Nauka pływania

Transkrypt

Nauka pływania
Nauka pływania
„Skoro i my mamy wokół siebie tak wielką chmurę świadków, zrzućmy z siebie wszelki ciężar
i grzech, który nas tak łatwo osacza, w cierpliwości biegnijmy w wyznaczonym nam wyścigu,
patrząc na Jezusa” Hebr. 12,1-2 (UBG).
Bóg wzywa nas do pływania, a nie zaledwie taplania się w oceanie życia. Na płytkiej wodzie,
mamy tendencję do kontroli, ponieważ możemy dotknąć dna. Jeżeli udasz się nad ocean i
zaobserwujesz ludzkie doświadczenia, to zauważysz, że większość preferuje zaledwie
taplanie się w oceanie, podczas którego mają KONTROLĘ, dzięki twardemu oparciu swoich
nóg na dnie. Te jednostki, można zaszeregować od tych, którzy zaczynają od doświadczenia
na poziomie zanurzenia kostek, poprzez tych, którzy zanurzeni są po kolana, potem tych
kilku, którzy zanurzeni są po pas, aż w końcu tych nielicznych, którzy zanurzają się taaak
głęboko, że nie są już w stanie dotykać dna. I to właśnie oni, są tymi, którzy naprawdę
doświadczają oceanu i tego, co jest on w stanie zaoferować.
Tak też jest z Chrześcijańskim życiem. Wielu ludzi boi się w nie wskoczyć, ponieważ chcą
pozostać w stanie KONTROLI. Jednak Bóg wzywa nas wszystkich, aby odpuścić wszystkie
nasze starania kontrolowania i odnaleźć miejsce, gdzie jesteśmy zanurzeni W NIM. W
płytkim, chrześcijańskim doświadczeniu, mamy tendencję do kontroli, jednak Bóg wzywa
nas, abyśmy zanurzyli się w Nim.
Większość z nas chce zanurzyć się w Bogu, ale w tym samym czasie nie chcemy stracić
naszej kontroli. Chcemy chodzić z Bogiem na naszych warunkach. Przyjmujemy Boga na
poziomie głębokości kostek, kolan lub pasa, naszej wiary. Ale wiara, która wymaga
całkowitego zanurzenia jest zbyt przerażająca. Dochodzimy do pewnego momentu naszej
podróży z Bogiem i odnosimy porażkę w całkowitym zanurzeniu. Dlatego mamy letnie
doświadczenie i letni kościół.
To przypomina mi pewien cytat, jednej z bardziej podziwianych Chrześcijańskich autorek:
„Prawie, ale niezupełnie jeszcze chrześcijanie, zdają się być blisko królestwa niebieskiego,
lecz wejść do niego nie mogą. Prawie, ale niezupełnie uratowany, jest w gruncie rzeczy
całkowicie zgubiony” (E. White, COL 118/PCh 71).
Brzmi to jak kontrakt połowy serca, gdzie brodzący przekonuje samego siebie, że jest
pływakiem, kiedy w rzeczywistości zaledwie bawi się w wodzie. Jednak Bóg jest jak dobry
rodzic, który namawia nas, do największej propozycji w całym życiu – cały Ja, za całego
ciebie!
Jeżeli naprawdę chcemy doświadczyć największej przygody życia, to będziemy musieli
przestać brodzić i zanurzyć się w Bogu! Zdajmy sobie sprawę, że nie chodzi tu o kontrolę, a o
absolutne zaufanie!
Uczący się pływać,
Jim i Sally Hohnberger
1