rozdzial 28 - WordPress.com
Transkrypt
rozdzial 28 - WordPress.com
rozdzial 28 Isabella Potter Rozdział 28: Wizja Projekt okładki: Inna_odInnych Fotografia na okładce: © 2004 John McKee Redakcja & korekta: as_ifwhat Copyright © 2016 by Inna_odInnych http://IsabellaKatePotterRiddle.WordPress.com http://InnaodInnych.WordPress.com Numer: 2016-006-IP1-028 Wizja Krótko przed samymi świętami wytłumaczyłam Nikeyom, czym jest Moc Jednorożca. Musieli wiedzieć, co się ze mną stanie, żeby żadne z nich nie wpadło w panikę. Nie chciałam spędzać pełni w pokoju, pragnęłam ruchu i świeżego powietrza. Początkowo rozważałam, czy po prostu nie zostać w ogrodzie, ale bałam się, że ktoś z sąsiadów mnie zauważy. Ostatecznie doszłam do wniosku, że najlepiej spędzić tę noc w pobliskim lesie. Jessica początkowo nie chciała się zgodzić, ale ostatecznie ustąpiła. Postawiła tylko jeden warunek: Billie musiał mnie odprowadzić. Ucieszyłam się, że tylko jedna osoba miała być świadkiem mojej przemiany. Kiedy w końcu stanęłam przed nim jako zwierzę, z czułością poklepał mnie po szyi i samotnie wrócił do domu. Ja w końcu mogłam robić to, co tylko chciałam. W głowie ciągle pojawiała się myśl, że powinnam ten czas wykorzystać na ćwiczenia. Nadal nie było żadnych rezultatów i Gremi stawał się coraz bardziej niecierpliwy. Ostatecznie lenistwo zwyciężyło. Pomyślałam, że mam ferie, więc po prostu postanowiłam zwiedzić las i tereny, na które nigdy nie pozwolono mi wchodzić. Poza tym nie wiedziałam, czy Namiar działał, kiedy byłam jednorożcem, a nie chciałam zostać wyrzucona ze szkoły za używanie czarów poza nią. Wiedząc, że to nie był Zakazany Las, nie czułam żadnego strachu przed tym, co mogło czaić się w krzakach. Co złego mogło mnie tu spotkać? Oczywiście przestraszyłam się, gdy zobaczyłam lisy albo wilki, ale one bardziej bały się mnie niż ja ich. Czułam, że darzą mnie jakimś szacunkiem, trzymały się z daleka i tylko mnie obserwowały. Dzięki temu rozluźniłam się i biegłam przed siebie. Pierwszy raz miałam okazję poczuć to, czego jeszcze nie doświadczyłam jako jednorożec. Miałam niesamowity zmysł orientacji i instynkt. Doskonale wiedziałam, gdzie się znajduję i jak mogłam wrócić do domu. Nie musiałam w tym celu obserwować gwiazd, chociaż ich położenie mogło mi służyć jako mapa. Biegłam beztrosko, mijając drzewa i przeskakując krzaki. Czułam się wolna i było to niesamowite uczucie. W mojej głowie nie było żadnych myśli, jedyne, co się liczyło to: ja, las i księżyc. Kiedy poczułam, że zbliża się świt, ruszyłam w drogę powrotną. Bez problemu dotarłam do miejsca, w którym rozstałam się z Billiem. Rozejrzałam się uważnie, czy nikogo wokół nie było i czekałam, aż znów stanę się człowiekiem. Po kilkunastu sekundach bólu, które zdawały się wiecznością, nie mogłam wstać z ziemi. Leżałam na śniegu, obserwując gałęzie drzew na jaśniejącym niebie. Wstałam dopiero wtedy, kiedy poczułam, jak moje ciało zaczyna drętwieć z zimna. Wróciłam do domu na Privet Drive, od razu zostałam przebrana w ciepłe i suche ubrania, dostałam pyszne śniadanie, a następnie babcia Mary owinęła mnie w gruby koc i posadziła przed telewizorem, grożąc, że nie dostanę prezentów, jeśli tylko spróbuję się ruszyć. Chociaż bawiło mnie ich zachowanie, poddałam się tym zabiegom, ponieważ bycie rozpieszczaną przez wszystkich było tak przyjemnym uczuciem, że chciałam się nim rozkoszować. W końcu nadeszły święta. W Boże