy od ciebie. Zależy też od twojej spójności i od tego, co wiesz o duchowości; albo przede
wszystkim od twojego kręgu wyobraźni.
Wiem, możesz wszystko. Odkryłem się przed tobą. Jestem, jak małe, nagie i bezbronne dziecko, z
którym można wszystko zrobić. Mam jednak tego świadomość, że ta bezbronność dotyka tylko ciała. Ja
czuję się Duchem, ciało tylko posiadam. Jako Duch jestem nieograniczony. Jestem częścią Boga, jestem
częścią ciebie i jestem częścią wszystkiego, CO JEST. Całej Natury jaka zaistniała za sprawą myśli
sprawczej naszego Stwórcy.
…………………………
xxx
Do tej pory powstało takich udokumentowanych sesji 38. Te następne są jeszcze bardziej
niewiarygodne. Nauczyliśmy się łączyć Bardo z regresją. Doświadczyliśmy regresji w ciałach innych
postaci. Nauczyliśmy się pobierać dodatkową energię potrzebną do osiągnięcia wyższych poziomów
duchowych, wyższych wibracji.
Są też przypadki, w których dobrze byłoby rejestrować również obraz, ponieważ w regresji do innych
postaci odgrywane są gesty, mimika, tiki, jakimi ta postać się posługiwała.
W uzupełnieniu pragnę też dodać, że imiona i nazwiska osób trzecich zostały zmienione.
2

Podobne dokumenty