str. 6-7 - Nasz Ursus

Transkrypt

str. 6-7 - Nasz Ursus
ISSN 2083-246X
Nr 4 (48)
PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY
16 MAjA 2014
Koniec Bogdana B.
str. 6-7
Oświata nie tylko publiczna
ROZMAWIAMY Z JOLANTĄ DĄBEK, RADNĄ DZIELNICY URSUS
Ilu mieszkańców w ubiegłym
roku przyszło na dyżur radnego?
Niezbyt wielu. W sumie 5
osób. Zauważyłam jednak, że
mieszkańcy znacznie chętniej
komunikowali się ze mną
mailowo. Zwłaszcza kiedy trafiali na mój blog, który prowadzę jako radna od początku tej
kadencji. Bardzo często moje
wpisy były podstawą do nawiązania kontaktu. Wymienialiśmy wtedy poglądy na
sprawy dotyczące naszej dzielnicy, zwłaszcza oświaty.
mistrz Wiesław Krzemień o
niej mówił podczas obrad
Komisji Oświaty. Niepokoiły
mnie też jego poczynania w
tym obszarze. Po pierwsze,
nabór do przedszkoli publicznych i niepublicznych budził
wiele emocji. Na linii burmistrz-przedszkola niepubliczne dawały się zauważyć negatywne
emocje,
których
źródłem było dyskryminowanie przez burmistrza jednego z
filarów systemu oświaty.
,,Spełniamy swoje marzenia”,
mimo iż bardzo o to zabiegano. Okazało się, że prawo do
,,spełniania swoich marzeń”
mają tylko dzieci z placówek
publicznych. Pracownik Wydziału Oświaty i Wychowania
dla Dzielnicy Ursus moje pytanie zawarte w interpelacji
uznał za absurdalne, ale równocześnie twardo argumentował, że jest to wyłączna inicjatywa oświaty publicznej w
dzielnicy. Burmistrz taką odpo-
dwóch placówek niepublicznych, a były to przedszkola, w
których dziwnym zbiegiem
często bawił burmistrz.
Moja interpelacja dotycząca
szczegółów naboru do przedszkoli niepublicznych w dzielnicy była jedną wielką próbą
nieudzielenia mi odpowiedzi.
Kolejno zamiast odpowiedzi
na interpelację uzyskałam
urzędnicze pouczenia burmistrza, że moja interpelacja w
istocie rzeczy nią nie jest. A sta-
W tym roku obchodzimy 25.
rocznicę transformacji ustrojowej. Bronisław Komorowski,
prezydent RP, ogłosił dzień 4
czerwca Świętem Wolności.
Dwadzieścia pięć lat temu
zaczęła się ważna dla nas
wszystkich zmiana. Odzyskaliśmy wolność i mogliśmy rozpocząć budowę państwa na
nowych zasadach. Jednym z
przejawów wolności była
oświata niepubliczna. Pojawiła się z potrzeby kreowania
Comiesięczne spotkania z burmistrzem odpowiadającym za
oświatę tylko dolewały oliwy
do ognia. Nie udało się podczas nich wypracować zasad
dobrej współpracy między
stronami. Pojawiły się więc
przejawy dyskryminacji, a jednym z nich było odmówienia
prawa do uczestniczenia przez
dzieci z placówek niepublicznych w festiwalu oświatowym
wiedź podpisał.
Dlaczego ta sprawa była tak
ważna? Chodziło o promocję
placówek w środowisku lokalnym. Trwał nabór do przedszkoli niepublicznych i wiem,
że zależało im bardzo, aby
zaprezentować swoją ofertę
rodzicom. Tak się jednak nie
stało. Poza tym dzieci, które nie
dostawały się do przedszkoli
publicznych, trafiły głównie do
wiałam w niej ważne pytania o
prowadzone właśnie kontrole
w wybranych przedszkolach
niepublicznych naszej dzielnicy. W całej tej sytuacji pojawiła
się dziwna, ukryta intencja
podporządkowania
sobie
wybranej, małej części przedszkoli niepublicznych kosztem
pogorszenia sytuacji pozostałej większości. I to jest bardzo
niedobry syndrom.
nowej szkoły. Nie tej centralistycznej, gdzie system narzucał wszelkie rozwiązania. Ale
tej wolnej od indoktrynacji,
przymusu, uspołecznionej.
Powinniśmy być zadowoleni,
że w naszej dzielnicy mamy
oświatę niepubliczną, czyli
edukacyjną
alternatywę.
Wszyscy możemy być dumni z
placówek
prowadzonych
przez Społeczne Towarzystwo
Oświatowe w Ursusie, ponieważ doskonale tam uczą i
wychowują dzieci i młodzież.
Mamy dobre niepubliczne
przedszkola, które kształtują u
dzieci szerokie horyzonty.
Jedyne, co nam, samorządowcom przysługuje w tej sytuacji,
to wspierać oświatę niepubliczną w jej rozwoju.
Niedopuszczalnym paradoksem byłby powrót do czasów
kultu jednostki, gdy wola jednego człowieka kreuje rzeczywistość i narzuca swoje partykularne cele. Nawet gdyby to
była próba na lokalną skalę.
Ile interpelacji pani złożyła?
W roku 2013 – trzy. Raz prosiłam o uzupełnienie odpowiedzi burmistrza na jedną z nich.
Jakie sprawy panią interesowały i czy odpowiedzi na nie
uzyskała pani w terminie?
W minionym roku swoją
uwagę skoncentrowałam na
naborze do przedszkoli oraz
oświacie niepublicznej, gdyż
pewne sytuacje wydały mi się
bardzo niepokojące – i nie
myliłam się. Wymagały interwencji. Odpowiedzi uzyskałam w terminie. To dobra praktyka naszego urzędu.
Czy odpowiedzi na interpelacje były dla pani satysfakcjonujące?
Nie były. Musiałam nawet
prosić burmistrza o uzupełnienie odpowiedzi na jedną z
nich. Wyraźnie było widać unikanie niewygodnych odpowiedzi, które poza wszystkim
bywały też niegrzeczne w
tonie. Dziwiłam się bardzo, że
burmistrz je podpisywał.
Oczywiste dla mnie jest, że
sam ich nie pisał, ale przecież
chyba czytał. W interpelacjach
zajmowałam się oświatą niepubliczną naszej dzielnicy.
Uznałam, że powinnam wziąć
ją w obronę, gdyż nie odpowiadał mi sposób, w jaki bur-
Jaki obszar i jaka dziedzina
panią interesuje – i z jakiego
powodu?
Obszarem moich zainteresowań jest edukacja i kultura.
Wynika to z faktu mojego
PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY
Wydawca:
Grupa Biznesu „Calmein” Sp. z o. o.
Redaktor naczelny: Marek Stańczak
Sekretarz redakcji: Krzysztof Zorski
Zespół: Greta Droździel-Papuga,
Jacek Głuski, Agnieszka Gorzkowska,
Halina Kosicka
Studio graficzne:
Robert Muchajer, Artur Szuba
Sekretariat, reklama i ogłoszenia drobne:
Małgorzata Wójcik, tel. 22 648 39 87
Redakcja: ul. Meander 14, 02-791 Warszawa
tel. 22 648 39 86
e-mail: [email protected]
wykształcenia, pracy, działalności w samorządzie. Są to
także te obszary życia społecznego, które wymagają zwiększonej uwagi i wsparcia.
Z jakiego okręgu pani kandydowała?
Z okręgu II, który obejmuje
część Niedźwiadka i Gołąbki.
Najważniejsze w tym okręgu
sprawy, którymi – jak pani
uważa – powinna się zająć
jeszcze w tej kadencji?
Za taką sprawę uznaję zdrowie. Uważnie słuchałam propozycji dyrekcji SZPZLO
Warszawa-Ochota podczas
dwóch posiedzeń komisji
Rady Dzielnicy Ursus merytorycznie związanej ze zdrowiem. Bardzo podobają mi się
plany rozbudowy Przychodni
Rejonowej przy ul. Wojciechowskiego 58. W obiekcie
mamy placówkę niepubliczną
Zdrowie Plus, z usług której
korzysta wielu mieszkańców
Ursusa oraz publiczną, która
wymaga doinwestowania.
Jako radni uzyskaliśmy zapewnienie, że placówka zostanie
dofinansowana – istnieje realna szansa pozyskania funduszy unijnych na rozbudowę i
doposażenie. Pojawią się też
nowi specjaliści. Biorąc pod
uwagę pozytywną zmianę,
jaka nastąpiła w Przychodni
Rejonowo-Specjalistycznej
przy ul. Sosnkowskiego 18,
sądzę, że można wierzyć
zapewnieniom obecnej dyrekcji ZOZ. Wszystkim nam zależy, żeby opieka zdrowotna w
dzielnicy była jak najlepsza.
Obietnice są po to, aby je egzekwować.
Uważa pani, że budżet jest
satysfakcjonujący?
