Dreamland Wydanie drugie zmienione 1

Transkrypt

Dreamland Wydanie drugie zmienione 1
Dreamland
Wydanie drugie zmienione
Dreamland
Tekst chroniony prawem autorskim
Publikacja surowo nie wskazana pod karą klątwy
krook82.w.interia.pl
1
Dreamland
Wydanie drugie zmienione
"Niewiasta zatem zobaczyła, że drzewo to jest dobre, by mieć z niego pokarm, i że jest czymś upragnionym dla
oczu - tak, to drzewo ma ponętny wygląd. Wzięła więc jego owoc i zaczęła jeść. Potem dała też trochę swemu
mężowi, gdy był z nią, i on go jadł. Wtedy im obojgu otworzyły się oczy i zaczęli sobie uświadamiać, że są nadzy.
[...] A Bóg wołał na mężczyznę i mówił do niego :"Gdzie jesteś". W końcu ten odrzekł:" Usłyszałem twój głos, lecz
się zląkłem, gdyż byłem nagi i dlatego się ukryłem." Na to on rzekł : "Kto ci powiedział, że jesteś nagi? Czyżbyś
zjadł z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?". A mężczyzna odezwał się: "Niewiasta, którą dałeś, by była ze mną
- ona dała mi owoc z drzewa i dlatego jadłem". Wtedy Bóg rzekł do niewiasty : "Cóżeś to uczyniła?"
Biblia, Księga Rodzaju
Oto po raz pierwszy w historii dziejów mężczyzna dał się skołować niewieście, i wszyscy wiedzą co z tego
wynikło. A przecież to był dopiero początek...
I
Chłodny jesienny wiatr właśnie się wzmagał. Słońce dopiero co zaszło nad doliną. Ten kawałek ziemi
miał szczególnie ważne miejsce w historii Księstwa. Tu rozegrały się największe bitwy w jego historii i o dziwo
wszystkie były wygrane. Teraz tylko kawałki żelaza, zardzewiałe popękane miecze leżące w ziemi od dziesiątków
lat, przypominają o tych wspaniałych czasach. Teraz zamiast szczęku stali, jęków wydobywających się z gardeł
rannych oraz innych odgłosów bitwy, panuje cisza, przerywana od czasu do czasu krakaniem wron. Właśnie
gdzieś w tej dolinie, na drodze, leży zboże. Obok niego w pocie czoła pracuje pewien mały człowieczek.
-Że też to cholerstwo w tym miejscu musiało się z woza wypierdolić. Złapią mnie te dziady i koniec.
Kmieć zakasał rękawy i zaklął siarczyście parę razy by ulżyć strudzonej chłopskiej duszy.
-Podejdź tu, chłopie! - usłyszał Domgił Marchewa, lecz nikogo wokół nie widział.
-Co jest do cholery! Kto woła ? Precz szatanie! - Marchewa pochwycił w ręce widły, którymi dopiero co ładował
skradzione z posiadłości barona zboże.
200 metrów przed nim dostrzegł wyłaniającą się powoli postać. Był to mężczyzna, barczysty ,z co
najmniej 3-miesięcznym zarostem i włosami czesanymi przez wiatr.
-Odejdź włóczęgo, nie mam pieniędzy ani nic co mógłbym tobie dać. Poza tym dawanie jałmużny jest tu
nielegalne-powiedział Marchewa i dalej ładował skradzione zboże.
-A kradzież zboża jest według ciebie legalna?
-Spieprzaj bo cię Ozorkiem poczuję, skąd ty w ogóle jesteś? - popatrzył na mężczyznę. Nie wyglądał ani na
normalnego człowieka, ani na włóczęgę.
-Wracam z daleka. Odwieziesz mnie do posiadłości El'Riazara a wynagrodzę ci twój trud.
Marchewa jeszcze raz przyjrzał się nieznajomemu. Czy mógłby go czymś wynagrodzić czymś
wartościowym? Chyba nie.
-OK. Pomóż mi ładować te zboże na wóz. Cholerstwo mi się wywaliło i muszę to znowu na wóz wciągnąć.
Robota zajęła im pół godziny. Gdy skończyli robotę, Marchewa wgramolił się na pojazd, wziął lejce i
uruchomił konie.
-Wsiadaj ! -powiedział chłop, a mężczyzna wykonał skomplikowaną operację zwaną "skokiem na rympał" i
również znalazł się na szczycie kupy siana.
Wóz ruszył.
-Niezły pojazd chłopie - gość przyglądał się dwóm koniom, które nadzwyczaj żwawo wykonywały swoją ciężką
pracę.
-Ej panie, daję moim rumakom sianko, żytko, ziemniaczki - w różnej postaci. Na ten przykład dziś zimno trochę i
praca ciężka to daję im trochę wody ognistej.
-Trochę zimno? Chłopie ja na tym polu prawie żem zamarzł. Masz jeszcze trochę tego bimberku?
-Na tyle wozu może jeszcze leży butelka z paroma kropelkami, skocz pan po nią.
Mężczyzna zsunął się po sianie na tył wozu, usiadł wygodnie i otworzył butelkę. Wychylił parę łyków i
postanowił się zdrzemnąć. Kładąc się zobaczył kątem oka zbliżających się jeźdźców w żółtych uniformach.
-Chłopie, co to za ludzie tam z tyłu?
Marchewa obejrzał się za siebie:
-O cholera, canarinios! A ja bez biletu jadę! Wio!- krzyknął i włączył całą naprzód.
