Abp Hoser - człowiek Kościoła powszechnego

Transkrypt

Abp Hoser - człowiek Kościoła powszechnego
1.
>>>Internetowy Dziennik Katolicki [Serwis ekai.pl] 18.09.2013
SYLWETKA: Abp Hoser - człowiek Kościoła powszechnego
Człowiek Kościoła Afryki, Francji, Belgii i Polski - otwarty na ludzi, niezależnie od ich
kondycji, wyważony i ciepły, ale także mistrz ciętej riposty i baczny obserwator na pozór
drobnych szczegółów, a przy tym niezłomnie broniący kościelnej ortodoksji – taki obraz abp.
Henryka Hosera, biskupa warszawsko-praskiego, wyłania się z opinii wielu osób, które
spotkały go i współpracowały z nim w różnych dziedzinach i okresach jego posługi.
- Pamiętam, gdy przyszedł do seminarium, już jako lekarz, szybko okazało się, ku naszemu
zaskoczeniu, że jest jednym z nas, choć jego język, zachowanie już wtedy wskazywało na
większą dojrzałość. W tamtych czasach matura była bardzo ważna, bo bez niej nie można było
kontynuować studiów w seminarium. Ktoś napisał w gazetce seminaryjnej, że matura jest
kluczem do kapłaństwa. A on w odpowiedzi na to odpisał, że matura jest potrzebna, ale to
powołanie jest kluczem do kapłaństwa; ustawił nas i miał rację – wspomina seminaryjny
kolega ks. Zbigniew Pawłowski, obecnie rektor sanktuarium Matki Bożej w Kibeho w
Rwandzie. – To był człowiek Boży, który żył wiarą, założył w seminarium koło misyjne, i to
wypływało z jego głębokiej wewnętrznej potrzeby oraz wiary, którą wyniósł z rodziny –
dodaje.
Ród Hoserów wywodzi się z Augsburga, skąd przeniósł się do Czech, a potem do Warszawy.
Tutaj, na przełomie XIX i XX wieku, przodkowie abp. Hosera, założyli jedno z największych i
znanych przedsiębiorstw ogrodniczych. Wspomina nawet o nim Bolesław Prus w „Lalce”:
„Mój poczciwy Wokulski daje fontannę, sztuczne śpiewające ptaszki, pozytywkę, która będzie
grała same poważne kawałki i mnóstwo dywanów. Hoser dostarcza kwiatów...”. W biskupi
herb arcybiskupa wpisana jest m.in. rodzinna historia – obok gwiazdy betlejemskiej z herbu
pallotynów widnieją na nim trzy języki ognia, widoczne również w herbie rodzinnym, gdyż
przodek abp. Hosera, burmistrz Augsburga, walczył z pożarem miasta. Podczas Powstania
Warszawskiego dwuletni wtedy Henryk stracił ojca i dziadka. Jego matka była głęboko
wierzącą osobą i w duchu tej wiary wychowała córkę i syna. Przyszły arcybiskup służył jako
ministrant do Mszy św., którą odprawiali w pobliskich Duchnicach księża pallotyni. Nie bez
wpływu na decyzję o kapłaństwie miał także jego ówczesny katecheta ks. Aleksander
Kamiński, zaprzyjaźniony z domem Hoserów. Ta decyzja przybrała konkretny kształt w dwa
lata po studiach medycznych wraz ze wstąpieniem do Wyższego Seminarium Stowarzyszenia
Apostolstwa Katolickiego w Ołtarzewie.
…Bliski człowiekowi
– Oddanie i dzielenie się tym, co mam, z potrzeby serca, to było obecne cały czas we
wszystkim, co robił – podkreśla ks. Pawłowski. – Razem przyjechaliśmy do Rwandy w 1975 r.
Pracowaliśmy i mieszkaliśmy w jednym domu przez 13 lat. On, jako lekarz, zakładał w Kigali
w Rwandzie Ośrodek Medyczno-Socjalny oraz Centrum Formacji Rodzinnej, a ja tworzyłem
parafię, byłem proboszczem. Teraz żartobliwie mówi, że był moim wikarym, bo bardzo dużo
mi pomagał. Wzajemnie sobie pomagaliśmy – nie było nas stać na zatrudnienie kierowcy
karetki, więc przez jeden tydzień on woził chorych, a przez drugi ja. Nie widziałem lekarza,
który sam nosiłby chorych na noszach do karetki i tyle razy wstawał w nocy, żeby pomagać
ludziom – mówi ks. Pawłowski. – Noc zapadała o godzinie szóstej po południu, siadaliśmy i
gadaliśmy, nie było przecież internetu i tak łatwo dostępnego telefonu. Bardzo dużo mi
2.
pomógł, przez doradzanie, rozmowy. Choć nigdy nie nazywaliśmy naszej relacji przyjaźnią, po
prostu nią była – dodaje.
Do ośrodka, którym abp Hoser kierował 17 lat, przyjeżdżali ludzie z całej Rwandy. Sprowadzał
tam lekarzy różnych specjalności, z którymi współpracował. W tym czasie pełnił też wiele
innych funkcji. Był duszpasterzem, proboszczem, pełnił też funkcję sekretarza Komisji
Episkopatu ds. Służby Zdrowia, a potem Komisji Episkopatu ds. Rodziny. Przez kilka lat był
też przewodniczącym Związku Stowarzyszonych Ośrodków Medycznych w Kigali (BUFMAR),
kierownikiem Centrum Monitoringu Epidemii AIDS i programu opieki psycho-medycznej i
socjalnej chorych na AIDS.
Był także przez kilka lat delegatem prowincjała Polskiej Prowincji Księży Pallotynów, a przez
10 lat pełnił funkcję przełożonego Regii Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego. Poza tym
był przełożonym Konferencji Wyższych Przełożonych Instytutów Zakonnych i Stowarzyszeń
Życia Konsekrowanego w Rwandze (COSUMA).
- Z tego okresu w Kigali pamiętam, że byłam pełna podziwu dla pracy i charyzmy abp.
Hosera. Był świetnie zorganizowany, ośrodek był zawsze pełen ludzi, którzy dostawali tam nie
tylko poradę lekarską, ale też leki, co było ogromnie ważne, widziałam, że on wkłada w to
serce – wspomina Danuta Pilecka, dr nauk ekonomicznych i socjologicznych, która w połowie
lat 80-tych wraz ze swoim mężem lekarzem, wysłannikiem Światowej Organizacji Zdrowia i
przedstawicielem ministerstwa zdrowia, spędziła w Rwandzie dwa lata. Opowiada, że to były
stosunki przyjacielskie - wspólne posiłki, spędzane święta.
