Światłość w ciemności świeci I ciemność jej nie ogarnęła
Transkrypt
Światłość w ciemności świeci I ciemność jej nie ogarnęła
3(9)/2011 Kocham Kampinos HORNÓWEK ISSN 2080–5160 IZABELIN LASKI MOŚCISKA SIERAKÓW TRUSKAW PISMO BEZ CENZURY, WYDAWANE ZE SKŁADEK MIESZKAŃCÓW Historia budowy oczyszczalni ścieków Opłaty za przyłączenie do kanalizacji bezprawne! Światłość w ciemności świeci I ciemność jej nie ogarnęła (Ewangelia wg. św. Jana) Radosnych Świąt Bożego Narodzenia! Drodzy Czytelnicy, Zapraszamy do lektury kolejnego numeru naszego pisma. Nowe studium kierunków rozwoju gminy Izabelin jest w opracowaniu. Jakie ono będzie? Jaki będzie tworzony przez wójta regulamin wynajmowania mieszkań komunalnych? Czy na działce przy ulicy Tetmajera powstanie pierwszy blok w Izabelinie? Pewne jest jedno: dopóki obowiązuje studium, budowa bloków w Izabelinie jest zagrożeniem realnym. Sąd Apelacyjny w Warszawie potwierdził, że to nie bzdura i nie manipulacja – to wójt w swej kampanii wyborczej posłużył się publicznym kłamstwem. Gospodarka, durniu! – to hasło wyborcze umieszczone było na biurku prezydenta USA Billa Clintona, by stanowić nieustanne memento przy zarządzaniu publiczną gospodarką. Skuteczne, oszczędne zarządzanie publicznymi pieniędzmi – naszymi pieniędzmi! – to najważniejsze zadanie publicznej władzy. Gminne finanse balansują na granicy – gmina zaciągając kolejne kredyty na inwestycje zbliża się do nieprzekraczalnego poziomu 60% zadłużenia. A wydatki na gminną administrację systematycznie rosną – wynoszą one obecnie 16 % budżetu. Czy Izabelin może stać się drugą Grecją? Dawne błędy w planowaniu inwestycji rzutują na dzień dzisiejszy Dowodzi tego historia budowy kanalizacji i oczyszczalni ścieków naszej gminie. W roku 2001 wójt deklarował, że podłączenie do sieci wszystkich mieszkańców stanie się faktem w ciągu 5-6 lat. Dziś, po upływie dekady wciąż stoimy w połowie tej kluczowej inwestycji. „PREZENT GWIAZDKOWY” OD NSA poszukując pieniędzy na budowę kanalizacji, gminy nie mogą naruszać prawa. Gmina Izabelin zobowiązuje mieszkańców do pokrycia 5% kosztów budowy sieci. Nie jest to przypadek odosobniony w skali kraju. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł: takie praktyki są bezprawne. Każdy kto wpłacił ryczałtem 2 3 tysiące złotych za podłączenie do kanalizacji, może żądać od gminy zwrotu. Wspólna Sprawa – to nie Kocham Kampinos! Ostatni czas przyniósł nieoczekiwane, lecz konieczne zmiany w naszym gronie. Zakończyliśmy współpracę z panem Markiem Gizmajerem. Wiele wspólnie zdziałaliśmy – tym większym zaskoczeniem był dla nas fakt, iż radny Kocham Kampinos podjął się jako redaktor naczelny tworzenia konkurencyjnego pisma Wspólna Sprawa, O wydarzeniu tym dowiedzieliśmy się post factum – ze stopki redakcyjnej pisma. Rzeczą oczywistą jest, iż każdy ma prawo dokonać w sumieniu swobodnego wyboru formy i celów swojej działalności. Równie ważne jest jednak, by w swych działaniach być konsekwentnym i zachować swoją tożsamość. Wspólna Sprawa nie ma nic wspólnego z działalnością Stowarzyszenia Kocham Kampinos. Pismo to nie jest ani dodatkiem, ani uzupełnieniem gazetki Kocham Kampinos. Nie ma przy tym znaczenia, z którą partią polityczną Wspólna Sprawa jest związana. Stoimy na stanowisku, iż działalność nasza powinna zachować apolityczny, neutralny charakter. Pragniemy, aby Kocham Kampinos było płaszczyzną porozumienia, której wyłącznym spoiwem jest wzajemna lojalność i troska o dobro wspólne – naszą gminę. Nie identyfikujemy się zatem z żadną partią polityczną i nie dopuszczamy myśli, aby poglądy polityczne były tym, co nas dzieli. Na gruncie lokalnym działamy razem – bez względu na osobiste polityczne sympatie. W poczuciu odpowiedzialności z pomyślny rozwój gminy Izabelin, wszędzie tam, gdzie wymaga tego dobro publiczne, stajemy w opozycji wobec władz gminy Izabelin. Klub radnych Kocham Kampinos tworzą: Elżbieta Grohman (Hornówek) Małgorzata Piekarska (Hornówek) oraz Sławomir Kraszewski (Laski). www.kochamkampinos.com.pl Uśmiech Wiktorii Drodzy Sąsiedzi W imieniu swoim i Wiktorii chcielibyśmy serdecznie podziękować za zaangażowanie i chęć niesienia pomocy dla naszej niepełnosprawnej córki. W szczególności serdeczne podziękowania należą się uczniom Szkoły Podstawowej w Izabelinie za zorganizowanie koncertu charytatywnego, którego celem było zbieranie pieniędzy na dalszą rehabilitację Wiktorii. Ci wspaniali młodzi ludzie to Zuzia Nikołajuk oraz bracia Bruno i Maksymilian Tobiasz. Przy wsparciu swojego wychowawcy p. Łukasza Konarskiego pokazali, że nie mając wiele, mogą ofiarować coś najpiękniejszego i bezcennego. Kochani! Wasze szlachetne serca, znaczą dla nas więcej niż pieniądze. Daliście naszej córeczce coś znacznie ważniejszego – bezinteresowny dar miłości. Zawsze będziemy o Tym pamiętać. A kiedyś opowiemy o tym Wiktorci. Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego Nowego Roku chcieliśmy złożyć Państwu najserdeczniejsze życzenia. Magdalena i Karol Anaszkiewicz i T Y Z O S TA Ń Ś W . M I K O Ł A J E M Wiktoria urodzona 20.03.2009 roku przyszła na świat z wrodzoną złożoną wadą serca przełożenia wielkich pni tętniczych (TGA). W 6 dobie życia przeszła skomplikowaną, ponad 20 godzinną operację serca. Po operacji wystąpiło wiele powikłań dlatego w konsekwencji musiała spędzić w szpitalu pierwszych 7 miesięcy swojego życia. W wyniku komplikacji miała i ma poważne problemy zdrowotne. Między innym uszkodzenie słuchu (niedosłuch umiarkowany obustronny) i nerek (kamica nerkowa) oraz opóźnienie psychomotoryczne. W trzecim roku życia zdiagnozowano u niej epilepsję i mózgowe porażenie dziecięce. Mimo że Wiktoria nie siedzi jeszcze stabilnie, nie chodzi ani nie mówi, to codzienne ćwiczenia przynoszą duże efekty. Aby w przyszłości normalnie funkcjonowała, wymaga dalszej drogiej, rehabilitacji neurologicznej, ruchowej i słuchowej jak również systematycznego leczenia, na które nie posiadamy wystarczających środków finansowych. Dlatego Wiktoria potrzebuje Twojej pomocy! Każda wpłacona przez Ciebie złotówka daje nadzieję na lepsze jutro. Wiktorii możesz PODAROWAĆ TWOJEGO PODATKU KRS: „0000037904” CEL SZCZEGÓŁOWY: „WIKTORIA ANASZKIEWICZ (8506)” LUB PRZEKAZAĆ DAROWIZNĘ: Fundacja Dzieciom "ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ", ul. Łomiańska 5; 01-685 Warszawa Numer konta bankowego: 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 TYTUŁEM - Wiktoria Anaszkiewicz, 8506- darowizna na pomoc i ochronę www.kochamkampinos.com.pl Za każdą pomoc serdecznie dziękujemy! Magdalena i Karol rodzice Wiktorii http://wiktoria.kronsystem.pl/ E-mail: [email protected] tel.: 604-515-579 3 UŚMIECH ŚWIĘTEGO Pewnego kwietniowego dnia 1945 roku przybył do Zakładu dla Niewidomych w Laskach ksiądz Aleksander Fedorowicz. (…) Siostrze Vianneyi, pierwszej osobie, którą napotkał po drodze, oznajmił z prostotą, że nie ma pieniędzy na zapłacenie dorożkarzowi. Pakunki, na których siedział w czasie podróży, gdzieś zniknęły. Z pewnością spotkał gdzieś po drodze biednych ludzi, którym trzeba było pomóc… Pozostały mu dwie książki, jedyny dobytek, z którym wkraczał na nową drogę życia. Wspomnienia o księdzu Aleksandrze zawarte są w kilku grubych tomach. Około 400 osób, różniących się pochodzeniem, wykształceniem czy wrażliwością opisuje na różne sposoby miłość izabelińskiego proboszcza. […] Ksiądz Aleksander wygłosił kazanie podczas pierwszego w Polsce nabożeństwa ekumenicznego w świątyni rzymsko-katolickiej w 1962 roku. Ksiądz Zygmunt Michelis, pastor Kościoła Ewangelicko –Augsburskiego tak wspominał to wydarzenie: Na kazalnicy stanął ksiądz w średnim wieku, o przedziwnie łagodnym wyrazie twarzy (…). Mieliśmy wrażenie, że te skupione oczy, tchnące jakąś wewnętrzna światłością i dobrocią wypatrują właśnie zaproszonych „heretyków” Pierwsze słowa kaznodziei zwrócone do najmilszych i najbardziej upragnionych na tym nabożeństwie gości, a raczej „kochanych braci i sióstr z innych kościołów chrześcijańskich” natychmiast rozwiały moje obawy co do charakteru nabożeństwa. W kazaniu było tyle szczerej dobroci i braterskiej miłości bliźniego bez najmniejszej aluzji do jakichkolwiek różnic czy błędów reformacyjnych, a zarazem tyle szczerej prostoty i skromności, że uczucia te jakby przesłaniały i roztapiały wypowiadane słowa i myśli.(…) Ksiądz Michelis odwiedził później księdza Fedorowicza w jego parafii wraz z drugim pastorem, kolegą z Dorpatu. We wspomnieniach pisze, że wiedział z opowiadań w jak ciężkich warunkach pracuje proboszcz z Izabelina, ale to co zastali, przeszło jego wyobrażenia. Nie do mnie należy opisywać trudności i ofiarność miejscowego proboszcza tej parafii i jej siedzibę na podwarszawskich piaskach, wśród karłowatego lasku sosnowego. Nie potrzebuję dodawać, że spotkało nas najbardziej braterskie i serdeczne przyjęcie. Gdyśmy po dwóch godzinach opuszczali progi tej plebanii i jej podwójnie ofiarnego, bo nie tylko pracującego dobrowolnie już od kilku lat w tych warunkach, lecz przy tym cierpiącego z powodu nieuleczalnej choroby duszpasterza (trudno naprawdę nazywać go proboszczem), brnąc w piasku do autobusu przystanęliśmy, aby wymienić swoje pierwsze wrażenia. Zapytałem mojego towarzysza i przyjaciela: „Czy któryś z nas obydwóch zdobyłby się na podobną ofiarę?” A na to usłyszałem w odpowiedzi: „Na pewno nie, bo to jest przecież święty człowiek”. Wierni widzieli, że ich duszpasterz dzielił z nimi biedę. Rozdawał wszystko co miał, nic nie zagrzewało dłużej miejsca na plebanii u św. Franciszka. Plebania z resztą to za duże słowo. Wokół kościoła ustawiono kilka baraków – w jednym z nich urządzono jadalnię, gdzie ustawiono podłużny, heblowany stół, przy który mogło zasiąść kilkanaście i więcej osób, a właściwie tyle, ile w danym dniu przybyło w gościnę, ilu proboszcz zaprosił, ilu było głodnych. Siostra Klara wspomina, że gdy dorobili się stołu, chciała go przykryć białą ceratą, ale ksiądz Ali nie pozwolił. Wytłumaczył jej, że parafianie nie mają w domach cerat ozdobionych kwiatkami i że taki „luksus” ich onieśmieli. Osoby bywające w Izabelinie często opowiadały, jak przy stole zasiadali biskupi obok kominiarzy, a cieśle w sąsiedztwie profesorów, ugoszczeni czym chata bogata. A chata nie była zamożna – „cudowne rozmnożenie zupy” przez dolewanie do niej wody pozostało stałą praktyką w tym domu otwartych drzwi. […] Ksiądz nieustannie krążył po domach, słuchał ludzi, pomagał im. Znikał na wiele godzin i wracał późnym wieczorem. Pielęgnował chore staruszki, palił im w piecu, wylewał im brudną wodę z miednicy i przynosił świeżą. Wziął na plebanię chorego na raka, któremu odpadł nos i wypadły zęby, i opiekował się nim. Gdy jego żona – świadek Jehowy – przyszła z grupą współwyznawców zrobić awanturę, proboszcz cierpliwie wysłuchał obelg, po czym zaprosił wszystkich na obiad. Znał każdego z parafian, choć czasami musiał sobie przypominać , jak się nazywają.. Był zawsze tam, gdzie wydarzyło się nieszczęście, gdy komuś zmarł jego bliski, gdy spalił się cały dobytek. Niezmiennie ubogi, w pocerowanej sutannie, latem w sandałach na bosych stopach. I zawsze niezmiennie uśmiechnięty. […] Gdy siostry Zyta i Anna zrobiły księdzu na drutach piękny czarny blezer, oddał go przy pierwszym wyjeździe do Warszawy - niedaleko przystanku spotkał zziębniętego pijaka. Pani Matylda Witt (…) kiedyś wzięła do pocerowania jego sutannę i zaczęła liczyć łaty, aż się pogubiła w rachunkach. Z kilkoma paniami złożyła się wtedy na nową, ale on, naturalnie, oddał komuś pieniądze. I właśnie w tej legendarnej sutannie został pochowany. Ksiądz Ali zmarł dnia 15. Lipca 1965 roku. Pochowany jest na izabelińskim cmentarzu. Na grobie widniej napis – motto jego życia: BÓG JEST MIŁOŚCIĄ. Tekst stworzony został z wybranych fragmentów książki pani Aliny Petrowej – Wasilewicz „Uśmiech Księdza Alego – dzieje parafii świętego Franciszka z Asyżu w Izabelinie”, wydanej w roku 2001 r. dzięki inicjatywie ówczesnego proboszcza ks. Maciej Cholewy. 