J 3.30 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w Stalowej Woli
Transkrypt
J 3.30 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w Stalowej Woli
„Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał” J 3.30 Na szlaku 1 "Na Szlaku" poleca Naszym ukochanym Babciom i Dziadkom z okazji Ich święta życzymy dużo zdrowia i pociechy z wnucząt. Niech każdy dzień przynosił wiele radosnych chwil. W imieniu wszystkich wnuków Redakcja REDAKCJA: o. Jerzy Kiebała OFMCap., o.Jerzy Steliga OFMCap, br. Zachariasz Nycz OFMCap., o.Robet Krawiec OFMCap., Grażyna Lewandowska (redaktor naczelny), Maria Michalska, Artur Burak (redaktor techniczny),Barbara Burak(korekta) Druk: Tarczyński Paweł - Usługi introligatorskie, renowacja książek http://www.introligatorniatarczynski.pl ADRES: Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów ul. Klasztorna 27 37-464 STALOWA WOLA tel. 015 842 03 24, wew. 21 e-mail: [email protected] , [email protected] strona internetowa: www.stalowawola.kapucyni.pl Nakład 400 Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. 2 Numer 90 Na Szlaku 2 Kochani Parafianie i Przyjaciele naszego klasztoruPokój z Wami ! „Czas ucieka - wieczność czeka” „W imię Boże!” rozpoczynamy Nowy Rok – 2014. Dobry Bóg daje nam jeszcze jeden rok do wygrania albo przegrania. Co z nim zrobimy? Jak pokierujemy naszym życiem? Czy ma to być kolejny rok kolejnej bezmyślnej porażki? A może powrotem do nadziei, którą możemy odnaleźć przez wiarę? Ale co to jest wiara? To wymysł ludzi czy rzeczywistość, która nas dotyka? Historia ciągle potwierdza, że prawda - to Chrystus, to Pismo Święte wraz ze swoją Dobrą Nowiną. Człowiekajego natury, sensu życia, cierpienia, radości i smutków- do końca nie można zrozumieć bez Boga i Chrystusa. Już tyle razy te prawdy chciano obalić, ośmieszyć. Zmieniano filozofię, systemy polityczne i ekonomiczne. I wciąż okazywało się jedno i to samo. Filozofia, ekonomia, życie społeczne bez Boga prowadziło i prowadzi do schizofrenii, do chorób psychicznych, do tragedii, do zabójstwa życia. Propagowane życie bez Boga, bez Bożych ideałów prowadzi do deprawacji, do zagłady człowieczeństwa, a zatem ludzkości. Nie potrzeba kataklizmów, ludzie sami sobie zgotują apokalipsę bez ingerencji Boga. Czy nie mamy przykładu z historii: hitleryzmu, leninizmu lub stalinizmu, albo i współcześnie państw, gdzie wprowadzono zasady życia bez Boga Prawdziwego, a pseudowiarę wykorzystano do celów politycznych? Tymczasem Bóg jest!! Jego imię „Jahwe”, co znaczy „Jestem, który jestem” - jest Bogiem, który jest z człowiekiem, dla człowieka i przy człowieku. On „zwraca swe oblicze ku człowiekowi”. On nie jest z tych, co to mieszkają w niedostępnych górach, twierdzach niezdobytych, którzy szukają jedynie uwielbienia i chwały jak bogowie i bóstwa w innych religiach. On jest Bogiem, który wychodzi nam naprzeciw, który nie czeka, aż człowiek go odnajdzie, ale sam wychodzi na poszukiwanie nas. On jest Bogiem, który kocha swoje stworzenia, który wciąż zwraca się do człowieka, by ten nie tkwił w ciemnościach i obdarza go swoją miłością. Bo Bóg pragnie swój lud będący w drodze obdarzyć swym błogosławieństwem i poczuciem pewności, że On zawsze jest z nim, w każdej chwili jego wędrówki. I doświadczamy, że On jest Bogiem, który rozpromienia swoje oblicze nad człowiekiem - przynosi światło, wnosi nadzieję, obdarza łaską. Tak jak po wichurze nastaje cisza, jak po burzy tęcza łączy niebo z ziemią, tak Boże błogosławieństwo napełnia pokojem i ufnością i pozwala z nadzieją, mimo trudności, patrzeć w przyszłość. Tyle przeżyliśmy razem z Bogiem świąt, lat, miesięcy i dni. Tyle było ważnych momentów, wydarzeń, podjętych decyzji… Tyle chwil radosnych, podniosłych i smutnych… Tyle nadziei, zaskoczeń i rozczarowań… Tyle zamierzeń, rzeczy dokonanych i planów niespełnionych… Tyle chwil błogosławieństw mądrości, ale i głupoty… I co? Zawiedliśmy się na Nim? Przybliżyło nas to do zrozumienia czegokolwiek? Nauczyło nas czegoś? Staliśmy się bardziej dobrzy? Bardziej Boży? Bardziej wierzący? Te wszystkie myśli, niepokoje i troski złóżmy u stóp tego, który jest Panem czasu i wieczności, zawierzając Mu się całkowicie. Niech w nowym 2014 r. dzieje się wola Twoja, Panie! Gwardian Kalendarium; 01.01 - Świętej Bożej Rodzicielki Maryi Światowy Dzień Modlitw o Pokój. Eucharystie według porządku niedzielnego. 02.01 - Początek kolędy w parafii od osiedla Młodynie. 02.01 - Modlitewny Wieczór Uwielbienia Boga o godz. 19.00. 04.01 - Apel Jasnogórski po Mszy św. o godz.18.00. 06.01 - Uroczystość Objawienia Pańskiego (Trzech Króli). Kolęda w Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów. 12.01- Uroczystość Chrztu Pańskiego – koniec okresu Bożego Narodzenia. Msza św. dla dzieci pierwszokomunijnych i ich rodziców, godz. 13.30. 18.01 - 25.01 - Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan. 21.01 - Dzień Babci. Imieniny br. Jarosława Sójki. 22.01 – Dzień Dziadka 23.01 – Msza św. dla chorych z modlitwami o uzdrowienie, godz.19.00. 26.01 – Msza św. Franciszkańskiego Zakonu Świeckich godz.15.00. 28.01 – Rozpoczęcie Seminarium Odnowy Wiary, godz. 19.00, sala Jana Pawła II. 29.01 – Imieniny br. Bolesława Kanacha. Na szlaku 3 KOLĘDA 2014 5. stycznia - niedziela od 15.00 Wojska Polskiego 30a,32,36,38,40. 7. Stycznia – wtorek Wojska Polskiego 42, 44 ,Okulickiego: 116-136, 56A, 56B., Obrońców Pokoju 1, 3. 8. stycznia – środa Obrońców Pokoju 2, Obrońców Westerplatte 26-44, 3,5. 9 stycznia – czwartek Obrońców Westerplatte 7,16, 11 Listopada: domki jednorodzinne i nr 3 Klonowa, Czwartaków. 10 stycznia – piątek 11 Listopada 1 ,Okrężna, Harcerska, Jana Pawła II, Wiśniowa, Piaskowa, Cicha, Górka, Chopina, Wieniawskiego. 11 stycznia – sobota od 15.00 Ogińskiego, Paderewskiego, Niemcewicza, Moniuszki, Szymanowskiego, Kołłątaja, Nowowiejskiego, Rozwadowska, Klasztorna ,Głowackiego, E. Plater, A. Fredry., Traugutta. 12 stycznia – niedziela – od 15.00 Sikorskiego, Piastowska, Karpacka, Sochy, Targowa, Dębowa, Tysiąclecia, Kasztanowa, Kazimierza Wielkiego, Chmielna, 13 stycznia- poniedziałek Korczaka, Kusocińskiego, Monte Cassino, Dąbrowskiej, Franciszkańska, Sarny, Chrobrego, Krasickiego, Morelowa, Orzechowa, Stokrotki, Poziomkowa, Głogowa. 14 stycznia – wtorek Krokusowa, Konwaliowa, Cyprysowa, Niemena, Jodłowa, Sasankowa. dodatkowa 4 Numer 90 K + M + B 2014 W uroczystość Objawienia Pańskiego, które powszechnie nazywamy świętem Trzech Króli podczas Mszy świętej kapłan błogosławi kredę i kadzidło. Kredą oznaczamy drzwi naszych domów na znak, że przyjęliśmy wcielonego Syna Bożego, natomiast kadzidłem okadzamy ich pomieszczenia na znak, że wszystko pragniemy czynić na chwałę Boga. Maleńkie torebeczki z kredą i kadzidłem zabieramy do domu i rzeczywiście spełniamy obrzęd oznaczenia drzwi i okadzenia mieszkania. Kredą na drzwiach wypisujemy datę i trzy litery: K, M, B. Co one oznaczają? Zwykle uważa się, że są to pierwsze litery trzech magów, którzy podążając za gwiazdą przybyli ze Wschodu pokłonić się narodzonemu Dzieciątku – Kacpra, Melchiora i Baltazara. Tradycja ta pojawiła się w średniowieczu, przypisując Mędrcom ze Wschodu konkretne imiona. Wywodzi się ona jednak z błędnej interpretacji łacińskiej inskrypcji CMB, którą powszechnie odczytuje się następująco: Christus mansionem benedicat (Niech Chrystus błogosławi temu domowi). Jakkolwiekby jednak nie uważać, ważne jest przesłanie tego rytuału. Ważne jest, aby nie był on pustym gestem, abyśmy kreśląc na drzwiach naszego domu te trzy