Narodzenie obudziła mnie Nicole, rzucając we mnie małą paczuszką. — Aua! — wykrzyknęłam ze śmiechem. Paczuszka była tak miękka, że nie była w stanie zrobić mi krzywdy ani zadać bólu. — Wstawaj! — ponagliła Nicole. — Śniadanie będzie za kilkanaście minut. Może zdążysz rozpakować swoje prezenty. Po chwili zniknęła z mojego pokoju. Z zaskoczeniem spojrzałam na stosik paczek leżących pod choinką, która stała w kącie mojego pokoju. Nie wychodząc z łóżka, rozerwałam paczuszkę, którą rzuciła we mnie Nicole. Był to pluszowy czarny pies. Trochę rozczarowana przeczytałam krótką wiadomość napisaną ręką najstarszej siostry: obejrzyj go dokładnie. Zastosowałam się do rady, by po kilku minutach znaleźć dobrze ukrytą, metalową część zamka. Po chwili udało mi się go rozpiąć i z zaskoczeniem odkryłam, że wnętrze psa mogło służyć jako kryjówka. Zamek był tak dobrze ukryty, że trzeba się dokładniej przyjrzeć psu, by zorientować się, że ma on jakieś zastosowanie. Odłożyłam psa na bok, patrząc na niego krytycznie. Wyglądał dość upiornie, przypominał mi omen śmierci, który widziałam na okładce jakiejś książki. Wstałam z łóżka i podeszłam do stosiku prezentów. Byłam zaskoczona, że Hermiona podarowała mi paczkę słodyczy. Uśmiechnęłam się na jej widok, jednocześnie cieszyłam się, że też pomyślałam o tym, by jej coś dać. Następna paczka była od Hagrida: jeden z jego wypieków, którego jedzenie mogło grozić połamaniem zębów oraz zakładka do książki upleciona z długich, białych i mocnych nitek, w których po dłuższej chwili rozpoznałam włosy jednorożca. Byłam nią zauroczona, wyglądała prześlicznie, jednocześnie widać było w tym ręczną robotę Hagrida. Ostrożnie odłożyłam ją na bok. Od Dracona, bliźniaków, Paula, Billiego oraz Lindsay dostałam po paczce słodyczy. Amanda podarowała mi książkę o jednorożcach, a Severus o eliksirach leczniczych. Od babci Mary i dziadka Geralda otrzymałam czapkę, szalik i rękawiczki w barwach Gryffindoru, a Jessica i Alex kupili mi T-shirt z wielkim lwem. Byłam zaskoczona liczbą otrzymanych prezentów, szczególnie zaskoczyli mnie bliźniacy i Paul. Resztę dnia spędziłam na chodzeniu po domu w nowej koszulce oraz czytaniu otrzymanych książek. Każde z nas zajmowało się własnymi prezentami. Nicole z radością wypróbowywała zestaw do malowania, który jej kupiłam. Co chwilę rysowała coś innego, nie mogąc się zdecydować, co najbardziej chciałaby uwiecznić na papierze. *** Severus otworzył oczy i rozejrzał się po swojej ponurej sypialni. Kolejny zimowy poranek, ale na szczęście skrzat domowy pamiętał, by rozpalić w kominku, dzięki czemu było dość ciepło. Uwielbiał warzyć eliksiry w chłodnym lochu i zmuszał też do tego swoich uczniów, ale nie przepadał za chłodem, gdy musiał wyjść z ciepłego łóżka. Kiedy usiadł, zauważył mały stosik prezentów tuż obok łóżka. Dopiero w tej chwili przypomniał sobie, że są święta. Opadł ponownie na poduszki, gdy uświadomił sobie, że Isabelli nie ma w Hogwarcie i jak co roku spędzi je z daleka od niej. Przeklinał siebie w duchu, że nie poprosił jej, aby pozostała w zamku. Przecież był jej ojcem. Co prawda tylko chrzestnym, ale zawsze ojcem. I do tej pory nie spędzili razem żadnych świąt, a świadomość tego sprawiła, że do głowy przyszła mu wizja, jak Kate ochrzania go za bycie złym tatą. — W przyszłym roku — powiedział do siebie. — Następne Boże Narodzenie spędzimy razem. Kupię piwo kremowe w Hogsmeade i trochę słodyczy