Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

Transkrypt

Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
Konwencja konstytucyjna
Prawa i Sprawiedliwości
Wystąpienie prezesa PiS
Jarosława Kaczyńskiego
Warszawa
20 września 2003
Dlaczego trzeba zmienić konstytucję? Najprostsza odpowiedź wynika z powszechnej dziś krytyki polskiego życia publicznego i wynikającego z niej postulatu powołania IV Rzeczypospolitej, państwa zasadniczo różniącego się od obecnej III Rzeczypospolitej. Tak głęboka zmiana
musi pociągać za sobą uchwalenie nowej konstytucji. Dlaczego? – można by zapytać. Jakie konkretne cechy ustawy zasadniczej z 1997 r. powodują uznanie jej za nieprzydatną dziś i jutro, gdy przyjdzie konstruować nowy porządek? Podejmując próbę odpowiedzi na to pytanie
oraz dalsze, dotyczące zasad tworzenia nowej konstytucji i niektórych
konkretnych propozycji jej postanowień, trzeba przede wszystkim zapytać o podstawowe cele ustawy zasadniczej, o rolę, jaką możne odegrać w życiu zbiorowości.
Otóż można wyróżnić dwa rodzaje konstytucji: deskryptywną
i konstruktywistyczną. Konstytucja deskryptywna jest swego rodzaju
zapisem, ujęciem w formuły prawne istniejącego stanu życia publicznego i społecznego, rzecz jasna z pewnymi korektami, ale nie takimi, które miałyby znaczenie zasadnicze. Konstytucja konstruktywistyczna natomiast może odegrać rolę narodowotwórczą, państwowotwórczą, może sformułować naczelne zasady życia publicznego i społeczno-gospodarczego, nie funkcjonujące dotąd w praktyce i przez ustanowione
przez siebie instytucje sprzyjać ich wcieleniu w życie. Role te nie są
w praktyce rozdzielne, tj. poszczególne przepisy konstytucyjne i ustanowione przez nie instytucje odnoszą się często do więcej niż jednej roli. Nie da się ich też do końca oddzielnie opisać. Jakie są przesłanki
ewentualnego postulowania konstruktywistycznej formuły polskiej
ustawy zasadniczej? Kiedy w ogóle można mówić o takiej potrzebie?
Wyprzedzając przykłady historyczne, o których mowa będzie poniżej,
można stwierdzić, iż zawsze chodzi o wolę daleko idących zmian.
W przeszłości w skrajnych przypadkach w grę wchodziło nawet dążenie do nadania narodowi nowej tożsamości, jej korekty, a nawet wręcz
3
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
o jego powołanie. Zwykle działo się to wtedy, gdy odczuwano potrzebę wyjścia z jakiejś sytuacji traktowanej jako nienormalna, niemożliwa
do zaakceptowania, na przykład skrajne zacofanie, totalitaryzm i zależność, ciężka klęska wojenna.
Polska 1989 r. wyszła z trwającego pół wieku zniewolenia i totalitaryzmu. A właściwie można powiedzieć, że zniewolenie to, w różnych
formach, trwało – z krótkimi przerwami i jedną dwudziestoletnią –
przeszło 250 lat. Były więc wszelkie przesłanki do tego, by zabiegać
o nowy kształt życia narodowego, o nowe państwo – nie wolno zapominać, że pozostał stary aparat państwowy – o klarowne określenie zasad porządku państwowego, społecznego i gospodarczego. Jak ustawa
zasadnicza z 1997 r. wypełniła swoje funkcje we wskazanych dziedzinach? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba przyjrzeć się jej postanowieniom. Zacznę od omówienia jej roli narodowotwórczej. Ale zanim to nastąpi – drobne wyjaśnienie.
W przeszłości można odnaleźć przypadki, kiedy umowa społeczna
zawierana przez kolonistów zajmujących jakieś terytorium tworzyła
zasady nie tylko życia publicznego, ale i społecznego. Z fenomenami tego rodzaju mamy do czynienia rzadko, ale są one przykładem najdalej
posuniętej roli konstruktywistycznej konstytucji. Nieco inaczej jest wtedy, gdy to ustawa zasadnicza leży u podstaw powołania narodu
i w znacznym stopniu go kształtuje. Tak było w wypadku konstytucji
amerykańskiej. W zupełnie innych okolicznościach – jako wyraz woli
zorganizowanej i zdeterminowanej mniejszości – podobną rolę odegrała konstytucja turecka. Nieco inaczej rzecz się miała we Francji, gdzie
pierwsze próby związane z Rewolucją Francuską były nieudane, choć
konstytucja z 1793 r. zawierała projekty bardzo radykalne. Niemniej pobieżne choćby spojrzenie na późniejsze konstytucje francuskie wskazują, że zawierały one coś, co daleko przekracza kształt instytucji. Laicka
republika Francuzów wywodząca swą tożsamość z tradycji Rewolucji
Francuskiej nie jest przecież wynikiem nieistnienia innych tradycji politycznych. Podtrzymywanie takiej republiki przez de Gaulle’a jest jednak trwałym ukształtowaniem pewnego modelu życia narodowego
i tożsamości narodowej przez mechanizm konstytucyjny. Innym przykładem kreatywnej roli ustaw zasadniczych są konstytucje państw
postfaszystowskich, narzucające – dzięki oparciu na siłach zewnętrz4
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
nych – nowy kształt życia narodowego i do jakiegoś stopnia same
kształtujące narody.
Jeśli przyjrzeć się przesłaniu narodowemu nowej ustawy zasadniczej, a więc odnoszącemu się przede wszystkim do aksjologii – wyrażonej i bezpośrednio, i przez instytucje – to dostrzeżemy szczególnego rodzaju kompromis zawarty przez dwie elity: lewicy postkomunistycznej
i centrolewicy postsolidarnościowej, której podstawą jest – można to
tak określić – niekonsekwentny liberalizm. Nie dokonano ani wyboru
tradycji, która ma stanowić podstawy życia narodowego, ani nie skorzystano z bardzo nieodległych w czasie precedensów tworzenia się
rzeczywiście trwałych relacji między państwem a narodem w drodze
umowy społecznej. Sposób uchwalenia konstytucji, wykorzystanie niereprezentatywności Sejmu, odrzucenie inicjatyw społecznych są tego
dowodem. Określenie „naród”, którym konstytucja posługuje się nader
oszczędnie, zostało ujęte jako zbiorowość składająca się ze wszystkich
obywateli Rzeczypospolitej – a więc także deklarujących inną przynależność narodową – między którymi główna linia podziału biegnie według osi wierzący-niewierzący. Jest to podział całkowicie anachroniczny, osadzony mocno w PRL-u, kiedy to, można rzec, władza była niewierząca, co nadawało części społeczeństwa odrzucającej religię szczególne znaczenie. Ustawa zasadnicza pełni tu więc – w warstwie aksjologicznej – funkcję petryfikatora poprzedniego – jak to już określiliśmy
– nienormalnego stanu. Przyjrzenie się przepisom szczegółowym,
choćby dotyczącym relacjom państwo-Kościół i roli religii, potwierdza
tę konstatację.
Twardy antyklerykalizm, charakterystyczny dla komunistycznej
i postkomunistycznej elity, łączy się tu z chytrym oportunizmem, każącym poszukiwać kompromisu z potężną instytucją. Nie zgodzono się
na Invocatio Dei. Jego przyjęcie stanowiłoby bowiem zmianę odnoszącą
się do całego porządku konstytucyjnego i w niemałym zakresie, choć
pośrednio, do tożsamości narodowej, ożywiając jej tradycyjny charakter. Natomiast konstytucjonalizacja konkordatu jest aktem z zakresu administracji, na który można się zgodzić, zwłaszcza że nie przeszkadza
ona atakować zarówno Kościoła, jak i wartości chrześcijańskich.
Preambuła ustawy zasadniczej z 1997 r. nie zawiera też żadnej wyraźnej deklaracji antykomunistycznej, a zakaz działalności partii komu5
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
nistycznej w oczywisty sposób nie odnosi się do rzeczywistego odrzucenia tradycji PRL-owskiej. Stan, w jakim przez 45 lat żyli Polacy, nie został nawet właściwie nazwany. Konstytucja mówi co prawda o łamaniu
praw człowieka i podstawowych wolności oraz o gorzkich doświadczeniach, ale nie o zbrodniach, masowych mordach, totalitaryzmie i nieistnieniu nie tyle praw ludzkich, ile w ogóle prawa jako zespołu norm realnie ograniczających władzę. Mgliste i eklektyczne deklaracje preambuły, nie nawiązujące do jakiejkolwiek realnie funkcjonującej tradycji
politycznej, tworzą jedynie zamieszanie w sferze wartości i umożliwiają już nie tylko eksponowanie wzajemnie sprzecznych, ale także jawnie
antynarodowych tradycji. Pomniki osób odpowiedzialnych za zbrodnie
popełnione na Polakach, przywileje dla emerytowanych funkcjonariuszy najbardziej zbrodniczych formacji reżimu komunistycznego są tego
przykładem.
III Rzeczpospolita nie stała się w wyniku uchwalonej w 1997 r. konstytucji ani solidarnościowym państwem społecznej sprawiedliwości,
ani katolickim państwem narodu polskiego, ani silnym państwem porządku, ani liberalnym państwem wolności. W praktyce oznacza to, że
nie mogła, i nie może, odegrać pozytywnej roli narodowotwórczej.
Petryfikuje natomiast istniejący stan społeczny – o czym niżej – w którym bezsilność i stale postępująca parcelacja władzy jest gwarancją jego trwałości. Ponieważ układ ten łączy w sposób – można rzec – doskonały niesprawiedliwość z bezideowością, tj. z radykalnym ograniczeniem znaczenia motywacji bezinteresownej w życiu społecznym,
jego siła dezintegracyjna jest ogromna. Dezintegracja odnosi się zarówno do narodu, jak i do poszczególnych społeczności, jest wszechobejmująca.
