Bez zobowiązań

Transkrypt

Bez zobowiązań
Bez zobowiązań
Nie każdy ma okazję tak przeczytać Miłosza: uważnie, ale bez zobowiązań –
literackich, krytycznych, czy narodowych. Świat. Poema naiwne jest jednym z
najczęściej komentowanych utworów Miłosza, a dramatyczny kontekst jego
powstania jak i rozbudowany intelekt autora pozwalają się w nim doszukiwać
śladów i inspiracji filozoficznych oraz teologicznych wyrosłych z pnia kultury
europejskiej. I tak wytarta dotykiem dłoni drewniana klamka ogrodowej furtki,
kwitnące piwonie i mikroskopijne makowe światy małych piesków szczekających na
księżyc stają się metaforą metafizycznej wizji świata, nad losem którego czuwa
zewnętrzna siła, będąca źródłem zarówno jego sensu jak i urody.
Rui Ishihara pozwala się zwieść naiwnie dziecięcemu idiomowi wierszy
Świata i podąża za własną intuicją. Czytany przez niego poemat jest opowieścią
sensualną, która stanowi swego rodzaju medytację poświęconą rzeczywistości.
Artysta komunikuje się z tekstem i z nami na uniwersalnej płaszczyźnie zmysłów,
nie abstrakcyjnej sferze języka, który w przestrzeni międzykulturowej nie jest
najoczywistszym
środkiem
porozumienia.
Czyni
z
poematu
tekst
bardziej
metapoetycki, to znaczy taki, który opowiada sobą o sobie, reinterpretowane
motywy prowadzą w głąb własnej przestrzeni, nie jakiegoś idealnego ‘poza’, ale
właśnie intrygującego i równie nieskończonego ‘wewnątrz’.
Można powiedzieć, że niektóre obrazy, rysunki migoczących cieni zostały
wprost przeniesione z tekstu Miłosza, jak ten: „Kiedy już dęby w zieleń się
przybiorą/ A lipa cieniem zakryje pół grzędy,/ Świat ginie w dali za niebieską
korą,/ Pocięty liśćmi w cętkowane zęby”. Razem z dziećmi – bohaterami utworu
możemy przemierzyć tajemniczą drogę: „Żółte, skrzypiące i pachnące pastą/
Stopnie są wąskie – kto idzie przy ścianie,/ Może bucikiem celować spiczasto,/ A
przy poręczy noga ledwie stanie”. Wskazana nam droga, przemierzona bez butów,
wytyczona płasko położonym drewnem, oprócz tego, że jest nawiązaniem do
japońskiego rytuału oczyszczenia, prowadzi nas nie pnącymi się w górę schodami
do biblioteki ojca, centrum zapisanej mądrości, ale w głąb samego poematu,
którego możemy dotknąć, spróbować, zobaczyć i powąchać. Swoista, użyta przez
Miłosza perspektywa drobiazgu krystalizuje się tutaj w zapachu siana i kuli miodu,
którego kolorem przetykane są wersy Miłosza: oprócz żółtych schodów natykamy się
u progu furtki na żółty jaśmin błyszczący niczym latarenka, zaś obraz kontynentu
europejskiego, który dzieci oglądają w atlasie, przypomina ascetyczną i wyszukaną,
pełną światła kompozycję ikebany: „Ogromna woda białym lustrem lśni się./ A na
niej ziemia złotawym padołem/ Nurza się w morzu jak tulipan w misie”. Zaś cały
poemat przypieczętowany jest przez emblemat słońca – kulą światła, która zawiera
w sobie wszystkie kolory i tajemnice rzeczywistości.
Czasem droga najmniej oczywista okazuje się tą właściwą. We wstępie do
swojego tłumaczenia haiku Czesław Miłosz napisał, że „(…) w jakimś sensie Świat
jest też orientalny”. Zawdzięcza to czytanej intensywnie w czasie okupacji Fletni
chińskiej w przekładzie Leopolda Staffa z 1922 roku. Ta lektura była jego
pierwszym
wtajemniczeniem
w
kulturę
Dalekiego
Wschodu,
która
potem
przywiodła go i rozkochała w epifanicznej formie japońskiego haiku. Możemy się
domyślać, że tym, co Miłosz wskazałby tutaj jako orientalne byłby ukryty porządek
rzeczy, mini traktat o materii, rzeczywistości dotykalnej, tak swojskiej w jej
wiejskich realiach z jego dzieciństwa i zarazem tak sugestywnej w oczywistości i
prostocie swojego istnienia jak w japońskiej poezji. Oprócz całego swojego
historycznego uwikłania Świat znajduje się na początku epifanicznej drogi poezji
Miłosza, którą potem konsekwentnie podążał. Jest zapowiedzią tego, co stało się
później obsesją poety: doświadczania świata, wchłaniania rzeczy, umiejętności
partycypowania w świecie, rozpoznawania jego różnorodnej struktury.
Jednak wbrew pozorom nie chodzi tylko o to, żeby teraz przeczytać Miłosza
„po japońsku”. Raczej o to, żeby stworzyć inną niż jesteśmy przyzwyczajeni
przestrzeń spotkania z dziełem i dać okazję do innego sposobu uczestniczenia w
tekście. Język fachowy jest w stanie objaśnić nam zawiłe znaczenia kryjące się w
tych wierszach, ale nie może skontaktować nas z dziełem, sprowokować do
twórczej i autentycznej konfrontacji. Przeniesienie czytelniczych wrażeń w
fizyczną przestrzeń odczuwania jest interpretacją o jakiej marzyłby niejeden
poeta, o której marzyłby na pewno Miłosz, wielki poszukiwacz sensualnej strony
świata, balansujący między nielicznymi momentami iluminacji a chwilami
rozpaczy, kiedy świat ukazywał się jako odległy i nie do zdobycia bronią tak ubogą
jak ograniczające nas zmysły. Rui Ishihara pozwala się zatem zwieść naiwnie
dziecięcemu idiomowi tych wierszy, jednak taka lektura bynajmniej nie jest
działaniem naiwnym, ani gestem lekkomyślności; raczej pewnego rodzaju aktem
odwagi i kontemplacji, momentem zachwytu, który każe zawłaszczyć coś dla
siebie, sprywatyzować i znaleźć drogę do pełniejszego jego rozumienia i
posiadania.
Anna Pytlewska – badacz literatury, absolwentka
Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, ukończyła także studia
polonistyczne i doktoranckie na Uniwersytecie im. Adama
Mickiewicza, przygotowuje rozprawę doktorską pod tytułem
Poetyckie dialogi Czesława Miłosza i Tadeusza Różewicza.