Document 32170

Transkrypt

Document 32170
1-3/2009
Wstępniak “RedNuma” ...................................................................................................2
Wstępniak „rednuma”, czyli coś się skończyło, ale znów się zaczyna ...........................2
9 powodów dla których nie warto ściągać. .....................................................................3
Po trzecie … wstępniak “Rednuma” ...............................................................................3
Najważniejszy pierwszy [k]rok ........................................................................................4
Niebieski Orzeł nadaje....................................................................................................5
Niebieski Orzeł nadaje....................................................................................................5
Niebieski Orzeł nadaje....................................................................................................6
Wieści z planety Ziemia ..................................................................................................7
Wieści z planety Ziemia – marzec 2009 .........................................................................8
Przetrwalnik po Szwecji ..................................................................................................9
Project “Lokal Chorągwi” ..............................................................................................10
„O zaiste błogosławiona noc” Przenajświętsza Wielka NOC!.......................................10
Zdobądź włócznię Świętego Jerzego! ..........................................................................12
DMB..............................................................................................................................12
OGŁOSZENIE No 1!.....................................................................................................12
Harce Ćwików 2009 dla Hardcorowców .......................................................................13
Z notatnika harcownika … ............................................................................................13
Co dalej z 1%?..............................................................................................................13
Zlot 20-lecia ZHR czyli dlaczego warto się starać? ......................................................15
No risk no fun!...............................................................................................................16
„Lepiej krótko płonąć niż długo kopcić”.........................................................................16
Wyjdźcie w świat, zobaczcie, pomyślcie, pomóżcie - czyli działajcie! ..........................17
Harce Ćwików!!!!...........................................................................................................18
ŁHH- “Łódź-Teren”, “Szaniec” ;)....................................................................................18
Ach te zloty ! .................................................................................................................19
Łódzki Związek Drużyn “Północ” ..................................................................................19
Wyprawa do Lwowa ze Świąteczną Paczką i nieprzewidzianymi sytuacjami ..............20
Wigilijna noc… ..............................................................................................................20
Relacja zwycięzcy “Harców Ćwików” 2009...................................................................21
ze spotkania “hardcorowców” ......................................................................................21
Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz ......................................22
Pierwsze ujrzenie MS 2 ...............................................................................................23
Ostatni Dzień Myśli Braterskiej .....................................................................................24
Harcówka......................................................................................................................25
Serce emerytowanego generała przeszyte strzałą.......................................................25
Wizja drużyny ...............................................................................................................26
„Per aspera ad astra”....................................................................................................26
1 listopada - nie tylko akcja świeczka ...........................................................................27
Patriotyzm w dobie kryzysu ..........................................................................................28
Po co właściwie hufce? ................................................................................................29
Szkolenie w hufcu – zastępowi.....................................................................................30
Wzorowy hufcowy - czyli jaki? ......................................................................................30
20 harców na XX-lecie … .............................................................................................32
wMIASTOgraj ...............................................................................................................33
Odrodzenie Związku Harcerstwa Polskiego w Łodzi po II wojnie światowej – tekst zamieszczony w publikacji IPN Rok 1945 w Łodzi, Studia i szkice, Łódź 2008, cz. 1 .....34
Ekumeniczne Drogi Krzyżowe ......................................................................................41
Rozkaz L. 1/89..............................................................................................................43
Płonie ognisko i szumią knieje......................................................................................44
Kalendarium Łódzkiej Chorągwi Harcerzy za 2008 rok ................................................44
Wywiad z kadrą organizującą Jubileuszowy Zlot Harcerstwa Polskiego w Krakowie ..45
Pamięci Andrzeja Małkowskiego- wywiad z Jerzym Rudlickim ....................................45
Adolf NETZEL (1913–1983) .........................................................................................46
Antoni Robert Olbromski (1896-1958) ..........................................................................48
Maria Eugenia Jasińska (1906 - 1943) .........................................................................50
O druhnie Heni..............................................................................................................51
Bartłomiej Paprocki.......................................................................................................52
Przemysław Czuma ......................................................................................................53
Altruizm się… opłaca! ...................................................................................................54
Bóg, Honor, Ojczyzna ...................................................................................................55
Cel uświęca środki czyli nie szkoda róż gdy płoną lasy… ............................................56
Polacy! Walczcie o wolność!.........................................................................................57
Głos Redakcji
Ad populum
Wstępniak „rednuma”, czyli coś się skończyło, ale znów się zaczyna
W 1991 roku po poprzedzającej „Wywiadowcę” serii „Biuletynów Informacyjnych” rozpoczęto wydawanie „łódzkiego
skauta”. W pierwszych latach swojego działania było to pismo Łódzkiego Hufca Harcerzy ZHR (następnie „Rokita” i
„Kominy”). Wraz z rozpoczęciem 6 roku
funkcjonowania periodyk stał się „Miesięcznikiem Metodycznym Harcerzy”.
Grono czytelników zostało zatem poszerzone o dziatwę spoza hufca „Kominy”. (de
facto poczytność „Wywiadowcy” na forum
Chorągwi od dawna była niejako wpisana
w jej „rynek” kolporterski.) Niestety już w
nowej roli „Wywiadowca” zdołał ukazać się
przez 6 kolejnych miesięcy. W czerwcu
1996 roku na ostatniej stronie numeru 6
(51)/1996 pojawił się artykuł „Napisy końcowe!!! Czyli na zmiany przyszedł czas …
”. Był to tekst pożegnalny Grzegorza Nowaka- Redaktora Naczelnego „Wywiadowcy”. W trzech punktach:
1. Czym „Wywiadowca” był do tej
pory?
2. Dlaczego koniec?
3. Co dalej?
Grzegorz podsumował ponad 6 letni
okres funkcjonowania miesięcznika. „(…)
Przez te wszystkie lata „Wywiadowca” miał
trzech „drużynowych”. Bywały numery lepsze i przeciętne (jak w życiu) wychodziliśmy
regularnie jak w zegarku, i z przerwami np.
kwartalną. Specyfika (linia programowa)
pisma powodowała, że 50% materiałów
które ukazały się na naszych łamach była
Wstępniak
“RedNuma”
No i stało się! 12 lutego 2009 naszemu
Związkowi stuknęła 20-stka. Kto by pomyślał? A u Nas w Łodzi? Nic na ten temat,
nawet „Wywiadowca” nie dostrzegł owej
rocznicy! My Nasze XX lecie robimy na
Zlocie. No chyba że Ko-menda Zlotu ZABRONI budowania pryczy, półek, podestów, fortepianów, łodzi podwodnych,
starych kamienic, pomnika T. Kościuszki i
innych cudów świata, któreśmy chcieli
zbudować na ten Zlot.
2
przedrukami z przeróżnych publikacji.
Przedruki nie zawsze za zgodą autorów
oraz wydawców. Bardzo przepraszam!
Takie piractwo (mocno biję się w piersi kowadełkiem). Robiliśmy to jednak z przekonaniem, że niektóre cenne artykuły
powinny raz jeszcze zobaczyć światło
dzienne. Misja jaką „Wywiadowca” w tym
kształcie miał do spełnienia dobiegła w Naszym mniemaniu końca. Tym egzemplarzem zamykamy historię Naszego
periodyku.(…)”
phm. Grzegorz Nowak HR „Leliwa”
„Coś się kończy, coś się zaczyna”! Potrzeba było 12 lat, na decyzję o reaktywowaniu „Wywiadowcy”. Dziś drodzy
czytelnicy stajemy przed Wami jako redakcja przed dużą trudnością uruchomienia
Pisma, którego historia, tradycja, wkład
pracy dokonany przez Naszych poprzedników stawia przed nami poprzeczkę bardzo wysoko. Wierzymy jednak, że
sprostamy temu zadaniu. Na wstępie mojego głosu „Ad populum” odwołałem się
do treści zapisanej w ostatnim numerze
„Wywiadowcy” z 1996 roku, chcąc w ten
sposób zaznaczyć, iż pragniemy jako redakcja kontynuować dorobek Naszych poprzedników.
Temat „powstania” pisma Chorągwi
tkwił w Nas (Komendzie Chorągwi) od
dłuższego czasu. Rozważaliśmy nad formą,
treścią, programem, adresatem, wreszcie
nad nazwą czasopisma. Wybór padł na
„Wywiadowcę”. Jednym z powodów wyboru nazwy „Wywiadowca” jest nawiąza-
nie do „Skauta” (czyli wywiadowcy). Mogę
rzec, że pozazdrościłem „krakusom” ich
pisma, w związku z czym na rynku łódzkim postanowiłem zaangażować się w
tworzenie „łódzkiego skauta”. Dusza historyka, jak i fakt, że funkcjonowanie „Wywiadowcy” z okresu 1991-1996 przypadło
na czasy mojej młodości w ZHR. Co za
tym idzie miłe wspomnienia beztroskiej
pracy jako zastępowego, który do pisma
sięgał, aby zaczerpnąć inspiracji w pracy.
Tym łatwiej było odwołać się właśnie do
tej przeszłości.
Czytelniku! Pismo, które Ci proponuję
jest gazetką internetową, która stać się ma
miesięcznikiem Łódzkiej Chorągwi Harcerzy ZHR. W składzie redakcji znaleźli się
wszyscy hufcowi (lub byli hufcowi). Do
współpracy zaprosiliśmy także instruktorów, których doświadczenie wiedza, jak i
pełniona w tej chwili funkcja gwarantuje,
że jakość opublikowanego materiału stanie
się przydatnym w Twojej pracy. Układ
pisma, budowa strony mają być przydatne
w poszukiwaniu potrzebnych dla ciebie
materiałów.
Na koniec nie chcąc przedłużać, obecny
numer poświęcony jest dwóm zagadnieniom:
1. Zlot XX lecia ZHR
Ale do rzeczy, 12 lutego 1989 roku w
Warszawie zawiązał się Komitet Założycielski ZHR, do którego z Naszego miasta
weszli: Grażyna Broniewska, Jerzy Miecznikowski i Marek Ważbiński.
A zatem z kim świętować jeśli Matki i
Ojcowie założyciele odeszli na zasłużoną
harcerską emeryturę lub też …? powrócili
do bratniej organizacji.
Jako „RedNum” biję się w pierś, że ów
jubel stał się „ofiarą” święta Dnia Myśli
Braterskiej. (swoją drogą szkoda, że Nasi
„ojcowie” założyciele nie wstrzymali się z
decyzją do 22 lutego, może ten spontan
byłby jeszcze bardziej zauważony ;) Koniec
jaj! My Nasze XX lecie będziemy obcho-
dzić … to pytanie do Naszych „matek i
ojców” założycieli- kiedy powstał ZHR w
Łodzi? Dlaczego powstał? Gdzie odbywały
się pierwsze wiążące rozmowy?
Dobrze zatem, że wiemy kiedy urodził
się Robert Baden-Powell- jest przynajmniej co świętować. Jeszcze raz wrócę do
mojego pytania, co, kiedy i gdzie powinniśmy świętować? Założyciele ŁZHR ;)
wake up! Nawet ciężko jest dokonać podsumowania tych 20 lat, taki bilans zamknięcia i otwarcia by się nam przydał.
Dość marudzenia ;) W numerze 2.
„Wywa” świętujemy urodziny „Bi-Pi”tylko które?
2. 90 rocznica katastrofy w Cieśninie
Messyńskiej
Zachęcam do lektury 1. numeru „Wywiadowcy”. Pisma Łódzkiej Chorągwi
Harcerzy ZHR.
hm. Michał Stasiak HR
Po trzecie …
wstępniak
“Rednuma”
Spowolnienie daje się we znaki nawet
redakcji “Wywiadowcy”. Na szczęście ze
szwajcarską precyzją docieramy do Was na
czas. Coraz trudniej być animatorem Naszych poczynań, bo przecież świat nie zatrzymał się w miejscu. Redaktorzy ciężko
działają harcersko nie tylko dla miesięcznika. Zapewne dostrzegliście też pewne
minimalne zmiany. Na Waszą prośbę
umieściliśmy “Dodatki” odnośnie komentarzy i najświeższych artykułów. Pomimo
zmęczenia nie planujemy zaprzestania
działalności i publikujemy … a co poleca
szef kuchni? Ale to zaraz … Z dumą na początek końca informuję, że przekroczyliśmy
1000
liczbę
czytelników
“Wywiadowcy”!!!! Chcemy więcej!!!
Dziś w MENU nieco świątecznie?!
Słowo duszpasterskie napisał do Nas ks.
Janek. Nie zabraknie także zaproszenia na
Rekolekcje Wielkopostne dla tych co chcę
“zapłonąć”, przypomnimy sobie także jak
do tej pory ZHR włączał się w Ekumeniczną Drogę Krzyżową.
Niezawodnie druh Sebastian Grochala
przybliży nam tajniki pracy hufca. Tym
razem przyjrzymy się “Sylwetce hufcowego”.
Wreszcie dowiecie się co Was ominęło
na Chorągwianych “Harcach Ćwików”. Na
koniec troszkę historii, dziś zaczniemy
pierwszą część artykułów poświęconych
historii powojennej Łódzkiego harcerstwa
(gorąco polecam!). Jako uzupełnienie proponujemy wam także ciekawą książkę,
która dość dawno ukazała się na pułkach
bibliotecznych, a która dla poszukiwaczy
dziejów harcerstwa być pomocna może.
Na deser niczym w “Ulicy Sezamkowej”
poznamy co kryje litera “C” w alfabecie
Moralisty …
9 powodów dla których nie warto ściągać.
cjał).
7. Dążymy do
“zachodu”.
Nie wszystko z
tego “zachodu” jest
dobre. I większości
rzeczy to ja wcale nie
chce przejmować.
Ale akurat to, ze za
ściąganie dostaje się
wilczy bilet na
uczelni uważam za
godny wzorzec. Stajemy się zachodni - i
z tym stańmy się za-
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 i 9 …
1. Większa satysfakcja.
Jak się czujecie kiedy porządnie nauczycie się tematu i zgodnie ze sztuką zdacie
egzamin na 5? Wspaniale? A jak się czujecie kiedy wszystko na tym egzaminie
ściągniecie i też dostaniecie 5? Gorzej trochę? Tylko efekt własnej pracy daje słuszne
poczucie satysfakcji. A kto z nas go nie
lubi?
2. Ściągający lekarze.
Nie chciałbym, żeby leczył mnie lekarz,
który ściągał z anatomii. A jeśli wytnie mi
nerkę zamiast wyrostka robaczkowego?
Oczywiście grubo przesadziłem, ale udając
się do fachowca (lekarza, spawacza, polonisty, księgowego, etc) wierzę, że przeszedł
On solidną edukację i mogę mu zaufać.
3. Tylko chore ryby płyną z prądem.
“Przecież wszyscy ściągają”. To akurat do
harcerzy nie powinno przemawiać. Harcerki i harcerze (Instruktorki i Instruktorzy!) powinni sami decydować o swoim
życiu. Inni nie są żadną wymówką. Należy
zadać sobie pytanie - czy jestem tu żeby
zdobyć papier, czy żeby czegoś się nauczyć.
4. Zaborcy wyjechali.
Historia polskiego ściągania to historia
oporu wobec zaborców. Do roku 1989 w
Polsce władza była wrogiem. I z wrogiem
należało walczyć nw wszystkich frontach
także edukacyjnym kombinując jak się da
i przechytrzając depolonizujących nauczycieli. Najpierw byli zaborcy, germanizacja
i rusyfikacja, bohaterstwem była postawa
rodem z “Syzyfowych prac”. Po 20 latach
wolnej polski nadeszła okupacja niemiecka
i znowu należało robić wszystko aby niemieckiego się nie uczyć. Po 45 roku nadszedł czas rządów sterowanych ze wschodu
i kolejny raz nauczyciel był często przekaź-
nikiem wrogiej propagandy.
Teraz żyjemy w wolnej Polsce i nie
trzeba już nikogo więcej oszukiwać. Ściągać też nie trzeba, co więcej patriotyzm nakazuje solidnie i uczciwie podejść do nauki
jako do przygotowania do służby.
5. To że wykładowcy akceptują to nie
wymówka.
Niestety bolączką polskiego szkolnictwa
na wszystkich poziomach są wykładowcy,
którzy najpierw robią trudne sprawdziany
a później pozwalają na nich ściągać. Albo
robią łatwe i tez pozwalają na nich ściągać.
Ale to, że młody doktor czy nauczyciel pozwala na ściąganie to nie znaczy wcale, ze
trzeba to robić.
6. Tylko harcerze mogą być awangardą.
Nie znam drugiego takiego środowiska,
które mogłoby coś zmienić w swojej postawie i ogólnym podejściu do tematu edukacji. Druhny i Druhowie - jesteśmy w stanie
to zrobić. Możemy uczyć się, studiować bez
ściągania. Możemy spróbować to robić. Jak
nie my to kto? (tutaj pograłem na ambicjonalno - elitarnej nucie, niech Was to nie
zwiedzie - nie uważam, że harcerze są lepsi
od innych, uważam, że mają duży poten-
chodni.
8. Nie jesteśmy ekspertami w dziedzinie układania programu.
Jednym z częściej spotykanych argumentów jest “ale to jest przedmiot który i
tak mi się nie przyda więc se go ściągnę”.
Ale, halo, kto z nas jest ekspertem w swojej
dziedzinie i wie co mu się przyda w życiu i
pracy późniejszej a co nie? Ja jednak ufam
tym, którzy wymyślają te programy, że
wiedzą czego powinienem się nauczyć. Są
tam przedmioty, które muszę znać: 1. bo
mi się przydadzą, 2. bo bez nich nie zrozumiem innych 3. bo wypada. Nie ze
wszystkiego muszę mieć 5 - to jasne, z niektórych przedmiotów (…statystyka?, hydrologia?) mogę mieć 3 i też będzie okej.
(znacie rebus Panda 3?). A może jak jakiś
mało interesujący przedmiot będę musiał
zgłębić to jednak okaże się on ciekawy?
Miałem tak już nie raz.
9. Na słowie harcerza polegaj jak na
Zawiszy.
Last but not least. Tutaj komentarza nie
trzeba.
3
Najważniejszy pierwszy [k]rok
Dziś postanowiłem wrócić nieco do
przeszłości (nie pierwszy raz mi się to zdarza ;). Rok 1991, pisałem w styczniowym
„Wstępniaku Rednuma”, że właśnie wtedy
ukazał się pierwszy numer „Wywiadowcy”.
A rzecz nie o tym jednym numerze, a o
całym roczniku wydanym w 1991 roku.
Chciałem bowiem pokusić się o pewne
„resume” pierwszego roku pracy pisemka
i jego redakcji.
Niemal cały rocznik był redagowany
przez „zespoli redakcyjny” w składzie:
Nowak G., Nowiński D. i Spółka „NN”
[czytaj Nowak-Nowiński ;]. W drugim numerze do redakcji dołączył grafik: Urszula
Woźniak, do następnego numeru „zespolik” załatwił sobie korektora: Piotra Staśkiewicza. Już jednak od numeru 4. zespół
został zredukowany do Grzegorza Nowaka
i Dariusza Nowińskiego. Dostrzec także
można w stopce redakcyjnej osobę Sebastiana Laska odpowiadającego w pisemku
za serwis informacyjny „giełdy”. Skład ten
pozostał niezmieniony do ostatniego numeru roku, który zredagował pierwszy w
dziejach wywa „Rednum”: Marek Fabiański.
Drogi czytelniku teraz jak na prawdziwego analityka przystało winien ci jestem
kilka danych statystycznych. Zacznę od
tych policzalnych ;)
• „Benevole lector”- Rubryka ta była naszym obecnym głosem redakcji. Z reguły
znajdowały się informacje co w danym numerze można przeczytać.
• „Wiado-znaki”- Najczęściej pojawiały się tu informacje o zmianach personalnych
w hufcu, chorągwi i okręgu. Była to także swego rodzaju książka telefoniczna.
• „Dwa łyki metodyki- niezbędnik”- artykuły związane z metodyką harcerską, zuchową i wędrowniczą- podobnie jak dziś ;)
• „Pod totemem starszego brata”- Tematyka tych artykułów „dotykała” obrzędowości drużyny i elementów związanych z budowaniem jej tożsamości. W pierwszym roku
można było przeczytać o: bohaterze drużyny, proporcu drużyny, kręgu ogniskowym,
okrzykach i pieśniach, nadawaniu mian puszczańskich itp. Z tego co zdołałem przeczytać wnioskuję, że tworzyły te artykuły ówczesne autorytety instruktorskie … członkowie komisji instruktorskiej, komendanci hufca i chorągwi.
• „Brązowy, zielony, granatowy”- z moich odczuć po zapoznaniu się z tytułami artykułów znajdujących się w tym dziale wnioskuję, że dotykały one tematyki”BógHonor-Ojczyzna”. Głównymi redaktorami byli hm. Stefan Przybylski (Komendant
Łódzkiej Chorągwi ZHR) oraz o. Fabian Borowski OFM. Ojciec Fabian w swoich artykułach „dotykał” wątków związanych z postawą instruktora drużynowego w świetle
nauki kościoła katolickiego, w przypadku hm. S. Przybylskiego jego artykuły także
przedstawiały postawy instruktorskie, ale prezentował je przez pryzmat przeszłości.
• „Giełda harcerska”- miałeś coś do kupienia, sprzedania, wymiany … mogłeś to
wstawić ;)
• „Daty, daty”- kalendarium wydarzeń historycznych.
• „Konkursy”
• „Grać?? Grać, grać!!”
• „Próby dzielności”- propozycje harców, prób dzielności, wyczynów.
• „Sprawności”
Numer
Liczba stron
Ilość artykułów
Temat z okładki
1(1)/91
8
10
-
2(2)/91
12
15
Święta Wielkiejnocy
3(3)/91
12
15
św. Jerzy
4(4)/91
12
12
3 Maj
5(5)/91
20
18
80 lecie harcerstwa w Polsce
6(6)/91
12
10
Biała Służba 1991
7(7)/91
12
10
Independence Day
8(8)/91
12
10
Boże Narodzenie
• „WYWIADowca”- w pierwszym roku pracy
ukazał się wywiad z ówczesnym hufcowym Łódzkiego Hufca Harcerzy ZHP r. zał. 1918 Adamem
Komorowskim, Adamem Baranem, najmłodszym
wówczas komendantem chorągwi w Polsce. I niestety tylko tyle ;/
• „Myśli”
Rubryka wystartowała w nr 4. Miała być czymś
na wzór londyńskiego „Hyde Park’u”. Każdy mógł w
niej wyrazić swoje myśli, poglądy itp.
• „Płaski węzeł”
Rocznik 1991 „Wywiadowcy” podobnie
jak ten dzisiejszy posiadał swoje stałe rubryki:
• „Z notatnika harcownika”- dla czytelnika było to miejsce, gdzie mógł dowiedzieć się o ciekawych wydarzeniach
minionego okresu, które wydarzyły się
na terenie chorągwi.
4
Rubryka poświęcona szerszemu poznawaniu się z
drużynami hufca. Kolejno w poszczególnych numerach ukazywały się dzieje i losy: 87 ŁDH, 74 ŁDH,
17 ŁDH, 1 PDHiH, 2 ŁDH (późniejsza 52 ŁDH)
oraz XV ŁDH.
Na koniec mojego „resume” chcę powiedzieć, że ówcześni redaktorzy wcale nie mieli
lekko w tworzeniu „ówczesnego wywa”. Dziś wszystko możemy załatwić przez sieć, a
wtedy przez Państwowe Przedsiębiorstwo Użyteczności Publicznej „Poczta Polska” lub
przez Telekom[promit]unikacje Polską. W ciągu 12 miesięcy roku kalendarzowego
pismo ukazało się 8 razy! Kapelusz z głowy Panowie dla Waszego wyniku. A to przecież
był pierwszy rok. Potem to już tylko lepiej ;)
Niniejsze informacje zostały przygotowane w oparciu o zapis ze „stopki redakcyjnej”
nr 1-8 z 1991 roku.
Felieton
Niebieski Orzeł nadaje
Może najpierw się przedstawię – jestem
orłem o odcieniu mocno podobnym do
nieba, który wzlatuje by popatrzeć na
wszystko z góry, albo czasem odpoczywa
na gałęzi wsłuchując się co gawiedź sobie
rozmyśla rozmawiając.
To może tyle tego przydługiego wstępu.
Zacząć chcę (a robię tutaj to, co chcę) od
Turnieju Drużyn Leśnych, a konkretnie
tego, co to się był odbył w listopadzie w naszej chorągwi. Wszystko pięknie – organizacja na poziomie, startujące drużyny
także, 9 wygrała, a jakże (dla mnie to był
murowany faworyt, a dla Was?), ale, ale…
wydaję mi się, że mamy 5 (słownie: pięć
drużyn leśnych w chorągwi. To gdzie były
zaginione dwie? Czyżby w godzinach
wczesnych tego mroźnego listopadowego
poranka leżały zagrzebane pod kołderkami, na poduniach, w ciepełeczku? Toż to
czysta, żywa rejterada – ucieczka z pola
walki. Jakże to tak wypada, ej Piętnastko ej
Dwójeczko to nie tak miało być… zupeł-
nie nie tak.
Od razu odezwały się głosy (które usłyszałem przycupnięty na tej gałęzi – chyba
sosnowej), że jak ktoś się na Turnieju
takim nie stawi to odebrać trzeba miano, a
jakże. Ale to nie w tym problem – najważniejsze by czuć, że trzeba ,że to Honor drużyny, że należy. Jak przyjdzie na zbiórkę
trzech to z nimi jechać (a czemużby ich
właśnie tych najwytrwalszych karać za
tych słabych i wątpiących). Jak przegramy
– to cóż to – świat się zawali? Ważne, że
stanęliśmy w szranki, że się z góry nie poddaliśmy. Naszą obecnością oddajemy też
SZACUNEK organizatorom oraz rywalom, przecież oni chcą rywalizować ze
wszystkimi.
Rozliczamy jednostki – rygorystyczne
terminy, maile, huczące biuro na Rewolucji, zrzędzący komendanci i hufcowi – to
wszystko powtarza się co roku. Ameryki
nie odkryłem i na finansach się nie znam,
ale co roku huczy mi w głowie pytanie (i
znowu konkurs – czy
Wam też huczy?): czy
Jeden druh, zacny instruktor rozliczy się w
terminie… nie, nie,
czy rozliczy się z
dwutygodniowych
czy też większym
opóźnieniem i z jak
wielkimi
bólami
wielu osób będzie się to wiązało?
Komendantowi chorągwi też się dostanie – mówił podczas wyborów o stronie
internetowej chorągwi – o zmianach, ulepszeniach, ojojojoj o czym nie mówił. A rzeczywistość? Jest taka, że na tę stronę
graficznie nie da się patrzeć a niektóre
działy są martwe – czy ktoś jeszcze używa
forum? Popatrzmy na stronę okręgu – że
się wyrażę tu naprawdę chce się wchodzić
a zdaje się, że Pan Wojtek nie jest profesjonalistą… zastanawiające.
Na sam koniec doszły mnie słuchy o
umowie z naszą bratnią ZHP. Oni nam nie
wchodzą w paradę a my im. Jak to – monopol w szkole, brak konkurencji? Powstaje kilka pytań: 1. Czy ZHR jest tak
słaby, że boi się konkurencji? 2. Czy to
dobrze odbierać dzieciakom i rodzicom
przynależenia do organizacji, którą wybiorą? 3. Czy wystarczy szkół, w których
będziemy mogli działać (przecież chcemy
się rozwijać)? Reasumując – czy mając
przed oczami konkretne pojedyncze przypadki konfliktów i problemów w jakiś
szkołach nie wylaliśmy dziecka z kąpielą. I
jeszcze coś – to przecież ZHR według nas
drodzy kochani ma patent na wychowanie
dzieciaków, czy mamy rezygnować z wielu
okazji (patrz: szkół) by skutecznie i dobrze
to robić? Czekam na komentarze.
Cześć!
Niebieski Orzeł nadaje
A więc… (pamiętajcie kochane dzieci
nie zaczyna się zdania od „a więc”) na
wstępie pragnę podziękować za komentarze, żałuję, że zabrakło ostrzejszych. Ubrałem rękawice bokserskie i kamizelkę
kuloodporną i czekałem na cios, oczywiście na cios argumentów. No co Wy? Ja już
się rozgrzałem…
Liczyłem na maile. A tu proszę kto do
mnie pisze? Deutsche Bank, TUI, Eurobank, Itaka, Commercial Union i tyle. Sam
spam, a ja czekam na liściki od paprotek,
groszków, czajników, jagódek, drabów i innych oraz od samego bossa.
Co się tam ostatnio działo? Niewiele,
wielu ogarnął zimowy sen, ale zdarzyło się
trochę przebłysków. Na przykład zawody
baloniaste zwane Świętem Słonecznych
Dróg. Mam pytanie bo nie rozumiem,
czemu zawsze wygrywają balony debiutantów? Tym razem
padło na Rogów –
pragnę pogratulować! Szanowna Komisjo
Konkursowa! Czy jeśli za rok sklei swój balonik taki mały skromny orzełek to również wygra? Swoją drogą impreza udana i
wyborne kiełbaski, palce lizać (a może lepiej zabrzmi: impreza wyborna i udane
kiełbaski?).
Muszę Wam powiedzieć, że czegoś mi
brakuje. Ach – zielona łąka, zapach lasu,
kąpiel w jeziorze, ale też pot, zmęczenie,
RYWALIZACJA. Gdzie to możemy mieć?
Na biwaku, rajdzie, grze nocnej, biegu na
orientację. Kiedy szanowny druhu ze swoją
drużyną byłeś na którymś z wyżej wymienionych? Czy jesteś harcerzem czy gadającą głową? Jeśli harcerzem to pójdź z
ZZ-tem na kulig, albo chociażby na górkę
spróbować prawdziwej zimy. Nie siedzenie
i gadanie o planach, wzniosłych ideach.
Nie myśli, nie słowa a czyny! Precz z teoretyzowaniem. Harcerstwo jest P R O S T
E. By mieć tego ducha działaj, ale też podpatruj innych i rywalizuj. Taka zdrowa
chęć dokopania, bycia lepszym nie jest
taka zła. Uczyć się od innych można pod
jednym warunkiem, że będziemy z nimi w
jakichś okolicznościach przebywać. Ano
właśnie na biwakach, grach i rajdach
(może Św. Jerzy w Piotrkowie? Szykuje się
apetycznie – tylko czy ja tam dolecę?). Z
głową mości panowie, z głową. Niedobrze
mi się robi jak ktoś mówi: „No moja drużyna liczy już 18 osób a teraz skupiam się
na załatwieniu dla wszystkich mundurów”.
Słowa nie ma o duchu, o działaniach. Tej
drużyny pewnie nikt nigdy nie widział i
nie zobaczy, nawet ona sama. A gdzie sens
jej istnienia? Gdzie harcerstwo, którego nie
widać?
Czy ta wizja to lustro, w którym możecie się przejrzeć, czy zwierciadło, które
nigdy prawdy nie powie? Mam nadzieję, że
5
Niebieski Orzeł nadaje
to drugie, a jeśli nie to do roboty zastygłe
roboty. Na marudzenie przyjdzie czas jak
będą Was boleć korzonki, czyli za lat 55 i
jedna czwarta.
Harce właśnie rozruchowi służyć mają,
a tu proszę coś kiepściutko z chwaleniem
się nimi na stronie Zlotu. Na co czekacie?
Orzeł (nie żadne ptaszysko!) lubi sobie poczytać (a czasem się pośmiać – ach ta harcerska wyobraźnia), co ciekawego
wykombinowaliście i zrobiliście. Powinno
być z męskiej Łodzi prawie 400 harców, a
ile jest?
Kurczę pieczone, ale ze mnie moralizator, jaki poprawny i ugładzony – prawdziwy sprzymierzeniec władzy wszelakiej,
czyżby jednak ta zima co nieco uspokajała
i uśpiła? Zobaczymy… Piszcie.
P.S. Wiecie co mi się ostatnio podobało?
Wiadomość ze strony okręgu o podjęciu
przez Lecha Kaczyńskiego wizytą głowę 9
Łódzkiej Drużyny Wędrowników “Aegis” pwd. Jana Czumę, poparta materiałem filmowym. Oj Panie Wojtku, chyba Pana zagłaskam.
6
Ptaszysko… czy to nie brzmi dumnie? To oznacza siłę, moc i cień,
którym kładą się jego wypowiedzi. Zabawne, że podobno coś
po kątach gadają. A to,
że ten a to, że tamten, a to stąd, a to
stamtąd. Ludzie
jak macie coś
do mnie to zapraszam piszcie
na forum. Odnoście tych odw a ż n y c h
p i s a r c z y k ó w…
Druhowie jeśli się ze mną zgadzacie, to może nie jestem nikim
konkretnym, lecz uosobieniem
Waszych przekonań, dążeń i
przemyśleń? A może ja to Wy?
Jednak nie wierzę, że takie klakierki jesteście, że wszystko
Wam odpowiada, a może
chcecie rozwinąć jakieś
przemyślenia? No odwagi.
A rywalizacja? Cóż
mam trochę inne zdanie… ona i tak istnieje, bez niej nie da się
żyć, ale jeśli oczekujemy, że stworzą ją sami
drużynowi to… powodzenia. Musimy
stworzyć korzystne warunki (metoda harcerska), a ludzie sami wciągną się w wir rywalizowania, harcowania.
O spóźnianiu. Przykra to przypadłość,
która jest jak sekwencja wybuchów. Jeden
się spóźnia, potem następny i kolejny. Każdemu się to opłaca. Nie kalkuluje się być
na czas. Bo co? Frajerem nie jestem. Po co
czekać, po co tracić czas. Niech lepiej robią
to inni. A już jak się spóźnię to sprytnie
wymyślę jakąś wymówkę. Jeśli masz z nią
problem, oto małe porady:
1. W momencie jak wiesz, że się spóźnisz wyślij sms (może jednak sporo po tym
momencie, by nikt nie zorientował się, że
to planowałeś), że będziesz 15 po - jak
masz zamiar być 25 po, a np. 25 jak będziesz 35 po.
2. Wejdź zziajany, ze spuszczoną głową
i zdenerwowanym wyrazem twarzy. Pamiętaj - leżącego się nie kopie, więc wyglądaj jak zbity pies.
3. Rzuć głośno uwagę dotyczącą MPK,
że dwa autobusy nie przyjechały, a potem
korek, itp. MPK jest jak leżący bokser, zawsze można go skopać. Nikt dziada nie
lubi.
4. Usiądź i udaj żywe zainteresowanie
toczącą się, przerwaną przez ciebie rozmową.
5. Szybko zapodaj jakiś swój genialny
nowatorski pomysł rozwiązania danego
problemu.
6. Jeśli jakimś cudem ktoś nie będzie
zwiedziony twym zachowaniem i zapyta,
czemu się spóźniłeś, powiedz, że coś ważnego Ci wypadło, albo przejdź do kontrofensywy: A co Ty się nie spóźniasz?
Przewodnik tak na żarty. Zakaz korzystania!
No właśnie kto jest bez winy? Kto jest w
porządku, tak w 100%? Jeśli bylibyśmy Indianami z tymi śmiesznymi imionami ksywkami, czy o kimś z nas można byłoby
powiedzieć: patrz idzie „Ten co się nie
spóźnia”? Myślę, że nie. Jeśli się mylę proszę o podanie w komentarzu nazwiska
tego wyjątkowego gościa, obiecuję jakoś
go wynagrodzić.
Ale do rzeczy, do czego prowadzi to
nasze spóźnianie? Do spadku zaufania, do
ciągłego popuszczania sobie nawzajem,
pozwalania na coraz więcej. Mogę się
spóźnić 5 min, mogę 15, mogę 30, no przecież skoro w ogóle jestem to dobrze, stary
i tak poświęcam swój wolny czas, aż wreszcie do odwołania (pół godziny przed)
spotkania. Nie o spóźnianie toczy się tu
wojna, ale o nasze dusze i nasze charaktery. Czy takie ciągłe łamanie niepisanego
prawa, popełnianie grzeszku nie wypacza
ich, a nas nie zmienia oczywiście na niekorzyść?
Jak sobie to tłumaczymy, by nasze spóźnianie stało się dobrym przyjacielem, na
którego patrzymy bez obrzydzenia?
Przede wszystkim pracowitość i poczucie
misji. Czym jest te kilkanaście minut
wobec tego ogromu wykonanej przeze
mnie pracy? Inni. Na pewno inni też się
spóźnią a jeden to nawet podobno w ogóle
nie przyjdzie. Coś w zamian. Spóźniłem
się ale zostanę dłużej, a w ogóle to w tym
czasie coś wartościowego zrobiłem.
Tymczasem SPÓŹNIANIE to jest rak
trawiący łódzki ZHR. Jesteśmy gorsi,
słabsi, mniej wiarygodni i oddalamy się od
ideału zawartego w Prawie Harcerskim.
Czy warto? Dla tych piętnastu minut, pół
godziny. Czy naprawdę warto? A wychowanie? Co przez to pokazujemy? GOŚCIA, instruktora, mistrza, czy cieniasa,
słabiaka, drobnego oszusta, cwaniaka? Jeśli
gość robi coś wielkiego (służba, impreza,
rekolekcje, remont harcówki) i jednocześnie się spóźnia - jaki daje przekaz? O czym
ludzie będą pamiętać?
Jagódko, mam nadzieję, że nie wtryniłem Ci się do alfabetu… Czy Orzeł to
orzeł? Ciekawe…
Korespondent zagraniczny
Wieści z planety Ziemia
Żyjąc
we współczesnej globalnej
wiosce, mamy takie możliwości techniczne, o których nawet nie śnili czytelnicy
pierwszej pięćdziesiątki numerów Wywiadowcy. Jedną z nich jest Internet, a w nim
wiekopomne dzieło ludzkiego umysłu –
Google News. Korzystając z tego serwisu,
będziemy przekazywać Wam w tym dziale
informacje o skautowej codzienności, o
której donosi światowa prasa. Nie będzie
to przegląd pełny, a jedynie subiektywny
wybór kilku newsów, które naszym zdaniem są warte tego, żeby znaleźć się w Wywiadowcy. Jedne informacje będą
poważne, inne mniej, ale każde ciekawe.
W tym wydaniu koncentrujemy się na
tym, jak zwerbować muzułmanina, do
tego dorzucamy odrobinę polityki, a na zakończenie podajemy słodki deser. Życzymy miłej lektury!
Mohammedzie zostań skautem
Za gazetą the Courier z Dundee (Wielka
Brytania), spieszymy donieść, że właśnie w
tej miejscowości ma wkrótce powstać
nowa drużyna skautowa. Jej głównym zadaniem będzie zachęcenie miejscowych
młodych muzułmanów do wstąpienia w
szeregi skautowe.
Szkocka organizacja skautowa (the
Scout Association in Scotland) postanowiła dla swojego ambitnego celu nawiązać
współprace z the Yosuf Youth Initiative
(YYI), organizacją społeczną działającą
wśród muzułmanów. Nowotworzona drużyna ma być przeznaczona nie tylko dla
wyznawców Allacha, ale być otwarta na
ludzi różnych wyznań i stanowić część
szerszej wspólnoty skautowej.
Drummond Cox miejscowy komisarz
skautowy ma nadzieje, że utworzenie
nowej drużyny poszerzy etniczny skład
miejscowego skautingu i co
ważne, zwiększy wpływy skautingu w Dundee. „ Mamy już
muzułmańskich członków,
ale utworzenie nowej drużyny jest sposobem żeby
zwiększyć nasz zasięg i pozyskać ich więcej” – mówi
dh Cox.
Z pomocą YYI planowane jest wprowadzenie
pewnych modyfikacji w prawie i przyrzeczeniu skautowym, tak aby dostosować je do
nauczania Islamu. Drużyna będzie
miała prawdopodobnie numer 45.
Trzymamy kciuki za nabór a na marginesie informujemy fanów piłkarskich, że
Dundee United z Łukaszem Załuską w
bramce jest w tej chwili na czwartym miejscu szkockiej pierwszej ligi. Po 24 kolejkach drużyna ma 38 punktów i traci do
prowadzącego Celtic Glasgow (z Arturem
Borucem) 17 punktów. Nie posiadamy
niestety informacji, ilu muzułmanów gra
w Dundee United.
Wyjazd do Waszyngtonu? Yes we can!
Jak donosi 17 stycznia 2009r. gazeta
Casa Grande Valley z Arizony (USA),
grupa 20 skautów z 804 Drużyny Skautów
z Maricopa nie może się już doczekać wyjazdu na ceremonię zaprzysiężenia pierwszego czarnoskórego prezydenta Stanów
Zjednoczonych. „Zobaczyć Obamę zaprzysięganego na prezydenta umacnia
moją wiarę w ten kraj” – mówi Henry
Wade, przełożony skautów i jednocześnie
aktywista Partii Demokratycznej.
Chłopcy wybierają się na ceremonie do
Waszyngtonu, dzięki wydatnej pomocy
miejscowego pastora. Uzyskał on dla nich
specjalne bilety wstępu dla grup zorganizowanych oraz użyczył parafialny autokar.
Zadaniem skautów jest zdobyć 15 tys. dolarów, których brakuje do pokrycia kosztów wyprawy. Drużyna była już gościem
programu telewizyjnego „Dzień Dobry
Arizona”, gdzie opowiedziała o swojej planowanej wyprawie i poprosiła widzów o
wsparcie finansowe.
Redakcja Wywiadowcy życzy chłopakom z 804 udanej wyprawy. Według naszych wyliczeń mają do pokonania
autokarem 2389 mil, czyli jakieś 3844 kilometry. Dla porównania odległość ze
sklepu Biedronka na łódzkiej Retkini do
centrum Giblartaru jest krótsza o ponad
400 kilometrów, wynosi dokładnie 3436
km.
Z ostatniej chwili: udało nam się ustalić,
ze skauci z Maricopa zebrali brakujące pieniądze i pojechali do Waszyngtonu. Po powrocie, druh Wade zdał krótki meldunek:
„To było osiem dni, około 5500 mil, 18000
kubków kawy i pewnie z milion postojów”.
Ciasteczka przybywają!
Na koniec ważna informacja dla ciasteczkowych potworów. Jak donosi
APP.COM z New Jersey (USA), miejscowe
skautki rozpoczęły właśnie zapisy na tegoroczne ciasteczka skautowe (Girl Scout
Cookies), których dostawa została zaplanowana na początek marca. Wtedy też
skautki będą sprzedawać ciasteczka bez zapisów na terenie swojego działania ich
drużyn.
„Nie ma nic lepszego niż danie skautkom takiego ekscytującego i ubogacającego doświadczenia, które płynie ze
sprzedawania skautowych ciasteczek” –
mówi Susan McClure, szefowa skautek na
terenie the Jersey Shore. „Nie jest to tylko
sposób na zarobienie pieniędzy. Sprzedaż
ciasteczek jest przede wszystkim praktycznym programem kształtującym, jak żaden
inny na świecie, cechy przywódcze i przedsiębiorczość. Dzięki niemu, dziewczęta
zdobywają szeroki wachlarz niezbędnych
umiejętności, nie z książki, ale prosto z
życia. Buduje to silne podstawy ich sukcesu.”
Jak donosi nasze źródło, pieniądze zarobione przez skautki mają zostać przeznaczone na wyprawy i obozy letnie.
Jednocześnie poszczególne skautki mogą
przeznaczyć zarobione przez siebie dolary
na podróże po świecie i zobaczenie miejsc,
które są marzeniami ich życia, takie jak
Australia, Hawaje czy Europa.
Z kronikarskiego obowiązku dodajemy,
że oprócz ciasteczek o smaku miętowym i
drugich pod nazwą Samoa (niestety nie
wiemy co to dokładnie za smak, ale brzmi
apetycznie, nieprawdaż?), w tym roku po
raz pierwszy w sprzedaży będzie trzeci
smak – Dulce de Leche (to chyba jakiś rodzaj toffi). Ze strony internetowej skautek
wynika, że jeśli któraś z nich sprzeda 535
opakowań ciasteczek to będzie mogła w
nagrodę pojechać „za friko” zobaczyć
wodospad Niagara. Czego i Wam życzymy!
Wieści wybrał i zapodał:
phm Piotr Papieski HO
7
Wieści z planety Ziemia – marzec 2009
Witamy naszych regularnych czytelników
(ha, ha..) i całą
Prawie ciasteczowy...
resztę spragnionych świata łowców ciekawostek. W tym
miesiącu z okazji niedawno minionego
Dnia Kobiet koncentrujemy się na żeńskim skautingu, a dokładnie na żeńskim
skautingu w USA. Miłej lektury!
