Nr 2 - Głos Biznesu

Transkrypt

Nr 2 - Głos Biznesu
Numer 2• 2009• Magazyn gospodarczy •Dystrybuowany bezpośrednio do wielkopolskich przedsiębiorców
Dossier
Zenona Laskowika
Design
zmieni biznes
Rozmowa z Piotrem Voelkelem
Czy warto należeć
do organizacji biznesowej?
Dyskusja przedsiębiorców
SPIS
TREŚCI
AKTUALNOŚCI
6 16 lat WKK
6 Gala w siodle
7 Piknik golfowy LBC
7 Wielkopolscy Liderzy Społecznej
Odpowiedzialności Biznesu 2009
8 Newsy e-poznan.pl
7
10
DOSSIER
9 Dobry żart tynfa wart
Zenon Laskowik
ROZMOWY GŁOSU
10 Design zmieni biznes
Rozmawiamy
z Piotrem Voelkelem
ORGANIZACJE BIZNESOWE: DEBATA
15 Czas zdefiniować nowe cele
„Czy warto się organizować?”
– pytamy wielkopolskich biznesmenów w redakcyjnej dyskusji
FELIETONY
22 Yes, yes, yes!
„Okiem z Brukseli” Filipa Kaczmarka
23 Między słowami
Porady prawne Jerzego Krotoskiego
TWOJA FIRMA
15
24 Kompleksowe zarządzanie transportem
Narzędzia optymalizujące spedycję
25 Ile kosztuje profesjonalna serwerownia?
Outsourcing systemów informatycznych
Rada redakcyjna:
Anna Lisewska
Bussines Centre Club – Loża Wielkopolska
Iwona Marszałek
Polsko-Niemieckie Koło Gospodarcze (DWK)
Grzegorz Wichniarek
Lech Business Club
Iwona Wesołek
Polska Izba Gospodarcza Importerów,
Eksporterów i Kooperacji
Karina Plejer
Wielkopolski Klub Kapitału
Małgorzata Animucka
Wielkopolski Związek Pracodawców
Redakcja i realizacja:
Skivak Custom Publishing
www.skivak.pl
Dyrektor wydawniczy:
Damian Nowak
[email protected]
4
C: 0, M: 75, Y: 100, K: 0
C: 0, M: 0, Y: 0, K: 100
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
Redaktor prowadzący:
Sebastian Frąckiewicz
[email protected]
Projekt graficzny i skład:
Katarzyna Bartosik
[email protected]
Fotografie:
Skivak Custom Publishing,
Tomasz Jurgielewicz, Waldemar Śliwczyński
Okładka: Tomasz Jurgielewicz
Adres redakcji:
Głos Biznesu
ul. Głuchowska 1, 60-101 Poznań
tel. + 48 061 625 61 15
fax + 48 061 625 61 21
www.glos-biznesu.pl
Druk i oprawa:
Drukarnia Classic
www.classic.net.pl
26 Zarządzanie ograniczeniami
Teoria ograniczeń w biznesie
INWESTYCJE
28 Powiat poznański
Gdzie warto ulokować swój biznes?
28
KULTURA
30 Straszy dwór
Wielkopolska traci swoje cenne zabytki
32 Stworzyłem przestrzeń dla sztuki
Rozmowa z Andrzejem Kareńskim-Tschurlem
FINANSE
34 Plan sukcesji w biznesie
Czas zabezpieczyć swoją przyszłość
RETRO AUTO
35 Prestiż i elegancja
Pierwsza odsłona kącika motoryzacyjnego Andrzeja Roszkiewicza
PODRÓŻE BIZNESOWE
36 Czas na Oktoberfest
reklama
30
Święto piwa w Monachium
LIFESTYLE
38 Gentleman z cygarem
Sylwetka Zino Davidoffa
39 Relaks dla mężczyzn
Przedstawiamy CitiSpa
KALENDARIUM
42 Wydarzenia biznesowe i kulturalne
PO DEBIUCIE
Pierwszy numer „Głosu Biznesu” został przyjęty przez Państwa bardzo ciepło. Na spotkaniach biznesowych mogliśmy usłyszeć, że spodobała się nie tylko warstwa merytoryczna tekstów, ale także nowoczesna szata graficzna.
Miejmy nadzieję, że drugi numer spodoba się jeszcze bardziej, szczególnie że postaraliśmy się dobrać zestaw ciekawych artykułów i autorów. Przeprowadziliśmy wywiad z Piotrem Voelkelem, który rzadko pojawia się w mediach. Rozmawiamy z nim nie tylko o jego najnowszym projekcie – Akademii Designu, ale także o skomplikowanych
relacjach między projektantami (designerami) a światem biznesu. W świecie innowacyjnej gospodarki designerzy
będą się liczyć coraz bardziej. W tym numerze zamieszczamy także zapis debaty „Czy warto się organizować?”
– w ramach której wielkopolscy biznesmeni dyskutują nad rolą i nowymi zadaniami organizacji biznesowych. Polecamy
również materiał o dworach i pałacach – zapomnianym dziedzictwie kulturalnym naszego regionu. Artykuł ilustrują
zdjęcia Waldemara Śliwczyńskiego – profesjonalnego fotografa, a jednocześnie przedsiębiorcy z Wrześni. Temat dopełnia rozmowa z Andrzejem Kareńskim-Tschurlem, który przywrócił blask Podstolicom. Chcielibyśmy, aby „Głos Biznesu” nie był czasopismem, które po szybkiej lekturze odkłada się na półkę lub na stos dokumentów. Chcemy intrygować,
inspirować i prowokować dyskusje. Czy nam się to uda? Ocenę pozostawiamy Wam, Szanowni Czytelnicy.
Zespół redakcyjny „Głosu Biznesu”
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
5
AKTUALNOŚCI
16 lat
WKK
W Hotelu-Restauracji Meridian
w Poznaniu 5 czerwca br. odbyło
się szesnaste rocznicowe spotkanie
Wielkopolskiego Klubu Kapitału.
J
ak co roku w uroczystości wzięli udział znakomici goście, wśród nich: JE Ric Todd (ambasador
Wielkiej Brytanii), Daniel Lissner (attaché Republiki Federalnej Niemiec w Polsce), Piotr Florek
(wojewoda wielkopolski), Marek Woźniak (marszałek województwa wielkopolskiego), Ryszard
Grobelny (prezydent miasta Poznania) oraz licznie przybyli
parlamentarzyści, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego
i konsularnego, przedstawiciele świata nauki, kultury i mediów.
Honorowy patronat nad spotkaniem objęli: JE Ric Todd, JE
Marnix Krop (ambasador Królestwa Niderlandów) oraz Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec we Wrocławiu.
Podczas uroczystości wręczono Odznaki Honorowe za Zasługi dla Województwa Wielkopolskiego. Otrzymali je: Angelika
Menze – przedstawicielka kraju związkowego Brandenburgia
w Wielkopolsce, członek zarządu Polsko-Niemieckiego Koła
Gospodarczego, oraz Cornelis Gerardus van Rijn – prezes Holendersko-Polskiego Klubu Biznesu Wielkopolska. Po Odznakach Honorowych przyszedł czas na wręczenie Wielkopolskich
Filarów Biznesu, nagród przyznawanych przez WKK już od 10
lat. Kapituła konkursowa wyłoniła trzech laureatów. W 2009
roku statuetki otrzymali: Wyższa Szkoła Handlu i Rachunkowości, Bogdan Bartol (prezes zarządu BARTEX-Bartol sp.j.)
oraz Zdzisław Filary (prezes zarządu Zakładów Chemicznych
UNIA Spółdzielnia Pracy). Uroczystego wręczenia statuetek
dokonał prezydent WKK Jacek Cenkiel wspólnie z przewodniczącym kapituły konkursowej Andrzejem Łyko. 
Gala
w siodle
S
Ponad 500 przedsiębiorców, polityków, ludzi nauki, kultury i mediów bawiło się
na tradycyjnym pikniku Loży Wielkopolskiej BCC.
potkanie odbyło się w niedzielne popołudnie 31
maja w Zespole Pałacowo-Parkowym Wąsowo.
Przedwakacyjne imprezy BCC w Wielkopolsce
stały się już tradycją. W tym roku zorganizowany został piknik jeździecki. Gala w siodle zgromadziła wiele wybitnych postaci. Przybyli: Piotr
Florek (wojewoda wielkopolski), Marek Woźniak (marszałek
województwa wielkopolskiego), Przemysław Pacia (wicewojewoda), Jerzy Stępień (zastępca prezydenta miasta Poznania),
Grzegorz Ganowicz (przewodniczący Rady Miasta Poznania).
6
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
Pierwszy raz w roli gospodarza gali wystąpił Marian Nickel,
kanclerz Loży Wielkopolskiej BCC. Na uczestników gali czekało
mnóstwo atrakcji, między innymi pokazy konne, parady powozów, pokazy XVII-wiecznej jazdy, poczty węgierskiej, jazdy w
siodle, przejazdy bryczkami oraz zawody jeździeckie – konkurs
Grand Prix o Puchar Kanclerza Loży Wielkopolskiej BCC. Dodatkową atrakcją pikniku był – tradycyjny już – wielki okazjonalny tort przygotowany przez poznańską Cukiernię Gruszecki.
W trakcie trwania gali uczestnicy mogli wziąć udział w wielu
loteriach przygotowanych przez sponsorów pikniku. 
AKTUALNOŚCI
I
mpreza odbyła się na terenie Poznań Golf Park przy
ulicy Wichrowej. Wśród zaproszonych gości znalazł
się również wiceprezes Lecha Poznań, Arkadiusz Kasprzak. Organizatorzy przygotowali dla swoich gości wiele atrakcji. Bez wątpienia największą z nich
była możliwość wzięcia udziału w Akademii Golfa.
Zainteresowani mogli obejrzeć najnowsze modele samochodów
marki BMW, które zaprezentował partner LBC Dealer BMW
Smorawiński, oraz przygotowaną na tę okazję pełną kolekcję
akcesoriów BMW Golfsport.
Piknik
LBC
W słoneczną sobotę 20 czerwca przedstawiciele poznańskich firm mogli spędzić czas
w miłym towarzystwie.
Atrakcją były również luksusowe auta pokazane przez Top
Car Rental – pierwszą w Polsce wypożyczalnię luksusowych samochodów sportowych, która oferuje możliwość wynajmu szerokiej gamy samochodów Porsche oraz Ferrari. Specjalnie dla pań
konsultantki firmy Herbalife doradzały, jak zadbać o sylwetkę
i urodę, oraz opowiedziały, w jaki sposób prowadzić zdrowy tryb
życia. W pikniku wzięły również udział makijażystki Perfumerii Douglas, które pomagały dobrać najlepsze kosmetyki pielęgnacyjne, wykonały najmodniejsze makijaże oraz prezentowały
najpiękniejsze zapachy. Organizatorzy nie zapomnieli również
o najmłodszych. Specjalnie dla nich przygotowano kącik animacyjny oraz trening piłkarski, który poprowadzili trenerzy ze
Szkółki Piłkarskiej Wichniarek. Każde dziecko otrzymało też
gadżety związane z klubem KKS Lech Poznań. 
Znamy liderów CSR
5 czerwca 2009 Wielkopolski Związek
Pracodawców ogłosił wyniki konkursu
„Wielkopolski Lider CSR”.
P
rojekt „Wielkopolska Liderem CSR” realizowany przez Wielkopolski Związek Pracodawców od
grudnia 2008 roku, ma na celu upowszechnienie
koncepcji Społecznej Odpowiedzialności Biznesu (ang. Corporate Social Responsibility – skrót
CSR) od pracodawców, organizacji pracodawców, pracowników przedsiębiorstw oraz społeczności lokalnej z
terenu województwa wielkopolskiego. W tym celu zorganizowano
Konkurs na „Wielkopolskiego Lidera CSR”, w kategoriach związanych z dbałością o lokalny rynek pracy, warunki pracy pracowników oraz środowisko naturalne, w którym wzięło udział kilkadziesiąt firm z całej Wielkopolski. W kolejnej części projektu, w
okresie od czerwca 2009 do marca 2010, WZP zorganizuje 11
konferencji poświęconych Społecznej Odpowiedzialności Biznesu
w wielkopolskich przedsiębiorstwach. A oto zwycięzcy konkursu:
KATEGORIA „DBAŁOŚĆ O LOKALNY RYNEK PRACY”
• I. nagroda
OPAL RYSZARD SZULC, WACŁAW OLEJNICZAK S. J.
• II. nagroda
PROMAG S.A.
• III. nagroda
KONRAD SP. Z O.O.
KATEGORIA „DBAŁOŚĆ O ŚRODOWISKO NATURALNE”
• I. nagroda
LUVENA S.A.
• II. nagroda
KUVERT POLSKA SP Z O.O.
• III. nagroda
METROLOG SP. Z O.O.
KATEGORIA „DBAŁOŚĆ O WARUNKI PRACY PRACOWNIKÓW”
• I. nagroda
PRO REHA SP. Z O.O.
• II. nagroda
DYNEA SP. Z O.O.
• III. nagroda
FIRMA KARLIK SP.J. 
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
7
NEWS
NEWS
Ormiańskie
Superszybka kolej
inwestycje w HCP nie do Poznania
Są szanse na polepszenie kondycji poznańskiego Ceglorza. Do końca tego roku
powinien zostać podpisany kontrakt z ormiańskim inwestorem. Jeśli dojdzie on do
skutku, kilkudziesięciu pracowników nie
straci pracy.
Do dziś pracownicy Ceglorza o Ormianach wiedzieli niewiele.
Ale już niedługo być może to się zmieni. W ciągu najbliższych
miesięcy ma bowiem ruszyć współpraca pomiędzy poznańską
fabryką a inwestorem z Armenii. Chodzi o zawarcie kontraktu
na budowę 120 wagonów. Być może budowa wagonów rozpocznie się już na początku przyszłego roku. Co więcej, wicemarszałek województwa Leszek Wojtasiak liczy, że na budowie
wagonów współpraca z Ormianami się nie zakończy. Jeśli kontrakt dojdzie do skutku, część pracowników Ceglorza mogłaby
znaleźć zatrudnienie przy jego realizacji. Niektórzy związkowcy do pomysłu prezesa podchodzą bez zbytniego entuzjazmu.
Przy tym kontrakcie zatrudnienie może znaleźć od 20 do 30
osób spośród tych, które mogą obawiać się zwolnień. Poza tym
Ministerstwo Infrastruktury zrezygnowało
z planów budowy szybkiej kolei na trasie
Poznań – Warszawa.
Ministerstwo zamierza natomiast zbudować szybką kolej na trasie z Gdańska przez Warszawę do Krakowa. Już w 2012 roku
nowoczesne pociągi na tej trasie będą kursować z prędkością 250
kilometrów na godzinę. Jak podano, odrzucenie projektu budowy
szybkiej kolei z Poznania do Warszawy wynika z kalkulacji przychodów. Koszt zakupów supernowoczesnych pociągów na potrzeby trasy Gdańsk – Warszawa – Kraków wynosi 400 mln euro.
Źródło: www.epoznan.pl
Spalarnia nabiera
kształtów
Trwa kampania informacyjna „Poznań odzyskuje energię”, połączona z konsultacjami
społecznymi na temat lokalizacji dla spalarni
odpadów. Jej powstanie jest już przesądzone.
wznowione zostaną rozmowy zarządu Cegielskiego ze związkowcami dotyczące zwolnień grupowych. Od kilku miesięcy zarząd negocjuje ze związkowcami wprowadzenie planu oszczędnościowego. Dlatego zostało wprowadzone tzw. postojowe,
które zapewniało pracownikom 65% pensji. Przewidziano
także 85 procent dotychczasowej pensji dla osób, które znajdą zatrudnienie przy porządkowaniu fabryki. W połowie lipca
zostało podpisane kolejne porozumienie w sprawie zawieszenia
punktu układu zbiorowego pracy w związku z odprawami emerytalnymi do 2010 roku oraz o wstrzymaniu funduszu nagród.
Źródło: www.epoznan.pl
Władze argumentują, że całe przedsięwzięcie wynika z realnych
potrzeb lokalnej gospodarki odpadami. Spotkanie z przedstawicielami ekologicznych organizacji pozarządowych upłynęło w
mniej nerwowej atmosferze niż poprzednie z mieszkańcami miasta. Dopytywano jednak o sens wielkich konsultacji w sprawie
lokalizacji w chwili, gdy poza terenem Elektrociepłowni Karolin
miasto nie przygotowało żadnej realnej alternatywnej propozycji. Mający powstać w Poznaniu „Zakład Technicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych” będzie kosztował 640 mln
zł, z czego 352 mln zł pokryje dofinansowanie Unii Europejskiej
w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.
Źródło: www.epoznan.pl
reklama
wart
Tym razem w naszym „Dossier” prezentujemy
jednego z najbardziej znanych Wielkopolan
– Zenona Laskowika.
FOTO: SEBASTIAN fRĄCKIEWICZ
Dobry
żart
tynfa
DOSSIER
 ROZMAWIAŁ | Sebastian Frąckiewicz
Nigdy nie żartuję z…
zasad bliźniego.
Życie staje się kabaretem, kiedy…
tego jeszcze nie wiem.
Polacy potrafią się śmiać…
stojąc z boku.
Słowo i język są dla mnie…
Słowo jest po to, aby się dobrze wyrażać, kiedy trzeba.
A język, by go trzymać za zębami, gdy tylko się da.
Jeśli mam wolną chatę…
to wspominam z rozrzewnieniem bale na muzykę,
tańce dzikie i pięć, sześć lal.
Do płaczu doprowadza mnie…
zachwaszczony ogródek.
Gdybym miał zostać biznesmenem, zająłbym się…
handlem bronią. Bo jak zarabiać, to miliony,
a jak kochać, to królową.
Swoje poczucie humoru zawdzięczam…
mojej żonie Aleksandrze. To ona odkryła we mnie talent.
Żart, który zawsze bawi, brzmi…
dobry żart tynfa wart.
Nie lubię kupować…
leków.
Oglądając polityków w telewizji, marzy mi się…
zmiana kanału na erotyczny.
Najgłupsze pytanie, jakie kiedykolwiek mi zadano, brzmiało…
Najgłupsze jeszcze nie padło. Ale jedno z najdziwniejszych
brzmiało: „Panie Bohdanie, co tam słychać u pana Laskowika?”.
