Załącznik: psychoanaliza-i-sztuka-xoux763e
Transkrypt
Załącznik: psychoanaliza-i-sztuka-xoux763e
BIULETYN NR 1/2010 Przemijanie – w poszukiwaniu straconego czasu... BIULETYN NR 1/2010 BIULETYN NR 1/2010 Przemijanie – w poszukiwaniu straconego czasu... Drodzy Czytelnicy, Z wielką przyjemnością oddajemy do rąk Państwa nowy biuletyn, którego celem jest upowszechnianie psychoanalitycznego sposobu myślenia o ludzkich przeżyciach i doświadczeniach, także tych, które swój wyraz znajdują w dziełach sztuki. Mamy nadzieję, że nasza idea spotka się z zainteresowaniem wszystkich chcących szerzej i głębiej myśleć o człowieku i estetycznym wymiarze życia. Psychoanaliza to dyscyplina stworzona na przełomie XIX i XX wieku przez wiedeńskiego lekarza Zygmunta Freuda (1856-1939). Dzięki pracy kolejnych pokoleń jego uczniów i następców psychoanaliza cały czas dynamicznie się rozwija. Jest ona fundamentem współczesnej psychologii i pierwowzorem wielu istniejących metod psychoterapeutycznych. Psychoanaliza zakłada, że na kształtowanie się osobowości, poza czynnikami wrodzonymi i dziedzicznymi, mają wpływ relacje z rodzicami, a także ważne doświadczenia – narodzin, seksualności, miłości i nienawiści, utraty i śmierci. Podstawą psychoanalizy jest zatem założenie, że w umyśle istnieje część nieświadoma i irracjonalna, która determinuje uczucia i zachowanie człowieka. Według Hanny Segal, brytyjskiej analityczki polskiego pochodzenia (ur. 1918r.), udana psychoterapia zawsze zawiera w sobie element głęboko pokrewny aktowi twórczemu, tak jak prawdziwe dzieło sztuki zawiera w sobie element terapii. Ora Dresner, autorka jednego z artykułów publikowanych w pierwszym numerze biuletynu, uważa, że: „Gdy próbujemy zaproponować psychoanalityczne spojrzenie na tekst literacki, nie mamy do czynienia z żywym dialogiem z postaciami (...) Jednak nasza wiedza teoretyczna i doświadczenie praktyczne sprawia, że rozumienie tekstu z perspektywy psychoanalitycznej staje się głębsze i bardziej wzbogacające. Pozwala także zrozumieć przyczyny niesłabnącej fascynacji niektórymi tekstami – pochodzi ona ze zdolności dzieła sztuki do odzwierciedlania nieustannie rozwijających się nieświadomych znaczeń ludzkich doświadczeń, w taki sposób, który wywołuje silną, nieświadomą reakcję umysłu czytelnika.” Tematem przewodnim pierwszego numeru biuletynu jest przemijanie jako proces godzenia się z utratami, które ponosimy nieodzownie w życiu. W interesującym tekście „W poszukiwaniu utraconej dojrzałości” Justyny Świerczyńskiej jest to utrata integracji własnego ja i możliwości adekwatnego funkcjonowania opartego na kontakcie z rzeczywistością . W artykule Grażyny Lewko analizującym twórczość Marcela Prousta czytamy o utracie dobrego dzieciństwa, braku bliskości z matką a jednocześnie niemożności odseparowania się od niej i niezależnego dorosłego życia. W pięknej i dojrzałej analizie „Księgi Rut” Ory Dresner czytamy o uniwersalnym cyklu życia, w którym kobieta musi poradzić sobie z kolejnymi utratami – młodości, atrakcyjności seksualnej, płodności, a także ze starością i śmiercią. Mamy nadzieję, że tematyka biuletynu oraz sposób ujęcia poruszanych zagadnień spotka się z Państwa zainteresowaniem. Wszelkie opinie dotyczące biuletynu prosimy kierować na adres mailowy: [email protected] Życzymy przyjemnej lektury. Zespół Redakcyjny BIULETYN NR 1/2010 2 Spis treści: BIULETYN NR 1/2010 Od redakcji s. 2 Psychanaliza i teatr: „W poszukiwaniu utraconej dojrzałości” na podstawie sztuki „Alicja” reżyserii Pawła Miśkiewicza – Justyna Świerczyńska s. 4 „W poszukiwaniu bliskości” na podstawie Marcela Prousta: „W poszukiwaniu straconego czasu” – Grażyna Lewko s. 9 Słowniczek pojęć psychoanalitycznych s. 16 Galeria Młodych Talentów – ekspozycja prac Justyny Krzywickiej s. 17 Księga Rut, Biblia Tysiąclecia – wprowadzenie do artykułu Ory Dresner „Żałoba i utrata w cyklu życia” s. 18 „Żałoba i utrata w cyklu życia” na podstawie Księgi Rut – Ora Dresner s. 23 Mini-informator kulturalny – Co kulturalnego polecamy w najbliższym czasie...? s. 34 3 Teatr Dramatyczny w Warszawie Alicja na podstawie Alicji w krainie czarów i Alicji po drugiej stronie lustra Lewisa Carrolla tłumaczenie: Maciej Słomczyński scenariusz: Paweł Miśkiewicz i Dorota Sajewska reżyseria: Paweł Miśkiewicz scenografia: Barbara Hanicka dramaturgia: Dorota Sajewska światło: Wojciech Puś premiera: 14 października 2008, Teatr Dramatyczny w Warszawie W poszukiwaniu utraconej dojrzałości W śród spektakli, które w znaczący sposób nawiązują do psychoanalizy jako metody interpretacji dzieła sztuki, wyreżyserowana przez Pawła Miśkiewicza Alicja zajmuje miejsce szczególne. Łącząc oniryczną poetykę powieści Carrolla z przenikliwą diagnozą ludzkiej psychiki, autor stworzył poruszającą opowieść o dojrzewaniu, w którym to, co realne, nie pojawia się nigdy, zaś to, co nieświadome, zajmuje miejsce rzeczywistości. Już pierwsza scena przedstawienia odsyła nas do podstawowej reguły analitycznej zalecanej przez Freuda. W On Beginning the Treatment czytamy: „Niech Pan sobie wyobrazi, że podczas podróży, siedząc przy oknie w przedziale pociągu, ma Pan opisać komuś, kto zajął miejsce przy drzwiach, co Pan widzi. Na koniec proszę pamiętać, że przyrzekł Pan absolutną szczerość i nie będzie pomijać niczego, co z tego czy BIULETYN NR 1/2010 innego względu nie jest przyjemne do opowiedzenia”.1 Początek spektaklu wydaje się wierną realizacją Freudowskiego zalecenia. Na scenie, zamiast scenografii inspirowanej dziewiętnastowieczną powieścią, widzimy wnętrze współczesnego pociągu. Jego lewą stronę zajmuje barowy kontuar, prawą zaś długi rząd masywnych, pomarańczowych foteli. Meble ustawione są tak, by siedzący w nich bohaterowie mogli spoglądać w okna pędzącego pociągu. Środkową część sceny zajmują automatycznie otwierane drzwi oraz, co niezwykle istotne, usytuowana po ich przeciwnej stronie widownia. To ona stanowi czwartą ścianę pociągu. To jej zaprezentowane zostaną pochodzące z nieświadomości pozornie absurdalne i alogiczne treści. Pozostaje zadać pytanie, kto jest ich autorem? Lub inaczej, czyje, wydobyte z nieświadomości, obrazy staną się materiałem teatralnej historii? Wśród 4 siedzących naprzeciw okna bohaterów dwie postaci od początku posiadają status odmienny od pozostałych - tytułowa, grana przez ponad osiemdziesięcioletnią aktorkę, Alicja, oraz siedzący tuż obok niej, jej nastoletni sobowtór. To do niej, czy też do nich, skierowane zostają słowa otwierającej spektakl piosenki – „Remember me, remember me, but ah! Forget my fate” 2 . To one również staną się adresatkami karcącej uwagi konduktorki, że jadą w niewłaściwą stronę. fot. Jan Zamoyski/ /mat. promocyjne Teatru Dramatycznego BIULETYN NR 1/2010 W niewłaściwą, czyli jaką? Kondycja Alicji, granej znakomicie przez Barbarę Krafftównę, nie pozostawia wątpliwości, że oto stajemy się świadkami próby zmierzenia się głównej bohaterki ze starością. W Lęku przed śmiercią Hanna Segal omawia przypadek 73-letniego pacjenta, który przeżył ostre załamanie psychotyczne wywołane lękiem przed zbliżającym się końcem życia. Autorka pisze: „Uważam, że mój pacjent nieświadomie bał się starości i śmierci, które postrzegał jako wyraz prześladowania i karę. Przed lękiem bronił się, sięgając poprzez rozszczepienie, idealizację i zaprzeczenie. (…) Nieświa- domie oczekiwał, że leczenie przywróci mu młodość. Wkrótce stało się jasne, że zaprzeczenie utrzymywało się dzięki idealizowaniu syna reprezentującego drugie self pacjenta, młode i idealne”. 3 Do podobnego rozszczepienia dochodzi również w Alicji. I tu, przebranej za małą dziewczynkę, staruszce towarzyszy jej drugie, młode i dziewczęce self. Self, które uchronić ma niedojrzałą kobietę przed konfrontacją z własną ograniczonością, a więc i ze śmiercią. Rozszczepiając główną bohaterkę na dwie sceniczne postacie, Miśkiewicz przekłada tym samym na sceniczny obraz to, co w przypadku pacjenta Segal pozostawało na poziomie czysto psychicznym. Niczym w marzeniu sennym, nieświadomość Alicji zyskuje tym samym swój konkretny, symboliczny wymiar. Jako niedojrzała dziewczynka-staruszka, jest teraz zarówno niedojrzałą dziewczynką, jak i równie niedojrzałą staruszką. Obie muszą zmierzyć się z własną niepewną, transgresyjną tożsamością. Szybko okazuje się, jak trudne jest to zadanie. Galeria postaci, z którymi spotykają się obie Alicje w swojej podróży ku dorosłości, to prawdziwe panoptikum ludzkich osobliwości. Perwersyjny królik, przemykający po scenie w dwuznacznym szarym prochowcu, starzejący się hippisi, Suseł i Zając, sączący wolno swoje kolorowe drinki, homoseksualna para bliźniaków syjamskich, Dim i Din, atakująca wszelką różnicę czy też stałość tożsamości, wreszcie dominująca nad wszystkimi maniakalno-depresyjna Czerwona i Biała Królowa. Wszyscy oni, uwięzieni we własnych patologiach, tworzą świat, który śmieszy i przeraża zarazem. Świat, w którym nie możliwa jest do- 5 rosłość, zaś realność rozpływa się pod naporem psychotycznych treści. Pamiętaj o mnie - proszą bohaterowie słowami zaśpiewanej piosenki - pamiętaj o mnie, ale zapomnij o moim smutnym losie. Alicja więc nie pamięta. Nie pamiętają też sami bohaterowie, wydobyci wprost z jej fantazji i wspomnień. W prowadzonym w lekko komediowym tonie spektaklu nie ma miejsca na smutek, żal czy poczucie winy. Zamiast tego stajemy się świadkami konkursów, w których nikt nie przegrywa, zagadek, w których nie ma rozwiązania, czy też iście postmodernistycznych dyskusji, w których nie możliwa jest autentyczna konfrontacja, ta bowiem zakładałaby odmienność poglądów – rzecz w istocie nie do zniesienia. Jedyną osobą, która nie należy do opisywanego świata, jest Alicja. To ona stanowi kontrapunkt wobec wydarzeń rozgrywanych na scenie. Trudność jej sytuacji polega jednak na tym, że jako fot. Jan Zamoyski/ /mat. promocyjne Teatru Dramatycznego osoba niedojrzała musi zwrócić się ku światu i tam szukać stabilnego punktu odniesienia. Alicja potrzebuje świata. Potrzebuje Innego, aby pogodzić się ze śmiercią. Niczym w procesie psychoterapeutycznym, jej niedojrzałe self musi