Co_w_budzie_piszczy_.. - jagiellonczyklasin.edu.pl

Transkrypt

Co_w_budzie_piszczy_.. - jagiellonczyklasin.edu.pl
NR 43/2015
Gazetka
Zespołu Szkół
Ponadgimnazjalnych
im
im. Kazimierza Jagiellończyka
w Łasinie
W numerze:
* Gdy bardzo boli ......................s.2
* „Sztuka” nasza wielka.............s.3
* Siła losu…………………………..s.4
* Wczoraj i dziś………................s.5
* Razem mocniejsi.....................s.6
* Oj, działo się!..........................s.7
* Młodzi tworzą.........................s.7
* Oni mają pasję – moja gitara...s.7
* Mój, twój nasz alfabet – E.......s.8
IInny… czy gorszy??
Witamy
Witamy
Wita
my ponownie!
pon
p
onow
owni
nie!
e!
Nowy rok, nowe wyzwania. Chcemy się rozwijać, tworzyć, zapraszamy
więc wszystkich, którzy chcą tego samegoJ. Nie mamy tematów
tabuJ!
Z niecierpliwością czekamy na wiosnę. I słońce przede wszystkim!
Liczymy, że wraz z ciepłem, uda się Was zaprosić na szkolny rajd
rowerowy!!!
Tymczasem – już za miesiąc kolejne wolneJJJ!
Tamara Mądzielewska
Temat orientacji w dzisiejszych czasach przestaje
być już tabu. Czy to dobrze? Sadzę, że tak. Przecież
każdy z nas jest wyjątkowy na swój sposób i nie
powinniśmy się siebie wstydzić.
Udało mi się przeprowadzić wywiad z osobą, która
nie wstydzi się tego, że jest homoseksualna. Mówi
wprost o sobie: „Jestem 100% gejem”. Podobno
pierwsze przebłyski dotyczące odkrycia swojej
orientacji miał już w wieku 8 lat, ale dopiero w
wieku 13 lat upewnił się, kim jest. Na pytanie
dotyczące tego, czy wstydzi się swojego
homoseksualizmu odpowiada: „Nigdy się tego nie
wstydziłem. Kiedyś musiałem to trzymać w
tajemnicy ze względu na mojego partnera. Teraz
nie muszę już się ukrywać. Moim zdaniem żadna
orientacja nie jest powodem do wstydu, jeżeli nie
robi to nikomu krzywdy. Niektórzy ludzie wiedzą
to od zawsze, a inni uświadamiają sobie to w
różnym wieku lub po prostu nigdy”. Ludzie różnie
reagują na jego „odmienność”. To zależy od
pokolenia, charakteru, poglądów danej osoby na
ten temat… Niektórzy najzwyczajniej w świecie
milczą, drudzy akceptują to, inni są obojętni, ale
zdarzają się też tzw. „homofoby”. Coraz więcej
ludzi zaczyna to tolerować, oswajać się z tym i
rozumieć, że homoseksualizm nie jest chorobą.
Kacper nauczył się już nie zwracać uwagi na to, co
ludzie o nim mówią. Gdyby nie nauczył się tego,
już dawno zniszczyliby go psychicznie. Jeżeli ktoś
chce się przyznać w społeczeństwie do tego, kim
jest, musi wziąć pod uwagę to, że nie zawsze jest
kolorowo. Zdarzają się groźby, a wyzwisk tak
naprawdę nie jest w stanie zliczyć. Pobicia, groźby
nożem, zastraszanie, gonitwy samochodami…
dużo by wymieniać. Przykre, ale prawdziwe.
Podobno najczęściej to pobicia masowe. Ludzie w
grupie stają się bardziej odważni, myślą, że mogą
wszystko. Kiedy są w pojedynkę, rzadko mają taką
odwagę. Trochę takie hieny stadne, inaczej się
tego nazwać nie da. Kacper mówi, że rodzice,
chcąc go chronić, wysyłali go na ciągłe podróże.
Jeździł, zwiedzał, a wszystko po to, aby uniknąć
nieprzyjemności ze strony innych ludzi. A jak
właściwie zareagowali jego rodzice na wieść, że
jest on homoseksualistą? „Powiedziałem im o tym
w wieku 13 lat. Mama na początku myślała, że to
hormony. Sądziła, że to się zmieni, że to
przejściowe, taki głupi wiek. Dopiero po roku
zaczęła się do tego przyzwyczajać, rozumieć, że się
nie zmienię, że taki po prostu jestem i zaczęła to
tolerować. Od tego czasu minęło już kilka lat i
teraz mogę bez wstydu porozmawiać z nią o
sprawach męsko – męskich. A tata? On nie jest
zbytnio tolerancyjny, ale no cóż, taki już jest… W
jego towarzystwie jest to raczej temat tabu,
chociaż powiedział mi kiedyś, że jestem jego
synem i będzie mnie kochał niezależnie od tego,
kim jestem”. Kacper mówi, że niektórzy się od
niego odwrócili, ale sam czuje się ze sobą dobrze.
Obraca się w kręgu znajomych, którzy są tacy jak
on, tym samym go rozumieją. Polska to jeszcze
niestety trochę zacofany kraj.
Dok. na str. 2.