Girl Scouts of the USA
Jak donoszą amerykańskie media, 12
marca tamtejsze skautki świętowały 97
rocznicę powstania swojej organizacji Girl Scouts of the USA. W tym dniu rozpoczął się również tradycyjny, doroczny
tydzień skautek, który obfitował w liczne
atrakcje przeznaczone zarówno dla członkiń organizacji jak i społeczeństwa.
w 236 tysiącach drużyn i podobnych grup.
O tym jak ważna jest to organizacja dla
Ameryki, oprócz olbrzymiej ilości obecnych członków, świadczy również inny
fakt. Według danych podawanych przez
skautki, 68 % wszystkich kobiet w Stanach
Zjednoczonych to byłe członkinie Girl
Scouts of the USA! Po więcej informacji
odsyłamy na stronę amerykańskich skautek: http://girlscouts.org.
A tak na marginesie, gdy zobaczyliśmy
liczby dotyczące Girl Scouts przypomniał
nam się pamiętny dialog między Kargulem, Pawlakiem i jego córką a polonusem,
który podwozi wspomnianą trójkę z lotniska do centrum Chicago w filmie „Kochaj albo rzuć”:
[Samochód mija chicagowski pomnik
Kopernika]
Polonus: Copernicus.
Mała Pawlaczka: W Warszawie oryginał.
Polonus: Hee, big deal. Ten za to największy. Tutaj jest wszystko największe.
Największe buildingi, tam szynów więcej
niż indziej na całym świecie. I ten tempo
nasze najszybsze, najlepsze. Tu w Ameryce
wszystko najlepsze, największe.
Pawlak: A przepraszam uprzejmie, a w
Krużewnikach był…
Kocyk dla malucha
Juliette Gordon Low (w środku) w towarzystwie dwóch innych skautek.
A wszystko zaczęło się 12 Marca 1912
roku w Savannah w stanie Georgia, kiedy
to niejaka Juliette „Daisy” Low Gordon zadzwoniła do swojej przyjaciółki (jednocześnie dalekiej kuzynki) i powiedziała:
„Przyjeżdżaj szybko – Mam coś dla
wszystkich dziewczyn z Savannah i całej
Ameryki. Zaczniemy jeszcze dziś wieczorem.” I tak też się stało. Tego dnia odbyła
się pierwsza zbiórka drużyny skautek w
której uczestniczyło 18 dziewcząt. Pierwszą przyjętą do drużyny była imienniczka
„Daisy” i jednocześnie jej bratanica Margaret „Daisy Doots” Gordon.
Dzisiaj, prawie wiek po tym wydarzeniu, Girl Scouts of the USA jest prężną organizacją zrzeszającą 3.7 miliona członków
(w tym 2.7 miliona młodych skautek i 928
tys. dorosłych). Organizacja w USA i poprzez jej siostrzaną organizację działającą
w 90 innych krajach świata (USA Girl Scouts Overseas) gromadzi swoje członkinie
8
A teraz o jednym z pomysłów na
uczczenie 97 urodzin Girl Scouts. Drużyna
skautek z hrabstwa Putnam w stanie Indiana wymyśliła niebanalny sposób. Jak
donoszą tamtejsze gazety,
druhny w licznie czternastu
udały się dokładnie w dzień urodzin ich organizacji do miejscowego
szpitala,
gdzie
obdarowały prezentami pierwszą narodzoną tego dnia dziewczynkę. Szczęśliwcem okazała
się Izabelle Denay Woods, która
na świat przyszła dokładnie o
godzinie 8.29 rano. Noworodek
i jego mama Amanda Woods
otrzymały kocyk i poduszkę
ręcznie zrobione przez skautki,
buciki i czapeczkę zrobione na
szydełku przez instruktorki oraz
„tort” wykonany z pieluszek i innych akcesoriów dla noworodków.
Wizytę
zakończyła
wspólna pamiątkowa fotografia.
Gratulujemy dziewczynom pomysłu, a
małej Izabelle życzymy 100 lat! Po tej wiadomości łatwiej zrozumieć dlaczego Girl
Scouts mają tyle członkiń. Skoro akcja zaciągowa odbywa się już na porodówce…
Skautki pomagają US Army
Kolejna wiadomość dotyczy jednego ze
sposobów w jaki skautki służą ojczyźnie.
Jak informują media z Austin w Stanie Teksas już wkrótce żołnierze amerykańscy na
całym świecie będą chrupać miętowe, cytrynowe i orzechowe ciasteczka.
W sobotę 21 marca 280 skautek i instruktorek z Austin będzie pakować ciasteczka, które zostaną wysłane do żołnierzy
amerykańskich, służących poza granicami
Stanów Zjednoczonych. Ciasteczka mają
dotrzeć również do tych z nich, którzy
leczą rany w wojskowych szpitalach lub
właśnie wrócili do kraju ze służby za granicą. Według danych podanych przez
skautki wysłanych ma być 35 tysięcy specjalnych ciasteczkowych przesyłek.
Oprócz ciasteczek, przesyłki mają zawierać również listy i rysunki przygotowane przez skautki. Cała akcja, która nosi
nazwę „Operacja ciasteczko” ma za zadanie „ ogrzać serca i wypełnić żołądki żołnierzy”, ucząc jednocześnie skautki, że
poprzez swoją służbę mogą wspierać innych.
Aha, a propos ciasteczek i przesyłek,
gdyby ktoś z Was drodzy czytelnicy (sól tej
ziemi, duma i chwała naszej Organizacji!),
zechciałby wesprzeć redakcję Wywiadowcy jakąś paczuszką (lepiej paczką)
dobrych ciastek, to prosimy je zostawić
odpowiednio zaadresowane w lokalu Zarządu Okręgu Łódzkiego ZHR na Rewo-
Logo Girls Scouts of the USA
lucji. Wszystkim darczyńcom z góry
dziękujemy. Relacje z jedzenia ciastek zamieścimy w jednym z kolejnych numerów
naszego pisma.
Młoda businesswoman
Dla tych, którzy nie mają jeszcze dosyć
historii o ciasteczkach, kolejna wiadomość
o tym, jak przy okazji sprzedawania ciasteczek, kształtuje się przysłowiowy amerykański duch przedsiębiorczości.
8 letnia Wild Freeborn, skautka z z Asheville w stanie Północna Karolina w ramach akcji zarobkowej drużyny do której
należy stworzyła specjalny filmik promujący sprzedawane przez nią ciasteczka
skautowe.
Dzięki pomocy ojca skautki i YouTube,
filmik ten został opublikowany w sieci
wraz ze specjalnym formularzem przeznaczonym do zamawiania. Efekt wspólnej
pracy małej Wild i jej ojca był natychmiastowy. W krótkim czasie zebrano zamówienia na prawie 700 pudełek ciasteczek!
I tak ta historia mogłaby się tutaj zakończyć, gdyby nie to, że sukces ten zaniepokoił rodziców innych skautek, które
sprzedawały ciasteczka w tradycyjny sposób. Po skardze złożonej do władz skautowych, druhna Wild i jej tata zostali
poproszeni o usunięcie reklamy z sieci,
jako że taka forma sprzedaży jest zakazana
przez wewnątrzorganizacyjne zasady dotyczące sprzedaży skautowych ciasteczek.
Susie Mamola z miejscowych władz
Girls Scouts wyjaśniła mediom, że organizacja nie pozwala na internetową sprzedaż
ciasteczek kierując się troską o bezpieczeństwo dziewcząt. Drugim powodem zakazu
jest to, że internetowa sprzedaż przez jedne
drużyny mogłaby się przyczynić do
spadku sprzedaży ciasteczek w innych drużynach.
„Uważam, że użycie przez Wild i jej tatę
Internetu do sprzedaży ciasteczek było naprawdę bardzo pomysłowe” – powiedziała
druhna Mamola. „ Myśle jednak, że jej tata
nie zauważył, że taki sposób sprzedaży
daje niesprawiedliwą przewagę jej córce
nad innymi drużynami skautek”.
Po tym, jak sprawa stała się głośna w
mediach, władze skautowe doprecyzowały
swoje stanowisko informując, że generalnie nie są przeciwne promowaniu ciasteczek w sieci. Przyjmowanie zamówień
musi się jednak odbywać w sposób tradycyjny, czyli bez udziału Internetu.
Niestety redakcja Wywiadowcy, mimo
poczynionego wysiłku, nie dotarła do opisanego powyżej filmiku. Znaleźliśmy natomiast
inny,
też
dobry:
http://www.youtube.com/watch?v=Ye8mB
6VsUHw. Wiecej o sprzedaży ciasteczek
przez Girl Scouts znajduje się pod tym adresem: http://www.girlscoutcookies.org/.
Wieści wybrał i zapodał:
phm Piotr Papieski HO
Przetrwalnik po Szwecji
Niniejsza
instrukcja
ma na celu
zapoznanie
czytelnika z
podstawowymi zasadami życia w Szwecji. Poniższe porady
zostały sprawdzone przez grupę ochotników z całego świata, którzy przez cały czas
pracują nad ich ulepszeniem.
Zakupy
Szwecja to kraj równości społecznej,
więc opinie na temat wysokich cen wyrażaj
tylko i wyłącznie w myślach, ponieważ
niektórzy z nich znają polski, a prawie
każdy rozumie angielski. Należy pamiętać
o innej walucie, jaka jest używana. Większa liczba na kartce nie oznacza wyższej
ceny w złotówkach. Pamiętaj, że ceny są
podane na litr lub kilogram. Cenną informacją jest, że Szwedzi kochają kolejki i nie
znoszą tych, którzy wpychają się do nich.
Gdy uważasz, że cena produktu jest za wysoka udaj się do pracownika sklepu, a ten
zwróci ci pieniądze. To nie jest targowanie
się, które jest ściśle zabronione.
Procedura robienia zakupów:
1.
Odnalezienie sklepu, jaki potrzebujemy.
2.
Wejście do sklepu. Należy zauważyć, że w ramach ogólnej równości sklepikarze otwierają sklepy o 9 (czasami o
8), więc zwrot „skoczyć po
świeże bułeczki na śniadanie”
jest tutaj kompletnie nieznany
i niemożliwy do wykonania.
3.
Zakupy właściwe.
4.
Stanie w kolejce.
Jest to narodowa tradycja
tego zacnego narodu, mając
do wyboru dwie kolejki długą
i krótką prawdziwy Szwed
wybierze tę dłuższą. Ten fakt
jest wykorzystywany bezlitośnie przez obcokrajowców,
szczególnie Finów.
5.
Dokonanie płatności.
6.
Opuszczenie sklepu.
Podróżowanie
Stwierdzono, że wiele osób w każdym
wieku uprawia sport (bieganie, chodzenie
i inne). Wydawać może się to dziwne i
dość snobistyczne, aczkolwiek jest to
wynik niesprzyjających warunków w komunikacji. Koszt biletu miesięcznego wynosi 1/3 miesięcznej opłaty za akademik.
W przeliczeniu na posiłki gotowane samodzielnie będzie to 21 posiłków (tydzień je-
dzenia bez oszczędzania, ale także bez wyrafinowanych potraw). Aby zaoszczędzić
wielu ludzi wybiera uprawianie sportu i
podróżowanie pieszo. Posiadanie własnego samochodu jest także tańsze, aczkolwiek problemem jest parkowanie (płatne
całą dobę, 7 dni w tygodniu). Zakazane jest
podchodzenie do przejścia dla pieszych
bez zamiaru przekroczenia go, z powodu
możliwości wstrzymania ruchu na skrzyżowaniu. Kierowca będzie czekać, aż
przejdziesz lub odejdziesz, ewentualnie zapyta się czy nie potrzebujesz pomocy.
Uwaga dla kierowców: jeśli posiadasz zamiar przekroczenia prędkości choćby o 1
km/h na końcu instrukcji znajduje się
numer konta, na które należy wpłacić pieniądze w celu uchronienia ich przed złym
wykorzystaniem (autor znajdzie miejsce i
zastosowanie dla drugiego notebooka).
Szwedzi są dumni z posiadanych krajobrazów, dlatego w myśl równości samochody (nawet na autostradzie) poruszają
się na tyle wolno, że kierowca może je spokojnie podziwiać. Uwaga! Drogi należą do
przestarzałych konstrukcji bez wbudowanych urządzeń budzących (patrz dziur).
Procedura podróżowania:
1.
Sprawdzenie na mapie punktu
docelowego.
2.
Jeżeli odległość jest mniejsza niż
8 km idziesz pieszo.
3.
W przypadku większych odległości należy odnaleźć przysta-
nek autobusowy; bilety można zakupić u
kierowcy, jeśli nie ma miejsc siedzących
prawdopodobne jest (w ramach równości), że bilet będzie zbyteczny.
4.
Pytaj ludzi o drogę, zawsze pomogą i zawsze rozumieją angielski (nie
mylić z mówią po angielsku). Bądź szczęśliwy, jeśli napotkasz jakiegoś mieszkańca
(przeczytaj Teoria lamp).
5.
Wracanie ze sklepu z mnóstwem
tanich rzeczy (opcjonalne, acz często używane).
6.
Szczęśliwy powrót i odpoczynek.
9
Środowisko
Widok braku śmieci na terenach zalesionych jest równie typowym, co brak
śmietników w centrum miasta. Powodem
zaistniałej sytuacje jest daleko posunięta
segregacja i odzyskiwanie surowców wtórnych. Z tego powodu autor tego tekstu posiada bogatą kolekcję butelek po Cola-Coli
(26 sztuk), jako rezerwę finansową. W
większości sklepów znajdują się automaty
przyjmujące puste opakowania, za które
otrzymuje się bon, który można zrealizować w danym sklepie. Podawanie procedury wyrzucania śmieci jest bezcelowe z
powodu łudzącego podobieństwa procesu
znanego w Polsce.
Teoria lamp
W określonych godzinach (1-24) obcokrajowcy mogą mieć problemy z napotkaniem Szweda, bądź Szwedki. Istnieje
wyjaśnienie tego zjawiska. W Szwecji tylko
dwa miasta są zaludnione, są to Sztokholm
i Goteborg. Inne miasta pozostają prawie
niezaludnione. W każdym z nich istnieje
grupa sklepikarzy oraz osób, które zapalają
światła w domach, odśnieżają i przestawiają samochody. Domy w większości nie
posiadają zasłon, więc prawie każde pomieszczenie jest widoczne z ulicy. Przez
kilka tygodni grupa ochotników przemierzała miasto Boras w poszukiwaniu ludzi
w tychże domach, napotkano tylko dwie
osoby (prawdopodobnie zapalały światła
lub miały dyżur). Do teorii lamp należy
dodać fakt braku otwartych pizzerii, restauracji po godzinie 16 (8 na 10 jest już
zamknięta), nawet w weekend.
Uwagi końcowe od autora
W powyższym teksie starałem się
zebrać główne cechy Szwecji. Nie traktujcie wszystkiego dosłownie, zdrowy rozsądek podpowie wam co jest prawdziwe, a
co jest przerysowane. Bardzo pomocnym
w tworzeniu „przetrwalnika” był mój sąsiad, Albin, rodowity Szwed, a także inni
studenci, z którymi poznajemy ten kraj.
Większość pomysłów na przerysowanie
pochodzi właśnie od Albina. Obalam więc
stereotyp o Szwedach, że są zamknięci i
bez poczucia humoru. I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa „mroźna Szwecja” jest
tylko na dalekiej północy - na południu
pogoda jest taka sama jak w Polsce.
pwd. Filip Zdziennicki H.O.
10
Listy do redakcji
„O zaiste błogosławiona noc”
Przenajświętsza Wielka NOC!
Na czym polega tajemnica tej nocy? Co
w niej jest tak wielkiego. W końcu choć
pewnie nie raz słyszeliśmy o tym, że Wielkanoc to centrum całego roku liturgicznego to i tak nasze polskie Boże
Narodzenie jest przeżywane w sposób o
wiele bardziej uroczysty i powszechny.
Wszechobecne choinki, świeczki, kolędy… a Wielkanoc? Święta, jak święta
kościół rodzina stół, jedzenie… jedynie
śmigus dyngus jako powszechny zwyczaj pojawia się w naszej rzeczywistości. W czym tkwi wielkość tego
święta? Każdy wierzący człowiek odpowie oczywiście, że w fakcie wielkiego daru Boga dla człowieka - Jego
ofiary życia dla naszego zbawienia.
Jednak i w Bożym narodzeniu
można dostrzec ten sam element
Bóg daje siebie i staje się „dla nas
ludzi i dla naszego zbawienia”
człowiekiem.
Więc cóż tak wielkiego? Posłużę
się fragmentem z Orędzia Paschalnego:
„Jest to zatem ta noc, która światłem
ognistego słupa rozproszyła ciemności
grzechu, a teraz ta sama noc uwalnia
wszystkich wierzących w Chrystusa na
całej ziemi od zepsucia pogańskiego życia
i od mroku grzechów.” Wielkość tej nocy
nie polega na wspomnieniu najważniejszych wydarzeń z historii naszego zbawienia, ale z faktu, że Bóg pozwala nam w
nich uczestniczyć. Doświadczyć wraz z
Sobą samym przejścia ze śmierci i ciemności naszego życia do światła i życia. Dzieje
się to każdego dnia, ale z bólem serca
musimy wyznać, że nawet w niedzielę
nie zawsze pamiętamy o tym pełnym
nadziei fakcie. Każdy dzień powinniśmy przeżywać w świetle zmartwychwstania, a jak jest… każdy z nas sam
doskonale wie. Dobrze przeżyty czas
świąt to taki, w którym przejdziemy
wraz z Chrystusem ze śmierci do życia, z
ciemności do światła. W naszych codziennych rozterkach, błądzeniach wciąż
wracajmy do tej wyjątkowej Nocy, w
której Chrystus sam jeden wziął nasze
słabości i ciemności by wprowadzić je
w światłość wieczną. O, zaiste błogosławiona noc, w której się łączy
niebo z ziemią, sprawy boskie ze
sprawami ludzkimi.Życzę by ten
święty czas był doświadczeniem
zbawczej mocy Chrystusa, byśmy nie
bali się oddać w Jego ręce tego co najtrudniejsze, byśmy nie bali się zadać śmierci
temu co wprowadza nas w mrok. Kto chce
zachować swoje życie straci je mówi Jezus
więc nie bójmy się Bo z tej śmierci życie
tryska .
ks. Jan Czekalski
9 ŁDW “Aegis”
Project “Lokal Chorągwi”
Postawiono mnie przed ciężkim zadaniem zrecenzowania projektu koncepcyjnego dla wnętrza lokalu Łódzkiej
Chorągwi Harcerzy.
Spełnienie prośby redaktora naczelnego jest trudne w dwójnasób, po
pierwsze jak uważa Jan Kaplicky
„krytyka architektoniczna jest zupełnie nieobecna”, po drugie prezentowany projekt jest mojego autorstwa.
Dlatego postaram się przedstawić
moje zamierzenia i pomysł na to pomieszczenie, a krytykę zostawię wam,
przyszłym użytkownikom tego pomieszczenia.
Mam nadzieję, ze przedstawiona wizja
jest obrazem spotkania do którego doszło
pomiędzy moimi pomysłami, a potrze-
bami Chorągwi.
Chciałem by nowe wnętrze przedstawiało ZHR jako instytucję nowoczesną i
odważną. Adam Kralisz i Michał Grelewski, konsultujący ze
strony harcerzy mój
pomysł dołożyli do
tej wizji puszczański
charakter
całego
przedsięwzięcia.
Całe pomieszczenie mające za główne
Fotogaleria
przeznaczenie funkcje archiwum oraz pokoju konferencyjnego zostało temu podporządkowane.
Centralne miejsce zajmuje duży, konferencyjny stół, a jedną z bocznych ścian zajmują szafy przeznaczone na dokumenty,
proponuję dodatkowo, by szafy posiadały
metalowe fronty, tak by można było do
nich bez problemu przyczepiać różne
ogłoszenia, notatki czy zdjęcia z obozów –
dzięki temu wnętrze ma szansę ciągle się
zmieniać i oddać dynamiczny charakter
Związku.Pozostałe ściany są przeznaczone
na ‘puszczańską’ stylizację – mam nadzieję, że niezbyt nachalną i odpustową.
Ściana z drzwiami wejściowymi to miejsce
gdzie proponuję powiesić lilijkę i postawić
Widok lokalu
Widok lokalu
lakierowane pnie drzew. Na ścianie naprzeciw okien proponuję fototapetę, dla
ograniczenia kosztów może być wykonana
za pomocą programu rasterbator – którego
możliwości ukazują zdjęcia dołączone do
tekstu. Ostatnia ściana, naprzeciwko wejścia zostanie (tak jak jest to już dzisiaj) zajęta przez panele do wspinania.
Michał Kozłowski
Rzut z góry
11
Ogłoszenia
OGŁOSZENIE No 1!
Czujesz się mocny “w gębie”? Chcesz
coś napisać? To możesz ;) Daj znać Redakcji, a nadamy Ci uprawnienia “umieszczania” tekstów w portalu. Być może
umieścimy je nawet w najbliższym numerze.
“RedNum”
DMB
– pewnie to wiecie…, jeśli nie to
przeczytajcie
Dzień Myśli Braterskiej – święto przyjaźni obchodzone w dniu 22 lutego każdego roku przez harcerzy i skautów na
całym świecie.
22 lutego to dzień urodzin założyciela
skautingu, sir Roberta Baden-Powella
(22 lutego 1857) i jego żony Olave
Baden-Powell (22 lutego 1889). Dlatego w
ten dzień harcerze myślą o sobie, składają
sobie życzenia, przesyłają kartki, organizują różne gry terenowe lub spotykają się
przy ognisku. Dla niektórych środowisk
harcerskich ten dzień jest okazją do
zbiórki pieniędzy, na jakiś charytatywny
cel, np. szpital, dom dziecka w swojej
miejscowości.
Idea ustanowienia tego dnia zrodziła się
na 4 Międzynarodowej Konferencji Skautek
i Przewodniczek w 1926 roku w Stanach
Zjednoczonych. Wybór daty padł na dzień
22 lutego - rocznicę urodzin założycieli
skautingu Roberta Baden-Powella, Naczelnego Skauta Świata
i jego żony Olave Baden-Powell Naczelnej Skautki Świata. Początkowo było to
święto dziewcząt, jednak z czasem również
skauci dołączyli do jego obchodów.
Dzień Myśli Braterskiej uświadamia
skautom na całym świecie, jak jest ich
wielu i że wszyscy są dla siebie braćmi niezależnie od koloru skóry, narodowości, czy
wieku.
hasło zaczerpnięte z wolnej encyklopedii internetowej Wikipedia
Zdobądź włócznię
Świętego Jerzego!
Rajd św. Jerzego jest wieloletnim rajdem
organizowanym przez Piotrkowskie środowisko harcerskie ZHR.
Od wielu wielu lat, patrole z łódzkich
drużyn harcerek i harcerzy zmagają się w
technikach harcerskich na wielkiej grze
rajdowej.
Odkąd pamiętam była to niesamowita
zabawa. Jako mały druh biegałem ze
swoim patrolem od punktu do punktu.
Również dobra zabawa była gdy stało się
na punkcie, nie uwierzycie jakie harcerze i
harcerki mają pomysły np. by przedostać
się przez rzekę.
Od wielu lat najlepsze patrole są nagradzane cennymi nagrodami.
Także w tym czekają na Was druhny i
druhowie wspaniałe podarunki i niezapomniana przygoda. Oto galeria rajdów,
ona na pewno rozjaśni Wam co miłego
można przeżyć na Rajdzie św. Jerzego.
Komendanci Rajdów św Jerzego:
• 2004 - pwd. Dominik Wójcicki HO
• 2005 - pwd. Dominik Wójcicki HO
• 2006 - sam. Maria Winiarska
• 2007 - ćw. Damian Marchlewicz
• 2008 - phm. Aleksandra Bogucka
wędr.
• 2009 - [planowany] pwd. Damian Marchlewicz HO
Specjalnie dla Was czytelników
„Wywiadowcy” przedłużyliśmy termin zgłaszania się na Rajd. Więc nie
czekaj tylko zgłoś swój patrol i przeżyj
niesamowitą przygodę. Wyślij zgłoszenie
wraz z zadaniami i pieniędzmi do
31.03.2009. NIE ZWLEKAJ! Szczegóły dotyczące zgłoszenia na stronie rajdu.
Jeśli masz jakieś pytania kieruj je na
mail: rajdjerzego[małpa]gmail.com na
pewno odpowiemy.
Komendant Rajdu św. Jerzego 2009
pwd. Damian Marchlewicz
12
Z Pola Walki
Epicentrum
Co dalej z 1%?
Mam wrażenie, że uczyniono wiele w
ostatnich dwóch latach, by zniechęcić instruktorów i harcerzy ZHR do brania
czynnego udziału w Akcji 1% na rzecz
ZHR. Problemy organizacyjne, które przejawiały się poprzez brak ulotek we właściwym czasie (tylko dopiero np. w marcu)
lub ich wątpliwą jakość, nie zachęcały do
włączenia się całym sercem do akcji. Problemy z przepływem pieniędzy do właściwych
odbiorców
również
był
zniechęcający, powodując przy tym poczucie krzywdy.
Nie ma nic bardziej motywującego, niż
działanie na rzecz własnego środowiska
(drużyny, szczepu, bądź hufca). Wszyscy
w harcerskiej służbie potrzebujemy środków wspomagających naszą pracę. Zapewniają nam pomoc w działaniach
organizacyjnych i programowych, umożliwiają wspieranie harcerzy z biedniejszych
rodzin. Dzięki środkom m.in. z 1% możemy lepiej i pełniej prowadzić harcerską
pracę wychowawczą. Warto przy tym
wspomnieć o budowaniu wizerunku poważnej i godnej zaufania organizacji i organizowaniu
stałego
i
wciąż
poszerzającego się grona przyjaciół i donatorów. Wysyłane kartki przy okazji Świąt
Bożego Narodzenia były krokiem w dobrą
stronę (choć nie brakowało opinii, że
wspomagający nas podatnik zdziwi się, że
znaczną część z jego czasem niewysokiego
1% przeznaczamy na pocztówki i opłaty
pocztowe), bo pokazywały, że pamiętamy
o wspierających nas osobach. Jednakże
sygnały, które dochodziły do niektórych z
nich, że pieniądze nie dotarły do wybranej
przez nich jednostki, w której np. działa
ktoś dla nich bliski, budziły wątpliwości,
czy ZHR jest organizacją wartą zaufania i
wsparcia.
Kulminacja tych problemów nastąpiła w
zeszłym roku, co spowodowało, że środki
pochodzące z podatków z 2007 r. jednostki
w naszym okręgu zaczną otrzymywać od
marca 2009 r. Nie jestem specjalistą od
spraw podatkowych. Nie potrafię też scharakteryzować pracy Urzędów Skarbowych.
Wiem, że w zeszłym roku, w związku ze
zmianą procedury przekazywania 1%, były
problemy z przypisaniem właściwego kodu
danej jednostki. Stąd też możliwe rozbieżności pomiędzy oczekiwanymi a realnymi
wpływami. Wierzę jednak, że te problemy
należą już do przeszłości.
Pragnę podzielić się z Wami moim projektem, który przedstawiłem na ostatnim
posiedzeniu Zarządu Okręgu. W związku
ze stanem lokalu Okręgu Łódzkiego przy
ul. Rewolucji 1905 r. 9 planowany jest jego
generalny remont, wraz z umeblowaniem,
dostosowującym do spełniania powierzonej mu roli. Chodzi po prostu o to, aby
nasz lokal spełniał określone funkcje i był
przy tym ładny i komfortowy. Wielu z nas
spędza w nim kawałek swojego życia, więc
warto przystosować go w sposób odpowiedni. Nie zrobimy tego bez odpowiednich środków. Zarząd Okręgu Łódzkiego
zadeklarował na ten cel kilka tysięcy złotych. Również obie chorągwie pozyskują
środki z przeznaczeniem na ich sale. To
jednak wciąż za mało. Stąd też pomysł, by
przekonać instruktorki i instruktorów do
przeznaczenia wszystkich zgromadzonych
środków z 1% za rok 2008 r. na remont naszej siedziby. Przecież służy ona nam
wszystkim: na odprawach hufców, chorągwi, obozów, zbiórkach drużyn i ZZtów. Na Rewolucji odbywają się
posiedzenia Komisji Instruktorskich i Kapituł stopni, spotkania formacyjno-modlitewne oraz comiesięczne Kino
Rewolucyjne. Lokal jest również otwarty
dla harcerzy spoza Łodzi, którzy mogą
skorzystać z noclegu i z łazienko-kuchni
(chcemy by powstał prysznic oraz planujemy oddzielenie łazienki od aneksu kuchennego).
Aby ten plan się powiódł musi zaistnieć
zgoda wśród instruktorów, że ten cel jest
godny naszej wytężonej pracy (organizacji
akcji 1% w naszych środowiskach na najwyższych obrotach) i tak naprawdę służy
wszystkim drużynom, szczepom, hufcom
i referatom. Musimy być solidarni, bo
trudno sobie wyobrazić, że zgodę na ten
pomysł wyrazi część środowiska, a reszta
będzie wydawała zgromadzone środki na
rzecz drużyn. Nie mam możliwości by
Was zmuszać, nie o to w tym chodzi. Liczę
na podchwycenie tego pomysłu z własnej
woli przez wszystkich instruktorów. Osobiście jestem przekonany, że jeżeli pójdziemy w tę stronę i poświęcimy środki z
1% na remont (a tak naprawdę pierwsze
prawdziwe zaadaptowanie lokalu do naszych potrzeb) to wydamy je w najlepszy
sposób, który będzie się nam opłacał i
zwracał latami.
phm. Adam Kralisz HR
Z notatnika
harcownika …
W tym numerze “Wywiadowcy” rozpoczynamy prezentację opisów zadań wykonanych przez uczestników “Harców
Ćwików 2009″ Łódzkiej Chorągwi Harcerzy. Odwiedzili oni łódzkie muzea dzieląc
się swoimi spostrzeżeniami i ciekawostkami na ich temat. Mamy nadzieję, że
przeczytanie poniższych tekstów zachęci
nas do odwiedzenia łódzkich muzeów oraz
innych obiektów kultury naszego miasta w
najbliższym czasie. Myślę, że każdy z nas
ma w tej materii pewne zaległości…
Czuwaj!
komendant “Harców Ćwików 2009″
phm. Adam Kralisz HR
Harce Ćwików 2009
dla Hardcorowców
Pomysł na Harce powstał w odpowiedzi
na pojawiające się coraz częściej opinie, że
nasze harcerstwo jest trochę jakby za bardzo przefilozofowane, że brak w nim przygody, możliwości sprawdzenia swoich
Plac Wolności w Łodzi
umiejętności. Ze względu na rozwój cywilizacyjny oraz ciągły brak czasu zmniejsza
się również nasz kontakt z przyrodą. ZHR
powinien odpowiadać na te zapotrzebowania. Najlepszym do tego momentem jest
zdobywanie stopnia ćwika, kiedy harcerz
powinien przekraczać próg „technicznej
dojrzałości”. Wtedy ma szanse zweryfikować swoje umiejętności poprzez rywalizację z innymi rówieśnikami. Harce Ćwików
mogą się stać elementem próby na stopień,
albo próby końcowej, stanowiącej podsumowanie pracy harcerza.
13
Harce rozpoczęły się w piątek przy Ko- stwo), lecz nie są najnie zagadki i wykonaściele p.w. św. Józefa na ul, Ogrodowej. bardziej znanymi reprenie zadania przekazaDlaczego tam? Bo to serce naszego miasta, zentantami
swoich
nych
na
telefon
najstarszy łódzki kościół, który idealnie dziedzin, co sprawia, że
komórkowy.
pasował do pierwszego punktu programu wiele nowego możemy
Najlepsi i najszybsi
- Drogi Krzyżowej. Odbyła się ona w pięk- się o nich i ich przesłazaliczyli 8 a nawet 11
nym ogrodzie z tyłu kościoła, a poprowa- niu dowiedzieć.
zadań. Punkty były
dził ją ks. Artur Graczyk. To duchowe
Po ognisku, którego
czynne do godz. 13:50,
przeżycie stanowiło dobry początek czeka- głównym przesłaniem
a dojście do nich zaPiękno łódzkich kamienic
jącej 12 śmiałków przygody i wyzwań.
było stwierdzenie, że
znaczone na mapie
Kolejnym etapem był podział na 5 dwa- nie warto być przeciętnym, zwykłym sza- Łagiewnik, które przysporzyły niektórym
i trzyosobowe zespoły. Każdy z nich dostał rakiem, a trzeba wykorzystać i rozwijać uczestnikom pewnych problemów. Jednak
materiały i miał dowiedzieć się jak najwię- swoje talenty, odbyła się kolacja z pysznym wszyscy na czas pojawili się na mecie - w
cej o pięciu postaciach: Januszu Kusociń- ciastem upieczonym przez instruktorki bazie noclegowej, którą należało jak najskim, św. Maksymilianie Kolbe,
Łódzkiego Hufca Harcerek szybciej posprzątać.
Antonim Olbromskim, Igna„Gościniec”. Po niej zaś mocny
Dalsza część Harców odbyła się w cencym Łukasiewiczu i Marku Koi nocny bieg na orientację w Ła- trum Łodzi a rozpoczęła się ucztą obiatańskim. Wszyscy uczestnicy
giewnikach, który skończył się dową w postaci pysznych pizz w siedzibie
zostali przewiezieni do Łagiewdopiero po godz. 3:00, a jego je- Zarządu Okręgu Łódzkiego na ul. Rewonik, gdzie w innych trzech patdyną ofiarą stał się na szczęście lucji 1905 r. 9. Kolejnym etapem była gorolach
zbudowali
stosy
telefon komórkowy (później dzinna gra miejska polegająca na
ogniskowe. Po ich specjalnej
szczęśliwie odzyskany). Zasłu- znalezieniu bądź odkryciu i zaznaczeniu
ocenie wybrano najładniejszy.
żony odpoczynek stał się na- na starym planie centrum Łodzi pochoNiestety warunki pogodowe i
szym
udziałem
dzięki dzącym z początku XX wieku miejsc, które
padający deszcz bardzo utrudgościnności phm. Pawła Joachi- ukazane zostały na fotografiach. Ukazynił rozpalenie ogniska. Wyda- Poznaj piękno kamienic miaka w przytulnym domku w wały one różne ciekawe osobliwości, zawało się, że stanie się to
bezpośredniej blibytki, szyldy, malowidła i
niemożliwe, a jednak udało się! Ognisko skości lasu.
fragmenty architektoniczne.
mimo pośpiechu oraz mokrego drewna,
Następnego dnia o godz.
Ostatnim zadaniem realizowanie było ułożone najlepiej. Ciągłym pro- 9:00 rozpoczęła się indywinym w czterech patrolach była gra
blemem, jaki od lat dostrzegam jest budo- dualna konkurencja - bieg
negocjacyjna. Dawała szanse wywanie zbyt małego serca, a następnie ćwików z następującymi zakazania się umiejętnościami meukładanie za grubych patyków, ale to tak daniami:
diacyjnymi
i
technikami
na marginesie.
1. Bieg na azymut
negocjacyjnymi. Była jednocześnie
Na ognisku wszyscy w sekrecie przeka2. Pokonanie samochodojedną z niewielu szans na pracę
zali prowadzącemu, kto jest ich autoryte- wego placu manewrowego z
wyłącznie umysłową.
tem. Następnie nazwiska te znalazły się na podstawami obsługi
Harce Ćwików zakończyły się
karteczkach przylepionych do pleców
3. Przeniesienie wody Czy potrafisz wyrazić siebie? punktualnie o godz. 19:00 w souczestników. Zadanie polegało na odgad- wokół stawu w dziurawym baniaku
botę na Pl. Wolności apelem z ogłoszenięciu o kogo chodzi, dzięki pytaniom za4. Naprawa zegarka z podtekstem
niem wyników i rozdaniem drobnych
mkniętym, na które można było
5. Przejście linowe ze zjazdem z odpo- nagród. Największą nagrodą dla organizaodpowiedzieć tylko „tak” lub „nie”, zada- wiednim wykorzystaniem profesjonalnego torów będą wysokie plony w postaci zawanym jednokrotsprzętu wspinacz- mkniętych prób na stopień ćwika i
nie
innym
kowego
kolejne. Istotne są również wspomnienia,
uczestnikom. Auto6. Strzelanie z które stanowić będą podwalinę pod burytetami dla naszych
wiatrówki i trasa dowę tradycji następnych Harców Ćwiwywiadowców
i
pod ostrzałem
ków w kolejnych latach. Następne Harce
ćwików okazali się
7. Podchody z dla Hardcorowców w marcu 2010 roku!
m.in.: Jan Paweł II
bezszelestnym poKomendant Harców
(dla kilku z nich),
ruszaniem się
Andrzej Małkowski,
8. Test z historii
phm. Adam Kralisz HR
Baden-Powell, Wojharcerstwa z
ciech Cejrowski, Zaelementami
Gdzie to jest?
wisza Czarny i
wiedzy o spoAdam Komorowski. Po grze przyszedł łeczeństwie i ZHR
czas na prezentację zadanych wcześniej
9. Mahjong - wciągająca gra kompostaci pod kątem cech, które sprawiły, że puterowa
osiągnęli tak wiele. Harcerze wyjaśniali też
10. Golf w warunkach leśnych
na czym polegała ich wielkość oraz co ich
11. Niesienie pierwszej pomocy łączy. Z tym ostatnim poszło najtrudniej. pozoracja wypadku samochodoNajwidoczniej intencje prowadzącego nie wego, fantom
zostały w pełni zrozumiane. Postaci te re12. Bieg wyczynowo-sportowy dla
prezentują różne dziedziny życia (sport, twardzieli
wiara, harcerstwo, nauka, społeczniko13. Strefa bluetooth - odszyfrowa-
14
Zlot 20-lecia ZHR czyli dlaczego warto się starać?
W dniach 3 – 9 lipca 2009 r. w Koronowie koło Bydgoszczy odbędzie się Zlot 20lecia ZHR. Będzie to wielkie święto dla
całego naszego związku, dla
wszystkich harcerzy i instruktorów, ale żeby
takim się stało wszyscy
musimy się do niego
dobrze przygotować.
Powinniśmy patrzeć
na całą naszą pracę
(zastępów, drużyn,
hufców i całej chorągwi) przez pryzmat zlotu. Najpierw
do końca lutego
mamy czas na realizację harców (drużyny wybranych przez
siebie 20. na dwudziestolecie a instruktorzy
harcu historycznego). Następnie przyjdzie okres bezpośrednich przygotowań oraz
dopracowania stylizacji i pionierki.
Co rozumiem pod pojęciem bezpośrednich przygotowań? W zastępach intensywna nauka musztry, piosenek, ćwiczenie
HBT-y, terenoznawstwa, przygotowanie
skarbczyków.
W drużynach przypilnowanie pełnego
umundurowania harcerzy, właściwe i terminowane skategoryzowanie się, praca z
zastępowymi. Może warto wspólnie obejrzeć film z 10-lecia ZHR? W hufcach dopięcie zaległości w zdobywanych stopniach
harcerskich i instruktorskich oraz szczegółowy podział kompetencji i odpowiedzialności. W chorągwi dostosowanie
programu zlotu do działań chorągwi, przygotowanie elementów programu szczególnie w sytuacji złej pogody lub trudnych do
przewidzenia problemów organizacyjnych.
Nie możemy zapomnieć o udziale każdej drużyny w jednym Rajdzie, Zlocie lub
Święcie lokalnego środowiska harcerskiego
z innego okręgu. Naszym celem jest wzajemne poznanie i nauczenie się czegoś od
innych. Z takiej okazji jako pierwsza skorzystała 28 ŁDH biorąc udział w Zlocie z
okazji 90. rocznicy Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu. Okazji takich w bardziej
sprzyjających
warunkach
pogodowych będzie o wiele więcej, że
wspomnę tutaj m.in. o Rajdzie Meksyk,
Harcach Ponikowskich lub Wykusie w Górach Świętokrzyskich.
Dlaczego warto się starać? Swoje przekonanie o wartości zlotu wyniosłem ze
Zlotu 10-lecia ZHR w Lednicy. Byłem
wówczas drużynowym 28 ŁDH i zlot stał
się dla moich harcerzy okazją do przeżycia
wspaniałej harcerskiej przygody oraz poznania smaku rywalizacji. Nigdy nie zapomnę takich wydarzeń jak
Turniej Drużyn, na którym
zajęliśmy drugie miejsce,
Teatr Antygrawitacyjny
17 ŁDH i 63 ŁDH-ek,
Triatlon wędrowników (organizowany
przez phm. Adama
Podczaskiego), Turniej Musztry ŁChH-y,
Wycieczki do Poznania i Gniezna oraz Gry
piastowskiej w Lednicy. Wielkie wrażenie
robiły: apel rozpoczynający zlot, uroczysta
Msza Święta, ognisko czy
przejście pod Rybą, podczas których gromadzili się
w jednym miejscu wszyscy
uczestnicy zlotu (a było to kilka
tysięcy osób). Były też chwile wielkiej dumy podczas odwiedzin wielu znamienitych gości komplementujących
wygląd naszego gniazda, m.in. premier
Jerzy Buzek, ks. prałat Zdzisław Peszkowski. Czas na zlocie umilały dwie klimatyczne kawiarenki oraz koncerty gwiazd
muzyki rozrywkowej. Wiele rzeczy było
zorganizowanych na rzadko spotykanym
do tej pory poziomie, m.in. gazetka zlotowa „Lednickie Harce”, która ukazywała
się codziennie lub organizacja służb wartowniczych na bramach wjazdowych i
podczas całodniowych służb wyposażonych w sprzęt łączności.
To było 10 lat temu – ZHR jest obecnie
dwa razy starszy i o wiele bardziej doświadczony, nie wspominając już o rozwoju techniki,
która jest sprzymierzeńcem
sprawniejszego i lepszego
przygotowania tak dużego
święta. Zgłoszonych do
udziału w zlocie jest ok. 6 tys.
Harcerek i harcerzy. Jeżeli
wszystkim uda się wykonać
zadania kwalifikacyjne pobijemy rekord frekwencji
sprzed 10 lat. Dlaczego w innych wymiarach ten Zlot ma
nie być lepszy? Przygotowywane są ambitne plany programowe jak i
organizacyjne, bo nie należy zapomnieć o
tak przyziemnych sprawach jak sprawne i
dobre wyżywienie, miejsca do mycia i kąpieliska.
Dla Łódzkiej Chorągwi Harcerzy Zlot
staje się szansą na wzrost jakości pracy zastępów, drużyn i hufców. Nigdy nie baliśmy się rywalizacji, która tak
niesamowicie potrafi nas zmotywować.
Nie obawiamy się śmiałych pomysłów i
planów, bo wierzymy w swoją wartość i
duże możliwości. Już nie raz ich dowodziliśmy. Dowody? Proszę bardzo. Wspomniany wyżej Zlot 10-lecia ZHR, III
Narodowy Zlot Harcerzy w Warszawie z
okazji 60. rocznicy wybuchu Powstania
Warszawskiego, organizacja Konferencji
Instruktorskiej Organizacji Harcerzy poświęconej nowemu regulaminowi stopni,
dwóch Turniejów Drużyn Puszczańskich
w Łodzi (pierwszego i ostatniego).
Zlot z okazji 20-lecia ZHR jest kolejnym
pięknie wpisującym się w historię naszej
chorągwi momentem podsumowującym
naszą pracę, pokazującym naszą wartość,
ale i nasze słabości, które trzeba zwalczyć.
Jest niepowtarzalną okazją do naszego rozwoju w imię Idei zawartej w Przyrzeczeniu
i Prawie Harcerskim. Stwarza możliwość
na zrobienie rzeczy wielkich, które na zawsze zostaną w naszej pamięci. Czy ją wykorzystamy?
Zapraszam wszystkich instruktorów,
którzy chcą wziąć udział w przygotowaniach naszej chorągwi do Zlotu na spotkanie, które odbędzie się 5 lutego o godz.
18:15 w siedzibie Zarządu Okręgu na ul.
Rewolucji 1905 r.
