Show publication content!

Transkrypt

Show publication content!
Oplatę pocztową
ROK IV
WARSZA W A, 21 · LUTEGO 1926 R.
mszczono ryczaltem ·
Nr 8
Ujgodn ili, poi!Jięcony poiJifie j Bulfarz e leafraf'ne~f·
K. H. ROSTWOROWSKI O KRYZYSIE TEATRALNYM.
W "Głosie Narodu" (8.11) ukazał się artykuł autora "Miłosierdzia", który stara się rozwią­
zać zagadkę t. zw. kryzysu teatralnego. Kryzys
ten przypisuje Rostworowski działalności przed-
Wybitni reżyserzy zawsze główny nacisk kła­
dli i kładą na słowo. Z tego słowa wypływa giest,
którym, niew:adomo· dlaczego, Rostworowski tak
pogardza. Przecież słowo i giest składają się na
wojennej "wielkich teatrologów' i reżyserów,
kreację aktora, a bez aktora niema teatru. W caktórzy zwracali uwagę na prze-łym szeregu dzieł ·(a należą do
pych dekoracyjny, giest zamiast
nich właśnie utwory Rostwosłowa i t. p., w czem wkrótce teatr
rowskiego) giest ten wypływa
został zdystansowan y przez kino.
z założeń muzycznych, co na
Oto powód, dla którego publiczscenie potrafi wywołać tak skuność unika teatru, a zapełnia
tecznie u nas L. S. Schiller.
sale kinowe.
.
W tej pogardzie Rostworowski e· Nad uwagami świetnego dra. go dla giestu· widzę tak często
maturga należy się nieco zastaspotykaną niechęć do czynninowić. Przedewszystk iem zastaków wzrokowych w teatrze.
nawiające jest wmieszanie ·do
A przecież cudem teatru'-jest
sprawy teatrologji, będącej przeobraz słowa.
cież wiedzą o teatrze i patrzą­
. Czyż malarstwo jest jakimś
cej na jego rozwój z perspekniższymrodzajem sztuki? Oczytywy dziejowej, a więc nie mo-_
wiście trudno uznać za udałe
gącej być -- propagatorką. Któto przedstawieni e, w ktorem
ryż · teatrolog nazywał teatrem
.. cżynniki malarskie górują nad
"błyskawiczność akcji, zawęźle­
innemi. Teatr wymaga harnia i rozwęźlenia, ustawiczne
monji- jeżeli często pierwiazmiany dekoracji, operowanie
stek malarski wysuwa się w tetysiącznemi tłumami i orgją · ko~
. atrze na czoło, to winę ponosi
stjumową"?
aktor i reżyser, który nie poAle pomińmy· nawet - niewiaModrzejewska
trafi poszczególnyc h czynników
(Anielo w .. ślubach panieńskich") . ·
domo dlaczego wplątaną w całą (Ze zbioru
przedstawieni a sharmonizować.
lot. P olsk. Inst . Teatrolog. Z. A . S . P . ).
sprawę - teatrologję. Te same
Sądzę, że nic nie miał Rostwozastrzeżenia Rostworowskie go odi:10szą się do rerowski przeciwko "giestowi" i świetnej, nieżyserji . A przecież doł:ra reżyse: rja działa zawsze
zapomnianej wizji malarskiej Drabika w "Minie przeciwko autorowi, ale dla autora. Przecież łosierdziu", gdyż i giest ten i obraz wypły­
dzfałalność jej zmierzała do zniwelowania hegewałY_ właśnie ze słowa poety, potęgując jego znamcnji gwiazd, które zakrywały sobą autorów, czeme.
wysuwając się na plan pierwszy. Zadanie to reży­
W teatrach - pisze Rostworowski "pustki
seria spełniła z dużym dla sztuki pożytkiem, po- i pustki, bo przedwojenna teatrologia zdeprawoczem nastąpił chwilowy jej przerost, jak nastąpił wała smak publiczności, zdeprawowała aut.cJrów
przerost dekoracji teatralnej, którym to przero- i solidarnie wskazała drogę wiodącą do starożyl­
sioni stara się obecnie przeciwstawić praca ze .. nej Pantomimy". "Teatr · został zamordowany
społowa w teakze.
przez kompromis artystyczno-ka sowy". I dla t-e~ --
~.
<?·\• l' ll•o.:,c
-
~
3ibliotek" -'
\
-,...
,,
,.ŻYCIE TEATRU"
62
go - zdaniem Rostworowskiego
nie mają
obecnie powodzenia najwybitniejsze utwory. Wymienia więc utwory Wyspiańskiego w Warszawie, "Hamleta" i dramaty Pirandella w Krakowie. Rzecz dziwna. Dlaczego jednak "Sześć postaci" miało w Warszawie wybitny sukces? Widocznie temat zafrapował puliczność. Dlaczego
Wyspiański niema powodzenia? Bo wystawiany
jest źle, bo wystawlany jest od wypadku d0 wypadku, bez jakiegokoiwiek programu. To samo
odnosi się zresztą do Rostworowskiego, który
miał dobre przedstawienia w \X' arszawie, ale do
tych przedstawień publiczność nie była przygotowana.