Nie. Potrzeb jest znacznie
więcej, niż pieniędzy na nie. W
trakcie tej kadencji wielokrotnie dokonywaliśmy przesunięć w załączniku dzielnicowym do budżetu Warszawy.
Nie byłoby w tym nic dziwnego
– taka jest rola rady dzielnicy i
zasada tworzenia budżetu.
Natomiast zbyt wiele było
przesunięć celem dokonania
oszczędności. W samorządzie
oszczędzanie wygląda tak, że
aby ktoś mógł zyskać, ktoś inny
musi zacisnąć pasa.
Jak pani ocenia realizację
budżetu?
Była dobra, co wynika z
tego, o czym mówiłam powyżej. Przez całą kadencję uważnie oglądaliśmy każdą złotówkę. Poza tym – im mniejszy
budżet, tym wyższy poziom
jego realizacji.
ROZMAWIAŁ
MAREK STAŃCZAK
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń
i zastrzega sobie prawo do niepublikowania,
względnie skracania niezamówionych tekstów.
Nakład: 30 000 egz.
Druk: Agora S.A.
16 maja 2014
TADEUSZ ROSS:
Nie znoszę bezczynności
– Kim pan jest, panie Ross?
– Jestem aktorem, który trafił do
polityki. Nie chcę porównywać się z
pewnym amerykańskim aktorem,
który też trafił do polityki, bo ani
wzrostem, ani karierą mu nie dorównuję. A teraz poważnie: od kiedy w
1959 roku ukończyłem warszawską
Państwową Wyższą Szkołę Teatralną
im. Aleksandra Zelwerowicza
(obecnie Akademia Teatralna),
przez większość życia pracowałem
w tym zawodzie. Co prawda, pierwsze pieniądze zarobiłem jako
pomocnik szklarza, ale później
żyłem wyłącznie ze sceny i estrady.
W teatrze debiutowałem mając 21
lat. Byłem także stypendystą Musical
Theatre School przy nowojorskiej
Akademii Filmowej, londyńskiej
Musical Theatre Academy i paryskiej
l’Ecole de la Comédie Musicale.
Pracowałem też za granicą, przez
wiele lat mieszkałem w Nowym
Jorku i – chyba jako jedyny Polak –
miałem okazję wystąpić z Lizą
Minelli. A rodacy, przede wszystkim
słuchacze radiowej Trójki, pewnie
mnie pamiętają z audycji „60 minut
na godzinę”, w której z Piotrem
Fronczewskim prowadziłem „Rossmówki”.
– I nie tylko „Rossmówki” pamiętamy. Pamiętamy też pańską piosenkę
„Słońce w kapeluszu”: „Idą sobie
ulicą smętni ludzie z nerwicą, obrażeni, skrzywieni i źli!”. To dla takich
ludzi został pan politykiem?
– Wie pan, długo mieszkałem, jak
to się mówi, w świecie i wiem, że
nieszczęśliwy człowiek, skrzywiony i
zły to największe nieszczęście dla
niego samego i dla jego otoczenia.
Ale też wiem, że człowiek taki być
nie musi, trzeba mu tylko zabrać
powód jego skrzywienia. Może po
prostu źle się czuje na świecie, może
świat go krzywdzi, lekceważy,
olewa. A żeby tak nie było, to zadanie
dla polityki. Jak mówił założyciel
skautingu, Robert Baden-Powell:
„Spróbujcie zostawić ten świat trochę lepszym, niż go zastaliście”.
Może i mam w sobie harcerską
naiwność, ale chcę zmieniać świat,
przyczynić się do tego, żeby ludziom
było lepiej.
– I sił wystarczy? Przecież pan
skończył 76 lat…
– Wiek nie ma tu nic do rzeczy.
Przeciwnie, dojrzały wiek to wielki
zbiór doświadczeń i zwiększona
empatia. Niech mi pan wierzy,
wiem coś o tym. Zawsze mówię,
że starość nie istnieje – a jeśli już,
to dla chętnych, tych, którzy
chcą być starzy. Starość może
być wymówką dla ucieczki
od wyzwań codzienności, przed telewizor i
pod pierzynę. Ja tak nie
chcę i nie potrafię, nie
umiałbym
spędzać
całych dni przed telewizorem i na zamartwianiu się.
Żona często mówi mi,
że powinienem zwolnić,
ale ja nie chcę, nie
potrafię być powolny.
Dzięki
podeszłemu
wiekowi znam najlepiej odczucia i potrzeby
swoich rówieśników
i wiem, że najważniejsze, to zapobieżenie ich społecznemu
wykluczeniu
i
samowykluczeniu. I
nad tym pracuję jako polityk, jako
europoseł. W Brukseli staram się o
poprawę losu tych, którzy są dla mie
najważniejsi – osób dyskryminowanych czy skrzywdzonych przez życie.
Interesuje mnie systemowe, instytucjonalne rozwiązywanie problemów seniorów, ubogich rodzin,
osób z niepełnosprawnościami.
Gorąco wspieram takie formy aktywizacji osób stzrszych, jakimi są na
przykład Uniwersytety Trzeciego
Wieku.
– Jak pan trafił do polityki?
łem radnym w Warszawie. Rok
później wygrałem wybory do Sejmu,
pod koniec zeszłego roku objąłem
mandat w Parlamencie Europejskim.
– Mógłby pan opowiedzieć, jak
wygląda praca europarlamentarzysty?
– Wydaje się nudna i mało efektowna, ale przecież to w
Parlamencie
Europejskim
powstaje prawo, które później
obowiązuje 500 milionów
mieszkańców Unii. Ponad
65% ustaw, które obowiązują w Polsce, powstaje
w Brukseli i Strasburgu. Dla
przykładu: cale prawo żywnościowe, to, które obowiązuje u nas w kraju, to przepisy unijne. Zwykły dzień
europosła to spotkania
z innymi deputowanymi (trzeba znać
języki!), analizowanie projektów unijnych dyrektyw i rozporządzeń,
bo
każdy kraj ma
swoje interesy,
które
trzeba
uzgodnić, praca w
komisjach i nieustanne narady ze
współpracownikami. Wie pan, nie
zawsze zdąży się zjeść lunch, może
to i lepiej, bo kuchnia w tamtejszej
stołówce jest taka sobie, tęsknie
za polską.
– Zawsze miałem w sobie społecznikowskie zacięcie, pasję zmieniania świata. Jako aktor i satyryk krytykowałem bzdury i nonsensy otaczającego nas świata. Ale to było łatwe,
za łatwe. Dlatego w roku 2006
wystartowałem w wyborach i zosta-
– Podobno jest pan poliglotą.
– Angielski znam jak polski, w
końcu całe lata mieszkałem w
Ameryce. Znam dobrze francuski,
niemiecki i włoski. Ostatnio zapisałem się na lekcje hiszpańskiego. Nie
znoszę bezczynności, a nauka języków obcych zawsze sprawiała mi
przyjemność. Poza tym bardzo przydają się w mojej pracy.
– Nie powie mi pan, że polityka
zaprząta panu głowę 24 godziny na
dobę
– Nie powiem. Cały czas występuję na scenie, przeglądam Internet,
piszę e-maile, bo wbrew temu, co
się mówi o staruszkach, jestem
cyfrowy, a nie analogowy, spotykam
się z ludźmi i spędzam czas z rodziną. A rodzinę mam wspaniałą.
– Dlaczego ludzie mają na pana głosować?
– Bo wiem, umiem, potrafię.
Wiem, jakie są społeczne i emocjonalne potrzeby ludzi starszych, jak
można im pomóc. Czego oczekuje
młodzież, też wiem. Umiem obracać
się w świecie polityki, zwłaszcza w
brukselskim światku, będąc zarazem jakby obok niego. Pokazałem,
że potrafię być skutecznym rzecznikiem osób dyskryminowanych z
różnych powodów. Startuję z listy
Platformy Obywatelskiej, która jest
członkiem Europejskiej Partii
Ludowej, najważniejszej formacji w
Parlamencie Europejskim, Jej zwycięstwo oznacza kurs na bezpieczną, demokratyczną
i stabilną
Europę, taką, o której moje pokolenie przez lata marzyło. Niektóre
marzenia nawet się spełniły, dla
mnie, jako warszawiaka spełnia się
sen o Warszawie, tej z wyremontowanymi ulicami, obwodnicą, dwiema liniami metra, autobusami niskopodłogowymi, Centrum Nauki
„Kopernik”, Mostem Północnym,
Muzeum Pragi i Muzeum Chopina.
Ten spełniający się właśnie sen o
Warszawie nie przyśniłby się bez
ośmiu miliardów złotych z Unii.
Zrobię wszystko, żeby dobrze wypełniać mandat polskiego, warszawskiego posła w Parlamencie
Europejskim.
– Trzymamy za słowo.
ROZMAWIAŁ
KRZYSZTOF MALINOWSKI
PROJEKT „ZAKŁADY. URSUS 2014”
Traktory
przejadą stolicą
Znamy już szczegółowo przebieg wydarzeń,
zaplanowanych w ramach projektu „Zakłady. Ursus
2014” – od 13 do 15 czerwca na terenach byłych ZPC.