2
Co w budzie piszczy
Inny… czy gorszy? Tamara Mądzielewska dok. ze str.1
W naszych okolicach tolerancja jest jeszcze
mało rozwinięta. Wszyscy się tu znają. W
większych miastach wygląda to nieco inaczej. Tam
ludzie nie interesują się innymi. Spytałam Kacpra
czy jego orientacja go czegoś nauczyła. Powiedział,
że nauczyła go wiele. Na przykład tego, że jeśli
człowiek będzie się starał uświadomić ludziom, że
inna orientacja nie jest chorobą, to oni zaczynają
to rozumieć. Po prostu trzeba o tym mówić, nie
wstydzić się tego, bo właśnie wtedy tolerancja
poszerza się. On czerpie satysfakcję z tego, gdy
uda mu się zmienić poglądy dotyczące tolerancji
choć u jednej osoby. A co chciałby przekazać
osobom, które tego nie akceptują? To, aby chociaż
spróbowały zrozumieć, jak to jest. Aby nie
zakładały z góry, że takie osoby są gorsze od
innych. Człowiek uczy się całe życie. Nie warto bać
się nowego, nieznanego. Człowiek z natury jest
ciekawy, ale też strachliwy. Czasem warto
przełamać bariery i stereotypy. Ludzie odmiennej
orientacji nie są wcale gorsi.
Tak więc, czy nie lepiej jest być osobą
tolerancyjną niż człowiekiem, który zakorzenił w
sobie poglądy, że wszystko to, co inne, jest złe?
Uczucia to cząstka nas, ta najważniejsza
Wyobraź sobie, że zaczynasz tracić bliskich.
Jedna osoba trafia do szpitala, w międzyczasie
umiera ktoś bliski. Nie masz przy sobie nikogo,
zero wsparcia od osób, których teraz potrzebujesz.
Umiera kolejna osoba, a twoi „przyjaciele” nie
odzywają
się,
jesteś
im
obojętny. Jak się
czujesz? Jak ktoś
niepotrzebny,
prawda?
Jesteś
sam. Siedzisz w
czterech ścianach,
a
z
policzka
spływa
pojedyncza
łza.
Upada dźwięcznie,
nie słyszysz nic
oprócz swojego
cichego szlochu. Siedzisz skulony. Z bezsilności
rozkładasz ręce. Rozpadasz się.
Myślisz, że kogoś to obchodzi? Nie, twoje serce
rozpada się na kawałki. Nikt nie widzi twojego
cierpienia, nie myśli o tobie, nie martwi się.
Upadasz ostatecznie. Nie wstajesz już. Nie masz
siły, by żyć. Budzisz się i zasypiasz znowu. Już nie
odróżniasz dnia od nocy w pokoju bez okien. Nie
chcesz się budzić, ale budzisz. Sam nie wiesz po co.
Już od dawna na twojej twarzy nie pojawił się
uśmiech, nie ten szczery. Już od dawna nikt nie
słyszał twojego słodkiego śmiechu, już od dawna
nie wyglądałeś za okno. Nie pamiętasz, jakim
uczuciem są promienie słoneczne na ciele. Ciepłe
uczucia. Już nie czujesz ani ciepła promieni
słonecznych, ani żadnego ciepła w sercu.
Zmieniło się w lód? Nie, ty to wiesz, oni nie. Oni
uważają, że jest ci wszystko obojętne, że nie
poszedłeś na pogrzeb jednej, drugiej osoby z
powodu obojętności.
Oni nie widzą, jak
cierpisz, są głusi na to,
jak serce łka z bólu. Nie
jest z lodu czy z
kamienia, nadal jest
miękkie. Cierpisz coraz
mocniej, a oni? Oni
myślą, że jest w tobie
tylko zło, już nie
obchodzisz ich ani
trochę.
A
ty
potrzebujesz ich ciepła,
ich
współczucia,
zrozumienia. Czekasz, aż ktoś otworzy drzwi
pokoju i wpuści trochę promieni słonecznych,
trochę ciepła do twojego serca, ale czy
kiedykolwiek się doczekasz? Tego nie wiesz.
Możesz zostać pogrążony w bólu, w żałobie, bo
sam nie wyjdziesz, nie masz tyle siły, żeby walczyć
o swoje życie. Nie samotnie. Potrzebujesz
wsparcia.
A czymże będzie życie bez bliskich, tych którzy
zmarli? Ale czy chcieliby, byś tak cierpiał? Któregoś
dnia spełnić się musi twoja wola - odbudowania
życia. Masz jeszcze garstkę nadziei. Nie strać jej i
jej się trzymaj, bo tylko to ci zostało.
Xyz
Co w budzie piszczy
3
ARTYŚCI NASI WIELCY... Mirela Gajda
Mam humor, więc się trochę ponaśmiewam.
Artykuł kieruję do osób zdystansowanych bądź jak ja – negatywnie ustosunkowanych do
wszechobecnego "artyzmu" XXI wieku. Ależ
kocham takie fiołki!
Uwaga, rozgrzewka. Volver "Volvermos". Rok
2010. Wyżyny polskiej poezji. Ślady naszych stóp,
rozwiał wiatr, jak naszych słów, morza cichy szmer.
(...) Nagle ciepła dłoń wiedzie mnie do gwiazd,
oczu Twoich toń, słów
gorący piach...
Słów. Gorący. Piach.
Jest tu jakiś cwaniak,
który mi odpowie... co do
jasnej anielki autor miał
na
myśli?!!!