Zenon Laskowik
Klasyk polskiego kabaretu. Wraz z Krzysztof Jaślarem założył w 1970 roku „Tey”. Przez wiele lat występował w duecie
z Bohdanem Smoleniem. Zagrał także dwie epizodyczne role w filmach „Słodkie oczy” (1979 rok) oraz „Filip z Konopii” (1981 rok).
W latach 90. zamienił mikrofon na torbę listonosza. Powrócił na scenę w 2003 roku. Obecnie prowadzi Kabareciarnię
Laskowika w poznańskim kino-teatrze Apollo.
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
9
ROZMOWY GŁOSU
Design
zmieni
biznes
O innowacyjnym biznesie w Wielkopolsce,
stworzeniu międzynarodowej szkoły dla projektantów
oraz możliwościach konstruktywnego dialogu
między przedsiębiorcami i designerami
rozmawiamy z PIOTREM VOELKELEM
 ROZMAWIAŁ | Sebastian Frąckiewicz
 ZDJĘCIA | Tomasz Jurgielewicz
JEST PAN OSOBĄ ZNANĄ Z TEGO, ŻE STRONI OD MEDIÓW I RZADKO SIĘ W NICH POKAZUJE. DLACZEGO
TAK SIĘ DZIEJE?
PIOTR VOELKEL: To nie tak, że od nich stronię, ale chcę
zachować umiar. Z jednej strony unikanie mediów budzi
podejrzenia, że człowiek coś chce ukryć i ma coś na sumieniu. A ja mam czyste sumienie, więc nie chcę unikać
dziennikarzy. Ale z drugiej strony nie warto się na mediach
skupiać, ja nie jestem gwiazdą medialną. Zajmuję się biznesem, próbuję robić to, co do mnie należy. Wychodzę także z założenia, że lepszy jest brak informacji niż niepełna,
pobieżna informacja.
ALE DZIŚ SIĘ JEDNAK SPOTYKAMY, TYM BARDZIEJ
ŻE PROJEKT SZKOŁY DLA DESIGNERÓW W POZNANIU, KTÓRĄ PAN OTWIERA, JEST ZAKROJONY NA
SZEROKĄ SKALĘ.
Stopień wiedzy na temat tego projektu i jego sensu jest wciąż
za mały. A jak czegoś nie wiadomo, to pojawiają się nieporozumienia. Uczelnia, pod roboczą nazwą Polska Akademia
Designu, ruszy na dobre w październiku 2010 roku. W tym
roku akademickim – od listopada – rozpoczną się w Wyższej
Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa podyplomowe studia menedżerskie dotyczące zarządzania designem
w przedsiębiorstwie, pierwsze tego typu studia w Polsce.
10
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
W TAKIM RAZIE POSTARAJMY SIĘ KILKA KLUCZOWYCH SPRAW POWYJAŚNIAĆ. NA POCZĄTEK
CHCIAŁBYM ZAPYTAĆ O PAŃSKĄ DEFINICJĘ DESIGNU. W ŚRODOWISKU BIZNESOWYM TEN TERMIN
KOJARZY SIĘ Z CZYMŚ ABSTRAKCYJNYM, ODERWANYM OD RZECZYWISTOŚCI I MAŁO PRAKTYCZNYM.
Ja chętniej używam słowa „wzornictwo”, albo nawet „wzornictwo przemysłowe”, bowiem wyraz „design” w świecie
biznesowym powoduje wiele nieporozumień. Design rozumiany jest opacznie jako projektowanie rzeczy abstrakcyjnych, często niewykonalnych, a jeżeli już wykonalnych, to
nieużytecznych. Design czy też właśnie wzornictwo – naprawdę wolę używać tego drugiego terminu – nie ma na
celu zadziwiania świata niezwykłością projektu. To nie ma
być kompletnie wolna działalność artysty, który eksperymentuje na szczytach własnej dziedziny. Nie o to tu chodzi.
Design to jest proces, w którym rozwiązuje się określony
problem. Projektant musi stworzyć przedmiot akceptowany przez użytkowników, funkcjonalny, dobrze przygotowany
technologicznie (aby można go było wykonać) i dostosowany do możliwości finansowych grupy potencjalnych odbiorców. Ten projekt musi po prostu osiągnąć sukces biznesowy.
I właśnie takich projektantów, którzy potrafią rozwiązać ten
zestaw problemów, chciałbym kształcić w swojej szkole. Pro-
ROZMOWY GŁOSU
jektant musi umieć znaleźć kompromis między tymi, często
sprzecznymi, obwarowaniami.
Ale czy każda gałąź biznesu potrzebuje designerów? Proces wprowadzania w życie
projektów jest często czasochłonny, a każdy chce oszczędzać czas.
Wszystkie produkty, przedmioty, którymi się otaczamy, zostały zaprojektowane. Dobrze lub źle. Zostały zaprojektowane uczciwie lub zostały skopiowane. Bardzo wielu ludzi
biznesu nie może znaleźć projektanta i dlatego albo sami
mniej lub bardzie nieudolnie projektują, albo nieświadomie
kopiują, bo nie zakładam, że są z natury oszustami.
Czy w takim razie, zanim Pan zdecydował się
na stworzenie szkoły dla projektantów, robił Pan rozeznanie na wielkopolskim rynku?
Pytał, czy biznesmeni potrzebują designerów i dobrych wzorów?
Świadomość tego, czy biznes potrzebuje projektantów i dobrze zaprojektowanych produktów, jest na bardzo różnym
poziomie we wszystkich branżach. W każdej są liderzy,
którzy rozumieją zalety dobrego projektowania. Niewykluczone, że wśród ludzi biznesu o mniejszej świadomości
wiara w to, że warto dobrze projektować produkty i mieć
własne, oryginalne wyroby i swój styl, jest niewielka. Oni idą
w prymitywne, samodzielnie wymęczone wzory albo kopiują
innych. Doświadczenie z całego świata mówi, że drogę edukowania biznesu musiały przejść wszystkie kraje. Nawet te,
które dziś uznawane są za ojczyznę projektowania przemysłowego, jak np. Dania. Zaczynały od zera.
Czy u nas nie jest to trudniejsze ze względu na estetyczne zaległości związane
z okresem komuny? Nie był to przecież czas,
w którym oryginalność była w cenie. Wszyscy mieli takie same fiaty, telewizory i meblościanki.
Tu wkraczamy w inne zagadnienie – edukacji klienta. Ale
pod tym względem my, Polacy, jesteśmy bardzo elastyczni
i szybko się uczymy. Warto popatrzeć, jak błyskawicznie
wymieniliśmy rubiny na nowoczesne telewizory. Widocznie
drażniła nas ich brzydota. Ludzie są skłonni do zmiany,
mają także swoje aspiracje. Moim zdaniem nie ma ludzi pozbawionych jakichkolwiek aspiracji. Oczywiście można je realizować na różne sposoby, w zależności od gustów. Jednak
coraz częściej najniższa cena nie jest decydująca podczas
naszych wyborów. Jesteśmy w stanie za te aspiracje płacić,
a dobrze zaprojektowany produkt nie musi być drogi.
Chciałbym jednak wrócić do tego, czy pytał
Pan swoich kolegów biznesmenów o ich aspiracje i potrzeby?
Zanim marszałek wielkopolski uruchomił projekt „Innowacyjna Wielkopolska”, w który powstanie szkoły dla projektantów się wpisuje, były robione badania. Analizowano to,
jak na świecie rozwijały się inne regiony. Jaka była droga od
zacofania do nowoczesności. Badaliśmy np. części Brabancji
i Eindhoven. 20 lat temu Philips zapowiedział, że przeniesie
stamtąd całą produkcję do innej, tańszej części świata. Wobec tego rząd Brabancji stanął przed wyborem – zamienić
swój region w jedno wielkie miejsce dla bezrobotnych albo
przestawić się na inne tory i zbudować region innowacyjny.
W Eindhoven powstała też wtedy Akademia Designu. I w sumie
w ciągu 20 lat intensywnej pracy zaowocowało to tym, że dzisiaj jest to region świata, w którym przypada najwięcej patentów na 1000 mieszkańców. Dlatego, tworząc szkołę dla designerów, idę przetartym szlakiem i uruchamiam sprawdzony
scenariusz. A wracając do „Innowacyjnej Wielkpolski”, badania wykazały, że biznes i projektanci mają problemy komunikacyjne, nie potrafią się ze sobą porozumieć. Okazało
się także, że bardzo szybko rośnie świadomość konieczności
posiadania produktów własnych, dobrze zaprojektowanych.
Inna sprawa, że często koszt produkcji przedmiotu dobrze
zaprojektowanego jest niższy niż kiepsko zaprojektowanego.
Nie mówiąc już o satysfakcji ze sprzedaży.
Bardzo wielu ludzi biznesu
nie może znaleźć projektanta i dlatego albo sami mniej
lub bardzie nieudolnie projektują, albo nieświadomie
kopiują, bo nie zakładam,
że są z natury oszustami.
Jak chce Pan w takim razie doprowadzić do
spotkania tych dwóch, zupełnie innych światów – biznesu i projektantów?
Poza szkołą powstanie Centrum Designu, gdzie będzie miejsce na edukację i projektantów, i biznesmenów w taki sposób, aby potrafili się ze sobą porozumieć. Będą mogli przyjść
po radę, na konsultacje itp. Obecnie obie strony nie potrafią
sobie wyjaśnić podstawowych rzeczy: celu projektowania,
np. jakie funkcje ma spełniać dane opakowanie produktów
spożywczych. Myślę, że uruchomimy centrum w ciągu półtora roku. Obecnie jest tak, że z jednej strony mamy artystę,
który chce tworzyć unikatowe przedmioty, a z drugiej małego przedsiębiorcę, prostolinijnego człowieka. Ten drugi ma
w nosie sztukę. On chce sprzedać swoje produkty, musi zapłacić za materiały, wypłacić pensje pracownikom…
To jak go przekonać, aby skorzystał z usług
designera?
Po pierwsze, trzeba przedsiębiorcę nauczyć, jak się wdraża
produkty. Jaka jest technologia ich wdrażania i jak artyście
designerowi określić zadania. Bardzo wielu ludzi kończących
ASP po pewnym czasie chce twardo stanąć na ziemi. Już nie
chcą być designerami artystami, tylko designerami projektantami form przemysłowych i współpracować z biznesem.
Wielu z nich zaczyna się dostosowywać do rynkowej sytuacji
i pojawia się coraz więcej udanych wdrożeń, ale ciągle za
mało. Trzeba edukować jednych i drugich jednocześnie. I ta-
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
11
FOTO: TOMASZ JURGIELEWICZ
ROZMOWY GŁOSU
kie szkolenia realizowane przez marszałka wielkopolski już
miały miejsce (trwający od maja bezpłatny cykl warsztatów
„Zarządzanie designem”). Były to jednodniowe warsztaty
o tym, jak się zarządza designem w firmie. Mówiliśmy też
o roli nowych materiałów i rozwiązań, które pozwalają zmienić nasze przedsiębiorstwo z firmy lokalnej w firmę globalną. Na pierwsze warsztaty prowadzone przez Xenię Viladas
– wieloletnią szefową Design Center w Barcelonie – przyszło
ponad 200 osób. Zainteresowanie tematem jest i wierzę, że to
szybko przyniesie skutki.
Jest Pan niepoprawnym optymistą, jak widzę…
Mówię o tym z takim przekonaniem, bo sam musiałem się
tego nauczyć. Nie wyssałem tego z mlekiem matki. Jestem
z wykształcenia inżynierem, ale po studiach pracowałem
w teatrze, gdzie praca z artystami była codziennością. Byłem szefem technicznym Polskiego Teatru Tańca. Odpowiadałem za przygotowania kostiumów, dekoracji itp. – i
to wszystko produkowałem, więc musiałem poznać różne
rzemiosła. Odpowiadałem też za światło i akustykę. Przy
tworzeniu premier musiałem współpracować ze scenografami mającymi przeróżne, często fantastyczne wizje. Wszystko da się zrobić ale trzeba zdefiniować oczekiwania, czego dowodem są udane efekty naszej współpracy z młodymi
projektantami dla marki Meble Vox – projektują dla nas
z powodzeniem kolekcje mebli, przedmioty użytkowe i dekoracyjne. Biznesmen tak naprawdę nie umie powiedzieć
dziś projektantowi, czego od niego oczekuje. Designer często otrzymuje zlecenie, które brzmi: „Proszę zaprojektować
krzesło, widelec”. Ta swoboda w połączeniu z wyobraźnią
kończy się klęską, bo artysta w efekcie może przynieść nam
widelec, którego nie da się wziąć do ręki. Artysta musi mieć
wytyczne. Na przykład: widelec ma być tani w produkcji, pod
względem estetyki nawiązywać do rozwiązań klasycznych,
12
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
przeznaczony dla klienta w określonym wieku, wykonany z
takiego, a nie innego materiału itd. Dobry projektant, mając
całą listę takich „ograniczeń”, potrafi się nimi inspirować i
stworzyć dobry produkt, spełniający oczekiwania biznesowe
zlecającego projekt. I to wcale nie jest żaden idealizm. A produkt nie musi być supernowoczesny, może być klasyczny czy
stylizowany, byle trafić do odpowiedniego klienta.
Wspomniał Pan, że dzięki designowi firmy lokalne mają szansę zaistnieć w skali światowej. Czy w związku z tym wielkopolscy biznesmeni mentalnie są bliżej Berlina i Europy
czy bliżej Warszawy?
Bardzo różnie, nie da się uogólnić. Są firmy praktycznie na
światowym poziomie, takie jak Solaris, i takie, które nie
potrafią wyjść poza własne prowincjonalne ograniczenia.
Są cały czas zamknięte w swoim świecie.
W takim razie jak chce Pan dotrzeć do tych
drugich?
Dla każdego biznesmena musimy stworzyć produkt dostosowany do jego potrzeb. Ja mam ogromny szacunek do biznesmenów, bo to są ludzie, którzy pewnego dnia postanowili zaryzykować. Zrezygnowali z ciepłych posadek i stałych pensji
i stwierdzili, że zmienią swoje życie. Przedsiębiorca to z reguły człowiek bardzo prorozwojowy, poszukujący rozwiązań.
Wystarczy mu tylko pokazać lepsze, skuteczne narzędzie
i dać kontakt z właściwie przygotowanym projektantem.
Ostatnia kampania promocyjna Poznania promuje miasto i region jako miejsca idealne
dla tworzenia tzw. gospodarki wiedzy i innowacji. Wierzy Pan, że to się może udać, czy
skończy się tylko na hasłach?
ROZMOWY GŁOSU
Piotr Voelkel
Przedsiębiorca, z wykształcenia inżynier, absolwent Politechniki Wrocławskiej (Wydział
Mechaniczny). Zasiada w zarządzie spółek
Grupy Kapitałowej Vox (firm z branży budownictwa, wykończenia i aranżacji wnętrz),
twórca Fundacji Sztuki Współczesnej Vox-Artis, współzałożyciel Wyższej Szkoły Nauk
Humanistycznych i Dziennikarstwa, inwestor
Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, prezes Wielkopolskiego Towarzystwa Zachęty
Sztuk Pięknych. W budynku starej drukarni
w Poznaniu stworzy wkrótce Centrum Designu, a przy WSNHiD – wydział wzornictwa
przemysłowego.
Myślę, że to się uda – przy kilku założeniach. Musi zabrać
się za to wiele osób i środowisk. Na szczęście zajmuje się też
tym władza, szczególnie marszałek województwa wielkopolskiego – zrobił w tym kierunku bardzo dużo. Zrozumiał to
ale jako wyzwanie i pokazanie kierunku rozwoju miasta.
My dopiero takim miastem możemy się stać i na szczęście
władze robią coraz więcej w tym względzie, organizując np.
Światowe Dni Innowacji.
Designer często otrzymuje
zlecenie, które brzmi: „Proszę zaprojektować krzesło,
widelec”. Ta swoboda w połączeniu z wyobraźnią kończy się klęską, bo artysta
w efekcie może przynieść
nam widelec, którego nie da
się wziąć do ręki. Artysta
musi mieć wytyczne.
W końcu nie możemy konkurować ceną z Chinami lub z jakimkolwiek państwem oferującym tanią siłę roboczą. Pozostaje nam tylko
kreatywność.
Oczywiście. Inaczej Wielkopolska (i cała Polska zresztą) stanie się wielkim domem starców, bo młodzi ludzie stąd wyjadą.
Jestem pewny sukcesu Wielkopolski w dziedzinie innowacji.
W Poznaniu mamy ogromny potencjał edukacyjny i dzięki
wielkiej liczbie studentów jesteśmy bardzo młodym miastem.
Poza tym argumentacja związana z wzornictwem jest bardzo
logiczna. To nie jest lot na Marsa, tylko jasna zależność. Dobry projekt – dobry produkt, dobry produkt – dobra sprzedaż.
Firma, która zainwestuje we własne projektowanie, zwycięży
na rynku. Szansą Poznania jest nowoczesność i innowacyjność.
i wspiera na różnych obszarach także Urząd Miasta i prezydent Grobelny. Aktywnie w promocję dobrego wzornictwa
angażują się MTP. Targi Arena Design były interesującą
zapowiedzią wieloletniego projektu. Tradycyjnie dużo ciekawych działań podejmują ASP i Politechnika Poznańska.
Ale najważniejsze jest zaangażowanie biznesu. Jestem pewien, że ludzie biznesu szybko zrozumieją, że warto robić
dobre produkty, z satysfakcją je sprzedawać i promować
dobre wzornictwo. Przyjemnie jest zarządzać firmą z duszą. Uczymy tego na studiach podyplomowych z zarządzania Designem. To dziedzina wiedzy, która właśnie się rodzi,
więc rozwijajmy się razem z Europą. Z kolei „Poznań know-how” rozumiem nie jako chwalenie się stanem faktycznym,
Wobec tego na jakim etapie wprowadzania
innowacyjności jest dziś Wielkopolska?
Ja mogę mówić tylko o tych inicjatywach, które wspieram.
