Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi

Transkrypt

Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od te
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
- Do licha – mawiam później – jak mogłam kupić takie paskudztwo, przecież nie cierpię tego
koloru.
Teraz jednak groziło mi inne niebezpieczeństwo. Czułam się niezwykle silna i niebiańsko
szczęśliwa.
Żeby tak na zawsze zachować taką sprawność – marzyłam.
Nadszedł wieczór. Rozalia jak zwykle gdzieś latała, Sebastian maniakalnie przeglądał „Fora” w
Internecie. Dominik grał w swoim pokoju.
- Co dziś robiłaś?
- Ooo, nic specjalnego, po prosu sprzątałam, układałam na półkach.
- A jakie masz plany na jutro? - spytał, próbując odkryć jakąś sensację.
- Może znowu wymyję okna, są takie niedoczyszczone.
- Ok – powiedział przezornie – ale bądź ostrożna i nie myj wszystkich na raz.
1 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
Mąż dobrze wiedział, co mówi. Przez lata jeśli już zabierałam się do pracy, była to harówa na
śmierć i życie i na wielu możliwych frontach. Nic nie mogło pozostać niewymyte, ani okna, ani
futryny drzwi, ściany, szafki i wszystkie pochowane kąty. Czasami jednak dorywało mnie
wyczerpanie i już na męża czekało dokręcenie śrub w futrynach, wypranie i powieszenie firan.
Okropnie tego nie lubił.
- „Dlaczego nie możesz robić tego stopniowo”? - mawiał.
- „Bo to oznacza pracę na raty” – zawsze się tak samo usprawiedliwiałam.
- „Ale przynajmniej zrobisz pracę od początku do końca”.
Oczywiście mąż miał rację, ale kiedy ogarnęła mnie ochota na sprzątanie, nic nie mogło mnie
powstrzymać, nawet groźba porzucenia rozpoczętej pracy. Tak więc miałam już plany na jutro.
Nie mogłam doczekać się rana. Kiedy mąż smacznie spał ja już widziałam krystalicznie czyste
okna, poprasowane koszule, ugotowany dwudaniowy obiad, upieczone ciasto i oczywiście
szczęśliwą rodzinę. Już tak dawno nie gotowałam, że teraz przeżywałam tremę, czy sobie
poradzę. I zamiast korzystać z nocnego wypoczynku, zerwałam się na równe nogi i poszłam do
kuchni. Otworzyłam lodówkę.
- Kurcze – syknęłam do siebie – tu nie ma co zjeść. Muszę jutro zrobić zakupy. Tylko kiedy
przyjdzie ten ranek?
Spojrzałam na zegarek. Była dopiero druga nad ranem. Wyszłam w szlafroku na balkon.
Zawiało chłodem, ale nie przeszkadzało mi to. Na ulicy panowała cisza, żadnych samochodów,
ani pieszych. Ciszę przerywał tylko jęk jakiegoś starego kocura. Na początku myślałam, że to
tylko słuchowe złudzenie. Ale kiedy miauczenie stawało się coraz bardziej żałosne i głośne, nie
wytrzymałam. Naciągnęłam na siebie spodnie, szyję owinęłam szalem i wbiegłam do windy.
Biedaczysko – pomyślałam – pewnie kocur utkwił w jakiejś dziurze, uganiając się za myszami,
albo może za samiczkami. Wszak to marzec, a według tradycji to czas łączenia się kotów w
pary.
2 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
Wybiegłam z windy i pognałam za głosem. Ale po kocie ani śladu. Przemarznięta wróciłam do
klatki. Jak na złość żadna z wind nie chciała zjechać na dół. Nie miałam wyboru. Czekało mnie
pokonanie kilkudziesięciu schodów. Ale co to dla mnie. Teraz jestem „supermenką”. Szkoda
tylko, że jest tak ciemno. Nie widzę jak stawiam kroki. Poza tym boję się ciemności. Już sobie
wyobrażam, jak na kolejnym łączniku, czeka na mnie jakiś zboczeniec. Przyspieszyłam kroku,
serce biło coraz mocniej. By szybciej znaleźć się w domu, pokonywałam po dwa schody na raz.
Wreszcie znalazłam się na swoim piętrze, poczułam się bezpieczniej. Niestety, w międzyczasie
musiała spalić się żarówka. Nie było wiele widać, ale przecież znam drogę do swoich drzwi. W
końcu znalazłam się przed domem. Chwytam za klamkę a tu.... niespodzianka, drzwi zamknięte
na cztery spusty.
