Urania - Postępy Astronomii
Transkrypt
Urania - Postępy Astronomii
U Xeo URANIA P O L S K IE G O hOK L M IE S IĘ C Z N IK T O W A R Z Y S T W A M IŁ O Ś N IK Ó W L I P I E C 1979 A S T R O N O M II Nr 1 ZAKŁAD NARODOWY IM IE N IA O S SO LIŃ SK IC H W Y D A W N IC T W O P O L S K IE J A K A D E M II NAUK i URANIA MIESIĘCZNIK ROK L POLSKIEGO TOWARZYSTWA M IŁ O Ś N I K Ó W ASTRONOMII L I P I E C 1979 Nr 7 W YDAN O Z POMOCĄ FINANSOW Ą PO LSK IEJ A K A D E M II NAUK. CZASO PISMO ZATW IERDZONE PRZiEZ M I NISTERSTWO OŚW IATY DO UŻYTKU SZKÓ Ł OGÓLNOKSZTAŁCĄCYCH, ZA K Ł A D Ó W KSZTA ŁCEN IA N AUCZYCIE L I I TECHNIKÓW (DZ. URZ. MIN. OSW. NR 14 Z 1966 R. W-WA 5. 11. 66). SPIS TREŚCI Michał Heller — Ewolucja Kos mosu i kosmologii. Krzysztof Ziolkowski — Badania kosmiczne w Polsce. Stanisław R. Brzostkiewicz — Księżyce Marsa w świetle najnow szych badań. Kronika: Z prac polskich astro nomów w 1978 roku — Pierścień wokół Wenus? — Pierścienie wokółplanetarne — Fotometria Amal tei — Astronomiczny satelita IRAS — Teleskopy przyszłości — Kwazary a młode galaktyki — Kom pleksy gwiezdne — Ciasne układy podwójne a systemy planetarne — Powstawanie gwiazd w galaktykach. Obserwacje: Raport II 1979 o ra diowym promieniowaniu Słońca — Komunikat Centralnej Sekcji Ob serwatorów Słońca nr 2/79. Kronika PTMA: Komunikat w sprawie Sekcji Historii Astronomii — Jan Kasza z Rudy Śląskiej. Nowości wydawnicze. Kalendarzyk astronomiczny. ISSN — 0042-07-94 Pan Stanisław Robert BRZO STKIEWICZ, miłośnik astro nomii z Dąbrowy Górniczej, obchodzi właśnie jubileusz 20-lecia współpracy z naszym wydawnictwem. W numerze lipcowym z r. 1959 zadebiu tował artykułem pt. „Polacy na Księżycu”. Od tej pory na zwisko Jego pojawia się nie mal w każdym numerze „Ura nii” jako autora obserwacji astronomicznych, notatek Ny Kronice bądź obszerniejszych opracowań, wśród których na szczególne wyróżnienie zasłu guje dziewięcioodcinkowy cykl „Mikołaj Kopernik” z r. 1972. Dorobek Jubilata obejmuje ogółem 380 pozycji w „Ura nii” i ponad 200 w innych czasopismach. O płodności Autora świadczy, że w latach 1965—68 w naszym piśmie na zwisko Jego jako autora uka zywało się przeciętnie 40 ra zy w roku. Zbiór artykułów kopernikowskich z '„Uranii” wydany został w r. 1973 pt. „MikuldS Kopernik” w języku czeskim przez Obserwatorium w Brnie. S. R. Brzostkiewicz jest po za tym autorem dwóch ksią żek (Wydawn. Nasza Księgar nia): „Mikołaj Kopernik i je go nauka” (1973) i „Czerwona planeta” (197G), trzecia — w druku, oraz poszerzonego wy dania „Pocztu wielkich astro nomów” J. Gadomskiego (II wyd., 1976). Pierwsza z nich otrzymała wyróżnienie na biennale Uniwersytetu w Pad wie w postaci „VI. Premio Europeo di Letteratura Giovanile «Provincia- di Trento* 1976”. Ilustracje na okładce. W pierwszych dniach marca br. sonda kosmiczna Voyager 1 przeleciała w pobliżu Jowisza przekazując na Ziemię zdjęcia największej planety i je j satelitów. Na pierwszej stronic okładki reprodukujem y zdjęcie satelity lo wykonane na tle tarczy Jowisza z odległości około 8,3 m in km . Średnica satelity Io wynosi około 3300 km . Fragmenty powierzchni Jowisza widoczne na zdjęciach reprodukowanych na drugiej, trzeciej i czwartej stronach okładki wykonane zostały z odległości odpowiednio 5, 3 i 1 m in km. Zdjęcie na czwartej stronie okładki to słynna czerwona plam a na Jowiszu. U R A N IA 194 MICHAŁ HELLER — 7/1979 Tarnów EWOLUCJA KOSMOSU I KOSMOLOGII X I. Kosmologia neonewtonowska 1. K łopoty z N e w to n o w sk im W szechśw iatem W ielkim sukcesem teorii fizycznej jest znalezienie swojej na stępczyni. Dopiero z punktu widzenia kolejnej, ogólniejszej te orii można określić zakres stosowalności teorii poprzedniej, a zrozumienie własnych ograniczeń to bez w ątpienia duże osiągnięcie. Można naw et, nieco paradoksalnie, powiedzieć, że konstrukcja teorii fizycznej jest dopiero w tedy ukończona, gdy teoria ta zostaje zastąpiona przez nową teorię. Tak było z New tonowską teorią graw itacji. Przez około trzy wieki wydawało się, że zakres zastosowań tej teorii jest nieograniczony. N ew to nowskie prawo głoszące proporcjonalność siły przyciągania do iloczynu przyciągających się mas i odwrotną proporcjonalność do kw adratu odległości pomiędzy nimi, jednakowo dobrze sto sowało się do jabłka, które spada z drzewa na ziemię jak i do planet, krążących wokół Słońca po eliptycznych orbitach. U trw alił się pogląd o absolutnej powszechności teorii Newto na. K ierunek filozoficzny zwany mechanicyzmem traktow ał to tw ierdzenie jako swój podstawowy dogmat. Był to kierunek głoszący, że całą rzeczywistość da się wyjaśnić przy pomocy prostych oddziaływań mechanicznych. Ale dogmat mechanicystów upadł nieodwołalnie z chwilą, gdy Einstein stworzył ogólną teorię względności. Teoria Einsteina była bowiem niczym innym , jak tylko nową teorią graw itacji. Okazało się, że dla pól graw itacyjnych o słabym natężeniu wzory Einsteina do wolnie mało różnią się od wzorów Newtona, ale dla pól gra w itacyjnych o dużych natężeniach teoria Einsteina przew iduje znaczne odchylenia W porównaniu do teorii Newtona. I co n a j ważniejsze, w przypadku silnych pól graw itacyjnych doświad czenie potwierdza przewidywania teorii Einsteina a nie teorii Newtona. W ten sposób ogólna teoria względności wyznaczyła granice stosowalności klasycznej (Newtonowskiej) teorii gra witacji. Od samego początku istnienia teorii Newtona próbowano w oparciu o nią skonstruować model Weszchświata. Niestety, próby te nie daw ały żadnego pozytywnego rezultatu. Już sam N ewton zauważył, że pole graw itacyjne pochodzące od gwiazd rozrzuconych mniej więcej równomiernie w nieskończonej 7/1979 URANIA 195 przestrzeni powinno powodować zapadanie się wszystkich gwiazd do jednego punktu. Potem zauważono, że zastosow a nie fizyki Newtona do W szechświata jako całości daje wyniki tak niezgodne z obserw acjam i, że nie wahano się ich nazywać paradoksam i. Do najbardziej znanych należy paradoks Śeeligera i paradoks Olbersa. Obydwa te paradoksy zakładają, że W szechświat jest przestrzennie nieskończony. Założenie prze strzennej nieskończoności św iata w okresie rządów mechaniki Newtona przyjm owano powszechnie bez większych wątpliw o ści. Jed y n ą geom etrią, jaką podówczas znano, była geom etria Euklidesa, a ta mówiła o nieskończonej przestrzeni (na przy kład, w słynnym piątym postulacie Euklidesa jest mowa 0 „prostych, które przecinają się w nieskończoności” ). Jeżeli gw iazdy są równomiernie rozłożone w nieskończonej prze strzeni, to — jak pokazał Seeliger — potencjał graw itacyjny w żadnym punkcie W szechświata nie powinien mieć określo nej wielkości, a jasność wszystkich gwiazd — jak zauważył Olbers — nakładając się na siebie, powinna spraw iać św iece nie całego nocnego nieba jednostajnym blaskiem . Tym czasem tak nie jest: potencjały graw itacyjne w każdym punkcie prze strzeni są dobrze określone, a wieczorne niebo jest ciemne 1 tylko z rzadka usiane gwiazdami. Einstein zbudował swój pierw szy model kosmologiczny w 1917 roku nie w oparciu o teorię graw itacji Newtona, lecz w oparciu o ogólną teorię względności. Jednym z motywów, jaki przyśw iecał Einsteinowi w tej pracy, była chęć przezw y ciężenia paradoksów Newtonowskiej kosmologii. Gdy mu się to udało (przynajm niej, gdy idzie o paradoks Seeligera, paradoks O lbersa został usunięty przez stworzone później modele roz szerzającego się św iata), utrwaliło się przekonanie, że teoria Newtona nie nadaje się do opisu W szechświata jako całości. 2. Metoda i wyniki kosmologii neonewtonowskiej W krótce jednak jeszcze raz spraw dziła się reguła głosząca, że w cześniejszą teorię można lepiej zrozumieć dopiero z punktu widzenia następnej teorii. Ja k pam iętam y z poprzedniego roz działu, Milne nie lubił kosmologii relatyw istycznej, gdyż nie daw ała mu ona „w glądu do zjaw isk” . Ponieważ Milne chciał mimo wszystko taki „w gląd ” uzyskać, intensywnie studiow ał kosmologię relatyw istyczną, porównywał ją z teorią Newtona, która była dla niego intuicyjnie jasna, tworzył w łasne kon cepcje. Wiemy, że doprowadziło go to do nowego modelu 198 URANIA 7/1979 Wszechświata. W trakcie pracy, niejako mimochodem, Milne zauważył, że jeśli przyjąć zasadę kosmologiczną (tzn. założenie jednorodności i izotropowości rozkładu m aterii w przestrzeni) i nie upierać się przy tym , że model Wszechświata musi być statyczny, to w oparciu o teorię Newtona można zbudować model kosmologiczny; co więcej, funkcja opisująca ewolucję tego modelu w czasie ma identyczny kształt jak odpowiednia funkcja dla modelu relatywistycznego, zwanego światem Einsteina—de Sittera. Praca M ilne’a na ten tem at ukazała się w 1932 roku [1]. W krótce potem Milne wraz z Mc Crea [2] peł niej rozwinęli zagadnienie możliwości budowania Newtonow skich modeli kosmologicznych i ich analogii z modelami rela tywistycznymi. Przede wszystkim okazało Się, że dużą część w iny za do tychczasowe niepowodzenia w zbudowaniu Newtonowskiego modelu kosmologicznego ponosił zakorzeniony nawyk, by W szechświat traktow ać jako tw ór statyczny. Z chwilą gdy, dzięki kosmologii relatyw istycznej, stało się jasnym , iż jest to tylko naw yk a nie wynik solidnych obserwacji, znikły powody, by cechę statyczności siłą wtłaczać do Newtonowskiego obrazu świata. Po zaniechaniu tego „nienaturalnego” zabiegu rów nania Newtona natychm iast poddały się, dając popraw ne roz wiązania. Milne i Mc Crea zrobili także użytek z zasady kosmologicz nej. W prawdzie nazwa' „zasada kosmologiczna” została w pro wadzona dopiero przez M ilne’a, ale wszystkie rozważane do tychczas przez kosmologię relatyw istyczną modele Wszechświa ta opierały się na założeniach jednorodności i izotropowości rozkładu m aterii, stanowiących treść tej zasady. Milne 'i Mc Crea poszli więc u tartą drogą. Należy wszakże zwrócić uwagę, że o ile odrzucenie statyczności św iata w sposób istot ny przyczyniło się do możliwości stworzenia kosmologii Newto nowskiej, o tyle zasada kosmologiczna nie jest do tego celu niezbędna. W istocie jakiś czas potem O. Heckman [3] skon struow ał — w oparciu o teorię Newtona — proste modele an i zotropowe, a więc nie spełniające zasady kosmologicznej, tak jak ją pojmował Milne. Pewnego rodzaju zależność kosmologii Newtonowskiej (lub neonewtonowskiej, jak się ją czasem nazywa, celem odróżnie nia od dawniejszych, nieudanych prób zbudowania modelu Wszechświata w oparciu o teorię Newtona) w stosunku do kos mologii relatyw istycznej pojawiła się jeszcze w kilku punktach w trakcie budowania modelu. W teorii Newtona istnieją mia- } ' t 7/1979 URANIA 197 nowicie pewne luki, bez w ypełnienia których nie dałoby się zbudować kompletnego modelu kosmologicznego. Tak na przy kład sama teoria Newtona nie dostarcza inform acji o prędkości rozchodzenia się światła, a jest to inform acja istotna dla kos mologii, sygnały świetlne są bowiem podstawowymi środkami porozumiewania się obserwatorów, również