litery, rzeczywiście zaprosili do niego Jezusa, gdyż taka jest zasadnicza idea tego święta. Oznaczanie naszych drzwi może się odbywać w następujący sposób: głowa rodziny stojąc przed progiem w otwartych drzwiach, mówi: Słowo ciałem się stało. Mieszkańcy odpowiadają: I zamieszkało między nami. Następnie błogosławioną kredą pisze na drzwiach znaki i mówi: Niech każdy szukający Chrystusa znajdzie Go zawsze między nami. Wszyscy odpowiadają: Amen. Przyniesionym do domu poświęconym kadzidłem możemy okadzić mieszkanie, aby napełnione jego wonią, było miejscem codziennej modlitwy łączącej nas z Jezusem. I tej czynności niechaj także towarzyszy modlitwa: Panie Jezu Chryste, którego Trzej Mędrcy jako Dziecię znaleźli w domu i złożyli Mu hołd, który wzrastałeś w domu w Nazarecie przy boku Maryi i świętego Józefa, uświęć i nasz dom swoją obecnością. Niech panuje w nim Twoja miłość, dobroć i czystość. Niech wszyscy tworzymy domowy Kościół, który w tym sanktuarium niech stale składa Ci uwielbienie i chwałę. Niech święte symbole, które znaczymy na drzwiach tego sanktuarium, przypominają nam i tym, którzy będą nas odwiedzać, że jesteśmy domowym Kościołem i za gwiazdą wiary chcemy iść na spotkanie z Tobą, do domu naszego wspólnego Ojca, z którym w jedności Ducha Świętego żyjesz i królujesz przez wszystkie wieki wieków. Amen! Po okadzeniu mieszkania lub domu i wypaleniu poświęconego kadzidła nie należy go wyrzucać wprost do kosza jak zwykły śmieć, ale ze względu na jego sakralne znaczenie wypada postąpić z nim godziwie, np. wsypać do ziemi w doniczce lub wysypać na ziemię ogrodową na dworze. Podobnie z kredą: można ją rozpuścić w wodzie i również wylać do doniczki lub do ogródka. Grażyna Lewandowska Na szlaku 5 Historia POCZET GWARDIANÓW KONWENTU ROZWADOWSKIEGO (48) Bargieł Jan, w zakonie o. Zygmunt, urodzony 5 maja 1885 roku w miejscowości Stara Wieś, koło Brzozowa, jako syn Józefa i Wiktorii Nastał. Był piątym dzieckiem z dziewięciorga rodzeństwa. Do kapucynów prowincji galicyjskiej wstąpił 21 lutego 1904 roku w Sędziszowie Młp. Śluby proste złożył 23 lipca 1905 roku tamże, a uroczyste 4 października 1908 roku w Krakowie. Studia filozoficzne i teologiczne odbył u franciszkanów w Krakowie. Święcenia kapłańskie otrzymał 17 grudnia 1910 roku w Krakowie. Potem uczył religii w szkołach krakowskich. Brał udział w pierwszej wojnie światowej jako kapelan wojsk austriackich w stopniu kapitana. W sierpniu 1914 roku wyjechał z Krakowa do Przemyśla i objął opieką duszpasterską rannych w szpitalu polowym nr 3 w X Korpusie. Uczestniczył w teatrze wojennym na terenie Polski, Austrii, Węgier, Rumunii i Włoch. Nie tylko spełniał obowiązki zawodowe, ale opiekował się rannymi i chorymi żołnierzami. Zorganizował dla nich kino, schronisko i pomoc charytatywną. Budził w nich ducha narodowego. W pozostawionym pamiętniku wymienia rannych i zmarłych żołnierzy. Został odznaczony Krzyżem na wstędze wojennej dla duchownych, a później otrzymał też inne odznaczenia. We wrześniu 1919 roku trafił jako pacjent do szpitala w Krakowie, gdzie spotkał znajomego porucznika saperów Józefa Szkołnikowskiego, który wciągnął go do tajnej organizacji, skierowanej przeciw Austrii. Z ramienia organizacji wyjeżdżał do Królestwa Polskiego dla zbadania nastrojów społeczeństwa. W Krakowie znajdowały się magazyny amunicji, żywności i odzieży. Ażeby nie dopuścić do wywiezienia magazynów przez Austriaków, postanowiono w razie ostateczności wysadzić w powietrze kilka kolejowych mostków. Zadania tego podjęła się tajna organizacja kolejarzy. Gdyby 6 Numer 90 ona zawiodła, wtedy do akcji miała wejść tajna organizacja wojskowa. W tym celu, w podziemiach klasztoru krakowskiego — za zgodą gwardiana o. Mariana Najdeckiego, o. Zygmunt urządził skład dynamitu i ekrazytu. Na szczęście do tej ostateczności nie doszło. W roku 1919 o. Zygmunt został zdemobilizowany i wyjechał do klasztoru w Olesku. Przebywał tam przez dwa lata, po czym został mianowany gwardianem klasztoru w Rozwadowie i asystentem I komisariatu galicyjskiego. Tutejszy kronikarz zapisał w roku 1921 pod datą 7 kwietnia: Przybył o. Zygmunt, pierwszy asystent, objąć urząd gwardiana. Nowy gwardian z zapałem przystąpił do naprawy zabudowań konwentu, który mocno ucierpiał na skutek działań wojennych. Już 10 maja rozpoczął się w klasztorze remont dachów kronikarz zapisał, że koszt tego przedsięwzięcia był „straszny”. Wojna poczyniła ogromne szkody, a zatem nie było innej alternatywy. Czytamy w kronice, że w trakcie remontu zburzono też starodawny komin jeszcze z czasów fundacji „na wzór włoski” robiony i wybudowano wspaniałą wędzarnię i piec chlebowy. Ponieważ koszt wykonywanych robót - zakupy materiałów i opłacanie ludzi – był ogromny, kapucyni musieli sprzedać jednego z trzech koni za 73 tys. marek polskich. Na szczęście dopomógł im też ksiądz Malinowski z Zaleszan, który ofiarował 40 tys. marek na klasztor. Poszukując w kronice klasztornej informacji o o. Zygmuncie, natrafiłam na ciekawy wpis dotyczący konia. Wiadomo, że przechodzące w czasie wojny wojska poszczególnych stron walczących zabierały klasztorowi najróżniejsze rzeczy, których armie potrzebowały, czy to zwierzęta, czy zboże, cokolwiek chcieli. Klasztor stracił także konie, a po sprzedaniu jednego z pewnością brak siły pociągowej musiał konwentowi doskwierać. Starostwo z Tarnobrzega, które zapewne wiedziało o tym, o tym, poinformowało klasztor, że są do kupienia konie zdemobilizowane, wojskowe. Klasztor napisał prośbę, w związku z czym jednego z nich przeznaczono dla klasztoru takiego - napisał kronikarz - że z Tarnobrzega do Rozwadowa nie Historia doszedł, tylko się przewrócił się w drodze, a za parę dni zdechł. Niewiele informacji o o. Zygmuncie udało mi się w kronikach znaleźć. Na uwagę, jak mi się zdaje, zasługuje informacja o zebraniu przełożonych prowincji i poszczególnych klasztorów, która odbyła się w czerwcu 1921 roku w konwencie sędziszowskim. Na zebraniu tym, na którym z pewnością był o. Zygmunt zmieniono nazwę prowincji. Odtąd nie nazywała się „galicyjska”, ale „krakowska”. Obrano też nowych patronów Józefa i Wojciecha. W rozwadowskiej kronice w okresie trzyletniego zarządu o. Bargieła znalazłam jeszcze dwa konkretne informacje: w nim związane: w roku 1922 założył on chór złożony z inteligencji tutejszej, który w Nowy Rok śpiewał pięknie kolędy. Natomiast w roku 1923, pod datą 3 marca: pociągiem wyjechał do Warszawy, a stamtąd w dalszą podróż do Ameryki. Wtedy to wraz z o. Brunonem Moskalem brał czynny udział w misjach dla Polaków w USA. Dnia 29 VIII 1924 roku został mianowany wikarym domu zakonnego i parafii w Kutkorzu. Pełnił tę funkcję zaledwie trzy miesiące, zmarł tam bowiem 24 XI 1924 roku i tam też został pochowany. Śmierć O. Zygmunta Bargieła zaskoczyła i zasmuciła braci. Świadczy o tym zapis w kronice sędziszowskiej w listopadzie 1924 roku: 24 XI Smutny nader otrzymaliśmy telegram o śmierci w Kutkorzu O. Zygmunta, młodego jeszcze, bo 40 lat liczącego kapłana. Pięć kwartałów przebył w Ameryce, częścią sam, trochę z o. Brunonem na misjach po parafiach, wrócili obaj na wiosnę tego roku. Strata to ogromna dla naszej małej prowincji. Umarł zaopatrzony, prawie nagle, bo po 5 godzinach słabowania na serce. I w kronice rozwadowskiej: Wieczorem nadszedł telegram o śmierci o. Zygmunta i zrobił wrażenie w całym Rozwadowie. Nie zachował się grób o. Zygmunta, ale ufam, iż jako były gwardian naszego klasztoru znajdzie swoje miejsce w naszej pamięci. Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie… Grażyna Lewandowska Chwila z poezją Choinka Patrz! Zielona, królewska Przyszła do nas z lasu. Dziś będziemy ją ubierać, Nie marnujmy czasu. Zawiesimy barwne bombki I aniołki białe, Złoty łańcuch, srebrne trąbki I pierniczki małe. Opleciemy drzewko sznurem maleńkich światełek, Wkolo zapach się rozniesie świerkowych igiełek. Takie pienne nasze drzewko, Że aż radość bierze. Teraz czeka na kolędę: Do szopy, hej pasterze! Irat Na szlaku 7 Kościół myśli... sentencje... „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” [Ga 6, 14]. Zachowaj w sercu Jezusa Ukrzyżowanego, a wszystkie krzyże świata wydadzą się tobie różami. Kolce korony cierniowej Zbawiciela, które raniły Jego głowę i ranią także naszą, nie spowodują w żaden sposób innych ran. O.Pio mocną ręką Boga, przyjmujmy z poddaniem się Jego woli każde utrapienie, któremu On, łaskawy Ojciec, zechce nas poddać, aby nas wywyższył w czasie nawiedzenia. Niech całą naszą troską będzie to tylko: „miłowanie Boga i podobanie Mu się we wszystkim”, nie martwienie się o nic, bo winniśmy wiedzieć, że Bóg będzie zawsze czuwał i troszczył się o nas bardziej, niż potrafimy to sobie wyobrazić. O.Pio Brak mi słów odpowiednich i uczuć, aby podziękować dobroci Pana, który tak miłośnie z tobą się obchodzi i wspiera cię. Widzę jasno, że On cię wybrał, aby cię mieć blisko siebie, choć przecież nie ma w tym żadnej twej zasługi. Tak więc zachowaj pewność, że właśnie On chce wziąć w doskonałe posiadanie twoje serce i pragnie przeszyć je bólem i miłością, tak jak swoje. Niemoc, ucisk serca, czułości, święte płomienie, pokusy, oschłości i opuszczenia- oto są znamiona Jego przedziwnej miłości. O.Pio Kiedy ci się zdaje, że cierpienie przechodzi siły twoje, patrz w rany Moje, a wzniesiesz się ponad wzgardę i sądy ludzkie. Rozważanie Mojej męki dopomoże ci wznieść się ponad wszystko. JEZUS do s.Faustyny Te trudne przeżycia, których doświadczasz w sercu, są także zamierzone przez Boga i On ich chce. On w swoim miłosierdziu sprawia, że miłą Mu jest twa osoba i chce cię upodobnić do swego umiłowanego Syna w utrapieniach pustyni, ogrodu i krzyża. O.Pio Rozważ Moją bolesną mękę, cały jej ogrom; rozważaj w ten sposób, jakoby ona była wyłącznie dla ciebie podjęta. JEZUS do s.Faustyny Pamiętajmy, że losem dusz wybranych jest cierpienie. Należy je znieść po chrześcijańsku. Jest to ustanowiony przez Boga, dawcę każdej łaski i daru prowadzącego do zbawienia wymóg, warunek chwały. A więc w górę serca, ufajmy tylko Bogu samemu; upokórzmy się przed 8 Numer 90 Te dusze, które są podobne w cierpieniach i wzgardzie do Mnie, te też będą podobne i w chwale do Mnie, a te, które mają mniej podobieństwa do mnie w cierpieniu i wzgardzie, te też będą miały mniej podobieństwa i w chwale do Mnie. JEZUS do s.Faustyny Jezu, nie patrz na grzechy nasze, ale spójrz na łzy dzieci małych, na głód i zimno, jakie cierpią. Jezu, dla tych niewiniątek udziel mi łaski, o którą Cię proszę dla Ojczyzny mojej. W tej chwili ujrzałam Pana Jezusa, który miał oczy zaszłe łzami i rzekł do mnie: „Widzisz, córko moja, jak bardzo mi ich żal, wiedz o tym, że one utrzymują świat”. s.Faustyna opr. Zachariasz Nycz OFMCap Św. Maksymilian Maria Kolbe Często w naszych rozważaniach na temat świętości odwołujemy się do wzorców z przeszłości, do postaci z dawnych czasów, do wydarzeń nieraz owianych legendą. Dziś nasze spojrzenie zatrzymuje się na człowieku, którego dzieło nadal jest żywe i pozostaje w pamięci naocznych świadków. Pierwsze skojarzenie, jakie nasuwa się w związku z osobą św. Maksymiliana to jego ofiara z życia złożona z miłości względem drugiego człowieka. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13) – uczy Jezus. Ewangeliczne przesłanie jest tak jasne, że komentarz do tych słów wydaje się zbędny. Jednakże dzieło św. Maksymiliana nie zamyka się w wydarzeniu z obozu w Oświęcimiu. To wydarzenie było bowiem naturalną konsekwencją jego oddania się Bogu – oddania szczególnego, bo przez Niepokalaną. W Niej odczytał Maksymilian doskonały wzór zawierzenia Bogu, zasłuchania się w Dobrą Nowinę i doskonałego naśladowania Chrystusa. To głębokie zapatrzenie w postaci Maryi towarzyszyło mu przez całe życie. To Ona przecież, ukazując mu dwie korony, wpłynęła na jego życiowy wybór wytrwania w czystości i męczeństwie. Wybór ten realizował wiernie przez całe swoje życie, jakże przecież bogate. Wszystko, czego się w życiu podejmował, miało stać się środkiem uświęcenia. Tak rozumiał swoje życie we wspólnocie franciszkańskiej, pracę wydawniczą czy misyjną. Co więcej, tę troskę o uświęcenie wykazywał nie tylko w stosunku do siebie, ale do wszystkich ludzi – temu dziełu poświęcił założone przez siebie Rycerstwo Niepokalanej. Trudności czy niezrozumienie ze strony otoczenia, często najbliższego, które dla innych stałyby się powodem zniechęcenia, dla Maksymiliana były motywacją do większego zaufania Bogu. Mówił bowiem: „Krzyże przeszkodą tylko, zasług dodadzą; zmiażdżą, ale i wyniosą duchowo, i nauczą nie ufać swym zawodnym siłom, ale tylko Niepokalanej. Po co to piszę? Bo na sobie samym doświadczyłem, jak mi czasem było ciężko, bardzo ciężko.” „Jezus powiedział do swoich uczniów: To jest Moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15, 12). Bardzo poważnie potraktował to wezwanie św. Maksymilian. Jego przykład jest dla nas zaproszeniem do czynnej odpowiedzi na wezwania, jakie współczesnym chrześcijanom stawia dzisiejszy świat. Nie na darmo przecież Ojciec Święty Jan Paweł II nazwał go patronem naszych trudnych czasów. Jest to zaproszenie do odkrywania obecności Bożej w drugim człowieku, a zwłaszcza cierpiącym z powodu jakiegokolwiek zła: czy to z powodu wojny, czy choroby, czy niezrozumienia, czy z powodu innych nieszczęść. Bóg jest miłością. To z miłości do człowieka Jezus Chrystus umarł na krzyżu. Krzyż jest znakiem zwycięstwa, a nie klęski. Świadczy o tym cała historia chrześcijaństwa, a zwłaszcza męczennicy – ludzie, którzy szczęście i sens swojego istnienia odnaleźli w Chrystusie. Do nich należy Maksymilian Kolbe. Przewodniczką w drodze do świętości była dla Maksymiliana Maryja Niepokalana. Jej wzór, pełen pokory – „Oto ja, służebnica Pańska” – a jednocześnie dynamizmu – „Czyńcie wszystko, cokolwiek Syn mój wam powie” – stanowił dla naszego patrona motywację do podejmowania i realizacji chrześcijańskiego powołania do świętości. Maksymilian, jak sam to wyznał, chciał być świętym, i to jak największym. Wiedział, że aby tak się stało, trzeba do końca zawierzyć Bogu, jak Niepokalana, i był pewien, że jeśli Jej pozwoli się prowadzić, na pewno cel ten osiągnie. Wierność Maryi została uwieńczona chwałą Wniebowzięcia. W wigilię dnia, kiedy Kościół czci tę tajemnicę, w komorze głodowej oświęcimskiego obozu oddał swe życie Bogu ojciec Maksymilian. Jakże wielkiego sensu nabierają w tym kontekście Jego własne słowa: „Drogie dzieci, kochajcie Niepokalaną! Kochajcie Niepokalaną, a Ona uczyni was szczęśliwymi. Zaufajcie Jej całkowicie. Oddajcie się Jej bez granic.” Zachariasz Nycz OFMCap Na szlaku 9 Kościół Podróże afrykańskie 12 Prace budowlane Dla każdego człowieka tworzenie czegoś w życiu jest fascyujące, zazwyczaj „kręci to” mężczyzn. Nie bez powodu ukuło się powiedzenie, że mężczyzna dla swojego spełnienia powinien zrealizować w swoim życiu trzy cele: posadzić drzewo, wybudować dom i spłodzić syna. Każdy mężczyzna w Afryce próbuje te trzy zadania spełnić. Jeśli jest odpowiedzialnym młodzieńcem, to zaczyna wypełniać je od