Konstytucja z 1997 r. nie spełniła nie tylko roli narodowotwórczej, ale
stała się elementem, i to bardzo ważnym, podtrzymywania sytuacji, której źródła sięgają co najmniej lat 70., a której bezpośrednim punktem początkowym było wprowadzenie stanu wojennego i jego następstwa
w różnych dziedzinach życia. Załamanie się wówczas procesu odrodzenia narodowego, upadek rewolucji moralnej oznaczały nowy kryzys,
nawrót negatywnych zjawisk, które towarzyszyły trwającemu od 1939
r., a i wcześniej, procesowi rozpadu tradycyjnego porządku, a które w latach 70. stworzyły syndrom ułomnego społeczeństwa konsumpcyjnego.
6
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
Przejdźmy do drugiego pytania, tzn. pytania o państwo, a dokładnie o to, czy w okresie przełomu konstytucja konserwuje stare, czy też
tworzy nowe państwo? Mówiąc inaczej, czy podtrzymuje stary aparat
państwowy czy też powołuje nowy? Problem ten – jak już pisaliśmy –
jest w niemałej mierze związany, a w pewnych fragmentach nawet tożsamy, z poprzednim, ale zawiera pewne nowe elementy. Nowe państwo można powołać bez tak głębokiej ingerencji w życie narodowe,
bez tak silnego elementu mobilizacyjnego i tożsamościowego, jaki jest
konieczny przy budowie czy zasadniczej korekcie tożsamości narodu.
Nie oznacza to jednak, by powołanie jakościowo nowego aparatu państwowego mogło być procesem czysto organizacyjnym, abstrahującym
od wartości odnoszących się do legitymizacji całego systemu państwowego i jego reguł działania. W Polsce główne pytanie odnosiło się konkretnie do dekomunizacji i lustracji, tj. działań zmierzających do rozbicia jawnych i tajnych powiązań organizacyjnych w aparacie władzy,
wywodzących się jeszcze ze starego systemu. Zaniechanie ich rozbicia
oznaczało w praktyce zgodę na ich zasadniczą rolę, wręcz dominację,
w życiu publicznym, gospodarczym i społecznym oraz że tak czy owak
państwo będzie stare. Dekomunizacja i lustracja mogły być przeprowadzone w trybie pozakonstytucyjnym, ale skoro tego nie dokonano, należało to uczynić w konstytucji. Jak wiadomo, tzw. konstytucja „Solidarności” zawierała odpowiednie przepisy. Projekt został odrzucony, żadne jego fragmenty nie znalazły się w uchwalonej ustawie zasadniczej.
Nie wprowadzono w niej również przepisów innego rodzaju, tzn. takich, które przez czasowe zniesienie stabilizacji personalnej w różnych
częściach aparatu państwowego – skrócenie kadencji itp. – umożliwiłyby przeprowadzenie daleko idących zmian. Pozostało stare państwo.
Miało to, musiało mieć, rozległe skutki we wszystkich sferach, poczynając od politycznej przez gospodarczą, społeczną do kulturowej. Jest
oczywiste, że miało to, i ma, ogromny wpływ na kondycję narodu. Ze
starymi państwami bowiem związany jest nieodłącznie dominujący,
tzn. najbardziej efektywny z punktu widzenia zaspokajania potrzeb
jednostek, paradygmat działania modus operandi, zakładający organizowanie się w celu uzyskiwania korzyści kosztem społeczeństwa w sposób nieuprawniony, nie tylko w świetle przepisów, ale także elementarnego poczucia sprawiedliwości. Owo organizowanie się odnosi się też
7
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
do działań w sferze władzy, co ma z kolei wpływ na jakość rządzenia
i szeroko rozumiane bezpieczeństwo narodowe. Opisanie wszystkich
skutków tej sytuacji nie jest tu możliwe, skupimy się więc na tym, co
wiąże się z pytaniem trzecim.
Zapytajmy o wypełnianie podstawowych deklaracji ustrojowych
zawartych w konstytucji. Chodzi o deklaracje o demokratycznym państwie prawnym oraz o społecznej gospodarce rynkowej i zrównoważonym rozwoju, które łączą się ze sobą i w dalszych rozdziałach konstytucji uzupełniane są licznymi artykułami nadającymi obywatelom
uprawnienia sensu stricto socjalne, ale też odnoszące się do oświaty
i kultury. Warto te konsekwencje rozważyć, gdyż konkretyzują one to,
co napisaliśmy o realnym charakterze obowiązującej dziś ustawy zasadniczej. Rok 1997 był ósmym rokiem tzw. transformacji ustrojowej, tj.
wychodzenia z systemu niesamodzielnego totalitaryzmu, którego zasadniczym zadaniem było utrzymanie zależności wobec obcego mocarstwa i podporządkowanie życia publicznego, społecznego i gospodarczego jego celom. Centralny ośrodek dyspozycji politycznej PRL był genetycznie i w znacznej mierze także w działalności bieżącej kształtowany przez obcego hegemona. Owa zależność, przynajmniej w sferze bezpośredniej, została zniesiona przez wprowadzenie procedur demokratycznych, czego skutkiem było powołane przez społeczeństwo najpierw częściowo, a potem w całości samodzielnego CODP. Niemniej,
pomijając nawet skomplikowany i nierozpoznany problem trwania
różnych zależności, pozostała sprawa skutków, jakie w świadomości
społecznej musiało pozostawić zniewolenie, które nastąpiło po zaledwie 20 latach od odzyskania niepodległości. Totalitaryzm, nawet w złagodzonej po 1956 r. – można powiedzieć podziurawionej – formie,
w założeniach ustrojowych, a także w praktyce do końca oznaczał pełne skupienie władzy ekonomicznej i politycznej w jednym ośrodku.
Jest to model całkowicie sprzeczny z wymogami, które muszą być spełnione, by państwo mogło być praworządne i demokratyczne. Trzeba sobie bowiem uświadomić, że praworządność jest atrybutem pewnej formy społeczeństwa, nie zaś stanem, który można osiągnąć przez deklaracje, a nawet i konstytucje. Bez osiągnięcia pewnego minimalnego poziomu tzw. mediatyzacji władzy, tj. istnienia różnych ośrodków społecznej siły nawzajem się równoważących, praworządność jest niemoż8
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
liwa, i to niezależnie od tego, czy nadmierne skupienie sił następuje na
skutek odpowiedniego kształtu ustroju państwa czy też w wyniku działania innych, pozapaństwowych mechanizmów społecznych.
Dla praworządności kapitalne znaczenie ma stan aparatu państwowego i związanych z nim elit. Nie chodzi tu o jego konstrukcję, np. trójpodział władzy, ale o stan świadomości urzędników, charakter ich relacji z gospodarką i innymi elementami życia społecznego, zakres realnej
kontroli opinii publicznej nad działaniami aparatu. Jeśli aparat jest słaby, jeśli istnieje drastyczna różnica między jego statusem materialnym
a propozycjami, jakie mu oferuje gospodarka rynkowa, i jednocześnie
jest on w tę gospodarkę na różne sposoby uwikłany, jeśli dopuszcza się
mieszanie ról urzędniczych i rynkowych, zbudowanie państwa prawnego jest nierealne.
Jak to wyglądało w Polsce lat 90.? Czy grupa społeczna, która uzyskała przewagę w życiu gospodarczym, w wielu innych dziedzinach życia
społecznego, w życiu publicznym, po wprowadzeniu nowej konstytucji
mogła ją utrzymać? Mam na myśli najszerzej rozumianą nomenklaturę
komunistyczną i osoby oraz grupy dokooptowane. Otóż wobec zaniechań twórców konstytucji nie tylko zachowała ją, ale także umocniła. Co
więcej, uzyskała ona taką społeczną siłę, że można mówić o niej jako
o czynniku uniemożliwiającym zachowanie praworządności.
Nie oznacza to, że prawo w ogóle nie funkcjonuje, ale chodzi o sposób jego funkcjonowania. To znaczy, z jednej strony, funkcjonują reguły
nieprzebudowanego do końca aparatu państwowego, ciągle powiązanego z opisanym wyżej układem społecznym, z drugiej zaś, następuje
swoiste przejmowanie państwa i prawa przez korporacje i grupy interesu. Dostrzegalnym, także w konstytucji, przejawem tej sytuacji jest znakomite usytuowanie środowisk prawniczych, a dokładnie – korporacji
prawniczych. Konstytucja z 1997 r. nie tworzyła też wymogów dotyczących oddzielenia rynku i sfery publicznej. Jeśli w ostatnich latach nastąpił tu pewien postęp, przynajmniej na poziomie przepisów prawa, to
stało się to na skutek działań grup kontestujących realny system działający w Polsce, przy czym rzeczywista skuteczność przyjętych rozwiązań
prawnych jest niewielka. Nie wydaje się też, by nastąpiła jakaś wyraźna
zmiana stosunku postkomunistycznych elit wobec prawa PRL-owskiego traktowanego jako instrument władzy. Nie da się też zaprzeczyć,
9
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
iż postawa taka nie była też obca części elit wyrosłych z „Solidarności”
i innych ruchów antykomunistycznych. Niezależnie od tego, mieliśmy
do czynienia z innym fenomenem, który w praktyce zbliżał do siebie postawy dużej części obydwu grup. Chodzi o rzeczywiste znaczenie i społeczną funkcję pojęcia demokratycznego państwa prawa.
