MEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących

Transkrypt

MEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących
Gazetka uczniów Zespołu Szkół
Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
Dnia 11.05.2006r. w na­
szej szkole na drugiej
i trzeciej lekcji w sto­
łówce odbył się konkurs
z języka angielskiego „Big Challenge”. Uczestniczyli w nim uczniowie
1., 2. i 3. klas gimnazjum. Każda z klas pisała test na innym poziomie.
Opiekę nad nami sprawowała pani Ewa Gryszka.
W teście mieliśmy uzupełnić luki w zdaniach tekstami z pod­
punktów: A, B, C i D. Nie można było oczywiście używać żadnych
książek ani słowników. Każde pytanie zawierało tylko jedną poprawną
odpowiedź, którą trzeba było zaznaczyć krzyżykiem, czarnym długopisem
lub czarnym pisakiem na karcie odpowiedzi, którą otrzymaliśmy. Test
zawierał 54 pytania. Za pytania od 1 do 18 można było otrzymać po
4 punkty, za pytania od 19 do 36 po 5 punktów i za pytania od 37 do 54,
po 6 punktów za każdą poprawną odpowiedź. Za nieprawidłową
odpowiedź odejmowano ¼ wartości punktów danego pytania. Brak
odpowiedzi lub zaznaczenie więcej niż jednej odpowiedzi oceniane było
na 0 punktów.
Moim zdaniem konkurs nie był zbyt łatwy, ale też niezbyt trudny,
biorąc pod uwagę, iż lubię język angielski. Ale co sądzą o nim inni
uczniowie naszej szkoły, którzy brali w nim udział? Spytałam o to parę
osób. „Ten test był dziwny. Niektóre pytania były łatwe, niektóre trudne,
a niektóre bez sensu!” - twierdzi jedna z uczennic. „Taki sobie” komentuje druga. Przy okazji tego konkursu nasuwa się następujące
pytanie: dlaczego język angielski jest tak popularny? Zastanówmy się.
Ciąg dalszy na stronie 2
NUMER 32
kwiecień – maj - czerwiec 2006
W NUMERZE:
-PLOTECZKI
-WYWIAD Z MONIKĄ
CHOWANIAK
-WYWIAD Z
NAUCZYCIELEM
-PAMIĘTNIK
GIMNAZJALISTKI
-GRY STRATEGICZNE
„GO”
-OPOWIADANIE
-HOMONIMY
-KOMÓRKOWY
ZAWRÓT GŁOWY
-IMIENINY
Tajemnicza szkatułka
Monika, Marek i Mikołaj znali się od dziecka. Mieszkali w tym
samym bloku i się
przyjaźnili. Wiedzieli o sobie wszystko.
Porozumiewali się bez słów. Zawsze byli pogodni i weseli.
Wszystko jednak zmieniło się,, gdy Monice zmarła prababcia.
Dziewczyna nie była z nią zżyta. Widziała ją tylko raz w życiu, na
5. urodzinach. Odczuła jednak bardzo boleśnie wiadomość o jej śmierci.
Wiedziała o niej tylko tyle, że była schorowana i mieszkała w domu
spokojnej starości. Zawsze, jak pytała się rodziców o prababcię, od razu
się denerwowali i szybko zmieniali temat. Kiedyś, gdy jej tata spostrzegł,
że ona ogląda fotografie prababci w albumie, ogromnie się zdenerwował,
a wieczorem po kryjomu spalił zdjęcia. Monika przeczuwała, że coś
przed nią ukrywają. Dziewczyna nie miała pojęcia, o co chodzi.
Wszystko było owiane wielką tajemnicą.
Pewnego dnia, gdy wróciła po szkole do domu, jak zwykle
nikogo nie zastała. Rodzice byli w pracy. Kiedy weszła do swojego
pokoju, na łóżku spostrzegła małą paczkę, a na niej liścik. Było na nim
napisane:
„Moniczko, przekazuję Ci mój największy skarb. Strzeż go!
Nikomu nie pokazuj! Nie mów nic rodzicom! Prababcia”.
Ciąg dalszy na stronie 4
„Nasz dom jest Twoim domem”
ciąg dalszy na stronie7
ŁOPATĄ I MOTYKĄ
czyli „wielkie” sadzenie kwiatków przed szkołą.
Dnia 04.05.06 r. w czasie, gdy nasi dzielni
maturzyści pisali egzamin dojrzałości, przed naszą szkołą
troje uczniów: Asia Batko, Dawid Kabała oraz pisząca te
słowa, sadziło kwiatki, które zostały zakupione przez
samorząd (m.in. wymienione za puszki, butelki PET oraz
baterie, które wcześniej były zbierane w szkole). Niestety,
akcja trwała tylko 2 dni, dlatego kwiatków nie jest zbyt
wiele.
Chodziło o to, żeby teren przed naszą szkołą był
chociaż odrobinę weselszy i bardziej kolorowy. Mimo że
mieliśmy mały problem z workami na ziemię, które, jak
się później okazało, wcale nie były AŻ TAK wytrzymałe,
to sadzenie kwiatków tak bardzo nam się spodobało, że
chyba stanie się to naszym hobby :). A wkrótce planujemy
kolejne prace ogrodnicze…
Gosia K. : )
RACHUNEK SUMIENIA
czyli co ciekawego „narozrabiał”
samorząd gimnazjum
Krótkie przypomnienie dla zapominalskich. Skład Samorządu
Uczniowskiego Gimnazjum nr 36:
* przewodnicząca: Kinga Koziołek
* wiceprzewodnicząca: Gosia Klaja
* opiekunowie: p. Katarzyna Chmiest-Żądło, p. Adam
Krawczyk.
* przewodniczący i wiceprzewodniczący klas oraz liderzy.
Spotkania samorządu odbywają się co 2 tygodnie.
Rok szkolny powoli dobiega końca, dlatego każdy z nas
zastanawia się, co udało mu się zdziałać w danym roku
szkolnym; co robi dobrze, a nad czym należy jeszcze
popracować.
