Życzenia świąteczne Podatek od śmieci

Transkrypt

Życzenia świąteczne Podatek od śmieci
 Batalia, która nie powinna mieć miejsca
W latach 90. ubiegłego wieku wspólnie z gminą Koluszki na naszym terenie mieszkańcy Różycy, Żakowic i Kaletnika, razem wybudowali wodociągi.
W tę inwestycję wnieśli wkład własny w wysokości30% wartości tej inwestycji oraz we własnym zakresie wykonali przyłącza do swoich nieruchomości,
wyposażając je w zakupione przez siebie wodomierze. Ponieśli także koszty
odbioru powykonawczego. Dzisiaj wszyscy mieszkańcy płacą abonament
od zainstalowanych przez siebie urządzeń. Sprawy związane z tym, były
prowadzone przez Społeczny Komitet Budowy Wodociągów-SKBW.
Działo się to już po przemianach ustrojowych. W porozumieniu z gminą
opracowano regulamin po zakończeniu tej inwestycji i przekazano wodociąg
na rzecz gminy. Członkowie SKBW podczas opracowywania tegoż regulaminu zadbali o to, aby zgodnie z zasadą, że w gospodarce rynkowej nikt nie robi
nikomu prezentów, zawarli zapis, że po rozwiązaniu SKBW sprawy finansowe przejmują Rady Sołeckie. Zapisano także, że w przypadku prywatyzacji
lub innych przekształceń własnościowych, w których stan własności będzie
przez gminę zbywany, partycypanci wybudowanego wodociągu otrzymają
zwrot udziału w wysokości 30% z przeznaczeniem na inwestycje infrastrukturalne naszych wsi. Dodać należy ,że regulamin został zatwierdzony przez
Zarząd Miejski w Koluszkach w dniu 21 marca 1995 roku. W dniu 30 stycznia
2006 roku Rada Miejska w Koluszkach podjęła uchwałę w sprawie likwidacji
Zakładu Gospodarki Komunalnej i przekształciła jednostkę w Koluszkowskie
Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej spółka z o.o. Wszystkie składniki
mienia stały się majątkiem w/w spółki, w której gmina jest jedynym udziałowcem(majątek przekazano aportem).W spółce powołano Radę Nadzorczą,
która rozporządza wniesionym majątkiem mieszkańców, a Ci nie mają tutaj
swojego przedstawiciela Wszystko co w tej sprawie uczyniono, trwałoby nadal, gdyby urzędnicy gminni zachowywali się przyzwoicie i z należytym szacunkiem traktowali mieszkańców naszych miejscowości. W tej kwestii dzieje
się źle i urząd nie słyszy postulatów, jakie padają. Rady Sołeckie-Różyca, Żakowice oraz Kaletnik postanowiły upomnieć się o swoje i wnoszą, aby gmina
wywiązała się z przyjętych na siebie zobowiązań .
Nadmienię tutaj, że w 2004 r. Urząd Gminy wystąpił do mnie jako sołtysa
z pismem, aby wspólnie z mieszkańcami opracować dalekosiężny plan rozwoju naszych miejscowości. Zgodnie z sugestią gminy zrobiłem zebranie i
opracowaliśmy taki plan, który został złożony i jest w posiadaniu Urzędu w
Koluszkach. W tym planie wskazano konieczność wybudowania na naszym
terenie filii Miejskiego Ośrodka Kultury. Dysponujemy przecież terenem w
postaci tzw. działki sołeckiej, która po skomunalizowaniu w 2008 r. stała się
własnością gminy. Sołtysi naszego terenu byli w posiadaniu tego gruntu od
II wojny światowej. Ogrodziliśmy tę działkę, szykując plac pod zabudowę.
W trakcie tych prac, zostaliśmy wyśmiani przez urzędników i jak podano
w prasie, po prostu ,,ogrodziliśmy chwasty”. Konfrontując to z obecnym
zachowaniem władz gminy , przyznac musimy, że nie ma aprobaty dla naszych zamiarów. Poprzednia władza jeszcze dość życzliwie podchodziła do
tego tematu, ale po jej zmianie, doszło do poważnych zahamowań. Już na
samym początku kadencji obecny Burmistrz zapowiedział, że nic nie planuje dla naszej społeczności i dalej takie stanowisko podtrzymuje, mimo
wskazywania przeze mnie sposobów minimalnego obciążenia finansowego
dla samej gminy przy budowie nowego obiektu.