Po pierwsze, jest to wspomniane już Centrum Designu, po
drugie, szkoła dla projektantów – Akademia Designu, którą
pokieruje Li Edelkoort – wieloletnia szefowa Akademii Designu w Eindhoven. W tym wypadku mamy wyjątkowe szczęście, udało się nawiązać współpracę z najlepszym fachowcem. W oparciu o doświadczenie Li i jej kontakty z czołowymi
projektantami powstanie świetna szkoła na światowym poziomie. Jestem pewien, że to wesprze przemysł i będzie dobrym
wkładem w rozwój kreatywnego potencjału Poznania. Mam
nadzieję, że w nurt rozwoju Wielkopolski jako regionu innowacji włączą się kolejni koledzy z biznesu.
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
13
ROZMOWY GŁOSU
Czym będzie się różnić Pana szkoła od wydziału wzornictwa przemysłowego działającego na warszawskiej ASP?
Moja uczelnia wchodzi w przestrzeń edukacyjną, która jest
zupełnie niezagospodarowana – między Akademię Sztuk
Pięknych a Politechnikę. Akademia Sztuk Pięknych z natury rzeczy kształci artystów. Moja szkoła nie ma konkurować
z Akademią Sztuk Pięknych, ale wypełnić lukę. Mamy
kształcić projektantów pracujących w kręgu narzuconych
ograniczeń i przy wykorzystaniu wiedzy z wielu dziedzin.
Przy uwzględnieniu potrzeb klienta, ergonomii, kosztów,
kalkulacji, marketingu, ograniczeń technologii i biznesu.
Cieszy mnie, że na Politechnice moja inicjatywa jest bardzo
dobrze postrzegana i już pojawiają się obszary współpracy. Z drugiej strony jestem umówiony z rektorem Akademii Sztuk Pięknych, aby razem szukać wspólnych interesów
i rozwijać płaszczyznę porozumienia. Tak naprawdę nie konkurujemy ze sobą. Ja szukam trochę innych studentów.
FOTO: TOMASZ JURGIELEWICZ
Skoro Pańską szkołą designu będzie kierować
Li Edelkoort, to założę się, że docelowo ma
odgrywać dużą rolę nie tylko w Polsce, ale
i w Europie? Jaki jest Pana dalekosiężny cel?
Plan, jaki wspólnie z Li Edelkoort przygotowujemy, zakłada że poza bardzo pieczołowicie dobranymi nauczycielami z Polski pojawią się „gwiazdy” z całej Europy.
Projektowania mają uczyć praktycy – osoby, które na co
14
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
dzień prowadzą pracownie współpracujące z firmami.
Językiem wykładowym będzie angielski, żeby absolwenci
od razu przestawili się na myślenie o swojej działalności
jako o działalności globalnej, żeby absolwent potrafił projektować nie tylko dla kolegi ze Swarzędza, ale także dla
klienta z Finlandii czy Danii. Studenci będą mieli praktyki
w najlepszych pracowniach Europy. Będą pracowali dla
znanych firm i marek. To doświadczenie znacznie ułatwi
im podjęcie współpracy z polskimi firmami. Ma to być pod
każdym względem szkoła międzynarodowa. Będziemy już
w czasie studiów projektować na potrzeby firm, które przy
okazji ocenią korzyści wynikające z takiej współpracy. Powstanie rynek na usługi projektowe. Taka szkoła będzie
przyciągała młodzież z naszej części Europy. Mam nadzieję, że Centrum Designu i Akademia Designu przyniosą realne i długotrwałe zmiany. Wzornictwo przemysłowe jest
dziś tak samo ważne jako biotechnologia, nanotechnologia
czy informatyka. Udało mi się przekonać minister nauki
i szkolnictwa wyższego Barbarę Kudrycką, że wzornictwo nie jest dziedziną sztuki, tylko przemysłu – i dlatego
mam szansę uzyskać wsparcie finansowe od rządu. Najważniejsze, żeby zmienić sposób myślenia o designie. Nie
ograniczać jego definicji do dziedziny sztuki, a pamiętać
o projektowaniu na potrzeby przemysłu i biznesu. Możemy mieć świetne technologie i fabryki, ale jeśli w efekcie
współpracy z projektantem nie powstaną dobre produkty –
to przegramy naszą batalię o światowe rynki. 
ORGANIZACJE BIZNESOWE: DEBATA
Czas zdefiniować
nowe cele
„
Czy warto się organizować?” – to pytanie, choć proste, wcale nie jest banalne i niepotrzebne. Spowolnienie gospodarcze postawiło przed organizacjami
biznesowymi nowe zadania. W jaki sposób powinny
pomagać swoim członkom? W jakim stopniu są w stanie wpływać na polskich polityków, a także na wizerunek biznesmena w
polskim społeczeństwie? Czy wreszcie nadszedł czas na konsolidację i bardziej aktywną działalność, skuteczniejszy lobbing?
Na te i inne pytania staramy się odpowiedzieć w debacie
„Głosu Biznesu”. Wzięli w niej udział członkowie wielkopolskich organizacji biznesowych: Business Centre Club Loża
Wielkopolska, Polsko-Niemieckiego Koła Gospodarczego
(DWK), Polskiej Izby Gospodarczej Importerów, Eksporterów i Kooperacji, Wielkopolskiego Klubu Kapitału oraz Wielkopolskiego Związku Pracodawców. Miejmy nadzieję, że ich
opinie przełożą się wkrótce na nowe inicjatywy i działania. 
reklama
ORGANIZACJE BIZNESOWE: DEBATA
Przedstawiciele BCC
Lucjana Kuźnicka-Tylenda, prezes TFP
Andrzej Głowacki, prezes zarządu
Doradztwa Gospodarczego DGA SA
Czy warto należeć do organizacji biznesowej? Gdyby mieli Państwo nakłonić do tego
swojego niezrzeszonego kolegę, jakich argumentów warto by użyć?
LUCJANA KUŹNICKA-TYLENDA: Przynależność do organizacji biznesowej to szereg korzyści. Gdybym miała do
tego namówić niezrzeszonego kolegę, to argumentem podstawowym byłby fakt, iż jest to spojrzenie na biznes z wielu
perspektyw. Niezrzeszony stoi obok, wiele rzeczy do niego
nie dociera. Wówczas tylko wydaje mu się, że jest OK. Dopiero przy wymianie zdań kilku osób widzimy rzeczywistość.
ANDRZEJ GŁOWACKI: Patrząc na Poznań, organizacje
biznesowe to Wielkopolska Izba Przemysłowo-Handlowa,
Wielkopolski Klub Kapitału czy Loża Wielkopolska BCC.
Są reprezentacją przedsiębiorców, lecz skupiają ich zaledwie kilka procent. Czy warto być członkiem? Z jednej strony to możliwość nawiązania kontaktów biznesowych. Drugi
aspekt to poznanie głosu środowiska przedsiębiorców i jego
problemów. Trzeci czynnik to możliwość kontaktu, spotkań
z władzami samorządowymi, politykami czy przedstawicielami różnych instytucji państwa. Czwarty argument to edukacja. Niektóre spotkania klubów, izb są bardzo ciekawe,
gdyż zapraszani goście dzielą się swoją wiedzą, doświadczeniem i praktycznymi przykładami. Tych argumentów użyłbym, aby przekonać przedsiębiorcę, który jeszcze nie jest
członkiem takiej organizacji.
JAKIE KORZYŚCI UZYSKALI PAŃSTWO ZE SWOJEJ
ORGANIZACJI BIZNESOWEJ? JAK PRZYCZYNIŁO SIĘ
TO DO ROZWOJU FIRMY?
LUCJANA KUŹNICKA-TYLENDA: Wiele korzyści z pewnością przynoszą spotkania Loży Wielkopolskiej z władzami
miasta i ludźmi, którzy wpływają na biznes. To daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że gdy będę miała problem
z urzędem czy bankiem, mogę zwrócić się tam o pomoc.
Dzięki organizacji biznesowej firma bierze czynny udział
w podnoszeniu jakości swoich usług. Doskonale sprawdza się
tutaj konkurs „Lider polskiego biznesu”. Moja firma uzyskała w nim złotą statuetkę i sześć diamentów. Staramy się
o kolejne wyróżnienia, dlatego utrzymujemy wysoki poziom
produkcji i obrotów oraz dbamy o relacje z klientami.
16
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
ANDRZEJ GŁOWACKI: Uczestnictwo w organizacji biznesowej ułatwia prowadzenie firmy. Rozmowy z innymi przedsiębiorcami są bardzo pouczające, dają możliwość zdobycia
wiedzy, doświadczenia oraz poznania tendencji w innych
branżach.
Jakie wyzwania, Państwa zdaniem, stoją
przed organizacjami biznesowymi i jakie
najbardziej palące problemy polskiego biznesu powinny rozwiązywać?
LUCJANA KUŹNICKA-TYLENDA: Nie mam wątpliwości,
że jest to sprawa podatków. Nie może być tak, że najpierw
się je obniża, a po krótkim czasie podnosi. Przykładem może
być chociażby VAT na samochody. Przepisy powinny być jednoznaczne i nie mogą się zmieniać z roku na rok. Dotyczy to
także kodeksu pracy, kodeksu handlowego czy ZUS-u. Kolejną kwestią jest wprowadzenie euro. Uważam, że należy
zrobić to jak najszybciej. Sytuacja, w której na początku
roku europejska waluta kosztuje np. 4 zł, a pod koniec roku
4,50 zł, nie jest dobra dla biznesu. Nie mówię już o opcjach
walutowych, które są zdecydowanie złym pomysłem.
ANDRZEJ GŁOWACKI: Bardzo wiele organizacji biznesowych powstało wraz z gospodarką rynkową w Polsce, czyli
prawie 20 lat temu. Zmiany zachodzące w Polsce, prywatyzacje, powstawanie bardzo wielu nowych firm, okresy hossy
i kryzysu, wreszcie wszechobecna informatyzacja stawiają
nowe wyzwania. Także przed organizacjami zrzeszającymi
przedsiębiorców. Najważniejsze z tych wyzwań to nowy model działania – czyli wspierania w rozwiązywaniu problemów, dotarcie do zdecydowanie szerszego grona menedżerów prowadzących firmy i wreszcie wartość dodana z punktu
widzenia członka organizacji. Rok 2010 powinien przynieść
w organizacjach biznesowych działania, nowoczesne metody
komunikacji oraz wymierne korzyści dla firm.
 ROZMAWIALI| Natalia Wrońska/ SF
ORGANIZACJE BIZNESOWE: DEBATA
Przedstawiciele DWK
Mareike Durst, head of MAN Accounting
Center w Poznaniu
Marek Pływaczyk, manager
ds. marketingu i komunikacji firmy Remondis
Czy warto należeć do organizacji biznesowej? Gdyby mieli Państwo nakłonić do tego
swojego niezrzeszonego kolegę, jakich argumentów warto by użyć?
MAREIKE DURST: Dziś przynależność do organizacji biznesowych jest szczególnie istotna. Oferują one bowiem swoim
członkom możliwość interakcji na różnych poziomach. W zależności od sytuacji te poziomy mogą się od czasu do czasu
zmieniać. Poza tym organizacje stanowią również podstawę
owocnej współpracy i są dobrym miejscem do podejmowania
różnorodnych aktywności biznesowych.
MAREK PŁYWACZYK: Wychodzę z założenia, że warto
należeć do organizacji biznesowych, co więcej – Remondis
należy do kilku z nich. Warto przede wszystkim dlatego, że
dzięki nim możemy nawiązywać bezpośrednie kontakty z innymi biznesmenami lub też wypracowywać wspólne stanowiska
w danej branży, wprowadzać wspólne dla niej standardy czy
podejmować rozmaite przedsięwzięcia.
Jakie korzyści uzyskali Państwo ze swojej
organizacji biznesowej? Jak przyczyniło się
to do rozwoju firmy?
MAREIKE DURST: Organizacje biznesowe mogą wspierać
tworzenie sieci w danym miejscu. Tworzą płaszczyznę porozumienia pomiędzy różnymi gałęziami przemysłu, a także umożliwiają wymianę wiedzy, jak również najlepszych praktycznych
rozwiązań dla danego miejsca czy innych firm. Pomagają
również wyznaczać wspólne cele. Poza tym inicjatywa na polu
legislacyjnym może mieć większą moc, jeśli interesy i cele są
wskazywane wspólnie, przez silnie zjednoczoną organizację.
MAREK PŁYWACZYK: Na spotkaniach DWK przekazywanych jest wiele merytorycznych informacji. Poza tym Remondis działa w specyficznej branży. Zajmujemy się nie tylko
odpadami komunalnymi czy przemysłowymi, w tym niebezpiecznymi, ale także recyklingiem elektroodpadów, a nawet
bezpiecznym niszczeniem dokumentów. Świadczymy kompleksowe usługi. Dlatego w naszym przypadku ważne jest zaufanie
klienta. Kiedy na poznańskim rynku pojawia się nowa firma,
korzysta z rekomendacji i doświadczeń innych podmiotów,
uzyskanych podczas spotkań biznesowych.
Organizacje powinny mieć
wpływ na proces legislacyjny
i stanowić organ doradczy
w przypadku wprowadzania
nowych ustaw. A także wspierać swoich członków, by mogli elastycznie dostosowywać
się do rynku.
Jakie wyzwania, Państwa zdaniem, stoją
przed organizacjami biznesowymi i jakie
najbardziej palące problemy polskiego biznesu powinny rozwiązywać?
MAREIKE DURST: W czasie ekonomicznego kryzysu elastyczność – w mojej opinii – jest kluczowym czynnikiem.
Ostatnie zmiany w prawie możemy uznać za ogromne osiągnięcie. Elastyczne spojrzenie na regulację prawa pracy
może stać się świetnym narzędziem do tego, aby pomóc
przemysłowi. Jedną z najważniejszych wspólnych inicjatyw powinno być także zmniejszenie biurokracji, co pomoże
przedsiębiorstwom przywrócić zdolność do osiągnięcia równowagi.
MAREK PŁYWACZYK: Organizacje powinny mieć także
wpływ na proces legislacyjny i stanowić organ doradczy
w przypadku wprowadzania nowych ustaw. A także wspierać
swoich członków, by mogli elastycznie dostosowywać się do
rynku. Poza tym dziś, w czasie spowolnienia gospodarczego,
potrzebne są wspólne działania, aby stymulować rynek.
 ROZMAWIAŁ| SF
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
17
ORGANIZACJE BIZNESOWE: DEBATA
Przedstawiciele LBC
Jarosław Szymkowiak, dyrektor
zarządzający ESA Trucks Poznań Sp. z o.o.
Łukasz Gogulski, właściciel firmy
Bio Verba
Czy warto należeć do organizacji biznesowej? Gdyby miał Pan nakłonić do tego swojego niezrzeszonego kolegę, jakich argumentów by Pan użył?
JAROSŁAW SZYMKOWIAK: W LBC tak naprawdę mamy
wszystko, czego szukamy: kontakt z potencjalnymi klientami (członkami klubu) i możliwość przyjemnego spędzania
czasu na stadionie z naszymi dotychczasowymi klientami.
Istnieje zapewne wiele organizacji zrzeszających ludzi
z różnych branż, każdy jednak dobrze wie, gdzie powinien
być, a gdzie nie. Samemu należy dokonać bilansu i na tej
podstawie podjąć decyzję.
ŁUKASZ GOGULSKI: Przyszłość należy do tych stowarzyszeń, które z powodzeniem reprezentować będą interesy
konkretnych branż nie tylko na szczeblu lokalnym, ale także w ministerstwach i agendach rządowych, które decydują
o kształcie przepisów i uregulowań dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Z drugiej strony
możliwość nawiązania bezpośrednich kontaktów z innymi
przedsiębiorcami pozwala na szybszy i łatwiejszy przepływ
informacji i wymianę doświadczeń. Najważniejsze jednak
jest, by uczestnictwo w stowarzyszeniu nie ograniczało się
do płacenia składek i figurowania na liście zrzeszonych. Ma
ono sens tylko wtedy, gdy aktywnie uczestniczyć będziemy
w życiu stowarzyszenia.
Jakie korzyści uzyskał Pan ze swojej organizacji biznesowej? Jak przyczyniło się to do
rozwoju firmy?
JAROSŁAW SZYMKOWIAK: Korzyści, jakie wynikają
z przynależności do Lech Business Club dla ESA Trucks Poznań, to przede wszystkim: idealny sposób rozpropagowania
dziedziny naszej działalności, czyli serwisu i sprzedaży pojazdów marki DAF, a od niedawna również NISSAN Truck,
nie tylko wśród członków organizacji, ale również kibiców
Lecha. Najważniejszym jednak aspektem członkowstwa
w LBC jest możliwość spędzania czasu z naszymi lojalnymi
klientami – bowiem emocje, jakie towarzyszą rozgrywanym
na stadionie meczom, powodują, że zapominamy o szarej
codzienności i regenerujemy siły. Dużym atutem przynależności do Lech Business Club są również osoby zajmujące się
jego administracją, ludzie otwarci na propozycje, pomysły.
18
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
ŁUKASZ GOGULSKI: Przede wszystkim możliwość dotarcia do innych firm, z którymi łatwiej jest teraz nawiązać
współpracę handlową. Poza tym poprzez osobistą znajomość
z innymi przedsiębiorcami niektóre przedsięwzięcia można
planować i realizować wspólnie. Przy wysokiej specjalizacji
naszej firmy – oferowaniu produktów wpływających na zdrowie, komfort i poczucie luksusu naszych klientów w systemie sprzedaży bezpośredniej – zaistnieliśmy w świadomości,
czyli zdobyliśmy rozgłos, reklamę i zainteresowanie naszymi
produktami ze strony firm stowarzyszonych oraz ich pracowników. Możemy pochwalić się, iż dzięki prezentacji, jaką
przeprowadziliśmy na spotkaniu Lech Business Club, zrealizowaliśmy zamówienie złożone przez innego członka LBC.
Jakie wyzwania, Pana zdaniem, stoją przed
organizacjami biznesowymi i jakie najbardziej palące problemy polskiego biznesu powinny rozwiązywać?
