Relacja - MOTO
Transkrypt
Relacja - MOTO
Sponsor głównej nagrody dla Moto-Turysty Roku w postaci bonu na zakup towarów z oferty Sw-Motech o wartości 300 zł. Relacja nadesłana do publikacji w sezonie 2011 (01.04.2011 - 31.03.2012) Alina & Piotr (MT 159) AUTOR 050 / 2011 / Turystyczne wojaże NR RELACJI 04.09.2011 * DATA WYPRAWY W miejscach mało uczęszczanych * Data nadesłania relacji: 05.10.2011 TYTUŁ Obdzwoniliśmy wszystkich motoznajomych, ale na całodzienną wycieczkę nikt się nie zdecydował z przyczyn uzasadnionych- praca, obowiązki rodzinne po południu… „Może byśmy pojeździli wkoło komina…”- padały propozycje, którym nie ulegliśmy, bo słońca mamy ciągle niedosyt, a prognozy były bardzo obiecujące. Decydujemy się więc na samodzielną wycieczkę. Jest 4 września, piękna słoneczna niedziela. Zgodnie z planem docieramy do… Chełmska Śląskiego… To nie jest plagiat! (Miki, nic z tych rzeczy!) Chełmsko mieliśmy zaliczyć, wracając z długiego majowego weekendu w Karkonoszach, bo byłoby atrakcją po drodze. Cóż, aura płata figle. Do Kowar 29 kwietnia 2011 r. przyjechaliśmy motocyklem, ale 3 maja tak sypnęło śniegiem, że nie mogliśmy wrócić nawet pociągiem, bo… wiosenne opady zaskoczyły kolejarzy. Fotki w moim komputerze zaistniały pod nazwą „zimowa majówka”. Nadrabiamy więc zaległości. Przejeżdżamy rynek i rzeczywiście są… domy tkaczy zwane „Dwunastoma Apostołami”, trochę większe niż te w Parku Miniatur i Zabytków Dolnego Śląska w Kowarach. Wrażenia -dokładnie takie, o jakich pisał Miki / M-T-156. Nas także zachwycają wzniesione przez cystersów w 1707 r., bliźniaczo podobne, wsparte jeden na drugim, szczytami opierające się na słupach, tworzących podcienia…. Mamy wrażenie, jakby przycupnęły na chwilę wzdłuż jezdni. 1/5 Domy przeznaczone były dla producentów płótna. W pierwszej izbie znajdowała się kuchnia, z tyłu warsztat i pokoje dla rodziny. Za domkami i dziś płynie strumień niezbędny do produkcji płótna lnianego. Wstępujemy do „Apostoła” (lub chełmskiego Don Kichota)... Może zmieniły się realia, bo w czasie naszej wizyty jego kawiarnia nazywa się już „Wiejską Chatą u Apostoła”. Reszta zgadza się dokładnie z opisem Mikiego. Nastrój niepowtarzalny, „Apostoł” bardzo towarzyski. Oczarowani miejscem zostajemy „na kawę i bombę”. 2/5 Okazuje się, że owa „Bomba Apostołów” jest pieczona w 4 częściach, 4 ewangelistów. Kiedy docieramy tutaj, na cześć „św. Marek jest już… zjedzony”. Możemy sobie wybrać apostoła godnego naszego podniebienia… Wybieram Jana… Jemy więc „bombę z Jana apostoła”. Wychodzimy do ogrodu. Z tej strony domy nie wyróżniają się niczym szczególnym, są zupełnie współczesne. My także zostajemy uraczeni „historią wierszem”. Zapłatą są rzęsiste brawa od wszystkich gości. Gospodarz ma tu pełne ręce (i usta) roboty… Ledwie skończył recytować, przybyła spora wycieczka z Czech i już pobiegł zabawiać nowych gości. My jeszcze zaglądamy do płynącego z tyłu strumienia. Znajdujemy także źródełko. „Apostoł” obiecał, że jeśli zanurzy się w nim jakąkolwiek całą część ciała, to wróci się tu całym i zdrowym. Czynimy wiec, jak zalecił. Przeciwko powrotowi, zaniedbania, „bombę” w albumie nie mamy oglądamy stare mimo tutejszego nic. Spożywając też fotografie zgromadzone i pocztówki z Chełmska. 3/5 Najbardziej żałuję, że do naszych czasów (to tylko 100 lat!) nie dotrwała regionalna kiełbasa, wędzona na szyszkach jodłowych. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, ze z ciasta najbardziej lubię kiełbaskę. Spacerkiem jeszcze przemierzamy rynek. Piękne byłyby te kamienice z podcieniami… Dochodzimy do kościoła, ale zerknąć można tylko przez kraty. Podoba nam się tutaj bardzo, mimo wyzierającego zewsząd zaniedbania. Pogoda dopisuje, więc w drodze powrotnej kierujemy się w stronę Pilchowic. Wydawało nam się, że w tych rejonach nie ma już dla nas, stałych bywalców Karkonoszy, atrakcji. O Pilchowicach dowiadujemy się z czyjejś relacji … Naszym oczom ukazuje się potężna zapora na Bobrze. To druga co do wielkości (po Solinie) i druga co do czasu powstania (starsza jest tylko Leśna z 1907r.) zapora w Polsce. Spacerujemy długą na 290 m koroną, z niedowierzaniem spoglądając w dół. U naszych stóp, 62 m niżej (wg niektórych źródeł 69 m), stoją pokryte czerwoną dachówką budynki elektrowni wodnej. Decyzja o powstaniu tego niesamowitego obiektu zapadła po katastrofalnej w skutkach powodzi w 1897 r. Budowana w latach 1904-1912 zapora została oficjalnie otwarta przez cesarza Wilhelma II. Powstałe w ten sposób Jezioro Pilchowickie ma 240 ha powierzchni i pojemność ponad 50 mln m3. Przy parkingu, takim pożal się Boże, ale płatnym oczywiście, także dla nas, stoi budynek przyzwoicie się prezentujący. Pora popołudniowa, więc rozbudza naszą wyobraźnię „karczma” w nazwie. 4/5 Jednak szybko schodzimy na ziemię. W ofercie, bo nie nazwałabym tego menu, same fast foodowe propozycje. Szybciutko się wycofujemy. Nic tu po nas. Zjeżdżamy w dół, na z góry upatrzoną pozycję… Jest nią mostek na Bobrze. Znajdujemy go bez trudu. Stąd dopiero cały kompleks: i zapora, i przycupnięta w jej cieniu, niczym okazałe muchomory, elektrownia, wyglądają imponująco. Drewniany mostek ma nośność 1 t, więc z pewną taką nieśmiałością Piotr wjeżdża z miną dość niepewną… Udało się! To był bardzo udany dzień. Program na szóstkę z plusem, bo oglądaliśmy same nowe miejsca. Wielkim plusem była znikoma ilość turystów. Tak więc wszystko dopisało: atrakcje, pogoda i święty spokój. Pokonaliśmy 404 km, skutecznie ładując akumulatorki na najbliższy tydzień. Pozdrawiamy, Alina & Piotr (MT 159) 5/5