Liczyliśmy, że w tych zamiarach wesprze nas była radna, a obecnie z-ca
Burmistrza, lecz stało się inaczej. Na spotkaniu Rad Sołeckich z Burmistrzem
w Urzędzie Miejskim, pani Wiceburmistrz, zabierając głos, jednoznacznie
podważyła sens budowy jakiegokolwiek obiektu(dom kultury, świetlica) i
stwierdziła, że tego nie chcą sami mieszkańcy, co jest nieprawdą. Teren nasz
to przecież pustynia pod względem jakiejkolwiek działalności kulturalnej,
a nawet rozrywkowej. W przeszłości młodzi ludzie korzystali z Klubu Rolnika, ale ten przestał już istnieć, dlatego sprawę tę podnosimy, uznając za
ważną. Dodam, że Żakowice, Kaletnik, Różycę zamieszkuje ok.2200 osób,
które chciałyby się spotykać i rozwijać działalność kulturalną w miejscu do
tego przeznaczonym. Zatem pełne uzasadnienie jest dla tego typu starań.
Roszczenia mieszkańców w tym względzie nie są bez podstaw, bo mają
Oni prawo do kwoty w wysokości 650 tys.zł (o czym była mowa),a przy
uwzględnieniu, że przyłączający się do wodociągu nowi odbiorcy dopłacili
sumę bliską tamtej, to zadłużenie wobec mieszkańców, wynosi ok. 1 mln. zl.
Niezależny prawnik, który badał tę sprawę, pozytywnie zaopiniował roszczenia mieszkańców. Odmiennego zdania był prawnik powołany przez gminę.
W wyniku dwóch różnych racji, doszło do spotkania Rad Sołeckich z Burmistrzem, co miało miejsce na początku tego roku. Niestety-nie doszło do żadnych
ustaleń Obecnie oczekujemy na protokół z tego spotkania. Po jego otrzymaniu,
najpewniej wstąpimy na drogę sądową. Myślę, że zarzut, jaki postawił pan Burmistrz, mówiąc, że ,,Polskę byśmy rozebrali, gdybyśmy się tak zachowywali”,
skutecznie zostanie podważony. My chcemy Polskę budować i to za własne pieniądze, co wcześniej uzasadniałem. Środki należące do naszych mieszkańców,
powinny być wykorzystane zgodnie ze wskazanym interesem społecznym.
Bezpłatne porady prawne w biurze PiS
Jak już informowaliśmy wcześniej, od stycznia tego roku mieszkańcy Koluszek mają możliwość skorzystania z bezpłatnych porad prawnych. Konsultacje cieszą się dużym zainteresowaniem, lista zapisów szybko się zapełnia.
Obecnie organizatorzy zapisują na dyżur, który odbędzie się w kwietniu.
Radca Prawny Pani Maria Gawlak po pierwszych dyżurach krótko relacjonuje z czym głównie przyszli zainteresowani: inwestycje i ich wpływ na
ochronę środowiska, eksmisja z nieruchomości, postępowanie spadkowe,
prawo rodzinne – alimenty na rzecz małoletnich dzieci.
Miło nam również poinformować, że udało się organizatorom nawiązać współpracę ze studentką prawa Pauliną Giemza, która będzie również
pomagać w udzielaniu porad, zdobywając przy tym cenne doświadczenie
pod okiem Pani Marii.
Cieszymy się, że wciąż są ludzie którzy chcą swój cenny czas przeznaczyć na pomoc drugiemu człowiekowi, za co szczególnie Pani Marii oraz
Paulinie dziękujemy.
Informujemy, że cały czas droga do współpracy z nami pozostaje otwarta. Zapraszamy każdego, kto swą wiedzą, doświadczeniem czy kwalifikacjami jest w stanie pomagać innym.
Przypominamy, bezpłatne porady prawne są udzielane przez Radcę
Prawnego Panią Marie Gawlak. Zapisy na dyżur radcy prawnego odbywają się: drogą elektroniczną: [email protected] oraz pod nr tel: 665 646 355
(proszę dzwonić we wtorki w godzinach 18-20.00). Terminy ustalane są po
wcześniejszym dokonaniu zapisu. Miejsce dyżurów pokój 304 w Urzędzie
Miejskim w Koluszkach ul. 11-listopada 65 (lokal Biura Poselskiego Posła
na Sejm RP Marcina Mastalerka).
Mariusz Kotynia
Cześć pamięci
KOLUSZKI Marzec 2013
Biuletyn bezpłatny, nakład: 2000 egz.
Przedstawiamy Państwu kolejny Biuletyn Informacyjny – marzec 2013. Opisujemy w nim bieżące nasze
inicjatywy i przedsięwzięcia, przede wszystkim staramy się przybliżyć wiele spraw i zagadnień, które dotyczą
nas wszystkich. Wyrażone opinie i poglądy mają pozwolić na obiektywną ocenę rzeczywistości, która nas otocza.