Funkcjonuje ono już od początku lat 90., wcześniej mając formę postulatu. Jego interpretacja – i teoretyczna, i praktyczna – skupiła się na
ochronie praw nabytych oraz tych norm, które łącznie gwarantują prawa obywatela wobec działań państwa. Przyczyny takiej interpretacji
były różne, w niemałym stopniu wynikały z powstałego w połowie lat
50. i funkcjonującego przez następne 35 lat sposobu myślenia, który
można określić jako moderacyjny (proponowanie różnych rozwiązań
prawnych, które łagodziłyby praktyki państwa socjalistycznego). Myślenie to obok zapoczątkowanego także w połowie lat 50. nurtu legalistycznego odcisnęło piętno na twórczości tej części prawniczych środowisk akademickich, którym można przypisać dobrą wolę. Rok 1989
umożliwił wcielenie w życie pomysłów z poprzedniego okresu, nawet
tych, których użyteczność w nowej sytuacji, a zwłaszcza wobec konieczności przebudowy społecznej, była wątpliwa. Dołączyła się do tego także wywodząca się z poprzedniego okresu, choć mająca i inne źródła, tendencja do tworzenia prawnych gwarancji interesów korporacyjnych. Oba te zjawiska były funkcjonalnie zbieżne, tj. miały i mają wyraźnie petryfikacyjny charakter i były mocno popierane przez staronowego hegemona. Przepisy zamieszczone w rozdziale o sądownictwie
konstytucji z 1997 r. oraz przepis o powszechnym prawie do sądu to
przykłady takiej funkcji ustawy zasadniczej. Innym jest rozdział o źródłach prawa, który potwierdził dotychczasową praktykę, wprowadził
nowe rygory, a przede wszystkim dał asumpt do jej dalszego, wykraczającego już poza literalną treść przepisów, rozwoju. Wprowadzenie
pojęcia sprzeczności ustawy z prawem (a więc nie z konstytucją czy ratyfikowaną umową międzynarodową), konstytucjonalizacja zasad
techniki legislacyjnej, ogromna dowolność interpretowania przepisów
prawa międzynarodowego obowiązującego w Polsce i częste odwoływanie się do prawa międzynarodowego, które w Polsce nie obowiązuje, dezawuowanie projektów ustaw to przykłady takich praktyk. Przepisy o źródłach prawa prowadzą do obniżenia poziomu legislacji przez
10
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
nadmierne rozbudowanie ustawodawstwa poddawanego z istoty rzeczy prawom parlamentarnego przetargu, a także utrudniają wprowadzenie istotnych zmian społecznych.
Nieco inne źródła, ale podobną rolę odgrywają przepisy o samorządach, usztywniające możliwość ich konstruowania (chodzi o przepis
nakazujący symetrię między strukturami terytorialnej administracji
rządowej i samorządowej), ale bez wątpienia służące zaspokojeniu interesów korporacji samorządowców. Przykładem oddziaływania na
przepisy konstytucyjne bezpośrednich partykularnych interesów politycznych związanych z działaniem systemu politycznego jest konstytucjonalizacja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, mimo że w sposób
oczywisty nie spełniła ona założonych w powołującej ją ustawie funkcji. I na tym przykładzie widać, że tworzone przepisy służą utrwalaniu
istniejącego układu społecznego.
Podobną funkcję spełnia utrzymywanie dwóch ośrodków władzy
wykonawczej: rządu i prezydenta (przepis o 30 wyłączeniach od kontrasygnaty jest ewenementem w skali międzynarodowej). Jeśli wziąć pod
uwagę, że w ciągu czternastu lat III Rzeczypospolitej te dwa ośrodki
w pełni współdziałały tylko przez około 2,5 roku (Wałęsa-Bielecki, Kwaśniewski-Cimoszewicz), to staje się jasne, że przepisy o prezydenturze
ustanowiono w obawie przed wyłonieniem się większości parlamentarnej, która dokona rzeczywistych zmian. Nie sposób też nie zauważyć,
że przynajmniej niektóre z wymienionych wyżej fragmentów konstytucji poza podtrzymywaniem istniejącego układu społecznego, uniemożliwiającego w istocie stworzenie państwa praworządnego, osłaniają także fatalne funkcjonowanie różnych instytucji, czyniąc z takich
przepisów, jak np. prawo do sądu, fikcją. Również zakaz tworzenia sądów specjalnych w czasie pokoju niezwykle utrudnia ostrą reakcję państwa na zagrożenia, a także praktycznie wyklucza możliwość osądzenia
zbrodni z lat 1944-89. Dotyczy to nie tylko sądownictwa, ale także armii,
która w swym obecnym usytuowaniu konstytucyjnym staje się swego
rodzaju zapleczem politycznym prezydenta, szczególnie gdy nie popiera go większość Parlamentu, a zwykle nie popiera.
Podsumowując, trzeba powiedzieć, że demokratyczne państwo
prawne nie może zostać wprowadzone przy obecnie obowiązującej
konstytucji. Prawo zaś odgrywa rolę instrumentu w rękach silniejszych
11
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
grup i jednostek, osłaniającego bardzo często stosunki społeczne oparte na zasadach nie mających z nim nic wspólnego.
Przejdźmy do deklaracji odnoszących się do spraw społeczno-gospodarczych. Zagwarantowane w konstytucji prawa mogą być przez państwo wcielane w życie dzięki środkom publicznym. I chociaż ustawa zasadnicza realistycznie ogranicza np. powszechne prawo do sądu, to
i tak jest ono fikcyjne. Ale jeśli zapisane w konstytucji uprawnienia oraz
dyrektywy dla rządu dotyczące polityki państwa w różnych dziedzinach są w znacznej mierze fikcją, to przyczyny tego, choć też zawarte
w konstytucji, są inne. Oto w ustawie zasadniczej III Rzeczypospolitej
dokonano, i to całkiem jawnie, konstytucjonalizacji pewnej doktryny
ekonomicznej i związanych z nią interesów. To, co piszę poniżej, nie jest
próbą oceny ekonomicznej zasadności przyjętych rozwiązań, lecz jedynie konstatacją, że stoją one w sprzeczności z szeroko zarysowaną sferą uprawnień socjalnych. Chodzi o przyjęte normy dotyczące wielkości
długu publicznego i sposobu pokrywania deficytu budżetowego. Słabość państwa, która jest niejako wpisana w konstytucję, także nie
sprzyja realizacji tych praw, choćby dlatego, że uniemożliwia efektywne gromadzenie grosza publicznego. I wreszcie, oprócz swoistej nadregulacji mamy też jej niedostatek – konstytucja nie rozstrzyga o trybie
wydawania pieniędzy publicznych, a wręcz pozwala na wydatkowanie
ich przez różnego rodzaju fundusze skomercjalizowane, służące
w praktyce partykularnym lub czysto indywidualnym interesom.
Omawiane fragmenty konstytucji muszą też prowadzić do wniosku,
że banki mają u nas szczególnie uprzywilejowaną pozycję. Niemożliwość finansowania deficytu z banku centralnego oznacza, że muszą go
pokrywać banki komercyjne, co znakomicie służy ich interesom, natomiast nie stymuluje rozwoju gospodarczego. Ponadto daje tym bankom
ogromną siłę polityczną w postaci ewentualnej odmowy przez nie finansowania deficytu. Charakterystyczne jest, że rozwiązania konstytucyjne są tu symetryczne do wielu wcześniejszych od nich postanowień
ustawowych, nadających przywileje instytucjom finansowym. Konstytucyjna regulacja sfery społeczno-ekonomicznej dzieli się więc na: sferę
fikcji, gdzie ustawa zasadnicza jest zespołem częściowo tylko realizowanych postulatów (w rzeczywistości istnieje w Polsce całkowicie nieracjonalnie skonstruowana i podlegająca prawom walki politycznej sfera so12
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
cjalna, która jednak nijak się ma do norm konstytucyjnych), i sferę realną, gdzie konstytucja wyraża rzeczywisty układ interesów. Ten z kolei
wyklucza i społeczną gospodarkę rynkową, i zrównoważony rozwój.
Podsumowując, konstytucja z 1997 r. nie spełnia roli narodowotwórczej, nie funduje nowego państwa. Jej konstrukcja wyklucza praktyczną realizację nawet jej głównych deklaracji odnoszących się do ustroju
politycznego i gospodarczego. Swoista fikcyjność Konstytucji III Rzeczypospolitej, będąca do pewnego stopnia kontynuacją praktyk PRL-owskich, ma wielką siłę destrukcyjną, wpisując się w dezintegracyjne i demobilizacyjne oddziaływanie całego naszego systemu ustrojowego. Na
postawione na początku i opatrzone ogólną odpowiedzią pytanie: dlaczego trzeba zmienić konstytucję?, odpowiedzieć można: są po temu
zasadnicze i wielkiej wagi powody.
Kiedy więc zasadność zmiany ustawy zasadniczej nie ulega już wątpliwości, wypada zastanowić się, jakimi zasadami trzeba się kierować,
tworząc projekt nowej konstytucji. Gdyby potraktować ocenę dotychczasowej jako postulat, to nowa ustawa zasadnicza powinna odegrać
rolę narodowotwórczą (w sensie budowy tożsamości, tj. dokładnego jej
sprecyzowania i nadania jej mocy integracyjnej i mobilizacyjnej), fundować nowe państwo, być tak skonstruowana, aby można było zrealizować zawarte w niej deklaracje odnoszące się do ustroju politycznego
i społecznego. Trzeba jednak poczynić tu pewną uwagę dodatkową.
Odegranie przez konstytucję roli narodowotwórczej jest zależne od jej
treści oraz, w nie mniejszym stopniu, od historycznego kontekstu,
w którym jest ona uchwalona i wprowadzona w życie. Niemało zależy
też od samego sposobu uchwalenia konstytucji. Kontekst 1997 r. był wyjątkowo niekorzystny. Nie ma wątpliwości, że dzisiejszy ułatwia zmiany. Tworzy go zarówno kryzys obecnego systemu, jego kompromitacja,
jak i rysujące się coraz wyraźniej wyzwanie europejskie. Polak-obywatel, Polak-Europejczyk i wreszcie Polak-człowiek wolny, wyzwalający
się z ograniczeń w sferze obyczaju i w sferze ludycznej – czyli propozycje najmocniej forsowane przez media i cały system społecznych autorytetów – zetknął się lub w niedługim czasie się zetknie z rzeczywistością, która albo całkowicie obnaży fikcyjność tych tożsamości, albo też
pokaże ich destrukcyjne skutki. Chodzi o to, by te doświadczenia skupić w jeden społeczny ruch, który doprowadzi do nowej rewolucji mo13
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
ralnej pod hasłem nie tylko odrzucenia zła, ale także przeprowadzenia
pozytywnego programu. Jest to trudne, ale nie niemożliwe. Powinniśmy zacząć od prac nad nową konstytucją.