domu, następnie drzewa i w końcu małżeństwa. Rodzice dziewczyny, zanim zdecydują się wydać córkę za mąż, w pierwszej kolejności zwracają uwagę na pracowitość i zaradność przyszłego zięcia. A gdzie te cechy można lepiej zauważyć, jak nie przy budowie domu? W sumie każdy może własnymi rękami zbudować prosty dom afrykański. Materiały są dostępne w naturze: na polach i w buszu. Prace rozpoczyna się od zrobienia cegieł i wysuszenia ich w promieniach słonecznych. Fundamenty i ściany są z cegieł łączonych błotem. W buszu można znaleźć żerdzie na dach, które wiąże się łykiem. Do poszycia dachu używa się długich traw przypominających naszą słomę. Jedynie do zbicia ramy drzwi i przymocowania do niej 10 Numer 90 blachy z beczki po paliwie potrzeba trochę gwoździ. Takie domy są nietrwałe i często trzeba poprawiać na nich dachy, aby deszcze nie rozmyły ścian. Domy o wyższym standardzie, budowane z cegły palonej, spojone cementem i przykryte blachą, należą do rzadkości. Po prostu przeciętnego Afrykańczyka nie stać na taki luksusowy dom. Podobnie jest w życiu wspólnoty wioskowej lub kościelnej. Nie są one w stanie wybudować okazałej szkoły, czy dużej solidnej kaplicy własnymi środkami. Takie budowy wymagają dużych nakładów finansowych i zaangażowania wszystkich zainteresowanych. Misjonarze Kościoła katolickiego często angażują się w projekty nowych szkół, przedszkoli, ośrodków zdrowia, centrów kulturalnych, kaplic, studni głębinowych, itd. Bez ich pomocy w wielu miejscowościach tego typu ośrodki nie miałyby żadnych szans zaistnienia. Każda budowa to oddzielna historia, bo związana z inną wioską, innymi ludźmi i odmiennymi problemami. Przed rozpoczęciem budowy należy odbyć kilka spotkań organizacyjnych i ustalić konkretnie, kto i za co będzie odpowiedzialny. Pierwsza kwestia to teren pod budowę. Zwyczajowo dostaje się go „na gębę” od „szefa ziemi” danego plemienia, za zgodą starszyzny wioskowej, bez żadnych papierów. Dobrze jest jednak zabezpieczyć się od strony prawnej i wezwać urzędnika z województwa odpowiedzialnego za zagospodarowanie przestrzenne dla wykonania pomiarów i mapki. Papier z pieczątkami szczególnie ważny jest w momentach konfliktowych, gdy po latach komuś przypomni się, że na przykład po dziadku ma prawo do tego terenu. Taki przypadek mieliśmy Kościół z terenem nowicjackim w Ndim. W końcu po latach procesu, sądownie, uznany został za własność kapucynów. Podział obowiązków przy budowie jest w miarę jasny. Ludzie z wioski jako wkład własny mają zorganizować ludzi do pracy i zapewnić im wyżywienie. Po stronie misjonarza koszty są o wiele większe. Musi zapewnić transport, materiały budowlane, które trzeba kupić w sklepach, takie jak: cement, żelazo zbrojeniowe, drewno na dach, blachę itp. Ludzie zapalają się bardzo szybko do projektu, lecz wielokrotnie są mało wytrwali. Trzeba ich przez cały czas dopingować i motywować, co zabiera sporo czasu i sił. Pierwszym sprawdzianem ich autentycznego zaangażowania jest pierwszy etap budowy, czyli fundamenty. Do nich należy uporządkowanie terenu, zebranie kamieni i wyciągnięcie piasku z rzeki. W tym samym czasie dostają prasę do wyrobu cegły. Już na tym etapie można napotkać wiele trudności. Ociąganie się przy wyrobie cegły jest typowe i tłumaczone na różne sposoby. Brak ekipy produkującej cegły może być spowodowany dniem targowym, śmiercią kogoś z wioski, pracami polowymi, brakiem jedzenia dla pracowników, czy też brakiem oleju do smarowania prasy. To wszystko powoduje, że termin wyprodukowania cegły się przesuwa i grozi tym, że nie zdążą jej wypalić przed porą deszczową. Ponadto do wypalenia cegły w piecu potrzebny jest węgiel drzewny. Zebranie go na czas nastręcza nie lada trudności. Wystarczy czasem niespodziewany, obfity deszcz, by zniweczyć trud wielodniowej pracy, co może spowodować totalne zniechęcenie. Dlatego trzeba zrobić wszystko, by zdążyć wypalić cegłę przed pierwszymi deszczami. Przygotowanie projektu i jego realizacja jest na głowie misjonarza. Nie są to jakieś skomplikowane budowle, ale trzeba wykazać się znajomością budownictwa, choćby w podstawowym zakresie. Trzeba umieć wymierzyć teren pod fundamenty i odpowiednio go wypoziomować. Pierwszą moją budową, zaledwie po roku pobytu w Afryce, była kaplica w Nzoro. Porwałem się na ogromną kaplicę o wymiarach 16 x 9 metrów dla zaledwie trzydziestu katolików. Tak mało liczna wspólnota nie gwarantowała nawet, że przetrwa. Większość z nich pochodziła z Ewangelicznego Kościoła Braci, który posiada swoje centrum właśnie w tej wiosce na teren północno – zachodni tego kraju. Istniały więc uzasadnione obawy, że powoli jeden po drugim do niego powrócą. Duża kaplica, pusta i zamknięta - już sobie wyobrażam, - jaka byłaby to okazja do kpin z Kościoła katolickiego. Na szczęście Opatrzność Boża czuwała nad nami i błogosławiła w pracach. Zaangażowanie tej małej wspólnoty było bardzo duże. Protestanci natomiast podejrzliwie obserwowali i zastanawiali się, czy wystarczy im sił i motywacji do ukończenia dzieła. Gwarancją powodzenia przedsięwzięcia były pieniądze, które przywiozłem ze sobą z Polski. Ich Na szlaku 11 darczyńcami były siostry klawerianki. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że powołaniem tego zgromadzenia jest wspieranie misji katolickich z zewnątrz. Do budowy kaplicy zaangażowałem dwóch młodych murarzy z Ngaoundaye, którzy sprawdzili się już wcześniej przy innych budowach. Nie uniknęli i oni pewnych błędów konstrukcyjnych. Najpoważniejszy zdarzył się podczas krycia dachu blachą. Arkusze falistej blachy były wyliczone co do jednego, ze względu na ich wysoką cenę. Może dla nas pięciometrowy arkusz blachy za 40 euro to nie jest jeszcze duży wydatek, jednak dla nich to równowartość miesięcznej pensji kucharza czy pielęgniarza. Zatem na pokrycie tego dachu potrzeba było 44 miesięczne pensje. Dodać trzeba ponadto, że w tej wiosce żaden katolik nie miał pracy zarobkowej. Utrzymywali się wtedy, podobnie jak i dzisiaj, wyłącznie z rolnictwa. Kiedy położyliśmy krokwie, wyjaśniłem im, aby z przodu wypuścili blachę na pięćdziesiąt centymetrów. Z tyłu powinno być podobnie, ale zastrzegłem, że może też być trochę mniej. Nie mogłem uczestniczyć w tych pracach, gdyż musiałem wracać do domu. Na trzeci dzień otrzymałem wiadomość pisemną od murarzy, że zabrakło jednej blachy. Nie mogłem zrozumieć, jak mogło się to stać. Zaraz wsiadłem w samochód i poprułem 22 kilometry na plac budowy. Faktycznie po jednej stronie brakowało 12 Numer 90 jednej blachy, a na ziemi leżała połówka przecięta wzdłuż. Tak byłem wtedy wzburzony, że nie mogłem zrozumieć ich wyjaśnień. Usiadłem z wrażenia. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że przecięli tę blachę, aby dosztukować brakujące piętnaście centymetrów wypustu. Po prostu nie zrozumieli moich dyspozycji. Wyliczenia na papierze trochę się rozminęły z rzeczywistością i na długości siedemnastu metrów dachu zabrakło kilkunastu centymetrów. Postawiłem sprawę w ten sposób: mają do wyboru, albo iść piechotą 40 kilometrów na targ do Kamerunu i za własne pieniądze dokupić tę nieszczęsną blachę i przynieść ją na plecach, albo odkręcić tę połówkę i na jedną zakładkę falistą założyć obie połówki na drugą stronę. Nie trzeba się specjalnie domyślać, że wybrali ten drugi wariant. Niejednokrotnie później, kiedy odwiedzałem tę wioskę i spoglądałem na dach kaplicy, przypominało mi się to zdarzenie. I jedno powiedzenie cisnęło się na usta: „Wszystko dobre, co dobrze się kończy”. Na koniec pocieszę tych, którzy są zaciekawieni życiem w Afryce. Opowieści o perypetiach budowlanych jeszczesię nie kończą. C.d.n. Jerzy Steliga OFMCap Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. (Jk 2, 15-17) Dynamizm wiary w życiu praktycznym Krąg Biblijny spotyka się w każdą środę o godzinie 19. Rozważamy kolejny fragment Pisma Świętego, dzielimy się Słowem, modlimy. Od wakacji do naszego cotygodniowego programu dołączył nowy element – postanowiliśmy włączyć się w tegoroczną edycję SZLACHETNEJ PACZKI. Inicjatywa SZLACHETNEJ PACZKI ma już 13 lat i polega na mądrej pomocy osobom, które znalazły się w biedzie i potrzebują impulsu, żeby się z niej wydobyć. Według pomysłodawcy SZLACHETNEJ PACZKI, księdza Jacka Stryczka „każdy powinien sam radzić sobie w życiu. Bywają trudne sytuacje życiowe, wtedy pomoc może stać się inspiracją do zmiany. Dlatego w Paczce jednym rodzinom pomagamy, a innym - nie. Nie pomagamy, gdy ktoś żyje z tego, że wygląda na biednego. Paczka byłaby kolejnym łupem. Pomagamy ludziom, których bieda wykluczyła z życia społecznego i potrzebują impulsu do zmiany. Świat wokół nich się nie zmieni. Nie będzie im łatwiej. Ale mogą znaleźć nowe pomysły, odbudować siły wewnętrzne, poznać ludzi.” Dodatkowo za wybraniem akurat tej formy pomocy przemówił fakt, że żadna rodzina nie może zgłosić się sama w celu otrzymania pomocy. Nad wyszukiwaniem rodzin pracuje cały sztab wolontariuszy, którzy szukają rodzin w potrzebie, następnie spotykają się z nimi, diagnozują ich sytuację, poznają konkretne Na szlaku 13 potrzeby i podejmują decyzję o włączeniu do projektu lub też nie. Darczyńcy logują się na stronie SZLACHETNEJ PACZKI, wybierają rodzinę i przygotowują dla niej konkretną pomoc. Bez pośredników i ukrytych kosztów paczki z darami są dostarczane bezpośrednio do rodzin. Rodziny w potrzebie oprócz konkretnej pomocy otrzymują nadzieję na lepsze jutro i impuls do zmiany. Nasze działania szły w dwóch kierunkach: pomoc materialnej oraz modlitwy i wsparcia duchowego. Mimo, że nie znaliśmy rodziny, której będziemy pomagać, co tydzień włączaliśmy ją w nasze modlitwy. Jednocześnie co tydzień wrzucaliśmy pieniądze do puszki, których z czasem gromadziło się coraz więcej. Nadszedł listopad i na stronie PACZKI pojawiła się baza rodzin, które potrzebują pomocy. Wybraliśmy rodzinę z piątką dzieci- dziewczynki w wieku 8 i 5 lat oraz chłopcy: bliźniaki 3 latka i najmłodszy 12 miesięcy. Cały obowiązek wychowania dzieci spoczywa na matce, ojciec pracuje dorywczo, a dodatkowo od 3 lat zmaga się z problemem alkoholowym. Rodzina mieszka w 2-pokojowym drewnianym domu bez łazienki, a jako najważniejsze potrzeby wymieniła żywność, ubrania dla dzieci oraz pościel. Teraz rozpoczęła się praca logistyczna. Po wybraniu rodziny dostaliśmy długą listę potrzebnych rzeczy. Były na niej: żywność, środki czystości, ubrania i obuwie dla dzieci, pomoce szkolne, pościel i brakujące sprzęty domowe oraz … marzenia. Dzieci prosiły o zabawki, Mama – o spełnienie marzeń jej dzieci. Dopiero naciskana przez wolontariuszkę wymieniła dla siebie cienie do powiek. Każdy z Kręgowiczów podjął się zakupienia konkretnych rzeczy, w zależności od możliwości i preferencji. Nasza akcja zaczęła 14 Numer 90 zataczać coraz szersze kręgi, włączali się znajomi, sąsiedzi, rodzina. Włączyła się SCHOLA MŁODZIEŻOWA i MŁODZIEŻ FRANCISZKAŃSKA. Każdy starał się pomóc. Finał PACZKI to weekend 6 – 8 grudnia. Już od środy zaczęliśmy gromadzić zebrane rzeczy, zliczać zebrane do puszki pieniądze, sprawdzać, czego jeszcze nam brakuje. W piątek zrobiliśmy ostatnie zakupy i zaczęło się pakowanie. Zapełniliśmy 16 pudeł kartonowych, średnich, dużych i bardzo dużych, by nadać paczkom świąteczny charakter, każde owinęliśmy kolorowym papierem. Z wolontariuszką opiekującą się naszą rodziną umówiliśmy się na sobotę. Bardzo miłym akcentem był fakt, że rodzina wyraziła chęć spotkania się z darczyńcami i mogliśmy poznać ludzi, z którymi jesteśmy emocjonalnie i duchowo związani od kilku miesięcy. Spotkanie było pełne wzruszeń, po pierwszym onieśmieleniu dzieci reagowały bardzo żywiołowo na otrzymane prezenty, Mama patrzyła z niedowierzaniem na wnoszone kolejne paczki. Słuchaliśmy jej opowiadań o codziennym życiu i rosło w nas przekonanie, że nasza pomoc była tej rodzinie bardzo potrzebna, a nasze zaangażowanie miało sens. Nie chcielibyśmy, aby na tym się skończyło. Chcemy dalej wspierać „naszą” rodzinę modlitwą. Mamy też w planach kolejne odwiedziny, już na spokojnie, bez takich wielkich emocji. Życzymy rodzicom, by nie musieli potrzebować wsparcia materialnego w wychowywaniu dzieci, by mieli możliwość samodzielnego zaspokojenia wszystkich potrzeb swojej rodziny. Wiemy jednak, jak jest to trudne i chcemy w miarę naszych możliwości pomagać dalej. Dagmara Lipińska WSPÓLNOTA ODNOWY W DUCHU ŚWIĘTYM BARANEK ZWYCIĘŻYŁ Rocznicowy Wieczór Uwielbienia Dnia 5.12.2013 obchodziliśmy pierwszą rocznicę Wieczorów Uwielbienia zainaugurowanych i kontynuowanych w pierwsze czwartki miesiąca z inicjatywy Scholi Młodzieżowej przy współpracy z Odnową w Duchu Św. Niby zawsze tak samo, ale wciąż trochę inaczej… Pan Bóg jest twórczy i wciąż nas zaskakuje swoją pomysłowością w szukaniu sposobów docierania do nas. Mowa znaków i symboli, jaką daje liturgia Kościoła jakby nas usypiała. A tutaj? Wybicie z odrętwienia, coś się zadziało… Wygaszone światła, w półmroku poświata świec ustawionych pośród scholii przy nutach, a z tyłu po prawej łuna światła bijąca od obrazu Maryi – jakby symbolu, gdzie szukać pomocy po zagubieniu w ciemnościach. Ołtarz w oczekiwaniu na Eucharystyczną Obecność… - punktowe światło.. monstrancja wystawiona… ??? Pusta!!! Bolesne zadziwienie rodzi pytanie: czy to ja nie widzę Pana? Oślepłam duchowo? Nie jestem godna popatrzenia Mu w twarz? Skojarzenie z Wielkim Czwartkiem, gdy Gospodarz Domu Bożego zostaje przeniesiony do ciemnicy, a ołtarz jest ogołacany z wystroju, tabernakulum otwarte, zionące pustką. I pusty grób Jezusa (gdy zmartwychwstał) – zatrzymanie w tym miejscu zabiera wszelką nadzieję. Próżna byłaby nasza wiara, gdyby nie było zmartwychwstania. W końcu refleksja nad pustką mego wnętrza, gdy zaniedbuję codzienną Eucharystię, nie karmię się Nim w codzienności, nie czytam Słowa Bożego na każdy dzień, a zaspokajam się substytutami: telewizją, internetem, pustymi rozmowami, plotkarskimi gazetami. Łzy płyną niepowstrzymanie – bolesna tęsknota… W sercu śpiewa mi pieśń z koncertu „Jednego Serca Jednego Ducha”: „Tęsknię za Tobą Panie, chcę wytańczyć miłość, ptaków śpiew Tyś największe me pragnienie, z Tobą mogę po bezkresach biec. Kiedy mówisz do mnie, Panie, w Twoje oczy, kiedy patrzę się Moje życie tańczy taniec, takie proste i radosne jest.” I nagle schola śpiewa: „Idzie mój Pan. On teraz biegnie by spotkać mnie.” Kapłan obsadza w monstrancji Hostię. I w końcu jest. Przyszedł. Z ukrycia, z oddali. Dał się zobaczyć. Słońce zajaśniało, spokój wrócił. Niby tak mało, a równocześnie tak wiele. Radość uwielbienia, śpiewy, gesty, taniec. „Wierzę, że jest tu teraz. On tu teraz jest. Stoi pośród nas Ma moc nas teraz uzdrawiać. Uzdrowienia moc. Ma przebaczenia dar.” Akcent końcowy: ofiarna posługa kapłana błogosławiącego Najświętszym Sakramentem każdego z setek osób podchodzących rzędem jak do komunii – możliwość dotknięcia „rąbka szaty” (czy wierzę, że ten dotyk może mnie uzdrowić? Jak mówi Pismo: „według twojej wiary niech ci się stanie”). Oby błogosławieństwo pociągnęło nas w tym Adwencie do szukania sposobów na zapełnienie bolesnej pustki. Zachęta do złożenia sobie życzeń wokół siedzącym: „do spotkania w Niebie”. Oby! Elżbieta Romanów Na szlaku 15 Forum "Teściowieprzekleństwo czy błogosławieństwo ?" 