Światłość w ciemności świeci I ciemność jej nie ogarnęła

Transkrypt

Światłość w ciemności świeci I ciemność jej nie ogarnęła
3(9)/2011
Kocham Kampinos
HORNÓWEK
ISSN 2080–5160

IZABELIN

LASKI

MOŚCISKA

SIERAKÓW

TRUSKAW
PISMO BEZ CENZURY, WYDAWANE ZE SKŁADEK MIESZKAŃCÓW
Historia budowy
oczyszczalni ścieków
Opłaty za przyłączenie
do kanalizacji bezprawne!
Światłość w ciemności świeci
I ciemność jej nie ogarnęła
(Ewangelia wg. św. Jana)
Radosnych Świąt Bożego Narodzenia!
Drodzy Czytelnicy,
Zapraszamy do lektury kolejnego numeru naszego pisma.
 Nowe studium kierunków rozwoju gminy Izabelin
jest w opracowaniu. Jakie ono będzie? Jaki będzie tworzony przez
wójta regulamin wynajmowania mieszkań komunalnych? Czy na
działce przy ulicy Tetmajera powstanie pierwszy blok w Izabelinie?
Pewne jest jedno: dopóki obowiązuje studium, budowa bloków
w Izabelinie jest zagrożeniem realnym. Sąd Apelacyjny w Warszawie potwierdził, że to nie bzdura i nie manipulacja – to wójt w swej
kampanii wyborczej posłużył się publicznym kłamstwem.
 Gospodarka, durniu! – to hasło wyborcze umieszczone było
na biurku prezydenta USA Billa Clintona, by stanowić nieustanne memento przy zarządzaniu publiczną gospodarką. Skuteczne,
oszczędne zarządzanie publicznymi pieniędzmi – naszymi pieniędzmi! – to najważniejsze zadanie publicznej władzy. Gminne
finanse balansują na granicy – gmina zaciągając kolejne kredyty
na inwestycje zbliża się do nieprzekraczalnego poziomu 60% zadłużenia. A wydatki na gminną administrację systematycznie rosną
– wynoszą one obecnie 16 % budżetu. Czy Izabelin może stać
się drugą Grecją?
 Dawne błędy w planowaniu inwestycji rzutują na dzień dzisiejszy
Dowodzi tego historia budowy kanalizacji i oczyszczalni ścieków
naszej gminie. W roku 2001 wójt deklarował, że podłączenie do
sieci wszystkich mieszkańców stanie się faktem w ciągu 5-6 lat.
Dziś, po upływie dekady wciąż stoimy w połowie tej kluczowej inwestycji.
 „PREZENT GWIAZDKOWY” OD NSA
poszukując pieniędzy na budowę kanalizacji, gminy nie mogą
naruszać prawa. Gmina Izabelin zobowiązuje mieszkańców do
pokrycia 5% kosztów budowy sieci. Nie jest to przypadek odosobniony w skali kraju. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł:
takie praktyki są bezprawne. Każdy kto wpłacił ryczałtem
2
3 tysiące złotych za podłączenie do kanalizacji, może żądać od
gminy zwrotu.
 Wspólna Sprawa – to nie Kocham Kampinos!
Ostatni czas przyniósł nieoczekiwane, lecz konieczne zmiany
w naszym gronie. Zakończyliśmy współpracę z panem Markiem
Gizmajerem. Wiele wspólnie zdziałaliśmy – tym większym zaskoczeniem był dla nas fakt, iż radny Kocham Kampinos podjął się
jako redaktor naczelny tworzenia konkurencyjnego pisma Wspólna
Sprawa, O wydarzeniu tym dowiedzieliśmy się post factum – ze
stopki redakcyjnej pisma. Rzeczą oczywistą jest, iż każdy ma prawo dokonać w sumieniu swobodnego wyboru formy i celów swojej
działalności. Równie ważne jest jednak, by w swych działaniach
być konsekwentnym i zachować swoją tożsamość. Wspólna Sprawa nie ma nic wspólnego z działalnością Stowarzyszenia Kocham
Kampinos. Pismo to nie jest ani dodatkiem, ani uzupełnieniem
gazetki Kocham Kampinos. Nie ma przy tym znaczenia, z którą
partią polityczną Wspólna Sprawa jest związana. Stoimy na stanowisku, iż działalność nasza powinna zachować apolityczny, neutralny charakter. Pragniemy, aby Kocham Kampinos było płaszczyzną
porozumienia, której wyłącznym spoiwem jest wzajemna lojalność
i troska o dobro wspólne – naszą gminę. Nie identyfikujemy się zatem z żadną partią polityczną i nie dopuszczamy myśli, aby poglądy
polityczne były tym, co nas dzieli. Na gruncie lokalnym działamy
razem – bez względu na osobiste polityczne sympatie. W poczuciu odpowiedzialności z pomyślny rozwój gminy Izabelin, wszędzie
tam, gdzie wymaga tego dobro publiczne, stajemy w opozycji wobec władz gminy Izabelin.
Klub radnych Kocham Kampinos tworzą: Elżbieta Grohman (Hornówek) Małgorzata Piekarska (Hornówek) oraz Sławomir Kraszewski (Laski).
www.kochamkampinos.com.pl
Uśmiech Wiktorii
Drodzy Sąsiedzi
W imieniu swoim i Wiktorii chcielibyśmy serdecznie podziękować za zaangażowanie i chęć niesienia pomocy dla naszej niepełnosprawnej córki. W szczególności serdeczne podziękowania należą się uczniom Szkoły Podstawowej w Izabelinie za zorganizowanie koncertu charytatywnego, którego celem było zbieranie pieniędzy na dalszą rehabilitację Wiktorii. Ci wspaniali młodzi ludzie to Zuzia Nikołajuk oraz bracia Bruno i Maksymilian
Tobiasz. Przy wsparciu swojego wychowawcy p. Łukasza Konarskiego pokazali, że nie mając wiele, mogą ofiarować coś najpiękniejszego i bezcennego.
Kochani! Wasze szlachetne serca, znaczą dla nas więcej niż pieniądze. Daliście naszej córeczce coś znacznie ważniejszego – bezinteresowny dar miłości. Zawsze
będziemy o Tym pamiętać. A kiedyś opowiemy o tym Wiktorci.
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego Nowego Roku chcieliśmy złożyć Państwu najserdeczniejsze życzenia.
Magdalena i Karol Anaszkiewicz
i T Y Z O S TA Ń Ś W . M I K O Ł A J E M
Wiktoria urodzona 20.03.2009 roku przyszła na świat z wrodzoną złożoną wadą serca przełożenia wielkich pni tętniczych (TGA).
W 6 dobie życia przeszła skomplikowaną, ponad 20 godzinną operację serca. Po operacji wystąpiło wiele powikłań dlatego w konsekwencji
musiała spędzić w szpitalu pierwszych 7 miesięcy swojego życia.
W wyniku komplikacji miała i ma poważne problemy zdrowotne. Między innym uszkodzenie słuchu (niedosłuch umiarkowany obustronny) i nerek (kamica nerkowa) oraz opóźnienie psychomotoryczne.
W trzecim roku życia zdiagnozowano u niej epilepsję i mózgowe porażenie dziecięce.
Mimo że Wiktoria nie siedzi jeszcze stabilnie, nie chodzi ani nie mówi, to codzienne ćwiczenia przynoszą duże efekty. Aby w przyszłości
normalnie funkcjonowała, wymaga dalszej drogiej, rehabilitacji neurologicznej, ruchowej i słuchowej jak również systematycznego leczenia, na które nie posiadamy wystarczających środków finansowych.
Dlatego Wiktoria potrzebuje Twojej pomocy! Każda wpłacona przez Ciebie złotówka daje nadzieję na lepsze jutro.
Wiktorii możesz PODAROWAĆ
TWOJEGO PODATKU
KRS: „0000037904”
CEL SZCZEGÓŁOWY:
„WIKTORIA ANASZKIEWICZ (8506)”
LUB PRZEKAZAĆ DAROWIZNĘ:
Fundacja Dzieciom "ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ", ul. Łomiańska 5; 01-685 Warszawa
Numer konta bankowego:
15 1060 0076 0000 3310 0018 2615
TYTUŁEM - Wiktoria Anaszkiewicz, 8506- darowizna na pomoc i ochronę
www.kochamkampinos.com.pl
Za każdą pomoc serdecznie dziękujemy!
Magdalena i Karol rodzice Wiktorii
http://wiktoria.kronsystem.pl/
E-mail: [email protected]
tel.: 604-515-579
3
UŚMIECH ŚWIĘTEGO
Pewnego kwietniowego dnia 1945 roku przybył do Zakładu dla Niewidomych w Laskach ksiądz Aleksander Fedorowicz. (…) Siostrze
Vianneyi, pierwszej osobie, którą napotkał po drodze, oznajmił z prostotą, że nie ma pieniędzy na zapłacenie dorożkarzowi. Pakunki,
na których siedział w czasie podróży, gdzieś zniknęły. Z pewnością spotkał gdzieś po drodze biednych ludzi, którym trzeba było pomóc…
Pozostały mu dwie książki, jedyny dobytek, z którym wkraczał na nową drogę życia.
Wspomnienia o księdzu Aleksandrze zawarte są w kilku grubych tomach. Około 400 osób, różniących się pochodzeniem, wykształceniem czy wrażliwością opisuje na różne sposoby miłość izabelińskiego proboszcza. […]
Ksiądz Aleksander wygłosił kazanie podczas pierwszego w Polsce nabożeństwa ekumenicznego w świątyni
rzymsko-katolickiej w 1962 roku. Ksiądz Zygmunt Michelis, pastor Kościoła Ewangelicko –Augsburskiego tak
wspominał to wydarzenie: Na kazalnicy stanął ksiądz
w średnim wieku, o przedziwnie łagodnym wyrazie twarzy (…). Mieliśmy wrażenie, że te skupione oczy, tchnące
jakąś wewnętrzna światłością i dobrocią wypatrują właśnie zaproszonych „heretyków” Pierwsze słowa kaznodziei
zwrócone do najmilszych i najbardziej upragnionych na
tym nabożeństwie gości, a raczej „kochanych braci i sióstr z innych
kościołów chrześcijańskich” natychmiast rozwiały moje obawy co do
charakteru nabożeństwa. W kazaniu było tyle szczerej dobroci i braterskiej miłości bliźniego bez najmniejszej aluzji do jakichkolwiek
różnic czy błędów reformacyjnych, a zarazem tyle szczerej prostoty
i skromności, że uczucia te jakby przesłaniały i roztapiały wypowiadane słowa i myśli.(…)
Ksiądz Michelis odwiedził później księdza Fedorowicza w jego
parafii wraz z drugim pastorem, kolegą z Dorpatu. We wspomnieniach pisze, że wiedział z opowiadań w jak ciężkich warunkach pracuje proboszcz z Izabelina, ale to co zastali, przeszło jego wyobrażenia. Nie do mnie należy opisywać trudności i ofiarność miejscowego
proboszcza tej parafii i jej siedzibę na podwarszawskich piaskach,
wśród karłowatego lasku sosnowego. Nie potrzebuję dodawać, że
spotkało nas najbardziej braterskie i serdeczne przyjęcie. Gdyśmy po
dwóch godzinach opuszczali progi tej plebanii i jej podwójnie ofiarnego, bo nie tylko pracującego dobrowolnie już od kilku lat w tych
warunkach, lecz przy tym cierpiącego z powodu nieuleczalnej choroby duszpasterza (trudno naprawdę nazywać go proboszczem), brnąc
w piasku do autobusu przystanęliśmy, aby wymienić swoje pierwsze
wrażenia. Zapytałem mojego towarzysza i przyjaciela: „Czy któryś
z nas obydwóch zdobyłby się na podobną ofiarę?” A na to usłyszałem
w odpowiedzi: „Na pewno nie, bo to jest przecież święty człowiek”.
Wierni widzieli, że ich duszpasterz dzielił z nimi biedę. Rozdawał wszystko co miał, nic nie zagrzewało dłużej miejsca na plebanii
u św. Franciszka. Plebania z resztą to za duże słowo. Wokół kościoła
ustawiono kilka baraków – w jednym z nich urządzono jadalnię,
gdzie ustawiono podłużny, heblowany stół, przy który mogło zasiąść kilkanaście i więcej osób, a właściwie tyle, ile
w danym dniu przybyło w gościnę, ilu proboszcz zaprosił,
ilu było głodnych. Siostra Klara wspomina, że gdy dorobili się stołu, chciała go przykryć białą ceratą, ale ksiądz
Ali nie pozwolił. Wytłumaczył jej, że parafianie nie mają
w domach cerat ozdobionych kwiatkami i że taki „luksus”
ich onieśmieli. Osoby bywające w Izabelinie często opowiadały, jak przy stole zasiadali biskupi obok kominiarzy,
a cieśle w sąsiedztwie profesorów, ugoszczeni czym chata
bogata. A chata nie była zamożna – „cudowne rozmnożenie zupy”
przez dolewanie do niej wody pozostało stałą praktyką w tym
domu otwartych drzwi. […]
Ksiądz nieustannie krążył po domach, słuchał ludzi, pomagał
im. Znikał na wiele godzin i wracał późnym wieczorem. Pielęgnował chore staruszki, palił im w piecu, wylewał im brudną wodę
z miednicy i przynosił świeżą. Wziął na plebanię chorego na raka,
któremu odpadł nos i wypadły zęby, i opiekował się nim. Gdy
jego żona – świadek Jehowy – przyszła z grupą współwyznawców
zrobić awanturę, proboszcz cierpliwie wysłuchał obelg, po czym
zaprosił wszystkich na obiad. Znał każdego z parafian, choć czasami musiał sobie przypominać , jak się nazywają.. Był zawsze
tam, gdzie wydarzyło się nieszczęście, gdy komuś zmarł jego bliski, gdy spalił się cały dobytek. Niezmiennie ubogi, w pocerowanej sutannie, latem w sandałach na bosych stopach. I zawsze
niezmiennie uśmiechnięty. […]
Gdy siostry Zyta i Anna zrobiły księdzu na drutach piękny czarny blezer, oddał go przy pierwszym wyjeździe do Warszawy - niedaleko przystanku spotkał zziębniętego pijaka. Pani Matylda Witt
(…) kiedyś wzięła do pocerowania jego sutannę i zaczęła liczyć łaty,
aż się pogubiła w rachunkach. Z kilkoma paniami złożyła się wtedy
na nową, ale on, naturalnie, oddał komuś pieniądze. I właśnie w tej
legendarnej sutannie został pochowany.
