Załącznik: psychoanaliza-i-sztuka-xoux763e

Transkrypt

Załącznik: psychoanaliza-i-sztuka-xoux763e
BIULETYN NR 1/2010
Przemijanie – w poszukiwaniu straconego czasu...
BIULETYN NR 1/2010
BIULETYN NR 1/2010
Przemijanie – w poszukiwaniu straconego czasu...
Drodzy Czytelnicy,
Z wielką przyjemnością oddajemy do rąk Państwa nowy biuletyn, którego celem
jest upowszechnianie psychoanalitycznego sposobu myślenia o ludzkich przeżyciach
i doświadczeniach, także tych, które swój wyraz znajdują w dziełach sztuki. Mamy
nadzieję, że nasza idea spotka się z zainteresowaniem wszystkich chcących szerzej
i głębiej myśleć o człowieku i estetycznym wymiarze życia.
Psychoanaliza to dyscyplina stworzona na przełomie XIX i XX wieku przez wiedeńskiego lekarza Zygmunta Freuda (1856-1939). Dzięki pracy kolejnych pokoleń
jego uczniów i następców psychoanaliza cały czas dynamicznie się rozwija. Jest ona
fundamentem współczesnej psychologii i pierwowzorem wielu istniejących metod
psychoterapeutycznych.
Psychoanaliza zakłada, że na kształtowanie się osobowości, poza czynnikami
wrodzonymi i dziedzicznymi, mają wpływ relacje z rodzicami, a także ważne doświadczenia – narodzin, seksualności, miłości i nienawiści, utraty i śmierci. Podstawą
psychoanalizy jest zatem założenie, że w umyśle istnieje część nieświadoma i irracjonalna, która determinuje uczucia i zachowanie człowieka.
Według Hanny Segal, brytyjskiej analityczki polskiego pochodzenia (ur. 1918r.),
udana psychoterapia zawsze zawiera w sobie element głęboko pokrewny aktowi
twórczemu, tak jak prawdziwe dzieło sztuki zawiera w sobie element terapii.
Ora Dresner, autorka jednego z artykułów publikowanych w pierwszym numerze
biuletynu, uważa, że: „Gdy próbujemy zaproponować psychoanalityczne spojrzenie
na tekst literacki, nie mamy do czynienia z żywym dialogiem z postaciami (...) Jednak nasza wiedza teoretyczna i doświadczenie praktyczne sprawia, że rozumienie
tekstu z perspektywy psychoanalitycznej staje się głębsze i bardziej wzbogacające.
Pozwala także zrozumieć przyczyny niesłabnącej fascynacji niektórymi tekstami –
pochodzi ona ze zdolności dzieła sztuki do odzwierciedlania nieustannie rozwijających
się nieświadomych znaczeń ludzkich doświadczeń, w taki sposób, który wywołuje
silną, nieświadomą reakcję umysłu czytelnika.”
Tematem przewodnim pierwszego numeru biuletynu jest przemijanie jako proces godzenia się z utratami, które ponosimy nieodzownie w życiu. W interesującym tekście „W poszukiwaniu utraconej dojrzałości” Justyny Świerczyńskiej jest to
utrata integracji własnego ja i możliwości adekwatnego funkcjonowania opartego
na kontakcie z rzeczywistością . W artykule Grażyny Lewko analizującym twórczość
Marcela Prousta czytamy o utracie dobrego dzieciństwa, braku bliskości z matką
a jednocześnie niemożności odseparowania się od niej i niezależnego dorosłego życia. W pięknej i dojrzałej analizie „Księgi Rut” Ory Dresner czytamy o uniwersalnym
cyklu życia, w którym kobieta musi poradzić sobie z kolejnymi utratami – młodości,
atrakcyjności seksualnej, płodności, a także ze starością i śmiercią.
Mamy nadzieję, że tematyka biuletynu oraz sposób ujęcia poruszanych zagadnień spotka się z Państwa zainteresowaniem.
Wszelkie opinie dotyczące biuletynu prosimy kierować na adres mailowy:
[email protected]
Życzymy przyjemnej lektury.
Zespół Redakcyjny
BIULETYN NR 1/2010
2
Spis treści:
BIULETYN NR 1/2010
Od redakcji
s. 2
Psychanaliza i teatr:
„W poszukiwaniu utraconej dojrzałości”
na podstawie sztuki „Alicja” reżyserii Pawła Miśkiewicza
– Justyna Świerczyńska
s. 4
„W poszukiwaniu bliskości” na podstawie Marcela Prousta:
„W poszukiwaniu straconego czasu”
– Grażyna Lewko
s. 9
Słowniczek pojęć psychoanalitycznych
s. 16
Galeria Młodych Talentów
– ekspozycja prac Justyny Krzywickiej
s. 17
Księga Rut, Biblia Tysiąclecia – wprowadzenie
do artykułu Ory Dresner „Żałoba i utrata w cyklu życia”
s. 18
„Żałoba i utrata w cyklu życia”
na podstawie Księgi Rut
– Ora Dresner
s. 23
Mini-informator kulturalny
– Co kulturalnego polecamy w najbliższym czasie...?
s. 34
3
Teatr Dramatyczny w Warszawie
Alicja
na podstawie Alicji w krainie czarów
i Alicji po drugiej stronie lustra Lewisa Carrolla
tłumaczenie: Maciej Słomczyński
scenariusz: Paweł Miśkiewicz i Dorota Sajewska
reżyseria: Paweł Miśkiewicz
scenografia: Barbara Hanicka
dramaturgia: Dorota Sajewska
światło: Wojciech Puś
premiera: 14 października 2008, Teatr Dramatyczny w Warszawie
W poszukiwaniu
utraconej dojrzałości
W
śród spektakli, które w znaczący
sposób nawiązują do psychoanalizy jako metody interpretacji dzieła
sztuki, wyreżyserowana przez Pawła Miśkiewicza Alicja zajmuje miejsce
szczególne. Łącząc oniryczną poetykę
powieści Carrolla z przenikliwą diagnozą ludzkiej psychiki, autor stworzył
poruszającą opowieść o dojrzewaniu,
w którym to, co realne, nie pojawia się
nigdy, zaś to, co nieświadome, zajmuje
miejsce rzeczywistości.
Już pierwsza scena przedstawienia odsyła nas do podstawowej reguły analitycznej zalecanej przez Freuda. W On
Beginning the Treatment czytamy:
„Niech Pan sobie wyobrazi, że podczas
podróży, siedząc przy oknie w przedziale pociągu, ma Pan opisać komuś,
kto zajął miejsce przy drzwiach, co Pan
widzi. Na koniec proszę pamiętać, że
przyrzekł Pan absolutną szczerość i nie
będzie pomijać niczego, co z tego czy
BIULETYN NR 1/2010
innego względu nie jest przyjemne do
opowiedzenia”.1
Początek spektaklu wydaje się wierną
realizacją Freudowskiego zalecenia. Na
scenie, zamiast scenografii inspirowanej dziewiętnastowieczną powieścią,
widzimy wnętrze współczesnego pociągu. Jego lewą stronę zajmuje barowy
kontuar, prawą zaś długi rząd masywnych, pomarańczowych foteli. Meble
ustawione są tak, by siedzący w nich
bohaterowie mogli spoglądać w okna
pędzącego pociągu. Środkową część
sceny zajmują automatycznie otwierane drzwi oraz, co niezwykle istotne,
usytuowana po ich przeciwnej stronie widownia. To ona stanowi czwartą
ścianę pociągu. To jej zaprezentowane
zostaną pochodzące z nieświadomości
pozornie absurdalne i alogiczne treści.
Pozostaje zadać pytanie, kto jest ich
autorem? Lub inaczej, czyje, wydobyte z nieświadomości, obrazy staną się
materiałem teatralnej historii? Wśród
4
siedzących naprzeciw okna bohaterów
dwie postaci od początku posiadają
status odmienny od pozostałych - tytułowa, grana przez ponad osiemdziesięcioletnią aktorkę, Alicja, oraz siedzący
tuż obok niej, jej nastoletni sobowtór.
To do niej, czy też do nich, skierowane
zostają słowa otwierającej spektakl
piosenki – „Remember me, remember
me, but ah! Forget my fate” 2 . To one
również staną się adresatkami karcącej
uwagi konduktorki, że jadą w niewłaściwą stronę.
fot. Jan Zamoyski/
/mat. promocyjne
Teatru Dramatycznego
BIULETYN NR 1/2010
W niewłaściwą, czyli jaką? Kondycja
Alicji, granej znakomicie przez Barbarę Krafftównę, nie pozostawia wątpliwości, że oto stajemy się świadkami
próby zmierzenia się głównej bohaterki ze starością. W Lęku przed śmiercią Hanna Segal omawia przypadek
73-letniego pacjenta, który przeżył
ostre załamanie psychotyczne wywołane
lękiem przed zbliżającym się końcem
życia. Autorka pisze: „Uważam, że mój
pacjent nieświadomie bał się starości
i śmierci, które postrzegał jako wyraz
prześladowania i karę. Przed lękiem bronił się, sięgając poprzez rozszczepienie,
idealizację i zaprzeczenie. (…) Nieświa-
domie oczekiwał, że leczenie przywróci
mu młodość. Wkrótce stało się jasne,
że zaprzeczenie utrzymywało się dzięki
idealizowaniu syna reprezentującego
drugie self pacjenta, młode i idealne”. 3
Do podobnego rozszczepienia dochodzi
również w Alicji. I tu, przebranej za
małą dziewczynkę, staruszce towarzyszy jej drugie, młode i dziewczęce
self. Self, które uchronić ma niedojrzałą
kobietę przed konfrontacją z własną
ograniczonością, a więc i ze śmiercią.
Rozszczepiając główną bohaterkę na
dwie sceniczne postacie, Miśkiewicz
przekłada tym samym na sceniczny
obraz to, co w przypadku pacjenta
Segal pozostawało na poziomie czysto psychicznym. Niczym w marzeniu
sennym, nieświadomość Alicji zyskuje
tym samym swój konkretny, symboliczny wymiar. Jako niedojrzała dziewczynka-staruszka, jest teraz zarówno
niedojrzałą dziewczynką, jak i równie
niedojrzałą staruszką.
Obie muszą zmierzyć się z własną niepewną, transgresyjną tożsamością.
Szybko okazuje się, jak trudne jest
to zadanie. Galeria postaci, z którymi spotykają się obie Alicje w swojej
podróży ku dorosłości, to prawdziwe panoptikum ludzkich osobliwości.
Perwersyjny królik, przemykający po
scenie w dwuznacznym szarym prochowcu, starzejący się hippisi, Suseł
i Zając, sączący wolno swoje kolorowe
drinki, homoseksualna para bliźniaków
syjamskich, Dim i Din, atakująca wszelką różnicę czy też stałość tożsamości,
wreszcie dominująca nad wszystkimi
maniakalno-depresyjna Czerwona i Biała Królowa. Wszyscy oni, uwięzieni we
własnych patologiach, tworzą świat,
który śmieszy i przeraża zarazem.
Świat, w którym nie możliwa jest do-
5
rosłość, zaś realność rozpływa się pod
naporem psychotycznych treści.
Pamiętaj o mnie - proszą bohaterowie
słowami zaśpiewanej piosenki - pamiętaj
o mnie, ale zapomnij o moim smutnym
losie. Alicja więc nie pamięta. Nie pamiętają też sami bohaterowie, wydobyci
wprost z jej fantazji i wspomnień. W prowadzonym w lekko komediowym tonie
spektaklu nie ma miejsca na smutek, żal
czy poczucie winy. Zamiast tego stajemy
się świadkami konkursów, w których nikt
nie przegrywa, zagadek, w których nie
ma rozwiązania, czy też iście postmodernistycznych dyskusji, w których nie
możliwa jest autentyczna konfrontacja, ta
bowiem zakładałaby odmienność poglądów – rzecz w istocie nie do zniesienia.
Jedyną osobą, która nie należy do
opisywanego świata, jest Alicja. To ona
stanowi kontrapunkt wobec wydarzeń
rozgrywanych na scenie. Trudność jej
sytuacji polega jednak na tym, że jako
fot. Jan Zamoyski/
/mat. promocyjne
Teatru Dramatycznego
osoba niedojrzała musi zwrócić się ku
światu i tam szukać stabilnego punktu
odniesienia. Alicja potrzebuje świata.
Potrzebuje Innego, aby pogodzić się ze
śmiercią. Niczym w procesie psychoterapeutycznym, jej niedojrzałe self musi
odbyć symboliczną podróż w czasie, by
tam szukać źródeł swojego istnienia.