– Siedzieliśmy wielokrotnie przy tym samym stole. To był człowiek pełen humoru i żartów,
słuchaliśmy muzyki, rozmawiali, grali w karty, był niezwykle otwarty. Pamiętam też jego
Msze, które były pełne życia, ludzie żywo reagowali na jego słowa, klaskali, jeśli coś im się
podobało – dodaje Pilecka. Wspomina, że po ponad 20 latach spotkała Księdza Arcybiskupa
w Warszawie; rozpoznał ją i pamiętał jej imię. – Ostatnio, gdy widzieliśmy się, byłam ze swoją
córką, która opowiadała, m.in. o swoich kłopotach, na co Ksiądz Arcybiskup mówi: „Madziu,
to jedziemy na tym samym koniu, Twoje kłopoty to nic w porównaniu z moimi” – opowiada
Pilecka.
Za życiem
- Jak ważny jest dla abp. Hosera człowiek, widać właściwie w każdym przejawie jego
działalności. – Gdy w Rwandzie uczył naturalnych metod planowania rodziny, było to
niechętnie przyjmowane przez rząd i międzynarodowe organizacje, które promowały
antykoncepcję. Natomiast bardzo dobrze było to przyjęte przez samych Afrykańczyków, gdyż
rodzina jest dla nich świętością. A on był w tym bardzo konsekwentny, zresztą zawsze był
człowiekiem bardzo integralnym, odpowiedzialnym za to, co rozpoczął. Jego ówczesna
przeciwniczka ideologiczna w kwestiach kontroli urodzeń po wojnie straciła wszystko i
przyszła do mnie z prośbą o pomoc. I wtedy pomyślałem, że Hoser by jej pomógł, więc
pomogłem – mówi ks. Pawłowski.
Abp Hoser w swoim nauczaniu i działaniu podkreśla, że wartość każdej kultury czy cywilizacji
mierzy się stosunkiem do człowieka w tych momentach jego życia, które wymagają zależności
i opieki ze strony otoczenia. Życie jest dla niego wartością bezwzględną, bezdyskusyjną i
niezbywalną jako wartość absolutnie podstawowa i najwyższa. Chrześcijaństwo zaś jest religią
życia a nie śmierci i postawa człowieka w tym względzie winna być zdecydowana. To
zdecydowanie wielokrotnie okazuje w całej swojej działalności duszpasterskiej.
3.
Konflikt pomiędzy Hutu i Tutsi w Rwandzie narastał latami, w 1990 r. wybuchła wojna
domowa, podczas której Kościół próbował łagodzić konflikt. Biskupi powołali komisję, w
której byli, m.in. abp Hoser i ks. Pawłowski. – Przygotowaliśmy cztery listy pasterskie, oparte
na Piśmie Świętym, aby uspokoić ludzi. My ich nie etykietowaliśmy w żaden sposób, dla nas
nie miało znaczenia z jakiego są plemienia, mało tego, często tego nie wiedzieliśmy. Dopiero
po wojnie dowiedziałem się, że przewodniczący komitetu parafialnego, którego zabito, był
Tutsi – mówi ks. Pawłowski. Podkreśla, że abp Hoser, pomimo swojej łagodności i siły
spokoju, zawsze umiał powiedzieć 'nie', jeśli chodziło o obronę prawdy. – Dlatego uważam za
ogromnie krzywdzące mówienie o nim, że był stronniczy. Jeśli ktoś tak mówi, powinien
ponieść karę, chyba że świadomie chce zniszczyć to, co piękne i prawdziwe – konstatuje ks.
Pawłowski. Dodaje, że Kościół organizował też sesje, na których szkolono ludzi, jak pokojowo
rozwiązywać konflikty, nie reagować przemocą na przemoc. Mediował także pomiędzy
poróżnionymi stronami, organizował spotkania młodzieży z Hutu i Tutsi, aby mogli nawiązać
pokojowe kontakty.
Gdy abp Hoser wyjeżdżał z Rwandy na początku września 1993 r. nikt jeszcze nie przewidywał
ludobójstwa, które wybuchło w kwietniu 1994 r. i trwało do lipca tego roku. W tym czasie
Ksiądz Arcybiskup odbywał swój rok formacyjny w Jerozolimie, potem na stażu
ultrasonografii w warszawskim Szpitalu Bródnowskim oraz w Rzymie. Tam został
mianowany ekspertem na pierwsze zgromadzenie Synodu Biskupów dla Afryki, który zbiegł
się w czasie z masowymi mordami w Rwandzie. Na Synodzie był jedynym przedstawicielem
tego kraju, gdyż żaden inny biskup nie mógł dojechać na jego obrady. Gdy zaś na początku
sierpnia 1994 r. wrócił do Rwandy, zaczął jako wizytator apostolski ciężką pracę
organizacyjną, odbudowując tamtejszy Kościół przez najbliższe półtora roku.
- Gdy abp Hoser przyjechał do Rwandy zaczął podnosić tamtejszy Kościół od podstaw, bo
biskupi byli na uchodźstwie, zostało sześciu księży, którzy dopiero zaczęli się ujawniać gdy
przyjechaliśmy, nie było Nuncjatury Apostolskiej. On zaczął to wszystko organizować od
nowa, od samego początku. Pomógł zorganizować pierwsze zebranie episkopatu, wspierał
ludzi duchowo, spowiadał, rozmawiał, pomagał też materialnie, bo oni nie mieli nic. Wykonał
wówczas ogromną robotę ojcowską, po prostu okazywał serce każdemu, kto tego potrzebował.
Jeździł też po całym kraju, od nowa organizował parafie, odbudowywał diecezje – opowiada
ks. Pawłowski. – Jako wysłannik Ojca Świętego miał nawet większe uprawnienia niż
nuncjusz, ale nie korzystał ze wszystkich, bo jest człowiekiem niebywale skromnym – dodaje.
Podkreśla, że Rwandyjczycy, którzy uczestniczyli we wspólnotach podstawowych, tworzonych
w parafiach przez misjonarzy na wzór wspólnot z Ameryki Płd. czy Brazylii, nie brali udziału
w ludobójstwie.
Dzięki pomocy abp. Hosera udało się uruchomić Nuncjaturę. Ks. Pawłowski wspomina, jak
po raz pierwszy sekretarz w Nuncjaturze telefonował, podczas gdy on trzymał kable w rękach,
by to w ogóle było możliwe.
Okres francuski
Latem 1996 r. ks. Hoser został przełożonym pallotyńskiej Regii (regionu) Miłosierdzia Bożego
we Francji. Był nim do 2003 r., początkowo jako kurator (mianowany przez generała), a
potem już jako superior (wybrany przez zakonników należących do regii).
