MEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących
Transkrypt
MEGA - Dwumiesięcznik uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących
Gazetka uczniów Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie Dnia 11.05.2006r. w na szej szkole na drugiej i trzeciej lekcji w sto łówce odbył się konkurs z języka angielskiego „Big Challenge”. Uczestniczyli w nim uczniowie 1., 2. i 3. klas gimnazjum. Każda z klas pisała test na innym poziomie. Opiekę nad nami sprawowała pani Ewa Gryszka. W teście mieliśmy uzupełnić luki w zdaniach tekstami z pod punktów: A, B, C i D. Nie można było oczywiście używać żadnych książek ani słowników. Każde pytanie zawierało tylko jedną poprawną odpowiedź, którą trzeba było zaznaczyć krzyżykiem, czarnym długopisem lub czarnym pisakiem na karcie odpowiedzi, którą otrzymaliśmy. Test zawierał 54 pytania. Za pytania od 1 do 18 można było otrzymać po 4 punkty, za pytania od 19 do 36 po 5 punktów i za pytania od 37 do 54, po 6 punktów za każdą poprawną odpowiedź. Za nieprawidłową odpowiedź odejmowano ¼ wartości punktów danego pytania. Brak odpowiedzi lub zaznaczenie więcej niż jednej odpowiedzi oceniane było na 0 punktów. Moim zdaniem konkurs nie był zbyt łatwy, ale też niezbyt trudny, biorąc pod uwagę, iż lubię język angielski. Ale co sądzą o nim inni uczniowie naszej szkoły, którzy brali w nim udział? Spytałam o to parę osób. „Ten test był dziwny. Niektóre pytania były łatwe, niektóre trudne, a niektóre bez sensu!” - twierdzi jedna z uczennic. „Taki sobie” komentuje druga. Przy okazji tego konkursu nasuwa się następujące pytanie: dlaczego język angielski jest tak popularny? Zastanówmy się. Ciąg dalszy na stronie 2 NUMER 32 kwiecień – maj - czerwiec 2006 W NUMERZE: -PLOTECZKI -WYWIAD Z MONIKĄ CHOWANIAK -WYWIAD Z NAUCZYCIELEM -PAMIĘTNIK GIMNAZJALISTKI -GRY STRATEGICZNE „GO” -OPOWIADANIE -HOMONIMY -KOMÓRKOWY ZAWRÓT GŁOWY -IMIENINY Tajemnicza szkatułka Monika, Marek i Mikołaj znali się od dziecka. Mieszkali w tym samym bloku i się przyjaźnili. Wiedzieli o sobie wszystko. Porozumiewali się bez słów. Zawsze byli pogodni i weseli. Wszystko jednak zmieniło się,, gdy Monice zmarła prababcia. Dziewczyna nie była z nią zżyta. Widziała ją tylko raz w życiu, na 5. urodzinach. Odczuła jednak bardzo boleśnie wiadomość o jej śmierci. Wiedziała o niej tylko tyle, że była schorowana i mieszkała w domu spokojnej starości. Zawsze, jak pytała się rodziców o prababcię, od razu się denerwowali i szybko zmieniali temat. Kiedyś, gdy jej tata spostrzegł, że ona ogląda fotografie prababci w albumie, ogromnie się zdenerwował, a wieczorem po kryjomu spalił zdjęcia. Monika przeczuwała, że coś przed nią ukrywają. Dziewczyna nie miała pojęcia, o co chodzi. Wszystko było owiane wielką tajemnicą. Pewnego dnia, gdy wróciła po szkole do domu, jak zwykle nikogo nie zastała. Rodzice byli w pracy. Kiedy weszła do swojego pokoju, na łóżku spostrzegła małą paczkę, a na niej liścik. Było na nim napisane: „Moniczko, przekazuję Ci mój największy skarb. Strzeż go! Nikomu nie pokazuj! Nie mów nic rodzicom! Prababcia”. Ciąg dalszy na stronie 4 „Nasz dom jest Twoim domem” ciąg dalszy na stronie7 ŁOPATĄ I MOTYKĄ czyli „wielkie” sadzenie kwiatków przed szkołą. Dnia 04.05.06 r. w czasie, gdy nasi dzielni maturzyści pisali egzamin dojrzałości, przed naszą szkołą troje uczniów: Asia Batko, Dawid Kabała oraz pisząca te słowa, sadziło kwiatki, które zostały zakupione przez samorząd (m.in. wymienione za puszki, butelki PET oraz baterie, które wcześniej były zbierane w szkole). Niestety, akcja trwała tylko 2 dni, dlatego kwiatków nie jest zbyt wiele. Chodziło o to, żeby teren przed naszą szkołą był chociaż odrobinę weselszy i bardziej kolorowy. Mimo że mieliśmy mały problem z workami na ziemię, które, jak się później okazało, wcale nie były AŻ TAK wytrzymałe, to sadzenie kwiatków tak bardzo nam się spodobało, że chyba stanie się to naszym hobby :). A wkrótce planujemy kolejne prace ogrodnicze… Gosia K. : ) RACHUNEK SUMIENIA czyli co ciekawego „narozrabiał” samorząd gimnazjum Krótkie przypomnienie dla zapominalskich. Skład Samorządu Uczniowskiego Gimnazjum nr 36: * przewodnicząca: Kinga Koziołek * wiceprzewodnicząca: Gosia Klaja * opiekunowie: p. Katarzyna Chmiest-Żądło, p. Adam Krawczyk. * przewodniczący i wiceprzewodniczący klas oraz liderzy. Spotkania samorządu odbywają się co 2 tygodnie. Rok szkolny powoli dobiega końca, dlatego każdy z nas zastanawia się, co udało mu się zdziałać w danym roku szkolnym; co robi dobrze, a nad czym należy jeszcze popracować. Takie pytania zadaje sobie również Samorząd Uczniowski Gimnazjum nr 36, aby lepiej działać w przyszłym roku. Ponieważ samorząd utworzyli uczniowie