J 3.30 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w Stalowej Woli

Transkrypt

J 3.30 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w Stalowej Woli
„Trzeba,
by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał”
J 3.30
Na szlaku 1
"Na Szlaku" poleca
Naszym ukochanym
Babciom i Dziadkom
z okazji Ich święta
życzymy dużo zdrowia
i pociechy z wnucząt.
Niech każdy dzień
przynosił wiele
radosnych chwil.
W imieniu
wszystkich wnuków
Redakcja
REDAKCJA:
o. Jerzy Kiebała OFMCap., o.Jerzy Steliga OFMCap, br. Zachariasz Nycz OFMCap., o.Robet Krawiec OFMCap., Grażyna Lewandowska
(redaktor naczelny), Maria Michalska, Artur Burak (redaktor techniczny),Barbara Burak(korekta)
Druk: Tarczyński Paweł - Usługi introligatorskie, renowacja książek http://www.introligatorniatarczynski.pl
ADRES: Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów ul. Klasztorna 27 37-464 STALOWA WOLA tel. 015 842 03 24, wew. 21
e-mail: [email protected] , [email protected] strona internetowa: www.stalowawola.kapucyni.pl
Nakład 400 Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów.
2
Numer 90
Na Szlaku
2
Kochani Parafianie
i Przyjaciele naszego klasztoruPokój z Wami !
„Czas ucieka - wieczność czeka”
„W imię Boże!” rozpoczynamy
Nowy Rok – 2014. Dobry
Bóg daje nam jeszcze
jeden rok do wygrania
albo przegrania. Co z nim
zrobimy? Jak pokierujemy
naszym życiem? Czy ma
to być kolejny rok kolejnej
bezmyślnej porażki? A
może powrotem do nadziei,
którą możemy odnaleźć
przez wiarę? Ale co to jest
wiara? To wymysł ludzi czy
rzeczywistość, która nas dotyka? Historia ciągle
potwierdza, że prawda - to Chrystus, to Pismo
Święte wraz ze swoją Dobrą Nowiną. Człowiekajego natury, sensu życia, cierpienia, radości i
smutków- do końca nie można zrozumieć bez
Boga i Chrystusa. Już tyle razy te prawdy chciano
obalić, ośmieszyć. Zmieniano filozofię, systemy
polityczne i ekonomiczne. I wciąż okazywało
się jedno i to samo. Filozofia, ekonomia, życie
społeczne bez Boga prowadziło i prowadzi
do schizofrenii, do chorób psychicznych, do
tragedii, do zabójstwa życia. Propagowane życie
bez Boga, bez Bożych ideałów prowadzi do
deprawacji, do zagłady człowieczeństwa, a zatem
ludzkości. Nie potrzeba kataklizmów, ludzie sami
sobie zgotują apokalipsę bez ingerencji Boga.
Czy nie mamy przykładu z historii: hitleryzmu,
leninizmu lub stalinizmu, albo i współcześnie
państw, gdzie wprowadzono zasady życia bez
Boga Prawdziwego, a pseudowiarę wykorzystano
do celów politycznych? Tymczasem Bóg jest!! Jego imię „Jahwe”, co
znaczy „Jestem, który jestem” - jest Bogiem,
który jest z człowiekiem, dla człowieka i
przy człowieku. On „zwraca swe oblicze ku
człowiekowi”. On nie jest z tych, co to mieszkają w
niedostępnych górach, twierdzach niezdobytych,
którzy szukają jedynie uwielbienia i chwały jak bogowie i bóstwa w innych religiach. On
jest Bogiem, który wychodzi nam naprzeciw,
który nie czeka, aż człowiek go odnajdzie, ale
sam wychodzi na poszukiwanie nas. On jest
Bogiem, który kocha swoje stworzenia, który
wciąż zwraca się do człowieka, by ten nie tkwił
w ciemnościach i obdarza go swoją miłością. Bo
Bóg pragnie swój lud będący w drodze obdarzyć
swym błogosławieństwem i poczuciem pewności,
że On zawsze jest z nim, w każdej chwili
jego wędrówki. I doświadczamy, że On jest
Bogiem, który rozpromienia swoje oblicze nad
człowiekiem - przynosi światło, wnosi nadzieję,
obdarza łaską. Tak jak po wichurze nastaje
cisza, jak po burzy tęcza łączy niebo z ziemią,
tak Boże błogosławieństwo napełnia pokojem i
ufnością i pozwala z nadzieją, mimo trudności,
patrzeć w przyszłość. Tyle przeżyliśmy razem
z Bogiem świąt, lat, miesięcy i dni. Tyle było
ważnych momentów, wydarzeń, podjętych
decyzji… Tyle chwil radosnych, podniosłych
i smutnych… Tyle nadziei, zaskoczeń i
rozczarowań… Tyle zamierzeń, rzeczy
dokonanych i planów niespełnionych… Tyle
chwil błogosławieństw mądrości, ale i głupoty…
I co? Zawiedliśmy się na Nim? Przybliżyło
nas to do zrozumienia czegokolwiek?
Nauczyło nas czegoś? Staliśmy się bardziej
dobrzy? Bardziej Boży? Bardziej wierzący?
Te wszystkie myśli, niepokoje i troski złóżmy
u stóp tego, który jest Panem czasu i wieczności,
zawierzając Mu się całkowicie.
Niech w nowym 2014 r. dzieje się wola Twoja,
Panie!
Gwardian
Kalendarium;
01.01 - Świętej Bożej Rodzicielki Maryi
Światowy Dzień Modlitw o Pokój. Eucharystie
według porządku niedzielnego.
02.01 - Początek kolędy w parafii od osiedla
Młodynie.
02.01 - Modlitewny Wieczór Uwielbienia
Boga o godz. 19.00.
04.01 - Apel Jasnogórski po Mszy św.
o godz.18.00.
06.01 - Uroczystość Objawienia Pańskiego
(Trzech Króli). Kolęda w Klasztorze
Braci Mniejszych Kapucynów.
12.01- Uroczystość Chrztu Pańskiego – koniec
okresu Bożego Narodzenia. Msza św. dla
dzieci pierwszokomunijnych i ich rodziców,
godz. 13.30.
18.01 - 25.01 - Tydzień Powszechnej Modlitwy
o Jedność Chrześcijan.
21.01 - Dzień Babci. Imieniny br. Jarosława
Sójki.
22.01 – Dzień Dziadka
23.01 – Msza św. dla chorych z modlitwami
o uzdrowienie, godz.19.00.
26.01 – Msza św. Franciszkańskiego Zakonu
Świeckich godz.15.00.
28.01 – Rozpoczęcie Seminarium Odnowy
Wiary, godz. 19.00, sala Jana Pawła II.
29.01 – Imieniny br. Bolesława Kanacha.
Na szlaku
3
KOLĘDA 2014
5. stycznia - niedziela od 15.00
Wojska Polskiego 30a,32,36,38,40.
7. Stycznia – wtorek
Wojska Polskiego 42, 44 ,Okulickiego: 116-136, 56A, 56B.,
Obrońców Pokoju 1, 3.
8. stycznia – środa
Obrońców Pokoju 2, Obrońców Westerplatte 26-44, 3,5.
9 stycznia – czwartek
Obrońców Westerplatte 7,16, 11 Listopada: domki
jednorodzinne i nr 3 Klonowa, Czwartaków.
10 stycznia – piątek
11 Listopada 1 ,Okrężna, Harcerska, Jana Pawła
II, Wiśniowa, Piaskowa, Cicha, Górka, Chopina,
Wieniawskiego.
11 stycznia – sobota od 15.00
Ogińskiego, Paderewskiego, Niemcewicza,
Moniuszki, Szymanowskiego, Kołłątaja,
Nowowiejskiego, Rozwadowska, Klasztorna
,Głowackiego, E. Plater, A. Fredry., Traugutta.
12 stycznia – niedziela – od 15.00
Sikorskiego, Piastowska, Karpacka, Sochy,
Targowa, Dębowa, Tysiąclecia,
Kasztanowa, Kazimierza Wielkiego, Chmielna,
13 stycznia- poniedziałek
Korczaka, Kusocińskiego, Monte Cassino, Dąbrowskiej, Franciszkańska, Sarny,
Chrobrego,
Krasickiego,
Morelowa,
Orzechowa,
Stokrotki,
Poziomkowa,
Głogowa.
14 stycznia – wtorek
Krokusowa, Konwaliowa, Cyprysowa,
Niemena, Jodłowa, Sasankowa.
dodatkowa
4 Numer 90
K + M + B 2014
W uroczystość Objawienia Pańskiego, które
powszechnie nazywamy świętem Trzech Króli
podczas Mszy świętej kapłan błogosławi kredę
i kadzidło. Kredą oznaczamy drzwi naszych
domów na znak, że przyjęliśmy wcielonego Syna
Bożego, natomiast kadzidłem okadzamy ich
pomieszczenia na znak, że wszystko pragniemy
czynić na chwałę Boga.
Maleńkie torebeczki z kredą i kadzidłem
zabieramy do domu i rzeczywiście spełniamy
obrzęd oznaczenia drzwi i okadzenia mieszkania.
Kredą na drzwiach wypisujemy datę i trzy litery:
K, M, B. Co one oznaczają? Zwykle uważa się,
że są to pierwsze litery trzech magów, którzy
podążając za gwiazdą przybyli ze Wschodu
pokłonić się narodzonemu Dzieciątku – Kacpra,
Melchiora i Baltazara. Tradycja ta pojawiła
się w średniowieczu, przypisując Mędrcom
ze Wschodu konkretne imiona. Wywodzi się
ona jednak z błędnej interpretacji łacińskiej
inskrypcji CMB, którą powszechnie odczytuje
się następująco: Christus mansionem benedicat
(Niech Chrystus błogosławi temu domowi).
