Pobierz - Miasto Kobiet

Transkrypt

Pobierz - Miasto Kobiet
www.miastokobiet.pl
1
treści:
fot: Ania Ciupryk, spódnica, bransoletki, okulary – szafa stylisty, bluzka – Galeria Centrum
spis
48
str.
nasi
LUDZIE I PASJE
Kraków Miastem Kobiet
– konkurs na 5-lecie magazynu
Przypływy i odpływy
– wywiad z Korą Jackowską (Paweł Gzyl)
Korowód z cieniem
– wspomnienia o Marku Grechucie (Anna Laszczka)
10
WYDAWCA:
14
tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83, e-mail:
18
24
24
29
30
30
MIASTO
Krewetka w roli głownej (Monika Turasiewicz)
Nowe miejsca (Andrzej Politowicz)
Wrzesień, miesiąc dziewiąty (Karolina Macios)
Być symbolem seksu (Łukasz Orbitowski)
32
33
34
36
MODA
Trendy – Zabawy z jesienią (Matylda Stanowska)
Moda – news (Karolina Siudeja)
Barcelona – Rajski ptak (Aga Kozak)
Studencka jesień (fot. Anna Ciupryk)
40
43
44
48
WNĘTRZA
Kolor kiszonych ogórków (Renata Kalarus)
[email protected]
redaktor naczelna: Aneta Pondo; sekretarz redakcji: Andrzej Politowicz; redaktor: Karolina Siude-
KULTURA
Wydarzenia – wrzesień-październik
Kultura – news (Joanna Bucior)
Z wizytą w mieście (Kamil Śmiałkowski)
Muza – news (Paweł Gzyl)
Książki – news (Łucja Kucia)
CIAŁO I PSYCHE
Kwas czyni cuda
– rozmowa z dr. Katarzyną Jasiewicz (Joanna Bucior)
XX Kongres LNE&Spa
Magia dotyku w Sakurze (Karolina Siudeja)
Terapia mleczna z Lychee (Aga Kozak)
Szczęście na własnych
warunkach (Aga Kozak)
W krainie kobiecości
– festiwal Progressteron
Zdrowie – news (Joanna Bucior)
Demon TV (Marcin Florkowski)
Nie taki seks straszny – rozmowa
z dr. Maciejem S. Kowalczykiem (Karolina Siudeja)
Agencja Etna, Kraków 30-102, ul. Ujejskiego 11/3,
ja, skład i opracowanie graficzne: Ewa Goral, stali współpracownicy: Joanna Bucior, Aleksandra
Budzińska, Paweł Gzyl, Karolina Kelman, Agnieszka Kozak, Łucja Kucia, Magdalena Kufrej, Anna
Laszczka, Katarzyna Paluch, Ola Przegorzalska,
Aleksandra Soboń-Smyk, Matylda Stanowska,
Kamil Śmiałkowski; ilustracje: Agnieszka Kucia,
Ewa Goral, Andrzej Politowicz
Druk: Leyko , ul. Romanowicza 11, naklad 11 tys.
Miasto Kobiet – bezpłatny dwumiesięcznik, dostępny w kawiarniach, klubach i restauracjach, salonach
kosmetycznych i fryzjerskich, ośrodkach spa, sklepach, przychodniach, klubach fitness, itp.
Całostronicowe reklamy i materiały promocyjne są na
stronach: 3, 5, 8, 9, 11, 12, 13, 17, 23, 31, 32, 39, 41, 46,
53
54
56
58
47, 53, 64, 68, 69, 74 oraz na II, III i IV stronie okładki
Okładka: Kora Jackowska, fot. Wojciech Olszanka/ EastNews, więcej na str. 15
60
62
65
66
DZIAŁ REKLAMY:
tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83
Barbara Fijał (tel. 698 901 255), Ludmiła Mentlewicz
(tel. 609 817 533), Renata Stós-Pacut (tel. 601 998 170)
70
Kolejne wydanie Miasta Kobiet ukaże się 13 listo-
72
pada 2009. Zamówienia na reklamy przyjmujemy do
26 października 2009
współpracownicy:
Dr Marcin Florkowski
Psycholog, adiunkt Uniwersytetu Zielonogórskiego, terapeuta w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. Interesuje się psychologią społeczną i psychologią osobowości. Na uczelni prowadzi m.in. wykłady z psychologii. Widać robi to ciekawie, bo
w 2002 roku studenci uczelni przyznali mu
tytuł Nauczyciela Roku. Na łamach Miasta
Kobiet odkrywa przed nami „drugie dno”
różnych zjawisk społecznych, obnażając
przy okazji naturę współczesnego homo sapiens. Jego tekst o wpływie telewizji na nasze życie na str. 66
Aga Kozak
Dziennikarka, PR-owiec, z wykształcenia filmoznawca i medioznawca. Opiekuje się Miesiącem Fotografii w Krakowie, robi też doktorat z estetyki campu na Amerykanistyce UJ, poza tym właśnie rozpoczyna wykłady na Akademii Fotografii. Urodzona chimera, z zamiłowania i charakteru freelancerka
– pisze głównie o bardzo nietypowych podróżach, kuchni i stylu życia. Z pasją tropi lokalne odmiany globalnych
trendów, i jak twierdzi, nie usiedzi tygodnia na miejscu. Od
niedawna jest coachem. Jej tekst o coachingu na str. 60
DENTAL PARK
implanty
– pytania i odpowiedzi
artykuł promocyjny
Klinika Dental Park specjalizuje się w zabiegach
z zakresu implantologii i implantoprotetyki. Wobec
stale rosnącego zainteresowania naszych Pacjentów
implantami, lekarz stomatolog Jacek Sumara
przygotował odpowiedzi na najczęściej zadawane
przez nich pytania.
Czym są implanty zębowe?
To stożkowate elementy z najczystszego tytanu.
Jest to materiał od wielu dziesięcioleci stosowany w ortopedii. Organizm człowieka akceptuje tytan jak tkankę własną. W rezultacie kość
zaczyna obrastać implant wykonany z tego materiału, traktując go jak naturalny korzeń zęba.
Tytan nie powoduje w organizmie odczynów
alergicznych, ani reakcji na ciało obce.
Dla kogo są implanty?
Z wyjątkiem dzieci, implanty można stosować
w każdym wieku. Głównym czynnikiem decydującym o możliwościach uzupełnienia uzębienia tą metodą jest stan zdrowia.
Czy zakładanie implantów jest bolesne?
Niestety wśród pacjentów panuje wiele mitów
o leczeniu implantologicznym. Jednym z nich
są opowieści o niespotykanych cierpieniach,
które mu towarzyszą – co jest oczywiście nieprawdą. Cały zabieg wykonuje się w znieczuleniu miejscowym. Jest bezbolesny i najczęściej trwa zaledwie kilkanaście minut. Klinika
Dental Park jako pierwsza w Polsce wyposażona została w urządzenie Piezosurgery 3, które
w dodatku umożliwia implantację bez wierce-
Dr Jacek Sumara
Członek:
- Polskiego Towarzystwa
Endodontycznego (PTE)
- Europejskiego Stowarzyszenia Endodontycznego (ESE)
- Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Implantologii
Stomatologicznej (OSIS)
- European Association of Dental Implantologists (Osis-EDI),
nia w kości.
Jak długo utrzymują się implanty ?
Badania kliniczne wskazują, że ponad 30 lat.
Jest to najtrwalsze rozwiązanie spośród wszystkich metod leczenia protetycznego.
Czy zębami osadzonymi na implantach można
gryźć tak jak naturalnymi?
Tak, sprawność gryzienia jest taka sama, jak
naturalnych zębów. Pacjent nie czuje żadnej
różnicy.
A inne zalety leczenia za pomocą implantów?
Implant zastępuje korzeń zęba i aby odtworzyć
brakujące uzębienie, nie trzeba naruszać (szlifować) sąsiednich zębów, jak w przypadku mostów porcelanowych. Poza tym siła zgryzu przenoszona jest poprzez implant na kość, co przeciwdziała jej zanikowi.
Panuje przekonanie, iż implanty stomatologiczne są drogie. Czy jest to prawda?
Jednorazowo jest to wydatek większy niż
w przypadku innych metod leczenia protetycznego. Ale biorąc pod uwagę trwałość efektów,
jest to rozwiązanie tańsze od innych. Ile razy w
ciągu trzydziestu lat musielibyśmy wymieniać
mosty lub protezy?
KONKURSY
DLA CZYTELNIKÓW
5 podwójnych zaproszeń na dowolny seans w kinie Agrafka (ul.
Krowoderska 8), do wykorzystania do końca września
sms o treści: MKA agrafka imię i nazwisko
Konkurs trwa do 16 września
2 podwójne zaproszenia na koncert
pt. „Świecie Nasz” (3.10) i 2 podwójne zaproszenia na koncert „Cała jesteś
w skowronkach” (6.10) odbywających
się w ramach Festiwalu Twórczości
Marka Grechuty „Korowód”
sms o treści: MKA korowód świat imię
i nazwisko
sms o treści: MKA korowód
skowronki imię i nazwisko
Konkurs trwa do 27 września
6 podwójnych zaproszeń na Nuevo Mundo
Festival – Flamenco 2009, który odbędzie się
w dniach 8-11 października, każde o wartości 80 zł
sms o treści: MKA flamenco imię i nazwisko
Konkurs trwa do 4 października
1 podwójny bilet na transmisję opery „Tosca” z MET w Kinie Kijów Centrum (Al. Krasińskiego 34), która odbędzie się 10 października, godz. 19
sms o treści: MKA tosca imię i nazwisko
Konkurs trwa do 4 października
2 zaproszenia na bezpłatne strzyżenie do
Hair Coif (jedno do wykorzystania
w CH Czyżyny, drugie w Galerii Kazimierz)
sms o treści: MKA fryzjer imię i nazwisko
5 zaproszeń na zakupy obuwia do salonu Prima Moda
(CH Kraków Plaza, al. Pokoju 44, Galeria Krakowska, ul.
Pawia 5) o wartości 250zł
sms o treści: MKA primamoda imię i nazwisko
1 podwójne zaproszenie na kolację do restauracji Il Fresco
w Hotelu Niebieskim (ul. Flisacka 3) o wartości 120 zł
sms o treści: MKA niebieski imię i nazwisko
1 zaproszenie na zabieg Rytuał Kleopatry (terapia ciała kozim mlekiem, o wartości 250 zł) oraz 1 karnet Open na zajęcia w Fitness
Wdzięku (o wartości160 zł) do Centrum Kosmetyki
i Medycyny Estetycznej Medicor (ul. Karmelicka 10)
sms o treści: MKA kleopatra imię i nazwisko
sms o treści: MKA fitness imię i nazwisko
10 sztuk perfumowanej wody
toaletowej Amber Elixir Oriflame, każdy
o wartości 95 zł
sms zaproszeń treści: MKA oriflame
imię i nazwisko
5 płyt Agnieszki Chrzanowskiej
„Bez udziału gwiazd”
sms o tresci: MKA Chrzanowska imię i nazwisko
10 zaproszeń VIP o wartości 120 zł na
Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE&Spa, które odbędą się
7-8 listopada NCK, ul. Jana Pawła II 232
sms o treści: MKA lne vip imię i nazwisko
10 prenumerat czasopisma
„Le Nouvelle Estetique & Spa”,
o wartości ok. 75 zł
sms o treści: MKA prenumerata
imię i nazwisko
5 płyt DVD z kursem masażu
w wykonaniu Gila Amsallema, o wartości 69 zł, ufundowanych przez
Le Nouvelle Estetique & Spa
sms o treści: MKA lne dvd imię i nazwisko
4 zestawy kosmetyków do pielęgnacji dłoni firmy OPI
ufundowane przez Le Nouvelle Estetique & Spa,
każdy o wartości 330 zł
sms o treści: MKA lne opi imię i nazwisko
Wyślij SMS na numer 7101, koszt sms-a 1,22 zł (z VAT)
Konkursy trwają od 10 września do 27 pażdziernika 2009*
* o ile opis każdego z nich nie stanowi inaczej
...........................................................................................................
Losowanie nagród 29 października. Zwycięzców poinformujemy sms-em. Nagrody będą do odbioru w redakcji Miasta Kobiet, ul. Ujejskiego 11/3. Informacje o konkursie także na stronie
www.miastokobiet.pl
6
Miasto Kobiet 2009
artykuł promocyjny
Redakcja „Miasta Kobiet” ogłasza konkurs
KRAKÓW MIASTEM KOBIET
Robisz wyjątkowe zdjęcia? Jesteś zapalonym grafikiem? Lubisz projektować?
Pokaż, że Kraków należy do kobiet! Użyj wyobraźni i...
zaprojektuj okładkę magazynu „Miasto Kobiet”
Z okazji pięciolecia istnienia pisma „Miasto Kobiet” zaprasza artystów grafików
i fotografów, zarówno profesjonalistów jak i amatorów, do zaprojektowania jubileuszowej okładki. Masz niepowtarzalną szansę zobaczenia swojego projektu w listopadowo-grudniowym wydaniu tego magazynu oraz na urodzinowej wystawie
pokonkursowej, która odbędzie się w Galerii Krakowskiej w dniach 12-22.11.
Dodatkowo dla zwycięzcy konkursu Akademia Fotografii ufundowała dowolny
miesięczny kurs do wykorzystania w styczniu w krakowskiej lub warszawskiej filii szkoły. Najlepsze prace zostaną też nagrodzone cennymi albumami ufundowanymi przez Księgarnię Specjalistyczną House of Albums.
W skład jury konkursu wchodzą: Aneta Pondo – założycielka i redaktor naczelna magazynu „Miasto Kobiet”, prof. Jan Nuckowski – grafik, dziekan Wydziału
Form Przemysłowych ASP w Krakowie oraz Paweł Jancewicz – dyrektor Akademii Fotografii.
Termin nadsyłania prac 15 października. Projekt opisany imieniem i nazwiskiem
autora należy dostarczyć w postaci elektronicznej i wydruku A4 do redakcji „Miasta Kobiet” (ul. Ujejskiego 11/3, 30-102 Kraków).
Szczegóły i regulamin konkursu „Kraków Miastem Kobiet” dostępny za stronie
www.miastokobiet.pl
sponsorzy:
patroni medialni:
patroni medialni:
Przy
pływy
fot. Andrzej Tyszko
i odpływy
Rozmowa z wokalistką Korą Jackowską
Kora Jackowska to żywa legenda polskiego rocka. Do dziś na naszej scenie muzycznej nie
pojawiła się wokalistka o takim głosie, takiej ekspresji, takiej osobowości. Można ją kochać lub
nienawidzić, ale na pewno nie sposób przejść obojętnie wobec jej twórczości. Kiedy z końcem
minionego roku Kora i Marek Jackowscy ogłosili zawieszenie działalności Maanamu, wielu
fanów było niepocieszonych. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przekonacie
się o tym, czytając nasz wywiad z Korą
muzyka
Na początku lipca odsłoniła Pani wraz z Markiem Jackowskim
gwiazdę Maanamu na chodniku sław pod Wawelem. Jak wrażenia?
To było dla mnie wielkie wyróżnienie. Bardzo kocham miasto mojej młodości. Co ciekawe, w miejscu, gdzie odsłanialiśmy z Markiem
gwiazdę, często bawiłam się jako
mała dziewczynka. W najśmielszych marzeniach nie myślałam,
że Kraków uhonoruje kiedyś moją twórczość. Dlatego jestem bardzo szczęśliwa.
Znana, otoczona legendą, nazwa zespołu może z czasem stać
się balastem dla tworzących go
artystów. Czy zawieszenie działalności Maanamu przyniosło
Pani wyzwolenie – otwarcie na
nowe wyzwania artystyczne?
Tak. Zebrałam teraz całkowicie
nowy zespół i chcę z nim koncertować i nagrywać płyty. Znalazłam dwóch naprawdę świetnych, wręcz zjawiskowych gitarzystów oraz dopasowaną sekcję
rytmiczną. Mam nową energię,
mnóstwo świeżych pomysłów.
Moich fanów ucieszy zapewne fakt, że gramy także utwory
Maanamu – w końcu przecież
mojego zespołu, który wykonywał piosenki z moimi tekstami.
A co najważniejsze, moi nowi
muzycy odkrywają zupełnie inne możliwości zawarte w tych
starych utworach. Jest to orzeźwiające doświadczenie.
Ostatnia płyta Maanamu –
„Znaki szczególne” – była zaskakującym powrotem grupy
do rocka. Czy w tej estetyce
znajduje Pani jeszcze coś interesującego – jako wokalistka,
ale też jako słuchaczka?
Muzyka rockowa wydaje się
być niewyczerpywalna w swych
możliwościach. A nowoczesna
elektronika jeszcze poszerza ten
potencjał. Żyjemy w niezwykle ciekawych pod tym względem czasach, gdy następuje wspaniała synteza wszelkich dotychczasowych form rocka: hipisowskiej muzyki psychodelicznej, punku,
nowej fali, electro, techno i hip-hopu. Jako słuchaczka cenię sobie takich artystów, jak Beck czy Davendra Banhart, którzy w wyrazisty sposób nawiązują w swej twórczości do brzmień z lat mojej młodości. Są również bardzo ciekawe grupy: Yeah Yeah Yeahs,
Empire of the Sun, Crystal Castles czy CocoRosie. Czerpią one
wiele z muzyki rockowej awangardy, której też kiedyś dużo słuchałam: Franka Zappy, The Residents, Tuxedemoon czy Chrome.
Wyrasta Pani z hipisowskiej kontrkultury przełomu lat 60. i 70.
Na ile tamte idee ukształtowały sposób postrzegania świata
Kory, a co za tym idzie – jej osobowość artystyczną?
Kontrkulturowy ruch hipisowski był dla mnie ważny z dwóch powodów. Wydaje mi się, że obiektywnie, jako historyczne wyda-
rzenie, wiele zmienił on w postrzeganiu świata. Zaproponował
tolerancję, rozszerzoną percepcję, dobre wartościowe życie szanujące inne żyjące istoty; był pacyfistyczny, a w polskim wydaniu – antytotalitarny. Drugi powód to ten, że byłam wtedy bardzo
młoda i to była dla mnie wielka przygoda. Bardzo duże, wręcz sakralne znaczenie w tym ruchu
miała muzyka. To się powtórzyło w czasie wielkiej fali polskiego rocka na początku lat 80.,
którą, mówiąc nieskromnie,
Maanam zapoczątkował.
Jednym
z
wyznaczników
kontrkultury był swoisty kult
totalnej wolności – poza
wszelkimi zakazami i nakazami społecznymi, politycznymi czy religijnymi. Utożsamiała się z tym Pani?
W dzieciństwie żyłam w bardzo zniewolonej społeczności zakonnego domu dziecka,
więc wolność ma dla mnie fundamentalne znaczenie. Przeciwstawiam się tym systemom
wartości i tym ludziom, którzy
polują na moją wolność. W prywatnym wymiarze nie mam
żadnego szefa ani kogoś, kto mi
coś narzuca. Jestem wolna – jako artystka i jako kobieta.
Kiedy w 1976 roku Maanam
zaczynał działalność, był zespołem hipisowskim. Cztery
lata później, na pamiętnym festiwalu w Opolu, objawił się
jako zespół punkowy. Jak doszło do tej transformacji?
Maanam był początkowo zespołem post-hipisowskim i powoli
przekształcał się w zespół prepunkowy czy nowofalowy. Istotą ruchu hipisowskiego był bunt,
ale gdy muzyka hipisowska zamieniła się w koturnowe, para-symfoniczne, bombastyczne
i pompatyczne wytwórstwo, zaczęliśmy szukać nowej stylistyki,
buntowniczej i anarchistycznej, a właśnie tym był wówczas punk.
Czy punk pociągał Panią wtedy jedynie ze względów estetycznych, czy również jako pewien zestaw idei determinujących
ogląd świata?
Jako jedno i drugie. Bunt, anarchia, prowokująca moda i cała estetyka punkowa bardzo mi się podobała.
Oceniając z perspektywy czasu, najważniejszym wyznacznikiem Pani tekstów z lat 80. jest potrzeba zachowania własnego indywidualizmu. Czemu było to aż tak ważne?
Język ówczesnej muzyki był tak samo pozbawiony indywidualizmu, jak język gazet, radia, telewizji i całej reszty. Drętwa, martwa mowa drewnianych ludzi. Ja zaczęłam śpiewać swoim językiem i to się spodobało, wzbudziło entuzjazm. Co ciekawe, dzisiaj mamy drętwą mowę promocji, tak jak kiedyś mieliśmy drętwą mowę propagandy.
www.miastokobiet.pl
15
muzyka
16
Miasto Kobiet 2009
Maanam, podobnie jak większość polskich
zespołów rockowych w czasach Peerelu,
tworzył w warunkach nieustannego konfliktu: z jednej strony desperackie próby zachowania niezależności od władz komunistycznych, z drugiej – konieczność współdziała-
zmiana muzyki grupy w stronę balladowego popu. Co spowodowało ten zwrot?
Odbyło się to bardzo naturalnie. To są takie przypływy i odpływy, naturalne zmiany,
wynikające ze stanów emocjonalnych. Klimat Peerelu był bardzo ostry, potem zro-
nia z nią, choćby w kwestiach organizacji
koncertów. Jak sobie z tym radziliście?
Nie mieliśmy tego rodzaju problemów do
czasu sławetnego koncertu dla komunistycznych aparatczyków
w 1984 roku. Kiedy odmówiliśmy wzięcia w
nim udziału, zaczęto
nas straszyć dosłownie wszystkim, czym
można było w tamtych czasach straszyć ludzi. Momentalnie zniknęliśmy
z anteny i z mediów. Towarzysz
Świrgoń powiedział, że to nasz
koniec. A dzisiaj Świrgonia już nie ma, za to
my nadal jesteśmy.
Alkohol i narkotyki od zawsze były nieodłączną częścią rockowego stylu życia. Do
Polski zjawisko to dotarło na szerszą skalę
w latach 80. Do Maanamu także?