Zainteresowanie okazywane przez Państwa jest dla nas wyznacznikiem i zarazem motywacją do dalszej pracy. Szczególnie cieszy, że nasz zespół redakcyjny, ale również organizacyjny cały czas poszerza się o kolejne
osoby, które swym doświadczeniem oraz pasją wpływają na poprawę efektów naszej wspólnej pracy.
Dziękujemy wszystkim za dotychczasową współpracę i zainteresowanie naszą działalnością.
Blogi polityczne
Polecamy lekturę blogów politycznych - internetowych zapisków przemyśleń i rozważań na istotne dla Polski tematy. Przedstawienie kuluarów
polityki. Szczególnie ciekawe wpisy można odnaleźć na blogach europosła
Janusza Wojciechowskiego, a także posła Marcina Mastalerka, co przekłada się na ich niezwykłą popularność. Z całą pewnością wpisy zaintrygują
każdego kogo interesuje to co absorbuje i czemu poświęcają się politycy.
Blog europosła Janusza Wojciechowskiego:
http://januszwojciechowski.blog.onet.pl/
Blog posła Marcina Mastalerka:
http://mastalerek.blog.onet.pl/
Marian Świnoga
Kontakt – [email protected]
Siedziba redakcji: Biuro Poselskie Marcina Mastalerka, Koluszki ul. 11-listopada 65 (lokal 304)
Za informacje i treści zamieszczane w biuletynie odpowiadają autorzy artykułów. Komentarze i pytania prosimy kierować na adres e-mail redakcji.
Podatek od śmieci
wzrost o 40 %
Dariusz Janeczek
Mariusz Kotynia
Mariusz Skorzycki
Mariusz Kotynia
Życzenia świąteczne
Pamiętajmy o żołnierzach AK
Wojciech Cichecki
16 marca o godz. 11.00 odbył się pogrzeb Tadeusza Cicheckiego, partyzanta A.K., jednego z ostatnich walczących w oddziale „SAMA”. Nasza redakcja
korzystała z jego wspomnień, które opracowywał i udostępniał syn Wojciech,
a te były zamieszczane pod tytułem „Pamiętajmy o żołnierzach A.K.
Cześć Jego pamięci
Spotkania z historią
Zofia Cecherz
Mieszkańcom miasta i Gminy Koluszki z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych
zdrowia, pogody ducha i wielu radosnych chwil życzą
członkowie i sympatycy organizacji Prawo i Sprawiedliwość.
Zespół redakcyjny
Podatek od śmieci- wzrost o 40%
Zgodnie z ustawą, która weszła w życie 1 stycznia 2012r, a dotyczy utrzymania czystości i porządku,
gminy zostały zobligowane do podjęcia uchwał dotyczących m.in. ustalenia nowych stawek za wywóz śmieci. Ceny mają obowiązywać od 1 lipca 2013r., a proponowane stawki można było ustalać uwzględniając jeden
z następujących wariantów:
1. Od mieszkańca
2. Od wskaźnika zużycia wody
3. Od powierzchni mieszkania/domu
W Koluszkach wybrano wariant pierwszy, ustalając stawkę 10 zł od osoby w przypadku gdy śmieci będą
segregowane, zaś 18zł., w przypadku ich niesegregowania. Motywujący aspekt takiej regulacji – to mobilizacja
do selekcji odpadów. Tylko rodzi się pytanie, jak będzie wyglądała kontrola tych „prac ręcznych”. Ustalona
stawka 10 zł. budzi jednak nasz sprzeciw.
Bazując na planie gospodarki odpadami w woj. łódzkim w latach 2012-2023, wyciągnąć należy wniosek, że
w naszej gminie ten podatek jest bardzo wysoki. Biorąc pod uwagę, że z roku na rok będzie występował wzrost
wskaźnika o 1,4% wytwarzania odpadów, to poziom selektywnego zbierania odpadów komunalnych wzrośnie
z obecnego 9% do 30% w 2023r. Wraz ze wzrostem selektywnego odbioru śmieci, będzie następował coraz szybszy proces ich powtórnego przetwarzania.
Nie może być zgody na to, by w procesie przetargowym, w którym wyłoniona dopiero zostanie jakaś jedna
firma zajmująca się wywozem śmieci,(nie wiadomo za jaką kwotę),u nas już ustalono opłatę w wysokości10 zł.
Jak to się ma do obecnej rzeczywistości? Otóż obecnie spółdzielnie mieszkaniowe w Koluszkach mają podpisane
umowy,gdzie stawka wynosi 7,25 zł.
