Hybryda (lub: hybryd)

Transkrypt

Hybryda (lub: hybryd)
my, ludzie, stwórcy dzisiejszego świata
pójdziemy boską drogą i będziemy tworzyć nowe istoty? Czy zwycięży odwieczne pragnienie obcowania z pięknym drapieżnikiem mruczącym nam do ucha pieśń
ukochanego dachowca? Czy ulegniemy
niebywałemu urokowi kocich hybryd?
Czy pozostaniemy konserwatywnymi hodowcami, trwającymi na stanowisku, że
rasy powinno tworzyć się tylko w obrębie
jednego gatunku? Jaka będzie felinologia
przyszłości? Nie odpowiem dziś na te pytania, ale zostawiam je Wam do rozważenia, drodzy Czytelnicy. 
Wojciech – Albert Kurkowski
Hybryda (lub: hybryd) –
mieszaniec, osobnik powstały w wyniku skrzyżowania dwóch organizmów rodzicielskich należących do
innych ras, odmian, podgatunków, gatunków lub
rodzajów.
Hybrydy kotów – cyborgi stworzone przez
ludzi?
Kot domowy (Felis catus) ma pewną osobliwą cechę: może krzyżować się z innymi gatunkami małych kotowatych.
I to nie tylko przy ludzkiej pomocy…
W
mitach, legendach i
opowieściach wielu
ludów pojawiają się
opisy dziwnych kotów-mieszańców, fantastycznych
stworów, kotów łagodnych
o dzikim wyglądzie (bądź odwrotnie). W
czasach nowożytnych podróżnicy opisywali koty, których przynależność systematyczna była trudna do określenia i spędzała
sen z powiek zoologom. Natura sprawiła,
bowiem, że małe koty mają taką samą albo
bardzo podobną liczbę chromosomów, i już
u zarania dziejów przodkowie naszych kotów domowych, należący do gatunku Felis lybica i Felis silvestris, prawdopodobnie
krzyżowali się ze sobą i „dopełniali” swymi genami pulę. Naukowcy przypuszczają,
że mutacje genetyczne i fenomen selekcji
doprowadziły do współczesnej różnorodności kształtów, okryw włosowych i odmian barwnych kota domowego.
Kot domowy na obszarze swego występowania spotykał i nadal spotyka swych
24
dzikich przodków i krewnych. Już w 1875
na wystawach kotów pojawiła się klasa „koty dzikie lub hybrydy” (jednym z
pierwszych zwycięzców był ocelot). Na
przełomie XX wieku pokazywano w Anglii na wystawach hybrydy abisyńczyków i
dzikich kotów afrykańskich oraz krzyżówki syjamów z dzikimi żbikami. Uzyskane
hybrydy krzyżowano dalej… Przykłady takich krzyżówek to:
- kot bengalski (Felis catus i Felis bengalensis),
- ussuri (Felis catus i Felis bengalensis
amur),
- bristol (Felis catus i Felis wiedii),
- chausie (Felis catus i Felis chaus),
- mandalan jaguar (Felis catus i Felis
yagouaroundi),
- safari (Felis catus i Felis geoffroyii),
- savannah (Felis catus i Felis serval).
Koty-krzyżówki dalej podlegały mieszaniu (np. pixie-bob i bengal dały pantherette).
W 1889 Weir w „Nasze koty i wszystko na ich temat” pisał o kocie-mieszańcu
mieszkającym w Regent’s Park w Londynie. W 1927 r. na Półwyspie Malajskim
obserwowano koty o urodzie dzisiejszych
bengali. W 1965 zoo w Tallinie posiadało takiego kota. W czasach kolonialnych
na Wyspy Brytyjskie trafili koci mieszańcy, których rodzicami mogli być kot błotny (Felis chaus) i koty domowe. Lokalne
podgatunki azjatyckiego leoparda mogły
natomiast naturalnie krzyżować się z krótkowłosymi (europejskimi bądź syberyjskimi) kotami domowymi, dając ussuri. Bristol to z kolei krzyżówka kota domowego i
margaja, która wymarła z powodu problemów z płodnością. Na początku lat 80. naszego wieku znaleziono dwie płodne samice, które włączono w USA do hodowli kotów bengalskich (stąd wzięły piękne czarne rozety u kotów bengalskich).
