Życie Olsztyna
Transkrypt
Życie Olsztyna
REKLAMA nr 12 (183 ) 2016 ISSN 1734-7076 NOWE Życie REKLAMA (14.06.-5.07. 2016) www.zycieolsztyna.pl REKLAMA NAKŁAD 25 000 Olsztyna REKLAMA 2 “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 z olsztyna Amerykańska armia w Olsztynie Kilkudziesięciu żołnierzy US Army zatrzymało się na staromiejskim rynku. Mieszkańcy tłumnie przyszli przekonać się, jakim sprzętem dysponują Amerykanie. Olsztyn odwiedził 2. Pułk Kawalerii Stanów Zjednoczonych. Wizyta związana jest z „Rajdem Dragonów II”. To operacja przemieszczania żołnierzy oraz ich sprzętu, w trakcie której odwiedzają polskie miasta. Amerykanie gościli wcześniej m.in. w Suwałkach. Pojawienie się amerykańskich żołnierzy wzbudziło ogromne zainteresowanie wśród mieszkańców. Wielu z nich robiło sobie pamiątkowe zdjęcia z żołnierzami oraz przy prezentowanym sprzęcie. „Rajd Dragonów II” został zorganizowany w celu przećwiczenia technik dowodzenia, wsparcia i swobody przemieszczania pojazdów oraz sprzętu. Przejazd na trasie liczącej ponad 2,2 tys. kilometrów rozpoczął się w Niemczech i przemieszcza się wzdłuż dwóch tras przez Czechy, Polskę, na Litwę i Łotwę, a zakończy się w Estonii. Więcej dróg rowerowych Olsztyn nastawia się na zrównoważony rozwój komunikacji. Nowe ścieżki mają powstać przy ulicy Kościuszki. Zakończony projekt tramwajowy wsparł rowerzystów, bo na ulicach wzdłuż torowisk powstały ścieżki rowerowe. Za przykład może posłużyć nowy trakt od al. Piłsudskiego do ul. Żołnierskiej. Nowy projekt zakłada, że rowerzyści mają poruszać się po specjalnie wydzielonym pasie jezdni. Przykładem będzie ulica Kościuszki. Spod urzędu statystycznego do alei Niepodległości jeżdżący jednośladami mają dzielić jezdnię z samochodami. Podobne rozwiązanie występuje w Śródmieściu na alei Piłsudskiego. – Po zakończeniu inwestycji tramwajowej, m.in. w związku z powstaniem ul. Obiegowej, ruch na ulicy Kościuszki zdecydowanie się zmniejszył – tłumaczy Paweł Pliszka z Zarządu Dróg Zieleni Transportu. – Ponadto jezdnia ma szerokości około 10 metrów. To pozwala na wyznaczenie pasów dla rowerzystów, pozostawiając kierowcom nadal szerokie pasy ruchu. Trakty rowerowe zostaną wytyczone po obu stronach jezdni. Dzięki temu rozwiązaniu rowerzyści bez przeszkód będą mogli jeździć aleją Niepodległości do ulicy Żołnierskiej. Tym samym będą mieli możliwość swobodnego dojazdu do Starego Miasta czy parku Centralnego. Studenci krytykują radnych Powodem niezadowolenia studentów jest zła ocena Kortowiady dokonana przez radnych z Komisji Prawa i Samorządności Rady Miasta. Rada Uczelniana Samorządu Studenckiego UWM przesłała w tej sprawie pismo do przewodniczącej Rady Miasta Haliny Ciunel. – Jako organizatorzy Kortowiady stanowczo protestujemy przeciwko rozpowszechnianiu na forum Rady Miasta nieprawdziwych i krzywdzących ocen – czytamy w piśmie. – Formułowanie tendencyjne i rozmijające się z faktami oceny zniechęcają nas do aktywności w przyszłości. Na potwierdzenie swoich słów RUSS przytacza m.in. policyjne statystyki, z których ma wynikać, że służby porządkowe odnotowały mniej interwencji niż w trakcie imprezy w 2015 roku. W tegorocznej Kortowiadzie wzięło udział prawie 100 tysięcy osób. Przypomnijmy, że na imprezie tej suchej nitki nie zostawili radni z Komisji Prawa i Samorządności. Padły sformułowania „rozbawionej gawiedzi” i „zwierzaki”. Wśród pomysłów poprawy sytuacji, jakie zgłosili radni, jest m.in. wprowadzenie zakazu spożywania alkoholu w trakcie parady studenckiej rozpoczynającej każdego roku Kortowiadę. Mieszkańcy chcą sygnalizacji O jej zamontowanie do drogowców wystąpili lokatorzy osiedla Versal XXI. Znajduje się ono pomiędzy Jeziorem Kortowskim, ulicą Saperską oraz Armii Krajowej. Wniosek w tej sprawie złożyli w Zarządzie Dróg Zieleni i Transportu przedstawiciele tamtejszych wspólnot mieszkaniowych. Przed podjęciem decyzji miejsce to zbadali drogowcy, przypisując każdemu elementowi ruchu odpowiednią liczbę punktów. Najwięcej, bo ponad 80 zebrało natężenie samego ruchu. W godzinach szczytu przemieszcza się tam około 2,5 tys. samochodów w ciągu godziny. 40 punktów drogowcy przyznali widoczności, która tutaj jest ich zdaniem niewystarczająca. To – jak twierdzą drogowcy – kwalifikuje do ustawienia sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu ulic Armii Krajowej i Saperskiej. Pozytywną opinię w sprawie wniosku mieszkańców wydała już miejska Komisja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Teraz ZDZiT ma znaleźć pieniądze na tę inwestycję. Ranking uczelni, które jest UWM? Uniwersytet Warmińsko-Mazurski zajął 11. miejsce w rankingu szkół wyższych „Perspektywy 2016”. Pod uwagę brano 315 polskich uczelni oraz liczbę 47 głównych kierunków studiów. W pierwszym przypadku zestawienie objęło krajowe uniwersytety. Pod uwagę branych było 17. Najlepszym w tym gronie okazał Uniwersytet Warszawski. W przypadku uczelni akademickich UWM zajął 35. miejsce na łączną liczbę 90. Wzięto pod uwagę prawie 30 kryteriów. Opracował je zespół pod kierownictwem prof. Michała Kleibera, byłego prezesa Polskiej Akademii Nauk. Olsztyńska uczelnia została uwzględniona również w następujących kryteriach: Prestiż akademicki (UWM – 23. miejsce w kraju), Innowacyjność (17.) oraz Potencjał naukowy (24.). Planowali zamach. ABW ich zatrzymała Olsztyński oddział Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Prokuratura Okręgowa w Olsztynie prowadzą akcję wymierzoną w terrorystów. W stolicy Warmii i Mazur zatrzymano cztery osoby, w tym dwie z zarzutem terroryzmu. Funkcjonariusze znaleźli przy podejrzanych amunicję, a także pocisk artyleryjski z zapalnikiem. Dwie osoby obywatelstwa polskiego, podejrzewane o przygotowanie zamachu, będą odpowiadać za próbę wywołania poważnych zakłóceń w ustroju Rzeczypospolitej Polskiej. Kolejne dwie osoby zostały zatrzymane z uwagi na posiadanie pocisku artyleryjskiego z zapalnikiem oraz amunicji. Sprawa jest rozwojowa. red. NOWE Życie Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik, “ redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected]; redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak, Mirosław Rogalski, Olga Ropiak, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako; okładkamateriały powierzone; Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273; (r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji. Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Grupa WM Sp. z o.o. Olsztyna Nakład 25 000 olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 3 Ciemna strona starówki Stare Miasto powinno być wizytówką Olsztyna. Urzędnicy od lat przygotowują programy, które mają pomóc osiągnąć ten cel. Rzeczywistość jest jednak inna. Na własnej skórze odczuwają to mieszkańcy ulic, które sąsiadują z ratuszem. W sąsiedztwie magistratu znajduje się ulica Wyzwolenia. Mieszkańcy tamtejszych kamienic z dumą twierdzą, że jest to jedna z najpiękniej położonych ulic miasta. Na pewno wpływa na to jej ukształtowanie, łagodnie schodzące do zabytkowych wiaduktów. Ten wyjątkowy klimat tworzą również kamienice, które w większości zostały wybudowane na przełomie XIX i XX wieku. Jednak ulica Wyzwolenia ma również swoją ciemną stronę. Jest nią część lokatorów z marginesu społecznego. Trudni lokatorzy zamienili życie pozostałych mieszkańców w koszmar. – Nie mamy już sił walczyć z tymi osobami – mówi lokatorka jednej z kamienic przy ulicy Wyzwolenia. Nie chce podawać nazwiska, bo boi się o swoje bezpieczeństwo. – Pijaństwa są na porządku dziennym. Pijący przesiadują na klatkach schodowych i podwórkach całymi dniami i nocami. Do późnej nocy słychać bluzgi i krzyki. Ulica Podwale to niewielka uliczka łącząca ulicę Jana z Łajs z Okopową. To zaplecze pubów i restauracji znajdujących się przy ulicy Kołłątaja. Podwale upodobali sobie bywalcy pubów, którzy zanim wyruszą na podbój starówki, tutaj rozkręcają się alkoholem. To również miejsce okupowane przez osoby biesiadujące do późnej nocy. Ślady obecności imprezowiczów można zobaczyć po weekendzie. – Puste butelki i puszki po alkoholu to normalny obraz. Na bruku widać też często zaschniętą krew po bójkach, a nawet ludzkie odchody. To jest straszne – skarży się właściciel jednego z lokali, którego zaplecze znajduje się od strony ulice Podwale. W przypadku ulicy Wyzwolenia mieszkańcy mają już dość wydzwaniania po policję i awantur urządzanych im przez podwórkowych imprezowiczów. Postanowili działać. Wspólnie przygotowali list otwarty do prezydenta miasta. Podpisało się pod nim kilkadziesiąt rodzin. – Przy ulicy Wyzwolenia mieści się siedziba władz miasta i wydawać by się mogło, że takie położenie wymusza dbałość o jej wygląd, nic bardziej mylnego – czytamy w piśmie złożonym w ratuszu. Protestujący zwracają uwagę, że znaczny procent lokatorów gminnych lokali to podopieczni Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Ulica Wyzwolenia. Jak długo jeszcze mieszkańcy mają się obawiać o swoje bezpieczeństwo? gospodarowania przestrzennego dotyczącego terenów od ulicy 11 Listopada w kierunku torów kolejowych. – Służyć ma to możliwości uporządkowania zabudo- Miłośnikom podwórkowych libacji nie przeszkadza sąsiedztwo ratusza Ulica Wyzwolenia jest unikatowa w skali miasta – Najemcy ci doprowadzają do ruiny zarówno przydzielone im lokale, jak i klatki schodowe, bramy oraz podwórka – mówi jedna z lokatorek, która złożyła swój podpis pod pismem. Dodaje, że wcześniej dochodziło do takich sytuacji, że część lokatorów niemogących już dłużej wytrzymać z uciążliwymi sąsiadami kierowała wnioski o ich eksmisję. – Niestety, gdy po takich interwencjach doprowadza się do eksmisji którejkolwiek z rodzin, lokal oddawany jest kolejnej patologii – dodaje kobieta. Mieszkańcy w liście otwartym skierowanym do prezy- denta miasta pytają się, czy ulica Wyzwolenia musi być synonimem kryminogennego zaułka, „gdzie strach przejść o zmierzchu, a najczęściej spotkanym towarzystwem są grupy wyrostków niejednokrotnie również pod wpływem środków odurzających?”