I łudzi się Rostworowski, jeśli sądzi, że kiedy,
J
Nr 8
kolwiek było inaczej . Niech przyjrzy się tylko
historji naszego teatru, a zobaczy zawsze zwycięstwa, jakie odnosiły "Głowy bronzowe'· nad
rrawdziwą twórczością. Bo nie było ciągłości
w wysiłkach dyrektorów teat·rów. Bo nie umieli,
"narzucać kultury", że użvi ·~ st.):.v Rcstw~row­
skieg,). Nie potrafi H :rot: n:., Io\Va,; puhJ;czność
w pięknie. Szczęśliwe momenty w histt'rji teatru
polskiego (a specjalnie krakowskiego) świadczą
o tern, że publiczność może popierać wielki repertuar ... ale musi się ją odpowiednio przygot~o­
wać . Linja repertuarowa nie może być przypad
kowa i musi mieć Ciągłość. Brak linji przewod .
niej w całym szeregu teatrów - to jeden z p
wodów "kryzysu".
Wiktor Brumer.
A SE
Ł
K A.
l.
Kult świętego żłóbka sięga pierwszych wie-.
ków chrześcijaństwa. Jak wiadomo, papież Liberius już w 354 r. ustanawia na dzień 25 gru.
dn'a uroczyste święto na pamiątkę ogłoszenia
światu radosnej Nowiny. Tenże papież założył
bazylikę poświęconą tajemnicy Narodzenia Pań­
skiego, w VII. w. zwaną "S. Maria a praesepe";
włoska nazwa "praesepe" odpowiada naszym
"jasełkom".
Przypuszczalnie .w świątyni tej
umieszczony był żłóbek, jako widomy znak:
zwracający dusze wiernych ku wieczystemu
misterium.
.
·
·
Dopiero jednak dzięki św. Franciszkowi z As ~
syżu, kult żłóbka otrzymał powiązanie z wyraźną
akcją mistyczną, w którą wciągano szeroki krąg
·Wiernych. Poverello w swej działalności refor·
h1atorskiej niemało trudu poświęcał na wlewa•
nie nowego ducha w dawne obrzędy i przepojenie ich tajemniczą wymową serca zatopionego
w nadziemskiej miłości. Gdy w Greccio około
1223 r. miano obchodzić uroczystość Bożego Narodzenia, czuła na piękno wyobraźnia świętego
podyktowała mu niezwykłą zaiste scenerję:
w grocie wśród lasu, kazał ustawić żłóbek, przy
nim wołu i osła. św . Franciszek w natchnieniu
odprawił mszę, a wierni licznie i~romadzeni
z poebedniami w ręku las cały wypełnili śpie­
wem. Wśród ekstatycznego nastroju zebranych
nawiedziło czcigodnego Jana z Greccio widzenie: oto ujrzał śpiące w żłóbku Dzieciątko, nad
którem z miłością pochylał się św. Franciszek,
budząc je. Wieść o n:ezwykłej uroczystości
w Greccio szybko się rozpowszechniła; szeroko
ją opisuje jeden z pierwszych biografów św.
Franciszka, Tomasz Cellano, a również Giotto
uczynił ją treścią jednego ze swych inalowideł
ściennych*) .
*) Giotto -
zii -
von Henry Thode 1910 (str. 25 i 28).
Bielefeld und Leip-
Powyżej opisana uroczystość stanowi zwykle
pt ~nic t wyjścia w rozważaniach dotyczących rozwoju jasełek. W jasełkach św. Franciszka brak
· najważniejszych figur: Dzieciątka, Panny Marji
i św. Józefa. W tym właśnie braku widzimy jeden z dziewiczo czystych i szlachetnych rysów
wczesnego średniowiecza, poprzestającego na
symbolicznem zaznaczeniu współobecności boskiej istoty; lęk, ażeby nie urazić delikatności
czyjegoś uczucia zbyt realistycznem przedstawieniem. Ta sama tendencja symboliczna przejawia się We wczesnym dramacie liturgicznym.
Wystarczy wskazać następujący szczegół: otojak widzimy z rękopisu z XIII. w. przypuszczalnie z Rouen - ustawienie żłóbka i obrazu Ma·donny obok ołtarza w charakterze symbolu stajenki betlejemskiej najzupełniej zadowalało
pierwotnego widza sceny pasterskiej*). Nie przesądzając sprawy stosunku powyższego przedstawienia do uroczystości św. Franciszka, należy
stwierdzić, że są to rzeczy gatunkowo i czasowo
do siebie zbliżone.
Jednakże ludzkość na dłuższą metę nie mogła się utrzymać Iia wyżynach mistycznego wizjonershva. Dążenie do namacalnej widzialności
cechuje przebieg dziejów dramatu religijnego
w wiekach średnich. W jaki sposób ta tendencja
zaznaczyła się w stopniowym rozwoju jasełek,
powiedzieć dzisiaj trudno. Najstarsze zabytki,
IJ.a których oprzeć się można, pochodzą z XV.
wieku (ewentualnie z końca XIV), przvczem
spotykamy się już z formą silnie rozwiniętą;
dwie główne sceny jasełek stanowią: pokłon nasterzy i hołd Trzech króli. Rozwój i .r ozpowszechnienie jasełek zawdzięczamy najprawdopodobniej zakonom reguły franciszkańskiej, w ich też
*) Geschichte des neueren Dramas - von Wilhelm
C'reizenach - erster Band - Halle - 1911 (str. 54).
"ŻYCIE TEATRU"
Nr 8
klasztorach znajdujemy najstarsze zapiski i zabytki.
II.
W Polsce zwyczaj ustawiania jasełek po kow okresie Bożego Narodzenia do Matki
Boskiej Gromnicznej wszedł w życie, jak się
zdaje, dość wcześnie . Na podstawie dwu zbiorów
kolend francuskich z pierwszej połowy XVI w.
stwierdza prof. Windakiewicz, że już w tym czasie były jasełka u nas zakorzenione. Tenże sam
autor podaje wiadomo ść, jakoby już w 1470 r.
