Pobierz - Miasto Kobiet
Transkrypt
Pobierz - Miasto Kobiet
www.miastokobiet.pl 1 treści: fot: Ania Ciupryk, spódnica, bransoletki, okulary – szafa stylisty, bluzka – Galeria Centrum spis 48 str. nasi LUDZIE I PASJE Kraków Miastem Kobiet – konkurs na 5-lecie magazynu Przypływy i odpływy – wywiad z Korą Jackowską (Paweł Gzyl) Korowód z cieniem – wspomnienia o Marku Grechucie (Anna Laszczka) 10 WYDAWCA: 14 tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83, e-mail: 18 24 24 29 30 30 MIASTO Krewetka w roli głownej (Monika Turasiewicz) Nowe miejsca (Andrzej Politowicz) Wrzesień, miesiąc dziewiąty (Karolina Macios) Być symbolem seksu (Łukasz Orbitowski) 32 33 34 36 MODA Trendy – Zabawy z jesienią (Matylda Stanowska) Moda – news (Karolina Siudeja) Barcelona – Rajski ptak (Aga Kozak) Studencka jesień (fot. Anna Ciupryk) 40 43 44 48 WNĘTRZA Kolor kiszonych ogórków (Renata Kalarus) [email protected] redaktor naczelna: Aneta Pondo; sekretarz redakcji: Andrzej Politowicz; redaktor: Karolina Siude- KULTURA Wydarzenia – wrzesień-październik Kultura – news (Joanna Bucior) Z wizytą w mieście (Kamil Śmiałkowski) Muza – news (Paweł Gzyl) Książki – news (Łucja Kucia) CIAŁO I PSYCHE Kwas czyni cuda – rozmowa z dr. Katarzyną Jasiewicz (Joanna Bucior) XX Kongres LNE&Spa Magia dotyku w Sakurze (Karolina Siudeja) Terapia mleczna z Lychee (Aga Kozak) Szczęście na własnych warunkach (Aga Kozak) W krainie kobiecości – festiwal Progressteron Zdrowie – news (Joanna Bucior) Demon TV (Marcin Florkowski) Nie taki seks straszny – rozmowa z dr. Maciejem S. Kowalczykiem (Karolina Siudeja) Agencja Etna, Kraków 30-102, ul. Ujejskiego 11/3, ja, skład i opracowanie graficzne: Ewa Goral, stali współpracownicy: Joanna Bucior, Aleksandra Budzińska, Paweł Gzyl, Karolina Kelman, Agnieszka Kozak, Łucja Kucia, Magdalena Kufrej, Anna Laszczka, Katarzyna Paluch, Ola Przegorzalska, Aleksandra Soboń-Smyk, Matylda Stanowska, Kamil Śmiałkowski; ilustracje: Agnieszka Kucia, Ewa Goral, Andrzej Politowicz Druk: Leyko , ul. Romanowicza 11, naklad 11 tys. Miasto Kobiet – bezpłatny dwumiesięcznik, dostępny w kawiarniach, klubach i restauracjach, salonach kosmetycznych i fryzjerskich, ośrodkach spa, sklepach, przychodniach, klubach fitness, itp. Całostronicowe reklamy i materiały promocyjne są na stronach: 3, 5, 8, 9, 11, 12, 13, 17, 23, 31, 32, 39, 41, 46, 53 54 56 58 47, 53, 64, 68, 69, 74 oraz na II, III i IV stronie okładki Okładka: Kora Jackowska, fot. Wojciech Olszanka/ EastNews, więcej na str. 15 60 62 65 66 DZIAŁ REKLAMY: tel. 012 294 11 80, tel./fax 012 294 08 83 Barbara Fijał (tel. 698 901 255), Ludmiła Mentlewicz (tel. 609 817 533), Renata Stós-Pacut (tel. 601 998 170) 70 Kolejne wydanie Miasta Kobiet ukaże się 13 listo- 72 pada 2009. Zamówienia na reklamy przyjmujemy do 26 października 2009 współpracownicy: Dr Marcin Florkowski Psycholog, adiunkt Uniwersytetu Zielonogórskiego, terapeuta w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. Interesuje się psychologią społeczną i psychologią osobowości. Na uczelni prowadzi m.in. wykłady z psychologii. Widać robi to ciekawie, bo w 2002 roku studenci uczelni przyznali mu tytuł Nauczyciela Roku. Na łamach Miasta Kobiet odkrywa przed nami „drugie dno” różnych zjawisk społecznych, obnażając przy okazji naturę współczesnego homo sapiens. Jego tekst o wpływie telewizji na nasze życie na str. 66 Aga Kozak Dziennikarka, PR-owiec, z wykształcenia filmoznawca i medioznawca. Opiekuje się Miesiącem Fotografii w Krakowie, robi też doktorat z estetyki campu na Amerykanistyce UJ, poza tym właśnie rozpoczyna wykłady na Akademii Fotografii. Urodzona chimera, z zamiłowania i charakteru freelancerka – pisze głównie o bardzo nietypowych podróżach, kuchni i stylu życia. Z pasją tropi lokalne odmiany globalnych trendów, i jak twierdzi, nie usiedzi tygodnia na miejscu. Od niedawna jest coachem. Jej tekst o coachingu na str. 60 DENTAL PARK implanty – pytania i odpowiedzi artykuł promocyjny Klinika Dental Park specjalizuje się w zabiegach z zakresu implantologii i implantoprotetyki. Wobec stale rosnącego zainteresowania naszych Pacjentów implantami, lekarz stomatolog Jacek Sumara przygotował odpowiedzi na najczęściej zadawane przez nich pytania. Czym są implanty zębowe? To stożkowate elementy z najczystszego tytanu. Jest to materiał od wielu dziesięcioleci stosowany w ortopedii. Organizm człowieka akceptuje tytan jak tkankę własną. W rezultacie kość zaczyna obrastać implant wykonany z tego materiału, traktując go jak naturalny korzeń zęba. Tytan nie powoduje w organizmie odczynów alergicznych, ani reakcji na ciało obce. Dla kogo są implanty? Z wyjątkiem dzieci, implanty można stosować w każdym wieku. Głównym czynnikiem decydującym o możliwościach uzupełnienia uzębienia tą metodą jest stan zdrowia. Czy zakładanie implantów jest bolesne? Niestety wśród pacjentów panuje wiele mitów o leczeniu implantologicznym. Jednym z nich są opowieści o niespotykanych cierpieniach, które mu towarzyszą – co jest oczywiście nieprawdą. Cały zabieg wykonuje się w znieczuleniu miejscowym. Jest bezbolesny i najczęściej trwa zaledwie kilkanaście minut. Klinika Dental Park jako pierwsza w Polsce wyposażona została w urządzenie Piezosurgery 3, które w dodatku umożliwia implantację bez wierce- Dr Jacek Sumara Członek: - Polskiego Towarzystwa Endodontycznego (PTE) - Europejskiego Stowarzyszenia Endodontycznego (ESE) - Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Implantologii Stomatologicznej (OSIS) - European Association of Dental Implantologists (Osis-EDI), nia w kości. Jak długo utrzymują się implanty ? Badania kliniczne wskazują, że ponad 30 lat. Jest to najtrwalsze rozwiązanie spośród wszystkich metod leczenia protetycznego. Czy zębami osadzonymi na implantach można gryźć tak jak naturalnymi? Tak, sprawność gryzienia jest taka sama, jak naturalnych zębów. Pacjent nie czuje żadnej różnicy. A inne zalety leczenia za pomocą implantów? Implant zastępuje korzeń zęba i aby odtworzyć brakujące uzębienie, nie trzeba naruszać (szlifować) sąsiednich zębów, jak w przypadku mostów porcelanowych. Poza tym siła zgryzu przenoszona jest poprzez implant na kość, co przeciwdziała jej zanikowi. Panuje przekonanie, iż implanty stomatologiczne są drogie. Czy jest to prawda? Jednorazowo jest to wydatek większy niż w przypadku innych metod leczenia protetycznego. Ale biorąc pod uwagę trwałość efektów, jest to rozwiązanie tańsze od innych. Ile razy w ciągu trzydziestu lat musielibyśmy wymieniać mosty lub protezy? KONKURSY DLA CZYTELNIKÓW 5 podwójnych zaproszeń na dowolny seans w kinie Agrafka (ul. Krowoderska 8), do wykorzystania do końca września sms o treści: MKA agrafka imię i nazwisko Konkurs trwa do 16 września 2 podwójne zaproszenia na koncert pt. „Świecie Nasz” (3.10) i 2 podwójne zaproszenia na koncert „Cała jesteś w skowronkach” (6.10) odbywających się w ramach Festiwalu Twórczości Marka Grechuty „Korowód” sms o treści: MKA korowód świat imię i nazwisko sms o treści: MKA korowód skowronki imię i nazwisko Konkurs trwa do 27 września 6 podwójnych zaproszeń na Nuevo Mundo Festival – Flamenco 2009, który odbędzie się w dniach 8-11 października, każde o wartości 80 zł sms o treści: MKA flamenco imię i nazwisko Konkurs trwa do 4 października 1 podwójny bilet na transmisję opery „Tosca” z MET w Kinie Kijów Centrum (Al. Krasińskiego 34), która odbędzie się 10 października, godz. 19 sms o treści: MKA tosca imię i nazwisko Konkurs trwa do 4 października 2 zaproszenia na bezpłatne strzyżenie do Hair Coif (jedno do wykorzystania w CH Czyżyny, drugie w Galerii Kazimierz) sms o treści: MKA fryzjer imię i nazwisko 5 zaproszeń na zakupy obuwia do salonu Prima Moda (CH Kraków Plaza, al. Pokoju 44, Galeria Krakowska, ul. Pawia 5) o wartości 250zł sms o treści: MKA primamoda imię i nazwisko 1 podwójne zaproszenie na kolację do restauracji Il Fresco w Hotelu Niebieskim (ul. Flisacka 3) o wartości 120 zł sms o treści: MKA niebieski imię i nazwisko 1 zaproszenie na zabieg Rytuał Kleopatry (terapia ciała kozim mlekiem, o wartości 250 zł) oraz 1 karnet Open na zajęcia w Fitness Wdzięku (o wartości160 zł) do Centrum Kosmetyki i Medycyny Estetycznej Medicor (ul. Karmelicka 10) sms o treści: MKA kleopatra imię i nazwisko sms o treści: MKA fitness imię i nazwisko 10 sztuk perfumowanej wody toaletowej Amber Elixir Oriflame, każdy o wartości 95 zł sms zaproszeń treści: MKA oriflame imię i nazwisko 5 płyt Agnieszki Chrzanowskiej „Bez udziału gwiazd” sms o tresci: MKA Chrzanowska imię i nazwisko 10 zaproszeń VIP o wartości 120 zł na Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE&Spa, które odbędą się 7-8 listopada NCK, ul. Jana Pawła II 232 sms o treści: MKA lne vip imię i nazwisko 10 prenumerat czasopisma „Le Nouvelle Estetique & Spa”, o wartości ok. 75 zł sms o treści: MKA prenumerata imię i nazwisko 5 płyt DVD z kursem masażu w wykonaniu Gila Amsallema, o wartości 69 zł, ufundowanych przez Le Nouvelle Estetique & Spa sms o treści: MKA lne dvd imię i nazwisko 4 zestawy kosmetyków do pielęgnacji dłoni firmy OPI ufundowane przez Le Nouvelle Estetique & Spa, każdy o wartości 330 zł sms o treści: MKA lne opi imię i nazwisko Wyślij SMS na numer 7101, koszt sms-a 1,22 zł (z VAT) Konkursy trwają od 10 września do 27 pażdziernika 2009* * o ile opis każdego z nich nie stanowi inaczej ........................................................................................................... Losowanie nagród 29 października. Zwycięzców poinformujemy sms-em. Nagrody będą do odbioru w redakcji Miasta Kobiet, ul. Ujejskiego 11/3. Informacje o konkursie także na stronie www.miastokobiet.pl 6 Miasto Kobiet 2009 artykuł promocyjny Redakcja „Miasta Kobiet” ogłasza konkurs KRAKÓW MIASTEM KOBIET Robisz wyjątkowe zdjęcia? Jesteś zapalonym grafikiem? Lubisz projektować? Pokaż, że Kraków należy do kobiet! Użyj wyobraźni i... zaprojektuj okładkę magazynu „Miasto Kobiet” Z okazji pięciolecia istnienia pisma „Miasto Kobiet” zaprasza artystów grafików i fotografów, zarówno profesjonalistów jak i amatorów, do zaprojektowania jubileuszowej okładki. Masz niepowtarzalną szansę zobaczenia swojego projektu w listopadowo-grudniowym wydaniu tego magazynu oraz na urodzinowej wystawie pokonkursowej, która odbędzie się w Galerii Krakowskiej w dniach 12-22.11. Dodatkowo dla zwycięzcy konkursu Akademia Fotografii ufundowała dowolny miesięczny kurs do wykorzystania w styczniu w krakowskiej lub warszawskiej filii szkoły. Najlepsze prace zostaną też nagrodzone cennymi albumami ufundowanymi przez Księgarnię Specjalistyczną House of Albums. W skład jury konkursu wchodzą: Aneta Pondo – założycielka i redaktor naczelna magazynu „Miasto Kobiet”, prof. Jan Nuckowski – grafik, dziekan Wydziału Form Przemysłowych ASP w Krakowie oraz Paweł Jancewicz – dyrektor Akademii Fotografii. Termin nadsyłania prac 15 października. Projekt opisany imieniem i nazwiskiem autora należy dostarczyć w postaci elektronicznej i wydruku A4 do redakcji „Miasta Kobiet” (ul. Ujejskiego 11/3, 30-102 Kraków). Szczegóły i regulamin konkursu „Kraków Miastem Kobiet” dostępny za stronie www.miastokobiet.pl sponsorzy: patroni medialni: patroni medialni: Przy pływy fot. Andrzej Tyszko i odpływy Rozmowa z wokalistką Korą Jackowską Kora Jackowska to żywa legenda polskiego rocka. Do dziś na naszej scenie muzycznej nie pojawiła się wokalistka o takim głosie, takiej ekspresji, takiej osobowości. Można ją kochać lub nienawidzić, ale na pewno nie sposób przejść obojętnie wobec jej twórczości. Kiedy z końcem minionego roku Kora i Marek Jackowscy ogłosili zawieszenie działalności Maanamu, wielu fanów było niepocieszonych. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przekonacie się o tym, czytając nasz wywiad z Korą muzyka Na początku lipca odsłoniła Pani wraz z Markiem Jackowskim gwiazdę Maanamu na chodniku sław pod Wawelem. Jak wrażenia? To było dla mnie wielkie wyróżnienie. Bardzo kocham miasto mojej młodości. Co ciekawe, w miejscu, gdzie odsłanialiśmy z Markiem gwiazdę, często bawiłam się jako mała dziewczynka. W najśmielszych marzeniach nie myślałam, że Kraków uhonoruje kiedyś moją twórczość. Dlatego jestem bardzo szczęśliwa. Znana, otoczona legendą, nazwa zespołu może z czasem stać się balastem dla tworzących go artystów. Czy zawieszenie działalności Maanamu przyniosło Pani wyzwolenie – otwarcie na nowe wyzwania artystyczne? Tak. Zebrałam teraz całkowicie nowy zespół i chcę z nim koncertować i nagrywać płyty. Znalazłam dwóch naprawdę świetnych, wręcz zjawiskowych gitarzystów oraz dopasowaną sekcję rytmiczną. Mam nową energię, mnóstwo świeżych pomysłów. Moich fanów ucieszy zapewne fakt, że gramy także utwory Maanamu – w końcu przecież mojego zespołu, który wykonywał piosenki z moimi tekstami. A co najważniejsze, moi nowi muzycy odkrywają zupełnie inne możliwości zawarte w tych starych utworach. Jest to orzeźwiające doświadczenie. Ostatnia płyta Maanamu – „Znaki szczególne” – była zaskakującym powrotem grupy do rocka. Czy w tej estetyce znajduje Pani jeszcze coś interesującego – jako wokalistka, ale też jako słuchaczka? Muzyka rockowa wydaje się być niewyczerpywalna w swych możliwościach. A nowoczesna elektronika jeszcze poszerza ten potencjał. Żyjemy w niezwykle ciekawych pod tym względem czasach, gdy następuje wspaniała synteza wszelkich dotychczasowych form rocka: hipisowskiej muzyki psychodelicznej, punku, nowej fali, electro, techno i hip-hopu. Jako słuchaczka cenię sobie takich artystów, jak Beck czy Davendra Banhart, którzy w wyrazisty sposób nawiązują w swej twórczości do brzmień z lat mojej młodości. Są również bardzo ciekawe grupy: Yeah Yeah Yeahs, Empire of the Sun, Crystal Castles czy CocoRosie. Czerpią one wiele z muzyki rockowej awangardy, której też kiedyś dużo słuchałam: Franka Zappy, The Residents, Tuxedemoon czy Chrome. Wyrasta Pani z hipisowskiej kontrkultury przełomu lat 60. i 70. Na ile tamte idee ukształtowały sposób postrzegania świata Kory, a co za tym idzie – jej osobowość artystyczną? Kontrkulturowy ruch hipisowski był dla mnie ważny z dwóch powodów. Wydaje mi się, że obiektywnie, jako historyczne wyda- rzenie, wiele zmienił on w postrzeganiu świata. Zaproponował tolerancję, rozszerzoną percepcję, dobre wartościowe życie szanujące inne żyjące istoty; był pacyfistyczny, a w polskim wydaniu – antytotalitarny. Drugi powód to ten, że byłam wtedy bardzo młoda i to była dla mnie wielka przygoda. Bardzo duże, wręcz sakralne znaczenie w tym ruchu miała muzyka. To się powtórzyło w czasie wielkiej fali polskiego rocka na początku lat 80., którą, mówiąc nieskromnie, Maanam zapoczątkował. Jednym z wyznaczników kontrkultury był swoisty kult totalnej wolności – poza wszelkimi zakazami i nakazami społecznymi, politycznymi czy religijnymi. Utożsamiała się z tym Pani? W dzieciństwie żyłam w bardzo zniewolonej społeczności zakonnego domu dziecka, więc wolność ma dla mnie fundamentalne znaczenie. Przeciwstawiam się tym systemom wartości i tym ludziom, którzy polują na moją wolność. W prywatnym wymiarze nie mam żadnego szefa ani kogoś, kto mi coś narzuca. Jestem wolna – jako artystka i jako kobieta. Kiedy w 1976 roku Maanam zaczynał działalność, był zespołem hipisowskim. Cztery lata później, na pamiętnym festiwalu w Opolu, objawił się jako zespół punkowy. Jak doszło do tej transformacji? Maanam był początkowo zespołem post-hipisowskim i powoli przekształcał się w zespół prepunkowy czy nowofalowy. Istotą ruchu hipisowskiego był bunt, ale gdy muzyka hipisowska zamieniła się w koturnowe, para-symfoniczne, bombastyczne i pompatyczne wytwórstwo, zaczęliśmy szukać nowej stylistyki, buntowniczej i anarchistycznej, a właśnie tym był wówczas punk. Czy punk pociągał Panią wtedy jedynie ze względów estetycznych, czy również jako pewien zestaw idei determinujących ogląd świata? Jako jedno i drugie. Bunt, anarchia, prowokująca moda i cała estetyka punkowa bardzo mi się podobała. Oceniając z perspektywy czasu, najważniejszym wyznacznikiem Pani tekstów z lat 80. jest potrzeba zachowania własnego indywidualizmu. Czemu było to aż tak ważne? Język ówczesnej muzyki był tak samo pozbawiony indywidualizmu, jak język gazet, radia, telewizji i całej reszty. Drętwa, martwa mowa drewnianych ludzi. Ja zaczęłam śpiewać swoim językiem i to się spodobało, wzbudziło entuzjazm. Co ciekawe, dzisiaj mamy drętwą mowę promocji, tak jak kiedyś mieliśmy drętwą mowę propagandy. www.miastokobiet.pl 15 muzyka 16 Miasto Kobiet 2009 Maanam, podobnie jak większość polskich zespołów rockowych w czasach Peerelu, tworzył w warunkach nieustannego konfliktu: z jednej strony desperackie próby zachowania niezależności od władz komunistycznych, z drugiej – konieczność współdziała- zmiana muzyki grupy w stronę balladowego popu. Co spowodowało ten zwrot? Odbyło się to bardzo naturalnie. To są takie przypływy i odpływy, naturalne zmiany, wynikające ze stanów emocjonalnych. Klimat Peerelu był bardzo ostry, potem zro- nia z nią, choćby w kwestiach organizacji koncertów. Jak sobie z tym radziliście? Nie mieliśmy tego rodzaju problemów do czasu sławetnego koncertu dla komunistycznych aparatczyków w 1984 roku. Kiedy odmówiliśmy wzięcia w nim udziału, zaczęto nas straszyć dosłownie wszystkim, czym można było w tamtych czasach straszyć ludzi. Momentalnie zniknęliśmy z anteny i z mediów. Towarzysz Świrgoń powiedział, że to nasz koniec. A dzisiaj Świrgonia już nie ma, za to my nadal jesteśmy. Alkohol i narkotyki od zawsze były nieodłączną częścią rockowego stylu życia. Do Polski zjawisko to dotarło na szerszą skalę w latach 80. Do Maanamu także? Kiedyś bywałam jedyną trzeźwą osobą w naszym zespole. Muzycy walczyli w ten sposób ze stresem, zresztą po koncertach, w hotelach, często była tylko wódka, nic do jedzenia. Dzisiaj zachowujemy stuprocentową higienę. Nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby na koncertach czy w studiu nie być trzeźwym. Tworzenie muzyki to ciężka i odpowiedzialna praca. W zespole, w którego skład wchodzi wokalistka i kilku instrumentalistów, wytwarzają się szczególne emocje – pewne napięcie seksualne między nimi. Jak było u was? Było. Na razie nie będę jednak o tym mówić, może kiedyś coś na ten temat napiszę. Prawdą jest, że w czasie koncertu w Holandii zdarzyło się, że moi muzycy... pobili się na scenie. Publiczność była zachwycona, takiego punk rocka jeszcze nie widzieli. Maanam okazał się jedną z niewielu gwiazd z czasów Peerelu, która świetnie odnalazła się w rzeczywistości nowej, demokratycznej Polski. Na pewno zadecydowała o tym biło się łagodniej, więc nasza muzyka też musiała się zmienić. Głównym tematem waszych piosenek w latach 90. stała się miłość – we wszel- kich jej odmianach: od czysto zmysłowej, do duchowej, niemal metafizycznej. Myślę ze miłość w każdej ze swych postaci jest najważniejszą emocją w życiu człowieka. Dlatego jest tematem, który się nigdy nie wyczerpie ani nie znudzi. Pani teksty można też odczytać jako swoisty zapis perygrynacji duchowych. Dziś wydaje się, że odnalazła się Pani w buddyzmie. Czy rzeczywistoście? Nie jestem buddystką, zbieżności są przypadkowe. Cenię życie i szanuję przyrodę. Wierzę w duchowy wymiar całego kosmosu. Jestem za otwarciem na innych, za miłością i harmonią. To stare, hipisowskie, a właściwie po prostu ludzkie, ideały. Może naiwne, ale piękne. Z biegiem lat Maanam zmienił się w płytowo-koncertową maszynę, pozwalającą na bezstresowe funkcjonowanie na rynku muzycznym. Godzi się Pani na to? No, to nie było całkowicie bezstresowe, ale rzeczywiście z czasem trochę... nudne i wyjaławiające. Granie dla tysięcy ludzi nigdy nie jest łatwe, to gigantyczna praca. Teraz na powrót zamierzam grać w klubach i zmierzyć się z publicznością w zasięgu widowni. Rozmawiał Paweł Gzyl Tradycja i nowoczesność Jaka jest naprawdę dobra, polska kuchnia? To dania skomponowane z najlepszej jakości składników, a ich tradycyjne receptury odświeżone zgodnie z najnowszymi kulinarnymi trendami. Takie właśnie założenie przyjęli właściciele nowej krakowskiej restauracji Biała Róża. Powstała ona w kompleksie pałacowym „Dworek krakowski” przy ul. Straszewskiego 16, niemal u podnóża Wawelu. – Chcieliśmy stworzyć eleganckie, ale jednocześnie gościnne miejsce o rodzinnej atmosferze. Czy nam się to udało, zweryfikują goście – mówi właścicielka restauracji, Urszula Kania. – Blisko od nas do Rynku, Plant i Filharmonii. Sama jestem wielbicielką muzyki klasycznej i wiem, że po koncercie dobrze jest usiąść przy lampce wina i wraz z przyjaciółmi porozmawiać o tym, co się przed chwilą słyszało, i wspólnie pobiesiadować. Biała Róża dysponuje przestrzenią, w której bez problemu zmieści się wesele, rodzinna uroczystość czy spotkanie biznesowe. – Miejsca jest u nas pod dostatkiem. Mamy też świetne zaplecze technicznie. W każdej chwili możemy przygotować catering na dowolną liczbę gości – zapewnia właścicielka. W Białej Róży serwuje się autorskie dania kuchni polskiej, wzbogacone dodatkami charakterystycznymi dla niektórych regionów Francji i Włoch. To nie nowość – polska kuchnia od lat czerpie inspiracje nie tylko ze wschodu, ale także z zachodu Europy, a polskie menu zawsze uchodziło za bardzo wykwintne. Pora skończyć ze stereotypem, że jest to kuchnia ciężka i przeładowana produktami mącznymi i ziemniakami. W Białej Róży jest więc smacznie – a nie tłusto, a tradycyjne polskie potrawy komponowane są z uwzględnieniem intrygujących, nowych smaków. W menu znajdziemy i takie dania, których smak zdążył już oczarować pierwszych klientów. – Goście wracają do nas specjalnie miedzy innymi na nasz krem brulèe. Bardzo nas to cieszy – dodają właściciele. Szef kuchni artykuł promocyjny Białej Róży poleca: - Płatki łososia marynowane w limonce, czerwonej cebuli i zielonym pieprzu - Wątróbka cielęca podana na miksie sałat z orzechami smażonymi z bekonem i parmezanem oraz wiśniowym sosem winegret - Kozi ser z wiejską szynką w cieście filo podany z malinowo-balsamicznym sosem - Dorada pieczona z limonką podana na pieczonych ziemniakach z soczewicą i sosem ze świeżych ogórków - Krem brulèe z malinami lub pomarańczami Restauracja Biała Róża, ul. Straszewskiego 16, tel. 012 421 51 90, www.restauracjabialaroza.pl fot. arch. rodzinne Korowód z cieniem Od śmierci Marka Grechuty upłynęły trzy lata. Jak pamiętają go ci, których artystyczne ścieżki skrzyżowały się ze śladami krakowskiego piosenkarza, poety i kompozytora? I co w nich po tych spotkaniach pozostało? muzyka Leszek Aleksander Moczulski M fot. Zenon Wróbel. arch. rodzinne ożna powiedzieć, że Marka poznałem nadzwyczaj zwyczajnie. Wracaliśmy tym samym pociągiem z Warszawy do Krakowa. Wsiedliśmy do tego samego przedziału i całą drogę spędziliśmy na rozmowie. Moja współpraca z Markiem to nie tylko kilka napisanych tekstów. Przynosiłem czasem tomiki poezji, z których Marek wybierał interesujące go utwory. Pewnego razu przyniosłem wiersze Jana Zycha. To był mój wkład w powstanie „Kantaty”. Wielu ludzi mówi, że „Korowód” i „Dni, których nie znamy” to hymny pokolenia i dwie najważniejsze piosenki Marka. Kiedy powstawała druga z nich, byłem jakby aktorem drugiego planu, obserwowałem początek tworzenia, słuchałem pierwszego zarysu muzyki. Potem przez kilka tygodni nie widziałem ani Marka, ani Jana Kantego i nagle usłyszałem jak śpiewają tę piękną piosenkę. Byłem nią urzeczony, jakby zaczarowany. Jeśli chodzi o „Korowód”, to musimy przywołać czas, w którym napisałem ten tekst. Był to koniec lat 60. To co przepełniało wtedy ludzi chciałem wpleść w inspiracje nadające sens ludzkiej egzystencji. Kilka lat wcześniej widziałem film Ingmara Bergmana Siódma pieczęć. To było moje główne źródło natchnienia, zwłaszcza scena końcowego korowodu bohaterów, prowadzonych przez „Czarną panią”. Napisałem o ludzkim korowodzie, o „dance macabre” moich czasów. Historia powstania „Korowodu” jako piosenki jest bardziej skomplikowana. Janek Kanty Pawluśkiewicz napisał bardzo ciekawą muzykę, ale nagrał jedynie dwie strofy. Jakiś czas później zadzwonił do mnie Marek. – Wiesz, napisałem muzykę do twojego tekstu, do „Korowodu”, przyniosę ci, posłuchasz. Przyniósł nagranie. Tekst był w całości, a muzyka genialna. W piosence tekst jest bardzo ważny, ale utwór istnieje w pamięci słuchacza przez muzykę. Marek potrafił tą pamięcią zawładnąć, przekazać swoje przesłanie. Zawsze rozumiałem jego twórczość jako odwołanie do wewnętrznej ludzkiej szlachetności, co zwłaszcza dzisiaj pobrzmiewa archaicznie. Jego głęboki szacunek do przeszłości, do podstawowych wartości w naszej kulturze powodował, że postrzegano go jako człowieka żyjącego w innym świecie, bo przecież Marek trafiał w nasze najskrytsze pragnienia. Był poetą subtelności i melancholii. Genialnie odczytywał poezję i równie wspaniale ją tworzył, jakby został tym naznaczony. Tak go postrzegam do dziś – choć już nieobecnego, jednak ciągle jasnego, czytelnego, opierającego się upływowi czasu. www.miastokobiet.pl 19 muzyka Jan Kanty Pawluśkiewicz N Festiwal KOROWÓD 26.09 – 09.10 Danuta Grechuta oraz fundacja Piosenkarnia Anny Treter zapraszają na drugi festiwal twórczości Marka Grechuty KOROWÓD. Tegoroczny festiwal to nie tylko liczne koncerty, ale także wystawy i wydarzenia plenerowe. Jego kulminacyjnym punktem będzie koncert galowy pt. „Magia obłoków” (07.10), podczas którego piosenki Marka Grechuty zaśpiewają m.in..: Grzegorz Markowski, Tadeusz i Piotr Woźniakowie, Jacek Wójcicki, Artur Gadowski, Piotr Cugowski i Anna Treter oraz zwycięzca ogólnopolskiego konkursu na interpretację piosenek Marka Grechuty. Wokalistom będzie towarzyszył zespół ANAWA w ostatnim składzie. – Naszym celem jest przekazywanie kolejnym pokoleniom twórczości Marka Grechuty – pieśniarza, poety, kompozytora, malarza, jednej z najwybitniejszych postaci swojego pokolenia – mówią ogranizatorzy. – Chcemy ponadto przypomnieć szerokiej publiczności innych znakomitych twórców, którzy związani byli z Markiem. ie pamiętam mojego pierwszego spotkania z Markiem. Obaj co prawda byliśmy studentami architektury, ale ja byłem już na trzecim roku, więc pierwszoroczniak Grechuta był dla mnie zupełnie nieistotny. Pamiętam jednak miejsce, notabene dziś równie porywające swoim tandetnym wystrojem. Mówię o klubie studentów Politechniki „Pod przewiązką”. Tam mieliśmy nasz kabaret „Anawa” i tam musieliśmy się pewnie zetknąć po raz pierwszy. Ja dorabiałem graniem w zespołach jazzowych, on poszukiwał instrumentu pozwalającego doskonalić muzyczną biegłość. Tak, moje pierwsze wspomnienie to Marek grający na fortepianie. Grał zupełnie inaczej niż ci, na których do tej pory zwracałem uwagę, a na dodatek... śpiewał. Zrobiło to na mnie wrażenie tym większe, że do tej pory zaliczałem się do ortodoksyjnych wyznawców muzyki instrumentalnej i jazzowej w jej nowoczesnej formie. Wtedy, „Pod przewiązką” zderzyły się dwa zupełnie różne estetycznie światy. Kiedy już się o siebie otarły, gdy okrzepliśmy w naszym kabarecie, przyszedł rok 1967, kiedy postanowiliśmy stanąć do rywalizacji w Studenckim Festiwalu Piosenki. Festiwal miał już wtedy ustaloną rangę, a laureaci z lat poprzednich, tacy jak Ewa Demarczyk czy Urszula Sipińska, byli znani szerokiej publiczności. Nasz start okazał się sukcesem, bo zaraz za Marylą Rodowicz, dynamiczną studentką z Warszawy, która zdobyła pierwsze miejsce, uplasował się refleksyjny student z Krakowa, Marek Grechuta z towarzyszącym mu zespołem „Anawa”. To była nasza pierwsza miarodajna weryfikacja. Do tej pory to, co robiliśmy, podobało się nam PROGRAM FESTIWALU KOROWÓD 2009 26.09 - Finał konkursu na interpretację piosenek z repertuaru Marka Grechuty Kraków, Scena Tęcza, ul. Praska 52, godz. 15, wstęp wolny 03.10 - Koncert laureatów „Świecie nasz” oraz recital zespołu Dzień Dobry, ubiegłorocznego zwycięzcy konkursu, Kraków, aula U2 Akademii Górniczo-Hutniczej, ul. Reymonta 7, g. 19, Bilety: Pasaż Bielaka, Rynek Główny 9 04.10 - Koncert Laureatów „Świecie nasz”, Muzyczne Studio im. A. Osieckiej w Warszawie, transmisja na żywo na antenie radiowej Trójki, g. 20. 06.10 - Koncert „Cała jesteś w skowronkach” – piosenki Leszka Aleksandra Moczulskiego. Wystąpią: Paulina Bisztyga, Artur Gadowski, Kapela Brodów, Maciej Klaś, Joanna Kondrat, Joanna Kulig, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Janusz Radek, Beata Rybotycka, Magdalena Steczkowska, Anna Treter, bracia Andrzej i Jacek Zielińscy. Prowadzenie Andrzej Poniedzielski. Kraków, Opera Krakowska, ul. Lubicz 48, g. 19:30, Bilety: Pasaż Bielaka, Rynek Główny 9 06- 20.10 - Wystawa fotografii Zenona Wróbla, Kraków, Hotel Pod Różą, ul. Floriańska 14, codziennie w g. 11-19 Markowski, Anna Radwan, Hania Rybka, Anna Treter, Zbigniew Wodecki, Tadeusz Woźniak, Jacek Wójcicki, artyści operowi: Joanna Woś i Przemysław Firek, chór None-it oraz zwycięzca ogólnopolskiego konkursu na interpretację piosenek Marka Grechuty. Wszystkim wokalistom towarzyszył będzie zespół ANAWA w składzie, jaki akompaniował Markowi Grechucie w ciągu ostatnich 10 lat jego pracy na estradzie. Kraków, Opera Krakowska, ul. Lubicz 48, g. 19:30, Bilety: Pasaż Bielaka Rynek Główny 9 09.10 - Msza Święta w Bazylice Mariackiej; „Ocalić od zapomnienia” w wy- konaniu trębacza z Wieży Mariackiej; Uroczystości przy pomniku Marka Grechuty na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie Szczegółowy program na: www.piosenkarnia.pl 20 Miasto Kobiet 2009 fot. A. Wiernicki, arch. rodzinne 07.10 - Koncert Galowy „Magia obłoków”, Wystąpią: Artur Gadowski, Grzegorz muzyka samym, naszym przyjaciołom i dziewczynom z akademików. Teraz Marek stał się idolem płci pięknej. Pamiętam nawet, że zwłaszcza starsze fanki z upodobaniem używały określenia „schrupać”, co go wielce irytowało, może nawet zawstydzało. Mówią, że najważniejsze piosenki Marka, to „Dni, których nie znamy” i „Korowód”. To chyba uprawnione twierdzenie. Miałem własny pomysł na „Korowód”. Miał to być powolny, chóralny utwór, wykorzystujący jedynie dwie strofy tekstu Leszka A. Moczulskiego. Wyszedłem z założenia, że skoro słuchacz skupia swoją uwagę na tekście przez około trzy minuty, szkoda marnować tak znakomity wiersz na znudzoną bezrefleksyjność. Marek jakby odnalazł ten tekst po raz drugi, pewnie w rewanżu za to, że moją wersję śpiewał chór i nie zaprosiłem go do udziału w nagraniu. Jego wersja okazała się tak dobra, że zepchnęła moją w przysłowiowy kąt. Miał swój wielki sukces, wykorzystał całość wiersza, a ja do dziś uważam, że to najwybitniejsza piosenka tamtego czasu. Wielokrotnie pytano nas obu, dlaczego nasze drogi się rozeszły. Myślę, że był to naturalny porządek rzeczy. Był czas, kiedy bardzo intensywnie wymienialiśmy doświadczenia, stale przebywaliśmy ze sobą. To obniża próg odporności towarzyskiej. Ja po czterech latach współpracy chciałem spróbować czegoś nowego, muzyki teatralnej, filmowej. Może siedział we mnie snob, który pchał mnie zwłaszcza do filmu, w każdym razie nie pożądałem już piosenki. Marek natomiast chciał kontynuować to, co robiliśmy dotychczas. Po kilku latach zatęskniłem za Markiem i zaprosiłem go do pracy nad „Szaloną lokomotywą”, do śpiewania Witkacym. Wydawało się, że całe przedsięwzięcie to poryw szaleństwa, bo nie tylko nie było w Polsce musicali, ale i Witkacy wydawał się nie pasować do podobnych celów. Jeśli dołożyć do tego namiot i osobę reżysera Krzysztofa Jasińskiego, robi się jakieś niewyobrażalne wariactwo. Skomponowaliśmy z Markiem pierwszą część „Lokomotywy”, która nosiła tytuł „Siedemnaście refrenów” i Polskie Radio nie chciało nam tego nagrać. Nie chodziło o względy cenzuralne, tylko o powszechne przekonanie, że to co robimy nie ma żadnego sensu. Nawet Magda Umer, zwykle dokonująca trafnych wyborów artystycznych, odmówiła nam swojego udziału. Pewnie do dziś tego żałuje, bo sukces „Lokomotywy” był ogromny, nie tylko w kraju, ale i na awangardowym festiwalu w Amsterdamie. Nie byłby jednak Marek człowiekiem z krwi i kości, gdybym wszystko w nim wychwalał. Zwłaszcza z początku drażniła mnie jego melorecytacja. Oczywiście nie była to kwestia jego osobowości, ale estetyki, i na domiar wszystkiego okazało się, że właśnie w melorecytacji tkwił jego niezaprzeczalny czar. Marek odszedł trzy lata temu. Z tej perspektywy można oceniać jego twórczość i jego samego. Czterdzieści lat jego pracy artystycznej to dzieło geniusza. Brzmi to może nieco zabawnie, bo przecież Marek był tylko moim kolegą z architektury. Stworzył wiele doskonałych utworów, biorąc za partnerów wielkich estetów i wieszczów, co było ówcześnie skandaliczne i niedopuszczalne. Dziś wiemy, że swoim partnerom był równy. Leszek Wójtowicz W yznaczenie momentu pierwszego zetknięcia z Markiem jest dla mnie kłopotliwe. Czy miałaby to być chwila z moich lat szkolnych, kiedy pierwszy raz usłyszałem „Niepewność”? Widziałem go wtedy w telewizji, a potem czytałem recenzje oburzonych krytyków, którzy nie zgadzali się na „śpiewanie Mickiewicza”. A może pierwszym spotkaniem powinienem nazwać występ Marka w „Piwnicy pod Baranami”, na którym udało mi się być? To był „Gombrowicz”, Marek śpiewał w finale. Pamiętam też słynną „Szaloną lokomotywę” i Marka – Belzebuba, w białym fraku. Uśmiecham się do tego wspomnienia, bo szalonej energii, z jaką Marek wtedy śpiewał, nie da się i nie chce się zapomnieć. Krytycy pisali, że „Grechuta nie nadaje się na Belzebuba”, a ja – oglądając spektakl w namiocie Teatru STU – zadawałem sobie pytanie, czy ten czart nie jest zbyt drapieżny, czy diabli frak zanadto nie pachnie siarką. Nigdy nie pozbyłem się także wrażenia, że ta rola wiele go kosztowała. Marek musiał się przeobrazić w trochę innego Grechutę. Zrobił to w sposób mistrzowski, bo miał dar bezbłędnego odczytywania tekstu. Nigdy nie musiałem zadawać sobie pytania, co najbardziej mi w nim imponuje. Od początku wiedziałem, że to ta jego wyjątkowa wszechstronność. Grał na fortepianie, co uwielbiałem, bo podchodził do instrumentu z jakąś urzekającą pokorą. Był niezwykle wrażliwym poetą. Ot choćby „Piosenki dla dzieci”, te śliczne bajki zadedykowane ukochanemu synowi Łukaszowi, to poezja najwyższej próby. Był też kompozytorem i jako taki stanął u boku największych polskich twórców piosenki literackiej. www.miastokobiet.pl 21 fot. Anna Wójtowicz, arch. rodzinne muzyka Był też pieśniarzem. Nikt przed Markiem tak nie śpiewał, za jego życia nikt tak nie śpiewał, i nikt po nim śpiewać tak nie będzie. Nie miał potężnego głosu, ale był to głos nośny, okraszony bezbłędną intonacją, doskonałą dykcją. Kiedyś na jakimś bankiecie powiedziałem, że w „Korowodzie”, mającym oczywiście bardzo wyraźną linię melodyczną, pobrzmiewa pewna „praraperska” pulsacja. Bardzo szczerze śmiał się, kiedy tak określiłem jego śpiewanie. Marek był też architektem i o tej swojej pasji potrafił pięknie opowiadać. Był również malarzem. Mam w domu jego pastel – wiązankę irysów z bardzo osobistą dedykacją. Rozumiem, że dla wielu po Marku pozostaną przede wszystkim piosenki, ale ja przechowam obraz takiego świetlistego człowieka, dla którego sztuka nie była dodatkiem do kolorowego magazynu, była życiem. To nie patos, tak było. W roku 1983 albo 84 wydawało mi się, że o Marku wiem już wszystko. Okazało się, że nie miałem racji. Na ówczesnym Studenckim Festiwalu Piosenki, zupełnie innym niż teraźniejsze, ktoś wystąpił z pomysłem zorganizowana koncertu zatytułowanego „Guma do żucia”. Impreza odbyła się na scenie Teatru J. Słowackiego. Na początku występował Balet Form Nowoczesnych Jerzego Birczyńskiego, potem grałem – nie chwaląc się – ja. Po przerwie