Nie
zapominajmy jednak, że
wszak poezja ma swoje
prawaJ.
Cofnijmy się jednak o 5 lat. Ktoś, kto nie pamięta
utworu "Dżaga" -- nietuzinkowego zresztą zespołu
Virgin z kontrowersyjną Dodą na czele - powinien
trafić do pokoju bez klamek, w którym puszczają
tylko Gosię Andrzejewicz (do tej Pani wrócimy
również). Mówią mi skała jest. Mówi "kocham",
myśli "precz". Chce wykończyć jego też. Ale to jest
mój świat i jak kocham to na bank - mogę
nienawidzić też. Więc mogę męczyć i Cię zadręczyć,
lecz... Chociaż świat, ludzie źli nie pozwolą nam być
tak ukradnę Cię - wplotę tu jakieś moje słowa, bo
sama nie wiem, jak stawiać znaki interpunkcyjne w
tej kopalni składniowej. Jest też coś, ja to wiem, że
nie boję życia się i dlatego mam to gdzieś. Mówią
mi - olej go! Obudź się i przestań śnić, że wyleczy
kiedyś się. Mówię wam, tak ma być. Nie obudzisz
mnie za nic, bo ja też chcę chora być. Chora na
wrzaski, chora na słowa, chora aż mnie boli głowa.
Jest za mała na ten jazz. Chora na zazdrość, chora
na chwile - to młodości są motyle i dla bogów
jasne jest. Wiem, że mnie męczysz (...)
Daję Wam czas na kontemplacjęJ. Przeczytajcie
na
spokojnie
tekst
jeszcze
raz.
Gdy
przeanalizowałam to po tylu latach, zaczęłam się
głęboko,
podkreślam:
BARDZO
GŁĘBOKO
zastanawiać, czy to ja jestem tak słaba w
interpretowaniu (jak się okazuje: na pozór)
prostych tekstów, czy to Doda trochę pogubiła się
w burzy swoich głębokich (jak kałuża) myśli. W
kwestii popularnych polskich przebojów utkanych
z banałów, kiczu i kompletnie niejasnych metafor
Doda jest moją faworytkąJ.
Zgodnie z obietnicą... Małgorzata Andrzejewicz.
Duma polskiej sceny muzycznej. Przy okazji...
Gosiu! Gratuluję wydania nowej płyty po 5 długich
latach. Poczekamy cierpliwie kolejną dekadę na
następny jakże powalający krążek! Wracając do
tematu przewodniego... Wokalistka, o której teraz
mowa, również aspiruje do bycia twórcą wielkiego
formatu. Och, niewątpliwie: Gdy siedzieliśmy w
pubie sami, tylko ty i ja, już nie byłeś tak nieśmiały.
Nigdy nie zapomnę, jak spojrzałeś w oczy me i
powiedziałeś do mnie słowa te, że: śniadania nie
jem, bo – myślę o Tobie, obiadu nie jem, bo - myślę
o Tobie, kolacji nie jem, bo - myślę o Tobie, a w
nocy nie śpię, bo - chce mi sie jeść!. Jak widzimy
Gosia w debiutanckiej piosence "Nieśmiały
chłopak" wzbiła się na wyżyny swoich
umiejętności i stworzyła coś fenomenalnego,
bijącego na kolana począwszy od warstwy lirycznej
na muzycznej skończywszy. Gosiu, prosimy o
więcej!
A któż by nie znał wybitnego tekściarza, jakim jest
Szymon Wydra? Artysta z rozmachem i ogromną
obfitością myśli - może dość nieudolnie
przekazanąJ - stoi na podium tuż za Dodą i Gosią
Andrzejewicz o tytuł najbardziej inteligentnych
utworów, jakie świat kiedykolwiek widział. Tak
więc ekhm, ekhm... W cytacie: Masa ludzi wokół
mnie dziwnie dziwi mi się, że przy swoim stoję. (...)
Boże mój, jak ja jej to powiem, że ja już dłużej tak
nie mogę, muszę żyć życiem towarzyskim.; Nasze
życie będzie jak poemat, trzeba tylko znaleźć dobry
temat(...)
Życzmy więc Panu Szymonowi owocnych
poszukiwań natchnienia do napisania w końcu
czegoś, co pozbawione byłoby obciachu, błahości,
banału i kiczu.
Obowiązek obowiązkiem jest piosenka musi
posiadać tekst -- śpiewa Nosowska w piosence
"Teksański". Piosenka ma swoje lata. Zauważyć
więc można kontrast między priorytetami
obecnych "artystów" a tych nieco odległych o
choćby dekadę. Artysta XX wieku, czyli artysta
prawdziwszy?
Może. Nie zapominajmy jednak, że wśród XXIwiecznej tandety lśnią jeszcze pewne diamenciki,
które warto odkryć. Reasumując: ludzie piszący...
Piszcie w imię idei wyższych! J
dok. na str.4
4
Co w budzie piszczy
ARTYŚCI NASI WIELCY
dok. ze str. 3
Piszcie dla duszy, nie dla pieniędzy. A jak już dla
pieniędzy pisać, to nie starać się na siłę wykazywać
artyzmu, którego nie posiadacie. Już lepiej brzmi
bez owijania, totalnie skomercjalizowane "Ona
tańczy dla mnie", niż resztkami sił wydobyte
wprost z ćwierćmózgich głębin "W pustej szklance
pomarańcze(...)", bo już chyba pierwsza fraza
mieści w sobie więcej sensu niż udawane,
wymuszane metafory, które po głębszej analizie są
po prostu nagie. Puste. Ubogie. Nic nieznaczące.