Takie pytania zadaje sobie również Samorząd Uczniowski
Gimnazjum nr 36, aby lepiej działać w przyszłym roku.
Ponieważ samorząd utworzyli uczniowie wybrani przez
Was, jesteśmy zobowiązani przedstawić Wam sprawozdanie
z naszych działań. OTO CZYM ZAJMOWALIŚMY SIĘ
W TYM ROKU SZKOLNYM.
Zorganizowaliśmy:
* konkurs na tablice szkolne,
* kiermasz świąteczny (dochód:300 zł),
* zbiórki na hospicjum,
* audycje radiowe na różne okazje,
* zbiórkę puszek, butelek PCV, baterii (udział w akcji „Dni
Ziemi”),
* wybory do samorządu,
* wspólną wigilię,
Pozyskiwaliśmy sponsorów na nagrody w konkursie tablic
klasowych (do tej pory uzbieraliśmy ok.. 1000 zł), działamy
w Krakowskiej Akademii Samorządności, stworzyliśmy
regulamin Samorządu Uczniowskiego naszej szkoły, dbamy
o tablicę samorządu, pomagaliśmy w organizacji ślubowania
klas pierwszych oraz „Dnia Otwartego”, dyżurujemy podczas
zebrań z rodzicami, ustalaliśmy harmonogram dyżurów
uczniowskich, sprzedawaliśmy miesięcznik dla gimnazjalistów
„Śmigło” i gazetkę szkolną Ωmegę, upiększyliśmy nieco
otoczenie szkoły przez sadzenie kwiatków, będziemy
współorganizować, jak co roku, pożegnanie klas 3.
Gosia K. :)
Ciąg dalszy ze strony 1
Język angielski w dzisiejszych czasach jest bardzo potrzebny, można
by nawet stwierdzić, że niezbędny. Jest językiem uniwersalnym, używanym
w bardzo wielu krajach. W szkołach to przedmiot obowiązkowy. Niektórzy
przywiązują do niego dużą wagę, inni tylko chcą się jakoś „prześlizgnąć” z semestru na semestr, z roku na rok. Jedni go
bardzo lubią, inni nie cierpią. Jeśli o mnie chodzi, jest to jeden z moich ulubionych przedmiotów. Spytałam o opinię także
inne osoby z naszej szkoły. „Uważam, że język angielski jest trudny, ale dla niektórych może być ciekawy. Jest potrzebny
w grach komputerowych;)”. „Moim zdaniem język angielski jest nudny, trudny, ale niestety potrzebny”. „Ujdzie”. „Fajny
i ciekawy”. „Bardzo mi się podoba”. To kilka opinii naszych kolegów i koleżanek. Trudno powiedzieć, co myśli reszta
uczniów, bo spytałam tylko parę osób. Każdy szanujący się polityk musi znać język angielski. Młodzi ludzie zazwyczaj go
znają, bowiem uczyli (lub uczą) się go w szkole. Pokolenie naszych rodziców nie uczyło się tego języka, tylko rosyjskiego
albo niemieckiego. A więc ta „epidemia” języka angielskiego ogarnęła świat stosunkowo niedawno. Może to po prostu
moda? Kiedyś minie i nasze dzieci, wnuki czy prawnuki będą się uczyły, np. chińskiego, japońskiego, hiszpańskiego,
włoskiego lub innego języka obowiązkowo. A angielski? Stanie się fakultetem. Może go w ogóle nie będzie? Można tak
gdybać bez końca.
Tak więc, dajmy już spokój dywagacjom. Czas wziąć się do nauki!
S-ka
2
Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
kwiecień – maj - czerwiec 2006
Hmm…. Trudności napotykam szczególnie
z powodu niesystematyczności i nieuwagi niektórych
uczniów. Jednak jest to dla mnie jakieś wyzwanie, ale
z tym też muszę sobie jakoś radzić. Ja z nimi, oni ze
mną.
Wywiad z Panem
Dariuszem Krzyżewskim
1. Ilu uczy Pan języków w naszej szkole, a ile
języków Pan zna?
W szkole uczę tylko jednego - języka
włoskiego, ale oprócz tego znam też język francuski,
a także język angielski. No i to by było na tyle.
6.Jakie ma Pan zainteresowania?
Przede wszystkim dalej dokształcam się
w nauce języka włoskiego, bo tak naprawdę języka
uczymy się przez całe życie. Lubię też aktywnie
spędzać czas. Często biegam i pływam. Bardzo ważne
są dla mnie również spotkania z przyjaciółmi. No i to
chyba wszystko.
2.Dlaczego zainteresował się Pan nauką języków
obcych?
Już od liceum podobały mi się języki obce,
zawsze chciałem poznać kulturę innych narodów. Po
studiach postanowiłem kontynuować naukę tego
jednego, ulubionego - języka włoskiego. I tak mi już
została we krwi ta nauka do tych języków.
4. Co Pan sądzi o naszej szkole?
W zasadzie szkoła, jak każda inna szkoła.
Chociaż już teraz czuję do niej sentyment, ponieważ
jest to pierwsza, w której uczę. Nie będę ukrywał, że
podoba mi się.
7.Czy lubi Pan podróżować?
Tak, lubię. Najczęściej podróżuję do Włoch,
byłem
także
w
innych
miejscach świata, ale jednak
Włochy to mój ulubiony kraj.
Byłem tam pół roku temu na
stypendium,
na
południu
Włoch, w Barii (polecam).
Ostatnim razem byłem tam pół
roku temu, w pracy. Zwie­
dziłem już i północ, i południe
Włoch, więc mogę powiedzieć,
że dostrzegam między nimi
różnice. Polecam wszystkim wyjazd do Włoch,
ponieważ są one pięknym krajem, nie tylko pod
względem języka, ale również obyczajów i zwyczajów
tam panujących.
5.Na jakie trudność napotyka Pan podczas pracy?
Dziękujemy za udzielenie wywiadu.
3.Czy zamierza Pan nadal kontynuować pracę
w zawodzie nauczyciela?
Tak. Mam nadzieję, że będzie to mój zawód do
końca życia. Już od dziecka chciałem zostać
nauczycielem. Mam nadzieję, że spełniam się w tym
zawodzie, a co najważniejsze, bardzo mi się on podoba.
Aga i Agnieszka
WYWIAD Z LAUREATKĄ KONKURSU
GEOGRAFICZNEGOMONIKĄ CHOWANIAK
się w takiej uczyć. Zdaję sobie sprawę, że tam będę musiała poświęcić
o wiele więcej uwagi nauce niż w innych szkołach. Niestety, coś za coś.
Dziś człowiek bez wykształcenia nie ma perspektyw, pracy a co się
z tym ściśle wiąże - nie ma pieniędzy, które są nam dziś bardzo
potrzebne. Zachęcam więc wszystkich do podnoszenia poprzeczki
swoich możliwości - to przynosi później dużo satysfakcji!
Ω: Czy uważasz, że tegoroczny konkurs geograficzny był trudny?
M.C.: Cóż, myślę, że był raczej prosty, bo w ostatnim etapie poradziłam Ω: Czy jest Ci przykro opuszczać naszą szkołę? Co z niej
sobie z zadaniami przed czasem.
wyniesiesz?
M.C.: Jest mi przykro. Niestety, tak w życiu bywa, że trzeba zakończyć
Ω: Jak dużo czasu musiałaś poświęcić, aby zostać laureatką?
jeden etap, aby rozpocząć kolejny...Dobrze się czuję w tej szkole, ale
M.C.: Dość sporo. Jak się chce widzieć efekty swoich działań, to trzeba niestety za miesiąc będę zmuszona się z nią pożegnać. Nie oznacza to,
się starać. Musiałam się więc porządnie przyłożyć.
że zerwę kontakty z przyjaciółmi. Dalej będziemy się spotykać. A co
wyniosę z tej szkoły? Myślę, że solidną i rzetelną wiedzę.
Ω: Jakie rady dałabyś uczniom startującym w konkursach
przedmiotowych?
Ω: Dziękujemy za udzielenie wywiadu.
M.C.: Myślę, że powinni w siebie uwierzyć, bo jak się okazuje, nie
Gosie :)
tylko bardzo utalentowani ludzie mogą być laureatami konkursów. Nie
oznacza to, że nie będą musieli się przyłożyć, wręcz przeciwnie - czeka
ich dużo wyrzeczeń. Trzeba trochę popracować i nie poddawać się.
Zachęcam wszystkich do brania udziału w konkursach przedmiotowych
i do solidnego przygotowywania się do nich. To bardzo ułatwia
gimnazjalistom zakończenie III klasy. Ja w trakcie egzaminu
gimnazjalnego, chyba jako jedna z nielicznych, czułam się naprawdę
spokojna, a nawet byłam zrelaksowana. Muszę przyznać, że ten stres nie
znikł - towarzyszył mi w czasie trwania konkursu, ale wierzcie mi opłacało się.
Ω: Gdzie planujesz iść do szkoły po ukończeniu gimnazjum? Czy
wiążesz swoją przyszłość z geografią?
M.C.: Jeszcze tego nie wiem. Waham się, do jakiej klasy pójdę, bo to
trudny wybór. Prawdopodobnie jednak zdecyduję się na klasę o profilu
geograficznym. Co do szkoły także mam spore wątpliwości.
Zastanawiam się nad I LO - Nowodworkiem oraz II LO im. Jana III
Sobieskiego. Dlaczego tam? Bo są to naprawdę dobre szkoły, a ja chcę
Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
Monika Chowaniak wraz z prof. Edytą Osuch
styczeń – luty – marzec 2006
3
Ciąg dalszy ze strony 1
Tajemnicza szkatułka
Dziewczyna na chwilę wstrzymała oddech. Utkwiła
wzrok w paczkę. Nie rozumiała, o co chodzi. Była zdumiona,
skąd ta paczka wzięła się w jej pokoju? Długo zastanawiała się,
co ma zrobić. Otworzyć przesyłkę czy nie? W końcu postanowiła
ją rozpakować. Ujrzała przepiękną szkatułkę, wykonaną bardzo
starannie. Wyglądała na starą. Miała dwie szufladki. Na jednej
było napisane: „Odkryjesz w sobie moc”. Na
drugiej były wyrzeźbione hipnotyzujące,
zielone oczy. Nie mogła jednak tych szufladek
otworzyć. Biła się z myślami, czy powiedzieć o
tym rodzicom. Przecież to oni dają jej poczucie
bezpieczeństwa. Siedziała dłuższą chwilę i nie
wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć.
Postanowiła jednak nic nikomu nie mówić.
Szkatułkę odłożyła na półkę.
Od tego czasu z Moniką zaczęły się
dziać dziwne rzeczy. Miała problemy z kon­
centracją, chodziła rozkojarzona. Była blada,
nie chciała nic jeść. Marek i Mikołaj dostrzegli, że z ich
przyjaciółką dzieje się coś dziwnego. Postanowili się od niej
dowiedzieć, co się stało. Monika opowiedziała im więc wszystko
ze szczegółami.
- To bardzo dziwna historia z tą szkatułką – powiedział Marek.
- Ja na twoim miejscu pozbyłbym się jej. Będziesz miała przez
nią tylko kłopoty – doradzał jej Mikołaj.
Monika nie chciała ich słuchać. Szkatułka bardzo jej się
podobała. Potrafiła godzinami siedzieć i wpatrywać się, jak
zahipnotyzowana, w oczy wyrzeźbione na szufladce.
Pewnego dnia, kiedy tak siedziała i patrzyła się na
szkatułkę, stało się coś dziwnego. Otwarła się jedna z szufladek,
ta z napisem. Wówczas Monika poczuła w sobie dziwną moc.
Tak jakby nagle potrafiła czarować. Bardzo się przez to zmieniła.
Nie chciała już rozmawiać z Markiem i Mikołajem. Unikała ich.