4 www.kochamkampinos.com.pl Mistrz Józef Niedomagała Wiele słów można napisać o panu Józefie, naszym sąsiedzie z Lasek. Zasłużony dla polskiego sportu wybitny trener judo, nauczyciel akademicki związany z AZS Politechniki Warszawskiej, posiadacz najwyższego w Polsce 8 stopnia DAN, przewodniczący Komisji Kolegium DAN Polskiego Związku Judo. Niski wzrostem, ale wielki duchem, prawdziwy mistrz – pełen pokory, szczery, prawdziwy w swych relacjach z ludźmi. Z drugiej strony – człowiek serdeczny, kochający swoja rodzinę. Rodzina była dla niego najważniejsza. Nade wszystko uwielbiał swoje wnuczki i najmłodszego wnuka, z którego narodzin był wyjątkowo dumny. Był też pan Józef człowiekiem muzykalnym. Wieczorami lubił zasiąść przy domowym pianinie, pograć, pośpiewać, zabawić przyjaciół, dla których dom państwa Niedomagałów zawsze był otwarty. Z drugiej strony – człowiek serdeczny, kochający swoja rodzinę. Rodzina była dla niego najważniejsza. przyjaciół: dwa psy, 18-to letni kot, do tego jeszcze ryby, dziewięć papug – wylicza żona – pani Halina. Pan Józef był człowiekiem wszechstronnie rozmiłowanym w sporcie. Aktywnie uprawiał narciarstwo, żeglarstwo, by w końcu całkowicie poświęcić się judo. Naszej lokalnej społeczności znany był jako założyciel sekcji judo w dawnym Domu Kultury w Laskach. Wychowanie najmłodszego pokolenia stało się jego prawdziwą pasją. W to dzieło zaangażował się bez granic, po- rzucając świetną karierę zawodniczą. Choć dodać wypada, że niewątpliwy talent przekazał synowi Wojciechowi - dziś utytułowanemu zawodnikowi. Żona – pani Halina – wspomina z uśmiechem, że pan Józef nieczęsto bywał w domu. Ona więc starała się wszędzie mu towarzyszyć. Razem serdecznie opiekowali się najmłodszymi na corocznych obozach sportowych. Trener Józef dla dzieci i młodzieży był jak ojciec – silny, opiekuńczy, troskliwy. Rodzice wiedzieli, że pod jego opieką dzieci wzrastają fizycznie i duchowo. Uczył nie tylko techniki walki, on pokazywał, jak stawiać sobie wysokie wymagania, jak wytrwale dążyć do celu. Uczył odwagi, uczciwości i szacunku dla przeciwnika, uczył życia… Dziś, gdy tak bardzo brakuje autorytetów, trener Józef zyskał najwyższy nasz szacunek. Swoją ostatnią - przegraną walkę - stoczył z nieuleczalną chorobą. Na zawsze zszedł z maty dnia 18 października 2011 roku. W dniu jego pogrzebu u Ojców Dominikanów na warszawskim Służewie żegnały go setki przyjaciół. Starsi i młodsi ocierali łzy, wielu złożyło na jego trumnie w ostatnim podarunku swoje pasy judo – niektórzy czarne, inni zielone, pomarańczowe, żółte… Położone zostały obok biało-czerwonego, mistrzowskiego pasa naszego trenera. Judo to znaczy – ustąp, by zwyciężyć. Wierzymy, że trener Józef, który tak szczerze kochał Boga i naszą Ojczyznę, chociaż umarł - naprawdę zwyciężył i odbiera teraz zasłużoną, wieczną nagrodę. Przyjaciele A K A D E M I A J U D O Trenujemy judo w Warszawie, Izabelinie i Babicach Warszawa – Żoliborz szkoła przy ul. Fontany 3 pon, śr, pt początkujący: 1530–1730 Zaawansowani: 1700–1830 www.kochamkampinos.com.pl Babice Stare, remiza strażacka wt, czw początkujący: 1614–1730 zaawansowani: 1730–1900 Izabelin, szkoła przy ul. Wojska Polskiego wtorki: 1730–1830; 1830–1930 czwartki: 1630–1730; 1730–1830 5 DOM KULTURY W LASKACH przy ulicy Południowej przez długie lata służył społeczności Lasek – dzieciom, młodzieży, dorosłym. Darowane niegdyś gminie przez dziedzica wsi Laski budynki gospodarcze zaadaptowane zostały na świetlicę, biblioteczkę, pracownię plastyczną, salę sportowo-widowiskową. Nie było tam luksusów, była za to swojska, rodzinna wręcz atmosfera. Młodzi wpadali tu pograć w tenisa stołowego, porozmawiać, dzieci odrabiały lekcje dawniej okiem pod sióstr zakonnych, potem nauczycielek z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Regularnie odbywały się treningi judo. Cuda w tej budzie… Decyzja o zamknięciu Domu Kultury przyjęta została z niedowierzaniem. Dlaczego? – pytali ludzie nie kryjąc żalu. Niestety, sprawa okazała się przesądzona. Zły stan techniczny budynku i poważne zagrożenie pożarowe stanęły na przeszkodzie dalszemu użytkowaniu. A na opinię strażaków rady nie ma. Dom Kultury zamknięto na kłódkę, zajęcia przeniesiono do Centrum Kultury, sekcja judo rozproszyła się. W Izabelinie nie znalazło się dla niej miejsce na szkolnej sali gimnastycznej, przyjęła ją pod swój dach strażacka remiza – w Starych Babicach. Tak upłynęły trzy lata. Któregoś sierpniowego dnia sąsiadów z ulicy Południowej zaintrygowały hałasy dobiegające z Domu Kultury. Cóż się okazało? – w środku trwały przygotowania do remontu. Zerwana została stara, zniszczona i zagrzybiona boazeria. W odpowiedzi na pytanie co się dzieje, mieszkańcy dowiedzieli się, że Dom Kultury został wynajęty pod drukarnię offsetową. Ludzie poczuli się oszukani. Jeśli może być drukarnia, to czemu nie Dom Kultury? Czy zagrożenie pożarowe w budynku już minęło? 6 Wraz z radnym Piotrem Roszkiewiczem zażądaliśmy od wójta wyjaśnień. Skoro nie ma przeszkód do użytkowania obiektu, zażądaliśmy przystąpienia do jego remontu i reaktywacji Domu Kultury. Na sesji Rady Gminy odczytane zostało nasze pismo w tej sprawie i wywołana została burzliwa dyskusja. Redakcja Listów do Sąsiada zrelacjonowała jej przebieg z właściwą sobie precyzją. Czytelnik mógł się dowiedzieć, że „ odczytano list z wnioskiem o reaktywowanie Domu Kultury w Laskach. Wójt poinformował zebranych, że jest to sprawa trudna. Budynek, o którym mowa jest w bardzo złym stanie technicznym i został wyłączony z użytkowania przez Straż a Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wskazał ten obiekt do rozbiórki. Koszty modernizacji tego budynku byłyby bardzo wysokie. Wójt wskazał również na to, że Laski są najlepiej zaopatrzonym w obiekty kulturalno-sportowe sołectwem naszej gminy.” O fakcie przeznaczenia budynku na drukarnię – ani słowa. W kolejnym numerze Listów wójt już sam zabrał głos w sprawie, tłumacząc, że zagrożenie pożarowe istnieje jak najbar- fot. Robert Wójcik. Sławomir Kraszewski, radny z Lasek. dziej, że dzieci do obiektu by nie wpuścił, ale zgłosili się do gminy ludzie dorośli, więc na pewno wiedzieli co robią, planując tam uruchomienie drukarni. Czyżby dzieci należało chronić, a dorosłych już niekoniecznie? Czy to właśnie wynikało ze strażackiej opinii? Podobno też żadnej umowy najmu absolutnie nie było. Ktoś jednak dał klucze do gminnego obiektu i pozwolił na przystąpienie do remontu. Widzicie ludzie, cuda w tej budzie – chciałoby się powiedzieć. Obecnie Dom Kultury znów jest zamknięty na cztery spusty. Po naszej interwencji wójt zlecił opracowanie ekspertyzy technicznej budynku. Wynika z niej, że właściwie nadaje się on do rozbiórki, ponieważ koszt ewentualnego remontu przekraczałby wartość samego budynku. Trudno się z tym argumentem nie zgodzić. Same koszty rozbiórki są na tyle wysokie, że na chwilę obecną gmina ma poważniejsze wydatki. Jednak rozbiórka kiedyś nastąpi, to wydaje się pewne. Jaki więc będzie los działki na której budynek stoi? Czas pokaże. www.kochamkampinos.com.pl Dawna siedziba KPN pod zabudowę? Działka położona u zbiegu ulic Tetmajera i Krasińskiego w Izabelinie – dawna siedziba Dyrekcji KPN – znana jest już chyba wszystkim jako niesławne miejsce gdzie plan zagospodarowania przestrzennego przewiduje budowę sześciokondygnacyjnego bloku mieszkalnego oraz podziemnego garażu. Plan uchwalony w ekspresowym tempie poza wiedzą opinii publicznej, a nawet poza świadomością bezpośrednich sąsiadów, wciąż obowiązuje. Pomimo licznych urzędowych zapewnień, że zapisy tego planu to manipulacja opozycji, a najlepszym razie zwykła pomyłka, gmina nie przystąpiła do jakichkolwiek prac, zmierzających do jego zmiany. Tradycyjnym i nikogo nie przekonującym wytłumaczeniem jest brak pieniędzy. Cóż na to można powiedzieć – chcieć, to móc… Najwyraźniej władze gminy pod rządami wójta Witolda Malarowskiego planu tego zmieniać zwyczajnie nie chcą. Plan nie był przecież uchwalany bez konkretnego celu. Po co w odległości niespełna 200 m od granic parku narodowego dopuszczono tak wysoką zabudowę wielorodzinną– tego wójt nigdy mieszkańcom gminy nie wyjaśnił. I tak, jak to w życiu bywa – sukces ma wielu ojców, a do porażki nikt nie chce się przyznać, tak i za plan dla tej działki nikt nie czuje się odpowiedzialny: ani wójt, który go opracował, ani dyrektor, który go pozytywnie uzgodnił. BUDYNEK DO „PILNEJ MODERNIZACJI” Nie może dziwić, że wiadomość o przymusowym wykwaterowaniu lokatorów zamieszkujących od lat opuszczone budynki po KPN, zelektryzowała sąsiadów z ulic Tetmajera i Krasińskiego Lokatorzy ci to funkcjonariusze Izabelińskiego Komisariatu Policji. Wszyscy zmuszeni zostali do opuszczenia swych mieszkań przed dniem 1. listopada 2011. By mieć całkowitą pewność, że termin ten zosta- Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego może w każdej chwili stać się podstawą udzielenia pozwolenia na budowę. Ten skandaliczny plan winien zostać niezwłocznie zmieniony. Lepszego momentu nie będzie, skoro zarówno KPN jak i gmina Izabelin na piśmie deklarują, iż nie wiążą z tą działką żadnych planów realizacyjnych. Problem tylko w tym, że zapisy wciąż obowiązującego studium przewidują tam wyłącznie zabudowę wielorodzinną. Jaką więc zmianę planu wójt może zaproponować, by nie popaść w sprzeczność ze studium – że wybuduje blok, tylko trochę niższy? A to właśnie wynika z wójtowych deklaracji: dokonanie korekt, uściślenie zapisów… Tymczasem nam nie chodzi o zmiany kosmetyczne, tylko o zmianę przeznaczenia tej działki! nie dotrzymany, lokatorom odcięto gaz, którym mieszkania były ogrzewane. Tymczasem wójt informował: „budynek jest w bardzo złym stanie i wymaga pilnej modernizacji. Mieszkańcy odmówili opuszczenia budynku i na tym podłożu powstał problem, nad którego humanitarnym rozwiązaniem pracuje gmina” (LdS XI). I tak nieruchomość opustoszała. Jakie będą jej