Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Łąka w Mogilnie
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
trawa1965
W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny
ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść
trawom swoją wilgoć po stopnieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat
prawniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi. Co prawda, poszczególne trawy
pracują na nim na własny rachunek, tworząc sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera
zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu.
Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada
więc owadom, które chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa
te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagają im w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane
podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimi kopce. Wiele z nich
dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych
garniturkach wybierają się na polowanie na gryzonie, przyczyniają się do pogłębienia dołów
na łące, dzięki temu spora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w
pierwszym rzędzie "mrówkowe góry", pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia
się. Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze
korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich
dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.
Oczywiście opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły
kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc. Wiedziały przecież
doskonale, że solidarność prędzej czy później ustąpi miejsca chciwości (a przynajmniej tak
im się wydawało). Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione
wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy
"uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie! Maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca. Każdej nocy, gdy wschodził księżyc,
modlili się do niego:
Strona: 1/2
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
"Księżycu! Spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych
oprawców. Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy
konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc
ziołomirki i motyle na tajną naradę. Rozejrzawszy się przedtem, czy słonce śpi i na pewno
nic nie słyszy, zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
"Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
"No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
"Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń - duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych.
Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli
spowodowały szybki ich zamieranie.
Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna
na owadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała one te trawy, które wiedzę o świecie
czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady miłosnymi
czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały,
przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych
kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw nastał zaś okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród
innych gatunków kwiatów. Jedynie cykoria podróżnik, konserwatywny liberał kwiatowy,
poparł ją bez zastrzeżeń, twierdząc, że "musi istnieć wyzysk". Mógł sobie na takie
stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty
zupełnie nie rozumiał. Ale pozostałe kwiaty (marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta
polna) na znak protestu, nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie
uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało: "Coś tu jest nie tak. Trzeba
przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało. Pewnego jesiennego dnia, płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą
prędkością opadać na ziemię. Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone
szkielety. I wszystko wróciło do stanu z wiosny - trawy odzyskały swój raj.
Strona: 2/2
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty