Document 32170
Transkrypt
Document 32170
1-3/2009 Wstępniak “RedNuma” ...................................................................................................2 Wstępniak „rednuma”, czyli coś się skończyło, ale znów się zaczyna ...........................2 9 powodów dla których nie warto ściągać. .....................................................................3 Po trzecie … wstępniak “Rednuma” ...............................................................................3 Najważniejszy pierwszy [k]rok ........................................................................................4 Niebieski Orzeł nadaje....................................................................................................5 Niebieski Orzeł nadaje....................................................................................................5 Niebieski Orzeł nadaje....................................................................................................6 Wieści z planety Ziemia ..................................................................................................7 Wieści z planety Ziemia – marzec 2009 .........................................................................8 Przetrwalnik po Szwecji ..................................................................................................9 Project “Lokal Chorągwi” ..............................................................................................10 „O zaiste błogosławiona noc” Przenajświętsza Wielka NOC!.......................................10 Zdobądź włócznię Świętego Jerzego! ..........................................................................12 DMB..............................................................................................................................12 OGŁOSZENIE No 1!.....................................................................................................12 Harce Ćwików 2009 dla Hardcorowców .......................................................................13 Z notatnika harcownika … ............................................................................................13 Co dalej z 1%?..............................................................................................................13 Zlot 20-lecia ZHR czyli dlaczego warto się starać? ......................................................15 No risk no fun!...............................................................................................................16 „Lepiej krótko płonąć niż długo kopcić”.........................................................................16 Wyjdźcie w świat, zobaczcie, pomyślcie, pomóżcie - czyli działajcie! ..........................17 Harce Ćwików!!!!...........................................................................................................18 ŁHH- “Łódź-Teren”, “Szaniec” ;)....................................................................................18 Ach te zloty ! .................................................................................................................19 Łódzki Związek Drużyn “Północ” ..................................................................................19 Wyprawa do Lwowa ze Świąteczną Paczką i nieprzewidzianymi sytuacjami ..............20 Wigilijna noc… ..............................................................................................................20 Relacja zwycięzcy “Harców Ćwików” 2009...................................................................21 ze spotkania “hardcorowców” ......................................................................................21 Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz ......................................22 Pierwsze ujrzenie MS 2 ...............................................................................................23 Ostatni Dzień Myśli Braterskiej .....................................................................................24 Harcówka......................................................................................................................25 Serce emerytowanego generała przeszyte strzałą.......................................................25 Wizja drużyny ...............................................................................................................26 „Per aspera ad astra”....................................................................................................26 1 listopada - nie tylko akcja świeczka ...........................................................................27 Patriotyzm w dobie kryzysu ..........................................................................................28 Po co właściwie hufce? ................................................................................................29 Szkolenie w hufcu – zastępowi.....................................................................................30 Wzorowy hufcowy - czyli jaki? ......................................................................................30 20 harców na XX-lecie … .............................................................................................32 wMIASTOgraj ...............................................................................................................33 Odrodzenie Związku Harcerstwa Polskiego w Łodzi po II wojnie światowej – tekst zamieszczony w publikacji IPN Rok 1945 w Łodzi, Studia i szkice, Łódź 2008, cz. 1 .....34 Ekumeniczne Drogi Krzyżowe ......................................................................................41 Rozkaz L. 1/89..............................................................................................................43 Płonie ognisko i szumią knieje......................................................................................44 Kalendarium Łódzkiej Chorągwi Harcerzy za 2008 rok ................................................44 Wywiad z kadrą organizującą Jubileuszowy Zlot Harcerstwa Polskiego w Krakowie ..45 Pamięci Andrzeja Małkowskiego- wywiad z Jerzym Rudlickim ....................................45 Adolf NETZEL (1913–1983) .........................................................................................46 Antoni Robert Olbromski (1896-1958) ..........................................................................48 Maria Eugenia Jasińska (1906 - 1943) .........................................................................50 O druhnie Heni..............................................................................................................51 Bartłomiej Paprocki.......................................................................................................52 Przemysław Czuma ......................................................................................................53 Altruizm się… opłaca! ...................................................................................................54 Bóg, Honor, Ojczyzna ...................................................................................................55 Cel uświęca środki czyli nie szkoda róż gdy płoną lasy… ............................................56 Polacy! Walczcie o wolność!.........................................................................................57 Głos Redakcji Ad populum Wstępniak „rednuma”, czyli coś się skończyło, ale znów się zaczyna W 1991 roku po poprzedzającej „Wywiadowcę” serii „Biuletynów Informacyjnych” rozpoczęto wydawanie „łódzkiego skauta”. W pierwszych latach swojego działania było to pismo Łódzkiego Hufca Harcerzy ZHR (następnie „Rokita” i „Kominy”). Wraz z rozpoczęciem 6 roku funkcjonowania periodyk stał się „Miesięcznikiem Metodycznym Harcerzy”. Grono czytelników zostało zatem poszerzone o dziatwę spoza hufca „Kominy”. (de facto poczytność „Wywiadowcy” na forum Chorągwi od dawna była niejako wpisana w jej „rynek” kolporterski.) Niestety już w nowej roli „Wywiadowca” zdołał ukazać się przez 6 kolejnych miesięcy. W czerwcu 1996 roku na ostatniej stronie numeru 6 (51)/1996 pojawił się artykuł „Napisy końcowe!!! Czyli na zmiany przyszedł czas … ”. Był to tekst pożegnalny Grzegorza Nowaka- Redaktora Naczelnego „Wywiadowcy”. W trzech punktach: 1. Czym „Wywiadowca” był do tej pory? 2. Dlaczego koniec? 3. Co dalej? Grzegorz podsumował ponad 6 letni okres funkcjonowania miesięcznika. „(…) Przez te wszystkie lata „Wywiadowca” miał trzech „drużynowych”. Bywały numery lepsze i przeciętne (jak w życiu) wychodziliśmy regularnie jak w zegarku, i z przerwami np. kwartalną. Specyfika (linia programowa) pisma powodowała, że 50% materiałów które ukazały się na naszych łamach była Wstępniak “RedNuma” No i stało się! 12 lutego 2009 naszemu Związkowi stuknęła 20-stka. Kto by pomyślał? A u Nas w Łodzi? Nic na ten temat, nawet „Wywiadowca” nie dostrzegł owej rocznicy! My Nasze XX lecie robimy na Zlocie. No chyba że Ko-menda Zlotu ZABRONI budowania pryczy, półek, podestów, fortepianów, łodzi podwodnych, starych kamienic, pomnika T. Kościuszki i innych cudów świata, któreśmy chcieli zbudować na ten Zlot. 2 przedrukami z przeróżnych publikacji. Przedruki nie zawsze za zgodą autorów oraz wydawców. Bardzo przepraszam! Takie piractwo (mocno biję się w piersi kowadełkiem). Robiliśmy to jednak z przekonaniem, że niektóre cenne artykuły powinny raz jeszcze zobaczyć światło dzienne. Misja jaką „Wywiadowca” w tym kształcie miał do spełnienia dobiegła w Naszym mniemaniu końca. Tym egzemplarzem zamykamy historię Naszego periodyku.(…)” phm. Grzegorz Nowak HR „Leliwa” „Coś się kończy, coś się zaczyna”! Potrzeba było 12 lat, na decyzję o reaktywowaniu „Wywiadowcy”. Dziś drodzy czytelnicy stajemy przed Wami jako redakcja przed dużą trudnością uruchomienia Pisma, którego historia, tradycja, wkład pracy dokonany przez Naszych poprzedników stawia przed nami poprzeczkę bardzo wysoko. Wierzymy jednak, że sprostamy temu zadaniu. Na wstępie mojego głosu „Ad populum” odwołałem się do treści zapisanej w ostatnim numerze „Wywiadowcy” z 1996 roku, chcąc w ten sposób zaznaczyć, iż pragniemy jako redakcja kontynuować dorobek Naszych poprzedników. Temat „powstania” pisma Chorągwi tkwił w Nas (Komendzie Chorągwi) od dłuższego czasu. Rozważaliśmy nad formą, treścią, programem, adresatem, wreszcie nad nazwą czasopisma. Wybór padł na „Wywiadowcę”. Jednym z powodów wyboru nazwy „Wywiadowca” jest nawiąza- nie do „Skauta” (czyli wywiadowcy). Mogę rzec, że pozazdrościłem „krakusom” ich pisma, w związku z czym na rynku łódzkim postanowiłem zaangażować się w tworzenie „łódzkiego skauta”. Dusza historyka, jak i fakt, że funkcjonowanie „Wywiadowcy” z okresu 1991-1996 przypadło na czasy mojej młodości w ZHR. Co za tym idzie miłe wspomnienia beztroskiej pracy jako zastępowego, który do pisma sięgał, aby zaczerpnąć inspiracji w pracy. Tym łatwiej było odwołać się właśnie do tej przeszłości. Czytelniku! Pismo, które Ci proponuję jest gazetką internetową, która stać się ma miesięcznikiem Łódzkiej Chorągwi Harcerzy ZHR. W składzie redakcji znaleźli się wszyscy hufcowi (lub byli hufcowi). Do współpracy zaprosiliśmy także instruktorów, których doświadczenie wiedza, jak i pełniona w tej chwili funkcja gwarantuje, że jakość opublikowanego materiału stanie się przydatnym w Twojej pracy. Układ pisma, budowa strony mają być przydatne w poszukiwaniu potrzebnych dla ciebie materiałów. Na koniec nie chcąc przedłużać, obecny numer poświęcony jest dwóm zagadnieniom: 1. Zlot XX lecia ZHR Ale do rzeczy, 12 lutego 1989 roku w Warszawie zawiązał się Komitet Założycielski ZHR, do którego z Naszego miasta weszli: Grażyna Broniewska, Jerzy Miecznikowski i Marek Ważbiński. A zatem z kim świętować jeśli Matki i Ojcowie założyciele odeszli na zasłużoną harcerską emeryturę lub też …? powrócili do bratniej organizacji. Jako „RedNum” biję się w pierś, że ów jubel stał się „ofiarą” święta Dnia Myśli Braterskiej. (swoją drogą szkoda, że Nasi „ojcowie” założyciele nie wstrzymali się z decyzją do 22 lutego, może ten spontan byłby jeszcze bardziej zauważony ;) Koniec jaj! My Nasze XX lecie będziemy obcho- dzić … to pytanie do Naszych „matek i ojców” założycieli- kiedy powstał ZHR w Łodzi? Dlaczego powstał? Gdzie odbywały się pierwsze wiążące rozmowy? Dobrze zatem, że wiemy kiedy urodził się Robert Baden-Powell- jest przynajmniej co świętować. Jeszcze raz wrócę do mojego pytania, co, kiedy i gdzie powinniśmy świętować? Założyciele ŁZHR ;) wake up! Nawet ciężko jest dokonać podsumowania tych 20 lat, taki bilans zamknięcia i otwarcia by się nam przydał. Dość marudzenia ;) W numerze 2. „Wywa” świętujemy urodziny „Bi-Pi”tylko które? 2. 90 rocznica katastrofy w Cieśninie Messyńskiej Zachęcam do lektury 1. numeru „Wywiadowcy”. Pisma Łódzkiej Chorągwi Harcerzy ZHR. hm. Michał Stasiak HR Po trzecie … wstępniak “Rednuma” Spowolnienie daje się we znaki nawet redakcji “Wywiadowcy”. Na szczęście ze szwajcarską precyzją docieramy do Was na czas. Coraz trudniej być animatorem Naszych poczynań, bo przecież świat nie zatrzymał się w miejscu. Redaktorzy ciężko działają harcersko nie tylko dla miesięcznika. Zapewne dostrzegliście też pewne minimalne zmiany. Na Waszą prośbę umieściliśmy “Dodatki” odnośnie komentarzy i najświeższych artykułów. Pomimo zmęczenia nie planujemy zaprzestania działalności i publikujemy … a co poleca szef kuchni? Ale to zaraz … Z dumą na początek końca informuję, że przekroczyliśmy 1000 liczbę czytelników “Wywiadowcy”!!!! Chcemy więcej!!! Dziś w MENU nieco świątecznie?! Słowo duszpasterskie napisał do Nas ks. Janek. Nie zabraknie także zaproszenia na Rekolekcje Wielkopostne dla tych co chcę “zapłonąć”, przypomnimy sobie także jak do tej pory ZHR włączał się w Ekumeniczną Drogę Krzyżową. Niezawodnie druh Sebastian Grochala przybliży nam tajniki pracy hufca. Tym razem przyjrzymy się “Sylwetce hufcowego”. Wreszcie dowiecie się co Was ominęło na Chorągwianych “Harcach Ćwików”. Na koniec troszkę historii, dziś zaczniemy pierwszą część artykułów poświęconych historii powojennej Łódzkiego harcerstwa (gorąco polecam!). Jako uzupełnienie proponujemy wam także ciekawą książkę, która dość dawno ukazała się na pułkach bibliotecznych, a która dla poszukiwaczy dziejów harcerstwa być pomocna może. Na deser niczym w “Ulicy Sezamkowej” poznamy co kryje litera “C” w alfabecie Moralisty … 9 powodów dla których nie warto ściągać. cjał). 7. Dążymy do “zachodu”. Nie wszystko z tego “zachodu” jest dobre. I większości rzeczy to ja wcale nie chce przejmować. Ale akurat to, ze za ściąganie dostaje się wilczy bilet na uczelni uważam za godny wzorzec. Stajemy się zachodni - i z tym stańmy się za- 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 i 9 … 1. Większa satysfakcja. Jak się czujecie kiedy porządnie nauczycie się tematu i zgodnie ze sztuką zdacie egzamin na 5? Wspaniale? A jak się czujecie kiedy wszystko na tym egzaminie ściągniecie i też dostaniecie 5? Gorzej trochę? Tylko efekt własnej pracy daje słuszne poczucie satysfakcji. A kto z nas go nie lubi? 2. Ściągający lekarze. Nie chciałbym, żeby leczył mnie lekarz, który ściągał z anatomii. A jeśli wytnie mi nerkę zamiast wyrostka robaczkowego? Oczywiście grubo przesadziłem, ale udając się do fachowca (lekarza, spawacza, polonisty, księgowego, etc) wierzę, że przeszedł On solidną edukację i mogę mu zaufać. 3. Tylko chore ryby płyną z prądem. “Przecież wszyscy ściągają”. To akurat do harcerzy nie powinno przemawiać. Harcerki i harcerze (Instruktorki i Instruktorzy!) powinni sami decydować o swoim życiu. Inni nie są żadną wymówką. Należy zadać sobie pytanie - czy jestem tu żeby zdobyć papier, czy żeby czegoś się nauczyć. 4. Zaborcy wyjechali. Historia polskiego ściągania to historia oporu wobec zaborców. Do roku 1989 w Polsce władza była wrogiem. I z wrogiem należało walczyć nw wszystkich frontach także edukacyjnym kombinując jak się da i przechytrzając depolonizujących nauczycieli. Najpierw byli zaborcy, germanizacja i rusyfikacja, bohaterstwem była postawa rodem z “Syzyfowych prac”. Po 20 latach wolnej polski nadeszła okupacja niemiecka i znowu należało robić wszystko aby niemieckiego się nie uczyć. Po 45 roku nadszedł czas rządów sterowanych ze wschodu i kolejny raz nauczyciel był często przekaź- nikiem wrogiej propagandy. Teraz żyjemy w wolnej Polsce i nie trzeba już nikogo więcej oszukiwać. Ściągać też nie trzeba, co więcej patriotyzm nakazuje solidnie i uczciwie podejść do nauki jako do przygotowania do służby. 5. To że wykładowcy akceptują to nie wymówka. Niestety bolączką polskiego szkolnictwa na wszystkich poziomach są wykładowcy, którzy najpierw robią trudne sprawdziany a później pozwalają na nich ściągać. Albo robią łatwe i tez pozwalają na nich ściągać. Ale to, że młody doktor czy nauczyciel pozwala na ściąganie to nie znaczy wcale, ze trzeba to robić. 6. Tylko harcerze mogą być awangardą. Nie znam drugiego takiego środowiska, które mogłoby coś zmienić w swojej postawie i ogólnym podejściu do tematu edukacji. Druhny i Druhowie - jesteśmy w stanie to zrobić. Możemy uczyć się, studiować bez ściągania. Możemy spróbować to robić. Jak nie my to kto? (tutaj pograłem na ambicjonalno - elitarnej nucie, niech Was to nie zwiedzie - nie uważam, że harcerze są lepsi od innych, uważam, że mają duży poten- chodni. 8. Nie jesteśmy ekspertami w dziedzinie układania programu. Jednym z częściej spotykanych argumentów jest “ale to jest przedmiot który i tak mi się nie przyda więc se go ściągnę”. Ale, halo, kto z nas jest ekspertem w swojej dziedzinie i wie co mu się przyda w życiu i pracy późniejszej a co nie? Ja jednak ufam tym, którzy wymyślają te programy, że wiedzą czego powinienem się nauczyć. Są tam przedmioty, które muszę znać: 1. bo mi się przydadzą, 2. bo bez nich nie zrozumiem innych 3. bo wypada. Nie ze wszystkiego muszę mieć 5 - to jasne, z niektórych przedmiotów (…statystyka?, hydrologia?) mogę mieć 3 i też będzie okej. (znacie rebus Panda 3?). A może jak jakiś mało interesujący przedmiot będę musiał zgłębić to jednak okaże się on ciekawy? Miałem tak już nie raz. 9. Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy. Last but not least. Tutaj komentarza nie trzeba. 3 Najważniejszy pierwszy [k]rok Dziś postanowiłem wrócić nieco do przeszłości (nie pierwszy raz mi się to zdarza ;). Rok 1991, pisałem w styczniowym „Wstępniaku Rednuma”, że właśnie wtedy ukazał się pierwszy numer „Wywiadowcy”. A rzecz nie o tym jednym numerze, a o całym roczniku wydanym w 1991 roku. Chciałem bowiem pokusić się o pewne „resume” pierwszego roku pracy pisemka i jego redakcji. Niemal cały rocznik był redagowany przez „zespoli redakcyjny” w składzie: Nowak G., Nowiński D. i Spółka „NN” [czytaj Nowak-Nowiński ;]. W drugim numerze do redakcji dołączył grafik: Urszula Woźniak, do następnego numeru „zespolik” załatwił sobie korektora: Piotra Staśkiewicza. Już jednak od numeru 4. zespół został zredukowany do Grzegorza Nowaka i Dariusza Nowińskiego. Dostrzec także można w stopce redakcyjnej osobę Sebastiana Laska odpowiadającego w pisemku za serwis informacyjny „giełdy”. Skład ten pozostał niezmieniony do ostatniego numeru roku, który zredagował pierwszy w dziejach wywa „Rednum”: Marek Fabiański. Drogi czytelniku teraz jak na prawdziwego analityka przystało winien ci jestem kilka danych statystycznych. Zacznę od tych policzalnych ;) • „Benevole lector”- Rubryka ta była naszym obecnym głosem redakcji. Z reguły znajdowały się informacje co w danym numerze można przeczytać. • „Wiado-znaki”- Najczęściej pojawiały się tu informacje o zmianach personalnych w hufcu, chorągwi i okręgu. Była to także swego rodzaju książka telefoniczna. • „Dwa łyki metodyki- niezbędnik”- artykuły związane z metodyką harcerską, zuchową i wędrowniczą- podobnie jak dziś ;) • „Pod totemem starszego brata”- Tematyka tych artykułów „dotykała” obrzędowości drużyny i elementów związanych z budowaniem jej tożsamości. W pierwszym roku można było przeczytać o: bohaterze drużyny, proporcu drużyny, kręgu ogniskowym, okrzykach i pieśniach, nadawaniu mian puszczańskich itp. Z tego co zdołałem przeczytać wnioskuję, że tworzyły te artykuły ówczesne autorytety instruktorskie … członkowie komisji instruktorskiej, komendanci hufca i chorągwi. • „Brązowy, zielony, granatowy”- z moich odczuć po zapoznaniu się z tytułami artykułów znajdujących się w tym dziale wnioskuję, że dotykały one tematyki”BógHonor-Ojczyzna”. Głównymi redaktorami byli hm. Stefan Przybylski (Komendant Łódzkiej Chorągwi ZHR) oraz o. Fabian Borowski OFM. Ojciec Fabian w swoich artykułach „dotykał” wątków związanych z postawą instruktora drużynowego w świetle nauki kościoła katolickiego, w przypadku hm. S. Przybylskiego jego artykuły także przedstawiały postawy instruktorskie, ale prezentował je przez pryzmat przeszłości. • „Giełda harcerska”- miałeś coś do kupienia, sprzedania, wymiany … mogłeś to wstawić ;) • „Daty, daty”- kalendarium wydarzeń historycznych. • „Konkursy” • „Grać?? Grać, grać!!” • „Próby dzielności”- propozycje harców, prób dzielności, wyczynów. • „Sprawności” Numer Liczba stron Ilość artykułów Temat z okładki 1(1)/91 8 10 - 2(2)/91 12 15 Święta Wielkiejnocy 3(3)/91 12 15 św. Jerzy 4(4)/91 12 12 3 Maj 5(5)/91 20 18 80 lecie harcerstwa w Polsce 6(6)/91 12 10 Biała Służba 1991 7(7)/91 12 10 Independence Day 8(8)/91 12 10 Boże Narodzenie • „WYWIADowca”- w pierwszym roku pracy ukazał się wywiad z ówczesnym hufcowym Łódzkiego Hufca Harcerzy ZHP r. zał. 1918 Adamem Komorowskim, Adamem Baranem, najmłodszym wówczas komendantem chorągwi w Polsce. I niestety tylko tyle ;/ • „Myśli” Rubryka wystartowała w nr 4. Miała być czymś na wzór londyńskiego „Hyde Park’u”. Każdy mógł w niej wyrazić swoje myśli, poglądy itp. • „Płaski węzeł” Rocznik 1991 „Wywiadowcy” podobnie jak ten dzisiejszy posiadał swoje stałe rubryki: • „Z notatnika harcownika”- dla czytelnika było to miejsce, gdzie mógł dowiedzieć się o ciekawych wydarzeniach minionego okresu, które wydarzyły się na terenie chorągwi. 4 Rubryka poświęcona szerszemu poznawaniu się z drużynami hufca. Kolejno w poszczególnych numerach ukazywały się dzieje i losy: 87 ŁDH, 74 ŁDH, 17 ŁDH, 1 PDHiH, 2 ŁDH (późniejsza 52 ŁDH) oraz XV ŁDH. Na koniec mojego „resume” chcę powiedzieć, że ówcześni redaktorzy wcale nie mieli lekko w tworzeniu „ówczesnego wywa”. Dziś wszystko możemy załatwić przez sieć, a wtedy przez Państwowe Przedsiębiorstwo Użyteczności Publicznej „Poczta Polska” lub przez Telekom[promit]unikacje Polską. W ciągu 12 miesięcy roku kalendarzowego pismo ukazało się 8 razy! Kapelusz z głowy Panowie dla Waszego wyniku. A to przecież był pierwszy rok. Potem to już tylko lepiej ;) Niniejsze informacje zostały przygotowane w oparciu o zapis ze „stopki redakcyjnej” nr 1-8 z 1991 roku. Felieton Niebieski Orzeł nadaje Może najpierw się przedstawię – jestem orłem o odcieniu mocno podobnym do nieba, który wzlatuje by popatrzeć na wszystko z góry, albo czasem odpoczywa na gałęzi wsłuchując się co gawiedź sobie rozmyśla rozmawiając. To może tyle tego przydługiego wstępu. Zacząć chcę (a robię tutaj to, co chcę) od Turnieju Drużyn Leśnych, a konkretnie tego, co to się był odbył w listopadzie w naszej chorągwi. Wszystko pięknie – organizacja na poziomie, startujące drużyny także, 9 wygrała, a jakże (dla mnie to był murowany faworyt, a dla Was?), ale, ale… wydaję mi się, że mamy 5 (słownie: pięć drużyn leśnych w chorągwi. To gdzie były zaginione dwie? Czyżby w godzinach wczesnych tego mroźnego listopadowego poranka leżały zagrzebane pod kołderkami, na poduniach, w ciepełeczku? Toż to czysta, żywa rejterada – ucieczka z pola walki. Jakże to tak wypada, ej Piętnastko ej Dwójeczko to nie tak miało być… zupeł- nie nie tak. Od razu odezwały się głosy (które usłyszałem przycupnięty na tej gałęzi – chyba sosnowej), że jak ktoś się na Turnieju takim nie stawi to odebrać trzeba miano, a jakże. Ale to nie w tym problem – najważniejsze by czuć, że trzeba ,że to Honor drużyny, że należy. Jak przyjdzie na zbiórkę trzech to z nimi jechać (a czemużby ich właśnie tych najwytrwalszych karać za tych słabych i wątpiących). Jak przegramy – to cóż to – świat się zawali? Ważne, że stanęliśmy w szranki, że się z góry nie poddaliśmy. Naszą obecnością oddajemy też SZACUNEK organizatorom oraz rywalom, przecież oni chcą rywalizować ze wszystkimi. Rozliczamy jednostki – rygorystyczne terminy, maile, huczące biuro na Rewolucji, zrzędzący komendanci i hufcowi – to wszystko powtarza się co roku. Ameryki nie odkryłem i na finansach się nie znam, ale co roku huczy mi w głowie pytanie (i znowu konkurs – czy Wam też huczy?): czy Jeden druh, zacny instruktor rozliczy się w terminie… nie, nie, czy rozliczy się z dwutygodniowych czy też większym opóźnieniem i z jak wielkimi bólami wielu osób będzie się to wiązało? Komendantowi chorągwi też się dostanie – mówił podczas wyborów o stronie internetowej chorągwi – o zmianach, ulepszeniach, ojojojoj o czym nie mówił. A rzeczywistość? Jest taka, że na tę stronę graficznie nie da się patrzeć a niektóre działy są martwe – czy ktoś jeszcze używa forum? Popatrzmy na stronę okręgu – że się wyrażę tu naprawdę chce się wchodzić a zdaje się, że Pan Wojtek nie jest profesjonalistą… zastanawiające. Na sam koniec doszły mnie słuchy o umowie z naszą bratnią ZHP. Oni nam nie wchodzą w paradę a my im. Jak to – monopol w szkole, brak konkurencji? Powstaje kilka pytań: 1. Czy ZHR jest tak słaby, że boi się konkurencji? 2. Czy to dobrze odbierać dzieciakom i rodzicom przynależenia do organizacji, którą wybiorą? 3. Czy wystarczy szkół, w których będziemy mogli działać (przecież chcemy się rozwijać)? Reasumując – czy mając przed oczami konkretne pojedyncze przypadki konfliktów i problemów w jakiś szkołach nie wylaliśmy dziecka z kąpielą. I jeszcze coś – to przecież ZHR według nas drodzy kochani ma patent na wychowanie dzieciaków, czy mamy rezygnować z wielu okazji (patrz: szkół) by skutecznie i dobrze to robić? Czekam na komentarze. Cześć! Niebieski Orzeł nadaje A więc… (pamiętajcie kochane dzieci nie zaczyna się zdania od „a więc”) na wstępie pragnę podziękować za komentarze, żałuję, że zabrakło ostrzejszych. Ubrałem rękawice bokserskie i kamizelkę kuloodporną i czekałem na cios, oczywiście na cios argumentów. No co Wy? Ja już się rozgrzałem… Liczyłem na maile. A tu proszę kto do mnie pisze? Deutsche Bank, TUI, Eurobank, Itaka, Commercial Union i tyle. Sam spam, a ja czekam na liściki od paprotek, groszków, czajników, jagódek, drabów i innych oraz od samego bossa. Co się tam ostatnio działo? Niewiele, wielu ogarnął zimowy sen, ale zdarzyło się trochę przebłysków. Na przykład zawody baloniaste zwane Świętem Słonecznych Dróg. Mam pytanie bo nie rozumiem, czemu zawsze wygrywają balony debiutantów? Tym razem padło na Rogów – pragnę pogratulować! Szanowna Komisjo Konkursowa! Czy jeśli za rok sklei swój balonik taki mały skromny orzełek to również wygra? Swoją drogą impreza udana i wyborne kiełbaski, palce lizać (a może lepiej zabrzmi: impreza wyborna i udane kiełbaski?). Muszę Wam powiedzieć, że czegoś mi brakuje. Ach – zielona łąka, zapach lasu, kąpiel w jeziorze, ale też pot, zmęczenie, RYWALIZACJA. Gdzie to możemy mieć? Na biwaku, rajdzie, grze nocnej, biegu na orientację. Kiedy szanowny druhu ze swoją drużyną byłeś na którymś z wyżej wymienionych? Czy jesteś harcerzem czy gadającą głową? Jeśli harcerzem to pójdź z ZZ-tem na kulig, albo chociażby na górkę spróbować prawdziwej zimy. Nie siedzenie i gadanie o planach, wzniosłych ideach. Nie myśli, nie słowa a czyny! Precz z teoretyzowaniem. Harcerstwo jest P R O S T E. By mieć tego ducha działaj, ale też podpatruj innych i rywalizuj. Taka zdrowa chęć dokopania, bycia lepszym nie jest taka zła. Uczyć się od innych można pod jednym warunkiem, że będziemy z nimi w jakichś okolicznościach przebywać. Ano właśnie na biwakach, grach i rajdach (może Św. Jerzy w Piotrkowie? Szykuje się apetycznie – tylko czy ja tam dolecę?). Z głową mości panowie, z głową. Niedobrze mi się robi jak ktoś mówi: „No moja drużyna liczy już 18 osób a teraz skupiam się na załatwieniu dla wszystkich mundurów”. Słowa nie ma o duchu, o działaniach. Tej drużyny pewnie nikt nigdy nie widział i nie zobaczy, nawet ona sama. A gdzie sens jej istnienia? Gdzie harcerstwo, którego nie widać? Czy ta wizja to lustro, w którym możecie się przejrzeć, czy zwierciadło, które nigdy prawdy nie powie? Mam nadzieję, że 5 Niebieski Orzeł nadaje to drugie, a jeśli nie to do roboty zastygłe roboty. Na marudzenie przyjdzie czas jak będą Was boleć korzonki, czyli za lat 55 i jedna czwarta. Harce właśnie rozruchowi służyć mają, a tu proszę coś kiepściutko z chwaleniem się nimi na stronie Zlotu. Na co czekacie? Orzeł (nie żadne ptaszysko!) lubi sobie poczytać (a czasem się pośmiać – ach ta harcerska wyobraźnia), co ciekawego wykombinowaliście i zrobiliście. Powinno być z męskiej Łodzi prawie 400 harców, a ile jest? Kurczę pieczone, ale ze mnie moralizator, jaki poprawny i ugładzony – prawdziwy sprzymierzeniec władzy wszelakiej, czyżby jednak ta zima co nieco uspokajała i uśpiła? Zobaczymy… Piszcie. P.S. Wiecie co mi się ostatnio podobało? Wiadomość ze strony okręgu o podjęciu przez Lecha Kaczyńskiego wizytą głowę 9 Łódzkiej Drużyny Wędrowników “Aegis” pwd. Jana Czumę, poparta materiałem filmowym. Oj Panie Wojtku, chyba Pana zagłaskam. 6 Ptaszysko… czy to nie brzmi dumnie? To oznacza siłę, moc i cień, którym kładą się jego wypowiedzi. Zabawne, że podobno coś po kątach gadają. A to, że ten a to, że tamten, a to stąd, a to stamtąd. Ludzie jak macie coś do mnie to zapraszam piszcie na forum. Odnoście tych odw a ż n y c h p i s a r c z y k ó w… Druhowie jeśli się ze mną zgadzacie, to może nie jestem nikim konkretnym, lecz uosobieniem Waszych przekonań, dążeń i przemyśleń? A może ja to Wy? Jednak nie wierzę, że takie klakierki jesteście, że wszystko Wam odpowiada, a może chcecie rozwinąć jakieś przemyślenia? No odwagi. A rywalizacja? Cóż mam trochę inne zdanie… ona i tak istnieje, bez niej nie da się żyć, ale jeśli oczekujemy, że stworzą ją sami drużynowi to… powodzenia. Musimy stworzyć korzystne warunki (metoda harcerska), a ludzie sami wciągną się w wir rywalizowania, harcowania. O spóźnianiu. Przykra to przypadłość, która jest jak sekwencja wybuchów. Jeden się spóźnia, potem następny i kolejny. Każdemu się to opłaca. Nie kalkuluje się być na czas. Bo co? Frajerem nie jestem. Po co czekać, po co tracić czas. Niech lepiej robią to inni. A już jak się spóźnię to sprytnie wymyślę jakąś wymówkę. Jeśli masz z nią problem, oto małe porady: 1. W momencie jak wiesz, że się spóźnisz wyślij sms (może jednak sporo po tym momencie, by nikt nie zorientował się, że to planowałeś), że będziesz 15 po - jak masz zamiar być 25 po, a np. 25 jak będziesz 35 po. 2. Wejdź zziajany, ze spuszczoną głową i zdenerwowanym wyrazem twarzy. Pamiętaj - leżącego się nie kopie, więc wyglądaj jak zbity pies. 3. Rzuć głośno uwagę dotyczącą MPK, że dwa autobusy nie przyjechały, a potem korek, itp. MPK jest jak leżący bokser, zawsze można go skopać. Nikt dziada nie lubi. 4. Usiądź i udaj żywe zainteresowanie toczącą się, przerwaną przez ciebie rozmową. 5. Szybko zapodaj jakiś swój genialny nowatorski pomysł rozwiązania danego problemu. 