A może ja jestem tak ograniczona? Może mam
za mało wrażliwości, by prawidłowo odczytać sens
dzisiejszej sztuki?
Tu pragnę pozdrowić Panią Profesor Szynicką z
dopiskiem: Tylko konserwatyści w pełni to pojmą.
Pani więc zrozumie! J
Dziękuję za uwagę! J
Nie wybiegajmy za daleko w przyszłość
Marcin Zająkała
Całe życie wierzymy, że wszystko jeszcze przed nami. Szukamy czegoś ciekawego, szukamy swojej
drogi rozwoju, planujemy karierę, robimy plany dotyczące dalszego życia.
Jest to zwyczajne i leży w naturze człowieka. Powinniśmy zastanowić się nad swoim losem nie tylko
na dzień dzisiejszy, ale również wybiegając do przodu. Gdy jesteśmy w ostatniej klasie liceum, skłonni
jesteśmy do takiego wybiegania w przyszłość znacznie bardziej. To czas podejmowania ważnych decyzji.
Dalsza nauka, kierunek tej nauki, a może praca? To pytania, które większość z nas zadaje sobie ostatnio
coraz częściej.
Prawdopodobnie część z nas dokona właściwego wyboru, skończy studia, które dadzą dobrą pracę.
Pewnie niektórzy z nas mają gotowy plan na dalsze życie, nie uwzględniający dalszej nauki, ale wcale nie
gorszy od innych.
Być może za 10 lub 20 lat spotkamy się z okazji okrągłej rocznicy ukończenia szkoły. Będziemy z
ciekawością patrzeć na siebie. Może na niektórych dłużej, bo trudno będzie ich poznać. Być może
minione lata odcisną swoje piętno na naszych twarzach. Niektórzy z nas przeżyją ciekawe zdarzenia,
może niektórzy z nas takie zdarzenia będą kreować. Może ktoś osiągnie sukces, który zrobi wrażenia na
reszcie?
Przy okazji zbliżania się do końca liceum możemy się zastanowić, czego możemy sobie życzyć? Sobie i
innym? Jakoś tam przebrnęliśmy przez szkołę, za chwilę zacznie się nowy etap. Nowy, już od początku
dorosły. Czekają na nas nowe, poważne wyzwania. Zaczynamy sami podejmować decyzje, które będą
często wiążące dla naszego przyszłego życia. To wszystko takie niby normalne. Jak co roku. Ani my
pierwsi, ani ostatni. Każdy czas biegnie i zmierza w tym biegu do jakiegoś finału. Mamy czas, choć coraz
mniej, na podjęcie decyzji.
Wydarzenia ostatnich tygodni sprawiły jednak, że zacząłem inaczej odbierać wszelkie plany.
Informacje o katastrofie w elektrowni jądrowej na Ukrainie (na szczęście zagrożenia dla naszego kraju
nie było) sprawiły, że uświadomiłem sobie znikomość nas wszystkich. Przez moment w mediach pojawiły
się informacje, że zbliża się do nas radioaktywna chmura. Że lepiej nie wychodzić z domu. Pomyślałem
sobie wtedy, że w Hiroszimie i Nagasaki też kiedyś byli ludzie, którzy mieli plany, mieli ułożoną drogę,
którą zamierzali iść. Ktoś pewnie umówił się na popołudnie. Ktoś odliczał dni do jakiegoś ważnego
wydarzenia. Może ktoś obudził się i stwierdził, że jednak nie wstaje, może jeszcze pospać i nigdzie się
tego dnia nie wybierze. Być może…
No właśnie. Jak to jest z tymi naszymi planami? Wystarczy czyjaś nieuwaga, czyjeś słuszne czy
niesłuszne pretensje. Jak skonstruowany jest świat, że jedno wydarzenie może przekreślić nie tylko plany
tylu ludzi, ale również samych
planujących? Przeszliśmy tym
razem
obojętnie
obok
zagrożenia, które okazało się
dla nas nieistotne. Czy do
końca? Czy następne też takie
będzie?
Co w budzie piszczy
5
ZREALIZOWANE PLANY CZY ZŁUDNE OBIETNICE?
Jak powszechnie wiadomo 16 listopada 2014
odbyły się wybory samorządowe. Ich końcowy
wynik dla niektórych był sporym zaskoczeniem,
dla innych nie.
Kandydatów na stanowisko burmistrza było
wielu, lecz tylko jeden mógł zwyciężyć. Głosować
mogliście także Wy, pełnoletni uczniowie naszej
szkoły. Nie wiem, czy spełniliście swój obywatelski
obowiązek, ale wolę wierzyć, że tak było. W każdym
razie wybory już za nami. Oczekiwania od nowego
reprezentanta naszej gminy na pewno będą
większe. W tym celu musimy bliżej zapoznać się z
tym, co dotąd zostało zrobione. Dlatego zanim
zaczniemy zastanawiać się nad tym, co będzie
teraz, podsumujmy to, co było. Chcąc przybliżyć
Wam nieco bardziej sytuację naszej gminy,
konieczne było spotkanie z człowiekiem
ustępującym właśnie z fotela burmistrza i
przeprowadzenie z nim rozmowy.