Bernardyni lwowscy wystawiali jasełka 1 ).
Pewniejszą jednak od wszystkich wzmianek
pisemnych podstawę do mówienia o starożytności
tego zwyczaju u nas dają figurki przechowane
w klasztorze św. Andrzeja w Krakowie. Zakonnice reguły franciszkańskiej, zwane u nas klaryskami, osadzone
zostały przy wspomnianym . klasztorze już w pierwszej
połowie XIV wieku
i mniemać należy,
że w murach swych
z pietyzmem utrzymywały kult Bambina, tak uwielbianego prze z św.
Franciszka. Wspomniane figurki na
podstawie analizy
stylistycznej i pewnych, dość skromnych, danych historycznych określił P a'gac zew ski,
jak o pochodz'ą­
S'topka w Mu!leo S.
ce z drugiej po2
łowy XIV wieku ). Niepodob!la na iem mter
scu podawać dokładnej krytyki wywodów p. Pagaczewskiego. Zważywszy na szczupłośĆ zabytków snycerskich z XIV w. i na to, że ani Wło­
chy ani N:emcy nie p o siadają figurek jasełko ­
wych starszych jak wiek XV, trudno doprawdy
o drzucić wszelkie wątpliwośCi dotyczące tak
wczesnego pochodzenia figurek krakowskich.
Należałoby z kolei bliżej przyjrzeć się tym czcigodnym zabytkom, których pochodzenie jeżeli
nie z XIV w. , to w każdym razie z pierwszej połowy XV w. zdaje się nie ulegać kwestji.
Madonna, ~tórą rzeźbiarz usadowił na ozdobsciołach
' } Teatr ludowy w dawnej Polsce - przez St a nisława
Windakiewicza - Kraków 1902 (str. 43 - 45}.
>) J a sełk a krakowskie. Napisał Juljan Pagaczewski - Roczni k krakowski, tom V - Kraków 1902 (str.
104 - 108} . Jest to jedyna w Polsce poważn a praca
o ja s ełkach ; za wiera obfity materj a ł ilustracyjny.
63
nym tronie, posiada wyraz twarzy dość nieokreślony. Możliwe, że brak welonu, który dawniej
okrywał głowę Matki Boskiej i spływał na ramiona i plecy, spowodował zatarcie pierwotnego
charakteru artystycznego. Na uwagę zasługuje
strój niezwykle bogaty i urozmaicony. Figurkę
św. Józefa, tej samej co Madonna wysokości
(35.5 cm.), również z drzewa lipowego wykonaną, cechuje ciekawie uchwycony wyraz twarzy, na której maluje się jakieś poczciwe zafrasowanie. Wrażenie to podkreśla charakterystyczny układ rąk. Zwraca uwagę staranne i umiejętne
potraktowanie włosów, ujętych w loki i odznaczających się wyraźną tendencją naturalistyczną.
Obydwie figurki uzupełniają się wzajemnie i wykazują rękę tego samego artysty tak w ogólnym
wyglądzie, jak w szczegółach ornamentu i techniki, nacechowanej pewną drobiazgowością.
Zachodzi teraz pytanie do jakiej sceny słu­
żyły nasze figurki.
K westję tę przekonywująco
rozwią­
zuje p. Pagaczewski 1). Wobec tego
że w ' wieku XIV
i XV Matka Boska
w scenie Narodzin
przedstawiana była zwykle na klęcz­
kach, adorując a
Dzieciątko, wątpli­
wem jest pochodzenie tych figurek ze
sceny pasterskiej.
Zważywszy majestatyczne u s a d owienie Marji i św .
Józefa można przyjąć, że figurki te
odnoszą się do hoł-
MarHno w Neapolu .
'du Trzech Króli.
III.
Ciekawa i nastręcżająca pewne trudności jest
sprawa sposobu ustawiania szopki. W misteriach przedstawiano stajenkę betlejemską w formie daszka wspartego na czterech słupach w ten
sposób, że widz mógł śledzić akcję ze wszystkich
stron*). Taka forma stajenki dzięki silnemu wpły­
wowi teatru na ówczesne życie artystyczne zapanowała niemal bezwzględnie w ikonografii
XIV i XV w. Wziąwszy pod uwagę poważne
okoliczności w połączeniu z cechami stylistycznerui figurek krakowskich, konkluduje p. Pagaczewski: "Jasełka w klasztorze św. Andrzeja
stały więc najprawdopodobniej na podwyższe­
niu, które można było obejść dokoła, a stajenka
nie miała ścian, gdyż w przeciwnym razie widz
*) Pogaczewski l. cit. (str. 113).
64
"ŻYCIE TEATRU"
nie mógłby ze wszystkich stron przypatrzeć się
umieszczonym pod jej daszkiem figurkom" 1 ) .
Jest tu o kreślony sposób ustawiania, niema na. tomiast podanego miejsca.
P. Pagaczewski ustalając system ustawiani'a
jasełek polskich opiera się na badaniach Creizenach'a, . dotyczących włoskich widowisk dewó~
cyjn:ych, .których sceneria była następująca:
"Jako miejsce przedstawi eń służył kwadrat na
s krzyżowaniu nawy głównej z poprzeczną w pob~iżu kazalnicy, ażeby kaznodzieja mógł · śledzić
przebieg. Dla przedstawienia posługiwano się
wzniesienem rusztowaniem (talamo) " 2 ) . Wpływ
dewocyj włoskich zaważył na rozwoju naszych
widowisk misterjalnych, daje się jednak wska -zać dopiero w drugiej połowie XVI wieku 3 ).
