Wojciech Michno - O festiwalu Festiwal Prawykonań

Transkrypt

Wojciech Michno - O festiwalu Festiwal Prawykonań
Wojciech Michno
Kilka słów o V Festiwalu Prawykonań
W kalendarzu koncertowym instytucji kulturalnych takich jak filharmonie czy opery,
niezwykle rzadko zdarza się znaleźć kompozycje wyłamujące się z tradycyjnego,
stereotypowego repertuaru osadzonego w nurcie XVII, XVIII i XIX- wiecznym. Mianem muzyki
nowszej określa się tolerowanych jeszcze klasyków XX wieku takich jak: Bartok, Strawiński,
Prokofiew, Ravel, Debussy, najpóźniej już Szostakowicz. Ciężko zatem mówić o zaistnieniu w
szerokiej świadomości kulturalnej utworów powstałych - niemalże lub dosłownie - wczoraj.
Zdarzają się oczywiście inicjatywy propagowania kompozycji pisanych w II połowie XX wieku,
jak i muzyki istotnie współczesnej, ale te ryzykowne przedsięwzięcia z trudem walczą o swój
byt. Nawet
rada programowa Warszawskiej Jesieni – cenionego festiwalu muzyki
współczesnej – odwróciła się od prezentowania i zamawiania w szerokim zakresie kompozycji
najnowszych.
Absencja muzyki współczesnej w polskim życiu koncertowym jest więc niezwykle
wysoka. Tymczasem koniec kwietnia 2013 roku przyniósł ze sobą Festiwal Prawykonań,
wydarzenie kulturalne, które skupia się wyłącznie na prezentacji najnowszego dorobku
kompozytorskiego. Jest to jedyna jak dotąd inicjatywa tego typu w Polsce, która tak wyraźnie
celuje w propagowanie polskiej muzyki współczesnej (patrz: XXI-wiecznej). Kontynuacja tego
niezwykle szczytnego założenia, została ponownie zrealizowana w Katowicach, gdzie za
pośrednictwem Radiowej Dwójki, a także dzięki licznym koncertom, słuchacze mogli zapoznać
się z najnowszą, nieznaną jeszcze twórczością, oczekującą dopiero na swoje prawykonanie
(w przypadku zdecydowanej większości kompozycji były to światowe prawykonania, jedynie
utwory Hanny Kulenty i Zygmunta Krauze były wcześniej prezentowane poza granicami
naszego kraju).
Piąta edycja Festiwalu była pod względem programowym, jak i organizacyjnym, wierną
kontynuatorką swoich poprzedniczek. Każdy z trzech dni koncertowych wypełniony był
jednym porankiem i dwoma koncertami wieczornymi. Dominował, podobnie jak we
wcześniejszych edycjach, repertuar symfoniczny, choć jeden z koncertów poświęcono
wyłącznie muzyce kameralnej, później chóralnej, a na zakończenie orkiestrowej. Obok
Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach, wystąpili również muzycy z
Orkiestry Miasta Tychy Aukso, Zespół Śpiewaków Miasta Katowice Camerata Silesia, Kwartet
Śląski, Warszawska Grupa Cellonet, Orkiestra Muzyki Nowej oraz soliści, m.in. Marcin
1
Bronikowski, Magdalena Bojanowicz, Paweł Gusnar, Urszula Kryger, Piotr Pławner, Piotr
Sałajczyk, Tomasz Strahl, Gracja Szymczak, Janusz Wawrowski, Agata Zubel. Koncerty odbywały
się w sali im. Grzegorz Fitelberga w Centrum Kultury Katowice oraz w sali koncertowej
katowickiej Akademii Muzycznej.
Zaprezentowano aż 31 kompozycji. Każda z nich reprezentowała swój własny świat
brzmieniowy, co sprawiło, że słuchacz biorący udział w tym festiwalu mógł zapoznać się z
bardzo szerokim wachlarzem koncepcji i sposobów spojrzenia na muzykę. Każdy z
kompozytorów zaprezentował swój własny punkt widzenia, niekiedy skrajnie spolaryzowany
wobec innych autorów. Ciężko tutaj o jakąś bardzo przejrzystą i bezsporną klasyfikację,
jednakże wśród prezentowanych utworów trzeba zauważyć dwie sprzeczne tendencje
stylistyczne stanowiące niejako naturalną konsekwencję świata muzycznego II połowy XX
wieku: pierwszą - konwencjonalną, skupioną głównie na dialogu z przeszłością i drugą postępową, która korzystając z bardziej wyrafinowanych środków stara się być nowoczesna.