Równie ważne jak stworzenie nowej konstytucji jest to, jak będziemy nad nią pracować. Czy odwołamy się do sposobu działania, mającego głębokie zakorzenienie zarówno w europejskiej tradycji intelektualnej i politycznej, jak i tradycji polskiej, i to zupełnie nieodległej, czyli do
umowy społecznej. Nie mam wątpliwości, że najefektywniejszym sposobem stworzenia konstytucji, która mogłaby odegrać rolę narodowotwórczą, jest doprowadzenie do zawarcia umowy społecznej między
tymi siłami społecznymi, które dostrzegają konieczność zmian i jednocześnie prezentują postawę patriotyczną afirmującą naród i suwerenność państwową. Ta metoda bowiem sama przez się oznaczałaby budowę pozytywnego kontekstu społecznego, świadomość wielkiej zmiany,
poczucie uczestnictwa, pozwoliłaby na równoważenie interesów nie
tylko uczestniczących w życiu publicznym elit, ale także szerszych grup
społecznych. Określenie „metoda” używam tu świadomie. Naród jako
wspólnota ukształtowana historycznie, o charakterze międzypokoleniowym, nie jest tworem umowy. Umowa może być jedynie metodą
przełamania jego kryzysu, służyć dowartościowaniu go. Z tego, że
umowa społeczna byłaby działaniem najwłaściwszym, nie wynika, że
bez niej nie można uchwalić konstytucji odpowiadającej potrzebie czasu. Chodzi bowiem także o kształt ustawy zasadniczej. Jego osiągnięcie
zależy od określenia zasad, jakimi należy się kierować przy jej przygotowaniu. Wydaje się, że najważniejsze są następujące.
Pierwsza to zasada pozytywnego konstruktywizmu. Chodzi o zdolność do wyjścia poza istniejący układ interesów i instytucji z nimi związanych, o gotowość do podjęcia próby mocnego osadzenia planowanego porządku ustrojowego w sferze realnie funkcjonujących, choć nie
zawsze dominujących w społecznej świadomości i praktyce, wartości.
Jej realizacja jest szczególnie trudna, gdyż wymaga wyważenia między
tym, co pozytywne i realne, a tym, co pozytywne, ale nierealne. Określenia wizji porządku, który da się wprowadzić w życie, chociaż jest
kompromisem między tym, co oczekiwane, pożądane i możliwe.
Druga to zasada empiryzmu. Przygotowując ustawę zasadniczą,
trzeba nieustannie konfrontować idee, koncepcje i projekty instytucji
14
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
ukształtowane w naszym kręgu cywilizacyjnym z doświadczeniem polskiej praktyki państwowej lat 1918-39 (a szczególnie 1918-26), jak i okresu po 1989 r. Dopiero na ich tle można określić z dostateczną dozą pewności, jak naprawdę będą funkcjonować poszczególne instytucje, jak
będą się układać zależności między nimi. Konieczne są tu też odwołanie się do doświadczeń innych państw demokratycznych i szczegółowa
wiedza na temat funkcjonowania instytucji innych państw demokratycznych. Jest oczywiste, że w tworzeniu konstytucji muszą uczestniczyć osoby mające odpowiednią wiedzę, zdolne do weryfikacji przedstawionych pomysłów.
Trzecia to zasada realizmu aksjologicznego. Nie ma, i nie może być,
konstytucji neutralnych aksjologicznie. Twórcy ustawy zasadniczej
muszą dokonać wyboru któregoś z konkurencyjnych systemów wartości, a jeśli konkurencji nie ma, sformułować deklarację osadzającą
konstytucję w jednym systemie wartości w sposób jasny, ale jednocześnie zgodny z regułami demokracji, tzn. nie naruszając równości
praw tych, którzy moralnych poglądów większości nie podzielają.
Nienaruszanie równości praw nie oznacza jednak uznania roszczeń,
by poglądy mniejszości były stawiane na pierwszym miejscu i by nie
podlegały ocenie, a co za tym idzie – selekcji. W dzisiejszej Polsce istnieje w istocie jeden powszechnie znany i funkcjonujący w skali masowej system wartości, opierający się na nauce Kościoła i tradycji narodowej. To, co mu się w szerszej skali przeciwstawia, to nihilizm, wyrażony najpełniej przez tygodnik „Nie”, ale obecny również w innych
formacjach, a także w polskiej historii. Inne systemy wartości funkcjonują tylko w wąskim, partykularnym wymiarze. Ponieważ konstytucja nie może wyrażać tendencji nihilistycznych, jest oczywiste, iż
w sferze aksjologicznej nie ma wyboru, wszelkie próby skonstruowania kompromisu między tradycyjnym systemem wartości a nihilizmem nie mają sensu, gdyż w istocie muszą oznaczać kapitulację wobec nihilizmu.
Zasada czwarta to realizm społeczny i polityczny. Tworzenia konstytucji nie można abstrahować od pytań, jakie niesie moment historyczny, czy to w odniesieniu do spraw związanych ze stosunkiem do PRL
(kontynuacja lub dyskontynuacja), a także II Rzeczypospolitej i III Rzeczypospolitej, czy też kwestii własnościowych (w tym sprawy roszczeń
15
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
wobec Polski), korupcji i, szerszej, rozkładu państwa, bezrobocia, patologii społecznych itp., i wreszcie niezwykle dziś ważnych spraw związanych z przynależnością do Unii Europejskiej.
Kolejna to zasada zachowania równowagi praw i wolności obywatelskich oraz obowiązek wobec państwa. Pierwotnymi zadaniami państwa jest obrona bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego. Prawa
i wolności obywatelskie, których celem jest zagwarantowanie obywatelowi ochrony przed opresją ze strony państwa i zapewnienie mu swobód, muszą być kształtowane tak, by nie paraliżować działań samego
państwa. Jeśli bowiem celem państwa jest obrona obywateli przed
opresją, to trzeba pamiętać, że opresja ze strony innych obywateli działających w pojedynkę lub grupowo może być taka sama lub daleko
większa niż opresja ze strony państwa. Może też w praktyce uchylić
wszelki wpływ obywateli na władzę, nawet przy zachowaniu procedur
demokratycznych.
Problemy szczególnie trudne łączą się z zasadą niesprzeczności
uprawnień obywateli z prawami ekonomii. Rzecz w tym, że nie mogą
się one sprzeciwiać tym regułom ekonomicznym, które są oczywiste
przy założeniu, że celem narodowym niepodlegającym dyskusji jest
rozwój. Zasady tej nie należy interpretować tak, jak to robi liberalizm,
tzn. z właściwym dla tej koncepcji dążeniem do maksymalnego ograniczenia uprawnień socjalnych. Chodzi jednak o to, by nie tworzyć
w konstytucji sfery fikcji, zawsze bardzo szkodliwej, i jednocześnie nie
narzucać rozwiązań, które rozwój uniemożliwiają albo zasadniczo
utrudniają.
Zasada ta mocno wiąże się z kolejną, tj. dążeniem do unikania konfliktów. Funkcją instytucji demokratycznych jest m. in. instytucjonalizacja konfliktów. Ma to znaczenie w każdej demokracji, ale szczególnie w takim jej modelu, który mocno opiera się na afirmacji idei narodowej, co wiąże się z imperatywem jedności. Dlatego bardzo ważne
jest, by konstytucja swoimi zapisami nie tworzyła konfliktów. Mogą
się one rodzić na tle różnych jej przepisów, ale szczególnie niebezpieczne jest stwarzanie iluzji socjalnych, tj. praw, z których wynikają
niemożliwe do zaspokojenia roszczenia. Trzeba tu wyraźnie odróżnić
cele od uprawnień przyznanych już dziś. Niewłaściwe jest też różnicowanie uprawnień na egzekwowane poprzez sądy i te, których reali16
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
zacja zależna jest od spełnienia dodatkowych warunków, np. uchwalenia ustaw. Roszczenia, którego nie można zaspokoić, a które ma
podstawę konstytucyjną, może być zarzewiem konfliktu na wielką
skalę, szczególnie wtedy, gdy uda się przełamać obecny poziom dezintegracji społecznej.
Na kolejnym miejscu trzeba wymienić zespół reguł, które łącznie
można określić jako zasady prakseologiczne, dotyczące stosunku władzy. Są one następujące:
● nie wolno tworzyć dwóch lub więcej ośrodków władzy wykonawczej (np. rząd i prezydent);
● nie wolno tworzyć jakichkolwiek przesłanek dla autonomizacji części aparatu państwowego (wojska, służb specjalnych, administracji,
specjalnych, wojewodów itp.);
● nie wolno tworzyć fikcyjnych uprawnień, w szczególności kontrolnych;
● nie wolno obciążać sądownictwa obowiązkami ponad możliwości,
w tym obowiązkiem podejmowania decyzji politycznych i ekonomicznych w skali państwa;
● nie wolno umieszczać instytucji kontrolnych w strukturze władzy
tak, by były słabo immunizowane wobec prób wciągania ich w walkę polityczną;
● nie wolno politykom powierzać roli sędziów;
● nie wolno tworzyć mechanizmów przetargu międzypartyjnego
przy powoływaniu instytucji mających chronić pluralizm i zasady
politycznej równości;
● nie wolno mieszać administracji rządowej z samorządową, samorządu z autonomią, a autonomii z federalizmem;
● nie wolno formułować przepisów dotyczących stanów nadzwyczajnych, tak by wynikała z nich możliwość bezradności państwa;
● nie wolno traktować praw urzędników jak praw obywatelskich;
● nie wolno tworzyć sfer administracji władzy pozostających poza
kontrolą.