6. Jeśli jakimś cudem ktoś nie będzie zwiedziony twym zachowaniem i zapyta, czemu się spóźniłeś, powiedz, że coś ważnego Ci wypadło, albo przejdź do kontrofensywy: A co Ty się nie spóźniasz? Przewodnik tak na żarty. Zakaz korzystania! No właśnie kto jest bez winy? Kto jest w porządku, tak w 100%? Jeśli bylibyśmy Indianami z tymi śmiesznymi imionami ksywkami, czy o kimś z nas można byłoby powiedzieć: patrz idzie „Ten co się nie spóźnia”? Myślę, że nie. Jeśli się mylę proszę o podanie w komentarzu nazwiska tego wyjątkowego gościa, obiecuję jakoś go wynagrodzić. Ale do rzeczy, do czego prowadzi to nasze spóźnianie? Do spadku zaufania, do ciągłego popuszczania sobie nawzajem, pozwalania na coraz więcej. Mogę się spóźnić 5 min, mogę 15, mogę 30, no przecież skoro w ogóle jestem to dobrze, stary i tak poświęcam swój wolny czas, aż wreszcie do odwołania (pół godziny przed) spotkania. Nie o spóźnianie toczy się tu wojna, ale o nasze dusze i nasze charaktery. Czy takie ciągłe łamanie niepisanego prawa, popełnianie grzeszku nie wypacza ich, a nas nie zmienia oczywiście na niekorzyść? Jak sobie to tłumaczymy, by nasze spóźnianie stało się dobrym przyjacielem, na którego patrzymy bez obrzydzenia? Przede wszystkim pracowitość i poczucie misji. Czym jest te kilkanaście minut wobec tego ogromu wykonanej przeze mnie pracy? Inni. Na pewno inni też się spóźnią a jeden to nawet podobno w ogóle nie przyjdzie. Coś w zamian. Spóźniłem się ale zostanę dłużej, a w ogóle to w tym czasie coś wartościowego zrobiłem. Tymczasem SPÓŹNIANIE to jest rak trawiący łódzki ZHR. Jesteśmy gorsi, słabsi, mniej wiarygodni i oddalamy się od ideału zawartego w Prawie Harcerskim. Czy warto? Dla tych piętnastu minut, pół godziny. Czy naprawdę warto? A wychowanie? Co przez to pokazujemy? GOŚCIA, instruktora, mistrza, czy cieniasa, słabiaka, drobnego oszusta, cwaniaka? Jeśli gość robi coś wielkiego (służba, impreza, rekolekcje, remont harcówki) i jednocześnie się spóźnia - jaki daje przekaz? O czym ludzie będą pamiętać? Jagódko, mam nadzieję, że nie wtryniłem Ci się do alfabetu… Czy Orzeł to orzeł? Ciekawe… Korespondent zagraniczny Wieści z planety Ziemia Żyjąc we współczesnej globalnej wiosce, mamy takie możliwości techniczne, o których nawet nie śnili czytelnicy pierwszej pięćdziesiątki numerów Wywiadowcy. Jedną z nich jest Internet, a w nim wiekopomne dzieło ludzkiego umysłu – Google News. Korzystając z tego serwisu, będziemy przekazywać Wam w tym dziale informacje o skautowej codzienności, o której donosi światowa prasa. Nie będzie to przegląd pełny, a jedynie subiektywny wybór kilku newsów, które naszym zdaniem są warte tego, żeby znaleźć się w Wywiadowcy. Jedne informacje będą poważne, inne mniej, ale każde ciekawe. W tym wydaniu koncentrujemy się na tym, jak zwerbować muzułmanina, do tego dorzucamy odrobinę polityki, a na zakończenie podajemy słodki deser. Życzymy miłej lektury! Mohammedzie zostań skautem Za gazetą the Courier z Dundee (Wielka Brytania), spieszymy donieść, że właśnie w tej miejscowości ma wkrótce powstać nowa drużyna skautowa. Jej głównym zadaniem będzie zachęcenie miejscowych młodych muzułmanów do wstąpienia w szeregi skautowe. Szkocka organizacja skautowa (the Scout Association in Scotland) postanowiła dla swojego ambitnego celu nawiązać współprace z the Yosuf Youth Initiative (YYI), organizacją społeczną działającą wśród muzułmanów. Nowotworzona drużyna ma być przeznaczona nie tylko dla wyznawców Allacha, ale być otwarta na ludzi różnych wyznań i stanowić część szerszej wspólnoty skautowej. Drummond Cox miejscowy komisarz skautowy ma nadzieje, że utworzenie nowej drużyny poszerzy etniczny skład miejscowego skautingu i co ważne, zwiększy wpływy skautingu w Dundee. „ Mamy już muzułmańskich członków, ale utworzenie nowej drużyny jest sposobem żeby zwiększyć nasz zasięg i pozyskać ich więcej” – mówi dh Cox. Z pomocą YYI planowane jest wprowadzenie pewnych modyfikacji w prawie i przyrzeczeniu skautowym, tak aby dostosować je do nauczania Islamu. Drużyna będzie miała prawdopodobnie numer 45. Trzymamy kciuki za nabór a na marginesie informujemy fanów piłkarskich, że Dundee United z Łukaszem Załuską w bramce jest w tej chwili na czwartym miejscu szkockiej pierwszej ligi. Po 24 kolejkach drużyna ma 38 punktów i traci do prowadzącego Celtic Glasgow (z Arturem Borucem) 17 punktów. Nie posiadamy niestety informacji, ilu muzułmanów gra w Dundee United. Wyjazd do Waszyngtonu? Yes we can! Jak donosi 17 stycznia 2009r. gazeta Casa Grande Valley z Arizony (USA), grupa 20 skautów z 804 Drużyny Skautów z Maricopa nie może się już doczekać wyjazdu na ceremonię zaprzysiężenia pierwszego czarnoskórego prezydenta Stanów Zjednoczonych. „Zobaczyć Obamę zaprzysięganego na prezydenta umacnia moją wiarę w ten kraj” – mówi Henry Wade, przełożony skautów i jednocześnie aktywista Partii Demokratycznej. Chłopcy wybierają się na ceremonie do Waszyngtonu, dzięki wydatnej pomocy miejscowego pastora. Uzyskał on dla nich specjalne bilety wstępu dla grup zorganizowanych oraz użyczył parafialny autokar. Zadaniem skautów jest zdobyć 15 tys. dolarów, których brakuje do pokrycia kosztów wyprawy. Drużyna była już gościem programu telewizyjnego „Dzień Dobry Arizona”, gdzie opowiedziała o swojej planowanej wyprawie i poprosiła widzów o wsparcie finansowe. Redakcja Wywiadowcy życzy chłopakom z 804 udanej wyprawy. Według naszych wyliczeń mają do pokonania autokarem 2389 mil, czyli jakieś 3844 kilometry. Dla porównania odległość ze sklepu Biedronka na łódzkiej Retkini do centrum Giblartaru jest krótsza o ponad 400 kilometrów, wynosi dokładnie 3436 km. Z ostatniej chwili: udało nam się ustalić, ze skauci z Maricopa zebrali brakujące pieniądze i pojechali do Waszyngtonu. Po powrocie, druh Wade zdał krótki meldunek: „To było osiem dni, około 5500 mil, 18000 kubków kawy i pewnie z milion postojów”. Ciasteczka przybywają! Na koniec ważna informacja dla ciasteczkowych potworów. Jak donosi APP.COM z New Jersey (USA), miejscowe skautki rozpoczęły właśnie zapisy na tegoroczne ciasteczka skautowe (Girl Scout Cookies), których dostawa została zaplanowana na początek marca. Wtedy też skautki będą sprzedawać ciasteczka bez zapisów na terenie swojego działania ich drużyn. „Nie ma nic lepszego niż danie skautkom takiego ekscytującego i ubogacającego doświadczenia, które płynie ze sprzedawania skautowych ciasteczek” – mówi Susan McClure, szefowa skautek na terenie the Jersey Shore. „Nie jest to tylko sposób na zarobienie pieniędzy. Sprzedaż ciasteczek jest przede wszystkim praktycznym programem kształtującym, jak żaden inny na świecie, cechy przywódcze i przedsiębiorczość. Dzięki niemu, dziewczęta zdobywają szeroki wachlarz niezbędnych umiejętności, nie z książki, ale prosto z życia. Buduje to silne podstawy ich sukcesu.” Jak donosi nasze źródło, pieniądze zarobione przez skautki mają zostać przeznaczone na wyprawy i obozy letnie. Jednocześnie poszczególne skautki mogą przeznaczyć zarobione przez siebie dolary na podróże po świecie i zobaczenie miejsc, które są marzeniami ich życia, takie jak Australia, Hawaje czy Europa. Z kronikarskiego obowiązku dodajemy, że oprócz ciasteczek o smaku miętowym i drugich pod nazwą Samoa (niestety nie wiemy co to dokładnie za smak, ale brzmi apetycznie, nieprawdaż?), w tym roku po raz pierwszy w sprzedaży będzie trzeci smak – Dulce de Leche (to chyba jakiś rodzaj toffi). Ze strony internetowej skautek wynika, że jeśli któraś z nich sprzeda 535 opakowań ciasteczek to będzie mogła w nagrodę pojechać „za friko” zobaczyć wodospad Niagara. Czego i Wam życzymy! Wieści wybrał i zapodał: phm Piotr Papieski HO 7 Wieści z planety Ziemia – marzec 2009 Witamy naszych regularnych czytelników (ha, ha..) i całą Prawie ciasteczowy... resztę spragnionych świata łowców ciekawostek. W tym miesiącu z okazji niedawno minionego Dnia Kobiet koncentrujemy się na żeńskim skautingu, a dokładnie na żeńskim skautingu w USA. Miłej lektury! Girl Scouts of the USA Jak donoszą amerykańskie media, 12 marca tamtejsze skautki świętowały 97 rocznicę powstania swojej organizacji Girl Scouts of the USA. W tym dniu rozpoczął się również tradycyjny, doroczny tydzień skautek, który obfitował w liczne atrakcje przeznaczone zarówno dla członkiń organizacji jak i społeczeństwa. w 236 tysiącach drużyn i podobnych grup. O tym jak ważna jest to organizacja dla Ameryki, oprócz olbrzymiej ilości obecnych członków, świadczy również inny fakt. Według danych podawanych przez skautki, 68 % wszystkich kobiet w Stanach Zjednoczonych to byłe członkinie Girl Scouts of the USA! Po więcej informacji odsyłamy na stronę amerykańskich skautek: http://girlscouts.org. A tak na marginesie, gdy zobaczyliśmy liczby dotyczące Girl Scouts przypomniał nam się pamiętny dialog między Kargulem, Pawlakiem i jego córką a polonusem, który podwozi wspomnianą trójkę z lotniska do centrum Chicago w filmie „Kochaj albo rzuć”: [Samochód mija chicagowski pomnik Kopernika] Polonus: Copernicus. Mała Pawlaczka: W Warszawie oryginał. Polonus: Hee, big deal. Ten za to największy. Tutaj jest wszystko największe. Największe buildingi, tam szynów więcej niż indziej na całym świecie. I ten tempo nasze najszybsze, najlepsze. Tu w Ameryce wszystko najlepsze, największe. Pawlak: A przepraszam uprzejmie, a w Krużewnikach był… Kocyk dla malucha Juliette Gordon Low (w środku) w towarzystwie dwóch innych skautek. A wszystko zaczęło się 12 Marca 1912 roku w Savannah w stanie Georgia, kiedy to niejaka Juliette „Daisy” Low Gordon zadzwoniła do swojej przyjaciółki (jednocześnie dalekiej kuzynki) i powiedziała: „Przyjeżdżaj szybko – Mam coś dla wszystkich dziewczyn z Savannah i całej Ameryki. Zaczniemy jeszcze dziś wieczorem.” I tak też się stało. Tego dnia odbyła się pierwsza zbiórka drużyny skautek w której uczestniczyło 18 dziewcząt. Pierwszą przyjętą do drużyny była imienniczka „Daisy” i jednocześnie jej bratanica Margaret „Daisy Doots” Gordon. Dzisiaj, prawie wiek po tym wydarzeniu, Girl Scouts of the USA jest prężną organizacją zrzeszającą 3.7 miliona członków (w tym 2.7 miliona młodych skautek i 928 tys. dorosłych). Organizacja w USA i poprzez jej siostrzaną organizację działającą w 90 innych krajach świata (USA Girl Scouts Overseas) gromadzi swoje członkinie 8 A teraz o jednym z pomysłów na uczczenie 97 urodzin Girl Scouts. Drużyna skautek z hrabstwa Putnam w stanie Indiana wymyśliła niebanalny sposób. Jak donoszą tamtejsze gazety, druhny w licznie czternastu udały się dokładnie w dzień urodzin ich organizacji do miejscowego szpitala, gdzie obdarowały prezentami pierwszą narodzoną tego dnia dziewczynkę. Szczęśliwcem okazała się Izabelle Denay Woods, która na świat przyszła dokładnie o godzinie 8.29 rano. Noworodek i jego mama Amanda Woods otrzymały kocyk i poduszkę ręcznie zrobione przez skautki, buciki i czapeczkę zrobione na szydełku przez instruktorki oraz „tort” wykonany z pieluszek i innych akcesoriów dla noworodków. Wizytę zakończyła wspólna pamiątkowa fotografia. Gratulujemy dziewczynom pomysłu, a małej Izabelle życzymy 100 lat! Po tej wiadomości łatwiej zrozumieć dlaczego Girl Scouts mają tyle członkiń. Skoro akcja zaciągowa odbywa się już na porodówce… Skautki pomagają US Army Kolejna wiadomość dotyczy jednego ze sposobów w jaki skautki służą ojczyźnie. Jak informują media z Austin w Stanie Teksas już wkrótce żołnierze amerykańscy na całym świecie będą chrupać miętowe, cytrynowe i orzechowe ciasteczka. W sobotę 21 marca 280 skautek i instruktorek z Austin będzie pakować ciasteczka, które zostaną wysłane do żołnierzy amerykańskich, służących poza granicami Stanów Zjednoczonych. Ciasteczka mają dotrzeć również do tych z nich, którzy leczą rany w wojskowych szpitalach lub właśnie wrócili do kraju ze służby za granicą. Według danych podanych przez skautki wysłanych ma być 35 tysięcy specjalnych ciasteczkowych przesyłek. Oprócz ciasteczek, przesyłki mają zawierać również listy i rysunki przygotowane przez skautki. Cała akcja, która nosi nazwę „Operacja ciasteczko” ma za zadanie „ ogrzać serca i wypełnić żołądki żołnierzy”, ucząc jednocześnie skautki, że poprzez swoją służbę mogą wspierać innych. Aha, a propos ciasteczek i przesyłek, gdyby ktoś z Was drodzy czytelnicy (sól tej ziemi, duma i chwała naszej Organizacji!), zechciałby wesprzeć redakcję Wywiadowcy jakąś paczuszką (lepiej paczką) dobrych ciastek, to prosimy je zostawić odpowiednio zaadresowane w lokalu Zarządu Okręgu Łódzkiego ZHR na Rewo- Logo Girls Scouts of the USA lucji. Wszystkim darczyńcom z góry dziękujemy. Relacje z jedzenia ciastek zamieścimy w jednym z kolejnych numerów naszego pisma. Młoda businesswoman Dla tych, którzy nie mają jeszcze dosyć historii o ciasteczkach, kolejna wiadomość o tym, jak przy okazji sprzedawania ciasteczek, kształtuje się przysłowiowy amerykański duch przedsiębiorczości. 8 letnia Wild Freeborn, skautka z z Asheville w stanie Północna Karolina w ramach akcji zarobkowej drużyny do której należy stworzyła specjalny filmik promujący sprzedawane przez nią ciasteczka skautowe. Dzięki pomocy ojca skautki i YouTube, filmik ten został opublikowany w sieci wraz ze specjalnym formularzem przeznaczonym do zamawiania. Efekt wspólnej pracy małej Wild i jej ojca był natychmiastowy. W krótkim czasie zebrano zamówienia na prawie 700 pudełek ciasteczek! I tak ta historia mogłaby się tutaj zakończyć, gdyby nie to, że sukces ten zaniepokoił rodziców innych skautek, które sprzedawały ciasteczka w tradycyjny sposób. Po skardze złożonej do władz skautowych, druhna Wild i jej tata zostali poproszeni o usunięcie reklamy z sieci, jako że taka forma sprzedaży jest zakazana przez wewnątrzorganizacyjne zasady dotyczące sprzedaży skautowych ciasteczek. Susie Mamola z miejscowych władz Girls Scouts wyjaśniła mediom, że organizacja nie pozwala na internetową sprzedaż ciasteczek kierując się troską o bezpieczeństwo dziewcząt. Drugim powodem zakazu jest to, że internetowa sprzedaż przez jedne drużyny mogłaby się przyczynić do spadku sprzedaży ciasteczek w innych drużynach. „Uważam, że użycie przez Wild i jej tatę Internetu do sprzedaży ciasteczek było naprawdę bardzo pomysłowe” – powiedziała druhna Mamola. „ Myśle jednak, że jej tata nie zauważył, że taki sposób sprzedaży daje niesprawiedliwą przewagę jej córce nad innymi drużynami skautek”. Po tym, jak sprawa stała się głośna w mediach, władze skautowe doprecyzowały swoje stanowisko informując, że generalnie nie są przeciwne promowaniu ciasteczek w sieci. Przyjmowanie zamówień musi się jednak odbywać w sposób tradycyjny, czyli bez udziału Internetu. Niestety redakcja Wywiadowcy, mimo poczynionego wysiłku, nie dotarła do opisanego powyżej filmiku. Znaleźliśmy natomiast inny, też dobry: http://www.youtube.com/watch?v=Ye8mB 6VsUHw. Wiecej o sprzedaży ciasteczek przez Girl Scouts znajduje się pod tym adresem: http://www.girlscoutcookies.org/. Wieści wybrał i zapodał: phm Piotr Papieski HO Przetrwalnik po Szwecji Niniejsza instrukcja ma na celu zapoznanie czytelnika z podstawowymi zasadami życia w Szwecji. Poniższe porady zostały sprawdzone przez grupę ochotników z całego świata, którzy przez cały czas pracują nad ich ulepszeniem. Zakupy Szwecja to kraj równości społecznej, więc opinie na temat wysokich cen wyrażaj tylko i wyłącznie w myślach, ponieważ niektórzy z nich znają polski, a prawie każdy rozumie angielski. Należy pamiętać o innej walucie, jaka jest używana. Większa liczba na kartce nie oznacza wyższej ceny w złotówkach. Pamiętaj, że ceny są podane na litr lub kilogram. Cenną informacją jest, że Szwedzi kochają kolejki i nie znoszą tych, którzy wpychają się do nich. Gdy uważasz, że cena produktu jest za wysoka udaj się do pracownika sklepu, a ten zwróci ci pieniądze. To nie jest targowanie się, które jest ściśle zabronione. Procedura robienia zakupów: 1. Odnalezienie sklepu, jaki potrzebujemy. 2. Wejście do sklepu. Należy zauważyć, że w ramach ogólnej równości sklepikarze otwierają sklepy o 9 (czasami o 8), więc zwrot „skoczyć po świeże bułeczki na śniadanie” jest tutaj kompletnie nieznany i niemożliwy do wykonania. 3. Zakupy właściwe. 4. Stanie w kolejce. Jest to narodowa tradycja tego zacnego narodu, mając do wyboru dwie kolejki długą i krótką prawdziwy Szwed wybierze tę dłuższą. Ten fakt jest wykorzystywany bezlitośnie przez obcokrajowców, szczególnie Finów. 5. Dokonanie płatności. 6. Opuszczenie sklepu. Podróżowanie Stwierdzono, że wiele osób w każdym wieku uprawia sport (bieganie, chodzenie i inne). Wydawać może się to dziwne i dość snobistyczne, aczkolwiek jest to wynik niesprzyjających warunków w komunikacji. Koszt biletu miesięcznego wynosi 1/3 miesięcznej opłaty za akademik. W przeliczeniu na posiłki gotowane samodzielnie będzie to 21 posiłków (tydzień je- dzenia bez oszczędzania, ale także bez wyrafinowanych potraw). Aby zaoszczędzić wielu ludzi wybiera uprawianie sportu i podróżowanie pieszo. Posiadanie własnego samochodu jest także tańsze, aczkolwiek problemem jest parkowanie (płatne całą dobę, 7 dni w tygodniu). Zakazane jest podchodzenie do przejścia dla pieszych bez zamiaru przekroczenia go, z powodu możliwości wstrzymania ruchu na skrzyżowaniu. Kierowca będzie czekać, aż przejdziesz lub odejdziesz, ewentualnie zapyta się czy nie potrzebujesz pomocy. Uwaga dla kierowców: jeśli posiadasz zamiar przekroczenia prędkości choćby o 1 km/h na końcu instrukcji znajduje się numer konta, na które należy wpłacić pieniądze w celu uchronienia ich przed złym wykorzystaniem (autor znajdzie miejsce i zastosowanie dla drugiego notebooka). Szwedzi są dumni z posiadanych krajobrazów, dlatego w myśl równości samochody (nawet na autostradzie) poruszają się na tyle wolno, że kierowca może je spokojnie podziwiać. Uwaga! Drogi należą do przestarzałych konstrukcji bez wbudowanych urządzeń budzących (patrz dziur). Procedura podróżowania: 1. Sprawdzenie na mapie punktu docelowego. 2. Jeżeli odległość jest mniejsza niż 8 km idziesz pieszo. 3. W przypadku większych odległości należy odnaleźć przysta- nek autobusowy; bilety można zakupić u kierowcy, jeśli nie ma miejsc siedzących prawdopodobne jest (w ramach równości), że bilet będzie zbyteczny. 4. Pytaj ludzi o drogę, zawsze pomogą i zawsze rozumieją angielski (nie mylić z mówią po angielsku). Bądź szczęśliwy, jeśli napotkasz jakiegoś mieszkańca (przeczytaj Teoria lamp). 5. Wracanie ze sklepu z mnóstwem tanich rzeczy (opcjonalne, acz często używane). 6. Szczęśliwy powrót i odpoczynek. 9 Środowisko Widok braku śmieci na terenach zalesionych jest równie typowym, co brak śmietników w centrum miasta. Powodem zaistniałej sytuacje jest daleko posunięta segregacja i odzyskiwanie surowców wtórnych. Z tego powodu autor tego tekstu posiada bogatą kolekcję butelek po Cola-Coli (26 sztuk), jako rezerwę finansową. W większości sklepów znajdują się automaty przyjmujące puste opakowania, za które otrzymuje się bon, który można zrealizować w danym sklepie. Podawanie procedury wyrzucania śmieci jest bezcelowe z powodu łudzącego podobieństwa procesu znanego w Polsce. Teoria lamp W określonych godzinach (1-24) obcokrajowcy mogą mieć problemy z napotkaniem Szweda, bądź Szwedki. Istnieje wyjaśnienie tego zjawiska. W Szwecji tylko dwa miasta są zaludnione, są to Sztokholm i Goteborg. Inne miasta pozostają prawie niezaludnione. W każdym z nich istnieje grupa sklepikarzy oraz osób, które zapalają światła w domach, odśnieżają i przestawiają samochody. Domy w większości nie posiadają zasłon, więc prawie każde pomieszczenie jest widoczne z ulicy. Przez kilka tygodni grupa ochotników przemierzała miasto Boras w poszukiwaniu ludzi w tychże domach, napotkano tylko dwie osoby (prawdopodobnie zapalały światła lub miały dyżur). Do teorii lamp należy dodać fakt braku otwartych pizzerii, restauracji po godzinie 16 (8 na 10 jest już zamknięta), nawet w weekend. Uwagi końcowe od autora W powyższym teksie starałem się zebrać główne cechy Szwecji. Nie traktujcie wszystkiego dosłownie, zdrowy rozsądek podpowie wam co jest prawdziwe, a co jest przerysowane. Bardzo pomocnym w tworzeniu „przetrwalnika” był mój sąsiad, Albin, rodowity Szwed, a także inni studenci, z którymi poznajemy ten kraj. Większość pomysłów na przerysowanie pochodzi właśnie od Albina. Obalam więc stereotyp o Szwedach, że są zamknięci i bez poczucia humoru. I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa „mroźna Szwecja” jest tylko na dalekiej północy - na południu pogoda jest taka sama jak w Polsce. pwd. Filip Zdziennicki H.O. 10 Listy do redakcji „O zaiste błogosławiona noc” Przenajświętsza Wielka NOC! Na czym polega tajemnica tej nocy? Co w niej jest tak wielkiego. W końcu choć pewnie nie raz słyszeliśmy o tym, że Wielkanoc to centrum całego roku liturgicznego to i tak nasze polskie Boże Narodzenie jest przeżywane w sposób o wiele bardziej uroczysty i powszechny. Wszechobecne choinki, świeczki, kolędy… a Wielkanoc? Święta, jak święta kościół rodzina stół, jedzenie… jedynie śmigus dyngus jako powszechny zwyczaj pojawia się w naszej rzeczywistości. W czym tkwi wielkość tego święta? Każdy wierzący człowiek odpowie oczywiście, że w fakcie wielkiego daru Boga dla człowieka - Jego ofiary życia dla naszego zbawienia. Jednak i w Bożym narodzeniu można dostrzec ten sam element Bóg daje siebie i staje się „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia” człowiekiem. Więc cóż tak wielkiego? Posłużę się fragmentem z Orędzia Paschalnego: „Jest to zatem ta noc, która światłem ognistego słupa rozproszyła ciemności grzechu, a teraz ta sama noc uwalnia wszystkich wierzących w Chrystusa na całej ziemi od zepsucia pogańskiego życia i od mroku grzechów.” Wielkość tej nocy nie polega na wspomnieniu najważniejszych wydarzeń z historii naszego zbawienia, ale z faktu, że Bóg pozwala nam w nich uczestniczyć. Doświadczyć wraz z Sobą samym przejścia ze śmierci i ciemności naszego życia do światła i życia. Dzieje się to każdego dnia, ale z bólem serca musimy wyznać, że nawet w niedzielę nie zawsze pamiętamy o tym pełnym nadziei fakcie. Każdy dzień powinniśmy przeżywać w świetle zmartwychwstania, a jak jest… każdy z nas sam doskonale wie. Dobrze przeżyty czas świąt to taki, w którym przejdziemy wraz z Chrystusem ze śmierci do życia, z ciemności do światła. W naszych codziennych rozterkach, błądzeniach wciąż wracajmy do tej wyjątkowej Nocy, w której Chrystus sam jeden wziął nasze słabości i ciemności by wprowadzić je w światłość wieczną. O, zaiste błogosławiona noc, w której się łączy niebo z ziemią, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi.Życzę by ten święty czas był doświadczeniem zbawczej mocy Chrystusa, byśmy nie bali się oddać w Jego ręce tego co najtrudniejsze, byśmy nie bali się zadać śmierci temu co wprowadza nas w mrok. Kto chce zachować swoje życie straci je mówi Jezus więc nie bójmy się Bo z tej śmierci życie tryska . ks. Jan Czekalski 9 ŁDW “Aegis” Project “Lokal Chorągwi” Postawiono mnie przed ciężkim zadaniem zrecenzowania projektu koncepcyjnego dla wnętrza lokalu Łódzkiej Chorągwi Harcerzy. Spełnienie prośby redaktora naczelnego jest trudne w dwójnasób, po pierwsze jak uważa Jan Kaplicky „krytyka architektoniczna jest zupełnie nieobecna”, po drugie prezentowany projekt jest mojego autorstwa. Dlatego postaram się przedstawić moje zamierzenia i pomysł na to pomieszczenie, a krytykę zostawię wam, przyszłym użytkownikom tego pomieszczenia. Mam nadzieję, ze przedstawiona wizja jest obrazem spotkania do którego doszło pomiędzy moimi pomysłami, a potrze- bami Chorągwi. Chciałem by nowe wnętrze przedstawiało ZHR jako instytucję nowoczesną i odważną. Adam Kralisz i Michał Grelewski, konsultujący ze strony harcerzy mój pomysł dołożyli do tej wizji puszczański charakter całego przedsięwzięcia. Całe pomieszczenie mające za główne Fotogaleria przeznaczenie funkcje archiwum oraz pokoju konferencyjnego zostało temu podporządkowane. Centralne miejsce zajmuje duży, konferencyjny stół, a jedną z bocznych ścian zajmują szafy przeznaczone na dokumenty, proponuję dodatkowo, by szafy posiadały metalowe fronty, tak by można było do nich bez problemu przyczepiać różne ogłoszenia, notatki czy zdjęcia z obozów – dzięki temu wnętrze ma szansę ciągle się zmieniać i oddać dynamiczny charakter Związku.Pozostałe ściany są przeznaczone na ‘puszczańską’ stylizację – mam nadzieję, że niezbyt nachalną i odpustową. Ściana z drzwiami wejściowymi to miejsce gdzie proponuję powiesić lilijkę i postawić Widok lokalu Widok lokalu lakierowane pnie drzew. Na ścianie naprzeciw okien proponuję fototapetę, dla ograniczenia kosztów może być wykonana za pomocą programu rasterbator – którego możliwości ukazują zdjęcia dołączone do tekstu. Ostatnia ściana, naprzeciwko wejścia zostanie (tak jak jest to już dzisiaj) zajęta przez panele do wspinania. Michał Kozłowski Rzut z góry 11 Ogłoszenia OGŁOSZENIE No 1! Czujesz się mocny “w gębie”? Chcesz coś napisać? To możesz ;) Daj znać Redakcji, a nadamy Ci uprawnienia “umieszczania” tekstów w portalu. Być może umieścimy je nawet w najbliższym numerze. “RedNum” DMB – pewnie to wiecie…, jeśli nie to przeczytajcie Dzień Myśli Braterskiej – święto przyjaźni obchodzone w dniu 22 lutego każdego roku przez harcerzy i skautów na całym świecie. 22 lutego to dzień urodzin założyciela skautingu, sir Roberta Baden-Powella (22 lutego 1857) i jego żony Olave Baden-Powell (22 lutego 1889). Dlatego w ten dzień harcerze myślą o sobie, składają sobie życzenia, przesyłają kartki, organizują różne gry terenowe lub spotykają się przy ognisku. Dla niektórych środowisk harcerskich ten dzień jest okazją do zbiórki pieniędzy, na jakiś charytatywny cel, np. szpital, dom dziecka w swojej miejscowości. Idea ustanowienia tego dnia zrodziła się na 4 Międzynarodowej Konferencji Skautek i Przewodniczek w 1926 roku w Stanach Zjednoczonych. Wybór daty padł na dzień 22 lutego - rocznicę urodzin założycieli skautingu Roberta Baden-Powella, Naczelnego Skauta Świata i jego żony Olave Baden-Powell Naczelnej Skautki Świata. Początkowo było to święto dziewcząt, jednak z czasem również skauci dołączyli do jego obchodów. Dzień Myśli Braterskiej uświadamia skautom na całym świecie, jak jest ich wielu i że wszyscy są dla siebie braćmi niezależnie od koloru skóry, narodowości, czy wieku. hasło zaczerpnięte z wolnej encyklopedii internetowej Wikipedia Zdobądź włócznię Świętego Jerzego! Rajd św. Jerzego jest wieloletnim rajdem organizowanym przez Piotrkowskie środowisko harcerskie ZHR. Od wielu wielu lat, patrole z łódzkich drużyn harcerek i harcerzy zmagają się w technikach harcerskich na wielkiej grze rajdowej. Odkąd pamiętam była to niesamowita zabawa. Jako mały druh biegałem ze swoim patrolem od punktu do punktu. Również dobra zabawa była gdy stało się na punkcie, nie uwierzycie jakie harcerze i harcerki mają pomysły np. by przedostać się przez rzekę. Od wielu lat najlepsze patrole są nagradzane cennymi nagrodami. Także w tym czekają na Was druhny i druhowie wspaniałe podarunki i niezapomniana przygoda. Oto galeria rajdów, ona na pewno rozjaśni Wam co miłego można przeżyć na Rajdzie św. Jerzego. Komendanci Rajdów św Jerzego: • 2004 - pwd. Dominik Wójcicki HO • 2005 - pwd. Dominik Wójcicki HO • 2006 - sam. Maria Winiarska • 2007 - ćw. Damian Marchlewicz • 2008 - phm. Aleksandra Bogucka wędr. • 2009 - [planowany] pwd. Damian Marchlewicz HO Specjalnie dla Was czytelników „Wywiadowcy” przedłużyliśmy termin zgłaszania się na Rajd. Więc nie czekaj tylko zgłoś swój patrol i przeżyj niesamowitą przygodę. Wyślij zgłoszenie wraz z zadaniami i pieniędzmi do 31.03.2009. NIE ZWLEKAJ! Szczegóły dotyczące zgłoszenia na stronie rajdu. Jeśli masz jakieś pytania kieruj je na mail: rajdjerzego[małpa]gmail.com na pewno odpowiemy. Komendant Rajdu św. Jerzego 2009 pwd. Damian Marchlewicz 12 Z Pola Walki Epicentrum Co dalej z 1%? Mam wrażenie, że uczyniono wiele w ostatnich dwóch latach, by zniechęcić instruktorów i harcerzy ZHR do brania czynnego udziału w Akcji 1% na rzecz ZHR. Problemy organizacyjne, które przejawiały się poprzez brak ulotek we właściwym czasie (tylko dopiero np. w marcu) lub ich wątpliwą jakość, nie zachęcały do włączenia się całym sercem do akcji. Problemy z przepływem pieniędzy do właściwych odbiorców również był zniechęcający, powodując przy tym poczucie krzywdy. Nie ma nic bardziej motywującego, niż działanie na rzecz własnego środowiska (drużyny, szczepu, bądź hufca). Wszyscy w harcerskiej służbie potrzebujemy środków wspomagających naszą pracę. Zapewniają nam pomoc w działaniach organizacyjnych i programowych, umożliwiają wspieranie harcerzy z biedniejszych rodzin. Dzięki środkom m.in. z 1% możemy lepiej i pełniej prowadzić harcerską pracę wychowawczą. Warto przy tym wspomnieć o budowaniu wizerunku poważnej i godnej zaufania organizacji i organizowaniu stałego i wciąż poszerzającego się grona przyjaciół i donatorów. Wysyłane kartki przy okazji Świąt Bożego Narodzenia były krokiem w dobrą stronę (choć nie brakowało opinii, że wspomagający nas podatnik zdziwi się, że znaczną część z jego czasem niewysokiego 1% przeznaczamy na pocztówki i opłaty pocztowe), bo pokazywały, że pamiętamy o wspierających nas osobach. Jednakże sygnały, które dochodziły do niektórych z nich, że pieniądze nie dotarły do wybranej przez nich jednostki, w której np. działa ktoś dla nich bliski, budziły wątpliwości, czy ZHR jest organizacją wartą zaufania i wsparcia. Kulminacja tych problemów nastąpiła w zeszłym roku, co spowodowało, że środki pochodzące z podatków z 2007 r. jednostki w naszym okręgu zaczną otrzymywać od marca 2009 r. Nie jestem specjalistą od spraw podatkowych. Nie potrafię też scharakteryzować pracy Urzędów Skarbowych. Wiem, że w zeszłym roku, w związku ze zmianą procedury przekazywania 1%, były problemy z przypisaniem właściwego kodu danej jednostki. Stąd też możliwe rozbieżności pomiędzy oczekiwanymi a realnymi wpływami. Wierzę jednak, że te problemy należą już do przeszłości. Pragnę podzielić się z Wami moim projektem, który przedstawiłem na ostatnim posiedzeniu Zarządu Okręgu. W związku ze stanem lokalu Okręgu Łódzkiego przy ul. Rewolucji 1905 r. 9 planowany jest jego generalny remont, wraz z umeblowaniem, dostosowującym do spełniania powierzonej mu roli. Chodzi po prostu o to, aby nasz lokal spełniał określone funkcje i był przy tym ładny i komfortowy. Wielu z nas spędza w nim kawałek swojego życia, więc warto przystosować go w sposób odpowiedni. Nie zrobimy tego bez odpowiednich środków. Zarząd Okręgu Łódzkiego zadeklarował na ten cel kilka tysięcy złotych. Również obie chorągwie pozyskują środki z przeznaczeniem na ich sale. To jednak wciąż za mało. Stąd też pomysł, by przekonać instruktorki i instruktorów do przeznaczenia wszystkich zgromadzonych środków z 1% za rok 2008 r. na remont naszej siedziby. Przecież służy ona nam wszystkim: na odprawach hufców, chorągwi, obozów, zbiórkach drużyn i ZZtów. Na Rewolucji odbywają się posiedzenia Komisji Instruktorskich i Kapituł stopni, spotkania formacyjno-modlitewne oraz comiesięczne Kino Rewolucyjne. Lokal jest również otwarty dla harcerzy spoza Łodzi, którzy mogą skorzystać z noclegu i z łazienko-kuchni (chcemy by powstał prysznic oraz planujemy oddzielenie łazienki od aneksu kuchennego). Aby ten plan się powiódł musi zaistnieć zgoda wśród instruktorów, że ten cel jest godny naszej wytężonej pracy (organizacji akcji 1% w naszych środowiskach na najwyższych obrotach) i tak naprawdę służy wszystkim drużynom, szczepom, hufcom i referatom. Musimy być solidarni, bo trudno sobie wyobrazić, że zgodę na ten pomysł wyrazi część środowiska, a reszta będzie wydawała zgromadzone środki na rzecz drużyn. Nie mam możliwości by Was zmuszać, nie o to w tym chodzi. Liczę na podchwycenie tego pomysłu z własnej woli przez wszystkich instruktorów. Osobiście jestem przekonany, że jeżeli pójdziemy w tę stronę i poświęcimy środki z 1% na remont (a tak naprawdę pierwsze prawdziwe zaadaptowanie lokalu do naszych potrzeb) to wydamy je w najlepszy sposób, który będzie się nam opłacał i zwracał latami. phm. Adam Kralisz HR Z notatnika harcownika … W tym numerze “Wywiadowcy” rozpoczynamy prezentację opisów zadań wykonanych przez uczestników “Harców Ćwików 2009″ Łódzkiej Chorągwi Harcerzy. Odwiedzili oni łódzkie muzea dzieląc się swoimi spostrzeżeniami i ciekawostkami na ich temat. Mamy nadzieję, że przeczytanie poniższych tekstów zachęci nas do odwiedzenia łódzkich muzeów oraz innych obiektów kultury naszego miasta w najbliższym czasie. Myślę, że każdy z nas ma w tej materii pewne zaległości… Czuwaj! komendant “Harców Ćwików 2009″ phm. Adam Kralisz HR Harce Ćwików 2009 dla Hardcorowców Pomysł na Harce powstał w odpowiedzi na pojawiające się coraz częściej opinie, że nasze harcerstwo jest trochę jakby za bardzo przefilozofowane, że brak w nim przygody, możliwości sprawdzenia swoich Plac Wolności w Łodzi umiejętności. Ze względu na rozwój cywilizacyjny oraz ciągły brak czasu zmniejsza się również nasz kontakt z przyrodą. ZHR powinien odpowiadać na te zapotrzebowania. Najlepszym do tego momentem jest zdobywanie stopnia ćwika, kiedy harcerz powinien przekraczać próg „technicznej dojrzałości”. Wtedy ma szanse zweryfikować swoje umiejętności poprzez rywalizację z innymi rówieśnikami. Harce Ćwików mogą się stać elementem próby na stopień, albo próby końcowej, stanowiącej podsumowanie pracy harcerza. 13 Harce rozpoczęły się w piątek przy Ko- stwo), lecz nie są najnie zagadki i wykonaściele p.w. św. Józefa na ul, Ogrodowej. bardziej znanymi reprenie zadania przekazaDlaczego tam? Bo to serce naszego miasta, zentantami swoich nych na telefon najstarszy łódzki kościół, który idealnie dziedzin, co sprawia, że komórkowy. pasował do pierwszego punktu programu wiele nowego możemy Najlepsi i najszybsi - Drogi Krzyżowej. Odbyła się ona w pięk- się o nich i ich przesłazaliczyli 8 a nawet 11 nym ogrodzie z tyłu kościoła, a poprowa- niu dowiedzieć. zadań. Punkty były dził ją ks. Artur Graczyk. To duchowe Po ognisku, którego czynne do godz. 13:50, przeżycie stanowiło dobry początek czeka- głównym przesłaniem a dojście do nich zaPiękno łódzkich kamienic jącej 12 śmiałków przygody i wyzwań. było stwierdzenie, że znaczone na mapie Kolejnym etapem był podział na 5 dwa- nie warto być przeciętnym, zwykłym sza- Łagiewnik, które przysporzyły niektórym i trzyosobowe zespoły. Każdy z nich dostał rakiem, a trzeba wykorzystać i rozwijać uczestnikom pewnych problemów. Jednak materiały i miał dowiedzieć się jak najwię- swoje talenty, odbyła się kolacja z pysznym wszyscy na czas pojawili się na mecie - w cej o pięciu postaciach: Januszu Kusociń- ciastem upieczonym przez instruktorki bazie noclegowej, którą należało jak najskim, św. Maksymilianie Kolbe, Łódzkiego Hufca Harcerek szybciej posprzątać. Antonim Olbromskim, Igna„Gościniec”. Po niej zaś mocny Dalsza część Harców odbyła się w cencym Łukasiewiczu i Marku Koi nocny bieg na orientację w Ła- trum Łodzi a rozpoczęła się ucztą obiatańskim. Wszyscy uczestnicy giewnikach, który skończył się dową w postaci pysznych pizz w siedzibie zostali przewiezieni do Łagiewdopiero po godz. 3:00, a jego je- Zarządu Okręgu Łódzkiego na ul. Rewonik, gdzie w innych trzech patdyną ofiarą stał się na szczęście lucji 1905 r. 9. Kolejnym etapem była gorolach zbudowali stosy telefon komórkowy (później dzinna gra miejska polegająca na ogniskowe. Po ich specjalnej szczęśliwie odzyskany). Zasłu- znalezieniu bądź odkryciu i zaznaczeniu ocenie wybrano najładniejszy. żony odpoczynek stał się na- na starym planie centrum Łodzi pochoNiestety warunki pogodowe i szym udziałem dzięki dzącym z początku XX wieku miejsc, które padający deszcz bardzo utrudgościnności phm. Pawła Joachi- ukazane zostały na fotografiach. Ukazynił rozpalenie ogniska. Wyda- Poznaj piękno kamienic miaka w przytulnym domku w wały one różne ciekawe osobliwości, zawało się, że stanie się to bezpośredniej blibytki, szyldy, malowidła i niemożliwe, a jednak udało się! Ognisko skości lasu. fragmenty architektoniczne. mimo pośpiechu oraz mokrego drewna, Następnego dnia o godz. Ostatnim zadaniem realizowanie było ułożone najlepiej. Ciągłym pro- 9:00 rozpoczęła się indywinym w czterech patrolach była gra blemem, jaki od lat dostrzegam jest budo- dualna konkurencja - bieg negocjacyjna. Dawała szanse wywanie zbyt małego serca, a następnie ćwików z następującymi zakazania się umiejętnościami meukładanie za grubych patyków, ale to tak daniami: diacyjnymi i technikami na marginesie. 