- Co jest? - wściekła syknęłam przez zęby. Przecież zostawiłam drzwi otwarte. Co ja teraz
zrobię?
Najwidoczniej mąż po moim wyjściu musiał się przebudzić, nie skojarzył, że mnie nie ma, bo
niby gdzie mam być jak nie w swoim łóżku i po prostu zakluczył drzwi.
Jeszce raz chwyciłam za klamkę, tym razem mocno ją szarpnęłam. Nic to nie dało. Jak
mogłam być tak głupia, by wychodzić w środku nocy za jakimś kotem, którego i tak chyba nie
było. Co mnie napadło, by go ratować, a teraz nie mogę wejść do własnej chałupy. W dodatku
jestem w połowie w nocnym stroju i w bamboszach. Niech by tylko wyszedł sąsiad i zobaczył
mnie w takim stanie. Podjęłam ostateczną próbę dostania się do swego mieszkania, równie
żałosną i nieskuteczną, jak poprzednia
- „Ropuszku” - zaczęłam cicho nawoływać – otwórz drzwi, to ja.
Ale mąż ani myślał przerwać twardy sen i przyjść mi z pomocą.
- To koniec – wymamrotałam ze wściekłością. Teraz przyjdzie mi resztę nocy spędzić na tej
wycieraczce. Zaraz, zaraz. Tu nie ma żadnej wycieraczki, widocznie ktoś ją ukradł
– wydedukowałam.
3 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
Tymczasem usłyszałam jakieś dziwne szuranie i zbliżające się w moim kierunku sapanie.
Najwyraźniej ktoś lub coś pełzło ociężale po schodach i pewnie zamierzało wypić ze mnie krew.
Zamarłam ze strachu. To coś bezczelnie do mnie lazło, powoli ale skutecznie skracając
odległość między nami. Nie miałam dokąd uciec, strach odebrał mi rozum, przestałam niemal
oddychać. Nie wytrzymałam, albo to coś, albo ja. Zaczęłam więc z całych sił walić pięściami w
drzwi, w nadziei, że zaraz znajdę schronienie. Już miałam wrzeszczeć z rozpaczy, gdy nagle:
- Pomyliłaś się kochaniutka, to nie twoje piętro – usłyszałam znajomy, choć nieco mamroczący
głos, który należał do pijanego sąsiada z dziewiątego piętra.
Zamurowało mnie. Zamiast zmykać gdzie pieprz rośnie, stałam jak wryta do czasu, aż
błądzącym ruchem ręki wymacał kontakt i zapalił światło. Moim oczom ukazał się żałosny widok
osikanego i śmierdzącego alkoholika, który choć ledwo stał na nogach, w przeciwieństwie do
mnie, trafił do swego domu i to bez problemu. Nie uszło to jednak domownikom na przeciwko.
Zanim się zorientowałam, otworzyły się drzwi. Popędziłam korytarzem w kierunku klatki.
Zdążyłam jednak usłyszeć niezłą wiązankę, coś w rodzaju przestrogi, by nie zaczepiać cudzych
mężów po nocach:
- Ty ździro, jak śmiesz znowu tu przyłazić! Mówiłam ci, że jeśli jeszcze raz cię tu zobaczę, to
wezwę policję!
Ani na chwilę nie wątpiłam, że kobieta wydzierała się do mnie ale nie mówiła o mnie. Widocznie
jej sąsiad nieźle sobie pogrywał i nie raz odwiedzała go jakaś „luba”. Tymczasem błyskawicznie
zbiegłam na dół i już za chwilę znalazłam się w swoim łóżku i u boku swojego męża.
Oczywiście z nadmiaru gorących wrażeń nie zasnęłam już do rana. Jak zwykle czekałam na
poranną kawę, pełną „miłosnego” aromatu i eliksiru energii. Więc dorwanie się do mycia okien
nie było trudne a osuwanie ciężkich, kuchennych szafek, niewielką przeszkodą. Kiedy tak z
zapałem myłam ich brzegi, nie mogłam przestać myśleć o tym, co przytrafiło mi się w nocy.
- Nie może być – powiedziałam do siebie wciskając szafki z powrotem na swoje miejsce.