JAROSŁAW SZYMKOWIAK: Problemy polskiego biznesu
upatruję w braku naprawdę ciekawych pomysłów, a jak już one
są – w braku możliwości wcielenia ich w życie przez młodych
ludzi. Organizacje biznesowe zrzeszają ludzi chcących rozpropagować swój biznes i metody jego prowadzenia, ludzi, którzy
mają na to środki finansowe. Jest to dla wszystkich idealne
miejsce na wymianę spostrzeżeń i nawiązywanie kontaktów,
które mogą zaprocentować w przyszłości owocnymi kontraktami. Dlaczego zatem nie umożliwić bezpłatnego dostępu do grona członków, np. LBC, młodym ludziom, którzy mają ciekawe
pomysły i problemy z rozpoczęciem swojego biznesu?
ŁUKASZ GOGULSKI: Stowarzyszenia przede wszystkim
powinny występować jako silna organizacja, reprezentująca
– jak w przypadku LBC – kilkaset wielkopolskich firm wobec
podmiotów zewnętrznych. Stowarzyszenie ma przedstawiać
wspólne stanowisko, z którym należy się liczyć, gdyż jest to
stanowisko organizacji skupionej wokół jakieś idei. Jeżeli
członkowie stowarzyszenia będą korzystali ze swoich produktów i usług, będą zadowoleni z ofert i jakości obsługi, darzyli
się zaufaniem, będą także stanowili najlepsze źródło rekomendacji dla odbiorców zewnętrznych. A w dobie wysokiej
konkurencyjności wiarygodność jest wysoce ceniona.
 ROZMAWIAŁ| SF
ORGANIZACJE BIZNESOWE: DEBATA
Przedstawiciele PIGIEiK
Tomasz Szczepaniak, właściciel firmy Danbes
Ryszard Szulc, prezes firmy Opal
Czy warto należeć do organizacji biznesowej? Gdyby miał Pan nakłonić do tego swojego niezrzeszonego kolegę, jakich argumentów by Pan użył?
TOMASZ SZCZEPANIAK: Izba przekazuje dużo informacji potrzebnych do prowadzenia biznesu. Są to zapowiedzi
imprez targowych z Polski i zagranicy, a także – co ważne
– informacje o możliwościach uzyskania dotacji unijnych.
RYSZARD SZULC: Muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o seminaria i konferencje, to w organizacjach dzieje się bardzo
dużo. Mam natomiast złe doświadczenia z pozyskiwaniem
środków unijnych. Przeszedłem przez trzy nieudane próby.
Chociaż organizacje bardzo chciały mi pomóc, nie udało się
to. I to tak naprawdę nie z ich winy – organizacje bowiem
nie mają żadnego wpływu na instytucje, które przydzielają
dotacje. Dlatego nie wiem, czybym nakłaniał kogoś do zrzeszenia się.
Przed organizacjami biznesowymi stoi kilka wyzwań,
ale najważniejsze z nich
(i mówi się o tym od lat) to
odbiurokratyzowanie gospodarki i uproszczenie systemu
podatkowego. Aby to zrobić,
środowiska biznesowe powinny mieć jeszcze bardziej skuteczny lobbing.
Jakie korzyści uzyskał Pan ze swojej organizacji biznesowej? Jak przyczyniło się to do
rozwoju firmy?
TOMASZ SZCZEPANIAK: Dzięki przynależności do Izby
mogę brać udział w szkoleniach i spotkaniach biznesowych.
Bezpośredni kontakt, rozmowa z innymi przedsiębiorcami
z Polski i zagranicy to dobre sposoby, żeby poszerzać swoją
wiedzę oraz kontakty.
Korzyściami płynącymi z przynależności do organizacji są
przede wszystkim różne formy
zdobywania wiedzy.
RYSZARD SZULC: Korzyściami płynącymi z przynależności do tych organizacji są przede wszystkim różne formy
zdobywania wiedzy. Uczestniczyłem w ciekawych spotkaniach na temat klastrów ekonomicznych, swoich pracowników wysyłałem na szkolenia dotyczące ISO czy systemów
kadrowych.
Jakie wyzwania, Pana zdaniem, stoją przed
organizacjami biznesowymi i jakie palące
problemy polskiego biznesu powinny rozwiązywać?
TOMASZ SZCZEPANIAK: Przed organizacjami biznesowymi stoi kilka wyzwań, ale najważniejsze z nich (i mówi się
o tym od lat) to odbiurokratyzowanie gospodarki i uproszczenie systemu podatkowego. Aby to zrobić, środowiska
biznesowe powinny mieć jeszcze bardziej skuteczny lobbing.
RYSZARD SZULC: Sądzę, że w Polsce organizacji biznesowych jest zbyt dużo, są bardzo rozdrobnione (sam należę
aż do pięciu). W efekcie każda z nich, działająca w pojedynkę, nie ma zbyt dużej mocy. Gdyby nastąpiła konsolidacja,
miałyby większą siłę przebicia. Mogłyby także skuteczniej
wpływać na państwo.
 ROZMAWIAŁ| SF
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
19
ORGANIZACJE BIZNESOWE: DEBATA
Przedstawiciele WKK
Zenon Michaś, prezes zarządu firmy Lazur
Zygmunt Garstecki, prezes firmy Pol-Car
Czy warto należeć do organizacji biznesowej? Gdyby miał Pan nakłonić do tego swojego niezrzeszonego kolegę, jakich argumentów by Pan użył?
ZENON MICHAŚ: Z własnego doświadczenia wiem, że
członkostwo w organizacji biznesowej ma zarówno swoje
zalety, jak i wady. Jest to względne i zależne od wielu czynników. Jeśli chodzi o drugą część pytania – nie należę do
osób, które zmuszają kogoś do czegoś. Nie zakładam, że
każdy powinien być zrzeszony. Jestem daleki od nakłaniania
do tego.
ZYGMUNT GARSTECKI: Oczywiście, że warto. Znajomemu powiedziałbym o możliwości poznania nowych ludzi.
Ciekawe biznesowe kontakty są konieczne, to wymiana doświadczeń. Dzięki temu można dyskutować na temat problemów i możliwości. Co więcej, te spotkania nie ograniczają
się do kilku firm. To także możliwość kontaktu z przedstawicielami innych branż.
Organizacje biznesowe muszą zająć się przede wszystkim oddziaływaniem na rząd
w procesie tworzenia przepisów. Dzięki temu moglibyśmy
osiągnąć np. poprawę warunków pracy.
Jakie korzyści uzyskał Pan ze swojej organizacji biznesowej? Jak przyczyniło się to do
rozwoju firmy?
ZENON MICHAŚ: Przede wszystkim informacje, cała strona merytoryczna. Przynależność do organizacji to dla mojej firmy także kontakty z innymi przedstawicielami świata
biznesu. Zrzeszenie zapewnia wsparcie wielu osób i ułatwia
wzajemną integrację. Nie mam natomiast możliwości rzetelnego sprawdzenia, czy korelacja z organizacją przełożyła
się np. na wzrost sprzedaży.
20
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
ZYGMUNT GARSTECKI: Trudno mówić o konkretach. Na
pewno sprzedajemy samochody osobom, które poznaliśmy
dzięki przynależności do organizacji. Korzyści ciężko jest
zmierzyć, bycie zrzeszonym trudno przeliczyć na złotówki
czy liczbę kontraktów.
Jakie wyzwania, Pana zdaniem, stoją przed
organizacjami biznesowymi i jakie palące
problemy polskiego biznesu powinny rozwiązywać?
ZENON MICHAŚ: Organizacje biznesowe muszą zająć
się przede wszystkim oddziaływaniem na rząd w procesie
tworzenia przepisów. Dzięki temu moglibyśmy osiągnąć np.
poprawę warunków pracy. Politycy jednak potrzeb przedsiębiorców nie rozumieją, a wzajemne przenikanie się tych
dwóch światów budzi podejrzenia.
ZYGMUNT GARSTECKI: Myślę, że problemem jest mało
elastyczny kodeks pracy. Za dużo w nim uprawnień wywalczonych przez związki zawodowe. Co gorsze, zamiast pomagać, często obracają się one przeciwko pracownikom. Na
przykład wcześniejsze emerytury to jednocześnie uprawnienie i kara. Związki zawodowe w ogóle działają w sposób
nie do końca pożądany. Reprezentują interesy swoich władz,
a nie pracowników. To absurd, że angażują się politycznie. W efekcie jedne związki są najpierw na fali, a później
w opozycji. Organizacje biznesowe są apolityczne i dzięki
temu działają dobrze.
 ROZMAWIAŁA| Natalia Wrońska
ORGANIZACJE BIZNESOWE: DEBATA
Przedstawiciele WZP
Lesław Wiatrowski, prezes firmy Wia-Les
Kazimierzem Zagozda, prezes Luvena SA
Czy warto należeć do organizacji biznesowej? Gdyby miał Pan nakłonić do tego swojego niezrzeszonego kolegę, jakich argumentów by Pan użył?
LESŁAW WIATROWSKI: Generalnie warto należeć do
tego typu organizacji. Trzeba jednak zastanowić się nad jej
wizją i konkretnymi celami, jakie ma ona realizować. Obecnie istnieje wiele organizacji biznesowych, które powstawały
w różnych warunkach. Dlatego należy zdefiniować, czemu
każda z nich ma służyć. Musimy zastanowić się, jak ma wyglądać organizacja, aby przyciągnąć ludzi. Nie mam jednak
na myśli organizacji masowej. Powinna być ona elitarna.
Chodzi o to, aby przekazywać informacje kolegom o tym,
jak mają funkcjonować w nowych warunkach. Ta wzajemna
pomoc i wymiana doświadczeń jest głównym argumentem,
którego użyłbym w nakłonieniu kolegi do zrzeszenia się.
KAZIMIERZ ZAGOZDA: Skoro istnieją organizacje biznesowe, to warto do nich należeć. Co roku rozpatrujemy możliwość przynależności do nich i co roku podejmujemy pozytywną decyzję. Co daje zrzeszenie w organizacji? Przede
wszystkim możliwość lobbingu w zakresie tworzenia prawa
(chodzi tu o lobbing z wielkiej litery, bez pejoratywnych skojarzeń). Ponadto przynależność do organizacji biznesowej
umożliwia wymianę doświadczeń między podmiotami, które
łączą wspólne problemy i wspólna branża.
Jakie korzyści uzyskał Pan ze swojej organizacji biznesowej? Jak przyczyniło się to do
rozwoju firmy?
LESŁAW WIATROWSKI: Moja firma zaistniała dużo
wcześniej niż WZP. Korzyści, jakie uzyskuje z tytułu przynależności do organizacji biznesowej, nie są duże. Zrzeszenie gwarantuje mi przede wszystkim doradztwo prawne
i zapewnia kontakt z rzeczoznawcami, co jest przydatne
w przypadku reklamacji. To raczej drobne kwestie. Nie
zmieni się to, dopóki nie określimy spójnej wizji działalności
organizacji.
KAZIMIERZ ZAGOZDA: Niewątpliwie jedną z największych korzyści była dla mnie możliwość oddziaływania na
komisję trójstronną. Zostałem delegowany, aby reprezentować branżę chemiczną i uczestniczyć w procesie tworzenia
przepisów prawnych. Inną zaletą przynależności do organizacji jest oferowany pakiet szkoleń. Dzięki małym i szybkim
kursom moi pracownicy zyskują szereg informacji, dotyczących np. przepisów księgowych czy unijnych. Zyskuję na tym
podwójnie – mam nie tylko dobrze wyszkoloną kadrę, ale i nie
ponoszę dodatkowych kosztów związanych z wyjazdami, gdyż
wszystkie szkolenia odbywają się na miejscu, w Poznaniu.
Jakie wyzwania, Pana zdaniem, stoją przed
organizacjami biznesowymi i jakie palące
problemy polskiego biznesu powinny rozwiązywać?
LESŁAW WIATROWSKI: Musimy się dogadać, o co chcemy walczyć. Obecnie istnieje wiele organizacji, z których
każda ma swój cel i próbuje załatwić partykularne interesy
kosztem innych. Wiele problemów rozwiążemy, gdy wszystkie organizacje biznesowe będą mówić jednym, wspólnym
głosem.
KAZIMIERZ ZAGOZDA: Po zawarciu umowy trójstronnej,
przełożonej na pakiet antykryzysowy, problemem organizacji i biznesu w ogóle jest brak działań z zakresu PR dotyczących tego projektu. Media głośno komentują zapisy zawarte
w pakiecie, wytykając błędy. Gdy „Rzeczpospolita” ostro
go skrytykowała, środowisko biznesowe nie potrafiło odpowiedzieć. To duży problem, zwłaszcza w czasie, w którym
o biznesie mówi się tylko w kontekście upadających przedsiębiorstw. Społeczeństwo powinno wiedzieć, z czym zmaga
się biznes, jakie są jego problemy i potrzeby. Stworzenie
pozytywnego wizerunku w tym zakresie to sprawa kluczowa.
 ROZMAWIAŁA| Natalia Wrońska
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
21
OKIEM Z BRUKSELI
Yes, yes, yes!
Muszę przyznać, że bardzo łatwo
było wybrać temat tego tekstu.
Temat, który jednocześnie jest
najważniejszy dla Polski i dla Europy.
To wybór Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
 TEKST | Filip Kaczmarek
M
ożna żartobliwie powiedzieć, że teraz,
jako Polacy, na szczytach Rady Europejskiej będziemy mieli dodatkowe krzesło.
I to bez pomocy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przewodniczący Parlamentu jest bowiem zapraszany na wszystkie
szczyty Rady i prezentuje tam stanowisko Parlamentu. Dystansowanie się PiS-u od kandydatury Jerzego Buzka było przykrym i żenującym doświadczeniem. Tym bardziej że odbywało
się to pod absurdalnym pretekstem braku formalnego zgłoszenia kandydata.
W chwili gdy najważniejsi politycy w Europie rozważali atuty Jerzego Buzka, „życzliwi” z PiS-u obłudnie martwili się
o rzekomy brak zgłoszenia naszego kandydata. Zawodowi
malkontenci nie zadali sobie trudu przeczytania regulaminu
Parlamentu, który określa sposób wyboru przewodniczącego.
W sensie politycznym kandydatura Jerzego Buzka była znana
od miesięcy. W noc wyborczą 7 czerwca mówił o nim przewodniczący największej frakcji politycznej w Parlamencie – Joseph
Daul. A mówił to w chwili, gdy żaden kandydat nie był formalnie zgłoszony. Na szczęście „pomoc” ze strony prezydenta
i PiS-u nie zaszkodziła naszemu kandydatowi.
Niektórzy dziwią się, że część polskich polityków ma złą
opinię wśród polityków z innych krajów Unii Europejskiej.
Z przykrością trzeba stwierdzić, że nie ma w tym nic dziwnego.
Sami pracujemy na taką opinię o sobie. Proszę wytłumaczyć
komuś z Włoch, dlaczego polski prezydent bardziej troszczy się
o swobodę wyrażania woli przez Irlandczyków niż o polityczny
interes własnego kraju. Szczerze mówiąc, nawet Irlandczy-
22
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
cy nie rozumieją, skąd taka nagła sympatia do ich wolności.
Z punktu widzenia innych krajów zachowanie Lecha Kaczyńskiego to nic innego, jak nieudolnie ukrywana niechęć do Traktatu Lizbońskiego. Prezydent nie może otwarcie kwestionować
Traktatu, bo wcześniej chwalił ten dokument. Dlatego teraz
wymyśla karkołomne konstrukcje. Tak samo było w przypadku
kandydatury Jerzego Buzka.
Nie można też zrozumieć, dlaczego prezydent nie docenia
funkcji przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, mówiąc,
że jego kadencja jest krótka, a rola symboliczna. W Parlamencie od dawna jest praktykowana tradycja piastowania funkcji
przez połowę kadencji, a w tej symboliczności nie ma nic złego.
Jeżeli przewodniczący jest tylko symbolem, to dlaczego Michał
Kamiński (nieskutecznie zresztą) kandydował na jednego z 14
wiceprzewodniczących Parlamentu? Nasza narodowa odmienność polega na tym, że w każdym innym kraju wszyscy politycy
cieszyliby się z wyboru swego rodaka na tak ważne stanowisko.
Nikt publicznie nie kwestionowałby takiej decyzji. U nas, jak to
zwykle bywa, naród jest mądrzejszy niż jego wybrańcy. Według
badań sondażowych sympatia dla Buzka gwałtownie wzrosła
i pod względem popularności został liderem polskiej polityki.
Sukces jest tym większy, że zwycięstwo było bezapelacyjne.
Pierwszy w historii przewodniczący Parlamentu pochodzący
z Europy Środkowej uzyskał poparcie 555 posłów. Zamiast
okrzyku: „Yes, yes, yes!!!” moglibyśmy teraz krzyknąć: „Pięć,
pięć, pięć!!!”. Komunistyczna konkurentka zdobyła tylko 89
głosów. Wszystkie duże frakcje polityczne w Parlamencie Europejskim poparły naszego kandydata. Od dawna Polska nie
miała tak wspaniałego sukcesu. 
PORADY PRAWNE
Między
słowami
Niekonwencjonalne podejście do rozwiązywanego problemu i kompetencje językowe są niezbędne w przypadku
skomplikowanych sporów prawnych.
 TEKST | mecenas Jerzy Krotoski
W
brew powszechnemu przekonaniu,
prawnicy nie stanowią jednolitej wewnętrznie grupy zawodowej o porównywalnych umiejętnościach, kompetencjach czy osobowościach. W wielu
nietypowych sprawach, wymagających
nowatorskiego podejścia i niekonwencjonalnych rozwiązań,
strategia i osobowość prawnika mogą decydować o wygranej.
Specyfika zawodu adwokata, ale również doświadczenie, wiedza i specjalizacja prawnika decydują o jakości świadczonych
usług i sposobie podejścia do problemu. Z całą pewnością znajomość przepisów prawa materialnego i procedury stanowi podstawę wykonywania zawodu. Gwarantuje to prawidłowe prowadzenie sprawy i umożliwia poprawną ochronę interesów klienta,
a samego prawnika sprowadza do roli dobrego rzemieślnika.