przez analizę sy gnałów świetlnych obserwatorzy dowiadują się o przesunięciu ku czerwieni w widmach galaktycznych. Milne i Mc Crea w y pełnili tę lukę teorii Newtona zapożyczając od teorii względ ności założenie o stałości rozchodzenia się światła. Także kie rując się analogią z kosmologią relatyw istyczną, rów nania kos mologii Newtona można uzupełnić członem zaw ierającym stałą kosmologiczną. W ten sposób otrzym uje się rozwiązania New tonowskie analogiczne do wszystkich rozwiązań Friedm ana. Widzimy więc, że kosmologia relatyw istyczna była niejako przewodnikiem w tworzeniu kosmologii neonewtonowskiej. Mimo tego ogólny wynik, jaki otrzym ali Milne i Mc Crea, był zaskakujący zarówno dla nich samych, jak i dla ówczesnej spo łeczności kosmologów. W ynik ten można wyrazić słowami Milne’a: „symboliczna reprezentacja kosmologii Newtonowskiej jest formalnie identyczna z symboliczną reprezentacją kosmo logii »ogólnej« teorii względności, ale ta ostatnia domaga się odmiennej interpretacji w odniesieniu do obserw acji”. ([4], s. 290). Co to znaczy? Otóż znaczy to dokładnie tyle, że rów nania kosmologii neonewtonowskiej i kosmologii relatyw istycznej (jeśli obydwie przyjm ują zasadę kosmologiczną) z m atem atycz nego punktu widzenia są identyczne, natom iast fizyczna in ter pretacja niektórych symboli w ystępujących w tych rów nanich musi być odmienna. Tak na przykład w rów naniach jednej jak i drugiej kosmologii w ystępuje pew na stała, oznaczona trad y cyjnie przez k. W kosmologii relatyw istycznej przestrzeń może być zakrzywiona i stała k określa właśnie krzywiznę przestrze ni (która może być dodatnia, ujem na lub zerowa). W kosmo logii Newtonowskiej przestrzeń zawsze jest płaska, Euklideso wa, a stałą k interp retu je się jako wielkość związaną z energią potencjalną Wszechświata. 3. Tytułem komentarza Od początku badaczy zastanawiała ścisła „równoległość” po między w ynikam i dwóch systemów kosmologicznych opartych na dwóch tak różnych teoriach, jakim i są Newtonowska teoria 198 URANIA 7/1979 graw itacji i ogólna teoria względności. W charakterze w yjaś nienia zwracano uwagę na fakt, że średnia gęstość m aterii we Wszechświecie jest bardzo mała, rzędu 10-31 — 10-28 g/cm3, a co za tym idzie „średnie pole graw itacyjne W szechświata” bardzo słabe; z drugiej strony wiadomo przecież, że w wypad ku pól graw itacyjnych o małym natężeniu ogólna teoria względności daje w przybliżeniu takie same wyniki jak teoria Newtona. (Dla porównania średnia gęstość Słońca wynosi 1,4 g/cm3, a odchylenia od teorii Newtona przewidywane przez ogólną teorię względności są raczej niewielkie). A zatem zbież ność wyników obu teorii na terenie kosmologii nie powinna budzić zdziwienia. Dodajmy jeszcze dwie następujące racje. Po pierwsze, za równo kosmologia relatyw istyczna w pierwszej fazie swojego rozwoju, jak i kosmologia neonewtonowska stworzona przez M ilne’a i Mc Crea, jako jedno ze swoich naczelnych założeń przyjm owała zasadę kosmologiczną. Zasada kosmologiczna, jak już nam wiadomo, postuluje jednorodność (brak wyróżnionych punktów) i izotropowość (brak wyróżnionych kierunków) przestrzeni. Mówiąc inaczej, zasada kosmologiczna postuluje pewnego rodzaju sym etrie w rozkładzie mas (postuluje miano wicie sferycznie sym etryczny rozkład m aterii względem każ dego obserwatora nie poruszającego się w żaden wyróżniony sposób). Otóż okazuje się, że w yniki w kosmologii zależą nie tylko od rów nań teorii graw itacji, ale także w bardzo silnym stopniu od przyjętych założeń sym etrii. Ponieważ w obu kos mologiach przyjęto takie same założenia sym etrii (zasadę kos mologiczną), ich w yniki są bardzo podobne. Lub innym i słowy: duża część kosmologii mieści się nie w równaniach pola graw i tacyjnego, lecz w założeniach sym etrii, a te są wspólne kos mologii neonewtonowskiej i kosmologii relatyw istycznej. Po drugie, nie wolno zapominać, że kosmologia neonewto nowska została stworzona „na wzór” kosmologii relatyw istycz nej — to na pewno zaważyło także na jej wynikach. Nie należy wszakże sądzić, że powyższe uwagi całkowicie w yjaśniają status kosmologii Newtonowskiej. Spory na ten te m at nie są zakończone [6], ich referow anie zaprowadziłoby nas jednak do zbyt technicznych zagadnień ([5], s. 180— 185). Nie sądźmy także, że kosmologia neonewtonowska może w jakikol wiek sposób zastąpić kosmologię relatyw istyczną. Wszyscy kos mologowie, łącznie z M ilne’m i Mc Crea, widzą pewnego ro dzaju sztuczność kosmologii opartej na klasycznej teorii New tona. Kosmologia ta spełnia przede wszystkim rolę heurystycz- 7/1979 URANIA 199 ną: wzory Newtonowskie są zwykle łatwiejsze do zinterpreto w ania i interpretację tę można potem przenosić na analogiczne wzory kosmologii relatyw istycznej. Ale — uwaga! — nie za wsze; porównaj na przykład powyżej zagadnienie interpetacji stałej k, która w kosmologii neonewtonowskiej wiąże się z „energią potencjalną W szechświata”, a w kosmologii relaty wistycznej z zakrzywieniem przestrzeni. Poza tym kosmologia neonewtonowska, będąc m atem atycznie o wiele prostszą, służy zwykle początkującym adeptom kosmologii jako przedmiot ćwiczeń rachunkowych. Newton był jednak przed Einsteinem! \ \ P rzyp isy [1] [2] v a tu r e [3] 1942. [4] rendon [5] O x fo rd [6] E. A. M iln e, Proc. N a t. A c a d . Sci., 18, 1932, 213 (cyt. za 5). W. H . M c C re a , E. A . M iln e, N e w to n ia n U n iv e rs e s a n d th e C u r of S p ace, Q u a rt. J. M a th ., O x fo rd , 5, 1934, 73— 80. O. H e c k m a n , T h e o rie n d e r K o sm o lo g ie, S p r i n g e r V e rla g , B e rlin E. A. M iln e, R e la tiv ity , G ra v ita tio n a n d W o r ld -S tr u c tu r e , C la Press, O x fo rd 1935. J. D. N o rth , T h e M e a s u re of th e U n iv e rs e , C l a r e n d o n Press, 1965. H . B ondi, K o sm o lo g ia , P W N , W a rs z a w a 1965. K R Z Y S Z T O F ZIO ŁK O W SK 1 — W arszaw a BADANIA KOSMICZNE W POLSCE W rok po pam iętnym locie pierwszego polskiego kosmonauty, gdy minęła już euforia towarzysząca tem u wydarzeniu, warto jeszcze raz spojrzeć na dorobek polskiej nauki w dziedzinie ba dań kosmicznych, tym bardziej, że na łamach Uranii poświę caliśmy dotychczas tym zagadnieniom niewiele miejsca. Ba dania kosmiczne koncentrują się w Polsce na sześciu następu jących głównych kierunkach: — fizyka kosmiczna, — geodezja satelitarna, — teledetekcja, — meteorologia kosmiczna, — łączność kosmiczna, — biologia i medycyna kosmiczna. K oordynacją większości prac w tym zakresie zajm uje się utw o rzone w 1977 roku w Polskiej Akademii Nauk C entrum Badań Kosmicznych. Praw ie wszystkie badania prowadzone są w ra- 200 URANIA 7/1979 mach program u INTERKOSMOS posiadającego od 1976 roku rangę międzyrządowego porozumienia państw socjalistycznych w spraw ie badań i pokojowego w ykorzystania przestrzeni kos micznej. Fizyka kosmiczna' jest podstawową dziedziną badań kos micznych, dającą rozeznanie w podstawowych zjawiskach m a terii nieożywionej zachodzących w bezpośrednio otaczającej Ziemię przestrzeni, a także w dalszych rejonach Wszechświata. Ponieważ przestrzeń kosmiczna jest wypełniona bardzo roz rzedzonym gazem, którego cząstki są na ogół obdarzone ładun kiem elektrycznym (jest to tzw. plazma), fizyka kosmiczna jest w znacznym stopniu fizyką rozrzedzonej plazmy poddanej działaniu zm iennych w czasie i przestrzeni pól elektrycznych i magnetycznych przenikających przestrzeń kosmiczną. Specy fiką plazmy kosmicznej, w odróżnieniu od typowej sytuacji la boratoryjnej, jest brak ścianek „naczynia” niszczących w znacznym stopniu samoistne procesy plazmowe, oraz olbrzy mie rozmiary, a zatem stosunkowo długie skale czasowe cha rakterystycznych procesów. Dzięki tem u w laboratorium kos micznym można względnie łatwo badać takie zjawiska, których w w arunkach ziemskich nie da się urzeczywistnić ze względu na ograniczoność przestrzeni i krótkotrw ałość zjawiska. Polski program badań w zakresie fizyki kosmicznej jest ukierunkow any przede wszystkim na badania górnych w arstw atm osfery Ziemi (jonosfery) oraz na analizę wpływów jakie procesy rozgrywające się na Słońcu i w przestrzeni między planetarnej w yw ierają na plazmę okołoziemską. Po raz pierwszy polska aparatura znalazła się w przestrze ni kosmicznej 28 listopada 1970 roku, wyniesiona na wysokość około 500 km za pomocą rakiety W ertikał. Był to tzw. spektroheliograf rentgenowski i blok kam er służące razem do badania kondensacji w koronie słonecznej, które są głównymi źródłami promieniowania rentgenowskiego Słońca. Eksperym ent został powtórzony w 1971 roku. Pierw szy polski eksperym ent na sztucznym satelicie Ziemi dotyczył badania oddziaływań cząstek wysokiej energii pocho dzących z promieniowania kosmicznego, a w szczególności cięż kich jąder, na em ulsję światłoczułą, której blok był umieszczo ny na satelicie Interkosmos 6 wprowadzonym na orbitę 7 kw ietnia 1972 roku. Pierwszym kompleksowym eksperym entem satelitarnym był pomiar promieniowania radiowego Słońca na falach dłuzszych od 50 m za pomocą radiospektrografu umieszczonego na 7/1979 URANIA 201 satelicie Interkosm os-K opernik 500 (Interkosmos 9) w ystrze lonego 19 kw ietnia 1973 roku.* Podczas półrocznego okresu ży cia satelity zarejestrow ano około 50 wybuchów radioprom ieniowania słonecznego w paśmie częstotliwości od 2 do 6 MHz i stwierdzono, że niektóre z nich m ają nieregularną stru k tu rę 0 skali czasowej rzędu sekund, w przeciwieństwie do zwykłych wybuchów, dla których czas tłum ienia wynosi kilkadziesiąt se kund. W ybuchy tego typu pow stają w w yniku rozpraszania 1 oddziaływania fal plazmowych, wzbudzanych w koronie sło necznej strum ieniam i naładowanych cząstek pędzących z pręd kościami rzędu 1/3 prędkości światła. Do najciekawszych w y ników eksperym entu należy zaobserwowanie polaryzacji trzech wybuchów w paśmie od 2 do 4 MHz. Były to pierwsze na świecie pom iary polaryzacji radioprom ieniowania Wykonane na sa telicie, a stały się one możliwe dzięki zastosowaniu oryginal nej m etody polegającej na w ykorzystaniu jonosfery jako polaroidu. Zbadanie widm dynamicznych wybuchów promieniowa nia radiowego Słońca rozszerza wiedzę o naturze cząstek wzbu dzających te wybuchy, strukturze plazmy korony słonecznej, mechanizmach generowania fal plazmowych i przekształcania tych fal w energię promieniowania elektromagnetycznego. Równie ważny rezultat uzyskano w w yniku pomiarów szumów radiowych jonosfery: stwierdzono mianowicie występowanie w plazmie jonosferycznej samoistnie generowanych tzw. fal BernsteinEyf N astępnie aparatura polska znalazła się na orbicie 19 czerw ca 1976 roku na pokładzie satelity Interkosmos 15.. Były to układy system u telem etrii analogowej ETMS dla serii sateli tów program u INTERKOSMOS, zwanych' AUOS (Automatycz na Uniwersalna O rbitalna Stacja). Nowy system telem etryczny został wspólnie opracowany dla umożliwienia odbioru danych w krajach uczestniczących