To na pewno był sen. Nie raz śniły mi się podobne głupoty a po przebudzeniu i nie zawsze od
razu, orientowałam się, że to nocna fikcja.
4 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
- Na pewno tak było – jeszcze raz głośno potwierdziłam swoje przekonanie i zabrałam się za
gotowanie obiadu.
Nie miałam zbyt wiele możliwości, bo bardziej niż zaopatrzeniem byłam zainteresowana
wyżywaniem się na męskich choć zupełnie zrozumiałych zaniedbaniach i bałaganie. Za to
pierogi lub kopytka, można było zrobić zawsze. Zapas mąki i twarogu stanowił od lat żelazne
minimum, więc i tym razem obiad był „uratowany”. Zanim mąż wstał po przedpołudniowej
drzemce, na blacie leżały równiutko poukładane pierożki gotowe na wrzucenie do wrzątku.
- Nie przepracowujesz się „żabko”? - spytał, obejmując mnie i czule całując w uszko.
- Owszem, ale uwielbiam to.
Robota dalej paliła mi się w rękach. Czym prędzej dokroiłam cebulkę, lekko ją przysmażyłam,
wrzuciłam do kipiącego gara pierwszą porcję. W tym czasie mąż kończył rytualne golenie, a ja
gotowanie.
- A ty nie jesz?
- Nie jestem głodna.
Rzeczywiście, nie czułam się ani głodna, ani śpiąca, ani nawet zmęczona. Teraz byłam pewna,
że wszystko mi się śniło. Nie raz czytałam, że osobom cierpiącym na bezsenność wydaje się,
że w ogóle nie zasypiają. Tymczasem mogą nawet śnić, zupełnie tego nie pamiętając.
Rejestrują natomiast okresy czuwania, jako niezwykle uciążliwe i denerwujące. Zanim się
obejrzałam, mąż po raz drugi w dniu dzisiejszym poszedł do pracy. W łazience nadal pachniało
jego cudownym żelem do golenia, który również używałam do depilacji nóg. Zapach żelu jest
dla mnie tak przyjemny, że robię to prawie codziennie, przez cały rok. Zupełnie nie rozumiem
jak można wybrać masochistyczną depilację woskiem lub torturę mechanicznego wyrywania
włosków. Wreszcie nadszedł czas odpoczynku. Usiadłam więc wygodnie w fotelu w nadziei
przeczytania czegoś ciekawego, gdy rozległ się dzwonek u drzwi.
5 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
- Witaj Sandro.
W drzwiach stała moja przyjaciółka Danuta, ta sama, która kilka dni temu przyjechała po mnie
do szpitala.
- Chciałabym usłyszeć dalszy ciąg twojej historii o pociągu i porzuconej Natalii.
- Nie porzuconej, tylko pozostawionej. Ale o tym za chwilę. Wyobraź sobie, że miałam dziś
niesamowity sen. Śniło mi się, że w środku nocy wyszłam na dwór w piżamie, by ratować
nieistniejącego kota.
Danuta przysłuchiwała się uważnie, co rusz uśmiechając się z niedowierzaniem, ja w tym
czasie zaparzałam kawę.
- To rzeczywiście fajny sen. Ale nie tylko ty odnosisz takie wrażenie.
- Jakie?
- Że to nie dzieje się naprawdę. Myślę, że każdy od czasu coś takiego przeżywa. No dobrze.
Dokończ mi tamtą historię.
- Na czym skończyłam?
- Że konduktor pomachał ci na pożegnanie.
- No właśnie. Wyobraź sobie moją rozpacz, gdy roczna córeczka odjechała sama tym
6 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
pociągiem. Umierałam ze zdenerwowania. Tymczasem...
I znowu odezwał się dzwonek.
To pewnie listonosz – pomyślałam otwierając zamaszyście drzwi. Jednak w progu nie stał
uśmiechnięty listonosz ale dwóch, rosłych policjantów.
Zamurowało mnie. To zupełnie nieoczekiwani goście, jeśli tak można było ich nazwać.
- Przepraszamy za najście...
Ooo, zaczęli miło.
- ...ale dzisiejszej nocy mieliśmy zgłoszenie o próbie włamania.
- Ja nic nie zgłaszałam.
- Tak wiemy, telefonowała do nas sąsiadka z góry twierdząc, że pewna starsza kobieta,
próbowała wyważyć drzwi na dziewiątym piętrze.
- Starsza?.... - dopytałam zmieszana.