Chłopcy mieli złe przeczucia, dlatego postanowili
dowiedzieć się czegoś o tej szkatułce. Wpadli na pomysł, żeby
pojechać do biblioteki. W kilka minut później przeglądali już
nerwowo kartki w wypożyczonych książkach. Nagle w jednej
z nich Marek znalazł fotografię takiej samej szkatułk,i jaką miała
Monika. Zaczęli więc uważnie czytać informację zamieszczoną
pod fotografią. Gdy skończyli, po prostu zaniemówili. Okazało
się, że prababcia Moniki była wielką czarownicą, która została
wyklęta przez magików.
Posiadała
tajemniczą
szkatułkę, która dawała jej
moc. Mściła się na
ludziach za to, że chcieli ją
spalić na stosie. Wysyłała
więc im tę szkatułkę. Po
otwarciu drugiej szufladki
wszystkie osoby, które
były w posiadaniu szka­
tułki zaginęły.
Chłopcy
zorientowali się, co grozi Monice. Wiedzieli, że została do
otwarcia tylko ta jedna ostatnia szufladka. Wybiegli więc pędem
z biblioteki. Z zawrotną prędkością mijali kolejne ulice. O mało
co nie wpadli pod samochód. W końcu dobiegli do domu
Moniki. Zaczęli ją wołać. Nikt nie odpowiedział. W pokoju
panowała głucha cisza. Szukali jej wszędzie. Nigdzie jej nie
było. Zrozpaczeni podeszli do szkatułki. Druga szufladka było
otwarta.
Gdy uważnie przyjrzeli się szkatułce, spostrzegli w wy­
rzeźbionych oczach przerażoną twarz Moniki…
Opracowała Aneta
Ostatnio oglądałam film pt. „Francuski numer” w reżyserii Roberta
Wichrowskiego.
Jest to komedia opowiadająca o czterech mężczyznach, którzy chcą, jak
najszybciej dostać się do Paryża. Akcja rozpoczyna się w Warszawie, gdzie
pasażerowie wsiadają do samochodu – zdezelowanego mercedesa. Po 13
godzinach zniecierpliwieni podróżni znajdują się nadal w polskiej stolicy.
Okazuje się, że kierowca – kobieta – uczestniczy w zakładzie o to, kto w
najkrótszym czasie wysadzi z auta wszystkich pasażerów. Mężczyznom udaje
się sprzedać samochód i za uzyskane pieniądze docierają szczęśliwie - choć z
opóźnieniem - do upragnionego Paryża.
Głównymi bohaterami – pasażerami pechowego środka transportu – są:
Stefan – Jan Frycz, Janek – Jakub Tolak, Sergiej – Piotr Bobrowski oraz
Machu – Jaya Samake. Kierowcą „beczki” jest Magda – Karolina Gruszka.
Nabywcami samochodu są gangsterzy wynajęci do odzyskania auta: Chwastek
– Maciej Stuhr, Leon – Robert Więckiewicz. Aktorzy grają świetnie i do­
skonale odtwarzają zabawne sytuacje. Na pewno przykuwają uwagę widzów.
Fantastyczny – oparty na zdarzeniach autentycznych – scenariusz
zawdzięczamy Mariuszowi Pujszy, natomiast scenografię - Nataszy
Eichelkraut – Galimskiej. Za doskonałe zdjęcia odpowiada Marek Rajca.
Niezwykły nastrój podkreśla muzyka M. PEOPLE, COLLCIIVE, THE
RUBETTES, MARCINA ROZYNKA, TEDE oraz IN-GRID.
Według mnie film jest zabawny dzięki świetnym dialogom i zabawnym
sytuacjom. Wyszłam z kina zadowolona, bowiem miło spędziłam czas i na
chwilę oderwałam się od codzienności. Polecam tę komedię osobom, które
lubią tzw. filmy drogi i mają poczucie humoru.
Gosia W.
4
Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
kwiecień – maj - czerwiec 2006
„Bądź moją Julią”
ciąg dalszy z numeru 31
Chwilę później pojawiła się tam również
Julia. Kolacja upłynęła młodym ludziom
w miłej atmosferze. Długo ze sobą roz­
mawiali. Pod koniec spotkania umówili
się na jutrzejszy lunch. Julia wróciła do
pensjonatu późnym wieczorem. Opie­
kunowie zaczęli się już o nią niepokoić.
Następnego ranka, gdy Julia jeszcze
spała, zadzwoniła do niej matka Filipa.
Powiedziała, że jej syn jest w szpitalu
i nie może się z nią dzisiaj spotkać. Nie
chciała jednak podać przyczyny. Julia
bardzo martwiła się o Filipa, więc
postanowiła go odwiedzić. Za kilka minut
była już gotowa do wyjścia.
Droga do ukochanego nie zajęła jej dużo
czasu. Gdy weszła do szpitala i dowie­
działa się, w której sali leży Filip, szybko
do niego pobiegła. Chłopak wyglądał
naprawdę kiepsko. Kiedy ją zobaczył,
posmutniał, nie chciał, żeby go widziała
w takim stanie. Julia nie dawała za
wygraną, tłumaczyła, że chce z nim
zostać. Zaczęli rozmawiać. Filip posta­
nowił, że wyjawi jej swoją tajemnicę. Był
śmiertelnie chory, miał nowotwór zło­
śliwy. Lekarze dawali mu co najwyżej
miesiąc życia, ale i tak musiał go spędzić
w szpitalu. Julia, usłyszawszy tę przera­
żającą wiadomość, wzięła w objęcia
Filipa. Nie mogła przyjąć do wiadomości,
że za niedługo straci swojego uko­
chanego.
Gry strategiczne,
część III:
„Go”
Celem gry jest zdobycie jak największego
obszaru planszy. Teren zdobyty to teren
otoczony pionkami jednego koloru. Kto
zdobędzie więcej, zostaje zwycięzcą.
W walce o terytorium w Go można brać do
W tym numerze Ωmegi zamierzam opisać niewoli pionki przeciwnika. Aby pionek
jedną z najsłynniejszych gier tery­ mógł żyć, musi mieć tak zwany „oddech”,
torialnych świata – wywodzące się z Chin czyli sąsiedni punkt nie zajęty przez
Go. O ile bowiem gry wojenne stanowią
odzwierciedlenie wojny, od wieków towa­
rzyszącej ludzkości, to gry terytorialne
dotyczą czegoś bardziej pierwotnego, co
leży u podstaw większości wojen –
pragnienia powiększenia i zachowania
swojego terytorium. Realizację tego
umożliwiają nam właśnie gry w stylu
„Go”. Cel gry jest następujący: należy
zawładnąć obszarem należącym do
przeciwnika lub jego pionkami.
Narodziny tej wspaniałej gry okryte są
tajemnicą. Wiążą się z tym liczne legendy.
Wiadomo, iż gra powstała kilka tysięcy lat
temu w Chinach. Z Chin gra zawędrowała
do Korei i Japonii, a stamtąd na cały świat.
W krajach Dalekiego Wschodu jest ona
niezwykle popularna i nawet zaliczana tam
do sztuk walki, jako że studiowanie jej
tajników uważa się za część procesu
samodoskonalenia. W Polsce istnieje
pewna grupa entuzjastów tej gry, choć
nadal jest ona mało popularna.
Plansza do Go ma wymiary 19 na 19 pól.
Dziewiętnaście linii poziomych i dzie­
więtnaście pionowych przecina się w 36
miejscach, zwanych punktami. Na nich
toczy się akcja gry. Z powodu ogromnej
ilości czasu, którą pochłania gra, często
gra się na mniejszych planszach, np. 13 na
Resztę dnia spędziła na plaży. 13 pól.
Wspominała pierwsze spotkanie z Fili­
pem. Płakała i zastanawiała się, czemu Ruchy w Go są proste: gracze na zmianę
ich spotkało takie nieszczęście. Wie­ układają swoje pionki na planszy. Jeden z
czorem zadzwonił telefon ze szpitala nich gra białymi, a drugi czarnymi
z tragiczną wiadomością. Filip zmarł pionkami. Pionki układa się na prze­
cięciach linii. W chwili rozpoczęcia gry
dzisiejszej nocy ...
plansze jest pusta, nie ma na niej żadnego
Julia popadła w ciężką depresję. Nie z pionków. Pionki dodane nie mogą
wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Nie zmieniać swojego położenia, można tylko
można było się z nią porozumieć, ciągle dokładać nowe.
siedziała wpatrzona w okno, nie chciała
jeść ani pić. Dwa dni później odbył się
pogrzeb Filipa.
wroga. Pionki mogą „oddychać” poprzez
inne tego samego koloru. Jeśli pionek
zostanie otoczony i nie będzie miał
„oddechu”, zostaje zdjęty z planszy. Jeśli
cała grupa pionków nie ma ani jednego
„oddechu”, zostaje zabita. Sytuacja,
w której pionki są zagrożone zdjęciem
z planszy, nazywa się atari.
Istnieje parę reguł dotyczących dozwo­
lonych i niedozwolonych ruchów. Pionek
wolno postawić na planszy, jeśli będzie
mógł tam „oddychać”. Można go postawić
w miejscu pozbawionym „oddechów”
tylko wtedy, gdy zabija się jednocześnie
pionek przeciwnika, tworząc nowe
„oddechy”.
Oczywiście jest parę innych reguł, których
nie zamierzam przytaczać w tym artykule
(między
innymi
zasada
„ko”).
Zainteresowanych odsyłam do rozlicznych
podręczników, tym także internetowych.
Mam nadzieję, iż ten artykuł skłoni
niektórych do zainteresowania się bliżej tą
grą, gdyż jest tego warta. Jak każda
opisana w tym cyklu gra, pobudza wyo­
braźnię oraz umiejętność logicznego i stra­
tegicznego myślenia. Nie muszę chyba
dodawać, jak bardzo te umiejętności są
przydatne w życiu
MeRdis
Po zakończeniu ceremonii Julia posta­
nowiła wrócić do Krakowa, ponieważ
wszystko w Kołobrzegu przypominało jej
Filipa. Chciała wyjechać i zostawić
daleko swoje przykre wspomnienia ...
Agnieszka i Ania
Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
styczeń – luty – marzec 2006
5
Internet ma wiele zalet: jest źródłem informacji, można
przez niego kontaktować się ze znajomymi, słuchać muzyki,
grać... Ale ma też wady. W tym artykule rozważę dobre i złe
strony korzystania z Internetu. Zacznę od wad.
W Internecie pełno jest teraz pornografii, także
dziecięcej. Wśród nieograniczonych sieciowych zasobów około
¾ stanowią strony o tematyce pornograficznej.Trafianie na nie
często odbywa się niezależnie od intencji i woli użytkownika.
W wielu przypadkach przeglądarka jest automatycznie, brutalnie
i bez naszej wiedzy, przekierowywana na tego typu serwisy,
nierzadko płatne. Na witrynę pornograficzną można wejść,
szukając różnorodnych informacji. Pornografia to najpo­
ważniejsze zagrożenie dla osoby korzystającej z Internetu.
Następnym zagrożeniem są różnego rodzaju komu­
nikatory, np. gadugadu. Można przez nie
poznać ciekawe osoby,
ale nigdy nie możemy
być pewni, kto siedzi po drugiej stronie (chyba że rozmawiamy
ze znajomym, którego znamy osobiście). Ludzie umawiają się z
nieznajomymi z Intenetu, a potem słuch o nich ginie lub długo
nie mogą dojść do siebie po takiej rozmowie. Nie zawsze tak
jest, ale naprawdę trzeba uwarzać. Ostrożności nigdy za wiele.
