Grupa I - Pracownie Orange

Transkrypt

Grupa I - Pracownie Orange
Grupa I
Autorzy:
- Natalia Fijałkowska – Pracownia Orange Niedrzwica Duża,
- Zofia Bryda – Pracownia Orange Czerniejów
- Karolina Zawadzka – Pracownia Orange Radzyń Podlaski
Lato tego roku było upalne. Każdy dzień był niezwykły i pełen wrażeń. Wydarzyło się
mnóstwo ciekawych przygód, które spędziłam z moją przyjaciółką - Julią. Zacznę moją
opowieść od pierwszego dnia wakacji.
Kiedy wstałam, usłyszałam cudowny śpiew ptaków. Leżałam na łóżku i
przysłuchiwałam się temu zjawisku, kiedy poczułam jak melodia staje się głośniejsza. Nagle
do mojego pokoju wleciał malutki żółty ptaszek. Usiadł na moim regale z książkami, było to
dziwne, ponieważ ptaki zazwyczaj boją się ludzi. Przez dłuższy czas panowała cisza, aż nagle
usłyszałam kroki mamy i ptak odleciał. Mama powiedziała, abym wstała, zjadła śniadanie i
poszła z nią na zakupy. Przebrałam się, wzięłam prysznic i zeszłam na dół. Na stole czekały
na mnie grzanki i herbata. Razem z moim bratem zjedliśmy śniadanie. Po śniadaniu razem z
mamą poszłam na zakupy. W sklepie zobaczyłam Agatę - dziewczynę z mojej klasy, której
strasznie nie lubię. Przeszłam parę metrów od niej i na szczęście mnie nie zauważyła, Dzisiaj
nie miałam ochoty nawet się z nią kłócić. Po zakupach, przyszła do mnie moja przyjaciółka
Julka i razem poszliśmy w nasze ulubione miejsce. Podczas drogi Jula opowiadała mi o tym,
jak stała się pośmiewiskiem całej szkoły po tym, jak Agata podstawiła jej nogę. Dlatego
właśnie nie lubię Agaty, jest złośliwa i apodyktyczna.
Kiedy Julka kończy swoją opowieść, akurat jesteśmy na miejscu. Przeciskamy się
przez drzewa i znajdujemy się na łące. Różnobarwne kwiaty rosną w rabatkach, a drzewa
lekko kołysze wiatr. Pomiędzy dwoma dębami wisi huśtawka, którą ja i Julka zrobiłyśmy dwa
lata temu. Po lewej stronie płynie niewielki strumień, nad którym zwisają kosmyki płaczącej
wierzby. Na środku naszej łąki stoi stolik z białymi krzesłami, który wzięłam z domu,
ponieważ nie był już potrzebny. To miejsce znalazłyśmy przypadkowo, wracając ze szkoły.
Zobaczyłyśmy sarnę wychylającą się zza drzew, a moja przyjaciółka lubi robić zdjęcia i
akurat miała przy sobie aparat. Przeciskałyśmy się przez krzewy, aż wreszcie ujrzeliśmy to
cudowne miejsce i tak właśnie przychodzimy tu już od pięciu lat.
Dzisiaj postanowiłyśmy wyplewić kolejną część placu. Poszłyśmy po przyrządy, które
będą nam potrzebne. W naszym schowku, którym jest pęknięte drzewo, przechowujemy
łopaty, grabie i gracki. Wzięłyśmy, co nam było potrzebne, i poszłyśmy wykonać ciężką
pracę. Postanowiłyśmy, że ja będę plewić obok strumienia, a Julka niedaleko huśtawki. Po
dłuższym czasie natrafiłam na dziwny kamień, wstałam i przed moimi oczami ukazała się
studnia, a z niej wydobywał się oślepiający blask.
