Szczepię swoje dziecko – chcę by było zdrowe i szczęśliwe, udział

Transkrypt

Szczepię swoje dziecko – chcę by było zdrowe i szczęśliwe, udział
Szczepię swoje dziecko
chcę by było zdrowe i szczęśliwe
Zaszczep w sobie chęć szczepienia
Rodzice boją się powikłań. Dlatego zdarza się, że nie wyrażają zgody na
szczepienia. Bielski Sanepid prowadzi kampanię promującą szczepienia
ochronne. - Chcemy obalić mity, które narosły w tym obszarze - mówi lek. med.
Małgorzata Wichary, specjalista chorób zakaźnych, kierownik sekcji
epidemiologii Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bielsku-Białej.
- Szczegółową podstawę prawną dotyczącą rodzajów i terminów realizacji szczepień w Polsce
stanowi Program Szczepień Ochronnych (PSO) publikowany corocznie jako załącznik do komunikatu
Głównego Inspektora Sanitarnego w Dzienniku Urzędowym Ministra Zdrowia - tłumaczy Małgorzata
Wichary.
Dzieci i młodzież od narodzin do 19. roku życia obowiązkowo muszą poddać się szczepieniom
przeciwko takim chorobom, jak wirusowe zapalenie wątroby typu B, gruźlica, błonica, tężec,
krztusiec, inwazyjne zakażenia Haemophilus influenzae typu B, ostre nagminne porażenie dziecięce
(poliomyelitis), odra, świnka i różyczka. Określone grupy dzieci objęte są dodatkowymi bezpłatnymi
szczepieniami obowiązkowymi dla osób narażonych w sposób szczególny na zakażenie. Są to
szczepienia zapobiegające inwazyjnym zakażeniom Streptococcus pneumoniae i ospie wietrznej.
Rodzice mają wątpliwości
- O długotrwałym przesunięciu szczepienia lub o całkowitym zwolnieniu dziecka z określonych
szczepień może zadecydować jedynie lekarz specjalista posiadający kompetencje dotyczące
długoterminowego odraczania szczepień obowiązkowych - wyjaśnia Małgorzata Wichary.
W ub. roku szczepienia obowiązkowe zrealizowano u ponad 95 proc. dzieci z Bielska-Białej.
Nieliczne nie zostały poddane szczepieniom. Ich rodzice ulegają wpływom ruchów
antyszczepionkowych (informacje dostępne na stronach internetowych, stwarzające pozory
opracowań naukowych) czy środowisk propagujących medycynę alternatywną. Zdarzają się też
przypadki, że nie wyrażają zgody na szczepienie ze względu na odrębność religijną lub etniczną.
Część rodziców obawia się wystąpienia niepożądanego odczynu poszczepiennego.
- Reakcje uboczne po szczepieniach są sporadyczne i najczęściej dotyczą miejsca wkłucia
i podania preparatu. Może wystąpić gorączka, która ustępuje do trzech dni. Objawy te nie powodują
żadnych trwałych następstw u dzieci. Przed szczepieniem lekarz zobowiązany jest do poinformowania
rodziców lub opiekunów dzieci o możliwości wystąpienia reakcji ubocznych i doradzić jak postąpić
z dzieckiem w przypadku ich zaistnienia.
Rotawirusy i kleszcze
Oprócz szczepień obowiązkowych, mamy jeszcze szczepienia zalecane - dobrowolne,
nierefundowane - przeciwko chorobom występującym na terenie Polski, m.in. ospie wietrznej,
grypie, infekcjom rotawirusowym, inwazyjnym zakażeniom Streptococcus pneumoniae
(pneumokokokom), kleszczowemu zapaleniu mózgu czy wirusowemu zapaleniu wątroby typu A.
Pozostałe szczepienia dobrowolne przeznaczone są przede wszystkim dla osób wyjeżdżających do
innych krajów, gdzie istnieje stałe ryzyko zakażenia patogenami, które nie występują w Polsce.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że rodzice dzieci chętnie korzystają z dodatkowych szczepień
szczególnie
przeciwko
inwazyjnym
zakażeniom
pneumokokowym,
rotawirusowym,
meningokokowym, grypie, kleszczowemu zapaleniu mózgu i wirusowemu zapaleniu wątroby typu
A.
