Co_w_budzie_piszczy_.. - jagiellonczyklasin.edu.pl
Transkrypt
Co_w_budzie_piszczy_.. - jagiellonczyklasin.edu.pl
NR 43/2015 Gazetka Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im im. Kazimierza Jagiellończyka w Łasinie W numerze: * Gdy bardzo boli ......................s.2 * „Sztuka” nasza wielka.............s.3 * Siła losu…………………………..s.4 * Wczoraj i dziś………................s.5 * Razem mocniejsi.....................s.6 * Oj, działo się!..........................s.7 * Młodzi tworzą.........................s.7 * Oni mają pasję – moja gitara...s.7 * Mój, twój nasz alfabet – E.......s.8 IInny… czy gorszy?? Witamy Witamy Wita my ponownie! pon p onow owni nie! e! Nowy rok, nowe wyzwania. Chcemy się rozwijać, tworzyć, zapraszamy więc wszystkich, którzy chcą tego samegoJ. Nie mamy tematów tabuJ! Z niecierpliwością czekamy na wiosnę. I słońce przede wszystkim! Liczymy, że wraz z ciepłem, uda się Was zaprosić na szkolny rajd rowerowy!!! Tymczasem – już za miesiąc kolejne wolneJJJ! Tamara Mądzielewska Temat orientacji w dzisiejszych czasach przestaje być już tabu. Czy to dobrze? Sadzę, że tak. Przecież każdy z nas jest wyjątkowy na swój sposób i nie powinniśmy się siebie wstydzić. Udało mi się przeprowadzić wywiad z osobą, która nie wstydzi się tego, że jest homoseksualna. Mówi wprost o sobie: „Jestem 100% gejem”. Podobno pierwsze przebłyski dotyczące odkrycia swojej orientacji miał już w wieku 8 lat, ale dopiero w wieku 13 lat upewnił się, kim jest. Na pytanie dotyczące tego, czy wstydzi się swojego homoseksualizmu odpowiada: „Nigdy się tego nie wstydziłem. Kiedyś musiałem to trzymać w tajemnicy ze względu na mojego partnera. Teraz nie muszę już się ukrywać. Moim zdaniem żadna orientacja nie jest powodem do wstydu, jeżeli nie robi to nikomu krzywdy. Niektórzy ludzie wiedzą to od zawsze, a inni uświadamiają sobie to w różnym wieku lub po prostu nigdy”. Ludzie różnie reagują na jego „odmienność”. To zależy od pokolenia, charakteru, poglądów danej osoby na ten temat… Niektórzy najzwyczajniej w świecie milczą, drudzy akceptują to, inni są obojętni, ale zdarzają się też tzw. „homofoby”. Coraz więcej ludzi zaczyna to tolerować, oswajać się z tym i rozumieć, że homoseksualizm nie jest chorobą. Kacper nauczył się już nie zwracać uwagi na to, co ludzie o nim mówią. Gdyby nie nauczył się tego, już dawno zniszczyliby go psychicznie. Jeżeli ktoś chce się przyznać w społeczeństwie do tego, kim jest, musi wziąć pod uwagę to, że nie zawsze jest kolorowo. Zdarzają się groźby, a wyzwisk tak naprawdę nie jest w stanie zliczyć. Pobicia, groźby nożem, zastraszanie, gonitwy samochodami… dużo by wymieniać. Przykre, ale prawdziwe. Podobno najczęściej to pobicia masowe. Ludzie w grupie stają się bardziej odważni, myślą, że mogą wszystko. Kiedy są w pojedynkę, rzadko mają taką odwagę. Trochę takie hieny stadne, inaczej się tego nazwać nie da. Kacper mówi, że rodzice, chcąc go chronić, wysyłali go na ciągłe podróże. Jeździł, zwiedzał, a wszystko po to, aby uniknąć nieprzyjemności ze strony innych ludzi. A jak właściwie zareagowali jego rodzice na wieść, że jest on homoseksualistą? „Powiedziałem im o tym w wieku 13 lat. Mama na początku myślała, że to hormony. Sądziła, że to się zmieni, że to przejściowe, taki głupi wiek. Dopiero po roku zaczęła się do tego przyzwyczajać, rozumieć, że się nie zmienię, że taki po prostu jestem i zaczęła to tolerować. Od tego czasu minęło już kilka lat i teraz mogę bez wstydu porozmawiać z nią o sprawach męsko – męskich. A tata? On nie jest zbytnio tolerancyjny, ale no cóż, taki już jest… W jego towarzystwie jest to raczej temat tabu, chociaż powiedział mi kiedyś, że jestem jego synem i będzie mnie kochał niezależnie od tego, kim jestem”. Kacper mówi, że niektórzy się od niego odwrócili, ale sam czuje się ze sobą dobrze. Obraca się w kręgu znajomych, którzy są tacy jak on, tym samym go rozumieją. Polska to jeszcze niestety trochę zacofany kraj. Dok. na str. 2. 