Kiedyś bywałam jedyną trzeźwą osobą w naszym zespole. Muzycy walczyli w ten sposób
ze stresem, zresztą po koncertach, w hotelach,
często była tylko wódka, nic do jedzenia. Dzisiaj
zachowujemy stuprocentową higienę. Nikomu
nawet do głowy nie przyjdzie, żeby na koncertach czy w studiu nie być trzeźwym. Tworzenie
muzyki to ciężka i odpowiedzialna praca.
W zespole, w którego skład wchodzi wokalistka i kilku instrumentalistów, wytwarzają
się szczególne emocje – pewne napięcie seksualne między nimi. Jak było u was?
Było. Na razie nie będę jednak o tym mówić,
może kiedyś coś na ten temat napiszę. Prawdą jest, że w czasie koncertu w Holandii zdarzyło się, że moi muzycy... pobili się na scenie. Publiczność była zachwycona, takiego
punk rocka jeszcze nie widzieli.
Maanam okazał się jedną z niewielu gwiazd
z czasów Peerelu, która świetnie odnalazła
się w rzeczywistości nowej, demokratycznej Polski. Na pewno zadecydowała o tym
biło się łagodniej, więc nasza muzyka też
musiała się zmienić.
Głównym tematem waszych piosenek
w latach 90. stała się miłość – we wszel-
kich jej odmianach: od czysto zmysłowej, do duchowej, niemal metafizycznej.
Myślę ze miłość w każdej ze swych postaci jest najważniejszą emocją w życiu człowieka. Dlatego jest tematem, który się nigdy nie wyczerpie ani nie znudzi.
Pani teksty można też odczytać jako
swoisty zapis perygrynacji duchowych.
Dziś wydaje się, że odnalazła się Pani
w buddyzmie. Czy rzeczywistoście?
Nie jestem buddystką, zbieżności są przypadkowe. Cenię życie i szanuję przyrodę. Wierzę w duchowy wymiar całego kosmosu. Jestem za otwarciem na innych,
za miłością i harmonią. To stare, hipisowskie, a właściwie po prostu ludzkie, ideały.
Może naiwne, ale piękne.
Z biegiem lat Maanam zmienił się w płytowo-koncertową maszynę, pozwalającą na bezstresowe funkcjonowanie na
rynku muzycznym. Godzi się Pani na to?
No, to nie było całkowicie bezstresowe, ale
rzeczywiście z czasem trochę... nudne i wyjaławiające. Granie dla tysięcy ludzi nigdy
nie jest łatwe, to gigantyczna praca. Teraz na
powrót zamierzam grać w klubach i zmierzyć się z publicznością w zasięgu widowni.
Rozmawiał Paweł Gzyl
Tradycja i nowoczesność
Jaka jest naprawdę dobra, polska kuchnia? To dania
skomponowane z najlepszej jakości składników, a ich
tradycyjne receptury odświeżone zgodnie z najnowszymi
kulinarnymi trendami. Takie właśnie założenie przyjęli
właściciele nowej krakowskiej restauracji Biała Róża.
Powstała ona w kompleksie pałacowym „Dworek krakowski”
przy ul. Straszewskiego 16, niemal u podnóża Wawelu.
– Chcieliśmy stworzyć eleganckie, ale jednocześnie gościnne
miejsce o rodzinnej atmosferze. Czy nam się to udało, zweryfikują
goście – mówi właścicielka restauracji, Urszula Kania. – Blisko
od nas do Rynku, Plant i Filharmonii. Sama jestem wielbicielką
muzyki klasycznej i wiem, że po koncercie dobrze jest usiąść przy
lampce wina i wraz z przyjaciółmi porozmawiać o tym, co się przed
chwilą słyszało, i wspólnie pobiesiadować.
Biała Róża dysponuje przestrzenią, w której bez problemu zmieści
się wesele, rodzinna uroczystość czy spotkanie biznesowe. –
Miejsca jest u nas pod dostatkiem. Mamy też świetne zaplecze
technicznie. W każdej chwili możemy przygotować catering na
dowolną liczbę gości – zapewnia właścicielka.
W Białej Róży serwuje się autorskie dania kuchni polskiej,
wzbogacone dodatkami charakterystycznymi dla niektórych
regionów Francji i Włoch. To nie nowość – polska kuchnia od
lat czerpie inspiracje nie tylko ze wschodu, ale także z zachodu
Europy, a polskie menu zawsze uchodziło za bardzo wykwintne.
Pora skończyć ze stereotypem, że jest to kuchnia ciężka
i przeładowana produktami mącznymi i ziemniakami. W Białej
Róży jest więc smacznie – a nie tłusto, a tradycyjne polskie
potrawy komponowane są z uwzględnieniem intrygujących,
nowych smaków. W menu znajdziemy i takie dania, których smak
zdążył już oczarować pierwszych klientów. – Goście wracają do
nas specjalnie miedzy innymi na nasz krem brulèe. Bardzo nas to
cieszy – dodają właściciele.
Szef kuchni
artykuł promocyjny
Białej Róży poleca:
- Płatki łososia marynowane w limonce,
czerwonej cebuli i zielonym pieprzu
- Wątróbka cielęca podana na miksie sałat
z orzechami smażonymi z bekonem
i parmezanem oraz wiśniowym sosem winegret
- Kozi ser z wiejską szynką w cieście filo
podany z malinowo-balsamicznym sosem
- Dorada pieczona z limonką podana na
pieczonych ziemniakach z soczewicą i sosem
ze świeżych ogórków
- Krem brulèe z malinami lub pomarańczami
Restauracja Biała Róża, ul. Straszewskiego 16, tel. 012 421 51 90, www.restauracjabialaroza.pl
fot. arch. rodzinne
Korowód z cieniem
Od śmierci Marka Grechuty upłynęły trzy lata. Jak
pamiętają go ci, których artystyczne ścieżki skrzyżowały
się ze śladami krakowskiego piosenkarza, poety
i kompozytora? I co w nich po tych spotkaniach pozostało?
muzyka
Leszek Aleksander Moczulski
M
fot. Zenon Wróbel. arch. rodzinne
ożna powiedzieć, że Marka poznałem nadzwyczaj
zwyczajnie. Wracaliśmy tym samym pociągiem z Warszawy do Krakowa. Wsiedliśmy do tego samego przedziału i całą drogę spędziliśmy na rozmowie. Moja współpraca
z Markiem to nie tylko kilka napisanych tekstów. Przynosiłem
czasem tomiki poezji, z których Marek wybierał interesujące go
utwory. Pewnego razu przyniosłem wiersze Jana Zycha. To był
mój wkład w powstanie „Kantaty”.
Wielu ludzi mówi, że „Korowód” i „Dni, których nie znamy” to
hymny pokolenia i dwie najważniejsze piosenki Marka. Kiedy
powstawała druga z nich, byłem jakby aktorem drugiego planu,
obserwowałem początek tworzenia, słuchałem pierwszego zarysu muzyki. Potem przez kilka tygodni nie widziałem ani Marka, ani Jana Kantego i nagle usłyszałem jak śpiewają tę piękną
piosenkę. Byłem nią urzeczony, jakby zaczarowany.
Jeśli chodzi o „Korowód”, to musimy przywołać czas, w którym napisałem ten tekst. Był to koniec lat 60. To co przepełniało wtedy ludzi chciałem wpleść w inspiracje nadające sens
ludzkiej egzystencji. Kilka lat wcześniej widziałem film Ingmara Bergmana Siódma pieczęć. To było moje główne źródło natchnienia, zwłaszcza scena końcowego korowodu bohaterów,
prowadzonych przez „Czarną panią”. Napisałem o ludzkim korowodzie, o „dance macabre” moich czasów.
Historia powstania „Korowodu” jako piosenki jest bardziej
skomplikowana. Janek Kanty Pawluśkiewicz napisał bardzo
ciekawą muzykę, ale nagrał jedynie dwie strofy. Jakiś czas później zadzwonił do mnie Marek. – Wiesz, napisałem muzykę do
twojego tekstu, do „Korowodu”, przyniosę ci, posłuchasz.
Przyniósł nagranie. Tekst był w całości, a muzyka genialna.
W piosence tekst jest bardzo ważny, ale utwór istnieje w pamięci słuchacza przez muzykę. Marek potrafił tą pamięcią zawładnąć, przekazać swoje przesłanie. Zawsze rozumiałem jego twórczość jako odwołanie do wewnętrznej ludzkiej szlachetności, co zwłaszcza dzisiaj pobrzmiewa archaicznie. Jego głęboki szacunek do przeszłości, do podstawowych wartości w naszej kulturze powodował, że postrzegano go jako człowieka żyjącego w innym świecie, bo przecież Marek trafiał w nasze najskrytsze pragnienia. Był poetą subtelności i melancholii. Genialnie odczytywał poezję i równie wspaniale ją tworzył, jakby
został tym naznaczony. Tak go postrzegam do dziś – choć już
nieobecnego, jednak ciągle jasnego, czytelnego, opierającego
się upływowi czasu.
www.miastokobiet.pl
19
muzyka
Jan Kanty Pawluśkiewicz
N
Festiwal
KOROWÓD
26.09 – 09.10
Danuta Grechuta oraz fundacja Piosenkarnia Anny Treter zapraszają na drugi festiwal twórczości Marka Grechuty KOROWÓD. Tegoroczny festiwal to nie tylko liczne koncerty, ale
także wystawy i wydarzenia plenerowe. Jego kulminacyjnym punktem będzie koncert galowy pt. „Magia obłoków” (07.10), podczas którego piosenki Marka Grechuty zaśpiewają
m.in..: Grzegorz Markowski, Tadeusz i Piotr Woźniakowie, Jacek Wójcicki, Artur Gadowski, Piotr Cugowski i Anna Treter oraz zwycięzca ogólnopolskiego konkursu na interpretację piosenek Marka Grechuty. Wokalistom będzie towarzyszył zespół ANAWA w ostatnim składzie. – Naszym celem jest przekazywanie kolejnym pokoleniom twórczości Marka Grechuty – pieśniarza, poety, kompozytora, malarza, jednej z najwybitniejszych postaci swojego pokolenia – mówią ogranizatorzy. – Chcemy ponadto przypomnieć szerokiej
publiczności innych znakomitych twórców, którzy związani byli z Markiem.
ie pamiętam mojego pierwszego spotkania
z Markiem. Obaj co prawda byliśmy studentami architektury, ale ja byłem już na trzecim roku, więc pierwszoroczniak Grechuta był dla mnie zupełnie nieistotny. Pamiętam jednak miejsce, notabene dziś
równie porywające swoim tandetnym wystrojem. Mówię
o klubie studentów Politechniki „Pod przewiązką”. Tam
mieliśmy nasz kabaret „Anawa” i tam musieliśmy się
pewnie zetknąć po raz pierwszy. Ja dorabiałem graniem
w zespołach jazzowych, on poszukiwał instrumentu pozwalającego doskonalić muzyczną biegłość. Tak, moje pierwsze wspomnienie to Marek grający na fortepianie. Grał zupełnie inaczej niż ci, na których do tej pory zwracałem uwagę, a na dodatek... śpiewał. Zrobiło to
na mnie wrażenie tym większe, że do tej pory zaliczałem się do ortodoksyjnych wyznawców muzyki instrumentalnej i jazzowej w jej nowoczesnej formie. Wtedy,
„Pod przewiązką” zderzyły się dwa zupełnie różne estetycznie światy. Kiedy już się o siebie otarły, gdy okrzepliśmy w naszym kabarecie, przyszedł rok 1967, kiedy postanowiliśmy stanąć do rywalizacji w Studenckim Festiwalu Piosenki. Festiwal miał już wtedy ustaloną rangę,
a laureaci z lat poprzednich, tacy jak Ewa Demarczyk
czy Urszula Sipińska, byli znani szerokiej publiczności.
Nasz start okazał się sukcesem, bo zaraz za Marylą Rodowicz, dynamiczną studentką z Warszawy, która zdobyła pierwsze miejsce, uplasował się refleksyjny student
z Krakowa, Marek Grechuta z towarzyszącym mu zespołem „Anawa”. To była nasza pierwsza miarodajna weryfikacja. Do tej pory to, co robiliśmy, podobało się nam
PROGRAM FESTIWALU KOROWÓD 2009
26.09 - Finał konkursu na interpretację piosenek z repertuaru Marka Grechuty
Kraków, Scena Tęcza, ul. Praska 52, godz. 15, wstęp wolny
03.10 - Koncert laureatów „Świecie nasz” oraz recital zespołu Dzień Dobry,
ubiegłorocznego zwycięzcy konkursu, Kraków, aula U2 Akademii Górniczo-Hutniczej, ul.
Reymonta 7, g. 19, Bilety: Pasaż Bielaka, Rynek Główny 9
04.10 - Koncert Laureatów „Świecie nasz”, Muzyczne Studio im. A. Osieckiej
w Warszawie, transmisja na żywo na antenie radiowej Trójki, g. 20.
06.10 - Koncert „Cała jesteś w skowronkach” – piosenki Leszka Aleksandra Moczulskiego. Wystąpią: Paulina Bisztyga, Artur Gadowski, Kapela Brodów, Maciej Klaś, Joanna Kondrat, Joanna Kulig, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Janusz Radek, Beata Rybotycka,
Magdalena Steczkowska, Anna Treter, bracia Andrzej i Jacek Zielińscy. Prowadzenie Andrzej Poniedzielski. Kraków, Opera Krakowska, ul. Lubicz 48, g. 19:30, Bilety: Pasaż Bielaka, Rynek Główny 9
06- 20.10 - Wystawa fotografii Zenona Wróbla, Kraków, Hotel Pod Różą, ul. Floriańska 14, codziennie w g. 11-19
Markowski, Anna Radwan, Hania Rybka, Anna Treter, Zbigniew Wodecki, Tadeusz Woźniak, Jacek Wójcicki, artyści operowi: Joanna Woś i Przemysław Firek, chór None-it oraz
zwycięzca ogólnopolskiego konkursu na interpretację piosenek Marka Grechuty. Wszystkim wokalistom towarzyszył będzie zespół ANAWA w składzie, jaki akompaniował Markowi Grechucie w ciągu ostatnich 10 lat jego pracy na estradzie. Kraków, Opera Krakowska,
ul. Lubicz 48, g. 19:30, Bilety: Pasaż Bielaka Rynek Główny 9
09.10 - Msza Święta w Bazylice Mariackiej; „Ocalić od zapomnienia” w wy-
konaniu trębacza z Wieży Mariackiej; Uroczystości przy pomniku Marka Grechuty
na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie
Szczegółowy program na: www.piosenkarnia.pl
20
Miasto Kobiet 2009
fot. A. Wiernicki, arch. rodzinne
07.10 - Koncert Galowy „Magia obłoków”, Wystąpią: Artur Gadowski, Grzegorz
muzyka
samym, naszym przyjaciołom i dziewczynom z akademików.
Teraz Marek stał się idolem płci pięknej. Pamiętam nawet,
że zwłaszcza starsze fanki z upodobaniem używały określenia
„schrupać”, co go wielce irytowało, może nawet zawstydzało.
Mówią, że najważniejsze piosenki Marka, to „Dni, których nie
znamy” i „Korowód”. To chyba uprawnione twierdzenie. Miałem własny pomysł na „Korowód”. Miał to być powolny, chóralny utwór, wykorzystujący jedynie dwie strofy tekstu Leszka
A. Moczulskiego. Wyszedłem z założenia, że skoro słuchacz
skupia swoją uwagę na tekście
przez około trzy minuty, szkoda marnować tak znakomity
wiersz na znudzoną bezrefleksyjność. Marek jakby odnalazł
ten tekst po raz drugi, pewnie
w rewanżu za to, że moją wersję śpiewał chór i nie zaprosiłem go do udziału w nagraniu.
Jego wersja okazała się tak dobra, że zepchnęła moją w przysłowiowy kąt. Miał swój wielki sukces, wykorzystał całość
wiersza, a ja do dziś uważam,
że to najwybitniejsza piosenka
tamtego czasu.
Wielokrotnie pytano nas obu,
dlaczego nasze drogi się rozeszły. Myślę, że był to naturalny
porządek rzeczy. Był czas, kiedy bardzo intensywnie wymienialiśmy doświadczenia, stale przebywaliśmy ze sobą. To
obniża próg odporności towarzyskiej. Ja po czterech latach
współpracy chciałem spróbować czegoś nowego, muzyki teatralnej, filmowej. Może
siedział we mnie snob, który
pchał mnie zwłaszcza do filmu,
w każdym razie nie pożądałem
już piosenki. Marek natomiast
chciał kontynuować to, co robiliśmy dotychczas.
Po kilku latach zatęskniłem za
Markiem i zaprosiłem go do
pracy nad „Szaloną lokomotywą”, do śpiewania Witkacym.
Wydawało się, że całe przedsięwzięcie to poryw szaleństwa,
bo nie tylko nie było w Polsce
musicali, ale i Witkacy wydawał się nie pasować do podobnych celów. Jeśli dołożyć do tego namiot i osobę reżysera
Krzysztofa Jasińskiego, robi się jakieś niewyobrażalne wariactwo. Skomponowaliśmy z Markiem pierwszą część „Lokomotywy”, która nosiła tytuł „Siedemnaście refrenów” i Polskie
Radio nie chciało nam tego nagrać. Nie chodziło o względy
cenzuralne, tylko o powszechne przekonanie, że to co robimy
nie ma żadnego sensu. Nawet Magda Umer, zwykle dokonująca trafnych wyborów artystycznych, odmówiła nam swojego
udziału. Pewnie do dziś tego żałuje, bo sukces „Lokomotywy”
był ogromny, nie tylko w kraju, ale i na awangardowym festiwalu w Amsterdamie.
Nie byłby jednak Marek człowiekiem z krwi i kości, gdybym wszystko w nim wychwalał. Zwłaszcza z początku drażniła mnie jego melorecytacja. Oczywiście nie była to kwestia jego osobowości, ale estetyki, i na domiar wszystkiego okazało się, że właśnie w melorecytacji tkwił jego niezaprzeczalny czar.
Marek odszedł trzy lata temu. Z tej perspektywy można oceniać
jego twórczość i jego samego. Czterdzieści lat jego pracy artystycznej to dzieło geniusza. Brzmi to może nieco zabawnie, bo przecież
Marek był tylko moim kolegą z architektury. Stworzył wiele doskonałych utworów, biorąc za partnerów wielkich estetów i wieszczów, co było ówcześnie skandaliczne i niedopuszczalne.
Dziś wiemy, że swoim partnerom był równy.
Leszek Wójtowicz
W
yznaczenie momentu pierwszego zetknięcia z Markiem
jest dla mnie kłopotliwe. Czy
miałaby to być chwila z moich
lat szkolnych, kiedy pierwszy
raz usłyszałem „Niepewność”?
Widziałem go wtedy w telewizji, a potem czytałem recenzje
oburzonych krytyków, którzy
nie zgadzali się na „śpiewanie
Mickiewicza”.
A może pierwszym spotkaniem
powinienem nazwać występ
Marka w „Piwnicy pod Baranami”, na którym udało mi
się być? To był „Gombrowicz”,
Marek śpiewał w finale. Pamiętam też słynną „Szaloną lokomotywę” i Marka – Belzebuba,
w białym fraku. Uśmiecham
się do tego wspomnienia, bo
szalonej energii, z jaką Marek
wtedy śpiewał, nie da się i nie
chce się zapomnieć. Krytycy
pisali, że „Grechuta nie nadaje się na Belzebuba”, a ja –
oglądając spektakl w namiocie
Teatru STU – zadawałem sobie pytanie, czy ten czart nie
jest zbyt drapieżny, czy diabli
frak zanadto nie pachnie siarką. Nigdy nie pozbyłem się także wrażenia, że ta rola wiele go kosztowała. Marek musiał się
przeobrazić w trochę innego Grechutę. Zrobił to w sposób mistrzowski, bo miał dar bezbłędnego odczytywania tekstu.
Nigdy nie musiałem zadawać sobie pytania, co najbardziej mi
w nim imponuje. Od początku wiedziałem, że to ta jego wyjątkowa wszechstronność. Grał na fortepianie, co uwielbiałem, bo
podchodził do instrumentu z jakąś urzekającą pokorą. Był niezwykle wrażliwym poetą. Ot choćby „Piosenki dla dzieci”, te
śliczne bajki zadedykowane ukochanemu synowi Łukaszowi, to
poezja najwyższej próby. Był też kompozytorem i jako taki stanął u boku największych polskich twórców piosenki literackiej.
www.miastokobiet.pl
21
fot. Anna Wójtowicz, arch. rodzinne
muzyka
Był też pieśniarzem. Nikt przed Markiem tak nie śpiewał,
za jego życia nikt tak nie śpiewał, i nikt po nim śpiewać tak
nie będzie. Nie miał potężnego głosu, ale był to głos nośny, okraszony bezbłędną intonacją, doskonałą dykcją. Kiedyś na jakimś bankiecie powiedziałem, że w „Korowodzie”,
mającym oczywiście bardzo wyraźną linię melodyczną, pobrzmiewa pewna „praraperska” pulsacja. Bardzo szczerze
śmiał się, kiedy tak określiłem jego śpiewanie.
Marek był też architektem i o tej swojej pasji potrafił pięknie opowiadać. Był również malarzem. Mam w domu jego
pastel – wiązankę irysów z bardzo osobistą dedykacją. Rozumiem, że dla wielu po Marku pozostaną przede wszystkim piosenki, ale ja przechowam obraz takiego świetlistego człowieka, dla którego sztuka nie była dodatkiem do kolorowego magazynu, była życiem. To nie patos, tak było.