Jakkolwiekby jednak nie uważać, ważne
jest przesłanie tego rytuału. Ważne jest, aby
nie był on pustym gestem, abyśmy kreśląc
na drzwiach naszego domu te trzy litery,
rzeczywiście zaprosili do niego Jezusa, gdyż
taka jest zasadnicza idea tego święta.
Oznaczanie naszych drzwi może się odbywać w
następujący sposób: głowa rodziny stojąc przed
progiem w otwartych drzwiach, mówi: Słowo
ciałem się stało. Mieszkańcy odpowiadają:
I zamieszkało między nami. Następnie
błogosławioną kredą pisze na drzwiach znaki
i mówi: Niech każdy szukający Chrystusa
znajdzie Go zawsze między nami. Wszyscy
odpowiadają: Amen.
Przyniesionym do domu poświęconym
kadzidłem możemy okadzić mieszkanie,
aby napełnione jego wonią, było miejscem
codziennej modlitwy łączącej nas z Jezusem.
I tej czynności niechaj także towarzyszy
modlitwa: Panie Jezu Chryste, którego
Trzej Mędrcy jako Dziecię znaleźli w domu
i złożyli Mu hołd, który wzrastałeś w domu
w Nazarecie przy boku Maryi i świętego
Józefa, uświęć i nasz dom swoją obecnością.
Niech panuje w nim Twoja miłość, dobroć
i czystość. Niech wszyscy tworzymy
domowy Kościół, który w tym sanktuarium
niech stale składa Ci uwielbienie i chwałę.
Niech święte symbole, które znaczymy na
drzwiach tego sanktuarium, przypominają
nam i tym, którzy będą nas odwiedzać, że
jesteśmy domowym Kościołem i za gwiazdą
wiary chcemy iść na spotkanie z Tobą, do
domu naszego wspólnego Ojca, z którym w
jedności Ducha Świętego żyjesz i królujesz
przez wszystkie wieki wieków. Amen!
Po okadzeniu mieszkania lub domu i wypaleniu
poświęconego kadzidła nie należy go wyrzucać
wprost do kosza jak zwykły śmieć, ale ze
względu na jego sakralne znaczenie wypada
postąpić z nim godziwie, np. wsypać do ziemi
w doniczce lub wysypać na ziemię ogrodową na
dworze. Podobnie z kredą: można ją rozpuścić
w wodzie i również wylać do doniczki lub do
ogródka.
Grażyna Lewandowska
Na szlaku
5
Historia
POCZET GWARDIANÓW KONWENTU ROZWADOWSKIEGO (48)
Bargieł Jan, w zakonie
o. Zygmunt, urodzony
5 maja 1885 roku w
miejscowości Stara Wieś,
koło Brzozowa, jako syn
Józefa i Wiktorii Nastał.
Był piątym dzieckiem
z
dziewięciorga
rodzeństwa.
Do
kapucynów
prowincji
galicyjskiej wstąpił 21 lutego 1904 roku w
Sędziszowie Młp. Śluby proste złożył 23 lipca
1905 roku tamże, a uroczyste 4 października
1908 roku w Krakowie. Studia filozoficzne i
teologiczne odbył u franciszkanów w
Krakowie. Święcenia kapłańskie
otrzymał 17 grudnia 1910 roku w
Krakowie. Potem uczył religii w
szkołach krakowskich. Brał udział
w pierwszej wojnie światowej
jako kapelan wojsk austriackich
w stopniu kapitana. W sierpniu
1914 roku wyjechał z Krakowa
do Przemyśla i objął opieką
duszpasterską rannych w szpitalu
polowym nr 3 w X Korpusie.
Uczestniczył w teatrze wojennym
na terenie Polski, Austrii, Węgier,
Rumunii i Włoch. Nie tylko
spełniał obowiązki zawodowe,
ale opiekował się rannymi i
chorymi żołnierzami. Zorganizował
dla nich kino, schronisko i pomoc
charytatywną. Budził w nich ducha narodowego.
W pozostawionym pamiętniku wymienia rannych
i zmarłych żołnierzy. Został odznaczony Krzyżem
na wstędze wojennej dla duchownych, a później
otrzymał też inne odznaczenia. We wrześniu 1919
roku trafił jako pacjent do szpitala w Krakowie,
gdzie spotkał znajomego porucznika saperów
Józefa Szkołnikowskiego, który wciągnął go do
tajnej organizacji, skierowanej przeciw Austrii.
Z ramienia organizacji wyjeżdżał do Królestwa
Polskiego dla zbadania nastrojów społeczeństwa.
W Krakowie znajdowały się magazyny amunicji,
żywności i odzieży. Ażeby nie dopuścić do
wywiezienia magazynów przez Austriaków,
postanowiono w razie ostateczności wysadzić w
powietrze kilka kolejowych mostków. Zadania
tego podjęła się tajna organizacja kolejarzy. Gdyby
6 Numer 90
ona zawiodła, wtedy do akcji miała wejść tajna
organizacja wojskowa. W tym celu, w podziemiach
klasztoru krakowskiego — za zgodą gwardiana
o. Mariana Najdeckiego, o. Zygmunt urządził
skład dynamitu i ekrazytu. Na szczęście do tej
ostateczności nie doszło. W roku 1919 o. Zygmunt
został zdemobilizowany i wyjechał do klasztoru w
Olesku. Przebywał tam przez dwa lata, po czym został
mianowany gwardianem klasztoru w Rozwadowie
i asystentem I komisariatu galicyjskiego. Tutejszy
kronikarz zapisał w roku 1921 pod datą 7 kwietnia:
Przybył o. Zygmunt, pierwszy asystent, objąć
urząd gwardiana. Nowy gwardian z zapałem
przystąpił do naprawy zabudowań konwentu, który
mocno ucierpiał na skutek działań
wojennych. Już 10 maja rozpoczął
się w klasztorze remont dachów
kronikarz zapisał, że koszt tego
przedsięwzięcia był „straszny”.
Wojna
poczyniła
ogromne
szkody, a zatem nie było innej
alternatywy. Czytamy w kronice,
że w trakcie remontu zburzono
też starodawny komin jeszcze
z czasów fundacji „na wzór
włoski” robiony i wybudowano
wspaniałą wędzarnię i piec
chlebowy.
Ponieważ
koszt
wykonywanych robót - zakupy
materiałów i opłacanie ludzi –
był ogromny, kapucyni musieli
sprzedać jednego z trzech koni za
73 tys. marek polskich. Na szczęście
dopomógł im też ksiądz Malinowski z
Zaleszan, który ofiarował 40 tys. marek na klasztor.
Poszukując w kronice klasztornej informacji
o o. Zygmuncie, natrafiłam na ciekawy wpis
dotyczący konia. Wiadomo, że przechodzące
w czasie wojny wojska poszczególnych stron
walczących zabierały klasztorowi najróżniejsze
rzeczy, których armie potrzebowały, czy to zwierzęta,
czy zboże, cokolwiek chcieli. Klasztor stracił także
konie, a po sprzedaniu jednego z pewnością brak
siły pociągowej musiał konwentowi doskwierać.
Starostwo z Tarnobrzega, które zapewne wiedziało
o tym, o tym, poinformowało klasztor, że są do
kupienia konie zdemobilizowane, wojskowe.
Klasztor napisał prośbę, w związku z czym jednego
z nich przeznaczono dla klasztoru takiego - napisał
kronikarz - że z Tarnobrzega do Rozwadowa nie
Historia
doszedł, tylko się przewrócił się w drodze, a
za parę dni zdechł.
Niewiele informacji o o. Zygmuncie
udało mi się w kronikach znaleźć. Na uwagę,
jak mi się zdaje, zasługuje informacja
o zebraniu przełożonych prowincji i
poszczególnych klasztorów, która odbyła
się w czerwcu 1921 roku w konwencie
sędziszowskim. Na zebraniu tym, na którym
z pewnością był o. Zygmunt zmieniono
nazwę prowincji. Odtąd nie nazywała się
„galicyjska”, ale „krakowska”. Obrano też
nowych patronów Józefa i Wojciecha.
W rozwadowskiej kronice w okresie
trzyletniego zarządu o. Bargieła znalazłam
jeszcze dwa konkretne informacje: w nim
związane: w roku 1922 założył on chór
złożony z inteligencji tutejszej, który
w Nowy Rok śpiewał pięknie kolędy.
Natomiast w roku 1923, pod datą 3 marca:
pociągiem wyjechał do Warszawy, a stamtąd
w dalszą podróż do Ameryki. Wtedy to wraz
z o. Brunonem Moskalem brał czynny udział
w misjach dla Polaków w USA.
Dnia 29 VIII 1924 roku został
mianowany wikarym domu zakonnego
i parafii w Kutkorzu. Pełnił tę funkcję
zaledwie trzy miesiące, zmarł tam bowiem
24 XI 1924 roku i tam też został pochowany.
Śmierć O. Zygmunta Bargieła zaskoczyła
i zasmuciła braci. Świadczy o tym zapis w
kronice sędziszowskiej w listopadzie 1924
roku: 24 XI Smutny nader otrzymaliśmy
telegram o śmierci w Kutkorzu O. Zygmunta,
młodego jeszcze, bo 40 lat liczącego kapłana.
Pięć kwartałów przebył w Ameryce, częścią
sam, trochę z o. Brunonem na misjach po
parafiach, wrócili obaj na wiosnę tego
roku. Strata to ogromna dla naszej małej
prowincji. Umarł zaopatrzony, prawie nagle,
bo po 5 godzinach słabowania na serce. I w
kronice rozwadowskiej: Wieczorem nadszedł
telegram o śmierci o. Zygmunta i zrobił
wrażenie w całym Rozwadowie.
Nie zachował się grób o. Zygmunta,
ale ufam, iż jako były gwardian naszego
klasztoru znajdzie swoje miejsce w naszej
pamięci.