Obie kobiety rozdzielają się. Młoda Alicja z zapałem próbuje zrozumieć świat,
który staje się jej udziałem. Raz po
raz konfrontuje swoją dziecięcą ciekawość z przywołanym z zakamarków
pamięci światem dorosłych. Niezwykła
aktywność młodej bohaterki pozostaje
jednak bez odpowiedzi. Biała i Czerwona Królowa nie tylko nie spełniają
roli niezbędnego matczynego lustra,
wobec którego możliwe staje się skonstruowanie własnego, kobiecego „ja”,
ale również stanowczo odmawiają Alicji
podjęcia przez nią nowej, kobiecej roli.
„Dżem jutro, dżem wczoraj, ale nigdy
dżem dziś” – podkreślają, zmieniając
Alicję w swoją garderobianą. Ślepe
wobec własnego „ja” krzyczą: „Ściąć
wszystkich!”, następnie zaś pogrążają
się w obawach przed tym, co się jeszcze
nie wydarzyło, a co z pewnością skończy się dla nich katastrofalnie.
Dziewczynka jednak nie rezygnuje.
Siada na przeciwko Kota z Cheshire
i zdradza mu, że chciałaby być trochę
większa. Niczym opisywana przez Freuda Dora, w dwuznacznym geście próbuje dotknąć nogi mężczyzny swoją stopą.
Kot jednak tylko uśmiecha się. Odsuwa
swój fotel, na pożegnanie przekonując
dziewczynkę, że nic nie jest takie, jakie
się na pozór wydaje. W zaprzeczającym
rzeczywistości geście, kobieca tożsamość Alicji po raz kolejny nie znajduje
swojego potwierdzenia. Kiedy zaś Din
i Dim przekonują ją, że jest wyłącznie
BIULETYN NR 1/2010
6
fot. Jan Zamoyski/
/mat. promocyjne
Teatru Dramatycznego
fot. Jan Zamoyski/
/mat. promocyjne
Teatru Dramatycznego
snem Kota z Cheshire, nie zaś prawdziwą dziewczynką, jej dezintegracja
wydaje się przesądzona. Alicja krzyczy:
„Jestem prawdziwa!”, następnie zaś
smaruje swój brzuch wyciągniętym ze
słoika dżemem. Dla bohaterki ów akt
naznaczenia swojego ciała czerwoną,
symbolizującą krew, mazią staje się
desperacką próbą osiągnięcia przez
nią dojrzałości seksualnej. W świecie
pozbawionym realnego kontekstu autoagresja staje się tym samym jedyną
możliwą ucieczką przed pogrążeniem
się w psychozie. Jak bowiem podkreśla
Jowita Wycisk: „Dysocjacja, odczuwana przez podmiot jako nieprzyjemny
stan obcości i nierealności zarówno
otoczenia, jak i własnego ciała, staje
się czynnikiem ułatwiającym dokonanie
okaleczenia. Samouszkodzenie spełnia
wówczas funkcję przywrócenia jednostce zwyczajnego, przeciętnego stanu
percepcji przede wszystkim w odniesieniu do własnego ciała, lecz często
także zewnętrznej rzeczywistości”. 4
Osiągnięcie dojrzałości w świecie,
w którym przebywa Alicja, okazuje się
zadaniem niemożliwym do spełnienia.
Miśkiewicz precyzyjnie przy tym ustala
przyczyny tej porażki, po raz kolejny
odsyłając nas do literackiego pierwowzoru. Różnica wydaje się fundamentalna, choć łatwa do przeoczenia. Sięgając po dziewiętnastowieczną powieść,
reżyser pomija znaczący element tej
historii, mianowicie postać ojca, Króla.
Ten w spektaklu nie pojawia się ani razu
i to w jego nieobecności zawiera się
cały dramat głównej bohaterki. Alicja
w krainie czarów kończy się procesem,
któremu przewodniczy, strzegący Alicji
przed atakami Czerwonej Królowej,
Król-sędzia. Z kolei w Alicji po drugiej
stronie zwierciadła dziewczynka sama
staje się Królową, odważnie krytykując matkę odmawiającą jej jedzenia.
W warszawskim spektaklu próżno szukać śladu takich zakończeń. Cała historia, choć inspirowana obiema częściami
powieści, rozpływa się w psychotycznym materiale. Nie ma tu miejsca na
powrót do rzeczywistości, tak jak nie
ma miejsca na odmienną perspektywę
reprezentowaną przez osobę ojca.
Młoda Alicja przegrywa. Los starszej
kobiety również wydaje się przesądzony. Zaprzeczając upływowi czasu,
odrzuci ona wszelką myśl zbliżającą ją
do rzeczywistości. Niczym niecierpliwa
dziewczynka zareaguje złością na kolejne wydarzenia. Z irytacją podkre-
BIULETYN NR 1/2010
7
śli swoje rozczarowanie napotkanymi
w czasie podróży rozmówcami. Odrzuci
świat takim, jaki jest, podobnie jak
odrzuca swoje fizyczne ograniczenia.
Jest zdziwiona, kiedy okazuje się, że
musi biec bardzo szybko, by pozostać
w miejscu lub poruszać się dwa razy
szybciej, by choć o krok przesunąć się
do przodu. Z perspektywy zdziecinniałej
staruszki, to nie jej bowiem brakuje
sił, ale to współczesny świat jest za
szybki, za głośny i trudno się w nim
odnaleźć. To świat, z którym trzeba
walczyć. Wrogi i pozbawiony wartości.
A jednak świat jedyny możliwy do spełnienia. Wyrzucona poza wagon pociągu
w desperackim geście powróci, przedostając się do środka oknem. Porzucona
przez młodą Alicję, która krzycząc „Nie
chce być staruszką!”, skryje się w luku
na bagaże, ostatecznie zakończy swoją historię gorzkimi słowami piosenką
Kurta Weila: „Tommorrow is here and
always too soon”.5
Justyna Świerczyńska
Justyna Świerczyńska – psychoterapeutka i teatrolog.
Absolwentka Psychologii i Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego.
Obecnie słuchaczka Studium Psychoterapii Psychoanalitycznej
w Ośrodku Psychoterapii Psychoanalitycznej „Trójmiasto” oraz
studentka Filologicznego Studium Doktoranckiego UG. Pracuje nad
rozprawą doktorską poświęconą warszawskiemu teatrowi
TR Warszawa. Prowadzi prywatną praktykę psychoterapeutyczną.
1.
2.
3.
4.
5.
BIULETYN NR 1/2010
B. Killingmo „Psychoanalityczna metoda leczenia”, GWP, Gdańsk 1995, str. 83
Pamiętaj o mnie, pamiętaj o mnie, lecz oh! Zapomnij o moim smutnym losie – tłum. autor
H. Segal „Lęk przed śmiercią” w: „Teoria Melanie Klein w praktyce klinicznej”, str. 232
J. Wycisk „Okaleczania ciała”, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 2004, str. 38
Jutro jest teraz i zawsze zbyt wcześnie – tłum. autor
8
Między życiem a śmiercią, formą a treścią,
brzęczeniem dzwonka a jego znaczeniem.
„W poszukiwaniu
straconego czasu”
Marcela Prousta – w poszukiwaniu bliskości
„Pisarz postępuje zaiste inaczej: on zwraca uwagę na nieświadomość własnej duszy, nasłuchuje, jakie tkwią w niej możliwości rozwoju i użycza im formy wyrazu
artystycznego, zamiast tłumić je świadomą krytyką. A zatem pisarz sam dowiaduje się tego, czego inni muszą się nauczyć… Nie musi on jednak formułować tych
prawideł, ba, nie musi ich nawet jasno rozpoznawać; wystarczy jeśli dzięki cierpliwości jego inteligencji znajdą one odzwierciedlenie w jego płodach literackich.”
(Z. Freud, „Obłęd i sny w Gradivie Wilhelma Jensena”)
M. Proust, „W poszukiwaniu
straconego czasu”, tom VII
„Czas odnaleziony”,
Wydawnictwo Prószyński
i S-ka, 2001
BIULETYN NR 1/2010
„W poszukiwaniu straconego czasu”
Marcela Prousta1 to dzieło poruszające, przerażające, smutne, drażniące,
rozpaczliwe. Można je czytać całe
życie, znajdując w nim ciągle coś nowego w zależności od tego, w jakim
momencie swojego życia jesteśmy,
jaką dysponujemy wiedzą o sobie
i o rzeczywistości. To książka o tym,
że czegoś nie ma i bolesna próba
skonstruowania czegoś, co dałoby
poczucie sensu. Marcel Proust cierpiał
od wczesnego dzieciństwa z powodu
poważnej astmy, zmarł przedwcześnie z jej powodu. W liście do matki
z grudnia 1902 roku pisał: „Prawda
jest taka, że kiedy tylko poczuję się
lepiej, Ty zaczynasz to wszystko niszczyć, aż znowu jest mi gorzej, bo nie
możesz znieść takiego życia, które
przynosi mi wyzdrowienie… To bardzo
smutne, że nie mogę cieszyć się Twoją
przychylnością i własnym zdrowiem.”
(za: Alice Miller, „Bunt ciała” )
W swoim wielotomowym dziele, które
pisał całe życie, daje wstrząsający
opis przeżyć małego chłopca tęskniącego za bliskością z matką. To
pragnienie, niemożliwe do zniesienia
9
i do spełnienia wypełnia chłopca tak
szczelnie, że każda jego myśl i czynność jest nim skażona. Wzrastająca
tęsknota wiąże się z przerażeniem
z powodu nieuchronnego gniewu matki, niezadowolonej ze słabości syna.
Gdy ból psychiczny i związana z nim
bezradność stają się tak wielkie, że już
nie można ich znieść, nagle znikają.
Marcel Proust pisze:
„Naraz ucisk serca ustał, ogarnęło
mnie szczęście takie, jak gdy silne
lekarstwo zaczyna działać i odejmie
nam ból, postanowiłem w tej chwili
nie próbować już zasnąć bez ujrzenia mamy, postanowiłem uściskać ją
za wszelką cenę, kiedy będzie szła
się położyć, mimo, iż łączyło się to
z oczywistością jej gniewu. Spokój ,
który wypływał z zakończenia moich
męczarni , wprawiał mnie w nadzwyczajną radość, nie mniej niż oczekiwanie, pragnienie i obawa niebezpieczeństwa… Wiedziałem, że postępek,
na który się ważyłem, może mieć dla
mnie ze strony rodziców konsekwencje najpoważniejsze, o wiele cięższe
w istocie, niż mógł przypuszczać ktoś
obcy: takie o jakich się mniema, że
grożą za przewiny naprawdę hańbiące. Ale w systemie mojego wychowania porządek przestępstw był nie
taki, jak u innych dzieci.” Matka jest
pożądana i budząca lęk jednocześnie,
zbliżyć się do niej, to być ukaranym,
a nie zbliżyć się, to cierpieć z powodu
niewysłowionego braku. Czy istnieje
dobre rozwiązanie?
„W poszukiwaniu straconego czasu”
to próba poradzenia sobie z tym, że
nie można żyć pełnią życia, ale też
pragnie się tej pełni i nie chce się
umrzeć. Zdania, będące swoistym
dziełem sztuki, nad wyraz piękne ,
BIULETYN NR 1/2010
dotyczą literatury, muzyki, sztuki,
która stała się dla bohatera obiektem
przejściowym2 – matką i nie-matką,
tak jak kocyk, czy róg pieluszki, który koi ból niemowlęcia w chwilowym
rozstaniu z matką. W powieści matka
pewnego dnia dostrzega smutek swojego syna, ale dla pocieszenia go czyta
mu powieść George Sand, zupełnie dla
chłopca niezrozumiałą. Chłopiec słucha jedynie dźwięcznego głosu matki i pięknych zdań powieściopisarki.
Zwykle czytano mu coś wybitnego, ale
niezrozumiałego dla małego chłopca,
który sam pozostawał niezrozumianym. To forma, nie treść, stawała
się swoistym kontenerem, obiektem,
który uspokaja i symuluje znaczenie.
Kiedy czas jest stracony? Kiedy zwykła krzątanina i codzienność traci swój
sens? Kiedy dziecko nie może się bawić, a jego czas upływa, zdawać by się
mogło na bezsensownym działaniu?
Kiedy życie zaczyna budzić w dziecku
lęk? Jaki sens ma ten bezsens (pytanie
zadane przez Alfreda Waltera)? Kiedy
podejmiemy wysiłek, aby zrozumieć
bezsens, jaki widzimy w zachowaniu
dziecka zostajemy wynagrodzeni rozumieniem, pod warunkiem oczywiście, że rozumienie i widzenie tego,
co pokazują nam dzieci, nie budzi
w nas lęku. Dzieci opowiadają swój
świat przeżyć w mniej lub bardziej
symboliczny sposób – poprzez rysunki, zabawę, identyfikowanie się z postaciami bajek, wymyślaniem postaci.
