str. 6-7 - Nasz Ursus
Transkrypt
str. 6-7 - Nasz Ursus
ISSN 2083-246X Nr 4 (48) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 16 MAjA 2014 Koniec Bogdana B. str. 6-7 Oświata nie tylko publiczna ROZMAWIAMY Z JOLANTĄ DĄBEK, RADNĄ DZIELNICY URSUS Ilu mieszkańców w ubiegłym roku przyszło na dyżur radnego? Niezbyt wielu. W sumie 5 osób. Zauważyłam jednak, że mieszkańcy znacznie chętniej komunikowali się ze mną mailowo. Zwłaszcza kiedy trafiali na mój blog, który prowadzę jako radna od początku tej kadencji. Bardzo często moje wpisy były podstawą do nawiązania kontaktu. Wymienialiśmy wtedy poglądy na sprawy dotyczące naszej dzielnicy, zwłaszcza oświaty. mistrz Wiesław Krzemień o niej mówił podczas obrad Komisji Oświaty. Niepokoiły mnie też jego poczynania w tym obszarze. Po pierwsze, nabór do przedszkoli publicznych i niepublicznych budził wiele emocji. Na linii burmistrz-przedszkola niepubliczne dawały się zauważyć negatywne emocje, których źródłem było dyskryminowanie przez burmistrza jednego z filarów systemu oświaty. ,,Spełniamy swoje marzenia”, mimo iż bardzo o to zabiegano. Okazało się, że prawo do ,,spełniania swoich marzeń” mają tylko dzieci z placówek publicznych. Pracownik Wydziału Oświaty i Wychowania dla Dzielnicy Ursus moje pytanie zawarte w interpelacji uznał za absurdalne, ale równocześnie twardo argumentował, że jest to wyłączna inicjatywa oświaty publicznej w dzielnicy. Burmistrz taką odpo- dwóch placówek niepublicznych, a były to przedszkola, w których dziwnym zbiegiem często bawił burmistrz. Moja interpelacja dotycząca szczegółów naboru do przedszkoli niepublicznych w dzielnicy była jedną wielką próbą nieudzielenia mi odpowiedzi. Kolejno zamiast odpowiedzi na interpelację uzyskałam urzędnicze pouczenia burmistrza, że moja interpelacja w istocie rzeczy nią nie jest. A sta- W tym roku obchodzimy 25. rocznicę transformacji ustrojowej. Bronisław Komorowski, prezydent RP, ogłosił dzień 4 czerwca Świętem Wolności. Dwadzieścia pięć lat temu zaczęła się ważna dla nas wszystkich zmiana. Odzyskaliśmy wolność i mogliśmy rozpocząć budowę państwa na nowych zasadach. Jednym z przejawów wolności była oświata niepubliczna. Pojawiła się z potrzeby kreowania Comiesięczne spotkania z burmistrzem odpowiadającym za oświatę tylko dolewały oliwy do ognia. Nie udało się podczas nich wypracować zasad dobrej współpracy między stronami. Pojawiły się więc przejawy dyskryminacji, a jednym z nich było odmówienia prawa do uczestniczenia przez dzieci z placówek niepublicznych w festiwalu oświatowym wiedź podpisał. Dlaczego ta sprawa była tak ważna? Chodziło o promocję placówek w środowisku lokalnym. Trwał nabór do przedszkoli niepublicznych i wiem, że zależało im bardzo, aby zaprezentować swoją ofertę rodzicom. Tak się jednak nie stało. Poza tym dzieci, które nie dostawały się do przedszkoli publicznych, trafiły głównie do wiałam w niej ważne pytania o prowadzone właśnie kontrole w wybranych przedszkolach niepublicznych naszej dzielnicy. W całej tej sytuacji pojawiła się dziwna, ukryta intencja podporządkowania sobie wybranej, małej części przedszkoli niepublicznych kosztem pogorszenia sytuacji pozostałej większości. I to jest bardzo niedobry syndrom. nowej szkoły. Nie tej centralistycznej, gdzie system narzucał wszelkie rozwiązania. Ale tej wolnej od indoktrynacji, przymusu, uspołecznionej. Powinniśmy być zadowoleni, że w naszej dzielnicy mamy oświatę niepubliczną, czyli edukacyjną alternatywę. Wszyscy możemy być dumni z placówek prowadzonych przez Społeczne Towarzystwo Oświatowe w Ursusie, ponieważ doskonale tam uczą i wychowują dzieci i młodzież. Mamy dobre niepubliczne przedszkola, które kształtują u dzieci szerokie horyzonty. Jedyne, co nam, samorządowcom przysługuje w tej sytuacji, to wspierać oświatę niepubliczną w jej rozwoju. Niedopuszczalnym paradoksem byłby powrót do czasów kultu jednostki, gdy wola jednego człowieka kreuje rzeczywistość i narzuca swoje partykularne cele. Nawet gdyby to była próba na lokalną skalę. Ile interpelacji pani złożyła? W roku 2013 – trzy. Raz prosiłam o uzupełnienie odpowiedzi burmistrza na jedną z nich. Jakie sprawy panią interesowały i czy odpowiedzi na nie uzyskała pani w terminie? W minionym roku swoją uwagę skoncentrowałam na naborze do przedszkoli oraz oświacie niepublicznej, gdyż pewne sytuacje wydały mi się bardzo niepokojące – i nie myliłam się. Wymagały interwencji. Odpowiedzi uzyskałam w terminie. To dobra praktyka naszego urzędu. Czy odpowiedzi na interpelacje były dla pani satysfakcjonujące? Nie były. Musiałam nawet prosić burmistrza o uzupełnienie odpowiedzi na jedną z nich. Wyraźnie było widać unikanie niewygodnych odpowiedzi, które poza wszystkim bywały też niegrzeczne w tonie. Dziwiłam się bardzo, że burmistrz je podpisywał. Oczywiste dla mnie jest, że sam ich nie pisał, ale przecież chyba czytał. W interpelacjach zajmowałam się oświatą niepubliczną naszej dzielnicy. Uznałam, że powinnam wziąć ją w obronę, gdyż nie odpowiadał mi sposób, w jaki bur- Jaki obszar i jaka dziedzina panią interesuje – i z jakiego powodu? Obszarem moich zainteresowań jest edukacja i kultura. Wynika to z faktu mojego PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY Wydawca: Grupa Biznesu „Calmein” Sp. z o. o. Redaktor naczelny: Marek Stańczak Sekretarz redakcji: Krzysztof Zorski Zespół: Greta Droździel-Papuga, Jacek Głuski, Agnieszka Gorzkowska, Halina Kosicka Studio graficzne: Robert Muchajer, Artur Szuba Sekretariat, reklama i ogłoszenia drobne: Małgorzata Wójcik, tel. 22 648 39 87 Redakcja: ul. Meander 14, 02-791 Warszawa tel. 22 648 39 86 e-mail: [email protected] wykształcenia, pracy, działalności w samorządzie. Są to także te obszary życia społecznego, które wymagają zwiększonej uwagi i wsparcia. Z jakiego okręgu pani kandydowała? Z okręgu II, który obejmuje część Niedźwiadka i Gołąbki. Najważniejsze w tym okręgu sprawy, którymi – jak pani uważa – powinna się zająć jeszcze w tej kadencji? Za taką sprawę uznaję zdrowie. Uważnie słuchałam propozycji dyrekcji SZPZLO Warszawa-Ochota podczas dwóch posiedzeń komisji Rady Dzielnicy Ursus merytorycznie związanej ze zdrowiem. Bardzo podobają mi się plany rozbudowy Przychodni Rejonowej przy ul. Wojciechowskiego 58. W obiekcie mamy placówkę niepubliczną Zdrowie Plus, z usług której korzysta wielu mieszkańców Ursusa oraz publiczną, która wymaga doinwestowania. Jako radni uzyskaliśmy zapewnienie, że placówka zostanie dofinansowana – istnieje realna szansa pozyskania funduszy unijnych na rozbudowę i doposażenie. Pojawią się też nowi specjaliści. Biorąc pod uwagę pozytywną zmianę, jaka nastąpiła w Przychodni Rejonowo-Specjalistycznej przy ul. Sosnkowskiego 18, sądzę, że można wierzyć zapewnieniom obecnej dyrekcji ZOZ. Wszystkim nam zależy, żeby opieka zdrowotna w dzielnicy była jak najlepsza. Obietnice są po to, aby je egzekwować. Uważa pani, że budżet jest satysfakcjonujący? Nie. Potrzeb jest znacznie więcej, niż pieniędzy na nie. W trakcie tej kadencji wielokrotnie