W roku 1983 albo 84 wydawało mi się, że o Marku wiem
już wszystko. Okazało się, że nie miałem racji. Na ówczesnym Studenckim Festiwalu Piosenki, zupełnie innym niż
teraźniejsze, ktoś wystąpił z pomysłem zorganizowana koncertu zatytułowanego „Guma do żucia”. Impreza odbyła się
na scenie Teatru J. Słowackiego. Na początku występował
Balet Form Nowoczesnych Jerzego Birczyńskiego, potem
grałem – nie chwaląc się – ja. Po przerwie występował Marek z zespołem Anawa, a gościnnie śpiewały panie Urszula Kiebzak i Dorota Pomykała. Tytułową „Gumę do żucia”
miała zaśpiewać Krystyna Janda, która jak się okazało na
kilka dni przed koncertem, przyjechać do Krakowa nie mogła. Na scenę wyszedł Marek, gospodarz wieczoru. Myślałem, że zakłopotany zacznie przepraszać widzów. On
uśmiechnął się pięknie i powiedział: Szanowni państwo...
guma do żucia, sprawa prosta – człowiek guma, przed państwem balet Jerzego Birczyńskiego.
Mówi się, że Marek nie pasuje do anegdoty. To całkowite
łgarstwo. Na dowód jeszcze jedna anegdota. W połowie lat
80-tych Marek obwieścił nam, że zakupił swojemu synowi
komputer, legendarne dziś Atari. Twierdził, że pomoże mu
to w przyszłej karierze zawodowej. Pewnego dnia, wpadłszy do Grechutów przypadkowo, cóż zobaczyłem? Marka
i Łukasza siedzących przed tą wspomagającą talent i karierę maszyną, grających w łódź podwodną.
Kiedy Marek odszedł, było mi bardzo źle. Wiedzieliśmy, że
był chory, ale człowiek zawsze łudzi się, że jeszcze nie czas,
że jeszcze jeden zwrot się przydarzy.
Marek cieszył się sukcesami tych, których lubił i cenił. Robił
to w sposób szczery, bez cienia fałszu. To w środowisku artystów zdarza się niezwykle rzadko. Było w nim ciepłe dobro
i coś takiego, czego nazwać nie można, ale za co na pewno
został zaproszony do Nieba.
WYSŁUCHAła Anna Laszczka
„Miasto Kobiet” jest patronem medialnym festiwalu. Dla Naszych Czytelników
mamy cztery podwójne zaproszenia: dwa na koncert „Świecie nasz”
(03.10) oraz dwa na koncert „Cała jesteś w skowronkach” (06.10).
Szczegółowe informacje o konkursie – czytaj na str. 6. Więcej o festiwalu KOROWÓD na www.piosenkarnia.pl
22
Miasto Kobiet 2009
Miejsce niezwykłe, rodem z Italii – kawiarnia, bar, miejsce na lunch, na spotkanie
z przyjaciółmi, na spotkanie w interesach, miejsce na spotkanie z Italią
Szanowni Państwo!
Aby umilić Państwu jesienne wieczory planujemy od drugiej połowy września organizować wieczory tematyczne,
podczas których będą Państwo mieli szansę poznawać
poszczególne regiony Włoch z jego charakterystycznymi
winami, kuchnią i przysmakami.
Planujemy wieczory organizować tak, aby była to mała
podróż w czasie i przestrzeni!
Serdecznie zapraszamy do nas wszystkich smakoszy włoskich specjałów i wielbicieli włoskiej kultury!
Czekamy na naszych Przyjaciół i Gości od 7 rano do takiej pory, kiedy się nami znudzicie (co nigdy nie zdarza
się przed 24! ), na włoską kawę i desery, panini, sałatki,
terriny i oczywiście wina!
artykuł promocyjny
Jesteśmy razem już ponad miesiąc czasu! Pragniemy podziękować wszystkim, którym przypadł do gustu nasz lokal. Dzięki Państwu w ciągu zaledwie kilku tygodniu na
dobre zaistnieliśmy na gastronomicznej mapie Krakowa!
Mamy spore grono stałych Klientów, Przyjaciół i Wielbicieli! Z czego jesteśmy bardzo dumni.
Zostaliśmy również zauważeni i ocenieni (POZYTYWNIE!) przez jednego z najbardziej opiniotwórczych ludzi
krakowskiej gastronomii (to jest nasza opinia, ale wierzymy, że nie tylko) p. W. Nowickiego.
Bardzo dziękujemy za słowa uznania oraz konstruktywną krytykę.
Każdego dnia doskonalimy nasz serwis, nasze receptury
i dokładamy wszelkich starań, aby każdy nasz Gość czuł
się u nas jak w domu swoich Przyjaciół. Szczytem naszych marzeń jest, aby tak nas traktował…
Barolo Lunch Bar, Kraków, ul. Zwierzyniecka 23, tel. 012 357-31-83
www.eno-art.eu
www.barolo-bar.com
www.miastokobiet.pl
23
Wydarzenia
KRAKÓW
wrzesień - październik
festiwale:
12.09, 18.09, 19.09, 21.09, 26.09, 02.10, 04.10, 09.10, 10.10, 15.10, 17.10, 25.10, 13-19.09, Festiwal Sacrum Profanum,
www.sacrumprofanum.pl
20-26.09, Festiwal Filmów Dziecięcych
Galicja 2009, Kijów Centrum
www.festiwalgalicja.pl
al. Krasińskiego 34
25-27.09, Festiwal Anielski,
www.artcherub.com
26.09-09.10,Festiwal Korowód pamięci Marka
Grechuty, www.piosenkarnia.pl
27.09-06.12,Krakowska Jesień Jazzowa,
Alchemia, ul. Estery 5,
www.alchemia.com.pl
8-11.10, Nuevo Mundo Festiwal,
www.nuevomundofestival.pl
9-11.10, Cracovia Music Festival, Państwowa Szkoła Muzyczna II stopnia im. Władysława Żeleńskiego,
ul. Basztowa 9, g.19
12-18.10, 45 Studencki Festiwal Piosenki,
www.instytutsztuki.pl
15-25.10, 7 x Gospel Festiwal,
www.7xgospel.com.pl
21-25.10, Unsound 2009, www.unsound.pl
3-7.11,
Międzynarodowy Festiwal Literatury
im. Josepha Conrada,
www.conradfestival.pl
5-8.11,
XIII Targi Książki w Krakowie, Hala Targi w Krakowie ul. Centralna 41a,
www.targi.krakow.pl
inne:
16.09, 23-25.09,
10.10, 16.10, 24.10, 2-25. 10,
7-8.11,
koncerty:
1.09,
5.09, 10.09, 12.09, Giganci Jazzu, Dali Club,
ul. Mazowiecka 21, g. 21
The Brew, Rotunda, Oleandry 1, g.19
The Good Life, Dali Club,
ul. Mazowiecka 21, g. 21
Nouvelle Vague, Rotunda,
Oleandry 1, g. 20
Polish Standards, Dali Club,
ul. Mazowiecka 21, g. 21
Grupa MoCarta, Kino Kijów.Centrum,
al. Krasińskiego 34, g. 19
The Polish Chamber Singers,
Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1, g. 18
Riverside, Rotunda, Oleandry 1, g. 20
VOO VOO, Lizard King,
Tomasza 11a, g. 21
Archive, Klub Studio,
ul. Budryka 4, g.18
I AM X, Chris Corner,
Rotunda, ul. Oleandry1, g. 20
Raz, Dwa, Trzy, Auditorium
Maximum, Krupnicza 33, g.19
World Orchestra for Peace, Kościół
św. Piotra i Pawła, ul.Grodzka 52a, g.18.30
Tribute to Abba, Dali Club,
ul. Mazowiecka 21, g. 21
God is an Astronaut I Caspian,
Manggha, ul. Marii Konopnickiej 26, g.20
Koncert dla Piotra, Piwnica pod
Baranami, Rynek Główny 27
Wernisaż wystawy konkursowej
Międzynarodowych Triennale Grafiki
w Krakowie, Bunkier Sztuki,
pl. Szczepański 3a, g.18
Kongres Kultury Polskiej,
Audytorium Maximum, Krupnicza 33
Transmisja z Metropolita Opera:
Tosca, Kijów.Centrum,
al. Krasińskiego 34, g.19
Noc Nauki
Transmisja z Metropolitan Opera:
Aida, Kijów.Centrum,
al. Krasińskiego 34, g.19
Festiwal PROGRESSteron
CSW Solvay, ul. Zakopiańska 62
Kongres LNE, NCK,
ul. Jana Pawła II 232
redaguje
Joanna Bucior
niestandardowo
Tego kwartetu smyczkowego nie trzeba nikomu przedstawiać. Znakiem rozpoznawczym Grupy MoCarta jest swoboda, z jaką łączy repertuar
klasyczny z rozrywkowym. Wszystkich wielbicieli
muzycznego kabaretu zapraszamy na występ, który odbędzie się 2 października w Kijów.Centrum To
nie koniec atrakcji dla tych, którzy wierzą, że klasyka nie jest passe. Dwa dni później na scenie Filharmonii Krakowskiej wystąpi The Polish Chamber Singers – męski sekstet wokalny, śpiewający
a cappella. Wykonuje on utwory od renesansu po
przeboje muzyki rozrywkowej lat 70. Na występy
obu grup zaprasza Fundacja Kultury im. Ignacego Jana Paderewskiego. „Miasto Kobiet" jest patronem medialnym koncertów.
24
Miasto Kobiet 2009
NEwS
Grupa MoCarta, 2 października,
Kijów.Centrum, al. Krasińskiego 34, g. 19
The Polish Chamber Singers, 4 października,
Filharmonia im. Szymanowskiego, ul. Zwierzyniecka 1, g. 18,
www.paderewski.krakow.pl
www.grupamocarta.art.pl
Klasyka
kultura
gra
Conrada – 3-7 listopada
ficz
e
ni
Choć tegoroczne Międzynarodowe Triennale Grafiki w Krakowie oficjalnie ruszyło już w maju, wernisaż wystawy konkursowej odbędzie się 16 września
w Bunkrze Sztuki. To okazja do obejrzenia kolekcji
grafik z Muzeum Polskiego w Ameryce, czy najlepszych prac z Japonii i Tajwanu. Prawdziwą rewelacją
mają być grafiki nadesłane z głębi Afryki i Nepalu.
Obowiązkowym przystankiem dla wszystkich miłośników mediów cyfrowych jest wystawa Digital Mo-
tion Graphics. Ponadto organizatorzy zafundują zwiedzającym podróż do przeszłości. Planowane są trzy
wystawy historyczne, w tym autorstwa znanego słowackiego grafika – Vladimira Gazovića.
Wernisaż wystawy konkursowej Międzynarodowego
Triennale Grafiki w Krakowie, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, pl. Szczepański 3a, 16 września, g. 18.
45.Studencki
Festiwal Piosenki
To niemal reguła, że zdobycie nagrody w tym konkursie otwiera drogę do dalszej kariery estradowej w Polsce.
Wśród laureatów Studenckiego Festiwalu Piosenki są takie nazwiska jak Jacek Kaczmarski, Marek Grechuta czy
Maryla Rodowicz. Aby stanąć na scenie Festiwalu trzeba wziąć udział w jednym z ponad 30 przeglądów organizowanych w całej Polsce. Tegorocznych zwycięzców poznamy już w połowie października.
fot. Marcin Badzioch
45 Studencki Festiwal Piosenki – finał w Krakowie w 12-18 października. Koncert Galowy 17 października,
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Plac św. Ducha 1, g. 18, www.instytutsztuki.pl
www.miastokobiet.pl
25
kultura
NEwS
Tempo Libero
7x
gospel
– zrób sobie wolne
restauracja z kuchnią
śródziemnomorską
z akcentami kuchni
międzynarodowej
Miasto
aniołów
Od 25 do 27 września na Kazimierzu zagoszczą anioły. Każdy z miłośników tych
niebiańskich bytów będzie mógł je osobiście spotkać przy okazji odbywającego się tu Festiwalu Anielskiego. – Ludzie
przez to, kim są i co robią, potrafią pełnić
rolę aniołów. Dlatego nie zawsze trzeba
sięgać nieba aby ich doświadczać – mówią organizatorzy z Galerii Art Cherub.
Festiwal Anielski to m.in. liczne wystawy
oraz jarmark przy pl. Wolnica. Natomiast
w niedzielę 27 września, o godz. 20,
w kościele św. Katarzyny anielskim głosem zaśpiewa Hanna Banaszak. Szczegóły na www.artcherub.pl
Lunch
catering
bankiety
przyjęcia
Między 15 a 25 października miłośnicy muzyki gospel spotkają się w Krakowie podczas Festiwalu 7xgospel, który jest
kontynuacją Warsztatów Gospel, zorganizowanych już po
raz dziesiąty. Gospel Festiwal poprzez wykłady, seminaria,
jam session, koncerty i warsztaty umożliwia poznanie tego
rodzaju muzyki. Wydarzenie uświetni m.in. jedna z najbardziej znanych i doświadczonych instruktorek gospel z Anglii – Karen Gibson oraz znakomity dyrygent, muzyk, kompozytor i wokalista – Gerald T. Smith. Koncert finałowy Festiwalu 7xgospel odbędzie się 25 października w Filharmonii
Krakowskiej, g. 18. Więcej na www.7xgospel.com.pl. [PP]
Święto
czytania
Jeśli wierzyć badaniom, to przeciętny Polak czyta pół
książki rocznie. Prawdziwych miłośników literatury jednak wciąż nie brakuje. Specjalnie dla nich już po raz
trzynasty odbędą się w Krakowie Targi Książki.
Czytelnicy zjadą pod Wawel, by wraz z czołowymi osobistościami świata kultury wziąć udział w konferencjach, seminariach
i spotkaniach branżowych. Po raz pierwszy w tym roku targi poprzedzać będzie Międzynarodowy Festiwal Literatury im. Josepha Conrada. Szkoła pisania, debaty krytyków literatury i dyskusje nad związkami książki z filmem czy polityką – to tylko niektóre z atrakcji, jakie przygotowali organizatorzy. O randze festiwalu świadczyć będą międzynarodowi goście m.in. Pascal Quignard czy Roberto Calasso.
XIII Targi Książki w Krakowie
– 5-8 listopada, Hala
Targów w Krakowie,
ul. Centralna 41A.
Międzynarodowy Festiwal
Literatury im. Josepha
26
Miasto Kobiet 2009
Sacrum
Festiwal Sacrum Profanum w Krakowie to najważniejsza z muzycznych propozycji tej jesieni. O tym, że festiwal cieszy się wysoką renomą także za granicą, świadczy fakt, że znalazł się
on wśród najciekawszych wydarzeń muzycznego września ubiegłego roku, rekomendowanych
przez prestiżowy magazyn „Gramophone”. Tegoroczna, siódma edycja przedsięwzięcia poświęcona będzie muzyce brytyjskiej. Artyści wystąpią na scenie Teatru Łaźni Nowej, w Muzeum
Inżynierii Miejskiej oraz w Ocynowni Chemicznej ArcelorMittal. Publiczność obejrzy występy
takich zespołów jak Ensemble Modern, London
Sinfonietta, Klangforum Wien, czy wreszcie legendarn Ensemble Intercontemporain
fot. Steave Double/ arch. org.
Profanum 2009
Festiwal Sacrum Profanum potrwa od 13 do 19 września. Więcej na www.sacrumprofanum.pl
Opera w Kijów.Centrum
„Toscą” Pucciniego rozpocznie się 10 października sezon 2009/2010 transmisji HD Live z The Metropolitan
Opera w Kijów.Centrum. To już kolejny rok wirtualnych wizyt w najbardziej prestiżowym teatrze operowym na
świecie. W tej edycji widzowie będą mieli okazję obejrzeć dziewięć transmisji przedstawień, z których aż pięć
to premiery lub nowe produkcje.
Nowe k i n o
Dobra wiadomość dla krakowskich kinomanów: 10 września przy
ul. Krowoderskiej 8 rozpoczyna działalność kino „Agrafka”. Ten nowy przybytek kultu X muzy chce pójść pod prąd trendom i modom, i reanimować tradycyjne, niemal intymne relacje między widzem i sztuką filmową. Twórcy projektu sprzeciwiają się w ten sposób przekształcaniu sal kinowych w fabryki rozrywki, wbudowane
w centra handlowe. Tu każdy, kto kupi bilet, poczuje się jak wyjątkowy gość a nie konsument. „Agrafka” ma nie tylko własny, kameralny klimat; nowoczesne wyposażenie techniczne gwarantuje jakość projekcji, do której już przywykliśmy, a sala mieści ponad 100
osób. www.kinoagrafka.pl
Transmisje z Metropolitan Opera
w Kijów.Centrum, al. Krasińskiego 34
„Tosca”, 10 października, g. 19,
„Aida”, 24 października g. 19
www.miastokobiet.pl
27
kultura
NEwS
Unsound
Festiwal
Soap&Skin, fot. arch.org.
Szósta edycja Unsound Festiwal rozpocznie się 21 października i potrwa cztery dni. W tym czasie w Krakowie wystapią artyści z różnych
krajów, reprezentujący przeróżne gatunki muzyczne. Organizatorzy
imprezy stawiają sobie za cel prezentowanie twórczości innowacyjnej, zaskakującej i intrygującej. Uczestnicy będą więc mogli posłuchać artystów tworzących na granicy klasyki, ambientu, rytmów klubowych i eksperymentalnych. Wystąpią m.in. Sinfonietta Cracovia, Soap&Skin, Biosphere, Sunn O))), Monolake oraz Sebastian Meissner
i Kwartludium czyli Solid State Transmitters. [PP]
Więcej na www.unsound.pl
Nuevo Mundo
Festiwal
Wywodzi się z rozgrzanej słońcem Andaluzji, ale łączy w sobie elementy kultury hinduskiej, perskiej, żydowskiej, arabskiej, mauretańskiej, egipskiej. Flamenco to motyw przewodni rozpoczynającej się 8 października drugiej edycji Nuevo Mundo Festiwal. W czasie czterech dni festiwalu artyści muzyki flamenco wystąpią w kilku miastach Małopolski. W Krakowie będzie ich można zobaczyć w klubie Alchemia, w kościele św. Katarzyny i Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Wszystkich wielbicieli ucieszy zapewne fakt, że w tym roku
swoją obecność zapowiedzieli wybitni przedstawiciele gatunku: gitarzysta Ignacio Fernández, bracia Carlom, Curro Piňana czy flecista Domingo Patricio wraz
ze swoim kwartetem. Nuevo Mundo Festiwal w Krakowie:
Michał Czachowski i Indialucia
8 października, Alchemia, g. 20
Misa Flamenca
9 października, kościół Św. Katarzyny, g. 20
Domingo Patricio Quartet
10 października, Manggha, g. 19
Finał festiwalu – koncert Madre Tierra
11 listopada, TBA, g. 20
fot. arch.org.
W rytmie flamenco
Ósmy cud świata w Krakowie
fot. Galeria Krakowska
Armia Terakotowa, odkryta przez przypadek w 1974 ośmiotysięczna armia posągów z terakoty, została zakopana po śmierci
Pierwszego Cesarza Chin – Qin Shi Huangdi w pobliżu jego sarkofagu. Budowało ją 700 tysięcy ludzi przez 38 lat by chroniła władcę w świecie pozagrobowym. Do 27 września w pasażu Galerii Krakowskiej można podziwiać ponad 100 eksponatów
będących częścią tego gigantycznego odkrycia. Wśród nich znajdą się: figury żołnierzy, koni, rydwanów oraz eksponaty broni z tamtych czasów. Chińska armia to unikalny zabytek wpisany na listę dziedzictwa kultury UNESCO. Do tej pory wystawa Armii Terakotowej była pokazywana tylko w kilku państwach (w Hiszpanii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Rosji). Dzięki współpracy z Polsko-Chińską Izbą Gospodarczą armia chińska wędruje teraz po Polsce. W Galerii Krakowskiej będzie można zobaczyć
ponad 100 eksponatów. [KS]
28
Miasto Kobiet 2009
Nowości w kinie
K
oniec wakacji. Definitywny. A jako,
że kino to najważniejsza ze sztuk (jak
ktoś kiedyś powiedział), to wrześniowe
propozycje kinowe dobrze oddają całą powagę sytuacji. Zwiastuny trzech polskich filmów
krążą już od jakiegoś czasu i naprawdę trudno po nich uwierzyć, że najnowsza Balladyna Dariusza Zawiślaka, Enen Feliksa Falka,
czy Janosik. Prawdziwa historia Agnieszki Holland i Kasi Adamik to filmy, które da się
oglądać z przyjemnością. Choć w rywalizacji
o zwiastun najbardziej żenujący wygrywa zdecydowanie Janosik.
Ale na szczęście Hollywood nie śpi i równocześnie z polskimi premierami czekają na
nas w kinach Oszukać Przeznaczenie 4 –
3D (to oczywiście kolejna odsłona serii horrorów z niepowtarzalnymi sekwencjami nieprawdopodobnych śmierci) i klasyczna komedia romantyczna Brzydka prawda z zupełnie niebrzydkimi aktorami w rolach głównych: Katheriną Heigl i Geraldem Butlerem.
I to wszystko już w pierwszy weekend.
A co z resztą września? Polacy nie odpuszczą
(w końcu to czas festiwalu w Gdyni), więc
czekają nas jeszcze Ostatnia akcja – geriatryczna komedia sensacyjna z ostatnią rolą
Jana Machulskiego, i znane z krótszych wersji: Magiczne drzewo Andrzeja Maleszki –
fantastyczna fabuła dla młodszych widzów,
nagrodzona już w USA nagrodą Emmy, oraz
Galerianki Katarzyny Rosłaniec – opowieść
o nastolatkach, które spędzają całe dnie
w galeriach handlowych. Domyślacie się, co
tam robią? Jeśli nie – będziecie wstrząśnięci.
Oprócz tego nowy wojenny film Quentina
Tarantino (Bękarty wojny) i nowy almodovarowy film Pedra Almodovara (Przerwane objęcia), kilka animacji – takich
klasycznych dla dzieci: Garfield Koty górą czy Klopsiki oraz inne zjawiska pogodowe (prawda, że uroczy tytuł?) oraz
bardziej wyrafinowanych i nie dla dzieci: 9. I w zasadzie możemy już przejść do
października. Tu też zaczynamy mocnym
skondensowanym uderzeniem – równocześnie: najnowszy film Martina Scorsese Wyspa Tajemnic (na podstawie świetnej powieści Dennisa Lehane o śledztwie w za-
kładzie psychiatrycznym), młodzieżowa komedia romantyczna I Love You, Beth Cooper, klimatyczny horror Sierota, polska
animowana Gwiazda Kopernika (biografia słynnego polskiego astronoma) i jeszcze
ze dwa inne polskie filmy.