Wiele dzieci, nawet bardzo małych,
precyzyjnie odpowiada na pytanie,
co jest ich kłopotem. Niektóre mówią, że są niegrzeczne, albo, że mają
kłopot z rodzicami, albo pokazują, że
czują się tak, jakby były i dzieckiem
i matką jednocześnie. Inne pokazu-
10
ją w zabawie swoje sponiewieranie,
opuszczenie, ból, psychiczną katastrofę i natarczywe jej powtarzanie, jakby
chcąc magicznie spowodować, żeby
się nie wydarzyła. Ale czasem dziecko
jest nieobecne dla siebie samego.
W potocznej wiedzy osadziło się już
przekonanie, że bardzo ważne jest
wczesne dzieciństwo. Wiedza ta jednak ma mniej lub bardziej ogólny
i enigmatyczny charakter. Funkcjonuje
w odszczepieniu i towarzyszy przekonaniu, że skoro nie pamięta się tego,
co się w niemowlęctwie wydarzyło,
to zapewne przeżycia niemowlęce
– opuszczenia, zaniedbania, zabiegi
medyczne, choroba matki lub ojca,
albo emocjonalna nieobecność matki
z powodu jej depresji poporodowej
– nie mają wpływu na podejmowane
decyzje życiowe, charakter nawiązywanych związków i nie-związków
( mam poczucie, że bycie w związku
– nie-związku jest w naszym kraju
z wojenną historią dość powszechne). Pacjenci bywają zdumieni, gdy
okazuje się, że pobyt w szpitalu we
wczesnym niemowlęctwie ma istotne
znaczenie w ich obecnym życiu i że
ujawnia się to chociażby pod postacią
mniej lub bardziej świadomego lęku
przed opuszczeniem. Pamięć zdarzeń
utożsamiana jest z pamięcią werbalną, a skoro niemowlę nie mówi, to zapewne nie pamięta dramatu swojego
niemowlęctwa. Swego czasu istniały
nawet pomysły, aby operacje niemowląt odbywały się bez znieczulenia. Obecnie, mimo ewidentnych
symptomów doświadczenia poważnej
krzywdy w niemowlęctwie, trudno jest
przekonać wielu dorosłych, że dziecku
przydarzyło się coś, co przydarzyć
się nie powinno. Uznaje się, że skoro
BIULETYN NR 1/2010
dziecko nie może o tym opowiedzieć,
to znaczy, że tego wydarzenia nie
było. To tak, jakby uznać, że nie istnieje coś, czego nie możemy nazwać.
Rany psychiczne mają mniejszą wagę
w świadomości społecznej niż rany
fizyczne, a choroby dziecka nie są
analizowane pod kątem symptomów
dramatu psychicznego. Im trudniejsze
doświadczenia w dzieciństwie, tym
bardziej są one niepamiętane, nawet
wówczas, gdy już mogły być zakodowane w pamięci werbalnej. Umysł
chroni się przed trudnymi przeżyciami
wypierając je, co pozwala żyć. Poza
pamięcią werbalną istnieje jednak
pamięć emocjonalna i pamięć naszego
ciała. Alice Miller pisze, że nasze ciało
nie da się oszukać żadną manipulacją
i pozorowaną troską, nasze ciało wie,
jakiej troski i miłości potrzebuje.
Marcel Proust w tomie „Czas odnaleziony” pisze: „Moja pamięć i to pamięć
mimowolna , zagubiła miłość do Albertyny. Wydaje się jednak, że istnieje
pamięć mimowolna w członkach ciała,
blada i jałowa imitacja tamtej, która
żyje dłużej niczym pewne zwierzęta i niezdolne myśleć rośliny, żyjące
dłużej niż człowiek. Nogi, ramiona są
pełne zdrętwiałych wspomnień”
John Bowlby badał wczesne relacje
matka – dziecko. Uznał, że w relacji z drugą osobą dziecko uzyskuje
poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa . To poczucie pozwala mu na
utrzymanie homeostazy w sytuacji
dyskomfortu (homeostazy w takim
znaczeniu, że dziecko nie ma poczucia psychicznego rozpadu– nie wie,
co się z nim dzieje). Zapewne każdy
z nas ma doświadczenie, że zidentyfikowanie i nazwanie uczucia przynosi
ulgę. Dla dziecka bardzo trudnym
11
doświadczeniem jest, gdy nie wie, co
się z nim dzieje, jest wówczas skłonne
do identyfikowania siebie jako złego,
bądź do somatyzacji przeżywanych
uczuć, jeśli budzą one lęk. Poczucie
wewnętrznego bezpieczeństwa ma
ogromny wpływ na to, jak dziecko
będzie regulować swoje stany psychiczne w przyszłości.
Aparat psychiczny małego dziecka
jest niedojrzały i nie ma możliwości samodzielnego poradzenia sobie
z uczuciami dnia codziennego. Lęki
i niepokoje dziecka w normalnym rozwoju są przyjmowane przez matkę ,
opracowane przez nią na poziomie
psychicznym i „oddane” dziecku tak,
aby mogło je przeżyć. Obserwacja
analityczna niemowlęcia od momentu urodzenia pokazuje, jak bardzo
niemowlę zależne jest od matki, od
doświadczanych przez nią uczuć oraz
od jej zdolności do radzenia sobie
z niepokojem i umiejętności rozpoznawania uczuć niemowlęcia. Relacja
matki i niemowlęcia nasycona jest
różnorodnymi, silnymi uczuciami, zarówno matki jak i niemowlęcia. Matka
i niemowlę stopniowo oswajają się ze
swoją obecnością. Według Dany Birksted– Breen po porodzie matka traci
fantazję na temat dziecka w obliczu
realnego dziecka, traci również fantazję siebie jako matki, staje się bowiem
realną matką. Taką , która nie tylko
się opiekuje, karmi, rozumie, ale również taką, która zawodzi, nie rozumie
i złości się, jest zmęczona. Po urodzeniu dziecka kobiety uświadamiają
sobie, że już zawsze będą matką .
Kobieta walczy z uczuciami dobrego
i złego macierzyństwa. We wczesnych
tygodniach po porodzie objawia się
to wzmożoną wrażliwością kobiet na
BIULETYN NR 1/2010
nawet zwykłe uwagi, które odbierane
są jako krytyka. Gdy w doświadczeniu
kobiety nie było wystarczająco dobrej
matki, ma poważny kłopot w byciu
matką. Opieka nad niemowlęciem
staje się za trudna. Dla niemowlęcia
karmiąca pierś matki jest całym światem. Niemowlę w procesie rozwoju
uczy się radzić sobie z tym, że pierś
matki nie zawsze jest dostępna. Brak
piersi– karmienia przeżywany jest
przez nie jak prześladowanie. Budzi
rozpacz niemowlęcia, złość, rozdrażnienie. Matka może doświadczać poczucia winy, ze nie jest idealną matką,
a niemowlę może budzić w niej złość
z powodu bezwzględnego domagania
się jej opieki. Bardzo wczesne reakcje
i nieświadome fantazje niemowlęcia
opisała Melania Klein. Donald Winnicott – brytyjski pediatra i psychoanalityk, który obserwował relacje matek
i niemowląt, uważał, że warunkiem
prawidłowego rozwoju jest oddana
i reagująca na potrzeby dziecka matka oraz, że niedostateczna opieka
determinuje późniejszą psychopatologię. Na początku drugiej wojny
światowej, gdy rodzice rozstawali
się z dziećmi, posyłając je samotne
w bardziej w ich odczuciu bezpieczne
miejsca, ostrzegał wspólnie z Emmanuelem Millerem i Johnem Bowlbym,
że rozstania z rodzicami mają poważne konsekwencje dla przyszłego
funkcjonowania i rozwoju aspołecznego zachowania, a konsekwencje
ran psychicznych mogą być poważniejsze niż ran fizycznych w wyniku
bombardowania. Niemowlę bez matki
nie istnieje – właściwie to wiemy, ale
i nie wiemy. W normalnym procesie
rozwoju matka chroni dziecko przed
intensywnymi doznaniami zarówno
12
ze środowiska, jak i emocjonalnymi.
Pozwala to na integrację psychiczną
różnych stanów ego dziecka. Podczas
karmienia, opieki, dotyku, czułości
tworzy się jego psychiczna skóra. Ta psychiczna skóra chroni nas
w naszym życiu przed nadmiarem
bodźców. Anastasia Nakov (w: Psychoanaliza współcześnie. Nurt francuski. red. K. Walewska) pisze: „Obserwacja niemowląt pokazuje nam,
w jaki sposób dobre doświadczenia
ze środowiskiem utrwalają się i integrują w psychice dziecka i w jaki
sposób od pierwszych tygodni życia
są wykorzystywane w celach uspokajających, autoerotycznych i twórczych
(…) W momentach wielkiej rozpaczy
dziecko pozbawione «wystarczająco
dobrego» środowiska matczynego
i wystawione na bombardowanie przez
elementy beta, «rzeczy same w sobie», nieprzekształcone przez reverie
matternelle, za jedyną możliwość
uspokajającego wsparcia uznaje środowisko zewnętrzne – czy to dźwiękowe, wzrokowe, kinestetyczne czy
proprioceptywne”. Dziecko pozbawione matczynego oparcia poszukuje
bodźca , „rzeczy samej w sobie”, która
zaczyna stanowić dla niego ukojenie.
W praktyce klinicznej może być to
bolesne dłubanie w uchu, oku, przywieranie do dźwięku, a w obszarze
obserwacji społecznych – niepokojąco duża ilość młodych i niemłodych
ludzi ze słuchawkami na uszach i ze
wzrokiem pozbawionym widzenia. Kim
jest dziecko, dla którego ukojeniem
– matką jest rzecz sama w sobie?
Anastasia Nakov pisze o nieobecności dla samego siebie. „W ten sposób
nieobecność dla samego siebie staje
się jedynie obecnością zbyt wypełniającego lęku. Uczucie pustki tak
dekoncentrujące i trudne do znie-
Autor grafiki:
Justyna Krzywicka
BIULETYN NR 1/2010
13
sienia w przeciwprzeniesieniu jest
jedynie ostateczną obroną, owocem
procesu rozszczepienia, tą ostatnią
barierą przeciwko niepojętemu cierpieniu, prześladowaniu, trudnemu
do tolerowania podziałowi ja, groźbie
rozpadu psychicznego, alienacji.” I dalej: „Twórczość może być rozumiana
jako pomyślna ewolucja dziecięcego
cierpienia. Bez chęci profanacji i klasyfikowania można wymienić wielu
artystów,z których w większości, jeśli
nie wszystkim udało się zrobić «dobry
użytek» z tego cierpienia. Niestety
niekiedy zdolność psychiki do zawierania i transformowania cierpienia
zostają przeciążone i artyści pogrążają się ostatecznie w szaleństwie lub
śmierci (…) Wszyscy artyści tworzą
doświadczenie, niekiedy tragiczne,
ciągłej oscylacji między twórczością –
znakiem istnienia, życia oraz groźbą
zguby i śmierci” ( tamże).
Wspomniany na wstępie Marcel Proust, cierpiący z powodu poważnej
astmy oskrzelowej, nie zdecydował się na rozwiązanie zależności
od matki, umarł. Franz Aleksander
zauważył związek między doświadczeniem emocjonalnym , a funkcjonowaniem układu oddechowego.
Doświadczenie społeczne przełożyło
się w przypadku tej zależności na
poziom językowy – na przykład zwrot
„wstrzymać oddech ze strachu” czy
„zatkało mnie z wrażenia”. Według
Aleksandra – astma oskrzelowa wiąże się z nierozwiązaną zależnością
od matki. Matka ma wrażenie, że
zawsze wie dokładnie, jak się dziecko czuje, czy jest głodne, zmęczone, czy jest mu zimno, określa stan
psychiczny dziecka nie na podstawie jego obserwacji, a na podstawie
BIULETYN NR 1/2010
własnych odczuć i potrzeb. Czy nie
można się udusić? Ale też, jeśli matka zawsze wie i jej wiedza jest moją
wiedzą, to gdzie jest moja wiedza,
może jej nie ma, nie wykształciła się, jeśli zbuntuję się przeciwko
matce, to z czym zostanę, z jaką
nieobecnością, przerażającą niewiedzą? Owerbeck( za: K. Schier, „Bez
tchu i bez słowa”) pisze: „Adekwatne spostrzeganie własnych potrzeb
cielesnych i kontrola nad nimi są
u tych pacjentów prawie niemożliwe”.
Pacjentka prowadzona przez Didiera
Anzieu (autora koncepcji „skórnego
Ja”): „Zużywam tak mało powietrza,
jak jest to tylko możliwe, po to, żeby
jak najmniej zabrać moim rodzicom.