- Tak zeznała. Ponieważ jednak kobieta ta była w nocnym stroju, podejrzewamy, że to
mieszkanka tego domu.
7 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
Zaczynało być bardzo ciekawie. Już wyobrażałam sobie, że przyszli mnie aresztować, ale by
mnie nie przestraszyć, bawią się w tajemnicze wprowadzenie. Kiedy miałam otworzyć usta, by
usprawiedliwić swoją napaść na cudze drzwi, jeden z nich zapytał:
- Czy może coś pani słyszała, jakieś odgłosy, hałasy?
- Nie, nie – natychmiast zaprzeczyłam – tej nocy spałam słodziutko.
- Rozumiemy i przepraszamy za najście.
Policjanci odeszli a ja nadal stałam na progu.
- Starsza pani? Starsza pani? - jeszcze głośniej powtórzyłam, trzaskając z oburzenia drzwiami.
-
- Słyszałaś co oni powiedzieli?
- Tak, przyszli ci przekazać, że to co się wydarzyło w nocy, nie było snem.
- Czy ja wyglądam na starą babę?
- Nie, ale na pewno jesteś lunatyczką. Znowu przejmujesz się bzdurą, zamiast tym, że być
może lunatykujesz.
Ale tego już nie słuchałam. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam przyglądać się wszystkim,
wcześniej niezauważonym zmarszczkom i buldokowatym policzkom.
8 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
- Kurcze, już dawno nie czułam się tak stara. Nie gniewaj się, ale muszę się położyć.
Poczułam się bowiem bardzo zmęczona.
- Oczywiście, odpocznij, spotkamy się kiedy indziej.
Danuta ledwo wyszła a ja natychmiast nieprzytomnie walnęłam się na wersalkę. Ciało zrobiło
się ciężkie, zbyt ciężkie by poprawić niewygodną pozycję, głowa przykleiła się do poduszki,
łóżko lekko zawirowało, zaczęła się zawrotna podróż. Wiedziałam, że tylko otwarcie oczu mogło
ją przerwać. Ale nie byłam w stanie tego zrobić. Kiedy odczułam jazdę głową w dół, wiedziałam,
że z takiej podróży nie ma już odwrotu. Musiałam wytrzymać. Na szczęście sen dopadł mnie na
tyle szybko, że przyniósł ukojenie.
- Cześć mamo – usłyszałam głos Rozalii – śpisz?
- Już nie – wymamrotałam nadal nie otwierając oczu.
- Co mówisz?
- Że źle się czuję.
- Mamo, ty bełkocesz – oschle stwierdziła.
Rzeczywiście coś z moją mową było nie tak. Trwałam w półśnie, wszystko słyszałam, ale nadal
nie mogłam przerwać sennej niemocy. Nie było to nic szczególnego. Wielokrotnie przeżywałam
takie stany. To był czas, kiedy ciało musiało dojść do siebie, w końcu doszło, tylko nie tak
jakbym chciała. Powoli ściągnęłam się z łóżka. Otworzyłam jedno oko, bo drugie odmówiło
wykonania rozkazu patrzenia, wlazłam do łazienki. Bolało mnie wiele mięśni, czułam tępy ból
9 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
głowy i natarczywe pulsowanie w skroniach. Raziło mnie światło.
- O nie, zbliża się migrena – powiedziałam do siebie.
Zaczęłam odczuwać mdłości, nie mogłam się wysiusiać, w końcu poczułam ból otwierania się
czeluści pęcherza. Ale on opróżniał się w ratach nic sobie nie robiąc z mojego wysiłku. Z oczu
popłynął strumień łez.
- Boże, nie wytrzymam, Rozalio, podaj mi tabletkę! – darłam się z łazienki.
Ale Rozalka, jak zwykle po szkole już siedziała przed ryczącym telewizorem i oglądała
teledyski, a ból głowy się nasilał z każdą, wyduszaną kroplą moczu. Kiedy w końcu przeżyłam
tę mękę, wyczołgałam się z łazienki. Próba przyjęcia pionowej postawy natychmiast
wywoływała atak rozrywającego bólu karku i tyłu głowy. Hałas bębniącej muzyki rozrywał mi
uszy.
- Wyłącz to! – znowu wybełkotałam.
- Mamuś! Co ci jest? - wreszcie usłyszała.
- To co zawsze, migrena. Pomóż mi dojść do łóżka.
