przygody-wychowawczy..
Transkrypt
przygody-wychowawczy..
Pani Grażyna śpieszyła się do pracy. Wcale nie dlatego, że zaspała. W ogóle nie była spóźniona. Przeciwnie, wyszła nawet wcześniej, bo nie mogła się doczekać, kiedy przekroczy próg szkoły. Była nauczycielką w Szkole Podstawowej im. „Siedmiu Mórz” w Krakowie i bardzo lubiła swoja pracę. Uwielbiała uczyć swojego przedmiotu – przyrody, oraz spędzać czas w bibliotece, którą też się opiekowała. Najbardziej jednak kochała swoich uczniów, a wśród nich przede wszystkim klasę szóstą, której była wychowawczynią. Oczywiście, nachodziły ją momenty, kiedy miała serdecznie dość swoich podopiecznych. Dokuczał jej czasem hałas, rozbrykanie, nieposłuszeństwo. Męczyły ją uczniowskie konflikty, które musiała rozstrzygać. Denerwowały nieodrobione prace domowe, złe odpowiedzi i srogie oceny, jakie z wielkim bólem czasem musiała stawiać. Wtedy miała ochotę uciekać jak najdalej. Ale takie chwile na szczęście zdarzały się niezwykle rzadko. W większości dni cieszyła się na spotkanie z dziećmi. Tak jak dziś. Zwłaszcza że skończyły się wakacje. Pani Grażyna już wystarczająco odpoczęła. Prawdę mówiąc wynudziła się już pod koniec swojego urlopu. O, jak to dobrze więc, że jest znowu początek września i znowu będzie mogła przekazywać uczniom wiedzę o przyrodzie i dzielić radość z każdej przeczytanej książki. Spojrzała przed wyjściem z domu w swój plan. Tak, rozpoczyna dzień od swojej szóstej klasy. Bardzo dobrze. Wypyta ich o wakacje, podróże. Z pewnością sama wiele ciekawego się dowie. – Ciekawe, co tam u moich szóstoklasistów – pomyślała pani Grażyna i otworzyła drzwi sali. Jakie było jej zdziwienie, gdy w środku nie zobaczyła nikogo! – Co się dzieje? – zapytała samą siebie w duchu. Zaczęła szukać dzieci pod ławkami, bo myślała, że małe urwisy chcą jej zrobić psikusa. Ale tam ich nie było. Nigdzie ich nie było. W końcu usiadła za biurkiem, żeby przez chwilę pomyśleć, co dalej robić. Wtedy jej oczom ukazała się kartka. „Jesteśmy w bibliotece” – przeczytała. – A więc tam się schowali – ucieszyła się nauczycielka, bo już bardzo zmęczyło ją poszukiwanie dzieci. Niestety, okazało się, że w bibliotece nie ma ani żywej duszy. Pani Grażyna zaczęła się już trochę denerwować. Dobrze jednak, że przyszła do biblioteki, bo książki ją zawsze uspokajały. Znała tu każdy tytuł, każdą okładkę. Gdy jednak tylko to pomyślała, poczuła, że nie wszystko w sali jest tak, jak ją zostawiła przed wakacjami. Spojrzała na regały. – Tej tu nie było wcześniej – powiedziała i wzięła do ręki książkę w niebieskiej okładce. – „Gwiazdy FC Barcelona” – przeczytała tytuł pani Grażyna. Z pewnością nie miała takiej pozycji w swym księgozbiorze. Przekartkowała z ciekawością niebieską książkę, w której było wiele ilustracji i fotografii piłkarzy hiszpańskiego klubu. A wśród nich jeden dziwnie znajomy... – Podobny jest do Jacka z mojej szóstej klasy, tylko jakby starszy... - zdziwiła się na głos, po czym dodała: – Nie, to niemożliwe. Tylko tak mi się zdaje...