NIE WYŚCIE MNIE WYBRALI, ALE JA WAS WYBRAŁEM
Transkrypt
NIE WYŚCIE MNIE WYBRALI, ALE JA WAS WYBRAŁEM
NIE WYŚCIE MNIE WYBRALI, ALE JA WAS WYBRAŁEM Słowo, jakie Ksiądz Stanisław Napierała, Biskup Kaliski wygłosił w Archikatedrze Poznańskiej z okazji Złotego Jubileuszu Kapłaństwa, 27 maja 2011 roku ___________________________________________________________________ I Tu nasza koleba. Tu, 50 lat temu narodziliśmy się kapłanami. Tu, w podziemiach, spoczywa nasz konsekrator – Ksiądz Antoni Baraniak, Arcybiskup Metropolita Poznański, Biskup męczennik, który w czasie najcięższym dla Kościoła w naszej Ojczyźnie uwięziony i maltretowany, pozostał wierny, nie pozwolił się załamać, cierpiał, i tak niósł Kościół, bronił jego godności i wolności. Tu, w sąsiedztwie Katedry, jest Seminarium Duchowne, nasza uczelnia, w której pod przewodnictwem Księdza Aleksego Wietrzykowskiego, oraz Księdza Władysława Pawelczaka – kolejnych naszych rektorów, profesorowie i wychowawcy przygotowywali nas, nasze umysły i serca, do kapłaństwa. Tu stolica Arcybiskupów Poznańskich, na której zasiadali Arcypasterze, którzy nas posyłali do różnych posług i zadań w Winnicy Pańskiej. A teraz Ksiądz Stanisław, Arcybiskup Metropolita, zechciał nas, jubilatów, zaprosić w gościnę, razem zgromadzić i przewodniczyć naszej uroczystej koncelebrze. II Pięćdziesięciolecie naszego kapłaństwa przebiegało w okresie półwiecza dziejów niezwykłych i przełomowych. Dwie pierwsze dekady objęły lata szczytu PRLu z partią „jedyną przewodnią siłą Narodu”. Cechowały je: ograniczona wolność, usiłowania zamknięcia Kościoła w zakrystii, skazanie go przez ówczesny reżim na unicestwienie. Wbrew tym założeniom i działaniom Kościół żył, świątynie były pełne, Kościół walczył w obronie praw człowieka i Narodu, Kościół stał się, jak mówiono „parasolem wolności”, pod który chronili się Polacy – patrioci rozmaitych orientacji. Byliśmy wówczas, co dopiero po święceniach, wikariuszami i katechetami. Dojeżdżaliśmy często na punkty katechetyczne w terenie; dojeżdżaliśmy na nie rowerami, motorami, czasem na koniu, najczęściej jednak udawaliśmy się pieszo. Czuliśmy kręcących się wokół rozmaitych funkcjonariuszy, obserwujących naszą pracę i wypowiedzi. Zastawiali na nas pułapki, wykorzystywali najmniejsze potknięcia, aby szantażować, namawiać do współpracy w zamian za milczenie. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że wyszliśmy z tego zwycięsko. III Tymczasem szło nowe. Na Stolicę Piotrową wybrano Karola Kardynała Wojtyłę z rodu Polaków. System PRL-owski zaczął pękać i chylić ku schyłkowi. Pojawiła się „Solidarność” i strajki w zakładach pracy. Ludzie nabierali odwagi. Stare próbowało się ratować stanem wyjątkowym. Ale nowe parło do przodu. Nie można już było go zatrzymać. Do Ojczyzny zaczął przyjeżdżać Papież Jan Paweł II. Spraszał Ducha i wołał, aby odnowił Polską ziemię. I stało się. Przyszła wolność. Bez wystrzałów runął na Wschodzie Wielki Związek, a na Zachodzie Berliński mur. Dobiegał końca wiek XX. Przeżywaliśmy uroczyście rok Wielkiego Jubileuszu Zbawiciela świata. Rozpoczęło się trzecie tysiąclecie i czas jakby nabrał przyspieszenia. Tak przynajmniej wydaje się nam jubilatom. Upłynęła już pierwsza dekada nowego wieku. Odszedł do domu Ojca Jan Paweł II. Wrócił teraz przed naszym Jubileuszem w glorii Świętego. Jest na nowo z nami, jest inaczej wprawdzie, ale jeszcze bardziej. Oto nasz czas. W jego ramach, w jego uwarunkowaniach, w bogactwie jego różnorodności i złożoności spoglądamy dziś na naszą kapłańską posługę. IV Pięćdziesiąt lat temu przyszłość stała przed nami niewiadoma. Mieliśmy zapał i gotowość służenia ludziom w najważniejszej sprawie, jaką jest zbawienie. Dziś wiemy, jakie zadania i urzędy miały nam być powierzone w Winnicy Pańskiej. I cóż powiedzieć? Parafrazując słowa św. Pawła z drugiego Listu do Tymoteusza, moglibyśmy chyba wyznać: w dobrych zawodach wystąpiliśmy, bieg powoli kończymy, wiarę ustrzegliśmy. Na