1. Bieg na azymut negocjacyjnymi. Była jednocześnie Na ognisku wszyscy w sekrecie przeka2. Pokonanie samochodojedną z niewielu szans na pracę zali prowadzącemu, kto jest ich autoryte- wego placu manewrowego z wyłącznie umysłową. tem. Następnie nazwiska te znalazły się na podstawami obsługi Harce Ćwików zakończyły się karteczkach przylepionych do pleców 3. Przeniesienie wody Czy potrafisz wyrazić siebie? punktualnie o godz. 19:00 w souczestników. Zadanie polegało na odgad- wokół stawu w dziurawym baniaku botę na Pl. Wolności apelem z ogłoszenięciu o kogo chodzi, dzięki pytaniom za4. Naprawa zegarka z podtekstem niem wyników i rozdaniem drobnych mkniętym, na które można było 5. Przejście linowe ze zjazdem z odpo- nagród. Największą nagrodą dla organizaodpowiedzieć tylko „tak” lub „nie”, zada- wiednim wykorzystaniem profesjonalnego torów będą wysokie plony w postaci zawanym jednokrotsprzętu wspinacz- mkniętych prób na stopień ćwika i nie innym kowego kolejne. Istotne są również wspomnienia, uczestnikom. Auto6. Strzelanie z które stanowić będą podwalinę pod burytetami dla naszych wiatrówki i trasa dowę tradycji następnych Harców Ćwiwywiadowców i pod ostrzałem ków w kolejnych latach. Następne Harce ćwików okazali się 7. Podchody z dla Hardcorowców w marcu 2010 roku! m.in.: Jan Paweł II bezszelestnym poKomendant Harców (dla kilku z nich), ruszaniem się Andrzej Małkowski, 8. Test z historii phm. Adam Kralisz HR Baden-Powell, Wojharcerstwa z ciech Cejrowski, Zaelementami Gdzie to jest? wisza Czarny i wiedzy o spoAdam Komorowski. Po grze przyszedł łeczeństwie i ZHR czas na prezentację zadanych wcześniej 9. Mahjong - wciągająca gra kompostaci pod kątem cech, które sprawiły, że puterowa osiągnęli tak wiele. Harcerze wyjaśniali też 10. Golf w warunkach leśnych na czym polegała ich wielkość oraz co ich 11. Niesienie pierwszej pomocy łączy. Z tym ostatnim poszło najtrudniej. pozoracja wypadku samochodoNajwidoczniej intencje prowadzącego nie wego, fantom zostały w pełni zrozumiane. Postaci te re12. Bieg wyczynowo-sportowy dla prezentują różne dziedziny życia (sport, twardzieli wiara, harcerstwo, nauka, społeczniko13. Strefa bluetooth - odszyfrowa- 14 Zlot 20-lecia ZHR czyli dlaczego warto się starać? W dniach 3 – 9 lipca 2009 r. w Koronowie koło Bydgoszczy odbędzie się Zlot 20lecia ZHR. Będzie to wielkie święto dla całego naszego związku, dla wszystkich harcerzy i instruktorów, ale żeby takim się stało wszyscy musimy się do niego dobrze przygotować. Powinniśmy patrzeć na całą naszą pracę (zastępów, drużyn, hufców i całej chorągwi) przez pryzmat zlotu. Najpierw do końca lutego mamy czas na realizację harców (drużyny wybranych przez siebie 20. na dwudziestolecie a instruktorzy harcu historycznego). Następnie przyjdzie okres bezpośrednich przygotowań oraz dopracowania stylizacji i pionierki. Co rozumiem pod pojęciem bezpośrednich przygotowań? W zastępach intensywna nauka musztry, piosenek, ćwiczenie HBT-y, terenoznawstwa, przygotowanie skarbczyków. W drużynach przypilnowanie pełnego umundurowania harcerzy, właściwe i terminowane skategoryzowanie się, praca z zastępowymi. Może warto wspólnie obejrzeć film z 10-lecia ZHR? W hufcach dopięcie zaległości w zdobywanych stopniach harcerskich i instruktorskich oraz szczegółowy podział kompetencji i odpowiedzialności. W chorągwi dostosowanie programu zlotu do działań chorągwi, przygotowanie elementów programu szczególnie w sytuacji złej pogody lub trudnych do przewidzenia problemów organizacyjnych. Nie możemy zapomnieć o udziale każdej drużyny w jednym Rajdzie, Zlocie lub Święcie lokalnego środowiska harcerskiego z innego okręgu. Naszym celem jest wzajemne poznanie i nauczenie się czegoś od innych. Z takiej okazji jako pierwsza skorzystała 28 ŁDH biorąc udział w Zlocie z okazji 90. rocznicy Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu. Okazji takich w bardziej sprzyjających warunkach pogodowych będzie o wiele więcej, że wspomnę tutaj m.in. o Rajdzie Meksyk, Harcach Ponikowskich lub Wykusie w Górach Świętokrzyskich. Dlaczego warto się starać? Swoje przekonanie o wartości zlotu wyniosłem ze Zlotu 10-lecia ZHR w Lednicy. Byłem wówczas drużynowym 28 ŁDH i zlot stał się dla moich harcerzy okazją do przeżycia wspaniałej harcerskiej przygody oraz poznania smaku rywalizacji. Nigdy nie zapomnę takich wydarzeń jak Turniej Drużyn, na którym zajęliśmy drugie miejsce, Teatr Antygrawitacyjny 17 ŁDH i 63 ŁDH-ek, Triatlon wędrowników (organizowany przez phm. Adama Podczaskiego), Turniej Musztry ŁChH-y, Wycieczki do Poznania i Gniezna oraz Gry piastowskiej w Lednicy. Wielkie wrażenie robiły: apel rozpoczynający zlot, uroczysta Msza Święta, ognisko czy przejście pod Rybą, podczas których gromadzili się w jednym miejscu wszyscy uczestnicy zlotu (a było to kilka tysięcy osób). Były też chwile wielkiej dumy podczas odwiedzin wielu znamienitych gości komplementujących wygląd naszego gniazda, m.in. premier Jerzy Buzek, ks. prałat Zdzisław Peszkowski. Czas na zlocie umilały dwie klimatyczne kawiarenki oraz koncerty gwiazd muzyki rozrywkowej. Wiele rzeczy było zorganizowanych na rzadko spotykanym do tej pory poziomie, m.in. gazetka zlotowa „Lednickie Harce”, która ukazywała się codziennie lub organizacja służb wartowniczych na bramach wjazdowych i podczas całodniowych służb wyposażonych w sprzęt łączności. To było 10 lat temu – ZHR jest obecnie dwa razy starszy i o wiele bardziej doświadczony, nie wspominając już o rozwoju techniki, która jest sprzymierzeńcem sprawniejszego i lepszego przygotowania tak dużego święta. Zgłoszonych do udziału w zlocie jest ok. 6 tys. Harcerek i harcerzy. Jeżeli wszystkim uda się wykonać zadania kwalifikacyjne pobijemy rekord frekwencji sprzed 10 lat. Dlaczego w innych wymiarach ten Zlot ma nie być lepszy? Przygotowywane są ambitne plany programowe jak i organizacyjne, bo nie należy zapomnieć o tak przyziemnych sprawach jak sprawne i dobre wyżywienie, miejsca do mycia i kąpieliska. Dla Łódzkiej Chorągwi Harcerzy Zlot staje się szansą na wzrost jakości pracy zastępów, drużyn i hufców. Nigdy nie baliśmy się rywalizacji, która tak niesamowicie potrafi nas zmotywować. Nie obawiamy się śmiałych pomysłów i planów, bo wierzymy w swoją wartość i duże możliwości. Już nie raz ich dowodziliśmy. Dowody? Proszę bardzo. Wspomniany wyżej Zlot 10-lecia ZHR, III Narodowy Zlot Harcerzy w Warszawie z okazji 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, organizacja Konferencji Instruktorskiej Organizacji Harcerzy poświęconej nowemu regulaminowi stopni, dwóch Turniejów Drużyn Puszczańskich w Łodzi (pierwszego i ostatniego). Zlot z okazji 20-lecia ZHR jest kolejnym pięknie wpisującym się w historię naszej chorągwi momentem podsumowującym naszą pracę, pokazującym naszą wartość, ale i nasze słabości, które trzeba zwalczyć. Jest niepowtarzalną okazją do naszego rozwoju w imię Idei zawartej w Przyrzeczeniu i Prawie Harcerskim. Stwarza możliwość na zrobienie rzeczy wielkich, które na zawsze zostaną w naszej pamięci. Czy ją wykorzystamy? Zapraszam wszystkich instruktorów, którzy chcą wziąć udział w przygotowaniach naszej chorągwi do Zlotu na spotkanie, które odbędzie się 5 lutego o godz. 18:15 w siedzibie Zarządu Okręgu na ul. Rewolucji 1905 r. Adam Kralisz 15 „Lepiej krótko płonąć niż długo kopcić” Wielki Post. Czas pokuty i prostowania ścieżek. Młodzież ze szkół podstawowych i średnich ma nawet wolne dni na rekolekcje. Dla studentów są rekolekcje w Katedrze, czy w Świętej Teresie, ale wiadomo plan się źle ułoży, będzie ważne kolokwium, wypadną dodatkowe zajęcia i już po rekolekcjach. Można by pójść także na parafialne, ale tu z kolei czasami nudno, terminy też nie pasują a treść „rekolek” kierowana do osób zupełnie innym wieku…W każdej niemalże próbie na stopień widnieje „Będzie pracował nad swoim charakterem”, „będzie walczył ze swoją wadą” albo „weźmie udział w rekolekcjach ignacjańskich”. Przykładów długo można by mnożyć. A jednak Wielki Post jest jakoś ignorowany, nic się specjalnie nie dzieje… Cóż zatem zrobić? Rekolekcje wielkopostne okręgu Jak często zadajesz sobie pytanie: „Po co w ogóle robić tyle rzeczy, angażować się?”. Ja osobiście przynajmniej raz w miesiącu chce to rzucić, mieć zwykłe szare życie, bez masy dodatkowych obciążeń, tak bardzo chciałbym wrócić po zajęciach do domu i resztę dnia spędzić ze znajomymi, rodziną a tu muszę zadzwonić w sprawie biwaku, zgłosić drużynę na festiwal, wymyślać harce, w między czasie rea- lizować stopnie. Myślę, że nie tylko ja mam takie odczucia, to takie ludzkie… Palenisko “Lepiej krótko płonąć niż długo kopcić” Kiedy z kapucynem Piotrem Wardawym podzieliłem się przemyśleniami swoimi i druhny Eli Czumy, on zaproponował właśnie taki temat rekolekcji, pomyślałem „To jest to!”. Jedno zdanie sprawiło, iż te rekolekcje, zamiast kolejnej organizowanej imprezy stały się czymś, na co czekałem, co dało mi nadzieję i siłę na te dni. Myślę, że brat Piotr Wardawy będzie mógł nam bardzo pomóc, doskonale zna harcerskie problemy wszak… jest instruktorem ZHR! Ponadto, kto jak kto ale on będzie mógł mówić o tym jak czerpać siły i jak żyć. Jest on głównym organizatorem spotkania „Golgota Młodych” w którym co roku bierze udział kilkaset młodych ludzi. Organizowanie czegokolwiek na poziomie okręgu chyba nigdy nie jest łatwe, zwłaszcza, jeśli nie ma się na czym bazować. Pomysł jest realizowany pierwszy raz albo się wcześniej nie brało w czymś takim udziału, trzeba więc wszystko wymyślić od zera - od konwencji po czysto techniczne dywagacje „gdzie, kiedy i za ile”. Podstawową trudnością jest to, że nie można mierzyć wszystkich ludzi miarą harcerską i wymagać od nich jak od harcerzy. Często w związku z tym pojawiają się obsuwa czasowa, bo ktoś spoza czegoś nie zrobił i w kalkulacjach czasowych trzeba brać poprawkę na takie straty. Druga trudność jest niemalże przeciwieństwem pierwszej są takie osoby, które cały czas coś robią, poświęcają swój czas innym i generalnie nie będąc harcerzami, jak harcerze się zachowują. Wygląda to na żadną trudność a wręcz przeciwnie, jednakże… Osoby, które są aktywne nie mają czasu i spotkanie się z nimi czy choćby dłuższa rozmowa telefoniczna zakrawa momentami o „mission impossible”. Rekolekcje odbędą się w rzeczonym DA5, 22 marca w niedzielę w godzinach 10-16 ale to chyba wszyscy zainteresowani już wiedzą. Dla wszystkich, którzy z różnych względów, nie mogą uczestniczyć w rekolekcjach zapraszam do wzięcia udziału, chociaż w ich kulminacyjnym punkcie - Eucharystii, która odbędzie się o godzinie 14. Daniel Pawlak 17 ŁDW “Honker” Fabryka wędrownika No risk no fun! Rzecz o ryzyku w drużynie wędrowników i w drużynach innych też Bukowina kraina tajemnicza W sierpniu tego roku wybraliśmy się do Rumunii. Pierwszy punkt programu – Bukowina. Tajemnicza kraina na granicy Rumunii i Ukrainy. Historyczną stolicą Bukowiny są Czerniowce (obecnie Ukraina), stolicą rumuńskiej części Bukowiny jest obecnie Suczawa. Bukowina to piękny krajobraz łagodnych gór i niesamowite dziedzictwo malowanych monastyrów prawosławnych. Dawno, dawno temu, w XIX wieku, przywędrowali tu Polacy – założyli kilka wiosek: Nowy Sołoniec, Pleszę i Kaczykę. W Kaczyce górnicy z Wieliczki założyli kopalnię soli, którą zwiedzać można po dzień dzisiejszy. Ostatniego lata 16 Bukowina stała się sławna za sprawą powodzi, która ją nawiedziła – my widzieliśmy tylko jej skutki. A więc Bukowina. Pojechaliśmy zobaczyć, jak tam jest, spotkać Polaków, przejść się w harcerskim mundurze po Polskiej wiosce leżącej 500 km od Polski. Pierwszego dnia zobaczyliśmy dwa monastyry i wyruszyliśmy z Monostyru Humorolui do Kaczyki. Droga wiodła przez nieznaczne wzniesienie i na mapie zapowiadała się na jakieś 2 godziny. Opuściliśmy wioskę i wyruszyliśmy w las. Na szlaku Wyglądało to na jakieś nieduże Beskidy, Gorce powiedzmy. Błotnistą drogą ruszyliśmy pod górę przez jakiś czas prowadzeni przez rumuńskie dzieci, z którymi ni w ząb nie dało rady się dogadać (rumuński podobno podobny jest do francuskiego, ale idąca z nami studentka romanistyki jakoś nie bardzo odnajdywała podobieństwa….). Podchodziliśmy pod górę, a droga, mimo iż na mapie była całkiem wyraźna, w terenie jakoby zapowiadała swój rychły koniec. Wreszcie to, co mieliśmy pod stopami tylko przy dużej dozie wyobraźni nazwać można było drogą – było to mokre, głębokie i zarośnięte. Ale dokądś owo zjawisko wiodło. Słońce powoli zmierzało ku horyzontowi, ale zostało mu jeszcze sporo drogi. Parliśmy w górę. Parliśmy, szliśmy, nacieraliśmy, maszerowaliśmy, wędrowaliśmy. Wątpliwości Ze strony drużynowej wędrowniczek pojawiła się wątpliwość – może zawrócimy? Ja byłem komendantem, szybko przeanalizowałem: nastrój grupy , odległość na mapie, porę dnia, charakter terenu, nasze wyposażenie, wreszcie gdzieś na końcu moje i grupy ambicje. Zdecydowałem – idziemy dalej. Słońce było niżej i niżej. Parliśmy. Zrobiło się szarawo. Parliśmy. DROGA! Znaleźliśmy drogę. I to taką, którą nawet największy sceptyk musiałby nazwać drogą. Nie żaden tam dukt, ścieżka, marna dróżka. Zwykła dwuśladowa leśna droga. Pytanie powstało jedno – dokąd owa droga wiedzie? Odnaleźliśmy oznaczenia szlaku, ale nie byliśmy w stanie, nawet studenci V roku geografii odgadnąć, w którą stronę należy iść do Kaczyki. Niewątpliwie w dół, a że staliśmy na kulminacji dół był z co najmniej dwóch stron. Poszliśmy w jedną ze stron. Słońce dawno już zrezygnowało ze współpracy. Wyjęliśmy wszystkie latarki, jakie mieliśmy. Ja dołożyłem czerwoną, rowerową lampkę – droga była czytelna, a jednak śliska, dlatego wydawało się to dobrym rozwiązaniem. Wyglądać co prawda musieliśmy jak ciężarówka Coca-Coli, ale czuliśmy się bezpiecznie. Nastroje były mieszanką zmęczenia, wydzielanych pod jego wpływem endorfin, niepokoju i ciekawości. Schodziliśmy łagodnie w dół. Ciemno. Leśnie. Schodzimy. Idziemy? Nie idziemy? Pojawia się propozycja – prześpijmy się rano będzie jasno i będzie wiadomo, co robić. Problemem była woda – kończyły nam się zapasy, dlatego chcieliśmy odnaleźć wioskę, najlepiej ze studnią. Pójdźmy jeszcze kawałek, na pewno wioska jest już za chwilę. Szliśmy jeszcze jakiś czas, dotarliśmy do strumienia. Zdecydowaliśmy, że tutaj zostaniemy na noc – mieliśmy namioty, teren był płaski – to wyjście wydawało się najlepsze. Niestety nie mieliśmy już wody. Ustaliliśmy, że spać będziemy w szyku bojowym – niewiasty w dużym namiocie pośrodku, chłopaki (tudzież chłopacy*) w mniejszych na flankach. Wyznaczyliśmy chętnych na ranną wyprawę rozpoznawczą (w domyśle do wioski) po napitek. Co odważniejsi się umyli, podziękowaliśmy Bogu za to, że jest z nami i poszliśmy spać. Obudziliśmy się jakieś 300 metrów od zabudowań wioski, w której po polsku mówią lepiej niż w niejednej pod Pabianicami… Epilog Góry nie były wysokie ale były to góry. Teren był nieznany, nawet kraj nie był naszym krajem. Niebezpieczeństwo istniało. Bez wątpienia. Czy decyzja kontynuowania marszu była właściwa? Czy nie narażaliśmy się niepotrzebnie? Czy w drużynie wędrowniczej można podjąć takie ryzyko? Tym razem skończyło się dobrze, jak mogło się skończyć innym razem? Podałem możliwie pełny opis sytuacji – wypowiedzcie się drodzy czytelnicy gdzie jest granica między przygodą a rozsądkiem. Swoje zdanie podam później. Michał Grelewski PS. Tytuł artykułu jest przewrotny. W żadnym razie nie jest mottem pracy instruktorskiej autora. *chłopacy (reg.) - pradawne określenie młodych osobnikówpłci męskiej, w Polsce już nie używane, reliktowo zachowało się na Wielkopolsce. Czyli po prostu chłopaki ale po wielkopolsku. Wyjdźcie w świat, zobaczcie, pomyślcie, pomóżcie - czyli działajcie! Słyszałeś? Już niebawem startuje wyprawa wędrownicza Łódzkiej Chorągwi Harcerzy! Hasłem przewodnim, będą tytułowe słowa niniejszego artykułu “Wyjdź w świat, zobacz, pomyśl, pomóż czyli Działaj!”. Ale zanim będziemy mieli okazję działać, zapraszamy do lektury artykułu w którym uchylimy Wam rąbka tajemnicy, oraz poinformujemy kto może wziąć w niej udział… Na początku zapraszamy na projekcję krótkiego filmu promującego wyprawę: http://www.youtube.com/watch?gl=PL&hl =pl&v=EI5zdb3Njg4&fmt=18 Chorągwi. Mamy nadzieję, że dzięki tej inicjatywie więcej harcerzy będzie miało świadomość tego, kim są wędrownicy, i w jaki sposób pracują. Liczymy, że taka forma “warsztatów” przyczyni się w jakiś sposób do wzrostu ilości wędrowników, i drużyn wędrowniczych w naszej Chorągwi. Oczywiście poza samymi harcerzami starszymi, do wyjazdu zaproszeni są również chłopcy z poza organizacji - chcemy w ten sposób i im pokazać czym jest, i na czym polega ruch wędrowniczy. Po co wyprawa? A kto dokładnie może wziąć udział w wyprawie? Wespół z wędrownikami HONKERA postanowiliśmy raz do roku organizować wyprawę, podczas której będziemy chcieli zaprezentować uczestnikom metodykę pracy drużyny wędrowniczej, a przy okazji stworzyć pole do wymiany doświadczeń na temat ruchu wędrowniczego w naszej W wyprawie może wziąć każdy chłopiec w wieku powyżej 15 lat (rocznikowo). Jest to warunek absolutnie konieczny. W pierwszej kolejności zaproszenia do udziału otrzymały wybrane Zastępy Zastępowych w naszej Chorągwi. Jest to zwią- zane z tym, że chcemy aby wyprawa przyczyniła się do wykorzystania osób, które już mamy w drużynach - może to dla nich dalsza droga? Może powinni zająć się tworzeniem drużyny/ patrolu przy obecnej drużynie harcerzy? Oczywiście, poza wybranymi ZZtami (drużynowi wybranych zastępów wiedzą o naszej propozycji) do udziału w wyjeździe zapraszamy także wszystkich pozostałych harcerzy - a także Waszych znajomych, przyjaciół. Postarajmy się wspólnie podjąć odpowiedzialność za rozwój ruchu wędrowniczego w naszej Chorągwi! Dodatkowym zadaniem jest wykonanie “zadania przedwyjazdowego”. Więcej na jego temat przeczytacie na blogu wyprawy. Co my tam będziemy robić? Wszystko, co mieści się w paradygmacie wędrowniczym :) Wyprawa będzie połą- 17 czeniem ze sobą konferencji na temat wędrownictwa (jak sami dobrze wiecie, jego rozwój stale napotyka na problemy w naszej Chorągwi , więc może wspólnie uda się wypracować jakieś nowe formy pracy, lub rozwiązania systemowe które polepszą jakość dotychczasowej działalności pionu wędrowniczego) jak i działania. Ogólnie mówiąc, dzięki niej poznacie podstawy metodyki wędrowniczej. Ale to nie wszystko! - planujemy także kilka atrakcji :-) (te niestety muszą pozostać słodką tajemnicą - podobnie jak miejsce do którego jedziemy). Jeśli macie jakieś propozycje dotyczące pracy wędrowniczej w naszej Chorągwi, albo problemy o których chcielibyście, abyśmy porozmawiali w trakcie wyprawy, dajcie znać na maila: [email protected] Uwaga!!! Termin zgłoszeń mija 16 marca 2009 roku. Kończąc, ponownie zapraszamy Was na blog wyprawy - tam znajdziecie komplet informacji na temat naszego wyjazdu. Zachęcamy Was serdecznie do wzięcia w nim udziału! Harce Ćwików!!!! Troszkę już sił i weny brakuje do pisania kolejnych artykułów rodem, co Nas czeka w najbliższym czasie ;) Jednak nie moją rolą jako „RedNuma” jest zachęcać Was do czytania tych informacji, a rolą jako Komendanta Łódzkiego Związku Drużyn Wędrowników. Drogi wywiadowco, prawie ćwiku … 67 marca 2009 roku daje Ci niesamowitą możliwość wzięcia udziału w „Harcach Ćwików”. Imprezę tą głównie obstawiają wędrownicy z ŁZDW. Chcesz się sprawdzić? Może nie tylko chcesz, ale powinieneś-musisz! Zatem przyjedź 6 marca o godzinie 20 pod parafię św. Józefa w Łodzi. Zabierz z sobą wszystko co do przetrwania w ciągu 24 godzin będzie Ci potrzebne. Nie zapomnij busoli, mapy Łodzi i okolic, suchego prowiantu oraz 30 zł kieszonkowego. Do tego ciepła pidżama i grube skarpety ;) Te „Harce” to połączenie tradycyjnego puszczaństwa skautowego oraz nowoczesnej techniki. Zobacz jakie możliwości dają mapy satelitarne, poczuj czym jest zdobywanie meldunków z pomocą fotokodu lub bluetooth’a, przejdź niepostrzeżenie przez monitorowany plac, rozpal ogień krzesiwem … Na Harce Ćwików zapraszam szczególnie tegorocznych kursantów kursu „Skolem” 2009! Czekam na Wasze zgłoszenia do 25 lutego na mój mail: m.j.stasiak [małpa] gmail.com 18 Kamienie na szaniec ŁHH- “Łódź-Teren”, “Szaniec” ;) Łódzki Hufiec Harcerzy “Szaniec” działa już jedenasty rok. Obecnie funkcję hufcowego pełni phm. Adam Drabik, a vice – hufcowym jest pwd. Piotr Wierzbowski. Wcześniej hufcowymi „Szańca” (i hufca Łódź – Teren, bo z tego hufca przekształciliśmy się w „Szaniec”) byli: phm Piotr Papieski, phm. Piotr Dudziński, phm. Wojciech Papieski i hm. Michał Stasiak. Terenem naszego działania jest przede wszystkim Widzew, Górna i Piotrków Trybunalski, ale mamy też jedną jednostkę na terenie Bałut. W chwili obecnej w XV ŁDH 2001 hufcu działa 8 jednostek: * 1 PGZ „Podróżnicy” – p.o. drużynowego Łukasz Świątkowski * 2 PDH „Grań” im. gen. Józefa Hallera – p.o. drużynowego Tomasz Nowak * 3 ŁDH – p. o. drużynowego Łukasz Biskup * XV ŁGZ „Strażnicy Zaginionej Po- lany” – p. o. drużynowego Kamil Grzejek * XV ŁDH „Zielony Płomień” im. Andrzeja Małkowskiego – p. o. drużynowego Maciej Zasadziński * 42 ŁGZ „Poszukiwacze Przygód” – p. o. drużynowego Piotr Lenartowicz * 42 ŁDH – drużynowy Paweł Joachimiak * 87 ŁDH – p. o. drużynowego Łukasz Jaszczuk Ostatnio w hufcu odbył się kurs zastępowych „Gildia Zdobywców”, a w grudniu mieliśmy warsztaty dla zastępowych. W listopadzie byliśmy ekipą instruktorów i drużynowych hufca w górach – nie za dużo nas pojechało, ale się nie przejmujemy i liczymy na to, że przy następnej tego typu okazji będzie nas więcej. W przedwakacyjnych planach mamy jeszcze na pewno biwak ZZ – ów i kolejne towarzysko – integracyjne spotkanie kadry hufca. Powiew Północy Łódzki Związek Drużyn “Północ” Niniejszym artykułem rozpoczynamy stały cykl poświęcony działalności naszego Związku Drużyn . Będzie on nosił tytuł planowanej przez nas gazetki Związku Drużyn - “Powiew Północy”. Chcecie wiedzieć kim jesteśmy? Przeczytajcie… Decyzja o powstaniu Łódzkiego Związku Drużyn na północy naszego miasta została podjęta w roku 2005. Było to związane pośrednio z rozwiązaniem Hufca Zuchowego “Bombaju” w wyniku którego Gromady Zuchowe powróciły z powrotem do Hufców harcerzy. Pierwotny trzon Związku Drużyn stanowiły drużyny należące do Łódzkiego Hufca Harcerzy “Polesie”, a były to: - 9 Łódzka Gromada Zuchów “Kamyczkowi Rycerze”, - 9 Łódzka Drużyna Harcerzy “Leśni” im. mjr. Jana Piwnika “Ponurego”, - 17 Łódzka Drużyna Harcerzy im. Jerzego Szletyńskiego, - 84 próbna Łódzka Drużyna Harcerzy. Pierwszym komendantem Związku Drużyn został wybrany pwd. Przemysław Czuma. W lipcu 2006 roku podczas obozu w Gąsawie (w którym uczestniczyły wszystkie drużyny naszego Związku Drużyn) powołana została kolejna jednostka próbna - 19 próbna Łódzka Drużyna Harcerzy. Wkrótce po obozie rozpoczęliśmy rozmowy na temat nazwy Związku Drużyn. Propozycji nie było wiele - najbardziej wybiły się historyczne “Kominy”, a także zwy- czajowa, właściwie przyjęta już przez nas nazwa “Północ”. Wybór nie był trudny i jednogłośnie wybraliśmy nową markę :) W wyniku wyjazdu pwd. Marcina Parola do Seminarium za granicę, 19 pŁDH została rozwiązana. We wrześniu 2007 roku Przemysław Czuma złożył rezygnację z pełnienia funkcji komendanta. Wówczas, na jego miejsce wybrany został aktualny komendant phm. Sebastian Grochala H.R. Związek Drużyn nadal się rozwijał - powstała nowa drużyna w Głownie, następnie w Aleksandrowie. To nie koniec naszych planów związanych z rozszerzaniem działalności “północnej” części naszej Chorągwi. W listopadzie 2008 roku złożony został oficjalny wniosek do komendanta ŁCHHrzy, a także Naczelnika Harcerzy z prośbą o powołanie Łódzkiego Hufca Harcerzy “Północ”. Obecnie czekamy na rozkaz… “Północ” skupia dwie wyróżniające się na tle naszej Chorągwi jednostki będące ośrodkami zapewniającymi rozwój naszej organizacji na terenie Łodzi, ale nie tylko. Są to - aktualna Drużyna Rzeczypospolitej - 17 ŁDH, oraz Drużyna Orla naszej Chorągwi - 9 ŁDH. Obie te drużyny mają działające obok siebie Gromady Zuchowe i Drużyny Wędrowników (które skupione są w Związku Drużyn Wędrowniczych). Dodatkowo w skład wchodzi 84 pŁDH, która w tym roku, mamy nadzieję, zakończy wreszcie okres próbny. Do tego dochodzą jeszcze dwie drużyny działające poza miastem( 1 próbna Głowieńska Drużyna Harcerzy, oraz 17 pró- bna Aleksandrowska Drużyna Harcerzy). Obie bardzo szybko się rozwijają, i mamy nadzieję, że przyczynią się do dalszego rozwoju naszej Chorągwi. Do cyklicznych imprez naszego Związku Drużyn należą: - turniej sportowy - organizowany raz do roku, całodniowy. - gra 9tki - tradycyjna już gra z okazji kolejnej rocznicy powstania 9 ŁDH. - kurs zastępowych - element pracy szkoły zastępowych* * Północna Szkoła Zastępowych - sukcesywnie jest budowana. Aktualnie najbardziej rozbudowanym jej elementem jest kurs zastępowych Seminarium, mający już trzyletnią tradycję. Absolwenci kursu przyjmowani są do Bractwa Dębu i Wawrzynu które podczas okazjonalnych, specjalnych spotkań dba o poziom zastępów w naszym Związku Drużyn. W tym roku odbędą się pierwsze warsztaty dla członków tegoż Bractwa. A co odbyło się u nas ostatnio? - Odprawy :) - Turniej gier planszowych. - Kurs Zastępowych Seminarium Tertium. Więcej informacji na temat tego, co się u nas dzieje znajdziecie na stronie: www.polnoc.zhr.pl (więcej po zarejestrowaniu na stronie). W kolejnych artykułach będziecie mieli możliwość poznać poszczególne jednostki naszego Związku Drużyn, a także usłyszeć, co ostatnio się u nas wydarzyło. Zachęcamy do lektury! Relacje Ach te zloty ! 14 grudnia 2008 Krąg Instruktorski przy Szczepie Zielony Płomień przypomniał instruktorom Okręgu Łódzkiego jak dawniej zloty organizowano. Przez kilka godzin rozmaiwaliśmy o harcerskich zlotach, zaczynając od Spały i I Narodowego Zlotu Harcerzy przez zloty w czasach powojennych, Kraków, Olsztyn aż do Lednicy. Podziwialiśmy perfekcję organizacyjną w czasie zlotu w Spale i nieugiętość wobec socjalistycznych władz w czasie zlotu na Błoniach w Krakowie. Wspominaliśmy jak to Łódź wygnana za przepompownię zbudowała najładniejsze gniazdo na zlocie w Olsztynie i jak wielkim przeżyciem było uczestniczenie w Światowych Dniach Młodziezy w czasie tego zlotu. Wreszcie o zlocie w Lednicy opowiadał ówczesny Naczelnik Harcerzy – Adam Komorowski przekonując nas, że na zlotach „Łódź” zawsze znaczyło „jakość”. Z ostatniego zlotu wspominaliśmy także legendarne kamienice, przejście przez Bramę Trzeciego Ty- siąclecia, teatr linowy i wszechobecny kurz. Najwięcej emocji wzbudziły co zrozumiałe dyskusje na temat tegorocznego zlotu. Jak sprawić, żeby 20 lecie ZHRu było rzeczywiście godnie uczczone? I jak zrobić, żeby i tym razem ze zlotu pamiętało się Łódź? Zlot już za 7 miesięcy. Jak mawiał jeden z polskich premierów: Do roboty! 19 Wigilijna noc… W izbie pachniało świeżą jodłą. Panował rozgardiasz. Harcerki i harcerze z uśmiechem na twarzach krzątali się dokoła, dokładali do stołu ostatnie potrawy, przeprowadzali ostatnie poprawki. W oddali dało się słyszeć dźwięki strojonej gitary. Panowała atmosfera podniecenia. Wszyscy oczekiwali z niecierpliwością na umówiony znak - sygnał aby móc rozpocząć. Stanął na środku największej izby. W rękach trzymał Pismo Święte. Momentalnie wszystkie szmery i szepty ucichły. Odruchowo otoczyli go tak aby utworzyć krąg. Słychać było tylko świerkot spalających się świec. Zaczyna się, czytał, na twarzach powaga ale kącikami ust wymykał się uśmiech szczęścia i zadowolenia. Później życzenia od szefostwa – odpoczynku, nowych sił, rodzinnych świąt (a co innego życzyć sile roboczej). Talerz pełen opłatków przemknął po okręgu w mgnieniu oka. Każdy dzierżył w dłoni gotowy to połamania kawałek chleba. Start! W powietrzu zawisła chmura dobrych myśli i życzliwości. Uff, wreszcie koniec z życzeniami, uczta dla duszy chwilowo przerwana, teraz trzeba zaspokoić potrzeby ciała. Kiszki już marsza zaczynały odgrywać, a w samym centrum stołu doskonale prezentowała się „Karpatka” – tak to ta sławna karpatka. Siedliśmy do naszego stołu wigilijnego. Ledwie co niektórym udało się zaspokoić pierwszy głód i pragnienie a już druhny i druhowie ze stolika później nazwanego „chórem” rozpoczęli swoje kolędowanie. Dwa męskie głosy wspierane przez dwa głosiki druhen i jeszcze jeden męski głos szefa porwały większą część zgromadzonych do głośnego śpiewania. A czego oni nie śpiewali, właściwie to śpiewali wszystko co było w śpiewnikach. Tylko najwytrwalszym udało się oprzeć tej magii wspólnych świąt. Czas mijał. Co jakiś czas, ktoś się wymykał, żegnając się uśmiechem który mówił nie mniej nie więcej: „na mnie już najwyższa pora ale było bardzo miło”. Siła naszego śpiewu powoli malała. I tak około czwartej znowu padł umówiony znak - sygnał. Jeszcze ostatni uścisk rąk. Ostatnie uśmiechy. Chwila sprzątania. Następna taka noc za rok. Do zobaczenia. Maciej Blim Wyprawa do Lwowa ze Świąteczną Paczką i nieprzewidzianymi sytuacjami Wróciliśmy ze Lwowa szczęśliwi, że już jesteśmy z powrotem, bo to oprócz dużej satysfakcji z ludzkiej radości, jeszcze 25 godzin w busie, w którym albo było nieludzko gorąco od grzejnika z przodu, albo nieludzko zimno od nieszczelnego nadwozia z tyłu. Ale ludzie twardzi i naprawdę fajni, więc przeżyliśmy. Mieliśmy przygody, a jakże. Na granicy się okazało, że od 2000 r. na Ukrainę nie mogą wjeżdżać autobusy z przyczepami, więc musieliśmy zawrócić do Polski i przepakować WSZYSTKO do środka. Sześć godzin siedzenia w bezruchu, nie było nawet którędy „na siku” wyjść. Sześć, bo cztery spędziliśmy na granicy, a potem jeszcze dwie w drodze do Lwowa. Do tego nie chcieli nas potem oczywiście przepuścić z busem wypełnionym po brzegi. Taka ukraińska rzeczywistość. We Lwowie zaraz po zaparkowaniu pod miejscem noclegu okradli nam bus (dobrze, że nie wybili nam szyby, bo byśmy nie mogli nim wracać) i zabrali oprócz dwóch komórek i portfeli, także jeden paszport (przez pomyłkę, bo był w portfelu - drugi zostawili na siedzeniu). Dziewczyny nie posłuchały, że mają wszystko ze sobą zabrać, ale to ze zmęczenia. No i od godziny 20:00 w sobotę (jak się dowiedzie- 20 liśmy od kierowców) do 13:00 w niedzielę, trwało załatwianie wszystkiego na milicji i w konsulacie. Na szczęście bardzo nam pomógł nasz ksiądz, u którego nocowaliśmy (m. in. załatwił nam konsula w niedzielę, dzwoniąc do niego na prywatną komórkę, a i milicję wezwał - też prywatnie - dzięki jakiejś dziewczynie z parafii) i jeden z parafian (był nam przewodnikiem, tłumaczem i wsparciem jednocześnie). Udało się zrobić w niedzielę zdjęcia do paszportu (nawet dwa razy, bo było widać jedno ucho, zamiast dwóch), zdobyć cudem euro na opłatę za paszport tymczasowy (w innych walutach konsulat nie przyjmuje wpłat, a we Lwowie jest problem z euro, bo hrywna spadła akurat na łeb na szyję i ludność tubylcza lokuje oszczędności w twardej walucie) i wyrobić go w konsulacie. Wszystko zakończyło się dokładnie w czasie, kiedy główna grupa skończyła po mszy świętej zwiedzanie Cmenta- rza Łyczakowskiego i pojechaliśmy do domu razem. Kilka cudów nas tam spotkało mimo wszystko. Nie da się tego opisać, bo wszystko działo się tak szybko, że co godzinę jakieś nowe fakty się pojawiały i biegaliśmy po mieście w trójkę (z Martą i z Anatolem). Paszport ktoś w międzyczasie znalazł na ulicy i oddał do polskiej parafii (właśnie tej, w której spaliśmy), co jeszcze bardziej skomplikowało sprawę, bo trzeba go było anulować (był w obcych rękach wiec mógł być użyty w tym czasie). Nie mogliśmy też na niego wrócić, bo na granicy już był zablokowany. Jeszcze by nas zamknęli „do wyjaśnienia”… No i mieliśmy też wizję odkręcania wszystkiego na milicji (po dwóch wcześniejszych wizytach), żeby już go nie szukali. A tam trzeba mieć świadka, który znalazł paszport, nie można powiedzieć, że znalazł ktoś anonimowy. Dzięki tym przygodom poznałem 15 lwowskich milicjantów, konsula, wicekonsula i starszą panią z konsulatu, która wszystko wiedziała i gdyby na niedzielę pojechała do rodziny na wieś, to byśmy nic nie załatwili. Andrzej Jagoda Relacja zwycięzcy “Harców Ćwików” 2009 ze spotkania “hardcorowców” przyniesie kolejny dzień. Kilka godzin Wszystko zaczęło się od informacji huf- nie rozpaliło się. Dodatpóźniej obudził nas głos dh Michała cowego. Początkowo nie interesowało kowo zaczął padać deszcz, Stasiaka. Nie dało rady spać dłużej. mnie to, lecz gdy wszedłem na stronę „Wy- lecz nie daliśmy za wygraną Chwile później, po modlitwie powiadowcy”, kiedy ukazał się nowy numer i ostatecznie udało się nam rannej zabraliśmy się zobaczyłem artykuł o „Harcach Ćwików”. je rozpalić. Tematem do śniadania (szykoZacząłem go czytać. Jak każdego młodego ogniska był autorytet. wało się coś ciężharcerza zainspirowały mnie słowa: ” Za- Przedstawialiśmy na nim kiego). Po dopiciu bierz z sobą wszystko co do przetrwania w poznane wcześniej sylherbatki dostaliśmy ciągu 24 godzin będzie Ci potrzebne”. Za- wetki- dlaczego są one informacje, by zaczęło mi się to coraz bardziej podobać. teraz uważanymi brać ze sobą rzePo Gdy doczytałem do końca artykułu, gdzie postaciami. czy, które padały wzmianki o rozpalaniu ogniska ognisku był czas na przydadzą krzesiwem, mapach satelitarnych czy zdo- przygotowanie do się nam do bywaniu meldunków za pomocą fotokodu ciszy nocnej. Wieprzetrwalub bluetooth’a zdecydowałem, że wezmę dzieliśmy, że to jest nia w lesie. w tym udział. Zbyt ciekawie się zapowia- zbyt piękne by było Po wzięciu kompasów, cieprawdziwe. Mieliśmy dało by to mnie ominęło… płych rzeczy itp. wyruszyPiątek, dzień jak każdy inny w tym mie- racje. Gdy rozliśmy do lasu. Tam siącu: pochmurny, chłodny, trochę k ł a d a l i ś m y dostaliśmy mapy deszczowy. Właśnie tego dnia, 6-go marca nasze śpiwory, Łagiewnik z zao godzinie 20.00 stawiłem się wraz z in- dostaliśmy roznymi „hardcorowcami” pod parafię św. Jó- kaz: „przygotujcie się na spędzenie nocy w znaczonymi czternastoma punktami. zefa w Łodzi. Od samego początku trudnych warunkach”. Wiedzieliśmy, że Każdy musiał iść do swojego wyznaczosłyszeliśmy, że najbliższe 24 godziny będą będziemy biegać lub robić coś podobnie nego. Po rozpoczęciu gry, udałem się, na dla nas bardzo ciężkie. I na to czekałem. męczącego. Ubraliśmy się ciepło i lekko, punkt którym była przeprawa linowa. MuNa samym początku dh Adam Kralisz dał wyposażeni w latarki i kompasy wyszliśmy siałem sam się przygotować do bezpieczznicze kilku osobom. Nie miałem pojęcia, przed dom. Następnie dh Daniel Parra- nego przejścia trasy. Najciekawsze był fakt, Poklewski za- że niektóre przyżądy, których mogłem do czego prowadził nas użyć widziałem pierwszy raz w życiu. Po mogą się w okolice kilku kombinacjach zobaczyłem co, do nam przyklasztoru Fran- czego służy i mogłem się wspinać, a nadać. Ale po ciszkanów przy stępnie zjechać na dół. Odmeldowałem się chwili ul. Okólnej. i ruszyłem w dalszą podróż. Poszedłem do w s z y s t ko Tam otrzyma- punktu będącego najbliżej mojego położesię wyjaśliśmy mapy Ła- nia. Składał się on z dwóch części. Na pon i ł o giewnik i czątku musiałem podejść i klepnąć D r o g a wyruszyliśmy jednego z druhów, ale tak by mnie nie Krzyżowa. w las na nocną usłyszał. Po wykonaniu tego zadania, doBardzo poorientacje. Cze- stałem mini pistolet ASG i musiałem strzem o g ł a kało na nas lić kulką w plecy drugiego druha nam w c z t e r n a ś c i e punktowego. Zabawa była stylizowana na skupieniu, punktów, które „babajaga patrzy”. Idąc do kolejnego podczas Piątkowe ognisko z Komendantem Chorągwi p o w i n n i ś m y miejsca natknąłem się na znak patrolowy niej, czasami dawali znać o swoim istnieniu kibice odwiedzić w max. półtorej godziny. Dla i list. Była w nim wiadomość „PADNIJ!”. ŁKS-u, którzy śpiewając pieśni dopingo- jednych było to zdecydowawali swoją drużynę grającą mecz z Craco- nie za mało, a dla innych za dużo. Ja uważam, że czasu vią. Po przejściu czternastu stacji zostaliśmy było akurat. Nie można go podzieleni na trzy patrole. Każdy z nich było tracić na błądzenie. utrudnieniem dostał biografię znanych osób, z którymi Wielkim musieliśmy się zapoznać. Moja grupa do- było ogromne błoto sięgające po kostki i padający stała Marka Kotańskiego- wybitnego psychologa. Po deszcz. Ale i z tym sobie pokrótkim poznaniu tych osób, zostaliśmy radziliśmy, czego dowodem wywiezieni na działkę dh Pawła Joachi- były maksymalne wyniki miaka w Łagiewnikach. Tam otrzymaliśmy kilku osób. Po przyjściu do domku kolejne zadanie- ułożenie ogniska (w patrolach). Ognisko, które zostało najlepiej (około godziny drugiej) ocenione miało być obrzędowym. Niestety mogliśmy położyć się spać Woźnica Mariusz Osenka ze 106 ŁDH oraz rozmyślać o tym, co 21 Od razu rzuciłem się na ziemię i tylko usłyszałem strzały lądujące w mojej okolicy. Po przeczytaniu wiadomości, poszedłem na strzelnicę. Ten punkt poszedł mi zdecydowanie najgorzej, ale nie martwiłem się tym. Udałem się w dalszą drogę. Po krótkim, strategicznym rozmyśleniu uznałem, że jeden punkt ominę, ponieważ było ryzyko, że do niego nie trafię. Poszedłem na krańcówkę przy SP nr 61. O dziwo nikogo tam nie zastałem, więc zadzwoniłem do dh Adama Kralisza z pytaniem co jest z tym punktem. Okazało się, że znajdował się on w… szkole. Zadaniem było zdobycie największej liczby punktów w grze „mahjong”. Nie lubię tej gry, ale dałem radę. Jako kolejny upatrzyłem sobie tzw. „strefę bluetooth”. Poszedłem do wskazanego na mapie miejsca i o określonej godzinie szukałem sygnału. Niestety go nie znalazłem. Okazało się, że wystąpił drobny problem techniczny. Z lekką nutką zawiedzenia udałem się na kolejny punkt na którym była samarytanka. Od pewnego czasu jest to moja mocna strona, więc ucieszyłem się, gdy zobaczyłem fantoma oraz usłyszałem treść zadania. Dostałem informację, że był wypadek samochodowy i muszę udzielić pierwszej pomocy. Egzaminował mnie student szóstego roku medycyny- człowiek, który zna się na rzeczy. Po wykonaniu zadania pochwalił mnie oraz powiedział, że dostałem maksymalną ilość punktów. Z uśmiechem na twarzy zacząłem biec do następnego punktu- historia harcerstwa. Gdy zobaczyłem ilość pytań (57) oraz ich jakość zrobiło się wesoło, gdyż były bardzo szczegółowe. Po upływie czasu na wykonanie tego zadania, Popatrzcie na to zmęczenie! udałem się dalej, gdzie był… golf. Ciekawie się zrobiło, gdy pierwszy raz w życiu trzymałem kij w swoje ręce. Wyobraziłem sobie, że jestem Tigerem Woods’em i rozpocząłem batalion z piłeczką. Sądziłem, że pójdzie mi gorzej, ale nie było tak źle i trafiłem piłeczkami do dołków. Kolejny punkt powinien być na jednym z skrzyżowań ścieżek w lesie. Niestety nikogo tam 22 nie znalazłem. Rozmyślając, czy poszedłem źle spotkałem spacerującego, starszego pana. Swoim fachowym okiem spojrzał na mapę i potwierdził, że jestem w dobrym miejscu. Po chwili okazało się, że punktowy jest kilkanaście metrów dalej. Zadaniem było naprawienie zegarka, w którym wyleciały wskazówki. Zabrałem się do jego rozkręcania, lecz jak się okazało, niepotrzebnie to robiłem. Zadanie można było wykonać w około 10 sekund. Wystarczyło zdjąć pokrywę zegarka, a nie rozkręcać go całego. Do końca gry zostało mi około czterdzieści minut. Postanowiłem, że spróbuję wykonać jeszcze trzy punkty. Pobiegłem na parking, gdzie musiałem wykonać manewry samochodem. Szybko poszło, więc udałem się w okolice trzeciego stawu w Arturówku. Tam był mini bieg po azymutach. Z racji tego, że zdejmowałem punkty, przyklejone do drzewa (byłem ostatnim uczestnikiem) zagubiłem się przy drugim. Niestety go odkleiłem i musiałem na „ślepo” szukać trzeciego punktu. Troszkę sprytu i cierpliwości dało mi efekt końcowy- trzeci punkt. Od niego już bez problemu dotarłem do mety. Po powrocie do domku, w którym spaliśmy, wzięliśmy rzeczy i udaliśmy się do siedziby okręgu. Tam mięliśmy mieć obiad. Gdy zobaczyłem, co na nas czeka, od razu wybaczyłem wszystkie męczarnie ostatnich godzin. Na blacie stał stos pizz. Zabraliśmy się do jedzenia. W czasie posiłku, ci, którzy byli na punkcie z bluetooth’em, mieli okazje go zaliczyć. Został nam wysłany plik mp3. Po jedzeniu usłyszeliśmy przedostatnie zadanie. Otrzymaliśmy piętnaście zdjęć oraz starą mapę, gdzie ulice były napisane cyrylicą. Musieliśmy zaznaczyć, gdzie znajdują się sfotografowane miejsca. Mogliśmy udać się w teren, porównując fotografie z rzeczywistością. Dzięki temu odnaleźliśmy kilka miejsc, a ja w tym czasie rozszyfrowywałem wiadomość przesłaną na telefon. Ostatnim zadaniem była gra gospodarcza prowadzona przez dh Piotra Czaińskiego. Polegała ona na prowadzeniu kopalni i zdobyciu jak największego kapitału. Niestety na jej początku musiałem zakończyć swoją przygodę z harcami, ponieważ tego dnia jechałem na biwak szczepu. Pożegnałem się ze wszystkimi i ruszyłem w dalszą podróż. ćw. Maciej Łuczak 84 ŁDH “Cichociemni” Z notatnika harcownika Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz Wybrałem się do Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz. Jest to miejsce, w którym jesienią 1939 r. w fabryce przy Krakowskiej 55 - dziś Liściastej 17 powstało Rozszerzone Więzienie Policyjne. Przez obóz przewinęli się nauczyciele, politycy, urzędnicy państwowi, działacze kultury. Radogoszcz był więzieniem męskim. Zasadniczą funkcją było gromadzenie więźniów, którzy mieli znaleźć się w innych więzieniach. Każdego dnia z po- wodu głodu, chorób, wycieńczenia i tortur ginęli tutaj ludzie. Stąd też osadzonych wywożono na masowe egzekucje - do lasu lućmierskiego, Okręglika. W styczniową noc w 1945 r. jeden dzień przed wyzwoleniem Łodzi, zaczęło się od morderstw więźniów, a gdy Ci stawili opór, Niemcy podpalili budynek. Zginęło ok. 1500 osób. Ocalało 30. Kilkadziesiąt godzin później Łódź została wyzwolona przez Armię Czerwoną. Pogrzeb ofiar odbył się w lutym 1945 r. na cmentarzu znajdującym się po drugiej Pierwsze ujrzenie MS 2 (Muzeum Sztuki 2) stronie ul. Sowińskiego, Pomnik - Mauzoleum oraz Iglicę odsłonięto 9 września 1961 r. Od 19 stycznia 1976 r. działa tutaj Muzeum Tradycji Niepodległościowych. W muzeum można było zauważyć wiele zdjęć przedstawiających tysiące spalonych żywcem ludzi oraz miejsce masowego pogrzebania tych, których nie udało się zidentyfikować. Część pogrzebano przy muzeum w miejscu tego pomnika, a część na cmentarzu w pobliżu więzienia. Kiedy się wejdzie na cmentarz i zobaczy identycznie wyglądające miejsce jak na zdjęciach w muzeum gdzie pogrzebano setki ludzi i uświadomi że te same osoby, co są na zdjęciach leżą spaleni kilka metrów pod ziemią, to doświadcza się niezwykłego uczucia, ale nie da się go wyjaśnić dopóki samemu się tego nie zobaczy i nie przyjdzie w to miejsce. Dominik Jabłoński zastępowy 3 ŁDH Lubię bardzo muzea. Można się w nich dowiedzieć historii na dany temat. Gdy dowiedziałem się o harcu odwiedzenia muzeum uznałem, że trzeba będzie pójść do ostatnio bardzo promowanego „MS2” w Manufakturze. Choć to nie muzeum historyczne a sztuki, tym bardziej udałem się tam, bo nigdy w podobnym nie byłem. W środku okazało się że w czwartki wejście jest za darmo, więc nic nie zapłaciłem i wszedłem do środka. Ciekawość mnie niemalże całkowicie pochłonęła. Nagle ujrzałem tzw. “modern art”. Ogarnął mnie nieopanowany śmiech widząc na ścianie płytę pilśniową z niebieskim paskiem, a obok stary włącznik do prądu z wystającymi kablami. I to jest ta sztuka? Nawet dostałem odpowiedź na to pytanie od pani która sprawdzała bilety - Tak, to sztuka nowoczesna. To muzeum jak pan widzi jest trochę inne niż wszystkie. Udałem się potem obejrzeć resztę muzeum poznając dzieła tak teraz modne. Na koniec dodam że dla tego zachwycającego widoku należy się udać na tego muzeum. Jest ciekawie. Piotr Rodziewicz przyboczny XV ŁGZ “Strażnicy Zaginionej Po- 23 Dwa łyki z metodyki ... a wiatr ułoży gawędę Ostatni Dzień Myśli Braterskiej Dnia 20 grudnia 1948 roku na odprawie Komendantek i Komendantów Chorągwi ZHP w Warszawie uchwalono rezolucję „w sprawie zerwania z pozostałościami wychowania skautowego w harcerstwie”. Następnie Rozkazem Naczelnictwa ZHP L. 2 z tego samego dnia została ona podana jako „ogólne wytyczne ideowo-wychowawcze”. Był to sygnał dla Związku Młodzieży Polskiej do tego, aby „harcerstwo ideologicznie i organizacyjnie związać z ZMP”. W Łodzi Komenda Chorągwi rozpoczęła proces „zetempetyzacji” harcerstwa łódzkiego. W prima aprilis 1949 roku wydano rozkaz, którym utworzono koedukacyjne hufce oraz nadawano nową numerację działającym na terenie Chorągwi drużynom. Chłopcy z 58 Łódzkiej Drużyny Harcerzy wierzyli jeszcze, że „nowe harcerstwo” dotknie tylko góry. Ich drużynowy pwd. Jurek dalej prowadził pracę po staremu, zresztą w hufcu także jeszcze w tym momencie odczuwano przygotowania drużyn do obozów, a niżeli budowanie nowej organizacji. Jednak już na obozie dało się zaobserwować, że coś jest nie tak. Codziennie podczas jego trwania pięćdziesiąta ósma uczestniczyła w „Harcerskiej Służbie Polsce” m.in. „elektryfikując” polskie wsie, pracując w tartaku … Jurek stwierdził, że we wrześniu odchodzi, wraz z nim swoje odejście zapowiedzieli inni starsi członkowie drużyny. We wrześniu drużynę przejął ćw. Jędrek. Zamiast zastępów na terenie Szkoły Podstawowej nr 11, w której działała 58 powstały ogniwa, które skupiały niemal całe klasy. Mimo to nadal wokół siebie i swojej pracy skupiał tylko chłopców, którzy gotowi byli „w sposób tajny”. Praca metodą harcerską stawała się w zasadzie nie możliwa. Tę trudność Jędrek poczuł szczególnie boleśnie kiedy po spotkaniu opłatkowym drużyny w drugi dzień świąt miał po powrocie do szkoły nieprzyjemną rozmowę z „opiekunem drużyny”. Wiedział, że działalność 58 w takich warunkach nie ma najmniejszego sensu. Postanowił, że na dzień 22 lutego 1950 roku zwoła ostatnią zbiórkę drużyny, w czasie której ogłosi jej rozwiązanie. Do tego momentu w swój plan postanowił zaangażować wąskie grono swoich zastępo- 24 wych. Odbyli więc w okresie styczeń-luty kilka spotkań, podczas których opracowali plan zbiórki, przygotowali materiały, wreszcie pomysł na poinformowanie pozostałych członków drużyny. W międzyczasie Jędrek poinformował „aktyw organizacyjny o swojej rezygnacji i wystąpieniu z ZMP”. Jego rezygnacja została przyjęta jednogłośnie przez Radę Hufca z zaznaczeniem, że następuje to z przyczyn „zacofania i reakcyjnego pochodzenia” Jędrka. Teraz czuł, że żadne ramy organizacji go nie krępują. Zbiórka była w zasadzie opracowana i przygotowana. W dniu 20 lutego do swoich harcerzy rozesłał zaszyfrowaną wiadomość, która zawierała wprowadzenie do gry drużyny mającej odbyć się w Dzień Myśli Braterskiej. Ze wszystkich szczegółami w liście podał czas, miejsce godzinę rozpoczęcia i zakończenia zbiórki oraz ekwipunek z jakim chłopcy mięli nań się pojawić. Dnia 22 lutego 1950 roku o godzinie 18 rozpoczęła się zbiórka drużyny Jędrka. Przyszli wszyscy członkowie „Zetzetu” oraz ich podopieczni w sumie 16 chłopców. Najstarszy z nich liczył 16 lat, a najmłodszy 12. Tylko Jędrek był pełnoletni. Wszyscy zasiedli w kręgu: • o rozpalenie naszego ostatniego kominka poproszę … • jak to ostatniego kominka (rozległ się szept wśród najmłodszych) • ostatniego kominka poproszę … (dokończył Jędrek) • „Płonie ognisko i szumią knieje …”- brzmiały słowa pieśni Po tej pieśni Jędrek rozpoczął swoją gawędę, podczas, której przypomniał swoim podopiecznym jak ważnym był „dzisiejszy dzień”. Chłopcy otwartymi ustami wysłuchali genezy Dnia Myśli Braterskiej. Wreszcie Andrzej rozpoczął mówić swoim harcerzom, że jest to ostatnia zbiórka drużyny, że decyzję podjął już dawno. Uznał, że właśnie w „Dniu Myśli” chce zakończyć pracę harcerską drużyny. Zastrzegł jednak, że „od dziś” 22 lutego miał stać się świętem 58 ŁDH. Zgodnie z planem po gawędzie i rozmowie najmłodsi chłopcy mieli złożyć swoje przyrzeczenie harcerskie. Tak też się stało. Po tych podniosłych momentach całą drużyną mieli udać się na grę terenową. I gdy „już do odwrotu głos trąbki wzywał…” nagle do izby harcerskiej wkroczył woźny! Zaraz za nim weszło 5 rosłych mężczyzn przedstawili się jako funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. „Milicjanci… po raz wtóry zaszeptali najmłodsi…” • Który z Was nazywa się Andrzej? • Ja … odezwał się Jędrek … • i ja … odezwał się przyboczny, ja też, i ja … Przez moment funkcjonariusze poczuli się zdezorientowani. „Gówniarze do domu” kiwnęli głową na 11 najmłodszych chłopców. Po chwili 5 harcerzy z 58 ŁDH opuściło 11 Szkołę Podstawową w asyście 5 bezpieczniaków. Czarną „Wołgą” zostali przewiezieni na ulicę Kilińskiego, gdzie mieściła się siedziba Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na miasto Łódź. W trakcie śledztwa oficer prowadzący sprawę oraz jego pomocnicy starali się na wszelkie sposoby udowodnić szeroko zakrojony spisek przeciwko ustrojowi i państwu polskiemu, powiązany z ośrodkami dywersyjnymi na Zachodzie. Śledztwo było prowadzone z całą surowością, metodami powszechnie stosowanymi. Przesłuchania prowadzono w dzień i w nocy przez wiele godzin bez przerwy. Po trwającym dwa miesiące śledztwie postawiono w stan oskarżenia 16 chłopców, z których 5 od 22 lutego przebywało w areszcie. Dnia 21 mają 1950 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi skazał 16 osób „za przynależność do nielegalnej organizacji mającej na celu obalenie ustroju przemocą”: • Jędrek lat 18 skazany na 15 lat więzienia, za kierowanie nielegalną organizacją „Klub 58”, mającą na celu werbunek i szkolenie nieletnich członków w celu obalenia ustroju przemocą. • Jurek lat 16 skazany na 12 lat wię- zienia, za kierowanie nielegalną organizacją „Klub 58”, mającą na celu werbunek i szkolenie nieletnich członków w celu obalenia ustroju przemocą. • Witek lat 16 skazany na 12 lat więzienia, za kierowanie nielegalną organizacją „Klub 58”, mającą na celu werbunek i szkolenie nieletnich członków w celu obalenia ustroju przemocą. • Zdzisiek lat 15 skazany na 10 lat więzienia, za przynależność do nielegalnej organizacji „Klub 58”, mającej na celu werbunek i szkolenie nieletnich członków w celu obalenia ustroju przemocą. • Kazik lat 15 skazany na 10 lat więzienia, za przynależność do nielegalnej organizacji „Klub 58”, mającej na celu werbunek i szkolenie nieletnich członków w celu obalenia ustroju przemocą. • Pozostali członkowie należący do tajnej organizacji „Klub 58”, której celem było obalenie ustroju siłą ze względu na młody wiek zostali skazani na dozór kuratora sądowego oraz umieszczenie w zakładzie szkolnowychowawczym przez okres 1 roku. W „mowie” końcowej główny oskarżony - Jędrek - powiedział, że jest niewinny i nie poczuwa się do prowadzenia nielegalnej organizacji przypominając, że był, jest i będzie drużynowym drużyny harcerzy. Serce emerytowanego generała przeszyte strzałą M o j e życie było zawsze tak wypełn i o n e pracą, że nie miałem czasu myśleć o innych rzeczach, na przykład o ożenku. Moi najlepsi przyjaciele często żartowali ze mnie z tego powodu i przezywali mnie zatwardziałym starym kawalerem. Zwykłem odpowiadać, że z pewnością nie istnieje kobieta, która by miała ochotę mnie poślubić – jestem o tym przekonany. Powtarzali mi jednak: „Zobaczysz, że i na ciebie przyjdzie kolej”. I rzeczywiście tak się stało. Muszę jednak sięgnąć do początków sprawy: gdy uczyłem się sztuki odczytywania śladów, stwierdziłem, że ze śladów i sposobu chodzenia człowieka można wyczytać nawet jego charakter. Pewnego dnia, a było to w roku 1910, zobaczyłem niedaleko koszar w Knightsbridge idącą przede mną damę z brunatno-białym, łaciatym psem. Nie widziałem jej twarzy, lecz sam chód świadczył w uderzający sposób o szczerości, rozsądku i żywości jej usposobienia. W dwa lata później, gdy wchodziłem na pokład w Southampton, by wyruszyć w podróż po świecie, ujrzałem – znowu idącą przede mną – damę, której chód natychmiast rozpoznałem. To była właścicielka psa, którą widziałem przed dwoma laty. Tu, na pokładzie, mogłem ją zagadnąć i zapytałem: Pani ma psa w brunatno-białe łaty? – Tak – odpowiedziała zdumiona. – Czy nie spacerowała pani – pytałem dalej – ze swoim psem w pobliżu koszar w Knightsbridge? – Ona na to: Tak, ale to chyba było już dość dawno, chyba przed dwoma laty. Dama ta – szczupła, ciemnowłosa, dość wysoka – wyruszała również w podróż po świecie w towarzystwie rodziców – ojciec był piwowarem. Nazywała się Olane St. Clair. Miała dwadzieścia trzy lata, urodziła się 22 lutego 1889 r. – dokładnie co do dnia w trzydzieści dwa lata po B-P, który liczył sobie wówczas lat pięćdziesiąt pięć. Różnica wieku nie odgrywała dla obydwojga żadnej roli. Zaręczyli się jeszcze na statku i pobrali zaraz po powrocie, 30 października 1912 r. w Parkstone, małej parafii w hrabstwie Dorset. Tekst z książki Waltera Hansena „Wilk, który nigdy nie śpi” poświęconej życiu Baden-Powella Obrzędowy piec Harcówka Harcerz w naturze występuje w lesie, w okresie ochronnym (zima, deszczowy dzień) szuka schronienia w izbie harcerskiej znajdującej się w starym schronie, podziemiach plebanii czy w najciemniejszym z pomieszczeń szkolnych. Pierwsza z moich harcówek znajdowała się niedaleko parku dzięki czemu nie pamiętam jej dość dobrze, więcej czasu spędzaliśmy pod Naszym Dębem na Zdrowiu, postaram się jednak co nieco przypomnieć sobie o niej. Pachniała lasem, była pełna pamiątek z obozów, proporców świadczących o sied e md z i e s i ę c i opi ę c i ol e t n i e j (wtedy) historii ‘Piętnastki’, wisiało w niej zdjęcie Małkowskiego oraz sztandar. W centralnym miejscu było świecznisko oraz ustawione w kręgu pieńki na których wysłuchiwaliśmy gawęd. Robiła wielkie wrażenie, stało w niej pełno totemów i zrobionych z drewna mebli, w rogu umieściliśmy kopertę gdzie wymienialiśmy zaszyfrowane listy z zaprzyjaźnionym zastępem z 59 ŁDH-ek. Pachniała lasem. W osobnym pomieszczeniu, zamkniętym dla mnie szeregowego, przebywał drużynowy. Z czego się składa harcówka? Ściany – warto sobie narysować ścianę którą możemy zagospodarować, co chcemy na niej umieścić? - czy będzie to miejsce gdzie zawiśnie sztandar? Informacje o zastępie, bohaterze drużyny, a może pamiątki z obozu? Tablica zastępu – niech świadczy że „Lwy” są „Lwami”, a nie zastępem „Informatyków”, niech przypomina najlepsze momenty waszej paczki. Powieście dyplom za quiz historyczny, medale które zdobyliście na olimpiadzie obozowej i zdjęcia z chatki robinsona. Miejsce bohatera – fajnie by było gdyby tablica bohatera drużyny nie była kartką z encyklopedii, a wspomnieniem o nim, może umieśćmy tam jakieś oryginalne zdjęcie, cytat, albo portret narysowany przez najzdolniejszego ze „Świstaków”? Okno – niech nie wiszą w nim firanki – 25 to nie dom Twojej babci. W mojej harcówce wisiały wykonane przez dziewczyny witraże – wy wymyślicie z pewnością coś ciekawszego. Biblioteczka drużyny Kominek – jaki jest każdy widzi. Podłoga – chyba najbardziej ‘techniczna’ część pomieszczenia – ważne by była czysta i taka na której będziemy mogli chcieli w kręgu. Krąg kominkowy – niech będzie związany z jakimś obrzędem zastępu, niech odzwierciedla ducha zastępu. Stół – ważny przy rożnych biurokratycznych działaniach – nie jest najważniejszym meblem – ale gdy będziecie układali z zastępowym próbę na ‘Mistrza Musztry’ może się przydać. Skrzynia zastępu – tam schowacie piłkę, kronikę i inne wasze skarby – może być opatrzona w czytnik linii papilarnych – żeby nikt się od niej nie włamał. Sufit – siatka maskująca, a może fluorescencyjne gwiazdy świecące w czasie gawęd – tak jak w lesie w czasie ogniska? Poza tym, możecie przywieźć różne pamiątki z obozów, totem, tablicę ogłoszeniową czy jakiś wyjątkowy mebel pionierkowy. Możecie wywiesić proporce drużyny, strony z zielników zrobionych na ostatnim biwaku. I niech ta harcówka będzie wasza, niech pachnie lasem i niech będzie pełna fantazji! Pamiętajcie jednak by: pilnować porządku w harcówce – najczęściej nie korzystacie z niej tylko wy niech harcówka nie będzie magazynem nie przeszkadzajcie właścicielowi lokalu nadmiernym hałasowaniem – stosujmy się do jego próśb i zaleceń i przede wszystkim: harcówka jest miejscem gdzie harcerze przebywają jak muszą – najlepsze zbiórki są na dworze. Pogodny Kret Witajcie! Przed Wami cykl artykułów dot. metodyki prowadzenia drużyny harcerzy, a może i nie tylko. W prezentowanych wraz z każdym nowym numerem artykułami będę się starał pomóc Wam i sobie znaleźć odpowiedź “Jak prowadzić dobrą drużynę harcerzy?”. Razem będziemy przemierzali niezgłębione przestrzenie dotyczące wizji drużyny, odkrywali, czym jest dla nas obrzędowość, czy głowili się, jak pokierować naszym ZZtem. Mam nadzieję, że praca będzie wspólna, a współpraca owocna. Liczę na komentarze, polemiki i mam nadzieję, że to wszystko przybliży nas do prawdy! Każdy drużynowy, obejmując swoją 26 „Per aspera ad astra” „Spacerując” po internecie trafiłem na dość ciekawą stronę. Dotyczy ona krzyża harcerskiego. Jej autor zamieścił na niej zdigitalizowaną kolekcję swoich krzyży. Strona podzielona jest na cztery działy: - „Historia” - „Kolekcja” - „Varia” - „Publikacje” - „Forum” W części dotyczącej kolekcji znaleźć możecie „wizerunki” krzyży harcerskich bitych w różnych okresach czasu. Ukazują one bogaty zbiór kolekcjonerski autora oraz bogactwo wyglądu krzyża harcerskiego. Przeglądając je można zobaczyć jak Nasze krzyże różnią się od tych przedwojennych. Bardzo ciekawym jest dział „Varia”- poświęcony oznaczeniom stopni oraz wadliwym kształtom krzyża. Umieszczone na stronie fotografie posiadają zarówno awers, jak i rewers „szczytu ideałów”. Na stronie znaleźć można rys historyczny krzyża, który osobiście polecam wszystkim tym, co podczas swoich zbiórek zastępów i drużyn poświęconych właśnie najwyższemu odznaczeniu w Naszej organizacji ograniczają się tylko do historii z konkursem w „Skaucie”. Niewątpliwie strona może być przydatna na co dzień w naszej pracy harcerskiej. Zachęcam Was do jej odwiedzenia: http://krzyzharcerski.republika.pl Michał Stasiak Podręcznik Drużynowego Wizja drużyny funkcję, marzy o tym, by jego drużyna była dobra. Ale można w tym momencie zadać usprawiedliwione pytanie - Co to znaczy dobra? Niektórzy odwołują się do swoich wspomnień z młodości harcerskiej, inni do przykładów innych drużyn, jeszcze inni do historii lub do własnej wizji zbudowanej na podstawie autorskich pomysłów, czy twierdzeń. Każda droga jest dobra, byle była wybrana świadomie. Nie jesteśmy bowiem rzemieślnikami, lecz artystami rzeźbiącymi w najszlachetniejszym materiale, jakim jest człowiek. Od czego zacząć? Drogi druhu drużynowy. Zamknij teraz oczy i spróbuj wyobrazić sobie drużynę Twoich marzeń. Spróbuj w wyobraźni dodawać kolejne szczegóły. Gdy to już uczynisz, otwórz oczy i zapisz wszystko na kartce. Spróbuj przełożyć te obrazki, które przemknęły Ci przez głowę zamienić na konkrety. Gdy to już uczynisz, spój na poniższą listę. Być może znajdziesz na niej coś, o czym nie pomyślałeś. Dziedziny pracy z drużyną harcerzy: • Program • Wychowanie • Organizacja • Struktura • Obrzędowość • Duch drużyny • Informacja • Techniki harcerskie • Współpraca • Dokumentacja • Wyposażenie • Finanse • Umundurowanie • Stopnie • Metoda • Przygoda • Wyjątkowość Gdy to już zrobisz, spróbuj o każdej z tych dziedzin coś dopisać. Coś, na czym bardzo chciałbyś się skupić. W dziale “Informacja” może to być chociażby strona internetowa, zaś w dziale “Wychowanie” może znaleźć się wiara. To z kolei można doprecyzować jeszcze bardziej, rozbić na mniejsze czynniki. I tak w nieskończoność… Lecz nie przejmuj się. Ta lista posłuży przede wszystkim Tobie w uświadomieniu sobie, co jest jeszcze do zrobienia, na co chcesz postawić nacisk w pierwszej kolejności. Standardy a wyjątkowość Być może zdziwiło Cię to, że na pierwszym miejscu wymieniłem takie oczywistości, jak liczebność, czy umundurowanie. Nie ma w tym jednak nic dziwnego. Każdy z nas bowiem wie, że nie można nazwać drużyną grupy 5 ludzi, a już na pewno nie jest to drużyna marzeń. Tak samo jak grupa przyjaciół bez mundurów, zastępów, czy obrzędowości tą drużyną nie jest. Dlatego, żeby można było mówić o rzeczach absolutnie najważniejszych, jakimi są na pewno wychowanie, idea służby, czy bra- terstwo, to najpierw musimy zająć się podstawami, w oparciu o które tę drużynę będziemy budować. Żaden z wyżej wymienionych aspektów nie istnieje samodzielnie. One się uzupełniają, a czasem tak mocno przenikają, że trudno je rozdzielić. Dobrym narzędziem pomagającym w dojściu do odpowiednich standardów pracy z drużyną harcerzy jest Regulamin Kategoryzacji Drużyn Harcerzy ZHR. Gdy już uświadomisz sobie, druhu drużynowy, czego nie chcesz zaniedbać i o jakie standardy chcesz dbać, pomyśl sobie o tym, co ma być w Twojej drużynie wyjątkowe. Spróbuj wymyślić choć jedną cechę, która będzie Was wyróżniała na tle innych drużyn. Może sprawność fizyczna? Może techniki harcerskie, a może istota służby w życiu harcerskim? Wokół tego buduj wszystko inne, tak, by nadać drużynie jej wyjątkowy charakter. Misja drużyny: Jednak uświadomienie sobie, jaka moja wymarzona drużyna ma być to dopiero połowa drogi. Bo po co komu drużyna, która będzie istniała sama dla siebie, która nie będzie wpływała na rzeczywistość i siała dobra? Odpowiedź sami dobrze znacie. Dlatego czas określić MISJĘ, jaką przed drużyną postawicie. Nie chodzi o to, by była ona ustalona raz na zawsze, ale o to, by była i byście mieli ją z tyłu głowy, gdy działacie z drużyną. To na jej podstawie będziesz przekonywał chłopaków z ZZ-tu do kolejnych działań, akcji i ciężkiej pracy na rzecz drużyny. To, być może innymi słowami, ale taką samą treść, będziesz druhu drużynowy przekazywał na wieczornych apelach na obozie podsumowując dzień i mówiąc, co mogło być lepiej, a w czym się dzisiaj sprawdziliście. Teraz przed Tobą kolejne zadanie. Przeczytaj poniższy tekst. Masz na to tylko minutę. Nie przyglądaj mu się dłużej. Następnie weź kartkę papieru i napisz misję dla swojej drużyny. Napisz ją swoimi słowami, zawrzyj to, co od zawsze było w Twoim sercu i co jest dla Ciebie najważniejsze. Potem do mojego tekstu możesz powrócić. Podejść już bardziej na chłodno, ale pamiętaj - misja drużyny musi być określona przez Ciebie! Stworzenie samodzielnej, sprawnej organizacyjnie, licznej drużyny harcerzy w ramach Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, wypełniającej jego misję i program wychowawczy, oddziałującej silnie na środowisko lokalne i partnerów społecznych w wychowaniu młodzieży oraz będącej kuźnią kadr i ogniskiem nowych środowisk dla harcerstwa w środowisku. Zapewnienie drużynie komfortowych warunków funkcjonowania zapewniających jej trwały i stabilny rozwój. Zorganizowanie wokół drużyny silnej grupy wsparcia wspomagającej jej bieżącą działalność i pomagającej jej zrealizować swoje cele strategiczne. Stałe podnoszenie poziomu pracy drużyny, zarówno w sferze programowej, jak i metodycznej, organizacyjnej, czy technicz- nej. Wychowanie odpowiedzialnych, lojalnych, pracowitych i dobrze przygotowanych ideowo, metodycznie i organizacyjnie następców gotowych podjąć coraz to ambitniejsze cele w sztafecie pokoleń poprzez tradycję, zwyczaje oraz system wychowawczy drużyny. Przekroczenie poziomem działania wymagań dla Drużyny Puszczańskiej Organizacji Harcerzy ZHR. Osiągnięcie poziomu Drużyny Rzeczypospolitej jedynie jako rezultatu ciężkiej pracy, nie zaś jako głównego celu w rozwoju drużyny. Powyższą misję stworzyłem kiedyś na potrzeby mojej własnej pracy harcerskiej z drużyną. W pewnym stopniu może być jednak uniwersalna. Lecz nawet najpiękniejsze słowa, póki nie przekujesz ich w czyn, pozostaną jedynie słowami. Więc do pracy! Pamiętaj, druhu drużynowy, że to Ty, tu i teraz decydujesz, jaka Twoja drużyna będzie jutro, pojutrze i za kilka lat. To Ty wyznaczasz standardy i określasz priorytety. Prowadzenie drużyny to nie wyścigi. Tutaj nie są najważniejsze trofea i tytuły. Prowadzenie drużyny to sztuka, spróbuj stworzyć coś niezwykłego, klasę samą w sobie, a dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy tytuł Drużyny Rzeczypospolitej będzie jedynie efektem ubocznym. :) phm. Piotr Czaiński HR Pomysł na... 1 listopada - nie tylko akcja świeczka Mam wam dzisiaj do zaproponowania pewne przedsięwzięcie, które moglibyśmy przeprowadzić Łódzkim ZHR w okresie uroczystości Wszystkich Świętych. Moglibyśmy ją określić kryptonimem “ZHR pamiętamy”. Celem poniżej opisanej akcji byłoby przede wszystkim uczczenie pamięci osób zmarłych istotnych z punktu widzenia ZHR, harcerstwa, czy Polski, prowadzenie wychowania w tym zakresie oraz promocja postaw patriotycznych wśród mieszkańców naszej metropolii. Cała koncepcja polega na przygotowaniu zniczy z napisem napisem “ZHR - Pamiętamy” oraz postawieniu ich na ważnych dla nas harcerzy grobach. Organizacja akcji opisana jest w dalszęj części artykułu: Znicze: W pierwszej kolejności należałoby “wyprodukować” znicze z napisem “ZHR - pamiętamy”. Należy pamiętać, że nie może to być ani nalepka, ani żadna obwoluta, gdyż godność osoby zmarłej wymaga tego, by to, co stawiamy na grobie służyło przede wszystkim oddaniu czci i zadumie, nie zaś miało w sobie element reklamy, czy szeroko pojętej promocji. Biografie: Następnie na stronie internetowej chorągwi, czy okręgu umieścilibyśmy krótkie noty biograficzne osób, których groby można odwiedzić, czy to instruktorów lub przyjaciół harcerstwa, czy nieznanych bohaterów narodowych, czy wreszcie wybitnych osobowości ze świata kultury, nauki, czy polityki. Należałoby w tym wypadku podać również przybliżone miejsce, w którym znajduje się grób oraz opis dotarcia do niego. Istniałaby również szansa dodawania biografii przez same harcerki i harcerzy naszego okręgu. Wybór osoby oraz postawienie znicza: Każdy harcerz lub harcerka, a być może drużyna, czy ZZ zainteresowany niniejszą akcję zgłaszałby chęć objęcia “opieką” jednego z grobów, a następnie jego zadaniem byłoby postawienie znicza oraz oddanie czci wybranej osobie. Można by to robić przy okazji pobytu z rodziną na konkretnym cmentarzu, więc duża część akcji w żaden sposób nie zakłócałaby naszego już i tak bardzo napiętego w tym czasie harmonogramu. 27 Media: Dodatkowym, ale podanym na końcu i jednak najmniej istotnym elementem akcji byłby kontakt z mediami. Być może lokalne wiadomości, czy dzienniki byłyby zainteresowane tym, co robimy i rozpowszechniłyby wiedzę o naszym przedsięwzięciu. Byłaby to na pewno dobra przeciwwaga dla pierwszego, już w zasadzie stereotypowego skojarzenia harcerstwa i uroczystości Wszystkich Świętych, jakim jest “Akcja Świeczka”. Po co to wszystko? Ktoś mógłby spytać: “Ale po co to wszystko? Czy nie stawiamy w ten sposób promocji ZHR wyżej nad cześć dla osoby zmarłej? Czy jest sens to wszystko tak organizować, czy to nie powinno wynikać z potrzeby serca, inicjatywy oddolnej? Skąd na to wszystko wziąć pieniądze?”. Ja sam sobie te pytania zadałem. Wszystkie wątpliwości rozstrzygnąłem jednak na korzyść tego, że warto jednak spróbować. Uważam bowiem, że takie przedsięwzięcie dałoby odczuć każdemu harcerzowi i harcerce, że uczestniczy w czymś naprawdę znaczącym, że nie jest tylko druhem, czy druhną tu i teraz, ale jest członkiem sztafety pokoleń, która przez te wszystkie lata służyła naszej Ojczyźnie. I teraz my, widząc, jak oni bohatersko i uczciwie służyli, musimy dać sobie radę z naszą współczesnością i walczyć o te wartości, które są istotne dla nas, ale i był istotne dla tych, co przed nami. Być może pierwszy raz musielibyśmy bardziej pokierować całym przedsięwzięciem, przekonać ludzi, przypominać, zmotywować, ale być może po kilku latach tradycja zrobiłaby swoje i nasz kalendarz imprez harcerskich obok “Wigilii Instruktorskiej”, czy “Dni Rodziny” wzbogaciłby się o “ZHR - pamiętamy” i nie wyobrażalibyśmy sobie uroczystości wszystkich świętych bez naszego uczestnictwa w tej akcji? Kto wie… Skąd wziąć pieniądze? Może ze składki, a może znalazłby się ktoś, kto by nas wspomógł. A może da się po prostu kupić złotego markera i kogoś z ładnym charakterem pisma, by zrobił dla nas takie znicze “jak ze sklepu”? Być może cały ten “napis” jest w tej akcji najmniej istotny. Przecież dla Nich, tych, co odeszli nie ma on znaczenia. Ale myślę, że może mieć znaczenie dla nas samych, bo jednoczymy się we wspólnym celu, a także dla rodzin odwiedzających groby swoich przodków, być może komuś łezka się w oku zakręci i powie do swojego wnuka - “Patrz, harcerze byli u dziadka. On naprawdę był bohaterem.”. phm. Piotr Czaiński HR Patriotyzm w dobie kryzysu Jeśli myślicie, drodzy czytelnicy, że za chwilę zaprezentuję Wam artykuł o tematyce społeczno-ekonomiczno-politycznej, to na szczęście (lub niestety - do wyboru) jesteście w błędzie. Pisać mam zamiar mianowicie o skali mikro, czyli naszych drużynach, hufcach, czy szczepach i tym, co możemy zrobić, by lepiej wykonać swoją misję publiczną. A co jest naszą misją? Chyba każdy odpowie, że podstawową misją ZHR jest wychowanie. Wychowanie patriotyczne, wychowanie gospodarcze, wychowanie do odpowiedzialności za innych i za siebie samego (wymieniać można by jeszcze długo…). I ja właśnie chciałbym Wam dzisiaj opisać pomysł na pewną akcję wychowawczą. Pomysł nie jest do końca nowy, gdyż “Akcja Flaga” była organizowana już nie raz, ja jednak w niniejszym artykule chciałbym Was zachęcić do zrobienia jej “po łódzku”, razem, ponieważ “duży może więcej” i mądrze, ponieważ “diabeł tkwi w szczegółach”. Dlaczego w dobie kryzysu? W sytuacji, gdy dotacje publiczne są drastycznie obcinane albo dużo trudniej je uzyskać, naturalnym wydaje się powrót do źródeł, do naszej harcerskiej przedsiębiorczości, by jeśli nie całkowicie, to przynajmniej w dużym stopniu, usamodzielnić się i uniezależnić od środków publicznych. Ale do rzeczy. Drodzy drużynowi, hufcowi, szczepowi i wszyscy inni zainteresowani! Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego 28 mieszkańcy bloków tak rzadko samodzielnie wywieszają flagi podczas świąt państwowych? Czy się wstydzą? Czy może czują się usprawiedliwieni, gdyż gospodarze bloków robią to w pewnym sensie za nich wieszając flagi przy klatkach? Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda nasz patriotyzm? Czy jest nowoczesny, czy manifestujemy go w odpowiedni sposób, czy wykorzystujemy wszystkie szanse, by zmotywować siebie i innych do bardziej spontanicznego i aktywnego działania? Czy zastanawialiście się, w jaki sposób zorganizować akcję zarobkową tak, by była ona jednocześnie wychowawcza, by rozwijała naszych harcerzy, skutecznie promowała ZHR i wypełniała swój podstawowy cel? Postaram się, być może nie wyczerpująco, ale konkretnie odpowiedzieć na powyższe pytania i wątpliwości, ale nie tylko odpowiedzieć, ale i zachęcić do wspólnego działania. Moim zdaniem mieszkańcy dużych osiedli, takich jak Retkinia, Radogoszcz, czy Widzew nie wywieszają flag, gdyż po prostu często nie mają gdzie. Widzą flagę na swoim bloku i myślą sobie “to powinno wystarczyć” i idą na rodzinny obiad. Ale czy my harcerze powinniśmy obok takiego stanu rzeczy przechodzić obojętnie? Czy nie powinniśmy szukać nowych dróg? Mnie przyszło kilka do głowy. I to takich, które dadzą nam szansę wzmocnić budżety naszych jednostek nie poprzez uzyskanie pieniędzy z zewnętrznego źródła, ale poprzez naszą pomysło- wość, elastyczność i rzetelną pracę. Małe flagi: Jednym z pomysłów są małe flagi, takie o szerokości ok. 20 cm. Moglibyśmy sprzedawać je w szkołach uczniom przy jednoczesnej akcji wychowawczo-informacyjnej, na obchodach świąt państwowych, czy to tych lokalnych, czy centralnych, przy katedrze, po mszach za Ojczyznę w naszych lokalnych parafiach oraz w wielu wielu innych miejscach. Opaski: Czy nie raz brakuje nam opasek białoczerwonych na ramię podczas naszych harcerskich inicjatyw, czy to gier, czy innych przedsięwzięć mających pomóc młodszym harcerzom poczuć historię i postawić ich na moment bliżej bohaterów minionych czasów? Być może warto za kilkadziesiąt groszy takie opaski wyprodukować? Znaczki: Symbol ma ogromne znaczenie w kulturze i historii. Opornik w stanie wojennym był symbolem oporu wobec władz, a noszący go ludzie ryzykowali często własnym zdrowiem nosząc go. Dzisiaj możemy swobodnie manifestować swoje poglądy, czy radość z posiadanej wolności, a często tego nie robimy. Być może biało czerwona flaga wpięta w klapę jesiennego płaszcza (11 listopada), czy wiosennej marynarki, czy kurtki (2,3 maja) byłaby odpowiedzią na tę sytuację? Wspomagając lokalny przemysł wytwórczy, a często korzystając z naszych harcerskich kontaktów, a także dzięki większej ilości zamówień (bo składamy je wspólnie) moglibyśmy wyprodukować zrealizować wyżej wymienione pomysły dzięki naprawdę niewielkim nakładom finansowym. Być może udałoby się obyć nam bez ryzyka pozostania z niesprzedanym towarem w ręku poprzez wzięcie produktów w tzw. “komis”. Musielibyśmy również na pewno jakoś się zorganizować, być może podzielić terenem, a może nawet część z wyprodukowanych materiałów “wyeksportować” do innych miast… Ja sądzę, że taka akcja patriotyczno-wychowawczo-zarobkowa jest doskonałą odpowiedzią nas harcerzy na dzisiejsze czasy. Pokażmy Polakom, że jesteśmy przedsiębiorczy, że wychowujemy młodzież na taką, która będzie potrafiła przetrwać nawet najcięższy kryzys ekonomiczny, a jednocześnie, że nie tylko nie zapominamy, kim jesteśmy, ale także aktywnie włączamy się w promocję polskości. Przykładów można podawać wiele. Niektóre są lepsze, inne pewnie mniej udane. Jednak na łamach wywiadowcy chciałbym zadać pytanie, czy Wy instruktorzy, prowadzący harcerskie jednostki, chcielibyście włączyć się w taką akcję? Czekam na odzew! To jest naprawdę możliwe! phm. Piotr Czaiński HR Poradnik hufcowego Po co właściwie hufce? Czy próbowaliście odpowiedzieć sobie kiedykolwiek na to pytanie? To, że są, to wiemy. Ale czy potrafimy w pełni powiedzieć po co nam one? W niniejszym artykule postaram się trochę pochylić nad tym zagadnieniem, i pokrótce je wytłumaczyć. Z definicji, Hufiec jest jednostką organizacyjną w związkach harcerskich, usytuowana w hierarchii pomiędzy podstawowymi jednostkami organizacyjnymi, a Chorągwią. Dodatkowo przeczytamy tam, iż jest on terytorialną wspólnotą gromad, drużyn, kręgów i innych podstawowych jednostek organizacyjnych. To wszystko znamy z doświadczenia. Podobnie jak to, że Hufiec obejmuje zazwyczaj określony teren – wyznaczony umownie w ramach Chorągwi którą współtworzy. Przypomnieliśmy sobie już czym jest Hufiec. Teraz pytanie centralne – w jakim celu hufce istnieją? Najprościej mówiąc, funkcje jakie one pełnią możemy podzielić w zasadzie na dwie grupy – administracyjną, i metodyczną. Ta metodyczna przejawia się zazwyczaj poprzez zwyczajny kontakt ze swoimi podopiecznymi, czuwanie nad realizowaniem przez nich planów pracy - to tak formalnie. Nieformalnie zaś, czuwanie nad ich wachlarzem zdolności i możliwości. Jest to zadanie bardzo trudne. Każdy drużynowy bowiem ma ambicje i chce działać po swojemu. A tutaj należy dojść do kompromisów, bo czasem nie da się ukryć, że nawet najlepszy z drużynowych popełnia błędy. Uczenie na błędach jest najbardziej odpowiednie. Ale! Przy współpracy z hufcowym, i wspólnym zaufaniu można uczyć się na błędach, ale cudzych - tych popełnionych przez niego (tutaj dotykamy sylwetki samego hufcowego, o którym będzie w kolejnych numerach), ale również przez innych. Hufcowy to także osoba dbająca o to, aby jego podopieczni - jak w zastępie nadal się rozwijali. Zdobywali kolejne stopnie, stawali się coraz lepsi. W tym wszystkim co “metodyczne” - a więc, powiedzmy - bardziej ludzkie, brakuje nam jednak najczęściej tego, bez czego te działania nie mają na dobrą szansę prawa istnienia. Myślę tutaj o zaufaniu, i czasie. Drużynowy musi zaufać hufcowemu. Bez szczerości i otwartości a także wiary w to, że dba on o to, aby jemu podległe jednostki stawały się jak najlepsze, nigdy niczego się nie osiągnie. Potrzeba tutaj kolejnej rzeczy. Trudnej rzeczy. Dialogu. Porozumienia. Bynajmniej jego chęci z obu stron. A aby zaistniał dialog, potrzeba… czasu! I tu dochodzimy do kolejnego punktu rodzącego problemy. Jak drużynowy ma znaleźć czas na spotkania z hufcowym, jak ma pełno roboty w drużynie, do tego nauka, i rodzinne obowiązki. To również nie jest proste, dlatego nie ma co liczyć, że kontakty między hufcowym a wszystkimi drużynowymi zawsze będą bardzo dobre, i zawsze będą częste. Powinno się jednak o nie dbać, i mieć chęć ich utrzymywania. A jak nadarzy się okazja, trzeba się po prostu spotkać i pogadać o wszystkim. Praca metodyczna hufcowego odnosi się najczęściej do drużynowych, rzadziej do kadr drużyn czy ZZtów, ale to nie oznacza, że nie może istnieć. Hufcowy odwiedza kursy zastępowych, może zabiegać o spotkanie zastępowych - w formie sejmiku? Biwaku ZZtów? I wówczas poprzez obserwację może wpływać na jakość swoich jednostek. Warto jednak pamiętać, że Hufcowy nie jest wrogiem. Pomimo, że nie spędzamy z nim wiele czasu, i że nie jest naszym kumplem (najczęściej, oczywiście są przypadki, kiedy jest inaczej - te, mimo że nieliczne należy chwalić i pielęgnować). Kolejnym polem - właściwie tym podstawowym dla hufca, jest administracja. Hufcowy jest w pewnym stopniu urzędnikiem, który odpowiada za terminy, za realizację planu, za dotrzymywanie obowiązków. Sprawia, że Komendant Chorągwi w łatwy sposób uzyskuje wiedzę na temat tego, co się dzieje w danym środowisku lokalnym - na terenie mniejszym aniżeli cała Chorągiew. Ma też tam “swojego człowieka”, którego zadaniem jest to, aby nic się nie popsuło. I takie jest właśnie to drugie, podstawowe, nieco urzędnicze stanowisko jakie pełni hufiec. W pewnych aspektach może on pełnić funkcję reprezentacyjną- np. wobec władz mniejszej miejscowości gdzie działa Związek Drużyn (lub Hufiec), czy też określonej dzielnicy. W sferze administracyjnej do tłumaczenia jest mało - Hufiec po prostu dba o porządek w drużynach które w jego skład wchodzą. Oczywiście powinien być także ośrodkiem myśli strategicznej danego terenu - kreować wizję dalszego rozwoju drużyn, powiększania ich stanu liczebnego i polepszania ich jakości. 