W jaskini lwa
Jest 4 grudnia. Punktualnie stawiamy się na
spotkanie umówione z panem Franciszkiem
Kawskim. Budynek Urzędu Miasta i Gminy Łasin
jest co najmniej przerażający. Dlatego mocno
zaskakuje nas fakt, że jest tu aż tak ciepło i
przytulnie. Wchodzimy po schodach, czując się jak
intruzi. Dookoła panuje niczym niezmącona cisza.
Wcześniej ustaliłyśmy, że to ja będę rozmawiać.
Teraz nie jestem do tego przekonana. Moja
pewność siebie została za drzwiami. Pukam
grzecznie. Odpowiada nam uprzejme: ,,Proszę".
Wchodzimy ciekawe, jak to też może wyglądać
gabinet przedstawiciela naszej gminy. Jest to
obszerny, jasny pokój, w którym dominują ciemne
meble i czerwony dywan. Za biurkiem, wysoko
znajduje się godło. Atmosfera jest dosyć napięta.
Po przywitaniu, burmistrz zaprasza nas do stolika
nieco na lewo. Siadamy. Wyjmuję długopis i
zeszyt. Burmistrz cierpliwie czeka, a ja
zastanawiam się, jak zacząć. Patrzę na koleżankę i
dyskretnie uśmiechamy się do siebie. W końcu
zaczynam.
Na początek chciałabym, aby powiedział Pan coś
więcej o sobie - mówię. Daję mu czas na
rozluźnienie, a sobie przy okazji. Odpowiada: a to,
że ukończył szkołę podstawową w Łasinie, średnią
w Grudziądzu, a to, że udał się na studia do
Bydgoszczy. Potem pracował w przetwórni i w
Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. 16 lat
spędziłem
na
stanowisku
kierowniczym
Okręgowej
Spółdzielni Mleczarskiej. Od
1991 do 2007 r. prowadziłem
działalność gospodarczą. A od
2007 do chwili obecnej jestem
pracownikiem samorządowym - dodaje.
Wreszcie pytam go o coś bezpośrednio
związanego z naszym spotkaniem: Pomówmy o
Pańskiej kadencji na stanowisku burmistrza w
latach 2007-2014. Na początek może o
zrealizowanych planach. I tu zaczyna się długi
szereg osiągnięć: W tym czasie pozyskałem środki
unijne, zrealizowałem inwestycje tj. modernizacja
istniejącego systemu ciepłowniczego w mieście
Łasinie w kwocie 12,5 mln zł, czy przebudowa
szpitala miejskiego w Łasinie wynosząca 4 mln zł .
Mówi, nie kryjąc dumy. Słyszymy jeszcze, że
wyremontowano
świetlice
wiejskie
w
Szczepankach,
Przesławicach
i
Plesewie,
wybudowano 4 km dróg gminnych, tłuczniowych.
Wyremontowano MGOKiS i wiele więcej.
Burmistrz opowiada z ożywieniem o swojej pracy.
Przyjemnie się tego słucha. Koncentruję się przed
zadaniem mu tego ważnego pytania: Czego nie był
Pan w stanie zrealizować? Bo z tego, co mi
wiadomo, planów na tamte lata było więcej mówię wreszcie. Budowy przedszkola przede
wszystkim - przyznaje. Okazuje się, że z dniem 30
marca*zostanie ono zamknięte. Ale przetarg jest
już ogłoszony, więc musimy być spokojni. Niestety
nie udało mi się dokończyć także planów
dotyczących rekultywacji wysypiska Szczepanki.
Inwestycja miała ta być realizowana w tym roku i
następnym w kwocie 3,7 mln zł.
A czy jest może coś, czym nasza gmina może się
pochwalić? - pytam. I tu mamy powód do dumy
Nasza gmina została wyróżniona przez Gazetę
Prawną i Ministerstwo Infrastruktury za
pozyskiwanie środków zewnętrznych. Naszym
największym atutem jest jednak to, że na dzień
dzisiejszy możemy spokojnie powiedzieć, że nie
jesteśmy gminą zadłużoną. Informacja ta bardzo
mile nas zaskoczyła. Ale wszystko ma swoje dobre
i złe strony. Dlatego pytam Pana burmistrza o
drugą stronę medalu. Okazuje się, że jest nią brak
specjalistów.
dok. na str. 6
*
Dzisiaj wiadomo, że odbyło się to miesiąc wcześniej.
6
ZREALIZOWANE PLANY
OBIETNICE? dok. ze str. 5
Co w budzie piszczy
CZY
ZŁUDNE
Ale myślę, że to nie problem tylko naszej gminy.
Młodzi ludzie wolą wyjechać za granicę lub pracować w
wielkich miastach, gdzie ich praca jest lepiej płatna tłumaczy. Burmistrz to bardzo odpowiedzialne
stanowisko, dlatego to pytanie samo nasuwa mi się na
język: A jak Pan postrzegał siebie jako burmistrza?
Mówi, że pozytywnie. Uważa, że spełnił swoją funkcję i
należycie dbał o przychody naszej gminy. Gdyby miał
Pan podsumować te 4 ostatnie lata, co by Pan
powiedział? - pytam na koniec. Odpowiada krótko.