Gdy podeszłam do niej wypowiedziałam słowo: halo – jakie się mówi gdy się
podchodzi do studni. Od razu jak je tylko wypowiedziałam otworzył się jakiś tajemniczy
korytarz. Szybko zawołałam Julkę i weszłyśmy do niego. A potem zobaczyłyśmy łąkę pełną
kwiatów. Nagle z zarośli wybiegł mały krasnoludek powiedział tak „Chodźcie ze mną”. Ja i
Julka stałyśmy jak kołki, ale po krótkim czasie ocknęłyśmy się i poszłyśmy za krasnoludem.
Szłyśmy prawie godzinę i doszłyśmy do miasteczka, w którym panował smutek i
przygnębienie. Mieszkańcy owej krainy byli pogrążeni w żałobie po śmierci królowej
Prudencji. Osierociła ona bowiem córeczkę Izabelę, która była najcudowniejszym dzieckiem
w królestwie. Ojciec małej królewny był dzielnym wojownikiem i ciągle ze swoim wojskiem
wyprawiał się na wojny.
1
Krasnoludek gwałtownie pociągnął mnie za rękę. Biegnąc, potknęłam się o kamień.
Poczułam silny ból głowy i zobaczyłam mroczki przed oczami. Kiedy odzyskałam
świadomość, zobaczyłam przerażoną Julkę stojącą nade mną.
- Kasia, wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak. Co się stało?
- Zemdlałaś. Pewnie z przemęczenia.
- Pewnie masz rację.
- Poczekaj tutaj chwilę. Pójdę tylko posprzątać i odprowadzę Cię do domu.
- Dobrze.
Julka zrobiła to co powiedziała. Wzięła mnie pod ramię. Wracałyśmy przez ciemny
las, tą samą drogą co zawsze. Nagle usłyszałyśmy łamanie gałęzi. Przestraszyłyśmy się.
Zobaczyłyśmy chłopaka. Podszedł do nas. Serce podskoczyło mi do gardła.
- Hej - powiedział miłym tonem. Wyglądał gdzieś około na 18 lat.
- Cześć - odpowiedziałyśmy łamiącym się głosem.
- Co takie ładne dziewczyny robią same w lesie?
Nic mu nie odpowiedziałyśmy. Odeszłyśmy kilka kroków, a potem czym prędzej
wybiegłyśmy z lasu. Każda z nas poszła w swoją stronę. Julka mieszkała dwie ulice ode mnie.
Weszłam do domu. Zjadłam kolację i weszłam na facebook’a. Zdziwiło mnie to, że Julki
jeszcze nie było. Po chwili usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam. Była to mama Julki.
Powiedziała, że Julka jeszcze nie wróciła do domu. Przestraszyłam się. Szybko się ubrałam i
pobiegłam na dwór.
Wiedziałam gdzie może być, oczywiście na łące. Biegłam ile sił, ale biegi nie są
moją najmocniejszą stroną, więc co chwilę zatrzymywałam się aby nabrać sił na dalszą drogę.
Musiało się coś złego wydarzyć - potknęłam się o kamień i upadłam, akurat na rozbitą
butelkę. Poczułam okropny ból w dłoniach. Czułam jak krew płynie po mojej kurtce, ale nie
mogłam zawieźć Julki. Zdjęłam z szyi apaszkę i owinęłam nią ręce. Kiedy byłam przy
wejściu na plac ujrzałam małe światełko, które jaśniało w mroku. Weszłam do lasku i
ujrzałam Julkę siedzącą przy studni i kogoś jeszcze, oraz lampę naftową wiszącą na drzewie.
To pewnie ją widziałam przy wejściu – pomyślałam. Trochę się przeraziłam, ale nie na długo.