. Jak na razie ratusz nie podjął kroków, które by ulżyły w trudzie mieszkańcom z takich staromiejskich ulic jak Wyzwolenia. Zdaniem ratuszowych urzędników, mają to zmienić programy, które obecnie są w trakcie opracowywania. Na jednej z ostatnich sesji rady miasta radni wydali zgodę na przystąpienie do opracowania planu za- wy tej części miasta – twierdzi Magdalena Rafalska, dyrektor ratuszowego Wydziału Rozwoju Miasta i Budownictwa. Chodzi m.in. o umożliwienie zabudowy plomby znajdu- jącej się naprzeciwko koktajlu. Dochodzi do tego możliwość zagospodarowania parkingu przy ratuszu, a także placu przy ulicy Nowowiejskiego, na którym parkują autokary turystyczne. W tym ostatnim przypadku planiści nie wykluczają wskazania miejsca pod parking wielopoziomowy. Urzędnicy liczą, że takie możliwości skuszą potencjalnych inwestorów, którzy docelowo odnowią zapuszczone kwartały Starego Miasta. Plan ma również wskazać sposób zagospodarowania podwórek, m.in. przy ulicy Ratuszowej. Co na to walczący lokatorzy z ulicy Wyzwolenia? Mają prostszy plan. – Niszczone lokale komunalne powinny zostać wystawione na sprzedaż. Zarobione w ten sposób pieniądze przeznaczone na budowę budynków socjalnych. A nowi lokatorzy zaczną dbać o swoje otoczenie – twierdzą zgodnie. mgres 4 “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 aglomeracja olsztyńska Duże rozbieżności wyników badania natężenia ruchu na DK 51 Wyjazd i wjazd do Olsztyna od strony Dywit najbardziej obciążony Ponad 21 tysięcy pojazdów na dobę przejeżdża przez Dywity drogą krajową nr 51 – tak wynika z badań, które dla gminy Dywity przeprowadziła profesjonalna firma z Gdańska. Ponad 90 proc. ruchu to lokalna komunikacja osobowa do pracy, galerii handlowych i szkół w Olsztynie, a zaledwie 2,6 proc. to tranzyt. – Wykonaliśmy badania, bo Generalny Pomiar Ruchu pomijał dane z obszaru naszej gminy – mówi Jacek Szydło, wójt gminy Dywity. Do zlecenia badań profesjonalnej firmie EU Consult z Gdańska skłoniły gminę Dywity kwietniowe wyniki Generalnego Pomiaru Ruchu, przedstawione przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad w Olsztynie. – Zastanawiający był fakt, że punkty pomiarowe na wjazdówkach z Olsztyna na DK 16 i DK 51 wszędzie były zlokalizowane w gminach bezpośrednio sąsiadujących ze stolicą regionu, tylko na wyjeździe DK 51 w kierunku obwodu kaliningradzkiego nasza gmina została pominięta, a punkt pomiarowy był zlokalizowany na skrzyżowaniu do Cerkiewnika w gminie Dobre Miasto – mówi Jacek Szydło, wójt gminy Dywity. Prognozy drogowców niedoszacowane Z pomiarów przedstawionych przez GDDKiA w Olsz- tynie wynikało, że najbardziej obciążony jest wyjazd z Olsztyna DK 16 w kierunku Mazur (16 459 pojazdów na dobę zmierzonych na węźle Barczewo), a dalej wyjazd na DK 51 w kierunku Olsztynka (14 033 pojazdów na dobę w Tomaszkowie), wyjazd DK 16 w kierunku Ostródy (12 215 pojazdów na dobę w Gietrzwałdzie) i na końcu wyjazd DK 51 w kierunku granicy z obwodem kaliningradzkim (9 148 pojazdów na dobę w Cerkiewniku). Wobec pominięcia danych z obszaru gminy Dywity i codziennych obserwacji sytuacji na DK 51 władze gminy Dywity zleciły badania profesjonalistom z Gdańska. Pomiar natężenia ruchu był prowadzony w Dywitach od 10 do 12 maja na odcinku pomiędzy ul. Grzybową a Barczewskiego. Wyniki są zatrważające i diametralnie różne od tego, co przedstawiła GDD- KiA w Olsztynie. Okazało się, że wyjazd z Olsztyna do Dywit jest najbardziej obciążony spośród wszystkich innych. – Pomiar natężenia ruchu dał wynik 21 271 pojazdów na dobę! – informuje Krzysztof Zienkiewicz, inspektor ds. transportu publicznego w UG Dywity. – Nawet osoby dokonujące pomiaru nie spodziewały się tak dużego ruchu, bo w pewnym momencie musiały przygotować sobie więcej kart do badania. Ewidentnie widać, że prognozy drogowców z Olsztyna dotyczące natężenia ruchu na terenie gminy Dywity są niedoszacowane. Do Olsztyna chcą wjechać, a nie go ominąć Przeprowadzone na zlecenie gminy badania natężenia ruchu wskazały też inne ważne tendencje, czyli duży i rosnący udział ruchu pojazdów osobowych na poziomie około 90 proc., co może świadczyć o dominującej roli komunikacji lokalnej. – Widać wyraźnie, że ludzie chcą wjeżdżać do Olsztyna do galerii handlowych, pracy czy szkoły, a nie omijać go – podkreśla wójt Jacek Szydło. – Potwierdzają to dane na temat coraz mniejszego udziału w ruchu samochodów ciężarowych z naczepami. Rola tranzytu maleje i spadła z 12 proc. kilka lat temu do obecnych zaledwie 2,6 proc. Gmina poinformowała o wynikach badań natężenia ruchu na DK 51 w Dywitach m.in. GDDKiA w Olsztynie, wojewodę, marszałka i Jerzego Szmita, podsekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa. – Liczymy, że zostaną one wzięte pod uwagę podczas podejmowania racjonalnych decyzji dotyczących budowy nowych i przebudowy już istniejących dróg, w tym coraz bardziej niebezpiecznej i zapchanej DK 51 na odcinku z Olsztyna do Spręcowa – mówi wójt Jacek Szydło. – Gmina Dywity od lat zabiega o realizację tej inwestycji. GDDKiA w Olsztynie przekonuje do budowy obwodnicy, ale czy rozwiąże ona występujące już teraz problemy w ruchu lokalnym? kto ma rację? “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 5 Kto szuka, Szukać trzeba ten nie znajdzie umić Niedawno mój znajomy, który przyjechał do mnie kamperem, czyli samochodem kempingowym, zapytał mnie, gdzie w Olsztynie może opróżnić chemiczną toaletę. Zbaraniałem! Mieszkam tu od ponad pół wieku, ale naprawdę nie wiedziałem, gdzie takie miejsce jest. Podpowiedziałem mu, aby pojechał na ulicę Leśną do oczyszczalni ścieków. Nie wiem, czy tam dotarł, czy po prostu wylał nieczystości do zwykłej ubikacji. Bardzo mnie to zainteresowało i sam zacząłem szukać. Redaktor Andrzej Brzozowski pewnie napisze, że się czepiam. Objechałem prawie wszystkie stacje benzynowe. Takich specjalnych miejsc nie było! Pracownicy poradzili, abym skorzystał z ich toalety. Gdy zapytałem, gdzie mogę opróżnić zbiornik z brudną wodą, przeważnie z uśmiechem odpowiadali, że chyba tylko gdzieś na łące. Jeżeli ja nie znalazłem w takim dużym mieście turystycznym oznakowanych miejsc, gdzie wozy kempingowe czy autokary mogą opróżniać zbiorniki z nieczystościami, to znaczy, że nie ma! To jak mamy chronić środowisko naturalne? Czy mamy namawiać do opróżniania toalet w lasach lub na łąkach? Czyja to wina? Miejskich władz albo właścicieli stacji benzynowych? O kempingach nie mówię, bo takich w Olsztynie nie ma. Na pocieszenie napiszę, że wybrałem się w podróż po województwie swoim kamperem i gdyby nie znajomi rolnicy, którzy pozwolili mi korzystać z ich przydomowych szamb, to pewnie toaletę woziłbym pełną albo korzystał z krzaczków. Nigdzie nie było. Namawiamy wodniaków do instalowania na jachtach chemicznych toalet i co? Jak często g... trzeba wozić po całym szlaku, bo takie punkty odbioru nieczystości są tylko w dużych miastach typu Węgorzewo, Mikołajki czy Giżycko i w niektórych drogich marinach. Ale co tam! Jesteśmy zieloną krainą i naturalny nawóz jest nam potrzebny. A jak zaznaczymy miejsce papierami, to chociaż nie wdepniemy. Miłośnicy ekologii powinni zająć się plombowaniem chemicznych toalet i zbiorników nieczystości w pojazdach. Nikt wtedy w miejscach niedozwolonych brudów nie wyleje, a do Olsztyna kamperów nie wpuszczać! To nie koniec. Andrzej Brzozowski, lubiący po mieście poruszać się piechotą, na pewno zauważył to, co ja i go to powinno najbardziej interesować. Pisałem o kamperach, a co mamy robić z pa- pierami i butelkami, gdy na przykład posilimy się na ławce? Kosze oczywiście są, ale trzeba ich szukać. Na chodniku przy ulicy Dąbrowszczaków ustawione są co pięćdziesiąt, a może sto metrów, ale nie przy ławkach. Na innych chodnikach stoją jeszcze rzadziej. Czy tak powinno być? Nie zmuszajmy ludzi do wypatrywania śmietników, jak też do szukania publicznych toalet. Wstydliwe miejsca, ale bardzo potrzebne. Wiem, Andrzeju! Ty masz zawsze przy sobie reklamówkę i tam odpadki zbierasz, a potem jak znajdziesz kosz, wyrzucasz, zaś potrzeby fizjologiczne załatwiasz w domu. Turyści niestety do domu mają daleko, a do tego naszego miasta nie znają. Ale! Kto szuka, ten znajdzie?! Jacek Panas To kultowe powiedzonko pasuje jak ulał do opisywanej przez Ciebie, Jacku, sytuacji. Problem z opróżnianiem kamperowych toalet dotyczy niewielkiej grupy osób, ale turystyczny region, którego Olsztyn jest stolicą, powinien odpowiadać na takie zapotrzebowanie. Nie trzeba od razu objeżdżać wszystkich stacji benzynowych w okolicy, chociaż Twój tok myślenia był poniekąd słuszny. Dlaczego tak sądzę? Otóż podróżując trochę po naszym kraju, właśnie na stacjach benzynowych widziałem specjalne stanowiska do opróżniania kamperowych toalet. Dlaczego takich punktów nie ma w Olsztynie? Nie wiem. Nie jestem specjalistą od kamperowych tematów, więc skontaktowałem się z jednym z moich znajomych, który regularnie w miesiącach letnich podróżuje po kraju takim pojazdem. W te wakacje wybiera się właśnie w okolice Olsztyna. Rozwiązanie problemu, o którym piszesz, zajęło mu kilkanaście minut. Przy- znać Ci jednak muszę, że wiele instytucji, do których dzwonił, było zaskoczonych pytaniami na ten temat, ale wszyscy chętnie starali się pomóc. W sanepidzie dowiedział się, że nieczystości może wylać do sieci kanalizacyjnej, jeżeli zatrzyma się u kogoś prywatnie. Tu pojawia się