Adam Kralisz
15
„Lepiej krótko płonąć niż długo kopcić”
Wielki Post. Czas pokuty i prostowania
ścieżek. Młodzież ze szkół podstawowych
i średnich ma nawet wolne dni na rekolekcje. Dla studentów są rekolekcje w Katedrze, czy w Świętej Teresie, ale wiadomo plan się źle ułoży, będzie ważne kolokwium, wypadną dodatkowe zajęcia i już
po rekolekcjach. Można by pójść także na
parafialne, ale tu z kolei czasami nudno,
terminy też nie pasują a treść „rekolek”
kierowana do osób zupełnie innym
wieku…W każdej niemalże próbie na stopień widnieje „Będzie pracował nad
swoim charakterem”, „będzie walczył ze
swoją wadą” albo „weźmie udział w rekolekcjach ignacjańskich”. Przykładów długo
można by mnożyć. A jednak Wielki Post
jest jakoś ignorowany, nic się specjalnie nie
dzieje… Cóż zatem zrobić?
Rekolekcje wielkopostne okręgu
Jak często zadajesz sobie pytanie: „Po co
w ogóle robić tyle rzeczy, angażować się?”.
Ja osobiście przynajmniej raz w miesiącu chce to rzucić, mieć zwykłe szare
życie, bez masy dodatkowych obciążeń,
tak bardzo chciałbym wrócić po zajęciach
do domu i resztę dnia spędzić ze znajomymi, rodziną a tu muszę zadzwonić w
sprawie biwaku, zgłosić drużynę na festiwal, wymyślać harce, w między czasie rea-
lizować stopnie. Myślę, że nie tylko ja
mam takie odczucia, to takie ludzkie…
Palenisko
“Lepiej krótko płonąć niż długo kopcić”
Kiedy z kapucynem Piotrem Wardawym podzieliłem się przemyśleniami swoimi i druhny Eli Czumy, on
zaproponował właśnie taki temat rekolekcji, pomyślałem „To jest to!”. Jedno
zdanie sprawiło, iż te rekolekcje, zamiast
kolejnej organizowanej imprezy stały się
czymś, na co czekałem, co dało mi nadzieję i siłę na te dni.
Myślę, że brat Piotr Wardawy będzie
mógł nam bardzo pomóc, doskonale zna
harcerskie problemy wszak… jest instruktorem ZHR! Ponadto, kto jak kto ale on
będzie mógł mówić o tym jak czerpać siły
i jak żyć. Jest on głównym organizatorem
spotkania „Golgota Młodych” w którym
co roku bierze udział kilkaset młodych
ludzi.
Organizowanie czegokolwiek na poziomie okręgu chyba nigdy nie jest łatwe,
zwłaszcza, jeśli nie ma się na czym bazować. Pomysł jest realizowany pierwszy raz
albo się wcześniej nie brało w czymś takim
udziału, trzeba więc wszystko wymyślić od
zera - od konwencji po czysto techniczne
dywagacje „gdzie, kiedy i za ile”. Podstawową trudnością jest to, że nie
można mierzyć wszystkich ludzi miarą
harcerską i wymagać od nich jak od
harcerzy. Często w związku z tym pojawiają się obsuwa czasowa, bo ktoś
spoza czegoś nie zrobił i w kalkulacjach czasowych trzeba brać poprawkę
na takie straty. Druga trudność jest
niemalże przeciwieństwem pierwszej są takie osoby, które cały czas coś
robią, poświęcają swój czas innym i generalnie nie będąc harcerzami, jak harcerze
się zachowują. Wygląda to na żadną trudność a wręcz przeciwnie, jednakże…
Osoby, które są aktywne nie mają czasu i
spotkanie się z nimi czy choćby dłuższa
rozmowa telefoniczna zakrawa momentami o „mission impossible”.
Rekolekcje odbędą się w rzeczonym
DA5, 22 marca w niedzielę w godzinach
10-16 ale to chyba wszyscy zainteresowani
już wiedzą. Dla wszystkich, którzy z różnych względów, nie mogą uczestniczyć w
rekolekcjach zapraszam do wzięcia
udziału, chociaż w ich kulminacyjnym
punkcie - Eucharystii, która odbędzie się
o godzinie 14.
Daniel Pawlak
17 ŁDW “Honker”
Fabryka wędrownika
No risk no fun!
Rzecz o ryzyku w drużynie
wędrowników i w drużynach
innych też
Bukowina kraina tajemnicza
W sierpniu tego roku wybraliśmy się do
Rumunii. Pierwszy punkt programu – Bukowina. Tajemnicza kraina na granicy Rumunii i Ukrainy. Historyczną stolicą
Bukowiny są Czerniowce (obecnie
Ukraina), stolicą rumuńskiej części Bukowiny jest obecnie Suczawa. Bukowina to
piękny krajobraz łagodnych gór i niesamowite dziedzictwo malowanych monastyrów prawosławnych. Dawno, dawno temu,
w XIX wieku, przywędrowali tu Polacy –
założyli kilka wiosek: Nowy Sołoniec, Pleszę i Kaczykę. W Kaczyce górnicy z Wieliczki założyli kopalnię soli, którą zwiedzać
można po dzień dzisiejszy. Ostatniego lata
16
Bukowina stała się sławna za sprawą powodzi, która ją nawiedziła – my widzieliśmy tylko jej skutki.
A więc Bukowina. Pojechaliśmy zobaczyć, jak tam jest, spotkać Polaków, przejść
się w harcerskim mundurze po Polskiej
wiosce leżącej 500 km od Polski. Pierwszego dnia zobaczyliśmy dwa monastyry i
wyruszyliśmy z Monostyru
Humorolui do Kaczyki. Droga
wiodła przez nieznaczne
wzniesienie i na mapie zapowiadała się na jakieś 2 godziny. Opuściliśmy wioskę i
wyruszyliśmy w las.
Na szlaku
Wyglądało to na jakieś nieduże Beskidy, Gorce powiedzmy. Błotnistą drogą
ruszyliśmy pod górę przez
jakiś czas prowadzeni przez
rumuńskie dzieci, z którymi ni w ząb nie
dało rady się dogadać (rumuński podobno
podobny jest do francuskiego, ale idąca z
nami studentka romanistyki jakoś nie bardzo odnajdywała podobieństwa….). Podchodziliśmy pod górę, a droga, mimo iż na
mapie była całkiem wyraźna, w terenie jakoby zapowiadała swój rychły koniec.
Wreszcie to, co mieliśmy pod stopami
tylko przy dużej dozie wyobraźni nazwać
można było drogą – było to mokre, głębokie i zarośnięte. Ale dokądś owo zjawisko
wiodło. Słońce powoli zmierzało ku horyzontowi, ale zostało mu jeszcze sporo
drogi. Parliśmy w górę. Parliśmy, szliśmy,
nacieraliśmy, maszerowaliśmy, wędrowaliśmy.
Wątpliwości
Ze strony drużynowej wędrowniczek
pojawiła się wątpliwość – może zawrócimy? Ja byłem komendantem, szybko
przeanalizowałem: nastrój grupy , odległość na mapie, porę dnia, charakter terenu, nasze wyposażenie, wreszcie gdzieś
na końcu moje i grupy ambicje. Zdecydowałem – idziemy dalej. Słońce było niżej i
niżej. Parliśmy. Zrobiło się szarawo. Parliśmy. DROGA! Znaleźliśmy drogę. I to
taką, którą nawet największy sceptyk musiałby nazwać drogą. Nie żaden tam dukt,
ścieżka, marna dróżka. Zwykła dwuśladowa leśna droga. Pytanie powstało jedno
– dokąd owa droga wiedzie? Odnaleźliśmy
oznaczenia szlaku, ale nie byliśmy w stanie, nawet studenci V roku geografii odgadnąć, w którą stronę należy iść do
Kaczyki. Niewątpliwie w dół, a że staliśmy
na kulminacji dół był z co najmniej dwóch
stron. Poszliśmy w jedną ze stron. Słońce
dawno już zrezygnowało ze współpracy.
Wyjęliśmy wszystkie latarki, jakie mieliśmy. Ja dołożyłem czerwoną, rowerową
lampkę – droga była czytelna, a jednak
śliska, dlatego wydawało się to dobrym
rozwiązaniem. Wyglądać co prawda musieliśmy jak ciężarówka Coca-Coli, ale
czuliśmy się bezpiecznie. Nastroje były
mieszanką zmęczenia, wydzielanych pod
jego wpływem endorfin, niepokoju i ciekawości. Schodziliśmy łagodnie w dół.
Ciemno. Leśnie. Schodzimy.
Idziemy? Nie idziemy?
Pojawia się propozycja – prześpijmy się
rano będzie jasno i będzie wiadomo, co
robić. Problemem była woda – kończyły
nam się zapasy, dlatego chcieliśmy odnaleźć wioskę, najlepiej ze studnią. Pójdźmy
jeszcze kawałek, na pewno wioska jest już
za chwilę. Szliśmy jeszcze jakiś czas, dotarliśmy do strumienia. Zdecydowaliśmy, że
tutaj zostaniemy na noc – mieliśmy namioty, teren był płaski – to wyjście wydawało się najlepsze. Niestety nie mieliśmy
już wody. Ustaliliśmy, że spać będziemy w
szyku bojowym – niewiasty w dużym namiocie pośrodku, chłopaki (tudzież chłopacy*) w mniejszych na flankach.
Wyznaczyliśmy chętnych na ranną wyprawę rozpoznawczą (w domyśle do wioski) po napitek. Co odważniejsi się umyli,
podziękowaliśmy Bogu za to, że jest z
nami i poszliśmy spać. Obudziliśmy się jakieś 300 metrów od zabudowań wioski, w
której po polsku mówią lepiej niż w niejednej pod Pabianicami…
Epilog
Góry nie były wysokie ale były to góry.
Teren był nieznany, nawet kraj nie był naszym krajem. Niebezpieczeństwo istniało.
Bez wątpienia. Czy decyzja kontynuowania marszu była właściwa? Czy nie narażaliśmy się niepotrzebnie? Czy w drużynie
wędrowniczej można podjąć takie ryzyko?
Tym razem skończyło się dobrze, jak
mogło się skończyć innym razem? Podałem możliwie pełny opis sytuacji – wypowiedzcie się drodzy czytelnicy gdzie jest
granica między przygodą a rozsądkiem.
Swoje zdanie podam później.
Michał Grelewski
PS. Tytuł artykułu jest przewrotny. W
żadnym razie nie jest mottem pracy instruktorskiej autora.
*chłopacy (reg.) - pradawne określenie
młodych osobnikówpłci męskiej, w Polsce
już nie używane, reliktowo zachowało się
na Wielkopolsce. Czyli po prostu chłopaki
ale po wielkopolsku.
Wyjdźcie w świat, zobaczcie, pomyślcie, pomóżcie - czyli działajcie!
Słyszałeś? Już niebawem startuje wyprawa wędrownicza
Łódzkiej Chorągwi
Harcerzy! Hasłem
przewodnim, będą
tytułowe słowa niniejszego artykułu “Wyjdź w świat, zobacz, pomyśl, pomóż czyli Działaj!”. Ale zanim będziemy mieli
okazję działać, zapraszamy do lektury artykułu w którym uchylimy Wam rąbka tajemnicy, oraz poinformujemy kto może
wziąć w niej udział…
Na początku zapraszamy na projekcję
krótkiego filmu promującego wyprawę:
http://www.youtube.com/watch?gl=PL&hl
=pl&v=EI5zdb3Njg4&fmt=18
Chorągwi. Mamy nadzieję, że dzięki tej
inicjatywie więcej harcerzy będzie miało
świadomość tego, kim są wędrownicy, i w
jaki sposób pracują. Liczymy, że taka
forma “warsztatów” przyczyni się w jakiś
sposób do wzrostu ilości wędrowników, i
drużyn wędrowniczych w naszej Chorągwi. Oczywiście
poza samymi harcerzami starszymi,
do wyjazdu zaproszeni są również
chłopcy z poza organizacji - chcemy w
ten sposób i im pokazać czym jest, i na
czym polega ruch
wędrowniczy.
Po co wyprawa?
A kto dokładnie może
wziąć udział w wyprawie?
Wespół z wędrownikami HONKERA
postanowiliśmy raz do roku organizować
wyprawę, podczas której będziemy chcieli
zaprezentować uczestnikom metodykę
pracy drużyny wędrowniczej, a przy okazji
stworzyć pole do wymiany doświadczeń
na temat ruchu wędrowniczego w naszej
W wyprawie może wziąć każdy chłopiec
w wieku powyżej 15 lat (rocznikowo). Jest
to warunek absolutnie konieczny. W
pierwszej kolejności zaproszenia do
udziału otrzymały wybrane Zastępy Zastępowych w naszej Chorągwi. Jest to zwią-
zane z tym, że chcemy aby wyprawa przyczyniła się do wykorzystania osób, które
już mamy w drużynach - może to dla nich
dalsza droga? Może powinni zająć się tworzeniem drużyny/ patrolu przy obecnej
drużynie harcerzy? Oczywiście, poza wybranymi ZZtami (drużynowi wybranych
zastępów wiedzą o naszej propozycji) do udziału w wyjeździe
zapraszamy także wszystkich pozostałych harcerzy - a także Waszych
znajomych, przyjaciół. Postarajmy
się wspólnie podjąć
odpowiedzialność
za rozwój ruchu
wędrowniczego w naszej Chorągwi!
Dodatkowym zadaniem jest wykonanie
“zadania przedwyjazdowego”. Więcej na
jego temat przeczytacie na blogu wyprawy.
Co my tam będziemy robić?
Wszystko, co mieści się w paradygmacie
wędrowniczym :) Wyprawa będzie połą-
17
czeniem ze sobą konferencji na temat wędrownictwa (jak sami dobrze wiecie, jego
rozwój stale napotyka na problemy w naszej Chorągwi , więc może wspólnie uda
się wypracować jakieś nowe formy pracy,
lub rozwiązania systemowe które polepszą
jakość dotychczasowej działalności pionu
wędrowniczego) jak i działania. Ogólnie
mówiąc, dzięki niej poznacie podstawy
metodyki wędrowniczej. Ale to nie
wszystko! - planujemy także kilka atrakcji
:-) (te niestety muszą pozostać słodką tajemnicą - podobnie jak miejsce do którego
jedziemy).
Jeśli macie jakieś propozycje dotyczące
pracy wędrowniczej w naszej Chorągwi,
albo problemy o których chcielibyście,
abyśmy porozmawiali w trakcie wyprawy,
dajcie
znać
na
maila:
[email protected]
Uwaga!!! Termin zgłoszeń mija 16
marca 2009 roku.
Kończąc, ponownie zapraszamy Was na
blog wyprawy - tam znajdziecie komplet
informacji na temat naszego wyjazdu. Zachęcamy Was serdecznie do wzięcia w nim
udziału!
Harce Ćwików!!!!
Troszkę już sił i weny brakuje do pisania
kolejnych artykułów rodem, co Nas czeka
w najbliższym czasie ;) Jednak nie moją
rolą jako „RedNuma” jest zachęcać Was do
czytania tych informacji, a rolą jako Komendanta Łódzkiego Związku Drużyn
Wędrowników.
Drogi wywiadowco, prawie ćwiku … 67 marca 2009 roku daje Ci niesamowitą
możliwość wzięcia udziału w „Harcach
Ćwików”. Imprezę tą głównie obstawiają
wędrownicy z ŁZDW. Chcesz się sprawdzić? Może nie tylko chcesz, ale powinieneś-musisz! Zatem przyjedź 6 marca o
godzinie 20 pod parafię św. Józefa w Łodzi.
Zabierz z sobą wszystko co do przetrwania
w ciągu 24 godzin będzie Ci potrzebne.
Nie zapomnij busoli, mapy Łodzi i okolic,
suchego prowiantu oraz 30 zł kieszonkowego. Do tego ciepła pidżama i grube skarpety ;)
Te „Harce” to połączenie tradycyjnego
puszczaństwa skautowego oraz nowoczesnej techniki. Zobacz jakie możliwości dają
mapy satelitarne, poczuj czym jest zdobywanie meldunków z pomocą fotokodu lub
bluetooth’a, przejdź niepostrzeżenie przez
monitorowany plac, rozpal ogień krzesiwem …
Na Harce Ćwików zapraszam szczególnie tegorocznych kursantów kursu „Skolem” 2009! Czekam na Wasze zgłoszenia
do 25 lutego na mój mail: m.j.stasiak
[małpa] gmail.com
18
Kamienie na szaniec
ŁHH- “Łódź-Teren”, “Szaniec” ;)
Łódzki Hufiec Harcerzy “Szaniec” działa
już jedenasty rok.
Obecnie funkcję hufcowego pełni phm.
Adam Drabik, a vice – hufcowym jest pwd.
Piotr Wierzbowski. Wcześniej hufcowymi
„Szańca” (i hufca Łódź – Teren, bo z tego
hufca przekształciliśmy się w „Szaniec”)
byli: phm Piotr Papieski, phm. Piotr Dudziński, phm. Wojciech Papieski
i
hm.
Michał Stasiak.
Terenem naszego działania
jest
przede
wszystkim Widzew, Górna i
Piotrków Trybunalski, ale mamy
też jedną jednostkę
na terenie Bałut. W
chwili obecnej w
XV ŁDH 2001
hufcu działa 8 jednostek:
*
1 PGZ „Podróżnicy” – p.o. drużynowego Łukasz Świątkowski
* 2 PDH „Grań” im. gen. Józefa Hallera – p.o. drużynowego Tomasz Nowak
* 3 ŁDH – p. o. drużynowego Łukasz
Biskup
* XV ŁGZ „Strażnicy Zaginionej Po-
lany” – p. o. drużynowego Kamil Grzejek
*
XV ŁDH „Zielony Płomień” im.
Andrzeja Małkowskiego – p. o. drużynowego Maciej Zasadziński
* 42 ŁGZ „Poszukiwacze Przygód” –
p. o. drużynowego Piotr Lenartowicz
*
42 ŁDH – drużynowy Paweł Joachimiak
* 87 ŁDH – p. o.
drużynowego Łukasz
Jaszczuk
Ostatnio w hufcu
odbył się kurs zastępowych „Gildia
Zdobywców”, a w
grudniu mieliśmy
warsztaty dla zastępowych. W listopadzie
byliśmy
ekipą
instruktorów i drużynowych hufca w górach – nie za dużo nas pojechało, ale się
nie przejmujemy i liczymy na to, że przy
następnej tego typu okazji będzie nas więcej. W przedwakacyjnych planach mamy
jeszcze na pewno biwak ZZ – ów i kolejne
towarzysko – integracyjne spotkanie kadry
hufca.
Powiew Północy
Łódzki Związek Drużyn “Północ”
Niniejszym artykułem
rozpoczynamy stały cykl
poświęcony działalności
naszego
Związku Drużyn .
Będzie on nosił tytuł planowanej przez nas
gazetki Związku Drużyn - “Powiew Północy”. Chcecie wiedzieć kim jesteśmy?
Przeczytajcie…
Decyzja o powstaniu Łódzkiego
Związku Drużyn na północy naszego
miasta została podjęta w roku 2005. Było
to związane pośrednio z rozwiązaniem
Hufca Zuchowego “Bombaju” w wyniku
którego Gromady Zuchowe powróciły z
powrotem do Hufców harcerzy. Pierwotny
trzon Związku Drużyn stanowiły drużyny
należące do Łódzkiego Hufca Harcerzy
“Polesie”, a były to:
- 9 Łódzka Gromada Zuchów “Kamyczkowi Rycerze”,
- 9 Łódzka Drużyna Harcerzy “Leśni”
im. mjr. Jana Piwnika “Ponurego”,
- 17 Łódzka Drużyna Harcerzy im. Jerzego Szletyńskiego,
- 84 próbna Łódzka Drużyna Harcerzy.
Pierwszym komendantem Związku
Drużyn został wybrany pwd. Przemysław
Czuma. W lipcu 2006 roku podczas obozu
w Gąsawie (w którym uczestniczyły
wszystkie drużyny naszego Związku Drużyn) powołana została kolejna jednostka
próbna - 19 próbna Łódzka Drużyna Harcerzy.
Wkrótce po obozie rozpoczęliśmy rozmowy na temat nazwy Związku Drużyn.
Propozycji nie było wiele - najbardziej wybiły się historyczne “Kominy”, a także zwy-
czajowa, właściwie przyjęta już przez nas
nazwa “Północ”. Wybór nie był trudny i
jednogłośnie wybraliśmy nową markę :)
W wyniku wyjazdu pwd. Marcina Parola do Seminarium za granicę, 19 pŁDH
została rozwiązana.
We wrześniu 2007 roku Przemysław
Czuma złożył rezygnację z pełnienia funkcji komendanta. Wówczas, na jego miejsce
wybrany został aktualny komendant phm. Sebastian Grochala H.R.
Związek Drużyn nadal się rozwijał - powstała nowa drużyna w Głownie, następnie w Aleksandrowie. To nie koniec
naszych planów związanych z rozszerzaniem działalności “północnej” części naszej Chorągwi.
W listopadzie 2008 roku złożony został
oficjalny wniosek do komendanta
ŁCHHrzy, a także Naczelnika Harcerzy z
prośbą o powołanie Łódzkiego Hufca Harcerzy “Północ”. Obecnie czekamy na rozkaz…
“Północ” skupia dwie wyróżniające się
na tle naszej Chorągwi jednostki będące
ośrodkami zapewniającymi rozwój naszej
organizacji na terenie Łodzi, ale nie tylko.
Są to - aktualna Drużyna Rzeczypospolitej
- 17 ŁDH, oraz Drużyna Orla naszej Chorągwi - 9 ŁDH. Obie te drużyny mają działające obok siebie Gromady Zuchowe i
Drużyny Wędrowników (które skupione
są w Związku Drużyn Wędrowniczych).
Dodatkowo w skład wchodzi 84 pŁDH,
która w tym roku, mamy nadzieję, zakończy wreszcie okres próbny.
Do tego dochodzą jeszcze dwie drużyny
działające poza miastem( 1 próbna Głowieńska Drużyna Harcerzy, oraz 17 pró-
bna Aleksandrowska Drużyna Harcerzy).
Obie bardzo szybko się rozwijają, i mamy
nadzieję, że przyczynią się do dalszego
rozwoju naszej Chorągwi.
Do cyklicznych imprez naszego
Związku Drużyn należą:
- turniej sportowy - organizowany raz
do roku, całodniowy.
- gra 9tki - tradycyjna już gra z okazji
kolejnej rocznicy powstania 9 ŁDH.
- kurs zastępowych - element pracy
szkoły zastępowych*
* Północna Szkoła Zastępowych - sukcesywnie jest budowana. Aktualnie najbardziej rozbudowanym jej elementem
jest kurs zastępowych Seminarium, mający już trzyletnią tradycję. Absolwenci
kursu przyjmowani są do Bractwa Dębu i
Wawrzynu które podczas okazjonalnych,
specjalnych spotkań dba o poziom zastępów w naszym Związku Drużyn.
W tym roku odbędą się pierwsze warsztaty dla członków tegoż Bractwa.
A co odbyło się u nas ostatnio?
- Odprawy :)
- Turniej gier planszowych.
- Kurs Zastępowych Seminarium Tertium.
Więcej informacji na temat tego, co się
u nas dzieje znajdziecie na stronie:
www.polnoc.zhr.pl (więcej po zarejestrowaniu na stronie).
W kolejnych artykułach będziecie mieli
możliwość poznać poszczególne jednostki
naszego Związku Drużyn, a także usłyszeć,
co ostatnio się u nas wydarzyło. Zachęcamy do lektury!
Relacje
Ach te zloty !
14 grudnia 2008 Krąg Instruktorski przy
Szczepie Zielony Płomień przypomniał instruktorom Okręgu Łódzkiego jak dawniej
zloty organizowano. Przez kilka godzin
rozmaiwaliśmy o harcerskich zlotach, zaczynając od Spały i I Narodowego Zlotu
Harcerzy przez zloty w czasach powojennych, Kraków, Olsztyn aż do Lednicy. Podziwialiśmy perfekcję organizacyjną w
czasie zlotu w Spale i nieugiętość wobec
socjalistycznych władz w czasie zlotu na
Błoniach w Krakowie. Wspominaliśmy jak
to Łódź wygnana za przepompownię zbudowała najładniejsze gniazdo na zlocie w
Olsztynie i jak wielkim przeżyciem było
uczestniczenie w Światowych Dniach
Młodziezy w czasie tego zlotu. Wreszcie o
zlocie w Lednicy opowiadał ówczesny Naczelnik Harcerzy – Adam Komorowski
przekonując nas, że na zlotach „Łódź” zawsze znaczyło „jakość”. Z ostatniego zlotu
wspominaliśmy także legendarne kamienice, przejście przez Bramę Trzeciego Ty-
siąclecia, teatr linowy i wszechobecny
kurz. Najwięcej emocji wzbudziły co zrozumiałe dyskusje na temat tegorocznego
zlotu. Jak sprawić, żeby 20 lecie ZHRu
było rzeczywiście godnie uczczone? I jak
zrobić, żeby i tym razem ze zlotu pamiętało się Łódź?
Zlot już za 7 miesięcy.
Jak mawiał jeden z polskich premierów:
Do roboty!
19
Wigilijna noc…
W izbie pachniało świeżą jodłą. Panował rozgardiasz. Harcerki i harcerze z
uśmiechem na twarzach krzątali się dokoła, dokładali do stołu ostatnie potrawy,
przeprowadzali ostatnie poprawki. W oddali dało się słyszeć dźwięki strojonej gitary. Panowała atmosfera podniecenia.
Wszyscy oczekiwali z niecierpliwością na
umówiony znak - sygnał aby móc rozpocząć.
Stanął na środku największej izby. W rękach trzymał Pismo Święte. Momentalnie
wszystkie szmery i szepty ucichły. Odruchowo otoczyli go tak aby utworzyć krąg.
Słychać było tylko świerkot spalających się
świec. Zaczyna się, czytał, na twarzach powaga ale kącikami ust wymykał się
uśmiech szczęścia i zadowolenia.
Później życzenia od szefostwa – odpoczynku, nowych sił, rodzinnych świąt (a co
innego życzyć sile roboczej). Talerz pełen
opłatków przemknął po okręgu w mgnieniu oka. Każdy dzierżył w dłoni gotowy to
połamania kawałek chleba. Start! W powietrzu zawisła chmura dobrych myśli i
życzliwości.
Uff, wreszcie koniec z życzeniami, uczta
dla duszy chwilowo przerwana, teraz
trzeba zaspokoić potrzeby ciała. Kiszki już
marsza zaczynały odgrywać, a w samym
centrum stołu doskonale prezentowała się
„Karpatka” – tak to ta sławna karpatka.
Siedliśmy do naszego stołu wigilijnego.
Ledwie co niektórym udało się zaspokoić
pierwszy głód i pragnienie a już druhny i
druhowie ze stolika później nazwanego
„chórem” rozpoczęli swoje kolędowanie.
Dwa męskie głosy wspierane przez dwa
głosiki druhen i jeszcze jeden męski głos
szefa porwały większą część zgromadzonych do głośnego śpiewania. A czego oni
nie śpiewali, właściwie to śpiewali
wszystko co było w śpiewnikach. Tylko
najwytrwalszym udało się oprzeć tej magii
wspólnych świąt. Czas mijał. Co jakiś czas,
ktoś się wymykał, żegnając się uśmiechem
który mówił nie mniej nie więcej: „na
mnie już najwyższa pora ale było bardzo
miło”. Siła naszego śpiewu powoli malała.
I tak około czwartej znowu padł umówiony znak - sygnał. Jeszcze ostatni uścisk
rąk. Ostatnie uśmiechy. Chwila sprzątania.
Następna taka noc za rok. Do zobaczenia.
Maciej Blim
Wyprawa do Lwowa ze Świąteczną Paczką i nieprzewidzianymi sytuacjami
Wróciliśmy
ze
Lwowa szczęśliwi, że
już jesteśmy z powrotem, bo to oprócz
dużej satysfakcji z
ludzkiej radości, jeszcze 25 godzin w
busie, w którym albo
było nieludzko gorąco od grzejnika z
przodu, albo nieludzko zimno od nieszczelnego nadwozia
z tyłu. Ale ludzie
twardzi i naprawdę
fajni, więc przeżyliśmy.
Mieliśmy przygody, a jakże. Na granicy
się okazało, że od 2000 r. na Ukrainę nie
mogą wjeżdżać autobusy z przyczepami,
więc musieliśmy zawrócić do Polski i przepakować WSZYSTKO do środka. Sześć
godzin siedzenia w bezruchu, nie było
nawet którędy „na siku” wyjść. Sześć, bo
cztery spędziliśmy na granicy, a potem
jeszcze dwie w drodze do Lwowa. Do tego
nie chcieli nas potem oczywiście przepuścić z busem wypełnionym po brzegi. Taka
ukraińska rzeczywistość.
We Lwowie zaraz po zaparkowaniu pod
miejscem noclegu okradli nam bus
(dobrze, że nie wybili nam szyby, bo byśmy
nie mogli nim wracać) i zabrali oprócz
dwóch komórek i portfeli, także jeden
paszport (przez pomyłkę, bo był w portfelu
- drugi zostawili na siedzeniu). Dziewczyny nie posłuchały, że mają wszystko ze
sobą zabrać, ale to ze zmęczenia. No i od
godziny 20:00 w sobotę (jak się dowiedzie-
20
liśmy od kierowców) do 13:00 w niedzielę,
trwało załatwianie wszystkiego na milicji i
w konsulacie. Na szczęście bardzo nam pomógł nasz ksiądz, u którego nocowaliśmy
(m. in. załatwił nam konsula w niedzielę,
dzwoniąc do niego na prywatną komórkę,
a i milicję wezwał - też prywatnie - dzięki
jakiejś dziewczynie z parafii) i jeden z parafian (był nam przewodnikiem, tłumaczem i wsparciem jednocześnie). Udało się
zrobić w niedzielę zdjęcia do paszportu
(nawet dwa razy, bo było widać jedno
ucho, zamiast dwóch), zdobyć cudem
euro na opłatę za paszport tymczasowy (w innych walutach konsulat nie
przyjmuje wpłat, a we Lwowie jest
problem z euro, bo hrywna spadła
akurat na łeb na szyję i ludność tubylcza lokuje oszczędności w twardej walucie) i wyrobić go w konsulacie.
Wszystko zakończyło się dokładnie w
czasie, kiedy główna grupa skończyła
po mszy świętej zwiedzanie Cmenta-
rza Łyczakowskiego i pojechaliśmy do
domu razem. Kilka cudów nas tam spotkało mimo wszystko.
Nie da się tego opisać, bo wszystko
działo się tak szybko, że co godzinę jakieś
nowe fakty się pojawiały i biegaliśmy po
mieście w trójkę (z Martą i z Anatolem).
Paszport ktoś w międzyczasie znalazł na
ulicy i oddał do polskiej parafii (właśnie
tej, w której spaliśmy), co jeszcze bardziej
skomplikowało sprawę, bo trzeba go było
anulować (był w obcych rękach wiec mógł
być użyty w tym czasie). Nie mogliśmy też
na niego wrócić, bo na granicy już był zablokowany. Jeszcze by nas zamknęli „do
wyjaśnienia”… No i mieliśmy też wizję odkręcania wszystkiego na milicji (po dwóch
wcześniejszych wizytach), żeby już go nie
szukali. A tam trzeba mieć świadka, który
znalazł paszport, nie można powiedzieć, że
znalazł ktoś anonimowy. Dzięki tym przygodom poznałem 15 lwowskich milicjantów, konsula, wicekonsula i starszą panią z
konsulatu, która wszystko wiedziała i
gdyby na niedzielę pojechała do rodziny
na wieś, to byśmy nic nie załatwili.
Andrzej Jagoda
Relacja zwycięzcy “Harców Ćwików” 2009
ze spotkania “hardcorowców”
przyniesie kolejny dzień. Kilka godzin
Wszystko zaczęło się od informacji huf- nie rozpaliło się. Dodatpóźniej obudził nas głos dh Michała
cowego. Początkowo nie interesowało kowo zaczął padać deszcz,
Stasiaka. Nie dało rady spać dłużej.
mnie to, lecz gdy wszedłem na stronę „Wy- lecz nie daliśmy za wygraną
Chwile później, po modlitwie powiadowcy”, kiedy ukazał się nowy numer i ostatecznie udało się nam
rannej zabraliśmy się
zobaczyłem artykuł o „Harcach Ćwików”. je rozpalić. Tematem
do śniadania (szykoZacząłem go czytać. Jak każdego młodego ogniska był autorytet.
wało się coś ciężharcerza zainspirowały mnie słowa: ” Za- Przedstawialiśmy na nim
kiego). Po dopiciu
bierz z sobą wszystko co do przetrwania w poznane wcześniej sylherbatki dostaliśmy
ciągu 24 godzin będzie Ci potrzebne”. Za- wetki- dlaczego są one
informacje, by zaczęło mi się to coraz bardziej podobać. teraz uważanymi
brać ze sobą rzePo
Gdy doczytałem do końca artykułu, gdzie postaciami.
czy, które
padały wzmianki o rozpalaniu ogniska ognisku był czas na
przydadzą
krzesiwem, mapach satelitarnych czy zdo- przygotowanie do
się nam do
bywaniu meldunków za pomocą fotokodu ciszy nocnej. Wieprzetrwalub bluetooth’a zdecydowałem, że wezmę dzieliśmy, że to jest
nia w lesie.
w tym udział. Zbyt ciekawie się zapowia- zbyt piękne by było
Po wzięciu kompasów, cieprawdziwe. Mieliśmy
dało by to mnie ominęło…
płych rzeczy itp. wyruszyPiątek, dzień jak każdy inny w tym mie- racje. Gdy rozliśmy do lasu. Tam
siącu: pochmurny, chłodny, trochę k ł a d a l i ś m y
dostaliśmy mapy
deszczowy. Właśnie tego dnia, 6-go marca nasze śpiwory,
Łagiewnik z zao godzinie 20.00 stawiłem się wraz z in- dostaliśmy roznymi „hardcorowcami” pod parafię św. Jó- kaz: „przygotujcie się na spędzenie nocy w znaczonymi czternastoma punktami.
zefa w Łodzi. Od samego początku trudnych warunkach”. Wiedzieliśmy, że Każdy musiał iść do swojego wyznaczosłyszeliśmy, że najbliższe 24 godziny będą będziemy biegać lub robić coś podobnie nego. Po rozpoczęciu gry, udałem się, na
dla nas bardzo ciężkie. I na to czekałem. męczącego. Ubraliśmy się ciepło i lekko, punkt którym była przeprawa linowa. MuNa samym początku dh Adam Kralisz dał wyposażeni w latarki i kompasy wyszliśmy siałem sam się przygotować do bezpieczznicze kilku osobom. Nie miałem pojęcia, przed dom. Następnie dh Daniel Parra- nego przejścia trasy. Najciekawsze był fakt,
Poklewski za- że niektóre przyżądy, których mogłem
do czego
prowadził nas użyć widziałem pierwszy raz w życiu. Po
mogą się
w
okolice kilku kombinacjach zobaczyłem co, do
nam przyklasztoru Fran- czego służy i mogłem się wspinać, a nadać. Ale po
ciszkanów przy stępnie zjechać na dół. Odmeldowałem się
chwili
ul.
Okólnej. i ruszyłem w dalszą podróż. Poszedłem do
w s z y s t ko
Tam otrzyma- punktu będącego najbliżej mojego położesię wyjaśliśmy mapy Ła- nia. Składał się on z dwóch części. Na pon i ł o giewnik
i czątku musiałem podejść i klepnąć
D r o g a
wyruszyliśmy jednego z druhów, ale tak by mnie nie
Krzyżowa.
w las na nocną usłyszał. Po wykonaniu tego zadania, doBardzo poorientacje. Cze- stałem mini pistolet ASG i musiałem strzem o g ł a
kało na nas lić kulką w plecy drugiego druha
nam
w
c z t e r n a ś c i e punktowego. Zabawa była stylizowana na
skupieniu,
punktów, które „babajaga patrzy”. Idąc do kolejnego
podczas
Piątkowe ognisko z Komendantem Chorągwi
p o w i n n i ś m y miejsca natknąłem się na znak patrolowy
niej, czasami dawali znać o swoim istnieniu kibice odwiedzić w max. półtorej godziny. Dla i list. Była w nim wiadomość „PADNIJ!”.
ŁKS-u, którzy śpiewając pieśni dopingo- jednych było to zdecydowawali swoją drużynę grającą mecz z Craco- nie za mało, a dla innych za
dużo. Ja uważam, że czasu
vią.
Po przejściu czternastu stacji zostaliśmy było akurat. Nie można go
podzieleni na trzy patrole. Każdy z nich było tracić na błądzenie.
utrudnieniem
dostał biografię znanych osób, z którymi Wielkim
musieliśmy się zapoznać. Moja grupa do- było ogromne błoto sięgające po kostki i padający
stała Marka
Kotańskiego- wybitnego psychologa. Po deszcz. Ale i z tym sobie pokrótkim poznaniu tych osób, zostaliśmy radziliśmy, czego dowodem
wywiezieni na działkę dh Pawła Joachi- były maksymalne wyniki
miaka w Łagiewnikach. Tam otrzymaliśmy kilku osób.
Po przyjściu do domku
kolejne zadanie- ułożenie ogniska (w patrolach). Ognisko, które zostało najlepiej (około godziny drugiej)
ocenione miało być obrzędowym. Niestety mogliśmy położyć się spać
Woźnica Mariusz Osenka ze 106 ŁDH
oraz rozmyślać o tym, co
21
Od razu rzuciłem się na ziemię i tylko
usłyszałem strzały lądujące w mojej okolicy. Po przeczytaniu wiadomości, poszedłem na strzelnicę. Ten punkt poszedł mi
zdecydowanie najgorzej, ale nie martwiłem się tym. Udałem się w dalszą drogę. Po
krótkim, strategicznym rozmyśleniu uznałem, że jeden punkt ominę, ponieważ było
ryzyko, że do niego nie trafię. Poszedłem
na krańcówkę przy SP nr 61. O dziwo nikogo tam nie zastałem, więc zadzwoniłem
do dh Adama Kralisza z pytaniem co jest
z tym punktem. Okazało się, że znajdował
się on w… szkole. Zadaniem było zdobycie największej liczby punktów w grze
„mahjong”. Nie lubię tej gry, ale dałem
radę. Jako kolejny upatrzyłem sobie tzw.
„strefę bluetooth”. Poszedłem do wskazanego na mapie miejsca i o określonej godzinie szukałem sygnału. Niestety go nie
znalazłem. Okazało się, że wystąpił drobny
problem techniczny. Z lekką nutką zawiedzenia udałem się na kolejny punkt na
którym była samarytanka. Od pewnego
czasu jest to moja mocna strona, więc
ucieszyłem się, gdy zobaczyłem fantoma
oraz usłyszałem treść zadania. Dostałem
informację, że był wypadek samochodowy
i muszę udzielić pierwszej pomocy. Egzaminował mnie student szóstego roku medycyny- człowiek, który zna się na rzeczy.
Po wykonaniu zadania pochwalił mnie
oraz powiedział, że dostałem maksymalną
ilość punktów. Z uśmiechem na twarzy zacząłem biec do następnego punktu- historia harcerstwa. Gdy zobaczyłem ilość
pytań (57) oraz ich jakość zrobiło się wesoło, gdyż były bardzo szczegółowe. Po
upływie czasu na wykonanie tego zadania,
Popatrzcie na to zmęczenie!
udałem się dalej, gdzie był… golf. Ciekawie się zrobiło, gdy pierwszy raz w życiu
trzymałem kij w swoje ręce. Wyobraziłem
sobie, że jestem Tigerem Woods’em i rozpocząłem batalion z piłeczką. Sądziłem, że
pójdzie mi gorzej, ale nie było tak źle i trafiłem piłeczkami do dołków. Kolejny
punkt powinien być na jednym z skrzyżowań ścieżek w lesie. Niestety nikogo tam
22
nie znalazłem. Rozmyślając, czy poszedłem źle spotkałem spacerującego, starszego
pana. Swoim fachowym okiem spojrzał na
mapę i potwierdził, że jestem w dobrym
miejscu. Po chwili okazało się, że punktowy jest kilkanaście metrów dalej. Zadaniem było naprawienie zegarka, w którym
wyleciały wskazówki. Zabrałem się do jego
rozkręcania, lecz jak się okazało, niepotrzebnie to robiłem. Zadanie można było
wykonać w około 10 sekund. Wystarczyło
zdjąć pokrywę zegarka, a nie rozkręcać go
całego. Do końca gry zostało mi około
czterdzieści minut. Postanowiłem, że spróbuję wykonać jeszcze trzy punkty. Pobiegłem na parking, gdzie musiałem wykonać
manewry samochodem. Szybko poszło,
więc udałem się w okolice trzeciego stawu
w Arturówku.
Tam był mini bieg po azymutach. Z racji
tego, że zdejmowałem punkty, przyklejone
do drzewa (byłem ostatnim uczestnikiem)
zagubiłem się przy drugim. Niestety go odkleiłem i musiałem na „ślepo” szukać trzeciego punktu. Troszkę sprytu i cierpliwości
dało mi efekt końcowy- trzeci punkt. Od
niego już bez problemu dotarłem do mety.
Po powrocie do domku, w którym spaliśmy, wzięliśmy rzeczy i udaliśmy się do
siedziby okręgu. Tam mięliśmy mieć
obiad. Gdy zobaczyłem, co na nas czeka,
od razu wybaczyłem wszystkie męczarnie
ostatnich godzin. Na blacie stał stos pizz.
Zabraliśmy się do jedzenia. W czasie posiłku, ci, którzy byli na punkcie z bluetooth’em, mieli okazje go zaliczyć. Został
nam wysłany plik mp3. Po jedzeniu usłyszeliśmy przedostatnie zadanie. Otrzymaliśmy piętnaście zdjęć oraz starą mapę,
gdzie ulice były napisane
cyrylicą. Musieliśmy zaznaczyć, gdzie znajdują się sfotografowane
miejsca.
Mogliśmy udać się w teren,
porównując fotografie z rzeczywistością. Dzięki temu
odnaleźliśmy kilka miejsc, a
ja w tym czasie rozszyfrowywałem wiadomość przesłaną na telefon. Ostatnim
zadaniem była gra gospodarcza prowadzona przez
dh Piotra Czaińskiego. Polegała ona na prowadzeniu
kopalni i zdobyciu jak największego kapitału. Niestety na jej początku musiałem zakończyć swoją
przygodę z harcami, ponieważ tego dnia
jechałem na biwak szczepu. Pożegnałem
się ze wszystkimi i ruszyłem w dalszą podróż.
ćw. Maciej Łuczak
84 ŁDH “Cichociemni”
Z notatnika
harcownika
Muzeum Tradycji
Niepodległościowych
Oddział Radogoszcz
Wybrałem się do Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz.
Jest to miejsce, w którym jesienią 1939 r. w
fabryce przy Krakowskiej 55 - dziś Liściastej 17 powstało Rozszerzone Więzienie Policyjne.
Przez obóz przewinęli się nauczyciele,
politycy, urzędnicy państwowi, działacze
kultury. Radogoszcz był więzieniem męskim. Zasadniczą funkcją było gromadzenie więźniów, którzy mieli znaleźć się w
innych więzieniach. Każdego dnia z po-
wodu głodu, chorób, wycieńczenia i tortur
ginęli tutaj ludzie. Stąd też osadzonych wywożono na masowe egzekucje - do lasu
lućmierskiego, Okręglika. W styczniową
noc w 1945 r. jeden dzień przed wyzwoleniem Łodzi, zaczęło się od morderstw
więźniów, a gdy Ci stawili opór, Niemcy
podpalili budynek. Zginęło ok. 1500 osób.
Ocalało 30. Kilkadziesiąt godzin później
Łódź została wyzwolona przez Armię
Czerwoną.
Pogrzeb ofiar odbył się w lutym 1945 r.
na cmentarzu znajdującym się po drugiej
Pierwsze ujrzenie MS 2
(Muzeum Sztuki 2)
stronie ul. Sowińskiego, Pomnik - Mauzoleum oraz Iglicę odsłonięto 9 września
1961 r. Od 19 stycznia 1976 r. działa tutaj
Muzeum Tradycji Niepodległościowych.