Ostatnia zasada to przejrzystość przepisów konstytucji. Sformułowania ustawy zasadniczej muszą być jasne i bardzo szczegółowo dopracowane. Cechą naszego życia społecznego jest brak powszechnie
przyjętych kryteriów i reguł. Sprawy najoczywistsze w świetle kryte17
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
riów tradycyjnych czy też stosowanych w innych państwach stawały
się często powodem sporu. Zachowania, które jaskrawo łamały demokratyczne zasady, nie spotykały się z potępieniem itp. Konstytucja musi więc być precyzyjna nawet wtedy, jeśli wymaga to odejścia od powszechnie stosowanego języka prawniczego.
Powyższe zasady mają charakter elementarny. Bez ich przestrzegania nie da się stworzyć nie tylko dobrej, ale nawet „dostatecznej” konstytucji. Niestety, nie były one uwzględniane przez twórców projektu
ustawy zasadniczej z 1997 r. (przez twórców projektu obywatelskiego
również). Pełne przedstawienie zastosowania wyżej wymienionych zasad w praktyce wymagałoby zaprezentowania całościowego projektu
ustawy zasadniczej albo przynajmniej bardzo szczegółowych tez. Nie
jesteśmy w tej chwili w stanie tego uczynić, gdyż prace nad nową konstytucją dopiero się zaczynają. Naszym dążeniem jest to, by były one
elementem wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest zawarcie umowy społecznej. Niemniej już dziś można, i trzeba, przedstawić zarys projektu
doprowadzenia do tego, by konstytucja mogła odegrać swą narodowotwórczą i państwowotwórczą rolę, tworząc i realizując swoje własne
deklaracje ustrojowe, dotyczące praworządności, solidarności społecznej i racjonalnego rozwoju gospodarczego.
Zacznijmy od aksjologii zawartej w preambule i innych przepisach
konstytucyjnych. Zarówno pierwsza, jak i druga z wymienionych
wcześniej zasad, tzn. pozytywnego konstruktywizmu i empiryzmu, nakazuje przede wszystkim jednoznaczność. Nie może być jakichkolwiek
kompromisów w odniesieniu do wartości moralnych i narodowych tradycji. Głęboki kryzys patriotyzmu, nasilający się w Unii Europejskiej
nacisk na ograniczenie czy wręcz likwidację państwa narodowego nakazują, by w nowej ustawie zasadniczej sformułować wprost wolę
trwania narodu i jego suwerennego państwa. Taka deklaracja określi
najbardziej podstawowy sens konstytucji i sposób rozumienia jej przepisów. Ustawa zasadnicza musi zaczynać się od Invocatio Dei. Postulat
jego wprowadzenia może być traktowany na dwa sposoby: jako nadanie państwu sankcji transcendentalnej albo jako podkreślenie ciągłości
między I, II i IV Rzeczypospolitą. To drugie rozumienie może być do
przyjęcia także dla tych, którzy są odlegli nie tylko od integryzmu katolickiego, ale nawet od wiary, oczywiście, wtedy gdy, zachowując dy18
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
stans wobec Kościoła, nie są jego zasadniczymi przeciwnikami. Podkreślając ciągłość tradycji państwowej Polski, należy też wyraźnie wyeksponować te doświadczenia, które najlepiej określają narodową świadomość: walkę o niepodległość, walkę z komunizmem i w szczególności
o „Solidarność”. Wartością tego doświadczenia jest nie tylko jego bliskość – całe średnie i starsze pokolenie Polaków przeżyło go bezpośrednio – ale także jego niezwykle „jednościowy”, można rzec, syntetyczny
wobec innych tradycji charakter. Ułatwia on określenie w sposób zrozumiały i dostępny szerokiemu ogółowi istoty narodu jako całości. Konstytucja IV Rzeczypospolitej nie może cofnąć się przed tym zadaniem,
ważnym zawsze, ale dziś szczególnie, i wobec wyzwania kryzysu, i wobec wyzwania europejskiego. Podkreślenie wagi własnej tradycji,
w tym tradycji ustrojowej, i wynikającej z niej odmienności wobec innych, solidarności z rodakami i lojalności wobec wspólnoty ma wielkie
znaczenie. Podobnie jak wezwanie do narodowego zaangażowania
w każdej roli społecznej, jaką przychodzi obywatelom odgrywać. Wymaga to szczególnego podkreślenia zawłaszcza w czasach, kiedy dochodzi do konkurencji między wywodzącym się z komunizmu nadmiernym utożsamianiem się ze wspólnotami partykularnymi a narodową lojalnością, czyli po prostu patriotyzmem. Zdefiniowanie pojęcia
narodu nie jest możliwe bez jednoznacznego wskazania jego chrześcijańskich korzeni, a także podkreślenia specyficznego kulturowo, politycznego, a nie etnicznego, charakteru przynależności, ukształtowanego przez polską historię. Naród jest suwerenem państwa, które powinno zagwarantować pełnię praw swoim obywatelom innej niż polska
narodowości. Nie należą oni do narodu, ale Polska jest ich ojczyzną,
a więc są częścią szerszej niż naród sensu stricto wspólnoty obywateli
Rzeczypospolitej. W Polsce obywatele innej narodowości to wspólnota
niewielka, o minimalnym znaczeniu praktycznym, ale warto ją tu
wspomnieć. Konstrukcja, którą proponujemy, nie ma bowiem charakteru nacjonalistycznego.
Spór, jaki się toczył w Polsce w latach 90. dotyczył, głównie pytania
o to, czy III Rzeczpospolita ma mieć tożsamość antykomunistyczną.
Konstytucja 1997 r. takiej tożsamości nie tworzy, można rzec, przeciwnie, wynika to nawet jasno – jak już pisaliśmy – z niewłaściwego nazwania tego, co działo się w Polsce w latach 1944-89, tzn. że był to czas
19
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
łamania praw obywatelskich. Jest to mankament, który musi być naprawiony. Państwo demokratyczne i niepodległe, które przez prawie pół
wieku podlegało komunistycznej presji, musi z natury rzeczy mieć tożsamość antykomunistyczną. Nic poza interesem wąskich, ale wpływowych, środowisk temu się nie przeciwstawia. Argument, że w PRL-u toczyło się zwykłe życie, że pracowano, budowano, zakładano rodziny,
przychodziły na świat dzieci, niczego tu nie zmienia. Zwykłe życie na
ogół toczy się nawet w warunkach bardzo ciężkiej opresji. Nie zmienia
to jednak faktu, że opresja ma miejsce i że trzeba ją potępić i odrzucić.
W Polsce dodatkowym argumentem na rzecz podkreślenia antykomunistycznej tożsamości jest sposób odejścia od komunizmu – bez podkreślenia przełomu i inauguracji nowego, bez rozbicia starych struktur.
Najprostsze wnioski, jakie można, i trzeba, wysnuć z konsekwencji tej
sytuacji – zatrucia całego życia społecznego – nakazują zdecydowane
działanie. Rzecz jasna, tożsamość antykomunistyczna nie jest tożsamością narodową, lecz państwową, acz wynikającą z doświadczeń trzech
przynajmniej pokoleń Polaków. Biorę jednak pod uwagę, iż przedstawiony wyżej zarys podstawowych elementów preambuły odnosi się tyleż do narodu istniejącego realnie, co do jego postulowanego kształtu,
który ma nadać państwu nowy charakter (państwo rozumiemy jako zespół skoordynowanych i kooperatywnych działań, a przede wszystkim
impuls do działania). Określając charakter narodowej tożsamości i podkreślając rolę narodu jako suwerena i centralny punkt odniesienia dla
aktywności państwa, musimy dążyć także do skonkretyzowania, co ma
nadać związkowi między narodem a państwem rzeczywisty i jednoznacznie pozytywny charakter. Chodzi przede wszystkim o wyraźne
ustalenie i uczynienie najwyższym prawem zasady, iż racją istnienia
i działania państwa jest dobro wspólne obywateli, o które władze mają
obowiązek stale zabiegać.
Owo dobro wspólne nie może być abstrakcją, ale musi oznaczać
konkretne przedsięwzięcia, których celem powinny być: sprawiedliwość, praca i bezpieczeństwo obywateli. Naród i społeczeństwo nie
składa się z izolowanych jednostek. Podstawową instytucją życia społecznego jest rodzina, pełniąca ważne funkcje i zapewniająca poprzez
następstwo pokoleń ciągłość narodu. Dlatego rodzina musi się znaleźć
pod szczególną opieką prawa, w tym konstytucji, a jej uprawnienia mu20
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
szą być szczególnie chronione. Chodzi zarówno o prawa ekonomiczne,
prawo do wychowania dzieci, zapewnienie trwałości, jak i o jednoznaczne wykluczenie, iż uprawnienia rodzinne lub quasi-rodzinne mogą uzyskać związki o innym charakterze niż związek kobiety i mężczyzny. Sprawiedliwość generalnie zakłada równość obywateli wobec prawa i jasne oraz społecznie akceptowalne zasady podziału innych niż
uprawnienia obywatelskie dóbr. Odnosząc postulat sprawiedliwości do
praktyk III Rzeczypospolitej, nie można nie zauważyć, że jest on nieprzestrzegany we wszystkich właściwie dziedzinach. Dlatego zgodnie
z przedstawionymi wyżej zasadami konieczne jest sformułowanie
w ustawie zasadniczej specjalnych przepisów, które utrudniłyby te
praktyki. Za niezgodne z konstytucją i karalne muszą być uznane
wszelkie działania, które polegają na nadużywaniu posiadanego majątku lub wyróżnionej pozycji społecznej w celu wywierania nacisku na
władze państwowe lub inne instytucje publiczne, aby uzyskać korzyści
czy możliwość niewypełniania obowiązków.
Dotychczasowa praktyka edukacyjna nakazuje ustanowienie konstytucyjnego obowiązku dla szkół i każdego nauczyciela osobiście patriotycznego wychowania młodzieży, przekazania im podstawowego,
wspólnego dla wszystkich szkół quantum wiedzy historycznej i humanistycznej, pozwalającej na świadome uczestnictwo w kulturze i życiu narodowym. Konieczne jest też precyzyjne określenie, że państwo ma obowiązek sprawować mecenat w sferze nauk podstawowych i sztuki, skutecznie wspierać i subsydiować czasopiśmiennictwo i ruch wydawniczy,
potrzebny do wymiany myśli i obiegu idei. Konstytucyjny charakter
musi też uzyskać nakaz ochrony moralności publicznej, szczególnie moralności młodzieży. Nie można tolerować całkowitej dowolności w tym
zakresie. Wskazaną metodą musi być odpowiednia polityka fiskalna
i karna, odwołująca się przede wszystkim do represji ekonomicznej.