T rudno zatem przypuścić, że jasełka polskie
w wieku XV ustawiano na skrzyżowaniu naw y
. g łównej z poprzeczną . Mniemać raczej należało,
że ustawiano je obok ołtarza, jak żłóbek przy
officiach Bożego Narodzenia w dramacie liturgicznym. Tego rodzaju przypuszczenia znajduje
poparcie we wiadomości o wizycie kościelnej
archidiakonatu Sądeckiego z 1608 roku. W ko~
ściele w Sromowcach Niżnich miała się mianowicie znajdować cała scena Narodzenia Pana
Jezusa z figur rzeźbionych naturalnej wielkości ,
ustawionych koło wielkiego ołtarza• ). Jeśli wiadomość powyższa dotyczy figur jasełkowych, co
jest bardzo prawdopodobne, to ze względu na
czas, z którego pochodzi, może rzucić pewne świ a ~
tło na jasełka średniowieczne.
IV.
Po rozważeniu jasełek średniowiecznych, odznaczających ·się prostotą wykonania i ściśle reli- ·
gijnym charakterem, przechodzimy do typu zgoła
odmiennego, powstałego w XVII~XVIII wieku,
jako wytwór wzmożonej działalności kościoła
katolickiego w dobie panowania Jezuitów. Rozwinęła się nowa forma jasełek i najbujniej zakwitła na gruncie włoskim, zwłaszcza w Neapolu .
i na Sycylji. Pojawiają się szeregi artystów,
niemal wyłącznie oddających się tworzeniu figurek jasełkowych i rozmaitych drobiazgów z niemi
związanych jak ptaki, koszyczki z darami dla
Dzieciątka, in!itrumenty muzyczne i t. d. Dzieła
włoskich snycerzy, z których najsłynni~jsz y
w tej dziedzinie był · Giuseppe Sammartin<iJ
( 1720 - 1793}, rozchodzą się po całej Europie.
l u nas wskazać można niepośledniej wartości
zabytki pochodzenia wło~kiego. Są to pięknej
roboty figurki sycylijskie, znajdujące się w Muzeum Narodowem w Krakowie , a przedewszystPagaczewski l. cit. (str. 115) .
"l Creizenach l. cit. (str. 321).
"l Windak iewicz l. cit. (str. 71) .
4 ) Sprawozdania Komisji do badania historji sll:tuki
w Polsce - tom VI - Kraków 1897 (str. XCVIII) .
1)
Nr 8
kiem: jasełka P. Okoniowej,
umieszczone.
- dziś również
tam
RO'zwiniętą formę jasełek wło skich cechuje
zastosowanie pompatycznych dekoracyj, efektów świetlnych, wprowadzenie mnóstwa f;gurek,
przedstawiających rozmaite stany i zawody. Powszechną przewagę zdobywa pierwiastek rodzajowy. Wpływ wystawnych widowisk barokowych
widać w nadaniu jasełkom charakteru panoramicznego, w przeznaczeniu ich do olśniewania
zmysłu wrażliwego. Fotografja, którą tu przytaczamy podług dzieła Chłęd owskego , daje nam
charakterystyczny przykład tej najbardziej rozwiniętej fermy jasełek 1 ).
Polskie jasełka w XVIII wieku o dp owiadają
swym włoskim prototypom. Tak są przedstawi cne w znanym i niejednokrotnie przytaczanym
opisie ks. Kitowicza, gdzie zawiera się już
wzmianka o tern, że wystawiający szopki za konnicy "dla większego . powabu ludu do swoich
kościołów, jasełkom przydali ruchwliwość , mię­
osóbki stojące mieszając chwilami ruchome ,
które P!Zez szpary w rusztowaniu na ten koniec
zrobione, wytykając braciszkowie zakonni, lub
inni po sługacze klasztorni, rozmaite figle niemi
wyrabiali" 2 ).
Nic dziwnego, że tego rodzaju zabawy nie
zawsze lic owały z p c wagą świątyni. Stąd zakaz
Teodora ·Czartoryskiego, biskupa p o znańskieg o ,
o czem wspomina Kitowicz; dla diecezji krakcwkowskiej podobnej treści rozp o rządzenie został o
wydane w 1780 r. "). Jasełka wygnane z kc ści o;
łów wychodzą na ulice i stają się św i ątec zn ą
imprezą zarc bkc wą prze dsiębio rczych wyrostków .
Figurki ruchome oraz mówiące i śpiewające gł o ­
sami ukrytych pauprów o trzymują pierwsze ń­
stwo. Ton ludowej satyry prze waża w tekstach
szopkarskich, czasem jednak spotkać można
ustępy, będące cialekiem echem zamarłych misteriów B o żego Narodzenia.
Wypada poświęcić wzmiankę zwyczajowi,
który wytworzył się niejako na marginesie jasełek, a który doskonale maluje charakter naiwne j
Mamy na my śli obycza j
pobożności ludowej.
kołysania Dzieciątka Jezus, w którym to celu
Bernardyni np. urz ą dzali spec jalne uro czys tości
dostępne jedynie dl a nielicznych osób zbliż o ­
nych do klasztoru. Tego rodzaj 11 ur oczys to ści
ilustrują żarliw o ść religijn ą naszych pradziadów;
ś lady ich dad zą s ię w P olsce wyka zać już w XV
wieku.