Ja muszę się udusić, żeby oni mogli
oddychać”( za: K. Schier, „Bez tchu
i bez słowa”)
Artykuł powstał w wyniku moich doświadczeń klinicznych i wynikających
z nich refleksji dotyczącej konsekwencji rozumienia specyficznych
doświadczeń dziecka z traumą psychiczną. Moje obserwacje wskazują
na zdumiewającą niemożność łączenia przeżyć dziecka z ich dramatycznym wyrazem w jego zachowaniu.
Ta niemożność w moim odczuciu ma
charakter głównie emocjonalny, bo
na poziomie poznawczym zwykle
wiemy, że przecież dziecko jest np.
po bardzo poważnie obciążającym
zabiegu, czy było świadkiem dramatycznych wydarzeń, więc pewnie
„jakoś” to przeżywa na swój sposób.
Można sądzić, że nieświadomie dążymy do zaprzeczenia, że traumatyczne wydarzenie miało miejsce
i zostawiło niezatarty i niezacieralny ślad. Poszukujemy logiki, sensu,
sprawiedliwości, chcemy wierzyć
14
w nasz wpływ na nasze życie i wykluczyć rolę przypadku. Nie mamy
jednak wpływu na to , w jakiej części świata się urodziliśmy, w jakiej
Autor grafiki:
Justyna Krzywicka
BIULETYN NR 1/2010
rodzinie, z jakimi doświadczeniami,
z jakim wyposażeniem biologicznym, czy podczas naszego życia wybuchnie wojna i czy pewnego dnia
nie znajdziemy się w niewłaściwym
miejscu o niewłaściwej godzinie.
Dysponujemy schematami poznawczymi, ułatwiającymi nam orientację
w świecie, iluzjami, przekonaniami
na temat nas samych i naszych rodziców, naszego dzieciństwa. Gdy
dowiadujemy się o krzywdzie dziecka
nasze wyobrażenie o nas samych,
naszych rodzicach, czy ważnych dla
nas osobach może zadrżeć w posadach. Nieuchronne staje się pytanie,
jakimi my jesteśmy rodzicami i czy
rzeczywiście wszyscy byli tak mili
i dobrzy w naszym dzieciństwie, jak
chcielibyśmy o nich myśleć, czy my
jesteśmy tak mili , dobrzy i starający się, jak lubimy o sobie myśleć.
Mechanizm zaprzeczenia, jego siła
i często destrukcyjna moc, to temat
na inny artykuł. Wydaje się jednak
istotne, aby w społeczeństwie, które
dużo , albo i nie dużo mówi o wojnie
i powojennych przemianach można
było mówić o ranach psychicznych
naszych rodziców i konsekwencjach
psychicznych tych ran dla naszych
dzieci i ich dzieci. Rozumienie potrzeb psychicznych dziecka, jego podatności na zranienie, stworzenie
warunków do integracji psychicznej
jest możliwe jedynie wówczas, gdy
jesteśmy obecni dla samych siebie,
aby nie było tak, jak w wierszu Octavio Paz, tłumaczonym przez Anastasię Nakov: „Stworzył sobie twarz, za
nią żył, zmarł, zmartwychwstał wiele
razy. Jego twarz ma teraz zmarszczki
tej twarzy, jego zmarszczki nie mają
twarzy”3.
Marcel Proust w „Czasie odnalezionym” pisze: „Ujęcie czasu, który
się ulotnił, idea lat minionych i nie
oderwanych od nas, miały zostać
obecnie, jakem zmierzył, tak silnie
wydobyte (...) kroki rodziców (…)
natarczywe, metaliczne brzęczenie,
czyli przeciągły , hałaśliwy i radosny
dźwięk dzwonka, który mi zwiastował
(…) że mama niedługo przyjdzie (…)
Istniałem, kiedym go wtedy słyszał,
czyli to, że słyszę i teraz, świadczy,
że nie było nieciągłości, że ani przez
chwilę nie przestałem istnieć, myśleć, być świadomym siebie...”.
15
Więc może jednak jest to dobre zakończenie. Bohater Marcela Prousta
odnalazł samego siebie, mógł uznać,
że czas się zmienia i wyjść poza
znieruchomiałość skądinąd nad wyraz pięknej formy. Już wiedział, że
nawet najpiękniejszy pusty dzban
jest tylko pustym dzbanem i żeby
go napełnić trzeba wykonać ruch
w kierunku zmiany.
Grażyna Lewko
Grażyna Lewko – psycholog, , psychotraumatolog, prowadzi
psychoterapię dzieci i dorosłych. Uczestniczy w działaniach
sprzyjających edukacji społecznej w zakresie zaburzeń
posttraumatycznych u dzieci, depresji poporodowej i wczesnych
relacji matka-niemowlę.
Słowniczek pojęć psychoanalitycznych
Obiekt przejściowy – pojęcie wprowadzone po raz pierwszy przez Donalda Winnicotta w roku 1951. Oznacza jakikolwiek materialny przedmiot (zazwyczaj coś
miękkiego – kocyk czy pluszową zabawkę), któremu niemowlę przypisuje szczególną
wartość, i dzięki któremu może dokonać niezbędnego przejścia od najwcześniejszej,
splecionej formy relacji z matką do prawdziwego wchodzenia w relację z matką jako
drugą, odrębną osobą.
Psychiczna skóra – pojęcie wprowadzone przez Esther Bick w roku 1968. Według
Bick psychiczna skóra służy pomieszczeniu całości doznań i doświadczeń niemowlęcia
w drodze do ich integracji ku spójnemu poczuciu siebie.
Wystarczająco dobra matka (wystarczająco dobre środowisko matczyne)
– koncepcja rozwijana od lat 50-tych przez Donalda Winnicotta. Wystarczająco dobra matka troskliwie i uważnie opiekuje się swoim dzieckiem, popełniając przy tym
nieuniknione błędy i zawodząc niemowlę w wymiarze, który jest ono w stanie znieść.
Elementy beta – element powstałej w latach 60-tych koncepcji Wilfrieda Biona;
elementy beta to surowe, nieprzetworzone doznania zmysłowe, pozbawione uchwytnego znaczenia.
Reverie maternelle – „matczyna zaduma”, „matczyne zamyślenie” – termin pochodzący z teorii Wilfrieda Biona, a oznaczający zdolność matki do myślenia o doznaniach
niemowlęcia w sposób nadający im znaczenie.
Skórne Ja – nawiązująca do prac Esther Bick koncepcja wprowadzona przez Didiera Anzieu w roku 1974. Skórne ja to stworzony przez dziecko umysłowy obraz
doświadczeń płynących z powierzchni ciała, używany jako przedstawienie czegoś,
co zawiera treści umysłu.
1.
2.
3.
BIULETYN NR 1/2010
Cytaty pochodzą z: M. Proust, W poszukiwaniu straconego czasu, Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Pojęcia związane z teoriami psychoanalitycznymi są wyjaśnione w słowniczku, załączonym na
końcu artykułu (przyp. red.)
El Otro, Octavio Paz
16
Galeria Młodych Talentów
Justyna Krzywicka – studentka grafiki na
Gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz
absolwentka Państwowego Liceum Plastycznego w Gdyni Orłowie. Jej zainteresowania
to głównie techniki grafiki warsztatowej,
a specjalizacje to litografia oraz ilustracja.
Ponadto jej pasją są podróże, fotografia,
oraz historia sztuki, którą studiowała na
Gdańskim Uniwersytecie.
BIULETYN NR 1/2010
17
Żałoba i utrata
w cyklu życia
na podstawie Księgi Rut1
(4) Oni wzięli sobie za żony Moabitki:
jedna nazywała się Orpa, druga nazywała się Rut. Mieszkali tam około
dziesięciu lat.
(5) Obaj – tak Machlon, jak i Kilion –
również zmarli, a kobieta pozostała,
przeżywszy obu swych synów i swego
męża.
(6) Wyruszyła więc Noemi i z nią jej
synowe, aby wrócić z ziemi Moabu,
ponieważ usłyszała w ziemi Moabu,
że Pan nawiedził swój lud, dając mu
chleb.
„Pismo Święte”, wydanie
Biblia Tysiąclecia 2003,
Wydawnictwo Pallottinum
Wprowadzenie – Księga Rut
(1) W czasach, gdy rządzili sędziowie, nastał głód w kraju. Z Betlejem
judzkiego wyszedł pewien człowiek ze
swoją żoną i swymi dwoma synami,
aby osiedlić się w ziemi Moabu.
(2) Nazywał się ten człowiek Elimelek,
jego żona – Noemi, jego dwaj synowie
– Machlon i Kilion. Byli oni Efratejczykami z Betlejem judzkiego. Przybyli
na ziemię Moabu i tam zamieszkali.
(3) Elimelek, mąż Noemi, zmarł,
a Noemi pozostała ze swymi dwoma
synami.
BIULETYN NR 1/2010
(7) Wyszła z tej miejscowości, którą
tam zamieszkiwała, obie jej synowe
z nią, i wyruszyły w drogę powrotną
do ziemi Judy.
(8) Powiedziała Noemi do obu swych
synowych: Odejdźcie, wróćcie każda
do domu swej matki, a Pan niech postępuje z wami według swej dobroci,
tak jak wy postępowałyście wobec
zmarłych i wobec mnie!
(9) Niech Pan sprawi, abyście osiągnęły spokojne miejsce, każda w domu
swego męża! Ucałowała je, ale one
zaczęły głośno płakać,
(10) mówiąc do niej: Nie, my wrócimy
z tobą do twego narodu.
18
(11) Noemi powiedziała: Wróćcie,
moje córki, czemu idziecie ze mną?
Czyż mam jeszcze w swoim łonie synów, którzy mogliby zostać waszymi
mężami?
(12) Wróćcie, córki moje, odejdźcie,
jestem bowiem zbyt stara, aby wyjść
za mąż. A jeślibym nawet powiedziała:
mam nadzieję, że jeszcze tej nocy
będę miała męża i zrodzę synów,
(13) to czyż czekałybyście na nich aż
dorosną, czyż dla nich wyrzekłybyście
się małżeństwa? Nie, moje córki, jestem bowiem jeszcze nieszczęśliwsza
od was, gdyż podniosła się przeciw
mnie dłoń Pana.
(14) Znowu zaczęły głośno płakać.
Potem Orpa ucałowała swoją teściową, a Rut pozostała przy niej.
(15) Oto twoja szwagierka wróciła
do swego narodu i do swego boga –
powiedziała Noemi do Rut – wracaj
i ty za twą szwagierką.
(16) Odpowiedziała Rut: Nie nalegaj na mnie, abym opuściła ciebie
i abym odeszła od ciebie, gdyż: gdzie
ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty
zamieszkasz, tam ja zamieszkam,
twój naród będzie moim narodem,
a twój Bóg będzie moim Bogiem.
(17) Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę
i tam będę pogrzebana. Niech mi Pan
to uczyni i tamto dorzuci, jeśli coś
innego niż śmierć oddzieli mnie od
ciebie!
(18) Noemi widząc, że Rut uporczywie obstaje przy tym, aby iść z nią,
przestała mówić do niej o tym.
(19) Poszły we dwie, aż doszły do
Betlejem. A gdy weszły do Betlejem,
BIULETYN NR 1/2010
zawrzało o nich w całym mieście,
a kobiety mówiły: Więc to jest Noemi!
(20) Powiedziała do nich: Nie nazywajcie mnie Noemi, ale nazywajcie
mnie Mara, bo Wszechmogący napełnił mnie goryczą.
(21) Pełna wyszłam, a pustą sprowadził mnie Pan. Czemu nazywacie
mnie Noemi, gdy Pan wydał świadectwo przeciw mnie, a Wszechmogący
uczynił mnie nieszczęśliwą?
(22) Wróciła więc Noemi, a z nią była
Rut Moabitka, jej synowa, która przyszła z ziemi Moabu. Przyszły zaś do
Betlejem na początku żniw jęczmienia.
(Ks. Rut 1:1-22, Biblia Tysiąclecia)
(1)Noemi miała powinowatego, krewnego jej męża, człowieka bardzo zamożnego z rodziny Elimeleka. Nazywał się Booz.
(2) Powiedziała Rut Moabitka do Noemi: Pozwól mi pójść na pole zbierać
kłosy za tym, który będzie mnie darzył
życzliwością. Idź, moja córko – odpowiedziała jej Noemi.
(3) Rut wyszła więc i przyszła zbierać
kłosy na polu za żniwiarzami, a przypadkiem tak się stało, że było to pole
Booza, który był z rodu Elimeleka.
(4) A oto Booz przybył z Betlejem
i powiedział do żniwiarzy: Niech Pan
będzie z wami! – Niech błogosławi ci
Pan – odpowiedzieli mu.