w programie, ale w Polsce nie ma niestety jeszcze odpowiedniej stacji odbiorczej. Pomyślne prze prowadzenie tych prób umożliwiło eksploatację telem etrii ETMS na satelitach AUOS-Magik wprowadzonym na orbitę 24 października 1978 roku jako Interkosmos 18 i AUOS-Jonosond (Interkosmos 19), który został w ystrzelony 28 lutego 1979 roku. Oprócz fragm entów ap aratu ry dla telem etrii ETMS na sa telicie Interkosmos 19 znajduje się zaprojektow any i skonstru* Szczegółowy opis tego ek sp ery m en tu podał n a łam ach Uranii jego k iero w n ik naukow y d r J a n H a n a s z w n um erze p aździernikow ym z 1974 roku. t 202 URANIA 7/1979 ow any w Polsce analizator fal elektrom agnetycznych IRS-1 dla przeprow adzenia kolejnego poważnego ek sp ery m en tu JO N O SOND. Celem tego eksp ery m en tu jest pom iar na różnych czę stotliw ościach w zakresie od 0.6 do 6 MHz intensyw ności n a tu raln y ch szum ów elektrom agnetycznych w ystępujących w plaz m ie jonosferycznej, oraz takich, k tó re w yw ołane są sztucznie przy em isji fal elektrom agnetycznych. B adania ty ch zjaw isk w jonosferze na w ysokościach k ilkuset kilom etrów n a d po w ierzchnią Ziem i są w ażne zarów no z p u n k tu w idzenia p ra k tycznych zastosow ań w telekom unikacji jak rów nież te o re ty cznych badań fizyki plazm y. Liczne badania prow adzi się bez um ieszczania w łasnej ap a r a tu ry w przestrzeni kosm icznej, a jedynie za pom ocą naziem nych obserw acji bądź to sztucznych obiektów bądź też n a tu raln y c h procesów fizycznych. Np. jedną z pierw szych dużych w spólnych operacji INTERKO SM OS-u było kom pleksow e ba danie jonosfery poprzez odbiór sygnałów radiow ych sa te lity Kosm os 261 i jednoczesny pom iar w szystkich m ożliw ych p a ram etró w fizycznych zw iązanych z jonosferą przez obserw a toria 7 k rajó w socjalistycznych. O trzym ano w iele in te re su ją cych w yników , m iędzy innym i pierw sze inform acje o kątow ym rozkładzie energii fotoelektronów w jonosferze. Innym p rzy kładem może być opracow anie — na podstaw ie danych z son do w ań jonosfery prow adzonych w M iedzeszynie — n u m ery cznego m odelu wysokościowego rozkładu k o ncentracji e lek tro now ej dla obszaru Polski, k tó ry jest w y k orzystyw any do sta łego prognozow ania sta n u jonosfery i w arunków propagacji fal radiow ych dla różnych służb telekom unikacyjnych. P rz y kładem ciekaw szych w yników teoretycznych jest opracow any ostatnio fotochem iczny m odel jonosfery, k tó ry po raz p ierw szy na świecie uw zględnia reakcje chem iczne m iędzy 38 r o dzajam i jonów i w ykazuje bardzo dobrą zgodność z pom iaram i w stosunkow o dużym zakresie wysokości od 70 do 300 km . G łów nym celem geodezji satelitarn ej jest w ykorzystanie m etod i technik kosm icznych do określenia k sz ta łtu globu ziem skiego, rozkładu m as w jego w nętrzu i zw iązanych z ty m zagadnień przem ieszczeń kontynentów , ruchów biegunów , p rzy pływ ów i odpływ ów skorupy ziem skiej itp. Obrazowo m ówiąc, sztucznego satelitę m ożna uw ażać za w ierzchołek ruchom ej w ieży trian g u lacy jn ej; ru ch tego w ierzchołka w polu g raw ita cyjnym Ziem i zależy od k ształtu i niejednorodności w s tru k tu rz e w ew nętrznej globu, od oporu górnych w a rstw atm osfery, w pływ u Słońca i K siężyca i innych czynników zakłócających. 7/1979 U R A N IA 203 W yznaczenie z naziem nych obserw acji dokładnego to ru , po k tó ry m porusza się satelita, um ożliw ia odtw orzenie s tru k tu ry globu. T radycje w yznaczania pozycji satelitów sięgają w Polsce 1957 roku czyli pojaw ienia się pierw szych sputników . Początko wo obserw acje były w ykonyw ane w yłącznie w izualnie. O becnie stacja obserw acyjna w Borow cu koło Poznania w yposażona jest w specjalną dla obserw acji sa te litarn y c h kam erę fotograficzną oraz a p a ra tu rę laserow ą. P osiadany przez nią dalm ierz laserow y m ierzy odległość do sa te lity rzędu tysiąca kilom etrów z do kładnością 1.5 m, a budow ane jest doskonalsze urządzenie o do kładności o rzą d wyższej. Do najciekaw szych w yników ostatnio uzyskanych w zakre sie geodezji sa te litarn e j należy w ykonanie i opracow anie dopplerow skich obserw acji sztucznych satelitów (pom iar prędkości ru ch u sa te lity m etodą radiow ą) oraz w yznaczenie na ich pod staw ie w spółrzędnych stacji w Borow cu z dokładnością rzędu 0.5 m czyli o czynnik 3— 5 lepszą niż dotychczas uzyskiw ana. Je st to pierw sze ta k dokładne w yznaczenie położenia stacji obserw acyjnej w k ra ja c h socjalistycznych. O biecującą m etodą badania niejednorodności pola g raw ita cyjnego Ziem i jest przygotow yw any obecnie ek sp ery m en t D ID EX polegający na pom iarze ru ch u w zględnego dw óch sa telitó w z pokładu trzeciego. W w yniku tego ek sp ery m en tu ocze k u je się zm niejszenia błędu w yznaczania k sz ta łtu globu z a k tu alnych 5 m do około 2 m. c.d.n. S T A N I S Ł A W R. B R ZO STW 1E W 1C Z — D ąbrow a G órnicza KSIĘŻYCE MARSA W ŚWIETLE NAJNOWSZYCH BADAN M aleńkie księżyce M arsa są n ajp ry m ity w n iejszy m i ciałam i U kładu Słonecznego, k tóre do tej pory badano m etodam i astro nautycznym i. Pozwoliło to na dość dokładne poznanie ich kształtów , wielkości, m as i rzeźby pow ierzchni. P ierw szy zaś krok w ty m k ieru n k u zrobiono już w roku 1969, kiedy to sonda „M ariner-7” przekazała na Ziem ię obraz tej okolicy M arsa, nad k tó rą a k u ra t p rzelaty w ał Phobos. Toteż na o trzy m anej fotografii widać obrys jego konturów . J e st on w p raw dzie bardzo niew yraźny, ale dzięki niem u dow iedzieliśm y się po raz pierw szy, że Phobos m a niereg u larn e k sz ta łty i jest dużo w iększy niż to w ynikało z naziem nych obserw acji. 204 URANIA % 7/1979 Astronomów trzeba jednak usprawiedliwić, gdyż księżyce M arsa to bardzo trudne do obserwacji obiekty kosmiczne. Prze de wszystkim m ają niewielkie rozm iary i przez największe teleskopy są widoczne jako świetlne punkty, a ponadto krążą blisko macierzystej planety i jej olśniewające światło tłum i ich blask. A przecież wszystkie wiadomości o fizycznych pa ram etrach m arsjańskich księżyców były do niedawna oparte o naziemne pom iary fotom etryczne. Zakładano przy tym , że m ają takie samo albedo jak Mars lub że się ono mało od niego różni. W rzeczywistości zaś m arsjańskie księżyce są b ar dzo ciemnymi ciałami, odbijającym i nie więcej niż 5—6% pa dającego na nie św iatła słonecznego. Jest to oczywiście w ar tość średnia, gdyż — jak to wykazały najnowsze badania — niektóre miejsca na powierzchni Phobosa i Deimosa są jesz cze ciemniejsze. Odbijają one zaledwie 2 % światła, co odpo wiada albedu najciem niejszych planetoid. Te i wiele innych inform acji uzyskano na podstawie ana lizy zdjęć Phobosa i Deimosa, które otrzymano w latach 1971— — 1972 za pomocą sondy ,,M ariner-9”. Planetologowie czekali na nie z wielkim zniecierpliwieniem, byli bowiem ogromnie ciekawi, czy na powierzchni księżyców Marsa w ystępują k ra te ry i czy ew entualnie są one podobne do kraterów na Księżycu. To zaś nie było takie pewne, gdyż siła przyciągania tych nie wielkich ciał mogła być za słaba, by nie dopuścić do ucieczki m aterii w ybitej przez upadające m eteoryty. Zastanawiano się też, czy tam tejsze k ratery — o ile w ogóle istnieją — otoczone są wałam i górskimi. Gdyby bowiem wyrzucona z nich m ateria um knęła w przestrzeń kosmiczną, to w inny one przypominać raczej płytkie niecki koliste. Rzeczywistość przeszła jednak najśmielsze oczekiwania planetologów. Powierzchnie m arsjańskich księżyców są bowiem zryte dosłownie krateram i różnej wielkości i kształtu. Ich ude rzeniowe pochodzenie nie budzi najm niejszej wątpliwości, gdyż na tak małych ciałach nie mogą przecież przebiegać zjawiska w ulkaniczne i dlatego należy stanowczo wykluczyć przypusz czenie, by to mogły być wygasłe w ulkany. Pow stały one bez w ątpienia na skutek zderzeń m arsjańskich księżyców z m eteoroidami różnej wielkości, o czym świadczy zarówno zupełnie przypadkowe rozmieszczenie tam tejszych kraterów , jak i ich liczba według wielkości. Najliczniejsze są bowiem na księży cach Marsa — tak samo jak na powierzchni naszego Księży ca — k ratery najmniejsze. Ale mimo tych przekonyw ujących dowodów zwolennicy hipotezy wulkanicznej nie kapitulują, 7/1979 U R A N IA 205 usiłując ratować jeszcze sytuację poglądem, iż m arsjańskie księżyce mogą być częściami rozpadu jakiegoś większego ciała. Musiałoby ono mieć oczywiście wystarczająco duże rozmiary, by procesy wulkaniczne mogły na nim zachodzić. W tym jed nak przypadku na obu księżycach powinny występować obsza ry całkowicie pozbawione kraterów . Idzie tu o te fragm enty ich powierzchni, którym i rzekomo m iały się stykać z sobą lub które przylegały do hipotetycznego ciała pierwotnego. Hipoteza ta musiała upaść po przeanalizowaniu zdjęć uzys kanych w latach 1976— 1977 za pomocą członów satelitarnych obu „Vikingów”. Zaw ierają one o wiele delikatniejsze szcze góły niż zdjęcia ,,M arinera-9” i co ważne — obejm ują całe po wierzchnie księżyców Marsa. Wszędzie jednak widać pełno k ra terów , które — w zależności od wieku — otoczone są mniej lub bardziej zerodowanymi wałami górskimi. Lecz w ały tam tejszych kraterów są dużo niższe od wałów kraterów na Księ życu i przypuszczalnie pow stały głównie na skutek plastycz nej deformacji skał powierzchniowych. Brak natom iast na nich w arstw osadowych, gdyż siła przyciągania niewielkich księżyców Marsa jest słaba, toteż większość rozkruszonego przez m eteoryty m ateriału umknęła w przestrzeń kosmiczną, a pozostała część została rozrzucona na dużym obszarze. Z tego samego zapewne powodu nie ma kraterów z centralnym i gór kami, które najwidoczniej też nie mogą powstawać przy słabej grawitacji. Na zdjęciach Phobosa otrzym anych za pomocą kam er ,Wi kingów” uwagę przykuw ają tajem nicze formacje, nie w ystę pujące na innych ciałach typu planetarnego. Mowa tu o sy stemie równoległych bruzd, ciągnących się na odległość kilku kilom etrów i m ających od 100 do 200 m szerokości, a głębo kość dochodzącą do 90 m. Tworzą one odcinki okręgów, pła szczyzny których są prostopadłe do płaszczyzny orbity Phobo sa. Na tej podstawie uczeni am erykańscy — Steven Soter i Alan H arris — doszli do wniosku, że mogą to być pęknięcia jego skorupy powstałe w w yniku oddziaływania sił pływowych Marsa. Ale gdyby pogląd ten był słuszny, bruzdy w inny w y stępować także w okolicy południowego bieguna Phobosa, gdzie jednak takich utw orów nie zaobserwowano. W ysuniętą przez Sotera i H arrisa hipotezę podważa również znaczny wiek tych niezwykłych formacji. Przecinają one wprawdzie duże, mocno już zerodowane k ratery uderzeniowe, lecz same też są poprze ryw ane małymi, dobrze zarysowanymi utw oram i kraterow ym i, które jednak — jak się przynajm niej teraz ocenia — mają 206 U R A N I A 7/1979 ♦ około m iliarda lat. B ruzdy m uszą więc być od nich starsze, a przecież siły pływ ow e dziś także