dokonywaliśmy przesunięć w załączniku dzielnicowym do budżetu Warszawy. Nie byłoby w tym nic dziwnego – taka jest rola rady dzielnicy i zasada tworzenia budżetu. Natomiast zbyt wiele było przesunięć celem dokonania oszczędności. W samorządzie oszczędzanie wygląda tak, że aby ktoś mógł zyskać, ktoś inny musi zacisnąć pasa. Jak pani ocenia realizację budżetu? Była dobra, co wynika z tego, o czym mówiłam powyżej. Przez całą kadencję uważnie oglądaliśmy każdą złotówkę. Poza tym – im mniejszy budżet, tym wyższy poziom jego realizacji. ROZMAWIAŁ MAREK STAŃCZAK Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i zastrzega sobie prawo do niepublikowania, względnie skracania niezamówionych tekstów. Nakład: 30 000 egz. Druk: Agora S.A. 16 maja 2014 TADEUSZ ROSS: Nie znoszę bezczynności – Kim pan jest, panie Ross? – Jestem aktorem, który trafił do polityki. Nie chcę porównywać się z pewnym amerykańskim aktorem, który też trafił do polityki, bo ani wzrostem, ani karierą mu nie dorównuję. A teraz poważnie: od kiedy w 1959 roku ukończyłem warszawską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza (obecnie Akademia Teatralna), przez większość życia pracowałem w tym zawodzie. Co prawda, pierwsze pieniądze zarobiłem jako pomocnik szklarza, ale później żyłem wyłącznie ze sceny i estrady. W teatrze debiutowałem mając 21 lat. Byłem także stypendystą Musical Theatre School przy nowojorskiej Akademii Filmowej, londyńskiej Musical Theatre Academy i paryskiej l’Ecole de la Comédie Musicale. Pracowałem też za granicą, przez wiele lat mieszkałem w Nowym Jorku i – chyba jako jedyny Polak – miałem okazję wystąpić z Lizą Minelli. A rodacy, przede wszystkim słuchacze radiowej Trójki, pewnie mnie pamiętają z audycji „60 minut na godzinę”, w której z Piotrem Fronczewskim prowadziłem „Rossmówki”. – I nie tylko „Rossmówki” pamiętamy. Pamiętamy też pańską piosenkę „Słońce w kapeluszu”: „Idą sobie ulicą smętni ludzie z nerwicą, obrażeni, skrzywieni i źli!”. To dla takich ludzi został pan politykiem? – Wie pan, długo mieszkałem, jak to się mówi, w świecie i wiem, że nieszczęśliwy człowiek, skrzywiony i zły to największe nieszczęście dla niego samego i dla jego otoczenia. Ale też wiem, że człowiek taki być nie musi, trzeba mu tylko zabrać powód jego skrzywienia. Może po prostu źle się czuje na świecie, może świat go krzywdzi, lekceważy, olewa. A żeby tak nie było, to zadanie dla polityki. Jak mówił założyciel skautingu, Robert Baden-Powell: „Spróbujcie zostawić ten świat trochę lepszym, niż go zastaliście”. Może i mam w sobie harcerską naiwność, ale chcę zmieniać świat, przyczynić się do tego, żeby ludziom było lepiej. – I sił wystarczy? Przecież pan skończył 76 lat… – Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Przeciwnie, dojrzały wiek to wielki zbiór doświadczeń i zwiększona empatia. Niech mi pan wierzy, wiem coś o tym. Zawsze mówię, że starość nie istnieje – a jeśli już, to dla chętnych, tych, którzy chcą być starzy. Starość może być wymówką dla ucieczki od wyzwań codzienności, przed telewizor i pod pierzynę. Ja tak nie chcę i nie potrafię, nie umiałbym spędzać całych dni przed telewizorem i na zamartwianiu się. Żona często mówi mi, że powinienem zwolnić, ale ja nie chcę, nie potrafię być powolny. Dzięki podeszłemu wiekowi znam najlepiej odczucia i potrzeby swoich rówieśników i wiem, że najważniejsze, to zapobieżenie ich społecznemu wykluczeniu i samowykluczeniu. I nad tym pracuję jako polityk, jako europoseł. W Brukseli staram się o poprawę losu tych, którzy są dla mie najważniejsi – osób dyskryminowanych czy skrzywdzonych przez życie. Interesuje mnie systemowe, instytucjonalne rozwiązywanie problemów seniorów, ubogich rodzin, osób z niepełnosprawnościami. Gorąco wspieram takie formy aktywizacji osób stzrszych, jakimi są na przykład Uniwersytety Trzeciego Wieku. – Jak pan trafił do polityki? łem radnym w Warszawie. Rok później wygrałem wybory do Sejmu, pod koniec zeszłego roku objąłem mandat w Parlamencie Europejskim. – Mógłby pan opowiedzieć, jak wygląda praca europarlamentarzysty? – Wydaje się nudna i mało efektowna, ale przecież to w Parlamencie Europejskim powstaje prawo, które później obowiązuje 500 milionów mieszkańców Unii. Ponad 65% ustaw, które obowiązują w Polsce, powstaje w Brukseli i Strasburgu. Dla przykładu: cale prawo żywnościowe, to, które obowiązuje u nas w kraju, to przepisy unijne. Zwykły dzień europosła to spotkania z innymi deputowanymi (trzeba znać języki!), analizowanie projektów unijnych dyrektyw i rozporządzeń, bo każdy kraj ma swoje interesy, które trzeba uzgodnić, praca w komisjach i nieustanne narady ze współpracownikami. Wie pan, nie zawsze zdąży się zjeść lunch, może to i lepiej, bo kuchnia w tamtejszej stołówce jest taka sobie, tęsknie za polską. – Zawsze miałem w sobie społecznikowskie zacięcie, pasję zmieniania świata. Jako aktor i satyryk krytykowałem bzdury i nonsensy otaczającego nas świata. Ale to było łatwe, za łatwe. Dlatego w roku 2006 wystartowałem w wyborach i zosta- – Podobno jest pan poliglotą. – Angielski znam jak polski, w końcu całe lata mieszkałem w Ameryce. Znam dobrze francuski, niemiecki i włoski. Ostatnio zapisałem się na lekcje hiszpańskiego. Nie znoszę bezczynności, a nauka języków obcych zawsze sprawiała mi przyjemność. Poza tym bardzo przydają się w mojej pracy. – Nie powie mi pan, że polityka zaprząta panu głowę 24 godziny na dobę – Nie powiem. Cały czas występuję na scenie, przeglądam Internet, piszę e-maile, bo wbrew temu, co się mówi o staruszkach, jestem cyfrowy, a nie analogowy, spotykam się z ludźmi i spędzam czas z rodziną. A rodzinę mam wspaniałą. – Dlaczego ludzie mają na pana głosować? – Bo wiem, umiem, potrafię. Wiem, jakie są społeczne i emocjonalne potrzeby ludzi starszych, jak można im pomóc. Czego oczekuje młodzież, też wiem. Umiem obracać się w świecie polityki, zwłaszcza w brukselskim światku, będąc zarazem jakby obok niego. Pokazałem, że potrafię być skutecznym rzecznikiem osób dyskryminowanych z różnych powodów. Startuję z listy Platformy Obywatelskiej, która jest członkiem Europejskiej Partii Ludowej, najważniejszej formacji w Parlamencie Europejskim, Jej zwycięstwo oznacza kurs na bezpieczną, demokratyczną i stabilną Europę, taką, o której moje pokolenie przez lata marzyło. Niektóre marzenia nawet się spełniły, dla mnie, jako warszawiaka spełnia się sen o Warszawie, tej z wyremontowanymi ulicami, obwodnicą, dwiema liniami metra, autobusami niskopodłogowymi, Centrum Nauki „Kopernik”, Mostem Północnym, Muzeum Pragi i Muzeum Chopina. Ten spełniający się właśnie sen o Warszawie nie przyśniłby się bez ośmiu miliardów złotych z Unii. Zrobię wszystko, żeby dobrze wypełniać mandat polskiego, warszawskiego posła w Parlamencie Europejskim. – Trzymamy za słowo. ROZMAWIAŁ KRZYSZTOF MALINOWSKI PROJEKT „ZAKŁADY. URSUS 2014” Traktory przejadą stolicą Znamy już szczegółowo przebieg wydarzeń, zaplanowanych w ramach projektu „Zakłady. Ursus 2014” – od 13 do 15 czerwca na terenach byłych ZPC. Pomysłodawcami