Wywiad z Magdą Chilewską
Transkrypt
Wywiad z Magdą Chilewską
Gdyby nie olimpiada, moje losy mogłyby potoczyć się inaczej Czyli wywiad z Magdaleną Chilewską - olimpijką, która mówiła nie tylko o filozofii, ale również o religii, marzeniach i życiu. Udział uczennicy klasy IIIA w olimpiadzie filozoficznej zakończył się wielkim sukcesem. Przechodząc przez etap okręgowy, maturzystce udało się dostać do ostatniej części zmagań młodych filozofów, który odbył się 20 kwietnia w Warszawie. Kiedy kilka minut po ustalonej godzinie zajrzałam do radiowęzła, by przeprowadzić wywiad z Magdą, ona czekała na mnie, trzymając w ręku książkę, której tytułu nie zdążyłam przeczytać, ponieważ pośpiesznie zamknęła lekturę, gdy tylko weszłam do pomieszczenia. Choć wiedziałam, że mamy rozmawiać o jej sukcesie na olimpiadzie filozoficznej, nie mogłam powstrzymać się od zadania tego pytania… Co czytasz? ,,Transatlantyk” Gombrowicza. Wczoraj skończyłam czytać ,,Ferdydurke”, a ponieważ książka bardzo mi się spodobała, postanowiłam zapoznać się jeszcze z innymi dziełami tego pisarza. Te książki były w jakimś stopniu związane z Twoimi przygotowaniami do ostatniego etapu olimpiady? Nie. Twórczość Gombrowicza nie znajduje się w materiale tematycznym, wymaganym na olimpiadzie. Zafascynowała mnie jednak jego wcześniejsza książka, którą przeczytałam, czyli właśnie „Ferdydurke”, będąca zresztą obecnie w kanonie lektur szkolnych. O czym była twoja praca? Do 30 listopada 2012 r., należało złożyć pracę na jeden z dziewięciu dostępnych tematów. Mój brzmiał: ,,Czy cywilizacja zmusza człowieka do bycia hipokrytą?”. Pisałam, jak sam temat wskazuje, właśnie o hipokryzji, społeczeństwie i hipokryzji w społeczeństwie (śmiech). Odwoływałam się m.in. do koncepcji Rousseau, Hobbesa oraz Nietzschego. Nie zabrakło także myśli Arystotelesa, czy Alberta Camusa. Cała praca przybrała jednak raczej formę eseju. Była nie tylko przekrojem poprzez określone koncepcje i poglądy znanych filozofów, lecz także wyrazem wielu osobistych przemyśleń. Na czym polegał drugi i ostatni etap? Drugi etap Olimpiady Filozoficznej odbył się 9 lutego w gmachu Akademii Ekonomicznej. Pierwszym zadaniem, z którym przyszło się nam zmierzyć, było napisanie eseju na wybrany spośród trzech podanych, temat, odwołując się przy tym do przyporządkowanego owemu tematowi cytatu. Następnie pisaliśmy test z historii filozofii, znajomości doktryn filozoficznych i filozofów. W trakcie etapu ustnego losowaliśmy trzy pary pytań, spośród których odpowiadaliśmy na jedną z nich oraz tekst filozoficzny, który należało zinterpretować, a także udzielić odpowiedzi na pytania z nim związane, zadawane przez komisję. Do etapu centralnego, który odbył się 20 kwietnia w Warszawie, udało się dostać mi i dwóm uczniom „Żeroma”, mianowicie Wojciechowi Szubertowi i Kamilowi Ziółkowskiemu. Tam było już dziewięćdziesięciu czterech uczestników i można było uzyskać maksymalnie sto punktów. Musiałam obronić swoją pracę, odpowiadając również na pytania zadawane mi przez 3-osobową komisję. Szczerze mówiąc odebrałam to raczej jak formę dyskusji, a nie stresującego przepytywania, dlatego też obyło się bez nerwów. Mimo, iż do tytułu laureata zabrakło mi 14 punktów (uzyskałam ich 71 na 85), to całość uważam za niezwykle cenne doświadczenie i dobrą zabawę. Wiele osób miało tyle samo punktów, więc było 50 miejsc. Ja zajęłam miejsce 23 ogółem i 22 wśród finalistów. Jako finalistka mam już zdaną maturę z filozofii na poziomie rozszerzonym, na 100%, z czego jestem oczywiście bardzo zadowolona (uśmiech). Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z filozofią i kto zachęcił Cię do udziału w olimpiadzie? Moja przygoda z filozofią zaczęła się w drugiej klasie liceum. Uczył nas wtedy Pan Piotr Drogowski, dla którego wiedzy i umiejętności jestem pełna podziwu. Należą mu się także z mojej strony ogromne wyrazy szacunku oraz podziękowania. Mimo tego, iż nie mam już z nim lekcji w ramach zajęć szkolnych, zgodził się poświęcić dla mnie swój czas, przygotowując do olimpiady. To właśnie on ukazał mi filozofię w interesującym świetle. Na jednej z pierwszych lekcji zapytał również, czy ktoś nie chciałby wziąć udziału w Olimpiadzie. Pomyślałam sobie wtedy: ,,Dlaczego by nie?”. Efektem było to, że udało mi się przejść do drugiego, okręgowego etapu. Niestety, w wyniku dość niefortunnego zbiegu okoliczności dowiedziałam się o tym na dzień przed, co, jak można się domyślić, z braku czasu na jakiekolwiek przygotowania, nie poskutkowało wtedy wybitnymi wynikami. Zaś, jeśli chodzi o tegoroczną edycję... W trzeciej klasie na wzięcie udziału zdecydowałam się cztery dni przed ostatecznym terminem oddania prac. Na szczęście udało mi się znaleźć pomoc oraz napisać pracę. Za ową pomoc - nie do przecenienia zresztą - dziękuję raz jeszcze, wspomnianemu już wcześniej Panu Drogowskiemu. Dziękuję również Pani Ewelinie Kasperczyk, wspierającej mnie przy przygotowaniach oraz Pani Annie Koziarze, która pomogła mi w odnalezieniu potrzebnej literatury. W jaki sposób przygotowywałaś się z Panem Drogowskim do olimpiady? Między innymi interpretowaliśmy różne teksty filozoficzne, ale również (i chyba należałoby tu dodać – przede wszystkim!) – dyskutowaliśmy. To niezwykle przystępna forma przyswajania wiedzy. Filozofia nie polega przecież na bezrozumnym wyuczaniu na pamięć jej historii, pojęć i systemów, choć oczywiście, o tym też należy posiadać pewną wiedzę, lecz w znacznym stopniu na formowaniu własnych spostrzeżeń, opinii, na właśnie owym d y s k u t o w a n i u. Czemu akurat filozofia? Jak to powiedział kiedyś Nietzsche, zadaniem filozofii jest: „szkodzić głupocie”. Moim zaś zdaniem, zadaniem, celem i sposobem życia człowieka nie powinna być jedynie bezmyślna egzystencja, nastawiona na jego [życia] czysto pragmatyczne aspekty, atawistyczne wręcz przyjemności. Często wyłączamy myślenie i postępujemy schematycznie, nie zastanawiamy się nad swoimi poczynaniami, stajemy się przepełnieni codzienną rutyną, popadamy w mechanicyzm czynności, odruchów. Czasami jednak należałoby zatrzymać się, choć na chwilę. Pomyśleć nad tym, kim się jest, jakie jest nasze miejsce na świecie i po co coś robimy, jakie są, mogą być tego skutki. Warto wsłuchać się w swój wewnętrzny głos. I może owszem niektórzy powiedzą, że życie wcale nie będzie wtedy łatwiejsze. Wtedy, kiedy się „za dużo myśli”. Oczywiście. Ale czy nie będzie wtedy pełniejsze? Mniej „ułomne”? Może to właśnie wtedy uda nam się odnaleźć drogę do p r a w d z i w e g o szczęścia? Może to właśnie dzięki temu nie wrócimy znów na drzewa, tyle, że ze wszystkimi naszymi