dalsze losy? Co według wójta oznacza „pilna modernizacja”? Zarówno gmina jak i KPN, zarządzający nieruchomością w imieniu Skarbu Państwa, w odpowiedzi na nasze oficjalne zapytania, odżegnują się od jakichkolwiek zamiarów realizacji nowej zabudowy na działce 1033. Dyrektor KPN informuje równocześnie, że plan zagospodarowania przewiduje tam budynek wielorodzinny, ale wszelkie ewentualne decyzje muszą zapaść w Ministerstwie Środowiska. Gmina z kolei nie ma praw właścicielskich do nieruchomości i zaprzecza, jakoby miała ją zakupić. My sąsiedzi nie wyobrażamy sobie że za naszym płotem może powstać jakakolwiek zabudowa wielorodzinna. Jak to możliwe, że ktoś wpadł na pomysł, by budynek sześciopiętrowy powstał w otoczeniu niskiej zabudowy jednorodzinnej? My wszyscy budując swoje domy musieliśmy przestrzegać ograniczeń wynikających z planów. Nagle okazuje się, że kilka metrów obok, na działce sąsiedniej te ograniczenia już nie są ważne. Nikt już nie bierze pod uwagę nie tylko naszych interesów, ale przede wszystkim względów ekologicznych. I kto to czyni? – dyrektor parku narodowego, który takie plany zaakceptował. To dla nas prawdziwe rozczarowanie. Marzena i Tomasz Steinke JAKIE SĄ ZAPISY PLANU DLA DZIAŁKI 1033: Powierzchnia biologicznie czynna 30% – czyli 70% pod zabudowę. Dominanta wysokościowa 20 m czyli 6 kondygnacji nadziemnych. Wskaźnik intensywności zabudowy równy 5, podczas gdy w ścisłym centrum Warszawy wynosi on max 3,5. Te zapisy pozwalają na działce o powierzchni około 3 tys. m² wybudować ponad 200 mieszkań. www.kochamkampinos.com.pl ww w ww. w.ko w .ko kocch ham aamk mkam kkaam mp piin no no oss com om.p .pl 7 JAKIE BĘDZIE NOWE STUDIUM? Robert Wójcik RADA GMINY STWIERDZIŁA NIEAKTUALNOŚĆ STUDIUM I NIEKTÓRYCH PLANÓW MIEJSCOWYCH Dnia 30 listopada 2011 roku Rada Gminy przyjęła dokument Analiza zmian w zagospodarowaniu przestrzennym Gminy Izabelin. Jak czytamy: przyjęte rozwiązania winne być ponownie „skonsultowane” ze społecznością lokalną, które winno się wypowiedzieć wprost co do przyjętych założeń, a więc wypowiedzieć się co do przyszłości Gminy Izabelin. Wydawać by się mogło, że ciężka walka stoczona przez Kocham Kampinos pod hasłem NIE BLOKOM W IZABELINIE, zwieńczona została sukcesem. Tylko pozornie jest to prawdą. W rzeczywistości ciągle jesteśmy w pół drogi do zmiany studium. W praktyce „nieaktualność” studium nie oznacza zbyt wiele. Absolutnie nie jest równoznaczna z uchyleniem mocy obowiązującej studium i pozbawieniem go skutków prawnych. Rada Gminy stwierdzając „nieaktualność” studium dokonuje wyłącznie oceny, że jego zapisy nie odpowiadają aktualnym potrzebom. Stare studium, przewidujące budowę bloków, czy zabudowę na obszarze KPN, obowiązywać więc będzie w pełnym zakresie tak długo, jak długo Rada Gminy ostatecznie nie zatwierdzi studium nowego. Jakie ono będzie? Jakie może być studium kierunków rozwoju gminy opracowane przez Witolda Malarowskiego, odpowiedzialnego za wprowadzenie do aktualnego studium zapisów dopuszczających budowę bloków w gminie Izabelin? Jak poinformował wójt Witold Malarowski jeszcze we wrześniu, projekt przewiduje likwidację dominant wysokościowych, likwidację terenów rezerw budowlanych w Kampinoskim Parku Narodowym, obniżenie wskaźników intensywności zabudowy, a także wprowadzenie zmian zagospodarowania terenu po dawnym przedszkolu w Izabelinie przy ul. 3 Maja. To dość skromne zamierzenia. Wyliczając zakres niezbednych zmian studium wójt pominął najważniejszy postulat – wykluczenie zabudowy wielorodzinnej. Wójt podkreślił jednocześnie, że nigdy nie był zwolennikiem zabudowania lasu pomiędzy Truskawiem a Izabelinem. Szkoda, że wójt nie wytłumaczył, po co studium w obecnym skandalicznym kształcie zostało w ogóle uchwalone przy zaangażowaniu licznych organów administracji i pokaźnych publicznych pieniędzy. Zmiana studium to zadanie poważne i kosztowne. Jeżeli ma być zmienione zgodnie ze społecznym oczekiwaniem, to musi być zmienione we wszystkich obszarach, które wzbudzają powszechny sprzeciw. Oby zmiana studium nie okazała się połowiczna i pozorna! Ustalenia studium są wiążące dla gminy przy uchwalaniu planów miejscowych. Z tej przyczyny uchwalenie wszystkich newralgicznych planów powinno być wstrzymane do czasu uchwalenia nowego studium. Dotyczy to zwłaszcza terenów wokół Urzędu Gminy, ośrodka zdrowia, działki 1033 (dawnej siedziby KPN przy ulicy Tetmajera), dawnego przedszkola przy ul. 3 Maja Wszędzie tam studium zakłada budowę bloków. Koniecznie pamiętajmy też o tym, że zapisy Studium w licznych przypadkach już zostały zrealizowane w konkretnych miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. Działka 1033 jest tego koronnym przykladem. Podobnie rzecz się ma z terenem wokół nowej szkoły podstawowej przy ulicy Wojska Polskiego – tam obowiązujący plan przewiduje budowę sześciopiętrowego budynku zamieszkania zbiorowego. Tu sama zmiana Studium nie wystarczy, ona automatycznie nie zniweczy zapisów planów, przewidujących budowę pierwszych bloków w Izabelinie. Studium jest aktualnie w fazie projektowej, wkrótce ma zostać skierowane do uzgodnień. Jego wyłożenie do publicznego wglądu może nastąpić w połowie roku. Oby tylko nie w wakacje… Wyłożenie studium otwiera drogę do składania uwag do projektu. Będziemy Państwa informować o tym na bieżąco. Czytajcie Kocham Kampinos! MIESZKANIA KOMUNALNE DLA SWOICH CZYLI JAK WÓJT BUDUJE IMPERIUM Przed wakacjami opinia społeczna w gminie naszej skoncentrowana była na konsultacjach społecznych w sprawie nowego systemu odbioru śmieci od mieszkańców. Konsultacje okazały się całkiem zbędne, bo ledwie się zakończyły, uchwalona została ustawa śmieciowa, która o wszystkim przesądziła. Równolegle, lecz już bez rozgłosu, wszczęto konsultacje w sprawie „Zasad wynajmowania mieszkań komunalnych” opracowanych przez wójta gminy Izabelin. Gminna gazeta rozpisując się szeroko na temat śmieci, sprawę mieszkań dyskretnie przemilczała. Tymczasem „Zasady wynajmowania” zakładały, że bez jakichkolwiek dodatkowych kryteriów, o mieszkanie komunalne ubiegać się będą mogli pracownicy i byli pracownicy „gminnych jednostek” - bez względu na fakt, czy własne mieszkanie posiadają i bez względu na wysokość miesięcznych dochodów. O przydziale mieszkania miałaby decydować wójt, mając do pomocy Komisję – składającą się z osób przez niego samego wskazanych. Skandaliczne zapisy zostały przez nas zdemaskowane i zbiorowo oprotestowane. Sprawa ucichła. Nie na długo jednak. Wkrótce gmina przystąpi 8 ponownie do konsultacji mieszkaniowych, przedstawiając nowo opracowane „Zasady”. Dla zilustrowania skali problemu: obecnie w gminnych jednostkach mamy łącznie 276 etatów (nie wliczając spółki Mokre Łąki). Nie raz pisaliśmy, że obowiązkiem gmin jest uchwalenie planów gospodarowania komunalnym zasobem mieszkaniowym. Obowiązku tego gmina Izabelin nigdy nie dopełniła. Brak zasad nigdy nie przynosi dobrych efektów, otwierając pole dla dowolności. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Dawny komunalny DOM NAUCZYCIELA - przed laty został wykupiony przez lokatorów. Gmina nie widziała sensu dalszego utrzymywania budynku w swoim zasobie; podobno były z tym same kłopoty. Nie kwestionujemy ustawowych obowiązków gminy w zakresie zapewnienia lokali socjalnych osobom o najniższych dochodach, mającym problemy mieszkaniowe. W tej sytuacji znajduje się kilka rodzin na terenie naszej gminy. To dobrze, że mają powstać zasady najmu lokali. Pytanie tylko – jakie one będą. Już dziś apelujemy o zainteresowanie sprawą i wzięcie udziału w konsultacjach! www.kochamkampinos.com.pl Rusza gminny system odbioru śmieci USTAWA ŚMIECIOWA – ZA I PRZECIW Z początkiem roku 2012 wchodzą w życie nowe przepisy „ustawy śmieciowej”. Entuzjaści cieszą się, że nareszcie przestanie się opłacać nielegalne spalanie i wyrzucanie odpadów, w lasach zapanuje czystość, a w powietrzu świeżość. Przeciwnicy twierdzą, że ustawa to powrót do monopolu gmin, a w konsekwencji rozrost samorządowej biurokracji i nieuchronny wzrost cen. Prywatni operatorzy argumentują, że nowe przepisy stanowią zamach na wolny rynek, oznaczać mogą konieczność grupowych zwolnień, a nawet upadek wielu firm. Jak w praktyce zadziała ustawa – okaże się „w praniu”, a jedną z pierwszych gmin, która przetestuje na swoich mieszkańcach nowy system, jest nasza gmina Izabelin. JEDNA FIRMA – POWINNO BYĆ ZNACZNIE TANIEJ! Mieszkańcy zobligowani do złożenia śmieciowych deklaracji dokonują więc podliczeń w domowym budżecie. Niby gmina wybrała w drodze przetargu najtańszą ofertę, ale co się okazuje? – większości z nas w porównaniu z dotychczasowymi stawkami rynkowymi opłaty wychodzą wyższe niż dotychczas i to nie o kilka, lecz o kilkadziesiąt procent! Jedni wyliczają, że oddając śmieci nie segregowane, zapłacą 30 % więcej, inni że nawet 50%. Wszyscy dotychczas płaciliśmy rynkowe stawki za wywóz śmieci. Czy od nowego roku, czyli od wejścia nowych przepisów o przejęciu śmieci przez gminy, nagle wszyscy operatorzy prywatni podniosą klientom stawki o 50 procent? To raczej mało prawdopodobny scenariusz. Według gminnych danych gminę Izabelin zamieszkuje nieco ponad 11 tysięcy ludzi. Wybrana w przetargu firma – warszawska spółka MPO – dostała zatem wielki rynek do obsłużenia. Ze względu na skalę przedsięwzięcia powinno być więc taniej niż dotychczas. Jest drożej. To zastanawiające, biorąc pod uwagę proporcje wyłączności obsługi całej gminy w relacji do obsługi pojedynczego podmiotu. Być może dla dużej grupy naszych mieszkańców kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych miesięcznie to niewielka, wręcz nieodczuwalna różnica. Bez wątpienia jednak równie liczna jest grupa mieszkańców, dla których jest to różnica wielka. Tak czy inaczej stawki powinny być wyliczone przejrzyście i uczciwie. Mamy bowiem do czynienia z daniną publiczną – i jak poucza deklaracja – w takim trybie opłaty będą ściągane z opornych obywateli. A w kwestiach finansowych istotna jest każda złotówka. relacje stawek mają zdecydowanie zachęcać do segregowania śmieci, ale dlaczego nie odczuwamy tego jako zdecydowanej ulgi dla kieszeni? Zastanówmy się: dotychczas to firmy odbierające od nas śmieci dokonywały następnie ich segregacji w sortowniach, przy czym koszty segregacji wkalkulowane były w płacone przez nas rynkowe stawki. Obecnie, by uniknąć dodatkowego obciążenia w domowym budżecie, śmieci segregować będziemy własnoręcznie. Sama logika wskazuje na to, że przejmując na siebie obowiązek segregacji powinniśmy płacić znacznie mniej! Ręczna segregacja oznacza przy tym pewne uciążliwości – butelkę trzeba wypłukać, kubeczek po jogurcie umyć, przypilnować najmłodszych domowników, by przestrzegali zasad segregacji. To rzecz jasna ważne z punktu widzenia wychowania młodego pokolenia, to niezastąpiona lekcja ekologii. Zauważmy jednak, że MPO odbierze w workach posortowane nakładem pracy mieszkańców surowce wtórne, które z zyskiem