Ksiądz Ali zmarł dnia 15. Lipca 1965 roku. Pochowany jest
na izabelińskim cmentarzu. Na grobie widniej napis – motto
jego życia: BÓG JEST MIŁOŚCIĄ.
Tekst stworzony został z wybranych fragmentów książki pani Aliny Petrowej – Wasilewicz „Uśmiech Księdza Alego – dzieje parafii
świętego Franciszka z Asyżu w Izabelinie”, wydanej w roku 2001 r. dzięki inicjatywie ówczesnego proboszcza ks. Maciej Cholewy.
4
www.kochamkampinos.com.pl
Mistrz Józef Niedomagała
Wiele słów można napisać o panu Józefie, naszym sąsiedzie
z Lasek. Zasłużony dla polskiego sportu wybitny trener judo, nauczyciel akademicki związany z AZS Politechniki Warszawskiej,
posiadacz najwyższego w Polsce 8 stopnia DAN, przewodniczący
Komisji Kolegium DAN Polskiego Związku Judo. Niski wzrostem,
ale wielki duchem, prawdziwy mistrz – pełen pokory, szczery,
prawdziwy w swych relacjach z ludźmi.
Z drugiej strony – człowiek serdeczny, kochający swoja rodzinę. Rodzina była dla niego najważniejsza. Nade wszystko uwielbiał swoje wnuczki i najmłodszego wnuka, z którego narodzin
był wyjątkowo dumny. Był też pan Józef człowiekiem muzykalnym. Wieczorami lubił zasiąść przy domowym pianinie, pograć,
pośpiewać, zabawić przyjaciół, dla których dom państwa Niedomagałów zawsze był otwarty. Z drugiej strony – człowiek serdeczny, kochający swoja rodzinę. Rodzina była dla niego najważniejsza. przyjaciół: dwa psy, 18-to letni kot, do tego jeszcze
ryby, dziewięć papug – wylicza żona – pani Halina.
Pan Józef był człowiekiem wszechstronnie rozmiłowanym
w sporcie. Aktywnie uprawiał narciarstwo, żeglarstwo, by w końcu całkowicie poświęcić się judo. Naszej lokalnej społeczności
znany był jako założyciel sekcji judo w dawnym Domu Kultury
w Laskach. Wychowanie najmłodszego pokolenia stało się jego
prawdziwą pasją. W to dzieło zaangażował się bez granic, po-
rzucając świetną karierę zawodniczą. Choć dodać wypada, że
niewątpliwy talent przekazał synowi Wojciechowi - dziś utytułowanemu zawodnikowi.
Żona – pani Halina – wspomina z uśmiechem, że pan Józef
nieczęsto bywał w domu. Ona więc starała się wszędzie mu towarzyszyć. Razem serdecznie opiekowali się najmłodszymi na
corocznych obozach sportowych. Trener Józef dla dzieci i młodzieży był jak ojciec – silny, opiekuńczy, troskliwy. Rodzice wiedzieli, że pod jego opieką dzieci wzrastają fizycznie i duchowo.
Uczył nie tylko techniki walki, on pokazywał, jak stawiać sobie
wysokie wymagania, jak wytrwale dążyć do celu. Uczył odwagi,
uczciwości i szacunku dla przeciwnika, uczył życia… Dziś, gdy
tak bardzo brakuje autorytetów, trener Józef zyskał najwyższy
nasz szacunek.
Swoją ostatnią - przegraną walkę - stoczył z nieuleczalną chorobą. Na zawsze zszedł z maty dnia 18 października 2011 roku.
W dniu jego pogrzebu u Ojców Dominikanów na warszawskim
Służewie żegnały go setki przyjaciół. Starsi i młodsi ocierali łzy,
wielu złożyło na jego trumnie w ostatnim podarunku swoje pasy
judo – niektórzy czarne, inni zielone, pomarańczowe, żółte…
Położone zostały obok biało-czerwonego, mistrzowskiego pasa
naszego trenera.
Judo to znaczy – ustąp, by zwyciężyć. Wierzymy, że trener Józef, który tak szczerze kochał Boga i naszą Ojczyznę, chociaż
umarł - naprawdę zwyciężył i odbiera teraz zasłużoną, wieczną
nagrodę.
Przyjaciele
A K A D E M I A
J U D O
Trenujemy judo w Warszawie, Izabelinie i Babicach
Warszawa – Żoliborz
szkoła przy ul. Fontany 3
pon, śr, pt
początkujący: 1530–1730
Zaawansowani: 1700–1830
www.kochamkampinos.com.pl
Babice Stare,
remiza strażacka
wt, czw
początkujący: 1614–1730
zaawansowani: 1730–1900
Izabelin,
szkoła przy ul. Wojska Polskiego
wtorki: 1730–1830; 1830–1930
czwartki: 1630–1730; 1730–1830
5
DOM KULTURY W LASKACH przy ulicy Południowej przez długie lata służył społeczności Lasek – dzieciom, młodzieży, dorosłym. Darowane niegdyś gminie przez
dziedzica wsi Laski budynki gospodarcze zaadaptowane zostały na świetlicę, biblioteczkę, pracownię plastyczną, salę sportowo-widowiskową. Nie było tam luksusów, była za to swojska, rodzinna wręcz atmosfera. Młodzi wpadali tu pograć
w tenisa stołowego, porozmawiać, dzieci odrabiały lekcje dawniej okiem pod sióstr
zakonnych, potem nauczycielek z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Regularnie odbywały się treningi judo.
Cuda w tej budzie…
Decyzja o zamknięciu Domu Kultury przyjęta została z niedowierzaniem. Dlaczego?
– pytali ludzie nie kryjąc żalu. Niestety,
sprawa okazała się przesądzona. Zły stan
techniczny budynku i poważne zagrożenie
pożarowe stanęły na przeszkodzie dalszemu
użytkowaniu. A na opinię strażaków rady
nie ma. Dom Kultury zamknięto na kłódkę,
zajęcia przeniesiono do Centrum Kultury,
sekcja judo rozproszyła się. W Izabelinie nie
znalazło się dla niej miejsce na szkolnej sali
gimnastycznej, przyjęła ją pod swój dach
strażacka remiza – w Starych Babicach. Tak
upłynęły trzy lata.
Któregoś sierpniowego dnia sąsiadów
z ulicy Południowej zaintrygowały hałasy
dobiegające z Domu Kultury. Cóż się okazało? – w środku trwały przygotowania do
remontu. Zerwana została stara, zniszczona
i zagrzybiona boazeria. W odpowiedzi na
pytanie co się dzieje, mieszkańcy dowiedzieli się, że Dom Kultury został wynajęty
pod drukarnię offsetową. Ludzie poczuli się
oszukani. Jeśli może być drukarnia, to czemu nie Dom Kultury? Czy zagrożenie pożarowe w budynku już minęło?
6
Wraz z radnym Piotrem Roszkiewiczem
zażądaliśmy od wójta wyjaśnień. Skoro nie
ma przeszkód do użytkowania obiektu, zażądaliśmy przystąpienia do jego remontu
i reaktywacji Domu Kultury. Na sesji Rady
Gminy odczytane zostało nasze pismo
w tej sprawie i wywołana została burzliwa
dyskusja. Redakcja Listów do Sąsiada zrelacjonowała jej przebieg z właściwą sobie
precyzją. Czytelnik mógł się dowiedzieć, że
„ odczytano list z wnioskiem o reaktywowanie Domu Kultury w Laskach. Wójt poinformował zebranych, że jest to sprawa trudna.
Budynek, o którym mowa jest w bardzo
złym stanie technicznym i został wyłączony z użytkowania przez Straż a Powiatowy
Inspektor Nadzoru Budowlanego wskazał
ten obiekt do rozbiórki. Koszty modernizacji
tego budynku byłyby bardzo wysokie. Wójt
wskazał również na to, że Laski są najlepiej
zaopatrzonym w obiekty kulturalno-sportowe sołectwem naszej gminy.” O fakcie
przeznaczenia budynku na drukarnię – ani
słowa. W kolejnym numerze Listów wójt
już sam zabrał głos w sprawie, tłumacząc,
że zagrożenie pożarowe istnieje jak najbar-
fot. Robert Wójcik.
Sławomir Kraszewski, radny z Lasek.
dziej, że dzieci do obiektu by nie wpuścił,
ale zgłosili się do gminy ludzie dorośli,
więc na pewno wiedzieli co robią, planując
tam uruchomienie drukarni. Czyżby dzieci
należało chronić, a dorosłych już niekoniecznie? Czy to właśnie wynikało ze strażackiej opinii? Podobno też żadnej umowy
najmu absolutnie nie było. Ktoś jednak dał
klucze do gminnego obiektu i pozwolił na
przystąpienie do remontu. Widzicie ludzie,
cuda w tej budzie – chciałoby się powiedzieć.
Obecnie Dom Kultury znów jest zamknięty na cztery spusty. Po naszej interwencji wójt zlecił opracowanie ekspertyzy
technicznej budynku. Wynika z niej, że właściwie nadaje się on do rozbiórki, ponieważ
koszt ewentualnego remontu przekraczałby
wartość samego budynku. Trudno się z tym
argumentem nie zgodzić. Same koszty
rozbiórki są na tyle wysokie, że na chwilę
obecną gmina ma poważniejsze wydatki.
Jednak rozbiórka kiedyś nastąpi, to wydaje
się pewne. Jaki więc będzie los działki na
której budynek stoi? Czas pokaże.
www.kochamkampinos.com.pl
Dawna siedziba KPN pod zabudowę?
Działka położona u zbiegu ulic Tetmajera
i Krasińskiego w Izabelinie – dawna siedziba
Dyrekcji KPN – znana jest już chyba wszystkim jako niesławne miejsce gdzie plan
zagospodarowania przestrzennego przewiduje budowę sześciokondygnacyjnego
bloku mieszkalnego oraz podziemnego garażu. Plan uchwalony w ekspresowym tempie
poza wiedzą opinii publicznej, a nawet poza
świadomością bezpośrednich sąsiadów, wciąż
obowiązuje. Pomimo licznych urzędowych zapewnień, że zapisy tego planu to manipulacja
opozycji, a najlepszym razie zwykła pomyłka,
gmina nie przystąpiła do jakichkolwiek
prac, zmierzających do jego zmiany. Tradycyjnym i nikogo nie przekonującym wytłumaczeniem jest brak pieniędzy. Cóż na to można
powiedzieć – chcieć, to móc… Najwyraźniej
władze gminy pod rządami wójta Witolda Malarowskiego planu tego zmieniać zwyczajnie
nie chcą. Plan nie był przecież uchwalany bez
konkretnego celu. Po co w odległości niespełna 200 m od granic parku narodowego dopuszczono tak wysoką zabudowę wielorodzinną– tego wójt nigdy mieszkańcom gminy nie
wyjaśnił. I tak, jak to w życiu bywa – sukces
ma wielu ojców, a do porażki nikt nie chce się
przyznać, tak i za plan dla tej działki nikt nie
czuje się odpowiedzialny: ani wójt, który go
opracował, ani dyrektor, który go pozytywnie
uzgodnił.
BUDYNEK DO „PILNEJ MODERNIZACJI”
Nie może dziwić, że wiadomość o przymusowym wykwaterowaniu lokatorów zamieszkujących od lat opuszczone budynki
po KPN, zelektryzowała sąsiadów z ulic Tetmajera i Krasińskiego Lokatorzy ci to funkcjonariusze Izabelińskiego Komisariatu Policji.
Wszyscy zmuszeni zostali do opuszczenia swych
mieszkań przed dniem 1. listopada 2011. By
mieć całkowitą pewność, że termin ten zosta-
Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego może w każdej chwili
stać się podstawą udzielenia pozwolenia na budowę. Ten skandaliczny plan
winien zostać niezwłocznie zmieniony. Lepszego momentu nie będzie, skoro zarówno KPN jak i gmina Izabelin na piśmie deklarują, iż nie wiążą
z tą działką żadnych planów realizacyjnych. Problem tylko w tym, że zapisy
wciąż obowiązującego studium przewidują tam wyłącznie zabudowę wielorodzinną. Jaką więc zmianę planu wójt może zaproponować, by nie popaść
w sprzeczność ze studium – że wybuduje blok, tylko trochę niższy? A to
właśnie wynika z wójtowych deklaracji: dokonanie korekt, uściślenie zapisów… Tymczasem nam nie chodzi o zmiany kosmetyczne, tylko o zmianę
przeznaczenia tej działki!
nie dotrzymany, lokatorom odcięto gaz, którym
mieszkania były ogrzewane. Tymczasem wójt
informował: „budynek jest w bardzo złym
stanie i wymaga pilnej modernizacji. Mieszkańcy odmówili opuszczenia budynku i na
tym podłożu powstał problem, nad którego
humanitarnym rozwiązaniem pracuje gmina” (LdS XI). I tak nieruchomość opustoszała.