występował Marek z zespołem Anawa, a gościnnie śpiewały panie Urszula Kiebzak i Dorota Pomykała. Tytułową „Gumę do żucia” miała zaśpiewać Krystyna Janda, która jak się okazało na kilka dni przed koncertem, przyjechać do Krakowa nie mogła. Na scenę wyszedł Marek, gospodarz wieczoru. Myślałem, że zakłopotany zacznie przepraszać widzów. On uśmiechnął się pięknie i powiedział: Szanowni państwo... guma do żucia, sprawa prosta – człowiek guma, przed państwem balet Jerzego Birczyńskiego. Mówi się, że Marek nie pasuje do anegdoty. To całkowite łgarstwo. Na dowód jeszcze jedna anegdota. W połowie lat 80-tych Marek obwieścił nam, że zakupił swojemu synowi komputer, legendarne dziś Atari. Twierdził, że pomoże mu to w przyszłej karierze zawodowej. Pewnego dnia, wpadłszy do Grechutów przypadkowo, cóż zobaczyłem? Marka i Łukasza siedzących przed tą wspomagającą talent i karierę maszyną, grających w łódź podwodną. Kiedy Marek odszedł, było mi bardzo źle. Wiedzieliśmy, że był chory, ale człowiek zawsze łudzi się, że jeszcze nie czas, że jeszcze jeden zwrot się przydarzy. Marek cieszył się sukcesami tych, których lubił i cenił. Robił to w sposób szczery, bez cienia fałszu. To w środowisku artystów zdarza się niezwykle rzadko. Było w nim ciepłe dobro i coś takiego, czego nazwać nie można, ale za co na pewno został zaproszony do Nieba. WYSŁUCHAła Anna Laszczka „Miasto Kobiet” jest patronem medialnym festiwalu. Dla Naszych Czytelników mamy cztery podwójne zaproszenia: dwa na koncert „Świecie nasz” (03.10) oraz dwa na koncert „Cała jesteś w skowronkach” (06.10). Szczegółowe informacje o konkursie – czytaj na str. 6. Więcej o festiwalu KOROWÓD na www.piosenkarnia.pl 22 Miasto Kobiet 2009 Miejsce niezwykłe, rodem z Italii – kawiarnia, bar, miejsce na lunch, na spotkanie z przyjaciółmi, na spotkanie w interesach, miejsce na spotkanie z Italią Szanowni Państwo! Aby umilić Państwu jesienne wieczory planujemy od drugiej połowy września organizować wieczory tematyczne, podczas których będą Państwo mieli szansę poznawać poszczególne regiony Włoch z jego charakterystycznymi winami, kuchnią i przysmakami. Planujemy wieczory organizować tak, aby była to mała podróż w czasie i przestrzeni! Serdecznie zapraszamy do nas wszystkich smakoszy włoskich specjałów i wielbicieli włoskiej kultury! Czekamy na naszych Przyjaciół i Gości od 7 rano do takiej pory, kiedy się nami znudzicie (co nigdy nie zdarza się przed 24! ), na włoską kawę i desery, panini, sałatki, terriny i oczywiście wina! artykuł promocyjny Jesteśmy razem już ponad miesiąc czasu! Pragniemy podziękować wszystkim, którym przypadł do gustu nasz lokal. Dzięki Państwu w ciągu zaledwie kilku tygodniu na dobre zaistnieliśmy na gastronomicznej mapie Krakowa! Mamy spore grono stałych Klientów, Przyjaciół i Wielbicieli! Z czego jesteśmy bardzo dumni. Zostaliśmy również zauważeni i ocenieni (POZYTYWNIE!) przez jednego z najbardziej opiniotwórczych ludzi krakowskiej gastronomii (to jest nasza opinia, ale wierzymy, że nie tylko) p. W. Nowickiego. Bardzo dziękujemy za słowa uznania oraz konstruktywną krytykę. Każdego dnia doskonalimy nasz serwis, nasze receptury i dokładamy wszelkich starań, aby każdy nasz Gość czuł się u nas jak w domu swoich Przyjaciół. Szczytem naszych marzeń jest, aby tak nas traktował… Barolo Lunch Bar, Kraków, ul. Zwierzyniecka 23, tel. 012 357-31-83 www.eno-art.eu www.barolo-bar.com www.miastokobiet.pl 23 Wydarzenia KRAKÓW wrzesień - październik festiwale: 12.09, 18.09, 19.09, 21.09, 26.09, 02.10, 04.10, 09.10, 10.10, 15.10, 17.10, 25.10, 13-19.09, Festiwal Sacrum Profanum, www.sacrumprofanum.pl 20-26.09, Festiwal Filmów Dziecięcych Galicja 2009, Kijów Centrum www.festiwalgalicja.pl al. Krasińskiego 34 25-27.09, Festiwal Anielski, www.artcherub.com 26.09-09.10,Festiwal Korowód pamięci Marka Grechuty, www.piosenkarnia.pl 27.09-06.12,Krakowska Jesień Jazzowa, Alchemia, ul. Estery 5, www.alchemia.com.pl 8-11.10, Nuevo Mundo Festiwal, www.nuevomundofestival.pl 9-11.10, Cracovia Music Festival, Państwowa Szkoła Muzyczna II stopnia im. Władysława Żeleńskiego, ul. Basztowa 9, g.19 12-18.10, 45 Studencki Festiwal Piosenki, www.instytutsztuki.pl 15-25.10, 7 x Gospel Festiwal, www.7xgospel.com.pl 21-25.10, Unsound 2009, www.unsound.pl 3-7.11, Międzynarodowy Festiwal Literatury im. Josepha Conrada, www.conradfestival.pl 5-8.11, XIII Targi Książki w Krakowie, Hala Targi w Krakowie ul. Centralna 41a, www.targi.krakow.pl inne: 16.09, 23-25.09, 10.10, 16.10, 24.10, 2-25. 10, 7-8.11, koncerty: 1.09, 5.09, 10.09, 12.09, Giganci Jazzu, Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 21 The Brew, Rotunda, Oleandry 1, g.19 The Good Life, Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 21 Nouvelle Vague, Rotunda, Oleandry 1, g. 20 Polish Standards, Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 21 Grupa MoCarta, Kino Kijów.Centrum, al. Krasińskiego 34, g. 19 The Polish Chamber Singers, Filharmonia, ul. Zwierzyniecka 1, g. 18 Riverside, Rotunda, Oleandry 1, g. 20 VOO VOO, Lizard King, Tomasza 11a, g. 21 Archive, Klub Studio, ul. Budryka 4, g.18 I AM X, Chris Corner, Rotunda, ul. Oleandry1, g. 20 Raz, Dwa, Trzy, Auditorium Maximum, Krupnicza 33, g.19 World Orchestra for Peace, Kościół św. Piotra i Pawła, ul.Grodzka 52a, g.18.30 Tribute to Abba, Dali Club, ul. Mazowiecka 21, g. 21 God is an Astronaut I Caspian, Manggha, ul. Marii Konopnickiej 26, g.20 Koncert dla Piotra, Piwnica pod Baranami, Rynek Główny 27 Wernisaż wystawy konkursowej Międzynarodowych Triennale Grafiki w Krakowie, Bunkier Sztuki, pl. Szczepański 3a, g.18 Kongres Kultury Polskiej, Audytorium Maximum, Krupnicza 33 Transmisja z Metropolita Opera: Tosca, Kijów.Centrum, al. Krasińskiego 34, g.19 Noc Nauki Transmisja z Metropolitan Opera: Aida, Kijów.Centrum, al. Krasińskiego 34, g.19 Festiwal PROGRESSteron CSW Solvay, ul. Zakopiańska 62 Kongres LNE, NCK, ul. Jana Pawła II 232 redaguje Joanna Bucior niestandardowo Tego kwartetu smyczkowego nie trzeba nikomu przedstawiać. Znakiem rozpoznawczym Grupy MoCarta jest swoboda, z jaką łączy repertuar klasyczny z rozrywkowym. Wszystkich wielbicieli muzycznego kabaretu zapraszamy na występ, który odbędzie się 2 października w Kijów.Centrum To nie koniec atrakcji dla tych, którzy wierzą, że klasyka nie jest passe. Dwa dni później na scenie Filharmonii Krakowskiej wystąpi The Polish Chamber Singers – męski sekstet wokalny, śpiewający a cappella. Wykonuje on utwory od renesansu po przeboje muzyki rozrywkowej lat 70. Na występy obu grup zaprasza Fundacja Kultury im. Ignacego Jana Paderewskiego. „Miasto Kobiet" jest patronem medialnym koncertów. 24 Miasto Kobiet 2009 NEwS Grupa MoCarta, 2 października, Kijów.Centrum, al. Krasińskiego 34, g. 19 The Polish Chamber Singers, 4 października, Filharmonia im. Szymanowskiego, ul. Zwierzyniecka 1, g. 18, www.paderewski.krakow.pl www.grupamocarta.art.pl Klasyka kultura gra Conrada – 3-7 listopada ficz e ni Choć tegoroczne Międzynarodowe Triennale Grafiki w Krakowie oficjalnie ruszyło już w maju, wernisaż wystawy konkursowej odbędzie się 16 września w Bunkrze Sztuki. To okazja do obejrzenia kolekcji grafik z Muzeum Polskiego w Ameryce, czy najlepszych prac z Japonii i Tajwanu. Prawdziwą rewelacją mają być grafiki nadesłane z głębi Afryki i Nepalu. Obowiązkowym przystankiem dla wszystkich miłośników mediów cyfrowych jest wystawa Digital Mo- tion Graphics. Ponadto organizatorzy zafundują zwiedzającym podróż do przeszłości. Planowane są trzy wystawy historyczne, w tym autorstwa znanego słowackiego grafika – Vladimira Gazovića. Wernisaż wystawy konkursowej Międzynarodowego Triennale Grafiki w Krakowie, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, pl. Szczepański 3a, 16 września, g. 18. 45.Studencki Festiwal Piosenki To niemal reguła, że zdobycie nagrody w tym konkursie otwiera drogę do dalszej kariery estradowej w Polsce. Wśród laureatów Studenckiego Festiwalu Piosenki są takie nazwiska jak Jacek Kaczmarski, Marek Grechuta czy Maryla Rodowicz. Aby stanąć na scenie Festiwalu trzeba wziąć udział w jednym z ponad 30 przeglądów organizowanych w całej Polsce. Tegorocznych zwycięzców poznamy już w połowie października. fot. Marcin Badzioch 45 Studencki Festiwal Piosenki – finał w Krakowie w 12-18 października. Koncert Galowy 17 października, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Plac św. Ducha 1, g. 18, www.instytutsztuki.pl www.miastokobiet.pl 25 kultura NEwS Tempo Libero 7x gospel – zrób sobie wolne restauracja z kuchnią śródziemnomorską z akcentami kuchni międzynarodowej Miasto aniołów Od 25 do 27 września na Kazimierzu zagoszczą anioły. Każdy z miłośników tych niebiańskich bytów będzie mógł je osobiście spotkać przy okazji odbywającego się tu Festiwalu Anielskiego. – Ludzie przez to, kim są i co robią, potrafią pełnić rolę aniołów. Dlatego nie zawsze trzeba sięgać nieba aby ich doświadczać – mówią organizatorzy z Galerii Art Cherub. Festiwal Anielski to m.in. liczne wystawy oraz jarmark przy pl. Wolnica. Natomiast w niedzielę 27 września, o godz. 20, w kościele św. Katarzyny anielskim głosem zaśpiewa Hanna Banaszak. Szczegóły na www.artcherub.pl Lunch catering bankiety przyjęcia Między 15 a 25 października miłośnicy muzyki gospel spotkają się w Krakowie podczas Festiwalu 7xgospel, który jest kontynuacją Warsztatów Gospel, zorganizowanych już po raz dziesiąty. Gospel Festiwal poprzez wykłady, seminaria, jam session, koncerty i warsztaty umożliwia poznanie tego rodzaju muzyki. Wydarzenie uświetni m.in. jedna z najbardziej znanych i doświadczonych instruktorek gospel z Anglii – Karen Gibson oraz znakomity dyrygent, muzyk, kompozytor i wokalista – Gerald T. Smith. Koncert finałowy Festiwalu 7xgospel odbędzie się 25 października w Filharmonii Krakowskiej, g. 18. Więcej na www.7xgospel.com.pl. [PP] Święto czytania Jeśli wierzyć badaniom, to przeciętny Polak czyta pół książki rocznie. Prawdziwych miłośników literatury jednak wciąż nie brakuje. Specjalnie dla nich już po raz trzynasty odbędą się w Krakowie Targi Książki. Czytelnicy zjadą pod Wawel, by wraz z czołowymi osobistościami świata kultury wziąć udział w konferencjach, seminariach i spotkaniach branżowych. Po raz pierwszy w tym roku targi poprzedzać będzie Międzynarodowy Festiwal Literatury im. Josepha Conrada. Szkoła pisania, debaty krytyków literatury i dyskusje nad związkami książki z filmem czy polityką – to tylko niektóre z atrakcji, jakie przygotowali organizatorzy. O randze festiwalu świadczyć będą międzynarodowi goście m.in. Pascal Quignard czy Roberto Calasso. XIII Targi Książki w Krakowie – 5-8 listopada, Hala Targów w Krakowie, ul. Centralna 41A. Międzynarodowy Festiwal Literatury im. Josepha 26 Miasto Kobiet 2009 Sacrum Festiwal Sacrum Profanum w Krakowie to najważniejsza z muzycznych propozycji tej jesieni. O tym, że festiwal cieszy się wysoką renomą także za granicą, świadczy fakt, że znalazł się on wśród najciekawszych wydarzeń muzycznego września ubiegłego roku, rekomendowanych przez prestiżowy magazyn „Gramophone”. Tegoroczna, siódma edycja przedsięwzięcia poświęcona będzie muzyce brytyjskiej. Artyści wystąpią na scenie Teatru Łaźni Nowej, w Muzeum Inżynierii Miejskiej oraz w Ocynowni Chemicznej ArcelorMittal. Publiczność obejrzy występy takich zespołów jak Ensemble Modern, London Sinfonietta, Klangforum Wien, czy wreszcie legendarn Ensemble Intercontemporain fot. Steave Double/ arch. org. Profanum 2009 Festiwal Sacrum Profanum potrwa od 13 do 19 września. Więcej na www.sacrumprofanum.pl Opera w Kijów.Centrum „Toscą” Pucciniego rozpocznie się 10 października sezon 2009/2010 transmisji HD Live z The Metropolitan Opera w Kijów.Centrum. To już kolejny rok wirtualnych wizyt w najbardziej prestiżowym teatrze operowym na świecie. W tej edycji widzowie będą mieli okazję obejrzeć dziewięć transmisji przedstawień, z których aż pięć to premiery lub nowe produkcje. Nowe k i n o Dobra wiadomość dla krakowskich kinomanów: 10 września przy ul. Krowoderskiej 8 rozpoczyna działalność kino „Agrafka”. Ten nowy przybytek kultu X muzy chce pójść pod prąd trendom i modom, i reanimować tradycyjne, niemal intymne relacje między widzem i sztuką filmową. Twórcy projektu sprzeciwiają się w ten sposób przekształcaniu sal kinowych w fabryki rozrywki, wbudowane w centra handlowe. Tu każdy, kto kupi bilet, poczuje się jak wyjątkowy gość a nie konsument. „Agrafka” ma nie tylko własny, kameralny klimat; nowoczesne wyposażenie techniczne gwarantuje jakość projekcji, do której już przywykliśmy, a sala mieści ponad 100 osób. www.kinoagrafka.pl Transmisje z Metropolitan Opera w Kijów.Centrum, al. Krasińskiego 34 „Tosca”, 10 października, g. 19, „Aida”, 24 października g. 19 www.miastokobiet.pl 27 kultura NEwS Unsound Festiwal Soap&Skin, fot. arch.org. Szósta edycja Unsound Festiwal rozpocznie się 21 października i potrwa cztery dni. W tym czasie w Krakowie wystapią artyści z różnych krajów, reprezentujący przeróżne gatunki muzyczne. Organizatorzy imprezy stawiają sobie za cel prezentowanie twórczości innowacyjnej, zaskakującej i intrygującej. Uczestnicy będą więc mogli posłuchać artystów tworzących na granicy klasyki, ambientu, rytmów klubowych i eksperymentalnych. Wystąpią m.in. Sinfonietta Cracovia, Soap&Skin, Biosphere, Sunn O))), Monolake oraz Sebastian Meissner i Kwartludium czyli Solid State Transmitters. [PP] Więcej na www.unsound.pl Nuevo Mundo Festiwal Wywodzi się z rozgrzanej słońcem Andaluzji, ale łączy w sobie elementy kultury hinduskiej, perskiej, żydowskiej, arabskiej, mauretańskiej, egipskiej. Flamenco to motyw przewodni rozpoczynającej się 8 października drugiej edycji Nuevo Mundo Festiwal. W czasie czterech dni festiwalu artyści muzyki flamenco wystąpią w kilku miastach Małopolski. W Krakowie będzie ich można zobaczyć w klubie Alchemia, w kościele św. Katarzyny i Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Wszystkich wielbicieli ucieszy zapewne fakt, że w tym roku swoją obecność zapowiedzieli wybitni przedstawiciele gatunku: gitarzysta Ignacio Fernández, bracia Carlom, Curro Piňana czy flecista Domingo Patricio wraz ze swoim kwartetem. Nuevo Mundo Festiwal w Krakowie: Michał Czachowski i Indialucia 8 października, Alchemia, g. 20 Misa Flamenca 9 października, kościół Św. Katarzyny, g. 20 Domingo Patricio Quartet 10 października, Manggha, g. 19 Finał festiwalu – koncert Madre Tierra 11 listopada, TBA, g. 20 fot. arch.org. W rytmie flamenco Ósmy cud świata w Krakowie fot. Galeria Krakowska Armia Terakotowa, odkryta przez przypadek w 1974 ośmiotysięczna armia posągów z terakoty, została zakopana po śmierci Pierwszego Cesarza Chin – Qin Shi Huangdi w pobliżu jego sarkofagu. Budowało ją 700 tysięcy ludzi przez 38 lat by chroniła władcę w świecie pozagrobowym. Do 27 września w pasażu Galerii Krakowskiej można podziwiać ponad 100 eksponatów będących częścią tego gigantycznego odkrycia. Wśród nich znajdą się: figury żołnierzy, koni, rydwanów oraz eksponaty broni z tamtych czasów. Chińska armia to unikalny zabytek wpisany na listę dziedzictwa kultury UNESCO. Do tej pory wystawa Armii Terakotowej była pokazywana tylko w kilku państwach (w Hiszpanii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Rosji). Dzięki współpracy z Polsko-Chińską Izbą Gospodarczą armia chińska wędruje teraz po Polsce. W Galerii Krakowskiej będzie można zobaczyć ponad 100 eksponatów. [KS] 28 Miasto Kobiet 2009 Nowości w kinie K oniec wakacji. Definitywny. A jako, że kino to najważniejsza ze sztuk (jak ktoś kiedyś powiedział), to wrześniowe propozycje kinowe dobrze oddają całą powagę sytuacji. Zwiastuny trzech polskich filmów krążą już od jakiegoś czasu i naprawdę trudno po nich uwierzyć, że najnowsza Balladyna Dariusza Zawiślaka, Enen Feliksa Falka, czy Janosik. Prawdziwa historia Agnieszki Holland i Kasi Adamik to filmy, które da się oglądać z przyjemnością. Choć w rywalizacji o zwiastun najbardziej żenujący wygrywa zdecydowanie Janosik. Ale na szczęście Hollywood nie śpi i równocześnie z polskimi premierami czekają na nas w kinach Oszukać Przeznaczenie 4 – 3D (to oczywiście kolejna odsłona serii horrorów z niepowtarzalnymi sekwencjami nieprawdopodobnych śmierci) i klasyczna komedia romantyczna Brzydka prawda z zupełnie niebrzydkimi aktorami w rolach głównych: Katheriną Heigl i Geraldem Butlerem. I to wszystko już w pierwszy weekend. A co z resztą września? Polacy nie odpuszczą (w końcu to czas festiwalu w Gdyni), więc czekają nas jeszcze Ostatnia akcja – geriatryczna komedia sensacyjna z ostatnią rolą Jana Machulskiego, i znane z krótszych wersji: Magiczne drzewo Andrzeja Maleszki – fantastyczna fabuła dla młodszych widzów, nagrodzona już w USA nagrodą Emmy, oraz Galerianki Katarzyny Rosłaniec – opowieść o nastolatkach, które spędzają całe dnie w galeriach handlowych. Domyślacie się, co tam robią? Jeśli nie – będziecie wstrząśnięci. Oprócz tego nowy wojenny film Quentina Tarantino (Bękarty wojny) i nowy almodovarowy film Pedra Almodovara (Przerwane objęcia), kilka animacji – takich klasycznych dla dzieci: Garfield Koty górą czy Klopsiki oraz inne zjawiska pogodowe (prawda, że uroczy tytuł?) oraz bardziej wyrafinowanych i nie dla dzieci: 9. I w zasadzie możemy już przejść do października. Tu też zaczynamy mocnym skondensowanym uderzeniem – równocześnie: najnowszy film Martina Scorsese Wyspa Tajemnic (na podstawie świetnej powieści Dennisa Lehane o śledztwie w za- kładzie psychiatrycznym), młodzieżowa komedia romantyczna I Love You, Beth Cooper, klimatyczny horror Sierota, polska animowana Gwiazda Kopernika (biografia słynnego polskiego astronoma) i jeszcze ze dwa inne polskie filmy. Ale coś naprawdę godnego polecenia pojawi się w kinach tydzień później – na nasze ekrany trafiają dwa świetne obyczajowe filmy zza oceanu: w pierwszym (z Sarah Michelle Gellar) tytuł w zasadzie mówi już prawie wszystko – Weronika postanawia umrzeć. Drugi, Julia i Julia, to wspólne dzieło trzech kobiet – reżyserki Nory Ephron (Bezsenność w Seattle, Masz wiadomość) i duetu aktorek Meryl Streep i Amy Adams; aktorki wielkiej i aktorki na najlepszej drodze do wielkości. A reszta października (pomijając sporą dawkę horrorów – wszak to czas Halloween) to m.in. najnowsza animacja Pixara Odlot oraz nowe filmy: Woody’ego Allena Jakby nie było, Joe Wrighta Solista, Janusza Morgensterna Mniejsze zło i Judda Apatowa Funny People. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to oznacza, że rzadko będę jesienią wychodził z kina. Kamil Śmiałkowski www.slowem.pl redaguje Paweł Gzyl Orchid Driving With A Hand Brake On Obecna moda na muzykę indie-rockową sprawiła, że pojawia się coraz więcej nieznanych zespołów, grających w przebojowy i nowoczesny sposób. Co ciekawe, to nowe brzmienie ma sporą grupę odbiorców wśród młodych kobiet. Mało tego, niektóre z nich same chwytają za mikrofon czy gitary. Przykładem tego Natalia Fiedorczuk, liderka grupy Orchid. Towarzyszą jej dwie koleżanki i trzech kolegów – równowaga między płciami została więc zachowana. Tworzą zgrabne piosenki, łączące w indie-rockowej formule elementy popu, nowej fali i psychodelii, których wyróżnikiem są świetne melodie. Debiutancki album grupy powstawał aż dwa lata – mimo to piosenki się nie zestarzały i zachowały świeżość. Oby więcej takiego autentycznego grania w polskiej muzyce. [Gusstaff] matt kowalsky Code Kiedyś był ważną postacią krakowskiego undergroundu – najpierw działał z łączącą rap i hard core grupą Dynamind, a potem jako jeden z pierwszych w kraju produkował drum’n’bass pod szyldem HiQ Koval. Z czasem zafascynował go melodyjny house, czego wyrazem był jego debiutancki album z 2006 roku „Nowy plan”. Obecnie Matt Kowalsky wraca z drugą płytą. Ci, którzy szukają elektronicznych nowinek, nie znajdą na niej nic dla siebie. „Code” przynosi tradycyjną muzykę klubową, wywiedzioną z poprzedniej dekady, w której house’owe bity zostają podrasowane jazzowymi smaczkami (fortepian, saksofon), chwytliwymi wokalizami (w tym – Marzeny Rogalskiej) i dowcipnymi samplami. Słucha się tych utworów przyjemnie, aczkolwiek w kontekście tego, co dziś gra się w klubach, brzmią nazbyt zachowawczo. [Galapagos] Taxi Bez udziału gwiazd Śpiewająca już od ponad dekady Agnieszka Chrzanowska jest jedną z bardziej charyzmatycznych postaci na krakowskiej scenie muzycznej. A to głównie dzięki temu, że od początku swej kariery, nie oglądając się na aktualne mody i trendy, tworzy własną wizję muzyczno-tekstową (oczywiście z pomocą Michała Zabłockiego). Potwierdza to jej najnowszy album „Bez udziału gwiazd”. Przekornie zatytułowany, przynosi on nieco inną muzykę niż poprzednie dzieło piosenkarki „Tylko dla kobiet”. Choć i tym razem Chrzanowska skupia się w tekstach na emocjach typowych dla płci pięknej, śmiało balansując między egzaltacją i zadumą, to w warstwie muzycznej proponuje kompozycje znacznie prostsze, bardziej subtelne, a przez to skoncentrowane na jej głosie, melodii i słowach. Takie akustyczne granie służy Chrzanowskiej, potwierdzając, że to właśnie ona jest na płycie gwiazdą. [Poemat, Izabelin Studio] Teraz Młody krakowski didżej i producent, ukrywający się pod pseudonimem Robert M., zabłysnął w tanecznym światku remiksem „W aucie” Sokoła i Pono. Jego debiutancki album miał być potwierdzeniem faktu narodzin gwiazdy rodzimego clubbingu. Nic z tego. Choć „Taxi” zawiera aż osiemnaście nagrań, trudno znaleźć wśród nich chociaż jedno, które wyróżniałoby się z masowej produkcji tego rodzaju. Owszem, słychać, że Robert M. włożył w realizację swych utworów sporo wysiłku, ale nie udało mu się odcisnąć na nich własnego piętna – to „upopowiony” house z elementami trance’u, który doskonale znamy z twórczości Tiësto, Davida Guetty czy Boba Sinclaira. Amatorzy polskiego techno i house’u na światowym poziomie powinni raczej sprawdzić nagrania innych producentów, choćby Marcina Czubali czy Jacka Sienkiewicza. [Sony BMG] redaguje Łucja Kucia Agnieszka Drotkiewicz swoją kolejną powieścią udowadnia, że pokładane w niej nadzieje i komplementy, które otrzymywała za poprzednie książki, nie były tak całkiem na wyrost. Bohaterka powieści, doktor nauk humanistycznych Karolina Pogorska, zatrudniona w Zakładzie Kultury w Kryzysie, „robi w literach”. Jej wiedza o kulturze, o kulturze w kryzysie i o świecie jest imponująca. Może nawet wie zbyt dużo, co nie zmienia faktu, że życiowo jest jak „pijane dziecko we mgle”. Bohaterka kreuje się na współczesną Emmę Bovary i robi to świadomie. Jeśli dodamy to tego inne cytaty, aluzje i parafrazy, okaże się, że – opierając się na tej postmodernistycznej protezie – Karolina Pogorska usiłuje się odnaleźć, przezwyciężyć kryzys tożsamości. Wykształcona i wyzwolona, podświadomie tęskni jednak za (skompromitowaną przecież!) rolą opiekunki ogniska domowego. Za wszelką cenę usiłuje uciec od stereotypu starej panny narzucającej się mężczyznom, skazanej na łzawego wielbiciela – synonim klęski uczuciowej. Jednocześnie boryka się – kolejny cytat! – z wiecznymi migrenami, finansową mizerią i toksyczną matką. Mimo to, choć z największym trudem, dąży do ideału życia „teraz”. Język narracji jest nieco histeryczny, jednak płynny i potoczysty, ot! nowoczesny dziennik intymny, by nie powiedzieć… blog. (W.A.B.) 30 Miasto Kobiet 2009 news Robert M. Agnieszka Chrzanowska Agnieszka Drotkiewicz MUZA Salwa An-nu`Ajki, Smak miodu (W.A.B.) Alameddine Rabih, Hakawati, mistrz opowieści (Znak) Tego lata ukazały się dwie książki, które w bibliotece można postawić na półce z etykietką „literatura arabska”. Smak miodu, autorstwa syryjskiej pisarki, wspiął się na szczyty list księgarskich bestsellerów. Dlaczego? Piękna, naga kobieta na okładce to chyba zbyt mało, nawet w dobie kultury obrazkowej. Być może za odkrywcze uznano wyznania dojrzewającej do wolności seksualnej bibliotekarki, badaczki tradycyjnej arabskiej literatury erotycznej. A może po prostu chodzi o to, że seks zawsze i wszędzie sprzedaje się najlepiej – nawet w formie literackiej? Ze względu na tzw. warunki zewnętrzne Hakawati, powieść Libańczyka Alameddine Rabiha, na bestseller nie wygląda: typowa cegła w wysmakowanej, jednobarwnej okładce. Nie sądźmy jednak po pozorach! Osama al-Charrat, informatyk z Los Angeles, wraca do Bejrutu, żeby pożegnać się z umierającym ojcem. Snując opowieść o swoim dziadku, słynnym libańskim hakawatim, wracając do korzeni, bohater próbuje pogodzić się z własnym przeznaczeniem. W tej szkatułkowo zbudowanej powieści rodzinną sagę przenikają tradycyjne arabskie baśnie i legendy, a prawda miesza się ze zmyśleniem. Z wdzięcznością przyjmujemy więc ni to radę, ni przestrogę: „Odrzuć potrzebę rozumienia czegokolwiek. W tym świecie i w świecie opowieści ta potrzeba jest niczym innym jak przeszkodą”. Opowieści hakawatich to nie fast food, to długa uczta, rozkoszowanie się obfitością i wielością smaków. KREWETKA W ROLI GŁÓWNEJ C ieszy mnie, że Polacy coraz bardziej przekonują się do krewetek. Coraz częściej słyszę, jak ktoś proponuje: „Może byśmy poszli na krewetki?” Widać już, że przestaliśmy się bać owoców morza, jak jeszcze kilka lat temu. W naszej restauracji krewetki królować będą od połowy września do końca listopada. W Farinie proponujemy naszym gościom dania z krewetek, inspirowane kuchniami różnych regionów świata. Tatar z krewetek w sosie limonkowym, krewetki w chrupiącej panierce z sosem czosnkowym, pikantne tajskie curry z trawą cytrynową i mlekiem kokosowym, krewetki hinduskie w aromatycznym sosie z masalą, kurkumą i kuminem, krewetki greckie a la Saganki w pomidorowym sosie z serem feta – to tylko kilka pozycji z nowego menu z krewetkami na 32 Miasto Kobiet 2009 Restauracja Farina ul. św. Marka 16, Kraków tel.: 012 422 16 80, www.farina.com.pl 16 sposobów. W karcie Fariny znalazło się też miejsce na spolszczone wersje krewetek – z grzybami albo z boczkiem i pomidorami. Z krewetkami będą też makarony i risotto. Polecam również krewetki grillowane, które można zamawiać na sztuki, w różnych rozmiarach. Najlepiej jeść je palcami, maczając w pysznych, aromatycznych sosach. A jeśli mamy ochotę samodzielnie przyrządzić krewetki, powinniśmy pamiętać o dwóch zasadach. Po pierwsze, krewetki, bez względu na to jak je będziemy chcieli przyrządzić, najlepiej jest wcześniej zamarynować w oliwie z czosnkiem i cytryną. I zasada druga – krewetki nie lubią długiego gotowania – tracą wtedy smak i konsystencję. W domu warto wypróbować też krewetek grillowanych. To bardzo smaczne i efektowne danie. artykuł promocyjny Kochają cytrynę i czosnek. Świetnie smakują z bagietką i białym winem. Krewetki – skarby morza. Krakowska restauracja Farina na swoje 5 urodziny wzbogaciła menu o nowe potrawy z krewetkami w roli głównej. O tym, z czym je jeść i jak przyrządzać, opowiada „Miastu Kobiet” Monika Turasiewicz, SZEFOWA KUCHNI restauracji Farina, miłośniczka owoców morza i kulinarna podróżniczka. NOWE miejsca redaguje Andrzej Politowicz Diva klub ul. Tomasza 20 To coś w sam raz dla kobiet. Klub kusi nie tylko hard-buduarowym wystrojem. Skomplikowane meandry podziemi, z korytarzami, ukrytymi przejściami i salami tonącymi w rozmigotanym świetle, pobrzmiewające echami muzyki, mają w sobie coś z psychodelicznej atmosfery filmów Lyncha: nigdy nie wiadomo, co się kryje za rogiem… Są tu dwa parkiety, dwa bary i zaciszny VIP-room. Preferowana muzyka to sexy house, RNB i old school lat 70 i 80. Dobre miejsce, by się zgubić na noc. Otwarte od 21. Biała Róża restauracja ul. Straszewskiego 16 Druga z oficyn pałacyku Potockich i Zamojskich (jedną zajmuje Hotel Maltański) nareszcie odzyskała należny blask. Mieści restaurację o dwóch salach na parterze i dużym poddaszu dla gości grupowych. Wnętrze otrzymało nowoczesny, oszczędny wystrój z wykorzystaniem szczotkowanego dębu, białego piaskowca i lanego, barwionego szkła. Z karty widać, że mamy do czynienia z kuchnią polską o zacięciu autorskim. Pomimo sąsiedztwa hotelu Radisson, nie szokuje ona jednak wysokimi cenami. Przeciwnie, stanowi odzwierciedlenie godnej naśladowania dewizy, że najlepsze potrawy warto utrzymać w zasięgu możliwości każdego portfela. Hm, takich szaszłyków z łososia (z rozmarynem i ziemniaczano-cukiniowymi racuszkami) dawno nie jadłem, zaś krem brûlèe z sosem z pomarańczy po prostu rozłożył mnie na łopatki. zen restauracja i sushi bar ul. św. Tomasza 29 Bywalcy sushi barów bez trudu odkryją tu rozwiązania, znane z innych miejsc. Trzeba jednak przyznać, że wykorzystano je znakomicie, a całą restaurację urządzono z dużą starannością i dbałością o szczegóły. Zaskakuje przede wszystkim przestrzeń – wprawdzie otwarta kuchnia, otoczona wodnym szlakiem, po którym żeglują łódki z porcjami sushi, wypełnia cały parter, ale na antresoli jest dość miejsca na przestronną salę restauracyjną i dwa dyskretne tatami roomy. Karta zawiera wyłącznie potrawy japońskie. Oprócz sushi mamy tu więc sashimi oraz zupy i potrawy z ryb. Kto dotąd unikał sushi barów, bo nie potrafi władać pałeczkami, może odetchnąć: w Zen obok pałeczek zawsze znajdzie na stole „zwykłe” sztućce. Otwarte od południa. www.miastokobiet.pl 33 Wrzesień dziewiąty miesiąc G dzie spojrzę, tam brzuch. Najpierw idzie brzuch, za nim kobieta – obcisła kiecka, klapki na obcasie, wieczorowy makijaż. Spokojnie, bez paniki, to tylko: A) pokłosie zeszłorocznych, zimowych popołudni; B) skutek wiosennego wyżu hormonalnego; C) ciąża twojej najbliższej przyjaciółki, z powodu której widzisz wokół same ciężarne; D) pokłosie twoich zeszłorocznych zimowych popołudni; E) wszystko naraz. Moje drogie, chyba niezbyt się pomylę, jeśli podzielę Was na te, które mają dzieci, i na te, które nie mają? Te pierwsze mogą sobie już darować i przeskoczyć na kolejną stronę. Ale te, które nie mają... Hm, a chcecie mieć? No dobra, myślicie o tym? Bierzecie to pod uwagę – dziś może niekoniecznie, ale za jakąś dekadę, czemu nie? Pozwólcie, że podzielę się z Wami moim absolutnym brakiem doświadczenia w tej dziedzinie. Znajomy, kiedy dzieci marudziły, że chcą pieska, zgodził się, ale najpierw wprowadził trzydziestodniowy trening na sucho: wstawanie o 6 rano, mycie miski, spacer wokół bloku, popołudniowe karmienie, godzinny bieg po okolicznych łąkach, codzienne sprzątanie, wieczorna przebieżka do śmietnika i z powrotem*. Ja proponuję Wam trening ciąży na sucho. Krok pierwszy – ćwiczcie na partnerze. No cóż, w tym wypadku obowiązuje stara, dobra zasada – bez seksu nie ma „kołaczy”. Gwarantuję, że Waszemu mężczyźnie nad wyraz przypadnie to do gustu, no chyba, że w trakcie rzucicie roztargnione: „ale gdzie my w tym pokoju wciśniemy łóżeczko?”. Kupcie sobie od razu wielki słój kwasu foliowego i zostawcie w takim miejscu, żeby on zobaczył go zaraz po przebudzeniu. Jego mina będzie dla was bezcenna. Weekendowe spacery kończcie na wypełnionych wrzeszczącymi dziećmi placach zabaw. Po trzeciej sobocie partner na pewno zapyta łamiącym się głosem, czy nie chcecie mu czegoś powiedzieć. 34 Miasto Kobiet 2009 Karolina MACIOS Krok drugi – ćwiczcie na sobie. Odstawcie alkohol, zapomnijcie o papierosach i kładźcie się do snu przed dziesiątą. Wybierzcie się z koleżanką odebrać jej dziecko z przedszkola – usiądźcie sobie wygodnie przy samych drzwiach i czekajcie. Jak wytrzymacie godzinę, będziecie najlepszymi matkami w historii tego świata. Krok trzeci – ćwiczcie na własnej matce. „Mamo, zostaniesz babcią. Cieszysz się?”. Taaa, na pewno... Krok czwarty – ćwiczcie na koleżankach. Zacznijcie delikatnie od tematów związanych z biologicznym zegarem, dziećmi Waszych znajomych, potem przejdźcie do zachwytu nad ciuszkami niemowlęcymi, kwestii fatalnego porannego samopoczucia, mdłości, senności, głodu, rozważania pozycji porodowej... Ta, która będzie próbowała zmienić temat, wypada z gry. Krok piąty – zajrzyjcie do sklepu z ubraniami ciążowymi. Nakładki na sutki (do karmienia) i wkładki laktacyjne będą jak znalazł zamiast kostiumu na letnie dni na plaży. I jeszcze te za duże o trzy numery ciuchy, w które i tak się później nie zmieścicie... Jeśli spodoba się Wam ten trening na sucho, jeśli naprawdę wytrzymacie godzinę w przedszkolu, cóż... Coś trzeba ze sobą robić przez te dziewięć miesięcy. Po pracy raczej nie posiedzicie z koleżankami w zadymionej knajpie na Kazimierzu, a ile można kupować w necie ciuszków dla dziecka... Może po prostu zajmijcie się sobą i zróbcie to, na co nigdy nie starczało Wam czasu. Może napiszcie książkę. Zainteresujcie się kursem kreatywnego pisania. Idźcie do kina. Na wystawę. Zajrzyjcie do muzeów. I wyśpijcie się. Potem nie będzie na to czasu. *Piesek chowa się pięknie. Znajomy sam z nim wychodzi. Karolina Macios jest autorką książek Wszyscy mężczyźni mojego kota oraz Pieskie życie mojego kota (SIW Znak) Karolina Macios, fot. Anna Ciupryk felieton felieton Łukasz Łukasz Orbitowski, fot. Jarosław Urbaniuk ORBITOWSKI symbolem Seksu J eśli artysta deklaruje, że robi coś dla sztuki, znaczy to, że bezczelnie łże lub jest bezdennie durny. Jestem jak najdalszy od klarowania tutaj, że każdy człowiek na świecie kieruje się wyłącznie niskimi pobudkami, ale w wypadku działalności twórczej sprawa wygląda inaczej. Uprawianie sztuki, w tym literatury, jest bowiem czynnością z gruntu bezsensowną, przeznaczoną dla wariatów odklejonych od świata i wszelkiej maści safanduł. Kiedy sam zaczynałem pisać, szybko odkryłem, że chodzi tutaj o to co zawsze, czyli: podbicie własnego ego, wyczesanie odrobiny kasiorki i zrobienie wrażenia na kobietach. O ile podbicie ego w naszym pięknym kraju przychodzi nad wyraz łatwo, wystarczy pić wódkę na szklanki, a kasę zarobić zawsze można, to z kobietami sprawa wygląda dużo gorzej. Sława przyciąga, stając się w konsekwencji cokołem seksualnego powodzenia, dość wymienić wszelkich raperów żyjących w prywatnych haremach i wyczyny gwiazd rocka (choć nikt nie rozrabiał tak jak włoscy gwiazdorzy piosenki romantycznej). Pisarz marzy o analogicznej sławie. Niestety, nie umie grać ani śpiewać, talentu aktorskiego nie dowieźli, a polskiego w końcu uczył się każdy. Sam też śniłem o rychłej sławie i erotycznych podbojach z nią związanych, wyobrażając sobie jak to koleżanki mdleją na sam mój widok, nim jeszcze wyliczę bibliografię. Informacja, że należało kupić sobie motor, przyszła zbyt późno. Żaden pisarz nie będzie u nas prawdziwą gwiazdą. Kiedyś sprawy miały się inaczej. W XIX wieku pisarz miał status gwiazdy muzyki popularnej. Taki Mickiewicz zrobił sobie prawdziwe tournée po Europie, goszcząc w kolejnych dworkach i bałamucąc każdą, od kucharki po hrabinę. Słynnym wakacjom Shelleya i Byrona nad Jeziorem Genewskim (wtedy, kiedy Mary Shelley napisała Frankensteina) towarzyszyły balangi, których nie powstydziłby się rockman Pete Doherty; dość powiedzieć, że mieszkańcy pobliskiej wioski nieustannie gapili się przez lornetki na posiadłość, gdzie balowała elita mistrzów słowa. Pisarzy zapraszano na rauty i sypano forsę. Pani od polskiego w moim ogólniaku długo rozwodziła się nad nieszczęściem Norwida, niedocenionego i wzgardzonego, zapomniała jednak dodać, że 36 Miasto Kobiet 2009 Być nasz wielki poeta chodził urżnięty w pestkę od rana do nocy, do tego cuchnął jak obora i nie trafił na salony tylko z tego powodu. Nie jest prawdą, że nowe media zabijają czytelnictwo, zarżnęły natomiast pisarza jako gwiazdę i w konsekwencji symbol seksu. W czasach Mickiewicza ludzie zwyczajnie nie wiedzieli, jak wygląda gwiazda; to znaczy, żeby zobaczyć aktora należało pójść do teatru, pisarza zaś oglądało się na wieczorku, balu albo w knajpie. Teraz wystarczy wystukać „Mroczek” w