Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Wiesio Szczęściarz V Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: Wojtek81 Po ukończonych studiach postanowiłem znaleźć dobrze płatną pracę, jednak rynek zatrudnienia w moim mieście jest niczym potwór z Loch Ness – podobno istnieje, ale nikt go nie widział. Szybko straciłem zapał i chęci do poszukiwań, w międzyczasie rzuciła mnie Jolka, co jeszcze bardziej przyczyniło się do decyzji o wyjeździe z rodzinnych stron. Mój młodzieńczy mózg był na etapie buntu, stąd chyba zamarzyła mi się platforma wiertnicza gdzieś daleko na oceanie. Szalę goryczy przechylił brak odzewu z jakiegokolwiek wydawnictwa, do których wysyłałem od dawna moje teksty. Byłem wtedy na etapie rezygnacji z pisania - co jak się później okazało - los wykorzystał niemal perfekcyjnie. Na koniec ostatniego dnia poszukiwań upragnionego zatrudnienia spocząłem w osiedlowej knajpie, gdzie przy piwie snułem marzenia o życiu na otwartym morzu. Byłem świeżo po teście w urzędzie pracy, w którym komputer przedstawił mi potencjalne możliwości zarobkowania. Super nowoczesne urządzenia zakupiono w ramach programu przekwalifikowania polskich rolników do innych, ponoć bardziej potrzebnych zawodów. W ten sposób pozbyto się ludzi produkujących żywność, a w zamian tworząc armię bezrobotnych. Niesamowita transformacja, ale trzeba iść z duchem postępu. Nie chwaląc się, przewidziałem to w jednym z moich opowiadań… Wyżej wspomniany komputer przedstawił mi jako jedną z prognoz bycie wojskowym, co z pewnością jest lepsze od pozostałych, w których widziano mnie między innymi jako seryjnego mordercę. Ku memu zdziwieniu w propozycjach maszyny nie pojawiła się możliwość zarobkowania na platformie wiertniczej, nie mówiąc już o karierze pisarskiej. Moje rozmyślania przy kuflu złocistego płynu przerwał szturchnięciem w ramię Grzegorz Komar, kolega ze szkoły podstawowej. Na wstępie, czyli już po pierwszym łyku piwa, pochwalił się pracą w armii. Gdy dopijaliśmy wspólnie kolejny kufel, opowiadał o zaletach pracy w jednostce wojskowej, tuż obok naszego osiedla. - Chłopie – uśmiechnął się równocześnie rozglądając po sali, jakby w obawie przed podsłuchującymi - nie wiem na co czekasz. Masz skończone studia, dostaniesz etat oficerski. - Ja nienawidzę mundurów, wojen – wtrąciłem. On ciągnął dalej, jakby mnie nie usłyszał: - To nie jest wojsko z czasów wojny - przechylił szklankę i wypił duży łyk piwa. – To nawet nie jest wojsko z czasów naszej młodości. Nikt nie musi o szóstej rano biegać po placu z bronią w ręku i z ciężkim plecakiem. Teraz nawet już nie ochraniamy swoich budynków i wyposażenia, wynajęliśmy firmę ochroniarską… W Polsce nie ma wojny od czasów Hitlera, a jeśli nawet będzie to i tak szybko się poddamy. Nie mamy ludzi, wszyscy są na misjach pokojowych. Z wyposażenia zostały u nas w jednostce stare ruskie czołgi, które odpalamy raz w roku, tylko po to, żeby pozbyć się paliwa. Kiedy zobaczył, że ciężko jest mnie przekonać, wyciągnął cięższy kaliber argumentów. - Mamy tutaj nawet swoją drużynę piłkarską i trenujemy niemal codziennie. Gramy w miejskiej lidze halowej, a po każdym meczu chodzimy na piwo. Tu na miejscu jest super, złóż tylko szybko podanie do Strona: 1/2 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl kwaterunku. Z biegiem czasu i wraz z ilością