Kolejnym zagrożeniem dal korzystających z Interntu są
wirusy. Potrafią niszczyć, zarówno dane, programy, systemy
operacyjne, jak i całe dyski. Szkody wyrządzone przez wirusy
są różne, w zależności od ich rodzajów: od wyświetlania na
ekranie niegroźnych komunikatów do uszkodzenia bądź
zniszczenia danych i unieruchomienia komputera. Wirusy mogą
być przenoszone poprzez dyskietki, dyski i sieć. Obok wirusów
funkcjonują też konie trojańskie. Są to kody ukryte w pro­
gramie, które realizują w tle działania programu głównego
różne, przykre dla użytkownika funkcje, np. zawieszają system
operacyjny czy usuwają pliki. Konie trojańskie, w prze­
ciwieństwie do wirusów, nie powielają się samodzielnie.
Oczywiście istnieje coś takiego jak program antywirusowy, ale
trzeba go aktualizować na bieżąco, ponieważ nowe wersje
wirusów powstają co parę miesięcy.
Korzystanie z Internetu może się również stać nałogiem.
Większa część młodzieży nie wyobraża sobie życia bez
komputera i Internetu. Kiedy tylko mają wolny czas, zamiast
poczytać książkę, wyjść na spacer, porozmawiać z rodzicami lub
ze znajomymi, serfuje po Internecie. Nie ma nic złego w ko­
rzystaniu z niego, lecz z umiarem, tak, aby to była jedynie
przyjemność i rozrywka (lub źródło informacji), a nie nałóg.
Skoro już ponarzekałam;) to teraz napiszę coś o zaletach
Internetu. A jest ich całkiem sporo...
Zacznę od tego, iż jest on ogromną kopalnią wiedzy.
Znajdziemy
w
nim
mnóstwo informacji na
różne tematy: począwszy
od tego, co zadano nam
w szkole, przez naszych ulubionych aktorów, piosenkarzy i pio­
senki, na hobby skończywszy. Można się z niego naprawdę
wiele nauczyć. Niedowiarki niech same spróbują!
Przez Internet można kontaktować się z innymi ludźmi,
poznawać nowe osoby, także z innych miast, a nawet krajów.
Można przesyłać sobie różne pliki, takie jak muzyka, obrazy,
filmiki, teksty...
Internet może też stanowić rozrywkę. Możemy posłuchać
muzyki, pograć w różne gry, pooglądać jakieś filmiki, poczytać
dowcipy, również książki. Ludzie, którzy posiadają Internet, nie
będą się nudzili w wolnym czasie!
To tylko przykłady zalet i wad korzystania z Internetu.
Trzeba zachować umiar, kiedy siedzimy przed komputerem
i przeglądamy strony internetowe. Świat rzeczywisty jest
ciekawszy!
S-ka
W takich grach potworów jest dużo, a nawet bardzo dużo, od
zwykłych szczurów i jeleni poprzez gobliny aż po potężne
demony, smoki itp. W wielu grach programiści dokładają
Przez wielu uważane za zmorę XXI wieku, a wręcz wszelkich starań, by świat dla graczy był rozległy, kolorowy,
za narkotyki. Przez innych za wspaniałą rozrywkę i formę pobudzający wyobraźnię, a przede wszystkim by mógł
oderwania się od rzeczywistości, ale czym są i kto w tym zainteresować. Niestety, w wielu przypadkach zawodzą…
gracze.
sporze ma rację?
NA NIBY?
MMORPG (Massive Multiplayer Online Role Playing Games)
to gry RPG osadzone najczęściej w realiach fantasy. Rozgrywka
odbywa się za pomocą Internetu. Każdy gracz posiada swoje
konto z postacią. W grze może brać udział nawet kilkanaście
tysięcy osób jednocześnie, toteż jeden system podzielony jest na
kilka lub kilkanaście serwerów, by nie powodować przeciążeń
w grze. Światy istnieją i rozwijają się nawet podczas nieo­
becności gracza w rozgrywce. Zapewnia to realizm, dynamizm
i niepowtarzalność gry. To jest jeden z elementów, który tak
bardzo różni MMORPG od zwykłych gier. Ktoś spyta: „Ale o co
w tym wszystkim chodzi?”
Rzadko niestety zdarza się, że gracz „utrzymuje” klimat fantasty.
Wtedy zamiast pięknego świata RPG lądujemy w brzydkim
i brudnym świecie hack’n’slash, w którym nie liczą się uczucia,
tylko szybkie nabijanie poziomów, wzbogacanie się i zdoby­
wanie umiejętności. Pomimo tego gra jest przyjemna.
Trzeba też szczerze przyznać, że mimo tej całej „sielankowości”
gry tego typu niosą ze sobą pewne zagrożenia. Są osoby, które
nie potrafią przestać grać, nie potrafią odróżnić krainy wyo­
braźni od rzeczywistości. Kilka miesięcy temu świat obiegła
wiadomość o nastolatku z Chin, który zabił rówieśnika
z powodu przywłaszczenia sobie przez tego pierwszego broni
wartej niemałą sumkę. Takich przypadków jest wiele. Nawet na
Głównym zadaniem gracza to zdobywanie punktów, „naszym, polskim podwórku” zdarzają się osoby, które
doświadczenia i awansowanie swej postaci na wyższe poziomy zaniedbały z powodu gry szkołę i życie osobiste. Potem
doświadczenia. Poza tym w prawie każdej grze tego typu ważne przychodzi opamiętanie, ale wtedy często jest już za późno…
jest trenowanie swych umiejętności np. w walce mieczem,
w obronie tarczą, w łowieniu ryb, a nawet w gotowaniu czy Gry MMORPG są warte zainteresowania, lecz należy pamiętać
w ścinaniu drzew. Im wyższy „skill”, tym postać lepiej sobie tylko, że prawdziwe życie jest ciekawsze, a kopanie piłki przed
radzi i może więcej dokonać. Pojawia się pytanie: czym byłyby blokiem często dostarcza większych wrażeń niż pokonanie
wysokie umiejętności w walce bez potworów? Niczym. golema strzegącego skarbu Pana Otchłani…
B.G.