W muzeum można było zauważyć wiele
zdjęć przedstawiających tysiące spalonych
żywcem ludzi oraz miejsce masowego pogrzebania tych, których nie udało się zidentyfikować. Część pogrzebano przy
muzeum w miejscu tego pomnika, a część
na cmentarzu w pobliżu więzienia. Kiedy
się wejdzie na cmentarz i zobaczy identycznie wyglądające miejsce jak na zdjęciach w muzeum gdzie pogrzebano setki
ludzi i uświadomi że te same osoby, co są
na zdjęciach leżą spaleni kilka metrów pod
ziemią, to doświadcza się niezwykłego
uczucia, ale nie da się go wyjaśnić dopóki
samemu się tego nie zobaczy i nie przyjdzie w to miejsce.
Dominik Jabłoński
zastępowy 3 ŁDH
Lubię bardzo muzea. Można się w nich
dowiedzieć historii na dany temat. Gdy
dowiedziałem się o harcu odwiedzenia
muzeum uznałem, że trzeba będzie pójść
do ostatnio bardzo promowanego „MS2”
w Manufakturze. Choć to nie muzeum historyczne a sztuki, tym bardziej udałem się
tam, bo nigdy w podobnym nie byłem.
W środku okazało się że w czwartki wejście jest za darmo, więc nic nie zapłaciłem
i wszedłem do środka.
Ciekawość mnie niemalże całkowicie
pochłonęła. Nagle ujrzałem tzw. “modern
art”. Ogarnął mnie nieopanowany śmiech widząc na ścianie
płytę pilśniową z niebieskim paskiem, a obok stary włącznik do
prądu z wystającymi kablami.
I to jest ta sztuka? Nawet dostałem odpowiedź na to pytanie
od pani która sprawdzała bilety
- Tak, to sztuka nowoczesna. To muzeum
jak pan widzi jest trochę inne niż wszystkie. Udałem się potem obejrzeć resztę muzeum poznając dzieła tak teraz modne.
Na koniec dodam że dla tego zachwycającego widoku należy się udać na tego muzeum. Jest ciekawie.
Piotr Rodziewicz
przyboczny XV ŁGZ
“Strażnicy Zaginionej Po-
23
Dwa łyki z metodyki
... a wiatr ułoży gawędę
Ostatni Dzień Myśli Braterskiej
Dnia 20 grudnia 1948 roku na odprawie
Komendantek i Komendantów Chorągwi
ZHP w Warszawie uchwalono rezolucję „w
sprawie zerwania z pozostałościami wychowania skautowego w harcerstwie”. Następnie Rozkazem Naczelnictwa ZHP L. 2
z tego samego dnia została ona podana
jako „ogólne wytyczne ideowo-wychowawcze”. Był to sygnał dla Związku Młodzieży Polskiej do tego, aby „harcerstwo
ideologicznie i organizacyjnie związać z
ZMP”.
W Łodzi Komenda Chorągwi rozpoczęła proces „zetempetyzacji” harcerstwa
łódzkiego. W prima aprilis 1949 roku wydano rozkaz, którym utworzono koedukacyjne hufce oraz nadawano nową
numerację działającym na terenie Chorągwi drużynom. Chłopcy z 58 Łódzkiej
Drużyny Harcerzy wierzyli jeszcze, że
„nowe harcerstwo” dotknie tylko góry. Ich
drużynowy pwd. Jurek dalej prowadził
pracę po staremu, zresztą w hufcu także
jeszcze w tym momencie odczuwano przygotowania drużyn do obozów, a niżeli budowanie nowej organizacji. Jednak już na
obozie dało się zaobserwować, że coś jest
nie tak. Codziennie podczas jego trwania
pięćdziesiąta ósma uczestniczyła w „Harcerskiej Służbie Polsce” m.in. „elektryfikując” polskie wsie, pracując w tartaku …
Jurek stwierdził, że we wrześniu odchodzi,
wraz z nim swoje odejście zapowiedzieli
inni starsi członkowie drużyny.
We wrześniu drużynę przejął ćw. Jędrek.
Zamiast zastępów na terenie Szkoły Podstawowej nr 11, w której działała 58 powstały ogniwa, które skupiały niemal całe
klasy. Mimo to nadal wokół siebie i swojej
pracy skupiał tylko chłopców, którzy gotowi byli „w sposób tajny”. Praca metodą
harcerską stawała się w zasadzie nie możliwa. Tę trudność Jędrek poczuł szczególnie boleśnie kiedy po spotkaniu
opłatkowym drużyny w drugi dzień świąt
miał po powrocie do szkoły nieprzyjemną
rozmowę z „opiekunem drużyny”. Wiedział, że działalność 58 w takich warunkach nie ma najmniejszego sensu.
Postanowił, że na dzień 22 lutego 1950
roku zwoła ostatnią zbiórkę drużyny, w
czasie której ogłosi jej rozwiązanie. Do
tego momentu w swój plan postanowił zaangażować wąskie grono swoich zastępo-
24
wych. Odbyli więc w okresie styczeń-luty kilka spotkań, podczas
których opracowali plan zbiórki,
przygotowali materiały, wreszcie
pomysł na poinformowanie pozostałych członków drużyny.
W międzyczasie Jędrek poinformował „aktyw organizacyjny o swojej rezygnacji i
wystąpieniu z ZMP”. Jego rezygnacja
została przyjęta jednogłośnie przez Radę
Hufca z zaznaczeniem, że następuje to z
przyczyn „zacofania i reakcyjnego pochodzenia” Jędrka.
Teraz czuł, że żadne ramy organizacji
go nie krępują. Zbiórka była w zasadzie
opracowana i przygotowana. W dniu 20
lutego do swoich harcerzy rozesłał zaszyfrowaną wiadomość, która zawierała wprowadzenie do gry drużyny mającej odbyć
się w Dzień Myśli Braterskiej. Ze wszystkich szczegółami w liście podał czas,
miejsce godzinę rozpoczęcia i zakończenia
zbiórki oraz ekwipunek z jakim chłopcy
mięli nań się pojawić.
Dnia 22 lutego 1950 roku o godzinie 18
rozpoczęła się zbiórka drużyny Jędrka.
Przyszli wszyscy członkowie „Zetzetu”
oraz ich podopieczni w sumie 16 chłopców. Najstarszy z nich liczył 16 lat, a najmłodszy 12. Tylko Jędrek był pełnoletni.
Wszyscy zasiedli w kręgu:
•
o rozpalenie naszego ostatniego
kominka poproszę …
•
jak to ostatniego kominka (rozległ się szept wśród najmłodszych)
•
ostatniego kominka poproszę …
(dokończył Jędrek)
•
„Płonie ognisko i szumią knieje
…”- brzmiały słowa pieśni
Po tej pieśni Jędrek rozpoczął swoją gawędę, podczas, której przypomniał swoim
podopiecznym jak ważnym był „dzisiejszy
dzień”. Chłopcy otwartymi ustami wysłuchali genezy Dnia Myśli Braterskiej.
Wreszcie Andrzej rozpoczął mówić swoim
harcerzom, że jest to ostatnia zbiórka drużyny, że decyzję podjął już dawno. Uznał,
że właśnie w „Dniu Myśli” chce zakończyć
pracę harcerską drużyny. Zastrzegł jednak,
że „od dziś” 22 lutego miał stać się świętem
58 ŁDH. Zgodnie z planem po gawędzie i
rozmowie najmłodsi chłopcy mieli złożyć
swoje przyrzeczenie harcerskie. Tak też się
stało. Po tych podniosłych momentach
całą drużyną mieli udać się na grę terenową. I gdy „już do odwrotu głos trąbki
wzywał…” nagle do izby harcerskiej wkroczył woźny! Zaraz za nim weszło 5 rosłych
mężczyzn przedstawili się jako funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. „Milicjanci… po raz wtóry zaszeptali
najmłodsi…”
•
Który z Was nazywa się Andrzej?
•
Ja … odezwał się Jędrek …
•
i ja … odezwał się przyboczny, ja
też, i ja …
Przez moment funkcjonariusze poczuli
się zdezorientowani. „Gówniarze do
domu” kiwnęli głową na 11 najmłodszych
chłopców. Po chwili 5 harcerzy z 58 ŁDH
opuściło 11 Szkołę Podstawową w asyście
5 bezpieczniaków. Czarną „Wołgą” zostali
przewiezieni na ulicę Kilińskiego, gdzie
mieściła się siedziba Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na miasto Łódź.
W trakcie śledztwa oficer prowadzący
sprawę oraz jego pomocnicy starali się na
wszelkie sposoby udowodnić szeroko zakrojony spisek przeciwko ustrojowi i państwu polskiemu, powiązany z ośrodkami
dywersyjnymi na Zachodzie. Śledztwo
było prowadzone z całą surowością, metodami powszechnie stosowanymi. Przesłuchania prowadzono w dzień i w nocy
przez wiele godzin bez przerwy. Po trwającym dwa miesiące śledztwie postawiono
w stan oskarżenia 16 chłopców, z których
5 od 22 lutego przebywało w areszcie.
Dnia 21 mają 1950 roku Wojskowy Sąd
Rejonowy w Łodzi skazał 16 osób „za
przynależność do nielegalnej organizacji
mającej na celu obalenie ustroju przemocą”:
•
Jędrek lat 18 skazany na 15 lat
więzienia, za kierowanie nielegalną organizacją „Klub 58”, mającą na celu werbunek i szkolenie nieletnich członków w celu
obalenia ustroju przemocą.
•
Jurek lat 16 skazany na 12 lat wię-
zienia, za kierowanie nielegalną organizacją „Klub 58”, mającą na celu werbunek i
szkolenie nieletnich członków w celu obalenia ustroju przemocą.
•
Witek lat 16 skazany na 12 lat
więzienia, za kierowanie nielegalną organizacją „Klub 58”, mającą na celu werbunek i szkolenie nieletnich członków w celu
obalenia ustroju przemocą.
•
Zdzisiek lat 15 skazany na 10 lat
więzienia, za przynależność do nielegalnej
organizacji „Klub 58”, mającej na celu
werbunek i szkolenie nieletnich członków
w celu obalenia ustroju przemocą.
•
Kazik lat 15 skazany na 10 lat
więzienia, za przynależność do nielegalnej
organizacji „Klub 58”, mającej na celu
werbunek i szkolenie nieletnich członków
w celu obalenia ustroju przemocą.
•
Pozostali członkowie należący
do tajnej organizacji „Klub 58”, której
celem było obalenie ustroju siłą ze
względu na młody wiek zostali skazani
na dozór kuratora sądowego oraz
umieszczenie w zakładzie szkolnowychowawczym przez okres 1 roku.
W „mowie” końcowej główny
oskarżony - Jędrek - powiedział, że
jest niewinny i nie poczuwa się do
prowadzenia nielegalnej organizacji
przypominając, że był, jest i będzie
drużynowym drużyny harcerzy.
Serce emerytowanego generała przeszyte
strzałą
M o j e
życie było
zawsze tak
wypełn i o n e
pracą, że
nie miałem czasu
myśleć o
innych
rzeczach,
na przykład o ożenku. Moi najlepsi przyjaciele
często żartowali ze mnie z tego powodu i przezywali mnie zatwardziałym
starym kawalerem. Zwykłem odpowiadać, że z pewnością nie istnieje kobieta,
która by miała ochotę mnie poślubić –
jestem o tym przekonany. Powtarzali mi
jednak: „Zobaczysz, że i na ciebie przyjdzie kolej”. I rzeczywiście tak się stało.
Muszę jednak sięgnąć do początków
sprawy: gdy uczyłem się sztuki odczytywania śladów, stwierdziłem, że ze śladów i
sposobu chodzenia człowieka można wyczytać nawet jego charakter. Pewnego
dnia, a było to w roku 1910, zobaczyłem
niedaleko koszar w Knightsbridge idącą
przede mną damę z brunatno-białym,
łaciatym psem. Nie widziałem jej
twarzy, lecz sam chód świadczył w
uderzający sposób o szczerości, rozsądku i
żywości jej usposobienia. W dwa lata później, gdy wchodziłem na pokład w Southampton, by wyruszyć w podróż po
świecie, ujrzałem – znowu idącą przede
mną – damę, której chód natychmiast rozpoznałem. To była właścicielka psa, którą
widziałem przed dwoma laty. Tu, na pokładzie, mogłem ją zagadnąć i zapytałem: Pani ma psa w brunatno-białe łaty? – Tak
– odpowiedziała zdumiona. – Czy nie spacerowała pani – pytałem dalej – ze swoim
psem w pobliżu koszar w Knightsbridge?
– Ona na to: Tak, ale to chyba było już dość
dawno, chyba przed dwoma laty.
Dama ta – szczupła, ciemnowłosa, dość
wysoka – wyruszała również w podróż po
świecie w towarzystwie rodziców – ojciec
był piwowarem. Nazywała się Olane St.
Clair. Miała dwadzieścia trzy lata, urodziła
się 22 lutego 1889 r. – dokładnie co do dnia
w trzydzieści dwa lata po B-P, który liczył
sobie wówczas lat pięćdziesiąt pięć. Różnica wieku nie odgrywała dla obydwojga
żadnej roli. Zaręczyli się jeszcze na statku
i pobrali zaraz po powrocie, 30 października 1912 r. w Parkstone, małej parafii w
hrabstwie Dorset.
Tekst z książki Waltera Hansena „Wilk,
który nigdy nie śpi” poświęconej życiu
Baden-Powella
Obrzędowy piec
Harcówka
Harcerz w naturze występuje w lesie, w
okresie ochronnym (zima, deszczowy
dzień) szuka schronienia w izbie harcerskiej znajdującej się w starym schronie,
podziemiach plebanii czy w najciemniejszym z pomieszczeń
szkolnych.
Pierwsza
z
moich harcówek znajdowała
się
niedaleko
parku dzięki
czemu nie pamiętam jej dość
dobrze, więcej
czasu spędzaliśmy pod Naszym Dębem na
Zdrowiu, postaram się jednak co nieco
przypomnieć sobie o niej.
Pachniała lasem, była pełna pamiątek z
obozów, proporców świadczących o sied e md z i e s i ę c i opi ę c i ol e t n i e j
(wtedy) historii ‘Piętnastki’, wisiało w niej zdjęcie Małkowskiego oraz sztandar. W
centralnym miejscu było świecznisko
oraz ustawione w kręgu pieńki na których wysłuchiwaliśmy gawęd. Robiła
wielkie wrażenie, stało w niej pełno totemów i zrobionych z drewna mebli, w
rogu umieściliśmy kopertę gdzie wymienialiśmy zaszyfrowane listy z zaprzyjaźnionym zastępem z 59 ŁDH-ek.
Pachniała lasem. W osobnym
pomieszczeniu, zamkniętym
dla mnie szeregowego, przebywał drużynowy.
Z czego się składa harcówka?
Ściany – warto sobie narysować ścianę
którą możemy zagospodarować, co
chcemy na niej umieścić? - czy będzie to
miejsce gdzie zawiśnie sztandar? Informacje o zastępie, bohaterze drużyny, a może
pamiątki z obozu?
Tablica zastępu – niech świadczy że
„Lwy” są „Lwami”, a nie zastępem „Informatyków”, niech przypomina najlepsze
momenty waszej paczki. Powieście dyplom za quiz historyczny, medale które
zdobyliście na olimpiadzie obozowej i
zdjęcia z chatki robinsona.
Miejsce bohatera – fajnie by było gdyby
tablica bohatera drużyny nie była kartką z
encyklopedii, a wspomnieniem o nim,
może umieśćmy tam jakieś oryginalne
zdjęcie, cytat, albo portret narysowany
przez najzdolniejszego ze „Świstaków”?
Okno – niech nie wiszą w nim firanki –
25
to nie dom Twojej babci. W mojej harcówce wisiały wykonane przez dziewczyny
witraże – wy wymyślicie z pewnością coś
ciekawszego.
Biblioteczka drużyny
Kominek – jaki jest każdy widzi.
Podłoga – chyba najbardziej ‘techniczna’ część pomieszczenia – ważne by
była czysta i taka na której będziemy mogli
chcieli w kręgu.
Krąg kominkowy – niech będzie związany z jakimś obrzędem zastępu, niech odzwierciedla ducha zastępu.
Stół – ważny przy rożnych biurokratycznych działaniach – nie jest najważniejszym meblem – ale gdy będziecie układali
z zastępowym próbę na ‘Mistrza Musztry’
może się przydać.
Skrzynia zastępu – tam schowacie piłkę,
kronikę i inne wasze skarby – może być
opatrzona w czytnik linii papilarnych –
żeby nikt się od niej nie włamał.
Sufit – siatka maskująca, a może fluorescencyjne gwiazdy świecące w czasie
gawęd – tak jak w lesie w czasie ogniska?
Poza tym, możecie przywieźć różne pamiątki z obozów, totem, tablicę ogłoszeniową czy jakiś wyjątkowy mebel
pionierkowy. Możecie wywiesić proporce
drużyny, strony z zielników zrobionych na
ostatnim biwaku.
I niech ta harcówka będzie wasza, niech
pachnie lasem i niech będzie pełna fantazji!
Pamiętajcie jednak by:
pilnować porządku w harcówce – najczęściej nie korzystacie z niej tylko wy
niech harcówka nie będzie magazynem
nie przeszkadzajcie właścicielowi lokalu
nadmiernym hałasowaniem – stosujmy się
do jego próśb i zaleceń
i przede wszystkim: harcówka jest
miejscem gdzie harcerze przebywają jak
muszą – najlepsze zbiórki są na dworze.
Pogodny Kret
Witajcie! Przed Wami cykl artykułów
dot. metodyki prowadzenia drużyny harcerzy, a może i nie tylko. W prezentowanych wraz z każdym nowym numerem
artykułami będę się starał pomóc Wam i
sobie znaleźć odpowiedź “Jak prowadzić
dobrą drużynę harcerzy?”. Razem będziemy przemierzali niezgłębione przestrzenie dotyczące wizji drużyny,
odkrywali, czym jest dla nas obrzędowość,
czy głowili się, jak pokierować naszym ZZtem. Mam nadzieję, że praca będzie
wspólna, a współpraca owocna. Liczę na
komentarze, polemiki i mam nadzieję, że
to wszystko przybliży nas do prawdy!
Każdy drużynowy, obejmując swoją
26
„Per aspera ad astra”
„Spacerując” po internecie trafiłem na
dość ciekawą stronę.
Dotyczy ona krzyża harcerskiego. Jej
autor zamieścił na niej zdigitalizowaną kolekcję swoich krzyży. Strona podzielona
jest na cztery działy:
- „Historia”
- „Kolekcja”
- „Varia”
- „Publikacje”
- „Forum”
W części dotyczącej kolekcji znaleźć możecie
„wizerunki” krzyży harcerskich bitych w różnych
okresach czasu. Ukazują one
bogaty zbiór kolekcjonerski autora oraz bogactwo wyglądu krzyża
harcerskiego. Przeglądając je można zobaczyć jak Nasze krzyże różnią się od tych
przedwojennych.
Bardzo ciekawym jest dział „Varia”- poświęcony oznaczeniom stopni oraz wadliwym kształtom krzyża. Umieszczone na
stronie fotografie posiadają zarówno
awers, jak i rewers „szczytu ideałów”.
Na stronie znaleźć można rys historyczny krzyża, który osobiście polecam wszystkim tym, co
podczas swoich zbiórek zastępów i drużyn poświęconych właśnie najwyższemu
odznaczeniu w Naszej organizacji ograniczają się tylko
do historii z konkursem w
„Skaucie”.
Niewątpliwie strona może
być przydatna na co dzień w naszej
pracy harcerskiej. Zachęcam Was
do jej odwiedzenia:
http://krzyzharcerski.republika.pl
Michał Stasiak
Podręcznik Drużynowego
Wizja drużyny
funkcję, marzy o tym, by jego drużyna była
dobra. Ale można w tym momencie zadać
usprawiedliwione pytanie - Co to znaczy
dobra? Niektórzy odwołują się do swoich
wspomnień z młodości harcerskiej, inni
do przykładów innych drużyn, jeszcze inni
do historii lub do własnej wizji zbudowanej na podstawie autorskich pomysłów,
czy twierdzeń. Każda droga jest dobra,
byle była wybrana świadomie. Nie jesteśmy bowiem rzemieślnikami, lecz artystami rzeźbiącymi w najszlachetniejszym
materiale, jakim jest człowiek.
Od czego zacząć?
Drogi druhu drużynowy. Zamknij teraz
oczy i spróbuj wyobrazić sobie drużynę
Twoich marzeń. Spróbuj w wyobraźni dodawać kolejne szczegóły. Gdy to już uczynisz, otwórz oczy i zapisz wszystko na
kartce. Spróbuj przełożyć te obrazki, które
przemknęły Ci przez głowę zamienić na
konkrety. Gdy to już uczynisz, spój na poniższą listę. Być może znajdziesz na niej
coś, o czym nie pomyślałeś.
Dziedziny pracy z drużyną harcerzy:
•
Program
•
Wychowanie
•
Organizacja
•
Struktura
•
Obrzędowość
•
Duch drużyny
•
Informacja
•
Techniki harcerskie
•
Współpraca
•
Dokumentacja
•
Wyposażenie
•
Finanse
•
Umundurowanie
•
Stopnie
•
Metoda
•
Przygoda
•
Wyjątkowość
Gdy to już zrobisz, spróbuj o każdej z
tych dziedzin coś dopisać. Coś, na czym
bardzo chciałbyś się skupić. W dziale “Informacja” może to być chociażby strona
internetowa, zaś w dziale “Wychowanie”
może znaleźć się wiara. To z kolei można
doprecyzować jeszcze bardziej, rozbić na
mniejsze czynniki. I tak w nieskończoność… Lecz nie przejmuj się. Ta lista posłuży przede wszystkim Tobie w
uświadomieniu sobie, co jest jeszcze do
zrobienia, na co chcesz postawić nacisk w
pierwszej kolejności.
Standardy a wyjątkowość
Być może zdziwiło Cię to, że na pierwszym miejscu wymieniłem takie oczywistości, jak liczebność, czy umundurowanie.
Nie ma w tym jednak nic dziwnego. Każdy
z nas bowiem wie, że nie można nazwać
drużyną grupy 5 ludzi, a już na pewno nie
jest to drużyna marzeń. Tak samo jak
grupa przyjaciół bez mundurów, zastępów,
czy obrzędowości tą drużyną nie jest. Dlatego, żeby można było mówić o rzeczach
absolutnie najważniejszych, jakimi są na
pewno wychowanie, idea służby, czy bra-
terstwo, to najpierw musimy zająć się podstawami, w oparciu o które tę drużynę będziemy budować. Żaden z wyżej
wymienionych aspektów nie istnieje samodzielnie. One się uzupełniają, a czasem tak
mocno przenikają, że trudno je rozdzielić.
Dobrym narzędziem pomagającym w dojściu do odpowiednich standardów pracy z
drużyną harcerzy jest Regulamin Kategoryzacji Drużyn Harcerzy ZHR.
Gdy już uświadomisz sobie, druhu drużynowy, czego nie chcesz zaniedbać i o
jakie standardy chcesz dbać, pomyśl sobie
o tym, co ma być w Twojej drużynie wyjątkowe. Spróbuj wymyślić choć jedną
cechę, która będzie Was wyróżniała na tle
innych drużyn. Może sprawność fizyczna?
Może techniki harcerskie, a może istota
służby w życiu harcerskim? Wokół tego
buduj wszystko inne, tak, by nadać drużynie jej wyjątkowy charakter.
Misja drużyny:
Jednak uświadomienie sobie, jaka moja
wymarzona drużyna ma być to dopiero
połowa drogi. Bo po co komu drużyna,
która będzie istniała sama dla siebie, która
nie będzie wpływała na rzeczywistość i
siała dobra? Odpowiedź sami dobrze znacie. Dlatego czas określić MISJĘ, jaką
przed drużyną postawicie. Nie chodzi o to,
by była ona ustalona raz na zawsze, ale o
to, by była i byście mieli ją z tyłu głowy, gdy
działacie z drużyną. To na jej podstawie
będziesz przekonywał chłopaków z ZZ-tu
do kolejnych działań, akcji i ciężkiej pracy
na rzecz drużyny. To, być może innymi
słowami, ale taką samą treść, będziesz
druhu drużynowy przekazywał na wieczornych apelach na obozie podsumowując dzień i mówiąc, co mogło być lepiej, a
w czym się dzisiaj sprawdziliście.
Teraz przed Tobą kolejne zadanie. Przeczytaj poniższy tekst. Masz na to tylko minutę. Nie przyglądaj mu się dłużej.
Następnie weź kartkę papieru i napisz
misję dla swojej drużyny. Napisz ją swoimi
słowami, zawrzyj to, co od zawsze było w
Twoim sercu i co jest dla Ciebie najważniejsze. Potem do mojego tekstu możesz
powrócić. Podejść już bardziej na chłodno,
ale pamiętaj - misja drużyny musi być
określona przez Ciebie!
Stworzenie samodzielnej, sprawnej organizacyjnie, licznej drużyny harcerzy w ramach
Związku
Harcerstwa
Rzeczypospolitej, wypełniającej jego misję i
program wychowawczy, oddziałującej silnie
na środowisko lokalne i partnerów społecznych w wychowaniu młodzieży oraz będącej
kuźnią kadr i ogniskiem nowych środowisk
dla harcerstwa w środowisku.
Zapewnienie drużynie komfortowych
warunków funkcjonowania zapewniających jej trwały i stabilny rozwój. Zorganizowanie wokół drużyny silnej grupy wsparcia
wspomagającej jej bieżącą działalność i pomagającej jej zrealizować swoje cele strategiczne.
Stałe podnoszenie poziomu pracy drużyny, zarówno w sferze programowej, jak i
metodycznej, organizacyjnej, czy technicz-
nej. Wychowanie odpowiedzialnych, lojalnych, pracowitych i dobrze przygotowanych
ideowo, metodycznie i organizacyjnie następców gotowych podjąć coraz to ambitniejsze cele w sztafecie pokoleń poprzez
tradycję, zwyczaje oraz system wychowawczy drużyny.
Przekroczenie poziomem działania wymagań dla Drużyny Puszczańskiej Organizacji Harcerzy ZHR. Osiągnięcie poziomu
Drużyny Rzeczypospolitej jedynie jako rezultatu ciężkiej pracy, nie zaś jako głównego
celu w rozwoju drużyny.
Powyższą misję stworzyłem kiedyś na
potrzeby mojej własnej pracy harcerskiej z
drużyną. W pewnym stopniu może być
jednak uniwersalna. Lecz nawet najpiękniejsze słowa, póki nie przekujesz ich w
czyn, pozostaną jedynie słowami. Więc do pracy!
Pamiętaj, druhu drużynowy, że to Ty, tu
i teraz decydujesz, jaka Twoja drużyna będzie jutro, pojutrze i za kilka lat. To Ty wyznaczasz standardy i określasz priorytety.
Prowadzenie drużyny to nie wyścigi. Tutaj
nie są najważniejsze trofea i tytuły. Prowadzenie drużyny to sztuka, spróbuj stworzyć
coś niezwykłego, klasę samą w sobie, a
dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy tytuł
Drużyny Rzeczypospolitej będzie jedynie
efektem ubocznym. :)
phm. Piotr Czaiński HR
Pomysł na...
1 listopada - nie tylko akcja świeczka
Mam wam dzisiaj do zaproponowania
pewne przedsięwzięcie, które moglibyśmy
przeprowadzić Łódzkim ZHR w okresie
uroczystości Wszystkich Świętych. Moglibyśmy ją określić kryptonimem “ZHR pamiętamy”. Celem poniżej opisanej akcji
byłoby przede wszystkim uczczenie pamięci osób zmarłych istotnych z punktu
widzenia ZHR, harcerstwa, czy Polski, prowadzenie wychowania w tym zakresie oraz
promocja postaw patriotycznych wśród
mieszkańców naszej metropolii.
Cała koncepcja polega na przygotowaniu zniczy z napisem napisem “ZHR - Pamiętamy” oraz postawieniu ich na
ważnych dla nas harcerzy grobach. Organizacja akcji opisana jest w dalszęj części
artykułu:
Znicze:
W pierwszej kolejności należałoby “wyprodukować” znicze z napisem “ZHR - pamiętamy”. Należy pamiętać, że nie może to
być ani nalepka, ani żadna obwoluta, gdyż
godność osoby zmarłej wymaga tego, by
to, co stawiamy na grobie służyło przede
wszystkim oddaniu czci i zadumie, nie zaś
miało w sobie element reklamy, czy szeroko pojętej promocji.
Biografie:
Następnie na stronie internetowej chorągwi, czy okręgu umieścilibyśmy krótkie
noty biograficzne osób, których groby
można odwiedzić, czy to instruktorów lub
przyjaciół harcerstwa, czy nieznanych bohaterów narodowych, czy wreszcie wybitnych osobowości ze świata kultury, nauki,
czy polityki. Należałoby w tym wypadku
podać również przybliżone miejsce, w którym znajduje się grób oraz opis dotarcia
do niego. Istniałaby również szansa dodawania biografii przez same harcerki i harcerzy naszego okręgu.
Wybór osoby oraz postawienie
znicza:
Każdy harcerz lub harcerka, a być może
drużyna, czy ZZ zainteresowany niniejszą
akcję zgłaszałby chęć objęcia “opieką” jednego z grobów, a następnie jego zadaniem
byłoby postawienie znicza oraz oddanie
czci wybranej osobie. Można by to robić
przy okazji pobytu z rodziną na konkretnym cmentarzu, więc duża część akcji w
żaden sposób nie zakłócałaby naszego już
i tak bardzo napiętego w tym czasie harmonogramu.
27
Media:
Dodatkowym, ale podanym na końcu i
jednak najmniej istotnym elementem akcji
byłby kontakt z mediami. Być może lokalne wiadomości, czy dzienniki byłyby
zainteresowane tym, co robimy i rozpowszechniłyby wiedzę o naszym przedsięwzięciu. Byłaby to na pewno dobra
przeciwwaga dla pierwszego, już w zasadzie stereotypowego skojarzenia harcerstwa i uroczystości Wszystkich Świętych,
jakim jest “Akcja Świeczka”.
Po co to wszystko?
Ktoś mógłby spytać: “Ale po co to
wszystko? Czy nie stawiamy w ten sposób
promocji ZHR wyżej nad cześć dla osoby
zmarłej? Czy jest sens to wszystko tak organizować, czy to nie powinno wynikać z
potrzeby serca, inicjatywy oddolnej? Skąd
na to wszystko wziąć pieniądze?”. Ja sam
sobie te pytania zadałem.
Wszystkie wątpliwości rozstrzygnąłem
jednak na korzyść tego, że warto jednak
spróbować. Uważam bowiem, że takie
przedsięwzięcie dałoby odczuć każdemu
harcerzowi i harcerce, że uczestniczy w
czymś naprawdę znaczącym, że nie jest
tylko druhem, czy druhną tu i teraz, ale
jest członkiem sztafety pokoleń, która
przez te wszystkie lata służyła naszej Ojczyźnie. I teraz my, widząc, jak oni bohatersko i uczciwie służyli, musimy dać sobie
radę z naszą współczesnością i walczyć o
te wartości, które są istotne dla nas, ale i
był istotne dla tych, co przed nami.
Być może pierwszy raz musielibyśmy
bardziej pokierować całym przedsięwzięciem, przekonać ludzi, przypominać, zmotywować, ale być może po kilku latach
tradycja zrobiłaby swoje i nasz kalendarz
imprez harcerskich obok “Wigilii Instruktorskiej”, czy “Dni Rodziny” wzbogaciłby
się o “ZHR - pamiętamy” i nie wyobrażalibyśmy sobie uroczystości wszystkich
świętych bez naszego uczestnictwa w tej
akcji? Kto wie…
Skąd wziąć pieniądze? Może ze składki,
a może znalazłby się ktoś, kto by nas wspomógł. A może da się po prostu kupić złotego markera i kogoś z ładnym
charakterem pisma, by zrobił dla nas takie
znicze “jak ze sklepu”?
Być może cały ten “napis” jest w tej akcji
najmniej istotny. Przecież dla Nich, tych,
co odeszli nie ma on znaczenia. Ale myślę,
że może mieć znaczenie dla nas samych,
bo jednoczymy się we wspólnym celu, a
także dla rodzin odwiedzających groby
swoich przodków, być może komuś łezka
się w oku zakręci i powie do swojego
wnuka - “Patrz, harcerze byli u dziadka.
On naprawdę był bohaterem.”.
phm. Piotr Czaiński HR
Patriotyzm w dobie kryzysu
Jeśli myślicie, drodzy czytelnicy, że za
chwilę zaprezentuję Wam artykuł o tematyce społeczno-ekonomiczno-politycznej,
to na szczęście (lub niestety - do wyboru)
jesteście w błędzie. Pisać mam zamiar mianowicie o skali mikro, czyli naszych drużynach, hufcach, czy szczepach i tym, co
możemy zrobić, by lepiej wykonać swoją
misję publiczną.
A co jest naszą misją? Chyba każdy odpowie, że podstawową misją ZHR jest wychowanie. Wychowanie patriotyczne,
wychowanie gospodarcze, wychowanie do
odpowiedzialności za innych i za siebie samego (wymieniać można by jeszcze
długo…).
I ja właśnie chciałbym Wam dzisiaj opisać pomysł na pewną akcję wychowawczą.
Pomysł nie jest do końca nowy, gdyż
“Akcja Flaga” była organizowana już nie
raz, ja jednak w niniejszym artykule
chciałbym Was zachęcić do zrobienia jej
“po łódzku”, razem, ponieważ “duży może
więcej” i mądrze, ponieważ “diabeł tkwi w
szczegółach”.
Dlaczego w dobie kryzysu? W sytuacji,
gdy dotacje publiczne są drastycznie obcinane albo dużo trudniej je uzyskać, naturalnym wydaje się powrót do źródeł, do
naszej harcerskiej przedsiębiorczości, by
jeśli nie całkowicie, to przynajmniej w
dużym stopniu, usamodzielnić się i uniezależnić od środków publicznych.
Ale do rzeczy.
Drodzy drużynowi, hufcowi, szczepowi
i wszyscy inni zainteresowani!
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego
28
mieszkańcy bloków tak rzadko samodzielnie wywieszają flagi podczas świąt państwowych? Czy się wstydzą? Czy może
czują się usprawiedliwieni, gdyż gospodarze bloków robią to w pewnym sensie za
nich wieszając flagi przy klatkach?
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda nasz patriotyzm? Czy jest nowoczesny, czy manifestujemy go w
odpowiedni sposób, czy wykorzystujemy
wszystkie szanse, by zmotywować siebie i
innych do bardziej spontanicznego i aktywnego działania?
Czy zastanawialiście się, w jaki sposób
zorganizować akcję zarobkową tak, by była
ona jednocześnie wychowawcza, by rozwijała naszych harcerzy, skutecznie promowała ZHR i wypełniała swój podstawowy
cel?
Postaram się, być może nie wyczerpująco, ale konkretnie odpowiedzieć na powyższe pytania i wątpliwości, ale nie tylko
odpowiedzieć, ale i zachęcić do wspólnego
działania. Moim zdaniem mieszkańcy dużych osiedli, takich jak Retkinia, Radogoszcz, czy Widzew nie wywieszają flag,
gdyż po prostu często nie mają gdzie.
Widzą flagę na swoim bloku i myślą sobie
“to powinno wystarczyć” i idą na rodzinny
obiad. Ale czy my harcerze powinniśmy
obok takiego stanu rzeczy przechodzić
obojętnie? Czy nie powinniśmy szukać nowych dróg? Mnie przyszło kilka do głowy.
I to takich, które dadzą nam szansę
wzmocnić budżety naszych jednostek nie
poprzez uzyskanie pieniędzy z zewnętrznego źródła, ale poprzez naszą pomysło-
wość, elastyczność i rzetelną pracę.
Małe flagi:
Jednym z pomysłów są małe flagi, takie
o szerokości ok. 20 cm. Moglibyśmy sprzedawać je w szkołach uczniom przy jednoczesnej
akcji
wychowawczo-informacyjnej, na obchodach świąt państwowych, czy to tych lokalnych, czy centralnych, przy katedrze, po
mszach za Ojczyznę w naszych lokalnych
parafiach oraz w wielu wielu innych miejscach.
Opaski:
Czy nie raz brakuje nam opasek białoczerwonych na ramię podczas naszych
harcerskich inicjatyw, czy to gier, czy innych przedsięwzięć mających pomóc
młodszym harcerzom poczuć historię i
postawić ich na moment bliżej bohaterów
minionych czasów? Być może warto za kilkadziesiąt groszy takie opaski wyprodukować?
Znaczki:
Symbol ma ogromne znaczenie w kulturze i historii. Opornik w stanie wojennym był symbolem oporu wobec władz, a
noszący go ludzie ryzykowali często własnym zdrowiem nosząc go. Dzisiaj możemy
swobodnie manifestować swoje poglądy,
czy radość z posiadanej wolności, a często
tego nie robimy. Być może biało czerwona
flaga wpięta w klapę jesiennego płaszcza
(11 listopada), czy wiosennej marynarki,
czy kurtki (2,3 maja) byłaby odpowiedzią
na tę sytuację?
Wspomagając lokalny przemysł wytwórczy, a często korzystając z naszych
harcerskich kontaktów, a także dzięki
większej ilości zamówień (bo składamy je
wspólnie) moglibyśmy wyprodukować
zrealizować wyżej wymienione pomysły
dzięki naprawdę niewielkim nakładom finansowym. Być może udałoby się obyć
nam bez ryzyka pozostania z niesprzedanym towarem w ręku poprzez wzięcie produktów w tzw. “komis”. Musielibyśmy
również na pewno jakoś się zorganizować,
być może podzielić terenem, a może nawet
część z wyprodukowanych materiałów
“wyeksportować” do innych miast…
Ja sądzę, że taka akcja patriotyczno-wychowawczo-zarobkowa jest doskonałą odpowiedzią nas harcerzy na dzisiejsze czasy.
Pokażmy Polakom, że jesteśmy przedsiębiorczy, że wychowujemy młodzież na
taką, która będzie potrafiła przetrwać
nawet najcięższy kryzys ekonomiczny, a
jednocześnie, że nie tylko nie zapominamy, kim jesteśmy, ale także aktywnie
włączamy się w promocję polskości.
Przykładów można podawać wiele. Niektóre są lepsze, inne pewnie mniej udane.
Jednak na łamach wywiadowcy chciałbym
zadać pytanie, czy Wy instruktorzy, prowadzący harcerskie jednostki, chcielibyście włączyć się w taką akcję? Czekam na
odzew! To jest naprawdę możliwe!
phm. Piotr Czaiński HR
Poradnik hufcowego
Po co właściwie hufce?
Czy próbowaliście odpowiedzieć sobie
kiedykolwiek na to pytanie? To, że są, to
wiemy. Ale czy potrafimy w pełni powiedzieć po co nam one? W niniejszym artykule postaram się trochę pochylić nad tym
zagadnieniem, i pokrótce je wytłumaczyć.
Z definicji, Hufiec jest jednostką organizacyjną w związkach harcerskich, usytuowana w hierarchii pomiędzy
podstawowymi jednostkami organizacyjnymi, a Chorągwią. Dodatkowo przeczytamy tam, iż jest on terytorialną wspólnotą
gromad, drużyn, kręgów i innych podstawowych jednostek organizacyjnych. To
wszystko znamy z doświadczenia. Podobnie jak to, że Hufiec obejmuje zazwyczaj
określony teren – wyznaczony umownie w
ramach Chorągwi którą współtworzy.
Przypomnieliśmy sobie już czym jest
Hufiec. Teraz pytanie centralne – w jakim
celu hufce istnieją? Najprościej mówiąc,
funkcje jakie one pełnią możemy podzielić
w zasadzie na dwie grupy – administracyjną, i metodyczną.
Ta metodyczna przejawia się zazwyczaj
poprzez zwyczajny kontakt ze swoimi podopiecznymi, czuwanie nad realizowaniem
przez nich planów pracy - to tak formalnie.
Nieformalnie zaś, czuwanie nad ich wachlarzem zdolności i możliwości. Jest to zadanie bardzo trudne. Każdy drużynowy
bowiem ma ambicje i chce działać po swojemu. A tutaj należy dojść do kompromisów, bo czasem nie da się ukryć, że nawet
najlepszy z drużynowych
popełnia błędy. Uczenie
na błędach jest najbardziej odpowiednie. Ale!
Przy współpracy z hufcowym, i wspólnym zaufaniu można uczyć się na
błędach, ale cudzych - tych popełnionych
przez niego (tutaj dotykamy sylwetki samego hufcowego, o którym będzie w kolejnych numerach), ale również przez
innych. Hufcowy to także osoba dbająca o
to, aby jego podopieczni - jak w zastępie nadal się rozwijali. Zdobywali kolejne
stopnie, stawali się coraz lepsi.
W tym wszystkim co “metodyczne” - a
więc, powiedzmy - bardziej ludzkie, brakuje nam jednak najczęściej tego, bez
czego te działania nie mają na dobrą
szansę prawa istnienia. Myślę tutaj o zaufaniu, i czasie. Drużynowy musi zaufać
hufcowemu. Bez szczerości i otwartości a
także wiary w to, że dba on o to, aby jemu
podległe jednostki stawały się jak najlepsze, nigdy niczego się nie osiągnie. Potrzeba tutaj kolejnej rzeczy. Trudnej
rzeczy. Dialogu. Porozumienia. Bynajmniej jego chęci z obu stron. A aby zaistniał dialog, potrzeba… czasu! I tu
dochodzimy do kolejnego punktu rodzącego problemy. Jak drużynowy ma znaleźć
czas na spotkania z hufcowym, jak ma
pełno roboty w drużynie, do tego nauka, i
rodzinne obowiązki. To również nie jest
proste, dlatego nie ma co liczyć, że kontakty między hufcowym a wszystkimi drużynowymi zawsze będą bardzo dobre, i
zawsze będą częste. Powinno się jednak o
nie dbać, i mieć chęć ich utrzymywania. A
jak nadarzy się okazja, trzeba się po prostu
spotkać i pogadać o wszystkim. Praca metodyczna hufcowego odnosi się najczęściej
do drużynowych, rzadziej do kadr drużyn
czy ZZtów, ale to nie oznacza, że nie może
istnieć. Hufcowy odwiedza kursy zastępowych, może zabiegać o spotkanie zastępowych - w formie sejmiku? Biwaku ZZtów?
I wówczas poprzez obserwację może wpływać na jakość swoich jednostek. Warto
jednak pamiętać, że Hufcowy nie jest wrogiem. Pomimo, że nie spędzamy z nim
wiele czasu, i że nie jest naszym kumplem
(najczęściej, oczywiście są przypadki,
kiedy jest inaczej - te, mimo że nieliczne
należy chwalić i pielęgnować).
Kolejnym polem - właściwie tym podstawowym dla hufca, jest administracja.
Hufcowy jest w pewnym stopniu urzędnikiem, który odpowiada za terminy, za realizację planu,
za dotrzymywanie
obowiązków. Sprawia, że Komendant
Chorągwi w łatwy sposób uzyskuje wiedzę
na temat tego, co się dzieje w danym środowisku lokalnym - na terenie mniejszym
aniżeli cała Chorągiew. Ma też tam “swojego człowieka”, którego zadaniem jest to,
aby nic się nie popsuło. I takie jest właśnie
to drugie, podstawowe, nieco urzędnicze
stanowisko jakie pełni hufiec. W pewnych
aspektach może on pełnić funkcję reprezentacyjną- np. wobec władz mniejszej
miejscowości gdzie działa Związek Drużyn
(lub Hufiec), czy też określonej dzielnicy.
W sferze administracyjnej do tłumaczenia
jest mało - Hufiec po prostu dba o porządek w drużynach które w jego skład wchodzą. Oczywiście powinien być także
ośrodkiem myśli strategicznej danego terenu - kreować wizję dalszego rozwoju
drużyn, powiększania ich stanu liczebnego
i polepszania ich jakości.
29
Wzorowy hufcowy - czyli jaki?