Podeszłam bliżej, a wtedy ta nieznajoma osoba odwróciła się ku mnie, już
wiedziałam, że to ten sam mężczyzna, którego widziałam dzisiaj wychodząc z moją
przyjaciółką z łąki. Jula przywitała mnie i powiedziała abym wysłuchała mężczyzny, który
siedział obok niej. Kiwnęłam głową, miałam mnóstwo pytań do Julki na przykład: co ona tu
robi, czy dobrze się czuje przychodząc tutaj o 11 w nocy z tym nieznanym człowiekiem, ale
coś mi mówiło abym się powstrzymała. Mężczyzna wyglądał inaczej niż wcześniej, miał na
sobie długi czarny płaszcz, skórzane buty oraz kapelusz. Usiadłam na kamieniu i wtedy zaczął
swoją opowieść:
- Nazywam się Walt, pochodzę z Królestwa Dorm, w którym dzisiaj była Kasia. Jak wiesz
Kasiu studnia służy do tego, aby wchodzić do Królestwa, ale niedługo studnia zostanie
zniszczona. Całe to miejsce, które teraz widzimy zostanie zniszczone, a Królestwo razem z
nim. Królowa nie mogła wam, o tym powiedzieć, ale mówię wam o tym ja. Aby zapobiec
katastrofie musicie wejść do studni, następnie odnaleźć drzewo zwane Dwunastokorzennym,
a nie jest to łatwe. Znajduje się w nim czerwony kamień, który musicie wziąć. Następnie
musicie wrócić do waszego lasu i umieścić ten kamień w ogromnym dębie, który rośnie tuż
przed nami - mówiąc to wskazał drzewo. - Macie na to dwa dni. Będziecie musieli przez
długie lata strzec, aby nikt nie wyjął kamieni, bo jeśli to się stanie nasze Królestwo zostanie
zniszczone oraz ten las i już nigdy nie będzie istniał. Pozostało jeszcze tylko jedno pytanie,
czy zgadzacie się wypełnić to zadanie?
Julka wyglądała na zmieszaną, więc musiałam jej wszystko wyjaśnić. Moja
przyjaciółka kocha przygody, więc po namyśle odparła:
2
- Tak.
Ja nie byłam tego pewna, ale musiałyśmy ocalić łąkę, a poza tym gdzie Jula tam i ja, więc
odparłam:
- Zgadzamy się.
- To świetnie - odparł.
Stanęłyśmy na brzegu studni i już miałyśmy wskoczyć kiedy usłyszałyśmy krzyk
Walta:
- Mapa! - mówiąc to wręczył nam niewielką kartkę złożoną na pół.
Wzięłam ją i razem z Julką wskoczyłyśmy w otchłań. Okazało się, że studnia
przeniosła nas do szafy w domu mojej babci… Trochę bałaganu tam narobiłyśmy.
Gdy Julka i ja posprzątałyśmy odprowadziła mnie do domu. Następnego dnia
zadzwonił dzwonek do drzwi otworzyła je moja mama, a za drzwiami stała Julka cała,
spłakana powiedziała .
- Kasia muszę ci coś powiedzieć. Śnił mi się sen, w którym pewien człowiek o imieniu Oran
zabił moja mamę i twoją - mówiła Julka.
- Wiem chodźmy do mojego tajemnego miejsca. Ukrywałam przed tobą to, że w drzewie są
tajemne drzwi i wchodzi się nimi do pewnego królestwa „karzełków”.
- Chodź - powiedziałam.
- Dobrze.
Weszłyśmy, a tam pustka tylko na środku pola samotne to drzewo, którym się
wchodzi i wychodzi. Szłyśmy i weszłyśmy do jakiegoś tunelu, a w nim małe dziecko cale
okaleczone stało przed nami i krzyczało.
- MAMO - Miałam akurat na szyi apaszkę i wytarłam krwawiące miejsca.
- To Oran!
- Kto? - spytałam.
- ORAN.
- Julka, a może to ten z twojego snu.
- Może – odparła Julka.
Wzięłyśmy ją za rączkę, a ona zaprowadziła nas do miasta, gdzie wszędzie każdy
kradł, nawet sędzia. Bardzo się bałyśmy. Madzia, bo tak się nazywa ta dziewczynka, skuliła
się do moich nóg. Tylko nauczycielki nie kradły więc zaprowadziłyśmy ja do pewnej szkoły.
