Podpis
Transkrypt
Podpis
Podpis Profesor Tase chyba zanadto bawił się z losem w ciuciubabkę albo może los w końcu go dogonił. Mężczyzna zmienił się nie do poznania, odkąd w spadku po swoim przyrodnim bracie Dilgeanu otrzymał pieniądze, winnicę i kawałek ziemi w Oltenii. Nie mówił już wszystkim pierwszy „dzień dobry”, jak do tej pory, wziął rozwód z panią Maricicą, dyrektorką szkoły, w której uczył francuskiego, i przeniósł się do hotelu Trajan z jakąś panienką z Konstancy. Z ostrożnego pracownika sfery budżetowej pan Tase stał się właścicielem ziemskim, dlatego też pragnął innych wyrazów poważania od ludzi z miasta. Zmienił garderobę i w miejsce taniej laski z wygiętą rączką kupił inną, ze srebrną głową smoka i oczami z czerwonego szkła. Ale któż miał teraz czas na dowody szacunku oczekiwane przez profesora Tasego, nawet jeżeli mówiono, że spadek uczynił go jednym z najbogatszych mieszkańców Medgidii? Rozwód nauczyciela przypomniał wielu ludziom, że w chwili ożenku z Maricicą Tase posiadał tylko jedną zmianę odzieży i wynajmował pokój w dzielnicy tureckiej w jakimś domku z niepalonej cegły. Nie wspominając o tym, że garnitur ślubny otrzymał od teścia. Stary handlarz cementem obdarował go również piórem Pelikan ze złotą stalówką, aby młody nauczyciel miał czym wpisywać oceny do dzienników. Maricica trzymała kasę w rodzinie także po śmierci ojca-kupca, a Tase nie miał nic przeciwko temu przez prawie dwadzieścia lat. Znalazł sobie miejsce wśród tych mieszkańców, z których zdaniem się liczono. Kiedy nastały rządy legionistów Steliana, profesorowi zaczęło się wydawać, że nadszedł jego czas, zwłaszcza że Stelian nie mógł patrzeć na profesora Caraeniego, byłego uczestnika walk w Hiszpanii. A jednak właśnie wtedy Tase jako miłośnik Francji, mający układy w ambasadzie, popeł220 nił błąd i któregoś dnia w knajpie skrytykował legionistów za ich proniemiecką orientację. Poszedł potem do domu Steliana z przeprosinami i zapewnieniem o swojej stuprocentowej wierności. Kiedy legioniści przegrali i policjant Pomenea aresztował ludzi Steliana, profesorowi Tasemu uszło wszystko na sucho, ponieważ w mieście rozeszła się informacja o tym, co powiedział kiedyś w knajpie. Od momentu zerwania sojuszu z Niemcami Tase rozpowiadał, że jest przedstawicielem Francji i generała De Gaulle’a w Medgidii. Nikt nie brał go na poważnie, gdyż w mieście urzędowali jedynie Rosjanie generalissimusa Stalina. Podbudowany autorytetem człowieka De Gaulle’a Tase był jednym z niewielu pozwalających sobie na publiczne krytykowanie Rosjan. A odkąd stał się dodatkowo jeszcze wielkim właścicielem ziemskim, chodził do ruskiego komendanta składać protesty, podpierając się laską ze srebrną rączką i głową smoka, którego oczy, jak wyjaśniał doprowadzony do ostateczności Tase, nie były ze szkła, tylko z rubinów. Właśnie tym szczegółem narobił sobie bigosu. Bo kiedy Rosjanie pragnęli ze wszystkich sił czegoś, co należało do kogoś innego, zabierali to wraz z właścicielem, aby potem nie było komu się skarżyć na zaistniałą sytuację. No i Tase, złapany pewnego dnia na ulicy przez wojskowy patrol, obudził się w pociągu jadącym do Rosji. I, krok za krokiem, najpierw przejeżdża granicę, potem trafia do Besarabii, a po przebyciu długiej drogi dociera na Syberię, gdzie przez wiele lat pracuje w obozie i uczy za darmo francuskiego tych, którzy byli w stanie go słuchać wtedy, kiedy był w stanie wykładać. Po kilkuletniej nieobecności i powrocie do domu służba bezpieczeństwa nękała byłego więźnia długimi przesłuchaniami. W końcu Tase wylądował za kratkami z dwóch powodów: jako kapitalistyczny agent i były legionista. Wyszedł po dziesięciu latach. Nie miał już wtedy ani ziemi, ani winnicy, a w zamian za to broda trzęsła mu się tak mocno, iż wydawało się, że za chwilę zacznie płakać. Kiedy pani Maricica usłyszała o jego przyjeździe, zabrała go do domu na dzień, dwa, żeby 221 nie spał na dworcu. A później? No cóż, nie miała serca wyrzucić eksmęża na ulicę. Zatrzymała go u siebie. Na wspomnienie dobrych czasów kupiła mu laskę z wygiętą rączką i pióro Flaro, którym Tase, kiedy zostawał sam, w zeszycie do dyktand ćwiczył drżącą ręką podpis: Ionel Tase, właściciel ziemski.