Te
pierwsze
utwory
stanowiły
jakby
pokłosie
dawnych,
tradycyjnych
metod
kompozytorskich. Korzystały one ze sprawdzonych sposobów tworzenia muzycznej narracji, z
tradycyjnego brzmienia oraz wysłużonych już technik zarówno wykonawczych, jak i
kompozytorskich. Takie poszukiwanie dialogu z tradycją, dotyczyło - co znamienne - głównie
kompozytorów starszego pokolenia, obecnych w repertuarze koncertowym tegorocznej edycji
festiwalu np. w Wierszach Kawafisa Piotra Mossa, Kwartecie fortepianowym op. 112 Krzysztofa
Meyera, Nowej pieśni chwały Benedykta Konowalskiego, Koncercie fortepianowym Stanisława
Krupowicza, Lofotenie Bronisława Kazimierza Przybylskiego, Concertinie Macieja Małeckiego,
czy Canzonie Zygmunta Krauzego.
Gdyby chcieć trafnie określić estetykę wymienionych kompozycji można by
powiedzieć – wielkim skrócie – że utworów tych nie dotknęła w żaden sposób awangarda
II połowy XX wieku. Charakterystyczny odwrót od poczynań tamtej awangardy słyszalny był
ponadto w utworach młodszych twórców, np. w Koncercie skrzypcowym Rafała Janiaka, II
Symfonii Mikołaja Góreckiego, Festivalente Wojciecha Widłaka, czy Trzech Pieśniach do słów
Rilkego Michała Dobrzyńskiego. Samo nawiązanie do nazw gatunkowych z epok wielkich
muzycznych narracji
(jak np. symfonia czy koncert) jest już cenną wskazówką dla
zrozumienia tej postawy.
Utwory zaś tej drugiej
kategorii stanowiły nie tyle
dalsze
awangardowe
eksperymenty, co raczej przekształcanie i własną, interpretatorską asymilację dokonań
muzycznych czasów awangardy sprzed około 50 lat. Słyszalne było to zwłaszcza wśród
młodszego pokolenia kompozytorów.
Jako
przykłady
tej
„postępowej”
postawy
2
estetycznej,
można
tu
podać np. Fingertrips na 8 preparowanych wiolonczel Sławomira
Wojciechowskiego, Non possumus Marcina Rupocińskiego, Voyelles de Arthur Rimbaud Ryszarda
Gabrysia, czy Pomiędzy odpływem myśli, a przypływem snu Agaty Zubel. Wśród starszego
pokolenia kompozytorów, nowoczesny nurt reprezentowała na tym Festiwalu jedynie Partita
na saksofon altowy i sopranowy, orkiestrę symfoniczną i media elektronicznie Krzysztofa
Knittla, bowiem Arietta e i fiori Krzysztofa Kotońskiego – jednego z najbardziej postępowych
twórców pokolenia urodzonego przed 1950 rokiem – pomimo zastosowania mediów
elektronicznych brzmiała konwencjonalnie ze względu na modalność partii instrumentalnej
puzonu, a także użycie brzmienia systemu MIDI w partii elektronicznej taśmy (było ono znane
już w latach 80. XX wieku, wyeksploatowane zostało przez przemysł muzyczny w branży
rozrywkowej i popularnej).
Pomimo konwencjonalnego brzmienia orkiestry i obecności tradycyjnych technik
kompozytorskich, do ostatniego grona utworów można jeszcze zaliczyć Of Time & Space Marty
Ptaszyńskiej. Brzmiał on niezwykle interesująco, dzięki niebanalnej fakturze instrumentalnej,
ciekawym efektom brzmieniowym, które nadały tej muzyce nowoczesnego kolorytu (chodzi tu
o efekty perkusyjne, a także te, które były
dostępne
dzięki
ścieżce
elektronicznej,
przygotowanej we współpracy z japońską kompozytorką Kotoką Suzuki). Dialog z tradycją
zaznaczył się jednak wyraźnie w tym utworze, poprzez użycie cytatów z muzyki Chopina, o
czym otwarcie napisała sama kompozytorska w autorskim komentarzu programowym do
swego utworu. Jest to więc
świadectwo na występowanie utworów będących poza tym
umownym podziałem.