Uznanie szczególnego znaczenia pracy jako elementu dobra wspólnego musi się wyrazić w konstytucji przepisami o delegalizacji i penalizacji wszelkich działań – poza sytuacjami bezwzględnej konieczności –
zmierzających do niszczenia zakładów pracy i miejsc pracy. Czynności
podejmowane w ramach takich działań muszą być z mocy prawa nieważne, a osoby za nie odpowiedzialne – ponosić wszelkie konsekwencje cywilnoprawne. Procedura wydawania odpowiednich decyzji cy21
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
wilnoprawnych i ich egzekucji musi być maksymalnie przyspieszona.
Z mocy prawa należy unieważnić wszelkie czynności zmierzające do
ukrycia lub przeniesienia praw do majątku, z którego mają być regulowane zobowiązania. Przedsiębiorstwa nie mogłyby być sprzedawane
osobom lub podmiotom gospodarczym bez zagwarantowania przez nie
odpowiedniego zabezpieczenia majątkowego na wypadek podjęcia
działań zmierzających do niszczenia miejsc pracy. Na straży tych przepisów musi stać prokuratoria, której istnienie należy uwzględnić
w ustawie zasadniczej. W konstytucji należy też wymienić walkę z bezrobociem jako jeden z podstawowych celów państwa, a jej skuteczność
powinna być prezentowana w corocznym orędziu prezydenta o stanie
państwa. Zasadą konstytucyjną muszą się też stać ochrona i wspieranie
rodzimej własności we wszystkich zakresach, w tym także własności
ziemi. Przynależność do Unii Europejskiej nie może być tu traktowana
jako przeszkoda, a odpowiednie sformułowania prawne muszą się znaleźć w ustawie zasadniczej. Stan polskiej własności również powinien
stać się częścią corocznego orędzia prezydenta. Sposób gromadzenia
informacji na ten temat określi przewidziana w konstytucji ustawa.
Zasada ochrony bezpieczeństwa powinna zostać ujęta w postaci
przepisu zakazującego takiej interpretacji praw obywatelskich, która
prowadzi do uniemożliwienia ochrony uczciwych obywateli przed złoczyńcami, a także zakazującego państwu bierności w sytuacji, gdy zagrożone są podstawowe dobra obywatela. Oznacza to jednocześnie nakaz stworzenia podstaw ustawowych dla działań prewencyjnych państwa, jeśli sytuacja tego wymaga. Należy również doprecyzować przepisy o ochronie życia, tak by nie można ich było wykorzystać do uniemożliwienia przywrócenia kary śmierci, czyli ochrony interesów przestępców. Konstytucja musi też stanowić, że Parlament ma obowiązek
uchwalić ustawę o bezpieczeństwie narodowym. Ustawa ta będzie stanowiła podstawę do prowadzenia odpowiedniej obserwacji w tych sferach (np. energetyka, przekaz informacji i paliwa), które stanowią
o współcześnie rozumianym bezpieczeństwie państwa, oraz przedstawiania Sejmowi i opinii publicznej corocznej informacji, a w razie potrzeby podejmowania nadzwyczajnych działań.
Wszystkie wskazane wyżej przepisy konstytucyjne mogą właściwie
działać tylko w ramach państwa demokratycznego i praworządnego.
22
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
Państwo demokratyczne i praworządne jest również niezbędnym
warunkiem takiego zorganizowania życia gospodarczego, by umożliwiło realizację postulowanej przez nas zasady solidarności społecznej,
mającej zastąpić obecnie obowiązującą, choć całkowicie fikcyjną zasadę
społecznej gospodarki rynkowej. Jak wskazaliśmy wyżej, niemożność
realizacji zasady praworządności wynika z utrzymywania się układu
społecznego stanowionego przez PRL, w tym także z jego specyficznej
cechy, jaką jest siła różnych form korporacjonizmu. Jeśli ustawa zasadnicza, którą chcemy uchwalić, ma to zmienić, musi stworzyć podstawy
do rozbicia tego układu. Właściwym miejscem odpowiednich norm są
przepisy wprowadzające do konstytucji, dające podstawy do, po
pierwsze, zasadniczej weryfikacji ludzi w podstawowych częściach
aparatu państwowego i po drugie, likwidacji szczególnego mechanizmu ochrony istniejącego układu, jakim są różnego rodzaju tajemnice,
nie tylko pozbawiające obywateli wiedzy potrzebnej do świadomego
udziału w życiu publicznym, ale także paraliżujące wymiar sprawiedliwości. Prawo do wiedzy historycznej jako przynależne wszystkim obywatelom musi być sformułowane w głównej części konstytucji. Oznacza ono również prawo do badań historycznych bez ograniczeń stosowanych dotychczas. Bezwzględną koniecznością jest konstytucjonalizacja IPN-u, zarówno w jego funkcjach oskarżycielskich i lustracyjnych,
jak badawczych i oświatowych, oraz, ze względu na elementarną sprawiedliwość, powołanie specjalnego sądu dla ukarania zbrodni komunistycznych, a także oceny moralnej ludzi, którzy byli funkcjonariuszami
komunistycznego aparatu, a dziś aspirują do władzy lub też korzystają
z jej przywilejów.
Natomiast instytucją nadzwyczajną o przejściowym charakterze, co
nie oznacza krótkotrwałą, musi być komisja prawdy i sprawiedliwości,
której zadaniem będzie zbadanie wielkich afer z lat 1989-2003 r. i dostarczenie wiedzy o nich opinii publicznej, a także kierowanie odpowiednich zawiadomień do wymiaru sprawiedliwości. Konstytucyjne umocowanie tej komisji, którą należy powołać jeszcze przed uchwaleniem
nowej konstytucji odpowiednią poprawką do obecnie obowiązującej,
jest potrzebne ze względu na konieczność docierania do materiałów tajnych, także i takich, które nie mogą być zaprezentowane publicznie
w ramach ogólnej zasady jawności. Członkami komisji powoływanymi
23
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
przez Sejm i Senat powinny być oprócz parlamentarzystów także osoby cieszące się autorytetem, a nie zajmujące się działalnością polityczną, szczególnie sędziowie. Komisja mogłaby powoływać własnych
funkcjonariuszy śledczych, choć nie miałaby uprawnień procesowych.
Wskazane wyżej przepisy umożliwiałyby, jeśli nie rozbicie, to przynajmniej poważne osłabienie działania tych mechanizmów społecznych,
które godzą w praworządność, szczególnie jeśli traktować je łącznie ze
wskazanymi już przepisami odnoszącymi się do zasady sprawiedliwości i bezpieczeństwa.
Realizacja zasady solidarności społecznej i wynikającej z niej sprawiedliwości rozumianej szeroko – jako zasada odnosząca się do wszystkich grup składających się na naród – ma ze swej istoty charakter redystrybucyjny. Wymaga więc, z jednej strony, racjonalnego gromadzenia
środków, z drugiej zaś, właściwego zaadresowania ich odbiorców. Jej
stosowanie musi być zgodne z zasadą niesprzeczności uprawnień socjalnych z prawami ekonomii i zasadą unikania konfliktów. W dzisiejszych czasach oznacza to sformułowanie możliwego do realizacji pakietu uprawnień społecznych wpisujących się w zasadę trwałości narodu.
Konieczne jest więc położenie szczególnego nacisku na sprawę opieki
nad rodziną i zapewnienie edukacji młodemu pokoleniu niezależne od
pochodzenia społecznego. Konkretne sformułowanie poszczególnych
postulatów byłoby przedwczesne, może poza jednym – zasadą pomocy państwa dla osób nie z własnej winy całkowicie bezradnych, dotkniętych skrajnym nieszczęściem. Niezależnie jednak od konkretnych
sformułowań jest oczywiste, że konstytucja nie może uczynić z jednej
doktryny ekonomicznej naczelnej zasady prawnej, co nie oznacza rezygnacji z chronienia pieniądza. Muszą być też do niej wprowadzone
twarde zasady gospodarowania groszem publicznym, szczególnie zasada jedności budżetu i poddania go ostremu rygorowi. Należy wyeliminować możliwość komercjalizacji funduszów państwowych. Rada Polityki Pieniężnej musi ponosić odpowiedzialność za popełnione błędy
i jednocześnie zarówno ona jak i prezes NBP powinni współodpowiadać za wzrost gospodarczy.
Realizacja określonych konstytucyjnie zadań państwa wobec narodu, a także odnowienie w Polsce idei narodowej, ożywienie patriotyzmu wymagają innej niż zawarta w konstytucji 1997 r. konstrukcji wła24
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
dzy państwowej. W szczególności należy zahamować proces parcelacji
władzy i korporacjonizacji aparatu państwowego. Układ władzy powinien być taki, by w razie wystąpienia w procesie rządzenia zjawisk patologicznych można było odpowiednio zareagować, a także, by odpowiadał on polskiej tradycji oraz obecnemu stanowi świadomości społecznej. Dwie sprawy są tu szczególnie istotne. Pierwsza to to, że legitymizowanie i delegitymizowanie władzy następuje raczej przez ocenę
sposobu rządzenia niż uznanie wagi procedur jej wyłaniania, druga to
silna personifikacja w odbiorze życia publicznego. Dobry przywódca,
dobry gospodarz, którego oczekują Polacy, to osoba, a nie instytucja.