Mówiliśmy już o tym, po co nam Hufiec, a także jak powinno wyglądać kształcenie zastępowych w Hufcu. Pora zabrać
się za osobę, która za to wszystko ma odpowiadać - czyli hufcowego. Jaki powinien
być prawdziwy, dobry - najlepiej wzorowy
hufcowy? Tym razem postanowiłem zasięgnąć zdania szerszego grona osób. Jak
wyglądały wyniki mojego badania? Poczytajcie…
Postanowiłem przeprowadzić mały eksperyment polegający na zadaniu części instruktorów i harcerzy naszej Chorągwi
prośby przedstawienia 3 (dokładnie
trzech) cech jakie powinny charakteryzować dobrego hufcowego.
Na prośbę odpowiedziało do chwili w
którym zasiadłem do pisania artykułu 21
instruktorów i harcerzy. Postaram się przytoczyć wymienione przez Was cechy z
krótkimi komentarzami - bądź Waszymi,
bądź też moimi. Oczywiście taka lista nie
będzie kompletna, bowiem prosiłem Was
celowo o podanie 3 cech z myślą, że podacie te, które są dla Was szczególnie istotne.
Hufcowi - gotowi?
Czas na sprawdzenie, jakimi powinniśmy być w oczach byłych hufcowych
(nawet byłych członków ZHR), obecnych
hufcowych, a także naszych podopiecznych…
Najczęściej wymienianymi cechami
były te, powiązane bezpośrednio ze zdolnościami wodzowskimi i autorytetem.
Oczywiście bardzo ważne jest tutaj doświadczenie metodyczne . Padła nawet
propozycja, że hufcowy powinien w jednym pionie być bardzo dobry, a pozostałych dobry. Ilość głosów jakie oddaliście na
te cechy nie pozostawia nic do dodania :)
Kolejne cechy można połączyć w te
związane z kreatywnością, pomysłowością
otwartym umysłem i własną inicjatywą.
Pozytywnym będzie, jeśli będzie się to
przekładało na plan i wizję rozwoju Hufca
niezależnie od napotykanych problemów.
Hufcowy powinien zawsze umieć wybrnąć
z problematycznej sytuacji.
Kolejna grupa zgromadziła się wokół
wyrozumiałości, cierpliwości i sprawiedliwości. Myślę, że tutaj szczególnie ta “biurowa” i “administracyjna” część naszej
pracy znajduje swoje uzasadnienie. Jak
wiadomo, hufcowy powinien być upierdliwy jeśli chodzi o dotrzymywanie i przypominanie swoim drużynowym o
terminach - ale właśnie - czy zawsze? Czy
hufcowy nieustannie musi się kojarzyć z
“poganiaczem”? Ten, kto kiedykolwiek
musiał nim być przyzna, że nie jest to przyjemna służba…
Kolejne wskazania to konsekwencja,
zdolności organizatorskie, pracowitość.
Bez pracy nie ma kołaczy - jak głosi staropolskie przysłowie (a propo - wiecie co to
kołacze?). Hufcowy powinien być tego
przykładem. Zarówno w życiu harcerskim,
jak i osobistym. To z niego powinien płynąć przykład dla jego podopiecznych.
Przy tym wszystkim, powinien być z natury ekstrawertykiem. Umieć pracować i
rozmawiać z ludźmi, a co najważniejsze
potrafić ich zmotywować w chwilach słabości i załamania. Przy tych cechach wyłaniają się kolejne, które dopełniają całości
wzorowej sylwetki - otwartość na drużynowych i ich pomysły, dawanie im możliwości
twórczego
myślenia,
bezkonfliktowość, dojrzałość emocjonalna
i duchowa. Doszliśmy do duchowości.
Kilka osób zaznaczyło, że hufcowy powinien być osobą z mocną duchowością. Ale
czy zawsze jesteśmy w stanie mieć na to
wpływ? Myślę, że to bardzo indywidualna
sprawa. Wiadomym jest jednak, że nie powinniśmy nie pracować nad sobą - a więc
dalej się rozwijać, podejmować nowe wyzwania, zdobywać nowe doświadczenia.
Listę zamkną konkretne przykłady, podane przez Was w mailach. Nie chciałem
zmieniać ich treści, więc po prostu je
wkleję (mam nadzieję, że autorzy się nie
obrażą. Dla bezpieczeństwa ich i własnego
pominę jednak autorstwo wpisów.).
Wzorowy hufcowy powinien charakteryzować się ponadto:
wyrozumiałością - rozumianą jako
umiejętnością patrzenia na sprawy z różnych perspektyw i zdolnością do wybacza-
nia (nie uprzedzaniem się do nawalających
ludzi), choć nie chodzi mi tu o pobłażanie;
konsekwencją - musi być przewidywalny i działać zgodnie z planem i ustaleniami, a jednocześnie być strażnikiem
konsekwentnych działań
pracowitością - w ten sposób będzie dla
swoich podopiecznych najlepszym wzorem i prawdziwym wodzem.
umiejętnością porwania, zainspirowania do zrobienia czegoś swoich drużynowych
dawaniem możliwości wykazania się
drużynowym i instruktorom z hufca, nie
tłumienie ich inicjatyw, pomysłów , ale za
to służenie radą i pomocą przy ich realizowaniu
życzliwością i pozytywnym nastawieniem do swoich podopiecznych, ale też
wymaganie od nich rzeczy ważnych
partner równy dla rodziców (intelektualnie i życiowo) - drużynowy może być
niedojrzały do końca (18-20 lat) ale hufcowy jest jego zwierzchnikiem i “urzędnikiem” a nie chłopakiem w krótkich
spodenkach. Dorosły, pracujący itp. Partner w dyskusji a nie wizjoner na poziomie
liceum jak drużynowy.
I jak wam się podobają powyższe wskazania?
Patrząc na tę listę można zauważyć, że
nie jest łatwo być hufcowym, bo wymagania stawiane przed pełniącymi tę funkcję
są spore. Ale mimo wszystko, patrząc z
drugiej strony, funkcja ta daje wielką satysfakcję, i uczy pracy na wyższych szczeblach,
ze
starszymi
osobami.
Niejednokrotnie są to trudniejsze rozmowy - ale to właśnie kolejny plus - przygotowanie do życia dorosłego które mamy
już wokół siebie, albo dopiero na horyzoncie…
Jedną z cech które zostawiłem na koniec, ze względu na kolejny artykuł w kąciku hufcowych jest manager (organizator
komendy i systemu zastępowego drużyn).
O tym właśnie przeczytacie już 20 kwietnia, w kolejnym “Wywiadowcy”. Jeśli
macie jakieś pomysły, uwagi na ten temat
- piszcie. Co dwie głowy, to nie jedna :)
Szkolenie w hufcu – zastępowi
Za nami ferie zimowe. Od wielu lat
utarło się w naszej Chorągwi, że w ich
trakcie zajmujemy się w naszych hufcach
szkoleniem zastępowych poprzez organizację kursów. Trwają one zazwyczaj około
tygodnia, zlokalizowane są w szkołach blisko Łodzi. O tym, gdzie w tym roku odbyły
się kursy, jak wyglądało szkolenie zastępo-
30
wych, i jakie to szkolenie ma znaczenie dla
hufca przeczytacie w niniejszym artykule.
Mam nadzieję, że o roli zastępowego w naszej organizacji mówić nie muszę. Zdajemy sobie sprawę, że dobrzy zastępowi są
filarem naszej organizacji. Bez nich nie ma
dobrych drużyn, to oni w większości sytuacji odpowiadają za to, jakie mamy jed-
nostki w naszych hufcach. Nie umniejszajmy tutaj roli drużynowego, od którego
wiele zależy, ale bez dobrych zastępowych
nawet najlepszy drużynowy prawidłowo
funkcjonującej drużyny nie poprowadzi.
Zastępowy jest podstawą. A więc od
czego musimy zacząć chcąc pomagać naszym drużynom w hufcu? Od zajęcia się
szkoleniem zastępowych! I tutaj napoty- powym, a pojechał na kurs bo…? - Kazał kartę ocen wykorzystał wzgórze. Makieta
kamy na pierwszą zagwozdkę. Mianowicie mi drużynowy… Skutek - obniżenie po- wykonana została z pianki budowlanej,
- kurs w hufcu vs kurs w drużynie. Prze- ziomu kursu. Wiadomo, że taka osoba nie odpowiednio pomalowana imitowała
cież kiedyś takie “drużynowe” kursy zastę- będzie raczej pomagała kursantom, tym szczyt. Od dołu do góry wiodły różnokopowych były na porządku dziennym. To bardziej, że kurs w pewien sposób imituje lorowe szlaki - każdy innego koloru, było
drużynowy powinien wiedzieć, jaki stan- szkołę (w której wiadomo, że dzieciakom ich tyle, ilu było kursantów. Każdy składał
dard zastępowego obowiązuje w jego dru- ciężko usiedzieć i się skupić. Wolą się się z punktów. Po zakończeniu zadania i
żynie, i dzięki temu, że sam będzie szkolił bawić - na kursie mamy to samo. A prze- nadaniu oceny każdy kursant przemieszswoich zastępowych łatwiej osiągnie to, co cież chcąc nie chcąc musimy ich czegoś czał i zatykał na odpowiednim punkcie
zamierza. Dlaczego więc
flagę w swoim kolorze. Celem
szkolenie przenieśliśmy do
było oczywiście zdobycie
poziomu wyżej? Jakie to
szczytu. I proszę - nie da się?
ma plusy?
Da się! Trzeba pomyśleć :)
Przede wszystkim w peW tym roku w naszej Chowien sposób “normalizurągwi odbyły się trzy kursy
jemy” pewne sprawy. Nie
zastępowych. Miałem przyda się ukryć, że w naszej
jemność gościć na kursie
organizacji są drużyny lepŁZD “Północ”, a także
sze i gorsze. Drużynowi
ŁHHrzy “Szaniec” - ze
również są gorsi. W przywzględu na to, że oba odbypadku pozostawienia kurwały się w tym samym termisów na poziomie drużyn
nie, w tej samej szkole- w
skazujemy od razu pewną
Głownie. Resztę artykułu
ich grupę na to, że ich popragnę poświęcić refleksjom
ziom będzie bardzo wykomendantów tychże kursoki, organizowane będą z
sów. O relację z “Polesia”
odpowiednim nakładem
prosiłem, ale się nie doczekapracy osób je prowadząłem, więc w tym artykule jej
Redaktor S. Grochala odbiera Patent Zastępowego nr 1 Kurs "Młody Las 2000"
cych - inaczej mówiąc,
nie zamieszczam.
będą po prostu na bardzo wysokim pozio- nauczyć). I idąc dalej, sam pokazał nam się
mie. Z drugiej jednak strony, pozostanie kolejny problem. Zajęcia - jak je prowa___RELACJE Z POLA WALKI___
grupa kursów które odbędą się na dużo dzić? Czy kursy zastępowych muszą przyniższym poziomie, lub też w ogóle się nie pominać szkołę? Pewnie że nie! Co ma
Kurs Łódzkiego Związku Drużyn
odbędą. Co jest ważniejsze? Dobro jedno- temu pomagać? Oto kilka przykładów:
“PÓŁNOC” - “SEMINARIUM TERstek, czy ogółu? Przecież nikt nie zabroni
- dobra obrzędowość kursu. Bardzo TIUM” - komendant: phm. Jan Balcerski:
gorliwemu drużynowemu przeprowadzić ważny element w przygotowaniu. Ważne,
“To już jest koniec, nie ma już nic, jesdodatkowego szkolenia swoich zastępo- aby wszędzie towarzyszyła nam zabawa i teśmy wolni, możemy iść…” - słowa tej piowych - wręcz będzie to wskazane! Bo w przygoda. Jak najmniej zajęć w szkolnych senki
chcieliśmy
odśpiewać
na
każdej drużynie zastępowi mają trochę klasach! A jeśli już, to jak najwięcej ruchu, zakończenie kursu, ale brak prądu w kadinne zadania, trochę inaczej się ich trak- rozmów, dyskusji, ruchu. Uczmy poprzez rówce nam to niestety uniemożliwił. Czas
tuje. I bardzo dobrze, bo dzięki tej różno- działanie!
na kilka refleksji pokursowych (przeprarodności zyskują też hufcowe kursy. Dzięki
- “przerywniki” - czyli turniej sportowy, szam, jeśli będą nieco chaotyczne):
temu, że skupiają harcerzy z różnych dru- wycieczka, zwiad, harce, gra terenowa, gra
1. Szkoda, że w kursie uczestniczyło
żyn stają się miejscem gdzie następuje wy- nocna i inne formy harcerskiej pracy. Nie tylko 8 harcerzy z powołanej 14. W kursie
miana doświadczeń, tradycji, zwyczajów. zapominajmy o tym! Kurs ma też podawać “Szańca” brało udział tylko 5 osób. Wobec
Przyszli zastępowi mają więcej źródeł z przyszłym zastępowym nowe pomysły jak powyższego należy przemyśleć i przedysktórych mogą czerpać. Do tego zwiększa prowadzić zajęcia z tak trudnych dziedzin kutować w gronie instruktorów zasadność
się wachlarz możliwości- więcej kursantów harcerskich jak np. historia harcerstwa. A organizowania osobnych kursów przez
daje możliwość prowadzenia dla nich gier, przecież da się tego uczyć w ciekawy spo- każdy hufiec. Może połączenie sił i zrobieharców i ciekawszych zajęć których nie sób!
nie jednego kursu zastępowych dla całej
przeprowadzimy przecież dla 2 naszych
- dobre przygotowanie do kursu - w chorągwi ułatwiło by jego organizację (
harcerzy w drużynie. Właśnie - a kogo wy- chwili, kiedy się dobrze przygotujemy, jedne papierki zamiast dwóch czy trzech),
słać na kurs? Są różne możliwości…
nasze zajęcia także staną sie atrakcyjne. W wpłynęło na jego jakość (większy wybór
Według mnie, na kursy powinniśmy chwili prowadzenia zajęć z “marszu” bar- prowadzących i większa możliwość zorgawysyłać TYLKO osoby, które szykują się dzo często stają się one monotonnymi wy- nizowania np. ciekawej gry), a dodatkowo
do bycia zastępowymi. Nie powinno w za- kładami. A nie muszą! Zabierzmy ze sobą zintegrowało różne środowiska?
sadzie być sytuacji, kiedy w kursie uczest- jakieś materiały, mapy, różnokolorowe
2. Poziom kursantów był dość zróżniniczy ktoś, kto już jest zastępowym, albo kartki, dajmy naszym kursantom możli- cowany, co było do przewidzenia, bo ich
ktoś, kto jedzie na kurs, ale wiemy w zasa- wość, aby się wykazali.
staż harcerski też był bardzo różny.
dzie, że zastępowym i tak nie będzie. To po
- system oceniania. To każdemu nas Wszystkim udało się zaliczyć kurs i otrzyco jedzie? Żeby “coś” z nim zrobić, spróbo- przypomina szkołę. Jak to zmienić? Niech mać patenty zastępowych. Jakość wykonywać odnaleźć jego harcerskie “powołanie”? zamiast ocen, kursanci zdobywają coś in- wanych zadań kursowych polepszała się z
A co jeśli się zupełnie tam nie odnajdzie? nego - bardzo podoba mi się tutaj rozwią- dnia na dzień. W ogólnej punktacji najBędzie wiedział, że i tak nie chce być zastę- zanie “Szańca”, który w tym roku jako lepsi okazali się: wyw. Łukasz Kubiak,
31
wyw. Piotr Grzelak i mł. Bartosz Głowacki.
3. Jak zwykle życie okazało się bardziej
pomysłowe od organizatorów kursu. Remont szkolnej kotłowni i związane z nim
odcięcie ciepła na dwie ostatnie doby naszego pobytu pozwolił nam sprawdzić się
w ekstremalnych warunkach. Ale przecież
północ kojarzy się z mrozami, więc…
4. Ulubionem zajęciem kadry w tak
zwanym międzyczasie były minikoncerty
kareoke, uskuteczniane dzięki dostępowi
do szkolnego laptopa i projektora multimedialnego, oraz kolekcji płyt komendanta. Powstał nawet zwyczaj, że każdy
gość wkupuje się odśpiewaniem wybranego przeboju. Niektóre z tych występów
mamy zarejestrowane.
5. Wielkim bólem zarówno kadry jak i
kursantów było to, że nie mogliśmy skorzystać z hali sportowej znajdującej się
przy szkole. Ale mamy nadzieję, że co się
odwlecze… Już mamy zaproszenie od dyrekcji do zorganizowania jakiejś harcerskiej imprezy sportowej. Myślę, że warto
przemyśleć.
6. W zorganizowanych przez pracowników hali mistrzostwach w tenisie stołowym Radek Kula zajął II miejsce na prawie
40 startujących w kategorii szkół podstawowych. Gratulacje!!!
___RELACJE Z POLA WALKI___
Kurs Łódzkiego Hufca Harcerzy “Szaniec” - “GILDIA ZDOBYWCÓW” - z-ca
komendanta kursu: ćw. Maciej Zasadziński:
Dlaczego akurat ‘Gildia’ i dlaczego ‘Zdobywców’?
Pierwsza część nazwy nawiązuje do kilkuletniej tradycji kursów zastępowych najpierw w XV ŁDH, później w ŁHH
„Szaniec”.
Gildia to stowarzyszenie rzemieślników,
kształcące ich w konkretnym fachu. W
tym roku fachem tym, określonym nieco
metaforycznie było ‘zdobywanie’, a dokładnie - zdobywanie gór.
Zdobywanie gór nie jest czymś łatwym
i prostym. Poprzez trud ‘wspinaczki’ możemy nie tylko kształtować sprawność fizyczną ale również szlifować swój
charakter i uczyć się żyć w sposób niewygodny dla człowieka XXI wieku nastawionego na zdobywanie wszystkiego
najmniejszym z możliwych wysiłków.
Chciałem aby kurs zachęcił i pociągnął
chłopaków do zdobywania szczytów ideałów harcerskich ,by widzieli w tym sens i
umieli pokonywać trudności stojące na
drodze.
Starałem się wzbudzić w kursantach inspiracje i pasje w byciu przywódcą dla gromady chłopców ,którzy widząc postawę
swojego wodza będą chcieli stawać się tacy
jak on.
Mam nadzieję ,że przyszli zastępowi
Łódzkiego Hufca Harcerzy ‘Szaniec’ zobaczą w swojej pracy - w prowadzeniu zastępu coś większego aniżeli ‘czysty sport’.
Chciałbym aby zobaczyli w tym coś o
wiele głębszego. Czy się uda, czas pokaże.
W dniu 26.01.2009 o umówionej godzinie w SP nr 2 w Głownie, stawiła się nadzieja ŁHH ‘Szaniec’ ,nowa świeża krew w
ilości 5 kursantów. Czekamy jeszcze na
przyjezdnych z Piotrkowa – kilka telefonów – i wiemy ,że niestety nikt więcej do
nas nie dobije. No cóż, chcąc nie chcąc
trzeba się cieszyć z obecności (miejmy nadzieję) przyszłych zastępowych i Zdobywców ŁHH ‘Szaniec’ :) Pierwszy dzień
upłynął pod znakiem testowania wiedzy
ogólnej oraz pod znakiem poznawczym
obrzędowości kursu. Jednym z elementów
obrzędowości była makieta góry po której
kursanci mieli się ‘wspinać’ by zdobyć jej
szczyt. Kolejny dzień to początek wspinaczki czyli pierwsze wykłady ,pierwsze
zaliczenia. Tego dnia wykłady prowadzili
członkowie kadry kursowej: Z-ca komen-
danta ćw. Maciej Zasadziński, Z-ca komendanta do spraw programowych ćw.
Łukasz Jaszczuk oraz oboźny wyw. Kacper
Forysiak. Tego samego dnia odbył się kominek poprowadzony przez hufcowego
ŁHH ‘Szaniec’ phm. Adama Drabika HO
na temat ‘Istoty Prawa Harcerskiego w
życia harcerza’. Trzeci dzień kursu to rozbicie pierwszego obozu, czyli to od rana
poważne zajęcia z planowania pracy oraz
obrzędowości. Wykładowcami byli: ćw.
ćw. Maciej Zasadziński oraz pwd. Łukasz
Czekała HO. Popołudniu kursanci mieli
okazję poznać czym jest ‘Zbiórka niekonwencjonalna’ , a w dużej mierze pomógł
im w tym pwd. Dominik Wójcicki HO.
Wieczorem chwila zadumy bowiem kominek na temat ‘Bóg i modlitwa w zastępie’
poprowadził ks. Arkadiusz Lechowski.
Dzień po dniu kurs się toczył swoim rytmem, kursanci zdobywali kolejne metry
niebezpiecznej Czomulungmy. Nie szło
lekko. Jak na każdej wyprawie wspinaczkowej zdarzały się kryzysy. Żegnaliśmy je
jednak skutecznie. Aż w końcu nadszedł
ostatni obóz i pierwsze ataki na szczyt!
Walczyli z całych sił! Determinacja i ambicja była ogromna! Ostatnie metry, ostatnie uderzenia czekanem i… udało się!
Pierwszymi zdobywcami szczytu okazali
się dwaj kursanci: Marcin Buła (3ŁDH)
oraz Rafał Nowakowski (87 ŁDH) Tuż za
nimi uplasowali się Łukasz Rosa (87 ŁDH)
oraz Janek Jacek (87ŁDH) Niestety jeden
ze zdobywców szczytu nie zdobył. I w taki
oto właśnie sposób dnia 2.02.2009 zakończyła się wyprawa zdobywców ŁHH ‘Szaniec’. Miejmy nadzieję ,że trud wspinaczki
posłuży przyszłym zastępowych na szlaku
harcerskim jak i w życiu codziennym. Cała
kadra życzy powodzenia!
Tak tegoroczne kursy opisują komendanci. Byliście na którymś? Coś szczególnie zapadło Wam w pamięć? Chcecie się
czymś podzielić? Komentujcie!
Wskazówki dla skautmistrzów
20 harców na XX-lecie …
Wszystko pięknie, ładnie, w wakacje
mamy zlot. Okazja co by się spotkać ze
znajomymi harcerzami z całej Polski, poznać nowych ludzi. Jest tylko jeden mankament, żeby pojechać na zlot trzeba
wykonać zadania przedzlotowe, masz Ci
los 20 harców. Co to za pomysł? Te kilka
słów, druhu drużynowy, ma pomóc sprawić, aby „bezsensowne” zadanie zamieniło
się w wartościową formę pracy całej dru-
32
żyny.
Generalnie harce, w kontekście drużyny, dzielimy na indywidualne i grupowe.
Możemy jednak ponadto roboczo podzielić je na kilka innych grup. Dzięki temu łatwiej będzie nam je wymyślić i łatwiej
dopilnować abyśmy nie popadli w skrajności.
Z ważnych uwag dotyczących wszystkich harców! Harce drużyny nie są po to,
aby spełniać Twoje własne ambicje, czy pokazywać wyższość twej drużyny nad innymi. Owszem, dobrze jeśli harce są
naprawdę ambitne, zrobione z rozmachem
ale najważniejsze jest to, że harce mają służyć Twoim harcerzom, mają ich rozwijać,
być dobrane pod ich możliwości!
Pierwszą taką grupą będą harce typowo
wyczynowe - fizyczne, od najbardziej oklepanych, takich jak 100km pieszo na dobę
do nieco bardziej wyrafinowanych.
Dobrym przykładem może być sztafeta–
zakładamy dystans, dajmy na to 30 km,
planujemy trasę i rozstawiamy kolejno
chłopaków na tej trasie. Warto zwrócić
uwagę, aby była przekazywana pałeczka,
czy inny symbol. Zmierzmy ponadto czas,
zaznaczmy na mapce trasę i ruszajmy biegiem!
Kolejna grupa to harce intelektualne.
Od razu nasuwają się na myśl zadania dla
poszczególnych harcerzy (lub, jeśli idziemy
bardziej ambitnie dla zastępów bądź drużyny) typu „osiągnie na półrocze średnią
ocen równą … Niby proste ale doskonale
odzwierciedla naturę harcu – rozwija, nie
narzuca formy wykonania, a ponadto, jeśli
realizujemy harc w zastępie, jakże uczy odpowiedzialności – jeden nawali, cały harc
nieudany.
Następną grupą jest szeroko pojęta
służba. Daje ona całą gamę możliwości
harców dla całych drużyn np. harcem drużynowego jest znalezienie pola służby, takiego jak pomoc niepełnosprawnym,
przyboczni są odpowiedzialni za jakieś poszczególne części- materiały i logistyka
(załatwienie przejazdu dostosowanego do
osób niepełnosprawnych, organizację
pracy, zastępowi odpowiedzialni za włączenie w pracę swoich zastępów, a poszczególny harcerz po prostu będzie pomagał
chociażby wyjść na dwór z osobą na
wózku. Każdy ma swoje pole działania,
każdy musi wykonać wysiłek proporcjonalny do swoich możliwości. Inny przykład, jaki mi przychodzi do głowy to Akcja
Paczka zrealizowana w tym roku po raz
kolejny przez 7 ŁDW-ek i 17 ŁDW.
Bardzo ważną grupą harców są harce
pracy nad sobą. Tutaj leży olbrzymia
szansa do popisu zwłaszcza dla Ciebie,
Twoich przybocznych czy zastępowych,
ale także dla szeregowych harcerzy. Bardzo
łatwo znaleźć wadę i rozpocząć z nią
walkę. Ktoś jest bałaganiarzem? Cel: utrzymanie pokoju w porządku przez miesiąc,
potwierdzają rodzice. Maniak komputerowy? Odcinamy przykładowo wszystkie
gry komputerowe na dwa tygodnie, twardym trzeba być. Niezdara lub tłuścioszek?
Jest zima, leć i naucz się jeździć na łyżwach. Zdolny ale leń? Są jeszcze dwa miesiące, przez ten czas można nauczyć się
grać na gitarze chociażby! Myślę, że przykładów wystarczy, aby uruchomić wyobraźnię. Warto pamiętać o tym, że każde
wyzwanie w pracy nad charakterem
można traktować jako harc :-)
Można oczywiście typy harców mieszać
i tak np. słyszałem już o wnoszeniu węgla
starszym osobom. Na piętro! Można się
umówić, że drużyną zrobicie razem w jednym momencie 500 pompek, możesz zabrać swój ZZ i razem zróbcie kurs
skałkowy – będą ferie, będzie sporo czasu.
Możliwości naprawdę jest niemalże nieskończona ilość.
Tutaj poniżej rzucę parę przykładów
harców, jakie wpadły mi do głowy podczas
pisania tego artykułu:
Harce wyczynowo-fizyczne:
- Razem z zastępem zbuduje igloo i w
nim przenocuje
- Pogoda nie sprzyja, ale może? Przejedzie w przeciągu miesiąca 500km na rowerze.
- Jednego dnia zdobędzie Gorc i Turbacz
- Przebiegnie na nartach biegowych 20
km
- Jednego dnia bez grosza przy duszy
pojedzie do Torunia i przywiezie pierniczki dla całej drużyny
Harce służby:
- Dogada się z wodzem i poprowadzi
zbiórkę gromady – to dla tych starszych i
uzdolnionych :P
- Będzie przez miesiąc zmywał w domu
naczynia
- Będzie odśnieżał podwórze (tylko dla
tych co w domkach mieszkają, chociaż ten
śnieg niepewny jest)
- Zorganizują dla dzieci ze szkoły półkolonie (dla ambitnych drużyn)
Harce pracy nad sobą:
- Ukończy pierwszy stopień kursu tańca
towarzyskiego
- Upiecze całkowicie samodzielnie
ciasto (i dajcie to 12 letniemu kajtkowi, będzie ambitnie)
- Nauczy się żonglować
- Przeczyta „Władcę Pierścieni” (dla
„miłośników” książki)
- Nauczy się jeździć na łyżwach
- Zaprosi dziewczynę do kina (to dla
starszych i nieśmiałych)
- Na DMB przygotuje własnoręcznie
prezent (dla młodszych)
- Nauczy się na pamięć I księgi „Pana
Tadeusza”
Harce inne
- Razem z zastępem zbuduje domek z
kart wysoki na 2 metry
- Jednego dnia zrobią zdjęcie autobusów dziennych wszystkich linii (dla całych
drużyn)
- Wykonają drużyną ZOO z orgiami –
każdy jedno zwierzątko
Ponadto wiele inspiracji można znaleźć
w książce „Próby wodzów”. Tamtejsze
harce do łatwych nie należą, ale może
warto spróbować? Myślę, że wyobraźnia
uruchomiona, ruszajcie do pracy!
Wiele pomysłów jest zebraniem tego, co
omówiliśmy na konferencji „K jak kształcenie”, reszta pochodzi z pomysłów mojej
drużyny (17ŁDW) i mojej własnej głowy.
ćw. Daniel Pawlak
lat 19. Uczeń kolejno: 166 SP, 8 Gimnazjum, 24 LO. :) Obecnie student nanotechnologii PŁ. W ZHR od 2004 roku,
początkowo w 17ŁDH, od 2006 dumny
współzałożyciel i przyboczny 17ŁDW.
Prywatnie od kilkunastu miesięcy szczęśliwie zakochany:)
wMIASTOgraj
Cała Polska gra
“Zarezerwuj sobie trochę wolnego czasu
w niedzielę 26 lutego 2006. Weź ze sobą
coś do pisania i pojaw się w centrum Warszawy. Około 17.00 pod Rotundą pojawi
się człowiek z słuchawkami na głowie,
który będzie tam do 17.15 a może i dłużej.
Podejdź do niego i powiedz “Znam całą
prawdę”, a dostaniesz kartkę z zasadami
trzeciej gry z serii Urban Playground.“
Na katowickich ulicach jakiś czas temu
spotkać można było ludzi grających w
piłkę. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie średnica piłki - około 1
metra. Trudno takiej piłki nie zauważyć,
wzbudziła ona zainteresowanie katowiczan, którzy ochoczo przyłączali się do
gry.
Rok poprzedni nie sprzyjał różnorakim
interesom. Lista klęsk była długa a niepo-
radność władz z powodzeniem zakończyć
się mogła na obcięciu języka Niedojdzie
samorządowi.Nieubłagany los może saldo
pechu przenieść i w nowym roku spuścić
na nas nowe klęski. Nadzieję jednak
miejmy, że to, co się działo to jednorazowe
wybryki. Nie owijajmy rzeczy w bawełnę,
która znów podrożała: w nadchodzącym
czasie warunki do interesów zdają się
wprost wzorowe! - tak do wzięcia udziału
w grze “Zmotaj Fabrykę” zachęcano gra-
33
czy w Łodzi.
W Poznaniu 27 grudnia 2008 roku już
po raz 13 grupa ludzi zbierze się, aby rywalizować ze sobą wykonując zadania,
rozwiązując zagadki i uciekając przed
przeciwnikiem. Wcześniej gracze wcielali
się w poszukiwaczy tajemnic średniowiecznego Poznania, Polaków w okupowanym Posen czy mieszkańców grodu
Przemysła.
Tym
razem gra toczyć się
będczie w realiach
Powstania Wielkopolskiego.
Polskę ogarnęła
nowa pasja. W wielu
miastach wielu ludzi
poczuło
potrzebę
poznawania miast,
które od lat zamieszkują. Poczuli, że w tej
znajomości mogą z
innymi rywalizować.
Poczuli wreszcie, że
mogą zorganizować
miejskie zawody aby sprawdzić, kto najlepiej zna historię miasta, jego ulice, place i
tajemnicze zaułki. Gry miejskiej, równocześnie funkcjonujące w kilku miastach
stały się popularne, zyskały sobie grono
stałych uczestników, wypracowały własne
formy, własne tradycje i tożsamość.
Wszytskich organizatorów gier i wysztkich
graczych biorących w nich udział łączyło
jedno - zamiłowanie do własnego miasta,
zamiłowanie do miasta jako tworu żywego, z którym można się zaprzyjaźnić.
Harcerze… grają od zawsze
Niecałe sto lat wcześniej powstały
pierwsze drużyny harcerskie. Od początku
jedną z najważniejszych form metodyki
harcerskiej była gra. W dużej części były to
gry terenowe rozgrywane w lesie, stanowiące rozwinięcie idei puszczaństwa.
Większość harcerzy żyła jednak w miastach i to właśnie miejski krajobraz był ich
codziennością. Naturalnym było, że gry
musiały się toczyć także w mieście. Zaczęło
się od prostych podchodów, później harcerze wypracowali coraz bardziej skomplikowane formy miejskich gier. Jedną z
korzyści z miejskich ćwiczeń harcerzy była
perfekcyjna znajomość miasto co harcerze
udowodnili chociażby podczas 63 dni Powstania Warszawskiego. Tradycja harcerskich gier miejskich jest z pewnością
bogata, ilość gier organizowanych w różnych środowiskach jest niezliczona. Powstające jedna za drugą gry miejskie
nierzadko korzystają z doświadczeń harcerzy.
Synergia jako nowa jakość
Połączmy świeżość i pomysłowość
współczesnych gier miejskich z harcerskim doświadczeniem - wyniki mogą być
zdumiewające. Znane są już przypadki
skutecznego łączenia obu żywiołów. Na
koniec warto odpowiedzieć na pytanie - co
daje harcerzom organizacja gier miejskich? Wymienię tylko kilka korzysći: wizerunek
nowoczesnej
i
otwartej
organizacji, obecność w mediach, obecność w życiu miasta i “last but not least” wysokiej jakości grę dla samych harcerzy.
pwd. Michał Grelewski HO
Historia magistra vitae
1945-1989
Odrodzenie Związku Harcerstwa Polskiego w
Łodzi po II wojnie światowej – tekst
zamieszczony w publikacji IPN Rok 1945 w Łodzi,
Jak
często
poznając historię
ruchu harcerskiego
skupiamy się na wielkich postaciach i latach lwowskich.
Oczywiście naturalne jest to
poszukiwanie korzeni i próba poznania początków. Warto jednak sięgać
także w inne miejsca i inne czasy. A chyba
najbardziej pasjonujące jest sięganie do
historii lokalnej, w której odnajdujemy
znane nam numery drużyn i nazwy ulic.
Dzieje stają się wtedy bliższe i bardziej namacalne. Te motywacje skłoniły mnie do
napisania pracy magisterskiej dotyczącej
tego co mi najbliższe czyli harcerstwa.
Sięgnęłam do dziejów harcerzy z mojego
miasta w latach 1945-1950. Gdyż jest to
okres, który można zamknąć klamrą. Jed-
34
nak za najciekawszy bo pełen optymizmu
i odradzającej się idei jest rok 1945 r. – czas
samodzielnego, odpornego na działania
władz, odrodzenia się harcerstwa po wojnie. Z II wojny światowej Związek Harcerstwa Polskiego wyszedł w chwale
bohaterskich uczynków. Mimo młodego
wieku, harcerze działający podczas wojny
w podziemiu w strukturach Szarych Szeregów odznaczyli się bohaterstwem, poświęceniem dla ojczyzny i ludzi, a także
odpowiedzialnym zachowaniem wobec
okrucieństw wojny. Legendę wspomagała
lektura „Kamieni na szaniec” Aleksandra
Kamińskiego1, w czasie okupacji wydana
pod pseudonimem Juliusz Górecki. Z tymi
doświadczeniami harcerze zaczynali od
nowa swoją pracę przerwaną 1 IX 1939 r.
Rok 1944 i 1945 był czasem wychodzenia ZHP z działalności podziemnej. Środowisko Szarych Szeregów z czasem
dowiadywało się o odradzaniu się harcerstwa, również bardzo powoli odbudowywały się przedwojenne drużyny. Łódzcy
instruktorzy Jacek i Grażyna Broniewscy
tak opisują ten okres, w swoim opracowaniu historycznym: „Trudne i dziwne były
to czasy. Z jednej strony harcerstwo odradzało się w nimbie wojennych dokonań, z
drugiej zaś owa ciągłość tradycji rodziła
gdzieniegdzie wyraźną niechęć. To przecież wówczas rodzi się hasło »AK - zapluty
karzeł reakcji”2.
Na początku nie istniały żadne władze
harcerskie, a większość środowisk działała
na własną rękę. Pierwsze odnowienie organizacji w terenie miało miejsce w Bia-
łymstoku, gdzie już 10 VIII 1944 r. odbył
się pierwszy powojenny harcerski kurs
drużynowych. Proces odbudowy następował najszybciej tam, gdzie przed wojną
struktury były silne, zaś ciężko szła budowa harcerstwa w miejscach gdzie nie
miało ono wcześniej korzeni. Bardzo
ważne było też, kto podejmował się odbudowy. Oczywiście dużo bardziej obdarzano
zaufaniem
przedwojennych
instruktorów lub harcerzy niż organizacje
i partie, które nie miały swych drużyn harcerskich wcześniej. W procesie tym widać
dwa nurty: jeden zapoczątkowany przez
byłych harcerzy, którzy zabierali się do
reaktywacji samych drużyn, nierzadko nie
pytając nikogo o zgodę, a drugi nurt to
działania władz oświatowych Polskiego
Komitetu Wyzwolenia Narodowego
(PKWN), które jako pierwsze postanowiły
zorganizować struktury związku.
PKWN zależało na powołaniu organizacji młodzieżowej na podbudowie harcerstwa, politycznie zależnej od komunistów.
Dnia 1 X 1944 r. kierownik Resortu
Oświaty PKWN Stanisław Skrzeszewski
powołał hm. Michała Sajkowskiego na Naczelnika Harcerzy. Było to dosyć dziwne,
bo nie istniała żadna organizacja, którą
mógłby on kierować3. Powstanie harcerstwa miało stać się też metodą wspomagającą „rozładowanie lasów”. Liczono na to,
że młodzi konspiratorzy ujawnią się, gdyż
znajdą w ZHP szansę na swoją działalność4. Dopiero pod koniec 1944 r. Zarządzeniem
Kierownika
Resortu
Administracji Publicznej Adama Ostrowskiego i Resortu Oświaty Stanisława Skrzeszewskiego
„Związek
Harcerstwa
Polskiego powołuje się z powrotem do
życia jawnego”5.
Sposób, w jaki ogłoszono reaktywację
ZHP wskazywał na próbę uzależnienia politycznego tej organizacji od PKWN.
Nazwa, stosowanie tradycyjnych odznak i
mundurów miało wskazywać na to, iż „lubelski” związek był bezpośrednią kontynuacją
przedwojennej
organizacji.
Tymczasem powołana w Resorcie Oświaty
Tymczasowa Naczelna Rada Harcerska
(TNRH) nie miała z harcerstwem za wiele
wspólnego. Jej członkowie w większości
pochodzili z innych organizacji m.in. Organizacji Młodzieżowej Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OM TUR),
ZWM czy ZMW RP „Wici”6. Poza tym Pogotowie Harcerek zwolniło dziewczęta z
konspiracji dopiero w marcu 1945 r. Cały
1945 r. poświęcono tworzeniu struktur organizacyjnych, wraz z postępowaniem wyzwalania ziem.
Struktura Związku Harcerstwa Polskiego w Łodzi. Chorągiew i hufce
Budowanie struktury ZHP miało
miejsce według przedwojennych schematów organizacyjnych, zgodnie ze wzorem
z dwudziestolecia międzywojennego na terenie woj. łódzkiego stworzono Chorągiew
Łódzką Harcerzy (ChŁH) i Chorągiew
Łódzką harcerek (ChŁH-ek). Komenda
ChŁH zaczęła swą samodzielną działalność już w styczniu 1945 r., wraz z opuszczeniem Łodzi przez wojska niemieckie.
cerek – Genowefa Stobiecka. Jak widać w
skład tej męskiej komendy wchodziły
także kobiety. Było to wynikiem długiej
organizacji ChŁH-ek, która swój finał
miała dopiero w maju 1945 r.9
Pierwszy rozkaz dotyczący Komendy
ChŁH pochodzi dopiero z listopada 1945
r. i zawiera duże zmiany wobec propozycji
z czerwca 1945 r. Nowy skład był dużo
Pierwszym powojennym komendantem
ChŁH został Mieczysław Maliszewski,
który pełnił swą funkcję do 8 II 1945 r.,
kiedy zastąpił go hm. Kazimierz Frankiewicz. Ten ostatni, był przez naczelnika
mianowany p.o. komendanta chorągwi,
realizował swoje zadania tylko trzy miesiące7. Dnia 30 VI 1945 r., rozkazem naczelnika
harcerzy
Romana
Kierzkowskiego, na komendanta chorągwi
łódzkiej nominowano hm. Mieczysława
Łętowskiego. Pełnił on swoją funkcję do
stycznia 1949 r., kiedy połączono ze sobą
pion męski i żeński, w wyniku czego powstała jedna chorągiew8. W międzyczasie
sprawował on także funkcje we władzach
naczelnych.
Organizacja pracy chorągwi i wchodzące w jej skład referaty zmieniały się z
rozwojem harcerstwa na ziemi łódzkiej.
Pierwsza znana wzmianka o Komendzie
ChŁH pochodzi z kwietnia 1945 r. Oprócz
p.o. komendanta – Kazimierza Frankiewicza (jednocześnie szefa Wydziału Kształcenia Starszyzny), w jej skład wchodzili:
zastępca komendanta – Zygmunt Paszkiewicz (pełniący też funkcję szefa Wydziału
Drużyn Harcerskich); szefowa Wydziału
Zuchowego – Romana Łukaszewska; szef
Wydziału Ogólnego – phm. Tadeusz Bargiel; szef Wydziału Finansowego Tadeusz
Sobczak i szefowa Wydziału Drużyn Har-
bardziej rozbudowany. Wszystkie referaty
miały wyznaczone konkretne cele. Referat
Kształcenia Starszyzny za swoje główne
zadanie miał organizowanie kursów dla
drużynowych i instruktorów oraz współpracę z jednostkami odpowiedzialnymi za
kształcenie w innych chorągwiach i
Główna Kwatera Harcerzy (GKH). Oba
Wydziały Drużyn – Miejski i Wiejski –
zajmowały się opieką metodyczną nad
drużynami sobie podległymi, współpracował z nimi ściśle Referat Wizytacji, który
wizytował nie tylko drużyny, ale także
hufce i wydziały w hufcach. Natomiast zadaniem Referatu Kultury i Służby Informacyjnej było organizowanie przepływu
informacji, współpraca z prasą i radiem,
rozprowadzanie prasy harcerskiej, organizowanie pracy i szkolenie referentów Harcerskiej Służby Informacyjnej (HSI)10. W
ramach ChŁH istniała także Komisja
Stopni. Warto nadmienić, że w jej skład
wchodzili np. Aleksander Kamiński i Dominik Patora. Obaj druhowie cieszyli się
dużym szacunkiem wśród harcerzy co
było ważne w tym ciele.
Komenda ChŁH mieściła się w domu
przy ul. Ignacego Skorupki 10/12. Budynek ten ZHP w Łodzi, jako organizacja
wyższej użyteczności publicznej, otrzymał
po wojnie. W czasie okupacji mieszkał w
nim Niemiec Helmut Biedermann, który
35
uciekł z Łodzi razem z wojskami niemieckimi. Zaraz po wojnie przeprowadzono, w
tym wielokrotnie bombardowanym miejscu, generalny remont, by móc doprowadzić willę i budynek gospodarczy do
używalności. W budynku chorągwi swoje
miejsca znalazły sekretariaty ChŁH,
ChŁH-ek i niektórych hufców, Harcerski
Klub Sportowy (HKS), świetlica i harcówki. Duży i czysty ogród służył do organizowania zajęć letnich.
Zaraz po wojnie bardzo prężenie, tak
samo zresztą jak cały związek, rozwijała się
także ChŁH. Widać tę tendencję po ilości
referatów, jakie były potrzebne do organi-
niczka harcerek Wiktoria Dewitzowa mianowała p.o. komendantki Wiktorię Walkowską11. Ten sam rozkaz mianował też
garść jej współpracowniczek: na stanowisko sekretarki – phm. Lucynę Zwoniarską;
referentką Wydziału Zuchowego została
hm. Janina Wegnerowa; natomiast referentką Wydziału Służb Sabina Rylska; na
koniec mianowano referentkę Wydziału
Kształcenia Starszyzny – hm. Marię Rosińską. Jak widać bardzo mało osób znajdowało się w pierwszej komendzie druhny
Wiktorii Walkowskiej. Wskazuje to na
bardzo powolne organizowanie się dziewcząt w struktury, choć przyznać trzeba że
zacji pracy chorągwi. Jednak oczywiście
najwięcej mówią same liczby, wskazujące
na ilość harcerzy w woj. łódzkim. W 1946
r. w skład ChŁH wchodziło 12 219 harcerzy, rok później już 12 856, ale największy
wzrost notowany był w 1948 r. gdy było ich
14 141. Bardzo duży przyrost liczebny notowała też ChŁH-ek. W 1946 r. było tylko
5 631 harcerek, w roku następnym ich
liczba wyosiła do 10 042, a w 1948 r. 11
046. Spośród wszystkich 16 chorągwi łódzkie zajmowały trzecie miejsce w liczebności wśród dziewcząt, a czwarte wśród
chłopców. Niestety w dokumentach nie
odnaleziono danych spisowych z 1945 r.