sprzeda. Makulatura, szkło, plastik, złom, puszki alu – to wobec nieustannego rozwoju nowoczesnych technologii odzysku coraz bardziej dochodowy biznes! Wystarczy powiedzieć, że np. z butelek PET z powodzeniem uzyskuje się nie tylko doskonałej jakości włókno poliestrowe, czy dzianinę typu polar; realne dochody zaczyna przynosić także produkcja paliwa z butelek PET. W Niemczech energia odzyskana ze spalania odpadów PCV w ciągu jednego tylko roku odpowiada energii uzyskiwanej z 22.5 tys. ton ropy naftowej. A przy okazji odzyskuje się 31 tys. ton chlorowodoru dla potrzeb przemysłu chemicznego. Zwrócić należy także uwagę, że wpłaty 15 zł miesięcznie od każdej osoby, która nie zdecydowała się na segregację, powiększają dochód gminy, bo przecież MPO otrzymywać będzie z gminy stałe wynagrodzenie ryczałtowe – bez względu na to, czy odbierze od mieszkańców śmieci posegregowane czy też nie. MPO będzie więc samo ponosić koszty segregacji na taśmie sortowni, odpadów odebranych od tych z nas, którzy na segregację się nie zgodzili. A zapewne i tak przedsięwzięcie okaże się wyjątkowo opłacalne. Tyle że nie dla nas. Przypomnijmy tylko dla porównania, że w systemie segregacji śmieci wciąż obowiązującym w gminie Babice, mieszkańcy oddają operatorowi wyselekcjonowane surowce wtórne, ale dzięki temu ponoszą nieporównywalnie niższe opłaty za wywóz resztę pozostałych domowych śmieci. POWINNIŚMY BYĆ WDZIĘCZNI! Podczas roboczego spotkania zaaranżowanego we wrześniu przez grupę mieszkańców, wójt oznajmił iż powinniśmy być wdzięczni, że nasza gmina jako pierwsza podjęła wyzwanie i wprowadza nowy system śmieciowy. Umowa z MPO jest podpisana na cztery lata, dzięki temu mamy pewność, że stawki przez cztery lata nie wzrosną. Wójt wyraził też przekonanie, iż na wejście w życie nowej ustawy śmieciowej rynek odpadów zareaguje nagłym wzrostem cen. Wójt nie wyjaśnił tylko skąd czerpie tę wiedzę. Kto wie, jak zareaguje rynek i o ile % wzrosną stawki rynkowe od nowego roku? Wójt nie odpowiedział też na pytanie dlaczego my nie za cztery lata, ale już od stycznia 2012, będziemy płacić te 30 czy 50 % więcej. Co więcej: uważna lektura zapisów umowy z MPO pozwala stwierdzić, że i ta „zamrożona” stawka może ulec podwyżce- w przy- KOSZTY SEGREGACJI PRZERZUCONE NA MIESZKAŃCÓW Po przeanalizowaniu stawek opłat (brak segregacji 15 – PLN za osobę, segregowanie śmieci – 8,20 PLN za osobę) wniosek nasuwa się jeden: KTO NIE CHCE PŁACIĆ ZNACZNIE DROŻEJ NIŻ DOTYCHCZAS, TEN MUSI SEGREGOWAĆ! To oczywiste, że www.kochamkampinos.com.pl 9 padku ewentualnej zmiany stawki VAT. A to jest niewykluczone. Rząd bowiem zamierza ratować polską gospodarkę przed widmem kryzysu podnosząc VAT i akcyzę. BEZSENSOWNE REFERENDUM Wszyscy pamiętamy śmieciowe referendum w naszej gminie – pospiesznie połączone z wyborami prezydenckimi wiosną 2010 r. Po tylu latach zaniedbań w temacie śmieci wójt zrobił pokerową zagrywkę przed samymi wyborami, wytrącając konkurencji argument. Wielu mieszkańców nie mogło oprzeć się wrażeniu, iż referendum miało tylko stworzyć iluzję, że mamy coś do powiedzenia oraz przedwyborczą iluzję, że mamy „ekologicznego wójta”. Nie trzeba było długo czekać, by przekonać się, że referendum to wyrzucone pieniądze. Z powodu wejścia w życie od dawna spodziewanych nowych przepisów referendum utraciło jakikolwiek sens. O tym właściwie było wiadomo od dawna, jednak obecnie potwierdziło to również stanowisko wojewody. Rada Gminy uchwaliła Regulamin odbioru odpadów od mieszkańców, powołując jako podstawę właśnie pozytywny wynik referendum, jednak wojewoda nakazał skorygować tę uchwałę. Skoro Regulamin ma obowiązywać od nowego roku – gmina ma obowiązek zastosować nowe przepisy, referendum nie ma żadnego znaczenia – słusznie oceniły służby nadzorcze wojewody. Radni musieli więc uchwałę na nowo przegłosować z poprawkami wojewody. Kwestii kosztów przeprowadzenia referendum w ogóle nie poruszano. Wiadomo – wydane pieniądze już nie wrócą, po co więc płakać nad rozlanym mlekiem… STAWKI Z URZĘDNICZĄ MARŻĄ Rada Gminy, która zatwierdziła aktualne stawki opłaty śmieciowej odbyła się 14 września. Pierwotnie stawki zaproponowane Radzie przez wójta były inne, wyższe, a mianowicie 9, 50 zł (segregacja) i 22 zł (bez segregacji) . Po wysłuchaniu protestów radnych, wójt obniżył te stawki i to dość znacznie – do 8,20 i 15 zł od osoby. Takie właśnie stawki Rada ostatecznie uchwaliła. A zatem, jak trzeba przypuszczać, stawki te (obniżone) są wystarczające na pokrycie kosztów działania gminnego systemu. Pozostaje pytanie: jak to jest zatem możliwe, że wójt pierwotnie wyliczył stawki wyższe? Chciał narzucić obywatelom gminy marżę urzędniczą? Przecież te dodatkowe pieniądze trafiłyby prosto z naszych kieszeni do gminnego budżetu. Według wójta, ta różnica ma być pokryta z budżetu gminy. Wytłumaczenie to absurdalne. Ustawa śmieciowa wymaga bowiem, aby przyjęta stawka opłaty w pełni pokrywała koszty obsługi systemu. Ta różnica – odpowiada wójt – wyniosłaby 86 400 zł rocznie. Co to za koszty – pozostaje tajemnicą urzędników. Tajemnicą jest także jak wójt to wyliczył. Sama bowiem różnica dochodów gminy wynikająca z różnicy stawek, przy założeniu że wszyscy segregują, wynosi drugi tyle – ponad 172 tysiące! Okazało się więc, że bez trudu można obniżyć realne koszty administracyjne systemu – stawki mogą być niższe! A może mogą być jeszcze niższe? Tylko kto to zweryfikuje... JAKIE SĄ KOSZTY OBSŁUGI SYSTEMU? Za świadczoną usługę MPO pobierać będzie od gminy stałe miesięczne wynagrodzenie 85.177 zł. Wpływy, które osiągać będzie gmina z opłat wnoszonych przez mieszkańców to 90 774 zł miesięcznie – przy założeniu, że wszyscy segregują. Różnica wynosi więc 5 597 zł. Bądźmy jednak realistami: nie wszyscy zdecydują się na segregację. Jeżeli segregowała będzie np. połowa mieszkań- ców, to miesięczne wpływy do budżetu gminy wyniosą już blisko 130 tysięcy zł. Wtedy na koncie gminy każdego miesiąca, po odjęciu miesięcznego wynagrodzenia MPO pozostanie nawet 43 tysiące zł. W październiku wójt poinformował, że dotychczas w gminnym zespole do spraw odpadów nie zatrudniono nowych pracowników, zakupiono natomiast komputer i materiały biurowe. OD OSOBY – NIE OD POJEMNIKA Największe chyba kontrowersje wzbudza zapis ustawy, nakazujący liczyć stawkę opłaty od osoby, nie od ilości śmieci. To w prawie śmieciowym absolutne novum. Wójt pociesza mieszkańców, że w ramach ryczałtowej opłaty możemy oddać nielimitowaną ilość odpadów. Każdy z nas wytwarza jednak konkretną, ograniczoną ilość śmieci. Cóż komu po tym, że może oddać choćby i 1000 l śmieci, jeśli produkuje ich średnio tylko 100 l? Na te pytania dobrej odpowiedzi już nie znajdziemy. Prawo obowiązuje – a wiadomo: dura lex sed lex. Pozostaje mieć nadzieję na wyraźnie pozytywne skutki nowych przepisów dla środowiska naturalnego. Sprawdzimy to na wiosnę podczas naszej kolejnej akcji sprzątania lasu! A zimą – w sezonie grzewczym możemy przekonać się, czy nowy system będzie dostateczną motywacją, by „oszczędni” nie spalali śmieci w domowych piecach. Na to wszyscy szczerze liczymy! Monika Grzesik CZY TRAWA JEST ZIELONA? Regulamin Odbioru Odpadów Komunalnych objaśnia na wstępie pojęcia: ODPADY ZIELONE – STANOWIĄCE CZĘŚCI ROŚLIN ODPADY KOMUNALNE POCHODZĄCE Z PIELĘGNACJI TERENÓW ZIELENI oraz targowisk, z wyjątkiem odpadów pochodzących z czyszczenia ulic i placów; BIOODPADY – ULEGAJĄCE BIODEGRADACJI ODPADY Z TERENÓW ZIELENI, odpady spożywcze i kuchenne z gospodarstw domowych (…) Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy zgodnie z powyższymi zapisami Regulaminu liście i skoszona trawa to bioodpady, czy raczej odpady zielone? Odpady takie jak liście i trawa to ulegające biodegradacji części roślin – to wie każdy przedszkolak. Ale odpowiedź na tytułowe pytanie jest wbrew pozorom trudna, bowiem dalej w punkcie 3. Regulaminu czytamy, iż do pojemników do gromadzenia zmieszanych odpadów komunalnych zabrania się wrzucania właśnie odpadów zielonych. Dopuszczalne jest natomiast wrzucanie bioodpadów. A zatem…? No właśnie – czy wolno nam wrzucać do pojemników trawę i liście? Na to pytanie Regulamin nie pozwala udzielić odpowiedzi. To wymaga poprawki! Regulamin bowiem ma znaczenie obowiązującego aktu prawa miejscowego. Wynikające z niego regulacje muszą być jasne i klarowne. DOBRA WIADOMOŚĆ! W miesiącach kwiecień – listopad nieodpłatnie odbierane będą mieszkańców odpady „zielone”. 10 www.kochamkampinos.com.pl GMINA BEZPRAWNIE POBIERA OPŁATY ZA PRZYŁĄCZENIE DO KANALIZACJI! Płaciłeś – żądaj zwrotu Po informację wejdź na www. kochamkampinos.com.pl Przyłączenie do kanalizacji wszystkich mieszkańców gminy Izabelin to chyba najbardziej paląca potrzeba w zakresie komunalnych inwestycji. To rozumiemy wszyscy. Dla wszystkich jest równie jasne, że na to potrzeba pieniędzy, a tych w budżecie naszej bogatej, acz zadłużonej gminy ze świecą szukać. W gminie Izabelin każdy kto szczęśliwie doczekał możliwości podłączenia do kanalizacji musi zawrzeć z GPWiK Mokre Łąki umowę, obligującą do terminowego wpłacenia wkładu własnego w budowę sieci kanalizacyjnej. Wbrew nazwie nie ma tu miejsca na swobodę umów. Kto chce się przyłączyć – musi podpisać. I musi płacić. Na konto gminne wpływają łatwe i szybkie pieniądze, problem tylko w tym, że jest to proceder niezgodny z obowiązującym prawem. Jak orzekł Naczelny Sąd Administracyjny, podzielając wcześniejsze stanowisko Sądu Najwyższego, Gmina nie może wprowadzać obowiązkowej opłaty dla mieszkańców z tytułu udziału w kosztach budowy kanalizacji. Uchwały Rad Gmin w tej sprawie są NIEWAŻNE. A my w gminie Izabelin nie mamy nawet UCHWAŁY Rady Gminy, lecz STANOWISKO. To istotna różnica. Uchwały są bowiem kierowane do nadzoru wojewody, który ocenia ich zgodność z prawem. „Stanowisko” tej kontroli nie podlegało. A oto co w nim czytamy: Obowiązki mieszkańca – uczestnika budowy sieci kanalizacyjnej w gminie Podpisanie umowy dotyczącej budowy sieci i pokrywania części kosztów jej budowy. Uzgodnienie z projektantem sieci miejsca przykanalika i studzienki lokalizowanej na nieruchomości. Wniesienie wynikającego z zawartej umowy udziału na konto GPWiK Mokre Łąki . Wniesiona opłata pokryje pełne koszty budowy przyka- nalika wraz ze studzienką w granicach nieruchomości, a także około 5% pozostałych kosztów budowy całej instalacji. Rada Gminy po wnikliwej analizie kosztów inwestycji zatwierdza wysokość zryczałtowanego udziału mieszkańca w kosztach na kwotę 3 tysięcy złotych od posesji zobowiązanej do podłączenia do sieci. Prawo jest jasne: z art. 15 ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę wynika, że GPWiK winno wybudować sieć kanalizacyjną do granicy nieruchomości, czyli tak, aby umożliwić jej przyłączenie. Natomiast właściciel nieruchomości zapewnia na własny koszt realizację budowy samego przyłącza kanalizacyjnego – czyli odcinka przewodu łączącego wewnętrzną instalację kanalizacyjną w nieruchomości z główną siecią w