Wieczne odpoczywanie racz mu dać,
Panie…
Grażyna Lewandowska
Chwila z poezją
Choinka
Patrz! Zielona, królewska
Przyszła do nas z lasu.
Dziś będziemy ją ubierać,
Nie marnujmy czasu.
Zawiesimy barwne bombki
I aniołki białe,
Złoty łańcuch, srebrne trąbki
I pierniczki małe.
Opleciemy drzewko sznurem
maleńkich światełek,
Wkolo zapach się rozniesie
świerkowych igiełek.
Takie pienne nasze drzewko,
Że aż radość bierze.
Teraz czeka na kolędę:
Do szopy, hej pasterze!
Irat
Na szlaku
7
Kościół
myśli... sentencje...
„Co
do
mnie, nie daj Boże, bym się
miał chlubić z czego innego, jak
tylko z krzyża Pana naszego Jezusa
Chrystusa” [Ga 6, 14]. Zachowaj w sercu
Jezusa Ukrzyżowanego, a wszystkie
krzyże świata wydadzą się tobie
różami. Kolce korony cierniowej
Zbawiciela, które raniły Jego
głowę i ranią także naszą, nie
spowodują w żaden sposób
innych ran.
O.Pio
mocną ręką Boga,
przyjmujmy z poddaniem się
Jego woli każde utrapienie, któremu
On, łaskawy Ojciec, zechce nas poddać,
aby nas wywyższył w czasie nawiedzenia.
Niech całą naszą troską będzie to tylko:
„miłowanie Boga i podobanie Mu się
we wszystkim”, nie martwienie się o
nic, bo winniśmy wiedzieć, że Bóg
będzie zawsze czuwał i troszczył
się o nas bardziej, niż potrafimy to
sobie wyobrazić.
O.Pio
Brak mi słów odpowiednich
i uczuć, aby podziękować dobroci
Pana, który tak miłośnie z tobą się
obchodzi i wspiera cię. Widzę jasno, że On
cię wybrał, aby cię mieć blisko siebie, choć
przecież nie ma w tym żadnej twej zasługi.
Tak więc zachowaj pewność, że właśnie On
chce wziąć w doskonałe posiadanie twoje
serce i pragnie przeszyć je bólem i
miłością, tak jak swoje. Niemoc,
ucisk serca, czułości, święte
płomienie, pokusy, oschłości i
opuszczenia- oto są znamiona
Jego przedziwnej miłości.
O.Pio
Kiedy ci się zdaje, że cierpienie
przechodzi siły twoje, patrz w rany
Moje, a wzniesiesz się ponad wzgardę
i sądy ludzkie. Rozważanie Mojej męki
dopomoże ci wznieść się ponad wszystko.
JEZUS do s.Faustyny
Te trudne przeżycia,
których doświadczasz w sercu,
są także zamierzone przez
Boga i On ich chce. On w swoim
miłosierdziu sprawia, że miłą Mu
jest twa osoba i chce cię upodobnić do
swego umiłowanego Syna w utrapieniach
pustyni, ogrodu i krzyża.
O.Pio
Rozważ Moją bolesną mękę,
cały jej ogrom; rozważaj w ten
sposób, jakoby ona była wyłącznie
dla ciebie podjęta.
JEZUS do s.Faustyny
Pamiętajmy, że losem dusz
wybranych jest cierpienie. Należy je znieść
po chrześcijańsku. Jest to ustanowiony
przez Boga, dawcę każdej łaski i daru
prowadzącego do zbawienia wymóg,
warunek chwały. A więc w górę serca,
ufajmy tylko Bogu samemu;
upokórzmy
się
przed
8 Numer 90
Te dusze, które są podobne w
cierpieniach i wzgardzie do Mnie, te też
będą podobne i w chwale do Mnie, a
te, które mają mniej podobieństwa do
mnie w cierpieniu i wzgardzie, te też
będą miały mniej podobieństwa i w
chwale do Mnie.
JEZUS do s.Faustyny
Jezu, nie patrz na grzechy nasze, ale
spójrz na łzy dzieci małych, na głód i zimno,
jakie cierpią. Jezu, dla tych niewiniątek udziel
mi łaski, o którą Cię proszę dla Ojczyzny mojej.
W tej chwili ujrzałam Pana Jezusa, który miał
oczy zaszłe łzami i rzekł do mnie: „Widzisz,
córko moja, jak bardzo mi ich żal, wiedz o tym,
że one utrzymują świat”.
s.Faustyna
opr. Zachariasz Nycz OFMCap
Św. Maksymilian Maria Kolbe
Często w naszych rozważaniach na temat
świętości odwołujemy się do wzorców z
przeszłości, do postaci z dawnych czasów, do
wydarzeń nieraz owianych legendą. Dziś nasze
spojrzenie zatrzymuje się na człowieku, którego
dzieło nadal jest żywe i pozostaje w pamięci
naocznych świadków. Pierwsze skojarzenie,
jakie nasuwa się w związku z osobą św.
Maksymiliana to jego ofiara z życia złożona z
miłości względem drugiego człowieka. „Nikt
nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś
życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”
(J 15, 13) – uczy Jezus. Ewangeliczne
przesłanie jest tak jasne, że komentarz
do tych słów wydaje się zbędny.
Jednakże dzieło św. Maksymiliana
nie zamyka się w wydarzeniu z obozu
w Oświęcimiu. To wydarzenie było
bowiem
naturalną
konsekwencją
jego oddania się Bogu – oddania
szczególnego, bo przez Niepokalaną.
W Niej odczytał Maksymilian
doskonały wzór zawierzenia Bogu,
zasłuchania się w Dobrą Nowinę i
doskonałego naśladowania Chrystusa.
To głębokie zapatrzenie w postaci
Maryi towarzyszyło mu przez całe życie.
To Ona przecież, ukazując mu dwie
korony, wpłynęła na jego życiowy wybór
wytrwania w czystości i męczeństwie. Wybór
ten realizował wiernie przez całe swoje życie,
jakże przecież bogate. Wszystko, czego się w
życiu podejmował, miało stać się środkiem
uświęcenia. Tak rozumiał swoje życie we
wspólnocie franciszkańskiej, pracę wydawniczą
czy misyjną. Co więcej, tę troskę o uświęcenie
wykazywał nie tylko w stosunku do siebie, ale
do wszystkich ludzi – temu dziełu poświęcił
założone przez siebie Rycerstwo Niepokalanej.
Trudności czy niezrozumienie ze strony
otoczenia, często najbliższego, które dla
innych stałyby się powodem zniechęcenia, dla
Maksymiliana były motywacją do większego
zaufania Bogu. Mówił bowiem: „Krzyże
przeszkodą tylko, zasług dodadzą; zmiażdżą,
ale i wyniosą duchowo, i nauczą nie ufać swym
zawodnym siłom, ale tylko Niepokalanej. Po co
to piszę? Bo na sobie samym doświadczyłem,
jak mi czasem było ciężko, bardzo ciężko.”
„Jezus powiedział do swoich uczniów:
To jest Moje przykazanie, abyście się wzajemnie
miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15,
12). Bardzo poważnie potraktował to wezwanie
św. Maksymilian. Jego przykład jest dla nas
zaproszeniem do czynnej odpowiedzi na
wezwania, jakie współczesnym chrześcijanom
stawia dzisiejszy świat. Nie na darmo przecież
Ojciec Święty Jan Paweł II nazwał go patronem
naszych trudnych czasów. Jest to zaproszenie
do odkrywania obecności Bożej w drugim
człowieku, a zwłaszcza cierpiącym z powodu
jakiegokolwiek zła: czy to z powodu wojny,
czy choroby, czy niezrozumienia, czy z powodu
innych nieszczęść.
Bóg jest miłością. To z
miłości do człowieka
Jezus Chrystus umarł
na krzyżu. Krzyż jest
znakiem zwycięstwa,
a nie klęski. Świadczy
o tym cała historia
chrześcijaństwa,
a
zwłaszcza męczennicy
–
ludzie,
którzy
szczęście i sens swojego
istnienia odnaleźli w
Chrystusie. Do nich
należy
Maksymilian
Kolbe.
Przewodniczką w
drodze do świętości była
dla Maksymiliana Maryja Niepokalana. Jej wzór,
pełen pokory – „Oto ja, służebnica Pańska” – a
jednocześnie dynamizmu – „Czyńcie wszystko,
cokolwiek Syn mój wam powie” – stanowił dla
naszego patrona motywację do podejmowania
i realizacji chrześcijańskiego powołania do
świętości. Maksymilian, jak sam to wyznał,
chciał być świętym, i to jak największym.
Wiedział, że aby tak się stało, trzeba do
końca zawierzyć Bogu, jak Niepokalana, i był
pewien, że jeśli Jej pozwoli się prowadzić,
na pewno cel ten osiągnie. Wierność Maryi
została uwieńczona chwałą Wniebowzięcia. W
wigilię dnia, kiedy Kościół czci tę tajemnicę, w
komorze głodowej oświęcimskiego obozu oddał
swe życie Bogu ojciec Maksymilian. Jakże
wielkiego sensu nabierają w tym kontekście
Jego własne słowa: „Drogie dzieci, kochajcie
Niepokalaną! Kochajcie Niepokalaną, a
Ona uczyni was szczęśliwymi. Zaufajcie Jej
całkowicie. Oddajcie się Jej bez granic.”
Zachariasz Nycz OFMCap
Na szlaku
9
Kościół
Podróże afrykańskie 12
Prace
budowlane
Dla każdego człowieka
tworzenie czegoś w
życiu jest fascyujące,
zazwyczaj
„kręci
to” mężczyzn. Nie bez powodu ukuło się
powiedzenie, że mężczyzna dla swojego
spełnienia powinien zrealizować w swoim
życiu trzy cele: posadzić
drzewo, wybudować
dom i spłodzić syna.