oczywiście pytanie, jak duży jest to zbiornik. Wydział Ochrony Środowiska skierował mojego znajomego do firm wynajmujących przenośne toalety. Do jednej z nich udało mu się dodzwonić. Jedynym problemem było dopasowanie średnicy rury odprowadzającej nieczystości, bo przy małych zbiornikach (do 50 litrów) byłoby to bardzo trudne do wy- konania. Nie bardzo wiem, po co ta rura, skoro te zbiorniki są wyjmowane. Trzeba tylko wskazać miejsce, gdzie można je opróżnić. I na końcu Cię, Jacku, zaskoczę. Najbardziej kompetentny był Urząd Miasta w Olsztynie, a konkretnie Biuro Sportu i Rekreacji. Co prawda, pani odbierająca telefon była zaskoczona pytaniem, ale oddzwoniła po kilkunastu minutach i poinformowała, że takim miejscem do obsługi kamperów w Olsztynie jest między innymi camping „Ukiel” w Gutkowie, przy ul. Porannej. No i co, Jacku? Można? Okazuje się, że można! Mało tego, osobiście wykonałem tam telefon. Camping już jest otwarty, można tam zajechać kamperem, skorzystać z całej infrastruktury i oczywiście opróżnić toaletę. Na drugi raz, drogi Jacusiu, zanim podniesiesz larum i zaczniesz rzucać gromy na wszystko i wszystkich dookoła, postaraj się wykonać kilka telefonów, wpisać parę terminów w Google lub po prostu zapytać innych, jak sobie z danym problemem poradzili. Jest taka stara maksyma, która jeszcze nieraz Ci się przyda: Kto pyta, nie błądzi! Andrzej Zb. Brzozowski 6 nasze osiedla “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 Osiedle Gutkowo „Dziwna to była ziemia, na wpół uśpiona, ale nosząca ślady dzisiejszego życia ludzkiego (…) Jednakże i życie osiadłe próbowało uwiązać się do tych ziem jak roślina, która próbuje, gdzie może, chwycić się gruntu korzonkami i raz w raz wyrywana, gdzie może, odrasta (…) Ziemia była miejscami żniwna, a nęciła swoboda (…) Jechał tedy pan namiestnik Skrzetuski wesoło i nie spiesząc się, jakoby swoją ziemią…” W 1884 r. powstał przystanek kolejowy – obecnie w ruinie. A szkoda, bo dojazd do Olsztyna kosztuje 4,40 zł. Przed II wojną do Gutkowa i Łupstychu (niem. Abstich) regularnie kursowały motorówki i statek wycieczkowy. A teraz? Pewnego dnia 350 lat później pojawił się pan Skrzetuski na zachodnio-północnym skraju Olsztyna, w nazwie jednej z ulic Gutkowa. Osiedle przypominało wtedy Dzikie Pola, jakie opisywał mistrz Sienkiewicz w „Ogniem i mieczem”. Ciekawe, że była to jakby powtórka z wojny polsko-krzyżackiej na przełomie XV i XVI wieku, kiedy to też powstały pustki w warmińskich wsiach, które musiał zasiedlać sam Kopernik, sprowadzając osadników z polskich ziem. Pierwszy raz miasto uszczknęło grunty sołectwa Gutkowo w latach 60. XX wieku, a kolejną, znaczną już część (ok. 300 ha) wchłonęło w 1987 roku. Że wciąż była to wieś, świadczył długo budynek nieistniejącej już zlewni mleka usytuowany na skarpie u zbiegu ulic Jastrzębiej z Bałtycką. Strażacy i jedyny kemping Polski tu był ludek Gutkowo jest starsze od Olsztyna o rok. Wieś założył w 1352 r. pruski zasadźca Godeken, stąd polska nazwa Gietkowo/Getkowo (niem. Göttkendorf ). Zabytkowy gotycki kościół pw. św. Wawrzyńca z niezwykłymi freskami budowano w ostatniej ćwiartce XIV wieku. Głoszono w nim kazania po polsku. Kościół odegrał też rolę punktu dowodzenia Napoleona podczas potyczki z Rosjanami pod Jonkowem. Napoleon nocował we wsi z 3 na 4 lutego 1807 roku. Gutkowo było niegdyś pograniczem polskości na Warmii. Narodowy ruch polski długo opierał się tu naciskowi niemczyzny. Gdy w 1911 r. zarządzono wybory uzupełniające do Reichstagu, kandydatem polskiego komitetu Dworzec mógłby lepiej wyglądać… wyborczego z okręgu olsztyńsko-reszelskiego został ksiądz Walenty Barczewski, rodowity Warmiak. Ksiądz Barczewski posłem nie został, choć warmińskie wsie powiatu olsztyńskiego, w tym Gutkowo, oddały na niego ponad 75 procent swych głosów. Nie udało się mu też w wyborach za rok, zajął drugie miejsce. Znów przeważyły głosy zniemczonego powiatu reszelskiego. Podczas plebiscytu w lipcu 1920 r. Warmiacy już tak mocno nie poparli polskości. Nowe osiedle To drugie pod względem powierzchni osiedle w Olsztynie (prawie 800 ha), lecz za- razem mało ludne, liczy około 3500 mieszkańców. Na wschodzie i południu graniczy ono z jeziorem Ukiel: brzegami Zatoki Kopernika – naukowo: Plosa Gutkowskiego – i Łabędziej Szyi, czyli Plosa Łupstyskiego. Na północy obejmuje też dwa mniejsze jeziora: Redykajny i Tyrsko (kiedyś rezerwat rośliny podwodnej poryblin jeziorny). Wedle badań naukowców UWM, Zatoka Kopernika to najczystsza część jeziora Ukiel. Gutkowo graniczy z innymi osiedlami: Redykajnami, Likusami i Dajtkami oraz gminami Jonkowo i Gietrzwałd (w Łupstychu, też podzielonym między miasto i gminę). W mocno pofałdowanym rolniczym terenie pod ko- Ulice w starym Gutkowie wciąż mają swój unikalny wiejski klimat niec XX wieku zaczęły powstawać kręte ulice, a przy nich wypasione domy lub bloki. Zabudowa jest nieco chaotyczna urbanistycznie – ale są to enklawy spokoju, choć nie brakuje cywilizacyjnych zgryzot. Nowe ulice nazwami nawiązują do bohaterów Trylogii, pewnie dlatego że ulice tu głównie szutrowe lub żwirowe, pełne wybojów, kałuż i chaszczy, bez chodników. Zresztą i stare Gutkowo ze swoimi ptasimi ulicami też przypomina bardziej zaniedbaną wieś niż wojewódzkie miasto. W latach 30. zabudowa wsi rozwinęła się wzdłuż szosy (obecnie ul. Bałtycka) w kierunku Olsztyna. Drugą długą ulicą jest Żurawia, biegnąca w kierunku Łupstychu, trzecią – Poranna, zwana popularnie „ulicą Geodetów”, bo kiedyś sporo ich tam zamieszkało. Pewnie ze względu na panoramiczne widoki na jezioro, las i miasto, bo stare Gutkowo leży na wysokiej skarpie. Przy Porannej mieści się ośrodek szkoleniowy KW Państwowej Straży Pożarnej, a na jej końcu – jedyny kemping w Olsztynie. Czwarty długi ciąg stanowią ulice Kresowa i Gościnna, biegnące w kierunku pozostałości sołectwa Gutkowo w gminie Jonkowo (ok. 500 mieszkańców). Centrum życia wsi skupiało się w zabytkowym kościółku i pobliskiej remizie Ochotniczej Straży Pożarnej, która stoi do dziś, dzięki czemu Olsztyn, jako jedno z niewielu wojewódzkich miast, może się poszczycić obywatelską strażą (od trzech lat w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym) – laureatką wielu nagród za sprawność w ratowaniu ludzi i ich mienia, a także za działalność społeczno-kulturalną. To prawdziwy skarb miasta, ale boryka się z lokalową ciasnotą i sprzęt garażuje pod chmurką u sąsiadów. Strażacy proszą też o większą działkę pod remizę, bo dotychczasowa jest bardzo wąska, ale czy ktoś zechce znaleźć taką w okolicy? Mówiono o tym 31 maja na osiedlowym spotkaniu mieszkańców z prezydentem miasta z udziałem urzędników ratusza i radnych. Notable obiecali pomoc w budowie nowej remizy, ale raczej w ramach Olsztyńskiego Bu- nasze osiedla “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 7 – wieś w mieście? dżetu Obywatelskiego (jako projekt ponadosiedlowy, czyli zintegrowany, za 300 tys. zł). Przydałby się taki prezent na 70-lecie jednostki, które przypada za rok, w marcu. Osiedlowe zgryzoty Nowa remiza nie jest jedynym marzeniem mieszkańców. Na zebraniu upominali się o realizację ul. Nowobałtyckiej, która przejęłaby niebezpieczny ruch z centrum osiedla. Plan już jest. Ludzie dopominają się też o budowę ulic Żurawiej, Kresowej, Gościnnej i Gołębiej. Dyskutują o szczegółach budowy Żurawiej, bo niektóre proponowane rozwiązania zagrażają, ich zdaniem, bezpieczeństwu ruchu – oby nie był to łącznik obwodnicy dla tirów! Na Kresowej zawiązano nawet społeczny komitet budowy ulicy. Wielkie zmartwienie mają rodzice i dyrekcja szkoły (teraz już zespołu szkolno-przedszkolnego), bo dotychczasowe budynki pękają w szwach, nauka trwa na dwie zmiany, ostatni uczniowie opuszczają szkołę o godz. 17.20. Są plany rozbu- Na zebraniu osiedlowym strażacy upominali się o nowa remizę Stara remiza nie odpowiada żadnym standardom dowy o dwie sale, – ale podobnie jak w przypadku ulic – miasto liczy na pieniądze unijne i nie wiadomo, kiedy zacznie się budowa, bo obecny Sejm zapomniał o nowelizacji Ustawy o zamówieniach publicznych i wszystkie przetargi są zawieszone. Problemem odwiecznym jest pozyskanie od nadleśnictwa Kudypy gruntów przy ulicy Porannej. To rozległa leśna enklawa w środku rozbudowującego się osiedla, mogłaby być osiedlowym parkiem. Wzburzenie wywołuje też budowa masztu radiofonii komórkowej tuż przy ścianie prywatnego domu oraz w pobliżu szkoły. Podobno miasto nie może nic zrobić, bo maszt stanie na działce prywatnej. Również tajemniczy kiosk z migotliwym neonem naprzeciwko szkoły budzi ciekawość uczniów i niepokój rodziców, bo odbywa się tam hazard. I tu podobno miasto nic nie może zrobić. Cała nadzieja w celnikach. Największą zgryzotę mają właściciele jednego ze stuletnich domów przy ulicy Bałtyckiej 124. Otóż ulica… rosła w górę, a dom został w jarze i przy większych ulewach jest podtapiany wodą z okolicznych ulic. Instalacja odwadniająca chroni przed zalaniem… jezioro znajdujące się naprzeciwko i jest niewydolna od ponad 20 lat! Nie pomagają deszczowe dyżury lokatorów przy oczyszczaniu ulicznych kratek, a w sytuacjach powodziowych jedynym ratun- kiem jest pomoc strażaków. Na szczęście są blisko i znają problem. Urzędnicy też go znają, bo właściciele pierwsze pismo o pomoc napisali w 1996 r. i tych pism uzbierało się sporo. Ale w tym przypadku trzeba przebudować spory odcinek ulicy i podziemnej infrastruktury, a to pochłonie spore pieniądze. No i te przetargi… Tekst i zdjęcia Jerzy Pantak 8 “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 Zdrowy styl życia Czy należy samemu wyciągać kleszcza? Latem nasza skóra jest skąpo okrywana, z czego bardzo cieszą się kleszcze. Spacer po lesie, truchtanie