29 Wzorowy hufcowy - czyli jaki? Mówiliśmy już o tym, po co nam Hufiec, a także jak powinno wyglądać kształcenie zastępowych w Hufcu. Pora zabrać się za osobę, która za to wszystko ma odpowiadać - czyli hufcowego. Jaki powinien być prawdziwy, dobry - najlepiej wzorowy hufcowy? Tym razem postanowiłem zasięgnąć zdania szerszego grona osób. Jak wyglądały wyniki mojego badania? Poczytajcie… Postanowiłem przeprowadzić mały eksperyment polegający na zadaniu części instruktorów i harcerzy naszej Chorągwi prośby przedstawienia 3 (dokładnie trzech) cech jakie powinny charakteryzować dobrego hufcowego. Na prośbę odpowiedziało do chwili w którym zasiadłem do pisania artykułu 21 instruktorów i harcerzy. Postaram się przytoczyć wymienione przez Was cechy z krótkimi komentarzami - bądź Waszymi, bądź też moimi. Oczywiście taka lista nie będzie kompletna, bowiem prosiłem Was celowo o podanie 3 cech z myślą, że podacie te, które są dla Was szczególnie istotne. Hufcowi - gotowi? Czas na sprawdzenie, jakimi powinniśmy być w oczach byłych hufcowych (nawet byłych członków ZHR), obecnych hufcowych, a także naszych podopiecznych… Najczęściej wymienianymi cechami były te, powiązane bezpośrednio ze zdolnościami wodzowskimi i autorytetem. Oczywiście bardzo ważne jest tutaj doświadczenie metodyczne . Padła nawet propozycja, że hufcowy powinien w jednym pionie być bardzo dobry, a pozostałych dobry. Ilość głosów jakie oddaliście na te cechy nie pozostawia nic do dodania :) Kolejne cechy można połączyć w te związane z kreatywnością, pomysłowością otwartym umysłem i własną inicjatywą. Pozytywnym będzie, jeśli będzie się to przekładało na plan i wizję rozwoju Hufca niezależnie od napotykanych problemów. Hufcowy powinien zawsze umieć wybrnąć z problematycznej sytuacji. Kolejna grupa zgromadziła się wokół wyrozumiałości, cierpliwości i sprawiedliwości. Myślę, że tutaj szczególnie ta “biurowa” i “administracyjna” część naszej pracy znajduje swoje uzasadnienie. Jak wiadomo, hufcowy powinien być upierdliwy jeśli chodzi o dotrzymywanie i przypominanie swoim drużynowym o terminach - ale właśnie - czy zawsze? Czy hufcowy nieustannie musi się kojarzyć z “poganiaczem”? Ten, kto kiedykolwiek musiał nim być przyzna, że nie jest to przyjemna służba… Kolejne wskazania to konsekwencja, zdolności organizatorskie, pracowitość. Bez pracy nie ma kołaczy - jak głosi staropolskie przysłowie (a propo - wiecie co to kołacze?). Hufcowy powinien być tego przykładem. Zarówno w życiu harcerskim, jak i osobistym. To z niego powinien płynąć przykład dla jego podopiecznych. Przy tym wszystkim, powinien być z natury ekstrawertykiem. Umieć pracować i rozmawiać z ludźmi, a co najważniejsze potrafić ich zmotywować w chwilach słabości i załamania. Przy tych cechach wyłaniają się kolejne, które dopełniają całości wzorowej sylwetki - otwartość na drużynowych i ich pomysły, dawanie im możliwości twórczego myślenia, bezkonfliktowość, dojrzałość emocjonalna i duchowa. Doszliśmy do duchowości. Kilka osób zaznaczyło, że hufcowy powinien być osobą z mocną duchowością. Ale czy zawsze jesteśmy w stanie mieć na to wpływ? Myślę, że to bardzo indywidualna sprawa. Wiadomym jest jednak, że nie powinniśmy nie pracować nad sobą - a więc dalej się rozwijać, podejmować nowe wyzwania, zdobywać nowe doświadczenia. Listę zamkną konkretne przykłady, podane przez Was w mailach. Nie chciałem zmieniać ich treści, więc po prostu je wkleję (mam nadzieję, że autorzy się nie obrażą. Dla bezpieczeństwa ich i własnego pominę jednak autorstwo wpisów.). Wzorowy hufcowy powinien charakteryzować się ponadto: wyrozumiałością - rozumianą jako umiejętnością patrzenia na sprawy z różnych perspektyw i zdolnością do wybacza- nia (nie uprzedzaniem się do nawalających ludzi), choć nie chodzi mi tu o pobłażanie; konsekwencją - musi być przewidywalny i działać zgodnie z planem i ustaleniami, a jednocześnie być strażnikiem konsekwentnych działań pracowitością - w ten sposób będzie dla swoich podopiecznych najlepszym wzorem i prawdziwym wodzem. umiejętnością porwania, zainspirowania do zrobienia czegoś swoich drużynowych dawaniem możliwości wykazania się drużynowym i instruktorom z hufca, nie tłumienie ich inicjatyw, pomysłów , ale za to służenie radą i pomocą przy ich realizowaniu życzliwością i pozytywnym nastawieniem do swoich podopiecznych, ale też wymaganie od nich rzeczy ważnych partner równy dla rodziców (intelektualnie i życiowo) - drużynowy może być niedojrzały do końca (18-20 lat) ale hufcowy jest jego zwierzchnikiem i “urzędnikiem” a nie chłopakiem w krótkich spodenkach. Dorosły, pracujący itp. Partner w dyskusji a nie wizjoner na poziomie liceum jak drużynowy. I jak wam się podobają powyższe wskazania? Patrząc na tę listę można zauważyć, że nie jest łatwo być hufcowym, bo wymagania stawiane przed pełniącymi tę funkcję są spore. Ale mimo wszystko, patrząc z drugiej strony, funkcja ta daje wielką satysfakcję, i uczy pracy na wyższych szczeblach, ze starszymi osobami. Niejednokrotnie są to trudniejsze rozmowy - ale to właśnie kolejny plus - przygotowanie do życia dorosłego które mamy już wokół siebie, albo dopiero na horyzoncie… Jedną z cech które zostawiłem na koniec, ze względu na kolejny artykuł w kąciku hufcowych jest manager (organizator komendy i systemu zastępowego drużyn). O tym właśnie przeczytacie już 20 kwietnia, w kolejnym “Wywiadowcy”. Jeśli macie jakieś pomysły, uwagi na ten temat - piszcie. Co dwie głowy, to nie jedna :) Szkolenie w hufcu – zastępowi Za nami ferie zimowe. Od wielu lat utarło się w naszej Chorągwi, że w ich trakcie zajmujemy się w naszych hufcach szkoleniem zastępowych poprzez organizację kursów. Trwają one zazwyczaj około tygodnia, zlokalizowane są w szkołach blisko Łodzi. O tym, gdzie w tym roku odbyły się kursy, jak wyglądało szkolenie zastępo- 30 wych, i jakie to szkolenie ma znaczenie dla hufca przeczytacie w niniejszym artykule. Mam nadzieję, że o roli zastępowego w naszej organizacji mówić nie muszę. Zdajemy sobie sprawę, że dobrzy zastępowi są filarem naszej organizacji. Bez nich nie ma dobrych drużyn, to oni w większości sytuacji odpowiadają za to, jakie mamy jed- nostki w naszych hufcach. Nie umniejszajmy tutaj roli drużynowego, od którego wiele zależy, ale bez dobrych zastępowych nawet najlepszy drużynowy prawidłowo funkcjonującej drużyny nie poprowadzi. Zastępowy jest podstawą. A więc od czego musimy zacząć chcąc pomagać naszym drużynom w hufcu? Od zajęcia się szkoleniem zastępowych! I tutaj napoty- powym, a pojechał na kurs bo…? - Kazał kartę ocen wykorzystał wzgórze. Makieta kamy na pierwszą zagwozdkę. Mianowicie mi drużynowy… Skutek - obniżenie po- wykonana została z pianki budowlanej, - kurs w hufcu vs kurs w drużynie. Prze- ziomu kursu. Wiadomo, że taka osoba nie odpowiednio pomalowana imitowała cież kiedyś takie “drużynowe” kursy zastę- będzie raczej pomagała kursantom, tym szczyt. Od dołu do góry wiodły różnokopowych były na porządku dziennym. To bardziej, że kurs w pewien sposób imituje lorowe szlaki - każdy innego koloru, było drużynowy powinien wiedzieć, jaki stan- szkołę (w której wiadomo, że dzieciakom ich tyle, ilu było kursantów. Każdy składał dard zastępowego obowiązuje w jego dru- ciężko usiedzieć i się skupić. Wolą się się z punktów. Po zakończeniu zadania i żynie, i dzięki temu, że sam będzie szkolił bawić - na kursie mamy to samo. A prze- nadaniu oceny każdy kursant przemieszswoich zastępowych łatwiej osiągnie to, co cież chcąc nie chcąc musimy ich czegoś czał i zatykał na odpowiednim punkcie zamierza. Dlaczego więc flagę w swoim kolorze. Celem szkolenie przenieśliśmy do było oczywiście zdobycie poziomu wyżej? Jakie to szczytu. I proszę - nie da się? ma plusy? Da się! Trzeba pomyśleć :) Przede wszystkim w peW tym roku w naszej Chowien sposób “normalizurągwi odbyły się trzy kursy jemy” pewne sprawy. Nie zastępowych. Miałem przyda się ukryć, że w naszej jemność gościć na kursie organizacji są drużyny lepŁZD “Północ”, a także sze i gorsze. Drużynowi ŁHHrzy “Szaniec” - ze również są gorsi. W przywzględu na to, że oba odbypadku pozostawienia kurwały się w tym samym termisów na poziomie drużyn nie, w tej samej szkole- w skazujemy od razu pewną Głownie. Resztę artykułu ich grupę na to, że ich popragnę poświęcić refleksjom ziom będzie bardzo wykomendantów tychże kursoki, organizowane będą z sów. O relację z “Polesia” odpowiednim nakładem prosiłem, ale się nie doczekapracy osób je prowadząłem, więc w tym artykule jej Redaktor S. Grochala odbiera Patent Zastępowego nr 1 Kurs "Młody Las 2000" cych - inaczej mówiąc, nie zamieszczam. będą po prostu na bardzo wysokim pozio- nauczyć). I idąc dalej, sam pokazał nam się mie. Z drugiej jednak strony, pozostanie kolejny problem. Zajęcia - jak je prowa___RELACJE Z POLA WALKI___ grupa kursów które odbędą się na dużo dzić? Czy kursy zastępowych muszą przyniższym poziomie, lub też w ogóle się nie pominać szkołę? Pewnie że nie! Co ma Kurs Łódzkiego Związku Drużyn odbędą. Co jest ważniejsze? Dobro jedno- temu pomagać? Oto kilka przykładów: “PÓŁNOC” - “SEMINARIUM TERstek, czy ogółu? Przecież nikt nie zabroni - dobra obrzędowość kursu. Bardzo TIUM” - komendant: phm. Jan Balcerski: gorliwemu drużynowemu przeprowadzić ważny element w przygotowaniu. Ważne, “To już jest koniec, nie ma już nic, jesdodatkowego szkolenia swoich zastępo- aby wszędzie towarzyszyła nam zabawa i teśmy wolni, możemy iść…” - słowa tej piowych - wręcz będzie to wskazane! Bo w przygoda. Jak najmniej zajęć w szkolnych senki chcieliśmy odśpiewać na każdej drużynie zastępowi mają trochę klasach! A jeśli już, to jak najwięcej ruchu, zakończenie kursu, ale brak prądu w kadinne zadania, trochę inaczej się ich trak- rozmów, dyskusji, ruchu. Uczmy poprzez rówce nam to niestety uniemożliwił. Czas tuje. I bardzo dobrze, bo dzięki tej różno- działanie! na kilka refleksji pokursowych (przeprarodności zyskują też hufcowe kursy. Dzięki - “przerywniki” - czyli turniej sportowy, szam, jeśli będą nieco chaotyczne): temu, że skupiają harcerzy z różnych dru- wycieczka, zwiad, harce, gra terenowa, gra 1. Szkoda, że w kursie uczestniczyło żyn stają się miejscem gdzie następuje wy- nocna i inne formy harcerskiej pracy. Nie tylko 8 harcerzy z powołanej 14. W kursie miana doświadczeń, tradycji, zwyczajów. zapominajmy o tym! Kurs ma też podawać “Szańca” brało udział tylko 5 osób. Wobec Przyszli zastępowi mają więcej źródeł z przyszłym zastępowym nowe pomysły jak powyższego należy przemyśleć i przedysktórych mogą czerpać. Do tego zwiększa prowadzić zajęcia z tak trudnych dziedzin kutować w gronie instruktorów zasadność się wachlarz możliwości- więcej kursantów harcerskich jak np. historia harcerstwa. A organizowania osobnych kursów przez daje możliwość prowadzenia dla nich gier, przecież da się tego uczyć w ciekawy spo- każdy hufiec. Może połączenie sił i zrobieharców i ciekawszych zajęć których nie sób! nie jednego kursu zastępowych dla całej przeprowadzimy przecież dla 2 naszych - dobre przygotowanie do kursu - w chorągwi ułatwiło by jego organizację ( harcerzy w drużynie. Właśnie - a kogo wy- chwili, kiedy się dobrze przygotujemy, jedne papierki zamiast dwóch czy trzech), słać na kurs? Są różne możliwości… nasze zajęcia także staną sie atrakcyjne. W wpłynęło na jego jakość (większy wybór Według mnie, na kursy powinniśmy chwili prowadzenia zajęć z “marszu” bar- prowadzących i większa możliwość zorgawysyłać TYLKO osoby, które szykują się dzo często stają się one monotonnymi wy- nizowania np. ciekawej gry), a dodatkowo do bycia zastępowymi. Nie powinno w za- kładami. A nie muszą! Zabierzmy ze sobą zintegrowało różne środowiska? sadzie być sytuacji, kiedy w kursie uczest- jakieś materiały, mapy, różnokolorowe 2. Poziom kursantów był dość zróżniniczy ktoś, kto już jest zastępowym, albo kartki, dajmy naszym kursantom możli- cowany, co było do przewidzenia, bo ich ktoś, kto jedzie na kurs, ale wiemy w zasa- wość, aby się wykazali. staż harcerski też był bardzo różny. dzie, że zastępowym i tak nie będzie. To po - system oceniania. To każdemu nas Wszystkim udało się zaliczyć kurs i otrzyco jedzie? Żeby “coś” z nim zrobić, spróbo- przypomina szkołę. Jak to zmienić? Niech mać patenty zastępowych. Jakość wykonywać odnaleźć jego harcerskie “powołanie”? zamiast ocen, kursanci zdobywają coś in- wanych zadań kursowych polepszała się z A co jeśli się zupełnie tam nie odnajdzie? nego - bardzo podoba mi się tutaj rozwią- dnia na dzień. W ogólnej punktacji najBędzie wiedział, że i tak nie chce być zastę- zanie “Szańca”, który w tym roku jako lepsi okazali się: wyw. Łukasz Kubiak, 31 wyw. Piotr Grzelak i mł. Bartosz Głowacki. 3. Jak zwykle życie okazało się bardziej pomysłowe od organizatorów kursu. Remont szkolnej kotłowni i związane z nim odcięcie ciepła na dwie ostatnie doby naszego pobytu pozwolił nam sprawdzić się w ekstremalnych warunkach. Ale przecież północ kojarzy się z mrozami, więc… 4. Ulubionem zajęciem kadry w tak zwanym międzyczasie były minikoncerty kareoke, uskuteczniane dzięki dostępowi do szkolnego laptopa i projektora multimedialnego, oraz kolekcji płyt komendanta. Powstał nawet zwyczaj, że każdy gość wkupuje się odśpiewaniem wybranego przeboju. Niektóre z tych występów mamy zarejestrowane. 5. Wielkim bólem zarówno kadry jak i kursantów było to, że nie mogliśmy skorzystać z hali sportowej znajdującej się przy szkole. Ale mamy nadzieję, że co się odwlecze… Już mamy zaproszenie od dyrekcji do zorganizowania jakiejś harcerskiej imprezy sportowej. Myślę, że warto przemyśleć. 6. W zorganizowanych przez pracowników hali mistrzostwach w tenisie stołowym Radek Kula zajął II miejsce na prawie 40 startujących w kategorii szkół podstawowych. Gratulacje!!! ___RELACJE Z POLA WALKI___ Kurs Łódzkiego Hufca Harcerzy “Szaniec” - “GILDIA ZDOBYWCÓW” - z-ca komendanta kursu: ćw. Maciej Zasadziński: Dlaczego akurat ‘Gildia’ i dlaczego ‘Zdobywców’? Pierwsza część nazwy nawiązuje do kilkuletniej tradycji kursów zastępowych najpierw w XV ŁDH, później w ŁHH „Szaniec”. Gildia to stowarzyszenie rzemieślników, kształcące ich w konkretnym fachu. W tym roku fachem tym, określonym nieco metaforycznie było ‘zdobywanie’, a dokładnie - zdobywanie gór. Zdobywanie gór nie jest czymś łatwym i prostym. Poprzez trud ‘wspinaczki’ możemy nie tylko kształtować sprawność fizyczną ale również szlifować swój charakter i uczyć się żyć w sposób niewygodny dla człowieka XXI wieku nastawionego na zdobywanie wszystkiego najmniejszym z możliwych wysiłków. Chciałem aby kurs zachęcił i pociągnął chłopaków do zdobywania szczytów ideałów harcerskich ,by widzieli w tym sens i umieli pokonywać trudności stojące na drodze. Starałem się wzbudzić w kursantach inspiracje i pasje w byciu przywódcą dla gromady chłopców ,którzy widząc postawę swojego wodza będą chcieli stawać się tacy jak on. Mam nadzieję ,że przyszli zastępowi Łódzkiego Hufca Harcerzy ‘Szaniec’ zobaczą w swojej pracy - w prowadzeniu zastępu coś większego aniżeli ‘czysty sport’. Chciałbym aby zobaczyli w tym coś o wiele głębszego. Czy się uda, czas pokaże. W dniu 26.01.2009 o umówionej godzinie w SP nr 2 w Głownie, stawiła się nadzieja ŁHH ‘Szaniec’ ,nowa świeża krew w ilości 5 kursantów. Czekamy jeszcze na przyjezdnych z Piotrkowa – kilka telefonów – i wiemy ,że niestety nikt więcej do nas nie dobije. No cóż, chcąc nie chcąc trzeba się cieszyć z obecności (miejmy nadzieję) przyszłych zastępowych i Zdobywców ŁHH ‘Szaniec’ :) Pierwszy dzień upłynął pod znakiem testowania wiedzy ogólnej oraz pod znakiem poznawczym obrzędowości kursu. Jednym z elementów obrzędowości była makieta góry po której kursanci mieli się ‘wspinać’ by zdobyć jej szczyt. Kolejny dzień to początek wspinaczki czyli pierwsze wykłady ,pierwsze zaliczenia. Tego dnia wykłady prowadzili członkowie kadry kursowej: Z-ca komen- danta ćw. Maciej Zasadziński, Z-ca komendanta do spraw programowych ćw. Łukasz Jaszczuk oraz oboźny wyw. Kacper Forysiak. Tego samego dnia odbył się kominek poprowadzony przez hufcowego ŁHH ‘Szaniec’ phm. Adama Drabika HO na temat ‘Istoty Prawa Harcerskiego w życia harcerza’. Trzeci dzień kursu to rozbicie pierwszego obozu, czyli to od rana poważne zajęcia z planowania pracy oraz obrzędowości. Wykładowcami byli: ćw. ćw. Maciej Zasadziński oraz pwd. Łukasz Czekała HO. Popołudniu kursanci mieli okazję poznać czym jest ‘Zbiórka niekonwencjonalna’ , a w dużej mierze pomógł im w tym pwd. Dominik Wójcicki HO. Wieczorem chwila zadumy bowiem kominek na temat ‘Bóg i modlitwa w zastępie’ poprowadził ks. Arkadiusz Lechowski. Dzień po dniu kurs się toczył swoim rytmem, kursanci zdobywali kolejne metry niebezpiecznej Czomulungmy. Nie szło lekko. Jak na każdej wyprawie wspinaczkowej zdarzały się kryzysy. Żegnaliśmy je jednak skutecznie. Aż w końcu nadszedł ostatni obóz i pierwsze ataki na szczyt! Walczyli z całych sił! Determinacja i ambicja była ogromna! Ostatnie metry, ostatnie uderzenia czekanem i… udało się! Pierwszymi zdobywcami szczytu okazali się dwaj kursanci: Marcin Buła (3ŁDH) oraz Rafał Nowakowski (87 ŁDH) Tuż za nimi uplasowali się Łukasz Rosa (87 ŁDH) oraz Janek Jacek (87ŁDH) Niestety jeden ze zdobywców szczytu nie zdobył. I w taki oto właśnie sposób dnia 2.02.2009 zakończyła się wyprawa zdobywców ŁHH ‘Szaniec’. Miejmy nadzieję ,że trud wspinaczki posłuży przyszłym zastępowych na szlaku harcerskim jak i w życiu codziennym. Cała kadra życzy powodzenia! Tak tegoroczne kursy opisują komendanci. Byliście na którymś? Coś szczególnie zapadło Wam w pamięć? Chcecie się czymś podzielić? Komentujcie! Wskazówki dla skautmistrzów 20 harców na XX-lecie … Wszystko pięknie, ładnie, w wakacje mamy zlot. Okazja co by się spotkać ze znajomymi harcerzami z całej Polski, poznać nowych ludzi. Jest tylko jeden mankament, żeby pojechać na zlot trzeba wykonać zadania przedzlotowe, masz Ci los 20 harców. Co to za pomysł? Te kilka słów, druhu drużynowy, ma pomóc sprawić, aby „bezsensowne” zadanie zamieniło się w wartościową formę pracy całej dru- 32 żyny. Generalnie harce, w kontekście drużyny, dzielimy na indywidualne i grupowe. Możemy jednak ponadto roboczo podzielić je na kilka innych grup. Dzięki temu łatwiej będzie nam je wymyślić i łatwiej dopilnować abyśmy nie popadli w skrajności. Z ważnych uwag dotyczących wszystkich harców! Harce drużyny nie są po to, aby spełniać Twoje własne ambicje, czy pokazywać wyższość twej drużyny nad innymi. Owszem, dobrze jeśli harce są naprawdę ambitne, zrobione z rozmachem ale najważniejsze jest to, że harce mają służyć Twoim harcerzom, mają ich rozwijać, być dobrane pod ich możliwości! Pierwszą taką grupą będą harce typowo wyczynowe - fizyczne, od najbardziej oklepanych, takich jak 100km pieszo na dobę do nieco bardziej wyrafinowanych. Dobrym przykładem może być sztafeta– zakładamy dystans, dajmy na to 30 km, planujemy trasę i rozstawiamy kolejno chłopaków na tej trasie. Warto zwrócić uwagę, aby była przekazywana pałeczka, czy inny symbol. Zmierzmy ponadto czas, zaznaczmy na mapce trasę i ruszajmy biegiem! Kolejna grupa to harce intelektualne. Od razu nasuwają się na myśl zadania dla poszczególnych harcerzy (lub, jeśli idziemy bardziej ambitnie dla zastępów bądź drużyny) typu „osiągnie na półrocze średnią ocen równą … Niby proste ale doskonale odzwierciedla naturę harcu – rozwija, nie narzuca formy wykonania, a ponadto, jeśli realizujemy harc w zastępie, jakże uczy odpowiedzialności – jeden nawali, cały harc nieudany. Następną grupą jest szeroko pojęta służba. Daje ona całą gamę możliwości harców dla całych drużyn np. harcem drużynowego jest znalezienie pola służby, takiego jak pomoc niepełnosprawnym, przyboczni są odpowiedzialni za jakieś poszczególne części- materiały i logistyka (załatwienie przejazdu dostosowanego do osób niepełnosprawnych, organizację pracy, zastępowi odpowiedzialni za włączenie w pracę swoich zastępów, a poszczególny harcerz po prostu będzie pomagał chociażby wyjść na dwór z osobą na wózku. Każdy ma swoje pole działania, każdy musi wykonać wysiłek proporcjonalny do swoich możliwości. Inny przykład, jaki mi przychodzi do głowy to Akcja Paczka zrealizowana w tym roku po raz kolejny przez 7 ŁDW-ek i 17 ŁDW. Bardzo ważną grupą harców są harce pracy nad sobą. Tutaj leży olbrzymia szansa do popisu zwłaszcza dla Ciebie, Twoich przybocznych czy zastępowych, ale także dla szeregowych harcerzy. Bardzo łatwo znaleźć wadę i rozpocząć z nią walkę. Ktoś jest bałaganiarzem? Cel: utrzymanie pokoju w porządku przez miesiąc, potwierdzają rodzice. Maniak komputerowy? Odcinamy przykładowo wszystkie gry komputerowe na dwa tygodnie, twardym trzeba być. Niezdara lub tłuścioszek? Jest zima, leć i naucz się jeździć na łyżwach. Zdolny ale leń? Są jeszcze dwa miesiące, przez ten czas można nauczyć się grać na gitarze chociażby! Myślę, że przykładów wystarczy, aby uruchomić wyobraźnię. Warto pamiętać o tym, że każde wyzwanie w pracy nad charakterem można traktować jako harc :-) Można oczywiście typy harców mieszać i tak np. słyszałem już o wnoszeniu węgla starszym osobom. Na piętro! Można się umówić, że drużyną zrobicie razem w jednym momencie 500 pompek, możesz zabrać swój ZZ i razem zróbcie kurs skałkowy – będą ferie, będzie sporo czasu. Możliwości naprawdę jest niemalże nieskończona ilość. Tutaj poniżej rzucę parę przykładów harców, jakie wpadły mi do głowy podczas pisania tego artykułu: Harce wyczynowo-fizyczne: - Razem z zastępem zbuduje igloo i w nim przenocuje - Pogoda nie sprzyja, ale może? Przejedzie w przeciągu miesiąca 500km na rowerze. - Jednego dnia zdobędzie Gorc i Turbacz - Przebiegnie na nartach biegowych 20 km - Jednego dnia bez grosza przy duszy pojedzie do Torunia i przywiezie pierniczki dla całej drużyny Harce służby: - Dogada się z wodzem i poprowadzi zbiórkę gromady – to dla tych starszych i uzdolnionych :P - Będzie przez miesiąc zmywał w domu naczynia - Będzie odśnieżał podwórze (tylko dla tych co w domkach mieszkają, chociaż ten śnieg niepewny jest) - Zorganizują dla dzieci ze szkoły półkolonie (dla ambitnych drużyn) Harce pracy nad sobą: - Ukończy pierwszy stopień kursu tańca towarzyskiego - Upiecze całkowicie samodzielnie ciasto (i dajcie to 12 letniemu kajtkowi, będzie ambitnie) - Nauczy się żonglować - Przeczyta „Władcę Pierścieni” (dla „miłośników” książki) - Nauczy się jeździć na łyżwach - Zaprosi dziewczynę do kina (to dla starszych i nieśmiałych) - Na DMB przygotuje własnoręcznie prezent (dla młodszych) - Nauczy się na pamięć I księgi „Pana Tadeusza” Harce inne - Razem z zastępem zbuduje domek z kart wysoki na 2 metry - Jednego dnia zrobią zdjęcie autobusów dziennych wszystkich linii (dla całych drużyn) - Wykonają drużyną ZOO z orgiami – każdy jedno zwierzątko Ponadto wiele inspiracji można znaleźć w książce „Próby wodzów”. Tamtejsze harce do łatwych nie należą, ale może warto spróbować? Myślę, że wyobraźnia uruchomiona, ruszajcie do pracy! Wiele pomysłów jest zebraniem tego, co omówiliśmy na konferencji „K jak kształcenie”, reszta pochodzi z pomysłów mojej drużyny (17ŁDW) i mojej własnej głowy. ćw. Daniel Pawlak lat 19. Uczeń kolejno: 166 SP, 8 Gimnazjum, 24 LO. :) Obecnie student nanotechnologii PŁ. W ZHR od 2004 roku, początkowo w 17ŁDH, od 2006 dumny współzałożyciel i przyboczny 17ŁDW. Prywatnie od kilkunastu miesięcy szczęśliwie zakochany:) wMIASTOgraj Cała Polska gra “Zarezerwuj sobie trochę wolnego czasu w niedzielę 26 lutego 2006. Weź ze sobą coś do pisania i pojaw się w centrum Warszawy. Około 17.00 pod Rotundą pojawi się człowiek z słuchawkami na głowie, który będzie tam do 17.15 a może i dłużej. Podejdź do niego i powiedz “Znam całą prawdę”, a dostaniesz kartkę z zasadami trzeciej gry z serii Urban Playground.“ Na katowickich ulicach jakiś czas temu spotkać można było ludzi grających w piłkę. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie średnica piłki - około 1 metra. Trudno takiej piłki nie zauważyć, wzbudziła ona zainteresowanie katowiczan, którzy ochoczo przyłączali się do gry. Rok poprzedni nie sprzyjał różnorakim interesom. Lista klęsk była długa a niepo- radność władz z powodzeniem zakończyć się mogła na obcięciu języka Niedojdzie samorządowi.Nieubłagany los może saldo pechu przenieść i w nowym roku spuścić na nas nowe klęski. Nadzieję jednak miejmy, że to, co się działo to jednorazowe wybryki. Nie owijajmy rzeczy w bawełnę, która znów podrożała: w nadchodzącym czasie warunki do interesów zdają się wprost wzorowe! - tak do wzięcia udziału w grze “Zmotaj Fabrykę” zachęcano gra- 33 czy w Łodzi. W Poznaniu 27 grudnia 2008 roku już po raz 13 grupa ludzi zbierze się, aby rywalizować ze sobą wykonując zadania, rozwiązując zagadki i uciekając przed przeciwnikiem. Wcześniej gracze wcielali się w poszukiwaczy tajemnic średniowiecznego Poznania, Polaków w okupowanym Posen czy mieszkańców grodu Przemysła. Tym razem gra toczyć się będczie w realiach Powstania Wielkopolskiego. Polskę ogarnęła nowa pasja. W wielu miastach wielu ludzi poczuło potrzebę poznawania miast, które od lat zamieszkują. Poczuli, że w tej znajomości mogą z innymi rywalizować. Poczuli wreszcie, że mogą zorganizować miejskie zawody aby sprawdzić, kto najlepiej zna historię miasta, jego ulice, place i tajemnicze zaułki. Gry miejskiej, równocześnie funkcjonujące w kilku miastach stały się popularne, zyskały sobie grono stałych uczestników, wypracowały własne formy, własne tradycje i tożsamość. Wszytskich organizatorów gier i wysztkich graczych biorących w nich udział łączyło jedno - zamiłowanie do własnego miasta, zamiłowanie do miasta jako tworu żywego, z którym można się zaprzyjaźnić. Harcerze… grają od zawsze Niecałe sto lat wcześniej powstały pierwsze drużyny harcerskie. Od początku jedną z najważniejszych form metodyki harcerskiej była gra. W dużej części były to gry terenowe rozgrywane w lesie, stanowiące rozwinięcie idei puszczaństwa. Większość harcerzy żyła jednak w miastach i to właśnie miejski krajobraz był ich codziennością. Naturalnym było, że gry musiały się toczyć także w mieście. Zaczęło się od prostych podchodów, później harcerze wypracowali coraz bardziej skomplikowane formy miejskich gier. Jedną z korzyści z miejskich ćwiczeń harcerzy była perfekcyjna znajomość miasto co harcerze udowodnili chociażby podczas 63 dni Powstania Warszawskiego. Tradycja harcerskich gier miejskich jest z pewnością bogata, ilość gier organizowanych w różnych środowiskach jest niezliczona. Powstające jedna za drugą gry miejskie nierzadko korzystają z doświadczeń harcerzy. Synergia jako nowa jakość Połączmy świeżość i pomysłowość współczesnych gier miejskich z harcerskim doświadczeniem - wyniki mogą być zdumiewające. Znane są już przypadki skutecznego łączenia obu żywiołów. Na koniec warto odpowiedzieć na pytanie - co daje harcerzom organizacja gier miejskich? Wymienię tylko kilka korzysći: wizerunek nowoczesnej i otwartej organizacji, obecność w mediach, obecność w życiu miasta i “last but not least” wysokiej jakości grę dla samych harcerzy. pwd. Michał Grelewski HO Historia magistra vitae 1945-1989 Odrodzenie Związku Harcerstwa Polskiego w Łodzi po II wojnie światowej – tekst zamieszczony w publikacji IPN Rok 1945 w Łodzi, Jak często poznając historię ruchu harcerskiego skupiamy się na wielkich postaciach i latach lwowskich. Oczywiście naturalne jest to poszukiwanie korzeni i próba poznania początków. Warto jednak sięgać także w inne miejsca i inne czasy. A chyba najbardziej pasjonujące jest sięganie do historii lokalnej, w której odnajdujemy znane nam numery drużyn i nazwy ulic. Dzieje stają się wtedy bliższe i bardziej namacalne. Te motywacje skłoniły mnie do napisania pracy magisterskiej dotyczącej tego co mi najbliższe czyli harcerstwa. Sięgnęłam do dziejów harcerzy z mojego miasta w latach 1945-1950. Gdyż jest to okres, który można zamknąć klamrą. Jed- 34 nak za najciekawszy bo pełen optymizmu i odradzającej się idei jest rok 1945 r. – czas samodzielnego, odpornego na działania władz, odrodzenia się harcerstwa po wojnie. Z II wojny światowej Związek Harcerstwa Polskiego wyszedł w chwale bohaterskich uczynków. Mimo młodego wieku, harcerze działający podczas wojny w podziemiu w strukturach Szarych Szeregów odznaczyli się bohaterstwem, poświęceniem dla ojczyzny i ludzi, a także odpowiedzialnym zachowaniem wobec okrucieństw wojny. Legendę wspomagała lektura „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego1, w czasie okupacji wydana pod pseudonimem Juliusz Górecki. Z tymi doświadczeniami harcerze zaczynali od nowa swoją pracę przerwaną 1 IX 1939 r. Rok 1944 i 1945 był czasem wychodzenia ZHP z działalności podziemnej. Środowisko Szarych Szeregów z czasem dowiadywało się o odradzaniu się harcerstwa, również bardzo powoli odbudowywały się przedwojenne drużyny. Łódzcy instruktorzy Jacek i Grażyna Broniewscy tak opisują ten okres, w swoim opracowaniu historycznym: „Trudne i dziwne były to czasy. Z jednej strony harcerstwo odradzało się w nimbie wojennych dokonań, z drugiej zaś owa ciągłość tradycji rodziła gdzieniegdzie wyraźną niechęć. To przecież wówczas rodzi się hasło »AK - zapluty karzeł reakcji”2. Na początku nie istniały żadne władze harcerskie, a większość środowisk działała na własną rękę. Pierwsze odnowienie organizacji w terenie miało miejsce w Bia- łymstoku, gdzie już 10 VIII 1944 r. odbył się pierwszy powojenny harcerski kurs drużynowych. Proces odbudowy następował najszybciej tam, gdzie przed wojną struktury były silne, zaś ciężko szła budowa harcerstwa w miejscach gdzie nie miało ono wcześniej korzeni. Bardzo ważne było też, kto podejmował się odbudowy. Oczywiście dużo bardziej obdarzano zaufaniem przedwojennych instruktorów lub harcerzy niż organizacje i partie, które nie miały swych drużyn harcerskich wcześniej. W procesie tym widać dwa nurty: jeden zapoczątkowany przez byłych harcerzy, którzy zabierali się do reaktywacji samych drużyn, nierzadko nie pytając nikogo o zgodę, a drugi nurt to działania władz oświatowych Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN), które jako pierwsze postanowiły zorganizować struktury związku. PKWN zależało na powołaniu organizacji młodzieżowej na podbudowie harcerstwa, politycznie zależnej od komunistów. Dnia 1 X 1944 r. kierownik Resortu Oświaty PKWN Stanisław Skrzeszewski powołał hm. Michała Sajkowskiego na Naczelnika Harcerzy. Było to dosyć dziwne, bo nie istniała żadna organizacja, którą mógłby on kierować3. Powstanie harcerstwa miało stać się też metodą wspomagającą „rozładowanie lasów”. Liczono na to, że młodzi konspiratorzy ujawnią się, gdyż znajdą w ZHP szansę na swoją działalność4. Dopiero pod koniec 1944 r. Zarządzeniem Kierownika Resortu Administracji Publicznej Adama Ostrowskiego i Resortu Oświaty Stanisława Skrzeszewskiego „Związek Harcerstwa Polskiego powołuje się z powrotem do życia jawnego”5. Sposób, w jaki ogłoszono reaktywację ZHP wskazywał na próbę uzależnienia politycznego tej organizacji od PKWN. Nazwa, stosowanie tradycyjnych odznak i mundurów miało wskazywać na to, iż „lubelski” związek był bezpośrednią kontynuacją przedwojennej organizacji. Tymczasem powołana w Resorcie Oświaty Tymczasowa Naczelna Rada Harcerska (TNRH) nie miała z harcerstwem za wiele wspólnego. Jej członkowie w większości pochodzili z innych organizacji m.in. Organizacji Młodzieżowej Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OM TUR), ZWM czy ZMW RP „Wici”6. Poza tym Pogotowie Harcerek zwolniło dziewczęta z konspiracji dopiero w marcu 1945 r. Cały 1945 r. poświęcono tworzeniu struktur organizacyjnych, wraz z postępowaniem wyzwalania ziem. Struktura Związku Harcerstwa Polskiego w Łodzi. Chorągiew i hufce Budowanie struktury ZHP miało miejsce według przedwojennych schematów organizacyjnych, zgodnie ze wzorem z dwudziestolecia międzywojennego na terenie woj. łódzkiego stworzono Chorągiew Łódzką Harcerzy (ChŁH) i Chorągiew Łódzką harcerek (ChŁH-ek). Komenda ChŁH zaczęła swą samodzielną działalność już w styczniu 1945 r., wraz z opuszczeniem Łodzi przez wojska niemieckie. cerek – Genowefa Stobiecka. Jak widać w skład tej męskiej komendy wchodziły także kobiety. Było to wynikiem długiej organizacji ChŁH-ek, która swój finał miała dopiero w maju 1945 r.9 Pierwszy rozkaz dotyczący Komendy ChŁH pochodzi dopiero z listopada 1945 r. i zawiera duże zmiany wobec propozycji z czerwca 1945 r. Nowy skład był dużo Pierwszym powojennym komendantem ChŁH został Mieczysław Maliszewski, który pełnił swą funkcję do 8 II 1945 r., kiedy zastąpił go hm. Kazimierz Frankiewicz. Ten ostatni, był przez naczelnika mianowany p.o. komendanta chorągwi, realizował swoje zadania tylko trzy miesiące7. Dnia 30 VI 1945 r., rozkazem naczelnika harcerzy Romana Kierzkowskiego, na komendanta chorągwi łódzkiej nominowano hm. Mieczysława Łętowskiego. Pełnił on swoją funkcję do stycznia 1949 r., kiedy połączono ze sobą pion męski i żeński, w wyniku czego powstała jedna chorągiew8. W międzyczasie sprawował on także funkcje we władzach naczelnych. Organizacja pracy chorągwi i wchodzące w jej skład referaty zmieniały się z rozwojem harcerstwa na ziemi łódzkiej. Pierwsza znana wzmianka o Komendzie ChŁH pochodzi z kwietnia 1945 r. Oprócz p.o. komendanta – Kazimierza Frankiewicza (jednocześnie szefa Wydziału Kształcenia Starszyzny), w jej skład wchodzili: zastępca komendanta – Zygmunt Paszkiewicz (pełniący też funkcję szefa Wydziału Drużyn Harcerskich); szefowa Wydziału Zuchowego – Romana Łukaszewska; szef Wydziału Ogólnego – phm. Tadeusz Bargiel; szef Wydziału Finansowego Tadeusz Sobczak i szefowa Wydziału Drużyn Har- bardziej rozbudowany. Wszystkie referaty miały wyznaczone konkretne cele. Referat Kształcenia Starszyzny za swoje główne zadanie miał organizowanie kursów dla drużynowych i instruktorów oraz współpracę z jednostkami odpowiedzialnymi za kształcenie w innych chorągwiach i Główna Kwatera Harcerzy (GKH). Oba Wydziały