zdobyczami cywilizacyjnymi w dłoni? Dlatego uważam, że filozofia odgrywa w naszym życiu tak wielką rolę. Ile czasu trzeba do olimpiady? poświęcić, żeby przygotować się Nie wiem, czy to będzie poprawnie politycznie (śmiech), ale tak naprawdę w moim przypadku nie był to aż taki ogrom czasu... Oczywiście, nie da się stwierdzić, że wiem o filozofii wszystko, bo byłoby to bzdurą! Na to, myślę, potrzeba lat intensywnych studiów, godzin rozmyślań, a i tak możliwe, że i wtedy nie byłoby to wykonalne. Jeśli zaś chodzi o same przygotowania do olimpiady, poświęciłam ok. dwóch tygodni na intensywną, tzw. „ciągłą” naukę (tydzień przed feriami i około tydzień podczas ferii zimowych) i oczywiście sporo dni „pojedynczych”. Szczerze jednak przyznam, że o bardziej „poważnych” przygotowaniach zaczęłam myśleć dopiero na miesiąc przed etapem okręgowym. Mimo tego, nie było to jakieś „mozolne brnięcie” przez tony materiału. Wiedza z tego zakresu jest dla mnie zwyczajnie interesująca. Niemałą także rolę odegrało na pewno to, że natrafiłam na odpowiednie osoby oraz odpowiednie książki. Nie kolidowało to z nauką? Potrafiłaś pogodzić pisanie pracy z odrabianiem zadań domowych i przygotowaniem do sprawdzianów? To było tak, że usiadłam praktycznie za jednym razem, przekopałam się przez „piramidy” książek i po prostu to napisałam. Później wprowadziłam tylko drobną korektę. Zresztą, nie miałam za bardzo innych możliwości ze względu na naglący termin składania prac. Jeśli natomiast chodzi o te późniejsze przygotowania, przyznam, że zajęło mi to trochę czasu, jak zresztą już wspomniałam, ale potrafiłam pogodzić wszystko ze szkołą. Myślę, że tak naprawdę całość pozostaje kwestią, jako takiej organizacji i umiejętności zaplanowania czasu. Czy masz jakiegoś ulubionego filozofia lub też doktrynę filozoficzną, która zaintrygowała Cię w szczególności? Bardzo, ale to bardzo podoba mi się filozofia Nietzschego, który to zresztą, niestety, swego czasu został w, posługując się eufemizmem, niezbyt ładny sposób wykorzystany podczas II Wojny Światowej, na skutek niewłaściwej interpretacji i rządnej sławy siostry... Czy posiadasz swój filozoficzny światopogląd? Każdy z nas posiada pewien światopogląd i zdaje sobie z niego sprawę w mniejszym lub większym stopniu. Dla mnie ważne, interesujące jest zastanawianie się nad wszelaką genezą, analizowanie, dociekanie, spekulacja nad wieloma rzeczami, które są relatywne, jak choćby systemy wartości moralnych. Dokładniej, nie wiemy przecież tak naprawdę, co jest dobre, a co złe. Żyjemy w społeczeństwie, które zawsze determinuje nasze zachowania, wiele rzeczy narzuca nam „odgórnie”. W końcu – „znamy siebie samych na tyle, na ile nas sprawdzono”. Nie zastanawiamy się nad większością przyjętych przez nas zachowań, wierzeń... A szkoda. Może to właśnie stąd wynika często nasza nietolerancja? Brak poszanowania drugiego człowieka, mimo, iż wydawałoby się, że żyjemy w tak pięknych, „pełnych demokracji” czasach. Nie zastanawiamy się też, skąd wynikają różnice etniczne, różnice w wierzeniach, kulturze. Od razu – potępiamy. Tak przecież najłatwiej... Przywołam tutaj choćby, może dość kontrowersyjny, ale za to chyba też niezwykle obrazowy przykład... kanibalizmu. Dla nas kanibalizm jest czymś haniebnym, „nieludzkim”, nienaturalnym. Rzecz doskonale