odbyć symboliczną podróż w czasie, by tam szukać źródeł swojego istnienia. Obie kobiety rozdzielają się. Młoda Alicja z zapałem próbuje zrozumieć świat, który staje się jej udziałem. Raz po raz konfrontuje swoją dziecięcą ciekawość z przywołanym z zakamarków pamięci światem dorosłych. Niezwykła aktywność młodej bohaterki pozostaje jednak bez odpowiedzi. Biała i Czerwona Królowa nie tylko nie spełniają roli niezbędnego matczynego lustra, wobec którego możliwe staje się skonstruowanie własnego, kobiecego „ja”, ale również stanowczo odmawiają Alicji podjęcia przez nią nowej, kobiecej roli. „Dżem jutro, dżem wczoraj, ale nigdy dżem dziś” – podkreślają, zmieniając Alicję w swoją garderobianą. Ślepe wobec własnego „ja” krzyczą: „Ściąć wszystkich!”, następnie zaś pogrążają się w obawach przed tym, co się jeszcze nie wydarzyło, a co z pewnością skończy się dla nich katastrofalnie. Dziewczynka jednak nie rezygnuje. Siada na przeciwko Kota z Cheshire i zdradza mu, że chciałaby być trochę większa. Niczym opisywana przez Freuda Dora, w dwuznacznym geście próbuje dotknąć nogi mężczyzny swoją stopą. Kot jednak tylko uśmiecha się. Odsuwa swój fotel, na pożegnanie przekonując dziewczynkę, że nic nie jest takie, jakie się na pozór wydaje. W zaprzeczającym rzeczywistości geście, kobieca tożsamość Alicji po raz kolejny nie znajduje swojego potwierdzenia. Kiedy zaś Din i Dim przekonują ją, że jest wyłącznie BIULETYN NR 1/2010 6 fot. Jan Zamoyski/ /mat. promocyjne Teatru Dramatycznego fot. Jan Zamoyski/ /mat. promocyjne Teatru Dramatycznego snem Kota z Cheshire, nie zaś prawdziwą dziewczynką, jej dezintegracja wydaje się przesądzona. Alicja krzyczy: „Jestem prawdziwa!”, następnie zaś smaruje swój brzuch wyciągniętym ze słoika dżemem. Dla bohaterki ów akt naznaczenia swojego ciała czerwoną, symbolizującą krew, mazią staje się desperacką próbą osiągnięcia przez nią dojrzałości seksualnej. W świecie pozbawionym realnego kontekstu autoagresja staje się tym samym jedyną możliwą ucieczką przed pogrążeniem się w psychozie. Jak bowiem podkreśla Jowita Wycisk: „Dysocjacja, odczuwana przez podmiot jako nieprzyjemny stan obcości i nierealności zarówno otoczenia, jak i własnego ciała, staje się czynnikiem ułatwiającym dokonanie okaleczenia. Samouszkodzenie spełnia wówczas funkcję przywrócenia jednostce zwyczajnego, przeciętnego stanu percepcji przede wszystkim w odniesieniu do własnego ciała, lecz często także zewnętrznej rzeczywistości”. 4 Osiągnięcie dojrzałości w świecie, w którym przebywa Alicja, okazuje się zadaniem niemożliwym do spełnienia. Miśkiewicz precyzyjnie przy tym ustala przyczyny tej porażki, po raz kolejny odsyłając nas do literackiego pierwowzoru. Różnica wydaje się fundamentalna, choć łatwa do przeoczenia. Sięgając po dziewiętnastowieczną powieść, reżyser pomija znaczący element tej historii, mianowicie postać ojca, Króla. Ten w spektaklu nie pojawia się ani razu i to w jego nieobecności zawiera się cały dramat głównej bohaterki. Alicja w krainie czarów kończy się procesem, któremu przewodniczy, strzegący Alicji przed atakami Czerwonej Królowej, Król-sędzia. Z kolei w Alicji po drugiej stronie zwierciadła dziewczynka sama staje się Królową, odważnie krytykując matkę odmawiającą jej jedzenia. W warszawskim spektaklu próżno szukać śladu takich zakończeń. Cała historia, choć inspirowana obiema częściami powieści, rozpływa się w psychotycznym materiale. Nie ma tu miejsca na powrót do rzeczywistości, tak jak nie ma miejsca na odmienną perspektywę reprezentowaną przez osobę ojca. Młoda Alicja przegrywa. Los starszej kobiety również wydaje się przesądzony. Zaprzeczając upływowi czasu, odrzuci ona wszelką myśl zbliżającą ją do rzeczywistości. Niczym niecierpliwa dziewczynka zareaguje złością na kolejne wydarzenia. Z irytacją podkre- BIULETYN NR 1/2010 7 śli swoje rozczarowanie napotkanymi w czasie podróży rozmówcami. Odrzuci świat takim, jaki jest, podobnie jak odrzuca swoje fizyczne ograniczenia. Jest zdziwiona, kiedy okazuje się, że musi biec bardzo szybko, by pozostać w miejscu lub poruszać się dwa razy szybciej, by choć o krok przesunąć się do przodu. Z perspektywy zdziecinniałej staruszki, to nie jej bowiem brakuje sił, ale to współczesny świat jest za szybki, za głośny i trudno się w nim odnaleźć. To świat, z którym trzeba walczyć. Wrogi i pozbawiony wartości. A jednak świat jedyny możliwy do spełnienia. Wyrzucona poza wagon pociągu w desperackim geście powróci, przedostając się do środka oknem. Porzucona przez młodą Alicję, która krzycząc „Nie chce być staruszką!”, skryje się w luku na bagaże, ostatecznie zakończy swoją historię gorzkimi słowami piosenką Kurta Weila: „Tommorrow is here and always too soon”.5 Justyna Świerczyńska Justyna Świerczyńska – psychoterapeutka i teatrolog. Absolwentka Psychologii i Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego. Obecnie słuchaczka Studium Psychoterapii Psychoanalitycznej w Ośrodku Psychoterapii Psychoanalitycznej „Trójmiasto” oraz studentka Filologicznego Studium Doktoranckiego UG. Pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą warszawskiemu teatrowi TR Warszawa. Prowadzi prywatną praktykę psychoterapeutyczną. 1. 2. 3. 4. 5. BIULETYN NR 1/2010 B. Killingmo „Psychoanalityczna metoda leczenia”, GWP, Gdańsk 1995, str. 83 Pamiętaj o mnie, pamiętaj o mnie, lecz oh! Zapomnij o moim smutnym losie – tłum. autor H. Segal „Lęk przed śmiercią” w: „Teoria Melanie Klein w praktyce klinicznej”, str. 232 J. Wycisk „Okaleczania ciała”, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 2004, str. 38 Jutro jest teraz i zawsze zbyt wcześnie – tłum. autor 8 Między życiem a śmiercią, formą a treścią, brzęczeniem dzwonka a jego znaczeniem. „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta – w poszukiwaniu bliskości „Pisarz postępuje zaiste inaczej: on zwraca uwagę na nieświadomość własnej duszy, nasłuchuje, jakie tkwią w niej możliwości rozwoju i użycza im formy wyrazu artystycznego, zamiast tłumić je świadomą krytyką. A zatem pisarz sam dowiaduje się tego, czego inni muszą się nauczyć… Nie musi on jednak formułować tych prawideł, ba, nie musi ich nawet jasno rozpoznawać; wystarczy jeśli dzięki cierpliwości jego inteligencji znajdą one odzwierciedlenie w jego płodach literackich.” (Z. Freud, „Obłęd i sny w Gradivie Wilhelma Jensena”) M. Proust, „W poszukiwaniu straconego czasu”, tom VII „Czas odnaleziony”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2001 BIULETYN NR 1/2010 „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta1 to dzieło poruszające, przerażające, smutne, drażniące, rozpaczliwe. Można je czytać całe życie, znajdując w nim ciągle coś nowego w zależności od tego, w jakim momencie swojego życia jesteśmy, jaką dysponujemy wiedzą o sobie i o rzeczywistości. To książka o tym, że czegoś nie ma i bolesna próba skonstruowania czegoś, co dałoby poczucie sensu. Marcel Proust cierpiał od wczesnego dzieciństwa z powodu poważnej astmy, zmarł przedwcześnie z jej powodu. W liście do matki z grudnia 1902 roku pisał: „Prawda jest taka, że kiedy tylko poczuję się lepiej, Ty zaczynasz to wszystko niszczyć, aż znowu jest mi gorzej, bo nie możesz znieść takiego życia, które przynosi mi wyzdrowienie… To bardzo smutne, że nie mogę cieszyć się Twoją przychylnością i własnym zdrowiem.” (za: Alice Miller, „Bunt ciała” ) W swoim wielotomowym dziele, które pisał całe życie, daje wstrząsający opis przeżyć małego chłopca tęskniącego za bliskością z matką. To pragnienie, niemożliwe do zniesienia 9 i do spełnienia wypełnia chłopca tak szczelnie, że każda jego myśl i czynność jest nim skażona. Wzrastająca tęsknota wiąże się z przerażeniem z powodu nieuchronnego gniewu matki, niezadowolonej ze słabości syna. Gdy ból psychiczny i związana z nim bezradność stają się tak wielkie, że już nie można ich znieść, nagle znikają. Marcel Proust pisze: „Naraz ucisk serca ustał, ogarnęło mnie szczęście takie, jak gdy silne lekarstwo zaczyna działać i odejmie nam ból, postanowiłem w tej chwili nie próbować już zasnąć bez ujrzenia mamy, postanowiłem uściskać ją za wszelką cenę, kiedy będzie szła się położyć, mimo, iż łączyło się to z oczywistością jej gniewu. Spokój , który wypływał z zakończenia moich męczarni , wprawiał mnie w nadzwyczajną radość, nie mniej niż oczekiwanie, pragnienie i obawa niebezpieczeństwa… Wiedziałem, że postępek, na który się ważyłem, może mieć dla mnie ze strony rodziców konsekwencje najpoważniejsze, o wiele cięższe w istocie, niż mógł przypuszczać ktoś obcy: takie o jakich się mniema, że grożą za przewiny naprawdę hańbiące. Ale w systemie mojego wychowania porządek przestępstw był nie taki, jak u innych dzieci.” Matka jest pożądana i budząca lęk jednocześnie, zbliżyć się do niej, to być ukaranym, a nie zbliżyć się, to cierpieć z powodu niewysłowionego braku. Czy istnieje dobre rozwiązanie? „W poszukiwaniu straconego czasu” to próba poradzenia sobie z tym, że nie można żyć pełnią życia, ale też pragnie się tej pełni i nie chce się umrzeć. Zdania, będące swoistym dziełem sztuki, nad wyraz piękne , BIULETYN NR 1/2010 dotyczą literatury, muzyki, sztuki, która stała się dla bohatera obiektem przejściowym2 – matką i nie-matką, tak jak kocyk, czy róg pieluszki, który koi ból niemowlęcia w chwilowym rozstaniu z matką. W powieści matka pewnego dnia dostrzega smutek swojego syna, ale dla pocieszenia go czyta mu powieść George Sand, zupełnie dla chłopca niezrozumiałą. Chłopiec słucha jedynie dźwięcznego głosu matki i pięknych zdań powieściopisarki. Zwykle czytano mu coś wybitnego, ale niezrozumiałego dla małego chłopca, który sam pozostawał niezrozumianym. To forma, nie treść, stawała się swoistym kontenerem, obiektem, który uspokaja i symuluje znaczenie. Kiedy czas jest stracony? Kiedy zwykła krzątanina i codzienność traci swój sens? Kiedy dziecko nie może się bawić, a jego czas upływa, zdawać by się mogło na bezsensownym działaniu? Kiedy życie zaczyna budzić w dziecku lęk? Jaki sens ma ten bezsens (pytanie zadane przez Alfreda Waltera)? Kiedy podejmiemy wysiłek, aby zrozumieć bezsens, jaki widzimy w zachowaniu