przedsięwzięcia są Jaśmina Wójcik (autorka m.in. „Spaceru Akustycznego po dawnych terenach ZPC Ursus” i sesji fotograficznej „Posag 7 Panien”) oraz Igor Stokfiszewski – krytyk literacki, dramaturg. Projekt realizowany jest przez Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego we współpracy m.in. z Urzędem Miasta st. Warszawy, Urzędem Dzielnicy Ursus, Ośrodkiem Kultury „Arsus”, lokalnymi inicjatywami mieszkańców oraz przedsiębiorców. Odbędzie się podczas obchodów Dni Ursusa. – Pierwsze działania w ramach projektu będą miały miejsce już w Dzień Dziecka 1 czerwca. Zapraszamy dzieci do parku Hassów przy ulicy Wojciechowskiego, gdzie odbędą się warsztaty „Powitanie traktorów w fabryce” (prowadzone przeze mnie i Igora Stokfiszewskiego), podczas których najmłodsi mieszkańcy dzielnicy będą mogli przygotować modele tekturowych traktorów, jakimi powitają w Ursusie paradę ciągników 14 czerwca – zdradza szczegóły Jaśmina Wójcik. Co z muralem? Mamy już także dokładne informacje na temat działań, jakie przeprowadzi w Ursusie znany artysta Paweł Althamer (o wstępnych zamierzeniach można było przeczytać w rozmowie z Jaśminą Wójcik opublikowanej w „NU” 14 marca). 13 czerwca Althamer zaprosi mieszkańców do wspólnego malowania muralu na terenach po byłych ZPC „Ursus” w ramach wymyślonego przez niego projektu „Kongres Rysowników”. Ruszą z Placu Defilad Na pewno wydarzeniem spektakularnym dla całej stolicy będzie Parada Traktorów – projekt Jaśminy Wójcik. Kilkanaście ciągników marki Ursus z towarzyszeniem Orkiestry Dętej Ziemi Mazowieckiej wyruszy spod Placu Defilad 14 czerwca, by następnie przejechać ulicami Warszawy i zaprezentować się na jednym z placów przy ul. Posag 7 Panien. – Będzie to żywe muzeum przemysłu ciągnikowego, któremu mają towarzyszyć zabawy edukacyjne. Ponadto będą wyświetlone filmy o Ursusie, zaś mieszkańcy zaproszeni zostaną do nagrania swoich wspomnień na specjalnie przygotowanym do tego celu urządzeniu – mówi artystka. Mega fota Organizatorzy zapraszają również byłych pracowników zakładów do wzięcia udziału w „MEGA FOCIE” – zdjęciu wykonanym z dużej wysokości. Taki jest pomysł upamiętnienia ich wieloletniej pracy w fabryce. Chętni już mogą zgłaszać się i rejestrować na: www.megafota.pl. Każdy z zarejestrowanych uczestników otrzyma zdjęcie w formie elektronicznej (na skrzynkę mailową), a także będzie mógł obejrzeć siebie na ogromnym wydruku prezentowanym później publicznie w Ursusie. *** Projekt „Zakłady. Ursus 2014” jest kontynuacją działań zainicjowanych w zeszłym roku na terenie dzielnicy przez Jaśminę Wójcik. Pomysłodawcy pragną skupić się na tym, co ważne dla mieszkańców Ursusa i uczynić ich oczekiwania i pragnienia bardziej widocznymi za pomocą narzędzi takich, jak: sztuka w przestrzeni, interwencje artystyczno-teatralne, performens, akcje, gry plenerowe etc., mając nadzieję na przyczynienie się do budowania więzi sąsiedzkich i ocalenie pamięci o zakładach. AGNIESZKA GORZKOWSKA Pierwszy etap ronda Już 30 czerwca mają się zakończyć prace w ramach I etapu budowy ronda w ciągu ul. Orląt Lwowskich. Inwestycję tę na odcinku od ul. Warszawskiej do linii trasy Południowej Obwodnicy Warszawy prowadzi Wydział Infrastruktury Urzędu Dzielnicy Ursus. Koszt budowy ronda wyniesie 1 266 900 zł. – Jest to pierwszy etap prac w ramach zadania: Budowa dróg dojazdowych do wiaduktu nad linią kolejową Warszawa – Katowice w ciągu trasy ekspresowej POW, na wysokości Orląt Lwowskich, które, wspólnie z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, urząd będzie realizować w ciągu kilku najbliższych lat – mówi Agnieszka Wall, rzecznik prasowy dzielnicy Ursus. Dodaje, że jeszcze w tym roku Urząd Dzielnicy planuje zrealizowanie drugiego etapu prac: budowę drogi dojazdowej na odcinku od ul. Szomańskiego do Regulskiej. *** W związku z budową ronda już od marca autobu- sy linii 187, 194, 307, N35 i N85 kursują na zmienionych trasach w rejonie ul. Orląt Lwowskich. W końcu kwietnia ZTM do odwołania zawiesił funkcjonowanie przystanku URSUS-SANKTUARIUM 01. Jego miejsce zajął przystanek URSUSSANKTUARIUM 51 zlokalizowany przy ul. Orląt Lwowskich za skrzyżowaniem z ul. Zagłoby w kierunku ul. Warszawskiej (obowiązuje jako stały dla linii 187, 194, 307 oraz „na żądanie” dla linii N85). GA Urząd w modernizacji Już od 2013 roku trwają prace modernizacyjne budynku Urzędu Dzielnicy Ursus. W ramach modernizacji, której finał powinien nastąpić wraz z końcem 2014 roku, mają zostać wykonane m. in.: wymiana stolarki okiennej, remont części pomieszczeń III piętra oraz parteru, budowa windy, termomodernizacja budynku, wymiana pokrycia i docieplenia dachów. Część prac już została wykonana. – W ramach środków wydatkowanych w 2013 roku wykonano modernizację i przystosowanie pomieszczeń na III piętrze na powierzchni 240 m2 budynku, dokonano izolacji i pokrycia dachu niskiego na powierzchni 289 m2 oraz dachu nad budynkiem głównym na powierzchni 2130,50 m2. Dokonano wymiany stolarki okiennej w liczbie 121 sztuk – poinformowała Agnieszka Wall, rzecznik prasowy dzielnicy. Całkowity koszt modernizacji i termomodernizacji budynku to kwota 4 mln 379 tys. zł. Na szczęście, prace są tak zorganizowane, aby nie utrudniać mieszkańcom załatwiania spraw w urzędzie. AG 16 maja 2014 10 LAT OŚWIATY W UNII Tygrysy wyróżnione W przeddzień rocznicy przystąpienia Polski do Unii Europejskiej w Starej Prochowni odbyło się podsumowanie projektów realizowanych w warszawskich szkołach. W trakcie spotkania m.in. wyróżniono placówki i nauczycieli szczególnie aktywnych we współpracy europejskiej – wśród nagrodzonych z Ursusa znalazł się Zespół Szkół Nr 42. Na uroczystości, którą rozpoczęło przywitanie licznych gości przez zastępcę prezydenta m.st. Warszawy, Włodzimierza Paszyńskiego, zgromadzeni mogli m.in. wysłuchać wykładu inauguracyjnego „Warszawa w Europie” wygłoszonego przez prof. Henryka Samsonowicza. Joanna Gospodarczyk, dyrektor Biura Edukacji Urzędu m.st. Warszawy, przedstawiła prezentację, jak w ciągu 10 lat warszawskie szkoły wraz z Biurem Edukacji realizowały projekty finansowane ze źródeł Unii Europejskiej. Kulminacyjnym momentem spotkania było wręczenie dyplomów, podpisanych przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, prezydenta m.st. Warszawy, dyrektorom i nauczycielom szkół najbardziej zaangażowanych w realizację projektów edukacyjnych UE oraz wręczenie nagród uczniom – laureatom konkursu „To już 10 lat – Warszawa w Unii Europejskiej” (zorganizowanego przez Pałac Młodzieży w Warszawie). Na liście placówek wyróżnionych za aktywność w realizacji projektów edukacyjnych (w kategorii Zespołów Szkół) znalazł się Zespół Szkół Nr 42. Dyplomy dla tej placówki otrzymały: dyrektor Katarzyna Konczewska oraz nauczyciel Renata Kaczyńska. Dwa projekty – niezliczone korzyści – Nasza szkoła realizowała dwa projekty unijne: „Tygrysy rynku pracy” oraz „Mój wybór, moja decyzja – badanie i rozwój predyspozycji zawodowych uczniów szkół zawodowych i techników” – mówi w rozmowie z nami