Pomysłodawcami przedsięwzięcia są Jaśmina Wójcik
(autorka m.in. „Spaceru Akustycznego po dawnych
terenach ZPC Ursus” i sesji fotograficznej „Posag 7
Panien”) oraz Igor Stokfiszewski – krytyk literacki,
dramaturg.
Projekt realizowany jest przez Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego we
współpracy m.in. z Urzędem Miasta st.
Warszawy, Urzędem Dzielnicy Ursus,
Ośrodkiem Kultury „Arsus”, lokalnymi inicjatywami mieszkańców oraz przedsiębiorców.
Odbędzie się podczas obchodów Dni Ursusa.
– Pierwsze działania w ramach projektu będą
miały miejsce już w Dzień Dziecka 1 czerwca.
Zapraszamy dzieci do parku Hassów przy
ulicy Wojciechowskiego, gdzie odbędą się
warsztaty „Powitanie traktorów w fabryce”
(prowadzone przeze mnie i Igora
Stokfiszewskiego), podczas których najmłodsi mieszkańcy dzielnicy będą mogli przygotować modele tekturowych traktorów, jakimi
powitają w Ursusie paradę ciągników 14
czerwca – zdradza szczegóły Jaśmina Wójcik.
Co z muralem?
Mamy już także dokładne informacje na
temat działań, jakie przeprowadzi w Ursusie
znany artysta Paweł Althamer (o wstępnych
zamierzeniach można było przeczytać w rozmowie z Jaśminą Wójcik opublikowanej w
„NU” 14 marca). 13 czerwca Althamer zaprosi
mieszkańców do wspólnego malowania
muralu na terenach po byłych ZPC „Ursus” w
ramach wymyślonego przez niego projektu
„Kongres Rysowników”.
Ruszą z Placu Defilad
Na pewno wydarzeniem spektakularnym
dla całej stolicy będzie Parada Traktorów –
projekt Jaśminy Wójcik. Kilkanaście ciągników marki Ursus z towarzyszeniem Orkiestry
Dętej Ziemi Mazowieckiej wyruszy spod
Placu Defilad 14 czerwca, by następnie przejechać ulicami Warszawy i zaprezentować się
na jednym z placów przy ul. Posag 7 Panien. –
Będzie to żywe muzeum przemysłu ciągnikowego, któremu mają towarzyszyć zabawy
edukacyjne. Ponadto będą wyświetlone filmy
o Ursusie, zaś mieszkańcy zaproszeni zostaną
do nagrania swoich wspomnień na specjalnie
przygotowanym do tego celu urządzeniu –
mówi
artystka.
Mega fota
Organizatorzy zapraszają również byłych
pracowników zakładów do wzięcia udziału w
„MEGA FOCIE” – zdjęciu wykonanym z dużej
wysokości. Taki jest pomysł upamiętnienia
ich wieloletniej pracy w fabryce. Chętni już
mogą zgłaszać się i rejestrować na:
www.megafota.pl. Każdy z zarejestrowanych
uczestników otrzyma zdjęcie w formie elektronicznej (na skrzynkę mailową), a także
będzie mógł obejrzeć siebie na ogromnym
wydruku prezentowanym później publicznie
w Ursusie.
***
Projekt „Zakłady. Ursus 2014” jest kontynuacją działań zainicjowanych w zeszłym roku
na terenie dzielnicy przez Jaśminę Wójcik.
Pomysłodawcy pragną skupić się na tym, co
ważne dla mieszkańców Ursusa i uczynić ich
oczekiwania i pragnienia bardziej widocznymi za pomocą narzędzi takich, jak: sztuka w
przestrzeni, interwencje artystyczno-teatralne, performens, akcje, gry plenerowe etc.,
mając nadzieję na przyczynienie się do budowania więzi sąsiedzkich i ocalenie pamięci o
zakładach.
AGNIESZKA GORZKOWSKA
Pierwszy
etap ronda
Już 30 czerwca mają się zakończyć prace w ramach I etapu
budowy ronda w ciągu ul. Orląt Lwowskich. Inwestycję tę na
odcinku od ul. Warszawskiej do linii trasy Południowej Obwodnicy
Warszawy prowadzi Wydział Infrastruktury Urzędu Dzielnicy
Ursus. Koszt budowy ronda wyniesie 1 266 900 zł.
– Jest to pierwszy etap
prac w ramach zadania:
Budowa dróg dojazdowych
do wiaduktu nad linią kolejową Warszawa – Katowice w
ciągu trasy ekspresowej
POW, na wysokości Orląt
Lwowskich, które, wspólnie
z Generalną Dyrekcją Dróg
Krajowych i Autostrad, urząd
będzie realizować w ciągu
kilku najbliższych lat – mówi
Agnieszka Wall, rzecznik prasowy dzielnicy Ursus. Dodaje, że jeszcze w tym roku
Urząd Dzielnicy planuje zrealizowanie drugiego etapu
prac: budowę drogi dojazdowej na odcinku od ul.
Szomańskiego do Regulskiej.
***
W związku z budową
ronda już od marca autobu-
sy linii 187, 194, 307, N35 i
N85 kursują na zmienionych
trasach w rejonie ul. Orląt
Lwowskich. W końcu kwietnia ZTM do odwołania
zawiesił funkcjonowanie
przystanku URSUS-SANKTUARIUM 01. Jego miejsce
zajął przystanek URSUSSANKTUARIUM 51 zlokalizowany
przy
ul.
Orląt
Lwowskich za skrzyżowaniem z ul. Zagłoby w kierunku ul. Warszawskiej (obowiązuje jako stały dla linii
187, 194, 307 oraz „na żądanie” dla linii N85).
GA
Urząd w modernizacji
Już od 2013 roku trwają prace modernizacyjne
budynku Urzędu Dzielnicy Ursus. W ramach
modernizacji, której finał powinien nastąpić wraz
z końcem 2014 roku, mają zostać wykonane m.
in.: wymiana stolarki okiennej, remont części
pomieszczeń III piętra oraz parteru, budowa
windy, termomodernizacja budynku, wymiana
pokrycia i docieplenia dachów.
Część prac już została wykonana. – W
ramach środków wydatkowanych w 2013
roku wykonano modernizację i przystosowanie pomieszczeń na III piętrze na
powierzchni 240 m2 budynku, dokonano
izolacji i pokrycia dachu niskiego na
powierzchni 289 m2 oraz dachu nad budynkiem głównym na powierzchni 2130,50 m2.
Dokonano wymiany stolarki okiennej w
liczbie 121 sztuk – poinformowała
Agnieszka Wall, rzecznik prasowy dzielnicy.
Całkowity koszt modernizacji i termomodernizacji budynku to kwota 4 mln 379 tys.
zł. Na szczęście, prace są tak zorganizowane, aby nie utrudniać mieszkańcom załatwiania spraw w urzędzie.
AG
16 maja 2014
10 LAT OŚWIATY W UNII
Tygrysy wyróżnione
W przeddzień rocznicy przystąpienia Polski do Unii
Europejskiej w Starej Prochowni odbyło się
podsumowanie projektów realizowanych w
warszawskich szkołach. W trakcie spotkania m.in.
wyróżniono placówki i nauczycieli szczególnie
aktywnych we współpracy europejskiej – wśród
nagrodzonych z Ursusa znalazł się Zespół Szkół Nr
42.
Na uroczystości, którą rozpoczęło przywitanie licznych gości przez zastępcę prezydenta
m.st. Warszawy, Włodzimierza Paszyńskiego,
zgromadzeni mogli m.in. wysłuchać wykładu
inauguracyjnego „Warszawa w Europie” wygłoszonego przez prof. Henryka Samsonowicza.
Joanna Gospodarczyk, dyrektor Biura Edukacji
Urzędu m.st. Warszawy, przedstawiła prezentację, jak w ciągu 10 lat warszawskie szkoły wraz z
Biurem Edukacji realizowały projekty finansowane ze źródeł Unii Europejskiej.
Kulminacyjnym momentem spotkania było
wręczenie dyplomów, podpisanych przez
Hannę Gronkiewicz-Waltz, prezydenta m.st.
Warszawy, dyrektorom i nauczycielom szkół najbardziej zaangażowanych w realizację projektów edukacyjnych UE oraz wręczenie nagród
uczniom – laureatom konkursu „To już 10 lat –
Warszawa w Unii Europejskiej” (zorganizowanego przez Pałac Młodzieży w Warszawie).
Na liście placówek wyróżnionych za aktywność w realizacji projektów edukacyjnych (w
kategorii Zespołów Szkół) znalazł się Zespół
Szkół Nr 42. Dyplomy dla tej placówki otrzymały:
dyrektor Katarzyna Konczewska oraz nauczyciel Renata Kaczyńska.
Dwa projekty – niezliczone korzyści
– Nasza szkoła realizowała dwa projekty unijne: „Tygrysy rynku pracy” oraz „Mój wybór, moja
decyzja – badanie i rozwój predyspozycji zawodowych uczniów szkół zawodowych i techników” – mówi w rozmowie z nami Katarzyna
Konczewska.