dziecka zostajemy wynagrodzeni rozumieniem, pod warunkiem oczywiście, że rozumienie i widzenie tego, co pokazują nam dzieci, nie budzi w nas lęku. Dzieci opowiadają swój świat przeżyć w mniej lub bardziej symboliczny sposób – poprzez rysunki, zabawę, identyfikowanie się z postaciami bajek, wymyślaniem postaci. Wiele dzieci, nawet bardzo małych, precyzyjnie odpowiada na pytanie, co jest ich kłopotem. Niektóre mówią, że są niegrzeczne, albo, że mają kłopot z rodzicami, albo pokazują, że czują się tak, jakby były i dzieckiem i matką jednocześnie. Inne pokazu- 10 ją w zabawie swoje sponiewieranie, opuszczenie, ból, psychiczną katastrofę i natarczywe jej powtarzanie, jakby chcąc magicznie spowodować, żeby się nie wydarzyła. Ale czasem dziecko jest nieobecne dla siebie samego. W potocznej wiedzy osadziło się już przekonanie, że bardzo ważne jest wczesne dzieciństwo. Wiedza ta jednak ma mniej lub bardziej ogólny i enigmatyczny charakter. Funkcjonuje w odszczepieniu i towarzyszy przekonaniu, że skoro nie pamięta się tego, co się w niemowlęctwie wydarzyło, to zapewne przeżycia niemowlęce – opuszczenia, zaniedbania, zabiegi medyczne, choroba matki lub ojca, albo emocjonalna nieobecność matki z powodu jej depresji poporodowej – nie mają wpływu na podejmowane decyzje życiowe, charakter nawiązywanych związków i nie-związków ( mam poczucie, że bycie w związku – nie-związku jest w naszym kraju z wojenną historią dość powszechne). Pacjenci bywają zdumieni, gdy okazuje się, że pobyt w szpitalu we wczesnym niemowlęctwie ma istotne znaczenie w ich obecnym życiu i że ujawnia się to chociażby pod postacią mniej lub bardziej świadomego lęku przed opuszczeniem. Pamięć zdarzeń utożsamiana jest z pamięcią werbalną, a skoro niemowlę nie mówi, to zapewne nie pamięta dramatu swojego niemowlęctwa. Swego czasu istniały nawet pomysły, aby operacje niemowląt odbywały się bez znieczulenia. Obecnie, mimo ewidentnych symptomów doświadczenia poważnej krzywdy w niemowlęctwie, trudno jest przekonać wielu dorosłych, że dziecku przydarzyło się coś, co przydarzyć się nie powinno. Uznaje się, że skoro BIULETYN NR 1/2010 dziecko nie może o tym opowiedzieć, to znaczy, że tego wydarzenia nie było. To tak, jakby uznać, że nie istnieje coś, czego nie możemy nazwać. Rany psychiczne mają mniejszą wagę w świadomości społecznej niż rany fizyczne, a choroby dziecka nie są analizowane pod kątem symptomów dramatu psychicznego. Im trudniejsze doświadczenia w dzieciństwie, tym bardziej są one niepamiętane, nawet wówczas, gdy już mogły być zakodowane w pamięci werbalnej. Umysł chroni się przed trudnymi przeżyciami wypierając je, co pozwala żyć. Poza pamięcią werbalną istnieje jednak pamięć emocjonalna i pamięć naszego ciała. Alice Miller pisze, że nasze ciało nie da się oszukać żadną manipulacją i pozorowaną troską, nasze ciało wie, jakiej troski i miłości potrzebuje. Marcel Proust w tomie „Czas odnaleziony” pisze: „Moja pamięć i to pamięć mimowolna , zagubiła miłość do Albertyny. Wydaje się jednak, że istnieje pamięć mimowolna w członkach ciała, blada i jałowa imitacja tamtej, która żyje dłużej niczym pewne zwierzęta i niezdolne myśleć rośliny, żyjące dłużej niż człowiek. Nogi, ramiona są pełne zdrętwiałych wspomnień” John Bowlby badał wczesne relacje matka – dziecko. Uznał, że w relacji z drugą osobą dziecko uzyskuje poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa . To poczucie pozwala mu na utrzymanie homeostazy w sytuacji dyskomfortu (homeostazy w takim znaczeniu, że dziecko nie ma poczucia psychicznego rozpadu– nie wie, co się z nim dzieje). Zapewne każdy z nas ma doświadczenie, że zidentyfikowanie i nazwanie uczucia przynosi ulgę. Dla dziecka bardzo trudnym 11 doświadczeniem jest, gdy nie wie, co się z nim dzieje, jest wówczas skłonne do identyfikowania siebie jako złego, bądź do somatyzacji przeżywanych uczuć, jeśli budzą one lęk. Poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa ma ogromny wpływ na to, jak dziecko będzie regulować swoje stany psychiczne w przyszłości. Aparat psychiczny małego dziecka jest niedojrzały i nie ma możliwości samodzielnego poradzenia sobie z uczuciami dnia codziennego. Lęki i niepokoje dziecka w normalnym rozwoju są przyjmowane przez matkę , opracowane przez nią na poziomie psychicznym i „oddane” dziecku tak, aby mogło je przeżyć. Obserwacja analityczna niemowlęcia od momentu urodzenia pokazuje, jak bardzo niemowlę zależne jest od matki, od doświadczanych przez nią uczuć oraz od jej zdolności do radzenia sobie z niepokojem i umiejętności rozpoznawania uczuć niemowlęcia. Relacja matki i niemowlęcia nasycona jest różnorodnymi, silnymi uczuciami, zarówno matki jak i niemowlęcia. Matka i niemowlę stopniowo oswajają się ze swoją obecnością. Według Dany Birksted– Breen po porodzie matka traci fantazję na temat dziecka w obliczu realnego dziecka, traci również fantazję siebie jako matki, staje się bowiem realną matką. Taką , która nie tylko się opiekuje, karmi, rozumie, ale również taką, która zawodzi, nie rozumie i złości się, jest zmęczona. Po urodzeniu dziecka kobiety uświadamiają sobie, że już zawsze będą matką . Kobieta walczy z uczuciami dobrego i złego macierzyństwa. We wczesnych tygodniach po porodzie objawia się to wzmożoną wrażliwością kobiet na BIULETYN NR 1/2010 nawet zwykłe uwagi, które odbierane są jako krytyka. Gdy w doświadczeniu kobiety nie było wystarczająco dobrej matki, ma poważny kłopot w byciu matką. Opieka nad niemowlęciem staje się za trudna. Dla niemowlęcia karmiąca pierś matki jest całym światem. Niemowlę w procesie rozwoju uczy się radzić sobie z tym, że pierś matki nie zawsze jest dostępna. Brak piersi– karmienia przeżywany jest przez nie jak prześladowanie. Budzi rozpacz niemowlęcia, złość, rozdrażnienie. Matka może doświadczać poczucia winy, ze nie jest idealną matką, a niemowlę może budzić w niej złość z powodu bezwzględnego domagania się jej opieki. Bardzo wczesne reakcje i nieświadome fantazje niemowlęcia opisała Melania Klein. Donald Winnicott – brytyjski pediatra i psychoanalityk, który obserwował relacje matek i niemowląt, uważał, że warunkiem prawidłowego rozwoju jest oddana i reagująca na potrzeby dziecka matka oraz, że niedostateczna opieka determinuje późniejszą psychopatologię. Na początku drugiej wojny światowej, gdy rodzice rozstawali się z dziećmi, posyłając je samotne w bardziej w ich odczuciu bezpieczne miejsca, ostrzegał wspólnie z Emmanuelem Millerem i Johnem Bowlbym, że rozstania z rodzicami mają poważne konsekwencje dla przyszłego funkcjonowania i rozwoju aspołecznego zachowania, a konsekwencje ran psychicznych mogą być poważniejsze niż ran fizycznych w wyniku bombardowania. Niemowlę bez matki nie istnieje – właściwie to wiemy, ale i nie wiemy. W normalnym procesie rozwoju matka chroni dziecko przed intensywnymi doznaniami zarówno 12 ze środowiska, jak i emocjonalnymi. Pozwala to na integrację psychiczną różnych stanów ego dziecka. Podczas karmienia, opieki, dotyku, czułości tworzy się jego psychiczna skóra. Ta psychiczna skóra chroni nas w naszym życiu przed nadmiarem bodźców. Anastasia Nakov (w: Psychoanaliza współcześnie. Nurt francuski. red. K. Walewska) pisze: „Obserwacja niemowląt pokazuje nam, w jaki sposób dobre doświadczenia ze środowiskiem utrwalają się i integrują w psychice dziecka i w jaki sposób od pierwszych tygodni życia są wykorzystywane w celach uspokajających, autoerotycznych i twórczych (…) W momentach wielkiej rozpaczy dziecko pozbawione «wystarczająco dobrego» środowiska matczynego i wystawione na bombardowanie przez elementy beta, «rzeczy same w sobie», nieprzekształcone przez reverie matternelle, za jedyną możliwość uspokajającego wsparcia uznaje środowisko zewnętrzne – czy to dźwiękowe, wzrokowe, kinestetyczne czy proprioceptywne”. Dziecko pozbawione matczynego oparcia poszukuje bodźca , „rzeczy samej w sobie”, która zaczyna stanowić dla niego ukojenie. W praktyce klinicznej może być to bolesne dłubanie w uchu, oku, przywieranie do dźwięku, a w obszarze obserwacji społecznych – niepokojąco duża ilość młodych i niemłodych ludzi ze słuchawkami na uszach i ze wzrokiem pozbawionym widzenia. Kim jest dziecko, dla którego ukojeniem – matką jest rzecz sama w sobie? Anastasia Nakov pisze o nieobecności dla samego siebie. „W ten sposób nieobecność dla samego siebie staje się jedynie obecnością zbyt wypełniającego lęku. Uczucie pustki tak dekoncentrujące i trudne do znie- Autor grafiki: Justyna Krzywicka BIULETYN NR 1/2010 13 sienia w przeciwprzeniesieniu jest jedynie ostateczną obroną, owocem procesu rozszczepienia, tą ostatnią barierą przeciwko niepojętemu cierpieniu, prześladowaniu, trudnemu do tolerowania podziałowi ja, groźbie rozpadu psychicznego, alienacji.” I dalej: „Twórczość może być rozumiana jako pomyślna ewolucja dziecięcego cierpienia. Bez chęci profanacji i klasyfikowania można wymienić wielu artystów,z których w większości, jeśli nie wszystkim udało się zrobić «dobry użytek» z tego cierpienia. Niestety niekiedy zdolność psychiki do zawierania i transformowania cierpienia zostają przeciążone i artyści pogrążają się ostatecznie w szaleństwie lub śmierci (…) Wszyscy artyści tworzą doświadczenie, niekiedy tragiczne, ciągłej oscylacji między twórczością – znakiem istnienia, życia oraz groźbą zguby i śmierci” ( tamże). Wspomniany na wstępie Marcel Proust, cierpiący z powodu poważnej astmy oskrzelowej, nie zdecydował się na rozwiązanie zależności od matki, umarł. Franz Aleksander zauważył związek między doświadczeniem emocjonalnym , a funkcjonowaniem układu oddechowego. Doświadczenie społeczne przełożyło się w przypadku tej zależności na poziom językowy – na przykład zwrot „wstrzymać oddech ze strachu” czy „zatkało mnie z wrażenia”. Według Aleksandra – astma oskrzelowa wiąże się z nierozwiązaną zależnością od matki. Matka ma wrażenie, że zawsze wie dokładnie, jak się dziecko czuje, czy jest głodne, zmęczone, czy jest mu zimno, określa stan psychiczny dziecka nie na podstawie jego obserwacji, a na podstawie BIULETYN NR 1/2010 własnych odczuć i potrzeb. Czy nie można się udusić? Ale