Czy kot domowy może krzyżować się
też z rysiem? Informacje na ten temat są
ograniczone i dość nieprawdopodobne. W
latach powojennych na terenie Teksasu widziano koty z krótkimi ogonami, długimi
łapami, bokobrodami i szarym umaszcze-
niem, a świadkowie mówili o wielkim rysiu, który pokrył kotkę domową w rejonie
Sandy Creek… Koty przypominające rysie
są jednak najczęściej albo wynikiem naturalnej selekcji kotów domowych wolno żyjących, albo… pracy hodowlanej.
Wzmianki o hybrydach innego gatunku
– kota błotnego (Felis chaus) i domowego pochodzą już z XIX wieku. Powstała w
wyniku tej krzyżówki rasa chausie, została
uznana przez amerykańską federację felinologiczną TICA w 1995 r., znalazła się w
grupie „Advanced New Breed” i zdobywa
laury na wystawach.
Hodowcy co pewien czas podejmują próby stworzenia kolejnych hybrydów.
Mamy wtedy do czynienia albo z tzw. hybrydyzacjami incydentalnymi [np W Holandii w latach 60. skrzyżowano kota domowego z oncillą (Felis tigrinus),uzyskując dwa mioty kociąt, z których przeżyły
tylko 3 samice, a wszystkie kocięta okazały się niepłodne], albo z długoterminowymi programami – tak jak w przypadku hybrydów safari (kot domowy plus kot argentyński (Felis geoffroyii). Ta ostatnia hybrydyzacja jest bardzo ciekawa. Dzikie koty
posiadają 36 chromosomów, nasz domowy – 38, a hybrydy – 37 (18 otrzymują od
dzikiego przodka, 19 – od kota domowego). Hybrydy potencjalnie mogą przekazywać następnym pokoleniom, wraz z komórkami rozrodczymi, 19 bądź 18 chromosomów. Można sobie wyobrazić selekcję genetyczną dokonywaną przez hodowców…Wydaje się prawdopodobne, że koty
typu safari mogą występować na obszarach
Ameryki Południowej, zasiedlanych przez
europejskich farmerów, którzy przywożą
ze sobą koty domowe.
Hybrydy w środowisku naturalnym i zmienionym przez człowieka
Ochrona gatunków dzikich kotów związana jest między innymi z utrzymaniem ich
czystej puli genowej, bez domieszki genów kota domowego. W Izraelu hybrydy
stały się zagrożeniem dla podgatunku Felis silvestris tristami, w Szkocji – dla Felis silvestris grampia. Wydaje się jednak, że
większym niebezpieczeństwem dla dzikich
gatunków jest przenoszenie chorób przez
zdziczałe koty domowe i zajmowanie
przez nie terenów zamieszkiwanych przez
gatunki dzikie. Podgatunek pumy żyjący
na Florydzie (Felis concolor coryi) został,
na przykład, zdziesiątkowany do 50 osobników przez panleukopenię rozwleczoną
przez koty domowe. Tym procesom może-
my zapobiegać przez walkę z bezdomnością kotów, ich kastrację i sterylizację.
Trudno jest ocenić, czy hybrydy i koty
wolno żyjące są dla dzikich kotów większym zagrożeniem większe niż degradacja naturalnych środowisk życia kotowatych, kłusownictwo handel zwierzętami
i ich skórami… Trzeba pamiętać, że hybrydy pierwszych pokoleń są przeważnie
niepłodne i wymierają. Oczywiście można sobie wyobrazić izolowane kolonie,
gdzie samce kota domowego krzyżują się
ze swoimi córkami-hybrydami i wnuczkami-hybrydami, dając zaczątek populacji
wypierającej dzikich krewnych, ale prawdopodobieństwo tego jest nikłe. Hybrydy
kotów tworzone przez hodowców, i zdolne już do rozmnażania się, zawierają tak
„rozwodnioną” kombinację dzikich genów
w kolejnych pokoleniach, że otrzymujemy
koty domowe o łagodnym usposobieniu i
„dzikim” kolorze futra. Paradoksalnie, w
ten sposób obecność hybrydów sprzyja zachowaniu gatunków dziko żyjących: spełniają się bowiem ludzkie marzenia o posiadaniu kota o dzikim wyglądzie i zmniejsza
handel gatunkami kotów zagrożonych wyginięciem lub rzadkich.