po parku czy piknik na łonie przyrody mogą zakończyć się wkłuciem niechcianego pasożyta. Możemy wyrywać sobie kleszcze samodzielnie. Należy jednak wiedzieć, jak robić to prawidłowo. Nigdy nie wykręcamy kleszcza ze skóry, nie przypalamy go ani nie smarujemy. Jeśli będziemy go wykręcać lub zgniatać, to jego część zostanie w skórze. Z kolei jeżeli będziemy go smarować tłuszczem, spirytusem itp., to kleszcz zwróci zawartość swojej jamy brzusznej do ranki i narazi nas na powikłania. Kleszcza po prostu chwytamy pęsetą jak najbliżej skóry i wyciągamy jednym szybkim ruchem. Po tym zabiegu dezynfekujemy ukąszenie wodą utlenioną. Jeśli kleszcz zagnieździł się bardzo głęboko, to bezzwłocznie zgłaszamy się do lekarza rodzinnego. Tak samo postępujemy, gdy nie udało nam się usunąć intruza w całości. Pozostawiona w skórze część aparatu gębowego kleszcza może mieć opłakane skut- ki – jeżeli osobnik był chory, to mógł nas właśnie zarazić. Wyjątkowo trudną w zdiagnozowaniu i leczeniu chorobą odkleszczową jest bolerioza. W Olsztynie diagnostykę w kierunku tej choroby wykonamy w sanepidzie. Charakterystycznym dla boleriozy objawem jest rumień na skórze wokół ukąszenia. Syrop z agawy. Czy warto nim słodzić? Syropy z różnych roślin są powszechne w wielu krajach i można nimi słodzić. W Meksyku, a także w niektórych regionach Stanów Zjednoczonych popularne jest wytwarzanie syropu z agawy. Dawniej przygotowywano go sposobami domowymi, dziś jest produkowany na masową skalę. W syropie z agawy jest dużo fruktozy (od ponad 50 procent aż do 90 procent), a znacznie mniej glukozy – od 10 do 20 procent. Zależy to zarówno od samej agawy, jak i od metody otrzymywania syropu. Ponieważ syrop z agawy ma znaczną ilość fruktozy, cechuje go niski indeks glikemiczny i silniejszy od cukru słodki smak. Z powodu niskiego indeksu glikemicznego bywa szeroko polecany, co jest... niesłuszne. Fruktoza ma inną niż glukoza drogę metaboliczną w organizmie i łatwiej niż w energię przekształcana jest w tkankę tłuszczową. Okazuje się zatem, że polski cukier nie taki zły, jak go malują. Bo oto nie jest wskazane zamienianie go na egzotyczny i modny syrop z agawy, szczególnie u osób, które uprawiają mało sportu. Stronę przygotowała OR Oleje – zdrowa natura Czy tłuszcze są zdrowe? Oczywiście – i to bardzo! Są pełne niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych i pomagają nam w przyswojeniu witamin A, D, E i K z pożywienia. Musimy tylko jeść tłuszcze z umiarem i czerpać je z dobrych źródeł. Nie z chipsów i frytek, ale z natury. W ostatnich latach furorę robią oleje pozyskiwane z wielu rozmaitych roślin. W sklepach ze zdrową żywnością można od wyboru olei roślinnych dostać zawrotu głowy. Olej rzepakowy i słonecznikowy są nam dobrze znane; kokosowy, ryżowy, sojowy, lniany i sezamowy trochę mniej, ale już oleje konopny, z pestek moreli albo nasion bawełny wydają się iście egzotyczne. Czy jest sens kupowania takich rzadkich i drogich olei? Cóż, każdy z nich smakuje inaczej i ma inne właściwości. Olej z czarnuszki dodaje potrawie nieco goryczy, a olej z orzechów włoskich pozostawia charakterystyczny nugatowy posmak. Większość wymyślnych olei dodajemy do sałat i sałatek. Możemy nimi skropić ugotowaną kaszę lub makaron. W niektórych maczamy chleb. Tylko na kilku olejach roślinnych powinno się smażyć, z użyciem pozostałych nie wolno tego robić. Nie tylko dlatego że przez wysoką temperaturę większość olei traci cenne właściwości. Część z nich, na przykład olej słonecznikowy i lniany, mogą po usmażeniu wręcz szkodzić zdrowiu. Do smażenia doskonale nadają się oleje rzepakowy, ryżowy oraz sezamowy. Wśród nich numerem jeden jest poczciwy, tani olej rzepakowy. Zawiera dużo jednonienasyconych kwasów tłuszczowych (trzykrotnie więcej niż olej słonecznikowy) przy minimalnej ilości kwasów nasyconych. To dobre proporcje. Można na nim smażyć, bo ma wysoką temperaturę dymienia. Jest to tłuszcz, który korzystniej od wielu innych wpływa na serce i ciśnienie. A rzadziej spotykane, choć smaczne oleje z pestek winogron albo z migdałów będą świetne w potrawach przyrządzanych na zimno. Do tego dostarczą nam kwasów omega oraz niektórych witamin. W ostatnim czasie na popularności zyskuje olej lniany. Jest tak wyjątkowy, bo w jego przypadku kwasy tłuszczowe omega-3 (podejrzewane o działanie antynowotworowe) mogą stanowić aż ponad pięćdziesiąt procent składu oleju. Innymi cennymi olejami są te pozyskiwane z orzechów, zwłaszcza włoskich. Dostarczają dużo witaminy E, obniżają poziom złego cholesterolu oraz ciśnienie. Jeśli natomiast zależy nam na ładnej skórze i silnych włosach, a także na prawidłowej pracy tarczycy, to sięgnijmy po olej z czarnuszki. Zawiera dużo biotyny. Oleje są zdrowe, jeśli spożywa się je z umiarem. Każdy tłuszcz jest bardzo kaloryczny, również ten pochodzenia roślinnego. Tłuszcze powinny dostarczać nie więcej niż trzydzieści procent energii zawartej w pożywieniu. A tłuszcz jest w wielu produktach, dlatego zachowajmy umiar w dodatkowym dolewaniu go do potraw. Smarujmy kanapkę małą ilością masła lub margaryny. Unikajmy smażenia na korzyść duszenia. Do potraw dodawajmy tylko kilka kropli wybranego oleju. Jedzmy częściej tłuste ryby niż tłuste mięso. Te zasady wydają się proste, ale mimo to wielu ludzi na świecie umiera od zbyt tłustej diety. Ważne jest również, aby olej zwyczajnie nam się nie zepsuł. Większość olei roślinnych trzymamy po otwarciu w lodówce lub ciemnym, chłodnym miejscu, np. spiżarni. Niektóre są bardzo wrażliwe na światło, dlatego są sprzedawane w ciemnych szklanych butelkach. Jeśli olej dziwnie pachnie, ma inną niż dotychczas konsystencję, źle smakuje, to zapewne zjełczał – stał się bezwartościowy i trzeba go wyrzucić. Podobnie jest z olejem do smażenia. Dymi i przypala, to lepiej na nim nie smażyć. Podsumowując: korzystajmy z dobrodziejstwa olei roślinnych. Jeśli musimy smażyć, to warto użyć oleju rzepakowego. A sałaty, makarony i kasze można skropić bardziej niesamowitymi olejami z natury. I niech się goście zastanawiają, co dodane zostało do tej sałatki, że tak intrygująco smakuje... Olej z awokado? A może z migdałów? Odpowiedź na to pytanie podsunie dokładka. kobietą być Stronę przygotowała OR “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 9 Pięć wskazówek dla żony kibica Dlaczego warto Dla wielu kobiet tonizowanie skóry wydaje się fanaberią. Co wieczór zmywamy makijaż, ale nie uważamy za istotne obmycie twarzy tonikiem. A przywraca on skórze właściwe pH i pomaga w walce z defektami cery. Jeden warunek: tonik musi być dobrany do rodzaju cery. Nastały mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Trzeba było kupić zatyczki do uszu albo uciec na Sri Lankę. Wiele kobiet znalazło się w potrzasku. Nasi partnerzy, mężowie oglądają mecze, pilnując pilota jak zakładnika. Trzeba siedzieć z nimi. Czego nie robić podczas Euro, by jawić się jako kobieta idealna? Nie mów, że Polska przegra mecze. Jest bowiem szansa, że wygra. Pewne prawdopodobieństwo istnieje. Niektórzy trafiają w totolotka, inni cudem unikają śmierci. Dawid pokonał Goliata, a Polska raz wygrała z Niemcami podczas eliminacji. Dlaczego więc nie mielibyśmy pokazać rywalom, gdzie raki zimują? Gdy więc twój męzczyzna obstawia, że Polska dojdzie do ćwierćfinałów, powstrzymaj się od turlania po podłodze i zrywania boków. Twoja postawa jest nie na miejscu. Gdy Polska przegra, nie triumfuj w fanfarach, że miałaś rację. Udawaj żałobę. Bo miało być tak pięknie! Orły Górskiego miały zostać po latach zastąpione orłami Nawałki. Nawałka miała spotkać naszych sąsiadów – Niemców i Ukraińców – bo Irlandczycy szybko skończyli w zachłannych szponach polskiego orła. Takim oczekiwaniom trudno sprostać, a piłkarze muszą. Dlatego jeśli naszym drapieżcom powinie się skrzydło, pociesz męża. Zaśpiewaj mu głośno, że nic się nie stało. Daruj sobie jałowe dysputy podczas meczu. Nie pytaj, dlaczego spalony nie płonął. Nie dociekaj, czy rzut wolny może być szybki. Nie nagabuj ukochanego o wyjaśnienie, czemu cieszy się z podyktowanego Polsce rzutu karnego. Skoro karny, to czemu Polacy zacierają ręce? I skoro rzut, to dlaczego piłka została kopnięta? I skoro bramka jest taka szeroka, to czemu piłka do niej nie wpadła? Dla swojego dobra lepiej nie pytaj. Zapamiętaj, że twój partner jest znawcą futbolu. Wie używać toniku Tylko jedna na piętnaście Polek regularnie korzysta z toniku. Jest on najbardziej niedocenianym kosmetykiem pielęgnacyjnym. Kremy stoją na piedestale każdej apteki, a preparaty do mycia twarzy zajmują lwią część drogeryjnych półek. A co z tonikiem? Przecież od niego zależy, w jakim stopniu zadziałają pozostałe kosmetyki. Dlaczego warto? lepiej od trenera, kto ma grać, a kto siedzieć na ławce. Lewandowski strzeliłby tego gola, gdyby tylko słyszał celne uwagi twojego stratega. Sędzia się nie zna, to nasi panowie się znają. Najlepiej wszystkich piłkarzy wysłać do szatni, a wystawić na boisko mądrali z kanapy. Ale pamiętaj! Cmokaj z zachwytu, słysząc piłkarskie wskazówki swojego fachowca. Nie kibicuj Niemcom. Nigdy. Poznaj żelazną zasadę: z każdym mamy prawo przegrać, ale z Niemcami musimy wygrać. Po prostu uwielbiamy wbijać szpilę temu sąsiadowi, a tak rzadko mamy ku temu okazję (bo zawsze nas ogrywa). Za małe zwycięstwo z Niemcami dalibyśmy się poćwiartować Wyspom Owczym. Gdy więc twój ukochany wymachuje widelcem, udając jeźdźca husarii, dołącz ochoczo do jego formacji. Podsumowując: Euro to fajna przygoda. Pełna zbyt mocno nadmuchanych balonów, ale przynajmniej jest kolorowo. Spoko koko! Tak to już mamy, my Polacy, że jak coś zaczyna nam wychodzić, to błyskawicznie się integrujemy. I zawsze tak bardzo wierzymy! Można się z nas