też, jeśli matka zawsze wie i jej wiedza jest moją wiedzą, to gdzie jest moja wiedza, może jej nie ma, nie wykształciła się, jeśli zbuntuję się przeciwko matce, to z czym zostanę, z jaką nieobecnością, przerażającą niewiedzą? Owerbeck( za: K. Schier, „Bez tchu i bez słowa”) pisze: „Adekwatne spostrzeganie własnych potrzeb cielesnych i kontrola nad nimi są u tych pacjentów prawie niemożliwe”. Pacjentka prowadzona przez Didiera Anzieu (autora koncepcji „skórnego Ja”): „Zużywam tak mało powietrza, jak jest to tylko możliwe, po to, żeby jak najmniej zabrać moim rodzicom. Ja muszę się udusić, żeby oni mogli oddychać”( za: K. Schier, „Bez tchu i bez słowa”) Artykuł powstał w wyniku moich doświadczeń klinicznych i wynikających z nich refleksji dotyczącej konsekwencji rozumienia specyficznych doświadczeń dziecka z traumą psychiczną. Moje obserwacje wskazują na zdumiewającą niemożność łączenia przeżyć dziecka z ich dramatycznym wyrazem w jego zachowaniu. Ta niemożność w moim odczuciu ma charakter głównie emocjonalny, bo na poziomie poznawczym zwykle wiemy, że przecież dziecko jest np. po bardzo poważnie obciążającym zabiegu, czy było świadkiem dramatycznych wydarzeń, więc pewnie „jakoś” to przeżywa na swój sposób. Można sądzić, że nieświadomie dążymy do zaprzeczenia, że traumatyczne wydarzenie miało miejsce i zostawiło niezatarty i niezacieralny ślad. Poszukujemy logiki, sensu, sprawiedliwości, chcemy wierzyć 14 w nasz wpływ na nasze życie i wykluczyć rolę przypadku. Nie mamy jednak wpływu na to , w jakiej części świata się urodziliśmy, w jakiej Autor grafiki: Justyna Krzywicka BIULETYN NR 1/2010 rodzinie, z jakimi doświadczeniami, z jakim wyposażeniem biologicznym, czy podczas naszego życia wybuchnie wojna i czy pewnego dnia nie znajdziemy się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej godzinie. Dysponujemy schematami poznawczymi, ułatwiającymi nam orientację w świecie, iluzjami, przekonaniami na temat nas samych i naszych rodziców, naszego dzieciństwa. Gdy dowiadujemy się o krzywdzie dziecka nasze wyobrażenie o nas samych, naszych rodzicach, czy ważnych dla nas osobach może zadrżeć w posadach. Nieuchronne staje się pytanie, jakimi my jesteśmy rodzicami i czy rzeczywiście wszyscy byli tak mili i dobrzy w naszym dzieciństwie, jak chcielibyśmy o nich myśleć, czy my jesteśmy tak mili , dobrzy i starający się, jak lubimy o sobie myśleć. Mechanizm zaprzeczenia, jego siła i często destrukcyjna moc, to temat na inny artykuł. Wydaje się jednak istotne, aby w społeczeństwie, które dużo , albo i nie dużo mówi o wojnie i powojennych przemianach można było mówić o ranach psychicznych naszych rodziców i konsekwencjach psychicznych tych ran dla naszych dzieci i ich dzieci. Rozumienie potrzeb psychicznych dziecka, jego podatności na zranienie, stworzenie warunków do integracji psychicznej jest możliwe jedynie wówczas, gdy jesteśmy obecni dla samych siebie, aby nie było tak, jak w wierszu Octavio Paz, tłumaczonym przez Anastasię Nakov: „Stworzył sobie twarz, za nią żył, zmarł, zmartwychwstał wiele razy. Jego twarz ma teraz zmarszczki tej twarzy, jego zmarszczki nie mają twarzy”3. Marcel Proust w „Czasie odnalezionym” pisze: „Ujęcie czasu, który się ulotnił, idea lat minionych i nie oderwanych od nas, miały zostać obecnie, jakem zmierzył, tak silnie wydobyte (...) kroki rodziców (…) natarczywe, metaliczne brzęczenie, czyli przeciągły , hałaśliwy i radosny dźwięk dzwonka, który mi zwiastował (…) że mama niedługo przyjdzie (…) Istniałem, kiedym go wtedy słyszał, czyli to, że słyszę i teraz, świadczy, że nie było nieciągłości, że ani przez chwilę nie przestałem istnieć, myśleć, być świadomym siebie...”. 15 Więc może jednak jest to dobre zakończenie. Bohater Marcela Prousta odnalazł samego siebie, mógł uznać, że czas się zmienia i wyjść poza znieruchomiałość skądinąd nad wyraz pięknej formy. Już wiedział, że nawet najpiękniejszy pusty dzban jest tylko pustym dzbanem i żeby go napełnić trzeba wykonać ruch w kierunku zmiany. Grażyna Lewko Grażyna Lewko – psycholog, , psychotraumatolog, prowadzi psychoterapię dzieci i dorosłych. Uczestniczy w działaniach sprzyjających edukacji społecznej w zakresie zaburzeń posttraumatycznych u dzieci, depresji poporodowej i wczesnych relacji matka-niemowlę. Słowniczek pojęć psychoanalitycznych Obiekt przejściowy – pojęcie wprowadzone po raz pierwszy przez Donalda Winnicotta w roku 1951. Oznacza jakikolwiek materialny przedmiot (zazwyczaj coś miękkiego – kocyk czy pluszową zabawkę), któremu niemowlę przypisuje szczególną wartość, i dzięki któremu może dokonać niezbędnego przejścia od najwcześniejszej, splecionej formy relacji z matką do prawdziwego wchodzenia w relację z matką jako drugą, odrębną osobą. Psychiczna skóra – pojęcie wprowadzone przez Esther Bick w roku 1968. Według Bick psychiczna skóra służy pomieszczeniu całości doznań i doświadczeń niemowlęcia w drodze do ich integracji ku spójnemu poczuciu siebie. Wystarczająco dobra matka (wystarczająco dobre środowisko matczyne) – koncepcja rozwijana od lat 50-tych przez Donalda Winnicotta. Wystarczająco dobra matka troskliwie i uważnie opiekuje się swoim dzieckiem, popełniając przy tym nieuniknione błędy i zawodząc niemowlę w wymiarze, który jest ono w stanie znieść. Elementy beta – element powstałej w latach 60-tych koncepcji Wilfrieda Biona; elementy beta to surowe, nieprzetworzone doznania zmysłowe, pozbawione uchwytnego znaczenia. Reverie maternelle – „matczyna zaduma”, „matczyne zamyślenie” – termin pochodzący z teorii Wilfrieda Biona, a oznaczający zdolność matki do myślenia o doznaniach niemowlęcia w sposób nadający im znaczenie. Skórne Ja – nawiązująca do prac Esther Bick koncepcja wprowadzona przez Didiera Anzieu w roku 1974. Skórne ja to stworzony przez dziecko umysłowy obraz doświadczeń płynących z powierzchni ciała, używany jako przedstawienie czegoś, co zawiera treści umysłu. 1. 2. 3. BIULETYN NR 1/2010 Cytaty pochodzą z: M. Proust, W poszukiwaniu straconego czasu, Wydawnictwo Prószyński i S-ka Pojęcia związane z teoriami psychoanalitycznymi są wyjaśnione w słowniczku, załączonym na końcu artykułu (przyp. red.) El Otro, Octavio Paz 16 Galeria Młodych Talentów Justyna Krzywicka – studentka grafiki na Gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz absolwentka Państwowego Liceum Plastycznego w Gdyni Orłowie. Jej zainteresowania to głównie techniki grafiki warsztatowej, a specjalizacje to litografia oraz ilustracja. Ponadto jej pasją są podróże, fotografia, oraz historia sztuki, którą studiowała na Gdańskim Uniwersytecie. BIULETYN NR 1/2010 17 Żałoba i utrata w cyklu życia na podstawie Księgi Rut1 (4) Oni wzięli sobie za żony Moabitki: jedna nazywała się Orpa, druga nazywała się Rut. Mieszkali tam około dziesięciu lat. (5) Obaj – tak Machlon, jak i Kilion – również zmarli, a kobieta pozostała, przeżywszy obu swych synów i swego męża. (6) Wyruszyła więc Noemi i z nią jej synowe, aby wrócić z ziemi Moabu, ponieważ usłyszała w ziemi Moabu, że Pan nawiedził swój lud, dając mu chleb. „Pismo Święte”, wydanie Biblia Tysiąclecia 2003, Wydawnictwo Pallottinum Wprowadzenie – Księga Rut (1) W czasach, gdy rządzili sędziowie, nastał głód w kraju. Z Betlejem judzkiego wyszedł pewien człowiek ze swoją żoną i swymi dwoma synami, aby osiedlić się w ziemi Moabu. (2) Nazywał się ten człowiek Elimelek, jego żona – Noemi, jego dwaj synowie – Machlon i Kilion. Byli oni Efratejczykami z Betlejem judzkiego. Przybyli na ziemię Moabu i tam zamieszkali. (3) Elimelek, mąż Noemi, zmarł, a Noemi pozostała ze swymi dwoma synami. BIULETYN NR 1/2010 (7) Wyszła z tej miejscowości, którą tam zamieszkiwała, obie jej synowe z nią, i wyruszyły w drogę powrotną do ziemi Judy. (8) Powiedziała Noemi do obu swych synowych: Odejdźcie, wróćcie każda do domu swej matki, a Pan niech postępuje z wami według swej dobroci, tak jak wy postępowałyście wobec zmarłych i wobec mnie! (9) Niech Pan sprawi, abyście osiągnęły spokojne miejsce, każda w domu swego męża! Ucałowała je, ale one zaczęły głośno płakać, (10) mówiąc do niej: Nie, my wrócimy z tobą do twego narodu. 18 (11) Noemi powiedziała: Wróćcie, moje córki, czemu idziecie ze mną? Czyż mam jeszcze w swoim łonie synów, którzy mogliby zostać waszymi mężami? (12) Wróćcie, córki moje, odejdźcie, jestem bowiem zbyt stara, aby wyjść za mąż. A jeślibym nawet powiedziała: mam nadzieję, że jeszcze tej nocy będę miała męża i zrodzę synów, (13) to czyż czekałybyście na nich aż dorosną, czyż dla nich wyrzekłybyście się małżeństwa? Nie, moje córki, jestem bowiem jeszcze nieszczęśliwsza od was, gdyż podniosła się przeciw mnie dłoń Pana. (14) Znowu zaczęły głośno płakać. Potem Orpa ucałowała swoją teściową, a Rut pozostała przy niej. (15) Oto twoja szwagierka wróciła do swego narodu i do swego boga – powiedziała Noemi do Rut – wracaj i ty za twą szwagierką. (16) Odpowiedziała Rut: Nie nalegaj na mnie, abym opuściła ciebie i abym odeszła od ciebie, gdyż: gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem. (17) Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę i tam będę pogrzebana. Niech mi Pan to uczyni i tamto dorzuci, jeśli coś innego niż śmierć oddzieli mnie od ciebie! (18) Noemi widząc, że Rut uporczywie obstaje przy tym, aby iść z nią, przestała mówić do niej o tym. (19) Poszły we dwie, aż doszły do Betlejem. A gdy weszły do Betlejem, BIULETYN NR 1/2010 zawrzało o nich w całym mieście, a kobiety mówiły: Więc to jest Noemi! (20) Powiedziała do nich: Nie nazywajcie mnie Noemi, ale nazywajcie mnie Mara, bo Wszechmogący napełnił mnie goryczą. (21) Pełna wyszłam, a pustą sprowadził mnie Pan. Czemu nazywacie mnie Noemi, gdy Pan wydał świadectwo przeciw mnie, a Wszechmogący uczynił mnie nieszczęśliwą? (22) Wróciła więc Noemi, a z nią była Rut Moabitka, jej synowa, która przyszła z ziemi Moabu. Przyszły zaś do Betlejem na początku żniw jęczmienia. (Ks. Rut 1:1-22, Biblia Tysiąclecia) (1)Noemi miała powinowatego, krewnego jej męża, człowieka bardzo zamożnego z rodziny Elimeleka. Nazywał się Booz. (2) Powiedziała Rut Moabitka do Noemi: Pozwól mi pójść na pole zbierać kłosy za tym, który będzie mnie darzył życzliwością. Idź, moja córko – odpowiedziała jej Noemi. (3) Rut wyszła więc i przyszła zbierać kłosy na polu za żniwiarzami, a przypadkiem tak się stało, że było to pole Booza, który był z rodu Elimeleka. (4) A oto Booz przybył z Betlejem i powiedział do żniwiarzy: Niech Pan będzie z wami! – Niech błogosławi ci Pan – odpowiedzieli mu. (5) Zapytał Booz swego sługę pilnującego żniwiarzy: Czyja jest ta młoda kobieta? (6) Odpowiedział sługa pilnujący żniwiarzy: To jest młoda Moabitka, która przyszła z Noemi z ziemi Moabu. 