Drużyn – Miejski i Wiejski – zajmowały się opieką metodyczną nad drużynami sobie podległymi, współpracował z nimi ściśle Referat Wizytacji, który wizytował nie tylko drużyny, ale także hufce i wydziały w hufcach. Natomiast zadaniem Referatu Kultury i Służby Informacyjnej było organizowanie przepływu informacji, współpraca z prasą i radiem, rozprowadzanie prasy harcerskiej, organizowanie pracy i szkolenie referentów Harcerskiej Służby Informacyjnej (HSI)10. W ramach ChŁH istniała także Komisja Stopni. Warto nadmienić, że w jej skład wchodzili np. Aleksander Kamiński i Dominik Patora. Obaj druhowie cieszyli się dużym szacunkiem wśród harcerzy co było ważne w tym ciele. Komenda ChŁH mieściła się w domu przy ul. Ignacego Skorupki 10/12. Budynek ten ZHP w Łodzi, jako organizacja wyższej użyteczności publicznej, otrzymał po wojnie. W czasie okupacji mieszkał w nim Niemiec Helmut Biedermann, który 35 uciekł z Łodzi razem z wojskami niemieckimi. Zaraz po wojnie przeprowadzono, w tym wielokrotnie bombardowanym miejscu, generalny remont, by móc doprowadzić willę i budynek gospodarczy do używalności. W budynku chorągwi swoje miejsca znalazły sekretariaty ChŁH, ChŁH-ek i niektórych hufców, Harcerski Klub Sportowy (HKS), świetlica i harcówki. Duży i czysty ogród służył do organizowania zajęć letnich. Zaraz po wojnie bardzo prężenie, tak samo zresztą jak cały związek, rozwijała się także ChŁH. Widać tę tendencję po ilości referatów, jakie były potrzebne do organi- niczka harcerek Wiktoria Dewitzowa mianowała p.o. komendantki Wiktorię Walkowską11. Ten sam rozkaz mianował też garść jej współpracowniczek: na stanowisko sekretarki – phm. Lucynę Zwoniarską; referentką Wydziału Zuchowego została hm. Janina Wegnerowa; natomiast referentką Wydziału Służb Sabina Rylska; na koniec mianowano referentkę Wydziału Kształcenia Starszyzny – hm. Marię Rosińską. Jak widać bardzo mało osób znajdowało się w pierwszej komendzie druhny Wiktorii Walkowskiej. Wskazuje to na bardzo powolne organizowanie się dziewcząt w struktury, choć przyznać trzeba że zacji pracy chorągwi. Jednak oczywiście najwięcej mówią same liczby, wskazujące na ilość harcerzy w woj. łódzkim. W 1946 r. w skład ChŁH wchodziło 12 219 harcerzy, rok później już 12 856, ale największy wzrost notowany był w 1948 r. gdy było ich 14 141. Bardzo duży przyrost liczebny notowała też ChŁH-ek. W 1946 r. było tylko 5 631 harcerek, w roku następnym ich liczba wyosiła do 10 042, a w 1948 r. 11 046. Spośród wszystkich 16 chorągwi łódzkie zajmowały trzecie miejsce w liczebności wśród dziewcząt, a czwarte wśród chłopców. Niestety w dokumentach nie odnaleziono danych spisowych z 1945 r. Ważne jest także to, że stan liczebny z pierwszych lat powojennych przewyższył bardzo szybko stan z 1939 r. Pierwszą komendantką ChŁH-ek była Genowefa Stobiecka, która wcześniej zajmowała się dziewczętami w komendzie męskiej. Swoją funkcję objęła jednak tylko na dwa miesiące (10 V – 30 VI 1945 r.). Na własną prośbę została zwolniona i opuściła szeregi harcerskie. Na jej miejsce naczel- był to zaledwie drugi miesiąc ich samodzielnej pracy. Kolejne mianowania pochodzą z października 1945 r., gdzie w rozkazie naczelniczki powołanych było do komendy osiem osób, czyli już dwukrotnie więcej niż poprzednio. Rozkaz był jednak niepełny i nie podawał funkcji na jakie nominowano, stąd trudno określić czy powstało dodatkowych osiem stanowisk, czy tylko cztery. W październiku 1945 r. powstały wytyczne dotyczące składu komend chorągwi harcerek, wraz z przydziałem prac. Według niego chorągwią powinno zarządzać sześcioosobowe ciało składające się, po pierwsze z komendantki, której zadaniem było planowanie całości pracy, odpowiedzialność za chorągiew, kontakty z władzami i GKH-ek. Organizowanie współpracy z organizacjami młodzieżowymi, planowanie kształcenia, pracy drużyny drużynowych, organizowanie kursów i obozów, przypadły w udziale referentce Referatu Kształcenia Starszyzny. Niewiele mniej pracy miała referentka 36 Wydziału Służby, która musiała planować służbę w chorągwi, organizować szkolenia dla służby, przygotowywać ją technicznie, organizować służbę w nagłych wypadkach. Kolejną z druhen była referentka gospodarcza, która prowadziła księgi kasowe, kontrolowała je na niższych szczeblach, zarządzała sprawami gospodarczymi i inwentarzem. Według instrukcji wizytowaniem drużyn, sprawdzaniem na ile wypełniały swoje obowiązki i obsadą terenu zajmowała się referentka Wydziału Drużyn. Osobą szóstą, która w komendzie musiała się znaleźć była sekretarka – której głównym zadaniem było prowadzenie korespondencji służbowej12. Spostrzec można, że tylko kilka referatów było podobnych, do struktur harcerzy. Wynikało to zapewne z charakterystycznych dla chłopców i dziewcząt form pracy. Zgodnie z tą zasadą u harcerek można było znaleźć Referat Zdrowia – dziewczęta od lat zajmowały się służbą sanitarną, było to ich najbardziej popularne pole służby i Referat Wychowania Artystycznego – zawsze dziewczęta, chętniej niż chłopcy, spędzały czas podczas prac plastycznych i zajęć muzycznych. Tymczasem u chłopców ważny był sport, stąd wykluczenie sportów wodnych z Referatu WF i przekazanie go pilotowi chorągwi, także oddzielny Referat Obozów i Turystyki. Chłopcy w przeciwieństwie do dziewczyn mieli też, wydzielone Referaty: Drużyn Miejskich i Drużyn Wiejskich. U dziewcząt podobnie jak i u chłopców bardzo prężnie działał Referat Zuchów, ponadto wiele kursów i samokształcenia dla instruktorek przygotowywał Referat Kształcenia. Harcerki planowały swą pracę w sposób bardziej usystematyzowany. Dnia 1 III 1946 r. komendantką chorągwi została hm. Władysława Matuszewska, była nią do 24 I 1949 r., kiedy doszło do połączenia chorągwi męskiej i żeńskiej. Kolejnym ciałem, które znajdowało się w hierarchii harcerskiej, był tzw. ośrodek. Jednostka ta była organizowana wyjątkowo. Jej zadaniem było ułatwić pracę chorągwi w wypadku gdy w jej skład wchodzi zbyt wiele hufców lub są to hufce o specyficznych potrzebach. Tak było właśnie z hufcami łódzkimi, które były nieco inne niż hufce terytorialne. Ponadto w mieście, inaczej niż w powiecie, było więcej partnerów do kontaktów z władzami lokalnymi, gdyż było więcej hufców13. W Łodzi ośrodek nazywano w oficjalnej nomenklaturze środowiskiem. Obie chorągwie miały swoje środowiska, jednak żadne dane dotyczące tego ciała w ChŁH-ek się nie zachowały. Warto jednak wymienić powołanie hm. Ireny Lepalczyk na stanowisko szefowej Środowiska Har- cerek (ŚH-ek) Łódź14. Jest to jednak jedna z nielicznych wzmianek o tym ciele w ChŁH-ek. Bardzo dużo natomiast wiadomo o bliźniaczej strukturze u chłopców. Istniejące u harcerzy Środowisko Harcerzy (ŚH) Łódź-Miasto powstało w październiku 1945 r. Zgodnie z regulaminem komendant środowiska był mianowany przez komendanta ChŁH i wchodził w skład komendy chorągwi. Komendant mógł podejmować swoje decyzje samodzielnie i był z nich rozliczany tylko przed szefostwem chorągwi. Do jego obowiązków należało: reprezentowanie harcerzy łódzkich wobec władz, organizowanie występów zewnętrznych i koordynowanie pracy łódzkich hufców (pomoc przy kształceniu, wizytacje, organizowanie odpraw hufcowych, wydawanie regulaminów i zarządzeń dotyczących pracy wszystkich hufców łódzkich). Środowisko posiadało swoją radę, do której wchodzili: komendant środowiska, zastępca, sekretarz oraz z urzędu wszyscy hufcowi – rada była organem doradczym15. Pierwszym komendantem ŚH ŁódźMiasto został Leon Lewandowski16, a jego zastępcą w listopadzie mianowano phm. Józefa Marczyka17. Zadania komendanta środowiska były różnorakie: przygotowywał on kursy drużynowych, organizował kontrolę książeczek służbowych, urządzał imprezy instruktorskie np. „opłatek”, wydawał zaświadczenia o przynależności do ZHP, organizował kwesty, organizował przepływ informacji pomiędzy chorągwią i hufcami, pośredniczył pomiędzy drużynami a kuratorium, np. w sprawie harcówek, a nawet organizował miejskie wycieczki dla łódzkich harcerzy18. Praca druha Leona Lewandowskiego nie trwała jednak zbyt długo. Już 20 II 1946 r. złożył on swoją rezygnację z pracy w środowisku. Prośby swej nie chciał jednak umotywować w piśmie, obiecał, że zrobi to w rozmowie z komendantem. Działania środowiska miały miejsce do połowy 1947 r., przypuszczać można, że wtedy zostało ono rozwiązane. Właśnie w tym czasie rozwiązano np. Morski Rejon Harcerzy (był to ośrodek w Chorągwi Pomorskiej Harcerzy), jako niezgodny ze statutem ZHP19. Na kolejnym szczeblu struktury stał hufiec. Dzisiaj pewne problemy budzi próba ustalenia jak dokładnie wyglądała lista hufców w Łodzi. Na pewno w latach 19451948 istniały hufce: Łódź-Śródmieście, Łódź-Północ, Łódź-Widzew. Prawdopodobnie w tych samych latach istniał hufiec Łódź-Chojny. W dokumentach można odnaleźć oprócz tych 4 hufców, jeszcze takie nazwy jak: Hufiec Łódź-Południe, Hufiec Łódź-Zachód i Hufiec Łódź-Karolew. Jednak wszystko wskazuje na to, że dwa ostat- nie określenia odnoszą się do tego samego terenu, który często zmieniał swoją nazwę20. Trudno jednak stwierdzić, czego dotyczy, określenie Hufiec Łódź-Południe. Istnieją pewne wskazówki, które skłaniają by przypuszczać, że była to również wymienna nazwa Hufca Łódź-Chojny21. Praca hufców na początku nie spełniała wszystkich założonych celów. Wielu instruktorów chorągwi narzekało, że nie ma tam odpowiednio przygotowanych funkcyjnych. Zaproponowano nawet by przeorganizować pracę hufców, powołując jeden duży hufiec na całą Łódź, a dotychczasowe hufce przemianować na podhufce. Ponadto sądzono, że wielu instruktorów powinno z chorągwi przejść do pracy w hufcach, co by wzmocniło je organizacyjnie. Jeszcze inną propozycją było podzielenie Łodzi na dwa hufce według linii ul. Andrzeja (dzisiaj ul. Andrzeja Struga) – ul. Przejazd (dzisiaj ul. Juliana Tuwima). Uwagi te i pomysły nie zostały nigdy zrealizowane22. Hufiec Łódź-Północ obejmował swoim zasięgiem dzielnicę Bałuty i Radogoszcz. Pierwszym komendantem tego hufca był phm. Marian Pietrzycki23. Siedziba hufca mieściła się na ul. 11 Listopada 4124 (obecnie ul. Legionów). Z dokumentów wynika, że praca hufca była oceniana dobrze. Podczas odprawy w czerwcu 1945 r. kierownik Referatu Drużyn uznał Hufiec Łódź-Północ za najlepszy pod względem pracy programowej i poziomu. W czasie spotkania ŚH ŁódźMiasto chwalono hufiec za: dobrze przeszkolonych drużynowych, prowadzenie szkoleń podczas odpraw drużynowych, prężnie działający Referat Zuchów, przywoływano działalność świetlicy hufca i grupy teatralnej złożonej z harcerzy. Według statystyk za 1946 r. w hufcu było 13 drużyn, z 480 harcerzami25. Liczba ta z czasem wzrastała i już w 1947 r. hufiec skupiał 19 drużyn harcerzy i 9 drużyn zuchowych, do których należało 635 harcerzy i 210 zuchów. Przy drużynach istniało 10 Kół Przyjaciół Harcerstwa (KPH)26. Hufiec Łódź-Śródmieście. Jego pierwszym komendantem był Zygmunt Grzelak (pracujący później w Komendzie ChŁH)27. W listopadzie naczelnik ZHP mianował na p.o. komendanta hufca phm. Jana Wrońskiego28, jednak jeszcze w tym samym miesiącu został on zwolniony ze stanowiska przez komendanta ChŁH ze względu na nadużycia, jakich się dopuścił. Obowiązki zostały przekazane Bohdanowi Jakubowskiemu29. Siedziba hufca mieściła się w tym samym budynku co chorągiew, czyli na ul. Ignacego Skorupki 10/1230. Obejmował on teren centrum Łodzi. Hufiec nie zbierał na początku swej pracy zbyt wysokich not, w lutym 1945 r. oceniony został jako „marny” i bez odpowiednich drużynowych. W styczniu 1947 r. pozytywną ocenę wystawiło hufcowi ŚH Łódź-Miasto. „Komenda hufca pracuje normalnie, zorganizowano kurs terenoznawczy, przodowników śpiewu, poza tym chłopcy brali udział w konkursie samarytańskim organizowanym przez środowisko […]. Przy komendzie hufca zawiązało się koło przyjaciół. Które pracuje […]. Najważniejszy brak to wizytacje drużyn, które szwankują […]. Zuchów mało i słabo pracują, wina namiestnika”31. W 1946 r. hufiec gromadził 500 harcerzy32, a już w 1947 r. działało 806 harcerzy zrzeszonych w 15 drużynach oraz 4 gromady z 55 członkami33. Łącznie przez hufiec przewinęło się 19 drużyn. Również Hufiec Łódź-Widzew posiadał 37 swój lokal w pałacyku przy ul. Ignacego Skorupki 10/1234. Obejmował on obszar od ul. Jana Kilińskiego na północ do granic Łodzi. Jego pierwszym komendantem był phm. Tadeusz Bargiel35. W listopadzie rozkazem naczelnika mianowany został Piotr Matusiak36. Jednak jeszcze w grudniu 1945 r. funkcję komendanta Hufca Łódź-Widzew zajął Jan Cedzyński, który pełnił ją do połączenia pionów. Jedyna opinia jaką można znaleźć, dotycząca tego hufca, pochodzi z lutego 1946 r. i ocenia bardzo dobrze pracę Jana Cedzyńskiego37. Hufiec Łódź-Widzew był prawdopodobnie największym hufcem w Łodzi, w 1946 r. należało do niego 594 harcerzy w 17 drużynach38. Hufiec Łódź-Chojny obejmował swoim zasięgiem dzielnicę o tej samej nazwie. Swoją siedzibę miał na ul. Okrzei 29 (dzisiaj ul. Antenowa)39. Jego komendantem był Zenon Drzewiecki. Opinia o nim wy- hufcowego – robi tylko jego zastępca Kowalski Stanisław – Komenda hufca 3-osobowa – praca bez planowania44. Wiadomo, że druh Antoni Zając był nadal komendantem do września 1946 r., nie ma jednak danych jak długo to jeszcze trwało i kto ewentualnie objął po nim funkcję. W hufcu tym w 1946 r. znajdowało się 412 harcerzy w 10 drużynach i 35 zuchów w 2 gromadach45. Podział na hufce żeńskie nie odpowiadał terytorialnie konkretnym dzielnicom miasta. Dziś odtworzenie struktury hufców łódzkich harcerek jest prawie niemożliwe. Wiadomo, że harcerki pozostawiły przedwojenną nomenklaturę nazywając hufce cyframi rzymskimi. Prawdopodobnie po wojnie w Łodzi istniały cztery hufce harcerek: Łódź I, Łódź II, Łódź IV i Łódź V46. W hufcu Łódź IV komendantkami były druhny Barbara Wielgomas i Leokadia Cendrowicz. Z zarządzeń ChŁH-ek, rażona przez środowisko była bardzo zła. „Drzewiecki zupełnie nie nadaje się na hufcowego, na jego terenie znajdują się dzikie drużyny na peryferiach miasta”40. Pomimo tak złej opinii komendant ten pełnił swoją funkcję jeszcze we wrześniu 1946 r., nie wiadomo jednak, kto po nim przejął rolę komendanta. W 1946 r. do hufca należało 300 harcerzy w 9 drużynach41. Hufiec Łódź-Karolew obejmował teren od ul. Wólczańskiej do zachodniego krańca Łodzi. Był to kolejny hufiec, który swoją siedzibę dzielił z ChŁH, przy ul. Ignacego Skorupki 10/1242. Jego pierwszym komendantem był phm. Antoni Zając43. Również on otrzymał złą opinię w środowisku: „Druh phm. Zając nie nadaje się na możemy natomiast poznać proponowaną strukturę hufca, która miała upodobnić ją do chorągwianej. Komenda miała składać się z: komendantki hufca, która miała pełnić także funkcję referentki kształcenia; zastępczyni odpowiedzialnej za kształcenie drużynowych i zastępowych; referentki zuchów; referentki gospodarczej i referentki drużyn. Ostatniej referentce miały pomagać instruktorki: WF, wychowania artystycznego, samarytanki i sekretarka47. Podstawową jednostką organizacyjną ZHP była drużyna. To ona realizowała docelowo pracę z dziećmi i młodzieżą, kiedy hufce i chorągiew były - w swoim założeniu - tylko ciałem doradzającym i ułatwiającym pracę drużynowemu. Pierwszą rzeczą, która pozwalała odróż- 38 niać zewnętrznie, od siebie drużyny, był jej numer. Bardzo często powojenne numery pochodziły z czasów dwudziestolecia międzywojennego i związane były z harcerską tradycją, czasem numer nawiązywał do patrona drużyny, czasem był po prostu kolejnym z rzędu, nadawanym w chorągwi. Ponadto w karcie rejestracyjnej, zgłaszającej drużynę do zatwierdzenia, była rubryka „planowany patron drużyny”. Wybór patrona był bardzo ważny dla dalszego jej życia. Jemu bardzo często była podporządkowana znaczna część pracy. W chorągwi istniały zasady, według których można było decydować o bohaterze drużyny. Nie mógł być to bohater zbiorowy, bardzo często sugerowano drużynom zmianę w tej kwestii. Z problemem takim spotkała się 38 Łódzka Drużyna Harcerzy (ŁDH), która postanowiła zmienić bohatera „Powstańców Warszawy” na Stefana Starzyńskiego48. Bohatera postanowiła zmienić także 18 ŁDH, której pierwotnie patronował Jan Skrzetuski (wydany był rozkaz naczelnika, który zabraniał posiadani za bohaterów postaci mitycznych49). Po wojnie kilka drużyn musiało zmienić patrona, ponieważ reaktywowały się przedwojenne drużyny tego samego bohatera. Istniała niepisana zasada, że nie istnieją w jednym hufcu dwie drużyny pod tym samym patronatem. Problemy takie miały: 55 ŁDH, która musiała zrezygnować z patronatu Mariana Langiewicza i 54 ŁDH pozbywająca się patronatu Piotra Wysockiego50. Komenda ChŁH nie zgodziła się także na patronat Roberta Baden-Powella, uważając go za patrona całego skautingu. Drużynie starającej się o to zaproponowano by wybrała kogoś spośród polskich bohaterów narodowych.51 Drużyny harcerzy posiadały swoje numery i patronów, za to zuchy miały charakterystyczne nazwy. Ich zadaniem było przedstawić pewne cechy, z którymi dzieci mogły się identyfikować, często była to nazwa zwierzęcia, do którego zuchy mogłyby się pod pewnymi względami upodobniać. Przytoczyć tu można takie nazwy jak: „Bystre lisy”, „Wilczki”, „Wilki z czarnego podwórza”, „Cwaniacy Łódzcy” i „Słowianie”52. Choć zdarzały się także bardziej oryginalne nazwy jak „Chłopcy z linii kolejowej” lub „Arabowie”53. Ważnym miejscem dla drużyny była jej harcówka. Tam skupiało się życie harcerzy, tam mogli gromadzić swój sprzęt i materiały. Tam odbywały się najważniejsze uroczystości. Drużyny organizowały się w Łodzi bardzo szybko. Czasem jednak jakieś jednostki przestawały istnieć np. z powodu nieumiejętności drużynowego, który nie potrafił przyciągnąć chłopców lub dziew- cząt. Liczba drużyn rosła równolegle do przyrostu liczby członków organizacji. Nie da się jednak prześledzić istnienia wszystkich drużyn – dat ich powstania i zakończenia działalności. Wspomnieć przy tej okazji można jednak o kilku wyjątkowych drużynach istniejących na terenie Łodzi. Pierwszą z nich była Akademicka Drużyna Instruktorska. Jej wyjątkowość polegała przede wszystkim na tym, że była ona koedukacyjna. Skupiała 46 członków: 26 mężczyzn i 20 kobiet, zorganizowanych w 3 sekcjach: technicznej, zdrowia i ziem odzyskanych. Drużyna ta organizowała zbiórki, wycieczki i obozy, które szokowały swą koedukacyjnością. Inną ciekawą drużyną była drużyna w sanatorium dla dzieci chorych na płuca w Łagiewnikach. Jej wyjątkowość polegała na tym, że praca dzieci była raczej tymczasowa. W jej skład wchodzili chłopcy od 12 do 19 lat. Celem takiej drużyny nie był wyjazd na obóz harcerski. Z programu pracy trzeba było wyeliminować zajęcia z WF i ćwiczenia terenowe. Głównym zadaniem drużyny było uprzyjemnić chłopcom czas spędzony w sanatorium. Zarażenie ich duchem harcerskim, by może po wyjściu z sanatorium wzięli udział w życiu innej drużyny54. Jednostką odróżniającą się od reszty była 41 ŁDH jej wyjątkowość polegała na tym, że była to pierwsza powojenna drużyna łódzka o specjalności wodnej. Składała się ona przede wszystkim z chłopców w wieku 1518 lat. Niejednokrotnie drużyna ta reprezentowała Łódź podczas regat ZHP. Kolejne tabele obrazują istnienie drużyn powojennych w Hufcu Łódź-Północ, Hufcu Łódź-Śródmieście i Hufcu ŁódźWidzew. Zademonstrowanie spisu drużyn w innych hufcach jest niemożliwe, ze względu na brak ich dokumentacji. W poniższej tabeli widać, że Hufiec Łódź-Śródmieście posiadał w czasie swego istnienia wiele drużyn. Bohaterami ich były najczęściej postacie ogólnie znane, przede wszystkim zasłużone dla historii Polski. Zaskakiwać muszą w tym zestawieniu jednak takie osoby jak ks. Jeremi Wiśniowiecki czy gen. Władysław Sikorski, które w nowym ustroju komunistycznym, nie były uważane za pozytywne postacie. Przypuszczać można zapewne, że ChŁH nie zwracała dużej uwagi na kwestie polityczne w powiązaniu z bohaterami drużyn. Sytuacja ta zmieni się w 1949 r. kiedy to harcerstwo zacznie być wtłaczane w struktury ZMP. Tabela 1 Spis drużyn istniejących w Hufcu Łódź-Śródmieście w latach 1945-1948. Lp. Numer drużyny Patron drużyny 1. 3 ŁDH im. Romualda Traugutta 2. 6 ŁDH im. Jana Kilińskiego 3. 7 ŁDH im. ks. Jeremiego Wiśniowieckiego 4. 9 ŁDH im. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego 5. 12 ŁDH im. Stanisława Konarskiego 6. 14 ŁDH im. dr. Henryka Jordana 7. 15 ŁDH im. Andrzeja Małkowskiego 8. 18 ŁDH im. Jana Skrzetuskiego, później im. Adama Mickiewicza 9. 19 ŁDH im. Franciszka Żwirki 10. 23 ŁDH im. płk. Leopolda Lisa Kuli 11. 24 ŁDH im. Stanisława Żółkiewskiego 12. 29 ŁDH im. Bolesława Chrobrego 13. 37 ŁDH im. Władysława Warneńczyka 14. 40 ŁDH im. Jana Zamoyskiego 15. 41 ŁDH im. Mariusza Zaruskiego 16. 44 ŁDH im. Leopolda Langiewicza 17. 49 ŁDH im. gen. Władysława Sikorskiego 18. 53 ŁDH brak danych 19. 60 ŁDH brak danych Źródło: AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Śródmieście 1945-48 r. Dok. nr 8 i 41; t. Statystyka drużyn i hufców 1948 r. Dok. nr 53 i 84, b.d., b.p. Tyle samo drużyn miał Hufiec Łódź-Północ, więc i różnice w liczbie członków pomiędzy nim, a Hufcem Łódź-Śródmieście były niewielkie. Tabela 2 Spis drużyn istniejących w Hufcu Łódź-Północ w latach 1945-1948. Lp. Numer drużyny 1. 2 ŁDH 2. 13 ŁDH 3. 16 ŁDH 4. 17 ŁDH 5. 25 ŁDH 6. 26 ŁDH 7. 30 ŁDH 8. 31 ŁDH 9. 32 ŁDH 10. 33 ŁDH 11. 34 ŁDH 12. 38 ŁDH 13. 39 ŁDH 14. 45 ŁDH 15. 47 ŁDH 16. 50 ŁDH 17. 54 ŁDH 18. 55 ŁDH 19. 56 ŁDH Patron/nazwa drużyny im. Waleriana Łukasińskiego im. Józefa Bema im. Kazimierza Puławskiego im. Kazimierza Wielkiego im. Stefana Żeromskiego im. Bohaterów Westerplatte im. Bartosza Głowackiego im. Jerzego Szletyńskiego im. Benedykta Grzymały-Pęczkowskiego im. Stanisława Staszica im. Tomasza Zana im. Bolesława Prusa im. Ludwika Idzikowskiego im. Maurycego Mochnackiego Modrzewiowy Szczep brak danych im. Piotra Wysockiego, później im. Ignacego Paderewskiego im. Mariana Langiewicza, później im. Adama Mickiewicza im. Henryka Sienkiewicza Źródło: AKHist. ChŁ, t. Statystyka drużyn i hufców 1948 r. Dok. nr 52 i 90, b.d., b.p. Największym z hufców, zarówno pod względem ilości harcerzy, jak i pod względem ilości drużyn był jednak Hufiec Łódź-Widzew. 39 Tabela 3 Spis drużyn istniejących w Hufcu Łódź-Widzew w latach 1945-1948. Lp. Numer drużyny Patron drużyny 1. 1 ŁDH im. Tadeusza Kościuszki 2. 4 ŁDH im. Stefana Czarnieckiego 3. 5 ŁDH im. Władysława Łokietka 4. 6 ŁDH im. Jana Kilińskiego 5. 8 ŁDH im. Władysława Jagiełły 6. 10 ŁDH* im. Gabriela Narutowicza 7. 11 ŁDH im. Jeremiego Wiśniowieckiego 8. 12 ŁDH im. Stanisława Konarskiego 9. 20 ŁDH im. Zawiszy Czarnego 10. 21 ŁDH im. Jana Sobieskiego 11. 22 ŁDH im. Piotra Wysockiego 12. 27 ŁDH im. gen. Józefa Sowińskiego 13. 28 ŁDH im. phm. Wł. Zimniaka (imienia nie ustalono) 14. 35 ŁDH im. Bolesława Krzywoustego 15. 36 ŁDH im. Stefana Batorego 16. 38 ŁDH im. Powstańców Warszawy, później im. Stefana Starzyńskiego 17. 41 ŁDH im. Mariusza Zaruskiego 18. 42 ŁDH* im. św. Jana Bosko 19. 43 ŁDH im. Juliusza Słowackiego 20. 46 ŁDH im. Adama Mickiewicza 21 51 ŁDH im. św. Stanisława Kostki * Drużyna w ramach reorganizacji terytorialnej w 1947 r. przeniesiona z Hufca ŁódźŚródmieście. Źródło: AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Widzew 1945-48 r. Dok. nr 48 i 58; t. Statystyka drużyn i hufców 1948 r. Dok. nr 104, b.d., b.p. W spisie drużyn Hufca Łódź-Widzew budzi pewne zastanowienie obecność patronów-świętych, nawet po 1948 r. Jest to zapewne dowód na to, że drużyny i hufce nie poddawały się tak szybko presji politycznej i utrzymywały chociaż na poziomie lokalnym samodzielność. Struktury ZHP w Łodzi rozwijały się bardzo prężnie. Po wojnie bardzo szybko odnowiły się przedwojenne drużyny. Cała struktura, choć często borykająca się z pewnymi problemami, odbudowała się według przedwojennego wzorca. Czasami na pewnych stanowiskach istniały wakaty, ktoś nie spełniał swoich obowiązków w należyty sposób, ale prężna działalność programowa w latach 1945-1948, wskazuje na to, że sytuacji takich było bardzo mało. Chorągiew męska mogła się poszczycić 5 dużymi hufcami, z wieloma pracującymi w nich drużynami, które zapewne mimo różnych problemów dnia codziennego, zawsze stały na pewnym ustalonym pozio- 40 mie, poniżej którego nigdy nie schodziły. Dużą siłą Łodzi byli także instruktorzy, którzy po okupacji, często trafiali za pracą do Łodzi. Wielu z nich na stałe zapisało się na kartach historii tego miasta. hm. Agnieszka Rytel komendantka Hufca ZHP Łódź-Polesie, magister historii specjalizujący się w historii Polski po 1945 r., w 2007 r. obroniła pracę magisterską “Związek Harcerstwa Polskiego w Łodzi 1945-1950″ Przypisy: 1 Zob: A. Kamiński, Kamienie na szaniec, Warszawa 1991. 2 G. Broniewska, J. Broniewski, Harcerstwo łódzkie w latach 1911-1981, Łódź 1981, s. 11. 3 J. Kwiek, Związek Harcerstwa Polskiego w latach 1944-1950. Powstanie. Rozwój. Likwidacja, Toruń 1995, s. 7. 4 J. Majka, Kartki z historii i tradycji Związku Harcerstwa Polskiego, Warszawa 1971, s. 135. 5 Zarządzenie Kierowników Resortu Administracji Publicznej i Oświaty o przywróceniu do życia Związku Harcerstwa Polskiego stowarzyszenia wyższej użyteczności [w:] Dokumenty z dziejów PRL, z. 11: Komuniści wobec harcerstwa 1944-1950, oprac. K. Persak, Warszawa 1998, s. 19-20. 6 J. Kwiek, op. cit., s. 9. 7 A. Kiewicz, Harcerstwo w Polsce Ludowej, Wrocław 2003, s. 509. 8 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 7 z 30 czerwca 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 2, s. 38. 9 Archiwum Komisji Historycznej (AKHist.) Chorągwi Łódzkiej (ChŁ), t. Rozkazy 1945r., dok. nienumerowany, Rozkaz komendanta ChŁH, 17 IV 1945 r., b.p 10 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 8, Sprawozdanie Referatu Służby Informacyjnej, b.d., b.p. 11 Rozkaz Naczelniczki Harcerek L. 2 z 30 czerwca 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 2, s. 36. 12 Załącznik do Rozkazu Naczelniczki Harcerek L. 3 z 2 października 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 8-9. 13 J. Kwiek, op. cit., s. 72. 14 Rozkaz Naczelniczki Harcerek L. 3 z 2 października 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 7. 15 AKHist. ChŁ, t. Środowisko Łódź-Miasto 1945-47, dok. nr 1, Regulamin ŚH Łódź-Miasto, b.d., b.p. 16 Ibidem, dok. nr 3, Informacja o mianowaniu komendantem ŚH Łódź-Miasto L. Lewandowskiego, b.d., b.p. 17 Ibidem, dok. nr 15, Informacja o mianowaniu zastępcą komendanta ŚH Łódź-Miasto Józefa Marczyka, b.d., b.p. 18 Ibidem, dok. nr 26-52, Dokumenty dotyczące zadań realizowanych przez ŚH, b.d., b.p. 19 J. Kwiek, op. cit., s. 72. 20 AKHist. ChŁ, B. Kubiak, Historia Hufca Łódź-Polesie, Łódź 2006, s. 30, mps. 21 Dane te pochodzą z analizy całości materiału AKHist. ChŁ, udostępnionego autorce. 22 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 2, Protokół z odprawy, 28 VI 1945 r., b.p. 23 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 11 z 26 listopada 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 16. 24 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz L. 3 z 13 XII 1945 r., b.p. 25 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 36, Dane do sprawozdania ChŁH, b.d., b.p. 26 AKHist. ChŁ, t. Statystyki drużyn i hufców 1947, dok. nr 6, Statystyka Hufca Łódź-Północ, b.d., b.p. 27 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz L. 2 z 17 IV 1945 r., b.p. 28 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 11 z 26 listopada 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 16. 29 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Śródmieście 1945-1948, dok. nr 11, Informacja o zwolnieniu z funkcji komendanta phm. J. Wrońskiego, b.d., b.p. 30 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz L. 3 z 13 XII 1945 r., b.d., b.p. 31 AKHist. ChŁ, t. Środowisko Łódź-Miasto 1945-1947, dok. nr 91, Protokół z odprawy środowiska, 25 I 1947 r., b.p. 32 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 36, Dane do sprawozdania ChŁH, b.d., b.p. 33 AKHist. ChŁ, t. Statystyki drużyn i hufców 1948, dok. nr 83, Statystyka Hufca Łódź-Śródmieście, b.d., b.p. 34 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz L. 3, 13 XII 1945 r., b.p. 35 Ibidem, Rozkaz L. 2, 17 IV 1945 r., b.p. 36 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 11 z 26 listopada 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 16. 37 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 1, Protokół z odprawy, 21 II 1946 r., b.p. 38 Ibidem, dok. nr 36, Dane do sprawozdania ChŁH, b.d., b.p. 39 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz L. 3, 13 XII 1945 r., b.p. 40 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 1, Protokół z odprawy, 21 II 1945 r., b.p. 41 Ibidem, dok. nr 36, Dane do sprawozdania ChŁH, b.d., b.p. 42 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz L. 3, 13 XII 1945 r., b.p. 43 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 11 z 26 listopada 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 16. 44 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 1, Protokół z odprawy, 21 II 1945 r., b.p. 45 Ibidem, dok. nr 36, Dane do sprawozdania ChŁH, b.p. 46AKHist. ChŁ, t. Korespondencja. Chorągiew żeńska, dok. nienumerowane, Rozplanowanie akcji letniej ChŁH-ek, b.d., b.p. 47 Ibidem, dok. nienumerowany, Komunikat komendy ChŁHek, 25 XI 1947 r., b.p. 48 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Widzew 1945-1948, dok. nr 154, Prośba od 28 ŁDH o zmianę bohatera, b.d., b.p. 49 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Śródmieście 1945-1948, dok. nr 73, Prośba od 18 ŁDH o zmianę bohatera, b.d., b.p. 50 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Północ 1945-1948, dok. nr 27 i 32, Pisma do 54 ŁDH o zmianę patrona, b.d., b.p. 51 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Śródmieście 1945-1948, dok. nr 124, Odmowa przyznania drużynie imienia R. Baden-Powella, b.d., b.p. 52 AKHist. ChŁ, t. Wydział zuchów – statystyka 1945-1948, dok nr 4, Sprawozdanie o działaniu Wydziału zuchów do komendy ChŁH, b.d., b.p. 53 AKHist. ChŁ, t. Wydział zuchów – korespondencja 19451948, dok. nr 137, Pismo do kuratorium o wyrażenie zgody na przeprowadzenie zimowisk, b.d., b.p. 54 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Północ 1945-1948, dok. nr 46, Prośba o założenie drużyny w sanatorium w Łagiewnikach, b.d., b.p. 55 AKHist. ChŁ, t. Wydział zuchów – korespondencja 19451948, dok. nr 4, Zaświadczenie o ukończeniu Kursu Wodzów Zuchowych, b.d., b.p. 1989-2005 Ekumeniczne Drogi Krzyżowe Po raz pierwszy Droga Krzyżowa ulicami Łodzi przeszła 01.04.1994 roku. Organizowana jest w Wielki Piątek przez Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej, Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej i archidiecezjalne Radio Vox. Poszczególne stacje przygotowywane są przy ulicy Piotrkowskiej. Od 21.04.2000 roku ma ona charakter ekumeniczny, rozważania poszczególnych stacji animowane są przez duchownych sześciu wyznań: ewangelicko-augsburskiego, mariawitów, polskokatolickiego, Droga Krzyżowa 2007 ewangelicko-reformowanego, ewangelicko-metodystycznego i rzymskokatolickiego. Droga rozpoczyna się przy parafii ewangelicko-augburskiej pw św. Mateusza i kończy przy kościele Jezuitów. Krzyż między stacjami niesiony jest przez przedstawicieli różnych grup zawodowych i społecznych: harcerzy, studentów, policjantów, prawników, naukowców, radnych, sportowców, lekarzy i dziennikarzy. Z roku na rok w drodze krzyżowej uczestnicy coraz więcej mieszkańców Łodzi i okolic. Okręg Łódzki ZHR angażuje się w organizację tego przedsięwzięcia. I choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic w tym trudnego to wymiar mistyczny, ilość wiernych uczestnicząca w Drodze, sprawy porządkowe powodują, że z roku na rok wymaga ona coraz więcej pracy. Na ten moment nie udało mi się dotrzeć kiedy po raz pierwszy środowisko ZHR zaangażowało się w to przedsięwzięcie. Ja osobiście mam okazję uczestniczyć w Drodze Krzyżowej ulicami Łodzi od 02.04.1999 roku. Z czasem w Chorągwi pojawił się “zwyczaj”, że organizacją tegoż wydarzenia z ramienia ZHR zajmuje się jeden z instruktorów lub harcerzy starszych. Bardzo pomocną w odtworzeniu procesu przygotowań do “Misterium Męki Pańskiej” okazuje się strona internetowa Łódzkiej Chorągwi Harcerzy i Harcerek. Najstarszy zapis dotyczący Naszego udziału jest z 12.04.2003. Wtedy Wielki Piątek miał miejsce 18.04, autor newsa przypominał: “Jak co roku wyruszymy o godz. 20 w Drogę Krzyżową ulicami miasta. Spotykamy się godzinę wcześniej by przygotować się do służby. Harcerki i harcerzy nie podejmujących służby, a uczestniczących w Drodze proszę o przybycie kwadrans przed czasem. Pamiętajcie, że jest zimno i postarajcie się o wierzchnie okrycia, które będą pasować do munduru.Do zobaczenia na wspólnej modlitwie.” W następnym roku “Dziennik Łódzki” umieścił na swoich łamach artykuł “Wspólnie ponieśli Pański Krzyż”, który to uświetniło redakcyjne zdjęcie harcerzy go niosących, dh dh: Jacka Kędzierskiego, Marka Pietruchę, Piotra Wierzbowskiego i najprawdopodobniej Adama Piechote, to zresztą nie jedyna fotografia w prasie łódzkiej z tej uroczystości. W “Expresie Ilustrowanym” napisano “drewniany krzyż ponieśli studenci i harcerze”. O Naszym udziale w dniu 25.03.2005 Wspólnie ponieśli Pański Krzyż Droga Kryzyowa 2006 roku w nabożeństwie pisał już 13.03.2005 druh Bernard Piechota, który realizując swoją próbę instruktorską miał za zadanie koordynowanie udziału ZHR w Misterium. W informacji do drużynowych pisał tak: “Tak jak w poprzednich latach, tak i teraz chciałbym zaprosić całą łódzką brać harcerską do zaangażowania się w przygotowanie Drogi Krzyżowej. Potrzebne będą osoby do niesienia krzyża, do trzymania pochodni, pilnowania tłumu, “obsługi” poszczególnych stacji itp. Proszę o jak najliczniejsze przybycie. Osoby chętne do niesienia krzyża najlepiej jak by były jednolicie ubrane (takie same polary itp.). Jest to szansa , by zaprezentowała się jakaś konkretna drużyna… Na pewno będą potrzebne osoby, które skoordynują pracę poszczególnych grup np. będą odpowiadać za zmianę osób niosących pochodnie, dolewanie nay, pilnowanie by były odpowiednie osoby przy poszczególnych stacjach etc. Bardzo proszę by zgłosiły się osoby, które przyniosą pochodnie, naę (jak nie to się dokupi) oraz te, które będą chciały nieść krzyż, i zająć się określonymi grupami obsługi. Jeszcze jedna prośba: niech każdy kto przyjdzie ma regulaminowe nakrycie głowy (rogatywkę, beret, kapelusz) byśmy byli widoczni w tumie. Jak widzicie żadnych rewolucji w tym roku nie będzie, proszę tylko o liczne przybycie i zaangażowanie się, a będzie ok. Już wkrótce prześlę maila z dokładnymi informacjami o której godzinie i gdzie się spotykamy.” Sporo tych próśb było ze strony druha Benka, ale dzięku temu wiemy co konkretnego przy takich uroczystościach mamy do zrobienia. W przeddzień Drogi Krzyżowej w 2006 roku, na stronie Chorągwi zamieszczony 41 Droga Krzyżowa 2007 został następujący news: “Już po raz 10. ulicami Łodzi przejdzie w Wielki Piątek, 9 kwietnia, Droga Krzyżowa. Po raz 5. spotkanie będzie mieć charakter ekumeniczny. Ekumeniczna Droga Krzyżowa będzie animowana przez osoby duchowne sześciu wyznań: ewangelicko augsburskiego, starokatolickiego mariawitów, polsko - katolickiego, ewangelicko - reformowanego, ewangelicko metodystycznego i rzymsko katolickiego.„Krzyż między stacjami będą nieśli przedstawiciele różnych grup zawodowych i środowiskowych: harcerze, sportowcy, radni, naukowcy, prawnicy, policjanci, nauczyciele, służba zdrowia, dziennikarze, robotnicy, strażacy, studenci, rodziny katolickie” - zapowiada prezes Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej, Michał Malinowski. Droga Krzyżowa odbędzie się w Wielki Piątek, 9 kwietnia. Rozpocznie się o godz. 20.00 przed kościołem luterańskim św. Mateusza [harcerze spotykają się o 19.30 - przyp. WP] i przejdzie ulicami Piotrkowską i Roosevelta aż do kościoła Najświętszego Imienia Jezus. Droga Krzyżowa organizowana jest ulicami Łodzi już po raz dziesiąty. Po raz piąty ma ona charakter ekumeniczny (pierwsza ekumeniczna droga krzyżowa przeszła ulicami miasta w Roku Jubileu- czym nie możemy zapomnieć: • Na Tymienieckiego mamy iść szowym). Jej organizacją zajmują się Stowarzysze- całą szerokością • Po bokach kolumny trzymamy nie Katolickiej Młodzieży Akademickiej, kable od głośników (nie ma bezprzewodoZwiązek Harcerstwa wych) • Jak będziemy przechodzi obok Rzeczypospolitej i Radio Plus Łódź. Co roku gro- pogotowia musimy uważać, żeby ludzie madzi około 4-5 tysięcy nie zastawili wyjazdu osób.” • Na końcu wszyscy ludzie poRok temu współorga- winni wejść na pl. Kościelny przy kościele nizatorem z ramienia jezuitów Na koniec chciałbym się zwrócić do Okręgu był pwd. Jacek Kędzierski. Dnia tych wszystkich, którzy trudy organizacji 16.03.2008 rozesłał on Ekumenicznej Drogi Krzyżowej znają, aby do drużynowych “za- zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami. proszenia” wraz z informacjami o charak- Podejrzewam, że newsa z 2003 roku umieterze w jakim ZHR miał się włączyć do ścił Nasz urzędujący Komendant Choorganizacji. Trasa drogi krzyżowej prze- rągwi, który wespół z 28 ŁDH lub ŁDW biegała standardowo: kościół św. Mateusza był odpowiedzialny wówczas za organiza-> Piotrkowska -> Sienkiewicza -> kościół cję tego przedsięwzięcia. Oczywiście treść niniejszego artykułu oo. Jezuitów. Pomiędzy 13 i 14 stacją krzyż niosło 6 harcerzy. Po bokach krzyża przez nie odzwerciedla duchowej sfery jaką daje całą trasę drogi szła asysta, którą tworzyły i tworzyli harcerki z 16 ŁDH-ek i 17 ŁDH. Jak rok, rocznie ZHR dbał także o porządek w czasie przemarszu. Mimo prostej formy zadania tj. pilnoDroga Krzyżowa 2007 wania, aby wierni szli jedną połową ulicy Piotrkowskiej nie jest udział w “Misterium Męki Pańskiej”. Tego to wcale proste. Ponadto Drużyna RP za- niestety nie da się napisać na podstawie dbała o zaplecze sanitarne wystawiając newsów ze stron. Do zobaczenia 10 kwietpatrol HOPR. Jacek napisał nam także o nia. Kalendarium Łódzkiego ZHR 1989-1999 Drogi czytelniku zachęcam Cię do zapoznania się z kalendarium Łódzkiego ZHR • 12 lutego 1989 W Warszawie odbywa się spotkanie, którego efektem jest zawiązanie Komitetu Założycielskiego ZHR. Członkami Komitetu z Łodzi zostali obecni na spotkaniu: hm. Grażyna Broniewska, Jerzy Miecznikowski, Dariusz Nowiński i Marek Ważbiński. 42 • 1-2 kwitnia 1989 I Walny Zjazd ZHR w Gdańsku. Grażyna Broniewska i Piotr Wysocki zostali wybrani na członków Rady Naczelnej. • 1 listopad 1989 RL. 5/89 powołano Łódzki Hufiec Harcerek i Harcerzy ZHR, którego komendantem został Dariusz Nowiński. • 12 grudnia 1989 Powstał Krajowy Komitet Odrodzenia ZHP, w którym znaleźli się instruktorzy ZHR, z Łodzi do Komitetu wszedł Jacek Broniewski. • 5 października 1990 Rozkazem Naczelnika L. 6/90 powołano Łódzki Hufiec Harcerek i Łódzki Hufiec Harcerzy • 30 listopada 1990 Rozkazem Naczelnika L. 7/90 powołano Chorągiew Łódzką ZHR, jej komendantem został hm. Stefan Przybylski We Wrocławiu odbył się II Walny Zjazd ZHR. Do Komisji Rewizyjnej Związku wybrano hm. Jacka Broniewskiego, zaś do Sądu Harcerskiego hm. Marka Ważbińskiego • 13 kwietnia 1991 Odbył się Zjazd Założycielski Okręgu Środkowopolskiego w Pionkach. Równocześnie rozwiązano Chorągiew Łódzką ZHR, w miejsce której powstały Łódzka Chorągiew Harcerzy i Łódzki Hufiec Harcerek “Róża”. Przewodniczącym Okręgu została hm. Grażyna Broniewska, zastępca przewodniczącego dotychczasowy Komendant Chorągwi hm. Stefan Przybylski, zaś kierownikiem Męskiej części ZHR hm. Marek Ważbiński.1 • 15 maj 1991 Rozkazem Naczelnika L. 5/91 mianowany Komendantem Łódzkiej Chorągwi Harcerzy został hm. Marek Ważbiński • 16 czerwca 1991 Zmiana nazwy “Okręg Łódzki” na “Okręg Środkowopolski” • 10-18 sierpnia 1991 Udział harcerzy Łódzkiej Chorągwi w Zlocie 80 lecia harcerstwa w Olsztynie k. Częstochowy. • 16 grudnia 1991 Rozkazem Naczelniczki L. 8/91 powołano Łódzką Chorągiew Harcerek, jej komendantką została hm. Grażyna Karasińska-Kraszkiewicz. • 31 marca 1992 “Wywiadowca” pod red. Grzegorza Nowaka został uznany najlepszym pismem środowiskowym w ZHR! • 3 października 1992 Doszło do połączenia ZHP r. zał. 1918 z ZHR. • 15 listopad 1992 Rozkazem L. 11/92 Naczelnik Harcerzy mianował p.o. komendantem Łódzkiej Chorągwi Harcerzy Adama Komorowskiego. • 29-30 listopad 1992 Odbyła się Konferencja Zuchmistrzowska w Łodzi. • 3 maj 1993 Rozkazem L. 6/93 Naczelniczki Harcerek Alicja Komorowska została p.o. Komendantki Łódzkiej Chorągwi Harcerek. • 22 czerwca 1993 Przewodniczący ZHR mianował Grażynę Broniewską przewodniczącą Okręgu Środkowopolskiego. • Styczeń 1994 Ukazał się pierwszy numer miesięcznika Łódzkiej Chorągwi Harcerzy “Epicentrum” pod red. Marka Fabiańskiego i Grzegorza Nowaka. • 25-27 listopad 1994 W Łodzi odbył się IV Złaz Programowo-Metodyczny Organizacji Harcerzy “Instruktor- Lider Rzeczypospolitej”. • 22 kwiecień 1995 Rozkazem L. 5/95 Naczelnika p.o. Komendantem Łódzkiej Chorągwi Harcerzy został phm. Piotr Wyszyński. Rozkaz L. 1/89 W poszukiwaniu Mamutów, czyli pierwszy rozkaz wydany w łódzkim ZHR, który powoływał na terenie naszego miasta do życia nową strukturę. Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej Łódź, 25.10.1989 r. Rozkaz L. 1 /89 1. Mianowania Mianuję na funkcję: - zastępcy komendanta hufca d/s harcerek druhnę hm. Małgorzatę Ruprecht - zastępcy komendanta hufca d/s harcerzy druha phm. P. Wójcika - kwatermistrzem hufca druha pwd. D. Biegałę - skarbnika hufca druha phm. M. Stankiewicza - instruktora prób HO i HR druha hm. Marka Ważbińskiego 2. Powołuję Komisję Stopni Instruktorskich w składzie: - hm. Grażyna Broniewska - phm. K. Łapiński - hm. W. Pawlaczyk 3. Otwieram okres próbny dla następujących drużyn: - 1 ŁDH - rzy - drużynowy - pwd. M. Skorupa - 2 ŁDH - rzy - drużynowy - M. Wika HO - 3 ŁDH - rek - drużynowa - pwd. Malina Malinowska - 3 ŁDH - rzy - drużynowy - ćw. Sławomir Galant - 15 ŁDH - rzy - drużynowy - hm. Jacek Broniewski - 17 ŁDH - rzy - drużynowy - pwd. R. Zakrzewski - 23 ŁDH - rzy - drużynowy - pwd. J. Osiwała - 59 ŁDH - rek - drużynowa - hm. Małgorzata Rupracht - 74 ŁDH - rzy - drużynowy - pwd. Dariusz Kmieciak - 87 ŁDH - rzy - drużynowy - ćw. Marek Fiabiański - 80 KDH - rzy - drużynowy - pwd. P. Pawlaczyk - 81 KDH - rek - drużynowa - J. Ochonczenko 4. Dnia 7 listopada mija termin zatwierdzania Planów Pracy Drużyn. Komendant hufca (-) Dariusz Nowiński • 3 maj 1995 Rozkazem Przewodniczącego ZHR L. 2/95 A. Komorowski został mianowany przewodniczącym Okręgu Środkowopolskiego. • 1 październik 1995 Rozkazem 10/95 Naczelniczka mianowała Iwonę Komorowską Komendantką Łódzkiej Chorągwi Harcerek. • 19 kwiecień 1996 Odbyła się w Łodzi Konferencja Instruktorek Organizacji Harcerek “Dom””Strzecha”. • 2 marzec 1997 Podczas V Walnego Zjazdu ZHR w Otwocku Naczelnikiem Harcerzy wybrano hm. Adama Komorowskiego. • 28 kwiecień 1997 Rozkazem L. 4/97 Naczelnik mianował Dariusz Szkiłondzia p.o. komendanta Łódzkiej Chorągwi Harcerzy. • 18 październik 1997 Połączono redakcję “Drogowskazów” i “Wywiadowcy”. Od nr 40 redaktorem “Drogowskazów” został Grzegorz Nowak. • 28 sierpień 1998 Rozkazem Naczelnika L. 8/98 powołano nowy hufiec męski w Łodzi “Łódź-Teren” p.o. hufcowego został Piotr Papieski. • 3-15 sierpień 1999 Udział Okręgu Łódzkiego w Zlocie X lecia ZHR. Komendantami Gniazd byli Anna Grzanek i Marcin Dębiński. • 29 listopad 1999 Rozkazem 15/99 Naczelnik mianował p.o. komendantem Łódzkiej Chorągwi Harcerzy phm. Radosława Podogrockiego. W hufcu “Polesie” pwd. Zbigniewa Ledziona na funkcji hufcowego zastąpił pwd. Bartosz Topczewski. • 16 grudnia 1999 Rozkazem L. 11/99 Naczelniczka Harcerek mianował hm. Anne Ziober komendantką Łódzkiej Chorągwi Harcerek. 43 Kalendarium Łódzkiej Chorągwi Harcerzy za 2008 rok Krótki “resume” minionego Roku 2008 • styczeń – kursy zastępowych, czyli trzy w jednym w stolicy męskiej siatkówki,luty - 10.02. kleryckie szaty dla Joja, DMB w środowiskach, • marzec - 8.03. wybory nowego Komendanta, 09.03. zawody balonowe (jakoś tak bardzo z rana, że wielu zaspało a i tak liczni przybyli, • kwiecień – nadanie pwd. ks. Arkowi przed zamkiem w Piotrkowie Tryb. Zakończone ucztą, ale to tajemnica zakładu, A. Drabik zamiast M. Stasiaka na hufcowego “Szańca”, ślub Papieskich 12.04. (ale nie Piotrka i Wojtka lecz Asi i Piotra), 19.04. powstaje 1 Głowieńska Drużyna Harcerzy, oj robi się ciekawie, • maj - wyjazd do Bene na Turbaczu (dokładnie to na przełomie - 30.05.01.06.), niezawodna 106 ŁDH pełni służbę pod Katedrą, Łódzkie Dni Rodziny • czerwiec – nadanie pwd. M. Dąbrzalskiego i J. Stępnia, M. Stasiak zastępuje B. Topczewskiego na funkcji komendanta ŁZDW, • lipiec - Akcja Letnia (nasi komendantami 3 obozów i 1 kolonii w tym obozu Krakowa), • sierpień - Akcja Letnia (nasi komendantami kolonii i 2 kursów), 17 drużyną puszczańską i 5 drużyn leśnych (XV, 2, 9, 28, 106), Naczelnik Jojowi nadaje phm., wędrownicy w górach, Rumuni i na Ukrainie, • wrzesień - pielgrzymka rowerowa 12.-13.09. pod przewodem Dziury, TDP w Łodzi – dzięki Ci Janku (oj się działo…), 17 drużyną Rzeczypospolitej, ruszyła strona okręgu • październik - 11.10. ślub Ledzionów (ale nie Zbyszka i Grześka lecz Kasi i Zbyszka), strona okręgu zyskuje popularność, • listopad – TDL – wygrana 9 ŁDH, Gra Miejska a Grelu prezydentem Iżewskim (kroczyliśmy w niepodległość), To było grane Płonie ognisko i szumią knieje Treści tej pieśni przypominać nie trzeba. Każde ognisko drużyny zaczynają jej słowa. Nie tak dawno “odkryłem” jej ostatnią zwrotkę “Gaśnie ognisko i szumią drzewa…” W mojej drużynie śpiewana w latach 1993-1996. Potem słowa tej zwrotki ustąpiły miejsca innym piosenkom (głownie poezji śpiewanej i szantom). Dziś pragnę zamieścić na łamach “Wywiadowcy” słowa pieśni “Płonie ognisko“, które wygrzebałem z “odręcznie” pisanego śpiewnika. Drogi druhu drużynowy, jeśli dotarłeś do tego działu proszę, abyś przy najbliższej okazji (podczas kominka lub ogniska) zaśpiewał wraz z drużyną całą pieśń, która od czasów międzywojennych jest obecna wśród harcerzy. Płonie ognisko i szumią knieje, Drużynowy jest wśród nas. Opowiada starodawne dzieje, Bohaterski wskrzesza czas. Już do odwrotu głos trąbki wzywa, Alarmując ze wszech stron. Wstaje wiara w ordynku szczęśliwa, Serca biją w zgodny ton. O rycerstwie spod kresowych stanic, O obrońcach naszych polskich granic, A ponad nami wiatr szumny wieje, I dębowy huczy las Każda twarz się z uniesienia płoni, Każdy laskę krzepko dzierży w dłoni, A z młodzieńczej się piersi wyrywa, Pieśń potężna pieśń jak dzwon. Płonie ogień jak serca gorący, Rzuca w niebo iskry gwiazd. Jedna przeszłość i przyszłość nas łączy, Szumi wokół ciemny las. Gaśnie ognisko i szumią drzewa, Spojrzyj weń ostatni raz. Niech ci w duszy radośnie zaśpiewa, Że na zawsze łączą nas: W blasku iskier jawi się historia, Tyle zdarzeń miało barwę ognia. Przy ognisku zasiadły wspomnienia, Dziejów kraju uczą nas. lub (A dokoła jak Polska szeroka, Płoną ognie młodych serc.) Wspólne troski i radości życia, Serc harcerskich zjednoczone bicia. I ta przyjaźń najszczersza na świecie, Którą Bóg połączył nas. 44 nadanie pwd. Łukasza Koryckiego, • grudzień - konferencja kształceniowa chorągwi w Trębkach – Czajnik dowodził, nocny turniej w Osadników dla Wybranych, wigilia okręgu (zgadnijcie kiedy urządzaliśmy), oldschoolowa zabawa sylwestrowa, rozpoczęcie rozliczeń jednostek. A poza tym co miesiąc w trzecie niedziele Msze dla harcerzy w DA 5, Kino Rewolucyjne (2 x Bollywood, oraz kino niemieckie, południowoeuropejskie, czeskie, krótkometrażowe, itd.), Komisje Instruktorskie, Kapituły HR, dyżury komendanta a przede wszystkim setki ciekawych wartościowych działań organizowanych przez instruktorów oraz gromady zuchów, drużyny harcerskie i drużyny wędrownicze. Chcesz je opisać, powspominać rok 2008? Napisz… Wywiady Pamięci Andrzeja Małkowskiego- wywiad z Jerzym Rudlickim “Wśród dni minionych ziemskiego łańcucha, byłeś tym szałem, co niebo otwiera. Byłeś tym siewcą, co z pełności ducha, rozrzuca ziarno, lecz plonu nie zbiera. I żeś nie szukał szczęścia ni spoczynku, aniś przed wrogiem nie uchylił głowy. Teraz w niebiańskim stanąłeś ordynku. Rycerzu Polski- sługo Chrystusowy.” Olga Małkowska maj 1919 Kiedy poznał pan Andrzeja Małkowskiego? Któregoś dnia, może 7, 8 stycznia 1919 roku zatelefonował do mnie adiutant generała Józefa Hallera- kapitan Orłowski. Kiedy wszedłem do gabinetu był tam już Andrzej Małkowski. Generał przedstawił moją osobę, dodając: „musicie sobie wzajemnie pomagać i ze sobą współpracować”. Następnie przedstawił mi porucznika A. Małkowskiego, informując, że będę z nim współpracować w nowym miejscu. Właśnie wtedy poznałem Andrzeja. Zanim doszło do Naszego spotkania byłem przydzielony do francuskiej eskadry lotniczej 39. Andrzej zaś będąc w armii kanadyjskiej walczył we Francji. Tu jesienią 1918 roku po długich staraniach wstąpił do utworzonej Armii Polskiej we Francji. Na szczęście Józef był jego starym znajomym z czasów, kiedy tworzył lwowski skauting pomagając mu wstąpić pod biało-czerwony sztandar. Z jaką misją płynęliście? Otrzymaliśmy przydział wojskowy do dowództwa armii generała Franchet’a d’Esperay’a jako oficerowie do zadań specjalnych. Z Konstantynopola mieliśmy udać się do Odessy. Naszym zadaniem było wesprzeć migrację Polaków z południowej części Rosji, na północny-zachód w okolice Besarabii, Rumunii do Małopolski wschodniej. Znajdowali się na tych terenach Polacy z różnych dzielnic Rosji, z których część Polakami, była już tylko z imienia i z serca. Ci nie mieli nawet możliwości poznania mowy polskiej. Otrzymaliśmy zalakowane instrukcje, które mieliśmy otworzyć dopiero na statku i ruszyliśmy do Marsylii. Co pan robił kiedy statek wpłynął na minę? Zbliżaliśmy się do Messyny. Udałem się więc do kabiny, aby namówić Andrzeja by zechciał wyjść i popatrzeć na zbliżający się port. Nie udało się. Wyszedłem więc z kabiny. Korytarz był ciemny i pusty, gdzieniegdzie na zakrętach świeciły się ciemnoniebieskie lampki. Doszedłem do tylnej części okrętu, do jadalni z pustymi stołami i siedziskami. W końcu tylnej części okrętu były dwa korytarzyki, a na końcu jednego z nich drzwi z napisem “Messieurs”. Otworzyłem i oślepiło mnie jaskrawe białe światło. Mała kabinka. Zacząłem myć ręcę spoglądając w lustro- widząc nieogoloną twarz … nagle stało się coś dziwnego. Rozległ się jakby przytłumiony huk, okręt jakby się potknął … “Chaouia” ryczała na ratunek. Gdzie był wtedy Andrzej? Ostatni raz widziałem go w kabinie, nie spał, siedział i coś pisał. Było to po 23. Co się działo z Panem po katatrofie? W Messynie, kiedy doszedłem do siebie, nie myślałem o misji. Przez konsula zacząłem robić dochodzenie i poszukiwania Andrzeja. Dostałem przewodnik i zacząłem kolejno objeżdząć kostnice. Dużo osób, ale nie byłem w stanie wśród nich rozpoznać Andrzeja. W kościele ksiądz odczytywał długą listę ofiar katastrofy: “ligotente del Armata Polacca Andrzej Małkowski”. Wszędzie pytałem zdrowych, chorych i rannych z “Chaouia”, czy nie widzieli Małkowskiego. Tylko jeden człowiek powiedział mi, że widział go w płaszczu konno-artyleryjskim, jak pochylony nad jakimś dzieckiem- dziewczynką rozmawiał trzymając pas ratunkowy w ręku … Opracował: Michał Stasiak Wywiad z kadrą organizującą Jubileuszowy Zlot Harcerstwa Polskiego w Krakowie Zlot zorganizowany głównie siłami krakowskich instruktorów Kręgów Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego, w dniach 18-20 września 1981 roku na Błoniach w Krakowie, z okazji 70. rocznicy powstania harcerstwa. Kadrę Zlotu tworzyli: komendant Zlotu hm. PL Ryszard Wcisło, z-ca Komendanta - hm. Wiesława Stojek, hm. PL Zbigniew Sabiński oraz oboźny zlotu - hm. PL Maria Ciechanowska. Ilu było uczestników Zlotu? Na apelu rozpoczynającym odliczyło się 5130 uczestników, ale ogólnie myślę, że przez bramę zlotową “przewaliło się” około 6500 harcerek i harcerzy. Co było najciekawszym momentem zlotu? Największym- historycznym akcentem było ognisko podczas, którego swoją gawędę opowiedział Stanisław Broniewski „Orsza”. To było największe przeżycie zlotowe, był to powrót do korzeni. Naczelnik „Szarych Szergów” powiedział wtedy: “Szare Szeregi- nie sposób o nich mówić, jeśli się nie spojrzy wstecz, nie spojrzy w przód do rzeczy, które zrodziły się z Szarych Szeregów. Zrodziło Nas 20-lecie niepodległości, wychowało tą młodzież, która żywiołowo utworzyła organizację konspi- racyjną. To wielki egzamin 20-lecia zdawany w jednej chwili, egzamin ten zdawały wszystkie czynniki, które wychowywały młodzież w 20-leciu: nasze rodziny, nasi rodzice, Ci którzy walczyli w I Wojnie Światowej, nasi nauczyciele, szkoła, kościół, wojsko i organizacje, a wśród nich Związek Harcerstwa Polskiego. Tak powstały Szare Szeregi. Powstały żywiołowo. Wszędzie tam, gdzie przewalił się front, gdzie nastała noc okupacji, tam od razu, natychmiast powstawała organizacja harcerska. Szare Szeregi to drużyny, zastępy, to braterstwo i służba!” Jak oceniacie realizację programu zlotu? 45 Była to trudna sprawa w trzech dniach taki zlot odbyć. Uważam, że zlot był udany, spełnił wszystkie swoje zamierzenia jakie były zamyślone i organizacyjne i programowe. Program został zrealizowany w całości, te trzy dni wiecznego ruchu w Krakowie- pokazanie miasta. Sprawdzenie się techniczne w terenie, sprawdzenie współżycia tu na miejscu bez żadnych kolizji, bez żadnych uchybień czasowych- to było wspaniałe. Uważam, że to był pokaz dużej szkoły. Był sprawdzianem dużych umiejętności organizatorskich dużego zespołu ludzi [instruktorów]. Młodzież pełna radości i zmęczenia. Co było powodem zorganizowania Zlotu i jakie w związku z tym były wasze oczekiwania? Sytuacja w kraju stworzyła możliwość powrotu do zaniechanych form działalności harcerskiej i fakt także, że obchodziliśmy 70 lecie harcerstwa polskiego pomagał nam w powrocie do tych tradycji jakie ciągle w Związku Harcerstwa Polskiego silnie tkwiły. Te drużyny, zastępy, które uczestniczyły w zlocie wymieniły doświadczenia, przeżyły historyczne jubileuszowe momenty. Podstawową zmianą jaką oczekiwaliśmy w Związku Harcerstwa Polskiego to praca z kadrą, z instruktorami. Uważaliśmy, że wszystko w Związku zależy od instruktora, który prowadził jednostkę harcerską. Harcerstwo to potęga, jak się okazało w drużynach była zgodna praca z ideałem służby bliźnim i Ojczyźnie, w zgodzie z Prawem Harcerskim. Co było największym zaskoczeniem? Byliśmy zaskoczeni, kiedy na dworcu zobaczyliśmy szereg hufców, szczepów, drużyn wzorowo umundurowanych, których nie podejrzewaliśmy o tak dobrą prace [harcerską] i pracę tę potwierdziły one na zlocie. Najistotniejszą sprawą jaką zlot przyniósł ze sobą to dla każdego zastępu możliwość usytuowania się na mapie harcerskiej Polski. Było wiele rozczarowań i niespodzianek, ale wydaje się, że te zastępy, które przyjechały na zlot będąc słabszymi jednostkami wiele nauczyły się od jednostek silniejszych. Instruktorzy w tamtej chwili bardzo podkreślali konieczność przestrzegania przez kadrę prawa harcerskiego, konieczność służenia młodzieży za wzór- nie tylko teoretycznie, ale przede wszystkim praktycznie. „Wywiad” jest de facto relacją, która została odtworzona z fragmentu nagrania filmowego rozmów prowadzonych w trakcie Zlotu w Krakowie w 1981 roku. Pytania w nim postawione są dostosowane do treści, którą ze wspomnianego nagrania autor umieścił. opracował: Michał Stasiak Pantheon Gloria Victis Adolf NETZEL (1913–1983) „Korzeń”, „Podolak”, „Snowacz”; harcerz, żołnierz Szarych Szeregów, szef wywiadu Inspektoratu Łódź AK i ROAK Ur. 19 VII 1913 w Przymiechach k. Częstochowy w robotniczej rodzinie Juliana i Anieli z d. Werner jako najmłodszym z ośmiorga rodzeństwa (miał pięciu braci i dwie siostry). Z Kraszkowic k. Wielunia w 1921 przeniósł się z rodzicami do Łodzi i tam rozpoczął naukę w szkole powszechnej, a w 1928 wstąpił do harcerstwa. 5 X 1931–13 VI 1933 był drużynowym w 13. Łódzkiej Drużynie Harcerskiej, a od października 1933 do lutego 1936 – w 18. Łódzkiej Drużynie Harcerskiej. Od 1929 pracował jako praktykant elektromonter w firmie „Elektrobudowa” w Łodzi, naukę zawodu kontynuował w Miejskiej Szkole 46 Zawodowej, którą ukończył w 1932. W 1933 zatrudnił się jako monter w Elektrowni Łódzkiej. W 1935 ukończył kurs Łódzkiego Towarzystwa Kursów Technicznych. Od 1 VI 1936 był członkiem, a od 1 I 1939 kierownikiem Kręgu Starszoharcerskiego „Bauciarze” im. Stefana Żeromskiego. Ze względu na stan zdrowia nie został powołany do służby wojskowej. 3 IX 1939 udał się do Warszawy i jako ochotnik w plutonie harcerskim wchodzącym w skład 260. pp brał udział w obronie stolicy. Po kapitulacji powrócił do Łodzi i pracy w elektrowni. Odmówił wpisu na niemiecką listę narodowościową. Od listopada 1939 – zaprzysiężony przez Józefa Pawliczaka – działał w konspiracji harcerskiej, a następnie w Szarych Szeregach. Organizował służbę łączności, gromadził środki opatrunkowe i sprzęt radiowy. W 1941, po wyjeździe Pawliczaka do Warszawy, współpracował z Tadeuszem Wzdychem. Od 1942 należał do wywiadu cywilnego AK, a jego bezpośrednim przełożonym był hm Jan Perka (kierownik łódzkiego wywiadu). Pracę na stanowisku kontrolera w elektrowni wykorzystywał do zdobywania informacji na temat wojsko- wych i administracyjnych działań okupantów, rozmieszczenia sił niemieckich w mieście, lokalizacji magazynów wojskowych i fabryk produkujących na potrzeby przemysłu zbrojeniowego. Początkowo był szeregowym wywiadowcą, następnie sekcyjnym, kierownikiem rejonu i zastępcą kierownika całej siatki wywiadowczej. W lutym 1944 został szefem wywiadu Inspektoratu Łódzkiego AK. W 1944 uniknął aresztowania przez gestapo, ale już do końca okupacji musiał się ukrywać. Pozostawał w Łodzi, początkowo u Dariusza Marczyńskiego, a następnie u swojej łączniczki Julii Maksymowicz. W 1945 powrócił do pracy w elektrowni. Od marca tr., ze względu na prowadzone przez funkcjonariuszy UB aresztowania żołnierzy Okręgu Łódzkiego AK, ukrywał się u Alojzego Kałużnego w Łodzi, Zygmunta Witczaka w Grotnikach oraz Tadeusza Chudzika w Łodzi. Jednocześnie rozpoczął działalność w łódzkim ROAK jako szef wywiadu. Wykorzystując dawne kontakty akowskie, stworzył sprawną siatkę informacyjno-wywiadowczą obejmującą Łódź, Pabianice, Zgierz, Gałkówek i Koluszki, której wywiadowcy gromadzili dane o życiu politycznym, społecznym i gospodarczym regionu, nawią- zywali współpracę z funkcjonariuszami UB i MO (m.in. ze Stanisławem Malickim „Ludwikiem”, funkcjonariuszem WUBP) w celu pozyskiwania informacji o działalności tych formacji oraz planowanych akcjach przeciwko żołnierzom podziemia niepodległościowego i sytuacji osób aresz- miejscu jego pobytu, dopiero żona ustaliła, że został przewieziony do więzienia przy ul. Sterlinga w Łodzi. W styczniu 1951 przeniesiono go do aresztu śledczego WUBP przy ul. Anstadta w Łodzi. Podczas przesłuchań ujawnił miejsce ukrycia archiwum AK. Ponadto funkcjonariusze wysłali Na zdjęciu widoczny bohater artykułu Adolf Netzel towanych. N. działał w strukturach ROAK do lipca 1945, kiedy to na mocy porozumienia Trybusa i premiera Edwarda Osóbkę-Morawskiegopodpisanego przez Adama organizacja została rozwiązana. Na przełomie maja i czerwca 1945 zabezpieczył w blaszanej puszce archiwum AK i polecił Alojzemu Kałużnemu zakopać ją w bezpiecznym miejscu (dokumenty kasowe przechowywał sam i w 1949 przewiózł je do Wrocławia). W połowie 1945 ponownie zatrudnił się w Elektrowni Łódzkiej. 17 IX 1945 zgłosił się do Komisji Likwidacyjnej b. AK Obszaru Centralnego Okręgu Łódzkiego i ujawnił swoją działalność konspiracyjną w okresie okupacji niemieckiej. Nie podał jednak prawdziwej funkcji, lecz zarejestrował się jako oficer łączności. W grudniu 1946 wstąpił do PPR. Od 1 II 1949 był szefem Działu Pracy i Płacy w Centralnym Zarządzie Energetyki w Warszawie i przeniósł się wraz z rodziną do stolicy. 15 IX 1950 został aresztowany w miejscu pracy przez funkcjonariuszy WUBP w Łodzi. Rodzina nie uzyskała informacji o do żony N. informatora o ps. Odwet, który bezowocnie wypytywał ją o działalność męża w konspiracji i jego współpracowników w Łodzi. Sądzony był w procesie grupowym. Zespół sędziowski w składzie: ppłk Bronisław Ochnio, ppor. Michał Lasek i st. strz. Jan Rusek zbierał się 29 VI–11 VII 1951 sześciokrotnie. Rozprawa miała charakter tajny. Oskarżał prokurator Kazimierz Golczewski. N. został skazany na 12 lat więzienia. Decyzją Rady Państwa z 6 VIII 1955 r. wyrok został złagodzony do 6 lat więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Karę odbywał w Sieradzu (od 28 VIII 1951), Wronkach (od 27 V 1953), Warszawie na Mokotowie (od 3 X 1953) i Rawiczu (od 22 VI 1954). Zwolniony 20 VIII 1955. Zgromadzenie Sędziów NSW 20 II 1957 r. uchyliło wyrok WSR. N. został skazany na 5 lat pozbawienia wolności, na mocy amnestii karę darowano. Powrócił do Łodzi, gdzie pracował w różnych firmach branży energetycznej; 1964–1967 był naczelnikiem Wydziału Organizacji w Zjednoczeniu Energetyki. Zmarł w 1983 w Warszawie. 12 X 2000 SO w Łodzi unieważnił jego wyrok, stwierdzając, że N. działał na rzecz niepodległości Polski. W 1935 zawarł związek małżeński ze Stanisławą Paluch. Mieli dwoje dzieci. Źródła IPN Łódź: 6/1426, t. 1–3, Akta sprawy sądowej A. Trybusa i in.; Pf 12/1056, t. 1–3, Akta śledcze przeciwko A. Trybusowi i in.; Pf 12/1057, t. 1–2, Akta śledcze przeciwko A. Netzlowi i in.; Pf 12/1058, Akta śledcze przeciwko L. Wieczorkowi i Z. Witczakowi; 30/280, t. 1–4, Kontrrewolucyjna organizacja pod nazwą Armia Krajowa, 1978, mps. A. Arkuszyński „Maj”, Przeciw dwóm wrogom, Łódź 1995; Informator o nielegalnych; J. Jabrzemski, Harcerze z Szarych Szeregów, Warszawa 1997; Okręg Łódzki Armii Krajowej, red. M. Budziarek, Łódź 1988; R. Peska, Kontra cichociemnego czyli ubecja w potrzasku, Pabianice 1995; idem, O śmierci myślałem jak o zbawieniu. Mówią katowani i ich kaci 1945–1956, Pabianice 1997; idem, Z dziejów Pabianic. Nieugięci – niepokonani. Armia Krajowa i podziemie niepodległościowe 1939–1945–1955, Pabianice 2002. Zbiory autorki: Kronika 13 ŁDH im. gen. J. Bema (kserokopia); B. Zajączkowski, Notka biograficzna Adolfa Netzla (kserokopia). Joanna Żelazko - dr nauk humanistycznych, pracownik BEP IPN Oddział w Łodzi, specjalizuje się w historii Polski lat 1945-1956, autorka książki “Ludowa” sprawiedliwość. Skazani przez WSR w Łodzi (1946-1955) oraz artykułów naukowych i popularnonaukowych. 47 Antoni Robert Olbromski (1896-1958) Urodził się 6 czerwca 1896 roku w Tuszynie. Antoni Olbromski Był synem Marcina- woźnego sądowego i Katarzyny z Grzejdów. Uczył się początkowo w rosyjskim Gimnazjum Rządowym w Łodzi. W 1915 roku przeniósł się do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie rok później zdał egzamin dojrzałości. W październiku 1915 roku wstąpił do I Drużyny Skautowej działającej w Polskiej Organizacji Skautowej w Piotrkowie Trybunalskim, w części Królestwa Kongresowego administrowanej w czasie I Wojny Światowej przez władze austriackie. W drużynie skautowej był najpierw zastępowym, a potem plutonowym. Jako skaut przewoził pocztę legionową przez granicę niemiecką do Warszawy. Jednocześnie organizował młodzież wiejską w oddziały Polskiej Organizacji Wojskowej. Po śmierci ojca w 1916 roku powraca do Łodzi, gdzie rozpoczyna pracę jako nauczyciel w gimnazjum. W następnym roku dostaje pracę jako referent w sądzie okręgowym. Mimo podjęcia pracy zawodowej nadal udziela się czynnie w ruchu skautowym. W drugiej połowie 1917 roku został komendantem obwodu i zastępcą komendanta Okręgu Łódzkiego. Latem 1918 roku z inicjatywy Naczelnego Inspektoratu Harcerskiego zorganizowano czterotygodniowy kurs instruktorski w Staszowie (ziemia sandomierska). Uczestniczyło w nim 92 mężczyzn i 76 kobiet, wśród prowadzących zajęcia znalazł się A. Olbromski. Po wakacjach na skutek zmian organizacyjnych rozwiązano komendy okręgowe, a w ich miejsce powołano inspektoraty. W Łodzi po likwidacji okręgu VI A inspektorem, został Stefan Szletyński, a jego zastępcą A. Olbromski. W tym czasie na skutek zabiegów Naczelnego Inspektoratu Harcerskiego władze wojskowe wyraziły zgodę na utworzenie odrębnych oddziałów harcerskich w wojsku. Do kierowania tą akcją utworzono Wydział Wojskowy, którego ekspozyturami stali się 48 Komisarze Mobilizacyjni. Komisarzem Okręgu Łódzkiego został mianowany Antoni Olbromski, który swoje obowiązki rozpoczął pełnić od 8 listopada 1918 roku. Jego zastępcą, a zarazem komendantem zmobilizowanych harcerzy został Stanisław Wolski. W nocy z 10 na 11 listopada 1918 roku w Łodzi rozpoczyna się akcja rozbrajania Niemców. Liczące blisko 80 harcerzy oddziały w ścisłej współpracy z POW opanowały kilka silnie bronionych przez Niemców punktów. Wkrótce po przejęciu miasta Łódź opuszcza 96 harcerzy, którzy odeszli do Baonu Harcerskiego. Pozostali chłopcy utworzyli Pogotowie Młodzieży nad, którym komendę objął druh A. Olbromski. Liczyło ono 434 członków, z tego w służbie czynnej znajdowało się 254, a 180 w pomocniczej. Pogotowie obejmowało również młodzież nieharcerską. Po wypędzeniu Niemców druh Antonii wydał Rozkaz L. 1: „Do drużyn 6-go Okręgu. Druhowie! Polska już wolna. Piłsudski w Warszawie: tworzy się wojsko polskie. Starsi harcerze stają pod broń- stu prawie poszło z naszego Okręgusłużą Ojczyźnie. A my? Naszą służbą jest praca w Pogotowiu Młodzieży. Tu idźcie z zaufaniem, tu znajdziecie spełnienie obowiązków. Dziś nie wolno siedzieć młodzieży harcerskiej bezczynnie. Nasze miejsce w Pogotowiu. Instrukcji i wyjaśnień bliższych udzielą Wam komendanci drużyn. Pogotowie ma objąć całą młodzież polską, harcerze mają być początkiem i ośrodkiem tej pracy. Bądźcie dobrym ziarnem, co daje plon obfity.” Pogotowie zostało rozwiązane w końcu 1918 roku. A. Olbromski w swoim końcowym rozkazie napisał: „Od wypadków listopadowych upłynęło kilkanaście tygodni w kraju zaprowadzono ład, służbę bezpieczeństwa publicznego objęły czynniki państwowe. Harcerze! Służba Wasza w Pogotowiu Antoni Olbromski na Zlocie w Spale skończyła się, bądźmy przecież zawsze Pogotowiem!” Powołanie Pogotowia prze- biegało z oporami. Jego działalność bojkotowali dyrektorzy łódzkich szkół średnich. Stosunki dodatkowo pogorszył konflikt między nimi, a A. Olbromskim. Pojawiła się nawet opinia „[że] Olbromski znany jest nam jako młodzieniec niedojrzały i do kierowania wysoce odpowiedzialną pracą harcerską nieodpowiedni”. W 1919 roku rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, a od następnego roku kontynuował je na Uniwersytecie Poznańskim. Został wtedy sekretarzem Zarządu Wielkopolskiego Oddziału ZHP i Sekretarzem Komendy Drużyn Wielkopolskich oraz redaktorem czasopisma “Ruch Harcerski”. Pomimo swoich studiów w Poznaniu nadal pozostawał on Inspektorem Męskim Okręgu Łódzkiego ZHP, którą to funkcję pełnił od 25 listopada 1918 roku. Pod jego nieobecność zastępowali go członkowie współpracujący z nim w komendzie. On zaś kontrolował ich w czasie swoich przyjazdów do Łodzi. W dniu 28 stycznia 1920 roku na funkcji Inspektora zastąpił do Kazimierz Walczak. Latem 1919 roku w Krześlowie (ziemia łaska) A. Olbromski poprowadził dwu tygodniowy kurs instruktorski. Podczas posiłku na Zlocie W kwietniu 1920 roku wstąpił do Wojska Polskiego i w maju tego roku został odkomenderowany dzięki poparciu Komisariatu Plebiscytowego i Komitetu Zjednoczenia Górnego Śląska z Rzeczpospolitą w Warszawie przybył na Śląsk miał tam za zadanie rozwinąć ruch harcerski na Górnym Śląsku. Wstąpił do tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska z siedzibą w Bytomiu. Organizował tam również drużyny harcerskie, był członkiem kierownictwa kursów dla harcerskich działaczy plebiscytowych, a przede wszystkim był kierownikiem sekcji męskiej Inspektoratu Harcerskiego Polskiego Pogotowia Młodzieży przy którym działały. Dnia 23 października 1920 na Górnym Śląsku powołano do życia ZHP. W składzie pierwszego Zarządu Śląskiego Oddziału znalazł się A. Olbromski. Współredagował wtedy “Harcerza Śląskiego”, którego pierwszy numer ukazał się 1 listopada 1920 roku. Był to dwutygodnik, który ukazywał się w Bytomiu i Cieszynie do 21 mają 1921 roku. A. Wolbromski brał również udział w II Powstaniu Śląskim. W dobie walk o niepodległość górnośląską nie poprzestał na działalności w pracy harcerskiej. Na łamach publikacji “Harcerstwo Śląskie 19201930 napisał artykuł o udziale swoich podopiecznych w działaniach plebiscytowych. Brał udział w akcji plebiscytowej, podczas której harcerze rozpowszechniali polski materiał propagandowy, organizowali imprezy kulturalne, ochraniali zebrania i polskie wiece. A. Olbromski tak wspominał te wydarzenia: „Co do pracy harcerskiej to niesłusznie utarło się mniemanie, że nie była to praca harcerska w ścisłym znaczeniu tego słowa, lecz jeno propaganda plebiscytowa. Program bowiem ówczesnych drużyn śląskich zasadniczo nie różnił się od programu harcerskiej pracy normalnych drużyn harcerskich: gry i zabawy, ćwiczenia z technika harcerskich, pogadanki i gawędy, śpiew, wszystko oczywiście w zakresie trzeciego stopnia, wycieczki itd. Prawo harcerskie obowiązywało w całej rozciągłości, drużyny miały swoich patronów, chłopcy i dziewczęta składali przyrzeczenie- wszystko to świadczy o tym, że w drużynach mimo gorączki przed plebiscytowej była prowadzona istotna praca harcerska.” Dnia 5 grudnia 1920 roku mianowano go harcmistrzem. W 1921 roku powrócił do Łodzi, gdzie rozpoczął pracę jako nauczyciel i urzędnik skarbowy jednocześnie. W okresie 1921- Wizyta I. Mościciego na Zlocie w Spale 1924 był hufcowym Hufca Męskiego, a następnie zastępcą komendanta chorągwi. Od 1921 roku był wybierany do Rady Naczelnej. W 1923 roku ukończył studia prawnicze. W czasie ich trwania był prezesem Akademickiego Koła Harcerskiego oraz przewodniczącym Wydziału Wykonawczego Starszego Harcerstwa w Naczelnictwie ZHP. Od 1924 do 1927 roku był komendantem Łódzkiej Chorągwi Harcerzy. Zawodowo w latach 1925-1928 był sędzią w Łodzi i po przeniesieniu do Warszawy oddelegowano go do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości. Dnia 9 kwietnia 1926 roku za sprawą A. Olbromskiego i Tadeusza Kamieńskiego doszło do poważnego sporu w łonie Naczelnej Rady Harcerskiej. Wskutek czego do dymisji podał się przewodniczący ZHP Roman Bniński. Ów konflikt zrodził się na tle obaw łódzkich instruktorów, iż władze ZHP ulegają wpływom politycznym, a to groziło uwikłaniem harcerstwa w walki partyjne. Szczególnie przykrym dla A. Olbromskiego stał się jego udział w VII Walnym Zjeździe w dniach 23-24 kwietnia 1927 roku. W czasie Zjazdu toczące się spory między instruktorami zeszły na poziom argumentacji „ad personam”, której między innymi użyto wobec A. Olbromskiego. Po części te nieporozumienia w łonie władz centralnych ZHP należy wiązać z sytuacją społecznopolityczną w kraju po zamachu majowym. W 1929 roku został wiceprzewodniczącym ZHP. Dnia 3 lutego 1931 roku A. Olbromskiego wybrano trudnego zadania. Zważywszy, że „ziemie odzyskane” były dla władzy ludowej istotnym punktem w propagandzie. Po wojnie 3 marca 1946 został przewodniczącym Za- Zawołanie na Zlot w Spale rządu Okręgu Dolnośląskiego ZHP. Był on wówczas wysuwany na przewodniczącego Związku. Utrzymywał on wówczas kontakt z władzami ZHP pgk m.in. Michałem Grażyńskim i Kazimierzem Sabbatem. Zmarł po dłuższej chorobie 28 lipca 1958 roku i pochowany w Łodzi. Odznaczony Krzyżem Niepodległości oraz Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Plakietka ze Zlotu w Spale Naczelnikiem Harcerzy , którą to funkcję pełnił do 1937 roku. Jego główną zasługą stało się sprawne kierowanie rozwijającą się bardzo w owym czasie organizacją oraz dbałość o jej niezależność. Latem 1933 roku został komendantem wyprawy polskiej na Międzynarodowy Zlot Skautowy na Węgrzech w Godollo, a w 1935 roku został komendantem Jubileuszowego Zlotu 25 lecia harcerstwa w Spale. Zlot odbył się w terminie 11-27.07.1935 roku, zebrał blisko 23 tys. harcerek i harcerzy. W czasie okupacji został sekretarzem generalnym Naczelnictwa ZHP, a w 1943 roku przedstawicielem Naczelnictwa ZHP w Komendzie Głównej AK. Okupacyjne Naczelnictwo „Szarych Szeregów” ostateczni ukonstytuowało się 16 stycznia 1940 roku i działało do końca Powstania Warszawskiego. Już w lutym 1945 roku rozpoczął pracę w sądownictwie w Warszawie. Organizował sądownictwo na ziemiach odzyskanych, był mianowany prezesem Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Dnia 1 czerwca 1945 roku rozpoczął on działania związane z zabezpieczeniem mienia poniemieckiego. Zarządził także rejestrację wszystkich znajdujących się we Wrocławiu prawników. Zorganizował także Sąd Apelacyjny. W tych trudnych dla Polski czasach A. Olbromski podjął się niezmiernie Dnia 29 listopada 1979 roku ówczesna 63 ŁDH pod kierownictwem Kajetana Niemira otrzymuje za patrona Antoniego Olbromskiego, w dwa lata potem tj. 15 listopada 1981 roku powraca ona do przedwojennego numeru „28”. Bibliografia W. Błażejewski, Z dziejów harcerstwa polskiego (1910-1939), Warszawa 1985. Po ziemi naszej roześlem harcerzy … z dziejów harcerstwa polskiego na śląsku, pod red. Krystyny Heskiej-Kwaśniewicz, Katowice 2007. K. Persak, Komuniści wobec harcerstwa 1944-1950, Warszawa 1998. K. Jurek, Lilijka i łódka. Historia harcerstwa łódzkiego do 1939 roku, Łódź 2006. J. Kwiek, Związek Harcerstwa Polskiego w latach 1944-1950. Powstanie, rozwój, likwidacja, Toruń 1995. W. Nekrasz, Harcerze w bojach. Przyczynek do udziału młodzieży polskiej w walkach o niepodległość ojczyzny w latach 1914-1921, cz. 1-2, Warszawa 1931. M. Sodel, W walce o ład i bezpieczeństwo na Dolnym Śląsku w latach 1945-1948, Wrocław 1979. J. Rawicz, Do pierwszej krwi, Warszawa 1974. 