śmiać, ale to wszystko przez serce. Nie jest normalne. Jest biało-czerwone. Najważniejszą funkcją toniku jest przywrócenie skórze naturalnego pH. Co wieczór zostaje ono zaburzone, gdy myjemy twarz mydłem lub innym preparatem oczyszczającym. Wraz z brudem i makijażem zostaje usunięta także osłona hydrolipidowa, która miała chronić skórę przed wysuszeniem, niekorzystnym działaniem promieni słonecznych, mrozu czy wiatru. Umyta skóra jest czysta, ale przez dwie lub trzy godziny nie posiada swojej bariery ochronnej. Dlatego zawsze po umyciu twarzy warto starannie zwilżyć skórę wacikiem nasączonym tonikiem. Jak rozpoznać dobry tonik? Łagoda ochrona Chcąc przywrócić skórze jej prawidłowe pH, należy wybrać tonik bez alkoholu. Taki tonik nie oczyszcza skóry. On pomaga jej wrócić do równowagi po tym, jak poprzez umycie została pozbawiona płaszcza hydrolipidowego. Bezalkoholowy tonik ukoi ściągniętą i wysuszoną skórę. Przywróci jej lekko kwaśne pH. A taki odczyn skóry jest najtrudniejszą glebą dla trądziku i zmarszczek, których tak nie lubimy. Tonik bez alkoholu nadaje się do każdego rodzaju cery. Można stosować go i rano, i wieczorem. Wybierajmy takie toniki, które mają jak najkrótszy skład. Wtedy jest szansa na to, że produkt okaże się naturalny, a taki jest najlepszy. Gdy odkręcisz tonik, aby poczuć jego zapach, to intensywny, piękny aromat powinien cię... zniechęcić! To bowiem oznacza, że produkt jest perfumowany, sztucznie udziwniany. Skóra osłabiona po myciu wymaga produktu łagodnego i kojącego, a nie mieszaniny barwników i syntetycznych substancji zapachowych. Dlatego wybierajmy proste produkty. Kosztują kilkanaście złotych, a są skuteczne. Alkoholem w brud i sebum O ile toniki bez alkoholu są dedykowane każdej z nas, o tyle ich odpowiedniki z al- koholem są przeznaczone wyłącznie do cery tłustej. Można ich używać zamiast mydła czy żelu, bo ściągają ze skóry sebum i inne zanieczyszczenia, działając odkażająco. Niestety z powodu zawartości agresywnie działającego alkoholu takie toniki mogą podrażniać delikatną skórę. Dlatego tonikiem z alkoholem zwilżamy wyłącznie tłuste obszary twarzy, np. nos, czoło czy skronie. Który tonik lepiej wybrać? Ten z alkoholem, bo świetnie ściąga zanieczyszczenia, czy może bezalkoholowy, bo pomaga skórze pozostać piękną? My radzimy to drugie rozwiązanie. Najlepiej myć twarz sprawdzonym przez siebie produktem oczyszczającym, a następnie przemyć skórę tonikiem bezalkoholowym. Wówczas czysta, miękka skóra jest przygotowana na przyjęcie kremu. I nic już nam nie pozostaje, tylko pięknieć. 10 “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 rozmowa Polski przykład Wieść spokojne życie, by pewnego dnia rzucić wszystko i wyjechać na misję do Afryki? To nie scenariusz amerykańskiego filmu, ale zaskakująca decyzja pewnej młodej kobiety. Sylwia Młyńska, mieszkanka miejscowości Łapy (ok. 220 km od Olsztyna), postanowiła w tak nietypowy sposób wypełnić obowiązek pomocy bliźniemu. Spędziła niemal rok na Czarnym Lądzie, pomagając dzieciom ze slumsów. sze, nierzadko ciężko chore. Z drugiej strony większość tych maluchów jest radosna. Biegają za własnoręcznie wykonaną piłką, głośno się śmieją i rozrabiają. Są ciekawskie i – przede wszystkim – niewiele im trzeba do szczęścia. Po co taka młoda, krucha kobietka wyjechała do Afryki? Uczestniczyłam w projekcie Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego. Salezjanie każdego roku śpieszą z pomocą do najuboższych krajów świata. Prowadzą tam działania związane z edukacją, ewangelizacją i opieką medyczną dla lokalnych mieszkańców. Ja i pięć innych dziewcząt poleciałyśmy do Zambii. Pracowałyśmy z dziećmi i młodzieżą. Z czego wynika fakt, że tam rodzice nie dbają o dzieci? Nie wiem. Nie rozumiem, czy to kwestia braku świadomości dorosłych czy może jakichś limitów w miłości. Podczas pobytu z Zambii widziałam rzeczy straszne. Pewnego dnia dotarła do nas kobieta, która miała tak poważne zapalenie piersi, że skóra jej się rozwarstwiła i była widoczna tkanka mięśniowa. Na tej otwartej ranie żerowały muchy. Z drugiej piersi niemowlę ssało mleko, co jest śmiertelnie niebezpieczne dla dziecka i nieludzko bolesne dla matki. Ta kobieta nie mogła zgłosić się do szpitala, bo nie zezwolił na to mąż. Na czym polegała wasza misja? Mieszkałyśmy w miasteczku Mansa, biednym regionie Zambii. Wielu mieszkańców nie ma tam prądu, wody pitnej ani kanalizacji. Niektórzy głodują. Szansą, żeby się wyrwać z podmiejskich slumsów, jest zdobycie wykształcenia. Dlatego przy placówce prowadzonej przez Salezjanów powstała szkoła garażowa dla dzieci ulicy. Szkoła naprawdę była w garażu? Zgadza się. Składała się z ośmiu ławek i tablicy zbitej z desek. Bez wielkich wygód, a mimo to dzieci pragnęły do niej uczęszczać. Bo to Szkoła. Coś elitarnego, dla wielu z nich niedostępnego. Państwowa edukacja jest w Zambii płatna, dla wielodzietnych rodzin bywa wydatkiem nie do pokrycia. To poważny problem, bo dzieci niechodzące do szkoły ulegają demoralizacji na ulicy. Dzięki szkole garażowej zaję- Dlaczego? Sylwia Młyńska i mali uczniowie ły się czymś pożytecznym, nauczyły się podstaw angielskiego, matematyki. Jak miejscowi zareagowali na wieść, że biali prowadzą darmową szkołę? Siostry są bardzo dobrze znane lokalnej społeczności. Pomagają mieszkańcom z całych sił, prowadzą też tak zwane oratorium. To miejsce, do którego każde dziecko może przyjść i przez trzy godziny dziennie się bawić, odpocząć, napić wody i zjeść skromny posiłek. Szkoła stała się kolejnym potrzebnym przedsięwzięciem. kilka cyfr. Musiałyśmy mieć anielską cierpliwość! Czy wasi uczniowie przykładali się do nauki? Tak! Dzieci z trudem przyswajały wiedzę, ale miały zdumiewające zdolności manualne. Kilkulatek z łatwością wyginał z drutów rowerki lub samochody, gdy próbowałam się tego nauczyć, to pokaleczyłam palce. Ich kreatywność była zdumiewająca. Z drutów, worków foliowych, papierków, patyków wymyślały w pełni funkcjonalne, bardzo ładne zabawki. Gdy przywiozłam te przedmioty do Polski, ludziom trudno było uwierzyć, że są to rzeczy wykona- Mieli mnóstwo zapału, ale nauka szła raczej opornie. Naszym problemem była ogromna różnica w poziomie uczniów. Niektórzy przyszli do szkoły z płynnym angielskim, a inni nie potrafili nawet trzymać długopisu. I jak tu przeprowadzić zajęcia? Część nauczyła się trochę pisać, czytać. Koleżanka przez rok uczyła dzieci tabliczki mnożenia, ale niektóre opanowały tylko A czy jest coś, co dla afrykańskiego dziecka było banalne, a europejskiemu sprawiłoby trudność? ne ze śmieci – a do tego przez dzieci. Jak żyją ludzie w tej miejscowości, w której byłaś? Ta miejscowość to Mansa. Mieszkałam w murowanym ośrodku, którego nigdy nie opuszczałyśmy po zmierzchu. To byłoby niebezpieczne – miejscowi mężczyźni wieczorami upijają się lokalnym alkoholem, który jest tam tańszy od chleba. Kobiety siedziały w domach. A dzieci najczęściej były zostawiane same sobie. Biegały samopas, bawiły się na studni. Bywały głodne, obsiusiane, brudne, zagrzybione i zarobaczone. Czasami starsze rodzeństwo nosiło na plecach młod- Sądził, że szpital jej nie pomoże. Pomocy miała udzielić kobieta z rodziny, a lekarstwem miał być amulet, który nosiła na szyi. Wielu ludzi tam nie wierzy w choroby. Dla nich jedyną prawdziwą chorobą jest malaria, a pozostała większość to kara za grzechy. Przypominam sobie sytuację, gdy mała dziewczynka doznała ataku padaczki. Dzieci z krzykiem uciekły ze szkoły, a rodzice z niedowierzaniem patrzyli, że opętanej próbujemy udzielić pomocy. Biedna dziewczynka. Ona sama uwierzyła w to, że jest przeklęta. Nie jadła ani nie piła, jakby chciała się ukarać, uśmiercić. Czy próbowałyście przemówić tym ludziom do rozumu? rozmowa “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 11 miłości w Afryce Siostry mówią, że mentalność jest zmienić najtrudniej. Buntowałam się. Nie mogłam się pogodzić z tym, że choć można było zorganizować tej małej leczenie w szpitalu, to jej ciotka się sprzeciwiała. Równie straszna historia spotkała inną dziewczynkę. Miała brzuszek wyraźnie powiększony od pasożytów. Wystarczyło podać jej leki. Nie są zupełnie za darmo, jej matka miała w szpitalu dopłacić symboliczną kwotę. Odmówiła, mimo że dziecku groziła śmierć. Po co takim ludziom w ogóle pomagać? Czy oni zasługują na wasz wysiłek, skoro to im nie zależy? Nie pojechałyśmy tam zbawiać świata. Jedynie własnym świadectwem mogłyśmy pokazać, że można żyć inaczej. Ich błędne decyzje nie wynikają z tego, że chcą zła. Często biorą się z nieświadomości. Z tego, że nikt tym ludziom nie pokazał, że można inaczej. Oni na przykład nie mają w zwyczaju okazywać negatywnych emocji. Nawet gdy przydarzy się komuś tragedia, to ofiara nie obnosi się ze swoim cierpieniem. Podczas naszej misji umarł mały chłopczyk. Jego rodzice byli zdruzgotani. A wciąż powtarzali, że „wszystko jest w porządku”. Różnice kulturowe bywają szokujące. Czego właściwie biały człowiek z Ewangelią w ręku i abecadłem przy tablicy może nauczyć ludzi, którzy myślą zupełnie inaczej od nas? Trzeba starać się odnajdywać w drugim człowieku dobro. Pokazywać mu jego wartość. Moi znajomi w Polsce mówili: „po co tam jedziesz, wyślij im lepiej przelew”. Będąc w Zambii, szybko zrozumiałam, że pieniądze niczego nie zmienią. Szczególnie dzieci potrzebują miłości, zainteresowania, wsparcia w trudnościach. Starszym chciałyśmy pokazać, jak o własnych siłach wyjść z biedy. Uczyłyśmy Poznając takich ludzi i ich historie, nabierasz zdrowego dystansu do własnych problemów... dzieci i młodzież, ale przede wszystkim motywowałyśmy do działania. Tylko jak to zrobić na szerszą skalę? W Zambii wiele mnie dziwiło, oburzało, raniło, ale