Według niego był to trudny okres, ale zaowocował w
udane inwestycje. Dziękujemy za rozmowę.
Wymieniamy uprzejmości i kierujemy się do wyjścia.
I co teraz?
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie 10.01
ponownie składamy wizytę w UMiG Łasin. Ten sam
gabinet, ten sam fotel, ale burmistrz już nie ten sam.
Wchodzimy do pomieszczenia, niepewne, kogo tam
zastaniemy. Uprzejmie witamy się z Panem Rafałem
Kobylskim, nowym reprezentantem naszej gminy.
Postanowiłam, że lepiej przejść od razu do sedna
sprawy. Na początku robię jednak uwagę, że jest on
dosyć młody. Niezrażony odpowiada, że wiek nie gra tu
żadnej roli. Poza tym posiada jako takie doświadczenie,
gdyż pracował już w urzędzie. Burmistrz zapytany o
plany na najbliższe lata odpowiada, że jego priorytetem
jest budowa nowego przedszkola. Mówi, że zaznajomił
sie z jego sytuacją i wie, że nie przedstawia się ona
najlepiej. Dodaje, że trudno tak naprawdę powiedzieć
coś teraz. Wiele inwestycji zostało rozpoczętych i nie
może tak po prostu angażować się w kolejne nie
kończąc poprzednich. Spoczęło na nim trudne zadanie,
lecz wierzy, że mu podoła.
Wychodzimy usatysfakcjonowane, przekonane –
przynajmniej w tej chwili – że najlepsze przed nami. Że
czas na nowe, na rozwój, na lepsze. Czy plany zostaną
zrealizowane, czy to tylko złudne obietnice,
przekonamy się za cztery lataJ.
Joanna Kosiarek i Karolina Lubańska
BYLE TYLKO NIE ZOSTAĆ SAMEMU…
Pani Halina – 55-letnia kobieta, mieszkanka dużego
miasta. Na co dzień zmaga się z swoją nieuleczalną
chorobą, jaką jest stwardnienie rozsiane, która bardzo
utrudnia jej życie. Po śmierci męża, jej najbliższą
rodziną są dwie, dorosłe już córki.
Jedna chwila zmieniająca życie
Po ponad godzinnej rozmowie, gdy wychodziłem z jej
domu, przepełniało mnie uczucie smutku. Byłem
zasmucony, ponieważ ludzie muszą walczyć z czymś tak
podłym i absurdalnym jak nieuleczalne choroby. O
swojej chorobie dowiedziała się, robiąc rutynowe
badania. Nic nie wskazywało na to, że jedna chwila
może zmienić jej życie. Po zdiagnozowaniu choroby
przez parę miesięcy nie mogła dojść do siebie –
wspomina. Jednak wreszcie pogodziła się z tym i
zaakceptowała taki stan rzeczy. Początkowo przez kilka
lat żyło mi się dobrze – mówi. Choroba nie dawała
żadnych znaków istnienia. Jednak wraz z wiekiem
stawała się ona coraz bardziej dokuczliwa.
Niespodziewana
śmierć
męża
była
ciosem
ostatecznym, który przyśpieszył rozwój choroby.
Codzienność – życiowe wyzywanie
Gdy zapytałem o koszty leczenia oraz o to, w jaki
sposób państwo stara się jej pomóc, popatrzyła na
mnie smutnym wzrokiem. Po dłuższej chwili milczenia
okazało się, że leki są bardzo kosztowne a państwo?
Owszem stara się jakoś pomóc, ale jest to jednak kropla
w morzu potrzeb – odpowiada zasmucona. Codzienne
życie to wielkie wyzwanie, ponieważ choroba w bardzo
Obydwa artykuły powstały w ramach zajęć
artystyczno- dziennikarskich. Zadanie uczniów
polegało na przygotowaniu reportażu na
dowolny temat.
dużym stopniu uniemożliwia jej kontrolę nad własnym
ciałem. Ciężko jest się w ogóle poruszać. Nie ma mowy
o pracach, które wymagają precyzyjnych ruchów. Nie
jestem w stanie nawet dobrze utrzymać łyżki podczas
jedzenia. Zdaję sobie sprawę, że w przyszłości czeka
mnie wózek inwalidzki – mówi z łzami w oczach.
Rodzina – jednostka podtrzymująca życie
Dzięki rodzinie i przyjaciołom jest w stanie jakoś
funkcjonować. Przyjaciółka codziennie przychodzi na
kilka godzin i pomaga oraz wspiera mnie – mówi z
wzruszeniem. Córki mają już swoje życie i ciężko jest im
być zawsze, gdy tego potrzebuje. Poza tym nie chce im
psuć życia i być dla nich dodatkowym ciężarem. Gdyby
nie bliscy, już dawno popadłabym w depresję – mówi
zasmucona.
Jednostka zdolna do wielkich rzeczy
Pani Halina jest świetnym przykładem tego, jak
przewrotny potrafi być los. Emocje, które towarzyszyły
jej podczas opowiadania tych wydarzeń, mówiły same
za siebie. Jest to bardzo przykre, że niektórzy dostają
coś, co zmienia – niestety - na gorsze ich życie. Jednak
jest to też osoba dająca dobry przykład tego, że
człowiek wspierany przez najbliższych jest w stanie
przezwyciężyć wszystko. Jedyny i podstawowy
wniosek, jaki nasuwa mi się po tym wszystkim: rodzina,
przyjaciele są najlepszym lekarstwem na wszystkie
możliwe problemy.