z Miodowego Królestwa. Pójdziemy na spacer... Może Dumbledore się zgodzi, żebym ją zabrał do wioski? Severus rozmarzył się, myśląc o tym, jak może spędzić czas z istotą, którą kochał najbardziej na świecie. Westchnął z myślą, że musiał poczekać rok, żeby spełnić swoje plany. Wstał z łóżka i podszedł do paczek, które skrzaty musiały ułożyć, kiedy on spał. Wziął pierwszą z brzegu i po pięknym charakterze pisma pełnym zawijasów rozpoznał prezent od Albusa Dumbledore'a. Nie zaskoczyła go zawartość paczki: kilka opakowań różnych mugolskich słodyczy. Severus uśmiechnął się na ich widok, mimo że zastanawiał się, co kierowało Albusem, kiedy wysyłał mu takie paczki. Liczył na to, że słodycze poprawią humor Severusowi czy miał nadzieję, że zostanie nimi poczęstowany, gdy zejdzie do lochów? Severus odpakował cytrynowego dropsa i chociaż nie chciał się nikomu do tego przyznać, uwielbiał te cukierki. Kojarzyły mu się z dzieciństwem, nie raz jego matka przynosiła takie do domu, a on częstował nimi Lily Evans... Na myśl o Lily posmutniał i przez chwilę pomyślał o Harrym, jak musi mu być przykro, szczególnie w takim dniu, jak ten. Sierota, który nie jest mile widziany w domu siostry jego matki... Nie, nie, przestań o nim myśleć, zganił się Severus. Szczerze nienawidził Pottera, tak jak jego ojca, więc dziwnie się czuł z tym współczuciem. Drugą paczką okazał się prezent od Isabelli. Najnowsza książka o eliksirach, o której czytał dwa tygodnie wcześniej w swoim ulubionym piśmie. Właśnie zastanawiał się, czy ją sobie zamówić. Poprawił mu się nastrój na samą myśl o zaczytaniu się w tej lekturze. Tak, to będzie miłe popołudnie. Miał nadzieję, że Isabella miło spędzi święta, ale wiedział, że na pewno spotka się z Mary Hale, a ona wraz z jej mężem uwielbiali małą. Kilka kolejnych paczek było od profesorów. Z czasem pojawiła się tradycja obdarowywania siebie prezentami wśród kadry nauczycielskiej. Zazwyczaj były to drobnostki, słodycze, książki czy różne przedmioty pomocne w życiu codziennym albo zajęciach. Severus często dostawał składniki do eliksirów albo rzeczy, które przydają się podczas ich warzenia. McGonagall, Flitwick, Sprout przygotowała coś ze swojej cieplarni, miło z jej strony... Kolejna paczka od Hagrida, gajowego, który zawsze przysyłał coś Severusowi, mimo że rzadko rozmawiali ze sobą. Czy to w czasach, kiedy Severus był uczniem – kilka razy odwiedził Hagrida w chatce, ponieważ zaciągnęła go tam Kate – czy po otrzymaniu posady w szkole. Zawsze to były domowe wypieki, których bał się jeść. Szczególnie krajanki zalepiającej szczękę, nieraz Severus zastanawiał się, czy nie częstować nią uczniów, którzy zamiast warzeniem zajmowali się rozmawianiem między sobą. I ostatnia paczka. Również trochę nieporządna, zawsze niepodpisana. Rozpakował, wiedząc co się w niej znajdzie: gruby, wełniany sweter, jak zawsze koloru czarnego i placek ze śliwkami. Miał już w swojej szafie 10 takich swetrów i musiał przyznać, że były ciepłe i wygodne. Był również pewien, że ktoś je robił ręcznie... Ale mimo że starał się dowiedzieć, kto co roku wysyłał mu paczkę, nadal nie odkrył tej tajemnicy. Czuł, że to musi mieć jakiś związek z Kate, paczki zaczęły przychodzić po jej śmierci... Po ułożeniu prezentów na swoich nowych miejscach, umycia się i założenia nowego swetra, Severus wyszedł do Wielkiej Sali coś zjeść. Po wejściu do pomieszczenia zawahał się przez ułamek