Jeżeli gatunki dzikich kotów włączonych
do hodowli i hybrydyzacji będą pochodzić
z kontrolowanej hodowli (a nie będą to
osobniki odławiane na wolności), jeżeli nie
trafią do rąk amatorów i nieodpowiedzialnych hodowców oferujących na sprzedaż
pierwsze pokolenia jako zwierzęta domowe lub dopuszczających do samców gatunków dzikich przypadkowe kotki domowe
(na zasadzie: „może któraś nie zostanie zabita i da młode”– najtańszy i najokrutniejszy sposób otrzymywania hybrydów!) – to
hodowla hybryd przysłuży się programom
ochrony bioróżnorodności, a rasy kotów
wzbogaci o nowych przedstawicieli. Zadaniem hodowców winna być rozważna
selekcja w kierunku uzyskania łagodnych
kotów o pięknym futrze. Piąte i dalsze pokolenia bengali, chausie czy innych hybrydów spełniają ten warunek. W ten sposób
może zmniejszy się liczba posiadaczy dzikich, odbieranych naturze zwierząt.
Mieszanki genetyczne przeważnie dały nam rasy o bardzo dobrej kondycji, nie
sprawiające problemów weterynaryjnych,
wyjątkowo inteligentne, z żywiołowym
temperamentem. O przywiązaniu i gadatliwości kotów bengalskich można opowiadać godzinami. Chausie, o psiej naturze,
potrafi łasić się i witać wracającego do domu człowieka jak najszczęśliwszy szczeniak. W miotach ras powstałych wsku-
tek hybrydyzacji, ale już ustabilizowanych
(piąte pokolenia i dalsze), rodzi się dużo
kociąt, a kotki-matki dobrze znoszą porody i troskliwie odchowują młode. Próbując
zebrać dane o długości ich życia, natknęłam się na informacje o kilkunastoletnich
kotach w znakomitej kondycji.
Zagrożenia, czyli człowiek kotu
wilkiem
Przeciwnicy hodowli hybrydów argumentują, że hybrydyzacja nie wspiera programów ochrony, tylko powoduje utratę cennego materiału genetycznego, hodowle hybrydów są często prowadzone w warunkach niehumanitarnych, a nieodpowiedzialne ludzkie działania zwiększają prawdopodobieństwo hybrydyzacji i „ucieczki”
efektów krzyżówek do środowiska naturalnego. Hybrydy zawsze będą bardzo terytorialne i będą intensywnie znaczyć (właściciele bengali z dobrych linii wiedzą coś
na ten temat: kotki w rui krzyczą nie tylko
głosem lwicy, ale też znaczą moczem jak
kocury), będą dominowały nad innymi kotami, a źle prowadzone mogą być agresywne. Faktem pozostaje jednak, że bengal jest
jednym z najłagodniejszych i najinteligentniejszych kotów pod słońcem, a niezsocjalizowany w porę pers może stać się zdziczałym, złośliwym terrorystą w domu…
Przerażające jest jednak, że człowiek
wykorzystuje hybrydy do zarabiania pieniędzy na historiach o ich agresji. Jedna z
firm nadała kotom savannah nazwę „ashera” (podając, że skrzyżowała serwala z Felis bengalensis i wprowadziła trochę krwi
kota domowego) i sprzedaje je kompleksowo, za wiele tysięcy dolarów, wraz z usługą poskramiania, tresury itd. Firma ta robi
wodę z mózgu ludziom szukającym ekstremalnych przeżyć: „Będziesz miał w domu
dzikiego kota, którego z nami ujarzmisz,
ale każdego dnia będziesz mierzył się z niebezpieczeństwem!”. Lista oczekujących na
kocię jest bardzo długa… A wszak hodowlane hybrydy kolejnych generacji są łagodne, inteligentne i przywiązane do człowieka – to pokazują doświadczenia mądrych
hodowców. Zwinny, znakomicie umięśniony kot z wrażliwością zmysłów typową dla
dzikiego przodka, ale łagodnym usposobieniem, nieagresywny, o żywym temperamencie, gadatliwy i uwielbiający swą rodzinę. Niewymagający specjalnej troski,
uwielbiający skoki i wspinanie. Z cudownie aksamitną gęstą sierścią, lubiący kąpiel
i długie rozmowy z ukochanym właścicielem, zaprzyjaźniający się z psami, odważny i ciekawy świata, chodzący na spacery
