Wigilijna opowieść

Transkrypt

Wigilijna opowieść
Wigilijna
opowieść
cioci Dorotki
2012
Dawno, dawno temu, w pewnej dalekiej krainie,
żyli sobie królewna Magdalenka i jej czerwony
nietoperz. Królewna była jeszcze mała, za to jej
przyjaciel nietoperz w sędziwym był już wieku.
Rodzice Magdalenki często wyjeżdżali.
Pod ich nieobecność opiekę nad dziewczynką
sprawował najdzielniejszy w całym królestwie
rycerz. Nosił on imię Jakubiec.
Życie królewny upływało na zabawie. W końcu,
to mała dziewczynka była. Biegała razem ze swym
czerwonym nietoperzem po królewskich ogrodach,
bawiła się na królewskich huśtawkach, karmiła
królewskie kurki. Wszędzie było słychać jej
dziecięcy śmiech.
Nie wszystkim jednak to się podobało.
Chichoty i piosenki strasznie drażniły
mieszkającą w pobliżu złą czarownicę
Dorotomellę. Nie cierpiała ona śmiechu,
radości i szczęścia. Postanowiła więc
wziąć sprawy we własne ręce i rzuciła
na Magdalenkę okrutny czar. W jednej
chwili z grzecznej dziewczynki uczyniła
złośnicę. Oj, co to był za dzień.
Królewna zaczęła złościć się na wszystko
i wszystkich. Krzyczała, tupała, kłamała.
Zupełnie bez powodu rzucała talerzami,
zrywała zasłony, tłukła donice i ciągle
gdzieś znikała. Oj, miał z nią kłopoty
rycerz Jakubiec.
W pewne poniedziałkowe przedpołudnie,
a była to Wigilia, Magdalenka znów
zniknęła. Szukał jej cały dwór, pokojówki,
kucharki i nawet drwal. Magdalenki
jednak nigdzie nie było.
Przywdział więc Jakubiec swą lśniącą
zbroję, w dłoń chwycił miecz i ruszył na
poszukiwanie swej podopiecznej.
Możliwe, że nigdy by jej nie odnalazł,
gdyby nie pewne dziwne zdarzenie.
Po całym dniu poszukiwań, strudzony niezmiernie Jakubiec usiadł pod lasem i zaczął płakać.
„Nigdzie nie ma mojej Magdalenki. Co się z nią teraz dzieje? Jak mam znaleźć moją
Królewnę?”. Płakał tak długo i tak głośno, że usłyszał go mieszkający nieopodal wielki stary
niedźwiedź. A był to najmądrzejszy zwierz w całym ogromnym lesie.
Wybudzony z głębokiego snu niedźwiedź w pierwszej chwili pomyślał:
– Kto tak hałasuje w moim lesie?
Jednak gdy tylko jego świadomość na dobre wróciła, zrobiło mu się żal człowieka. Podszedł
więc bliżej i zapytał:
– Co się stało rycerzu?
Jakubiec podskoczył na równe nogi. Przerażony wielkością zwierzęcia oraz faktem, że ten mówi
do niego ludzkim głosem, zupełnie znieruchomiał.
Niedźwiedź wyczuł te obawy i powiedział:
– Nie bój się mnie rycerzu. Nic ci nie zrobię. Usłyszałem płacz. Potrzebna Ci jakaś pomoc?
Dziś przecież Wigilia. Dziś nikt nie powinien płakać.
Nieco uspokojony Jakubiec po krótce opowiedział mu o królewnie, jej zniknięciu i o tym, że nie
ma już pomysłu gdzie jej szukać. Stary niedźwiedź pomyślał, podrapał się po głowie, spojrzał
w górę i nagle przemówił.
– Znam wszystkie zwięrzątka w tym lesie. Czy przypadkiem nie był z nią czerwony nietoperz?
– Ależ tak – potwierdził Jakubiec.
– A czy to nie ten, który wisi właśnie nad nami?
Jakubiec spojrzał do góry i oczom nie wierzył – przecież to nietoperz Magdalenki – pomyślał.
– Jak on się tu znalazł?
Stary czerwony nietoperz nie był głupi. Wiedział, że mała dziewczynka nie może sama błąkać
się po świecie. Odnalazł więc Jakubca. Chciał niezwłocznie mu powiedzieć, gdzie powinien
szukać królewny. I powiedział.
Uradowany Jakubiec szybko pobiegł we wskazanym przez nietoperza kierunku.
I znalazł królewnę. Ale ta, nadal przecież będąc złośnicą, wcale nie chciała wracać do zamku.
Żadne prośby nie skutkowały. Jakubiec postanowił pogrozić jej mieczem. Magdalenka tylko
na to czekała. Zaczęła tańczyć, figlować i w końcu...