Kończyło już wtedy swą działalność istniejące od 1966 r. pallotyńskie wydawnictwo Éditions
du Dialogue, kierowane przez księży: Józefa Sadzika i Zenona Modzelewskiego, niezwykle
zasłużone dla polskiej kultury i Kościoła w czasach PRL. Jego głównym zadaniem w czasach
4.
komunizmu było wydawanie i dostarczanie do kraju wartościowej literatury religijnej.
Opublikowało ono m.in. 56 tomów teologicznej serii „Znaki czasu”, dokumenty Soboru
Watykańskiego II, przekłady biblijne Czesława Miłosza, książki kardynałów Karola Wojtyły i
Stefana Wyszyńskiego itd. Szacuje się, że do Polski przekazało ok. 14 mln egzemplarzy swych
publikacji.
Związane z nim było, działające od 1973 r., Centrum Dialogu - polonijny ośrodek kulturalny
prowadzony przez pallotynów w ich klasztorze przy ulicy Surcouf w Paryżu. Poeta Adam
Zagajewski uważa, że „na ulicy Surcouf księża pallotyni stworzyli coś niezwykłego: model
polskiego Kościoła otwartego”; w dodatku „stało się to jakby mimochodem, jakby bez
planowania, bez podkreślania: my jesteśmy inni”. „Tu toczyły się dyskusje i spory
intelektualne na najwyższym poziomie, na tematy nurtujące współczesnego człowieka. Centre
du Dialogue zawsze było otwarte na dialog, na ścieranie się bardzo różnych poglądów i racji.
Tu można było dyskutować w duchu mądrze pojętej tolerancji, w obronie prawdziwych
wartości” - pisała Teresa Błażejewska na łamach internetowego pisma „Recogito”.
Oprócz odczytów i dyskusji odbywały się tam również wystawy, dlatego u pallotynów gościli
zarówno hierarchowie kościelni, jak też pisarze, artyści, naukowcy - wierzący i niewierzący.
Prelegentami byli m.in.: ks. Janusz Pasierb, Czesław Miłosz, Stefan Kisielewski, Zygmunt
Kubiak, Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi, Andrzej Seweryn, Józef Czapski, Gustaw HerlingGrudziński, Sławomir Mrożek, Zbigniew Herbert, a także Lech Wałęsa.
Za czasów ks. Hosera w Centrum Dialogu odbyło się (w 1997 r.) m.in. spotkanie z Jerzym
Giedroyciem. Uczczono nim 50-lecie miesięcznika „Kultura” i ukazanie się jego 600. numeru.
Miało ono charakter dialogu między Giedroyciem i prof. Jerzym Kłoczowskim, dyrektorem
Instytutu Europy Środkowowschodniej KUL.
Kontakty z Jerzym Giedrojciem
Ks. Hoser nawiązał bliższe kontakty z Giedroyciem, a w 2000 r. przewodniczył jego
pogrzebowi. Ujawnił wówczas, że redaktor z Maisons-Laffitte pragnął pogrzebu „w Kościele
katolickim, który tak bezlitośnie krytykował”. Tłumaczył, że wiara zmarłego pozostanie
tajemnicą jego serca. Zewnętrznym jej przejawem były dwa wizerunki Matki Bożej w
gabinecie redaktora "Kultury". W ostatnich latach życia Giedroyć prosił ks. Hosera o
przysyłanie mu materiałów nt. kultu maryjnego. Dlatego Maryja „zapewne wyciąga do niego
ręce”, a on z paszportem „Kultury” w ręku mówi Jej, że zrobił dla ojczyzny coś dobrego powiedział ks. Hoser. Dodał, że Giedroyć robił to kosztem życia osobistego, którego właściwie
nie miał. Toteż zakończył swe kazanie słowami Chrystusa: „Nikt nie ma większej miłości od
tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.
W rozmowie z francuską rozgłośnią RFI ks. Hoser nie zgodził się z opinią, jakoby linia
„Kultury” była ateistyczna lub ateizująca w swych podstawach. Zaznaczył, że „była ona mimo
wszystko nacechowana tymi samymi wartościami, którym służą katolickie ośrodki”.
Przypomniał, że pallotyńskie Centrum Dialogu służyło przez długie lata jako miejsce
odczytów autorom publikującym w „Kulturze” i w „Zeszytach Historycznych”, szczególnie
przed rokiem 1989. Mimo innego profilu i różnic światopoglądowych, oba ośrodki łączyła
służba kulturze i historii polskiej. „Zainteresowanie «Kultury» Kościołem było stałe, ciągłe, a
wszystkie krytyczne wypowiedzi były w pewnej mierze wyrazem pojmowania roli Kościoła i
doceniania jego wagi” - uznał ks. Hoser.
5.
Dom Studencki im. Jana Pawła II
Oprócz Centrum Dialogu, ks. Hoser czuwał jako przełożony Regii również nad działalnością
Pallotyńskiego Apostolatu Miłosierdzia Bożego, który stara się propagować we Francji orędzie
św. Faustyny, m.in. poprzez wydawanie pisma w języku francuskim „Messager de la
Miséricorde Divine” (Posłaniec Bożego Miłosierdzia) i organizowanie Kongresów
Miłosierdzia Bożego.
Trwałym owocem działalności ks. Hosera w okresie paryskim jest międzynarodowy dom
akademicki, przeznaczony głównie dla młodzieży z Europy Środkowo-Wschodniej. Otwarty w
2000 r. Dom Studencki im. Jana Pawła II w podparyskim Arcueil jest kontynuacją, w
poszerzonej formule, działalności Foyer Jean Paul II - domu dla studentów z Polski, który
powstał w Paryżu w 1980 r. z inicjatywy grupy ludzi dobrej woli, a wśród nich ks. Tadeusza
Tomasińskiego SAC, ks. prał. Zdzisława Bernackiego - ówczesnego rektora Polskiej Misji
Katolickiej i Teresy Skawińskiej, późniejszej dyrektorki tej placówki. Od 1992 r. na jej czele
stał ks. Marian Faleńczyk SAC, który objął także kierownictwo domu w Arcueil. Jest on
jednocześnie siedzibą pallotyńskiego duszpasterstwa akademickiego, mającego w Paryżu
wieloletnią tradycję. Posiada 130 pokoi o powierzchni od 15 do 30 m kw., z małą kuchenką,
prysznicem i łazienką.
Rekolekcje dla biskupów
W 1998 r. ks. Hoser poprowadził - jako pierwszy od wielu lat nie-biskup - tradycyjne,
czterodniowe rekolekcje adwentowe dla episkopatu Polski na Jasnej Górze. - Zgodziłem się
na głoszenie tych rekolekcji dopiero, gdy sobie uświadomiłem, że to Duch Święty jest tym
prawdziwym rekolekcjonistą - powiedział wówczas KAI.
Ówczesny prymas Polski, kard. Józef Glemp podkreślił, że ogromna wartość tych rekolekcji
wynikała nie tylko z tego, co mówił rekolekcjonista, ale także z bogactwa osobowości ks.