W „Tygrysach rynku pracy” wzięło udział 157
osób (czyli 70-80% ogółu uczniów szkoły). – To
był projekt, nad którym spędziliśmy wiele
godzin. Miał na celu poprawienie jakość kształcenia zawodowego. Dzięki niemu w szkole
odbyło się wiele dodatkowych zajęć, np. z języka polskiego, języków obcych, z przedmiotów
sportowych, informatycznych czy turystycznych. Ponadto uczniowie mogli bezpłatne chodzić do kin, teatrów.
Odbył się także specjalny obóz językowy. W
szkole zorganizowano
w ramach projektu
także festyny naukowe,
którym towarzyszyły
gry i zabawy. Co roku
organizujemy też „Dni
kultury języka”. Zasięg
tego przedsięwzięcia
rozrósł się poza naszą
dzielnicę na kilka dalszych, dołączyły do
niego też inne miasta
(Pruszków, Piastów,
Nadarzyn, Grodzisk,
Milanówek, Żyrardów).
Uczestnictwo uczniów
w projekcie wpłynęło na lepsze wyniki egzaminu maturalnego oraz nowe kompetencje zawodowe – tłumaczy Katarzyna Konczewska.
Drugi projekt unijny („Mój wybór, moja decyzja – badanie i rozwój predyspozycji zawodowych uczniów szkół zawodowych i techników”) zrealizowano nie tylko w Zespole Szkół
Nr 42, ale też w innych placówkach. – W Ursusie
pozwolił blisko 50 uczniom rozwinąć umiejętności w poruszaniu się na rynku pracy. Skupiał
się na praktykach zawodowych i doradztwie
zawodowym. W szkole odbyło się m.in. dużo
zajęć z doradcami zawodowymi (podczas nich
uczniowie mogli dowiedzieć się chociażby, jak
zredagować profesjonalne CV). Atrakcyjne były
też praktyki zawodowe i staże, jakie nasi uczniowie mogli odbyć u pracodawców.
Wyrównywanie szans
Katarzyna Konczewska podsumowuje, że
dzięki uczestnictwu szkoły w projektach zwiększyła się liczba absolwentów, którzy kontynuują
naukę na uczelniach wyższych nie tylko w
Polsce, ale i za granicą, np. w Wielkiej Brytanii.
Zespół Szkół otrzymał też tablicę interaktywną,
mógł wyposażyć z pieniędzy unijnych laboratorium fizyczne i językowe w pomoce naukowe,
jak również dostał drobny sprzęt sportowy.
Warto też zwrócić uwagę, że młodzież z ZS nr
42 charakteryzowała się niskim poziomem
wyników nauczania (szkoła zajmuje przedostatnie miejsce w Warszawie w rankingu Biura
Edukacji) oraz niską świadomością na temat
szkolnictwa zawodowego. Potrzeba wyrównywania szans wynikała również z faktu, iż uczniami ZS nr 42 są także osoby z trudnych środowisk,
wymagające wsparcia, pomocy, doradztwa i
stworzenia odpowiednich warunków do podnoszenia kwalifikacji.
Na tym jednak szkoła nie poprzestaje: – Od
września ruszy u nas następny projekt unijny.
Staramy się również o dołączenie do dwóch
kolejnych projektów w ramach programu
Erasmus – zdradza dyrektor szkoły.
Agnieszka Wall, rzecznik prasowy dzielnicy
Ursus, dodaje, że w okresie programowania
2007-2013 pozyskano dla dzielnicy na projekty
inwestycyjne i oświatowe ponad 7 milionów zł.
– Biorąc pod uwagę kwotę dofinansowania,
jesteśmy w czołówce dzielnic warszawskich i
zajmujemy 3. miejsce – mówi Agnieszka Wall.
AGNIESZKA GORZKOWSKA
Twórcy pośród nas
Szefowa „Belcanta”
Olga Romaszko-Niewiadomska jest
szczupłą blondynką, która często się
uśmiecha, a mówi z akcentem
typowym dla przybyszów z dawnych
Kresów. Urodziła się w Mohylewie na
Białorusi, w polskiej rodzinie. Od
dzieciństwa pociągała ją gra na
fortepianie.
Ukończyła szkołę i liceum muzyczne, po
czym zatrudniła się jako instruktor, lecz
chciała nadal się uczyć. Jeden z jej licealnych nauczycieli poradził, aby próbowała
dostać się na uczelnię odległą, ale mającą
wysoki poziom i dobrych profesorów,
którzy niegdyś pracowali w Moskwie lub
Leningradzie, lecz los rzucił ich do Azji, nad
Morze Kaspijskie. Olga Romaszko posłuchała tej rady i udało jej się wstąpić do konserwatorium w Astrachaniu. Uzyskała tam
kwalifikacje koncertmistrza fortepianu i
aranżera, który rozpisuje nuty na głosy i
może podjąć się akompaniowania każdemu soliście, czy zespołowi muzycznemu.
Po powrocie do Mohylewa pracowała w
Liceum Kultury i Oświaty, gdzie wykładała
muzyczne dyscypliny teoretyczne, koncertowała także na fortepianie oraz akompaniowała.
Gdy 25 kwietnia 1986 roku wydarzyła się
katastrofa w czarnobylskiej elektrowni atomowej – skażone zostały także znaczne
obszary Białorusi, a najbardziej obwody
Homelski i Mohylewski, skąd wysiedlono
około 140 000 osób. Stężenie cezu-137 i
strontu-90 w glebie spowodowało zatrucie
płodów rolnych, szczególnie owoców,
mleka i mięsa bydła wypasanego na łąkach.
Szybko rosła zachorowalność na raka. –
Lekarz poradził mi, żebym zabrała pięcioletniego synka Dymitra i szybko wyjechała
do „czystej zony”– mówi Olga Romaszko.
Dzięki polskiemu pochodzeniu i rodzinie
zamieszkałej w naszym kraju, pani Oldze
udało się wyjechać. Już w Warszawie, gdy
stroiła do koncertu fortepian tenorowi z filharmonii, Adolfowi Kotowi, po zakończeniu pracy zagrała coś na próbę. Śpiewak był
zachwycony i skontaktował panią Olgę z
kierownictwem Domu Kultury „Kolorowa”
w Ursusie.
Doceniono tam kwalifikacje pani magister muzykologii z astrachańskiego konserwatorium. Została pedagogiem i instruktorem muzyki, a prócz tego kierownikiem
muzycznym
Zespołu
Wokalnego
Uniwersytetu III Wieku „Cantilena” i
Zespołu Operetkowego „Belcanto”, który
zorganizowała w 2002 roku. Zespołem tym
kieruje nadal, a także mu akompaniuje, zaś
konferansjerem jest mąż pani Olgi, Andrzej
Niewiadomski. Pod fachowym kierownictwem zespól zaczął szybko odnosić sukcesy
na ogólnopolskich konkursach.
W ubiegłym roku pani Olga i osoby o 10letnim stażu w „Belcanto” otrzymały
Odznaki Honorowe „Zasłużony dla Kultury
Polskiej”. Są to: Barbara Chojnacka-
Skrzypkowska
(sopran),
Krystyna
Kostrzyńska
(sopran)
i
Andrzej
Niewiadomski (konferansjer, organizator,
autor tekstów do kabaretów). Inni zasłużeni
członkowie zespołu otrzymali imienne
Dyplomy Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego, bądź Dyplomy Okolicznościowe. Są to (pani Olga dopilnowała, abym
nikogo nie pominął): Ignacy Olszewski, Jan
Mitoraj, Janusz Jastrzębski, Elżbieta
Chojecka, Barbara Zegarska, Bogumiła
Mydlarz, Juliusz Wickiewicz, Krzysztof
Bukowski i Jan Kostkowski (ten ostatni to
najstarszy członek zespołu, ma lat 97, jest
laureatem wielu konkursowi recytatorskich
i nadal wykonuje z pamięci długie humorystyczne monologi).
Zespół „Belcanto” specjalizuje się w
ariach operetkowych i operowych, jednak
ma w repertuarze też pieśni klasyczne,
romanse, pieśni wojskowe, kościelne,
kolędy, a także popularne przeboje – retro i
współczesne.
Syn pani Olgi, Dymitr Romaszko ze
względu na wyjątkowy talent muzyczny
został w wieku 14 lat zaliczony do „Master
Class” pierwszej pianistki Filharmonii
Moskiewskiej – prof. Iriny Rumiancewej,
która brała udział w Warszawie w przygotowaniach młodych pianistów do startu w
Międzynarodowym Konkursie im. Chopina.
Dziś Dymitr Romaszko prowadzi naukę gry
na fortepianie dla dzieci w Domu Kultury
„Kolorowa”.
Pani Olga 25 lat przepracowała w
Mohylewie i 24 w Warszawie. Czyli w przyszłym roku minie 50 lat jej pracy jako koncertmistrza, pedagoga i kierownika artystycznego muzycznych zespołów.