Dodatkowe są drogie
Lekarz sprawujący profilaktyczną opiekę zdrowotną ma obowiązek powiadomić pacjentów nie
tylko o obowiązkowych szczepieniach, ale także o szczepieniach zalecanych, dobrowolnych. To
pacjent lub jego opiekun decyduje, czy skorzysta z tej możliwości profilaktyki (pokrywając koszt
szczepionki), czy nie.
Bielski Sanepid prowadzi kampanię "Zaszczep w sobie chęć szczepienia”, której celem jest
promocja szczepień ochronnych jako najskuteczniejszej formy zapobiegania chorobom zakaźnym. Chcemy uświadomić, jakie korzyści wynikają ze szczepień i obalić wiele mitów krążących na ten
temat. O zasadności szczepień przekonują obiektywne dane epidemiologiczne, które wskazują na
znaczący spadek lub zanik występowania określonych chorób zakaźnych w porównaniu z latami
przed wprowadzeniem szczepień - mówi Małgorzata Wichary i podkreśla, że tylko przy dobrej
odporności zbiorowiskowej, tj. wysokiemu (ponad 95 proc.) odsetkowi osób zaszczepionych
możliwe jest zminimalizowanie zapadalności na choroby zakaźne.
Anna Bodzek
Nie daj się oszukiwać w sprawie szczepień
1. Umieralność na choroby zakaźne spada już od dawna i nie ma to związku
z wprowadzeniem szczepień
W internecie można znaleźć wykresy udowadniające, że szczepienia wcale nie pomogły
ludzkości - ich wprowadzenie nie zmieniło specjalnie trendu umieralności na choroby
zakaźne. Oczywiście na spadek umieralności składa się wiele przyczyn, wśród których na pierwszy
plan wysuwają się lepsza opieka zdrowotna, odżywianie i higiena. Nieumieranie to dobra rzecz, ale
szczepienia chronią nie tylko przed śmiercią, również przed innymi przykrymi skutkami ubocznymi
chorób: zapaleniem płuc czy powikłaniami neurologicznymi od odry, głuchotą od świnki,
uszkodzeniami płodu od różyczki. Zachorowanie na polio, chorobę dziś niemal całkiem wytrzebioną
dzięki szczepieniom, mogło skończyć się paraliżem. Te wszystkie okaleczenia zniknęły, dziś ich już
po prostu nie ma właśnie dzięki masowym szczepieniom.
2. Zachorowalność też spadała, szczepienia nie zmieniły tego trendu
To oczywista nieprawda. Choroby zakaźne lubią, gdy dużo ludzi gromadzi się w jednym
miejscu - uprzemysłowienie i urbanizacja są ich naturalnymi sprzymierzeńcami. Lata po II wojnie
światowej to czasy narastających epidemii, często w nieznanej wcześniej skali. Zresztą zazwyczaj to
właśnie narastające zachorowania mobilizowały rządy i społeczeństwa do intensywniejszych prac
nad szczepionką. Tak było z polio, okrutnie okaleczającą chorobą niosącą ze sobą paraliż, często
śmierć: na początku lat 50. zachorowalność na nią w USA wzrosła niemal pięciokrotnie w
porównaniu z czasami przedwojennymi - notowano od 30 do ponad 50 tysięcy zachorowań rocznie.
W 1955 r. wprowadzono masowe szczepienia, rok później zachorowalność pierwszy raz od
dziesięciu lat spadła poniżej 20 tysięcy, w następnym roku wynosiła już niewiele ponad 5 tysięcy. W
roku 1965 na polio zachorowała mniej niż setka Amerykanów. Dziś jesteśmy o krok od eliminacji tej
choroby na zawsze, na całym świecie.
Ruchy antyszczepionkowe lubią skupiać się na historiach pojedynczych osób, dzieci, których
choroba jest według ich rodziców efektem szczepienia. Takie dziecko ma imię, na stronę
stowarzyszenia antyszczepionkowego, na Facebooku można wrzucić jego zdjęcie, opowiedzieć jego
osobistą historię. To działa na emocje. Ale przecież na choroby, przeciw którym chronią szczepienia,
jeszcze za mojego życia umierały dziesiątki dzieci. Każda z tych śmierci to także historia czyjejś
osobistej tragedii.