na Phobosie oddziaływ ują i to naw et silniej niż w przeszłości, bo jego orbita — o czym będzie jeszcze m owa — z każdym rokiem coraz bardziej się zacieśnia. Jeżeli zatem o dkryte na Phobosie bruzdy rzeczyw i ście pow stały na skutek ty ch oddziaływ ań, to dlaczego nie ma tam m łodszych form acji tego typu? Stw ierdzenie powyższe stanow i pow ażny arg u m en t prze ciw ko hipotezie S otera i H arrisa. Trzeba rów nież zdecydow a nie odrzucić pogląd, że system paraleln y ch bruzd na Phobosie to ślady rozpadu hipotetycznego protoksiężyca M arsa. G dyby bow iem ta k faktycznie było, bruzdy m usiałyby w ystępow ać także na pow ierzchni Deimosa. A poniew aż tak nie jest, trzeba zadowolić się inną, bardziej realniejszą hipotezą, k tó rej au to ram i są Thom as D uxbury, Joseph V everka i P. Thom as. U w a żają oni, że o d k ry ty na Phobosie system p a raleln y ch bruzd zw iązany jest z form ow aniem się u tw o ru Stickney. T en ol brzym i k ra te r, m ający około 11 km średnicy (więcej niż jedna trzecia średnicy samego księżyca), m usiał w ybić potężny m e teo ry t. W yrw ał on około 42 km 3 m aterii z Phobosa i być może doszło wówczas do degazacji jego w nętrza, w następstw ie cze go pow stały w łaśnie zagadkow e bruzdy. W tym jednak p rzy padku na ich dnie w in n y znajdow ać się niew ielkie otw ory, przez k tóre w ydostaw ały się lotne substancje. N iestety, ta k dokładnym i zdjęciam i dziś jeszcze nie dys ponujem y, toteż i pow yższa hipoteza m usi pozostać w sferze dom ysłów. Na podstaw ie posiadanych m ateriałów tru d n o też w yjaśnić pochodzenie liniow ych łańcuszków m ałych k rate ró w na pow ierzchni Phobosa. Położone są one m niej w ięcej rów no legle do płaszczyzny jego orbity, czyli leżą praw ie że w płasz czyźnie m arsjańskiego rów nika. Tw orzące je k ra te ry w żad nym p rzypadku nie m ogły pow stać na sk utek w tó rn y ch u d e rzeń bloków skalnych, w yrzuconych podczas form ow ania się dużych k rate ró w pierw otnych. Łańcuszki k ratero w e nie w y biegają bow iem od w ielkich krateró w , a ponadto w yrzucone z nich b ry ły skalne przy sw obodnym opadaniu z najw iększej naw et w ysokości osiągałyby — z uw agi na niew ielką siłę cią żenia Phobosa — za m ałą prędkość, aby m ogły w ybić niecki kraterow e. Biorąc to pod uw agę S oter doszedł do w niosku, iż w yrzucony podczas form ow ania się dużych k rate ró w m ate ria ł skalny m ógł przez jakiś czas krążyć po orbicie okołom arsjańskiej, a dopiero później spaść na pow ierzchnię Phobosa. Siła uderzenia by łab y wówczas wzm ocniona energią ru ch u orb ital- 7/1979 U R ANIA 207 nego księżyca i b ry ły skalnej. Je d n ak w te n sposób m ożna w y tłum aczyć pochodzenie pojedynczych k rate ró w w tórnych, k tó re na pow ierzchniach m arsjańskich księżyców rzeczyw iście w y stępują. Ale jak w ytłum aczyć istnienie na Phobosie łańcuszków składających się z kilkudziesięciu k rate ró w o średnicach od 50 do 100 m? Nie m niejszym zaskoczeniem dla planetologów było stw ier dzenie, że pow ierzchnie księżyców M arsa pokryw a dość gruba w arstw a kam iennego kruszyw a, zwanego regolitem . O jego obecności św iadczą zarów no zdjęcia w ykonane z bliska za po mocą członów sa te lita rn y c h ,,Vikingów” , jak i naziem ne obser w acje polarym etryczne oraz pom iary te m p e ra tu ry w czasie zaćm ień Phobosa, w skazujące na w ystępow anie na jego po w ierzchni m aterii o m ałym przew odnictw ie ciepła. Takie w ła ściwości w ykazuje w łaśnie regolit, k tó ry niew ątpliw ie odpo w iedzialny jest także za niskie albedo księżyców M arsa. W y daje się zresztą, że w y stęp u je on rów nież na innych m ałych ciałach U kładu Słonecznego. W arstw ą regolitu jest na p rzy k ład p o k ry ta — jak to w ykazały obserw acje teleskopow e w ro k u 1975 — pow ierzchnia planetoidy Eros. Obecność regolitu na księżycach M arsa była jed n ak dla planetologów „tw ardym orzechem do zgryzienia”. W ydaw ało się w prost niepraw dopodobne, aby ta k niew ielkie ciała zdolne b y ły utrzym ać p rzy sobie w arstw y drobnych kam ieni i pyłu. W szyscy raczej oczekiwali, iż będą one m iały pow ierzchnie utw orzone z nagich skał. Siła ciążenia m arsjańskich księżyców jest przecież bardzo m ała i w edług teoretycznych rozw ażań rozkruszony przez upadające m eteo ry ty m ate ria ł sk alny w i nien uzyskiw ać dostatecznie duże prędkości, by w yrw ać się z ich pola graw itacyjnego i um knąć w przestrzeń kosm iczną. A tym czasem w arstw y regolitow e niezbicie św iadczą o tym , że p rzynajm niej część w yrzuconej z k rate ró w Phobosa i D eim osa m aterii m usiała z pow rotem opaść na ich pow ierzchnie. P o p ro stu w arstw a drobnych kam ieni i pyłu — jak to udo w odniły badania lab o rato ry jn e — am o rty zu ją uderzenia m ete orytów i w zw iązku z ty m tylko pew na ilość w y rw anej z księży ców m aterii m ogła przezw yciężyć ich siłę przyciągania. A le i te o kruchy skalne nie m usiały się od nich zanadto oddalać, toteż po pew nym czasie m ogły być przez nie w ychw ytyw ane. D otyczy to zwłaszcza Deim osa, k tó ry — jak się zdaje — m a grubszą w arstw ę regolitu niż Phobos. Ten bow iem k rąży za blisko m a cierzystej p lan e ty i dlatego w yrzucony z jego k rate ró w m ateriał sk aln y m usiał w k rótkim czasie spaść na jej pow ierzchnię. 208 U R A N I A 7/lV 79 Przeprowadzone na modelu eksperym enty pozwoliły nie tylko poznać mechanizm tworzenia się w arstw y regolitu na powierzchniach m arsjańskich księżyców, ale w ykazały rów nież, że przypuszczalnie już w momencie swego powstania m iały one nieregularne kształty. Ich masy bowiem od samego początku były niewielkie, toteż siła ciążenia okazała się za sła ba na to, by przezwyciężyć siłę wiązań tworzącej je m aterii i nadać im sferyczne kształty. Ale chociaż księżyce Marsa są tak małymi ciałami, to jednak ich graw itacyjne w pływ y u ja w niły się podczas zbliżeń członów satelitarnych „Vikingów”. Na tej podstawie udało się wyznaczyć masę Phobosa na około 1,1 • 1016 kg, a ponieważ znamy też dość dobrze rozm iary jego elipsoidy ( 2 7 X 2 1 X 1 8 km *), przeto można było pokusić się o ocenę przybliżonej wartości tamtejszego przyspieszenia siły ciężkości. Jest ona oczywiście bardzo mała, mniej więcej tysiąc razy mniejsza niż na Ziemi. A zatem ciało swobodnie spada jące na Phobosa w pierwszej sekundzie przebędzie zaledwie 5 mm, w drugiej — 20 mm, a w trzeciej — 45 mm. Aby zaś opuściło jego powierzchnię w ystarczy wyrzucić je z prędkością 15 m/s. Phobos ma około 5344 km 3 objętości, a jego średnia gęstość wynosi około 2200 kg/m 3, co odpowiada gęstości węglistych chondrytów typu I. Na tej podstawie planetolodzy sądzą, ze pochodzi on z zew nętrznej części pasa planetoid, bo tam w ła śnie były najodpowiedniejsze w arunki do tw orzenia się tego rodzaju ciał. Ale i m niejszy Deimos składa się prawdopodob nie z m aterii przypom inającej węgliste chondryty, chociaż ty pu III lub naw et IV. To zaś skłania niektórych badaczy do głoszenia poglądu, iż mógł on powstać w w yniku akrecji re sztek m aterii, z której uformował się glob Marsa. Jeszcze inni dla odmiany oba m arsjańskie księżyce uw ażają za pier wotne planetoidy, poruszające się niegdyś po heliocentrycznych orbitach. Dopiero później m iały być przechwycone przez glob Marsa, co rzekomo nastąpiło na skutek ingerencji trzeciego ciała już po uform ow aniu się U kładu Słonecznego. Ich rota cja — podobnie jak rotacja naszego Księżyca — jest zsynchro nizowana z ruchem orbitalnym . Tak więc i m arsjańskie księ życe zw racają ku macierzystej planecie stale jedne i te same strony swych globów. Na tej podstawie ocenia się, że Deimos * Z m ateriałów otrzymanych za pomocą członu satelitarnego „Vi king-2” w ynika, że elipsoida Phobosa ma nieco m niejsze rozm iary niż to w skazyw ały m ateriały uzyskane przez aparaturą sondy ,,Mariner-9”. 7/1979 URANIA 209 obiega M arsa co najm niej od 106 do 108 lat, a Phobos od 104 do 10® lat. Są to po p ro stu niezbędne okresy w yham ow ania obrotu jakiegoś ciała przez siły pływ ow e. A le są pew ne do w ody na to, że Phobos i Deimos okrążają M arsa o w iele dłużej. W arto w reszcie w spom nieć o w iekow ym przyspieszeniu Phobosa, dające podstaw ę do przeróżnych spekulacji. Bardzo na przykład była popularna przed la ty hipoteza Josipa S. Szkłow skiego o sztucznym pochodzeniu księżyców M arsa. Do piero badania przeprow adzone za pomocą ,,M arinera-9” w y kazały, że są to bez w ątpienia n a tu ra ln e obiekty kosmiczne. W iekowe zaś przyspieszenia Phobosa — ta k jak przed la ty sądził M ikołaj N. P arisk ij — zw iązane są z siłam i pływ ow ym i. One to h am u ją ru ch księżyca, k tó ry k rąży bardzo blisko M ar sa, praw ie że na granicy stre fy R oche’a. Na sk utek tego do staje się on na coraz niższą orbitę, z coraz krótszym okresem obiegu, toteż jego ru ch przyspiesza się o 0901 w ciągu roku. Jeżeli proces te n będzie dalej postępow ał w tak im sam ym tem pie, w ów czas za około 100 m ilionów lat Phobos pow inien spaść na M arsa. P rzedtem jed n ak siły pływ ow e m ogą go rozer wać na drobne kaw ałki, z któ ry ch w okół p lan e ty może w y tw orzyć się taki sam pierścień, jaki m a S a tu rn , U ran i — co niedaw no u jaw n iły nam zdjęcia uzyskane za pom ocą ,,Voyagera-1” — także Jowisz. KRONIKA Z prac polskich astronomów w 1978 roku Wzorem lat ubiegłych w ym ieńm y kilka spośród najciekawszych w yni ków badawczych uzyskanych ostatnio przez polskich astronomów. Do najwartościowszych należy opracowanie przez B. P a c z y ń s k i e g o (Centrum Astronom iczne im. M. Kopernika PAN) i w spółpracow ników modelu dysku akrecyjnego otaczającego czarną dziurę z superkrytycznym tem pem akrecji. Dysk taki jest gruby i w pobliżu czarnej dziury tworzy sym etryczny wir, w którym strum ień prom ieniowania jest ponadkrytyczny. Może to prowadzić do wyrzutu strug m aterii z prędkoś ciami relatyw istycznym i w kierunku osi rotacji. Pom yślne próby za stosowania tego m odelu do w yjaśnienia natury źródeł aktyw ności jąder galaktyk i kwazarów, a także do niektórych źródeł prom ieniowania rentgenowskiego w naszej Galaktyce, oczekują potwierdzenia obserwa cyjnego, aby stać się jedną z najdonioślejszych zdobyczy astronom ii lat ostatnich. J. P. L a s o t a (Centrum Astronomiczne im. M. Kopernika PAN) opracował m odel akrecji na silnie nam agnesowanego białego karła z uwzględnieniem prom ieniowania cyklotronowego. Model ten może być 210 URANIA 7/1979 zastosowany do niektórych nowych karłow atych i nowopodobnych. Do brze również opisuje własności polara AM Her, dla którego wiele no wych danych obserwacyjnych uzyskał W. K r z e m i ń s k i (Centrum Astronomiczne im. M. K opernika PAN). Polary są ciasnymi układam i gwiazd podwójnych, w których jeden ze składników (biały karzeł) po siada bardzo silne pole magnetyczne rzędu 200—300 Megagaussów. W. K rzem iński stwierdził, że rotacja składnika magnetycznego jest syn chroniczna z obiegiem