Wysadzeni z siodła
Żaneta Kacprzak
Batalia, która
nie powinna mieć miejsca
Marian Świnoga
Bezpłatne porady
prawne w biurze PiS
Mariusz Kotynia
Blogi polityczne
Dlaczego więc decydować się na wzrost aż o 40%?
Pracownicy Urzędu Miasta i Gminy w Koluszkach deklarują, że teraz ustalamy 10 zł, ale stawka ta może
zostać zmniejszona. My w to nie wierzymy. Jak napisano w tytule, jeżeli opłata ma stać się obligatoryjna dla
wszystkich-to staje się podatkiem. A skoro tak, to nie znamy podatków, które są obniżane.
Skład i edycja:
Robert Kowalczyk
Podatek od śmieci- wzrost o 40% c.d.
A teraz porównanie dla gospodarstw domowych*:
Do lipca 2013
221,76 zł / rok
przy odbiorze raz w miesiącu
410,64 zł / rok
przy odbiorze dwa razy w miesiącu
Od lipca 2013
480 zł / rok
w przypadku segregowania śmieci
864 zł / rok
w przypadku niesegregowania śmieci
* Wyliczenie dla czteroosobowego gospodarstwa domowego w przypadku standardowego kosza 120 l.
Nasuwa się tu jeszcze kilka pytań. Jedno z nich uważamy za bardzo
ważne. Co w sytuacji, gdy w domu jest troje i więcej dzieci? Dla tych rodzin
wydatki za śmieci wzrosną do poziomu wydatków za energię. Należy ponadto przyjąć, że rodziny te z reguły produkują mniej odpadów, bo mają
mniej środków na konsumpcję, a po wprowadzeniu omawianej opłaty,
napięta sytuacja finansowa tych rodzin, jeszcze się pogorszy. Z czego ci
ludzie będą musieli rezygnować, by opłacić wywóz śmieci? Podstawową
sprawą jest, dlaczego nie płacimy za wywożone śmieci opłat proporcjonalnie do ilości wytworzonych, jak jest dotychczas. Rodzinie produkującej
mało śmieci wystarczał 120L. kosz na jeden miesiąc.
Koluszki niechlubnym liderem w wysokości opłat za śmieci.
Gmina
Powiat
Stawka
Koluszki
Łódzki Wschodni
10,00 zł
Rzgów
Łódzki Wschodni
7,00 zł
Brzezniy
(gm. miejska)
Brzeziński
7,00 zł
Brzeziny
(gm. wiejska)
Brzeziński
7,00 zł
Jeżów
Brzeziński
7,00 zł
Rogów
Brzeziński
7,00 zł
Żelechlinek
Tomaszowski
6,50 zł
Rawa Mazowiecka
Rawski
6,00 zł
Tuszyn
Łódzki Wschodni
5,00 zł
Moszczenica
Piotrkowski
5,00 zł
Ręczno
Piotrkowski
4,00 zł
Szczerców
Bełchatowski
2,50 zł
Porównując proponowane opłaty za jednego mieszkańca w przypadku segregowania odpadów, nasza gmina wypada kiepsko. Spośród wszystkich, nie tylko tych wymienionych w tabeli gmin powiatów:
łódzkiego-wschodniego, brzezińskiego, tomaszowskiego i piotrkowskiego, nasza gmina uchwaliła najwyższą stawkę. Czy tylko tak należało podejść do problemu i skalkulować realne koszty odbioru odpadów a
wszystkie sąsiednie będą dokładały? Tę ocenę pozostawiamy Państwu.
Nasze propozycje są takie:
– ustalenie stawki do wyłonienia firmy w przetargu na poziomie 7 zł na
osobę, za jeden miesiąc.
Uzasadnienie: skoro mamy wolny rynek to w myśl tego, że czym więcej
śmieci będzie odbieranych z naszej gminy, to stawki powinny być niższe,
a nie wyższe.
– ochrona rodzin wielodzietnych w myśl szeroko pojętej polityki prorodzinnej. Tam, gdzie pojawi się trzecie dziecko w rodzinie, opłata za nie powinna wynieść połowę proponowanej przez nas stawki, czyli 3,5zl. Każde
następne dziecko-to zwolnienie z opłaty za wywóz śmieci
– dla ochrony rodzin wieloosobowych proponujemy uchwalenie, tak
jak w pobliskim Strykowie, górnej granicy opłaty, czyli nie więcej niż 35
zł od gospodarstwa domowego. Domostwa zamieszkałe do pięciu osób
płaciłyby po 7 zł., zaś opłata od gospodarstw, których zamieszkuje większa ,ponad wymienioną, liczba osób nie powinna przekroczyć kwoty 35 zł
miesięcznie w przypadku segregowania odpadów przy limicie wywozu 2
razy w miesiącu.