klawiaturę, by spadły na nas miliony zdjęć przecudnych bliźniąt, filmy mamy z sieci, można iść na koncert, a potem kupić sobie Bono na dowolnym nośniku. Słowem, kultura jest bliżej nas niż kiedykolwiek. Tylko pisarz na tym stracił, a to dlatego, że w odróżnieniu od aktora lub muzyka koncertowego nie jest ważne, jak wygląda. Symbol seksu musi pojawiać się w telewizji, jeździć w trasy i nieustannie robić wokół siebie szum. Człowiek pióra, z założenia klepiący biedę w czterech ścianach, stoi na przegranej pozycji, choćby właśnie napisał mix Harry’ego Pottera z Braćmi Karamazow. Niestety, większość pisarzy nie ma o tym pojęcia, stąd świat pełen jest smutnych podrywaczy z wytartymi tomikami w kieszeniach. Część jednak wie, dlatego wyrasta nam nowy typ pisarza, wytresowanego w stronę niestandardowych zabiegów promocyjnych. To Chuck Palahniuk, wysyłający swoim czytelnikom nietypowe prezenty, ci zaś rewanżują się synchronicznym mdleniem podczas spotkań autorskich. To Sławek Shuty, kręcący filmy i przebierający się za księdza, i cała masa innych, zwłaszcza młodych, zakładających wideoblogi i jeżdżących do czytelników razem z muzykami. Już Krzysztof Varga orzekł przytomnie, że pisarz lub poeta chce być naprawdę gwiazdą rocka, co jest niespecjalnie odkrywcze, bo gwiazdą rocka chce być każdy. Gorzej – pisarz staje się małpą muzycznego gwiazdora, próbującą naśladować jego ruchy w nadziei, że coś mu skapnie. A dla kogo to wszystko? No pewnie, że dla Was, dziewczyny. Łukasz Orbitowski jest autorem horrorów fantastycznych. W maju ukazała się jego najnowsza książka pt. Święty Wrocław (Wydawnictwo Literackie) Tam gdzie dzwony biją Restauracja La Campana Trattotia PRZY ul. Kanoniczej 7 rozpoczęła swoją działalność w kwietniu tego roku. Od tamtej pory mieszkańcy Krakowa oraz przyjezdni mogą się cieszyć zarówno wspaniałą włoską kuchnią JAK RÓWNIEŻ przepięknym, ustronnym ogrodem 2 o powierzchni ponad 100m . Nazwa la Campana (co po włosku oznacza dzwon) i bliskość Wawelu zobowiązują. Niebawem zostanie tu otwarta sala dla Dzwonników Dzwonu Zygmunta. Już od XVI wieku dzwonnikami byli świątnicy katedralni, następnie członkowie cechu cieśli krakowskich oraz pracownicy Wzgórza Wawelskiego. Od połowy XX wieku Dzwon Zygmunt poruszany jest przez dzwonników pochodzących z różnych środowisk i reprezentujących różne profesje. Obecnie jest ich około trzydziestu. Wyjątkową, szczerozłotą odznakę Dzwonnika Dzwonu Zygmunta, posiadał papież Jan Paweł II. Od września w la Campana rusza również Akademia Kulinarna dla pierwszoklasistów, gdzie młodzi uczniowie będą mogli podglądać szefów kuchni przy pracy, uczyć się od nich, jak komponować własne potrawy oraz poznawać sekrety receptur. Specjalnością Tratorii jest pu- szyste tiramisu oraz nieziemski torcik z ricotty. Natomiast najlepsze mięsa to turnedo z polędwicy wołowej alla fragola na rosti ziemniaczanym z balsamicznym sosem truskawkowym oraz kotleciki jagnięce w sosie z szałwii i orzeszków pinii na zielonym tagliatelle, a w każdy czwartek przepyszna dorada. Kto wie, może młodym kucharzom uda się poznać sekretne przepisy na te dania. Kawałek Italii w sercu Krakowa… nic dodać, może tylko artykuł promocyjny Buon appetito! www.lacampana.pl Wypnij pierŚ W iększość kobiet nosi źle dobrany biustonosz. Tymczasem dobór jego prawidłowego rozmiaru jest ważny dla zdrowia, wygody i dobrego samopoczucia. A czy Ty jesteś pewna, że nosisz prawidłowy rozmiar biustonosza? Sprawdź to. Najczęstszym błędem jaki popełniamy, jest noszenie stanika za szerokiego pod biustem oraz z za małymi miseczkami. Prowadzi to do bólów kręgosłupa, obwisłych piersi i rozstępów. Aby prawidłowo dobrać biustonosz, zmierz się dokładnie. Obwód pod biustem powinien być mierzony ciasno, na wydechu, pomiar zaokrąglamy w dół (jeżeli pomiar wyszedł np. 76 cm to wypróbuj stanik mający co najwyżej 70 w obwodzie). Następnym krokiem jest zmierzenie obwodu w biuście, najlepiej w miękkim staniku. Następnie należy porównać wynik z uzyskanym podczas mierzenia nago i wybrać większy. Na stronie internetowej www.intimo4you.com w dziale „tabele rozmiarów” można odnaleźć prawidłową wielkość swojej miseczki. Wypadnie ona na przecięciu dwóch wymiarów: „obniżonego” obwodu pod biustem i zawyżonego obwodu w biuście. Poza dobraniem rozmiaru, trzeba pamiętać o kilku zasadach. Bardzo ważne jest, aby zapięcia stanika leżało poziomo na linii biustu. Jeżeli przesuwa się ku górze, oznacza to, że stanik jest za luźny. Jeżeli natomiast linia biustu nie jest gładka, tworzą się wyraźne „bułeczki” to znaczy że miseczki są za małe. Uwaga – „bułeczki" mogą również tworzyć się od strony pach – to też sygnał źle dobranego rozmiaru. I kolejna bardzo ważna rzecz – fiszbiny. Powinny okalać całą pierś. dobrane miseczki powinny być na tyle głębokie, by drut leżał płasko na klatce piersiowej, w żadnym punkcie nie ugniatając piersi. Koniec fiszbinu powinien celować w środek pachy. Dobrze dobrany biustonosz optycznie wyszczupli sylwetkę. Uniesie wyżej piersi, wyeksponuje talię. Zapraszamy więc po perfekcyjny biustonosz do Intimo4You. Każda kobieta znajdzie tu coś wyjątkowego dla siebie, a nasze bra-fitterki pomogą w ustaleniu dobrego rozmiaru. moda jesienią trendy jesień/zima 2009 Zabawy z z Jesień to dla mody bardzo dobry czas. Wciąż trochę rozebrane, nakładamy na siebie więcej rzeczy niż w ciągu upalnego lata – a to pozwala na zabawę kolorem i fasonem, grę zestawieniami T egoroczny sezon jesienno-zimowy – mimo wszechobecnego kryzysu – zapowiada się ciekawie. Kurtki o kroju ramoneski, kabaretki i szerokie ramiona ucieszą wielbicielki współczesnego szyku, zarówno te skłaniające się ku dekadzie lat 40., jak i 80. Rozzuchwalone możliwościami, jakie daje lato, jesienią nadal uprawiamy dużo sportu i spędzamy czas aktywnie. Moda wychodzi nam naprzeciw – sportowy styl glamour widzieliśmy na pokazach Balmain, Barbary Biu, Bluemarine, Diesla, Gucciego. Przeważa czerń, łączona z bielą i błyszczącymi aplikacjami, a z materiałów skóra i jedwab. Spodnie są wąskie i przed kostkę, kurtki w typie ramoneski nabijane są futurystycznymi ćwiekami, dużo jest łańcuchów i zamków błyskawicznych. Z ramoneski Jeana-Paula Gaultiera ucieszyłby się sam Michael Jackson; Roberto Cavalli podobny model ozdobił futrzanym kołnierzem i dodał długie rękawiczki, zdobione błyskotkami. Kto nie czuje się na siłach, by wskoczyć w kozaki wysokie do pół uda, może wybierać między szpilkami na solidniejszym obcasie i butami męskimi w kroju. Biust do przodu – krzyczą z wybiegu projekty Balanciagi, Bottegi Venety, duetu D&G, Husseina Chalayana, Mara Jacobsa, Stelli McCartney, YSL i Louis Vuittona. Bawimy się w buduar – talia jest mocno podkreślona, gorsety wyraźnie zaznaczają piersi. Aksamit, we- Lata 40. oszołomiły w tym roku Alexandra McQueena, Dolce & Gabbana, Zaca Possena i Karla Lagerfelda. Dopasowane suknie, geometryczne cięcia, zdecydowane kolory, wyzywająca skromność – a z dodatków stylowe nakrycia głowy i futrzane kołnierze Czy jednak można zapomnieć o latach 80.? Metaliczna, nabłyszczana skóra, przecierane dżinsy, zwierzęce wzory, połyskujące mini sukienki i oczywiście ramiona, ramiona, ramiona – mimo jesiennej słoty, w modzie wciąż jest czas na imprezę w stylu nowojorskiego disco, co potwierdzają projekty Balmain, Dsquared², Gucciego i Donatelli Versace. Kiedy party dobiega końca, czas do pracy. Tę świadomość pomogą osłodzić za duże marynarki Vivienne Westwood, płaszcze z dużymi klapami Alberty Ferretti, kimonowe narzutki Bottegi Venety. Talia wciąż jest obecna, spodnie bywają luźniejsze (Giorgio Armani, Hermes), kolorystycznie dominuje szarość, beż, czerwień i czerń. Co wybrać w tym roku z tylu możliwości? W nadchodzącym sezonie z pewnością nie ma odwrotu od czerni, która błyszczy, pochłania i całkowicie zawłaszcza dla siebie niemal wszystko. Czarny kolor często łączy się z czerwienią, opcjonalnie do wyboru także: purpura, róż, szarość, oliwka. Dużo błyskotek i strojnych, ale miękko układających się materiałów; sporo lur, koronka, oczywiście czerń i czerwień – bez tego nie obędziemy się w tym sezonie. Błyszczymy bez względu na słabe wyniki finansowe ogólnoświatowych giełd. skóry (także tej ekologicznej) oraz futer i futrzanych dodatków. W polskich – i krakowskich – sklepach nie powinno być w tym roku problemu ze zdobyciem rzeczy, które są trendy. Z pewnością nie zabraknie czerni. Wykorzystajmy ją po swojemu – błyszczące dodatki kupimy w butiku Kate& Kate czy Dyberg & Kern. 40 Miasto Kobiet 2009 fot. H&M moda Do tego krótka, rockowa skórzana kurtka Diesla, błyszcząca sukienka mini z mocno zaznaczonymi ramionami (H&M) – i strój na wieczór gotowy. W skórze i futrach zaszaleć można bardziej. Maksymalne wrażenie z pewnością zrobi mini sukienka z eko-skóry (Pull and Bear) z krótkimi rękawami. Futrzane kamizelki znajdziemy w H&M, River Island i Mango, a kto nadal będzie się obawiać zimna, powinien rozejrzeć się za największym chyba hitem tegorocznych wybiegów – kurtką w typie ramoneski. Błyszczących legginsów szukać 42 Miasto Kobiet 2009 można w sklepie Replay, a skórzanych spodni – w salonie Trussardi. Kto pragnie wełny, dzianiny i jedwabiu, powinien zajrzeć do sklepów marki Sisley, Stefanel (wciąż jeszcze niestety nieobecny w Krakowie; w tym roku proponuje m.in. zabawne, asymetryczne sweterki w czarno-białe pasy), Simple i Hexeline. Tu czerń, futrzane wykończenia i błyskotki spotykają się w sukienkach i płaszczach, a kolekcje kobieco podkreślają talię i zachęcają do stylowego spędzenia dnia. Sporo dzianiny w wibrujących kolorach (granat, śliwka, zieleń) znajdziemy też w Benettonie i Mexx. Możliwości jest wiele, jesień 2009 – tylko jedna. Matylda Stanowska moda MODA NEWS KONKURS Producent obuwia PRIMA MODA ufundował dla Czytelniczek „Miasta Kobiet” pięć zaproszeń na zakupy, każde o wartości 250 zł. Szczegóły konkursu – czytaj str. 6 redaguje Karolina Siudeja KREAtura kreuje trendy Moda na butiki odzieżowe skrzyżowane z pracowniami fryzur i kawiarenkami trwa. Sam sklep z ciuchami już dziś nie wystarcza. 15 lipca pojawiło się w Krakowie przy ul. św. Gertrudy kolejne takie miejsce – KREAtura. Tworzą je: concept store Terytoria Mody (marka projektantów Izy Ziółkowskiej i Piotra Czachora) oraz studio stylizacji fryzur „cicho-sza!” Emila Zięby. Można tu nie tylko obejrzeć autorską kolekcję Terytoriów Mody, ale także kupić gotowe kreacje lub zamówić nowy projekt specjalnie dla siebie. W KREAturze klienci znajdą również mini kawiarnię i galerię. Aktualnie można tam oglądać fotografie Michała Mąsiora pt. „Lalki”. Prace są karykaturą fotografii modowej. Przedstawiają modelki w sztucznych, lalkowych pozach. Stylizację sesji i makijaże przygotowała Marta Makary. KREAtura, ul. św. Gertrudy 12a, zaprasza codziennie w godz. 11-19 Aryton nowa odsłona Szyk i elegancja – tak można najprościej podsumować uroczyste otwarcie w Krakowie kolejnego już salonu firmy Aryton. Tym razem producent ekskluzywnej odzieży na lokalizację swego butiku wybrał kamienicę przy ul. Szpitalnej 34, naprzeciwko Teatru im. Słowackiego. Z tej okazji odbył się też pokaz najnowszej, jesienno-zimowej kolekcji tej marki. Podczas prezentacji dominował styl paryskich kabaretów i klasyczna Coco Chanel, tradycyjny minimalizm, czysta linia i oszczędność formy. Według projektantów Arytona fetyszem kolorystycznym tego sezonu będzie pudrowy róż i fiolet łączony z kolorem miodu i czernią. [JB] Aryton, ul. Szpitalna 34, sklep czynny od poniedziałku do piątku w godz. 11-20, w sobotę 11-17 a w niedzielę 11-15. www.miastokobiet.pl 43 moda Barcelona rajski ptak fot. jsanchez / istockphoto Chyba nie ma kobiety, która wyszłaby z filmu Almodovara i nie zapamiętała choć jednej sukienki, buta czy płaszcza. Hiszpańska moda – eklektyczne połączenie klasyki, czerni, ekstrawagancji i mocnych kolorów – od lat fascynuje kobiety na całym świecie. Warto wybrać z niej coś dla siebie, wędrując po sklepach Barcelony K 44 Francuzki czy lubiące luksus Włoszki. Płomienna czerwień będzie tu barwą klasycznego kostiumu, a chabrowe buty ozdobią modny evergreen. Oczywiście inaczej noszą się dziewczyny młode, a inaczej bizneswoman, kadr z filmu Przerwane objęcia Pedra Almodovara, fot. Gutek Film kadr z filmu Volver Pedra Almodovara, fot Gutek Film arminowa suknia Fumy, czerwony płaszcz Manueli, pastelowa „chanelka” Agrado z filmu Wszystko o mojej matce, cielista suknia i za ciasne buty Leo z Kwiatu mojego sekretu, aż w końcu „fartuchy” i czerwono-biała kratka na bohaterce Volver – to akcenty z filmów hiszpańskiego reżysera. Ubrania opowiadają o temperamentach jego bohaterek, o tym, jaki mają właśnie nastrój, czy kim chciałyby zostać. Podobnie jak w filmach Mistrza z La Manchy prawdziwe Hiszpanki nie boją się koloru, siły, którą niesie ubranie – bawią się strojem inaczej niż dyskretne Miasto Kobiet 2009 jeszcze inaczej mieszkanki Madrytu, inaczej Barcelony – jednak wszystkie charakteryzuje jedno: nieskrępowana elegancja oraz zmysłowość. „Barcelona jest bardzo nowoczesna, alternatywna, kreatywna, trendy. W Madrycie jest bardziej tradycyjnie”, zapewniali mnie Carole Touati i Igora Sado, założyciele portalu LELOOK, Francuzi, którzy postanowili osiąść właśnie w Barcelonie. Według nich to królestwo dla coolhunterów i trendsetterów, mekka dla fryzjerów (warto umówić się tu ze stylistą, by do Krakowa wrócić z awangardową fryzurą), raj dla tych, którzy poszukują ciekawego vintage’u – co potwierdzają moje przyjaciółki studiujące w Barcelonie. „To miasto pełne jest małych sklepików. Ich szaleni właściciele wyszukują i sprzedają rzeczy, które w Polsce można oglądać na przykład w muzeum: torebki z krokodyla, XIX-wieczne, wyszywane sakiewki… Tutaj – choć kosztują słono – kupuje się je i nosi jako dodatki do nowoczesnych ubrań”, opowiada Magda. Pamiętajmy jednak, że znajdujemy się w ojczyźnie grupy Inditex, zrzeszającej takie Filmy Almodovara są przeglądem mody obowiązującej na hiszpańskich ulicach moda marki jak Zara, Pull and Bear, Massimo Dutti, Bershka, Stradivarius, Oysho, Zara Home i nieznany u nas jeszcze Uterqüe. I choć grupa ma 4359 sklepów w 73 krajach na świecie, warto dotrzeć do źródła i poszukać choćby outletów z ich ubraniami. Zwłaszcza, że oferta w każdym kraju jest inna – więc w sklepach w Barcelonie znajdziemy rzeczy, jakich nie ma w Polsce. Podobnie jest choćby z Mango, firmowanym twarzą aktorki Almodovara – Penelope Cruz, która stworzyła tu z siostrą własne linie ubraniowe. Jeśli jednak nie jedziecie do Barcelony po to, co znane i bezpieczne, lecz po coś lokalnego, wyjątkowego i charakterystycznego, to polecam dwie marki: Desigual i Custo Barcelona. Reklamy tego pierwszego znajdziecie już na lotnisku – wielkie plansze wypełnione są wzorami, barwami, motywami kwiatowymi. Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co znaleźć możecie w sklepach: szaleństwo patchworkowych połączeń, rajskich ptaków, folku z graffiti, cięć na skos, kimonowych bluzek i zabawnych toreb – to kwintesencja barcelońskiego eklektyzmu. Kiedy spojrzycie na ulicę, przekonacie się, że Desigual to jedna z ulubionych marek mieszkanek tego miasta. Dostępna w Polsce tylko w jednym butiku, jest idealnym sposobem na wyróżnienie się z tłumu. Podobnie jest z Custo Barcelona, choć to już inny pułap cenowy. Esy-floresy, futra, pióra, ryzykowne połączenia kolorystyczne, ulubione przez hollywoodzkie gwiazdy – nie sposób się w tym nie zakochać i nie sposób nie wyglądać w tym sexy… Adresy? Barcelona jest tak łatwym miastem, że nie trzeba w nim wskazówek. Oczywiście, na proste zakupy polecam centrum, a na wytrawne polowania choćby Gracie – dzielnicę cyganerii. Carole i Igor polecili mi także sklepy Delgado Buil, Snö, La Comercial w El Borne i second handy na Riera Baixa. Powtarzając słowa hiszpańskiej projektantki Agaty Ruiz de la Prady – nie ma nic lepszego niż soczysty kolor na polską deszczową jesień. A gdzie znajdziemy ów najsoczystszy? Oczywiście w Barcelonie… be seduce Z Krakowa do Barcelony najlepiej przez… Katowice. Loty już od 20 Euro. Agnieszka Kozak 10% rabatu dla czytelniczek MK www.miastokobiet.pl 45 yk upr i C na n A : cia zdję Akademia Wychowania Fizycznego nie siedzi w sali wykładowej. Wyjeżdża na zgrupowania, zawody, obozy. Tu taniec towarzyski to przedmiot obowiązkowy. Trzeba mieć nie tylko dres, ale też sukienkę. Ania Kozińska właśnie dobiegła do kresu swoich studiów. Skończyła turystykę i rekreację. Jest instruktorką pływania i ma specjalizację z dziennikarstwa sportowego. Właśnie pisze pracę magisterską. W wolnych chwilach pływa, żegluje, jeździ konno i na nartach. Będziemy jej kibicować. sukienka – Yakamoz Atelier, biżuteria – szafa stylisty Sportsmenka tańczy sukienka – Dorota Bielecka (sukienka powstała w Międzywydziałowej Pracowni Mody Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, objętej programem współfinansowanym ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego), leginsy – H&M, buty – Kazar, bransoletka – szafa stylisty Prześliczna wiolonczelistka Studiować na Akademii Muzycznej to znaczy umieć już bardzo wiele. Tu nie ćwiczy się gam, tu doskonali się talenty. Patrycja Prośniak zaprzyjaźniła się z wiolonczelą. Od siódmego roku życia przesiaduje z nią godzinami. Instrument nauczył ją wrażliwości. Poza tym wiolonczela pięknie prezentuje się na tle jej czarnej sukienki. Klasyczna elegancja i odrobina błyskotek to jej styl na wyjście przed publiczność. Potem już wszystko w rękach Patrycji. Rozważna i matematyczna spódnica, kardigan – H&M, biżuteria – szafa stylisty Studia na Uniwersytecie Ekonomicznym to wynik dokładnych obliczeń, analizy rynku pracy i przemyślana strategia zorientowana na sukces. Paulina Baran wykalkulowała, co dla niej najlepsze. Kierunek: Zarządzanie. Specjalizacja: controlling