Ale coś naprawdę godnego polecenia pojawi
się w kinach tydzień później – na nasze ekrany trafiają dwa świetne obyczajowe filmy zza
oceanu: w pierwszym (z Sarah Michelle Gellar) tytuł w zasadzie mówi już prawie wszystko – Weronika postanawia umrzeć. Drugi, Julia i Julia, to wspólne dzieło trzech
kobiet – reżyserki Nory Ephron (Bezsenność
w Seattle, Masz wiadomość) i duetu aktorek Meryl Streep i Amy Adams; aktorki wielkiej i aktorki na najlepszej drodze do wielkości. A reszta października (pomijając sporą dawkę horrorów – wszak to czas Halloween) to m.in. najnowsza animacja Pixara Odlot oraz nowe filmy: Woody’ego Allena Jakby nie było, Joe Wrighta Solista, Janusza
Morgensterna Mniejsze zło i Judda Apatowa Funny People. Nie wiem jak dla Was,
ale dla mnie to oznacza, że rzadko będę jesienią wychodził z kina.
Kamil Śmiałkowski
www.slowem.pl
redaguje
Paweł Gzyl
Orchid
Driving With
A Hand Brake On
Obecna moda na muzykę indie-rockową
sprawiła, że pojawia się coraz więcej nieznanych zespołów, grających w przebojowy i nowoczesny sposób. Co
ciekawe, to nowe brzmienie ma sporą grupę odbiorców wśród młodych kobiet. Mało tego, niektóre z nich same chwytają za mikrofon
czy gitary. Przykładem tego Natalia Fiedorczuk, liderka grupy Orchid.
Towarzyszą jej dwie koleżanki i trzech kolegów – równowaga między
płciami została więc zachowana. Tworzą zgrabne piosenki, łączące w
indie-rockowej formule elementy popu, nowej fali i psychodelii, których wyróżnikiem są świetne melodie. Debiutancki album grupy powstawał aż dwa lata – mimo to piosenki się nie zestarzały i zachowały świeżość. Oby więcej takiego autentycznego grania w polskiej muzyce. [Gusstaff]
matt kowalsky
Code
Kiedyś był ważną postacią krakowskiego undergroundu – najpierw
działał z łączącą rap i hard core grupą Dynamind, a potem jako jeden
z pierwszych w kraju produkował drum’n’bass pod szyldem HiQ Koval.
Z czasem zafascynował go melodyjny house, czego wyrazem był jego
debiutancki album z 2006 roku „Nowy plan”. Obecnie Matt Kowalsky wraca z drugą płytą. Ci, którzy szukają elektronicznych nowinek, nie znajdą na niej nic dla siebie. „Code” przynosi tradycyjną
muzykę klubową, wywiedzioną z poprzedniej dekady, w której house’owe bity zostają podrasowane jazzowymi smaczkami (fortepian, saksofon), chwytliwymi wokalizami (w tym – Marzeny Rogalskiej) i dowcipnymi samplami. Słucha się tych utworów przyjemnie, aczkolwiek w kontekście tego,
co dziś gra się w klubach, brzmią nazbyt zachowawczo. [Galapagos]
Taxi
Bez udziału gwiazd
Śpiewająca już od ponad dekady
Agnieszka Chrzanowska jest jedną z bardziej charyzmatycznych postaci na krakowskiej scenie muzycznej. A
to głównie dzięki temu, że od początku swej kariery, nie oglądając się
na aktualne mody i trendy, tworzy własną wizję muzyczno-tekstową
(oczywiście z pomocą Michała Zabłockiego). Potwierdza to jej najnowszy album „Bez udziału gwiazd”. Przekornie zatytułowany, przynosi on nieco inną muzykę niż poprzednie dzieło piosenkarki „Tylko
dla kobiet”. Choć i tym razem Chrzanowska skupia się w tekstach na
emocjach typowych dla płci pięknej, śmiało balansując między egzaltacją i zadumą, to w warstwie muzycznej proponuje kompozycje
znacznie prostsze, bardziej subtelne, a przez to skoncentrowane na jej
głosie, melodii i słowach. Takie akustyczne granie służy Chrzanowskiej, potwierdzając, że to właśnie ona jest na płycie gwiazdą.
[Poemat, Izabelin Studio]
Teraz
Młody krakowski didżej i producent, ukrywający się pod pseudonimem Robert M., zabłysnął w tanecznym światku remiksem „W aucie” Sokoła i Pono. Jego debiutancki album miał być potwierdzeniem faktu narodzin gwiazdy rodzimego clubbingu. Nic z tego.
Choć „Taxi” zawiera aż osiemnaście nagrań, trudno znaleźć wśród nich chociaż jedno, które wyróżniałoby się z masowej produkcji tego rodzaju. Owszem, słychać, że Robert M. włożył w realizację swych utworów sporo wysiłku, ale
nie udało mu się odcisnąć na nich własnego piętna – to „upopowiony” house z elementami trance’u, który doskonale znamy z twórczości Tiësto, Davida Guetty czy Boba Sinclaira. Amatorzy polskiego techno i house’u na światowym poziomie powinni raczej sprawdzić nagrania innych producentów, choćby Marcina Czubali czy Jacka Sienkiewicza. [Sony BMG]
redaguje
Łucja Kucia
Agnieszka Drotkiewicz swoją kolejną powieścią udowadnia, że pokładane w niej nadzieje i
komplementy, które otrzymywała za poprzednie książki, nie były tak całkiem na wyrost. Bohaterka powieści, doktor nauk humanistycznych Karolina Pogorska, zatrudniona w Zakładzie
Kultury w Kryzysie, „robi w literach”. Jej wiedza o kulturze, o kulturze w kryzysie i o świecie
jest imponująca. Może nawet wie zbyt dużo, co nie zmienia faktu, że życiowo jest jak „pijane dziecko we mgle”. Bohaterka kreuje się na współczesną Emmę Bovary i robi to świadomie. Jeśli dodamy to tego inne cytaty, aluzje i parafrazy, okaże się, że – opierając się na
tej postmodernistycznej protezie – Karolina Pogorska usiłuje
się odnaleźć, przezwyciężyć kryzys tożsamości. Wykształcona
i wyzwolona, podświadomie tęskni jednak za (skompromitowaną przecież!) rolą opiekunki ogniska domowego. Za wszelką cenę usiłuje uciec od stereotypu starej panny narzucającej się mężczyznom, skazanej na łzawego wielbiciela – synonim klęski uczuciowej. Jednocześnie boryka się – kolejny
cytat! – z wiecznymi migrenami, finansową mizerią i toksyczną matką. Mimo to, choć z największym trudem, dąży do ideału życia „teraz”. Język narracji jest nieco histeryczny, jednak
płynny i potoczysty, ot! nowoczesny dziennik intymny, by nie
powiedzieć… blog. (W.A.B.)
30
Miasto Kobiet 2009
news
Robert M.
Agnieszka
Chrzanowska
Agnieszka
Drotkiewicz
MUZA
Salwa An-nu`Ajki,
Smak miodu (W.A.B.)
Alameddine Rabih,
Hakawati, mistrz opowieści (Znak)
Tego lata ukazały się dwie książki, które w bibliotece można postawić na półce z etykietką „literatura arabska”. Smak miodu, autorstwa syryjskiej pisarki, wspiął się na szczyty
list księgarskich bestsellerów. Dlaczego? Piękna, naga kobieta na okładce to chyba zbyt
mało, nawet w dobie kultury obrazkowej. Być może za odkrywcze uznano wyznania dojrzewającej do wolności seksualnej bibliotekarki, badaczki tradycyjnej arabskiej literatury
erotycznej. A może po prostu chodzi o to, że seks zawsze i wszędzie sprzedaje się najlepiej – nawet w formie literackiej? Ze względu na tzw. warunki zewnętrzne Hakawati, powieść Libańczyka Alameddine Rabiha, na bestseller nie wygląda: typowa cegła w wysmakowanej, jednobarwnej okładce. Nie sądźmy jednak po pozorach! Osama al-Charrat, informatyk z Los Angeles, wraca do Bejrutu, żeby pożegnać się z umierającym ojcem. Snując opowieść o swoim dziadku, słynnym libańskim hakawatim, wracając do korzeni, bohater próbuje pogodzić się z własnym przeznaczeniem. W tej szkatułkowo zbudowanej
powieści rodzinną sagę przenikają tradycyjne arabskie baśnie i legendy, a prawda miesza
się ze zmyśleniem. Z wdzięcznością przyjmujemy więc ni to radę, ni przestrogę: „Odrzuć
potrzebę rozumienia czegokolwiek. W tym świecie i w świecie opowieści ta potrzeba jest
niczym innym jak przeszkodą”. Opowieści hakawatich to nie fast food, to długa uczta, rozkoszowanie się obfitością i wielością smaków.
KREWETKA
W ROLI GŁÓWNEJ
C
ieszy mnie, że Polacy coraz bardziej
przekonują się do krewetek. Coraz
częściej słyszę, jak ktoś proponuje:
„Może byśmy poszli na krewetki?” Widać
już, że przestaliśmy się bać owoców morza, jak jeszcze kilka lat temu. W naszej restauracji krewetki królować będą od połowy
września do końca listopada.
W Farinie proponujemy naszym gościom
dania z krewetek, inspirowane kuchniami
różnych regionów świata. Tatar z krewetek
w sosie limonkowym, krewetki w chrupiącej
panierce z sosem czosnkowym, pikantne
tajskie curry z trawą cytrynową i mlekiem
kokosowym, krewetki hinduskie w aromatycznym sosie z masalą, kurkumą i kuminem, krewetki greckie a la Saganki w pomidorowym sosie z serem feta – to tylko kilka pozycji z nowego menu z krewetkami na
32
Miasto Kobiet 2009
Restauracja Farina
ul. św. Marka 16, Kraków
tel.: 012 422 16 80, www.farina.com.pl
16 sposobów. W karcie Fariny znalazło się
też miejsce na spolszczone wersje krewetek
– z grzybami albo z boczkiem i pomidorami.
Z krewetkami będą też makarony i risotto.
Polecam również krewetki grillowane, które
można zamawiać na sztuki, w różnych rozmiarach. Najlepiej jeść je palcami, maczając
w pysznych, aromatycznych sosach.
A jeśli mamy ochotę samodzielnie przyrządzić krewetki, powinniśmy pamiętać
o dwóch zasadach. Po pierwsze, krewetki,
bez względu na to jak je będziemy chcieli
przyrządzić, najlepiej jest wcześniej zamarynować w oliwie z czosnkiem i cytryną.
I zasada druga – krewetki nie lubią długiego gotowania – tracą wtedy smak i konsystencję. W domu warto wypróbować też
krewetek grillowanych. To bardzo smaczne i efektowne danie.
artykuł promocyjny
Kochają cytrynę i czosnek. Świetnie smakują z bagietką i białym winem. Krewetki – skarby morza. Krakowska restauracja Farina na swoje 5 urodziny wzbogaciła menu o nowe potrawy z krewetkami w roli głównej. O tym, z czym
je jeść i jak przyrządzać,
opowiada „Miastu Kobiet”
Monika
Turasiewicz,
SZEFOWA KUCHNI restauracji Farina, miłośniczka
owoców morza i kulinarna podróżniczka.
NOWE
miejsca
redaguje
Andrzej Politowicz
Diva
klub ul. Tomasza 20
To coś w sam raz dla kobiet. Klub kusi nie tylko hard-buduarowym wystrojem. Skomplikowane meandry podziemi, z korytarzami, ukrytymi przejściami i salami tonącymi w rozmigotanym
świetle, pobrzmiewające echami muzyki, mają w sobie coś z
psychodelicznej atmosfery filmów Lyncha: nigdy nie wiadomo,
co się kryje za rogiem… Są tu dwa parkiety, dwa bary i zaciszny
VIP-room. Preferowana muzyka to sexy house, RNB i old school
lat 70 i 80. Dobre miejsce, by się zgubić na noc. Otwarte od 21.
Biała Róża
restauracja ul. Straszewskiego 16
Druga z oficyn pałacyku Potockich i Zamojskich (jedną zajmuje Hotel Maltański) nareszcie odzyskała należny blask. Mieści restaurację o dwóch salach na parterze i dużym poddaszu dla gości grupowych. Wnętrze otrzymało nowoczesny, oszczędny wystrój z wykorzystaniem szczotkowanego dębu, białego piaskowca i lanego, barwionego szkła. Z karty widać, że mamy do czynienia z kuchnią polską o zacięciu autorskim. Pomimo sąsiedztwa hotelu Radisson, nie
szokuje ona jednak wysokimi cenami. Przeciwnie, stanowi odzwierciedlenie godnej naśladowania dewizy, że najlepsze potrawy warto
utrzymać w zasięgu możliwości każdego portfela. Hm, takich szaszłyków z łososia (z rozmarynem i ziemniaczano-cukiniowymi racuszkami) dawno nie jadłem, zaś krem brûlèe z sosem z pomarańczy po
prostu rozłożył mnie na łopatki.
zen
restauracja i sushi bar
ul. św. Tomasza 29
Bywalcy sushi barów bez trudu odkryją tu rozwiązania,
znane z innych miejsc. Trzeba jednak przyznać, że wykorzystano je znakomicie, a całą restaurację urządzono
z dużą starannością i dbałością o szczegóły. Zaskakuje
przede wszystkim przestrzeń – wprawdzie otwarta kuchnia, otoczona wodnym szlakiem, po którym żeglują łódki z porcjami sushi, wypełnia cały parter, ale na antresoli
jest dość miejsca na przestronną salę restauracyjną i dwa
dyskretne tatami roomy. Karta zawiera wyłącznie potrawy
japońskie. Oprócz sushi mamy tu więc sashimi oraz zupy
i potrawy z ryb. Kto dotąd unikał sushi barów, bo nie potrafi władać pałeczkami, może odetchnąć: w Zen obok pałeczek zawsze znajdzie na stole „zwykłe” sztućce. Otwarte od południa.
www.miastokobiet.pl
33
Wrzesień
dziewiąty
miesiąc
G
dzie spojrzę, tam brzuch. Najpierw idzie brzuch, za nim kobieta –
obcisła kiecka, klapki na obcasie, wieczorowy makijaż. Spokojnie,
bez paniki, to tylko: A) pokłosie zeszłorocznych, zimowych popołudni; B) skutek wiosennego wyżu hormonalnego; C) ciąża twojej najbliższej przyjaciółki, z powodu której widzisz wokół same ciężarne; D) pokłosie
twoich zeszłorocznych zimowych popołudni; E) wszystko naraz.
Moje drogie, chyba niezbyt się pomylę, jeśli podzielę Was na te, które mają
dzieci, i na te, które nie mają? Te pierwsze mogą sobie już darować i przeskoczyć na kolejną stronę. Ale te, które nie mają... Hm, a chcecie mieć?
No dobra, myślicie o tym?
Bierzecie to pod uwagę –
dziś może niekoniecznie,
ale za jakąś dekadę, czemu nie?
Pozwólcie, że podzielę się
z Wami moim absolutnym
brakiem doświadczenia w tej dziedzinie. Znajomy, kiedy dzieci marudziły,
że chcą pieska, zgodził się, ale najpierw wprowadził trzydziestodniowy trening na sucho: wstawanie o 6 rano, mycie miski, spacer wokół bloku, popołudniowe karmienie, godzinny bieg po okolicznych łąkach, codzienne
sprzątanie, wieczorna przebieżka do śmietnika i z powrotem*.
Ja proponuję Wam trening ciąży na sucho.
Krok pierwszy – ćwiczcie na partnerze. No cóż, w tym wypadku obowiązuje stara, dobra zasada – bez seksu nie ma „kołaczy”. Gwarantuję, że Waszemu mężczyźnie nad wyraz przypadnie to do gustu, no chyba, że w trakcie rzucicie roztargnione: „ale gdzie my w tym pokoju wciśniemy łóżeczko?”. Kupcie sobie od razu wielki słój kwasu foliowego i zostawcie w takim
miejscu, żeby on zobaczył go zaraz po przebudzeniu. Jego mina będzie dla
was bezcenna. Weekendowe spacery kończcie na wypełnionych wrzeszczącymi dziećmi placach zabaw. Po trzeciej sobocie partner na
pewno zapyta łamiącym się głosem, czy nie chcecie mu
czegoś powiedzieć.
34
Miasto Kobiet 2009
Karolina
MACIOS
Krok drugi – ćwiczcie na sobie. Odstawcie alkohol, zapomnijcie o papierosach i kładźcie się do snu przed dziesiątą. Wybierzcie się z koleżanką
odebrać jej dziecko z przedszkola – usiądźcie sobie wygodnie przy samych
drzwiach i czekajcie. Jak wytrzymacie godzinę, będziecie najlepszymi matkami w historii tego świata.
Krok trzeci – ćwiczcie na własnej matce. „Mamo, zostaniesz babcią. Cieszysz się?”. Taaa, na pewno...
Krok czwarty – ćwiczcie na koleżankach. Zacznijcie delikatnie od tematów związanych z biologicznym zegarem, dziećmi Waszych znajomych, potem przejdźcie do zachwytu nad ciuszkami niemowlęcymi, kwestii fatalnego
porannego samopoczucia,
mdłości, senności, głodu,
rozważania pozycji porodowej... Ta, która będzie próbowała zmienić temat, wypada z gry.
Krok piąty – zajrzyjcie do sklepu z ubraniami ciążowymi. Nakładki na sutki (do karmienia) i wkładki laktacyjne będą jak znalazł zamiast kostiumu
na letnie dni na plaży. I jeszcze te za duże o trzy numery ciuchy, w które
i tak się później nie zmieścicie... Jeśli spodoba się Wam ten trening na sucho, jeśli naprawdę wytrzymacie godzinę w przedszkolu, cóż... Coś trzeba ze sobą robić przez te dziewięć miesięcy. Po pracy raczej nie posiedzicie
z koleżankami w zadymionej knajpie na Kazimierzu, a ile można kupować
w necie ciuszków dla dziecka... Może po prostu zajmijcie się sobą i zróbcie
to, na co nigdy nie starczało Wam czasu. Może napiszcie książkę. Zainteresujcie się kursem kreatywnego pisania. Idźcie do kina. Na wystawę. Zajrzyjcie do muzeów. I wyśpijcie się. Potem nie będzie na to czasu.
*Piesek chowa się pięknie. Znajomy sam z nim wychodzi.
Karolina Macios
jest autorką książek Wszyscy
mężczyźni mojego kota oraz
Pieskie życie mojego kota
(SIW Znak)
Karolina Macios, fot. Anna Ciupryk
felieton
felieton
Łukasz
Łukasz Orbitowski, fot. Jarosław Urbaniuk
ORBITOWSKI
symbolem
Seksu
J
eśli artysta deklaruje, że robi coś dla sztuki, znaczy to, że bezczelnie łże lub jest bezdennie durny. Jestem jak najdalszy od klarowania tutaj, że każdy człowiek na świecie kieruje się wyłącznie
niskimi pobudkami, ale w wypadku działalności twórczej sprawa wygląda inaczej. Uprawianie sztuki, w tym literatury, jest bowiem czynnością z gruntu bezsensowną, przeznaczoną dla wariatów odklejonych od świata i wszelkiej maści safanduł.
Kiedy sam zaczynałem pisać, szybko odkryłem, że chodzi tutaj o to co
zawsze, czyli: podbicie własnego ego, wyczesanie odrobiny kasiorki i zrobienie wrażenia na kobietach. O ile podbicie ego w naszym
pięknym kraju przychodzi nad wyraz łatwo, wystarczy pić wódkę na
szklanki, a kasę zarobić zawsze można, to z kobietami sprawa wygląda dużo gorzej. Sława przyciąga, stając się w konsekwencji cokołem seksualnego powodzenia, dość wymienić wszelkich raperów
żyjących w prywatnych haremach i wyczyny gwiazd rocka (choć
nikt nie rozrabiał tak jak włoscy gwiazdorzy piosenki romantycznej). Pisarz marzy o analogicznej sławie. Niestety, nie umie grać ani
śpiewać, talentu aktorskiego nie dowieźli, a polskiego w końcu uczył się każdy. Sam też śniłem o rychłej sławie i erotycznych podbojach z nią związanych, wyobrażając sobie jak to koleżanki mdleją na sam mój widok, nim jeszcze wyliczę bibliografię. Informacja, że należało kupić sobie motor, przyszła zbyt późno.
Żaden pisarz nie będzie u nas prawdziwą gwiazdą.
Kiedyś sprawy miały się inaczej. W XIX wieku pisarz miał status gwiazdy muzyki popularnej. Taki
Mickiewicz zrobił sobie prawdziwe tournée po Europie, goszcząc w kolejnych dworkach i bałamucąc
każdą, od kucharki po hrabinę. Słynnym wakacjom
Shelleya i Byrona nad Jeziorem Genewskim (wtedy,
kiedy Mary Shelley napisała Frankensteina) towarzyszyły balangi, których nie powstydziłby się rockman Pete Doherty; dość powiedzieć, że mieszkańcy pobliskiej wioski nieustannie gapili się przez lornetki na posiadłość, gdzie balowała elita mistrzów
słowa. Pisarzy zapraszano na rauty i sypano forsę.
Pani od polskiego w moim ogólniaku długo rozwodziła się nad nieszczęściem Norwida, niedocenionego i wzgardzonego, zapomniała jednak dodać, że
36
Miasto Kobiet 2009
Być
nasz wielki poeta chodził urżnięty w pestkę od rana do nocy, do tego
cuchnął jak obora i nie trafił na salony tylko z tego powodu.