Katarzyna Konczewska. W „Tygrysach rynku pracy” wzięło udział 157 osób (czyli 70-80% ogółu uczniów szkoły). – To był projekt, nad którym spędziliśmy wiele godzin. Miał na celu poprawienie jakość kształcenia zawodowego. Dzięki niemu w szkole odbyło się wiele dodatkowych zajęć, np. z języka polskiego, języków obcych, z przedmiotów sportowych, informatycznych czy turystycznych. Ponadto uczniowie mogli bezpłatne chodzić do kin, teatrów. Odbył się także specjalny obóz językowy. W szkole zorganizowano w ramach projektu także festyny naukowe, którym towarzyszyły gry i zabawy. Co roku organizujemy też „Dni kultury języka”. Zasięg tego przedsięwzięcia rozrósł się poza naszą dzielnicę na kilka dalszych, dołączyły do niego też inne miasta (Pruszków, Piastów, Nadarzyn, Grodzisk, Milanówek, Żyrardów). Uczestnictwo uczniów w projekcie wpłynęło na lepsze wyniki egzaminu maturalnego oraz nowe kompetencje zawodowe – tłumaczy Katarzyna Konczewska. Drugi projekt unijny („Mój wybór, moja decyzja – badanie i rozwój predyspozycji zawodowych uczniów szkół zawodowych i techników”) zrealizowano nie tylko w Zespole Szkół Nr 42, ale też w innych placówkach. – W Ursusie pozwolił blisko 50 uczniom rozwinąć umiejętności w poruszaniu się na rynku pracy. Skupiał się na praktykach zawodowych i doradztwie zawodowym. W szkole odbyło się m.in. dużo zajęć z doradcami zawodowymi (podczas nich uczniowie mogli dowiedzieć się chociażby, jak zredagować profesjonalne CV). Atrakcyjne były też praktyki zawodowe i staże, jakie nasi uczniowie mogli odbyć u pracodawców. Wyrównywanie szans Katarzyna Konczewska podsumowuje, że dzięki uczestnictwu szkoły w projektach zwiększyła się liczba absolwentów, którzy kontynuują naukę na uczelniach wyższych nie tylko w Polsce, ale i za granicą, np. w Wielkiej Brytanii. Zespół Szkół otrzymał też tablicę interaktywną, mógł wyposażyć z pieniędzy unijnych laboratorium fizyczne i językowe w pomoce naukowe, jak również dostał drobny sprzęt sportowy. Warto też zwrócić uwagę, że młodzież z ZS nr 42 charakteryzowała się niskim poziomem wyników nauczania (szkoła zajmuje przedostatnie miejsce w Warszawie w rankingu Biura Edukacji) oraz niską świadomością na temat szkolnictwa zawodowego. Potrzeba wyrównywania szans wynikała również z faktu, iż uczniami ZS nr 42 są także osoby z trudnych środowisk, wymagające wsparcia, pomocy, doradztwa i stworzenia odpowiednich warunków do podnoszenia kwalifikacji. Na tym jednak szkoła nie poprzestaje: – Od września ruszy u nas następny projekt unijny. Staramy się również o dołączenie do dwóch kolejnych projektów w ramach programu Erasmus – zdradza dyrektor szkoły. Agnieszka Wall, rzecznik prasowy dzielnicy Ursus, dodaje, że w okresie programowania 2007-2013 pozyskano dla dzielnicy na projekty inwestycyjne i oświatowe ponad 7 milionów zł. – Biorąc pod uwagę kwotę dofinansowania, jesteśmy w czołówce dzielnic warszawskich i zajmujemy 3. miejsce – mówi Agnieszka Wall. AGNIESZKA GORZKOWSKA Twórcy pośród nas Szefowa „Belcanta” Olga Romaszko-Niewiadomska jest szczupłą blondynką, która często się uśmiecha, a mówi z akcentem typowym dla przybyszów z dawnych Kresów. Urodziła się w Mohylewie na Białorusi, w polskiej rodzinie. Od dzieciństwa pociągała ją gra na fortepianie. Ukończyła szkołę i liceum muzyczne, po czym zatrudniła się jako instruktor, lecz chciała nadal się uczyć. Jeden z jej licealnych nauczycieli poradził, aby próbowała dostać się na uczelnię odległą, ale mającą wysoki poziom i dobrych profesorów, którzy niegdyś pracowali w Moskwie lub Leningradzie, lecz los rzucił ich do Azji, nad Morze Kaspijskie. Olga Romaszko posłuchała tej rady i udało jej się wstąpić do konserwatorium w Astrachaniu. Uzyskała tam kwalifikacje koncertmistrza fortepianu i aranżera, który rozpisuje nuty na głosy i może podjąć się akompaniowania każdemu soliście, czy zespołowi muzycznemu. Po powrocie do Mohylewa pracowała w Liceum Kultury i Oświaty, gdzie wykładała muzyczne dyscypliny teoretyczne, koncertowała także na fortepianie oraz akompaniowała. Gdy 25 kwietnia 1986 roku wydarzyła się katastrofa w czarnobylskiej elektrowni atomowej – skażone zostały także znaczne obszary Białorusi, a najbardziej obwody Homelski i Mohylewski, skąd wysiedlono około 140 000 osób. Stężenie cezu-137 i strontu-90 w glebie spowodowało zatrucie płodów rolnych, szczególnie owoców, mleka i mięsa bydła wypasanego na łąkach. Szybko rosła zachorowalność na raka. – Lekarz poradził mi, żebym zabrała pięcioletniego synka Dymitra i szybko wyjechała do „czystej zony”– mówi Olga Romaszko. Dzięki polskiemu pochodzeniu i rodzinie zamieszkałej w naszym kraju, pani Oldze udało się wyjechać. Już w Warszawie, gdy stroiła do koncertu fortepian tenorowi z filharmonii, Adolfowi Kotowi, po zakończeniu pracy zagrała coś na próbę. Śpiewak był zachwycony i skontaktował panią Olgę z kierownictwem Domu Kultury „Kolorowa” w Ursusie. Doceniono tam kwalifikacje pani magister muzykologii z astrachańskiego konserwatorium. Została pedagogiem i instruktorem muzyki, a prócz tego kierownikiem muzycznym Zespołu Wokalnego Uniwersytetu III Wieku „Cantilena” i Zespołu Operetkowego „Belcanto”, który zorganizowała w 2002 roku. Zespołem tym kieruje nadal, a także mu akompaniuje, zaś konferansjerem jest mąż pani Olgi, Andrzej Niewiadomski. Pod fachowym kierownictwem zespól zaczął szybko odnosić sukcesy na ogólnopolskich konkursach. W ubiegłym roku pani Olga i osoby o 10letnim stażu w „Belcanto” otrzymały Odznaki Honorowe „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Są to: Barbara Chojnacka- Skrzypkowska (sopran), Krystyna Kostrzyńska (sopran) i Andrzej Niewiadomski (konferansjer, organizator, autor tekstów do kabaretów). Inni zasłużeni członkowie zespołu otrzymali imienne Dyplomy Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, bądź Dyplomy Okolicznościowe. Są to (pani Olga dopilnowała, abym nikogo nie pominął): Ignacy Olszewski, Jan Mitoraj, Janusz Jastrzębski, Elżbieta Chojecka, Barbara Zegarska, Bogumiła Mydlarz, Juliusz Wickiewicz, Krzysztof Bukowski i Jan Kostkowski (ten ostatni to najstarszy członek zespołu, ma lat 97, jest laureatem wielu konkursowi recytatorskich i nadal wykonuje z pamięci długie humorystyczne monologi). Zespół „Belcanto” specjalizuje się w ariach operetkowych i operowych, jednak ma w repertuarze też pieśni klasyczne, romanse, pieśni wojskowe, kościelne, kolędy, a także popularne przeboje – retro i współczesne. Syn pani Olgi, Dymitr Romaszko ze względu na wyjątkowy talent muzyczny został w wieku 14 lat zaliczony do „Master Class” pierwszej pianistki Filharmonii Moskiewskiej – prof. Iriny Rumiancewej, która brała udział w Warszawie w przygotowaniach młodych pianistów do startu w Międzynarodowym Konkursie im. Chopina. Dziś Dymitr Romaszko prowadzi naukę gry na fortepianie dla dzieci w Domu Kultury „Kolorowa”. Pani Olga 25 lat przepracowała w Mohylewie i 24 w Warszawie. Czyli w przyszłym roku minie 50 lat jej pracy jako koncertmistrza, pedagoga i kierownika artystycznego muzycznych