Ważne jest także to, że stan liczebny z
pierwszych lat powojennych przewyższył
bardzo szybko stan z 1939 r.
Pierwszą komendantką ChŁH-ek była
Genowefa Stobiecka, która wcześniej zajmowała się dziewczętami w komendzie
męskiej. Swoją funkcję objęła jednak tylko
na dwa miesiące (10 V – 30 VI 1945 r.). Na
własną prośbę została zwolniona i opuściła
szeregi harcerskie. Na jej miejsce naczel-
był to zaledwie drugi miesiąc ich samodzielnej pracy. Kolejne mianowania pochodzą z października 1945 r., gdzie w
rozkazie naczelniczki powołanych było do
komendy osiem osób, czyli już dwukrotnie
więcej niż poprzednio. Rozkaz był jednak
niepełny i nie podawał funkcji na jakie nominowano, stąd trudno określić czy powstało dodatkowych osiem stanowisk, czy
tylko cztery.
W październiku 1945 r. powstały wytyczne dotyczące składu komend chorągwi
harcerek, wraz z przydziałem prac. Według niego chorągwią powinno zarządzać
sześcioosobowe ciało składające się, po
pierwsze z komendantki, której zadaniem
było planowanie całości pracy, odpowiedzialność za chorągiew, kontakty z władzami i GKH-ek. Organizowanie
współpracy z organizacjami młodzieżowymi, planowanie kształcenia, pracy drużyny drużynowych, organizowanie
kursów i obozów, przypadły w udziale referentce Referatu Kształcenia Starszyzny.
Niewiele mniej pracy miała referentka
36
Wydziału Służby, która musiała planować
służbę w chorągwi, organizować szkolenia
dla służby, przygotowywać ją technicznie,
organizować służbę w nagłych wypadkach.
Kolejną z druhen była referentka gospodarcza, która prowadziła księgi kasowe,
kontrolowała je na niższych szczeblach,
zarządzała sprawami gospodarczymi i inwentarzem. Według instrukcji wizytowaniem drużyn, sprawdzaniem na ile
wypełniały swoje obowiązki i obsadą terenu zajmowała się referentka Wydziału
Drużyn. Osobą szóstą, która w komendzie
musiała się znaleźć była sekretarka – której
głównym zadaniem było prowadzenie korespondencji służbowej12.
Spostrzec można, że tylko kilka referatów było podobnych, do struktur harcerzy.
Wynikało to zapewne z charakterystycznych dla chłopców i dziewcząt form pracy.
Zgodnie z tą zasadą u harcerek można
było znaleźć Referat Zdrowia – dziewczęta
od lat zajmowały się służbą sanitarną, było
to ich najbardziej popularne pole służby i
Referat Wychowania Artystycznego – zawsze dziewczęta, chętniej niż chłopcy, spędzały czas podczas prac plastycznych i
zajęć muzycznych. Tymczasem u chłopców ważny był sport, stąd wykluczenie
sportów wodnych z Referatu WF i przekazanie go pilotowi chorągwi, także oddzielny Referat Obozów i Turystyki.
Chłopcy w przeciwieństwie do dziewczyn
mieli też, wydzielone Referaty: Drużyn
Miejskich i Drużyn Wiejskich. U dziewcząt podobnie jak i u chłopców bardzo
prężnie działał Referat Zuchów, ponadto
wiele kursów i samokształcenia dla instruktorek przygotowywał Referat Kształcenia. Harcerki planowały swą pracę w
sposób bardziej usystematyzowany. Dnia
1 III 1946 r. komendantką chorągwi została hm. Władysława Matuszewska, była
nią do 24 I 1949 r., kiedy doszło do połączenia chorągwi męskiej i żeńskiej.
Kolejnym ciałem, które znajdowało się
w hierarchii harcerskiej, był tzw. ośrodek.
Jednostka ta była organizowana wyjątkowo. Jej zadaniem było ułatwić pracę
chorągwi w wypadku gdy w jej skład
wchodzi zbyt wiele hufców lub są to hufce
o specyficznych potrzebach. Tak było
właśnie z hufcami łódzkimi, które były
nieco inne niż hufce terytorialne. Ponadto
w mieście, inaczej niż w powiecie, było
więcej partnerów do kontaktów z władzami lokalnymi, gdyż było więcej hufców13. W Łodzi ośrodek nazywano w
oficjalnej nomenklaturze środowiskiem.
Obie chorągwie miały swoje środowiska,
jednak żadne dane dotyczące tego ciała w
ChŁH-ek się nie zachowały. Warto jednak
wymienić powołanie hm. Ireny Lepalczyk
na stanowisko szefowej Środowiska Har-
cerek (ŚH-ek) Łódź14. Jest to jednak jedna
z nielicznych wzmianek o tym ciele w
ChŁH-ek. Bardzo dużo natomiast wiadomo o bliźniaczej strukturze u chłopców.
Istniejące u harcerzy Środowisko Harcerzy (ŚH) Łódź-Miasto powstało w październiku 1945 r. Zgodnie z regulaminem
komendant środowiska był mianowany
przez komendanta ChŁH i wchodził w
skład komendy chorągwi. Komendant
mógł podejmować swoje decyzje samodzielnie i był z nich rozliczany tylko przed
szefostwem chorągwi. Do jego obowiązków należało: reprezentowanie harcerzy
łódzkich wobec władz, organizowanie występów zewnętrznych i koordynowanie
pracy łódzkich hufców (pomoc przy
kształceniu, wizytacje, organizowanie odpraw hufcowych, wydawanie regulaminów
i zarządzeń dotyczących pracy wszystkich
hufców łódzkich). Środowisko posiadało
swoją radę, do której wchodzili: komendant środowiska, zastępca, sekretarz oraz
z urzędu wszyscy hufcowi – rada była organem doradczym15.
Pierwszym komendantem ŚH ŁódźMiasto został Leon Lewandowski16, a jego
zastępcą w listopadzie mianowano phm.
Józefa Marczyka17. Zadania komendanta
środowiska były różnorakie: przygotowywał on kursy drużynowych, organizował
kontrolę książeczek służbowych, urządzał
imprezy instruktorskie np. „opłatek”, wydawał zaświadczenia o przynależności do
ZHP, organizował kwesty, organizował
przepływ informacji pomiędzy chorągwią
i hufcami, pośredniczył pomiędzy drużynami a kuratorium, np. w sprawie harcówek, a nawet organizował miejskie
wycieczki dla łódzkich harcerzy18. Praca
druha Leona Lewandowskiego nie trwała
jednak zbyt długo. Już 20 II 1946 r. złożył
on swoją rezygnację z pracy w środowisku.
Prośby swej nie chciał jednak umotywować w piśmie, obiecał, że zrobi to w rozmowie z komendantem. Działania
środowiska miały miejsce do połowy 1947
r., przypuszczać można, że wtedy zostało
ono rozwiązane. Właśnie w tym czasie rozwiązano np. Morski Rejon Harcerzy (był
to ośrodek w Chorągwi Pomorskiej Harcerzy), jako niezgodny ze statutem ZHP19.
Na kolejnym szczeblu struktury stał hufiec. Dzisiaj pewne problemy budzi próba
ustalenia jak dokładnie wyglądała lista
hufców w Łodzi. Na pewno w latach 19451948 istniały hufce: Łódź-Śródmieście,
Łódź-Północ, Łódź-Widzew. Prawdopodobnie w tych samych latach istniał hufiec
Łódź-Chojny. W dokumentach można odnaleźć oprócz tych 4 hufców, jeszcze takie
nazwy jak: Hufiec Łódź-Południe, Hufiec
Łódź-Zachód i Hufiec Łódź-Karolew. Jednak wszystko wskazuje na to, że dwa ostat-
nie określenia odnoszą się do tego samego
terenu, który często zmieniał swoją
nazwę20. Trudno jednak stwierdzić, czego
dotyczy, określenie Hufiec Łódź-Południe.
Istnieją pewne wskazówki, które skłaniają
by przypuszczać, że była to również wymienna nazwa Hufca Łódź-Chojny21.
Praca hufców na początku nie spełniała
wszystkich założonych celów. Wielu instruktorów chorągwi narzekało, że nie ma
tam odpowiednio przygotowanych funkcyjnych. Zaproponowano nawet by przeorganizować pracę hufców, powołując
jeden duży hufiec na całą Łódź, a dotychczasowe hufce przemianować na podhufce. Ponadto sądzono, że wielu
instruktorów powinno z chorągwi przejść
do pracy w hufcach, co by wzmocniło je
organizacyjnie. Jeszcze inną propozycją
było podzielenie Łodzi na dwa hufce według linii ul. Andrzeja (dzisiaj ul. Andrzeja
Struga) – ul. Przejazd (dzisiaj ul. Juliana
Tuwima). Uwagi te i pomysły nie zostały
nigdy zrealizowane22.
Hufiec Łódź-Północ obejmował swoim
zasięgiem dzielnicę Bałuty i Radogoszcz.
Pierwszym komendantem tego hufca był
phm. Marian Pietrzycki23.
Siedziba
hufca mieściła się na ul.
11 Listopada 4124
(obecnie ul. Legionów).
Z dokumentów wynika, że praca hufca
była oceniana dobrze.
Podczas odprawy w
czerwcu 1945 r. kierownik Referatu Drużyn uznał Hufiec
Łódź-Północ za najlepszy pod względem
pracy programowej i
poziomu. W czasie
spotkania ŚH ŁódźMiasto chwalono hufiec
za:
dobrze
przeszkolonych drużynowych, prowadzenie
szkoleń podczas odpraw drużynowych,
prężnie działający Referat Zuchów, przywoływano
działalność
świetlicy hufca i grupy
teatralnej złożonej z
harcerzy.
Według statystyk za 1946 r. w hufcu
było 13 drużyn, z 480 harcerzami25.
Liczba ta z czasem wzrastała i już w 1947
r. hufiec skupiał 19 drużyn harcerzy i 9
drużyn zuchowych, do których należało
635 harcerzy i 210 zuchów. Przy drużynach istniało 10 Kół Przyjaciół Harcerstwa
(KPH)26.
Hufiec Łódź-Śródmieście. Jego pierwszym komendantem był Zygmunt Grzelak
(pracujący później w Komendzie
ChŁH)27. W listopadzie naczelnik ZHP
mianował na p.o. komendanta hufca phm.
Jana Wrońskiego28, jednak jeszcze w tym
samym miesiącu został on zwolniony ze
stanowiska przez komendanta ChŁH ze
względu na nadużycia, jakich się dopuścił.
Obowiązki zostały przekazane Bohdanowi
Jakubowskiemu29. Siedziba hufca mieściła się w tym samym budynku co chorągiew, czyli na ul. Ignacego Skorupki
10/1230. Obejmował on teren centrum
Łodzi.
Hufiec nie zbierał na początku swej
pracy zbyt wysokich not, w lutym 1945 r.
oceniony został jako „marny” i bez odpowiednich drużynowych. W styczniu 1947
r. pozytywną ocenę wystawiło hufcowi ŚH
Łódź-Miasto. „Komenda hufca pracuje
normalnie, zorganizowano kurs terenoznawczy, przodowników śpiewu, poza tym
chłopcy brali udział w konkursie samarytańskim organizowanym przez środowisko […]. Przy komendzie hufca zawiązało
się koło przyjaciół. Które pracuje […].
Najważniejszy brak to wizytacje drużyn,
które szwankują […]. Zuchów mało i
słabo pracują, wina namiestnika”31. W
1946 r. hufiec gromadził 500 harcerzy32, a
już w 1947 r. działało 806 harcerzy zrzeszonych w 15 drużynach oraz 4 gromady
z 55 członkami33. Łącznie przez hufiec
przewinęło się 19 drużyn.
Również Hufiec Łódź-Widzew posiadał
37
swój lokal w pałacyku przy ul. Ignacego
Skorupki 10/1234. Obejmował on obszar
od ul. Jana Kilińskiego na północ do granic
Łodzi. Jego pierwszym komendantem był
phm. Tadeusz Bargiel35. W listopadzie
rozkazem naczelnika mianowany został
Piotr Matusiak36. Jednak jeszcze w grudniu 1945 r. funkcję komendanta Hufca
Łódź-Widzew zajął Jan Cedzyński, który
pełnił ją do połączenia pionów. Jedyna opinia jaką można znaleźć, dotycząca tego
hufca, pochodzi z lutego 1946 r. i ocenia
bardzo dobrze pracę Jana Cedzyńskiego37.
Hufiec Łódź-Widzew był prawdopodobnie
największym hufcem w Łodzi, w 1946 r.
należało do niego 594 harcerzy w 17 drużynach38.
Hufiec Łódź-Chojny obejmował swoim
zasięgiem dzielnicę o tej samej nazwie.
Swoją siedzibę miał na ul. Okrzei 29 (dzisiaj ul. Antenowa)39. Jego komendantem
był Zenon Drzewiecki. Opinia o nim wy-
hufcowego – robi tylko jego zastępca Kowalski Stanisław – Komenda hufca 3-osobowa – praca bez planowania44.
Wiadomo, że druh Antoni Zając był nadal
komendantem do września 1946 r., nie ma
jednak danych jak długo to jeszcze trwało
i kto ewentualnie objął po nim funkcję. W
hufcu tym w 1946 r. znajdowało się 412
harcerzy w 10 drużynach i 35 zuchów w 2
gromadach45.
Podział na hufce żeńskie nie odpowiadał terytorialnie konkretnym dzielnicom
miasta. Dziś odtworzenie struktury hufców łódzkich harcerek jest prawie niemożliwe. Wiadomo, że harcerki pozostawiły
przedwojenną nomenklaturę nazywając
hufce cyframi rzymskimi. Prawdopodobnie po wojnie w Łodzi istniały cztery hufce
harcerek: Łódź I, Łódź II, Łódź IV i Łódź
V46. W hufcu Łódź IV komendantkami
były druhny Barbara Wielgomas i Leokadia Cendrowicz. Z zarządzeń ChŁH-ek,
rażona przez środowisko była bardzo zła.
„Drzewiecki zupełnie nie nadaje się na
hufcowego, na jego terenie znajdują się
dzikie drużyny na peryferiach miasta”40.
Pomimo tak złej opinii komendant ten
pełnił swoją funkcję jeszcze we wrześniu
1946 r., nie wiadomo jednak, kto po nim
przejął rolę komendanta. W 1946 r. do
hufca należało 300 harcerzy w 9 drużynach41.
Hufiec Łódź-Karolew obejmował teren
od ul. Wólczańskiej do zachodniego
krańca Łodzi. Był to kolejny hufiec, który
swoją siedzibę dzielił z ChŁH, przy ul. Ignacego Skorupki 10/1242. Jego pierwszym
komendantem był phm. Antoni Zając43.
Również on otrzymał złą opinię w środowisku: „Druh phm. Zając nie nadaje się na
możemy natomiast poznać proponowaną
strukturę hufca, która miała upodobnić ją
do chorągwianej. Komenda miała składać
się z: komendantki hufca, która miała pełnić także funkcję referentki kształcenia;
zastępczyni odpowiedzialnej za kształcenie
drużynowych i zastępowych; referentki
zuchów; referentki gospodarczej i referentki drużyn. Ostatniej referentce miały
pomagać instruktorki: WF, wychowania
artystycznego, samarytanki i sekretarka47.
Podstawową jednostką organizacyjną
ZHP była drużyna. To ona realizowała docelowo pracę z dziećmi i młodzieżą, kiedy
hufce i chorągiew były - w swoim założeniu - tylko ciałem doradzającym i ułatwiającym pracę drużynowemu.
Pierwszą rzeczą, która pozwalała odróż-
38
niać zewnętrznie, od siebie drużyny, był jej
numer. Bardzo często powojenne numery
pochodziły z czasów dwudziestolecia międzywojennego i związane były z harcerską
tradycją, czasem numer nawiązywał do
patrona drużyny, czasem był po prostu kolejnym z rzędu, nadawanym w chorągwi.
Ponadto w karcie rejestracyjnej, zgłaszającej drużynę do zatwierdzenia, była rubryka „planowany patron drużyny”. Wybór
patrona był bardzo ważny dla dalszego jej
życia. Jemu bardzo często była podporządkowana znaczna część pracy. W chorągwi
istniały zasady, według których można
było decydować o bohaterze drużyny. Nie
mógł być to bohater zbiorowy, bardzo
często sugerowano drużynom zmianę w
tej kwestii. Z problemem takim spotkała
się 38 Łódzka Drużyna Harcerzy (ŁDH),
która postanowiła zmienić bohatera „Powstańców Warszawy” na Stefana Starzyńskiego48. Bohatera postanowiła zmienić
także 18 ŁDH, której pierwotnie patronował Jan Skrzetuski (wydany był rozkaz naczelnika, który zabraniał posiadani za
bohaterów postaci mitycznych49). Po wojnie kilka drużyn musiało zmienić patrona,
ponieważ reaktywowały się przedwojenne
drużyny tego samego bohatera. Istniała
niepisana zasada, że nie istnieją w jednym
hufcu dwie drużyny pod tym samym patronatem. Problemy takie miały: 55 ŁDH,
która musiała zrezygnować z patronatu
Mariana Langiewicza i 54 ŁDH pozbywająca się patronatu Piotra Wysockiego50.
Komenda ChŁH nie zgodziła się także na
patronat Roberta Baden-Powella, uważając go za patrona całego skautingu. Drużynie starającej się o to zaproponowano by
wybrała kogoś spośród polskich bohaterów narodowych.51
Drużyny harcerzy posiadały swoje numery i patronów, za to zuchy miały charakterystyczne nazwy. Ich zadaniem było
przedstawić pewne cechy, z którymi dzieci
mogły się identyfikować, często była to
nazwa zwierzęcia, do którego zuchy mogłyby się pod pewnymi względami upodobniać. Przytoczyć tu można takie nazwy jak:
„Bystre lisy”, „Wilczki”, „Wilki z czarnego
podwórza”, „Cwaniacy Łódzcy” i „Słowianie”52. Choć zdarzały się także bardziej
oryginalne nazwy jak „Chłopcy z linii kolejowej” lub „Arabowie”53.
Ważnym miejscem dla drużyny była jej
harcówka. Tam skupiało się życie harcerzy, tam mogli gromadzić swój sprzęt i
materiały. Tam odbywały się najważniejsze uroczystości.
Drużyny organizowały się w Łodzi bardzo szybko. Czasem jednak jakieś jednostki przestawały istnieć np. z powodu
nieumiejętności drużynowego, który nie
potrafił przyciągnąć chłopców lub dziew-
cząt. Liczba drużyn rosła równolegle do
przyrostu liczby członków organizacji. Nie
da się jednak prześledzić istnienia wszystkich drużyn – dat ich powstania i zakończenia działalności. Wspomnieć przy tej
okazji można jednak o kilku wyjątkowych
drużynach istniejących na terenie Łodzi.
Pierwszą z nich była Akademicka Drużyna
Instruktorska. Jej wyjątkowość polegała
przede wszystkim na tym, że była ona koedukacyjna. Skupiała 46 członków: 26 mężczyzn i 20 kobiet, zorganizowanych w 3
sekcjach: technicznej, zdrowia i ziem odzyskanych. Drużyna ta organizowała
zbiórki, wycieczki i obozy, które szokowały
swą koedukacyjnością. Inną ciekawą drużyną była drużyna w sanatorium dla dzieci
chorych na płuca w Łagiewnikach. Jej wyjątkowość polegała na tym, że praca dzieci
była raczej tymczasowa. W jej skład wchodzili chłopcy od 12 do 19 lat. Celem takiej
drużyny nie był wyjazd na obóz harcerski.
Z programu pracy trzeba było wyeliminować zajęcia z WF i ćwiczenia terenowe.
Głównym zadaniem drużyny było uprzyjemnić chłopcom czas spędzony w sanatorium. Zarażenie ich duchem harcerskim,
by może po wyjściu z sanatorium wzięli
udział w życiu innej drużyny54. Jednostką
odróżniającą się od reszty była 41 ŁDH jej
wyjątkowość polegała na tym, że była to
pierwsza powojenna drużyna łódzka o
specjalności wodnej. Składała się ona
przede wszystkim z chłopców w wieku 1518 lat. Niejednokrotnie drużyna ta reprezentowała Łódź podczas regat ZHP.
Kolejne tabele obrazują istnienie drużyn
powojennych w Hufcu Łódź-Północ,
Hufcu Łódź-Śródmieście i Hufcu ŁódźWidzew. Zademonstrowanie spisu drużyn
w innych hufcach jest niemożliwe, ze
względu na brak ich dokumentacji.
W poniższej tabeli widać, że Hufiec
Łódź-Śródmieście posiadał w czasie swego
istnienia wiele drużyn. Bohaterami ich
były najczęściej postacie ogólnie znane,
przede wszystkim zasłużone dla historii
Polski. Zaskakiwać muszą w tym zestawieniu jednak takie osoby jak ks. Jeremi Wiśniowiecki czy gen. Władysław Sikorski,
które w nowym ustroju komunistycznym,
nie były uważane za pozytywne postacie.
Przypuszczać można zapewne, że ChŁH
nie zwracała dużej uwagi na kwestie polityczne w powiązaniu z bohaterami drużyn.
Sytuacja ta zmieni się w 1949 r. kiedy to
harcerstwo zacznie być wtłaczane w struktury ZMP.
Tabela 1
Spis drużyn istniejących w Hufcu Łódź-Śródmieście w latach 1945-1948.
Lp.
Numer drużyny
Patron drużyny
1.
3 ŁDH
im. Romualda Traugutta
2.
6 ŁDH
im. Jana Kilińskiego
3.
7 ŁDH
im. ks. Jeremiego Wiśniowieckiego
4.
9 ŁDH
im. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego
5.
12 ŁDH
im. Stanisława Konarskiego
6.
14 ŁDH
im. dr. Henryka Jordana
7.
15 ŁDH
im. Andrzeja Małkowskiego
8.
18 ŁDH
im. Jana Skrzetuskiego, później im. Adama Mickiewicza
9.
19 ŁDH
im. Franciszka Żwirki
10.
23 ŁDH
im. płk. Leopolda Lisa Kuli
11.
24 ŁDH
im. Stanisława Żółkiewskiego
12.
29 ŁDH
im. Bolesława Chrobrego
13.
37 ŁDH
im. Władysława Warneńczyka
14.
40 ŁDH
im. Jana Zamoyskiego
15.
41 ŁDH
im. Mariusza Zaruskiego
16.
44 ŁDH
im. Leopolda Langiewicza
17.
49 ŁDH
im. gen. Władysława Sikorskiego
18.
53 ŁDH
brak danych
19.
60 ŁDH
brak danych
Źródło: AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Śródmieście 1945-48 r. Dok. nr 8 i 41; t. Statystyka
drużyn i hufców 1948 r. Dok. nr 53 i 84, b.d., b.p.
Tyle samo drużyn miał Hufiec Łódź-Północ, więc i różnice w liczbie członków pomiędzy nim, a Hufcem Łódź-Śródmieście były niewielkie.
Tabela 2
Spis drużyn istniejących w Hufcu Łódź-Północ w latach 1945-1948.
Lp. Numer drużyny
1.
2 ŁDH
2.
13 ŁDH
3.
16 ŁDH
4.
17 ŁDH
5.
25 ŁDH
6.
26 ŁDH
7.
30 ŁDH
8.
31 ŁDH
9.
32 ŁDH
10.
33 ŁDH
11.
34 ŁDH
12.
38 ŁDH
13.
39 ŁDH
14.
45 ŁDH
15.
47 ŁDH
16.
50 ŁDH
17.
54 ŁDH
18.
55 ŁDH
19.
56 ŁDH
Patron/nazwa drużyny
im. Waleriana Łukasińskiego
im. Józefa Bema
im. Kazimierza Puławskiego
im. Kazimierza Wielkiego
im. Stefana Żeromskiego
im. Bohaterów Westerplatte
im. Bartosza Głowackiego
im. Jerzego Szletyńskiego
im. Benedykta Grzymały-Pęczkowskiego
im. Stanisława Staszica
im. Tomasza Zana
im. Bolesława Prusa
im. Ludwika Idzikowskiego
im. Maurycego Mochnackiego
Modrzewiowy Szczep
brak danych
im. Piotra Wysockiego, później im. Ignacego Paderewskiego
im. Mariana Langiewicza, później im. Adama Mickiewicza
im. Henryka Sienkiewicza
Źródło: AKHist. ChŁ, t. Statystyka drużyn i hufców 1948 r. Dok. nr 52 i 90, b.d., b.p.
Największym z hufców, zarówno pod względem ilości harcerzy, jak i pod względem
ilości drużyn był jednak Hufiec Łódź-Widzew.
39
Tabela 3
Spis drużyn istniejących w Hufcu Łódź-Widzew w latach 1945-1948.
Lp.
Numer drużyny
Patron drużyny
1.
1 ŁDH
im. Tadeusza Kościuszki
2.
4 ŁDH
im. Stefana Czarnieckiego
3.
5 ŁDH
im. Władysława Łokietka
4.
6 ŁDH
im. Jana Kilińskiego
5.
8 ŁDH
im. Władysława Jagiełły
6.
10 ŁDH*
im. Gabriela Narutowicza
7.
11 ŁDH
im. Jeremiego Wiśniowieckiego
8.
12 ŁDH
im. Stanisława Konarskiego
9.
20 ŁDH
im. Zawiszy Czarnego
10.
21 ŁDH
im. Jana Sobieskiego
11.
22 ŁDH
im. Piotra Wysockiego
12.
27 ŁDH
im. gen. Józefa Sowińskiego
13.
28 ŁDH
im. phm. Wł. Zimniaka (imienia nie ustalono)
14.
35 ŁDH
im. Bolesława Krzywoustego
15.
36 ŁDH
im. Stefana Batorego
16.
38 ŁDH
im. Powstańców Warszawy, później im. Stefana Starzyńskiego
17.
41 ŁDH
im. Mariusza Zaruskiego
18.
42 ŁDH*
im. św. Jana Bosko
19.
43 ŁDH
im. Juliusza Słowackiego
20.
46 ŁDH
im. Adama Mickiewicza
21
51 ŁDH
im. św. Stanisława Kostki
* Drużyna w ramach reorganizacji terytorialnej w 1947 r. przeniesiona z Hufca ŁódźŚródmieście.
Źródło: AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Widzew 1945-48 r. Dok. nr 48 i 58; t. Statystyka
drużyn i hufców 1948 r. Dok. nr 104, b.d., b.p.
W spisie drużyn Hufca Łódź-Widzew
budzi pewne zastanowienie obecność patronów-świętych, nawet po 1948 r. Jest to
zapewne dowód na to, że drużyny i hufce
nie poddawały się tak szybko presji politycznej i utrzymywały chociaż na poziomie lokalnym samodzielność.
Struktury ZHP w Łodzi rozwijały się
bardzo prężnie. Po wojnie bardzo szybko
odnowiły się przedwojenne drużyny. Cała
struktura, choć często borykająca się z
pewnymi problemami, odbudowała się
według przedwojennego wzorca. Czasami
na pewnych stanowiskach istniały wakaty,
ktoś nie spełniał swoich obowiązków w należyty sposób, ale prężna działalność programowa w latach 1945-1948, wskazuje na
to, że sytuacji takich było bardzo mało.
Chorągiew męska mogła się poszczycić 5
dużymi hufcami, z wieloma pracującymi
w nich drużynami, które zapewne mimo
różnych problemów dnia codziennego, zawsze stały na pewnym ustalonym pozio-
40
mie, poniżej którego nigdy nie schodziły.
Dużą siłą Łodzi byli także instruktorzy,
którzy po okupacji, często trafiali za pracą
do Łodzi. Wielu z nich na stałe zapisało się
na kartach historii tego miasta.
hm. Agnieszka Rytel
komendantka Hufca ZHP Łódź-Polesie, magister historii specjalizujący się w
historii Polski po 1945 r., w 2007 r. obroniła pracę magisterską “Związek Harcerstwa Polskiego w Łodzi 1945-1950″
Przypisy:
1 Zob: A. Kamiński, Kamienie na szaniec, Warszawa 1991.
2 G. Broniewska, J. Broniewski, Harcerstwo łódzkie w latach
1911-1981, Łódź 1981, s. 11.
3 J. Kwiek, Związek Harcerstwa Polskiego w latach 1944-1950.
Powstanie. Rozwój. Likwidacja, Toruń 1995, s. 7.
4 J. Majka, Kartki z historii i tradycji Związku Harcerstwa Polskiego, Warszawa 1971, s. 135.
5 Zarządzenie Kierowników Resortu Administracji Publicznej i
Oświaty o przywróceniu do życia Związku Harcerstwa Polskiego
stowarzyszenia wyższej użyteczności [w:] Dokumenty z dziejów
PRL, z. 11: Komuniści wobec harcerstwa 1944-1950, oprac. K. Persak, Warszawa 1998, s. 19-20.
6 J. Kwiek, op. cit., s. 9.
7 A. Kiewicz, Harcerstwo w Polsce Ludowej, Wrocław 2003, s.
509.
8 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 7 z 30 czerwca 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 2, s. 38.
9 Archiwum Komisji Historycznej (AKHist.) Chorągwi Łódzkiej
(ChŁ), t. Rozkazy 1945r., dok. nienumerowany, Rozkaz komendanta ChŁH, 17 IV 1945 r., b.p
10 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 8,
Sprawozdanie Referatu Służby Informacyjnej, b.d., b.p.
11 Rozkaz Naczelniczki Harcerek L. 2 z 30 czerwca 1945 r.,
„Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 2, s. 36.
12 Załącznik do Rozkazu Naczelniczki Harcerek L. 3 z 2 października 1945 r., „Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr
3, s. 8-9.
13 J. Kwiek, op. cit., s. 72.
14 Rozkaz Naczelniczki Harcerek L. 3 z 2 października 1945 r.,
„Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 7.
15 AKHist. ChŁ, t. Środowisko Łódź-Miasto 1945-47, dok. nr 1,
Regulamin ŚH Łódź-Miasto, b.d., b.p.
16 Ibidem, dok. nr 3, Informacja o mianowaniu komendantem
ŚH Łódź-Miasto L. Lewandowskiego, b.d., b.p.
17 Ibidem, dok. nr 15, Informacja o mianowaniu zastępcą komendanta ŚH Łódź-Miasto Józefa Marczyka, b.d., b.p.
18 Ibidem, dok. nr 26-52, Dokumenty dotyczące zadań realizowanych przez ŚH, b.d., b.p.
19 J. Kwiek, op. cit., s. 72.
20 AKHist. ChŁ, B. Kubiak, Historia Hufca Łódź-Polesie, Łódź
2006, s. 30, mps.
21 Dane te pochodzą z analizy całości materiału AKHist. ChŁ,
udostępnionego autorce.
22 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 2,
Protokół z odprawy, 28 VI 1945 r., b.p.
23 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 11 z 26 listopada 1945 r.,
„Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 16.
24 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz
L. 3 z 13 XII 1945 r., b.p.
25 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 36,
Dane do sprawozdania ChŁH, b.d., b.p.
26 AKHist. ChŁ, t. Statystyki drużyn i hufców 1947, dok. nr 6,
Statystyka Hufca Łódź-Północ, b.d., b.p.
27 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz
L. 2 z 17 IV 1945 r., b.p.
28 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 11 z 26 listopada 1945 r.,
„Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 16.
29 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Śródmieście 1945-1948, dok. nr
11, Informacja o zwolnieniu z funkcji komendanta phm. J. Wrońskiego, b.d., b.p.
30 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz
L. 3 z 13 XII 1945 r., b.d., b.p.
31 AKHist. ChŁ, t. Środowisko Łódź-Miasto 1945-1947, dok. nr
91, Protokół z odprawy środowiska, 25 I 1947 r., b.p.
32 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 36,
Dane do sprawozdania ChŁH, b.d., b.p.
33 AKHist. ChŁ, t. Statystyki drużyn i hufców 1948, dok. nr 83,
Statystyka Hufca Łódź-Śródmieście, b.d., b.p.
34 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz
L. 3, 13 XII 1945 r., b.p.
35 Ibidem, Rozkaz L. 2, 17 IV 1945 r., b.p.
36 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 11 z 26 listopada 1945 r.,
„Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 16.
37 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 1,
Protokół z odprawy, 21 II 1946 r., b.p.
38 Ibidem, dok. nr 36, Dane do sprawozdania ChŁH, b.d., b.p.
39 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz
L. 3, 13 XII 1945 r., b.p.
40 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 1,
Protokół z odprawy, 21 II 1945 r., b.p.
41 Ibidem, dok. nr 36, Dane do sprawozdania ChŁH, b.d., b.p.
42 AKHist. ChŁ, t. Rozkazy 1945, dok. nienumerowane, Rozkaz
L. 3, 13 XII 1945 r., b.p.
43 Rozkaz Naczelnika Harcerzy L. 11 z 26 listopada 1945 r.,
„Wiadomości Urzędowe” 1945, R. 18(XVIII), nr 3, s. 16.
44 AKHist. ChŁ, t. Protokoły z odpraw 1945-1948, dok. nr 1,
Protokół z odprawy, 21 II 1945 r., b.p.
45 Ibidem, dok. nr 36, Dane do sprawozdania ChŁH, b.p.
46AKHist. ChŁ, t. Korespondencja. Chorągiew żeńska, dok. nienumerowane, Rozplanowanie akcji letniej ChŁH-ek, b.d., b.p.
47 Ibidem, dok. nienumerowany, Komunikat komendy ChŁHek, 25 XI 1947 r., b.p.
48 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Widzew 1945-1948, dok. nr
154, Prośba od 28 ŁDH o zmianę bohatera, b.d., b.p.
49 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Śródmieście 1945-1948, dok. nr
73, Prośba od 18 ŁDH o zmianę bohatera, b.d., b.p.
50 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Północ 1945-1948, dok. nr 27 i
32, Pisma do 54 ŁDH o zmianę patrona, b.d., b.p.
51 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Śródmieście 1945-1948, dok. nr
124, Odmowa przyznania drużynie imienia R. Baden-Powella,
b.d., b.p.
52 AKHist. ChŁ, t. Wydział zuchów – statystyka 1945-1948, dok
nr 4, Sprawozdanie o działaniu Wydziału zuchów do komendy
ChŁH, b.d., b.p.
53 AKHist. ChŁ, t. Wydział zuchów – korespondencja 19451948, dok. nr 137, Pismo do kuratorium o wyrażenie zgody na
przeprowadzenie zimowisk, b.d., b.p.
54 AKHist. ChŁ, t. Hufiec Łódź-Północ 1945-1948, dok. nr 46,
Prośba o założenie drużyny w sanatorium w Łagiewnikach, b.d.,
b.p.
55 AKHist. ChŁ, t. Wydział zuchów – korespondencja 19451948, dok. nr 4, Zaświadczenie o ukończeniu Kursu Wodzów Zuchowych, b.d., b.p.
1989-2005
Ekumeniczne Drogi Krzyżowe
Po raz pierwszy Droga Krzyżowa ulicami Łodzi przeszła 01.04.1994 roku. Organizowana jest w Wielki Piątek przez
Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży
Akademickiej, Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej i archidiecezjalne Radio Vox.
Poszczególne stacje przygotowywane są
przy ulicy Piotrkowskiej.
Od 21.04.2000 roku ma ona charakter
ekumeniczny, rozważania poszczególnych
stacji animowane są przez duchownych
sześciu wyznań: ewangelicko-augsburskiego, mariawitów, polskokatolickiego,
Droga Krzyżowa 2007
ewangelicko-reformowanego, ewangelicko-metodystycznego i rzymskokatolickiego. Droga rozpoczyna się przy parafii
ewangelicko-augburskiej pw św. Mateusza
i kończy przy kościele Jezuitów. Krzyż między stacjami niesiony jest przez przedstawicieli różnych grup zawodowych i
społecznych: harcerzy, studentów, policjantów, prawników, naukowców, radnych,
sportowców, lekarzy i dziennikarzy. Z roku
na rok w drodze krzyżowej uczestnicy
coraz więcej mieszkańców Łodzi i okolic.
Okręg Łódzki ZHR angażuje się w organizację tego przedsięwzięcia. I choć na
pierwszy rzut oka wydaje się, że nic w tym
trudnego to wymiar mistyczny, ilość wiernych uczestnicząca w Drodze, sprawy porządkowe powodują, że z roku na rok
wymaga ona coraz więcej pracy.
Na ten moment nie udało mi się dotrzeć kiedy po raz pierwszy środowisko
ZHR zaangażowało się w to przedsięwzięcie. Ja osobiście mam okazję uczestniczyć
w Drodze Krzyżowej ulicami Łodzi od
02.04.1999 roku. Z czasem w Chorągwi
pojawił się “zwyczaj”, że organizacją tegoż
wydarzenia z ramienia ZHR zajmuje się
jeden z instruktorów lub harcerzy starszych.
Bardzo pomocną w odtworzeniu
procesu przygotowań do “Misterium
Męki Pańskiej” okazuje się strona internetowa Łódzkiej Chorągwi Harcerzy i Harcerek. Najstarszy zapis
dotyczący Naszego udziału jest z
12.04.2003. Wtedy Wielki Piątek
miał miejsce 18.04, autor newsa
przypominał:
“Jak co roku wyruszymy o godz. 20
w Drogę Krzyżową ulicami miasta.
Spotykamy się godzinę wcześniej by
przygotować się do służby. Harcerki i
harcerzy nie podejmujących służby, a
uczestniczących w
Drodze proszę o
przybycie kwadrans
przed czasem. Pamiętajcie, że jest zimno i postarajcie się o wierzchnie
okrycia, które będą pasować do munduru.Do zobaczenia na wspólnej
modlitwie.”
W następnym roku
“Dziennik Łódzki” umieścił na swoich łamach artykuł “Wspólnie ponieśli
Pański Krzyż”, który to uświetniło redakcyjne zdjęcie harcerzy go niosących, dh dh:
Jacka Kędzierskiego, Marka Pietruchę,
Piotra Wierzbowskiego i najprawdopodobniej Adama Piechote, to zresztą nie jedyna fotografia w prasie łódzkiej z tej
uroczystości. W “Expresie Ilustrowanym”
napisano “drewniany krzyż ponieśli studenci i harcerze”.
O Naszym udziale w dniu 25.03.2005
Wspólnie ponieśli Pański Krzyż
Droga Kryzyowa 2006
roku w nabożeństwie pisał już 13.03.2005
druh Bernard Piechota, który realizując
swoją próbę instruktorską miał za zadanie
koordynowanie udziału ZHR w Misterium. W informacji do drużynowych pisał
tak:
“Tak jak w poprzednich latach, tak i
teraz chciałbym zaprosić całą łódzką brać
harcerską do zaangażowania się w przygotowanie Drogi Krzyżowej. Potrzebne będą
osoby do niesienia krzyża, do trzymania
pochodni, pilnowania tłumu, “obsługi” poszczególnych stacji itp. Proszę o jak najliczniejsze przybycie. Osoby chętne do niesienia
krzyża najlepiej jak by były jednolicie
ubrane (takie same polary itp.). Jest to
szansa , by zaprezentowała się jakaś konkretna drużyna… Na pewno będą potrzebne osoby, które skoordynują pracę
poszczególnych grup np. będą odpowiadać
za zmianę osób niosących pochodnie, dolewanie nay, pilnowanie by były odpowiednie osoby przy poszczególnych stacjach etc.
Bardzo proszę by zgłosiły się osoby, które
przyniosą pochodnie, naę (jak nie to się
dokupi) oraz te, które będą chciały nieść
krzyż, i zająć się określonymi grupami obsługi. Jeszcze jedna prośba: niech każdy kto
przyjdzie ma regulaminowe nakrycie głowy
(rogatywkę, beret, kapelusz) byśmy byli widoczni w tumie. Jak widzicie żadnych rewolucji w tym roku nie będzie, proszę tylko
o liczne przybycie i zaangażowanie się, a
będzie ok. Już wkrótce prześlę maila z dokładnymi informacjami o której godzinie i
gdzie się spotykamy.” Sporo tych próśb
było ze strony druha Benka, ale dzięku
temu wiemy co konkretnego przy takich
uroczystościach mamy do zrobienia.
W przeddzień Drogi Krzyżowej w 2006
roku, na stronie Chorągwi zamieszczony
41
Droga Krzyżowa 2007
został następujący news:
“Już po raz 10. ulicami Łodzi przejdzie
w Wielki Piątek, 9 kwietnia, Droga Krzyżowa. Po raz 5. spotkanie będzie mieć charakter ekumeniczny. Ekumeniczna Droga
Krzyżowa będzie animowana przez osoby
duchowne sześciu wyznań: ewangelicko augsburskiego, starokatolickiego mariawitów, polsko - katolickiego, ewangelicko - reformowanego,
ewangelicko
metodystycznego
i
rzymsko
katolickiego.„Krzyż między stacjami będą
nieśli przedstawiciele różnych grup zawodowych i środowiskowych: harcerze, sportowcy, radni, naukowcy, prawnicy,
policjanci, nauczyciele, służba zdrowia,
dziennikarze, robotnicy, strażacy, studenci,
rodziny katolickie” - zapowiada prezes Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej, Michał Malinowski. Droga
Krzyżowa odbędzie się w Wielki Piątek, 9
kwietnia. Rozpocznie się o godz. 20.00 przed
kościołem luterańskim św. Mateusza [harcerze spotykają się o 19.30 - przyp. WP] i
przejdzie ulicami Piotrkowską i Roosevelta
aż do kościoła Najświętszego Imienia Jezus.
Droga Krzyżowa organizowana jest ulicami
Łodzi już po raz dziesiąty. Po raz piąty ma
ona charakter ekumeniczny (pierwsza ekumeniczna droga krzyżowa przeszła ulicami
miasta w Roku Jubileu- czym nie możemy zapomnieć:
•
Na Tymienieckiego mamy iść
szowym). Jej organizacją
zajmują się Stowarzysze- całą szerokością
•
Po bokach kolumny trzymamy
nie Katolickiej Młodzieży Akademickiej, kable od głośników (nie ma bezprzewodoZwiązek
Harcerstwa wych)
•
Jak będziemy przechodzi obok
Rzeczypospolitej i Radio
Plus Łódź. Co roku gro- pogotowia musimy uważać, żeby ludzie
madzi około 4-5 tysięcy nie zastawili wyjazdu
osób.”
•
Na końcu wszyscy ludzie poRok temu współorga- winni wejść na pl. Kościelny przy kościele
nizatorem z ramienia jezuitów
Na koniec chciałbym się zwrócić do
Okręgu był pwd. Jacek
Kędzierski.
Dnia tych wszystkich, którzy trudy organizacji
16.03.2008 rozesłał on Ekumenicznej Drogi Krzyżowej znają, aby
do drużynowych “za- zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.
proszenia” wraz z informacjami o charak- Podejrzewam, że newsa z 2003 roku umieterze w jakim ZHR miał się włączyć do ścił Nasz urzędujący Komendant Choorganizacji. Trasa drogi krzyżowej prze- rągwi, który wespół z 28 ŁDH lub ŁDW
biegała standardowo: kościół św. Mateusza był odpowiedzialny wówczas za organiza-> Piotrkowska -> Sienkiewicza -> kościół cję tego przedsięwzięcia.
Oczywiście treść niniejszego artykułu
oo. Jezuitów. Pomiędzy 13 i 14 stacją krzyż
niosło 6 harcerzy. Po bokach krzyża przez nie odzwerciedla duchowej sfery jaką daje
całą
trasę
drogi
szła
asysta, którą
tworzyły
i
tworzyli harcerki z 16
ŁDH-ek i 17
ŁDH. Jak rok,
rocznie ZHR
dbał także o
porządek w
czasie przemarszu.
Mimo prostej
formy zadania tj. pilnoDroga Krzyżowa 2007
wania, aby
wierni szli
jedną połową ulicy Piotrkowskiej nie jest udział w “Misterium Męki Pańskiej”. Tego
to wcale proste. Ponadto Drużyna RP za- niestety nie da się napisać na podstawie
dbała o zaplecze sanitarne wystawiając newsów ze stron. Do zobaczenia 10 kwietpatrol HOPR. Jacek napisał nam także o nia.