JACEK GŁUSKI
KONIEC Z FANTASTYKĄ
Wydmuszka zapadła się pod ziemię
Na terenie dzielnicy Ursus działa wiele stowarzyszeń, czyli organizacji społecznych (zrzeszeń), powoływanych przez grupę osób
mających wspólne cele lub zainteresowania. Na stronie Urzędu Dzielnicy możemy znaleźć ich wykaz. Działa również, a raczej
działało Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ursusa.
Stowarzyszenie to wsławiło się
głównie torpedowaniem rozwoju
dzielnicy poprzez blokowanie
uchwalenia miejscowego planu
zagospodarowania przestrzennego.
Były to bardzo krzykliwe i burzliwe
wystąpienia – jak nam się wydaje –
w celu zwrócenia na siebie uwagi i
wywołania strachu. Wiadomo, że
wariatów wszyscy się boją i lepiej
ich unikać, dlatego wszystkie urzędy
połykały dotychczas tę żabę…
„Stowarzyszenie
na
rzecz
Rozwoju Ursusa to organizacja
wspierająca lokalnych przedsiębiorców i inwestorów działających w
dzielnicy Ursus, w szczególności na
terenach po ZPC Ursus.
Stowarzyszenie realizuje swoje
zadania we współdziałaniu z organami rządowymi i samorządowymi,
a także członkami wspierającymi
oraz sympatykami. Stowarzyszenie
opiera swoją działalność przede
wszystkim na społecznej pracy swoich członków i działaczy oraz pomocy materialnej i organizacyjnej
członków Stowarzyszenia”.
Takie hasła widnieją na stronie
internetowej tegoż stowarzyszenia.
Otóż jeśli spojrzymy na jego działania – a raczej zaniechania – gołym
okiem, dostrzegamy pewne fakty
wskazujące, iż jest to typowa
wydmuszka stworzona w celu obro-
ny interesów upadłej Energetyki
Ursus. Już w samym statucie możemy przeczytać:
…„Działania promocyjne walorów infrastrukturalnych terenów
byłych ZPC Ursus z uwzględnieniem
istniejącego olbrzymiego potencjału
energetycznego, w tym infrastruktury elektroenergetycznej (dwie stacje
zasilające 110 kV), elektrociepłowni
Ursus (wraz z infrastrukturą kolejową) stanowiącej niezależne źródło
ciepła oraz energii elektrycznej
wytwarzanej w kogeneracji, a także
infrastruktury wodno-kanalizacyjnej
(niezależne ujęcia wody pitnej i
wody przeciwpożarowej) oraz
oczyszczalni ścieków przemysłowych…” – czyli jawne działania na
rzecz wspominanej już Energetyki.
A to nie wszystko. Gdy zajrzymy
na wyżej wspomnianą stronę, to w
tle widzimy głownie zdjęcia dotyczące Energetyki, a to samego zakładu, a to beczkowozu, oczyszczalni
itd. Dodatkowo motywem przewodnim są zagadnienia związane z
Energetyką lub planem zagospodarowania przestrzennego. Stowarzyszenie na stronie nie chwali się
swoją działalnością na rzecz społeczności lokalnej oraz samej dzielnicy. Trudno doszukiwać się poczynań na rzecz rozwoju, co widnieje w
nazwie. Urząd dzielnicy na zadane
przez redakcję „Naszego Ursusa”
pytanie o to, czy stowarzyszenie w
jakiś sposób współpracuje lub zwracało się z jakimiś inicjatywami, oczywiście pomijając plan zagospodarowania – zaprzecza.
Czyli – jak widać – mamy tu ewidentnie do czynienia z wydmuszką
działającą na zlecenie jednego podmiotu, prawdopodobnie również
finansującego
stowarzyszenie.
Ostatni tekst, zamieszczony na stronie, ma datę 23 maja 2013 r., co
pokazuje prężność działania samego stowarzyszenia. Mija rok… Czyli
nic w rozwoju Ursusa od roku się nie
wydarzyło. Ciekawe… nawet bardzo… Ale nie ma się co dziwić,
ponieważ zła kondycja finansowa
Energetyki Ursus znana była już od
dawna, a usługi piarowskie kosztują,
więc może ze względu na ograniczone środki w Energetyce Ursus
pan Mirosław Obarski ograniczył
swoje działania. Czyli mamy tu do
czynienia z powiedzeniem: jaka
płaca, taka praca…
***
Kim jest postać Mirosława
Obarskiego? To piarowiec łączący
Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju
Ursusa, Energetykę Ursus oraz jeszcze kilka firm. Podpisywał pisma
Energetyki Ursus jako dyrektor PR,
występował m.in. w radiu, telewizji,
przedstawiając się jako działacz
Stowarzyszenia (nie wspominając,
że pracuje dla Energetyki Ursus).
Zaglądamy więc dalej do notatki
zamieszczonej na stronie tego rzutkiego przedsiębiorcy: „Od 2008 roku
prowadzi PR consultans – własną
firmę public relations. Specjalizuje
się w komunikacji kryzysowej, korporacyjnej i finansowej oraz produktowej”. Z dalszych informacji dowiadujemy się, że zajmuje się fantastyką.
I to właśnie widać w poczynaniach Stowarzyszenia, które w swoich publikacjach sugerowało, że na
spornym obszarze planu miejscowego działa 100 firm, zatrudniających dwa tysiące pracowników. W
rzeczywistości na terenie po byłych
ZPC „Ursus”, gdzie projekt planu
miejscowego zmienia funkcję z
przemysłowej na inną, działa jedynie 18 firm, sama Energetyka Ursus
sprzedaje ciepło na całym terenie
dla jedynie 27 kontrahentów. Czyli –
istna fantastyka.
Ucichły również panie Beata
Linek oraz mecenas Anna
Cholewińska. One też działały społecznie w Stowarzyszeniu na Rzecz
Rozwoju Ursusa, a równocześnie
otrzymywały wynagrodzenie w
Energetyce Ursus. Pierwsza za
reprezentowanie EU przed urzędami, a druga – za reprezentowanie EU
przed sądami. Obie panie wielokrotnie potwierdzały wiarygodność prezesa Bogdana Bigusa, czy nowocze-
sność zakładu Energetyki Ursus,
ostro przy tym krytykując władze
m.st. Warszawy za chęć uchwalenia
planu miejscowego, tak przecież
oczekiwanego przez lokalną społeczność i chyba wszystkich radnych
Ursusa.
***
Podsumowując, Stowarzyszenie
zapadło się pod ziemię i chwała za
to, ponieważ nasza dzielnica się rozwija. Rozwija się bez udziału stowarzyszenia, które tylko w nazwie ma
rozwój. Nazwa brzmi pięknie, nieprawdaż? Niestety, nie idą za tym
żadne działania poza hucpą i wstrzymywaniem
rozwoju
Ursusa.
Zastanawiam się, czemu na swojej
stronie internetowej Stowarzyszenie
nie zamieściło informacji o bankructwie Energetyki Ursus, tak bardzo do
niedawna promowanej i opisywanej w samych superlatywach. Nie
ma tam też informacji, że prezes
Energetyki Ursus został skazany
(wyrok prawomocny) na rok więzienia za przestępstwa gospodarcze i
ma zakaz pełnienia funkcji w
zarządach spółek.
Czyżby fakt, że sąd ogłosił upadłość Energetyki Ursus oraz pozbawił funkcji prezesa Bogdana Bigusa
– spowodował zakręcenie kurka z
pieniędzmi? Czy nikomu nie chce
się zakasać rękawów i popracować
w czynie społecznym? Więc znowu
mamy tu do czynienia z hasłem: jaka
płaca, taka praca…
MAREK STAŃCZAK
16 maja 2014
Sieć natychmiast
KOALICJA WNIOSKUJE:
Jedynym w naszej dzielnicy dostawcą wody,
jak również pozostałych mediów, na terenie
po byłych ZPC jest Energetyka Ursus, która
przy biernej od lat postawie Biura
Infrastruktury m.st. Warszawy stworzyła tam
monopol. Jak wiemy, w ostatnim czasie
ogłoszono upadłość likwidacyjną Energetyki
Ursus, zaś wcześniej orzeczono, iż woda jest
dostarczana przez tę firmę nielegalnie.
W związku z powyższym
grupa
przedsiębiorców,
inwestorów oraz organizacji
społecznych (ponad 40 podmiotów), działając jako
Koalicja na Rzecz Rozwoju
Ursusa, wystąpiła do prezydenta m.st. Warszawy o
wprowadzenie na poprzemysłowe tereny w Ursusie
alternatywnych gestorów
mediów, w tym szczególnie
Miejskiego
Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji m.st. Warszawa S.A.