19 (7) Powiedziała ona: Pozwólcie mi szukać i zbierać kłosy za żniwiarzami. Przyszła i pozostała od rana aż dotąd, a jej odpoczynek w domu był krótki. (8) Powiedział Booz do Rut: Słuchaj dobrze, moja córko! Nie chodź zbierać kłosów na innym polu i nie odchodź stąd, ale przyłącz się do moich dziewcząt. (9) Spójrz na pole, na którym pracują żniwiarze, idź za nimi. Oto kazałem młodym sługom, aby ci nie dokuczali. Kiedy będziesz miała pragnienie, idź do naczyń napić się tego, co będą czerpać młodzi słudzy. (10) Wtedy Rut upadła na twarz, oddając pokłon aż do ziemi, i zawołała: Dlaczego darzysz mnie życzliwością, tak że mnie uznajesz, choć jestem obcą? (11) Odpowiedzał jej Booz: Oznajmiono mi dobrze to wszystko, co uczyniłaś swojej teściowej po śmierci swego męża: opuściłaś ojca swego i matkę swoją, i swoją ziemię rodzinną, a przyszłaś do narodu, którego przedtem nie znałaś. (12) Niech cię wynagrodzi Pan za to, coś uczyniła, i niech będzie pełna twoja nagroda u Pana, Boga Izraela, pod którego skrzydła przyszłaś się schronić. (13) Obyś darzył mnie życzliwością, panie mój – powiedziała – oto uspokoiłeś mnie i przemawiałeś z dobrocią do swej służebnicy, chociaż nie jestem nawet równa jednej z twoich służących. (14) W czasie posiłku powiedział do niej Booz: Podejdź tu i jedz chleb, maczając swój kawałek w kwaśnej polewce. Usiadła więc koło żniwia- BIULETYN NR 1/2010 rzy, a Booz dał jej prażonych ziaren. Jadła je, a gdy nasyciła się, resztę zatrzymała. (15) Potem wstała zbierać kłosy. Booz wydał polecenie swoim sługom: Wolno jej zbierać kłosy nawet między snopami, wy zaś nie czyńcie jej wstrętów. (16) Co więcej, wyrzucajcie dla niej kłosy z pokosu i pozostawiajcie, żeby je mogła zebrać. I nie krzyczcie na nią! (17) Rut zbierała kłosy na polu aż do wieczora, a gdy wymłóciła kijem to, co zebrała, było około efy jęczmienia. (18) Wziąwszy go poszła do miasta i zobaczyła jej teściowa to, co zebrała. Wtedy Rut wyjęła i dała jej to, co pozostało jej z posiłku. (19) Gdzie zbierałaś dzisiaj kłosy – zapytała ją teściowa – gdzie pracowałaś? Niech będzie błogosławiony ten, który zaopiekował się tobą! Wtedy wyjawiła swej teściowej tego, u którego pracowała, mówiąc: Człowiek, u którego pracowałam dzisiaj, nazywa się Booz. (20) Powiedziała Noemi do swej synowej: Niech będzie on błogosławiony przez Pana, który nie przestaje czynić dobrze żywym i umarłym! I dodała Noemi: Człowiek ten jest naszym krewnym, jest jednym z mających względem nas prawo wykupu. (21) I jeszcze powiedział mi – rzekła Rut Moabitka – przyłącz się do moich dziewcząt, dopóki nie skończą całego mojego żniwa. (22) Noemi powiedziała do swej synowej, Rut: Lepiej dla ciebie, moja córko, że będziesz wychodzić z jego dziewczętami, niż mieliby cię źle przyjąć na innym polu. (23) Dołączyła się 20 więc Rut do dziewcząt Booza, aby zbierać kłosy do czasu zakończenia żniw jęczmienia i żniw pszenicy, i mieszkała ze swoją teściową. (Ks. Rut 2:1-23, Biblia Tysiąclecia) (1)Noemi, teściowa Rut, powiedziała do niej: Moja córko, czyż nie powinnam ci poszukać spokojnego miejsca, w którym byłabyś szczęśliwa? (2) Oto czyż nie jest naszym powinowatym Booz, Booz, z którego dziewczętami ty byłaś? On to właśnie dzisiaj wieczorem ma czyścić jęczmień na klepisku. (3) Umyj się i namaść, nałóż na siebie swój płaszcz i zejdź na klepisko, ale nie daj się jemu poznać, dopóki nie skończy jeść i pić. (4) A kiedy się położy, ty zauważywszy miejsce jego spoczynku, wyjdziesz, odkryjesz miejsce przy jego nogach i położysz się, a on sam wskaże ci, co masz czynić. (11) Nie lękaj się więc, moja córko; wszystko, co powiedziałaś uczynię dla ciebie, gdyż wie każdy mieszkaniec mego miasta, że jesteś dzielną kobietą. (12) Jednakże, jeśli jest prawdą, że jako krewny [twego męża] mam prawo wykupu, to jest jeszcze krewny bliższy ode mnie. (13) Pozostań tutaj przez noc, a rankiem, jeśli on będzie chciał wypełnić wobec ciebie swój obowiązek jako krewny [twego męża], dobrze będzie, jeśli go wypełni, lecz jeśli nie będzie chciał go wypełnić, to na życie Pana, ja go wypełnię względem ciebie. Śpij aż do rana! (6) Zeszła więc na klepisko i uczyniła to wszystko, co kazała jej teściowa. (14) Spała u jego nóg aż do świtu. O tej porze, kiedy człowiek nie może jeszcze odróżnić innego człowieka, wstał Booz. Mówił bowiem do siebie: Nie powinien nikt o tym wiedzieć, że kobieta przyszła do mnie na klepisko. (7) Booz po jedzeniu i piciu, w dobrym samopoczuciu poszedł położyć się na brzegu stosu jęczmienia. Wtedy Rut podeszła cicho, odkryła miejsce przy jego nogach i położyła się. (15) Powiedział [do niej]: Podaj okrycie, które masz na sobie, i trzymaj je mocno. Gdy trzymała je, odmierzył jej sześć [miar] jęczmienia i podał jej. Po czym poszła do miasta. (8) A w środku nocy Booz poczuł zimno i rozglądając się dokoła zobaczył kobietę leżącą przy jego nogach. (16) Przyszła Rut do swej teściowej, a ta zapytała ją: Co z tobą, moja córko? Opowiedziała jej Rut wszystko, co uczynił dla niej ten człowiek. (5) Odpowiedziała Rut: Wszystko, co mi powiedziałaś, wykonam. (9) Zapytał: Kto ty jesteś? Odpowiedziała: Ja jestem Rut, służebnica twoja. Rozciągnij brzeg swego płaszcza nade mną, albowiem jesteś powinowatym. BIULETYN NR 1/2010 (10) Powiedział: Błogosławiona bądź, moja córko, przez Pana! Jeszcze lepiej niż za pierwszym razem okazałaś swoją miłość za drugim razem, gdy nie szukałaś młodych mężczyzn, biednych czy bogatych. (17) Dodała Rut: Dał mi te sześć [miar] jęczmienia mówiąc: Nie możesz wrócić z pustymi rękami do swej teściowej. 21 (18) Bądź spokojna, moja córko – powiedziała Noemi – aż dowiesz się, jak potoczą się rzeczy, gdyż nie spocznie ten człowiek, dopóki nie zakończy dzisiaj tej sprawy. (Ks. Rut 3:1-18, Biblia Tysiąclecia) (1)Booz tymczasem wszedł do bramy miasta i usiadł tam. A oto przechodził krewny, o którym mówił Booz. Zawołał Booz: Podejdź, człowieku, usiądź tutaj! Tamten podszedł i usiadł. (2) Wtedy Booz wziął dziesięciu mężów ze starszyzny miasta, powiedział do nich: Usiądźcie tu! I usiedli. (3) Przemówił do tamtego krewnego: Pole, które należało do naszego krewnego, Elimeleka, sprzedaje Noemi, która wróciła z ziemi Moabu. (4) Uważałem, że należy cię o tym zawiadomić i powiedzieć ci wobec tych, którzy tutaj siedzą, i wobec starszyzny mojego narodu: jeśli chcesz nabyć to pole jako krewny, kupuj, a jeśli nie chcesz, daj mi znać, abym wiedział, gdyż nie ma nikogo przed tobą, kto by je mógł wykupić jako krewny, ja bowiem idę po tobie. Odpowiedział ów krewny: Ja wykupię. (5) W dniu, kiedy wykupisz pole z rąk Noemi – dodał Booz – weźmiesz również i Rut Moabitkę, żonę zmarłego, aby utrwalić jego imię na jego dziedzictwie. (6) Krewny ów odpowiedział: Nie mogę skorzystać z prawa wykupu, nie ponosząc szkody na swoim majątku. Wypełnij ty moje prawo krewnego, bo ja nie mogę go wypełnić. (7) A taki był dawniej zwyczaj w Izraelu co do prawa wykupu i co do zmiany: aby zatwierdzić całą sprawę, zdej- BIULETYN NR 1/2010 mował człowiek swój sandał i dawał drugiej stronie. Taki był sposób zaświadczania w Izraelu. (8) Powiedział ów krewny do Booza: Nabądź dla siebie moje prawo wykupu, i zdjął swój sandał. (9) Wtedy powiedział Booz do starszyzny i do całego ludu: Świadkami jesteście, że nabyłem z rąk Noemi to wszystko, co należało do Elimeleka, i wszystko, co należało do Kiliona i Machlona. (10) A także nabyłem dla siebie za żonę Rut Moabitkę, żonę Machlona, aby utrwalić imię zmarłego na jego dziedzictwie, aby nie zginęło imię zmarłego wśród jego braci ani wśród jego współmieszkańców. Wy dzisiaj jesteście dla mnie świadkami tej sprawy. (11) Cały lud zebrany w bramie zawołał: Jesteśmy świadkami! a starsi dodali: Niech Pan uczyni kobietę, która wejdzie do twego domu, podobną do Racheli i Lei, które to dwie niewiasty zbudowały dom Izraela. Stań się możnym w Efrata, zdobądź sobie imię w Betlejem! (12) Niech stanie się dom twój przez potomstwo, które da ci Pan z tej młodej kobiety, jak dom Peresa, którego Tamar zrodziła Judzie. (13) Booz zaślubił więc Rut i stała się jego żoną. Gdy zbliżył się do niej, Pan sprawił, że poczęła i urodziła syna. (14) Kobiety mówiły do Noemi: Niech będzie błogosławiony Pan, który nie pozwolił, aby dzisiaj zabrakło ci powinowatego z prawem wykupu. Imię jego będzie wspominane w Izraelu. 