ludzie, których poznałam, dali mi w sumie więcej, niż ja im. Jestem szczęściarą. Choć pod koniec mojej misji o mało nie zjadł mnie krokodyl! Do wszystkich dotrzeć się nie da. Krok po kroku. Siostry prowadziły szkołę krawiecką. Uczennice szyły sukienki i odtąd je mogły sprzedawać. To już jakaś przedsiębiorczość, wypracowana przez dziewczęta własnymi rękami, trzeba było tylko dać wędkę, nie rybę. Niosłyśmy mądrą pomoc. Nie rozdawałyśmy wszystkiego za darmo, bo to zamiast skłaniać ludzi do działania, czyni ich biernymi. To, czego im naprawdę potrzeba, to pokazanie im sensu działania, a wtedy mają szansę sobie sami poradzić. Jak to?! Moim marzeniem było zobaczyć krokodyla, po tym jak jadłam z niego mięso. Pojechałyśmy z siostrami nad jezioro. To był już prawie koniec mojej misji. Wypłynęłam dalej niż zwykle. Nagle ktoś zaczął krzyczeć, że w wodzie jest hipopotam. Okazało się, że to był krokodyl. Pojawił się dokładnie tam, gdzie chwilę wcześniej pływałam. Ludzie się zbiegli, kobiety krzyczały, mężczyźni ruszyli na polowanie. A czy Zambijczycy zdołali nauczyć czegoś ciebie? Paradoksalnie ja się więcej od nich nauczyłam, niż oni ode mnie. Ta misja otworzyła mi oczy. Gdy po niemal roku wróciłam z Czarnego Lądu do Europy, byłam oszołomiona. Jechałam w Warszawie autobusem i nagle dostrzegłam coś dla siebie niezrozumiałego: że nikt nie zwraca na nikogo uwagi. Wszyscy są nieobecni. Wpatrzeni w telefony komórkowe, ze słuchawkami na uszach, zamyśleni. W Zambii ludzie się sobą interesują, lgną do siebie. Jak ktoś wchodzi do pustego kościoła, to się rozgląda po ławkach, żeby się do kogoś dosiąść. Ci ludzie lubią być razem, czuć bliskość, zjednoczenie. Nauczyłam się również dystansu do siebie, nie skupiać się na problemach, cieszyć się z małych rzeczy. Czy według ciebie oni są szczęśliwsi od nas? To zależy, czym dla kogo jest szczęście. Z pewnością No to miałaś pożegnanie z Afryką. Jak smakuje mięso z krokodyla? Jest pyszne. Trochę jak kurczak, tylko delikatniejsze. Jadłam coś w stylu schabowych z krokodyla. Chciałabyś wrócić do Zambii? Zdobycie wykształcenia jest dla nich przepustką do lepszego życia Zambijczycy czerpią więcej od nas radości z życia. W Polsce, gdy nie idzie nam w pracy, bywamy przybici. Problemy z jednej tylko sfery życia rzutują nam na cała resztę. Zambijczycy są wdzięczni Bogu, choć oni to dopiero mają ciężko. Sym- bolem tego, o czym mówię, był pan Peter. Na każdej środowej mszy, podczas Uwielbienia, wychodził na środek kościoła i tańczył. Wprost skakał z radości – tańczyły mu strudzone nogi, głowa, ręce. Trudno o szczersze okazanie uwielbie- nia Bogu. Żeby jednak dostać się na mszę, musiał codziennie przejść trzy kilometry po krętej drodze z kamieniami i wystającymi konarami drzew. Peter od urodzenia jest niewidomy. A podejmował trud drogi z radością. Bardzo, ale już podjęłam decyzję o mojej następnej misji – założeniu rodziny. A Zambia pozostanie w moim sercu na zawsze. Olga Ropiak 12 rozmaitości “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 Dowcipy na każdą okazję REKLAMA Żona żali się mężowi: – Stachu, czemu ja mam ciągle tyle roboty w mieszkaniu? – Śpisz w nocy, to ci się zbiera! W mieszkaniu dzwoni telefon. Słuchawkę podnosi ojciec trzech dorastających córek i słyszy, jak ktoś nieśmiało pyta: – Czy to ty, żabko? – Nie... tu właściciel stawu! BARAN 21.03 – 20.04 Twój przełożony wreszcie dostrzeże, że masz w sobie zapał i znasz się na robocie. Może przydzieli Ci jakieś nowe zadanie. Dlatego przede wszystkim skup się na pracy, bo możesz mieć z tego wymierne korzyści. LEW 23.07 – 23.08 By działać skutecznie i rozwiązywać swoje bieżące życiowe problemy, musisz teraz skupić się na sobie. Przeanalizuj własne doznania, sprecyzuj duchowe potrzeby i marzenia. Wizyta u wróżki niestety wykluczona. STRZELEC 23.11 – 21.12 Nieporozumienia i sprzeczki ucichną. Znowu będziesz mógł cieszyć się życiem. Zaplanuj jakiś krótki wyjazd, aby spędzić czas z dala od codziennych trosk. Jeżeli będziesz jechał samochodem, to uważaj za kierownicą. BYK 21.04 – 20.05 Znowu narzekasz na brak pieniędzy. Spójrz więc krytycznie na swoje wydatki. Może ktoś życzliwy podszepnie Ci, jak można szybko zaoszczędzić. Pamiętaj, że masz prawo do debetu. Tylko zbytnio nie przekraczaj prawa. PANNA 24.08 – 23.09 Zajmij się praktyczną stroną życia i przestań bujać w obłokach. Inaczej powrót na ziemię nie będzie należał do przyjemnych. Twoje doświadczenie i liczba oddanych skoków spadochronowych na nic się tu nie przydadzą. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Czeka Cię w najbliższych dniach sporo wzruszeń i uniesień. Pamiętaj, że mistrzostwa w piłce nożnej dopiero się zaczęły. Na wszelki wypadek, gdyby na boiskach działo się coś nie po Twojej myśli, przygotuj plan awaryjny. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Będziesz miał mnóstwo okazji do miłych spotkań towarzyskich. Masz ogromną szansę na spotkanie kolejnej prawdziwej miłości. Bliscy jak zwykle zaakceptują Twoje pomysły i z radością pomogą Ci w ich realizacji. WAGA 24.09 – 23.10 Ktoś przełamie się i wyzna Ci skrywaną tajemnicę o uczuciach, jakie pojawiają się na samą myśl o Tobie. Nie lekceważ tego wyznania. Poddaj się biegowi wydarzeń i nie walcz ze zmianami. One mogą okazać się opłacalne. WODNIK 21.01– 19.02 Wydawałeś, wydawałeś, a teraz dziwisz się, że masz puste konto. Trzeba było o tym pomyśleć przed ostatnimi zakupami. To nie jest łatwy czas dla Ciebie. Na szczęście wszystko mija. Musisz uzbroić się w cierpliwość. RAK 22.06 – 22.07 Nie krzycz na dziecko, jeśli coś przeskrobie. Każdemu może się zdarzyć. Wczuj się w atmosferę Euro 2016. Daj dzieciakowi żółtą kartkę, ale nie wyrzucaj od razu z boiska. Bądź bardziej wyrozumiały i częściej się uśmiechaj. SKORPION 24.10 – 22.11 W Twoje toczące się dotąd spokojnie, uregulowane życie mogą wkroczyć znaczące zmiany. Uda Ci się jednak zaprowadzić ład, jeżeli działać będziesz rozważnie i spokojnie. Na początek wypełnij kupon lotka... i czekaj. RYBY 20.02 – 20.03 Myśl o wakacjach i nie wydawaj kasy na niepotrzebne rzeczy. Spokojnie poradzisz sobie bez nich. Grosz do grosza, a może uzbierać się naprawdę niezła sumka. Zacznij oszczędzać już dziś, jeśli chcesz zdążyć do lata. Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn! AZB Lekko chwiejnym i dygoczącym krokiem przychodzi do ekskluzywnego salonu samochodowego facet podpierający się laską i pyta: – Ile koko... sztuuje ten saamoochód? Sprzedawca odpowiada: 150 tysięcy. – A taaamteen? – 250 tysięcy. OOOK! A ten pood śściaaną? – 2 miliony! –Tooo jaa go pooprooszę... Zdziwiony sprzedawca pyta: – Stać pana na taką furę? – Nieech paan sobie wyoobraazi, że wyyygrałem kuumulację w lotka. – Panie, jak ja bym trafił kumulację, to bym dostał zawału! – No... a ja doostałem wywyleewu... Nowożeńcy leżą w łóżku po nocy poślubnej. – Ilu miałaś partnerów przede mną? – Hm... dwóch... – O, to niewielu... – A nie, czekaj... jedenastu... przypomniała mi się jeszcze jedna sytuacja. Rosyjski prezydent zwiedza zakład pracy. Podchodzi do jednego stanowiska, gdzie przy maszynie pracuje mężczyzna, i pyta go: – A jakbyście wypili setkę, to pracowalibyście? – Pracowałbym – odpowiada pracownik. – A jakbyście wypili ćwiartkę, to pracowalibyście? – Oczywiście, że pracowałbym. rys. Zbigniew Piszczako – A jakbyście wypili pół litra, pracowalibyście? – Przecież pracuję… Mąż pyta żonę: – Twoja mamusia do Afryki poleciała? – No co ty, zgłupiałeś? – Bo w telewizji mówili, że w Gwinei pojawiła się cholera. Jasiu poszedł z babcią do kościoła i babcia mówi (modli się): – Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. A Jasiu: – Babci wina, babci wina, babci bardzo wielka wina. Żona do męża: – Ostatnio mnie zaniedbujesz. Kiedyś kupowałeś mi kwiaty i czekoladki, a teraz... – Czy ty widziałaś, żeby wędkarz dokarmiał rybę, którą złowi? Dwaj Włosi rozmawiają ze sobą: – Widzę, że pan świetnie pływa. – Dziękuję, przez 10 lat byłem listonoszem w Wenecji. Za kierownicą siedzi przygłucha staruszka. Obok niej mąż. Zatrzymuje ich policjant. – Przekroczyła pani prędkość. Staruszka do męża: – Co ten pan mówi? Mąż krzyczy jej do ucha: – Za szybko jechałaś! – Proszę o pani prawo jazdy – mówi policjant. – Co pan powiedział? – Daj mu swoje prawo jazdy! Policjant ogląda dokument. – O! Jesteście państwo z Mławy. Byłem tam kiedyś, dawno temu... Miałem tam najgorszy seks w życiu.. – Co pan powiedział? – Że ciebie pamięta! Gość w restauracji do kelnera: – Co to znaczy, że wasz lokal daje gwarancję na potrawy? – A to znaczy, że jeżeli szanownemu panu jedzenie nie posłuży, to może je pan zwrócić. – Wie pan, jakimi zakosami jedzie pański mercedes? – Panie władzo, przepraszam, trochę dzisiaj wypiłem... – To jeszcze nie powód, żeby pozwalać żonie prowadzić! ślady przeszłości “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 13 Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje Przed naszą wakacyjną wyprawą rowerową trenuję codziennie. Razem z partnerką przejeżdżamy dziennie około 30 km, a w soboty nawet 50. Początkowo szło nam kiepsko. Bolały nogi, tylne części ciała i ręce. Teraz bóle ustąpiły i bez wysiłku zaplanowane dystanse pokonujemy i jeszcze mamy siłę na niektóre prace na naszej działce. Nie wiedziałem, że własna rzodkiewka jest taka smaczna. Nauczyłem się jeść szpinak. Jest wspaniały. Moja ukochana najpierw lekko sparza, potem smaży na masełku, a na koniec wbija jajka. Po długim pedałowaniu ta potrawa smakuje przewybornie i wydaje nam się, że również regeneruje siły. Znamy już wszystkie drogi i dróżki prowadzące do naszej działki, a Las Miejski poznaliśmy jak własny ogródek. Musimy mieć kondycję, bo podczas urlopu zamierzamy na rowerach