-Co? Mów chłopie, co to za ludzie?
-Kanary! Do jasnej...Będą mnie pewnie sprawdzać czy mam wykupiony bilet miesięczny na korzystanie z drogi
publicznej nr 19 ,czyli od zamku do mojej stodoły.
-Płacicie za korzystanie z drogi?!- mężczyzna złapał się za głowę.
-Cicho tam z tyłu! Nie czas na dyskusje polityczne! Mamy w tym roku czarną dziurę w budżecie Księstwa.
Księżniczka miała 18-tkę i władca wydał wszystkie oszczędności.
Jednak wóz Marchewy zaprzężony w dwie szkapy uciec przed zbliżającym się patrolem nie mógł.
-Masz pan jeszcze tego specyfika bo mi konie słabną!? - Marchewa starał się nie wpadać w panikę.
Wkrótce jeden z jeźdźców wyprzedził go i pojechał dalej przed siebie. Zatrzymał się 100 metrów przed
nim blokując drogę.
-Staranuję go! - krzyknął chłop, jednak jego konie były już wykończone i stanęły 20 metrów przed jeźdźcem
doznając prawie palpitacji serca ze zmęczenia.
-Bileciki do kontroli, ruda pało !
-Tylko bez faszystowskich docinek, canarinios- Marchewa zaczął czegoś szukać za pazuchą- Chwileczkę...
-Masz czy nie masz?
- Nie mam. Wiozę pewnego gościa do posiadłości EL'Riazara.
2
Dreamland
Wydanie drugie zmienione
-200 złotych monet grzywny za poruszanie się po publicznej drodze bez opłaty - jeździec wyjął notesik i
legitymację kanarską - Ale zaraz...Przecież to zboże barona! O w mordę!
Marchewa załamał się i spuścił głowę.
-Pięknie, dadzą mi za kradzież 100 lat w lochu -mruczał pod nosem.
Kanar wyjął kieszonkowe wydanie regulaminu, coś tam wyczytał ....
-No tak ,teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Trzeba było od razu mówić, że wieziecie dla barona. A
ponieważ baron jako władca tej krainy jest zwolniony z podatku drogowego - możecie jechać.
Marchewa długo się nie zastanawiał i uruchomił wóz. Kanary zniknęły gdzieś za horyzontem.
-Słuchaj, chłopie, skąd wasz władca bierze ludzi do swojej służby?
-A cholera go wie, panie. Chociaż przekręty można robić.
II
Wóz wtaczał się powoli na ziemie należące do El'Riazara, kiedy nagle zaczęło grzmieć a z nieba zaczęły
spadać krople zimnego jesiennego deszczu.
-Panie, tutaj pana wysadzę. Muszę jeno wstąpić do karczmy - powiedział Marchewa
Mężczyzna popatrzył na niebo- robiło się coraz ciemniejsze. A do najbliższej chaty jakieś 5 kilometrów.
-Chłopie. Zawieź mnie do tej karczmy. Noc się zbliża a przenocować gdzie za bardzo nie mam.
-No dobra. A tak w ogóle skąd jesteś ?
-Z daleka. Mów mi Threnval.
Wkrótce dotarli do jakiejś osady. Marchewa wypatrzył gdzieś karczmę, po czym zeskoczył z wozu i
podbiegł do stojącego przed nią wielkiego grubego gościa. Pogadał z nim przez kilka minut i wrócił do pojazdu.
-Masz kmieciu - powiedział Threnval i rzucił kmieciowi kilka srebrnych monet, po czym zeskoczył i szybkim
krokiem skierował się do karczmy.
Gospoda była widocznie podniszczona i wiekowa, ale zmęczonemu Threnvalowi i tak wydawała się 5gwiazdkowym hotelem. Wszedł po skrzypiących schodach i otworzył rozlatujące się drewniane drzwi.
-Co jest ku...!? - zdziwił się, bowiem w środku nie było nikogo oprócz barmana.-Gdzie wam wszystkie chłopy i
baby poginęły? - mruczał pod nosem i usiadł przy stoliku pod kominkiem. Pustej karczmy o dawna nie widział ostatni raz w Grodzie Czarnego Smoka, gdzie połowę populacji (ściślej mówiąc mężczyzn) pożarły przerażające
potwory zwane przez niektórych kobietami. Tak, to wyjątkowo zdradliwe bestie - pomyślał Threnval, kiedy właśnie
podszedł do niego barman.
-Co szanowny pan sobie życzy? - spytał grzecznie.
-Grzańca i coś dobrego na ząb.
-Przegryzka ma się rozumieć?
-Wal pan co dobrego macie. Jestem tak głodny że zjem cokolwiek.
Po paru minutach barman zjawił się z kuflem grzanego browaru i dwoma pieczonymi na ruszcie
kurczakami. Threnval dostrzegł na jego twarzy uśmiech a w ręku rachunek na 4 złote monety.
-Cholernie drogo tu u was, ale co tam : jak szalet to szalet - powiedział i wyjął zza pazuchy kilka srebrnych i
złotych monet
-Szanowny pan porusza się po Księstwie bez miecza? Zdrowie albo życie stracić tu tak można - barman
starannie przeliczył bilon.
-Myślałem że zabronili u was nosić broni?.
-No....tak, ale zawsze zostają tasaki do mięsa, noże do krojenia mięsa, bejsbole...
-Co ?! Nigdy nie słyszałem o czymś takim. Czyżby to jakaś nowa tutejsza broń?