Hosera, który jest teologiem, lekarzem i misjonarzem oraz zna problematykę innych
Kościołów lokalnych, zwłaszcza francuskiego, więc może na sprawy polskie spojrzeć z innej
perspektywy.
Podczas pracy w Paryżu ks. Hoser wchodził w skład Rady Misyjnej Konferencji Wyższych
Przełożonych Zakonnych we Francji. W latach 1996-2003 z ramienia Kongregacji ds.
Ewangelizacji Narodów odbył kilka wizytacji apostolskich w Wyższych Seminariach
Duchownych w krajach misyjnych. Był też współzałożycielem w 2001 r. Afrykańskiej
Federacji Akcji Rodzinnej i został jej sekretarzem. Opracował także, we współpracy z
Georgetown University w Waszyngtonie, poszerzoną metodę regulacji poczęć LAM-9, opartą
na naturalnej, czasowej, poporodowej bezpłodności, która występuje, gdy kobieta nie
miesiączkuje i karmi wyłącznie piersią.
W 2004 r. został na krótko przełożonym Pallotyńskiej Prokury Misyjnej w Brukseli i
duszpasterzem w strukturach Unii Europejskiej. To na tym stanowisku zastała go na początku
2005 r. nominacja biskupia, związana z wezwaniem do pracy w Watykanie.
Mistrz ciętej riposty i człowiek środka
6.
- Gdy zachorowałem po kilku latach na malarię, biorąc kolejne lekarstwa, które nie
skutkowały, i w końcu leżałem pod kroplówką, przyszedł abp Hoser i mówi: „Wziąłeś ostatnie
lekarstwo i dalej masz malarię, teraz odmów trzy „Zdrowaś Mario” i jak to Ci nie pomoże, to
już nic Ci nie pomoże” – śmieje się ks. Pawłowski. – Niektórzy mogą uważać go za
wyniosłego, bo faktycznie jest człowiekiem poważnym, po prostu taki ma „apparence” jak
mówią Francuzi – dodaje. Nie oznacza to jednak, że nie ma poczucia humoru, bo wielokrotnie
dał się poznać jako mistrz ciętej i błyskotliwej riposty. - Zaczęły padać oskarżycielskie pytania
od kilku członków Zespołu co do zachowania i postawy pewnej osoby. Broniąc jej,
próbowałem im powiedzieć, że to z pewnością osoba wierząca. „Ale nie wierzy w Kościół” ściszonym głosem pełnym smutku powiedział natychmiast Ksiądz Arcybiskup. A mnie ciarki
przeszły po plecach, po tej przeszywającej opinii doświadczonego człowieka. Uświadomiłem
sobie bowiem, że wydał ją były sekretarz Kongregacji Ewangelizacji Narodów, który
uczestniczył w mianowaniu połowy biskupów w całym Kościele – tych posługujących na
terenach misyjnych - opowiada ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier.
Abp Hoser jako przewodniczący Zespołu KEP ds. Bioetycznych dał się poznać jako ten, który
umie słuchać i szanuje innych oraz ich opinię. - Prawdziwy człowiek środka, który dostrzega
wieloaspektowość zagadnienia i stara się godzić różne racje. Jest mi w tym bardzo bliski i
chyba dlatego tak dobrze się nam współpracuje. Doskonale wiem, że – jak każdy człowiek
środka – bywa w trudnej sytuacji: jednych stara się przekonywać do tego, co zdaje się cenne w
punkcie widzenia drugich i odwrotnie. Często nie spotyka się ze zrozumieniem. Łatwiej być
zdecydowanie po jednej ze stron. A tu jedni i drudzy miewają do niego pretensje. On zaś jest
zawsze spokojny, co bardzo mi imponuje – mówi ks. profesor.
Racje zaś w zakresie kwestii bioetycznych są bardzo różne i za swoje przekonania Ksiądz
Arcybiskup często jest atakowany. On jednak jest konsekwentny w swoich poglądach, np.
wypowiadając się w trudnych kwestiach, takich jak metoda in vitro. Podkreśla, że nie jest
przeciwko ludziom poczętym tą metodą, ale przeciwko metodzie jako takiej. Zaznacza
niejednokrotnie kwestie, którymi media niechętnie się zajmują, jak to np. że integralnym
elementem tej metody jest selekcja embrionów, co zakłada śmierć programowaną tych mniej
„wartościowych” oraz to, że nie uwzględnia się w niej praw dziecka, traktując je
przedmiotowo. Niechętnie też mówi się o tym, że in vitro kilkakrotnie zwiększa możliwość
wad genetycznych oraz nie leczy niepłodności. – Jedną z ciemnych stron jest fakt, że
ujawniająca się w naszych czasach niepłodność jest często skutkiem długotrwałej,
systematycznej walki z płodnością poprzez np. antykoncepcję systemową, hormonalną –
mówił w jednym ze swoich wywiadów ks. abp Hoser.
- Jak bardzo pesymistycznie nie brzmiałyby diagnozy dotyczące przemian społecznych,
kultury i gender, agresywności permisywizmu bioetycznego, które są przedmiotem obrad
Zespołu, abp Hoser zawsze okazuje niezłomny optymizm i pewność interwencji Boga. Tak
jakby swoimi gestami potwierdzał, że „Bóg jest większy” – konkluduje ks. prof. Longchamps
de Bérier.
Według Michała Królikowskiego, podsekretarza stanu w ministerstwie sprawiedliwości,
którego współpraca z abp. Hoserem rozpoczęła się od kwestii bioetycznych, znacznie bardziej
rozlicza się on ze swojego działania przed Panem Jezusem niż przed opinią zewnętrzną. - Jest
gotów zrezygnować z udziału w debacie medialnej, która narusza jego dobre imię, bo
musiałby przekroczyć to, do czego jako biskup nie jest gotowy, czy też wypowiedzieć
publicznie słowa skierowane przeciwko jego adwersarzowi – mówi minister. Jeszcze w tym
roku ukaże się przygotowywany właśnie wywiad-rzeka ministra Królikowskiego z abp.
Hoserem.
7.
Według ministra, Ksiądz Arcybiskup jest przekonany, że dzisiejsza kultura buduje fikcję, że
życie może obejść się bez cierpienia i stąd konstruuje wiele nowoczesnych uprawnień
jednostek. Arcybiskup podkreśla często, że jest takie cierpienie w życiu człowieka, którego
usunąć w sposób godziwy się nie da. - Sam zresztą jest poważnie chory, stąd jak sądzę, mówi
również o sobie – konkluduje.