Jakie będą jej dalsze losy? Co według wójta
oznacza „pilna modernizacja”? Zarówno gmina
jak i KPN, zarządzający nieruchomością w imieniu Skarbu Państwa, w odpowiedzi na nasze
oficjalne zapytania, odżegnują się od jakichkolwiek zamiarów realizacji nowej zabudowy na
działce 1033. Dyrektor KPN informuje równocześnie, że plan zagospodarowania przewiduje
tam budynek wielorodzinny, ale wszelkie ewentualne decyzje muszą zapaść w Ministerstwie
Środowiska. Gmina z kolei nie ma praw właścicielskich do nieruchomości i zaprzecza, jakoby
miała ją zakupić.
My sąsiedzi nie wyobrażamy sobie że za naszym płotem może powstać jakakolwiek zabudowa wielorodzinna. Jak to możliwe, że ktoś
wpadł na pomysł, by budynek sześciopiętrowy powstał w otoczeniu niskiej zabudowy jednorodzinnej? My wszyscy budując swoje domy musieliśmy przestrzegać ograniczeń wynikających z planów. Nagle okazuje się,
że kilka metrów obok, na działce sąsiedniej te ograniczenia już nie są
ważne. Nikt już nie bierze pod uwagę nie tylko naszych interesów, ale
przede wszystkim względów ekologicznych. I kto to czyni? – dyrektor
parku narodowego, który takie plany zaakceptował. To dla nas prawdziwe
rozczarowanie.
Marzena i Tomasz Steinke
JAKIE SĄ ZAPISY PLANU DLA DZIAŁKI 1033:
Powierzchnia biologicznie czynna 30% – czyli 70% pod zabudowę.
Dominanta wysokościowa 20 m czyli 6 kondygnacji nadziemnych.
Wskaźnik intensywności zabudowy równy 5,
podczas gdy w ścisłym centrum Warszawy wynosi on max 3,5.
Te zapisy pozwalają na działce o powierzchni około 3 tys. m² wybudować ponad 200 mieszkań.
www.kochamkampinos.com.pl
ww
w
ww.
w.ko
w
.ko
kocch
ham
aamk
mkam
kkaam
mp
piin
no
no
oss com
om.p
.pl
7
JAKIE BĘDZIE
NOWE STUDIUM?
Robert Wójcik
RADA GMINY STWIERDZIŁA NIEAKTUALNOŚĆ STUDIUM I NIEKTÓRYCH PLANÓW MIEJSCOWYCH
Dnia 30 listopada 2011 roku Rada Gminy
przyjęła dokument Analiza zmian w zagospodarowaniu przestrzennym Gminy Izabelin. Jak czytamy: przyjęte rozwiązania winne
być ponownie „skonsultowane” ze społecznością lokalną, które winno się wypowiedzieć
wprost co do przyjętych założeń, a więc wypowiedzieć się co do przyszłości Gminy Izabelin. Wydawać by się mogło, że ciężka walka stoczona przez Kocham Kampinos pod
hasłem NIE BLOKOM W IZABELINIE, zwieńczona została sukcesem. Tylko pozornie jest
to prawdą. W rzeczywistości ciągle jesteśmy
w pół drogi do zmiany studium. W praktyce
„nieaktualność” studium nie oznacza zbyt
wiele. Absolutnie nie jest równoznaczna z
uchyleniem mocy obowiązującej studium
i pozbawieniem go skutków prawnych. Rada
Gminy stwierdzając „nieaktualność” studium
dokonuje wyłącznie oceny, że jego zapisy nie
odpowiadają aktualnym potrzebom. Stare
studium, przewidujące budowę bloków, czy
zabudowę na obszarze KPN, obowiązywać
więc będzie w pełnym zakresie tak długo, jak
długo Rada Gminy ostatecznie nie zatwierdzi studium nowego. Jakie ono będzie? Jakie
może być studium kierunków rozwoju gminy
opracowane przez Witolda Malarowskiego,
odpowiedzialnego za wprowadzenie do aktualnego studium zapisów dopuszczających
budowę bloków w gminie Izabelin?
Jak poinformował wójt Witold Malarowski jeszcze we wrześniu, projekt przewiduje likwidację dominant wysokościowych,
likwidację terenów rezerw budowlanych
w Kampinoskim Parku Narodowym, obniżenie wskaźników intensywności zabudowy, a także wprowadzenie zmian zagospodarowania terenu po dawnym przedszkolu
w Izabelinie przy ul. 3 Maja. To dość skromne zamierzenia. Wyliczając zakres niezbednych zmian studium wójt pominął najważniejszy postulat – wykluczenie zabudowy
wielorodzinnej. Wójt podkreślił jednocześnie, że nigdy nie był zwolennikiem zabudowania lasu pomiędzy Truskawiem a Izabelinem. Szkoda, że wójt nie wytłumaczył,
po co studium w obecnym skandalicznym
kształcie zostało w ogóle uchwalone przy
zaangażowaniu licznych organów administracji i pokaźnych publicznych pieniędzy.
Zmiana studium to zadanie poważne i kosztowne. Jeżeli ma być zmienione
zgodnie ze społecznym oczekiwaniem, to
musi być zmienione we wszystkich obszarach, które wzbudzają powszechny sprzeciw. Oby zmiana studium nie okazała się
połowiczna i pozorna!
Ustalenia studium są wiążące dla gminy
przy uchwalaniu planów miejscowych. Z tej
przyczyny uchwalenie wszystkich newralgicznych planów powinno być wstrzymane
do czasu uchwalenia nowego studium. Dotyczy to zwłaszcza terenów wokół Urzędu
Gminy, ośrodka zdrowia, działki 1033 (dawnej siedziby KPN przy ulicy Tetmajera), dawnego przedszkola przy ul. 3 Maja Wszędzie
tam studium zakłada budowę bloków.
Koniecznie pamiętajmy też o tym, że
zapisy Studium w licznych przypadkach
już zostały zrealizowane w konkretnych
miejscowych planach zagospodarowania
przestrzennego. Działka 1033 jest tego
koronnym przykladem. Podobnie rzecz się
ma z terenem wokół nowej szkoły podstawowej przy ulicy Wojska Polskiego – tam
obowiązujący plan przewiduje budowę
sześciopiętrowego budynku zamieszkania
zbiorowego. Tu sama zmiana Studium nie
wystarczy, ona automatycznie nie zniweczy zapisów planów, przewidujących budowę pierwszych bloków w Izabelinie.
Studium jest aktualnie w fazie projektowej, wkrótce ma zostać skierowane do
uzgodnień. Jego wyłożenie do publicznego wglądu może nastąpić w połowie roku.
Oby tylko nie w wakacje…
Wyłożenie studium otwiera drogę do
składania uwag do projektu. Będziemy
Państwa informować o tym na bieżąco.
Czytajcie Kocham Kampinos!
MIESZKANIA KOMUNALNE DLA SWOICH
CZYLI JAK WÓJT BUDUJE IMPERIUM
Przed wakacjami opinia społeczna w gminie naszej skoncentrowana była
na konsultacjach społecznych w sprawie nowego systemu odbioru śmieci od
mieszkańców. Konsultacje okazały się całkiem zbędne, bo ledwie się zakończyły, uchwalona została ustawa śmieciowa, która o wszystkim przesądziła.
Równolegle, lecz już bez rozgłosu, wszczęto konsultacje w sprawie
„Zasad wynajmowania mieszkań komunalnych” opracowanych przez wójta
gminy Izabelin. Gminna gazeta rozpisując się szeroko na temat śmieci, sprawę mieszkań dyskretnie przemilczała. Tymczasem „Zasady wynajmowania”
zakładały, że bez jakichkolwiek dodatkowych kryteriów, o mieszkanie komunalne ubiegać się będą mogli pracownicy i byli pracownicy „gminnych
jednostek” - bez względu na fakt, czy własne mieszkanie posiadają i bez
względu na wysokość miesięcznych dochodów. O przydziale mieszkania
miałaby decydować wójt, mając do pomocy Komisję – składającą się z osób
przez niego samego wskazanych.
Skandaliczne zapisy zostały przez nas zdemaskowane i zbiorowo oprotestowane. Sprawa ucichła. Nie na długo jednak. Wkrótce gmina przystąpi
8
ponownie do konsultacji mieszkaniowych, przedstawiając nowo opracowane
„Zasady”. Dla zilustrowania skali problemu: obecnie w gminnych jednostkach mamy łącznie 276 etatów (nie wliczając spółki Mokre Łąki).
Nie raz pisaliśmy, że obowiązkiem gmin jest uchwalenie planów gospodarowania komunalnym zasobem mieszkaniowym. Obowiązku tego gmina
Izabelin nigdy nie dopełniła. Brak zasad nigdy nie przynosi dobrych efektów,
otwierając pole dla dowolności. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Dawny komunalny DOM NAUCZYCIELA - przed laty został wykupiony przez lokatorów. Gmina nie widziała sensu dalszego utrzymywania budynku w swoim
zasobie; podobno były z tym same kłopoty.
Nie kwestionujemy ustawowych obowiązków gminy w zakresie zapewnienia lokali socjalnych osobom o najniższych dochodach, mającym problemy mieszkaniowe. W tej sytuacji znajduje się kilka rodzin na terenie naszej
gminy. To dobrze, że mają powstać zasady najmu lokali. Pytanie tylko – jakie
one będą. Już dziś apelujemy o zainteresowanie sprawą i wzięcie udziału
w konsultacjach!
www.kochamkampinos.com.pl
Rusza gminny system odbioru śmieci
USTAWA ŚMIECIOWA – ZA I PRZECIW
Z początkiem roku 2012 wchodzą w życie nowe przepisy „ustawy śmieciowej”. Entuzjaści cieszą się, że nareszcie przestanie się opłacać
nielegalne spalanie i wyrzucanie odpadów, w lasach zapanuje czystość, a w powietrzu świeżość. Przeciwnicy twierdzą, że ustawa to powrót do monopolu gmin, a w konsekwencji rozrost samorządowej biurokracji i nieuchronny wzrost cen. Prywatni operatorzy argumentują,
że nowe przepisy stanowią zamach na wolny rynek, oznaczać mogą konieczność grupowych zwolnień, a nawet upadek wielu firm.
Jak w praktyce zadziała ustawa – okaże się „w praniu”, a jedną z pierwszych gmin, która przetestuje na swoich mieszkańcach nowy
system, jest nasza gmina Izabelin.
JEDNA FIRMA – POWINNO BYĆ ZNACZNIE TANIEJ!
Mieszkańcy zobligowani do złożenia śmieciowych deklaracji dokonują więc podliczeń
w domowym budżecie. Niby gmina wybrała
w drodze przetargu najtańszą ofertę, ale co
się okazuje? – większości z nas w porównaniu z dotychczasowymi stawkami rynkowymi opłaty wychodzą wyższe niż dotychczas
i to nie o kilka, lecz o kilkadziesiąt procent!
Jedni wyliczają, że oddając śmieci nie segregowane, zapłacą 30 % więcej, inni że
nawet 50%.
Wszyscy dotychczas płaciliśmy rynkowe
stawki za wywóz śmieci. Czy od nowego
roku, czyli od wejścia nowych przepisów
o przejęciu śmieci przez gminy, nagle wszyscy operatorzy prywatni podniosą klientom
stawki o 50 procent? To raczej mało prawdopodobny scenariusz.
Według gminnych danych gminę Izabelin zamieszkuje nieco ponad 11 tysięcy
ludzi. Wybrana w przetargu firma – warszawska spółka MPO – dostała zatem wielki
rynek do obsłużenia. Ze względu na skalę
przedsięwzięcia powinno być więc taniej
niż dotychczas. Jest drożej. To zastanawiające, biorąc pod uwagę proporcje wyłączności
obsługi całej gminy w relacji do obsługi pojedynczego podmiotu.
Być może dla dużej grupy naszych
mieszkańców kilkanaście czy kilkadziesiąt
złotych miesięcznie to niewielka, wręcz nieodczuwalna różnica. Bez wątpienia jednak
równie liczna jest grupa mieszkańców, dla
których jest to różnica wielka. Tak czy inaczej stawki powinny być wyliczone przejrzyście i uczciwie. Mamy bowiem do czynienia
z daniną publiczną – i jak poucza deklaracja – w takim trybie opłaty będą ściągane
z opornych obywateli. A w kwestiach finansowych istotna jest każda złotówka.
relacje stawek mają zdecydowanie zachęcać
do segregowania śmieci, ale dlaczego nie
odczuwamy tego jako zdecydowanej ulgi
dla kieszeni? Zastanówmy się: dotychczas
to firmy odbierające od nas śmieci dokonywały następnie ich segregacji w sortowniach, przy czym koszty segregacji wkalkulowane były w płacone przez nas rynkowe
stawki. Obecnie, by uniknąć dodatkowego
obciążenia w domowym budżecie, śmieci
segregować będziemy własnoręcznie. Sama
logika wskazuje na to, że przejmując na siebie obowiązek segregacji powinniśmy płacić
znacznie mniej! Ręczna segregacja oznacza
przy tym pewne uciążliwości – butelkę trzeba wypłukać, kubeczek po jogurcie umyć,
przypilnować najmłodszych domowników,
by przestrzegali zasad segregacji. To rzecz
jasna ważne z punktu widzenia wychowania młodego pokolenia, to niezastąpiona
lekcja ekologii. Zauważmy jednak, że MPO
odbierze w workach posortowane nakładem pracy mieszkańców surowce wtórne,
które z zyskiem sprzeda. Makulatura, szkło,
plastik, złom, puszki alu – to wobec nieustannego rozwoju nowoczesnych technologii odzysku coraz bardziej dochodowy biznes! Wystarczy powiedzieć, że np. z butelek
PET z powodzeniem uzyskuje się nie tylko
doskonałej jakości włókno poliestrowe, czy
dzianinę typu polar; realne dochody zaczyna przynosić także produkcja paliwa z butelek PET. W Niemczech energia odzyskana
ze spalania odpadów PCV w ciągu jednego
tylko roku odpowiada energii uzyskiwanej
z 22.5 tys. ton ropy naftowej. A przy okazji
odzyskuje się 31 tys. ton chlorowodoru dla
potrzeb przemysłu chemicznego.