2 Co w budzie piszczy Inny… czy gorszy? Tamara Mądzielewska dok. ze str.1 W naszych okolicach tolerancja jest jeszcze mało rozwinięta. Wszyscy się tu znają. W większych miastach wygląda to nieco inaczej. Tam ludzie nie interesują się innymi. Spytałam Kacpra czy jego orientacja go czegoś nauczyła. Powiedział, że nauczyła go wiele. Na przykład tego, że jeśli człowiek będzie się starał uświadomić ludziom, że inna orientacja nie jest chorobą, to oni zaczynają to rozumieć. Po prostu trzeba o tym mówić, nie wstydzić się tego, bo właśnie wtedy tolerancja poszerza się. On czerpie satysfakcję z tego, gdy uda mu się zmienić poglądy dotyczące tolerancji choć u jednej osoby. A co chciałby przekazać osobom, które tego nie akceptują? To, aby chociaż spróbowały zrozumieć, jak to jest. Aby nie zakładały z góry, że takie osoby są gorsze od innych. Człowiek uczy się całe życie. Nie warto bać się nowego, nieznanego. Człowiek z natury jest ciekawy, ale też strachliwy. Czasem warto przełamać bariery i stereotypy. Ludzie odmiennej orientacji nie są wcale gorsi. Tak więc, czy nie lepiej jest być osobą tolerancyjną niż człowiekiem, który zakorzenił w sobie poglądy, że wszystko to, co inne, jest złe? Uczucia to cząstka nas, ta najważniejsza Wyobraź sobie, że zaczynasz tracić bliskich. Jedna osoba trafia do szpitala, w międzyczasie umiera ktoś bliski. Nie masz przy sobie nikogo, zero wsparcia od osób, których teraz potrzebujesz. Umiera kolejna osoba, a twoi „przyjaciele” nie odzywają się, jesteś im obojętny. Jak się czujesz? Jak ktoś niepotrzebny, prawda? Jesteś sam. Siedzisz w czterech ścianach, a z policzka spływa pojedyncza łza. Upada dźwięcznie, nie słyszysz nic oprócz swojego cichego szlochu. Siedzisz skulony. Z bezsilności rozkładasz ręce. Rozpadasz się. Myślisz, że kogoś to obchodzi? Nie, twoje serce rozpada się na kawałki. Nikt nie widzi twojego cierpienia, nie myśli o tobie, nie martwi się. Upadasz ostatecznie. Nie wstajesz już. Nie masz siły, by żyć. Budzisz się i zasypiasz znowu. Już nie odróżniasz dnia od nocy w pokoju bez okien. Nie chcesz się budzić, ale budzisz. Sam nie wiesz po co. Już od dawna na twojej twarzy nie pojawił się uśmiech, nie ten szczery. Już od dawna nikt nie słyszał twojego słodkiego śmiechu, już od dawna nie wyglądałeś za okno. Nie pamiętasz, jakim uczuciem są promienie słoneczne na ciele. Ciepłe uczucia. Już nie czujesz ani ciepła promieni słonecznych, ani żadnego ciepła w sercu. Zmieniło się w lód? Nie, ty to wiesz, oni nie. Oni uważają, że jest ci wszystko obojętne, że nie poszedłeś na pogrzeb jednej, drugiej osoby z powodu obojętności. Oni nie widzą, jak cierpisz, są głusi na to, jak serce łka z bólu. Nie jest z lodu czy z kamienia, nadal jest miękkie. Cierpisz coraz mocniej, a oni? Oni myślą, że jest w tobie tylko zło, już nie obchodzisz ich ani trochę. A ty potrzebujesz ich ciepła, ich współczucia, zrozumienia. Czekasz, aż ktoś otworzy drzwi pokoju i wpuści trochę promieni słonecznych, trochę ciepła do twojego serca, ale czy kiedykolwiek się doczekasz? Tego nie wiesz. Możesz zostać pogrążony w bólu, w żałobie, bo sam nie wyjdziesz, nie masz tyle siły, żeby walczyć o swoje życie. Nie samotnie. Potrzebujesz wsparcia. A czymże będzie życie bez bliskich, tych którzy zmarli? Ale czy chcieliby, byś tak cierpiał? Któregoś dnia spełnić się musi twoja wola - odbudowania życia. Masz jeszcze garstkę nadziei. Nie strać jej i jej się trzymaj, bo tylko to ci zostało. Xyz Co w budzie piszczy 3 ARTYŚCI NASI WIELCY... Mirela Gajda Mam humor, więc się trochę ponaśmiewam. Artykuł kieruję do osób zdystansowanych bądź jak ja – negatywnie ustosunkowanych do wszechobecnego "artyzmu" XXI wieku. Ależ kocham takie fiołki! Uwaga, rozgrzewka. Volver "Volvermos". Rok 2010. Wyżyny polskiej poezji. Ślady naszych stóp, rozwiał wiatr, jak naszych słów, morza cichy szmer. (...) Nagle ciepła dłoń wiedzie mnie do gwiazd, oczu Twoich toń, słów gorący piach... Słów. Gorący. Piach. Jest tu jakiś cwaniak, który mi odpowie... co do jasnej anielki autor miał na myśli?!!! Nie zapominajmy jednak, że wszak poezja ma swoje prawaJ. Cofnijmy się jednak o 5 lat. Ktoś, kto nie pamięta