Pewna nauczycielka zaopiekowała się Madzią i schowały się w szkolnej piwniczce.
Po dwóch godzinach się obudziłam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to był
tylko zły sen. Poczułam chłód na moim ciele, ale nie mogłam wrócić do domu. Musiałam
znaleźć Julkę. Postanowiłam sprawdzić jeszcze raz wszystkie możliwe miejsce, gdzie
mogłaby znajdować się moja przyjaciółka. Po paru chwilach wędrówki znalazłam
opakowanie po jakiś lekach na bezsenność. W głowie miałam czarne myśli. Była już godzina
23. Postanowiłam, wrócić jak najszybciej do domu i tam opracować plan dalszego działania.
Po powrocie do domu sen zmorzył mnie całkowicie.
Następnego dnia obudził mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Była to
mama Julki. Odebrałam.
- Słucham?
- Kasiu, to ja, mama Julki. Wróciła już do domu, ale w ogóle się do mnie nie odzywa. Wiesz,
może o co chodzi?
- Nie, nie wiem, Zaraz po śniadaniu przyjdę do niej.
- Dobrze, czekamy.
Mama Julki się rozłączyła. Szybko zjadłam śniadanie, ubrałam się i poszłam do Julki.
Zapukałam, otworzyła mi drzwi jej mama.
- Julka na ciebie czeka w swoim pokoju - powiedziała.
Szybko pobiegłam po schodach na górę. Julka leżała na łóżku.
3
- Co się stało? - zapytałam, podchodząc do niej.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć…. Zakochałam się.
- Tak? Cieszę się, a jak on ma na imię?
- Arek.
- Znam go? Przystojny jest?- zarzuciłam ją pytaniami.
- Spotkaliśmy go wczoraj w lesie…
- Przecież on jest od nas starszy - przerwałam jej.
- No i co z tego? Wiek to tylko liczba.
- Uważaj tylko, żeby cię nie skrzywdził. Każdy facet jest taki sam.
- Ale nie on, jest inny, wyjątkowy. Kochamy się.
- No dobrze. Kiedy mnie z nim zapoznasz?
- Dzisiaj mam się z nim spotkać i z jego kolegami. Dołącz do nas.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Ale okay, zgadzam się, to o której?
- O 22 w lesie.
- Tak późno?
- Oj nie przesadzaj. To do 22 w lesie.
- Okej. Cześć.
Poszłam do domu. Czas mi szybko zleciał. Niczym się obejrzałam i była już 21.30.
Trzeba już się zbierać. Po 10 minutach drogi byłam już na miejscu. Nie mogłam znaleźć
Julki. Nagle podjechał samochód. Schowałam się za drzewami. Wyszło z niego 3 chłopaków i
Arek. Po chwili przyszła Julka. Nie zobaczyła mnie. Poszła przywitać się z Arkiem i jego
kolegami. Z ust kolegów padały różne obraźliwe słowa, ale Julka się tym nie przejmowała.
Nie podobało mi się to towarzystwo. Chciałam stamtąd pójść. Nagle Arek poszedł zapalić
papierosa, a koledzy zaczęli się przystawiać do Julki. Wyszłam z mojej kryjówki, żeby jej
pomóc. Wtedy złapał mnie kolega Arka…
Pięknie, już po nas- pomyślałam. Teraz chciałabym być gdziekolwiek, nawet w tym
całym Królestwie Dorm. I w tej chwili stało się coś niezwykłego - jasne światło rozbłysło tak
mocno, że nie mogłam nic zobaczyć. Kiedy poczułam, że światło znikło otworzyłam oczy. W
tym momencie ujrzałam las, dużo kwiatów, jeziorko i kilka zwierząt. W pierwszej chwili
miałam wrażenie, że to nasze tajemnicze miejsce, ale to było Królestwo Dorm. Leżałam na
miękkiej trawie, a koło mnie ktoś jeszcze. Zbliżyłam się i zobaczyłam Julkę, a koło niej mapę,
którą niegdyś wręczył nam Walt. Nagle usłyszałam głos Julii:
- Zapewne nadszedł czas na wypełnienie misji.