22 (15) On będzie dla ciebie pociechą, będzie cię utrzymywał w twojej starości. Zrodziła go dla ciebie twoja synowa, która cię kocha, która dla ciebie jest warta więcej niż siedmiu synów. (18) A oto potomkowie Peresa. Peres (16) Wzięła Noemi dziecko i położyła je na swym łonie. Ona też je wychowywała. na, Nachszon był ojcem Szalmona. (17) Sąsiadki nadały mu imię. Mówiły: Narodził się syn dla Noemi, nadały mu imię Obed. On to jest ojcem Jessego, ojca Dawida. H anna Segal w książce zatytułowanej „Marzenia senne, wyobraźnia i sztuka” przedstawia spostrzeżenia dotyczące procesu twórczego rozumianego jako przepracowanie pozycji depresyjnej w nieświadomości artysty. Pisze: „Nieustannie tutaj podkreślam, że źródło artystycznej kreatywności tkwi w reparacyjnych impulsach pozycji depresyjnej. Ten proces wymaga jednak uprzedniej integracji i przepracowania wcześniejszych stadiów psychicznego rozwoju. Wymaga on również integracji postrzeżeń chaosu i poczucia bycia prześladowanym, jak też idealnego stanu psychicznego, utraconego wraz z rozpoczęciem procesu integracji. Określa go dążenie do odtworzenia idealnego stanu umysłu i obiektów istniejących przed wewnętrzną dewastacją, spowodowaną pozycją depresyjną. Często celem poszukiwań staje się odzyskanie utraconego i nieosiągalnego ideału” (w: Marzenia sen- BIULETYN NR 1/2010 był ojcem Chesrona. (19) Chesron był ojcem Rama, Ram był ojcem Amminadaba. (20) Amminadab był ojcem Nachszo(21) Szalmon był ojcem Booza, Booz był ojcem Obeda. (22) Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem Dawida. (Ks. Rut 4:1-22, Biblia Tysiąclecia) ne, wyobraźnia i sztuka, 1991/2003, przeł. Paweł Dybel, s. 138-9) Segal prezentuje także swoje poglądy dotyczące roli nieświadomej symboliki i nieświadomej fantazji w procesie artystycznym: „Wszelka działalność reperacyjna zawiera w sobie pierwiastek symboliczny. Specyficznym wyróżnikiem twórczości artystycznej jest to, że cały akt reparacji polega na wytworzeniu symbolu”. I dalej, w tematcie przepracowywania pozycji depresyjnej i konfliktów edypalnych: „Symbol nie jest kopią obiektu – jest czymś stworzonym całkowicie od nowa. (...) To ustanawianie w wewnętrznym świecie jednostki rodzicielskiej pary, która spłodzi nowe dziecko” (Ibidem, s. 134). W poniższym artykule postaram się pokazać, w jaki sposób artyście udało się stworzyć – w postaci Księgi Rut – tekst zawierający elementy formalne oraz treść wyrażającą nieświadome procesy, o których pisała Segal i wywołujący żywą reakcję u tak wie- 23 lu kolejnych pokoleń czytelników. Uważam, że Księga oddziałuje na czytelnika z tak dużą mocą, gdyż odwołuje się do wczesnych, pierwotnych relacji z obiektem. Odnoszę również wrażenie, że Księga przywodzi na myśl doświadczenie przepracowywania pozycji depresyjnej jako przeżycie przewijające się przez całe życie jednostki i w kolejnych pokoleniach. Księga Rut2 jest bardzo krótka, a przy tym napisana z mylącą prostotą. Jej fabuła, wypełniająca zaledwie dwie strony Starego Testamentu, dotyczy historii pewnej rodziny. Zawierają się w niej zarówno zwyczajne wydarzenia, jak i traumatyczne utraty, prawne i rytualne wytyczne dotyczące powtórnego małżeństwa, prawa dotyczące własności oraz relacji między Żydami a obcymi. Historia życia Noemi i jej rodziny może być odbierana jako nauka o prawach religijnych i obyczajach. Dla przykładu, zawiera opis powinności najbliższego krewnego zmarłego męża, który zobowiązany jest albo ożenić się z wdową, albo udzielić jej zezwolenia by poślubiła kogoś innego. Księga to także opowieść o napięciach pomiędzy związkiem opartym na wyborze i potrzebach emocjonalnych, a wymaganiami praw i religii. Kiedy kompromis między miłością a obowiązkiem zostaje osiągnięty, wciąż mamy do czynienia z niejasnościami. Nie mamy pewności, jakie uczucia Rut żywiła wobec Booza i swojej teściowej. Nie wiemy także, czy Booz zakochał się w Rut, czy kierował się seksualnym pożądaniem, czy też może chciwością wobec majątku Noemi. Czy Rut także poszukiwała w małżeństwie jedynie BIULETYN NR 1/2010 bezpieczeństwa, czy chciała zadowolić swoją teściową, czy może rzeczywiście zakochała się? Gdyby opowieść dotyczyła tylko praw religijnych, nie biorąc pod uwagę uczuć, Rut musiałaby wyjść za najbliższego krewnego zmarłego męża, aby urodzić dzieci, a tym samym przedłużyć ród zmarłego i przytrzymać ziemię w rodzinie. Mogłaby także nie podążać za Noemi do obcego kraju; dokonała zatem wyboru – jakimi świadomymi i nieświadomymi motywami się kierowała? Postaram się pokazać, że biblijny autor z pomocą struktury opowieści, używanego języka oraz obrazów metaforycznych mówi nam, iż prawa ani racjonalne zachowania nie istnieją poza kontekstem ludzkich uczuć, oraz że to właśnie przez rozwiązania emocjonalne udaje nam się czasem osiągnąć równowagę między wymaganiami racjonalności i życia w społeczeństwie. Fabuła dzięki zastosowaniu środków artystycznych skutecznie przekazuje nam świadomość złożoności związku między zasadą rzeczywistości a zasadą przyjemności; autor tym samym obdarza tę biblijną przypowieść niesłabnącą przez pokolenia siłą. Księga Rut to jedna z niewielu ksiąg Starego Testamentu poświęconych w całości świeckim relacjom i zwyczajom, a nie relacjom między Bogiem a ludźmi. Jest także jedną z kilku ksiąg optymistycznych i dających nadzieję, opisuje bowiem miłosne i szczodre relacje, prowadzące do szczęśliwych rozwiązań, harmonijnego życia rodzinnego i harmonijnych relacji z nie-Żydami, budowy relacji między teściową i synową, „happy 24 endu” romansu Rut i Booza, szczodrości anonimowych krewnych, gościnności Moabitów, przyjęcia przez Rut zwyczajów narodu Noemi... Wszystkie powyższe wydarzenia stanowią rzadkość w Biblii, tradycyjnie kojarząc się z kojącym, niemal idealizowanym wytchnieniem. W tradycji żydowskiej imię Rut nadaje się kobiecie przechodzącej na judaizm, zaś imię Naomi oznacza tolerancyjną, szczodrą teściową. Imię Booz oznacza obrońcę bezbronnych i obcych. Czytając Księgę uświadomimy sobie jednak, że jej siła nie polega na sentymentalizmie czy szczęśliwym zakończeniu, lecz na udanej konstrukcji dzieła sztuki. Odwołując się do idei Freuda dotyczących doświadczeń estetycznych Hanna Segal (H. Segal, Marzenia senne, wyobraźnia i sztuka) cytuje fragment jego myśli: „Według mnie tym, co porywa nas z taką siłą, może być wyłącznie intencja artysty, o ile udaje mu się wyrazić ją w swoim dziele i uczynić dla nas zrozumiałą. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie chodzi tu tylko o intelektualne zrozumienie. Artysta stara się bowiem obudzić w nas tę samą postawę uczuciową, tę samą konstelację psychiczną, która zrodziła w nim impuls tworzenia (Freud, Studienausgabe 211, w: Segal, 1991/2003, s. 119) Koncepcja istnienia nieświadomych „intencji” i „rozumienia” po stronie artysty i czytelnika / publiczności stanowi psychoanalityczny wgląd Freuda, rozwijany w późniejszym czasie przez niego samego i innych – w szczególności Hannę Segal. Przyczyną niesłab- BIULETYN NR 1/2010 nącej fascynacji niektórymi tekstami jest zdolność dzieła sztuki do odzwierciedlania nieustannie rozwijających się nieświadomych znaczeń ludzkich doświadczeń, w taki sposób, który wywołuje silną, nieświadomą reakcję umysłu czytelnika. By tak się stało – owe ludzkie doświadczenia muszą odzwierciedlać pierwotne nieświadome fantazje i relacje z obiektami, charakter świata wewnętrznego mężczyzn i kobiet, oraz cykl życia. Głębokie przywiązanie kolejnych pokoleń czytelników Biblii, szczególnie kobiet, do postaci Rut i Naomi odzwierciedla nie tyle fascynację ich bezpośrednimi historiami, lecz przywiązanie – na nieświadomym poziomie – do rozpoznania nieświadomego znaczenia ich miłości i nienawiści a także do zawiłego cyklu naszego życia psychicznego. Jeśli więc odczytamy treść Księgi z perspektywy psychoanalitycznej, jako reprezentację wewnętrznego świata Noemi, różne postaci występujące w opowieści mogą być postrzegane jako reprezentacja różnych aspektów Noemi, jej wewnętrznych obiektów oraz relacji z obiektami. Takie spojrzenie pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego tekst może wywoływać wielowarstwową reakcję, lepiej rozeznać się w mnogości zawartych w nim znaczeń – czasem sprzecznych, a czasem niejasnych, oraz zrozumieć nieustającą fascynację czytelników mimo pozornie prostej, idealizującej fabuły (moglibyśmy powiedzieć, że relacja między autorem a czytelnikiem odzwierciedla relację terapeutyczną wówczas, kiedy udaje się jej zawrzeć w spójnym kształcie emocjonalnie istotne doświadczenia autora 25 za pomocą artystycznych środków formalnych oraz treści). W bezpośrednim odczytaniu Księga Rut opowiada o reakcji na żałobę i o radzeniu sobie z utratą; utratą syna przez matkę i męża przez żonę. Opowiada także o tym, jak inni w społeczeństwie reagują i pomagają w procesie żałoby i godzenia się z traumą – wydarzeniem, które zaprzecza naturalnym oczekiwaniom wobec życia. Opowieść może być także rozumiana jako opis uniwersalnego cyklu ludzkiego życia, przepracowywania etapów rozwoju i towarzyszących im utrat. Z takiego punktu widzenia, ludzkie życie znajduje w Księdze odzwierciedlenie w porach roku – a historia Noemi może być rozumiana jako sposób, w jaki każda kobieta musi poradzić sobie z utratą młodości, atrakcyjności seksualnej, płodności, ze starością i śmiercią. W wypadku Noemi, musi ona zaakceptować, że młodsze pokolenie kobiet – Rut i Orpa – może robić to, czego ona już nie jest w stanie. Rut i Orpa mogą także reprezentować młodsze aspekty samej Noemi. Noemi, aby dorosnąć, musiała pogodzić się z utratą dziecięcej zależności od rodziców i zacząć wchodzić w związki oparte na seksualności i na byciu rodzicem. Częścią tego procesu jest poczucie winy, odczuwane wobec rodziców, którzy są zostawiani, oraz z własne uczucia rywalizacyjne wobec nich, z którymi młoda kobieta musi sobie poradzić. W miarę jak godzi się ze swoimi pragnieniami by stać się taką jak rodzice, musi także pogodzić się z dziecięcymi pragnieniami bycia rodzicem. BIULETYN NR 1/2010 Struktura Księgi odzwierciedla procesy rozwojowe; od przeszłości ku teraźniejszości i przyszłości, od wątków indywidualnych do wspólnych, i – co najważniejsze – od rzeczywistości zewnętrznej do wewnętrznej. Pierwszy rozdział Księgi reprezentuje zatem głównie osobisty proces radzenia sobie ze śmiercią i utratą. Kolejne rozdziały – po powrocie do domu – rozpościerają się w szerszy krąg, w którym przeplatają się zagadnienia rozwoju kobiety i mężczyzny. Stara wdowa i młoda wdowa, obydwie muszą radzić sobie z bezdzietnością i z głębokimi uczuciami rywalizacji, winy, triumfu, miłości, troski, pragnieniami reparacji i próbami integrowania tych odmiennych stanów umysłu. Opowieść jest odbiciem takich zmagań w nas samych, oraz ciężkiej pracy, jaką wkładamy w osiągnięcie rozwiązania trudności emocjonalnych. Widzimy, jak Noemi – jak każdy z nas – idzie naprzód, regresuje się, udaje jej się poddać uczuciom miłości i troski, jest przytłoczona nienawiścią, zgorzknieniem i zawiścią – by następnie znów próbować naprawiać zniszczenia. W takim znaczeniu Księga jest pełną mocy, wielowymiarową opowieścią o ludzkiej wędrówce, tym bardziej poruszającą, że jest opowieścią o wędrówce kobiety, która musi tolerować wznoszące się młodsze pokolenie, podczas gdy ona musi pogodzić się ze swoją starością i śmiercią. Noemi uczy się uczestniczyć w odwiecznym cyklu życia, który dotknie także te młodsze kobiety oraz ich potomstwo; Segal powiedziałaby, że Noemi przepracowuje pozycję depresyjną. 