wybrani przez Was, jesteśmy zobowiązani przedstawić Wam sprawozdanie z naszych działań. OTO CZYM ZAJMOWALIŚMY SIĘ W TYM ROKU SZKOLNYM. Zorganizowaliśmy: * konkurs na tablice szkolne, * kiermasz świąteczny (dochód:300 zł), * zbiórki na hospicjum, * audycje radiowe na różne okazje, * zbiórkę puszek, butelek PCV, baterii (udział w akcji „Dni Ziemi”), * wybory do samorządu, * wspólną wigilię, Pozyskiwaliśmy sponsorów na nagrody w konkursie tablic klasowych (do tej pory uzbieraliśmy ok.. 1000 zł), działamy w Krakowskiej Akademii Samorządności, stworzyliśmy regulamin Samorządu Uczniowskiego naszej szkoły, dbamy o tablicę samorządu, pomagaliśmy w organizacji ślubowania klas pierwszych oraz „Dnia Otwartego”, dyżurujemy podczas zebrań z rodzicami, ustalaliśmy harmonogram dyżurów uczniowskich, sprzedawaliśmy miesięcznik dla gimnazjalistów „Śmigło” i gazetkę szkolną Ωmegę, upiększyliśmy nieco otoczenie szkoły przez sadzenie kwiatków, będziemy współorganizować, jak co roku, pożegnanie klas 3. Gosia K. :) Ciąg dalszy ze strony 1 Język angielski w dzisiejszych czasach jest bardzo potrzebny, można by nawet stwierdzić, że niezbędny. Jest językiem uniwersalnym, używanym w bardzo wielu krajach. W szkołach to przedmiot obowiązkowy. Niektórzy przywiązują do niego dużą wagę, inni tylko chcą się jakoś „prześlizgnąć” z semestru na semestr, z roku na rok. Jedni go bardzo lubią, inni nie cierpią. Jeśli o mnie chodzi, jest to jeden z moich ulubionych przedmiotów. Spytałam o opinię także inne osoby z naszej szkoły. „Uważam, że język angielski jest trudny, ale dla niektórych może być ciekawy. Jest potrzebny w grach komputerowych;)”. „Moim zdaniem język angielski jest nudny, trudny, ale niestety potrzebny”. „Ujdzie”. „Fajny i ciekawy”. „Bardzo mi się podoba”. To kilka opinii naszych kolegów i koleżanek. Trudno powiedzieć, co myśli reszta uczniów, bo spytałam tylko parę osób. Każdy szanujący się polityk musi znać język angielski. Młodzi ludzie zazwyczaj go znają, bowiem uczyli (lub uczą) się go w szkole. Pokolenie naszych rodziców nie uczyło się tego języka, tylko rosyjskiego albo niemieckiego. A więc ta „epidemia” języka angielskiego ogarnęła świat stosunkowo niedawno. Może to po prostu moda? Kiedyś minie i nasze dzieci, wnuki czy prawnuki będą się uczyły, np. chińskiego, japońskiego, hiszpańskiego, włoskiego lub innego języka obowiązkowo. A angielski? Stanie się fakultetem. Może go w ogóle nie będzie? Można tak gdybać bez końca. Tak więc, dajmy już spokój dywagacjom. Czas wziąć się do nauki! S-ka 2 Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie kwiecień – maj - czerwiec 2006 Hmm…. Trudności napotykam szczególnie z powodu niesystematyczności i nieuwagi niektórych uczniów. Jednak jest to dla mnie jakieś wyzwanie, ale z tym też muszę sobie jakoś radzić. Ja z nimi, oni ze mną. Wywiad z Panem Dariuszem Krzyżewskim 1. Ilu uczy Pan języków w naszej szkole, a ile języków Pan zna? W szkole uczę tylko jednego - języka włoskiego, ale oprócz tego znam też język francuski, a także język angielski. No i to by było na tyle. 6.Jakie ma Pan zainteresowania? Przede wszystkim dalej dokształcam się w nauce języka włoskiego, bo tak naprawdę języka uczymy się przez całe życie. Lubię też aktywnie spędzać czas. Często biegam i pływam. Bardzo ważne są dla mnie również spotkania z przyjaciółmi. No i to chyba wszystko. 2.Dlaczego zainteresował się Pan nauką języków obcych? Już od liceum podobały mi się języki obce, zawsze chciałem poznać kulturę innych narodów. Po studiach postanowiłem kontynuować naukę tego jednego, ulubionego - języka włoskiego. I tak mi już została we krwi ta nauka do tych języków. 4. Co Pan sądzi o naszej szkole? W zasadzie szkoła, jak każda inna szkoła. Chociaż już teraz czuję do niej sentyment, ponieważ jest to pierwsza, w której uczę. Nie będę ukrywał, że podoba mi się. 7.Czy lubi Pan podróżować? Tak, lubię. Najczęściej podróżuję do Włoch, byłem także w innych miejscach świata, ale jednak Włochy to mój ulubiony kraj. Byłem tam pół roku temu na stypendium, na południu Włoch, w Barii (polecam). Ostatnim razem byłem tam pół roku temu, w pracy. Zwie dziłem już i północ, i południe Włoch, więc mogę powiedzieć, że dostrzegam między nimi różnice. Polecam wszystkim wyjazd do Włoch, ponieważ są one pięknym krajem, nie tylko pod względem języka, ale również obyczajów i zwyczajów tam panujących. 5.Na jakie trudność napotyka Pan podczas pracy? Dziękujemy za udzielenie wywiadu. 