Pośród licznych kompozycji, na szczególną uwagę zasługują te, które ukazały w sobie
indywidualny, niepowtarzalny rys twórczy. W pierwszej kolejności wspomnieć więc trzeba o
dwóch kompozycjach. Pierwszą z nich jest V kwartet smyczkowy Hanny Kulenty. Utwór
powstały na zamówienie Kronos Quartet, świetnie zaprezentowali muzycy z Kwartetu
Śląskiego. Przejrzysta faktura, świetne operowanie formą oraz czasem muzycznym wyróżniły
ten utwór pośród pozostałych. Proste, czasem nawet niewyszukane pomysły, ożywiały tę
wyraźnie zaplanowaną od samego początku do samego końca koncepcję utworu. Muzykę tę
określić można śmiało mianem pełni - była w niej niezwykła ekspresja, umiejętnie pobudzana
i powstrzymywana. Świetna ewolucja materiału dźwiękowego, ale także i kontrasty wyrazowe.
Silny emocjonalizm tego dzieła potrafił znaleźć też we właściwym momentach chwilę
wytchnienia, spokoju, a nawet ciszy. Ciągłość pomysłu nie była ani przez chwilę nużąca dla
słuchacza.
Drugim utworem godnym słów największego uznania był Non Possumus Marcina
3
Rupocińskiego, przeznaczony na chór mieszany, orkiestrę kameralną i media elektroniczne.
Wszystkie te trzy organizmy doskonale ze sobą współgrały tworząc spójne elementy całości,
jedni. Słowo doskonale komponowało się tam z muzyką - tak jakby kompozytorowi udało się iść
doskonale za tekstem, nie tworząc muzyki, która niewolniczo służyłaby samemu tekstowi. Chór
był organem niosącym tekst i związane z nim muzycznie afekty, orkiestra kameralna ciekawym
tłem i otoczeniem
dla
słów, zaś
partia
elektronicznej
taśmy -
bardzo
ciekawą,
indywidualną drogą do stworzenia własnej interpretacji tekstu.
Na wyróżnienie zasługuje ponadto kompozycja Pomiędzy odpływem myśli, a
przypływem snu Agaty Zubel, skomponowana do tekstu Tadeusza Dąbrowskiego. O poziomie
utworu zadecydowały zapewne walory interpretatorskie samej kompozytorki, która doskonale
spełniła się w roli wykonawcy. Muzyka ta wyróżniła się również dobrym warsztatem
kompozytorskim, a także pomysłowością pobudzoną atrakcyjnym tekstem. Ciekawie brzmiało
tu zestawienie tkanki wykonywanej na scenie, jak i tworzonej dzięki mediom elektronicznym,
choć niestety czas trwania utworu był stanowczo zbyt długi.
Słowa pochwały skierować też trzeba w stronę Michała Dobrzyńskiego. Jego Trzy pieśni
do słów Rilkego reprezentowały raczej konserwatywny nurt, lecz zabrzmiały niezwykle
przejmująco, autentycznie i bardzo indywidualnie - także dzięki świetnej interpretacji
mezzosopranistki - Urszuli Kryger. Ciekawą koncepcję zaproponował w swym Festivalente
Wojciech Widłak. Utwór ten miał stanowić formę muzycznej pocztówki miasta Krakowa, przez
co pojawiły się w nim liczne aluzje, a nawet cytaty np. Gaude Mater Poloniae. Bardzo dobrze
zabrzmiała Partita Krzysztofa Knittla eksploatująca jego wyraźny, indywidualny rys twórczy, a
także wspomniane wcześniej Of Time & Space Marty Ptaszyńskiej. Dużo dobrego można też
powiedzieć o młodych kompozytorach katowickich: Aleksandrze Nowaku i Justynie
Kowalskiej- Lasoń. Z górnego piętra Nowaka było interesującym utworem, gdzie wiodąca partia
skrzypiec solo, znajdowała się we frapującym otoczeniu dźwięków perkusji. Utwór ten
odznaczył się walorami kolorystycznymi. III Kwartet smyczkowy Kowalskiej-Lasoń zaś ostał się
słuchaczom w pamięci dzięki ciekawemu, poetyckiemu programowi utworu, który został
świetnie zrealizowany poprzez bardzo dobre operowanie składem wykonawczym. Była to
ciekawa projekcja poszukiwania idiomu śpiewu instrumentalnego, gdzie linia melodyczna
wyrasta ze szmerowego, glissandowego, a niekiedy nawet i statycznego akompaniamentu.