- Też tak myślę, tylko jak my się tu znalazłyśmy? – zapytałam.
Kiedy usłyszałam swoje słowa nagle mnie olśniło:
- Wtedy, gdy złapał mnie kolega Arka, pomyślałam, że chcę być właśnie tu – powiedziałam.
- Czyli musimy zacząć misję - mówiła Julka.
Spojrzałyśmy na mapę, wynikało z niej, że na początku musimy znaleźć jakąś
jaskinię, a potem starą chatę, a potem drzewo. Podeszłyśmy do jeziora, aby się napić wody.
Woda w nim była tak czysta, że można było się w niej przejrzeć. Wtedy w odbiciu wody
zauważyłam, że nad nami ktoś stoi. Odwróciłam się i zobaczyłam Walta, wtedy zaczął
mówić:
- Dzień dobry jak się spało?
- Spało? O co chodzi? - zapytałam
- Wszystko co się wam zdarzyło po tym jak wskoczyłyście do studni, to był sen: szafa babci,
Madzia i inne rzeczy, ale Arkowi musicie pomóc, jeśli nie pomożecie mi, jest moim synem.
Trafiłyście w nieodpowiednie miejsce studni, zapomniałem wam powiedzieć, że musicie
wskoczyć w sam środek, przepraszam.
- Nic się nie stało, mamy zacząć misję już teraz?- zapytała Julka
4
- Tak, musicie zacząć ją jak najszybciej, pamiętajcie macie mało czasu - po tym jak
wypowiedział te słowa zniknął.
Kiedy się napoiłyśmy, byłyśmy już gotowe do drogi, Szłyśmy przez rozległą łąkę i las
bardzo długo. Po kilku godzinach wędrówki ujrzałyśmy wejście do jaskini. Weszłyśmy do
środka i zobaczyłyśmy ogromną przepaść.
- Jak my się przez nią przedostaniemy? - zapytała Julka.
- Nie wiem, może spróbujmy przejść po tych kamieniach co są we wnętrzu przepaści.
Miałam na myśli coś w rodzaju wspinaczki, a te kamienie to było jedyne wyjście i nie
były głęboko, musiałyśmy być tylko bardzo ostrożne. Wreszcie się zdecydowałam – idziemy.
Szliśmy bardzo powoli i ostrożnie. Nagle Julce obsunął się kamień i prawie spadła, ale na
szczęście podałam jej rękę. Potem gdy weszłyśmy Jula powiedziała:
- Chyba złamałam nogę i muszę wrócić do domu, Kasia.
- Przykro mi.
- Nic się nie stało - powiedziała Julka.
Przez chwilę czułam krople na twarzy. Ja i Jula teleportowałyśmy się. Otworzyła nam
mama Julki, która powtarzała „Córusiu gdzie jesteś”. Jak widać Julki długi czas nie było.
Nagle poczułam silny ból głowy i ujrzałam ciemność. Dopiero teraz zorientowałam się,
że siedzę związana w bagażniku. Próbowałam uwolnić ręce, aby móc wydostać się stamtąd.
W pewnym momencie poczułam zapach perfum, jakie używa Jula. Kiedy zdołałam się
rozplątać wyciągnęłam z kieszeni telefon, aby zobaczyć, czy osobą która siedzi koło mnie jest
moja przyjaciółka. Na szczęście to ona. Poczułam ulgę, ale nadal nie wiedziałyśmy jak się
stąd wydostać. Nagle bagażnik się otworzył. Wstrzymałam oddech. Razem z Julką
ujrzałyśmy znajome twarze - byli to koledzy Arka. Zaczęli się ironicznie śmiać.
- Dobrze się bawiłyście? - zapytali drwiącym głosem.
- O co Wam chodzi? Gdzie jest Arek? - zapytała Julka.