Reasumując
jako
zastępcze
nasze uwagi, okr e ~l amy j asełka
fermy widowiskowe , wprowa -
' ) Ka zimierz Chł ę d ows ki - Historye ńe a p o litań s ki c . Warsza wa , Kraków 1918 (str. 433). "
") Opis obyczaj ów i zwycza jów za panow an ia A ugusta III - Przez księdz a Jęc;lrz eja Kitowicz a _:_ P etersburg i Mohylew - 1855 (str. 3, tom pierwszy) .
'') P agaczews·ki l. cit. (str. 134, noht 2) .
Nr 8
"ż Y C I E T E AT R U"
dzone przez lud na miejsce wvoartego z kościo­
dramatu liturgicznego na Boże Narodzenie,
z którym mają wspólne sceny zasadnicze. Wiek
XIII zadaje bolesny cios dramatowi liturgicznemu (1210), a jasełka wprowadza na doskonałe
drogi rozwojowe (1223)). W dalszym ciągu jasełka podlegają podobnym przemianom jak misteria; idą równolegle, tylko mniej więcej o dwa
wieki póiniej. Gdy więc misteria pod naporem
pierwiastku obyczajowo-groteskowego rozsadzają
łów
65
swą więź konstrukcyjną już w XV wieku; jasełka
do tego stadium· dochodzą w XVII ·i XVIII
wieku, zgubiwszy po drodze dostojny wygląd
zaklętych w hieratyczne pozy symbólów wiecznej Tajemnicy ... Wykoszlawione niedobitki szlachetnego obyczaj u średniowiecznego tułają się
jeszcze gdzieniegdzie, zdziwionenii oczyma
świątków spoglądając na to życie, poza którem
z o stały daleko.
· ·
Juljusz Starzyński.
CZY TRAFNA DJAGNO~A?
Artykuł p. E. Landa w nrze 6 "Życia Teatru",
p. t. "Sanacja krytyki teatralnej", śród wielu
uwag słusznych zawiera pewne nieporozumiema ,
które warto wyjaśnić, tembardziej, iż pokutują
cne u nas już od dość dawna. Dwa zasadnicze
zarzuty stawia p. Land dzisiejszej krytyce:
kawalarstwa i niefachowości ; ale wydaje mi się ,
iż zarzuty te, w poszczególnych wypadkach niekiedy słuszne, zatracają tę słuszność , gdy się je
generalizuje, - a zwłaszcza, gdy się zatraca
poczucie dystansu , jaki dzi e:: li fac: wwą krytyką
od recenzyj prasy codziennej . P . Land żali się,
iż recenzje pism codziennych są, w gruncie rzeczy, felietonami, - że brak im cwego niezbęd­
nego spojrzenia "od wewnątrz", od s trony kulis
i pracy scenicznej, - i że, nie mając nic realnego do powiedzenia , pokrywają swą ignorancję dowcipem, który w ten sposób ccra z bardziej wypiera z naszej prasy rzetelną krytykę .
Otóż djagnoza ta w wielu punktach razi nieścisłością. Nie mo żna się zgodzić, by większo ść­
i to przeważająca - naszych recenzentów nie
posiadała owego spojrzenia "od wewnątrz"; są
to ludzie tak, czy inaczej oddawna związani
z teatrem i orientujący się w jego pracy. A jeśli
ta krytyka jednakże kuleje, - to właśnie recepta p. Landa najgorszą mc że jej oddać przysługę; cała je j bcwiem choroea tu właśnie ma
swe źródło, iż recenzja sięga po godność krytyki . Sprawozdanie w prasie cod zienne j nic to
ma na celu, co chciałby mu narzuc i ć p·. Land :
to właśnie tylko feljetonik orientacy jny dla czytelników pisma, informujący o dobrych i ztych
stronach wid c,wiska. W tych ramach powstała
nasza, i nietylko nasza , recenzja teatralna. Ale
brak pism fachowych z jednej , a zwięks zone
wymagania publiczności z drugiej strony sprawiły, iż ramy te przerosła . Nasz dzisiejszy widz
teatralny -:- to nie przypadkowy gość niedzielny; to konsument, wychowany na wcale:!
niezłej kuchni; to pijak o wyrobionym smaku
i czułem podniebieniu - i o wcale nienajgorszej szkole tego pijaństwa. Gdy mu się chce
zachwalić jakąś nową markę, nic wystarczJ.
mu powiedi.ić : . pij, durniu, bo to słodkie. Nie
od dziś przygląda się on teatrowi, przysłuchuje
się dyskusjom teatrologicznym i z uporem przełyka wszystkie teatralne rewolucje. Do takich
właśnie ludzi, chodzących do teatru nałogówo
i chronicznie, przemawia dzisiejsza recenzja.
Ale pijak najbardziej nałogowy nie jest jednak
hurtownikiem, ·ani fabrykantem· wódek; pozostaje amatcrem, dyletantem i trzeba go traktować, jak dyletanta. I wydaje mi się, że np. niektóre recenzj e ZawistcwĘ,kiego -przerastają już
raczej miarę możliwośCi 'czytelników; bardzo
ciekawe dla fachowców, przest~ją inte rescwać
ogół czytelników. Ten właśnie przerost kompetencji spraw:a, iż tecen:tja w prasie co dziennej
nie mo że znaleźć właściwego wyra zu. Ale drcga
sanacji nie prowadzi przez zwiększenie · zakresu
obejmowanego przez d'Źisie j szy felj e ton teatralny ; raczej należałoł::y wyrażnie odgrodzić sprawozdanie od krytyki, i pozcstawiając pierwsze
feljet onom codziennym, · drugą~ przenieś ć do
działu literackiego lub do pism fachow ych. To
zaś, co chciałby widzieć w kry tyce codziennej
p. Land, mogłoby poprostu z haku miejsca
w piśmie doprowadzić nasze krytyki teatralne
do wyglądu sprawozdań jednego z naszych
znawców baletu, sprawdzaja,cegó każdorazowo,
ile razy która ' baletnica obrócił a si ę na jednej
nodze. Od takiej krytyki pierwszyby się odżegnał p. Land.