utworu "Dżaga" -- nietuzinkowego zresztą zespołu Virgin z kontrowersyjną Dodą na czele - powinien trafić do pokoju bez klamek, w którym puszczają tylko Gosię Andrzejewicz (do tej Pani wrócimy również). Mówią mi skała jest. Mówi "kocham", myśli "precz". Chce wykończyć jego też. Ale to jest mój świat i jak kocham to na bank - mogę nienawidzić też. Więc mogę męczyć i Cię zadręczyć, lecz... Chociaż świat, ludzie źli nie pozwolą nam być tak ukradnę Cię - wplotę tu jakieś moje słowa, bo sama nie wiem, jak stawiać znaki interpunkcyjne w tej kopalni składniowej. Jest też coś, ja to wiem, że nie boję życia się i dlatego mam to gdzieś. Mówią mi - olej go! Obudź się i przestań śnić, że wyleczy kiedyś się. Mówię wam, tak ma być. Nie obudzisz mnie za nic, bo ja też chcę chora być. Chora na wrzaski, chora na słowa, chora aż mnie boli głowa. Jest za mała na ten jazz. Chora na zazdrość, chora na chwile - to młodości są motyle i dla bogów jasne jest. Wiem, że mnie męczysz (...) Daję Wam czas na kontemplacjęJ. Przeczytajcie na spokojnie tekst jeszcze raz. Gdy przeanalizowałam to po tylu latach, zaczęłam się głęboko, podkreślam: BARDZO GŁĘBOKO zastanawiać, czy to ja jestem tak słaba w interpretowaniu (jak się okazuje: na pozór) prostych tekstów, czy to Doda trochę pogubiła się w burzy swoich głębokich (jak kałuża) myśli. W kwestii popularnych polskich przebojów utkanych z banałów, kiczu i kompletnie niejasnych metafor Doda jest moją faworytkąJ. Zgodnie z obietnicą... Małgorzata Andrzejewicz. Duma polskiej sceny muzycznej. Przy okazji... Gosiu! Gratuluję wydania nowej płyty po 5 długich latach. Poczekamy cierpliwie kolejną dekadę na następny jakże powalający krążek! Wracając do tematu przewodniego... Wokalistka, o której teraz mowa, również aspiruje do bycia twórcą wielkiego formatu. Och, niewątpliwie: Gdy siedzieliśmy w pubie sami, tylko ty i ja, już nie byłeś tak nieśmiały. Nigdy nie zapomnę, jak spojrzałeś w oczy me i powiedziałeś do mnie słowa te, że: śniadania nie jem, bo – myślę o Tobie, obiadu nie jem, bo - myślę o Tobie, kolacji nie jem, bo - myślę o Tobie, a w nocy nie śpię, bo - chce mi sie jeść!. Jak widzimy Gosia w debiutanckiej piosence "Nieśmiały chłopak" wzbiła się na wyżyny swoich umiejętności i stworzyła coś fenomenalnego, bijącego na kolana począwszy od warstwy lirycznej na muzycznej skończywszy. Gosiu, prosimy o więcej! A któż by nie znał wybitnego tekściarza, jakim jest Szymon Wydra? Artysta z rozmachem i ogromną obfitością myśli - może dość nieudolnie przekazanąJ - stoi na podium tuż za Dodą i Gosią Andrzejewicz o tytuł najbardziej inteligentnych utworów, jakie świat kiedykolwiek widział. Tak więc ekhm, ekhm... W cytacie: Masa ludzi wokół mnie dziwnie dziwi mi się, że przy swoim stoję. (...) Boże mój, jak ja jej to powiem, że ja już dłużej tak nie mogę, muszę żyć życiem towarzyskim.; Nasze życie będzie jak poemat, trzeba tylko znaleźć dobry temat(...) Życzmy więc Panu Szymonowi owocnych poszukiwań natchnienia do napisania w końcu czegoś, co pozbawione byłoby obciachu, błahości, banału i kiczu. Obowiązek obowiązkiem jest piosenka musi posiadać tekst -- śpiewa Nosowska w piosence "Teksański". Piosenka ma swoje lata. Zauważyć więc można kontrast między priorytetami obecnych "artystów" a tych nieco odległych o choćby dekadę. Artysta XX wieku, czyli artysta prawdziwszy? Może. Nie zapominajmy jednak, że wśród XXIwiecznej tandety lśnią jeszcze pewne diamenciki, które warto odkryć. Reasumując: ludzie piszący... Piszcie w imię idei wyższych! J dok. na str.4 4 Co w budzie piszczy ARTYŚCI NASI WIELCY dok. ze str. 3 Piszcie dla duszy, nie dla pieniędzy. A jak już dla pieniędzy pisać, to nie starać się na siłę wykazywać artyzmu, którego nie posiadacie. Już lepiej brzmi bez owijania, totalnie skomercjalizowane "Ona tańczy dla mnie", niż resztkami sił wydobyte wprost z ćwierćmózgich głębin "W pustej szklance pomarańcze(...)", bo już chyba pierwsza fraza mieści w sobie więcej sensu niż udawane, wymuszane metafory, które po głębszej analizie są po prostu