To było najdłuższe i najwolniejsze dziesięć kroków w moim życiu. Stąpałam ostrożnie, jakby po
szpilkach, by nie wstrząsać dodatkowo głową. Rozalek wiedział jak mi pomóc. Natychmiast
wyłączyła telewizor, przyciemniła okna, podała leki, położyła mnie do łóżka i nasmarowała
skronie „Amolkiem”. Śmieję się gdy sobie myślę o tym złotym środku, jak o moim przyjacielu.
Jego rozgrzewające ciepło działa niczym balsam na rozdrapaną ranę. Teraz muszę tylko
spokojnie leżeć i czekać na zadziałanie Solpadeine. Dobrze by było, gdyby migrena minęła
zanim mąż przyjdzie z pracy. Nie chcę go zawieźć. Chyba nie ma nic gorszego dla
powracającego faceta niż wiecznie chora lub leżąca żona. Poza tym nie chciałam by dowiedział
10 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
się, że znowu miał rację, gdy przestrzegał mnie przed narzucaniem sobie nadmiaru zajęć. Może
to i prawda, że świadome nakładanie na siebie ograniczeń oraz dozowanie wysiłku, uchroniłoby
mnie przed napadami migreny i kapitulacyjnym uciekaniem do łóżka, ale ja nie chcę tak żyć.
Chcę pracować kiedy mam na to siły, eksplodować energią, gdy mnie rozpiera, cieszyć się
życiem, gdy nie dopada mnie depresja. Nie potrafię prowadzić zrównoważonego życia.
Oczywiście nie chcę być „umierająca” tak jak w tej chwili, ale też nie chcę trząść się ze strachu
przed nawrotem choroby. To nie ona jest moim „panem”, to ja jestem panem swego życia. No
dobrze, poprawię się: „To nie ona ma być moim panem, tylko ja, jej.
- Znowu leżysz? - oto przywitanie mego najstarszego syna Dominika – Na co tym razem jesteś
chora?
No tak, nie ma to jak wyrzut cudzego sumienia. To tylko męski szowinizm i przejaw błędnego
przekonania o obowiązku bycia zawsze zdrową matką i kobietą. Mój syn, choć go tak nie
wychowywałam, uważa, że tzw. słaba płeć nie ma prawa do słabości, bo pełni podrzędną
funkcję w stosunku do męskiego, silniejszego oczywiście rodzaju. Funkcja ta ma polegać na
żeńskiej samowystarczalności, służalczej postawie i pełnej gotowości do usługiwania wyższemu
gatunkowi. W jego ciasnych poglądach nie ma więc miejsca na litość, o którą wcale się nie
proszę ani na zrozumienie, które z całą pewnością jest mi teraz potrzebne. Wiem jednak, że
przyjdzie czas także na jego dojrzałość, tak jak nadszedł czas na dojrzałość mojego męża. Być
może krzywdzę go uważając, że kiedyś był kompletnie nieczułym, zapatrzonym w siebie
draniem, o czym wspominam w poprzedniej książce i dlatego, pomimo kroczącego poronienia
trzeciego dziecka, nie przerwałam pracy. Chociaż zwijałam się z bólu, dokończyłam na
czworaka sprzątanie i obiad. Pamiętam, że robiłam wtedy eksperymentalnie danie: golonkę w
kwaśnej kapuście. Zanim mąż wrócił z pracy, było już po wszystkim. Dziś wiem, że postąpiłam
szalenie nieodpowiedzialnie. Z chorego poczucia obowiązku i strachu przed niezadowoleniem
męża, nie przerwałam wyścigu po doskonałość, przez co nasze dziecko straciło szansę na
ocalenie. Dzień wcześniej, z tego samego powodu, przez około dwieście metrów, targałam
wiadrami wodę, tak długo, aż napełniłam w domu wszystkie garnki, miski i pół wanny. Tak na
wszelki wypadek, gdyby awaria przedłużała się o kolejne dni. Prosiłam więc męża o pomoc.
Ponieważ uznał, że woda na pewno będzie wieczorem, nie ma potrzeby się wysilać.