3. Jakie szczepienia są w Polsce obowiązkowe
Obowiązkowo i bezpłatnie, szczepi się u nas dzieci przeciwko gruźlicy, błonicy, krztuścowi, polio,
odrze, śwince, różyczce, tężcowi, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B oraz zakażeniom Hib
(Haemophilus influenzae typu b). Według danych głównego inspektora sanitarnego z roku na rok
przybywa rodziców, którzy odmawiają szczepienia dzieci. Liczba niezaszczepionych z tego powodu
dzieci rośnie o 15-20 proc. rocznie. W 2011 r. było ich ok. 3 tys., w 2012 r. - 5,3 tys., a w 2013 r. już
7,2 tys. Nie ma jeszcze pełnych danych za rok 2014, ale już wiadomo, że znowu padnie rekord. Na
szczęście to wciąż niewielka grupa, stanowi ona zaledwie 0,1 proc. wszystkich dzieci, które
podlegają obowiązkowym szczepieniom. Aby populacja była zabezpieczona przed chorobami, tzw.
stan zaszczepienia nie może być niższy niż 85 proc. Obecnie wynosi on w Polsce ponad 95 proc.
4. Szczepienia chronią przed łagodnymi chorobami, które lepiej przechorować
Hasło "przechorować, zamiast szczepić" wydaje się atrakcyjne, ryzyko niebezpiecznych powikłań
czy śmierci od tych "łagodnych" chorób wydają się minimalne. Warto jednak uświadomić sobie, że
w skali całego kraju oznacza to narażanie się na wybuchy epidemii, w których te rzekomo łagodne
choroby będą jednak pewien ułamek chorych okaleczać i zabijać. Warto przypomnieć efekty takich
epidemii. Różyczka, łagodna choroba dziecięca, jest bardzo niebezpieczna dla kobiet w ciąży,
prowadzi bowiem do tzw. zespołu Gregga, czyli zespołu różyczki wrodzonej u płodu. Przez USA
w
połowie lat 60. przetoczyła się epidemia różyczki, w wyniku której 11 tys. kobiet poroniło lub
usunęło ciążę, 20 tys. dzieci urodziło się z zespołem Gregga, z czego 2100 umarło, 12 tys. ogłuchło,
3580 straciło wzrok, a 1800 doznało opóźnień w rozwoju umysłowym. W 2000 r. w Japonii - kraju,
w którym szczepionka przeciw odrze ma szczególnie złą prasę - wybuchła epidemia odry, w wyniku
której zachorowało 200 tys., a umarło 88 osób, głównie dzieci. W tym samym roku w Irlandii w
niewielkiej epidemii odry do szpitala trafiło ponad 300 osób, a trzy zmarły. Japonia i Irlandia to kraje
rozwinięte, ze znakomitą opieką zdrowotną i dobrze odżywionymi obywatelami - nie ma powodu
przypuszczać, że w Polsce byłoby mniej ofiar takich epidemii.
5. W USA istnieje rządowa baza danych, według której szczepienia okaleczają
i zabijają tysiące dzieci rocznie
Ta baza nazywa się VAERS. Polski autorytet ruchów antyszczepionkowych, prof. Maria Dorota
Majewska, twierdzi, że zgłaszany jest do niej tylko niewielki odsetek przypadków i żeby otrzymać
rzeczywiste liczby powikłań, trzeba jeszcze je mnożyć. Prof. Majewska twierdzi - na podstawie
takich właśnie obliczeń - że szczepienia przez 12 lat zabiły w USA 100 tys. osób i spowodowały 8
milionów powikłań, w tym milion ciężkich.