-Jaka tam broń panie? No wie pan-bejsbole-takie rózgi tylko że większe. Nasze dzieci się tym cały czas bawią. A
jakie my mamy drużyny bejsbolowe,ej panie...Mówię panu, jaka tu zdolna młodzież!- stwierdził barman i odszedł
do barku.
-Tak, teraz już wiem dlaczego nikt tu nie przychodzi - pomyślał Threnval, gdy spróbował browaru - Woda z
odrobiną piwa.
Threnval zjadł już co miał zjeść, kiedy do karczmy wtoczył się jakiś żul.
-O ,widzę że nasz barman ma pierwszego klienta od... miesiąca? Ej, pan tutaj nowy? Postaw pan wino!
-Zejdź mi z drogi człowieku-Threnval wstał i wyszedł z karczmy. Żul wychylił ostatnią kroplę wina ze swojego
antałka, po czym zwalił nieprzytomny na podłogę.
Deszcz przestał padać. Uwagę Threnvala przykuł budynek naprzeciwko gospody. Dochodziły z niego
odgłosy dzikich orgii i pijackich przyśpiewek. Było to tym dziwniejsze, że nad wejściem widniał szyld "Doktor
Jude-Leczenie wszelkich dolegliwości..."-dolna urwana część szyldu leżała gdzieś na ziemii w błocie.
Nagle z budynku wyszedł, a raczej wytoczył się jakiś podchmielony gość. Za nim stał jakiś facet w kitlu
-Panie Jarząbek, pan pamięta o tym co panu przepisałem, a wyzdrowieje pan w tydzień ! I pamiętaj pan o diecie:
wóda, piwsko, faja ,wóda, piwsko, faja...
Pan Jarząbek oddalił się, kierując do jednej z chat. Facet w kitlu chwiejąc się, spojrzał na nieznajomego.
Threnval spostrzegł go i podszedł do gościa, wyglądającego na jakiego cyrulika albo łapiducha jakiego.
-Pan jest tu lekarzem?
-Jak najbardziej oczywiście , hic! - czkawka pijacka właśnie zaczęła go męczyć-Pan wchodzi. Wszystkie choroby
wyleczymy, wszelkie rany zagoimy, hic!
-Panie, noclegu szukam.
-Znajdzie się i (hic!) nocleg. Właź pan
Wszedł i jego oczom ukazała się pierwszej klasy melina z 5-gwiazdkowymi żulami i jeszcze lepszymi
panienkami tańczącymi po stołach.
-Szpital ma się rozumieć? - Threnval powoli zaczynał już ziewać ze zmęczenia i niewyspania.
3
Dreamland
Wydanie drugie zmienione
-Mówią na mój skromny lokal "klinika starego alkoholika" ale co tam! Tam na końcu korytarza znajdzie pan (hic!)
drzwi. Tu ma pan klucz. Jedna nocka kosztuje 5 złotych monet.
-Co pan zwariował?! 5 złotych monet ?! Za 1 noc?
-Pan szanowny klient nie zapomina, że wliczone w koszta są liczne atrakcje. Mamy w ofercie najlepszą metodę
antystresową ! Nie pożałuje pan...
Z jednego pokoiku wygramolił się właśnie niebieski smerf:
-Ale zajebisty lokal! Idę po kumpli. Panie doktor Jude - trzymaj mi miejscówkę! - po czym zniknął taranując
otwarte drzwi.
-To mój stały klient. To jak panie ...?
-Threnval
-Panie Threnval, chcesz pan pokój czy nie?
-No dobra, tylko żadnych atrakcji, chcę się wyspać.
-Klient nasz pan
III
-Jezu jak mnie łeb boli! -Threnval wstał z łóżka i powoli spróbował łapać równowagę.
Przemył twarz w zimnej wodzie i popatrzył w lustro.
-Cześć Threnciu. Jak tam główka, misiu? - do łazienki właśnie weszła jakaś panienka.
-Misiu?! Threnciu ?! My się znamy?- popatrzył na niezwykle urodziwą niewiastę.
- Oj, a mówiłam żebyś wczoraj tyle nie pił. Ale zabawa była niezła. Wiesz, nie znałam cię od tej strony ptysiu.
Threnval jeszcze raz spojrzał w lustro.
-Cholera, ja coś wczoraj piłem?! Nie, po prostu nabijasz się ze mnie i przysłał cię tu doktor Jude. Powiedz mu, że
nie ma poczucia humoru.
-Ale co ty pleciesz tygrysku. Opowiedz mi jeszcze o tej misji, którą masz wypełnić. Proszę, proszę, proszę...!panienka prawie rzuciła się mu na szyję.
-Wiesz o mojej misji?! -Threnval złapał się za głowę - To koniec, jestem spalony! I przez kogo? Znowu przez
kobietę! Zaraz zaraz - Threnvalowi zaświtała szatańska myśl - Czy tylko ty o tym wiesz?
Dziewczyna popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-Jasne, że wiem tylko ja ....doktor, cieć Władziu, żulek Ogórek, Zbyszek Kieliszek....-wymieniała tak a Threnval
złapał się za głowę-Ale nie przejmuj się, oni byli wczoraj tak wstawieni, że nic nie pamiętają. Powiedz mi, czy to
prawda, że na granicy Księstwa czeka na rozkaz ataku wielka armia Wielkiego Matoła?
-Jezu, o tym też wiesz? Jestem załatwiony na amen. Matoł każe mnie utopić w smole...