Nie jest prawdą, że nowe media zabijają czytelnictwo, zarżnęły natomiast pisarza jako gwiazdę i w konsekwencji symbol seksu. W czasach Mickiewicza ludzie zwyczajnie nie wiedzieli, jak wygląda gwiazda; to znaczy, żeby zobaczyć aktora należało pójść do teatru, pisarza
zaś oglądało się na wieczorku, balu albo w knajpie. Teraz wystarczy
wystukać „Mroczek” w klawiaturę, by spadły na nas miliony zdjęć
przecudnych bliźniąt, filmy mamy z sieci, można iść na koncert,
a potem kupić sobie Bono na dowolnym nośniku. Słowem, kultura
jest bliżej nas niż kiedykolwiek. Tylko pisarz na tym
stracił, a to dlatego, że w odróżnieniu od aktora lub
muzyka koncertowego nie jest ważne, jak wygląda.
Symbol seksu musi pojawiać się w telewizji, jeździć
w trasy i nieustannie robić wokół siebie szum. Człowiek pióra, z założenia klepiący biedę w czterech
ścianach, stoi na przegranej pozycji, choćby właśnie
napisał mix Harry’ego Pottera z Braćmi Karamazow. Niestety, większość pisarzy nie ma o tym pojęcia, stąd świat pełen jest smutnych
podrywaczy z wytartymi tomikami w kieszeniach.
Część jednak wie, dlatego wyrasta nam nowy typ pisarza, wytresowanego w stronę niestandardowych zabiegów promocyjnych. To Chuck
Palahniuk, wysyłający swoim czytelnikom nietypowe prezenty, ci zaś
rewanżują się synchronicznym mdleniem podczas spotkań autorskich. To Sławek Shuty, kręcący filmy i przebierający się za księdza, i cała masa innych, zwłaszcza młodych,
zakładających wideoblogi i jeżdżących do czytelników razem z muzykami. Już Krzysztof Varga orzekł przytomnie, że pisarz lub poeta chce być
naprawdę gwiazdą rocka, co jest niespecjalnie odkrywcze, bo gwiazdą rocka chce być każdy. Gorzej – pisarz staje się małpą muzycznego gwiazdora, próbującą naśladować jego ruchy
w nadziei, że coś mu skapnie. A dla
kogo to wszystko?
No pewnie, że dla Was, dziewczyny.
Łukasz Orbitowski jest
autorem horrorów fantastycznych.
W maju ukazała się jego najnowsza
książka pt. Święty Wrocław
(Wydawnictwo Literackie)
Tam gdzie
dzwony biją
Restauracja La Campana Trattotia PRZY ul. Kanoniczej 7
rozpoczęła swoją działalność
w kwietniu tego roku. Od tamtej pory mieszkańcy Krakowa
oraz przyjezdni mogą się cieszyć zarówno wspaniałą włoską kuchnią JAK RÓWNIEŻ przepięknym, ustronnym ogrodem
2
o powierzchni ponad 100m .
Nazwa la Campana (co po włosku oznacza dzwon) i bliskość Wawelu zobowiązują. Niebawem zostanie tu otwarta sala dla Dzwonników Dzwonu Zygmunta.
Już od XVI wieku dzwonnikami byli
świątnicy katedralni, następnie członkowie cechu cieśli krakowskich oraz pracownicy Wzgórza Wawelskiego. Od połowy XX wieku Dzwon Zygmunt poruszany jest przez dzwonników pochodzących
z różnych środowisk i reprezentujących
różne profesje. Obecnie jest ich około
trzydziestu. Wyjątkową, szczerozłotą odznakę Dzwonnika Dzwonu Zygmunta,
posiadał papież Jan Paweł II.
Od września w la Campana rusza również Akademia Kulinarna dla pierwszoklasistów, gdzie młodzi uczniowie będą
mogli podglądać szefów kuchni przy pracy, uczyć się od nich, jak komponować
własne potrawy oraz poznawać sekrety
receptur. Specjalnością Tratorii jest pu-
szyste tiramisu oraz nieziemski torcik
z ricotty. Natomiast najlepsze mięsa to
turnedo z polędwicy wołowej alla fragola
na rosti ziemniaczanym z balsamicznym
sosem truskawkowym oraz kotleciki jagnięce w sosie z szałwii i orzeszków pinii
na zielonym tagliatelle, a w każdy czwartek przepyszna dorada. Kto wie, może
młodym kucharzom uda się poznać sekretne przepisy na te dania.
Kawałek Italii
w sercu Krakowa…
nic dodać, może tylko
artykuł promocyjny
Buon appetito!
www.lacampana.pl
Wypnij pierŚ
W
iększość kobiet nosi źle dobrany biustonosz. Tymczasem dobór jego
prawidłowego rozmiaru jest ważny dla zdrowia, wygody i dobrego samopoczucia. A czy Ty jesteś pewna, że nosisz prawidłowy rozmiar biustonosza?
Sprawdź to.
Najczęstszym błędem jaki popełniamy, jest
noszenie stanika za szerokiego pod biustem
oraz z za małymi miseczkami. Prowadzi to do
bólów kręgosłupa, obwisłych piersi i rozstępów.
Aby prawidłowo dobrać biustonosz, zmierz się
dokładnie. Obwód pod biustem powinien być
mierzony ciasno, na wydechu, pomiar zaokrąglamy w dół (jeżeli pomiar wyszedł np. 76 cm to wypróbuj stanik mający co najwyżej 70 w obwodzie). Następnym krokiem jest zmierzenie obwodu w biuście,
najlepiej w miękkim staniku. Następnie należy porównać wynik z uzyskanym podczas mierzenia nago i wybrać większy. Na stronie internetowej www.intimo4you.com w dziale „tabele rozmiarów” można odnaleźć
prawidłową wielkość swojej miseczki. Wypadnie ona
na przecięciu dwóch wymiarów: „obniżonego” obwodu pod biustem i zawyżonego obwodu w biuście.
Poza dobraniem rozmiaru, trzeba pamiętać o kilku zasadach.
Bardzo ważne jest, aby zapięcia stanika leżało poziomo na linii biustu. Jeżeli przesuwa się ku górze,
oznacza to, że stanik jest za luźny. Jeżeli natomiast linia biustu nie jest gładka, tworzą się wyraźne „bułeczki” to znaczy że miseczki są za
małe. Uwaga – „bułeczki" mogą również tworzyć się od strony pach – to też sygnał źle dobranego rozmiaru. I kolejna bardzo ważna
rzecz – fiszbiny. Powinny okalać całą pierś.
dobrane miseczki powinny być na tyle głębokie, by drut leżał płasko na klatce piersiowej,
w żadnym punkcie nie ugniatając piersi. Koniec fiszbinu powinien celować w środek pachy.
Dobrze dobrany biustonosz optycznie wyszczupli sylwetkę. Uniesie wyżej piersi, wyeksponuje
talię. Zapraszamy więc po perfekcyjny biustonosz do
Intimo4You. Każda kobieta znajdzie tu coś wyjątkowego dla siebie, a nasze bra-fitterki pomogą w ustaleniu dobrego rozmiaru.
moda
jesienią
trendy jesień/zima 2009
Zabawy
z z
Jesień to dla mody bardzo dobry czas. Wciąż trochę rozebrane, nakładamy na siebie więcej rzeczy
niż w ciągu upalnego lata – a to pozwala na zabawę kolorem i fasonem, grę zestawieniami
T
egoroczny sezon jesienno-zimowy
– mimo wszechobecnego kryzysu – zapowiada się ciekawie.
Kurtki o kroju ramoneski, kabaretki
i szerokie ramiona ucieszą wielbicielki współczesnego szyku,
zarówno te skłaniające się ku
dekadzie lat 40., jak i 80.
Rozzuchwalone możliwościami, jakie daje lato, jesienią nadal uprawiamy dużo sportu i spędzamy czas
aktywnie. Moda wychodzi
nam naprzeciw – sportowy styl
glamour widzieliśmy na pokazach
Balmain, Barbary Biu, Bluemarine,
Diesla, Gucciego. Przeważa czerń, łączona z bielą i błyszczącymi aplikacjami, a z materiałów skóra i jedwab. Spodnie są wąskie i przed kostkę, kurtki w typie ramoneski nabijane są futurystycznymi ćwiekami, dużo jest łańcuchów i zamków błyskawicznych. Z ramoneski
Jeana-Paula Gaultiera ucieszyłby się sam Michael Jackson; Roberto Cavalli podobny model ozdobił futrzanym kołnierzem i dodał długie rękawiczki, zdobione błyskotkami. Kto nie czuje się na
siłach, by wskoczyć w kozaki wysokie do pół uda, może wybierać
między szpilkami na solidniejszym obcasie i butami męskimi w kroju.
Biust do przodu – krzyczą z wybiegu
projekty Balanciagi, Bottegi Venety, duetu D&G, Husseina Chalayana, Mara
Jacobsa, Stelli McCartney, YSL i Louis
Vuittona. Bawimy się w buduar – talia jest mocno podkreślona, gorsety wyraźnie zaznaczają piersi. Aksamit, we-
Lata 40. oszołomiły w tym roku Alexandra McQueena, Dolce & Gabbana, Zaca Possena i Karla Lagerfelda.
Dopasowane suknie, geometryczne
cięcia, zdecydowane kolory, wyzywająca skromność – a z dodatków
stylowe nakrycia głowy i futrzane
kołnierze
Czy jednak można zapomnieć o latach 80.? Metaliczna, nabłyszczana skóra, przecierane dżinsy, zwierzęce wzory, połyskujące mini sukienki i oczywiście ramiona, ramiona, ramiona – mimo jesiennej
słoty, w modzie wciąż jest czas na
imprezę w stylu nowojorskiego
disco, co potwierdzają projekty Balmain, Dsquared², Gucciego i Donatelli Versace.
Kiedy party dobiega końca, czas do
pracy. Tę świadomość pomogą osłodzić za duże marynarki Vivienne Westwood, płaszcze z dużymi klapami Alberty Ferretti, kimonowe narzutki Bottegi Venety. Talia wciąż jest obecna, spodnie
bywają luźniejsze (Giorgio Armani, Hermes),
kolorystycznie dominuje szarość, beż, czerwień i czerń.
Co wybrać w tym roku z tylu możliwości? W nadchodzącym sezonie z pewnością nie ma odwrotu od czerni, która błyszczy, pochłania i całkowicie zawłaszcza dla siebie niemal
wszystko. Czarny kolor często łączy się z czerwienią, opcjonalnie do wyboru także: purpura, róż, szarość, oliwka. Dużo błyskotek i strojnych, ale miękko układających się materiałów; sporo
lur, koronka, oczywiście czerń i czerwień – bez tego nie obędziemy się w
tym sezonie. Błyszczymy bez względu
na słabe wyniki finansowe ogólnoświatowych giełd.
skóry (także tej ekologicznej) oraz futer i futrzanych dodatków.
W polskich – i krakowskich – sklepach nie powinno być w tym
roku problemu ze zdobyciem rzeczy, które są trendy. Z pewnością nie zabraknie czerni. Wykorzystajmy ją po swojemu – błyszczące dodatki kupimy w butiku Kate& Kate czy Dyberg & Kern.
40
Miasto Kobiet 2009
fot. H&M
moda
Do tego krótka, rockowa skórzana kurtka Diesla, błyszcząca sukienka mini z mocno zaznaczonymi ramionami (H&M) – i strój
na wieczór gotowy.
W skórze i futrach zaszaleć można bardziej. Maksymalne wrażenie z pewnością zrobi mini sukienka z eko-skóry (Pull and Bear) z krótkimi rękawami. Futrzane kamizelki znajdziemy w H&M,
River Island i Mango, a kto nadal
będzie się obawiać zimna, powinien rozejrzeć się za największym
chyba hitem tegorocznych wybiegów – kurtką w typie ramoneski.
Błyszczących legginsów szukać
42
Miasto Kobiet 2009
można w sklepie Replay, a skórzanych
spodni – w salonie Trussardi.
Kto pragnie wełny, dzianiny i jedwabiu,
powinien zajrzeć do sklepów marki Sisley, Stefanel (wciąż jeszcze niestety nieobecny w Krakowie; w tym roku proponuje m.in. zabawne, asymetryczne sweterki w czarno-białe pasy), Simple i Hexeline. Tu czerń, futrzane wykończenia i błyskotki spotykają się w sukienkach i płaszczach, a kolekcje kobieco podkreślają talię i zachęcają do stylowego spędzenia
dnia. Sporo dzianiny w wibrujących kolorach (granat, śliwka, zieleń) znajdziemy
też w Benettonie i Mexx. Możliwości jest
wiele, jesień 2009 – tylko jedna.
Matylda Stanowska
moda
MODA
NEWS
KONKURS
Producent obuwia
PRIMA MODA ufundował
dla Czytelniczek „Miasta
Kobiet” pięć zaproszeń na
zakupy, każde o wartości
250 zł. Szczegóły konkursu
– czytaj str. 6
redaguje
Karolina Siudeja
KREAtura kreuje trendy
Moda na butiki odzieżowe skrzyżowane z pracowniami fryzur i kawiarenkami
trwa. Sam sklep z ciuchami już dziś nie wystarcza. 15 lipca pojawiło się w Krakowie przy ul. św. Gertrudy kolejne takie miejsce – KREAtura. Tworzą je: concept store Terytoria Mody (marka projektantów Izy Ziółkowskiej i Piotra Czachora) oraz studio stylizacji fryzur „cicho-sza!” Emila Zięby. Można tu nie tylko obejrzeć autorską kolekcję Terytoriów Mody, ale także kupić gotowe kreacje lub zamówić nowy projekt specjalnie dla siebie. W KREAturze klienci znajdą również mini kawiarnię i galerię. Aktualnie można tam oglądać fotografie Michała Mąsiora pt. „Lalki”. Prace są karykaturą fotografii modowej. Przedstawiają modelki w sztucznych, lalkowych pozach. Stylizację sesji i makijaże przygotowała Marta Makary.
KREAtura, ul. św. Gertrudy 12a, zaprasza codziennie w godz. 11-19
Aryton
nowa odsłona
Szyk i elegancja – tak można najprościej podsumować
uroczyste otwarcie w Krakowie kolejnego już salonu firmy Aryton. Tym razem producent ekskluzywnej odzieży na
lokalizację swego butiku wybrał kamienicę przy ul. Szpitalnej 34, naprzeciwko Teatru im. Słowackiego. Z tej okazji odbył się też pokaz najnowszej, jesienno-zimowej kolekcji tej marki. Podczas prezentacji dominował styl paryskich kabaretów i klasyczna Coco Chanel, tradycyjny minimalizm, czysta linia i oszczędność formy. Według projektantów Arytona fetyszem kolorystycznym tego sezonu będzie pudrowy róż i fiolet łączony z kolorem miodu
i czernią. [JB]
Aryton, ul. Szpitalna 34, sklep czynny od poniedziałku do piątku w godz. 11-20, w sobotę 11-17 a w niedzielę 11-15.
www.miastokobiet.pl
43
moda
Barcelona
rajski ptak
fot. jsanchez / istockphoto
Chyba nie ma kobiety, która wyszłaby z filmu Almodovara i nie zapamiętała choć jednej sukienki, buta czy płaszcza. Hiszpańska moda
– eklektyczne połączenie klasyki, czerni, ekstrawagancji i mocnych
kolorów – od lat fascynuje kobiety na całym świecie. Warto wybrać z niej coś dla siebie, wędrując po sklepach Barcelony
K
44
Francuzki czy lubiące luksus Włoszki. Płomienna czerwień będzie tu barwą klasycznego kostiumu, a chabrowe buty ozdobią modny evergreen. Oczywiście inaczej noszą się
dziewczyny młode, a inaczej bizneswoman,
kadr z filmu Przerwane objęcia Pedra Almodovara, fot. Gutek Film
kadr z filmu Volver Pedra Almodovara, fot Gutek Film
arminowa suknia Fumy, czerwony
płaszcz Manueli, pastelowa „chanelka” Agrado z filmu Wszystko o mojej matce, cielista suknia i za ciasne buty
Leo z Kwiatu mojego sekretu, aż w końcu „fartuchy” i czerwono-biała kratka na
bohaterce Volver – to akcenty z filmów
hiszpańskiego reżysera. Ubrania opowiadają o temperamentach jego bohaterek, o tym, jaki mają właśnie nastrój, czy
kim chciałyby zostać. Podobnie jak w filmach
Mistrza z La Manchy prawdziwe Hiszpanki nie boją się koloru, siły, którą niesie ubranie – bawią się strojem inaczej niż dyskretne
Miasto Kobiet 2009
jeszcze inaczej mieszkanki Madrytu, inaczej
Barcelony – jednak wszystkie charakteryzuje jedno: nieskrępowana elegancja oraz zmysłowość.
„Barcelona jest bardzo nowoczesna, alternatywna, kreatywna, trendy. W Madrycie jest
bardziej tradycyjnie”, zapewniali mnie Carole Touati i Igora Sado, założyciele portalu LELOOK, Francuzi, którzy postanowili osiąść
właśnie w Barcelonie. Według nich to królestwo dla coolhunterów i trendsetterów, mekka dla fryzjerów (warto umówić się tu ze stylistą, by do Krakowa wrócić z awangardową
fryzurą), raj dla tych, którzy poszukują ciekawego vintage’u – co potwierdzają moje przyjaciółki studiujące w Barcelonie. „To miasto
pełne jest małych sklepików. Ich szaleni właściciele wyszukują i sprzedają rzeczy, które
w Polsce można oglądać na przykład w muzeum: torebki z krokodyla, XIX-wieczne, wyszywane sakiewki… Tutaj – choć kosztują
słono – kupuje się je i nosi jako dodatki do
nowoczesnych ubrań”, opowiada Magda.
Pamiętajmy jednak, że znajdujemy się w ojczyźnie grupy Inditex, zrzeszającej takie
Filmy Almodovara są przeglądem mody
obowiązującej na hiszpańskich ulicach
moda
marki jak Zara, Pull and Bear, Massimo Dutti, Bershka, Stradivarius, Oysho, Zara Home i nieznany u nas jeszcze Uterqüe.
I choć grupa ma 4359 sklepów w 73 krajach na świecie, warto
dotrzeć do źródła i poszukać choćby outletów z ich ubraniami.
Zwłaszcza, że oferta w każdym kraju jest inna – więc w sklepach w Barcelonie znajdziemy rzeczy, jakich nie ma w Polsce.
Podobnie jest choćby z Mango, firmowanym twarzą aktorki Almodovara – Penelope Cruz, która stworzyła tu z siostrą własne
linie ubraniowe.
Jeśli jednak nie jedziecie do Barcelony po to, co znane i bezpieczne, lecz po coś lokalnego, wyjątkowego i charakterystycznego, to polecam dwie marki: Desigual i Custo Barcelona. Reklamy tego pierwszego znajdziecie już na lotnisku – wielkie
plansze wypełnione są wzorami, barwami, motywami kwiatowymi. Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co znaleźć możecie w sklepach: szaleństwo patchworkowych połączeń, rajskich ptaków, folku z graffiti, cięć na skos, kimonowych bluzek i zabawnych toreb – to kwintesencja barcelońskiego eklektyzmu. Kiedy spojrzycie na ulicę, przekonacie się, że Desigual to jedna z ulubionych marek mieszkanek tego miasta. Dostępna w Polsce tylko w jednym butiku, jest idealnym sposobem na wyróżnienie się z tłumu. Podobnie jest z Custo Barcelona, choć to już inny pułap cenowy. Esy-floresy, futra, pióra,
ryzykowne połączenia kolorystyczne, ulubione przez hollywoodzkie gwiazdy – nie sposób się w tym nie zakochać i nie sposób nie wyglądać w tym sexy…
Adresy? Barcelona jest tak łatwym miastem, że nie trzeba
w nim wskazówek. Oczywiście, na proste zakupy polecam
centrum, a na wytrawne polowania choćby Gracie – dzielnicę cyganerii. Carole i Igor polecili mi także sklepy Delgado Buil, Snö, La Comercial w El Borne i second handy na Riera Baixa. Powtarzając słowa hiszpańskiej projektantki Agaty Ruiz
de la Prady – nie ma nic lepszego niż soczysty kolor na polską
deszczową jesień. A gdzie znajdziemy ów najsoczystszy? Oczywiście w Barcelonie…
be seduce
Z Krakowa do Barcelony najlepiej przez… Katowice. Loty już
od 20 Euro.
Agnieszka Kozak
10% rabatu dla czytelniczek MK
www.miastokobiet.pl
45
yk
upr
i
C
na
n
A
:
cia
zdję
Akademia Wychowania
Fizycznego nie siedzi w sali
wykładowej. Wyjeżdża na
zgrupowania, zawody, obozy. Tu
taniec towarzyski to przedmiot
obowiązkowy. Trzeba mieć nie
tylko dres, ale też sukienkę.
Ania Kozińska właśnie dobiegła
do kresu swoich studiów.
Skończyła turystykę i rekreację.
Jest instruktorką pływania i ma
specjalizację z dziennikarstwa
sportowego. Właśnie pisze
pracę magisterską. W wolnych
chwilach pływa, żegluje, jeździ
konno i na nartach. Będziemy
jej kibicować.
sukienka – Yakamoz Atelier, biżuteria – szafa stylisty
Sportsmenka
tańczy
sukienka – Dorota Bielecka (sukienka powstała w Międzywydziałowej Pracowni Mody Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, objętej programem współfinansowanym
ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego), leginsy – H&M, buty – Kazar, bransoletka – szafa stylisty
Prześliczna
wiolonczelistka
Studiować na Akademii
Muzycznej to znaczy umieć już
bardzo wiele. Tu nie ćwiczy się
gam, tu doskonali się talenty.
Patrycja Prośniak zaprzyjaźniła
się z wiolonczelą. Od siódmego
roku życia przesiaduje z nią
godzinami. Instrument nauczył
ją wrażliwości. Poza tym
wiolonczela pięknie prezentuje
się na tle jej czarnej sukienki.