Tymczasem VAERS to pasywny system wczesnego ostrzegania. Każdy, nie tylko lekarz, może
zgłosić do niego powikłanie poszczepienne. Czemu to służy? Jeśli np. w bazie nagle pojawi się wiele
zgłoszeń z jednego rejonu, może to oznaczać problemy z partią produkcyjną szczepionki. Bada się
też częstotliwość zgłaszanych powikłań w zależności od szczepionki - dzięki VAERS udało się
wpaść na trop powodowania przez szczepionkę przeciw rotawirusom Rotashield bardzo rzadkiego
powikłania - wgłobienia jelita u niemowląt. Nikt poważny nie traktuje jednak VAERS jako oficjalnej
bazy udokumentowanych powikłań. Przy zgłoszeniach do VAERS nie obowiązują żadne zasady:
kiedy pewien naukowiec dla żartu zgłosił, że szczepionka zamieniła go w Hulka, zadzwonił do niego
pracownik CDC (agendy rządowej opiekującej się bazą) z prośbą o zgodę na usunięcie tego zapisu bez jego zgody nie mógł tego zrobić! A kiedy grupa lekarzy zbadała zgłoszone do VAERS przypadki
śmierci po szczepionce przeciw wirusowi brodawczaka, nie udało im się znaleźć związku żadnego
z tych zgonów ze szczepieniem.
6. Choroba dziecka pojawiła się zaraz po szczepieniu
To, że jakaś choroba czy objaw wystąpiły niedługo po podaniu szczepionki, nie oznacza
automatycznie, że została spowodowana przez szczepienie. Ewolucja ukształtowała w nas
dopatrywanie się powiązań między dwoma wydarzeniami zachodzącymi krótko po sobie.
Tymczasem związek czasowy nie oznacza związku przyczynowo-skutkowego. Pierwszy cykl
szczepień trwa do drugiego roku życia, w tym wieku też ujawnia się wiele schorzeń, łatwo
o zbieg okoliczności. Kiedy w USA szykowano się do masowych szczepień przeciw
świńskiej grypie, obliczono, że ponieważ poronienia zdarzają się dość często, zatem na milion
zaszczepionych kobiet w ciąży około 400 poroni w 24 godziny po szczepieniu - nie na skutek
szczepienia, ale wyłącznie w wyniku czasowego zbiegu okoliczności! Mimo że szczepionka
przeciw grypie nie powoduje powikłań ciąży, właśnie przez te zbiegi okoliczności media
i antyszczepionkowe portale donosiły o częstych poronieniach po szczepieniu. Gorzkiej ironii tej
sprawie dodaje fakt, że to zachorowanie na grypę w ciąży, a nie szczepienie, stwarza wysokie
ryzyko poronienia.
7. Szczepionki zawierają różne groźne toksyny: rtęć, trutkę na szczury, aluminium...
Szczepionki zawierają materiał organiczny - tj. niewielkie fragmenty wirusów lub bakterii, które
mają skłonić nasz układ odpornościowy do wytworzenia odpowiednich przeciwciał chroniących
nas przed chorobami. Materiał ten trzeba chronić przed bakteriami czy grzybami, dlatego do
szczepionek dodaje się często konserwanty. Poza tym do szczepionki dodaje się też adiuwanty,
zazwyczaj związki aluminium, które z kolei mają wzmagać odpowiedź układu
odpornościowego, dzięki czemu nowoczesne szczepionki mogą zawierać mniej substancji
biologicznej i działają dłużej. Naukowcy starają się znaleźć złoty środek - substancje, które będą
nieszkodliwe dla pacjenta, ale jednocześnie skutecznie ochronią zawartość szczepionki przed
skażeniem czy wzmocnią jej działanie. Stąd w szczepionkach te różne związki chemiczne
o groźnie brzmiących nazwach. Osoby przeciwne szczepieniom często wyliczają skutki uboczne,
które takie substancje wywołują u człowieka, zapominając jednak, że w ilościach obecnych
w szczepionkach takich skutków wywołać po prostu nie mogą - jest ich tam zbyt mało. Skrajny
przypadek takiej argumentacji to opisanie przez polskie stowarzyszenie antyszczepionkowe
efektów zatrucia boraksem (tj. tetraboranem sodu występującym w szczepionce przeciw
wirusowi brodawczaka ludzkiego HPV): przepisano je z karty przemysłowej produktu.