23. 11. 2013 w Sali JP II przy klasztorze Braci Kapucynów odbyło się forum o teściach prowadzone przez ks. Romana Chylińskiego - michalitę. Rozpoczęliśmy o 8:30 adoracją w kościele. Powierzaliśmy Bogu intencje trudnych relacji w naszych rodzinach. Na finał nastąpiło indywidualne błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Mocny akcent na wejście! Początek prelekcji potwierdził naszą potrzebę formacji rodzin, zwłaszczarelacji między małżonkami a teściami (czego dowodem była duża frekwencja). Jak w każdym życiowym powołaniu potrzebny jest rozwój i jego odpowiednie ukierunkowanie. Pogłębiona dyskusja ma nas podprowadzić pod pragnienie zmiany, a nie spłycanie problemu w trywialnych żartach czy tzw. „zamiataniu pod dywan”. Początkowe przykłady zostały zaczerpnięte z Biblii: w ST znajdujemy pozytywne wsparcie teściowej dla synowej na przykładzie Noemi i Rut (Ks Rt); lub podstępne wykorzystanie zięcia Jakuba przez teścia Labana (ks Rdz 29); oraz pozytywny przykład relacji teścia Jetry do Mojżesza, który dzieląc się swoim życiowym doświadczeniem, uczy zięcia zasady ograniczonego zaufania i otwierania się stopniowo do wiarygodności w zaufaniu (Ks Wyj 18). W NT również znajdujemy przykład relacji teściowa – zięć. Teściowa Piotra zatroskana o chleb codzienny dla rodziny, zmartwiona że jedyny żywiciel poszedł za „samozwańczym przywódcą”, zostaje uzdrowiona, co skutkuje powołaniem do służby i nadaje nowy sens jej życiu (Mk 1, 29). W przejściu do realiów pomogło nam obejrzenie półgodzinnego fragmentu filmu „Plac Zbawiciela” (z zachętą do obejrzenia w całości). Współczesny film o młodym małżeństwie oszukanym przez dewelopera budowlanego, które z długami kredytowymi wraca do mieszkania matki męża. Ciasnota, trudna codzienność, niszczące słowa i gesty, dominująca relacja matka-syn. Po projekcji nastąpiła chwila refleksji i podzielenie się swoimi odczuciami. Następnie ks. Roman przeszedł do właściwej prelekcji. Wskazał na potrzebę uświadomienia sobie, że stawanie się teściami - rodzicami jest 16 Numer 90 procesem i powoli do tego nowego powołania trzeba dorastać przez: okazanie cierpliwośći wobec młodych, ale i sobie samym, oraz wypracowanie nowej relacji z zięciem lub synową. Dlatego nie powinno dla teściów być najważniejsze to, jak oni odbierają nowego członka rodziny, ale jak dla ich syna lub córki jest ważna ta osoba, z którą złączy się na całe życie. Teściem-rodzicem stajesz się wówczas, kiedy w czasie ślubu otwierasz się na nowego członka rodziny, a nie myślisz o tym, że tracisz synusia lub córuchnę! Teściami zostajemy automatycznie przez fakt ślubu, ale „przeradzamy się” w rodziców świadomie i dobrowolnie, podejmując trud przestawienia się na nową misję w życiu. Całość została przekazana w schemacie dziesięciu zasad jak być dobrymi teściami wg klucza wypowiedzianego przez młodych: „Kiedy teściowie nas rozbijają ? ” : 1. Kiedy mówią, że jest jeden słuszny punkt widzenia: ICH! Więc wszystko, co jest z tym niezgodne w naszym postępowaniu, jest złe. W takim nastawieniu teściowie nie idą z wizytą, ale z wizytacją do młodych. Prawidłową reakcją jest forma wypowiedzi: „według mnie”, „moim zdaniem”, bez formy oceniającej i narzucającej. 2. Kiedy młodzi rozwiązują swój problem wg własnego sposobu, a teściowie znając wiele różnych sposobów, usiłują je narzucić i wymusić. Prawidłowo należy pozwolić młodym rozwiązywać ich problemy wg własnej koncepcji. Krytykanctwo należy zastąpić zdrowym krytycyzmem. 3. Kiedy teściowie nie podejmują trudu dotarcia do istoty problemu, a opierają się zawsze na własnym zdaniu (AUTORYTATYWNIE!). Należy dostrzec, że małżeństwo młodych jest zupełnie inne od naszego. W razie potrzeby zwrócenia uwagi „młodym małżonkom” należy wyjść od formy własnego świadectwa oraz wejść w relację jako przyjaciel podejmujący wspólnie trud rozeznania sedna problemu. Autorytatywnie jesteśmy jedynie zobligowani jako rodzice do wypowiadania się w kwestiach moralnych i w sprawach wiary. Ale i to teściowie powinni czynić w formie zachęty. 4. Kiedy teściowie traktują każdą swoją propozycję (np. spędzania wolnego czasu, rozwiązania konfliktu) jako absolutny pewnik! Rozwiązaniem jest propozycja jako zachęta, ale nie konieczność. MOŻECIE, a nie MUSICIE. 5. Kiedy teściowie nie stosują polityki: „małych kroków” i prawa do systematycznego rozwoju. Żądają, aby wszystko funkcjonowało najlepiej: „bo my byśmy chcieli, aby u was było dobrze”. Przy takiej postawie młodym „robi się duszno…” Podpowiedzią jest odrzucenie formy życzeniowej „bo my byśmy chcieli” – bo jest wyjęta z realizmu życia. Rozwiązaniem jest zrozumienie i trzeźwe patrzenie na wzrastanie małżeństwa młodych. 6. Kiedy teściowie narzucają: „musisz zrobić tak lub tak”. Trzeciej możliwości nie ma. A potem przekornie, na co by się nie zdecydować, jest źle ! Rozwiązaniem jest: nie narzucać, pozwolić wybrać, stworzyć klimat otwartości do rozmowy (może przyjdą zapytać?). Życie to nie matematyka. Jest więcej rozwiązań niż dwa. Twoja podpowiedź nie zawsze musi być najlepsza. 7. Kiedy teściowie nie okazując szacunku synowej (zięciowi) jasno komunikują im brak akceptacji w swojej rodzinie. Przejawia się to telefonami „na stronie” lub w załatwianiu spraw ze swoim synem lub córką poza plecami współmałżonka. Rozwiązaniem jest wspólna rozmowa wg zasady „nic o nas bez nas”. 8. Kiedy teściowie mówią „nasza rodzina jest prawdziwa, a jego,( jej) fałszywa”. To prosta droga do niezgody między teściami ,a w konsekwencji miedzy młodymi. Porównywanie rodzin jest wyrazem naszego chorego myślenia i trwania w kompleksach .Jednak ważne jest, aby zwrócić swoim dzieciom uwagę na fakt, że nie jest obojętne, w jaką wejdziesz rodzinę: czy jest to rodzina skłócona, czy relacje miedzy teściową a teściem są ciepłe i życzliwe itp. Własne narzeczeństwo ma być czasem poznawania rodzin, w imię prawdy: ”mamy wspólne dzieci i wnuki”. Reasumując: teściowie nie muszą się lubić, ale muszą żyć w zgodzie dla dobra młodych (nie zawsze się da … póki można – dążyć). 9. Kiedy teściowie budują relacje z własny dzieckiem, odsuwając współmałżonka lub uzależniają relacje od tego, kto z nimi częściej się zgadza. Unikanie relacji nie buduje! Wspierać! Wskazywać, gdzie szukać pomocy! Zachęcać do wyjazdów weekendowych dla małżeństw. Nie powtarzać zasłyszanych opinii, zwłaszcza negatywnych- „budować mosty”. 10. K i e d y teściowie grają Vabanque: porażka lub zwycięstwo. Albo będziesz myśleć tak jak chcę, albo nie zaakceptuję cię w rodzinie. Rozwiązanie: nie potrzebujemy walki! Błędem jest: „Nie. To nie tak!”. Mówmy: „ale ja mam inne zdanie”. Rozmowę prowadzić bez oceniania, ale dzieląc się refleksją. Po wysłuchaniu prelekcji był czas pytań i odpowiedzi. Zaproponowano niezawodne lekarstwo na rozwiązywanie problemów w rodzinie: 1. Przemodlenie: koronka, bolesna część różańca, litania do Krwi Chrystusa, wspólne czytanie Biblii jako egzorcyzm. 2. Prośba do Ducha Świętego „o światło” dla przeprowadzenia trudnej rozmowy. 3. Przebaczenie w sercu, po którym ustępują złe emocje . 