Zwrócić należy także uwagę, że wpłaty
15 zł miesięcznie od każdej osoby, która nie
zdecydowała się na segregację, powiększają
dochód gminy, bo przecież MPO otrzymywać będzie z gminy stałe wynagrodzenie
ryczałtowe – bez względu na to, czy odbierze od mieszkańców śmieci posegregowane
czy też nie. MPO będzie więc samo ponosić
koszty segregacji na taśmie sortowni, odpadów odebranych od tych z nas, którzy na
segregację się nie zgodzili. A zapewne i tak
przedsięwzięcie okaże się wyjątkowo opłacalne. Tyle że nie dla nas.
Przypomnijmy tylko dla porównania,
że w systemie segregacji śmieci wciąż obowiązującym w gminie Babice, mieszkańcy
oddają operatorowi wyselekcjonowane
surowce wtórne, ale dzięki temu ponoszą
nieporównywalnie niższe opłaty za wywóz
resztę pozostałych domowych śmieci.
POWINNIŚMY BYĆ WDZIĘCZNI!
Podczas roboczego spotkania zaaranżowanego we wrześniu przez grupę mieszkańców,
wójt oznajmił iż powinniśmy być wdzięczni,
że nasza gmina jako pierwsza podjęła wyzwanie i wprowadza nowy system śmieciowy. Umowa z MPO jest podpisana na cztery
lata, dzięki temu mamy pewność, że stawki
przez cztery lata nie wzrosną. Wójt wyraził też przekonanie, iż na wejście w życie
nowej ustawy śmieciowej rynek odpadów
zareaguje nagłym wzrostem cen. Wójt nie
wyjaśnił tylko skąd czerpie tę wiedzę. Kto
wie, jak zareaguje rynek i o ile % wzrosną
stawki rynkowe od nowego roku? Wójt nie
odpowiedział też na pytanie dlaczego my
nie za cztery lata, ale już od stycznia 2012,
będziemy płacić te 30 czy 50 % więcej.
Co więcej: uważna lektura zapisów umowy
z MPO pozwala stwierdzić, że i ta „zamrożona” stawka może ulec podwyżce- w przy-
KOSZTY SEGREGACJI PRZERZUCONE
NA MIESZKAŃCÓW
Po przeanalizowaniu stawek opłat (brak
segregacji 15 – PLN za osobę, segregowanie śmieci – 8,20 PLN za osobę) wniosek
nasuwa się jeden: KTO NIE CHCE PŁACIĆ
ZNACZNIE DROŻEJ NIŻ DOTYCHCZAS,
TEN MUSI SEGREGOWAĆ! To oczywiste, że
www.kochamkampinos.com.pl
9
padku ewentualnej zmiany stawki VAT. A to
jest niewykluczone. Rząd bowiem zamierza
ratować polską gospodarkę przed widmem
kryzysu podnosząc VAT i akcyzę.
BEZSENSOWNE REFERENDUM
Wszyscy pamiętamy śmieciowe referendum
w naszej gminie – pospiesznie połączone
z wyborami prezydenckimi wiosną 2010 r. Po
tylu latach zaniedbań w temacie śmieci wójt
zrobił pokerową zagrywkę przed samymi wyborami, wytrącając konkurencji argument. Wielu
mieszkańców nie mogło oprzeć się wrażeniu,
iż referendum miało tylko stworzyć iluzję, że
mamy coś do powiedzenia oraz przedwyborczą iluzję, że mamy „ekologicznego wójta”.
Nie trzeba było długo czekać, by przekonać się, że referendum to wyrzucone
pieniądze. Z powodu wejścia w życie od
dawna spodziewanych nowych przepisów
referendum utraciło jakikolwiek sens. O tym
właściwie było wiadomo od dawna, jednak
obecnie potwierdziło to również stanowisko
wojewody. Rada Gminy uchwaliła Regulamin odbioru odpadów od mieszkańców,
powołując jako podstawę właśnie pozytywny
wynik referendum, jednak wojewoda nakazał skorygować tę uchwałę. Skoro Regulamin
ma obowiązywać od nowego roku – gmina
ma obowiązek zastosować nowe przepisy, referendum nie ma żadnego znaczenia – słusznie oceniły służby nadzorcze wojewody.
Radni musieli więc uchwałę na nowo
przegłosować z poprawkami wojewody. Kwestii kosztów przeprowadzenia referendum
w ogóle nie poruszano. Wiadomo – wydane
pieniądze już nie wrócą, po co więc płakać
nad rozlanym mlekiem…
STAWKI Z URZĘDNICZĄ MARŻĄ
Rada Gminy, która zatwierdziła aktualne stawki opłaty śmieciowej odbyła się 14 września.
Pierwotnie stawki zaproponowane Radzie
przez wójta były inne, wyższe, a mianowicie 9,
50 zł (segregacja) i 22 zł (bez segregacji) . Po
wysłuchaniu protestów radnych, wójt obniżył
te stawki i to dość znacznie – do 8,20 i 15
zł od osoby. Takie właśnie stawki Rada ostatecznie uchwaliła. A zatem, jak trzeba przypuszczać, stawki te (obniżone) są wystarczające na pokrycie kosztów działania gminnego
systemu. Pozostaje pytanie: jak to jest zatem
możliwe, że wójt pierwotnie wyliczył stawki
wyższe? Chciał narzucić obywatelom gminy
marżę urzędniczą? Przecież te dodatkowe pieniądze trafiłyby prosto z naszych kieszeni do
gminnego budżetu. Według wójta, ta różnica ma być pokryta z budżetu gminy. Wytłumaczenie to absurdalne. Ustawa śmieciowa
wymaga bowiem, aby przyjęta stawka opłaty
w pełni pokrywała koszty obsługi systemu. Ta
różnica – odpowiada wójt – wyniosłaby 86
400 zł rocznie. Co to za koszty – pozostaje tajemnicą urzędników. Tajemnicą jest także jak
wójt to wyliczył. Sama bowiem różnica dochodów gminy wynikająca z różnicy stawek,
przy założeniu że wszyscy segregują, wynosi
drugi tyle – ponad 172 tysiące!
Okazało się więc, że bez trudu można obniżyć realne koszty administracyjne systemu
– stawki mogą być niższe! A może mogą być
jeszcze niższe? Tylko kto to zweryfikuje...
JAKIE SĄ KOSZTY OBSŁUGI SYSTEMU?
Za świadczoną usługę MPO pobierać będzie
od gminy stałe miesięczne wynagrodzenie
85.177 zł.
Wpływy, które osiągać będzie gmina
z opłat wnoszonych przez mieszkańców to
90 774 zł miesięcznie – przy założeniu, że
wszyscy segregują. Różnica wynosi więc
5 597 zł. Bądźmy jednak realistami: nie
wszyscy zdecydują się na segregację. Jeżeli
segregowała będzie np. połowa mieszkań-
ców, to miesięczne wpływy do budżetu
gminy wyniosą już blisko 130 tysięcy zł.
Wtedy na koncie gminy każdego miesiąca,
po odjęciu miesięcznego wynagrodzenia
MPO pozostanie nawet 43 tysiące zł.
W październiku wójt poinformował, że
dotychczas w gminnym zespole do spraw
odpadów nie zatrudniono nowych pracowników, zakupiono natomiast komputer
i materiały biurowe.
OD OSOBY – NIE OD POJEMNIKA
Największe chyba kontrowersje wzbudza zapis ustawy, nakazujący liczyć stawkę opłaty
od osoby, nie od ilości śmieci. To w prawie
śmieciowym absolutne novum. Wójt pociesza mieszkańców, że w ramach ryczałtowej opłaty możemy oddać nielimitowaną ilość odpadów. Każdy z nas wytwarza
jednak konkretną, ograniczoną ilość śmieci.
Cóż komu po tym, że może oddać choćby
i 1000 l śmieci, jeśli produkuje ich średnio
tylko 100 l? Na te pytania dobrej odpowiedzi już nie znajdziemy. Prawo obowiązuje –
a wiadomo: dura lex sed lex.
Pozostaje mieć nadzieję na wyraźnie pozytywne skutki nowych przepisów dla środowiska naturalnego.
Sprawdzimy to na wiosnę podczas naszej kolejnej akcji sprzątania lasu!
A zimą – w sezonie grzewczym
możemy przekonać się, czy nowy
system będzie dostateczną motywacją, by „oszczędni” nie spalali śmieci
w domowych piecach. Na to wszyscy szczerze liczymy!
Monika Grzesik
CZY TRAWA JEST ZIELONA?
Regulamin Odbioru Odpadów Komunalnych objaśnia na wstępie pojęcia:
ODPADY ZIELONE – STANOWIĄCE CZĘŚCI ROŚLIN ODPADY KOMUNALNE POCHODZĄCE Z PIELĘGNACJI TERENÓW
ZIELENI oraz targowisk, z wyjątkiem odpadów pochodzących z czyszczenia ulic i placów;
BIOODPADY – ULEGAJĄCE BIODEGRADACJI ODPADY Z TERENÓW ZIELENI, odpady spożywcze i kuchenne z gospodarstw
domowych (…)
Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy zgodnie z powyższymi zapisami Regulaminu liście i skoszona trawa to bioodpady, czy
raczej odpady zielone? Odpady takie jak liście i trawa to ulegające biodegradacji części roślin – to wie każdy przedszkolak. Ale
odpowiedź na tytułowe pytanie jest wbrew pozorom trudna, bowiem dalej w punkcie 3. Regulaminu czytamy, iż do pojemników do
gromadzenia zmieszanych odpadów komunalnych zabrania się wrzucania właśnie odpadów zielonych. Dopuszczalne jest
natomiast wrzucanie bioodpadów. A zatem…? No właśnie – czy wolno nam wrzucać do pojemników trawę i liście? Na to
pytanie Regulamin nie pozwala udzielić odpowiedzi. To wymaga poprawki! Regulamin bowiem ma znaczenie obowiązującego aktu
prawa miejscowego. Wynikające z niego regulacje muszą być jasne i klarowne.
DOBRA WIADOMOŚĆ!
W miesiącach kwiecień – listopad nieodpłatnie odbierane będą mieszkańców odpady „zielone”.
10
www.kochamkampinos.com.pl
GMINA BEZPRAWNIE POBIERA OPŁATY
ZA PRZYŁĄCZENIE DO KANALIZACJI!
Płaciłeś – żądaj zwrotu
Po informację wejdź na www. kochamkampinos.com.pl
Przyłączenie do kanalizacji wszystkich
mieszkańców gminy Izabelin to chyba
najbardziej paląca potrzeba w zakresie
komunalnych inwestycji. To rozumiemy
wszyscy. Dla wszystkich jest równie jasne, że na to potrzeba pieniędzy, a tych
w budżecie naszej bogatej, acz zadłużonej
gminy ze świecą szukać.
W gminie Izabelin każdy kto szczęśliwie doczekał możliwości podłączenia do
kanalizacji musi zawrzeć z GPWiK Mokre
Łąki umowę, obligującą do terminowego
wpłacenia wkładu własnego w budowę
sieci kanalizacyjnej. Wbrew nazwie nie ma
tu miejsca na swobodę umów. Kto chce
się przyłączyć – musi podpisać. I musi
płacić. Na konto gminne wpływają łatwe
i szybkie pieniądze, problem tylko w tym,
że jest to proceder niezgodny z obowiązującym prawem. Jak orzekł Naczelny Sąd
Administracyjny, podzielając wcześniejsze stanowisko Sądu Najwyższego, Gmina nie może wprowadzać obowiązkowej
opłaty dla mieszkańców z tytułu udziału
w kosztach budowy kanalizacji. Uchwały
Rad Gmin w tej sprawie są NIEWAŻNE.
A my w gminie Izabelin nie mamy nawet
UCHWAŁY Rady Gminy, lecz STANOWISKO. To istotna różnica. Uchwały są bowiem kierowane do nadzoru wojewody,
który ocenia ich zgodność z prawem.
„Stanowisko” tej kontroli nie podlegało.
A oto co w nim czytamy:
Obowiązki mieszkańca – uczestnika
budowy sieci kanalizacyjnej w gminie
Podpisanie umowy dotyczącej budowy
sieci i pokrywania części kosztów jej budowy. Uzgodnienie z projektantem sieci miejsca przykanalika i studzienki lokalizowanej
na nieruchomości. Wniesienie wynikającego z zawartej umowy udziału na konto GPWiK Mokre Łąki . Wniesiona opłata
pokryje pełne koszty budowy przyka-
nalika wraz ze studzienką w granicach
nieruchomości, a także około 5% pozostałych kosztów budowy całej instalacji.
Rada Gminy po wnikliwej analizie kosztów
inwestycji zatwierdza wysokość zryczałtowanego udziału mieszkańca w kosztach
na kwotę 3 tysięcy złotych od posesji zobowiązanej do podłączenia do sieci.
