Dom nad rozlewiskiem - Centrum Kultury w Ostródzie

Transkrypt

Dom nad rozlewiskiem - Centrum Kultury w Ostródzie
„Dom nad rozlewiskiem” to taka ogórkowa z
koperkiem
Piątkowy wieczór 17 października ostródzianie
mogli spędzić w Salonie LITERackim, tym razem nie w bibliotece,
ale na zamku. Mogli pobyć w towarzystwie znanej i lubianej
autorki cyklu książek o rozlewisku: „Dom nad rozlewiskiem”,
„Powroty nad rozlewiskiem”, „Miłość nad rozlewiskiem”.
Książki Małgorzaty Kalicińskiej spopularyzowane
przez serial telewizyjny kręcony zresztą w Ostródzie i jej okolicach,
m.in. w pobliskich Nastajkach, zresztą znanych mi doskonale,
przyciągnęły do zamku tłumy fanów autorki. Za sprawą urokliwego i
sympatycznego spotkania mogliśmy bliżej poznać pisarkę i jej sposób
patrzenia na świat. Pani Małgorzata z pewnością nie jest typem
celebrytki, ale ciepłej, zwyczajnej kobiety, żony i matki. Właściwie
nie wie, jak doszło do tego, że została pisarką, jej pisarstwa nie
poprzedziło wcześniejsze pisanie do szuflady, nic z tych rzeczy. Po
prostu pisanie niespodziewanie obudziło się w niej któregoś dnia,
może za sprawą mamy polonistki, chociaż jak sama twierdzi, stopnie
za szkolne wypracowania osiągały noty państwowe i wcale nie
napawały mamy dumą. No cóż, poloniści nie zawsze poznają się na
talentach swych uczniów, wiem coś o tym. W każdym razie pani
Małgosia z pewnością zawdzięcza mamie łatwość wypowiadania się,
mogliśmy tego doświadczyć. Wiele do jej zainteresowań
humanistycznych wniósł też ojciec, miłośnik kultury i sztuki, który
popełnił zresztą dwie książki. Do spisania historii rodzinnych
zachęciła naszą pisarkę jej córka Basia, był to czas niezbyt dobrej
kondycji psychicznej mamy i tak nieco terapeutycznie zaczęła się ta
pisarska pasja, która trwa do dziś. Autorce wydaje się, że na pewno
daru pisania nie otrzymała w genach. Kiedy zaczęła pisać „Dom nad
rozlewiskiem”, mieszkała na Mazurach, stąd też akcja powieści toczy
się właśnie tutaj. Dom niestety straciła, stąd trauma , rozpacz, ale i
pisanie jako rodzaj terapii. Jak mówi, za namową córki postanowiła
sobie napisać książkę, nie myślała o żadnej komercji. To córka
zmobilizowała ją później do tego, by zainteresować książką
wydawców.
Pani Małgorzata ma ogromny szacunek dla czytelników i świadomość
tego, że to właśnie im zawdzięcza popularność. Pokochały ją tysiące
czytelników, głównie chyba czytelniczek, o czym świadczyła wysoka
frekwencja na spotkaniu, a nawet obecność licznej grupy fanek z
Litwy. Sama autorka unika jednak chwalenia się swoimi sukcesami
literackimi, a ponieważ bardzo lubi gotować, woli w tym temacie
używać metaforyki kulinarnej: „Niechcąco ugotowałam zupę, która
bardzo smakuje. „Dom nad rozlewiskiem” to taka ogórkowa z
koperkiem”. Jak widać, kolejne zupy też czytelnikom przypadły do
gustu. Pani Małgosia dziękuje czytelnikom za to, że lubią jej kuchnię,
bardzo prostą kuchnię.
Autorka cyklu książek o rozlewisku jest również bardzo wrażliwa na
przyrodę, mówi, że dostrzeganie piękna przyrody przychodzi z
wiekiem, jako dziecko nie zauważała uroków natury. Dar wielbienia
natury otrzymała, mieszkając właśnie na Mazurach. Wykorzystuje
swoje fascynacje przyrodą, opisując ją w swoich książkach, czasami,
ku zdziwieniu czytelników, uświadamia im piękno terenów, na
których mieszkają.
Zamkowe spotkanie z autorką połączone było także z promocją
najnowszej książki napisanej wspólnie z córką Basią Grabowską
„Kochana moja. Rozmowa przez ocean”. Wcześniej wydana została
książka także pisana wspólnie- „Irena”. Jeden rozdział pisała mama,
drugi córka, dzielił je ocean, bowiem córka mieszka w Australii, ale
od czegóż komputery, dzisiaj to technicznie dość łatwe. Podobnie
pisana była „Kochana moja”. Zawiera 20 tematów, każdemu z nich
poświecony jest jeden list matki i jeden córki. Niektóre tematy są
lekkie, łatwe i przyjemne, inne trudniejsze, jak chociażby poświęcone
śmierci i odchodzeniu, w tym tajemniczemu pajączkowi, który
przynosi wyzwolenie od cierpień. „Kochana moja” to opowieści o
przyjaźni, o pięknie, kobiecej solidarności, mężczyznach, ale także
tradycjach rodzinnych, o domu. Jak mówi sama autorka, dom dla niej
i dla córki, to już nie miejsce, to uczucie, to tradycje, pewna nostalgia,
pewne rodzinne zwyczaje, wspólne posiłki. Uważa bowiem, że
wspólne posiłki są po to, byśmy ze sobą rozmawiali.
Mama i córka ciągle „piszą przez ocean”, bo bardzo lubią w ten
sposób ze sobą rozmawiać. Może kiedyś pani Małgosia wyjedzie do
córki, nawet na stałe, twierdzi, że dziś chyba nie należy przywiązywać
się do miejsca. Wbrew pewnej staroświeckości, do której się zresztą
przyznaje, cechuje ją otwartość na świat. Córka Basia lubi siebie w
Australii, jest jej tam dobrze i mama to rozumie.
Na spotkaniu pojawiła się także producentka serialu o rozlewiskuKatarzyna Kalicińska ( zbieżność nazwisk przypadkowa). Mówiła o
swojej fascynacji „Domem nad rozlewiskiem”, o trudnościach i
bolączkach producenta przekładającego materię literacką na język
filmu, o sentymencie do Ostródy i ostródzian. Pani Kasia wyjaśniła
też, że jedynie początkowe serie serialu oparte były bezpośrednio na
książkach Małgorzaty Kalicińskiej, kolejne serie łączą z jej książkami
już tylko bohaterowie. Producentka wiele ciepłych słów
wypowiedziała także pod adresem olsztyńskich aktorów grających w
filmie i zapowiedziała piątą serię serialu. Pani Małgorzata ze swej
strony dodała, że nie ingeruje w materię filmową, bo książka i film to
dwa osobne produkty.
To było bardzo sympatyczne i ciepłe spotkanie. Panią
Małgorzatę Kalicińską zapamiętamy jako przyjazną ludziom i światu
kobietę, autorkę lubianych powieści i felietonów, wrażliwą
miłośniczkę natury i relacji rodzinnych. To także miłośniczka barów
mlecznych i pasjonatka prostej, niewyszukanej kuchni. Długa kolejka
po autografy była najlepszym dowodem na to, że kuchnia literacka
pani Małgosi smakuje wybornie.
Magdalena Ulanowska