Zdarza się jednak, że rzemieślnik nie wystarcza. Adwokat
nie tylko winien znać zmieniające się przepisy, ale jednocześnie
musi umiejętnie posługiwać się słowem. Bez zdolności odpowiedniego interpretowania umów, dokumentów i wypowiedzi
świadków trudno jest osiągnąć pożądany efekt. Dużym wyzwaniem dla prawnika są spory powstałe na gruncie interpretacji
umów cywilnoprawnych. Największą satysfakcją dla adwokata
jest wygranie sprawy, w której udało się tak zinterpretować
postanowienia umowy, że ich rzeczywista treść całkowicie różni się od ich językowego brzmienia, na pozór oczywistego po
pierwszym przeczytaniu umowy. Cała finezja sztuki prawniczej
polega bowiem na wykazaniu, że np. zapis umowny „cena wynosi 500 000 zł” nie jest kategoryczny i dopuszcza szereg odstępstw, o które stronom umowy chodziło, jednak wprost ich
w umowie nie zapisały. Nie zawsze bowiem tekst umowy odzwierciedla rzeczywisty zamiar stron. Dopiero szeroka interpretacja postanowień umowy, wprowadzonych zmian oraz praktyki
wymiany handlowej między kontrahentami pozwoliła ustalić
rzeczywisty kształt umowy i uzyskać rozstrzygnięcie w całości
na korzyść klienta. Zdarza się, że odtwarzany jest przebieg
negocjacji poprzedzających zawarcie umowy, aby dokładniej
ustalić, „co strony miały na myśli”. Wszystko to jednak wymaga pewnej wrażliwości lingwistycznej i nierzadko odwoływania
się do dorobku językoznawstwa. Umiejętność sprawnego posługiwania się słowem jest niezbędna nie tylko na sali rozpraw.
Przedsiębiorcy rozumieją potrzebę zabezpieczenia swoich interesów jeszcze przed nawiązaniem współpracy i coraz częściej
zwracają się o pomoc już na etapie redagowania umowy.
Cała finezja sztuki prawniczej
polega bowiem na wykazaniu,
że np. zapis umowny „cena
wynosi 500 000 zł” nie jest
kategoryczny i dopuszcza szereg odstępstw, o które stronom
umowy chodziło, jednak wprost
ich w umowie nie zapisały.
Złożone stosunki gospodarcze wymagają wieloaspektowej
analizy i umiejętności przewidywania możliwych scenariuszy
tak, aby zagwarantować maksymalne bezpieczeństwo prawne planowanej inwestycji i silną pozycję klienta w razie sporu.
W takich przypadkach cały kunszt polega na tym, aby w umowie
wprowadzić maksymalne zabezpieczenia dla klienta, a jednocześnie nie przestraszyć drugiej strony ostrymi sformułowaniami.
Potrzeba zatem dużego wyczucia językowego, aby zapisy nieprzyjemne dla drugiej strony odpowiednio ubrać w słowa, a jednocześnie zapewnić ich wykonalność w razie ewentualnego sporu
sądowego. Jak widać, kultura słowa i wrażliwość językowa to nie
tylko element savoir-vivre, ale również narzędzie pracy. 
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
23
TWOJA FIRMA
Kompleksowe
zarządzanie transportem
W czasie walki o pozycję na rynku
firmy muszą dysponować sprawnie
działającym systemem informatycznym.
Aby to osiągnąć, wprowadzono rozwiązanie ICG FOL. Właściciele przedsiębiorstw
otrzymali odpowiednie narzędzie optymalizujące spedycję.
 TEKST | Marcin Kuryłło
D
uża konkurencja wymusza na firmach optymalizację działania poprzez zmniejszenie
kosztów działalności, wzrost efektywności
oraz zapewnienie bezpieczeństwa pracownikom. Dotyczy to w znacznym stopniu zarządzania transportem w przedsiębiorstwach.
Pomocne w tej sytuacji może być wykorzystanie sprawnego
systemu informatycznego, uwzględniającego potrzeby firm
w tym zakresie. Przedsiębiorstwa aspirujące do odgrywania
ważnej roli na rynku muszą posiadać pełne informacje oraz
reagować w taki sposób, aby zdobyć przewagę konkurencyjną nad innymi.
Pod czujnym okiem
ICG FOL to rozwiązanie w formie wygodnego serwisu internetowego, które w oparciu o system SAP dostarcza pełnych informacji o pracownikach w terenie oraz lokalizacji
i wykorzystaniu środków transportu. Narzędzie pozwala na
śledzenie zgodności planowanych i faktycznych działań oraz
terminów realizacji dostaw zamawianych towarów.
– W pojazdach monitorowane są urządzenia wykorzystujące najnowsze technologie. Zintegrowane w jednym module
podzespoły zbierają i analizują wszystkie niezbędne dane,
takie jak sygnał GPS, w celu zlokalizowania pojazdu, i stan
aktywnych wejść (np. autoalarm, autoryzacja, temperatura,
stan paliwa, etc.). Specjalnie zabezpieczone dane są transmitowane dalej z wykorzystaniem technologii GPRS, SMS
lub CSD. Oprogramowanie urządzeń można aktualizować
za pośrednictwem GPRS, zatem dodawanie nowych funkcji
oraz unowocześnianie oprogramowania odbywa się bez komplikacji dla użytkowników. Takie podejście daje użytkownikom gwarancję funkcjonowania systemu przez wiele lat –
mówi Tomasz Krasiejko, dyrektor handlowy Finder S.A.
24
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
Więcej za mniej
Rozwiązanie adresowane jest do firm handlowych, dystrybucyjnych, transportowych, produkcyjnych i logistycznych,
które posiadają flotę samochodową i są zainteresowane
zmniejszeniem kosztów oraz zwiększeniem efektywności poprzez wzrost liczby wykonanych zadań, a także skrócenie
czasu potrzebnego na ich realizację.
– Firmy, które zdecydują się na wdrożenie rozwiązania
ICG FOL, mogą optymalizować transport poprzez wybór kolejności dostaw i wyznaczanie tras dla transportów, dzięki
czemu zmniejszą się przebiegi oraz ilość zużywanego paliwa.
Dodatkową korzyścią są pełne informacje, jakie otrzymują
zarządzający flotą, o licznikach zużycia paliwa, poziomie
oleju, aktualnej prędkości i temperaturze w samochodach
chłodniach itp. Wszyscy klienci mają dostęp do aktualnych
informacji przy użyciu przejrzystej i wygodnej w obsłudze
przeglądarki internetowej. Rozwiązanie może być w pełni
zintegrowane z systemem SAP – mówi Marcin Bąkowski,
dyrektor sprzedaży ICG Wdrożenia SAP. 
TWOJA FIRMA
Ile kosztuje
profesjonalna serwerownia?
Outsourcing systemów informatycznych
pozwoli Twojej firmie
zaoszczędzić pieniądze.
 TEKST | Marcin Kuryłło
J
ednym ze znaczących obciążeń dla finansów
firm jest budowanie i utrzymywanie własnych
serwerowni. Zbudowanie prywatnego data center to koszt od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy
złotych. Należy pamiętać o tym, że serwerownia
składa się nie tylko z pomieszczenia, ale także
ze specjalistycznych instalacji: elektrycznej, przeciwpożarowej, układu wentylacji i klimatyzacji. To wszystko plus opłaty za prąd, łącza internetowe, chłodziwo to niemałe koszty.
Nie można również zapominać o wynagrodzeniu dla wysoko
kwalifikowanych pracowników, którzy taką serwerownię
obsługują. Dlatego najlepszą alternatywą dla budowania
i utrzymywania własnych data center jest skorzystanie z zewnętrznego, profesjonalnego centrum gromadzenia i przetwarzania danych. Firma ICG Wdrożenia SAP wychodzi
naprzeciw potrzebom firm w zakresie zarządzania środowiskiem IT, oferując gotowe rozwiązania dopasowane do wielkości przedsiębiorstwa oraz liczby użytkowników systemu.
Idealne rozwiązanie?
Decyzja o skorzystaniu z obsługi profesjonalnego data center okazała się idealnym rozwiązaniem dla Koszalińskiego
Przedsiębiorstwa Przemysłu Drzewnego. Firma wydzierżawiła pięć serwerów, na których pracuje system SAP,
obsługujący ok. 150 użytkowników. – Podejmując decyzję
o współpracy z firmą ICG Wdrożenia SAP, kierowaliśmy się
kilkoma przesłankami. Po pierwsze, chcieliśmy ograniczyć
koszty związane z budową, uruchomieniem i utrzymaniem
własnych serwerów. Po drugie, zależało nam na dostępie do
najnowocześniejszych technologii: serwerów o najwyższych
parametrach użytkowych przy możliwie niskim koszcie
utrzymania. Wreszcie ostatni powód to bezpieczeństwo danych i jakość obsługi, jakie zapewnia nam partner projek-
tu – mówi Marek Szutowicz-Włodarczyk, prezes zarządu
KPPD. Umowa została podpisana na trzy lata. Miesięczny koszt utrzymania i dzierżawy serwerów jest niższy od
wynagrodzenia administratora infrastruktury sprzętowej.
Dodatkową korzyścią jest usługa całodobowej administracji
i utrzymania, ujęta w cenie dzierżawy: klient nie ponosi dodatkowych kosztów związanych z administracją.
Dlaczego warto?
W ramach usługi Koszalińskie Przedsiębiorstwo Przemysłu
Drzewnego otrzymało:
• gwarancję bezawaryjnego działania serwerów (niezależne zasilanie z dwóch linii miejskich, zasilanie awaryjne na agregatach);
• pełną i szybką obsługę serwisową, w tym czterogodzinny serwis awaryjny;
• całkowite przeniesienie odpowiedzialności na dostawcę
usługi;
• bezpieczeństwo przechowywania i przesyłania danych;
• dostęp do infrastruktury internetowej udostępnianej
przez pięciu niezależnych operatorów.
– Wadami posiadania własnej serwerowni są przede wszystkim duże koszty związane z jej zbudowaniem i uruchomieniem, a następnie utrzymaniem oraz konieczność zatrudniania wysokiej klasy specjalistów. Zaletą jest dostęp do
najnowocześniejszych technologii za cenę dopasowaną do
możliwości przedsiębiorstwa. Chciałbym również zwrócić
uwagę na bezpieczeństwo, jakie oferuje profesjonalne data
center. Największe instytucje finansowe, sieci handlowe korzystają z podobnej usługi i chwalą sobie bezpieczeństwo,
jakie otrzymują –– mówi Tomasz Stępski, bussines solution
architect ICG Wdrożenia SAP. 
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
25
TWOJA FIRMA
Zarządzanie
ograniczeniami
Łańcuch jest tak silny
jak jego najsłabsze ogniwo,
czyli o teorii ograniczeń w biznesie.
 TEKST | Marcin Kuryłło, Małgorzata Janicka
T
OC to akronim od „Theory Of Constraints”, co po
polsku znaczy „teoria ograniczeń”. TOC stanowi
jedną z najskuteczniejszych filozofii zarządzania
i doskonalenia organizacji. Metodyka teorii ograniczeń zawiera przejrzyste systemy planistyczne,
narzędzia analityczne oraz sprawdzone rozwiązania stosowane w biznesie. Znajdują one zastosowanie w różnych
gałęziach gospodarki: przemyśle, wojsku, medycynie, usługach,
organizacjach pozarządowych, edukacji. Z rozwiązań Teorii
Ograniczeń korzystają m.in.: Intel, Boeing, ABB, Fabryka Mebli Klose. Poprzez swoje holistyczne podejście TOC jest otwartą
dziedziną nauki o zarządzaniu, która obejmuje coraz nowsze
obszary rzeczywistości gospodarczej. U podstaw TOC leży zasada, że organizacja lub firma jest tak silna jak jej ograniczenie. Podobnie w łańcuchu – jest on tak silny jak jego najsłabsze
ogniwo (ograniczenie). Zatem w każdym złożonym organizacyjnie systemie, w dowolnym momencie, istnieje zazwyczaj tylko
jeden obszar, który ogranicza zdolność do osiągania zdefiniowanego celu. Organizacja, aby uzyskać znaczącą poprawę, musi
być zarządzana z uwzględnieniem tegoż ograniczenia i dlatego
mówimy o „zarządzaniu ograniczeniami”. Tradycyjne metody
zarządzania nie pokazują, jak rozwiązywać problemy w ujęciu
holistycznym. Każde niepożądane zjawisko zidentyfikowane
w organizacji jest zwykle rozwiązywane osobno, bez uwzględnienia problemów w innych obszarach oraz skutków, które one
powodują. Autorem koncepcji zarządzania ograniczeniami jest
dr Eliyahu Goldratt. Punktem wyjściowym do stworzenia i opracowania TOC było pytanie: „Jak szybko i sprawnie poprawić
rentowność firmy?”. Głównym celem firm jest zarabianie pieniędzy dziś oraz w przyszłości – i temu powinny być poświęcone
działania kierownictwa oraz wszystkich pracowników organizacji. Najlepiej zilustrować to przykładem: u producenta opakowań X proces produkcyjny obejmuje trzy etapy: zadruk tektury,
sztancowanie oraz klejenie. Klasyczne podejście do zarządzania
produkcją oznacza planowanie produkcji w ujęciu liniowym.
Z uwagi na brak zharmonizowania mocy produkcyjnych poszczególnych etapów powstają często: nadmierna produkcja w toku,
zbyt wysokie stany magazynowe, brak punktualności dostaw.
W takiej sytuacji kierownictwo podejmuje najczęściej decyzję
o inwestowaniu w najmniej wydajne ogniwo, co prowadzi do
wzrostu kosztów. TOC zaleca, aby rozpocząć planowanie pro-
26
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
dukcji od najmniej wydajnego ogniwa. Efektem są: płynna organizacja pracy, niższe koszty produkcji, większa wydajność załogi,
mniejsza awaryjność maszyn.
Więcej informacji na temat teorii ograniczeń będzie można
uzyskać podczas konferencji „TOC receptą na rozwój Twojego
biznesu” organizowanej wspólnie przez firmy ICG Wdrożenia
SAP, VENTO Consulting oraz INFOR Training. Konferencja odbędzie się w Poznaniu 27–28 października 2009 roku. Więcej
informacji na stronie www.icg.pl. Podczas konferencji firma ICG
Wdrożenia SAP przedstawi oprogramowanie wspierające zarządzanie przedsiębiorstwem według teorii ograniczeń. 
Aksjomaty Teorii Ograniczeń:
1. Rzeczywistość jest prosta.
2. Jeżeli rzeczywistość wydaje się skomplikowana, to dlatego,
że jej nie rozumiemy.
3. Każdy problem można rozwiązać, ale najpierw trzeba go
zrozumieć.
Zarządzanie organizacją zgodnie z zaleceniami teorii ograniczeń daje wiele korzyści, które prezentuje poniższa tabela.
TYP PRZEDSIĘBIORSTWA
PRODUKCJA
NIEPOŻĄDANE EFEKTY
JAKIE WYSTĘPUJĄ
W PRZEDSIĘBIORSTWACH
• Niski poziom
punktualności dostaw
• Zbyt wysokie stany
magazynowe
• Niska dostępność
produktów
KORZYŚCI
Z WDROŻENIA TOC
• Punktualność dostaw
powyżej 95%
• Czas dostaw krótszy
nawet o 50%
• Niższe stany magazynowe
nawet o 50%.
• Dostępność produktów
powyżej 95%
DYSTRYBUCJA
• Niska dostępność
produktów
• Wysokie stany magazynowe
• Sprzedaż na siłę i zapychanie kanałów dystrybucji
• Wysoka dostępność produktów powyżej 95%
• Niższe stany magazynowe
nawet o 50%.
• Sprzedaż zrównoważona
i współpraca z kanałami
dystrybucji
SPRZEDAŻ
• Syndrom końca miesiąca/końca kwartału
• Olbrzymia liczba kontaktów (czas)
• Mała sprzedaż
• Sprzedaż systematyczna
co tydzień
• Mniej kontaktów,
ale lepszych
• Wysoka sprzedaż dzięki
wysokiemu wskaźnikowi
konwersji
ZARZĄDZANIE
PROJEKTAMI
• Zbyt długi czas realizacji
projektów
• Złe praktyki – zbyt wiele
projektów jednocześnie,
• Przekraczanie założonych budżetów
• Czas realizacji projektu
krótszy o 20 - 50%
• Wielozadaniowość
ograniczona do minimum
• Realizacja projektów
w założonym budżecie
INWESTYCJE
Powiat poznański
Czy warto inwestować w powiecie poznańskim? To pytanie kluczowe – zarówno dla
potencjalnych inwestorów, jak i dla lokalnych samorządów. Zadanie nie jest łatwe,
gdyż każdy region kraju właśnie u siebie
stara się zapewnić lokatę pożądanego
kapitału.
 TEKST | Anna Solak
W
powiecie poznańskim, mimo kryzysu gospodarczego, pojawią się nowe
miejsca pracy. Powstaną one za sprawą budowanej właśnie fabryki farb w
Niepruszewie (gmina Buk). Miejsce
to uznała za optymalne duńska firma
Hempel Manufacturing. Inni również lokują tu swój kapitał:
Baumit – austriacki producent materiałów budowlanych,
który inwestuje w Pobiedziskach, czy amerykański koncern
Kimball Electronics, funkcjonujący w Sadach (gmina Tarnowo Podgórne). Każdy z tych nowych podmiotów gospodarczych oferuje miejsca pracy dla okolicznych mieszkańców. Inne renomowane marki, które zaufały terenom wokół
stolicy Wielkopolski, to m.in. Volkswagen, MAN, Wavin
Metalplast czy Raben. Rodzimi inwestorzy również uznali
je za odpowiednie, tak jak Solaris Bus&Coach, mieszczący
się w Bolechowie. Zapotrzebowanie na wykwalifikowanych
pracowników nowych firm jest nasycane poprzez tworzenie
konkretnych szkół zawodowych przy wcześniejszym porozumieniu z przyszłym pracodawcą. W ten sposób wykształceni zostali np. mechatronicy dla firmy Volkswagen Poznań.
Szacuje się, że w powiecie poznańskim jest około 41,5 tys.
zarejestrowanych podmiotów gospodarczych (dane z marca
2009 roku). W szerszym rozliczeniu stanowią one blisko 37 %
wszystkich podmiotów działających na terenie województwa
wielkopolskiego. – Dobrze jest inwestować w powiecie poznańskim, bo dobrze jest być w dobrym towarzystwie – kwituje Jan Grabkowski, starosta poznański.