Umiejętność współpracy
Abp Hoser ufa swoim współpracownikom, słucha ich i wierzy ich kompetencjom. Nie jest
możliwe „załatwienie” sobie czegoś jeśli brakuje kompetencji. Potrafi dzielić się z nimi
odpowiedzialnością za podejmowane decyzje. – Szanuje pracę swoich współpracowników i
ufa im, trzeba się bardzo "postarać", by utracić jego zaufanie. Mówi do pracowników kurii: po
co ja Was mam. Nie do pomyślenia jest, że ktoś przeskoczy jakiś szczebel kompetencji i ustali
coś bezpośrednio z Księdzem Arcybiskupem - mówi ks. Mateusz Matuszewski, ceremoniarz
biskupi i referent ds. Jedności Chrześcijan w diecezji warszawsko-praskiej oraz konsultor
Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów KEP.
Styl zarządzania abp. Hosera Kościołem lokalnym oparty jest na współpracy, harmonii i
odpowiedzialności. - Wielokrotnie powtarzał, że biskup winien pełnić rolę podobną do
dyrygenta orkiestry symfonicznej: różne talenty, różne osobowości, różne charyzmaty, różne
warunki pracy, ale ostatecznie dajemy jako diecezja jedno piękne brzmienie. Jawią się słabe
miejsca tego modelu symfonicznego – niektórzy wolą grać solo, cały aplauz dla nich, tak jak
potrafią, bez nut i nowego repertuaru – mówi ks. Wojciech Lipka, kanclerz kurii warszawskopraskiej. - Jestem przekonany, że kto z kapłanów i świeckich poznał bliżej Księdza
Arcybiskupa, ten jest gotów pójść za nim w przysłowiowy „ogień” - dodaje.
Ksiądz kanclerz mówi o sobie, że jest kurialnym weteranem, bo mija już trzynaście lat jego
pracy i każdy z biskupów był opatrznościowy, najlepszy na dany czas, ale to właśnie abp
Hoser wniósł do diecezji całe swe bogate doświadczenie - lekarskie, zakonne, misyjne,
zachodnioeuropejskie, watykańskie. - Dzięki doświadczeniu misyjnemu i odwadze Księdza
Arcybiskupa rozpoczęliśmy 11 lutego 2011 r. stałą obecność diecezji (personalną i finansową)
w Sierra Leone w Afryce Zachodniej, najbiedniejszym państwie świata. Trójka naszych
misjonarzy pracuje w parafii św. Augustyna w Kambii gdzie jest ok. 300 tys. mieszkańców i
ok. 300 wiernych – zaznacza kanclerz.
Często dla współpracowników jest za łagodny. – Mówię mu to wprost. Może czasami dobrze
jest uderzyć w stół i powiedzieć – tak ma być. On nie potrafi okazać mocniejszej ręki.
Odpowiada mi, że ktoś sam ma do czegoś dojść, a nie robić coś pod wpływem jego nakazu –
mówi ks. Matuszewski.
Wśród innych opinii pojawia się też taka, że jest on tak lojalny wobec swoich najbliższych
współpracowników, że ci, nawet wbrew jego woli, „chronią” go przed istotnymi dla diecezji
problemami.
Marek Solarczyk, biskup pomocniczy w diecezji warszawsko-praskiej, wspomina
przygotowania do ingresu Księdza Arcybiskupa. – Miał bardzo skromne wymagania, ale
jednym z najważniejszych była otwarta koncelebra, czyli to, że każdy ksiądz, który przyszedł
na ingres, musiał mieć zapewniony udział w koncelebrowaniu Mszy św. – Myślę, że to piękny
symbol szacunku dla współbraci w kapłaństwie i wspólnoty w modlitwie – opowiada biskup.
– Gdy poprosił mnie na rozmowę, powierzając probostwo w katedrze, doświadczyłem jego
8.
wielkiej troski duszpasterskiej o to, aby wszystko, co dzieje się w Kościele, było żywe. Jest
wielkim fanem systematyczności, a nie akcyjności – dodaje.
Podobnie bp Solarczyk wspomina drugi istotny moment, gdy dostał nominację biskupią. –
Powiedział mi wtedy, że obaj będziemy następcami apostołów i obaj odpowiemy przed
Panem. Dał dowód swojej wielkiej troski i odpowiedzialności, za to, co zostało nam
powierzone – podsumowuje biskup. Wyrazem tej troski jest m.in. szczególne wsparcie dla
księży, którzy budują nowe kościoły w diecezji; abp Hoser odwiedza ich dwa razy w roku.
Arcybiskup sam często podkreśla, że praktycznie całe swe kapłańskie życie spędził poza
ojczyzną. Dlatego rozpoczynając pracę na warszawskiej Pradze potrzebował czasu na
rozpoznanie aktualnej sytuacji kościelnej i społecznej. - Pamiętam radość, że przyjdzie do nas
doświadczony misjonarz. Po latach widzę cechy dojrzałej postawy misyjnej: wielką zdolność
akomodacji do osób, okoliczności miejsca i czasu; odwaga wobec wyzwań ewangelizacji;
realizacja wszelkiego możliwego do osiągnięcia dobra, służba i wszelka pomoc napotkanym i
potrzebującym, trwałe relacje ze współpracownikami – wylicza ks. Lipka.
Człowiek modlitwy i dialogu
Bp Solarczyk wspomina cały dzień spędzony na modlitwie ramię w ramię z abp. Hoserem na
Stadionie Narodowym podczas rekolekcji z o. Bashoborą jako niezwykłe doświadczenie
głębokiej modlitwy. – Przy przygotowywaniu oprawy liturgicznej różnych wydarzeń, obecnie
np. „Dziedzińca dialogu” czy przy wielu innych okazjach, uderza mnie ogromna wiedza
liturgiczna Arcybiskupa. Rzadko kiedy się zdarza, by ktoś był tak świetnie zorientowany w tej
dziedzinie, jeśli nie jest liturgistą. Na jego półkach widziałem same dobre francuskie książki z
tej dziedziny. Zresztą sam sposób celebrowania liturgii przez niego świadczy o jego głębokiej
wierze, jest w tym bardzo wiarygodny – mówi ks. Matuszewski. - Nawet jeśli ja popełnię błąd,
co przecież się zdarza, on nigdy nie wytknie tego, tylko po jakimś czasie zapyta po prostu,
dlaczego to było tak czy tak. Jest bardzo taktowny. Zawsze też samym sobą wskazuje na to, że
to Bóg jest w centrum liturgii, a nie biskup czy papież – dodaje.
- Dziękuję Bogu, że codziennie w gronie sześciorga domowników, mogę słuchać homilii abp.
Hosera. Myślę, że wielu doświadczyło jego kunsztu homiletycznego, za czym stoją godziny
pracy i modlitwy – dodaje ks. Lipka.