3.Czy zamierza Pan nadal kontynuować pracę w zawodzie nauczyciela? Tak. Mam nadzieję, że będzie to mój zawód do końca życia. Już od dziecka chciałem zostać nauczycielem. Mam nadzieję, że spełniam się w tym zawodzie, a co najważniejsze, bardzo mi się on podoba. Aga i Agnieszka WYWIAD Z LAUREATKĄ KONKURSU GEOGRAFICZNEGOMONIKĄ CHOWANIAK się w takiej uczyć. Zdaję sobie sprawę, że tam będę musiała poświęcić o wiele więcej uwagi nauce niż w innych szkołach. Niestety, coś za coś. Dziś człowiek bez wykształcenia nie ma perspektyw, pracy a co się z tym ściśle wiąże - nie ma pieniędzy, które są nam dziś bardzo potrzebne. Zachęcam więc wszystkich do podnoszenia poprzeczki swoich możliwości - to przynosi później dużo satysfakcji! Ω: Czy uważasz, że tegoroczny konkurs geograficzny był trudny? M.C.: Cóż, myślę, że był raczej prosty, bo w ostatnim etapie poradziłam Ω: Czy jest Ci przykro opuszczać naszą szkołę? Co z niej sobie z zadaniami przed czasem. wyniesiesz? M.C.: Jest mi przykro. Niestety, tak w życiu bywa, że trzeba zakończyć Ω: Jak dużo czasu musiałaś poświęcić, aby zostać laureatką? jeden etap, aby rozpocząć kolejny...Dobrze się czuję w tej szkole, ale M.C.: Dość sporo. Jak się chce widzieć efekty swoich działań, to trzeba niestety za miesiąc będę zmuszona się z nią pożegnać. Nie oznacza to, się starać. Musiałam się więc porządnie przyłożyć. że zerwę kontakty z przyjaciółmi. Dalej będziemy się spotykać. A co wyniosę z tej szkoły? Myślę, że solidną i rzetelną wiedzę. Ω: Jakie rady dałabyś uczniom startującym w konkursach przedmiotowych? Ω: Dziękujemy za udzielenie wywiadu. M.C.: Myślę, że powinni w siebie uwierzyć, bo jak się okazuje, nie Gosie :) tylko bardzo utalentowani ludzie mogą być laureatami konkursów. Nie oznacza to, że nie będą musieli się przyłożyć, wręcz przeciwnie - czeka ich dużo wyrzeczeń. Trzeba trochę popracować i nie poddawać się. Zachęcam wszystkich do brania udziału w konkursach przedmiotowych i do solidnego przygotowywania się do nich. To bardzo ułatwia gimnazjalistom zakończenie III klasy. Ja w trakcie egzaminu gimnazjalnego, chyba jako jedna z nielicznych, czułam się naprawdę spokojna, a nawet byłam zrelaksowana. Muszę przyznać, że ten stres nie znikł - towarzyszył mi w czasie trwania konkursu, ale wierzcie mi opłacało się. Ω: Gdzie planujesz iść do szkoły po ukończeniu gimnazjum? Czy wiążesz swoją przyszłość z geografią? M.C.: Jeszcze tego nie wiem. Waham się, do jakiej klasy pójdę, bo to trudny wybór. Prawdopodobnie jednak zdecyduję się na klasę o profilu geograficznym. Co do szkoły także mam spore wątpliwości. Zastanawiam się nad I LO - Nowodworkiem oraz II LO im. Jana III Sobieskiego. Dlaczego tam? Bo są to naprawdę dobre szkoły, a ja chcę Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie Monika Chowaniak wraz z prof. Edytą Osuch styczeń – luty – marzec 2006 3 Ciąg dalszy ze strony 1 Tajemnicza szkatułka Dziewczyna na chwilę wstrzymała oddech. Utkwiła wzrok w paczkę. Nie rozumiała, o co chodzi. Była zdumiona, skąd ta paczka wzięła się w jej pokoju? Długo zastanawiała się, co ma zrobić. Otworzyć przesyłkę czy nie? W końcu postanowiła ją rozpakować. Ujrzała przepiękną szkatułkę, wykonaną bardzo starannie. Wyglądała na starą. Miała dwie szufladki. Na jednej było napisane: „Odkryjesz w sobie moc”. Na drugiej były wyrzeźbione hipnotyzujące, zielone oczy. Nie mogła jednak tych szufladek otworzyć. Biła się z myślami, czy powiedzieć o tym rodzicom. Przecież to oni dają jej poczucie bezpieczeństwa. Siedziała dłuższą chwilę i nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Postanowiła jednak nic nikomu nie mówić. Szkatułkę odłożyła na półkę. Od tego czasu z Moniką zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Miała problemy z kon centracją, chodziła rozkojarzona. Była blada, nie chciała nic jeść. Marek i Mikołaj dostrzegli, że z ich przyjaciółką dzieje się coś dziwnego. Postanowili się od niej dowiedzieć, co się stało. Monika opowiedziała im więc wszystko ze szczegółami. - To bardzo dziwna historia z tą szkatułką – powiedział Marek. - Ja na twoim miejscu pozbyłbym się jej. Będziesz miała przez nią tylko kłopoty – doradzał jej Mikołaj. Monika nie chciała ich słuchać. Szkatułka bardzo jej się podobała. Potrafiła godzinami siedzieć i wpatrywać się, jak zahipnotyzowana, w oczy wyrzeźbione na szufladce. Pewnego dnia, kiedy tak siedziała i patrzyła się na szkatułkę, stało się coś dziwnego. Otwarła się jedna z szufladek, ta z napisem. Wówczas Monika poczuła w sobie dziwną moc. Tak jakby nagle potrafiła czarować. Bardzo się przez to zmieniła. Nie chciała już rozmawiać z Markiem i Mikołajem. Unikała ich. Chłopcy mieli złe przeczucia, dlatego postanowili dowiedzieć się czegoś o tej szkatułce. Wpadli na pomysł, żeby pojechać do biblioteki. W kilka minut później przeglądali już nerwowo kartki w wypożyczonych książkach. Nagle w jednej z nich Marek znalazł fotografię takiej samej szkatułk,i jaką miała Monika. Zaczęli