Przeczytaj

Transkrypt

Przeczytaj
Autor: Anna Zając klasa II Gimnazjum w Roczynach Pijane zauroczenie *** Otworzyła oczy. Odrobinę. Wokół półmrok. Słyszała deszcz i głosy ludzi. Dużo głosów. I coś jakby… syreny? Powieki opadły z powrotem. *** Ponowne otwarcie oczu okazało się bolesne. Biel raziła. Ktoś ją trzymał za ramiona i mówił: „Nie zasypiaj…”. A jej się tak chciało spać! Zamknąć oczy i nie czuć bólu… Lekkie ukłucie. Myśli odpływają… *** Dyskoteka trwała i wszyscy świetnie się bawili. Mieli dużo energii i bardzo dużo alkoholu. Majka przyjechała tu ze swoją przyjaciółką Danusią. Obiecały rodzicom, że absolutnie, za nic w świecie, nie wezmą alkoholu od obcego, nie będą paliły żadnych świństw i w ogóle zachowają się jak porządne, siedemnastoletnie dziewczyny. Ludzie, którzy je otaczali byli mniej więcej w ich wieku. Nieco młodsi albo ciut starsi, ale przeważnie do dwudziestki. Spośród tłumu wyróżniał się jednak ktoś poważniejszy – na oko trzydziestoletni, przystojny mężczyzna. Dziewczyny zauważyły go od razu, bo wyglądał zupełnie inaczej. Był wysoki, postawny, z mocno zarysowaną szczęką, wyrazistymi oczyma nieokreślonego, z powodu odległości, koloru i dość długimi jasnymi włosami, które lekko opadały mu na oczy. Był też inaczej ubrany. Miał wprawdzie dżinsy, ale do nich założył koszulę, którą niedbale rozpiął pod szyją, i marynarkę. Chyba nikt, oprócz właściciela klubu, tak nie wyglądał. Pił coś z butelki. Chyba piwo. Przeczesywał wzrokiem tańczących, ale był jakby ponad nich. Majka widziała, jak odrywa się od swojego miejsca przy ścianie i kieruje się w stronę baru. Tam zamawia kolejne piwo i wraca na swoje miejsce. Urzekł ją.. *** Tańczyli od jakiegoś czasu. Majka była zachwycona. Patrzył na nią jak na księżniczkę.. Teraz już widziała, że jego oczy były piękne, szaro‐zielone. Długie rzęsy ocieniały to zniewalające spojrzenie. Gdyby ktoś zapytał ją, o czym rozmawiali, nie umiałaby odpowiedzieć. Czuła się cudownie. Ramiona mężczyzny obejmowały ją i nie myślała o tym, co będzie potem. W przerwach pili piwo. Dla Majki dużo..czuła już lekki szmer w głowie. Robert zdawał się być zupełnie trzeźwy. Kątem oka widziała swoją przyjaciółkę, która również dobrze się bawiła. Była szczęśliwa… *** Majka zerknęła na zegarek. Zupełnie mimochodem. Ogarnęło ją przerażenie! Od godziny powinna być w domu! Zaczęła się pospiesznie żegnać.. Szukać Danki… Nie wiedziała, jak dotrą do wsi, w której mieszkały. Nie miały pieniędzy na taksówkę, a autobusy już o tej porze nie kursowały. Robert nie chciał się rozstawać tak szybko z nowo poznaną dziewczyną. Podobała mu się bardzo. Pomyślał, że przecież przyjechał samochodem i nie będzie żadnego problemu, żeby odwieźć obie przyjaciółki. Wypił wprawdzie kilka piw..ale przecież piwo to nie alkohol! Złapał Majkę za ramię i powiedział, że je zawiezie. Dziewczyna cała się rozjaśniła. Pokiwała głową z radością. Wzięła Dankę za rękę i poszły do szatni. Tam przyjaciółka szeptem zapytała, czy Majka naprawdę chce jechać z nowym znajomym. Chciała. ‐ Ale on przecież pił! – Danka nie kryła już oburzenia. ‐ Nie jest pijany… ‐ oponowała Majka, ale widać było, że jest też wystraszona. – Nie mamy wyjścia. Musimy z nim jechać. Inaczej nie dostaniemy się do domu. Danka popatrzyła koleżance w oczy i stanowczo powiedziała: ‐ Ja nie wsiądę z nim do samochodu! Majka bez słowa zostawiła przyjaciółkę i raźnym krokiem ruszyła w stronę Roberta. Opuszczona w środku dyskoteki dziewczyna odwróciła się i wyszła z klubu. Pieszo. Sama. Martwiła się, że zostawia Majkę, ale nie wiedziała, jak przekonać zauroczoną dziewczynę do zmiany decyzji. Uszła kilkaset metrów i usłyszała pisk opon i klakson. Majka i Robert właśnie odjechali. W jej głowie zaczęły się rodzić scenariusze, co mogła zrobić. Mogła zabrać Majkę siłą.. mogła zabrać Robertowi kluczyki… mogła zadzwonić na policję… Właśnie! Policja! Drżącymi rękoma zaczęła szukać w torebce komórki. Jest! Numer..nie pamiętała. Alarmowy! 112! Wybrała i czekała chwilę na połączenie. Gdy usłyszała w słuchawce spokojny głos funkcjonariusza, rozpłakała się. Nie potrafiła składnie opowiedzieć, co się wydarzyło. Policjant pomógł jej, zadając pytania. Tym sposobem dowiedział się, gdzie Danusia jest, jakim samochodem odjechali jej znajomi i obiecał, że zaraz wyśle w tamtym kierunku patrol. *** Samochód jechał bardzo szybko. Majka prosiła chłopaka, żeby zwolnił, ale on się tylko śmiał i śpiewał razem z wokalistą w radio. Prowadził pewnie, więc dziewczyna się uspokoiła i zamknęła oczy. To był cudowny, długi wieczór… *** Ocknęła się, gdy Robert brzydko zaklął. Niebieska poświata nie pozostawiała złudzeń – jechał za nimi patrol policji. Ale kierowca, zamiast się zatrzymać na wezwanie, wcisnął pedał gazu. Jechali teraz prawie 170 kilometrów na godzinę. Majka ze strachem spoglądała to na wskaźniki, to na twarz Roberta. Wydawało się jej, że traci on kontakt z rzeczywistością. Przerażona zaczęła krzyczeć… Ten zakręt… To ostatnie, co zapamiętała, poza trzaskiem, hukiem i zgrzytem gniecionej blachy… *** Otwierała oczy z niechęcią i bólem. ‐ Miała pani dużo szczęścia… ‐ łagodny głos należał do człowieka w białym kitlu. Szczęścia?? Nie mogła się ruszać! Jej ręce, nogi… nie słuchały! Lekarz, jakby czytając w jej myślach, powiedział, że to chwilowe. Przejściowe.. Opowiedział też, na czym polegało to szczęście. Wystarczyłoby, gdyby siedziała odrobinę bliżej kierowcy.. drzewo, na które wpadli, zabiłoby ich oboje… Zabiłoby? Oboje? W głowie Majki rozpętała się burza… Robert! Co z nim?? I znów nie pytając otrzymała odpowiedź: ‐ Pani kolega zginał na miejscu… *** Kolejny raz otworzyła oczy i zobaczyła Danusię. Wzrokiem przeprosiła ją za ten wieczór… 

Podobne dokumenty