W parze z tym idzie skromność Księdza Arcybiskupa, podkreślana przez wszystkich
rozmówców. – Gdy został biskupem diecezji warszawsko-praskiej i zobaczył elegancką
limuzynę, nawet do niej nie wsiadł, powiedział „wstydziłbym się jeździć tym samochodem,
proszę to sprzedać, ja jestem misjonarzem”. I tak kupiono skodę – opowiada ks.
Matuszewski. Abp Hoser przyznaje też, że nie lubi odznaczeń i nie rozumie tej idei.
Podczas ingresu do katedry warszawsko-praskiej nie chciał fajerwerków, uważał, że jest to
przede wszystkim przyjęcie biskupa przez diecezjan.
- Ta skromność powoduje też dyscyplinę finansową w diecezji. Sam oddaje do kasy kurii
wszystko, co dostaje za wizytacje, mocno wspiera misje. Od jego przyjścia nie było podwyżek,
co oczywiście nie podoba się wielu księżom. A on mówi „Ma ksiądz co jeść? Ma.”– dodaje. Również przy okazji różnych wydarzeń, świąt, gdy jest poczęstunek, siada za stołem z
wiernymi, rozmawia z nimi, idzie do księży. Nigdy nie stawia się w roli najważniejszego. Robi
to po prostu naturalnie – opowiada ks. Matuszewski.
Ksiądz Arcybiskup mieszka w dawnej plebanii parafialnej, dzieląc ją z dwoma księżmi i
trzema siostrami pallotynkami. - Za jeden z największych przysmaków uważa zsiadłe mleko z
9.
okraszonymi ziemniakami. Poza tym jako lekarz jada niewiele, gdyż ma świadomość licznych
chorób spowodowanych otyłością i nadwagą – mówi ks. Lipka.
Ks. Zenon Hanas, wiceprowincjał Prowincji Chrystusa Króla Wszechświata Stowarzyszenia
Apostolstwa Katolickiego w Warszawie, który był sąsiadem abp. Hosera przez sześć lat w
Rzymie, wspomina jego przyjazd do Wiecznego Miasta. – W 2005 r. przyjechał do Rzymu z
Brukseli i zamieszkał w wielkim pałacu na placu Hiszpańskim i do tego olbrzymiego
apartamentu z marmurowymi schodami wnieśliśmy kilka kartonów z książkami i parę rzeczy
osobistych. Pamiętam ten niezapomniany wieczór i rozmowę, gdy siedzieliśmy na jakichś
prostych krzesełkach w prawie pustym mieszkaniu. On po prostu nie miał potrzeby
gromadzenia rzeczy. Ta sytuacja dobrze pokazuje jego nastawienie do życia i potrzeby –
opowiada wiceprowincjał. W jego odbiorze Arcybiskup jest człowiekiem o ogromnej,
wszechstronnej wiedzy i kulturze. - Cytuje z pamięci całe fragmenty z Sienkiewicza, każda
rozmowa z nim jest niezwykle inspirująca. To człowiek dialogu, ma przyjaciół z bardzo
różnych środowisk – dodaje.
Danuta Baszkowska, założycielka i prezes Ekumenicznego Stowarzyszenia Pokoju i
Pojednania „EFFATHA” przyznaje, że spotkała się z życzliwym usposobieniem abp. Hosera
do spraw związanych z ekumenią. – Jest bardzo przychylny tym działaniom i niewątpliwie je
popiera - mówi.
Ks. Piotr Gaś, proboszcz ewangelicko-augsburskiej parafii Św. Trójcy w Warszawie już samo
zaproszenie na ingres abp. Hosera przyjął jako potwierdzenie woli ze strony diecezji
warszawsko-praskiej do dalszego budowania kontaktów ekumenicznych. - Miałem okazję
spotykać Księdza Arcybiskupa na nabożeństwach odbywających się w ramach Tygodni
Modlitw o Jedność Chrześcijan. Mieliśmy też okazję gościć go w naszym ewangelickim
kościele w Warszawie i słuchać jego homilii. Wszystkie te spotkania wspominam dobrze, a
niektóre bardzo dobrze. Odnosiłem wrażenie, że słucha i słyszy. W trakcie spotkań przy stole
chętnie podejmował braterską rozmowę – mówi ks. Gaś. Przyznaje, że nie zawsze mógł
zgodzić się z każdym stwierdzeniem abp. Hosera, i na odwrót. - Ale nie jest tajemnicą, że
spotkania ekumeniczne nie zawsze prowadzą do pełnej zgodności słów i poglądów. Bywa, że
stają się okazją do spisania protokołu rozbieżności lub potwierdzenia, iż spisany kiedyś
protokół rozbieżności nadal jest aktualny. Odnosiłem wrażenie, że Ksiądz Arcybiskup
szanował taki protokół rozbieżności i także oczekiwał szacunku. Jednocześnie odnosiłem
wrażenie, że przywiązuje wagę do potrzeby spotkań ekumenicznych – dodaje. Ks. Gaś
podkreśla, że ostatni czas żywych dyskusji na tematy bioetyczne, przyniósł wspólną z abp.
Hoserem refleksję, że światu potrzebne jest wspólne świadectwo chrześcijan.
- Dla nas chrześcijan ewangelickiej tradycji spójność nie wyklucza jednak zróżnicowania.
Przecież wielość i zróżnicowanie ukształtował sam Stwórca, którego wyznajemy. O tym też
powinniśmy rozmawiać i rozmawiamy. Nie sądzę, że nastąpił radykalny przełom w
ekumenicznych relacjach z diecezją warszawsko-praską. Ale trzeba też powiedzieć, że nie
obserwujemy takiego radykalnego przełomu pomiędzy Kościołami w Polsce i na świecie.
Ważne, żebyśmy nie ustawali w szukaniu jedności w kościelnej wielości i zróżnicowaniu.
Odnosiłem wrażenie, że tego jesteśmy świadomi i wspólnie takie poszukiwania podejmujemy.
Miałem i mam wrażenie, że takie jest też rozumienie ekumenicznych kontaktów ze strony
Księdza Arcybiskupa – konkluduje ks. Gaś.
- Muszę przyznać, że Ksiądz Arcybiskup ma kilka nałogów: jest uzależniony od czytania
(gazety, internet, książki itp.) oraz od pracy. Nie wyjeżdża na wakacje, zdarza się, że raz w
roku jedzie na tydzień lub dwa – ale to tylko zmiana miejsca pracy. Sam przyznaje, że zajęcia
biskupie są bardzo zaborcze, nie pozostawiają czasu na hobby, upodobania osobiste. Trzeba
10.
dość mocno walczyć o czas na konieczny odpoczynek, na spotkania z przyjaciółmi, ze
znajomymi będącymi akurat w Warszawie – mówi kanclerz. Ks. Pawłowski dodaje, że wciąż
powtarza abp. Hoserowi, że pracuje za dużo i wciąż nie odnosi to skutku.