6
Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
kwiecień – maj - czerwiec 2006
Historia z homonimami w tle
W Jarosławiu żył Jarosław i jego
syn Marek. Marek miał bogatą kolekcję marek
niemieckich i fińskich. W tych krajach te waluty
już nie obowiązują i trudno jest je zdobyć.
Pierwszą markę, od której zapoczątkowana
została kolekcja, Marek otrzymał od ojca
w Niemczech. Bardzo dobrze to pamiętał. Stali
wtedy w kolejce po bilety na przejażdżkę
kolejką linową.
Teraz obydwaj stali w korku i od
dłuższego czasu Jarosław pytał o coś Marka.
Wreszcie nie wytrzymał i szturchnął go.
- Synu, o czym tak rozmyślasz?
- Pamiętasz naszą podróż do Niemiec? Wtedy
dostałem od ciebie pierwszą markę, a drugą
otrzymałem nad Wisłą w Wiśle.
- Tak sobie pomyślałem o mojej kolekcji korków
od szampana, stojąc tutaj w korku – zamyślił się
Jarosław. – Czy może zdobyłeś jakiegoś?
- Nie. Daleko jeszcze do Poznania?
- Już prawie jesteśmy. Nie mogę doczekać się
bliższego poznania tego miasta.
Pobyt wakacyjny w stolicy
Wielkopolski szybko minął. Jarosław i Marek
zwiedzali Jeżyce, przechadzając się ulicami:
Roosevelta, Norwida, Krasińskiego
i Słowackiego. Jarosław z Jarosławia obiecał
sobie i swemu synowi, że wrócą tu za rok
i odwiedzą zamki Poznania i okolic. Najpierw
jednak naprawi ten nieszczęsny zamek od kurtki,
który go gnębił przez cały pobyt.
Kasia
Nieświadomość językowa cz. II.
Boli mnie, gdy kaleczą mój język ojczysty. Bo powinno. Niestety, inni
tego uczucia nie podzielają.
Polacy nie dbają o swój styl w mowie czy w piśmie. Gdyby wzorować
się na antycznych kanonach, byłby on co najwyżej niski. Jest niechlujny – pełen
błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, fleksyjnych i leksykalnych. Jest
prostacki – nacechowany kolokwializmami, wulgaryzmami, burknięciami i złym
akcentem. Zamiast instynktownie akcentować słowa na drugą sylabę od końca,
Polak często robi coś zgoła innego. Kładzie nacisk na sylabę pierwszą, co już
krytykowałem w pierwszej części artykułu.
Skąd biorą się błędy językowe? Według mnie przede wszystkim
z niestaranności i lenistwa. Szkoły są opuszczane przez niedouczonych ludzi.
Niewielu zależy na tym, by coś wynieść z lekcji polskiego, zwłaszcza jeśli chodzi
o poprawność języka. Niepoprawione przez nikogo złe nawyki utrwalają się
w społeczeństwie i bez przeszkód w nim funkcjonują. Samokształcenie w tym
zakresie praktycznie nie istnieje. Kogo obchodzi jego język? Uczymy się przede
wszystkim języka angielskiego, wierząc, że jego znajomość zapewni jakąś
„lepszą przyszłość”, a o własnym nie pamiętamy. Mało kto zwraca uwagę na
błędy. Ludzie sądzą, że i tak zostaną zrozumiani, nawet mimo ich popełniania.
Może nie każdego interesuje studiowanie słownika poprawnej polszczyzny. Może
ktoś nie nauczył się języka ojczystego w szkole. Może…
Skutki jednak są opłakane. Prostactwo wypowiedzi pojawia się nawet
tam, gdzie nie powinno pod żadnym pozorem. W gazetach, radiu czy telewizji.
O Internecie nie wspomnę, bo to wylęgarnia nieuków i wtórnych analfabetów.
Media, zamiast promować kulturę i czystość języka, same o niego nie dbają.
Zwykły człowiek, który może i mówiłby poprawnie, gdyby wskazano mu dobrą
drogę, nie zrobi tego, bo czerpie złe wzorce od niby-autorytetów. Naprawę
należałoby zacząć od „prostaczków”, zgodnie z pozytywistycznymi ideami pracy
u podstaw. Niech to się w końcu zacznie!
PS W następnym numerze wypunktuję wreszcie błędy popełniane najczęściej
przez Polaków.
Łukasz „Thoronnil” Zarzycki
„Nasz dom jest Twoim domem”
Wielki gość z Rzymu
Od 25 do 28 maja bieżącego roku trwała pierwsza pielgrzymka Ojca Świętego Benedykta XVI do Polski. Podczas
tych kilku dni następca Jana Pawła II odwiedził wiele miejsc. Benedykt przebywał w szczególnie bliskich miejscach PapieżowiPolakowi.
Na trasie przejazdu Ojca Świętego czekały setki
pielgrzymów. Dla krakowian bardzo ważne było spotkanie z Papieżem
przy „oknie papieskim”. Benedykt XVI w czasie tej pielgrzymki miał
mało chwil wytchnienia, ale w oknie na ulicy Franciszkańskiej 3 ukazał
się trzykrotnie. Pobyt Ojca Świętego rozpoczął się od wizyty w
Warszawie. Następca św. Piotra odprawił mszę świętą na historycznym
już placu Piłsudskiego. W tym samym dniu odwiedził także Jasną Górę.
Pojechał również do Wadowic, Kalwarii Zebrzydowskiej oraz na Wawel.
Wyjątkowymi spotkaniami okazały się te na krakowskich Błoniach –
z młodzieżą i niedzielna msza święta. Mimo tego że na mszy świętej
w Krakowie chmurzyło się i chwilami mżyło, to przybyli wierni z całej
Polski, a nawet świata.
Ostatnim punktem pielgrzymki Benedykta XVI do Polski
był dawny niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau.
Obecność Papieża-Niemca w tym miejscu była szczególnym symbolem.
To właśnie w Oświęcimiu i Brzezince zdarzyło się największe
ludobójstwo na ziemiach polskich, dokonane przez hitlerowskie Niemcy.