(5) Zapytał Booz swego sługę pilnującego żniwiarzy: Czyja jest ta młoda
kobieta?
(6) Odpowiedział sługa pilnujący żniwiarzy: To jest młoda Moabitka, która
przyszła z Noemi z ziemi Moabu.
19
(7) Powiedziała ona: Pozwólcie mi
szukać i zbierać kłosy za żniwiarzami.
Przyszła i pozostała od rana aż dotąd,
a jej odpoczynek w domu był krótki.
(8) Powiedział Booz do Rut: Słuchaj
dobrze, moja córko! Nie chodź zbierać
kłosów na innym polu i nie odchodź
stąd, ale przyłącz się do moich dziewcząt.
(9) Spójrz na pole, na którym pracują
żniwiarze, idź za nimi. Oto kazałem
młodym sługom, aby ci nie dokuczali.
Kiedy będziesz miała pragnienie, idź
do naczyń napić się tego, co będą
czerpać młodzi słudzy.
(10) Wtedy Rut upadła na twarz, oddając pokłon aż do ziemi, i zawołała:
Dlaczego darzysz mnie życzliwością,
tak że mnie uznajesz, choć jestem
obcą?
(11) Odpowiedzał jej Booz: Oznajmiono mi dobrze to wszystko, co uczyniłaś
swojej teściowej po śmierci swego
męża: opuściłaś ojca swego i matkę swoją, i swoją ziemię rodzinną,
a przyszłaś do narodu, którego przedtem nie znałaś.
(12) Niech cię wynagrodzi Pan za
to, coś uczyniła, i niech będzie pełna
twoja nagroda u Pana, Boga Izraela,
pod którego skrzydła przyszłaś się
schronić.
(13) Obyś darzył mnie życzliwością,
panie mój – powiedziała – oto uspokoiłeś mnie i przemawiałeś z dobrocią do swej służebnicy, chociaż nie
jestem nawet równa jednej z twoich
służących.
(14) W czasie posiłku powiedział do
niej Booz: Podejdź tu i jedz chleb,
maczając swój kawałek w kwaśnej
polewce. Usiadła więc koło żniwia-
BIULETYN NR 1/2010
rzy, a Booz dał jej prażonych ziaren.
Jadła je, a gdy nasyciła się, resztę
zatrzymała.
(15) Potem wstała zbierać kłosy. Booz
wydał polecenie swoim sługom: Wolno
jej zbierać kłosy nawet między snopami, wy zaś nie czyńcie jej wstrętów.
(16) Co więcej, wyrzucajcie dla niej
kłosy z pokosu i pozostawiajcie, żeby
je mogła zebrać. I nie krzyczcie na
nią!
(17) Rut zbierała kłosy na polu aż do
wieczora, a gdy wymłóciła kijem to,
co zebrała, było około efy jęczmienia.
(18) Wziąwszy go poszła do miasta
i zobaczyła jej teściowa to, co zebrała. Wtedy Rut wyjęła i dała jej to, co
pozostało jej z posiłku.
(19) Gdzie zbierałaś dzisiaj kłosy – zapytała ją teściowa – gdzie pracowałaś?
Niech będzie błogosławiony ten, który
zaopiekował się tobą! Wtedy wyjawiła
swej teściowej tego, u którego pracowała, mówiąc: Człowiek, u którego
pracowałam dzisiaj, nazywa się Booz.
(20) Powiedziała Noemi do swej synowej: Niech będzie on błogosławiony
przez Pana, który nie przestaje czynić
dobrze żywym i umarłym! I dodała Noemi: Człowiek ten jest naszym
krewnym, jest jednym z mających
względem nas prawo wykupu.
(21) I jeszcze powiedział mi – rzekła
Rut Moabitka – przyłącz się do moich
dziewcząt, dopóki nie skończą całego
mojego żniwa.
(22) Noemi powiedziała do swej synowej, Rut: Lepiej dla ciebie, moja
córko, że będziesz wychodzić z jego
dziewczętami, niż mieliby cię źle przyjąć na innym polu. (23) Dołączyła się
20
więc Rut do dziewcząt Booza, aby
zbierać kłosy do czasu zakończenia żniw jęczmienia i żniw pszenicy,
i mieszkała ze swoją teściową.
(Ks. Rut 2:1-23, Biblia Tysiąclecia)
(1)Noemi, teściowa Rut, powiedziała
do niej: Moja córko, czyż nie powinnam ci poszukać spokojnego miejsca,
w którym byłabyś szczęśliwa?
(2) Oto czyż nie jest naszym powinowatym Booz, Booz, z którego dziewczętami ty byłaś? On to właśnie dzisiaj
wieczorem ma czyścić jęczmień na
klepisku.
(3) Umyj się i namaść, nałóż na siebie
swój płaszcz i zejdź na klepisko, ale
nie daj się jemu poznać, dopóki nie
skończy jeść i pić.
(4) A kiedy się położy, ty zauważywszy
miejsce jego spoczynku, wyjdziesz,
odkryjesz miejsce przy jego nogach
i położysz się, a on sam wskaże ci,
co masz czynić.
(11) Nie lękaj się więc, moja córko;
wszystko, co powiedziałaś uczynię
dla ciebie, gdyż wie każdy mieszkaniec mego miasta, że jesteś dzielną
kobietą.
(12) Jednakże, jeśli jest prawdą, że
jako krewny [twego męża] mam prawo wykupu, to jest jeszcze krewny
bliższy ode mnie.
(13) Pozostań tutaj przez noc, a rankiem, jeśli on będzie chciał wypełnić
wobec ciebie swój obowiązek jako
krewny [twego męża], dobrze będzie,
jeśli go wypełni, lecz jeśli nie będzie
chciał go wypełnić, to na życie Pana,
ja go wypełnię względem ciebie. Śpij
aż do rana!
(6) Zeszła więc na klepisko i uczyniła
to wszystko, co kazała jej teściowa.
(14) Spała u jego nóg aż do świtu.
O tej porze, kiedy człowiek nie może
jeszcze odróżnić innego człowieka,
wstał Booz. Mówił bowiem do siebie:
Nie powinien nikt o tym wiedzieć, że
kobieta przyszła do mnie na klepisko.
(7) Booz po jedzeniu i piciu, w dobrym
samopoczuciu poszedł położyć się na
brzegu stosu jęczmienia. Wtedy Rut
podeszła cicho, odkryła miejsce przy
jego nogach i położyła się.
(15) Powiedział [do niej]: Podaj okrycie, które masz na sobie, i trzymaj je
mocno. Gdy trzymała je, odmierzył jej
sześć [miar] jęczmienia i podał jej. Po
czym poszła do miasta.
(8) A w środku nocy Booz poczuł zimno i rozglądając się dokoła zobaczył
kobietę leżącą przy jego nogach.
(16) Przyszła Rut do swej teściowej,
a ta zapytała ją: Co z tobą, moja córko? Opowiedziała jej Rut wszystko, co
uczynił dla niej ten człowiek.
(5) Odpowiedziała Rut: Wszystko, co
mi powiedziałaś, wykonam.
(9) Zapytał: Kto ty jesteś? Odpowiedziała: Ja jestem Rut, służebnica
twoja. Rozciągnij brzeg swego płaszcza nade mną, albowiem jesteś powinowatym.
BIULETYN NR 1/2010
(10) Powiedział: Błogosławiona bądź,
moja córko, przez Pana! Jeszcze lepiej
niż za pierwszym razem okazałaś swoją miłość za drugim razem, gdy nie
szukałaś młodych mężczyzn, biednych
czy bogatych.
(17) Dodała Rut: Dał mi te sześć
[miar] jęczmienia mówiąc: Nie możesz wrócić z pustymi rękami do swej
teściowej.
21
(18) Bądź spokojna, moja córko – powiedziała Noemi – aż dowiesz się, jak
potoczą się rzeczy, gdyż nie spocznie
ten człowiek, dopóki nie zakończy
dzisiaj tej sprawy.
(Ks. Rut 3:1-18, Biblia Tysiąclecia)
(1)Booz tymczasem wszedł do bramy
miasta i usiadł tam. A oto przechodził
krewny, o którym mówił Booz. Zawołał Booz: Podejdź, człowieku, usiądź
tutaj! Tamten podszedł i usiadł.
(2) Wtedy Booz wziął dziesięciu mężów ze starszyzny miasta, powiedział
do nich: Usiądźcie tu! I usiedli.
(3) Przemówił do tamtego krewnego:
Pole, które należało do naszego krewnego, Elimeleka, sprzedaje Noemi,
która wróciła z ziemi Moabu.
(4) Uważałem, że należy cię o tym zawiadomić i powiedzieć ci wobec tych,
którzy tutaj siedzą, i wobec starszyzny
mojego narodu: jeśli chcesz nabyć to
pole jako krewny, kupuj, a jeśli nie
chcesz, daj mi znać, abym wiedział,
gdyż nie ma nikogo przed tobą, kto
by je mógł wykupić jako krewny, ja
bowiem idę po tobie. Odpowiedział
ów krewny: Ja wykupię.
(5) W dniu, kiedy wykupisz pole z rąk
Noemi – dodał Booz – weźmiesz również i Rut Moabitkę, żonę zmarłego,
aby utrwalić jego imię na jego dziedzictwie.
(6) Krewny ów odpowiedział: Nie
mogę skorzystać z prawa wykupu, nie
ponosząc szkody na swoim majątku.
Wypełnij ty moje prawo krewnego,
bo ja nie mogę go wypełnić.
(7) A taki był dawniej zwyczaj w Izraelu co do prawa wykupu i co do zmiany: aby zatwierdzić całą sprawę, zdej-
BIULETYN NR 1/2010
mował człowiek swój sandał i dawał
drugiej stronie. Taki był sposób zaświadczania w Izraelu.
(8) Powiedział ów krewny do Booza:
Nabądź dla siebie moje prawo wykupu, i zdjął swój sandał.
(9) Wtedy powiedział Booz do starszyzny i do całego ludu: Świadkami
jesteście, że nabyłem z rąk Noemi to
wszystko, co należało do Elimeleka,
i wszystko, co należało do Kiliona
i Machlona.
(10) A także nabyłem dla siebie za
żonę Rut Moabitkę, żonę Machlona, aby utrwalić imię zmarłego na
jego dziedzictwie, aby nie zginęło
imię zmarłego wśród jego braci ani
wśród jego współmieszkańców. Wy
dzisiaj jesteście dla mnie świadkami
tej sprawy.
(11) Cały lud zebrany w bramie zawołał: Jesteśmy świadkami! a starsi
dodali: Niech Pan uczyni kobietę, która wejdzie do twego domu, podobną
do Racheli i Lei, które to dwie niewiasty zbudowały dom Izraela. Stań
się możnym w Efrata, zdobądź sobie
imię w Betlejem!
(12) Niech stanie się dom twój przez
potomstwo, które da ci Pan z tej młodej kobiety, jak dom Peresa, którego
Tamar zrodziła Judzie.
(13) Booz zaślubił więc Rut i stała się
jego żoną. Gdy zbliżył się do niej, Pan
sprawił, że poczęła i urodziła syna.
(14) Kobiety mówiły do Noemi: Niech
będzie błogosławiony Pan, który nie
pozwolił, aby dzisiaj zabrakło ci powinowatego z prawem wykupu. Imię
jego będzie wspominane w Izraelu.
22
(15) On będzie dla ciebie pociechą,
będzie cię utrzymywał w twojej starości. Zrodziła go dla ciebie twoja
synowa, która cię kocha, która dla
ciebie jest warta więcej niż siedmiu
synów.
(18) A oto potomkowie Peresa. Peres
(16) Wzięła Noemi dziecko i położyła
je na swym łonie. Ona też je wychowywała.
na, Nachszon był ojcem Szalmona.
(17) Sąsiadki nadały mu imię. Mówiły:
Narodził się syn dla Noemi, nadały mu
imię Obed. On to jest ojcem Jessego,
ojca Dawida.
H
anna Segal w książce zatytułowanej „Marzenia senne, wyobraźnia i sztuka” przedstawia spostrzeżenia dotyczące procesu twórczego
rozumianego jako przepracowanie
pozycji depresyjnej w nieświadomości artysty. Pisze: „Nieustannie tutaj
podkreślam, że źródło artystycznej
kreatywności tkwi w reparacyjnych
impulsach pozycji depresyjnej. Ten
proces wymaga jednak uprzedniej
integracji i przepracowania wcześniejszych stadiów psychicznego rozwoju. Wymaga on również integracji
postrzeżeń chaosu i poczucia bycia
prześladowanym, jak też idealnego
stanu psychicznego, utraconego wraz
z rozpoczęciem procesu integracji.