orbitalnym mimo zyskiwania przezeń znacznej ilości m om entu pędu niesionego przez padający strum ień m aterii. Zna lazł korelacje między polaryzacją, strum ieniem prom ieniow ania i jego wskaźnikiem barwy. K orelacje te prow adzą do wniosku, że znaczna część prom ieniow ania optycznego i podczerwonego powstaje w bardzo silnym polu m agnetycznym w pobliżu biegunów magnetycznych białego karła. Niezmiernie skrom ne wyposażenie istrum entalne polskiej astrono mii zostało w ostatnich latach wzbogacone o dwa 60 cm teleskopy typu Cassegraina firm y C arl Zeiss — Jena. Pierw szy zainstalowany został w Obserw atorium Astronomicznym U niw ersytetu W arszawskiego w Ostrowiku w 1973 roku (o czym donosiliśmy na łam ach Uranii w n u merze z grudnia 1973 r.), a drugi jest w łasnością Instytutu Astronom i cznego U niw ersytetu Wrocławskiego i został uruchom iony w końcu 1977 roku w Białkowie. Za pomocą obu tych instrum entów wykonano w ubiegłym roku wiele wartościowych obserwacji gwiazd zmiennych. Np. analiza wykonanych w Ostrowiku obserwacji układu podwójnego BDS 1269 doprowadziła do lepszego zrozumienia pulsacji składnika typu delta Scuti, a badania zm ian okresu układu V 471 Tau mogą rzucić światło na mechanizm stygnięcia białego karła. W Ostrowiku uzyskano również serię obserw acji układu podwójnego nowej WZ Sge, która wy buchła w jesieni 1978 roku. W Białkowie prowadzono obserwacje fotoelektryczne gwiazd zmiennych typu Beta Canis Maioris. Odkryto, że gwiazda 16 Lac jest gwiazdą zaćmieniową o okresie 12.097 dnia, głębo kości zaćmienia 0.04 mag i czasie trw an ia zaćmienia około 0.4 dnia. Jest to obecnie jedyna znana gwiazda typu Beta Canis Maioris w uk ła dzie zaćmieniowym. Analiza periodogram owa obserwacji gwiazdy 12 Lac, w połączeniu z obserw acjam i zmian profili linii widmowych, pozwoliły stwierdzić, że gwiazda ta jest powolnie rotującym oscylatorem nieradialnym , w którym pobudzane oscylacje odpowiadają harm onikom sfe rycznym o dwu różnych wartościach. Ciekawym wynikiem z zakresu m echaniki nieba jest powiązanie przez G. S i t a r s k i e g o (Centrum Badań Kosmicznych PAN) jednym systemem elementów orbity w szystkich obserwacji planetoidy Adonis, która po odkryciu w 1936 roku ponownie zaobserwowana została do piero w 1977 roku (donosiliśmy o tym na łam ach Uranii w numerze lipcowym z 1977 roku). W pracy tej nie byłoby nic nadzwyczajnego gdyby nie nieprzew idziane trudności rachunkow e spowodowane między innym i dużym zbliżeniem się planetoidy do Wenus w 1964 roku. T rud ności tych nie zdołali pokonać astronomowie am erykańscy, którzy pier wsi próbow ali poprawić orbitę Adonisa, wobec czego zwrócili się z proś bą o pomoc do polskich specjalistów. Rozwiązanie tego problem u jest nie tylko osobistym sukcesem autora pracy, ale także potwierdzeniem wysokiej klasy opracowanych w Polsce program ów komputerowych, które zostały przygotowane dla realizacji katalogu orbit kom et jednopojawieniowych. K . Z. 7/1979 URANIA 211 Pierścień wokół Wenus? Rezultaty obserw acji spektroskopowych przeprowadzonych przez sondy W enera — 9 i 10 mogą być objaśnione istnieniem optycznie cienkiego pierścienia pyłowego wokół Wenus. Całkowita m asa pyłu tworzącego pierścień powinna by sięgać około 20 ton. Masa odniesiona do jednostki długości pierścienia byłaby rów na około 5 X 10-3 g/cm, przy m aksy malnej gęstości pyłu rzędu 10-17 g/cm3 dla pierścienia o grubości 100 kilometrów. Źródłem pyłu może być m ały księżyc Wenus, znajdujący się w ew nątrz granicy Roche’a. Krasnopolskij W. A., Kosmiczeskije Issledowanija, vol. 16, 1978, 570. Z. P A P R O T N Y Pierścienie wokółplanetarne Według R. Smoluchowskiego (1), system y pierścieni wokół planet (Sa turna, U rana, teraz prawdopodobnie również Jowisza), powinny —w kierunku radialnnym — mieć nie tylko granicę zewnętrzną (granica Roche’a), ale również w ew nętrzną. Zakłada się przy tym, że równo cześnie z procesam i wiodącymi do zm niejszania się rozm iarów cząstek pierścieni, istnieć mogą mechanizmy pozwalające na ich wzrost. Obli czenia, w których uwzględniono oddziaływania graw itacyjne, dośrod kowe i van der W aalsa wiodą do kokluzji, iż w przypadku Saturna teoretyczna granica w ew nętrzna system u pierścieni, w obszarze błędu identyczna jest z w ew nętrzną granicą pierścienia C. (1) Smoluchowski R., Nature, vol. 274, 1978, 669. Z. P A P R O T N Y Fotom etria A m altei Odkryty przez B arnarda w 1892 roku najbliższy planecie księżyc Jow i sza — A m altea, jest obiektem trudnym do obserw acji ponieważ naw et w m aksym alnej elongacji znajduje się bardzo blisko tarczy Jowisza. Dopiero niedawno udało się wykonać badania fotom etryczne Am altei w systemie UBV (1). Dokonał tego R. L. Mills pracujący w obserw a torium Lowella. A m altea okazała się wyjątkow o ciemna — w systemie V jej albedo równe jest około 0,02. Składa się ona prawdopodobnie z m ateriału identycznego z chondrytam i węglowymi — wyjściowego m a teriału mgławicy protoplanetarnej. W skaźnik barw y B — V Am altei rów ny jest ln«50, co porów nyw alne z B — V = lm 37 dla M arsa świadczy o tym, że A m altea jest najbardziej czerwonym obiektem w Układzie Słonecznym. (1) Sterne und Weltraum, vol. 17, 1978, 211. Z. P A P R O T N Y Astronomiczny satelita IRAS Wspólnym przedsięwzięciem Holandii, USA i W ielkiej B rytanii jest sate lita IRAS (Infra Red Astronomical Telescope), którego sta rt przew i dziany jest na 1981 rok Za jego pomocą przeprowadzony zostanie prze gląd całego nieba w zakresie 8—120 m ikrom etrów. Znajdujący się na pokładzie satelity teleskop system u Ritchey—Cretien o średnicy 60 cm, wykonany całkowicie z berylu, schłodzony będzie do 4 K. W płaszczyź nie ogniskowej znajdować się będzie mozaikowy system 62 odbiorników 212 URANIA 7/1979 IR, schłodzony do 2 K oraz 4 bolom etry n ad p rzew o d n ik o w e i sp e k tro m e tr o niskiej rozdzielczości. T oroidalny zbiornik ciekłego helu w y s ta r czy na schładzanie elem entów odbiorczych i teleskopu w czasie 1 roku. Pozw oli to n a obniżenie progu szum ow ego do około 2 X 10-28 W /m 2/H z, co oznacza ty siąc k ro tn y w zrost czułości w p o ró w n an iu z osiągniętą do tychczas w tym obszarze w idm a elektrom agnetycznego. S ate lita IRAS dostarczy praw dopodobnie in fo rm acji o m ilionie now ych źródeł p ro m ie niow ania podczerw onego, em itu jący ch n a falach dłuższych od 8 m ik ro m etró w (w te j chw ili znanych je st około 1000 tak ich źródeł). A um ann H. H., O ptical E ngineering, vol. 16, 1977, 537. Spaceview , vol. 8, n r 1, 1977, 36. z. P A P R O T N Y Teleskopy przyszłości Na k o n feren cji zorganizow anej w G enew ie przez ESO (E uropejskie O bserw ato riu m Południow e), pośw ięconej przyszłości teleskopów o pty cznych, dysku tow ano m etody zw iększenia efektyw ności in stru m e n tó w następnego pokolenia. G łów ne z w iodących do tego dróg to zw iększenie pow ierzchni efek ty w n ej zw ierciadeł, obniżenie ich m asy oraz sto so w a nie układów w ielozw ierciadłow ych w rodzaju ju ż istniejącego MMT (M ultiple M irro r Telescope). G ru p a astronom ów z o b serw ato riu m K itt P eak p rze d staw iła cztery p ro je k ty teleskopów n ow ej g en e racji (każdy g w aran tu jąc y a p e rtu rę ek w iw a len tn ą 25 m etrów ): p ro je k t ty p u podko w y zaw ierający segm ent bardzo dużego zw ierciad ła sferycznego, s te ro w an a czasza sk ła d a ją c a się z m ozaiki m niejszych lu ste r, u kład MMT z sześciom a teleskopam i 10-m etrow ym i oraz u k ład zw any, „singles a r r a y ”, w k tó ry m sześć 10-m etrow ych teleskopów zasila w sp ó ln e ognis ko Coude. R ozpatryw ano też p ro je k ty teleskopów z sy d e ro stata m i oraz układ niezw iązanych ze sobą, identycznie w yposażonych teleskopów p r a cujących niezależnie lub obserw ujących jed en obiekt. N a k o n feren cji dużo uw agi pośw ięcono rozw ojow i naziem nej optycznej tech n ik i in te r ferom etrycznej, zapew n iającej bardzo w ysoką rozdzielczość o trzy m y w a nych obrazów . N ature, vol. 271, 1978, 307. Z.PAPRO TNY Kwazary a młode galaktyki H ipoteza głosząca, iż ak ty w n e pro cesy pow staw an ia gw iazd zachodzą w całej objętości m łodej g alak ty k i i to p rak ty c zn ie rów nocześnie (bo w czasie rzędu 108 la t i m niej) zdaje się przeczyć rezu ltato m o b serw a cyjnym . B ardziej n a tu ra ln y m — ja k p o stu lu je B. V. K o m b e r g — je st założenie, że procesy gw iazdotw órcze o b ejm u ją n a jp ie rw jedynie ce n traln e obszary protog alak ty k i. Pod w zględem w łaściw ości o b serw a cyjnych sta d iu m to m oże odpow iadać w łaściw ościom obiektu podob nego do kw azara. U w zględniając to założenie m ożna stw orzyć sch em at ew olucyjny, w edług którego rad io k w a zary p rze k szta łc ają się z czasem w ją d ra rad io g alak ty k . P rz y jm u je się p rzy ty m , że aktyw ność radiow a rozległych skład n ik ó w rad io g a lak ty k może u trzy m y w ać się przez m i lia rd y la t i zależy w ostatecznym ra c h u n k u od m ocy rad io w e j ich ją d e r na etap ie p o w staw an ia, to znaczy w stad iu m obiektu kw azaropodobnego. Z kolei prom ieniow anie optyczne tak ich obiektów znacznie słab n ie już w czasie 107 — 108 la t, po czym rozpoczynać się m ogą procesy tw orze- 7/1979 URANIA 213 nia gw iazd w pozostałej objętości protog alak ty k i, p o stęp u jąc od cen tru m k u peryferiom . Założenie, iż fenom en obiektu kw azaropodobnego je st burzliw ym etapem rodzenia się ją d ra w protogalaktyce, nie p rze czy istn iejący m obserw acjom fotoelektrycznym i sp e k tra ln y m okolic bliskich kw azarów . Co w ięcej, postulat, by m łodych g alak ty k szukać w pobliżu kw azaró w pozw ala zrozum ieć, dlaczego nie są one w y k ry w an e z flu k tu a c ji radiow ego p rom ieniow ania tła, p rzy zastosow aniu m etodyki, k tó ra nie uw zględnia żadnych silnych radioźródeł. K om berg B. V., In stitut Kosm iczeskich Issledowanij, 1977, p re p rin t n r 358. Z. P A P R O T N Y ? Kom pleksy gwiezdne W ykorzystując dane o rozkładzie cefeid galaktycznych w ydzielono 35 kom pleksów gw iezdnych, będących zgrupow aniam i o średnicy około 600 p arseków i w ieku rzędu dziesiątków m ilionów lat, zaw ierający m i gw iazdy p ow stałe w tym sam ym kom pleksie pyłow o-gazow ym . D ys p ersja okresów cefeid su geruje, że proces tw orzen ia się gw iazd w d a nym kom pleksie trw a 20—50 m ilionów lat. Być może, w szystkie m łode gw iazdy i grorhady zw iązane są z ty m czy innym kom pleksem . E frem ów J. N., Pisma w A stronom iczeskij Zurnał, vol. 4, 1978, 125. Z. P A P R O T N Y Ciasne układy podwójne a system y planetarne R. C. Fleck zanalizow ał niedaw no w łaściw e m om enty k ąto w e w zależ ności od m asy całkow itej dla szeregu gw iazd pojedynczych o różnych ty p ach w idm ow ych, gw iazd podw ójnych i układ ó w p la n e ta rn y c h (1). Jego zdaniem ciasne u kłady podw ójne i system y p la n e ta rn e m ogą m ieć w spólne pochodzenie, zaś