Ojciec Święty mimo ciągłego zwiedzania wyraźnie cieszył
się z przywitania przez rodaków Jana Pawła II. I rzeczywiście witano go
tak, jak polskiego Papieża. Benedykt XVI oświadczył, że jeśli zdrowie
dopisze, to zobaczymy go znów w Krakowie i w Polsce. Mamy nadzieję,
iż słowa dotrzyma.
Kasia P.
Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
styczeń – luty – marzec 2006
7
KOMÓRKOWY ZAWRÓT GŁOWY
Dzisiaj, w XXI wieku, niemal każdy ma telefon komórkowy. Dotyczy to zarówno dorosłych, jak i dzieci. Nawet takie
„małolaty” jak 11 i 12-latki mają swój telefon. Nie wiadomo, czy jest im naprawdę
potrzebny, ale i tak rodzice kupują telefony komórkowe swoim pociechom, bo wydaje im
się, że w ten sposób mogą bardziej kontrolować dzieci.
„Komórki” są przydatne, chociaż można się bez nich obyć. Pomagają nam w
załatwianiu wielu spraw. Jednak są one czymś więcej niż tylko pomocą w komunikacji. Na
rynku pojawiają się coraz to nowsze modele, które zawierają niezłe „bajery”. Telefon
komórkowy z kolorowym wyświetlaczem i aparatem cyfrowym to już dzisiaj podstawa
i codzienność. Pojawiają się teraz nawet modele z kamerą video i odtwarzaczem mp3,
a nawet mp4. Kiedy i gdzie „narodził się” telefon komórkowy.
W kwietniu telefon komórkowy będzie obchodził 32 urodziny! 3 kwietnia 1973 r.
dr Martin Cooper wykonał pierwszą rozmowę przez telefon komórkowy, a miało to
miejsce w Nowym Jorku. Ten wynalazek niewątpliwie zrewolucjonizował sposób
komunikacji międzyludzkiej. Dzisiejsze telefony komórkowe są coraz mniejsze i lżejsze,
a ta komórka z której wykonano pierwszą rozmowę (marki Motorola) miała wielkość
cegły i ważyła ponad 0,8 kg.
A teraz historia nowszych wynalazków w dziedzinie telefonii komórkowej.
Pierwszy SMS został wysłany 3 grudnia 1992 r. przez inżyniera Neil’a Papworth’a, który
przesłał przez telefon komórkowy życzenia świąteczne do swoich kolegów z firmy
Vodafone.
W lipcu 1999 r. 23-letni James Winsoar jako pierwszy stworzył logo i dzwonki do telefonu
komórkowego, a te grafiki i melodyjki dostępne były początkowo tylko dla telefonów
Nokia. Na szczęście szybko pojawiły się elementy dla innych marek telefonów i wciąż ich
przybywa.
W telefonach komórkowych pojawia się możliwość połączenia z Internetem, aparatem telefonicznym można nawet robić zdjęcia.
Możliwości jest coraz więcej, pojawiają się nowe wynalazki.
Co jeszcze nas czeka? Trudno przewidzieć. Jedno jest pewne, nie można się dać zwariować. Musimy mieć przede
wszystkim czas na rozmowę w cztery oczy z drugim człowiekiem. Tego nie zastąpi nawet najlepsza „komórka”.
AgNiEsZkA
A więc około południa przyszła do mnie babcia
PIŻAMKA W SŁONIKI ITP
z życzeniami i prezentem. Oczywiście nie obyło się bez różowej
czyli jak się fachowo spędza imieniny
piżamki w słoniki, ale oprócz tego na szczęście dostałam jeszcze
śliczne kolczyki i bransoletkę..
10.00
Później przyszli po mnie moi zwariowani znajomi
Przed chwilą wstałam,
i
wyciągnęli
mnie do parku. Tam zrobili mi wianek ze stokrotek,
bo dziś jest sobota, więc w końcu
zaczęli podrzucać do góry i śpiewać STO LAT. Wspominałam
mogłam się porządnie wyspać.
już, że to wariaci? Na szczęście wróciłam jakoś cało do domu.
Dzisiaj również wypadają moje
Obawiam się, co się będzie działo za godzinę… Ale
imieniny, dlatego mam bardzo
przynajmniej są pomysłowi;).
dobry nastrój. Ciekawe, co mnie
W końcu około 16.00 przyszedł czas na imprezę
dzisiaj czeka…
„rodzinkową”.Z tortem imieninowym czekamy na gości, chociaż
jest bardzo trudno się powstrzymać. I niech mi ktoś powie, że
18.00
„młodzi” nie ćwiczą siły woli. No i od mojej kochanej rodzinki
Właśnie
znalazłam
dostałam fajnego mp4 playera.
chwilkę czasu, żeby napisać, co
O! Właśnie ktoś zadzwonił do drzwi, już pewnie przyszli
u mnie, bo za chwilę zaczną
goście…
zbierać się znajomi zaproszeni na
imprezę. Zapowiada się niezła
Gosia K. :)
zabawa;)
Zespół redakcyjny:Michał Adamski, Bartosz Gauza, Joanna Kas­
przyk, Mateusz Fabrycy, Agnieszka Osip, Agnieszka Sapeta,Anna
Ożóg, Aneta Mróz, Sonia Kasprzycka, Emilia Marczyk, Zuzanna
Stępień, Karolina Józkowicz, Marcin Regdos, Małgorzata Klaja,
Katarzyna Piwowarczyk, Małgorzata Włodarczayk, Michał
Suchoński
Sekretariat Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14
czynny
od poniedziałku do piątku
w godzinach:
7.30-15.30
poczta internetowa: [email protected]
Redaktor naczelny:Łukasz Zarzycki
Nauczyciele opiekunowie: Janusz Gąsiorek, Piotr Żądło
Kontakt: wymienieni redaktorzy, opiekunowie gazetki
Pisz na adres: [email protected]
8
Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie
ADRES
os.Dywizjonu 303 bl. 66
31-875 KRAKÓW
telefon - (012)647-11-77, (012)648-27-51
kwiecień – maj - czerwiec 2006