Określa go dążenie do odtworzenia
idealnego stanu umysłu i obiektów
istniejących przed wewnętrzną dewastacją, spowodowaną pozycją depresyjną. Często celem poszukiwań staje
się odzyskanie utraconego i nieosiągalnego ideału” (w: Marzenia sen-
BIULETYN NR 1/2010
był ojcem Chesrona.
(19) Chesron był ojcem Rama, Ram
był ojcem Amminadaba.
(20) Amminadab był ojcem Nachszo(21) Szalmon był ojcem Booza, Booz
był ojcem Obeda.
(22) Obed był ojcem Jessego, a Jesse
był ojcem Dawida.
(Ks. Rut 4:1-22, Biblia Tysiąclecia)
ne, wyobraźnia i sztuka, 1991/2003,
przeł. Paweł Dybel, s. 138-9)
Segal prezentuje także swoje poglądy
dotyczące roli nieświadomej symboliki
i nieświadomej fantazji w procesie
artystycznym: „Wszelka działalność
reperacyjna zawiera w sobie pierwiastek symboliczny. Specyficznym
wyróżnikiem twórczości artystycznej
jest to, że cały akt reparacji polega
na wytworzeniu symbolu”. I dalej,
w tematcie przepracowywania pozycji depresyjnej i konfliktów edypalnych: „Symbol nie jest kopią obiektu
– jest czymś stworzonym całkowicie od nowa. (...) To ustanawianie
w wewnętrznym świecie jednostki
rodzicielskiej pary, która spłodzi nowe
dziecko” (Ibidem, s. 134).
W poniższym artykule postaram się
pokazać, w jaki sposób artyście udało
się stworzyć – w postaci Księgi Rut –
tekst zawierający elementy formalne
oraz treść wyrażającą nieświadome
procesy, o których pisała Segal i wywołujący żywą reakcję u tak wie-
23
lu kolejnych pokoleń czytelników.
Uważam, że Księga oddziałuje na
czytelnika z tak dużą mocą, gdyż odwołuje się do wczesnych, pierwotnych
relacji z obiektem. Odnoszę również
wrażenie, że Księga przywodzi na
myśl doświadczenie przepracowywania pozycji depresyjnej jako przeżycie przewijające się przez całe życie
jednostki i w kolejnych pokoleniach.
Księga Rut2 jest bardzo krótka, a przy
tym napisana z mylącą prostotą. Jej
fabuła, wypełniająca zaledwie dwie
strony Starego Testamentu, dotyczy
historii pewnej rodziny. Zawierają
się w niej zarówno zwyczajne wydarzenia, jak i traumatyczne utraty,
prawne i rytualne wytyczne dotyczące powtórnego małżeństwa, prawa dotyczące własności oraz relacji
między Żydami a obcymi. Historia
życia Noemi i jej rodziny może być
odbierana jako nauka o prawach religijnych i obyczajach. Dla przykładu,
zawiera opis powinności najbliższego krewnego zmarłego męża, który zobowiązany jest albo ożenić się
z wdową, albo udzielić jej zezwolenia
by poślubiła kogoś innego. Księga to
także opowieść o napięciach pomiędzy związkiem opartym na wyborze
i potrzebach emocjonalnych, a wymaganiami praw i religii. Kiedy kompromis między miłością a obowiązkiem
zostaje osiągnięty, wciąż mamy do
czynienia z niejasnościami. Nie mamy
pewności, jakie uczucia Rut żywiła
wobec Booza i swojej teściowej. Nie
wiemy także, czy Booz zakochał się
w Rut, czy kierował się seksualnym
pożądaniem, czy też może chciwością
wobec majątku Noemi. Czy Rut także
poszukiwała w małżeństwie jedynie
BIULETYN NR 1/2010
bezpieczeństwa, czy chciała zadowolić
swoją teściową, czy może rzeczywiście zakochała się?
Gdyby opowieść dotyczyła tylko praw
religijnych, nie biorąc pod uwagę
uczuć, Rut musiałaby wyjść za najbliższego krewnego zmarłego męża,
aby urodzić dzieci, a tym samym
przedłużyć ród zmarłego i przytrzymać ziemię w rodzinie. Mogłaby także
nie podążać za Noemi do obcego kraju; dokonała zatem wyboru – jakimi
świadomymi i nieświadomymi motywami się kierowała? Postaram się
pokazać, że biblijny autor z pomocą
struktury opowieści, używanego języka oraz obrazów metaforycznych
mówi nam, iż prawa ani racjonalne
zachowania nie istnieją poza kontekstem ludzkich uczuć, oraz że to
właśnie przez rozwiązania emocjonalne udaje nam się czasem osiągnąć
równowagę między wymaganiami racjonalności i życia w społeczeństwie.
Fabuła dzięki zastosowaniu środków
artystycznych skutecznie przekazuje
nam świadomość złożoności związku
między zasadą rzeczywistości a zasadą przyjemności; autor tym samym
obdarza tę biblijną przypowieść niesłabnącą przez pokolenia siłą.
Księga Rut to jedna z niewielu ksiąg
Starego Testamentu poświęconych
w całości świeckim relacjom i zwyczajom, a nie relacjom między Bogiem
a ludźmi. Jest także jedną z kilku
ksiąg optymistycznych i dających
nadzieję, opisuje bowiem miłosne
i szczodre relacje, prowadzące do
szczęśliwych rozwiązań, harmonijnego życia rodzinnego i harmonijnych
relacji z nie-Żydami, budowy relacji
między teściową i synową, „happy
24
endu” romansu Rut i Booza, szczodrości anonimowych krewnych, gościnności Moabitów, przyjęcia przez Rut
zwyczajów narodu Noemi... Wszystkie powyższe wydarzenia stanowią
rzadkość w Biblii, tradycyjnie kojarząc
się z kojącym, niemal idealizowanym
wytchnieniem. W tradycji żydowskiej
imię Rut nadaje się kobiecie przechodzącej na judaizm, zaś imię Naomi
oznacza tolerancyjną, szczodrą teściową. Imię Booz oznacza obrońcę
bezbronnych i obcych.
Czytając Księgę uświadomimy sobie jednak, że jej siła nie polega na
sentymentalizmie czy szczęśliwym
zakończeniu, lecz na udanej konstrukcji dzieła sztuki. Odwołując się
do idei Freuda dotyczących doświadczeń estetycznych Hanna Segal (H.
Segal, Marzenia senne, wyobraźnia
i sztuka) cytuje fragment jego myśli:
„Według mnie tym, co porywa nas
z taką siłą, może być wyłącznie intencja artysty, o ile udaje mu się wyrazić ją w swoim dziele i uczynić dla
nas zrozumiałą. Zdaję sobie sprawę
z tego, że nie chodzi tu tylko o intelektualne zrozumienie. Artysta stara
się bowiem obudzić w nas tę samą
postawę uczuciową, tę samą konstelację psychiczną, która zrodziła w nim
impuls tworzenia (Freud, Studienausgabe 211, w: Segal, 1991/2003, s.
119)
Koncepcja istnienia nieświadomych
„intencji” i „rozumienia” po stronie artysty i czytelnika / publiczności stanowi psychoanalityczny wgląd Freuda,
rozwijany w późniejszym czasie przez
niego samego i innych – w szczególności Hannę Segal. Przyczyną niesłab-
BIULETYN NR 1/2010
nącej fascynacji niektórymi tekstami
jest zdolność dzieła sztuki do odzwierciedlania nieustannie rozwijających
się nieświadomych znaczeń ludzkich
doświadczeń, w taki sposób, który
wywołuje silną, nieświadomą reakcję
umysłu czytelnika. By tak się stało
– owe ludzkie doświadczenia muszą
odzwierciedlać pierwotne nieświadome fantazje i relacje z obiektami,
charakter świata wewnętrznego mężczyzn i kobiet, oraz cykl życia. Głębokie przywiązanie kolejnych pokoleń
czytelników Biblii, szczególnie kobiet,
do postaci Rut i Naomi odzwierciedla
nie tyle fascynację ich bezpośrednimi
historiami, lecz przywiązanie – na
nieświadomym poziomie – do rozpoznania nieświadomego znaczenia ich
miłości i nienawiści a także do zawiłego cyklu naszego życia psychicznego.
Jeśli więc odczytamy treść Księgi
z perspektywy psychoanalitycznej,
jako reprezentację wewnętrznego
świata Noemi, różne postaci występujące w opowieści mogą być postrzegane jako reprezentacja różnych
aspektów Noemi, jej wewnętrznych
obiektów oraz relacji z obiektami.
Takie spojrzenie pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego tekst może wywoływać wielowarstwową reakcję, lepiej
rozeznać się w mnogości zawartych
w nim znaczeń – czasem sprzecznych,
a czasem niejasnych, oraz zrozumieć
nieustającą fascynację czytelników
mimo pozornie prostej, idealizującej
fabuły (moglibyśmy powiedzieć, że
relacja między autorem a czytelnikiem odzwierciedla relację terapeutyczną wówczas, kiedy udaje się jej
zawrzeć w spójnym kształcie emocjonalnie istotne doświadczenia autora
25
za pomocą artystycznych środków
formalnych oraz treści).
W bezpośrednim odczytaniu Księga
Rut opowiada o reakcji na żałobę
i o radzeniu sobie z utratą; utratą syna przez matkę i męża przez
żonę. Opowiada także o tym, jak
inni w społeczeństwie reagują i pomagają w procesie żałoby i godzenia
się z traumą – wydarzeniem, które zaprzecza naturalnym oczekiwaniom wobec życia. Opowieść może
być także rozumiana jako opis uniwersalnego cyklu ludzkiego życia,
przepracowywania etapów rozwoju
i towarzyszących im utrat. Z takiego punktu widzenia, ludzkie życie
znajduje w Księdze odzwierciedlenie
w porach roku – a historia Noemi
może być rozumiana jako sposób,
w jaki każda kobieta musi poradzić
sobie z utratą młodości, atrakcyjności
seksualnej, płodności, ze starością
i śmiercią. W wypadku Noemi, musi
ona zaakceptować, że młodsze pokolenie kobiet – Rut i Orpa – może robić
to, czego ona już nie jest w stanie.
Rut i Orpa mogą także reprezentować
młodsze aspekty samej Noemi. Noemi, aby dorosnąć, musiała pogodzić
się z utratą dziecięcej zależności od
rodziców i zacząć wchodzić w związki
oparte na seksualności i na byciu
rodzicem. Częścią tego procesu jest
poczucie winy, odczuwane wobec rodziców, którzy są zostawiani, oraz
z własne uczucia rywalizacyjne wobec
nich, z którymi młoda kobieta musi
sobie poradzić. W miarę jak godzi się
ze swoimi pragnieniami by stać się
taką jak rodzice, musi także pogodzić
się z dziecięcymi pragnieniami bycia
rodzicem.
BIULETYN NR 1/2010
Struktura Księgi odzwierciedla procesy rozwojowe; od przeszłości ku
teraźniejszości i przyszłości, od wątków indywidualnych do wspólnych,
i – co najważniejsze – od rzeczywistości zewnętrznej do wewnętrznej.
Pierwszy rozdział Księgi reprezentuje zatem głównie osobisty proces
radzenia sobie ze śmiercią i utratą.
Kolejne rozdziały – po powrocie do
domu – rozpościerają się w szerszy
krąg, w którym przeplatają się zagadnienia rozwoju kobiety i mężczyzny. Stara wdowa i młoda wdowa,
obydwie muszą radzić sobie z bezdzietnością i z głębokimi uczuciami
rywalizacji, winy, triumfu, miłości,
troski, pragnieniami reparacji i próbami integrowania tych odmiennych
stanów umysłu. Opowieść jest odbiciem takich zmagań w nas samych,
oraz ciężkiej pracy, jaką wkładamy
w osiągnięcie rozwiązania trudności
emocjonalnych. Widzimy, jak Noemi
– jak każdy z nas – idzie naprzód,
regresuje się, udaje jej się poddać
uczuciom miłości i troski, jest przytłoczona nienawiścią, zgorzknieniem
i zawiścią – by następnie znów próbować naprawiać zniszczenia. W takim
znaczeniu Księga jest pełną mocy,
wielowymiarową opowieścią o ludzkiej wędrówce, tym bardziej poruszającą, że jest opowieścią o wędrówce
kobiety, która musi tolerować wznoszące się młodsze pokolenie, podczas
gdy ona musi pogodzić się ze swoją
starością i śmiercią. Noemi uczy się
uczestniczyć w odwiecznym cyklu
życia, który dotknie także te młodsze
kobiety oraz ich potomstwo; Segal
powiedziałaby, że Noemi przepracowuje pozycję depresyjną.