na smyczy, wypełniający skrupulatnie polecenia, aportujący kulki. Indywidualista
z pasją życia, elegancki i zwinny, z gracją
lamparta i ufnością dziecka…
Chausie – przykład pierwszy
Kot błotny (Felis chaus) zamieszkuje obszar od dolnego Egiptu, przez Turcję, okolice Morza Kaspijskiego po Indie, Nepal,
Cejlon i Półwysep Indochiński. Występuje w co najmniej 9 podgatunkach. Chętnie zasiedla środowiska wilgotne i doliny rzeczne. Poluje głównie na gryzonie i
drobne kręgowce, ale zdarza się, że zjada
większe ofiary: młode innych gatunków
ssaków. Często rezyduje w pobliżu siedzib
ludzkich – ze względu na obfitość gryzoni towarzyszących człowiekowi. To jeden
z dwóch kotów znanych z egipskich malowideł; był przez Egipcjan używany do
polowania na ptaki. Mumie kotów błotnych znajdowano w grobowcach. Niektórzy twierdzą, że wizerunek bogini Bastet to zmodyfikowany obraz kota błotnego. Zazwyczaj jest to kot o płowym (czasem rudawym lub rudobrązowym) futrze,
czarno zakończonym ogonie z wyraźnymi
pierścieniami. Pyskiem przypomina kota
domowego. Samce są znacznie potężniejsze od samic (kocury odławiane na wolności w okolicy Astrahania ważyły około 13
kg). Ciąża u kota błotnego trwa około 6368 dni, w miocie jest 1-6 młodych. Podczas rui samce wydają charakterystyczny
dźwięk podobny do szczekania psa. Jest to
jeden z niewielu gatunków kotów, u których samiec w niewoli opiekuje się młodymi. Na wolności obserwowano grupy rodzinne złożone z pary rodzicielskiej i kociąt. Kot błotny nie jest umieszczony na liście gatunków zagrożonych.
Chausie jest hybrydem kota domowego i
kota błotnego – niezwykle inteligentny, po
psiemu przywiązanym do człowieka, oddanym i lojalny. Jego budowa anatomiczna (muskularność, zwartość ciała, przystosowanie do wysokich skoków) i temperament sprawiają, że trzeba mu zapewnić dużo aktywności i towarzystwo. Znakomicie
26
czuje się w obecności innych kotów, uwielbia zabawki. Należy pamiętać, że powstanie tej rasy było związane z potrzebą wyhodowania silnego kota do polowań, znakomicie biegającego i skaczącego. Pierwsze hybrydy współczesne powstały w końcu lat 60. Na początku drogi hodowlanej
do stworzenia chausie używano różnych
ras kotów, obecnie dopuszczalne są krzyżówki jedynie z kotami abisyńskimi i domowymi krótkowłosymi. TICA zarejestrowało nową rasę w 1995 r. Od maja 2003
chausie znalazł się w grupie ANB, ocenianej w trakcie wystaw TICA. Chausie występuje w trzech odmianach barwnych:
czarnej (solid black), brązowej (brown ticked tabby), srebrnej (silver tipped – nowy
gen). Głowa kota jest średniej wielkości i
długości, z wysokimi kośćmi policzkowymi i pełnymi policzkami. Oczy – owalne,
średniej wielkości, ich najbardziej pożądany kolor to złocisty lub żółty, dopuszczalne orzechowe do zielonkawych (zielone są
wadą dyskwalifikującą), z jasną obwódką.
Uszy długie i szerokie, wysoko osadzone,
zaokrąglone. Szyja muskularna, średniej
długości i szerokości, klatka piersiowa głęboka. Ciało bardzo zwarte, silne i atletyczne, z wydłużonymi kończynami (tylne nieco dłuższe od przednich), stopy małe, kościec średniej grubości. Ogon długi (najlepiej ¾ długości ciała). Sierść gęsta, krótka i przylegająca, podszerstek delikatny, a
włosy okrywowe twarde. Charakterystyczny mysi kolor włosa z podstawą od piaskowo-szarej po pomarańczowo-żółtą. Rysunek tabby na twarzy i ogonie. Brzuch jaśniejszy, może być np. cętkowany. Kot musi przywodzić na myśl dzikiego łowcę, muskularnego, ale szczupłego, o niezwykłej
„dzikiej” gracji ruchów oraz skoków. Samce są proporcjonalnie większe od samic.