Każdy mężczyzna
w Afryce próbuje
te
trzy
zadania
spełnić. Jeśli jest
odpowiedzialnym
młodzieńcem,
to
zaczyna wypełniać
je
od
domu,
następnie drzewa i w
końcu małżeństwa.
Rodzice dziewczyny,
zanim zdecydują się
wydać córkę za mąż,
w pierwszej kolejności
zwracają uwagę na pracowitość i zaradność
przyszłego zięcia. A gdzie te cechy można
lepiej zauważyć, jak nie przy budowie domu?
W sumie każdy może własnymi rękami
zbudować prosty dom afrykański. Materiały są
dostępne w naturze: na polach i w buszu. Prace
rozpoczyna się od zrobienia cegieł i wysuszenia
ich w promieniach słonecznych. Fundamenty i
ściany są z cegieł łączonych błotem. W buszu
można znaleźć żerdzie na dach, które wiąże się
łykiem. Do poszycia dachu używa się długich
traw przypominających naszą słomę. Jedynie
do zbicia ramy drzwi i przymocowania do niej
10 Numer 90
blachy z beczki po paliwie potrzeba trochę
gwoździ. Takie domy są nietrwałe i często
trzeba poprawiać na nich dachy, aby deszcze nie
rozmyły ścian. Domy o wyższym standardzie,
budowane z cegły palonej, spojone cementem
i przykryte blachą, należą do rzadkości. Po
prostu przeciętnego Afrykańczyka nie stać na
taki luksusowy dom. Podobnie jest w życiu
wspólnoty wioskowej lub kościelnej. Nie są
one w stanie wybudować okazałej szkoły, czy
dużej solidnej kaplicy własnymi środkami.
Takie budowy wymagają dużych nakładów
finansowych i zaangażowania wszystkich
zainteresowanych.
Misjonarze
Kościoła
katolickiego często angażują się
w projekty nowych szkół,
przedszkoli,
ośrodków
zdrowia,
centrów
kulturalnych,
kaplic,
studni
głębinowych,
itd. Bez ich pomocy w
wielu miejscowościach
tego typu ośrodki nie
miałyby żadnych szans
zaistnienia.
Każda
budowa to oddzielna
historia, bo związana
z inną wioską, innymi
ludźmi i odmiennymi
problemami.
Przed
rozpoczęciem
budowy
należy odbyć kilka spotkań
organizacyjnych i ustalić konkretnie, kto i za co
będzie odpowiedzialny. Pierwsza kwestia to teren
pod budowę. Zwyczajowo dostaje się go „na gębę”
od „szefa ziemi” danego plemienia, za zgodą
starszyzny wioskowej, bez żadnych papierów.
Dobrze jest jednak zabezpieczyć się od strony
prawnej i wezwać urzędnika z województwa
odpowiedzialnego
za
zagospodarowanie
przestrzenne dla wykonania pomiarów i mapki.
Papier z pieczątkami szczególnie ważny jest w
momentach konfliktowych, gdy po latach komuś
przypomni się, że na przykład po dziadku ma
prawo do tego terenu. Taki przypadek mieliśmy
Kościół
z terenem nowicjackim w Ndim. W końcu po
latach procesu, sądownie, uznany został za
własność kapucynów. Podział obowiązków
przy budowie jest w miarę jasny. Ludzie z
wioski jako wkład własny
mają zorganizować ludzi
do pracy i zapewnić im
wyżywienie. Po stronie
misjonarza koszty są
o wiele większe. Musi
zapewnić
transport,
materiały budowlane,
które
trzeba
kupić
w
sklepach,
takie
jak: cement, żelazo
zbrojeniowe, drewno na
dach, blachę itp. Ludzie
zapalają się bardzo
szybko do projektu,
lecz wielokrotnie są mało
wytrwali. Trzeba ich przez
cały czas dopingować i motywować, co zabiera
sporo czasu i sił. Pierwszym sprawdzianem
ich
autentycznego
zaangażowania
jest
pierwszy etap budowy, czyli fundamenty. Do
nich należy uporządkowanie
terenu, zebranie kamieni
i wyciągnięcie piasku z
rzeki. W tym samym
czasie dostają prasę
do wyrobu cegły.
Już na tym etapie
można napotkać wiele
trudności. Ociąganie
się przy wyrobie
cegły jest typowe
i
tłumaczone
na
różne sposoby. Brak
ekipy
produkującej
cegły
może
być
spowodowany
dniem
targowym, śmiercią kogoś
z wioski, pracami polowymi,
brakiem jedzenia dla pracowników, czy też
brakiem oleju do smarowania prasy. To wszystko
powoduje, że termin wyprodukowania cegły się
przesuwa i grozi tym, że nie zdążą jej wypalić
przed porą deszczową. Ponadto do wypalenia
cegły w piecu potrzebny jest węgiel drzewny.
Zebranie go na czas nastręcza nie lada trudności.
Wystarczy czasem niespodziewany, obfity
deszcz, by zniweczyć trud wielodniowej pracy,
co może spowodować totalne zniechęcenie.
Dlatego trzeba zrobić wszystko, by zdążyć
wypalić cegłę przed pierwszymi deszczami.
Przygotowanie projektu i jego realizacja jest
na głowie misjonarza.
Nie są to jakieś
skomplikowane
budowle,
ale
trzeba
wykazać
się
znajomością
budownictwa,
choćby
w
podstawowym
zakresie.
Trzeba
umieć wymierzyć
teren
pod
fundamenty
i
odpowiednio
go
wypoziomować.
Pierwszą
moją
budową, zaledwie po
roku pobytu w Afryce, była kaplica w Nzoro.
Porwałem się na ogromną kaplicę o wymiarach
16 x 9 metrów dla zaledwie trzydziestu
katolików. Tak mało liczna wspólnota nie
gwarantowała nawet, że
przetrwa. Większość
z nich pochodziła z
Ewangelicznego
Kościoła Braci,
który
posiada
swoje
centrum
właśnie w tej
wiosce na teren
północno
–
zachodni
tego
kraju.
Istniały
więc uzasadnione
obawy, że powoli
jeden po drugim
do niego powrócą.
Duża kaplica, pusta
i zamknięta - już sobie
wyobrażam, - jaka byłaby to okazja do kpin z
Kościoła katolickiego. Na szczęście Opatrzność
Boża czuwała nad nami i błogosławiła w pracach.
Zaangażowanie tej małej wspólnoty było bardzo
duże.
Protestanci natomiast
podejrzliwie
obserwowali i zastanawiali się, czy wystarczy im
sił i motywacji do ukończenia dzieła. Gwarancją
powodzenia przedsięwzięcia były pieniądze,
które przywiozłem ze sobą z Polski. Ich
Na szlaku
11
darczyńcami były siostry klawerianki. Trzeba
w tym miejscu nadmienić, że powołaniem tego
zgromadzenia jest wspieranie
misji
katolickich
z
zewnątrz.
Do
budowy
kaplicy
zaangażowałem
dwóch
młodych
murarzy
z
Ngaoundaye,
którzy sprawdzili
się już wcześniej
przy
innych
budowach.
Nie
uniknęli i
oni
pewnych błędów
konstrukcyjnych.
Najpoważniejszy
zdarzył się podczas
krycia dachu blachą.
Arkusze falistej blachy były wyliczone co do
jednego, ze względu na ich wysoką cenę. Może
dla nas pięciometrowy arkusz blachy za 40 euro
to nie jest jeszcze duży wydatek, jednak dla
nich to równowartość
miesięcznej pensji
kucharza
czy
pielęgniarza. Zatem
na pokrycie tego
dachu
potrzeba
było 44 miesięczne
pensje.
Dodać
trzeba ponadto, że
w tej wiosce żaden
katolik nie miał
pracy zarobkowej.
Utrzymywali
się
wtedy, podobnie jak
i dzisiaj, wyłącznie
z
rolnictwa.
Kiedy położyliśmy
krokwie, wyjaśniłem
im, aby z przodu wypuścili blachę na pięćdziesiąt
centymetrów. Z tyłu powinno być podobnie,
ale zastrzegłem, że może też być trochę mniej.
Nie mogłem uczestniczyć w tych pracach, gdyż
musiałem wracać do domu. Na trzeci dzień
otrzymałem wiadomość pisemną od murarzy, że
zabrakło jednej blachy. Nie mogłem zrozumieć,
jak mogło się to stać. Zaraz wsiadłem w
samochód i poprułem 22 kilometry na plac
budowy. Faktycznie po jednej stronie brakowało
12 Numer 90
jednej blachy, a na ziemi leżała połówka przecięta
wzdłuż. Tak byłem wtedy wzburzony, że nie
mogłem zrozumieć ich wyjaśnień. Usiadłem
z wrażenia. Dopiero po
chwili dotarło do mnie,
że przecięli tę blachę,
aby
dosztukować
brakujące piętnaście
centymetrów
wypustu. Po prostu
nie
zrozumieli
moich
dyspozycji.
Wyliczenia
na
papierze
trochę
się
rozminęły
z
rzeczywistością i na
długości siedemnastu
metrów
dachu
zabrakło
kilkunastu
centymetrów. Postawiłem
sprawę w ten sposób: mają do
wyboru, albo iść piechotą 40 kilometrów na
targ do Kamerunu i za własne pieniądze dokupić
tę nieszczęsną blachę i przynieść ją na plecach,
albo odkręcić tę połówkę
i na jedną zakładkę
falistą założyć obie
połówki na drugą
stronę. Nie trzeba
się
specjalnie
domyślać,
że
wybrali
ten
drugi
wariant.
Niejednokrotnie
później,
kiedy
odwiedzałem
tę
wioskę
i
spoglądałem
na
dach
kaplicy,
przypominało mi się
to zdarzenie. I jedno
powiedzenie cisnęło
się na usta: „Wszystko
dobre, co dobrze się kończy”. Na koniec
pocieszę tych, którzy są zaciekawieni życiem w
Afryce. Opowieści o perypetiach budowlanych
jeszczesię nie kończą.