Wszystkie te względy, a także ocena obecnej, złej dla państwa sytuacji
każą wyposażyć w szczególne prerogatywy prezydenta Rzeczypospolitej. Nie oznacza to jednak wprowadzenia systemu amerykańskiego albo rosyjskiego, gdyż wobec słabości naszego systemu politycznego i innych instytucji demokratycznych byłoby to bardzo poważne zagrożenie dla demokracji – nastąpiłoby bez wątpienia pełne skupienie władzy
w jednym ośrodku wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. Z powodu wcześniej wymienionych zasad, nie można też kontynuować dotychczasowego systemu dwóch ośrodków władzy wykonawczej. Dlatego konstrukcja prezydentury musi być specyficzna, dostosowana do
naszych warunków.
Przede wszystkim należy dążyć do symetrii między większością wybierającą prezydenta (w praktyce jest on kandydatem jednej lub kilku
partii politycznych) a większością parlamentarną. Służyć ma temu prawo prezydenta do rozwiązania parlamentu w pierwszych sześciu miesiącach po wyborze głowy państwa, jeśli od wyborów parlamentarnych
minął więcej niż rok, a jeśli zaś taki okres nie minął, to w sześć miesięcy od chwili jego upłynięcia. Parlamentu nie można też będzie rozwiązać także w ostatnim roku kadencji, chyba że nastąpią inne przyczyny
niż wskazane wyżej. Proponowane uprawnienia głowy państwa umożliwiają uzyskanie stanu symetrii lub też doprowadzenia do ewentualnego, korygującego porozumienia z istniejącą większością. Jednocześnie prerogatywy prezydenta zostaną mocno ograniczone. Kontrasygnaty będą wymagać: inicjatywa ustawodawcza, zarządzenie referendum ogólnokrajowego, z wyjątkiem referendum w sprawie ustawy,
której podpisania prezydent odmówił, zarządzenie ogłoszenia ustawy
25
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
w Dzienniku Ustaw, nadanie orderów i odznaczeń, powoływanie sędziów, stosowanie prawa łaski, nadawanie obywatelstwa, wnioski o powołanie prezesa NBP, złożenia wniosku o powołanie członków Rady
Polityki Pieniężnej oraz wniosku o powołanie prezesa Urzędu Mediów,
wydania zarządzeń, z wyjątkiem dotyczących Kancelarii Prezydenta.
Zmianom tym towarzyszyć będzie nadanie prezydentowi wielu nowych uprawnień służących kontroli prawidłowości działań organów
państwa, a w szczególności rządu.
Prezydent może odmówić powołania premiera lub ministra, jeśli dowiedział się, że istnieje poważne prawdopodobieństwo, iż ten dopuścił
się przestępstw lub utrzymuje kontakty ze środowiskami przestępczymi albo z innych poważnych względów pełnienie przez niego funkcji
zagrażałoby bezpieczeństwu państwa, jego znaczącym interesom lub
groziłoby patologizacją sposobu sprawowania władzy. Decyzje prezydent podejmuje po konsultacji z marszałkiem Sejmu i Senatu, a w wypadku, gdy chodzi o ministra, prezesem Rady Ministrów. Uzasadnienie
otrzymują członkowie Konwentu Seniorów, chyba że prezydent podejmie decyzję, iż jest ono tajne. Jeśli uzasadnienie narusza dobra osobiste
kandydata, to może on dochodzić swych praw w sądzie, przy czym
w pierwszej instancji działa tu sąd apelacyjny, w drugiej trzech sędziów
Sądu Najwyższego, a w postępowaniu kasacyjnym siedmiu sędziów
Sądu Najwyższego. Pozytywny dla kandydatów wynik postępowania
nie unieważnia decyzji, ale uniemożliwia jej ponowne podjęcie. Za
nadużycie tego uprawnienia można prezydenta postawić przed Trybunałem Stanu. Prezydent może też w wypadku rażącego naruszenia
przez rząd prawa lub niezareagowania przez niego na wiarygodne informacje o poważnych nadużyciach polecić Najwyższej Izbie Kontroli
przeprowadzenie odpowiedniej kontroli. W razie potwierdzenia się zarzutów prezydent może złożyć wniosek o odwołanie rządu przez Sejm,
który przeprowadza odpowiednie głosowania na następnym, po dacie
złożenia wniosku, posiedzeniu. Jeśli wniosek zostanie odrzucony, prezydent może rozwiązać parlament.
Należy zmienić także prawo prezydenta do odmowy podpisania
ustawy: gdy odmowa jest kontrasygnowana przez premiera, do jej odrzucenia potrzebne jest 3/5 Sejmu, natomiast odmowa bez kontrasygnaty może być odrzucona bezwzględną większością głosów. Jeśli ustawa
26
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
dotyczy ważnych interesów obywateli lub państwa, prezydent może
zarządzić referendum, jednak nie częściej niż raz w ciągu roku kalendarzowego i trzykrotnie w ciągu kadencji. Nowym uprawnieniem prezydenta, które mógłby wykonywać razem z rządem, jest wydawanie, na
wniosek rządu, rozporządzeń z mocą ustawy. Byłaby ona akceptowana
lub odrzucana w całości przez Sejm już po wejściu w życie. Sejm mógłby też, na wniosek prezydenta kontrasygnowany przez premiera, z góry udzielić zgody na uchwalenie rozporządzeń na określony czas. Posługiwanie się rozporządzeniami wymagałoby więc współdziałania
rządu i prezydenta, jako że ten ostatni nie miałby obowiązku przychylać się do wniosku rządu.
Innym nowym uprawnieniem byłoby prawo do przewodzenia posiedzeniom Rady Ministrów o szczególnej wadze. Korzystanie z tego
prawa oznaczałoby jednak, iż prezydent godzi się na wydawanie rozporządzeń. W każdej sytuacji natomiast prezydent mógłby zwołać Radę
Gabinetową. Mógłby także, na wniosek Rady Ministrów, a w razie bezczynności rządu po złożeniu wniosku o jego odwołanie, wprowadzić
stan wyjątkowy. W wypadku nieodwołania rządu przez Sejm prezydent
może mu udzielić dymisji i na okres nie dłuższy niż sześć miesięcy powołać rząd prezydencki. Parlament może być wtedy rozwiązany dopiero po ustaniu stanu wyjątkowego. Przedłużenie stanu wyjątkowego ponad trzy miesiące możliwe byłoby tylko za zgodą Sejmu.
Projektowana konstytucja nada też głowie państwa uprawnienia innego rodzaju. Na przykład prawo uchylenia immunitetu sędziego, jeśli
normalna procedura zawiodła, a prokurator generalny lub pierwszy
prezes Sądu Najwyższego nadal będą domagali się wydania sędziego
wymiarowi sprawiedliwości z ważnych przyczyn: ze względu na wysoce prawdopodobne popełnienie ciężkiego przestępstwa, zwłaszcza
związki z przestępczością zorganizowaną. A także prawo do skierowania sprawy osądzonej do nadzwyczajnego sądu przysięgłych. Może jednak to zrobić jedynie wtedy, gdy w ocenie rzecznika praw obywatelskich wymiar sprawiedliwości nie stanął na wysokości zadania. Możliwości te mają służyć korygowaniu błędów lub świadomie aspołecznych
działań wymiaru sprawiedliwości, które dziś nie należą do rzadkości.
Prawem i jednocześnie obowiązkiem prezydenta powinno być wygłoszenie corocznego orędzia o stanie państwa, którego treść nie musiałaby
27
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
być kontrasygnowana przez premiera. Rząd miałby obowiązek informowania prezydenta o ważnych decyzjach. Orędzie byłoby więc łagodnym środkiem kontroli i umacniałoby więź obywateli z państwem uosobionym przez prezydenta. Prezydent mógłby uchylić tajemnicę państwową, kiedy odmówią tego właściwe władze, a przemawia za tym
wzgląd na prawo obywateli do informacji lub szczególnie ważny interes
publiczny. Decyzja taka mogłaby być podjęta z własnej inicjatywy.
Wymienione uprawnienia łącznie mają pomóc ukrócić zjawisko,
które można określić mianem skandalicznego zachowania władzy,
a powstrzymanie go jest warunkiem odbudowy autorytetu państwa,
a także budowy autorytetu głowy państwa. Mają też uniemożliwić prezydentowi wycofywanie się na pozycję obserwatora nie obciążonego
obowiązkami i związaną z tym odpowiedzialnością, pozycję symbolu
funkcjonującego w sferze bardziej medialnej niż rzeczywistej. Chodzi
więc o swoistą dewirtualizację urzędu, co powinno się wiązać z nadaniem bardziej odpowiedzialnego charakteru całemu życiu publicznemu. Realizacja tego celu wiąże się ze zwiększeniem roli sprawiedliwości materialnej w podejmowaniu decyzji organów państwowych.
Wpływać ma na to wyraźne sformułowanie celów państwa i jego narodowego charakteru oraz zasada interpretacji prawa w zgodzie z tymi
celami, w tym, między innymi, z zasadą, iż prawa człowieka nie mogą
być interpretowane tak, by uniemożliwiały obronę jego praw przed złoczyńcami. Materialnie rozumiana sprawiedliwość, spychana dziś na
margines, ma dzięki temu odzyskać swe podstawowe znaczenie. Jednym z gwarantów tej przemiany ma być prezydent.
Państwo sprawiedliwości musi mieć odpowiednio skonstruowany
system polityczny. Tocząca się dziś dyskusja prowadzi często do formułowania wniosków skrajnych, wynikających czy to z niewiedzy, czy ze
złej woli. Wiele z nich kwestionuje rolę partii politycznych jako podstawowych instytucji demokracji. Doświadczenie wskazuje jednak, iż nigdy nie stworzono systemu demokratycznego opartego na innej podstawie niż konkurencja między partiami. Dlatego należy dążyć do naprawy
istniejącego stanu, a nie do budowy demokracji bez partii. Uwagi te dotyczą przede wszystkim postulowanej bardzo często ordynacji jednomandatowej. Bez odpowiednich zabezpieczeń ordynacja taka może,
a nawet musi, prowadzić do rozbicia realnie istniejącego sytemu poli28
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
tycznego, tzn. doprowadzi do tego, że Sejm będzie w większości składał
się z pojedynczych, niezorganizowanych posłów. To niebezpieczeństwo
pierwsze. Drugim jest całkowite „spieniężenie” wyborów, tj. uczynienie
z zasobów materialnych czynnika decydującego. Dziś grozi to wprowadzeniem do Parlamentu znacznej liczby osób już nie tylko związanych
ze światem przestępczym, ale do niego należącym, zwykłych bandytów.