więc uważnie czytać informację zamieszczoną pod fotografią. Gdy skończyli, po prostu zaniemówili. Okazało się, że prababcia Moniki była wielką czarownicą, która została wyklęta przez magików. Posiadała tajemniczą szkatułkę, która dawała jej moc. Mściła się na ludziach za to, że chcieli ją spalić na stosie. Wysyłała więc im tę szkatułkę. Po otwarciu drugiej szufladki wszystkie osoby, które były w posiadaniu szka tułki zaginęły. Chłopcy zorientowali się, co grozi Monice. Wiedzieli, że została do otwarcia tylko ta jedna ostatnia szufladka. Wybiegli więc pędem z biblioteki. Z zawrotną prędkością mijali kolejne ulice. O mało co nie wpadli pod samochód. W końcu dobiegli do domu Moniki. Zaczęli ją wołać. Nikt nie odpowiedział. W pokoju panowała głucha cisza. Szukali jej wszędzie. Nigdzie jej nie było. Zrozpaczeni podeszli do szkatułki. Druga szufladka było otwarta. Gdy uważnie przyjrzeli się szkatułce, spostrzegli w wy rzeźbionych oczach przerażoną twarz Moniki… Opracowała Aneta Ostatnio oglądałam film pt. „Francuski numer” w reżyserii Roberta Wichrowskiego. Jest to komedia opowiadająca o czterech mężczyznach, którzy chcą, jak najszybciej dostać się do Paryża. Akcja rozpoczyna się w Warszawie, gdzie pasażerowie wsiadają do samochodu – zdezelowanego mercedesa. Po 13 godzinach zniecierpliwieni podróżni znajdują się nadal w polskiej stolicy. Okazuje się, że kierowca – kobieta – uczestniczy w zakładzie o to, kto w najkrótszym czasie wysadzi z auta wszystkich pasażerów. Mężczyznom udaje się sprzedać samochód i za uzyskane pieniądze docierają szczęśliwie - choć z opóźnieniem - do upragnionego Paryża. Głównymi bohaterami – pasażerami pechowego środka transportu – są: Stefan – Jan Frycz, Janek – Jakub Tolak, Sergiej – Piotr Bobrowski oraz Machu – Jaya Samake. Kierowcą „beczki” jest Magda – Karolina Gruszka. Nabywcami samochodu są gangsterzy wynajęci do odzyskania auta: Chwastek – Maciej Stuhr, Leon – Robert Więckiewicz. Aktorzy grają świetnie i do skonale odtwarzają zabawne sytuacje. Na pewno przykuwają uwagę widzów. Fantastyczny – oparty na zdarzeniach autentycznych – scenariusz zawdzięczamy Mariuszowi Pujszy, natomiast scenografię - Nataszy Eichelkraut – Galimskiej. Za doskonałe zdjęcia odpowiada Marek Rajca. Niezwykły nastrój podkreśla muzyka M. PEOPLE, COLLCIIVE, THE RUBETTES, MARCINA ROZYNKA, TEDE oraz IN-GRID. Według mnie film jest zabawny dzięki świetnym dialogom i zabawnym sytuacjom. Wyszłam z kina zadowolona, bowiem miło spędziłam czas i na chwilę oderwałam się od codzienności. Polecam tę komedię osobom, które lubią tzw. filmy drogi i mają poczucie humoru. Gosia W. 4 Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie kwiecień – maj - czerwiec 2006 „Bądź moją Julią” ciąg dalszy z numeru 31 Chwilę później pojawiła się tam również Julia. Kolacja upłynęła młodym ludziom w miłej atmosferze. Długo ze sobą roz mawiali. Pod koniec spotkania umówili się na jutrzejszy lunch. Julia wróciła do pensjonatu późnym wieczorem. Opie kunowie zaczęli się już o nią niepokoić. Następnego ranka, gdy Julia jeszcze spała, zadzwoniła do niej matka Filipa. Powiedziała, że jej syn jest w szpitalu i nie może się z nią dzisiaj spotkać. Nie chciała jednak podać przyczyny. Julia bardzo martwiła się o Filipa, więc postanowiła go odwiedzić. Za kilka minut była już gotowa do wyjścia. Droga do ukochanego nie zajęła jej dużo czasu. Gdy weszła do szpitala i dowie działa się, w której sali leży Filip, szybko do niego pobiegła. Chłopak wyglądał naprawdę kiepsko. Kiedy ją zobaczył, posmutniał, nie chciał, żeby go widziała w takim stanie. Julia nie dawała za wygraną, tłumaczyła, że chce z nim zostać. Zaczęli rozmawiać. Filip posta nowił, że wyjawi jej swoją tajemnicę. Był śmiertelnie chory, miał nowotwór zło śliwy. Lekarze dawali mu co najwyżej miesiąc życia, ale i tak musiał go spędzić w szpitalu. Julia, usłyszawszy tę przera żającą wiadomość, wzięła w objęcia Filipa. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że za niedługo straci swojego uko chanego. Gry strategiczne, część III: „Go” Celem gry jest zdobycie jak największego obszaru planszy. Teren zdobyty to teren otoczony pionkami jednego koloru. Kto zdobędzie więcej, zostaje zwycięzcą. W walce o terytorium w Go można brać do W tym numerze Ωmegi zamierzam opisać niewoli pionki przeciwnika. Aby pionek jedną z najsłynniejszych gier tery mógł żyć, musi mieć tak zwany „oddech”, torialnych świata – wywodzące się z Chin czyli sąsiedni punkt nie zajęty przez Go. O ile bowiem gry wojenne stanowią odzwierciedlenie wojny, od wieków towa rzyszącej ludzkości, to gry terytorialne dotyczą czegoś bardziej pierwotnego, co leży u podstaw większości wojen – pragnienia powiększenia i