Dotyczyły zatem raczej sytuacji, w których ktoś wpadnie do zbiornika z boraksem, podczas gdy
szczepionka zawiera jedynie 35 mikrogramów - 0,000035 grama - tetraboranu sodu.
Ale nie tylko dawka jest ważna. Rtęć, stosowana w szczepionkach jako konserwant pod nazwą
tiomersal, występuje w nich w postaci etylortęci, nieszkodliwego związku, który nasz organizm
łatwo wydala. Naprawdę niebezpieczna dla człowieka forma to dimetylortęć, bardzo toksyczna
substancja, której jednak w szczepionkach nie ma.
8. Te właśnie toksyny (lub uszkodzenia układu odpornościowego wywołane przez
samo szczepienie) są przyczyną epidemii autyzmu
Hipoteza o związku szczepień z autyzmem to chyba najszkodliwszy i obecnie najbardziej
rozpowszechniony antyszczepionkowy pogląd. Tymczasem nie jest on poparty badaniami
naukowymi obejmującymi już miliony osób - parafrazując historię o Kubusiu Puchatku
szukającym Prosiaczka, im bardziej badamy ten związek, tym bardziej go nie ma. W dodatku nie
istnieje żadna sensowna hipoteza wyjaśniająca, w jaki sposób szczepienia miałyby wywoływać
autyzm. Najczęściej powtarza się, że autyzm miałaby powodować obecna w szczepionkach rtęć,
tymczasem z punktu widzenia toksykologii rtęć w szczepionkach nie jest poważnym
zagrożeniem, w przeciwieństwie np. do rtęci spożywanej przez nas w mięsie ryb. Bardziej
prawdopodobne od hipotezy szczepionkowej, choć równie bezpodstawne, jest więc twierdzenie,
że za wzrost przypadków autyzmu odpowiada wzrost popularności sałatek z tuńczykiem.
Przeciwnicy szczepień bardzo często powołują się na konflikt interesów naukowców
zajmujących się szczepieniami, oskarżając ich o zarabianie na szczepionkach czy ogólnie
o związki z korporacjami farmaceutycznymi. Byłbym ostrożny w formułowaniu takich oskarżeń,
ale nawet przy założeniu, że wakcynolodzy czy immunolodzy ukrywają dowody na związek
szczepień z autyzmem, co z innymi grupami, które mogłyby ten związek potwierdzić? Co
z toksykologami? Neurobiologami? Co na ten temat sądzą sami badacze autyzmu? Otóż żadna
z tych gałęzi nauki nie traktuje poważnie hipotezy, że to rtęć w szczepionkach czy same
szczepienia mogłyby wywoływać autyzm (to samo zresztą dotyczy innych chorób, za które mają
być odpowiedzialne szczepienia: ADHD, alergii czy atopowego zapalenia skóry, żeby wymienić
tylko te na literę "a").
Dlaczego akurat autyzm znalazł się na celowniku ruchów antyszczepionkowych? Z kilku
powodów. Niezbyt dobrze wiemy, co go powoduje. Do tego nie jest to "zwykła" choroba, którą
łatwo zdiagnozować. Jest to wręcz całe spektrum zaburzeń. Wpływ na wzrost liczby
odnotowanych przypadków mają i zmieniające się kryteria diagnozowania, i wzrastająca
świadomość społeczna (dyskusyjne jest nawet samo twierdzenie, że mamy do czynienia
z epidemią autyzmu). Moda na przypisywanie szczepieniom wywoływania autyzmu jest
stosunkowo młoda. Zaczęła się pod koniec lat 90. od wyników badań opublikowanych w
renomowanym brytyjskim piśmie "The Lancet" przez naukowca Andrew Wakefielda. Skandal,
który wybuchł w związku z tymi badaniami, zakończył się wycofaniem artykułu przez redakcję
i pozbawieniem Wakefielda prawa do wykonywania zawodu lekarza (warto wspomnieć, że
szczepionka MMR przeciw odrze, śwince i różyczce, której dotyczyła praca Wakefielda, nigdy
nie zawierała rtęci). Wcześniej w Wielkiej Brytanii (w latach 70.) i USA (dekadę później)
oskarżano szczepionki o wywoływanie najróżniejszych schorzeń neurologicznych. Z kolei
fundamentaliści muzułmańscy w Nigerii twierdzili dziesięć lat temu, że szczepionka przeciw
polio powoduje bezpłodność (co spowodowało powrót zachorowań w północnej Nigerii, skąd
polio rozpowszechniło się do kilkunastu innych krajów). W latach 80. w Australii oskarżano
szczepionki o powodowanie zespołu nagłej śmierci łóżeczkowej. Takie zarzuty towarzyszą
masowym szczepieniom od początku ich historii - w XIX wieku szczepienia przeciw ospie
czarnej miały powodować syfilis (te oskarżenia są zresztą do dziś powtarzane na niektórych
zachodnich stronach antyszczepionkowych).