sekundy. Pierwsze co zobaczył, to oczywiście Pottera, który miał na sobie szmaragdowozielony sweter. Ręcznie robiony, ciepły, wełniany, Severus był prawie pewien, że robiony przez tę samą osobę, co jego. Było to bardzo irytujące, ponieważ odpowiedź była na wyciągnięcie ręki, mógł się po prostu go spytać, od kogo go dostał, ale... to takie poniżające. Jeszcze mógłby zwrócić uwagę, że obaj mają takie same swetry, czego Severus by nie wytrzymał. Jego sympatia do nowej części garderoby od razu zmalała. Czasami próbował sobie przypomnieć, że Harry jest synem Lily, tej, którą tak bardzo kochał, ale gdyby chłopak nie był tak bardzo podobny do ojca... — Ładny sweter, Severusie — powiedział Albus z szerokim uśmiechem. Severus był pewien, że dyrektor wiedział, kim jest tajemniczy święty Mikołaj, ale bawiła go jego niewiedza. — Dziękuję — odpowiedział i zasiadł w milczeniu do stołu, zastanawiając się, od którego dania zacząć posiłek. — Kolejny podarunek od tajemniczej osoby? — zapytał cicho i z rozbawieniem Dumbledore. — Taak... A ty pewnie nadal nie masz pomysłu, kto nią jest? — Tak jak się spodziewał, usłyszał cichy śmiech. Miał wrażenie, że był jedyną osobą na sali, która nie miała pojęcia, kto co roku zadaje sobie tyle trudu, by specjalnie dla niego zrobić ciepły sweter. *** Tego dnia poszłam spać dość wcześnie. Byłam tak najedzona, że od razu zasnęłam. Początkowo nic mi się nie śniło, aż nagle przed moimi oczami pojawił się błysk lampy. Po krótkiej chwili usłyszałam brzdęk i światło zgasło. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że słyszę wysoki, nieprzerwany, nieprzyjemny dla uszu wrzask. Biegłam, nie rozglądając się na boki. Dopiero gdy minęłam Filcha, który nawet mnie nie zauważył, zrozumiałam, że znów byłam w ciele Harry'ego. Dopiero kiedy to sobie uświadomiłam, poczułam strach pulsujący w jego żyłach. W panice biegł przed siebie, byle jak najdalej od Filcha. Zastanawiałam się, co robił w środku nocy na korytarzu i jak to możliwe, że Filch go nie widział? Przecież nie mógł się stać niewidzialny? — Polecił mi pan, panie profesorze, żebym natychmiast pana powiadomił, jeśli ktoś będzie chodził nocą po zamku, a ktoś właśnie był w bibliotece... w dziale Ksiąg Zakazanych. Poczułam silniejszy strach Harry'ego. — W dziale Ksiąg Zakazanych? No, daleko nie uciekł, zaraz go złapiemy. — Rozpoznałam głos Severusa. Harry'emu szybciej zabiło serce, cofnął się i po chwili udało mu się schować w jakiejś nieużywanej klasie. Jego wzrok przykuło lustro oparte o ścianę. Razem z nim przeczytałam napis: AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄ WTE IN MAJ IBDO. Gdy próbowałam rozszyfrować napis, poczułam gwałtowną reakcję Harry'ego i jego przyspieszony puls. Spojrzałam do lustra i zrozumiałam, co go tak przeraziło: za nim był tłum postaci. Pobieżnie przejrzałam ich twarze, aż w końcu zobaczyłam własną. Szok, wywołany tym widokiem, sprawił, że gwałtownie się przebudziłam. Rozejrzałam się nieprzytomnie: Nadal byłam w swoim pokoju na Privet Drive 6. Serce waliło mi jak oszalałe i zastanawiałam się, co pokazywało to lustro, dlaczego wśród tych ludzi byłam również ja. Przez resztę świąt cały czas rozmyślałam o tym, co widziałam podczas ostatniej wizji. Zastanawiałam się, jak Harry zareaguje, kiedy znów mnie zobaczy. Pewnie spędziłabym resztę ferii, snując się po domu, gdyby nie Severus, który pojawił się u nas dzień po świętach. Gdy