Klasyczna elegancja i odrobina
błyskotek to jej styl na wyjście
przed publiczność. Potem już
wszystko w rękach Patrycji.
Rozważna
i matematyczna
spódnica, kardigan – H&M, biżuteria – szafa stylisty
Studia na Uniwersytecie
Ekonomicznym to wynik
dokładnych obliczeń, analizy
rynku pracy i przemyślana
strategia zorientowana na
sukces. Paulina Baran
wykalkulowała, co dla
niej najlepsze. Kierunek:
Zarządzanie. Specjalizacja:
controlling i zarządzanie
finansami przedsiębiorstw.
Studia skrojone na miarę.
Dopasowane do ambicji.
Wyprzedzające trendy
w modzie na biznes.
Eleganckie i konkretne,
kobiece i z klasą.
spódnica, bransoletki, okulary – szafa stylisty, bluzka – Galeria Centrum, buty – Kazar
Okularnica
W labiryncie Biblioteki
Jagiellońskiej zza grubych
oprawek okularów śledzi
stare wersy. Wertuje tomy,
przegląda woluminy i przerzuca
niecierpliwie katalog. Cała
sztuka to znaleźć. Wygrzebać.
Dotrzeć do źródeł. Magda
Nitoń – studentka Informacji
Naukowej i Bibliotekoznawstwa
Uniwersytetu Pedagogicznego,
jest szperaczem z zawodu
i z zamiłowania. I lubi wtopić się
w biblioteczne otoczenie. Styl
retro. Sepia kartek wzmocniona
akcentem czerwonych pieczątek,
pozłacane napisy. A obok
kolorowe studenckie notatki.
Dziękujemy Akademii Górniczo - Hutniczej,
Akademii Muzycznej, Akademii Wychowania
Fizycznego, Uniwersytetowi ekonomicznemu
i Uniwersytetowi Jagiellońskiemu za
udostępnienie obiektów do zdjęć.
Produkcja sesji: FASHION COLOR, www.fashioncolor.pl,
zdjęcia: Anna Ciupryk, www.anionam.com,
makijaż: Anna Ciupryk i Kamila Tomaszek,
stylizacja: Anna Ciupryk i Dorota Bielecka
teksty: Karolina Siudeja
Inżynierka
na obcasach
To nieprawda, że Akademia
Górniczo-Hutnicza jest uczelnią
dla mężczyzn. Dopasowany
strój pani inżynier nie wyklucza
profesjonalizmu. Upięta ciasno
fryzura co prawda opiera się
prawom fizyki, ale precyzyjny
niwelator nie, i „nawet” w rękach
kobiety działa bardzo sprawnie.
Asia Rzepka studiuje inżynierię
środowiska na AGH. Jej
zdaniem spalarnia odpadów czy
oczyszczalnia ścieków to miejsce
w sam raz dla kobiety. Kobiety
sukcesu zwłaszcza.
sukienka – Yakamoz Atelier, leginsy – H&M, biżuteria, pasek, buty – szafa stylisty
Za wypożyczenie ubrań do sesji dziękujemy
sklepom i firmom: Galeria Centrum, ul. św. Anny 2, www.
galeriacentrum,pl, H&M, Galeria Krakowska,
ul. Pawia 5, www.hm.com, Kazar, Galeria Krakowska, ul.
Pawia 5, www.kazar.com.pl, Yakamoz Atelier,
ul. Sienna 11, www yakamoz.com
uroda
cuda
Kwas czyni
Zmarszczki, opadnięte kąciki ust i utrata jędrności skóry twarzy – to
koszmar, którego obawia się każda dojrzała kobieta. Medycyna
estetyczna ma jednak nową broń – kwas hialuronowy. Brzmi
groźnie? O tym, czy jest się czego bać i jak działa ten „eliksir
młodości”, opowiada dr Katarzyna Jasiewicz z Małopolskiego
Centrum Medycyny Estetycznej i Laserowej Consensus.
Czym jest kwas hialuronowy, o którym
ostatnio tyle się mówi?
Jest to naturalny polisacharyd, czyli cukier złożony, który występuje w organizmie każdego człowieka. Dla skóry to taki zbiornik wody, dzięki któremu
jest ona stale nawilżona i jędrna. Jego sekret polega nad tym, że potrafi związać masę wody nawet do
czterech tysięcy razy większą niż jego własna masa.
Łatwo się więc domyślić, co się dzieje, gdy brakuje go w naszym organizmie. Skóra staje się sucha,
mniej elastyczna. Nic dziwnego, że zabiegi wypełniania bruzd tą substancją należą dziś do najbardziej popularnych w medycynie estetycznej.
W jakich przypadkach można go stosować?
Kwas hialuronowy wykorzystuje się przed wszystkim do korekcji zmarszczek i odnowy tych obszarów skóry, które mają opinię „trudnych do poprawy”. Mam na myśli wrażliwą skórę wokół oczu, delikatną okolicę ust, skórę twarzy,
szyi, dekoltu czy dłoni. To
jednak nie wszystko. Kolejną zaletą tej substancji
jest możliwość używania jej do zwiększania objętości ust, poprawy owalu twarzy, a także modelowania policzków. Nowym zastosowaniem kwasu
hialuronowego jest niechirurgiczne powiększanie
i modelowanie piersi oraz pośladków, czym także
zajmujemy się w centrum Consensus.
Czym kwas hialuronowy różni się od
popularnego botoksu?
Botox likwiduje zmarszczki poprzez wywołanie
przejściowego paraliżu mięśni mimicznych. Kwas
hialuronowy natomiast wygładza skórę i jednocześnie ją nawilża. Poza tym, dzięki swoim biologicznym cechom, jest rozpoznawany przez organizm jako substancja naturalna.
Czy zabieg jest bezpieczny?
W przeciwieństwie do innych wypełniaczy, kwas
hialuronowy rzadko wywołuje reakcje alergiczne.
Poza tym bezpieczeństwo i precyzję jego podawania gwarantuje specjalny aplikator Restylane Injector, którego kształt pomaga zmniejszyć strach
pacjentów przed igłą i strzykawką, a to znacznie poprawia komfort zabiegu.
Jak długo trzeba czekać na efekty?
Rezultaty widoczne są od razu, natomiast pełen
efekt zauważalny jest po około dwóch tygodniach.
Trwałość zabiegu zależy od miejsc, do jakich preparat został podany, trybu życia pacjenta, jego wieku oraz rodzaju skóry. Kwas hialuronowy jest stopniowo wchłaniany przez organizm i aby podtrzymać
efekt, należy powtórzyć aplikację po 6 – 12 miesiącach.
Czy są jakieś przeciwwskazania do jego
stosowania?
W zasadzie nie ma większych przeciwwskazań.
Wskazana jest natomiast ostrożność – zwłaszcza ze
strony osób nadwrażliwych na kwas hialuronowy, ze
skłonnością do powstawania blizn przerostowych
i stanów zapalnych skóry, kobiet w ciąży oraz karmiących piersią, a także osób cierpiących na choroby o podłożu autoimmunologicznym.
rozmawiała Joanna Bucior
Wydobądź swoje
naturalne piękno
artykuł promocyjny
Miasto Kobiet i firma Q-MED Ci w tym pomogą
Nie jesteś zadowolona ze swojego wyglądu? Martwią Cię pogłębiające się zmarszczki i bruzdy, marzysz o pełniejszym
kształcie ust? Niemal każda z nas chciałaby czasem trochę poprawić swoją urodę. Teraz to możliwe. Wystarczy wziąć
udział w naszym konkursie.
Dla pięciu Naszych Czytelniczek Q-MED ufundował ekskluzywne zabiegi na bazie kwasu hialuronowego.
Aby wziąć udział w konkursie przyślij swoje zdjęcie i napisz, dlaczego chciałabyś się poddać takiemu zabiegowi. Nagrodzone zostaną autorki pięciu najciekawszych listów. Trzy panie zostaną dodatkowo poddane metamorfozie pod
okiem stylistów: fryzjera Tomasza Karcza, wizażystki Anny Ciupryk i projektantek mody: Agaty Zemełki i Anny Pirowskiej. Efekty metamorfozy uwiecznimy podczas specjalnie zorganizowanej sesji zdjęciowej i opublikujemy w listopadowo-grudniowym numerze „Miasta Kobiet”.
Na Wasze listy (pocztą lub e-mailem)
czekamy do 30 września
(decyduje data stempla pocztowego)
pod adresem:
Miasto Kobiet, ul. Ujejskiego 11/3
30-102 Kraków lub [email protected]
Wraz z listem i zdjęciem prosimy podać imię, nazwisko i numer telefonu.
Pełny regulamin konkursu na:
www.miastokobiet.pl
www.miastokobiet.pl
53
Kongres
&
LNE spa
święto urody
Na ten kongres przyjeżdżają do Krakowa profesjonaliści z całego kraju.
Nowohuckie Centrum Kultury gromadzi wtedy dwa tysiące specjalistów
i dwa razy tyle publiczności. Główny cel imprezy to promowanie współpracy kosmetyczek, lekarzy i masażystów. 7 listopada rozpoczyna się kolejna, dwudziesta edycja Międzynarodowego Kongresu i Targów Kosmetycznych LNE & Spa.
Kawałek historii
Pierwszy kongres odbył się w 1995 roku w Warszawie, ale już 3 lata później przeniósł się do
Krakowa. Najpierw do hotelu Forum, potem do
CB Lubicz, a gdy i tu zabrakło miejsca dla rozrastającej się w lawinowym tempie imprezy,
kongres zaczęto organizować dwa razy w roku
(wiosną i jesienią) i przeniesiono go do Nowohuckiego Centrum Kultury, głównie ze względu na dużą sale konferencyjna, zdolną pomieścić około 700 osób. Ilona Kurczaba, redaktor
naczelna czasopisma „Le Nouvelle Estetique &
Spa” podkreśla, że to właśnie dwudniowy program konferencji jest „oczkiem w głowie” organizatorów: – Znakomite międzynarodowe grono
wykładowców, wirtuozi sztuki masażu, renomowane firmy i fantastyczna publiczność – to nasze mocne strony – nadal nie mamy konkurencji. Na duże targi jeździło się do Warszawy, po
wiedzę – do Krakowa, i co najważniejsze, ta
opinia do dziś nie uległa zmianie.
Efekty przemian, jakie zaszły przez ostatnie 14
lat – czyli od pierwszej edycji kongresu – dostrzega każda kobieta odwiedzająca centra kosmetyczne. – Podnosząc kwalifikacje kosmetyczek z zakresu zaawansowanych technologii,
podkreślamy jednak ciągle bardzo silny trend
światowy – wartość dotyku w masażu, relaksacji, a także w pielęgnacji. Profesjonalnie wyko-
nany masaż twarzy czy ciała, to często najlepszy kosmetyk. Dlatego też tak ważną wagę przywiązujemy do szkoleń w tej dziedzinie – mówi
Ilona Kurczaba.
Po raz dwudziesty
Wśród zaproszonych gości są w tym roku wykładowcy z Polski, Francji, Rosji, Izraela i Argentyny. Z okazji jubileuszu kongresu organizatorzy przygotowali specjalny program. Panele dyskusyjne zostaną zdominowane przez dwa
tematy. Pierwszy to światowe nowości medycyny anti aging, z udziałem dermatologów estetycznych oraz specjalistów medycyny przeciwstarzeniowej. Drugi, „strefa relaksu”, to spektakularne pokazy masażu. Trochę na przekór
wszechobecnej „kryzysofobii” prof. Zbigniew
Królicki wygłosi wykład „Czy warto być optymistą?”. Nowością będzie tzw. atelier kongresowe – sala, w której każdy z uczestników będzie
miał okazję w kameralnych warunkach spotkać gości specjalnych imprezy, porozmawiać
ze ekspertami z branży i przyjrzeć się z bliska
nowym technikom masażu. Ponadto na wszystkich, którzy zarejestrują się na kongres, czekać
będzie unikalny prezent – DVD Gila Amsallena,
jednego z najlepszych europejskich instruktorów sztuki masażu.
Joanna Bucior
Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE&Spa
7-8 listopada, NCK, ul. Jana Pawła II 232
www.lne.pl
UWAGA
Miasto Kobiet jest partnerem medialnym kongresu.
Dla naszych Czytelników organizator kongresu przygotował cenne
nagrody: zaproszenia VIP na kongres, prenumeratę czasopisma
„Le Nouvelle Estetique & Spa”, DVD z masażem w wykonaniu Gila
Amsallena, kosmetyki OPI. Szczegółowe informacje na str. 6
uroda
Magia dotyku
w Sakurze
Do centrum urody Sakura przy
ul. Mogilskiej 69a wybrałam się
jak na randkę w ciemno
Nie wiedziałam, jaki czeka mnie zabieg. Laras – pochodząca z Indonezji, urocza właścicielka Sakury obiecała, że specjaliści dobiorą coś specjalnie do mojej skóry. I zapewniła, że będę zadowolona. Dla dziewczyny, która większość dnia spędza przed
komputerem i naprawdę rzadko znajduje czas dla siebie, każdy, nawet najdrobniejszy zabieg, byłby satysfakcjonujący.
A co dopiero godzinne pieszczoty twarzy
i masaż całego ciała. Randka się udała.
Zanim pani Monika rozpoczęła masaż
twarzy „Magia dotyku”, najpierw dokładnie obejrzała moją cerę. Wyczytała z niej
wszystkie grzechy przeciw urodzie, jakich się dopuszczam. Alkohol, papierosy, brak snu, stres, do tego słabe naczynka i przebarwienia. Potrzebny był zestaw
SOS: tonik balansujący i delikatny peeling
oczyszczający marki GUINOT. Dopiero na
tak przygotowanej skórze mógł rozpocząć się
masaż. Kosmetyczka wybrała olejek spośród
pięciu (łagodzącego, balansującego, odżywczego, rewitalizującego i energetyzującego).
Mam skórę mieszaną, więc połączenie cytryny, pomarańczy i cyprysu w olejku balansującym jest dla mnie idealne.
– Masaż twarzy poprawia krążenie krwi,
nadaje skórze blasku i poprawia przepływ
56
Miasto Kobiet 2009
energii – wyjaśniała pani Monika. Dodatkowym jego atrybutem jest sam olejek i jego
lecznicze właściwości oraz zapach. Zabieg
jest jednocześnie aromaterapią. Wszystko to
w połączeniu z dotykiem delikatnych dłoni
masażystki na całej tworzy, dekolcie i szyi,
daje błogi i odprężający seans przyjemności.
Po godzinie takich pieszczot na twarz nałożono mi maskę na bazie alg morskich. Pani Monika wzbogaciła ją olejkami, specjalnie dobranymi do mojej skóry – detoksykującą zieloną herbatą i wzmacniającym naczynka kasztanowcem. Dostałam też pora-
dy na przyszłość, jak pielęgnować mój typ cery. Moja twarz odżyła. Przyszła więc kolej na
resztę mojego ciała.
Masaż kijami bambusowymi to klasyka
masażu japońskiego. Pani Renata Kozłowska, masażystka z wieloletnim doświadczeniem, miłośniczka Dalekiego Wschodu, sushi i japońskich sztuk walki, szczególnie umiłowała sobie ten zabieg. Na widok grubych, bambusowych drągów jestem nieco przerażona. Pani Renata mnie
uspokaja – masaż bambusem to jeden
z najdelikatniejszych. – Drewno z bambusa to jedyne drewno które da się tak doskonale wygładzić, te kije są szlifowane ręcznie – reklamuje. Daję się więc przekonać.
Zabieg rozpoczyna się oględzinami całego
ciała i kręgosłupa. Okazuje się, że mam lekką skoliozę. Ale podobno nie ma powodów
do paniki. Schorzenia kręgosłupa to dziś
choroba bardzo powszechna i niemalże nieunikniona. Niemniej obiecuję, że będę siedzieć prosto i regularnie ćwiczyć. Przystępujemy do masażu. Pani Renata skrupulatnie
zajmuje się każdym fragmentem mojego ciała (no może poza stopami, ale to
na moje życzenie – niestety nie jestem
w stanie przezwyciężyć łaskotek). Czuję każdy mięsień. Masażystka wałkuje
mnie kijami. Od czasu do czasu masuje
mnie jednak także rękami.
Zabieg okazał się bezbolesny poza jednym, małym wyjątkiem – podczas masażu pośladków mało nie zeskoczyłam
z łóżka z krzykiem. Pani Renata wyjaśniła mi, że górna część pośladków jest
miejscem, gdzie, zwłaszcza u kobiet, kumuluje się napięcie. Okazałam się kobietą w stu procentach. Dodatkowo bardzo zestresowaną. Pod naciskiem rąk masażystki
trochę bolało. Ale wybaczyłam. Po masażu
mięśnie były rzeczywiście bardziej rozluźnione. Poczułam, jakbym nagle stała się bardziej
świadoma swojego ciała. Na dodatek pachnąca olejkiem pomarańczowym i bergamotką.
KAROLINA SIUDEJA
Sakura, ul. Mogilska 69a
Masaż twarzy, szyi i dekoltu „Magia dotyku”
w zestawie z maską na bazie alg – 170 zł
Masaż kijami bambusowymi – 120 zł
uroda
Terapia mleczna z lychee
G
– to zabieg, który regeneruje, koi i odżywia
skórę. Połączony z masażem, któremu towarzyszy subtelny zapach kosmetyków Organique, stonowane światło w gabinecie i spokojna muzyka, przynosi natychmiastowy efekt.
– Organique to polska marka, którą pomagała stworzyć moja uczennica – mówi pani
Ludmiła. – Te kosmetyki są tak organiczne,
jak tylko mogą być. Bardzo je polubiłam, bo
mam świadomość, ile kosmetyków produkowanych na świecie takimi nie jest, a przecież nasza skóra wchłania wszystko, nie
„wybiera” sobie substancji.
Firma Organique istnieje od 1999 roku; od
2005 roku również na rynkach europejskich,
takich jak Norwegia, Niemcy, Francja. Jest to
fot. arch. Medicor
dybym miała sobie wyobrazić świetny prezent dla znajomej panny młodej,
przyszedłby mi na myśl zabieg w Medicorze.
Dwie godziny z białymi kremami, subtelnym
zapachem mleka i owoców, to przyjemność,
którą warto podarować komuś bliskiemu.
Zwłaszcza, jeśli taki zabieg wykonuje Ludmiła Petrenko. Ta niezwykła osoba – masażystka i instruktorka tai-chi – postrzega klienta
holistycznie i tak naprawdę odpręża już samo spotkanie z nią. Jest osobą niezwykle spostrzegawczą: odgaduje nasze napięcia, potrafi pomóc przy chwilowych bólach, będących
na przykład efektem stresu. W jej ręce powinien się oddać każdy, kto potrzebuje ukojenia.
Terapia mleczna z lychee – śliwką chińską
medicor
58
Miasto Kobiet 2009
firma rodzinna. Jej oferta skierowana jest zarówno do profesjonalistów branży kosmetycznej, jak i do prywatnych osób, odwiedzających sklepy z kosmetykami naturalnymi.
Kuracja, którą zaproponowała mi pani Ludmiła, łączy właściwości koziego mleka z witaminowym wkładem z owoców egzotycznej
śliwki. Świetnie działa na włókna kolagenowe. – To kuracja idealna dla osób, które np.
przesadziły z opalaniem. Jej głęboko odżywcze właściwości będą też dobre dla tych, którzy przez dłuższy czas nie dbali o swoją skórę – mówi pani Ludmiła rozsmarowując na
mojej skórze pachnący, szorstki peeling. Zawarte w nim olejki sprawiają, że już po tym
zabiegu moja skóra jest sprężysta i odżywiona, a to dopiero początek… Po złuszczeniu
martwego naskórka dostaję ożywcze serum,
a zaraz potem niezwykłą maskę. Już podczas nakładania tych specyfików pani Ludmiła masuje całe ciało. Pokryta kremami ląduję w kapsule – wymasowana, podgrzewana i zraszana skóra lepiej wchłania specyfiki, a ja w tym czasie odprężam się.. Ostatnim etapem jest nałożenie na skórę ożywczego masła, którezostawia na niej leciutki filtr. Tu pani Ludmiła pokazuje cały swój
kunszt – masuje nawet moje włosy!
Pani Ludmiła Petrenko czuwała nad moim
spokojem i dobrym samopoczuciem przez
cały czas trwania zabiegu, pamiętając także o drobiazgach, takich jak zapach czy temperatura podgrzewanych ręczników. Dzięki
niej czuję się dopieszczona, a dzięki kosmetykom, które zastosowała – moja skóra pachnie, jest napięta i odżywiona.
Agnieszka Kozak
MEDICOR, ul. Karmelicka 10
Rytuał Kleopatry, cena 290 zł
Na rower do
Vacu Centrum
Treningi Vacuum – spacer pod ciśnieniem − znamy i cenimy już od dawna.
Tym razem Vacu Center przy ul Fieldorfa Nila 10/3 w Krakowie zaprasza nas na
rowerek. Vacuum JET to nowość, która od razu stała się przebojem. Rowerek
pod ciśnieniem pozwala schudnąć kilka
kilogramów i stracić kilkanaście centymetrów w obwodach ciała, i to bez wysiłku, w przeciągu zaledwie kilku tygodni.
W przeciwieństwie do innych urządzeń,
np.: kapsuł z bieżnią i steperem, w Vacuum JET nie obciąża się stawów, mięśni
i układu naczyniowo-sercowego, ćwiczy
się bez ryzyka i osiąga sukces kilka razy
szybciej.