pokonać dystans około 1000 km, oczywiście jak się uda. Już zaplanowaliśmy. Wystartujemy z Kętrzyna, do którego dojedziemy pociągiem. Pierwszy etap jest krótki, bo tylko do Gierłoży. Kwatery Hitlera nie widziałem. Jacek Panas opowiadał, że robi wrażenie, chociaż większość rozwalonych bunkrów skrywają krzaki i drzewa. Jacek pierwszy raz zwiedzał kwaterę na początku lat 60. Wtedy jeszcze nie wszędzie można było chodzić, bo na śmiałków czekały niewykryte miny pułapki (mimo że rozminowanie zakończono w 1955 roku). Był nawet świadkiem, jak kopano koło bunkra Hitlera, aby zobaczyć, ile ma pięter pod ziemią. Oczywiście żadnych podziemi nie znaleziono, choć miejscowi opowiadali, że w kwaterze w tajnych bunkrach ukrywają się członkowie Werwolfu, to taka hitlerowska tajna organizacja bandyckodywersyjna, utworzona podczas ostatniej wojny i pozostawiona na terenach opuszczonych po 1943 roku. Samą kwaterę zaczęto budować w 1940 roku i już 24 czerwca 1941 zamieszkał w niej Hitler. Budowa bunkrów i pomieszczeń towarzyszących trwała prawie do ostatnich dni pobytu wodza III Rzeszy, czyli do października 1944 roku, a już w styczniu 1945 została przez Niemców wysadzona w powietrze. Mając taką wiedzę, muszę ją koniecznie skonfrontować z rzeczywistością. Na drugi dzień naszej wyprawy pojedziemy do innej wojennej kwatery. Tym razem Wehrmachtu, która jest w Mamerkach. Przy okazji zwiedzimy niedokończone śluzy na Kanale Mazurskim. Trasa naszego rajdu jest bardzo ciekawa. Do zwiedzania mamy mnóstwo tajemniczych miejsc historycznych, o których opowiadał nam Jacek. Będziemy się starali codziennie zobaczyć coś nowego. Mamy swój namiocik, więc możemy spać, gdzie będziemy chcieli. Zresztą wszystko przed nami. Rozpisałem się, zapominając o jednej ciekawej rzeczy. Pedałując po Lesie Miejskim w Olsztynie, niejednokrotnie przejeżdżamy koło pięknie położonego boiska, obok którego stoją fundamenty zrujnowanych budynków. Podobno to dawny, jeszcze przedwojenny Stadion Leśny. Słyszałem, że był to kiedyś jedyny taki obiekt w Europie, ale chyba w czasach swojej świetności był w lepszym stanie niż obecnie? Oczywiście zapytałem o to Jacka Panasa, naszego redakcyjnego miłośnika dawnego Olsztyna. No i zaczęło się! Reakcja Jacka była tradycyjna. – Takie upały. Ty sobie rowerkiem jeździsz, a ja będę musiał siedzieć i pisać. Oj Pawełku, ty mnie zamęczysz! Gdy usłyszał, że chodzi mi o Stadion Leśny, przestał gderać, tylko poważnie odpowiedział. – Wiesz, 5 sierpnia 1960 roku, dobrze pamiętam tę datę, byłem z ojcem na zawodach lekkoatletycznych, które odbywały się właśnie na Stadionie Leśnym. Dopiero jak byłem dorosłym człowiekiem i obejrzałem zdjęcie chłopca stojącego przy zeskoku, uświadomiłem sobie, że byłem świadkiem ustanowienia rekordu świata w trójskoku przez polskiego zawodnika Józefa Szmidta: 17 metrów i 3 centymetry. Poprzedni rekord pobity został aż o 33 cm. Wynik uzyskany w Olsztynie poprawiono dopiero po 8 latach. Dobrze, Pawełku, przygotuję coś ciekawego o tym wspaniałym kiedyś obiekcie, dziś zaniedbanym i zamieniającym się w leśną podmokłą łączkę. Gdy następnego dnia zajrzałem do mojej skrzynki e-malowej, materiał już był. Zaczynał się tak. „Ostatni raz na jeszcze funkcjonującym stadionie byłem chyba pod koniec lat 70. Odbywał się tam czyn – jeżeli się nie mylę – pierwszomajowy. Grabiliśmy skarpy i czyściliśmy drogi dojazdowe. Na bocznych boiskach stał sprzęt melioracyjny i prowadzone były jakieś ziemne prace, które nigdy nie zostały zakończone. Podobno koparki poniszczyły podziemne dreny. Ten unikatowy obiekt został wybudowany w 1920 roku na podmokłej leśnej łące. Pierwsze prace w tej bagnistej dolince rozpoczęto już w 1865 roku. Wtedy ułożono dreny, nawieziono ziemi, a w poprzek wytyczono drogę z Jakubowa do Dobrego Miasta. Na początku XX wieku wybudowano na tym terenie rekreacyjne boisko. Jego płyta, zbudowana z grubego torfu, unosiła się na wodzie, której poziom przy pomocy systemu rur i drenów regulowano, dolewając wodę z małego jeziorka (tego leżącego obecnie koło siedziby CEiIK-u w Jakubowie) albo wypuszczając ją do Łyny. Kiedy poznano wspaniały mikroklimat panujący w dolince, gdzie było boisko, postanowiono wybudować tam stadion na 10 tysięcy widzów. Przede wszystkim był to sta- dion lekkoatletyczny z bieżnią. Las osłaniał od wiatrów. Sportowcom ten stadion służył do lat 80. Ostatnie zawody odbyły się w 1989 roku. Początek dewastacji rozpoczął się w 1947 roku, kiedy na płytę wjechano ciężkim wałem drogowym, aby wyrównać spuchniętą po zimie murawę. Uszkodzono wtedy podziemną sieć drenarską. Gdy było sucho, stadion spełniał swoją rolę. Gdy padało, tworzyły się kałuże, szczególnie na bocznych boiskach. Kompleksowe prace melioracyjne w latach 70. i 80., wykonywane bez dawnych przedwojennych planów i przy skromnych funduszach, dokończyły dzieła zniszczenia. W latach 60. na stadionie było mnóstwo zawodów sportowych. Tu kończyły się etapy kolarskiego wyścigu pokoju, jak również odbywały się pochody pierwszomajowe. W jednym z nich brałem udział jako członek klubu modelarskiego LOK-u. Ciągnęliśmy uwieszone na balonach makiety sputnika i rakiety, w której w Kosmos poleciał pierwszy kosmonauta Gagarin. Przed trybuną wypuściliśmy je w powietrze. Rakieta potem spadła na dach stodoły w jednej z podolsztyńskich wsi. Rolnik wybiegł z siekierą i krzyknął: „Gagarin, wyłaź!”. Ot, taka zabawna historyjka. Może kiedyś jeszcze stadion zostanie odbudowany, a moje wnuki albo prawnuki będą puszczały balony lub drony”. E-mail od Jacka Panasa zredagował Pawełek 14 porady “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 Tajniki prawa cywilnego o przedawnieniach Kodeks karny zawiera przepisy o przedawnieniu się wymierzenia kary za popełnienie czynu zabronionego oraz o przedawnieniu się wykonania orzeczonej kary. Kodeks cywilny natomiast informuje o przedawnianiu się różnych roszczeń po określonym czasie. To jedno z najtrudniejszych zagadnień naszego prawa. Wszystko wiąże się nie tylko z upływem RADZI Kto doświadczył schorzenia, jakim jest migrena, ten wie, że może ona występować w różnych formach, krócej lub dłużej trwających. Silny ból głowy pojawia się jako migrena z aurą lub bez aury. Sposoby na walkę z migreną: należy ograniczyć w pomieszczeniu wszelkie źródła światła – unikniemy światłowstrętu; połóż się w cichym, wygodnym i spokojnym miejscu, próbując przeczekać atak; można zastosować zimne lub ciepłe okłady; weź gorący, rozluźniający prysznic; ulgę może przynieść delikatny masaż skroni po bolesnej stronie. Z metod naturalnych skuteczna będzie akupresura, która w przypadku migre- ny polega na ucisku punktu (Shixuan) na obu opuszkach palców środkowych. Należałoby pomyśleć również o akupunkturze. Taka terapia obejmuje nakłuwanie wybranych przez lekarza punktów celem rozszerzenia naczyń krwionośnych, co powoduje wzrost krążenia tam, gdzie utworzył się zastój powodujący silne bóle głowy. Wykonanie serii zabiegów jest kluczowe dla osiągnięcia długoterminowego sukcesu. Dane kontaktowe: AcuMedis al. Sybiraków 14/3, tel. 89 534 61 10. Więcej informacji na stronie www.acumedis.com. czasu, ale i z różnymi kruczkami dotyczącymi należnych opłat, spłat pożyczek, kar pieniężnych czy odsetek, ponadto roszczeń odszkodowawczych, dodatkowych wynagrodzeń pracowników, honorariów autorskich i wielu innych spraw. Są tabele z rodzajami roszczeń i terminami ich upływu. Ogólnie mówiąc, im grubsza sprawa i większe pieniądze, tym dłuższy czas upływu roszczenia. Okazuje się w dodatku, że nie wszystkie roszczenia się przedawniają. W Kodeksie cywilnym obowiązuje zasada, że przedawniają się jedynie roszczenia majątkowe. Przedawnienie nie dotyczy roszczeń ze stosunków rodzinno-osobistych, a także roszczeń o ochronę dóbr osobistych, nazywanych roszczeniami niemajątkowymi. To długa i zawiła lektura. Między innymi dlatego że roszczenie to jedno z najbardziej spornych pojęć teorii prawa cywilnego. Tańsze podróżowanie Wakacyjne eskapady stanowią sporą część domowego budżetu. Nie da się ukryć, że zwiedzanie kraju i świata ułatwia własny samochód. Jeżdżenie jednak kosztuje. Podróż nas nie zrujnuje, jeśli zastosujemy się do kilku zasad. Znaczącą sumę kosztu podróży stanowią wydatki na paliwo. Warto zatem przyzwyczaić się do oszczędnego stylu jazdy. Unikajmy gwałtownego przyśpieszania i hamowania, bo to kosztuje i stwarza zagrożenie, a preferujmy jazdę ze stałą prędkością. Znaczenie ma obciążenie samochodu. Błędem jest wożenie nadmiernej ilości bagażu, a już na pewno niepotrzebnych przedmiotów. Zużycie paliwa zwiększa (nawet o 20 procent!) zamontowany na dachu bagażnik. Tego jednak podczas wielkiej podróży czasami się nie da uniknąć. Warto pamiętać o ciśnieniu w oponach. Gdy jest ono zbyt niskie, samochód pali więcej. Tak samo wypada umiejętnie korzystać z klimatyzacji, bo brak umiaru kosztuje. W czasie wakacyjnych podróży samochodem unikajmy głupich wydatków, jakimi są mandaty karne. Spokój i umiar oraz zdrowy rozsądek nic nie kosztują. Pamiętać przy tym warto, że w wielu krajach obowiązują inne niż u nas przepisy drogowe. Trzeba się z nimi zapoznać, a przede wszystkim do nich stosować. Szerokiej drogi! Stronę przygotował MR Prawa rodzica po rozwodzie Po rozwodzie rodziców sąd nie musi ograniczać władzy rodzicielskiej żadnemu z nich. Czyni to przede wszystkim wtedy, gdy powstała sytuacja zagraża dobru dziecka, bo np. jest ono narażone na niebezpieczeństwo lub demoralizację ze strony któregoś rodzica. Nie ma tu znaczenia, kto przyczynił się do rozwodu. Nie jest ważny też status majątkowy rodzica. Jego dochody decydują tylko o wysokości alimentów. Ograniczenie władzy rodzicielskiej nie ma wpływu na wysokość alimentów. Decyzję o