...tak nim zakręciła, tak zakołowała, że odebrała mu miecz i z furią rozwścieczonego zwierzątka
rzuciła się na Jakubca. Rycerz nie chciał się bronić. Nie miał zamiaru z nią walczyć. Wszystko
czego pragnął, to aby bezpiecznie wróciła do zamku. Poddał się więc bez oporu.
Złośnicy Magdalence było jednak mało. Nie
wystaczyła jej uległość Jakubca, chciała go...
...po prostu zabić. Z uśmiechem rzuciła się
na bezbronnego rycerza i...
..stało się.
Kiedy jednak dźgnęła go mieczem, nagle w jej malutkim serduszku coś pękło. Zaklęcie wcześniej
rzucone przez Dorotomellę przestało działać.
Magdalenka rozejrzała się i zaczęła płakać. Zrozumiała co zrobiła i rozpłakała się jeszcze bardziej.
Płakała i płakała. Płakała tak głośno, że znów usłyszał to stary niedźwiedź.
– Ale ci ludzie to beksy – pomyślał – zobaczę co tym razem. Niby limit dobrych uczynków na dzień
mam już wyczerpany, ale przecież Wigilia... dobra, już dobra, no idę... niech tylko ona już przestanie.
Ponieważ małe dziewczynki nie boją się niczego, Magdalenka nawet nie drgnęła, gdy stanął przed nią
wielki niedźwiedź. Wypytał ją co się stało, westchnął i powiedział.
– Znam kogoś, kto może Ci pomóc.
Z zakamarków futra wyciągnął maleńki srebrny gwizdeczek i zagwizdał. Rozległ się delikatny
melodyjny dźwięk, a potem nastała cisza. Dmuchnął jeszcze raz, znów zabrzmiała piękna muzyka.
Jednak tym razem niebo pojaśniało. Znad chmur sfrunęła na ziemię, piękna niczym anioł, biała
postać. To wróżka Anna. Unosząc się lekko nad ziemią spytała niedźwiedzia miękkim głosem:
– Witam szwagrze. Czemu mnie wzywasz?
Niedźwiedź opowiedział o spotkaniu z Jakubcem, o tym, że to dobry rycerz, o poszukiwaniach
Magdalenki, o ich walce i przede wszystkim o wcześniejszym zaklęciu. Anna wysłuchawszy go, spojrzała
na leżącego Jakubca, a następnie na płaczącą Magdalenkę i powiedziała:
– W tę niezwykłą noc nikomu nie powinno dziać się nic złego. Mogę sprawić, że rycerz wróci do żywych.
Jednak zaklęcie, które znam, nie tylko go obudzi. Sprawi także, że i ty dziewczynko i on stracicie swoje
ludzkie ciała i staniecie się zwierzętami.
Zapłakana Magdalenka spojrzała na martwego Jakubca, a potem na mądrego niedźwiedzia i pomyślała,
może to i nawet lepiej, zwierzęta są przecież takie mądre. Kiwnęła więc przytakująco główką.
Wróżka Anna dotknęła jej czoła i zaśpiewała cudowną pieśń. Jej melodia była tak delikatna, że oczy
Magdalenki zamknęły się. Zasnęła.
Gdy się obudziła, ani Anny, ani niedźwiedzia już
nie było. „Czy to wszystko mi się śniło?”
– pomyślała. Nagle jednak dostrzegła leżącego
obok niej pięknego dalmatyńczyka. Czyżby to
Jakubiec? Czyżby zaklęcie zadziałało? Zaczęła go
szybko budzić.
I udało się. Otworzył swoje psie oczy i na swój
pieski sposób uśmiechnął się. Więc jednak
to wszystko prawda. Jednak to wszystko się
wydarzyło. Spojrzała na niego kolejny raz szukając
podobieństw do dawnego opiekuna. Wtedy właśnie,
w jego wielkich źrenicach zobaczyła swoje odbicie.
– Jejku, jestem kurczakiem. Super! Zawsze
lubiłam żółty kolor – i też się uśmiechnęła.
Niezmiernie szczęśliwi zaczęli biegać i skakać.
Było im cudownie. Oboje mieli głębokie
przeświadczenie, że świat jest piękny i że super
jest być razem.
Gdy wrócili do zamku, pałacowe pokoje nie były już
im potrzebne. Znaleźli małe pomieszczenie
w pobliżu królewskiego kurnika i tam zamieszkali.
Magdalenka już na nikogo się nie złościła,
a Jakubek już wcale nie musiał jej szukać.
Od tamtej chwili zawsze byli razem i już zawsze
byli szczęśliwi.
A morał z tej bajki jest taki:
Jeśli nie będziecie grzeczne dzieciaki,
to pozamieniamy Was wszystkie w kurczaki
albo inne zwierzaki.

Podobne dokumenty