zespołów. JACEK GŁUSKI KONIEC Z FANTASTYKĄ Wydmuszka zapadła się pod ziemię Na terenie dzielnicy Ursus działa wiele stowarzyszeń, czyli organizacji społecznych (zrzeszeń), powoływanych przez grupę osób mających wspólne cele lub zainteresowania. Na stronie Urzędu Dzielnicy możemy znaleźć ich wykaz. Działa również, a raczej działało Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ursusa. Stowarzyszenie to wsławiło się głównie torpedowaniem rozwoju dzielnicy poprzez blokowanie uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Były to bardzo krzykliwe i burzliwe wystąpienia – jak nam się wydaje – w celu zwrócenia na siebie uwagi i wywołania strachu. Wiadomo, że wariatów wszyscy się boją i lepiej ich unikać, dlatego wszystkie urzędy połykały dotychczas tę żabę… „Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Ursusa to organizacja wspierająca lokalnych przedsiębiorców i inwestorów działających w dzielnicy Ursus, w szczególności na terenach po ZPC Ursus. Stowarzyszenie realizuje swoje zadania we współdziałaniu z organami rządowymi i samorządowymi, a także członkami wspierającymi oraz sympatykami. Stowarzyszenie opiera swoją działalność przede wszystkim na społecznej pracy swoich członków i działaczy oraz pomocy materialnej i organizacyjnej członków Stowarzyszenia”. Takie hasła widnieją na stronie internetowej tegoż stowarzyszenia. Otóż jeśli spojrzymy na jego działania – a raczej zaniechania – gołym okiem, dostrzegamy pewne fakty wskazujące, iż jest to typowa wydmuszka stworzona w celu obro- ny interesów upadłej Energetyki Ursus. Już w samym statucie możemy przeczytać: …„Działania promocyjne walorów infrastrukturalnych terenów byłych ZPC Ursus z uwzględnieniem istniejącego olbrzymiego potencjału energetycznego, w tym infrastruktury elektroenergetycznej (dwie stacje zasilające 110 kV), elektrociepłowni Ursus (wraz z infrastrukturą kolejową) stanowiącej niezależne źródło ciepła oraz energii elektrycznej wytwarzanej w kogeneracji, a także infrastruktury wodno-kanalizacyjnej (niezależne ujęcia wody pitnej i wody przeciwpożarowej) oraz oczyszczalni ścieków przemysłowych…” – czyli jawne działania na rzecz wspominanej już Energetyki. A to nie wszystko. Gdy zajrzymy na wyżej wspomnianą stronę, to w tle widzimy głownie zdjęcia dotyczące Energetyki, a to samego zakładu, a to beczkowozu, oczyszczalni itd. Dodatkowo motywem przewodnim są zagadnienia związane z Energetyką lub planem zagospodarowania przestrzennego. Stowarzyszenie na stronie nie chwali się swoją działalnością na rzecz społeczności lokalnej oraz samej dzielnicy. Trudno doszukiwać się poczynań na rzecz rozwoju, co widnieje w nazwie. Urząd dzielnicy na zadane przez redakcję „Naszego Ursusa” pytanie o to, czy stowarzyszenie w jakiś sposób współpracuje lub zwracało się z jakimiś inicjatywami, oczywiście pomijając plan zagospodarowania – zaprzecza. Czyli – jak widać – mamy tu ewidentnie do czynienia z wydmuszką działającą na zlecenie jednego podmiotu, prawdopodobnie również finansującego stowarzyszenie. Ostatni tekst, zamieszczony na stronie, ma datę 23 maja 2013 r., co pokazuje prężność działania samego stowarzyszenia. Mija rok… Czyli nic w rozwoju Ursusa od roku się nie wydarzyło. Ciekawe… nawet bardzo… Ale nie ma się co dziwić, ponieważ zła kondycja finansowa Energetyki Ursus znana była już od dawna, a usługi piarowskie kosztują, więc może ze względu na ograniczone środki w Energetyce Ursus pan Mirosław Obarski ograniczył swoje działania. Czyli mamy tu do czynienia z powiedzeniem: jaka płaca, taka praca… *** Kim jest postać Mirosława Obarskiego? To piarowiec łączący Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ursusa, Energetykę Ursus oraz jeszcze kilka firm. Podpisywał pisma Energetyki Ursus jako dyrektor PR, występował m.in. w radiu, telewizji, przedstawiając się jako działacz Stowarzyszenia (nie wspominając, że pracuje dla Energetyki Ursus). Zaglądamy więc dalej do notatki zamieszczonej na stronie tego rzutkiego przedsiębiorcy: „Od 2008 roku prowadzi PR consultans – własną firmę public relations. Specjalizuje się w komunikacji kryzysowej, korporacyjnej i finansowej oraz produktowej”. Z dalszych informacji dowiadujemy się, że zajmuje się fantastyką. I to właśnie widać w poczynaniach Stowarzyszenia, które w swoich publikacjach sugerowało, że na spornym obszarze planu miejscowego działa 100 firm, zatrudniających dwa tysiące pracowników. W rzeczywistości na terenie po byłych ZPC „Ursus”, gdzie projekt planu miejscowego zmienia funkcję z przemysłowej na inną, działa jedynie 18 firm, sama Energetyka Ursus sprzedaje ciepło na całym terenie dla jedynie 27 kontrahentów. Czyli – istna fantastyka. Ucichły również panie Beata Linek oraz mecenas Anna Cholewińska. One też działały społecznie w Stowarzyszeniu na Rzecz Rozwoju Ursusa, a równocześnie otrzymywały wynagrodzenie w Energetyce Ursus. Pierwsza za reprezentowanie EU przed urzędami, a druga – za reprezentowanie EU przed sądami. Obie panie wielokrotnie potwierdzały wiarygodność prezesa Bogdana Bigusa, czy nowocze- sność zakładu Energetyki Ursus, ostro przy tym krytykując władze m.st. Warszawy za chęć uchwalenia planu miejscowego, tak przecież oczekiwanego przez lokalną społeczność i chyba wszystkich radnych Ursusa. *** Podsumowując, Stowarzyszenie zapadło się pod ziemię i chwała za to, ponieważ nasza dzielnica się rozwija. Rozwija się bez udziału stowarzyszenia, które tylko w nazwie ma rozwój. Nazwa brzmi pięknie, nieprawdaż? Niestety, nie idą za tym żadne działania poza hucpą i wstrzymywaniem rozwoju Ursusa. Zastanawiam się, czemu na swojej stronie internetowej Stowarzyszenie nie zamieściło informacji o bankructwie Energetyki Ursus, tak bardzo do niedawna promowanej i opisywanej w samych superlatywach. Nie ma tam też informacji, że prezes Energetyki Ursus został skazany (wyrok prawomocny) na rok więzienia za przestępstwa gospodarcze i ma zakaz pełnienia funkcji w zarządach spółek. Czyżby fakt, że sąd ogłosił upadłość Energetyki Ursus oraz pozbawił funkcji prezesa Bogdana Bigusa – spowodował zakręcenie kurka z pieniędzmi? Czy nikomu nie chce się zakasać rękawów i popracować w czynie społecznym? Więc znowu mamy tu do czynienia z hasłem: jaka płaca, taka praca… MAREK STAŃCZAK 16 maja 2014 Sieć natychmiast KOALICJA WNIOSKUJE: Jedynym w naszej dzielnicy dostawcą wody, jak również pozostałych mediów, na terenie po byłych ZPC jest Energetyka Ursus, która przy biernej od lat postawie Biura Infrastruktury m.st. Warszawy stworzyła tam monopol. Jak wiemy, w ostatnim czasie ogłoszono upadłość likwidacyjną Energetyki Ursus, zaś wcześniej orzeczono, iż woda jest dostarczana przez tę firmę nielegalnie. W związku z powyższym grupa przedsiębiorców, inwestorów oraz organizacji społecznych (ponad 40 podmiotów), działając jako Koalicja na Rzecz Rozwoju Ursusa, wystąpiła do prezydenta m.st. Warszawy o wprowadzenie na poprzemysłowe tereny w Ursusie alternatywnych gestorów mediów, w tym szczególnie Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji m.st. Warszawa S.A. Redakcja „Naszego Ursusa” zwróciła się do Koalicji z pytaniem, jakie przesłanki skłoniły ją do złożenia tego wniosku. Uzyskaliśmy informację, że głównymi przesłankami są: – Energetyka Ursus, według postanowienia sądu, dostarcza wodę nielegalnie; – sieć hydrantowa zarządzana przez Energetykę Ursus nie spełnia wymagań ppoż., co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców; – sieć wodno-kanalizacyjna jak i hydrantowa, którą zarządza Energetyka Ursus, jest przestarzała i wysoce awaryjna, a dostarczana woda nie spełnia norm i kryteriów stawianych wodzie pitnej; – Energetyka Ursus dyktuje bardzo wysokie ceny za wodę przy równoczesnym braku zatwierdzenia żądanych taryf przez Radę m.st. Warszawa; – sieć elektroenergetyczna zarządzana przez Energetykę Ursus jest przestarzała, co nawet przyznawał w swoich rocznych sprawozdaniach prezes Energetyki Ursus, tłumacząc właśnie tym faktem wysokie koszty prowadzenia firmy; – węglowa elektrociepłownia posadowiona na jedynej działce w Ursusie, która należy do Energetyki Ursus będzie musiała zostać najprawdopodobniej zamknięta po 2016 roku, kiedy to wejdą w życie nowe wymogi ochrony środowiska, których spełnienie będzie bardzo kosztowne, wręcz najprawdopodobniej nieopłacalne dla działalności tejże elektrociepłowni; – Energetyka Ursus nie ma tytułu prawnego do nieruchomości, na której posadowiona jest infrastruktura techniczna służąca do dostaw wszystkich mediów; – sąd ogłosił upadłość likwidacyjną Energetyki Ursus, co jednoznacznie wskazuje na konieczność wprowadzenia wiarygodnych dostawców mediów. *** Koalicja wnosi o przedsięwzięcie wszelkich kroków w celu szybkiej realizacji budowy sieci wodociągowej oraz kanalizacyjnej, bo jest to jedna z podstawowych potrzeb mieszkańców dzielnicy, a miasto powinno dołożyć wszelkich starań w celu stworzenia mieszkańcom i przedsiębiorcom dogodnych warunków odbioru wody i zapewnienia dobrej jakości usług. Koalicja apeluje również o kompleksową analizę sytuacji związanej z dostawą mediów na zdegradowanych, poprzemysłowych terenach w dzielnicy oraz eliminację utrzymującego się od lat monopolu Energetyki Ursus na dostawę wszystkich mediów, co jest niespotykane w skali całego kraju. W związku z powyższym Koalicja zwróciła się o umieszczenie w prognozach finansowych środków na rzecz przeprowadzenia wspomnianej inwestycji, ponieważ obecny operator nie jest w stanie zapewnić prawidłowych, na rynkowych warunkach, dostaw wody. *** Zadaliśmy kilka pytań burmistrzowi dzielnicy Ursus, Wiesławowi Krzemieniowi. „NU”: Czy Urząd Dzielnicy zrobił coś w kierunku wprowadzenia na teren Ursusa niezależnych dostawców mediów w celu zwiększenia bezpieczeństwa mieszkańców, a także ograniczenia monopolu Energetyki Ursus, działającej na obszarze jednej czwartej dzielnicy? Wiesław Krzemień: Zarząd i Rada Dzielnicy traktują wszystkich przedsiębiorców na równi i z tego powodu spotkań, rozmów i wniosków na temat alternatywnych źródeł mediów było już wiele. Zainteresowane podmioty mogą wystąpić o decyzję o warunkach zabudowy, a następnie budować alternatywne źródła energii i wody na terenie Ursusa. „NU”: Jak urząd odniesie się do bezpieczeństwa pożarowego związanego z niesprawnością hydrantów zarządzanych przez Energetykę Ursus, o czym świadczą przeprowadzone badania, a także opinia straży pożarnej? Czy musi dojść do jakiejś tragedii, by ktoś poważnie zainteresował się tym problemem? WK: Organem, który ma uprawnienia do przeprowadzenia kontroli sprawności hydrantów na terenie prywatnej posesji, jest Państwowa Straż Pożarna. Zarząd Dzielnicy Ursus podejmie, wspólnie z PSP, stosowne działania w tej sprawie. „NU”: 3 kwietnia 2014 r. Sąd Gospodarczy XX Wydział Gospodarczy dla spraw upadłościowych w swym postanowieniu ogłosił upadłość likwidacyjną Energetyki Ursus, ustanawiając jednocześnie syndyka masy upadłościowej. Jak w tej sytuacji Urząd Dzielnicy zamierza w przyszłości poradzić sobie z dostawą mediów na terenie Ursusa? WK: Zarządzanie spółką Energetyka Ursus przez syndyka nie oznacza wstrzymania dostaw mediów. Zarząd dzielnicy spotkał się już z syndykiem oraz prezesem Energetyki Ursus. Syndyk masy upadłościowej zapewnił o dalszej współpracy w tym zakresie, co również potwierdzał w wywiadach dla prasy lokalnej. MAREK STAŃCZAK OPOWIADANIE – CZĘŚĆ 2 ... a garb ci sam wyrośnie – Acha. – Do widzenia. Proszę na przyszłość o nas pamiętać. Miło, że zadzwonili. To już coś. Poszperał w pamięci i doszukał się informacji, co i kiedy wysyłał do tego wydawnictwa. Kontaktował się z nimi chyba z pół roku temu. Wysłał tam jedną ze swoich książek. Właściwie już nie wierzył, że ktoś jeszcze odezwie się w tej sprawie. Po trzech miesiącach od wysłania książki dostał odpowiedź od kilu wydawców. Niestety, stanowili oni jedną błędów w swojej twórczości. Zaczął dopatrywać się innych zależności. Opinie w Internecie utwierdziły go w przekonaniu, że sam ze swoją wyobraźnią i pracowitością nie da rady. Zaczął szukać poparcia, mecenasa, protektora. Wysyłając swój projekt na konkurs scenariuszowy, już wiedział, że nie pozostawi spraw samym sobie. Konsekwentnie i z premedytacją szukał wsparcia. Teraz brnął tą niepewną drogą, a czasu pozostawało coraz mniej. Wzbraniał się przed wykonaniem jakiegoś niepotrzebnego ruchu, którego RYS. KATARZYNA WIELHORSKA Teraz stawiał już wszystko na jedną kartę. Wiedział, że może zrazić do siebie niektóre osoby, ale po zapoznaniu się z ich zerowym zainteresowaniem dla jego sprawy nie przewidywał żalu z powodu kilku spalonych mostów. Ci ludzie, nie wiadomo w imię czego, deklarowali pomoc, chociaż łatwo było się domyślić, że zapominali o problemie rozmówcy bezpośrednio po odłożeniu słuchawki. Ale zawsze warto było próbować. Wiedział o tym i wykorzystywał każdą najmniejszą nawet szansę na nawiązanie interesujących go kontaktów. Czasem nawet narażając się na śmieszność czy wręcz groteskowość. Przypomniał mu się Jack Nicholson, który w „Locie nad kukułczym gniazdem” z góry przegrany zakład skitował stwierdzeniem: „... ale przynajmniej próbowałem”. Takie epizody, podsłuchane, zasłyszane i podejrzane, dawały mu nadzieję. Wiedział, że musi w końcu przyjść korzystna koniunktura na jego produkty. Wstał od komputera ze świadomością, że nic dzisiaj nie napisze. Nie mógł się skupić na nowych projektach w sytuacji, kiedy cała jego para szła w gwizdek. Brak informacji zwrotnej na temat jego pracy blokował chęci tworzenia nowych rzeczy. Żeby choć jedno z jego dzieł poszło w świat, to natychmiast wróciłaby wiara i pewność siebie. Zadzwonił telefon. Czyżby znów Rafał? – sekundowa refleksja przemknęła przez zaprzątnięty czym innym mózg. – Halo? – powiedział zachęcająco, bo nie znał numeru, który pokazał się na wyświetlaczu komórki. – Dzień dobry, mówi Hubert z wydawnictwa Logotyp. Chciałem poinformować, że zapoznaliśmy się z pana propozycją i wzbudziła ona nasze zainteresowanie. Niestety na kolegium projekt został odrzucony. Dzwonię, bo gdzieś zapodział się nam mail do pana. – W pierwszej