26 Autor grafiki: Justyna Krzywicka BIULETYN NR 1/2010 Autor osiąga swój cel za pomocą rozmaitych metod artystycznych. Wiele mówi fakt, że w fabule występuje najdziwniejsza i pozornie paradoksalna luka – Noemi w żadnym momencie nie odnosi się bezpośrednio do swoich synów i do tego, co musiała najintensywniej względem nich przeżywać w żałobie. W Księdze nie ma niemal żadnego odniesienia wprost do nich, ani do uczuć związanych z ich śmiercią. Jest to bardzo silnie oddziałujący środek artystyczny: czy mamy odczuć, że Noemi w żadnym momencie nie jest w stanie bezpośrednio zmierzyć się z utratą swoich dzieci? Czy może fabuła opowiedziana jest w taki sposób, ponieważ opowieść w głównej mierze dotyczy wędrówki kobiety w głąb siebie? Czy główne przesłanie Księgi nie dotyczy reakcji na zewnętrzne utraty, a raczej rzeczywistości wewnętrznej, wysiłków podejmowanych na kolejnych etapach rozwoju? Rozdział Pierwszy opisuje osobistą tragedię trzech kobiet: najpierw dowiadujemy się, że Noemi i jej mąż musieli opuścić swą krainę z powodu klęski głodu i wyruszyć na poszukiwanie szczęścia w ziemi Moabu. Natychmiast po tej pierwszej utracie miejsce ma kolejna tragedia – Noemi traci męża i zostaje z dwoma synami, którymi musi się opiekować. Dziesięć lat później obaj synowie umierają, a waga tej utraty jest zwiększona przez to, że nie pozostawiają Noemi wnuków, traci więc całe potomstwo. Następuje pierwszy opis reakcji na ten łańcuch utrat: Noemi decyduje się opuścić obecny dom i powrócić do ziemi Judy. Chwilę po tym stara się odwieść swoje synowe od towarzyszenia jej w drodze, a tym samym od wyrażania przez nie miłości i oddania wobec teściowej. Noemi wyraża przy tym wiele uczuć, silnych i pełnych sprzeczności. Z jednej strony mówi: „Pan niech postępuje z wami według swej dobroci, tak jak wy postępowałyście wobec zmarłych i wobec mnie!” (1:8). Ale czy jest tylko dobra, odsyłając synowe? Czy Pan był tylko „dobry dla niej” i jej rodziny? Noemi jest jak gdyby naraz dobra i wściekła, jest troskliwa i docenia młode kobiety, a jednocześnie sarkastycznie je odrzuca. Mówi: „Niech Pan sprawi, abyście osiągnęły spokojne miejsce, każda w domu swego męża” (1:9), ale następnie z sarkastyczną złością nalega: „Wróćcie, moje córki, czemu 27 idziecie ze mną? Czyż mam jeszcze w swoim łonie synów, którzy mogliby zostać waszymi mężami?” (1:11). W tym miejscu nie tylko brutalnie atakuje młode kobiety, także do siebie odnosi się w równie ambiwalentny i wrogi sposób: z jednej strony wynosi się i stawia w miejscu najważniejszej osoby w oczach swoich synowych, jakby twierdziła, że nie tylko kochają ją w zwykły sposób i są w żałobie po mężach, ale chcą podążać za nią, gdyż jest ona w posiadaniu omnipotentnej mocy, która może ponownie dostarczyć im mężów i dzieci. W tym momencie doświadcza siebie – w oczach własnych bądź w oczach młodych kobiet – jako kogoś, kto nadal może mieć dzieci, i w związku z tym jest godny miłości; z drugiej strony Noemi wydaje się przeżywać siebie jako kogoś całkowicie bezużytecznego i niegodnego miłości, ponieważ jest za stara, by mieć więcej dzieci. Ambiwalencja miłości i nienawiści wobec siebie i innych, a także zaburzone postrzeganie rzeczywistości często są częścią reakcji na traumatyczną utratę. Na tym etapie Noemi nie jest w stanie wejść w kontakt z własnym smutkiem i skrajnym bólem, ani z bólem swoich synowych. Nie może jeszcze przechodzić żałoby we właściwy sposób, bowiem nie potafi wejść w kontakt z takim bólem ani znieść zarówno uczuć miłości, jak i złości – tak wobec tych, którzy umarli, jak i wobec tych, którzy żyją. Częstokroć pierwszą reakcją jest niezdolność do przeżywania takich uczuć jako zbyt nieznośnych. W ich miejsce staramy się zaprzeczać bólowi i bronić się BIULETYN NR 1/2010 przed nim, bądź poprzez wściekłość, nienawiść i obwinianie siebie i innych, bądź przez idealizację. Nienawiść i złość często pochodzą od uczuć ambiwalencji, wściekłości, rozczarowania w odniesieniu do innych i nas samych, które powstają w okresie silnego bólu i straty. Zwyczajne przemieszanie uczuć pozytywnych i negatywnych, z którym umiemy sobie radzić na co dzień, w okresie żałoby intensyfikuje się i może – w danym czasie – przezwyciężyć uczucia miłości do tych, którzy umarli i do tych, którzy żyją, także nas samych. Uczucia często opadają z czasem. Jeśli jednak relacje z innymi i nasza wewnętrzna relacja ze sobą nie została w pełni ustalona przed traumatycznym zdarzeniem, osoba w żałobie może utknąć w tej fazie skrajnych emocji i nie być zdolna posuwać się naprzód w naturalnym procesie żałoby. Na tym etapie biblijnej opowieści nie wiemy jeszcze, w jaką stronę rozwiną się uczucia Noemi. Początkową reakcję Noemi na traumę obserwujemy, kiedy zwraca się przeciwko sobie i swoim synowym, a pod koniec rozdziału także przeciwko Bogu, gdy mówi: „Nie nazywajcie mnie Noemi, ale nazywajcie mnie Mara3, bo Wszechmogący napełnił mnie goryczą. Pełna wyszłam, a pustą sprowadził mnie Pan. Czemu nazywacie mnie Noemi, gdy Pan wydał świadectwo przeciw mnie, a Wszechmogący uczynił mnie nieszczęśliwą?” (1:20-1:21). W tym momencie Noemi osiąga szczyt swego gniewu, wchodzi w kontakt z innym uczuciem w swoim procesie żałoby – poza gniewem znajduje w sobie uczucie 28 zgorzknienia. Zgorzknienie wydaje się uwzględniać obok złości także element introspekcji, czy też może pewnej łagodniejszej, nieagresywnej rezygnacji, coś bliższego smutkowi. Zatem kiedy Noemi może zwrócić swą złość przeciwko najwyższej potędze, jest zdolna następnie odsunąć się od swego gniewu w kierunku bardziej miłosnych uczuć i zezwala Rut, by poszła z nią. Tym samym zdaje sobie sprawę z tego, że ani ona, ani Rut nie są jeszcze w stanie odseparować się od swoich przeszłych związków i od siebie nawzajem, i wciąż wspierają się na sobie aby przetrwać (Rut „wczepia się” w Noemi); obydwie nie są jeszcze gotowe na separację. Jednocześnie Orpa, przekonana przez Noemi do powrotu do rodziców, wydaje się reprezentować zdolność Noemi do bycia niezależną kobietą, mogącą prowadzić nowe życie po stracie męża, zaś Rut mogłaby reprezentować tę część Noemi, która pozostaje związana z relacjami z przeszłości, i która wciąż potrzebuje się ich trzymać, zanim będzie potrafiła rozwinąć nowe relacje. Rozdział kończy się, pozostawiając nas z licznymi paradoksami i sprzecznymi uczuciami. Dlaczego Noemi pozwala Rut pójść ze sobą? Czy robi to dla dobra Rut, czy dla własnego? Z powodu bezinteresownej miłości, czy kierowana samolubnymi potrzebami płynącymi ze zgorzknienia? Dlaczego w ogóle Noemi decyduje się na powrót? Czy wybiera się na poszukiwanie litości, albo by odbudować swoje życie, aby pomóc Rut w nowym życiu, czy może aby odsłonić naturę Boga w oczach jego ludu? Pod koniec BIULETYN NR 1/2010 Rozdziału Pierwszego Noemi nie jest jeszcze w stanie przechodzić żałoby, choć jest smutna i zrozpaczona. Czy ostatecznie uda jej się w pełni przesunąć w stronę żalu, współczucia i troski? Kolejne rozdziały przenoszą nas na bardziej złożone etapy: wątek osobistej żałoby ewoluuje, ale jednocześnie pojawia się nowy, uniwersalny temat: czas żniw, końca i początku cyklu życia. Dalsza część Księgi opisuje sposoby radzenia sobie z utratą kobiecej młodości i płodności, gdy dojrzałe owoce spadają na ziemię. W Rozdziale Drugim zgorzkniała matka wkracza do ziemi Judy ubolewając nad swoim losem – w tym czasie zaczynają się żniwa jęczmienia. Jakie zbiory czekają starszą, dojrzałą kobietę? Czy odnajdzie zdolność wspierania miłością młodszego pokolenia, tj. Rut, podczas gdy ona sama radzi sobie z końcem jej własnego cyklu życia? Wydaje się, że takie wątki biorą górę w Rozdziale Drugim, w odróżnieniu od Rozdziału Pierwszego, który opowiadał o śmierci dwóch synów. Tutaj mamy do czynienia z młodą kobietą i starą kobietą, z dwoma obliczami życia kobiety w odniesieniu do seksualności, płodności i śmierci. Kiedy Noemi wkracza do ziemi Judy, wydaje się być osamotniona i biedna, i pierwszy raz pozwala Rut przejąć dowodzenie. Dostrzegamy, że kiedy Rut ma więcej do powiedzenia, gdy przejawia inicjatywę by zdobyć pożywienie i męża – wówczas starsza kobieta wycofuje się w cień i pozwala młodszemu pokoleniu zacząć rozwijać się własnym rytmem. Jednak, tak 29 jak poprzednio, nie dzieje się to bez sprzeczności emocjonalnych. Czy Rut dowiedziała się o Boozie od Noemi? Czy Noemi jest zadowolona, że Rut stara się zdobyć jego miłość? Czy jest rozczarowana, że jej starszy krewny zainteresowany jest płodną, młodą kobietą, a nie nią? Czy to dlatego nie podpowiada Rut wprost, by udała się do Booza? Czy to dlatego można odnosić wrażenie, że udaje, iż nie wie nic o Boozie i Rut ani o zamiarach Rut? W toku Rozdziału Drugiego Noemi przechodzi od fałszywej ignorancji do wyrachowanej, niemal brutalnej manipulacji. A więc Rut mówi do Noemi: „Pozwól mi pójść na pole zbierać kłosy za tym, który będzie mnie darzył życzliwością. Idź, moja córko – odpowiedziała jej Noemi.” (2:2). Z kolei pod koniec rozdziału: „Gdzie zbierałaś dzisiaj kłosy – zapytała ją teściowa – gdzie pracowałaś? Niech będzie błogosławiony ten, który zaopiekował się tobą! Wtedy wyjawiła swej teściowej tego, u którego pracowała, mówiąc: Człowiek, u którego pracowałam dzisiaj, nazywa się Booz.” (2:19). Czy Noemi musi radzić sobie z uczuciami zawiści i urazy, chcąc jednocześnie pomóc Rut? Czy walczy z własnymi potrzebami i ma nadzieję, że Booz żeniąc się z Rut ostatecznie dopomoże także jej? Co będzie wsparciem dla Noemi w tych zmaganiach? Gdy Noemi zachęca Rut, by uwiodła Booza, czy przeżywa konflikt między swoją chęcią zapewnienia przetrwania rodu swojego męża i synów i dopomożenia Rut, a potrzebą pogodzenia się z bolesną możliwością, że to jej synowie (a nie Rut czy Orpa) byli bez- BIULETYN NR 1/2010 płodni? Jeśli Rut urodzi dziecko, nie będzie ono potomkiem jej syna, lecz synem Rut. Czy to z zawiści Noemi nie wspomina Rut ani o majętnym Boozie, ani