i zarządzanie finansami przedsiębiorstw. Studia skrojone na miarę. Dopasowane do ambicji. Wyprzedzające trendy w modzie na biznes. Eleganckie i konkretne, kobiece i z klasą. spódnica, bransoletki, okulary – szafa stylisty, bluzka – Galeria Centrum, buty – Kazar Okularnica W labiryncie Biblioteki Jagiellońskiej zza grubych oprawek okularów śledzi stare wersy. Wertuje tomy, przegląda woluminy i przerzuca niecierpliwie katalog. Cała sztuka to znaleźć. Wygrzebać. Dotrzeć do źródeł. Magda Nitoń – studentka Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Pedagogicznego, jest szperaczem z zawodu i z zamiłowania. I lubi wtopić się w biblioteczne otoczenie. Styl retro. Sepia kartek wzmocniona akcentem czerwonych pieczątek, pozłacane napisy. A obok kolorowe studenckie notatki. Dziękujemy Akademii Górniczo - Hutniczej, Akademii Muzycznej, Akademii Wychowania Fizycznego, Uniwersytetowi ekonomicznemu i Uniwersytetowi Jagiellońskiemu za udostępnienie obiektów do zdjęć. Produkcja sesji: FASHION COLOR, www.fashioncolor.pl, zdjęcia: Anna Ciupryk, www.anionam.com, makijaż: Anna Ciupryk i Kamila Tomaszek, stylizacja: Anna Ciupryk i Dorota Bielecka teksty: Karolina Siudeja Inżynierka na obcasach To nieprawda, że Akademia Górniczo-Hutnicza jest uczelnią dla mężczyzn. Dopasowany strój pani inżynier nie wyklucza profesjonalizmu. Upięta ciasno fryzura co prawda opiera się prawom fizyki, ale precyzyjny niwelator nie, i „nawet” w rękach kobiety działa bardzo sprawnie. Asia Rzepka studiuje inżynierię środowiska na AGH. Jej zdaniem spalarnia odpadów czy oczyszczalnia ścieków to miejsce w sam raz dla kobiety. Kobiety sukcesu zwłaszcza. sukienka – Yakamoz Atelier, leginsy – H&M, biżuteria, pasek, buty – szafa stylisty Za wypożyczenie ubrań do sesji dziękujemy sklepom i firmom: Galeria Centrum, ul. św. Anny 2, www. galeriacentrum,pl, H&M, Galeria Krakowska, ul. Pawia 5, www.hm.com, Kazar, Galeria Krakowska, ul. Pawia 5, www.kazar.com.pl, Yakamoz Atelier, ul. Sienna 11, www yakamoz.com uroda cuda Kwas czyni Zmarszczki, opadnięte kąciki ust i utrata jędrności skóry twarzy – to koszmar, którego obawia się każda dojrzała kobieta. Medycyna estetyczna ma jednak nową broń – kwas hialuronowy. Brzmi groźnie? O tym, czy jest się czego bać i jak działa ten „eliksir młodości”, opowiada dr Katarzyna Jasiewicz z Małopolskiego Centrum Medycyny Estetycznej i Laserowej Consensus. Czym jest kwas hialuronowy, o którym ostatnio tyle się mówi? Jest to naturalny polisacharyd, czyli cukier złożony, który występuje w organizmie każdego człowieka. Dla skóry to taki zbiornik wody, dzięki któremu jest ona stale nawilżona i jędrna. Jego sekret polega nad tym, że potrafi związać masę wody nawet do czterech tysięcy razy większą niż jego własna masa. Łatwo się więc domyślić, co się dzieje, gdy brakuje go w naszym organizmie. Skóra staje się sucha, mniej elastyczna. Nic dziwnego, że zabiegi wypełniania bruzd tą substancją należą dziś do najbardziej popularnych w medycynie estetycznej. W jakich przypadkach można go stosować? Kwas hialuronowy wykorzystuje się przed wszystkim do korekcji zmarszczek i odnowy tych obszarów skóry, które mają opinię „trudnych do poprawy”. Mam na myśli wrażliwą skórę wokół oczu, delikatną okolicę ust, skórę twarzy, szyi, dekoltu czy dłoni. To jednak nie wszystko. Kolejną zaletą tej substancji jest możliwość używania jej do zwiększania objętości ust, poprawy owalu twarzy, a także modelowania policzków. Nowym zastosowaniem kwasu hialuronowego jest niechirurgiczne powiększanie i modelowanie piersi oraz pośladków, czym także zajmujemy się w centrum Consensus. Czym kwas hialuronowy różni się od popularnego botoksu? Botox likwiduje zmarszczki poprzez wywołanie przejściowego paraliżu mięśni mimicznych. Kwas hialuronowy natomiast wygładza skórę i jednocześnie ją nawilża. Poza tym, dzięki swoim biologicznym cechom, jest rozpoznawany przez organizm jako substancja naturalna. Czy zabieg jest bezpieczny? W przeciwieństwie do innych wypełniaczy, kwas hialuronowy rzadko wywołuje reakcje alergiczne. Poza tym bezpieczeństwo i precyzję jego podawania gwarantuje specjalny aplikator Restylane Injector, którego kształt pomaga zmniejszyć strach pacjentów przed igłą i strzykawką, a to znacznie poprawia komfort zabiegu. Jak długo trzeba czekać na efekty? Rezultaty widoczne są od razu, natomiast pełen efekt zauważalny jest po około dwóch tygodniach. Trwałość zabiegu zależy od miejsc, do jakich preparat został podany, trybu życia pacjenta, jego wieku oraz rodzaju skóry. Kwas hialuronowy jest stopniowo wchłaniany przez organizm i aby podtrzymać efekt, należy powtórzyć aplikację po 6 – 12 miesiącach. Czy są jakieś przeciwwskazania do jego stosowania? W zasadzie nie ma większych przeciwwskazań. Wskazana jest natomiast ostrożność – zwłaszcza ze strony osób nadwrażliwych na kwas hialuronowy, ze skłonnością do powstawania blizn przerostowych i stanów zapalnych skóry, kobiet w ciąży oraz karmiących piersią, a także osób cierpiących na choroby o podłożu autoimmunologicznym. rozmawiała Joanna Bucior Wydobądź swoje naturalne piękno artykuł promocyjny Miasto Kobiet i firma Q-MED Ci w tym pomogą Nie jesteś zadowolona ze swojego wyglądu? Martwią Cię pogłębiające się zmarszczki i bruzdy, marzysz o pełniejszym kształcie ust? Niemal każda z nas chciałaby czasem trochę poprawić swoją urodę. Teraz to możliwe. Wystarczy wziąć udział w naszym konkursie. Dla pięciu Naszych Czytelniczek Q-MED ufundował ekskluzywne zabiegi na bazie kwasu hialuronowego. Aby wziąć udział w konkursie przyślij swoje zdjęcie i napisz, dlaczego chciałabyś się poddać takiemu zabiegowi. Nagrodzone zostaną autorki pięciu najciekawszych listów. Trzy panie zostaną dodatkowo poddane metamorfozie pod okiem stylistów: fryzjera Tomasza Karcza, wizażystki Anny Ciupryk i projektantek mody: Agaty Zemełki i Anny Pirowskiej. Efekty metamorfozy uwiecznimy podczas specjalnie zorganizowanej sesji zdjęciowej i opublikujemy w listopadowo-grudniowym numerze „Miasta Kobiet”. Na Wasze listy (pocztą lub e-mailem) czekamy do 30 września (decyduje data stempla pocztowego) pod adresem: Miasto Kobiet, ul. Ujejskiego 11/3 30-102 Kraków lub [email protected] Wraz z listem i zdjęciem prosimy podać imię, nazwisko i numer telefonu. Pełny regulamin konkursu na: www.miastokobiet.pl www.miastokobiet.pl 53 Kongres & LNE spa święto urody Na ten kongres przyjeżdżają do Krakowa profesjonaliści z całego kraju. Nowohuckie Centrum Kultury gromadzi wtedy dwa tysiące specjalistów i dwa razy tyle publiczności. Główny cel imprezy to promowanie współpracy kosmetyczek, lekarzy i masażystów. 7 listopada rozpoczyna się kolejna, dwudziesta edycja Międzynarodowego Kongresu i Targów Kosmetycznych LNE & Spa. Kawałek historii Pierwszy kongres odbył się w 1995 roku w Warszawie, ale już 3 lata później przeniósł się do Krakowa. Najpierw do hotelu Forum, potem do CB Lubicz, a gdy i tu zabrakło miejsca dla rozrastającej się w lawinowym tempie imprezy, kongres zaczęto organizować dwa razy w roku (wiosną i jesienią) i przeniesiono go do Nowohuckiego Centrum Kultury, głównie ze względu na dużą sale konferencyjna, zdolną pomieścić około 700 osób. Ilona Kurczaba, redaktor naczelna czasopisma „Le Nouvelle Estetique & Spa” podkreśla, że to właśnie dwudniowy program konferencji jest „oczkiem w głowie” organizatorów: – Znakomite międzynarodowe grono wykładowców, wirtuozi sztuki masażu, renomowane firmy i fantastyczna publiczność – to nasze mocne strony – nadal nie mamy konkurencji. Na duże targi jeździło się do Warszawy, po wiedzę – do Krakowa, i co najważniejsze, ta opinia do dziś nie uległa zmianie. Efekty przemian, jakie zaszły przez ostatnie 14 lat – czyli od pierwszej edycji kongresu – dostrzega każda kobieta odwiedzająca centra kosmetyczne. – Podnosząc kwalifikacje kosmetyczek z zakresu zaawansowanych technologii, podkreślamy jednak ciągle bardzo silny trend światowy – wartość dotyku w masażu, relaksacji, a także w pielęgnacji. Profesjonalnie wyko- nany masaż twarzy czy ciała, to często najlepszy kosmetyk. Dlatego też tak ważną wagę przywiązujemy do szkoleń w tej dziedzinie – mówi Ilona Kurczaba. Po raz dwudziesty Wśród zaproszonych gości są w tym roku wykładowcy z Polski, Francji, Rosji, Izraela i Argentyny. Z okazji jubileuszu kongresu organizatorzy przygotowali specjalny program. Panele dyskusyjne zostaną zdominowane przez dwa tematy. Pierwszy to światowe nowości medycyny anti aging, z udziałem dermatologów estetycznych oraz specjalistów medycyny przeciwstarzeniowej. Drugi, „strefa relaksu”, to spektakularne pokazy masażu. Trochę na przekór wszechobecnej „kryzysofobii” prof. Zbigniew Królicki wygłosi wykład „Czy warto być optymistą?”. Nowością będzie tzw. atelier kongresowe – sala, w której każdy z uczestników będzie miał okazję w kameralnych warunkach spotkać gości specjalnych imprezy, porozmawiać ze ekspertami z branży i przyjrzeć się z bliska nowym technikom masażu. Ponadto na wszystkich, którzy zarejestrują się na kongres, czekać będzie unikalny prezent – DVD Gila Amsallena, jednego z najlepszych europejskich instruktorów sztuki masażu. Joanna Bucior Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE&Spa 7-8 listopada, NCK, ul. Jana Pawła II 232 www.lne.pl UWAGA Miasto Kobiet jest partnerem medialnym kongresu. Dla naszych Czytelników organizator kongresu przygotował cenne nagrody: zaproszenia VIP na kongres, prenumeratę czasopisma „Le Nouvelle Estetique & Spa”, DVD z masażem w wykonaniu Gila Amsallena, kosmetyki OPI. Szczegółowe informacje na str. 6 uroda Magia dotyku w Sakurze Do centrum urody Sakura przy ul. Mogilskiej 69a wybrałam się jak na randkę w ciemno Nie wiedziałam, jaki czeka mnie zabieg. Laras – pochodząca z Indonezji, urocza właścicielka Sakury obiecała, że specjaliści dobiorą coś specjalnie do mojej skóry. I zapewniła, że będę zadowolona. Dla dziewczyny, która większość dnia spędza przed komputerem i naprawdę rzadko znajduje czas dla siebie, każdy, nawet najdrobniejszy zabieg, byłby satysfakcjonujący. A co dopiero godzinne pieszczoty twarzy i masaż całego ciała. Randka się udała. Zanim pani Monika rozpoczęła masaż twarzy „Magia dotyku”, najpierw dokładnie obejrzała moją cerę. Wyczytała z niej wszystkie grzechy przeciw urodzie, jakich się dopuszczam. Alkohol, papierosy, brak snu, stres, do tego słabe naczynka i przebarwienia. Potrzebny był zestaw SOS: tonik balansujący i delikatny peeling oczyszczający marki GUINOT. Dopiero na tak przygotowanej skórze mógł rozpocząć się masaż. Kosmetyczka wybrała olejek spośród pięciu (łagodzącego, balansującego, odżywczego, rewitalizującego i energetyzującego). Mam skórę mieszaną, więc połączenie cytryny, pomarańczy i cyprysu w olejku balansującym jest dla mnie idealne. – Masaż twarzy poprawia krążenie krwi, nadaje skórze blasku i poprawia przepływ 56 Miasto Kobiet 2009 energii – wyjaśniała pani Monika. Dodatkowym jego atrybutem jest sam olejek i jego lecznicze właściwości oraz zapach. Zabieg jest jednocześnie aromaterapią. Wszystko to w połączeniu z dotykiem delikatnych dłoni masażystki na całej tworzy, dekolcie i szyi, daje błogi i odprężający seans przyjemności. Po godzinie takich pieszczot na twarz nałożono mi maskę na bazie alg morskich. Pani Monika wzbogaciła ją olejkami, specjalnie dobranymi do mojej skóry – detoksykującą zieloną herbatą i wzmacniającym naczynka kasztanowcem. Dostałam też pora- dy na przyszłość, jak pielęgnować mój typ cery. Moja twarz odżyła. Przyszła więc kolej na resztę mojego ciała. Masaż kijami bambusowymi to klasyka masażu japońskiego. Pani Renata Kozłowska, masażystka z wieloletnim doświadczeniem, miłośniczka Dalekiego Wschodu, sushi i japońskich sztuk walki, szczególnie umiłowała sobie ten zabieg. Na widok grubych, bambusowych drągów jestem nieco przerażona. Pani Renata mnie uspokaja – masaż bambusem to jeden z najdelikatniejszych. – Drewno z bambusa to jedyne drewno które da się tak doskonale wygładzić, te kije są szlifowane ręcznie – reklamuje. Daję się więc przekonać. Zabieg rozpoczyna się oględzinami całego ciała i kręgosłupa. Okazuje się, że mam lekką skoliozę. Ale podobno nie ma powodów do paniki. Schorzenia kręgosłupa to dziś choroba bardzo powszechna i niemalże nieunikniona. Niemniej obiecuję, że będę siedzieć prosto i regularnie ćwiczyć. Przystępujemy do masażu. Pani Renata skrupulatnie zajmuje się każdym fragmentem mojego ciała (no może poza stopami, ale to na moje życzenie – niestety nie jestem w stanie przezwyciężyć łaskotek). Czuję każdy mięsień. Masażystka wałkuje mnie kijami. Od czasu do czasu masuje mnie jednak także rękami. Zabieg okazał się bezbolesny poza jednym, małym wyjątkiem – podczas masażu pośladków mało nie zeskoczyłam z łóżka z krzykiem. Pani Renata wyjaśniła mi, że górna część pośladków jest miejscem, gdzie, zwłaszcza u kobiet, kumuluje się napięcie. Okazałam się kobietą w stu procentach. Dodatkowo bardzo zestresowaną. Pod naciskiem rąk masażystki trochę bolało. Ale wybaczyłam. Po masażu mięśnie były rzeczywiście bardziej rozluźnione. Poczułam, jakbym nagle stała się bardziej świadoma swojego ciała. Na dodatek pachnąca olejkiem pomarańczowym i bergamotką. KAROLINA SIUDEJA Sakura, ul. Mogilska 69a Masaż twarzy, szyi i dekoltu „Magia dotyku” w zestawie z maską na bazie alg – 170 zł Masaż kijami bambusowymi – 120 zł uroda Terapia mleczna z lychee G – to zabieg, który regeneruje, koi i odżywia skórę. Połączony z masażem, któremu towarzyszy subtelny zapach kosmetyków Organique, stonowane światło w gabinecie i spokojna muzyka, przynosi natychmiastowy efekt. – Organique to polska marka, którą pomagała stworzyć moja uczennica – mówi pani Ludmiła. – Te kosmetyki są tak organiczne, jak tylko mogą być. Bardzo je polubiłam, bo mam świadomość, ile kosmetyków produkowanych na świecie takimi nie jest, a przecież nasza skóra wchłania wszystko, nie „wybiera” sobie substancji. Firma Organique istnieje od 1999 roku; od 2005 roku również na rynkach europejskich, takich jak Norwegia, Niemcy, Francja. Jest to fot. arch. Medicor dybym miała sobie wyobrazić świetny prezent dla znajomej panny młodej, przyszedłby mi na myśl zabieg w Medicorze. Dwie godziny z białymi kremami, subtelnym zapachem mleka i owoców, to przyjemność, którą warto podarować komuś bliskiemu. Zwłaszcza, jeśli taki zabieg wykonuje Ludmiła Petrenko. Ta niezwykła osoba – masażystka i instruktorka tai-chi – postrzega klienta holistycznie i tak naprawdę odpręża już samo spotkanie z nią. Jest osobą niezwykle spostrzegawczą: odgaduje nasze napięcia, potrafi pomóc przy chwilowych bólach, będących na przykład efektem stresu. W jej ręce powinien się oddać każdy, kto potrzebuje ukojenia. Terapia mleczna z lychee – śliwką chińską medicor 58 Miasto Kobiet 2009 firma rodzinna. Jej oferta skierowana jest zarówno do profesjonalistów branży kosmetycznej, jak i do prywatnych osób, odwiedzających sklepy z kosmetykami naturalnymi. Kuracja, którą zaproponowała mi pani Ludmiła, łączy właściwości koziego mleka z witaminowym wkładem z owoców egzotycznej śliwki. Świetnie działa na włókna kolagenowe. – To kuracja idealna dla osób, które np. przesadziły z opalaniem. Jej głęboko odżywcze właściwości będą też dobre dla tych, którzy przez dłuższy czas nie dbali o swoją skórę – mówi pani Ludmiła rozsmarowując na mojej skórze pachnący, szorstki peeling. Zawarte w nim olejki sprawiają, że już po tym zabiegu moja skóra jest sprężysta i odżywiona, a to dopiero początek… Po złuszczeniu martwego naskórka dostaję ożywcze serum, a zaraz potem niezwykłą maskę. Już podczas nakładania tych specyfików pani Ludmiła masuje całe ciało. Pokryta kremami ląduję w kapsule – wymasowana, podgrzewana i zraszana skóra lepiej wchłania specyfiki, a ja w tym czasie odprężam się.. Ostatnim etapem jest nałożenie na skórę ożywczego masła, którezostawia na niej leciutki filtr. Tu pani Ludmiła pokazuje cały swój kunszt – masuje nawet moje włosy! Pani Ludmiła Petrenko czuwała nad moim spokojem i dobrym samopoczuciem przez cały czas trwania zabiegu, pamiętając także o drobiazgach, takich jak zapach czy temperatura podgrzewanych ręczników. Dzięki niej czuję się dopieszczona, a dzięki kosmetykom, które zastosowała – moja skóra pachnie, jest napięta i odżywiona. Agnieszka Kozak MEDICOR, ul. Karmelicka 10 Rytuał Kleopatry, cena 290 zł Na rower do Vacu Centrum Treningi Vacuum – spacer pod ciśnieniem − znamy i cenimy już od dawna. Tym razem Vacu Center przy ul Fieldorfa Nila 10/3 w Krakowie zaprasza nas na rowerek. Vacuum JET to nowość, która od razu stała się przebojem. Rowerek pod ciśnieniem pozwala schudnąć kilka kilogramów i stracić kilkanaście centymetrów w obwodach ciała, i to bez wysiłku, w przeciągu zaledwie kilku tygodni. W przeciwieństwie do innych urządzeń, np.: kapsuł z bieżnią i steperem, w Vacuum JET nie obciąża się stawów, mięśni i układu naczyniowo-sercowego, ćwiczy się bez ryzyka i osiąga sukces kilka razy szybciej. Tajemnica Vacuum JET tkwi w opaten- Zabiegi dostępne w Vacu Centrum, ul. Fieldorfa Nila 10/3u W salonie dostępne są także inne zabiegi, które można stosować alternatywnie. W pakietach taniej nawet o 20%! towanej przez tę firmę „pulsacji podciśnienia”. W wyniku zmian ciśnienia oraz naprzemiennego chłodzenia i przewietrzania kapsuły, nie dochodzi do przeciążeń układu krwionośnego, tak jak się to dzieje przy innych urządzeniach stosujących podciśnienie o stałej wartości. Osoby z naczynkami i żylakami mogą więc ćwiczyć bezpiecznie. Co więcej, zmienne ciśnienie daje dodatkowo efekt drenażu limfatycznego, słowem – powoduje lepszy przepływ krwi i tlenu do dolnych partii ciała. Standardowy trening na rowerku Vacuum JET trwa 30 minut. Widoczna poprawa sylwetki, ujędrnione i podniesione pośladki, mocniejsze nogi i mniejszy brzuszek, widoczne są już po pierwszym zabiegu. VACUUM JET 1 trening 30 minut cena: 35 zł Karnet 5 treningów cena: 125 zł Karnet 10 treningów cena: 200 zł - 11-sty trening gratis. coaching Szczęście na własnych warunkach Czerpać zadowolenie z podjętych działań, wyznaczać sobie cele, które pomogą nam osiągnąć szczęście, podążać swoją własną ścieżką życiową – te proste słowa, kiedy się je napisze, wyglądają trochę jak postanowienia noworoczne, ale nie straszą niewykonalnością Tempo życia, przemiany cywilizacyjne, wizerunki narzucane nam przez media, stres – coraz częściej gubimy się w tym wszystkim. I choć całe życie marzyliśmy o tym i owym (żeby zostać lekarzem, mówić płynnie po włosku, być dobra mamą, zdać na prawo jazdy, mieć ładne mięśnie nóg) to nawet osiągniecie tego nas nie cieszy. Praca okazuje się nudna, z dzieckiem sobie nie radzimy, ósmy raz podchodzimy do egzaminu, mięśnie – gdy na nogach mamy szpilki – wyglądają fatalnie, i nie znosimy wkuwać słówek. Czy to powód, by udawać się do psychologa czy psychoanalityka? Niekoniecznie – może to być jednak powód, by udać się do coacha, który pomoże nam znaleźć szczęście na naszych własnych warunkach. – W coachingu pociągające wydało mi się to, że nie skupia się on na przeszłości lecz na przyszłości, na tym co dopiero może się z tobą wydarzyć – mówi Ola Sztąberska, która zaczyna pracę jako coach. – Ludzie zbyt często skupiają się na tym, co przeszkadza im osiągnąć wymarzony cel, zamiast skupić się na samym celu. Kiedy zdarza nam się coś złego, dzwonimy do kogoś bliskiego, na przykład przyjaciółki czy przyjaciela, i opowiadamy od początku do końca o tym, co sprawiło nam ból czy przykrość. Nie zauważamy, że tym samym znów zanurzamy się w tej sytuacji, znów przeżywamy te negatywne uczucia. A tymczasem powinniśmy raczej zastanowić się, co zrobić, by ich już więcej nie było! Rzeczywiście, nasze codzienne życie obfituje w wydarzenia, podczas których zamiast dać sobie energetycznego „kopa”, zmotywować się, znaleźć rozwiązanie – sami siebie „dołujemy”. 