Kalendarium Łódzkiego ZHR 1989-1999
Drogi czytelniku zachęcam Cię do
zapoznania się z kalendarium Łódzkiego ZHR
•
12 lutego 1989
W Warszawie odbywa się spotkanie,
którego efektem jest zawiązanie Komitetu
Założycielskiego ZHR. Członkami Komitetu z Łodzi zostali obecni na spotkaniu:
hm. Grażyna Broniewska, Jerzy Miecznikowski, Dariusz Nowiński i Marek Ważbiński.
42
•
1-2 kwitnia 1989
I Walny Zjazd ZHR w Gdańsku. Grażyna Broniewska i Piotr Wysocki zostali
wybrani na członków Rady Naczelnej.
•
1 listopad 1989
RL. 5/89 powołano Łódzki Hufiec Harcerek i Harcerzy ZHR, którego komendantem został Dariusz Nowiński.
•
12 grudnia 1989
Powstał Krajowy Komitet Odrodzenia
ZHP, w którym znaleźli się instruktorzy
ZHR, z Łodzi do Komitetu wszedł Jacek
Broniewski.
•
5 października 1990
Rozkazem Naczelnika L. 6/90 powołano
Łódzki Hufiec Harcerek i Łódzki Hufiec
Harcerzy
•
30 listopada 1990
Rozkazem Naczelnika L. 7/90 powołano
Chorągiew Łódzką ZHR, jej komendantem został hm. Stefan Przybylski
We Wrocławiu odbył się II Walny
Zjazd ZHR. Do Komisji Rewizyjnej
Związku wybrano hm. Jacka Broniewskiego, zaś do Sądu Harcerskiego hm.
Marka Ważbińskiego
•
13 kwietnia 1991
Odbył się Zjazd Założycielski Okręgu
Środkowopolskiego w Pionkach. Równocześnie rozwiązano Chorągiew Łódzką
ZHR, w miejsce której powstały Łódzka
Chorągiew Harcerzy i Łódzki Hufiec Harcerek “Róża”. Przewodniczącym Okręgu
została hm. Grażyna Broniewska, zastępca
przewodniczącego dotychczasowy Komendant Chorągwi hm. Stefan Przybylski,
zaś kierownikiem Męskiej części ZHR hm.
Marek Ważbiński.1
•
15 maj 1991
Rozkazem Naczelnika L. 5/91 mianowany Komendantem Łódzkiej Chorągwi
Harcerzy został hm. Marek Ważbiński
•
16 czerwca 1991
Zmiana nazwy “Okręg Łódzki” na
“Okręg Środkowopolski”
•
10-18 sierpnia 1991
Udział harcerzy Łódzkiej Chorągwi w
Zlocie 80 lecia harcerstwa w Olsztynie k.
Częstochowy.
•
16 grudnia 1991
Rozkazem Naczelniczki L. 8/91 powołano Łódzką Chorągiew Harcerek, jej komendantką została hm. Grażyna
Karasińska-Kraszkiewicz.
•
31 marca 1992
“Wywiadowca” pod red. Grzegorza Nowaka został uznany najlepszym pismem
środowiskowym w ZHR!
•
3 października 1992
Doszło do połączenia ZHP r. zał. 1918 z
ZHR.
•
15 listopad 1992
Rozkazem L. 11/92 Naczelnik Harcerzy
mianował p.o. komendantem Łódzkiej
Chorągwi Harcerzy Adama Komorowskiego.
•
29-30 listopad 1992
Odbyła się Konferencja Zuchmistrzowska w Łodzi.
•
3 maj 1993
Rozkazem L. 6/93 Naczelniczki Harcerek Alicja Komorowska została p.o. Komendantki Łódzkiej Chorągwi Harcerek.
•
22 czerwca 1993
Przewodniczący ZHR mianował Grażynę Broniewską przewodniczącą Okręgu
Środkowopolskiego.
•
Styczeń 1994
Ukazał się pierwszy numer miesięcznika Łódzkiej Chorągwi Harcerzy “Epicentrum” pod red. Marka Fabiańskiego i
Grzegorza Nowaka.
•
25-27 listopad 1994
W Łodzi odbył się IV Złaz Programowo-Metodyczny Organizacji Harcerzy
“Instruktor- Lider Rzeczypospolitej”.
•
22 kwiecień 1995
Rozkazem L. 5/95 Naczelnika p.o. Komendantem Łódzkiej Chorągwi Harcerzy
został phm. Piotr Wyszyński.
Rozkaz L. 1/89
W poszukiwaniu Mamutów, czyli pierwszy rozkaz wydany w łódzkim ZHR, który powoływał na terenie naszego miasta do życia nową strukturę.
Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej
Łódź, 25.10.1989 r.
Rozkaz L. 1 /89
1. Mianowania
Mianuję na funkcję:
- zastępcy komendanta hufca d/s harcerek druhnę hm. Małgorzatę Ruprecht
- zastępcy komendanta hufca d/s harcerzy druha phm. P. Wójcika
- kwatermistrzem hufca druha pwd. D. Biegałę
- skarbnika hufca druha phm. M. Stankiewicza
- instruktora prób HO i HR druha hm. Marka Ważbińskiego
2. Powołuję Komisję Stopni Instruktorskich w składzie:
- hm. Grażyna Broniewska
- phm. K. Łapiński
- hm. W. Pawlaczyk
3. Otwieram okres próbny dla następujących drużyn:
- 1 ŁDH - rzy - drużynowy - pwd. M. Skorupa
- 2 ŁDH - rzy - drużynowy - M. Wika HO
- 3 ŁDH - rek - drużynowa - pwd. Malina Malinowska
- 3 ŁDH - rzy - drużynowy - ćw. Sławomir Galant
- 15 ŁDH - rzy - drużynowy - hm. Jacek Broniewski
- 17 ŁDH - rzy - drużynowy - pwd. R. Zakrzewski
- 23 ŁDH - rzy - drużynowy - pwd. J. Osiwała
- 59 ŁDH - rek - drużynowa - hm. Małgorzata Rupracht
- 74 ŁDH - rzy - drużynowy - pwd. Dariusz Kmieciak
- 87 ŁDH - rzy - drużynowy - ćw. Marek Fiabiański
- 80 KDH - rzy - drużynowy - pwd. P. Pawlaczyk
- 81 KDH - rek - drużynowa - J. Ochonczenko
4. Dnia 7 listopada mija termin zatwierdzania Planów Pracy Drużyn.
Komendant hufca
(-)
Dariusz Nowiński
•
3 maj 1995
Rozkazem Przewodniczącego ZHR L.
2/95 A. Komorowski został mianowany
przewodniczącym Okręgu Środkowopolskiego.
•
1 październik 1995
Rozkazem 10/95 Naczelniczka mianowała Iwonę Komorowską Komendantką
Łódzkiej Chorągwi Harcerek.
•
19 kwiecień 1996
Odbyła się w Łodzi Konferencja Instruktorek Organizacji Harcerek “Dom””Strzecha”.
•
2 marzec 1997
Podczas V Walnego Zjazdu ZHR w
Otwocku Naczelnikiem Harcerzy wybrano hm. Adama Komorowskiego.
•
28 kwiecień 1997
Rozkazem L. 4/97 Naczelnik mianował
Dariusz Szkiłondzia p.o. komendanta
Łódzkiej Chorągwi Harcerzy.
•
18 październik 1997
Połączono redakcję “Drogowskazów” i
“Wywiadowcy”. Od nr 40 redaktorem
“Drogowskazów” został Grzegorz Nowak.
•
28 sierpień 1998
Rozkazem Naczelnika L. 8/98 powołano
nowy hufiec męski w Łodzi “Łódź-Teren”
p.o. hufcowego został Piotr Papieski.
•
3-15 sierpień 1999
Udział Okręgu Łódzkiego w Zlocie X
lecia ZHR. Komendantami Gniazd byli
Anna Grzanek i Marcin Dębiński.
•
29 listopad 1999
Rozkazem 15/99 Naczelnik mianował
p.o. komendantem Łódzkiej Chorągwi
Harcerzy phm. Radosława Podogrockiego.
W hufcu “Polesie” pwd. Zbigniewa Ledziona na funkcji hufcowego zastąpił pwd.
Bartosz Topczewski.
•
16 grudnia 1999
Rozkazem L. 11/99 Naczelniczka Harcerek mianował hm. Anne Ziober komendantką Łódzkiej Chorągwi Harcerek.
43
Kalendarium Łódzkiej Chorągwi Harcerzy za 2008 rok
Krótki “resume” minionego Roku 2008
•
styczeń – kursy zastępowych,
czyli trzy w jednym w stolicy męskiej siatkówki,luty - 10.02. kleryckie szaty dla Joja,
DMB w środowiskach,
•
marzec - 8.03. wybory nowego
Komendanta, 09.03. zawody balonowe
(jakoś tak bardzo z rana, że wielu zaspało
a i tak liczni przybyli,
•
kwiecień – nadanie pwd. ks. Arkowi przed zamkiem w Piotrkowie Tryb.
Zakończone ucztą, ale to tajemnica zakładu, A. Drabik zamiast M. Stasiaka na
hufcowego “Szańca”, ślub Papieskich 12.04.
(ale nie Piotrka i Wojtka lecz Asi i Piotra),
19.04. powstaje 1 Głowieńska Drużyna
Harcerzy, oj robi się ciekawie,
•
maj - wyjazd do Bene na Turbaczu (dokładnie to na przełomie - 30.05.01.06.), niezawodna 106 ŁDH pełni służbę
pod Katedrą, Łódzkie Dni Rodziny
•
czerwiec – nadanie pwd. M. Dąbrzalskiego i J. Stępnia, M. Stasiak zastępuje
B. Topczewskiego na funkcji komendanta
ŁZDW,
•
lipiec - Akcja Letnia (nasi komendantami 3 obozów i 1 kolonii w tym
obozu Krakowa),
•
sierpień - Akcja Letnia (nasi komendantami kolonii i 2 kursów), 17 drużyną puszczańską i 5 drużyn leśnych (XV,
2, 9, 28, 106), Naczelnik Jojowi nadaje
phm., wędrownicy w górach, Rumuni i na
Ukrainie,
•
wrzesień - pielgrzymka rowerowa 12.-13.09. pod przewodem Dziury,
TDP w Łodzi – dzięki Ci Janku (oj się
działo…), 17 drużyną Rzeczypospolitej,
ruszyła strona okręgu
•
październik - 11.10. ślub Ledzionów (ale nie Zbyszka i Grześka lecz Kasi i
Zbyszka), strona okręgu zyskuje popularność,
•
listopad – TDL – wygrana 9
ŁDH, Gra Miejska a Grelu prezydentem
Iżewskim (kroczyliśmy w niepodległość),
To było grane
Płonie ognisko i szumią knieje
Treści tej pieśni przypominać nie trzeba. Każde ognisko drużyny zaczynają jej
słowa. Nie tak dawno “odkryłem” jej ostatnią zwrotkę “Gaśnie ognisko i szumią
drzewa…” W mojej drużynie śpiewana w latach 1993-1996. Potem słowa tej zwrotki
ustąpiły miejsca innym piosenkom (głownie poezji śpiewanej i szantom). Dziś pragnę
zamieścić na łamach “Wywiadowcy” słowa pieśni “Płonie ognisko“, które wygrzebałem
z “odręcznie” pisanego śpiewnika.
Drogi druhu drużynowy, jeśli dotarłeś do tego działu proszę, abyś przy najbliższej
okazji (podczas kominka lub ogniska) zaśpiewał wraz z drużyną całą pieśń, która od
czasów międzywojennych jest obecna wśród harcerzy.
Płonie ognisko i szumią knieje,
Drużynowy jest wśród nas.
Opowiada starodawne dzieje,
Bohaterski wskrzesza czas.
Już do odwrotu głos trąbki wzywa,
Alarmując ze wszech stron.
Wstaje wiara w ordynku szczęśliwa,
Serca biją w zgodny ton.
O rycerstwie spod kresowych stanic,
O obrońcach naszych polskich granic,
A ponad nami wiatr szumny wieje,
I dębowy huczy las
Każda twarz się z uniesienia płoni,
Każdy laskę krzepko dzierży w dłoni,
A z młodzieńczej się piersi wyrywa,
Pieśń potężna pieśń jak dzwon.
Płonie ogień jak serca gorący,
Rzuca w niebo iskry gwiazd.
Jedna przeszłość i przyszłość nas łączy,
Szumi wokół ciemny las.
Gaśnie ognisko i szumią drzewa,
Spojrzyj weń ostatni raz.
Niech ci w duszy radośnie zaśpiewa,
Że na zawsze łączą nas:
W blasku iskier jawi się historia,
Tyle zdarzeń miało barwę ognia.
Przy ognisku zasiadły wspomnienia,
Dziejów kraju uczą nas.
lub
(A dokoła jak Polska szeroka,
Płoną ognie młodych serc.)
Wspólne troski i radości życia,
Serc harcerskich zjednoczone bicia.
I ta przyjaźń najszczersza na świecie,
Którą Bóg połączył nas.
44
nadanie pwd. Łukasza Koryckiego,
•
grudzień - konferencja kształceniowa chorągwi w Trębkach – Czajnik dowodził, nocny turniej w Osadników dla
Wybranych, wigilia okręgu (zgadnijcie
kiedy urządzaliśmy), oldschoolowa zabawa sylwestrowa, rozpoczęcie rozliczeń
jednostek.
A poza tym co miesiąc w trzecie niedziele Msze dla harcerzy w DA 5, Kino Rewolucyjne (2 x Bollywood, oraz kino
niemieckie, południowoeuropejskie, czeskie, krótkometrażowe, itd.), Komisje Instruktorskie, Kapituły HR, dyżury
komendanta a przede wszystkim setki ciekawych wartościowych działań organizowanych przez instruktorów oraz gromady
zuchów, drużyny harcerskie i drużyny
wędrownicze.
Chcesz je opisać, powspominać rok
2008? Napisz…
Wywiady
Pamięci Andrzeja Małkowskiego- wywiad z Jerzym Rudlickim
“Wśród dni minionych ziemskiego łańcucha, byłeś tym szałem, co niebo otwiera. Byłeś tym siewcą, co z pełności ducha, rozrzuca
ziarno, lecz plonu nie zbiera. I żeś nie szukał szczęścia ni spoczynku, aniś przed wrogiem nie uchylił głowy. Teraz w niebiańskim stanąłeś
ordynku. Rycerzu Polski- sługo Chrystusowy.”
Olga Małkowska maj 1919
Kiedy poznał pan Andrzeja Małkowskiego?
Któregoś dnia, może 7, 8 stycznia 1919
roku zatelefonował do mnie adiutant generała Józefa Hallera- kapitan Orłowski.
Kiedy wszedłem do gabinetu był tam już
Andrzej Małkowski. Generał
przedstawił moją osobę, dodając: „musicie sobie wzajemnie
pomagać i ze sobą współpracować”. Następnie przedstawił mi
porucznika A. Małkowskiego,
informując, że będę z nim
współpracować w nowym miejscu. Właśnie wtedy poznałem
Andrzeja. Zanim doszło do Naszego spotkania byłem przydzielony do francuskiej eskadry
lotniczej 39. Andrzej zaś będąc
w armii kanadyjskiej walczył we
Francji. Tu jesienią 1918 roku
po długich staraniach wstąpił do
utworzonej Armii Polskiej we
Francji. Na szczęście Józef był
jego starym znajomym z czasów,
kiedy tworzył lwowski skauting
pomagając mu wstąpić pod biało-czerwony sztandar.
Z jaką misją płynęliście?
Otrzymaliśmy przydział wojskowy do
dowództwa armii generała Franchet’a
d’Esperay’a jako oficerowie do zadań specjalnych. Z Konstantynopola mieliśmy
udać się do Odessy. Naszym zadaniem
było wesprzeć migrację Polaków z południowej części Rosji, na północny-zachód
w okolice Besarabii, Rumunii do Małopolski wschodniej. Znajdowali się na tych terenach Polacy z różnych dzielnic Rosji, z
których część Polakami, była już
tylko z imienia i z
serca. Ci nie mieli
nawet możliwości
poznania
mowy polskiej.
Otrzymaliśmy
zalakowane instrukcje, które
mieliśmy otworzyć dopiero na
statku i ruszyliśmy do Marsylii.
Co pan robił
kiedy statek wpłynął na minę?
Zbliżaliśmy się
do Messyny. Udałem się więc do kabiny,
aby namówić Andrzeja by zechciał wyjść i
popatrzeć na zbliżający się port. Nie udało
się. Wyszedłem więc z kabiny. Korytarz
był ciemny i pusty, gdzieniegdzie na zakrętach świeciły się ciemnoniebieskie lampki.
Doszedłem do tylnej części okrętu, do jadalni z pustymi stołami i siedziskami. W
końcu tylnej części okrętu były dwa korytarzyki, a na końcu jednego z nich drzwi z
napisem “Messieurs”. Otworzyłem i oślepiło mnie jaskrawe białe światło. Mała kabinka. Zacząłem myć ręcę spoglądając w
lustro- widząc nieogoloną twarz … nagle
stało się coś dziwnego. Rozległ się jakby
przytłumiony huk, okręt jakby się potknął
… “Chaouia” ryczała na ratunek.
Gdzie był wtedy Andrzej?
Ostatni raz widziałem go w kabinie, nie
spał, siedział i coś pisał. Było to po 23.
Co się działo z Panem po katatrofie?
W Messynie, kiedy doszedłem do siebie,
nie myślałem o misji. Przez konsula zacząłem robić dochodzenie i poszukiwania
Andrzeja. Dostałem przewodnik i zacząłem kolejno objeżdząć kostnice. Dużo
osób, ale nie byłem w stanie wśród nich
rozpoznać Andrzeja.
W kościele ksiądz odczytywał długą listę
ofiar katastrofy: “ligotente del Armata Polacca Andrzej Małkowski”.
Wszędzie pytałem zdrowych, chorych i
rannych z “Chaouia”, czy nie widzieli Małkowskiego. Tylko jeden człowiek powiedział mi, że widział go w płaszczu
konno-artyleryjskim, jak pochylony nad
jakimś dzieckiem- dziewczynką rozmawiał
trzymając pas ratunkowy w ręku …
Opracował: Michał Stasiak
Wywiad z kadrą organizującą Jubileuszowy Zlot Harcerstwa
Polskiego w Krakowie
Zlot zorganizowany głównie siłami krakowskich instruktorów Kręgów Instruktorów
Harcerskich
im.
Andrzeja
Małkowskiego, w dniach 18-20 września
1981 roku na Błoniach w Krakowie, z
okazji 70. rocznicy powstania harcerstwa.
Kadrę Zlotu tworzyli: komendant Zlotu
hm. PL Ryszard Wcisło, z-ca Komendanta
- hm. Wiesława Stojek, hm. PL Zbigniew
Sabiński oraz oboźny zlotu - hm. PL Maria
Ciechanowska.
Ilu było uczestników Zlotu?
Na apelu rozpoczynającym odliczyło się
5130 uczestników, ale ogólnie myślę, że
przez bramę zlotową “przewaliło się” około
6500 harcerek i harcerzy.
Co było najciekawszym momentem
zlotu?
Największym- historycznym akcentem
było ognisko podczas, którego swoją gawędę opowiedział Stanisław Broniewski
„Orsza”. To było największe przeżycie zlotowe, był to powrót do korzeni. Naczelnik
„Szarych Szergów” powiedział wtedy:
“Szare Szeregi- nie sposób o nich mówić,
jeśli się nie spojrzy wstecz, nie spojrzy w
przód do rzeczy, które zrodziły się z Szarych Szeregów. Zrodziło Nas 20-lecie niepodległości, wychowało tą młodzież, która
żywiołowo utworzyła organizację konspi-
racyjną. To wielki egzamin 20-lecia zdawany w jednej chwili, egzamin ten zdawały
wszystkie czynniki, które wychowywały
młodzież w 20-leciu: nasze rodziny, nasi
rodzice, Ci którzy walczyli w I Wojnie
Światowej, nasi nauczyciele, szkoła, kościół, wojsko i organizacje, a wśród nich
Związek Harcerstwa Polskiego. Tak powstały Szare Szeregi. Powstały żywiołowo.
Wszędzie tam, gdzie przewalił się front,
gdzie nastała noc okupacji, tam od razu,
natychmiast powstawała organizacja harcerska. Szare Szeregi to drużyny, zastępy,
to braterstwo i służba!”
Jak oceniacie realizację programu zlotu?
45
Była to trudna sprawa w trzech dniach
taki zlot odbyć. Uważam, że zlot był udany,
spełnił wszystkie swoje zamierzenia jakie
były zamyślone i organizacyjne i programowe. Program został zrealizowany w całości, te trzy dni wiecznego ruchu w
Krakowie- pokazanie miasta. Sprawdzenie
się techniczne w terenie, sprawdzenie
współżycia tu na miejscu bez żadnych kolizji, bez żadnych uchybień czasowych- to
było wspaniałe. Uważam, że to był pokaz
dużej szkoły. Był sprawdzianem dużych
umiejętności organizatorskich dużego zespołu ludzi [instruktorów]. Młodzież
pełna radości i zmęczenia.
Co było powodem zorganizowania
Zlotu i jakie w związku z tym były wasze
oczekiwania?
Sytuacja w kraju stworzyła możliwość
powrotu do zaniechanych form działalności harcerskiej i fakt także, że obchodziliśmy 70 lecie harcerstwa polskiego
pomagał nam w powrocie do tych tradycji
jakie ciągle w Związku Harcerstwa Polskiego silnie tkwiły. Te drużyny, zastępy,
które uczestniczyły w zlocie wymieniły doświadczenia, przeżyły historyczne jubileuszowe momenty.
Podstawową zmianą jaką oczekiwaliśmy w Związku Harcerstwa Polskiego to
praca z kadrą, z instruktorami. Uważaliśmy, że wszystko w Związku zależy od instruktora, który prowadził jednostkę
harcerską. Harcerstwo to potęga, jak się
okazało w drużynach była zgodna praca z
ideałem służby bliźnim i Ojczyźnie, w zgodzie z Prawem Harcerskim.
Co było największym zaskoczeniem?
Byliśmy zaskoczeni, kiedy na dworcu
zobaczyliśmy szereg hufców, szczepów,
drużyn wzorowo umundurowanych, których nie podejrzewaliśmy o tak dobrą
prace [harcerską] i pracę tę potwierdziły
one na zlocie. Najistotniejszą sprawą jaką
zlot przyniósł ze sobą to dla każdego zastępu możliwość usytuowania się na mapie
harcerskiej Polski. Było wiele rozczarowań
i niespodzianek, ale wydaje się, że te zastępy, które przyjechały na zlot będąc słabszymi jednostkami wiele nauczyły się od
jednostek silniejszych. Instruktorzy w
tamtej chwili bardzo podkreślali konieczność przestrzegania przez kadrę prawa
harcerskiego, konieczność służenia młodzieży za wzór- nie tylko teoretycznie, ale
przede wszystkim praktycznie.
„Wywiad” jest de facto relacją, która
została odtworzona z fragmentu nagrania
filmowego rozmów prowadzonych w trakcie Zlotu w Krakowie w 1981 roku. Pytania w nim postawione są dostosowane do
treści, którą ze wspomnianego nagrania
autor umieścił.
opracował: Michał Stasiak
Pantheon
Gloria Victis
Adolf NETZEL (1913–1983)
„Korzeń”, „Podolak”, „Snowacz”; harcerz, żołnierz Szarych Szeregów, szef wywiadu Inspektoratu Łódź AK i ROAK
Ur. 19 VII 1913 w Przymiechach k.
Częstochowy w robotniczej rodzinie Juliana i Anieli z d. Werner jako najmłodszym z ośmiorga rodzeństwa (miał pięciu
braci i dwie siostry). Z Kraszkowic k. Wielunia w 1921 przeniósł się z rodzicami do
Łodzi i tam rozpoczął naukę w szkole powszechnej, a w 1928 wstąpił do harcerstwa.
5 X 1931–13 VI 1933 był drużynowym w
13. Łódzkiej Drużynie Harcerskiej, a od
października 1933 do lutego 1936 – w 18.
Łódzkiej Drużynie Harcerskiej. Od 1929
pracował jako praktykant elektromonter w
firmie „Elektrobudowa” w Łodzi, naukę
zawodu kontynuował w Miejskiej Szkole
46
Zawodowej, którą ukończył w 1932. W 1933 zatrudnił
się jako monter w Elektrowni
Łódzkiej. W 1935 ukończył kurs
Łódzkiego Towarzystwa Kursów
Technicznych. Od 1 VI 1936 był
członkiem, a od 1 I 1939 kierownikiem Kręgu Starszoharcerskiego „Bauciarze” im. Stefana Żeromskiego.
Ze względu na stan zdrowia nie został
powołany do służby wojskowej. 3 IX 1939
udał się do Warszawy i jako ochotnik w
plutonie harcerskim wchodzącym w skład
260. pp brał udział w obronie stolicy. Po
kapitulacji powrócił do Łodzi i pracy w
elektrowni. Odmówił wpisu na niemiecką
listę narodowościową.
Od listopada 1939 – zaprzysiężony
przez Józefa Pawliczaka – działał w konspiracji harcerskiej, a następnie w Szarych
Szeregach. Organizował służbę łączności,
gromadził środki opatrunkowe i sprzęt radiowy. W 1941, po wyjeździe Pawliczaka
do Warszawy, współpracował z Tadeuszem Wzdychem. Od 1942 należał do wywiadu cywilnego AK, a jego bezpośrednim
przełożonym był hm Jan Perka (kierownik
łódzkiego wywiadu). Pracę na stanowisku
kontrolera w elektrowni wykorzystywał do
zdobywania informacji na temat wojsko-
wych i administracyjnych działań okupantów, rozmieszczenia sił niemieckich w
mieście, lokalizacji magazynów wojskowych i fabryk produkujących na potrzeby
przemysłu zbrojeniowego. Początkowo
był szeregowym wywiadowcą, następnie
sekcyjnym, kierownikiem rejonu i zastępcą kierownika całej siatki wywiadowczej. W lutym 1944 został szefem wywiadu
Inspektoratu Łódzkiego AK. W 1944
uniknął aresztowania przez gestapo, ale
już do końca okupacji musiał się ukrywać.
Pozostawał w Łodzi, początkowo u Dariusza Marczyńskiego, a następnie u swojej
łączniczki Julii Maksymowicz.
W 1945 powrócił do pracy w elektrowni. Od marca tr., ze względu na prowadzone przez funkcjonariuszy UB
aresztowania żołnierzy Okręgu Łódzkiego
AK, ukrywał się u Alojzego Kałużnego w
Łodzi, Zygmunta Witczaka w Grotnikach
oraz Tadeusza Chudzika w Łodzi. Jednocześnie rozpoczął działalność w łódzkim
ROAK jako szef wywiadu. Wykorzystując
dawne kontakty akowskie, stworzył
sprawną siatkę informacyjno-wywiadowczą obejmującą Łódź, Pabianice, Zgierz,
Gałkówek i Koluszki, której wywiadowcy
gromadzili dane o życiu politycznym, społecznym i gospodarczym regionu, nawią-
zywali współpracę z funkcjonariuszami
UB i MO (m.in. ze Stanisławem Malickim
„Ludwikiem”, funkcjonariuszem WUBP)
w celu pozyskiwania informacji o działalności tych formacji oraz planowanych akcjach przeciwko żołnierzom podziemia
niepodległościowego i sytuacji osób aresz-
miejscu jego pobytu, dopiero żona ustaliła,
że został przewieziony do więzienia przy
ul. Sterlinga w Łodzi. W styczniu 1951
przeniesiono go do aresztu śledczego
WUBP przy ul. Anstadta w Łodzi. Podczas
przesłuchań ujawnił miejsce ukrycia archiwum AK. Ponadto funkcjonariusze wysłali
Na zdjęciu widoczny bohater artykułu Adolf Netzel
towanych. N. działał w strukturach ROAK
do lipca 1945, kiedy to na mocy porozumienia Trybusa i premiera Edwarda
Osóbkę-Morawskiegopodpisanego przez
Adama organizacja została rozwiązana.
Na przełomie maja i czerwca 1945 zabezpieczył w blaszanej puszce archiwum
AK i polecił Alojzemu Kałużnemu zakopać ją w bezpiecznym miejscu (dokumenty kasowe przechowywał sam i w 1949
przewiózł je do Wrocławia). W połowie
1945 ponownie zatrudnił się w Elektrowni
Łódzkiej. 17 IX 1945 zgłosił się do Komisji
Likwidacyjnej b. AK Obszaru Centralnego
Okręgu Łódzkiego i ujawnił swoją działalność konspiracyjną w okresie okupacji niemieckiej. Nie podał jednak prawdziwej
funkcji, lecz zarejestrował się jako oficer
łączności. W grudniu 1946 wstąpił do
PPR. Od 1 II 1949 był szefem Działu Pracy
i Płacy w Centralnym Zarządzie Energetyki w Warszawie i przeniósł się wraz z rodziną do stolicy.
15 IX 1950 został aresztowany w miejscu pracy przez funkcjonariuszy WUBP w
Łodzi. Rodzina nie uzyskała informacji o
do żony N. informatora o ps. Odwet, który
bezowocnie wypytywał ją o działalność
męża w konspiracji i jego współpracowników w Łodzi.
Sądzony był w procesie grupowym. Zespół sędziowski w składzie: ppłk Bronisław
Ochnio, ppor. Michał Lasek i st. strz. Jan
Rusek zbierał się 29 VI–11 VII 1951 sześciokrotnie. Rozprawa miała charakter
tajny. Oskarżał prokurator Kazimierz Golczewski. N. został skazany na 12 lat więzienia. Decyzją Rady Państwa z 6 VIII
1955 r. wyrok został złagodzony do 6 lat
więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Karę
odbywał w Sieradzu (od 28 VIII 1951),
Wronkach (od 27 V 1953), Warszawie na
Mokotowie (od 3 X 1953) i Rawiczu (od
22 VI 1954). Zwolniony 20 VIII 1955.
Zgromadzenie Sędziów NSW 20 II 1957 r.
uchyliło wyrok WSR. N. został skazany na
5 lat pozbawienia wolności, na mocy
amnestii karę darowano.
Powrócił do Łodzi, gdzie pracował w
różnych firmach branży energetycznej;
1964–1967 był naczelnikiem Wydziału
Organizacji w Zjednoczeniu Energetyki.
Zmarł w 1983 w Warszawie.
12 X 2000 SO w Łodzi unieważnił jego
wyrok, stwierdzając, że N. działał na rzecz
niepodległości Polski. W 1935 zawarł
związek małżeński ze Stanisławą Paluch.
Mieli dwoje dzieci.
Źródła
IPN Łódź:
6/1426, t. 1–3,
Akta sprawy
sądowej
A.
Trybusa i in.;
Pf 12/1056, t.
1–3, Akta śledcze przeciwko
A. Trybusowi i
in.; Pf 12/1057,
t. 1–2, Akta
śledcze przeciwko A. Netzlowi i in.; Pf
12/1058, Akta
śledcze przeciwko L. Wieczorkowi i Z.
Witczakowi;
30/280, t. 1–4,
Kontrrewolucyjna organizacja
pod
nazwą Armia
Krajowa, 1978,
mps.
A.
Arkuszyński „Maj”,
Przeciw dwóm
wrogom, Łódź
1995; Informator o nielegalnych; J. Jabrzemski, Harcerze
z Szarych Szeregów, Warszawa 1997;
Okręg Łódzki Armii Krajowej, red. M. Budziarek, Łódź 1988; R. Peska, Kontra cichociemnego czyli ubecja w potrzasku,
Pabianice 1995; idem, O śmierci myślałem
jak o zbawieniu. Mówią katowani i ich kaci
1945–1956, Pabianice 1997; idem, Z dziejów Pabianic. Nieugięci – niepokonani.
Armia Krajowa i podziemie niepodległościowe 1939–1945–1955, Pabianice 2002.
Zbiory autorki: Kronika 13 ŁDH im.
gen. J. Bema (kserokopia); B. Zajączkowski, Notka biograficzna Adolfa Netzla
(kserokopia).
Joanna Żelazko - dr nauk humanistycznych, pracownik BEP IPN Oddział w
Łodzi, specjalizuje się w historii Polski
lat 1945-1956, autorka książki “Ludowa”
sprawiedliwość. Skazani przez WSR w
Łodzi (1946-1955) oraz artykułów naukowych i popularnonaukowych.
47
Antoni Robert Olbromski (1896-1958)
Urodził się 6 czerwca 1896 roku w Tuszynie.
Antoni Olbromski
Był synem Marcina- woźnego sądowego
i Katarzyny z Grzejdów. Uczył się początkowo w rosyjskim Gimnazjum Rządowym
w Łodzi. W 1915 roku przeniósł się do
Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie rok później zdał egzamin dojrzałości. W październiku 1915 roku wstąpił do I Drużyny
Skautowej działającej w Polskiej Organizacji Skautowej w Piotrkowie Trybunalskim,
w części Królestwa Kongresowego administrowanej w czasie I Wojny Światowej
przez władze austriackie. W drużynie
skautowej był najpierw zastępowym, a
potem plutonowym. Jako skaut przewoził
pocztę legionową przez granicę niemiecką
do Warszawy. Jednocześnie organizował
młodzież wiejską w oddziały Polskiej Organizacji Wojskowej. Po śmierci ojca w
1916 roku powraca do Łodzi, gdzie rozpoczyna pracę jako nauczyciel w gimnazjum.
W następnym roku dostaje pracę jako referent w sądzie okręgowym. Mimo podjęcia pracy zawodowej nadal udziela się
czynnie w ruchu skautowym.
W drugiej połowie 1917 roku został komendantem obwodu i zastępcą komendanta Okręgu Łódzkiego. Latem 1918
roku z inicjatywy Naczelnego Inspektoratu
Harcerskiego zorganizowano czterotygodniowy kurs instruktorski w Staszowie
(ziemia sandomierska). Uczestniczyło w
nim 92 mężczyzn i 76 kobiet, wśród prowadzących zajęcia znalazł się A. Olbromski. Po wakacjach na skutek zmian
organizacyjnych rozwiązano komendy
okręgowe, a w ich miejsce powołano inspektoraty. W Łodzi po likwidacji okręgu
VI A inspektorem, został Stefan Szletyński,
a jego zastępcą A. Olbromski. W tym czasie na skutek zabiegów Naczelnego Inspektoratu Harcerskiego władze wojskowe
wyraziły zgodę na utworzenie odrębnych
oddziałów harcerskich w wojsku. Do kierowania tą akcją utworzono Wydział Wojskowy, którego ekspozyturami stali się
48
Komisarze Mobilizacyjni. Komisarzem
Okręgu Łódzkiego został mianowany Antoni Olbromski, który swoje obowiązki
rozpoczął pełnić od 8 listopada 1918 roku.
Jego zastępcą, a zarazem komendantem
zmobilizowanych harcerzy został Stanisław Wolski. W nocy z 10 na 11 listopada
1918 roku w Łodzi rozpoczyna się akcja
rozbrajania Niemców. Liczące blisko 80
harcerzy oddziały w ścisłej współpracy z
POW opanowały kilka silnie bronionych
przez Niemców punktów. Wkrótce po
przejęciu miasta Łódź opuszcza 96 harcerzy, którzy odeszli do Baonu Harcerskiego.
Pozostali chłopcy utworzyli Pogotowie
Młodzieży nad, którym komendę objął
druh A. Olbromski. Liczyło ono 434
członków, z tego w służbie czynnej znajdowało się 254, a 180 w pomocniczej. Pogotowie obejmowało również młodzież
nieharcerską. Po wypędzeniu Niemców
druh Antonii wydał Rozkaz L. 1: „Do drużyn 6-go Okręgu. Druhowie! Polska już
wolna. Piłsudski w Warszawie: tworzy się
wojsko polskie. Starsi harcerze stają pod
broń- stu prawie poszło z naszego Okręgusłużą Ojczyźnie. A my? Naszą służbą jest
praca w Pogotowiu Młodzieży. Tu idźcie z
zaufaniem, tu znajdziecie spełnienie obowiązków. Dziś nie wolno siedzieć młodzieży harcerskiej bezczynnie. Nasze
miejsce w Pogotowiu. Instrukcji i wyjaśnień bliższych udzielą Wam komendanci
drużyn. Pogotowie ma objąć całą młodzież
polską, harcerze mają być początkiem i
ośrodkiem tej pracy. Bądźcie dobrym ziarnem, co daje plon obfity.” Pogotowie zostało rozwiązane w końcu 1918 roku. A.
Olbromski w swoim końcowym rozkazie
napisał: „Od wypadków listopadowych
upłynęło kilkanaście tygodni w kraju zaprowadzono ład, służbę bezpieczeństwa
publicznego objęły czynniki państwowe.
Harcerze! Służba Wasza w Pogotowiu
Antoni Olbromski na Zlocie w Spale
skończyła się, bądźmy przecież zawsze Pogotowiem!” Powołanie Pogotowia prze-
biegało z oporami. Jego działalność bojkotowali dyrektorzy łódzkich szkół średnich.
Stosunki dodatkowo pogorszył konflikt
między nimi, a A. Olbromskim. Pojawiła
się nawet opinia „[że] Olbromski znany
jest nam jako młodzieniec niedojrzały i do
kierowania wysoce odpowiedzialną pracą
harcerską nieodpowiedni”.
W 1919 roku rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, a od
następnego roku kontynuował je na Uniwersytecie Poznańskim. Został wtedy sekretarzem Zarządu Wielkopolskiego
Oddziału ZHP i Sekretarzem Komendy
Drużyn Wielkopolskich oraz redaktorem
czasopisma “Ruch Harcerski”. Pomimo
swoich studiów w Poznaniu nadal pozostawał on Inspektorem Męskim Okręgu
Łódzkiego ZHP, którą to funkcję pełnił od
25 listopada 1918 roku. Pod jego nieobecność zastępowali go członkowie współpracujący z nim w komendzie. On zaś
kontrolował ich w czasie swoich przyjazdów do Łodzi. W dniu 28 stycznia 1920
roku na funkcji Inspektora zastąpił do Kazimierz Walczak. Latem 1919 roku w
Krześlowie (ziemia łaska) A. Olbromski
poprowadził dwu tygodniowy kurs instruktorski.
Podczas posiłku na Zlocie
W kwietniu 1920 roku wstąpił do Wojska Polskiego i w maju tego roku został
odkomenderowany dzięki poparciu Komisariatu Plebiscytowego i Komitetu
Zjednoczenia Górnego Śląska z Rzeczpospolitą w Warszawie przybył na Śląsk miał
tam za zadanie rozwinąć ruch harcerski na
Górnym Śląsku. Wstąpił do tajnej Polskiej
Organizacji Wojskowej Górnego Śląska z
siedzibą w Bytomiu. Organizował tam
również drużyny harcerskie, był członkiem kierownictwa kursów dla harcerskich działaczy plebiscytowych, a przede
wszystkim był kierownikiem sekcji męskiej Inspektoratu Harcerskiego Polskiego
Pogotowia Młodzieży przy którym działały. Dnia 23 października 1920 na Górnym Śląsku powołano do życia ZHP. W
składzie pierwszego Zarządu Śląskiego
Oddziału znalazł się A. Olbromski.
Współredagował wtedy “Harcerza Śląskiego”, którego pierwszy numer ukazał
się 1 listopada 1920 roku. Był to dwutygodnik, który ukazywał się w Bytomiu i Cieszynie do 21 mają 1921 roku. A.
Wolbromski brał również udział w II Powstaniu Śląskim. W dobie walk o niepodległość górnośląską nie poprzestał na
działalności w pracy harcerskiej. Na łamach publikacji “Harcerstwo Śląskie 19201930 napisał artykuł o udziale swoich
podopiecznych w działaniach plebiscytowych. Brał udział w akcji plebiscytowej,
podczas której harcerze rozpowszechniali
polski materiał propagandowy, organizowali imprezy kulturalne, ochraniali zebrania i polskie wiece. A. Olbromski tak
wspominał te wydarzenia: „Co do pracy
harcerskiej to niesłusznie utarło się mniemanie, że nie była to praca harcerska w ścisłym znaczeniu tego słowa, lecz jeno
propaganda plebiscytowa. Program bowiem ówczesnych drużyn śląskich zasadniczo nie różnił się od programu
harcerskiej pracy normalnych drużyn harcerskich: gry i zabawy, ćwiczenia z technika harcerskich, pogadanki i gawędy,
śpiew, wszystko oczywiście w zakresie
trzeciego stopnia, wycieczki itd. Prawo
harcerskie obowiązywało w całej rozciągłości, drużyny miały swoich patronów,
chłopcy i dziewczęta składali przyrzeczenie- wszystko to świadczy o tym, że w drużynach
mimo
gorączki
przed
plebiscytowej była prowadzona istotna
praca harcerska.” Dnia 5 grudnia 1920
roku mianowano go harcmistrzem.
W 1921 roku powrócił do Łodzi, gdzie
rozpoczął pracę jako nauczyciel i urzędnik
skarbowy jednocześnie. W okresie 1921-
Wizyta I. Mościciego na Zlocie w Spale
1924 był hufcowym Hufca Męskiego, a następnie zastępcą komendanta chorągwi.
Od 1921 roku był wybierany do Rady Naczelnej. W 1923 roku ukończył studia
prawnicze. W czasie ich trwania był prezesem Akademickiego Koła Harcerskiego
oraz przewodniczącym Wydziału Wykonawczego Starszego Harcerstwa w Naczelnictwie ZHP. Od 1924 do 1927 roku był
komendantem Łódzkiej Chorągwi Harcerzy. Zawodowo w latach 1925-1928 był sędzią w Łodzi i po przeniesieniu do
Warszawy oddelegowano go do pracy w
Ministerstwie Sprawiedliwości. Dnia 9
kwietnia 1926 roku za sprawą A. Olbromskiego i Tadeusza Kamieńskiego doszło do
poważnego sporu w łonie Naczelnej Rady
Harcerskiej. Wskutek czego do dymisji
podał się przewodniczący ZHP Roman
Bniński. Ów konflikt zrodził się na tle
obaw łódzkich instruktorów, iż władze
ZHP ulegają wpływom politycznym, a to
groziło uwikłaniem harcerstwa w walki
partyjne. Szczególnie przykrym dla A.
Olbromskiego stał się jego udział w VII
Walnym Zjeździe w dniach 23-24 kwietnia
1927 roku. W czasie Zjazdu toczące się
spory między instruktorami zeszły na poziom argumentacji „ad personam”, której
między innymi użyto wobec A. Olbromskiego. Po części te nieporozumienia w
łonie władz centralnych ZHP należy wiązać z sytuacją społecznopolityczną w kraju
po zamachu majowym. W 1929 roku został wiceprzewodniczącym ZHP. Dnia 3 lutego 1931 roku A. Olbromskiego wybrano
trudnego zadania. Zważywszy, że „ziemie
odzyskane” były dla władzy ludowej istotnym punktem w propagandzie. Po wojnie
3 marca 1946 został przewodniczącym Za-
Zawołanie na Zlot w Spale
rządu Okręgu Dolnośląskiego ZHP. Był
on wówczas wysuwany na przewodniczącego Związku. Utrzymywał on wówczas
kontakt z władzami ZHP pgk m.in. Michałem Grażyńskim i Kazimierzem Sabbatem. Zmarł po dłuższej chorobie 28 lipca
1958 roku i pochowany w Łodzi. Odznaczony Krzyżem Niepodległości oraz Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia
Polski.
Plakietka ze Zlotu w Spale
Naczelnikiem Harcerzy , którą to funkcję
pełnił do 1937 roku. Jego główną zasługą
stało się sprawne kierowanie rozwijającą
się bardzo w owym czasie organizacją oraz
dbałość o jej niezależność. Latem 1933
roku został komendantem wyprawy polskiej na Międzynarodowy Zlot Skautowy
na Węgrzech w Godollo, a w 1935 roku
został komendantem Jubileuszowego
Zlotu 25 lecia harcerstwa w Spale. Zlot
odbył się w terminie 11-27.07.1935 roku,
zebrał blisko 23 tys. harcerek i harcerzy.