Utwory festiwalowe nazwałbym śmiałymi krokami, które skupiały się na poszukiwaniu
lub na utwierdzaniu się we własnym twórczym „ja”. Niektórym kompozycjom nie brakowało
dobrego rzemiosła (było to widoczne zwłaszcza w zakresie instrumentacji utworów
symfonicznych), niekiedy nawet i wyrafinowanej pomysłowości. Niedosytu dostarczył niestety
4
zbyt długi czas trwania znacznej większości utworów. Znamienne jest bowiem, że pośród tak
licznych prezentacji jedynymi zgrabnie napisanymi miniaturami była druga z Trzech Pieśni
Dobrzyńskiego, Elferiae Dobromiły Jaskot i utwory z cyklu Pulsaciones na akordeon, gitarę
klasyczną i orkiestrę smyczkową Mikołaja Majkusiaka. Wyczucie
mankamentem
nie tylko samych
czasu
było
głównym
utworów, ale i organizatorów. Natężenie koncertów w
ramach festiwalu nie sprzyjało bowiem muzycznej uczcie. Prezentacja tak sporej dawki tak
zróżnicowanej estetycznie muzyki, i to w taki krótkim czasie (ledwie 3 dni) była niestety
przytłaczająca dla słuchacza. Być może rada organizacyjna Festiwalu przemyśli ten problem w
następnych edycjach. Wydawać się też może, że dopuszczenie tak wielu kompozycji sprawiło,
że poziom artystyczny był ogółem jedynie dobry. Słuchacz mógł być porwany muzyczną
opowieścią jedynie we fragmentach całego maratonu koncertowego, jaki przygotowali nam –
słuchaczom organizatorzy Festiwalu.
Niebywałym zaś atutem Festiwalu Prawykonań byli wykonawcy. Trudno sobie
wyobrazić lepsze miejsce dla tego typu festiwalu niż Katowice. Zaangażowano bowiem
najlepsze śląskie zespoły: Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach
(będącą organizatorem festiwalu), Cameratę Silesia, Orkiestrę Miasta Tychy AUKSO, członków
Orkiestry Muzyki Nowej. Wysoki poziom wykonawczy poświadczył doskonale, że Festiwal
rości sobie zasłużenie prawo do prestiżu (na jaki sobie wciąż pracuje). Ponadto zaproszono,
podobnie jak we wcześniejszych edycjach, wybitnych solistów i dyrygentów. Nie mogło więc
zabraknąć Rubena Silvy, Jacka Mosia, Anny Szostak, Szymona Bywalca, Michała Klauzy,
Tomasza Strahla, Urszuli Kryger i innych.
Piąta edycja Festiwalu Prawykonań zaoferowała blisko 12 godzin muzyki o bardzo
różnej estetyce. Wszystkie utwory łączyło jedno – pochodziły z tego samego, najbardziej
współczesnego okresu. Inicjatywa tego Festiwalu stanowi doskonałe uzupełnienie, a nawet
kontrę wobec Warszawskiej Jesieni, która jako festiwal o znacznie dłuższej tradycji nie
wytrzymała upływu czasu i przemianowała się z „rzeczniczki nowoczesności” na
„propagatorkę awangardowej klasyki II połowy XX wieku”. Festiwal Prawykonań jest więc jak
na razie jednym z niewielu wydarzeń kulturalnych, które promują na taką skalę polskich
kompozytorów i ich najnowsze owoce twórczej pracy. Oby w przyszłości nie zabrakło
kontynuacji tej śmiałej idei, a frekwencja na koncertach wskazywała na zainteresowanie
większego grona odbiorców.
5
6