26
Autor grafiki:
Justyna Krzywicka
BIULETYN NR 1/2010
Autor osiąga swój cel za pomocą rozmaitych metod artystycznych. Wiele
mówi fakt, że w fabule występuje najdziwniejsza i pozornie paradoksalna
luka – Noemi w żadnym momencie
nie odnosi się bezpośrednio do swoich
synów i do tego, co musiała najintensywniej względem nich przeżywać
w żałobie. W Księdze nie ma niemal
żadnego odniesienia wprost do nich,
ani do uczuć związanych z ich śmiercią. Jest to bardzo silnie oddziałujący
środek artystyczny: czy mamy odczuć, że Noemi w żadnym momencie nie jest w stanie bezpośrednio
zmierzyć się z utratą swoich dzieci?
Czy może fabuła opowiedziana jest
w taki sposób, ponieważ opowieść
w głównej mierze dotyczy wędrówki
kobiety w głąb siebie? Czy główne
przesłanie Księgi nie dotyczy reakcji
na zewnętrzne utraty, a raczej rzeczywistości wewnętrznej, wysiłków
podejmowanych na kolejnych etapach
rozwoju?
Rozdział Pierwszy opisuje osobistą
tragedię trzech kobiet: najpierw dowiadujemy się, że Noemi i jej mąż
musieli opuścić swą krainę z powodu
klęski głodu i wyruszyć na poszukiwanie szczęścia w ziemi Moabu.
Natychmiast po tej pierwszej utracie
miejsce ma kolejna tragedia – Noemi
traci męża i zostaje z dwoma synami,
którymi musi się opiekować. Dziesięć
lat później obaj synowie umierają,
a waga tej utraty jest zwiększona
przez to, że nie pozostawiają Noemi
wnuków, traci więc całe potomstwo.
Następuje pierwszy opis reakcji na
ten łańcuch utrat: Noemi decyduje
się opuścić obecny dom i powrócić do
ziemi Judy. Chwilę po tym stara się
odwieść swoje synowe od towarzyszenia jej w drodze, a tym samym od
wyrażania przez nie miłości i oddania
wobec teściowej. Noemi wyraża przy
tym wiele uczuć, silnych i pełnych
sprzeczności. Z jednej strony mówi:
„Pan niech postępuje z wami według
swej dobroci, tak jak wy postępowałyście wobec zmarłych i wobec mnie!”
(1:8). Ale czy jest tylko dobra, odsyłając synowe? Czy Pan był tylko
„dobry dla niej” i jej rodziny? Noemi
jest jak gdyby naraz dobra i wściekła, jest troskliwa i docenia młode
kobiety, a jednocześnie sarkastycznie
je odrzuca. Mówi: „Niech Pan sprawi,
abyście osiągnęły spokojne miejsce,
każda w domu swego męża” (1:9),
ale następnie z sarkastyczną złością
nalega: „Wróćcie, moje córki, czemu
27
idziecie ze mną? Czyż mam jeszcze
w swoim łonie synów, którzy mogliby
zostać waszymi mężami?” (1:11).
W tym miejscu nie tylko brutalnie
atakuje młode kobiety, także do siebie odnosi się w równie ambiwalentny
i wrogi sposób: z jednej strony wynosi
się i stawia w miejscu najważniejszej
osoby w oczach swoich synowych,
jakby twierdziła, że nie tylko kochają
ją w zwykły sposób i są w żałobie po
mężach, ale chcą podążać za nią,
gdyż jest ona w posiadaniu omnipotentnej mocy, która może ponownie dostarczyć im mężów i dzieci.
W tym momencie doświadcza siebie
– w oczach własnych bądź w oczach
młodych kobiet – jako kogoś, kto
nadal może mieć dzieci, i w związku
z tym jest godny miłości; z drugiej
strony Noemi wydaje się przeżywać
siebie jako kogoś całkowicie bezużytecznego i niegodnego miłości, ponieważ jest za stara, by mieć więcej
dzieci.
Ambiwalencja miłości i nienawiści wobec siebie i innych, a także zaburzone
postrzeganie rzeczywistości często
są częścią reakcji na traumatyczną
utratę. Na tym etapie Noemi nie jest
w stanie wejść w kontakt z własnym
smutkiem i skrajnym bólem, ani
z bólem swoich synowych. Nie może
jeszcze przechodzić żałoby we właściwy sposób, bowiem nie potafi wejść
w kontakt z takim bólem ani znieść
zarówno uczuć miłości, jak i złości –
tak wobec tych, którzy umarli, jak
i wobec tych, którzy żyją. Częstokroć
pierwszą reakcją jest niezdolność do
przeżywania takich uczuć jako zbyt
nieznośnych. W ich miejsce staramy
się zaprzeczać bólowi i bronić się
BIULETYN NR 1/2010
przed nim, bądź poprzez wściekłość,
nienawiść i obwinianie siebie i innych,
bądź przez idealizację. Nienawiść
i złość często pochodzą od uczuć ambiwalencji, wściekłości, rozczarowania
w odniesieniu do innych i nas samych,
które powstają w okresie silnego bólu
i straty. Zwyczajne przemieszanie
uczuć pozytywnych i negatywnych,
z którym umiemy sobie radzić na co
dzień, w okresie żałoby intensyfikuje
się i może – w danym czasie – przezwyciężyć uczucia miłości do tych,
którzy umarli i do tych, którzy żyją,
także nas samych. Uczucia często
opadają z czasem. Jeśli jednak relacje
z innymi i nasza wewnętrzna relacja
ze sobą nie została w pełni ustalona
przed traumatycznym zdarzeniem,
osoba w żałobie może utknąć w tej
fazie skrajnych emocji i nie być zdolna
posuwać się naprzód w naturalnym
procesie żałoby. Na tym etapie biblijnej opowieści nie wiemy jeszcze,
w jaką stronę rozwiną się uczucia
Noemi.
Początkową reakcję Noemi na traumę obserwujemy, kiedy zwraca się
przeciwko sobie i swoim synowym,
a pod koniec rozdziału także przeciwko Bogu, gdy mówi: „Nie nazywajcie
mnie Noemi, ale nazywajcie mnie
Mara3, bo Wszechmogący napełnił
mnie goryczą. Pełna wyszłam, a pustą
sprowadził mnie Pan. Czemu nazywacie mnie Noemi, gdy Pan wydał
świadectwo przeciw mnie, a Wszechmogący uczynił mnie nieszczęśliwą?”
(1:20-1:21). W tym momencie Noemi osiąga szczyt swego gniewu,
wchodzi w kontakt z innym uczuciem w swoim procesie żałoby – poza
gniewem znajduje w sobie uczucie
28
zgorzknienia. Zgorzknienie wydaje
się uwzględniać obok złości także
element introspekcji, czy też może
pewnej łagodniejszej, nieagresywnej
rezygnacji, coś bliższego smutkowi.
Zatem kiedy Noemi może zwrócić swą
złość przeciwko najwyższej potędze,
jest zdolna następnie odsunąć się od
swego gniewu w kierunku bardziej
miłosnych uczuć i zezwala Rut, by
poszła z nią. Tym samym zdaje sobie
sprawę z tego, że ani ona, ani Rut nie
są jeszcze w stanie odseparować się
od swoich przeszłych związków i od
siebie nawzajem, i wciąż wspierają się na sobie aby przetrwać (Rut
„wczepia się” w Noemi); obydwie
nie są jeszcze gotowe na separację.
Jednocześnie Orpa, przekonana przez
Noemi do powrotu do rodziców, wydaje się reprezentować zdolność Noemi
do bycia niezależną kobietą, mogącą prowadzić nowe życie po stracie
męża, zaś Rut mogłaby reprezentować tę część Noemi, która pozostaje
związana z relacjami z przeszłości,
i która wciąż potrzebuje się ich trzymać, zanim będzie potrafiła rozwinąć
nowe relacje.
Rozdział kończy się, pozostawiając
nas z licznymi paradoksami i sprzecznymi uczuciami. Dlaczego Noemi pozwala Rut pójść ze sobą? Czy robi
to dla dobra Rut, czy dla własnego?
Z powodu bezinteresownej miłości,
czy kierowana samolubnymi potrzebami płynącymi ze zgorzknienia? Dlaczego w ogóle Noemi decyduje się na
powrót? Czy wybiera się na poszukiwanie litości, albo by odbudować
swoje życie, aby pomóc Rut w nowym
życiu, czy może aby odsłonić naturę
Boga w oczach jego ludu? Pod koniec
BIULETYN NR 1/2010
Rozdziału Pierwszego Noemi nie jest
jeszcze w stanie przechodzić żałoby, choć jest smutna i zrozpaczona.
Czy ostatecznie uda jej się w pełni
przesunąć w stronę żalu, współczucia
i troski?
Kolejne rozdziały przenoszą nas na
bardziej złożone etapy: wątek osobistej żałoby ewoluuje, ale jednocześnie pojawia się nowy, uniwersalny
temat: czas żniw, końca i początku
cyklu życia. Dalsza część Księgi opisuje sposoby radzenia sobie z utratą
kobiecej młodości i płodności, gdy
dojrzałe owoce spadają na ziemię.
W Rozdziale Drugim zgorzkniała matka wkracza do ziemi Judy ubolewając
nad swoim losem – w tym czasie
zaczynają się żniwa jęczmienia. Jakie
zbiory czekają starszą, dojrzałą kobietę? Czy odnajdzie zdolność wspierania miłością młodszego pokolenia,
tj. Rut, podczas gdy ona sama radzi
sobie z końcem jej własnego cyklu
życia? Wydaje się, że takie wątki biorą
górę w Rozdziale Drugim, w odróżnieniu od Rozdziału Pierwszego, który
opowiadał o śmierci dwóch synów.
Tutaj mamy do czynienia z młodą
kobietą i starą kobietą, z dwoma obliczami życia kobiety w odniesieniu
do seksualności, płodności i śmierci.
Kiedy Noemi wkracza do ziemi Judy,
wydaje się być osamotniona i biedna,
i pierwszy raz pozwala Rut przejąć
dowodzenie. Dostrzegamy, że kiedy
Rut ma więcej do powiedzenia, gdy
przejawia inicjatywę by zdobyć pożywienie i męża – wówczas starsza
kobieta wycofuje się w cień i pozwala
młodszemu pokoleniu zacząć rozwijać
się własnym rytmem. Jednak, tak
29
jak poprzednio, nie dzieje się to bez
sprzeczności emocjonalnych. Czy Rut
dowiedziała się o Boozie od Noemi?
Czy Noemi jest zadowolona, że Rut
stara się zdobyć jego miłość? Czy jest
rozczarowana, że jej starszy krewny
zainteresowany jest płodną, młodą
kobietą, a nie nią? Czy to dlatego
nie podpowiada Rut wprost, by udała
się do Booza? Czy to dlatego można
odnosić wrażenie, że udaje, iż nie
wie nic o Boozie i Rut ani o zamiarach Rut? W toku Rozdziału Drugiego
Noemi przechodzi od fałszywej ignorancji do wyrachowanej, niemal brutalnej manipulacji. A więc Rut mówi
do Noemi: „Pozwól mi pójść na pole
zbierać kłosy za tym, który będzie
mnie darzył życzliwością. Idź, moja
córko – odpowiedziała jej Noemi.”
(2:2). Z kolei pod koniec rozdziału:
„Gdzie zbierałaś dzisiaj kłosy – zapytała ją teściowa – gdzie pracowałaś?
Niech będzie błogosławiony ten, który
zaopiekował się tobą! Wtedy wyjawiła
swej teściowej tego, u którego pracowała, mówiąc: Człowiek, u którego
pracowałam dzisiaj, nazywa się Booz.”
(2:19).
Czy Noemi musi radzić sobie z uczuciami zawiści i urazy, chcąc jednocześnie pomóc Rut? Czy walczy z własnymi potrzebami i ma nadzieję, że
Booz żeniąc się z Rut ostatecznie dopomoże także jej? Co będzie wsparciem dla Noemi w tych zmaganiach?
Gdy Noemi zachęca Rut, by uwiodła
Booza, czy przeżywa konflikt między
swoją chęcią zapewnienia przetrwania
rodu swojego męża i synów i dopomożenia Rut, a potrzebą pogodzenia
się z bolesną możliwością, że to jej
synowie (a nie Rut czy Orpa) byli bez-
BIULETYN NR 1/2010
płodni? Jeśli Rut urodzi dziecko, nie
będzie ono potomkiem jej syna, lecz
synem Rut. Czy to z zawiści Noemi
nie wspomina Rut ani o majętnym
Boozie, ani o drugim (anonimowym)
krewnym, ani o swym własnym majątku? Noemi posiada bowiem pewną
majętność do wykupienia, i że istnieje nie jeden, a dwóch krewnych,
którzy mogą wykupić imię jej rodu.