W czasie okupacji został sekretarzem
generalnym Naczelnictwa ZHP, a w 1943
roku przedstawicielem Naczelnictwa ZHP
w Komendzie Głównej AK. Okupacyjne
Naczelnictwo „Szarych Szeregów” ostateczni ukonstytuowało się 16 stycznia 1940
roku i działało do końca Powstania Warszawskiego.
Już w lutym 1945 roku rozpoczął pracę
w sądownictwie w Warszawie. Organizował sądownictwo na ziemiach odzyskanych, był mianowany prezesem Sądu
Apelacyjnego we Wrocławiu. Dnia 1
czerwca 1945 roku rozpoczął on działania
związane z zabezpieczeniem mienia poniemieckiego. Zarządził także rejestrację
wszystkich znajdujących się we Wrocławiu
prawników. Zorganizował także Sąd Apelacyjny. W tych trudnych dla Polski czasach A. Olbromski podjął się niezmiernie
Dnia 29 listopada 1979 roku ówczesna
63 ŁDH pod kierownictwem Kajetana
Niemira otrzymuje za patrona Antoniego
Olbromskiego, w dwa lata potem tj. 15 listopada 1981 roku powraca ona do przedwojennego numeru „28”.
Bibliografia
W. Błażejewski, Z dziejów harcerstwa
polskiego (1910-1939), Warszawa 1985.
Po ziemi naszej roześlem harcerzy … z
dziejów harcerstwa polskiego na śląsku, pod
red. Krystyny Heskiej-Kwaśniewicz, Katowice 2007.
K. Persak, Komuniści wobec harcerstwa
1944-1950, Warszawa 1998.
K. Jurek, Lilijka i łódka. Historia harcerstwa łódzkiego do 1939 roku, Łódź 2006.
J. Kwiek, Związek Harcerstwa Polskiego
w latach 1944-1950. Powstanie, rozwój, likwidacja, Toruń 1995.
W. Nekrasz, Harcerze w bojach. Przyczynek do udziału młodzieży polskiej w
walkach o niepodległość ojczyzny w latach
1914-1921, cz. 1-2, Warszawa 1931.
M. Sodel, W walce o ład i bezpieczeństwo
na Dolnym Śląsku w latach 1945-1948,
Wrocław 1979.
J. Rawicz, Do pierwszej krwi, Warszawa
1974.
49
Maria Eugenia Jasińska (1906 - 1943)
„Swoim życiem doskonale wypełniała każdy punkt prawa harcerskiego. Zawsze pełna radości, niosła pomoc każdemu, kto jej potrzebował, nie bojąc się podejmowania trudnych wyzwań. Oddała przecież życie za swoje przekonania”
Maria Eugenia Jasińska
Od młodych lat Marysia wykazywała się
grzecznością, subtelnością i pracowitością.
Duży wpływ na jej postawę pomocy
innym miał fakt pochodzenia z rodziny
wielodzietnej. Była drugim dzieckiem z
siedmiorga Anny i Ignacego. Rola starszej
siostry, była zatem dla niej czymś normalnym. Mieszkała w Łodzi przy ulicy Żytniej
10. Matka Anna z domu Szczygielska. Ojciec Ignacy pochodził ze starej rodziny
mieszczańskiej. W okresie przedwojennym Jasińscy prowadzili sklep spożywczy
obsługujący robotników z fabryki przy
ulicy Ogrodowej. Ojciec był ponadto opiekunem społecznym przy Radzie Miejskiej
Niesienia Pomocy Najbiedniejszym na Bałutach. U schyłku pierwszej Wojny Światowej matka - Anna poważnie
zachorowała. Dwunastoletnia wówczas
Maria przerywa naukę w szkole powszechnej, aby pomóc matce i zaopiekować się
domem.
Uczyła się w Gimnazjum żeńskiego Romany Konopczyńskiej-Sobolewskiej. W
czasie nauki pomagała słabszym koleżankom. Odwiedzała je w ich domach pomagając im odrabiać zadane prace domowe.
Szkolnictwo w okresie międzywojennym było płatne. Zdarzało się, że osób
uczących się w szkołach nie stać było na
korepetycje i zajęcia dodatkowe.
Jako uczennica 3 klasy gimnazjum wstą-
50
piła do 6 Łódzkiej Drużyny
Harcerek im. Klementyny
Hoffmanowej. W krótkim
czasie została wybrana przez
swoje rówieśniczki na zastępową. W harcerstwie nie była
nigdy instruktorką, która
zdobywałaby stopnie instruktorskie lub pełniłaby funkcje
w organizacji. Była harcerką
„całym życiem”.
Trudne warunki rodzinne
powodowały, że Maria często
przerywała naukę. W 6 klasie
na kilka miesięcy przerywa
naukę i podejmuje się pracy w
aptece jako „opisywaczka recept”. Po jakimś czasie zaczyna godzić szkołę i pracę,
uczęszczając na lekcje od
rana, a popołudniami pracując w aptece.
W roku 1928 ukończyła
gimnazjum, w którym to na
przestrzeni lat swojej nauki
była ceniona nie tylko przez
koleżanki, ale profesorów i
rodziców. Jej celem było ukończenie farmacji, a także wydziału lekarskiego i zostanie lekarzem pediatrą. Marzyła o budowie
sanatorium dla dzieci w Łagiewnikach.
Dnia 8 czerwca 1932 roku uzyskała stopień „pomocnika aptekarskiego” na Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu
Warszawskiego. Studia zaoczne kończyła
pracując już w aptece Ubezpieczalni Społecznej w charakterze praktykantki. Zarabiała niewiele - kilkadziesiąt złotych na
miesiąc. Zarobione pieniądze przekazywała rodzinie. Dzięki niej jej siostry mogły
się uczyć.
Dnia 1 września 1939 roku wybucha II
Wojna Światowa. Miastu zostaje zmieniona nazwa z Łódź na Litzmanstadt
(Miasto Litzmana). Wszelka działalność
antyniemiecka staje się prawie niemożliwa. W listopadzie 1939 roku oficjalnie
zostaje rozwiązany Związek Harcerstwa
Polskiego. W jego miejsce powstały konspiracyjne „Szare Szeregi” i „Pogotowie
Harcerek”.
Organizacje te na mocy rozkazu 129,
Komendanta Armii Krajowej - „Grota”, ze
względu na swój charakter wychowawczy,
pozostały organizacjami samodzielnymi
współpracującymi z Armią Krajową.
Nie udało się ustalić, kiedy i na czyje
ręce M. Jasińska złożyła przysięgę konspiracyjną wstępując w szeregi Związku
Walki Zbrojnej.
Z chwilą wybuchu wojny wzmogła
swoją pracę zawodową i społeczną. W Litzmanstadt w dzielnicy Bałuty - gdzie
mieszkała, utworzono getto żydowskie. Jasińscy przeprowadzili się na ulicę Wrześnieńską 80. Maria zdecydowała się
zamieszkać sama przy ulicy Płockiej 33 na
Chojnach.
Pracując w aptece pomagała ludziom
potrzebującym. Sprzedawała im trudnodostępne leki, organizowała pomoc lekarską. Pomagała wszystkim, którym
groziła śmierć, którzy byli poszukiwani. W
pewnym momencie, zyskawszy zaufanie
niemieckiego zwierzchnika apteki „Pod
Łabędziem” w Łodzi przy ul. Wólczańskiej, w której pracowała, w piwnicy tejże
apteki produkowała fałszywe dokumenty
dla żołnierzy Armii Krajowej i dla uciekinierów. Była osobą nieprzeciętną, co stało
się szczególnie widoczne po aresztowaniu
i w trakcie śledztwa. Trafiali do niej polscy
i „zagraniczni” oficerowie, żołnierze,
Żydzi i księża. Wysyłała paczki żywnościowe do obozów koncentracyjnych, do
łagrów, do getta. W pracy konspiracyjnej
była łączniczką, której „przerzucała” ludzi
przez granicę.
Dnia 19 kwietnia 1942 o godzinie 11:00
została aresztowana w aptece przy ulicy 6go Sierpnia, w której pracowała. Postawiono jej zarzut pomocy angielskim
oficerom w nielegalnym przekraczaniu
granicy z Generalną Gubernią. Oficerowie
Ci zbiegli z oflagu w Poznaniu, jednakże
zostali ujęci na granicy serbsko - bułgarskiej przez policję niemiecką. W trakcie
śledztwa Anglicy złamani torturami wydali tych, którzy narażając życie pomogli
im w próbie powrotu do kraju. Obok Jasińskiej, aresztowano także: Mieczysława
Kierczyńskiego, Józefa Połczyńskiego,
Bronisława Wieczorka, Henrykę Nowak,
oraz grupę konspiracyjną z Poznania
(m.in. Bernarda Drozda). Początkowo
była więziona przy ulicy Gdańskiej, potem
przewieziono ją na Radogoszcz. Przeszło
rok trwało śledztwo. Początkowo nie przyznawała się do postawionych jej zarzutów,
umiejętnie „zbijając” argumenty gestapo.
Nie udaje się w toku śledztwa zdobyć od
niej przez przesłuchujących żadnych konkretnych informacji na temat jej działalności lub pozostałych aresztowanych.
Mury więzienne nie zmieniły jej wcale.
Ciągle wrażliwa na potrzeby innych, pomocna, uczynna. Pracowała pomimo bólu
i ran odniesionych w wyniku „badań”.
Często pracowała za pozostałe więźniarki.
Swoje skromne porcje żywieniowe dzieliła
między innych. Z przesłuchań przynoszona nieprzytomna w kocu. Na okaleczonym ciele rana goiła się na ranie.
Dnia 8 marca 1943 roku w okręgowym
sądzie sprawa prowadzona przez 2 generałów i 10 oficerów niemieckich zakończyła
się wyrokiem śmierci przez powieszenie.
Tak surowy wyrok wynikał z zatwardziałości M. Jasińskiej, która umiejętnie broniła siebie i innych. Dopiero zeznania
Bernarda Drozda, zapewne uzyskane w
wyniku tortur wskazały Jasińską jako łącznika konspiracyjnego.
W dniu urodzin Adolfa Hitlera tj. 20
kwietnia 1943 roku urodzona 20 listopada
1906 roku w Łodzi Maria Eugenia Jasińska
zginęła przez powieszenie.
Pośmiertnie dnia 10 listopada 1944 płk.
Michał Stempkowski - komendant
Okręgu Łódzkiego, nadał jej srebrny krzyż
orderu Virtuti Militarii. W 30 rocznicę
wyzwolenia kraju „za odwagę i męstwo”
odznaczona Krzyżem Walecznych. W
roku 1945 rodzina otrzymała Dyplom od
Marszałka Lotnictwa Brytyjskiej Wspólnoty Narodów „jako dowód wdzięczności
i docenienia pomocy, której udzieliła marynarzom, żołnierzom i lotnikom”.
Ciało Marii Jasińskiej nie zostało odnalezione. Jej symbolicznym grobem pozostaną mury więzienne na Radogoszczu.
Zainteresowanych zachęcam do zapoznania się z ciekawym materiałem faktograficznym, który losy M. Jasińskiej
prezentuje przez pryzmat całej akcji związanej z rozbiciem polskiej siatki przerzutowej. Wydarzeniu temu była poświęcona
sesja historyczna IPN w Łodzi “Życie za
życie”.
Bibliografia:
Księga Patronki 3 Łódzkiej Drużyny
Harcerek “Koniczyny” im. Marii Jasińskiej
O druhnie Heni
Była wiosna 1993 roku. Stałam pośród
wielu osób na podwórku przy ulicy Legionów 51. Sztandary, harcerki, harcerze i
ważni goście– wszystkich zgromadziła w
tym miejscu uroczystość nadania hufcowi
„Róża” imienia Sióstr Wocalewskich.
Wtedy chyba pierwszy raz, choć z daleka
zobaczyłam druhnę Henrykę Barę. Wiedziałam już, że tu, pod nr 5 jest mieszkanie
pełne pamiątek po naszych bohaterkach,
w którym ona mieszka, i którym się opiekuje. Później wiele razy siadywałyśmy u
niej w tym właśnie tak ważnym dla nas
mieszkaniu przy herbatce i wspaniałych
babeczkach przygotowywanych przez
Druhnę. Przyjmowała nas zawsze serdecznie i niezwykle gościnnie. Była uosobieniem skromności i najprawdziwszej
pokory. Zapytana o swoje zdrowie lub coś
innego związanego z jej osobą mówiła
krótko i przechodziła do innych tematów.
Długo mogła natomiast mówić o ukochanych Sromowcach, o ciekawych książkach,
o innych, ale zawsze dobrze. Pamiętała
każdą z instruktorek choć raz tu przyprowadzoną, przeżywała wszystkie zamążpójścia, narodziny naszych dzieci, wszystko
co działo się w chorągwi. Była dla nas kimś
wyjątkowym: przecież to chrzestna córka
druhny Zofii Wocalewskiej i jej wychowanka! Ale też wyjątkową była druhna
Henia ze względu na swoją osobowość.
Zwracały uwagę jej przepiękne, niesiwiejące do ostatnich chwil życia włosy i żywe,
pełne uroku oczy. Te oczy z uwagą spoczywały na tym, z którym rozmawiała.
Umiała słuchać, bo poważnie traktowała
każdego swego rozmówcę. Musieli też
chyba czuć jej uczniowie, skoro odwiedzali
ją do ostatnich chwil z wielkim szacunkiem. Przy niej człowiek czuł się zauważony, doceniony. Przy niej można było
„Kto pragnie innych uczynić radosnymi , ten sam musi posiadać radość.
Kto chce ciepło wnosić w świat, sam musi płonąć ogniem.
Kto pragnie innym pomagać, musi być przepełniony miłością.
Kto chce wprowadzać pokój na ziemi, ten musi mieć pokój w sercu swoim.”
Phil Bosmans
odzyskiwać wiarę w świat i ludzi, gdy gdzie
indziej życie „dokopało”. Miała życie ciekawe, pełne wyzwań, wymagające odwagi,
czego dowodem były liczne odznaczenia,
ale podkreślała, jak ważne i wyjątkowe jest
to, co my teraz robimy dzisiaj.
Ostatnie 2 lata to czas postępujących
chorób Druhny, dużego osłabienia. Nie
śmiałyśmy już jej kłopotać większymi
spotkaniami, których przedtem odbywało
się na Legionów całkiem sporo. Wpadałyśmy pojedynczo, po dwie złożyć świąteczne życzenia, posłuchać, „pogrzać się”
w cieple jej wielkiego serca. Ostatnie duże
wydarzenie, na które przystała to Przyrzeczenie ks. Janka. Wyjątkowe, bo przy odnalezionym na strychu tajemniczym
sztandarze zamurowanym na czas niewoli.
Druhna Henia
czyniła innych radosnymi, bo sama posiadała tę najprawdziwszą Radość.
Wnosiła w świat ciepło, bo w jej sercu
płonął wielki Boży ogień.
Pomagała innym (oj, bardzo pomagała,
nawet materialnie, mimo swoich skromnych Środków do życia), bo była przepełniona Miłością.
W prowadzała prawdziwy pokój, bo jej
serce było przepełnione Pokojem.
Taką zostanie w naszej pamięci. O takiej
będziemy opowiadać tym, które jej nie
znały, pokazując, że wspaniałym człowiekiem można być zawsze, niezależnie od warunków. Także bardzo po cichu i z wielką
pokorą.
Elżbieta Czuma
51
Who is who
Bartłomiej Paprocki
Ulubieni bohaterowie literaccy:
Wokulski z lalki, detektyw Poirot, Forrest Gump - ale raczej z kina niż książki.
Ulubieni bohaterowie życia codziennego:
JP II
Czego nie cierpię ponad wszystko:
Kiedy mam zbyt dużo rzeczy na głowie
i przestaję je ogarniać.
Moja dewiza:
“Bądź wierny, idź…”
Dar natury, który chciałbym posiadać:
Dobra organizacja i uporządkowanie,
chciałbym też ładnie śpiewać.
Główna cecha mojego charakteru:
Pogoda (ducha oczywiście :-) ).
Jak chciałbym umrzeć:
Chciałbym umrzeć przy Tobie…
Cechy, których szukam u mężczyzny:
???
Cechy, których szukam u kobiety:
Wrażliwość.
Co cenię najbardziej u przyjaciół:
Otwartość i zrozumienie.
Moja główna wada:
Roztargnienie.
Moje ulubione zajęcie:
Motory.
Moje marzenie o szczęściu:
Rodzina.
Co byłoby moim największym nieszczęściem:
Raczej myślę pozytywnie i optymistycznie.
Kim chciałbym być gdybym nie był tym,
kim jestem:
Lekarzem.
Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk:
Brak kompetencji w tym co czasem
robię.
Kiedy kłamię:
To od razu wszyscy to widzą, ale staram
się nie kłamać.
Słowa, których używam:
Generalnie używam różnych, a nadużywam np. “generalnie”.
52
Obecny stan mojego umysłu:
Jeszcze mogę określić jako stan lotny :)
Błędy, które najłatwiej wybaczam:
Popełnione nieumyślnie.
Jaki dźwięk kocham:
Czasem będzie to dostojna praca dużego silnika ładnego auta, a czasem cisza
lasu.
Jakiego dźwięku nie cierpię:
Ocierania noża o widelec - mam wtedy
gęsią skórkę.
Co chciałbym usłyszeć od Boga u bram
raju:
Wybaczam.
Bartłomiej Paprocki (ur. 14 marca 1982
r. w Łodzi) - harcerz ZHR od 1995 roku,
podharcmistrz, HR, zuchmistrz szkoły
Wojtka Papieskiego.
Ostatnia ważniejsza pełniona funkcja p.o. Komendanta Łódzkiej Chorągwi Harcerzy ZHR (2006-2008). Skończył Prawo
na Uniwersytecie Łódzkim, zawód - funkcjonariusz celny.
Przemysław Czuma
Słowa, których używam:
Muszę się zastanowić…
Ulubieni bohaterowie literaccy:
Tak myślę, że w tej chwili bohaterowie
literaccy mają dla mnie bardzo niewielkie
znaczenie
Ulubieni bohaterowie życia codziennego:
Moja Żona, mój Syn, nasi Rodzice, Rodzeństwo i Przyjaciele - oni są ulubieni.
Czego nie cierpię ponad wszystko:
Nieuczciwości i cynizmu
Moja dewiza:
“Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu,
wszystko inne jest na miejscu właściwym”
Główna cecha mojego charakteru:
Spokój, zrównoważenie - i od razu
dodam, że to nie zawsze jest zaleta
Cechy, których szukam u mężczyzny:
Nie szukam cech u innych ludzi, ale
cenię u mężczyzn konsekwencję i mądrość
Cechy, których szukam u kobiety:
Nie szukam cech u innych ludzi, ale u
kobiet cenię wyczucie i dbałość o szczegóły
Co cenię najbardziej u przyjaciół:
Przyjaźń - bez względu na okoliczności,
ale jednocześnie umiejąca wskazywać
błędy.
Moja główna wada:
Czasami brak zaangażowania
Moje ulubione zajęcie:
Chodzenie z Rodziną po Tatrach
Moje marzenie o szczęściu:
Już się spełniło :)
Co byłoby moim największym nieszczęściem:
Nie zostać zbawionym
Kim chciałbym być gdybym nie był tym,
kim jestem:
Nie lubię “gdybać” w ten sposób, więc
tutaj też nie będę wymyślał odpowiedzi.
Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk:
Chyba nic
Dar natury, który chciałbym posiadać:
Więcej odwagi
Jak chciałbym umrzeć:
Przede wszystkim pojednany z Panem
Bogiem i ludźmi, a reszta powinna być bez
znaczenia…
Obecny stan mojego umysłu:
Lepiej, żebym sam nie oceniał ;)
Błędy, które najłatwiej wybaczam:
Wszystkie błędy, które nie wynikają ze
złej woli
Jaki dźwięk kocham:
Narty pędzące po śniegu
Jakiego dźwięku nie cierpię:
Silnika, który nie może zapalić
Co chciałbym usłyszeć od Boga u bram
raju:
“… Ja wiem, ale nie przejmuj się - ZAPRASZAM przecież wszystko wybaczam…”
Przemysław Czuma (ur. 28 października 1979 r. w Łodzi) - przewodniczący
Okręgu Łódzkiego ZHR, w którym pracuje od 2003 roku, wcześniej Komendant
ŁZD “Północ”, drużynowy i założyciel “9tki”, zastępowy i przyboczny w “XV-tce”.
Prywatnie ma SuperŻonę i SuperSyna,
pracuje w Bankowym Funduszu Leasingowym, jeździ Mazdą, na nartach i na rowerze, próbuje robić zdjęcia, lubi czytać
książki i oglądać filmy - szczególnie z Jasonem Bourne’m w roli głównej.
Kiedy kłamię:
Staram się nie kłamać - uważam to za
słabość.
53
Krytycznie o...
Alfabet Jagody czyli Mora Liza
Altruizm się… opłaca!
Ogólnie rzecz ujmując altruizm jest
postawą polegającą na bezinteresownym
„dawaniu siebie innym”. Celem działania
altruisty jest dobro innego człowieka.
Wszyscy wiemy, co to altruizm. Szczycimy
się nim, namawiamy do niego innych, nagradzamy ich i podziwiamy… Słowo “altruizm” pochodzi z języka łacińskiego
(alter - drugi). Naukowcy uważają, że z altruizmem mamy do czynienia tylko wtedy,
gdy motywacja działania jest bezinteresowna, kiedy nie oczekujemy żadnej nagrody. Istnieją nagrody materialne i
niematerialne. Nie jest na pewno altruizmem czynienie dobra za pieniądze. To
zwykła odpłatna usługa. Ale dlaczego altruizmem nazywamy czynienie dobra w
zamian za inne korzyści? Czy pomógłbyś
ponownie tej samej obcej ci osobie, gdyby
poprzednie liczne doświadczenia w tym
względzie przynosiły ci tylko ból i
krzywdę? Gdybyś wiedział, że za każdym
razem spotka cię za to krytyka i złość ze
strony osoby, której pomagasz? Czy pomagając komuś odczuwasz satysfakcję z wykonanego gestu i z jego efektów? A może
pomagając myślisz też o przyszłych nieprzyjemnych konsekwencjach ewentualnej
odmowy?
Istnieje w nauce pojęcie altruizmu odwzajemnionego. Osoby samodzielne, które
nie zakładają, że będą kiedyś potrzebowały
czyjejś pomocy, często nie są skłonne do
altruizmu. Tak samo altruiści rzadziej pomagają osobie samolubnej i egoistycznej,
po której nie spodziewają się odwzajemnienia.
Jeżeli ktoś na ulicy poprosi cię o jałmużnę, wówczas masz dwa wyjścia: dać
albo czuć wyrzuty sumienia i jego wzrok
na plecach. Zakładam, że nie jesteś socjopatą. Dajesz żeby mieć czyste sumienie. Jeżeli jednak dasz za mało, możesz zostać
publicznie wyśmiany lub obrażony. Dbasz
o siebie, więc dajesz od razu tyle, żeby mieć
spokój. Odnosisz zatem podwójną korzyść. Czy to jest postawa bezinteresowna?
Jeżeli pomagasz komuś „bezinteresownie”, jesteś dumny i szczęśliwy z tego, że
mu pomogłeś. Rośnie twoje poczucie wartości, a niekiedy poprawia się opinia społeczna o tobie. Same korzyści… Czy to jest
altruizm?
Nawet jeżeli naszych działań nikt nie
54
widzi (na przykład, gdy idąc lasem zbieramy po drodze śmieci), to i tak czujemy
satysfakcję i jesteśmy dla siebie „kimś”.
Czy zatem poprawianie własnego samopoczucia, nastroju, poczucia własnej wartości
nie są typowo egoistycznymi korzyściami,
jakie odnosimy „czyniąc dobro”?
Istnieją oczywiście różne podejścia do
pojęcia altruizmu. Większość naukowców
określa go jako działanie świadome, autentyczne, empatyczne i właśnie bezinteresowne. Nie zgadzają się jednak w
szczegółach i ich definicje różnią się przez
to znacznie od siebie.
Behawioryści (psychologowie uznający
ludzkie zachowania głównie za reakcję na
bodźce zewnętrzne, a nie za w pełni świadome i rozumnie inicjowane działanie)
uważają, że altruizm to działanie obliczone
na późniejszy zysk, korzyść. Zarówno w
postaci materialnej (realna nagroda, czy
choćby tylko odwzajemniona pomoc), jak
i niematerialnej (wdzięczność, akceptacja
społeczna, satysfakcja). Działanie na rzecz
drugiej osoby jest wynikiem kalkulacji, a
im większy spodziewany zysk, tym chętniej „pomagamy”.
Freud uważał, że człowiek z natury jest
zły i interesowny. Pomagając innym, robi
to dla siebie, ponieważ w ten sposób zaspokaja swoje potrzeby i doprowadza do
osiągnięcia korzyści. Miłość matki do
dziecka wynika (zupełnie nieświadomie) z
chęci jego ochrony i przekazania dalej
swoich genów, a pomoc osobie obcej z
chęci zniwelowania frustracji żałosnym
widokiem osoby potrzebującej.
Z kolei humaniści (m.in. Abraham Maslow) twierdzą odwrotnie. Człowiek jest z
natury dobry i prospołeczny, a jego zachowania altruistyczne są wrodzone.
Według socjobiologów człowiek jest
tylko kolejnym gatunkiem świata zwierząt
i jego życie to nieustanne dążenie do przekazania swoich genów, zapewnienia ciągłości gatunku, bez oglądania się na
innych. Jednak, inaczej niż u Freuda, człowiek robi to niemal bezmyślnie i instynktownie.
Przykłady
zachowań
altruistycznych występują też przecież u
„innych zwierząt”, jak choćby u pszczół,
mrówek, czy piesków preriowych, ryzykujących życie ostrzegając głośno całe stado
o nadchodzącym niebezpieczeństwie.
Doświadczenia naukowe udowodniły,
że znacznie chętniej pomagamy osobie,
którą znamy (może nam się kiedyś odwdzięczyć, bo nie jesteśmy dla niej anonimowi) lub kiedy jesteśmy sami, czy w
małej grupie (poważniejsze są wtedy „konsekwencje” nie udzielenia pomocy, a kiedy
grupa jest duża, odpowiedzialność się
„rozmywa”). Zasada ta działa też w odniesieniu do wielkości miejscowości, w jakiej
żyjemy. Im większe miasto, tym mniej
chętnie pomagamy. Zawsze może to za nas
zrobić „ktoś inny”… Łatwiej też przychodzi nam pomoc wtedy, gdy sami jesteśmy
w złym nastroju. Pomagając innym poprawiamy swoje samopoczucie i podnosimy
ocenę własnej wartości.
Nie zdziwi chyba nikogo, że wszyscy badani biorący udział w pewnej zaaranżowanej sytuacji, pomagali utrzymać w
autobusie równowagę osobie poruszającej
się z trudem o lasce, a tylko połowa badanych pomogła tej samej osobie zataczającej się i trzymającej w ręku butelkę z
alkoholem. Udzielenie pomocy osobie nietrzeźwej bywa często okupione nieprzyjemną sytuacją, natomiast ze strony osoby
niepełnosprawnej fizycznie, praktycznie
zawsze czeka nas wdzięczność.
Ogólnie wiadomo, że ludzie chętniej
otaczają się altruistami niż egoistami, pozostawiający tych drugich samym sobie.
„Niech zdechną w samotności, niewdzięcznicy!” Lubimy otaczać się ludźmi
„dobrymi”, na których zawsze można liczyć. Liczymy bowiem na ich pomoc w
przyszłości. Czy to nie wyrafinowanie i
egoizm?
Wielu autorów prezentuje pozytywną
zależność pomiędzy wyznawaniem wartości religijnych a altruizmem. Religie generalnie piętnują zachowania egoistyczne,
gloryfikując altruizm. Dla katolików również wyznaczona jest konkretna nagroda
– zbawienie, życie wieczne i prawo do
przebywania w pośmiertnym raju oraz
równie konkretna kara – wieczne smażenie się w ogniach piekielnych i potępienie.
Osoby głęboko wierzące dużo częściej
udzielają pomocy innym, niż osoby o bardziej „liberalnym” światopoglądzie. Najważniejsze jednak, żeby znać granice
poświęcenia się bliźniemu.
Jak wszystko, altruizm również należy
stosować z umiarem. Dla osób uczynnych
nagroda ma zwykle obiektywnie dużo
mniejszą „wartość”, niż udzielona przez nie
pomoc, dlatego całkowite poświęcenie się
innym powoduje systematyczne powstawanie szkody na własnym „ja”. „Prawdziwi”, wieloletni altruiści, działają w
efekcie wbrew własnemu interesowi, stając
się być może po latach ludźmi szanowanymi lecz wypalonymi emocjonalnie.
Zwłaszcza gdy za swoje „usługi” notorycznie nie byli „odpowiednio nagradzani”. Ale
to już materiał do badań dla psychologów…
Jak widać opłaca się być dobrym, robić
coś dla ludzi, a tym samym dla samego siebie. Każde nasze działanie w dobrej wierze
przyniesie jakieś korzyści. Często właśnie
obustronne.
Na koniec krótkie pytanie do wszystkich, którzy nie do końca są jeszcze przekonani o tym, że bezinteresowność nie
istnieje: czy pomagając innym czujecie się
z tym dobrze, czy źle? Jeśli dobrze, to jest
to właśnie wasza nagroda i motywacja.
Literatura:
Dawkins R., Samolubny gen.
Karyłowski J., O dwóch typach altruizmu.
Kenrick D., Neuberg S., Cialdini R., Psychologia społeczna.
Reykowski J., Motywacja, postawy prospołeczne a osobowość.
Śliwak J., Osobowość altruistyczna.
Szuster J., “Psychologia i Rzeczywistość”
nr 1/2004.
Bóg, Honor, Ojczyzna
Harcerz służy Bogu i Polsce i sumiennie
spełnia swoje obowiązki
Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy.
Harcerz postępuje po rycersku.
Te trzy zdania wyjęte z Prawa Harcerskiego jasno nawiązują do dewizy żołnierskiej umieszczonej w tytule artykułu. My
również wyznajemy te same zasady, mamy
te same wartości. Służba, prawdomówność, poświęcenie. Harcerstwo jest służbą
specyficzną. To wolontariat. Jedyną korzyścią jest dla nas satysfakcja z dobrze wykonanej pracy. Ale jak już wiemy
(„Wywiadowca” Nr 1) jest to bardzo ważny
czynnik motywujący nas do kolejnych altruistycznych zachowań.
Służbę Bogu i Polsce przyrzekamy pełnić całym życiem. Nie oznacza to, że do
końca świata i o jeden dzień dłużej, ale z
całej siły. W każdej chwili naszego harcerskiego życia. Dopóki nosimy ten mundur.
ZHR wychowuje w oparciu o wartości
chrześcijańskie. Skupia ludzi mocno wierzących ale i tych, którzy szukają wiary.
Skupia ludzi świadomych ale i błądzących.
To jednak przede wszystkim (i z samej
idei) organizacja harcerska. Wychowująca
młodych ludzi na wartościowych Polaków
poprzez organizowanie im wolnego czasu.
Pierwsze skojarzenia z harcerstwem? Przygoda, obozy, służba. Wiara się z harcerstwem nie kojarzy. Odeszło już na
szczęście w niepamięć niedawno jeszcze
aktualne kojarzenie ZHR-u z codziennymi
mszami na obozie. To wyróżnik przyciągający w naszym kierunku bardziej uwagę
rodziców niż młodzieży. My musimy być
atrakcyjni dla rodziców ale przede wszystkim dla młodzieży. Do harcerstwa należy
się przecież dobrowolnie.
O ile Honor i Ojczyzna to wartości nierozerwalnie dla wszystkich z zewnątrz
związane z harcerstwem od samych jego
początków, o tyle Bóg jest często kartą
przetargową pomiędzy „prawdziwym”
harcerstwem i jego mniej doskonałą wersją
powstałą w „czasach zarazy”. Lepsi są ci,
którzy wierzą a im więcej wierzą tym są
lepsi od tamtych. Koło się zamyka a my
sami się nakręcamy. Szukamy już tylko
ludzi „wierzących lub poszukujących”, innych odtrącamy. Zaczynamy być nie tylko
apostołami ale i strażnikami moralności.
Inkwizytorami. Imprezy harcerskie zajmują coraz mniej miejsca w planach pracy
drużyn.
Harcerstwo powstało w oparciu o
pewną ideologię. Andrzej Małkowski
określił je jako „Skauting plus niepodle-
głość”. Ówczesnego znaczenia słowa „niepodległość” nie trzeba tłumaczyć. Skauting
zaś to w zamysłach jego twórców ruch
otwarty dla wszystkich, bez względu na
różnice w pochodzeniu, rasie czy religii. Z
tego można wysnuć oczywisty wniosek, że
nie jesteśmy harcerstwem, do którego idei
i historii tak często nawiązujemy. Niezależnie od tego, jak daleko będziemy szukać
wyimaginowanych korzeni naszych drużyn i jak bardzo naginać ich historię. Wiele
się zmieniło od czasów Małkowskiego. Ojczyzna nie jest już tak wielkiej potrzebie,
Honor też już nie ten co kiedyś…
Jak możemy stać się „prawdziwymi”
harcerzami? Nie „lepszymi od tych gorszych” bo w porównaniu z innymi być
„mniej słabym” to żaden sukces. Prawdziwymi czyli spełniającymi sumiennie swoje
codzienne obowiązki. Obowiązki wynikające z bycia harcerzem, Polakiem i człowiekiem honoru.
Odpowiedź jest prosta. Wystarczy rozumieć Prawo Harcerskie i zgodnie z nim
postępować. Być sumiennym i honorowym. Być rycerskim i pożytecznym. Być
karnym ale pogodnym. Być oszczędnym a
jednocześnie ofiarnym.
Służba Bogu to nie masowe i obowiązkowe uczestnictwo całym hufcem w marszach czy procesjach, w dodatku zaliczane
do punktacji w rywalizacji wewnątrz chorągwi. To wypełnianie bożych przykazań i
służba bliźnim.
Honorowa postawa to nie codzienne
wypatrywanie określonej przez drużynowego liczby staruszek na skrzyżowaniu. To
punktualność, szczerość, sumienne przygotowanie zbiórki, umiejętność przyznania się do błędu.
Miłość do Ojczyzny to nie kilkugodzinne wyczekiwanie na mrozie na ostatni
tego dnia wieniec składany pod pomnikiem przez koło gospodyń wiejskich czy
gminną bibliotekę dla dorosłych. To
dobrze napisana klasówka z historii, polska flaga w oknie, używanie na co dzień
poprawnego języka.
Harcerstwo to gra, rywalizacja, pokonywanie trudności, przygoda i służba a nie
etykietka na pokaz. Wykonywane i przeżywane tak, żebyśmy mogli być z siebie
dumni.
Literatura:
Komentarz do Przyrzeczenia i Prawa
Harcerskiego dla Harcerek i Harcerzy ZHR
(2005),
Regulamin Stopni Instruktorskich
(2004),
Statut Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej (2008).
55
Cel uświęca środki czyli nie szkoda róż gdy płoną lasy…
To prawda stara jak świat. „Oczywista
oczywistość” jak mawiał pewien wysoko
postawiony acz niski wzrostem i mały charakterem polityk. Niestety, przez wielu
błędnie interpretowana jako dążenie „po
trupach do celu”. Wszyscy dążymy do realizacji swoich planów, spełnienia marzeń i
polepszenia sytuacji.
Każdy z nas stawia sobie jakieś cele.
Osiągamy je różną drogą, ale nie zawsze
„po trupach”. Altruiści (patrz: nr 1 „Wywiadowcy”) również swoje cele osiągają a
trup nie ściele się gęsto za nimi.
„Cel uświęca środki ale
tylko wówczas, gdy środki
nie są z tym celem
sprzeczne”, pisał A. de
S ai nt - E x up e r y.
„Uświęca”… Dla niektórych sam ten wyraz
świadczy o tym, że środki mogą
(muszą?) być ”złe”. Ponieważ środki
mają być „uświęcone”, to znaczy, że są
„nieczyste”. Powiedzenie nie mówi, że
każdy cel i wszystkie środki są złe.
Jakim „nieczystym” środkiem jest
amputowanie choremu ręki, żeby
gangrena nie zaatakowała całego ciała?
Jakim jest danie dziecku klapsa, żeby nie
ściągnęło na siebie garnka z gorącą zupą?
Środki prowadzące porządnego człowieka
do celu nie zawsze są obiektywnie dobre
(choć często są dobre lub neutralne) ale zawsze stanowią mniejsze zło na drodze ku
dobru.
Czy złodziej okradający sklep, żeby mieć
pieniądze na wódkę ”podpada” pod to
przysłowie? Oczywiście, że nie. On dąży
„po trupach do celu” bo jego cel jest wyłącznie egoistyczny i przynosi tylko szkodę
innym ludziom. Czy ten sam złodziej
okradający nocą zamknięty na cztery spusty sklep ze środków opatrunkowych żeby
pomóc ofierze pobliskiego wypadku dąży
„po trupach do celu”? On właśnie czyni
mniejsze zło aby uczynić dobro.
Nie powinniśmy interpretować tego powiedzenia jako „egoistyczny cel osiągany
brudnymi środkami” ale jako „dobro
osiągnięte mniej szkodliwym środkiem niż
sam cel”. Mniej szkodliwym czyli „było
warto”. To bardzo ważne, ponieważ tylko
56
porównując cel i metodę jego osiągnięcia
można mówić o tym czy się „opłacało” i
komu.
Jan Paweł II mówił: „czyny ludzkie są
aktami moralnymi, bo to one wyrażają i
stanowią, czy człowiek, który ich dokonuje, jest dobry, czy zły”. Maksymilian
Maria Kolbe popełnił samobójstwo (zgodził się na śmierć głodową) aby ratować
życie nikomu nie znanego Franciszka Gajowniczka. Ten dożył z piętnem ocalonego
dzięki czyjejś śmierci 93 lat. Zmarł 14 lat
temu. Franciszkanin, zamiast jako sa-
mobójca
zostać
zwyczajowo
przez kościół potępiony, został bardzo
szybko (już po 41 latach) ogłoszony Świętym. Cel był ważniejszy i uświęcił środki.
I to jak uświęcił!
Gdy Bóg kazał ludziom zabić swojego
Syna po to, aby odkupił On ich grzechy to
nie było to egoistyczne dążenie do zaspokojenia własnych ambicji. Ta zbrodnia
miała dać ludziom szansę na „nowe życie”.
Cel był ważniejszy niż poniesione koszty.
Gdy japońscy kamikaze atakowali amerykańskie jednostki, działali w obronie ojczyzny. Gdy Spartiaci szli na pewną śmierć
w obronie swojego kraju przed Persami,
ich cel (przetrwanie Sparty) uświęcał zastosowane środki (pewna śmierć 300 najmężniejszych). To wojska Kserksesa szły
„po trupach do celu”. Nie zważając na
straty miały opanować całą ówczesną Grecję.
Gdy pewien znany minister mówi milionom ludzi, że przez mniej znanego chirurga „nikt już życia pozbawiony nie
będzie” to jest to plugawa i niegodziwa
walka „po trupach do celu” jakim jest
utrzymanie popularności. Gdyby ten sam
znany minister w zaciszu swojego gabinetu nakazał dyskretne aresztowanie
mniej znanego chirurga, byłoby to mniejsze zło i działanie dla dobra ogółu. Terminy operacji kilku pacjentów zostaną
przełożone ale za to operacje zostaną wykonane bez pomocy pełnej koperty.
Szczytny cel w tym wypadku uświęciłby
zastosowane środki.
Gdy pod Lwowem ginęło 318 z
330 polskich Orląt, ich zadaniem było zatrzymanie ukraińskich bandytów na
obrzeżach miasta. Gdy
720 żołnierzy kapitana
Raginisa stawiało opór 42
tysiącom niemieckich morderców po to tylko, żeby opóźnić ich
natarcie na Polskę, a ponad 1000 żołnierzy generała Andersa poległo, by otworzyć aliantom drogę do wyzwolenia
Rzymu i reszty Europy, nikt nie mówił, że
to Polacy szli po trupach. Kto uważa inaczej ten kiep i tego uczciwie ostrzegam, że
twarz mu obiję bo cel edukacyjny ważniejszym jest dla mnie niźli czyjś rozstrój
zdrowia, nawet skutkujący trwałym
uszczerbkiem czy innym pobytem w szpitalu.
Nie dajmy się zatem zmanipulować i
myślmy samodzielnie. Niech mądre słowa
powiedzenia nie kojarzą nam się jak znanemu poecie w przewrotnej fraszce „Cel
uświęca środki”:
„W pogoni za ideałem
Wszystkie świństwa popełniałem.”
(Jan Sztaudynger)
Literatura:
Jan Paweł II, Veritatis Splendor.
Kasprzyk L., Węgrzecki A., Wprowadzenie do filozofii. Determinizm. Determinizm
a wolność. Konieczność a przypadek.
Ruczyński B., Cel uświęca środki.
Skarzyński R., Anarchia i policentryzm,
Cele i środki, Potęga.
Tatarkiewicz Wł., Historia filozofii. Filozofia nowożytna do roku 1830.
Recenzja
Polacy! Walczcie o wolność!
“Przysięgam stać nieugięcie na straży
Polski i bronić jej ze wszystkich sił. Nie będę
szczędził trudu i krwi, ani własnych sił w
tym mi dopomóż Bóg.
Przysięgam nie zdradzić mej organizacji,
do której wstąpiłem i z nią ściśle pracować,
strzec tajemnicy organizacyjnej i największe
obowiązki wykonywać, w tym mi dopomóż
Bóg.”
Z dziejów konspiracji młodzieżowych w
Łodz 1948-1953
W 2005 roku nakładem Polskiego Towarzystwa Historycznego Oddział w Łodzi
ukazała się książka “Z dziejów konspiracji
młodzieżowych w Łodzi 1948-1953 autorstwa Jana Chańko i Zbigniewa Onufrzaka. I choć minęły już 4 lata od jej
wydaniana, to chyba nie wielu z Nas miało
okazję ją przeczytać. A warto! Okres, w
którym autor opisuje dzieje konspiracji
młodzieżowej nazywany jest w historii
“stalinizmem”, publikacje okresu Polski
Rzeczpospolitej Ludowej nazywały go
“czasem błędów i wypaczeń”. Bez względu
na przyjmowaną terminologię był to czas
najtrudniejszy w dziejach powojennych
ziem Rzeczypospolitej. W tym okresie na-
stępowała likwidacja legalnych ugrupowań politycznych, krwawo rozbijano
zbrojne podziemie, a od 1948 roku rozpoczęto proces przemian wewnątrz organizacji młodzieżowych ze szczególnym
uwzględnieniem Związku Harcerstwa Polskiego.
Podjęty przez autorów w książce problem konspiracyjnych organizacji młodzieżowych to próba ukazania mało
znanych z książek historycznych losów
łódzkiej młodzieży, która nie do końca godziła się z zachodzącymi w kraju zmianami. Dopiero za sprawą udostępnienia
materiałów po byłych służbach specjalnych światło dzienne mogły ujrzeć bohaterskie czyny Naszych rówieśników. W
książce znaleźć możemy szereg informacji
o łódzkich organizacjach konspiracyjnych
często związanych z ruchem harcerskim.
Wśród wielu wymienionych można poznać “Związek Białej Tarczy”- organizacji
założonej przez jednego z drużynowych
XV ŁDH- Andrzeja Szletyńskiego. Książka
ta może być także dobrym uzupełnieniem
do zamieszczonego na łamach “Wywiadowcy” artykułu dotyczącego ZHP w
Łodzi po 1945 roku.
57
"Wywiadowca" Miesięcznik Łódzkiej Chorągwi Harcerzy ZHR.
Redakcja: Adam Kralisz (Redaktor Naczelny), Michał Stasiak (Redaktor Numerów), Sebastian
Grochala, Adam Drabik, Piotr Czaiński, Wojciech Papieski, Piotr Papieski, Andrzej Jagoda, Michał
Grelewski (Readktorzy), Marek Roliński (Grafika), Dominik Wójcicki (Łamanie i skład)
Opublikowane artykuły, publikacje oraz grafiki stanowią własność intelektualną autorów. Kopiowanie, przenoszenie na inne nośniki lub publikowanie bez zgody i wiedzy autorów traktowane
jest jako naruszenie praw.

Podobne dokumenty