C.d.n.
Jerzy Steliga OFMCap
Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a
ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» - a nie dacie im
tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli
nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. (Jk 2, 15-17)
Dynamizm wiary w życiu praktycznym
Krąg Biblijny spotyka się w każdą środę o
godzinie 19. Rozważamy kolejny fragment
Pisma Świętego, dzielimy się Słowem, modlimy.
Od wakacji do naszego cotygodniowego
programu
dołączył
nowy
element
–
postanowiliśmy włączyć się w tegoroczną
edycję SZLACHETNEJ PACZKI.
Inicjatywa SZLACHETNEJ PACZKI ma już 13
lat i polega na mądrej pomocy
osobom, które znalazły się w
biedzie i potrzebują impulsu,
żeby się z niej wydobyć.
Według
pomysłodawcy
SZLACHETNEJ
PACZKI,
księdza Jacka Stryczka „każdy
powinien sam radzić sobie w
życiu. Bywają trudne sytuacje
życiowe, wtedy pomoc może
stać się inspiracją do zmiany.
Dlatego w Paczce jednym
rodzinom pomagamy, a innym
- nie. Nie pomagamy, gdy
ktoś żyje z tego, że wygląda
na biednego. Paczka byłaby
kolejnym łupem. Pomagamy
ludziom,
których
bieda
wykluczyła z życia społecznego
i potrzebują impulsu do zmiany.
Świat wokół nich się nie zmieni.
Nie będzie im łatwiej. Ale
mogą znaleźć nowe pomysły,
odbudować siły wewnętrzne,
poznać ludzi.”
Dodatkowo za wybraniem
akurat tej formy pomocy
przemówił fakt, że żadna
rodzina nie może zgłosić
się sama w celu otrzymania
pomocy. Nad wyszukiwaniem
rodzin pracuje cały sztab
wolontariuszy, którzy szukają
rodzin w potrzebie, następnie
spotykają się z nimi, diagnozują
ich sytuację, poznają konkretne
Na szlaku
13
potrzeby i podejmują decyzję o włączeniu do
projektu lub też nie.
Darczyńcy logują się na stronie SZLACHETNEJ
PACZKI, wybierają rodzinę i przygotowują
dla niej konkretną pomoc. Bez pośredników i
ukrytych kosztów paczki z darami są dostarczane
bezpośrednio do rodzin.
Rodziny w potrzebie oprócz konkretnej pomocy
otrzymują nadzieję na lepsze jutro i impuls do
zmiany.
Nasze działania szły w dwóch kierunkach:
pomoc materialnej oraz modlitwy i wsparcia
duchowego. Mimo, że nie znaliśmy rodziny,
której będziemy pomagać, co tydzień
włączaliśmy ją w nasze modlitwy. Jednocześnie
co tydzień wrzucaliśmy pieniądze do puszki,
których z czasem gromadziło się coraz więcej.
Nadszedł listopad i na stronie PACZKI pojawiła
się baza rodzin, które potrzebują pomocy.
Wybraliśmy rodzinę z piątką dzieci- dziewczynki
w wieku 8 i 5 lat oraz chłopcy: bliźniaki 3 latka
i najmłodszy 12 miesięcy. Cały obowiązek
wychowania dzieci spoczywa na matce, ojciec
pracuje dorywczo, a dodatkowo od 3 lat zmaga
się z problemem alkoholowym. Rodzina
mieszka w 2-pokojowym drewnianym domu
bez łazienki, a jako najważniejsze potrzeby
wymieniła żywność, ubrania dla dzieci oraz
pościel.
Teraz rozpoczęła się praca logistyczna. Po
wybraniu rodziny dostaliśmy długą listę
potrzebnych rzeczy. Były na niej: żywność,
środki czystości, ubrania i obuwie dla dzieci,
pomoce szkolne, pościel i brakujące sprzęty
domowe oraz … marzenia. Dzieci prosiły
o zabawki, Mama – o spełnienie marzeń jej
dzieci. Dopiero naciskana przez wolontariuszkę
wymieniła dla siebie cienie do powiek.
Każdy z Kręgowiczów podjął się zakupienia
konkretnych rzeczy, w zależności od
możliwości i preferencji. Nasza akcja zaczęła
14 Numer 90
zataczać coraz szersze kręgi, włączali się
znajomi, sąsiedzi, rodzina. Włączyła się
SCHOLA MŁODZIEŻOWA i MŁODZIEŻ
FRANCISZKAŃSKA. Każdy starał się pomóc.
Finał PACZKI to weekend 6 – 8 grudnia. Już
od środy zaczęliśmy gromadzić zebrane rzeczy,
zliczać zebrane do puszki pieniądze, sprawdzać,
czego jeszcze nam brakuje. W piątek zrobiliśmy
ostatnie zakupy i zaczęło się pakowanie.
Zapełniliśmy 16 pudeł kartonowych, średnich,
dużych i bardzo dużych, by nadać paczkom
świąteczny charakter, każde owinęliśmy
kolorowym papierem.
Z wolontariuszką opiekującą się naszą rodziną
umówiliśmy się na sobotę. Bardzo miłym
akcentem był fakt, że rodzina wyraziła chęć
spotkania się z darczyńcami i mogliśmy poznać
ludzi, z którymi jesteśmy emocjonalnie i duchowo
związani od kilku miesięcy. Spotkanie było pełne
wzruszeń, po pierwszym onieśmieleniu dzieci
reagowały bardzo żywiołowo na otrzymane
prezenty, Mama patrzyła z niedowierzaniem
na wnoszone kolejne paczki. Słuchaliśmy jej
opowiadań o codziennym życiu i rosło w nas
przekonanie, że nasza pomoc była tej rodzinie
bardzo potrzebna, a nasze zaangażowanie miało
sens.
Nie chcielibyśmy, aby na tym się skończyło.
Chcemy dalej wspierać „naszą” rodzinę
modlitwą. Mamy też w planach kolejne
odwiedziny, już na spokojnie, bez takich
wielkich emocji. Życzymy rodzicom, by nie
musieli potrzebować wsparcia materialnego
w wychowywaniu dzieci, by mieli możliwość
samodzielnego zaspokojenia wszystkich potrzeb
swojej rodziny. Wiemy jednak, jak jest to trudne
i chcemy w miarę naszych możliwości pomagać
dalej.
Dagmara Lipińska
WSPÓLNOTA ODNOWY W DUCHU ŚWIĘTYM
BARANEK ZWYCIĘŻYŁ
Rocznicowy Wieczór
Uwielbienia
Dnia 5.12.2013 obchodziliśmy pierwszą rocznicę
Wieczorów Uwielbienia zainaugurowanych
i kontynuowanych w pierwsze czwartki
miesiąca z inicjatywy Scholi Młodzieżowej
przy współpracy z Odnową w Duchu Św. Niby
zawsze tak samo, ale wciąż trochę inaczej…
Pan Bóg jest twórczy i wciąż nas zaskakuje
swoją pomysłowością w szukaniu sposobów
docierania do nas. Mowa znaków i symboli,
jaką daje liturgia Kościoła jakby nas usypiała. A
tutaj? Wybicie z odrętwienia, coś się zadziało…
Wygaszone światła, w półmroku poświata świec
ustawionych pośród scholii przy nutach, a z tyłu
po prawej łuna światła bijąca od obrazu Maryi
– jakby symbolu, gdzie szukać pomocy po
zagubieniu w ciemnościach.
Ołtarz w oczekiwaniu na Eucharystyczną
Obecność… - punktowe światło.. monstrancja
wystawiona… ??? Pusta!!!
Bolesne zadziwienie rodzi pytanie: czy to ja nie
widzę Pana? Oślepłam duchowo? Nie jestem
godna popatrzenia Mu w twarz? Skojarzenie z
Wielkim Czwartkiem, gdy Gospodarz Domu
Bożego zostaje przeniesiony do ciemnicy, a
ołtarz jest ogołacany z wystroju, tabernakulum
otwarte, zionące pustką. I pusty grób Jezusa (gdy
zmartwychwstał) – zatrzymanie w tym miejscu
zabiera wszelką nadzieję. Próżna byłaby nasza
wiara, gdyby nie było zmartwychwstania. W
końcu refleksja nad pustką mego wnętrza, gdy
zaniedbuję codzienną Eucharystię, nie karmię
się Nim w codzienności, nie czytam Słowa
Bożego na każdy dzień, a zaspokajam się
substytutami: telewizją, internetem, pustymi
rozmowami, plotkarskimi gazetami. Łzy płyną
niepowstrzymanie – bolesna tęsknota… W sercu
śpiewa mi pieśń z koncertu „Jednego Serca
Jednego Ducha”:
„Tęsknię za Tobą Panie, chcę wytańczyć miłość,
ptaków śpiew
Tyś największe me pragnienie, z Tobą mogę po
bezkresach biec.
Kiedy mówisz do mnie, Panie, w Twoje oczy,
kiedy patrzę się
Moje życie tańczy taniec, takie proste i radosne
jest.”
I nagle schola śpiewa: „Idzie mój Pan. On teraz
biegnie by spotkać mnie.” Kapłan obsadza w
monstrancji Hostię.
I w końcu jest. Przyszedł. Z ukrycia, z oddali.
Dał się zobaczyć. Słońce zajaśniało, spokój
wrócił. Niby tak mało, a równocześnie tak wiele.
Radość uwielbienia, śpiewy, gesty, taniec.
„Wierzę, że jest tu teraz.
On tu teraz jest.
Stoi pośród nas
Ma moc nas teraz uzdrawiać.
Uzdrowienia moc.
Ma przebaczenia dar.”
Akcent końcowy: ofiarna posługa kapłana
błogosławiącego Najświętszym Sakramentem
każdego z setek osób podchodzących rzędem jak
do komunii – możliwość dotknięcia „rąbka szaty”
(czy wierzę, że ten dotyk może mnie uzdrowić?