Prosimy o sugestie i inne propozycje ze strony Państwa, które pozwolą
jak najlepiej rozwiązać ten problem.
Tekst opracowany przez:
Dariusza Janeczka, radnego Miasta i Gminy Koluszki
Mariusza Kotynię, radnego Powiatu Łódź-Wschód
Mariusza Skorzyckiego, przewodniczącego Osiedla Staromiejskiego
Pamiętajmy o żołnierzach AK
Listopad 1944 roku to miesiąc, w którym Oddział Partyzancki „Sama”
stoczył swoją największą bitwę z Niemcami w okresie II Wojny Światowej.
Na początku miesiąca Dowództwo Okręgu A.K. zaczęło zastanawiać się,
co zrobić z oddziałem w okresie zimowym. Po dokładnej analizie postanowiono, że z chwilą pogorszenia się warunków atmosferycznych,
żołnierze zostaną „rozpuszczeni” do domów, a ci, którzy są „spaleni”
zamieszkają w zakonspirowanych kwaterach. Zdecydowano również, że
w okresie zimy będą prowadzone tylko akcje dywersyjne z tak zwanego „doskoku”, a wiosną, jeżeli front nie przesunie się na zachód oddział
wznowi swoją działalność w „lesie”.
W tym czasie oddziałem dowodził chorąży Niciński Marian ps.
„Wirek”, ponieważ podporucznik Romuald Ziółkowski ps. „Sam” leczył rany, jakie odniósł w potyczce z żandarmerią niemiecką w Rewicy
Królewskiej. Nowy dowódca postanowił zorganizować wyprawę do
tzw. „Szwajcarii” (tak nazywano obszar będący poza granicą Generalnej
Gubernii), aby dokonać akcji aprowizacyjnej. Późnym wieczorem 10. listopada partyzanci dotarli do gospodarstwa zamieszkałego przez Niemców
w miejscowości Swędów. Budynki stały w sadzie, w pewnej odległosci od
wsi, blisko rzeki Moszczenica, za którą znajdował się las. Rankiem 11. listopada przeszukano dom oraz pozostałe zabudowania i zarekwirowano
potrzebną dla oddziału odzież i żywność. W związku z przypadającym
w tym dniu świętem narodowym kucharze otrzymali zadanie ugotowania
specjalnego obiadu. Około godz. 10:00 od strony sąsiedniej wsi Anielin do
gospodarstwa podeszła kilkunastoletnia dziewczynka. Widząc za płotem
wartownika zatrzymała się na moment, po czym zaczęła uciekać. Partyzant
nie zdecydował się do niej strzelać, ani próbować jej złapać.
O incydencie powiadomił dowódcę, który na wszelki wypadek zarządził ostre pogotowie. Partyzanci załadowali prowiant i odzież na wóz, do
którego zaprzęgli parę koni. „Wirek” nakazał obserwować bacznie okolicę. Postanowił jednak zaczekać z wymarszem do zmroku, gdyż nie chciał
narażać oddziału na marsz w dzień, po otwartym terenie. Partyzanci zaczęli zastanawiać się, czy o ich obecności dziewczynka powie Niemcom.
Po dwóch godzinach Stanisław Pietrzykowski „Kmicic”, trzymający wartę
na strychu domu, zauważył dwóch żołnierzy niemieckich skradających się
do budynku. Krzyknął „Niemcy na dworze!”. W momencie, gdy jeden z
Niemców zaglądał do mieszkania przez zamknięte okno, Jerzy Szperling
„Nero” i Janusz Kowalski „Melania” wybiegli na zewnątrz budynku, gdzie
drugi z Niemców otworzył do nich ogień. Obaj ciężko ranni w brzuch padli
na ziemię. „Kmicic”, strzelając z góry, zabił żandarma zaglądającego przez
okno. Teodor Zep ps. „Wit” rzucił granat, którego wybuch zabił drugiego z
zandarmów. Pozostali partyzanci, którzy wybiegli z domu wnieśli na ganek
rannych kolegów, gdzie opatrzył ich lekarz oddziału, Wiesław Romanowski ps. „Wiesław”. W tym czasie od strony północnej, z zarośli, posypały
się na partyzantów strzały. To kilku niemieckich żołnierzy podeszło niepostrzeżenie pod same zabudowania. Na podwórzu zapanował wielki ruch.