9. Szczepionki zawierają fragmenty usuniętych płodów
To nieprawda. W żadnej szczepionce nie znajduje się nawet ślad usuniętego płodu. Ani też
żaden płód nie został nigdy usunięty na potrzeby produkcji szczepionek. Prawdą jest natomiast,
że niektóre linie komórkowe, na których namnaża się wirusy do produkcji szczepionek,
pochodzą z tkanek pobranych z dwóch płodów usuniętych w latach 60. Niektórzy mogą nie
akceptować tego z powodów religijnych. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem Watykanu katolicy
powinni używać szczepionek, do których produkcji takie linie nie zostały użyte. Jeśli jednak
takich nie ma, zdrowie całej społeczności jest ważniejsze, zwłaszcza że niektóre choroby (przede
wszystkim różyczka) stanowią olbrzymie zagrożenie dla kobiet w ciąży.
10. Dzieci nieszczepione są zdrowsze od szczepionych
Badań porównujących zdrowie dzieci szczepionych i nieszczepionych jest bardzo mało:
dzieci nieszczepione stanowią (na szczęście) zbyt mały odsetek populacji, co utrudnia
skonstruowanie takiego badania. W większości przypadków, szczególnie w przypadku szczepień
już obecnych na rynku, nie przeprowadza się też popularnych w medycynie eksperymentów
z grupą kontrolną, czyli takich, w których jedną grupę dzieci się zaszczepi, a drugą pozostawi
niezaszczepioną. Głównie dlatego, że wbrew twierdzeniom antyszczepionkowców
bezpieczeństwo i skuteczność szczepień zostały wielokrotnie potwierdzone, takie badanie
byłoby więc niemożliwe do zaakceptowania przez komisję etyczną. Zostają więc głównie
analizy przeprowadzane przy okazji dużych sondaży medycznych. Taki zdrowotny sondaż
przeprowadzono w Niemczech na 18 tysiącach nastolatków, a jego wyniki podsumowali w 2011
r. naukowcy z Instytutu Roberta Kocha w Berlinie. Okazało się, że dzieci nieszczepione różnią
się zdrowiem od szczepionych tylko w jednym aspekcie: częściej zapadają na choroby, przed
którymi chronią szczepienia.
11. Gdy wybucha epidemia, chorują głównie osoby szczepione
To prawda. Gdy wybucha epidemia, chorują głównie osoby szczepione, ponieważ osób
nieszczepionych jest w populacji bardzo mało, a szczepionka nie jest stuprocentowo skuteczna.
Natomiast zazwyczaj wśród tych, którzy zachorowali, jest proporcjonalnie dużo więcej osób
nieszczepionych niż w reszcie społeczności - bo łatwiej się zarażają i częściej chorują.
12. Szczepienia przeciążają odporność dziecka
To bezpodstawne twierdzenie. Szczepienia obciążają układ odpornościowy w minimalnym
stopniu. Oblicza się, że podanie wszystkich szczepionek naraz obciążyłoby układ
odpornościowy niemowlęcia w 0,1 proc. Noworodki i niemowlęta mają ten układ całkiem nieźle
rozwinięty, muszą przecież bronić się przed mnóstwem nowych zagrożeń i patogenów.