wszystkim wiadoma. Spekulując, gdybyśmy dostały teraz ludzkie mięso na talerzu (i o tym wiedziały!), oczywiste jest, żebyśmy go nie tknęły. Zaraz w głowie pojawiłoby się milion haseł: humanizm, humanitarność, etyka, moralność... Potępienie „odgórne”. Były jednak w dziejach momenty, w których ludzie nie mieli wyboru. Musieli wybierać pomiędzy życiem cudzym, a własnym... To jest choćby przykład relatywizmu niektórych wartości. A dalej... Kiedyś były plemiona (a może nawet i obecnie są?), które oddawały zmarłym cześć poprzez ich... konsumpcję. Ludzie ci wierzyli, iż w ten sposób oddają przodkom hołd, uwalniają ich duszę i umożliwiają dalsze „życie” poprzez połączenie się z żywymi. Gdyby taki „kanibal rytualny” usłyszał dziś, że my, ludzie „cywilizowani” (stwierdzenie to mówi przecież samo za siebie o naszym humanizmie, wielkich ideach!), chowamy swoich zmarłych w grobach, głęboko w ziemi, z pewnością potępiłby nasze zachowanie i spojrzał na nas z równie wielką (jak nie większą!) pogardą, jakiej doświadczył z naszej strony. Nie byłby w stanie zrozumieć owego „braku szacunku” dla zmarłego, porzucenia go w zimnej, nieprzyjaznej glebie... Często nie jesteśmy w stanie zrozumieć, z czego wynikają pewne różnice, uważamy, że (jak to w jednej ze słynnych polskich komedii ujęto) „moja prawda jest prawdą najmojszą” i nikt nie ma prawa do jej negacji... Że naszą prawdę należy narzucić innym. Choćby i siłą. Bo przecież to wszystko w myśl szczytnej idei szeroko pojętego dobra... Pojawiają się schematy, w społeczeństwie działamy bardzo machinalnie i rzadko mamy czas na zastanowienie się nad niektórymi, często niezwykle istotnymi sprawami. A człowiek jest przecież istotą, która potrzebuje s e n s u. Na równi z powietrzem, czy pożywieniem. Dla jednych tym sensem jest religia, dla innych, co innego. Sporo jest też w naszym społeczeństwie ateistów mimo, iż z punktu wiedzenia istoty, która tak bardzo pragnie żyć, a jaką to istotą właśnie jesteśmy, jest ów ateizm przecież dość pesymistyczną drogą życiową... Ja zaś myślę, że samo poszukiwanie owego sensu, może stać się sposobem na życie, jego właśnie s e n s e m. Dlatego sądzę, iż należy się z a s t a n a w i a ć , a nie mknąć bezmyślnie przez życie niczym maszyna, w ciągłym wyścigu szczurów, który dziś obserwujemy. A Ty jesteś osobą religijną? Nie, nie jestem religijna. Krytykujesz ateizm, a nie jesteś religijna? Bo ja w sumie sama nie wiem, w co wierzę. Przyjęłam założenie bliskie tzw. agnostycyzmowi. Nie jestem w stanie określić, czy Bóg istnieje, czy też nie. Nie mogę tego stwierdzić, ponieważ jestem tylko człowiekiem, istotą marną i niedoskonałą. Nie potrafię też uwierzyć jedynie „dla bezpieczeństwa”. To, co wiem, to na pewno to, iż jestem daleka od wiary katolickiej w dzisiejszym, na co dzień prezentowanym nam wydaniu. Nie zgadzam się z tym, co w większości przypadków reprezentuje sobą Kościół, choć oczywiście daleka jestem też w tym momencie od generalizowania. Czyli rozumiem, że do kościoła nie chodzisz? Nie. Nie podoba mi się to, co się w nim dzieje. Przynajmniej w przypadkach, z którymi sama się zetknęłam, choć tu znowu podkreślę, daleka jestem od generalizowania. Myślę, że nie jest najważniejsze to, kto w co wierzy, tylko to, jakim jest człowiekiem. Dla mnie ważniejsza od szeroko