Tak, jakby zostawiała ostateczne rozwiązanie w rękach przeznaczenia,
zbyt ambiwalentna wobec tego, co
miałoby stanowić dla niej „szczęśliwe
zakończenie”. Jeśli Booz rzeczywiście
zakocha się w Rut, jeśli Rut uwiedzie
go i urodzi syna, czy Noemi będzie
łatwiej tolerować sprzeczne pragnienia i potrzeby?
W Rozdziałach Drugim i Trzecim jesteśmy świadkami trudnego procesu,
w którym Noemi zmaga się z akceptacją utraty młodości, jednocześnie
usiłując pomóc Rut w realizacji jej
potrzeb seksualnego i prokreacyjnego
spełnienia. Taka ambiwalencja starszego pokolenia widoczna jest także
z męskiej perspektywy, co wyraża
ambiwalencja i poczucie winy Booza
wobec Rut i Noemi. Dla Booza, starszego mężczyzny, młodsza kobieta
jest pociągająca, co budzi poczucie
winy: wobec Rut, ale także wobec
Noemi, być może w związku z tym,
że Booz nie wybiera kobiety, która
jest jego rówieśniczką. Mówi: „Oto
kazałem młodym sługom, aby ci nie
dokuczali. Kiedy będziesz miała pragnienie, idź do naczyń napić się tego,
co będą czerpać młodzi słudzy.” (2:9).
Jakiś czas później: „zobaczył kobietę
leżącą przy jego nogach. Zapytał: Kto
ty jesteś? Odpowiedziała: Ja jestem
30
Rut, służebnica twoja.” (3:8-3:9). Czy
to pod wpływem poczucia winy Booz
udaje, że nie poznaje Rut przychodzącej do niego nocą, i czy dlatego
pochlebia w tym samym czasie jej
teściowej? Jest także świadomy, że
na polu obok Rut pracują spragnieni
młodzi mężczyźni i kobiety: zdaje
sobie sprawę z tego, że oni i Rut należą do innego pokolenia, niż on sam.
Podobnie jak Noemi, Booz wydaje się
działać kierowany zarówno własnymi
potrzebami, jak i troską wobec rodziny krewnego i miłością do Rut.
Warto podkreślić, że miłość Noemi
i Booza do Rut przejawia się w tych
rozdziałach tak samo mocno, jak inne
uczucia: być może Noemi wybrała
Booza, a nie drugiego krewnego, by
dać Rut kogoś, kogo znała i uważała
za odpowiedniejszą dla niej partię?
Booz także w dość wyraźny sposób
wydaje się być kierowany nie tylko
przez obowiązek wobec rodziny czy
zysk finansowy, lecz przez uczucie
do Rut.
Jednak gdy Rozdział Trzeci dobiega
końca, można odnieść wrażenie, że
związek między Boozem i Noemi, oraz
ich skoncentrowane na własnych interesach uczucia, są nadal dosyć silne.
„Przyszła Rut do swej teściowej, a ta
zapytała ją: Co z tobą, moja córko?
Opowiedziała jej Rut wszystko, co
uczynił dla niej ten człowiek.” (3:16)
Wydaje się, że udając ignorancję –
tj. pytając Rut „Co z tobą?”, „Gdzie
byłaś?” – Noemi wyraża własny ambiwalentny i pełen poczucia winy
stan umysłu. „Dodała Rut: Dał mi te
sześć [miar] jęczmienia mówiąc: Nie
możesz wrócić z pustymi rękami do
BIULETYN NR 1/2010
swej teściowej.” (3:17). Przypomina
to nam koniec Rozdziału Pierwszego,
gdy Noemi mówi „Pełna wyszłam,
a pustą sprowadził mnie Pan.”. Czy
w wewnętrznym świecie Noemi Booz
używa Rut by napełnić Noemi bogactwem i dzieckiem, czy też może
używa Noemi by zdobyć Rut, młodą
żonę? Czy Noemi usiłuje doprowadzić
do zrealizowania przeznaczenia Rut
jako kobiety i żony, czy może używa
jej do kompensacji własnych strat?
W Rozdziale Czwartym rozmaite wątki
konfliktu i pojednania znajdują punkt
kulminacyjny w narodzeniu syna Rut.
„Kobiety mówiły do Noemi: Niech
będzie błogosławiony Pan, który nie
pozwolił, aby dzisiaj zabrakło ci powinowatego z prawem wykupu. Imię
jego będzie wspominane w Izraelu.
On będzie dla ciebie pociechą, będzie
cię utrzymywał w twojej starości.
Zrodziła go dla ciebie twoja synowa, która cię kocha, która dla ciebie
jest warta więcej niż siedmiu synów.
Wzięła Noemi dziecko i położyła je na
swym łonie. Ona też je wychowywała.”(4:14-4:16). Widzimy tutaj wyraz
procesu miłosnej naprawy, w którym
Noemi, starsza, pozbawiona potomstwa matka, jest w stanie włączyć się
– dzięki religijnym rytuałom i dzięki
hojności swej synowej – w cykl życia,
który będzie trwał po jej śmierci;
jest to rozwiązanie, o które Noemi
troszczy się jak o dziecko.
Jednak natychmiast zauważamy drugą stronę konfliktu starej kobiety,
która racjonalizuje swoje uczucia
opierając się na społecznym uznaniu
innych kobiet, i która patrzy na noworodka jak na swoje dziecko, a nie
31
dziecko Rut. To tak, jakby część Noemi nie dokonywała reparacji Rut,
a raczej używała jej do utrzymania
złudzenia, że ona sama jest nadal
młoda i płodna, że ma żywego syna,
przodka przyszłego króla:
„Sąsiadki nadały mu imię. Mówiły:
Narodził się syn dla Noemi, nadały mu
imię Obed. On to jest ojcem Jessego,
ojca Dawida.” (4:17). Po tym następuje długi spis przyszłych pokoleń,
aż do Króla Dawida, co wydaje się
wyrażać desperacką potrzebę Noemi
do wzmocnienia tej strony jej konfliktu („Obed” w języku hebrajskim
oznacza bądź „niewolnik”, bądź „robotnik”; te dwa znaczenia wywodzą
się z jednakowego rdzenia o-b-d ).
W artykule „Sztuka i pozycja depresyjna” Hanna Segal napisała: „Akt
twórczy w swoim głębinowym wymiarze odnosi się do nieświadomej
pamięci harmonijnego, wewnętrznego świata oraz do doświadczenia
jego destrukcji; to znaczy, że u jego
podstawy tkwi pozycja depresyjna.
Impuls artystyczny polega na próbie
odzyskania i odtworzenia tego utraconego świata. Środkiem do tego jest
stworzenie równowagi między „złymi”
i pięknymi elementami w taki sposób,
aby w odbiorcy nastąpiło utożsamienie z tym procesem. Doświadczenie estetyczne wymaga wykonania
określonej psychicznej pracy przez
odbiorcę (...). Nie chodzi bowiem
tylko o to, aby odbiorca utożsamił
się z twórcą, w ten sposób stając
się zdolnym do doświadczenia głębszych uczuć niż te, do których byłby
zdolny pozostawiony sobie samemu;
musi on również mieć poczucie, że to
BIULETYN NR 1/2010
do niego należy zadanie dopełnienia
doświadczenia estetycznego” (Segal,
1991/2003, s. 133).
Wydaje się, że adekwatne w tym
punkcie byłoby odwołanie się do cytatu, którym rozpoczęłam mój artykuł: „To ustanawianie w wewnętrznym świecie jednostki rodzicielskiej
pary, która spłodzi nowe dziecko”
(Ibidem, s. 134). I dalej: „Dzieło
sztuki jest wówczas odczuwane jako
żyjące swoim własnym życiem oraz
jako wytwór, który przeżyje artystę”
(Ibidem, s. 135)
Uczucia każdego starszego pokolenia,
szczególnie kobiet wobec dzieci i wnucząt, są tak przepełnione konfliktami
i zmaganiami, jak każdy proces żałoby. Wszyscy toczymy nieustanną
walkę, starając się przezwyciężyć
zawiść, urazę i poczucie winy, i pogodzić te uczucia z troską i miłością.
Widzimy, jak Noemi stara się radzić
sobie z emocjonalną rzeczywistością,
w której jest zdolna pozwolić Rut osiągnąć to, co ona sama utraciła, dając
jej przy tym współczucie i troskę.
Jednak w tym samym czasie Noemi
używa Rut, aby zaprzeczyć rzeczywistości, w której jej cykl życia dobiega końca – aż do punktu, w którym
zaprzecza osobnemu istnieniu Rut
i zlewa się z nią, „stając się” matką
dziecka Rut.
Księga kończy się w chwili, w której
Noemi postrzega siebie ponownie
jako matkę żywego dziecka, a nie
jako kobietę, która utraciła synów,
wnuki, młodość i płodność. Jak pisze
Segal – „(...)to do niego [do czytelnika, do nas – O.D.] należy zadanie
dopełnienia doświadczenia”. Innymi
32
słowy – autor korzystając ze swych
artystycznych zdolności dąży do tego,
byśmy to my, czytelnicy, pamiętali
w tym momencie – pod koniec Księgi, pod koniec żniw – że stan umysłu
Noemi będzie ponownie zmieniał się,
i będzie potrafiła być w kontakcie
z bardziej realistycznymi uczuciami,
pełnymi troski i szczodrymi. Ten proces, podobnie jak cykl natury, polega
na nieustannej zmienności stanów
umysłu.
Ora Dresner
Tłumaczenie – Lech Kalita
– psychoterapeutka, pracuje w Wielkiej Brytanii
z dorosłymi, młodzieżą i dziećmi. Jest członkinią British Association
for Psychotherapy i dyrektorem Kliniki Psychoterapii Dzieci w Londynie.
1.
2.
3.
BIULETYN NR 1/2010
Poniższy artykuł powinien być czytany w powiązaniu z oryginalnym tekstem Księgi Rut,
rozpoczynającym artykuł (przypis autora)
Wszystkie cytaty oraz formy nazw własnych pochodzą z Biblii Tysiąclecia (przyp. tłum.)
W języku hebrajskim Noemi znaczy „Moja słodycz”, zaś Mara oznacza „Gorzka” (przyp. tłum.)
33
Co kulturalnego polecamy w najbliższym czasie...?
• Wystawa „Pianiści” – fotograficzne portrety, Warszawa, foyer Filharmonii Narodowej,
7 stycznia - 7 marca 2010
• Ethno Jazz Festival – Wytwórnia Filmów Fabularnych, Wrocław, zagra: Richard Bona,
14 marca 2010
• Teatr Dramatyczny – Pociąg do Hollywood (Anzia Yezierska, Tony Kushner), Warszawa,
kwiecień 2010
• Kabareton O(Polski) – Opole, Stadion Miejski ul. Oleska 51, 9 maja 2010
• Open`er Festival – Gdynia, Lotnisko Babie Doły (Kosakowo); zagrają: Gorillaz Sound
System, Pearl Jam, Mando Diao, The Hives i Kasabian, 1-4 lipca 2010
• Międzynarodowy Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty
– Wrocław, 22 lipca-1 sierpnia 2010
BIULETYN NR 1/2010
Redaktor naczelny:
Lech Kalita
Zespół redakcyjny:
Karolina Bertrand, Aleksandra Kalita, Dorota Pruszyńska
Przemijanie – w poszukiwaniu straconego czasu...
Wydawcy:
Karolina Bertrand – tel. 0 660 782 120, www.psycholog.bertrand.pl
Małgorzata Chojnowska – tel. 0 502 058 431, www.psychoterapia.koti.pl
Anna A. Faber – tel. 508 135 852, www.gopiro.pl
Tomasz Kwiatkowski – tel. 0 604 19 00 91
Lech Kalita,
– tel. 0 502 081 720, www.psyche.med.pl
Grażyna Lewko – tel. 605 743 392
Dorota Pruszyńska – tel. 0601206323, www.psychoterapia.koti.pl
Ilona Sidło – tel. 0 692 113 235, [email protected]
Współpraca:
Anna Franzl – tel. 0 503 108 579, www.annafranzl.psyche.med.pl
Biuletyn objęty jest patronatem honorowym
Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej
Jeśli chcą Państwo:
• przekazać uwagi na temat formy oraz przemyślenia dotyczące biuletynu, prosimy napisać
na adres: [email protected]
• współpracować w zakresie autorstwa tekstów i/lub ekspozycji danych dzieł sztuki, prosimy
napisać na adres: [email protected]
lub skontaktować się bezpośrednio z członkami zespołu redakcyjnego
i wydawcami telefonicznie, mailowo albo za pomocą strony www
Pozdrawiamy,
Zespół Redakcyjny i Wydawcy

Podobne dokumenty