_ ,
..
._
lnacze·; j ednąk ..spraw-a:. ·:ta.·,?..:~ ię przedstawia
w czasopismach ' literackich; -lu istotnie, gdzie
właśni e jest miejsce na fachową krytykę i s t:mienn ą . analizę, kawalarstwo i niefachcwuść
swięcą o rgję. P ceci, pamfleci~ci, publicy~ci lnrcują po scenie bezustannie i bezkarnie. I gdyby
p. Land, pis z ąc swój artykuł 1 z amierzał rzuci.ć
kamyk tylko do tego ogródka, --- n!epodobnaby
było odmówić mu słuszności . .0:ajpoczytniejsze
z pism literacko- artystycznych, " Wiadomości
Literackie", nic zajmuje się teatrem· prawic
wcale, ograniczając się do odnotowania · po
każdej premjerze kilku anegdot i figlików co
dowcipniejszych współpracowników pisma. I tP
66
"ŻYCIE TEATRU "
są,
w istocie, objawy bardzo . smutne. Jeśli chodzi o "Wiadomości Literackie", to trzeba prZyznać rację p. Landowi, iż padły one ofiarą kultu
kawalarstw a. Ale już rodowód i parantele tego
kawalarstw a, jakie p. Lanc wyprowadz a, ' są
z gruntu błędne. Czyż bowiem istotnie w kryJY ··
kach Słonimskiego dostrzega p. ·Land jakieś analogje z Boyem, - i czy mu się wydaje, że recenzje Słonimskiego, odarte z dowcipu, byłyby
lepsze? A przytern trzeba odróżnić kawalarstw o
od dowcipu; i potępiając jedno, nie zabijać drugiego. Niepodobna się zgodzić zresztą, by s'tyl
Słonimskiego, Makuszyńskiego, Nowaczyńskiego
miał się urodzić z chęci upodobnien ia się ·,do
Boy! a. Boy ma w każdym · razie zupełne prawo
nie przyznać się do dzieci, które są starsze od
niego. Natomiast trzeba stwierdzić, że terapja
p. Landa kryje w sobie zarodki poważnego niebezpieczeństwa: ten zamach na dowcip l.o
nieświadomy nawrót do "wiatrologj i". Bo ten
dowcip, ta lekkość krytyki - nie tylko fel-tf!tonu - to jedną z największych jej zalet. Nie
kawalarstw o, nie dowcip zamiast krytyki, lecz
dowcip jako krytyka, dowcip dobrze użyty,
Nr 8
zamknięty w trafnem porównaniu , w subtelnie
podchwycon ym kontraście -to broń najzdrowsza, najwytworn iejsza, to wywód najwyrazist szy. I tu nie tylko nie należy się od Boy'a
odżegnywać, lecz trzeba się odniego uczyć: bo
to jest walka z najgroźniejszym wrogiem naszej
krytyki, - z wiatrologją, z napuszoną profesorską powagą i z pokrywanie m własnej nicości
ciężkim balastem dostojnych lecz niezrozumia łych słów. Trzeba się uczyć tak, jak Boy, - -będąc znawcą, z humorem udawać dyletanta,
zamiast - będąc analfab.etą, z patosem kryć
się pod togą arbitra. Tego stylu Boy jest świa­
domym patronem, jeśli nie apologetą, - i zasługa jego w tym względzie winna być należycie
doceniona. Fakt istnienia "nieudolnyc h naśla ­
dowców" Boy'a, nie znaczy, oczywiście, nic
więcej, jak to tylko, że każdy mądry nauczyciel może mieć głupich uczniów:. Czynić odpowiedzialnym Boy'a za kawalarstw o niektórych
krytyków, - to to samo, co winić Einsteina za
to, że leoryj o względności czasu nadużywają
żony dla zmylenia czujności mężów.
J.
Pański.
. J.
Dekoracja: A. Sachettiego'-z "Chłopa miJjonowego".
(Ze zbioru fotografji~ PolskiegO Instytutu Teatrologicznego Z. A. S. P.)
.KRYTYKA I BAŁWOCHWALSTWO.
Zaslugi Reduty na gruncie wileńskim są nic··
bardzo znaczne.
·
W krótkim czasie wystawiła Reduta i "Wyzwolenie" i "Wesele" i cały szereg innych waTtościowych utworów - przedstawie nia te odznawątpliwie
czały się wielką starannnością, przygotowa ile
były z pietyzmem i głębszą myślą reżyserską.
Druga wielka zasługa Reduty - to wybitne. sp.oŁęgowanie zainteresowań teatrlllnych w Wtln.te
wzmożone dyskusje i spory na temat wystawta-
Nr 8
.. :t:YCIE TEATRU "
nych sztuk. Biorą w nich udzial - poza "ofiCJalnymi" sprawozdaw cami: Lul os ławski, Srebrny, Pigoń i inni.
