Mateusza Bacha

Transkrypt

Mateusza Bacha
Mateusz Bach
Po spotkaniu z panią Janiną Ciszewską na warszawskim Ursynowie
wyszedłem z lodziarni podbudowany tym żywym świadectwem historii. Świadomość, że
tamte wydarzenia, dla mnie tak odległe, w rzeczywistości wydarzyły się niedawno. Ta
kobieta patrzy teraz na ten sam świat co ja, patrzy z perspektywy osoby, która przeżyła
wojnę, widzącej oraz doświadczajacej okropnośći, z którym ja się nie spotkałem i
miejmy nadzieję się nie spotkam.
Zacznijmy od tego, że zupełnie inaczej wyobrażałem sobie przebieg rozmowy.
Sądziłem, że ciężko jej będzie odpowiadać na nasze pytania, bałem się zadać pytanie,
które być może rozdrapało by rany, spowodowało smutek tej wesołej kobiety. W trakcie
naszego wywiadu coraz bardziej się rozkręcaliśmy. Wszyscy. Zarówno uczniowie, jak i
nasza bohaterka. Doprowadziło to do tego, że z przygotowanych przezemnie pytań
zadałem tylko jedno. to pierwsze, po którym zrozumiałem, że mogę zaryzykować
pytania o szczegóły jej historii. Zmodyfikowałem więc swoje pytania, starajac się
dopasować je do rozmowy, do której wbrew swoim przypuszczeniom, nie byłem
kompletnie przygotowany. Pani Ciszewska na nasze pytania, często bardzo dokładne,
reagowała z uśmiechem i dawała wyczerpujące odpowiedzi, o wiele zbyt obszerne,
niżbym tego sobie życzył. podczas swoich opowieści rozpoczynała wątki, o które sam
chciałem zapytać o wiele później. ze swojej strony miałem przygotowanych koło 20
pytań. Odpowiedzi na nie padły w przeciągu pierwszych pół godziny. Uderzyła mnie
liczba szczegółów jakie zapamiętała. Szczegółów, takich jak kolor sukienki, którą miała
na sobie tylko przez chwię, czy też nazwisko jej opiekuna w fabryce. Jak już napisałem,
odpowiedzi były bardzo wyczerpujące. Nadmienię jeszcze, że Pani Ciszewska sama
wychodziła z inicjatywą i nie czekając na kolejne pytania sama rozpoczynała
opowiadanie kolejnych historii. Jak sama na końcu stwierdziła, dawno nie spotkała
takich słuchaczy. To prawda. Podczas jej wypowiedzi siedzieliśmy cicho na fotelach
bojąc się uronić choć jedno słowo. byłem zbyt przejęty słuchaniem tej dzielnej kobiety,
aby skupić się na robieniu notatek. Po kilku linijkach przekazałem notes bardziej biegłej
w tej dziedzinie koleżance.
Zafascynowany tym spotkaniem, z pasją opowiadam o wadze takich spotkań
osób, które zechcą tylko o tym porozmawiać. Niestety takich osób jak dotąd spotkałem
niewiele. reszta zbywała mnie zdawkowymi odpowiedziami oraz szybko zmieniała temat
dotyczący bardziej współczesnych problemów.
Ja wiem jedno. jeżeli nadarzy mi się okazja wzięcia udziału w takiej akcji jeszcze raz, to
na pewno z niej skorzystam.