Tajemnica Vacuum JET tkwi w opaten-
Zabiegi dostępne w Vacu Centrum, ul. Fieldorfa Nila 10/3u W salonie dostępne
są także inne zabiegi, które można stosować alternatywnie. W pakietach taniej nawet o 20%!
towanej przez tę firmę „pulsacji podciśnienia”. W wyniku zmian ciśnienia oraz
naprzemiennego chłodzenia i przewietrzania kapsuły, nie dochodzi do przeciążeń układu krwionośnego, tak jak się to
dzieje przy innych urządzeniach stosujących podciśnienie o stałej wartości. Osoby z naczynkami i żylakami mogą więc
ćwiczyć bezpiecznie. Co więcej, zmienne
ciśnienie daje dodatkowo efekt drenażu
limfatycznego, słowem – powoduje lepszy przepływ krwi i tlenu do dolnych partii ciała. Standardowy trening na rowerku
Vacuum JET trwa 30 minut. Widoczna
poprawa sylwetki, ujędrnione i podniesione pośladki, mocniejsze nogi i mniejszy brzuszek, widoczne są już po pierwszym zabiegu.
VACUUM JET 1 trening 30 minut cena: 35 zł
Karnet 5 treningów cena: 125 zł
Karnet 10 treningów cena: 200 zł
- 11-sty trening gratis.
coaching
Szczęście na własnych
warunkach
Czerpać zadowolenie z podjętych działań, wyznaczać sobie cele, które pomogą nam osiągnąć szczęście, podążać swoją własną ścieżką życiową – te proste słowa, kiedy się je napisze, wyglądają trochę
jak postanowienia noworoczne, ale nie straszą niewykonalnością
Tempo życia, przemiany cywilizacyjne, wizerunki narzucane nam przez media, stres
– coraz częściej gubimy się w tym wszystkim. I choć całe życie marzyliśmy o tym
i owym (żeby zostać lekarzem, mówić płynnie po włosku, być dobra mamą, zdać na
prawo jazdy, mieć ładne mięśnie nóg) to
nawet osiągniecie tego nas nie cieszy. Praca okazuje się nudna, z dzieckiem sobie nie
radzimy, ósmy raz podchodzimy do egzaminu, mięśnie – gdy
na nogach mamy szpilki – wyglądają fatalnie, i nie znosimy
wkuwać słówek. Czy to powód, by udawać się do psychologa czy psychoanalityka? Niekoniecznie – może to być jednak powód, by udać się do coacha, który pomoże nam znaleźć szczęście na naszych własnych warunkach.
– W coachingu pociągające
wydało mi się to, że nie skupia się on na przeszłości lecz na
przyszłości, na tym co dopiero
może się z tobą wydarzyć – mówi Ola Sztąberska, która zaczyna pracę jako coach. – Ludzie
zbyt często skupiają się na tym,
co przeszkadza im osiągnąć
wymarzony cel, zamiast skupić
się na samym celu. Kiedy zdarza nam się coś złego, dzwonimy do kogoś bliskiego, na przykład przyjaciółki czy przyjaciela, i opowiadamy od początku do końca o tym, co sprawiło nam ból czy przykrość. Nie zauważamy, że tym samym znów zanurzamy się
w tej sytuacji, znów przeżywamy te negatywne uczucia. A tymczasem powinniśmy
raczej zastanowić się, co zrobić, by ich już
więcej nie było!
Rzeczywiście, nasze codzienne życie obfituje w wydarzenia, podczas których zamiast
dać sobie energetycznego „kopa”, zmotywować się, znaleźć rozwiązanie – sami siebie
„dołujemy”.
60
Miasto Kobiet 2009
Od marzeń do czynów
Myśląc o swojej ścieżce życiowej zastanawiamy się, co chcemy robić czy kim chcemy być. Jednak większość ludzi ze smutkiem przyznaje, że realizowanie własnego planu „na siebie” przysparza im wielkich trudności.
– Bardzo często obawiamy się odpowiedzialności za podejmowane decyzje – mó-
godzić się z ryzykiem porażki – i to porażki, którą sami sobie zafundowaliśmy. Dlatego dobrym punktem wyjścia dla wprowadzania jakichkolwiek zmian jest wewnętrzna zgoda na eksperymentowanie; na to, że
część tego co robimy, nie przyniesie sukcesów.
Czym jest coaching? I czym zajmuje się coach? – Coaching polega na wspieraniu innych ludzi w skutecznym wyznaczaniu
i osiąganiu celów. Coach pomaga swoim
klientom odkrywać i precyzyjnie określać
zmiany, jakie chcieliby wprowadzić; planować działania zmierzające do ich realizacji, utrzymywać potrzebną motywację i radzić sobie z przeszkodami. Nie udziela rad i nie proponuje gotowych rozwiązań, ale
zadaje pytania i korzysta z narzędzi, które pomagają w pełniejszym wykorzystywaniu własnych możliwości – definiuje Maciek.
Akuszerka pragnień
wi Maciek Świeży, trener i coach Wszechnicy Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Możemy
oddawać się nawet najdzikszym fantazjom
nie ponosząc żadnych kosztów; wystarczy
jednak zrobić drobny krok w kierunku ich
realizacji, aby z miejsca narazić się na niepowodzenia i rozczarowania. Miło jest myśleć „kiedyś napiszę książkę”, ale samo pisanie niesie ze sobą mnóstwo ryzyka (A jeśli okaże się, że nie mam talentu? A jeśli zacznę i nigdy nie skończę? A jeśli nikt tego
nie przeczyta?). Krótko mówiąc, kiedy zaczynamy realizować marzenia, musimy po-
W moim przypadku najlepiej
sprawdza się metafora, że coach
to akuszerka cudzych pragnień
i marzeń – osoba, która pozwala im prawidłowo się rozwinąć,
„urodzić”, a potem pokazuje, jak
o nie dbać. Akuszerka nie ingeruje jednak w marzenia – równie
dobrze może wspierać człowieka w planie zakupu nowego samochodu, jak i pozbierania się po
rozwodzie czy rozstaniu. Coach
wspiera więc rozwój, jednak sposób w jaki dana osoba się rozwija, zależy tylko od niej. Coach może też asystować w wytyczaniu drogi życiowej, pomoże znaleźć sposób na usunięcie z niej barier
oraz osiągnięcie celów. I wreszcie jest to osoba, która pomoże nam znaleźć i utrzymać
motywację – a to chyba jedna z rzeczy, z którymi najczęściej się zmagamy. Nie? A kiedy ostatnio udało wam się regularnie wykonać to, co sobie obiecaliście? Dieta? Dbanie
o zdrowie? Kolejne postanowienie, że pójdziecie na fitness czy lekcje tańca? A te nieustanne deadline’y?
– Już niedługo coach stanie się jedną
coaching
z pierwszych pozycji na liście najbardziej
potrzebnych zawodów – przekonuje dr Marylin Atkinson z Ericsson College, entuzjastka coachingu, specjalistka w tej dziedzinie
i jednocześnie autorka kursów dla przyszłych coachów. Dlaczego? Bo wspierają oni
rozwój osobisty ludzi na całym świecie, pomagając im walczyć z wszechobecnym stresem, brakiem czasu dla siebie, przyspieszeniem i zagubieniem na wszystkich polach.
Life coaching pomaga rozwijać się prywatnie – zahacza o życie osobiste i indywidualne pragnienia na tym polu. Są jednak coache, którzy odpowiadają za rozwój zawodowy, często nawet całych przedsiębiorstw
– uczą jak pracować efektywnie (co jest ważne, a co pilne? jak organizować sobie czas,
by praca nas nie przytłaczała, a była źródłem
satysfakcji?), jak porozumiewać się w grupie. Są również i coache, którzy specjalizują
się w bardzo konkretnych dziedzinach: pomagają znaleźć młodzieży właściwą ścieżkę
edukacyjną, wspierają rodziców (lub są tak
wyspecjalizowani, że pracują na przykład
tylko z ojcami samotnie wychowującymi synów), czy na przykład – jak coach religijny,
którego spotkałam – wspomagają w byciu
dobrym chrześcijaninem.
Sam sobie mistrzem
zacyjnych w swojej firmie – dotyczyły one
strategii miękkiego zarządzania. Obu udało się zrealizować swoje cele i obie były zadowolone z rezultatów, które osiągnęły. Najcenniejsze jednak w pracy z każdą z nich
było to, że to one same znalazły rozwiązania. Dzięki temu wzmocniły się, upewniły
w swojej skuteczności i nabrały przekonania, że potrafią sobie dobrze radzić z życiem.
Na kozetce u coucha
Sesja coachingowa to kilkadziesiąt minut,
najczęściej raz w tygodniu, podczas których
coach zadaje nam pytania, notując nasze
odpowiedzi. Za pomocą wizualizacji czy odpowiednio dobranych ćwiczeń pomaga nam
skupić się na celu, odnaleźć wizję, poszukać
sposobów na zdobycie motywacji i utrzymanie jej. Sesje są ze sobą powiązane, zazwyczaj pracuje się nad „kroczkami” wiodącymi
do konkretnego celu. Szczególnie cenne są
notatki z sesji – klient ma do nich dostęp,
może – patrząc na nie – przypominać sobie
cele, porównywać wyniki. Należy pamiętać
również, że coach nigdy nie karci za „nieodrobione lekcje”.
– Obserwując system społeczny widzę, jak
często jestem poddawany eksperckiemu autorytetowi innych ludzi – mówi Michał Go-
dlewski – Nauczyciel wie lepiej, lekarz wie
lepiej, tata wie lepiej, prezydent wie lepiej...
kto w takim razie weźmie odpowiedzialność za szczęście w moim życiu? Coaching
odwraca tę zależność. Jest rozmową, w której klient odnajduje siebie jako eksperta
w sprawach własnego życia. Założeniem coachingu, które konstytuuje jego wielką wartość, jest to, że każdy ma potrzebne zasoby, aby osiągnąć wszystko, co jest dla niego
ważne. Nie każdy jednak zdaje sobie w pełni sprawę, że je ma lub jak może je obudzić.
Relacja coachingowa jest jak uruchomienie
osobistego strumienia pasji i rozwiązań. Jeśli więc nie czujemy satysfakcji z pracy, nie
możemy się zebrać, żeby w końcu pójść na
fitness czy wymarzony kurs, od trzech tygodni nie możemy się zmusić, aby posprzątać biurko, spóźniamy się do pracy, nie wiemy jak dokonać ważnej zmiany w życiu, jak
poprowadzić własny biznes, którą sukienkę wybrać lub po prostu czujemy, że czegoś w życiu nam brakuje – warto sprawić sobie prezent w postaci wizyty u coacha. Niezobowiązujące czterdzieści minut może bowiem zmienić nasze życie. I pomóc nam zyskać szczęście – zaprojektowane i wykonane
przez nas, na naszych własnych warunkach.
AGNIESZKA KOZAK, COACH
Czym praca coacha różni się od pracy terapeuty, doradcy, psychoanalityka, mentora? Relacja coach – klient jest relacją partnerską. Coach nie uczy, nie doradza. Nie
uważa, ze klient jest „złamany” czy „zepsuty” i należy go „naprawić” – na czym często opiera się terapia. Nie sięga do przeszłości, lecz skupia się na efektach w przyszłości. Klient jest tu ekspertem i tylko on może dostarczyć sobie odpowiedzi na najważniejsze dla siebie pytania. To również stawia
coacha w niecodziennej pozycji – nie musi
być ekspertem w dziedzinie w której działa;
na przykład nie musi być w ogóle rodzicem,
by pomóc innym w staniu się dobrym ojcem
czy matką.
– Coaching jest dla mnie relacją z drugim
człowiekiem, w której możliwe staje się dotknięcie tego, co dla niego ważne i co nadaje
jego życiu sens i poczucie spełnienia – mówi
Michał Godlewski, coach i trener coachingu, wykładowca w Wyższej Szkole Europejskiej im. J. Tischnera. – Zbliżając się do
konkretnych rozwiązań, odkrywając skuteczne strategie, które przynoszą pozytywne skutki, obserwuję, jak ludzie krok po kroku układają sobie życie. W małych i dużych
sprawach. To cieszy. Pracując z pewną młodą kobietą, miałem okazję wspierać jej dążenie do szczęśliwego związku, który wypełnił jej życie. Inna kobieta zdecydowała się
na wprowadzenie znacznych zmian organiwww.miastokobiet.pl
61
progressteron
W krainie kobiecości
Pojawia się na afiszach już od 6 lat. Niezmiennie tworzony przez kobiety, o kobietach i dla kobiet. Dorobek tego festiwalu to kilkanaście
edycji, tysiące uczestniczek i setki warsztatów wspierających panie
w rozwoju osobistym i zawodowym. 2 października rusza w Krakowie kolejny PROGRESSteron
P
odczas czterech październikowych
weekendów na uczestniczki festiwalu czekać będzie ponad 80 zajęć w zupełnie nowej formule. Wszystkie
panie oprócz tradycyjnych już spotkań
w ramach „Inspiracji” (warsztaty m.in.
z dietetyki, medycyny Wschodu, jogi, tańca brzucha), będą miały okazję sprawdzić nową formułę festiwalu – „Relacje”.
Z założenia mają być to dłuższe warsztaty (trwające 1 lub 2 dni, po co najmniej 6
godzin dziennie), które pomogą kobietom
w ich relacjach z otoczeniem. W tej edycji uczestniczki będą mogły zapoznać się
m.in. z technikami mediacji w rodzinie
czy zweryfikować fałszywe przekonania
dotyczące małżeństwa. Ważnym punktem jesiennego programu będą także rozmowy dotyczące rodzicielstwa. W tym cyklu odbędą się takie zajęcia jak: „Równość od przedszkola, czyli jak wychowywać bez stereotypów” i „Córka, czyli wolność czy niewola”. Ogólnopolskim organizatorem Festiwalu PROGRESSteron
jest warszawski Ośrodek Rozwoju Osobi-
62
Miasto Kobiet 2009
Wypowiedzi uczestniczek
wiosennego festiwalu
progressteron (edycja
XVIII 2009) biorących
udział w fotoakcji
„Kobiety – Portrety”
DIANA
ZAŃ
stego Kobiet Dojrzewalnia Róż. W Krakowie za imprezę odpowiada Pracownia Rozwoju Osobistego Poskrzydła.
„Miasto Kobiet” jest patronem medialnym festiwalu. Szczegółowy program
festiwalu na www.dojrzewalnia.pl
2-4 października oraz 9-11 października PROGRESSteron Inspiracje (Centrum Sztuki Współczesnej
Solvay, ul. Zakopiańska 62)
Teraz więcej czasu poświęcam sobie.
Na przykład po
warsztatach z NLP
bardziej wsłuchuję się w siebie – to coś
w rodzaju medytacji. W wolnych chwilach
realizuję się artystycznie.
17-18 października oraz 24-25
października PROGRESSteron
Relacje (ośrodki rozwoju osobistego
w Krakowie)
Jestem 56 letnią babcią na emeryturze.
Pomagam córce wychowywać
dzieci,
a w wolnych chwilach jeżdżę na rowerze, chodzę na basen
i ze skrawków papieru
wyklejam obrazki. Na festiwalu spróbowałam rzeźby w glinie i malarstwa kropkowego. W wolnych chwilach wykorzystam to, czego się nauczyłam. A jesienią na pewno przyjadę tu znowu.
Uczestniczki wiosennej edycji PROGRESSteronu dały się namówić do
udziału w sesji zdjęciowej „Kobiety
– Portrety”. Fotografowała je Sylwia
Nikko-Biernacka (Machina Fotografika).Poniżej zdjęcia niektórych z nich i
kilka wspomnień z festiwalu. [J.B,K.S.]
DOBROSŁAWA
PIELOT
Edyta Poręba
Styczeń – Duszan, Tomek, praca, dom. Luty
- Duszan, Tomek, praca, dom. Kwiecień – …,
Duszan, Tomek, praca,
dom. Ale marzec – Edyta, czyli ja. To chyba jasne, dlaczego jestem na
PROGRESSteronie?
Magdalena
Bartosik
Festiwal to dla mnie świetny pretekst do zdefiniowania własnych
potrzeb i powrotu do „samej siebie”. Wyzwala moją energię, tę
piękną kobiecą moc, która uaktywnia się w kontakcie z innymi twórczymi i silnymi kobietami. Poza tym
– po prostu dobrze się bawię!
Monika
Domańska
PROGRESSteron uświadomił mi, że mam swoją „artystyczną” stronę, i że mogę ją rozwijać na wiele sposobów. Wyzbyłam się wstydu, który wcześniej towarzyszył mi przy próbach wyrażania
siebie. Bardzo dziękuję!
Zapraszamy do
RESTAURACJI
KONGRESOWEJ
Organizujemy:
- wesela,
- komunie,
- chrzciny,
- studniówki,
- bankiety,
- sympozja.
Z największą przyjemnością pragniemy zaprosić Państwa do
Hotelu Aspel w Krakowie. Hotel zlokalizowany jest nowoczesnym
budynku w pobliżu centrum starego Krakowa.(Naprzeciw budynku
znajduje się przystanek tramwajowy, z którego można dojechać
szybkim tramawjem do centrum miasta w 5 minut ). Do Państwa
dyspozycji oddajemy 52 pokoje, wyposażone w klimatyzację, łazienkę,
TV satelitarną, telefon oraz bezpłatne podłączenie do Internetu
Hotel Aspel to także nowoczesne i przyjazne centrum kongresowe
i konferencyjne. Dysponujemy 3 salami ( na 350, 80, 40 miejsc ),
które są wyposażone w sprzęt audiowizualny.
HOTEL ASPEL ***
UL. BRATYSŁAWSKA 2
31 - 201 KRAKÓW
www.hotel.aspel.com.pl
[email protected]
redaguje
Joanna Bucior
Gdy
zdrowie
news
dziecko
się zakrztusi
fot. Joanna Bucior
Dziecko śmieje się podczas jedzenia i nagle sinieje próbując odzyskać oddech – to się
zdarza często. Trzeba jednak mieć świadomość, że taka sytuacja może doprowadzić do
tragedii. Bezpłatne warsztaty udzielania pierwszej pomocy w przypadku zachłyśnięcia
się dzieci i niemowląt zorganizował w ostatnią niedzielę sierpnia na Małym Rynku Fundusz na rzecz Dzieci One BY One Amway oraz Fundacja „AKOGO?”. – Wystarczy pochylić dziecko do przodu i pięciokrotne klepnąć otwartą dłonią między łopatki – przekonywali specjaliści. – To może uratować dziecku życie. Wieczorem z recitalem wystąpiła Ewa Błaszczyk – założycielka Fundacji „AKOGO?”.
Demon
psychologia
Gdy wynaleziono telewizję, nikt nie przewidział,
jak głęboko wpłynie ona na życie rodziny, rozwój
osobowości, procesy społeczne i politykę
moc interpersonalną (a więc nie tylko seksualną) wobec kobiet.
Część badanych mężczyzn twierdzi, że tego typu filmy podniecają ich do tego stopnia, że mogliby odbyć stosunek seksualny nawet wiedząc, że kobieta przy tym cierpi.
Przeciętny Polak spędza przed „szklanym cyckiem” ponad trzy
godziny dziennie. Istnieją jednak ludzie, którzy w ogóle nie oglądają telewizji. Jedna z moich koleżanek, nauczycielka, mówiła,
że kiedyś w klasie dzieci zapytały ją, jakie programy telewizyjne
najbardziej lubi. Odpowiedziała, że nie ma w domu telewizora.
Zdumione dzieci nie mogły w to uwierzyć: „To co pani robi, jak
pani przyjdzie do domu? Tak pani siedzi i patrzy się w ścianę?”
Ponieważ niektórzy ludzie faktycznie nie mają telewizji (należy
do nich np. Marcin Kydryński), oznacza to, że przeciętna osoba
posiadająca telewizor spędza przed nim o wiele więcej czasu, niż
pokazują to statystyki. Czy prócz telewizji poświęcamy jakiejś innej czynności tyle swojego wolnego czasu? Rozmowom z bliskimi? Czytaniu? Uczeniu się?
Moje ciało jest be…
Kiepski partner, lichy kochanek
Osoby, które często oglądają telewizję, są mniej zadowolone ze
swoich partnerów. Na ekranie widzimy przeważnie ludzi wyróżniających się urodą, osiągnięciami, elokwencją, inteligencją
i oryginalnością, zaś jednym ze sposobów określania tego, jacy są
nasi bliscy, jest porównywanie ich z innymi. Niestety, w zestawieniu np. z aktorami partner wypada przeważnie blado i tak zaczyna być postrzegany. Także filmy o miłości mogą sprawić, że oczekujemy od partnerów czegoś zupełnie nienaturalnego lub wręcz
niemożliwego. Jak twierdził Oskar Wilde: „To nie sztuka naśladuje życie – to życie naśladuje sztukę”. Niestety to, co obserwujemy na ekranie, często nie bywa żadną sztuką.
Zmiana obyczajów związana ze szklanym ekranem dotyczy także
miłości fizycznej. Dostępność pornografii zmienia życie erotyczne ludzi, na szczęście nie tylko na gorsze. Są badania, które sugerują, że zalegalizowanie pornografii zmniejszyło przestępczość
seksualną (tak było np. w Szwecji). Filmowa pornografia ma jednak także negatywne skutki dla życia seksualnego. Po obejrzeniu
filmu pornograficznego zawierającego przemoc lub gwałt, mężczyźni stają się bardziej agresywni wobec kobiet. Są też bardziej
skłonni wierzyć w „mit gwałtu” (przekonanie, że kobiety tak naprawdę lubią gwałt i same się o to proszą) oraz akceptować prze66
Miasto Kobiet 2009
Siedemdziesiąt lat temu nie było dysproporcji między kobietami
i mężczyznami w odczuwaniu zadowolenia z wyglądu własnego
ciała. Pierwsze różnice w tej kwestii pojawiły się w latach 70., i rosną z dekady na dekadę. Coraz więcej jest kobiet niezadowolonych
ze swojego wyglądu. U mężczyzn ten trend jest o wiele słabszy.
To dziwne, ponieważ ostatnimi czasy kobiety wcale nie zbrzydły.
Przeciwnie, coraz dłużej wyglądają młodo, coraz później się starzeją. Niekiedy trudno jest powiedzieć, czy patrzymy na matkę i córkę, czy na dwie siostry. W dodatku piękne kobiety mają więcej dzieci i częściej są to córki, co oznacza, że z pokolenia na pokolenie
pięknych kobiet przybywa. Tymczasem jednak kobiety oceniają siebie coraz surowiej i coraz więcej pieniędzy wydają na poprawianie
urody. Winę za ten stan ponoszą środki masowego przekazu, z telewizją na czele. Media
lansują bowiem skrajnie nierealistyczny wzór kobiety młodej, szczupłej, pełnej wigoru.