zachowania swojego terytorium. Realizację tego umożliwiają nam właśnie gry w stylu „Go”. Cel gry jest następujący: należy zawładnąć obszarem należącym do przeciwnika lub jego pionkami. Narodziny tej wspaniałej gry okryte są tajemnicą. Wiążą się z tym liczne legendy. Wiadomo, iż gra powstała kilka tysięcy lat temu w Chinach. Z Chin gra zawędrowała do Korei i Japonii, a stamtąd na cały świat. W krajach Dalekiego Wschodu jest ona niezwykle popularna i nawet zaliczana tam do sztuk walki, jako że studiowanie jej tajników uważa się za część procesu samodoskonalenia. W Polsce istnieje pewna grupa entuzjastów tej gry, choć nadal jest ona mało popularna. Plansza do Go ma wymiary 19 na 19 pól. Dziewiętnaście linii poziomych i dzie więtnaście pionowych przecina się w 36 miejscach, zwanych punktami. Na nich toczy się akcja gry. Z powodu ogromnej ilości czasu, którą pochłania gra, często gra się na mniejszych planszach, np. 13 na Resztę dnia spędziła na plaży. 13 pól. Wspominała pierwsze spotkanie z Fili pem. Płakała i zastanawiała się, czemu Ruchy w Go są proste: gracze na zmianę ich spotkało takie nieszczęście. Wie układają swoje pionki na planszy. Jeden z czorem zadzwonił telefon ze szpitala nich gra białymi, a drugi czarnymi z tragiczną wiadomością. Filip zmarł pionkami. Pionki układa się na prze cięciach linii. W chwili rozpoczęcia gry dzisiejszej nocy ... plansze jest pusta, nie ma na niej żadnego Julia popadła w ciężką depresję. Nie z pionków. Pionki dodane nie mogą wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Nie zmieniać swojego położenia, można tylko można było się z nią porozumieć, ciągle dokładać nowe. siedziała wpatrzona w okno, nie chciała jeść ani pić. Dwa dni później odbył się pogrzeb Filipa. wroga. Pionki mogą „oddychać” poprzez inne tego samego koloru. Jeśli pionek zostanie otoczony i nie będzie miał „oddechu”, zostaje zdjęty z planszy. Jeśli cała grupa pionków nie ma ani jednego „oddechu”, zostaje zabita. Sytuacja, w której pionki są zagrożone zdjęciem z planszy, nazywa się atari. Istnieje parę reguł dotyczących dozwo lonych i niedozwolonych ruchów. Pionek wolno postawić na planszy, jeśli będzie mógł tam „oddychać”. Można go postawić w miejscu pozbawionym „oddechów” tylko wtedy, gdy zabija się jednocześnie pionek przeciwnika, tworząc nowe „oddechy”. Oczywiście jest parę innych reguł, których nie zamierzam przytaczać w tym artykule (między innymi zasada „ko”). Zainteresowanych odsyłam do rozlicznych podręczników, tym także internetowych. Mam nadzieję, iż ten artykuł skłoni niektórych do zainteresowania się bliżej tą grą, gdyż jest tego warta. Jak każda opisana w tym cyklu gra, pobudza wyo braźnię oraz umiejętność logicznego i stra tegicznego myślenia. Nie muszę chyba dodawać, jak bardzo te umiejętności są przydatne w życiu MeRdis Po zakończeniu ceremonii Julia posta nowiła wrócić do Krakowa, ponieważ wszystko w Kołobrzegu przypominało jej Filipa. Chciała wyjechać i zostawić daleko swoje przykre wspomnienia ... Agnieszka i Ania Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń – luty – marzec 2006 5 Internet ma wiele zalet: jest źródłem informacji, można przez niego kontaktować się ze znajomymi, słuchać muzyki, grać... Ale ma też wady. W tym artykule rozważę dobre i złe strony korzystania z Internetu. Zacznę od wad. W Internecie pełno jest teraz pornografii, także dziecięcej. Wśród nieograniczonych sieciowych zasobów około ¾ stanowią strony o tematyce pornograficznej.Trafianie na nie często odbywa się niezależnie od intencji i woli użytkownika. W wielu przypadkach przeglądarka jest automatycznie, brutalnie i bez naszej wiedzy, przekierowywana na tego typu serwisy, nierzadko płatne. Na witrynę pornograficzną można wejść, szukając różnorodnych informacji. Pornografia to najpo ważniejsze zagrożenie dla osoby korzystającej z Internetu. Następnym zagrożeniem są różnego rodzaju komu nikatory, np. gadugadu. Można przez nie poznać ciekawe osoby, ale nigdy nie możemy być pewni, kto siedzi po drugiej stronie (chyba że rozmawiamy ze znajomym, którego znamy osobiście). Ludzie umawiają się z nieznajomymi z Intenetu, a potem słuch o nich ginie lub długo nie mogą dojść do siebie po takiej rozmowie. Nie zawsze tak jest, ale naprawdę trzeba uwarzać. Ostrożności nigdy za wiele. Kolejnym zagrożeniem dal korzystających z Interntu są wirusy. Potrafią niszczyć, zarówno dane, programy, systemy operacyjne, jak i całe dyski. Szkody wyrządzone przez wirusy są różne, w zależności od ich rodzajów: od wyświetlania na ekranie niegroźnych komunikatów do uszkodzenia bądź zniszczenia danych i unieruchomienia komputera. Wirusy mogą być przenoszone poprzez dyskietki, dyski i sieć. Obok wirusów funkcjonują