Partyzanci odpowiedzieli zmasowanym ogniem w kierunku krzaków, co
zmusiło Niemców do wycofania się. Biegnący Jan Witczak, ps. „Masław”
zderzył się na rogu stodoły z Niemcem, którego zabił jedną serią. W sadzie
zaciekle walczyli Władysław Siedlik „Mitręga” i Mieczysław Marciniak „Sokół”. Po chwili dołączyli do nich „Wit” i „Masław”. Ich intensywny ostrzał
zmusił żandarmów do ucieczki. Czwórka partyzantów wykorzystując sytuację zabrała broń zabitych Niemców. W trakcie walki, dowódca, chorąży
„Wirek” zorientowawszy się, że partyzanci walczą z kilkunastoosobowym
niemieckim oddziałem zwiadowczym wydał rozkaz wycofania się poprzez
zaorane pola w kierunku Anielina. Manewr ten całkowicie zaskoczył Niemców, którzy w większej sile byli zgrupowani od strony rzeki i pobliskiego
lasu, gdyż myśleli, że tam właśnie skierują się partyzanci.
Oddział „Sama”, z rannymi na wozie brnął przez błotniste pola, będąc
cały czas pod ostrzałem niemieckim. Niemcy zaciekle próbowali ataków z
boków i z tyłu chcąc zatrzymać partyzantów, by móc ich okrążyć. Ta mordercza walka trwała przez ponad trzy godziny. W tym czasie oddział przebył drogę ponad 8 kilometrów i dotarł do lasów domaradzkich, gdzie się
skrył. Ponieważ zapadał już zmrok Niemcy nie odważyli się wejść do lasu.
W nocy oddział dotarł do folwarku Domaradzyn, gdzie doktor „Wiesław”
dokładnie opatrzył rannych. Długa i uciążliwa podróż na wozie spowodowała, że „Nero” i „Melania” raz po raz tracili przytomność. Dowódca
zdecydował, żeby zostawić ich w folwarku, a rano sprowadzić chirurga ze
szpitala w Głownie. Niestety, obaj ranni partyzanci zmarli przed świtem.
Oddział natomiast, maszerując przez całą noc dotarł do leżącego w
odległości póltora kilometra od lasów bobrowskich Michałowa, gdzie zakwaterował się w gospodarstwie Antoniny Wróblewskiej. Po całodziennym odpoczynku, o zmroku, żołnierze wyruszyli w drogę, by po kilkugodzinnym marszu znaleźć się na kwaterze w okolicach Koluszek. Strategia
odwrotu, zastosowana przez „Wirka”, który z dwóch kompleksów leśnych
wybrał ten położony dalej, okazała się zbawienna dla oddziału „Sama”.
Wojciech Cichecki
Spotkania z historią
W dniu 11 lutego br grupa uczniów za szkół ponadgimnazjalnych z
Koluszek (30 osób) i Brzezin (20 osób) pod opieką Mariusza Kotyni, Zofii
Cecherz, Ewy Ludziejewskiej i burmistrza z Brzezin - Marcina Pluty, odbyła wycieczkę do Warszawy. Był to rodzaj nagrody dla uczniów, którzy poza
obowiązkową nauką, pracują dodatkowo na rzecz szkoły, miasta, harcerstwa, organizacji i stowarzyszeń lokalnych oraz PIS-u. Inicjatorem całego
przedsięwzięcia był Radny Powiatu łódzkiego – wschodniego - Mariusz
Kotynia, zaś wsparcia finansowego udzielili: pan poseł na Sejm - Marcin
Mastalerek i pan Janusz Wojciechowski – europoseł.
Celem wycieczki było poznanie faktów i pewnej przestrzeni, które utrwalone w pamięci, stanowić mają nie tylko rodzaj wspomnień, ale
przede wszystkim sumę wiedzy postrzeganej przez pryzmat własnych
doświadczeń. Funkcjonowanie polskiego parlamentaryzmu uczestnikom
wycieczki, już na zawsze kojarzyć się będzie z tak ważnym miejscem – jak
obiekt na wiejskiej, tym bardziej, że doskonałym przewodnikiem był pan
poseł Marcin Mastalerek.
Na zdjęciu: poseł Marcin Mastalerek, Mariusz Kotynia,
poseł Mariusz Błaszczak, Marcin Pluta
Imponujący kompleks zabudowań sejmowych wszyscy przyjezdni ogarnęli tylko wzrokiem, po to, by przede wszystkim zwiedzić budynek główny
Sejmu. Skierowani do wejścia, poddani zostaliśmy rutynowej kontroli, jak
nakazuje prawo i obowiązek. W pewnym momencie ustawieni w kolejce do
odprawy dostrzegliśmy na paskach ekranów telewizyjnych informację, która musiała wstrząsnąć i poruszyć. Była to wiadomość o abdykacji papieża,
Benedykta XVI (fakt nieznany od 600 lat). W tak ważnym miejscu, jakim się
znaleźliśmy, pojawił się znak, którego zapomnieć nie sposób.