Miłość cierpliwa jest
Cierpliwość to cecha, którą zauważają wszyscy współpracujący z Księdzem Arcybiskupem.
Podziw ks. prof. Longchamps de Bérier budzi rozwaga, umiarkowanie i wstrzemięźliwość we
wdawaniu się w spory inne niż merytoryczne. Ks. Lipka zaś dodaje, że wyjątkowo trudno jest
zdenerwować abp. Hosera. – Mnie się to jeszcze nie udało, a przynajmniej o tym nie wiem –
mówi. A przecież powodów przy tak trudnych tematach, którymi zajmuje się abp Hoser, nie
brakuje. – Jest osobą bardzo wrażliwą, widzi różne niełatwe zachowania, ale nigdy w
zdenerwowaniu nie podejmie decyzji i nie wybucha – mówi ks. Matuszewski.
- We wszystkich zamieszaniach medialnych, które dotyczyły Zespołu, konkretnych członków i
samego Księdza Arcybiskupa okazywał dużą wstrzemięźliwość, by wchodzić w dialog z
mediami nieprzychylnymi Kościołowi, licząc się z tym, że jego osobisty wizerunek może na
tym ucierpieć. Skupiał się wówczas na tym, by podnosić nas na duchu, utwierdzać w
przekonaniu, że dobrze, że jesteśmy prześladowani, i kierować naszą uwagę nie ku sobie, ale
ku Panu Jezusowi. Myślę, że wiele wycierpiał przez ostatnie miesiące, słysząc dotkliwe
oskarżenia o udział w ludobójstwie, o antysemityzm, porównania do kard. O’Briana. Jest w
końcu normalnym człowiekiem. Nie ugiął się jednak pod zrozumiałą potrzebą obrony swojego
wizerunku, która wymagałaby jednak publicznego zaatakowania własnego księdza, do czego –
jak wiemy – nie chciał się posunąć – komentuje ks. prof. Longchamps de Bérier.
Cierpliwość abp. Hosera przekładała się na skuteczność jego działań. – W Rwandzie,
pomimo, że w większości jest to kraj katolicki, czasami ludzie korzystali z porad szamanów.
Stosowali oni niejednokrotnie bardzo drastyczne formy pomocy, np. rozcinali skórę, w efekcie
czego pojawiało się zakażenie. Ks. Hoser zawsze pomagał tym ludziom, ale przede wszystkim
tłumaczył im, dlaczego to jest niebezpieczne – wspomina Danuta Pilecka.
Nigdy nie uchylał się od trudnych zadań, czy tych w Rwandzie po ludobójstwie, gdzie
odbudowywał struktury miejscowego Kościoła, czy też potem we Francji, gdzie został wysłany
do wspólnoty pallotyńskiej z dużymi wewnętrznymi napięciami. – Nie bał się , podjął to
zadanie i doprowadził je do końca z dużym realizmem i sprawnością – mówi ks. Zenon
Hanas. - Zawsze miał bardzo jasną wizję bycia pallotynem - eklezjalną, otwartą, używał
pallotyńskiego powiedzenia, że mamy być ewangeliczną trąbą, która zwraca uwagę – dodaje.
Pasterz diecezji
Jasna wizja abp. Hosera odnosi się nie tylko do bycia pallotynem, ale także do bycia
duszpasterzem. Sam arcybiskup podkreśla, że ważne jest rozwinięcie działań skierowanych
do człowieka, zaś realizacje materialne ważne są o tyle, o ile służą właśnie konkretnemu
człowiekowi. Do takich niewątpliwie należy w ciągu pięciu lat zarządzania diecezją
warszawsko-praską przywrócenie świetności katedrze św. Michała Archanioła i św. Floriana
poprzez generalny remont.
Innym przykładem jest odkrycie przez Księdza Arcybiskupa domu Lipszyców w Ostrówku
koło Klembowa, gdzie w latach 1924-1925 pracowała jako pomoc domowa s. Faustyna,
przygotowując się do życia zakonnego. Bardzo ważne dla abp. Hosera było gruntowne
11.
odnowienie tego domu, by stał się miejscem pielgrzymowania i ośrodkiem szerzenia kultu
Bożego Miłosierdzia. – Bardzo znaczące było w tym całym wydarzeniu to, że Ksiądz
Arcybiskup podszedł z wielką pieczołowitością do grobów żydowskich znajdujących się na
posesji. Pojawiła się kwestia, czy nie przenieść ich w inne miejsce. Abp Hoser nie chciał tego;
chciał, by pozostały tam, gdzie są, podkreślając, że ludzie nie dzielą się przecież na Żydów i
Polaków. Z wielkim szacunkiem podszedł do tej kwestii – mówi ks. Matuszewski.
- Bardzo mocno wpłynął na ożywienie i dowartościowanie struktury dekanatów poprzez
ogłoszenie w Roku Wiary peregrynacji figury Matki Bożej Loretańskiej – mówi kanclerz kurii.
Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej w podwarszawskim Loretto, było miejscem rekolekcji
abp. Hosera przed rozpoczęciem posługi biskupiej, a potem stało się pierwszą stacją
obchodzonego Roku Wiary. Kult Matki Bożej Loretańskiej stale wzrasta, przybywają tam
pielgrzymi z całej Polski. Dlatego też konieczne stało się rozbudowanie sanktuarium, by wyjść
naprzeciw potrzebie wiernych, chcących uczcić Matkę Bożą i relikwie bł. ks. Ignacego
Kłopotowskiego, założyciela sióstr loretanek, który marzył, by Loretto stało się ośrodkiem
kultu Maryi. Po wielu latach to marzenie błogosławionego właśnie się spełnia.
Głęboko sprzeciwia się wszelkiej ideologii negującej naturę ludzką do jakich należy m.in.
ideologia gender. W przedmowie do książki Marguerite A. Peeters „Gender - światowa norma
polityczna i kulturowa” pisze: „Początkowo istniejąc jako teoria czy hipoteza, gender stała się
wiodącą ideologią politycznego i zglobalizowanego działania, czyli przełożenia na praktykę
życiową. Oparta na fałszywych założeniach absolutnej kultury i negacji natury ludzkiej,
absurdalna w zastosowaniach, już wykazuje objawy przedwczesnego starzenia; jest «kolosem
na glinianych nogach» i «domem zbudowanym na piasku»”.
Abp Hoser uważa, że promowanej ideologii gender brak dwóch właściwości: sensu i zdrowego
rozsądku. Książkę bliskiej mu w poglądach autorki, rekomenduje ludziom myślącym oraz
doceniającym rozum i logiczną myśl.