60 Miasto Kobiet 2009 Od marzeń do czynów Myśląc o swojej ścieżce życiowej zastanawiamy się, co chcemy robić czy kim chcemy być. Jednak większość ludzi ze smutkiem przyznaje, że realizowanie własnego planu „na siebie” przysparza im wielkich trudności. – Bardzo często obawiamy się odpowiedzialności za podejmowane decyzje – mó- godzić się z ryzykiem porażki – i to porażki, którą sami sobie zafundowaliśmy. Dlatego dobrym punktem wyjścia dla wprowadzania jakichkolwiek zmian jest wewnętrzna zgoda na eksperymentowanie; na to, że część tego co robimy, nie przyniesie sukcesów. Czym jest coaching? I czym zajmuje się coach? – Coaching polega na wspieraniu innych ludzi w skutecznym wyznaczaniu i osiąganiu celów. Coach pomaga swoim klientom odkrywać i precyzyjnie określać zmiany, jakie chcieliby wprowadzić; planować działania zmierzające do ich realizacji, utrzymywać potrzebną motywację i radzić sobie z przeszkodami. Nie udziela rad i nie proponuje gotowych rozwiązań, ale zadaje pytania i korzysta z narzędzi, które pomagają w pełniejszym wykorzystywaniu własnych możliwości – definiuje Maciek. Akuszerka pragnień wi Maciek Świeży, trener i coach Wszechnicy Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Możemy oddawać się nawet najdzikszym fantazjom nie ponosząc żadnych kosztów; wystarczy jednak zrobić drobny krok w kierunku ich realizacji, aby z miejsca narazić się na niepowodzenia i rozczarowania. Miło jest myśleć „kiedyś napiszę książkę”, ale samo pisanie niesie ze sobą mnóstwo ryzyka (A jeśli okaże się, że nie mam talentu? A jeśli zacznę i nigdy nie skończę? A jeśli nikt tego nie przeczyta?). Krótko mówiąc, kiedy zaczynamy realizować marzenia, musimy po- W moim przypadku najlepiej sprawdza się metafora, że coach to akuszerka cudzych pragnień i marzeń – osoba, która pozwala im prawidłowo się rozwinąć, „urodzić”, a potem pokazuje, jak o nie dbać. Akuszerka nie ingeruje jednak w marzenia – równie dobrze może wspierać człowieka w planie zakupu nowego samochodu, jak i pozbierania się po rozwodzie czy rozstaniu. Coach wspiera więc rozwój, jednak sposób w jaki dana osoba się rozwija, zależy tylko od niej. Coach może też asystować w wytyczaniu drogi życiowej, pomoże znaleźć sposób na usunięcie z niej barier oraz osiągnięcie celów. I wreszcie jest to osoba, która pomoże nam znaleźć i utrzymać motywację – a to chyba jedna z rzeczy, z którymi najczęściej się zmagamy. Nie? A kiedy ostatnio udało wam się regularnie wykonać to, co sobie obiecaliście? Dieta? Dbanie o zdrowie? Kolejne postanowienie, że pójdziecie na fitness czy lekcje tańca? A te nieustanne deadline’y? – Już niedługo coach stanie się jedną coaching z pierwszych pozycji na liście najbardziej potrzebnych zawodów – przekonuje dr Marylin Atkinson z Ericsson College, entuzjastka coachingu, specjalistka w tej dziedzinie i jednocześnie autorka kursów dla przyszłych coachów. Dlaczego? Bo wspierają oni rozwój osobisty ludzi na całym świecie, pomagając im walczyć z wszechobecnym stresem, brakiem czasu dla siebie, przyspieszeniem i zagubieniem na wszystkich polach. Life coaching pomaga rozwijać się prywatnie – zahacza o życie osobiste i indywidualne pragnienia na tym polu. Są jednak coache, którzy odpowiadają za rozwój zawodowy, często nawet całych przedsiębiorstw – uczą jak pracować efektywnie (co jest ważne, a co pilne? jak organizować sobie czas, by praca nas nie przytłaczała, a była źródłem satysfakcji?), jak porozumiewać się w grupie. Są również i coache, którzy specjalizują się w bardzo konkretnych dziedzinach: pomagają znaleźć młodzieży właściwą ścieżkę edukacyjną, wspierają rodziców (lub są tak wyspecjalizowani, że pracują na przykład tylko z ojcami samotnie wychowującymi synów), czy na przykład – jak coach religijny, którego spotkałam – wspomagają w byciu dobrym chrześcijaninem. Sam sobie mistrzem zacyjnych w swojej firmie – dotyczyły one strategii miękkiego zarządzania. Obu udało się zrealizować swoje cele i obie były zadowolone z rezultatów, które osiągnęły. Najcenniejsze jednak w pracy z każdą z nich było to, że to one same znalazły rozwiązania. Dzięki temu wzmocniły się, upewniły w swojej skuteczności i nabrały przekonania, że potrafią sobie dobrze radzić z życiem. Na kozetce u coucha Sesja coachingowa to kilkadziesiąt minut, najczęściej raz w tygodniu, podczas których coach zadaje nam pytania, notując nasze odpowiedzi. Za pomocą wizualizacji czy odpowiednio dobranych ćwiczeń pomaga nam skupić się na celu, odnaleźć wizję, poszukać sposobów na zdobycie motywacji i utrzymanie jej. Sesje są ze sobą powiązane, zazwyczaj pracuje się nad „kroczkami” wiodącymi do konkretnego celu. Szczególnie cenne są notatki z sesji – klient ma do nich dostęp, może – patrząc na nie – przypominać sobie cele, porównywać wyniki. Należy pamiętać również, że coach nigdy nie karci za „nieodrobione lekcje”. – Obserwując system społeczny widzę, jak często jestem poddawany eksperckiemu autorytetowi innych ludzi – mówi Michał Go- dlewski – Nauczyciel wie lepiej, lekarz wie lepiej, tata wie lepiej, prezydent wie lepiej... kto w takim razie weźmie odpowiedzialność za szczęście w moim życiu? Coaching odwraca tę zależność. Jest rozmową, w której klient odnajduje siebie jako eksperta w sprawach własnego życia. Założeniem coachingu, które konstytuuje jego wielką wartość, jest to, że każdy ma potrzebne zasoby, aby osiągnąć wszystko, co jest dla niego ważne. Nie każdy jednak zdaje sobie w pełni sprawę, że je ma lub jak może je obudzić. Relacja coachingowa jest jak uruchomienie osobistego strumienia pasji i rozwiązań. Jeśli więc nie czujemy satysfakcji z pracy, nie możemy się zebrać, żeby w końcu pójść na fitness czy wymarzony kurs, od trzech tygodni nie możemy się zmusić, aby posprzątać biurko, spóźniamy się do pracy, nie wiemy jak dokonać ważnej zmiany w życiu, jak poprowadzić własny biznes, którą sukienkę wybrać lub po prostu czujemy, że czegoś w życiu nam brakuje – warto sprawić sobie prezent w postaci wizyty u coacha. Niezobowiązujące czterdzieści minut może bowiem zmienić nasze życie. I pomóc nam zyskać szczęście – zaprojektowane i wykonane przez nas, na naszych własnych warunkach. AGNIESZKA KOZAK, COACH Czym praca coacha różni się od pracy terapeuty, doradcy, psychoanalityka, mentora? Relacja coach – klient jest relacją partnerską. Coach nie uczy, nie doradza. Nie uważa, ze klient jest „złamany” czy „zepsuty” i należy go „naprawić” – na czym często opiera się terapia. Nie sięga do przeszłości, lecz skupia się na efektach w przyszłości. Klient jest tu ekspertem i tylko on może dostarczyć sobie odpowiedzi na najważniejsze dla siebie pytania. To również stawia coacha w niecodziennej pozycji – nie musi być ekspertem w dziedzinie w której działa; na przykład nie musi być w ogóle rodzicem, by pomóc innym w staniu się dobrym ojcem czy matką. – Coaching jest dla mnie relacją z drugim człowiekiem, w której możliwe staje się dotknięcie tego, co dla niego ważne i co nadaje jego życiu sens i poczucie spełnienia – mówi Michał Godlewski, coach i trener coachingu, wykładowca w Wyższej Szkole Europejskiej im. J. Tischnera. – Zbliżając się do konkretnych rozwiązań, odkrywając skuteczne strategie, które przynoszą pozytywne skutki, obserwuję, jak ludzie krok po kroku układają sobie życie. W małych i dużych sprawach. To cieszy. Pracując z pewną młodą kobietą, miałem okazję wspierać jej dążenie do szczęśliwego związku, który wypełnił jej życie. Inna kobieta zdecydowała się na wprowadzenie znacznych zmian organiwww.miastokobiet.pl 61 progressteron W krainie kobiecości Pojawia się na afiszach już od 6 lat. Niezmiennie tworzony przez kobiety, o kobietach i dla kobiet. Dorobek tego festiwalu to kilkanaście edycji, tysiące uczestniczek i setki warsztatów wspierających panie w rozwoju osobistym i zawodowym. 2 października rusza w Krakowie kolejny PROGRESSteron P odczas czterech październikowych weekendów na uczestniczki festiwalu czekać będzie ponad 80 zajęć w zupełnie nowej formule. Wszystkie panie oprócz tradycyjnych już spotkań w ramach „Inspiracji” (warsztaty m.in. z dietetyki, medycyny Wschodu, jogi, tańca brzucha), będą miały okazję sprawdzić nową formułę festiwalu – „Relacje”. Z założenia mają być to dłuższe warsztaty (trwające 1 lub 2 dni, po co najmniej 6 godzin dziennie), które pomogą kobietom w ich relacjach z otoczeniem. W tej edycji uczestniczki będą mogły zapoznać się m.in. z technikami mediacji w rodzinie czy zweryfikować fałszywe przekonania dotyczące małżeństwa. Ważnym punktem jesiennego programu będą także rozmowy dotyczące rodzicielstwa. W tym cyklu odbędą się takie zajęcia jak: „Równość od przedszkola, czyli jak wychowywać bez stereotypów” i „Córka, czyli wolność czy niewola”. Ogólnopolskim organizatorem Festiwalu PROGRESSteron jest warszawski Ośrodek Rozwoju Osobi- 62 Miasto Kobiet 2009 Wypowiedzi uczestniczek wiosennego festiwalu progressteron (edycja XVIII 2009) biorących udział w fotoakcji „Kobiety – Portrety” DIANA ZAŃ stego Kobiet Dojrzewalnia Róż. W Krakowie za imprezę odpowiada Pracownia Rozwoju Osobistego Poskrzydła. „Miasto Kobiet” jest patronem medialnym festiwalu. Szczegółowy program festiwalu na www.dojrzewalnia.pl 2-4 października oraz 9-11 października PROGRESSteron Inspiracje (Centrum Sztuki Współczesnej Solvay, ul. Zakopiańska 62) Teraz więcej czasu poświęcam sobie. Na przykład po warsztatach z NLP bardziej wsłuchuję się w siebie – to coś w rodzaju medytacji. W wolnych chwilach realizuję się artystycznie. 17-18 października oraz 24-25 października PROGRESSteron Relacje (ośrodki rozwoju osobistego w Krakowie) Jestem 56 letnią babcią na emeryturze. Pomagam córce wychowywać dzieci, a w wolnych chwilach jeżdżę na rowerze, chodzę na basen i ze skrawków papieru wyklejam obrazki. Na festiwalu spróbowałam rzeźby w glinie i malarstwa kropkowego. W wolnych chwilach wykorzystam to, czego się nauczyłam. A jesienią na pewno przyjadę tu znowu. Uczestniczki wiosennej edycji PROGRESSteronu dały się namówić do udziału w sesji zdjęciowej „Kobiety – Portrety”. Fotografowała je Sylwia Nikko-Biernacka (Machina Fotografika).Poniżej zdjęcia niektórych z nich i kilka wspomnień z festiwalu. [J.B,K.S.] DOBROSŁAWA PIELOT Edyta Poręba Styczeń – Duszan, Tomek, praca, dom. Luty - Duszan, Tomek, praca, dom. Kwiecień – …, Duszan, Tomek, praca, dom. Ale marzec – Edyta, czyli ja. To chyba jasne, dlaczego jestem na PROGRESSteronie? Magdalena Bartosik Festiwal to dla mnie świetny pretekst do zdefiniowania własnych potrzeb i powrotu do „samej siebie”. Wyzwala moją energię, tę piękną kobiecą moc, która uaktywnia się w kontakcie z innymi twórczymi i silnymi kobietami. Poza tym – po prostu dobrze się bawię! Monika Domańska PROGRESSteron uświadomił mi, że mam swoją „artystyczną” stronę, i że mogę ją rozwijać na wiele sposobów. Wyzbyłam się wstydu, który wcześniej towarzyszył mi przy próbach wyrażania siebie. Bardzo dziękuję! Zapraszamy do RESTAURACJI KONGRESOWEJ Organizujemy: - wesela, - komunie, - chrzciny, - studniówki, - bankiety, - sympozja. Z największą przyjemnością pragniemy zaprosić Państwa do Hotelu Aspel w Krakowie. Hotel zlokalizowany jest nowoczesnym budynku w pobliżu centrum starego Krakowa.(Naprzeciw budynku znajduje się przystanek tramwajowy, z którego można dojechać szybkim tramawjem do centrum miasta w 5 minut ). Do Państwa dyspozycji oddajemy 52 pokoje, wyposażone w klimatyzację, łazienkę, TV satelitarną, telefon oraz bezpłatne podłączenie do Internetu Hotel Aspel to także nowoczesne i przyjazne centrum kongresowe i konferencyjne. Dysponujemy 3 salami ( na 350, 80, 40 miejsc ), które są wyposażone w sprzęt audiowizualny. HOTEL ASPEL *** UL. BRATYSŁAWSKA 2 31 - 201 KRAKÓW www.hotel.aspel.com.pl [email protected] redaguje Joanna Bucior Gdy zdrowie news dziecko się zakrztusi fot. Joanna Bucior Dziecko śmieje się podczas jedzenia i nagle sinieje próbując odzyskać oddech – to się zdarza często. Trzeba jednak mieć świadomość, że taka sytuacja może doprowadzić do tragedii. Bezpłatne warsztaty udzielania pierwszej pomocy w przypadku zachłyśnięcia się dzieci i niemowląt zorganizował w ostatnią niedzielę sierpnia na Małym Rynku Fundusz na rzecz Dzieci One BY One Amway oraz Fundacja „AKOGO?”. – Wystarczy pochylić dziecko do przodu i pięciokrotne klepnąć otwartą dłonią między łopatki – przekonywali specjaliści. – To może uratować dziecku życie. Wieczorem z recitalem wystąpiła Ewa Błaszczyk – założycielka Fundacji „AKOGO?”. Demon psychologia Gdy wynaleziono telewizję, nikt nie przewidział, jak głęboko wpłynie ona na życie rodziny, rozwój osobowości, procesy społeczne i politykę moc interpersonalną (a więc nie tylko seksualną) wobec kobiet. Część badanych mężczyzn twierdzi, że tego typu filmy podniecają ich do tego stopnia, że mogliby odbyć stosunek seksualny nawet wiedząc, że kobieta przy tym cierpi. Przeciętny Polak spędza przed „szklanym cyckiem” ponad trzy godziny dziennie. Istnieją jednak ludzie, którzy w ogóle nie oglądają telewizji. Jedna z moich koleżanek, nauczycielka, mówiła, że kiedyś w klasie dzieci zapytały ją, jakie programy telewizyjne najbardziej lubi. Odpowiedziała, że nie ma w domu telewizora. Zdumione dzieci nie mogły w to uwierzyć: „To co pani robi, jak pani przyjdzie do domu? Tak pani siedzi i patrzy się w ścianę?” Ponieważ niektórzy ludzie faktycznie nie mają telewizji (należy do nich np. Marcin Kydryński), oznacza to, że przeciętna osoba posiadająca telewizor spędza przed nim o wiele więcej czasu, niż pokazują to statystyki. Czy prócz telewizji poświęcamy jakiejś innej czynności tyle swojego wolnego czasu? Rozmowom z bliskimi? Czytaniu? Uczeniu się? Moje ciało jest be… Kiepski partner, lichy kochanek Osoby, które często oglądają telewizję, są mniej zadowolone ze swoich partnerów. Na ekranie widzimy przeważnie ludzi wyróżniających się urodą, osiągnięciami, elokwencją, inteligencją i oryginalnością, zaś jednym ze sposobów określania tego, jacy są nasi bliscy, jest porównywanie ich z innymi. Niestety, w zestawieniu np. z aktorami partner wypada przeważnie blado i tak zaczyna być postrzegany. Także filmy o miłości mogą sprawić, że oczekujemy od partnerów czegoś zupełnie nienaturalnego lub wręcz niemożliwego. Jak twierdził Oskar Wilde: „To nie sztuka naśladuje życie – to życie naśladuje sztukę”. Niestety to, co obserwujemy na ekranie, często nie bywa żadną sztuką. Zmiana obyczajów związana ze szklanym ekranem dotyczy także miłości fizycznej. Dostępność pornografii zmienia życie erotyczne ludzi, na szczęście nie tylko na gorsze. Są badania, które sugerują, że zalegalizowanie pornografii zmniejszyło przestępczość seksualną (tak było np. w Szwecji). Filmowa pornografia ma jednak także negatywne skutki dla życia seksualnego. Po obejrzeniu filmu pornograficznego zawierającego przemoc lub gwałt, mężczyźni stają się bardziej agresywni wobec kobiet. Są też bardziej skłonni wierzyć w „mit gwałtu” (przekonanie, że kobiety tak naprawdę lubią gwałt i same się o to proszą) oraz akceptować prze66 Miasto Kobiet 2009 Siedemdziesiąt lat temu nie było dysproporcji między kobietami i mężczyznami w odczuwaniu zadowolenia z wyglądu własnego ciała. Pierwsze różnice w tej kwestii pojawiły się w latach 70., i rosną z dekady na dekadę. Coraz więcej jest kobiet niezadowolonych ze swojego wyglądu. U mężczyzn ten trend jest o wiele słabszy. To dziwne, ponieważ ostatnimi czasy kobiety wcale nie zbrzydły. Przeciwnie, coraz dłużej wyglądają młodo, coraz później się starzeją. Niekiedy trudno jest powiedzieć, czy patrzymy na matkę i córkę, czy na dwie siostry. W dodatku piękne kobiety mają więcej dzieci i częściej są to córki, co oznacza, że z pokolenia na pokolenie pięknych kobiet przybywa. Tymczasem jednak kobiety oceniają siebie coraz surowiej i coraz więcej pieniędzy wydają na poprawianie urody. Winę za ten stan ponoszą środki masowego przekazu, z telewizją na czele. Media lansują bowiem skrajnie nierealistyczny wzór kobiety młodej, szczupłej, pełnej wigoru. Ten ideał jest tak wyśrubowany, że spełnia go jedynie mała grupa supermodelek – i to z pewnością nie rano, tuż po przebudzeniu, czy po męczącym dniu. Takie wyidealizowane wizerunki muszą zaniżyć samoocenę ludzi, którzy się z nimi porównują. Potwierdzają to eksperymenty: kobiety oceniające wygląd swojego ciała zaraz po obejrzeniu pokazu mody, były wobec siebie o wiele bardziej krytyczne, niż po obejrzeniu innego programu. Skoro jednak media potrafią tak popsuć samoocenę kobiet, to dlaczego mają mniejszy wpływ na samoocenę mężczyzn? Po pierwsze, mężczyźni rzadziej opierają poczucie wartości na swoim wyglądzie, bardziej zależy im na sprawności (intelektualnej, fizycznej, seksualnej). Drugim powodem jest tak zwany „twarzyzm”. Badania pokazują, że gdy media przedstawiają kobietę, to eksponują jej ciało. Wizerunki mężczyzn skoncentrowane są przede wszystkim na głowie. Warto do tego dorzucić fakt, że gdy eksponuje się głowę człowieka, jest on przez obserwatorów oceniany jako bardziej inteligentny, niż gdy eksponuje się jego ciało. W ten sposób telewizja utrwala stereotyp, że wartością kobiety jest jej ciało i wygląd, a wartością mężczyzny jego głowa – intelekt, rozum. Świat w krzywym zwierciadle Ludzie przesiadujący zbyt długo przed ekranem są przekonani o większej częstotliwości przestępstw, są bardziej uprzedzeni do TV ilustracja Agnieszka Kucia kobiet i mniejszości rasowych, a także przeceniają liczbę osób pracujących jako lekarze, prawnicy, sportowcy (oni są często bohaterami seriali). Zróbmy mały test: proszę odgadnąć, jak często przeciętny policjant używa broni w Chicago, mieście Ala Capone. Daję głowę, że jeśli ktoś tego nie wie, to nie zgadnie. Otóż, statystyki pokazują, że przeciętny policjant strzela na ulicy raz na… 27 lat! Nasze wyobrażenie o tym zupełnie odbiega od rzeczywistości, właśnie dlatego, że czerpiemy informacje z telewizji. Wieloletni monitoring programów telewizyjnych w godzinach największej oglądalności pokazuje, że liczba przestępstw pojawiających się na ekranie jest dziesięciokrotnie wyższa od tej w realnym świecie. Nic dziwnego, że ludzie, którzy często obcują z „telewizyjną rzeczywistością” mają większe poczucie zagrożenia. TV, dziecko i agresja Skoro w telewizji jest tak wiele agresji, to czy nie wykształca ona agresywnych postaw u dzieci i młodych ludzi? Przeciętny piętnastolatek obejrzał na ekranie ok. 17 tys. aktów przemocy. Gdyby zbadać dzieci, które szczególnie często zachowują się agresywnie, okaże się też, że spędzają przed telewizorem znacznie więcej czasu niż inne. Na pierwszy rzut oka wydaje się to potwierdzać tezę o wpływie telewizji na wzrost agresji. Jednak sprawa nie jest taka oczywista. Być może agresja to efekt zaniedbywania dzieci przez rodziców („Daj mi spokój i idź pooglądać telewizję”). Może być i tak, że dzieci z natury bardziej agresywne lgną do agresywnych programów telewizyjnych. Badania uspokajają: dziecko, które nie ma agresywnych wzorów w najbliższym otoczeniu i nie jest zaniedbane, nie stanie się agresywne tylko dlatego, że patrzy w ekran. Mimo to telewizja zmienia postawy wobec agresji. Pewien wybitny psycholog Elliot Aronson opisywał, jak pewnego dnia oglądał dzien- nik telewizyjny. Spiker informował o tym, że wioski na linii frontu w Wietnamie zostały zbombardowane przy pomocy napalmu. Jego córeczka zapytała, co to jest napalm. „To taka łatwopalna substancja. Do czegokolwiek przylgnie, zaczyna się palić i może wywołać bardzo głębokie oparzenia, a nawet śmierć”, odpowiedział. Oglądał dalej dziennik, ale po chwili zerknął na dziecko. Zobaczył, że jego córeczka wpatruje się nieruchomo w ekran telewizora, zupełnie oniemiała, a po jej policzkach płyną łzy. Wówczas zdał sobie sprawę, jak bardzo niewrażliwy stał się na cierpienie innych ludzi. Pod tym względem telewizja jest groźna – uczy nieczułości i w ten sposób znosi opory przed agresywnymi zachowaniami. Nie same minusy Jedną z korzyści oglądania telewizji jest wzrost u ludzi ilorazu inteligencji, który daje się zaobserwować od kilu dekad (tzw. efekt Flynna). Odpowiednio dobrane programy telewizyjne przyczyniają się do rozszerzenia wiedzy i rozumienia świata. Telewizja może też nauczyć współpracy, życzliwości i tolerancji. Głównym mechanizmem, jaki uruchamiają programy telewizyjne, jest bowiem skłonność do naśladowania modeli, przedstawianych na ekranie. Jeśli będziemy systematycznie oglądać wzorce zachowań życzliwych (takich jak np. w Ulicy Sezamkowej), w repertuarze naszych zachowań częściej pojawi się współpraca i chęć pomagania innym ludziom. Ostatecznie można dojść do dosyć banalnego wniosku, że telewizja jest jak nóż, którym można zabić lub pokroić chleb. Może być zarówno pożyteczna, jak i toksyczna. Niestety, jeśli świadomie nie filtrujemy jej wpływu (np. przez dobór odpowiednich programów i ograniczanie czasu spędzanego na oglądaniu), wpływ ten jest raczej negatywny. Dr Marcin Florkowski, psycholog www.miastokobiet.pl 67 CERTYFIKAT JAKOŚCI ISO 9001:2000 nr 320108015 STUDIO STOMATOLOGII ESTETYCZNEJ DR N. MED. BARBARA KSIĄŻKIEWICZ-JÓŹWIAK 50-LETNIA TRADYCJA RODZINNA PONAD 20-LETNIE DOŚWIADCZENIE WŁASNE IMPLANTY – CERTYFIKAT UNIWERSYTETU WE FRANKFURCIE PROMOCJA! CENA IMPLANTU JUŻ OD 2.500 ZŁOTYCH SE+ SPECJALIZUJE SIĘ W: G łównym celem lekarzy pracujących w STUDIU STOMATOLOGII ESTETYCZNEJ jest nie tylko uzupełnianie braków zębowych, czy odtwarzanie utraconych funkcji żucia i mowy, ale także przywrócenie estetyki, czyli naturalnego, pięknego uśmiechu i rysów twarzy. Pojęcie estetyki nie zawsze jest jednoznaczne. Nawet śnieżnobiałe, równe zęby nie będą estetyczne, jeżeli stanowią oderwany fragment całości, a pozostałe są inne. Dzisiejsze technologie umożliwiają taką pracę, aby zęby wyglądały ładnie i naturalnie. Często wymaga to wspólnego działania lekarzy różnych specjalności (zachowawcy, periodontologa, ortodonty, protetyka i chirurga implantologa). PRZEDSTAWIAM PAŃSTWU KOLEJNĄ Z CYKLU KRÓTKICH PREZENTACJI OPISUJĄCYCH ZAKRES DZIAŁAŃ I MOŻLIWOŚCI LEKARZY SE+ artykuł promocyjny LECZENIE KOMPLEKSOWE Czasami lęk przed stomatologiem doprowadza do fatalnego stanu uzębienia. Bez względu na wiek, pacjenci akceptują swój nieestetyczny wygląd, byle tylko uniknąć kontaktu z dentystą. Naszym zadaniem jest pokonać ich strach i przekonać, że leczenie zębów nie musi boleć, nie jest związane ze stresem, a przy doświadczeniu i profesjonalizmie lekarzy, nie trwa wiecznie. Przedstawiam przykład młodej pacjentki, która przez kilkanaście lat nie odwiedziła gabinetu stomatologicznego, najpierw ze strachu, potem ze wstydu. Leczenie (ekstrakcje, leczenie kanałowe, protetyka) trwało około miesiąca, a efekt końcowy okazał się wspaniały. sestraszny ks seks dr Maciej S. Kowalczyk, ginekolog-położnik i seksuolog nie taki Od roku szkolnego 2009/10, zgodnie z zarządzeniem MEN, wychowanie do życia w rodzinie będzie przedmiotem obowiązkowym od pierwszej klasy gimnazjum. Dotychczas był to przedmiot fakultatywny i na udział w nim rodzice ucznia musieli wyrazić zgodę. Teraz pismo od rodziców będzie potrzebne jedynie, aby zwolnić dziecko z tych zajęć. O tym, od kiedy i jak rozmawiać z dziećmi o seksie, opowiada krakowski seksuolog i ginekolog dr Maciej Kowalczyk Do tej pory wychowanie do życia w rodzinie nie było w szkołach obowiązkowe. Czy Pana zdaniem od września zmieni się coś w kwestii wiedzy Polaków o seksie? Te zajęcia to nadal tylko kropla w morzu, podobnie jak te wszystkie artykuły w gazetach, pogadanki w telewizji, akcje edukatorów seksualnych, czy też jednorazowe wizyty seksuologów w szkołach. Aby mieć naprawdę świadome seksualnie społeczeństwo, trzeba tę wiedzę przekazywać od najmłodszych lat. Tymczasem ludzie wciąż uważają, że zajęcia z wychowania seksualnego to nic innego, jak tylko instrukcje, jak uprawiać seks. To główny zarzut przeciwników wczesnego uświadamiania seksualnego. Czy dzieci, z którymi wcześniej rozmawia się o „tych sprawach”, wcześniej zaczynają to robić? To bzdura. Po co w takim razie uczymy dzieci czytać? A nuż przeczytają coś sprośnego! Albo po co uczymy młodzież chemii? Jeszcze wpadną na pomysł ugotowania soku makowego z octem (heroina!). Nie popadajmy w przesadę. Nawet jeśli nie powiemy dzieciom niczego o seksie, to i tak wcześniej czy później poczują „wolę bożą”, a fizjologia dopełni reszty. No właśnie, ale kiedy to nastąpi? To zależy przede wszystkim od indywidualnego dla każdego dziecka programu genetycznego, ale oczywiście także od wychowania i środowiska, w jakim dorasta. Zwykle pierwsze oznaki budzącej się świadomej dziecięcej seksualności – nie mylić z aktywnością seksualną w rozumieniu dorosłych – pojawiają się między dziewiątym a trzynastym rokiem życia. I od razu należy o seksie mówić wprost? Bez owijania w bawełnę? Sposób mówienia o seksie dziesięciolatkowi z pewnością będzie się różnić od tego przeznaczonego dla siedemnastolatka. Nie powinno być w nim słownictwa medycznego, bo dziecko go nie zrozumie, nie może też być w nim elementów infantylnych, bo można wypaść nieszczerze czy wręcz śmiesznie. Nie można też uda70 Miasto Kobiet 2009 wać, że czegoś nie ma albo ukrywać prawdy. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego w albumach i książkach o człowieku dla dzieci, przedstawia się ludzi bez genitaliów. Zawsze jest tam coś rozmazane albo wstawiony jakiś trójkącik między nogami. To tak, jakby narysować człowieka bez ucha albo bez serca. Bóg takimi nas stworzył, więc nie poprawiajmy tego. Jak daleko nauczyciel wychowania do życia w rodzinie powinien się posunąć w rozmowie z dziećmi czy młodzieżą? Czy np. powinien informować o antykoncepcji? Oczywiście. Chodzi przecież o profilaktykę chorób przenoszonych drogą płciową i zapobieganie niechcianej ciąży. Z drugiej strony nauczyciel nie jest od tego, żeby wyłuszczać uczniom szczegóły dotyczące rodzajów i sposobu stosowania środków przepisywanych przez lekarza. Dobry nauczyciel powinien natomiast wzbudzać zaufanie i umieć przekonać – szczególnie już współżyjące, bądź planujące współżycie młode kobiety – do regularnych kontroli ginekologicznych. Na szczęście pigułki w Polsce wydawane są tylko na receptę. Dzięki temu przynajmniej część dziewcząt dowiaduje się, jak je stosować, od lekarza. Niestety są i takie, które kupują pigułki od kogoś za radą koleżanki i stosują bez kontroli. Ponieważ firmy farmaceutyczne wciąż dostarczają nowych antykoncepcyjnych tabletek hormonalnych, koniecznie musi dobierać je lekarz, kierując się indywidualnym profilem każdej kobiety. A jaki profil ma przeciętna, młoda, polska dziewczyna i jakie pigułki mogą być dla niej najlepsze? Przewrotne pytanie. Każda kobieta jest inna i trudno tu o średnią. Wstępnie zaproponowałbym nowy produkt – niskodawkowe, dwuskładnikowe tabletki przyjmowane codziennie w systemie 24+4, bez siedmiodniowej przerwy. Taki sposób zażywania minimalizuje ryzyko, że młoda dziewczyna rozpocznie kolejne opakowanie za wcześnie lub za późno, bądź zapomni zażyć tabletki. A jeśli nawet zapomni, to i tak ich skuteczność pozostaje większa w porównaniu do tabletek stosowanych z tygodniową przerwą. Tyle, że – powtórzę jeszcze raz – bez konsultacji z lekarzem się nie obejdzie. Miejmy nadzieję, że szkolne zajęcia sprawią, iż młode dziewczyny przestaną się obawiać wizyt u lekarza. Rozmawiała Karolina Siudeja Finezja Koła Ciepły prysznic pomaga zrelaksować się po dniu ciężkiej pracy. Z kolei strumień zimnej wody intensywnie orzeźwia, pobudza krążenie i dodaje sił witalnych. Jednak aby zapewnić sobie komfortową kąpiel, potrzebujemy odpowiedniej kabiny natryskowej. I tu wyjątkową propozycję przygotował producent marki Sanitec KOŁO. Seria kabin prysznicowych Geo 6 to idealna oferta dla tych, którzy szukają wygody, elegancji i bardziej ekologicznego prysznica do swojego domu. Aby ocenić jej walory wystarczy przyjść do nowo otwartego Salonu Łazienek KOŁO w Centrum Handlowym Witek (Kraków-Modlniczka). Architekci łazienek z pewnością pomogą dobrać prysznic do każdego wnętrza. Kolor kiszonych fot. Tomasz Kempa wnętrza ogórków O swoich pasjach i projektach opowiada architektka wnętrz Katarzyna Kuchejda Znak firmowy: Koń. Moje życie od kilku lat krąży wokół koni. Utarte ścieżki? Brak. Ciągle szukam, podglądam, z zachłannością dziecka obserwuję. Podróżując, każdego dnia z zachwytem analizuję to, co mnie otacza: zmieniający się kolor nieba, naturalną kompozycję kwiatów w zbożu, kolor wypłowiałego lakieru na okiennicy w starym miasteczku w Chorwacji, dekoracje luksusowej witryny w metropolii, kształt nadkola w starym samochodzie. Bo wszystko może doprowadzić do narodzin nowego pomysłu. fot. arch. pryw. Projektuję pensjonaty przy stadninach, adaptuję zabudowania gospodarcze na cele agroturystyki. Jeden z największych ośrodków sportów konnych, z czterogwiazdkowym hotelem, powstał i nadal się rozwija z moim udziałem jako projektanta i konsultanta. Sprawdzone rozwiązania? Mnóstwo! Jeśli się do nich uciekam, nie odczuwam satysfakcji. Ale mam pokorę wobec dobrego rzemiosła. Ozdobnie czy funkcjonalnie? Indywidualnie. Z czasem najbardziej minimalistyczne wnętrze nabywa patyny. Nie sposób zachować „czystość” wnętrza, żyjąc z pasją. Chyba, że… do pedanterii. Ale tej pasji nie podzielam. Inspiracje – tak, kalki – nie. Najchętniej czerpię inspiracje z regionalnych stylów. Andaluzja (kraina koni!) zachwyciła mnie do tego stopnia, że chciałam sprowadzać do Polski antyczne elementy budowlane, żeby wykorzystać je w projekcie. Toskanii i środkowym Włochom zazdroszczę „luzu” w podejściu do tego, co klasyczne. W szkockich zamkach wszystko jest w odcieniach szarości – jak w moich wnętrzach – od kamieni na elewacji, do krat i okiennic, murów i ścieżek w ogrodach. I tonie w doskonale zakomponowanej zieleni. Wnętrza prywatne czy publiczne? Publiczne! Tam można wziąć głęboki wdech i… działać. Prywatne – najchętniej własne lub takie, gdzie inwestor ma silną wizję – wówczas z rzemieślniczą pasją realizuję jego pomysły. Jeśli oddaje się w moje ręce, projektuję wnętrza „jak dla siebie”. ły. Beton szalunkowy – trochę de mode, ale mnie nadal fascynuje. Jakiś czas temu odwiedziłam starą cegielnię w Patoce na Śląsku – od tego momentu dołączyła do ulubionych cegła, ale taka w 5-tym gatunku, jak mówią ci, którzy się nie znają. I barwione na moje odcienie drewno: najchętniej jesion, bo przyjmuje szarości i nie wpada w żółć. Stal czarna – oksydowana. Stal nierdzewna – jak z kuchni technologicznej – niedoskonała. 72 Miasto Kobiet 2009 fot. arch. pryw. Piaskowiec (polski z Tenczyna, włoski z Petra Serena), jesion i cegła w piątym gatunku... To moje ulubione materia- wnętrza Za żadne skarby świata: polerowane marmury i granity, dębowy parkiet w jodełkę. Mahoniowe pseudoantyki i zło- to we wszystkich możliwych odsłonach. I jeszcze kolor kremowy na ścianach. Tkanina, tapeta, kolor? Len, lniana, lniany. Bogato? Oczywiście, że oszczędnie, co niekoniecznie znaczy tanio. Ale pozwala na naturalne „budowanie się”, ubogacanie wnętrza – wraz z upływem czasu. We współczesnym wzornictwie łatwo o przeładowanie: kolorystyki, stylów, wielości materiałów. Trzeba umieć rezygnować z wielu swoich pomysłów – i pomysłów innych projektantów – żeby osiągnąć esencję własnego stylu. Jeśli jestem o coś podejrzewana, to o zbytnią prostotę. Ta nie wszystkim pasuje i niekoniecznie jest w Polsce w modzie. fot. Hanna Długosz Jasno czy mrocznie? To zależy. Jasno – pod miastem, w na- turze i jak najbardziej w naszym polskim klimacie. Wnętrza przepełnione naturalnym światłem, przeszklone krużganki, francuskie okna. Powiewające lniane zasłony. Posadzka z bielonego dębu. Otwarta przestrzeń, odsłonięta więźba dachowa z niebarwionego drewna. Powiew świeżości… Miastem rządzi samokreacja; tajemnicza aura otacza ludzi i ich zamknięte domy. Knajpy są klimatyczne, niedoświetlone. Mieszkania też. Trzeba umieć wydobyć piękno. Światłem. Sztucznym. To wielka sztuka. Zgłębiam ją. Ulubione wnętrze? Nie jedno. Ostatnio zauroczył mnie mały weekendowy domek na Long Island, u wybrzeży oceanu – w całości nowoczesny, a jednak głęboko tradycyjny. Z szarego gontu, z białymi oknami i drzwiami. Wewnątrz – biały. Na czekoladowej tacce podłogi szary był tylko prosty, otynkowany kominek. Wnętrze doskonale proste i zarazem przytulne. Inne i wiecznie niedoścignione są wnętrza Laury Bohn, kiedyś mojej szefowej. W wieku mojej mamy, a myślącej jak młodsza koleżanka po fachu – niekonwencjonalnie. Zawsze przed wszystkimi. Najlepsza realizacja? Adaptacja krakowskiego fortu. W ślad za tym najcenniejsza nagroda, im. prof. Janusza Bogdanowskiego, za rewitalizację tego właśnie obiektu w Węgrzcach dla firmy spedycyjnej Equus S.A., dla której fort stał się siedzibą. Organizacja pracy, czyli ciągły jej brak. Zbyt wiele pomysłów jak na 24-godzinny dzień. Ideału upatruję w systemowo dopracowanych Budynkach dla Projektantów w Stanach Zjednoczonych, do których dostęp klienci mają tylko przez swoich projektantów. Wszystkie ceny są „wyłącznie dla branży”, a marża projektanta wpisana jest do umowy o projekt wnętrz – chapeau bas! Architekt wnętrz – twórca czy usługodawca? To kwestia wyboru. Kiedy przekraczam granice zdrowego rozsądku i wbrew rachunkowi ekonomicznemu brnę dalej w projekt, przypominam sobie maksymę Laury Bohn: „Pamiętaj, że projektując możesz mieć tylko dwie z trzech rzeczy na „f”: „fun (zabawę), fame (sławę) and fortune (pieniądze)”… Marzenie? Budynek dla Projektantów w Forcie w Węgrzcach. Wysłuchała i opracowała Renata Kalarus/ www.kalarus.com Katarzyna Kuchejda, KKAT-WNĘTRZA www.kkat.pl www.miastokobiet.pl 73