28
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
Na dobry początek – ulgi
Co tak naprawdę przyciąga inwestorów w te strony? Bliskość ogromnego rynku zbytu (w samym Poznaniu liczbę
stałych mieszkańców określa się na 600 tys., gminy przyległe natomiast zamieszkuje 310 tys. potencjalnych klientów),
rozwinięta infrastruktura (autostrada A4 i drogi ekspresowe
S-11 oraz S-5 w fazie budowy), dostęp do wykwalifikowanej kadry pracowniczej (ośrodek akademicki) czy zwolnienia
i ulgi podatkowe. Jeśli chodzi o ten ostatni czynnik, sytuacja jest zróżnicowana. Warunki ich przyznawania nie są
jednolite, jako że zależą od skali danej inwestycji i wysokości poniesionych nakładów finansowych. Przykładowo: gmina Pobiedziska oferuje ulgi podatkowe w zakresie podatku
od nieruchomości dla przedsiębiorców prowadzących swoją
działalność gospodarczą w nowo wybudowanym budynku (tj.
takim, który został oddany do użytku po 1 stycznia 2006
roku) lub jego części. Wysokość podatku wygląda tutaj następująco: w pierwszym roku zaistnienia obowiązku podatkowego – 1,2% wartości budowli, a następnie kolejno – 1,4%,
1,6% i 1,8%. Okres korzystania z tego przywileju trwa od
roku do czterech lat. Nie wyklucza się przy tym korzystania
z innego rodzaju udogodnień oferowanych przedsiębiorcom.
Warunkiem niezbędnym jest, aby łącznie nie przekroczyły
one granic wyznaczonych przez obowiązujące przepisy.
Starostwo czy gmina? Kto i za co odpowiada
Powodzenie polityki inwestycyjnej w dużej mierze uzależnione jest od prawidłowej współpracy wszystkich odrębnych
INWESTYCJE
FOTO: CLIP
Wspomniane Centrum Promocji Biznesu oprócz prezentacji
na międzynarodowych targach oferuje pośrednictwo w nawiązywaniu kontaktów z zagranicznymi przedsiębiorcami.
Odbywa się to poprzez sieć kontaktów z partnerskimi samorządami z Austrii, Niemiec, Brazylii, Włoch czy Ukrainy.
W Swarzędzu działa ponadto Centrum Logistyczno-Inwestycyjne, ciągle rozrastające się za sprawą lokacji firm
w jego pobliżu. Oferuje ono głównie projektowanie i budowę hal, a także wynajem już gotowych pawilonów. Część
terenów Centrum objęta jest specjalną strefą ekonomiczną.
Obecność takiej strefy może zapewnić inwestorom przygotowanie działek pod kątem uzbrojenia i mediów. Daje też możliwość zwolnienia firm z płacenia podatków na okres 12 lat
i może nastąpić z dwóch przesłanek: poniesionych nakładów
inwestycyjnych lub tworzenia nowych miejsc pracy. Istnieje
także szansa czasowego anulowania podatków lokalnych.
Strategia powiatu opiera się zatem na opracowaniu ofert
gmin, pomocy w ich realizacji i powiększaniu palety udogodnień dla inwestujących podmiotów.
W poszukiwaniu lidera
Spośród siedemnastu gmin powiatu trudno wyodrębnić
niekwestionowanego lidera na płaszczyźnie inwestycyjnej.
Każda posiada inne walory i atuty, choć ze względu na
stopień jakości ofert wyróżnia się gminy Pobiedziska, Buk
i Tarnowo Podgórne. Oferty te są na bieżąco aktualizowane,
zwłaszcza teraz, gdy zbliża się termin rozpoczęcia targów
Expo Real 2009. Niektóre gminy przechodzą radykalną metamorfozę. Gmina Kleszczewo, którą do tej pory cechował
profil rolniczy, już niedługo może zmienić swój charakter za
sprawą budowy w jej obrębie węzła wylotowego autostrady w kierunku Gniezna. Z kolei gmina Mosina niebawem
nabierze rysu rekreacyjnego, gdyż w Krajkowie planuje się
stworzenie trzeciego w powiecie pola golfowego. Teren pod
ten projekt w dalszym ciągu jest do nabycia. Jak wygląda
przygotowanie inwestycyjne powiatu w porównaniu z innymi
aglomeracjami, na przykład Wrocławiem?
– Nie można porównywać aglomeracji poznańskiej z aglomeracją wrocławską. Działania Poznania są działaniami
„u podstaw”, jednak prowadzącymi do konkretnego celu,
a działania Wrocławia są nacechowane medialnym rozgłosem. Choć moim zdaniem powiat poznański i gminy otaczające Poznań są silniejsze gospodarczo od wrocławskich
– twierdzi Tomasz Morawski, dyrektor Wydziału Promocji
Starostwa Powiatowego w Poznaniu. Jednakże o tym, kto
w danej chwili będzie znajdował się na czele tego swoistego
peletonu, zadecydują już sami inwestorzy oraz szeroko pojęty vox populi. 
W Krajkowie powstanie pole golfowe
FOTO: CLIP
organów, jakimi są Urząd Marszałkowski, Starostwo Powiatowe i władze gminne. Jeśli chodzi o dofinansowanie danego projektu ze środków UE, leży to w kompetencji Urzędu
Marszałkowskiego i to właśnie tam przedsiębiorcy powinni
składać wnioski. W przypadku poznańskich gmin obserwujemy nikłe dotacje w obrębie gospodarki, gdyż obszary
te są już dobrze rozwinięte. Niemniej w takich dziedzinach
jak rozwój oświaty czy infrastruktury szanse na zdobycie
funduszy z unijnego źródła rosną. Kooperacja na linii starostwo – gmina opiera się natomiast na tym, iż starostwo
otrzymuje od gmin oferty terenów inwestycyjnych, które
po odpowiednim przygotowaniu promuje na zagranicznych
targach nieruchomości, np. w Cannes czy na Expo Real
w Monachium. Wszelkie informacje dotyczące tych terenów
można otrzymać tak w urzędach gmin, jak i w Centrum
Promocji Biznesu Powiatu Poznańskiego. Po nawiązaniu
kontaktu z inwestorem negocjacje powracają do
urzędu gminy, gdzie osoby upoważnione kontynuują dalsze rozmowy
z zainteresowanym
podmiotem.
Centrum Logistyczno-Inwestycyjne Poznań
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
29
KULTURA
Straszy
dwór
Świadectwo dawnej świetności wielkopolskiej szlachty
– dworki i pałace – popadają
w ruinę. Pasjonaci, na ogół lokalni biznesmeni, próbują je
ratować. Za kilka lat niektóre
z nich zostaną już tylko na fotografiach.
 TEKST | Sebastian Frąckiewicz
 ZDJĘCIA | Waldemar Śliwczyński
W
aldemar Śliwczyński
to zarazem przedsiębiorca i fotograf, na
co dzień właściciel
i wydawca „Wiadomości Wrzesińskich”.
Na zamówienie Muzeum im. Adama Mickiewicza w Śmiełowie realizuje projekt „Topografia niepamięci”. Jego celem jest sfotografowanie opuszczonych, zaniedbanych
dworów i pałaców Wielkopolski. Do tej pory
odwiedził 40 obiektów, a to dopiero połowa
pracy. Pracuje przy pomocy aparatu wielkoformatowego,
a zdjęcia wywołuje na tzw. barytach. To klasyczny papier
fotograficzny i klasyczna praca w ciemni. Śliwczyński musi
się spieszyć, bo szlacheckie siedziby tętniące przed wojną
życiem, są w opłakanym stanie. – Niektóre miejsca, które
odwiedzałem, już nie istnieją – przyznaje.
Jego zdjęcia, bezpośrednie i oszczędne formalnie, przedstawiają dramatyczny obraz zniszczonego ziemiańskiego
świata, który tak naprawdę tworzył podstawę kulturowego
dziedzictwa Wielkopolski. Wiele obiektów czeka na ratunek. Dla takich, jak kompletnie zniszczony dwór w Kotlinie,
szans praktycznie nie ma. Problem tkwi w prawie.
Reprywatyzacyjny pat
Na podstawie Dekretu PKWN o reformie rolnej z 6 września 1944 roku w ręce państwa trafiły wszelkie majątki
przekraczające 50 ha powierzchni użytków rolnych lub 100
ha powierzchni ogólnej. W praktyce uwłaszczone zostały
także mniejsze majątki. Na mocy innej ustawy upaństwowiono również posiadłości niemieckie, które przed wojną
stanowiły w Wielkopolsce ok. 30%. Dziś większość obiektów zarządzana jest przez Agencję Nieruchomości Rolnych,
która najchętniej pozbyłaby się niszczejących budowli, ale
problem stanowi brak ustawy reprywatyzacyjnej. Nawet jeśli mamy wystarczające pieniądze, możemy kupić tylko taki
30
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
Paruszewo, powiat słupecki
zabytek, do którego spadkobiercy nie zgłosili roszczeń lub
roszczenia są nieuzasadnione. W Wielkopolsce w dużej mierze są to właśnie majątki poniemieckie, bowiem wielkopolscy Niemcy w 1939 roku na ogół zrzekli się obywatelstwa
polskiego i w świetle prawa ich roszczenia się nie liczą (chyba że wówczas zostali przy obywatelstwie polskim). Ale nawet przypadku polskich majątków czasem roszczeń nie ma –
w czasie wojny ginęły przecież całe rodziny. Natomiast
w stosunku do wielu dworów, zostały one jednak zgłoszone.
W świetle obecnej ustawy spadkobierca, który udokumentował swoje prawo do obiektu, może go jedynie kupić od
Agencji na prawach rynkowych na zasadzie pierwszeństwa,
bez przetargu. Nie odzyska go za darmo. I tu powstaje pat,
bo nie każdy spadkobierca ma na to środki. Z kolei Agencja
nie ma prawa odsprzedać takiego zabytku nikomu innemu.
W efekcie przybywa ruin, bo państwa nie stać na niezbędne
remonty. Obecnie w posiadaniu poznańskiego oddziału terenowego ANR znajdują się 124 zespoły dworsko-pałacowe
i 58 zespołów pałacowo-parkowych z czego jedynie do 33
nie zgłoszono żadnych roszczeń.
Szlachecka tradycja
Marcin Libicki, historyk sztuki i znawca tematu (a do
niedawna także europoseł), nie jest optymistą i nie widzi
na razie szans na reprywatyzację. To mało medialny temat,
KULTURA
a ostatnim razem projekt ustawy zgłoszono w kadencji sejmu 1997–2001 i został zawetowany przez prezydenta Kwaśniewskiego. Choć obserwuje coraz większe zainteresowanie
dworami wśród wielkopolskich biznesmenów, to na Mazowszu sprawa wygląda lepiej. – Środowisko warszawskie ma
po prostu więcej pieniędzy. Poza tym, niezależnie od regionu, to tak naprawdę wyścig człowieka z czasem. I człowiek
w wielu przypadkach przegrywa – mówi naszej redakcji.
Na pytanie, jakich argumentów użyłby, aby przekonać biznesmenów do inwestowania w dworki argumentuje: – Polska kultura zakorzeniona jest w tradycji szlacheckiej. Nie
w chłopskiej, mieszczańskiej czy wielkopańskiej, ale właśnie
w tradycji rodzinnych dworów i dworków, spójrzmy choćby
na Soplicowo. Kultura szlachecka, o czym warto pamiętać,
to także kultura indywidualizmu i demokracji. Ktoś, kto
urządza się w dworze, wpisuje się bezpośrednio w tę tradycję. Poza tym to zupełny inny tryb życia, bliższy naturze.
Nie dla zysku
Wielkopolscy biznesmeni, którzy kupują kompleksy dworskie i pałacowe (kompleksy, bo na ich terenie najczęściej
znajdują się także park, staw czy pomniejsze zabudowania),
robią to z przeznaczeniem na własne siedziby lub wykorzystują jako obiekty rekreacyjne i hotelowe. I w jednym, i drugim przypadku wymaga to dużych pieniędzy, samozaparcia i
zamiłowania do historii. Trzeba wygrać przetarg, mieć plan
renowacji tworzony przy udziale konserwatora zabytków,
a także tzw. program, który obejmuje pomysł na dany obiekt
i harmonogram prac.
Dworu nie kupuje się z racjonalnych pobudek. Piotr Olewiński, współwłaściciel pałacu Mierzęcin i firmy Novol
nie ma co do tego złudzeń. – Z punktu widzenia biznesowego taka inwestycja praktycznie się nie zwraca, nawet
w chwili obecnej, kiedy prowadzimy tu hotel, jest to trudne.
Oczywiście cały czas rozwijamy ofertę rekreacyjno-turystyczną: mamy stadninę koni, korty tenisowe, bowling, spa,
a obecnie trwają prace przy budowie basenu w jednym
z zaadaptowanych budynków folwarku. Wierzymy, że kiedyś pałac Mierzęcin będzie przynosił dochody, choć jest
to przede wszystkim pasja i mamy ogromną satysfakcją
z tego, że udało nam się ten obiekt przywrócić do świetności.
Postanowiliśmy kupić obiekt historyczny, bo takie miejsca
mają duszę i charakter – opowiada. Kiedy Piot Olewiński
i Piotr Nowakowski z Novolu kupowali Mierzęcin, był on
zdewastowany, wcześniej zajmował go miejscowy PGR. Nie
zniechęciło ich to jednak. Nie załamała się także Helena
Osicka, właścicielka firmy Landbud i pałacu w Zalesiu (gmina Borek Wielkopolski), która kupując pałac, zastała go
w 60% ruinie, ze zniszczonym dachem i kompletnie zniekształconym wnętrzem. Obszerne pomieszczenia zostały
podzielone bowiem na mniejsze mieszkania ściankami działowymi. Trzeba było wszystko rekonstruować. – To ciężka
i kosztowna praca, ale jej efekt wynagradza mi wysiłek włożony w renowację. Cieszę się z wszystkiego, co tu powstaje.
Tak naprawdę ja przy tym odpoczywam, bo to coś zupełnie
innego niż prowadzenie firmy. Gdybym mogła, uratowałabym wszystkie pałace – mówi Helena Osicka. Obecnie najwięcej pracy wkłada w renowację wnętrz. Kupiła już kolejny,
Unia, powiat słupecki
mniejszy zabytek. Narzeka jednak na tych nabywców, którzy
kupują pałac, a potem nie przeprowadzają remontów. – To
jest straszne, konserwator powinien dawać kilka lat na to,
aby w obiekcie ruszyły prace, a jeśli budynek nadal niszczeje,
powinien być odbierany – dodaje. Zarówno Piotr Olewiński,
jak i Helena Osicka potwierdzają słowa Marcina Libickiego
o innym, „dworskim życiu”. Jak mówią, pałacowe kompleksy
stojąc na uboczu, tworzą enklawy ciszy i spokoju, czas płynie
tu inaczej. Oby tych enklaw udało się ocalić jak najwięcej. 
Bardo, powiat wrzesiński
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
31
KULTURA
Stworzyłem
przestrzeń
dla sztuki
O sztuce, walce o odtworzenie zabytków i emocjach z nimi związanych
opowiada w rozmowie z „Głosem Biznesu” Andrzej Kareński- Tschurl.
 ROZMAWIALI | Damian Nowak, Michał Cieślak
Historia obecności rodziny Kareńskich
w dworku w Podstolicach sięga 1992 roku…
Wszystko zaczęło się znacznie wcześniej od sceny artystycznej i galerii, którą przy Starym Rynku w Poznaniu prowadziła
moja żona. Nasza galeria była jednak za mała, nie mogliśmy
aranżować tych spotkań tak, jakbyśmy chcieli. Stąd pomysł na
to, by poszukać budynku gwarantującego swobodę, odpowiednią przestrzeń dla rzeźb, obrazów i spotkań. Wykorzystaliśmy
fakt, że w tamtych czasach, mimo wielu ograniczeń, był jeden
przepis, który ułatwił nam starania o dworek w Podstolicach.
Członkowie związków twórczych mogli ubiegać się o udostępnienie zabytków z list urzędów miast, pod warunkiem stworzenia w nich miejsca promującego kulturę. Moja żona, jako
piosenkarka, skorzystała z tej możliwości.
Początki nie były zapewne łatwe…
Zaproponowano nam siedem obiektów, niewątpliwie pięknych, ale bardzo dużych, wymagających kosztownych inwestycji. Mierząc siły na zamiary, wybraliśmy najmniejszy z nich
i najlepiej położony, bez ryzyka, że pewnego dnia zgłoszą się
z roszczeniami poprzedni właściciele. Dwór w Podstolicach,
położony w dobrym miejscu koło Wrześni, kilka kilometrów
od obecnej autostrady, przed wojną był dzierżawiony (własność
skarbu państwa). Zastaliśmy budynek w opłakanym stanie,
w sali balowej przez dziurawy strop można było oglądać niebo.
Naszym celem było stworzenie w tym miejscu sceny, galerii,
organizacja wystaw i koncertów. Do tej koncepcji udało się
przekonać panią konserwator, która pozwoliła na adaptację
pomieszczeń. Działaliśmy po omacku, nie zachowała się żadna
dokumentacja obiektu pozwalająca odtworzyć dawny wygląd,
niewiele było też oryginalnych elementów zdobniczych czy
sprzętów. Krok po kroku tworzyliśmy salę teatralną, salę galerii, urządzaliśmy piętnaście pokojów mieszkalnych, na pod-
32
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
daszu pomieszczenia konferencyjne. Cieszyliśmy się z tego, że
park, mimo tego że zarośnięty, nie był zniszczony. Zachował
się staw, droga dojazdowa i przede wszystkim nienaruszony
150-letni drzewostan.
Dlaczego tak ważne było dla Pana znalezienie miejsca poza miastem na działania artystyczne?
W latach 90. byliśmy jedyną polską galerią biorącą regularnie udział w targach sztuki za granicą. Promując dzieła sztuki na targach we Frankfurcie, w Japonii czy na Art Cologne,
mogłem bez problemów zaprosić klientów do odwiedzenia galerii, zaproponować plener rzeźbiarski czy zorganizować wernisaż. Moją intencją było stworzenie przestrzeni artystycznej.
Mógłbym oczywiście wybudować nowy budynek galerii. Ale to
trochę tak jak z dobrą porcelaną. Figurki miśnieńskie, mimo
że od dwustu lat produkowane wciąż z tych samych materiałów, według tego samego wzoru, mają różną wartość. Także
symboliczną. Te starsze mają swoją historię, człowiek wiąże się
z nimi emocjonalnie.