Na wystawach kot może zachowywać się
nieufnie, popłakiwać, ale niedopuszczalne
jest, by gryzł.
Kot bengalski – hybryda doskonała?
Rasa ta została szczegółowo przedstawiona w KOCIE nr 3/2008. Co można dodać
na temat bengala, patrząc na niego okiem
zoologa i hodowcy jako na przykład ustabilizowanej rasy-efektu hybrydyzacji? Kot
bengalski odziedziczył po Felis bengalensis
niezwykle zwartą, atletyczną, choć smukłą
sylwetkę. Szczególną uwagę zwracają długie kości palców, wyraźnie pomagające we
wspinaniu się, i długi silny ogon. Znakomicie rozwinięta muskulatura czyni z niego kota zwinnego, pełnego gracji i siły.
Hodowcy kotów bengalskich muszą nieźle napocić się w trakcie wystawowej prezentacji: smukły, elegancki bengal jest po
prostu… ciężki! Dotyczy to zarówno drobniejszych samic, jak i potężnych kocurów
(jeszcze jedna cecha przodków: widoczny
dymorfizm płciowy).
Bengale znakomicie skaczą i wspinają
się. Wydatne poduchy z wąsami to nie tylko ozdoba kształtnej głowy – bengale mają niezwykle rozwinięty zmysł powonienia, węszą bardzo głośno („po psiemu”) i
dokładnie badają teren. Duże oko świetnie
sprawdza się także w nocy – czułość ko-
mórek odpowiedzialnych za dobre widzenie upodabnia bengala bardziej do jego dzikiego przodka niż do domowego pieszczocha. Futro jest unikalne: niezwykle krótkie,
gęste, w dotyku „śliskie”, wygląda jak posypane mieniącymi się drobinkami złota.
W obrazie mikroskopowym są to maleńkie
banieczki powietrza, otaczające włos, które działają na zasadzie refrakcji kryształów
i nadają sierści charakterystyczny blask.
Żadna inna rasa kotów nie może pochwalić się taką osobliwością. Cętki, rozety albo
chaotyczne pręgowanie na futrze przywodzą na myśl dzikiego lamparta. Koty bengalskie bardzo szybko przetwarzają bodźce
dochodzące ze świata zewnętrznego i błyskawicznie reagują na zachodzące w nim
zmiany. W osłupienie wprawia szybkość,
z jaką potrafią zauważyć i złapać „ofiarę”, czyli kocią zabawkę. Zarówno dorosłe samce, jak i samice mogą znaczyć terytorium. Nietypowe jest, że kotka w rui nie
siusia metodą „kałuża poza kuwetą”, lecz
ostrzykuje moczem teren.
Kot bengalski wydaje różnorodne odgłosy, począwszy od ćwierkania, a skończywszy na prawie lwim porykiwaniu kotek w
rui.
Bengal ma żywiołowy temperament,
lecz jest kotem domowym w każdym calu: przyjacielski, łagodny w kontaktach z
człowiekiem, kochający gorąco swą rodzinę i manifestujący to uczucie. Nie narzuca
się, lecz mimo to silnie dominuje w swym
środowisku. Bengal jest tak fascynującym
stworzeniem, że nie da się o nim zapomnieć ani na moment!
Zdarzają się bardzo dominujące osobniki, które atakują inne koty, ale ataki te mają
na celu zamanifestowanie siły i zajęcie należnej pozycji na samym szczycie hierarchii; nie przybierają one charakteru krwawych starć.