W ciągu całego życia nasz układ odpornościowy w odpowiedzi na zagrożenia z zewnątrz
produkuje od miliona do 100 milionów rodzajów przeciwciał. Wszystkie szczepienia z programu
obowiązkowego prowokują wytworzenie jedynie kilkudziesięciu. W dodatku w przypadku
szczepień kontakt z patogenami jest minimalny, bo współczesne szczepionki posiadają bardzo
niewielką ilość substancji czynnej (to są często fragmenty wirusów czy poszczególne białka
bakterii), zwłaszcza w porównaniu z prawdziwą infekcją. Szczepionka przeciw wirusowemu
zapaleniu wątroby typu B zawiera 30 mikrogramów antygenu, czyli substancji wywołującej
odpowiedź naszego układu odpornościowego. Prawdziwe zapalenie wątroby to dla organizmu
kontakt z ponad tysiącem mikrogramów antygenu na godzinę przez tydzień.
Wirusy obecne w szczepionkach są też atenuowane, czyli specjalnie osłabiane, aby nie stanowiły
zagrożenia dla organizmu i w najgorszym przypadku wywoływały łagodne objawy - wysypkę,
gorączkę itp.
13. Mamy wolność: jedni niech szczepią, inni niech nie szczepią
Decyzja o niezaszczepieniu swojego dziecka może mieć nieciekawe konsekwencje nie
tylko dla niego, ale także dla innych członków rodziny czy społeczeństwa. Osłabia bowiem
odporność zbiorową, czyli tarczę, która broni całą społeczność przed rozprzestrzenianiem się
chorób zakaźnych. Są wśród nas osoby bardziej narażone na zakażenie: osoby o obniżonej
odporności (np. wskutek przebytych operacji czy chorób), ludzie w podeszłym wieku,
niemowlęta, które nie przeszły jeszcze pełnego cyklu szczepień czy dzieci niezaszczepione przez
rodziców, którzy uwierzyli w argumenty przeciwników szczepień. Ich wszystkich chroni
odporność zbiorowa: im więcej wśród nas osób zaszczepionych, tym trudniej wirusowi czy
bakterii rozpowszechnić się i dotrzeć do osób podatnych na chorobę. Zaszczepieni tworzą wokół
nich swoisty kordon sanitarny. Należy również pamiętać, że gdy wybucha epidemia,
zaszczepione dzieci również chorują, choć rzadziej niż nieszczepione. Dla nich również
odporność zbiorowa jest więc ważna. Odporność zbiorowa jest solą w oku ruchów
antyszczepionkowych, bo pokazuje, że szczepiąc, chronimy nie tylko własne dziecko, ale także
innych: naszych bliskich w podeszłym wieku, dzieci w naszej rodzinie, koleżanki i kolegów
naszego dziecka z przedszkola. Dzięki odporności zbiorowej dzisiejsze epidemie liczymy
w kilkudziesięciu przypadkach zachorowań zamiast jak dawniej - w tysiącach. A kiedy
niedawno w Kielcach miasto wprowadziło bezpłatne szczepionki przeciw pneumokokom dla
dzieci, właśnie dzięki uzyskaniu lepszej odporności zbiorowej drastycznie spadła również liczba
zachorowań na zapalenie płuc wśród dorosłych i, co najważniejsze, u seniorów powyżej 65. roku
życia, dla których ta choroba jest wyjątkowo niebezpieczna. Przeciwnicy szczepień
powtarzają często, że nawet przy wysokiej liczbie zaszczepionych dzieci w społeczeństwie jest
mnóstwo dorosłych, u których odporność wygasła, i to oni, a nie garstka niezaszczepionych
dzieci, są prawdziwym zagrożeniem dla odporności zbiorowej. W większości przypadków to
nieprawda: szczepionki działają dłużej i lepiej, niż twierdzą ich przeciwnicy, większość
dorosłych jest odporna, czy to w wyniku szczepień czy kontaktu z dzikimi wirusami lub
bakteriami. Zaś sytuacje, w których odporność wśród dorosłych spada, powinny tym bardziej
motywować rodziców do szczepienia dzieci: szczepienia to najskuteczniejsza profilaktyka
chroniąca przed zarażeniem.