Redakcja „Naszego Ursusa” zwróciła się do Koalicji z
pytaniem, jakie przesłanki
skłoniły ją do złożenia tego
wniosku. Uzyskaliśmy informację, że głównymi przesłankami są:
– Energetyka Ursus, według postanowienia sądu,
dostarcza wodę nielegalnie;
– sieć hydrantowa zarządzana przez Energetykę
Ursus nie spełnia wymagań
ppoż., co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa
mieszkańców;
– sieć wodno-kanalizacyjna jak i hydrantowa, którą
zarządza Energetyka Ursus,
jest przestarzała i wysoce
awaryjna, a dostarczana
woda nie spełnia norm i kryteriów stawianych wodzie
pitnej;
– Energetyka Ursus dyktuje bardzo wysokie ceny za
wodę przy równoczesnym
braku zatwierdzenia żądanych taryf przez Radę m.st.
Warszawa;
– sieć elektroenergetyczna zarządzana przez Energetykę Ursus jest przestarzała, co nawet przyznawał w
swoich rocznych sprawozdaniach prezes Energetyki
Ursus, tłumacząc właśnie
tym faktem wysokie koszty
prowadzenia firmy;
– węglowa elektrociepłownia posadowiona na
jedynej działce w Ursusie,
która należy do Energetyki
Ursus będzie musiała zostać
najprawdopodobniej
zamknięta po 2016 roku,
kiedy to wejdą w życie nowe
wymogi ochrony środowiska, których spełnienie
będzie bardzo kosztowne,
wręcz najprawdopodobniej
nieopłacalne dla działalności tejże elektrociepłowni;
– Energetyka Ursus nie ma
tytułu prawnego do nieruchomości, na której posadowiona jest infrastruktura
techniczna służąca do
dostaw wszystkich mediów;
– sąd ogłosił upadłość
likwidacyjną
Energetyki
Ursus, co jednoznacznie
wskazuje na konieczność
wprowadzenia wiarygodnych dostawców mediów.
***
Koalicja wnosi o przedsięwzięcie wszelkich kroków
w celu szybkiej realizacji
budowy sieci wodociągowej oraz kanalizacyjnej, bo
jest to jedna z podstawowych potrzeb mieszkańców
dzielnicy, a miasto powinno
dołożyć wszelkich starań w
celu stworzenia mieszkańcom i przedsiębiorcom
dogodnych
warunków
odbioru wody i zapewnienia
dobrej jakości usług.
Koalicja apeluje również
o kompleksową analizę
sytuacji związanej z dostawą mediów na zdegradowanych,
poprzemysłowych
terenach w dzielnicy oraz
eliminację utrzymującego
się od lat monopolu
Energetyki Ursus na dostawę wszystkich mediów, co
jest niespotykane w skali
całego kraju.
W związku z powyższym
Koalicja zwróciła się o
umieszczenie w prognozach
finansowych środków na
rzecz
przeprowadzenia
wspomnianej inwestycji,
ponieważ obecny operator
nie jest w stanie zapewnić
prawidłowych, na rynkowych warunkach, dostaw
wody.
***
Zadaliśmy kilka pytań burmistrzowi dzielnicy Ursus,
Wiesławowi Krzemieniowi.
„NU”: Czy Urząd Dzielnicy
zrobił coś w kierunku wprowadzenia na teren Ursusa
niezależnych dostawców
mediów w celu zwiększenia
bezpieczeństwa mieszkańców, a także ograniczenia
monopolu Energetyki Ursus,
działającej na obszarze jednej czwartej dzielnicy?
Wiesław Krzemień: Zarząd i Rada Dzielnicy traktują wszystkich przedsiębiorców na równi i z tego powodu spotkań, rozmów i wniosków na temat alternatywnych źródeł mediów było już
wiele. Zainteresowane podmioty mogą wystąpić o
decyzję o warunkach zabudowy, a następnie budować
alternatywne źródła energii i
wody na terenie Ursusa.
„NU”: Jak urząd odniesie się do bezpieczeństwa
pożarowego związanego z
niesprawnością hydrantów zarządzanych przez
Energetykę Ursus, o czym
świadczą przeprowadzone
badania, a także opinia
straży pożarnej? Czy musi
dojść do jakiejś tragedii,
by ktoś poważnie zainteresował się tym problemem?
WK: Organem, który ma
uprawnienia do przeprowadzenia kontroli sprawności
hydrantów na terenie prywatnej
posesji,
jest
Państwowa Straż Pożarna.
Zarząd Dzielnicy Ursus
podejmie, wspólnie z PSP,
stosowne działania w tej
sprawie.
„NU”: 3 kwietnia 2014 r.
Sąd
Gospodarczy
XX
Wydział Gospodarczy dla
spraw upadłościowych w
swym postanowieniu ogłosił upadłość likwidacyjną
Energetyki Ursus, ustanawiając jednocześnie syndyka masy upadłościowej.
Jak w tej sytuacji Urząd
Dzielnicy zamierza w przyszłości poradzić sobie z
dostawą mediów na terenie Ursusa?
WK: Zarządzanie spółką
Energetyka Ursus przez syndyka nie oznacza wstrzymania dostaw mediów. Zarząd
dzielnicy spotkał się już z
syndykiem oraz prezesem
Energetyki Ursus. Syndyk
masy upadłościowej zapewnił o dalszej współpracy w
tym zakresie, co również
potwierdzał w wywiadach
dla prasy lokalnej.
MAREK STAŃCZAK
OPOWIADANIE – CZĘŚĆ 2
... a garb ci sam wyrośnie
– Acha.
– Do widzenia. Proszę na
przyszłość o nas pamiętać.
Miło, że zadzwonili. To już
coś. Poszperał w pamięci i
doszukał się informacji, co i
kiedy wysyłał do tego wydawnictwa. Kontaktował się z
nimi chyba z pół roku temu.
Wysłał tam jedną ze swoich
książek. Właściwie już nie
wierzył, że ktoś jeszcze odezwie się w tej sprawie. Po
trzech miesiącach od wysłania książki dostał odpowiedź
od kilu wydawców. Niestety,
stanowili oni
jedną
błędów w swojej twórczości.
Zaczął dopatrywać się innych
zależności.
Opinie
w
Internecie utwierdziły go w
przekonaniu, że sam ze swoją
wyobraźnią i pracowitością
nie da rady. Zaczął szukać
poparcia, mecenasa, protektora. Wysyłając swój projekt
na konkurs scenariuszowy,
już wiedział, że nie pozostawi
spraw
samym
sobie.
Konsekwentnie i z premedytacją szukał wsparcia. Teraz
brnął tą niepewną drogą, a
czasu pozostawało coraz
mniej. Wzbraniał się przed
wykonaniem jakiegoś
niepotrzebnego
ruchu, którego
RYS. KATARZYNA WIELHORSKA
Teraz stawiał już wszystko
na jedną kartę. Wiedział, że
może zrazić do siebie niektóre osoby, ale po zapoznaniu się z ich zerowym zainteresowaniem dla jego sprawy
nie przewidywał żalu z powodu kilku spalonych mostów.
Ci ludzie, nie wiadomo w
imię czego, deklarowali
pomoc, chociaż łatwo było
się domyślić, że zapominali o
problemie rozmówcy bezpośrednio po odłożeniu słuchawki. Ale zawsze warto
było próbować. Wiedział o
tym i wykorzystywał każdą
najmniejszą nawet szansę na
nawiązanie interesujących go
kontaktów. Czasem nawet
narażając się na śmieszność
czy wręcz groteskowość.
Przypomniał mu się Jack
Nicholson, który w
„Locie nad kukułczym gniazdem” z
góry
przegrany
zakład skitował
stwierdzeniem:
„... ale przynajmniej próbowałem”. Takie epizody, podsłuchane, zasłyszane i podejrzane, dawały
mu nadzieję.
Wiedział,
że
musi w końcu
przyjść korzystna
koniunktura na
jego produkty.
Wstał od komputera ze świadomością, że nic dzisiaj nie
napisze. Nie mógł się skupić na nowych projektach
w sytuacji, kiedy cała jego
para szła w gwizdek. Brak
informacji zwrotnej na temat
jego pracy blokował chęci
tworzenia nowych rzeczy.
Żeby choć jedno z jego dzieł
poszło w świat, to natychmiast wróciłaby wiara i pewność siebie. Zadzwonił telefon. Czyżby znów Rafał? –
sekundowa refleksja przemknęła przez zaprzątnięty
czym innym mózg.
– Halo? – powiedział
zachęcająco, bo nie znał
numeru, który pokazał się na
wyświetlaczu komórki.
– Dzień dobry, mówi
Hubert z wydawnictwa
Logotyp. Chciałem poinformować, że zapoznaliśmy się z
pana propozycją i wzbudziła
ona nasze zainteresowanie.
Niestety na kolegium projekt
został odrzucony. Dzwonię,
bo gdzieś zapodział się nam
mail do pana. – W pierwszej
chwili nie mógł umiejscowić
wydawnictwa Logotyp w
swojej pamięci. Za chwilę
wiedział już, z kim rozmawia.
– Dziękuję za informację.
Czy mógłby pan powiedzieć,
chociaż oględnie, co wpłynęło na taką decyzję?
– Niestety, nie zajmujemy
się recenzowaniem odrzuconych projektów.