Savannah, czyli dyskusja nie tylko o etyce
Historia krzyżówek samców serwala z kotkami domowymi jest dość smutna. Udanym krzyżowaniom mogą towarzyszyć
przykre wydarzenia. Samice kota domowego odczuwają duży ból i w trakcie kopulacji (zdarza się, że ugryzienia samców serwala w kark są tak silne, że kotki giną, różnica w rozmiarach tych dwóch gatunków
jest bowiem znaczna), i w trakcie ciąży
(duże kocięta, różnica w długości ciąży –
u serwala trwa o około 10 dni dłużej). Koty rodzą się często przedwcześnie, a kotkamatka może mieć kłopot z ich wykarmieniem. U serwali krytych kotem domowym
często dochodzi do zachowań dzieciobójczych (małe kocięta rozpoznawane są jako
ofiary). Samce serwali mogą w ogóle nie
traktować kotek domowych jako partnerek
do krycia, tylko jako potencjalne ofiary. W
naturze serwal i kot domowy nie są partne-
27
rami do rozrodu.
Z powodu problemów z rozrodem i bólu
zadawanego przy tym zwierzętom, ta hybrydyzacja wzbudza duże emocje. Hodowcy z USA, którzy mieli do czynienia z pokoleniami F1 i F2 (krzyżówki serwala z
bengalem, orientem czy rasą maine coon)
twierdzą, że są one wielkiej urody (pokolenia F1 hybrydów różnych gatunków są bardzo okazałe, mogą przewyższać rozmiarami nawet dzikiego rodzica; następne generacje mają już wielkość kota domowego) i
mają absolutnie „psi” charakter: obdarzają
opiekuna wielką miłością (ale tylko jego –
szczególnie F1 nie tolerują obcych osób),
są aktywne i pomysłowe w zabawach. Savannah wydają dźwięki typowe dla dzikich
serwali. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej znaczą teren i często… nie uznają kuwety. Nie tolerują zmiany domu i właściciela: po osiągnięciu piątego-szóstego miesiąca życia nie adaptują się praktycznie w
nowym miejscu. Wymagają też specjalnej,
bogatej w taurynę, wapń i białko, diety. Samice F1 (również u wielu innych hybrydów) bywają fatalnymi matkami, mogą zagryzać bądź podduszać młode. Oczywiście
znam też szereg udanych przykładów hodowlanych, nie przysparzających cierpienia ani kotom, ani właścicielom…
Jungle bob – co to takiego?
Hodowcy hybrydów czynią kolejne próby,
by uzyskać koty o jak najpiękniejszym dzikim eksterierze i niezwykłej inteligencji,
zdrowe i żywotne, nie obciążone wadami
genetycznymi, a charakterem i łagodnością
nie różniące się od kota domowego. W latach 80. powstały stowarzyszenia felinologiczne, których zadaniem jest pewna kontrola nad rozrodem i promocja odpowiedzialnego rozwoju nowych ras-hybrydów
(np. Rare and Exotic Feline).
Krzyżówki okazują się wielce udane.
Polska hodowla Walhalla *PL uzyskała
pierwszy eksperymentalny miot hybrydów
(z rodziców reprezentujących pokolenia
piąte, rejestrowanych w TICA) kota bengalskiego i kota chausie. Z marmurkowego ojca (marbled bengal, BEN n 22) i matki chausie w kolorze agouti (brown ticked
tabby, Cu) urodziła się piątka kociąt: marmurkowa kotka z pięknym otwartym wzorem, oryginalny kocur w typie chausie, ale
z ciemnoszarym płaszczem włosów, dwie
kotki rozetowe i jeden rozetowy kocur (w
typie BEN n 24). Kocięta były bardzo duże
i ogromnie żywotne już od momentu narodzin. W trzecim tygodniu życia korzystały
28
z wykładanego pokarmu stałego, konkurując między sobą i ustalając wyraźną hierarchię (warczenie, postawy ostrzegawcze).
Intensywnie i bez bojaźni wchodziły w relację z człowiekiem. W opiece nad kociętami uczestniczyła matka i ojciec (kocur zanosił je do „gniazda”, pielęgnował). W opinii Sary Hartwell (brytyjskiego specjalisty
od hybrydów), kocięta z tej krzyżówki powinny cechować się wybitną inteligencją,
silnym przywiązaniem do właściciela oraz
być większe od rodziców. Według felinologów amerykańskich i brytyjskich, zaczątek nowej linii genetycznej może nosić nazwę jungle bob.