W opozycji do gender stoją wszelkie działania, które zmierzają do umocnienia i rozwoju
wartości rodziny, jako tej, która najmocniej kształtuje człowieka i wpływa na jego rozwój. To
do nich Arcybiskup przykłada wielką wagę, począwszy od spraw formalnych - jak powołanie
w diecezji warszawsko-praskiej dwóch referatów – do spraw młodzieży i do spraw
duszpasterstwa, a skończywszy na własnej aktywności w zakresie formacji i duszpasterstwa
małżonków i rodzin. - Wobec tak niebezpiecznych zjawisk społecznych jak wzrastająca liczba
rozwodów, separacji, kohabitacji, wskazał pilną potrzebę podjęcia systemowej pracy
formacyjnej z małżeństwami. Osobiście zaangażował się w nauczanie i przygotowanie nowej
kadry formatorów rodzinnych. Raz lub dwa razy w miesiącu prowadzi zajęcia w
Duszpasterstwie Rodzin, dzieląc się ogromną wiedzą i swoim wieloletnim doświadczeniem.
Autorski program „Ewangelizacja intymności małżeńskiej” ma pomóc małżonkom w
zrozumieniu, czym jest niezwykła relacja małżeńska, jak ją budować, by żyć szczęśliwie, jak
dobrze wychowywać dzieci, tworząc ład społeczny i stawać się świadkami Chrystusa.
Szczególną uwagę poświęca w programie sferze intymności małżeńskiej, aby małżonkowie
mogli odkryć dar swojej seksualności, zrozumieli jej sens, zdobyli umiejętność korzystania w
pełni z tego daru – budując prawdziwą jedność małżeńską i jednocześnie uświęcając się.
Zakładanym efektem pracy formacyjnej jest pomoc małżonkom w zintegrowaniu ich
płciowości z płodnością, płodności cielesnej z duchową – opowiada Małgorzata Walaszczyk,
dyrektor specjalistycznej Diecezjalnej Poradni Rodzinnej oraz diecezjalny Doradca Życia
Rodzinnego i Formator Rodzin. Do tej pory uruchomiono 10 Parafialnych Ośrodków
Formacji Rodziny, w najbliższym czasie powstaną kolejne cztery, a planowane są już
następne.
12.
Walaszczyk wspomina pierwsze spotkanie z Arcybiskupem. - Kilka dni przed swoim ingresem
odwiedzał on wszystkie diecezjalne instytucje, aby zapoznać się ze specyfiką ich pracy i
osobiście spotkać z pracującymi w nich ludźmi. Czułam respekt i ogromny szacunek przed
nieznanym arcybiskupem ze świata. Spotkałam człowieka skromnego, bezpośredniego,
dowcipnego, potrafiącego słuchać, szczerze zainteresowanego naszą pracą, doskonale
zorientowanego w problematyce rodzinnej. Rozmowa była przyjemnością, napawała nadzieją
na przyszłą współpracę - opowiada. Po pięciu latach Walaszczyk określa abp. Hosera
„mistrzem” w znaczeniu renesansowym, jako połączenie mądrości i piękna duchowego. Prawdziwy mistrz, który nie tylko imponuje swoją erudycją, wszechstronnością, ale
nauczyciel, który wyzwala kreatywność uczniów, stymuluje ich do wzrostu i dobra. W miarę
jak rozwijała się nasza współpraca, wzrastał mój podziw dla Księdza Arcybiskupa – za dar
obecności wśród nas, głębię i precyzję wypowiedzi, piękny język, umiejętność nauczania i
odkrywania przed nami piękna Bożego zamysłu wobec małżeństwa i rodziny, syntetycznego
ujęcia trudnych, złożonych zagadnień, wierność nauce Jana Pawła II. To jest autorytet
zbudowany nie na lęku, kontroli i poczuciu zagrożenia, lecz na autentyczności, delikatności,
pokładaniu wiary w dobro tkwiące w każdym człowieku – konkluduje.
Współpraca ze Wspólnotą Chemin Neuf skupia trzy istotne dla abp. Hosera kwestie –
młodzieży, rodziny i ekumenizmu. – Na pierwszym spotkaniu nie musieliśmy za dużo
opowiadać o Wspólnocie, bo okazało się, że jej działanie jest mu doskonale znane z Francji.
Zostaliśmy przyjęci po ojcowsku i szybko okazało się, że mówimy tym samym językiem –
opowiada Zbigniew Słup, odpowiedzialny za Wspólnotę Chemin Neuf w Polsce.
Obecnie gromadzi ona w Polsce 80 członków: małżeństwa, kapłanów, osoby konsekrowane,
osoby stanu wolnego, organizując m.in. sesje dla małżeństw oraz rekolekcje. Prowadzi też
dwie parafie na terenie diecezji warszawsko-praskiej - pw. Matki Bożej Fatimskiej w Mistowie
(od 2009 r.) i pw. Opatrzności Bożej w Warszawie-Wesołej (od 2011 r.)
– Przekazanie nam odpowiedzialności za dwie parafie, to była nowość. Wizja duszpasterska
abp. Hosera ws. pracy z młodzieżą, rodzinami i ekumenizmu, w duchu posoborowym jest
zbieżna z naszą wizją. Arcybiskup zawsze jest nam bardzo życzliwy i autentycznie
zainteresowany tym, co robimy. Z prawdziwą troską zawsze pyta, jak nam idzie, jest po prostu
zwyczajnie, po ludzku życzliwy – mówi Zbigniew Słup.
Inne wspólnoty także znajdują w diecezji warszawsko-praskiej serdeczne przyjęcie jak np.
siostry ze Zgromadzenia Soeur de la Charite de Never, które zamieszkały tam w 2012 r. Ich
misją jest m.in. świadczenie o Bożym Miłosierdziu.
Abp Hoser erygował także katolickie stowarzyszenie publiczne wiernych Zakon Rycerzy Jana
Pawła II, który jest nowo powstałą wspólnotą ludzi świeckich. Rozwijają się także Koła
Żywego Różańca wraz z szerzeniem kultu Sługi Bożej Pauliny Jaricot.
- Miłować to przede wszystkim żyć dla drugiego człowieka, a nie dla siebie – powiedział abp
Henryk Hoser we wspomnienie bł. Matki Teresy z Kalkuty w domu sióstr Misjonarek Miłości,
które posługują najbardziej zapomnianym chorym i ubogim na warszawskiej Pradze. - Bóg
upomina się o każdego biednego, cierpiącego i zapomnianego dlatego, że On nie widzi
tłumów, ale dostrzega nas pojedynczo – powiedział, streszczając tymi słowami także i swoje
podejście do człowieka.
Beata Rędziak, Paweł Bieliński / Warszawa
Internetowy Dziennik Katolicki [[email protected]] 18.09.2013
http://nowy.ekai.pl/media/szuflada/Abp_Hoser___.htm