Jak mówi Pismo: „według twojej wiary niech ci
się stanie”). Oby błogosławieństwo pociągnęło
nas w tym Adwencie do szukania sposobów na
zapełnienie bolesnej pustki. Zachęta do złożenia
sobie życzeń wokół siedzącym: „do spotkania
w Niebie”. Oby!
Elżbieta Romanów
Na szlaku
15
Forum "Teściowieprzekleństwo czy
błogosławieństwo ?"
23. 11. 2013 w Sali JP II przy klasztorze
Braci Kapucynów odbyło się forum o teściach
prowadzone przez ks. Romana Chylińskiego
- michalitę. Rozpoczęliśmy o 8:30 adoracją w
kościele. Powierzaliśmy Bogu intencje trudnych
relacji w naszych rodzinach. Na finał nastąpiło
indywidualne błogosławieństwo Najświętszym
Sakramentem. Mocny akcent na wejście!
Początek prelekcji potwierdził naszą potrzebę
formacji rodzin, zwłaszczarelacji między
małżonkami a teściami (czego dowodem była duża
frekwencja). Jak w każdym życiowym powołaniu
potrzebny jest rozwój i jego odpowiednie
ukierunkowanie. Pogłębiona dyskusja ma nas
podprowadzić pod pragnienie zmiany, a nie
spłycanie problemu w trywialnych żartach czy
tzw. „zamiataniu pod dywan”.
Początkowe
przykłady
zostały
zaczerpnięte z Biblii: w ST znajdujemy
pozytywne wsparcie teściowej dla synowej na
przykładzie Noemi i Rut (Ks Rt); lub podstępne
wykorzystanie zięcia Jakuba przez teścia Labana
(ks Rdz 29); oraz pozytywny przykład relacji
teścia Jetry do Mojżesza, który dzieląc się swoim
życiowym doświadczeniem, uczy zięcia zasady
ograniczonego zaufania i otwierania się stopniowo
do wiarygodności w zaufaniu (Ks Wyj 18).
W NT również znajdujemy przykład relacji
teściowa – zięć. Teściowa Piotra zatroskana o
chleb codzienny dla rodziny, zmartwiona że
jedyny żywiciel poszedł za „samozwańczym
przywódcą”, zostaje uzdrowiona, co skutkuje
powołaniem do służby i nadaje nowy sens jej
życiu (Mk 1, 29).
W przejściu do realiów pomogło nam
obejrzenie półgodzinnego fragmentu filmu „Plac
Zbawiciela” (z zachętą do obejrzenia w całości).
Współczesny film o młodym małżeństwie
oszukanym przez dewelopera budowlanego, które
z długami kredytowymi wraca do mieszkania
matki męża. Ciasnota, trudna codzienność,
niszczące słowa i gesty, dominująca relacja
matka-syn. Po projekcji nastąpiła chwila refleksji
i podzielenie się swoimi odczuciami.
Następnie ks. Roman przeszedł do właściwej
prelekcji. Wskazał na potrzebę uświadomienia
sobie, że stawanie się teściami - rodzicami jest
16 Numer 90
procesem i powoli do tego nowego powołania
trzeba dorastać przez: okazanie cierpliwośći wobec
młodych, ale i sobie samym, oraz wypracowanie
nowej relacji z zięciem lub synową. Dlatego nie
powinno dla teściów być najważniejsze to, jak
oni odbierają nowego członka rodziny, ale jak
dla ich syna lub córki jest ważna ta osoba, z którą
złączy się na całe życie. Teściem-rodzicem stajesz
się wówczas, kiedy w czasie ślubu otwierasz się
na nowego członka rodziny, a nie myślisz o tym,
że tracisz synusia lub córuchnę!
Teściami zostajemy automatycznie przez fakt
ślubu, ale „przeradzamy się” w rodziców
świadomie i dobrowolnie, podejmując trud
przestawienia się na nową misję w życiu.
Całość została przekazana w schemacie
dziesięciu zasad jak być dobrymi teściami wg
klucza wypowiedzianego przez młodych: „Kiedy
teściowie nas rozbijają ? ” :
1. Kiedy mówią, że jest jeden słuszny punkt
widzenia: ICH! Więc wszystko, co jest z tym
niezgodne w naszym postępowaniu, jest złe. W
takim nastawieniu teściowie nie idą z wizytą,
ale z wizytacją do młodych.
Prawidłową reakcją jest forma wypowiedzi:
„według mnie”, „moim zdaniem”, bez formy
oceniającej i narzucającej.
2. Kiedy młodzi rozwiązują swój problem wg
własnego sposobu, a teściowie znając wiele
różnych sposobów, usiłują je narzucić i
wymusić.
Prawidłowo należy pozwolić młodym
rozwiązywać ich problemy wg własnej
koncepcji. Krytykanctwo należy zastąpić
zdrowym krytycyzmem.
3. Kiedy teściowie nie podejmują trudu dotarcia
do istoty problemu, a opierają się zawsze na
własnym zdaniu (AUTORYTATYWNIE!).
Należy dostrzec, że małżeństwo młodych jest
zupełnie inne od naszego. W razie potrzeby
zwrócenia uwagi „młodym małżonkom” należy
wyjść od formy własnego świadectwa oraz
wejść w relację jako przyjaciel podejmujący
wspólnie trud rozeznania sedna problemu.
Autorytatywnie jesteśmy jedynie zobligowani
jako rodzice do wypowiadania się w kwestiach
moralnych i w sprawach wiary. Ale i to
teściowie powinni czynić w formie zachęty.
4. Kiedy teściowie traktują każdą swoją
propozycję (np. spędzania wolnego czasu,
rozwiązania konfliktu) jako absolutny pewnik!
Rozwiązaniem jest propozycja jako zachęta,
ale nie konieczność. MOŻECIE, a nie
MUSICIE.
5. Kiedy teściowie nie stosują polityki: „małych
kroków” i prawa do systematycznego
rozwoju. Żądają, aby wszystko funkcjonowało
najlepiej: „bo my byśmy chcieli, aby u was
było dobrze”. Przy takiej postawie młodym
„robi się duszno…”
Podpowiedzią
jest
odrzucenie
formy
życzeniowej „bo my byśmy chcieli” – bo jest
wyjęta z realizmu życia.
Rozwiązaniem
jest
zrozumienie i trzeźwe
patrzenie na wzrastanie
małżeństwa młodych.
6. Kiedy
teściowie
narzucają:
„musisz
zrobić tak lub tak”.
Trzeciej
możliwości
nie ma. A potem
przekornie, na co by
się nie zdecydować,
jest źle !
Rozwiązaniem
jest:
nie narzucać, pozwolić wybrać, stworzyć
klimat otwartości do rozmowy (może przyjdą
zapytać?). Życie to nie matematyka. Jest
więcej rozwiązań niż dwa. Twoja podpowiedź
nie zawsze musi być najlepsza.
7. Kiedy teściowie nie okazując szacunku
synowej (zięciowi) jasno komunikują im brak
akceptacji w swojej rodzinie. Przejawia się
to telefonami „na stronie” lub w załatwianiu
spraw ze swoim synem lub córką poza plecami
współmałżonka.
Rozwiązaniem jest wspólna rozmowa wg
zasady „nic o nas bez nas”.
8. Kiedy teściowie mówią „nasza rodzina jest
prawdziwa, a jego,( jej) fałszywa”. To prosta
droga do niezgody między teściami ,a w
konsekwencji miedzy młodymi. Porównywanie
rodzin jest wyrazem naszego chorego myślenia
i trwania w kompleksach .Jednak ważne
jest, aby zwrócić swoim dzieciom uwagę na
fakt, że nie jest obojętne, w jaką wejdziesz
rodzinę: czy jest to rodzina skłócona, czy
relacje miedzy teściową a teściem są ciepłe i
życzliwe itp. Własne narzeczeństwo ma być
czasem poznawania rodzin, w imię prawdy:
”mamy wspólne dzieci i wnuki”. Reasumując:
teściowie nie muszą się lubić, ale muszą żyć
w zgodzie dla dobra młodych (nie zawsze się
da … póki można – dążyć).
9. Kiedy teściowie budują relacje z własny
dzieckiem, odsuwając współmałżonka lub
uzależniają relacje od tego, kto z nimi częściej
się zgadza.
Unikanie relacji nie buduje! Wspierać!
Wskazywać, gdzie szukać pomocy! Zachęcać
do wyjazdów weekendowych dla małżeństw.
Nie powtarzać zasłyszanych opinii, zwłaszcza
negatywnych- „budować mosty”.
10.
K i e d y
teściowie grają Vabanque: porażka lub
zwycięstwo.
Albo
będziesz myśleć tak
jak chcę, albo nie
zaakceptuję cię w
rodzinie.
Rozwiązanie:
nie
potrzebujemy walki!
Błędem jest: „Nie. To
nie tak!”. Mówmy:
„ale ja mam inne
zdanie”.
Rozmowę
prowadzić bez oceniania, ale dzieląc się
refleksją.
Po wysłuchaniu prelekcji był czas pytań i
odpowiedzi.
Zaproponowano
niezawodne
lekarstwo na rozwiązywanie problemów w
rodzinie:
1. Przemodlenie: koronka, bolesna część
różańca, litania do Krwi Chrystusa, wspólne
czytanie Biblii jako egzorcyzm.
2. Prośba do Ducha Świętego „o światło” dla
przeprowadzenia trudnej rozmowy.
3. Przebaczenie w sercu, po którym ustępują złe
emocje .
4. I dopiero tak przygotowanym podejmować
trudne rozmowy.
Przykładem jest św. Monika, która wymodliła nie
tylko nawrócenie, ale i świętość syna i męża.