chwili nie mógł umiejscowić wydawnictwa Logotyp w swojej pamięci. Za chwilę wiedział już, z kim rozmawia. – Dziękuję za informację. Czy mógłby pan powiedzieć, chociaż oględnie, co wpłynęło na taką decyzję? – Niestety, nie zajmujemy się recenzowaniem odrzuconych projektów. Senior przy komputerze FOT. BIBLIOTEKA PUBLICZNA W URSUSIE Gdy w roku 2005 Biblioteka Publiczna im. Kazimierza Jana Grabskiego w Ursusie przystępowała do organizowania kursu komputerowego dla seniorów, wiele osób wątpiło w sukces tego przedsięwzięcia. Funkcjonował bowiem stereotyp: komputery są dla ludzi młodych, a starsze pokolenia unikają nowoczesnych urządzeń trzecią tych, którym wysłał propozycję wydawniczą. Wszyscy wypowiedzieli się negatywnie. Oceny nie dotyczyły jednak samego tekstu, bo w tej sprawie zdarzały się pochlebne opinie, ale ryzyka związanego z debiutem. – Przecież każdy z pisarzy obecnych na rynku kiedyś debiutował. Słyszał tę kwestię uszami wyobraźni, bo powtarzało mu ją wiele osób życzliwie patrzących na jego zmagania. Czy rzeczywiście byli na tyle dobrzy w tym, co robili, czy decydowały inne względy? Wspomniał, dlaczego wziął się za pisanie powieści. Nieudane próby sprzedania scenariuszy filmowych podsunęły mu myśl, żeby spróbować swoich sił w innej formie literackiej. Gdyby został zauważony jako pisarz, wtedy miałby większe szanse jako scenarzysta. Stworzył kilka dobrych tekstów i rozesłał do wydawnictw. Oddźwięk był, ale nie taki, na jaki liczył. Zaczął się zastanawiać, gdzie popełnia błąd. Czego nie zrobił, nie dopełnił. Nie znalazł by później żałował, ale nerwowość sama wkradała się w jego poczynania. Czasu było coraz mniej… Miał ochotę przełożyć jutrzejsze spotkanie z reżyserem na dzisiaj. Nie chciał siedzieć bezczynnie, gdy czas uciekał. A przecież nie odezwał się jeszcze ten człowiek ze starostwa, który znał szefa agencji aktorskiej. Z tego, co mówił, wynikało, że to początek solidnej nici prowadzącej do kłębka. Nie wiadomo tylko, czy do tego kłębka, którym była komisja konkursowa. Dotarł do nazwisk jej członków i poznał ich upodobania, ale wciąż nie zdobył na tyle skutecznego kontaktu, aby oczarować któregoś z nich swoją kreatywnością. Nie mógł dużej czekać. Zadzwonił i umówił się z reżyserem na wieczór. Właściwie zostało niewiele czasu do spotkania, więc zaczął zbierać się do wyjścia. MICHAŁ ŁOWICZ (CIĄG DALSZY W NASTĘPNYM NUMERZE) elektronicznych jak ognia. Praktyka wykazała, że jest inaczej. Organizując kursy, biblioteka skorzystała z unijnego projektu „Readcom”, którego głównym celem jest promowanie czytelnictwa także przy pomocy komputerów osobistych. Właśnie skończył się kolejny kurs, w którym uczestniczyła czterdziestka seniorów, a za kilka miesięcy rozpocznie się dziesiąta już edycja tego typu szkoleń. Zajęcia prowadzone są w grupach dla początkujących i zaawansowanych, co roku od października do maja. Średnia wieku uczestników to 65 lat, a wielu ukończyło osiemdziesiątkę. W historii kursów zanotowano, że najstarszy absolwent przekroczył dziewięćdziesiątkę. Okazuje się, że dla ludzi pragnących posługiwać się komputerem nie istnieje bariera wieku. – Mój dziadek ma lat 92 i nie rozstaje się z laptopem – mówi Kamil Dąbrowski, jeden z organizatorów i wykładowców kursu. – Niektórzy z uczestników szkolenia imponują wykładowcom nie tylko zakresem zainteresowań, ale także wiedzą w dziedzinie informatyki. Także ludzie starsi zdają dziś sobie sprawę z korzyści, jakie daje komputer. Coraz więcej seniorów korzysta z Internetu i utrzymuje kontakty z bliskimi za pośrednictwem poczty elektronicznej. Również dla seniorów komputer jest dziś oknem na świat. Ludzie starsi najbardziej chcą pogłębiać w trakcie kursów umiejętności czerpania informacji internetowych. Często chcą też poznawać technikę pisania, adiustacji tekstów, kopiowania ich i przekazywania przy pomocy poczty elektronicznej. Gry komputerowe interesują ich mniej, za to chętnie oglądają ulubione filmy. Kursy są bezpłatne. Aby w nich uczestniczyć, wystarczy posiadać elektroniczną kartę czytelnika, którą otrzymuje każdy, kto zapisał się do biblioteki. JACEK GŁUSKI Koncert dla mieszkańca W tekście z lutowego wydania NU „Walczą z niejedną chorobą” opisywaliśmy ciężką sytuację mieszkańca Ursusa, Szymona Bociana. Kilka lat temu przeszedł udar i cierpi na wiele poważnych schorzeń. Wszyscy, którzy chcieliby wspomóc Szymona Bociana, będą mieli świetną okazję! W Tawernie Latający Holender 31 maja o 19 odbędzie się specjalny koncert charytatywny dla Szymona. Dochód ze wstępu oraz licytacji i konkursów, towarzyszących koncertom szantowych zespołów, zostanie przeznaczony na leczenie potrzebującego. Organizatorami koncertu są: Tawerna Latający Holender, Agnieszka Kowalska, Michał Szrajber, Michał Snopek i Szymon Nowak. Na profilu naszej gazety na portalu Facebook zamieściliśmy też link do wydarzenia. Zachęcamy! Tawerna Latający Holender, ul. Bema 65 (Wola) – 31 maja, godz. 19. Wstęp: 10 zł. Zagrają: 19 Młode Wyjce, 20.10 Duet „Jak Widać”, 21.30 Ponton Band, 22.45 Wyciągnięci z Mesy, 0.00 Wikingowie, 1.15 Zrefowani. 16 maja 2014 Nasi w Muzeum Niepodległości KONKURS DLA CZYTAJĄCYCH Brytyjskie hity czekają! Szanowne Panie, Szanowni Panowie, którzy lubicie sobie poczytać. Na najbliższe kilkanaście numerów „Naszego Ursusa” proponujemy Wam prosty konkurs, w którym można wygrać atrakcyjne książki: 22 tomy przygód Agathy Raisin oraz 10 tomów perypetii Hamisha McBetha, obie serie autorstwa M.C. Beaton. To naprawdę świetna lektura: lekki, pełen humor kryminał, typowo brytyjski, który Wystawami malarstwa, grafiki i fotogramów oraz sesją naukową uczciło Muzeum Niepodległości 220. rocznicę Insurekcji Kościuszkowskiej z 1794 roku, ostatniej próby ratowania niepodległości I Rzeczypospolitej. Autorem ekspozycji fotogramów, ukazujących działalność na rzecz upamiętnienia Insurekcji i jej przywódcy, jest dr Leszek Marek Krześniak. Jego fotogramy przedstawiają m.in. budowę i odsłonięcie pomnika Tadeusza Kościuszki w Warszawie, będącego kopią monumentu znajdującego się w Waszyngtonie. Natomiast autorami prac malarskich oraz rysunków jest dwójka artystów – plastyków związanych z Ośrodkiem Kultury „Arsus”: Grażyna Kostawska i Piotr Szałkowski. Ilustrowanie ważnych momentów polskiej historii jest od dawna pasją obojga, z tym, że Kostawska najchętniej tworzy obrazy olejne, podczas gdy specjalnością Szałkowskiego jest rysunek tuszem. W roku 2004 ich patriotyczne obrazy prezentowane już były w Muzeum Niepodległości, a także w miejscowościach szczególnie związanych z wodzem Insurekcji, jak np. w Maciejowicach oraz w domu rodzinnym Kościuszki na Białorusi. Grażyna Kostawska, absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, łączy talent tworzenia abstrakcji geometrycznych z pasją batalisty, nawiązując do bogatych polskich tradycji tej dziedziny malarstwa. Natomiast Piotr Szałko-wski najchętniej wypowiada się w rysunkach. Cechą wspólną jego prac jest precyzyjna kreska oraz dokładna znajomo- ść stylu obrazowanej epoki