rozumianej wiary jest refleksja. Choć oczywiście i to można nazwać „wiarą”. Tak, jak choćby nauka, dla niektórych stała się swego rodzaju ową w i a r ą. Czy swoją przyszłość zamierzasz w jakimś stopniu związać z filozofią? Jeżeli los się do mnie uśmiechnie i uda mi się wszystko jakoś poukładać, to chciałabym pójść na dwa kierunki studiów. Będę starała się spróbować swoich sił na wzornictwie przemysłowym, na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Na pewno nie chciałabym też zaprzestać przygody z filozofią. Jeżeli wszystko pójdzie jak należy, studia filozoficzne planuję wybrać jako kierunek równoległy. Może uda mi się także zadziałać w niezależnym dziennikarstwie prasowym...? Zobaczymy! Dlaczego warto zainteresować się filozofią? Warto, ponieważ filozofia daje nam możliwość innego spojrzenia na świat, zastanowienia się nad nim. Skłania do refleksji życiowej, pomaga znaleźć sens. Wydawać by się mogło, że nie daje ona korzyści natury czysto pragmatycznej. Nie jest przecież nauką „empiryczną”. Tutaj jednak pojawia się pytanie, czy człowiek to faktycznie tylko tkanki i nic więcej? Według mnie, relacja pomiędzy duszą a ciałem jest niezwykle istotna! Należy dbać zarówno o jedno, jak i drugie. Powinniśmy postarać się odnaleźć ten ,,złoty środek”, o którym mówił Arystoteles. Tylko wtedy możliwe będzie zachowanie równowagi i osiągnięcie prawdziwego, w pełni świadomego, szczęścia. Co byś radziła filozoficznej? przyszłym uczestnikom olimpiady Życzę im, aby zawsze mieli swoje zdanie, życiową refleksję i cel, bo tak naprawdę, każdy cel można osiągnąć. Potrzeba do tego tylko wiele wytrwałości oraz pracy. Oczywiście, nie da się ukryć, że swoją rolę odgrywa też czas i pewien łud szczęścia. A co jeszcze pomaga w dążeniu do samorealizacji? Myślę, że zdecydowanie ambicja. Oczywiście, wyważona, bo wiadomo, że ta chora nie jest dobra, może zaś być nawet siłą destrukcyjną. Najważniejsze jest jednak to, by się nie poddać. Chęci są czynnikiem decydującym (mimo, iż wiadomo co jest nimi wybrukowane (śmiech)). Sama tak naprawdę bliska byłam poddaniu się. Z perspektywy czasu myślę, że gdyby nie olimpiada (a właściwie to, że zdecydowałam się na udział praktycznie w ostatnim momencie), moje losy mogłyby potoczyć się inaczej. Trzeba jednak mieć marzenia i siłę do walki o nie. Bo marzenia się spełniają. Należy dążyć do ich realizacji nawet, jeśli czasami jest trudno. A Ty o czym marzysz? Udało Ci się już spełnić jakieś marzenie? Jednym z moich marzeń było to, żeby coś podziałać z tą olimpiadą filozoficzną... Ale czy teraz jeszcze potrafię wymienić jakieś marzenia, które się już spełniły? Na pewno istnieje pośród nich pewna hierarchia... (śmiech) Wiem, że takie, które się spełniły, były. A o tych, które są, jeszcze niespełnione, chyba nie powinno się mówić tak otwarcie... Do czasu ich stania się, „ukonstytuowania”, pozostają przecież pewnym sacrum... Wydaje mi się jednak, że czymś, co w spełniającym się marzeniu, nawet tym najdrobniejszym, cieszy najbardziej, nie jest sam fakt, że właśnie to, czy inne się spełniło. Najwięcej szczęścia i satysfakcji daje ten moment, w którym się to wydarzyło. To właśnie owy moment pozostaje w pamięci jako chwila, tak ulotnego przecież, szczęścia. Bardzo dziękuję za rozmowę. Dziękuję. Rozmawiała: Justyna Sieniuć kl. II A