-Nie przejmuj się cukiereczku, nic nikomu nie powiem.
Threnvalowi przypomniało się, jak opowiadano mu kiedyś o szpiegach Matoła, którzy nigdy z Księstwa
nie wrócili. Zawsze zastanawiano się, dlaczego? Między innymi aby wytłumaczyć to niezwykłe zjawisko wysłano
go na te "zadupie".
-Słuchaj dziewko, nie słyszano tu u was o Hieronimie Zapalce albo Jamesie Błędzie?
Dziewczyna wyszła na chwilę i wróciła z nową gazetą wydawaną przez Kółko Gospodyń Wiejskich.
Threnval spojrzał na stronę tytułową i oniemiał:
"James Błąd wygrał konkurs w rzucaniu kulek pod mostem. Jego trener H.Zapałka twierdzi że James Błąd jest w
najlepszej formie od trzech lat odkąd został przetransferowany do FC.Papucie&Klapki Utd."
Nagle do pokoju wpadł dr.Jude z flaszeczką u boku.
-Co jest panie Threnciu, pijem? Impreza tak jak wczoraj żeśmy omówili:ja załatwiam panienki a pan alkohol.OK.?
Threnval nie odpowiedział. Spojrzał tylko przez okno na podwórze.
-Gdzie tu jest poczta? - schował gazetę za pazuchę .
-Coś ty, zgłupiał czy co? Chcesz przepłacać na poczcie? -dziewczyna wychyliła się przez okno-Józek! A daj no tu
gołębia z klatki na strychu ino szybko!
Za parę chwil do pokoju wpadł chłopak z ptakiem.
-Panie, to profesjonalny gołąb pocztowy, aczkolwiek bez homologacji.
-Podróba mam przez to rozumieć? -Threnval uważnie przypatrzył się dzikiemu jak mu się wydawało zwierzowi.
-Jak zwał tak zwał, ale latać potrafi. To specjalny gołąb, pokażesz mu na mapie gdzie ma lecieć a on tam poleci.
Może być twój za 3 złote monety. W naszej ofercie również elegancki futerał na wiadomość gratis, oraz
prenumerata "Gońca Niedzielnego" na cały rok. Jeżeli kupisz go teraz dostaniesz również w prezencie paczkę
ultra mocnych kondomów Big Pimel v.2.4 z wentylacją i napędem na 4 koła.
Noce w Księstwie i jego okolicach o tej porze roku były raczej mroźne, toteż wartownicy obozu Matoła
skupiali się wokół porozstawianych co 60 metrów beczek z rozgrzanym węglem. Wszyscy z nich chcieliby się
pewnie wylegiwać w chałupach, znajdujących się tylko paręnaście kilometrów od nich w granicach Księstwa.
Toteż niecierpliwie wyczekiwali rozkazu do ataku.
Jednak słońce już wstało a rozkazu jak nie było tak nie ma.
Wielki Matoł właśnie wyszedł ze swojego namiotu i rozpoczął obchód obozu. Nawet on nie mógł wydać
rozkazu do rozpoczęcia ofensywy. Nie mógł, póki nie wiedział co czai się tuż za linią graniczną. Znał
doświadczenia jego przodków z wojny przeciwko Księstwu i wiedział, że posyłanie żołnierzy w nieznany teren
mogło grozić katastrofą. Czekał więc niecierpliwie na raport swojego najlepszego szpiega - Threnvala z
Makaronii.
Poszedł w końcu do kantyny posilić się napojem bogów, prosząc grzecznie barmana:
-Dwa dzbanki bełta mi podaj, nędzny podmiocie!
4
Dreamland
Wydanie drugie zmienione
Ni stąd ni zowąt przed Matołem pojawiły się 2 dzbany wina. No cóż, uwielbienie Matoła do siarkofruta było
powszechnie znane. Jednym łykiem obalił jeden dzban. Właśnie przymierzał się do drugiego, kiedy do kantyny
wpadła trójka jego dowódców. Matoł spojrzał się na nich groźnie, toteż mimo że mieli do niego ważną sprawę,
poczekali aż wychyli drugi garniec.
-Czego!?- spytał delikatnie Wielki Matoł.
-Witaj wodzu ! - pokłonili mu się i wypchnęli przed siebie, stojącego między nimi - ministra kontrwywiadu Di
Carpio.
-Co wy mi głowę zawracacie? Raport od Threnvala macie ?
-My właśnie w tej sprawie, Panie.- zaczął Di Carpio.
-Gadać ino szybko, właśnie obmyślam nową czterolatkę dla naszej socjalistycznej ojczyzny.
-Panie, mamy w obozie szpiega.
-Threnval wrócił ?! Wołać mi go! - Matoł o mało co nie doznał właśnie orgazmu.
- Panie , nie wiem jak to powiedzieć, ale... nie o tego szpiega nam chodzi. Mamy w obozie obcego szpiega,
pewnie z Księstwa .
Matoł cały zesztywniał, oparł się o krzesło, z którego moment wcześniej się poderwał.
-Burżuazja w moim obozie?! Co na to powie mój drug towarzysz sekretarz Wielka Łysa Pała ? Chamstwo i
drobnomieszczaństwo w tym Księstwie. Mogłem się domyśleć, że będą ze mnie ściągać i bez zapowiedzi mi
szpiega wyślą. No cóż, mój następny pomysł trzeba będzie opatentować. Nie odważą się złamac praw
autorskich...
Di Carpio mimo odwagi nie chciał się więcej narażać toteż podrzucił swój raport na stół Wielkiego Matoła
i rozpoczął wraz z innymi generałami odwrót na z góry upatrzone pozycje.
-Co to za świstek ? Aha... Raport jednego z tych debili -wziął to ręki papier.
"Od ministra kontrwywiadu Di Carpia.
Dziś rano kilku moich żołnierzy doniosło mi o bohaterskiej akcji przeprowadzonej przez przedstawiciela klasy
robotniczej tow. gołębia pocztowego. Gołąb wykazując ogromną odwagę wydarł się z okopów burżuazji i
poszybował w kierunku wojsk proletaryatu. Nie sposób pominąć tu roli tow. Threnvala, który bohatersko wydarł
imperialistycznym świniom strzeżone przez nich tajemnice. Razem ze swoim raportem powierzył to tow.
gołębiowi. Ten, nie dając się pojmać zaplutym karłom reakcji w osobach orła bielika i burka zwyczajnego przedarł
się do obozu Wojsk Wielkiego Matoła.
Jednak raportu tow. Threnvala sprezentować Tobie Władco Naszych Umysłów nie możemy, gdyż przed godziną
ów bohaterski gołąb wraz z wiadomością został pożarty po upieczeniu na ruszcie przez agenta służb
imperialistycznych."
IV
W klinice dr.Jude`a jak zwykle pełno ludzi. Szczególnie podczas promocji piwa Ultra Hercules&Siarka. Tu
też odpoczywają po służbie dzielni wojowie Księstwa. Właśnie do barku doczłapała się czwórka gwardzistów.
Kupili sobie po browcu i zaczęli szukać wolnego miejsca.
-Panie, wolne tutaj?- zagadnęli jakiegoś gościa z panienką na kolanach.
-Zajęte. Poszukajcie gdzie indziej.
Źołdacy poszli szukać dalej, tymczasem na jeden ze stołów wszedł słynny łowca smoków Copernicus
Łysus. Już z daleka można było rozpoznać jego połyskującą w świetle łysą czaszkę. U boku miał olbrzymi topór
dwuręczny, a na plecach ucięty łeb zielonego smoka.
-Słuchajcie teraz jak żeśmy z ekipą smoka usiekli. Ten uczynek chciałem zadedykować mojej dziewczynie, która
zażyczyła sobie jako prezent ślubny głowę największego smoka w okolicy. A jaką żeśmy na niego zasadzkę
zrobili ! Co to był za smok !
Facet z panienką na kolanach wyraźnie nie był zainteresowany opowieścią Copernicusa i badał wzrokiem
kołnierz niewiasty. Kątem oka spostrzegł jak od strony barku idą w jego stronę czterej goście z browcami w
rękach.
-Witaj Threnval ! Dawno żeśmy się nie widzieli -zagadnął do niego facet z długimi do pasa włosami i wielkim
łukiem na plecach.
-Się mash WilkOłak. Jak tam? -spojrzał na WilkOłak'a, który był dziś wyjątkowo przygnębiony.-Co, znowu te
kobiety? - Threnval trafił w dziesiątkę.
-Ej panie szkoda gadać- usiedli wszyscy do stołu.
-Emilka, zostaw nas samych na godzinkę.
-Ale Threnciu! Mieliśmy iść dziś na Sabat Czarownic. I co ja teraz mamie powiem, będzie dziś prezentować nowe
zaklęcie- umilkła gdy przed oczami dostrzegła kilka złotych monet.
-Masz i kup sobie coś fajnego. Wpadnę na kolację.
Emilka długo się nie zastanawiała i wkrótce wyruszyła na podbój wszystkich sklepów w miasteczku.
-Dobra, to możemy gadać - zaczął James Błąd.
-Co jest WilkOłak? - Wróbelek Elemelek także spostrzegł zadumę przyjaciela.-Powiedz coś chociaż.
-Nie wiem panie. Kobiety w tym kraju są jakieś dziwne. Kochasz je, dajesz im wszystko a one to bezwzględnie
wykorzystują. Jak tak można?
-Cholera, WilkOłak, znowu cię jaka niewiasta rzuciła czy co? - Wróbelek właśnie skosztował boskiego napojuO...coś podobnego, nie rozwadniają piwa tak jak w tej karczmie podłej.
-Nie ma co owijać w bawełnę panowie - Chyży Długowłosy zdecydował się zabrać głos- Wszyscy daliśmy się
opętać tym....
-Bestiom! -WilkOłak jednym łykiem obalił całego browara.
-Towarzysz WilkOłak nie przesadza, są wyjątki- wtrącił Wróbelek
-Jakie tam wyjątki, wszystkie te baby to jedno i to samo. Co nie James?-WilkOłak nie dawał za wygraną.
5
Dreamland
Wydanie drugie zmienione
-Panowie, wszyscy pamiętamy jak było w Krainie Dobrobytu, naszej wspaniałej ojczyźnie -dorzucił James BłądRówność i braterstwo miedzy wszystkimi. Wszystko było wspólne i...
-I niewiasty też były wspólne- wtrącił Threnval- Szanowny James nie zapomina, jak prosił Wielkiego Matoła o
niewiastę tylko dla siebie !
-Towarzysz mi tego nie przypomina bo przypomnę mu...
-Ależ towarzysze! - Wróbelek starał się opanować sytuację - Jeden plus tego imperialistycznego kraju jest to, że
nikt ci nie może legalnie sprzątnąć niewiasty spod nosa.
-Jasne, bo odejdzie sama jak jej się znudzi - WilkOłak nie tracił pogody ducha.
-Panowie, zebraliśmy się tutaj w ważnej sprawie, nie możemy pozwolić, aby istota niedoskonała, czyli kobieta
zdominowała temat naszej dyskusji- Chyży Długowłosy postanowił przejąć inicjatywę i wykazać się wyższością
intelektualną, którą po kilku łykach browca bez wątpliwości posiadał.
-Towarzysz ma rację, musimy zdecydować co mamy robić, przecież wysłano nas tu wszystkich w ważnej
sprawie. Wielka armia Matoła czeka u granicy aby nieść socjalistyczny ład i równość tej ziemi, skażonej
kapitalizmem i wyzyskiem warstw niższych- Wróbelek wyjął zza pazuchy kawałek pergaminu- Musimy napisać
list do naszego wodza, wtedy wykonamy do końca nasze zadanie.
-Sorki Wróbelek, ale ja już swoje wykonałem, wysłałem mój raport Matołowi - powiedział Threnval i wychylił
resztki swojego browca- Jestem teraz wolny ptak.
-Ale my nie. No to co mamy napisać ? -spytał James Błąd.
Nagle salą wstrząsnął ogromny huk. Wszyscy czterej bohaterowie poderwali się z miejsc a w ich rękach
zabłysły ostrza mieczy.
-E, to tylko Copernicus spierdolił się ze stołu- stwierdził Threnval i schował miecz - No to jak macie pisać to
piszcie. Za godzinę jest mecz bejsbolowy: Chłopi&Plebs vs. Szlachta&Magnaci.
-Panowie - zaczął Błąd - sytuacja wygląd tak: w te ziemie wysyłano wielu szpiegów i nikt jeszcze nie wrócił.
Nawet najlepsi jak my, czy taki Henio Zapałka.
-Poczciwy Henio dał się opanować systemowi - powiedział drżącym głosem Wróbelek.
-Co zrobił?
-Ożenił się frajer...- Wróbelkowi także skończył się browar- Skoro największym wojownikom Krainy Dobrobytu nie
udało się oprzeć niewiastom tej ziemi, cóż będzie z armią proletaryatu, gdy wkroczy dumnie na Księstwa?
Panowie, nie możemy pozwolić na bałamucenie bohaterskiej armii Wielkiego Matoła!
-Popieram! Wypijmy za naszego druga, Wróbelka Elemelka! I niech nigdy stopa żołnierza Armii Wyzwolenia nie
będzie stąpać po tej plugawej ziemi!- Chyży wniósł toast z pustym kuflem- Wróbelku, spisz to wszystko i wyślij do
Matoła, a my tymczasem pójdziemy po nowe browarki. Ave Wielki Matoł i śmierć niewiastom tej przeklętej ziemi!
V
Po paru dniach nie było już śladu po armii Krainy Dobrobytu, która błyskawicznie wykonała odwrót i długo
jeszcze nie widziano w okolicach granic Księstwa żadnego obcego żołdaka. Nastała zima i ziemie te pokrył biały
puch. A cała ludność Księstwa rozpoczęła przygotowania do największej imprezy w tym roku, czyli sylwestra.
Obyczaj ten był znany w prawie wszystkich królestwach graniczących z Księstwem Nizin. Wszystkich
oprócz Krainy Dobrobytu. W kraju tym, gdzie czerwień ziem, patronat nad tym świętem od dawien dawna Liga
Rozrywek&Religii sprawowała. Przy okazji zasilając kasę władcy o odpowiedni procent z zysku. W końcu jednak
Liga płacić zaprzestała, bo procent rósł z roku na rok. Matoł o zdradę państwa ją posądził i każdego, kto udział w
imprezie wziął, jak zdrajcę na szafot wysyłał. I odtąd właśnie prastary obyczaj w tym kraju zaginął.
-Co oni się tak krzątają ciągle. Przecież Święto Djekambria już było?-Długowłosy Chyży patrzył na ludzi
stojących w długaśnej kolejce przed monopolowym.
-Myślałem, że tylko u nas się w kolejkach stoi. Świat schodzi na psy, panowie.-Threnval zakręcił szalik wokół
zmarźniętej szyi.
-W kolejce po alkohole stoją. Niedługo świętować będą.-James Błąd podszedł do stojących na skrzyżowaniu ulic
Threnvala, Chyżego i Wróbelka.
-Co będą świętować?- spytali chórem Jamesa.
-Jesteście tu już pół roku, a jeszcze wam nikt nie powiedział?- James Błąd uśmiechnął się lekko.
-Gadaj waść- Threnval, choć od dłuższego czasu śledził nawet wiadomości z dworu Księstwa, nie słyszał nic o
ślubie, chrzcie, pogrzebie, czy innej uroczystości, tak lubianych przez dworzan i zwykły plebs. Bowiem Księstwo
słynęło z wystawnych przyjęć dla wszystkich ludzi. I zarówno dwór na zamkach, jak i plebs w stodołach bawił się
wówczas całymi dniami.
James pokiwał z niedowierzaniem głową i zaczął:
-Może niektórzy z was pamiętają, jak wasze babki opowiadały wam kiedyś o święcie Nowego Roku, Sylvcki'em
przez elfów niegdyś zwanym?
-Pamiętam, cholera. Moja babka poznała tam mojego dziadka. Podobno zarąbista zabawa była!- stwierdził
Wróbelek.