ostatek odłożono dla nas wieniec sprawiedliwości, który nam w owym dniu, jak ufamy, odda Pan, sprawiedliwy Sędzia (por. 2 Tm 4,7). V Było nas wyświęconych 33. Odeszło do Pana 12. Jedenastu znajduje się w stanie spoczynku. Jeden odszedł od kapłaństwa. Reszta czynnie pracuje. VI Co uważaliśmy za najważniejsze? Czemu przyznawaliśmy priorytet? Najważniejszy był Bóg. Staraliśmy się dawać Go ludziom, jak potrafiliśmy. Rodziliśmy Go w ludzkich duszach, żeby użyć sformułowania ulubionego hymnu seminaryjnego. Otwieraliśmy ludziom drzwi do Boga, głosząc im Jego słowo, udzielając świętych sakramentów, uaktywniając w nich miłość, prowadząc ich do nieba. Niesiemy świadomość kapłańskiego doświadczenia i cenimy je jak skarb. Byliśmy narzędziami w ręku Boga; narzędziami żywymi, świadomymi, wolnymi. Mogliśmy więc wnosić w zbawcze Boże działanie łaski swoją inicjatywę, pracę, twórczość. Byliśmy świadkami. Mogliśmy na własne oczy widzieć i oglądać wielkie rzeczy, jakich Bóg dokonywał w ludziach. Doświadczaliśmy też własnej słabości, ułomności, skłonności do grzechu i zła. Pan pozwolił nam poznać, jak sądzę, każdemu z nas, że sam z siebie jest niczym. Dziś wiemy nie tylko od innych, lecz z własnego doświadczenia, iż bez oparcia się na Bogu nie tylko nie pomożemy ludziom się zbawić, lecz sami upadniemy. Jezus dopuścił, aby Piotr Go się zaparł po to, by po nawróceniu wyznał Mu na nowo miłość i tak przemieniony umacniał braci w wierze oraz prowadził ich do zbawienia. Jakże pełniej dziś, po pięćdziesięciu latach, rozumiemy tę pedagogię Jezusa dobrego Pasterza, wobec Pierwszego z Apostołów! VII Czym jest kapłaństwo? Za Błogosławionym Janem Pawłem II odpowiadamy bez wahania: Jest darem. Któż z nas, Bracia Jubilaci, odważyłby się powiedzieć, że kapłaństwo mu się należy, że na nie sobie zasłużył? Kapłaństwo jest darem! Po pięćdziesięciu latach jesteśmy nie tylko pełni wdzięczności za ten dar, ale wprost dziwmy się, że Bóg zechciał nas wybrać i nami się posługiwać, mimo naszych grzechów i niewierności, że Jezus zechciał obdarzyć nas swoją przyjaźnią i pozostaje jej wierny. Każdy z nas na wieki będzie sławił Miłosierdzie Boże. Za Błogosławionym Janem Pawłem II mówimy też, że kapłaństwo jest tajemnicą. Jest tajemnicą Boga obecnego w kapłanie i przez niego działającego. Jest tajemnicą, z którą walczy świat i szatan. Kapłan doświadcza uderzeń w siebie i dziwi się, dlaczego taka wrogość mierzona jest przeciw niemu. Zarazem doświadcza jakiejś tajemniczej atrakcji w nim obecnej, pociągającej ludzi ku niemu. Doświadcza, jak ludzie go potrzebują, jak szukają u niego pomocy, a czasem widzą w nim ostatni ratunek dla siebie. Kapłaństwo jest darem, jest tajemnicą i trzeba dodać: Jest ofiarą. Wyraziście było to zauważalne w świętości Jana Pawła II. Bóg, który hojnie go obdarował talentami, zaczął domagać się ofiary z nich; ofiary ze wszystkiego: ze zdrowia i sił aż do niemocy fizycznej, aż do kalectwa. Jan Paweł II, jak Abraham, odpowiadał Bogu z miłością. Przyjmował Jego wolę. Cierpiał i ufał. Przywarł całym sobą do Jezusa ukrzyżowanego. I widzieli ludzie, że im bardziej stawał się słaby i niedołężny, tym większy wywierał wpływ, gromadził tłumy, porywał, zwłaszcza młodych. VIII Duch Święty mocą Ewangelii tej Liturgii przenosi nas do wieczernika, gdzie Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy spełnił gorące pragnienie swego serca: ustanowił Eucharystię i dla Eucharystii ustanowił kapłaństwo. Wtedy też powiedział do Apostołów oraz ich następców – biskupów i kapłanów – słowa, które zawsze nas poruszają i napełniają radością, a zwłaszcza dziś, kiedy przeżywamy pięćdziesięciolecie kapłaństwa: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał” (J 15,16). „Już was nie nazywam sługami”. „Wy jesteście przyjaciółmi moimi” (J 15,12). Tak, Bracia i Siostry, zostaliśmy wtedy również i my, jubilaci, nazwani przez Jezusa Jego przyjaciółmi. Zostaliśmy nazwani przyjaciółmi, i rzeczywiście nimi jesteśmy.