Senior
przy komputerze
FOT. BIBLIOTEKA PUBLICZNA W URSUSIE
Gdy w roku 2005 Biblioteka
Publiczna im. Kazimierza Jana
Grabskiego w Ursusie
przystępowała do organizowania
kursu komputerowego dla seniorów,
wiele osób wątpiło w sukces tego
przedsięwzięcia. Funkcjonował
bowiem stereotyp: komputery są dla
ludzi młodych, a starsze pokolenia
unikają nowoczesnych urządzeń
trzecią tych, którym wysłał
propozycję
wydawniczą.
Wszyscy wypowiedzieli się
negatywnie. Oceny nie dotyczyły jednak samego tekstu,
bo w tej sprawie zdarzały się
pochlebne opinie, ale ryzyka
związanego z debiutem. –
Przecież każdy z pisarzy obecnych na rynku kiedyś debiutował. Słyszał tę kwestię uszami
wyobraźni, bo powtarzało mu
ją wiele osób życzliwie
patrzących na jego zmagania.
Czy rzeczywiście byli na tyle
dobrzy w tym, co robili, czy
decydowały inne względy?
Wspomniał,
dlaczego
wziął się za pisanie powieści.
Nieudane próby sprzedania
scenariuszy filmowych podsunęły mu myśl, żeby spróbować swoich sił w innej formie
literackiej. Gdyby został
zauważony jako pisarz, wtedy
miałby większe szanse jako
scenarzysta. Stworzył kilka
dobrych tekstów i rozesłał do
wydawnictw. Oddźwięk był,
ale nie taki, na jaki liczył.
Zaczął się zastanawiać, gdzie
popełnia błąd. Czego nie zrobił, nie dopełnił. Nie znalazł
by później żałował, ale
nerwowość sama wkradała
się w jego poczynania. Czasu
było coraz mniej…
Miał ochotę przełożyć
jutrzejsze spotkanie z reżyserem na dzisiaj. Nie chciał siedzieć bezczynnie, gdy czas
uciekał. A przecież nie odezwał się jeszcze ten człowiek
ze starostwa, który znał szefa
agencji aktorskiej. Z tego, co
mówił, wynikało, że to
początek solidnej nici prowadzącej do kłębka. Nie wiadomo tylko, czy do tego kłębka,
którym była komisja konkursowa. Dotarł do nazwisk jej
członków i poznał ich upodobania, ale wciąż nie zdobył na
tyle skutecznego kontaktu,
aby oczarować któregoś z
nich swoją kreatywnością.
Nie mógł dużej czekać.
Zadzwonił i umówił się z reżyserem na wieczór. Właściwie
zostało niewiele czasu do
spotkania, więc zaczął zbierać się do wyjścia.
MICHAŁ ŁOWICZ
(CIĄG DALSZY
W NASTĘPNYM
NUMERZE)
elektronicznych jak ognia.
Praktyka wykazała, że jest inaczej.
Organizując kursy, biblioteka skorzystała z
unijnego projektu „Readcom”, którego głównym celem jest promowanie czytelnictwa
także przy pomocy komputerów osobistych.
Właśnie skończył się kolejny kurs, w którym
uczestniczyła czterdziestka seniorów, a za
kilka miesięcy rozpocznie się dziesiąta już
edycja tego typu szkoleń. Zajęcia prowadzone są w grupach dla początkujących i
zaawansowanych, co roku od października
do maja.
Średnia wieku uczestników to 65 lat, a
wielu ukończyło osiemdziesiątkę. W historii
kursów zanotowano, że najstarszy absolwent
przekroczył dziewięćdziesiątkę. Okazuje się,
że dla ludzi pragnących posługiwać się komputerem nie istnieje bariera wieku.
– Mój dziadek ma lat 92 i nie rozstaje się z
laptopem – mówi Kamil Dąbrowski, jeden z
organizatorów i wykładowców kursu. –
Niektórzy z uczestników szkolenia imponują
wykładowcom nie tylko zakresem zainteresowań, ale także wiedzą w dziedzinie informatyki.
Także ludzie starsi zdają dziś sobie sprawę z
korzyści, jakie daje komputer. Coraz więcej
seniorów korzysta z Internetu i utrzymuje kontakty z bliskimi za pośrednictwem poczty
elektronicznej. Również dla seniorów komputer jest dziś oknem na świat.
Ludzie starsi najbardziej chcą pogłębiać w
trakcie kursów umiejętności czerpania informacji internetowych. Często chcą też poznawać technikę pisania, adiustacji tekstów,
kopiowania ich i przekazywania przy pomocy
poczty elektronicznej. Gry komputerowe interesują ich mniej, za to chętnie oglądają ulubione filmy.
Kursy są bezpłatne. Aby w nich uczestniczyć, wystarczy posiadać elektroniczną kartę
czytelnika, którą otrzymuje każdy, kto zapisał
się do biblioteki.
JACEK GŁUSKI
Koncert dla mieszkańca
W tekście z lutowego wydania NU „Walczą z niejedną chorobą” opisywaliśmy ciężką sytuację mieszkańca Ursusa, Szymona Bociana. Kilka lat temu przeszedł udar i cierpi na wiele
poważnych schorzeń. Wszyscy, którzy chcieliby wspomóc Szymona Bociana, będą mieli
świetną okazję!
W Tawernie Latający Holender 31 maja o 19 odbędzie się specjalny koncert charytatywny
dla Szymona. Dochód ze wstępu oraz licytacji i konkursów, towarzyszących koncertom
szantowych zespołów, zostanie przeznaczony na leczenie potrzebującego. Organizatorami
koncertu są: Tawerna Latający Holender, Agnieszka Kowalska, Michał Szrajber, Michał
Snopek i Szymon Nowak. Na profilu naszej gazety na portalu Facebook zamieściliśmy też
link do wydarzenia. Zachęcamy!
Tawerna Latający Holender, ul. Bema 65 (Wola) – 31 maja, godz. 19. Wstęp: 10 zł.
Zagrają: 19 Młode Wyjce, 20.10 Duet „Jak Widać”, 21.30 Ponton Band, 22.45 Wyciągnięci
z Mesy, 0.00 Wikingowie, 1.15 Zrefowani.
16 maja 2014
Nasi w Muzeum Niepodległości
KONKURS DLA CZYTAJĄCYCH
Brytyjskie hity czekają!
Szanowne Panie, Szanowni Panowie, którzy
lubicie sobie poczytać. Na najbliższe kilkanaście
numerów „Naszego Ursusa” proponujemy Wam
prosty konkurs, w którym można wygrać
atrakcyjne książki: 22 tomy przygód Agathy Raisin
oraz 10 tomów perypetii Hamisha McBetha, obie
serie autorstwa M.C. Beaton.
To naprawdę świetna lektura: lekki, pełen humor kryminał, typowo brytyjski, który
Wystawami malarstwa, grafiki i
fotogramów oraz sesją
naukową uczciło Muzeum
Niepodległości 220. rocznicę
Insurekcji Kościuszkowskiej z
1794 roku, ostatniej próby
ratowania niepodległości I
Rzeczypospolitej.
Autorem ekspozycji fotogramów, ukazujących działalność na rzecz upamiętnienia Insurekcji i jej przywódcy,
jest dr Leszek Marek
Krześniak. Jego fotogramy
przedstawiają m.in. budowę i
odsłonięcie pomnika Tadeusza Kościuszki w Warszawie,
będącego kopią monumentu
znajdującego się w Waszyngtonie. Natomiast autorami
prac malarskich oraz rysunków jest dwójka artystów –
plastyków związanych z
Ośrodkiem Kultury „Arsus”:
Grażyna Kostawska i Piotr
Szałkowski.
Ilustrowanie ważnych momentów polskiej historii jest
od dawna pasją obojga, z
tym, że Kostawska najchętniej tworzy obrazy olejne,
podczas gdy specjalnością
Szałkowskiego jest rysunek
tuszem. W roku 2004 ich
patriotyczne obrazy prezentowane już były w Muzeum
Niepodległości, a także w
miejscowościach szczególnie związanych z wodzem
Insurekcji, jak np. w
Maciejowicach oraz w domu
rodzinnym Kościuszki na
Białorusi.
Grażyna Kostawska, absolwentka Wydziału Sztuk
Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu,
łączy talent tworzenia abstrakcji geometrycznych z
pasją batalisty, nawiązując
do bogatych polskich tradycji
tej dziedziny malarstwa. Natomiast Piotr Szałko-wski
najchętniej wypowiada się w
rysunkach. Cechą wspólną
jego prac jest precyzyjna kreska oraz dokładna znajomo-
ść stylu obrazowanej epoki
historycznej,
dawnych
wnętrz i kostiumów.
Oboje są także wybitnymi
ilustratorami książek. Na
wystawie
w
Muzeum
Niepodległości znalazły się
ich ilustracje do zbioru wierszy Marii Konopnickiej o
Tadeuszu Kościuszce, a także
do poematu „Maciejowicki
korowód dziejów” Leszka
Marka Krześniaka.