Tak, „namaszczeni” historią znaleźliśmy się następnie na Korytarzu
Marszałkowskim i tu pan poseł oświadczył, że przed chwilą w biurze urzędującej Marszałek, Ewy Kopacz, pan Prezes Jarosław Kaczyński złożył wotum nieufności wobec aktualnie urzędującego premiera i całego rządu. To
był następny „dotyk historii”, a z tym związane osobiste refleksje i zapytania. Na niektóre z nich próbował udzielić odpowiedzi pan poseł, Mariusz
Błaszczak, który spotkał się z nami w jednej z sal sejmowych.
Przestrzeń sejmowego budynku budziła ogólny zachwyt. Szczególnie
okazałe były Sala Kolumnowa i Sala Plenarna Sejmu, w której zatrzymaliśmy się dłużej, a nawet zajęliśmy miejsca w ławach poselskich. Może niektórzy spośród młodych pomarzyli o roli, jaką mogliby kiedyś pełnić?
Następny etap naszego kontaktu z historią- to przybycie do Muzeum
Powstania Warszawskiego, co oznaczało cofniecie się do lat wojny, terroru, okupacji i walki powstańczej. Zgromadzone tu eksponaty, fotografie,
mapy, tablice i filmy w sposób przekonujący uzmysłowiły tragedię ludzi
i miasta. Obraz, światło i dźwięk jako efekty specjalne, pozwoliły wejść w
atmosferę tamtej rzeczywistości. Chronologiczny bieg zdarzeń dokumentowały kartki z kalendarzy, które można było znaleźć na trzech kondygnacjach budynku i zrywać na pamiątkę tamtych lat. Szczególne wzruszenia
budziła Sala Małego Powstańca, a replika samolotu zestrzelonego przez
myśliwce Luftwaffe, uświadomiła potęgę i zasięg prowadzonych walk nie
tylko na ziemi, ale i w powietrzu. Trudno wyliczać inne zgromadzone pamiątki, ale jedno jest pewne-warto było tu przybyć.
Pełni wrażeń około godziny dwudziestej powróciliśmy do Koluszek.
Wycieczka dobiegła końca, ale nie zakończyły się nasze spotkania z historią.
Zrodziła się chęć kontynuowania spotkań po to, by poszerzać wiedzę
z historii i wymieniać poglądy. Powstał młodzieżowy klub dyskusyjny
„Kuźnia”. Nazwę wymyślił Mariusz Skorzycki, co przyjęto z aplauzem na
spotkaniu w dniu 28 lutego. Na razie jest niewielka liczba uczestników,
ale lista jest otwarta i wszyscy chętni mile widziani. Jak dotąd, omówiony i przedyskutowany został temat związany ze 150 rocznicą wybuchu
Powstania Styczniowego. Następny problem uwzględniać będzie utwory
literackie, w których są wątki walk narodowowyzwoleńczych.
Cieszyć muszą wszystkie tego typu inicjatywy i chęci, bo przecież „Historia nauczycielką życia jest”.
Zofia Cecherz
Wysadzeni z siodła
Pod takim tytułem w naszym „Biuletynie” pojawiać się będą materiały
ukazujące sytuację niektórych mieszkańców Koluszek i okolic, którzy w
okresie PRL-u z powodu przemian ustrojowych, potracili swoje majątki
i pozycje. Przejmowanie własności prywatnej stało się w latach 50-tych i
później zasadą, ponieważ upaństwowienie lub uspołecznienie środków
produkcji stanowiło istotę rozwoju tzw. gospodarki socjalistycznej. Tytuł
tych artykułów przejęty z książki Antoniego Sygietyńskiego, stanowić ma
metaforę losów naszych poznanych i prezentowanych bohaterów, którzy
w nowej rzeczywistości stracili dorobek życia jednego, a nawet kilku pokoleń. Obecnie zwięźle przedstawimy sytuację rodziny Radwańskich, której
dzieje przybliżył i udokumentował jeden z jej przedstawicieli, w trzecim
pokoleniu, Pan Józef Radwański. We wstępnej rozmownie krótko stwierdził, że” wszystko zaczęło się od dziadka”, (również Józefa).
Otóż, gdy w 1914r. wybuchła I wojna światowa, wspomniany dziadek
pracował jako maszynista kolejowy na terenie Rosji, prowadząc składy
pociągów na wielu liniach, w tym i na linii transsyberyjskiej. W roku 1919
z żoną i czwórką dzieci powrócił z Rosji i osiedlił się właśnie w Koluszkach, nie porzucając dalej pracy na parowozie , co sprawiło, że otrzymał
mieszkanie w domu kolejowym. Swoje dzieci wychował w duchu prawdy,
uczciwości, pracy, pasji i odpowiedzialności.