Niemniej jednak musimy zwrócić uwagę na
· ujemne objawy działalności Reduty, płynące
z tego, że teatr ten uważa się za jakąś specjo.lnie uprzywilejowaną "kastę" teatralną, której
nikomu nie wolno krytykować . T o co robi R e duta musi być święte. Stary to błąd Reduty,
która zawsze ceniła przedewszy stkiem tych,
którzy ją bezkrytyczn ie chwalili a zżymała s ię
na szczerze jej życzliwych, lecz nie na wszystkie posunięcia artystyczne godzących się krytyków.
Warto tu przypomnieć zapomnianą broszur(i:
Zygmunta Przybylskie go o krytyce krakowskie j
z roku 1878. Czytamy w niej m. in. : "Czy kry-
67.
skim na czele wytoczyli cały szereg skarg pod
adresem "krytykującej" krytyki, motywując to
tern, że sami wiedzą jakie popełniają błędy i t.. p .
Nic dziwnego, że sprawozdaw czyni teatralna
"Kurjera Wileiiskieg o" (która nie mogąc w tych
w_arunkach dalej spełniać swych obowiązków)
ptsze:
"Czy o to chodzi Reducie, by. otacza/ jq bez-
tyka sumienna i bezstronna może istnieć, jeżeli
nacietajq na niq aktorzy i publiczność, często
dyrekcje teatrów, którym się zdaje, że wmówiq
we wszystkich wielkość swej sceny, ]eżeli krytyka w uniesieniu i z uwielbienie m pisać zawsze
będzie o przedstawie niach".
Nigdy w Warszawie nie miała Reduta tak
świetnej "prasy" jak w Wilnie. Ale mimo to
jest niezadowolo na. Na posiedzeniu , które w bieżącym miesiącu odbyło się, a na które zaproszono · recenzentów i przyjaciół teatru, posiedzeniu, które poświęcone być miało "Weselu"
Wyspiańskiego, członkowie zespołu z Limanow-·
krytyczny chór wpatrzonyc h z cielęcym zachwytem dyletantów czy żeby życzliwi, jak najżycz­
liwsi ludzie mieli swobodę wypowiada nia swe11o
zdania o rezultatach ich pracy?"
.
Piszę o tern, bo kryją się w tern postępowaniu
Reduty niebezpieczeństwa, z których nie zdaje
sobie ona widocznie sprawy. Przecież bezkrytyczność krytyki, to fałszowanie historii leat.-u
a z pewnością Reducie o to nie chodzi.
Zbyt cenię pracę Reduty, by ukrywać to co
stanowi jej śmieszności. Krytyka nie ma "chwalić" lub ganić. Zadania jej są całkiem inne. Niestety coraz częściej mamy do czynienia nie z rec~nzją, lecz polityką teatralną. Wszak w Warszawie dobrze wiemy, którzy recenzenci i które
przedstawie nia będą chwalić, które ganić. Publiczność bawi się tą niepoważną zabawą i z coraz większą niechęcią odnosi się do krytyki teatralnej. Z polityką w teatrze należy skończyć .
Augurowie powinni być bezstronni i sprawiedliwi.
Juljan Sawicki.
KRONIKA ZAGRANICZNA.
ROZMIARY TEATRÓW WŁOSKICH.
,,Uczta szyderców'' w operze. W Rzymie, w teatrze
Costanzi, w jednym z trzech wielkich teah·ów operowych włoskich (Scala w Medjolanie, Costanzi w R~ymie
i S. Carlo w Neapolu) wystawiono ostatnio operę: ,,Uczta
szyderców" (La cena delie beffe Umberta Giordario.
· Znany d'ramat Sem Benelłi'eg<> (wystaw.iony w Te_
atrze Polskim dwa lata temu) posłużył mistrzowi Giordano jako tło akcji. Dosk<>nale skomponowan <· muzyka,
zespolona harmonijnie z treścią krw:\wego dramatu zło­
zyły się na piękną całość. Szczególnie ciekawie i interesująco wypadły sceny miłosne . l\ową operę, dyrygowaną przez maestra Edwarda Vitciłe przyj .;to wprost
entuzjastyczn ie. ·
Miljan Begović, obchodził dwudziestopięciolecie pracy
literackiej , a głównie dramatycznej. Begowić jest dziś
obok Nuszića i Vojnovića najwybitniejs zym dramaturgiem
w Jug<>sławji.
Zamknfęcie .,Theatre des jeunes auteurs". W uh. r.
otwarto w Paryzu ,,Theatre des jeunes auteurs", który
miał zamiar skupić wokół siebie powazne poczynania
dramatyczne, przeciwstawiające się monotonj i fars i komedyj bulwarowych. Salę dla pla;:ówki odnajął p. Copeau, kierownik ,.Theafre du Vieux Coiombier". W ciągu
krótkiej swej działalności wystawił ,,Theatre des jeunes
auteurs" szereg interesujących sztuk. Niestety poczynania ,,Theatre des jeunes auteurs",, napotykały na trudności finansowe i teatr zmuszony został do ustąpienia swego
miejsca ... kinoteatrowi. Podobno od jesieni b. r. ~rupa
autorów wskrzesi zamkn·ięty teatr.
Oto ciekawa statystyka,
włoskich,
dotycząca wielkości
teatrów
Największy teatr pod wzg.łędem zajmowanej prze_
strzeni posiada Florencja, mianowi<:ie Tcatro Verdi, któreg<> widownia wynosi 36 m. długości .i 23 m. szerokości.