p o w staw anie tych obiektów zw iązane jest z ro tacy jn ą niestabilnością pierw otnego zgęszczenia m aterii. F leck su g eru je też, że praw dopodobieństw o istn ien ia u k ła d u p la n eta rn e g o w okół gw iazdy nie zależy od jej ty p u w idm ow ego, w szczególności zaś sy ste m y te m ogą istnieć w okół gw iazd o typach w cześniejszych od F5. No wość tej koncepcji polega n a tym , że dotąd za p o ten cjaln e słońca u k ła dów p la n eta rn y c h uw aża się gw iazdy o silnie spow olnionej ro tacji (aż do około 10 km /s), przy czym gran ica dzieląca szybko i w olno ro tiijące gw iazdy przebiega w łaśnie w obszarze typów F2 — F5. Spow olnienie m iałoby być re z u lta te m p rzeniesienia m om entu kątow ego obrotu osio w ego gw iazdy do otaczającego ją sy stem u planet, co już w 1952 suge row ał O. S tru v e (2). A nalizując hipotezę p o k rew ień stw a u k ład ó w pod w ójnych gw iazd i system ów gw iazda — p lan eta, S. S. K u m ar (3) do strzeg ł w y raźn ą różnicę m iędzy nim i, w y ra ża jąc ą się w sto su n k u m as sk ład ników gw iezdnych w u k ład ach podw ójnych (w g ran icach 1—10 typow o) a identycznym stosunkiem m as gw iazda — p la n e ta (w U k ła dzie Słonecznym zaw sze pow yżej 1000). W yraźna je st też różnica w kształcie o rbit: skład n ik i u k ład u podw ójnego o k rą ż a ją b a ry c e n tru m zazw yczaj po orb itach ekscentrycznych, p la n e ty zaś sw oją gw iazdę c e n traln ą po p rak ty c zn ie kołow ych (przynajm niej sądząc po U kładzie Słonecznym ). (1) F leck R. C., A strophys. J., vol. 228, n r 1, cz. 1, 1978, 198. (2) S tru v e O., Observatory, vol. 72, 1952, 199. (3) K u m ar S. S., Origins of Life, vol. 5, 1974, 491. L Z. P A P R O T N Y 214 URANIA 7/1979 Pow staw anie gwiazd w galaktykach K orzystając z danych obserwacyjnych i obliczeń teoretycznych dotyczą cych ewolucji galaktyk, R. B. Larson (1) uzasadnia tezę, jakoby wszyst kie galaktyki ciągu H ubble’a m iały jednakow y w przybliżeniu wiek lecz bardzo różne tempo form ow ania gwiazd: wybuchowe (rzędu kilkudzie sięciu milionów lat) w galaktykach eliptycznych i stacjonarne w ga laktykach spiralnych i nieregularnych. Analizując charakterystyczne skale czasowe tych procesów dynamicznych, które mogą być inicjato ram i formowania się gwiazd, autor dochodzi do wniosku, że jego tempo zdeterm inow ane jest ogólną gęstością m aterii galaktycznej, a nie gęsto ścią gazu jak uważano przedtem. W pracy rozpatrzono procesy wtórne, m ające wpływ na szybkość pow staw ania gwiazd, takie jak: siły przy pływowe, fale uderzeniowe, kolaps galaktyk czy w końcu dopływ gazu do obszaru, gdzie gwiazdy pow stają. Przedyskutow ano też testy obser wacyjne istniejących obecnie teorii ewolucji galaktyk i oceniono tempo pow staw ania gwiazd w galaktykach z katalogów Arpa, H ubble’a i de Vaucouleursa. (1) Larson R. B., w: Evolution of Galaxies and Stellar Populations, New Haven, Yale Uniwersity, 1977, 97—132. Z. PAPROTNY OBSERWACJE Raport II 1979 o radiowym prom ieniowaniu Słońca Średnie strum ienie miesiąca: 22,4 (127 MHz, 28 dni obserwacji) i 201,4 su (2800 MHz, 14 dni). Średnie miesięczne wskaźników zmienności — 0,39. 7/1979 URANIA 215 Wysoka aktywność Słońca, która rozpoczęła się we wrześniu ub. r., trw a nadal. W lutym zaobserwowano 31 zjawisk niezwykłych (w tym 14 burz szumowych) na częstości 127 KHz. 6 wielkich wybuchów w y stąpiło w dniach 16, 17, 18 i 20 II. Najwyższy poziom osiągnął wybuch 47GB z dni 20 II — 3400 su (o godz. 851 UT)._ Z toruńskich obserwacji na częstości 2800 MHz opracowano jedno zjawisko z dnia 1 II (maksimum strum ienia 52 su o godz. 809 UT). W „Prelim inary Report and Forecast of Solar Geophysical D ata” (US Dept. Commerce, Boulder, Colorado) z dnia 20 II znajdujem y za skakująco wysoki średni strum ień prom ieniowania Słońca na częstości 2800 MHz obserwowany w O ttawie dnia 18 II — 376 su. Strum ienie wyższe od 350 su obserwowano w tej stacji w przeszłości tylko dw u krotnie: w 1947 i 1957 r. Jednak późniejsze doniesienia (Solar Geo physical Data n r 415, P a rt I) nie potwierdziły tego, podając na strum ień tego dnia w artość 237,7 su, która jest też wysoka ale nie w yjątkow a. Toruń, 9 m arca 1979 r. K . M . B O R K O W S K I , H. W E Ł N O W S K I Kom unikat Centralnej Sekcji Obserwatorów Słońca nr 2/79 Plam otwórcza aktywność Słońca w lutym 1979 r. była wysoka i utrzy m yw ała się na poziomie m iesiąca poprzedniego. Średnia miesięczna względna liczba Wolfa (month m ean Wolf Number) za miesiąc luty 1979 r...................R = 141,2 W lutym na widocznej tarczy Słońca zaobserwowano powstanie 31 nowych grup plam słonecznych. Wśród nich cztery grupy mocno rozbu dowane z dużą ilością plam. Grupa n r 483 o m aksym alnej zaobserwo wanej powierzchni ok. 1600 jedn. w dniu 20 II zawierała 54 plamy. Liczby plamowe bardzo wysokie w środku miesiąca, dochodzące do R == 188, zmalały przy końcu miesiąca do R = 100. Szacunkowa średnia miesięczna powierzchnia plam (month mean Area of Sunspots) za miesiąc lu ty 1979 r...................S = 1706 • 10-“ p.p.s. Średnia miesięczna konsekutywna liczba plamowa z 13 miesięcy za sierpień 1978 r. wyniosła R = 103,4. Wskaźnik zmienności plamowej 21 cyklu do sierpnia 1978 r. Z = 14,7. Dzienne liczby plamowe (Daily Wolf Numbers) w lutym 1979 r.: 80, 118, 136, 131, 122, 129, 145, 146, 167, 152, 161, >127, 187, 182, —, 159, —, 150, 188, 186, 157, 153, 124, 103, 81, 116, 119, 109. Wykorzystano: 178 obserwacji 20 obserwatorów w 26 dniach obser wacyjnych. Obserwatorzy: J. Brylski, U. Bendel, R. Biernikowicz, Z. Kieć, A. Lazar, D. Lis, P. Macheta, L. M aterniak, R. Miglus, Z. Rzep ka, M. Siemieniako, Z. Skórzewski, B. Szewczyk, M. Szulc, J. Szuber, Ł. Szymańska, W. Szymański, P. Urbański, N. Witek, W. Zbłowski. Wiadomości: Z zadowoleniem inform ujem y, że do grona naszych obserwatorów dołączył się Pan Ulrich B e n d e l z D arm stadt (RFN) oraz Pan Peter M a c h a t a z Wiednia (Austria). Serdecznie w itam y nowych Kolegów Obserwatorów Słońca. Dąbrowa Górnicza, 8 m arca 1979 r. W ACŁAW S Z Y M A Ń S K I 216 URANIA 7/1979 KRONIKA PTMA Komunikat w spraw ie Sekcji Historii Astronomii W zw iązku z zam ierzeniem utw o rzen ia w PTM A S ekcji H isto rii A stro nom ii kom unikuję, że p rzy jm u ję zgłoszenia członków T o w arzy stw a in te re su ją cy c h się h isto rią astronom ii i p rag n ący ch się n ią zajm ow ać W ram a ch Sekcji. P ra g n ę p rzy ty m nadm ienić, że h isto ria astro n o m ii stanow i w dzięczne pole d ziałania dla m iłośników , szczególnie d la tych, k tó rzy z różnych pow odów nie m a ją m ożliw ości obserw ow ania. Zgłosze nia proszę kierow ać na adres: d r P rz em y sław R ybka, ul. D em bow skie go 19 m. 2, 51-670 W rocław . PRZEMYSŁAW RYBKA Jan Kasza z Rudy Śląskiej (16 VI 1922 — 15 VII 1978) W lipcu ubiegłego roku pożegnaliśm y na zaw sze naszego K olegę Ja n a K aszę z R udy Ś ląskiej, członka — założyciela G liw ickiego O ddziału P o l skiego T ow arzy stw a M iłośników A stronom ii. Był n ajb ard zie j w zorow ym przy k ład em praw dziw ego m iłośnika astronom ii. 7/1979 URANIA 217 T rz y d z ie śc i la t te m u n a le ż a ł d o szczu p łeg o g ro n a zało ż y cie li G liw ic k ieg o O d d z ia łu P T M A i od teg o cz asu n ie p rz e rw a n ie p e łn ił fu n k c je se k r e ta r z a tego O d d z ia łu . C h a ra k te ry z o w a ła G o zaw sze o g ro m n a s y s te m aty czn o ść, d o k ła d n o ś ć i su m ie n n o ść w k a ż d e j Je g o p ra c y . W ła sn y m k o sz te m z m o n to w a ł n a s try s z k u w z a b u d o w a n ia c h g o sp o d a rc z y c h w p o d w ó rz u ro d z in n e g o d o m u w R u d z ie Ś lą s k ie j — lu n e tę , k tó r a słu ż y ła d la p o k a z ó w n ie b a ta k d la c z ło n k ó w P T M A ja k i d la in n y c h ró ż n y c h osób, d la m ło d zieży sz k o ln e j i d o ro sły c h . B y ł to s ta ły p u n k t o b s e rw a c ji a stro n o m ic z n y c h G liw ic k ie g o O d d z ia łu P T M A , p rz y ta c z a n y w „ U ra n ii” p rz y in fo rm a c ja c h o p o sz czeg ó ln y ch O d d z ia ła c h . K o le g a J a n K a sz a S w o je o szczęd n o ści p rz e z n a c z a ł n a z a k u p k sią ż e k i czaso p ism a stro n o m ic z n y c h w ję z y k u p o ls k im i n ie m ie c k im . S tw o rz y ł p o w a ż n y k sięg o zb ió r, w k tó r y m zn ale ź ć m o ż n a w ie le rz a d k ic h c e n n y c h d zieł i o g ro m n ą ilość in fo rm a c ji z a stro n o m ii. U trz y m y w a ł ży w y k o n ta k t z w ie lo m a m iło ś n ik a m i a stro n o m ii w K r a ju , ja k ró w n ie ż z p a ro m a a s tro n o m a m i w N RD . W b a rb ó r k o w ą n o c z 4-go n a 5-go g ru d n ia 1971 r o k u s p o tk a ła G o w ie lk a p rz y k ro ść . N ie z n a n i sp ra w c y w ła m a li się p rz e z d a sz e k do Jeg o O b s e rw a to riu m , zn iszczy li je i w y n ie ś li in s tru m e n ty . S. p. ko l. J . K a sz a p o tr a fił o b u d o w a ć w cią g u d w ó c h la t sw o je O b s e rw a to riu m i k o n ty n u o w a ł d a le j p o k a z y n ie b a . N a fo to g ra fii w id z im y Go obok te j n o w e j lu n e ty , p o s ia d a ją c e j o b ie k ty w 80 m m , o g n isk o w ą 500 m m i z a o p a trz o n ą w szereg ró ż n y c h o k u la ró w . M o n ta ż p a ra la k ty c z n y z o b ro te m , p rz y p o m ocy siln ic z k a e le k try c z n e g o S ie m e n sa . W szyscy a k ty w n i k o le d z y z n asz e g o T o w a rz y s tw a z n a li sk ro m n e g o , c ich eg o K o leg ę J a n a K a sz ę z R u d y Ś lą s k ie j, k tó r y s ta le n a W a ln y c h Z ja z d a c h D e leg ató w P T M A b y ł p ro sz o n y o p rz y ję c ie fu n k c ji S e k re ta rz a Z jazd u . D zieło J e g o p ra c y n ie p rz e p a d n ie . J e g o sy n P io tr z a m ie rz a p o św ię cić się fo to g ra fic e . O p ie k u je się lu n e tą i b ib lio te k ą a stro n o m ic z n ą i p ra g n ie z a ją ć się fo to g ra fo w a n ie m o b ie k tó w n ie b ie sk ic h . RO M AN JANICZEK NOW OŚCI W YDAW NICZE L e o n id W a s ilie w ic z K s a n fo m a liti, P la n iety , od k ry ty je zanow o — W y d a w n ic tw o „ N a u k a ”, s e r ia „ P ła n ie ta Z ie m lia i W s ie le n n a ja ”, M o sk w a 1978, s tro n 152, ry s u n k ó w 7, ilu s tr a c ji fo to g ra fic z n y c h 45, n a k ła d 91 000 egz., c e n a 80 kop. T y tu ł k sią ż k i — P la n e ty p o n o w n ie o d k r y te — d o sk o n a le z d a je s p ra w ę z o siąg n ięć o s ta tn ic h la t a s tro n o m ii i a s tro n a u ty k i. L o ty m ię d z y p la n e ta r n e ta k o g ro m n ie w z b o g a c iły n a sz ą w ie d z ę o p la n e ta c h U k ła d u S ło n eczn eg o , że w w ie lu p rz y p a d k a c h d o ty c h c z a so w e p o g lą d y n a p rz y ro d ę , p o w s ta n ie i e w o lu c ję p la n e t m u s ia ły z o sta ć p o d d a n e su ro w e j re w iz ji w y m a g a ją c e j c z ęsto k ro ć re z y g n a c ji z ró ż n e g o ro d z a ju fa n ta s ty c z n y c h w iz ji za z ie m sk ic h św ia tó w . N ie n a le ż y je d n a k ty c h w iz ji ż a ło w a ć — rz e c z y w isto ść o k a z a ła się b a rd z ie j fa n ta s ty c z n a , niż m o g ła b y to d o p u ścić n a sz a w y o b ra ź n ia — i o ty m w ła śn ie t r a k tu j e p rz e d s ta w ia n a , n o w a p o p u la r n o n a u k o w a p o z y cja . 