ulicy. Ustawa wyraźnie rozgranicza obowiązki przedsiębiorstwa i właścicieli nieruchomości: obowiązek pokrycia kosztów budowy przykanalika nie oznacza, że mieszkańcy mają obowiązek współfinansować budowę sieci kanalizacyjnej w jakimkolwiek zakresie. To należy do zadań własnych gminy – nie na 95, lecz na 100%. Nałożenie przez radę gminy tego rodzaju opłaty partycypacyjnej wymagałoby wyraźnego upoważnienia ustawowego, którego nie sposób się doszukać. Nie doszukały się go też liczne sądy, orzekające w podobnych sprawach w całym kraju. Art. 84 Konstytucji RP stanowi jasno, że obywatele są obowiązani do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, które są ustanowione mocą obowiązujących ustaw. Tę konstytucyjną zasadę łamie nakładanie na obywateli opłat na podstawie „stanowiska Rady Gminy”, nawet jeśli obowiązek wniesienia opłaty jest zakamuflowany w ”cywilnoprawnej” umowie – z pozoru tylko dobrowolnej. Sam fakt, że obywatel zobowiązuje się do ponoszenia bezprawnego świadczenia podpisując „umowę”, nie zmienia oceny sytuacji. Rada Gminy bowiem nie pytała nikogo o zgodę, swoim „Stanowiskiem” narzuciła nam wszystkim opłatę będącą w swej istocie daniną publiczną. Z tą może różnicą, że opłata nie podlega przymusowemu ściągnięciu w trybie egzekucyjnym. Za to mieszkaniec postawiony jest wobec innego, bardziej bezpośredniego przymusu: nie podpiszesz –nie podłączymy… Powstaje też pytanie, z jakiego powodu koszty budowy przykanalików wszyscy mieszkańcy ponoszą w tej samej wysokości? Przecież ich długość – a tym samym ów „koszt własny” może być w każdym przypadku inny, bowiem sama sieć przebiega w różnej odległości od granic nieruchomości. Jeżeli przedsiębiorstwo kanalizacyjne wykonało zawczasu przykanalik do nieruchomości, to właściciel winien zgodnie z prawem zwrócić przedsiębiorstwu poniesione na ten cel rzeczywiste koszty, dokładnie takie, które obejmują wcięcie do sieci, ułożenie rury o określonej długości i budowę studzienki. Reszta pieniędzy jest pobrana bezprawnie i podlega zwrotowi. Stowarzyszenie Kocham Kampinos skierowało do Rady Gminy wniosek o niezwłoczną zmianę „stanowiska” Rady Gminy w tej sprawie. Jest to bezwzględnie konieczne. Gminna sieć wkrótce powiększy się dwukrotnie, problem nie zniknie, lecz będzie narastać – nie można więc przemilczać i utrzymywać niezgodnej z prawem sytuacji. Jeśli wójtowi brakuje pieniędzy w budżecie, niech raczej czyni oszczędności, niech szuka ekonomicznych rozwiązań i podejmuje racjonalne decyzje, a nie bezprawnie zagląda do naszych kieszeni. W czasie gdy mieszkańców zobowiązano do finansowania 5 % kosztów budowy kanalizacji, w gminie „odnotowano wysokie nakłady na administrację publiczną, które przeciętne zajmowały 16,0% budżetu, przy czym zauważalna staje się tendencja do wzrostu nakładów na administrację w ciągu ostatnich kilku lat – w szczególności wzrost tych nakładów jest zauważalny w przeliczeniu na 1 mieszkańca”. Na Centrum Kultury co roku przeznacza się 2 miliony złotych dotacji. CKI, mające w gminie status "białego słonia" aż tyle wydaje na swoje działanie, nie licząc wpływów z biletów. A wszyscy zainteresowani wnoszą przecież miesięczne opłaty na pokrycie kosztów zajęć, w których uczestniczą. Najciekawsze jest to, że pomimo zredukowania zatrudnienia w CKI z 37 do 21 etatów czego Kocham Kampinos od dawna żądało, dotacja utrzymywana jest na stałym poziomie. Pieniędzy brakuje na kanalizację, ale nie na administrację! www.kochamkampinos.com.pl 11 OCZYSZCZALNIA PONAD WSZYSTKO! GMINA POSZUKUJE PIENIĘDZY NA BUDOWĘ OCZYSZCZALNI I ROZBUDOWĘ SIECI W sierpniu gmina Izabelin zawarła umowę na wykonanie projektu i realizację drugiego etapu rozbudowy oczyszczalni ścieków Mokre Łąki. Wyłoniono także wykonawcę na rozbudowę kolejnych odcinków sieci kanalizacyjnej. Gmina stojąc w obliczu tych kosztownych inwestycji zawczasu zadbała o uzyskanie opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej w sprawie możliwości dalszego zadłużania. Urzędnicy Izby, analizując dopuszczalność zaciągnięcia kredytu i pożyczki w łącznej wysokości 6.700.000 zł podkreślili, że wskaźniki długu publicznego prognozowane na lata 2014 i 2015 zbliżają się do poziomu maksymalnego, co wskazuje na szczególna konieczność stałego, bieżącego monitorowania realizacji gminnego budżetu i stanu długu gminy. Tak więc gmina, otrzymawszy ostrożne przyzwolenie ze strony RIO, ogłosiła najpierw przetarg w celu wyłonienia kredytodawcy. Chodziło o kwotę 300 tysięcy złotych na realizację rozbudowy sieci kanalizacyjnej, a konkretnie na spięcie końcowych odcinków sieci w rejonie ulic Rynkowej, Krzywickiego, a także łącznik ulic 3 Maja i Północnej w rejonie ulicy Ptasińskiego. Jaki jest wynik? Przetarg został unieważniony, ponieważ nie złożono ani jednej oferty! Żadna z profesjonalnych instytucji udzielających kredytów nie odpowiedziała na ogłoszenie. Czyżby gmina Izabelin nie była wiarygodnym kredytobiorcą? Sama rozbudowa oczyszczalni kosztować ma niespełna 8 milionów złotych – tyle zaoferowała wyłoniona w przetargu firma. Umowa już została podpisana, termin realizacji określony na koniec roku 2012. W połowie grudnia gmina zaciągnęła kredyt w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska na kwotę 6,4 miliona złotych. Aby zakończyć budowę kanalizacji w całej gminie, według szacunków wójta potrzeba 17, 5 miliona złotych. Tymczasem wniosek o przyznanie dofinansowania z Unii Europejskiej czeka w kolejce na lepsze czasy – na chwilę obecną unijne pieniądze się wyczerpały. Póki co środki te są już uwidocznione w projekcie dochodów gminy na najbliższe lata. Wójt przewiduje, że umowa o dofinansowanie zostanie podpisana w I półroczu roku 2012. Oby to nie okazało się „myśleniem życzeniowym”… Spojrzyjmy tymczasem wstecz, na problem budowy oczyszczalni ścieków i jej sfinansowania. INWESTYCJA TRUDNA, ALE WYKONALNA W sierpniu 2001 roku wójt Witold Malarowski gromił swoich oponentów, przekonując, że gmina Izabelin stanęła przed historyczną szansą pozyskania zewnętrznego finansowania na tę kluczową inwestycję. Jak informowało pismo do mieszkańców przez wójta podpisane, gminie Izabelin przyznano 25 milionów preferencyjnego kredytu, oprocentowanego poniżej poziomu inflacji, 19 milionów bezzwrotnej pożyczki, wójt spodziewał się także rychłej pożyczki z WFOŚ w kwocie dalszych 12, 5 miliona; zakładany wkład własny gminy (z owym „udziałem mieszkańców”) wynieść miał 8, 5 miliona złotych. Razem daje to kwotę aż 65 milionów, która miała pokryć całkowity koszt budowy oczyszczalni i spięcie siecią kanalizacyjną całej gminy Izabelin. Wójt deklarował: Oczyszczalnię chcemy budować etapami. Po dwóch latach budowy, gdy sieć kanalizacyjna dostarczać będzie około 500 m³ ścieków na dobę uruchomiony zostanie pierwszy blok technologiczny oczyszczalni o wydajności 1000 m³. Pozwoli to dowozić do oczyszczalni około 125 m³ ścieków szambowozami. Oczyszczalnia rozpocznie pracę przy obciążeniu rzeczywistym ponad 60 % swej wydajności. Sieć kanalizacyjna rozbudowywana będzie w sposób ciągły i zapewne już po czterech lub pięciu latach od przystąpienia do budowy trzeba będzie wyposażyć i uruchomić drugi blok technologiczny, bo ilość ścieków przekroczy znacznie 1000 m³ na dobę. Zaletą projektu jest to, że w krótkim czasie pozwoli on na przyłączenie wszystkich mieszkańców. Wielkie pieniądze na budowę potrzebne są dlatego, że sieć kanalizacyjna ma mieć długość 60 kilometrów. Sieć ta ma być wybudowana w ciągu 5 lat. Ta inwestycja będzie trudna ale wykonalna. Potwierdzają to fachowcy z NFOŚ i Politechniki Warszawskiej. Dziś II etap budowy jeszcze się nie rozpoczął. Faktu, iż rozbudowa nastąpić miała po czterech, pięciu latach od rozpoczęcia budowy, podczas gdy upłyneło „Zaletą projektu jest to, że w krótkim czasie pozwoli on na przyłączenie wszystkich mieszkańców. Wielkie pieniądze na budowę potrzebne są dlatego, że sieć kanalizacyjna ma mieć długość 60 kilometrów. Sieć ta ma być wybudowana w ciągu pięciu lat. Dziś mamy do wyboru: albo zaufać wybitnym specjalistom (…) albo ulec demagogii…” Tak pisał wójt w roku 2001, gdy zapadała decyzja o budowie oczyszczalni. Poważną alternatywę dla tej drogiej i trudnej inwestycji stanowiło podłączenie części gminy Izabelin do kanalizacji warszawskiej. Rozwiązanie to zostało przez wójta wykpione. 12 www.kochamkampinos.com.pl już z okładem lat 10, nikt nie wyjaśnia. Po co wywoływać duchy przeszłości? Po co przypominać komukolwiek niegdysiejsze obietnice? Listy do Sąsiada tłumaczą, że „budowanie większej oczyszczalni w sytuacji gdy brakowało funduszy nawet na skanalizowanie gminy, było niewykonalne. Dlatego realizację tego zadania rozłożono na etapy”. Wniosek nasuwa się jeden – błąd tkwić musiał w samych założeniach. Składane przed 10 laty deklaracje, iż gminie już przyznano zewnętrzne dofinansowanie, okazały się przedwczesne. Zgodnie z aktualnymi informacjami z gminnej strony internetowej, na budowę oczyszczalni wykorzystano dotychczas następujące fundusze zewnętrzne: pożyczka 13 milionów zł z NFOŚ + dotacja z unijnego Ekofunduszu 2 miliony 570 tys. zł. Na budowę kanalizacji: pożyczki z WFOŚ: 6 milionów zł (Hornówek); 1, 2 miliona zł (Laski i Mościska). Razem niespełna 23 miliony zł. Prawie trzykrotnie mniej, niż wójt wyliczał w roku 2001. Nie zważając jednak na nic wójt rozpoczął realizację projektu. Rozwiązań alternatywnych pomimo wszystko nie brał pod uwagę. KANALIZACJA WARSZAWSKA? – TO… GRZECH! W roku 2001, gdy zapadała decyzja o budowie oczyszczalni ścieków, poważną alternatywę dla tej drogiej i trudnej inwestycji stanowiło podłączenie części gminy Izabelin do kanalizacji warszawskiej. Koncepcja polegała na włączeniu w sieć warszawską całych Mościsk i Lasek, łącznie z Zakładem dla Niewidomych. To spowodowałoby zmniejszenie wielkości sieci kanalizacyjnej dla oczyszczalni w Truskawiu i zmniejszenie wielkości samej oczyszczalni. Odległość z Lasek do oczyszczalni w Truskawiu wynosi około 6 km. Trzeba wielu przepompowni i pieniędzy na energię elektryczną, żeby ścieki tam doprowadzać, ponieważ z Lasek w kierunku Truskawia nie ma naturalnego spadku terenu. Natomiast w przeciwnym kierunku spadek terenu występuje tak, że ścieki popłynęłyby siłą grawitacji na odległość około 1,5 km do skrzyżowania ulic Estrady i Arkuszowej. Wymagałoby to budowy tylko małych przepompowni, by ścieki kierować do głównej ulicy 3 Maja. Rozwiązanie to, pozwalające zaoszczędzić ogromne pieniądze w gminnym budżecie – zostało przez wójta Malarowskiego wykpione sło- www.kochamkampinos.com.pl wami przytoczonymi w tytule, a Jerzy Księżopolski – ówczesny wiceprzewodniczący gminnej Komisji Gospodarczo Finansowej, który rozwiązanie to promował, nazwany został „cynicznym graczem”. W swoim liście otwartym do sasiadów p. Księżopolski pisał: najprostsze i najtańsze byłoby odprowadzanie ścieków do Warszawy, tak jak będą to robiły Mościska. Jeszcze kilka lat temu końcówka warszawskiego kolektora ściekowego była na wysokości