nagie. Puste. Ubogie. Nic nieznaczące. A może ja jestem tak ograniczona? Może mam za mało wrażliwości, by prawidłowo odczytać sens dzisiejszej sztuki? Tu pragnę pozdrowić Panią Profesor Szynicką z dopiskiem: Tylko konserwatyści w pełni to pojmą. Pani więc zrozumie! J Dziękuję za uwagę! J Nie wybiegajmy za daleko w przyszłość Marcin Zająkała Całe życie wierzymy, że wszystko jeszcze przed nami. Szukamy czegoś ciekawego, szukamy swojej drogi rozwoju, planujemy karierę, robimy plany dotyczące dalszego życia. Jest to zwyczajne i leży w naturze człowieka. Powinniśmy zastanowić się nad swoim losem nie tylko na dzień dzisiejszy, ale również wybiegając do przodu. Gdy jesteśmy w ostatniej klasie liceum, skłonni jesteśmy do takiego wybiegania w przyszłość znacznie bardziej. To czas podejmowania ważnych decyzji. Dalsza nauka, kierunek tej nauki, a może praca? To pytania, które większość z nas zadaje sobie ostatnio coraz częściej. Prawdopodobnie część z nas dokona właściwego wyboru, skończy studia, które dadzą dobrą pracę. Pewnie niektórzy z nas mają gotowy plan na dalsze życie, nie uwzględniający dalszej nauki, ale wcale nie gorszy od innych. Być może za 10 lub 20 lat spotkamy się z okazji okrągłej rocznicy ukończenia szkoły. Będziemy z ciekawością patrzeć na siebie. Może na niektórych dłużej, bo trudno będzie ich poznać. Być może minione lata odcisną swoje piętno na naszych twarzach. Niektórzy z nas przeżyją ciekawe zdarzenia, może niektórzy z nas takie zdarzenia będą kreować. Może ktoś osiągnie sukces, który zrobi wrażenia na reszcie? Przy okazji zbliżania się do końca liceum możemy się zastanowić, czego możemy sobie życzyć? Sobie i innym? Jakoś tam przebrnęliśmy przez szkołę, za chwilę zacznie się nowy etap. Nowy, już od początku dorosły. Czekają na nas nowe, poważne wyzwania. Zaczynamy sami podejmować decyzje, które będą często wiążące dla naszego przyszłego życia. To wszystko takie niby normalne. Jak co roku. Ani my pierwsi, ani ostatni. Każdy czas biegnie i zmierza w tym biegu do jakiegoś finału. Mamy czas, choć coraz mniej, na podjęcie decyzji. Wydarzenia ostatnich tygodni sprawiły jednak, że zacząłem inaczej odbierać wszelkie plany. Informacje o katastrofie w elektrowni jądrowej na Ukrainie (na szczęście zagrożenia dla naszego kraju nie było) sprawiły, że uświadomiłem sobie znikomość nas wszystkich. Przez moment w mediach pojawiły się informacje, że zbliża się do nas radioaktywna chmura. Że lepiej nie wychodzić z domu. Pomyślałem sobie wtedy, że w Hiroszimie i Nagasaki też kiedyś byli ludzie, którzy mieli plany, mieli ułożoną drogę, którą zamierzali iść. Ktoś pewnie umówił się na popołudnie. Ktoś odliczał dni do jakiegoś ważnego wydarzenia. Może ktoś obudził się i stwierdził, że jednak nie wstaje, może jeszcze pospać i nigdzie się tego dnia nie wybierze. Być może… No właśnie. Jak to jest z tymi naszymi planami? Wystarczy czyjaś nieuwaga, czyjeś słuszne czy niesłuszne pretensje. Jak skonstruowany jest świat, że jedno wydarzenie może przekreślić nie tylko plany tylu ludzi, ale również samych planujących? Przeszliśmy tym razem obojętnie obok zagrożenia, które okazało się dla nas nieistotne. Czy do końca? Czy następne też takie będzie? Co w budzie piszczy 5 ZREALIZOWANE PLANY CZY ZŁUDNE OBIETNICE? Jak powszechnie wiadomo 16 listopada 2014 odbyły się wybory samorządowe. Ich końcowy wynik dla niektórych był sporym zaskoczeniem, dla innych nie. Kandydatów na stanowisko burmistrza było wielu, lecz tylko jeden mógł zwyciężyć. Głosować mogliście także Wy, pełnoletni uczniowie naszej szkoły. Nie wiem, czy spełniliście swój obywatelski obowiązek, ale wolę wierzyć, że tak było. W każdym razie wybory już za nami. Oczekiwania od nowego reprezentanta naszej gminy na pewno będą większe. W tym celu musimy bliżej zapoznać się z tym, co dotąd zostało zrobione. Dlatego zanim zaczniemy zastanawiać się nad tym, co będzie teraz, podsumujmy to, co było. Chcąc przybliżyć Wam nieco bardziej sytuację naszej gminy, konieczne było spotkanie z człowiekiem ustępującym właśnie z fotela burmistrza i