218 URANIA 7/1979 We Wstępie A utor daje krótki przegląd całego Układu Słoneczne go — w aspekcie jego badania przy pomocy autom atycznych sond m ię dzyplanetarnych (co znakomicie rozszerzyło możliwości astronom ii i planetofizyki — dzięki obserwacjom przeprow adzanym z bliska oraz dzięki bezpośredniej eksploracji ciał Układu Słonecznego). Rozdział Na ekranie— Merkury podaje podstawowe dane o tej planecie, które były wiadome do czasu podjęcia badań radiolokacyjnych, a następnie — wysłania ku M erkurem u pierwszych automatycznych sond m iędzyplanetarnych. Dalej A utor opisuje fascynującą historię od krycia rotacji M erkurego z innym niż uprzednio sądzono okresem (po zostającym wszelako w rezonansie z okresem ruchu orbitalnego), po czym przedstaw ia rezultaty tak niezwykłego w swoim rodzaju ruchu w irow e go. L. W. K sanfom aliti omawia także — dosyć szczegółowo — wygląd powierzchni Merkurego (dostępnej pośrednio dla badań dzięki zdjęciom wykonanym i przekazanym przez sondę autom atyczną „M ariner-10”) przeprow adzając jednocześnie porów nania z wyglądem powierzchni Księżyca. Przedstaw ione również zostały w arunki term iczne panujące na M erkurym , problem budowy w ew nętrznej planety wraz z zagadnie niem istnienia wyraźnego pola magnetycznego, wreszcie dość dużo miejsca A utor poświęca atmosferze m erkuriańskiej — bardzo rozrzedzo nej i specyficznej. Kolejne loty stacji m iędzyplanetarnych (połączone już zapewne z lą dowaniem na powierzchni Merkurego) pozwolą dokładniej ustalić w a runki panujące na planecie, lepiej poznać jej budowę, a ponadto do program u badań stacji lądujących na powierzchni M erkurego włączyć będzie można program obserw acji Słońca i przestrzeni okołosłonecznej. N astępny rozdział poświęcony jest planecie Wenus, przede wszyst kim lądowaniu na tej zagadkowej planecie dwóch radzieckich sond kos micznych „W enera-9” i „W enera-10”, które po raz pierwszy w historii astronom ii przekazały na Ziemię obrazy powierzchni Jutrzenki szczelnie dotąd skryw anej przed naszym wzrokiem wszędzie ciągłą w arstw ą chmur. Okazało się przy tym, że gęstość obłoków nie jest tak wielka, jak to wcześniej zakładano i powierzchnia planety jest zupełnie dosta tecznie oświetlona, dzięki czemu na przekazanych panoram ach można rozróżnić wiele szczegółów. Jeden ze znajdujących się w polu widzenia kam ery kam ieni m a tak osobliwy kształt, że zostało naw et wysunięte żartobliw e przypuszczenie, iż jest to być może przedstaw iciel fauny Wenus. R ekonstrukcję „m ieszkańca” Wenus podziwiać można na foto grafii 12. Te rozważania o „faunie” Wenus są oczywiście marginesowe wobec zasadniczego tem atu rozdziału o badaniach planety. Chociaż pa noram y Wenus są sam e w sobie interesujące (pomijając już ich spektakularność), to jednak najw ażniejszym rezultatem lotów kosmicznych ku planecie Wenus jest poznanie i zbadanie (jeszcze niezupełne) składu i budowy atm osfery Wenus (wraz z obłokami, oczywiście). Autor sta rając się dać możliwie jak najpełniejszy obraz Wenus omawia również wvniki -obserwacji radarow ych planety (przeprowadzanych z Ziemi). Brak m iejsca nie pozwala na szersze przedstaw ienie rozdziałów — poza tym niewłaściwe byłoby pozbawiać Czytelnika przyjemności „sa modzielnego” odkryw ania planet, dlatego też pozostałe rozdziały zosta ną zaledwie zasygnalizowane, mimo iż są nie mniej ciekawe od dwóch pierwszych. „Drugie odkrycie Marsa” — to brzmi jak tytuł opowiadania fan ta stycznego, których o Marsie napisano tysiące. A jedno z dłuższych opo w iadań, pióra braci Strugackich, nazywa się... „Drugi najazd M arsjan”. 7/1979 U R A N IA 219 T rzeba przyznać, że L. W. K san fo m aliti znakom icie straw estow ał w tym m iejscu ty tu ł opow iadania S tru gackich posługując się zupełną in w ersją znaczeń. W sam ej rzeczy — rozdział ten to nie fantastyka, ale naukow o udokum entow ana realność (lecz jeszcze bardziej od fa n ta zji p rzy p ra w iają ca o zaw rót głow y), a zamiast, najazdu M arsjan m am y... „in w azję V ik in g ó w ” na M arsa (oraz statków radzieckich serii „M ars” i a m ery kań skich serii „M arin er”)! W rozdziale o M arsie A u tor podaje nie tylko w y n ik i obserw acji i bezpośredniej eksp loracji planety, ale rów nież znaczną część uw agi pośw ięca „geologicznej” przeszłości M arsa podsum ow ując zarazem prze w ija ją ce się przez w szystk ie trz y 'ro zd zia ły problem y kosm ogonii planet typu ziem skiego oraz ich n atu raln ych satelitów . Rozdział „N a drodze Po tajem nice Jowisza” zaznajam ia C zyteln ik a z odkryciam i dokonanym i przez radioastronom ów oraz przez am erykań skie sondy serii „P ion eer” , które p rzek azały na Ziem ię w iele cennej in form acji o planecie-gigancie i jej satelitach — in fo rm acji zarów no w po staci obrazów ja k i w y n ik ó w bezpośrednich pom iarów w ielk ości fiz y cz nych zjaw isk ro zgryw ają cych się w bliskim sąsiedztw ie plapety, a w głów nej m ierze d otyczących stanu zew n ętrzn ych w a rstw atm osfery, m agn etosfery i zw iązan ych z nią pasów rad iacyjn ych Jow isza. Z w ięk szy ł się też dzięki „Pioneerom ” nasz zasób w ied zy o czterech galileu szow ych satelitach Jowisza. D w a kolejne rozdziały stanow ią sw ego rod zaju niespodziankę w k a lejdoskopie niespodzianek, jak ie ob ru szyły się na nas z chw ilą w sparcia naziem nych ob serw acji lotam i statków kosm icznych niosących na po kład ach aparaturę u m ożliw iającą śledzenie i badanie innych św iatów z bliska, zaś w przypad ku W enus i M arsa — p o zw ala ją cych rów nież na bezpośrednią ich eksplorację. T a k tedy rozdział Paradoksy asteroidów p rzedstaw ia za d ziw ia jący św iat planetek, ow ych drobnych ciał n iebie skich zajm u jących przestrzeń głów nie pom iędzy orbitam i M arsa a Jow i sza. R ezu ltaty ob serw acji i obliczeń w yko n an ych w ostatnich latach pozw oliły ustalić, iż planetki nie są- produktem rozpadu jednej dużej planety, ale stanow ią raczej ten n ajd aw n iejszy, p ierw otn y m ateriał tw o rzący planetozym ale, z których następnie p o w sta w ały planety. P ertu r b acje ze strony Jow isza u n iem ożliw iły pow stanie w rejonie pom iędzy orbitam i M arsa a Jow isza (jak to przew id u je reguła Titiusa-Bodego) jeszcze jednej planety — co w ięcej p ertu rb acje spow odow ały dodatko w o fragm en tację istn iejących planetozym ali; stąd m am y planetki i... m eteory (o różnym składzie chem icznym i różnej budowie). Nie w szy stko jest jednak w tym schem acie do końca w yjaśn ione. Istnieją w szak m eteory — pozostałości po kom etach, a z kolei przyroda i pochodzenie kom et stanow i nadal zagadkę... N iespodzianki, paradoksy. Z upełnie innego rod zaju niespodziankę w przedstaw ianej książce jest rozdział zatytu łow an y N ieco o problem ach głów nej planety. G łów n a planeta — to nasza Ziem ia, może n ie n ajgłów n iejsza w e W szechśw iecie, ale bardzo w ażna dla ludzi. A u tor roztacza ponurą w izję m ożliw ości za gład y życia na Ziem i już n aw et nie z powodu w ojen , lecz w yw ołan ą n iejako m im ow olnie poprzez system atycznie w zrastają ce naruszanie s y stem ów ekologicznych P lan ety, co ludzkość uśw iadom iła sobie w pełni całkiem niedaw no. R ozw ój przem ysłu i k om u n ikacji prow adzi do za chw iania rów now agi klim atycznej i ekologicznej w sk ali całej planety. A tm osfera, biosfera, rów now aga en ergetyczn a p lan ety nie n ad ążają w procesie sam oodtw arzania za działalnością człow ieka — odw ieczne cyk le utrzym ujące w globalnej sk ali stabilność w a ru n kó w n atu raln ych 220 URANIA 7/1979 n a Z iem i są ra z p o ra z z a k łó c a n e in g e r e n c ją c z ło w ie k a , n ie p rz e m y ś la n ą i p rz e z to szcze g ó ln ie n ie b e z p ie c z n ą . A u to r p rz y ta c z a o p in ie o p ty m is tó w i k a ta s tro f is tó w , ja k d łu g o jeszcze b e z k a rn ie m o ż e m y e k sp lo a to w a ć Z ie m ię, a le n a w e t o p ty m is ty c z n e o ce n y s ą p rz e ra ż a ją c e ! P is z ą c te n ro z d z ia ł K s a n fo m a liti p ra g n ą ł n ie ja k o o strz e c o d p o w ie d z ia ln e c z y n n ik i, iż n a sz e w s p a n ia łe p la n y w y p ra w k o sm ic z n y c h m o g ą się g w a łto w n ie z a ła m a ć , je ś li n ie z a d b a m y w p o rę o m a c ie rz y s tą p la n e tę — w te d y sk o ń c z y się n a s z s e n o p o tęd ze ... O s ta tn i ro z d z ia ł — A u to m a ty n ie zn a ją w ą tp liw o ś c i — je s t p rz e g lą d e m te c h n ik i a s tro n a u ty c z n e j, n a p rz y k ła d a c h a p a r a t u r y w y k o rz y s ty w a n e j w p ro c e sie p o z n a w a n ia U k ła d u S ło n eczn eg o . O m ó w io n e z o sta ły m e to d y p rz e p ro w a d z a n ia p rz e z s ta tk i k o sm ic z n e b a d a ń i o b s e rw a c ji p la n e t, m eto d y , k tó r e w o s ta tn ic h la ta c h zacz ę to n a z y w a ć te le d e te k c y jn y m i, a Iktóire są p o c h o d n y m i n a z ie m n y c h o b s e rw a c ji p la n e t. T y tu ł a r ty k u łu z w ra c a u w a g ę n a te n w a ż n y fa k t, że a u to m a ty c z n e so n d y m ię d z y p la n e ta r n e w y k o n u ją ty lk o to, co z o sta ło p rz e w id z ia n e p ro g ra m e m — i n ic p o n a d to . S ta n o w i to s ła b ą s tro n ę w y p ra w b e zzało g o w y ch . Z d ru g ie j s tro n y je d n a k w y p ra w y ta k ie są e k o n o m ic z n ie jsz e i... b e z p ie c z n ie jsz e , co z n a la z ło ja s k r a w e p o tw ie rd z e n ie w p rz y p a d k u lą d o w a n ia n a W en u s. B e z p o śre d n ie lą d o w a n ie s ta tk u zało g o w eg o , b ez p rz e p ro w a d z e n ia u p rz e d n ieg o re k o n e s a n su , m o g ło b y się za k o ń cz y ć tra g ic z n ie d la a s tro n a u tó w . N ik t z re s z tą ju ż dziś n ie sąd zi, że b y w y p ra w y zało g o w e d o d a le k ic h ś w ia tó w za z ie m sk ic h w y ru s z a ły n a oślep. T a k w ię c ch o cia ż m o żliw o ści so n d a u to m a ty c z n y c h są o g ran icz o n e , to je d n a k s ta n o w ią one n ie z b ę d n ą a w a n g a rd ę p rz e d b e z p o śre d n im u d z ia łe m czło w ie k a w W ielk ie j P rz y g o d zie K o sm iczn ej. T. Z B I G N I E W D W O R A K KALENDARZYK ASTRONOMICZNY Opracował G. Sitarski Sierpień 1979 r. Słońce W s ie rp n iu S ło ń ce w s tę p u je w z n a k P a n n y i je g o d łu g o ść e k lip ty c z n a w y n o si w ó w czas 150°. D n i są co ra z k ró tsz e : w W a rs z a w ie 1 s ie rp n ia S ło ń ce w sch o d z i o 4h55m , z ach o d zi o 20h 28m , a 31 s ie rp n ia w sc h o d zi o 5 h 4 4 m, zach o d zi o 19h28m. W d n iu 22 s ie rp n ia z d a rz y się o b rą c z k o w e z a ć m ie n ie S ło ń c a, w P o l sce n iew id o cz n e . Z a ć m ie n ie w id o c z n e b ę d z ie n a p ó łk u li p o łu d n io w e j. D an e d la o b s e rw a to ró w S ło ń c a (na D a ta 1979 V III P 1 3 5 7 + 10979 + 11.58 + 12.36 + 1 3 .1 2 + 5 ?80 + 5 .9 4 + 6 .0 8 +Ą 20 14h c z asu w sc h ó d .