Huty Warszawa, dzisiaj jest u progu granicy gminy (na skrzyżowaniu ulic Estrady i Arkuszowej). MPWiK (zarządca warszawskiej sieci kanalizacyjnej) w piśmie z 12 lipca 2001 roku wyraził wstępną zgodę, należy jednak omówić pewne rozwiązania techniczne. Z rozmowy z urzędnikiem gminy Bielany dowiedzieliśmy się, że podczas przeprowadzonego w roku 2000 przez gminę Bielany kompleksowego i długotrwałego remontu ulicy Arkuszowej wybudowano w niej podziemną sieć kanalizacyjną o takiej przepustowości, by odbiór dużej ilości ścieków z terenu gminy Izabelin był potencjalnie możliwy. Oczywiście – opcja ta wymagałaby dalszych inwestycji: budowy odpowiedniej przepompowni i kolektora ścieków z udziałem gminy Izabelin. Nie ma watpliwości, że rozwiązanie to ze względów ekonomicznych zasługiwało na najwyższą uwagę. Chcąc uczciwie stawiać sprawę, wójt winien był dokładnie policzyć: które rozwiązanie będzie lepsze i tańsze i umożliwi jak najszybsze podłączenie największej liczby mieszkańców gminy do kanalizacji. Zwrócić trzeba koniecznie uwagę, że przecież koszty takich komunalnych inwestycji zawsze w ostatecznym rozrachunku przerzucane są na finalnego odbiorcę – podatnika. Koszt inwestycji przekłada się bowiem wprost na cenę metra sześciennego ścieków. Wójt tymczasem tak pisał o swych oponentach: Przedstawiają oni porównania przewidywanej ceny za ścieki, która po uruchomieniu inwestycji będzie obowiązywać w naszej gminie, z cenami w innych gminach oraz w Warszawie, gdzie cena jest najniższa. Podłączmy się zatem do kanalizacji Warszawy, twierdzą, to będziemy za odprowadzanie ścieków płacić 1,53 zł./m³. Gdzie jednak w tym porównaniu ujmują koszty wybudowania sieci kanalizacyjnej, przyłączy, kolektora o dużej średnicy, przepompowni? Otóż nigdzie. Czy jest to więc manipulacja, czy niedopatrzenie „ekonomistow” i „ekspertów” jak sami siebie nazy- wają? Szanowni Państwo. W ciągu sześciu lat możemy stać się nowoczesną gminą z kompleksowo rozwiązaną gospodarką wodno-ściekową, albo stać się zapyziałym grajdołkiem. Dziś mamy do wyboru: albo zaufać wybitnym specjalistom z biur projektowych, Radzie Naukowej KPN, ekspertom z NFOŚ, którzy każdą złotówkę obejrzą parę razy zanim ją wydadzą, albo też ulec demagogii i pogrzebać w gruzach dotychczasowy, wieloletni wysiłek całej gminy. Jerzy Księżopolski tak wówczas ocenił postawę zarządu gminy: zrobiłem wszystko co mogłem, aby solidnie przygotować się do merytorycznych dyskusji. Być może naiwnie liczyłem na to, że właśnie na takich mieszkańców czekają gminne władze z otwartymi rękami i z takimi ludźmi zechcą współpracować. Tego, co mnie spotkało, nie przewidywałem w najśmielszych oczekiwaniach – zostałem uznany za człowieka bezmyślnego, działającego na szkodę finansów gminy. Dziś siecią kanalizacyjną objęte jest ok. 60% terenu gminy. Jednym z pierwszych fragmentów sieci było połączenie Zakładu dla Niewidomych z oczyszczalnią. Na koniec roku 2009 wykonano niespełna 1200 przyłaczeń. A gmina z całą szczerością przyznaje, iż „wieś Mościska przylegająca do miasta wykorzystuje infrastrukturę techniczną, w tym istniejący Wodociąg Układu Centralnego WARSZAWA oraz układ kanalizacji warszawskiej, zlokalizowaną w ul. Arkuszowej. Dzięki powiązaniu infrastrukturalnemu wsi Mościska z Warszawą cała wieś posiada sieć wodociągową. W roku 2004, jako pierwsza wieś w całej Gminie, Mościska zostały włączone do sieci kanalizacji sanitarnej.” Chodzi tu rzecz jasna o sieć warszawską. Pozostali mieszkańcy naszej gminy tej szansy nie dostali. OBYWATELE KATEGORII B A ceny za ścieki (obecnie aż 8,20 PLN) i wodę (4,35 PLN) uległy w mijającym roku blisko dwukrotnej podwyżce. Podwyżki spowodowane były względami ekonomicznymi. Niewielu mieszkańców miało świadomość, że realna cena za ścieki jest prawie dwukrotnie wyższa niż ta, na którą opiewały płacone faktury. Rada gminy od lat dopłacała bowiem do ceny ścieków kwotę pół miliona złotych rocznie. Obecnie napięty do granic budżet nie pozwala na kontynuowanie dopłat, gmina musi gromadzić środki własne na inwestycje – tak wójt uzasadniał konieczność podwyżek. Ponurą satysfakcję 13 mogą mieć tylko obywatele kategorii B, którzy od lat płacą średnio 17-20 zł/m³ ścieków wywożonych wozami asenizacyjnymi. Niektórzy nie kryli oburzenia: – Jakim prawem gmina z naszych podatków dopłacała jeszcze tym, którzy już mają kanalizację? Gmina powinna dopłacać nam, żeby zrekompensować ponoszone przez nas wydatki za wywóz szamba. Nawiasem mówiąc wcale nie do oczyszczalni Mokre Łąki, która wznowiła odbiór ścieków rok temu tylko na krótki czas przed samorządowymi wyborami. DOBRY GOSPODARZ Tak więc mieszkańcy dostali podział na lepszych i gorszych. Dostali też niewydolną oczyszczalnię, którą czuć z daleka, wysoki stan wody gruntowej, spore zadłużenie gminy, a w najbliższej perspektywie kolejne pożyczki. Bo oczyszczalnia ponad wszystko! Pytanie tylko w czyim interesie? Budżet gminy zbliża się granicy dopuszczalnego zadłużenia. Zadajmy więc kluczowe pytanie – czemu nie powrócić do koncepcji warszawskiej? Czy wójt, podejmując decyzję o rozbudo- wie oczyszczalni, dokonał porównawczej analizy kosztów tego rozwiązania jak tego wymagają względy gospodarności? Powinien był uczynić to zawczasu, zanim wydał budżetowe pieniądze na nowy projekt rozbudowy – bagatela! prawie 99 tysięcy zł. W sytuacji, gdy zwiększenie przepustowości oczyszczalni budzi niepokój, związany z podniesieniem poziomu wód gruntowych w najbliższej okolicy Mokrych Łąk, warto było koncepcję podłączenia Lasek do sieci Warszawskiej rozważyć ponownie! NIE GROZI NAM PODATEK OD DESZCZU Licznych mieszkańców gminy, którzy z uwagą przeczytali wywiad z p. Waldemarem Roszkiewiczem, zamieszczony we wrześniowych Listach do Sąsiada, zaniepokoiły informacje o ewentualności wprowadzania w gminach tzw. „podatku od deszczu”, a to w związku z coraz bardziej dotkliwymi podtopieniami budynków na terenie kraju. Czy gmina może nas opodatkować na cel związany z budową systemu odwodnienia? – takie zapytania nie są odosobnione. Wyjaśnijmy: pod potoczna nazwą podatek od deszczu kryje się opłata za odprowadzanie wód deszczowych z terenów prywatnych posesji do komunalnej kanalizacji deszczowej. Nie należy mylić jej z kanalizacją sanitarną, do której zabronione jest wprowadzanie wód opadowych . Kanalizacje deszczowe są budowane w ulicach – jako alternatywa dla rowów odwadniających – po to, by odprowadzać wody opadowe z ulic. Jeżeli więc właściciel nieruchomości nie rozprowadza wód deszczowych na swej posesji we własnym zakresie, ale wprowadza je wprost do kanalizacji deszczowej, wtedy gmina ma podstawy, by pobierać z tego tytułu opłaty – analogiczne do tych, które pobiera za odprowadzanie ścieków do kanalizacji sanitarnej. Usługa odbierania ścieków opadowych i roztopowych przez miejską sieć kanalizacji deszczowej świadczona jest na podstawie umowy pomiędzy przedsiębiorstwem wodnokanalizacyjnym a zainteresowanym właścicielem nieruchomości, przy czym przeważnie jako podstawę określa się powierzchnię dachu budynku. Nieruchomość zostaje podłączona do kanalizacji deszczowej za pomocą specjalnego separatora, a sama opłata rekompensuje po części nakłady poniesione przez gminę na kosztowna budowę kanalizacji. Sama budowa sieci kanalizacji burzowej jest nieunikniona w miastach, a to z uwagi na wyjątkowo małą powierzchnię biologicznie czynną nieruchomości. Warto, żeby mieli to na uwadze także nasi gminni planiści. Im większa powierzchnia zielona działek, wyłączona spod zabudowy, im mniejsza intensywność zabudowy, im mniej zabetonowanego gruntu - tym lepsze rozsączanie wód opadowych. Tymczasem my w gminie Izabelin możemy nie obawiać się podatku od deszczu, gmina nie może od nas zażądać opłat za wody opadowe. My o kanalizacji deszczowej możemy sobie tylko pomarzyć, w oczekiwaniu na zrealizowanie systemu odwodnienia. 14 www.kochamkampinos.com.pl SPŁYWAJ OBYWATELU! Odłóżmy na chwilę na bok dywagacje, czy oczyszczalnia była jedynym możliwym rozwiązaniem, czy nie można było podłączyć gminy Izabelin do kanalizacji warszawskiej. Jak podobno rzekł Juliusz Cezar przekraczając Rubikon na czele swych legionów: „Kości zostały rzucone”. Mamy oczyszczalnię, co więcej będziemy mieli ją jeszcze większą. Jak wieść gminna niesie: „II etap budowy oczyszczalni pozwoli na zwiększenie jej przepustowości z 1.700 m3/dobę do 2.200 m3/dobę. Oczyszczalnia wzbogaci się o drugi ciąg technologiczny, a istniejące już obiekty zostaną doposażone w dodatkowe urządzenia lub całkowicie zmodernizowane… …Wydarzenia ostatnich miesięcy nauczyły nas pokory względem nieobliczalnych sił żywiołów. „Mokre lata” jakich doświadczamy są powodem wyznaczenia w warunkach przetargu dodatkowego wymogu. II etap budowy oczyszczalni ma zaopatrzyć ją w takie technologiczne rozwiązania, które umożliwią przepływ wody powyżej 3 tys. m3/dobę. W sytuacji zagrożenia podtopieniami będziemy bezpieczni…” Jaki wpływ na bezpośrednie sąsiedztwo ma dotychczas istniejąca oczyszczalnia wiemy chyba wszyscy. Zbiornik retencyjny i bezodpływowy rów opaskowy w sposób znaczący powodują utrzymywanie się wysokiego stanu wód gruntowych, co w połączeniu z tak zwanymi mokrymi latami spowodowało w zeszłym roku szereg podtopień. Gmina po roku bezczynności, zmuszona falą protestów zalewanych mieszkańców rozpoczęła co prawda prace projektowe i prace w terenie mające na celu odtworzenie istniejącego niegdyś, a zaniedbywanego przez ostatnie piętnaście lat systemu melioracji, jednak obserwując tempo prac i ich efekt odnoszę wrażenie, że mają one charakter pozoranctwa. Z rowów co prawda zniknęły zarastające je drzewa i krzaki, niemniej ich pogłębienie miejscami sięga głębokości 40 cm, a miejscami rowy pozostały nietknięte. Głębokie czy płytkie, to w sumie bez znaczenia, ponieważ nadal rowy te będą pełnić rolę zbiorników retencyjnych, a nie melioracji odprowadzającej wodę. Od roku, nie udało się rozwiązać problemu jakim są niedrożne i pozasypywane rowy znajdujące się na terenie KPN, którymi niegdyś woda z terenu naszej gminy trafiała do kanału Łasica, a dalej do Bzury i Wisły. A przecież Truskaw i otaczające go rowy i łąki od lat stanowi naturalną zlewnię wód z naszej i nie tylko naszej gminy. Zamiast rozwiązywania realnych zagrożeń, gmina Izabelin funduje nam za kolejne pożyczone pieniądze powiększenie oczyszczalni, równocześnie sugerując, że po dobudowaniu drugiej linii technologicznej i podłączeniu pod kanalizację całej gminy jej przepustowość wzrośnie zaledwie o 500 m3/dobę, kiedy w obecnej sytuacji przy podłączonych około 60% mieszkańców zrzuca do zbiornika retencyjnego minimum 1700 m3/dobę. Na dodatkową uwagę zasługują ostatnie dwa zdania cytowanego gminnego oświadczenia. Nasza nowoczesna oczyszczalnia, po rozbudowie będzie mogła wylewać nawet ponad 3000 metrów sześciennych oczyszczonej wody na dobę. Co ma w przyszłości według cytowanego oświadczenia całkowicie zlikwidować zagrożenie podtopieniami. Nie trzeba być wybitnym hydrologiem, żeby zrozumieć, że im więcej się wyleje, tym więcej się po okolicy rozleje. Nie wiem jak Państwu, ale mi przypomina to akcję gaszenia pożaru, kiedy płonący dom polewa się benzyną… Sławomir Patoka W czasie wykonywania odwiertów hydrogeologicznych w kwietniu 2008 roku w związku z planowana rozbudową oczyszczalni, woda gruntowa w tym rejonie stwierdzona została na gębokości 0,88–0,96 metra poniżej powierzchni terenu. Jak zaznaczono, podana głębokość ustabilizowanego poziomu wody gruntowej w okresach intensywnych opadów atmosferycznych i wiosennych roztopów może się podnieść o około pół metra. Ekspertyza znalazła swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Zabudowania na ulicy Lipkowskiej stoją w wodzie. Występuje ona już 30 cm pod powierzchnią gruntu. www.kochamkampinos.com.pl 15 CHCIEĆ TO MÓC W 2012 roku gminne przedszkole w Laskach będzie obchodzić czterdziestolecie swojego istnienia. W ostatnich latach przedszkole zostało rozbudowane, wyremontowane, zmieniło się także jego otoczenie Niestety jak to często bywa, nowoczesność nie idzie w parze z bezpieczeństwem. Rozbudowując przedszkole zapomniano o obowiązku zapewnienia odpowiedniej ilości miejsc parkingowych dla użytkowników obiektu. Owszem, za ogrodzeniem zbudowano mini parking, ale wyłącznie z myślą o pracownikach, zapominając o rodzicach dowożących swoje dzieci. Jedne z niewielu miejsc parkingowych powstały w miejsce betonowych rowów odwadniających, zaprojektowanych w pasie drogowym visa-vis przedszkola nie przez kogo innego, jak właśnie naszą gminę. Rowy zostały zasypane na skutek licznych protestów, o czym w swoim czasie pisaliśmy. Zabrakło także podstawowych zabezpieczeń oddzielających przedszkole od powiatowej drogi, a samo przejście dla pieszych nie zapewniało bezpieczeństwa. Ze względu na powyższe wadliwe rozwiązania i fakt, że jest to droga bezpośrednio łącząca nas z Warszawą dochodziło do wielu niebezpiecznych sytuacji, a w sierpniu br. doszło na pasach do śmiertelnego potrącenia mężczyzny. Mając na uwadze bezpieczeństwo swoich dzieci i swoich bliskich Rada Rodziców przedszkola w Laskach i mieszkańcy gminy wystosowali do Starosty Powiatu Warszawa Zachodnia, pana Jana Żychlińskiego petycję z prośbą o interwencję i poprawę stanu bezpieczeństwa na tym odcinku drogi. Dzięki szybkim działaniom Starostwa została zwołana na początku październi- ka wizja lokalna na terenie Przedszkola, w której oprócz rodziców i mieszkańców wzięli udział przedstawiciele Urzędu Gminy Izabelin, Zarządu Dróg Powiatowych, Komisariatu Policji w Izabelinie. Na spotkaniu zapadły konkretne i rzeczowe decyzje, między innymi: wprowadzenie oznakowania: zakaz wyprzedzania, zamontowanie barierek wzdłuż chodnika przylegającego do przedszkola, wprowadzenie w określonych godzinach postoju tylko dla rodziców, zakaz skrętu w ulicę Przedszkolną z ulicy 3-go Maja, zamontowanie po obu stronach ulicy 3 Maja widocznych oznaczeń o tym, że z przejścia korzystają dzieci, ograniczenie wydawania zezwoleń na reklamy w bezpośrednim sąsiedztwie znaków drogowych, wprowadzenie Systemu Dyscyplinowania Kierowców i stałego monitoringu rejestrującego ruch na ul. 3 Maja przy Przedszkolu, wreszcie budowa miejsc parkingowych w bezpośredniej lokalizacji Przedszkola (od ul. Przedszkolnej i ul. 3 Maja). Niecałe dwa miesiące od spotkania w Laskach po obu stronach drogi przed przedszkolem stanęły nowe znaki drogowe, krzykliwie wręcz informujące o przejściu dla pieszych, zamontowano barierkę uniemożliwiającą bezpośrednie wyjście z terenu przedszkola na jezdnię, poszerzono chodnik oraz zainstalowano szwedzki system See me, który w połączeniu z mającym powstać gminnym monitoringiem ma zwiększyć bezpieczeństwo pieszych. Wszystkie te prace powiat wykonał szybko i zgodnie z obietnicą. Urzędnicy powiatowi, oprócz sumienności wykazali się także inicjatywą. Gminie Izabelin został przedłożony do zaopiniowania projekt przebudowy części terenu przedszkola i ulicy Przedszkolnej z uwzględnieniem zmian kierunku ruchu i wydzieleniem miejsc parkingowych których przy przedszkolu w Laskach brakuje. Miejsca te mają być wydzielone w ulicy Przedszkolnej. Co ciekawe, na tyłach przedszkola przy ulicy Cichowszczyzna gmina Izabelin posiada działkę, z której bez problemu można by wydzielić miejsce na parking. Niestety gminnym planistom zabrakło chyba wyobraźni, bo działka została wystawiona na sprzedaż z przeznaczeniem pod zabudowę. Radzie Rodziców, pani dyrektor przedszkola i mieszkańcom Lasek, a także wszystkim, którzy zechcieli się podpisać pod petycją wypada podziękować i pogratulować udanej współpracy ze Starostą i Powiatowym Nadzorem Dróg. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że równie szybko ze swoich zobowiązań wywiąże się urząd gminy Izabelin i rychło powstanie gminny monitoring, a projekt przebudowy przedłożony przez powiat zostanie zaopiniowany pozytywnie i zrealizowany w jak najkrótszym czasie. Na koniec warto zwrócić uwagę, że takich miejsc w gminie Izabelin jest więcej. Czy trzeba żeby zginął człowiek pod kołami rozpędzonego samochodu, żeby podobny system dyscyplinowania ruchu został zainstalowany na ulicy 3 Maja w Izabelinie – na przejściu dla pieszych prowadzącym do nowej szkoły? A może Izabelin doczeka się sygnalizacji świetlnej? Najwyższa pora, aby na władzach wymóc takie rozwiązania. Drodzy sąsiedzi! Nie bądźmy bierni, bierzmy sprawy w swoje ręce. Historia przedszkola w Laskach pokazuje, że siła determinacji i obywatelska presja ze strony Rodziców, staje się dla urzędników impulsem do działania. SeeMe. Aktywny system przejścia dla pieszych wykorzystujący technologię solarną i diody LED, czyli nie wymagający żadnego zasilania. Widoczny z daleka sygnał świetlny uruchamiany jest za pomocą detektora w momencie, kiedy pieszy wkracza na jezdnię. Urządzenie samo reguluje moc wysyłanego światła ostrzegawczego zależnie od panujących warunków pogodowych. SDK. System Dyscyplinowania Kierowców. Zasada działania jest prosta – jeśli kierowca pojazdu zbliżając się do przejścia przekracza dozwoloną prędkość, wtedy na zainstalowanych sygnalizatorach świetlnych, zapala się czerwone światło. Aby zaświeciło się zielone, kierowca musi bezwzględne zatrzymać pojazd. Starostwo po otrzymaniu negatywnej opinii Komisariatu Policji w Izabelinie odrzuciło SDK. Zdaniem Komendanta Izabelińskiej Policji system Dyscyplinowania Kierowców miał rzekomo zwiększyć ilość stłuczek i wypadków wymuszając nagłe hamowanie. 16 www.kochamkampinos.com.pl ZOSTAW SWÓJ PODATEK W IZABELINIE! Spraw, by Twój podatek dochodowy zasilał budżet Twojej gminy – pod takim hasłem Listy do Sąsiada prowadzą akcję promocyjną. Temat ten poruszany był od dawna, początkowo miał formę zachęty, by meldować się na terenie gminy. Wiadomo jednak, że takiej konieczności nie ma, zmiana miejsca zameldowania dla wielu osób byłaby związana z licznymi formalnymi trudnościami. Pisaliśmy o tym wielokrotnie na stronie internetowej Kocham Kampinos. W gminie zameldowanych jest nieco ponad 10 tys. osób. Jednak z szacunkowych danych, opracowanych na potrzeby gminnego systemu odbioru odpadów wynika, że gminę faktycznie zamieszkuje 11 070 osób. W interesie nas wszystkich – użytkowników gminnych sieci, urządzeń, obiektów publicznych – leży, aby tu właśnie kierowane były wpłaty z budżetu państwa, stanowiące udział gminy w podatku dochodowym od osób fizycznych zamieszkujących na terenie gminy. W tym celu należy, wypełniając roczne zeznanie podatkowe, wpisać w nim właśnie miejsce faktycznego zamieszkania (choćby nie było ono tożsame z miejscem zameldowania). O tym z resztą poucza sam formularz PIT. To jednak nie jest wystarczające. Aby nasz podatek przekierowany został z budżetu państwa do budżetu naszej gminy, trzeba zaktualizować posiadane przez Urząd Skarbowy dane, związane z nadaniem osobie fizycznej numeru NIP – czyli wypełnić formularz NIP-3. Wiele osób o tym nie pamięta, a wszakże dane o miejscu zamieszkania zawarte w zgłoszeniu NIP (którego dokonywaliśmy często długie lata wstecz), mogą się okazać dawno nieaktualne. Właśnie w tym dokumencie musi się znaleźć informacja o naszym aktualnym miejscu zamieszkania. Jak informują Listy do Sąsiada, Panie z Referatu Spraw Obywatelskich Urzędu Gminy udzielają wszelkich informacji i służą pomocą. Informacje są także dostępne na stronie Krajowej Informacji Podatkowej www.kip.gov.pl. Zgodnie z ustawą, w tym roku aż 37,12% podatku dochodowego każdego mieszkańca gminy (PIT) przypada w udziale budżetowi gminy. Oby władze gminy, ubiegające się o faktyczny wpływ tych pieniędzy do budżetu, umiały nimi dobrze zarządzać! Małgorzata Piekarska SKLEP „ARCISZEWSCY” MIĘSO •DRÓB •WĘDLINY •ARTYKUŁY SPOŻYWCZE •WARZYWA •OWOCE •PIECZYWO • Izabelin, ulica Krasińskiego 72 www.kochamkampinos.com.pl 17 Armata Bofors 37 mm wz. 36 gość specjalny Rzeczpospolitej Kampinoskiej 2011 W dniu 1 października 2011 na polanie Jakubów w Izabelinie odbyła się pierwsza tego rodzaju impreza widowiskowo-historyczna w naszej Gminie zatytułowana „Rzeczpospolita Kampinoska 2011”. Organizatorzy dużym nakładem pracy, własnych środków – a przede wszystkim dzięki własnej pasji i poświęceniu zgromadzili liczne grupy rekonstrukcyjne, które zaangażowały się w realizację widowiska. Zjechało się też sporo właścicieli i pasjonatów historycznego sprzętu wojskowego. Nie zabrakło pokazów broni z okresu II wojny światowej. I choć impreza ukierunkowana była na pokazanie wojennych losów Puszczy Kampinoskiej z akcentem na lata okupacji i okresu Powstania Warszawskiego, to nie sposób pominąć przedstawionych epizodów tragicznej Kampanii Wrześniowej w 1939 roku, kiedy to jednostki z rozbitych Armii „Pomorze” i Armii „Poznań” pod dowództwem generała Tadeusza Kutrzeby przebijały się do oblężonej Warszawy po ciężkich bojach w bitwie nad Bzurą. Zresztą, bolesny ślad tych wydarzeń znajduje się m.in. w Laskach, gdzie na cmentarzu wojennym spoczywa ponad 700 żołnierzy Wojska Polskiego. W tło tej historii wpisuje się tytułowa armata. Panujące powszechnie przekonanie Polaków (nota bene podsycane przez propagandę PRL-u) o archaiczności wyposażenia Polskiego Wojska w 1939 roku jest zupełnie bezpodstawne. Idealnym przykładem zaprzeczenia tej tezy jest właśnie armata Bofors 37 mm a jej jeden ocalały egzemplarz był szczególnym gościem pokazów. Huk wystrzałów z tej niewielkiej armatki wzbudzał respekt nawet najbardziej doświadczonych rekonstruktorów. W latach 30-tych XX wieku dowództwa większości państw europejskich armii zdawały sobie sprawę z rosnącej roli broni pancernej. Oczywistym było, że jedynie Polscy kawalerzyści z boforsem 18 skuteczna broń przeciwpancerna może wyrównać szanse na polu walki. Szybko rosnące potęgi militarne III Rzeszy i ZSRR miały ogromne zaplecze w wysoko wydajnym przemyśle zbrojeniowym. Machina wojenna Rzeszy pracowała pełną parą. Ani Hitler, ani Stalin nie kryli swych zapędów do podboju świata i starannie