Wyzwałam go więc od leniwców i poszłam bawić się w męczennicę. I co? Oczywiście jeszcze
tego samego dnia z rur popłynęła ciepła i zimna woda. Było mi niepysznie, że przewidywania
męża okazały się prawdziwe. Oj, gdybym się wtedy nie upierała, może dziś nasze dziecko, syn
lub córka, miałoby dwadzieścia cztery lata. Kiedy więc uświadomiłam sobie, że przedźwiganie
mogło przyczynić się do jego śmierci, przez wiele miesięcy nie mogłam znaleźć dla siebie
miejsca. A wystarczyło tylko nie być nadgorliwą. I tego rozsądku brak mi często do dziś.
Oczywiście musiałam w końcu dokonać niezbędnych zmian, w zasadzie wymusił to na mnie
organizm. Zawsze karze mnie za to, że nadmiernie go eksploatuję. Odmawia wykonywania
poleceń i już. Gorzej, gdy ten protest odbywa się w dniach pracy zawodowej. Na szczęście dziś
jestem na
11 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
chorobowym i nie muszę ograbiać się z wypoczynku, ani „podpierać powieki zapałkami”. Nie
muszę też i nie chcę usługiwać dorosłemu synowi, tylko dlatego, że jest facetem, który właśnie
przyszedł z pracy. Ja też pracuję zawodowo i nie domagam się od niego, by przyrządzał mi
posiłki. Dlaczego więc to ma nie działać w obie strony? Nie zamierzałam się produkować ani
tłumaczyć.
- Jak śmiesz tak mówić do mamy, ty wstrętny Sebastianuchu – broniła mnie Rozalia, choć jak
dla mnie, nie było takiej potrzeby.
Nie czułam się winna z tego tytułu, że jestem chora. To syn ma problem ze swoją złością i sam
musi sobie z tym poradzić. Ponieważ jednak przez kolejne miesiące nie przyjął tego do
wiadomości, czasami nawet urządzał awantury, musiał wyprowadzić się z domu. Dziś już nikt
nie dokucza mi, że nie ugotowałam obiadu lub że znowu nie ma mięsa, nie zarzuca mi użalania
się nad sobą i nie wytyka lenistwa. W końcu nasze drogi się rozeszły i dopiero wtedy zapanował
pełen szacunek. Syn zrozumiał, że kobieta jest także pełnoprawnym członkiem rodziny i nie
stanowi niczyjej własności. Dopóki nie zmienił nastawienia, wszystkie jego związki upadały. Gdy
w końcu nabrał do nich szacunku, zmieniły się jego relacje pomiędzy mną i obecną
dziewczyną. Na każdego kiedyś przychodzi czas mądrości a jeśli nawet trafiają się wiecznie
niedojrzali chłopcy, to muszą postarać się o niańczącą ich drugą, tzw. „gorszą” połowę. Ja
bynajmniej do nich nie należę.
W końcu przyszedł czas na koniec migreny. Mogłam wreszcie „zmartwychwstać”.
- Rozalik! - padła komenda – pomóż mi. Nastaw wodę i pościel łóżko, ja muszę się ogarnąć
zanim przyjdzie tata.
- Po co, jest już wieczór.
- No tak, masz rację.
Zanim skończyłam swoją wypowiedź do domu już wparował mąż.
12 / 13
Miminka zaprasza: "Wracam do Matrixa" odcinek 7. Każdy, kto kupi książkę: "Jest gdzieś świat inny od teg
piątek, 05 sierpnia 2011 16:39
- Jak minął dzionek „żabko”?
- Ok, zjesz jeszcze pierogi? Właśnie się gotują.
- A wszyscy już jedli?
- Tak tatusiu – wtrącił Rozalek – tylko mama chyba nie jadła.
Tego wieczora wreszcie zapanował spokój. Nie mówię o ucichnięciu hałasów. Gdy w
dwupokojowym mieszkaniu próbuje wytrzymać ze sobą pięcioosobowa rodzina, bo szóste jest
już na swoim, trudno mówić o ciszy. Wspominam natomiast o spokoju wewnętrznym, który
teraz zagościł w moim sercu. Wreszcie nie czuję, że rozrywa mnie energia, choć przyznaję uwielbiam to. Wówczas wiem, że żyję. Niestety, nie mogę wtedy racjonalnie myśleć. Gdyby nie
kontrola męża i jego czujne oko, zapewne dawno poleciałbym na Księżyc a może byłabym
nawet na Marsie. No, no, kto wie?
Przepełniona radością Miminka /Sandra Wolska "Jest gdzieś świat inny od tego" w tworzeniu
[email protected] lub www.radwan.pl
.
13 / 13