Prawo jest jasne: z art. 15 ustawy
o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę wynika, że GPWiK winno wybudować sieć kanalizacyjną do granicy nieruchomości,
czyli tak, aby umożliwić jej przyłączenie. Natomiast właściciel nieruchomości zapewnia na własny koszt realizację
budowy samego przyłącza kanalizacyjnego – czyli odcinka przewodu łączącego wewnętrzną instalację kanalizacyjną
w nieruchomości z główną siecią w ulicy.
Ustawa wyraźnie rozgranicza obowiązki
przedsiębiorstwa i właścicieli nieruchomości: obowiązek pokrycia kosztów budowy
przykanalika nie oznacza, że mieszkańcy
mają obowiązek współfinansować budowę sieci kanalizacyjnej w jakimkolwiek
zakresie. To należy do zadań własnych
gminy – nie na 95, lecz na 100%. Nałożenie przez radę gminy tego rodzaju opłaty
partycypacyjnej wymagałoby wyraźnego
upoważnienia ustawowego, którego nie
sposób się doszukać. Nie doszukały się go
też liczne sądy, orzekające w podobnych
sprawach w całym kraju. Art. 84 Konstytucji RP stanowi jasno, że obywatele
są obowiązani do ponoszenia ciężarów
i świadczeń publicznych, które są ustanowione mocą obowiązujących ustaw.
Tę konstytucyjną zasadę łamie nakładanie na obywateli opłat na podstawie
„stanowiska Rady Gminy”, nawet jeśli
obowiązek wniesienia opłaty jest zakamuflowany w ”cywilnoprawnej” umowie – z pozoru tylko dobrowolnej. Sam
fakt, że obywatel zobowiązuje się do
ponoszenia bezprawnego świadczenia
podpisując „umowę”, nie zmienia oceny
sytuacji. Rada Gminy bowiem nie pytała
nikogo o zgodę, swoim „Stanowiskiem”
narzuciła nam wszystkim opłatę będącą
w swej istocie daniną publiczną. Z tą może
różnicą, że opłata nie podlega przymusowemu ściągnięciu w trybie egzekucyjnym.
Za to mieszkaniec postawiony jest wobec
innego, bardziej bezpośredniego przymusu: nie podpiszesz –nie podłączymy…
Powstaje też pytanie, z jakiego powodu koszty budowy przykanalików wszyscy
mieszkańcy ponoszą w tej samej wysokości? Przecież ich długość – a tym samym
ów „koszt własny” może być w każdym
przypadku inny, bowiem sama sieć przebiega w różnej odległości od granic nieruchomości. Jeżeli przedsiębiorstwo kanalizacyjne wykonało zawczasu przykanalik
do nieruchomości, to właściciel winien
zgodnie z prawem zwrócić przedsiębiorstwu poniesione na ten cel rzeczywiste
koszty, dokładnie takie, które obejmują
wcięcie do sieci, ułożenie rury o określonej długości i budowę studzienki. Reszta
pieniędzy jest pobrana bezprawnie i podlega zwrotowi.
Stowarzyszenie Kocham Kampinos
skierowało do Rady Gminy wniosek
o niezwłoczną zmianę „stanowiska”
Rady Gminy w tej sprawie. Jest to
bezwzględnie konieczne. Gminna sieć
wkrótce powiększy się dwukrotnie,
problem nie zniknie, lecz będzie narastać – nie można więc przemilczać
i utrzymywać niezgodnej z prawem
sytuacji. Jeśli wójtowi brakuje pieniędzy
w budżecie, niech raczej czyni oszczędności, niech szuka ekonomicznych rozwiązań
i podejmuje racjonalne decyzje, a nie bezprawnie zagląda do naszych kieszeni.
W czasie gdy mieszkańców zobowiązano do finansowania 5 % kosztów budowy kanalizacji, w gminie „odnotowano wysokie nakłady na administrację publiczną, które przeciętne zajmowały 16,0% budżetu, przy czym zauważalna staje się tendencja do wzrostu nakładów na administrację
w ciągu ostatnich kilku lat – w szczególności wzrost tych nakładów jest zauważalny w przeliczeniu na 1 mieszkańca”. Na Centrum Kultury co roku
przeznacza się 2 miliony złotych dotacji. CKI, mające w gminie status "białego słonia" aż tyle wydaje na swoje działanie, nie licząc wpływów
z biletów. A wszyscy zainteresowani wnoszą przecież miesięczne opłaty na pokrycie kosztów zajęć, w których uczestniczą. Najciekawsze jest to, że
pomimo zredukowania zatrudnienia w CKI z 37 do 21 etatów czego Kocham Kampinos od dawna żądało, dotacja utrzymywana jest na stałym poziomie. Pieniędzy brakuje na kanalizację, ale nie na administrację!
www.kochamkampinos.com.pl
11
OCZYSZCZALNIA PONAD WSZYSTKO!
GMINA POSZUKUJE PIENIĘDZY NA
BUDOWĘ OCZYSZCZALNI I ROZBUDOWĘ
SIECI
W sierpniu gmina Izabelin zawarła umowę na wykonanie projektu i realizację
drugiego etapu rozbudowy oczyszczalni
ścieków Mokre Łąki. Wyłoniono także wykonawcę na rozbudowę kolejnych odcinków sieci kanalizacyjnej.
Gmina stojąc w obliczu tych kosztownych
inwestycji zawczasu zadbała o uzyskanie
opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej
w sprawie możliwości dalszego zadłużania.
Urzędnicy Izby, analizując dopuszczalność
zaciągnięcia kredytu i pożyczki w łącznej wysokości 6.700.000 zł podkreślili, że
wskaźniki długu publicznego prognozowane na lata 2014 i 2015 zbliżają się do
poziomu maksymalnego, co wskazuje na
szczególna konieczność stałego, bieżącego monitorowania realizacji gminnego
budżetu i stanu długu gminy. Tak więc
gmina, otrzymawszy ostrożne przyzwolenie
ze strony RIO, ogłosiła najpierw przetarg
w celu wyłonienia kredytodawcy. Chodziło
o kwotę 300 tysięcy złotych na realizację
rozbudowy sieci kanalizacyjnej, a konkretnie na spięcie końcowych odcinków sieci
w rejonie ulic Rynkowej, Krzywickiego,
a także łącznik ulic 3 Maja i Północnej w rejonie ulicy Ptasińskiego. Jaki jest wynik?
Przetarg został unieważniony, ponieważ
nie złożono ani jednej oferty! Żadna
z profesjonalnych instytucji udzielających kredytów nie odpowiedziała na
ogłoszenie. Czyżby gmina Izabelin nie
była wiarygodnym kredytobiorcą?
Sama rozbudowa oczyszczalni kosztować ma niespełna 8 milionów złotych
– tyle zaoferowała wyłoniona w przetargu firma. Umowa już została podpisana,
termin realizacji określony na koniec roku
2012. W połowie grudnia gmina zaciągnęła kredyt w Wojewódzkim Funduszu
Ochrony Środowiska na kwotę 6,4 miliona złotych. Aby zakończyć budowę kanalizacji w całej gminie, według szacunków
wójta potrzeba 17, 5 miliona złotych. Tymczasem wniosek o przyznanie dofinansowania z Unii Europejskiej czeka w kolejce
na lepsze czasy – na chwilę obecną unijne
pieniądze się wyczerpały. Póki co środki
te są już uwidocznione w projekcie dochodów gminy na najbliższe lata. Wójt
przewiduje, że umowa o dofinansowanie
zostanie podpisana w I półroczu roku
2012. Oby to nie okazało się „myśleniem
życzeniowym”… Spojrzyjmy tymczasem
wstecz, na problem budowy oczyszczalni ścieków i jej sfinansowania.
INWESTYCJA TRUDNA, ALE WYKONALNA
W sierpniu 2001 roku wójt Witold Malarowski gromił swoich oponentów, przekonując, że gmina Izabelin stanęła przed
historyczną szansą pozyskania zewnętrznego finansowania na tę kluczową inwestycję. Jak informowało pismo do mieszkańców przez wójta podpisane, gminie
Izabelin przyznano 25 milionów preferencyjnego kredytu, oprocentowanego
poniżej poziomu inflacji, 19 milionów
bezzwrotnej pożyczki, wójt spodziewał się także rychłej pożyczki z WFOŚ
w kwocie dalszych 12, 5 miliona; zakładany wkład własny gminy (z owym
„udziałem mieszkańców”) wynieść
miał 8, 5 miliona złotych. Razem daje to
kwotę aż 65 milionów, która miała pokryć całkowity koszt budowy oczyszczalni
i spięcie siecią kanalizacyjną całej gminy
Izabelin. Wójt deklarował:
Oczyszczalnię chcemy budować etapami.
Po dwóch latach budowy, gdy sieć kanalizacyjna dostarczać będzie około 500 m³
ścieków na dobę uruchomiony zostanie
pierwszy blok technologiczny oczyszczalni
o wydajności 1000 m³. Pozwoli to dowozić do oczyszczalni około 125 m³ ścieków
szambowozami. Oczyszczalnia rozpocznie
pracę przy obciążeniu rzeczywistym ponad
60 % swej wydajności. Sieć kanalizacyjna
rozbudowywana będzie w sposób ciągły
i zapewne już po czterech lub pięciu latach
od przystąpienia do budowy trzeba będzie
wyposażyć i uruchomić drugi blok technologiczny, bo ilość ścieków przekroczy znacznie 1000 m³ na dobę. Zaletą projektu jest
to, że w krótkim czasie pozwoli on na przyłączenie wszystkich mieszkańców. Wielkie
pieniądze na budowę potrzebne są dlatego,
że sieć kanalizacyjna ma mieć długość 60
kilometrów. Sieć ta ma być wybudowana
w ciągu 5 lat. Ta inwestycja będzie trudna
ale wykonalna. Potwierdzają to fachowcy
z NFOŚ i Politechniki Warszawskiej.
Dziś II etap budowy jeszcze się nie
rozpoczął. Faktu, iż rozbudowa nastąpić
miała po czterech, pięciu latach od rozpoczęcia budowy, podczas gdy upłyneło
„Zaletą projektu jest to, że w krótkim czasie pozwoli on na przyłączenie wszystkich mieszkańców. Wielkie pieniądze na budowę potrzebne są dlatego, że sieć kanalizacyjna ma mieć długość 60 kilometrów. Sieć ta ma być wybudowana w ciągu pięciu lat.
Dziś mamy do wyboru: albo zaufać wybitnym specjalistom (…) albo
ulec demagogii…”
Tak pisał wójt w roku 2001, gdy zapadała decyzja o budowie
oczyszczalni. Poważną alternatywę dla tej drogiej i trudnej inwestycji
stanowiło podłączenie części gminy Izabelin do kanalizacji warszawskiej. Rozwiązanie to zostało przez wójta wykpione.
12
www.kochamkampinos.com.pl
już z okładem lat 10, nikt nie wyjaśnia.
Po co wywoływać duchy przeszłości? Po
co przypominać komukolwiek niegdysiejsze obietnice? Listy do Sąsiada tłumaczą,
że „budowanie większej oczyszczalni w sytuacji gdy brakowało funduszy nawet na
skanalizowanie gminy, było niewykonalne.
Dlatego realizację tego zadania rozłożono
na etapy”.
Wniosek nasuwa się jeden – błąd tkwić
musiał w samych założeniach. Składane
przed 10 laty deklaracje, iż gminie już
przyznano zewnętrzne dofinansowanie, okazały się przedwczesne. Zgodnie
z aktualnymi informacjami z gminnej strony internetowej, na budowę oczyszczalni
wykorzystano dotychczas następujące
fundusze zewnętrzne: pożyczka 13 milionów zł z NFOŚ + dotacja z unijnego
Ekofunduszu 2 miliony 570 tys. zł. Na
budowę kanalizacji: pożyczki z WFOŚ:
6 milionów zł (Hornówek); 1, 2 miliona
zł (Laski i Mościska). Razem niespełna
23 miliony zł. Prawie trzykrotnie mniej,
niż wójt wyliczał w roku 2001.
Nie zważając jednak na nic wójt rozpoczął realizację projektu. Rozwiązań alternatywnych pomimo wszystko nie brał
pod uwagę.
KANALIZACJA WARSZAWSKA? – TO…
GRZECH!
W roku 2001, gdy zapadała decyzja
o budowie oczyszczalni ścieków, poważną alternatywę dla tej drogiej i trudnej
inwestycji stanowiło podłączenie części
gminy Izabelin do kanalizacji warszawskiej. Koncepcja polegała na włączeniu
w sieć warszawską całych Mościsk i Lasek,
łącznie z Zakładem dla Niewidomych. To
spowodowałoby zmniejszenie wielkości
sieci kanalizacyjnej dla oczyszczalni w Truskawiu i zmniejszenie wielkości samej
oczyszczalni. Odległość z Lasek do oczyszczalni w Truskawiu wynosi około 6 km.