spożytego alkoholu, coraz bardziej podobała mi się wizja, jaką przedstawił Grzegorz. Nie tak wyobrażałem sobie armię, dlatego zrobiłem tak jak poradził i po kilku miesiącach zostałem przyjęty do służby państwu jako żołnierz. Jak mi tato niedawno napisał w liście, była to najszczęśliwsza chwila w jego życiu i nigdy wcześniej nie był ze mnie taki dumny. Według ojca nasza rodzina jest stworzona do walki na froncie. Modlił się stale, żebym nie zhańbił munduru - co na marginesie - udało mi się niewątpliwie osiągnąć. Miałem pecha i nie grzałem tyłka na ciepłej posadzce w miejscowej jednostce. Niemal natychmiast skierowano mnie do wyjazdu na misję pokojową do Afganistanu. Na miejscu nie było może aż tak źle, ale każdy dzień wiązał się z zagrożeniem życia, co dawało się odczuć w zachowaniu i nastawieniu do życia współtowarzyszy broni. Oczywiście znajdowaliśmy czas na oglądanie telewizji satelitarnej, granie w piłkę i w gry na konsolach. Jednym z obowiązków były rutynowe patrole, a jeden z nich zakończył się dla mnie tragicznie. Feralnego dnia jechaliśmy opancerzonym terenowym amerykańskim autem, piątką pokojowo nastawionych żołnierzy. Afgańscy partyzanci, broniący swoich rodzin i domów nie byli tak pokojowo nastawieni jak my. Gdy tylko najechaliśmy naszym nowiutkim jeepem na minę, nasze auto rozleciało się niczym domek z kart, a kawałek drzwi obciął mi rękę. Napastnicy zaczęli strzelać do nas z karabinów maszynowych aż do momentu, w którym całkowicie przestaliśmy się ruszać. Tylko cudem uszedłem z życiem, bo potrafiłem leżeć cicho i nieruchomo przez piętnaście minut, pomimo utraty kończyny i wyciekającej ze mnie życiodajnej krwi. Ostatecznie straciłem przytomność, co ułatwiło mi udawanie trupa. Po rocznym pobycie w Afganistanie, gdzie większość czasu spędziłem w szpitalu, wróciłem do kraju, bez ręki, ale za to z perspektywą spełnienia najskrytszego marzenia, jakim było zostanie prawdziwym pisarzem Może to dziwne, ale nie utrzymuję kontaktów z żadnym z kompanów misji pokojowej. Dużo, dużo wcześniej, będąc jeszcze na studiach, napisałem opowiadanie o kraju Kito. Jego mieszkańcy żyli od setek lat w ten sam sposób, daleko od cywilizacji. Na tych górzystych terenach rosła roślina, z której wytwarza się narkotyk, znany na całym świecie pod nazwą Kitoina. Pod pretekstem oskarżenia Kitończyków o terroryzm, celem przejęcia władzy najbogatsze i najpotężniejsze kraje świata wkroczyły na ich tereny. W rzeczywistości najważniejszym celem miała być całkowita kontrola upraw Kitoiny. Miejscowy lud zbuntował się i zaczął toczyć, zresztą skutecznie, partyzancką walkę z okupantami. Bardzo dzielnie bronili swojej ziemi, dopóki najeźdźcy nie wpadli na genialny pomysł i nie wprowadzili do tego zacofanego kraju produktów współczesnej cywilizacji w formie darowizn od fundacji charytatywnych w postaci: telewizorów, komputerów, Internetu, banków oraz alkoholu. Nie minęło kilka miesięcy jak sami Kitończycy, pozbawieni kompletnie chęci do walki, oddali swój kraj w ręce okupantów, witając ich przy tym serdecznie. W ten sposób kolejny kraj wprowadził demokrację w swoje szeregi, a sukces okrzyknięto w mediach wyzwoleniem Kito od tyranii, biedy i zacofania. Kitończycy, chociaż tego nigdy nie chcieliście, witajcie w naszym świecie! Strona: 2/2 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl