Rodzina katolicka - Sławni Polacy kształceni w domu, cz. 1

Transkrypt

Rodzina katolicka - Sławni Polacy kształceni w domu, cz. 1
Rodzina katolicka - Sławni Polacy kształceni w domu, cz. 1
środa, 19 listopada 2008 13:14
Niektórzy uważają przymusową edukację wczesnoszkolną w szkołach publicznych za cudowny
leki wyrównujący szanse i gwarantujący wysokie pozycje w wyścigu szczurów po sukces w
życiu. A jednak wymienić można całą listę sławnych Polaków, autorów lektur szkolnych i
patronów szkół, którzy nie tylko edukację „wczesną”, ale także „późną” czy nawet jedyną, odbyli
w domach rodzinnych.
Są też tacy, którym wciąż wydaje się, że edukacja domowa jest jakimś fenomenem
zagranicznym, który nie zaszczepi się na polskim gruncie. Co gorsza, opinię tę głoszą niektórzy
tzw. specjaliści od edukacji, zapominając chyba o sławnych Polakach wykształconych w domu,
którzy właśnie drogą samokształcenia doszli do swoich sukcesów. Jeśli chluba naszego narodu
mogła sobie darować w dużej części lub całkowicie doświadczenie masowej edukacji
przymusowej, to dlaczego wciąż patrzymy na szkolny obowiązek jak na rzecz nieuniknioną i jak
najbardziej pozytywną? Dlaczego niektórzy tak bardzo chwalą europejskie pomysły obniżania
wieku rozpoczęcia szkoły? Bo swego nie znają?
„Polacy to nie gęsi, swój rozum mają i wcale nie muszą podążać za tzw. europejskimi wzorcami
(czy standardami)”. Tak zapewne odpowiedziałby dziś propagatorom przymusu
wczesnoszkolnego Mikołaj Rej (1505–1559?), trawestując własne słowa i myśl. Być może za to
w odwecie zostałby uznany za rozpieszczonego jedynaka wychowującego się w
„nadopiekuńczej” rodzinie. Adam Kuliczkowski pisał w „Zarysie dziejów literatury polskiej” (1884
r.), że do „niemałych lat” chowano go w domu rodzicielskim, po czym oddano do szkoły w
Skarmierzu, „gdzie dwa lata bawił niczego się nie nauczywszy”.
Podobnie było we Lwowie, gdzie jego dwuletnia nauka „nie przyniosła również pozytywnego
rezultatu (...). Rej „bawił się (...) i do ślęczenia nad naukami ochoty nie miał”. Kolejne próby
nauk w szkołach krakowskich nie przyniosły pożądanych efektów, i na tym szkolna edukacja
Reja się zakończyła. Wrócił on do domu (pochodził z zamożnej rodziny szlacheckiej), w którym
był zresztą uwielbiany, szczególnie przez ojca, który wychowanie szkolne postanowił zastąpić
wychowaniem na dworze stryja, a potem wojewody Tęczyńskiego i innych. Rej kształcił się
głównie przez rozmowę, bo czytać wcale nie lubił. Nie uzyskał więc książkowego wykształcenia,
za to udało mu się odpowiednio wyszumieć za młodu, na starość zbliżyć do Boga, pozostawić
trzech synów, pięć córek i bogaty dorobek pisarski. Podobnie kolejny człowiek renesansu,
pochodzący z zamożnej szlachty i piszący zarówno po polsku, jak i po łacinie – Szymon
Szymonowicz (1558–1629) – „odebrał wychowanie staranne w domu rodzicielskim”
(Kuliczkowski).
1/4
Rodzina katolicka - Sławni Polacy kształceni w domu, cz. 1
środa, 19 listopada 2008 13:14
Najciekawszym przykładem sukcesu pozaszkolnej edukacji jest fenomen literacki genialnego
hrabiego Aleksandra Fredro (1793?–1876), który nigdy do żadnych szkół nie chodził. Chyba
specjaliści z MEN potrafią dziś docenić jego twórczość. Warto wspomnieć, że wychował się w
domu bogatym, ale nie snobistycznym i żył w warunkach skromniejszych niż te, na które mógł
sobie pozwolić jego ojciec. Pomimo braku formalnego wykształcenia został między innymi
jednym z pierwszych członków Akademii Umiejętności w Krakowie. Któż z nas nie używa dziś
powiedzeń z Fredry, np. "wolność Tomku w swoim domku" czy "gwałtu, rety,
co się dzieje", którym zapewne Fredro skomentowałby kolejne pomysły MEN na obniżenie
szkolnego wieku poborowego. Biografowie wymieniają kilku prywatnych nauczycieli Fredry,
m.in p. Płachetkę (nauczył Fredrę łaciny) czy Józefa Swobodę. Ojciec Aleksandra - jak nam
opisuje w przedmowie do „Trzy po Trzy, Pamiętniki z epoki napoleońskiej” A. Fredry Adam
Drzymała-Siedlecki – zatrudniał czasem kilku nauczycieli jednocześnie: guwernera, nauczyciela
muzyki, nauczyciela rysunków, metra tańca, fechmistrza. Jednocześnie biografowie są zgodni,
że niezwykły wpływ na Aleksandra miał właśnie jego ojciec, Jacek. Kuliczkowski pisał, że
edukacja Fredry miała „iść trybem szkolnym”, jednak otwarty umysł genialnego twórcy uciekał
od szablonowości i wręcz wyrywał się ku samodzielnemu poznaniu, co pozwoliło na pełniejsze
wykorzystanie wrodzonych zdolności. Fredro uczył się mało, „zbijał bąki”, najchętniej czytał
powieści, polował, jeździł konno. W rozumieniu specjalistów z MEN był więc zatem nieukiem. A
jednak trudno jest zakwestionować jego dorobek literacki – wyjątkowość Fredry podsumował
Kazimierz Wyka: „rzadki przykład zupełnego samotnika literackiego, którego nikt nie nauczył
jego sztuki i od którego nikt się nie nauczy”.
Fredro wykazał się nie tylko na polu literackim – w wieku 16 lat zaciągnął się do kawalerii
Księstwa Warszawskiego i był odważnym żołnierzem, odznaczonym orderami Virtuti Militari
oraz Legii Honorowej. Nie zapominajmy także o Emilii Plater (1806–1831), córki hrabiego,
patronki wielu szkół, i której Adam Mickiewicz poświęcił swój wiersz „Śmierć pułkownika”.
Kolejna postać, znana przez każdego ucznia polskiej szkoły, pierwsze lata nauki pobierała w
domu rodziców w Wilnie. Po opuszczeniu matki przez nieodpowiedzialnego ojca (rozwiedli się,
kiedy Emilia miała 9 lat), od 10 roku życia wychowywała się i pobierała nauki razem z kuzynami
Ludwikiem i Kazimierzem. Jak piszą biografowie, jej wykształcenie było pierwszorzędne,
potrafiła bowiem nie tylko pisać poezje, śpiewać czy rysować, a także jeździć konno, czy
polować. Nie ma co się dziwić, że udało się jej w trakcie powstania listopadowego utworzyć
oddział partyzancki z 280 strzelcami, kosynierami i kawalerzystami.
Joachim Lelewel (1786–1861) pochodzący ze spolonizowanej szlachty pruskiej także wychował
się w domu rodziców i u ciotki, a dopiero jako piętnastolatek u pijarów. Od najmłodszych lat lubił
książki historyczne, bo chciał opisywać dzieje ojczyste. Interesował się także filozofią. Co
ciekawe, przetłumaczył „Eddę” (rodzaj islandzkiej sagi). Podobnym życiem może pochwalić się
uczestnik i kronikarz powstania listopadowego Maurycy Mochnacki (1803–1834), pochodzący z
rodziny inteligenckiej (jego ojciec był prawnikiem), który początkowe nauki odebrał w domu
rodzicielskim. Miał doborowych nauczycieli i od najmłodszych lat interesował się historią. Potem
został zapisany do ostatniej klasy liceum. Nie ukończył studiów prawniczych. Józef Ignacy
2/4
Rodzina katolicka - Sławni Polacy kształceni w domu, cz. 1
środa, 19 listopada 2008 13:14
Kraszewski (1812–1887) pochodzący z niezamożnej rodziny ziemiańskiej miał dwie siostry i
dwóch braci, poszedł do szkół publicznych dopiero w wieku lat 11, wcześniej wychowywany był
przez matkę i babkę. To „wychowanie pierwotne odbiło się niejednokrotnie na życiu pisarza” –
jak pisze Kuliczkowski. Hugon Kołłątaj (1750–1820) urodzony w niezamożnej rodzinie
szlacheckiej (miał dwóch braci) także pierwsze wychowanie odebrał w domu rodzicielskim,
potem w szkole pińczowskiej (od lat 7), gdzie uczył się gramatyki, retoryki, poetyki. Jako dorosły
człowiek napisał żartobliwie, że nauczono go tutaj "czytać i źle pisać".
Dalej kształcił się w Akademii Krakowskiej i w Rzymie. Warto tu zaznaczyć, że mówimy o tzw.
ekspercie od oświaty, który brał udział w pracach Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych i
Komisji Edukacji Narodowej. Stanisław Staszic (1755–1826) urodzony w poważanej rodzinie
mieszczańskiej, który miał troje rodzeństwa także kształcił się początkowo w domu, dopiero
potem w szkołach publicznych i za granicą. To za wolą matki miał zostać księdzem i był nim
przez ostatnie 20 lat życia. Zajmował się prywatnym nauczaniem synów Andrzeja Zamojskiego.
Matematyk, astronom i filozof Jan Śniadecki (1756–1830), który miał liczne rodzeństwo, także
wychowywał się do 9 roku życia pod okiem troskliwych rodziców, potem w szkole w Poznaniu
przez 7 lat i Akademii Krakowskiej, wreszcie za granicą.
Oczywiście, wielu z tych sławnych Polaków pochodziło z zamożnych domów, jednak nie
wszyscy. Niektórzy wychowywali się w rodzinach szczęśliwych, inni mniej udanych, niektórzy w
wielodzietnych, inni byli jedynakami. Tak naprawdę nie ma znaczenia, że ich rodzice żyli
dawno, bo to, co ich łączy, czyli zrozumienie obowiązku organizowania dzieciom edukacji bez
pomocy władzy, jest ponadczasowe. Nie da się zignorować roli pełnych poświęcenie mam,
zatroskanych edukacją ojców, oddanych babć, czy cioć. Fakt, że czytając o tych przykładach
nadal nie potrafimy wyobrazić sobie i docenić innej od stricte szkolnej ścieżki edukacyjnej jest
największym sukcesem masowego szkolnictwa publicznego. Tak właśnie w tym kształceniu
pozbawiono nas wiedzy o tym, jak wyglądały kariery edukacyjne sławnych Polaków, którzy
jakoś potrafili obejść się bez rządowych programów wyrównywania szans, przytułków dla dzieci,
Ministerstwa Opieki Społecznej, Ministerstwa Edukacji i Nauki, ich darmowych podręczników i
przymusowej edukacji wczesnoszkolnej. Pozostaje nam tylko dziś zastanowić się, czy życie i
spuścizna tych sławnych Polaków byłyby takie same, gdyby zostali objęci przymusem szkolnym
w wieku lat 5? Bez żadnej przesady należy wyraźnie powiedzieć, że edukacja domowa jest
częścią naszego dziedzictwa narodowego, z którego powinniśmy być dumni, i z którego
jesteśmy znani w świecie.
Natalia Dueholm
Artykuł ukazał się w „Najwyższym Czasie”.
3/4
Rodzina katolicka - Sławni Polacy kształceni w domu, cz. 1
środa, 19 listopada 2008 13:14
4/4