przeprowadzenie z nim rozmowy. W jaskini lwa Jest 4 grudnia. Punktualnie stawiamy się na spotkanie umówione z panem Franciszkiem Kawskim. Budynek Urzędu Miasta i Gminy Łasin jest co najmniej przerażający. Dlatego mocno zaskakuje nas fakt, że jest tu aż tak ciepło i przytulnie. Wchodzimy po schodach, czując się jak intruzi. Dookoła panuje niczym niezmącona cisza. Wcześniej ustaliłyśmy, że to ja będę rozmawiać. Teraz nie jestem do tego przekonana. Moja pewność siebie została za drzwiami. Pukam grzecznie. Odpowiada nam uprzejme: ,,Proszę". Wchodzimy ciekawe, jak to też może wyglądać gabinet przedstawiciela naszej gminy. Jest to obszerny, jasny pokój, w którym dominują ciemne meble i czerwony dywan. Za biurkiem, wysoko znajduje się godło. Atmosfera jest dosyć napięta. Po przywitaniu, burmistrz zaprasza nas do stolika nieco na lewo. Siadamy. Wyjmuję długopis i zeszyt. Burmistrz cierpliwie czeka, a ja zastanawiam się, jak zacząć. Patrzę na koleżankę i dyskretnie uśmiechamy się do siebie. W końcu zaczynam. Na początek chciałabym, aby powiedział Pan coś więcej o sobie - mówię. Daję mu czas na rozluźnienie, a sobie przy okazji. Odpowiada: a to, że ukończył szkołę podstawową w Łasinie, średnią w Grudziądzu, a to, że udał się na studia do Bydgoszczy. Potem pracował w przetwórni i w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. 16 lat spędziłem na stanowisku kierowniczym Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej. Od 1991 do 2007 r. prowadziłem działalność gospodarczą. A od 2007 do chwili obecnej jestem pracownikiem samorządowym - dodaje. Wreszcie pytam go o coś bezpośrednio związanego z naszym spotkaniem: Pomówmy o Pańskiej kadencji na stanowisku burmistrza w latach 2007-2014. Na początek może o zrealizowanych planach. I tu zaczyna się długi szereg osiągnięć: W tym czasie pozyskałem środki unijne, zrealizowałem inwestycje tj. modernizacja istniejącego systemu ciepłowniczego w mieście Łasinie w kwocie 12,5 mln zł, czy przebudowa szpitala miejskiego w Łasinie wynosząca 4 mln zł . Mówi, nie kryjąc dumy. Słyszymy jeszcze, że wyremontowano świetlice wiejskie w Szczepankach, Przesławicach i Plesewie, wybudowano 4 km dróg gminnych, tłuczniowych. Wyremontowano MGOKiS i wiele więcej. Burmistrz opowiada z ożywieniem o swojej pracy. Przyjemnie się tego słucha. Koncentruję się przed zadaniem mu tego ważnego pytania: Czego nie był Pan w stanie zrealizować? Bo z tego, co mi wiadomo, planów na tamte lata było więcej mówię wreszcie. Budowy przedszkola przede wszystkim - przyznaje. Okazuje się, że z dniem 30 marca*zostanie ono zamknięte. Ale przetarg jest już ogłoszony, więc musimy być spokojni. Niestety nie udało mi się dokończyć także planów dotyczących rekultywacji wysypiska Szczepanki. Inwestycja miała ta być realizowana w tym roku i następnym w kwocie 3,7 mln zł. A czy jest może coś, czym nasza gmina może się pochwalić? - pytam. I tu mamy powód do dumy Nasza gmina została wyróżniona przez Gazetę Prawną i Ministerstwo Infrastruktury za pozyskiwanie środków zewnętrznych. Naszym największym atutem jest jednak to, że na dzień dzisiejszy możemy spokojnie powiedzieć, że nie jesteśmy gminą zadłużoną. Informacja ta bardzo mile nas zaskoczyła. Ale wszystko ma swoje dobre i złe strony. Dlatego pytam Pana burmistrza o drugą stronę medalu. Okazuje się, że jest nią brak specjalistów. dok. na str. 6 * Dzisiaj wiadomo, że odbyło się to miesiąc wcześniej. 6 ZREALIZOWANE PLANY OBIETNICE? dok. ze str. 5 Co w budzie piszczy CZY ZŁUDNE Ale myślę, że to nie problem tylko naszej gminy. Młodzi ludzie wolą wyjechać za granicę lub pracować w wielkich miastach, gdzie ich praca jest lepiej płatna tłumaczy. Burmistrz to bardzo odpowiedzialne stanowisko, dlatego to pytanie samo nasuwa mi się na język: A jak Pan postrzegał siebie jako burmistrza? Mówi, że pozytywnie. Uważa, że spełnił swoją funkcję i należycie dbał o przychody naszej gminy. Gdyby miał Pan podsumować te 4 ostatnie lata, co by Pan powiedział? - pytam na koniec. Odpowiada krótko. Według niego był to trudny okres, ale zaowocował w udane inwestycje. Dziękujemy za rozmowę. Wymieniamy uprzejmości i kierujemy się do wyjścia. I co teraz? Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie 10.01 ponownie składamy wizytę w UMiG Łasin. Ten sam gabinet, ten sam fotel, ale burmistrz już nie ten sam. Wchodzimy do pomieszczenia, niepewne, kogo tam zastaniemy. Uprzejmie witamy się z Panem Rafałem Kobylskim, nowym reprezentantem naszej gminy. Postanowiłam, że lepiej przejść od razu do sedna sprawy. Na początku robię jednak uwagę, że jest on dosyć młody. Niezrażony odpowiada, że wiek nie gra tu żadnej roli. Poza tym posiada jako takie doświadczenie, gdyż pracował już w urzędzie. Burmistrz zapytany o plany na najbliższe lata odpowiada, że jego priorytetem jest budowa nowego przedszkola. Mówi, że zaznajomił sie z jego sytuacją i wie, że nie przedstawia się ona najlepiej. Dodaje, że trudno tak naprawdę powiedzieć coś teraz. Wiele inwestycji zostało rozpoczętych i nie może tak po prostu angażować się w kolejne nie kończąc poprzednich. Spoczęło na nim trudne zadanie, lecz wierzy, że mu podoła. Wychodzimy usatysfakcjonowane, przekonane – przynajmniej w tej chwili – że najlepsze przed nami. Że czas na nowe, na rozwój, na lepsze. Czy plany zostaną zrealizowane, czy to tylko złudne obietnice, przekonamy się za cztery lataJ. Joanna Kosiarek i Karolina Lubańska BYLE TYLKO NIE ZOSTAĆ SAMEMU… Pani Halina – 55-letnia kobieta, mieszkanka dużego miasta. Na co dzień zmaga się z swoją nieuleczalną chorobą, jaką jest stwardnienie rozsiane, która bardzo utrudnia jej życie. Po śmierci męża, jej najbliższą rodziną są dwie, dorosłe już córki. Jedna chwila zmieniająca życie Po ponad godzinnej rozmowie, gdy wychodziłem z jej domu, przepełniało mnie uczucie smutku. Byłem zasmucony, ponieważ ludzie muszą walczyć z czymś tak podłym i absurdalnym jak nieuleczalne choroby. O swojej chorobie dowiedziała się, robiąc rutynowe badania. Nic nie wskazywało na to, że jedna chwila może zmienić jej życie. Po zdiagnozowaniu choroby przez parę miesięcy nie mogła dojść do siebie – wspomina. Jednak wreszcie pogodziła się z tym i zaakceptowała taki stan rzeczy. Początkowo przez kilka lat żyło mi się dobrze – mówi. Choroba nie dawała żadnych znaków istnienia. Jednak wraz z wiekiem stawała się ona coraz bardziej dokuczliwa. Niespodziewana śmierć męża była ciosem ostatecznym, który przyśpieszył rozwój choroby. Codzienność – życiowe wyzywanie Gdy zapytałem o koszty leczenia oraz o to, w jaki sposób państwo stara się jej pomóc, popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Po dłuższej chwili milczenia okazało się, że leki są bardzo kosztowne a państwo? Owszem stara się jakoś pomóc, ale jest to jednak kropla w morzu potrzeb – odpowiada zasmucona. Codzienne życie to wielkie wyzwanie, ponieważ choroba w bardzo Obydwa artykuły powstały w ramach zajęć artystyczno- dziennikarskich. Zadanie uczniów polegało na przygotowaniu reportażu na dowolny temat. dużym stopniu uniemożliwia jej kontrolę nad własnym ciałem. Ciężko jest się w ogóle poruszać. Nie ma mowy o pracach, które wymagają precyzyjnych ruchów. Nie jestem w stanie nawet dobrze utrzymać łyżki podczas jedzenia. Zdaję sobie sprawę, że w przyszłości czeka mnie wózek inwalidzki – mówi z łzami w oczach. Rodzina – jednostka podtrzymująca życie Dzięki rodzinie i przyjaciołom jest w stanie jakoś funkcjonować. Przyjaciółka codziennie przychodzi na kilka godzin i pomaga oraz wspiera mnie – mówi z wzruszeniem. Córki mają już swoje życie i ciężko jest im być zawsze, gdy tego potrzebuje. Poza tym nie chce im psuć życia i być dla nich dodatkowym ciężarem. Gdyby nie bliscy, już dawno popadłabym w depresję – mówi zasmucona. Jednostka zdolna do wielkich rzeczy Pani Halina jest świetnym przykładem tego, jak przewrotny potrafi być los. Emocje, które towarzyszyły jej podczas opowiadania tych wydarzeń, mówiły same za siebie. Jest to bardzo przykre, że niektórzy dostają coś, co zmienia – niestety - na gorsze ich życie. Jednak jest to też osoba dająca dobry przykład tego, że człowiek wspierany przez najbliższych jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Jedyny i podstawowy wniosek, jaki nasuwa mi się po tym wszystkim: rodzina, przyjaciele są najlepszym lekarstwem na wszystkie możliwe problemy. Rozmawiał i przygotował: Sebastian Winkowski Co w budzie piszczy 7 Oj, działo się... Tysiąc zł dla „Kazika” za „Najlepszą Studniówkę 2015” w plebiscycie „Gazety Pomorskiej”!!! Kasa idzie na sprzęt sportowy! Ola Florkiewicz jedzie do Torunia na kolejny etap 60. Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego. Kolejne Imieniny u „Kazika” J. Mistrzowski Mateusz Archita w Biegu Urodzinowym w Gdyni!!! 51. miejsce na 5691 uczestników!!! WOW!!! Ogólnopolski Konkurs Ekologiczny Eko-Planeta. Tym razem dzieciom z łasińskiego przedszkola czytała Mirela GajdaJ. I najważniejsze też za nami – NAJLEPSZA STUDNIÓWKA NA ŚWIECIE! J Ciągle trwa konkurs na logo Stowarzyszenia Przyjaciół Łasińskiego „Jagiellończyka”. Wypasiony rower czeka! Kolejnym bohaterem posiadającym pasję jest Szymon Turowski. Co jest jego pasją? Niewiele osób z was zdaje sobie sprawę z tego, że Szymon gra na gitarze. Nie występuje na przestawieniach szkolnych, więc możecie nie wiedzieć o jego pasji. J Jednak ja dowiedziałam się o tym, a Szymon pozwolił zapytać się o kilka rzeczy.J Ja sam Na gitarze gra od 2 klasy gimnazjum. Na początku brał lekcje gry na gitarze klasycznej od wychowawczyni, która uczyła muzyki. Niestety tylko przez rok, ponieważ w 3 klasie nie miał czasu, więc sam zaczął brzdąkać, uczyć się. W pewnym stopniu jest samoukiemJ. Uczenie się samemu jest bardzo trudne, nie każdy ma do tego cierpliwości. Ach, muzyka! To magia większa od wszystkiego, co my tu robimy! Kiedy przyszedł do liceum, jeden z kolegów namówił go do dołączenia do zespołu! Początki były ciężkie, ale zaklimatyzował się i nawet kupił gitarę elektryczną. Był szczęśliwy, ponieważ znowu było go słychać. Niestety, po 2 latach grania w zespole, który w między czasie się rozpadł, a który z kolegą ponownie reaktywowaliJ, musiał odejść z powodu braku czasu… Zauważyliście, że Szymon nie występuje, nie gra w szkolnych przedstawieniach? Ja również zauważyłam. Czemu? Nie lubi występować publicznie, w szkole? Sam nie wie. Szymon nie wytrzymałby długo bez gitary, gdyby przestał grać. Brakowałoby mu tego hałasu w weekendy, grania świetnych kawałków… Chciałby osiągnąć szybkość Tonego Iommiego, (założyciel grupy muzycznej Black Sabbath)J. Mówi, że to pewnie niemożliwe, a ja uważam, że dla chcącego nic trudnego! J Wszystkie moje ulubione Ma tak wiele ulubionych piosenek, że trudno by je wymienić w jednym reportażu! Są różnorodne, wszystko zależy od jego samopoczucia, nastroju. Jednego dnia słucha czegoś naprawdę ciężkiego, a drugiego zastanawia się, jak można tego słuchaćJ. Jego ulubione zespoły to: System of a down, Sabaton (miał okazje być na koncercie we wakacje), Hunter. Komponują oni świetne i mocne piosenki. Szymon słucha wiele: począwszy od zwykłego rocka, po punkrocka, aż do najczarniejszej odmiany metalu. Najbardziej lubi grać szybkie kawałki takie jak „Chop suey” System of a down J. W zespole grali różne piosenki, ale zawsze rock i metal. Czasami perkusja brzmiała jak hip-hop! J Próbowali komponować, jak każdy zespół, ale to nie wychodziło. Na końcu każdy grał coś innego i było dużo śmiechu. J A może wy chcielibyście się podzielić waszymi zainteresowaniami? Wystarczy tylko słowo. Ilona Berendt NASI ARTYŚCI/ pani.incognito /Kalejdoskop/ Życie ulotność Pod niebem gołym w porę gwiazd i komet wolność Bzy i lipy maki polne beztroskość Z kłosem w zębach szukasz szczęścia w chabrach A poszum wiatru niespokojny w trawach kołysanka 8 Co w budzie piszczy MÓJ, TWÓJ, NASZ ALFABET Elżbieta, ekierka, ekran, emerytura, Ewa, egzamin, energia…. E jak... eskapizm. Według słownika wyrazów obcych PWN eskapizm to ucieczka, oderwanie od rzeczywistości, unikanie problemów współczesności. <ang. escapism, od escape ‘wymykać się’> Wiesz, co? Chyba boli mnie, jakim człowiekiem jesteś. Kim się stałeś... czy taki byłeś od zawsze? Naprawdę? Wiesz, co? Człowiek