Potem idą Teatro Adriana i słynna opera Coslanzi
w Rzymie, dalej piękny San Carlo w Neapolu. Znana
zaś tak bardw opera La Scala, w . Medjolanie zajmuje
dopiero a1ódme miejsce (25 m. na 22 m.) Posiada natomiast ogromną scenę 39 m. szerokości i 36 głębokości.
(Scena Teatru Wielkiego .w Warszawie wynosi 22 m.
szerokości i 36 m. głębokości z moznością wgłębienia
jeszcze o kilka metrów, Teatr za:i Narodowy i Polski
mają scenę na 21 m. szeroką i 18 głęboką) . Teatr ,,La
Scala" tez pod względem rozmiarów sceny jest zdystansowany przez Teatro Massimo w Palermo, którego scena wynosi 40 m. szerokości i 36.50 głębokości .
"La Scala" posiada 155 łóz , i pod tym względem
nie wiedzie prymu ten najbardziej znany z teatrów
włoskich, Teatr Veardi we Florencji ma łóz 160, prócz
obszernej łozy królewskiej. Przewyzsza je jednak śliczny
Teatr Fenice w Wenecji, gdzie jest łóz 173. Największą
zaś liczbę łóz, bo az 182 wykazuje San Carlo w Neapolu.
Najwięcej publiczn<>ści, az 4.000 .osób mieści .florentyń­
skie Politeama, ,,Scala" zaś tylko 3.500 osób, Z powyż­
szego zestawienia widzimy, ze "Scala" medjolańska nie
jest największym teatrem we Włoszech, sławę więc swoją
światową zawdzięcza ~łębszym _
walorom czysto artystycznym i technicznym.
·
68'
Nr
8
1·---·------------·~----------
l
l
l
l
l
l
l
l
l
ADMINISTRACJA
"ŻYCIA TEATRU"
POLECA
NASTĘPUJĄCE
GLÓWNA
Księgarnia
WYDAWNICTWA:
NOW.Y $WIAT 69. TELEFON 202·19
Kazimierz Brończyk. "Hetman Stanisław Żół­
kiewski", dramat w 3
Emil
POLECA
NASTĘPUJĄCE WYDAWNICTWA
Z DZIEDZINY WOJNY CHEMICZNEJ
częściach
zł,
Jana Lorenfowicza. Cena 2
.
z przedmową
dla prenume. . . . 1 zł
ratorów "<-ycia Teatru"
.
Zegadłowicz. "Głaz
w 3 aktach z przedmową
graniczny",
dramat
Franciszka Sif!dle-
ckiego. Cena 2 zl, dla prenumeratorów "Zycia
Teatru" , .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
1
Kpt. Kalusiński. Krótki zarys chemji, gazów i dymów bojowych.
Cena 1 ~ł 20 gr.
zł
Wacław
Rogowicz. "Dalila", dramat w 3 aktach.
Cena 80 gr, dla pren. "Lycia Teatru" 40 gr
Wiktor Brumer. "Scena i. widownia" . Cena 5 zł
Ppułk. Jasiński.
dla prenumeratorów "Zycia Teatru" 2 zł 50 gr
chemicznej .
Wiktor Brumer: "Uwagi o inscenizacji". Cena
1 zł, dla prenumeratorów "Życia Teatru" 50 gr
Taktyczne użycie broni
' Cena 1 zł 30 gr.
Kpt. Rudnicki. Obrona przeciwchemiczna.
Cena 3 zł 50 gr.
Wpłacać należy
l
l
Wojskowa
na konto czekowe P. K. O.
w Warszawie 7799 lub w administracji "Życia
Teatru", Aleje Jerozolimskie 39m. 1. (Z. A. S. P.)
we wtorki i czwartki między 5-6.
Prof. Lindeman. Toksykologja chemicznych
środków bojowych.
Cena 13 zł
·-------------------------·
BOY -ZELEŃSH.I
FLIRT Z MELPOMENĄ
DRUKARNIA
MłnUTERHWA SPRAW
WIECZÓR PIĄTY
Cena zł 6.50
WOUKOWHH
WARSZAWA, PRZEJAZD 10
JOSE ZORILLA
TELEFONY: 51·25, 272·51, 282·66
DON JUAN TENORlO
DZIALV:
DRUKARNIA- LITOGRAF JA
INTROLIGATORNIA
WARSZTAT MECHANICZNY
Dramat fantastyczny w 7 aktach
przekład
wolny
SlANISŁAWA l'liŁASZEWSHIEGO
Z reprodukcjami zdjęć fotograficznych bohaterów dramatu i scen zbiorowych
nizacji w
.Cena
NAH.ŁAD
według
Wykonuje wszelkie roboty w zakres
wszy s t k l c h działów wchodzące
szybko, starannie
gustownie•
insce-
Teatrze Narodowym.
zł
5.
GEBETHNERA I WOLFF A
Do nab:ycia . we wszystkich
CENY OGŁOSZEŃ:
księgarniach.
l str. 150 złotych,
str. 40 złotych, 1 / 16 str. 25 złotych
Adres redakcji i administracji: WARSZA W Ą, ALEJE JEROZOLIMSKIE 39 m. l (Z.Ą.S.P.). TELEFON 112-11.
1
/2
str. 90 złotych,
11,
str. 60 złotych,
1
R
Konto Czekowe P. K. O. w Warszawie: 7.799.
Wydawnictwo: .żYCIA TEATRU".
Cena zeszytu 50 gr., pren. kwart. S
zł.,
Drukarnia Ministerstwa Spraw Wojskowych.
roczna 18 zł.
Redaktor: ALEKSANDER STURGOLEWSKI
Warszawa, ul. Przejazd 10.