Rozmawiał i przygotował: Sebastian Winkowski
Co w budzie piszczy
7
Oj, działo się...
Tysiąc zł dla „Kazika” za „Najlepszą Studniówkę 2015” w
plebiscycie „Gazety Pomorskiej”!!! Kasa idzie na sprzęt
sportowy!
Ola Florkiewicz jedzie do Torunia na kolejny etap 60.
Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego.
Kolejne Imieniny u „Kazika” J.
Mistrzowski Mateusz Archita w Biegu Urodzinowym w
Gdyni!!! 51. miejsce na 5691 uczestników!!! WOW!!!
Ogólnopolski Konkurs Ekologiczny Eko-Planeta.
Tym razem dzieciom z łasińskiego przedszkola czytała
Mirela GajdaJ.
I najważniejsze też za nami – NAJLEPSZA STUDNIÓWKA
NA ŚWIECIE! J
Ciągle trwa konkurs na logo Stowarzyszenia Przyjaciół
Łasińskiego „Jagiellończyka”. Wypasiony rower czeka!
Kolejnym bohaterem posiadającym pasję jest Szymon Turowski. Co jest jego pasją? Niewiele osób z was zdaje
sobie sprawę z tego, że Szymon gra na gitarze. Nie występuje na przestawieniach
szkolnych, więc możecie nie wiedzieć o jego pasji. J Jednak ja dowiedziałam się o
tym, a Szymon pozwolił zapytać się o kilka rzeczy.J
Ja sam
Na gitarze gra od 2 klasy gimnazjum. Na początku brał lekcje gry na gitarze
klasycznej od wychowawczyni, która uczyła muzyki. Niestety tylko przez rok,
ponieważ w 3 klasie nie miał czasu, więc sam zaczął brzdąkać, uczyć się. W
pewnym stopniu jest samoukiemJ. Uczenie się samemu jest bardzo trudne,
nie każdy ma do tego cierpliwości.
Ach, muzyka! To magia większa od wszystkiego, co my tu robimy!
Kiedy przyszedł do liceum, jeden z kolegów namówił go do dołączenia do zespołu! Początki były ciężkie,
ale zaklimatyzował się i nawet kupił gitarę elektryczną. Był szczęśliwy, ponieważ znowu było go słychać.
Niestety, po 2 latach grania w zespole, który w między czasie się rozpadł, a który z kolegą ponownie
reaktywowaliJ, musiał odejść z powodu braku czasu… Zauważyliście, że Szymon nie występuje, nie gra
w szkolnych przedstawieniach? Ja również zauważyłam. Czemu? Nie lubi występować publicznie, w
szkole? Sam nie wie. Szymon nie wytrzymałby długo bez gitary, gdyby przestał grać. Brakowałoby mu
tego hałasu w weekendy, grania świetnych kawałków… Chciałby osiągnąć szybkość Tonego Iommiego,
(założyciel grupy muzycznej Black Sabbath)J. Mówi, że to pewnie niemożliwe, a ja uważam, że dla
chcącego nic trudnego! J
Wszystkie moje ulubione
Ma tak wiele ulubionych piosenek, że trudno by je wymienić w jednym reportażu! Są różnorodne,
wszystko zależy od jego samopoczucia, nastroju. Jednego dnia słucha czegoś naprawdę ciężkiego, a
drugiego zastanawia się, jak można tego słuchaćJ. Jego ulubione zespoły to: System of a down, Sabaton
(miał okazje być na koncercie we wakacje), Hunter. Komponują oni świetne i mocne piosenki. Szymon
słucha wiele: począwszy od zwykłego rocka, po punkrocka, aż do najczarniejszej odmiany metalu.
Najbardziej lubi grać szybkie kawałki takie jak „Chop suey” System of a down J.
W zespole grali różne piosenki, ale zawsze rock i metal. Czasami perkusja brzmiała jak hip-hop! J
Próbowali komponować, jak każdy zespół, ale to nie wychodziło. Na końcu każdy grał coś innego i było
dużo śmiechu. J
A może wy chcielibyście się podzielić waszymi zainteresowaniami? Wystarczy tylko słowo. Ilona Berendt
NASI ARTYŚCI/ pani.incognito
/Kalejdoskop/
Życie
ulotność
Pod niebem gołym
w porę gwiazd i komet
wolność
Bzy i lipy
maki polne
beztroskość
Z kłosem w zębach
szukasz szczęścia w chabrach
A poszum wiatru niespokojny w trawach
kołysanka
8
Co w budzie piszczy
MÓJ, TWÓJ, NASZ ALFABET
Elżbieta, ekierka, ekran, emerytura, Ewa, egzamin,
energia….
E jak... eskapizm.
Według słownika wyrazów obcych PWN eskapizm to
ucieczka, oderwanie od rzeczywistości, unikanie
problemów współczesności. <ang. escapism, od
escape ‘wymykać się’>
Wiesz, co? Chyba boli mnie, jakim człowiekiem jesteś.
Kim się stałeś... czy taki byłeś od zawsze? Naprawdę?