już wcale nie patrzy na drugiego człowieka podczas rozmowy. Może inaczej: patrzy, ale chyba już nic nie widzi. Jeszcze inaczej: patrzy i widzi, ale nie to, co powinien był zobaczyć, tylko coś, co ma bardzo marny wymiar... Wiesz, co? Człowiek nie patrzy już na drugiego człowieka. Nie patrzy mu prosto w oczy, nie śledzi ruchu gałek ocznych, kiedy z nim rozmawia. Nie wie nic o tym, że przymknięcie powiek na trzy ułamki sekundy niesie ze sobą ogólny sens wypowiedzi, że... daje mu obraz smutku czy radości tego człowieka. Nie ma pojęcia o tym, że rozszerzone źrenice powiedzą mu o tym, jak bardzo jest podekscytowany, jak szybko krew, wytwór jego energii, przepływa mu w żyłach, bo jest tak pochłonięty pewną piękną myślą, która kilka godzin wcześniej zagnieździła się w jego umyśle, że... wilgotne oczy to smutek, wzruszenie, przecież... oczy... to podobno zwierciadło duszy, a dusza... Czym ty jesteś? Kim ty jesteś, człowieku? Wiesz, co? Rozmawia sobie dwójka ludzi. Ten pierwszy jest człowiekiem i ten drugi pochodzi od tego samego gatunku. To oczywiste, prawda? Nic odkrywczego. Ludzie, którzy rozmawiają. I oni na siebie patrzą, ale ich oczy krążą po sobie nawzajem. Nie patrzą prosto w oczy swojego rozmówcy, ale oceniają z jakiego materiału jest ta bluzka... Są zafrapowani tym, ile te spodnie kosztowały... Czy buty są markowe, czy kupione na bazarze... Czy ta torebka to prawdziwa skóra, a może sztuczna? Widzą już, że płaszcz się skulkował, więc pewnie stary, znoszony, ale... cholera, wciąż modny, no tak, moda wraca... No tak... A ten papieros w moich palcach dużo ważniejszy i bardziej rozumie, więc lepiej, kiedy popatrzę sobie na niego niż... na Ciebie... Wiesz, co? Nie patrzą też na usta, a przecież każdy ich ruch: zamknięcie, otwarcie, kształt kółeczka, kiedy wypowiada się „o”, ruch warg, ich fałd... To wszystko tworzy SŁOWO o niebanalnej mocy, które działa cuda, E JAK... Aleksandra Florkiewicz bo ono może zniszczyć, zdeptać drugiego człowieka, ale potrafi też dowartościować, wesprzeć, uskrzydlić... Wiesz, co? I nie słuchają już ludzie siebie wzajemnie. Nie słuchają tych słów, a może... a może to dobrze, że nie słyszą tych słów, które są proste, brzydkie i nie wnoszą nic do rozmowy? Może to i lepiej... ale przecież głos drugiego człowieka... przecież głos... to taki ważny element... Głos, za którym można tęsknić. Wiesz, co? Przecież ludzie i tak już nie słuchają. Nie słyszą, bo sami stają się głusi. Przecież jest Internet Wszechmogący (alleluja!), telefon komórkowy, przecież można te wszystkie słowa napisać, wysłać, a potem niech ten ktoś czyta... I potem ja przeczytam. Tak szybciej i łatwiej, przecież nie widać oczu, bo monitor zasłania albo ekran telefonu, zresztą tak daleko, nie ma sensu się spotykać, umawiać, stresować, a ta cisza podczas rozmowy taka krępująca, no tak... Wiesz, co? I ludzie nie umieją już się uśmiechać, nie potrafią dostrzec kropelek potu na czole swojego towarzysza rozmowy, nie gestykulują zawzięcie, nie peszy ich tajemniczy wzrok... Nic, po prostu nic, bo przecież tego nie ma... (…) bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy „Oooo!” – Jack Kerouac, „W drodze” Ale to smutne. I ta cisza. Paraliżująca cisza, a jednak... wiesz, co? Dobrze czasami pomilczeć... I spotkajmy się. Przyjedź albo przyjdź na herbatę. Mam ciastka. Porozmawiamy. I pomilczymy. RAZEM. Mia Wallace: Okropne, nie? Vincent Vega: Co? Mia Wallace: To krępujące milczenie. Czemu ględzenie o bzdetach uważamy za wyraz nieskrępowania? Vincent Vega: Nie wiem. To dobre pytanie. Mia Wallace: Po tym można poznać kogoś wyjątkowego. Kiedy można zamknąć ryj i wspólnie sobie pomilczeć. Pulp fiction, reż. Quentin Tarantino Co w budzie piszczy, gazetka Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Kazimierza Jagiellończyka w Łasinie Zespół redakcyjny: Aleksandra Florkiewicz, Karolina Rujner, Agata Grzuchowska, Marcin Zająkała, Ilona Berendt, Pamela Konopacka, Tamara Mądzielewska, Mirela Gajda, Joanna Kosiarek, gościnnie: Karolina Lubańska i Sebastian Winkowski