Trzeba wielu przepompowni i pieniędzy
na energię elektryczną, żeby ścieki tam
doprowadzać, ponieważ z Lasek w kierunku Truskawia nie ma naturalnego spadku
terenu. Natomiast w przeciwnym kierunku spadek terenu występuje tak, że ścieki
popłynęłyby siłą grawitacji na odległość
około 1,5 km do skrzyżowania ulic Estrady i Arkuszowej. Wymagałoby to budowy
tylko małych przepompowni, by ścieki kierować do głównej ulicy 3 Maja. Rozwiązanie to, pozwalające zaoszczędzić ogromne
pieniądze w gminnym budżecie – zostało
przez wójta Malarowskiego wykpione sło-
www.kochamkampinos.com.pl
wami przytoczonymi w tytule, a Jerzy Księżopolski – ówczesny wiceprzewodniczący
gminnej Komisji Gospodarczo Finansowej,
który rozwiązanie to promował, nazwany
został „cynicznym graczem”. W swoim liście otwartym do sasiadów p. Księżopolski pisał: najprostsze i najtańsze byłoby
odprowadzanie ścieków do Warszawy,
tak jak będą to robiły Mościska. Jeszcze
kilka lat temu końcówka warszawskiego
kolektora ściekowego była na wysokości
Huty Warszawa, dzisiaj jest u progu granicy gminy (na skrzyżowaniu ulic Estrady
i Arkuszowej). MPWiK (zarządca warszawskiej sieci kanalizacyjnej) w piśmie
z 12 lipca 2001 roku wyraził wstępną
zgodę, należy jednak omówić pewne rozwiązania techniczne. Z rozmowy z urzędnikiem gminy Bielany dowiedzieliśmy się,
że podczas przeprowadzonego w roku
2000 przez gminę Bielany kompleksowego i długotrwałego remontu ulicy Arkuszowej wybudowano w niej podziemną sieć
kanalizacyjną o takiej przepustowości, by
odbiór dużej ilości ścieków z terenu gminy
Izabelin był potencjalnie możliwy. Oczywiście – opcja ta wymagałaby dalszych
inwestycji: budowy odpowiedniej przepompowni i kolektora ścieków z udziałem
gminy Izabelin. Nie ma watpliwości, że rozwiązanie to ze względów ekonomicznych
zasługiwało na najwyższą uwagę. Chcąc
uczciwie stawiać sprawę, wójt winien był
dokładnie policzyć: które rozwiązanie
będzie lepsze i tańsze i umożliwi jak
najszybsze podłączenie największej
liczby mieszkańców gminy do kanalizacji. Zwrócić trzeba koniecznie uwagę,
że przecież koszty takich komunalnych
inwestycji zawsze w ostatecznym rozrachunku przerzucane są na finalnego
odbiorcę – podatnika. Koszt inwestycji
przekłada się bowiem wprost na cenę
metra sześciennego ścieków.
Wójt tymczasem tak pisał o swych oponentach:
Przedstawiają oni porównania przewidywanej ceny za ścieki, która po uruchomieniu inwestycji będzie obowiązywać
w naszej gminie, z cenami w innych gminach oraz w Warszawie, gdzie cena jest
najniższa. Podłączmy się zatem do kanalizacji Warszawy, twierdzą, to będziemy za
odprowadzanie ścieków płacić 1,53 zł./m³.
Gdzie jednak w tym porównaniu ujmują
koszty wybudowania sieci kanalizacyjnej,
przyłączy, kolektora o dużej średnicy, przepompowni? Otóż nigdzie. Czy jest to więc
manipulacja, czy niedopatrzenie „ekonomistow” i „ekspertów” jak sami siebie nazy-
wają? Szanowni Państwo. W ciągu sześciu
lat możemy stać się nowoczesną gminą
z kompleksowo rozwiązaną gospodarką
wodno-ściekową, albo stać się zapyziałym
grajdołkiem. Dziś mamy do wyboru: albo
zaufać wybitnym specjalistom z biur projektowych, Radzie Naukowej KPN, ekspertom z NFOŚ, którzy każdą złotówkę obejrzą
parę razy zanim ją wydadzą, albo też ulec
demagogii i pogrzebać w gruzach dotychczasowy, wieloletni wysiłek całej gminy.
Jerzy Księżopolski tak wówczas ocenił
postawę zarządu gminy: zrobiłem wszystko
co mogłem, aby solidnie przygotować się do
merytorycznych dyskusji. Być może naiwnie
liczyłem na to, że właśnie na takich mieszkańców czekają gminne władze z otwartymi
rękami i z takimi ludźmi zechcą współpracować. Tego, co mnie spotkało, nie przewidywałem w najśmielszych oczekiwaniach – zostałem uznany za człowieka bezmyślnego,
działającego na szkodę finansów gminy.
Dziś siecią kanalizacyjną objęte jest
ok. 60% terenu gminy. Jednym z pierwszych fragmentów sieci było połączenie
Zakładu dla Niewidomych z oczyszczalnią. Na koniec roku 2009 wykonano niespełna 1200 przyłaczeń. A gmina z całą
szczerością przyznaje, iż „wieś Mościska
przylegająca do miasta wykorzystuje infrastrukturę techniczną, w tym istniejący
Wodociąg Układu Centralnego WARSZAWA oraz układ kanalizacji warszawskiej,
zlokalizowaną w ul. Arkuszowej. Dzięki
powiązaniu infrastrukturalnemu wsi Mościska z Warszawą cała wieś posiada sieć
wodociągową. W roku 2004, jako pierwsza wieś w całej Gminie, Mościska zostały
włączone do sieci kanalizacji sanitarnej.”
Chodzi tu rzecz jasna o sieć warszawską.
Pozostali mieszkańcy naszej gminy tej
szansy nie dostali.
OBYWATELE KATEGORII B
A ceny za ścieki (obecnie aż 8,20 PLN)
i wodę (4,35 PLN) uległy w mijającym
roku blisko dwukrotnej podwyżce. Podwyżki spowodowane były względami
ekonomicznymi. Niewielu mieszkańców
miało świadomość, że realna cena za
ścieki jest prawie dwukrotnie wyższa niż
ta, na którą opiewały płacone faktury.
Rada gminy od lat dopłacała bowiem do
ceny ścieków kwotę pół miliona złotych
rocznie. Obecnie napięty do granic budżet nie pozwala na kontynuowanie dopłat, gmina musi gromadzić środki własne
na inwestycje – tak wójt uzasadniał konieczność podwyżek. Ponurą satysfakcję
13
mogą mieć tylko obywatele kategorii B,
którzy od lat płacą średnio 17-20 zł/m³
ścieków wywożonych wozami asenizacyjnymi. Niektórzy nie kryli oburzenia: – Jakim prawem gmina z naszych podatków
dopłacała jeszcze tym, którzy już mają kanalizację? Gmina powinna dopłacać nam,
żeby zrekompensować ponoszone przez
nas wydatki za wywóz szamba. Nawiasem
mówiąc wcale nie do oczyszczalni Mokre
Łąki, która wznowiła odbiór ścieków rok
temu tylko na krótki czas przed samorządowymi wyborami.
DOBRY GOSPODARZ
Tak więc mieszkańcy dostali podział
na lepszych i gorszych. Dostali też niewydolną oczyszczalnię, którą czuć z daleka, wysoki stan wody gruntowej, spore
zadłużenie gminy, a w najbliższej perspektywie kolejne pożyczki. Bo oczyszczalnia ponad wszystko! Pytanie tylko
w czyim interesie? Budżet gminy zbliża
się granicy dopuszczalnego zadłużenia.
Zadajmy więc kluczowe pytanie – czemu
nie powrócić do koncepcji warszawskiej?
Czy wójt, podejmując decyzję o rozbudo-
wie oczyszczalni, dokonał porównawczej
analizy kosztów tego rozwiązania jak
tego wymagają względy gospodarności?
Powinien był uczynić to zawczasu, zanim
wydał budżetowe pieniądze na nowy
projekt rozbudowy – bagatela! prawie
99 tysięcy zł. W sytuacji, gdy zwiększenie przepustowości oczyszczalni budzi
niepokój, związany z podniesieniem poziomu wód gruntowych w najbliższej okolicy Mokrych Łąk, warto było koncepcję
podłączenia Lasek do sieci Warszawskiej
rozważyć ponownie!
NIE GROZI NAM PODATEK OD DESZCZU
Licznych mieszkańców gminy, którzy z uwagą przeczytali wywiad z p. Waldemarem Roszkiewiczem,
zamieszczony we wrześniowych Listach do Sąsiada, zaniepokoiły informacje o ewentualności wprowadzania w gminach tzw. „podatku od deszczu”, a to w związku z coraz bardziej dotkliwymi podtopieniami budynków na terenie kraju. Czy gmina może nas opodatkować na cel związany z budową
systemu odwodnienia? – takie zapytania nie są odosobnione.
Wyjaśnijmy: pod potoczna nazwą podatek od deszczu kryje się opłata za odprowadzanie wód deszczowych z terenów prywatnych posesji do komunalnej kanalizacji deszczowej. Nie należy mylić jej
z kanalizacją sanitarną, do której zabronione jest wprowadzanie wód opadowych . Kanalizacje deszczowe są budowane w ulicach – jako alternatywa dla rowów odwadniających – po to, by odprowadzać
wody opadowe z ulic. Jeżeli więc właściciel nieruchomości nie rozprowadza wód deszczowych na swej
posesji we własnym zakresie, ale wprowadza je wprost do kanalizacji deszczowej, wtedy gmina ma
podstawy, by pobierać z tego tytułu opłaty – analogiczne do tych, które pobiera za odprowadzanie
ścieków do kanalizacji sanitarnej. Usługa odbierania ścieków opadowych i roztopowych przez miejską
sieć kanalizacji deszczowej świadczona jest na podstawie umowy pomiędzy przedsiębiorstwem wodnokanalizacyjnym a zainteresowanym właścicielem nieruchomości, przy czym przeważnie jako podstawę
określa się powierzchnię dachu budynku. Nieruchomość zostaje podłączona do kanalizacji deszczowej
za pomocą specjalnego separatora, a sama opłata rekompensuje po części nakłady poniesione przez
gminę na kosztowna budowę kanalizacji. Sama budowa sieci kanalizacji burzowej jest nieunikniona
w miastach, a to z uwagi na wyjątkowo małą powierzchnię biologicznie czynną nieruchomości. Warto,
żeby mieli to na uwadze także nasi gminni planiści. Im większa powierzchnia zielona działek, wyłączona
spod zabudowy, im mniejsza intensywność zabudowy, im mniej zabetonowanego gruntu - tym lepsze
rozsączanie wód opadowych.
Tymczasem my w gminie Izabelin możemy nie obawiać się podatku od deszczu, gmina nie może od
nas zażądać opłat za wody opadowe. My o kanalizacji deszczowej możemy sobie tylko pomarzyć,
w oczekiwaniu na zrealizowanie systemu odwodnienia.
14
www.kochamkampinos.com.pl
SPŁYWAJ OBYWATELU!
Odłóżmy na chwilę na bok dywagacje, czy oczyszczalnia była
jedynym możliwym rozwiązaniem, czy nie można było podłączyć gminy Izabelin do kanalizacji warszawskiej. Jak podobno
rzekł Juliusz Cezar przekraczając Rubikon na czele swych legionów: „Kości zostały rzucone”. Mamy oczyszczalnię, co więcej będziemy mieli ją jeszcze większą. Jak wieść gminna niesie:
„II etap budowy oczyszczalni pozwoli na zwiększenie jej
przepustowości z 1.700 m3/dobę do 2.200 m3/dobę. Oczyszczalnia wzbogaci się o drugi ciąg technologiczny, a istniejące
już obiekty zostaną doposażone w dodatkowe urządzenia lub
całkowicie zmodernizowane…
…Wydarzenia ostatnich miesięcy nauczyły nas pokory
względem nieobliczalnych sił żywiołów. „Mokre lata” jakich
doświadczamy są powodem wyznaczenia w warunkach przetargu dodatkowego wymogu. II etap budowy oczyszczalni
ma zaopatrzyć ją w takie technologiczne rozwiązania, które
umożliwią przepływ wody powyżej 3 tys. m3/dobę. W sytuacji
zagrożenia podtopieniami będziemy bezpieczni…”
Jaki wpływ na bezpośrednie sąsiedztwo ma dotychczas istniejąca oczyszczalnia wiemy chyba wszyscy. Zbiornik retencyjny
i bezodpływowy rów opaskowy w sposób znaczący powodują
utrzymywanie się wysokiego stanu wód gruntowych, co w połączeniu z tak zwanymi mokrymi latami spowodowało w zeszłym
roku szereg podtopień. Gmina po roku bezczynności, zmuszona
falą protestów zalewanych mieszkańców rozpoczęła co prawda
prace projektowe i prace w terenie mające na celu odtworzenie
istniejącego niegdyś, a zaniedbywanego przez ostatnie piętnaście lat systemu melioracji, jednak obserwując tempo prac i ich
efekt odnoszę wrażenie, że mają one charakter pozoranctwa.
Z rowów co prawda zniknęły zarastające je drzewa i krzaki,
niemniej ich pogłębienie miejscami sięga głębokości 40 cm,
a miejscami rowy pozostały nietknięte. Głębokie czy płytkie, to
w sumie bez znaczenia, ponieważ nadal rowy te będą pełnić
rolę zbiorników retencyjnych, a nie melioracji odprowadzającej wodę. Od roku, nie udało się rozwiązać problemu jakim są
niedrożne i pozasypywane rowy znajdujące się na terenie KPN,
którymi niegdyś woda z terenu naszej gminy trafiała do kanału
Łasica, a dalej do Bzury i Wisły. A przecież Truskaw i otaczające
go rowy i łąki od lat stanowi naturalną zlewnię wód z naszej
i nie tylko naszej gminy.
Zamiast rozwiązywania realnych zagrożeń, gmina Izabelin funduje nam za kolejne pożyczone pieniądze powiększenie oczyszczalni, równocześnie sugerując, że po dobudowaniu drugiej linii technologicznej i podłączeniu pod kanalizację całej gminy
jej przepustowość wzrośnie zaledwie o 500 m3/dobę, kiedy
w obecnej sytuacji przy podłączonych około 60% mieszkańców
zrzuca do zbiornika retencyjnego minimum 1700 m3/dobę.