Wiesz, co? Człowiek już wcale nie patrzy na drugiego
człowieka podczas rozmowy. Może inaczej: patrzy, ale
chyba już nic nie widzi. Jeszcze inaczej: patrzy i widzi,
ale nie to, co powinien był zobaczyć, tylko coś, co ma
bardzo marny wymiar...
Wiesz, co? Człowiek nie patrzy już na drugiego
człowieka. Nie patrzy mu prosto w oczy, nie śledzi
ruchu gałek ocznych, kiedy z nim rozmawia. Nie wie nic
o tym, że przymknięcie powiek na trzy ułamki sekundy
niesie ze sobą ogólny sens wypowiedzi, że... daje mu
obraz smutku czy radości tego człowieka. Nie ma
pojęcia o tym, że rozszerzone źrenice powiedzą mu o
tym, jak bardzo jest podekscytowany, jak szybko krew,
wytwór jego energii, przepływa mu w żyłach, bo jest
tak pochłonięty pewną piękną myślą, która kilka godzin
wcześniej zagnieździła się w jego umyśle, że... wilgotne
oczy to smutek, wzruszenie, przecież... oczy... to
podobno zwierciadło duszy, a dusza... Czym ty jesteś?
Kim ty jesteś, człowieku?
Wiesz, co? Rozmawia sobie dwójka ludzi. Ten pierwszy
jest człowiekiem i ten drugi pochodzi od tego samego
gatunku. To oczywiste, prawda? Nic odkrywczego.
Ludzie, którzy rozmawiają. I oni na siebie patrzą, ale ich
oczy krążą po sobie nawzajem. Nie patrzą prosto w
oczy swojego rozmówcy, ale oceniają z jakiego
materiału jest ta bluzka... Są zafrapowani tym, ile te
spodnie kosztowały... Czy buty są markowe, czy
kupione na bazarze... Czy ta torebka to prawdziwa
skóra, a może sztuczna? Widzą już, że płaszcz się
skulkował, więc pewnie stary, znoszony, ale... cholera,
wciąż modny, no tak, moda wraca... No tak... A ten
papieros w moich palcach dużo ważniejszy i bardziej
rozumie, więc lepiej, kiedy popatrzę sobie na niego
niż... na Ciebie...
Wiesz, co? Nie patrzą też na usta, a przecież każdy ich
ruch: zamknięcie, otwarcie, kształt kółeczka, kiedy
wypowiada się „o”, ruch warg, ich fałd... To wszystko
tworzy SŁOWO o niebanalnej mocy, które działa cuda,
E JAK...
Aleksandra Florkiewicz
bo ono może zniszczyć, zdeptać drugiego człowieka, ale
potrafi też dowartościować, wesprzeć, uskrzydlić...
Wiesz, co? I nie słuchają już ludzie siebie wzajemnie.
Nie słuchają tych słów, a może... a może to dobrze, że
nie słyszą tych słów, które są proste, brzydkie i nie
wnoszą nic do rozmowy? Może to i lepiej... ale przecież
głos drugiego człowieka... przecież głos... to taki ważny
element... Głos, za którym można tęsknić.
Wiesz, co? Przecież ludzie i tak już nie słuchają. Nie
słyszą, bo sami stają się głusi. Przecież jest Internet
Wszechmogący (alleluja!), telefon komórkowy,
przecież można te wszystkie słowa napisać, wysłać, a
potem niech ten ktoś czyta... I potem ja przeczytam.
Tak szybciej i łatwiej, przecież nie widać oczu, bo
monitor zasłania albo ekran telefonu, zresztą tak
daleko, nie ma sensu się spotykać, umawiać,
stresować, a ta cisza podczas rozmowy taka krępująca,
no tak...
Wiesz, co? I ludzie nie umieją już się uśmiechać, nie
potrafią dostrzec kropelek potu na czole swojego
towarzysza rozmowy, nie gestykulują zawzięcie, nie
peszy ich tajemniczy wzrok... Nic, po prostu nic, bo
przecież tego nie ma...
(…) bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy
ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią
zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy
nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną,
płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki
na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum
krzyczy „Oooo!” – Jack Kerouac, „W drodze”
Ale to smutne.
I ta cisza. Paraliżująca cisza, a jednak... wiesz, co?
Dobrze czasami pomilczeć... I spotkajmy się. Przyjedź
albo przyjdź na herbatę. Mam ciastka. Porozmawiamy.
I pomilczymy. RAZEM.
Mia Wallace: Okropne, nie?
Vincent Vega: Co?
Mia Wallace: To krępujące milczenie. Czemu ględzenie
o bzdetach uważamy za wyraz nieskrępowania?
Vincent Vega: Nie wiem. To dobre pytanie.
Mia Wallace: Po tym można poznać kogoś
wyjątkowego. Kiedy można zamknąć ryj i wspólnie
sobie pomilczeć.
Pulp fiction, reż. Quentin Tarantino
Co w budzie piszczy, gazetka Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Kazimierza Jagiellończyka w Łasinie
Zespół redakcyjny: Aleksandra Florkiewicz, Karolina Rujner, Agata Grzuchowska, Marcin Zająkała, Ilona
Berendt, Pamela Konopacka, Tamara Mądzielewska, Mirela Gajda, Joanna Kosiarek, gościnnie: Karolina
Lubańska i Sebastian Winkowski

Podobne dokumenty