Miał Pan chwile zwątpienia?
Bywały momenty trudne. Większość z nich wynikała z braku
właściwej informacji. Nikt nie zajmował się wyliczeniem rzeczywistych kosztów całej inwestycji. Wydawało mi się, że z naszej
działalności uda się wyremontować i utrzymać pałacyk. Rzeczywistość nie raz okazała się trudniejsza. Relatywnie tanio kupuje
się taki obiekt – to jest pułapka, w którą człowiek sam wpada.
Trzeba sobie uświadomić skalę, dla przykładu zwykła wymiana okien nie dotyczy czterech sztuk, tylko od razu czterdziestu.
Takie przedsięwzięcie trudno jest traktować jako wykalkulowany
projekt biznesowy. Obawialiśmy się pułapki kredytowej, dlatego nie rozpoczęliśmy wielkiego remontu, działaliśmy ostrożnie,
Hiszpański
styl
w centrum
Poznania
adaptując pokój po pokoju. Dworek nie jest miejscem przynoszącym zysk, zresztą nie miał pełnić takiej funkcji. Środki z organizacji imprez, szkoleń, konferencji mają wystarczyć na pokrycie
bieżących kosztów oraz pensje zatrudnionych osób. Oczywiście
nie chciałbym z mojej działalności biznesowej dofinansowywać
działania tego miejsca (poza wyjątkowymi sytuacjami).
Cieszę się, że dzisiaj Podstolice stały się miejscem, gdzie
można odciąć się zupełnie od świata, zrelaksować się w pięknym parku ze starymi drzewami. Organizacja szkoleń i konferencji pomaga nam w utrzymaniu obiektu, bo jako prywatna
instytucja kultury nie jesteśmy dotowani przez żaden urząd. Na
szczęście od jakiegoś czasu udaje nam się do organizacji koncertów, wystaw pozyskać firmę wspierającą. Czerpię z tego wiele
satysfakcji – z obcowania z ładnymi przedmiotami, przebywania w wyjątkowych wnętrzach, spotykania wyjątkowych ludzi.
To wszystko daje realizowanie takiego projektu. A ludzi chcących uczestniczyć w naszych inicjatywach jest coraz więcej.
Dla Pana dwór w Podstolicach stał się pasją,
przestrzenią dla sztuki. Czy poleciłby Pan
komuś innemu zainteresowanie się opuszczonymi dworkami, których w Wielkopolsce
nie brakuje?
Gdyby ktoś mnie zapytał czy osiemnaście lat temu podejmowałem decyzję o zakupie dworku w pełni świadomie, odpowiem, że nie. Ale nie żałuję tego. Natomiast jeśli ktoś teraz chce budować duży dom w mieście, faktycznie polecałbym
zaadaptowanie któregoś z zaniedbanych pałacyków. Dzisiaj
najbardziej pożądanym dobrem jest przestrzeń. Miejski dom
z miniaturowym ogródkiem nie zapewnia takiego komfortu.
Pałacowe ogrody mają nierzadko dziesiątki tysięcy metrów
kwadratowych powierzchni. Na koniec podkreśliłbym to, co
dla mnie jest ważne – emocje związane z danym miejscem. 
reklama
M. A. Kareński-Tschurl
konsul honorowy Republiki Federalnej Niemiec w Poznaniu,
przedstawiciel Rosenthala w Polsce, promotor polskiej sztuki
współczesnej i artystów na licznych targach na świecie.
POZNAŃ
90 pokoi  Klimatyzacja
 Bar  Wellness
 Business Corner
 Restauracja
 4 sale konferencyjne (153 m2 )
 Parking
Św. Marcin 67  61-806 Poznań
 T. +48 624 88 00
 F. +48 624 88 01
 [email protected]
 www.nh-hotels.com
FINANSE
Plan sukcesji
w biznesie
Ostatnie 20 lat w Polsce to okres, który
wielu przedsiębiorczych ludzi wykorzystało
do tworzenia i rozwijania własnych firm.
Teraz czas je zabezpieczyć na przyszłość.
K
ażdy biznes, jak statek na morzu, potrzebuje wyznaczonego kursu, silnej ręki kapitana
oraz ciągłości dowodzenia. Dla przyszłości
firmy konieczna jest wizja rozwoju na następne lata i następne pokolenia. Plan sukcesji powinien uwzględniać, że kiedyś przyjdzie
czas, gdy ster biznesu przejmie kolejne pokolenie. Warto już
dziś zastanowić się, jak nasi bliscy i nasz biznes są do tego
przygotowani. Czy wiedzieliby dziś, co zrobić, gdyby wczoraj
doszło do takiej zmiany przywództwa?
Uwarunkowania historyczne i ustrojowe spowodowały, że
znaczna część dużych majątków firmowych i osobistych w Polsce pochodzi z ostatnich 20 lat. Brakuje nam tradycji i pozytywnych przykładów dziedziczenia dużych majątków. Plan
sukcesji w firmie oraz testament kojarzą nam się z ostatnim
dokumentem, jaki będziemy podpisywać w życiu. Z tego powodu rzadko sporządzane są z odpowiednim wyprzedzeniem. Często, niestety, życie pisze inny scenariusz, a wtedy nie zdołamy
już podpisać odpowiedniego dokumentu.
Wobec braku ostatniej woli spadkodawcy zawartej w testamencie stosuje się „plan sukcesji” napisany przez ustawodawcę. Nasz majątek zostanie podzielony zgodnie ze wskazaniami
dziedziczenia zapisanymi w przepisach prawa. Tryb dziedziczenia ustawowego rodzi często wiele problemów. Szczególnie w stosunku do składnika majątku, jakim jest firma. Kluczowy staje się problem czasu i braku możliwości sprawnego
podejmowania decyzji biznesowych. Działanie zgodnie z takim
planem (nie przez nas pisanym!!!) bardzo często kończy się
likwidacją dobrze dotąd prosperującego biznesu, a nierzadko
również zepsuciem dobrych relacji w rodzinie.
Kto będzie kierował firmą, gdy nas zabraknie? Wspólnicy
czy rodzina? Kto będzie po nas dziedziczył? Czy osoby te mają
odpowiednie predyspozycje, przygotowanie i doświadczenie, by
sprostać takim wyzwaniom? Czy mają osobowość i hart ducha,
by realizować naszą misję i wizję rozwoju? To trudne pytania.
Dobry plan sukcesji wymaga nie tylko stawiania trudnych pytań, ale przede wszystkim znajdowania na nie właściwej odpowiedzi. Odpowiedzi, która wymaga od nas odwagi i rozwagi.
Jednak kto wie, czy nie okaże się ona najważniejszą decyzją
biznesową w naszym życiu? Czy jako przedsiębiorcy możemy
od niej uciekać, oczekując, że podejmie ją za nas sędzia w asyście nierzadko skłóconej rodziny i wspólników?
34
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
Stworzenie dobrego planu sukcesji wymaga przemyśleń oraz
współdziałania ze specjalistami w dziedzinie finansów i prawa.
Od ponad dwóch lat współpracą przy tworzeniu takich rozwiązań zajmuje się grupa doradców Aviva, członków MDRT skupionych wokół Biura Regionalnego Ubezpieczeń Grupowych
w Poznaniu. Działając na terenie północno-zachodniej Polski, nawiązaliśmy współpracę z regionalnymi kancelariami
prawnymi specjalizującymi się w obsłudze przedsiębiorców.
W opinii naszych klientów wdrożone rozwiązania pozwoliły im
na uzyskanie pewności, że w każdym przypadku panują nad
kierunkiem rozwoju ich firmy, a obrana misja działania i wizja
rozwoju firmy nie umrze wraz z nimi.
Wszystkich, których postawione tutaj pytania skłaniają do
zastanowienia się nad swoim biznesem i zagadnieniami sukcesji, zapraszamy do współpracy. 
Krzysztof Pawlak
Pawlak & Szubert
Kancelaria Ubezpieczeniowo-Finansowa
ul. Sieradzka 10, 60-163 Poznań
tel.: 061 22 11 838
[email protected]
•
Oferujemy kompleksowe rozwiązania i elastyczne produkty – Ubezpieczenia Grupowe, już dla dwóch osób, „szyte
na miarę” rozwiązanie dla przedsiębiorstw niezależnie od
profilu ich działalności.
•
Ubezpieczenie może obejmować ochroną wszystkich pracowników lub tylko wybrane grupy, łącząc w sobie część
ochronną z elementem inwestycyjnym.
•
Dobrze skonstruowany, dopasowany do specyfiki danej firmy, program ubezpieczenia grupowego może być elementem polityki personalnej przedsiębiorstwa i dodatkowym
składnikiem sytemu wynagrodzeń.
Skontaktuj się z nami, a nasi specjaliści i pracownicy Biura Regionalnego przygotują odpowiednie rozwiązanie.
Z poważaniem
Jerzy Tomczak
Dyrektor Regionalny ds. Ubezpieczeń Grupowych
Aviva Tow. Ubezpieczeń na Życie S.A.
Biuro Regionalne ds. Ubezpieczeń Grupowych
ul. Zeylanda 3/6, 60-808 Poznań,
tel.: 061 662 74 35, 061 662 74 36
[email protected]
RETRO AUTO
Prestiż
i elegancja
Rolls-Royce Phantom II to auto
stworzone dla zamożnych indywidualistów.
Prawdziwy rarytas. Każdy egzemplarz
tego modelu posiada indywidualnie
wykonaną karoserię.
 TEKST | Andrzej Roszkiewicz
S
amochody produkowane przez fabryki Rolls-Royce budziły zawsze emocje i pożądanie
bogatych arystokratów, przedsiębiorców i ludzi, których pozycja społeczna wymagała
zewnętrznych oznak przynależności klasowej. Fabryki RR przyjmowały indywidualne zamówienia na wykonanie poszczególnych egzemplarzy.
W pierwszych latach funkcjonowania ograniczano się głównie do produkcji kompletnych jeżdżących podwozi, na które
nabywca mógł zamontować karoserię wykonaną według własnego życzenia w jednej z wielu firm powozowo-karoseryjnych
funkcjonujących na początku XX wieku i później, w latach 20.
i 30. Było to bardzo istotne. Im bardziej indywidualnie wykonana karoseria, tym większe budziła uznanie. Z technicznego
punktu widzenia samochody posiadały znacznie różniące się
od siebie nadwozia. Połączenie jednostkowych nadwozi z doskonałą mechaniką dawało efekt niezawodności i elegancji.
Jednym z takich przykładów jest samochód, który znajduje
się w mojej kolekcji. Jest to Rolls-Royce model Phantom II
z roku 1936, z typowym dla brytyjskich pojazdów lat 30. nadwoziem wykonanym przez firmę Thrupp&Maberly. W latach
1929-1936 wyprodukowano ogółem 1402 sztuk Phantom II,
w tym 278 Phantom II Continental. Egzemplarz tego auta,
który trafił do mojej kolekcji, pochodzi ze Szwecji. Gdy go
kupowałem, był w stanie kompletnym i posiadał pełną dokumentację: od zakupu w fimie Rolls-Royce począwszy, skończywszy na ostatnim przeglądzie z roku 1968. Przywrócenie do świetności takiej jak na fotografiach zajęło mi dwa
lata. Pierwszą właścicielką tego samochodu była żona Roberta Petera Fleminga (kupiła go w styczniu 1936 roku),
słynnego brytyjskiego pisarza i podróżnika, który zasłynął
jako redaktor „The Times” i autor książki „Brazilian Adventure”, opisującej własne brawurowe przygody w Ameryce
Południowej. Egzemplarz Phantom II pani Fleming posiada
karoserię wykonaną z aluminium. Ma to niebagatelny wpływ
na osiągi auta. Aluminium jest bowiem lekkie, co umożliwia
rozwijanie większej prędkości i mniejsze zużycie paliwa. Poza
tym tworzywo to charakteryzuje się lepszą plastyką i dzięki
temu wykonawca karoserii mógł uzyskać bardziej opływowy kształt nadwozia. Auto otrzymało, zgodnie z zamówieniem, skórzaną tapicerkę w kolorze beżowym na siedzeniu
dla kierowcy oraz tapicerkę welurową na siedzeniach dla
pasażerów. Dokumentacja opisuje bardzo szczegółowo wyposażenie, takie jak typ klaksonu, lamp zderzaków, lusterek
i wszelkich innych detali. Skąd wiem, że dokumentacja jest
autentyczna? Sprawdziłem ją w Królewskim Klubie Rolls-Royce (Wielka Brytania), który prowadzi swego rodzaju
„kartoteki” wszystkich aut tej marki. Dzięki temu każdy posiadacz starego Rolls-Royce’a może dowiedzieć się, kto był
jego pierwszym właścicielem, i wręcz odtworzyć całą historię
auta. Już wkrótce sam zamierzam to zrobić. Nie ma bowiem
nic lepszego niż piękny samochód z ciekawą historią. 
reklama
Andrzej Roszkiewicz
Z zawodu energetyk, pasjonat i kolekcjoner starych aut.
W swojej kolekcji posiada 42 samochody, w tym 26 całkowicie odrestaurowanych.
PODRÓŻE BIZNESOWE
Czas na
Oktoberfest
Monachium, zwane ze
względu na swój potencjał gospodarczy drugą
stolicą Niemiec, jest
modelowym przykładem
sukcesu gospodarczego naszych zachodnich
sąsiadów. Słynie także
ze znanego na świecie
święta piwa.
 TEKST | Andrzej Zuba
M
iasto wraz z całą Bawarią stanowi
siłę pociągową niemieckiej gospodarki opartej na doskonale rozwiniętych
sektorach usług i finansów. Świetnie
radzi sobie również przemysł. W Monachium swoje centrale posiadają między innymi: Siemens, BMW, Munich Re (jeden z największych
reasekuratorów na świecie), Allianz, czy też MAN. Pozycję
gospodarczą aglomeracji umacnia jej położenie geograficzne, przyciągają również atrakcje turystyczne oraz dogodna
komunikacja. Autostrady, szybka kolej ICE oraz jedno z największych i najnowocześniejszych lotnisk Europy – słowem:
mamy czego Monachium zazdrościć. Powodów (oprócz tych
biznesowych) do odwiedzenia Monachium może być wiele.
Pasjonaci sztuki znajdą tutaj między innymi Starą Pinakotekę ze zbiorami malarstwa od XIV do XVIII wieku, Nową
Pinakotekę z kolekcją sztuki europejskiej od klasycyzmu
36
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
do art nouveau i Gliptotekę – muzeum sztuki starożytnej.
Bogactwo i różnorodność architektoniczną miasta reprezentują trzy bramy (pozostałość po średniowiecznych fortyfikacjach), gotyckie kościoły św. Piotra i Ducha Świętego,
katedra – wizytówka miasta – z charakterystycznymi cebulastymi hełmami na wieżach oraz Nowy Ratusz. Uzupełnia
je architektura nowoczesna, której znakomitymi przykładami są Muzeum Brandhorstów, a także nowe, wielofunkcyjne
BMW Welt. To miejsce, gdzie oprócz starych modeli można
na żywo oglądać proces konstrukcji samochodu, a sam budynek zachwyca bryłą. Kibice piłkarscy z pewnością wybiorą
się na jeden z meczów czołowego klubu Niemiec – Bayernu
Monachium. Allianz Arena (bo taką nazwę nosi budowla) jest
obecnie najnowocześniejszym stadionem Europy.
Niewątpliwie najbardziej znaną na świecie, a jednocześnie
najbardziej widowiskową i masową atrakcją Monachium jest
Oktoberfest – organizowany co roku w drugiej połowie wrze-
PODRÓŻE BIZNESOWE
śnia festiwal piwa. Na dźwięk słowa „Oktoberfest” niejednemu piwoszowi serce zaczyna bić mocniej. Monachium w tym
czasie przeżywa prawdziwe oblężenie amatorów złocistego
trunku oraz dobrej zabawy. Skąd nazwa i pomysł? Pierwszy
Oktoberfest miał miejsce w 1810 roku z okazji ślubu bawarskiego księcia Ludwika, późniejszego króla, i jego wybranki
– księżniczki Theresy von Sachsen-Hildburghausen. Uroczystość, na którą byli też zaproszeni mieszczanie, odbyła się
przed bramami Monachium – na łąkach, które potem nazwano Theresienwiese (Łąkami Teresy – od imienia wybranki).
Impreza udała się na tyle, że postanowiono na cześć pamiętnego ślubu powtarzać ją co rok w tym samym miejscu.
Tradycja nakazuje, że w ostatnią wrześniową sobotę,
w samo południe, burmistrz Monachium, uderzając drewnianym młotkiem, wybija szpunt w wielkiej beczce, z której wylatuje strumień legendarnego monachijskiego piwa Märzenbier.
Po otwarciu beczki głośny krzyk oznajmia: „Ozapf is, Angezapft ist”, czyli: „Oktoberfest roku uważam za otwarty!”.
W trakcie imprezy w ogromnych, specjalnie na tę okazję
przygotowanych namiotach (każdy pod patronatem innego lokalnego browaru) goście piją piwo w litrowych kuflach
zwanych „mass”, zagryzają lokalnymi specjałami i śpiewają
regionalne bawarskie piosenki z akompaniamentem orkiestry.
Obowiązuje strój miejscowy: dla panów bawarskie skórzane
spodenki na szelkach, dla pań sukienka chłopka z dopasowaną górną częścią, marszczoną spódnicą i fartuszkiem.
Festyn trwa w najlepsze pół miesiąca, a dodatkową atrakcją
jest położone tuż obok wesołe miasteczko, które spragnionym
innego typu emocji pozwala podziwiać nocną panoramę miasta z perspektywy rollercoastera. Radzimy jednak zachować
odpowiednią kolejność: najpierw rollercoaster, potem piwo.
Termin tegorocznego Oktoberfest: 19 września-4 października. Warto więc zarezerwować sobie czas na podróż do
Monachium. 
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Waluta
euro
Jak dolecieć
Z Poznania do Monachium latają bezpośrednio 2 linie lotniczeLufthansa i LOT, aktualnie są to 4 połączenia dziennie.
Kuchnia
Bawarskie specjały są proste, ale oryginalne, opierają się głównie
na wieprzowinie, baraninie i drobiu, a królują Weiswurst czyli
białe kiełbaski, pieczona golonka podawana z sosem, knedlem
i kapustą po bawarsku i tradycyjny brezl (precel). Do większości
potraw dodaje się ocet winny, co nadaje im specyficzny kwaśnowinny posmak.