4. I dopiero tak przygotowanym podejmować trudne rozmowy. Przykładem jest św. Monika, która wymodliła nie tylko nawrócenie, ale i świętość syna i męża. Dziękujemy br. Robertowi, pomysłodawcy tego forum oraz wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym za umożliwienie nam przeżycia tego spotkania. Zainteresowanych zapraszamy na kolejne wydarzenia. Szczegóły na plakatach. Elżbieta Romanów Na szlaku 17 Pozwoliłem się odnaleźć. Świadectwo Pragnę z całego serca podziękować Jezusowi, który cierpliwie znosił moje grzeszne życie i krzywdzące słowa, kierowane pod Jego adresem. Kilka lat temu „obraziłam” się na Boga i stwierdziłam, że On wcale mnie nie kocha. Twierdziłam wręcz, że Bóg jest zły i że o mnie nie dba. Z pewnością takie spojrzenie w dużej mierze było spowodowane moimi trudnymi doświadczeniami które skutecznie skrzywiły mi obraz Boga jako Tego, który chce, abym tylko cierpiała. Dzisiaj wiem, że były to podszepty szatana, a ja dałam się zwieść. Szatan chciał zniszczyć moje życie i działał na mnie przez ludzi. Wkradł się do mojego małżeństwa, które było prawdziwym piekłem. Przemawiał do mnie przez mojego męża, który mnie nienawidził. Mówił, że moja matka jest chora na raka i umiera, a mnie spotykają same nieszczęścia, ponieważ Bóg każe złych ludzi, a on (mój mąż) jest dobry i dlatego jego rodzina jest zdrowa. Kiedy moje małżeństwo rozleciało się, przechodziłam przez piekło spraw sądowych oraz szaleńczego, destruktywnego zachowania mojego męża i teścia. W tych chwilach słabości skorzystałam z paru wizyt u wróżek - zupełnie nie zdając sobie sprawy z zagrożenia, jakie to ze sobą niosło. Gdy zmarli moi rodzice, chciałam budować moje życie od nowa, wybaczyć i pogodzić się z moim 18 Numer 90 już byłym mężem. Jednak on nie chciał żyć ze mną i z naszym dzieckiem, ponieważ miał już inne plany na swoje życie. Zostałam sama z dzieckiem i bez pomocy znikąd. Gdy byłam chora, nie było nikogo, kto zrobiłby mi chociaż herbatę. Skazana sama na siebie popadałam w rozpacz. Wtedy pojawił się w moim życiu mężczyzna, który bardzo szybko zaspokoił moje potrzeby: opieki, wsparcia, poczucia bezpieczeństwa. Ten mężczyzna również był po rozwodzie i miał dziecko. Jak zawsze na początku było cudownie. Zabiegał o mnie, zakochał się i oświadczył. Potem okazało się, że był zniewolony przez złe duchy, które zaczęły ujawniać się w jego uzależnieniu od seksu, pieniędzy, nałogów (alkoholu, papierosów) i kłamstwa. Ponieważ żyłam z nim w grzechu – otworzyłam drzwi na działanie tych złych duchów. Pod koniec naszego związku obudził mnie w nocy, ścisnął i przemówił: „Jak się czujesz taka wykorzystana, płacz! Jeszcze nigdy nie widziałem, jak płaczesz, chcę żebyś płakała!”. To było przerażające, wtedy zrozumiałam, że sprawa jest poważna, ale nadal chciałam szukać dla niego ratunku w sposób racjonalny, a więc chciałam umówić jego lub nas do psychologa. Kiedy wreszcie wyprowadził się ode mnie, zaczęły się dręczenia. Dręczyły mnie złe duchy. Miało to miejsce w dzień, a najbardziej w nocy. Nie mogłam spać, czułam obecność zła w moim otoczeniu, czułam paraliż i nawiedzały mnie myśli samobójcze. Moje życie było puste, nic mnie nie cieszyło, czułam się jak osoba martwa, która tylko chodzi i jeszcze oddycha - a w środku wyjałowiona bez życia. Wtedy Jezus przysłał do mnie kobietę, która powiedziała, że ostatnio odczuwa silną potrzebę modlenia się za mnie. Ja negatywnie nastawiona do Boga zlekceważyłam jej słowa (a nawet trochę mnie rozgniewały). Potem przyniosła mi książkę. Kiedy zaczęłam ją czytać, poczułam jakby duchowy głód zaczął silnie mnie ssać, a czytanie tej książki koiło to uczucie. Ta kobieta zaczęła pożyczać mi także inne książki i mój duchowy głód zaczął być zaspokajany. W rezultacie zaczęłam sama poszukiwać Jezusa, np. w Internecie. Tak natrafiłam na książkę ojca Józefa Witki „Oto uzdrowię Ciebie”. Wciągnęłam się tak bardzo, że czytałam wszystkie dostępne książki ojca i innych autorów. Zamówiłam sobie nawet przez Internet Mszę Świętą o uzdrowienie i uwolnienie z grzechów pokoleniowych i w ten sposób znalazłam informację, o takich Mszach Świętych odprawianych w Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów w Stalowej Woli. Zapragnęłam osobiście w nich uczestniczyć. Na jednej z Mszy Świętych ojciec Teodor powiedział słowa, które Jezus skierował do mnie. Pamiętam, że czułam wtedy cudowny zapach. Myślałam, że to perfumy, nie wiedziałam tylko, od kogo pochodzą, miałam nieodpartą ochotę zapytać kobiety, która stała przede mną, jakich perfum używa. I wtedy ojciec Teodor powiedział, że jest tu osoba, która odczuwa piękny zapach. Ten zapach pochodzi od ojca Pio, który wstawił się za tą osobą i ta osoba została uwolniona. Ale niestety ta osoba jest niedowiarkiem i myśli, że ten zapach to perfumy. Wtedy dotarło do mnie, że chodzi o moją osobę. Łzy płynęły mi po twarzy i nie mogłam ich powstrzymać. Jezus odmienił całe moje życie. Od tej pory jestem radosnym człowiekiem, który kocha Boga. I wiem, że Bóg też mnie kocha. Sam przyszedł do mnie, upomniał się o mnie. Przyszedł do mnie w mojej słabości, aby wypełnić ją swoją niepojętą mocą. W ten sposób kolejny raz ze zła wyprowadził wiele dobra. Poszukiwałam Go, a On to hojne wynagrodził. I teraz mnie strzeże jak swojego największego skarbu. Wszystkie dręczenia odeszły. Jestem wolna. Wyspowiadałam się z mojego życia, przyjmuję Jezusa i nie mogę nacieszyć się Jego obecnością w moim życiu. Ciągle uczy mnie, jak mam postępować. Ja wiem, że nawrócenie to proces i Jezus ma wciąż do wykonania dużo pracy nade mną, ale teraz, kiedy powierzyłam Mu swoje życie, widzę owoce tej pracy i cierpliwie czekam na wypełnienie Jego planu w moim życiu. Na co dzień doświadczam cudownego prowadzenia przez Boga Ojca. Doświadczam cudów w różnych sferach mojego życia. Pragnę tu wspomnieć, że uczestniczyłam także w konferencjach głoszonych przez księży egzorcystów, które wiele wyjaśniły, jeśli chodzi o działanie złych mocy w moim życiu. Powiem Wam, że czułam się jak zły, brudny i słaby uczeń, którego nikt nie chce w swojej klasie, bo wiadomo, że taki uczeń nie rokuje dobrze, zaniża średnią i sprawia kłopoty, ale Jezus mnie chciał w swojej klasie i ma – Dziękuję Ci, mój Nauczycielu, mój Wybawicielu. Chwała Panu!!! Dziękuję Ci, ojcze Pio, Ty byłeś obecny w moim życiu od wielu lat, najbardziej pomagałeś mi w chorobie mojej mamy i w innych przykrych sytuacjach. Byłeś ze mną i wypraszałeś mi łaski. Dziękuję wszystkim Aniołom i Świętym, którzy dzielnie walczyli o moją duszę. Dziękuję Tobie, ojcze Teodorze, za Twoją posługę i za trud, który podejmujesz w naszym ziemskim prowadzeniu do Boga – Ojca. Dziękuję wszystkim, którzy pod wpływem Ducha Świętego napisali książki, które jako dopełnienie Słowa Bożego karmią dusze czytelników. Dziękuję Ci, ojcze Robercie, za piękne słowa: „Teraz My jesteśmy Twoją Rodziną” i za Twoje dobre serce. Dziękuję wszystkim, którzy działają we wspólnocie modlitewnej Odnowy w Duchu Świętym „Baranek Zwyciężył” przy parafii pw. Zwiastowania Pańskiego Braci Mniejszych Kapucynów w Stalowej Woli - Rozwadowie - za Waszą postawę, modlitwę i wytrwałość. Dziękuję Tobie, Agnieszko którą posłał mi sam Bóg i za przyczyną której zostałam ocalona. Chwała Panu, za Jego nieograniczoną miłość i wszystkie dzieła. Siostra z Odnowy w Duchu Świętym Na szlaku 19 Dla dzieci Kochane dzieci! Witam Was w nowym roku 2014! Weszliśmy w kolejny rok naszego życia, w nowy czas, który jest prezentem Pana Boga dla każdego z nas. Chociaż właściwie nic się nie zmieniło- oprócz daty w kalendarzu- to z pewnością chcielibyśmy, żeby wszystko stało się lepsze i piękniejsze, żeby spełniły się nasze plany i postanowienia. Przede wszystkim to my sami chcemy być lepsi, bardziej pracowici, życzliwsi, posłuszniejsi rodzicom i dziadkom. Ale to już zależy