- Spokojnie. Zostawiliśmy go w odpowiednim miejscu. Żyje.
- Czego wy od nas chcecie?
- Arek miał u nas dług. Wy musicie go spłacić.
- Jaki dług? Arek taki nie jest!- zapytała roztrzęsiona Julka.
- Jasne, jasne, udowodnił nam to wczoraj.
Jaki ten Arek jest głupi - pomyślałam w myślach. Nie chciałam tego mówić na głos. I
tak mamy duże kłopoty. Zaprowadzili nas do domku nad jeziorem. Kiedy tam weszłyśmy
panował porządek, a na stole było dużo jedzenia. W tej chwili koledzy Arka zamknęli za nami
drzwi i powiedzieli:
- Będziecie tu siedzieć tak długo, aż załatwimy z Arkiem pewne sprawy.
- Ale jakie sprawy? - zapytałyśmy.
- Dowiecie się w swoim czasie.
I wyszli. Bałyśmy się. Zrobiło się ciemno. Postanowiłyśmy, że pójdziemy spać.
Zapadłam w głęboki sen. Śniło mi się, że jestem Arkiem.
Otwieram oczy i jestem cały obolały. Czuję jak pulsują mi nerki, stopy przeszywają mi
ciarki, a moje skronie puchną. Muszę przypomnieć sobie, jak to było. O 22 z chłopakami
poszedłem się spotkać z Julką i z jej koleżanką. Odszedłem, zapaliłem papierosa. Odwróciłem
się i zobaczyłem, jak Krzysiek i Kuba szarpią dziewczyny. Szybko do nich podbiegłem. Obok
nich leżała pusta butelka. Przestraszyłem się. Zacząłem się szarpać z chłopakami i w tym
momencie dziewczyny upadły. Chłopcy skupili się na mnie, nie zwracając uwagi na
dziewczyny. Nie miałem siły się podnieść. Marek z Konradem wzięli dziewczyny, związali je,
włożyli do bagażnika i odjechali. W tym momencie zacząłem krzyczeć:
-Dziewczyny, odnajdę was!..
Gdy budzę się Julka już nie śpi. Jesteśmy w jakimś pomieszczeniu, w którym jest
potwornie ciemno.
5
- Hej! - powiedziałam w jej stronę.
- Cześć, masz jakiś pomysł w jaki mogłybyśmy się wydostać z tego budynku? - zapytała
- Jak na razie nic mi nie przychodzi do głowy, gdybyś się nie spotykała z tym beznadziejnym
Arkiem nie było by nas tutaj
- Czyli uważasz, że to moja wina?
- Tak, masz coś do jedzenia?
- Tak- mówiąc to, wskazała mi stół.
Zjadłam kanapkę z szynką. W pokoju było okropnie zimno. Po śniadaniu zaczęłam
szukać czegoś, co mogłoby nam pomóc. Okazało się, że pomieszczenie jest znacznie większe
niż mi się zdawało. Po dwóch godzinach poszukiwań znalazłam jakąś klapę w podłodze.
Zawołałam Julkę i otworzyłyśmy właz. Okazało się, że jest to wyjście na zewnątrz, ale
potrzebna nam była lina. Odwróciłam się, aby poszukać jakiegoś sznura. Wtedy zobaczyłam
Krzyśka i Kubę. Zamarłam. Chłopcy siedzieli w kącie związani sznurem, mieli spętane nogi i
ręce oraz włożone kneble w usta. Pomogłyśmy im się wydostać. Kiedy rozplątywałyśmy ich
zobaczyłam, że są mocno posiniaczeni, cały czas zastanawiałam się co się dzieje, gdzie
jestem i dlaczego jesteśmy w tym mokrym i zimnym miejscu we czwórkę. Co nas wszystkich
łączyło? - zastanawialiśmy się.
- Każdy z nas zna Arka - powiedział Kuba.
- No i chodzimy do tej samej szkoły. - wtrąciła Julka.