Ten ideał jest tak wyśrubowany, że spełnia go jedynie mała
grupa supermodelek – i to z pewnością nie rano, tuż po przebudzeniu, czy po męczącym dniu. Takie wyidealizowane wizerunki muszą zaniżyć samoocenę ludzi, którzy się z nimi porównują. Potwierdzają to eksperymenty: kobiety oceniające wygląd swojego ciała zaraz po obejrzeniu pokazu mody, były wobec siebie o wiele bardziej
krytyczne, niż po obejrzeniu innego programu.
Skoro jednak media potrafią tak popsuć samoocenę kobiet, to dlaczego mają mniejszy wpływ na samoocenę mężczyzn? Po pierwsze,
mężczyźni rzadziej opierają poczucie wartości na swoim wyglądzie,
bardziej zależy im na sprawności (intelektualnej, fizycznej, seksualnej). Drugim powodem jest tak zwany „twarzyzm”. Badania pokazują, że gdy media przedstawiają kobietę, to eksponują jej ciało. Wizerunki mężczyzn skoncentrowane są przede wszystkim na głowie.
Warto do tego dorzucić fakt, że gdy eksponuje się głowę człowieka,
jest on przez obserwatorów oceniany jako bardziej inteligentny, niż
gdy eksponuje się jego ciało. W ten sposób telewizja utrwala stereotyp, że wartością kobiety jest jej ciało i wygląd, a wartością mężczyzny jego głowa – intelekt, rozum.
Świat w krzywym zwierciadle
Ludzie przesiadujący zbyt długo przed ekranem są przekonani
o większej częstotliwości przestępstw, są bardziej uprzedzeni do
TV
ilustracja Agnieszka Kucia
kobiet i mniejszości rasowych, a także przeceniają liczbę osób
pracujących jako lekarze, prawnicy, sportowcy (oni są często bohaterami seriali).
Zróbmy mały test: proszę odgadnąć, jak często przeciętny policjant używa broni w Chicago, mieście Ala Capone. Daję głowę,
że jeśli ktoś tego nie wie, to nie zgadnie. Otóż, statystyki pokazują, że przeciętny policjant strzela na ulicy raz na… 27 lat! Nasze
wyobrażenie o tym zupełnie odbiega od rzeczywistości, właśnie
dlatego, że czerpiemy informacje z telewizji. Wieloletni monitoring programów telewizyjnych w godzinach największej oglądalności pokazuje, że liczba przestępstw pojawiających się na ekranie jest dziesięciokrotnie wyższa od tej w realnym świecie. Nic
dziwnego, że ludzie, którzy często obcują z „telewizyjną rzeczywistością” mają większe poczucie zagrożenia.
TV, dziecko i agresja
Skoro w telewizji jest tak wiele agresji, to czy nie wykształca ona
agresywnych postaw u dzieci i młodych ludzi? Przeciętny piętnastolatek obejrzał na ekranie ok. 17 tys. aktów przemocy. Gdyby zbadać dzieci, które szczególnie często zachowują się agresywnie, okaże się też, że spędzają przed telewizorem znacznie więcej czasu niż
inne. Na pierwszy rzut oka wydaje się to potwierdzać tezę o wpływie telewizji na wzrost agresji. Jednak sprawa nie jest taka oczywista. Być może agresja to efekt zaniedbywania dzieci przez rodziców
(„Daj mi spokój i idź pooglądać telewizję”). Może być i tak, że dzieci
z natury bardziej agresywne lgną do agresywnych programów telewizyjnych. Badania uspokajają: dziecko, które nie ma agresywnych
wzorów w najbliższym otoczeniu i nie jest zaniedbane, nie stanie
się agresywne tylko dlatego, że patrzy w ekran.
Mimo to telewizja zmienia postawy wobec agresji. Pewien wybitny
psycholog Elliot Aronson opisywał, jak pewnego dnia oglądał dzien-
nik telewizyjny. Spiker informował o tym, że wioski na linii frontu
w Wietnamie zostały zbombardowane przy pomocy napalmu. Jego
córeczka zapytała, co to jest napalm. „To taka łatwopalna substancja. Do czegokolwiek przylgnie, zaczyna się palić i może wywołać
bardzo głębokie oparzenia, a nawet śmierć”, odpowiedział. Oglądał dalej dziennik, ale po chwili zerknął na dziecko. Zobaczył, że jego córeczka wpatruje się nieruchomo w ekran telewizora, zupełnie
oniemiała, a po jej policzkach płyną łzy. Wówczas zdał sobie sprawę, jak bardzo niewrażliwy stał się na cierpienie innych ludzi. Pod
tym względem telewizja jest groźna – uczy nieczułości i w ten sposób znosi opory przed agresywnymi zachowaniami.
Nie same minusy
Jedną z korzyści oglądania telewizji jest wzrost u ludzi ilorazu inteligencji, który daje się zaobserwować od kilu dekad (tzw. efekt
Flynna). Odpowiednio dobrane programy telewizyjne przyczyniają się do rozszerzenia wiedzy i rozumienia świata. Telewizja
może też nauczyć współpracy, życzliwości i tolerancji. Głównym
mechanizmem, jaki uruchamiają programy telewizyjne, jest bowiem skłonność do naśladowania modeli, przedstawianych na
ekranie. Jeśli będziemy systematycznie oglądać wzorce zachowań życzliwych (takich jak np. w Ulicy Sezamkowej), w repertuarze naszych zachowań częściej pojawi się współpraca i chęć pomagania innym ludziom.
Ostatecznie można dojść do dosyć banalnego wniosku, że telewizja jest jak nóż, którym można zabić lub pokroić chleb. Może być zarówno pożyteczna, jak i toksyczna. Niestety, jeśli świadomie nie filtrujemy jej wpływu (np. przez dobór odpowiednich
programów i ograniczanie czasu spędzanego na oglądaniu),
wpływ ten jest raczej negatywny.
Dr Marcin Florkowski, psycholog
www.miastokobiet.pl
67
CERTYFIKAT JAKOŚCI ISO 9001:2000
nr 320108015
STUDIO
STOMATOLOGII ESTETYCZNEJ
DR N. MED. BARBARA KSIĄŻKIEWICZ-JÓŹWIAK
50-LETNIA TRADYCJA RODZINNA
PONAD 20-LETNIE DOŚWIADCZENIE WŁASNE
IMPLANTY – CERTYFIKAT UNIWERSYTETU WE FRANKFURCIE
PROMOCJA! CENA IMPLANTU JUŻ OD 2.500 ZŁOTYCH
SE+ SPECJALIZUJE SIĘ W:
G
łównym celem lekarzy pracujących w STUDIU STOMATOLOGII
ESTETYCZNEJ jest nie tylko uzupełnianie braków zębowych,
czy odtwarzanie utraconych funkcji żucia i mowy, ale także
przywrócenie estetyki, czyli naturalnego, pięknego uśmiechu
i rysów twarzy. Pojęcie estetyki nie zawsze jest jednoznaczne. Nawet
śnieżnobiałe, równe zęby nie będą estetyczne, jeżeli stanowią oderwany
fragment całości, a pozostałe są inne.
Dzisiejsze technologie umożliwiają taką pracę, aby zęby wyglądały
ładnie i naturalnie. Często wymaga to wspólnego działania lekarzy
różnych specjalności (zachowawcy, periodontologa, ortodonty,
protetyka i chirurga implantologa).
PRZEDSTAWIAM PAŃSTWU KOLEJNĄ Z CYKLU KRÓTKICH PREZENTACJI
OPISUJĄCYCH ZAKRES DZIAŁAŃ I MOŻLIWOŚCI LEKARZY SE+
artykuł promocyjny
LECZENIE KOMPLEKSOWE
Czasami lęk przed stomatologiem doprowadza do fatalnego stanu uzębienia. Bez względu na wiek, pacjenci akceptują
swój nieestetyczny wygląd, byle tylko uniknąć kontaktu z dentystą.
Naszym zadaniem jest pokonać ich strach i przekonać, że leczenie zębów nie musi boleć, nie jest związane ze stresem,
a przy doświadczeniu i profesjonalizmie lekarzy, nie trwa wiecznie.
Przedstawiam przykład młodej pacjentki, która przez kilkanaście lat nie odwiedziła gabinetu stomatologicznego, najpierw
ze strachu, potem ze wstydu. Leczenie (ekstrakcje, leczenie kanałowe, protetyka) trwało około miesiąca, a efekt końcowy
okazał się wspaniały.
sestraszny
ks
seks
dr Maciej S. Kowalczyk,
ginekolog-położnik i seksuolog
nie taki
Od roku szkolnego 2009/10, zgodnie z zarządzeniem MEN, wychowanie do życia w rodzinie będzie przedmiotem obowiązkowym od pierwszej klasy gimnazjum. Dotychczas był to przedmiot fakultatywny i na
udział w nim rodzice ucznia musieli wyrazić zgodę. Teraz pismo od rodziców będzie potrzebne jedynie, aby
zwolnić dziecko z tych zajęć. O tym, od kiedy i jak rozmawiać z dziećmi o seksie, opowiada krakowski seksuolog i ginekolog dr Maciej Kowalczyk
Do tej pory wychowanie do życia w rodzinie nie było w szkołach obowiązkowe. Czy Pana zdaniem od września zmieni się coś
w kwestii wiedzy Polaków o seksie?
Te zajęcia to nadal tylko kropla w morzu, podobnie jak te wszystkie artykuły w gazetach, pogadanki w telewizji, akcje edukatorów
seksualnych, czy też jednorazowe wizyty seksuologów w szkołach.
Aby mieć naprawdę świadome seksualnie społeczeństwo, trzeba
tę wiedzę przekazywać od najmłodszych lat. Tymczasem ludzie
wciąż uważają, że zajęcia z wychowania seksualnego to nic innego, jak tylko instrukcje, jak uprawiać seks.
To główny zarzut przeciwników wczesnego uświadamiania seksualnego. Czy dzieci, z którymi wcześniej rozmawia się o „tych sprawach”, wcześniej zaczynają to robić?
To bzdura. Po co w takim razie uczymy dzieci czytać? A nuż przeczytają coś sprośnego! Albo po co uczymy młodzież chemii? Jeszcze wpadną na pomysł ugotowania soku makowego z octem (heroina!). Nie popadajmy w przesadę. Nawet jeśli nie powiemy dzieciom niczego o seksie, to i tak wcześniej czy później poczują „wolę bożą”, a fizjologia dopełni reszty.
No właśnie, ale kiedy to nastąpi?
To zależy przede wszystkim od indywidualnego dla każdego dziecka programu genetycznego, ale oczywiście także od wychowania
i środowiska, w jakim dorasta. Zwykle pierwsze oznaki budzącej
się świadomej dziecięcej seksualności – nie mylić z aktywnością
seksualną w rozumieniu dorosłych – pojawiają się między dziewiątym a trzynastym rokiem życia.
I od razu należy o seksie mówić wprost? Bez owijania w bawełnę?
Sposób mówienia o seksie dziesięciolatkowi z pewnością będzie
się różnić od tego przeznaczonego dla siedemnastolatka. Nie powinno być w nim słownictwa medycznego, bo dziecko go nie zrozumie, nie może też być w nim elementów infantylnych, bo można wypaść nieszczerze czy wręcz śmiesznie. Nie można też uda70
Miasto Kobiet 2009
wać, że czegoś nie ma albo ukrywać prawdy. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego w albumach i książkach o człowieku dla dzieci,
przedstawia się ludzi bez genitaliów. Zawsze jest tam coś rozmazane albo wstawiony jakiś trójkącik między nogami. To tak, jakby narysować człowieka bez ucha albo bez serca. Bóg takimi nas
stworzył, więc nie poprawiajmy tego.
Jak daleko nauczyciel wychowania do życia w rodzinie powinien
się posunąć w rozmowie z dziećmi czy młodzieżą? Czy np. powinien informować o antykoncepcji?
Oczywiście. Chodzi przecież o profilaktykę chorób przenoszonych
drogą płciową i zapobieganie niechcianej
ciąży. Z drugiej strony nauczyciel nie jest od
tego, żeby wyłuszczać uczniom szczegóły dotyczące rodzajów i sposobu stosowania środków przepisywanych przez lekarza. Dobry
nauczyciel powinien natomiast wzbudzać
zaufanie i umieć przekonać – szczególnie już
współżyjące, bądź planujące współżycie młode kobiety – do regularnych kontroli ginekologicznych.
Na szczęście pigułki w Polsce wydawane są tylko na receptę.
Dzięki temu przynajmniej część dziewcząt dowiaduje się, jak je
stosować, od lekarza. Niestety są i takie, które kupują pigułki od
kogoś za radą koleżanki i stosują bez kontroli. Ponieważ firmy farmaceutyczne wciąż dostarczają nowych antykoncepcyjnych tabletek hormonalnych, koniecznie musi dobierać je lekarz, kierując
się indywidualnym profilem każdej kobiety.
A jaki profil ma przeciętna, młoda, polska dziewczyna i jakie pigułki mogą być dla niej najlepsze?
Przewrotne pytanie. Każda kobieta jest inna i trudno tu o średnią. Wstępnie zaproponowałbym nowy produkt – niskodawkowe, dwuskładnikowe tabletki przyjmowane codziennie w systemie
24+4, bez siedmiodniowej przerwy. Taki sposób zażywania minimalizuje ryzyko, że młoda dziewczyna rozpocznie kolejne opakowanie za wcześnie lub za późno, bądź zapomni zażyć tabletki.
A jeśli nawet zapomni, to i tak ich skuteczność pozostaje większa
w porównaniu do tabletek stosowanych z tygodniową przerwą. Tyle, że – powtórzę jeszcze raz – bez konsultacji z lekarzem się nie
obejdzie. Miejmy nadzieję, że szkolne zajęcia sprawią, iż młode
dziewczyny przestaną się obawiać wizyt u lekarza.
Rozmawiała Karolina Siudeja
Finezja Koła
Ciepły prysznic pomaga zrelaksować się po dniu ciężkiej pracy. Z kolei strumień zimnej wody intensywnie orzeźwia, pobudza krążenie i dodaje sił witalnych. Jednak aby zapewnić sobie komfortową kąpiel, potrzebujemy odpowiedniej kabiny natryskowej. I tu wyjątkową propozycję przygotował producent
marki Sanitec KOŁO. Seria kabin prysznicowych Geo 6 to idealna oferta dla tych,
którzy szukają wygody, elegancji i bardziej ekologicznego prysznica do swojego domu. Aby ocenić jej walory wystarczy
przyjść do nowo otwartego Salonu Łazienek KOŁO w Centrum Handlowym Witek
(Kraków-Modlniczka). Architekci łazienek
z pewnością pomogą dobrać prysznic do
każdego wnętrza.
Kolor
kiszonych
fot. Tomasz Kempa
wnętrza
ogórków
O swoich pasjach i projektach opowiada
architektka wnętrz Katarzyna Kuchejda
Znak firmowy: Koń. Moje życie od kilku lat krąży wokół koni.
Utarte ścieżki? Brak. Ciągle szukam, podglądam, z zachłannością dziecka obserwuję. Podróżując, każdego dnia z zachwytem
analizuję to, co mnie otacza: zmieniający się kolor nieba, naturalną kompozycję kwiatów w zbożu, kolor wypłowiałego lakieru na
okiennicy w starym miasteczku w Chorwacji, dekoracje luksusowej witryny w metropolii, kształt nadkola w starym samochodzie.
Bo wszystko może doprowadzić do narodzin nowego pomysłu.
fot. arch. pryw.
Projektuję pensjonaty przy stadninach, adaptuję zabudowania gospodarcze na cele agroturystyki. Jeden z największych ośrodków
sportów konnych, z czterogwiazdkowym hotelem, powstał i nadal się rozwija z moim udziałem jako projektanta i konsultanta.
Sprawdzone rozwiązania? Mnóstwo! Jeśli się do nich uciekam, nie odczuwam satysfakcji. Ale mam pokorę wobec dobrego rzemiosła.
Ozdobnie czy funkcjonalnie? Indywidualnie. Z czasem
najbardziej minimalistyczne wnętrze nabywa patyny. Nie sposób
zachować „czystość” wnętrza, żyjąc z pasją. Chyba, że… do pedanterii. Ale tej pasji nie podzielam.
Inspiracje – tak, kalki – nie. Najchętniej czerpię inspiracje
z regionalnych stylów. Andaluzja (kraina koni!) zachwyciła mnie
do tego stopnia, że chciałam sprowadzać do Polski antyczne elementy budowlane, żeby wykorzystać je w projekcie. Toskanii
i środkowym Włochom zazdroszczę „luzu” w podejściu do tego,
co klasyczne. W szkockich zamkach wszystko jest w odcieniach
szarości – jak w moich wnętrzach – od kamieni na elewacji, do
krat i okiennic, murów i ścieżek w ogrodach. I tonie w doskonale
zakomponowanej zieleni.
Wnętrza prywatne czy publiczne? Publiczne! Tam można
wziąć głęboki wdech i… działać. Prywatne – najchętniej własne
lub takie, gdzie inwestor ma silną wizję – wówczas z rzemieślniczą pasją realizuję jego pomysły. Jeśli oddaje się w moje ręce, projektuję wnętrza „jak dla siebie”.
ły. Beton szalunkowy – trochę de mode, ale mnie nadal fascynuje. Jakiś czas temu odwiedziłam starą cegielnię w Patoce na Śląsku – od tego momentu dołączyła do ulubionych cegła, ale taka
w 5-tym gatunku, jak mówią ci, którzy się nie znają. I barwione
na moje odcienie drewno: najchętniej jesion, bo przyjmuje szarości i nie wpada w żółć. Stal czarna – oksydowana. Stal nierdzewna – jak z kuchni technologicznej – niedoskonała.
72
Miasto Kobiet 2009
fot. arch. pryw.
Piaskowiec (polski z Tenczyna, włoski z Petra Serena), jesion i cegła w piątym gatunku... To moje ulubione materia-
wnętrza
Za żadne skarby świata: polerowane marmury i granity,
dębowy parkiet w jodełkę. Mahoniowe pseudoantyki i zło-
to we wszystkich możliwych odsłonach. I jeszcze kolor kremowy na ścianach.
Tkanina, tapeta, kolor? Len, lniana, lniany.
Bogato? Oczywiście, że oszczędnie, co niekoniecznie
znaczy tanio. Ale pozwala na naturalne „budowanie się”, ubogacanie wnętrza – wraz z upływem czasu. We współczesnym
wzornictwie łatwo o przeładowanie: kolorystyki, stylów, wielości
materiałów. Trzeba umieć rezygnować z wielu swoich pomysłów –
i pomysłów innych projektantów – żeby osiągnąć esencję własnego stylu. Jeśli jestem o coś podejrzewana, to o zbytnią prostotę.
Ta nie wszystkim pasuje i niekoniecznie jest w Polsce w modzie.
fot. Hanna Długosz
Jasno czy mrocznie? To zależy. Jasno – pod miastem, w na-
turze i jak najbardziej w naszym polskim klimacie. Wnętrza przepełnione naturalnym światłem, przeszklone krużganki, francuskie okna. Powiewające lniane zasłony. Posadzka z bielonego dębu. Otwarta przestrzeń, odsłonięta więźba dachowa z niebarwionego drewna. Powiew świeżości…
Miastem rządzi samokreacja; tajemnicza aura otacza ludzi i ich
zamknięte domy. Knajpy są klimatyczne, niedoświetlone. Mieszkania też. Trzeba umieć wydobyć piękno. Światłem. Sztucznym.
To wielka sztuka. Zgłębiam ją.
Ulubione wnętrze? Nie jedno. Ostatnio zauroczył mnie mały
weekendowy domek na Long Island, u wybrzeży oceanu – w całości nowoczesny, a jednak głęboko tradycyjny. Z szarego gontu,
z białymi oknami i drzwiami. Wewnątrz – biały. Na czekoladowej
tacce podłogi szary był tylko prosty, otynkowany kominek. Wnętrze doskonale proste i zarazem przytulne.
Inne i wiecznie niedoścignione są wnętrza Laury Bohn, kiedyś mojej szefowej. W wieku mojej mamy, a myślącej jak młodsza koleżanka po fachu – niekonwencjonalnie. Zawsze przed wszystkimi.
Najlepsza realizacja? Adaptacja krakowskiego fortu.
W ślad za tym najcenniejsza nagroda, im. prof. Janusza Bogdanowskiego, za rewitalizację tego właśnie obiektu w Węgrzcach dla
firmy spedycyjnej Equus S.A., dla której fort stał się siedzibą.
Organizacja pracy, czyli ciągły jej brak. Zbyt wiele pomysłów jak na 24-godzinny dzień. Ideału upatruję w systemowo dopracowanych Budynkach dla Projektantów w Stanach Zjednoczonych, do których dostęp klienci mają tylko przez swoich projektantów. Wszystkie ceny są „wyłącznie dla branży”, a marża projektanta wpisana jest do umowy o projekt wnętrz – chapeau bas!
Architekt wnętrz – twórca czy usługodawca? To kwestia
wyboru. Kiedy przekraczam granice zdrowego rozsądku i wbrew
rachunkowi ekonomicznemu brnę dalej w projekt, przypominam
sobie maksymę Laury Bohn: „Pamiętaj, że projektując możesz
mieć tylko dwie z trzech rzeczy na „f”: „fun (zabawę), fame (sławę) and fortune (pieniądze)”…
Marzenie? Budynek dla Projektantów w Forcie w Węgrzcach.
Wysłuchała i opracowała Renata Kalarus/
www.kalarus.com
Katarzyna Kuchejda, KKAT-WNĘTRZA
www.kkat.pl
www.miastokobiet.pl
73

Podobne dokumenty