ograniczeniu władzy rodzicielskiej podejmuje sąd niekiedy ze względów praktycznych. Tak jest, gdy rodzic, który nie opiekuje się dzieckiem na co dzień, mieszka w innym mieście lub nawet w innym kraju. Trudno z nim konsultować każdą bieżącą decyzję dotyczącą leczenia, wypoczynku, zajęć dodatkowych. Po rozwodzie sąd pozostawia obojgu rodzicom pełnię władzy, jeśli przed obliczem Temidy zawrą porozumienie wychowawcze. Podpisują wówczas dokument, w którym określają rozwiązywanie wszelkich kwestii (również sporów) związanych z wychowywaniem dziecka. Mieszkanie po zmarłym Przejęcie mieszkania komunalnego, gdy umiera główny najemca, nie jest wcale proste. Szczególnie w zawiłych sytuacjach. Po śmierci głównego lokatora mieszkający z nim członkowie najbliższej rodziny powinni udać się do gminy, by zawrzeć nową umowę najmu. Wdowa lub wdowiec oraz dzieci nie powinny mieć z tym problemów. W nieco trudniejszym położeniu mogą znaleźć się konkubent lub konkubina. Jednak nie są na straconej pozycji, szczególnie gdy w grę wchodzą jeszcze dzieci, w stosunku do których zmarły miał zobowiązania alimentacyjne. Niedomówienia dotyczą członków dalszej rodziny. Wnuczka albo kuzynka tylko zameldowane w mieszkaniu samotnej osoby mogą spotkać się z odmową, gdy będą starały się przejąć mieszkanie. Zameldowanie nie daje żadnych praw. Liczy się stałe przebywanie w mieszkaniu, prowadzenie wręcz wspólnego gospodarstwa, w dodatku gdy sytuacja ma swoje uzasadnienie. M.R. Nie takie podatki straszne… Zbycie samochodu po zakończeniu działalności Pytanie: – W 1994 r. rozpocząłem działalność opodatkowaną na zasadach ogólnych wraz z podatkiem VAT. W 1999 r. zakupiliśmy samochód ciężarowy i skorzystaliśmy z odliczenia VAT-u. Samochód w całości zamortyzowany. Od stycznia 2005 r. korzystamy z podmiotowego zwolnienia z VAT. Aktualnie kończymy działalność. Na stanie został ww. samochód, którego wartość rynkowa wynosi teraz 3000 – 3500 zł. Rozważam podarowanie samochodu mojemu synowi. Czy do zapłaty będę miał jakieś podatki? Ryszard K. Odpowiedź: – Trzeba pamiętać, że korzystając ze zwolnienia podmiotowego, nie przysługuje prawo do odliczenia podatku naliczonego. Jeżeli zatem na dzień 31.12.2015 roku posiadał Pan samochód zakupiony w czasie, w którym był czynnym podatnikiem VAT i od których odliczył VAT, musiał Pan dokonać korekt odliczonego podatku. Zmieniło się bowiem przeznaczenie towaru, którego związek z działalnością opodatkowaną przechodzi na związek z działalnością zwolnioną z VAT. Nie zrobił Pan tego, urząd skarbowy nie zauważył, więc mamy przedawnienie. VAT-u nie ma i nie będzie. W podatku dochodowym jest inaczej. Likwidując prowadzoną działalność gospodarczą, trzeba sporządzić wykaz pozostałych na ten dzień składników majątku. Powinien on zawierać m.in. nazwę samochodu, datę jego naby- cia, kwotę wydatków związanych z nabyciem, w tym zaliczoną do kosztów uzyskania przychodów, a także wartość początkową, metodę amortyzacji, sumę odpisów amortyzacyjnych. Dane zawarte w wykazie będą pomocne przy podatkowym rozliczeniu ewentualnej sprzedaży samochodu. Odpłatne zbycie samochodu jest podstawą osiągania przychodów z działalności gospodarczej, nawet gdy transakcja ta nie następuje w wykonaniu tej działalności. Przychód, o któ- rym mowa, powstaje i podlega opodatkowaniu, gdy do zbycia składników majątku pozostałych na dzień likwidacji dochodzi przed upływem sześciu lat, licząc od pierwszego dnia miesiąca następującego po miesiącu, w którym miała miejsce likwidacja działalności gospodarczej. Można podarować go synowi bez podatku w każdym czasie. To wszystko. Mam nadzieję, że pomogłam w podjęciu decyzji! Elżbieta Krywko doradca podatkowy Chcesz, abym na łamach tej gazety odpowiedziała na Twoje pytanie? Dzwoń pod nr 607 14 14 14 lub napisz na adres: [email protected] Elżbieta Krywko sport REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 12 (183) 2016 15 Paraolimpijczycy jadą do Rio de Janeiro Puchar Warmii i Mazur w zapasach Halsem po medal „Wózki” na macie Z utęsknieniem czekamy na sportowców reprezentujących Warmię i Mazury, którzy pojadą na olimpiadę do Rio de Janeiro. Warto tu zaznaczyć, że taką kwalifikację otrzymali paraolimpijczycy. Reprezentujący AKS OSW Olsztyn Monika Gibes i Piotr Cichocki powalczą o medal w żeglarstwie. Spotkanie z paraolimpijczykami odbyło się na terenie Olsztyńskiej Szkoły Wyższej. Sportowcy mieli do przekazania wiele ciekawych informacji. Najważniejszą było to, że przywieźli z mistrzostw świata złoty medal w klasie Skud 18 oraz wywalczyli kwalifikację do Rio. Łodzie tego typu są specjalnie budowane dla obsługującej jej niepełnosprawnej załogi, a ich projektantem jest ten, który wymyślił łodzie klasy 49-er. Dwie łodzie typu Skud 18 zakupiła dla załogi olsztyńska uczelnia. – Szczerze powiem, że nie spodziewaliśmy się takiego sukcesu. Pływamy razem z Piotrem dopiero od nieco ponad dwóch lat. Dziękujemy uczelni za zakup sprzętu i wsparcie w realizowaniu sportowych marzeń. To naprawdę motywuje do dalszej pracy – powiedziała Monika Gibes. Załoga OSW, w składzie Monika Gibes (sternik) i Piotr Cichocki (załogant), uczestniczyła w mistrzostwach świata osób niepełnosprawnych od 20 do 28 maja. Kilka dni później odbyły się zawody organizowane przez konstruktora tego typu żaglówek, co ma bardzo wysoki standard dorównujący mistrzostwom świata. Nasi ponownie byli najlepsi. – Mimo że dzieli nas duża różnica wieku, potrafimy się dogadać. Poza tym Monika jest chłonną wiedzy kobietą. Niejeden żeglarz zrezygnowałby z pływania ze mną, gdyby został zasypany taką liczbą informacji o żeglarstwie – poinformował Piotr Cichocki. Trzeba tu dodać, że Piotr Cichocki jest wytrawnym żeglarzem. W 2000 roku uczest- Olsztyńscy żeglarze Monika Gibes i Piotr Cichocki niczył w wyścigu dookoła świata na katamaranie. Jak powiedział trener duetu AKS OSW Grzegorz Prokopowicz, zawodnik po tym rejsie miał uszczerbek na zdrowiu i zdecydował się kontynuować karierę jako niepełnosprawny. W efekcie los połączył go z panią Moniką. – Jestem instruktorką Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Któregoś dnia pojawił się na zajęciach Piotr. Powiedział, że szuka załoganta na łódź. Choć dotąd nie miałam nic wspólnego z żeglarstwem, podjęłam natychmiastową decyzję na tak – wspomina Monika Gibes. – Pracują ze sobą nieco ponad dwa lata, a efekty są niesamowite – dodaje Grzegorz Prokopowicz i kontynuuje: – Teoretycznie decyzje wydaje sternik, lecz w ich przypadku, patrząc na doświadczenie Piotra, to on na ogół podejmu- je ostateczne decyzje, co zrobić podczas regat. Żeglarze niepełnosprawni także potrzebują czasu na przygotowania do startów. Ciężko pracują przez wiele dni w roku z dala od rodzin, kolegów. – Tylko pracą możemy osiągnąć w sporcie coś ważnego. I nie jest ważne, czy będą to sportowcy niepełnosprawni, czy inni. Dlatego jesteśmy wdzięczni naszym bliskim za wyrozumiałość i wsparcie – przekonuje pan Piotr. Warto dodać, że po pracowitym maju i początku czerwca załoga AKS OSW nie będzie miała długiego urlopu. Już 20 czerwca czeka ich zgrupowanie w Górce Zachodniej. Później ponad trzy tygodnie spędzą w Rio de Janeiro, gdzie będą zapoznawać się z wodami regatowymi. Na początku sierpnia jadą do Hagi. Tam będą trenowali na wodach, gdzie morskie prądy są podobne do tych w Brazylii. IRON Zapasy są sportem olimpijskim. W olsztyńskiej hali „Urania” odbyły się zawody adeptów tego sportu, czyli w kategorii młodzik (12-14 lat). Olsztynianie wywalczyli cztery medale. To 45. turniej rozgrywany w Pucharze Warmii i Mazur. Uczestniczyło w nim 210 zawodniczek i zawodników z 30 klubów naszego makroregionu oraz goście z Rosji, Litwy i Białorusi. Młodzi sportowcy rywalizowali w stylu klasycznym i wolnym. – Takie turnieje są ważnym przeglądem kadr klubów oraz efektów ich szkolenia. Tym bardziej że wiele mniejszych klubów nie stać na wysyłanie zawodników na wszystkie zawody, które w tej kategorii wiekowej odbywają się w kraju – poinformował Michał Staszewski, trener Budowlanych Olsztyn. W mocno obsadzonych zawodach liczyliśmy na dobrą postawę zapaśników Budowlanych Olsztyn. Trener najwięcej nadziei pokładał w występie Natalii Karbowiak. – Natalia to pełna sportowej pasji nastolatka. Czyni stałe postępy. W tym roku uczestniczyła w trzech turniejach i nie przegrała żadnej walki – chwali swoją podopieczną olsztyński szkoleniowiec. Młoda zawodniczka Budowlanych faktycznie była klasą dla samej siebie. Wszystkie walki wygrywała w imponujący sposób. – Fajnie, że jestem w dobrej formie. W kategorii młodziczek osiągnęłam wszystko, łącznie z mistrzostwem Polski. Od października przechodzę do kategorii kadetek. Wiele rywalek odetchnęło z ulgą, że nie będą musiały walczyć ze mną – powiedziała Natalia Karbowiak. Ambitna olsztynianka ma 14 lat i chodzi do gimnazjum. Jeszcze dwa lata temu nie spodziewała się, że oprócz nauki pochłonie ją taki sport jak zapasy. – Kiedyś na trening zapasów zaprosiła mnie koleżanka. No i wkręciła mnie w to! Wcześniej trenowałam taekwondo, ale zapasy spodobały mi się bardziej. A w ogóle to lubię sport. Jako uczennica chętnie uczestniczę w różnego rodzaju zawodach sportowych dla szkół – wyznała młoda zapaśniczka. W Pucharze Warmii i Mazur złoty medal zdobyła Natalia Karbowiak (kat. do 44 kg). Brązowe medale wywalczyli Wiktor Żukowski oraz bracia Piotr i Sebastian Wesołowscy. Kilkoro innych zawodników i zawodniczek z Olsztyna zajęło miejsca od 5. do 8. IRON
Podobne dokumenty
Życie Olsztyna
nie jest przypadkowy. Z jednej strony symbolizuje ptaszka wyrażającego zgodę, z drugiej strony przypomina bumerang, który wraca. Tak jak przekazanie organów przywraca potrzebującym życie – tłumaczą...
Bardziej szczegółowo