Kto nie wierzy w taki obrót spraw, powinien przyjrzeć się sytuacji w niektórych samorządach, a następstw tego dla życia publicznego i społecznego nie trzeba przedstawiać. Z drugiej strony, nie można zakwestionować ani kryzysu obecnego kształtu parlamentaryzmu, ani stanu świadomości społecznej. Wnioskiem musi być zgoda na zmiany nawet wtedy,
gdy mają one charakter niebezpiecznych eksperymentów. Konstytucja
musi więc, z jednej strony, uelastycznić wymogi dotyczące ordynacji,
tzn. wyeliminować wymóg proporcjonalności, z drugiej zaś, stworzyć
mechanizmy reagowania na ewentualne negatywne zjawiska oraz
wprowadzić ograniczenie dla jej twórców, które uniemożliwiłyby nadanie jej kształtu nieprzemyślanego. Prezydent musi być wyposażony
w prerogatywy pozwalające na rozwiązanie parlamentu, jeśli w ciągu 30
dni od zwołania pierwszego posiedzenia nie zdoła się on ukonstytuować, i do rozpisania wyborów na podstawie rozporządzenia tak zmieniającego ordynację wyborczą, by można było powołać sprawny parlament. (Taka alternatywna ordynacja może też być uchwalona przez parlament razem z większościową). Taką samą decyzję mógłby podjąć, gdyby w ciągu 90 dni Sejm nie powołał rządu albo też prezydent był zmuszony skorzystać z uprawnienia do przedstawienia wniosku o jego odwołanie, albo gdyby Sejm dwukrotnie odmówił powołania premiera, albo też czterokrotnie odmówił powołania ministra. Krótko mówiąc, gdyby ordynacja wyborcza doprowadziła do wskazanych wyżej negatywnych skutków, prezydent mógłby sytuację naprawić.
Aby zmniejszyć zagrożenie, trzeba przede wszystkim wykluczyć ordynację czysto większościową, nie wymagającą od kandydata uzyskania przynajmniej 50 procent głosów. W przeciwnym razie zwycięstwo
mogliby odnieść kandydaci, którzy zdobyli kilka tysięcy głosów, czyli
tyle, ile – przynajmniej w niektórych regionach kraju – można po prostu kupić (albo znaczną ich część). Konstytucja musi też rozstrzygnąć,
że kandydat jest zobowiązany do zadeklarowania (jako warunku reje29
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
stracji) przynależności do jakiejś frakcji parlamentarnej, czy też, że chce
być posłem niezależnym. Niedotrzymanie tej deklaracji powinno oznaczać utratę mandatu. Taki sam skutek musi przynieść fałszywe zeznanie
dotyczące majątku, jego pochodzenia, majątku małżonka i innych osób
pozostających we wspólnym gospodarstwie, życiorysu, współpracy ze
służbami PRL. Wszystkie te informacje należy ujawnić w obwieszczeniach, na wyborczych plakatach. Sposób prowadzenia kampanii musi
być też ściśle ograniczony barierą finansową, formą jej przebiegu (niedopuszczalne są różnego rodzaju festyny itp.) słowem, zdobycie mandatu powinno zależeć tylko od zaangażowania kandydata. Wreszcie
powinno się ustalić stosunkowo wysoki próg rejestracji kandydata, jeśli
chodzi o liczbę podpisów.
Rozważania ostatnich akapitów nie należą ściśle do materii konstytucyjnej. Umieściliśmy je tutaj, gdyż w społecznym odbiorze ordynacja
wyborcza ściśle łączy się z postulowanymi zmianami ustrojowymi. Do
rozważenia pozostaje liczebność Sejmu i Senatu. Zmniejszenie liczby
560 parlamentarzystów zdaje się uzasadnione szczególnie przy zachowaniu ordynacji proporcjonalnej. Nie może to jednak spowodować, iż
liczba wyborców na jednego posła będzie zasadniczo odbiegała od
norm europejskich. (Trzeba pamiętać o istnieniu w niektórych krajach
parlamentów lokalnych, mających charakter stale pracujących i obsadzonych przez zawodowych polityków; tak jest w Niemczech, Hiszpanii, po części w Anglii – Parlament Szkocji i Północnej Irlandii). Można
więc rozważyć np. 360 posłów i 60 senatorów. Nie wydaje się jednak, by
zmiany tego rodzaju były szczególnie istotne. Oszczędności, które są
zwykle głównym argumentem używanym przez zwolenników zmniejszenia liczebności parlamentarzystów, są mniejsze niż te, które można
by uzyskać, hamując rabunek choćby kilku firm państwowych albo
opodatkowując niczym nie uzasadnione monstrualnie wysokie zarobki
w przynoszących straty spółkach giełdowych.
Sama naprawa systemu politycznego i umocnienie władzy centralnej niczego nie zmienią bez przebudowy struktur administracyjnych.
Trzeba zrezygnować ze wspomnianej już, stosowanej obecnie, zasady
symetrii między podziałem administracyjnym kraju a podziałem na
jednostki samorządowe. Jest ona szkodliwa, nie uwzględnia specyfiki
obydwu rodzajów władzy i często utrudnia nadzór. Trzeba też zlikwi30
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
dować wszelkie przepisy tworzące podstawy korporacjonizacji aparatu
państwowego, a w szczególności sądownictwo. Obowiązujące obecnie
w ogóle nie chronią sądu przed naciskami, natomiast odrywają sądownictwo zarówno od państwa, jak i od społeczeństwa.
Konieczna naprawa wymaga też nowej konstrukcji Rady Sądownictwa, którą powołuje prezydent spośród kandydatów przedstawianych
przez pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Należy powrócić do zasady, iż prezesi sądów są mianowani przez ministra sprawiedliwości.
Nadzór wyższych szczebli administracji nad niższymi i administracji
nad samorządami musi być mocno osadzony w konstytucji. Ustawa zasadnicza musi obligować ustawodawcę do tego, by tak skonstruował
uprawnienia nadzorcze i kontrolne, aby automatycznie wiązały się
z koniecznością tworzenia aparatu adekwatnego do potrzeb. Konstytucja musi też zawierać przepisy o odpowiedzialności sprawującego nadzór za tolerowanie łamania prawa przez nadzorowanego. Wiąże się
z tym rozszerzenie uprawnień Najwyższej Izby Kontroli: na samorządy
pod kątem celowości ich wydatków, na spółdzielczość, a w szczególności spółdzielczość mieszkaniową. Trzeba zerwać z praktyką tolerowania
zła i funkcjonowania ważnych dla wielkich grup społecznych sfer poza
jakąkolwiek kontrolą. Należy też dostosować do polskich warunków
rozwiązania odnoszące się do służby cywilnej. Oznacza to, że trzeba
umieścić w konstytucji zasadę otwartości dostępu do służby cywilnej
dla wszystkich spełniających odpowiednie warunki, i zasadę, że zawsze, bez jakichkolwiek wyjątków, pełnienie pewnych funkcji jest zastrzeżone dla ludzi tej służby, z zastrzeżeniem, iż korpus służby cywilnej stanowią osoby, które zdały odpowiednie, trudne egzaminy i dysponują stosownym do stanowiska doświadczeniem w pracy zawodowej. Inaczej mówiąc, nie można dopuścić do ubezwłasnowolnienia demokratycznie powołanej władzy przez przywileje korporacyjne.
Ogromną rolę we właściwym funkcjonowaniu mechanizmu demokracji i kontroli społecznej odgrywa sytuacja w mediach. Rada Radiofonii i Telewizji musi zostać zastąpiona przez jednoosobowy urząd, którego szefa mianowałby na jedną kadencję prezydent. Zadaniem urzędu
będzie przydzielanie częstotliwości oraz kontrola zgodności programów z konstytucją. Trzeba też zapewnić sądową kontrolę podejmowanych decyzji. Telewizja i radio publiczne powinny być kierowane przez
31
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości
prezesów mianowanych przez premiera, przy czym programy informacyjne i publicystyczne jednego programu – przez dziennikarzy
związanych z opozycją, a drugiego – z większością rządową. Wydaje
się, że ten stosowany w niektórych krajach mechanizm jest jedyną drogą do zapewnienia choćby częściowego obiektywizmu mediów publicznych. Rzekomo niezależne instytucje tworzą tylko fikcję i przesłaniają nadużycia.
Swoistym zamknięciem systemu silnego państwa narodowego
o określonych w konstytucji celach działania, państwa walczącego o pozycję narodu w Europie i świecie i stale zabiegającego o jej umocnienie,
musi być wzmocnienie politycznych praw obywateli przez nadanie
społecznym inicjatywom ustawodawczym i referendalnym znacznie
większego niż dziś znaczenia. Jeśli zostałyby one poparte odpowiednią
liczbą głosów (musi być ona bardzo znaczna), ich przyjęcie, tzn. przeprowadzenie referendum i podjęcie procedury ustawodawczej przez
Sejm, byłoby obligatoryjne, chyba że stałoby to w sprzeczności z konstytucją, co na wniosek Sejmu mógłby stwierdzić Trybunał Konstytucyjny. Propozycje społeczne można by przedstawiać na dotychczasowych
zasadach, ale miałyby – jak dziś – charakter fakultatywny, tzn. ich podjęcie zależałoby od ostatecznej decyzji Sejmu. Sprawą oddzielną jest zagwarantowanie suwerennych praw w Unii Europejskiej. Jest ona omówiona w oddzielnym referacie.
Wydawca:
Biuro Organizacyjne Zarządu Głównego PiS
Korespondencja:
ul. Nowogrodzka 84/86, 02-018 Warszawa
tel.: (22) 621 50 35; fax: (22) 621 67 67
www.pis.org.pl