rozbudowywali swój potencjał wojenny. Budowano fabryki artylerii, samolotów a przede wszystkim czołgów. Rzeczpospolita Polska osłabiona zaborami, koniecznością nadrobienia wieloletnich zaległości nie była w stanie dorównać potencjałem zbrojeniowym swym potężnym sąsiadom. I choć wielki plan budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego był doskonałym zamysłem zbudowania własnego i nowoczesnego przemysłu zbrojeniowego, to zwyczajnie zabrakło czasu jak i pieniędzy na wyposażenie Polskiego Wojska w taką ilość sprzętu, aby skutecznie i własnymi siłami odeprzeć agresję któregokolwiek z sąsiadów. W pierwszej połowie lat 30-tych Polskie Wojsko zaczęło poszukiwania nowoczesnego typu armaty, która mogłaby skutecznie zwalczać pojazdy pancerne. Po licznych testach i analizach zdecydowano się na zakup 300 armat 37 mm od szwedzkiego producenta broni Bofors. Umowa obejmowała także licencję na produkcję armaty w Polsce. Produkcję boforsów (bo tak potocznie zwano tytułową armatę) rozpoczęto w zakładach Stowarzyszenia Mechaników Polski z Ameryki w Pruszkowie oraz w fabryce armat w Rzeszowie. W sumie do września 1939 roku dostarczono Wojsku Polskiemu łącznie ok. 1200 armat. W czasie walk we wrześniu 1939 roku armaty 37mm zadały liczne straty niemieckim czołgom i samochodom pancernym. Armaty te z odległości 400-500m przebijały pancerz każdego niemieckiego pojazdu pancernego używanego podczas walk w Polsce. Armaty boforsa siały zniszczenia wśród niemieckich pancerniaków, a ich lekkość sprawiała, że nawet kilku żołnierzy obsługi mogło szybko zmieniać pozycję armaty utrudniając nieprzyjacielowi trafienie. Armaty były także na wyposażeniu brygad kawalerii, gdzie ciągnięte przez zaprzęgi konne wykazały się ogromną przydatnością w zwalczaniu zagonów pancernych nazistów. Zaprzęgi konne mogły przemieszczać armatę praktycznie w dowolnym terenie. Szybkie rozłożenie armaty, łatwość obsługi i transportu, a także wysoka skuteczność po- wodowały, że były cenionym orężem wśród polskich żołnierzy. Niewielkie rozmiary boforsów pozwalały też na ich szybkie i łatwe ukrycie. Znane są epizody z walk pod Mokrą, gdzie kilka baterii działek bofors Wołyńskiej Brygady Kawalerii zdziesiątkowało niemieckie kolumny pancerne. Kilkanaście działek stanęło naprzeciwko silnym zgrupowaniom pancernym. Straty Niemców pod Mokrą były ogromne. Kilkadziesiąt czołgów z białymi krzyżami płonęło na polanach. Zresztą –co ciekawe – Niemcy zorientowali się, że duże białe krzyże na wieżyczkach ich czołgów doskonale ułatwiają celowanie polskim artylerzystom i pod koniec walk w Polsce Niemcy zaczęli zamalowywać te krzyże, aby nie potęgować dalszych strat w sprzęcie pancernym. Niewielki ciężar armaty pozwalał na jej szybkie ukrycie. Ułatwiało to też manewrowanie działkami na polu walki. Niestety, było ich zbyt mało. Wiele armat zostało zniszczonych w boju, część porzucono (choć były to rzadkie sytuacje) a znaczna część została zdobyta przez Wehrmacht. Niemcy kilkadziesiąt zdobytych armat przekazali Finlandii a większą część sprzedali m.in. do Rumunii. Co ciekawe, boforsy w rodzimej Szwecji były na stanach zapasowych armii szwedzkiej aż do lat 80tych XX wieku. Świadczy to o wyjątkowości, trwałości ponadczasowości konstrukcji. Rok 1939 i 1940 – kampania francuska – to były ostatnie lata sukcesów lekkich czołgów. Już z początkiem lat 40-tych (zresztą wskutek doświadczeń z bojów w Polsce) Niemcy wprowadzali cięższe modele czołgów. Projektowali nowe typy. Do ich zwalczania potrzebne były działa większego kalibru i polskie boforsy nie mogły być już sprzętem o najwyższej wartości bojowej. Pojawiły się nowe konstrukcje. Kolejne modele czołgów były coraz większe i cięższe, coraz lepiej opancerzone i czas małokalibrowych działek przeciwpancernych dobiegł końca. Tym bardziej cieszy, że w dniu 1 października 2011 mieszkańcy naszej Gminy mogli zobaczyć jak wyglądał bofors i przekonać się na własne oczy, że nie musimy mieć kompleksów w jakości naszego sprzętu bojowego lat 30-tych. Szkoda jedynie, ze II wojna zaprzepaściła szanse na rozwój polskiego przemysłu obronnego, polskiej myśli technicznej i w całości uzależniła nas od konstrukcji radzieckich, ale to już inna historia… Bartosz Grohman – współorganizator imprezy www.kochamkampinos.com.pl IZABELIN – BEZPIECZNA GMINA Jakiś czas temu, wpadł mi w oko w krajowej prasie artykuł, w którym kilkoro deweloperów podjęło się analizy aspektów powodujących, że ludzie decydują się zamieszkać w konkretnym miejscu. Okazało się, że zawsze jest ich kilka: bliskość szkół i przedszkoli, dobra opieka medyczna, duża liczba sklepów, poczucie bezpieczeństwa, dostęp do kultury i rozrywki. Nie do przecenienia jest też możliwość szybkiego dojazdu do pracy, a także bliskie obcowanie z naturą czy chwila wytchnienia po pracy, z dala od hałasu i zgiełku. Ostatnie lata dla naszej gminy to okres dynamicznego rozwoju urbanistycznego i napływu nowych mieszkańców. W roku 1995 było nas nieco ponad siedem tysięcy, dziś po piętnastu latach szacuje się liczbę zamieszkujących na jedenaście tysięcy. Wedle ostrożnych obliczeń może u nas zamieszkać jeszcze 4 do 5 tysięcy osób. A wiadomo, im więcej nas, tym więcej pieniędzy z podatków w gminnej kasie, im tych funduszy więcej, tym gmina lepiej i szybciej powinna się rozwijać. Jakież to więc walory ma Izabelin, czym chce i może przyciągnąć nowych obywateli? Szkoły mamy, sklepów sporo, opieka medyczna także jest. Ale nie da się ukryć, że nasza gmina ma dwa podstawowe atuty, których brak wielu innym gminom – swoich najbliższych sąsiadów. Stolicę w której pracuje większość z nas i KPN. Oczywiście zmorą naszych czasów są poranne i popołudniowe korki, ale kto choć raz próbował dostać się rano do Warszawy z Legionowa czy choćby modnego Konstancina, ten wie, że nasz dojazd, nie jest jeszcze taki straszny. Drugiego sąsiada, KPN, zachwalać chyba nie trzeba. Czyste powietrze, szlaki turystyczne, możliwość obcowania z naturą to walory nie do przecenienia. Trzecim ważnym atutem naszej gminy jest bezpieczeństwo i tym dziś chciałbym się szerzej zająć. Na pierwszym miejscu zdecydowanie znajdują się drogi i bezpieczeństwo na nich. Stan asfaltu na ulicy 3-go Maja od dawna wymusza na kierowcach czujną i ostrożną jazdę, choć przyznam się, że okresowe, przeważnie tuż przedwyborcze malowanie pasów często co większe dziury nieźle maskuje. Gminne boczne ulice wąsko wysypane destruktem, także na szaleńczą jazdę nie pozwalają, a ideałem bezpiecznej drogi jest ulica Kościuszki, na której minięcie się dwóch aut jest możliwe dopiero po prawie całkowitym ich zatrzymaniu i wjechaniu na krawężniki. Gmina pozornie także zdaje się nie zauważać narastającego od lat niebezpieczeństwa związanego z przekraczaniem przez dzieci powiatowej i ruchliwej drogi przy obu szkołach i przedszkolu w Laskach. Pozornie, ponieważ taktyka ta ma tak naprawdę na celu poprawę bezpieczeństwa. Na przykładzie ostatniej inicjatywy Rady Rodziców przedszkola w Laskach i okolicznych mieszkańców jasno widać, że sprytnie zaplanowana bezczynność urzędu powoduje zjednoczenie się mieszkańców i wzięcie spraw w swoje ręce. A nic tak przecież nie potęguje poczucia bezpieczeństwa jak wspólne, sąsiedzkie działanie zakończone sukcesem. Pisząc o szkołach w Izabelinie i przedszkolu w Laskach trudno nie zauważyć faktu, że gmina nasza dba o bezpieczeństwo mieszkańców już w fazie projektowania swoich inwestycji. Przy szkołach w Izabelinie przewidziano w sumie około 30-40 miejsc parkingowych na ponad 900 uczniów uczęszczających do szkół. W Laskach, jedyne miejsca postojowe przy przedszkolu to te na poboczu drogi. Idea poprawy bezpieczeństwa naszych dzieci, poprzez zmuszenie rodziców do odprowadzania swoich pociech do placówek oświaty na piechotę była z wszech miar słuszna i nawet zdrowa. Niestety jak to często w życiu bywa, idea ta nie spotkała się ze zrozumieniem ze strony rodziców i tak od poniedziałku do piątku co rano kilkaset aut próbuje zaparkować jedno na drugim, przy okazji co chwilę blokując przejazd na ulicy 3-go Maja. Przyznam się też Państwu też, że z podziwem obserwuję dzieci dojeżdżające do izabelińskich szkół rowerami. Pedałują po wertepach, lawirują pomiędzy autami, wjeżdżają na chodniki starając się nie potrącić pieszych, przekraczają jezdnię na kiepsko oznakowanych przejściach z godną podziwu uwagą. Bo przecież jedyna ścieżka rowerowa jaką mamy w gminie służy głównie łosiom i zającom. I znowu wyjaśnienie jest proste – zaniedbania tu żadnego nie ma. To przemyślane rozwiązanie i decyzja w znaczący sposób wpływająca na poprawę bezpieczeństwa naszego i naszych bliskich. Przecież dziecko co rano pokonujące taki tor przeszkód rowerem wyrabia sobie nie tylko mięśnie nóg, ale i umiejętność obserwacji, uczy się radzić sobie ze stresem i unikać niebezpiecznych sytuacji, a to z pewnością zaowocuje w jego dalszym życiu. Należy także docenić działania naszego Urzędu Gminy na rzecz bezpieczeństwa młodzieży. Najlepszym przykładem tej troski będzie przedszkole w Izabelinie i otaczający je teren. Od samego początku młodzież upodobała sobie tamtejszy murek i często co rano można znaleźć na chodniku sterty niedopałków i potłuczonych butelek po alkoholu. Ostatnio ściany przedszkola doczekały się także nieco wątpliwych ozdób wykonanych farbą. A ponieważ izabelińskie przedszkole posiada pełne okablowanie umożliwiające uruchomienie monitoringu, to braku funduszy na 3 kamery i jeden komputer w tak bogatej gminie jak nasza, niczym innym niż troską o poczucie bezpieczeństwa i intymności naszej kochanej młodzieży wytłumaczyć się nie da. Mając to wszystko na uwadze, a także wiele innych przykładów, których spisać nie sposób, z pewnością zgodzą się Państwo ze mną, że dobra i bezpieczna to gmina, która pamięta i dba o swoich mieszkańcach na każdym kroku, a nie tylko przypomina sobie o nich przed wyborami, czy podczas zbierania podatków. Bo przecież praca Urzędu Gminy to przede wszystkim praca dla dobra ludzi tworzących naszą społeczność. Zdrowych i bezpiecznych Świąt życzę Wszystkim.. Sławomir Patoka Wydawca: Stowarzyszenie Kocham Kampinos za zgodą Bassa Polska sp. z o. o. Konto bankowe: 72 1020 1026 0000 1502 0160 1830 Redakcja: Monika Grzesik i zespół fot. na okładce Sławomir Patoka Kontakt: [email protected]; www.kochamkampinos.com.pl Skład i organizacja druku: PanDawer, www.pandawer.pl. Nakład: 3000 egz. W sprawie reklam prosimy o kontakt: [email protected] www.kochamkampinos.com.pl 19 SZKOLNY AUTOBUS – BEZPIECZNY DOJAZD DO SZKOŁY Pod szkołą podstawową w Hornówku panuje chaos komunikacyjny. Brak należytej organizacji ruchu, brak miejsc parkingowych to codzienna udręka rodziców odwożących najmłodsze dzieci do szkoły. A jeśli wbrew protestom władze gminy Bielany zdecydują się ostatecznie na likwidację szkoły w Mościskach, problem może się spotęgować. MOŻE WIĘC DOBRYM POMYSŁEM JEST SZKOLNY AUTOBUS? Podobny jeździ w gminie Babice. 20 www.kochamkampinos.com.pl