Kostawska i Szałkowski od
lat prowadzą zajęcia dla
pasjonatów malarstwa w
Ursusie, opracowują scenografię widowisk artystycznych, organizują też ekspozycje malarstwa i innych dziedzin plastyki w Galerii „AdHoc” przy Ośrodku Kultury
„Arsus”.
Wystawa w Muzeum
Niepodległości będzie otwarta do końca sierpnia.
JACEK GŁUSKI
Sukces Starej Paki
Zespół Stara Paka, reprezentujący
Ośrodek
Kultury
„Arsus”, wziął udział w wojewódzkich eliminacjach III
Festiwalu Piosenki Ranczerskiej „Wylkowyjce” w Sannikach. Wyjazd poprzedziła
praca nad utworem – należało
do konkursu napisać piosenkę
opartą na serialu „Ranczo”.
Autorem tekstu i muzyki jest
Mariusz Gabrych. Aranżu piosenki dokonali wspólnie
muzycy zespołu, który gra w
składzie: Witold Żuk – gitara
basowa, vocal,
Dariusz
Najmanowski – gitara prowadząca, vocal, Mariusz Gabrych
– klawisze, vocal i Wojciech
Zielkiewicz – perkusja, vocal.
Z Sannik Stara Paka wróciła
z tarczą – zajęła pierwsze miejsce. Organizatorzy zachwycili
jej utworem. Zespół czeka
jeszcze półfinał w Szreniawie
koło Poznania oraz finał 27
czerwca w Kilole koło Torunia.
Gratulujemy i życzymy
powodzenia w dalszych zmaganiach z piosenką ranczerską!
BOŻENA IWANIUKOWICZ
w Anglii i USA nazywa się
cosy, czyli tłumacząc wprost
– przytulny, ale oczywiście
trudno u nas gatunek kryminałów nazywać „przytulnym”. M.C. Beaton jest w
ojczyźnie niezwykle popularna, a akcja obu tych serii dzieje się w rożnych częściach
Wielkiej Brytanii. Agathę
Raisin obwołano „nową
panną Marple”, a to raczej
komplement. Samą pisarkę
zaś komplementują nie
mniej. Wystarczy zacytować
„The Globe and Mail”: „M.C.
Beaton – królowa powieści
kryminalnej”.
Dziś do rozlosowania kolejne książki M.C. Beaton:
„Agatha Raisin i zemsta
topielicy” oraz „Agatha
Raisin i zmordowani piechurzy”. Obie ukazały się nakładem
wydawnictwa
Edipresse.
Aby po nie sięgnąć, wystarczy odpowiedzieć na jedno
proste pytanie: JAK NAZYWA
SIĘ NAJWIĘKSZE LOTNISKO
W LONDYNIE? Na odpowiedzi czekamy do 31 maja.
Adres
mailowy:
[email protected]
Nagrody z poprzedniego
miesiąca wylosowali Jolanta
Borkowska
i
Andrzej
Gawroński. Gratulujemy!
Wspólny Dzień Strażaka
Co roku 4 maja staramy się uczcić w jakiś sposób
Dzień Strażaka, zwłaszcza że jest to dzień, w
którym ludzie o nas pamiętają i doceniają naszą
pracę. Najczęściej wykorzystujemy tę okazję, aby
wyjść do mieszkańców i pokazać się z jak
najlepszej strony.
Tak też było w tym roku. Postanowiliśmy
otworzyć wrota naszej remizy i pokazać, czym
dysponujemy. Oczywiście na pierwszym
miejscu był najważniejszy nabytek, MAN typ
GBA-Rt, czyli samochód średni gaśniczy z
ratownictwem technicznym, z 2012 roku. Dziś
jest to samochód, który wyjeżdża najczęściej i
ma najwięcej zróżnicowanego sprzętu, a
więc było czym się pochwalić. Można też było
zapoznać się z naszymi starszymi samocho-
dami, które cały czas wyjeżdżają do akcji. Są
to: Jelcz (typ GCBA, czyli ciężki gaśniczy) z
1983 oraz Star (typ GBA, czyli średni gaśniczy)
z 1994.
Spotkania ze strażakami są zawsze wspaniałą atrakcją dla dzieci, ale także rodzice
czerpią z nich satysfakcję i dopytują się o
wiele rzeczy, m.in. o charakter naszych działań, o sprzęt, co robić w sytuacjach zagrożenia
itp.
Tego dnia można było usiąść za kierownicą
samochodu pożarniczego, polać wodą z
odcinka, czy też zmierzyć się z nami w szybkości ubierania się w mundur bojowy. Mimo że
akcja nie była specjalnie reklamowana,
odwiedziło nas sporo osób.
STRAŻAK
,,Karambol” na Opaczy
9 maja na węźle Opacz na
Południowej Obwodnicy
Warszawy na stojącą grupę
samochodów najechały
kolejne. Bilans? 5 rozbitych
aut i piętnastu
poszkodowanych.
Zakrwawione ofiary i uwijający się jak mrówki ratownicy
medyczni. W tle straż pożarna rozcinająca zgniecione
wozy. Jakby tego było mało,
wskutek
rozszczelnienia
baku w jednym z samochodów na jezdnię wyciekł olej
napędowy. Do akcji ratowniczej włączyły się nie tylko jednostki Straży Pożarnej (w tym
ratownictwa chemicznego)
czy policji, ale i służby drogowej Generalnej Dyrekcji Dróg
Krajowych i Autostrad.
Pierwszą pomoc poszkodowani otrzymali w specjalnym
namiocie, a najciężej ranni
transportowani byli śmigłowcem Lotniczego Pogotowia
Ratunkowego.
Dobrze, że to wszystko to
jedynie symulacja! W role
poszkodowanych wcielili się
statyści ze Szkoły Głównej
Służby
Pożarniczej
i
Warszawskiej
Akademii
Medycznej. W całej akcji chodziło o sprawdzenie umiejętności zarządzania akcją
ratowniczą na drodze szybkiego ruchu. Szokujące obrazy
miały przemówić do wyobraźni użytkowników dróg.
Pokaz ćwiczeń odbył się w
ramach przypadającego w
tym dniu Europejskiego Dnia
Bezpieczeństwa
Ruchu
Drogowego oraz obchodów
10-lecia Polski w UE.
Organizatorem wydarzenia
była
Krajowa
Rada
Bezpieczeństwa
Ruchu
Drogowego we współpracy
m.in. z GDDKiA, policją,
Strażą Pożarną i Lotniczym
Pogotowiem Ratowniczym.
AGNIESZKA
GORZKOWSKA
W parku rozsypano trutkę?
Przeglądając Internet, w kwietniu natknęliśmy się
na zdjęcie ostrzegające mieszkańców
korzystających z Parku Achera. Rzekomo 9 kwietnia
znaleziono tam kotkę w stanie agonalnym. Zwierzę
zdechło, a przyczyną miało być otrucie.
„Mamy informację, że w parku ktoś rozsypuje
trutkę na zwierzęta” – głosi napis ze zdjęcia.
Mimo wielu prób, nie udało nam się dotrzeć do
osoby, która rozpowszechniła tę informację, ani
do żadnego właściciela zwierzęcia, które padłoby ofiarą trucizny.
Z informacji uzyskanych od asp. Edyty
Wisowskiej, oficera prasowego Komendanta
FOTOFIGIEL
OSŁUPIENIE
Takie miejsca na nowej
ścieżce rowerowej i chodniku wzdłuż trasy S8 od strony
Ursusa są dwa. Słupy na
samym środku – kto to zaprojektował, kto zatwierdził?...
FOT. ŁUKASZ JÓŹWIAK (GDDKIA)
Sprzedam kredens
z 1936 roku
góra oszklona,
stan dobry,
cena do uzgodnienia,
tel. 609 614 323
Wynajmę
mieszkanie
2-pokojowe
Ursus
kontakt po 16
tel. 604 850 166
FOT. ANU
Rejonowego Policji Warszawa III, wynika, że
nikt nie zgłosił tej sprawy. Czy ktokolwiek pofatygował się choćby do Ekopatrolu? – Ze zgłoszeń
sprawdzonych od początku kwietnia wynika, że
nikt – poinformowała Jolanta Borysewicz z
biura prasowego Straży Miejskiej m.st.
Warszawy.
Dodała, że dzięki interwencji naszej gazety
kroki, aby wyjaśnić sprawę, zostaną podjęte
natychmiast. – Zawiadomimy odpowiednie służby, m.in. Wydział Ochrony Środowiska
Dzielnicy Ursus – zapowiedziała Jolanta
Borysewicz. Będziemy przyglądać się tej spraGA
wie.
16 maja 2014

Podobne dokumenty

Nr 4 (38) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 10 MAjA

Nr 4 (38) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 10 MAjA jak wszystkim 22 kwietnia Fundacja dla Ursusa przekazała na ręce wiceprezydenta m.st Warszawy, Jacka Wojciechowicza, petycję podpisaną przez prawie 5 tysięcy mieszkańców, której głównym postulatem ...

Bardziej szczegółowo