-e u ro p .) L. D a ta 1979 P B0 L. 157?20 130.76 104.30 77.86 V I I I 17 19 21 23 +116^66 + 17.31 + 17.94 + 1 8 .5 6 + 6 974 + 6 .8 3 + 6 .9 1 + 6 .9 8 305966 279.22 252.79 226.36 U R A N IA 7/1979 D ata 1979 9 11 13 15 P + + + + 13.86 14.58 15.30 15.98 Bo Lo + 6.33 + 6.44 + 6.55 + 6.65 51.41 24.97 358.53 3(32.09 221 D ata 1979 25 27 29 31 P Bo Lo + 19.16 +19.73 +20.28 + 20.82 + 7.04 + 7.10 + 7 .1 4 + 7.18 199.94 173.52 147.09 120.66 P — kąt odchylenia osi obrotu Słońca mierzony od północnego wierzchołka tarczy; B„, L„ — heliograficzna długość i szerokość środka tarczy. 13dllh22m — heliograficzna długość środka tarczy wynosi 0°. Księżyc Ciem ne, bezksiężycowe noce będziem y m ie li w dru g ie j połow ie m ie sią ca, bow iem kolejność faz K siężyca jest w sienpniu n astęp ująca: pierw sza k w a d ra l<i8h, p e łn ia 8d5h, ostatnia k w ad ra 14d21h, n ó w 22d19h i znow u pierw sza k w a d ra 30d20h. w perygeum K siężyc znajdzie się 8, a w apo geum 23 sierpnia. W sierpniu tarcza Księżyca zakryje A ld eb aran a, gw iazdę pierw szej w ielkości w gw iazdozbiorze B yk a (izjawisko to będzie u nas niewidoczne). Planety i planetoidy W sierpniu m a m y dobre w a ru n k i obserw acji M e r k u r e g o , zwłaszcza w dru g ie j połow ie m iesiąca. O d n a jd zie m y go ran k ie m nisko nad w schod n im horyzontem jak o gw iazdę około zerowej, a pod ikoniec sierpnia n a w et — rl wielkości. M a r s w idoczny jest w d ru g ie j połow ie nocy jako czerwona gw iazda +1.5 w ielkości w gw iazdozbiorze Byka. U r a n w i doczny jest w ieczorem w gw iazdozbiorze W ag i (6 w ielk. gwiazd.), a N e p t u n w pierwszej połow ie nocy w gw iazdozbiorze W ężow nik a nisko nad horyzontem (8 w ielk. gw iazd.). W e n u s , J o w i s z , S a t u r n i P 1 u t o n są niew idoczne. Przez lune ty n adal m ożem y obserwować plan e to id ę P a l l a s jak o słabą gw iazdkę około 10 w ielkości (zm ien iającą sw oje położenie na n ie bie) n a granicy gw iazdozbiorów Pegaza i D e lfina. P o d aje m y rektascensję i d e k lin a cję plan eto idy d la k ilk u dat: l d: 21hl9m6, +13°39'; l l d : 21hllm 9, +12°23'; 21d : 21h4tP3, + 10°47'; 3 ld : 20h57ifl3, + 8°54'. Meteory W pierwszej połow ie sierpnia p ro m ie n iu ją dw a roje m eteorów : j o t a A k w a r y d y (maks. 6 sierpnia) i P e r s e i d y (maks. 13 sierpnia). A k w ary d y m a ją po dw ó jn y ra d ia n t w gw iazdozbiorze W o d nika : rekt. 22*>32m , deki. — 15° i rekt. 22h4m , deki. — 6°. R ó j nie jest obfity i m ożem y się spodziewać spad k u zaledw ie k ilk u m eteorów w ciągu godziny. N ato m ia st Perseidy, których ra d ia n t leży w gw iazdozbiorze Perseusza i m a w spółrzędne: rekt. 3h4m, deki. +58°, jest ro je m znacznie bogatszym i m ożem y zaobserw ować n aw e t k ilk a d zie s iąt m eteorów w ciągu godziny. Niestety, w a r u n k i obserw acji nie są w ty m ro k u korzystne (pełnia!). * * * URANIA 222 7/1979 ld 2 2 h U ra n w złączeniu z K siężycem w odl. 4 d 7 h Z łączenie N ep tu n a z K siężycem w odl. 1 0 d i 4 h M e rk u ry n ieruchom y w rek ta sce n sji. 5°. 4°. 13dl l h Z łączenie Jow isza ze Słońcem . 16d6h B liskie złączenie K siężyca z A ld eb aran em ; zak ry cie gw iazdy przez tarczę K siężyca w idoczne będzie w Północnej A fryce, południow ow schodniej E uropie i w południow ej Azji. 17d3h P lan e to id a P alla s w przeciw staw ien iu ze Słońcem . 18d10h M ars w złączeniu z K siężycem w odl. 5d. 1 9 d 6 h M e rk u ry w najw iększym zachodnim o dchyleniu od Słońca (19°). 2 id 4 h M e rk u ry w złączeniu z K siężycem w odl. 2°. R an k iem nad w schodnim horyzontem o bserw ujem y M erku reg o i w ąsk i sie rp K się życa. 2 2 digh O brączkow e zaćm ienie Słońca, niew idoczne w Polsce. Z a ćm ienie w idoczne będzie w A m eryce P ołudniow ej i n a A n tark ty d zie. 23<319h36«i Słońce w stę p u je w znak P anny . 25dl4h G órne złączenie W enus ze Słońcem . 2 9 d 5 h U ra n w złączeniu z K siężycem w odl. 5°. 30d O 13h M e rk u ry w złączeniu z Jow iszem w odl. 0?7. O 17h N ep tu n n ieruchom y w rektascensji. 3 1 d i 5 h N ep tu n w złączeniu z K siężycem w odl. 4°. Minima Algola (beta P erseusza): sierp ień 2d0h20m, 4d21h5m, 7dl8h0ra, 19d5h10m, 22d2hOm, 24d22h55m, 27d19h40m. M om enty w szystkich zjaw isk podane są w czasie w sch o d n io -eu ro p ejsk im (czasie letn im w Polsce). Zakrycia gwiazd przez Księżyc M om ent (m inuty) i k ą ty pozycyjne (°) D ata UT V III 13d24h 13 25 15 23 15 23 15 24 15 25 15 25 15 26 16 25 17 24 N r, nazw a i jasność gw., zjaw isko |i C et 5803 H C et 5804 5805 71 T au 5806 0 2 T au 5807 ©2 T au 5808 80 T au 5809 81 T au 5810 85 T au 5811 111 T au 5812 124H O ri 4,4 4,4 4,6 3,6 3,6 5,7 5,5 6,0 5,1 5,7 p k k p k k k k k k P Wr 50,4 53,0 49,0 50,3 — 47,6 18,3 04,9 21,8 03,7 32,0 — — 44,2 17,6 01,2 19,1 — 49,5 — T K 32,9 50,8 55,7 .50,4 — 19,5 48,3 40,0 19,8 18,8 06,5 00,3 23,6 17,8 — 01,8 54,1 49,0 — — Wa Ap 76° 220 275 24 310 232 240 — 256 53,8 272 47,5 273 54,4 55,0 22,4 45,1 20,9 05,3 22,8 Az 38° 248 315 60 350 274 280 292 312 311 Ź ródło: R ocznik A stro n o m iczn y O b serw atoriu m K ra ko w skieg o . P o d an e w arto ści A n i A y są śred n im i d la m iast: P o zn ań (P), W rocław (Wr), T o ru ń (T), K ra k ó w (K) i W arszaw a (Wa). p i k oznacza początek wzgl. k o n ie c.zja w isk a zakrycia. M om enty w czasie u n iw ersaln y m . E fem erydy p u n k tó w L a g ra n g e ’a L 4 i L 5 w u k ład zie Z iem ia—Księżyc dla o b serw acji P yłow ych K siężyców Z iem i oraz p u n k tó w lib ra cy jn y c h w układzie Słońca—W enus d la u ła tw ien ia poszu k iw ań ew e n tu aln y ch 7/1979 URANIA 223 ciał, jakie mogą się w tych punktach znajdować, zamieszczone są w Roczniku na str. 133—136 oraz w ,,Cracow Observatory R eprint No 122” (tu także przew idyw ane m omenty zaćmień Pyłowych Księży ców Ziemi oraz zakryć przez nie Jowisza). L. Z A J D L E R Adresy Oddziałów PTMA (stan na 1 VII 1979 r. 15-443 Białystok — Al. 1 M aja 11/4, Zakł. Chemii UW, teł. 362-57 (doc. dr K. Czerepko) 42-200 Częstochowa — ul. Kościuszki 3/174, (mgr Jan Wieczorek) 41-300 Dąbrowa Górnicza — ul. 3 M aja 4/15, (p. W acław Szymański) 39-200 Dębica — skr. poczt. 11 (p. Józef Rokoszak) 14-530 From bork — ul. Elbląska 2, „Wieża Wodna” (p. Ja n Pogorzelski) 80-844 Gdańsk — ul. Podwale Starom iejskie 93/4, (Doc. dr Andrzej Lisicki) 44-100 Gliwice — ul. Konopnickiej 2/2, (mgr inż. W ładysław Gisman) teł. 91-53-73 86-300 Grudziądz — ul. Krasickiego 5, P lanetarium i Obs. Astr. teł. 27-94 58-560 Jelenia Góra 9 — PI. Piastow ski 18 (mgr Alfred Neuman), tel. 512-37 41-501 Katowice-Chorzów — P lanetarium WPKiW, skr. poczt. 10, tel. 58-51-49 25-725 Kielce — ul. Sienna 28 (p. Andrzej Letkowski), tel. 525-29 31-027 K raków — ul. Solskiego 30/8, tel. 238-92 38-400 Krosno n/W — ul. Nowotki 1 (p. Ja n W iniarski) 20-031 Lublin — ul. Nowotki 10, In sty tu t Fizyki UMCS, tel. 382-41 (dr St. Hałas) 90-113 Łódź — ul. K onstytucyjna 42 bl. 5/25 (mgr inz. Edw ard Kowal) 33-300 Nowy Sącz — ul. Śniadeckich 6/10 10-450 Olsztyn — Al. Zwycięstwa 38, PLK, tel. 59-51 45-081 Opole — ul. Piastow ska 21ą/6 (p. inż. Stefan Czech) 27-400 Ostrowiec Sw. — Os. Słoneczne 8/37 (p. Jerzy Ułanowicz) 61-772 Poznań — Stary Rynek 9/10 24-100 Puław y — ul. Krańcowa 17/23 (p. Bogdan Szewczyk), tel. 27-33 26-607 Radom — ul. Żeromskiego 75 p. 303a (inż. Piotr Janicki) 71-607 Szczecin — ul. Słowackiego 17, Akad. Rolnicza (dr Stanisław Gwizdek) .87-100 Toruń — ul. K opernika 42, tel. 228-46 00-716 W arszawa — ul. B artycka 18 CAMK, (p. Zygmunt Grela) 50-082 W rocław — ul. P io tra Skargi 18a, tel. 347-32 65-246 Zielona Góra — ul. Podgórna 50, Zakł. Fizyki WSI (Doc. dr N a poleon Maron) Adresy Sekcji PTMA 62-800 Kalisz — PI. Kilińskiego 11/7 (inź. Janusz Kazimierowski), tel. 54-43, 37-61 (Oddz. Poznań) 43-392 Międzyrzecze Górne 44 (Ks. dr Tadeusz Klocek), woj. Bielsko-Biała, tel. 755-70 (Oddz. Kraków) 46-040 Ozimek — ZDK H uty „M ałapanew ” (inż. Feliks Luer), tel. 968 hut. 169 (Oddz. Opole) 09-400 Płock — ul. Płoskiego 1/7 (inż. Edw ard Haman), Oddz. W arszawa 83-400 Kościerzyna — ul. Świerczewskiego 6/5 (mgr Karol Brzeziński). 85-438 Bydgoszcz — ul. Wyrzycka 26/30 (p. Zbigniew Bienienda 224 URANIA 7/1979 CONTENTS C O flE P )K A H H E M. H e l l e r — Evolution of the Cosmos and cosmology. K. Z i o l k o w s k i — Cosmic investigations in Poland. S. R. B r z o s t k i e w i c z — Moons of Mars in the light of the new est investigations. C h r o n i c l e : From works of Polish astronomers in the year 1978 — A ring around Venus? — Rings around planets — Photo m etry of Am althea — A n astro nomical satellite IRAS — T eles copes of the future — Quasars and young galaxies — Complexes of stars — Contact binaries and planetary system s — Origin of stars in galaxies. Observations. PTMA C h r o n i c l e . N e w books. A stronom ical Calendar. M . X e j u i e p — S b o jiio u iih MOCa H KOCMOJIOPHH. K- 3 hojikobckh •— K oc- KocM H^ec- KHe HCCJieAOBaHHH b F lojifaine. C. P. BlKOCTKeBHI — JlyH bl M a p c a b cB eT e H O B eftu m x H c c ^ e a o B a HHH. XpoHHKa: H3 p a6 o T no;ibCKHX aCTpOHOM OB B 1 9 7 8 r o a y — K o jIb U O B O K pyr B e n e p b i? — K o Jib u a B o x p y r n jia H e T •— 4 > 0 T 0 M eT p H H A M a jib T e ii — ACTpOHOMHMeCKHH CfiyTHH K IRAS — T e^ecK o n w ó y ay m ero — K B a3apbi 11 M o jio f lb ie raJia K T H K H — 3 B e 3 f lH b ie K OM nJieK Cbi — • T e c H b ie - n a p b i h n j i a H e T a p H b ie CHCTeMbi >— B 0 3 n n K H 0 B e H n e 3 B e 3 a b r a jia K T im a x . HafijiioseHHJi, X p o H H K a o f i m e c T B a (PTMA) H oB ue KiiHrn. ACTpOHOMHWeCKHH fl a p b. KajieH- OGŁOSZENIE Sprzedam komplet fabrycznej optyki do teleskopu Newtona. B ronisław Szewczyk ul. Stanisław a 4 40-014 Katowice R edakcja i A d m in istra c ja : P olskie T ow arzystw o M iłośników A stronom ii, Z arząd Główny, 31-027 K raków , ul. Solskiego 30/8, tel. 238-92. Iled. nacz.: L. Z ajdler, 02-590 W arszaw a, ul. D rużynow a 3, tei. 44-49-35. S ekr. red.: K. Z iołkow ski. Red. tech.: Z. K orczyńska. Przew odn. R ady R ed ak cy jn ej: S. P io tro w sk i. W arunki p re n u m e ra ty : roczna zł 96,— d la członków PTMA (25% zniżki) — zł 72,— (bez składki członkow skiej), cena 1 egz. — zł 8,—. Zgłoszenia w R edakcji, a d res j.w . W ydaw ca: Z akład N arodow y im . O ssolińskich — W ydaw nictw o PAN, W rocław . O ddział w K rakow ie. 1979. N akład 3300 egz. O bjętość ark . w yd. 3, ark . druk. 2,25. Pa(p. d ru k . sat. kl. V, 65 g, 61 X 86. In d ek s 38001 D ru k a rn ia Zw iązkow a, K raków , ul. M ikołajska 13 — Zam. 2303/79 — 1-9 — 3.300 Cena zl 8.— Indeks 38001