Dziękujemy br. Robertowi, pomysłodawcy
tego forum oraz wspólnocie Odnowy w Duchu
Świętym za umożliwienie nam przeżycia tego
spotkania. Zainteresowanych zapraszamy na
kolejne wydarzenia. Szczegóły na plakatach.
Elżbieta Romanów
Na szlaku
17
Pozwoliłem się odnaleźć.
Świadectwo
Pragnę z całego serca podziękować Jezusowi,
który cierpliwie znosił moje grzeszne życie i
krzywdzące słowa, kierowane pod Jego adresem.
Kilka lat temu „obraziłam” się na Boga i
stwierdziłam, że On wcale mnie nie kocha.
Twierdziłam wręcz, że Bóg jest zły i że o mnie
nie dba.
Z pewnością takie spojrzenie w dużej mierze było
spowodowane moimi trudnymi doświadczeniami
które skutecznie skrzywiły mi obraz Boga jako
Tego, który chce, abym tylko cierpiała. Dzisiaj
wiem, że były to podszepty szatana, a ja dałam
się zwieść.
Szatan chciał zniszczyć moje życie i działał
na mnie przez ludzi. Wkradł się do mojego
małżeństwa, które było prawdziwym piekłem.
Przemawiał do mnie przez mojego męża, który
mnie nienawidził. Mówił, że moja matka jest
chora na raka i umiera, a mnie spotykają same
nieszczęścia, ponieważ Bóg każe złych ludzi, a
on (mój mąż) jest dobry i dlatego jego rodzina
jest zdrowa.
Kiedy moje małżeństwo rozleciało się,
przechodziłam przez piekło spraw sądowych
oraz szaleńczego, destruktywnego zachowania
mojego męża i teścia.
W tych chwilach słabości skorzystałam z paru
wizyt u wróżek - zupełnie nie zdając sobie sprawy
z zagrożenia, jakie to ze sobą niosło.
Gdy zmarli moi rodzice, chciałam budować moje
życie od nowa, wybaczyć i pogodzić się z moim
18 Numer 90
już byłym mężem. Jednak on nie chciał żyć ze
mną i z naszym dzieckiem, ponieważ miał już
inne plany na swoje życie.
Zostałam sama z dzieckiem i bez pomocy znikąd.
Gdy byłam chora, nie było nikogo, kto zrobiłby
mi chociaż herbatę. Skazana sama na siebie
popadałam w rozpacz. Wtedy pojawił się w moim
życiu mężczyzna, który bardzo szybko zaspokoił
moje potrzeby: opieki, wsparcia, poczucia
bezpieczeństwa. Ten mężczyzna również był po
rozwodzie i miał dziecko.
Jak zawsze na początku było cudownie.
Zabiegał o mnie, zakochał się i oświadczył.
Potem okazało się, że był zniewolony przez
złe duchy, które zaczęły ujawniać się w jego
uzależnieniu od seksu, pieniędzy, nałogów
(alkoholu, papierosów) i kłamstwa.
Ponieważ żyłam z nim w grzechu – otworzyłam
drzwi na działanie tych złych
duchów.
Pod koniec naszego związku
obudził mnie w nocy, ścisnął i
przemówił: „Jak się czujesz taka
wykorzystana,
płacz!
Jeszcze
nigdy nie widziałem, jak płaczesz,
chcę żebyś płakała!”. To było
przerażające, wtedy zrozumiałam,
że sprawa jest poważna, ale
nadal chciałam szukać dla niego
ratunku w sposób racjonalny,
a więc chciałam umówić jego lub
nas do psychologa.
Kiedy wreszcie wyprowadził się
ode mnie, zaczęły się dręczenia.
Dręczyły
mnie
złe
duchy.
Miało to miejsce w dzień, a najbardziej w
nocy. Nie mogłam spać, czułam obecność
zła w moim otoczeniu, czułam paraliż
i nawiedzały mnie myśli samobójcze. Moje życie
było puste, nic mnie nie cieszyło, czułam się
jak osoba martwa, która tylko chodzi i jeszcze
oddycha - a w środku wyjałowiona bez życia.
Wtedy Jezus przysłał do mnie kobietę,
która
powiedziała,
że
ostatnio
odczuwa silną potrzebę modlenia się
za mnie. Ja negatywnie nastawiona do Boga
zlekceważyłam jej słowa (a nawet trochę mnie
rozgniewały). Potem przyniosła mi książkę.
Kiedy zaczęłam ją czytać, poczułam jakby
duchowy głód zaczął silnie mnie ssać, a czytanie
tej książki koiło to uczucie. Ta kobieta zaczęła
pożyczać mi także inne książki i mój duchowy głód
zaczął być zaspokajany. W rezultacie zaczęłam
sama poszukiwać Jezusa, np. w Internecie. Tak
natrafiłam na książkę ojca Józefa Witki „Oto
uzdrowię Ciebie”. Wciągnęłam się tak bardzo,
że czytałam wszystkie dostępne książki ojca i
innych autorów.
Zamówiłam
sobie
nawet
przez Internet Mszę Świętą
o uzdrowienie i uwolnienie z
grzechów pokoleniowych i w ten
sposób znalazłam informację,
o takich Mszach Świętych
odprawianych w Klasztorze
Braci Mniejszych Kapucynów
w Stalowej Woli. Zapragnęłam
osobiście w nich uczestniczyć.
Na jednej z Mszy Świętych
ojciec Teodor powiedział słowa,
które Jezus skierował do mnie.
Pamiętam, że czułam wtedy
cudowny zapach. Myślałam,
że to perfumy, nie wiedziałam
tylko, od kogo pochodzą, miałam
nieodpartą
ochotę
zapytać
kobiety, która stała przede mną,
jakich perfum używa. I wtedy
ojciec Teodor powiedział, że
jest tu osoba, która odczuwa
piękny zapach. Ten zapach
pochodzi od ojca Pio, który
wstawił się za tą osobą i ta osoba
została uwolniona. Ale niestety ta osoba jest
niedowiarkiem i myśli, że ten zapach to perfumy.
Wtedy dotarło do mnie, że chodzi o moją osobę.
Łzy płynęły mi po twarzy i nie mogłam ich
powstrzymać.
Jezus odmienił całe moje życie. Od tej pory
jestem radosnym człowiekiem, który kocha Boga.
I wiem, że Bóg też mnie kocha. Sam przyszedł
do mnie, upomniał się o mnie. Przyszedł do
mnie w mojej słabości, aby wypełnić ją swoją
niepojętą mocą. W ten sposób kolejny raz ze
zła wyprowadził wiele dobra. Poszukiwałam
Go, a On to hojne wynagrodził. I teraz mnie
strzeże jak swojego największego skarbu.
Wszystkie dręczenia odeszły. Jestem wolna.
Wyspowiadałam się z mojego życia, przyjmuję
Jezusa i nie mogę nacieszyć się Jego obecnością
w moim życiu. Ciągle uczy mnie, jak mam
postępować. Ja wiem, że nawrócenie to proces
i Jezus ma wciąż do wykonania dużo pracy nade
mną, ale teraz, kiedy powierzyłam Mu swoje
życie, widzę owoce tej pracy i cierpliwie czekam
na wypełnienie Jego planu w moim życiu.
Na co dzień doświadczam cudownego
prowadzenia przez Boga Ojca. Doświadczam
cudów w różnych sferach mojego życia.
Pragnę tu wspomnieć, że uczestniczyłam także
w konferencjach głoszonych
przez księży egzorcystów,
które wiele wyjaśniły, jeśli
chodzi o działanie złych
mocy w moim życiu.
Powiem Wam, że czułam się
jak zły, brudny i słaby uczeń,
którego nikt nie chce w
swojej klasie, bo wiadomo, że
taki uczeń nie rokuje dobrze,
zaniża średnią i sprawia
kłopoty, ale Jezus mnie
chciał w swojej klasie i ma –
Dziękuję Ci, mój Nauczycielu,
mój Wybawicielu. Chwała
Panu!!!
Dziękuję Ci, ojcze Pio, Ty
byłeś obecny w moim życiu
od wielu lat, najbardziej
pomagałeś mi w chorobie
mojej mamy i w innych
przykrych sytuacjach. Byłeś
ze mną i wypraszałeś mi
łaski.
Dziękuję wszystkim Aniołom
i Świętym, którzy dzielnie walczyli o moją duszę.
Dziękuję Tobie, ojcze Teodorze, za Twoją posługę
i za trud, który podejmujesz w naszym ziemskim
prowadzeniu do Boga – Ojca.
Dziękuję wszystkim, którzy pod wpływem Ducha
Świętego napisali książki, które jako dopełnienie
Słowa Bożego karmią dusze czytelników.
Dziękuję Ci, ojcze Robercie, za piękne słowa:
„Teraz My jesteśmy Twoją Rodziną” i za Twoje
dobre serce.
Dziękuję wszystkim, którzy działają we
wspólnocie modlitewnej Odnowy w Duchu
Świętym „Baranek Zwyciężył” przy parafii pw.
Zwiastowania Pańskiego Braci Mniejszych
Kapucynów w Stalowej Woli - Rozwadowie - za
Waszą postawę, modlitwę i wytrwałość.
Dziękuję Tobie, Agnieszko którą posłał mi sam
Bóg i za przyczyną której zostałam ocalona.
Chwała Panu, za Jego nieograniczoną miłość
i wszystkie dzieła.
Siostra z Odnowy w Duchu Świętym
Na szlaku
19
Dla dzieci
Kochane dzieci!
Witam Was w nowym roku 2014!
Weszliśmy w kolejny rok naszego życia, w nowy czas, który jest prezentem Pana
Boga dla każdego z nas. Chociaż właściwie nic się nie zmieniło- oprócz daty w kalendarzu- to z pewnością chcielibyśmy, żeby wszystko stało się lepsze i piękniejsze, żeby
spełniły się nasze plany i postanowienia. Przede wszystkim to my sami chcemy być
lepsi, bardziej pracowici, życzliwsi, posłuszniejsi rodzicom i dziadkom. Ale to już
zależy od nas, czy będziemy się o to starać i pracować nad sobą. Natomiast na to, co
nas czeka tym roku, nie mamy zbyt dużego wpływu. Może trochę się tego obawiamy.