49 Maria Eugenia Jasińska (1906 - 1943) „Swoim życiem doskonale wypełniała każdy punkt prawa harcerskiego. Zawsze pełna radości, niosła pomoc każdemu, kto jej potrzebował, nie bojąc się podejmowania trudnych wyzwań. Oddała przecież życie za swoje przekonania” Maria Eugenia Jasińska Od młodych lat Marysia wykazywała się grzecznością, subtelnością i pracowitością. Duży wpływ na jej postawę pomocy innym miał fakt pochodzenia z rodziny wielodzietnej. Była drugim dzieckiem z siedmiorga Anny i Ignacego. Rola starszej siostry, była zatem dla niej czymś normalnym. Mieszkała w Łodzi przy ulicy Żytniej 10. Matka Anna z domu Szczygielska. Ojciec Ignacy pochodził ze starej rodziny mieszczańskiej. W okresie przedwojennym Jasińscy prowadzili sklep spożywczy obsługujący robotników z fabryki przy ulicy Ogrodowej. Ojciec był ponadto opiekunem społecznym przy Radzie Miejskiej Niesienia Pomocy Najbiedniejszym na Bałutach. U schyłku pierwszej Wojny Światowej matka - Anna poważnie zachorowała. Dwunastoletnia wówczas Maria przerywa naukę w szkole powszechnej, aby pomóc matce i zaopiekować się domem. Uczyła się w Gimnazjum żeńskiego Romany Konopczyńskiej-Sobolewskiej. W czasie nauki pomagała słabszym koleżankom. Odwiedzała je w ich domach pomagając im odrabiać zadane prace domowe. Szkolnictwo w okresie międzywojennym było płatne. Zdarzało się, że osób uczących się w szkołach nie stać było na korepetycje i zajęcia dodatkowe. Jako uczennica 3 klasy gimnazjum wstą- 50 piła do 6 Łódzkiej Drużyny Harcerek im. Klementyny Hoffmanowej. W krótkim czasie została wybrana przez swoje rówieśniczki na zastępową. W harcerstwie nie była nigdy instruktorką, która zdobywałaby stopnie instruktorskie lub pełniłaby funkcje w organizacji. Była harcerką „całym życiem”. Trudne warunki rodzinne powodowały, że Maria często przerywała naukę. W 6 klasie na kilka miesięcy przerywa naukę i podejmuje się pracy w aptece jako „opisywaczka recept”. Po jakimś czasie zaczyna godzić szkołę i pracę, uczęszczając na lekcje od rana, a popołudniami pracując w aptece. W roku 1928 ukończyła gimnazjum, w którym to na przestrzeni lat swojej nauki była ceniona nie tylko przez koleżanki, ale profesorów i rodziców. Jej celem było ukończenie farmacji, a także wydziału lekarskiego i zostanie lekarzem pediatrą. Marzyła o budowie sanatorium dla dzieci w Łagiewnikach. Dnia 8 czerwca 1932 roku uzyskała stopień „pomocnika aptekarskiego” na Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Studia zaoczne kończyła pracując już w aptece Ubezpieczalni Społecznej w charakterze praktykantki. Zarabiała niewiele - kilkadziesiąt złotych na miesiąc. Zarobione pieniądze przekazywała rodzinie. Dzięki niej jej siostry mogły się uczyć. Dnia 1 września 1939 roku wybucha II Wojna Światowa. Miastu zostaje zmieniona nazwa z Łódź na Litzmanstadt (Miasto Litzmana). Wszelka działalność antyniemiecka staje się prawie niemożliwa. W listopadzie 1939 roku oficjalnie zostaje rozwiązany Związek Harcerstwa Polskiego. W jego miejsce powstały konspiracyjne „Szare Szeregi” i „Pogotowie Harcerek”. Organizacje te na mocy rozkazu 129, Komendanta Armii Krajowej - „Grota”, ze względu na swój charakter wychowawczy, pozostały organizacjami samodzielnymi współpracującymi z Armią Krajową. Nie udało się ustalić, kiedy i na czyje ręce M. Jasińska złożyła przysięgę konspiracyjną wstępując w szeregi Związku Walki Zbrojnej. Z chwilą wybuchu wojny wzmogła swoją pracę zawodową i społeczną. W Litzmanstadt w dzielnicy Bałuty - gdzie mieszkała, utworzono getto żydowskie. Jasińscy przeprowadzili się na ulicę Wrześnieńską 80. Maria zdecydowała się zamieszkać sama przy ulicy Płockiej 33 na Chojnach. Pracując w aptece pomagała ludziom potrzebującym. Sprzedawała im trudnodostępne leki, organizowała pomoc lekarską. Pomagała wszystkim, którym groziła śmierć, którzy byli poszukiwani. W pewnym momencie, zyskawszy zaufanie niemieckiego zwierzchnika apteki „Pod Łabędziem” w Łodzi przy ul. Wólczańskiej, w której pracowała, w piwnicy tejże apteki produkowała fałszywe dokumenty dla żołnierzy Armii Krajowej i dla uciekinierów. Była osobą nieprzeciętną, co stało się szczególnie widoczne po aresztowaniu i w trakcie śledztwa. Trafiali do niej polscy i „zagraniczni” oficerowie, żołnierze, Żydzi i księża. Wysyłała paczki żywnościowe do obozów koncentracyjnych, do łagrów, do getta. W pracy konspiracyjnej była łączniczką, której „przerzucała” ludzi przez granicę. Dnia 19 kwietnia 1942 o godzinie 11:00 została aresztowana w aptece przy ulicy 6go Sierpnia, w której pracowała. Postawiono jej zarzut pomocy angielskim oficerom w nielegalnym przekraczaniu granicy z Generalną Gubernią. Oficerowie Ci zbiegli z oflagu w Poznaniu, jednakże zostali ujęci na granicy serbsko - bułgarskiej przez policję niemiecką. W trakcie śledztwa Anglicy złamani torturami wydali tych, którzy narażając życie pomogli im w próbie powrotu do kraju. Obok Jasińskiej, aresztowano także: Mieczysława Kierczyńskiego, Józefa Połczyńskiego, Bronisława Wieczorka, Henrykę Nowak, oraz grupę konspiracyjną z Poznania (m.in. Bernarda Drozda). Początkowo była więziona przy ulicy Gdańskiej, potem przewieziono ją na Radogoszcz. Przeszło rok trwało śledztwo. Początkowo nie przyznawała się do postawionych jej zarzutów, umiejętnie „zbijając” argumenty gestapo. Nie udaje się w toku śledztwa zdobyć od niej przez przesłuchujących żadnych konkretnych informacji na temat jej działalności lub pozostałych aresztowanych. Mury więzienne nie zmieniły jej wcale. Ciągle wrażliwa na potrzeby innych, pomocna, uczynna. Pracowała pomimo bólu i ran odniesionych w wyniku „badań”. Często pracowała za pozostałe więźniarki. Swoje skromne porcje żywieniowe dzieliła między innych. Z przesłuchań przynoszona nieprzytomna w kocu. Na okaleczonym ciele rana goiła się na ranie. Dnia 8 marca 1943 roku w okręgowym sądzie sprawa prowadzona przez 2 generałów i 10 oficerów niemieckich zakończyła się wyrokiem śmierci przez powieszenie. Tak surowy wyrok wynikał z zatwardziałości M. Jasińskiej, która umiejętnie broniła siebie i innych. Dopiero zeznania Bernarda Drozda, zapewne uzyskane w wyniku tortur wskazały Jasińską jako łącznika konspiracyjnego. W dniu urodzin Adolfa Hitlera tj. 20 kwietnia 1943 roku urodzona 20 listopada 1906 roku w Łodzi Maria Eugenia Jasińska zginęła przez powieszenie. Pośmiertnie dnia 10 listopada 1944 płk. Michał Stempkowski - komendant Okręgu Łódzkiego, nadał jej srebrny krzyż orderu Virtuti Militarii. W 30 rocznicę wyzwolenia kraju „za odwagę i męstwo” odznaczona Krzyżem Walecznych. W roku 1945 rodzina otrzymała Dyplom od Marszałka Lotnictwa Brytyjskiej Wspólnoty Narodów „jako dowód wdzięczności i docenienia pomocy, której udzieliła marynarzom, żołnierzom i lotnikom”. Ciało Marii Jasińskiej nie zostało odnalezione. Jej symbolicznym grobem pozostaną mury więzienne na Radogoszczu. Zainteresowanych zachęcam do zapoznania się z ciekawym materiałem faktograficznym, który losy M. Jasińskiej prezentuje przez pryzmat całej akcji związanej z rozbiciem polskiej siatki przerzutowej. Wydarzeniu temu była poświęcona sesja historyczna IPN w Łodzi “Życie za życie”. Bibliografia: Księga Patronki 3 Łódzkiej Drużyny Harcerek “Koniczyny” im. Marii Jasińskiej O druhnie Heni Była wiosna 1993 roku. Stałam pośród wielu osób na podwórku przy ulicy Legionów 51. Sztandary, harcerki, harcerze i ważni goście– wszystkich zgromadziła w tym miejscu uroczystość nadania hufcowi „Róża” imienia Sióstr Wocalewskich. Wtedy chyba pierwszy raz, choć z daleka zobaczyłam druhnę Henrykę Barę. Wiedziałam już, że tu, pod nr 5 jest mieszkanie pełne pamiątek po naszych bohaterkach, w którym ona mieszka, i którym się opiekuje. Później wiele razy siadywałyśmy u niej w tym właśnie tak ważnym dla nas mieszkaniu przy herbatce i wspaniałych babeczkach przygotowywanych przez Druhnę. Przyjmowała nas zawsze serdecznie i niezwykle gościnnie. Była uosobieniem skromności i najprawdziwszej pokory. Zapytana o swoje zdrowie lub coś innego związanego z jej osobą mówiła krótko i przechodziła do innych tematów. Długo mogła natomiast mówić o ukochanych Sromowcach, o ciekawych książkach, o innych, ale zawsze dobrze. Pamiętała każdą z instruktorek choć raz tu przyprowadzoną, przeżywała wszystkie zamążpójścia, narodziny naszych dzieci, wszystko co działo się w chorągwi. Była dla nas kimś wyjątkowym: przecież to chrzestna córka druhny Zofii Wocalewskiej i jej wychowanka! Ale też wyjątkową była druhna Henia ze względu na swoją osobowość. Zwracały uwagę jej przepiękne, niesiwiejące do ostatnich chwil życia włosy i żywe, pełne uroku oczy. Te oczy z uwagą spoczywały na tym, z którym rozmawiała. Umiała słuchać, bo poważnie traktowała każdego swego rozmówcę. Musieli też chyba czuć jej uczniowie, skoro odwiedzali ją do ostatnich chwil z wielkim szacunkiem. Przy niej człowiek czuł się zauważony, doceniony. Przy niej można było „Kto pragnie innych uczynić radosnymi , ten sam musi posiadać radość. Kto chce ciepło wnosić w świat, sam musi płonąć ogniem. Kto pragnie innym pomagać, musi być przepełniony miłością. Kto chce wprowadzać pokój na ziemi, ten musi mieć pokój w sercu swoim.” Phil Bosmans odzyskiwać wiarę w świat i ludzi, gdy gdzie indziej życie „dokopało”. Miała życie ciekawe, pełne wyzwań, wymagające odwagi, czego dowodem były liczne odznaczenia, ale podkreślała, jak ważne i wyjątkowe jest to, co my teraz robimy dzisiaj. Ostatnie 2 lata to czas postępujących chorób Druhny, dużego osłabienia. Nie śmiałyśmy już jej kłopotać większymi spotkaniami, których przedtem odbywało się na Legionów całkiem sporo. Wpadałyśmy pojedynczo, po dwie złożyć świąteczne życzenia, posłuchać, „pogrzać się” w cieple jej wielkiego serca. Ostatnie duże wydarzenie, na które przystała to Przyrzeczenie ks. Janka. Wyjątkowe, bo przy odnalezionym na strychu tajemniczym sztandarze zamurowanym na czas niewoli. Druhna Henia czyniła innych radosnymi, bo sama posiadała tę najprawdziwszą Radość. Wnosiła w świat ciepło, bo w jej sercu płonął wielki Boży ogień. Pomagała innym (oj, bardzo pomagała, nawet materialnie, mimo swoich skromnych Środków do życia), bo była przepełniona Miłością. W prowadzała prawdziwy pokój, bo jej serce było przepełnione Pokojem. Taką zostanie w naszej pamięci. O takiej będziemy opowiadać tym, które jej nie znały, pokazując, że wspaniałym człowiekiem można być zawsze, niezależnie od warunków. Także bardzo po cichu i z wielką pokorą. Elżbieta Czuma 51 Who is who Bartłomiej Paprocki Ulubieni bohaterowie literaccy: Wokulski z lalki, detektyw Poirot, Forrest Gump - ale raczej z kina niż książki. Ulubieni bohaterowie życia codziennego: JP II Czego nie cierpię ponad wszystko: Kiedy mam zbyt dużo rzeczy na głowie i przestaję je ogarniać. Moja dewiza: “Bądź wierny, idź…” Dar natury, który chciałbym posiadać: Dobra organizacja i uporządkowanie, chciałbym też ładnie śpiewać. Główna cecha mojego charakteru: Pogoda (ducha oczywiście :-) ). Jak chciałbym umrzeć: Chciałbym umrzeć przy Tobie… Cechy, których szukam u mężczyzny: ??? Cechy, których szukam u kobiety: Wrażliwość. Co cenię najbardziej u przyjaciół: Otwartość i zrozumienie. Moja główna wada: Roztargnienie. Moje ulubione zajęcie: Motory. Moje marzenie o szczęściu: Rodzina. Co byłoby moim największym nieszczęściem: Raczej myślę pozytywnie i optymistycznie. Kim chciałbym być gdybym nie był tym, kim jestem: Lekarzem. Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk: Brak kompetencji w tym co czasem robię. Kiedy kłamię: To od razu wszyscy to widzą, ale staram się nie kłamać. Słowa, których używam: Generalnie używam różnych, a nadużywam np. “generalnie”. 52 Obecny stan mojego umysłu: Jeszcze mogę określić jako stan lotny :) Błędy, które najłatwiej wybaczam: Popełnione nieumyślnie. Jaki dźwięk kocham: Czasem będzie to dostojna praca dużego silnika ładnego auta, a czasem cisza lasu. Jakiego dźwięku nie cierpię: Ocierania noża o widelec - mam wtedy gęsią skórkę. Co chciałbym usłyszeć od Boga u bram raju: Wybaczam. Bartłomiej Paprocki (ur. 14 marca 1982 r. w Łodzi) - harcerz ZHR od 1995 roku, podharcmistrz, HR, zuchmistrz szkoły Wojtka Papieskiego. Ostatnia ważniejsza pełniona funkcja p.o. Komendanta Łódzkiej Chorągwi Harcerzy ZHR (2006-2008). Skończył Prawo na Uniwersytecie Łódzkim, zawód - funkcjonariusz celny. Przemysław Czuma Słowa, których używam: Muszę się zastanowić… Ulubieni bohaterowie literaccy: Tak myślę, że w tej chwili bohaterowie literaccy mają dla mnie bardzo niewielkie znaczenie Ulubieni bohaterowie życia codziennego: Moja Żona, mój Syn, nasi Rodzice, Rodzeństwo i Przyjaciele - oni są ulubieni. Czego nie cierpię ponad wszystko: Nieuczciwości i cynizmu Moja dewiza: “Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na miejscu właściwym” Główna cecha mojego charakteru: Spokój, zrównoważenie - i od razu dodam, że to nie zawsze jest zaleta Cechy, których szukam u mężczyzny: Nie szukam cech u innych ludzi, ale cenię u mężczyzn konsekwencję i mądrość Cechy, których szukam u kobiety: Nie szukam cech u innych ludzi, ale u kobiet cenię wyczucie i dbałość o szczegóły Co cenię najbardziej u przyjaciół: Przyjaźń - bez względu na okoliczności, ale jednocześnie umiejąca wskazywać błędy. Moja główna wada: Czasami brak zaangażowania Moje ulubione zajęcie: Chodzenie z Rodziną po Tatrach Moje marzenie o szczęściu: Już się spełniło :) Co byłoby moim największym nieszczęściem: Nie zostać zbawionym Kim chciałbym być gdybym nie był tym, kim jestem: Nie lubię “gdybać” w ten sposób, więc tutaj też nie będę wymyślał odpowiedzi. Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk: Chyba nic Dar natury, który chciałbym posiadać: Więcej odwagi Jak chciałbym umrzeć: Przede wszystkim pojednany z Panem Bogiem i ludźmi, a reszta powinna być bez znaczenia… Obecny stan mojego umysłu: Lepiej, żebym sam nie oceniał ;) Błędy, które najłatwiej wybaczam: Wszystkie błędy, które nie wynikają ze złej woli Jaki dźwięk kocham: Narty pędzące po śniegu Jakiego dźwięku nie cierpię: Silnika, który nie może zapalić Co chciałbym usłyszeć od Boga u bram raju: “… Ja wiem, ale nie przejmuj się - ZAPRASZAM przecież wszystko wybaczam…” Przemysław Czuma (ur. 28 października 1979 r. w Łodzi) - przewodniczący Okręgu Łódzkiego ZHR, w którym pracuje od 2003 roku, wcześniej Komendant ŁZD “Północ”, drużynowy i założyciel “9tki”, zastępowy i przyboczny w “XV-tce”. Prywatnie ma SuperŻonę i SuperSyna, pracuje w Bankowym Funduszu Leasingowym, jeździ Mazdą, na nartach i na rowerze, próbuje robić zdjęcia, lubi czytać książki i oglądać filmy - szczególnie z Jasonem Bourne’m w roli głównej. Kiedy kłamię: Staram się nie kłamać - uważam to za słabość. 53 Krytycznie o... Alfabet Jagody czyli Mora Liza Altruizm się… opłaca! Ogólnie rzecz ujmując altruizm jest postawą polegającą na bezinteresownym „dawaniu siebie innym”. Celem działania altruisty jest dobro innego człowieka. Wszyscy wiemy, co to altruizm. Szczycimy się nim, namawiamy do niego innych, nagradzamy ich i podziwiamy… Słowo “altruizm” pochodzi z języka łacińskiego (alter - drugi). Naukowcy uważają, że z altruizmem mamy do czynienia tylko wtedy, gdy motywacja działania jest bezinteresowna, kiedy nie oczekujemy żadnej nagrody. Istnieją nagrody materialne i niematerialne. Nie jest na pewno altruizmem czynienie dobra za pieniądze. To zwykła odpłatna usługa. Ale dlaczego altruizmem nazywamy czynienie dobra w zamian za inne korzyści? Czy pomógłbyś ponownie tej samej obcej ci osobie, gdyby poprzednie liczne doświadczenia w tym względzie przynosiły ci tylko ból i krzywdę? Gdybyś wiedział, że za każdym razem spotka cię za to krytyka i złość ze strony osoby, której pomagasz? Czy pomagając komuś odczuwasz satysfakcję z wykonanego gestu i z jego efektów? A może pomagając myślisz też o przyszłych nieprzyjemnych konsekwencjach ewentualnej odmowy? Istnieje w nauce pojęcie altruizmu odwzajemnionego. Osoby samodzielne, które nie zakładają, że będą kiedyś potrzebowały czyjejś pomocy, często nie są skłonne do altruizmu. Tak samo altruiści rzadziej pomagają osobie samolubnej i egoistycznej, po której nie spodziewają się odwzajemnienia. Jeżeli ktoś na ulicy poprosi cię o jałmużnę, wówczas masz dwa wyjścia: dać albo czuć wyrzuty sumienia i jego wzrok na plecach. Zakładam, że nie jesteś socjopatą. Dajesz żeby mieć czyste sumienie. Jeżeli jednak dasz za mało, możesz zostać publicznie wyśmiany lub obrażony. Dbasz o siebie, więc dajesz od razu tyle, żeby mieć spokój. Odnosisz zatem podwójną korzyść. Czy to jest postawa bezinteresowna? Jeżeli pomagasz komuś „bezinteresownie”, jesteś dumny i szczęśliwy z tego, że mu pomogłeś. Rośnie twoje poczucie wartości, a niekiedy poprawia się opinia społeczna o tobie. Same korzyści… Czy to jest altruizm? Nawet jeżeli naszych działań nikt nie 54 widzi (na przykład, gdy idąc lasem zbieramy po drodze śmieci), to i tak czujemy satysfakcję i jesteśmy dla siebie „kimś”. Czy zatem poprawianie własnego samopoczucia, nastroju, poczucia własnej wartości nie są typowo egoistycznymi korzyściami, jakie odnosimy „czyniąc dobro”? Istnieją oczywiście różne podejścia do pojęcia altruizmu. Większość naukowców określa go jako działanie świadome, autentyczne, empatyczne i właśnie bezinteresowne. Nie zgadzają się jednak w szczegółach i ich definicje różnią się przez to znacznie od siebie. Behawioryści (psychologowie uznający ludzkie zachowania głównie za reakcję na bodźce zewnętrzne, a nie za w pełni świadome i rozumnie inicjowane działanie) uważają, że altruizm to działanie obliczone na późniejszy zysk, korzyść. Zarówno w postaci materialnej (realna nagroda, czy choćby tylko odwzajemniona pomoc), jak i niematerialnej (wdzięczność, akceptacja społeczna, satysfakcja). Działanie na rzecz drugiej osoby jest wynikiem kalkulacji, a im większy spodziewany zysk, tym chętniej „pomagamy”. Freud uważał, że człowiek z natury jest zły i interesowny. Pomagając innym, robi to dla siebie, ponieważ w ten sposób zaspokaja swoje potrzeby i doprowadza do osiągnięcia korzyści. Miłość matki do dziecka wynika (zupełnie nieświadomie) z chęci jego ochrony i przekazania dalej swoich genów, a pomoc osobie obcej z chęci zniwelowania frustracji żałosnym widokiem osoby potrzebującej. Z kolei humaniści (m.in. Abraham Maslow) twierdzą odwrotnie. Człowiek jest z natury dobry i prospołeczny, a jego zachowania altruistyczne są wrodzone. Według socjobiologów człowiek jest tylko kolejnym gatunkiem świata zwierząt i jego życie to nieustanne dążenie do przekazania swoich genów, zapewnienia ciągłości gatunku, bez oglądania się na innych. Jednak, inaczej niż u Freuda, człowiek robi to niemal bezmyślnie i instynktownie. Przykłady zachowań altruistycznych występują też przecież u „innych zwierząt”, jak choćby u pszczół, mrówek, czy piesków preriowych, ryzykujących życie ostrzegając głośno całe stado o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Doświadczenia naukowe udowodniły, że znacznie chętniej pomagamy osobie, którą znamy (może nam się kiedyś odwdzięczyć, bo nie jesteśmy dla niej anonimowi) lub kiedy jesteśmy sami, czy w małej grupie (poważniejsze są wtedy „konsekwencje” nie udzielenia pomocy, a kiedy grupa jest duża, odpowiedzialność się „rozmywa”). Zasada ta działa też w odniesieniu do wielkości miejscowości, w jakiej żyjemy. Im większe miasto, tym mniej chętnie pomagamy. Zawsze może to za nas zrobić „ktoś inny”… Łatwiej też przychodzi nam pomoc wtedy, gdy sami jesteśmy w złym nastroju. Pomagając innym poprawiamy swoje samopoczucie i podnosimy ocenę własnej wartości. Nie zdziwi chyba nikogo, że wszyscy badani biorący udział w pewnej zaaranżowanej sytuacji, pomagali utrzymać w autobusie równowagę osobie poruszającej się z trudem o lasce, a tylko połowa badanych pomogła tej samej osobie zataczającej się i trzymającej w ręku butelkę z alkoholem. Udzielenie pomocy osobie nietrzeźwej bywa często okupione nieprzyjemną sytuacją, natomiast ze strony osoby niepełnosprawnej fizycznie, praktycznie zawsze czeka nas wdzięczność. Ogólnie wiadomo, że ludzie chętniej otaczają się altruistami niż egoistami, pozostawiający tych drugich samym sobie. „Niech zdechną w samotności, niewdzięcznicy!” Lubimy otaczać się ludźmi „dobrymi”, na których zawsze można liczyć. Liczymy bowiem na ich pomoc w przyszłości. Czy to nie wyrafinowanie i egoizm? Wielu autorów prezentuje pozytywną zależność pomiędzy wyznawaniem wartości religijnych a altruizmem. Religie generalnie piętnują zachowania egoistyczne, gloryfikując altruizm. Dla katolików również wyznaczona jest konkretna nagroda – zbawienie, życie wieczne i prawo do przebywania w pośmiertnym raju oraz równie konkretna kara – wieczne smażenie się w ogniach piekielnych i potępienie. Osoby głęboko wierzące dużo częściej udzielają pomocy innym, niż osoby o bardziej „liberalnym” światopoglądzie. Najważniejsze jednak, żeby znać granice poświęcenia się bliźniemu. Jak wszystko, altruizm również należy stosować z umiarem. Dla osób uczynnych nagroda ma zwykle obiektywnie dużo mniejszą „wartość”, niż udzielona przez nie pomoc, dlatego całkowite poświęcenie się innym powoduje systematyczne powstawanie szkody na własnym „ja”. „Prawdziwi”, wieloletni altruiści, działają w efekcie wbrew własnemu interesowi, stając się być może po latach ludźmi szanowanymi lecz wypalonymi emocjonalnie. Zwłaszcza gdy za swoje „usługi” notorycznie nie byli „odpowiednio nagradzani”. Ale to już materiał do badań dla psychologów… Jak widać opłaca się być dobrym, robić coś dla ludzi, a tym samym dla samego siebie. Każde nasze działanie w dobrej wierze przyniesie jakieś korzyści. Często właśnie obustronne. Na koniec krótkie pytanie do wszystkich, którzy nie do końca są jeszcze przekonani o tym, że bezinteresowność nie istnieje: czy pomagając innym czujecie się z tym dobrze, czy źle? Jeśli dobrze, to jest to właśnie wasza nagroda i motywacja. Literatura: Dawkins R., Samolubny gen. Karyłowski J., O dwóch typach altruizmu. Kenrick D., Neuberg S., Cialdini R., Psychologia społeczna. Reykowski J., Motywacja, postawy prospołeczne a osobowość. Śliwak J., Osobowość altruistyczna. Szuster J., “Psychologia i Rzeczywistość” nr 1/2004. Bóg, Honor, Ojczyzna Harcerz służy Bogu i Polsce i sumiennie spełnia swoje obowiązki Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy. Harcerz postępuje po rycersku. Te trzy zdania wyjęte z Prawa Harcerskiego jasno nawiązują do dewizy żołnierskiej umieszczonej w tytule artykułu. My również wyznajemy te same zasady, mamy te same wartości. Służba, prawdomówność, poświęcenie. Harcerstwo jest służbą specyficzną. To wolontariat. Jedyną korzyścią jest dla nas satysfakcja z dobrze wykonanej pracy. Ale jak już wiemy („Wywiadowca” Nr 1) jest to bardzo ważny czynnik motywujący nas do kolejnych altruistycznych zachowań. Służbę Bogu i Polsce przyrzekamy pełnić całym życiem. Nie oznacza to, że do końca świata i o jeden dzień dłużej, ale z całej siły. W każdej chwili naszego harcerskiego życia. Dopóki nosimy ten mundur. ZHR wychowuje w oparciu o wartości chrześcijańskie. Skupia ludzi mocno wierzących ale i tych, którzy szukają wiary. Skupia ludzi świadomych ale i błądzących. To jednak przede wszystkim (i z samej idei) organizacja harcerska. Wychowująca młodych ludzi na wartościowych Polaków poprzez organizowanie im wolnego czasu. Pierwsze skojarzenia z harcerstwem? Przygoda, obozy, służba. Wiara się z harcerstwem nie kojarzy. Odeszło już na szczęście w niepamięć niedawno jeszcze aktualne kojarzenie ZHR-u z codziennymi mszami na obozie. To wyróżnik przyciągający w naszym kierunku bardziej uwagę rodziców niż młodzieży. My musimy być atrakcyjni dla rodziców ale przede wszystkim dla młodzieży. Do harcerstwa należy się przecież dobrowolnie. O ile Honor i Ojczyzna to wartości nierozerwalnie dla wszystkich z zewnątrz związane z harcerstwem od samych jego początków, o tyle Bóg jest często kartą przetargową pomiędzy „prawdziwym” harcerstwem i jego mniej doskonałą wersją powstałą w „czasach zarazy”. Lepsi są ci, którzy wierzą a im więcej wierzą tym są lepsi od tamtych. Koło się zamyka a my sami się nakręcamy. Szukamy już tylko ludzi „wierzących lub poszukujących”, innych odtrącamy. Zaczynamy być nie tylko apostołami ale i strażnikami moralności. Inkwizytorami. Imprezy harcerskie zajmują coraz mniej miejsca w planach pracy drużyn. Harcerstwo powstało w oparciu o pewną ideologię. Andrzej Małkowski określił je jako „Skauting plus niepodle- głość”. Ówczesnego znaczenia słowa „niepodległość” nie trzeba tłumaczyć. Skauting zaś to w zamysłach jego twórców ruch otwarty dla wszystkich, bez względu na różnice w pochodzeniu, rasie czy religii. Z tego można wysnuć oczywisty wniosek, że nie jesteśmy harcerstwem, do którego idei i historii tak często nawiązujemy. Niezależnie od tego, jak daleko będziemy szukać wyimaginowanych korzeni naszych drużyn i jak bardzo naginać ich historię. Wiele się zmieniło od czasów Małkowskiego. Ojczyzna nie jest już tak wielkiej potrzebie, Honor też już nie ten co kiedyś… Jak możemy stać się „prawdziwymi” harcerzami? Nie „lepszymi od tych gorszych” bo w porównaniu z innymi być „mniej słabym” to żaden sukces. Prawdziwymi czyli spełniającymi sumiennie swoje codzienne obowiązki. Obowiązki wynikające z bycia harcerzem, Polakiem i człowiekiem honoru. Odpowiedź jest prosta. Wystarczy rozumieć Prawo Harcerskie i zgodnie z nim postępować. Być sumiennym i honorowym. Być rycerskim i pożytecznym. Być karnym ale pogodnym. Być oszczędnym a jednocześnie ofiarnym. Służba Bogu to nie masowe i obowiązkowe uczestnictwo całym hufcem w marszach czy procesjach, w dodatku zaliczane do punktacji w rywalizacji wewnątrz chorągwi. To wypełnianie bożych przykazań i służba bliźnim. Honorowa postawa to nie codzienne wypatrywanie określonej przez drużynowego liczby staruszek na skrzyżowaniu. To punktualność, szczerość, sumienne przygotowanie zbiórki, umiejętność przyznania się do błędu. Miłość do Ojczyzny to nie kilkugodzinne wyczekiwanie na mrozie na ostatni tego dnia wieniec składany pod pomnikiem przez koło gospodyń wiejskich czy gminną bibliotekę dla dorosłych. To dobrze napisana klasówka z historii, polska flaga w oknie, używanie na co dzień poprawnego języka. Harcerstwo to gra, rywalizacja, pokonywanie trudności, przygoda i służba a nie etykietka na pokaz. Wykonywane i przeżywane tak, żebyśmy mogli być z siebie dumni. Literatura: Komentarz do Przyrzeczenia i Prawa Harcerskiego dla Harcerek i Harcerzy ZHR (2005), Regulamin Stopni Instruktorskich (2004), Statut Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej (2008). 55 Cel uświęca środki czyli nie szkoda róż gdy płoną lasy… To prawda stara jak świat. „Oczywista oczywistość” jak mawiał pewien wysoko postawiony acz niski wzrostem i mały charakterem polityk. Niestety, przez wielu błędnie interpretowana jako dążenie „po trupach do celu”. Wszyscy dążymy do realizacji swoich planów, spełnienia marzeń i polepszenia sytuacji. Każdy z nas stawia sobie jakieś cele. Osiągamy je różną drogą, ale nie zawsze „po trupach”. Altruiści (patrz: nr 1 „Wywiadowcy”) również swoje cele osiągają a trup nie ściele się gęsto za nimi. „Cel uświęca środki ale tylko wówczas, gdy środki nie są z tym celem sprzeczne”, pisał A. de S ai nt - E x up e r y. „Uświęca”… Dla niektórych sam ten wyraz świadczy o tym, że środki mogą (muszą?) być ”złe”. Ponieważ środki mają być „uświęcone”, to znaczy, że są „nieczyste”. Powiedzenie nie mówi, że każdy cel i wszystkie środki są złe. Jakim „nieczystym” środkiem jest amputowanie choremu ręki, żeby gangrena nie zaatakowała całego ciała? Jakim jest danie dziecku klapsa, żeby nie ściągnęło na siebie garnka z gorącą zupą? Środki prowadzące porządnego człowieka do celu nie zawsze są obiektywnie dobre (choć często są dobre lub neutralne) ale zawsze stanowią mniejsze zło na drodze ku dobru. Czy złodziej okradający sklep, żeby mieć pieniądze na wódkę ”podpada” pod to przysłowie? Oczywiście, że nie. On dąży „po trupach do celu” bo jego cel jest wyłącznie egoistyczny i przynosi tylko szkodę innym ludziom. Czy ten sam złodziej okradający nocą zamknięty na cztery spusty sklep ze środków opatrunkowych żeby pomóc ofierze pobliskiego wypadku dąży „po trupach do celu”? On właśnie czyni mniejsze zło aby uczynić dobro. Nie powinniśmy interpretować tego powiedzenia jako „egoistyczny cel osiągany brudnymi środkami” ale jako „dobro osiągnięte mniej szkodliwym środkiem niż sam cel”. Mniej szkodliwym czyli „było warto”. To bardzo ważne, ponieważ tylko 56 porównując cel i metodę jego osiągnięcia można mówić o tym czy się „opłacało” i komu. Jan Paweł II mówił: „czyny ludzkie są aktami moralnymi, bo to one wyrażają i stanowią, czy człowiek, który ich dokonuje, jest dobry, czy zły”. Maksymilian Maria Kolbe popełnił samobójstwo (zgodził się na śmierć głodową) aby ratować życie nikomu nie znanego Franciszka Gajowniczka. Ten dożył z piętnem ocalonego dzięki czyjejś śmierci 93 lat. Zmarł 14 lat temu. Franciszkanin, zamiast jako sa- mobójca zostać zwyczajowo przez kościół potępiony, został bardzo szybko (już po 41 latach) ogłoszony Świętym. Cel był ważniejszy i uświęcił środki. I to jak uświęcił! Gdy Bóg kazał ludziom zabić swojego Syna po to, aby odkupił On ich grzechy to nie było to egoistyczne dążenie do zaspokojenia własnych ambicji. Ta zbrodnia miała dać ludziom szansę na „nowe życie”. Cel był ważniejszy niż poniesione koszty. Gdy japońscy kamikaze atakowali amerykańskie jednostki, działali w obronie ojczyzny. Gdy Spartiaci szli na pewną śmierć w obronie swojego kraju przed Persami, ich cel (przetrwanie Sparty) uświęcał zastosowane środki (pewna śmierć 300 najmężniejszych). To wojska Kserksesa szły „po trupach do celu”. Nie zważając na straty miały opanować całą ówczesną Grecję. Gdy pewien znany minister mówi milionom ludzi, że przez mniej znanego chirurga „nikt już życia pozbawiony nie będzie” to jest to plugawa i niegodziwa walka „po trupach do celu” jakim jest utrzymanie popularności. Gdyby ten sam znany minister w zaciszu swojego gabinetu nakazał dyskretne aresztowanie mniej znanego chirurga, byłoby to mniejsze zło i działanie dla dobra ogółu. Terminy operacji kilku pacjentów zostaną przełożone ale za to operacje zostaną wykonane bez pomocy pełnej koperty. Szczytny cel w tym wypadku uświęciłby zastosowane środki. Gdy pod Lwowem ginęło 318 z 330 polskich Orląt, ich zadaniem było zatrzymanie ukraińskich bandytów na obrzeżach miasta. Gdy 720 żołnierzy kapitana Raginisa stawiało opór 42 tysiącom niemieckich morderców po to tylko, żeby opóźnić ich natarcie na Polskę, a ponad 1000 żołnierzy generała Andersa poległo, by otworzyć aliantom drogę do wyzwolenia Rzymu i reszty Europy, nikt nie mówił, że to Polacy szli po trupach. Kto uważa inaczej ten kiep i tego uczciwie ostrzegam, że twarz mu obiję bo cel edukacyjny ważniejszym jest dla mnie niźli czyjś rozstrój zdrowia, nawet skutkujący trwałym uszczerbkiem czy innym pobytem w szpitalu. Nie dajmy się zatem zmanipulować i myślmy samodzielnie. Niech mądre słowa powiedzenia nie kojarzą nam się jak znanemu poecie w przewrotnej fraszce „Cel uświęca środki”: „W pogoni za ideałem Wszystkie świństwa popełniałem.” (Jan Sztaudynger) Literatura: Jan Paweł II, Veritatis Splendor. Kasprzyk L., Węgrzecki A., Wprowadzenie do filozofii. Determinizm. Determinizm a wolność. Konieczność a przypadek. Ruczyński B., Cel uświęca środki. Skarzyński R., Anarchia i policentryzm, Cele i środki, Potęga. Tatarkiewicz Wł., Historia filozofii. Filozofia nowożytna do roku 1830. Recenzja Polacy! Walczcie o wolność! “Przysięgam stać nieugięcie na straży Polski i bronić jej ze wszystkich sił. Nie będę szczędził trudu i krwi, ani własnych sił w tym mi dopomóż Bóg. Przysięgam nie zdradzić mej organizacji, do której wstąpiłem i z nią ściśle pracować, strzec tajemnicy organizacyjnej i największe obowiązki wykonywać, w tym mi dopomóż Bóg.” Z dziejów konspiracji młodzieżowych w Łodz 1948-1953 W 2005 roku nakładem Polskiego Towarzystwa Historycznego Oddział w Łodzi ukazała się książka “Z dziejów konspiracji młodzieżowych w Łodzi 1948-1953 autorstwa Jana Chańko i Zbigniewa Onufrzaka. I choć minęły już 4 lata od jej wydaniana, to chyba nie wielu z Nas miało okazję ją przeczytać. A warto! Okres, w którym autor opisuje dzieje konspiracji młodzieżowej nazywany jest w historii “stalinizmem”, publikacje okresu Polski Rzeczpospolitej Ludowej nazywały go “czasem błędów i wypaczeń”. Bez względu na przyjmowaną terminologię był to czas najtrudniejszy w dziejach powojennych ziem Rzeczypospolitej. W tym okresie na- stępowała likwidacja legalnych ugrupowań politycznych, krwawo rozbijano zbrojne podziemie, a od 1948 roku rozpoczęto proces przemian wewnątrz organizacji młodzieżowych ze szczególnym uwzględnieniem Związku Harcerstwa Polskiego. Podjęty przez autorów w książce problem konspiracyjnych organizacji młodzieżowych to próba ukazania mało znanych z książek historycznych losów łódzkiej młodzieży, która nie do końca godziła się z zachodzącymi w kraju zmianami. Dopiero za sprawą udostępnienia materiałów po byłych służbach specjalnych światło dzienne mogły ujrzeć bohaterskie czyny Naszych rówieśników. W książce znaleźć możemy szereg informacji o łódzkich organizacjach konspiracyjnych często związanych z ruchem harcerskim. Wśród wielu wymienionych można poznać “Związek Białej Tarczy”- organizacji założonej przez jednego z drużynowych XV ŁDH- Andrzeja Szletyńskiego. Książka ta może być także dobrym uzupełnieniem do zamieszczonego na łamach “Wywiadowcy” artykułu dotyczącego ZHP w Łodzi po 1945 roku. 57 "Wywiadowca" Miesięcznik Łódzkiej Chorągwi Harcerzy ZHR. Redakcja: Adam Kralisz (Redaktor Naczelny), Michał Stasiak (Redaktor Numerów), Sebastian Grochala, Adam Drabik, Piotr Czaiński, Wojciech Papieski, Piotr Papieski, Andrzej Jagoda, Michał Grelewski (Readktorzy), Marek Roliński (Grafika), Dominik Wójcicki (Łamanie i skład) Opublikowane artykuły, publikacje oraz grafiki stanowią własność intelektualną autorów. Kopiowanie, przenoszenie na inne nośniki lub publikowanie bez zgody i wiedzy autorów traktowane jest jako naruszenie praw.