Na dodatkową uwagę zasługują ostatnie dwa zdania cytowanego gminnego oświadczenia. Nasza nowoczesna oczyszczalnia, po rozbudowie będzie mogła wylewać nawet ponad
3000 metrów sześciennych oczyszczonej wody na dobę. Co ma
w przyszłości według cytowanego oświadczenia całkowicie zlikwidować zagrożenie podtopieniami. Nie trzeba być wybitnym
hydrologiem, żeby zrozumieć, że im więcej się wyleje, tym więcej
się po okolicy rozleje. Nie wiem jak Państwu, ale mi przypomina
to akcję gaszenia pożaru, kiedy płonący dom polewa się benzyną…
Sławomir Patoka
W czasie wykonywania odwiertów hydrogeologicznych w kwietniu 2008 roku w związku
z planowana rozbudową oczyszczalni, woda
gruntowa w tym rejonie stwierdzona została na
gębokości 0,88–0,96 metra poniżej powierzchni terenu. Jak zaznaczono, podana głębokość
ustabilizowanego poziomu wody gruntowej
w okresach intensywnych opadów atmosferycznych i wiosennych roztopów może się podnieść
o około pół metra. Ekspertyza znalazła swoje
potwierdzenie w rzeczywistości. Zabudowania
na ulicy Lipkowskiej stoją w wodzie. Występuje
ona już 30 cm pod powierzchnią gruntu.
www.kochamkampinos.com.pl
15
CHCIEĆ TO MÓC
W 2012 roku gminne
przedszkole w Laskach
będzie obchodzić czterdziestolecie swojego istnienia. W ostatnich latach przedszkole
zostało rozbudowane, wyremontowane,
zmieniło się także jego otoczenie Niestety jak to często bywa, nowoczesność nie
idzie w parze z bezpieczeństwem. Rozbudowując przedszkole zapomniano o obowiązku zapewnienia odpowiedniej ilości
miejsc parkingowych dla użytkowników
obiektu. Owszem, za ogrodzeniem zbudowano mini parking, ale wyłącznie z myślą
o pracownikach, zapominając o rodzicach
dowożących swoje dzieci. Jedne z niewielu miejsc parkingowych powstały w miejsce betonowych rowów odwadniających,
zaprojektowanych w pasie drogowym visa-vis przedszkola nie przez kogo innego,
jak właśnie naszą gminę. Rowy zostały
zasypane na skutek licznych protestów,
o czym w swoim czasie pisaliśmy. Zabrakło także podstawowych zabezpieczeń
oddzielających przedszkole od powiatowej
drogi, a samo przejście dla pieszych nie
zapewniało bezpieczeństwa. Ze względu
na powyższe wadliwe rozwiązania i fakt,
że jest to droga bezpośrednio łącząca nas
z Warszawą dochodziło do wielu niebezpiecznych sytuacji, a w sierpniu br. doszło
na pasach do śmiertelnego potrącenia
mężczyzny.
Mając na uwadze bezpieczeństwo swoich dzieci i swoich bliskich Rada Rodziców przedszkola w Laskach i mieszkańcy
gminy wystosowali do Starosty Powiatu
Warszawa Zachodnia, pana Jana Żychlińskiego petycję z prośbą o interwencję
i poprawę stanu bezpieczeństwa na tym
odcinku drogi.
Dzięki szybkim działaniom Starostwa
została zwołana na początku październi-
ka wizja lokalna na terenie Przedszkola,
w której oprócz rodziców i mieszkańców
wzięli udział przedstawiciele Urzędu Gminy Izabelin, Zarządu Dróg Powiatowych,
Komisariatu Policji w Izabelinie. Na spotkaniu zapadły konkretne i rzeczowe decyzje, między innymi:
wprowadzenie oznakowania: zakaz wyprzedzania, zamontowanie barierek wzdłuż
chodnika przylegającego do przedszkola,
wprowadzenie w określonych godzinach
postoju tylko dla rodziców, zakaz skrętu
w ulicę Przedszkolną z ulicy 3-go Maja, zamontowanie po obu stronach ulicy 3 Maja
widocznych oznaczeń o tym, że z przejścia
korzystają dzieci, ograniczenie wydawania
zezwoleń na reklamy w bezpośrednim sąsiedztwie znaków drogowych, wprowadzenie Systemu Dyscyplinowania Kierowców
i stałego monitoringu rejestrującego ruch
na ul. 3 Maja przy Przedszkolu, wreszcie
budowa miejsc parkingowych w bezpośredniej lokalizacji Przedszkola (od ul.
Przedszkolnej i ul. 3 Maja).
Niecałe dwa miesiące od spotkania
w Laskach po obu stronach drogi przed
przedszkolem stanęły nowe znaki drogowe, krzykliwie wręcz informujące o przejściu dla pieszych, zamontowano barierkę
uniemożliwiającą bezpośrednie wyjście
z terenu przedszkola na jezdnię, poszerzono chodnik oraz zainstalowano szwedzki
system See me, który w połączeniu z mającym powstać gminnym monitoringiem
ma zwiększyć bezpieczeństwo pieszych.
Wszystkie te prace powiat wykonał szybko
i zgodnie z obietnicą. Urzędnicy powiatowi, oprócz sumienności wykazali się także
inicjatywą. Gminie Izabelin został przedłożony do zaopiniowania projekt przebudowy części terenu przedszkola i ulicy Przedszkolnej z uwzględnieniem zmian kierunku
ruchu i wydzieleniem miejsc
parkingowych których przy
przedszkolu w Laskach brakuje. Miejsca te mają być
wydzielone w ulicy Przedszkolnej. Co ciekawe, na tyłach przedszkola
przy ulicy Cichowszczyzna gmina Izabelin
posiada działkę, z której bez problemu
można by wydzielić miejsce na parking.
Niestety gminnym planistom zabrakło chyba wyobraźni, bo działka została wystawiona na sprzedaż z przeznaczeniem pod
zabudowę.
Radzie Rodziców, pani dyrektor przedszkola i mieszkańcom Lasek, a także
wszystkim, którzy zechcieli się podpisać
pod petycją wypada podziękować i pogratulować udanej współpracy ze Starostą i Powiatowym Nadzorem Dróg.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że równie
szybko ze swoich zobowiązań wywiąże się
urząd gminy Izabelin i rychło powstanie
gminny monitoring, a projekt przebudowy przedłożony przez powiat zostanie
zaopiniowany pozytywnie i zrealizowany
w jak najkrótszym czasie.
Na koniec warto zwrócić uwagę, że
takich miejsc w gminie Izabelin jest więcej. Czy trzeba żeby zginął człowiek pod
kołami rozpędzonego samochodu, żeby
podobny system dyscyplinowania ruchu
został zainstalowany na ulicy 3 Maja
w Izabelinie – na przejściu dla pieszych
prowadzącym do nowej szkoły? A może
Izabelin doczeka się sygnalizacji świetlnej?
Najwyższa pora, aby na władzach wymóc
takie rozwiązania. Drodzy sąsiedzi! Nie
bądźmy bierni, bierzmy sprawy w swoje
ręce. Historia przedszkola w Laskach pokazuje, że siła determinacji i obywatelska
presja ze strony Rodziców, staje się dla
urzędników impulsem do działania.
SeeMe.
Aktywny system przejścia dla pieszych wykorzystujący technologię solarną i diody LED, czyli nie wymagający żadnego zasilania. Widoczny z daleka sygnał świetlny uruchamiany jest za pomocą detektora w momencie, kiedy pieszy wkracza na jezdnię. Urządzenie
samo reguluje moc wysyłanego światła ostrzegawczego zależnie od panujących warunków pogodowych.
SDK.
System Dyscyplinowania Kierowców. Zasada działania jest prosta – jeśli kierowca pojazdu zbliżając się do przejścia przekracza dozwoloną prędkość, wtedy na zainstalowanych sygnalizatorach świetlnych, zapala się czerwone światło. Aby zaświeciło się zielone,
kierowca musi bezwzględne zatrzymać pojazd.
Starostwo po otrzymaniu negatywnej opinii Komisariatu Policji w Izabelinie odrzuciło SDK. Zdaniem Komendanta Izabelińskiej
Policji system Dyscyplinowania Kierowców miał rzekomo zwiększyć ilość stłuczek i wypadków wymuszając nagłe hamowanie.
16
www.kochamkampinos.com.pl
ZOSTAW SWÓJ PODATEK W IZABELINIE!
Spraw, by Twój podatek dochodowy zasilał budżet Twojej gminy – pod takim hasłem Listy do Sąsiada prowadzą akcję promocyjną. Temat ten poruszany był od dawna, początkowo miał formę zachęty, by meldować
się na terenie gminy. Wiadomo jednak, że takiej konieczności nie ma, zmiana miejsca zameldowania dla wielu
osób byłaby związana z licznymi formalnymi trudnościami. Pisaliśmy o tym wielokrotnie na stronie internetowej Kocham Kampinos.
W gminie zameldowanych jest nieco ponad 10 tys. osób. Jednak z szacunkowych danych, opracowanych na
potrzeby gminnego systemu odbioru odpadów wynika, że gminę faktycznie zamieszkuje 11 070 osób.
W interesie nas wszystkich – użytkowników gminnych sieci, urządzeń, obiektów publicznych – leży, aby tu
właśnie kierowane były wpłaty z budżetu państwa, stanowiące udział gminy w podatku dochodowym od osób
fizycznych zamieszkujących na terenie gminy.
W tym celu należy, wypełniając roczne zeznanie podatkowe, wpisać w nim właśnie miejsce faktycznego zamieszkania (choćby nie było ono tożsame z miejscem zameldowania). O tym z resztą poucza sam formularz
PIT. To jednak nie jest wystarczające. Aby nasz podatek przekierowany został z budżetu państwa do budżetu naszej gminy, trzeba zaktualizować posiadane przez Urząd Skarbowy dane, związane z nadaniem osobie
fizycznej numeru NIP – czyli wypełnić formularz NIP-3. Wiele osób o tym nie pamięta, a wszakże dane
o miejscu zamieszkania zawarte w zgłoszeniu NIP (którego dokonywaliśmy często długie lata wstecz), mogą
się okazać dawno nieaktualne. Właśnie w tym dokumencie musi się znaleźć informacja o naszym aktualnym
miejscu zamieszkania.
Jak informują Listy do Sąsiada, Panie z Referatu Spraw Obywatelskich Urzędu Gminy udzielają wszelkich
informacji i służą pomocą.
Informacje są także dostępne na stronie Krajowej Informacji Podatkowej www.kip.gov.pl.
Zgodnie z ustawą, w tym roku aż 37,12% podatku dochodowego każdego mieszkańca
gminy (PIT) przypada w udziale budżetowi gminy. Oby władze gminy, ubiegające się o faktyczny wpływ tych pieniędzy do budżetu, umiały nimi dobrze zarządzać!
Małgorzata Piekarska
SKLEP „ARCISZEWSCY”
MIĘSO •DRÓB •WĘDLINY
•ARTYKUŁY SPOŻYWCZE •WARZYWA •OWOCE •PIECZYWO •
Izabelin, ulica Krasińskiego 72
www.kochamkampinos.com.pl
17
Armata Bofors 37 mm wz. 36
gość specjalny Rzeczpospolitej Kampinoskiej 2011
W dniu 1 października 2011 na polanie
Jakubów w Izabelinie odbyła się pierwsza
tego rodzaju impreza widowiskowo-historyczna w naszej Gminie zatytułowana
„Rzeczpospolita Kampinoska 2011”. Organizatorzy dużym nakładem pracy, własnych
środków – a przede wszystkim dzięki własnej pasji i poświęceniu zgromadzili liczne
grupy rekonstrukcyjne, które zaangażowały
się w realizację widowiska. Zjechało się też
sporo właścicieli i pasjonatów historycznego
sprzętu wojskowego. Nie zabrakło pokazów
broni z okresu II wojny światowej. I choć
impreza ukierunkowana była na pokazanie
wojennych losów Puszczy Kampinoskiej
z akcentem na lata okupacji i okresu Powstania Warszawskiego, to nie sposób pominąć przedstawionych epizodów tragicznej
Kampanii Wrześniowej w 1939 roku, kiedy
to jednostki z rozbitych Armii „Pomorze”
i Armii „Poznań” pod dowództwem generała Tadeusza Kutrzeby przebijały się do oblężonej Warszawy po ciężkich bojach w bitwie
nad Bzurą. Zresztą, bolesny ślad tych wydarzeń znajduje się m.in. w Laskach, gdzie na
cmentarzu wojennym spoczywa ponad 700
żołnierzy Wojska Polskiego.
W tło tej historii wpisuje się tytułowa
armata. Panujące powszechnie przekonanie
Polaków (nota bene podsycane przez propagandę PRL-u) o archaiczności wyposażenia
Polskiego Wojska w 1939 roku jest zupełnie
bezpodstawne. Idealnym przykładem zaprzeczenia tej tezy jest właśnie armata Bofors 37 mm a jej jeden ocalały egzemplarz
był szczególnym gościem pokazów. Huk wystrzałów z tej niewielkiej armatki wzbudzał
respekt nawet najbardziej doświadczonych
rekonstruktorów.