Jeden z jego synów, Józef, od młodych lat szukał pracy, by pomóc rodzinie. W suterenie budynku kolejowego założył warsztat ślusarski, w
którym wraz z ojcem zaczął produkować grawerowane formy służące do
wypieku opłatków wigilijnych i mszalnych. Zapotrzebowanie na nie złożył
właściciel firmy łódzkiej „Maciaszczyk”. Narzędzia potrzebne do wykonania form artystycznie grawerowanych, zostały przez ojca i syna wykonane ręcznie. Powstała tokarka o napędzie nożnym, heblarka uruchamiana ręcznie. Były też strugarki. Praca w zawodzie opłatkarsko- waflowym
wciągnęła i innych braci i tak w 1930 r. powstał rodzinny interes usytuowany w wynajętym lokalu przy ul. Brzezińskiej 4. Trzej bracia- Józef, Witold i Ignacy wraz z rodzicami mogli już w 1937r. nabyć plac i dom przy
ul. Hallera w Koluszkach. Tu powstała waflarnia z prawdziwego zdarzenia, czyli hala wreszcie wyposażona w odpowiedni sprzęt i maszyny.
Wojna, która wybuchła w 1939r. znowu zakłóciła normalne życie i pracę, ale po jej zakończeniu w 1948r. (już bez ojca), bracia Radwańscy ponownie uruchomili waflarnię.
Szczęście jednak nie trwało długo. W 1952 r. pojawili się urzędnicy
z Wojewódzkiego Zarządu Przemysłu Terenowego w Skierniewicach z
nakazem przejęcia przedsiębiorstwa Radwańskich. Dobry, markowy piec
kazano rozebrać i oddać na złom, a pozostałe maszyny zostały przewiezione do Skierniewic. Wiele też zostało zniszczonych przy ładowaniu na
samochody. Koluszkowska waflarnia Radwańskich przestała istnieć, a
tylko jeden z braci, Józef, dostał pracę w Skierniewicach jako mechanik
i brygadzista, Witold zaczął pracować na kolei, a Ignacy, ojciec naszego
rozmówcy, będąc człowiekiem chorym, częściowo sparaliżowanym, pracował w Spółdzielni Inwalidów w Aleksandrowie.
Ponownie w latach 60-tych spróbował on otworzyć waflarnię w wynajętym pomieszczeniu przy ul. Staszica. Dzięki dodatkowym zarobkom,
dzieci Ignacego, ( Józef i Krystyna), mogły ukończyć szkoły, a nawet studia.
Na początku lat 70, po zamknięciu waflarni przy ul. Staszica, rodzina przeniosła się na ul. Hallera, ponieważ z podziału majątku wynikało, że dom i
działkę otrzymał w spadku, Ignacy. Został na nowo otworzony zakład, a
nasz rozmówca, Pan Józef zaangażował się osobiście do pracy w swoim zakładzie. Jednak ten był mocno zrujnowany i nie dawał spodziewanych dochodów. Następnie powstała wylęgarnia drobiu przy ul. Kościuszki, gdzie
mieszkali w mieszkaniu służbowym . Pani Anna była kierowniczką tego zakładu. Razem z mężem pracowała i wierzyła w sens tego, co robą. Jednak po
kilku latach żmudnej pracy, znowu rodzina została oszukana przez nową
„demokratyczną” władzę i musiała opuścić tak miejsce zamieszkania, jak i
pracy. Budynek w wyniku „prywatyzacji” zmienił dotychczasową funkcję i
uruchomiono tam dyskotekę oraz bar. Nikt nie dał ani odszkodowania, ani
nie zaproponował budynku zastępczego. Prawdopodobnie mieli pójść „pod
most”, ale na szczęście był dom rodzinny, do którego zawsze mogli powrócić, by dalej egzystować i wypiekać opłatki, ale tylko sporadycznie. Już na
większy rozwój nie pozwalały siły, ani możliwości finansowe.
Obecnie z przyzwyczajenia i zamiłowania do zawodu, waflarnia rusza
na prośbę wielu zainteresowanych. Funkcjonuje zaledwie cztery miesiące
w roku. To nie daje dużych dochodów, bo pracuje jeden na trzy zachowane automaty, ale państwo Radwańscy mają tzw. „miejsce na ziemi”. Nie
liczy się dochód, lecz satysfakcja, że jeszcze można pracować i produkować
opłatki potrzebne kościołowi i zainteresowanym nabywcom.
Żaneta Kacprzak

Podobne dokumenty