od nas, czy będziemy się o to starać i pracować nad sobą. Natomiast na to, co nas czeka tym roku, nie mamy zbyt dużego wpływu. Może trochę się tego obawiamy. Jednak kiedy każdy dzień powierzymy Bogu i poprosimy o jego błogosławieństwo, to możemy być spokojni. Zaufajmy Mu i starajmy się wypełniać Jego wolę w naszym życiu, a odkryjemy prawdziwe szczęście. Oczywiście nie możemy zapomnieć o tym, że w naszych sercach mieszka Pan Jezus, którego niedawno przyjęliśmy jako nowo narodzone Dzieciątko. Pragniemy, aby nasze serca były najlepszymi mieszkaniami dla Niego. Dlatego zaplanujmy czas na codzienną modlitwę. Zapraszajmy Jezusa do codziennych obowiązków. Niech Jego obecność nas przemienia i umacnia naszą wiarę. Pamiętajmy też w tym miesiącu o naszych Kochanych Babciach i Dziadkach, którzy troszczą się o nas i pomagają nam w rozwiązywaniu różnych problemów. Życzę również udanych, śnieżnych ferii zimowych, abyście pełni energii rozpoczęli drugi semestr nauki. Kończąc, życzę Wam Bożej opieki na każdy dzień. O Sadoku i czterdziestu dziewięciu sandomierskich męczennikach Była mroźna zima, kiedy Tatarzy - podczas drugiego najazdu - znaleźli się pod Sandomierzem. Tym razem przyłączyli się do nich książęta ruscy: Lew i Wasylko. Zdobycie miasta otoczonego murem warownym nie było łatwe, toteż Buronda, wódz tatarski, postanowił użyć podstępu. Wysłał Lwa i Wasylkę, by przekonali strażników, że jeśli się poddadzą, nikt nie zginie. I przekonali? Niestety. Tak to z powodu dwóch łatwowiernych strażników - Piotra i Zbigniewa Krempów - zginęło wielu ludzi, wielu też uprowadzono w jasyr, niewolę straszniejszą od śmierci. Co ma z tym wspólnego Sadok? Był wówczas przełożonym klasztoru dominikanów przy kościele św. Jakuba. Jak się tam znalazł? W czasie, kiedy św. Jacek - po spotkaniu ze św. Dominikiem - wrócił do Krakowa i założył tam pierwszy klasztor dominikański, Sadok udał się w tym samym celu na Węgry. Był Węgrem? Nie, był Polakiem. Imię Sadok, po hebrajsku: święty, sprawiedliwy, otrzymał w zakonie. A że był człowiekiem nie tylko wykształconym, ale i odważnym, zabrał się tam również za nawracanie Kumanów. Były to 20 Numer 90 dzikie i agresywne plemiona przybyłe znad rzeki Kumy, która ma swój początek w górach Kaukazu. Tatarzy nazywali Kumanów swoimi braćmi. Chcieli do nich dotrzeć i się z nimi połączyć, żeby stworzyć w Europie... państwo tatarskie. Dopiero by było! Skąd wziął się zatem Sadok w Sandomierzu? Dokładnie nie wiadomo. Może ma to coś wspólnego z Kingą, córką króla węgierskiego, i jej mężem, księciem sandomierskim Bolesławem? Legenda głosi, że w przeddzień najazdu Tatarów zakonnik czytający braciom podczas wieczornego posiłku fragment Martyrologium przypadający na dzień następny, miał przeczytać: „W Sandomierzu przeora Sadoka i 49 męczenników". Niesamowite, co? Sadok zajrzał do księgi i - co zobaczył? To właśnie zdanie wypisane świetlistymi literami. A w klasztorze było wówczas: czterdziestu dziewięciu zakonników! Co zrobili? Zaczęli szykować się na śmierć. Całą noc spędzili na modlitwie. O strasznej rzezi w Sandomierzu Jan Długosz napisał: „Tyle wtedy pod mieczem barbarzyńców wylało się krwi chrześcijańskiej, że ze wzgórza, na którym stał zamek, krew ciekła jakby poto- kiem i woda Wisły krwią się zabarwiła". Opowiadano także, że kiedy papież ścisnął w ręce ziemię przywiezioną spod Sandomierza, pociekła z niej krew męczenników. Minęło siedemset lat zanim odkryto, gdzie zostali pochowani. Dzięki pracom wykopaliskowym odnaleziono we wspólnym grobie nie tylko ludzkie szkielety, ale groty, strzały, a nawet klamry od pasów noszonych przez zakonników. A może prace wykopaliskowe są także twoją pasją? Może podczas takich właśnie prac w ogrodzie udało ci się odnaleźć fajkę dziadka albo guzik od kurtki starszego brata? Początki bywają trudne, ale najważniejsze - nie zrażać się! Martyrologium - księga w formie rocznego kalendarza zawierająca nazwiska wszystkich męczenników Kościoła katolickiego. Humor..humor...humor -Ma pani bilet do Warszawy, a ten pociąg jedzie do Zakopanego. -Och, nie! Czy maszynista wie, że jedzie w złym kierunku? *** - Jasiu, jaki jest twój ulubiony kwiat? -Róża. - To napisz to słowo na tablicy. - To ja wole fiołki, proszę pani. *** Kartki z rozwiązaniem dostarczcie na furtę do 10.01.2014. Losowanie nagród 12.01.2014 po Mszy świętej rodzinnej. Oprac. Maria Michalska Jasio chwali się: - Mamo, dzisiaj tylko ja odpowiadałem w szkole! - Tak? A o co pani pytała? - Kto rozbił okno na korytarzu. *** Na lekcji geografii: - Jasiu, pokaż Ocean Spokojny. Jaś pokazuje na mapie wszystkie oceany. - Przecież miałeś pokazać tylko jeden ocean- mówi zniecierpliwiona nauczycielka. - Wiem, ale na tej mapie wszystkie oceany są spokojne… 1. Inaczej Dobra Nowina 2. Trzecia Osoba Trójcy Świętej 3. Pierwszy sakrament święty 4. Strój zakonny 5. Specjalny dar Ducha Świętego udzielany człowiekowi dla dobra społeczności Kościoła 6. Znak chrześcijanina 7. Okres sprawowania władzy przez papieża 8. Syn Maryi 9. 12 uczniów Jezusa 10. Osoba prowadząca działalność misyjną 11. Głowa Kościoła- Ojciec Święty Zwycięzca konkursu na hasło krzyżówki z listopada została Kinga Kolano Na szlaku 21 Spotkanie Rejonowego Kręgu Rodzin 29 XI 2013 r. Nabożeństwo Słowa 27 XI 2013 r. Kronika 30 listopada – w kawiarence Przystań wyświetlono film pt. „Odwazni”. Film był refleksja na temat małżeństwa i ojcostwa w XXI wieku. 7 grudnia – w wigilię uroczystości Niepokalanego Poczęcia NMP, po Mszy św. wieczornej Schola młodzieżowa wykonała akatyst, niezwykłe nabożeństwo słowno – muzyczne uwielbiające NMP autorstwa świętego Romana Pieśniarza, które jest także przepiękną śpiewaną modlitwą uwielbienia. 22 Numer 90 14 grudnia – w parafialnej kawiarence prof. Mieczysław Ryba wygłosił wykład pt.: „Upadek utopii Multi Kulti”. 15 grudnia – rozpoczęły się rekolekcje adwentowe. W tym roku głosił je kapucyn, br. Zdzisław Duma z Piły. 21 gudnia - odbyło się spotkanie z ks. Marianem Raichelem , egzorcystą. Temat spotkania: „Od zabawy do opętania. Cała prawda o okultyzmie” 23 grudnia - na wieczornej Mszy świętej modlili się członkowie wszystkich wspólnot parafialnych, a po niej dzielili się opłatkiem. Przyjęcie nowych członków Młodzieży Franciszkańskiej Tau 9 XII 2013 r. Zakończenie III edycji Kursu Alfa 10 XII 2013 r. Przekaż 1% ze swojego podatku na rzecz Stowarzyszenia Przyjaciół Klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów w Stalowej Woli –Rozwadowie „Pokój i Dobro” Na szlaku 23 Profesor Mieczysław Ryba w Stalowej Woli 14 XII 2013 r. Harcerki z Leśnego Plemienia 1 XII 2013 r. Ciasto Misyjne przygotowane przez Oazę 1 XII 2013 r. Aby przekazać 1% swego podatku należy: wypełnić rubrykę „Numer KRS” wpisując KRS Stowarzyszenia Przyjaciół Klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów w Stalowej Woli –Rozwadowie „Pokój i Dobro”: 0000229275 W rubryce „cel szczególny 1%” można wpisać: 1. Kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i tradycji. 2. Wsparcia na rzecz nauki, edukacji, oświaty i wychowania,, 3. Rozwoju wspólnot i społeczności lokalnej. 4. 24Krajoznawstwa Numer 90 oraz wypoczynku dzieci i młodzieży. 5. Upowszechniania kultury fizycznej i sportu.
Podobne dokumenty
SANTO SUBITO 27.04.2014 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w
miał co jeść i w co się ubrać. Do seminarium przybył w koszuli, wełnianych spodniach i drewniakach na nogach. Towarzysze pracy w kamieniołomach często kryli go, by mógł uczyć się, bo często pracowa...
Bardziej szczegółowo