zaproponował, że zabierze mnie do siebie, bez wahania zgodziłam się i pobiegłam spakować swój kufer. Cieszyłam się na wizytę w domu na Spinner's End, bo to oznaczało, że Severus poświęci mi cały swój czas, czego trochę mi brakowało. Gdy byliśmy już na miejscu, rozejrzałam się z uśmiechem po ponurym salonie. Severus pozbył się już swojego płaszcza i zabierał się do przenoszenia moich rzeczy. — Ładny sweter — powiedziałam, zwracając uwagę na jego ubranie. — Dzięki — mruknął w odpowiedzi i wyszedł z salonu. Wiedziałam, że od lat dostawał w prezencie swetry od kogoś anonimowego. Jeśli bywałam w jego domu podczas zimowych ferii, uwielbiałam je podkradać z jego szafy i zakładać, mimo że były o wiele za duże. Chciałam mieć taki sweter i często żałowałam, że zarówno Jessica, jak i babcia Hale nie robiły ubrań na drutach. Te kupione w sklepie nie były takie same... Przez kilka godzin poczułam się jak najważniejsza osoba na świecie. W końcu Severus całkowicie poświęcił mi swój czas. To już nie były nasze spotkania w Hogwarcie, podczas których on sprawdzał zadania domowe, a ja starałam się opanować niewidzialność czy warzyłam kolejny eliksir. To również nie były nasze zajęcia oklumencji, które traktowałam jako dodatkową lekcję. W końcu miałam poczucie, że spędzałam czas z ojcem chrzestnym, a nie z nauczycielem. Po południu czekała na mnie druga niespodzianka: Draco. Podczas gdy jego tata wraz z Severusem rozmawiali, pijąc kawę, my wyszliśmy na dwór. Początkowo czułam się trochę nieswojo, ale dość szybko mi to minęło i było jak dawniej. Jakbyśmy w ogóle nigdy się nie pokłócili. Spędziliśmy trochę czasu na rzucanie się śnieżkami, a potem spokojnie spacerowaliśmy i rozmawialiśmy. Tego popołudnia znów uświadomiłam sobie, jak bardzo Draco był ważny w moim życiu. Kochałam go i nie mogłam pozwolić, by coś nas rozdzieliło. Reszta ferii minęła błyskawicznie. Podczas podróży do Hogwartu znów siedziałam w przedziale z Hermioną, Amandą oraz Monicą. Przez połowę dnia opowiadałyśmy sobie o świętach i jak je spędziłyśmy. Gdy tylko stanęłam przed zamkiem, uświadomiłam sobie, że tęskniłam za tym miejscem. Chociaż od początku roku nie układało mi się tu najlepiej, stało się moim drugim domem. Z uśmiechem wspięłam się na Wieżę Gryffindoru i weszłam do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Zostałam radośnie przywitana przez bliźniaków, którzy byli ubrani w grube, wełniane swetry. Jeden miał na nim literkę G, drugi F. — Fajne swetry — powiedziałam, przyglądając im się. Były takie podobne do swetra Severusa. — Od kogo je dostaliście? — Od naszej mamy — odpowiedzieli razem. — Na każde święta robi jeden dla każdego z nas. W tym roku zrobiła również dla Harry'ego — dodał Fred. Spojrzałam na mojego kuzyna i Rona i przyjrzałam się ich garderobie. Nie mogłam w to uwierzyć. Pani Weasley miałaby robić sweter dla Severusa? Dlaczego? Nie śmiałam zapytać o to bliźniaków, szczególnie że prawdopodobnie żaden z nich o tym nie wiedział. Ta kwestia szybko wyleciała mi z głowy, gdy spojrzenia moje i Harry'ego się spotkały. Było w nich coś... dziwnego. Przyglądał mi się jakby z wyrzutem, zaciekawieniem i niezrozumieniem w jednym. Domyślałam się, o czym mógł teraz myśleć. — A jemu co? — zauważył George. — Harry tak dziwnie patrzy... Wzruszyłam ramionami. — Któż może wiedzieć, co mu chodzi po głowie? — Odwróciłam się i przez resztę dnia starałam się nie zwracać na niego uwagi..