Jednak kiedy każdy dzień powierzymy Bogu i poprosimy o jego błogosławieństwo,
to możemy być spokojni. Zaufajmy Mu i starajmy się wypełniać Jego wolę w naszym życiu, a odkryjemy
prawdziwe szczęście.
Oczywiście nie możemy zapomnieć o tym, że w naszych sercach mieszka Pan Jezus, którego niedawno
przyjęliśmy jako nowo narodzone Dzieciątko. Pragniemy, aby nasze serca były najlepszymi mieszkaniami
dla Niego. Dlatego zaplanujmy czas na codzienną modlitwę. Zapraszajmy Jezusa do codziennych obowiązków. Niech Jego obecność nas przemienia i umacnia naszą wiarę.
Pamiętajmy też w tym miesiącu o naszych Kochanych Babciach i Dziadkach, którzy troszczą się o nas
i pomagają nam w rozwiązywaniu różnych problemów.
Życzę również udanych, śnieżnych ferii zimowych, abyście pełni energii rozpoczęli drugi semestr nauki.
Kończąc, życzę Wam Bożej opieki na każdy dzień.
O Sadoku i czterdziestu dziewięciu
sandomierskich męczennikach
Była mroźna zima, kiedy Tatarzy - podczas drugiego najazdu - znaleźli się pod Sandomierzem.
Tym razem przyłączyli się do nich książęta ruscy:
Lew i Wasylko.
Zdobycie miasta otoczonego murem warownym
nie było łatwe, toteż Buronda, wódz tatarski, postanowił użyć podstępu. Wysłał Lwa i Wasylkę,
by przekonali strażników, że jeśli się poddadzą,
nikt nie zginie. I przekonali? Niestety. Tak to z powodu dwóch łatwowiernych strażników - Piotra i
Zbigniewa Krempów - zginęło wielu ludzi, wielu
też uprowadzono w jasyr, niewolę straszniejszą
od śmierci.
Co ma z tym wspólnego Sadok? Był wówczas
przełożonym klasztoru dominikanów przy kościele św. Jakuba. Jak się tam znalazł? W czasie,
kiedy św. Jacek - po spotkaniu ze św. Dominikiem
- wrócił do Krakowa i założył tam pierwszy klasztor dominikański, Sadok udał się w tym samym
celu na Węgry. Był Węgrem? Nie, był Polakiem.
Imię Sadok, po hebrajsku: święty, sprawiedliwy,
otrzymał w zakonie. A że był człowiekiem nie
tylko wykształconym, ale i odważnym, zabrał się
tam również za nawracanie Kumanów. Były to
20 Numer 90
dzikie i agresywne plemiona przybyłe znad rzeki
Kumy, która ma swój początek w górach Kaukazu. Tatarzy nazywali Kumanów swoimi braćmi.
Chcieli do nich dotrzeć i się z nimi połączyć, żeby
stworzyć w Europie... państwo tatarskie. Dopiero
by było!
Skąd wziął się zatem Sadok w Sandomierzu? Dokładnie nie wiadomo. Może ma to coś wspólnego
z Kingą, córką króla węgierskiego, i jej mężem,
księciem sandomierskim Bolesławem?
Legenda głosi, że w przeddzień najazdu Tatarów
zakonnik czytający braciom podczas wieczornego
posiłku fragment Martyrologium przypadający na
dzień następny, miał przeczytać: „W Sandomierzu
przeora Sadoka i 49 męczenników". Niesamowite, co? Sadok zajrzał do księgi i - co zobaczył? To
właśnie zdanie wypisane świetlistymi literami. A
w klasztorze było wówczas: czterdziestu dziewięciu zakonników! Co zrobili? Zaczęli szykować
się na śmierć. Całą noc spędzili na modlitwie.
O strasznej rzezi w Sandomierzu Jan Długosz napisał: „Tyle wtedy pod mieczem barbarzyńców
wylało się krwi chrześcijańskiej, że ze wzgórza,
na którym stał zamek, krew ciekła jakby poto-
kiem i woda Wisły krwią się zabarwiła". Opowiadano także,
że kiedy papież ścisnął w ręce ziemię przywiezioną spod Sandomierza, pociekła z niej krew męczenników.
Minęło siedemset lat zanim odkryto, gdzie zostali pochowani.
Dzięki pracom wykopaliskowym odnaleziono we wspólnym
grobie nie tylko ludzkie szkielety, ale groty, strzały, a nawet
klamry od pasów noszonych przez zakonników. A może prace
wykopaliskowe są także twoją pasją? Może podczas takich
właśnie prac w ogrodzie udało ci się odnaleźć fajkę dziadka
albo guzik od kurtki starszego brata? Początki bywają trudne,
ale najważniejsze - nie zrażać się!
Martyrologium - księga w formie rocznego kalendarza zawierająca nazwiska wszystkich męczenników Kościoła katolickiego.
Humor..humor...humor
-Ma pani bilet do Warszawy, a ten pociąg jedzie do Zakopanego.
-Och, nie! Czy maszynista wie, że jedzie w
złym kierunku?
***
- Jasiu, jaki jest twój ulubiony kwiat?
-Róża.
- To napisz to słowo na tablicy.
- To ja wole fiołki, proszę pani.
***
Kartki z rozwiązaniem dostarczcie na furtę do
10.01.2014. Losowanie nagród 12.01.2014 po Mszy
świętej rodzinnej.
Oprac. Maria Michalska
Jasio chwali się:
- Mamo, dzisiaj tylko ja odpowiadałem w szkole!
- Tak? A o co pani pytała?
- Kto rozbił okno na korytarzu.
***
Na lekcji geografii:
- Jasiu, pokaż Ocean Spokojny.
Jaś pokazuje na mapie wszystkie oceany.
- Przecież miałeś pokazać tylko jeden ocean- mówi zniecierpliwiona nauczycielka.
- Wiem, ale na tej mapie wszystkie oceany są spokojne…
1. Inaczej Dobra Nowina
2. Trzecia Osoba Trójcy
Świętej
3. Pierwszy sakrament
święty
4. Strój zakonny
5. Specjalny dar Ducha
Świętego udzielany człowiekowi dla dobra społeczności Kościoła
6. Znak chrześcijanina
7. Okres sprawowania
władzy przez papieża
8. Syn Maryi
9. 12 uczniów Jezusa
10. Osoba prowadząca
działalność misyjną
11. Głowa Kościoła- Ojciec Święty
Zwycięzca
konkursu na hasło
krzyżówki
z listopada została
Kinga Kolano
Na szlaku
21
Spotkanie Rejonowego Kręgu Rodzin 29 XI 2013 r.
Nabożeństwo Słowa 27 XI 2013 r.
Kronika
30 listopada – w kawiarence Przystań
wyświetlono film pt. „Odwazni”. Film
był refleksja na temat małżeństwa i
ojcostwa w XXI wieku.
7 grudnia – w wigilię uroczystości
Niepokalanego
Poczęcia
NMP,
po Mszy św. wieczornej Schola
młodzieżowa wykonała
akatyst,
niezwykłe
nabożeństwo słowno –
muzyczne uwielbiające NMP autorstwa
świętego Romana Pieśniarza, które jest
także przepiękną śpiewaną modlitwą
uwielbienia.
22 Numer 90
14 grudnia – w parafialnej kawiarence
prof. Mieczysław Ryba wygłosił wykład
pt.: „Upadek utopii Multi Kulti”.
15 grudnia – rozpoczęły się rekolekcje
adwentowe. W tym roku głosił je
kapucyn, br. Zdzisław Duma z Piły.
21 gudnia - odbyło się spotkanie z ks.
Marianem Raichelem , egzorcystą. Temat
spotkania: „Od zabawy do opętania. Cała
prawda o okultyzmie”
23 grudnia - na wieczornej Mszy świętej
modlili się członkowie wszystkich
wspólnot parafialnych, a po niej dzielili
się opłatkiem.
Przyjęcie nowych członków Młodzieży Franciszkańskiej Tau 9 XII 2013 r.
Zakończenie III edycji Kursu Alfa 10 XII 2013 r.
Przekaż 1% ze swojego podatku
na rzecz Stowarzyszenia Przyjaciół Klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów
w Stalowej Woli –Rozwadowie „Pokój i Dobro”
Na szlaku
23
Profesor Mieczysław Ryba w Stalowej Woli 14 XII 2013 r.
Harcerki z Leśnego Plemienia 1 XII 2013 r.
Ciasto Misyjne przygotowane przez Oazę 1 XII 2013 r.
Aby przekazać 1% swego podatku należy:
wypełnić rubrykę „Numer KRS” wpisując KRS Stowarzyszenia Przyjaciół Klasztoru Braci Mniejszych
Kapucynów w Stalowej Woli –Rozwadowie „Pokój i Dobro”: 0000229275
W rubryce „cel szczególny 1%” można wpisać: 1. Kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i tradycji.
2. Wsparcia na rzecz nauki, edukacji, oświaty i wychowania,, 3. Rozwoju wspólnot i społeczności lokalnej.
4. 24Krajoznawstwa
Numer 90 oraz wypoczynku dzieci i młodzieży. 5. Upowszechniania kultury fizycznej i sportu.

Podobne dokumenty

SANTO SUBITO 27.04.2014 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w

SANTO SUBITO 27.04.2014 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w miał co jeść i w co się ubrać. Do seminarium przybył w koszuli, wełnianych spodniach i drewniakach na nogach. Towarzysze pracy w kamieniołomach często kryli go, by mógł uczyć się, bo często pracowa...

Bardziej szczegółowo