też konie trojańskie. Są to kody ukryte w pro gramie, które realizują w tle działania programu głównego różne, przykre dla użytkownika funkcje, np. zawieszają system operacyjny czy usuwają pliki. Konie trojańskie, w prze ciwieństwie do wirusów, nie powielają się samodzielnie. Oczywiście istnieje coś takiego jak program antywirusowy, ale trzeba go aktualizować na bieżąco, ponieważ nowe wersje wirusów powstają co parę miesięcy. Korzystanie z Internetu może się również stać nałogiem. Większa część młodzieży nie wyobraża sobie życia bez komputera i Internetu. Kiedy tylko mają wolny czas, zamiast poczytać książkę, wyjść na spacer, porozmawiać z rodzicami lub ze znajomymi, serfuje po Internecie. Nie ma nic złego w ko rzystaniu z niego, lecz z umiarem, tak, aby to była jedynie przyjemność i rozrywka (lub źródło informacji), a nie nałóg. Skoro już ponarzekałam;) to teraz napiszę coś o zaletach Internetu. A jest ich całkiem sporo... Zacznę od tego, iż jest on ogromną kopalnią wiedzy. Znajdziemy w nim mnóstwo informacji na różne tematy: począwszy od tego, co zadano nam w szkole, przez naszych ulubionych aktorów, piosenkarzy i pio senki, na hobby skończywszy. Można się z niego naprawdę wiele nauczyć. Niedowiarki niech same spróbują! Przez Internet można kontaktować się z innymi ludźmi, poznawać nowe osoby, także z innych miast, a nawet krajów. Można przesyłać sobie różne pliki, takie jak muzyka, obrazy, filmiki, teksty... Internet może też stanowić rozrywkę. Możemy posłuchać muzyki, pograć w różne gry, pooglądać jakieś filmiki, poczytać dowcipy, również książki. Ludzie, którzy posiadają Internet, nie będą się nudzili w wolnym czasie! To tylko przykłady zalet i wad korzystania z Internetu. Trzeba zachować umiar, kiedy siedzimy przed komputerem i przeglądamy strony internetowe. Świat rzeczywisty jest ciekawszy! S-ka W takich grach potworów jest dużo, a nawet bardzo dużo, od zwykłych szczurów i jeleni poprzez gobliny aż po potężne demony, smoki itp. W wielu grach programiści dokładają Przez wielu uważane za zmorę XXI wieku, a wręcz wszelkich starań, by świat dla graczy był rozległy, kolorowy, za narkotyki. Przez innych za wspaniałą rozrywkę i formę pobudzający wyobraźnię, a przede wszystkim by mógł oderwania się od rzeczywistości, ale czym są i kto w tym zainteresować. Niestety, w wielu przypadkach zawodzą… gracze. sporze ma rację? NA NIBY? MMORPG (Massive Multiplayer Online Role Playing Games) to gry RPG osadzone najczęściej w realiach fantasy. Rozgrywka odbywa się za pomocą Internetu. Każdy gracz posiada swoje konto z postacią. W grze może brać udział nawet kilkanaście tysięcy osób jednocześnie, toteż jeden system podzielony jest na kilka lub kilkanaście serwerów, by nie powodować przeciążeń w grze. Światy istnieją i rozwijają się nawet podczas nieo becności gracza w rozgrywce. Zapewnia to realizm, dynamizm i niepowtarzalność gry. To jest jeden z elementów, który tak bardzo różni MMORPG od zwykłych gier. Ktoś spyta: „Ale o co w tym wszystkim chodzi?” Rzadko niestety zdarza się, że gracz „utrzymuje” klimat fantasty. Wtedy zamiast pięknego świata RPG lądujemy w brzydkim i brudnym świecie hack’n’slash, w którym nie liczą się uczucia, tylko szybkie nabijanie poziomów, wzbogacanie się i zdoby wanie umiejętności. Pomimo tego gra jest przyjemna. Trzeba też szczerze przyznać, że mimo tej całej „sielankowości” gry tego typu niosą ze sobą pewne zagrożenia. Są osoby, które nie potrafią przestać grać, nie potrafią odróżnić krainy wyo braźni od rzeczywistości. Kilka miesięcy temu świat obiegła wiadomość o nastolatku z Chin, który zabił rówieśnika z powodu przywłaszczenia sobie przez tego pierwszego broni wartej niemałą sumkę. Takich przypadków jest wiele. Nawet na Głównym zadaniem gracza to zdobywanie punktów, „naszym, polskim podwórku” zdarzają się osoby, które doświadczenia i awansowanie swej postaci na wyższe poziomy zaniedbały z powodu gry szkołę i życie osobiste. Potem doświadczenia. Poza tym w prawie każdej grze tego typu ważne przychodzi opamiętanie, ale wtedy często jest już za późno… jest trenowanie swych umiejętności np. w walce mieczem, w obronie tarczą, w łowieniu ryb, a nawet w gotowaniu czy Gry MMORPG są warte zainteresowania, lecz należy pamiętać w ścinaniu drzew. Im wyższy „skill”, tym postać lepiej sobie tylko, że prawdziwe życie jest ciekawsze, a kopanie piłki przed radzi i może więcej dokonać. Pojawia się pytanie: czym byłyby blokiem często dostarcza większych wrażeń niż pokonanie wysokie umiejętności w walce bez potworów? Niczym. golema strzegącego skarbu Pana Otchłani… B.G. 6 Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie kwiecień – maj - czerwiec 2006 Historia z homonimami w tle W