W latach 30-tych XX wieku dowództwa większości państw europejskich armii
zdawały sobie sprawę z rosnącej roli broni
pancernej. Oczywistym było, że jedynie
Polscy kawalerzyści z boforsem
18
skuteczna broń przeciwpancerna może
wyrównać szanse na polu walki. Szybko
rosnące potęgi militarne III Rzeszy i ZSRR
miały ogromne zaplecze w wysoko wydajnym przemyśle zbrojeniowym. Machina
wojenna Rzeszy pracowała pełną parą. Ani
Hitler, ani Stalin nie kryli swych zapędów
do podboju świata i starannie rozbudowywali swój potencjał wojenny. Budowano fabryki artylerii, samolotów a przede
wszystkim czołgów. Rzeczpospolita Polska
osłabiona zaborami, koniecznością nadrobienia wieloletnich zaległości nie była
w stanie dorównać potencjałem zbrojeniowym swym potężnym sąsiadom. I choć
wielki plan budowy Centralnego Okręgu
Przemysłowego był doskonałym zamysłem
zbudowania własnego i nowoczesnego
przemysłu zbrojeniowego, to zwyczajnie zabrakło czasu jak i pieniędzy na wyposażenie Polskiego Wojska w taką ilość sprzętu,
aby skutecznie i własnymi siłami odeprzeć
agresję któregokolwiek z sąsiadów.
W pierwszej połowie lat 30-tych Polskie
Wojsko zaczęło poszukiwania nowoczesnego
typu armaty, która mogłaby skutecznie zwalczać pojazdy pancerne. Po licznych testach
i analizach zdecydowano się na zakup 300
armat 37 mm od szwedzkiego producenta
broni Bofors. Umowa obejmowała także licencję na produkcję armaty w Polsce. Produkcję boforsów (bo tak potocznie zwano
tytułową armatę) rozpoczęto w zakładach
Stowarzyszenia Mechaników Polski z Ameryki w Pruszkowie oraz w fabryce armat
w Rzeszowie. W sumie do września 1939
roku dostarczono Wojsku Polskiemu łącznie
ok. 1200 armat.
W czasie walk we wrześniu 1939 roku
armaty 37mm zadały liczne straty niemieckim czołgom i samochodom pancernym.
Armaty te z odległości 400-500m przebijały pancerz każdego niemieckiego pojazdu pancernego używanego podczas walk
w Polsce. Armaty boforsa siały zniszczenia
wśród niemieckich pancerniaków, a ich
lekkość sprawiała, że nawet kilku żołnierzy
obsługi mogło szybko zmieniać pozycję armaty utrudniając nieprzyjacielowi trafienie.
Armaty były także na wyposażeniu brygad
kawalerii, gdzie ciągnięte przez zaprzęgi
konne wykazały się ogromną przydatnością
w zwalczaniu zagonów pancernych nazistów. Zaprzęgi konne mogły przemieszczać
armatę praktycznie w dowolnym terenie.
Szybkie rozłożenie armaty, łatwość obsługi
i transportu, a także wysoka skuteczność po-
wodowały, że były cenionym orężem wśród
polskich żołnierzy. Niewielkie rozmiary boforsów pozwalały też na ich szybkie i łatwe
ukrycie. Znane są epizody z walk pod Mokrą, gdzie kilka baterii działek bofors Wołyńskiej Brygady Kawalerii zdziesiątkowało
niemieckie kolumny pancerne. Kilkanaście
działek stanęło naprzeciwko silnym zgrupowaniom pancernym. Straty Niemców pod
Mokrą były ogromne. Kilkadziesiąt czołgów
z białymi krzyżami płonęło na polanach.
Zresztą –co ciekawe – Niemcy zorientowali
się, że duże białe krzyże na wieżyczkach ich
czołgów doskonale ułatwiają celowanie polskim artylerzystom i pod koniec walk w Polsce Niemcy zaczęli zamalowywać te krzyże,
aby nie potęgować dalszych strat w sprzęcie pancernym. Niewielki ciężar armaty
pozwalał na jej szybkie ukrycie. Ułatwiało
to też manewrowanie działkami na polu
walki. Niestety, było ich zbyt mało. Wiele
armat zostało zniszczonych w boju, część
porzucono (choć były to rzadkie sytuacje)
a znaczna część została zdobyta przez Wehrmacht. Niemcy kilkadziesiąt zdobytych
armat przekazali Finlandii a większą część
sprzedali m.in. do Rumunii. Co ciekawe,
boforsy w rodzimej Szwecji były na stanach
zapasowych armii szwedzkiej aż do lat 80tych XX wieku. Świadczy to o wyjątkowości,
trwałości ponadczasowości konstrukcji.
Rok 1939 i 1940 – kampania francuska – to były ostatnie lata sukcesów lekkich
czołgów. Już z początkiem lat 40-tych (zresztą wskutek doświadczeń z bojów w Polsce)
Niemcy wprowadzali cięższe modele czołgów. Projektowali nowe typy. Do ich zwalczania potrzebne były działa większego
kalibru i polskie boforsy nie mogły być już
sprzętem o najwyższej wartości bojowej. Pojawiły się nowe konstrukcje. Kolejne modele
czołgów były coraz większe i cięższe, coraz
lepiej opancerzone i czas małokalibrowych
działek przeciwpancernych dobiegł końca.
Tym bardziej cieszy, że w dniu 1 października 2011 mieszkańcy naszej Gminy mogli
zobaczyć jak wyglądał bofors i przekonać się
na własne oczy, że nie musimy mieć kompleksów w jakości naszego sprzętu bojowego
lat 30-tych. Szkoda jedynie, ze II wojna zaprzepaściła szanse na rozwój polskiego przemysłu obronnego, polskiej myśli technicznej
i w całości uzależniła nas od konstrukcji radzieckich, ale to już inna historia…
Bartosz Grohman – współorganizator
imprezy
www.kochamkampinos.com.pl
IZABELIN – BEZPIECZNA GMINA
Jakiś czas temu, wpadł mi w oko w krajowej prasie artykuł,
w którym kilkoro deweloperów podjęło się analizy aspektów
powodujących, że ludzie decydują się zamieszkać w konkretnym miejscu. Okazało się, że zawsze jest ich kilka: bliskość szkół
i przedszkoli, dobra opieka medyczna, duża liczba sklepów, poczucie bezpieczeństwa, dostęp do kultury i rozrywki. Nie do przecenienia jest też możliwość szybkiego dojazdu do pracy, a także bliskie obcowanie z naturą czy chwila wytchnienia po pracy,
z dala od hałasu i zgiełku. Ostatnie lata dla naszej gminy to
okres dynamicznego rozwoju urbanistycznego i napływu nowych
mieszkańców. W roku 1995 było nas nieco ponad siedem tysięcy,
dziś po piętnastu latach szacuje się liczbę zamieszkujących na jedenaście tysięcy. Wedle ostrożnych obliczeń może u nas zamieszkać jeszcze 4 do 5 tysięcy osób. A wiadomo, im więcej nas, tym
więcej pieniędzy z podatków w gminnej kasie, im tych funduszy
więcej, tym gmina lepiej i szybciej powinna się rozwijać. Jakież to
więc walory ma Izabelin, czym chce i może przyciągnąć nowych
obywateli? Szkoły mamy, sklepów sporo, opieka medyczna także
jest. Ale nie da się ukryć, że nasza gmina ma dwa podstawowe
atuty, których brak wielu innym gminom – swoich najbliższych
sąsiadów. Stolicę w której pracuje większość z nas i KPN. Oczywiście zmorą naszych czasów są poranne i popołudniowe korki, ale
kto choć raz próbował dostać się rano do Warszawy z Legionowa
czy choćby modnego Konstancina, ten wie, że nasz dojazd, nie
jest jeszcze taki straszny. Drugiego sąsiada, KPN, zachwalać chyba
nie trzeba. Czyste powietrze, szlaki turystyczne, możliwość obcowania z naturą to walory nie do przecenienia.
Trzecim ważnym atutem naszej gminy jest bezpieczeństwo
i tym dziś chciałbym się szerzej zająć. Na pierwszym miejscu zdecydowanie znajdują się drogi i bezpieczeństwo na nich. Stan asfaltu na ulicy 3-go Maja od dawna wymusza na kierowcach czujną
i ostrożną jazdę, choć przyznam się, że okresowe, przeważnie tuż
przedwyborcze malowanie pasów często co większe dziury nieźle
maskuje. Gminne boczne ulice wąsko wysypane destruktem, także
na szaleńczą jazdę nie pozwalają, a ideałem bezpiecznej drogi jest
ulica Kościuszki, na której minięcie się dwóch aut jest możliwe
dopiero po prawie całkowitym ich zatrzymaniu i wjechaniu na krawężniki. Gmina pozornie także zdaje się nie zauważać narastającego od lat niebezpieczeństwa związanego z przekraczaniem przez
dzieci powiatowej i ruchliwej drogi przy obu szkołach i przedszkolu
w Laskach. Pozornie, ponieważ taktyka ta ma tak naprawdę na celu
poprawę bezpieczeństwa. Na przykładzie ostatniej inicjatywy Rady
Rodziców przedszkola w Laskach i okolicznych mieszkańców jasno
widać, że sprytnie zaplanowana bezczynność urzędu powoduje
zjednoczenie się mieszkańców i wzięcie spraw w swoje ręce. A nic
tak przecież nie potęguje poczucia bezpieczeństwa jak wspólne,
sąsiedzkie działanie zakończone sukcesem.
Pisząc o szkołach w Izabelinie i przedszkolu w Laskach trudno nie zauważyć faktu, że gmina nasza dba o bezpieczeństwo
mieszkańców już w fazie projektowania swoich inwestycji. Przy
szkołach w Izabelinie przewidziano w sumie około 30-40 miejsc
parkingowych na ponad 900 uczniów uczęszczających do szkół.
W Laskach, jedyne miejsca postojowe przy przedszkolu to te
na poboczu drogi. Idea poprawy bezpieczeństwa naszych dzieci,
poprzez zmuszenie rodziców do odprowadzania swoich pociech
do placówek oświaty na piechotę była z wszech miar słuszna
i nawet zdrowa. Niestety jak to często w życiu bywa, idea ta
nie spotkała się ze zrozumieniem ze strony rodziców i tak od
poniedziałku do piątku co rano kilkaset aut próbuje zaparkować
jedno na drugim, przy okazji co chwilę blokując przejazd na
ulicy 3-go Maja. Przyznam się też Państwu też, że z podziwem
obserwuję dzieci dojeżdżające do izabelińskich szkół rowerami.
Pedałują po wertepach, lawirują pomiędzy autami, wjeżdżają na chodniki starając się nie potrącić pieszych, przekraczają
jezdnię na kiepsko oznakowanych przejściach z godną podziwu uwagą. Bo przecież jedyna ścieżka rowerowa jaką mamy
w gminie służy głównie łosiom i zającom. I znowu wyjaśnienie
jest proste – zaniedbania tu żadnego nie ma. To przemyślane
rozwiązanie i decyzja w znaczący sposób wpływająca na poprawę bezpieczeństwa naszego i naszych bliskich. Przecież dziecko
co rano pokonujące taki tor przeszkód rowerem wyrabia sobie
nie tylko mięśnie nóg, ale i umiejętność obserwacji, uczy się
radzić sobie ze stresem i unikać niebezpiecznych sytuacji, a to
z pewnością zaowocuje w jego dalszym życiu. Należy także docenić działania naszego Urzędu Gminy na rzecz bezpieczeństwa
młodzieży. Najlepszym przykładem tej troski będzie przedszkole
w Izabelinie i otaczający je teren. Od samego początku młodzież upodobała sobie tamtejszy murek i często co rano można
znaleźć na chodniku sterty niedopałków i potłuczonych butelek
po alkoholu. Ostatnio ściany przedszkola doczekały się także
nieco wątpliwych ozdób wykonanych farbą. A ponieważ izabelińskie przedszkole posiada pełne okablowanie umożliwiające
uruchomienie monitoringu, to braku funduszy na 3 kamery
i jeden komputer w tak bogatej gminie jak nasza, niczym innym niż troską o poczucie bezpieczeństwa i intymności naszej
kochanej młodzieży wytłumaczyć się nie da.
Mając to wszystko na uwadze, a także wiele innych przykładów, których spisać nie sposób, z pewnością zgodzą się Państwo
ze mną, że dobra i bezpieczna to gmina, która pamięta i dba
o swoich mieszkańcach na każdym kroku, a nie tylko przypomina
sobie o nich przed wyborami, czy podczas zbierania podatków.
Bo przecież praca Urzędu Gminy to przede wszystkim praca dla
dobra ludzi tworzących naszą społeczność.
Zdrowych i bezpiecznych Świąt życzę Wszystkim..
Sławomir Patoka
Wydawca: Stowarzyszenie Kocham Kampinos za zgodą Bassa Polska sp. z o. o.
Konto bankowe: 72 1020 1026 0000 1502 0160 1830
Redakcja: Monika Grzesik i zespół
fot. na okładce Sławomir Patoka
Kontakt: [email protected]; www.kochamkampinos.com.pl
Skład i organizacja druku: PanDawer, www.pandawer.pl. Nakład: 3000 egz.
W sprawie reklam prosimy o kontakt: [email protected]
www.kochamkampinos.com.pl
19
SZKOLNY AUTOBUS –
BEZPIECZNY DOJAZD DO SZKOŁY
Pod szkołą podstawową w Hornówku panuje chaos komunikacyjny. Brak należytej organizacji ruchu, brak miejsc parkingowych to
codzienna udręka rodziców odwożących najmłodsze dzieci do szkoły. A jeśli wbrew protestom władze gminy Bielany zdecydują się ostatecznie na likwidację szkoły w Mościskach, problem może się spotęgować. MOŻE WIĘC DOBRYM POMYSŁEM JEST SZKOLNY AUTOBUS?
Podobny jeździ w gminie Babice.
20
www.kochamkampinos.com.pl