o drugim (anonimowym) krewnym, ani o swym własnym majątku? Noemi posiada bowiem pewną majętność do wykupienia, i że istnieje nie jeden, a dwóch krewnych, którzy mogą wykupić imię jej rodu. Tak, jakby zostawiała ostateczne rozwiązanie w rękach przeznaczenia, zbyt ambiwalentna wobec tego, co miałoby stanowić dla niej „szczęśliwe zakończenie”. Jeśli Booz rzeczywiście zakocha się w Rut, jeśli Rut uwiedzie go i urodzi syna, czy Noemi będzie łatwiej tolerować sprzeczne pragnienia i potrzeby? W Rozdziałach Drugim i Trzecim jesteśmy świadkami trudnego procesu, w którym Noemi zmaga się z akceptacją utraty młodości, jednocześnie usiłując pomóc Rut w realizacji jej potrzeb seksualnego i prokreacyjnego spełnienia. Taka ambiwalencja starszego pokolenia widoczna jest także z męskiej perspektywy, co wyraża ambiwalencja i poczucie winy Booza wobec Rut i Noemi. Dla Booza, starszego mężczyzny, młodsza kobieta jest pociągająca, co budzi poczucie winy: wobec Rut, ale także wobec Noemi, być może w związku z tym, że Booz nie wybiera kobiety, która jest jego rówieśniczką. Mówi: „Oto kazałem młodym sługom, aby ci nie dokuczali. Kiedy będziesz miała pragnienie, idź do naczyń napić się tego, co będą czerpać młodzi słudzy.” (2:9). Jakiś czas później: „zobaczył kobietę leżącą przy jego nogach. Zapytał: Kto ty jesteś? Odpowiedziała: Ja jestem 30 Rut, służebnica twoja.” (3:8-3:9). Czy to pod wpływem poczucia winy Booz udaje, że nie poznaje Rut przychodzącej do niego nocą, i czy dlatego pochlebia w tym samym czasie jej teściowej? Jest także świadomy, że na polu obok Rut pracują spragnieni młodzi mężczyźni i kobiety: zdaje sobie sprawę z tego, że oni i Rut należą do innego pokolenia, niż on sam. Podobnie jak Noemi, Booz wydaje się działać kierowany zarówno własnymi potrzebami, jak i troską wobec rodziny krewnego i miłością do Rut. Warto podkreślić, że miłość Noemi i Booza do Rut przejawia się w tych rozdziałach tak samo mocno, jak inne uczucia: być może Noemi wybrała Booza, a nie drugiego krewnego, by dać Rut kogoś, kogo znała i uważała za odpowiedniejszą dla niej partię? Booz także w dość wyraźny sposób wydaje się być kierowany nie tylko przez obowiązek wobec rodziny czy zysk finansowy, lecz przez uczucie do Rut. Jednak gdy Rozdział Trzeci dobiega końca, można odnieść wrażenie, że związek między Boozem i Noemi, oraz ich skoncentrowane na własnych interesach uczucia, są nadal dosyć silne. „Przyszła Rut do swej teściowej, a ta zapytała ją: Co z tobą, moja córko? Opowiedziała jej Rut wszystko, co uczynił dla niej ten człowiek.” (3:16) Wydaje się, że udając ignorancję – tj. pytając Rut „Co z tobą?”, „Gdzie byłaś?” – Noemi wyraża własny ambiwalentny i pełen poczucia winy stan umysłu. „Dodała Rut: Dał mi te sześć [miar] jęczmienia mówiąc: Nie możesz wrócić z pustymi rękami do BIULETYN NR 1/2010 swej teściowej.” (3:17). Przypomina to nam koniec Rozdziału Pierwszego, gdy Noemi mówi „Pełna wyszłam, a pustą sprowadził mnie Pan.”. Czy w wewnętrznym świecie Noemi Booz używa Rut by napełnić Noemi bogactwem i dzieckiem, czy też może używa Noemi by zdobyć Rut, młodą żonę? Czy Noemi usiłuje doprowadzić do zrealizowania przeznaczenia Rut jako kobiety i żony, czy może używa jej do kompensacji własnych strat? W Rozdziale Czwartym rozmaite wątki konfliktu i pojednania znajdują punkt kulminacyjny w narodzeniu syna Rut. „Kobiety mówiły do Noemi: Niech będzie błogosławiony Pan, który nie pozwolił, aby dzisiaj zabrakło ci powinowatego z prawem wykupu. Imię jego będzie wspominane w Izraelu. On będzie dla ciebie pociechą, będzie cię utrzymywał w twojej starości. Zrodziła go dla ciebie twoja synowa, która cię kocha, która dla ciebie jest warta więcej niż siedmiu synów. Wzięła Noemi dziecko i położyła je na swym łonie. Ona też je wychowywała.”(4:14-4:16). Widzimy tutaj wyraz procesu miłosnej naprawy, w którym Noemi, starsza, pozbawiona potomstwa matka, jest w stanie włączyć się – dzięki religijnym rytuałom i dzięki hojności swej synowej – w cykl życia, który będzie trwał po jej śmierci; jest to rozwiązanie, o które Noemi troszczy się jak o dziecko. Jednak natychmiast zauważamy drugą stronę konfliktu starej kobiety, która racjonalizuje swoje uczucia opierając się na społecznym uznaniu innych kobiet, i która patrzy na noworodka jak na swoje dziecko, a nie 31 dziecko Rut. To tak, jakby część Noemi nie dokonywała reparacji Rut, a raczej używała jej do utrzymania złudzenia, że ona sama jest nadal młoda i płodna, że ma żywego syna, przodka przyszłego króla: „Sąsiadki nadały mu imię. Mówiły: Narodził się syn dla Noemi, nadały mu imię Obed. On to jest ojcem Jessego, ojca Dawida.” (4:17). Po tym następuje długi spis przyszłych pokoleń, aż do Króla Dawida, co wydaje się wyrażać desperacką potrzebę Noemi do wzmocnienia tej strony jej konfliktu („Obed” w języku hebrajskim oznacza bądź „niewolnik”, bądź „robotnik”; te dwa znaczenia wywodzą się z jednakowego rdzenia o-b-d ). W artykule „Sztuka i pozycja depresyjna” Hanna Segal napisała: „Akt twórczy w swoim głębinowym wymiarze odnosi się do nieświadomej pamięci harmonijnego, wewnętrznego świata oraz do doświadczenia jego destrukcji; to znaczy, że u jego podstawy tkwi pozycja depresyjna. Impuls artystyczny polega na próbie odzyskania i odtworzenia tego utraconego świata. Środkiem do tego jest stworzenie równowagi między „złymi” i pięknymi elementami w taki sposób, aby w odbiorcy nastąpiło utożsamienie z tym procesem. Doświadczenie estetyczne wymaga wykonania określonej psychicznej pracy przez odbiorcę (...). Nie chodzi bowiem tylko o to, aby odbiorca utożsamił się z twórcą, w ten sposób stając się zdolnym do doświadczenia głębszych uczuć niż te, do których byłby zdolny pozostawiony sobie samemu; musi on również mieć poczucie, że to BIULETYN NR 1/2010 do niego należy zadanie dopełnienia doświadczenia estetycznego” (Segal, 1991/2003, s. 133). Wydaje się, że adekwatne w tym punkcie byłoby odwołanie się do cytatu, którym rozpoczęłam mój artykuł: „To ustanawianie w wewnętrznym świecie jednostki rodzicielskiej pary, która spłodzi nowe dziecko” (Ibidem, s. 134). I dalej: „Dzieło sztuki jest wówczas odczuwane jako żyjące swoim własnym życiem oraz jako wytwór, który przeżyje artystę” (Ibidem, s. 135) Uczucia każdego starszego pokolenia, szczególnie kobiet wobec dzieci i wnucząt, są tak przepełnione konfliktami i zmaganiami, jak każdy proces żałoby. Wszyscy toczymy nieustanną walkę, starając się przezwyciężyć zawiść, urazę i poczucie winy, i pogodzić te uczucia z troską i miłością. Widzimy, jak Noemi stara się radzić sobie z emocjonalną rzeczywistością, w której jest zdolna pozwolić Rut osiągnąć to, co ona sama utraciła, dając jej przy tym współczucie i troskę. Jednak w tym samym czasie Noemi używa Rut, aby zaprzeczyć rzeczywistości, w której jej cykl życia dobiega końca – aż do punktu, w którym zaprzecza osobnemu istnieniu Rut i zlewa się z nią, „stając się” matką dziecka Rut. Księga kończy się w chwili, w której Noemi postrzega siebie ponownie jako matkę żywego dziecka, a nie jako kobietę, która utraciła synów, wnuki, młodość i płodność. Jak pisze Segal – „(...)to do niego [do czytelnika, do nas – O.D.] należy zadanie dopełnienia doświadczenia”. Innymi 32 słowy – autor korzystając ze swych artystycznych zdolności dąży do tego, byśmy to my, czytelnicy, pamiętali w tym momencie – pod koniec Księgi, pod koniec żniw – że stan umysłu Noemi będzie ponownie zmieniał się, i będzie potrafiła być w kontakcie z bardziej realistycznymi uczuciami, pełnymi troski i szczodrymi. Ten proces, podobnie jak cykl natury, polega na nieustannej zmienności stanów umysłu. Ora Dresner Tłumaczenie – Lech Kalita – psychoterapeutka, pracuje w Wielkiej Brytanii z dorosłymi, młodzieżą i dziećmi. Jest członkinią British Association for Psychotherapy i dyrektorem Kliniki Psychoterapii Dzieci w Londynie. 1. 2. 3. BIULETYN NR 1/2010 Poniższy artykuł powinien być czytany w powiązaniu z oryginalnym tekstem Księgi Rut, rozpoczynającym artykuł (przypis autora) Wszystkie cytaty oraz formy nazw własnych pochodzą z Biblii Tysiąclecia (przyp. tłum.) W języku hebrajskim Noemi znaczy „Moja słodycz”, zaś Mara oznacza „Gorzka” (przyp. tłum.) 33 Co kulturalnego polecamy w najbliższym czasie...? • Wystawa „Pianiści” – fotograficzne portrety, Warszawa, foyer Filharmonii Narodowej, 7 stycznia - 7 marca 2010 • Ethno Jazz Festival – Wytwórnia Filmów Fabularnych, Wrocław, zagra: Richard Bona, 14 marca 2010 • Teatr Dramatyczny – Pociąg do Hollywood (Anzia Yezierska, Tony Kushner), Warszawa, kwiecień 2010 • Kabareton O(Polski) – Opole, Stadion Miejski ul. Oleska 51, 9 maja 2010 • Open`er Festival – Gdynia, Lotnisko Babie Doły (Kosakowo); zagrają: Gorillaz Sound System, Pearl Jam, Mando Diao, The Hives i Kasabian, 1-4 lipca 2010 • Międzynarodowy Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty – Wrocław, 22 lipca-1 sierpnia 2010 BIULETYN NR 1/2010 Redaktor naczelny: Lech Kalita Zespół redakcyjny: Karolina Bertrand, Aleksandra Kalita, Dorota Pruszyńska Przemijanie – w poszukiwaniu straconego czasu... Wydawcy: Karolina Bertrand – tel. 0 660 782 120, www.psycholog.bertrand.pl Małgorzata Chojnowska – tel. 0 502 058 431, www.psychoterapia.koti.pl Anna A. Faber – tel. 508 135 852, www.gopiro.pl Tomasz Kwiatkowski – tel. 0 604 19 00 91 Lech Kalita, – tel. 0 502 081 720, www.psyche.med.pl Grażyna Lewko – tel. 605 743 392 Dorota Pruszyńska – tel. 0601206323, www.psychoterapia.koti.pl Ilona Sidło – tel. 0 692 113 235, [email protected] Współpraca: Anna Franzl – tel. 0 503 108 579, www.annafranzl.psyche.med.pl Biuletyn objęty jest patronatem honorowym Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej Jeśli chcą Państwo: • przekazać uwagi na temat formy oraz przemyślenia dotyczące biuletynu, prosimy napisać na adres: [email protected] • współpracować w zakresie autorstwa tekstów i/lub ekspozycji danych dzieł sztuki, prosimy napisać na adres: [email protected] lub skontaktować się bezpośrednio z członkami zespołu redakcyjnego i wydawcami telefonicznie, mailowo albo za pomocą strony www Pozdrawiamy, Zespół Redakcyjny i Wydawcy