Jarosławiu żył Jarosław i jego syn Marek. Marek miał bogatą kolekcję marek niemieckich i fińskich. W tych krajach te waluty już nie obowiązują i trudno jest je zdobyć. Pierwszą markę, od której zapoczątkowana została kolekcja, Marek otrzymał od ojca w Niemczech. Bardzo dobrze to pamiętał. Stali wtedy w kolejce po bilety na przejażdżkę kolejką linową. Teraz obydwaj stali w korku i od dłuższego czasu Jarosław pytał o coś Marka. Wreszcie nie wytrzymał i szturchnął go. - Synu, o czym tak rozmyślasz? - Pamiętasz naszą podróż do Niemiec? Wtedy dostałem od ciebie pierwszą markę, a drugą otrzymałem nad Wisłą w Wiśle. - Tak sobie pomyślałem o mojej kolekcji korków od szampana, stojąc tutaj w korku – zamyślił się Jarosław. – Czy może zdobyłeś jakiegoś? - Nie. Daleko jeszcze do Poznania? - Już prawie jesteśmy. Nie mogę doczekać się bliższego poznania tego miasta. Pobyt wakacyjny w stolicy Wielkopolski szybko minął. Jarosław i Marek zwiedzali Jeżyce, przechadzając się ulicami: Roosevelta, Norwida, Krasińskiego i Słowackiego. Jarosław z Jarosławia obiecał sobie i swemu synowi, że wrócą tu za rok i odwiedzą zamki Poznania i okolic. Najpierw jednak naprawi ten nieszczęsny zamek od kurtki, który go gnębił przez cały pobyt. Kasia Nieświadomość językowa cz. II. Boli mnie, gdy kaleczą mój język ojczysty. Bo powinno. Niestety, inni tego uczucia nie podzielają. Polacy nie dbają o swój styl w mowie czy w piśmie. Gdyby wzorować się na antycznych kanonach, byłby on co najwyżej niski. Jest niechlujny – pełen błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, fleksyjnych i leksykalnych. Jest prostacki – nacechowany kolokwializmami, wulgaryzmami, burknięciami i złym akcentem. Zamiast instynktownie akcentować słowa na drugą sylabę od końca, Polak często robi coś zgoła innego. Kładzie nacisk na sylabę pierwszą, co już krytykowałem w pierwszej części artykułu. Skąd biorą się błędy językowe? Według mnie przede wszystkim z niestaranności i lenistwa. Szkoły są opuszczane przez niedouczonych ludzi. Niewielu zależy na tym, by coś wynieść z lekcji polskiego, zwłaszcza jeśli chodzi o poprawność języka. Niepoprawione przez nikogo złe nawyki utrwalają się w społeczeństwie i bez przeszkód w nim funkcjonują. Samokształcenie w tym zakresie praktycznie nie istnieje. Kogo obchodzi jego język? Uczymy się przede wszystkim języka angielskiego, wierząc, że jego znajomość zapewni jakąś „lepszą przyszłość”, a o własnym nie pamiętamy. Mało kto zwraca uwagę na błędy. Ludzie sądzą, że i tak zostaną zrozumiani, nawet mimo ich popełniania. Może nie każdego interesuje studiowanie słownika poprawnej polszczyzny. Może ktoś nie nauczył się języka ojczystego w szkole. Może… Skutki jednak są opłakane. Prostactwo wypowiedzi pojawia się nawet tam, gdzie nie powinno pod żadnym pozorem. W gazetach, radiu czy telewizji. O Internecie nie wspomnę, bo to wylęgarnia nieuków i wtórnych analfabetów. Media, zamiast promować kulturę i czystość języka, same o niego nie dbają. Zwykły człowiek, który może i mówiłby poprawnie, gdyby wskazano mu dobrą drogę, nie zrobi tego, bo czerpie złe wzorce od niby-autorytetów. Naprawę należałoby zacząć od „prostaczków”, zgodnie z pozytywistycznymi ideami pracy u podstaw. Niech to się w końcu zacznie! PS W następnym numerze wypunktuję wreszcie błędy popełniane najczęściej przez Polaków. Łukasz „Thoronnil” Zarzycki „Nasz dom jest Twoim domem” Wielki gość z Rzymu Od 25 do 28 maja bieżącego roku trwała pierwsza pielgrzymka Ojca Świętego Benedykta XVI do Polski. Podczas tych kilku dni następca Jana Pawła II odwiedził wiele miejsc. Benedykt przebywał w szczególnie bliskich miejscach PapieżowiPolakowi. Na trasie przejazdu Ojca Świętego czekały setki pielgrzymów. Dla krakowian bardzo ważne było spotkanie z Papieżem przy „oknie papieskim”. Benedykt XVI w czasie tej pielgrzymki miał mało chwil wytchnienia, ale w oknie na ulicy Franciszkańskiej 3 ukazał się trzykrotnie. Pobyt Ojca Świętego rozpoczął się od wizyty w Warszawie. Następca św. Piotra odprawił mszę świętą na historycznym już placu Piłsudskiego. W tym samym dniu odwiedził także Jasną Górę. Pojechał również do Wadowic, Kalwarii Zebrzydowskiej oraz na Wawel. Wyjątkowymi spotkaniami okazały się te na krakowskich Błoniach – z młodzieżą i niedzielna msza święta. Mimo tego że na mszy świętej w Krakowie chmurzyło się i chwilami mżyło, to przybyli wierni z całej Polski, a nawet świata. Ostatnim punktem pielgrzymki Benedykta XVI do Polski był dawny niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Obecność Papieża-Niemca w tym miejscu była szczególnym symbolem. To właśnie w Oświęcimiu i Brzezince zdarzyło się największe ludobójstwo na ziemiach polskich, dokonane przez hitlerowskie Niemcy. Ojciec Święty mimo ciągłego zwiedzania wyraźnie cieszył się z przywitania przez rodaków Jana Pawła II. I rzeczywiście witano go tak, jak polskiego Papieża. Benedykt XVI oświadczył, że jeśli zdrowie dopisze, to zobaczymy go znów w Krakowie i w Polsce. Mamy nadzieję, iż słowa dotrzyma. Kasia P. Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie styczeń – luty – marzec 2006 7 KOMÓRKOWY ZAWRÓT GŁOWY Dzisiaj, w XXI wieku, niemal każdy ma telefon komórkowy. Dotyczy to zarówno dorosłych, jak i dzieci. Nawet takie „małolaty” jak 11 i 12-latki mają swój telefon. Nie wiadomo, czy jest im naprawdę potrzebny, ale i tak rodzice kupują telefony komórkowe swoim pociechom, bo wydaje im się, że w ten sposób mogą bardziej kontrolować dzieci. „Komórki” są przydatne, chociaż można się bez nich obyć. Pomagają nam w załatwianiu wielu spraw. Jednak są one czymś więcej niż tylko pomocą w komunikacji. Na rynku pojawiają się coraz to nowsze modele, które zawierają niezłe „bajery”. Telefon komórkowy z kolorowym wyświetlaczem i aparatem cyfrowym to już dzisiaj podstawa i codzienność. Pojawiają się teraz nawet modele z kamerą video i odtwarzaczem mp3, a nawet mp4. Kiedy i gdzie „narodził się” telefon komórkowy. W kwietniu telefon komórkowy będzie obchodził 32 urodziny! 3 kwietnia 1973 r. dr Martin Cooper wykonał pierwszą rozmowę przez telefon komórkowy, a miało to miejsce w Nowym Jorku. Ten wynalazek niewątpliwie zrewolucjonizował sposób komunikacji międzyludzkiej. Dzisiejsze telefony komórkowe są coraz mniejsze i lżejsze, a ta komórka z której wykonano pierwszą rozmowę (marki Motorola) miała wielkość cegły i ważyła ponad 0,8 kg. A teraz historia nowszych wynalazków w dziedzinie telefonii komórkowej. Pierwszy SMS został wysłany 3 grudnia 1992 r. przez inżyniera Neil’a Papworth’a, który przesłał przez telefon komórkowy życzenia świąteczne do swoich kolegów z firmy Vodafone. W lipcu 1999 r. 23-letni James Winsoar jako pierwszy stworzył logo i dzwonki do telefonu komórkowego, a te grafiki i melodyjki dostępne były początkowo tylko dla telefonów Nokia. Na szczęście szybko pojawiły się elementy dla innych marek telefonów i wciąż ich przybywa. W telefonach komórkowych pojawia się możliwość połączenia z Internetem, aparatem telefonicznym można nawet robić zdjęcia. Możliwości jest coraz więcej, pojawiają się nowe wynalazki. Co jeszcze nas czeka? Trudno przewidzieć. Jedno jest pewne, nie można się dać zwariować. Musimy mieć przede wszystkim czas na rozmowę w cztery oczy z drugim człowiekiem. Tego nie zastąpi nawet najlepsza „komórka”. AgNiEsZkA A więc około południa przyszła do mnie babcia PIŻAMKA W SŁONIKI ITP z życzeniami i prezentem. Oczywiście nie obyło się bez różowej czyli jak się fachowo spędza imieniny piżamki w słoniki, ale oprócz tego na szczęście dostałam jeszcze śliczne kolczyki i bransoletkę.. 10.00 Później przyszli po mnie moi zwariowani znajomi Przed chwilą wstałam, i wyciągnęli mnie do parku. Tam zrobili mi wianek ze stokrotek, bo dziś jest sobota, więc w końcu zaczęli podrzucać do góry i śpiewać STO LAT. Wspominałam mogłam się porządnie wyspać. już, że to wariaci? Na szczęście wróciłam jakoś cało do domu. Dzisiaj również wypadają moje Obawiam się, co się będzie działo za godzinę… Ale imieniny, dlatego mam bardzo przynajmniej są pomysłowi;). dobry nastrój. Ciekawe, co mnie W końcu około 16.00 przyszedł czas na imprezę dzisiaj czeka… „rodzinkową”.Z tortem imieninowym czekamy na gości, chociaż jest bardzo trudno się powstrzymać. I niech mi ktoś powie, że 18.00 „młodzi” nie ćwiczą siły woli. No i od mojej kochanej rodzinki Właśnie znalazłam dostałam fajnego mp4 playera. chwilkę czasu, żeby napisać, co O! Właśnie ktoś zadzwonił do drzwi, już pewnie przyszli u mnie, bo za chwilę zaczną goście… zbierać się znajomi zaproszeni na imprezę. Zapowiada się niezła Gosia K. :) zabawa;) Zespół redakcyjny:Michał Adamski, Bartosz Gauza, Joanna Kas przyk, Mateusz Fabrycy, Agnieszka Osip, Agnieszka Sapeta,Anna Ożóg, Aneta Mróz, Sonia Kasprzycka, Emilia Marczyk, Zuzanna Stępień, Karolina Józkowicz, Marcin Regdos, Małgorzata Klaja, Katarzyna Piwowarczyk, Małgorzata Włodarczayk, Michał Suchoński Sekretariat Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 czynny od poniedziałku do piątku w godzinach: 7.30-15.30 poczta internetowa: [email protected] Redaktor naczelny:Łukasz Zarzycki Nauczyciele opiekunowie: Janusz Gąsiorek, Piotr Żądło Kontakt: wymienieni redaktorzy, opiekunowie gazetki Pisz na adres: [email protected] 8 Gazetka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 14 w Krakowie ADRES os.Dywizjonu 303 bl. 66 31-875 KRAKÓW telefon - (012)647-11-77, (012)648-27-51 kwiecień – maj - czerwiec 2006