Ewa Zgrabczyńska
hodowla WALHALLA *PL
D
o decyzji zakupu kota rasy
chausie dojrzewałam długo. Miałam dość ambiwalentny stosunek do hybrydów. Słyszałam zbyt dużo opowieści o złych i nieodpowiedzialnych hodowcach, kotach agresywnych. Wszelkie wątpliwości rozwiewały się wprawdzie podczas obserwacji moich kotów bengalskich,
ale jest to rasa już doskonale ustabilizowana, nie tak jak chausie… Zaczęłam szukać, pytać, rozmawiać z hodowcami, zaprzyjaźniać się z nimi. I wreszcie, z duszą na ramieniu, pojechałam do Frankfurtu
odebrać wielką zagadkę – koteczkę chausie o dobrej domieszce krwi kotów abisyńskich. Frankfurt przywitał mnie straszliwym upałem i niekończącymi się opłatami za wszystko. Miałam wrażenie, że naciśnięcie klamki od drzwi któregokolwiek
z urzędów powoduje dramatyczny wypływ
euro z mojej kieszeni, a koszt parkingu jest
skalkulowany z myślą o zasobności skarbca nieżyjących już cesarzy Niemiec i Austrii… Byłam pełna złych przeczuć. Co ja
dobrego zrobiłam?! Czy moja ciekawość
rasy i jej pożądanie nie okażą się grzechem
zbyt wielkim?
Po załatwieniu tysiąca formalności i problemach z odczytaniem numeru amerykańskiego mikroczipu, postawiono przede
mną transporter. Zajrzałam do środka i zobaczyłam najpiękniejsze, absolutnie demoniczne jasnobursztynowe oczy, wielkie nietoperzowate uszy i ciekawość świata, niezmąconą nawet odrobiną stresu. Kociak powitał mnie piskliwym przeciągłym
dźwiękiem, prawie miauczeniem, od razu
zaczął wcierać się w moją twarz i ssać mój
kciuk. Morrigan była doskonałością absolutną – od czarnej końcówki długiego sprężystego ogona po wyraziste pufki z wąsami. I to piękne futro w kolorze agouti! Taką miłość przeżywa się raz w życiu. Miałam wrażenie, że trzymam kawałek energii
– ciałko pełne zwinności, pasji i siły życia.
Morrigan zachowywała się jak radosny kociak, wyglądała zjawiskowo – jakby długa
droga ani jej nie zmęczyła ani nie zestresowała. Podczas podróży do Polski radośnie
sprawdzała wnętrze samochodu, a w trakcie postoju zwijała się na mojej szyi w głośno mruczący kłębek. Apetyt miała iście
koński, jadła ze smakiem wszystko: i gotowane mięso, i suchą karmę, i gotowe paszteciki. Fascynowały ją przejeżdżające obok
samochody i ludzie przechodzący ulicą. W
domu spotkała się z wielką zwierzęcą rodziną i okazało się, że jej przyjaciółką od
serca, i od pierwszego spojrzenia, została
Tosia – kilkumiesięczny, zrównoważony
kociak brytyjski.
Adaptacja do życia w nowych warunkach przebiegała nad podziw szybko i
gładko: Morrigan podchodziła do innych
kotów tylko leciuteńko zjeżona, z dziwnym powitalnym piszczeniem, tuliła się od
razu, nie zwracając uwagi na ostrzegawcze prychanie i syczenie. Była jedna cecha,
która resztę kotów wyprowadzała z równowagi: odległość i wysokość, na jakie Morrigan oddawała skoki. Kociak potrafił odbijać się z podłogi i wysoko szybować w
powietrzu, z gracją i bezszelestnie opadając na tylne łapy. Nawet żaden bengal nie
mógł jej dorównać. W kontaktach z ludź-
mi okazała się niezwykle łagodna, delikatna, nie używała pazurów, nieco afektowanie okazywała swą miłość. Najcudowniej
było patrzeć, jak z psią radością wita wracających z pracy domowników: piski, podskoki, miauczenie i niekończące się ocieranie. Nigdy –w żadnej, nawet stresującej sytuacji – nie zachowała się nieprzewidzianie, agresywnie czy dziwnie. Znakomita kondycja fizyczna, brak jakichkolwiek
problemów weterynaryjnych, świetny apetyt i zróżnicowana dieta. Kotka idealna –
taka jest już od wielu miesięcy. Uczyniła
ze mnie wielkiego miłośnika i orędownika
mądrej hodowli hybrydów.
Ewa Zgrabczyńska
Moja Morrigan
krótka historia zauroczenia
29