-No widzisz, oni sylwka do dzisiaj wyprawiają. A na imprezę tę ludzie z całego Księstwa ściągają, aby do rana się
bawić.
Wróbelek stał zamyślony.
-A może i my byśmy na takie party poszli?- rzucił Chyży.
Na Chyżego skierowały się oczy Wróbelka i Threnvala. James patrzył się w chmury.
-To nie jest taki zły pomysł, Wróbelek. Cholera, nam też się trochę zabawy należy, co nie Chyży?- stwierdził
Threnval.
Chyży podskoczył dwa razy, dobywając z gardła gromki okrzyk radości-hej!
-Nie rozumiesz, Threnval? Jeśli pójdziemy na to party, to Matoł nas zabije. Cholera, co z tobą Threnval?Wróbelek popatrzył, jak Threnval tańczy "rumcajska", stary taniec wojowników.-Pojebało was wszystkich?
6
Dreamland
Wydanie drugie zmienione
-Sram na Matoła. Zadanie wykonałem, jestem wolny ptak.
-Cholera, gdyby weszła na Niziny stu tysięczna armia Dobrobytu, byłoby sto tysięcy dezerterów. A pal to licho. W
końcu, jeśli weszłeś między wrony...-Wróbelek Elemelek znów się zamyślił.
-Idziesz z nami?- Charzy w podskokach skierował się do Wróbelka-Idź!
-Panienkę sobie wyrwiemy, cholera!- dorzucił Threnval.
-Kurde, żeby to jedną! -sprostował kompana WilkOłak, który właśnie podszedł do kumpli, ubrany w dopiero co
kupiony, specjalnie na Sylvck'a, kaftanik.
VI
-To gdzie spędzamy sylwestra, panowie? - spytał Chyży.
-Jak to gdzie? W klince dr Jude'a - stwierdził Threnval- Będą grać Farbowani Młodociani i ...
-Izabella Kurdupella- przerwał mu Wróbelek - Jak ona zacznie rzępolić na tej swojej mandolinie to mi się
wszystko w środku przewraca. Ale cóż, panowie , musimy to jakoś przeboleć.
Zebrani wokół stołu kompani spojrzeli na blednącego coraz bardziej Jamesa Błęda.
-Chłopaki, ja nie mogę iść z wami -rzucił James - Moja Genowefa mnie prosiła, abyśmy sobie poszli na sylwester
organizowany przez Kółko Gospodyń Wiejskich.
-James, taki mucho jak ty daje się tak pod pantofel jakiejś pierwszej lepszej niewiaście? - dziwił się WilkOłak.
-Sorka chłopaki, muszę już lecieć. Zapomniałem, że zostawiłem włączone żelazko. Na razie- powiedział James i
zniknął z pomieszczenia, razem z przyniesionym z sobą kuflem browara.
Wróbelek potrzebował kilku chwil, aby zebrać myśli.
-No tak, następna ofiara systemu...
Jednak Chyży potrzebował o parę chwil więcej.
-Chłopaki, a co to jest to żelazko?- zamyślony Długowłosy Chyży przypominał posąg Szopena.
-Skąd mam qrva wiedzieć, pewnie jakiś imperialistyczny wynalazek - stwierdził Wróbelek.
-Wiem o co mu chodzi-zabrał głos WilkOłak Rozmawiałem z nim wczoraj. Podobno był u jakiejś wróżki.
-I pewnie wywróżyła mu, żeby nie szedł na imprezę, co? Znam ja te wróżki, cholery jedne- wtrącił Chyży.
WilkOłak kontynuował.
-Dokładnie. Podobno natura się buntuje i jakieś tam pierdoły. Stara wiedźma sama pewnie nie wie, co mówi.
-Panowie, fakt jest taki, że musimy iść na sylwka bez Jamesa Błąda - dorzucił Chyży-Natura się buntuje? Wiem
o co jej chodziło!
Towarzysze spojrzeli na rechoczącego Chyżego.
-To proste. Widzieliście tą jego Genowefę? Przecież to smok nie baba! Jak się tak James napatrzy na piękności
w klinice Jude'a, na taką Chogatę Mał na ten przykład, to do razu mu się chędożyć chce! A przecież wiecie, że to
nie zdrowo się przeciw naturze buntować, a chędożyć przy swojej kobiecie nie przystoi. Ot co! I dlatego właśnie
idziemy na sylwka bez Jamesa!
-Nie ma wyjścia towarzyszu - zgodził się z nim WilkOłak - Będzie cnotliwa Chogata Mał ?
-Panie, całe miasteczko będzie się bawić u Jude'a! Nawet Brutalny Przemysław! Chogata też będzie. Co do
niewiast to nie spotkałem jeszcze żadnej cnotliwej . Chociaż Chogaty Mał osobiście nie znam.-powiedział
Wróbelek i zaczął w myślach układać plan zakupów sylwestrowych- Ale zostawmy temat Mał Chogaty i
zastanówmy się, ile alkoholu zakupić należy.
-Myśle, że około trzech beczek- powiedział Chyży po szybkim przeliczeniu ilości osób i ich tolerancji na etanol.
-Kolega chce pobić rekord promili? Wydaje mi się, że wszyscy potraciliśmy nasze ideały... Pomyślcie panowie ile
żeśmy smoków razem usiekli, ile drużyn bejsbolowych pokonali! A teraz myślimy tylko o alkoholu i niewiastach!
A co wy o tym myślicie panowie? - spytał Wróbelek, któremu w międzyczasie przyznał rację WilkOłak.