Polecane bawarskie restauracje
(poza kuchnią w obrębie Oktoberfest)
Löwenbräukeller – flagowa restauracja i pijalnia piwa browaru
www.loewenbraeukeller.com
Augustiner Großgaststätten – www.augustiner-restaurant.com
Hofbräuhaus – „matka” wszystkich piwiarni,
obowiązkowe www.hofbraeuhaus.de
Zum Franziskaner – doceniona przez Michelin
www.zum-franziskaner.de
Polecane hotele w obrębie Oktoberfest
Le Meridien Munich
Sofitel Munich Bayerpost
Best Western Atrium Hotel
Four Points by Sheraton
reklama
www.lemeridien.com
www.sofitel.com
www.atrium-hotel.de
www.fourpoints.com
LIFESTYLE
Gentleman
z cygarem
Nazwisko Zino Davidoffa wymawiają
z czcią nie tylko wielbiciele i znawcy
cygar. Historia jego życia to biografia
bez pęknięć – od pierwszego do ostatniego
dnia konsekwentnie związana z tytoniem.
 TEKST | Maciej Kasprzak
U
rodzony 11 marca 1906 roku w Kijowie
Zino wspominał, że pierwszym zapachem,
jaki zapamiętał, był aromat tureckiego
tytoniu. Nic dziwnego, jego ojciec Henri
Davidoff, mimo surowego zakazu, skręcał
w mieszkaniu cygara dla swoich przyjaciół.
Ten aromat związał życie Zino – piątego dziecka w rodzinie
Davidoff – na zawsze z tytoniem.
W wyniku narastających konfliktów etnicznych (Dawidoffowie byli Żydami) i coraz bardziej napiętej sytuacji politycznej
w carskiej Rosji rodzina Davidoff wraz z pięcioletnim wówczas Zino podejmuje decyzję o ucieczce. Po wielu perturbacjach i przygodach docierają do celu – neutralnej Szwajcarii, gdzie już legalnie mogą kontynuować rodzinną tradycję.
W 1911 roku Henri Davidoff zakłada w Genewie na Place
des Philosophes pierwszy butik z cygarami. Choć nie jest
lekko, bo siedmioosobowa rodzina Davidoff musi pomieścić
się w dwóch niewielkich pokojach, to po latach Zino dobrze
wspomina tamte czasy: „Żyliśmy w dwóch małych pokojach,
wspólnie ze szczurami i myszami. Ale było to piękne dzieciństwo, bo wszystko było fascynujące, nowe i piękne”.
Szkoła podstawowa znajduje się niedaleko od domu, ale po
lekcjach Zino nie gra z kolegami w piłkę – wraca szybko do
domu, by razem z braćmi i siostrami sortować liście tytoniu
i przygotowywać mieszanki. Pierwsze cygaro Zino wypala,
mając lat 12. Czy miało złotą opaskę (charakterystyczny
znak cygar Davidoff) – nie pamięta, ale jak wspomina wiele
lat później – smakowało mu.
Po kilkunastu latach ciężkiej pracy i studiowaniu gustów
klientów rodzinnego sklepu młody Zino wyrusza w świat
w poszukiwaniu nowych doświadczeń. Wyposażony jedynie
w smoking i listy polecające do przyjaciół – sprzedawców tytoniu – wypływa statkiem do Ameryki Południowej.
38
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
Jedź na Kubę, synu
Od 1925 roku przez pięć lat Zino ciężko pracuje na plantacjach tytoniu i w fabrykach cygar w Argentynie. Z Buenos Aires
przenosi się do Brazylii, gdzie poznaje czarny tytoń. Doznaje
olśnienia. „Wielkie, mocne liście to szlachectwo naszego rzemiosła” – pisze w pamiętniku. Jego fascynację tytoniem zauważają
też inni. Kiedy pracuje na plantacji w Bahia, pewnego dnia stary
brazylijski plantator mówi mu: „Ty, synu, kochasz tytoń. Jedź na
LIFESTYLE
Kubę, na czerwoną ziemię. Odkryjesz Puro, które będzie dla ciebie wszystkim”. I tak też Zino czyni. Przez kolejne dwa lata obserwuje produkcję najlepszych hawańskich cygar – od pikowania
sadzonek tytoniu, przez zbieranie liści, ich suszenie, fermentację, zwijanie, aż po sortowanie i pakowanie gotowych produktów.
Kiedy w 1930 roku powraca do Genewy, rozszerza natychmiast
sklep ojca o dział cygar ze specjalną „piwnicą”, w której mogą
być przechowywane najlepsze liście tytoniu bez uszczerbku dla
najwyższej jakości. Ten prototyp dzisiejszego humidora jest wówczas prawdziwą nowością i sprawia, że cygara Davidoffa wyróżniają się wśród innych swym smakiem i aromatem. Kiedy lata
30. przynoszą wielki kryzys gospodarczy, butik w Genewie jest
już znany jako najważniejszy adres dla fanów kubańskich cygar.
To pozwala mu przetrwać nadchodzące ciężkie czasy. W 1940
roku Davidoff otrzymuje rozpaczliwy telegram – dwa miliony
kubańskich cygar może wpaść w Paryżu w ręce Niemców. Nie
zastanawia się. Organizuje transport i cały skład cygar zostaje
przerzucony do Szwajcarii. Kubańczycy bez wahania powierzają
mu cały ładunek, a „aficionados” (miłośnicy cygar) przez cały
okres wojny jeżdżą wyłącznie do Genewy, by kupować swoje ulubione cygara.
Zino Davidoff nigdy nie stracił
z oczu swojego celu – wzbogacania życia poprzez przyjemność. W zaawansowanym
już wieku zwykł mawiać: „Kocham wszystko, co oddziałuje
na zmysły: cygara, wino, kobiety. Te ostatnie już tylko teoretycznie”.
Imperium dobrego smaku
W 1946 roku Zino wpada na genialny pomysł. Studiując kartę win w ulubionej restauracji, postanawia stworzyć pierwszą
własną serię cygar i nadać jej te same fascynujące nazwy, które
nadano winom. W ten sposób powstaje słynna seria <<G.C.>>
(Grand Cru): Château Haut Brion, Château Lafitte, Château Latour, Château Margaux i Château Yquem, pakowana w drewniane skrzyneczki, zachwycająca każdego konesera bogactwem
smaku i aromatu. Chociaż Zino kreuje swoje marki bez żadnej
licencji, nawet po latach renomowani producenci win nie protestują. Wysoka jakość cygar robi swoje. Przekonuje ich idea
powstania serii: wino i cygaro to dwa ukojenia dla duszy. Wraz
z jej powstaniem rozpoczyna się budowa imperium Zino Davidoffa – który zostaje nieformalnym królem cygar i zarabia
miliony. Imperium pozostaje niezachwiane nawet w obliczu rewolucji kubańskiej w 1959 roku. Amerykańskie embargo wobec
Kuby zmusza Zino Davidoffa w połowie lat 70. do poszukiwania
dobrego tytoniu w Hondurasie. Z niego powstaje marka Zino.
Kubańscy przyjaciele nadal wspierają Davidoffa i ułatwiają mu
w 1970 roku budowę fabryki w Hawanie, w której powstają
nowe rodziny cygar: seria Davidoff No 1, Davidoff No 2 i Ambasadrice. Pali je sam Fidel Castro, choć do jego spotkania z Zino
nigdy nie dochodzi.
Zmiana warty
W szczytowym punkcie swojej kariery Davidoff podejmuje życiową decyzję i sprzedaje firmę bogatej szwajcarskiej,
rodzinnej firmie Oettinger z Bazylei, której szef – dr Ernst
Schneider – nadal ściśle współpracuje z zaprzyjaźnionym
Zino i czyni tego charyzmatycznego patrona ambasadorem
marki Davidoff.
W 1989 roku dla wielbicieli cygar Davidoff nadchodzi wielka niespodzianka. Z początkiem lat 90. przyjaciele decydują się na zmianę miejsca uprawy tytoniu. Wybrane zostają
najlepsze plantacje Dominikany, w dolinie Cibao. Ta zmiana
wiąże się z dużym ryzykiem. Dla „aficionados” jest to kraj
prawie nieznany. Ale wierni amatorzy cygar Davidoff nie zawodzą. Nowa odmiana tytoniu szybko zdobywa serca koneserów. Doceniają, że każde z tych cygar ma swój indywidualny
charakter. Gdy 14 stycznia 1994 roku w wieku 88 lat umiera
Zino Davidoff, świat opłakuje człowieka, który całe swoje życie – od pierwszego do ostatniego dnia – poświęcił tytoniowi
i cygarom. Konesera z doskonałym poczuciem humoru i wyczuciem piękna. Estetę, który rozumiał ludzi i respektował
ich potrzeby. Zino Davidoff nigdy nie stracił z oczu swojego
celu – wzbogacania życia poprzez przyjemność. W zaawansowanym już wieku zwykł mawiać: „Kocham wszystko, co
oddziałuje na zmysły: cygara, wino, kobiety. Te ostatnie już
tylko teoretycznie”.
Pozostawił potomnym firmę zarabiającą rocznie 1,5 mld
euro, 2700 pracowników, 53 sklepy firmowe – od Londynu po
Beverly Hills. Pod marką Davidoff sprzedawane są koniaki,
wyroby skórzane, okulary, wieczne pióra i perfumy – wszystko
najwyższej klasy. Świat zapamiętał go jako starszego pana
z cygarem, zawsze w krawacie i z tysiącem franków w portfelu, który mawiał:
”Eat less but only the best;
Drink less but only the best;
Smoke less but DAVIDOFF”. 
Sklep w Genewie
 Więcej na temat cygar Davidoff
na www.tobacco.pl
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
39
LIFESTYLE
Relaks
dla mężczyzn
Zabiegów relaksacyjnych i odprężenia
potrzebują nie tylko panie, ale także panowie.
Tym bardziej, że pracują coraz dłużej
i w coraz bardziej stresujących warunkach.
Dlatego warto, aby odwiedzili CitiSPA
w samym sercu Poznania.
i odprężenie, a nie mają
ochoty tracić czasu na
dojazdy jest więcej. Po
kilku latach pomysł
przerodził się we własny biznes – CitiSPA,
które znajduje się w kamienicy przy ulicy Długiej. Kilka kroków od
ul. Półwiejskiej i Kupca
Poznańskiego. Ma to
niebagatelne znaczenie,
dzięki temu bowiem
klientami są pracownicy dużych firm zlokalizowanych w centrum
Poznania. Również panowie, których pojawia
się coraz więcej.
P
omysł na zlokalizowanie SPA w centrum miasta narodził się kilka lat temu. Monika Makosz i jej mąż chcieli kontynuować zabiegi,
z których korzystali będąc w różnych ośrodkach na wakacjach. Jak się okazało, po przyjeździe do Poznania nie mogli tego robić, bo
wszystkie gabinety zlokalizowane były na obrzeżach miastach, co zabierało mnóstwo czasu. Doszli do wniosku, że
osób takich jak oni, które mają ochotę na prawdziwy relaks
40
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
Przerwa na SPA
Dla większości panów SPA to trochę
większy i bardziej luksusowy gabinet kosmetyczny, jednym słowem
przestrzeń dla kobiet, którą nie ma sensu się interesować.
Nic bardziej mylnego. SPA ( z łaciny Sanus Per Aquam)
znaczy „leczenie przez wodę” i tak naprawdę jest miejscem
gdzie relaksujemy nasz umysł i ciało, dbamy o nie kompleksowo. Namiastką dzisiejszego SPA były rzymskie łaźnie,
a kąpieli zdrowotnych nie wstydzili się nawet krzyżowcy, którzy podpatrzyli ten zwyczaj w świecie islamu. Dziś do CitiSPA
Moniki Makosz panowie przychodzą w przerwie pomiędzy
swoimi zajęciami. Menadżerowie, prawnicy i inni przedsta-
LIFESTYLE
wiciele wolnych zawodów (stałym klientem jest Ray Wilson),
których dzień pracy często się wydłuża, postanawiają znaleźć godzinę, by zająć się na chwilę sobą. Tym bardziej, że
często nie mają czasu na sport. W trakcie stresującego dnia,
zabieg w SPA przynosi uspokojenie, odprężenie i daje energię
do dalszej pracy. Nic więc dziwnego, że ostatnio dużą popularnością cieszą się wszelkiego rodzaju masaże relaksacyjne
i rozluźniające, likwidujące napięcie. Panowie biorący udział
w licznych spotkaniach biznesowych coraz większą uwagę
przywiązują do swojego wyglądu zewnętrznego, dbają nie
tylko o sylwetkę, i dobre samopoczucie, ale także o dłonie
i skórę twarzy.
Dla większości panów SPA to trochę większy
i bardziej luksusowy gabinet kosmetyczny,
jednym słowem przestrzeń dla kobiet, którą
nie ma sensu się interesować. Nic bardziej
mylnego. SPA tak naprawdę jest miejscem
gdzie relaksujemy nasz umysł i ciało, dbamy
o nie kompleksowo.
Specjalnie dla Panów
W CitiSPA znajdziemy szereg zabiegów przeznaczonych specjalnie dla mężczyzn. Obok wspomnianych już wyżej masaży możemy zdecydować się na Ocean Treatment for Men, który regeneruje skórę drażnioną podczas częstego golenia czy Mer&Sens
teratment – ekskluzywny zabieg z wykorzystaniem gorących
i zimnych kamieni, który neutralizuje negatywną energię, likwiduje napięcia i przywraca dobre samopoczucie. Popularnością
cieszą się także zabiegi w specjalnej kapsule Dermalife SPA Oceana (hydroterapia) przynoszące pełne odprężenie i relaks. Ciekawym doświadczeniem są także zabiegi ajurwedyjskie, oparte
o starohinduską medycynę naturalną. Monika Makosz zamierza wprowadzić wkrótce także specjalne masaże niwelujące ból
kręgosłupa, bardzo powszechne wśród mężczyzn prowadzących
siedzący tryb życia. CitiSPA ciągle ewoluuje i oferuje nowe usługi. Mając do dyspozycji obiekt o powierzchni 300 metrów kwadratowych, złożony z 10 specjalistycznych gabinetów, a także
wykształconą kadrę CitiSPA nie bez powodu może nosić miano
„azylu w centrum miasta”. 
Nr 2│2009 │ GŁOS BIZNESU
41
KALENDARIUM
WRZESIEŃ
KALENDARIUM
Imprezy biznesowe i gospodarcze
22.10.2009
„Fiesta Mexicana” - impreza meksykańska dla członków
Lech Business Club w hotelu Sheraton Poznań.
23.09. 2009-09-14
Seminarium Wielkopolskiego Związku Pracodawców
„Ubezpieczenia społeczne w obliczu kryzysu gospodarczego”
– Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Poznaniu I Oddział,
ul. Dąbrowskiego 12.
Od 21.10.2009 do 24.10. 2009
Tour Salon. Targi Regionów i Produktów Turystycznych
Międzynarodowe Targi Poznańskie.
29.09.2009
„Fortuna kołem się toczy” Impreza w kasynie Casinos Poland
dla członków Lech Business Club.
27-28.10. 2009
Konferencja Wielkopolskiego Związku Kapitału „TOC receptą na rozwój biznesu” z udziałem Dr Alex Klarman, jednego
z współtwórców TOC i prezesa Goldratt Institute – Hotel Trawiński w Poznaniu.
Imprezy kulturalne
Od 3.09 do 25.10
„Ireneusz Zjeżdżałka (1972-2008). Fotografie”.
Wystawa prac jednego z najciekawszych dokumentalistów
polskich w CK Zamek.
Imprezy kulturalne
6.10 – 17.10
Art& Fashion Festiwal w Starym Browarze
26.09.2009, godz. 20:00
Koncert Kazik na Żywo w klubie Eskulap
17.10.2009
TSA akustycznie
– koncert legendy polskiego metalu w kinie Apollo
26.09.2009, godz. 20.30
Koncert Doroty Miśkiewicz w klubie Blue Note
Imprezy biznesowe i gospodarcze
Imprezy biznesowe i gospodarcze
„Ochrona majątku osobistego i firmowego.
Zachowanie ciągłości firmy” - spotkanie organizowane
przez Lożę Wielkopolską BCC oraz Aviva CU,
miejsce - Nickel Technology Park Poznań.
Szczegóły (program i termin) w Loży Wielkopolskiej BCC.
03.10.2009
deblowy Turniej Tenisowy - impreza dla członków
Lech Business Club.
13.10. 2009, godz. 18.00 - 22.00
Forum produktów DWK, Pawilon z Iglicą,
teren Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Firmy członkowskie DWK oraz firmy należące do regionalnych kół gospodarczych
zaprezentują się wybranej grupie odwiedzających na nieformalnych stoiskach targowych Celem imprezy będzie budowanie
regionalnych sieci i prezentacja produktów.
Tegoroczne Forum Produktów będzie stało
pod znakiem regionalnej współpracy z Brandenburgią.
42
16.10.2009, godz. 20:00
Koncert braci Waglewskich - Fisz & Emade w klubie Eskulap
LISTOPAD
PAŹDZIERNIK
22.09.09, godz. 20.00
Widowisko plenerowe „Rabin Maharal i Golem”
w wyk. Teatru Asocjacja 2006.
Dziedziniec Różany CK Zamek.
GŁOS BIZNESU │ Nr 2│2009
03.11.2009
Impreza Lech Business Club. Wspólne oglądanie meczu AC
Milan - Real Madryt w Multikinie. Mecz skomentują specjalni
goście - trener oraz zawodnicy Lecha.
24. 11.2009 – 27.11.2009
Targi Dla Gmin, Miast i Regionów
Międzynarodowe Targi Poznańskie
25.11.2009
Dzień Polsko-Niemiecki pod patronatem Konsulatu Generalnego Niemiec we Wrocławiu na Targach POLEKO, kraj partnerski – Brandenburgia, Sala Niebieska, teren Międzynarodowych
Targów Poznańskich.
reklama
drukujemy wszystko
i na wszystkim
ul. Krauthofera 55
60-202 Poznań
tel./fax 0-61 860 00 00
e-mail: [email protected]

Podobne dokumenty