zapisz jako pdf
Transkrypt
zapisz jako pdf
Aktualności 2012-09-20 Nie taki żłobek straszny Rozwiązanie problemu czy ostateczność? Oddanie małego dziecka do przedszkola nie budzi kontrowersji, ale do żłobka – tak. Rodzice z całego powiatu mają do wyboru tylko dwa żłobki, obydwa znajdują się we Wrześni – a mimo to nie są przepełnione i nikt nie musi walczyć o miejsce, jak to się dzieje w przypadku przedszkoli. Dlaczego? W Klubie Tuptusia na małe dzieci czeka 12 miejsc. W roku szkolnym 2011/2012 żłobek przyjął tylko czterech tuptusiów. Jednym z powodów, dla których rodzice nie oddają dzieci do żłobka, jest cena czesnego. Miesięczny pakiet, obejmujący ośmiogodzinne pobyty w dni robocze, kosztuje 600 złotych. Dziesięć godzin dziennie to 700 złotych. Do tego dochodzą koszty wyżywienia – 5 zł za obiadek, ale oczywiście nie jest to obligatoryjne. Podobne zasady obowiązują w przedszkolach, ale tam cena miesięcznego czesnego jest znacznie niższa i waha się w granicach 200 złotych. Dlatego do Klubu trafiają tylko dzieci, których oboje rodzice pracują zawodowo. Magdalena Gogolik-Czajkowska założyła Klub Tuptusia rok temu, przez wzgląd na swojego syna Franka. – Chciałam, aby syn miał kontakt z innymi dziećmi. To sprzyja rozwojowi – mówi właścicielka prywatnego żłobka. Pani Magdalena skończyła studia pedagogiczne oraz studia podyplomowe z logopedii. Pracowała w Ośrodku Pomocy Społecznej w Gnieźnie, opiekowała się maluchami z rodziny. Teraz chce zawodowo zajmować się dziećmi. Dobra opieka to nie tylko przewijanie pieluch i karmienie. – W Klubie dzieci uczą się utrzymywania higieny i samodzielnego jedzenia. Mają także zajęcia logopedyczne oraz plastyczne, muzyczne i ruchowe. Do dyspozycji malców jest sala do zabaw, sala do spania oraz plac zabaw – wymienia dyrektorka. Akademia Smerfa działa od sierpnia zeszłego roku. Obecnie placówkę odwiedza na stałe szesnaścioro dzieci. To maluchy w wieku od szóstego miesiąca do niespełna trzeciego roku życia. Maria Jędraszak-Owczarzak, dyrektorka żłobka, zatrudnia dwie opiekunki. Przyjmuje także praktykantki, przeważnie trzy lub cztery. Rodzice mogą przywozić dzieci już od szóstej rano. – Mamy dzieci, których rodzice pracują w Poznaniu i okolicach, a mieszkają we Wrześni. Rodzice są gotowi dowozić maluchy nawet kilkanaście kilometrów, na przykład z okolic Miłosławia, Nekli i Czerniejewa. Dlatego dostosowaliśmy godziny funkcjonowania żłobka do potrzeb – mówi właścicielka. – Jestem otwarta na sugestie rodziców, dlatego że Akademia Smerfa ma być placówką przyjazną zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom. Pani Maria ma blisko dziesięcioletnie doświadczenie w pracy z dziećmi w różnych placówkach wychowawczych oraz żłobkach. Po pedagogice opiekuńczo-wychowawczej skończyła studia podyplomowe z zarządzania oświatą, ale twierdzi, że dyplomy to nie wszystko. Nie przekonują jej nawet najlepsze uczelnie, jeśli kandydatka na opiekunkę w ogóle nie ma solidnej praktyki. Dlaczego otworzyła żłobek? – Jeśli ktoś decyduje się na prowadzenie żłobka czy przedszkola, nie powinien liczyć na kokosowy interes. Ja otworzyłam żłobek, bo chcę pomóc społeczności lokalnej. Mam nadzieję, że gmina podejmie uchwałę i zacznie finansować część kosztów pobytu dzieci w placówce. Pieniądze, a właściwie ich brak, to nie jedyny powód braku powodzenia tej formy opieki nad dziećmi. Problem tkwi również w barierze mentalnej. Pokutuje przekonanie, że dzieci w żłobkach nie są otoczone wystarczającą opieką, dlatego matki wolą zrezygnować z pracy zawodowej i poświęcić swój czas na samodzielne wychowanie potomka. – Jestem zwolenniczką przedszkoli, ale żłobków – nie do końca. Dziecko do pierwszego roku życia najlepiej czuje się przy matce. Od ósmego miesiąca życia maluch zaczyna mocno przeżywać rozstanie z opiekunem, dlatego kilkugodzinna rozłąka jest ciężka. Na szczęście są pewne sposoby na złagodzenie stresu związanego z oddaleniem się mamy, na przykład zostawienie dziecku ulubionej zabawki – doradza Karolina Zielińska, psycholog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej we Wrześni, prywatnie mama trójki dzieci. Aby dziecko stopniowo zaadaptowało się do nowej sytuacji, trzeba na początek zostawiać je w żłobku na krótko. Nie należy przeciągać pożegnania, powinno być ono czułe, ale krótkie. Bardzo ważna jest konsekwencja – jeśli już rodzice decydują się na taką formę opieki, to nie mogą poddawać się po pierwszych kryzysach, a są one nieuniknione. Zdenerwowanie matki udziela się dziecku, bo wyczuwa ono nerwowe ruchy i niepokój. – Rodzic ma prawo wiedzieć, co dziecko robiło w czasie pobytu w żłobku, co jadło, jak długo spało, czy bawiło się z innymi dziećmi. Natomiast jeśli zaobserwujemy, że dziecko stało się nerwowe, moczy się w nocy, to mogą to być oznaki tego, że dzieje się coś złego – ostrzega psycholog. Oddanie pociechy do żłobka zawsze wiąże się z ryzykiem „złapania” chorób zakaźnych, ale dzieje się tak zawsze, gdy potomek ma kontakt z wieloma dziećmi, na przykład w szkole czy w przedszkolu. Nie każde dziecko będzie dobrze się czuło w grupie rówieśników. Dotyczy to szczególnie bardzo wrażliwych malców, którym trzeba poświęcić więcej czasu. Jednak istnieje szereg zalet. Przez kontakt ze starszymi dziećmi brzdące nabierają cennych umiejętności. Absolwentom żłobków łatwiej jest zaadaptować się w przedszkolu. Wiele zależy od tego, jakie opiekunki zajmują się pociechami. To ważniejsze niż odpowiednio przygotowane sale. Izabela Maćkowiak musiała wrócić do pracy. Kiedy urlop macierzyński dobiegł końca, powierzyła córkę swojej siostrze. Jednak po roku siostra także zaczęła pracować zawodowo, a mała Alicja trafiła do Klubu Tuptusia. – Pierwszy tydzień to ciężki okres, ale potem było bardzo dobrze. Zauważyłam, że Alicja zrobiła duże postępy jeśli chodzi o mówienie, samodzielne jedzenie i korzystanie z nocnika. Teraz córka chodzi do przedszkola. Pierwszy tydzień był gorszy niż w żłobku, bo nie było indywidualnej opieki, a środowisko w przedszkolu jest większe – porównuje pani Izabela. Mama Alicji spodziewa się drugiego dziecka. Już teraz wie, że nie odda półrocznego maluszka w ręce wynajętej niańki. Woli, żeby dziecko uczęszczało do żłobka. Katarzyna Błochowiak