-Kobiety ci brakuje i tyle ci powiem - odpowiedział mu Chyży Długowłosy.
VII
Całą czwórką ruszyli w kierunku najbliższego monopolu, gdzie zakupili niezbędne rekwizyty sylwestrowe.
Czas do 31 grudnia minął szybko, a wieczorem klinika dr Jude'a zapełniła się gośćmi. Wystrojona sala nie
przypominała już jakiejś meliny. Z jednej strony scena, na której stał odświętnie ubrany dr Jude, z drugiej sala
wypełniona po brzegi stołami i ławami, przy których zasiadali wciąż napływający goście.
-Witam wszystkich!- przywitał gości dr Jude, który o dziwo nie był jeszcze wstawiony - Życzę wam miłej zabawy i
pokażcie abstynentom z zagranicy jak się bawi elita!
Te brutalne słowa szczególnie dotknęły pewnego wysokiego napakowanego bruneta. Di Carpio, który nie
dość że był z zagranicy to jeszcze do tego był powszechnie uważany za abstynenta. Wielki Matoł usunął go ze
swojej armii za nieszczęsny wypadek z gołębiem i biedny minister musiał szukać schronienia za granicą. Teraz
stał przy barze, popijając świeże mleko z wielkiego kufla.
-No to zaczynamy zabawę. Panie Copernicus, otwieraj pan beczki i jedziem!- Jude nie mógł doczekać się
rozpoczęcia party.
Copernicus wyszedł z tłumu ze swoim olbrzymim toporem i w kilka sekund rozpieczętował kilka
pierwszych beczek błyskawicznym i trenowanym od lat uderzeniem. Impreza właśnie się rozpoczęła.
Farbowani Młodociani dawali ostro czadu, toteż klinika o mało co nie pękła w szwach. Ci, którzy woleli muzę
lekką, łatwą choć nie zawsze przyjemną, musieli zejść do piwnicy, gdzie swego talenta ukazywała piękna
Kurdupella.
Zabawa trwała do późnej nocy. Aż wszystkich w miarę trzeźwych ludzi dobiegł przeraźliwy ryk bestii, i nie
była to tym razem Izabella.
-Plooto, słyszałeś to?!- Threnval próbował wytrącić nowo poznanego kumpla ze stanu nirvany.
-Co jest, Threncio? Zostaw Ploota, niech sobie tańczy na stole. Baw się kurde!- Chyży wziął do ręki dzban z
winem i zaczął częstować Threnvala.
7
Dreamland
Wydanie drugie zmienione
Jednak on zamiast dzbana z winem sięgnął po swój miecz, który od jakiegoś czasu nosił na wszelki
wypadek. Nagle cały budynek zatrząsł się.
-Ej, ktoś ukardł sufit!- ktoś niezwykle spostrzegawczy zauważył brak jakże ważnej części budynku.
Jednak większość ludzi nic z tego sobie nie robiła i bawiła się dalej. Nad budynkiem pojawił się mały
zielony smoczek.
-To on mi tak załatwił braciszka! - wleciał do środka i wskazał pazurem w stronę Copernicusa, który mimo twardej
jak stal głowy musiał trzeźwieć jeszcze przez kilka godzin pod jednym ze stołów.
Nie minęło parę sekund, a nad kliniką pojawiło się kilka olbrzymich zielonych smoków. Threnval jako
jeden z nielicznych zdawał sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. Wszyscy inni albo już spali albo kładli
się ulżyć zmęczonemu ciału. Z piwnicy właśnie wyszedł WilkOłak, którego alkohol zmożyć nie zdążył.
Spoglądając w górę sięgnął po walający się po podłodze ciężki dwuręczny miecz.
Za nim wyszedł Di Carpio, który jak zwykle wykazując ogromną trzeźwość umysłu zaczął szukać zdolnych
do walki mężczyzn. Jednak oprócz tej trójki nikt nie był w stanie nawet ustać na nogach. Wróbelek i Chyży spali
właśnie pod stołem leżąc na trzech całkiem urodziwych niewiastach.
-O co im chodzi?- WilkOłak podbiegł do Threnvala nie mogąc uwierzyć w to co zobaczył na niebie.
-Przyjacielu, pamiętasz tę uciętą głowę smoka, której zażyczyła sobie żona Copernicusa? Głowa zielonego
smoka...Podobno zielone smoki to strasznie pamiętliwe bestie.
-Myślisz, że był to jeden z nich? - WilkOłak obserwował jak smoczyska formowały się w szyk do ataku- Qrva,
znowu wpadliśmy w gówno przez niewiastę. Ty, może byśmy im parę niewiast ostąpili? Podobno takie smoki
lubią zjadać dziewice.
-Przestań, bo pomyślę, że te zielone stwory są po naszej stronie. Po za tym gdzie ty znajdziesz dziewice?Threnval bezskutecznie próbował ocucić towarzyszy broni, kiedy pierwszych parę bestii zapikowało w dół do
szaleńczego ataku.
KONIEC
Stanowczo oświadczam, że wszelkie podobieństwo wydarzeń jest czysto przypadkowe. Wszystkie postacie,
(oprócz Wielkiego Matoła) są zmyślone, i zbieżność xywek, imion, nazw itp. są naprawdę czysto przypadkowe.I żeby mi się nikt do mnie nie uraził przypadkiem nie po przeczytaniu tego nędznego, amatorskiego
opowiadanka.
Michał Krook82
8