historycznej, dawnych wnętrz i kostiumów. Oboje są także wybitnymi ilustratorami książek. Na wystawie w Muzeum Niepodległości znalazły się ich ilustracje do zbioru wierszy Marii Konopnickiej o Tadeuszu Kościuszce, a także do poematu „Maciejowicki korowód dziejów” Leszka Marka Krześniaka. Kostawska i Szałkowski od lat prowadzą zajęcia dla pasjonatów malarstwa w Ursusie, opracowują scenografię widowisk artystycznych, organizują też ekspozycje malarstwa i innych dziedzin plastyki w Galerii „AdHoc” przy Ośrodku Kultury „Arsus”. Wystawa w Muzeum Niepodległości będzie otwarta do końca sierpnia. JACEK GŁUSKI Sukces Starej Paki Zespół Stara Paka, reprezentujący Ośrodek Kultury „Arsus”, wziął udział w wojewódzkich eliminacjach III Festiwalu Piosenki Ranczerskiej „Wylkowyjce” w Sannikach. Wyjazd poprzedziła praca nad utworem – należało do konkursu napisać piosenkę opartą na serialu „Ranczo”. Autorem tekstu i muzyki jest Mariusz Gabrych. Aranżu piosenki dokonali wspólnie muzycy zespołu, który gra w składzie: Witold Żuk – gitara basowa, vocal, Dariusz Najmanowski – gitara prowadząca, vocal, Mariusz Gabrych – klawisze, vocal i Wojciech Zielkiewicz – perkusja, vocal. Z Sannik Stara Paka wróciła z tarczą – zajęła pierwsze miejsce. Organizatorzy zachwycili jej utworem. Zespół czeka jeszcze półfinał w Szreniawie koło Poznania oraz finał 27 czerwca w Kilole koło Torunia. Gratulujemy i życzymy powodzenia w dalszych zmaganiach z piosenką ranczerską! BOŻENA IWANIUKOWICZ w Anglii i USA nazywa się cosy, czyli tłumacząc wprost – przytulny, ale oczywiście trudno u nas gatunek kryminałów nazywać „przytulnym”. M.C. Beaton jest w ojczyźnie niezwykle popularna, a akcja obu tych serii dzieje się w rożnych częściach Wielkiej Brytanii. Agathę Raisin obwołano „nową panną Marple”, a to raczej komplement. Samą pisarkę zaś komplementują nie mniej. Wystarczy zacytować „The Globe and Mail”: „M.C. Beaton – królowa powieści kryminalnej”. Dziś do rozlosowania kolejne książki M.C. Beaton: „Agatha Raisin i zemsta topielicy” oraz „Agatha Raisin i zmordowani piechurzy”. Obie ukazały się nakładem wydawnictwa Edipresse. Aby po nie sięgnąć, wystarczy odpowiedzieć na jedno proste pytanie: JAK NAZYWA SIĘ NAJWIĘKSZE LOTNISKO W LONDYNIE? Na odpowiedzi czekamy do 31 maja. Adres mailowy: [email protected] Nagrody z poprzedniego miesiąca wylosowali Jolanta Borkowska i Andrzej Gawroński. Gratulujemy! Wspólny Dzień Strażaka Co roku 4 maja staramy się uczcić w jakiś sposób Dzień Strażaka, zwłaszcza że jest to dzień, w którym ludzie o nas pamiętają i doceniają naszą pracę. Najczęściej wykorzystujemy tę okazję, aby wyjść do mieszkańców i pokazać się z jak najlepszej strony. Tak też było w tym roku. Postanowiliśmy otworzyć wrota naszej remizy i pokazać, czym dysponujemy. Oczywiście na pierwszym miejscu był najważniejszy nabytek, MAN typ GBA-Rt, czyli samochód średni gaśniczy z ratownictwem technicznym, z 2012 roku. Dziś jest to samochód, który wyjeżdża najczęściej i ma najwięcej zróżnicowanego sprzętu, a więc było czym się pochwalić. Można też było zapoznać się z naszymi starszymi samocho- dami, które cały czas wyjeżdżają do akcji. Są to: Jelcz (typ GCBA, czyli ciężki gaśniczy) z 1983 oraz Star (typ GBA, czyli średni gaśniczy) z 1994. Spotkania ze strażakami są zawsze wspaniałą atrakcją dla dzieci, ale także rodzice czerpią z nich satysfakcję i dopytują się o wiele rzeczy, m.in. o charakter naszych działań, o sprzęt, co robić w sytuacjach zagrożenia itp. Tego dnia można było usiąść za kierownicą samochodu pożarniczego, polać wodą z odcinka, czy też zmierzyć się z nami w szybkości ubierania się w mundur bojowy. Mimo że akcja nie była specjalnie reklamowana, odwiedziło nas sporo osób. STRAŻAK ,,Karambol” na Opaczy 9 maja na węźle Opacz na Południowej Obwodnicy Warszawy na stojącą grupę samochodów najechały kolejne. Bilans? 5 rozbitych aut i piętnastu poszkodowanych. Zakrwawione ofiary i uwijający się jak mrówki ratownicy medyczni. W tle straż pożarna rozcinająca zgniecione wozy. Jakby tego było mało, wskutek rozszczelnienia baku w jednym z samochodów na jezdnię wyciekł olej napędowy. Do akcji ratowniczej włączyły się nie tylko jednostki Straży Pożarnej (w tym ratownictwa chemicznego) czy policji, ale i służby drogowej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Pierwszą pomoc poszkodowani otrzymali w specjalnym namiocie, a najciężej ranni transportowani byli śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dobrze, że to wszystko to jedynie symulacja! W role poszkodowanych wcielili się statyści ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej i Warszawskiej Akademii Medycznej. W całej akcji chodziło o sprawdzenie umiejętności zarządzania akcją ratowniczą na drodze szybkiego ruchu. Szokujące obrazy miały przemówić do wyobraźni użytkowników dróg. Pokaz ćwiczeń odbył się w ramach przypadającego w tym dniu Europejskiego Dnia Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego oraz obchodów 10-lecia Polski w UE. Organizatorem wydarzenia była Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego we współpracy m.in. z GDDKiA, policją, Strażą Pożarną i Lotniczym Pogotowiem Ratowniczym. AGNIESZKA GORZKOWSKA W parku rozsypano trutkę? Przeglądając Internet, w kwietniu natknęliśmy się na zdjęcie ostrzegające mieszkańców korzystających z Parku Achera. Rzekomo 9 kwietnia znaleziono tam kotkę w stanie agonalnym. Zwierzę zdechło, a przyczyną miało być otrucie. „Mamy informację, że w parku ktoś rozsypuje trutkę na zwierzęta” – głosi napis ze zdjęcia. Mimo wielu prób, nie udało nam się dotrzeć do osoby, która rozpowszechniła tę informację, ani do żadnego właściciela zwierzęcia, które padłoby ofiarą trucizny. Z informacji uzyskanych od asp. Edyty Wisowskiej, oficera prasowego Komendanta FOTOFIGIEL OSŁUPIENIE Takie miejsca na nowej ścieżce rowerowej i chodniku wzdłuż trasy S8 od strony Ursusa są dwa. Słupy na samym środku – kto to zaprojektował, kto zatwierdził?... FOT. ŁUKASZ JÓŹWIAK (GDDKIA) Sprzedam kredens z 1936 roku góra oszklona, stan dobry, cena do uzgodnienia, tel. 609 614 323 Wynajmę mieszkanie 2-pokojowe Ursus kontakt po 16 tel. 604 850 166 FOT. ANU Rejonowego Policji Warszawa III, wynika, że nikt nie zgłosił tej sprawy. Czy ktokolwiek pofatygował się choćby do Ekopatrolu? – Ze zgłoszeń sprawdzonych od początku kwietnia wynika, że nikt – poinformowała Jolanta Borysewicz z biura prasowego Straży Miejskiej m.st. Warszawy. Dodała, że dzięki interwencji naszej gazety kroki, aby wyjaśnić sprawę, zostaną podjęte natychmiast. – Zawiadomimy odpowiednie służby, m.in. Wydział Ochrony Środowiska Dzielnicy Ursus – zapowiedziała Jolanta Borysewicz. Będziemy przyglądać się tej spraGA wie. 16 maja 2014
Podobne dokumenty
Nr 4 (38) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 10 MAjA
jak wszystkim 22 kwietnia Fundacja dla Ursusa przekazała na ręce wiceprezydenta m.st Warszawy, Jacka Wojciechowicza, petycję podpisaną przez prawie 5 tysięcy mieszkańców, której głównym postulatem ...
Bardziej szczegółowo