Niewiele jest rzeczy wspólnych, przecież nawet się nie lubiliśmy… Siedzieliśmy tak
jakieś 30 minut, kiedy otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wszedł korpulentny mężczyzna
z karabinem na ramieniu.
- A co to? Prawdziwy czy atrapa? - zapytała Julka z ironia w głowie.
- Nie pyskuj mi!
- Kim jesteś? - zapytała.
- Nieważne. Gdzie jest Arek? Mam z nim do pogadania.
- Nie wiem…
- Gadaj! - mężczyzna podszedł do niej i złapał ją za szyję.
- Nie wiem, naprawdę. Puść mnie!
- Puszczaj ją frajerze! - odezwał się Kuba.
Facet rzucił Julkę na podłogę. Szybko do niej podbiegłam.
- Nic ci nie jest? - zapytałam.
- Nie, nic.
Po chwili drzwi się otworzyły. Stał tam nie kto inny, a Arek. Zdziwiłam się.
- Arek, co ty tutaj robisz? - zapytała Julka podbiegając do niego.
Wtedy zobaczył szramę na jej szyi.
- Co się stało? Czy on cię skrzywdził? - zapytał.
- Pytał się o ciebie, ale nic mu nie powiedziałam.
W jednej chwili Arek stał już obok nieznajomego mężczyzny. Korzystając z okazji, że
drzwi były otwarte, razem z Julką uciekłyśmy stamtąd. Nie wiem jak potoczyły się losy
mężczyzny i Arka. Nie znałyśmy tamtej okolicy, wiec dopiero po paru godzinach
odnalazłyśmy wyjście. Julka cały czas płakała, martwiąc się o jej Arka.
- Julka, wszystko będzie dobrze.
- A co jeśli mu coś zrobią?
- Jest dorosły. Poradzi sobie.
Kiedy znalazłyśmy się na swoim osiedlu, postanowiłyśmy z Julką, że następnego dnia
pójdziemy na policje.
Mieszkam trochę dalej niż Julka, więc musiałam iść dłużej. Było ciemno,
zastanawiałam czy jest sens, jutro iść na policję. Bo co my im powiemy, że trafiliśmy do
jakiegoś dziwnego królestwa o nazwie Dorm, a potem cudownie teleportowaliśmy się do
6
realnego świata? To byłoby bez sensu. Sama tego nie rozumiem. Gdy, dochodzę do domu jest
chyba godzina pierwsza w nocy. Idę do swojego pokoju, bardzo cicho, aby nie obudzić
innych. Kiedy jestem w pokoju zapalam światło i dostrzegam, że na moim łóżku ktoś siedzi.
Odwraca się, i już widzę, że to Arek.
- Co ty tu robisz? – zapytałam
- Przyszedłem was ostrzec, że nie możecie iść na policję.
- Dlaczego?
- Jeżeli tam pójdziecie, oni was dopadną – odpowiedział.
- To wszystko twoja wina, gdybyś nie chodził za Julką, nie byłoby tej sprawy – odparłam.
Gdy to mówiłam Arka już nie było w moim pokoju. To było dziwne, przestraszyłam
się, ale nie chciałam krzyczeć, obudziłabym wszystkich, a nie mam dzisiaj ani ochoty, ani siły
na rozmowę z nimi. Postanowiłam, że pójdę jutro do Julki i raz na zawsze zakończymy tę
sprawę. Umyłam się i położyłam się spać.
Wstałam rano i swoje kroki skierowałam do niej, już nie spała.
- To co idziemy na policje?
- Ja bym poszła – stwierdziła krótko.
Kiedy szłyśmy na komisariat, spotkałyśmy biegnących Arka i Kubę.
- Dziewczyny, wiecie co się stało? - krzyczeli z daleka.
- Co? - zapytałyśmy.
- Ci faceci trafili do więzienia!!! Widzieliśmy jak zabiera ich policja!! - krzyczeli
rozradowani! - Ale skąd wiedzieli...
Historia miała radosne zakończenie a my mogłyśmy spać spokojnie!
Od tych dziwnych wydarzeń minęło pięć lat. Julka nadal jest z Arkiem, a ja szukam
wciąż swojej miłości. Najwidoczniej nie jest ona mi pisana. Razem z Julką zdałyśmy celującą
maturę, dostałyśmy się na medycynę. Arek nareszcie spoważniał i dojrzał. Pracuje jako
informatyk i tworzą razem z Julą szczęśliwy związek. Chociaż mają mnóstwo obowiązków,
Arek poświęca jej dużo czasu. Na pierwszy rzut oka widać, że są zakochani. Jednak pewnego
dnia, coś psuję tą sielankę. Codzienna gazeta „Lustro” wydała bardzo, paradoksalny artykuł.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na okładce widniał duży, czerwony napis:
„UWAGA! Z WIĘZIENIA UCIEKŁO DWÓCH MĘŻCZYZN. Oto ich rysopis. Obydwoje są
średniego wzrostu i podstawowej budowy ciała. Maja niebieskie oczy i krótkie czarne włosy.”
Zobaczyłam ten portret. Od razu mi się przypomniało, co stało się pięć lat temu. Byłam
przerażona, lecz musiałam powiadomić Julkę. Szybko wyciągnęłam telefon.
- Halo - powiedziała.
- Julka! Muszę się z Wami spotkać.
- Dobrze się składa. My też musimy z Tobą porozmawiać.
- To za 10 min, w kafejce. Do zobaczenia.
- Pa.
Rozłączyłam się. Założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Kiedy doszłam na miejsce,
Arek z Julka czekali na mnie. Przywitaliśmy się i od razu położyłam na stole gazetę.
- Czytajcie.
Julka pobladła. Arek na nią spojrzał.
- Kochanie, dobrze się czujesz?
- Tak, tak. Trochę mi słabo.
- I co wy o tym myślicie? - wtrąciłam się.
- Dziewczyny, nie przesadzajcie. Wszystko będzie okay. Nie ma co się martwić na zapas.
- Może masz rację. – powiedziałam. - Ale wy chyba też mieliście mi coś do powiedzenia?
- No bo …. Julka jest w ciąży - powiedział Arek.
- Co? Bardzo się cieszę! Gratulacje! - przytuliłam Julkę.
- Dziękujemy – odpowiedzieli.
7
Reszta spotkania minęła w miłej atmosferze. Bardzo się ucieszyłam z tej wiadomości,
niestety artykuł w dzisiejszej gazecie nie dawał mi spokoju.
Gdy wracałam do domu coś mnie zaciągnęło do tego, abym poszła na łąkę. Wiem, że
to było dziwne, bo przecież nie chodzę tam od pięciu lat, ostatni raz poszłam tam razem z
Julką i Arkiem, aby zakończyć pewne sprawy. Przerywam moje zamyślenia, gdy jestem przy
wejściu „tajemniczego miejsca”. Dużo się zmieniło, od tamtego czasu, łąka jest bardzo
zarośnięta i zrobiły się bagna. Widzę, że wśród niezliczonych krzewów wyłania się niegdyś,
przyniesiony przeze mnie biały stoliczek. Usiadłam na jednym z krzeseł i wspominałam
chwile, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Wpatruję się w dal, nagle widzę skrawek studni, i
wtedy przypomina mi się cała historia z Dorm i Waltem. Tak naprawdę ta historia nie została
nigdy wyjaśniona, próbowałam szukać na nią odpowiedzi przez trzy lata. Niestety nie udało
się, być może były to tylko moje wyobrażenia, tak przynajmniej twierdzi mój psycholog.
Postanawiam, wrócić do domu. Wychodzę z łąki i idę w stronę bloku.
Te lata, były bardzo emocjonujące, co niektóre mogły się nawet skończyć katastrofą,
ale dobrze, że miałam u swojego boku moją przyjaciółkę, którą bardzo kocham.
8

Podobne dokumenty